Wroclife nr 5/2017 (13)

Page 1

nr 5/2017 (13) lipiec – sierpień egz. bezpłatny wroclife.pl

Jak zmienia się Kępa Mieszczańska? s. 21 Nasz drogi Śląsk Wrocław s. 28

26

Stać nas! The World Games

32

Believe in your ideas

Po biurze na hulajnodze s.10

44

Wrocław ambasadą rumu




Wydział Zarządzania, Informatyki i Finansów przyjmuje zgłoszenia na XXV edycję 2-letnich

Executive

MBA Program Rekrutacja na rok akademicki 2017/2018 rozpoczęta

Magisterskie Studia Menedżerskie Master of Business Administration

Program Executive MBA prowadzony nieprzerwanie od 1993 roku, przy międzynarodowej współpracy uczelni akademickich i partnerów biznesowych. Program został zaliczony do klasy profesjonalnej plus w ostatnich dwóch ratingach programów MBA przeprowadzonych przez Stowarzyszenie Edukacji Menedżerskiej FORUM

Biuro MSM/MBA pok. 6, bud. CKU, tel. (+48) 71 36 80 636 e-mail: mba@ue.wroc.pl www.mba.ue.wroc.pl


FELIETONY

Spis treści nr 5/2017 (13) KARIERA I BIZNES NASZE MIASTO

Współpraca Aleksandra Abdurashytova, Anita Bańdziak, Marcin Czarniak, Michał Dębek, Błażej Duber, Aleksandra Fedorczuk, Konrad Gigiel, Patryk Hałaczkiewicz, Marcin Jędrzejczak, Bartosz Jungiewicz, Ewa KuzilekSekścińska, Wiktor Lewandowski, Mateusz Mroczkowski, Tomasz Myszko, Michał Nałęcz, Jarosław Obremski, Aleksandra ObuchowiczSawicz, Jacek Pluta, Katarzyna Sekścińska, Ewa Suchożebrska, Maciej Swół, Aleksandra Szczepaniak, Jędrzej Szelc, Stanisław Szelc, Piotr Szymański, Pamela Uszyńska, Raquel Niego Vasquez, Igor Waniurski, Aleksander Wenglasz, Owen Williams, Tomasz Woźny, Piotr Zajączkowski, Kamila Zalińska-Woźny

Zdjęcia Active Strategy, Adobe Stock, Biały Kamień, Domar, Goldenmark, Michał Nałęcz, Nacarat Polska, Terry Clark, Pinterest, Raumrot.com, BlackBeard, Wolf Haus, wroclife.pl

Redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń ani nie zwraca materiałów niezamówionych. Zastrzegamy sobie prawo do skracania i adjustacji tekstów oraz zmiany ich tytułów.

Dystrybucję wspiera wrocławski kurier miejski www.nawczoraj.com.pl

14

18

Stać nas! The World Games 26 REDAKCJA

Nasz drogi Śląsk Wrocław 28 MACIEJ LEŚNIK

We mgle: Czerwona, prawa dłoń 42 Miasto jak rzeka płynie… 20

NASZ EKSPERT – SZYMON MATUSZYŃSKI (VD)

Jak zmienia się Kępa Mieszczańska? 21 MARCIN CZARNIAK

EWA KUZILEK-SEKŚCIŃSKA

9 Noc z Designem #Zwolnij 40 NASZ EKSPERT - GALERIA WNĘTRZ DOMAR

Biurowego dress codu cz. druga: MĘŻCZYŹNI 41 Believe in your ideas 32

INTERVIEW WITH TERRY CLARK BY OWEN WILLIAMS

CZAS WOLNY

ISSN 2450-9655

KONRAD GIGIEL

KATARZYNA SEKŚCIŃSKA

Zdjęcie okładkowe Adobe Stock Nakład 10 000 egz.

Kilka słów o coachingu

10

Mówmy sobie po imieniu... 38 KONCEPT I STYL

Druk drukarnia UNIQ POLIMEDIA, www.uniq.media

TOMASZ MATEJUK

ALEKSANDER WENGLASZ

Skład, łamanie i projekt graficzny Mateusz Pichniarczyk @ d!zajn42, www.inteligentnydizajn.pl Korekta Magdalena Korytowska, Magdalena Mania-Jungiewicz

Po biurze na halujnodze

ROZMOWA Z WOJCIECHEM PAŹDZIOREM

MIESZKAĆ WE WROCŁAWIU

Infografiki Maciej Kisiel @ MamyTo - www.mamytowroc.com

wroclife.pl

ROZMOWA Z WOJCIECHEM KAŹMIERCZAKIEM

Kwestia emocji

Reklama reklama@wroclife.pl Redakcja redakcja@wroclife.pl Małgorzata Burnecka (redaktor naczelna), Sławomir Czarnecki, Maciej Leśnik (sekretarz redakcji), Tomasz Matejuk, Maciej Skwara

STANISŁAW SZELC

Złoto daje pracę w mieście 8 korporacji i startupów

lipiec – sierpień

Wydawca Wroclife sp. z o. o. ul. A. Czechowa 25, 52-231 Wrocław www.wroclife.pl Prezes zarządu: Artur Heliak, artur.heliak@wroclife.pl

Wspomnienia dinozaura 6

Z Wrocławia na weekend: Brzeg 36 MICHAŁ NAŁĘCZ

Wrocław ambasadą rumu 44

ROZMOWA Z TOMASZEM KRZYKIEM I PATRYKIEM KOZYRĄ

Zapowiedzi 45 PATRONAT WROCLIFE


Wspomnienia dinozaura TEKST STANISŁAW SZELC Chociaż nie prowadziłem higienicznego trybu życia, ba, zdarzały się, jak pisali futuryści, czasy szalone od szampana i warg (czyli w naszej szaroburej młodości), od wódki i przelotnych romansów, to, ku memu zdziwieniu, żyję do dziś. Wiek dojrzały, a nawet zgrzybiały charakteryzuje się tym, że kiepsko pamiętamy, co było pięć dni temu, ale w zamian za to dokładnie (no, prawie) odtwarzamy to, co działo się przed pięćdziesięciu laty. Bo ja na przykład coraz gorzej widzę, ale w zamian za to dużo mniej słyszę, co powoduje, że bez emocji śledzę polityczny bełkot naszych wybrańców. I to czyni mnie szczęśliwym. Jako dinozaur beznadziejnie zakochany we Wrocławiu gasnącą pamięcią przywołuję obraz mego miasta z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych minionego wieku... Tyle tytułem nieco nadętej uwertury i do rzeczy, panie starszy! Wrocław w tamtych latach był szarobury, fragmentami straszył liszajami ruin i, co tu gadać, biedą. Ale nie duchem. Śmiało można powiedzieć, że kulturalne dokonania stawiały nas w czołówce polskich miast. Słynne wrocławskie „Panoramy kultury” zachwycały publiczność snobistycznej Warszawy. Tutaj znalazł siedzibę Teatr Laboratorium Jerzego Grotowskiego, do którego ściągali adepci z całego świata. Ale co tam adepci! Częstymi gośćmi tej małej,

a przecież ogromnej sceny byli tacy artyści teatru, jak Peter Brook czy Jean Louis Barrault; Teatr Pantomimy Henryka Tomaszewskiego wizytował sam Marcel Marceau, co zaowocowało jego małżeństwem z Elżbietą Jaroszewicz. W słynnym z bankietów i awantur Klubie Związków Twórczych, czarodziejskie płyny pili laureat Nobla John Steinbeck (ciekaw jestem, co za idiota zamalował jego podpis nad barem?) i znakomity reżyser Sergiusz Bondarczuk. Obok takich posągowych twórców piliśmy i my, szare żuczki sztuki i alkoholizmu. Boguś „Padre” Litwiniec, pokonując opór urzędniczej miernoty (chociaż ze wsparciem ówczesnego odważnego Dyrektora Wydziału Kultury, Jurka Nowaka) stworzył Festiwal Festiwali, na który zjeżdżali się twórcy z całego świata, od Nowego Jorku po Irkuck. Do końca życia (czyli już niedługo) będę pamiętał genialne przedstawienie „Wołanie ludu o mięso” Bread and Puppet Theatre w reżyserii Petera Schumanna. Warto przypomnieć dokonania studenckich teatrów Kalambur i Gest, które z powodzeniem rywalizowały z zawodowymi scenami. To w Kalamburze Włodzimierz Herman, dla przyjaciół „Wowa”, wywalczył prapremierę „Szewców”Witkacego. A radiowe Studio 202 z Andrzejem Waligórskim, Ewą Szumańską, Jurkiem Dębskim, Janem Kaczmarkiem, Jerzym Skoczylasem, Leszkiem Niedzielskim, Włodkiem Plaskotą i Studia estradową wersją, czyli kabaretem Elita? Pisać o tamtych czasach mógłbym, gdyby nie lenistwo, godzinami. O, właśnie wróciła pamięć, dzień dobry i dziękuję, że przypomniała mi Pani o wrocławskiej plastyce z czterema wybitnymi twórcami plakatów – Janem Jaromirem Aleksiunem, Eugeniuszem „Getem” Stankiewiczem, Jurkiem Czarniawskim i Jankiem Sawką pod wodzą Macieja Urbańca. A sportowcy – piłkarze ręczni i nożni, siatkarze, dwie drużyny koszykówki, bokserzy, którzy w ramach szlachetnej szermierki na pięści lali całą Polskę. Cholera, rozmarzyłem się, zwłaszcza w kwestii tego lania. Koniec. Cdn.

C

M

Y

CM

MY

CY

CMY

K

5-dniowe warsztaty dla dzieci i młodzieży

Parcujemy na klockach z serii LEGO® Education:

vWeDo 2.0 oraz MINDSTORMS® EV3

Każdego dnia podczas 6-godzinnych warsztatów spędzamy aktywnie czas:  budujemy i programujemy roboty,  bawimy się zdobywając i wykorzystując wiedzę z matematyki i przyrody,  rozwijamy kompetencje społeczne (współpracę, komunikację, podejmowanie decyzji).

Informacje i zapisy już od 1 lipca na RoboLand.edu.pl

Freepik.com - designed by Kjpargeter, Harryarts

WAKACJE Z ROBOTYKĄ



KARIERA I BIZNES

Złoto daje pracę w mieście korporacji i startupów Wrocław umacnia swoją pozycję w czołówce miast z największą liczbą centrów biznesowych i startupów. Okazuje się, że perspektywy zawodowe we Wrocławiu to nie tylko branża IT, finansowa czy biznesy internetowe. Na biznesowej mapie miasta znaleźliśmy też firmę, która łączy w sobie tradycyjny produkt i dynamikę startupu. Wojciech Kaźmierczak, prezes Goldenmark SA opowiada o tym, dlaczego pokochali złoto i jaką pracę daje to wrocławianom. Goldenmark wcześniej był znany jako Mennica Wrocławska?

Mennica Wrocławska to nasza historyczna marka. Nawiązywała do wielowiekowej tradycji menniczej w naszym mieście, więc dobrze oddawała to, co robimy. Dzisiaj jednak jesteśmy firmą o charakterze międzynarodowym, musimy zatem myśleć o przyszłości. Nie zmienia to faktu, że nadal jesteśmy mennicą z Wrocławia, czyli sprzedawcą fizycznego złota i srebra lokacyjnego, związaną ze stolicą Dolnego Śląska.

Na czym właściwie polega ten biznes? Kto w Polsce kupuje złoto?

Złoto to produkt coraz bardziej powszechny. Kilka lat temu świadomość, że można kupić fizyczne złoto w postaci sztabek i monet prak-

8

wroclife.pl Nr 5/2017

tycznie nie istniała. Jednak od 2010 roku bardzo dużo się zmieniło. Polacy nie tylko kupują coraz więcej złota, ale też coraz więcej o nim wiedzą. Np. to, że złoto jest nie tylko dla osób o najbardziej zasobnych portfelach. My w swojej ofercie mamy sztabki złota, których cena zaczyna się już na poziomie ok. 200 zł, oczywiście można też kupić sztabki za kilkaset tysięcy złotych. Złoto doskonale dopasowuje się do naszych możliwości.

A jakich produktów sprzedajecie najwięcej?

Od lat najbardziej popularne produkty to sztabki i monety o wadze jednej uncji, czyli 31,1 gramów. Ich cena to ok. 5 tysięcy zł, co odpowiada potrzebom naszych klientów. Tylko w 2016 roku sprzedaliśmy ok. 70 tysięcy sztabek i monet. Całość sprzedaży sięgnęła

2 ton kruszcu i przychodów na poziomie 340 milionów złotych.

Skąd taka popularność złota?

To tak naprawdę produkt bardzo tradycyjny, ale jeszcze kilkanaście lat temu, w Polsce, nieco zapomniany. My tę pamięć przywracamy i przybliżamy złoto każdemu, to zresztą mamy wpisane w misję firmy. Wierzymy, że złoto jest trwałą wartością, odporną na skutki kryzysów finansowych i zawirowania polityczne. To doskonałe uzupełnienie portfela inwestycji czy oszczędności trzymanych na lokatach bankowych. Wiele osób kupowanie sztabek traktuje też jak ubezpieczenie lub sposób na przekazanie majątku kolejnym pokoleniom. Od dwóch lat obserwujemy też ciekawy trend kupowania niewielkich szta-


KARIERA I BIZNES bek złota z okazji chrztu, komunii czy ślubu. Złoto po prostu ma dobrą markę.

Tę dobrą markę wykorzystał kiedyś pewien parabank…

rozwija się hurtownia biżuterii, dostarczamy już produkty do kilkuset jubilerów w całej Polsce. Umacniamy również pozycję lidera w sprzedaży naszych podstawowych produktów, czyli złota i srebra.

Wszyscy znamy tę historię, ale wiele osób zapomina, że wspomniana firma nie miała nic wspólnego ze sprzedażą złota. Wykorzystała kruszec jedynie do celów marketingowych i zwyczajnie oszukała klientów. My tę wiedzę chętnie przekazujemy, a sposoby ochrony przed takimi nieuczciwymi praktykami są jednym z elementów naszych kampanii edukacyjnych. Przede wszystkim trzeba jednak podkreślić, że branża dystrybutorów złota w Polsce, której jesteśmy częścią, to firmy handlowe, które sprzedają fizyczne sztabki i monety.

Jesteście bardzo aktywni także w Internecie…

Zbudowaliście na tej sprzedaży całkiem sporą firmę. Ile osób zatrudnia Goldenmark?

Udało się Wam zachować atmosferę pracy typową dla startupów?

W sumie zatrudniamy blisko 120 osób. Część to pracownicy naszych 16 sklepów w całej Polsce. Jednak większość naszego zespołu to pracownicy centrali we Wrocławiu. Handel w niewielkiej sieci może wydawać się prostym biznesem, ale świat metali szlachetnych ma swoje wymagania. Dlatego w naszej wrocławskiej centrali doskonale odnajdują się specjaliści od spraw commerce, marketingu, księgowych, finansowych, a także osoby z doświadczeniem w branży IT czy w pracy w centrach usług wspólnych.

Planujecie tworzenie kolejnych miejsc pracy?

Nasz zespół cały czas rośnie. Rozszerzamy też działalność. Mamy już pierwszy zagraniczny sklep w stolicy Estonii – Tallinie. W niedługim czasie planujemy być obecni także w innych krajach regionu. Intensywnie

Tak, e-commerce był w zasadzie pierwszym obszarem naszej działalności. Dlatego podkreślamy, że zaczynaliśmy jako niemalże typowy startup. Pod względem obrotów nasz sklep może śmiało mierzyć się z wieloma rozpoznawalnymi markami w Polsce. Obecnie rozwijamy też inne projekty e-commerce, które doskonale uzupełniają się z naszą siecią oddziałów.

Zapewne najlepiej na to pytanie odpowiedzieliby sami pracownicy, ale sądzę, że stajemy się korporacją w dobrym znaczeniu tego słowa. To przede wszystkim kwestia skali działalności i wysokich standardów obsługi klientów. Mimo, że jest nas coraz więcej, cały czas tworzymy zgrany zespół, w którym każdy może mieć wpływ na rozwój firmy.

Co roku zwiększacie obroty o kilkadziesiąt procent, jak długo będzie możliwy tak dynamiczny rozwój?

Nasza firma rośnie razem z rynkiem złota w Polsce. Dziś cały rynek to już 7 ton sprzedawanego złota i wartość ponad miliarda złotych. Warto jednak pamiętać, że w 4-krotnie bogatszych Niemczech wielkość rynku to 120 ton, czyli aż 20 razy więcej. To pokazuje, że cały czas mamy dużą przestrzeń do rozwoju. Dlatego jestem przekonany, że największe sukcesy jeszcze przed nami.

wroclife.pl Nr 5/2017

9


KARIERA I BIZNES

Po biurze na hulajnodze. Nietypowe benefity w firmach IT. Jedni kuszą darmowymi śniadaniami, inni zabierają swoich pracowników na Bali. Dziś prywatna opieka medyczna czy karta Multisport to za mało, by skutecznie konkurować o specjalistów, zwłaszcza w branży IT. Firmy działające we Wrocławiu prześcigają się więc w pomysłach na nietypowe benefity. TEKST TOMASZ MATEJUK ZDJĘCIA MAT. PRASOWE FIRM IT

P

akiet medyczny, karta sportowa, dodatkowe ubezpieczenie, szkolenia czy możliwość pracy zdalnej – to w dzisiejszych realiach niezwykle wymagającego rynku IT standard, bez którego nie ma szans, by zatrudnić najlepszych kandydatów. Często decydująca nie jest też wysokość wynagrodzenia – dla pracowników liczą się także ciekawe projekty, nowoczesne biuro w dobrej lokalizacji czy zupełnie „odjechane” bonusy, oferowane przez pracodawcę. W tej ostatniej kwestii firmy działające w stolicy Dolnego Śląska wykazują się nie lada kreatywnością. – Najbardziej oryginalnym benefitem był nasz zeszłoroczny wyjazd na Bali. To tam przez miesiąc wspólnie pracowaliśmy i korzystaliśmy z uroków wyspy – wspomina Marcin Jurków, Chief People Officer w Droids On Roids, czyli wrocławskim softwarehousie, specjalizującym się w tworzeniu aplikacji na urządzenia mobilne. W kuchni nowoczesnego biura Droids on Roids przy ulicy Ruskiej pracowników wita duży napis „Crazy adventures”. – Workcation w naszej firmie to także możliwość wyjazdu nawet na kilka tygodni i pracy zdalnej z dowolnego miejsca na świecie! To nie koniec naszych podróży – dwa razy w roku pakujemy plecaki i ruszamy za miasto, żeby pobyć razem i lepiej się poznać – dodaje Jurków. Z firmową kuchnią, gdzie rano na pracowników czekają m.in. kanapki, owoce i jogurty, połączony jest funroom. Można tam korzystać z piłkarzyków, Playstation, gier planszowych, a także wypożyczyć branżową książkę, prasę lub czytnik e-booków. – Ponieważ nasze biuro to ponad 500 metrów kwadratowych przestrzeni, często przemieszczamy się po nim na hulajnogach. Kiedy opadamy z sił – na drzemkę udajemy się do naproomu, gdzie czeka na nas hamak, łóżka i pufy – opowiada Marcin Jurków.

10

wroclife.pl Nr 5/2017

Rozmowy przy wspólnym śniadaniu… RST Software Masters to wywodząca się ze Świdnicy, ale obecnie działająca głównie we Wrocławiu firma informatyczna. Chlubą biura przy ulicy Racławickiej jest Meethub, w którym codziennie rano serwowane są – w formie szwedzkiego stołu – zdrowe śniadania dla pracowników. – Meethub to wspólna przestrzeń w naszej organizacji, w której codziennie spotykają się wszyscy pracownicy, wspólnie przygotowują i jedzą razem śniadanie. To okazja, by wymieniać się wiedzą pomiędzy osobami, które są w różnych zespołach, a nawet w różnych firmach. To również nasze największe pomieszczenie, więc wspólnie organizujemy tam spotkania całej firmy, na których podsumowujemy mijający okres i rozmawiamy o planach na przyszłość – tłumaczy Krzysztof Habowski, CEO RST Software Masters.

To właśnie w Meethubie organizowane są spotkania z zarządem, wewnętrzne i zewnętrzne hackathony czy spotkania z zaproszonymi gośćmi. Na tym piętrze mieszczą się również sale spotkań i pokój rozrywki. – W pokoju rozrywki mamy stół z piłkarzykami, wygodne pufy i hamak, gry planszowe oraz konsolę do gier i duży telewizor. Czas, który pracownicy spędzają w pokoju rozrywki, wlicza się do czasu pracy, chociaż dbamy oczywiście o zdrowy rozsądek w tej kwestii – dodaje Krzysztof Habowski.

…i relaks na tarasie Z RST Software Masters sąsiaduje (ma biuro po przeciwnej stronie ulicy Powstańców Śląskich) SoftServe, czyli pochodząca z Ukrainy firma IT. Oprócz typowych dla tej branży benefitów, oferuje pracownikom m.in. chilling zone (pokój z wygodną kanapą, piłkarzykami, X-boxem), cichy zakątek, gdzie można odpo-


KARIERA I BIZNES cząć i poczytać książkę, a także prysznic dla aktywnych, w pełni urządzoną kuchnię czy taras, na którym latem można się zrelaksować. – W każdą środę mamy tzw. Fruit Day, czyli od rana na wszystkich piętrach można znaleźć świeże owoce. Raz w miesiącu pojawiają się u nas świeże soki owocowe. Są też tzw. birthday gifts – każdy, kto obchodzi urodziny, otrzymuje jakiś upominek. Od niedawna działa u nas idea „bike to share” – mamy jeden rower w garażu, który można sobie zarezerwować jak salkę konferencyjną i używać do woli – wylicza Małgorzata Ślusarczyk, Recruiter w SoftServe. Firma 14 lipca obchodzi Company Day. – To dzień wolny od pracy, oczywiście pełen innych atrakcji, w którym wszyscy świetnie się bawimy. Firma dodatkowo realizuje program Kids Matter. Organizowane są różne ciekawe zajęcia dla dzieciaków w każdym wieku. Lubimy się bawić i przebywać ze sobą, dlatego dosyć często organizujemy wieczory z grami planszowymi – dodaje Małgorzata Ślusarczyk.

Korporacja z atmosferą startupu Capgemini to globalny koncern IT, obecny od lat w stolicy Dolnego Śląska. Przedstawiciele wrocławskiego oddziału zapewniają, że choć Capgemini Software Solutions Center wciąż się rozwija i rośnie, nie traci klimatu sprzed trzynastu lat, gdy pracowało tam zaledwie kilkadziesiąt osób. – Bardzo dbamy o to, aby w naszej firmie atmosfera nadal była tą z luźnego startupu, w której koleżeńska pomoc, otwartość na współpracę i swoboda każdego pracownika idą w parze z profesjonalizmem i innowacyjnymi projektami. Widzimy, że w takiej atmosferze pracownicy czują się lepiej i lepiej im się pracuje. Pomagają w tym na pewno małe pokoje, zamiast tradycyjnych open space’ów – tłumaczy Monika Cwynar–Kępa, dyrektor HR

w Capgemini Software Solutions Center. Oprócz standardowych benefitów (karta Multisport, pakiet medyczny, możliwość pracy zdalnej, wewnętrzne i zewnętrzne szkolenia techniczne czy chillout roomy), Capgemini zapewnia też duże imprezy pracownicze, finansowanie nauki języka niemieckiego lub angielskiego czy dedykowane programy rozwojowe. – Realizujemy również inicjatywy pracowników. Jedną z nich jest budżet pracowniczy, czyli specjalna ankieta, w której pracownicy zgłaszają swoje potrzeby w firmie – takie jak sokowirówki, fotele do masażu czy… nawet pianino. Realne propozycje wcielamy w życie, jeśli tylko mają sprzyjać zwiększeniu poczucia komfortu w pracy – dodaje Monika Cwynar– Kępa. Wioleta Marciniak, HR Specialist w Intive (które powstało z połączenia SMT Software Services, BLStream i Kupferwerk) podkreśla, że firma stara się dostosować swoje benefity do bardzo wymagającego klienta, jakim dziś są pracownicy sektora IT. – Nasza oferta jest skrojona na miarę ich potrzeb. Posiadamy oczywiście benefity „must have”, takie jak prywatna opieka medyczna,

karta Multisport czy ubezpieczenie grupowe. Dodatki, które są skierowane stricte do naszej grupy docelowej, to szkolenia dla pracowników, Guildie – każdy pracownik może poświęcić 4 godziny miesięcznie na udział w jednej z Guildii: testerskiej, agilowej czy lego mindstorms oraz kursy językowe bezpośrednio w biurze – wylicza.

Jest czas na wspólne pasje W Clearcode, czyli wrocławskim software housie, który realizuje zarówno projekty dla klientów zewnętrznych, jak i rozwija własny produkt pod marką Piwik PRO, każdy programista ma do dyspozycji godzinę dziennie na pracę nad własnymi pomysłami, w ramach tzw. „pet projects” – mogą one być realizowane samodzielnie, albo w gronie kilku osób, które dzielą podobne zainteresowania. – Działają u nas także tzw. ferajny, czyli grupy osób, które łączą wspólne pasje. Spotykają się regularnie w ramach godzin pracy i dzielą się wiedzą bądź realizują wspólne projekty. Obecnie prężnie funkcjonują m.in. ferajna zrzeszająca programistów Pythona oraz ferajna algorytmiczna – tłumaczy Marta Małecka z Clearcode. Firma kilka razy w roku wynajmuje salę w mieszczącym się po sąsiedzku Kinie Nowe Horyzonty, gdzie organizuje Keynote, czyli spotkanie wszystkich pracowników. Kończy je wspólny seans filmowy. A każdy weekend zaczyna się od „Craft Beer Friday”. Do Sii, które regularnie pojawia się w rankingach najlepszych pracodawców, inżynierów przyciągają nowoczesne technologie oraz różnorodność projektów IT. Firma stawia na rozwój pracowników, oferując liczne szkolenia z kompetencji technicznych, miękkich i językowych. – Bardzo ważnym aspektem są także pasje naszych pracowników. Funkcjonuje u nas wiele grup sportowych, sponsorujemy również indywidualne hobby lub przedsięwzię-

wroclife.pl Nr 5/2017

11


KARIERA I BIZNES cia pracujących u nas osób. W tym roku dofinansowujemy m.in. udział w zawodach triathlonowych, wyścigi modeli off-roadowych oraz drużynę kolarską Sii Cycling Team – wyjaśnia Ewa Kędzior, kierownik Działu Rekrutacji i HR Sii Wrocław. Ruch i zdrowy styl życia ważne są także w RST Software Masters. – Organizujemy często wycieczki rowerowe, dofinansowujemy firmowe wyjazdy na narty, a wiosną organizowany jest piknik rodzinny dla osób z RST oraz dla pracowników naszego głównego klienta, firmy Logintrans. Organizujemy również dni tematyczne, jak np. dzień programisty, dzień testera czy dzień Scrum Mastera. W ubiegłym roku, mając na uwadze zdrowy styl życia, zaprosiliśmy do firmy dietetyka i zorganizowaliśmy zajęcia jogi – wylicza Krzysztof Habowski.

Gokarty, warsztaty gotowania i Pizza Day W Clearcode każdy zespół dysponuje kwartalnym budżetem na integrację. – Jego wykorzystanie zależy wyłącznie od fantazji zespołu – od wyjścia na gokarty, paintball czy do escape roomu aż po wspólne wypady w góry. Kilka razy w roku, gdy sprzyja temu układ kalendarza, robimy sobie ogólnofirmowe długie weekendy, raz na jakiś czas wyjeżdżamy wspólnie w plener na cały weekend. Raz w tygodniu członkowie zarządu zapraszają kilka osób z zespołu na wspólny lunch – wylicza Marta Małecka. Podobnie jest w RST Software Masters, gdzie każdy zespół ma swoją własną skarbonkę, w której co miesiąc gromadzi się określona kwota. Niektóre zespoły za te pieniądze wychodzą na wspólny obiad i piwo, gokarty czy laser tagi. Inni biorą udział w warsztatach gotowania, pływają na kajakach, grają w kręgle czy bilard. Na integrację stawia też Intive – każdego roku organizowany jest wiosenny piknik, Christmas Party czy lokalne ogniska integracyjne. – Co miesiąc w każdym z biur organizujemy Pizza Day. To wspólny obiad finansowany przez firmę, podczas którego można zjeść i porozmawiać w większym gronie. Dodatkowo, pracownicy mogą korzystać z kart zniżkowych Bite a Bit, które zapewniają rabaty w restauracjach zlokalizowanych w pobliżu biur. Nasze biura są przyjaznymi miejscami pracy, znajdują się w nich playroomy wyposażone w piłkarzyki, stoły do ping ponga, tarcze do gry w rzutki czy strefy relaksu z workami sako – tłumaczy Wioleta Marciniak.

Imprez dla pracowników nie brakuje także w Sii – Co roku bawimy się na balu karnawałowym, pikniku rodzinnym, wyjeździe integracyjnym, mikołajkach czy piwnych czwartkach i piątkach.

12

wroclife.pl Nr 5/2017

Nowością tego roku są warsztaty z programowania Lego, w których mogą brać udział dzieci naszych pracowników – dodaje Ewa Kędzior.

Dodatki przyciągają talenty nie tylko w IT Eksperci, zajmujący się rynkiem pracy podkreślają, że to właśnie dodatki są jednym z decydujących elementów w walce o najlepszych kandydatów, nie tylko w branży IT, ale i wielu innych. W badaniu przeprowadzonym przez Antal, 21% osób uznało benefity za silną stronę najbardziej pożądanych pracodawców. – Wchodzące do Wrocławia organizacje prześcigają się w oferowaniu pomysłowych i wyróżniających się dodatków do pensji, takich jak ponadstandardowe dni urlopowe, czy „working holidays” w egzotycznych krajach – wylicza Katarzyna Lica z Antal. Firmy, które oprócz atrakcyjnego wynagrodzenia czy ciekawych projektów, oferują także nietypowe dodatki, często znajdują się wśród wymarzonych miejsc pracy. Jednym z nich jest Credit Suisse, które we Wrocławiu zatrudnia już ponad 4 tysiące osób.

Wolontariat i darmowe masaże Oprócz standardowych benefitów (jak prywatna opieka medyczna, ubezpieczenie na życie, możliwość korzystania z oferty szkoleń i kursów językowych oraz udziału w Internal Mobility, czyli programie wewnętrznych rekrutacji), firma daje swoim pracownikom 4 pełnopłatne dni na działalność wolontariacką. Można zaangażować się w wolontariat kompetencyjny bądź akcyjny. – Pracownicy Credit Suisse działają we Wrocławskim Hospicjum dla Dzieci, w Infopunkcie Nadodrze pomagają dzieciom w odrabianiu lekcji, a także prowadzą warsztaty w Miejskim Centrum Wolontariatu. Organizują dla dzieci z Wrocławskiego Centrum Opieki i Wychowania programy rozwojowe. Z fundacją Habitat for Humanity pomagają remontować budynki z przeznaczeniem na mieszkania dla osób potrzebujących. Zbierają śmieci. Organizują zbiórki karmy oraz akcesoriów dla zwierząt, pomagają przy budowaniu budek dla ptaków, bud dla psów, odnawianiu boksów dla koni oraz przygotowują koty do adopcji – wylicza Piotr Łacny, HR Menedżer w Credit Suisse. W 2016 roku w wolontariat zaangażowało się prawie 1800 pracowników, przepracowując niespełna 22 tysiące godzin. Ponadto, dwa razy w tygodniu do biur CS dostarczane są świeże owoce sezonowe, pracownicy mogą też korzystać z darmowych masaży kręgosłupa i uczestniczyć w spotkaniach i warsztatach organizowanych przez różne grupy, m.in. LGBT Open Network, Poland’s Women Network, Multicultural Network, Family Network czy Wellness and Accessibility.


SoftServe Poland is hiring!

We’re a leading technology solutions company specializing in software development and consultancy services. With offices across the globe and development centers across Eastern Europe, we treat our client’s business as if it were our own and are passionate about delivering efficient, innovative, world-class solutions.

Since 1993 we’ve been parnering wiht organizations from start-ups to large enterprisesto help them accelerate growth and innovation, transform operational efficiency, and deliver new products to market. Our experience stretches from Big Data and the Internet of THings to Cloud, Security and UX Design.

Digital Health

30

Offices Europe & USA

IoT

Security

Quality Assurance

UX Design

Data Science

Big Data

Software Architecture

DevOps

Countries With SoftServe Clients

Check our open vacancies at www.softserve.pl

Find us on Facebook: www.facebook.com/SoftServePoland


KARIERA I BIZNES

Kilka słów o coachingu Coaching to niezwykle popularne ostatnio słowo, ale czy wiemy, co tak naprawdę się pod nim kryje? Szkolenie, trening, a może doradztwo? Coaching nie jest żadnym z wymienionych. Nie jest też mentoringiem, konsultinigem, psychoterapią czy przemowami motywacyjnymi. TEKST KONRAD GIGIEL INFOGRAFIKA MACIEJ KISIEL

C

o w takim razie oznacza to słowo, którego rodowód sięga XV wieku i pochodzi od nazwy węgierskiej miejscowości Kocs? Otóż, miejscowość ta była znana w Europie z produkcji dobrej jakości powozów – koczi. Termin ten przeniknął do innych języków i oznaczał wóz, środek transportu kołowego: angielski coach, niemiecki Kutsche, czy też hiszpański, portugalski i francuski coache. Zaś usługę przewozu pasażerów zaczęto nazywać coachingiem.

Czym jest więc coaching i jak działa? Najłatwiej będzie powiedzieć, że jest to metoda rozwoju człowieka, zarówno w sferze życia prywatnego, jak i zawodowego. Coaching jest procesem, który ma na celu zmianę danego obszaru naszego życia, z którego jesteśmy niezadowoleni. Nawiązując do historycznego znaczenia tego słowa, zobrazować to można właśnie takim „przewozem” z punktu A do punktu B. Przy czym punkt A jest stanem, w którym znajdujemy się obecnie z naszym celem, a B to etap, w którym chcielibyśmy być. Wyzwania i problemy, z którymi spotyka się

coach, są tak indywidualne jak osoby, które do niego przychodzą. Wszystkich wymienić nie sposób. Dotyczą one zarówno aspektów związanych z życiem prywatnym, jak również pojawiają się typowo zawodowe cele. W niektórych przypadkach wyzwanie dotyczy obu tych sfer. Wśród nich często powtarzającą się kwestią jest pewność siebie. Osoby, z którymi mam przyjemność pracować, zgłaszają się do mnie w celu rozwijania tego elementu. Jednym z takich przykładów była chęć wypracowania w sobie tej cechy, gdyż jej brak przeszkadzał w utrzymywaniu normalnych relacji z innymi, a nawiązywanie nowych stanowiło ogromne wyzwanie. Innym przykładem był klient, który obejmując stanowisko kierownicze potrzebował wzmocnienia tej wartości, aby łatwiej było mu wykonywać nowe obowiązki. Zdarza mi się również pracować z osobami, dla których wyzwaniem była ich asertywność. Czuli, że przez jej niezadowalający poziom są wykorzystywani w pracy, a w niektórych sytuacjach również i w życiu. W pracy wiązało się to z przerzucaniem przez współpracowników części ich obowiązków na klienta lub nadmiernym eksploatowaniem przez przełożonego. To z kolei wpływało na zwiększoną

ilość pracy oraz poświęcanego jej czasu. Jak nie trudno się domyślić, to rodziło przemęczenie, stres i odbijało się niekorzystnie na innych elementach życia. By zrozumieć, w jaki sposób działa coaching, należy poznać mechanizmy wykorzystywane przez osobę zajmującą się tą dziedziną, czyli coacha. Jego głównym narzędziem pracy jest aktywne słuchanie i zadawanie określonych pytań, które mają pomóc klientowi osiągać cele i usprawniać działanie. W powyższych przykładach stanem początkowym był niezadowalający stopień pewności siebie czy asertywności. Rezultatem, nad którym pracowaliśmy, było osiągnięcie satysfakcjonującego poziomu tych wartości. Dla każdego była to indywidualna skala, jak i droga, którą przemierzaliśmy. Kluczowe jest ustalenie: Dlaczego jest to dla mnie ważne? Co zyskam, gdy już osiągnę pożądany pułap pewności siebie (asertywności)? Jak wpłynie to na inne aspekty mojego życia? Umiejętny coaching daje możliwość poszerzenia horyzontów patrzenia na dane wyzwanie, które przed nami stoi. Pozwala to spojrzeć na siebie z dystansu, co z kolei prowadzi do refleksji, które pomagają w określaniu właściwej drogi.


Często poruszanym tematem są też relacje międzyludzkie, w przypadku których niewłaściwa komunikacja z otoczeniem powoduje konflikty w pracy czy rzutuje na relacje z bliskimi. Innym są trudności z panowanie nad stresem w pracy, co wpływa na wydajność i koncentrację. Jeszcze innym, poprawa lub utrzymywanie motywacji na odpowiednim poziomie, aby realizować zamierzone zadania. To również powtarzające się sytuacje, nad którymi pracuję wykorzystując coaching. Niejednokrotnie trafnie postawione pytanie, którego sami sobie byśmy nie zadali, otwiera w nas nowe spojrzenie. Widzimy zagadnienie, z którym się zmagamy w innym świetle. Czasem nawet w trakcie spotkań z coachem odkrywamy nowy cel. Spotykam się też z przypadkami, w których osoby przychodzą do mnie bez konkretnego celu. Tak przynajmniej wygląda to na początku naszej współpracy. W czasie wspólnych sesji okazuję się, że powodem ich obecności jest znalezienie swego „miejsca na ziemi”, w którym mogliby się spełniać. Skuteczny coaching pomaga sięgnąć też głębiej w samego siebie. Czasami odkryć w nas to, czego nie widzieliśmy, wydobyć wartości i poznać lepiej siebie. Jest to niejednokrotnie

„Na studiach MBA spotykaja się ludzie z różnych firm. Dzięki wymianie doświadczeń patrzymy na biznes z nowej perspektywy”.

Alicja Piecyk Słuchaczka studiów FUMBA w WSB we Wrocławiu

STUDIA MBA

FRANKLIN UNIVERSITY MBA 100% w języku angielskim MASTER OF BUSINESS ADMINISTRATION program polskojęzyczny EXECUTIVE MBA – PROJECT MANAGEMENT NOWOŚĆ partner: EY Business Academy EXECUTIVE MBA – BUSINESS TRENDS NOWOŚĆ partner: Adventure for Thought

WWW.STUDIAMBA.WSB.PL


KARIERA I BIZNES potrzebne przy osiąganiu celu. Ponieważ istotą procesu jest zarówno wydobycie z klienta zasobów – potencjału, który pozwoli mu realizować swoje wyzwania. Jak również zrozumienie problemu i barier, które przed nim stoją.

Coaching to nie… Coaching jest najczęściej mylnie porównywany do psychoterapii i poradnictwa. Przez brak pełnej świadomości u wielu osób występuje sceptycyzm, jako mechanizm obronny przed nieznanym. Zdarzało się, że gdy tłumaczyłem sens coachingu, pojawiały się obawy, że to psychologiczne poradnictwo. Wpływ na to mają wciąż żywe stereotypy i negatywne skojarzenia w sytuacji, gdy ktoś potrzebuje pomocy w tej dziedzinie. W odróżnieniu np. od psychoterapii, coaching skupia się przede wszystkim na teraźniejszości i przyszłości, dzięki czemu potrafi być tak efektywny. W dzisiejszym szybkim życiu, gdzie czas ma ogromne znaczenie, koncentracja na celu zamiast na rozgrzebywaniu przeszłości, jest po prostu w cenie. Być może właśnie to jest jedna z przyczyn rosnącej popularności usług coachingowych? Pomimo rosnącej świadomości, czym jest prawdziwy coaching, wciąż na rynku istnieje wiele nieporozumień i błędnych określeń tego pojęcia. Najczęściej wynika to po prostu z niewiedzy, i, niestety, samych prowadzących nazywających siebie coachami. Z uwagi na popularność tego słowa, częste są przypadki nazywania szkoleń, warsztatów, konsultingów itp. mianem coachingu. Nieraz robią to nawet sami szkoleniowcy, firmując swoje usługi coachingiem, podczas gdy nie ma to nic wspólnego z tym narzędziem.

Praktyczne pytania na zakończenie Kilka pytań coachingowych, które mogą wywołać u Ciebie pewne refleksje. Być może warto jest poszukać na nie odpowiedzi, najlepiej zapisując je na kartce:

1 Co jest moim celem? Czego dokładnie chcę?

2 Dlaczego jest to ważne dla mnie? Co mi to da?

3 Co musiałbym zrobić aby osiągnąć swój cel?

4 Co się wydarzy, jeśli osiągnę swój cel?

5 Co się wydarzy, jeśli nie osiągnę swego celu?

Liczby nie kłamią: coaching coraz bardziej doceniany Według badań wykonanych przez PricewaterhouseCoopers dla Międzynarodowej Federacji Coachingu (ICF), w których wzięło udział 2165 osób z 64 krajów, aż 99% badanych pozytywnie oceniała efekty procesu coachingowego. W tym 96% badanych wykazało chęć skorzystania z coachingu ponownie. Patrząc przez pryzmat rosnącej popularności dbania o swój rozwój osobisty i zawodowy, specjaliści pomagający w pracy nad sobą będą w cenie. A coaching, który efektywnie wspiera realizację siebie i swojego potencjału, może być dla wielu atrakcyjny.

16

wroclife.pl Nr 5/2017

Źródło danych: Badanie „2016 ICF Global Coaching Study” przeprowadzone dla Międzynarodowej Federacji Coachingu (ICF) przez PricewaterhouseCoopers LLP.



Kwestia emocji Z Wojciechem Paździorem rozmawia Małgorzata Burnecka Prowadzisz firmę konsultingową – opowiedz, co Cię skłoniło do tego, że zostałeś trenerem i konsultantem?

Długo nie wiedziałem, co chcę robić zawodowo. Trochę przypadkiem trafiłem na szkolenie i trenerów, którzy mnie zainspirowali. Byłem nieśmiały i stwierdziłem, że to najlepszy sposób zmiany siebie. Jak już zacząłem prowadzić szkolenia, to spodobało mi się pomaganie innym w rozwoju, więc zacząłem także poznawać tajniki pracy konsultanta i coacha. Od szkoleń w organizacjach pozarządowych, zdobywania doświadczenia w sprzedaży dotarłem do szkoleń i konsultingu. Sporo pracowałem z kadrą menedżerską, ale w pewnym momencie zrobiłem sobie w tym przerwę.

Jesteś też coachem, prowadzisz coaching kariery. Skąd taki pomysł?

Uwielbiam swoją pracę i boli mnie, że tak wiele osób nie lubi tego, co robi przez większość swojego czasu. Kiedy założyłem Active Strategy zacząłem pomagać, głównie pracownikom korporacji, planować swoją ścieżkę kariery. Okazało się, że jednym z częstszych powodów niezadowolenia z pracy był bezpośredni przełożony. Bo był słabym menedżerem, dyktatorem, politykował lub po prostu hamował rozwój czy awanse. Wróciłem do rozwoju umiejętności zarządzania zespołami.

Czy rynek coachingu i szkoleń we Wrocławiu uważasz za trudny, nasycony czy raczej bardzo rozwojowy?

Coachów i trenerów rzeczywiście jest mnóstwo w naszym pięknym mieście i w całej Polsce. Jest to bardzo rozdrobniony, konkurencyjny rynek i większość osób próbuje pracować pod swoim nazwiskiem. Posiadamy różne

doświadczenie, wykształcenie, specjalizacje i dlatego myślę, że można znaleźć w tym rynku miejsce dla siebie.

Jaki był najciekawszy klient, z którym miałeś okazję pracować?

Mam przyjemność i zaszczyt pracować z bardzo ciekawymi i różnymi osobami. Trudno wymienić tę najciekawszą. Wrocławski Techland to ekipa pasjonatów, w pełni zaangażowanych w swoją pracę. Firmy 3M, BCG, GE czy PwC wyznaczają kierunek w swoich branżach i sam wiele od niech się uczę. Z kolei Allegro, Nasza-Klasa, Samsung czy VW to firmy, z usług których sam korzystałem, więc ciekawie było oglądać jak to wygląda od środka. Natomiast wśród klientów indywidualnych jednym z najciekawszych był kierownik w firmie produkcyjnej, z ogromną determinacją do pracy nad sobą. W trakcie 10-miesięcznego coachingu zmienił swoje umiejętności inteligencji emocjonalnej, komunikacji i zarządzania zespołem tak pozytywnie, że inni kierownicy przychodzili do HR z pytaniem, co z nim zrobili.

W swojej pracy dużo poświęcacie uwagę inteligencji emocjonalnej – dlaczego?

Sytuacja na rynku pracy stawia coraz większe wymagania menedżerom, liderom czy

PMom. Radzenie sobie ze swoimi emocjami i emocjami w zespole wymaga umiejętności, których nie uczą nas w szkole czy na studiach. Dotyczy to szczególnie firm IT, centrów usług czy zakładów produkcyjnych. Do tej pory nikt nie wymagał tych umiejętności, tylko bycia sprawnym ekspertem w swojej dziedzinie. Różne badania podają różne wartości, ale sam Daniel Goleman pokazuje, że sukces zależy w 80% właśnie od inteligencji emocjonalnej.

Czy inteligencji emocjonalnej można się nauczyć, czy raczej wynosimy to z domu i niewiele możemy z nią zrobić jako dorośli?

Zdecydowanie można się jej uczyć, ale tu nie ma poziomu maksymalnego. Inteligencja emocjonalna to przede wszystkim praca nad zwiększaniem świadomości swoich emocji, ich źródeł oraz sposobów pracy z nimi. Oczywiście wszyscy mamy swoje nawyki, przekonania i zmiana ich nie zawsze jest łatwa.


Jednoroczne studia podyplomowe

Polsko-Amerykańska Szkoła Biznesu program Executive MBA Politechnika Wrocławska, Wydział Informatyki i Zarządzania

Rekrutacja trwa do

20 czerwca Sprawdź na: www.pasb.pwr.edu.pl


Miasto jak rzeka płynie… Miasta XXI wieku przeżywają w Polsce dynamiczny rozwój. Duża w tym zasługa deweloperów i firm budowlanych - nowe inwestycje, to często nowe miejsca pracy i nowi mieszkańcy. A ci ostatni to z drugiej strony nowi pracownicy dla rozwijających się dynamicznie firm. Ale rozwój miast wiąże się też z tym, jak te przedsiębiorstwa są postrzegane przez nas wszystkich. NASZ EKSPERT SZYMON MATUSZYŃSKI (VD) Jest i oczywiście druga strona medalu. Największe polskie metropolie są naturalnym magnesem dla poszukujących swojej szansy w dorosłym i zawodowym życiu młodych ludzi. Już nie tylko studenci coraz częściej się przemieszczają. W odniesieniu do Wrocławia robią to także przedstawiciele starszych pokoleń, którzy nierzadko z całymi rodzinami osiedlają się w stolicy Dolnego Śląska licząc na to, że tu powiedzie im się znacznie lepiej. I przyznać należy, że prawdopodobieństwo takiego rozwoju sytuacji jest bardzo duże.

Spotkajmy się (i żyjmy) we Wrocławiu

Wrocław tętni życiem, jako jedno z niewielu polskich miast nie boryka się z problemem wyludnienia. Przyjeżdżają tu nowi mieszkańcy nie tylko z całego kraju, ale i z za wschodniej granicy. Miasto dzięki temu rozwija się także kulturowo, zdobywając bezcenne doświadczenie jako miejsce do życia dla wielu narodowości i pokoleń. Dynamiczny rozwój Wrocławia wiąże się również z tym, jak jest on postrzegany przez jego mieszkańców – tych mieszkających tu od lat, ale także tych, którzy dopiero swoją przygodę z miastem zaczynają. Dla jednych jest to po prostu miejsce do pracy. Dla zdecydowanej większości Wrocław to miejsce przede wszystkim do życia, na które składa się zarówno życie rodzinne, jak i życie zawodowe. Ale miasto dzięki swej konstrukcji daje jeszcze jedną, niezwykle ważną i tak cenną dziś możliwość zachowania tzw. work life balance’u, czyli równowagi właśnie pomiędzy pracą i podążaniem za karierą, a życiem prywatnym. Wrocław niewątpliwie jest prężnie rozwijającą się metropolią. Ale nie zawsze aspekty czysto ekonomiczne czy wyrażone w liczbie nowo powstających inwestycji są przecież najważniejsze. Dla wielu z nas Wrocław jest miastem przepięknych parków i terenów rekreacyjnych. Turyści z pewnością największą uwagę przykładają do wrocławskich zabytków – trudno się dziwić, ich lista jest długa i imponująca. Ale są też wśród nas pasjonaci miasta jako żyjącego organizmu, którzy co rusz przywołują związane z naturą skojarzenia.

Rzeka miasta jego krwioobiegiem

Jedną z takich wizji postrzegania miasta jest traktowanie jego głównych arterii jako miejskich rzek. Na pierwszy rzut oka czysta abstrakcja. Ale jeśli poddamy zagadnienie nieco głębszej analizie, coś rzeczywiście jest na rzeczy. Weźmy dla przykładu ulicę Legnicką. Biegnąca od miejskiej fosy aż do AOW jest jednym z najważniejszych ciągów komunikacyjnych miasta. Jej nurt, podobnie jak w rzece w tradycyjnym tego określenia rozumieniu, prawie nigdy nie ustaje. Jest w ciągłym ruchu, będąc naturalnym kanałem wielkomiejskiej komunikacji. Nurt ten, szczególnie w godzinach szczytu bywa wyjątkowo wzburzony, często uspokajając się dopiero w późnych godzinach nocnych. Ale przecież największa rzeka, podobnie jak w naturze, musi mieć swoje dopływy. Nie inaczej jest w przypadku przywołanej wcześniej ul. Legnickiej. Szereg dopływów z każdej strony uzupełnia rzeczny krajobraz. Mało tego, nazwy kilku z nich pochodzą od płynących niedaleko prawdziwych rzek, jak choćby ulica Małopanewska (Mała Panew – mająca swe źródła w miejscowości Koziegłowy jest naturalnym dopływem Odry na wysokości Opola). A w bezpośrednim sąsiedztwie jest i Kwiska czy Starobrawska. Wielkomiejskie rzeki są pięknym zjawiskiem szczególnie dobrze widocznym pod osłoną nocy i z lotu ptaka. Nurt płynących ulicami świateł idealnie symbolizuje rwące potoki Odry czy Wisły, a dochodzące do nich dopływy uzupełniają ten wyjątkowej urody krajobraz. Jest w tym punkcie widzenia oczywiście nieco miejskiego szaleństwa, które swe korzenie ma z pewnością w miłości do Wrocławia. O co trudno mieć przecież pretensje – wszak miasto jest to wyjątkowe, podobnie jak niezwykłe może być czasem jego postrzeganie.


MIESZKAĆ WE WROCŁAWIU

Jak zmienia się Kępa Mieszczańska? Wyspa położona w samym centrum miasta. Przez bardzo długi czas była terenem opuszczonym i zaniedbanym, a po części niedostępnym dla większości wrocławian. Dziś jest miejscem gruntownej rewitalizacji i powoli ożywa za sprawą nowych mieszkańców, którzy zasiedlili tereny należące dawniej do Agencji Mienia Wojskowego. Wkrótce nie do poznania zmieni się jej dolna część, a ona cała stanie się jednym z gorętszych miejsc na mapie Wrocławia. TEKST MARCIN CZARNIAK ZDJĘCIE NACARAT POLSKA

H

istoria Kępy Mieszczańskiej sięga aż 1261 r., kiedy to teren ten służył miastu jako pastwiska. Pół wieku później na wyspie pojawiły się pierwsze młyny, a wraz z ich budową między Bramą Młyńską a Kępą powstała ważna dla Wrocławia alternatywa dla młynów kościelnych zlokalizowanych na wyspie Piaskowej i przy Tamce. Dopiero w XV w. doszło do pierwszego zasiedlenia Kępy Mieszczańskiej. Na mapach z tamtego okresu widać już wyraźne nasycenie infrastrukturą wschodniej części wyspy, zachodnia zaś pozostawała porośnięta lasem. Do XVII w. były to głównie tereny przemysłowe, na których lokowano urządzenia napędzane siłą wody czy żurawie portowe. W późniejszym czasie pojawiły się tu koszary, wojskowe place ćwiczeń oraz lazaret (dawniej: szpital wojskowy). Znaczenie przemysłowe wyspy zaczęło jednak maleć w XIX w., gdy rolę przeładunkową portu przejmowały terminale kolejowe dworca Nadodrze. Wówczas na Kępie Mieszczańskiej zaczęły pojawiać się wille, kamienice mieszkalne i budynki administracyjne. Sto lat później zniknęły już wszystkie młyny, a w ich miejsce powstały dwie elektrownie wodne. Niestety, historyczna zabudowa wyspy uległa zniszczeniu w czasie oblężenia Festung Breslau. Do dziś zachowało się jedynie kilka kamienic oraz budynki administracyjne i koszarowe, które po wojnie przejęły jednostki Milicji Obywatelskiej. To właśnie jej funkcjonariusze zmienili nazwę dawnej ulicy „Na

Kępie” na „Witolda”. Zrobili to na cześć pierwszego komendanta głównego MO, generała Franciszka Jóźwiaka, który nosił taki pseudonim. Władze miasta postanowiły jednak nazwać ulicę imieniem „Księcia Witolda”, nie chcąc nadawać patrona spośród osób żyjących. Sąsiednie ulice Zyndrama z Maszkowic i Władysława Jagiełły nawiązują do imion uczestników bitwy pod Grunwaldem – książę Witold był bratem stryjecznym tego króla Polski.

Wyjątkowe położenie Kępa Mieszczańska to największa wyspa odrzańska, którą otaczają ramiona Odry Północnej i Odry Południowej. Większości wrocławian kojarzy się z dawnymi terenami wojskowymi, na których obecnie powstały i nadal powstają nowe inwestycje mieszkaniowe. Mało kto wie, że skrajny cypel wyspy znajduje się w miejscu, w którym rok po powodzi tysiąclecia odsłonięto pomnik nazywany „Powodzianką” lub „Bibliotekarką”. Posąg autorstwa Stanisława Wysockiego, przedstawiający kobietę dźwigającą książki, powstał na cześć wszystkich mieszkańców, którzy bronili przed zniszczeniem miasto, tak jak dokonali tego ci, którzy uchronili przed zniszczeniem zbiory z pobliskiej Biblioteki Uniwersyteckiej. W tym miejscu, na wschodnim przylądku Kępy Mieszczańskiej, rzeka Odra rozwidla się na dwa ramiona oraz rozpoczyna się ulica Księcia Witolda, która ciągnie się aż do Mostu Dmowskiego.

Patrząc na mapę centrum Wrocławia i na charakterystyczną wyspę Mieszczańską, dostrzec można, jak przez sam jej środek przebiega ulica Romana Dmowskiego. Niemal naturalnym skojarzeniem pojawiającym się w głowie na ten widok wydaje się podział na górną i dolną jej część. To właśnie dolna Kępa Mieszczańska, zwłaszcza wzdłuż najdłuższej jej ulicy Księcia Witolda, już za kilka lat zmieni się nie do poznania. Bulwar spacerowy, który zaczyna się przy Moście Uniwersyteckim i biegnie pomiędzy budynkami Marina I, II i powstającym właśnie Marina III aż do Mostu Pomorskiego, będzie poprowadzony również po drugiej stronie przeprawy, gdzie obecnie wyrastają z ziemi Bulwary Książęce, inwestycja realizowana przez BPI Polska. Powstanie tu 175 mieszkań, a parter przeznaczony zostanie na różnego rodzaju lokale usługowe. Tuż przy Moście Pomorskim wydzielony zostanie nowy plac miejski, który połączy się z pieszą ulicą handlową, realizowaną przez dewelopera w konwencji convenience street mall. Centra typu convenience to rozwiązania dla osób, które stronią od galerii handlowych i poszukują mniejszych obiektów w pobliżu miejsca zamieszkania, po których znacznie łatwiej się poruszać i dzięki temu szybciej i wygodniej można zrobić zakupy. W ramach inwestycji zaprojektowano również promenadę w obecnym odcinku ulicy Księcia Witolda, między Mostem Pomorskim a ulicą Zyndrama z Maszkowic.

wroclife.pl Nr 5/2017

21


MIESZKAĆ WE WROCŁAWIU Wyspiarska deweloperka Pierwszą oddaną do użytku inwestycją dolnej Kępy Mieszczańskiej jest budynek Księcia Witolda 43. Jest realizacją francuskiej firmy Nacarat i zamyka pierzeję ulic Księcia Witolda i Zyndrama z Maszkowic. To trzecia w Polsce inwestycja tego dewelopera, który dwie wcześniejsze: Kurkowa 14 i Dubois 41, zrealizował nieopodal, po drugiej stronie Odry Północnej. Podobnie jak w ich przypadku wkrótce i tutaj deweloper rozpocznie rewitalizację terenu, który znajduje się przed budynkiem Księcia Witolda 43. Zaniedbany przez lata skwer służył głównie za „dziki” parking samochodowy, ale jeszcze przed końcem tego roku stanie się nowym, miejskim placem Wrocławia z dodatkowymi nasadzeniami i małą architekturą. Na inwestycję składa się 69 mieszkań, a na jej dachu znajdują się tarasy z widokiem na Stare Miasto i rzekę. Po przeciwnej stronie ulicy znajduje się teren, na którym dawniej urzędowała Milicja Obywatelska, a który niebawem pójdzie pod młotek. Trwa rozbiórka zabudowy po dawnych koszarach na działce nr 28, a gdy dobiegnie ona końca, zostanie ogłoszony przetarg. Zanim jednak się on rozstrzygnie, w miejscu tym po raz drugi otworzy się sezonowa plaża i klub „Odra Pany”, w zeszłym roku cieszący się sporą popularnością wśród wrocławian. W przyszłości najprawdopodobniej powstaną tu kolejne budynki mieszkalne z funkcją usługową. Miejscowy Plan Zagospodarowania Przestrzennego dopuszcza w tym miejscu również budowę hotelu, obiektów kongresowych i konferencyjnych oraz tych

z przeznaczeniem na handel. Cena wywoławcza działki to przeszło 8,8 mln złotych. Sąsiadujący z nią budynek dawnego Głównego Urzędu Celnego z 1910 r. został już sprzedany i jest obecnie własnością warszawskiej grupy OKRE Development. Deweloper planuje przekształcić zabytkowy obiekt w budynek mieszkalny o podwyższonym standardzie. Projekt powstaje już w Maćków Pracownia Projektowa, ale nie wiadomo jeszcze, kiedy rozpoczną się prace budowlane.

Rozbudowa goni przebudowę Idąc dalej, napotkamy na zabytkowy spichlerz na rogu ulic Sikorskiego i Księcia Witolda, który od 2015 r. należy do firmy i2 Development, po przeciwnej stronie rzeki realizującej właśnie inwestycję Bulwary Staromiejskie w miejscu dawnego szpitala im. Babińskiego przy placu Jana Pawła II. Dawny spichlerz ma być poddany modernizacji, a pół hektarowa działka mieszcząca się tuż za nim, przy nabrzeżu Odry Południowej, wzbogaci się o nowy budynek. Nie będzie on równie wysoki jak bloki po drugiej stronie Mostu Sikorskiego, choć dopuszczalna w tym miejscu wysokość zbliżona jest do jedenastu pięter. W niedalekim sąsiedztwie znajdują się budynki, w których dawniej mieściła się piekarnia garnizonowa. Teren, na którym są zlokalizowane, kupiła w 2013 r. wrocławska firma Archicom. Powstała tam nieruchomość, poza częścią apartamentową, ma zyskać zupełnie nowe funkcje. Projekt zakłada powstanie w tym miejscu Centrum Sztuki Stara Piekarnia nad Odrą, przestrzeni

biurowo-konferencyjnych oraz lokali usługowych. Budynek doczekał się już inauguracji w ramach zeszłorocznej Olimpiady Teatralnej, w trakcie której odbył się w nim spektakl „Lear” Roberta Bacciego. To nie koniec nowych inwestycji zlokalizowanych w obszarze dolnej Kępy Mieszczańskiej. Na działkach przy zbiegu ulic Jagiełły i Zyndrama z Maszkowic powstają właśnie kolejne budynki z apartamentami. Inwestycję Jagiełły 6 realizuje Bouygues Immobilier Polska. Powstanie tam nowy budynek, który połączy się z istniejącą opuszczoną kamienicą i domknie tym samym pierzeję ulic Jagiełły i Sikorskiego. Po przeciwnej stronie, pod adresem Zyndrama 20 powstanie apartamentowiec debiutującego na polskim rynku dewelopera 6B47 Poland. Inwestycja wypełni lukę w zabudowie ulicy pomiędzy hotelem Campanile a sąsiednią kamienicą. Miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego określa, że na Kępie Mieszczańskiej można zbudować biura i mieszkania. W centralnej i północnej części wyspy będą tereny zielone. Wzdłuż Odry przewidziano bulwary spacerowe, mariny i przystanie. Dziś ledwo zauważalne, niebawem ogromne zmiany, jakie zajdą na tym obszarze, sprawią, że za kilka lat Kępa Mieszczańska będzie jednym z najbardziej pożądanych miejsc do życia we Wrocławiu. Bliskość rzeki i położenie z dala od głównych arterii miasta zapewniają wyjątkową ciszę jak na położenie w ścisłym centrum. Ceny nieruchomości powstałych na tym terenie już dziś osiągają kwotę około 10 tys. złotych za mkw. i będą rosły wraz z kolejno powstającymi inwestycjami.

Kępa Mieszczańska

Dmowskiego

ks. Witolda

22

wroclife.pl Nr 5/2017

Pomorska



Czy można wybudować dom w 90 dni?

M

ówiąc o domach przyszłości myślimy o zrównoważonym designie. To kierunek, który ma na celu dbałość zarówno o środowisko jak i ergonomię domów, z zachowaniem ciekawych trendów architektonicznych. Realizujemy go poprzez surowiec, z którego budujemy, czyli drewno. Ono jest ekologiczne, energooszczędne i pozwala na szybką budowę. Drugim ważnym elementem naszej wizji jest kompleksowa budowa. Projekty dostosowujemy indywidualnie do potrzeb i pragnień klientów. Staramy się budować prosto, z głową, ale też z zachowaniem trendów.

Filozofia budowania Wolf Haus kładzie nacisk na najważniejsze elementy charakteryzujące nowoczesne budownictwo: BEZPIECZEŃSTWO domu, OCHRONA ŚRODOWISKA, KOMFORT mieszkania, SZYBKA BUDOWA.

Bezpieczeństwo W dzisiejszych czasach dobry i solidny Wykonawca jest na wagę złota. Dlatego gwarantujemy klientowi budowę domu w oparciu o najwyższej jakości surowce, bezpieczne wykonanie w oparciu o solidny projekt i obliczenia, perfekcyjne wykonanie – to wszystko dzięki 50 letniemu doświadczeniu w branży. Nasze działania potwierdza certyfikacja CE dla całego budynku oraz 30 letnia gwarancja.

Ochrona środowiska Dzięki zastosowaniu wysokiej jakości produktów o bardzo wysokich parametrach izolacyjności, gwarantujemy naszym budynkom bardzo niskie zapotrzebowanie na energię na poziomie 40 KWh/m2 rocznie. To bezpośrednio przekłada się na redukcję CO2. W naszych domach stosujemy przyjazne dla środowiska odnawialne źródła energii jak pompy ciepła, solary czy fotowoltaika. Nasze domy od dawna już spełniają normy dla domów, które będą wymagane w niedalekiej przyszłości.

Komfort Realizujemy nasze domy od projekty aż pod klucz – to najważniejsza i jedna z najbardziej pożądanych cech klientów dlaczego klienci wybierają naszą firmę. Dajemy klientowi możliwość budowy kompleksowej, prostej bez konieczności podejmowania decyzji w zakresie zagadnień budowlanych o których klient nie ma pojęcia. Gwarancję wykonania ma od jednego partnera – to nie do przecenienia. Nasze domy dają naszym klientom ciepło, komfort, bezpośredni kontakt z naturą, bez-

Kompleksowa budowa domów energooszczędnych pod klucz


obsługowe tudzież inteligentne rozwiązania z zakresie obsługi domu. Do tego cecha najważniejsza dajemy w momencie podpisania umowy gwarancję ceny na cały zakres prac!

Design Stawiamy na nowoczesność i to chyba najważniejsza cecha odróżniająca nas od innych firm budujących energooszczędnie. Budujemy na bazie gotowych projektów, projektów zewnętrznych, adoptujemy projekty, a przede wszystkim projektujemy klientom domy na miarę. Design daje nam możliwość spełniania się na szerokim polu realizacji. Chcemy też iść w tym kierunku, bo nowoczesność to przyczynek do rozwoju. Projektując lub dobierając projekty staramy się dopasować do potrzeb klienta zarazem mając na uwadze możliwości i uwarunkowania inwestora. Dzięki temu nasze realizacją są kreatywne, innowacyjne, stworzone z wizją przy zastosowaniu dostępnych na rynku rozwiązań.

Szybka budowa Krótki czas wynika ze stosowanej przez nas technologii. Ekspresowe tempo i świetną jakość osiągamy dzięki zastosowaniu suchych i gotowych materiałów. Do budowy tradycyjnej – betonowej, używa się wielu materiałów zawierających dużo wody i wilgoci. Stąd tak długi czas pielęgnacji powstającego obiektu. Cały dom powstaje w zakresie kompleksowym w 3 miesiące. Nasi klienci są w stanie w przeciągu kilku miesięcy od podjęcia decyzji o chęci budowy zamieszkać w gotowym domu. To jeden z najważniejszych argumentów dlaczego chcą budować w tym systemie. Dzisiaj budowa domu zbliża się do konfiguracji jego cech i zleceniu budowy bez długiej układanki puzzli. Cenny czas poświęcamy na realizację zawodową, nasz czas wolny i odpoczynek.

SZYMON PILCH – WOLF HAUS WROCŁAW

UL. BRANIBORSKA 14 GALERIA WNĘTRZ DOMAR

Nasza firma z siedzibą w Siemianowicach Śląskich oferuje naszym klientom szeroki wachlarz usług wraz z niepowtarzalną możliwością prześledzenia całego procesu produkcyjnego jak nowoczesny i inteligentny dom modelowy wraz z wzorcownią. Gorąca zapraszamy do świata budowania WOLF HAUS. Galeria Wnętrz Domar, ul. Braniborska14, tel. +48 724 155 415


NASZE MIASTO

Stać nas!

O kosztach organizacji oraz o promocji The World Games z rzecznikiem prasowym imprezy Kacprem Cecotą rozmawia Maciej Leśnik. Ile wyniesie całkowity koszt organizacji The World Games we Wrocławiu? Proszę o możliwie precyzyjne określenie, jakie wydatki składają się na ten koszt i w jakiej wysokości. Koszt budowy lub remontu obiektów to niespełna 200 mln zł. Największą inwestycją była prze-

J

uż za niecałe półtora miesiąca Wrocław ma mieć kolejne wspaniałe igrzyska. Tym razem po jakże udanych igrzyskach kultury, które wrocławianie obchodzili cały okrągły 2016 rok, przyszedł czas na kulturę fizyczną! The World Games to kolejna forma realizacji ambicji władz Wrocławia do organizowania spektakularnych imprez, które niestety się po prostu urzędnikom magistratu nie udają. Po zeszłorocznym sukcesie ceremonii otwarcia ESK 2016 możemy się spodziewać podobnych atrakcji i w tym roku. Ciekawie się zapowiadająca i ogromna w skali produkcja, którą artyści, niekoniecznie związani z Wrocławiem zaprezentują nam na Stadionie Miejskim, będzie początkiem nowej formy promocji miasta. Całość zapowiada się obiecująco, ale jak dotąd z informacji prasowych wynika, że niewiele ma to wspólnego z promocją miasta czy nawet samych TWG 2017. Z moich obserwacji wynika, że dotychczasowa promocja World Games ogranicza się do billboardów oraz mglistych zapowiedzi sączonych przez media od kilku lat. Dodatkowo od jakiegoś czasu spotykam się z informacjami o możliwości zakupu biletów na tę enigmatyczną imprezę. Gdyby te same środki, które Wrocław przeznaczy na promocję poprzez sport na TWG, czyli około 100 mln zł, wydatkować na klasyczną reklamę, to byłaby to

budowa Stadionu Olimpijskiego, której wartość to około 125 mln zł. Kompleks basenów przy ul. Wejherowskiej, gdzie powstały: nowoczesna pływalnia 50-metrowa z regulowanym dnem i dwie niecki pod gołym niebem, to koszt 69 mln zł, z czego 23,5 mln to dofinansowanie Ministerstwa Sportu i Turystyki. Resort wsparł także budowę torów wrotkarskich w Parku Tysiąclecia kwotą 1,5 mln zł. Całościowy koszt tej inwestycji to 6 mln.

w 31 dyscyplinach sportowych, transport, zakwaterowanie, wyżywienie zawodników, sędziów i oficjeli, zabezpieczenie medyczne (do 40 karetek dziennie, 4 szpitale referencyjne), ochrona, trybuny tymczasowe, organizacja zawodów i wszelkie inne działania potrzebne do przeprowadzenia imprezy.

Jaką dokładnie kwotą finansuje igrzyska The World Games miasto Wrocław?

Główny ciężar finansowy spoczywa na organizatorze, czyli na Wrocławiu. Ministerstwo Sportu i Turystyki dofinansowało budowę obiektów (szczegóły powyżej), a także sfinansowało przeprowadzenie badań antydopingowych. 5 mln zł to wsparcie z budżetu województwa dolnośląskiego. Wrocławski Komitet Organizacyjny pozy-

Na organizację imprezy, w której weźmie udział ponad 3,5 tys. sportowców ze 111 krajów świata, w budżecie miasta zarezerwowano 81 mln zł. Ta kwota zawiera wszelkie działania związane z przeprowadzeniem zawodów na 26 arenach

kampania o zdecydowanie większym zasięgu i potencjale sukcesu niż wszystko, co może wygenerować impreza niszowych sportów nieolimpijskich. Produkcji transmisji z imprezy podjęła się Wrocławska firma ATM, za bagatela ok. 20 mln złotych mająca zrealizować transmisje z imprezy, które – jak zapowiadają organizatorzy – będą transmitowane na cały świat za pośrednictwem nadawców z różnych krajów, którzy wykupili prawa do transmisji. Szczegółów – którzy to nadawcy i co znajdzie się w transmisjach – póki co brak. Na swego rodzaju żart zakrawa fakt, że impreza, która ma promować lokalny biznes i wrocławskie wartości, za głównego sponsora ma niemiecką sieć handlową, a w ramach promocji zdrowia wśród dzieci i młodzieży na sponsora wybrano jednego z producentów piwa. Podsumowując – nadchodzi święto sportu i rekreacji – będzie o nas głośno na całym świecie. Tylko jak tu się zaktywizować przez sport w mieście smogu? Jak się cieszyć sportami, które niejednokrotnie zadebiutują w świadomości polskich kibiców? I przede wszystkim, co to ma wspólnego z dobrze pojętym interesem miasta, które wyda na ten cel blisko 300 mln zł. To, co można by osiągnąć za te pieniądze, rozsądnie nimi gospodarując, niech pozostanie jako nauczka po kolejnych igrzyskach we Wrocławiu.

Jacek Hamkało Animator kultury i politolog, od 2001 roku z powodzeniem prowadzi własną działalność gospodarczą, organizuje m.in. festiwale artystyczne, działania popularyzujące kulturę i integrujące środowiska twórców ze społecznościami lokalnymi. Tworzy i produkuje wideodokumentacje istotnych wydarzeń kulturalnych i społecznych, filmy reportażowe i promocyjne. Wiceprzewodniczący Zarządu osiedla Borek.

26

wroclife.pl Nr 5/2017

Kto i w jakiej wysokości, oprócz miasta Wrocław, partycypuje w całkowitych kosztach igrzysk?

T

ak wielkie imprezy jak The World Games zazwyczaj poważnie zaburzają standardową strukturę obłożenia hoteli miejskich: maleje liczba gości biznesowych, którzy na czas eventu rezygnują z konferencji i większych spotkań we Wrocławiu. W efekcie wszelkie wysiłki marketingowe hotelarzy kierują się w stronę gości indywidualnych i to od aktywności tego segmentu zależeć będą nastroje w branży. Jak dotąd nie ma wielkiego entuzjazmu: zawodnicy The World Games korzystają najczęściej z różnego typu kwater budżetowych, brakuje również spodziewanego zainteresowania przyjezdnych. Dynamika przyrostu obłożenia na 1,5 miesiąca przed imprezą – póki co – rozczarowuje. Panuje jednak nadzieja, że sytuacja zacznie się zmieniać.

Krzysztof Stęplowski Specjalizuje się w marketingu internetowym w hotelarstwie. Prowadzi szkolenia oraz warsztaty, doradza hotelom przy tworzeniu i optymalizacji strategii marketingowych, pomaga w realizacji i ocenie działań. Prowadzi serwis www.marketinghotelu.pl


NASZE MIASTO skał szereg sponsorów, partnerów i dostawców usług. Są to m.in.: Kaufland, Staropolanka, Tyskie, Kriosystem Life, Trans-Dan. Informacje dotyczące warunków umów zawartych z nimi objęte są tajemnicą handlową.

Jaka część budżetu TWG jest przeznaczona na promocję wydarzenia – jaki jest rozkład procentowy udziału poszczególnych form: outdoor, internet, telewizja, radio, prasa? Kto zadecydował o tym podziale i według jakiego klucza byli dobierani partnerzy medialni? Wreszcie, czy budżet na promocję jest w całości pokrywany przez miasto Wrocław, czy częściowo, a jeśli tak – to w jakim zakresie jest realizowany z funduszy sponsorów?

O partnerach medialnych i reklamodawcach decydował Wrocławski Komitet Organizacyjny

– Światowe Igrzyska Sportowe Sp. z o.o. Promocja w najważniejszej, zasadniczej części jest finansowana z budżetu Komitetu. 100% udziałów w spółce należy do gminy Wrocław. Oprócz tego markę igrzysk The World Games promują też sponsorzy. We Wrocławiu pojawiły się billboardy sponsora głównego marketu Kaufland, który zaprasza do wspólnego kibicowania i organizuje konkursy związane z igrzyskami. Logo The World Games pojawia się także na wybranych butelkach Staropolanki, sponsora technicznego imprezy. Sponsorzy reklamują igrzyska także w internecie.

dajemy publiczne pieniądze, ale umowy zawieramy z prywatnymi kontrahentami. Do podania konkretnych kwot potrzebowalibyśmy ich zgody. Kampania billboardowa ruszyła na początku maja. Potem billboardy zostały zmienione na nowe, promujące Ceremonię Otwarcia. W lipcu pojawią się billboardy w jeszcze jednej odsłonie.

Mimo wszystko prosiłbym o podanie konkretnej kwoty wydanej na promocję.

Tylko na potrzeby igrzysk The World Games do ostatniego miejsca jest wypełnionych kilkanaście hoteli. Będą w nich mieszkać oficjele, sędziowie, trenerzy oraz część zawodników. Jeżeli chodzi o inne rezerwacje dokonane przez kibiców i turystów, dzisiaj (9.06.2017 – przyp. red.) to jest jeszcze 40 dni do imprezy. Jestem przekonany, że te hotele niebędące na liście do obsługi, także będą miały gości, którzy przyjadą na igrzyska. Wyznacznikiem zainteresowania imprezą jest liczba sprzedanych biletów i informacja, w jakich krajach są kupowane. Na wydarzenia związane z The World Games we Wrocławiu sprzedano 60 tys. biletów, mniej więcej 1/3 trafiła do kibiców z zagranicy. Poza Polską najwięcej chętnych jest z Niemiec, Czech, Austrii i Szwecji. Pamiętajmy, że część z nich niekoniecznie będzie nocować w hotelach, ale wybierze pokoje gościnne i apartamenty. Ci, którzy mają do Wrocławia blisko: Niemcy z Goerlitz czy Czesi z Liberca, przyjadą na igrzyska, ale zapewne nie skorzystają z noclegów. Z drugiej strony widzimy, że bilety kupują osoby z odległych krajów: Australii, Stanów Zjednoczonych, jest też dużo klientów z Rosji.

Nie mogę podać wysokości wydatków na promocję ze względu na tajemnicę handlową. Wy-

Co Wrocław mógłby mieć za 280 mln zł?

Do naszej redakcji dochodzą też głosy z branży hotelarskiej – wskazujące na brak rezerwacji – przy imprezie na taką skalę oczekiwania były dużo większe. Czy to efekt słabej promocji, czy raczej niskiej rangi samego wydarzenia?

Czy Pana zdaniem inwestycja 125 mln w drugi stadion, kiedy miasto ma olbrzymie problemy z zagospodarowaniem stadionu wybudowanego na Euro 2012, to rozsądny wydatek?

Musimy sobie zadać pytanie, w jakim stanie był Stadion Olimpijski przed rozpoczęciem modernizacji. Jaka była alternatywa? Miasto mogło albo zamknąć obiekt i czekać, aż popadnie w kompletną ruinę, albo go uratować. Przed ostatnim remontem policja miała wątpliwości, czy można tam organizować imprezy masowe. Wybór drogi modernizacji był słuszny, co potwierdza frekwencja na odbywających się na nim meczach żużlowych oraz futbolu amerykańskiego. Na zawodach Sparty Wrocław mamy komplet publiczności. Obiekt pełni więc swoją funkcję. Wrocławski Komitet Organizacyjny The World Games nie był odpowiedzialny za przeprowadzenie modernizacji. Leżała ona w gestii spółki Wrocławskie Inwestycje, która w 100% należy do gminy Wrocław.

Dziękuję za pośweięcony czas. wroclife.pl Nr 5/2017

27


NASZE MIASTO

Nasz drogi Śląsk Wrocław Śląsk Wrocław od dziesięciu lat jest uzależniony od publicznych pieniędzy. Według szacunków miasto wydało na klub od 2009 roku ponad 70 mln złotych, wliczając w to zakup akcji, inwestycje, pożyczki oraz wsparcie poprzez miejskie spółki. Czy Śląsk wreszcie trafi w ręce prywatnego inwestora i będzie w stanie zarabiać na swoje utrzymanie? TEKST MACIEJ LEŚNIK INFOGRAFIKI MACIEJ KISIEL

W

rocławski klub jest pełen paradoksów. Choć jeszcze niedawno kibice Śląska cieszyli się z mistrzostwa, wiosną drugi rok z rzędu oglądali, jak zawodnicy rozpaczliwie bronią się przed spadkiem. Utrzymanie zapewnili sobie dopiero po meczu przedostatniej kolejki. Wybuchła radość, choć marny to powód do świętowania, skoro klub obchodzi jubileusz 70-lecia istnienia. Mimo niedawnego pasma sukcesów sportowych, klubowe finanse są w fatalnym stanie. Od mistrzostwa w 2012 roku przychody skurczyły się o niemal połowę, a przez cały 2016 rok Śląsk działał na podstawie prowizorium budżetowego.

Radnych serca biją za Śląsk, ale... Od maja zeszłego roku miasto ma większościowy pakiet 54,46% akcji klubu. Z tego powodu magistrat poprosił radnych, aby wyrazili zgodę na ,,niezbędne” udzielanie Śląskowi regularnego wsparcia finansowego z budżetu Wrocławia. Podczas nadzwyczajnej sesji Rady Miejskiej, 30 maja, większość z nich poparła stanowisko, zgodnie z którym ,,brak wsparcia

28

wroclife.pl Nr 5/2017

spowoduje likwidację klubu, do której Wrocław nie powinien dopuścić”. Nie wiadomo jednak, jak długo i w jakiej wysokości Śląsk będzie otrzymywał pieniądze z miejskiej kasy Wszystko zależy od tego, czy miastu uda się znaleźć inwestora. 2 czerwca ogłosiło przetarg na sprzedaż swoich akcji wartych około 5 mln zł. – Naszym celem jest zapewnienie stabilnego finansowania klubu. Mamy dwóch, trzech inwestorów poważnie zainteresowanych Śląskiem. Bez wsparcia miasta sprzedaż może się jednak nie powieść – mówił Maciej Bluj, wiceprezydent Wrocławia i przewodniczący rady nadzorczej klubu. Magistrat chce rozstrzygnąć przetarg w czerwcu, aby w lipcu klub rozpoczął sezon z nowym inwestorem. Jeżeli otrzyma właściwą propozycję, zwróci się do radnych o zgodę na sprzedaż akcji i ustalenie kwoty, którą miasto dalej będzie wspierać Śląsk. Jeżeli jednak klub nie zostanie sprzedany, na pewno będzie ona kilkukrotnie wyższa. Radni kolejny raz zostali postawieni pod ścianą i kolejny raz przegłosowali pomoc finansową dla Śląska. O terminie nadzwyczajnej sesji dowiedzieli się dzień wcześniej. Ich sytuację mogłaby podsumować wypowiedź jednego

z radnych, który stwierdził, że miłość do Śląska jest szczera i wielka, ale nie jest ślepa. Prezes klubu oraz sekretarz miasta zapewniali, że od potencjalnego inwestora będą wymagać gwarancji finansowych oraz strategii rozwoju, ale przez trzygodzinne posiedzenie nie przedstawili żadnych konkretnych wniosków, wyciągniętych z kilku lat zarządzania klubem.

Samorządy a zawodowy futbol Wrocław był jednym z pierwszych polskich miast, które zdecydowało się przejąć klub piłkarski. Kiedy w 2007 roku wykupił Śląsk z rąk prywatnych właścicieli, drużyna ze stolicy Dolnego Śląska od kilku lat tułała się po boiskach II i III ligi. Pod nowymi sterami klub szybko awansował do Ekstraklasy, spłacał długi, a miasto zaczęło za prawie miliard złotych budować Stadion Miejski na Pilczycach, arenę Euro 2012. Teraz znów miasto szuka inwestora, a radni są proszeni o wsparcie klubu w finansowych tarapatach. W 2009 roku większość udziałów w Śląsku przejął miliarder Zygmunt Solorz-Żak. Środki na finansowanie klubu miały pochodzić z galerii handlowej, którą drugi najbogatszy Polak chciał postawić obok sta-


NASZE MIASTO dionu. Biznesmen nie otrzymał jednak kredytu na budowę i wstrzymał się z finansowaniem klubu. Wrocław musiał ratować Śląsk 12-milionową pożyczką. Kolejna próba odciążenia miasta rozpoczęła się na początku 2014 roku. Wrocław sprzedał wówczas po 17% akcji klubu na rzecz trzech lokalnych firm: PPF Hasco-Lek S.A., Supra Inwest S.A. oraz PB Inter-System S.A., które utworzyły Wrocławskie Konsorcjum Sportowe i stały się większościowym akcjonariuszem. Od stycznia 2014 do maja 2016 roku miasto wydało na klub 25 mln zł. W tym samym czasie nieudolni właściciele przekazali z własnej kieszeni... niecałe 4 miliony. Cierpliwość władz miasta się skończyła. Magistrat zamienił część dawnej pożyczki na akcje i znów odzyskał większość w klubie. Hasco-Lek, Supra Inwest

W ostatniej dekadzie, wiele polskich klubów bez strumieni publicznych pieniędzy mogłoby nie przetrwać. Samorządy wyciągnęły pomocną dłoń po tym, jak z finansowania futbolu zaczęli się wycofywać prywatni właściciele, m.in. Korony Kielce, Lechii Gdańsk, Legii Warszawa, Pogoni Szczecin czy Polonii Warszawa. Po kilku latach większość klubów stara się jednak ograniczyć zależność od miejskich pieniędzy. Podczas sesji Rady Miejskiej, Maciej Bluj wskazał przykłady kilku innych miast, które w 2016 roku przekazały miliony złotych na lokalne drużyny. Warto jednak zaznaczyć, że w Ekstraklasie, razem z Wrocławiem, funkcjonują tylko trzy kluby, w których gmina jest większościowym udziałowcem. Miasto jest właścicielem Wisły Płock, ale trzeba wziąć pod uwagę, że klub dopiero wrócił do

Ruch otrzymał od władz Chorzowa 18 mln zł pożyczki, ale i tak nie uchroniło go to przed spadkiem. Oprócz zabrzan wszystkie wymienione kluby zakończyły sezon 2016/2017 w dolnej połowie tabeli. Pokazuje to, że zarządzanie klubem piłkarskim przez miasto nie jest rozwiązaniem docelowym, i aby myśleć o trwałych finansowych fundamentach, klub powinien uniezależnić się od publicznych pieniędzy. Prywatyzacja klubu udała się w Kielcach, gdzie miasto od 2008 roku czekało na inwestora. W kwietniu 72% akcji Korony odkupił prywatny inwestor. Na inne rozwiązanie zdecydowały się władze Krakowa, Poznania i Warszawy. Miasta zainwestowały tam w nowoczesne stadiony, aby następnie oddać zarządzanie nimi w ręce klubów. Wisła, Lech i Legia za dzierżawę obiektów płacą niewiele, za to mogą w pełni wykorzystać ich potencjał i czerpać wysokie zyski.

Zarabiać uczmy się od innych

i Tekton (od maja zeszłego roku) wciąż mają po 15,18% akcji, ale trudno się łudzić, aby chciały dalej inwestować w klub. – Te dwa przypadki pokazują, że musimy wymagać od nowego właściciela gwarancji na kilkuletni plan inwestycyjny oraz, że pieniądze publiczne są Śląskowi potrzebne – przekonywał podczas sesji prezydent Wrocławia, Rafał Dutkiewicz. Samorządy wspierają finansowo sport na różne sposoby. Kontrowersji nie budzą dotacje na szkolenie dzieci i młodzieży czy utrzymywanie obiektów. Odpowiedź na pytanie, czy miasto powinno promować się poprzez sport i przekazywać publiczne pieniądze na pensje zawodowców, nie jest już tak jednoznaczna. Pojawiają się głosy, że magistrat ma ważniejsze zadania do realizacji, a profesjonalny klub powinien się samodzielnie finansować ze środków prywatnych. Pada także argument, że zarządzanie drużyną piłkarską jest biznesem, o którym urzędnicy mają niewielkie pojęcie.

Ekstraklasy po wielu latach przerwy, w przeciwieństwie do Śląska, który występuje w niej od 2008 roku. Pod względem wysokości wsparcia z publicznych pieniędzy, z WKS-em można porównywać jedynie Piasta Gliwice, któremu miasto przekazało ponad 40 mln zł w ostatnich pięciu latach. Tam klub może jednak liczyć na kilkudziesięciu innych sponsorów, a miasto na promocję – Piast zdobył w 2016 roku wicemistrzostwo Polski. Z miast, które nie są właścicielami piłkarskich spółek, na zawodowy futbol wydaje m.in. Szczecin, Gdańsk i Białystok. Klubom przekazują ok. 3,5–4 mln zł rocznie. Nie traktują tego jednak jako pomoc, ale płacą za promocję miasta w ramach umów sponsorskich. Zupełnie inny jest przypadek dwóch śląskich klubów, które w 2016 roku zostały zasilone kolosalnymi kwotami, ale tylko po to, aby nie runęły w finansową przepaść. Górnik Zabrze został dokapitalizowany kwotą 32 mln zł, które miasto będzie spłacać bankowi do 2031 roku.

W ostatnich latach, zawodnikom Śląska Wrocław tylko raz na cztery podejścia udało się znaleźć w górnej ósemce tabeli. W pozostałych przypadkach musieli myśleć o uniknięciu spadku. Dlaczego? Śląsk regularnie kończy sezon w dolnej połowie tabeli, bo takie jest jego aktualne miejsce w klasyfikacji finansowej Ekstraklasy. W 2012 roku, kiedy świętował mistrzostwo Polski, mógł się pochwalić czwartym budżetem w kraju, natomiast w 2015 roku, pod względem przychodów był dopiero na 9. miejscu. W ostatnim sezonie na jedną kolejką przed końcem, szansę na zdobycia mistrzostwa miały aż cztery zespoły. Do ostatniej chwili o tytuł ścigały się Legia, Lech, Lechia i Jagiellonia. Warszawski klub, uczestnik Ligi Mistrzów, pod względem biznesowym zostawia daleko w tyle wszystkich konkurentów. Wrocław może powinien porównywać się za to z drużynami z Poznania i Gdańska, które od czterech lat zawsze występują w grupie mistrzowskiej. Włodarze Śląska mogą się także uczyć od klubu z Białegostoku, który w krótkim czasie przedarł się do sportowej i finansowej czołówki. Lech, Lechia i Jagiellonia mają stabilną pozycję finansową, ponieważ potrafią generować zrównoważone przychody z trzech podstawowych źródeł: dnia meczu, transmisji telewizyjnych oraz od sponsorów. Siłą napędową jest frekwencja na meczach. Na trybunach zasiada po kilkanaście tysięcy widzów, co jest traktowane jako norma, a nie święto. Cały tercet potrafił wykreować modę na kibicowanie, a potem utrzymać wysoką frekwencję. Miesz-

wroclife.pl Nr 5/2017

29


NASZE MIASTO kańcy utożsamiają się z tymi klubami – nie dość, że osiągają dobre wyniki z klasowymi piłkarzami i reprezentantami krajów, to jeszcze dają szanse swoim wychowankom i młodzieżowcom. Jednocześnie każdy z klubów nieco inaczej budował swoją strategię. Potęgą Lecha jest jego siła marketingowa i rzesza kibiców. Dość powiedzieć, że z samej sprzedaży klubowych pamiątek zarobił w 2015 roku 7,5 mln zł! Poznań potwierdza także przykład, ile daje polskim klubom awans do europejskich pucha-

Sponsorzy – krótka ławka rezerwowych

rów. Za jedną edycję Lech otrzymał od 19 do 23 mln zł, czyli mniej więcej tyle, ile cały roczny budżet Śląska. Lechia zaryzykowała i postawiła na ofensywę transferową, która powoli się spłaca. Klub skusił wysokimi zarobkami najlepszych ligowców, reprezentantów Polski i zagranicznych graczy. W Gdańsku prym wiodą m.in. Marco i Flavio Paixao oraz Sebastian Mila, byłe gwiazdy Śląska. Za nazwiska są gotowi płacić nie tylko kibice, ale również sponsorzy, którzy w 2015 roku przelali do klubowej kasy 15 mln zł. Jagiellonia Białystok wykorzystała efekt nowego stadionu. Jej przychody urosły od 2013 do 2015 roku ponad dwukrotnie. Dzięki dobrym wynikom, klub bez problemu znajduje chętnych na swoich zawodników i zarabia na transferach. Nie musi jednocześnie martwić się o zastępców. Jagiellonia słynie z pracy z młodzieżą i świetnie na tym wychodzi. Na bramkarzu Bartłomieju Drągowskim zarobiła ok. 13 mln zł, a 20-latek rozwija swój talent we włoskiej Fiorentinie.

demia Piłkarska Śląska Wrocław, ale na efekty jej pracy trzeba będzie jeszcze poczekać. Obecnie największym problemem biznesowym klubu jest brak sponsora strategicznego. Przypomnijmy, że w latach 2011–2014 Śląsk był wspierany przez Tauron Polska Energia, który przekazywał klubowi od 2,5 do 4,5 mln zł rocznie. Mimo kolejnych propozycji, potentat nie podjął się dalszego sponsorowania drużyny. ,,Biorąc pod uwagę wielkość miasta, infrastrukturę oraz potencjał marketingowy, to sytuacja wyjątkowa na tle porównywalnych klubów Ekstraklasy” – czytamy w ostatnim raporcie Ekstraklasa Piłkarskiego Biznesu 2016. Autorzy raportu z Ekstraklasa S.A. i firmy EY szacują, że wpływy od sponsorów strategicznych stanowiły średnio 19% przychodów klubów Ekstraklasy. Sen z powiek spędza także krótka lista pozostałych sponsorów. W 2015 roku klub z Ekstraklasy mógł przeciętnie liczyć na wpływy z tego źródła w wysokości 9,5 mln zł. Śląsk z tytułu reklam i sponsoringu otrzymał… 1,7 mln zł

30

wroclife.pl Nr 5/2017

Wyczekiwany inwestor nie rozwiąże wszystkich problemów jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Od kilku lat Śląsk prowadzi politykę zaciskania pasa. Klubu nie stać na transfery gotówkowe i wysokie, długoletnie kontrakty. Przy obecnych oszczędnościach trudno jest konkurować o klasowych graczy, a z końcem czerwca wielu zawodnikom kończyły się umowy. W 2012 roku powstała Aka-

i był pod tym względem najgorszym klubem w Ekstraklasie. Obecnie na liście sponsorów są jedynie STS, Tyskie i Powerade.

Odczarować pusty stadion Drugim największym wyzwaniem stojącym przed Śląskiem jest czerpanie dochodów z dnia meczu. Rozczarowanie słabymi wynikami drużyny spowodowało, że w sezonach 2015/2016 i 2016/2017 średnia liczba widzów spadła poniżej 10 tys. osób, a właśnie frekwencja jest

warunkiem udziału klubu we wpływach z dnia meczowego. Na większości spotkań, największy obiekt w Ekstraklasie świeci pustkami, co jest marnym argumentem w negocjacjach z potencjalnymi reklamodawcami. Na meczach niewiele zarabia również Stadion Wrocław, miejska spółka, która zarządza obiektem. Mimo że w 2016 roku zanotowała rekordowe zyski z organizacji imprez oraz wynajmu biur, ze względu na spadek przychodów z organizacji dnia meczowego po raz kolejny zakończyła rok ze stratą. W efekcie magistrat nadal musi dokładać pieniądze do spółki – w maju przekazał jej 12,3 mln zł na obsługę zobowiązań. Istotą działalności profesjonalnego klubu jest przyciąganie jak najszerszej widowni na trybuny i przed telewizory. Kluczem jest więc praca nad frekwencją i wizerunkiem drużyny. Śląsk musi od podstaw zbudować politykę marketingową, za którą odpowiada obecnie jedna osoba. Jeżeli się uda, pojawią się kibice i sponsorzy, a klub nie będzie zdany wyłącznie na pieniądze inwestorów i kolejne milionowe dotacje od miasta.



CZAS WOLNY

Believe in your ideas Owen Williams picks the brain of Terry Clark-Ward – London born author, radio and TV presenter and long-time Wrocław resident. Terry, you’ve currently got a TV show on national television, a radio show here in Wrocław and 3 books to your name. How did it all begin?

For me, it all begins with believing in your ideas. One day at school, a man who had worked on television came in to give us a talk about his career. I remember being told that if you want to achieve anything in life you should start doing it before you reach 40. I’ve never forgotten that and have always tried to do things I find interesting and have a passion for.

Ok, I’ve still got a few years then! When did you move to Wrocław? What brought you here specifically – why not Kraków, Gdańsk or Warsaw for example?

I came to Wrocław initially because I met a girl from this city and took a chance for a new life here. It didn’t work out, but I decided to stay anyway because of the many opportunities and remarkable character of this place. I’ve travelled extensively around the country and seen some fantastic regions and cities, but Wrocław has a kind of magic that no other Polish city does.

Indeed it does. Being a foreigner, perhaps you feel like I do, in that sometimes you seem to see the city differently to the natives? Would you agree?

Yes, I know Wrocław quite well. I feel at home here – Wrocław and Poland in general. I think the advantage of being from abroad is that you can see different areas for creativity that may not be so obvious to the local population. For instance, being a language school owner and hearing countless times that students wanted to have their mistakes corrected, I decided to write a book about it called Żegnajcie błędy – angielski dla Polaków.

What are your favourite things about life in Wrocław? What things don’t you like? I like the fact that Wrocław is a historical city with a nice atmosphere and it is of course

32

wroclife.pl Nr 5/2017

stunningly beautiful, making it great to live and work in. Not too big, not to small – just right. I live within 10-minutes of the city centre, airport, motorway and shopping centre and couldn’t really imagine a better location. There is less and less I don’t like here because Wrocław is a city that seems to be an expert at continuous improvement. The many new buildings, bridges and sports centres together with the improvements made to roads and the airport leave little to be dissatisfied about. If there were one thing that does need to be improved drastically, it would have to be customer service.

Lots of foreigners agree with you. Is that why you decided to make 5 o’ Clark? What is it?

I think part of Wrocław’s success story has something to do with the foreigners living here. Being one myself and having lived here for some time, I felt that their story needed to be told, especially when the reasons many foreigners ended up here are many and some are quite unexpected. Like many things in life, you have to take your chances when you see an opportunity and I began to discuss the idea of the programme with both a regional and national TV channel. Amazingly, they both took it! Season 1 comprises 13 episodes.

Very interesting. When and where can I see it?

5 o’Clark is in English with Polish subtitles and you can watch it on ATM Rozrywka on Sundays at 12.30 p.m. and on Echo 24 TV on Saturdays at 10.30 a.m. and 13.30 p.m. It’s also online at www.echo24.tv and www.wroclawuncut.com.

You’ve also got a dual-language radio show on Radio RAM called Sunday Lunch.

Walt Disney once said the difference between getting somewhere and getting nowhere was simply: giving up. I’d wanted to work on the radio for a long time, but hadn’t found a station interested in a dual language programme until I finally found Radio RAM. They agreed and introduced me to my radio partner, Maciej Przestalski, a man with a great talent for radio work and with a good knowledge of music and English. Sunday Lunch is now in its second year and includes features connected to food, culture, Wrocław and a special foreign guest living here with an interesting story. You can hear it every Sunday 12.00 – 14.00 on 89.8 fm.

Ok, Sundays at 12.00… I should have guessed from the name! Tell us about the other things you’re involved with in Wrocław.

I teach English a couple of days per week and still enjoy it. I am open to good ideas and interesting projects and love to get involved. Currently, I’m working as a film-director for another Wrocław-made TV production as well as organising an international tour for a group of very talented foreign musicians. I should have another book published by the end of 2017 and, you never know, I may well also be filming season two of 5 o’ Clark.

Called Half past 5?! I see you’re a very busy man. What are your plans for the future here?

I’m an optimist and would love to work the dream 4-day-week so I could rest for 3 days. The only problem is I would get bored. But, seriously, the work-life balance


CZAS WOLNY situation is something I hope to master in the future.

As you’re heavily involved with expats here in the city, can you tell our readers something about the expat community they might not know?

The expat community is very well organised and there is very little in-fighting, competitiveness or jealousy. We are all foreigners here and usually stick together and support each other. The Wroclaw Expats group on Facebook is the place that most foreigners visit to ask advice on how to do things in Wrocław, but there is also a government sponsored help centre www.infolink.wroclaw.pl and a good source of English-language news and reviews available from popular portal www.wroclawuncut.com In addition to this there is a club for foreigners and Poles called the International Friends of Wrocław, a popular meeting in a pub every Thursday called Tower of Babel and a very active English language stand-up comedy circuit.

How would you describe Wrocław in five words?

Positive. Creative. Dynamic. Welcoming. Impressive.

Are there any things Wrocław doesn’t have but you wish it did? Something you miss from home for example?

I’m very content here since Wrocław has all the right ingredients for a good life. Of course, I miss going to an English pub sometimes and find it frustrating that no-one really understands cricket or rugby, but you can’t have it all.

Do you think you’ll stay in Wrocław for the rest of your life? If not, where would you go?

That’s one of the things we all struggle with – accurately predicting the future. For now, I have no plans of leaving as things are going well and I feel deeply connected to the city. I also think Wrocław is the right place for my children to grow up. I’ve come to believe that Poland is as good as any other European country to live in except for when it comes to retirement. So, that’s one challenge ahead – to make sure I don’t die in poverty!

As Wrocław is the meeting place, and you meet lots of people here, please tell us about someone or something interesting you’ve met in Wrocław.

Cape Verde, Jordan, the channel islands and Burundi – this was rather surprising for me. In terms of things I’ve seen, I am fascinated that today, some 72 years after WWII it is still possible to find original German language signs above buildings and shops if you know where to look.

Finally, I’d normally ask about your name in English and my name in your native tongue, but it’s quite hard with you as we’re both from London! Instead I’ll ask, which do you prefer: Terry or Terrance?

Sorry Owen, no idea what your name is in Polish. As for me, Terence derives from the Latin name Terentius and there is in fact a Polish equivalent: Terencjusz. My wife found that I even have a name day in April, so it kind of made me feel a bit Polish, although nobody is familiar with this name these days. In England, Terence is a bit posh sounding, so Terry is more often used and I prefer it. However, if I ever order a taxi, I say my name is Zbyszek – it’s just less trouble that way :)

Terry, Terrance, Zbyszku, thank you.

I’ve met people from all over the world here including less familiar places such as Nepal,

SPRAWDŹ NAS! STAWIAMY NA SMAK!

! Ć Ś O W NO KIE!

ŃS A G E W E Z PIZ W! Ó T K U D O ICH PR K S O Ł NG) I W R H E C T A Y C N L AT NA GINA V Y R Y O R U Z T E K Z % (FA 0 1 ORAZ PIZ O :-) M G R E I F N Z A S L Y D P COŚ ANIA DOMOWE,... O ZNIŻKA G E D Ż A DLA K ARONY, SAŁATKI, D

TEL: 888-615-999 LUB 888-999-989

K

PIZZA, MA

WWW.GUSTOPIZZA.PL


Najlepsze przed nami Rozmowa z Tomaszem Korczakiem – właścicielem Hotel & Medi-SPA Biały Kamień w Świeradowie-Zdroju, zdobywcą I miejsca na Najlepsze Family SPA 2017 w Polsce w konkursie SPA Prestige Awards. Pierwsze, co rzuca się w oczy po przyjeździe do hotelu, to położenie – wysoko na skarpie, z zapierającym dech widokiem – wprost z okien hotelu – na górę Biały Kamień.

Rzeczywiście, jesteśmy najwyżej położonym obiektem hotelowym w Świeradowie. W 2009 roku został otwarty hotel z 38 pokojami. Brakowało nam jednak przestrzeni, zaplecza wellness, basenu. Powstał zatem projekt drugiego budynku, sięgnęliśmy po fundusze unijne i w efekcie mamy dzisiaj nowoczesny obiekt: 60 pokoi, 6 apartamentów, nowy kompleks Wellness & SPA o powierzchni ponad 1000 mkw – basen, sauny, solankowe jacuzzi, mini tężnie z irańską solą, obok – zaplecze zabiegowe i SPA, a poniżej hotelu – grill, własna wędzarnia i Chata Wuja Toma oraz sala bankietowa na 150 osób. Bardzo zależało mi, żeby podkreślić nasze położenie, wyjątkowy widok na górę Biały Kamień i panoramę uzdrowiska. Stąd szyby na dwóch kondygnacjach, pozwalające zarówno z basenu infiniti, jak i gabinetów SPA niemal „dotykać” oszałamiającej przyrody.

W nazwie macie skrót Medi-SPA. Czy oznacza to, że wykonujecie także zabiegi lecznicze?

Goście Świeradowa oczekują konkretnych zabiegów uzdrowiskowych. Oferujemy więc konsultacje lekarskie i szeroką gamę zabiegów rehabilitacyjnych: masaże, borowiny, elektro-, lasero-, sono-, magneto – i krioterapię, kąpiele solankowe oraz terapię manualną Kaltenborna. Inwestujemy też w ujęcie wody radoczynnej i pod koniec roku będziemy mogli zaoferować lecznicze kąpiele w tym wyjątkowym tworzywie uzdrowiskowym.

A rytuały SPA?

Mamy nowe Menu SPA, z autorskimi zabiegami i rytuałami. Gabinet dla Dwojga – w stylu hotelowego apartamentu, również przeszklony, ze wspaniałym widokiem. W filozofii wellness bardzo ważne jest poczucie łączności z naturą. U nas w górach, tak urokliwych i energetycznych jak Góry Izerskie, ta możliwość „dotknięcia natury” jest szczególnie cenna. Dlatego staramy się, by gość mógł doświadczyć jej na każdym kroku. Często zapomina się, co jest najważniejsze w hotelarstwie. Mówi się, że kuchnia, czystość, szeroka oferta.


A przecież najważniejszy jest GOŚĆ! Trzeba o nim pomyśleć przy każdej decyzji, oferować mu wybrane produkty i usługi, specjalnie dedykowane do jego potrzeb. Dlatego w Hotelu & Medi-SPA Biały Kamień, Firma WellU umieściła pierwszy w Polsce specjalistyczny Instytut Anti Aging. Kierując się zasadą kompleksowego działania przeciw starzeniu się skóry. Centrum odnowy biologicznej wykorzystuje niezwykłą moc biopeptydów zawartych w rewolucyjnych kosmeceutykach Larens. Nowością w naszym SPA są zabiegi Exillis, czyli przełomowy system do modelowania sylwetki i redukcji tkanki tłuszczowej. Technologia Exillis to bezbolesna alternatywa dla zabiegu liposukcji.

Dla jakiego gościa przygotowujecie swoją ofertę?

Oczywistym jest koncentrowanie się na działaniach prozdrowotnych. Mogą one dotyczyć także zajęć ruchowych, sportu, animacji. Dlatego, jako Hotel Przyjazny Rodzinie, zapraszamy rodziców z dziećmi, na które czeka sala zabaw, programy animacyjne, specjalne menu dla dzieci, zabiegi SPA: np. Truskawkowa Księżniczka czy Wiśniowy Książe. W tygodniu chętnie gościmy klientów biznesowych, a w weekendy – osoby nastawione na relaks bądź aktywny, bądź nawet sportowy wypoczynek i zadbanie o swoje samopoczucie i wygląd.

Nie czujecie „oddechu konkurencji”? Inwestycje w branże hotelarską wydają się nie mieć końca…

Myślę, że najlepsze lata ciągle przed nami. Usługi SPA będą zmierzały w kierunku nie tylko relaksu i przyjemności, ale także poprawy samopoczucia i zdrowia. Szczególnie w miejscowościach uzdrowiskowych, a przypomnę, że Świeradów-Zdrój został uznany za nr 1 w destynacji Wellness według Holidaycheck, rozwijać się będzie Medical SPA. Zabiegi uzdrowiskowe – prewencja i rehabilitacja – w połączeniu z odpowiednim standardem usług już dzisiaj cieszą się wielkim zainteresowaniem. Postrzegamy Gościa holistycznie, dlatego prócz życzliwości, troski i zabiegów oferujemy mu ekologiczną kuchnię. Na miejscu wypiekamy chrupiący chleb, wędzimy swojskie kiełbasy, a codziennie na śniadanie serwujemy domowy dżem jagodowy z owoców zebranych w izerskich lasach oraz miód z własnej pasieki. Biały Kamień to slow food i SPA w najlepszym wydaniu.

WWW.BIALYKAMIEN.COM


CZAS WOLNY

Z Wrocławia na weekend: Brzeg „Najbardziej piastowskie miasto w Polsce”, miasto „śląskiego Wawelu”, „perła renesansu” – tak teksty turystyczne często określają położony 40 km od Wrocławia Brzeg. Ten nadodrzański gród jest często mijany tranzytem przez wrocławian, udających się pociągiem lub samochodem na wschód. Warto jednak zatrzymać się tu choć na parę godzin i poznać uroki miejscowej starówki, unikatowego zamku i parków. TEKST I ZDJĘCIA MICHAŁ NAŁĘCZ

N

azwa miasta odzwierciedla jego usytuowanie nad brzegiem rzeki Odry. Jest jednak przyczyną częstych pomzzyłek z położonym w województwie dolnośląskim Brzegiem Dolnym. Dla „odróżnienia” miast często stosuje się określenie „Brzeg nad Odrą”, co nie sprzyja precyzji, gdyż oba miasta leżą nad tą samą rzeką. Lepszym określnikiem jest raczej dodanie słowa „Opolski”, gdyż miasto należy administracyjnie do województwa opolskiego. Jednak pod względem etnicznym i architektonicznym pozostaje bliższe Wrocławiowi. Brzeg liczy niecałe 40 tys. mieszkańców i mieści się w nim siedziba powiatu. Jego herbem są trzy kotwice (choć historycznie nie jest oczywiste, w którą stronę powinny być zwrócone). Wiele osób kojarzy miasto z chałwą, krówkami i innymi wyrobami tutejszych zakładów cukierniczych „Odra”, a miłośników militariów przyciąga pobliskie poradzieckie lotnisko z licznymi hangarami. Z Wrocławia można łatwo dojechać do Brzegu pociągiem (ok. 28–40 min). Zmotoryzowanych ucieszy fakt, że władze miasta niedawno zniosły opłaty parkingowe w centrum.

Trochę historii Brzeg należy do najstarszych miast w Polsce. Jego początki wiążą się z osadą Wysoki Brzeg,

36

położoną na wyższym, lewym brzegu Odry. Obecnie wysokość tego brzegu zaznacza się nieco mniej, ale faktem jest, że podczas powodzi w 1997 r., Odra na wysokości mostu i zamku tylko nieznacznie wylała po tej stronie, natomiast na prawym brzegu jej wody sięgały po odległą o 8 km Lubszę. Już w 1248 r. Brzeg uzyskał prawa miejskie. Jego rozwój był w dużym stopniu związany z dynastią Piastów, której brzesko-legnicka linia rządziła tu aż do 1675 r. Szczególnie zasłużył się dla miasta wybitny mecenas sztuki – książę Jerzy II. W dobie reformacji ludność i władcy konwertowali na protestantyzm. Po śmierci ostatniego Piasta, Brzeg przeszedł pod bezpośrednie panowanie Habsburgów. W 1741 r., obok pobliskiej wsi Małujowice rozegrała się ważna bitwa, w której wojska pruskie Fryderyka II pokonały Austriaków. Wraz z większością Śląska, Brzeg przeszedł pod panowanie pruskie, a następnie niemieckie. W XIX w. nastąpił znaczny rozkwit gospodarczy, któremu sprzyjało doprowadzenie w 1842 r. pierwszej, na obecnych ziemiach polskich, linii kolejowej (choć jako pierwszy otwarto odcinek Wrocław–Oława). Duże zniszczenia przyniosła niestety II wojna światowa. W dobie PRL-u, w Brzegu i przy pobliskim lotnisku, stacjonowały liczne oddziały Armii Czerwonej. W ostatnich latach, udało się odnowić wiele zabytkowych obiektów i nieco poprawić wizerunek części szpecących starówkę bloków.

Spacer po zamku Bez wątpienia największą atrakcją przyciągającą turystów do Brzegu jest zamek – wspaniała renesansowa rezydencja Piastów brzesko-legnickich, zwana często „śląskim Wawelem”, ze względu na krużganki podobne do tych w Krakowie, otaczające dziedziniec z 3 stron. Szczególnym bogactwem detali wyróżnia się renesansowy budynek bramny. Centralną część zdobią figury księcia Jerzego II i jego małżonki – Barbary Brandenburskiej. Powyżej przedstawiono piastowskich przodków księcia, wśród których można znaleźć płaskorzeźbione popiersia królów i książąt polskich. Obecnie w zamku mieści się Muzeum Piastów Śląskich. W podziemiach zgromadzono sarkofagi i trumny Piastów. Jest tam też ciekawa rzeźba przedstawiająca ulubionego psa księcia Jerzego II. Według legendy, stęsknione zwierzę z radości po powrocie swego pana z polowania skoczyło z krużganka na dziedziniec, niestety ze skutkiem śmiertelnym. Na parterze zgromadzono pamiątki związane z dziejami Brzegu. Szczególnie interesująca jest makieta, przedstawiająca miasto w XVII w. oraz odtworzone stroje Piastów. Na pierwszym piętrze można podziwiać serię obrazów Pinottiego ze scenami biblijnymi, liczne kopie portretów i rzeźb książąt, a także zrekonstruowany piec kaflowy. Na najwyższej kondygnacji zgromadzono sztukę śląską z XV-XVIII w. Dodatkową

wroclife.pl Nr 5/2017 BRAMA ZAMKU


WNĘTRZE KOŚCIOŁA ŚW. KRZYŻA

atrakcję stanowi wystawa „Blask Lampy Naftowej”, gromadząca ok. 200 zabytkowych lamp naftowych. Do zamku przylega gotycka kaplica św. Jadwigi. Co ciekawe, jej rokokowy ołtarz jest zwrócony na zachód. Zazwyczaj dzięki gotyckim kościołom można bez problemu wyznaczyć kierunki w terenie – prezbiterium wskazuje wschód (widać to doskonale po wrocławskich kościołach, np. św. Elżbiety czy też katedrze). Jednak obecna kaplica była niegdyś większym kościołem, który został uszkodzony w XVIII w. Ocalałe prezbiterium zamknięto ścianą od zachodu i tam ustawiono ołtarz. Nad Placem Zamkowym górują dwie wieże barokowego kościoła św. Krzyża, który przypomina bogactwem wyposażenia wrocławski kościół uniwersytecki. Nic dziwnego – obie świątynie wznieśli jezuici. Największą atrakcją są barokowe iluzjonistyczne polichromie pędzla jezuity, Jana Kubena. Dzięki przechodzeniu rzeczywistych elementów architektonicznych w ich namalowane ekwiwalenty, kościół wydaje się większy, tworzy się efekt iluzji. Najlepiej oglądać główne malowidło, stając na środku kościoła pod postacią białej gołębicy (symbolu Ducha Świętego).

Inne atrakcje brzeskiej starówki Przy ulicy Długiej stoi olbrzymi gotycki kościół św. Mikołaja. Świątynia robi wrażenie przede wszystkim rozmachem i wysokością. Na skutek zniszczeń wojennych wyposażenie jest raczej skromne. Warto zwrócić uwagę na gotycki tryptyk, liczne renesansowe epitafia oraz duży współczesny witraż ze św. Mikołajem. Od reformacji do 1945 r., świątynia służyła protestantom. Miała tu miejsce swoista bezkrwawa „wojna” na wieże. Po ukończeniu wież katolickiego kościoła św. Krzyża okazały się one nieco wyższe od wież głównej ewangelickiej świątyni. Stanowiący większość mieszkańców protestanci zebrali fundusze i podwyższyli wieże dzięki iglicom. Efekty tych działań legły jednak w gruzach (i to dosłownie) podczas wojny. Główną atrakcję brzeskiego rynku stanowi renesansowy ratusz. W środku zachował się modrzewiowy strop Sali Stropowej oraz Sala Rajców z pięknie malowanymi szafami. Wieża zegarowa jest obecnie w remoncie. Podczas prac, z kuli na szczycie wieży wydobyto dwie tzw. kapsuły czasu, w których znaleziono zabytkowe dokumenty, monety i medale. Mimo zniszczeń wojennych, na brzeskiej starówce

KRUŻGANKI ZAMKU

zachowało się wiele zabytkowych kamienic. Jedną z ciekawszych jest barokowy dom przy ul. Jabłkowej, należący niegdyś do jezuickiego radcy. Protestancki mieszkaniec przyległej kamienicy prowadził tu „dekoracyjną wojnę” z katolickim sąsiadem. Odpowiedzią na jezuickie godło był ewangelicki kielich, a na aniołka – niezachowany do dzisiaj diabeł. Wśród innych zabytkowych obiektów warto zobaczyć położoną w parku obok zamku Bramę Odrzańską, renesansowy budynek dawnego Gimnazjum Piastowskiego oraz typowy dla śląskich miast neorenesansowy budynek poczty. W mieście zachowało się wiele reprezentacyjnych willi z końca XIX w. Wiosną przed wieloma z nich można podziwiać kwitnące okazałe magnolie i rododendrony. Brzeg bez wątpienia można nazwać miastem parków. Po rozebraniu fortyfikacji, wzdłuż fosy założono trzy parki, ozdobione fontannami i stawami. W południowej części miasta rozciąga się rozległy Park Wolności – przyjemne miejsce na spacer. Zapraszamy do przeczytania innych artykułów Michała Nałęcza na portalu Wroclife. pl. W ramach cyklu ,,Z Wrocławia na weekend” ukazały się także fotoreportaże z niemieckiego Goerlitz oraz czeskich Pardubic.

wroclife.pl Nr 5/2017

37

KOŚCIÓŁ ŚW. MIKOŁAJA


KONCEPT I STYL

Mówmy sobie po imieniu… TEKST EWA KUZILEK - SEKŚCIŃSKA

Z

anim przejdziemy do rozważań, czy i kiedy przechodzimy na ty, pamiętajmy: w biznesie „nie ma” płci ani wieku – kluczem jest ranga i stanowisko, choć często wymyka się to spod kontroli i „dajemy” pierwszeństwo kobietom, albo osobom starszym.

Przywitanie Zanim zmienimy formę rozmowy, najpierw trzeba się przywitać: pierwszy wita się ten, kto zajmuje niższe stanowisko (zasada obowiązująca w korporacji), a podczas spotkania z klientem, to klient przyjmuje rolę „szefa”. Towarzysko młodszy wita starszego, a mężczyzna kobietę. Z podawaniem dłoni jest jednak inaczej – szef wyciąga rękę na powitanie, osoba wyższa rangą podaje dłoń osobie na niższym stanowisku. Klient decyduje, czy chce podać rękę na powitanie. Kiedy spotyka się dwóch szefów, rękę podaje kobieta mężczyźnie, starszy młodszemu. NIE całujemy w rękę!

Przedstawianie Przedstawianie odbywa się według ogólnie przyjętych zasad: mężczyznę przedstawiamy kobiecie, młodszego – starszemu, nowo przybyłego – już obecnym. Przedstawiając,

38

wroclife.pl Nr 5/2017

wymieniamy najpierw nazwisko osoby przedstawianej (np. młodszej) a następnie nazwisko osoby starszej. Kiedy sytuacja ma charakter służbowy, oprócz nazwiska podajemy stanowisko (ewentualnie miejsce pracy). Jeżeli nasz przełożony (z którym jesteśmy na ty) przedstawia nas swojemu przełożonemu, z którym jest na ty, to po przedstawieniu, my zwracamy się do nowo poznanej osoby: pan/pani. Tylko bezpośrednie zaproponowanie mówienia sobie po imieniu upoważnia nas do zwracania się do innych na ty (o ile nam taki sposób komunikowania się z innymi odpowiada). Jeżeli osoba trzecia przedstawia osoby, to również zachowuje zasadę: kobiecie mężczyznę, starszemu młodszą osobę. Jeżeli osobie, z którą jest na pan/pani, przedstawia osobę, z którą jest po imieniu, przedstawiając używa nazwiska i ewentualnie stanowiska: „Chciałabym przedstawić: pan Jan Kowalski – prokurent, pani Anna Nowak - radca prawny”.

Mówienie po imieniu „Aniu, zrób mi kawę”, czy: „pani Aniu, poproszę o kawę”, a może: „pani Anno, poproszę o kawę?” Wydaje się to proste. Mówimy do siebie po imieniu i nad czym tu się zastanawiać? Okazuje się, że nad wszystkim. Czy na pewno powinniśmy przechodzić z innymi na ty, czy praca to stosowne miejsce? Kto komu powinien zaproponować bruderszaft i jak się wtedy zachować? A pytań jest jeszcze więcej, gdyż niemal każda sytuacja zawodowa, towarzyska czy rodzinna stawia nas przed dylematem, jak się do siebie zwracać i czy można odmówić mówienia do siebie po imieniu?

W pracy powinniśmy zachować dystans, o ile kultura firmy nie zakłada innej formy komunikowania się. Kumplowski styl zwracania się do siebie kryje w sobie pułapki, które nie pozwalają na zachowanie autorytetu. Oczywiście, jest wiele firm, w których przyjęto zwyczaje zwracania się do siebie po imieniu przeniesione głównie z USA (gdzie, jak wiemy, nie tylko mentalnie jest tak przyjęte, ale również wynika to z przymusu gramatycznego). O ile w minionych latach było to bardzo powszechne, okazało się, że zaczęliśmy odczuwać potrzebę powrotu do tradycji. Czyli „pani Anno, poproszę o kawę”. Pamiętajmy, kiedy używamy formy pan/pani, to nasze kontakty nabierają pewnej elegancji, są oficjalne i dbamy o dobór słów. Inaczej brzmi: „Anka, podaj mi segregator” aniżeli: „pani Anno, proszę podać mi segregator”. Dłużej, ale lepiej! I kolejna zasada – nie powinniśmy zdrabniać imion. Czyli: pani Anno, pani Katarzyno, panie Janie, panie Marku, a nie: pani Aniu, pani Kasiu, panie Jasiu, panie Mareczku. Wiem, że dziwne byłoby, gdyby panowie podczas układania bruku lub podczas wylewania fundamentów zwracali się do siebie „per pan” – ale też, dość często, zwracanie się do siebie po imieniu pozwala im na... zbyt dużą swobodę obyczajową (to już temat na inny artykuł, czyli: o używaniu niecenzuralnych słów). W wielu firmach zanika zwyczaj zwracania się do siebie po imieniu, okazało się bowiem, że mówienie do siebie na ty wcale nie wprowadziło lepszego klimatu, a pozostanie na „pan” i „pani” również pozwala na stworzenie przyjacielskiej atmosfery. Jeżeli jednak zdecydujemy zwracać do innych po imieniu i jeżeli potrafimy zachować przy tym dobre maniery, to zasady są następujące: osoba starsza proponuje to młodszej, kobieta mężczyźnie, przełożony podwładnemu (nawet jeżeli podwładny jest starszy!). Jeżeli propozycja zostanie zaakceptowana („mówmy sobie po imieniu”), to wyciągamy dłoń do uścisku i mówimy swoje imię. W mniej oficjalnych okolicznościach (np. podczas spo-


KONCEPT I STYL tkań towarzyskich) często pada propozycja bruderszaftu, który zakłada skrzyżowanie rąk i wymianę pocałunków… Wystarczy trącenie się kieliszkami, podanie sobie dłoni i wypowiedzenie imion. Zgodnie z etykietą nie wypada odmówić bruderszaftu, ale też nie zawsze mamy ochotę i gotowość mówić do kogoś na ty. Wtedy należy odmówić i nie ma w tym niczego złego. Mamy prawo przestrzegać swoich zasad. Odmawiając, zróbmy to łagodnie, stanowczo i nie bójmy się wypowiadanych słów, np.: „proszę pozwolić mi na zwracanie się do pani tak jak do tej pory”, lub „chciałabym zachować dotychczasową formę zwracania się do pana”, albo „proszę wybaczyć, nie będę mogła zwracać się do pani na ty” (nie przystoi mi), można też: „poczekajmy na lepszą okazję”. Jeżeli to nam odmówiono, nie obrażajmy się – każdy ma prawo przestrzegać swoich zasad. Możemy zaistniałą sytuację krótko skomentować stwierdzeniem: „rozumiem” lub obrócić ją w żart. Jeżeli przejdziemy z kimś na ty, nie da się tej sytuacji cofnąć! Jest wyjątek, który wykracza poza zasadę, kto komu proponuje przejście na ty: starszy mężczyzna (po 60 roku życia) młodej kobiecie (przed 30 rokiem życia). Dla osób pomiędzy 30 a 60 rokiem życia – mówienie sobie po imieniu inicjuje kobieta.

Zawsze warto pamiętać o wyczuciu, empatii i takcie. Przykładem jest młody przełożony i starszy podwładny – w takich sytuacjach najlepiej pozostać przy formie oficjalnej.Oddzielajmy życie towarzyskie od zawodowego. Jeżeli na wyjeździe integracyjnym zwracaliśmy się do wszystkich po imieniu, po powrocie – zachowajmy oficjalną formułę.

Nie powinniśmy z klientami przechodzić na ty – zawsze będzie to utrudniało negocjacje! Bywają sytuacje, kiedy zgrana ekipa pracuje ze sobą dłuższy czas, nikt nie zaproponował mówienia do siebie po imieniu, ale czujemy, że należy tę sytuację zmienić… i wtedy, najrozsądniej jest powiedzieć wszystkim wprost, bez względu na zajmowane stanowisko: „mam wrażenie, że już czas, żebyśmy zaczęli mówić do siebie po imieniu”, albo: „myślę, że nikogo nie urażę, ale zacznijmy mówić do siebie po imieniu”.

Panie, Panowie – życzę trafnych decyzji i udanych spotkań!

Kilka dodatkowych zasad Jeżeli w firmie wszyscy są po imieniu, dołączający do zespołu przyjmuje tę zasadę. Jeżeli z szefem jesteśmy na ty, przy klientach i kontrahentach zwracajmy się do niego oficjalnie. Jeżeli my zwracamy się do przełożonego na pan/pani, on nie powinien mówić do nas po imieniu.

20-21.06.2017 Wrocław 28-29.09.2017 Bydgoszcz 11-12.10.2017 Rzeszów 23-24.11.2017 Warszawa


KONCEPT I STYL

9 Noc z Designem #Zwolnij – Ty zwolnij, a my spieszymy z informacjami! Oto kilka powodów, dla których musisz być z nami podczas 9 Nocy z Designem. TEKST NASZ EKSPERT – GALERIA WNĘTRZ DOMAR POWÓD 1: WYSTAWY GWIAZD DESIGNU ŚWIATOWEGO FORMATU

FOT. DOMAR OSKAR ZIĘTA – KOLEKCJA FIDU ALPHABET

Dorota Koziara przedstawi kolekcję stolików Pelagie, meble do przestrzeni publicznych i prywatnych Hussar, Renesans czyli ceramikę stworzoną dla Manufaktury w Bolesławcu oraz Velab – kolekcję ze szkła dmuchanego ręcznie. Studio Rygalik zaprezentuje minimalistyczną kolekcję przedmiotów codziennego użytku Tre Product. Z kolei Oskar Zięta pokaże stół bioniczny i Fidu Alphabet. Przybliży też powstawanie gigantycznej rzeźby NAWA na wrocławskiej Wyspie Daliowej, którą odsłoni już 24 czerwca. POWÓD 2: KOLEJNA EDYCJA MAREK DOLNOŚLĄSKICH

Wrocławianie pokochali nasz autorski projekt Marki Dolnośląskie; ich czwartą odsłonę zaprezentujemy 22 czerwca. Zobaczymy 21 wystawców, m.in.: Flapo, Justynę Żak, Kalinę Bańkę, Paulinę Burzę Burzyńską, Sylwię Gulewicz-Wysocką, Gepetto, Annę Specylak czy Swallowstail Furniture. POWÓD 3: SILNA REPREZENTACJA NURTU SLOW I LOCAL

Sylwia Gulewicz-Wysocka objęła opieką kuratorską wystawę Re-Cycle Story – projektantów skupionych na materiałach pozyskanych z recyclingu, naturalnych surowcach bądź nadających „drugie życie” przedmiotom codziennego użytku. Zobaczymy projekty: Studia Morawka, MpProject, Metal Minde, Rekoformy, Custom Lamps i Piece of Wood. Pojawią się nasze regionalne perły w koronie – kolekcję Waterline przedstawi Manufaktura Bolesławiec, a Huta Julia kryształowe cacka z kolekcji Polski Stół, Łatka czy Blanca. POWÓD 4: TO IDĄ MŁODZI! CIAŁEM I DUCHEM

Nie zabraknie prac studentów i wykładowców Akademii Sztuk Pięknych im. Eugeniusza Gepperta we Wrocławiu z Wydziału Architektury Wnętrz i Wzornictwa oraz Ceramiki i Szkła. Specjalnie na Noc z Designem powstała też wystawa Vintage Voyagers, autorstwa dra Tomasza Chołuja z ASP we Wrocławiu. Agnieszka Bar zaprezentuje Splątane, czyli wystawę prac łączących technikę szkła dmuchanego i wikliniarstwa.

FOT. DOMAR DOROTA KOZIARA – KOLEKCJA STOLIKÓW PELAGIE

POWÓD 5: MOŻNA SPORO ZMAJSTROWAĆ I ZMALOWAĆ

Zachęcamy do uczestnictwa w warsztatach DIY organizowanych m.in. przez marki Happy Barok czy Tikkurilla. Ale będą także warsztaty porządkowania rzeczywistości, oddechowe, układania kompozycji kwiatowych. Będzie można własnoręcznie stworzyć krzesłostwory, czyli przerobić krzesła kultowej polskiej marki Fameg w dowolne istoty, pod czujnym okiem naszych ambasadorek – blogerek Pani to Potrafi. POWÓD 6: ATRAKCJE DLA DUŻYCH I MAŁYCH

Czekają nas zmysłowe doznania – recital muzyki filmowej w wykonaniu fenomenalnego Przemka Winnickiego, stypendysty Fundacji Piota Klera. Będą niezwykłe fotografie Agi Gonczarek, pokaz laserowy w wykonaniu LasersLab – specjalistów od łączenia widowisk multimedialnych i architektury, Sketch Battles, czyli pojedynki Grafficiarzy, tunel laserowy Humanitarium, interaktywne strefy zabaw dla dzieci i dorosłych. POWÓD 7: WIELKI KONKURS Z NAGRODAMI

40

Uczestnicy 9 Nocy z Designem będą mogli wziąć udział w niesamowitym konkursie. Przygotowaliśmy na terenie Galerii Wnętrz Domar 14 Przystanków Dobrego Wnętrza, które należy zwiedzić, odpowiedzieć na pytanie konkursowe i… czekać na mega atrakcyjne nagrody. Czekają na zwycięzców: sprzęty AGD, meble, zaproszenia na kursy gotowania do Studia Kulinarnego Piotra Kucharskiego i Tobiasza Hermana i wiele innych.

wroclife.pl Nr 5/2017 FOT. DOMAR STUDIO RYGALIK – KOLEKCJA TRE PRODUKT


KONCEPT I STYL

Biurowego dress codu część druga: MĘŻCZYŹNI TEKST KATARZYNA SEKŚCIŃSKA– MAKEME.PL ZDJĘCIA PINTEREST

Właśnie rozpoczynasz pracę w nowej firmie, a może zostałeś zaproszony na spotkanie biznesowe i zastanawiasz, co kryje się pod hasłami: smart casual, bussines formal czy black tie? Bez względu na okazję, każdy mężczyzna powinien nauczyć się, jak wybrać strój i dodatki, żeby wyglądać profesjonalnie. Od tej pory, nawet latem, będziesz wiedział, jak nie popełnić wizerunkowego foux pas i ubrać się w sposób odpowiedni do okazji. SMART CASUAL Adekwatny strój na stanowiskach nie wymagających częstego kontaktu z klientem. Niejednokrotnie interpretowany jako styl swobodny, co powoduje, że wielu panów błędnie odczytuje go jako: „latem mogę przyjść do pracy, w czym mi się podoba”. Z pewnoscią możesz sobie pozwolić na założenie jeansów lub długich chinosów w jasnym kolorze. Latem, zamiast marynarki, możesz założyć do nich blezer i wybrać koszulę z cienkiej bawełny lub lnu. Pamiętaj jednak, że bez względu na pogodę, Twoja koszula powinna mieć długi rękaw (możesz go podwinąć, ściągając marynarkę). Idealnym uzupełnieniem stroju w stylu smart casual będą oksfordy lub mokasyny, które polecam szczególnie wiosną i latem.

BUSSINES CASUAL Jest to najczęściej wymagany strój biznesowy. W tym przypadku możesz sobie pozwolić na założenie ciemnych jeansów, co do tej pory było niedopuszczalne. Niezbędne okażą się elegancka koszula i ciemny krawat. Strój fantastycznie uzupełnią skórzane buty i pasujący do nich kolorystycznie pasek. Latem zwracaj szczególną uwagę na materiał, z którego są uszyte zarówno Twoja koszula, jak i marynarka. Komfort zapewnią Ci mieszanki bawełny o niskiej gramaturze z dodatkiem lnu.

BLACK TIE Black tie to inaczej strój wieczorowy. W tym przypadku zdecydowanie powinieneś zdecydować się na dobrze dopasowany, czarny smoking. Kupując go, nie zapomnij o dobraniu atłasowego pasa (nazywanego również cummerbund) lub prostej, czarnej kamizelki. Strój uzupełnią czarna muszka i klasyczne spinki do mankietów.

BUSSINES FORMAL Klasyczny elegancki strój, np. na uroczyste kolacje lub przyjęcie biznesowe. Zaopatrz się w ciemny garnitur, elegancką, białą koszulę i krawat. Nie zapomnij o pasującym do butów pasku.

wroclife.pl Nr 5/2017

41


NASZE MIASTO

WE MGLE

Czerwona, prawa dłoń TEKST ALEKSANDER WENGLASZ ILUSTRACJA ANITA BAŃDZIAK

– Twoje powieki stają się ciężkie. Jakby ktoś ciągnął w dół rzęsy niby ciepłą i pachnącą kołdrę. Jest sierpień, a ty jesteś coraz bardziej śpiąca. Dwa, trzy, cztery. Zamykasz oczy. Nie jesteś już patrzeniem na zewnątrz, ale do wewnątrz. Powieki od środka jak płótna, na których wyświetli się film, a ciało niby maszyna do projekcji. Uruchamiana krwią i woskiem. Krew, bo życie. Wosk, bo obrazy w zwolnionym tempie. Pięć, sześć. Każdy oddech to światło, to barwa. Oddychasz na szafirowo, oddychasz na turkusowo. Wdech i wydech. W równych odstępach czasu. Sześć i siedem. Ale czas tobie się nie równa. Jesteś poza nim, jesteś obok. Możesz chodzić wokoło niego, możesz mu się przyglądać. Wyobraź sobie, że wskazówka zegara to włos. Wystarczy delikatnie dmuchnąć, by cofnąć czas. Osiem, dziewięć. Przenieś się do nocy z 8 na 9 sierpnia 1925 roku. I kiedy powiem dziesięć, zaczniesz mówić, gdzie jesteś i co robisz. Opiszesz każdy szczegół, który widzisz; każdy dźwięk, który słyszysz. Opowiesz, co czujesz. Wyświetlisz dla mnie film. Dziesięć. Fragment z The Post Crescent Wisconsin z dnia 24 listopada 1927 roku: „Po raz pierwszy w historii niemieckiej kryminalistyki użyto hipnozy w celu rozwiązania przestępstwa. Eksperyment prowadził doktor George Flatau, uznany hipnotyzer, a pacjentką była Fraulein Neumann – gospodyni profesora botaniki, Felixa Rosena, z miasta Breslau, zamordowanego ponad rok wcześniej w niewyjaśnionych okolicznościach. Fraulein Neumann podejrzewano o dokonanie czynu. Ona konsekwentnie zaprzeczała, a policja, która kilkukrotnie aresztowała kobietę, w końcu umorzyła dochodzenie. Doktor podjął jednak kolejną próbę hipnozy”. – Jestem w willi przy ulicy Wichelhausstrasse 6. Na piętrze drugim, w swoim pokoju. Jest noc i widać tylko kontury przedmiotów. Na komodzie stoją ramki, ale nie ma w nich zdjęć. Ramki to gablotki z okazami roślin. Na ścianach greckie maski, a każda z otwartymi ustami, które do mnie mówią albo się ze mnie śmieją. Mimo iż wieje wiatr, ciepła jest ta noc. Liście klonu za

42

wroclife.pl Nr 5/2017

oknem szumią, liście dębu także. Potrafię rozpoznawać drzewa po szumie. Pierwsze niby fale morza, drugie, jakby woda o kadłub łodzi uderzała. Mam mokre włosy i siedzę na brzegu łóżka. Siedzę w szlafroku, po kąpieli. Z prześcieradeł plotę sznur. Muszę uciec. Przez okno, do ogrodu. Do szopy z królikami. Przeczekać muszę, aż źli ludzie sobie pójdą. Boję się. Oddycham głęboko, a jednocześnie wstrzymuję się, żeby nie głębiej, żeby we własnych oddechach nie utonąć. Prześcieradła pachną sierpniem. Pachną kwitnącym dziurawcem, pięknotką, hibiskusem. Fragment z The Yorkshire Post and Leeds Intelligencer z dnia 11 sierpnia 1925 roku: „Dr Felix Rosen, światowej sławy profesor botaniki i fizjologii roślin z Uniwersytetu Breslau, a także brat byłego ministra spraw zagranicznych Niemiec, Friedriecha Rosena, został znaleziony martwy w swojej willi, we wczesnych godzinach porannych, w niedzielę. W pokoju na parterze odnaleziono również ciało mieszkającego tam szewca, Augusta Stocka. Profesor Rosen został zastrzelony, a Stock zabity od uderzenia młotkiem w głowę. Z okna pokoju Fraulein Nuemann zwisała lina upleciona z prześcieradeł i poszewek, co świadczyć ma, że w ten sposób kobieta uciekała, aby przed przestępcami skryć się w królikarni. Zeznała, że za kwadrans dwudziesta trzecia wysłała służkę do pokoju, a sama poszła do swojej sypialni. Niebawem usłyszała męskie głosy, ktoś zapukał do jej drzwi. Mężczyzna miał powiedzieć, że jest poborcą podatkowym, że przyjechała policja, bo profesor nie uregulował skarbowych należności. Ona miała zaś odpowiedzieć, że wolałaby zobaczyć profesora we własnej osobie, który to mówi. Chwilę później usłyszała głos Augusta, uderzenie i wreszcie strzał. Uplotła szybko linę, wywiesiła przez okno i uciekła. Pokojówka również potwierdziła głosy, ale nie umiała zdradzić nic więcej. Policjanci, po sprawdzeniu liny, uznali, że nie jest możliwe zrobienie tego typu liny w czasie krótszym, niż dwadzieścia minut. Aresztowali więc Fraulein Nuemann i zamknęli w areszcie.”

– Jestem w szopie. Wśród królików. Siedzę skulona, zakrywam uszy. Ciągle słyszę ten wystrzał z pistoletu. Kula w sercu Felixa, a w mojej głowie jej dźwięk, który przypomina uderzenie otwartą dłonią w policzek. Męską dłonią w kobiecy policzek. Patrzę na króliki. One podchodzą do mnie, tulą się do nóg. I widzę, że tylko na lewej nodze mam pończochę. Królików nie lubię. Ich delikatność mnie przeraża. Pod sierścią tak ohydnie kruche mają kosteczki, że gdyby mocniej ścisnąć, to pękną jak kreda. Nie dotykam, bo zakrywam uszy. Czekam, aż źli ludzie odejdą. Niech wezmą pieniądze, dzieła sztuki. Niech zabiorą buty Augusta. Biedny August. Pewnie jego też zabili. Szewskim młotkiem w łeb. Pewnie leży teraz w kałuży krwi między sztybletami, sztifelami. Czekam do rana. Fragment z Belfast News-Letter z dnia 12 sierpnia 1925 roku: „Profesor Rosen nigdy się nie ożenił, ale Fraulein Nuemann, która była gospodynią domową, podawała się za jego żonę. Miała nieślubną córkę, którą wiele lat wcześniej profesor zaadoptował. Felix Rosen zajmował prominentną pozycję w świecie nauki. Przez piętnaście lat piastował urząd kierownika w Instytucie Fizjologii Roślin Uniwersytetu Breslau. Należał także do miejskiej rady ogrodniczej. Był autorem wielu tekstów i książek o życiu roślin, jak choćby Natura w sztuce. Udokumentował również swoją naukową wyprawę do Abisynii w latach 1904-1905, gdzie niemieckim ministrem w Addis Abebie był wówczas jego brat”. – Twoje powieki są jeszcze cięższe, a ty jeszcze dalej idziesz wstecz. Spójrz na włos na tarczy zegara. Weź wdech, zrób wydech. Dmuchnij i przesuń czas o dwadzieścia lat do tyłu. Jest 1904 rok, a twój profesor w Abisynii. Siedzisz przy sekretarzyku i czytasz od niego list. Co czytasz? – Najdroższa moja Fraulein, moja kochana szlampko, mój ogniu, który pali przed, moja wodo, którą myję się po. Miesiąc już mija ekspedycji. Kraj ten jakże inny od tego, co znam. Inny nawet od afrykańskich. Nawet czas płynie inaczej. Każdy z dwunastu miesięcy ma dni


NASZE MIASTO trzydzieści, więc w roku przestępnym tworzy się miesiąc kolejny, który ma pięć lub sześć wzejść Słońca. A ponad dwieście pięćdziesiąt dni jest postnych. Ludzie tu bogu oddani i wiele kościołów stoi. Jedne drewniane, drugie w litych skałach wykute, jak świątynia w Lalibella na wzór tej jerozolimskiej. Inny niźli afrykański jest klimat także. Po prawdzie południe Abisynii suche i gorące, lecz na północy powietrze rześkie, a wieczory chłodne. Północ bardzo zielona. Ach, moja najdroższa hurko, wiedz, że flora tu zapiera dech w piersiach. W górach kwitną akacje, są wrzośce, pomidory mydlane, stroiczki wstydlinu. Nad Nilem papirusy, jukka, kawa, papaja. Na sawannie mimozy, baobaby, bawełna. Moimi zaś przewodnikami tubylcy. Ludzie ubodzy, acz szczerzy. Ale jest tu i brat mój, Friedrich, co pozwala mi zapoznawać także notabli. Przedstawiono mnie królowi Menelikowi II. Jutro przywitać się mam z młodziutkim Hajle Syllasje, w którym pokładane są nadzieje. Profeci mówią o nim Zwycięski Lew Plemienia Judy, mówią, że przemieni tę krainę. Kochana moja ściereczko, tęsknię do Ciebie. Pragnienia mam wielkie, a moja prawa dłoń świerzbi na wspomnienie twego lica. Oczy przymykam, Ty przede mną stoisz i czekasz, aż

przymierzę, bo wiem, jak bardzo to lubisz. Zaklejam w tej kopercie swe gorące oddechy. Znaczek liżę powoli i przełykam klej. Tobie oddany, Felix. Fragment z Miami Tribune z dnia 17 maja 1926 roku: „Ten sławny naukowiec, specjalista w dziedzinie systematyki roślin, biologii komórek, mykologii, autor rekonstrukcji wczesnośredniowiecznych, renesansowych oraz barokowych ogrodów przygotowanych specjalnie na Wystawę Stulecia w Breslau, upamiętniającą setną rocznicę pokonania Napoleona pod Lipskiem, organizował w swojej willi seksualne orgie rodem ze starożytnej Grecji i Rzymu. W toku prowadzonego śledztwa policja odnalazła przebrania oraz maski, a lokalna prasa porównywała orgie do bachanaliów. To, co działo się nocami, uczestnicy mieli opisywać jako kwintesencję rozpusty i wyuzdania. Przy Wichelhausstrasse 6 zbierał się cały półświatek Breslau. Nie dziwi tym samym przeszłość Frau Neumann. Kobieta była prostytutką, którą Felix Rosen przyjął na służbę do swojej willi”.

– Weź wdech, zrób wydech. A teraz zacznę odliczać, a ty przeliterujesz miłość. Od każdej litery napiszesz nowy wyraz. Sięgniesz jeszcze głębiej za słowo liebe. Szafirowy wdech i turkusowy wydech. Dziesięć, dziewięć. – L jest jak loch, czyli dziura w jego sercu, w której się chowam. – Osiem. Siedem. – I jak pierwsza litera mojego imienia, którego nie chciał poznać. – Sześć. Pięć. – E to Eumenida. Grecka bogini zemsty. – Cztery. Trzy – B jak rzymska bachantka. – Dwa. – E niby echo wystrzału. – Jeden. Doktor Flatau usiadł naprzeciw Frau Neumann. Ona, otworzywszy oczy, zdawała się być wybudzona z głębokiego snu. Dopiero po chwili uzmysłowiła sobie, gdzie jest, a także, iż mężczyzna naprzeciw to hipnotyzer, natomiast pozostali dwaj to medyk i szef policji. W komendzie, w której się znajdowali, panował zaduch, lecz ona czuła woń hibiskusa. – Frau Neumann – zaczął powoli doktor Flatau. – Właśnie zdradziła pani wiele szczegółów dotyczących sprawy, a nawet powtórzyła słowa listu sprzed dwudziestu lat. Przyznała się pani, że jako ściereczka, była zazdrosna o inne prostytutki podczas orgii. Wyznała ponadto, że magazynek z nabojami, młotek i pończocha ukryte były w szopie z królikami, a gdy profesor panią policzkował, to jego prawa dłoń aż czerwieniała. Na twarzy kobiety wylały rumieńce. Zawstydziła się i jednocześnie przestraszyła. Poczuła, jak pistolet przykłada ktoś teraz do jej głowy. – Frau Neumann – zbliżył się doktor – przyznała się pani do zlecenia recydywiście zabójstwa profesora Felixa Rosena. Czy to prawda? Kobieta spuściła wzrok i odpowiedziała: – Tak.

wroclife.pl Nr 5/2017

43


CZAS WOLNY

Wrocław ambasadą rumu W ostatni weekend czerwca czeka nas pierwszy w Polsce dwudniowy festiwal szczególnego trunku – rumu. Tomasz Krzyk i Patryk Kozyra w rozmowie z Małgorzatą Burnecką opowiadają o szczegółach wydarzenia oraz o niezwykłym pomyśle na ambasadę. Dlaczego zdecydowaliście się na event, którego tematem jest rum?

Rozmowy, prelekcje, degustacje – to brzmi jak projekt edukacyjny!

Czego możemy się spodziewać podczas Rum Love Festiwal?

Chcecie zarazić rumem całą Polskę?

Patryk Kozyra: Takie wydarzenia odbywały się już w innych europejskich stolicach: w Wiedniu, Londynie czy Paryżu, ale nigdy u nas. Polacy dopiero zaczynają rum poznawać. Wyszliśmy temu naprzeciw, żeby pokazać, jak ciekawa może być ta kategoria trunków – aromatów, które można wyczuć w rumie, jest blisko 600. Wynika to z różnorodności produkcji, z rodzaju użytych beczek. Nawet klimat ma wpływ na to, jak będzie smakował rum.

Tomasz Krzyk: Pojawi się tu rum z całego świata – 300 różnych gatunków od 60 wystawców. Cieszymy się, że nam zaufali i przyjadą zaprezentować swoje produkty. W Polsce znamy średnio dwie, trzy podstawowe marki rumu. My chcemy pokazać, jak szeroki jest jego przekrój, opowiedzieć o historii i produkcji. Chcemy zmienić sposób myślenia o tym alkoholu. Zależy nam, żeby Polacy zaczęli sięgać po jak najlepszy rum i umieli go degustować. Patryk Kozyra: Nad festiwalem pracujemy od roku. Udało nam się zachęcić wystawców z całego świata, żeby przyjechali do Polski - będą Jamajka, Barbados, Trynidad, Haiti, Tajlandia, Stany Zjednoczone, Szkocja a nawet Indie. Tak, może to dziwić, ale ten ostatni kraj jest prekursorem w produkcji rumu!

Ilu uczestników spodziewacie się na festiwalu?

Tomasz Krzyk: W ciągu dwóch dni pojawi się do 2 tys. osób, nie więcej – bardzo zależy nam na komforcie uczestników. Planujemy dwie strefy: wystawienniczą i zewnętrzną. W pierwszej z nich będzie okazja porozmawiać z wystawcami, poznać dany gatunek rumu, wziąć udział w prelekcjach Master Class. Na zewnątrz, przy fontannie będzie strefa relaksu, gdzie można spędzić miło czas, zapalić cygaro, coś zjeść. Wieczorem – koncert reggae w stylu karaibskim, aby każdy poczuł smak i atmosferę rumu we wszystkich wymiarach.

Patryk Kozyra: Widzimy, jak Polacy traktują rum. Kojarzy im się z herbatą albo z czymś czeskim, co nawet nie jest rumem. Aby złamać te stereotypy, ruszyliśmy z projektem Rum Love on Tour. Przez dwa miesiące odwiedziliśmy 30 topowych koktajl barów i restauracji w całej Polsce, w których przeprowadziliśmy szkolenia. Są efekty – świadomość smaków i aromatów rumu w Polsce bardzo szybko rośnie. I to nas cieszy. Tomasz Krzyk: Festiwal we Wrocławiu jest kulminacją całej naszej pasji. Wiemy, że mamy wiele do zrobienia, jeżeli chodzi o szerzenie świadomości na temat rumu. Myślę też, że nasz pomysł jest ciekawą promocją Wrocławia. Naszą przewagą jest to, że nie działamy dla żadnej marki. Mamy dużą wiedzę i innowacyjne formy marketingowe, którymi możemy podzielić się z przedsiębiorcami, aby pomóc im zaistnieć na rynku. Mamy obecnie 3 projekty: nadchodzący Rum Love Festiwal, który będzie imprezą cykliczną, BlackBeard i wspomniany już wcześniej Rum Love on Tour. Cały czas się rozwijamy.

Czym jest projekt BlackBeard i co zastaniemy przy ul. Tęczowej 57?

Każdy festiwal chce mieć swój dom. Dlatego powstał salon, w którym można nabyć limitowaną edycję rumu, poradzić się ekspertów i znawców sztuki barmańskiej, ale i spędzić czas w wyjątkowej, industrialnej przestrzeni. Jest tutaj też barber – korzystając z jego usług, zapraszamy do skosztowania przy okazji unikalnych trunków. To również doskonała przestrzeń na szkolenia, prelekcje, degustacje i prezentacje. Zależało nam, żeby stworzyć miejsce, które będzie twarzą rumu w Polsce.

Dziękuję Wam bardzo za rozmowę.


PATRONAT WROCLIFE

KONFERENCJA

KONFERENCJA

KONFERENCJA

Wiosna to czas niezwykle bogaty w wydarzenia. W tym roku nasz magazyn, jako partner medialny, zaangażował się w działania wielu instytucji i organizacji zarówno ze sfery kultury, jak i biznesu. Rozpoczęliśmy współpracę z Teatrem ZAR przy Instytucie im. Jerzego Grotowskiego oraz z Wrocławskim Teatrem Tańca, patronowaliśmy wyjątkowemu projektowi artystycznemu Strumień Festival, Maratonowi IMPRO oraz Wrocławskiemu Festiwalowi Dobrego Piwa. Nie ominęły nas także najciekawsze wydarzenia biznesowo-networkingowe Wrocławia: IV Konferencja Zarządzania Projektami PMI Wrocław oraz spotkanie Women in Project Management, IV Wielka Wymiana Kontaktów, spotkanie Ladies Every Day organizowane przez Czerwoną Szpilkę, a także pierwsza wrocławska edycja Targów Usług i Produktów Rynku FinTech. Byliśmy obecni na największych eventach związanych z branżą IT, czyli Code Europe i InfoMEET, patronowaliśmy także inspirującej konferencji organizowanej przez ARAW, a skierowanej do środowiska wrocławskich startupów – Startup Wrocław: Ewolucje. Do Wrocławia przyjechali wyjątkowi specjaliści z całego świata: programiści i informatycy, eksperci zarządzania projektami i trenerzy biznesu – spodziewajcie się pasjonujących wywiadów w specjalnym, dwujęzycznym numerze „Wroclife SUMMER”, który pojawi się już 15 lipca!

19.06.2017 V Wrocławskie Forum Kobiet: Kobieta o każdej porze dnia V edycja Wrocławskiego Forum Kobiet organizowana jest przez ZIG – Pracodawcy i Przedsiębiorcy pod hasłem „Kobieta o każdej porze dnia”. Wraz z takimi gwiazdami, jak Krzysztof Ibisz czy Tomasz Jacyków, oraz specjalistami, jak Beata Tadla, Elżbieta Lange, Andrzej Wierzbicki czy Tomasz Szmidt porozmawiamy o specyfice wystąpień publicznych i o tym, jak skutecznie przemawiać, poznamy tajniki wizerunku i udanej stylizacji. Dowiemy się też więcej o skutecznej profilaktyce zdrowia u kobiet, poruszymy szeroko pojętą tematykę inteligentnego domu. Będziemy rozmawiać nie tylko o architekturze nowoczesnych domów i mieszkań, ale też o świadomym zarządzaniu domowym budżetem. Nie może Was zabraknąć! Centrum Kongresowe w Kompleksie Hali Stulecia, ul. Wystawowa 1, godz. 8:30-17:10, wstęp wolny

19.06 IATI Monday Business Meeting IATI Monday Business Meeting to cykliczne spotkania naukowców z przedstawicielami świata biznesu, na których prezentowane są potrzeby przedsiębiorstw w określonej dziedzinie wiedzy. We Wrocławiu odbyły się do tej pory dwa spotkania: IATI MBM Biotechnologie, a w maju IATI MBM, które dotyczyło „Zielonej gospodarki i środowiska”. Tematem przewodnim siódmej już konferencji są techniki informacyjne i telekomunikacyjne (ICT). Spotkanie ma pomóc naukowcom, przedsiębiorcom, parkom technologicznym i organizacjom pozarządowym w nawiązaniu i zacieśnianiu współpracy. Politechnika Wrocławska, plac Grunwaldzki 11, Start 19.06, godz. 12:00

20-21.06.2017 HR na szpilkach: Współczesne wyzwania HR Dwudniowe spotkanie prowadzone przez Magdalenę Fedor i Konrada Zamojskiego. Pierwszego dnia, podczas konferencji, zapraszamy na prelekcje poświęcone m.in. skutecznej rekrutacji z wykorzystaniem social media, ale także konkretnym rozwiązaniom, jak badać i budować zaangażowanie pracowników czy zarządzaniu różnorodnością w organizacji. Drugiego dnia zaplanowane są warsztaty prowadzone przez Barbarę Chruślicką pt. „Znaczenie kompetencji emocjonalnych – czyli inteligencja emocjonalna w pracy HR-owca”. Zapraszamy! Hotel Campanile, Wrocław Centrum, ul. Ślężna 26-28, Konferencja: godz. 8:30-16:30; Warsztaty: godz. 9:00-16:00 Bilety na konferencję: 199zł +VAT

FESTIWAL

23–25.06.2017 X Festiwal Wysokich Temperatur: W ogniu sztuki X Festiwal Wysokich Temperatur, organizowany przez wrocławską Akademię Sztuk Pięknych, to jedyna w Polsce otwarta impreza artystyczna, podczas której mistrzowie pracy z ogniem dzielą się własną wiedzą i doświadczeniem z publicznością, prezentując swoją pracę niejako „od kuchni”. Podczas tegorocznej, wyjątkowej edycji, która odbywa się pod hasłem „W ogniu sztuki”, będzie można uczestniczyć w licznych pokazach, pasjonujących warsztatach oraz interesujących wystawach, w ramach których swoją twórczość oraz umiejętności zaprezentują najwybitniejsi artyści z całego świata. Akademia Sztuk Pięknych im. Eugeniusza Gepperta we Wrocławiu, ul. Traugutta 19/21, Start: godz. 15:00, 23.06.2017, zakończenie: godz. 16:00, 25.06.2017; Wstęp wolny

KONFERENCJA

FESTIWAL

FESTIWAL

24–25.06.2017 Rum Love Festiwal – Najbardziej Aromatyczny Festiwal Rum Love Festiwal to pierwszy festiwal rumowy w Polsce. W programie dwudniowej imprezy są pokazy barmańskie, koncerty muzyki karaibskiej, regionalna kuchnia i cygara. Poznamy rumy od blisko 60 wystawców, którzy przyjechali do Wrocławia z całego świata. Będzie to niepowtarzalna okazja skosztować smaku rumów m.in. z Filipin, Jamajki, Indii, Kolumbii, Peru, Japonii czy Tajlandii, a także uczestniczyć w wyjątkowych prelekcjach światowej sławy ekspertów i ambasadorów tego trunku. Miejsca na wykłady są limitowane, zatem warto zarezerwować je jak najszybciej! Centrum Kongresowe w Kompleksie Hali Stulecia, ul. Wystawowa 1, Bilet jednodniowy: 80zł, bilet dwudniowy: 120zł, bilet VIP: 500zł

7–9.07.2017 Dni Fantastyki Dni Fantastyki to prelekcje, warsztaty, spotkania autorskie, panele dyskusyjne i konkursy. Jak co roku, będą sesje RPG, LARP-y, gry planszowe i komputerowe, a także stoiska wystawców w strefie handlowej. Wydarzenie odwiedza co roku blisko 3000 uczestników. Impreza jest skierowana zarówno do zagorzałych fanów fantastyki jak i dla osób, które chciałyby się o niej czegoś dowiedzieć. Centrum Kultury „ZAMEK”, pl. Świętojański 1, Bilety: karnet na 3 dni: 50 zł

8.07.2017 Spotkanie w kobiecym stylu Zapraszamy na niezwykłe wydarzenie z udziałem niezwykłych kobiet: Agnieszki Maciąg, Magdaleny Malickiej, Agnieszki Tomczuk i Katarzyny Sekścińskiej. Dowiedz się, jak żyć pełnią życia, jak osiągnąć i zachować w swoim życiu radość, pełnię zdrowia oraz sens i harmonię, jak pokonać nieśmiałość i zdobyć pewność siebie. Uwierz, że warto podążać za swoimi pasjami. Zacznij celebrować codzienność oraz akceptować siebie, zrelaksuj się podczas wieczornej sesji jogi. Wyjdź z naszego spotkania naładowana pozytywną dawką energii – to gwarantujemy! Hotel Sofitel Wrocław Old Town, ul. Św. Mikołaja 67, Bilety: 99zł (early bird), 149zł (do 12.06.2017), 250zł

20-21.06.2017 Wrocław 28-29.09.2017 Bydgoszcz 11-12.10.2017 Rzeszów 23-24.11.2017 Warszawa





Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.