Magazyn aktywnych w wyjątkowym mieście nr 3/2016 (5)
lipiec – sierpień egz. bezpłatny
Informatyka – strzał w dziesiątkę s. 24 Smog – czy to już katastrofa? s. 4
21
Poza akademickim kloszem
32
Jak czyta Wrocław?
Ślady dawnego Breslau s.16
36
Najpopularniejsze kierunki wojaży
portal
www.wroclife.pl
magazyn drukowany
obiektywne spojrzenie na miasto
dwumiesięcznik drukowany w nakładzie
codzienne aktualizacje
docieramy bezpośrednio do pracowników czołowych firm
10 tys. egzemplarzy
ponad 120 punktów dystrybucyjnych
nowatorska formuła
fanpage
facebook.com/WroclifePL
15 tys. polubień aktywna społeczność
KLUB WROCŁAW ZA PÓŁ CENY Jedyny taki projekt we Wrocławiu
konkursy z wyjątkowymi nagrodami
już od grudnia 2016
POLSKA GOLA!
Spis treści Wydawca: Wroclife sp. z o.o. ul. A. Czechowa 25 52-231 Wrocław redakcja@wroclife.pl www.wroclife.pl Reklama: reklama@wroclife.pl Redakcja: Artur Heliak (redaktor naczelny), Maciej Skwara, Maciej Leśnik (sekretarz redakcji), Sławomir Czarnecki, Małgorzata Burnecka (redakcja językowa), Magdalena Mania-Jungiewicz (korekta) Stała współpraca: Aneta Ilnicka, Beata Piskorz, Kamila Zalińska-Woźny, Igor Waniurski, Piotr Zajączkowski Infografiki: Maciej Kisiel @ MamyTo www.mamytowroc.com Skład, łamanie i projekt graficzny: Mateusz Pichniarczyk @ d!zajn42 www.inteligentnydizajn.pl Druk: drukarnia UNIQ POLIMEDIA www.uniq.media Zdjęcia: Adobe Stock, E. Kulczycka, J. Magierowski, pixabay.com, T. Woźny Zdjęcie okładkowe: ISSN 2450-9655
Aleksandra Rączka, zdjęcie pochodzi z konkursu Wroclife Foto Open Marzec 2016
NASZE MIASTO Smog – czy to już katastrofa? 4 Wrocławskie strefy parkowania 12 Ślady dawnego Breslau 16
KARIERA I BIZNES BIG Studio Photography 14 Poza akademickim kloszem 21 Informatyka – strzał w dziesiątkę 24
CZAS WOLNY Jak ratować życie, siedząc w fotelu? 8 Lacrosse. Dyscyplina, jakiej nie znacie 27 Zdrowa żywność – z czym to się je? 30 Jak czyta Wrocław? 32 Wrocław kocha pizzę 34 Najpopularniejsze kierunki zagranicznych wojaży 36 Zapowiedzi 37
Redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń ani nie zwraca materiałów niezamówionych. Zastrzegamy sobie prawo do skracania i adjustacji tekstów oraz zmiany ich tytułów.
NASZE MIASTO
Smog – czy to już katastrofa? Ostatni sezon grzewczy dostarczył nam mnóstwo emocji – wszystko za sprawą zmieniających się poziomów zanieczyszczeń we Wrocławiu. Potwierdza się teza, że w stolicy Dolnego Śląska oddycha się coraz trudniej. W ciągu trzech pierwszych tygodni nowego roku tylko trzy dni były wolne od alarmującej ilości pyłów. Winnymi tego stanu rzeczy są przede wszystkim domowe piece i to, czym w nich palimy. BEATA PISKORZ
P
ogarszającą się sytuację potwierdzają wskaźniki, wśród których najważniejszy to nasycenie powietrza pyłem zawieszonym PM10. Średnica jego ziaren nie przekracza 10 mikrometrów, przez co mogą przeniknąć głęboko do płuc. Jego szczególnie niebezpieczną odmianą jest zanieczyszczenie o średnicy ziaren 2,5 mikrometra. To tyle, ile wynosi średnica ludzkiego włosa pomniejszona 28 razy. Choć wydają się maleńkie, to pyły zawieszone z grupy PM10 sieją prawdziwe spustoszenie w płucach. Prowokują szybkie występowanie zadyszki w trakcie wysiłku fizycznego, zaostrzenie reakcji alergicznych, takich jak astma czy katar sienny, oraz przewlekłe choroby układu oddechowego.
Rodzaje smogu Za fatalne warunki powietrza odpowiada obecność w nim smogu. Mieszanka spalin i dymu jest szczególnie niebezpieczna w warunkach zwiększonej wilgotności powietrza, a więc po jej połączeniu się z mgłą, zwłaszcza w bezwietrzne dni. Rozróżnia się dwie jego odmiany: smog fotochemiczny (tzw. typ Los Angeles), spowodowany zanieczyszczeniami systemu komunikacyjnego miasta, oraz smog londyński, związany z tzw. niską emisją. Niska emisja swoją nazwę wzięła od niskich kominów w krajobrazie miejskim. Oznacza zanieczyszczenia pochodzące ze spalania węgla i drewna, a nierzadko także i śmieci w domowych piecach oraz kominkach. Jest szczególnie niebezpieczna w okresie jesien-
4
wroclife.pl Nr 3/2016
no-zimowym, na który przypada większość przekroczeń kwot europejskich w tym zakresie.
Europejskie normy Standardy unijne dopuszczają 35 dni w roku, kiedy stężenie procentowe PM10 w powietrzu może przekroczyć granicę 50 mikrogramów na metr sześcienny. Najgroźniejszym zabójcą pośród pyłów zawieszonych PM10 jest benzopiren – substancja silnie rakotwórcza, występująca m.in. w dymie tytoniowym. Pył o średnicy ziaren poniżej 10 mikrometrów jest dla benzopirenu najlepszym środkiem transportu. Ta substancja silnie szkodzi nie tylko ludziom, ale także roślinności, glebie i wodzie. O tym, jak silnie trujący jest ten węglowodór, może świadczyć fakt, że jest on głównym czynnikiem powodującym przewlekłą obturacyjną chorobę płuc. To schorzenie przypisuje się głównie nałogowym palaczom, którzy w Polsce stanowią aż 10% osób powyżej 30. roku życia. O zgubnych skutkach nałogu nikotynowego i tzw. biernego palenia nie trzeba nikogo przekonywać – dlaczego więc tak niewielu z nas reaguje stanowczo na codzienną styczność z benzopirenem? Wrocławska norma jest przekroczona o 400%, co oznacza, że każdy z mieszkańców stolicy Dolnego Śląska (od noworodków po seniorów) „wypala” rocznie 1000 papierosów, czyli około 50 paczek. Problemem jest nie tylko to, czym i w jak dużym stopniu zanieczyszczone jest powietrze we Wrocławiu. Na terenie naszego kraju w praktyce nie istnieje żaden system eduko-
wania, informowania, a przede wszystkim alarmowania obywateli o możliwym zagrożeniu – prawdopodobnie dlatego, że polskie normy i wskaźniki są dużo mniej restrykcyjne niż ich międzynarodowe i unijne odpowiedniki. Poziom informowania to granica, po przekroczeniu której mieszkańcy danego terenu powinni zostać powiadomieni o niekorzystnym stanie powietrza. W takiej sytuacji dzieci, kobiety w ciąży i osoby starsze powinny ograniczyć przebywanie na zewnątrz, ponieważ te grupy są szczególnie narażone na zagrożenia związane z krótkotrwałym wdychaniem zanieczyszczonego powietrza. Poziom alarmowy to granica, po przekroczeniu której władze lokalne i regionalne powinny podjąć specjalne doraźne działania, aby zmniejszyć zanieczyszczenie na danym terenie; może to być ograniczenie ruchu komunikacji samochodowej w centrum miasta, wprowadzenie darmowej komunikacji miejskiej bądź intensywne kontrolowanie zakładów przemysłowych i palenisk prywatnych.
Co nas czeka w przyszłości? Pod koniec ubiegłego roku do użytku weszła zaprojektowana przez Główny Inspektorat Ochrony Środowiska aplikacja mobilna pozwalająca określić poziom zanieczyszczenia powietrza na podstawie danych z bazy pomiarowej najbliższej użytkownikowi. Pomysł dobry, ale jego wdrożenie w życie niestety pozostawia wiele do życzenia. Aplikacja nie obejmuje zasięgiem wszystkich punktów pomiarowych w mieście. Te, które zawiera, nie przedstawiają
NASZE MIASTO
Oczy powstawanie stanów zapalnych spojówki oka
Układ nerwowy zaburzenia centralnego układu nerwowego: bezsenność, złe samopoczucie, apatia, bóle głowy
Choroby przewlekłe, jak: astma, niewydolność układu oddechowego, nowotwory
Serce choroby serca, paraliż układu krwionośnego
Dziecko zmniejszenie masy ciała noworodka, podniesione ryzyko wystąpienia u niego astmy i autyzmu; możliwy także przedwczesny poród bądź obumarcie płodu
Układ oddechowy zaostrzenie przewlekłego zapalenia płuc i oskrzeli
wroclife.pl Nr 3/2016
5
NASZE MIASTO
kompletnych danych. Projekt wymaga dopracowania, ale mimo to w obliczu niedoinformowania społeczeństwa o poziomach alarmowych i stanie powietrza wydaje się bardzo potrzebny. 19 stycznia prezydent Wrocławia, Rafał Dutkiewicz, zaapelował do marszałka Dolnego Śląska o pomoc w zażegnaniu kryzysu smogowego. Zgodnie z zebranymi przez Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska danymi przekroczenia 24-godzinnego poziomu dopuszczalnego stężenia pyłu zawieszonego PM10 występują głównie w okresie grzewczym, tj. od października do marca. Prezydent poprosił o podjęcie przez sejmik województwa dolnośląskiego uchwały, która jasno określi wymagania emisyjne wobec instalacji domowych na terenie Aglomeracji Wrocławskiej. Spalanie paliw stałych powoduje, że normy europejskie przekraczane są o kilkadziesiąt dni w roku, co w skali kontynentu okazuje się ewenementem.
Program „Kawka” We Wrocławiu 62% całkowitej emisji CO2 pochodzi z budynków mieszkalnych, komercyjnych i instytucjonalnych. W związku z tym problemem w roku 2016 ruszyła trzecia już edycja programu wymiany palenisk domowych „Kawka”. Wnioski o dofinansowanie można składać do końca września w Wydziale Środowiska i Rolnictwa Urzędu Miejskiego. Zgodnie z założeniami w ramach „Kawki” do roku 2018 zlikwidowanych zostanie 2000 nieekologicznych palenisk, co ma znacznie zmniejszyć niską emisję. Dotację w aktualnym naborze mogą pozyskać osoby fizyczne będące właścicielami lub mające inny tytuł prawny do mieszkań albo domów położonych w granicach administracyjnych Wrocławia. Pytanie tylko, czy warunki tego programu są wystarczająco atrakcyjne, by zdecydować się z niego skorzystać, ponieważ dla wielu gospodarstw domowych wydatek kilku tysięcy złotych to wciąż bariera nie do pokonania. Równolegle będą realizowane dwie kampanie wizerunkowe. Pierwsza, pod hasłem „Wrocław wspiera”, odnosi się do programu „Kawka” i dopłaty do 70% kosztów inwestycji
6
wroclife.pl Nr 3/2016
przy wymianie na bardziej ekologiczny sposób ogrzewania. Druga, prowadzona pod hasłem „Nie bądź głupi, nie pal śmieci”, dotyczy tego, czym palimy w piecach i jakie to ma skutki dla środowiska.
Plany władz miasta na walkę ze smogiem Inny problem stanowią samochody i produkowane przez nie spaliny. Dziennie do miasta wjeżdża około 200 tys. aut. Pojazdy starsze niż 12 lat często nie mają mechaniki dostosowanej do ograniczania emisji szkodliwych substancji. Spaliny samochodowe stanowią aż 20% zanieczyszczeń powietrza, ale przepisy regulujące stan ich instalacji pozostawiają wiele do życzenia. Pod koniec lutego większość w radzie miejskiej, złożona z radnych Rafała Dutkiewicza, odrzuciła projekt Prawa i Sprawiedliwości, który miał zapewnić darmową komunikację miejską dla posiadaczy samochodów zarejestrowanych we Wrocławiu. Przypomnijmy, że podobne rozwiązanie wprowadzono w Krakowie, z tą tylko różnicą, że bez biletu podróżować można wyłącznie w dni, w których normy zostaną odpowiednio przekroczone. Projekt został odrzucony, ponieważ wprowadzał niesprawiedliwy podział mieszkańców Wrocławia – zależnie od posiadania bądź nieposiadania przez nich samochodu. Dodatkowym czynnikiem był fakt, że znaczna część aut poruszających się po mieście należy do mieszkańców okolicznych miejscowości, którzy do Wrocławia dojeżdżają – prawo do darmowej komunikacji miałoby ich w oczywisty sposób ominąć. Paradoksalnie więc oczyszczenie powietrza mogłoby spowodować zagęszczenie atmosfery (tej emocjonalnej) między samymi wrocławianami. Inny pomysł na rozwiązanie tej palącej kwestii ma prezydent miasta. Rafał Dutkiewicz chce wprowadzenia zmian w zakresie ruchu kołowego, m.in. zamknięcia wjazdu do centrum dla samochodów niespełniających norm ekologicznych. Wykluczone mogą zostać auta z silnikiem diesla mające więcej niż sześć lat oraz pojazdy benzynowe starsze niż 16. Władza proponuje podział samochodów ze względu
na emisję spalin i oznakowanie ich za pomocą specjalnych naklejek. Projekt zakłada ustalenie ekostref oznaczonych odpowiednimi tablicami. Za wjazd nieuprawnionych samochodów na teren ekologicznej strefy straż miejska lub policja mogłyby wystawić kierowcy mandat. W praktyce oznaczałoby to wykluczenie z ruchu miejskiego co trzeciego samochodu.
Akcja Demokracja i Dolnośląski Alarm Smogowy Walka o czyste powietrze we Wrocławiu jednoczy mieszkańców. Akcja Demokracja podkreśla, że zdrowie społeczeństwa zależy od zdrowia całej planety. Nie jest to jedyna organizacja, która prowadzi swoje działania we Wrocławiu. Podobnie jak w innych miastach Polski, także i w stolicy Dolnego Śląska funkcjonuje oddział Polskiego Alarmu Smogowego. Z początkiem czerwca Dolnośląski Alarm Smogowy przekazał na ręce Marszałka Województwa Cezarego Przybylskiego, 3000 podpisów pod petycją „Dolny Śląsk się dusi”. Obywatele domagają się jak najszybszego przyjęcia uchwały antysmogowej dla całego województwa. Co więcej, aktywiści wraz z Marszałkiem podpisali unikatowy na skalę kraju apel o włączenie się samorządów województwa do walki o czyste powietrze i wsparcie przy tworzeniu uchwał antysmogowych dla poszczególnych gmin. Póki co samorządowcy, eksperci i aktywiści podpisali deklarację „Wrocław bez smogu”, w której postulują sposoby przeciwdziałania temu wyniszczającemu zjawisku. W dokumencie znajdują się obietnice m.in. „wspierania działań uświadamiających mieszkańcom zagrożenie smogiem, organizowanie, wspieranie i propagowanie działań, które zmniejszą zanieczyszczenie powietrza we Wrocławiu oraz informowanie mieszkańców o negatywnych skutkach tego zjawiska”. Być może jest to ostatni dzwonek dla zmian, aby za kilka lat każdy z nas mógł spokojnie wziąć głęboki oddech we Wrocławiu. Informacja o petycji „Dolny Śląsk się dusi” jest dostępna na stronie PAS www.polskialarmsmogowy.pl
NASZE MIASTO
Wrocławianie nie zagłosują? W tegorocznym Wrocławskim Budżecie Obywatelskim pojawiły się dwa projekty systemu publicznej informacji smogowej – obie propozycje zostały ocenione negatywnie. Monika Glińska, lider projektu nr 64: Wiem, czym oddycham – wdrożenie Miejskiego Systemu Informacji nt. Jakości Powietrza we Wrocławiu: Spodziewałam się, że projekt poświęcony informowaniu o poziomie smogu w mieście magistratowi może wydać się zbyt kontrowersyjny. W końcu trzeba dbać o PR, a tu ktoś chce postawić tablice elektroniczne i pokazywać mieszkańcom, że wcale nie jest tak kolorowo z tym powietrzem. Przesłane przez urzędników uzasadnienie wygląda jednak tak, jakby oceniający nie zrozumiał istoty złożonego przeze mnie wniosku. Dlatego zamierzam go nieco zmodyfikować i będę czekała na ponowną weryfikację. Zależy mi na tym, żeby wyjść z informacją nt. zanieczyszczenia powietrza we Wrocławiu poza internet. Działania, które podejmuje miasto, są wciąż niewystarczające. Ludzie potrzebują stałej, ogólnodostępnej informacji. Trzeba im otworzyć oczy, a wtedy, po pierwsze, jest szansa, że będziemy lepiej chronić swoje zdrowie, po drugie, może spowoduje to zmianę postępowania głównych wytwórców smogu, a po trzecie – przyspieszy działania miejskich służb. W końcu wszyscy oddychamy tym samym powietrzem, nie ma czasu na ociąganie się w tej kwestii.
Patryk Hałaczkiewicz, lider projektu nr 598: „WIS” - Wrocławska Informacja Smogowa. System publicznego monitoringu i informacji o stanie jakości powietrza we Wrocławiu: Będę konsultował ocenę z urzędnikami i odwoływał się od niej. Nawiązaliśmy kontakt z liderem podobnego projektu i prawdopodobnie połączymy siły. Ocenę merytoryczną naszego projektu niespecjalnie rozumiem, ponieważ napisano nam, że takie działanie jest zadaniem władz województwa – jednakże na przykład w Krakowie czy Lublinie to władze miasta podobne projekty zrealizowały. Natomiast w drugiej części oceny jest informacja, że miasto Wrocław planuje uruchomić projekt w kolejnych latach dotyczący między innymi informowania mieszkańców o poziomie zanieczyszczenia powietrza. Uzasadnienie jest zatem wyraźnie niekonsekwentne.
wroclife.pl Nr 3/2016
7
CZAS WOLNY
Jak ratować życie, siedząc w fotelu? Osiem, maksymalnie 12 minut. Tyle czasu trwa pobranie krwi, dzięki której możesz uratować życie nawet trzem osobom. Tego życiodajnego płynu nie można wyprodukować w laboratorium, jak błędnie uważa ponad połowa Polaków. Jedynym jego źródłem jest drugi człowiek. O tym, jak zachęcić do zostania honorowym krwiodawcą, doskonale wiedzą wrocławscy studenci. MACIEJ LEŚNIK
N
iski poziom świadomości znaczenia i potrzeb honorowego krwiodawstwa w społeczeństwie – to diagnoza Najwyższej Izby Kontroli. W ankiecie przeprowadzonej przez NIK aż 1/3 dawców wskazała na szkołę i studia jako środowiska, które są podstawowym źródłem wiedzy na ten temat. Wiedzieć, że krew można oddać, a przełamać się i to zrobić, to często dwie różne sprawy. Do majowej akcji wrocławskiej „Pijafki” zgłosiło się 226 osób z czego krew mogło oddać 175. – To niemal 80 litrów – podsumowuje Mateusz Michalak, który odpowiada za współpracę w ramach projektu z Uniwersytetem Przyrodniczym. Pijafkowicze dotarli również na Wydział Nauk Społecznych UWr przy ulicy Koszarowej a na koniec odwiedzili Instytut Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej. Jak podkreśla Mateusz, nie spotkał się z sytuacją, by którakolwiek z wrocławskich uczelni nie chciała gościć i wspierać tej akcji. Od 16 lat modę na krwiodawstwo z powodzeniem kreuje również Niezależne Zrzeszenie Studentów, największa organizacja studencka w Polsce. 33 uczelnie z 11 regionów, razem ponad 5600 dawców krwi – to podsumowanie jesiennej edycji „Wampiriady”. Projekt promuje bezinteresowne pomaganie innym nie tylko poprzez oddawanie krwi, ale również zachęcając do zapisów w bazie dawców szpiku oraz szerząc ideę ratowania życia. ”Wampiriada” odbywa się dwa razy w roku łącząc uczelnie i kampusy z całego kraju – również z Wrocławia. W dniach 31 maja – 2 czerwca gospodarzem akcji był NZS z Uniwersytetu Ekonomicznego.
8
wroclife.pl Nr 3/2016
Kto może oddać krew? Działalność wrocławskiej „Pijafki” oraz „Wampiriada” NZS-u kojarzą się ze środowiskiem akademickim. Na uczelniach krew mogą oddać jednak nie tylko studenci. Wystarczy być między 18. a 65. rokiem życia, ważyć powyżej 50 kilogramów, przejść pozytywnie badanie lekarskie poprzedzające oddanie krwi i mieć około godziny wolnego na całą procedurę. – To prawda, że około 80-90% dawców stanowią studenci. Ale do akcji dołączają chętnie chociażby pracownicy uczelni. Do tego stopnia, że za każdym razem, kiedy jedziemy na Uniwersytet Przyrodniczy, dwie zatrudnione tam panie zawsze oddają krew – mówi Mateusz z „Pijafki”. Jak dodaje, są również takie osoby, które krew przyszły oddać po raz pierwszy. O czym powinni wiedzieć inni chętni, którzy nie oddawali wcześniej krwi? Dawcami mogą być tylko osoby, które czują się zdrowe. Jeżeli mamy katar lub kaszel, lepiej się wstrzymać. Krwi nie można oddawać także po spożyciu alkoholu i – wbrew błędnej opinii – na czczo. Jeżeli zjedliśmy lekki, beztłuszczowy posiłek, zadbaliśmy o nawodnienie organizmu (przynajmniej jeden litr napojów) i zabraliśmy ze sobą do portfela dokument tożsamości ze zdjęciem i numerem PESEL – jesteśmy gotowi do oddania krwi. – Osoby, które nie oddawały regularnie krwi, mają zazwyczaj wiele pytań. Po krótkiej rozmowie jesteśmy w stanie rozwiać ich wątpliwości, ale również ustalić, że nie mogą być dawcami na przykład dlatego, że upłynął zbyt krótki czas
od wykonania u nich tatuażu, zabiegów, zakończenia miesiączki czy poprzedniej donacji – tłumaczy Mateusz. Po rejestracji przychodzi czas na badania lekarskie. Od tego momentu całą akcją zajmuje się już wyłącznie fachowy zespół medyczny. To, że pobranie krwi odbywa się poza budynkami centrum krwiodawstwa, nie jest powodem do obaw. Pomieszczenia uczelni, w których miejsce odbywają się akcje wyjazdowe, muszą spełniać odpowiednie wymogi. Kandydatami na krwiodawców zajmują się pielęgniarki i lekarze, ci sami, którzy na co dzień pracują w Wojskowym albo Regionalnym Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa. Niezależnie od miejsca zawsze używa się sterylnego, jednorazowego sprzętu, nie ma więc ryzyka zakażenia.
Polacy chcą oddawać krew, ale... Akcje „Pijafki” organizowane są zazwyczaj cztery razy w roku akademickim, mniej więcej co dwa miesiące. Nie jest to cykliczność przypadkowa. Po oddaniu standardowej ilości, czyli ok. 450ml krwi pełnej, można to zrobić ponownie dopiero po minimum ośmiu tygodniach. Uczestnicząc regularnie w kolejnych wydarzeniach „Pijafki”, nie trzeba więc sprawdzać, czy wymagany czas już upłynął – dbają o to organizatorzy. Raport Najwyższej Izby Kontroli o systemie krwiodawstwa i krwiolecznictwa nie pozostawia nam złudzeń co do tego, jak istotne jest systematyczne oddawanie krwi. Wynika z niego, że od 2010 roku zapotrzebowanie
na ten płyn i jego składniki stale wzrasta. Tymczasem liczba aktywnych dawców w poszczególnych latach nie zwiększa się: w 2013 roku w krajowym rejestrze zewidencjonowanych było około 2,8 mln dawców, ale tylko 624 tys. oddało krew. To nieznacznie mniej niż w trzech poprzednich latach (w 2010 roku – 636,5 tys., w 2011 – 625,9 tys., w 2012 – 633,4 tys.). Utrzymanie dotychczasowych i pozyskanie nowych dawców pomogłoby zniwelować ryzyko, że zabraknie krwi do leczenia pacjentów. Badania przeprowadzone sześć lat temu przez Pentor Research pokazują swoisty paradoks. Aż 84% Polaków wskazało, że byliby skłonni oddać krew. Jednak z tego samego badania wynikało, że mimo powyższej deklaracji 59% osób nigdy tego nie zrobiło!
Jakie są przywileje krwiodawcy? Honorowe oddawanie krwi z definicji jest dobrowolne i bezpłatne. Krwiodawca nie otrzymuje pieniędzy za oddaną krew i jej składniki. Jednak aby docenić bezinteresowne poświęcenie tych osób, zarówno państwo, jak i podmioty prywatne obdarzają je licznymi przywilejami. Każdy, kto zarejestrował się w jednostce organizacyjnej publicznej służby krwi i oddał bezpłatnie ten płyn, jest Honorowym Dawcą Krwi. Oznacza to, że już po pierwszym oddaniu krwi dawcy przysługuje posiłek regeneracyjny (osiem czekolad o wartości kalorycznej 4500 kcal), zwolnienie z pracy w dniu donacji z zachowaniem prawa do wynagrodzenia oraz zwrot kosztów przejazdu do najbliższego punktu poboru krwi. Krwiodawca może również uzyskać bezpłatnie wyniki badań laboratoryjnych, a po trzecim oddaniu życiodajnego płynu otrzymać kartę identyfikacyjną grupy krwi. Warto mieć ją w swoim portfelu, przede wszystkim dlatego, że w wiarygodny sposób poświadcza naszą grupę krwi. W nagłych sytuacjach, kiedy trzeba przetoczyć krew, pozwala lekarzom skrócić procedurę identyfikacji jej grupy o około 30 minut, co najczęściej decyduje o życiu albo śmierci ofiary wypadku. Podatnik, który w danym roku oddał honorowo krew, ma prawo również skorzystać ze specjalnej ulgi. Odliczenia dokonuje się od dochodu, przy czym wysokość ulgi zależy od ilości oddanej krwi. Jest ona również kryterium przy-
CZAS WOLNY
znawania tytułu Zasłużonego Honorowego Dawcy Krwi. Przysługuje on po oddaniu pięciu (kobiecie) lub sześciu litrów krwi (mężczyźnie). Osoba tak tytułowana ma prawo do bezpłatnego zaopatrzenia w niektóre leki albo do zniżek na podstawie recepty wystawionej przez lekarza. Może również korzystać z usług farmaceutycznych w aptekach poza kolejnością. W praktyce tytuł Zasłużonego Honorowego Dawcy Krwi pozwala również na skrócenie czasu oczekiwania na wizytę u lekarza, zabieg lub inne świadczenia opieki zdrowotnej. Krwiodawców doceniają również poszczególne miasta, przyznając im na podstawie uchwał, ulgowe lub darmowe bilety na przejazdy komunikacją miejską. Z kolei dzięki przedsięwzięciu „Dawcom w Darze” aktywni krwiodawcy
10
wroclife.pl Nr 3/2016
mniej zapłacą w wybranych restauracjach czy sklepach, za nocleg w hotelu lub schronisku w górach, w tym również w Karkonoszach, Górach Izerskich czy Stołowych. Najważniejszym przywilejem dawców krwi pozostaje jednak bezinteresowna pomoc drugiemu człowiekowi. Obiema rękami podpisuje się pod takim stanowiskiem wiceprezes Dolnośląskiego Oddziału Okręgowego Polskiego Czerwonego Krzyża Dariusz Mikołajczyk. Sam zaczął oddawać krew dopiero po 30. roku życia. Od tego momentu oddał już ponad 50 litrów. – Satysfakcja z niesienia pomocy innym, z faktu, że dzięki mnie ktoś inny żyje, jest najcenniejsza. Trzy lata temu ojciec chłopaka chorego na białaczkę zwrócił się do nas z prośbą
o organizację akcji dla jego syna. Był on już po przeszczepie i szpik się przyjął, ale nie podjął jeszcze pracy. Dziecku potrzebne były granulocyty. Zgłosiliśmy 20 osób, z czego tylko dwie zostały zakwalifikowane na dawców. Udało się i chłopak żyje. Pół roku po przeszczepie zorganizowaliśmy spotkanie. Chłopak wjechał do nas na wózku inwalidzkim. Nie miał jeszcze siły chodzić, był wychudzony i blady, zmęczony długotrwałą walką z chorobą. Nosił również maskę, ponieważ każde zarażenie stanowiło przy jego osłabieniu śmiertelne zagrożenie. Miło się zrobiło, kiedy zdjął tę maskę i powiedział: „Dziękuję”. Gdy oddajemy krew, nawet nie zdajemy sobie sprawy, jaką pracę wykonaliśmy dla innych.
NASZE MIASTO
Wrocławskie strefy parkowania Jeśli komuś wydaje się, że obecne przepisy regulujące zasady parkowania w centrum miasta uniemożliwiają swobodne poruszanie się po okolicach Rynku, powinien wiedzieć, że zupełny brak tych regulacji był jeszcze bardziej problematyczny. ANETA ILNICKA
D
o 1992 roku parkowanie i postój w centrum miasta pozostawały obszarem prawnie nieuporządkowanym. Kierowcy zajmowali zatem każdy skrawek wolnego miejsca na jezdni, chodniku czy zieleńcu. Pozostawiane pojazdy tarasowały wejścia do budynków, blokowały wyjazdy z podwórek, zakłócały dostawy towaru do sklepów i punktów usługowych, słowem – zaburzały normal-
12
wroclife.pl Nr 3/2016
ne funkcjonowanie najważniejszej i najbardziej uczęszczanej części miasta.
Pierwsze płatne miejsca parkingowe… …zaczęły pojawiać się w mieście z początkiem 1995 roku. Opłaty za parkowanie były wnoszone za pomocą biletów parkingowych, które dystrybuowali parkingowi, lub abonamentów
wydawanych przez administratora utworzonych stref. Pierwsze próby zastąpienia kolporterów biletów maszynami miały miejsce w 1999 roku. Pierwsza inwestycja w parkomaty miała wynosić 50 tys. zł, ale nie udało się jej zrealizować, wskutek czego parkingowi ponownie wrócili na ulice.
NASZE MIASTO Parkomaty Dopiero w 2004 roku Wrocław, podobnie jak i inne miasta, zyskał urządzenia przeznaczone do pobierania opłat za parkowanie. Przetarg na ich montaż, serwis i obsługę wygrała firma Siemens. Umowę zawarto na siedem lat. W tym czasie działało 18 urządzeń, których miesięczny koszt utrzymania wynosił 170 tys. złotych. Średnie roczne wpływy z tytułu pobierania przez gminę opłat za parkowanie wynosiły od 3,5 do 4 mln złotych. Te sumy zasilały pulę tzw. środka specjalnego, który był następnie przeznaczany na remonty dróg. Dawne parkomaty umożliwiały mieszkańcom wykupowanie biletów bezpośrednio na ulicy (poprzez wrzucenie bilonu do maszyny) lub w siedzibie ZDiK. Obecnie możemy płacić bilonem, telefonem komórkowym lub przy pomocy URBANCARD. Wśród operatorów mobilnych znajdują się: mPay, mobiParking lub Skycash.
Darmowe soboty – radni Wrocławia jednomyślni Do tej pory opłata za parkowanie pojazdów w strefie płatnego parkowania obowiązywała w dni robocze w godzinach 9-18, a także w soboty w godzinach 9-14. 16 czerwca wrocławscy radni podjęli jednak uchwałę zaproponowaną przez klub Prawa i Sprawiedliwości w sprawie zniesienia tej sobotniej opłaty. Projekt poparli zgodnie pozostali członkowie rady miejskiej
– za przyjęciem uchwały opowiedziało się wszystkich 36 radnych.
Opłata za parkowanie w soboty – niezgodna z prawem i nieuzasadniona? Opłata za parkowanie w soboty zostanie zniesiona nie tylko we Wrocławiu. Wątpliwość, czy pobieranie opłat w ten dzień jest w ogóle zgodne z prawem, pojawiła się również w Augustowie. Naczelny Sąd Administracyjny w kwietniu tego roku orzekł, że uchwała tamtejszej gminy, która przewiduje odpłatny postój w soboty, jest bezprawna. Sąd w uzasadnieniu wyroku powołał się na Ustawę o drogach publicznych. Na jej podstawie gmina może wprawdzie swobodnie decydować o tym, czy i w które dni będzie pobierać opłaty od parkujących, swoboda ta jednak jest ograniczona. Zgodnie z art. 13b ust. 1 tego aktu prawnego opłatę pobiera się bowiem tylko „w określone dni robocze”. A soboty, zdaniem prokuratury rejonowej w Augustowie, nie można traktować jako „dnia roboczego”. Również radni PiS-u z Wrocławia podkreślali w projekcie zmian uchwały, że nie ma powodu, aby odróżniać sobotę – dzień wolny od pracy w Kodeksie pracy – od niedzieli. Ich zdaniem nie tylko legalność, ale również faktyczna zasadność utrzymywania opłat w soboty stała pod znakiem zapytania.
Jak argumentowali w uzasadnieniu projektu, „podstawową przesłanką poboru opłat w dni robocze jest zapewnienie możliwości mieszkańcom Wrocławia załatwienia spraw urzędowych, albowiem opłata motywuje do krótkotrwałych postojów i pozwala na w miarę efektywne wykorzystanie powierzchni parkingowej centrum miasta”. W soboty większość urzędów nie pracuje, więc utrzymywanie opłaty mija się z celem.
Od kiedy przestaniemy płacić w soboty? Kiedy zaczną obowiązywać nowe przepisy? Jak dowiedzieliśmy się w Biurze Rady Miejskiej Wrocławia, wprowadzono już poprawki do dotychczasowego tekstu uchwały, a ją samą przekazano do opublikowania wojewodzie. Zgodnie z prawem uchwała wejdzie w życie po 14 dniach od ogłoszenia w dzienniku urzędowym województwa. W związku z powyższym pierwsza darmowa sobota przypadnie na 9 albo 16 lipca. Do tego momentu Zarząd Dróg i Utrzymania Miasta, który odpowiada za parkingi, będzie miał czas na dostosowanie infrastruktury do nowych zasad. Wymienione zostaną tabliczki przy miejscach parkingowych, trzeba będzie również przeprogramować parkomaty, aby nie pobierały opłat w soboty.
wroclife.pl Nr 3/2016
13
Obszar wielkich możliwości dla Twoich idei
C
hcesz mieć niecodzienną sesję zdjęciową, a brakuje Ci profesjonalnego studia? Jest na to sposób. Big Studio to pierwsze w Polsce tego typu studio fotograficzne. Umożliwia ono wynajęcie swojej powierzchni na określony czas zarówno dla osób, które chcą mieć niecodzienne zdjęcie w atrakcyjnym wnętrzu jak też dla fotografów, którzy mają już klientów i chcą wzbogacić swoją ofertę. To, co wyróżnia Big Studio to niestandardowe fotostrefy. Nie ma tutaj kartonowych teł ani cykloram. Do dyspozycji klientów są w pełni urządzone wnętrza, dosłownie w jednej chwili można znaleźć się w stylowej sypialni lub w przestronnym salonie. Big Studio posiada dwie sale: LOFT w industrialnym stylu, oraz DREAM w gustownym stylu shabby chic, W każdym pomieszczeniu znajduje się wiele rozmaitych fotostref, co sprawia, że wynajmując jedną salę można stworzyć kilka możliwości
aranżacyjnych. Pomieszczenia są ciekawie wyposażone. Co ważne dekoracje nie są stałe, ale będą sezonowo zmieniane. Można spodziewać się na przykład sezonowych zmian w okolicach Halloween czy świąt Bożego Narodzenia. Big Studio jest wyposażone w liczne ręcznie robione rekwizyty, z których klienci mogą korzystać podczas sesji. Ich zapas jest cały czas uzupełniany. Są on dostosowane do sesji rodzinnych, ciążowych, indywidualnych i wielu innych. Nie trzeba ich wcześniej rezerwować - są na miejscu dostępne dla wszystkich, którzy w danym momencie korzystają ze studia. Właściciele Big Studio liczą przede wszystkim na klientów, którym zależy na nietypowych sesjach zdjęciowych w oryginalnych aranżacjach. Studio w swojej ofercie ma sesje rodzinne, ciążowe, jak również komercyjne i reklamowe. Ponadto można zdecydować się na niestandardowe sesje – na przykład poranek panny
młodej czy kobiece sesje buduarowe, które stają się coraz bardziej popularne. Big Studio oferuje, oprócz tradycyjnego wynajmu studia na godziny, wykup abonamentu, który pozwala na wykonanie kilku sesji zdjęciowych np. w sezonowych aranżacjach zależnych od pór roku, lub na zakup sesji zdjęciowej na prezent. Studio jest otwarte dla wszystkich. Mogą tu przyjść zarówno klienci z własnym fotografem jak również osoby zainteresowane kompleksowym przeprowadzeniem sesji zdjęciowej. Właściciele zapewniają wtedy profesjonalnego fotografa do zdjęć. Big Studio nawiązuje też kontakty z wizażystami i stylistami. Wszystko dla wygody klientów studia. Oprócz tego Big Studio jest otwarte także na współpracę z fotografami. Mogą oni korzystać z gotowych wnętrz zdjęciowych, w których mogą wykonywać niecodzienne sesje dla swoich klientów.
NASZE MIASTO
Ślady dawnego Breslau We Wrocławiu wciąż można poczuć się jak w dawnym Breslau. Fasady niektórych kamienic noszą ślady postrzałów pamiętające oblężenie Twierdzy, a w Śródmieściu pełno jest reklam przedwojennych sklepów i fabryk. Z kolei na niemieckim odcinku autostrady A4 drogowskazy kierują podróżnych najpierw na Breslau, a dopiero później, mniejszym drukiem, na Wrocław. W niektórych zakątkach naszego miasta historia miesza się ze współczesnością. KAMILA ZALIŃSKA-WOŹNY
16
wroclife.pl Nr 3/2016
NASZE MIASTO
B
reslau był jednym z ważniejszych ośrodków w tej części Europy. Niemiecka historia miasta zaczyna się w 1741 roku, kiedy Wrocław trafił pod władanie pruskie. To właśnie wtedy narodził się Breslau – miasto, które tylko z pozoru już nie istnieje.
Męski fryzjer, fabryka mebli i biały chleb Po niemiecku to odpowiednio: Herren Friseur, Möbel Fabrik, Weißbrot. Mimo że reklamowanego sklepu lub lokalu w tym miejscu nie ma już od dawna, to przedwojenne napisy wciąż zdobią ściany wrocławskich kamienic. Czasem są znakomicie widoczne, jak np. reklama sklepu z wykładzinami na ulicy Szewskiej. W innych przypadkach można je ledwie dostrzec spod kolejnych warstw łuszczącej się farby, jak przy bramie kamienicy na ulicy Mierniczej. Przedwojenne reklamy to pamiątki po Breslau. Możemy je dostrzec praktycznie na każdym kroku, wędrując po Śródmieściu. Czasem poja-
wiają się nowe – gdy np. odpadnie źle położony tynk na odnowionej fasadzie, jak przy ulicy Grunwaldzkiej naprzeciw komisariatu policji. Częściej jednak te świadectwa niemieckiej historii miasta giną bezpowrotnie.
Znikające miasto Zacieranie śladów Breslau zaczęło się wkrótce po wojnie. To wtedy w ramach repolonizacji Ziem Odzyskanych masowo usuwano niemieckie szyldy, drogowskazy czy nawet napisy na pomnikach lub nagrobkach. A jak jest obecnie? Na stronie Stowarzyszenia Grupy Rekonstrukcji Historycznej „Festung Breslau” możemy przeczytać wiele mówiące zdanie: „Śpieszmy się robić zdjęcia, tak szybko tynkują”. I rzeczywiście, ślady niemieckiego Wrocławia konsekwentnie znikają z przestrzeni miejskiej. Jednym z niewielu wyjątków jest wyremontowany gmach Wydziału Architektury Politechniki Wrocławskiej, na którego fasadzie odnowiono niemieckie napisy. W tym roku urząd miejski wyda pra-
wie dwa miliony złotych na dofinansowanie remontu kolejnych dziewięciu zabytkowych kamienic.
W Breslau wciąż mieszkają ludzie Niemiecki Wrocław najwyraźniej można zobaczyć właśnie na kamienicach, które przetrwały wojnę. Wedle planu Hitlera miasta-twierdze miały stanowić ośrodki oporu przeciwko idącej na Berlin Armii Czerwonej. W sierpniu 1944 roku Breslau, obok takich miast jak Witebsk, Danzig, Oppeln czy Posen, staje się Festung, czyli twierdzą. Oddziały wierne Hitlerowi fanatycznie broniły swoich przyczółków aż do 6 maja 1945 roku. Festung Breslau walczył zatem dłużej niż Berlin, a także przetrwał samego Hitlera, który popełnił samobójstwo 30 kwietnia. Wojna we Wrocławiu skończyła się tylko dwa dni wcześniej niż w Europie. Walki obróciły miasto w pył. To, czego nie zniszczyło wojsko, posłużyło jako budulec dla odbudowywanej Warszawy. Na kamienicach,
wroclife.pl Nr 3/2016
17
które przetrwały, można zobaczyć miejsca, gdzie w elewację budynku trafiły naboje różnego kalibru. Ryszard Urbanowicz, który do Wrocławia przyjechał z Wilna w lutym 1946 roku, tak wspomina ten czas: – Wysadzili nas na stacji Breslau-Hundsfeld. Psie Pole wyglądało całkiem dobrze – nie było tu widać wielu zniszczeń, ucierpiało jedynie kilka budynków i kościół. Dopiero gdy zacząłem chodzić do szkoły na ulicę Nowowiejską, przekonałem się, co wojna zrobiła z Wrocławiem. Z przerażeniem zastanawiałem się, jak można mieszkać w tych zgliszczach? Od czasów upadku Breslau niektóre kamienice nie doczekały się gruntownej renowacji, a wciąż są zamieszkałe. Gdyby nie anteny satelitarne i zaparkowane wzdłuż krawężników samochody, można by pomyśleć, że czas się tu zatrzymał. Takie miejsca to gratka dla filmowców poszukujących plenerów dla filmów osadzonych w wojennych lub powojennych realiach. W 2014 roku ulice Miernicza, Ptasia oraz Kurkowa wystąpiły w filmie Stevena Spielberga pt. „Most szpiegów”. To, że nasze miasto po lekkiej charakteryzacji (demontażu anten, usunięciu samochodów i rozrzuceniu gruzu) przypomina powojenny Berlin, nie jest raczej powodem do dumy. Ulice Włodkowica, Szajnochy czy Nehringa możemy zobaczyć m.in. w takich obrazach, jak „Kobieta w Berlinie” i „Miasto 44”.
Fort nad Odrą O tym, jak ważnym ośrodkiem był Breslau, świadczą fortyfikacje budowane tu już na przełomie XIX i XX wieku. Schrony i forty piechoty widać przy ulicach Legnickiej, Skarbowców, Sułowskiej czy Polanowickiej. Są zaniedbane, często zdewastowane i tylko w niewielkiej mierze udostępnione dla zwiedzających. Opieką nad zabudowaniami militarnymi dawnego Breslau zajmuje się Wrocławskie Stowarzyszenie Fortyfikacyjne, czyli grupa pasjonatów, która dba, aby wrocławskie forty i schrony nie zamieniły się w kupę gruzu. W trakcie tegorocznej Nocy Muzeów przez schron piechoty nr 6 przewinęło się kilka tysięcy osób, ciekawych historii Twierdzy Wrocław.
Niemcy jeżdżą do Breslau W świadomości naszych sąsiadów Wrocław to wciąż Breslau. Na niemieckich drogowskazach kierujących podróżnych w stronę stolicy Dolnego Śląska możemy zobaczyć szczególne oznaczenia. Na tablicach większymi literami napisane jest Breslau, a dopiero w nawiasie poniżej możemy przeczytać, że chodzi o Wrocław. Ponadto wielu Niemców nasze miasto zna jedynie pod niemiecką nazwą. – Często, gdy mówię osobom, które spotykam w Niemczech, że jestem z Wrocławia, zupełnie nie wiedzą, o jakim mieście mówię. Sytuacja wyjaśnia się dopiero, gdy dodaję słowo „Breslau” – mówi Paweł, który regularnie wyjeżdża służbowo za naszą zachodnią granicę. Ślady Breslau powoli zacierają się w dzisiejszym Wrocławiu, a szkoda, gdyż niemiecki rozdział w historii miasta jest szalenie ciekawy. I faktycznie: śpieszmy się zatem robić zdjęcia, tak szybko tynkują.
18
wroclife.pl Nr 3/2016
wroclife.pl Nr 3/2016
19
Zgłoszenia
do 9 września 2016 Wydział Zarządzania, Informatyki i Finansów przyjmuje zgłoszenia na XXIV edycję 2-letnich
Magisterskich Studiów Menedżerskich Master of Business Administration Program Executive MBA prowadzony nieprzerwanie od 1993 roku przy międzynarodowej współpracy uczelni akademickich i partnerów biznesowych. Program został zaliczony do klasy profesjonalnej plus w ostatnich dwóch ratingach programów MBA przeprowadzonych przez Stowarzyszenie Edukacji Menedżerskiej FORUM
Biuro MSM/MBA pok. 6, bud. CKU, tel. (+48) 71 36 80 636 e-mail: mba@ue.wroc.pl www.mba.ue.wroc.pl
KARIERA I BIZNES
Poza akademickim kloszem
Wielkoformatowy obraz na Promenadach Wrocławskich namalowali studenci w ramach konkursu Vantage Development i Akademii Sztuk Pięknych
Staże pod okiem najlepszych inżynierów, praktyki w międzynarodowej firmie, wolontariat na innym kontynencie. Bez wątpienia okres studiów jest czasem inwestycji. Kapitał, który zdobywamy w tym czasie, będzie procentował w całym naszym życiu, nie tylko zawodowym. MACIEJ LEŚNIK
Można tylko zyskać Praca w międzynarodowym środowisku to bynajmniej nie za wysokie progi, by postawić pierwszy krok na ścieżce zawodowej kariery. W wielu korporacjach rekrutacja na staże trwa cały rok, każdy moment jest więc dobry, aby spróbować swoich sił i złożyć aplikację. Tak jest również w Nokii we Wrocławiu. W programie „Working Students” mogą wziąć udział studenci ostatnich lat informatyki, telekomunikacji, robotyki, automatyki i kierunków pokrewnych. W Nokii zajmują się programowaniem, inżynierią telekomunikacyjną lub weryfikacją oprogramowania. Staże wyróżnia przede wszystkim długość ich trwania – od sześciu do 12 miesięcy, dzięki czemu uczestnicy programu mogą dokładnie poznać specyfikę pracy,
którą wykonują inżynierowie zatrudnieni na stałe w firmie. – Obecnie staże odbywa u nas 150 studentów. Mamy w planach przyjęcie kolejnych 50 osób na praktyki. Wdrożenie nowych pracowników jest długim procesem, dlatego staże traktujemy jak długoterminową inwestycję. W efekcie około 85% stażystów znajduje u nas potem stałe zatrudnienie – zachęca Martyna Kosiorek z Nokii. Jeżeli zainteresowało nas dane stanowisko, ale nie jesteśmy pewni, czy mamy niezbędną wiedzę, by móc pracować w Nokii, warto wziąć udział w „Speed Recruitment”. Akcje tego typu odbywają się cyklicznie na uczelniach i mają postać krótkich 10-minutowych rozmów kwalifikacyjnych. Jeżeli okaże się, że
kandydat ma braki w wiedzy, pracownicy Nokii wskażą mu obszary, w których powinien ją uzupełnić. W ten sposób zwiększy swoje szanse na powodzenie podczas kolejnej rozmowy. Jeśli jednak wykaże wymagane kwalifikacje, otrzyma Golden Ticket – przepustkę do standardowej rozmowy o pracę w siedzibie firmy. Można tylko zyskać. Zatrudnianie młodych talentów jest również częścią strategii firmy informatycznej Hewlett Packard Enterprise. Deklaracja pokrywa się z rzeczywistością. Aktualnie w ramach programów stażowych praktyki odbywa tutaj 20 zdolnych studentów. Sprawdzają swoje możliwości w działach sprzedaży, marketingu albo audytu. Poza praktykami HPE zatrudnia studentów również bezpośrednio: w księgowości,
wroclife.pl Nr 3/2016
21
KARIERA I BIZNES
w działach HR, zakupów oraz obsługi klienta. – Szukamy błyskotliwych, nowatorskich studentów, którzy wiążą przyszłość zawodową z międzynarodową karierą. Oprócz wiedzy akademickiej zwracamy szczególną uwagę na umiejętność porozumiewania się i współpracy w zespole – podkreśla Karolina Milbrandt, menedżer działu rekrutacji HPE. Najlepsi mogą liczyć na oferty stałej pracy. Jak dodaje, dla studentów to zarówno możliwość zdobycia doświadczenia, jak i szansa na niezależność finansową.
Od stażysty do menedżera zespołu Dla osób zainteresowanych ekonomią i finansami atrakcyjnym miejscem jest Credit Suisse – szwajcarski potentat w dziedzinie bankowości, z oddziałem we Wrocławiu. Ania rozpoczęła staż, kiedy była na czwartym roku studiów. Zdecydowało o tym kilka powodów. – Nie chciałam tylko studiować i uczyć się teorii. W Credit Suisse mogłam pogodzić naukę ze stażem. Program był dla mnie pracą na pół etatu, ale z elastycznym grafikiem i dniami wolnymi na czas zaliczeń i egzaminów. Po drugie, Credit Suisse ma klientów obcojęzycznych z całego świata, a mi zależało na pracy w języku angielskim. Znaczenie miał też fakt, że był to staż płatny – w przeciwieństwie do większości kancelarii prawnych, w których studenci pracują za darmo. Do Credit Suisse trafiła trzy lata temu, dziś to ona rekrutuje osoby do swojego zespołu. Przeszła drogę od specjalisty do menedżera, uczestniczyła w licznych szkoleniach, między innymi w Londynie. Aktywność w kołach naukowych, organizacjach i praktyka zawodowa, samodzielność i odpowiedzialność oraz znajomość języków obcych – te czynniki decydują jej zdaniem o atrakcyjności pracownika w oczach pracodawcy.
Prawdziwa sztuka biznesu W młodych osobach drzemią niewyczerpane pokłady możliwości i trzeba dać im możliwość ich wykorzystania. Konsekwentnie przekonuje o tym Vantage Development. Lider sprzedaży mieszkań we Wrocławiu w 2015 roku zaprasza studentów do udziału w dwóch projektach, które pozwolą połączyć ich pasję z praktyką. – Chcemy dotrzeć do młodych, ambitnych ludzi i otworzyć przed nimi perspektywy rozwoju poprzez kontakt z twórcami i pasjona-
22
wroclife.pl Nr 3/2016
tami sztuki – mówi profesor Adam Chmielowiec z Akademii Sztuk Pięknych. W listopadzie będzie prowadził praktyki, podczas których uczestnicy wymyślą oraz zaprojektują unikatowe przedmioty sztuki użytkowej. Zajęcia będą darmowe i otwarte dla studentów wszystkich kierunków. Autorzy najbardziej kreatywnych i spójnych pomysłów otrzymają nagrody pieniężne, a ich projekty zostaną wykorzystane w inwestycjach Vantage Development. W ten sposób firma chce wprowadzać sztukę do przestrzeni publicznej. Wspieranie młodych artystów nie jest dla nas wydarzeniem jednorazowym, tylko konsekwentnie realizowanym pomysłem połączenia biznesu ze sztuką. Z naszej strony to nie tylko wsparcie lokalnych artystów w poznawaniu mechanizmów biznesowych, ale także docenienie ich pasji – mówi prezes firmy Edward Laufer. Drugą propozycją jest konkurs na najlepszą pracę dyplomową. Jej zakres musi obejmować rynek nieruchomości jako przedmiot działalności firmy, ale ujęcie tematu może być szerokie. Prace mogą dotyczyć zarówno prawa, finansów, jak i budownictwa czy architektury krajobrazu. – Dzięki konkursowi studenci skonfrontują swoją wiedzę z praktyką i realiami rynku. Oprócz wynagrodzenia pieniężnego autorzy najciekawszych prac mogą otrzymać także propozycję odbycia stażu w Vantage Development– zachęca Edward Laufer. Termin przyjmowania prac na konkurs upływa 14 listopada. Z kolei do udziału w praktykach można zgłaszać się do siódmego października. Liczba miejsc jest ograniczona.
Latawce nad Liberią
Równolegle do zdobywania wiedzy i doświadczenia wiele osób w trakcie studiów inwestuje swój czas w wolontariat. Z założenia jest on związany z brakiem korzyści finansowych, paradoksalnie jednak bezinteresowna praca może oznaczać zysk nie do przecenienia. Podejmowanie odpowiedzialności za konkretne zadania staje się katapultą rozwoju osobowościowego. Pytania o zaangażowanie społeczne i działalność w organizacjach nierzadko padają w czasie rozmów o pracę. – W wolontariacie odnajduję głęboki sens. Na studiach często musimy uczyć się przedmiotów, które potem okazują się mało przydatne.
Przez wolontariat mogę robić coś, do czego jestem przekonany, widzę efekty mojej pracy – mówi Robert Weber. Chociaż studiuje we Wrocławiu, myślami jest już w Afryce. On i Kamil Janik działają w Salezjańskim Wolontariacie Misyjnym „Młodzi Światu” i piątego lipca wylatują na dwa miesiące do Liberii. Na miejscu pomogą przy obozie wakacyjnym dla dzieci z ubogich rodzin. – Ja będę uczył matematyki, a Kamil informatyki. Szkoły w Liberii są płatne. Są zamożni rodzice, którzy opłacają edukację nie tylko swoich dzieci, ale nawet tych z innych rodzin. Znacznej części rodziców bowiem nie stać na taki wydatek. Dla wielu dzieci obóz będzie oznaczał pierwsze lekcje w życiu. Wolontariusze będą również organizować dzieciom czas, a po zakończeniu obozu pomogą w rozbudowie centrum. Pod okiem Roberta i Kamila ich podopieczni przygotują, pomalują i puszczą w niebo latawce. „Latawce nad Liberią” to także nazwa projektu związanego z wyjazdem wolontariuszy. Niesienie pomocy i radości jest bezcenne, ale wiąże się z kosztami. Zapłacić trzeba za wizy, bilety lotnicze, szczepienia, ubezpieczenia. Na osobę to wydatek ok. 5000 złotych. Do tego, aby wyjazd doszedł do skutku, potrzeba nie tylko pieniędzy, ale także lat przygotowań. – Nie można przyjść i powiedzieć: chcę wyjechać za miesiąc. W Salezjańskim Wolontariacie Misyjnym okres przygotowań trwa zazwyczaj dwa lata. To dobry czas, by podjąć świadomą decyzję, spotkać się z tymi, którzy już wrócili z misji, dowiedzieć się, na jakie sytuacje musimy być przygotowani – tłumaczy Robert. O wyjeździe zaczął myśleć w 2011 roku. Ideą wolontariatu zainspirowały go Europejskie Spotkania Młodych i rozmowy z misjonarzami. W październiku zeszłego roku złożył podanie o wyjazd. To jeszcze jeden przykład na to, że naszej przyszłości i kluczowych życiowych decyzji nie zaplanujemy z dnia na dzień.
ASTON S.C. Zieliński & Małucha
KARIERA I BIZNES
Informatyka – strzał w dziesiątkę Półtora tysiąca – tyle łącznie miejsc dla przyszłych studentów informatyki przygotowały na następny rok akademicki Politechnika Wrocławska i Uniwersytet Wrocławski. Stolica Dolnego Śląska staje się prawdziwym informatycznym zagłębiem dla polskich i zagranicznych firm. Dlaczego warto studiować informatykę we Wrocławiu? Głos oddaliśmy studentom i absolwentom. MACIEJ LEŚNIK
O
bie uczelnie należą do ścisłej akademickiej czołówki. W prestiżowym Rankingu Szkół Wyższych ,,Perspektyw” za 2015 rok Politechnika Wrocławska zajęła czwarte miejsce, a wśród uczelni technicznych kroku dotrzymała jej tylko Politechnika Warszawska. Uniwersytet Wrocławski wywalczył sobie siódmą lokatę. Od lat na ich wysoki poziom pracują kierunki informatyczne. Zarówno Politechnika, jak i Uniwersytet otrzymały w 2011 roku od Polskiej Komisji Akredytacyjnej najwyższą wyróżniającą ocenę jakości nauczania przyznawaną wydziałom, które kształcą w tej dziedzinie. Nie jest to dzieło przypadku. Na Wydziale Matematyki i Informatyki UWr studiuje obecnie około 550 osób. Adepci informatyki na zakończenie pierwszego stopnia studiów mogą obronić nie tylko licencjat, ale również dyplom inżyniera. Rekrutacja dla obu ścieżek jest wspólna, a na podjęcie wyboru studenci mają czas do końca piątego semestru. W zakresie dalszych studiów – magisterskich i doktoranckich – uczelnia współpracuje z Instytutem Maxa Plancka w Niemczech. Wiele prac dyplomowych studentów UWr powstało we współpracy z zagranicznymi szkołami i firmami. W 2012 roku Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego przyznało informatyce na Uniwersytecie Wrocławskim tytuł najlepszego kierunku studiów. Ale uczelnia może pochwalić się sukcesami nie tylko na papierze. Drużyna studentów UWr zdobyła bowiem 19 maja brązowy medal na Akademickich Mistrzostwach Świata w Programowaniu Zespołowym. W eliminacjach, a potem finałach rywalizowało ze sobą 13 tys. zespołów ze 102 krajów. Politechnika Wrocławska oferuje naukę przedmiotu na trzech kierunkach. Studenci PWr uczą się informatyki na Wydziale Podstawowych Problemów Techniki, Wydziale Informatyki i Zarządzania oraz na Wydziale Elektroniki i mają do wyboru łącznie 20 specjalizacji.
24
wroclife.pl Nr 3/2016
Nowym kierunkiem w naborze na rok akademicki 2016/2017 będzie inżynieria zarządzania. To propozycja dla osób, które chcą zwiększyć swoje kompetencje we wdrażaniu nowoczesnych technologii przy realizacji projektów biznesowych i zarządzaniu przedsiębiorstwami. Wybór pomiędzy jednym z powyższych czterech kierunków nie jest łatwy. Odłóżmy jednak nieco na bok teorię, rankingi i rekrutacyjne broszury. O doświadczenia i perspektywy, jakie daje informatyka we Wrocławiu, zapytaliśmy tych, którzy na UWr czy PWr już studiują, i tych stawiających po studiach pierwsze kroki w zawodzie.
Garnitur zostaje w szafie O tym, że będzie studiował informatykę, był przekonany od szkoły podstawowej. Dzisiaj Mateusz jest doktorantem w Instytucie Informatyki na Uniwersytecie Wrocławskim. Pobyty na obozach informatycznych i udział w olimpiadach dla licealistów zdecydowanie ułatwiły mu wybór miasta i uczelni. – Przede wszystkim interesował mnie tzw. problem solving, przeprowadzanie dowodów, dogłębne zrozumienie podstaw informatyki. Zachęciły mnie też sukcesy studentów informatyki z Wrocławia. Studia na uniwersytecie uczą analizy problemów, precyzji w formułowaniu myśli, rozumienia matematyki, co pozwala wykorzystywać te uniwersalne mechanizmy w informatyce i poszukiwać efektywnych rozwiązań. Wszechstronna wiedza pomaga. Technologie szybko się rozwijają i dezaktualizują, narzędzia są zastępowane przez nowe. Teoria się nie zmienia. Mateusz prowadzi dla studentów kursy programowania oraz zajęcia przygotowujące do udziału w konkursach. Grupy liczą od kilkunastu do dwudziestu osób. Na zajęciach spotykają się ludzie studiujący na różnych latach. – Na Uniwersytecie Wrocławskim jest tylko kilka przedmiotów, które są dla wszystkich
obowiązkowe. To podstawa, którą każdy informatyk powinien opanować. Poza tym studenci sami planują tok studiów na poszczególne lata. Decydują w ten sposób, w jakim kierunku chcieliby się rozwijać. Grupy składające się z małej liczby osób zainteresowanych przedmiotem sprzyjają wymianie wiedzy. Podoba mi się również atmosfera w naszym środowisku, koleżeńskie podejście, stosunki między prowadzącymi zajęcia a studentami. W takiej „niegarniturowej” atmosferze łatwiej się uczy, pyta, wyjaśnia – przekonuje Mateusz.
Przyjechać na studia, wyjechać na staż Krzysztof, podobnie jak Mateusz, jest doktorantem w Instytucie Informatyki i również zajmuje się projektowaniem i analizowaniem algorytmów. W jego przypadku o podjęciu studiów we Wrocławiu przesądziła możliwość studiowania równolegle matematyki i informatyki. – Osób takich jak ja, które chciały łączyć oba kierunki, było wówczas około 10. Zazwyczaj po roku z jednego rezygnowały. Warto więc zwrócić uwagę na indywidualne studia informatyczno-matematyczne. Kiedy rozpoczynałem studia w 2007 roku, takiej możliwości nie było – mówi Krzysztof. Uniwersytet Wrocławski wprowadził ISIM trzy lata temu jako odrębny tok studiów licencjackich. Przez ten okres student uczy się pod okiem tutora, który wspiera rozwój jego naukowych zainteresowań. Z założenia studia te kierowane są przede wszystkim do olimpijczyków. Na przyszły rok akademicki przewidziano 20 miejsc. Informatyka wymusza nieustanne rozwijanie wiedzy i umiejętności. W cenie są staże, także te odbyte poza Wrocławiem. Wyjazdy naukowe studentów są zdaniem Krzysztofa także na rękę ich macierzystym uczelniom. – Doświadczenia, które zdobywamy, przywozimy z powrotem. To sprzyja wymianie wiedzy, pomaga w przygotowaniu publikacji. We Wrocławiu mam za-
KARIERA I BIZNES jęcia ze studentami, dlatego na takie wyjazdy potrzebuję zgody kierownika instytutu i osób odpowiedzialnych za dydaktykę. W praktyce jednak sprowadza się to do kurtuazji, przełożeni nie robią z tym problemów – zastrzega. Jesienią przez trzy miesiące był w Atenach w ramach programu dla młodych naukowców finansowanego przez Uniwersytet Wrocławski. Wiosną z kolei prowadził badania naukowe i zajęcia ze studentami w Warszawie w ramach stażu organizowanego przez Uniwersytet Warszawski. – O tym, kto pojedzie, decydowała otwarta rekrutacja. Warto szukać takich możliwości, nawiązywać kontakty i próbować swoich sił. Nie jest jednak tak, że to uczelnia załatwi dla nas staż. Zgodziłby się z tym Mateusz. W ramach jego studiów wykłady prowadzili pracownicy portalu Nasza Klasa. Twórcą jej sukcesu i założycielem był Maciej Popowicz, absolwent informatyki na Uniwersytecie Wrocławskim. Z testami, które miały miejsce po wykładach, Mateusz poradził sobie na tyle dobrze, że dostał zaproszenie na odbycie w Naszej Klasie praktyk.
Politechnika przyciąga ludzi z całego świata O pracy naukowej i doktoracie poważnie myśli Marcin, obecnie student studiów magisterskich na Wydziale Podstawowych Problemów Techniki (WPPT) na Politechnice Wrocławskiej. W rekrutacji liczą się nie tylko oceny ze studiów, egzamin kwalifikacyjny i rozmowa – istotne są również dodatkowe osiągnięcia, publikacje, a także temat badań. Marcin od dłuższego czasu interesował się biometrią, ale nie zastanawiał się nad pozostaniem na uczelni. – Tym pomysłem zaraził mnie promotor – przyznaje. – Spodobał mi się sposób pracy ze studentami. Program i styl nauczania nawiązują do „uniwersyteckich” wzorców. Zdecydowałem się studiować informatykę na tym wydziale Politechniki, który w największym stopniu opiera się na matematyce. Szersze naukowe podejście do informatyki przekonało również innego studenta wydziału, Mateusza. – Gdybym miał wybierać jeszcze raz, również zdecydowałbym się na WPPT – deklaruje. W przyszłym roku będzie bronił pracy inżynierskiej z zakresu bezpieczeństwa komputerowego. To prawdziwa wrocławska specjalność, która przyciąga na Politechnikę ludzi z całego świata. Darmowe studia z bezpieczeństwa komputerowego oferowane są bowiem w Europie tylko w dwóch miejscach:
Porównanie UNIWERSYTET
POLITECHNIKA
informatycznym Problemów Techniki i Informatyki
Liczba
studentów
550
3600
Liczba miejsc
w rekrutacji
200 (WPPT) 410 (WIZ) 593 (WE)
280 Oceny Polskiej Komisji
Akredytacyjnej
Ocena
WE
WPPT, WIZ
Ocena Ocena pozytywna
Znani
absolwenci Maciej
Popowicz
Sadowski twórca Brand24
wroclife.pl Nr 3/2016
25
KARIERA I BIZNES w Estonii i we Wrocławiu. Na zajęcia – oczywiście w języku angielskim – uczęszczają osoby z Kanady, Indii czy Szwecji.
Praca w branży już na studiach? Radosław i Jakub bardziej niż matematyką interesowali się programowaniem i dlatego, decydując się na Politechnikę Wrocławską, wybrali Wydział Informatyki i Zarządzania. Studia łączą z pracą. Radosław wcześniej studiował na Politechnice Śląskiej. W tym czasie stworzył sześć aplikacji, które są wykorzystywane w ekspozycji jednego z muzeów w Warszawie. Mimo przeprowadzki do Wrocławia na studia magisterskie przez rok pracował zdalnie dla pracodawcy z Gliwic. Od czerwca będzie pracował stacjonarnie dla jednej z firm IT we Wrocławiu, gdzie zaproponowano mu 3200 zł miesięcznie na rękę. Po wysłaniu CV czekał cztery godziny na telefon, dwa dni na rozmowę o pracę i cztery na decyzję o przyjęciu. W tym roku kończy studia ze specjalnością projektowania systemów informatycznych. Podkreśla, że dobrą decyzją był wybór technikum informatycznego zamiast liceum ogólnokształ-
cącego. – Skoncentrowałem się na informatyce kosztem matematyki czy fizyki, co zamknęło mi inne drogi, ale pozwoliło zarazem rozwiać wątpliwości i zdecydować, co chcę studiować i rozwijać – uważa Radosław. Jakub nie określił jeszcze, w czym chciałby się specjalizować. Interesują go aplikacje internetowe. Studia rozpoczął dopiero półtora roku temu, pracę – chwilę później. Na start dostał wynagrodzenie w wysokości 2500 złotych. W ciągu roku jego zarobki wzrosły niemal dwukrotnie. Pracuje dla firmy, która świadczy usługi dla edukacji, współpracuje z wydawcami podręczników i tworzy platformy dla szkół. Zdobywanie praktycznego doświadczenia jeszcze w trakcie nauki to najlepsza ścieżka rozwoju – to zdanie podziela również Marcin, który ukończył na Politechnice Wrocławskiej Wydział Elektroniki. We wrocławskiej siedzibie jednego z trzech krajowych biur informacji gospodarczej w dziale IT pracują studenci nawet I roku. – Pogodzenie zajęć na uczelni i pracy w firmie, tak aby mieć jeszcze życie prywatne, jest trudne. Nie wszystkim to się udaje – zauważa. Sam pracę podjął po zakończeniu studiów. Obecnie jest młodszym programistą. Na początku otrzymywał
3500 zł na rękę. Po roku dostał 15-proc. podwyżkę. Na podwyżkę musi jeszcze poczekać Sebastian, który jest również absolwentem informatyki na Wydziale Elektroniki. Podobnie jak Marcin, jako specjalność wybrał inżynierię systemów informatycznych. Po studiach rozpoczął pracę jako programista w korporacji będącej międzynarodowym liderem usług IT. Firma ma kilkadziesiąt tysięcy pracowników w ponad 60 krajach. We Wrocławiu zatrudnia kilkaset osób. Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości szacuje rynek IT w Polsce na 8500 firm. Daje to blisko 400 tys. miejsc pracy. Poza tym firmy z każdej gałęzi gospodarki potrzebują nowoczesnych rozwiązań teleinformatycznych. Szczególnie widać to po sektorach: handlu i sprzedaży, bankowym, ubezpieczeniowym, inwestycyjnym i telekomunikacyjnym. Zleceniodawców i inwestorów z Europy Zachodniej przekonują nie tylko konkurencyjne koszty, ale również poziom wykształcenia, wielojęzyczność polskich pracowników oraz przynależność naszego kraju do Unii Europejskiej i rynku wewnętrznego. Popyt na specjalistów IT będzie się tylko umacniać.
CZAS WOLNY
Lacrosse. Dyscyplina, jakiej nie znacie
3 razy
klub zostawał wicemistrzem
3 razy
klub sięgał po mistrzostwo
Przed meczem zawodnicy ubierają kaski, rękawice i naramienniki, ochraniacze na klatkę piersiową i żebra. Podczas rozgrywki nie brakuje starć, bramek, uderzeń. Piłka mknie po boisku z prędkością nawet 175 km na godzinę. MACIEJ LEŚNIK wroclife.pl Nr 3/2016
27
CZAS WOLNY
N
ie bez powodu lacrosse uznaje się za sport widowiskowy. Gra, która została stworzona przez Indian do szkolenia wojowników, dziś jest jedną z najszybciej rozwijających się dyscyplin na świecie. Kilka lat temu pojawiła się w Polsce. Obok tego sportu nie można przejść obojętnie. Dlaczego? Przedstawiamy lacrosse i pięć powodów, dla których naprawdę warto dać się zarazić pasją do tej dyscypliny.
Polska stolica lacrosse była, jest i będzie we Wrocławiu
Pierwszy mecz lacrosse w Polsce rozegrano właśnie w stolicy Dolnego Śląska. Nie ma w tym żadnego przypadku. W 2007 roku powstała najpierw drużyna Poznań Hussars, a potem Kosynierzy Wrocław. Niecały rok później, w kwietniu 2008 roku te dwa najstarsze zespoły stanęły do walki. Padł wtedy remis 5:5. Dziś entuzjaści lacrosse’a mogą we Wrocławiu oglądać na żywo najlepszą i najbardziej utytułowaną drużynę w kraju. Od sezonu 2010/2011 ruszyły regularne rozgrywki Polskiej Ligi Lacrosse. Kosynierzy Wrocław są aktualnymi mistrzami kraju – w czerwcu będą bronić tytułu już po raz trzeci. Jest jeszcze jeden powód, dla którego nie można przejść obok tego sportu obojętnie. Lacrosse należy do jednej z dyscyplin reprezentowanych podczas The World Games. Gospodarzem jubileuszowej X edycji będzie w 2017 roku Wrocław. Oprócz letnich igrzysk olimpijskich nie ma większej imprezy sportowej na świecie.
Lacrosse to „sport ostateczny” Lacrosse jest grą zespołową, która kojarzy się z futbolem amerykańskim, koszykówką i hokejem. Z tego względu uznaje się ją za „sport ostateczny”, łączący wzorce z tych trzech dyscyplin. Do gry używa się gumowej piłki wielkości piłki do tenisa. Łapie się ją, podaje i rzuca przy pomocy długiego kija zakończonego główką z siatką w środku. Jak długie są te kije? W zależności od pozycji zawodnika na boisku – od metra do prawie dwóch. Celem gry jest umieszczenie piłki w siatce. Mecz musi wyłonić zwycięzcę – poza meczami towarzyskimi i pokazowymi nie może paść remis.
Lacrosse to sport wojowników Lacrosse wymyślili Indianie, a pierwsze mecze były potyczkami między plemionami Ameryki
28
wroclife.pl Nr 3/2016
Północnej. W każdej drużynie mogło walczyć po 100, a nawet po 1000 zawodników. Pole gry nie było wyraźnie ograniczone, a zawodnicy rozbiegali się w różnych kierunkach i walczyli ze sobą na przestrzeni kilku kilometrów. Jedno starcie mogło trwać nawet kilka dni. Niezależnie od tego, czy walczyli w nim Irokezi, Siuksowie, czy Czirokezi, w grze zawsze były bramki, a punkty zdobywało się albo trafiając w jakiś obiekt (drzewo lub słupek), albo strzelając między słupki. Do atakowania używano zakrzywionego kija. I właśnie od francuskiego odpowiednika tego słowa – lacrosse – pochodzi nazwa sportu, jaką nadali tej dyscyplinie biali kolonizatorzy. Gra Indian miała naśladować walkę wręcz i przygotowywać zawodników do prawdziwej walki lub udziału w polowaniach. Lacrosse był traktowany jak „młodszy brat wojny” – w sytuacji konfliktu o ziemie i tereny do łowów rywalizacja pozwalała pokojowo rozstrzygać spory i unikać rozlewu krwi. – Współczesnym śladem tych wojennych korzeni tej dyscypliny sportu są nazwy drużyn lacrosse – tłumaczy Jan Rydzak, zawodnik, trener i członek zarządu Kosynierów Wrocław. Do formacji wojskowych w swojej nazwie drużyny
nawiązują nie tylko na Dolnym Śląsku. Poznań ma drużynę Hussars, Oświęcim – klub Spartans, Lublin – swoich Ułanów, w Warszawie jest Grom, w Katowicach – AZS Legion, a w Trójmieście występują Korsarze.
Lacrosse to sport pasjonatów Dziś w barwach każdej drużyny występuje po 10 zawodników. Zamiast toczyć boje na kilku kilometrach, sportowcy rywalizują na obiektach o wielkości zbliżonej do boisk piłkarskich. Mecze są podzielone na kwarty i trwają od 60 do 80 minut. Chętnych do zmagań na boisku i treningach nie brakuje, również kobiet i młodzieży. Dwa lata po założeniu wrocławskiego zespołu Kosynierów pojawiła się sekcja żeńska – Kosynierki Wrocław. Klub prowadzi również grupę młodzieżową, w której trenuje około 15 zawodników. – Najmłodszy ma 11 lat – informuje Jan Rydzak i dodaje, że od ukończenia 16. roku życia można już dołączyć do kadry seniorów i występować w lidze. Zorganizowane rozgrywki, kilkanaście drużyn z całej Polski, prężna krajowa federacja – jeszcze 10 lat temu takiego scenariusza nie można sobie było nawet wyobrazić. Lacrosse naro-
CZAS WOLNY
dził się w Polsce oddolnie i zupełnie banalnie. Przyszły założyciel Kosynierów, Tomasz Kędzla, spotkał się z tą dyscypliną podczas praktyk studenckich w Czechach w 2006 roku. Rozpoczęła się wymiana wiadomości na forach internetowych. W Poznaniu i we Wrocławiu, a potem i w innych miastach w Polsce zawiązywały się kolejne grupy entuzjastów. Były chęci, ale brakowało sprzętu i trenerów. Nie stanęło to jednak na przeszkodzie w realizowaniu pasji. W 2007 roku pomoc w formowaniu klubów i szkoleniu zawodników zaoferował sam prezes Europejskiej Federacji Lacrosse Peter Mundy. Do Polski trafiły darmowe pakiety sprzętu. Niedługo potem pojawili się w naszym kraju trenerzy ze Stanów Zjednoczonych i Kanady. Obecni zawodnicy drużyn Polskiej Ligi Lacrosse wiedzę o tej dyscyplinie czerpali z internetu, nie występowali bowiem wcześniej w żadnych zagranicznych rozgrywkach. Zasad i techniki gry uczyli się sami od podstaw. – Lacrosse jest przede wszystkim naszym hobby, a nie pracą. W drużynie czujemy się jak w rodzinie – przyznaje Jan Rydzak. W zespole Kosynierów występują głównie studenci. Zawodnicy nie otrzymują wynagrodzeń ani stypendiów, ewentualnie drobne nagrody turniejowe. Pasjonaci z własnej kieszeni pokrywają koszty dojazdów na mecze i zakupu wyposażenia. Ile kosztuje sprzęt? Minimum 800 złotych. Przy obliczeniach uwzględniliśmy ofertę i ceny sklepu Mesh Wizard, który specjalizuje się w sprzedaży akcesoriów do gry w lacrosse. W praktyce, jeżeli ktoś nie jest trenerem albo wykładowcą na uczelni, nie traktuje tego sportu w kategoriach zawodu. Nawet w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie lacrosse bardzo rzadko jest jedynym źródłem zarobku. Zarówno poszczególne kluby, jak i federacja szukają sponsorów i starają się o środki w ramach miejskich projektów. Flagową inwestycją będą prawdopodobnie zespoły juniorskie – wizyty w szkołach i szkolenie młodzieży mogą być zachętą dla miasta do wsparcia i promocji dyscypliny, o której głośno będzie w czasie The World Games.
rzyły dwie grupy: mocniejsze zespoły walczą w złotej, słabsze – w srebrnej. Do tej pierwszej awansowali Kosynierzy. Co czeka ich teraz? Kibice ostrzą sobie apetyty na Weekend Mistrzów, który odbędzie się we Wrocławiu. 25 czerwca o godz. 14 Kosynierzy w starciu z Kraków Lacrosse Kings będą bronić mistrzostwa Polski. Mecze Kosynierów ogląda zazwyczaj około 50-100 kibiców, teraz jednak członkowie drużyny spodziewają się o wiele wyższej frekwencji. Wstęp na mecz będzie darmowy. Mimo że sport ten traktowany jest głównie jako rekreacja i uzupełnienie treningów siłowych i wytrzymałościowych, Jan Rydzak deklaruje, że polscy zawodnicy chcą nawiązać w przyszłości rywalizację z najsilniejszymi drużynami. Reprezentacja Polski w Mistrzostwach Świata Lacrosse wystąpiła dwukrotnie, po raz pierwszy w 2010 roku w Manchesterze. Spośród ośmiu drużyn debiutujących na imprezie tej rangi spisała się najlepiej i zajęła 14. miejsce na 29 państw. Dowodem rozwoju dyscypliny był kolejny światowy czempionat w Denver w 2014 roku – wzięło w nim udział jeszcze więcej, bo aż 38 krajów. Polska zajęła 20. miejsce.
Między 28 lipca a 8 sierpnia na Węgrzech zawodników i kibiców czeka kolejna dawka emocji. Polska kadra narodowa po raz pierwszy zagra na Mistrzostwach Europy. Zmierzy się tam z Francją, Finlandią, Słowacją, Holandią i Rosją. Wszystko zaczyna się od pasji, przyjścia na trening i spróbowania swoich sił w pomarańczowych barwach. Zajęcia Kosynierów Wrocław odbywają się dwa razy w tygodniu – w poniedziałki o 19 i w środy o 20.30 przy ul. Lotniczej 72.
Kibiców czekają mecze na najwyższym – krajowym i międzynarodowym – poziomie Po spotkaniach rozegranych w ramach Dywizji Zachodniej i Dywizji Wschodniej drużyny występujące w Polskiej Lidze Lacrosse utwo-
wroclife.pl Nr 3/2016
29
Zdrowa żywność – z czym to się je? Kto z nas nie chciałby jeść każdego dnia pysznych posiłków przygotowanych z naturalnych składników? Zdrowa żywność wciąż jest jednak traktowana jako półka z artykułami, po które sięgają nieliczni. Wyszukane, trudno dostępne produkty, wydatek nie na każdą kieszeń, fanaberia, na którą szkoda czasu – do zdrowej żywności przylgnęło wiele łatek. Współzałożyciel firmy Świeże Na Talerze Maciej Buchaniewicz konsekwentnie je odkleja od tego pojęcia, przekonując, że zdrowa żywność jest dla wszystkich, którzy mają ochotę zjeść to, co zawsze – ale zdrowo.
D
wa małżeństwa, jedno z trójką, drugie z czwórką dzieci, 20 lokalnych dostawców, 200 starannie wyselekcjonowanych wyrobów z Wrocławia i okolic – tak mógłby brzmieć najkrótszy opis Świeże Na Talerze. Warto jednak zaraz go uzupełnić i dodać, że produkty są tu przygotowywane na zamówienie klientów, a potem dostarczane są bezpośrednio do ich domów. Drugiej takiej propozycji we Wrocławiu nie ma. Firma działa od grudnia 2015 roku, jest więc dość nową inicjatywą na rynku. Właściciele starali się wyróżnić nie tylko poprzez swoją ofertę, ale przede wszystkim zmieniać nasze myślenie o zdrowej żywności, do której zdążyło przylgnąć wiele stereotypowych opinii. Ile jest w nich prawdy?
Łatka pierwsza: nie stać nas na zdrową żywność Stwierdzenie to należałoby sformułować odwrotnie: z pewnością nie stać nas na to, by odżywiać się niezdrowo. To, co jemy, ma wpływ na jakość naszego życia, a skoro jemy kilka razy dziennie, czemu nie robić tego najlepiej, jak to jest możliwe? – Wiele chorób wynika z tego, że niewłaściwie się odżywiamy – zauważa Maciej Buchaniewicz. – Oszczędzając na żywieniu, oszczędzamy niestety na naszym zdrowiu. Tracimy czas i pieniądze na lekarzy i lekarstwa. Świeże
30
wroclife.pl Nr 3/2016
i naturalne produkty to dla nas nie tylko przyjemność z jedzenia, ale w pewnym sensie długofalowa inwestycja.
Łatka druga: zdrowa żywność musi dużo kosztować We Wrocławiu jest wiele sklepów, które sprzedają zdrową żywność, jednak niewiele z nich sprzedaje ją w rozsądnej cenie. Powód? Wciąż stawia się nacisk na produkty z certyfikatami ekologicznymi, których uzyskanie przez producentów jest po prostu drogie. Świeże Na Talerze oferuje natomiast produkty tradycyjne, bardzo dobre jakościowo, bez szkodliwej chemii, choć nie zawsze sformalizowane certyfikatem. Ten odzwierciedla określony stan prawny, a nie jakość samego produktu, dlatego na rynku można znaleźć produkty praktycznie tak samo dobre jakościowo, jak produkty certyfikowane, ale jednocześnie w przystępnej cenie. Świeże Na Talerze stara się właśnie iść po tej linii i przekonywać swoich klientów do zakupu bardzo dobrym stosunkiem jakości do ceny. – Słyszę często opinie, że w dyskontach można kupować taniej. To prawda, bo część naszych produktów jest faktycznie droższa. Ceny są wyższe, ale za tym idzie wyższa jakość. Jogurt jest produkowany z mleka, a nie z proszku. Masło ze śmietany, a nie od razu z mleka. Szynka z wysokiej jakości mięsa, a nie wypełniaczy. Nasi klienci otrzymują 100% zdrowej żywno-
ści za 100% ceny. Czy wolelibyśmy płacić 60% ceny za parówki, które mają 60% mięsa i 40% niezdrowych dodatków? – pyta retorycznie Buchaniewicz.
Łatka trzecia: zdrowa żywność jest tylko dla koneserów Nawet jeżeli przyjmiemy, że zdrowa żywność jest warta swojej ceny, zazwyczaj kojarzy się z wąską grupą produktów, którą wybierają pojedyncze zainteresowane osoby. Wpływ na to stereotypowe myślenie mają między innymi niektórzy blogerzy kulinarni, proponując wymyślne dania, których na co dzień przeciętny człowiek po prostu nie je. – Nie kombinujemy ze skomplikowanymi przepisami. Mamy standardowe produkty: sery, wędliny, pieczywo, nabiał, owoce, warzywa, mięso. Wielu klientów mówi, że można u nas kupić „smaki dzieciństwa”, co – nie ukrywam – bardzo nas cieszy – mówi właściciel firmy. – Nie chcemy, aby klientem Świeże na Talerze było wąskie grono „fanatyków” zdrowej żywności. Większość naszych odbiorców to rodziny z dziećmi.
Łatka czwarta: kupowanie zdrowej żywności jest zbyt czasochłonne Pod wpływem przepisów kulinarnych niektórych blogerów możemy zwątpić nie tylko w to, czy nauczymy się przygotowywać równie wy-
trawne dania, ale również w to, ile czasu zajmie nam skompletowanie listy składników. Często dochodzimy do wniosku, że wolimy zaoszczędzić czas i zrezygnować z jeżdżenia po całym mieście w poszukiwaniu zdrowych artykułów. Sprawa wyglądałaby zapewne inaczej, gdyby produkty były przywożone wprost do naszego domu – tak jak proponuje nam to firma Świeże Na Talerze. – Jesteśmy pasjonatami zdrowego żywienia. Zakupy produktów, które spełniają nasze oczekiwania, trwałyby – ze względu na lokalizację producentów – cały dzień, a być może i dłużej. Na Ołtaszyn trzeba byłoby wybrać się po świeżą wędlinę, na Psie Pole po świeże pieczywo, a np. po jogurty aż pod Jelenią Górę. Ponieważ sami mamy duże rodziny i wiemy, jak cenny jest czas, chcemy go też zaoszczędzić klientom. Produkty oferowane w naszym sklepie dostarczamy na terenie całego Wrocławia oraz okolic (Jelcz-Laskowice, Długołęka, Siechnice, Żerniki Wrocławskie). Mapę dostaw można sprawdzić na naszej stronie.
Łatka piąta: kupujemy produkty od nieznanych dostawców
Łatka szósta: nie mamy pewności, czy jedzenie jest świeże
Świeże Na Talerze współpracuje z producentami, których właściciele znają się osobiście, darzą zaufaniem i którzy legitymują się zezwoleniami sanepidu oraz inspektoratu weterynarii. Staranny dobór dostawców zajął kilkanaście miesięcy, a w wyborze pomagały rodziny, przyjaciele i znajomi. – Sprowadzamy produkty, które sami jemy na co dzień. Wcześniej długo zbieraliśmy informacje o dostawcach. Kupujemy wyroby, testujemy, kupujemy ponownie. Jeżeli smak i jakość są powtarzalne, a dodatkowo opinie klientów są pozytywne, to po kilku miesiącach wprowadzamy produkty do naszego sklepu. Klienci, którzy nam ufają, jednocześnie polegają na sprawdzonych producentach. Wiedzą, że gdyby produkty przestały spełniać nasze oczekiwania, natychmiast wycofalibyśmy je ze sprzedaży.
Coraz popularniejszym trendem jest zamawianie jedzenia przez internet. – Wiele sklepów, nie tylko ze zdrową żywnością, dostawę oferuje nawet na kolejny dzień. Oznacza to, że kiedy siadamy do komputera, by zamówić towar ze sklepu, on leży już od pewnego czasu na półce magazynu – tłumaczy obrazowo Maciej Buchaniewicz. W Świeże Na Talerze cykl zakupowy trwa kilka dni. To dlatego, że produkcja większości wyrobów rozpoczyna się dopiero po złożeniu zamówienia na nie przez klienta. Zamówienia składa się do niedzieli w sklepie internetowym, a świeże, pozbawione chemii produkty odbiera bezpośrednio w swoim domu kilka dni później. W czwartek lub piątek przyjeżdżają one wprost od producentów. Naturalnie, nie wszystkie artykuły mogą być produkowane na życzenie. Wyjątkiem są np. sery żółte, których właściwy cykl produkcyjny wymaga kilku, a nawet kilkunastu miesięcy leżakowania.
Żywność, którą kupisz, jest:
sprawdzona
zdrowa
Świeże Na Talerze przygotowało dla czytelników „Wroclife’a” rabat na pierwsze zakupy w wysokości 11%. Kod rabatowy to: WROCLIFE11. Wszystkie smaczne, zdrowe i tradycyjne produkty znajdziemy na stronie www.SwiezeNaTalerze.pl, na której pojawiają się również porady, przepisy oraz aktualności z rynku zdrowej żywności. Firma planuje poszerzenie oferty o takie usługi, jak: indywidualna konsultacja online z dietetykiem przed zakupem, prowadzenie warsztatów i mentoringu w zakresie zdrowego żywienia zarówno dla dorosłych, jak i dzieci, a także regularne zwiększanie liczby dostaw w tygodniu.
wroclife.pl Nr 3/2016
31
CZAS WOLNY
Jak czyta Wrocław? Książki o Wrocławiu mają się dobrze. Mroczny Breslau Eberharda Mocka czy zawiłości historii opisane w „Mikrokosmosie” Normana Daviesa – to już klasyki w swoich gatunkach. Jak jednak ma się książka we Wrocławiu – Światowej Stolicy Książki UNESCO 2016? KAMILA ZALIŃSKA-WOŹNY
P
olacy czytają coraz mniej. Potwierdzają to badania stanu czytelnictwa prowadzone przez Bibliotekę Narodową. Z tegorocznego raportu wyłania się dość smutny obraz książki w Polsce – aż 63,1% naszych rodaków nie przeczytało w 2015 roku ani jednej książki. Oznacza to, że w kraju liczącym nieco ponad 38 mln mieszkańców prawie 24 mln ludzi w ubiegłym roku nie sięgnęły po jakąkolwiek lekturę. Dla porównania, nasi sąsiedzi Czesi czytają znacznie więcej – w 2015 roku aż 83% mieszkańców kraju nad Wełtawą mogło pochwalić się przeczytaniem przynajmniej jednej książki. Jak na tym tle wypada Wrocław?
Książka w wielkim mieście Według Polskiej Izby Książki czytelnictwo w największych polskich miastach ma się trochę lepiej. W ośrodkach liczących powyżej 500 tys. mieszkańców, czyli również we Wrocławiu, w 2015 roku po książkę sięgnęło 43,4% mieszkańców. Ponadto badacze dokonali podziału naszego kraju na regiony czytelnicze (Wrocław znalazł się w jednym okręgu wraz z całym województwem dolnośląskim oraz opolskim). W tym przypadku wynik jest już niestety gorszy – w naszym regionie przeczytanie przynajmniej jednej lektury deklaruje tylko 28% mieszkańców.
32
wroclife.pl Nr 3/2016
Z bibliotecznej półki W systemie wrocławskiej Miejskiej Biblioteki Publicznej zarejestrowanych jest niecałe 120 tys. czytelników, co oznacza, że kartą wrocławskiej MBP może wylegitymować się około 1/5 mieszkańców miasta. Wrocławianie korzystający z jej 38 filii rozsianych praktycznie we wszystkich dzielnicach dokonali w 2015 roku łącznie ponad 2 mln wypożyczeń. Jest to powód do optymizmu, ponieważ osoby zapisane do MBP są aktywnymi czytelnikami – wypożyczyły średnio 17 książek rocznie. Z raportu BN wynika jednak, że biblioteki publiczne są dopiero czwartym z kolei źródłem zdobywania książek.
Księgarnie – walka o przetrwanie? Wedle badań BN Polacy najchętniej pożyczają książki od znajomych. Dopiero drugim z kolei źródłem pozyskiwania książek jest ich zakup. W Ogólnopolskiej Bazie Księgarń prowadzonej przez Polską Izbę Książki zarejestrowane są 43 wrocławskie księgarnie. Niestety, ich kondycja nie napawa optymizmem. W 2015 roku głośno było o zamknięciu jednej z najpopularniejszych wrocławskich księgarń – Eureki – od której swoją nazwę wziął pobliski przystanek tramwajowy. Podobny los spotkał Księgarnię im. Henryka Worcella przy ulicy Świdnickiej, która działała w tym miejscu przez ponad 60 lat. Równie szeroko komentowane były proble-
my finansowe jednego z najstarszych graczy na wrocławskim rynku książki, czyli Księgarni „Pod Arkadami”. Tej ostatniej szczęśliwie udało się wyjść obronną ręką z finansowej zapaści. Losy wrocławskich księgarń są odzwierciedleniem ogólnokrajowej tendencji. Instytut Książki w swoim raporcie „Rynek książki w Polsce” w 2015 roku zauważa przesunięcie sprzedaży detalicznej ze sklepów stacjonarnych do internetowych. Niestety nawet wzrost sprzedaży za pośrednictwem internetu nie ratuje kondycji księgarstwa w naszym kraju. Znaczący wpływ na ten trend – jak zauważa Instytut Książki – ma wprowadzony w 2011 roku 5-proc. podatek VAT, który przełożył się na wzrost ceny detalicznej książki o około 10%. Na trudną kondycję księgarń w ogóle wpływ mają również wysokie opłaty za najem lokali, a także coraz większa konkurencja ze strony sklepów wielkopowierzchniowych.
Przyszłość książki we Wrocławiu Od 2016 roku obok Europejskiej Stolicy Kultury Wrocław szczyci się też mianem Światowej Stolicy Książki UNESCO. W związku z tym wydarzeniem w mieście planowanych jest wiele imprez, które mają popularyzować książkę i czytelnictwo. Szczególnie ciekawym projektem jest Literacki Budżet Obywatelski, w ramach którego wrocławianie mogą starać się o dofinansowanie inicjatyw związanych z książką. Bardzo ważne w działaniach magistratu są inicjatywy skierowane do dzieci, ponieważ mogą skutecznie zainteresować maluchy książkami, a w dalszej perspektywie przyczynić się do wychowania nowego pokolenia aktywnych czytelników. Biuro ESK ma ambicje, aby na trwałe zakorzenić książkę w kulturze i tożsamości Wrocławia. Czy to się uda, ocenimy wkrótce.
CZAS WOLNY
CZAS WOLNY
Wrocław kocha pizzę Co najczęściej zamawia głodny wrocławianin? Pizzę! Na włoski specjał decyduje się aż 41% miejskich konsumentów. Daleko w tyle pozostaje konkurencja – obiady domowe (19%) i gyros (8%). ANETA ILNICKA
W
edług danych portalu www.Pyszne.pl podniebienia wrocławian już dawno zasmakowały we włoskich plackach. Najchętniej wybieramy pizzę z Pizzerii Muzycznej działającej w okolicy Śródmieścia, z Pizzerii Etna na Starym Mieście oraz Pizza Station na Psim Polu. Wrocławianie najchętniej decydują się na to danie w soboty w godzinach od 14 do 18 – wtedy pizzerie przeżywają największe oblężenie. Choć mieszkańcy naszego miasta przepadają za pizzą, a poza domem jada co trzecia osoba, to jednak nie jest to równoznaczne z tym, że lodówki wrocławian stoją puste. Aż 65% osób w ciągu tygodnia woli ugotować coś samemu. Jeśli jednak wrocławian dopada głód i niechęć do używania własnej kuchenki, to aż 41% decyduje się sięgnąć po pizzę z dowozem – najczęściej Capricciosę (26%) lub Pepperoni (25%).
Stały jak wrocławianin Czym wyróżnia się wrocławska klientela na tle uwielbiających pizzę Polaków? Otóż wrocławscy klienci należą do najbardziej lojalnych w kraju. Specyfiką lokalnego rynku gastronomicznego jest to, że jeśli wrocławska knajpka przypadnie komuś do gustu, to już na dobre. Wrocławskie lokale gastronomiczne mają największą liczbę lojalnych klientów, czyli gości, którzy wielokrotne powracają do swojej ulubionej restauracji – to aż 70%. Ostatnio Wrocław doczekał się również własnej Pizzy Wrocławskiej. Serwis www.Pyszne. pl poprosił swoich użytkowników o zgłaszanie przepisów inspirowanych miastem. W ten sposób wybrano drożdżowy placek, który przez tydzień dostępny był w sieci Pizza Station. Tym, którzy nie mieli okazji go spróbować, polecamy wypróbowanie oryginalnej receptury po-
mysłu jednej z wrocławianek. Pizza Wrocławska okazała się śmiałym połączeniem ciemnego piwa, boczku, miodu i kiełbasy.
Sos à la Wrocław Przygotowanie sosu należy rozpocząć od podsmażenia na łyżce masła drobno pokrojonej cebulki z przeciśniętym przez praskę ząbkiem czosnku. Kiedy cebula się zeszkli, stopniowo dodajemy do niej ciemne piwo. Wszystko należy doprowadzić do wrzenia, dodać łyżkę miodu i musztardę, zagęścić mąką, a następnie zagotować. Całość można zblendować, ale nie jest to konieczne. Na sosie i tartym serze można poukładać pokrojone w plasterki ogórki, kiełbasę myśliwską, boczek, pieczarki i cebulę. Smacznego!
Nie jesteśmy sami Słabość do pizzy nie jest jednak cechą typowo wrocławską. W rankingach zamówień najwięcej rachunków w pizzeriach generują mieszkańcy Krakowa, zaraz za nimi są Łódź i Gdańsk, na trzecim miejscu znalazła się Warszawa, następnie Poznań i dopiero na piątym – Wrocław. O popularności kuchni włoskiej w tych miastach zadecydowała nie tylko pizza, ale i włoskie pasty, w szczególności makaron spaghetti z sosem bolognese lub carbonara. Statystyki wskazują też na delikatny odwrót od burgerów i frytek na rzecz kuchni domowej i azjatyckiej. Pod pojęciem „azjatycka” kryje się głównie miłość do lokali z daniami tureckimi, takimi jak Doner Kebab, podany w charakterystycznej trójkątnej bułce w wersji z mięsem drobiowym, zdecydowanie rzadziej natomiast w wersji oryginalnej – z baraniną.
34
wroclife.pl Nr 3/2016
Gdzie jadamy w ciągu tygodnia? 65%
w domu
16%
w restauracjach, barach
11%
w pracy, w szkole, na uczelni
4%
"na ulicy" - budki z jedzeniem
4%
w innych miejscach
CZAS WOLNY
Najczęściej zamawiane rodzaje kuchni
53%
18% azjatycka
17% domowa
12%
Zamówienia pizzy według miast
1. 2. 3. 4. 5.
Kraków Łódź, Gdańsk Warszawa Poznań Wrocław
6. Gdynia 7. Lublin 8. Toruń 9. Białystok 10. Bydgoszcz
Lojalność Polaków wobec restauracji 1. Wrocław (70%) 2. Warszawa (67%)
3. Gdynia, Łódź (66%) 4. Kraków (65%)
wroclife.pl Nr 3/2016
35
CZAS WOLNY
Najpopularniejsze kierunki zagranicznych wojaży Polaków W 2015 roku 68% wyjeżdżających na wakacje Polaków zadeklarowało, że spędzi wakacje w granicach kraju, a 32% planowało co najmniej jeden wyjazd wakacyjny za granicę. W skali Polski najpopularniejszym celem była Chorwacja. W tym roku eksperci przewidują, że najczęściej wybierzemy się w podróż do Grecji. ANETA ILNICKA
W
1. Grecja
6. Węgry
2. Włochy
7. Cypr
3. Hiszpania
8. Bułgaria
4. Wielka Brytania
9. Chorwacja
5. Malta
10. Japonia
ubiegłym roku wśród czterech najpopularniejszych zagranicznych kierunków wybieranych przez Polaków znalazły się: Chorwacja, Hiszpania, Włochy oraz Grecja. Eksperci serwisu www.Opoznionysamolot.pl przeanalizowali dane rynkowe i stworzyli własną listę 10 najgorętszych celów podróży 2016 roku. Tym razem TOP 10 najpopularniejszych wakacyjnych kierunków Polaków otwiera Grecja. Okazuje się, że mimo kryzysu kraj ten wciąż przyciąga turystów. Według danych Głównego Urzędu Statystycznego w 2014 roku aż 471 tys. Polaków odbyło podróż właśnie do tego państwa. Włochy i Grecja to kierunki, które wybieramy głównie ze względu na spuściznę architektoniczną i kulturową tych państw. Analizując najczęściej wybierane przez Polaków kierunki wakacyjne, można wyciągnąć wniosek, że przy wyborze celu kierujemy się atrakcyjnymi cenami biletów lotniczych, pogodą oraz dostępnością zabytków. Nie bez znaczenia jest też bezpieczeństwo. Słonecz-
36
wroclife.pl Nr 3/2016
na Hiszpania, Malta, Cypr, Chorwacja i Bułgaria przyciągają nas doskonałymi warunkami do plażowania – bezchmurnym niebem i lazurową wodą, ale również swoją kulturą oraz rozbudowaną bazą hotelową. Popularnym kierunkiem na mapie wakacyjnych podróży jest także Japonia, która zaczyna cieszyć się coraz większym zainteresowaniem naszych rodaków. Polacy planujący swój odpoczynek w jednym z krajów, w którym doszło do głośnych incydentów (takich jak zamach terrorystyczny, masowe protesty czy kryzys polityczny), w większości zmienili swój cel podróży lub w ogóle zrezygnowali z wyjazdu. Do takiej decyzji przyznaje się 9% ankietowanych, zaś 5% twierdzi, że te wydarzenia nie miały żadnego wpływu na decyzję o podróży. 86% osób w ogóle nie planowało wyjazdu do Turcji, Tunezji lub Grecji – bez względu na aktualne wydarzenia. Według danych GUS-u z 2014 roku do Grecji wybrało się 471 tys. mieszkańców Polski, do Turcji – 360 tys., a do Tunezji – 114 tysięcy. Z Wrocławia bezpośrednio możemy polecieć
jedynie do Grecji, pozostałe cele wiążą się z przesiadkami. Tymczasem w 2015 roku najwięcej lotów z Wrocławia wykonano w kierunku Warszawy, Londynu i Paryża. Wśród państw europejskich królowała również Hiszpania, a to dlatego, że można było polecieć tam aż do trzech miast: Malagi, Barcelony i Alicante. Wrocławskie statystyki pokrywają się z ogólnokrajową tendencją: Polacy znacznie chętniej podróżują po Europie (92,14% wszystkich sprzedanych biletów na loty poza granicami kraju). Drugim najczęściej odwiedzanym kontynentem jest Azja, z zainteresowaniem cieszącym się 3,88% wykupionych biletów, a następnie Ameryka Północna z 3,43%. Najrzadziej udajemy się do Ameryki Południowej: zaledwie 0,05% Polaków decyduje się na podróż w tamte rejony. Utrudnieniem w zwiedzaniu Argentyny czy Brazylii może być brak bezpośrednich lotów z Wrocławia oraz wysokie ceny biletów – 56% ankietowanych oznajmiło, że rezygnuje z wakacji z powodów finansowych
CZAS WOLNY
WYSTAWA
14.01.2016 – 1.02.2017 „Jerzy Grotowski na fotografiach” Jerzy Grotowski to ważna postać w polskiej kulturze oraz jeden z wielkich nowatorów teatru w XX wieku. Na fotografiach będzie można zobaczyć kilka okresów z życia artysty, m.in.: okres twórczości Grotowskiego w Teatrze Laboratorium, czasy spędzone we Włoszech. Zdjęcia przedstawiają proces twórczy i powstawanie dzieła artystycznego, jak i okoliczności, w jakich został stworzony. Muzeum Współczesne Plac Strzegomski 2a 53-681 Wrocław Wstęp wolny
WYSTAWA
15.04-7.08.2016 „Augustyn Czyżowicz. Taka była rzeczywistość” Urodzony w 1939 roku Augustyn Czyżowicz jest mało znanym w Polsce artystą. Wczesne dzieciństwo spędził w rodzinnych Sąsiadowicach koło Lwowa, a obecnie mieszka we wsi Brzózka na Dolnym Śląsku. Fotografie Czyżowicza to około 100 czarno-białych zdjęć przedstawiających zwyczaje i obyczaje mieszkańców Brzózki. To także dobra okazja, aby zapoznać się z procesem tworzenia wiejskiej wspólnoty. Muzeum Etnograficzne Oddział Muzeum Narodowego we Wrocławiu ul. Romualda Traugutta 111/113 50-420 Wrocław
WYDARZENIE
23.06.2016 – Ósma edycja „Nocy z Designem” Poczuj siłę zmysłów podczas ósmej „Nocy z Designem” Już 23 czerwca zapraszamy na ósmą już edycję „Nocy z Designem”. Tegoroczne wydarzenie zorganizowano pod hasłem: „Siła zmysłów”, i odwoływać się będzie do naszej percepcji designu poprzez pięć zmysłów właśnie. Miłośnicy pięknego wzornictwa zobaczą nowości rodzimych i zagranicznych producentów, nowinki prezentowane na targach Salone del Mobile w Mediolanie, a także będą mogli przechadzać się po strefach tematycznych odwołujących się do zmysłów wzroku, smaku, węchu i dotyku. Poznamy niezwykłe drewniane eksponaty z wystawy rzeźb użytkowych Dobroteki, wykonane na plenerach w 2014 i 2015 r., historię kultowej marki Kler, stół 3+, g-table oraz system Pakiet zaprojektowane przez Oskara Ziętę, nagrodzone fotele Tulli Tomka Rygalika (Red Dot Design Award), premierę firmy Swarzędz Home – dynamiczne siedziska BAMP, kolekcję Balance zaprojektowaną dla Mebli VOX i nagrodzoną prestiżowym wyróżnieniem „TOP Design Award 2016”, a także ścieżki ogrodowe projektowane z myślą o niewidomych. Wrocławskie Humanitarium wprowadzi nas w świat iluzji m.in. dotyczących wzroku i zmysłu równowagi. Nie zabraknie też kolejnej edycji Marek Dolnośląskich, z prezentowanymi przez nie premierowymi przedmiotami projektantów z regionu. Wrocławscy graficiarze stworzą happening tematyczny na parkingu pod galerią. Będą niespodzianki drażniące i uwodzące zmysły. Event potrwa od godziny 19 do 24.
TEATR
24-26.06.2016 – „Po Burzy Szekspira” To nie jest kolejna wierna adaptacja sztuki Szekspira. Motywy spektaklu delikatnie ocierają się o jego dzieła. Przedstawienie opowiada o samotności, niespełnionych marzeniach, braku nadziei i o tym, jak niewiele trzeba, aby jedna mała decyzja i zbiegi okoliczności wpłynęły na ludzki los i zaważyły na nim aż do końca. Wszystko sprawnie zrealizowane i wyreżyserowane przez Agatę Dudę-Gracz. Teatr Capitol – Scena Ciśnień Daty grania spektaklu: 24.06, 25.06, 26.06, Ceny biletów: 35 i 45 zł ul. Marszałka J. Piłsudskiego 67 50-019 Wrocław
FOT. GREG NOO-WAK TEATR MUZYCZNY CAPITOL
KONCERT
29.06.2016 godz. 18:30 – Diana Krall we Wrocławiu Diana Krall to kanadyjska piosenkarka i pianistka jazzowa, mieszkająca obecnie w Stanach Zjednoczonych. Wielokrotnie jej talent był doceniany, m.in. jej solowy album „All For You” był nominowany do nagrody Grammy, nagrała płytę „The Look of Love” wraz z prestiżową Londyn Symphony Orchestra, a w 2005 roku otrzymała Order Kanady. W Polsce ma swoich zagorzałych zwolenników, którzy jedyny raz w naszym kraju będą mogli wysłuchać talentu wokalistki. Hala Stulecia ul. Wystawowa 1 51-618 Wrocław Bilety dostępne na stronie: www.eventim.pl
wroclife.pl Nr 3/2016
37
CZAS WOLNY
KONCERT
3.07.2016 godz. 17:00 – Iron Maiden we Wrocławiu W 2016 roku zespół Iron Maiden wyruszył w kolejną światową trasę koncertową i tak się akurat złożyło, że pojawił się na niej Wrocław. To właśnie u nas 3 lipca na Stadionie Wrocławskim muzycy zagrają swoje największe hity a przede wszystkim będą promować swój najnowszy krążek „The Book of Souls”. Fanów twórczości Bruce’a Dickinsona nie trzeba specjalnie zachęcać, ale jeśli ktoś nie miał możliwości zapoznania się z dorobkiem legendy heavy metalu, to innej okazji już możnie nie mieć. Stadion Wrocław al. Śląska 1 54-118 Wrocław Koszt biletów: od 199 do 379 zł Bilety dostępne na: www.eventim.pl
TEATR
7-10.07.2016 – „Okno na parlament” – Teatr Polski Spektakl w reżyserii Wojciecha Pokory to zabawne spojrzenie na świat polityki i związanych z nią niuansów natury komicznej. Romans i kryminał to tylko niektóre z wątków, jakimi widz będzie się delektował. Sednem przedstawienia jest próba przerysowania postaci polityków, którzy tym razem zamiast straszyć konsekwencjami swoich poczynań, rozbawią widza do łez. Scena Kameralna Teatru Polskiego Data spektaklu: 7.07, 8.07, 9.07, 10.07, godz. 19:00, Czas trwania: 120 minut ul. Świdnicka 28 50-068, Wrocław Więcej informacji na: www.teatrpolski.wroc.pl/przedstawienia/okno-na-parlament
FESTIWAL
21-31.07.2016 – 16. MFF „T-Mobile Nowe Horyzonty” „T-Mobile Nowe Horyzonty” to nie regionalna impreza. „T-Mobile Nowe Horyzonty” to jedno z najważniejszych wydarzeń w Polsce, jakie odbywa się w stolicy Dolnego Śląska. Widzowie z Polski i z zagranicy mają okazję poznać inne oblicze światowej kinematografii. Oblicze, którego nie ma na co dzień w komercyjnych stacjach telewizyjnych i nastawionych na masowego odbiorcę kin w galeriach handlowych. Raz w roku publiczność może poświęcić swój czas na kino dla wymagających. 16. MFF „T-Mobile Nowe Horyzonty” ul. Kazimierza Wielkiego 19a-21 50-077 Wrocław Więcej informacji na: www.nowehoryzonty.pl
FESTIWAL
23.07-6.08.2016 Festiwal „Singing Europe 2016” Wrocław to nie tylko Europejska Stolica Kultury. Na trzy dni stanie się też Europejską Stolicą Śpiewu, a wszystko to dzięki festiwalowi „Singing Europe 2016”. Sam festiwal jest dobrą okazją do posłuchania talentu wielu chórów z różnych stron świata, a także prezentacją zdolności młodych śpiewaków. W salach Narodowego Forum Muzyki, Stadionu Miejskiego oraz kościoła pw. św. Marii Magdaleny zapanuje prawdziwe muzyczne święto. 23.07. 2016 – Stadion Miejski, ul. Aleja Śląska, godz. 18, Wrocław 30.07.2016 – kościół pw. św. Marii Magdaleny, ul. Szewska 10, godz. 18, Wrocław 6.08.2016 – Narodowe Forum Muzyki, Plac Wolności 1, godz. 18, Wrocław Więcej informacji na: www.nfm.wroclaw.pl
KONCERT
6.08.2016 – „Koncert Aleksandry Kurzak” Urodzona w Brzegu Dolnym Aleksandra Kurzak to absolwentka Akademii Muzycznej we Wrocławiu. Jest śpiewaczką operową – sopranistką i laureatką wielu nagród, m.in. w Międzynarodowym Konkursie Wokalnym im. Stanisława Moniuszki, i docenioną na salach koncertowych w Helsinkach i Barcelonie. Publiczność będzie miała okazję zapoznać się dokładnie z wielkim talentem artystki. Narodowe Forum Muzyki – Sala Główna KGHM Data koncertu: 6.08.2016 Plac Wolności 1 50-071 Wrocław
FESTIWAL
3.09 – 18.09.2016 – Wratislavia Cantans
38
John Eliot Gardiner, Jordi Savall, Andrzej Boreyko i Philippe Jaroussky uświetnią swoją obecnością festiwal Wratislavia Cantans w trakcie ESK – Wrocław 2016. Zabrzmią arcydzieła: obie „Pasje” J.S. Bacha, symfonie Beethovena i Szostakowicza czy też „Msza koronacyjna” W.A. Mozarta. W muzyczną przygodę wybierzemy się w trakcie koncertów mistrzów improwizacji, którzy poprowadzą także warsztaty – rozbudowana część edukacyjna to nowość na festiwalu. Zapraszamy do Narodowego Forum Muzyki i zabytkowych wnętrz Wrocławia i Dolnego Śląska. Narodowe Forum Muzyki Plac Wolności 1, 50-071 Wrocław Bilety do nabycia są na stronie: https://bilety.nfm.wroclaw.pl/
wroclife.pl Nr 3/2016