wroclife.pl
OD REDAKCJI
ZAMIAST WSTĘPNIAKA Artur Heliak, redaktor naczelny Niedziele pod względem handlowym wolne czy pracujące? Kiedy nasi parlamentarzyści pochylali się nad projektem ustawy rozstrzygającej tę sprawę, nie miałem w tej kwestii wyrobionego zdania. Z łatwością znajdowałem zarówno argumenty za, jak i przeciw. Osobiście byłem ciekaw tej zmiany i dałem sobie czas, aby ugruntować swoją opinię co do jej zasadności, do czasu gdy przyjdzie mi na własnej skórze odczuć wynikające z tego rozwiązania konsekwencje. Od tego momentu upłynęło trochę wody w Odrze i dzisiaj mój subiektywny wniosek jest znacznie bardziej skrystalizowany: ta zmiana jest pozorna i nieskuteczna. Nie rozwiązaliśmy nią żadnego problemu, cała masa ludzi nadal ciężko pracuje, nie zważając na dzień tygodnia, a firmy jedna po drugiej znajdują furtki pozwalające ów zakaz obejść. Zakłóciliśmy nie tylko wolną konkurencję, ale i wolność rodzin do wyboru sposobu spędzania czasu wolnego. Wiele wskazuje na to, że beneficjentami tej modyfikacji wcale nie są małe, rodzinne sklepy, ale że to wręcz wyświadczona im niedźwiedzia przysługa. Zmiana, do której wcale nie będzie łatwo przystosować się wszystkim właścicielom swoich małych biznesów.
Warto jeszcze raz “ rozważyć wszystkie za i przeciw”. WYDAWCA Wroclife sp. z o.o. ul. Kwidzyńska 6e, 51-416 Wrocław www.wroclife.pl PREZES ZARZĄDU Artur Heliak artur.heliak@wroclife.pl
Cieszy mnie za to fakt, iż sami wprowadzający te rozwiązania nie sprawiają wrażenia, że będą bronić swojego pomysłu za wszelką cenę oraz że w tej sprawie można wyczuć autorefleksję, otwartość na wzięcie pod uwagę wszystkich za i przeciw po raz drugi. Warto to zrobić. Niedzielna praca w sklepie nie jest wcale bardziej dolegliwa niż tego samego dnia w restauracji, na stacji paliw, w ochronie, zakładzie produkcyjnym i całym szeregu innych miejsc. Całe szczęście, że w tej chwili możemy cieszyć się z dobrej koniunktury gospodarczej, a to pozwala samemu decydować, gdzie i kiedy się pracuje. Dobrze byłoby mieć nie mniejszy wybór w kwestii tego, jak i gdzie spędzić swój weekend. WSPÓŁPRACA Sławomir Czarnecki, Bartosz Adamiak, Hanna Galik, Wojciech Kosek, Adrianna Machalica, Tomasz Matejuk, Marcin Obłoza, Jarosław Obremski, Marek Perzyński, Oliwia Rybiałek, Tomasz Sielicki, Maciej Skwara, Karolina Stachera, Małgorzata Zdziebko-Zięba
PROJEKT OKŁADKI Maciej Kisiel
Felietoniści: Michał Tekliński
REKLAMA
KOREKTA
reklama@wroclife.pl
Sławomir Gruca
REDAKCJA
GRAFIKA I SKŁAD
redakcja@wroclife.pl
Maciej Kisiel, studiomamyto.pl
REDAKTOR NACZELNY
NAKŁAD
Artur Heliak
10 000 egz.
REDAKTOR WYDANIA
HOSTING
Tomasz Matejuk
Stermedia, www.stermedia.eu
Redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń ani nie zwraca materiałów niezamówionych. Zastrzegamy sobie prawo do skracania i adiustacji tekstów oraz zmiany ich tytułów.
F E L I E T O N
Weźmy tymczasem przykład odległy od Polski nie tylko geograficznie, ale też na poziomie realiów, jednak niemniej ciekawy. Mam na myśli Dubaj, miasto zbudowane od podstaw na skrawku ziemi wydartym pustyni i w mniejszym stopniu morzu. Miasto przeniesione wprost z komputerów planistów i architektów do betonowej rzeczywistości. Kiedy odwiedzamy Dubaj lub oglądamy go na fotografiach czy filmach, zwraca uwagę architektoniczny rozmach, trudno jednak od razu dostrzec inną charakterystyczną cechę tego miasta. Chodzi o podział na tematyczne strefy ekonomiczne, które tworzą mały archipelag biznesowych rajów ze specjalizacjami, brakiem podatków dla określonych branż i wieloma innymi korzyściami.
matycznie, jednak wciąż może być ciekawym pomysłem na kierunek myślenia. We Wrocławiu podjęto swego czasu starania o rewitalizację Nadodrza w duchu wspierania artystów i rzemieślników. Ten proces należy uznać za raczej średnio udany, jednak sam pomysł nie stracił na atrakcyjności. Być może miasto powinno przyjrzeć się bliżej, jak mały i średni biznes szuka sobie miejsca na ekonomicznej mapie Wrocławia? Ciekawie wygląda pomysł nowego konkursu „Inne Centrum” na Starym Mieście. Być może gdzieś będzie można wesprzeć którąś z branż przez rewitalizację, przygotowanie terenu czy ulgi w lokalnych podatkach. Może już sama próba takiego działania dałaby sygnał małym i średnim firmom, że władze miasta stawiają nie tylko na duże zakłady i korporacje, dla których sztucznie zmienia się granice stref ekonomicznych. Warto powalczyć o przestrzeń dla lokalnego biznesu. Tak może powstać miasto kompletne ekonomicznie.
Jak wspomniałem, to przykład odległy od Polski i biznesowo, i te-
Takie inicjatywy z pewnością warto wspierać.
MIASTO KOMPLETNE EKONOMICZNIE MICHAŁ TEKLIŃSKI,
autor bloga miastowspolne.pl
W bieżącym numerze Wroclife można przeczytać sporo o pomysłach na miasto i osiedlach kompletnych. Z kolei poprzedni numer koncentrował się na zarobkach i zamożności mieszkańców. Obydwa tematy układają się w większą całość, bo miasto kompletne stworzą osiedla kompletne, ale też takie, na których mieszkają zamożni mieszkańcy i prężnie funkcjonuje biznes. Być może czas na ekonomiczne specjalizacje osiedli? Osiedle kompletne to wizja, która kojarzona jest głównie z architekturą, choć w ostatnich latach, kiedy wrocławscy planiści sięgali do tradycji WuWY (kompletnego osiedla z czasów niemieckich), tu i ówdzie pojawiały się głosy, że osiedle to również odpowiednie funkcje komunalne i społeczne. Rzadziej wspominano o funkcjach biznesowych.
4
wroclife.pl Nr 2/2019
SPIS TREŚCI
Czarna ospa we Wrocławiu
N A S Z E
M I A S T O
6
Wrocław to intrygujące i niezwykle witalne miasto TOMASZ MATEJUK
12
Czarna ospa we Wrocławiu WOJCIECH KOSEK
16
Kozanów modelowym osiedlem GAJA TYRALSKA
12
19
Błogosławione ogrody działkowe BARTOSZ ADAMIAK
22
Nowe życie ulicy Księcia Witolda
Perła architektury
TOMASZ MATEJUK
M I E S Z K A Ć
28
W E
W R O C Ł A W I U
Jak szukać mieszkania na wynajem? ADRIANNA MACHALICA
30
30
Wrocławska perła architektury modernizmu
Historia shoppingu
Ubrać się na rozmowę o pracę
TOMASZ MATEJUK
K A R I E R A
34
I
B I Z N E S
Jak ubrać się na rozmowę o pracę? ADRIANNA MACHALICA
36
34
Zakaz handlu w niedziele uderza w małe sklepy REDAKCJA
C Z A S
W O L N Y
38
Design to ulepszanie świata TOMASZ MATEJUK
42
44
Niekrólewska wyprawa BARTOSZ ADAMIAK
44
Architektoniczna historia shoppingu we Wrocławiu JULIA BAKALARZ
wroclife.pl Nr 2/2019
5
TOMASZ MATEJUK
WROCŁAW
TO INTRYGUJĄCE
I NIEZWYKLE
WITALNE
Czy Wrocław to dobre i przyjazne do życia miasto?
Wrocław już jest ewidentnie w pierwszej lidze miast. Oczywiście nie możemy równać się z tak uznanymi markami, jeśli chodzi o jakość życia, jak Barcelona, Sztokholm czy Wiedeń, ale mimo wielu mankamentów, z których pewnie wszyscy zdajemy sobie sprawę, ma w sobie przewagę w postaci genu świeżości, otwartości. Genu miasta
6
wroclife.pl Nr 2/2019
FOT. MARYSIA MAĆKÓW
Zdecydowanie tak. Gdyby było inaczej, pewnie nie mieszkałbym tutaj. Dziś, gdy Europa jest już w zasadzie jednym wielkim państwem, można mieszkać gdziekolwiek, choćby w Berlinie, a pracować we Wrocławiu.
N A S Z E
Ze Zbigniewem Maćkowem, cenionym wrocławskim architektem, rozmawiamy o tym, jak żyje się w naszym mieście, dlaczego Solpol powinien zostać wpisany do rejestru zabytków i czy osiedle Nowe Żerniki okazało się sukcesem.
M I A S T O
MIASTO
N A S Z E
skomponowanego na nowo po wojennej zawierusze.
M I A S T O
FOT. TOMASZ LEWANDOWSKI
To tworzy genius loci tego miejsca, które czuć nie tylko w architekturze, ale też w kulturze czy charakterze mieszkających tu ludzi. Wrocław to po prostu ciekawe, intrygujące i niezwykle witalne miasto, miasto dobre do życia. Jeżdżąc po świecie, zauważa pan, że rozpoznawalność Wrocławia rośnie? Że coraz więcej osób ma świadomość, gdzie leży to miasto i jak tu się żyje? Tak, choć cały czas mamy problem z dualizmem nazwy, czyli tym, że w pewnych kręgach językowych, głównie niemieckich, funkcjonujemy jako Breslau, a w innych już jako wszelkiego rodzaju odmiany nazwy Wrocław. I dlatego nasz potencjał rozpoznawalności zawsze jest dzielony na dwa. Ale ewidentnie widać skokową różnicę między tym, co było 15-20 lat temu, a tym, co jest teraz. A czy pod względem samej architektury Wrocław też jest już miastem rozpoznawalnym w skali Europy? Raczej nie: mówimy tu o mieście jako całości. Wiele osób słyszało o Wrocławiu, jeszcze tu nie było, ale ma go na swojej liście do odwiedzenia w najbliższej przyszłości. To przede wszystkim efekt działań promocyjnych, których często na co dzień nie doceniamy. Albo na które lubimy pomstować, ponieważ wydano na nie pieniądze, a przecież zawsze jest jakaś dziura w chodniku do załatania. Chodzi o Europejską Stolicę Kultury 2016 czy World Games 2017? Jedno i drugie, ale też działania wizerunkowe czy PR-owe na mniejszą skalę, jak choćby tytuł European Best Destination 2018, szereg działań rewitalizacyjnych związanych z Nadodrzem
Węzeł przesiadkowy przy stadionie zbudowano na potrzeby EURO 2012
czy ostatnio z terenem WuWy. Działań, które sprawiły, że Wrocław z anonimowego miejsca, opisywanego jako miasto „przy granicy z Niemcami”, stał się rozpoznawalną w Europie miejską marką. Warto także zwrócić uwagę na bardzo dużą liczbę obcokrajowców, którzy tutaj przyjeżdżają, by pracować w międzynarodowych korporacjach. To jest pewnie około kilkudziesięciu tysięcy osób, które mają swoje rodziny i przyjaciół i im o naszym mieście opowiadają. Są także pozostali pracownicy tych korporacji, Polacy, którzy każdego dnia kontaktują się z partnerami z zagranicy. I w tych rozmowach również pada nazwa Wrocław. Bardzo dynamiczny rozwój miejsc pracy w sektorze usług biznesowych jest więc jednym z głównych czynników wpływających na to, że jest o nas na świecie coraz głośniej. A na jakim polu musimy gonić europejską czołówkę? Niektórych rzeczy, jak klimat, nie przeskoczymy, natomiast pewnie są obszary, w których musimy się poprawić, żeby jakość życia we Wrocławiu jeszcze wzrosła… Podstawą każdego rozwoju jest twarda infrastruktura, czyli budynki, lotnisko, dworzec, drogi, dostępność mieszkań, a także miejsca pracy. To już osiągnę-
liśmy w miarę zadowalającym stopniu. Teraz trzeba zadbać o czynniki miękkie, poprawiające jakość życia. Czyli jakość powietrza, komunikację zbiorową, zieleń, ale też niematerialne kwestie, jak poziom edukacji, czyli szeroko rozumianą jakość szkół i uniwersytetów czy dostępność żłobków i przedszkoli. Mam tu na myśli także jakość życia mierzoną ofertą kulturalną, gastronomiczną, rekreacyjną czy sportową. To wszystko decyduje o tym, w jakim mieście ludzie będą chcieli w przyszłości mieszkać. Wspomniał pan o dostępności mieszkań. Przy tej okazji chciałbym zapytać o proces suburbanizacji, czyli „rozlewania” się miasta. To poważny problem we Wrocławiu? To poważny problem w całej Polsce i nie jesteśmy tu wyjątkiem. Dwie rzeczy przyczyniły się swego czasu do exodusu z miast. Pierwsza to odbicie po czasach PRL-u, gdy nagle wszyscy zechcieli być gospodarzami i zapragnęli zarządzać kawałkiem własnej przestrzeni, na który mają stuprocentowy wpływ funkcjonalny i estetyczny. Często żartuję, że dużo złego zrobiły tu amerykańskie seriale emitowane w latach 90. w telewizji, jak choćby „Cudowne lata”, które wykreowały w naszych głowach idylliczny obrazek zamieszki-
wroclife.pl Nr 2/2019
7
N A S Z E
M I A S T O
wania podmiejskiego, z jednakowymi domami, zielonymi trawnikami, podjazdami i ojcem urządzającym codziennie grilla w ogrodzie. Drugi czynnik to z kolei niedostępność dobrej i różnorodnej oferty mieszkaniowej w miastach na początku XXI wieku. Teraz możemy przebierać w mieszkaniach małych i dużych, nad wodą i w parkach, w kamienicy i w loftach, z wielkimi tarasami itp. Osobną kwestią do rozwiązania pozostaje tylko cena. Ale 10-15 lat temu nie było takiej podaży: powstały dość siermiężne, bardzo podobne w wielkości i standardzie inwestycje. Gdy ktoś chciał mieszkać inaczej, musiał budować dom, najczęściej za miastem. Wraz z upływem czasu ludzie zaczęli jednak dostrzegać wady podmiejskich lokalizacji. Pracując intensywnie 10 godzin dziennie, mając dzieci, które trzeba odwozić do szkoły czy na dodatkowe zajęcia, a jeszcze samemu chcąc
się spotkać ze znajomymi czy pograć w piłkę i przy tym wszystkim mieszkając w odległości 45 minut jazdy samochodem od centrum miasta, w miejscu, gdzie nie dojeżdża kolej podmiejska czy tramwaj, zaczynamy żyć tak, że wyjeżdżamy z samego rana, a wracamy późnym wieczorem. Dom z wymarzonym i wypielęgnowanym ogrodem staje się w istocie sypialnią. Drugi wariant podmiejskiego zamieszkiwania polegał na tym, że siedzimy w tym domu jak najwięcej, ale po pewnym czasie łapiemy się na tym, że przez 3 lata nie byliśmy w kinie, o Narodowym Forum Muzyki tylko słyszeliśmy, a dzieci musiały zrezygnować z zajęć pozalekcyjnych. Ta idylla okazała się być wcale nie taka kolorowa. Czyli czeka nas masowy powrót do miasta? Ludzie już wracają. Spora część Warszawy wraca, Wrocławia zresztą też.
FOT. MACIEJ LULKO
Nowe Żerniki mają być modelowym osiedlem
8
wroclife.pl Nr 2/2019
Z kolei ludzie, którzy nie wyprowadzają się za miasto, ale na peryferyjne osiedla, jak Maślice czy Jagodno, później narzekają na brak infrastruktury, usług czy komunikacji miejskiej. Próbowaliście odwrócić ten trend, projektując Nowe Żerniki, czyli w założeniu osiedle kompletne. Udało się? Chcieliśmy zwrócić na te niekorzystne zjawiska uwagę i spróbować wypracować poprawne rozwiązania. To nie było wielkie odkrycie, po prostu zauważyliśmy te problemy wcześniej niż inni. Zaczęliśmy na ten temat rozmawiać ponad dekadę temu, w 2009 roku. Wrocław posiada zasadniczy szkielet komunikacji publicznej i istnieje wokół niego jeszcze trochę potencjału inwestycyjnego, na którym można budować kompletne założenia urbanistyczne. Nie musimy jeszcze uciekać w inwestowanie na nieuzbrojonych komunikacyjnie i infrastrukturalnie obszarach, które potem generują koszty i problemy społeczne. Uznaliśmy za słuszny powrót do modelu osiedla opartego o mocną komunikację publiczną, na którym można załatwić większość codziennych spraw i gdzie jest lokalna oferta w sferze kultury, edukacji, rekreacji czy wreszcie jest choćby gdzie umówić się na kawę. Pyta pan, czy się udało. To jest w trakcie udawania się: miasta nie buduje się ad hoc, to wieloletni proces. Wiele zależy teraz od konsekwencji w realizacji infrastruktury społecznej i edukacyjnej, która leży w kompetencjach polityki miejskiej. Obecnie mamy tam ponad tysiąc mieszkań i około trzech tysięcy mieszkańców. To jeszcze za mało, by powstała szkoła, ale mamy nadzieję, że lada moment zostanie ogłoszony konkurs na jej projekt. Mocno liczymy, że niebawem powstanie plac zabaw i zielona oś rekreacyjna. Już teraz kończy się budowa publicznego przedszkola, domu seniora, a przy alei Barskich co chwilę powstają nowe usługi.
N A S Z E
M I A S T O
A patrząc pod kątem architektury, jest pan zadowolony z tego, jak deweloperzy realizują wasze projekty?
zestawów urbanistycznych, jakie się wydarzyły w latach międzywojennych w Europie.
połączeń komunikacyjnych pozostają trochę z boku – lekko zapomniane i niedoinwestowane.
Generalnie tak. Tu nigdy nie chodziło o epatowanie niezwykłymi formami czy materiałami, tylko o w miarę kompletny na nasze możliwości program funkcjonalno-przestrzenny. To nie miało być EXPO, tylko dobre do mieszkania osiedle.
Jeszcze kilka lat temu trudno było ją znaleźć.
My – jako pracownia – darzymy Brochów atencją już od wielu lat. Zbudowaliśmy tam dwie niewielkie inwestycje i uważamy, że jest to świetna alternatywa do mieszkania poza ścisłym centrum miasta.
Pamiętam, jak mówił pan kiedyś, że to nie mają być domy z futra. Tak, i cały czas zdania nie zmieniamy. Nie nastawialiśmy się na zdobywanie okładek w magazynach architektonicznych. Chcieliśmy pokazać, że można, w normalnych realiach budżetowych, zbudować proste, funkcjonalne domy i stworzyć taką przestrzeń, w której po prostu dobrze się żyje. Skoro jesteśmy przy Nowych Żernikach. Punktem wyjścia była dla was przedwojenna wystawa WuWA, o której mało kto, nawet wśród mieszkańców Wrocławia, wie... Na szczęście już coraz więcej ludzi wie, a za chwilę, mam nadzieję, będzie to obowiązkowy punkt zwiedzania na mapie turystycznych atrakcji miasta. Właśnie o to chciałem zapytać: czy to osiedle powinno być promowane jako jedna z największych atrakcji Wrocławia? Ewidentnie, mamy przecież rzecz unikatową. W Europie takich wystaw mieszkaniowych odbyło się sześć, z czego dwie są na zupełnie innej jakościowo półce niż pozostałe. Wrocławska WuWA i Weisenhof w Stuttgarcie to dwie zakrojone na dużą skalę wystawy, ze światowej sławy architektami w roli uczestników. Mamy więc u siebie jeden z kilku najlepszych
Tak, ale teraz dzięki staraniom władz miasta i spółki Wrocławska Rewitalizacja to się zdecydowanie zmieniło. Mamy już zupełnie nowe otoczenie, z ławkami, tablicami i oświetleniem. Za chwilę stanie tam makieta całego osiedla z informacjami dotyczącymi poszczególnych obiektów. Zorganizowano też infopunkt z kawiarnią, gdzie można się wszystkiego o WuW-ie dowiedzieć, kupić książkę czy zjeść ciastko. Dzięki miastu mamy wreszcie program rewitalizacyjny uruchomiony kilka lat temu, dzięki któremu przez ostatnie lata można było dofinansowywać remonty budynków. Nie znam w Polsce drugiego tak atrakcyjnego zespołu urbanistycznego przygotowanego do zwiedzania i popularyzacji. W okolicy są Hala Stulecia, zoo z Afrykarium, park Szczytnicki i ogród japoński. Taki zestaw, wraz z WuWą, powinien być programem obowiązkowym dla każdego, kto przyjeżdża do Wrocławia na wycieczkę. We Wrocławiu, oprócz nowych osiedli powstających na peryferiach, zmienia się też charakter osiedli położonych bliżej centrum, niegdyś okrytych złą sławą, jak Nadodrze czy Przedmieście Oławskie. Mocno zmienia się też Brochów. Pan sam zdecydował się tam zainwestować. Jaki ma pan pomysł na dawną remizę strażacką na Brochowie? Zawsze uważałem, że takie miejsca, jak Brochów, Leśnica, Karłowice czy Psie Pole są niedoszacowane pod względem wizerunkowym w miejskiej świadomości. Mają urok malowniczych śląskich miasteczek, choć przez brak
Zresztą Brochów kiedyś był oddzielnym miastem... Tak, i to przez cały czas czuć jeszcze w przestrzeni tego miejsca. Jest tam ratusz, jest wieża wodna, jest też struktura urbanistyczna właściwa dla miast o mniejszej skali. A z drugiej strony, wsiadając do pociągu, w 6 minut można dojechać na Dworzec Główny. Samochodem w tak krótkim czasie nie ma szans. Nawet helikopterem nie ma szans (śmiech). Pierwotnie myśleliśmy, żeby przenieść tam siedzibę naszego biura, ale z racji tego, że Brochów położony jest asymetrycznie, na południowym wschodzie miasta, a wiele osób, które u nas pracują, mieszka w innych jego częściach, po długich namysłach i dyskusjach zdecydowaliśmy się zostać w centrum. Mamy za to pomysł, żeby przekształcić ten obiekt w nieco nieszablonowe miejsce do mieszkania. Nie chcemy z tego robić typowego produktu deweloperskiego, pracujemy nad rodzajem co-livingu, w którym uda się zachować w nienaruszonym stanie całą strukturę przestrzenną i wykorzystać potencjał pomieszczeń specjalnych (dyspozytornia) jako przestrzeni wspólnych. Ten budynek ma bardzo bogatą historię: był nie tylko remizą, ale też wieżą wodną czy miejską łaźnią. Buduje we wnętrzu kwartału mieszkaniowego
wroclife.pl Nr 2/2019
9
N A S Z E
M I A S T O
dość niezwykły klimat, ale niestety – przez długi czas nikt go nie chciał i czas nie był dla niego łaskawy. My zgłosiliśmy się do ostatniego przetargu jako jedyni chętni. Chcemy pokazać, że można zabytek zaadaptować, nie zakłócając jego struktury, zachować wszystko, co jest do zachowania, i dopasować do niego sposób mieszkania. Czyli mieszkać trochę inaczej, iść na pewne kompromisy, w zamian otrzymując niepowtarzalne wnętrza i ponadstuletnią historię budynku. Przy okazji chcemy też wpływać w dobry sposób na rewitalizację sąsiednich budynków i przyległych wnętrz kwartałów. Mamy nadzieję, że grupa nowych, aktywnych mieszkańców wniesie pewną witalność i pozytywną energię w te
nieco zapomniane brochowskie podwórka. Czuć w tym pewne zacięcie społeczne, żeby zmienić trochę charakter tego osiedla, wymieszać mieszkających tam ludzi. Tak. Umówmy się, że na razie nie jest tam idyllicznie – w pierwszych dniach skradziono nam wszystko, co było niezabezpieczone. Ale my uważamy, że gdy przychodzą nowi mieszkańcy, zaczynają mówić sobie „Dzień dobry”, zaczynają dbać o zieleń i czystość, przestają być intruzami. Wraz z nimi pojawia się nowa jakość w architekturze, zagospodarowaniu terenu czy infrastrukturze i może zacząć się frapujący proces rewitalizacyjny.
Pracujemy nad tym projektem powoli, już trzeci rok. Ta droga jest długa i żmudna, powoli odkrywamy wszystkie warstwy tego budynku, a wraz z nimi jego zawiłą historię. Mam nadzieję, że uda nam się – zachowując całą substancję – wypleść z tych nawarstwień jakąś nową, frapującą narrację. Niczego nie wyrzucamy: zostają wszystkie artefakty przestrzenne z kolejnych funkcji, łącznie ze starymi wrotami do boksów garażowych. Chcemy w ten sposób pokazać, że adaptacja i tzw. drugie życie takich obiektów, przystosowywanych do funkcji mieszkalnej, może odbywać się bez wycinania wszystkiego. To takie nasze slow investment. Mówi pan slow, czyli kiedy skończycie?
FOT. MAĆKÓW PRACOWNIA PROJEKTOWA
W zabytkowej remizie na Brochowie powstaną mieszkania
10 wroclife.pl Nr 2/2019
N A S Z E
W tym roku. Mamy nadzieję, że już pod koniec 2019 roku wprowadzą się tam ludzie. Jesteśmy aktualnie w trakcie wyboru wykonawcy, w ciągu miesiąca-dwóch chcemy zacząć prace. Skoro jesteśmy przy zabytkach, to w ostatnich latach deweloperzy coraz śmielej inwestują w stare, zabytkowe, podupadające obiekty. Ostatni przykład to Młyn Maria. Kibicuje pan takim inwestycjom? Jak najbardziej. Nie jesteśmy Łodzią czy Krakowem, nie mamy aż tak dużo zabytkowej substancji, ponieważ wojna odcisnęła dość mocne piętno na naszym mieście. Te budynki, które pozostały, bardzo szybko niszczeją, dlatego często deweloperom znacznie bardziej opłaca się je wyburzyć i w ich miejscu postawić zupełnie nowe. Dlatego należy wspierać każde działania, które prowadzą do adaptacji i rewitalizacji starych obiektów. Oczywiście, nie
oznacza to zgody na wszystko, ale od tego są odpowiednie przepisy i urzędy. Co do zasady to bardzo pozytywne zjawisko. Porozmawiajmy chwilę o trochę młodszym budynku, jeszcze nie zabytku, czyli Solpolu. Wraca temat wpisania go do rejestru zabytków. Pan od początku namawia, żeby to zrobić. Dlaczego? Szanuję inne zdania na ten temat, ale uważam, że warto, i do tego namawiam. Przede wszystkim dlatego, że jest to bardzo dobry budynek, choć pobieżne oceny wydają się tego nie potwierdzać. Zainteresowanych odsyłam do kilku lektur i do opinii dostępnych w sieci. Bardzo niewiele czasu minęło od powstania Solpolu, nie mamy jeszcze odpowiedniej perspektywy i dystansu, by go obiektywnie oceniać. I to pierwszy powód, dla którego nie powinniśmy go teraz burzyć. FOT. VOLENS NOLENS KRAPLAK
Dom handlowy Solpol może stać się najmłodszym zabytkiem w Polsce
M I A S T O
Ten budynek ewidentnie jest kwintesencją niezwykle burzliwych i dynamicznych czasów: przejścia z jednego ustroju do drugiego. Nagle architekci mogli zacząć projektować coś innego niż domy czy kościoły, doszło do erupcji kreatywności. Ten czas jest niepowtarzalny i dlatego warto najlepsze przykłady – jako znaki czasu – zachować. Nie mamy prawa palić teraz tych kart historii, tylko dlatego, że nam się na razie nie podobają w sensie estetycznym. Powinniśmy zostawić tę decyzję następnym pokoleniom. Warto zauważyć, że Solpol trafił nawet kiedyś na listę 25 najważniejszych obiektów III RP. Tak, jest to kolekcja specjalna Muzeum Sztuki Współczesnej, przygotowana przez zespół ekspertów dla najważniejszego w Polsce magazynu architektonicznego „Architektura-Murator”. Na tej liście są tylko dwa wrocławskie obiekty. A co jest oprócz Solpolu? Węzeł przesiadkowy przy stadionie, który zaprojektowaliśmy. Więc można powiedzieć, że 1/12 całego urobku architektonicznego w Polsce z tego okresu znajduje się w naszym mieście. Mamy zatem całkiem przyzwoitą reprezentację. Solpol jest więc jednym z 25 najlepszych budynków, które zdarzyły się w historii architektury w ostatnich latach. I nie mówimy tego my, wrocławianie. Nie mówię tego ja czy Towarzystwo Upiększania Miasta Wrocławia. Mówią to niezależni eksperci w dziedzinach historii sztuki i architektury. Byłoby strasznie smutno, gdyby Solpol został jedynym obiektem w tej kolekcji, który został wyburzony. Chyba pierwszy raz poważnie wstydziłbym się za swoje miasto.
wroclife.pl Nr 2/2019
11
WOJCIECH KOSEK
CZARNA
OSPA
Po kilku dniach podpułkownik źle się poczuł i szybko trafił do wrocławskiego szpitala Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Lekarze nie podejrzewali nic groźnego. Gorączkę, dreszcze i drobne wykwity na skórze przypisali objawom
12 wroclife.pl Nr 2/2019
FOT. FOTOPOLSKA.EU
Historia ta zaczyna się 22 maja 1963 roku. To właśnie wtedy do Polski powrócił Bonifacy Jedynak – podpułkownik Służby Bezpieczeństwa. Podróżował on po Birmie, Wietnamie i Indiach, kontrolując tamtejsze polskie placówki dyplomatyczne. Władza ludowa zapewniła mu fałszywą tożsamość, potwierdzoną przez państwowy paszport i książeczkę zdrowia. Z egzotycznych krajów przywiózł wirusa ospy prawdziwej, zwanej potocznie czarną.
N A S Z E
Doniesienia o zachorowaniach na odrę w Polsce wzbudziły poruszenie w społeczeństwie, podobnie jak kwestia szczepień. Dziś już coraz mniej ludzi pamięta, jak 55 lat temu Wrocław borykał się z ostatnią epidemią ospy prawdziwej – wirusa, który odciął miasto od reszty kraju.
M I A S T O
WE WROCŁAWIU
Ospa prawdziwa (łac. variola vera) – jedna z najniebezpieczniejszych chorób zakaźnych, z jakimi człowiek miał kiedykolwiek styczność. Jej śmiertelność sięga od 1 do niemal 100% (w niektórych przypadkach). Choroba przenosi się drogą kropelkową oraz przez kontakt z chorym lub jego przedmiotami osobistymi.
N A S Z E
malarii. Sytuacji nie pomógł także fakt, że Bonifacy Jedynak szybko wyzdrowiał, gdyż jego organizm zwalczył ospę samodzielnie. 15 czerwca, po krótkiej kwarantannie, został on wypisany ze szpitala.
M I A S T O
FOT. FOTOPOLSKA.EU
PIERWSZE OFIARY W czasie swojego pobytu w izolatce podpułkownik zdążył zarazić wirusem ospy prawdziwej Janinę Powińską. Była ona salową, która sprzątała salę chorego. U niej lekarze rozpoznali jedynie ospę wietrzną, gdyż infekcja przybrała bardzo łagodną i krótkotrwałą postać. Niestety, podobnego szczęścia nie miała córka salowej, 27-letnia pielęgniarka Zofia Kowalczyk. Jeszcze zanim u kobiety wystąpiły pełne objawy, pomagała w organizacji wesela szwagierki dla około 100 osób. Zofia Kowalczyk zemdlała w trakcie kursu doszkalającego dla pielęgniarek. W szpitalu lekarze nie wiedzieli, co robić. W zastraszająco szybkim tempie pojawiły się na jej ciele krwawe wybroczyny w okolicach nosa, na błonach śluzowych ust, a nawet na spojówkach. Diagnoza wskazywała najpierw uczulenie na antybiotyk, a następnie szybko postępującą białaczkę. Błąd lekarzy kosztował życie chorej. Zofia Kowalczyk zmarła 8 lipca 1963 roku. Ciało pochowano dopiero po kilku dniach, wbrew przepisom, które mówiły jasno, że w takim przypadku pochówek musi odbyć się w ciągu 24 godzin. W czasie gdy Zofia Kowalczyk walczyła z chorobą, jej brat oraz lekarz rodzinny zostali zarażeni. Wszyscy po pewnym czasie zmarli. „MAMY WE WROCŁAWIU OSPĘ” Prawdziwym przełomem w zdiagnozowaniu ospy prawdziwej okazał się mały pacjent, 4-letni chłopiec przywieziony do szpitala z charakterystyczną wysypką. Prawdopodobnie lekarze przypisali-
Pacjenci izolatorium w Praczach Odrzańskich podczas epidemii ospy
by mu zachorowanie na ospę wietrzną i wypisali do domu, gdyby nie jeden istotny fakt – chłopiec już raz chorował na ospę wietrzną. Osobą, która pierwsza zaczęła podejrzewać ryzyko pojawienia się epidemii ospy prawdziwej, był dr Bogumił Arendzikowski z Miejskiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej. Przeanalizował on ostatnie zachorowania we Wrocławiu i zwrócił uwagę na powiązania zainfekowanych. Okazało się, że chłopiec miał kontakt z salową Janiną Powińską. 15 lipca 1963 roku, po złożeniu meldunku, dr Arendzikowski miał po raz pierwszy powiedzieć: „Mamy we Wrocławiu ospę”. W tym samym dniu ogłoszono stan pogotowia przeciwepidemicznego – dopiero 1,5 miesiąca od momentu pierwszego zachorowania. WALKA Z CZARNĄ PANIĄ 17 lipca stan pogotowia zmienił się w stan epidemii. W obieg poszły informacje prasowe, jednak były one zamieszczane na ostatnich stronach w małych ramkach, co nie pomagało ludziom zrozumieć powagi sytuacji. Ta zmieniła się po przyjeździe dziennikarzy z Krakowa i Warszawy, którzy podchwycili miejskie plotki i zaczęli pisać o ludziach umierających na chodnikach i piecach krematoryjnych rozlokowanych we Wrocławiu.
W tym samym czasie na stan epidemii reagowały władze ludowe. Trzy szpitale, w których przebywali chorzy na ospę oraz szkoła pielęgniarska, do której uczęszczała Zofia Kowalczyk, zostały tymczasowo zamknięte. Sporządzono listę ludzi, którzy ostatnio mogli mieć kontakt z chorymi na ospę prawdziwą. Pracownicy sanepidu mieli obowiązek odnaleźć te osoby i przetransportować je do specjalnych izolatoriów. Wrocław otoczono kordonem sanitarnym i utrudniono wyjazd z miasta, aby nie rozprzestrzeniać epidemii na inne miejscowości. W celu ściślejszej kontroli zdecydowano również o zamknięciu granic z NRD i Czechosłowacją na odcinku województwa wrocławskiego dla małego ruchu granicznego oraz turystycznego. Ponadto zorganizowano przygraniczne punkty szczepień. Nadzór nad walką z epidemią sprawował delegowany do Wrocławia wiceminister zdrowia Jan Kostrzewski. Powołano specjalną Radę Epidemiologiczną, która składała się z wrocławskich lekarzy i pracowników Ministerstwa Zdrowia. 19 lipca ruszyły obowiązkowe szczepienia. Zaszczepić musiał się każdy – wszelkie protesty mogły zostać ukarane grzywną w wysokości 4500 złotych (średnie zarobki na miesiąc wynosiły wtedy ok. 1700 złotych) lub 3-mie-
wroclife.pl Nr 2/2019
13
N A S Z E
M I A S T O
sięcznym aresztem. Z myślą o awanturnikach powstały ponadto karne izolatki. Za odmowę leczenia i celowe spowodowanie zakażenia innych groziła kara do 15 lat pozbawienia wolności. Obecnie można mówić o rygorze, jaki wówczas panował we Wrocławiu, ale w zdecydowanej większości przypadków w ogóle go nie stosowano. Wszyscy mieszkańcy byli przerażeni i dobrowolnie udawali się na szczepienie. NOWE OBYCZAJE W mieście podjęto wiele działań profilaktycznych. Odgórnie zakazywano sprzedaży chleba w sklepach samoobsługowych. Zamknięto wszystkie baseny. W budynkach publicznych klamki owinięte były bandażami nasączonymi chloraminą (silnym środkiem do odkażania). Uruchomiono dedykowany numer telefonu, gdzie można było odsłuchać nagrania komunikatów radiowych.
Pojawiły się tablice z napisem „Witamy się bez podawania rąk”. Pod koniec lipca 1963 roku powołano grupę dezynfekcji, dezynsekcji i deratyzacji. Jej oddziały znajdowały się w izolatoriach na Psim Polu i Praczach oraz w szpitalu w Szczodrem. Wykonywano trzy rodzaje dezynfekcji: profilaktyczną, ognisk ospy oraz końcową. Grupa regularnie odkażała sprzęty, ubrania, pomieszczenia, powietrze, glebę oraz przedmioty codziennego użytku. Zachowanie wrocławian nie było jednolite. Znane są przypadki, gdy mieszkańcy nawzajem sobie pomagali, dbając o mieszkania i zwierzęta tych, którzy zostali odizolowani. Urzędnicy wykazywali nadzwyczajną chęć współpracy, pomijając całą biurokratyczną machinę. Z drugiej strony, w poczuciu powszechnego strachu, dochodziło do przykrych
FOT. FOTOPOLSKA.EU
Ulica Czekoladowa na przedmieściach Wrocławia
14 wroclife.pl Nr 2/2019
incydentów. Ludzie złapali na ulicy dziewczynę mającą wyraźne zmiany na skórze i zatrzymali karetkę, by odwiozła ją do izolatorium. Oskarżali ją o roznoszenie epidemii, nie rozumiejąc, że miała zwykłą egzemę, z którą borykała się od lat. Karetka pojechała do mieszkania dziewczyny, by potwierdzić jej wytłumaczenie, ale w tym czasie ludzie zaczęli publiczny lincz. Ostatecznie ofiara nie odważyła się już wyjść z domu aż do końca epidemii. KOŃCOWE ZESTAWIENIE Światowa Organizacja Zdrowia jeszcze w początkowych fazach epidemii przewidywała, że ospa prawdziwa będzie nękać Wrocław przez dwa lata, dotknie około 2000 osób, z czego 200 zabije. Na szczęście masowe szczepienia, izolowanie ludzi, szeroko zakrojone akcje dezynfekujące i kwarantanna miasta zrobiły swoje. 10 sierpnia zachorowała ostatnia osoba znajdująca się poza szpitalami i izolatoriami. 19 września oficjalnie odwołano stan epidemii. Na ospę prawdziwą we Wrocławiu zachorowało 99 osób, z czego zmarło tylko 7 (4 to pracownicy służby zdrowia). W walce z wirusem uczestniczyło ponad 350 lekarzy i pielęgniarek. Mimo późnego rozpoznania choroby i jeszcze późniejszego poinformowania o niej, problemów ze sprzętem ochronnym i częściowym chaosem organizacyjnym leczenie przyniosło pożądane efekty. Szczególnie ważna była bardzo szeroko zakrojona akcja szczepień. W 1980 roku Światowa Organizacja Zdrowia uznała ospę za chorobę całkowicie wyeliminowaną. Od tego czasu nie zdarzyły się żadne przypadki zachorowania na wirusa variola vera. Musimy jednak mieć na uwadze, że nie jest to jedyna choroba, z jaką mamy lub możemy mieć do czynienia. Nie zapominajmy o regularnych szczepieniach, zwłaszcza w okresie zimowym.
wroclife.pl Nr 2/2019
15
GAJA TYRALSKA
WROCŁAW OKIEM MAMY
KOZANÓW
MODELOWYM
W 2009 roku, opuszczając mój ukochany Borek i przeprowadzając się na wrocławski Kozanów, nie przypuszczałam, że to będzie idealne miejsce do życia. Mówi się, że miłość nie wybiera, i ja również uciekłam za miłością może nie do innego miasta, ale na zupełnie inną stronę Wrocławia. Wychowana w kamienicy, w pobliżu osiedla willowego, obawiałam się kupna mieszkania na tak wielkim osiedlu, jakim jest Kozanów, ale mój małżonek, który zamieszkuje to miejsce od pierwszego roku życia, nie miał wątpliwości, że tu należy „zapuścić korzenie”. Z przerażaniem spoglądałam na „wielką płytę”, ale teraz muszę stwierdzić, iż mimo tego, że architektura tego blokowiska pozostawia wiele do życzenia, mieszka tu się znakomicie. Szczególnie z dwójką dzieci.
16 wroclife.pl Nr 2/2019
FOT. UKRTOR
N A S Z E
„Rozmawiając z mamami z innych części naszego miasta, odnoszę wrażenie, że mieszkam na modelowym osiedlu. Kozanów to moje miejsce we Wrocławiu. I nigdzie się stąd nie wybieram” – pisze autorka bloga Mama Wrocławianka.
M I A S T O
OSIEDLEM
N A S Z E
Kozanów jest jednym z lepiej skomunikowanych osiedli we Wrocławiu. Jako wielka fanka wrocławskich tramwajów jestem wyjątkowo wdzięczna za inwestycje, które powstały dzięki EURO 2012: mamy dwie linie tramwajowe w całości niskopodłogowe. Dodatkowo praktycznie pod samym moim domem staje również 8 (!) linii autobusowych. Dojadę stąd bezpośrednio na Krzyki, Gaj, Partynice, pl. Jana Pawła II, pl. Grunwaldzki, Pracze Odrzańskie, Leśnicę, a jak przejdę przez park, to i na Księże Małe, Biskupin i Sępolno. Żadne duże wrocławskie osiedle nie jest położone tak blisko tak dużych terenów zielonych. Kozanów bezpośrednio graniczy z rozległym parkiem Zachodnim. Dzięki projektom Wrocławskiego Budżetu Obywatelskiego mamy tu w jednej z części parku nawet małą ściankę wspinaczkową dla dzieci. W ciepłe dni obok placu zabaw przyjeżdża mobilna kawiarnia i tylko czekam na obiecane toalety publiczne (wiem, że się doczekam). Po drugiej stronie ul. Pilczyckiej przy połączeniu z ul. Popowicką jest drugi plac zabaw oddany do użytku zeszłej zimy, który podobno w niektórych matczynych rankingach jest w pierwszej „10” najfajniejszych tego typu obiektów we Wrocławiu, a dla mnie jest numerem „1”. Krętymi ścieżkami i alejkami możemy dojść do nadodrzańskich wałów i stąd już tylko dwa kroki pozostają do największej plaży miejskiej i spacerów wzdłuż niedawno uregulowanej na tym odcinku Odry, gdzie zupełnie można zapomnieć, że jest się w centrum wielkiego miasta (na sąsiednich Popowicach wyznaczony jest przecież geometryczny środek stolicy Dolnego Śląska). Po drugiej stronie osiedla, choć administracyjnie ta część należy już do Pilczyc, przechodząc przez ogródki
działkowe, trafiamy do Lasu Pilczyckiego. Tam spotkać możemy dzięcioła czarnego, bażanty i sarny. Uwielbiamy spacery po lesie, szczególnie wczesną wiosną, bo w drodze do Jazu Rędzińskiego mijamy całe połacie uwielbianych przeze mnie przebiśniegów. Wieżowce i 4-piętrowce w charakterystycznych kolorach powstały tu głównie w latach 80. ubiegłego wieku. Charakterystyczne dla ówczesnego budownictwa jest pozostawianie dużych przestrzeni między budynkami. Tu nikt nie ma możliwości zaglądać sąsiadowi w okno, bo bloki są zmyślnie rozstawione, a między nimi jest miejsce na małe place zabaw, piaskownice czy zwyczajny kawałek trawy. Tysiące mieszkańców tego osiedla to i mnóstwo dzieci, o które zadbano należycie, stawiając dwie spore szkoły podstawowe, które funkcjonują do dziś. Przy podstawówce na ul. Kolistej mamy ogólnodostępne boisko do koszykówki, a obok orlik, na którym popołudniami ćwiczą szkółki piłkarskie. Na dostęp do przedszkoli i żłobków nie ma co narzekać. Osiedle ma w swojej ofercie nie tylko placówki finansowane przez miasto, ale również prywatne. Popołudniami Wrocławski Klub Anima zapewnia dodatkowe zajęcia, a w weekend można też pójść tam na koncert czy przedstawienie.
FOT. MACIEJ TYRALSKI
KOMUNIKACJA, ZIELEŃ I PRZESTRZEŃ
M I A S T O
wroclife.pl Nr 2/2019
17
N A S Z E
M I A S T O
FOT. GAJA TYRALSKA
MAMY Z INNYCH OSIEDLI MOGĄ MI ZAZDROŚCIĆ Jak to się ma w porównaniu do innych miejsc we Wrocławiu? Gdzie indziej dostęp do tego wszystkiego mamy na wyciągnięcie ręki? Myślę, że narzekać nie mogą mieszkańcy podobnych osiedli – Popowic, Nowego Dworu (mimo ciągłego braku tramwaju) czy Gaju: osiedli zbudowanych i zaprojektowanych w poprzednim stuleciu, kiedy projektanci myśleli o tym, żeby przeciętnemu Kowalskiemu niczego pod domem nie brakowało, tworząc tym samym samowystarczalne „miasteczka”. Rozmawiając z mamami z innych części naszego
18 wroclife.pl Nr 2/2019
miasta, odnoszę wrażenie, że mieszkam na modelowym osiedlu. Na Ołtaszynie mieszkańcy skarżą się przede wszystkim na korki, ale kręcą również nosem na ciągłe rozbudowy osiedla kosztem terenów zielonych i rekreacyjnych. Brak placówek oświaty nie odstrasza wrocławian przed kupnem mieszkania czy domu w tamtej okolicy. Niestety, skutkuje to tym, że dzieci chodzą do szkoły na trzy zmiany, a część rodziców posyła swoje pociechy do szkół dalej położonych od miejsca zamieszkania. Co zatem zachęca do życia na Ołtaszynie, Partynicach, Wojszycach? Cisza i spokój oraz bliskość granicy miasta, co przykładowo pozwala cieszyć się możliwością częstych wypadów do pobliskiego zamku Topacz przy stosunkowo bliskiej odległości od Rynku. Wiele osób, które zamieszkują nowo powstałe osiedla, nie rozumieją mojego entuzjazmu związanego z podróżami komunikacją miejską do centrum Wrocławia. Nie dziwi mnie również odmienne zdanie dotyczące bliskości terenów zielonych czy placówek oświaty. Dzieci zamieszkujące modną ostatnio Lipę Piotrowską muszą codziennie dojeżdżać do szkoły aż 6 km! Wiem, że
magistrat pracuje nad tym, żeby każde młode osiedle było modelowe, żeby niczego na nim nie brakowało. Wiem, że mieszkańcy takich osiedli doczekają się kiedyś tego wszystkiego, co ja mam pod nosem. Nie wiadomo tylko, kiedy to nastąpi, dlatego odwlekam maksymalnie, jak to jest możliwe, przeniesienie się do innej część miasta, bo dla mnie Kozanów jest idealnym miejscem do życia. Kozanów – moje miejsce we Wrocławiu! FOT. GAJA TYRALSKA
Dostęp do służby zdrowia nie stanowi tu problemu, bo nawet w postawionej nie tak dawno galerii handlowej mamy lekarza rodzinnego i paru specjalistów, nie mówiąc już o dużej przychodni przy ul. Dokerskiej i wielu prywatnych gabinetach rozrzuconych po całym blokowisku. Osiedle posiada sklepy wielkopowierzchniowe oraz małe lokalne restauracje, pizzerie i food tracki, siłownie, korty tenisowe, kluby fitness – to wszystko na około 6 kilometrów odległym od ratusza Kozanowie.
BARTOSZ ADAMIAK
WROCŁAW OKIEM TATY:
BŁOGOSŁAWIONE
OGRODY
N A S Z E
Jak wszyscy wiemy, miasto to smog i psie kupy, więc wyjście z dzieckiem na plac zabaw to ryzyko zachorowania na astmę lub ubrudzenia obuwia. Jednak rozwiązanie tego problemu znali już nasi przodkowie, zanim jeszcze problem stał się palący – ogrody działkowe.
M I A S T O
DZIAŁKOWE
Własny ogródek działkowy, położony gdzieś na obrzeżach miasta lub wciśnięty między osiedla, to miejsce ze wszech miar wielofunkcyjne – oprócz rzeczonych warzyw i owoców, których nikt nie tykał żadnym GMO, otrzymujemy trawnik, na który nie wejdzie żaden pies (prócz nasze-
FOT. SKITTERPHOTO
Któż nie pamięta działkowania? Nie było ono aż tak pozbawione sensu, jak mogłoby się wydawać. Nasi rodzice zdobywali dzięki niemu cenne owoce i warzywa, które w mrocznych czasach PRL-u pozwalały uniknąć szkorbutu. Dziś mamy dostatek wszystkiego, ale męczą nas właśnie takie problemy, jak jakość powietrza czy czystość trawników.
wroclife.pl Nr 2/2019
19
N A S Z E
M I A S T O
FOT. BARTOSZ ADAMIAK
żemy zostać z tej działki zwyczajnie wyrzuceni (nie wolno m.in. puszczać głośno muzyki, urządzać imprez ani stawiać podejrzanych budowli).
go), a także przestrzeń do zabaw, wypoczynku i grillowania. A naszym jedynym zmartwieniem będą kleszcze. JAK ZOSTAĆ DUMNYM DZIAŁKOWCEM?
Drugą, tańszą opcją, jest wzięcie działki, która nie posiada właściciela. Najczęściej jest to chaszczowisko, w którym mieszkają borsuki i szczury, ale odrobina chęci, ciężkiej pracy i nowoczesnej technologii w mig sprawi, że będziemy mieli względnie wyrównany kawałek terenu do zagospodarowania. Ponadto ponosimy roczne koszty, które uzależnione są od konkretnych ogrodów działkowych, ale kwota ta zwykle nie przekracza kilkuset złotych w przypadku najbardziej bogatych wersji, z bieżącą wodą (niekoniecznie pitną) i prądem. No i jeszcze trzeba odbyć szkolenie, jak dbać o matkę ziemię. CO DAJE POSIADANIE DZIAŁKI?
Gdy opowiadam ludziom, jak wygląda droga do zostania ziemianinem, mało kto daje wiarę. A jest to rzecz niezwykle prosta i nie aż tak bardzo kosztowna. Kluczem do tego fenomenu jest zrozumienie, czym tak naprawdę są rodzinne ogrody działkowe (w skrócie ROD). A konkretnie tego, że działek się nie kupuje, tylko... tak jakby anektuje.
Nie sposób wymienić na tak ograniczonej przestrzeni wszystkich zalet posiadania ogrodu działkowego. O niektórych napisałem już wcześniej – zabawy, warzywa i grille. Ale to nie wszystko. Własna działka jest także nośnikiem wartości edukacyjnych, zwłaszcza w świetle wszechogarniającej technologii, gdzie dzieci skupione są niemal wyłącznie na tym, co widzą na ekranach.
Oczywiście jeżeli chcemy mieć działkę „na wypasie”, musimy znaleźć kogoś, kto będzie taką działkę posiadał i zechce nam ją odstąpić za odpowiednią opłatą. Płacimy w tym przypadku za odstąpienie prawa do użytkowania rzeczy, które są na tej działce postawione przez poprzedniego właściciela: altankę, drzewa, zagony truskawek i marchewkę. Nie stajemy się posiadaczem ziemi. To bardzo ważne, bo za złamanie regulaminu ROD mo-
Sam fakt obcowania z przyrodą, możliwość obserwacji z bliska drobnych zwierząt (jaszczurki, krety i inne) czy roślin, to już wiele. Oddanie dziecku kawałka ziemi do samodzielnego zagospodarowania (czego efektem jest zazwyczaj powrót do stanu chaszczowiska) to również eksperyment o wartości dydaktycznej, której nie da się przecenić. Dziecko może się nauczyć, że żywność nie powstaje w cudowny sposób w sklepie, ale że
20 wroclife.pl Nr 2/2019
wytwarza się ją właśnie na przykład z ziemi, i że trzeba do tego często dużo pracy. Czy istnieje lepszy sposób na to, by nauczyć potomka szacunku do ziemi, jedzenia i pracy? Nie istnieje. Poza zabawami i tradycyjnymi pracami ogrodowymi, możemy także wykonać całą masę eksperymentów, których nie odważylibyśmy się wykonać w domu, np. powiesić dom dla robali. To w ostatnich latach bardzo popularna rzecz, która ma na celu zwiększenie populacji wszelkiego robactwa. Chodzi o to, że zanieczyszczenie środowiska sprawia, iż owadów jest mniej. A są one niezwykle potrzebne, chociażby po to, żeby ptaki miały co jeść. Hotele dla owadów oraz kwiaty, które stanowią pożywienie dla owadów zapylających (w tym pszczół), to świetny sposób na to, by dorzucić swoje pięć groszy do troski o środowisko. I w dodatku możemy to zrobić razem z dziećmi! Kolejną kwestią są budki dla ptaków. Możemy je przybić dosłownie do każdego drzewa, która uda nam się wyhodować. Dzięki temu ptaki będą wyjadać komary, a my będziemy mogli siedzieć wieczorami przy grillu. CZY POSIADANIE DZIAŁKI MA JAKIEŚ WADY? Czas przejść do drugiej strony medalu, czyli wad. Największą są kleszcze, chociaż prawdę powiedziawszy, na miejskich trawnikach również jest mnóstwo kleszczy. Na działce jest o tyle lepiej, że możemy nasadzić roślin, których kleszcze rzekomo nie lubią – będzie to kolejny eksperyment. Druga największa wada to złodzieje. Na działce raczej nie powinno się trzymać cennych rzeczy. Zwłaszcza przed zimą należy zrobić porządek i wszystko, co zostawialiśmy latem (np. narzędzia), należy zabierać do
N A S Z E
M I A S T O
FOT. BARTOSZ ADAMIAK
Zdecydowanie największą wadą jest zakaz palenia ogniska. Jest to spowodowane troską o środowisko. Nie możemy sobie raz w miesiącu zrobić małego ogniska z kiełbaskami, bo jest to zabronione w regulaminie. To nic, że dwa kilometry dalej Kowalski grzeje w domu plastikowymi butelkami. Jest to naprawdę przykre. Szczególnie że prawdopodobnie nie ma to najmniejszego sensu – jeżeli do ogniska nie wrzucamy dużych ilości mokrych liści i plastikowych butelek, to ono nie kopci więcej, niż mój diesel. Nie mówię o spalaniu śmieci, tylko o pieczeniu kiełbasek! Do którego wystarczy
naprawdę mikre ognisko, magiczne ognisko, jakie znamy z dzieciństwa.
wychować fajnego, samodzielnego, myślącego człowieka.
Kolejną wadą jest konieczność koszenia trawnika. PODSUMOWUJĄC Działka to wspaniała rzecz, która może dać naszym dzieciom wiele wspomnień z rodzaju tych, które i my sami mamy, o ile wychowaliśmy się przed epoką internetu. Jestem ostatnim na świecie przeciwnikiem technologii – kupiłem Minecrafta, żeby mój syn opanował obsługę myszki. Ale uważam, że dostarczanie dziecku zróżnicowanych bodźców, zwłaszcza w kontekście zabaw, form spędzania wolnego czasu i otaczającego go środowiska, to klucz do tego, żeby
FOT. BARTOSZ ADAMIAK
domu. To nie jest tak, że jak coś zostawimy, to zaraz złodzieje nam ukradną, ale prawda jest taka, że bardzo trudno upilnować ogrodów działkowych.
wroclife.pl Nr 2/2019
21
MAT. IGLICA NIERUCHOMOŚCI
NOWE ŻYCIE ULICY TOMASZ MATEJUK
Ulica Księcia Witolda, między mostem Sikorskiego a mostami Pomorskimi, to obecnie wielki plac budowy. Jednocześnie trwa tam bowiem realizacja kilku inwestycji deweloperskich, dzięki którym ten obszar zyska zupełnie nowy charakter. – Nie tylko ulica Księcia Witolda, ale i cała Kępa Mieszczańska przez najbliższe 10 lat zmieni się nie do poznania. Z dawnej bazy wojskowej i innych służb stanie się jednym z najatrakcyjniejszych miejsc nie tylko w Polsce, ale również w Europie. To absolutnie unikatowy teren, a powstające tu inwestycje staną się wizytówkami poszczególnych deweloperów – podkreśla Piotr Fokczyński, dyrektor Wydziału Architektury
22 wroclife.pl Nr 2/2019
N A S Z E
Położona na Kępie Mieszczańskiej, nieopodal Rynku, ulica Księcia Witolda jeszcze kilka lat temu popadała w zapomnienie, a stojące przy niej budynki niszczały. Dziś to najgorętsze miejsce na inwestycyjnej mapie Wrocławia.
M I A S T O
KSIĘCIA WITOLDA
N A S Z E
i Budownictwa we wrocławskim magistracie, architekt miasta. CO SIĘ BUDUJE? Pierwsza, już zakończona inwestycja przy ulicy Księcia Witolda, między mostem Sikorskiego a mostami Pomorskimi, to apartamentowiec Księcia Witolda 43, który przy zbiegu z ulicą Zyndrama z Maszkowic postawiła francuska firma Nacarat. Naprzeciwko tego budynku – na terenie, gdzie niegdyś mieściły się policyjne koszary – ze swoją inwestycją niedawno wystartowała wrocławska spółka z grupy Dom Development, która w 2017 roku kupiła tę nieruchomość od miasta za 26 mln złotych. W pięciopiętrowym budynku powstanie łącznie 128 apartamentów oraz 10 lokali usługowych. – Przy ulicy Księcia Witolda powstają malowniczo położone apartamenty, otwarte na wodę, z pięknym widokiem
na panoramę miasta. Nowoczesny, elegancki projekt tworzy harmonijną całość ze śródmiejską, zabytkową zabudową – zapewnia Iwona Kołodziejczyk, prezes zarządu Dom Development Wrocław Sp. z o.o. Przekazanie kluczy do apartamentów planowane jest na grudzień 2020 roku. Po sąsiedzku swoją inwestycję realizuje OKRE Development, które w 2015 roku, za nieco ponad 10 mln złotych, kupiło budynek dawnego Głównego Urzędu Celnego. – WITOLDA 3840 to projekt łączący historię z nowoczesnością. Dotychczasowe zagospodarowanie działki zostało uzupełnione kameralnym pawilonem od strony rzeki oraz podziemną halą garażową. Między budynkami powstanie zagospodarowana część publiczno-prywatna. Historyczny budynek zostanie pieczołowicie odrestaurowany, m.in. z zachowaniem ponad 100-letnich kafli, balustrad czy drewnianych
M I A S T O
drzwi, które przejdą specjalistyczną renowację – zapowiada deweloper. Powstanie tam ponad 80 apartamentów, a w mniejszym budynku, tzw. pawilonie, od strony rzeki, także część handlowo-usługowa z restauracjami i butikami, która wpisze się w planowany w tym miejscu bulwar nad Odrą. – Przeszklone lokale przy samym bulwarze uzupełnią także lokale usługowe w parterze historycznej części projektu – dodaje Agata Tomicka-Stisz, dyrektor sprzedaży w OKRE Development. Zakończenie inwestycji planowane jest na IV kwartał 2020 roku. Wiosną 2016 roku magistraccy urzędnicy sprzedali też dwie zabytkowe, sąsiednie kamienice przy ulicy Księcia Witolda 42 i 44. Przetarg wygrało wrocławskie Przedsiębiorstwo Budowlano-Konserwatorskie CASTELLUM, które zaproponowało cenę ponad 2,5 mln złotych. Powstaną tam głównie dwupokojowe MAT. DOM DEVELOPMENT
Wzdłuż ulicy Księcia Witolda powstanie ogólnodostępny bulwar nad Odrą
wroclife.pl Nr 2/2019
23
N A S Z E
M I A S T O
mieszkania, a także cztery lokale usługowe na parterze. – Z zastanych budynków inżynierowie wzięli to, co najlepsze, i wzbogacili je o rozwiązania odpowiadające najnowszym standardom i najbardziej wyśrubowanym oczekiwaniom współczesnego odbiorcy. W ten sposób powstał rozbudowany, supernowoczesny obiekt, który łączy kameralny klimat dawnej kamienicy z ostatnimi trendami współczesnej architektury – informują przedstawiciele biura Iglica Nieruchomości. Na tylnej ścianie budynku, od strony wewnętrznego skweru, szkło razem z aluminium i płytami Cor-Ten tworzy awangardową elewację otwartą na zieleń i światło słoneczne. – Zastosowane technologie pozwalają na stworzenie w tym miejscu ogrodu wertykalnego i pokrycie budynku żywą roślinnością – dodają przedstawiciele inwestora.
Dużo mniej wiadomo natomiast o inwestycji i2 Development, które wiosną 2015 roku za ponad 11 mln złotych kupiło zespół budynków z zabytkowym dawnym spichlerzem pod numerami 46 i 48-50. Choć prace budowlane już trwają, próżno szukać nowych informacji na temat tego przedsięwzięcia. Gdy ten deweloper wchodził na giełdę, w prospekcie emisyjnym spółki zapisano, że powstanie tam budynek mieszkalny wielorodzinny (o powierzchni użytkowej mieszkań wynoszącej około 8,4 tysiąca metrów kwadratowych) z usługami na parterze (powierzchnia około 5,7 tys. metrów kwadratowych) i garażem. – Znajdujący się na terenie nieruchomości zabytkowy spichlerz zostanie przeznaczony na usługi – zapowiadali przedstawiciele i2 Development. W zaawansowanej fazie jest już z kolei budowa Bulwarów Książęcych przy
zbiegu ulicy Księcia Witolda i mostu Pomorskiego, czyli na terenie, który przez wiele lat niszczał i zarastał zielenią. Przez długi czas nieruchomość należała bowiem do firmy Apsys, która zapowiadała budowę w tym miejscu nowoczesnego centrum handlowo-usługowo-rozrywkowego. Inwestor przeprowadził nawet konkurs na projekt kompleksu, ale przedsięwzięcie nie zostało wcielone w życie.
MAT. IGLICA NIERUCHOMOŚCI
Pod koniec 2014 roku działkę kupiła belgijska firma BPI Real Estate Poland. Deweloper buduje tam – w dwóch etapach – kompleks mieszkaniowo-usługowy, z 365 mieszkaniami i pasażem handlowym. – W specjalnie zaprojektowanej strefie, zlokalizowanej poniżej zabudowy mieszkalnej, znajdzie się w sumie 30 lokali usługowych o łącznej powierzchni najmu 4200 metrów kwadratowych i bezpośredniej strefie odziaływania na ponad 193 tysiące osób. Będzie to nowa, atrakcyjna przestrzeń publiczna, dzięki której adres Księcia Witolda 11 będzie nie tylko miejscem, w którym każdy będzie chciał mieszkać, ale i bywać – zaznacza Mariusz Rodak, dyrektor generalny BPI Real Estate Poland. Pierwszy etap inwestycji jest już gotowy, a planowany termin zakończenia budowy drugiego to pierwsza połowa 2020 roku. Warto zauważyć, że choć najgorętszy inwestycyjnie odcinek ulicy Księcia Witolda to aktualnie fragment między mostami Pomorskimi a mostem Sikorskiego, nowych przedsięwzięć deweloperskich nie brakuje również w innych miejscach.
Kamienice przy ulicy Księcia Witolda dostaną drugie życie
24 wroclife.pl Nr 2/2019
Po drugiej stronie mostu Pomorskiego, na wąskim cyplu, dobiega końca budowa apartamentowca Marina III. To inwestycja firmy Topacz Investment, która postawiła już dwa sąsiednie obiekty (Marina I i Marina II). Z kolei naprzeciwko spichlerza, po drugiej
N A S Z E
MAT. DOM DEVELOPMENT
stronie ulicy Mostowej, trwają prace na terenie dawnej piekarni garnizonowej. W 2013 roku ten zabytkowy obiekt za 3 mln złotych kupił wrocławski Archicom. Powstaje tam Centrum Sztuki Piekarnia. NADODRZAŃSKI BULWAR DLA WROCŁAWIAN Wrocławski magistrat wykorzystał sprzedaż terenu po dawnych koszarach policyjnych przy ulicy Księcia Witolda 28, by nowego właściciela namówić do współpracy przy tworzeniu ogólnodostępnego bulwaru nad Odrą. – Było dla nas jasne, że warto zaangażować przyszłego inwestora w projektowanie przestrzeni publicznej. To był jeden z elementów oferty, która musiała zostać złożona. Przy sprzedaży nieruchomości przede wszystkim bierzemy pod uwagę architekturę obiektu, który ma tam powstać, ale zawsze patrzymy
M I A S T O
Na terenie dawnych koszar policyjnych powstaną apartamenty
też na to, jak on będzie współpracował z przestrzenią publiczną, jak promieniuje na zewnątrz. Tu wiedzieliśmy, że elementem uzupełniającym będzie koncepcja bulwaru, dlatego ocenialiśmy to jako całość – zaznacza Piotr Fokczyński, architekt miasta. Koncepcja, przygotowana na zlecenie Dom Development, jest już gotowa, a autorami projektu zagospodarowania
przestrzeni są wrocławscy architekci z pracowni Dziewoński-Łukaszewicz. – Przy projektowaniu od początku przyświecała nam idea, żeby zrewitalizowane nabrzeże wpisywało się zarówno w estetykę już odnowionych bulwarów, m.in. Xawerego Dunikowskiego czy Marii i Lecha Kaczyńskich, jak i charakter Kępy Mieszczańskiej. Wrocławianie bardzo chętnie spędzają czas wolny MAT. DOM DEVELOPMENT
Nadodrzański bulwar będzie przemykał się wzdłuż restauracyjnych parterów
wroclife.pl Nr 2/2019
25
N A S Z E
M I A S T O
nad rzeką i chcemy zapewnić im kolejną przestrzeń do rekreacji – mówi Iwona Kołodziejczyk z Dom Development Wrocław. Piotr Fokczyński podkreśla, że miastu zależało, by w to przedsięwzięcie włączyli się też inni deweloperzy, których inwestycje przy ulicy Księcia Witolda obejmują część planowanego bulwaru, czyli OKRE Development i i2 Development.
MAT. OKRE DEVELOPMENT
– Chcieliśmy zsynchronizować projekt zagospodarowania bulwaru z powstającymi tam budynkami. Przed nami teraz przejście na formułę inwestycyjną. Jesteśmy umówieni ze wszystkimi inwestorami na naradę koordynacyjną. Musimy porozmawiać o kwestiach partycypacji i za-
stanowić się nad etapowaniem prac – mówi Fokczyński. Jak zaznacza architekt miasta, koncepcja bulwaru jest skromna. – To bulwar, który będzie wąski i musi być dopasowany do parterów restauracyjnych, które są tam przewidziane. Musi też zapewniać możliwość dłuższego siedzenia na fajnej ekspozycji nad rzeką, jak również swobodnego przejścia. Wszystko razem dało nam proste zasady trzypasmowej, liniowej kompozycji, z zielenią w środku, bo zaprojektowano tam także pas zieleni ze szpalerem drzew, ławkami i wyspowymi tarasami przy restauracjach w budynkach – wylicza. Jak podkreśla Fokczyński, tego typu bulwar będzie we Wrocławiu nowością.
Historyczny budynek urzędu celnego zostanie odrestaurowany
– Te bulwary, które znamy i które są świetne, jak Wybrzeże Wyspiańskiego czy Bulwar Dunikowskiego, są mocno rekreacyjne i spacerowe. A tu mamy śródmiejski bulwar, który będzie przemykał się wzdłuż restauracyjnych parterów. To będzie naprawdę unikatowe miejsce – obiecuje. Docelowo, jak tłumaczy architekt miasta, nadodrzański bulwar miałby biec od mostu Sikorskiego aż do mostów Pomorskich, ale ze względu m.in. na skomplikowaną strukturę właścicielską znajdujących się tam nieruchomości (niektóre z działek wciąż należą do Skarbu Państwa) na razie powstanie promenada do końca terenu należącego do Dom Development. – Szukamy też pomysłu na inwestowanie na dużej, trójkątnej działce od strony mostów Pomorskich. Tu niezbędne byłoby jakieś partnerstwo. Miasto zawsze miało takie plany, by bulwar ciągnął się od mostu Sikorskiego do mostów Pomorskich – dodaje Fokczyński. Zmieni się też charakter samej ulicy Księcia Witolda, która nie będzie już ulicą przelotową. – Wjazd będzie możliwy tylko od strony mostu Sikorskiego, a z drugiej strony, od mostów Pomorskich, powstanie plac. Takie miejsca, gdzie przyjemnością ma być pewne spowolnienie, spędzanie czasu w restauracji, odpoczynek czy rozmowa, trzeba odseparować od ruchu samochodowego, bo jedno z drugim nie chce współpracować. Przejście od mostu Sikorskiego do mostów Pomorskich zajmuje kilka minut, więc to bardzo kompaktowy obszar i nie ma potrzeba cyrkulacji ruchu kołowego w środku – tłumaczy Piotr Fokczyński. Jeśli chodzi o daty, wiadomo, że oddanie do użytku przestrzeni wzdłuż inwestycji Dom Development planowane jest na koniec grudnia 2020 roku. Terminów, w których mają być gotowe pozostałe fragmenty, na razie nie znamy.
26 wroclife.pl Nr 2/2019
Wszystkie podane ceny są sugerowanymi cenami detalicznymi w PLN (zł) i zawierają podatek VAT.
SOFA AMSTERDAM od 15.790,- STOLIK MADRID od 2.390,- DYWAN CONNECTION od 5.669,- LAMPA KUTA 1.379,-
KOCHAMY POMAGAĆ
B E Z P Ł AT N A U S Ł U G A P R O J E K T O W A N I A W N Ę T R Z Każdy z nas marzy o perfekcyjnie urządzonym domu. Nasi Projektanci Wnętrz są gotowi pomóc Ci spełnić to marzenie. Od prostego wyboru koloru, po pełny projekt wystroju wnętrza. Żadne zadanie nie jest dla nich ani za małe, ani za duże. Więcej szczegółów w salonie oraz na boconcept.com
D ANISH DESIGN S IN C E 1952 | BO CO NCE P T. COM Bo C o n cept Wrocław, u l. Kr akowska 31, 50-424 Wrocław +4 8 71 7 9 2 5 2 1 2 , + 48 6 01 877 992, wroclaw@b oconcep t.p l
FOT. NORBERT LEVAJSICS
ADRIANNA MACHALICA
JAK SZUKAĆ MIESZKANIA
Wynajmując mieszkanie, trzeba najpierw ustalić, ile osób będzie tam mieszkać. Chodzi przede wszystkim o optymalną liczbę pokoi. Następnym krokiem jest lokalizacja. Ważne, żeby zastanowić się, co jest priorytetem: nowoczesne osiedla i spokojna okolica (zazwyczaj na obrzeżach) czy centrum miasta, gdzie będziemy mieć wszędzie blisko, ale nieco głośniej. Trzeba ustalić odległość od pracy, szkoły, przeliczyć koszty paliwa i porównać z biletem komunikacji miejskiej, a także ilość zajęć w ciągu dnia. Jeżeli rzadko wychodzimy z domu, nie ma znaczenia, czy będziemy mieć łatwy dojazd do centrum, jednak jeżeli w ciągu dnia mamy mnóstwo zajęć i przemieszczamy się z jednego miejsca w drugie, to warto pokusić się o lokal bliżej centrum. Dobrze
28 wroclife.pl Nr 2/2019
W E M I E S Z K A Ć
Ofert na wynajem mieszkania jest wiele i cały czas dochodzą nowe. Jak jednak z nich wszystkich wybrać właśnie tę, która będzie najbardziej uczciwa i odpowiednia dla nas? Przygotowaliśmy kilka porad, które pozwolą znaleźć idealne lokum.
W R O C Ł A W I U
NA WYNAJEM?
M I E S Z K A Ć
jest sprawdzić, czy informacja w stylu „blisko centrum” jest prawdziwa, bo dla każdego może to oznaczać coś innego. Oprócz odległości do wybranych przez nas miejsc trzeba również zwrócić uwagę na infrastrukturę wokół budynku: gdzie jest najbliższy sklep, apteka, przedszkole, żłobek, plac zabaw, park, kawiarnia itp. TYP BUDOWNICTWA Bardzo ważną kwestią jest też wybór typu budownictwa. To właśnie od tej decyzji będzie choćby zależeć wysokość rachunków. Podstawową kwestią jest sprawdzenie, czy budynek jest ocieplony, czy okna są szczelne, czy są plastikowe czy drewniane, w jaki sposób mieszkanie jest ogrzewane zimą i ile poprzedni lokatorzy wydawali na media w okresie grzewczym. To ma ogromne znaczenie zwłaszcza w kamienicach, które wyróżniają się dużymi pomieszczeniami, grubymi murami i wysokimi sufitami. Zazwyczaj trzeba się wtedy przygotować na wyższe rachunki za ogrzewanie. Trzeba się liczyć także z tym, że w kamienicy nie ma windy, więc wszelkie zakupy, walizki czy meble trzeba będzie wnosić o własnych siłach. Nowe mieszkania charakteryzują się sprawnie funkcjonującym systemem wentylacji, który zapewnia stały dopływ świeżego powietrza. Jednak przy zupełnie nowym budynku należy się liczyć z faktem, że mogą tam wciąż trwać remonty, co oznacza hałas. OPIS MIESZKANIA Na początku powinniśmy zwrócić uwagę, czy podana cena obejmuje wszystkie opłaty (czynsz, media, wynajem), czy nie. Przeglądając oferty mieszkaniowe, należy zwrócić uwagę zarówno na zdjęcia, jak i na opis. Najlepsze oferty to takie, które podają szczegółowe informacje dotyczące m.in.: średniej wysokości opłat za media, sprzętów AGD, umeblowania czy typu ogrzewania. Choć tanie mieszkania przyciągają wielu najemców, to jednak trzeba uważać na zbyt niską
cenę, zwłaszcza niepasującą do standardu mieszkania. Może się okazać już w trakcie wynajmowania, że są pewne niedostatki, których na pierwszy rzut oka nie widać. Kiedy jednak znajdziemy już kilka odpowiadających nam ofert, to najważniejsze jest, aby umówić się na oglądanie. Już na etapie rozmowy telefonicznej warto spróbować poznać właściciela. Czy jest otwarty na ewentualne zmiany, które chcemy wprowadzić, czy jest tolerancyjny na zapraszanie gości, jaki ma stosunek do najemców. Jeżeli już po pierwszej rozmowie wiemy, że nie dogadamy się z właścicielem, to lepiej odpuścić sobie taką ofertę, bo w późniejszym czasie można mieć tylko nieprzyjemności. Nigdy nie decydujmy się na oglądanie mieszkania za wstępne uiszczenie opłaty: jest to próba oszustwa. OGLĄDANIE MIESZKANIA Dla własnego spokoju najlepiej sprawdzić każdy kąt. Jeśli mieszkanie nie jest aktualnie zamieszkane, to warto zajrzeć do każdej szafy, szuflady, spojrzeć za meble, sprawdzić, czy na ścianach nie ma pleśni, czy jest woda w kranach (lub czy nie ciekną), czy sprzęty AGD działają. Warto włączyć na chwilę kuchenkę, otworzyć lodówkę czy pralkę (sprawdzić, czy nie wydobywają się stamtąd nieprzyjemne zapachy). Warto też sprawdzić, czy mieszkanie jest czyste: zatłuszczone ściany w kuchni, osad na zlewie czy brudny piekarnik mogą w przyszłości sprawić wiele kłopotów. Jeżeli takie rzeczy nie zostały dokładnie umyte przed naszym przyjściem i gołym okiem widać, że nie jest to świeży, lecz zastany brud, to najprawdopodobniej właściciel już tego nie domyje i sami będziemy musieli walczyć ze sprzątaniem. Dobrze jest też otworzyć okna i i wyjrzeć, jak prezentuje się okolica na zewnątrz. Dodatkowo sprawdzić grzejniki, kontakty, zapytać, kiedy był ostatnio robiony remont. Upewnić się również, że w mieszkaniu nie znajdują się robaki lub pozostałości po insektach (jeżeli zauważymy oznaki, że były kiedyś ro-
W E
W R O C Ł A W I U
baki, możemy się spodziewać, że znowu tu wrócą). W trakcie oglądania najlepiej pytać o wszystko: lepiej być natrętnym, ale świadomym wszystkiego. Mieszkanie powinno być czyste i opróżnione z rzeczy należących do poprzednich lokatorów. NEGOCJACJE Warto pamiętać, że jest to mieszkanie na wynajem, a to oznacza, że większość sprzętów czy mebli powinna być na wyposażeniu lokalu. Jeśli jednak czegoś brakuje, można poprosić właściciela o wstawienie brakujących rzeczy lub zasugerować niższą cenę. W jakich przypadkach można negocjować? Na przykład kiedy nie ma balkonu, co raczej w większości mieszkań jest już standardem, kiedy jeden z pokoi jest przechodni, piętro mieszkania (parter – większe ryzyko włamania, ostatnie – zimą na dachu może zalegać śnieg), bliskość zsypu na śmieci (większe prawdopodobieństwo robaków w mieszkaniu, nieprzyjemny zapach). PODPISYWANIE UMOWY Przy podpisywaniu umowy zapoznajmy się z ustawą o ochronie praw lokatorów i zwróćmy uwagę na każdy szczegół umowy. Dobrze jest od razu ustalić sposób płatności za mieszkanie oraz to, która ze stron będzie pokrywała koszty za zniszczenia lub naprawę. Umowa powinna być wydrukowana w dwóch identycznych egzemplarzach i każdy z nich powinny podpisać obie strony. W momencie przekazania kluczy najprawdopodobniej podpiszemy też protokół zdawczo-odbiorczy, w którym będą wymienione wszelkiego rodzaju sprzęty znajdujące się w mieszkaniu. Warto sprawdzić, czy wymienione elementy rzeczywiście znajdują się w mieszkaniu. Jeżeli wszystko jest w porządku, wystarczy tylko mieć nadzieję, że mieszkanie będzie na tyle spełniało nasze oczekiwania, iż zechcemy przedłużyć umowę wynajmu.
wroclife.pl Nr 2/2019
29
TOMASZ MATEJUK
WROCŁAWSKA
PERŁA ARCHITEKTURY
WuWA to jedno z wzorcowych osiedli Werkbundu, czyli niemieckiej organizacji skupiającej architektów, artystów i inżynierów związanych z budownictwem. Swoje projekty realizowali oni w Europie na przełomie lat 20. i 30. minionego stulecia. Po międzynarodowym sukcesie wystawy Werkbundu w Stuttgarcie, również we Wrocławiu zorganizowano w roku 1929 dużą wystawę mieszkaniową „Mieszkanie i miejsce pracy” („Wohnung und Werkraum Ausstellung” – stąd nazwa WuWA). – W Europie takich wystaw mieszkaniowych odbyło się sześć, z czego dwie są na zupełnie innej jakościowo półce niż pozostałe. Wrocławska
30 wroclife.pl Nr 2/2019
W E M I E S Z K A Ć
FOT. MUZEUM ARCHITEKTURY WE WROCŁAWIU/WUWA.EU
Jeszcze kilka lat temu trudno było je znaleźć i mało kto wiedział, że takie miejsce we Wrocławiu istnieje. Dziś osiedle WuWA, urbanistyczna i architektoniczna perełka z okresu międzywojennego, odżywa i ma szansę stać się punktem obowiązkowym na mapie turystycznych atrakcji naszego miasta.
W R O C Ł A W I U
MODERNIZMU
M I E S Z K A Ć
WuWA i Weisenhof w Stuttgarcie to dwie zakrojone na dużą skalę wystawy, ze światowej sławy architektami w roli uczestników. Mamy więc u siebie jeden z kilku najlepszych zestawów urbanistycznych, jakie wydarzyły się w latach międzywojennych w Europie – mówił Zbigniew Maćków, ceniony wrocławski architekt, w wywiadzie dla naszego magazynu (Wroclife 2/2019, str. 6). W trakcie trwającej trzy miesiące wystawy można było zwiedzać 32 budynki ze 132 w pełni urządzonymi mieszkaniami. Niektóre koncepcje miały silnie eksperymentalny i społeczno-utopijny charakter. Stanowiły m.in. próbę reakcji na aktualne trendy społeczne, na przykład na zmienioną rolę kobiety w rodzinie i świecie zawodowym. Na osiedlu powstało więc przedszkole, z kolei dom dla osób samotnych projektu Hansa Scharouna i wysokościowiec Adolfa Radinga propagowały nowe formy wspólnotowego życia i mieszkania. Po zakończeniu wystawy osiedle przez dwa lata służyło do celów testowych, a zamieszkiwali jest głównie artyści, architekci i pisarze.
w ruinę i zapomnienie. Dopiero na przełomie pierwszej i drugiej dekady XXI wieku zaczęło się to zmieniać. W 2010 roku Wrocławska Rewitalizacja opracowała dokument „WuWA – strategia rewitalizacji”, w którym znalazły się analizy i scenariusze rewitalizacji osiedla. W 2011 roku ruszyła pierwsza edycja konserwatorskiego programu wspierania działań remontowych dla prywatnych właścicieli. Zainteresowanie okazało się duże. Do 2018 roku dofinansowano remonty domu jednorodzinnego i ogrodu przy ul. Zielonego Dębu 21, domu dwurodzinnego przy ul. Dembowskiego 9-11, domu w zabudowie szeregowej przy ul. Tramwajowej 10, domu jednorodzinnego przy ul. Dembowskiego 13, a także domów wielorodzinnych przy ul. Tramwajowej 2, 2a i 8. Łączne dofinansowanie z budżetu miasta w latach 2012-2018 wyniosło ponad 2,1 mln złotych, a program wciąż trwa.
W E
W R O C Ł A W I U
Z kolei w styczniu 2014 roku w dawnym przedszkolu, zrekonstruowanym na podstawie historycznych planów, otwarto siedzibę Dolnośląskiej Okręgowej Izby Architektów. Dzisiaj obiekt pełni funkcję nie tylko biura i miejsca szkoleń, warsztatów i spotkań DOIA, ale jest także miejscem otwartym dla publiczności i niejednokrotnie gości inicjatywy kulturalne, artystyczne i społeczne. – Miasto Wrocław od dłuższego czasu prowadzi działania zmierzające do rewaloryzacji i pielęgnacji wyjątkowego osiedla, jakim jest WuWA. Wszystkie działania są elementami spójnej strategii. Zmierzają do realizacji celu strategicznego, polegającego na ochronie i pielęgnacji dobra kulturowego oraz upowszechnianiu wiedzy na temat znaczenia tego miejsca: zarówno wśród turystów, mieszkańców samego osiedla i całego Wrocławia, jak również w kontekście międzynarodowym – zaznacza Jakub Mazur, wiceprezydent Wrocławia.
W czasie II wojny światowej nasze miasto uległo ogromnym zniszczeniom, jednak osiedle WuWA zachowało się w niemal nienaruszonym stanie. W 1972 roku do rejestru zabytków wpisano dom dla osób samotnych, zaś w roku 1979 wszystkie pozostałe domy osiedla. W 2007 roku ochroną konserwatorską objęto cały zespół urbanistyczny. Rok wcześniej na listę światowego dziedzictwa UNESCO wpisano sąsiadującą z osiedlem Halę Stulecia, zaś sama WuWA znalazła się w jej strefie buforowej. MIASTO POMAGA W REMONTACH Przez wiele lat obiekty powstałe w ramach wystawy Werkbundu popadały
FOT. BEATA RATUSZNIAK-MATEJUK/FOTOAKTYWNA.COM
wroclife.pl Nr 2/2019
31
M I E S Z K A Ć
W E
W R O C Ł A W I U
W 2011 roku miasto przeprowadziło również konkurs architektoniczny na opracowanie koncepcji zagospodarowania przestrzeni publicznych osiedla. Celem było znalezienie najlepszej odpowiedzi projektowej na istniejące deficyty stref ogólnodostępnych. Pierwszą nagrodę przyznano pracy autorstwa biura projektowego BASIS. W kolejnych miesiącach koncepcja została dostosowana do uwarunkowań formalno-prawnych (m.in. miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego) i do wytycznych sądu konkursowego. Wypracowana koncepcja była następnie podstawą do opracowania dokumentacji architektoniczno-budowlanej, a także do konsultacji z mieszkańcami osiedla i środowiskiem fachowców. Sugestie i uwagi mieszkańców dotyczące planów zagospodarowania przestrzeni publicznych spowodowały, że zdecydowano się wprowadzić zmiany do projektu. Zrezygnowano z placu zabaw dla dzieci, w zamian pozostawiając teren zielony; zmniejszono powierzchnię placu architek-
FOT. MUZEUM ARCHITEKTURY WE WROCŁAWIU/WUWA.EU
PRZESTRZENIE PUBLICZNE WYPIĘKNIAŁY
tów na rzecz większego zieleńca, zredukowano także liczbę ławek. Jesienią 2016 roku ruszyły prace. Ich zakres obejmował m.in. wykonanie ścieżek parkowych i ciągów pieszo-jezdnych, uporządkowanie parkowania, wprowadzenie oświetlenia, montaż ław z tekstami informacyjnymi o osiedlu, uporządkowanie zieleni i nowe nasadzenia. Wkrótce stanie tam także makieta całego osiedla z informacjami dotyczącymi poszczególnych obiektów.
– Nie znam w Polsce drugiego tak atrakcyjnego zespołu urbanistycznego przygotowanego do zwiedzania i popularyzacji. W okolicy są Hala Stulecia, zoo z Afrykarium, park Szczytnicki i ogród japoński. Taki zestaw, wraz z WuW-ą, powinien być programem obowiązkowym dla każdego, kto przyjeżdża do Wrocławia na wycieczkę – podkreśla Zbigniew Maćków. NAPIJ SIĘ KAWY I POCZYTAJ O WUWIE W lutym bieżącego roku otwarto także punkt informacji o osiedlu – InfoWuWA. Można tam otrzymać publikacje i mapki, obejrzeć prezentacje multimedialne, kupić książki i katalogi o architekturze modernizmu, zapoznać się z materiałami o pozostałych osiedlach Werkbundu, a także o związanych z nimi wydarzeniach kulturalnych i edukacyjnych. Można też po prostu napić się kawy i zjeść ciasto. – InfoWuWA jest jednym z działań miasta mających na celu upowszechnianie wiedzy o wartości modernistycznego osiedla WuWA. W tym celu FOT. BEATA RATUSZNIAK-MATEJUK/FOTOAKTYWNA.COM
32 wroclife.pl Nr 2/2019
M I E S Z K A Ć
W E
W R O C Ł A W I U
FOT. BEATA RATUSZNIAK-MATEJUK/FOTOAKTYWNA.COM
parterowy pawilon przy galeriowcu poddany został gruntownemu remontowi: we wnętrzu zamontowano nowe wyposażenie, a na zadaszeniu pojawił się neon. Prowadzony tu będzie nie tylko punkt informacyjny, ale też WuWAcafé serwująca m.in. autorskie wypieki i napoje. Mieszkańcy zyskają więc kolejne atrakcyjne miejsce spotkań – mówiła w trakcie otwarcia infopunktu Grażyna Adamczyk-Arns, prezes Wrocławskiej Rewitalizacji. To właśnie Wrocławska Rewitalizacja reprezentuje Wrocław w sieci współpracy z ośrodkami, w których znajdują się pozostałe osiedla Werkbundu, czyli ze Stuttgartem, Pragą, Wiedniem, Brnem i Zurychem.
– Jednym z zadań partnerstwa jest przygotowanie wspólnego wniosku o przyznanie wszystkim osiedlom Znaku Dziedzictwa Europejskiego. Jest to wyróżnienie przyznawane obiektom dziedzictwa kulturowego, które odegrały szczególną rolę w kształtowaniu historii i kultury Europy lub rozwoju wartości stanowiących fundament integracji europejskiej – dodaje Adamczyk-Arns. Grażyna Adamczyk-Arns zaznacza, że rewitalizacja osiedla WuWA osiągnęła już zaawansowany poziom. – Dobiegają końca prace nad uporządkowaniem i zagospodarowaniem przestrzeni publicznych, wiele bu-
dynków zostało odnowionych dzięki dotacjom z programu Miejskiego Konserwatora Zabytków, uruchomiono punkt informacji InfoWuWA. Dzisiaj osiedle jest chętnie odwiedzane, a jego tereny zielone służą wrocławianom i turystom jako miejsce spacerów i wypoczynku. Musimy jednak pamiętać, że WuWA to nie tylko perła architektury, ale nadal osiedle mieszkaniowe, musimy więc odpowiednio szanować prawo do prywatności jego mieszkańców – podkreśla prezes Wrocławskiej Rewitalizacji. Zgodnie z harmonogramem, wszystkie prace zakończą się w 2019 roku. Wartość inwestycji wynosi około 6,4 mln złotych.
wroclife.pl Nr 2/2019
33
ADRIANNA MACHALICA
JAK UBRAĆ SIĘ
NA ROZMOWĘ
34 wroclife.pl Nr 2/2019
I
FOT. HUNTERSRACE
Jak cię widzą, tak cię piszą – powiedzenie stare, ale wciąż aktualne, strój jest bowiem odzwierciedleniem naszej duszy. Zdarza się, że w niektórych branżach wygląd jest mniej istotny, trzeba jednak zawsze mieć z tyłu głowy to, że nigdy nie wiadomo, kto będzie nas rekrutował. Poza tym, nawet jeśli ktoś nie przywiązuje uwagi do własnego ubioru, może docenić nasze starania. Podstawą jest oczywiście higiena osobista i schludny wygląd – od wyprasowania koszuli po wytarcie butów. Nawet jeżeli dla nas jest to mało istotne, dla kogoś innego może być bardzo ważne. Wszystko zależy także od firmy, w której chcemy pracować. Jeżeli jest to zawód artystyczny, w zasadzie nie ma ograniczeń: im bardziej poszaleje-
K A R I E R A
Pierwsze wrażenie jest istotne i można je zrobić tylko raz w życiu. Liczy się nie tylko charakter czy intelekt, ale także ubiór. Wbrew temu, co niektórzy myślą, ubiór jest istotną częścią naszej autoprezentacji.
B I Z N E S
O PRACĘ?
my ze strojem, tym lepiej. Jednak jeśli mówimy o pracy w biznesie, stosowny ubiór bywa często kluczowy. – Psychologia koloru jest szalenie istotna. Kolory w stylu business formal to przede wszystkim wszelkie odcienie błękitu, granatu i szarości. Właśnie takie barwy wzbudzają zaufanie i kojarzą się z profesjonalizmem – tłumaczy Jakub Roskosz, ekspert klasycznej mody męskiej. – Dla mężczyzn przede wszystkim preferowany jest granatowy bądź szary garnitur i biała koszula z krawatem. Kolor marynarki powinien być stonowany, ewentualnie może pojawić się delikatny wzór. U kobiet jest podobnie, chociaż są badania, które wskazują, że czerwone akcenty, jak np. szminka, wzbudzają większe zaufanie, sprawiając, że kobieta jest bardziej atrakcyjna, przynajmniej w przypadku kiedy rekrutuje mężczyzna – dodaje Roskosz. Należy nie tylko zrezygnować z jaskrawych kolorów, ale także z nadmiaru biżuterii. Wszystko, co odwraca od nas uwagę, działa na naszą niekorzyść. Choć ubiór jest ważny, nie powinien całkowicie przysłaniać naszej osobowości i tego, co mamy do zaprezentowania. Tak samo bywa w przypadku markowych rzeczy. Nie ma nic złego w tym, że korzystamy z dobrodziejstw luksusowych marek, jednak trzeba robić to z umiarem. Logotypy raczej odwracają uwagę, a poza tym nadmierne chwalenie się luksusem może przynieść skutek odwrotny od zamierzonego. – Nie jestem fanem kłucia w oczy logotypami, tym bardziej że w większości przypadków ubrania oblepione nimi nie są wysokiej jakości. Pomijam już fakt, że niepotrzebnie odwracają uwagę od rozmówcy. Lepiej postawić na drogie i bardzo drogie tkaniny oraz na wysokiej jakości usługi krawieckie – radzi Jakub Roskosz. – Jeżeli chodzi o biżuterię, to wyznaję zasadę, że na poważnych spotkaniach biznesowych i rozmowach
rekrutacyjnych męska biżuteria powinna zaczynać i kończyć się na zegarku, ewentualnie spinkach do mankietu. Ale jest też ważne, by umieć dopasować je do reszty ubrania – dodaje. W przypadku kobiet nie trzeba już ograniczać się tylko do spódnic czy sukienek – mogą to być eleganckie spodnie. Jeżeli jednak decydujemy się na spódnicę, powinna ona sięgać tuż za kolana. O każdej porze roku, niezależnie od pogody, warto pamiętać o rajstopach. Buty nie powinny odsłaniać palców: mogą być na obcasie, ale najlepiej, by nie był on zbyt wysoki (maksymalnie 6-8 cm). Bluzka ze zbyt głębokim dekoltem nie jest dobrze widziana: nadmierne odsłanianie ciała wywołuje raczej negatywnie skojarzenia. Całości powinien dopełniać delikatny makijaż, podkreślający rysy twarzy. W przypadku mężczyzn zawsze sprawdzą się ciemny garnitur i biała koszula, które odpowiednio wyeksponują twarz. – Uważam, że kobiety w Polsce chodzą świetnie ubrane i nie ma tu o czym dyskutować. Rzadko widzę panią, która zwraca uwagę otoczenia złym ubiorem. Jeżeli chodzi o mężczyzn, to trzeba pamiętać o podstawowych zasadach, jak w przypadku jednorzędowego garnituru: że dolny guzik pozostaje odpięty, a górny odpinamy w trakcie wstawania i zapinamy w trakcie siadania. Są to drobnostki, jednak wiele osób zwraca na nie uwagę, bo stanowią podstawę męskiej elegancji – tłumaczy Jakub Roskosz. Tak naprawdę dobór ubioru zależy jednak od stanowiska i od firmy, która rekrutuje pracownika. Wiedząc, że jest to firma, która wymaga na co dzień pewnego dress code’u, powinniśmy zastanowić się, czy jesteśmy w stanie go przestrzegać. Jeżeli nie, trzeba poszukać zajęcia w innym miejscu. Należy też wcześniej rozeznać się, jakie zasady panują w danej firmie i jak wyglądają jej pracownicy, by umieć się dopasować.
K A R I E R A
I
B I Z N E S
FOT. MATERIAŁY PRASOWE
PATRONAT NAD DZIAŁEM:ZWIĄZEK PRZEDSIĘBIORCÓW I PRACODAWCÓW
– Nie możemy chodzić ubrani lepiej od innych, bo trudno powiedzieć, co chcemy tym zakomunikować. Jeżeli jeszcze do tego trafmy na szefa, który nie lubi, gdy pracownicy wyglądają lepiej od niego, to możemy mieć kłopoty – ostrzega Jakub Roskosz. Jeżeli chodzi o piercing i tatuaże, to coraz więcej firm jest otwartych na tego typu ozdobniki. Wszystko zależy jednak od wymagań branży. Trzeba pamiętać, że w danej firmie mogą obowiązywać zasady zabraniające widocznych tatuaży czy kolczyków. Jest na to jednak sposób: można po prostu ubierać się tak, by nie było widać tego gołym okiem. Najważniejsze, żeby kompetencje szły w parze z ubiorem. Wygląd powinien być tylko dopełnieniem osobowości, tego, co mamy do zaprezentowania. Jeśli za dobrze dopasowanymi ubraniami nie kryje się nic więcej, i tak nie odniesiemy sukcesu – wszystko jest kwestią odpowiedniej równowagi.
wroclife.pl Nr 2/2019
35
REDAKCJA
ZAKAZ HANDLU
podmioty. Co ciekawe, największy odsetek ankietowanych wskazujących na pogorszenie sytuacji małych sklepów występuje wśród przedsiębiorców z sektora handlowego (64% wobec 61% badanych z sektora usług i 56% z sektora produkcji).
W NIEDZIELE UDERZA
Firma Maison & Partners przeprowadziła dla ZPP badanie firm z sektora MSP, dotyczące wpływu zakazu handlu w niedziele na gospodarkę. Okazało się, że przedsiębiorcy są mocno podzieleni w sprawie możliwych rozwiązań dotyczących handlu w niedziele. Co piąty badany popiera wprowadzenie całkowitego zakazu, tyle samo za najwłaściwsze uznaje wprowadzenie gwarancji dwóch wolnych niedziel dla każdego pracownika, zaś prawie 40% opowiada się za brakiem jakichkolwiek ograniczeń. Najmocniej za brakiem restrykcji opowiadają się mikroprzedsiębiorcy – taką opcję wybrało 43% respondentów z tej grupy. Zdaniem Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, symptomatyczne jest, że mikroprzedsiębiorcy stanowią również tę grupę, która najgorzej ocenia efekty wprowadzonych regulacji ograniczających handel w niedziele. Tylko 38% z nich uważa, że sektor handlu na ograniczeniach nie ucierpiał, a dokładnie 40% twier-
36 wroclife.pl Nr 2/2019
I K A R I E R A
FOT. MCSTUDIO79
Prawie 60% przedsiębiorców jest przeciwnych zakazowi handlu w niedziele, a najwięcej przeciwników znalazło się wśród mikrofirm – wynika z badania przeprowadzonego na zlecenie Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.
B I Z N E S
W MAŁE SKLEPY
dzi, że przepisy nie osiągnęły żadnego pozytywnego skutku, czyli że uderzyły w branżę, a pracownicy nie zostali odciążeni. – Widzimy tutaj doskonale zależność, którą można było przewidzieć. O ile większe firmy sobie jakoś z zakazem radzą i dlatego łagodniej oceniają jego rezultaty, o tyle mikroprzedsiębiorcy bardziej radykalnie wskazują na negatywne skutki tej regulacji – twierdzi Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. – Możemy zauważyć również, że skutki ograniczeń bardzo krytycznie oceniają przedstawiciele branży usługowej, spośród których aż 66% uważa, że wskutek wejścia w życie regulacji sektor handlu ucierpiał. Interesujące są wyniki w zakresie oceny wpływu ograniczeń na sytuację małych sklepów. Zdaniem ponad 60% respondentów, ograniczenie negatywnie wpływa na najmniejsze
– Dostrzegamy, że największy odsetek zdecydowanie zgadzających się z twierdzeniem, że ograniczenie handlu negatywnie wpływa na sytuację małych sklepów, odnotować można wśród średnich i dużych przedsiębiorców oraz mikroprzedsiębiorców: jest to odpowiednio 35% i 34% badanych – wskazuje prof. Dominika Maison. – Jednocześnie, odsetek przedsiębiorców zdecydowanie niezgadzających się z tym stwierdzeniem jest wszędzie podobny i wynosi 13-14%. Z badania wynika, że sektor MSP generalnie nie popiera propozycji zaostrzania ograniczenia handlu, poprzez m.in. propozycję doprecyzowania pojęcia placówki pocztowej – przeciwko temu pomysłowi opowiada się 55% ankietowanych. Największy odsetek badanych będących przeciwko zaostrzeniu to mikroprzedsiębiorcy, spośród których aż 61% nie popiera tego postulatu, w tym 36% w sposób zdecydowany. – To badanie to kolejna nasza publikacja na temat wpływu tej szkodliwej regulacji na gospodarkę i sytuację małych firm. Pokazywaliśmy już, że społeczeństwo nie akceptuje coraz bardziej restrykcyjnych przepisów. W naszych raportach przedstawialiśmy statystyki świadczące o złych skutkach zakazu handlu. Teraz przyszedł czas na przedsiębiorców z sektora MSP – również ich zdaniem branża handlowa na ograniczeniu ucierpiała. Mamy nadzieję, że będzie to wystarczający sygnał do rządzących, który skłoni ich do uchylenia tej ustawy – podsumowuje Cezary Kaźmierczak.
wroclife.pl Nr 1/2019
37
DESIGN TOMASZ MATEJUK
W S C
Z
A
Z Sylwią Gulewicz-Wysocką, dyrektorem ar tystycznym 11. Nocy z Designem, rozmawiamy o nadchodzącej edycji corocznego wydarzenia w Galerii Wnętrz Domar.
O
L
N
Y
TO ULEPSZANIE ŚWIATA
Przed nami już 11. edycja Nocy z Designem. Czego możemy się po niej spodziewać?
38 wroclife.pl Nr 2/2019
FOT. MATERIAŁY PRASOWE
Motywem przewodnim tegorocznej Nocy z Designem, jej ideą, jest PROJEKT: CZŁOWIEK. Skupiamy się zatem na każdym aspekcie życia i bycia ludzkiego – począwszy od dbałości o nasze zdrowie fizyczne i psychiczne, wypoczynek, relaks, wyciszenie, przez edukację, na zabawie w środowisku, w którym żyjemy, skończywszy. Myślę, że design jest sposobem dbałości o siebie nawzajem i tak postrzegam najbliższą NzD. Przy jej projektowaniu punktem wyjścia było myślenie o człowieku nie jako o jakimś koncepcie, ale żywej istocie – z jej potrzebami, marzeniami i oczekiwaniami.
C Z A S
W tym roku chcemy też zapoczątkować konkurs GWIAZDA NOCY Z DESIGNEM, w którym wezmą udział wytypowane przez uczelnie artystyczne z całej Polski projekty związane z codziennym życiem człowieka. Bardzo zależy nam na tym, by zwycięski projekt został wybrany przez gości NzD – każdy może być jurorem w tym konkursie! Jest to szczególnie ważne, bo to także bezpośrednia weryfikacja nie tylko strony estetycznej, ale przede wszystkim użytecznej zaprezentowanych prac konkursowych, a przecież chodzi o to, aby tzw. normalny człowiek korzystał z przedmiotu zaprojektowanego i wdrożonego. PROJEKT: CZŁOWIEK jest odpowiedzią na nasze bycie w codzienności, o której zwykle nie myślimy, tylko w sposób oczywisty uczestniczmy w niej. Dopiero przedmioty, koncepty i projekty uświadamiają nam, że nie zauważamy pewnych potrzeb, odsuwamy je od siebie albo bagatelizujemy, choć dobrze zaprojektowane produkty codziennego użytku w znaczący sposób mogą poprawić komfort naszego życia.
W specjalnej Strefie Stylu wraz z Radiem RAM odpowiemy sobie na pytanie, kim jest człowiek w procesie projektowania. Skupimy się także na tym,
Co roku w trakcie Nocy z Designem goście mają okazję podziwiać wystawy wybitnych twórców. Czy możecie już zdradzić, czyje dzieła zobaczymy w tym roku? Z pewnością pojawią się prace Jadwigi Husarskiej – zarówno z elementami dla dzieci, jak i związane bezpośrednio ze zdrowiem czy relaksem. Pokażemy twórczość Tomasza Augustyniaka, Studia Rygalik, Mowo Studia, dzieła Oskara Zięty i delikatne formy tworzone przez Elżbietę i Sebastiana Pietkiewiczów we współpracy z Hutą Julia. Odrobinę ironicznego podejścia do człowieka pokaże nam Bartosz Mucha,wzbudzając niewątpliwie
FOT. AGA GONCZAREK
Dlatego w 11. edycji NzD skupimy się na pewnych strefach, które nieodłącznie wiążą się z codziennym życiem, a więc na zdrowiu i dobrostanie, poczuciu wspólnoty czy tak aktualnym w tej chwili trendzie „plemienności”, zabawie, rozrywce, samorozwoju, uważności. Poruszymy też kwestie ekologii, zrównoważonego myślenia o naszej planecie nie jako o wielkiej kuli zagubionej we wszechświecie, ale jako rzeczywistej przestrzeni do życia, którą – jak mówi chińskie powiedzenie – pożyczamy od kolejnych pokoleń.
aby ekspozycje w ramach tegorocznej Nocy z Designem miały charakter doświadczalny, tzn. żebyśmy mogli dotknąć, wypróbować, doświadczyć przebywania z przedmiotem.
W O L N Y
uśmiech i pobudzając do innego sposobu patrzenia na pewne przedmioty użytkowe. Zaprezentujemy także premierową kolekcję biżuterii Anki Orskiej. To nie wszystko, ale… pozostawię jeszcze trochę w tajemnicy! Jak przez ostatnie 10 lat zmieniała się coroczna impreza w Galerii Wnętrz Domar? Myślę, że kolejne edycje Nocy z Designem uzmysławiają nam coraz bardziej, czym tak naprawdę jest design. Nie chodzi tylko o wzornictwo, które sugeruje, że ograniczamy się do deseni, wzorów, dekoracji – co też jest istotne – ale przede wszystkim o design jako proces dotyczący zarówno sposobu myślenia, psychologii, ergonomii (np. dobrze zaprojektowana kuchnia) czy też marketingu. Design można określić jako ulepszanie świata: we wszystkim, co nas otacza, ważna jest funkcjonalność i estetyka, przenikanie się sztuki i użyteczności. Steve Jobs często przypominał, że w designie nie chodzi tylko o to, jak dany przedmiot wygląda, ale przede wszystkim jak działa. Atrakcyjna powłoka jest kropką nad „i” każdego projektu, ale jeśli tylko kamufluje brak funkcji, nie ma mowy o produkcie idealnym. Bardzo dobrym na to przykładem może być walizka, która często jest bardzo ciężka. Oczywiście, moglibyśmy nadal dźwigać ją w rękach, ale czyż świetnym designerem nie okazał się ten, który wymyślił do niej małe kółeczka, by można było ją toczyć? Czym Noc z Designem wyróżnia się na tle podobnych wydarzeń w innych polskich miastach? NzD czerpie swoją wyjątkowość głównie ze względu na specyfikę przestrzeni, w której się dzieje – Galerię Wnętrz Domar. To przede wszystkim dialog między odwiedzającymi
wroclife.pl Nr 2/2019
39
C Z A S
W O L N Y
FOT. MATERIAŁY PRASOWE
Galerię a jej stałymi najemcami, którzy w ramach wydarzenia mogą pochwalić się nowościami, jak również między nimi a projektantami prezentującymi swoje najnowsze dzieła. To przestrzeń, która inspiruje i pobudza przez ogromną różnorodność wystaw i innych wydarzeń, zaciekawia nowościami polskiego i światowego wzornictwa, daje możliwość spotkań z doradcami i projektantami. Ciekawostką jest też to, że nie ma centralnego punktu imprezy: każda część
Domaru może okazać się odkryciem czegoś szczególnego. Obiegowa opinia głosi, że za dobry design trzeba sporo zapłacić. Czy to prawda? Czy rzeczywiście trzeba mieć gruby portfel, by urządzić mieszkanie w niebanalny i interesujący sposób? Dobrze pan to określił: obiegowa opinia. Myślę, że nie do końca tak jest. Design może być drogi, ale nie
musi; design oznacza, że produkt jest dobrze zaprojektowany, że jest funkcjonalny i niesie ze sobą trwałe, ekonomiczne rozwiązania. To w pewnym sensie produkt szyty na miarę. Takie produkty oferują zarówno uznane marki, jak i sieciówki, ale także autorskie pracownie projektowe. Zakładam, że skoro oczekujemy od produktu długowieczności i przyjmiemy, że nie wpływa negatywnie na nasze zdrowie i środowisko, to powinniśmy mieć świadomość, że nie będzie najFOT. MATERIAŁY PRASOWE
40 wroclife.pl Nr 2/2019
C Z A S
W O L N Y
FOT. MATERIAŁY PRASOWE
tańszy. Sądzę jednak, że współczesny design – także ten już produkowany – jest coraz bardziej przystępny cenowo dla klienta. Na co dzień udziela Pani bezpłatnych porad klientom Domaru. W jakich sprawach można się do Pani zgłosić? W czym przede wszystkim jest Pani w stanie pomóc, jeśli chodzi o urządzanie wnętrz? Bezpłatne porady cieszą się ogromnym zainteresowaniem i dotyczą wszystkiego, co związane jest z projektem wnętrza: począwszy od układu funkcjonalno-przestrzennego, przez instalację elektryczną i wodno-kanalizacyjną, dobór materiałów, kolorystykę, ogólne lub szczegółowe wskazanie kierunku myślenia w danym temacie, możliwości materiałowe itp. Generalnie staram się pomóc w każdym aspekcie dotyczącym wnętrza, nie tylko domowego. Obok biurka mam piękną drewnianą kozetkę – zapraszam gorąco! Gdyby miała Pani w kilku słowach poradzić naszym czytelnikom, jakie kroki należy przede wszystkim podjąć, być mieszkać piękniej i bardziej funkcjonalnie, to co by im Pani powiedziała? Hmmm... Z moich obserwacji wynika, że mamy za dużo wszystkiego i obawy przed pozbywaniem się rzeczy, które nie są nam potrzebne – takie „przydasie” mają wszyscy. Zaczęłabym zatem od wyczyszczenia swoich przestrzeni! Kolejny krok to wczucie się w siebie, w swoje potrzeby i oczekiwania – należy wyraźnie określić, jaki efekt pragniemy osiągnąć, dla kogo wprowadzamy zmiany i po co, wreszcie – co nam się podoba, a nie co jest modne!!! Wnętrze zawsze będzie dobrze wyglądać, jeśli będzie spójne kolorystycznie i harmonijne: musi tworzyć ciąg przyczynowo-skutkowy. Chętnie w tym pomogę.
wroclife.pl Nr 2/2019
41
FOT. AARON BURDEN
BARTOSZ ADAMIAK
NIEKRÓLEWSKA
“
WYPRAWA”
O W S A C
Z
Podobno o napisaniu książki marzy bardzo wiele osób. Rzadko kiedy jednak wystarcza odwagi i samozaparcia, by faktycznie coś zrobić. Jeszcze rzadziej, by pokazać światu efekt.
L
N
Y
ROZMOWA Z KRZYSZTOFEM PŁAWECKIM
Pewien 23-latek, który studiuje prawo na Uniwersytecie Wrocławskim, zrobił to wszystko i poszedł o krok dalej – swoją książkę wydał sam, inwestując w to niebagatelną ilość czasu, pieniędzy oraz energii. W pierwszym odcinku podcastu Wrockast rozmawiamy z autorem książki „Niekrólewska wyprawa” Krzysztofem Pławeckim – o tym, jak napisał i wydał swoją książkę w formie papierowej oraz bardzo profesjonalnie przygotowanego audiobooka. Książkę „Niekrólewska wyprawa” można kupić przez stronę internetową autora lub w trakcie spotkań autorskich, których zapowiedzi pojawiają się na facebookowym fanpage’u.
42 wroclife.pl Nr 2/2019
C Z A S
Poniżej fragment rozmowy, której całość dostępna jest w formie audio pod adresem: wroclife.pl/wrockast Bartosz Adamiak: Spotykasz się z czytelnikami, z dziećmi, na spotkaniach autorskich. Jak one reagują na tę książkę?
FOT. MATERIAŁY PRASOWE
Krzysztof Pławecki: Spotykam się z dwiema grupami dzieciaków: młodszymi, którym w większym zakresie czytam książkę, i starszymi, którym opowiadam o procesie wydawniczym. Jeśli chodzi o małe dzieciaki, to jest to albo ostatni rok przedszkola, albo początkowe klasy podstawówki. I tym dzieciakom czytam książkę, opowiadam o niej, średniowieczu, królach i zamkach. I w momencie kiedy zaczynam czytać, widzę, że to się naprawdę
W O L N Y
podoba. Bardzo mnie cieszy, że dzieci, które generalnie są zainteresowane wszystkim innym, tylko nie osobą, która do nich mówi, w chwili gdy zaczynam czytać książkę, naprawdę w większości cichną i skupiają się na moim głosie. I to jest bardzo fajne uczucie dla autora. (…)
w tamtym momencie życia zbędne. Większość starszych dzieciaków interesuje się tym, jak ją wydać – chodzi o kwestie finansowe czy organizacyjne. Chcą wiedzieć, jak to wszystko logistycznie rozwiązać, jak udało mi się założyć działalność gospodarczą, jak to wygląda z rozliczaniem...
B.A.: A tym starszym opowiadasz też o samym pisaniu, o procesie powstawania książki? Chcesz ich zarazić w ten sposób do pisania i tworzenia?
B.A.: Ile oni mają lat?
K.P.: Niektórzy wolą usłyszeć o samym pisaniu, ale z reguły jest to mniejsza część grupy, która coś pisze i myśli o tym poważnie. Bo tak naprawdę ja też sam w liceum czy gimnazjum nie planowałem wydać książki i takie zajęcia były dla mnie
B.A.: I pytają o działalność gospodarczą?
K.P.: To jest albo trzecia klasa gimnazjum, albo liceum.
K.P.: Tak. Pytają też o to, czy planuję wydać kolejną książkę, i jak to się w ogóle robi. Zadają mi takie życiowe pytania. Na moich pierwszych spotkaniach ze starszymi dziećmi byłem zaskoczony, ponieważ myślałem, że poprowadzę wyłącznie warsztaty pisarsko-wydawnicze, i to będzie wszystko. Zdziwiłem się jednak, bo dzieciaki bardzo interesują się także moją osobą, tym, jak to u mnie wygląda zza kulis. (…) B.A.: A skąd u Ciebie w ogóle wziął się pomysł, żeby napisać książkę? K.P.: Częściowo zmobilizowała mnie do tego moja młodsza siostra. Muszę przyznać, że zawsze miałem zamiłowanie do rymowania. Tworzyłem rymy na różne okazje, czasem zmuszony przez moją polonistkę, czasem dla relaksu. Kiedy miałem trudniejsze momenty w życiu, to siadałem i pisałem. To była dla mnie odskocznia. W pewnym momencie urodziła się moja siostra i postanowiłem, że warto zrobić coś dla niej. Żyjemy w innych miastach: ja pochodzę z Górnego Śląska, ale mieszkam we Wrocławiu, więc widujemy się bardzo rzadko. Na początku nie planowałem wydania książki, pierwotnie miała to być bajka wyłącznie dla mojej siostry. Jak widać, wyszło inaczej, czego w ogóle nie żałuję.
wroclife.pl Nr 2/2019
43
FOT. DARIUSZ SANKOWSKI
JULIA BAKALARZ
ARCHITEKTONICZNA
HISTORIA SHOPPINGU
L O W S A Z C
Nie wyobrażamy sobie Wrocławia bez Hali Stulecia, gmachu uniwersytetu, Sky Tower czy baśniowego Dworca Głównego. W centrum miasta możemy odnaleźć także inne budynki, który są świadkiem zawiłej historii prosperity, upadku i odrodzenia stolicy Dolnego Śląska.
N
Y
WE WROCŁAWIU
DOM TOWAROWY WERTHEIM Przy ulicy Świdnickiej, która przed II wojną światową uznawana była za najbardziej elegancką ulicę miasta, na miejscu kwartału kamienic i hotelu Residenz powstał dom handlowy, który doskonale podkreślał wielkomiejski charakter tego miejsca. Dom towarowy Wertheim został uroczyście otwarty 2 kwietnia 1930 roku. Firma Wertheim reprezentowała na początku XX wieku największą sieć domów handlowych w Europie. W 1927 roku został ogłoszony konkurs na projekt budynku, do którego przystąpiło trzech architektów z Wrocławia i trzech z Berlina. Zwyciężył Hermann Dernburg z Berlina. Właściciele przyszłego domu towarowego dokładnie określili para-
44 wroclife.pl Nr 2/2019
C Z A S
metry budynku: ilość kondygnacji, jak zagospodarować dziedziniec czy gdzie wyznaczyć wejście. Horyzontalny układ fasad z zaokrąglonymi narożnikami i uskokowe cofnięcie dwóch ostatnich kondygnacji spowodowały, że dom handlowy jest rozpoznawalny z daleka. Bryłę budynku pokryto wielobarwnymi płytkami. Na parterze, między filarami, znalazło się 36 mosiężnych witryn. Gabloty wystawowe były pozłacane, a ruszty podświetlonych sufitów w strefie wejścia i na podniebieniu osłaniającego je wspornikowego daszka – mosiężne. Na wyższych piętrach pasy okien ujęto ciemnymi gzymsami (szkliwionymi i pozłacanymi), a ścianki podparapetowe oblicowano glazurowanymi ceramicznie płytkami w różnych odcieniach beżu. Nieodłącznym elementem fasady domu towarowego Wertheim – obecnej Renomy – są częściowo zachowane do dziś ceramicznie, szkliwione i złocone rzeźby głów utrzymane w stylu art déco. Na budynku znajduje się 100 głów, które miały być „Ludźmi ze wszystkich stron świata”, oraz 56 rzeźb kwiatów.
Piękna historia wspaniałego domu handlowego została przerwana w 1939 roku. Dojście do władzy nazistów i prześladowania Żydów, w tym również rodziny Wertheimów, doprowadziły do przejęcia firmy przez AWAG (Allgemeine Warenhandelsgesellschaft mbH). Pod koniec II wojny światowej, 12 marca 1945 roku, budynek obecnej Renomy stanął w płomieniach po bombardowaniu. Po wojnie – mimo znacznych zniszczeń – podjęto decyzję o odbudowie gmachu. Była ona przeprowadzana w kilku etapach od 1945 roku. Między rokiem 1948 a 1973 obiekt funkcjonował jako PDT, a od lat 70. jako Dom Towarowy Centrum Renoma. W latach 1998-2005, po przejęciu Domów Towarowych Centrum, nowy wła-
ściciel zdecydował się na przebudowę według projektów Zbigniewa Maćkowa, Krystyny i Pawła Kirschków we współpracy z biurem TSR z Nowego Jorku oraz Estudio Zara z Barcelony. W 2006 roku dom towarowy został przebudowany i rozbudowany o nowe skrzydło od strony pl. Czystego. Projekty wykonała Pracownia Projektowa Maćków, aranżacją wnętrza zajęło się Biuro Benoy z Londynu, a konstrukcją i instalacją Ove Arup & Partners International Limited (Londyn – Warszawa). Budynek frontowy został zrewaloryzowany przez odtworzenie oryginalnej technologii produkcji ceramicznych kształtek. Paulina Zięba odtworzyła 80 brakujących rzeźb. Dobudowane skrzydło również cechują zaokrąglone narożniki. Jednak najciekawszym elementem jest atrium wejściowe do nowego skrzydła, które przypomina przejście przez jeden z obrazów Pieta Mondriana. Dzięki temu Wrocław ma swoją osobistą „Kompozycję nr III. Czerwony, niebieski, żółty i czarny”, tylko już nie z lat 20. Dziś budynek ponownie kusi przechodniów elegancją dwóch epok. Obecna Renoma jest największym zabytkowym obiektem tego typu w Polsce oraz jedynym zachowanym domem towarowym przedwojennego Wertheima. DOM TOWAROWY RUDOLFA PETERSDORFFA
FOT. JULIA BAKALARZ
Luksus i nowoczesność były odczuwalne również w środku budynku. Wnętrza były przestronne, znajdowały się tam również dwa oszklone dziedzińce. W środku pomieszczeń wzrok przykuwały boazerie z egzotycznych gatunków drewna i olbrzymie żyrandole ze szkła weneckiego. Dernburg zaprojektował aranżację jednego dziedzińca, a drugiego architekt i scenograf Carl Stahl-Urach. Na IV piętrze znajdował się ogród zimowy projektu Ernesta Moritza Lessera. W budynku nie zabrakło wyposażenia najnowszej generacji: znajdowały się w nim schody ruchome, 6 wind osobowych i 3 windy towarowe (największa mogła przenosić obiekty wielkości samochodu osobowego), a także dźwig okrężny do przenoszenia paczek. W domu handlowym znaj-
dował się pancerny skarbiec, wielkie chłodnie oraz magazyn na futra.
W O L N Y
Nieopodal nadętego Rynku, na skrzyżowaniu ulic Szewskiej i Oławskiej, znajduje się kolejny przykład genialnego modernizmu. Jest to jedyne wrocławskie architektoniczne dziecko Ericha Mendelsohna, którego projekty zdobią liczne miasta na całym świecie. Mendelsohn urodził się w Olsztynie w 1887 roku, od najmłodszych lat wykazywał zainteresowania działalnością artystyczną. Studiował na politechnice monachijskiej. W czasie studiów w 1911 roku olsztyńska gmina żydowska poprosiła go o zaprojektowanie domu przedpogrzebowego przy kirkucie.
wroclife.pl Nr 2/2019
45
C Z A S
W O L N Y
FOT. JULIA BAKALARZ
Jego pierwszy projekt domu pogrzebowego „Bet Tahara” (Dom Oczyszczenia) został ukończony po 2 latach. Pierwszą pracownię otworzył w Monachium, jednak jego kariera została przerwana I wojną światową, w czasie której walczył na frontach wschodnim i zachodnim. Po wojnie otworzył pracownię architektoniczną w Berlinie. Bardzo szybko zdobył uznanie, projektował domy towarowe między innymi w Norymberdze, Stuttgarcie czy właśnie we Wrocławiu. Zmieniająca się sytuacja polityczna i narastający antysemityzm w Niemczech zmusiły Mendelsohna do wyjazdu do Anglii. Jego majątek został przejęty przez nazistów, wykreślono go z listy Niemieckiego Związku Architektów i wykluczono z Pruskiej Akademii Sztuki. Na szczęście kariera Mendelsohna była kontynuowana na Wyspach Brytyjskich. Współpracował z architektem Serge’em Chermayeffem, z którym stworzył wiele projektów, w tym kompleks rozrywkowo-artystyczny w nadmorskim mieście Bexhill-on-Sea.
46 wroclife.pl Nr 2/2019
W 1935 roku otworzył biuro w Jerozolimie i planował budowę kamiennych budynków w tym mieście w stylu międzynarodowym, który miał ogromny wpływ na lokalną architekturę. W latach 40. przeniósł się do Stanów Zjednoczonych, gdzie kontynuował karierę, tworząc w stylu modernistyczno-ekspresjonistycznym. Mendelsohn na zlecenie firmy Rudolf Petersdorff rozbudował i przebudował budynek przy ulicy Oławskiej. Jak podaje „Leksykon architektury Wrocławia”, ze starego budynku wykorzystano szkieletową konstrukcję wewnętrzną oraz część ścian i fasadę. Mury te połączono ze stalową konstrukcją nowego skrzydła od ulicy Szewskiej, które powstało na miejscu trzech wyburzonych kamienic. Na parterze oraz na pierwszych 3 piętrach znajdowały się jednoprzestrzenne sale sprzedaży. Na kolejnych piętrach znajdowały się pracownie, biura i magazyny. W budynku znajdowały się dwie windy osobowe, dwie towarowe oraz 3 klatki schodowe. Najbardziej charakterystycznym elementem budynku jest
zaokrąglony, wysunięty wspornikowo narożnik, który łączył dwie elewacje. Pierwotny budynek otrzymał lico obłożone trawertynem. Parter był całkowicie przeszklony. Dwa najwyższe piętra od strony ulicy Szewskiej cofnięto, a od strony ul. Oławskiej tylko ostatnią kondygnację – miało to powodować, że budynek bardziej będzie nawiązywał do ówczesnej architektury ulicy. Wieczorami dom handlowy Petersdorffa rozświetlony był pasami okien i pionowym napisem z nazwą firmy, zbudowanym z pojedynczych podświetlonych liter (od strony ul. Oławskiej). Za wystrój wnętrz odpowiadał architekt i artysta Henrich Tischler. Dominowały jasne sufity i górne partie tynkowe ścian, skontrastowane z drewnianymi okładzinami. Co ciekawe, powierzchnie handlowe były tak zaaranżowane, aby jak najlepiej doświetlić wewnętrzne powierzchnie handlowe. Regały wystawowe, stosunkowo niskie i w znacznej części przeszklone, były ustawione prostopadle do okien. Na parterze i na ostatniej kondygnacji fragmenty stropów zostały przeszklone, oświetlając wnętrze od góry.
C Z A S
DOM HANDLOWY FIRMY LUDWIG WITTEMBERG & CO Pisząc o świątyniach handlu, nie da się pominąć Rynku. W 1907 roku na miejscu narożnej kamienicy przy zachodniej pierzei stanął dom handlowy firmy Ludwig Wittemberg & Co. Nowy budynek został zaprojektowany przez wrocławskiego architekta Hermanna Wahlicha. Od strony Rynku wygląda dość niepozornie – jakby stał na wdechu, tak aby nikt go nie zauważył. Jednak gdy już się go zobaczy, naprawdę trudno oderwać oczy od tej secesyjnej perełki. Jest to pięciokondygnacyjna kamienica o żelbetonowej konstrukcji szkieletowej z łamanym dachem (mansardowym). Od strony Rynku fasadę budynku rozwiązana kulisowo, a od ul. św. Mikołaja elewacja jest 7-osiowa, z wielobocznym wykuszem klatki schodowej. Na trzech pierwszych piętrach okna są prostokątne, na wyższych mniejsze. Secesyjna fasada kamienicy jest prosta. Okna są rozdzielone pila-
strami o kapitelach kostkowych oraz w kształcie kwiatów lotosu. Warto zwrócić uwagę na architekta, który zaplanował tę kamienicę, gdyż niejedną wrocławską ulicę zdobią jego budynki. Hermann Wahlich sprowadził się do Wrocławia na początku XX wieku. Na początku pracował jako wolny architekt. Projektował w duchu secesji obiekty komercyjne i mieszkalne. Zaprojektował kamienicę dla firmy Ludwig Wittemberg & Co: przy ulicy Oławskiej Julius Sckeyde wybudował według jego projektu dom handlowy oraz biurowiec dla firmy braci Haberkorn. Budynki te charakteryzowała żelbetonowa konstrukcja szkieletowa, duże witryny i okna na wyższych kondygnacjach oraz delikatne zgeometryzowane zdobienia. Po I wojnie światowej Wahlich należał już do czołowych wrocławskich architektów decydujących o wyglądzie miasta. Na jego projekty zaczął oddziaływać nowy nurt zwany Neues Bauen, jednak nie zerwał do końca z rodzimym śląskim stylem. W okresie międzywojennym Wahlich zaprojektował domy wielorodzinne na wrocławskich osiedlach oraz domy to-
warowe w centrum miasta, już bardziej modernistyczne. Działał także poza Wrocławiem, biorąc udział w konkursach architektonicznych i projektując kościoły, domy mieszkalne i obiekty użyteczności publicznej. To właśnie Wahlich wraz z Paulem Heimem wykonał pierwszy generalny plan osiedla Sępolno na zlecenie spółdzielni Siedlungsgesellschaft Breslau A.G. w 1919 roku. Projekt ukazywał miasto-ogród, gdzie domy dwu- lub czterorodzinne z ogrodami miały być usytuowane wzdłuż ulic promieniście wychodzących z centralnego zieleńca. Jednak według tej koncepcji zrealizowano jedynie północną część osiedla. Wahlich zaprojektował wiele budynków we Wrocławiu, między innymi osiedle „Am Sauerbrunn” przy ul. Kruczej, Kwaśnej i Stalowej czy domy przy ul. Becka, Kasprzaka i Partyzantów. Przyglądając się dawnym domom handlowym, najpierw widzimy ich wdzięczny kształt, piękne witryny zachęcające do poznania tego, co jest w środku, a dopiero później ich przeznaczenie. Były i są ozdobą miasta, inspirując i przypominając o przedwojennej potędze Wrocławia.
FOT. JULIA BAKALARZ
W latach 1939-1945 w budynku istniał dom handlowy firmy tekstylnej Dyckhoff. W 1945 roku budynek został uszkodzony. W latach 60. wyremontowano wnętrza i fasady, zlikwidowano częściowe przeszklenia dachu. W 1962 roku obiekt został wpisany do rejestru zabytków. W 1964 roku Zakłady Przemysłu Odzieżowego Otis uruchomiły w budynku szwalnie i Dom Handlowy Kameleon. Ostatniej przebudowy dokonano w 2007 roku. Wówczas, według projektu biura KMA Kabarowski Misiura Architekci, parter podzielono na trzy części. Zlikwidowano podesty witryn, mosiężną ślusarkę okien wystawowych zastąpiono stalową z szybami zespolonymi. Niestety, na wyższych piętrach również nie nawiązano do modernizmu, zwłaszcza w wewnętrznej aranżacji powierzchni. Cóż, mimo wielu dyskusyjnych rozwiązań ostatnich lat pomysł Ericha Mendelsohna wciąż zachwyca i zdobi centrum miasta.
W O L N Y
wroclife.pl Nr 2/2019
47
48 wroclife.pl Nr 1/2019
wroclife.pl Nr 1/2019
49
DZIEJE SIĘ WE WROCŁAWIU patronaty i wydarzenia P O R Z Ą D K I
5 I 12 KWIETNIA, SPRZĄTAMY RZEKI WROCŁAWIA – WIOSNA 2019 Organizatorzy wydarzenia chcą zmierzyć się z nieporządkiem nad rzekami. Akcja obejmuje sprzątanie w dwóch miejscach. Każdy kto ma w sobie coś z bohatera, coś ze zbieracza, coś z pasjonata może odmienić nadbrzeża Oławy i Odry. Fundacja OnWater.pl do tej pory zrealizowała dziewięć edycji projektu. W tym czasie wyłowiono z rzeki i zebrano z wybrzeży ponad 30 ton śmieci! 5 kwietnia, 9:00 – 13:00 rzeka Oława, Niskie Łąki, obok mostu Rakowieckiego 12 kwietnia, 9:00 – 13:00 rzeka Odra, Za ZOO, na tyłach ogrodu Zoologicznego Realizacja: Fundacja onwater.pl
„Spowiedź chuligana” to zabarwiona czarnym humorem, poetycka opowieść o życiu artysty. Podstawą monodramu stały się wiersze jednego z największych XX-wiecznych poetów – Sergiusza Jesienina. Barwna i tragiczna biografia rosyjskiego „poety przeklętego”, odbita w jego twórczości, jest niemal gotowym scenariuszem teatralnym czy filmowym. Reżyseria i opracowanie: Krzysztof Jasiński, muzyka: Janusz Grzywacz, obsada: Andrzej Grabowski
W Y S T A W A
Bilety dostępne online na Ticketmaster oraz w kasie CK AGORA – 65/70 zł Centrum Kultury Agora, ul. Serbska 5a, Wrocław
OD 9 KWIETNIA DO 30 CZERWCA, MALARZ. MENTOR. MAG. OTTO MUELLER A ŚRODOWISKO ARTYSTYCZNE WROCŁAWIA Dzieła słynnego malarza ekspresjonisty Ottona Muellera oraz prace innych przedwojennych wrocławskich malarzy będzie można oglądać na wystawie przygotowanej przez Muzeum Narodowe we Wrocławiu we współpracy z Galerią Narodową w Berlinie oraz Fundacją Alexandra i Renaty Camaro. Wystawa ukarze przykłady wczesnej twórczości Muellera z okresu przynależności do grupy Brücke i prace z zakresu malarstwa i grafiki ilustrujące dwa wiodące motywy w jego sztuce: akty na tle pejzażu oraz „obrazy cygańskie”. Bilet: 10 złoty normalny Muzeum Narodowe we Wrocławiu, pl. Powstańców Warszawy 5
Bilety do nabycia na stronach www.jazznadodra.pl, www.strefakultury.pl, www.eventim.pl, w kasie Impartu (kasie Barbary (Świdnicka 8b) oraz w punktach sprzedaży Empik i Media Markt. Impart, ul. Mazowiecka 17, Wrocław
F E S T I W A L
OD 26 DO 30 KWIETNIA, SANTANDER JAZZ NAD ODRĄ FESTIVAL We Wrocławiu, już po raz 55. rozpocznie się wielkie święto muzyki jazzowej. Po raz kolejny wydarzenie otrzymało tytuł najlepszego festiwalu jazzowego w kraju (według czytelników magazynu Jazz Forum). Festiwal to przede wszystkim spotkania z najciekawszymi obecnie muzykami jazzowymi w Polsce. Wśród zaproszonych muzyków znaleźli się m.in. Jazzmeia Horn, Keyon Harrold, Kandace Springs, Tia Fuller, Sławek Jaskułke z koncertem Komeda Recomposed oraz Kuba Więcek i Adam Bałdych (obaj z premierowym materiałem).
W E R N I S A Ż
S P E K T A K L
7 KWIETNIA, GODZ. 17, FETA 2019 / SPOWIEDŹ CHULIGANA. JESIENIN
10 MAJA, GODZ.21, WRO FASHION FOTO Wro Fashion Foto to wystawa, która daje szansę zdolnym fotografom młodego pokolenia pokazania się szerszemu gronu odbiorców. Wernisaż odbędzie się w miejscu uczęszczanym przez szerokie rzesze odbiorców. Wielkie wydruki oraz obcowanie „na żywo” nadają zdjęciom zupełnie innego wymiaru i pozwalają na inny sposób percepcji. Organizatorem wystawy Wro Fashion Foto jest agencja Spot Management. Wystawę będzie można oglądać do 31 maja. DH Renoma, Świdnicka 40, Wrocław
50 wroclife.pl Nr 1/2019
wroclife.pl Nr 11/2018
50
wroclife.pl Nr 1/2019
51
52 wroclife.pl Nr 1/2019