ZMONTUJEMY Twój Klimat! WENTYLACJA KLIMATYZACJA CHŁODNICTWO INSTALACJE SANITARNE
analizy technicznej wraz z pomiarami projektów budowlanych i wykonawczych realizacji systemów wentylacji, klimatyzacji, chłodnictwa i instalacji sanitarnych serwisu urządzeń i instalacji czyszczenia instalacji
PROJEKTOWANIE WYKONAWSTWO
SERWIS
CZYSZCZENIE KLIMATYZACJI
Oferujemy: poczucie stabilizacji
nowoczesny sprzęt
bezpieczeństwo na budowie
pieniądze na czas
dynamiczny rozwój WYŚLIJ DO NAS CV I PRZEKONAJ SIĘ, ŻE TAK PRACUJEMY
biuro@klima-venta.pl KLIMA-VENTA Kochel Sp.j. ul. Ślężna 86, 53-306 Wrocław
tel. +48 609 667 020
Wstęp Nasze miasto miesiąc po miesiącu staje się jednym z lepszych miejsc do życia w Europie. Nawet jeśli ta ocena może być dla niektórych nieco na wyrost, to wystarczy zamienić kilka zdań z przyjezdnymi, by znaleźć wiele potwierdzeń dla tej tezy. Atrakcyjność naszego miasta nie do końca wynika z tego, że rozwijamy się aż tak szybko. Że tak bardzo rośnie komfort naszego dnia codziennego. Taki stan rzeczy wynika również z pogarszającej się kondycji całej Europy – nieustannie obowiązujący od miesięcy stan wyjątkowy we Francji, masowe bezrobocie wśród młodych Hiszpanów, belgijskie dzielnice, w których lepiej nie pokazywać się po zmierzchu, niepewna sytuacja w Niemczech – na tym tle Wrocław to oaza harmonii, bezpieczeństwa i życiowych szans. To właśnie dlatego trudno dziś powiedzieć, czy wrocławianie częściej wyjeżdżają mieszkać np. w Hiszpanii, czy wręcz przeciwnie – Hiszpanie częściej emigrują do Wrocławia. A przecież jeszcze kilka lat temu trudno było sobie to wyobrazić. Dzisiaj przechodzimy nad tym do porządku dziennego, uznajemy za zupełnie naturalne. Rozmach naszego miasta powoduje, że nawet impreza rangi mistrzostw Europy w piłce ręcznej ma trudności z przebiciem się do świadomości mieszkańców. Gdy w szranki stawały najlepsze drużyny starego kontynentu, Wrocław żył otwarciem Europejskiej Stolicy Kultury. Mistrzowie szczypiorniaka, pomimo że oglądalność turnieju zbliżyła się do 2 mld widzów, musieli się obejść smakiem, zadowalając się statusem jedynie dodatku do kalendarium wrocławskich imprez. Dlatego pomimo całej masy uwag i zastrzeżeń do tego, co obserwujemy codziennie na naszym podwórku, warto zdawać sobie sprawę z tego, że powodów do radości jest również cała masa. I warto je dostrzegać, wszak nic nie jest dane raz na zawsze. Wydawca: Wroclife sp. z o.o. w organizacji ul. A. Czechowa 25 52-231 Wrocław redakcja@wroclife.pl
Spis treści NASZE MIASTO
4–19
Fotografuj Wrocław 4 Ranking wrocławskich liceów
7
Majątki i długi wrocławskich posłów Co z tą stolicą?
8
10 14
Zróbmy ESK razem!
Cała prawda o budżecie obywatelskim
17
KARIERA I BIZNES
20 –23
Usługi biznesowe – tu jest i będzie praca
Wiosenny Capitol
24–38
24
Skarby Wrocławia i Dolnego Śląska
28
Pozwól się uwięzić 30 Wrocławskie restauracje w ogólnoświatowym rankingu 32 Daleko i blisko 34 Recenzje 36
Reklama: reklama@wroclife.pl Stała współpraca: Aneta Ilnicka, Beata Piskorz, Igor Waniurski, Piotr Zajączkowski Projekt graficzny: d!zajn42, www.inteligentnydizajn.pl Skład i łamanie: Wiktor Lewandowski, Mateusz Pichniarczyk @ d!zajn42 Współpraca graficzna: Maciej Kisiel - Mamy.To Druk: drukarnia UNIQ POLIMEDIA www.uniqpolimedia.pl
Redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń ani nie zwraca materiałów niezamówionych. Zastrzegamy sobie prawo do skracania i adiustacji tekstów oraz zmiany ich tytułów.
22
CZAS WOLNY
Redaktor Naczelny: Artur Heliak
Zdjęcia: pixabay.com, raumrot.com
20
5 złotych zasad oszczędzania na spokojną przyszłość
Artur Heliak Redaktor naczelny
NASZE MIASTO
Fotografuj Wrocław Każdy może robić zdjęcia i umieszczać je w sieci. Dla niektórych to prawdziwa pasja. Dlatego powstają specjalne grupy, które pomagają takim osobom realizować się w tym hobby. EWELINA KOCENDA
Najlepszy aparat to ten, który masz przy sobie Fotografia mobilna, czyli wykonywana telefonem lub tabletem. Jej zaletą jest to, że jedno z tych urządzeń zawsze jest dostępne w zasięgu ręki, co pozwala zrobić zdjęcie o każdej porze i w każdym miejscu. Ich jakość jest na tyle wysoka, że powoli staje się to konkurencją dla tradycyjnej fotografii wykonywanej aparatami. Do tego aplikacje i serwisy fotograficzne znacznie ułatwiają publikację zdjęć w sieci. Moda, uroda, kulinaria, architektura, przestrzeń miejska – to tylko kilka z tematów, jakie najczęściej pojawiają się na Instagramie. Wokół nich tworzą się profile, dzięki którym użytkownicy mogą udostępniać swoje prace, oglądać prace innych, komentować, inspirować się, uczyć się i dowiadywać – powstaje społeczność, w której odnajdują się ludzie o tych samych zainteresowaniach. Jeśli taka grupa wyjdzie poza ramy internetu i zaczyna spotykać się face to face, to jest to dodatkowa szansa na rozwój, zabawę i poznawanie nowych ludzi.
Miasto w Twoim obiektywie Dla fanów fotografii miejskiej powstają profile dotyczące konkretnych miejsc lub miast. Kilka stworzono z myślą o Wrocławiu. Poniżej przedstawiamy te, które działają najaktywniej. W nawiasach podane są nazwy profilów wymienionych grup oraz użytkowników.
Wrocławscy prekursorzy kwadratowych zdjęć Instagramers Wrocław (@igerswroclaw) Jest to jedna z najpopularniejszych grup fotograficznych na Instagramie. Pierwsza z nich została założona w Barcelonie, a jej powstaniu przyświecała prosta idea: publikowanie zdjęć miasta. Pomysł zyskał dużą popularność, a kolejne miasta i kraje zaczęły tworzyć swoich
4
wroclife.pl Nr 1/2016
instagramersów. Dla rozróżnienia zaczęto dodawać nazwy miast i krajów, np.: Instagramers Barcelona, Instagramers Poland. Z czasem profile zaczęły przeradzać się w grupy, które wyszły poza przestrzeń internetową i zaczęły się spotykać. Spotkania noszą miano instameetów, jako że są to spotkania fanów Instagrama. Podczas nich odbywają się photowalki, czyli spacery fotograficzne. Ich efekty, czyli fotografie wykonane przez uczestników, umieszczane są na Instagramie i tagowane (opisywane) hashtagiem (słowem kluczem) nawiązującym do wydarzenia. Hashtagi pomagają przy wyszukiwaniu zdjęć z danego instameetu. W Polsce jako pierwsza powstała grupa Instagramers Gdańsk (2011). Dziś niemal każde miasto ma swoich instagramersów – również Wrocław. Powstali w kwietniu 2013 roku z inicjatywy Tomasza Sysła (@tfurca). W tym momencie nie jest on już w grupie, jego funkcje jako lidera przejęła Marta Dyner (@najgorszyhipster), która jest jej członkiem od listopada 2014 roku. Obecnie grupa liczy 9 osób, które zawodowo nie mają nic wspólnego z fotografią, łączy je jednak zamiłowanie do zdjęć i Wrocławia. Codziennie fotografują miasto, publikują ją na Instagramie i repostują (udostępniają) najciekawsze zdjęcia użytkowników korzystających z hashtagu #igerswroclaw. Ma to na celu promowanie miasta i ukazywanie go z perspektywy zwykłego mieszkańca. Zdjęcia wykonywane są podczas spacerów, w drodze do pracy, na zakupach, jednak dotyczą one życia Wrocławia lub jego architektury. Nie ma stałej reguły przy selekcji zdjęć – może to być oryginalny kadr, elementy architektury, historia, nietypowe miejsce. Zwraca się jednak uwagę, by fotografia była wykonana telefonem komórkowym po to, by zachęcać każdego do
przyjrzenia się miastu z innej perspektywy, uwieczniania go na obrazie, a mając zawsze przy sobie takie narzędzie jak telefon, najłatwiej wiele miejsc czy momentów uchwycić. A celem Instagramers Wrocław jest odkrywanie miasta na nowo. Instagramers to również instameety. Dotychczas zorganizowano kilka, na których zjawiało się 30-40 osób. Bardzo często byli to obcokrajowcy, którzy obserwują różnych instagramersów, w tym również wrocławskich. Do tej pory odbyły się cztery instameety: w centrum miasta, uczestnicy przemieszczali się tramwajem wynajętym na tę okazję; w zajezdni przy ulicy Grabiszyńskiej; World Wide Instameet 12 na osiedlu Krzyki, czyli 12. edycja ogólnoświatowych instameetów; instameet na osiedlu Borek, w trakcie którego uczestnikom towarzyszyła niemiecka stacja DTV. Członkowie Instagramers cenią sobie fakt, że na instameetach często zjawiają się osoby z zagranicy, np. studenci z programu Erasmus. Po powrocie do swego kraju w dalszym ciągu obserwują Instagramers Poland. W 2016 roku planowane są kolejne instameety oraz spotkania o bardziej towarzyskim charakterze – Marcie Dyner zależy, by społeczność instagramowiczów znała się osobiście, mogła dzielić się pasją, spostrzeżeniami i wspólnie fotografować. O wszystkim na pewno będzie można przeczytać na profilach grupy na Instagramie i Facebooku.
Z miłości do zdjęć i Wrocławia Wroclovers (@wroclovers) Grupa powstała z inicjatywy Joanny Witek (@asieka77), Marka Maziarza (@marekmaziarz), Marcina Walencika (@instasetter) oraz Bartosza Mokrzyckiego (@mokrzyckibartosz). Jak sami o sobie piszą: zamykają Wrocław w kwadratach. Początkowo działalność grupy
NASZE MIASTO
ograniczała się jedynie do publikowania zdjęć na Instagramie i Facebooku, jednak rosnąca liczba obserwujących ich profil zrodziła pomysł zorganizowania instameetu World Wide Instameet 11. Odbył się on w lutym 2015 roku. Prócz zorganizowania samego photowalku, wynajęto także przewodnika i zorganizowano konkurs, w którym przewidziano atrakcyjne nagrody dla autorów najlepszych zdjęć. Na spotkaniu zjawiło się ponad 100 osób, które wykonały tysiące zdjęć. Sukces instameetu zainspirował wrocloversów do planowania kolejnych, a w efekcie pojawił się pomysł na cykl Explore Wrocław. Projekt zaplanowano na rok, licząc od kwietnia 2015. Celem było zwiedzanie miejsc na co dzień niedostępnych dla większości wrocławian. Oficjalny hashtag to #explore_wroclaw oraz hashtagi okolicznościowe (tworzone na potrzeby danego miejsca). Do tej pory odwiedzono (i obfotografowano) już: Stadion Wrocław, Wrocławskie Centrum Badań EIT+, Centrum Technologii Audiowizualnych, wystawę „Dzień dobry, Marilyn”, Narodowe Forum Muzyki, Radio Wrocław, hotel Hilton, Wrocławski Teatr Współczesny. W planach są kolejne obiekty, choć miejsca spotkań utrzymywane są w tajemnicy do ostatniego momentu. Wyjątkowym wydarzeniem był projekt „Explore Wałbrzych” – całodniowy wyjazd, podczas którego odwiedzono Zamek Książ, miasto Wałbrzych i Starą Kopalnię. Był to jak na razie pierwszy wyjazd poza Wrocław. Dodatkowo wrocloversi organizują spotkania w mniejszym gronie, np.: na seansach filmowych, koncertach itp. Co ważne, grupa zyskała ogromne zaufanie wrocławian i różnych instytucji, czego dowodem są otrzymywane oferty, zaproszenia i propozycje zwiedzania.
FOT. M. ROBEJKO
Na „Explore Wrocław” zjawia się od kilkudziesięciu do kilkuset osób. Najwięcej pojawiło się w Narodowym Forum Muzyki (ponad 200 fotografów). Dzięki regularnym spotkaniom nawiązały się nowe znajomości i przyjaźnie. Co miesiąc pojawiają się stali bywalcy i nowe twarze. Oznacza to, że wrocloversi stworzyli swoją własną społeczność, ale są zarazem otwarci na nowych członków. Podczas każdego takiego spotkania organizowany jest konkurs fotograficzny. Zwycięzcy otrzymują wyjątkowe nagrody; warto wspomnieć chociażby o akredytacji fotoreporterskiej na mecz Śląsk Wrocław – Lechia Gdańsk, i inne, m.in.: możliwość zrobienia profesjonalnej sesji fotograficznej, rozdawane są też bilety i vouchery na wydarzenia kulturalne we Wrocławiu, gadżety. Dla uczestników jest to niezwykła atrakcja, szansa wykazania się, możliwość realizacji w dziedzinie fotografii, a dla odwiedzanych instytucji duża promocja. Korzystają na tym obie strony. Wrocloversi współpracują przy projekcie Europejskiej Stolicy Kultury. Prowadzą profil ESK 2016 (@esk2016), brali również udział w przygotowaniach do święta otwarcia wydarzenia „Przebudzenia”. W trakcie weekendu otwarcia zorganizowali konferencję, na którą zaproszono 20 najpopularniejszych fotografów-instagramersów z całej Polski. Odbyła się ona w Kinie Nowe Horyzonty, a wstęp był wolny. Podczas konferencji zaproszeni goście opowiadali o fotografii mobilnej i prowadzeniu atrakcyjnego konta na Instagramie. Ponadto cykl „Explore Wrocław”, który początkowo planowany był na rok, przedłużono do końca roku 2016. 15 stycznia 2016 grupa Wroclovers obchodziła pierwszy rok działalności. W ciągu 12 miesięcy stworzyła społeczność, jej członkowie pozna-
li wiele ciekawych miejsc we Wrocławiu, zyskali rozpoznawalność i zaufanie. W tym roku szykują wiele nowych projektów, więc warto śledzić ich profil zarówno na Instagramie, jak i Facebooku.
Zakochani w mobilnej fotografi Grupa Mobilni (@mobilni) Czyli Grupa Entuzjastów Fotografii Mobilnej. Obecni są na Instagramie, Facebooku oraz własnej stronie internetowej (www.grupamobilni.pl). Grupa została założona w 2013 roku przez Michała Koralewskiego, który jest najbardziej rozpoznawalnym fotografem mobilnym na świecie. Obecnie organizacja liczy 12 członków pochodzących z różnych miejsc w kraju, a zarazem tworzących team pomimo dzielących ich kilometrów. Wszyscy są uznanymi fotografami i aktywnie przyczyniają się do promocji fotografii mobilnej, polskiej fotografii i polskich fotografów. Ich celem jest przecieranie szklaków, edukowanie i wyłamywanie się poza schematy za pomocą fotografii. Na stronie grupy dostępne są zdjęcia wykonane przez jej członków, artykuły na temat fotografii i nowych technologii oraz przeglądy fotograficzne – każdego tygodnia organizowana jest akcja „Mobilny Tydzień”, w ramach której użytkownicy Instagrama publikują zdjęcia oznaczone hashtagiem #mobilnytydzień34. Następnie grupa przegląda fotografie opatrzone tym hashtagiem, wybiera najlepsze, po czym wyróżnia je na swojej stronie internetowej i Instagramie. 24 stycznia w miejscowości Murowana Goślina odbył się wernisaż podsumowujący przegląd „Mobilnego Tygodnia 2015”. „Mobilny Tydzień” zachęca użytkowników serwisów do robienia zdjęć, promuje fotografię
wroclife.pl Nr 1/ 2016
5
NASZE MIASTO
mobilną, daje szansę na poznanie ciekawych fotografów. Pod koniec roku 2015 powstał projekt wyjazdów fotograficznych „Mobile Photo Trip”. Jego pomysłodawcą i organizatorem jest Damian Kostka (@free3hands), który należy do składu mobilnych. Zaprosił do współpracy dobrych, znanych fotografów, których zachęca do odwiedzania polskich miast – stają się oni gospodarzami w poszczególnych miejscowościach,
siebie zdjęcia do photoalbumu wydawanego w formie e-booka (w przyszłości planowane są wersje drukowane). Oprócz cyklu „Mobile Photo Trip” mobilni w dalszym ciągu prowadzą „Mobilny Tydzień”, organizują ogólnopolskie wystawy, m.in.: „Mobilny Tydzień”, druga edycja „Bez pośpiechu”, czyli wystawa zdjęć użytkowników Instagrama, których motywem przewodnim są opowieści z ulic i podwórek.
korzystać ze wspólnych spotkań i uczestniczyć w wyjątkowych projektach. Jest to świetna forma aktywizacji społeczeństwa. Istotny jest również fakt, że każda z grup prowadzi działalność non-profit: żaden z członków nie otrzymuje wynagrodzenia. Ich uczestnictwo w prowadzonych przedsięwzięciach wynika wyłącznie z dobrych chęci. Starają się jedynie o to, by obserwatorom ich profilów zapewnić rozrywkę.
FOT. D. KOSTKA
oprowadzają grupę, fotografują, rozmawiają i spędzają razem czas. Uczestnicy publikują zdjęcia z hasthagiem #mobile_photo_trip. Działa to podobnie jak instameety wrocloversów – miasto jest ukazywane z wielu perspektyw, niejednokrotnie łamiąc stereotypy na temat danego miejsca, które niekoniecznie jest uznawane za atrakcyjne, a uczestnicy mają okazję podzielić się z innymi własną twórczością. Wyjazdy odbywają się raz na miesiąc. Obecna edycja projektu planowana jest do czerwca 2016. Na każdym spotkaniu ogłaszany jest konkurs fotograficzny o tematyce związanej z danym miastem. Na zwycięzców czekają nagrody. Do tego każdy uczestnik zgłasza wybrane przez
6
wroclife.pl Nr 1/2016
Informacje na temat projektów i o wydarzeniach organizowanych przez grupę na bieżąco podawane są na profilach mobilnych w serwisach społecznościowych.
Każdy może spróbować Ze strony każdej z grup nie ma żadnych ograniczeń – nie ma znaczenia wiek (na spotkaniach grup pojawiają się i dzieci i osoby starsze), miejsce zamieszkania, zawód, wykształcenie ani stopień zaawansowania w fotografii chętnego do bycia członkiem społeczności. We wszystkich przedsięwzięciach chodzi przede wszystkim o dobrą zabawę. Pokazują również, że fotografia jest dostępna dla wszystkich, każdy może pochwalić się swoją twórczością lub
Wrocław w polskiej czołówce Warto wspomnieć, że 18 stycznia w serwisie www.trojmiasto.wyborcza.pl opublikowano ranking „Najpopularniejsze polskie miasta na Instagramie. Wielka piątka na czele rankingu”, który sporządzono na podstawie liczby hashtagów (słowa klucze), jakie pojawiały się w opisach do zdjęć. Pod tym względem Wrocław uplasował się na 4. miejscu, natomiast może się pochwalić największą liczbą użytkowników obserwujących oficjalny profil miasta (@ wroclaw_official). To dowody na to, że stolica Dolnego Śląska jest wyjątkowo fotogenicznym miastem, nie dziwi więc, że tak wiele inicjatyw fotograficznych powstaje właśnie tu.
NASZE MIASTO
Ranking wrocławskich liceów MACIEJ SKWARA
K
tóre wrocławskie ogólniaki są najlepsze? Przedstawiamy ranking przygotowany w oparciu o opublikowane przez Instytut Badań Edukacyjnych dane dotyczące wyników matur w liceach ogólnokształcących. Zostały one oparte o wyniki matur z ostatnich trzech lat (2013-2015) z podziałem na przedmioty humanistyczne oraz ścisłe. Dzięki temu wskaźniki są mniej narażone na losowe wahania niż te jednoroczne i – co najważniejsze – bardziej niż one rzetelne. Na szczycie rankingu, co nie jest zaskoczeniem, znalazło się XIV LO im. Polonii Belgijskiej przy
al. Brücknera – uczniowie właśnie tej szkoły osiągnęli najlepsze średnie wyniki maturalne w ostatnich trzech latach i od lat należą do polskiej czołówki. „Czternastka” przygotowuje również najlepiej we Wrocławiu do egzaminów z przedmiotów ścisłych, pokonując w tym zestawieniu III LO im. Adama Mickiewicza oraz VII LO im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego. Z przedmiotami humanistycznymi zdecydowanie najlepiej na egzaminie dojrzałości w ostatnich trzech latach radzili sobie maturzyści z XII LO im. Bolesława Chrobrego, które
wyprzedziło „czternastkę” i V LO im. gen. Jakuba Jasińskiego z ulicy Grochowej. Prezentujemy TOP 10 wrocławskich ogólniaków. * – Instytut Badań Edukacyjnych jest placówką badawczą prowadzącą interdyscyplinarne badania naukowe nad funkcjonowaniem i efektywnością systemu edukacji w Polsce. Instytut uczestniczy w krajowych i międzynarodowych projektach badawczych, przygotowuje raporty, sporządza ekspertyzy oraz pełni funkcje doradcze. Funkcjonuje pod nadzorem Ministerstwa Edukacji Narodowej.
wroclife.pl Nr 1/ 2016
7
NASZE MIASTO
Majątki i długi wrocławskich posłów Chociaż równo połowa wrocławskich posłów formalnie jest milionerami, to jednak w żywej gotówce mają oni niewiele ponad pół miliona złotych. Ich majątek to przede wszystkim nieruchomości i grunty. Niemałe jest również zadłużenie naszych parlamentarzystów.
W
zięliśmy pod lupę oświadczenia majątkowe posłów, którzy w ostatnich wyborach zdobyli mandat w okręgu wrocławskim. Największym „krezusem” wśród wrocławskich posłów jest Jacek Protasiewicz (PO). Zgodnie ze złożonym przez niego oświadczeniem majątkowym ma on majątek o wartości 2 mln 300 tys. zł, na który składają się oszczędności w złotówkach (60 tys.) i euro (20 tys.), wyceniany na 1,5 miliona złotych dom o powierzchni 247 m2, grunty o wartości 800 tys. zł oraz dwa samochody za 160 tys. złotych. Na drugim końcu zestawienia znalazł się poseł Nowoczesnej i dyrektor wrocławskiego Teatru Polskiego – Krzysztof Mieszkowski. Jedyny zadeklarowany przez niego majątek to ośmioletni Volkswagen Passat o szacowanej wartości 25 tys. złotych.
8
wroclife.pl Nr 1/2016
MACIEJ SKWARA
NASZE MIASTO
Na największych fanów motoryzacji wyrastają posłowie Prawa i Sprawiedliwości – Beata Kempa, która deklaruje posiadanie 4 samochodów, oraz Mariusz Jędrysek, który może pochwalić się dwoma samochodami i aż 4 motocyklami. Mało popularne wśród wrocławskich posłów jest inwestowanie w papiery wartościowe. Tylko czterech z nich wykazało je w swoim oświadczeniu majątkowym. Najchętniej tę formę gromadzenia kapitału wybiera Jacek Świat z Prawa i Sprawiedliwości, który ma akcje i obligacje korporacyjne oraz inne papiery wartościowe o łącznej wartości 320 tys. złotych. Tylko 5 z 14 wrocławskich posłów nie ma do spłacenia żadnego kredytu. Pozostała dziewiątka jest zadłużona w różnej formie na blisko 3 mln złotych. Najbardziej zadłużony jest Michał Jaros, który spłaca dwa kredyty hipoteczne – w złotówkach i frankach szwajcarskich – o łącznej wartości ok. 725 432 złotych.
wroclife.pl Nr 1/ 2016
9
NASZE MIASTO
Co z tą stolicą? Weekend przypadający na dni 15-17 stycznia był szczególnym czasem dla Wrocławia. W tych dniach nastąpiło huczne rozpoczęcie obchodów Europejskiej Stolicy Kultury, wydarzenia, na które czekaliśmy prawie pięć lat. Tym tytułem będziemy się szczycić wraz z baskijskim San Sebastian przez najbliższy rok. IGOR WANIURSKI
W
spominany weekend był wyczekiwany z mieszaniną ekscytacji i niepokoju nie tylko przez mieszkańców, przyzwyczajonych głównie do roli obserwatorów pełnych rozmachu wydarzeń otwierających, ale i organizatorów. W końcu od dnia 21 czerwca 2011 roku, kiedy ówczesny minister kultury i były prezydent Wrocławia Bogdan Zdrojewski ogłosił wybór laureata obchodów zaszczytnego miana, wokół sprawy narosło nieco kontrowersji. Zrozumiałe emocje pojawiły się wśród przedstawicieli pozostałych miast kandydujących, zwłaszcza Katowic i Lublina, których aplikacje w przedwyborczej „giełdzie” oceniane były bardzo dobrze, wcale nie gorzej niż wrocławska. Jak się okazało, polemiki związane z perturbacjami organizacyjnymi, a nawet konflikty personalne nie cichły też w latach kolejnych. Dzisiaj, gdy karty zostały już wyłożone na stół, program całorocznych obchodów ESK został ogłoszony i jesteśmy po otwarciu, możemy spróbować się zastanowić nad potencjalnym znaczeniem wydarzenia dla nas samych. Przedtem jednak przypomnijmy wydarzenia, jakie spowodowały otrzymanie przez Wrocław tytułu.
Tak było Historia Europejskiej Stolicy Kultury sięga roku 1985, kiedy to minister kultury Grecji, była aktorka Melina Mercouri wraz ze swoim francuskim odpowiednikiem urzędowym Jackiem Langem powzięli ideę nadawania rokrocznie jednemu miastu owego miana w celu „zbliżenia Europejczyków” poprzez skupienie uwagi na bogactwie i zróżnicowaniu kontynentalnych kultur. Jednocześnie akcja wskazywać miała na wspólne wartości i powiązania historycz-
10
wroclife.pl Nr 1/2016
FOT. A. BULACIK
NASZE MIASTO
ne. Przyznanie tytułu ESK miało być z jednej strony nobilitacją, a z drugiej swojego rodzaju wyzwaniem stawianym szeroko rozumianej społeczności danego miasta – mieszkańcom, organizacjom społecznym, instytucjom i władzom – do podjęcia planowych działań, które wygenerowałyby znaczące kulturowe, społeczne i ekonomiczne benefity. Miały one pozwolić na podniesienie rangi i międzynarodowej rozpoznawalności danego miasta. Celem stojącym u założeń ESK był więc szeroko rozumiany rozwój i rewitalizacja, nie tyle w znaczeniu urbanistycznym, co społecznym, której nośnikiem powinny być wartości kulturowe. Choć początkowo mianem Europejskiej Stolicy Kultury mieniły się takie miasta jak Ateny, a w latach kolejnych: Florencja, Amsterdam, Berlin czy Paryż, z czasem zaczęto stawiać na mniej oczywiste wybory – miejscowości, które nie są od wieków ważnymi ośrodkami kulturalnym, jak wymienione powyżej, z bogatą ofertą kulturalną. Skupiano się na mniejszych ośrodkach miejskich, często walczących z symptomami pewnej degradacji ekonomicznej i społecznej. Notabene, do roku 1999 każdego roku mieliśmy tylko jedną stolicę kultury, natomiast w roku 2000 aż dziewięć, w tym Kraków. Od tego czasu corocznie tytuł ten przyznawany jest dwóm miastom z różnych europejskich krajów. Miasta-laureaci w różny sposób wykorzystywały otrzymaną szansę; były przypadki sukcesów, nie zabrakło spektakularnych porażek. Od początku też pojawiały się krytyczne głosy co do samej idei ESK wynikające chociażby ze zbyt ogólnie sformułowanego celu całego przedsięwzięcia – wytyczne, jak przedstawiane powinny być długoterminowe rezultaty działań ESK, nie są wskazane precyzyjnie, zakładają dużą dowolność w formułowaniu ich przez miasta kandydujące, co jednak wynika ze zróżnicowanych uwarunkowań lokalnych danego ośrodka, jakie należy brać pod uwagę. Brakuje natomiast jasnych mechanizmów sprawozdawczych i kontrolnych. Słowem, choć na realizację działań płyną ogromne środki, trudno potem ewaluować osiągnięte założenia, bowiem w sferze kultury nie ułatwia tego trudność w określeniu mierzalnych wskaźników jakościowych. Nic więc dziwnego, że wieloletnie przygotowania do obchodów i we Wrocławiu bywały przedmiotem kontrowersji.
Zbyt mocni na stolicę Wątpliwości, o których słuszności trudno teraz rozstrzygać, budził sam wybór miasta do tego miana. W końcu Wrocław ma bogatą ofertę kulturalną i społeczną, jest też dużym centrum gospodarczym, stolicą Dolnego Śląska. Choć,
na kolejny etap musi nastąpić poprzez pobudzanie aktywności społecznej, inicjatyw twórczych, zawodowych i gospodarczych mieszkańców, wzrost aktywnego udziału w kulturze, a w końcu budowanie mocnego kapitału zaufania społecznego. Jednocześnie aplikacja zwra-
FOT. M. BIODROWSKI jak większość polskich miast, borykał i boryka się nadal z pewnymi problemami społecznymi, urbanistycznymi i kulturowymi, wynikającymi między innymi z bagażu historycznego (dewastacja w ostatnim okresie II wojny światowej i efekty lat gospodarki PRL-u), to biorąc pod uwagę założenia ESK jako „szansy rozwojowej” oraz mocną aplikację Katowic, pojawiały się głosy sugerujące, że to stolicy Śląska tytuł ten jest „bardziej potrzebny”. Niemniej konkursowa aplikacja Wrocławia opatrzona tytułem „Przestrzenie dla piękna” była niezwykle interesująca. Jej autorem był zespół pod przewodnictwem profesora Adama Chmielewskiego, który postawił sobie ambitne cele. Uzasadniając potrzebę aplikowania, wskazano na dostrzeganą „ucieczkę od obywatelskości i roszczeniowość (mieszkańców – przyp. red.) połączoną z biernością”. Autorzy zwrócili uwagę na to, że podstawowe rezerwy proste będące kapitałem naszego rozwoju zostały w dużej mierze wyczerpane, a więc przejście
cała uwagę na konieczność przeciwstawienia się „instrumentalizacji dóbr kultury i sztuki oraz zaprzęganiu ich w służbę realizacji innych celów, zwłaszcza ekonomicznych”. Krótko mówiąc, autorzy wygranej aplikacji postawili przed miastem ambitny i słuszny cel wzbudzenia oddolnych inicjatyw kulturalnych i społecznych, przeciwdziałania wykluczeniom oraz zwiększenia aktywności mieszkańców. Nacisk położony był na działania lokalne i ich wsparcie, natomiast duże wydarzenia kulturalne miały być tylko kolorowym dodatkiem.
Zmiany W późniejszych latach, już w trakcie konstytuowania się instytucji odpowiedzialnej za przygotowania i realizację obchodów ESK, zaczęły się dziać rzeczy przez wielu krytykowane. Wskazywano na nie do końca jasne okoliczności, w których autorzy aplikacji zostali odsunięci od realizacji projektu. W 2013 roku ze stanowiska dyrektora artystycznego ustąpił Krzysztof
wroclife.pl Nr 1/ 2016
11
NASZE MIASTO
Czyżewski, szef Fundacji „Pogranicze”, którego idea „deep culture” korelowała z wizją „Przestrzeni dla piękna”, czyli zwiększenia zaangażowania mieszkańców w życie społeczne i kulturowe. Jeszcze przed ostatecznym rozstaniem Czyżewskiego z ESK (do połowy 2014 roku był on jednym z dziewięciu kuratorów wydarzenia) dało się zauważyć pewien chaos komunikacyjny i można było się doszukiwać stopniowego odejścia od wizji z aplikacji. W końcu ogłoszono program, w którym dla wielu zbyt znaczną rolę odgrywają duże imprezy i rozbudowane wydarzenia, od dawna wpisane w kalendarz wrocławskich imprez kulturalnych, takich jak festiwale filmowe i muzyczne, imprezy niezwykle ważne i potrzebne, ale jednak stawiające na bierne uczestnictwo – oglądactwo widzów. Krytycy zadają pytanie, czy rzeczywiście taki był cel, gdy dokonywano wyboru Wrocławia na Europejską Stolicę Kultury 2016. Na odpowiedź musimy jeszcze trochę poczekać. Wracając do początku opowieści, jesteśmy już po Weekendzie Otwarcia, z głównym punktem w postaci niedzielnego spektaklu „Przebudzenie”, reżyserowanego przez pochodzącego z Wielkiej Brytanii Chrisa Baldwina. Odbywający się na ulicach miasta performance – przejście czterech duchów: Ducha Odbudowy, Powodzi, Czterech Wyznań oraz Innowacji, symbolizujących ważne aspekty historii Wrocławia, zaaranżowane na ogromną skalę, z udziałem setek artystów, muzyków, niezliczoną ilością kostiumów, instalacji multimedialnych, a przede wszystkim, dziesiątek tysięcy Wrocławian, przyjęte zostało z mieszanymi uczuciami. Komentowane były problemy organizacyjne,
FOT. B. JANICZEK
12
wroclife.pl Nr 1/2016
które spowodowały sięgające ponad godzinę opóźnienia w dotarciu „duchów” do Rynku (tysiące ludzi czekało przy minusowej temperaturze), chaos organizacyjny oraz małą klarowność samej idei performance’u. Awaria prądu w centrum Wrocławia, spowodowana rzekomo przez... kunę, która przegryzła kable zasilające, dopełniła tylko czary goryczy, a złośliwi powtarzali, że w pochodzie powinien wziąć jeszcze udział „Duch Dynamizmu”, odnosząc się do niegdysiejszych wypowiedzi Prezydenta miasta. Organizatorzy musieli sobie zdawać sprawę z takiego odbioru „Przebudzenia”, gdyż za niedogodności przepraszali w mediach zarówno reżyser spektaklu, jak i Prezydent Wrocławia, Rafał Dutkiewicz. Jednak na ulicznym widowisku wydarzenia Weekendu Otwarcia się nie skończyły. Bardzo dobre wrażenie zrobiła gala w Narodowym Forum Muzyki, ze znakomitą oprawą muzyczną Małych Instrumentów – zespołu kompozytora Pawła Romańczuka, wykorzystującego nietypowe instrumentarium złożone często z przedmiotów codziennego użytku. Publiczność zresztą aktywnie brała udział w koncercie, grając na wręczanych jej wcześniej instrumentach muzycznych. W ramach pierwszego weekendu odbywały się cieszące się zainteresowaniem projekcje filmowe, wernisaże, warsztaty i koncerty. Niestety nie dało się na razie zauważyć większych efektów współpracy z drugą tegoroczną stolicą kultury, być może dlatego, że otwarcie wydarzenia w tym mieście planowane było na 20 stycznia. Brakowało też obecności pozostałych polskich miast rywalizujących o tytuł w 2011
roku, a ich symboliczny udział był wcześniej zapowiadany. Nie zawiedli na pewno wrocławianie, którzy mimo niesprzyjających warunków pogodowych tłumnie pojawili się na ulicach miasta, co świadczy o kapitale zainteresowania wydarzeniami ESK, który można wykorzystać w najbliższej przyszłości.
Wyzwania Przed organizatorami obchodów Europejskiej Stolicy Kultury stoi nie lada wyzwanie. Jak po kilku latach pełnych niewiadomych i zmian koncepcji sprawić, abyśmy my – mieszkańcy miasta, czuli się aktywnymi i współodpowiedzialnymi „organizatorami” obchodów? Tłumy zgromadzone podczas Weekendu Otwarcia mogą świadczyć o zaufaniu, jakim wrocławianie darzą ideę. To może być zbyt mało, gdy jedynym, czego będzie się od nas oczekiwać, będą oklaski na koncercie Davida Gilmoura. Budujące jest rozwijanie programu „mikroGRANTÓW ESK 2016”, umożliwiających uzyskanie do 5 tys. złotych dofinansowania na działania kulturalne i społeczne. Dla wielu to jednak trochę za mało jak na ideę, u założeń której leżało znaczące zwiększenie aktywności mieszkańców oraz przeciwdziałanie wkluczeniom i interpasywności. Przed nami cały rok obchodów Europejskiej Stolicy Kultury, na całościową ich ocenę będziemy więc mogli pozwolić sobie za dwanaście miesięcy. Osobiście liczę na to, że będzie to rok, w trakcie którego będziemy mogli być dumni z tego, co powstanie z naszym udziałem. Na naszych łamach będziemy na bieżąco odnosić się do działań ESK.
NASZE MIASTO
Zróbmy ESK razem! Z Krzysztofem Majem, dyrektorem generalnym ESK Wrocław 2016, oraz Dominiką Kawalerowicz, kierowniczką działu programowego, rozmawia Artur Heliak. 14
wroclife.pl Nr 1/2016
FOT. A. BULACIK
NASZE MIASTO Organizacja ESK łączy w sobie sztukę i zarządzanie. Ile w takim przypadku jest miejsca na spontaniczność i improwizacji, a ile na twardą realizację założonych celów? Krzysztof Maj: Wielu teoretyków zarządzania podkreśla, że luz w organizacji jest niezbędny, inaczej może dojść do swoistego zatarcia projektu. Sfera kultury jest specyficzna, wiele dzieje się w trakcie, i aby można było ją organizować, elastyczność może być kluczowa. Szacuję, że 80% działań musi być dobrze zaplanowanych, by ten luz mógł wynieść ok. 20%. Ten drugi składnik musi dostosować się do zmieniającej rzeczywistości. Ale już np. w programie „mikroGRANTY ESK 2016” tej elastyczności jest znacznie więcej, do każdego projektu podchodzimy indywidualnie. Co zostanie po ESK we Wrocławiu? K.M.: Można tu wyróżnić kilka kategorii. Przede wszystkim infrastruktura, w którą Wrocław inwestuje już od kilku lat, praktycznie od 2011 roku. Już wtedy kilka inwestycji było realizowanych, kolejne zaplanowane przyspieszyły. Na pewno Narodowe Forum Muzyki, Kino Nowe Horyzonty, pierwszy, największy w Europie, art house studyjny, wszystkie przestrzenie wystawiennicze, które wyremontowano, np.: Pawilon Czterech Kopuł czy Muzeum Teatru na pl. Wolności. Druga kategoria to pomysły, które zostały wdrożone i mają w sobie założony proces. Mam tu na myśli głównie wspomniane już „mikroGRANTY ESK 2016” czy całą filozofię zapraszania artystów-rezydentów do Wrocławia poprzez program „A-i-R Wro”. Te pierwsze mają za zadanie wspieranie m.in. niesformalizowanych grup mieszkańców, tak aby nie tylko pomagać realizować projekty artystyczne, ale również promować współpracę. Dominika Kawalerowicz: Zostaną również ludzie, ESK Wrocław 2016 pozwoliło wyzwolić wiele organizacyjnej i artystycznej energii, pokazało ogrom potencjału kreatywnego. Mamy nadzieję, że pojawi się moda współtworzenia kultury i świadome korzystanie z jej różnorodności, która będzie kształtować postawy prospołeczne i obywatelskie. W tym kontekście jesteśmy pozytywnie zaskoczeni poziomem krytyki po Weekendzie Otwarcia. To nie jest zwykły hejt, a często bardzo konstruktywne
uwagi. W Polsce krytyka to zbyt często krytykanctwo. Te uwagi to element „Przebudzenia”, na którym nam bardzo zależało. Jaki jest pomysł na kooperację z San Sebastian? K.M.: Nadal można oglądać w BWA wystawę „Brzmienia” najsłynniejszego twórcy tamtego regionu Eduarda Chillidy. W hiszpańskiej prasie ukazały się nawet artykuły niekryjące lekkiej zazdrości, że taka wystawa ma miejsce nie w jego mieście, a właśnie we Wrocławiu. Od 3 lat realizujemy projekt „BASK”, otwartą dla wrocławian pracownię kultury baskijskiej. Dwa lata przygotowywaliśmy „Tamborradę”. 20 stycznia w Hali Orbita ponad 3000 dzieciaków łączyło się poprzez satelitę z naszym miastem partnerskim, włączając się aktywnie w obchody dnia miasta – jego patrona św. Sebastiana. Szukamy również połączenia na polu kulinarnym, kilku kucharzy będzie miało rezydencję w kraju Basków, tak by móc potem przybliżać nam tamtejszą sztukę kulinarną. D.K.: Ten region szczyci się największą liczbą gwiazdek Michelin na mieszkańca – po Tokio i Paryżu. 1 maja jeden z mostów w San Sebastian będzie opanowany przez twórców kultury z Wrocławia, poza tym Hiszpanie wysyłają do nas specjalny kulturalny autobus, który przez 3 tygodnie będzie prezentował i przybliżał kulturę baskijską.
Na co warto w najbliższym czasie zwrócić szczególną uwagę? K.M.: Polecam zwrócić uwagę na inaugurację Światowej Stolicy Książki UNESCO oraz Europejską Noc Literatury. Ta druga impreza jest już cykliczna, a uczestniczy w niej co najmniej 10 tys. osób. W tym roku prezentujemy Szekspira, połączymy to z otwarciem Muzeum Pana Tadeusza.
FOT. M. RAJTER
Pojawiły się głosy, że przy organizacji nastąpiło odejście od oddolności. A to przecież miało wyróżniać kandydaturę Wrocławia K.M.: To jest szalenie oddolny projekt, który skupia się w dużej mierze na rozwijaniu dialogu między miastem a jego mieszkańcami. Propozycje autorskie to jakieś 30% programu, reszta pochodzi od NGO-sów. Organizujemy mnóstwo naborów dających możliwość współtworzenia programu, w lutym organizujemy 7 otwartych naborów na rożne projekty, np.: „mikroGRANTY ESK 2016”, rezydencje artystyczne „A-i-R Wro”, Wrocławski Budżet Literacki, Miasto Przyszłości. W czterech ośrodkach, w ramach Koalicji Miast, trwa nabór na pomysły z innych miejscowości, które zostaną zrealizowane we Wrocławiu. Sam tylko luty pokazuje, jak wiele się dzieje.
FOT. M. SKWARA
wroclife.pl Nr 1/ 2016
15
NASZE MIASTO
D.K.: Kwiecień będzie miesiącem lwowskim, przypomnimy sobie, jak to się stało, że mamy dziś we Wrocławiu Ossolineum, Panoramę Racławicką czy pomnik hrabiego Aleksandra Fredry na Rynku. Powspominamy czasy, gdy kadra profesorska Uniwersytetu czy Politechniki składała się w większości z profesorów lwowskich uczelni. Wszystko zakończy Jazz nad Odrą i Światowy Dzień Jazzu, w maju spróbujemy, grając wspólnie z partnerami z europejskich miast, pobić rekord Guinnessa. Zapraszamy do udziału w całorocznym programie „Wrocław – Wejście od Podwórza” i do składania propozycji w ramach „mikroGRANTÓW ESK 2016” i „Parków ESK”. Zróbmy ESK razem! Ile będzie kosztować ESK? K.M.: 300 mln złotych. Kwota obejmuje przygotowania oraz rok 2017, czyli 5 lat. Mniej więcej równomiernie w tych kosztach partycypują państwo, miasto i partnerzy.
FOT. M. POLOCH
NASZE MIASTO
Cała prawda o budżecie obywatelskim Wyniki zeszłorocznej edycji Wrocławskiego Budżetu Obywatelskiego nie pozostawiają złudzeń – zdecydowanymi wygranymi okazały się szkoły, które zgarnęły większość pieniędzy na realizację swoich projektów. To rodzi pytanie: czy to jeszcze budżet obywatelski, czy już edukacyjny? ANNA NOWAK
W
zeszłorocznej edycji Wrocławskiego Budżetu Obywatelskiego do rozdysponowania było 20 mln złotych. To wystarczy na realizację 79 pomysłów zgłoszonych przez mieszkańców. Pieniądze zostały podzielone proporcjonalnie pomiędzy trzy progi kwotowe.
Szkoły zgarnęły najwięcej W pierwszym progu, do 150 tys. zł, najwięcej głosów, bo aż 5513, zdobył plac zabaw dla dzieci w parku Grabiszyńskim. Ponad 5 tys. osób (dokładnie 5021) zagłosowało też na poprawę infrastruktury treningowej dla baseballu i softballu. Wielu zwolenników miało także uporządkowanie zieleńca przy ul. Hynka (4941 głosów) i nowe oblicze terenu wokół przedszkola nr 96 „Pod Wesołym Słonkiem” (4477 głosów). W drugim progu – od 150 do 500 tys. zł – było dwóch zdecydowanych zwycięzców: baza sportowa dla mieszkańców osiedla Grabiszyn-Grabiszynek w Szkole Podstawowej nr 82 przy ulicy Blacharskiej (14 732 głosy) i budowa boiska sportowego ze sztuczną nawierzchnią przy ul. Kraińskiego (14 269 głosów). W trzecim progu – od 500 tys. do 2 mln zł – mieszkańcy wybrali koncepcję zespołu sportowo-rekreacyjnego na terenie Zespołu Szkół nr 9 przy ulicy Krajewskiego (12921 głosów), budowę infrastruktury sportowo-rekreacyjnej na terenie należącym do Szkoły Podstawowej nr 109 „Sportowy raj SP 109” (11 303 głosy) oraz Nowodworską Strefę Integracji – miejsce spotkań bez barier (8342 głosy). Sporo kontrowersji wśród wrocławian wzbudził fakt, że znaczną część pieniędzy (zwłasz-
cza z drugiego i trzeciego progu) zgarnęły placówki edukacyjne, czyli szkoły i przedszkola. Krytyczne głosy mieszkańców nie przeszły bez echa – co prawda w tegorocznej edycji WBO urzędnicy nie zdecydowali się wykluczyć z głosowania projektów edukacyjnych, ale zapowiedzieli, że będą rozmawiać na ten temat z dyrektorami szkół. – Bezdyskusyjnie zależy nam na tym, aby w trakcie głosowania nie wykorzystywać ani zaplecza szkoły do wprowadzania głosów, ani uczniów w trakcie godzin lekcyjnych do ich zbierania – tłumaczy Bartłomiej Świerczewski, dyrektor Biura ds. Partycypacji Społecznej w magistracie.
WBO wolą kobiety W głosowaniu wzięło udział nieco ponad 160 tys. osób. Budżet większym zainteresowaniem cieszy się wśród kobiet – głosy oddało prawie 89 tys. przedstawicielek płci pięknej, podczas gdy głosujących mężczyzn były niespełna 72 tysiące. Zainteresowanie przejawiają głównie młodzi. Prawie 55 tys. głosów oddały osoby z przedziału wiekowego 18-30 lat, a niecałe 40 tys. – ludzie od 30. do 40. roku życia. Prawidłowość jest czytelna – im starsza grupa wrocławian, tym mniej oddanych głosów.
cieszył się na Bieńkowicach (niecałe 50 głosów), Praczach Odrzańskich (niespełna 70 głosów) i Pawłowicach (nieco ponad 90 głosów).
Co nas czeka w tym roku? W 2016 roku na budżet obywatelski miasto przeznaczy o 5 mln złotych więcej niż w zeszłym – do wydania będzie więc 25 mln złotych. Urzędnicy podzielili też Wrocław na 14 rejonów, a każdy składa się z kilku osiedli. Do podziału pomiędzy wszystkie rejony trafi 21 mln zł, a pozostałe cztery znajdą się w puli dedykowanej projektom ogólnomiejskim. Zmieni się też nieco samo głosowanie – najważniejsza nowość to możliwość wyboru swoich faworytów przez wszystkich mieszkańców powyżej 16. roku życia, a nie jak do tej pory – tylko pełnoletnich. Wybierać będziemy maksymalnie cztery projekty – dwa rejonowe (mały i duży) i dwa ogólnomiejskie. Ponadto głosowanie drogą elektroniczną potwierdzane będzie poprzez adres e-mail. Jak te zmiany wpłyną na budżet obywatelski? Tego dowiemy się za kilka miesięcy, w tym roku urzędnicy na inicjatywy mieszkańców czekali do 2 marca.
Biorąc pod uwagę poszczególne osiedla, niekwestionowanym frekwencyjnym zwycięzcą jest Gaj – w głosowaniu wzięło udział ponad 3,2 tys. mieszkańców tego rejonu Wrocławia. Licznie reprezentowane wśród głosujących były też: Psie Pole-Zawidawie (ponad 2,4 tys. głosów), Krzyki-Partynice (prawie 2,2 tys. głosów) i Karłowice-Różanka (niemal 1,9 tys. głosów). Najmniejszym zainteresowaniem WBO
wroclife.pl Nr 1/ 2016
17
NASZE MIASTO
18
wroclife.pl Nr 1/2016
NASZE MIASTO
W pierwszej, pilotażowej edycji WBO w 2013 r. do rozdysponowania były zaledwie trzy miliony złotych. Jednak już wtedy wrocławianie chętnie zgłaszali swoje pomysły na przeróżne inwestycje, a potem równie chętnie oddawali głosy w ramach konsultacji. Do realizacji wybrano wówczas tylko 8 projektów, bo na tyle wystarczyło pieniędzy. Hitem głosowania okazała się przebudowa boiska przy ulicy Lotniczej na potrzeby rozgrywanych tam meczy futbolu amerykańskiego, lacrosse czy ultimate frisbee. Wielu zwolenników miał też m.in.: plac sportów miejskich na Wzgórzu Andersa czy zabezpieczenie kolekcji zabytkowych tramwajów. W 2014 r. do realizacji oddano 89 projektów. Do tej pory wykonano 73 z nich, a zdecydowanym zwycięzcą okazał się projekt Rowerowy Wrocław, zakładający powstanie 10 kilometrów tras rowerowych w centrum miasta. Sporym poparciem cieszył się też park wspólnotowy Ślężański Mamut na Oporowie, a także rewitalizacja górki Pafawag. Zwiększenie puli na budżet obywatelski – do 20 mln zł – miało bezpośrednie przełożenie na liczbę zgłoszonych projektów i oddanych głosów. W 2015 r. zgłoszono ponad 800 projektów. W głosowaniu oddano 168 278 głosów, w tym przez internet 127 648. Tegoroczny nabór zakończył się po zamknięciu naszego numeru.
wroclife.pl Nr 1/ 2016
19
KARIERA I BIZNES
5 złotych zasad oszczędzania na spokojną przyszłość Dzisiejsi 20, 30 i 40-latkowie już dziś powinni pomyśleć o swojej przyszłości. Czy można samemu znaleźć sposób na godną emeryturę? Odpowiedzią jest gromadzenie oszczędności, ale jak to robić?
P
rzygotowaliśmy dla Was 5 złotych zasad dotyczących oszczędzania i odkładania na przyszłość. Sprawdź, jak zacząć oszczędzać i jak nawet niewielkim kosztem możesz zwiększyć swoje bezpieczeństwo finansowe w przyszłości. 1. Oszczędzanie jest dla Ciebie. Ponoć nawet 60 procent z nas nie oszczędza i nie ma odłożonego nic na czarną godzinę. Niskie zarobki i trudności związania końca z końcem często powodują, że mówimy „oszczędzanie nie jest dla mnie”. Jednak Polacy słyną też z zaradności. Doskonale wiemy, gdzie kupować taniej, jak oszczędzać na domowych wydatkach. Wiele z takich domowych oszczędności może łatwo przerodzić się w niewielkie kwoty, które możemy odkładać. 2. Zadbaj o regularność. Czy wiesz, że dzisiejszy 30 latek po 20 latach odkładania 100 zł miesięcznie może mieć na koncie ponad 30 tys. oszczędności? To wyliczenie zakłada regularne odkładanie pieniędzy w banku na ok. 3,5 procent. Jednak dziś na rynku pojawia się coraz więcej ofert banków czy
firm ubezpieczeniowych, które oferują rozwiązania typowo emerytalne. 3. Licz na swoją zaradność. Kiedy uda Ci się znaleźć w domowym budżecie nawet niewielką kwotę, którą możesz odkładać regularnie, zastanów się jak ją zagospodarować. Być może warto skorzystać z dwóch różnych sposobów odkładania na przyszłą emeryturę, choć trudno do nich zaliczać świadczenie, które ma wypłacać ZUS. Według ekspertów przyszłe emerytury od państwa mogą większości z nas nie wystarczać na godne życie. 4. Zabezpiecz swoje oszczędności. Korzystanie z różnych sposobów na gromadzenie oszczędności to zasada, którą stosują także profesjonalni inwestorzy i bankierzy, czyli dywersyfikacja. Polega głównie na tym, że poza oszczędnościami gromadzonymi w banku czy na funduszu emerytalnym zabezpiecza się część pieniędzy w trwałych środkach. Ci, którzy mogą sobie na to pozwolić kupują np. nieruchomości. W Polsce tradycyjnie takim zabezpieczeniem była np. złota czy srebrna biżuteria. Dziś istnieje także możliwość kupo-
wania czystego złota w postaci sztabek, które kupujemy w wyspecjalizowanych sklepach i przechowujemy np. w domu. 5. Zdobywaj wiedzę. Zabezpieczanie oszczędności, o którym wspomnieliśmy, jest ważne choćby ze względu na fakt, że żyjemy w niepewnych czasach zawirowań politycznych i kryzysów gospodarczych. Warto wiedzieć, jak się przed tym zabezpieczyć. Warto śledzić też najnowsze oferty specjalnych kont emerytalnych, oferty ubezpieczycieli czy szukać innych sposobów na odkładanie. Z kolei w przypadku zabezpieczania oszczędności, nie każdego stać na zakup nieruchomości, ale złoto, które wydaje się produktem luksusowym, jest tak naprawdę bardzo dostępne cenowo. Najmniejsze sztabki kosztują mniej niż 200 zł, a pojawiają się także takie oferty, jak oferta sklepu Goldsaver, w którym możemy kupować fizyczne złoto regularnie za niewielkie kwoty. To prosty sposób na zakup dużej sztabki bez konieczności wydawania dużych kwot jednorazowo. Więcej dowiecie się na stronie goldsaver.pl
KARIERA I BIZNES
Usługi biznesowe – tu jest i będzie praca Wrocław od kilku lat utrzymuje się w trójce najsilniejszych polskich miast sektora nowoczesnych usług biznesowych – ustępujemy na tym polu jedynie Krakowowi i Warszawie. W stolicy Dolnego Śląska w tej branży pracuje już ponad 24 tysiące osób, a dystans dzielący Wrocław od dwóch wyprzedzających nas metropolii sukcesywnie zmniejszamy. ANNA NOWAK
I
lościowo przodują u nas centra IT, z kolei jeśli chodzi o zatrudnienie, najwięcej osób pracuje w centrach usług wspólnych (SSC) – dalej plasują się centra outsourcingowe (BPO) i badawczo-rozwojowe (R&D). Wrocław najchętniej na ulokowanie tu swojej filii wybierają firmy amerykańskie, polskie oraz niemieckie. Nie brakuje też koncernów szwajcarskich, fińskich i brytyjskich. Pozytywnie wyróżniamy się przede wszystkim w branży badawczo-rozwojowej. Swoje centra ulokowały u nas największe światowe koncerny, m.in.: Nokia, Dolby Laboratories, 3M, UTC Aerospace System czy Diehl Controls. Mocną pozycję mamy także wśród centrów usług finansowo-księgowych – we Wrocławiu go-
22
wroclife.pl Nr 1/2016
ścimy HP, szwajcarskie Credit Suisse i UBS oraz amerykański BNY Mellon. Eksperci podkreślają, że głównym atutem Wrocławia jest przede wszystkim bogate zaplecze akademickie – w naszym mieście działają aż 24 wyższe uczelnie, a każdego roku na rynek pracy trafia 33 tys. absolwentów, w zdecydowanej większości sprawnie posługujących się językami obcymi (ponad 90% zna język angielski, ponad 45%– niemiecki, a blisko 10% – francuski i rosyjski). Coraz więcej młodych ludzi zawczasu wybiera kierunki, dzięki którym po studiach mogą znaleźć pracę w centrach nowoczesnych usług dla biznesu. Biznes i administrację studiuje we Wrocławiu już ponad 29 tys. osób, a kierunki
inżynieryjno-techniczne ponad 20 tysięcy. To jeden z najbardziej perspektywicznych sektorów we Wrocławiu – zapowiadane są kolejne rekrutacje, firmy już w nadchodzącym roku planują zatrudnienie dodatkowych tysięcy osób. Dlaczego Wrocław jest dobrym/złym miejscem na centrum usług biznesowych czy też centrum badawczo-rozwojowe? Czego mu nadal brakuje (jeśli czegoś)? Bartosz Ciepluch, dyrektor wrocławskiego oddziału Nokii: Wrocław to doskonałe miejsce do ulokowania centrum usług albo centrum badawczo-rozwojowego, takiego jak Europejskie Centrum Oprogramowania i Inżynierii
firmy Nokia. Stolica Dolnego Śląska ma wszystkie cechy miasta przyjaznego dla biznesu. Ma doskonałą infrastrukturę techniczną, uczelnie wyższe, które każdego roku wypuszczają wyszkolonych absolwentów, oraz władze miasta, które rozumieją potrzeby firm i potrafią wspierać biznes. Wrocław nie jest przy tym bardzo dużym miastem, co w moim przekonaniu też jest zaletą. Tutaj też odbywa się dużo ciekawych imprez kulturalnych, co poprawia jakość życia. Nie dziwię się, że Wrocław został wybrany Europejską Stolicą Kultury 2016. Tu się po prostu dobrze mieszka.
Co wyróżnia wrocławskich pracowników na tle innych krajów? Przede wszystkim duża techniczna wiedza i dobra znajomość języka angielskiego, który w tej branży jest niezbędny. Trochę podróżuję po świecie i proszę mi wierzyć, że Polacy są postrzegani jako wyjątkowo pracowity i inteligentny naród. Często moi pracownicy lecą na Filipiny, do Korei czy Japonii w roli szkoleniowców, co potwierdza moje wcześniejsze tezy.
Czy do Polski w ramach Nokii przenoszone są lub będą jakieś centra z innych krajów? Nie mamy takich informacji. Nokia bardzo dynamicznie rozwija się nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie, co wystarcza nam do realizacji postawionych celów. W tym miesiącu Nokia przejęła firmę Alcatel Lucent i obecnie skupia się na jak najlepszej integracji naszych połączonych zasobów na całym świecie.
Bartosz Ciepluch, dyrektor wrocławskiego oddziału Nokii
FOT. NOKIA
wroclife.pl Nr 1/ 2016
23
CZAS WOLNY
Wiosenny Capitol W wiosennym repertuarze Teatru Capitol nie zabraknie spektakli znanych i lubianych. Na początku kwietnia czeka nas nowość – prapremiera „Po Burzy Szekspira” Agaty Dudy-Gracz. Maj upłynie pod znakiem 37. Przeglądu Piosenki Aktorskiej. PIOTR ZAJĄCZKOWSKI
24
wroclife.pl Nr 1/2016
FOT. Ł. GIZA
CZAS WOLNY
W
marcu na deskach Capitolu zobaczymy dwa spektakle dla dzieci – „Czarnoksiężnika z krainy Oz” i „Trzy wesołe krasnoludki”. Pierwszy z nich, oparty na motywach powieści Franka L. Bauma, przeniesie najmłodszych widzów w barwny świat przygód Dorotki. Dziewczynka, porwana z rodzinnego Kansas przez tornado i przeniesiona do baśniowej krainy, pomagać będzie nowo poznanym przyjaciołom w poszukiwaniach
w styczniu. Spektakl wyreżyserowany przez Pawła Passiniego, odpowiadając na pytanie „dlaczego?”, ukaże nam oblicze współczesnej popkultury, która zewsząd atakuje nas nieprzerwaną falą bodźców. Atutem przedstawienia są piosenki The Beatles w aranżacjach Łukasza Wójcika. Oprócz „Y” z początkiem wiosny obejrzymy także „Trzech muszkieterów” w reżyserii Konrada Imieli. Musicalowym przygodom bohaterów Dumasa towarzyszyć będzie muzyka
zobaczyć spektakli prezentowanych w Nurcie OFF ubiegłorocznego Przeglądu Piosenki Aktorskiej, będzie „Czekając na Otella”. Bohaterami przedstawienia są dwaj aktorzy o afrykańskich korzeniach, którzy oczekują na przesłuchanie do tytułowej roli Otella. Ich spotkanie staje się okazją do zajrzenia w głąb własnej tożsamości, rozciągającej się między dwoma kontynentami. Miłośnikom twórczości Federica Felliniego (i nie tylko) Capitol proponuje natomiast
FOT. Ł. GIZA Czarnoksiężnika Oza. „Trzy wesołe krasnoludki” to z kolei opowieść stworzona na kanwie twórczości Jana Brzechwy – ten rodzinny musical w reżyserii Konrada Imieli obfitować będzie w emocjonujące wydarzenia z udziałem tytułowych krasnali. Skrzaty, przy akompaniamencie muzyki wrocławskiego zespołu Micromusic, m.in. polecą na Księżyc i urządzą koncert rockowy. W pierwszym miesiącu wiosny nie zabraknie również propozycji dla dorosłych. Wśród nich „Y” (czyt. łaj), które premierę miało
Krzesimira Dębskiego, oczywiście nie zabraknie przy tym zaskakujących zwrotów akcji i pojedynków szermierczych. Marzec w Capitolu to także „Życie Mariana. Life-show” według „Helges Leben” Sibylle Berg. Spektakl, wyreżyserowany przez Agnieszkę Olsten w konwencji telewizyjnego life-show, ukazuje sceny z życia tytułowego Mariana. Poczynania bohatera obserwują zwierzęta, dokonując przy tym krytycznej refleksji nad ludzkim światem. Ciekawą propozycją dla osób, którym nie udało się
„Nine” – musical nawiązujący do słynnego filmu „Osiem i pół”. Fabuła spektaklu skupia się na osobie Guida Continiego, reżysera filmowego, który w przeddzień swoich 40. urodzin doświadcza kryzysu wieku średniego. Sytuacji nie ułatwiają otaczające bohatera kobiety, przed którymi skrywa się on w weneckim SPA. Oprócz musicali w marcowej ofercie Capitolu znalazł się także koncert. W kameralnej przestrzeni Sceny Ciśnień utwory z debiutanckiego albumu „Bagaż” zaprezentuje wrocławski kom-
wroclife.pl Nr 1/ 2016
25
CZAS WOLNY
pozytor, aranżer i wirtuoz akordeonu, Łukasz Matuszyk. W rocznicę wydania swojej płyty artysta zaprasza nas w ciekawą podróż, która powinna zadowolić miłośników niemal każdego gatunku muzycznego. W kwietniu zobaczymy m.in. „Mistrza i Małgorzatę” w reżyserii Wojciecha Kościelniaka – w ubiegłych sezonach spektakl ten cieszył się wielką popularnością. Oprócz tego ponownie spotkamy się z „Trzema muszkieterami”, a w klimat amerykańskich sal koncertowych, rewii i kabaretów przełomu lat 60. i 70. XX w. przeniesie nas „Rat Pack, czyli Sinatra z kolegami”. W nowej odsłonie „Rat Pack” widzowie spotkają się z dwoma nowymi postaciami – Ellą Fitzgerald (w tej roli Emose Uhunmwangho) oraz Marilyn Monroe (którą zagra Aleksandra Adamska). Kwietniowy Capitol to także „Tempus Fantasy” w reżyserii Jacka Gębury, oparty na albumie o tym samym tytule. Przedstawienie połączy klasykę fortepianową z nowoczesną elektroniką, całość ilustrując tańcem. 8 kwietnia czeka nasz prapremiera „Po Burzy Szekspira” Agaty Dudy-Gracz. Spektakl ten, oparty na motywach szekspirowskiej „Burzy”, nie będzie tylko zwykłą adaptacją. Przedstawienie stanowić ma bowiem szekspirowski apokryf reżyserki, który zaprezentuje nam moralitet o umieraniu człowieka w człowieku, samotności i niespełnieniu. Agata Duda-Gracz jest autorką zarówno scenariusza, kostiumów, jak i scenografii do spektaklu, natomiast muzykę przygotował Jakub Ostaszewski. Na scenie zobaczymy m.in.: Justynę Szafran, Cezarego Studniaka czy Emose Uhunmwangho. W głównej roli wystąpią gościnnie dwaj krakowscy aktorzy, na zmianę Zbigniew Ruciński i Feliks Szajnert. Majowa oferta Capitolu związana jest przede wszystkim z 37. Przeglądem Piosenki Aktorskiej, który w tym roku wyjątkowo odbędzie się w dniach 13-22 maja. W jego programie nie zabraknie dzięki temu koncertów plenerowych, a PPA otworzy się szerzej na miasto i jego mieszkańców. 37. edycja Przeglądu koncentrować się będzie na artystach europejskich. W ramach tegorocznego PPA odbędą się trzy gale piosenki związane z historią Wrocławia: polska, niemiecka i lwowska. Czekają nas również koncerty w Klubie Festiwalowym oraz panele dyskusyjne i projekcje filmów muzycznych. Pretendenci do nagrody Złotego Tukana, którzy zmagać się będą w ramach
26
wroclife.pl Nr 1/2016
Konkursu Aktorskiej Interpretacji Piosenki, po raz pierwszy wystąpią przed publicznością 16 maja w Imparcie, a najlepsi z nich zaprezentują się w finale, który zaplanowany został na 20 maja. Planowane są także premierowe spektakle przedstawiane w ramach Nurtu OFF PPA – w tym roku do wyboru mamy 12 propozycji, wśród nich m.in.: „Bowie Horror Story” Mateusza Barana czy „Pieśni dla miasta” Mateusza Przyłęckiego i Tomasza Krzyżanowskiego. Najlepsze przedstawienie otrzyma Tukana OFF. Szczegółowy program wydarzenia ogłoszony zostanie już 1 marca (dostępny będzie na stronie www.ppa.wroclaw.pl), a sprzedaż biletów rozpocznie się w sobotę 4 marca.
FOT. Ł. GIZA
CZAS WOLNY
Skarby Wrocławia i Dolnego Śląska Dziedzictwo kulturowe Wrocławia, kształtowane przez ponad 1000 lat z udziałem Polaków, Niemców i Czechów, postanowili zaprezentować autorzy wystawy „7 Cudów Wrocławia i Dolnego Śląska”. W ramach jednej ekspozycji zobaczymy unikatowe zabytki związane z najważniejszymi punktami historii miasta i regionu. PIOTR ZAJĄCZKOWSKI
W
ystawa, przygotowana przez Ośrodek „Pamięć i Przyszłość”, to jedno z najciekawszych wydarzeń w ramach trwającej ESK Wrocław 2016. W Sali Mieszczańskiej wrocławskiego Starego Ratusza
28
wroclife.pl Nr 1/2016
zgromadzono przedmioty normalnie rozproszone między wieloma instytucjami, zarówno w Polsce, jak i za granicą. Tytułowe „siedem cudów” to siedem obszarów kultury miasta: krajobraz, język, sztuka, architektura, nauka, religia
i spotkania z ludźmi. Każdy z nich reprezentowany jest przez jeden eksponat główny i kilka pobocznych. Całość została ujęta w interaktywnej oprawie – nie zabraknie wrażeń wizualnych i dźwiękowych, najmłodsi goście wystawy
FOT. A. HELIAK
CZAS WOLNY
spróbują swoich sił w układankach i quizach, sprawdzą się także jako konstruktorzy. Dziedzinę krajobrazu symbolizuje mapa Martina Helwiga z 1561 r., której jedyny egzemplarz przechowywany jest na co dzień w Niemczech. Helwig, pracujący w XVI w. jako nauczyciel we wrocławskiej Szkole św. Marii Magdaleny, wraz ze swymi uczniami przemierzał Dolny Śląsk, zbierając informacje niezbędne w przygotowaniu dzieła. Trzyletnie wysiłki opłaciły się – wyjątkową mapę wrocławskiego pedagoga drukowano jeszcze w XVIII w. Co ciekawe, naniesiono na nią nie tylko zwyczajne elementy dolnośląskiego krajobrazu, ale i stwory rodem z regionalnych podań i legend, np. karkonoskiego Ducha Gór, zwanego także Liczyrzepą. Obszar języka reprezentuje słynna Księga Henrykowska, wpisana na listę „Pamięć świata” UNESCO. Dokument, datowany na XIII w., to właściwie kronika klasztoru cystersów w Henrykowie. Księga zawiera zdanie, które uważane jest za najstarsze zapisane w języku polskim. Stanowi je zwrot męża Czecha do żony Polki, który chciał pomóc jej w mieleniu zboża na żarnach (dosł. „daj, ać ja pobruszę, a ty poczywaj”). Zwiedzający, wchodząc do pomiesz-
czenia, w którym wystawiono Księgę, usłyszą wszystkie z dolnośląskich języków – fragment dokumentu po łacinie odczyta Marek Krajewski, w czeskiej wersji usłyszymy natomiast Jaromira Nohavicę. Jako symbol dolnośląskiej sztuki autorzy ekspozycji przedstawili zwiedzającym fragment ołtarza głównego z kościoła św. Elżbiety. Na zamówienie wrocławskich mieszczan wykonał go w 1462 r. Hans Pleydenwurff. Dzieło norymberskiego mistrza pod koniec XV w. zostało częściowo zniszczone uderzeniem pioruna – prezentowany obraz, zawierający wizerunki Marii i św. Józefa, stanowi zachowany fragment całości. Do Wrocławia zawitał gościnnie, na stałe należy do Muzeum Narodowego w Warszawie. Goszczące na wystawie dzieci będą mogły podjąć próbę rekonstrukcji ołtarza. W kategorii architektury zwiedzający obejrzą m.in. oryginalne plany Hali Stulecia autorstwa Maksa Berga. Obiekt, który stanowi jeden z symboli miasta, w 2006 r. wpisany został na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Na jego planach do dziś zachowały się pieczęcie urzędów i archiwów budowlanych z epoki.
Dorobek naukowy naszego regionu reprezentuje oryginalny egzemplarz pierwszego w Europie i na świecie pisma medyczno-przyrodniczego noszącego tytuł „Miscellanea Curiosa Medico-Physica Academiae Naturae Curiosorum sive Ephemerides Germanicae”. W inauguracyjnym wydaniu czasopisma, które opublikowano w 1670 r. we Wrocławiu, zawarto 160 tekstów autorstwa 36 naukowców. Dotyczyły one dziedzin takich jak anatomia, botanika czy zoologia, ale nie zabrakło także artykułów z zakresu fizyki i chemii. Za uosobienie dolnośląskiego dziedzictwa religijnego twórcy wystawy uznali św. Jadwigę. Jej sylwetkę przybliża tzw. kodeks hornigowski, który w XV w. ufundował wrocławski ławnik i rajca Antonin Hornig. Dzieło to oparto na XIV-wiecznym kodeksie lubińskim, który w 1353 r. spisał po łacinie zakonny skryba Mikołaj Pruzia. Święta Jadwiga urodziła się w Bawarii, a na Dolny Śląsk przybyła po zaślubinach z Henrykiem Brodatym. Znana z pobożności i pomocy potrzebującym, uznana została za świętą w 1267 roku. Pierwszym eksponatem, z którym zetkniemy się po wejściu na wystawę, będzie oryginał pojednawczego orędzia biskupów polskich do biskupów niemieckich, które polscy duchowni wystosowali w 1965 roku. Słynny list podpisali m.in.: arcybiskup Bolesław Kominek, prymas Stefan Wyszyński i ówczesny kardynał Karol Wojtyła. Cuda Wrocławia i Dolnego Śląska podziwiać będzie można do 14 maja. Bilet normalny nabędziemy za 7 zł, ulgowy (dla uczniów i studentów) za 5 zł. Dzieci do lat 6 obejrzą wystawę bezpłatnie – ekspozycja na pewno przypadnie im do gustu, tym bardziej że jej autorzy postarali się o zapewnienie najmłodszym wielu interaktywnych atrakcji.
wroclife.pl Nr 1/ 2016
29
CZAS WOLNY
Pozwól się uwięzić Propozycja na wieczór z kryminałem, w którym główną rolę odgrywasz Ty sam. BEATA PISKORZ
E
scape room to propozycja dla każdego, kto lubuje się w filmach detektywistycznych i rozwiązywaniu zagadek. Początkowo w formie gry komputerowej, od kilku lat cieszy się niesłabnącą popularnością także w świecie materialnym. Gracze zostają uwięzieni w pokoju i tylko od ich współpracy, spostrzegawczości i sprytu zależy, czy się z niego wydostaną.
30
wroclife.pl Nr 1/2016
Wrocław oferuje ponad 30 takich pomieszczeń. Każde z nich posiada swój niepowtarzalny klimat, a motywy przewodnie są tak różnorodne, że każda drużyna znajdzie coś dla siebie. Czas na wydostanie się z pokoju waha się od 45 nawet do 90 minut. Koszt gry to zwykle 20-30 zł/ os. Wysokość opłat zależy od ilości członków załogi. Rozegrać scenariusz mogą co najmniej
dwie osoby, ale bardziej skomplikowane zagadki polecane są większym grupom – do pięciu graczy. Przed wejściem do pokoju drużyna decyduje, czy w czasie rozgrywki będzie korzystać z podpowiedzi, jeżeli utknie w martwym punkcie.
CZAS WOLNY
Wrocławskie restauracje w ogólnoświatowym rankingu 15 restauracji, 5 hoteli i jedna nagroda indywidualna to wynik wrocławskiego zaplecza kulinarnego w prestiżowym przewodniku „Gault&Millau”. Dwa z wyróżnionych lokali otrzymały po dwie czapki, czyli symboliczne wyróżnienie świadczące o wysokim poziomie serwowanych dań. Poznaj nagrodzone lokale! ANETA ILNICKA
Ż
ółty przewodnik „Gault&Millau”, obok gwiazdek Michelin, to jedno z najbardziej prestiżowych wyróżnień, którym obdarowywani są najlepsi kucharze gotujący na całym świecie. Przewodnik wydawany jest we Francji od 1972 r., ale do Polski trafił dopiero dwa lata temu. Kapituła konkursowa doceniła aż 390 restauracji z całego kraju, które trafiły na karty przewodnika. Wyróżniono także 120 produktów regionalnych oraz 100 hoteli z najwyższym poziomem obsługi. Żółty przewodnik na rok 2016 to dowód na zjawiskowy rozwój wrocławskiego zaplecza kulinarnego – na jego karty trafiło bowiem aż 15 lokalnych restauracji.
Food Art Gallery Za sukcesem Food Art Gallery stoi szef tamtejszej kuchni – Mariusz Kozak. Niewiele dzieliło go od otrzymania trzech czapek, choć restauracja działa zaledwie od 2014 roku. Na co dzień w lokalu można zjeść carpaccio z ośmiornicy, dorsza atlantyckiego, stek Chateaubriand czy fondant z czekolady Valrhona.
Aquario Restaurację prowadzi Justyna Słupska-Kartaczowska, nagrodzona tytułem najlepszego szefa roku. W lokalu króluje menu degustacyjne składające się z trzech lub dziewięciu dań. Ceny wahają się pomiędzy 120 a 290 złotymi.
32
wroclife.pl Nr 1/2016
Dinette Lokal góruje nad miastem na jednym z pięter Sky Tower. Ekipa przyznaje, że „goście, którzy przybywają zainspirowani przewodnikiem, nie kryją zaskoczenia daniami. Twierdzą, że nigdy nie uwierzyliby, że w centrum handlowym można dostać takie jedzenie”.
– Serwujemy dania współczesnej kuchni międzynarodowej z krótkiej sezonowej karty. Wyróżnia nas swobodna, niezobowiązująca atmosfera oraz duży stół, przy którym nawiązała się już niejedna znajomość – opowiadają twórcy Dinette. Sukces lokalu już niebawem będzie kontynuowany w nowym miejscu. – W maju otwieramy nowy
CZAS WOLNY
lokal przy ulicy Świdnickiej, gdzie zaprosimy naszych gości na śniadania, lunche i kolacje. Nie zabraknie też nieoczywistych koktajli i naszych ulubionych małych przekąsek podawanych z ręcznie robionym pieczywem w naszej autorskiej piekarni – zapowiada załoga Di.
Monopol To drugi – obok restauracji Aquario – lokal znajdujący się w hotelu Monopol. Tu obowiązuje jednak karta tradycyjna, a nie degustacyjna. Tutejsza szefowa kuchni, Justyna Słupska-Kartaczowska, w każdą niedzielę serwuje dania z hotelowego menu z lat 50. minionego wieku.
CzaryMary Ravioli z grzybami, tortelini własnego wyrobu z dynią, palonym masłem i szałwią, filet z dorsza ze skórą i stek z polędwicy wołowej z purrée z pieczarek i estragonu. Takie dania główne wychodzą z kuchni Marcina Węglowskiego. CzaryMary trafiło do żółtego przewodnika już drugi raz z rzędu.
Olszewskiego 128 Z dala od centrum, ale na najwyższym poziomie. Szefowa kuchni, Katarzyna Daniłowicz, zwyciężczyni polskiego „TOP Chefa” serwuje: gęsty gulasz rybny, tajską zupę z krewetkami, pieczonego turbota, warzywne ratatouille z kozim serem łomnickim, kark wołowy sous-vide i ciepłe ciasto daktylowe na deser.
Szajnochy 11 Menu zmienia się tu co dwa miesiące, a sam szef kuchni – Tomasz Hartman – udziela się również w innym kulinarnym projekcie o nazwie Food Think Tank. Szajnochy 11 słynie ze swojego sushi. Oprócz hosomaków, nigri, futomaków i uramaków można tu jeszcze zjeść wędzone żeberka, kuskus jerozolimski, wątróbkę drobiową i opalaną polędwicę wołową.
Grape Restaurant
Dobra Karma
Za smak odpowiada Łukasz Dudziński. Spod jego rąk wychodzi homar, podwędzany łosoś, grasica cielęca, perliczka i jeleń w kasztanach. Znakiem rozpoznawczym lokalu są tematyczne spektakle degustacyjne z jedzeniem w roli głównej.
Szefowa kuchni – Monika Szewczuk – postawiła na kuchnię wegańską, choć mięsożercy również znajdą tu coś dla siebie. Menu zmienia się codziennie i za każdym razem pojawiają się cztery różne dania główne: zupa, danie mięsne, wegańskie i bezglutenowe. Nawet pizza jest tu wyjątkowa, bo genuańska. Jej receptura została zdobyta podczas jednej z podróży właścicieli restauracji.
La Folie Tu panuje kulinarne szaleństwo, któremu ton nadaje Dawid Ankowski. Z afrodyzjaków można wybierać między: małżami św. Jakuba, grillowaną ośmiornicą, mulami i krewetkami z chilli. La Folie wyróżnia się też ogromnym wyborem steków. Najoryginalniejszym jest oczywiście stek z japońskiej polędwicy kobe wagyu.
Pinola – Po pojawieniu się w przewodniku naszego lokalu zainteresowanie nim klientów wzrosło jeszcze bardziej. Teraz mamy coraz więcej rezerwacji, trzeba zamawiać stolik z dużym wyprzedzeniem – mówi szef obiektu Piotr Arasymowicz. – Specjalizujemy się w mięsach, podrobach i sosach. Wyróżnia nas ogródek, który prowadzimy w okresie letnim. Hodujemy kwiaty, jadalne zioła i uczymy się sadzić pomidory. Myślimy też nad zaaranżowaniem ogrodu zimowego – opowiada Arasymowicz, który podkreśla, że najmocniejszym punktem restauracji są ludzie, a zwłaszcza dwaj młodzi i ambitni szefowie kuchni – Bartek Kurek i Marcin Bagiński.
Od Koochni Tutaj każdego dnia gotuje inny szef kuchni. Ten zabieg zapewnia różnorodność kulinarną na najwyższym poziomie. Codziennie podawane są nowe dania autorskiej kuchni sezonowej. Pojawiają się: smażone krewetki z limonką, gulasz wieprzowy teriyaki, szpinakowe pappardelle czy zupa z mięczaków.
Kredens Wilkszyn To podwrocławskie miejsce z prostą kuchnią i bogatą ofertą ciast i pizz. Znajdziemy tu również pierogi i pasty w różnych odsłonach, a także eskalopki z polędwiczki, saganaki z krewetkami, policzki wołowe i pstrąga.
Novocaina Restauracji szefuje Paweł Mróz. To lokal z klasyczną śródziemnomorską kuchnią. Większość dań wychodzi z pieca opalanego drewnem. Novocaina ma osobną kartę past, menu lunchowe oraz kolacyjne.
Studio Culinary Solutions & Slow Food Bistro Studio prowadzi Łukasz Terlikowski. Lokal znajduje się na Bielanach Wrocławskich i stanowi połączenie szkoły gotowania z restauracją. Uczestnicy warsztatów uczą się chociażby przyrządzania wegańskich gulaszy z curry, a goście restauracji kosztują dań z sezonowych składników.
wroclife.pl Nr 1/ 2016
33
CZAS WOLNY
Daleko i blisko Mimo że Polska graniczy z Ukrainą, dla wielu Polaków kraj ten nadal jest bardziej egzotyczny niż Egipt czy Tunezja. Na co zwrócić uwagę, wybierając się na wycieczkę do naszego wschodniego sąsiada? 10 dni na Ukrainie – mój subiektywny alfabet. ARTUR HELIAK
A jak autokar Podróż samolotem wydawała się zbyt banalna. Setki tysięcy Ukraińców radzą sobie, korzystając z metod naziemnych, może więc warto zobaczyć, jak to naprawdę wygląda? Również chcąc zaspokoić reporterską ciekawość, odcinek Rzeszów–Lwów pokonałem tak, jak czyni to większość Ukraińców. W ten sposób znalazłem się na pokładzie spóźnionego, chyba pamiętającego jeszcze czasy późnego Gierka, autobusu, pozostając w nim jedynym Polakiem. Jeszcze nie wyjechałem z Polski, a najgorszy element wycieczki właśnie nastąpił. Na pokładzie 40 mężczyzn zanurzonych w oparach nieświeżych kanapek, niewyszukanego tytoniu i adekwatnego do nich oddechu. Wzrok wielu z nich jakby nieobecny, zmęczenie... Autobus jedzie aż z Pragi. Na samej granicy czeka nas postój. Niby nie ma kolejki, ale stoimy 5 godzin. Wyłączony silnik oznacza brak jakiegokolwiek nawiewu... W końcu jest – granica. Mija kolejna godzina. Nadal jesteśmy w Polsce. Nasz celnik – całkiem znośny, jego ukraińska odpowiedniczka opryskliwa, znudzona, nieprzyjemna. Ale nic to, udało się, jestem na Ukrainie!
D jak drogi Byle do przodu – to podstawowa zasada ruchu. Niech nikomu do głowy nie przyjdzie, że na pasach pieszy ma pierwszeństwo. Zmiana pasa jazdy koniecznie bez kierunkowskazu. Kamera rejestrująca jazdę to niezbędny element wyposażenia. Policjant, po zatrzymaniu do kontroli, pyta sugestywnie wiozącego mnie kierowcę o przewożoną broń tylko po to, by za chwilę sugerować mu rausz. Na szczęście wszyscy trzeźwi, kontrola przebiegła bezgotówkowo. O wydarzeniach wołyńskich wiedza jest mierna. W szkołach o tym nie uczą. Mam nieodparte wrażenie, że realizowane przez nasz kraj na Ukrainie różnorakie projekty powinny w większej mierze skupiać się na edukacji w tym zakresie.
Kawior – do wyboru, do koloru. Obowiązkowa pamiątka z wyprawy.
F jak flagi Są wszędzie. Niebieska, bo niebo, i żółta, bo pszenica. Przed urzędami, na samochodach, balkonach, wózkach inwalidzkich. Na górnej części szyb autobusów chronią przed słońcem, na słodko – przybierają postać lizaków.
Od niedawna ma nawet swój pomnik we Lwowie. Stoi i straszy.
Los zdecydował, że na Euro 2016 spotkamy się już w pierwszej, grupowej fazie rozgrywek. Ukraińska piłka klubowa znacznie wyprzedza poziom naszej ligi. Nawet teraz, gdy kilka klubów upadło. Dość powiedzieć, że najlepszy piłkarz Dynama Kijów jest wyceniany na tyle, na ile wyceniana jest cała Legia Warszawa. – W jakich zagranicznych klubach grają Ukraińcy? – pytam. – W zagranicznych? Grają raczej w naszej lidze – bez mrugnięcia okiem odpowiada mój rozmówca. – Po co mają grać za granicą? – dopytuje. Łukasz Teodorczyk, walczący o miejsce w podstawowym składzie mistrza
34
wroclife.pl Nr 1/2016
Haftowane są nie tylko koszule (wyszywanki), sukienki i inne części garderoby, ale również samochody, karty kredytowe – każdy pomysł dobry, by podkreślić swoją narodowość.
I jak ikra
G jak gramy w jednej grupie
Bardzo przystępne, chociaż nietrudno trafić do miejsc, w których jest bardzo drogo. Benzyna kosztuje ok. 3,50 zł, papierosy 2-3 zł, przejazd komunikacją zbiorową 70 groszy. Za to w dobrej restauracji bez większego problemu wydamy na 2-3 osoby równowartość tamtejszej płacy minimalnej, czyli ok. 250 zł. Żywność nieco tańsza niż w Polsce, ale już mała puszka kawioru lepszej jakości to wydatek rzędu 25 zł.
H jak haft
E jak edukacja
B jak Bandera
C jak ceny
Ukrainy, zarobi w ciągu 4 lat ponad 30 mln zł. Po wyjściu z fazy grupowej Ligi Mistrzów, w której nie było polskiej drużyny od niemal 20 lat, Dynamo Kijów zmierzyło się z Manchesterem City. Reprezentacje są bardziej zbliżone swoim poziomem, powalczymy.
J jak jedzenie Temat rzeka. Ukraina słynie z żyznych ziem. „Wsadź w nie patyk, to zakwitnie” – mówią. Polecam morską kapustę, krymskie krewetki oraz bardzo popularne tureckie lub gruzińskie kaki. Własna produkcja kwitnie w ogródkach za miastem, na daczach. Popularność letnich domków sprawia, że własne pomidory, ogórki, marchew i ziemniaki to nadal dla wielu podstawa diety – tak latem, jak i zimą. Szczególnie do gustu przypadły mi kiszone pomidory.
K jak Kijów Urbanistycznie najbardziej zbliżony oczywiście do Warszawy. Jak to stolica – zakorkowany, żyjący całą dobę. Temat na osobną rozprawę.
L jak Lwów Doskonałe miejsce na kilkudniową wycieczkę. Już 2 godziny z przewodnikiem potrafią dać naprawdę sporo emocji i wiedzy. Jest co zwiedzać, muszę tam jeszcze wrócić.
CZAS WOLNY M jak Majdan Jeszcze niedawno symbol walki i nadziei, dzisiaj miejsce pamięci poległych, również miejsce szukania odpowiedzi na pytanie, po co to wszystko było. Dzisiaj na Ukrainie żyje się najtrudniej od początku lat 90.
N jak nacjonalizm Oczywisty jak koniak w porannej kawie.
O jak oligarchowie Najbogatszy jest Rinat Achmetow z majątkiem wartym 28 mld zł. Jeszcze rok temu było to 45 mld zł. Majątek najbogatszego Polaka, Zygmunta Solorza-Żaka, wyceniany jest na 12 mld zł.
P jak pociągi W porównaniu z polskimi – niesamowicie punktualne. To, co zwraca szczególną uwagę, to niezwykła w porównaniu z Polską popularność wagonów sypialnych. Są ich aż 3 kategorie – na każdą kieszeń. Dzięki temu moja kilkusetkilometrowa podróż pomiędzy Lwowem a Kijowem trwała pół godziny. Nie licząc czasu, który przespałem.
nie znając któregoś z nich, trudno się w tym miksie połapać. Co ciekawe, po opanowaniu cyrylicy na poziomie podstawowym znacznie łatwiej było mi doczytać się niż zrozumieć słowo mówione.
W jak wolność słowa Nad Majdanem powiewa transparent z napisem „Zemścimy się”, obok narysowano duży krzyż celtycki. – Celtyk...? – U nas jest wolność słowa – usłyszałem.
Z jak zatrudnienie Szacuje się, że w Polsce pracuje już ponad 700 tys. Ukraińców. To by oznaczało, że w krótkim czasie Polska „odrobiła” trzecią część populacji, która wyjechała z naszego kraju na Zachód. Wszystko wskazuje na to, że okazji do poznawania naszych wschodnich sąsiadów będzie coraz więcej, bo to nie koniec emigracyjnego trendu. Ukraińcy zaczynają odgrywać podobną rolę w gospodarce, jak Polacy w Wielkiej Brytanii czy Niemczech. Losy naszych narodów przez całe stulecia mocno się przeplatały i teraz powoli wszystko znowu wraca do normy.
R jak reputacja Jako naród mamy doskonałą, w mediach bardzo trudno trafić na jakąkolwiek informację stawiającą nas, Polaków, w złym świetle. Unia Europejska już tak dobrą opinią się nie cieszy. Jednocześnie w mediach aż roi się od podtekstów antyrosyjskich.
S jak szyby samochodowe Obowiązkowo przyciemniane. Nieważne, czy samochód ma 40 lat, czy jest prosto z salonu.
T jak targowisko Nieskrępowana sanepidowskimi restrykcjami osiedlowa porcja kapitalizmu. Świeża rąbanka (przechowywana na mrozie zamiast w chłodni), kiszone jabłka i pędy czosnku, szeroki wybór wędlin, serów trudnych do kupienia bez wcześniejszej degustacji. Na jego środku dwie panie rozdają gazetkę „Svobody”.
U jak ukraiński Język naprawdę przystępny, często bliźniaczo podobny do naszego, łatwiejszy niż rosyjski. Trudny też do odróżnienia od niego, bo szereg wyrazów jest używanych wymiennie, przez co,
wroclife.pl Nr 1/ 2016
FOT. A. HELIAK
35
CZAS WOLNY
Dziennik
Niezwykłe spojrzenie na życie angielskiej prowincji u schyłku XIX wieku. Pastor Robert Francis Kilvert zaczął prowadzić swój sławny Dziennik 1 stycznia 1870 roku. Pierwszy zapis w udostępnionej czytelnikom wersji nosi datę 18 stycznia - nie wiemy więc, czy i jak uzasadniał rozpoczęcie prowadzenia dziennika akurat z początkiem owego roku. Na szczęście 3 listopada 1874 pisze: „Po co prowadzić taki obszerny dziennik? Nie umiem na to odpowiedzieć. Po pierwsze, życie wydaje mi się czymś tak ciekawym i cudownym, że byłoby chyba żal nawet tak skromnego i monotonnego żywota, jak mój, gdyby przeszedł bez śladu czy zapisu, choćby takiego jak ten. Sądzę także, iż zapis ten może rozbawić i zainteresować część potomnych”.
Kilvert miał prawdopodobnie na myśli rodzinę, a nie krąg czytelników, który w końcu objął cały świat. Dziennik Kilverta, po ukazaniu się w latach 1937-1940, uznano za równie istotny z socjologicznego punktu widzenia dokument zanikającego życia XIX-wiecznej wsi angielskiej, jak powieści Thomasa Hardy’ego, rówieśnika Kilverta. Z drugiej strony pod pewnymi względami zapiski Kilverta obalają powszechnie funkcjonujące stereotypy o czasach wiktoriańskich. Jak tu bowiem po lekturze tych pamiętników nadal powtarzać opinie o pruderyjności epoki, skoro wiejski pastor może bez widocznego skrępowania kąpać się nago na ogólnie dostępnej plaży…
Jan Matejko wszystkim znany Biografia Jana Matejki to barwna opowieść o wielkim malarzu, patriocie, wybitnym pedagogu i niestrudzonym obrońcy zabytków Krakowa. Jan Alojzy przyszedł na świat jako dziewiąte z jedenaściorga dzieci państwa Matejków, był chorowity i cierpiał na krótkowzroczność. „Ludzie twierdzili kiedyś tutaj w Krakowie, że on żadnego nie ma talentu, że jako uczeń ze słabym wzrokiem nie będzie miał żadnej przyszłości”, a „owoczesna władza szkolna nawet radziła już wtedy ojcu Matejki, by swego syna nie kształcił w artystycznym zawodzie, gdyż z braku zdolności nic z niego nigdy nie będzie...” – wspominał sekretarz artysty, Marian Gorzkowski. A jednak jeszcze przed ukończeniem trzydziestu lat Jan Matejko zyskał międzynarodową sławę i uznanie, a krytyka francuska włączyła go do grona najwybitniejszych twórców malarstwa historycznego w Europie.
36
wroclife.pl Nr 1/2016
Jego wielką miłością była zawsze ojczyzna. Ukazując w swych pracach dawną wielkość Rzeczypospolitej i chwałę jej oręża, pragnął wskrzesić wiarę w jej odrodzenie, kształtować serca i umysły Polaków. Uznawany jest za jednego z najwyżej cenionych malarzy w historii sztuki polskiej, twórcę narodowej szkoły malarstwa historycznego. Pozostawił ogromną spuściznę artystyczną, obejmującą ponad trzysta dzieł olejnych: portretów, obrazów o treści historycznej, religijnej, alegorycznej, oraz kilkaset rysunków i szkiców. Maria Szypowska, sięgając do licznych dokumentów i wspomnień, z czułością odmalowuje portret artysty i człowieka.
CZAS WOLNY
Zaskórniaki i inne dziwadła z krainy portfela. 50 opowiastek z ekonomią w tle (plus jedna)
Ekonomia dla dzieci – lekko, łatwo i zrozumiale – w zabawnych ilustracjach i opowiadaniach. Czy podaż i popyt to bliźniaki, a fiskus to imię dla psa? Wszystko stanie się jasne po przekroczeniu bram ekonomicznego zoo. Kogóż i czegóż tu nie ma? Manko, zarobki, procenty, zaskórniaki, hipoteka, waluty, konta…
„Czy można polubić terminy ekonomiczne, nawet tak straszne jak debet, manko czy bankructwo? Kiedy przeczyta się o nich u Grzegorza Kasdepke i obejrzy u Daniela de Latour, chciałoby się je wszystkie nawet przygarnąć i przytulić! Okazuje się, że kiedy się je pozna bliżej, nie można się z nimi rozstać. To by się potwierdzało w życiu”.
Barwny świat zabawnych opowiastek Grzegorza Kasdepke zamieszkują różne dziwadła, które dzięki ilustracjom Daniela de Latour dokazują na kartach książki, a ich zagadkową naturę wyjaśnia ekonomista Ryszard Petru. Dzięki tej trójce trudne zagadnienia z codziennej ekonomii zostaną oswojone.
Michał Ogórek
Droga rzadziej przemierzana Nowa psychologia miłości, wartości tradycyjnych i rozwoju duchowego. „Droga rzadziej przemierzana” od czasu pierwszego wydania przed trzydziestu pięciu laty wciąż zajmuje czołowe miejsca na prestiżowych listach bestsellerów; jest najbardziej poczytną książką o rozwoju duchowym człowieka - sprzedano ponad dwadzieścia milionów egzemplarzy w ponad trzydziestu językach. Książka zmarłego w 2005 roku amerykańskiego psychiatry, myśliciela i neurologa jest napisana lekko, bez uciekania się do naukowej nowomowy, łatwych recept czy ogólnikowych sformułowań. Stawiając znak równości między rozwojem duchowym a psychicznym, dr Peck stwierdza, że psychologia i religia uzupełniają się w procesie dążenia ku pełni człowieczeństwa. Au-
tor przedstawia metody radzenia sobie z trudnościami codziennego dnia, dzięki którym można je skutecznie pokonywać, a zarazem osiągać coraz wyższe poziomy świadomości. „Wspaniała książka o samopomocy… Kocham ją, jest moim duchowym schronieniem i jestem pewien, że każdy znajdzie w jej lekturze inspirację do duchowego przełomu”. Boy George, „Sunday Express”
wroclife.pl Nr 1/ 2016
37
CZAS WOLNY
Bycza krew Franciszek Starowieyski, pseudonim Byk – każdy pamięta go nieco inaczej, ale wszyscy go pamiętają, bo czy o Franku można zapomnieć? Jest przecież bohaterem tysiąca anegdot. W opowieściach rodziny i przyjaciół wciąż zaskakuje: w dzieciństwie na własne oczy widział siusiaka Hitlera (tak mały, że na inną nazwę ponoć nie zasługiwał); w liceum ścigał się z tramwajami; na studiach stworzył „Chuję Nową”; podziwiał maniery włamywacza, który ukradł mu zegary; podczas wystawy we Włoszech, ku zgorszeniu księży, pokazywał „Pejzaże z chujem”. Żona artysty, Teresa Starowieyska, ujawnia nieznane szczegóły z jego życia. Po raz pierwszy opowiadają o nim synowie, Antoni i Mikołaj, i brat, Kazimierz. Beata Tyszkiewicz, Ewa Telega, Andrzej Wajda, Daniel Olbrychski i inni przyjaciele tworzą wspólnie portret Franciszka Starowieyskiego w nowej odsłonie. Nie na darmo powiedział Elżbiecie Dzikowskiej, że widz oczekuje od twórcy, aby go zgorszył, obraził i zaszokował. Byk się odradza. Byk, jakiego nie znacie!
Książka jest zapisem życia jednego z najwybitniejszych polskich artystów naszych czasów, ale też zapisem epoki, która przeminęła. A zatem powróćmy razem z Franciszkiem Starowieyskim do klimatycznych czasów PRL-u… Franciszek Starowieyski (1930–2009) – wybitny grafik, malarz, scenograf, posługujący się pseudonimem Byk. Pochodził ze szlacheckiej rodziny, pieczętującej się herbem Biberstein. Profesor Europejskiej Akademii Sztuki. Znawca i kolekcjoner sztuki, głównie XVII-wiecznej. Autor dzieł o bogatej symbolice: plakatów, ilustracji, opracowań graficznych książek, barokowej kaligrafii oraz obrazów, które antydatował o 300 lat. Twórca Teatru Rysowania. Bohater filmu Andrzeja Papuzińskiego „Bykowi chwała”. Miał ponad 200 wystaw w kraju i za granicą. Był pierwszym Polakiem, który doczekał się wystawy w Museum of Modern Art w Nowym Jorku (MoMA). Przez kilka lat pracował w Stanach Zjednoczonych, Austrii, Szwajcarii oraz we Francji.
Porąb i spal. Wszystko co mężczyzna powinien wiedzieć o drewnie Bestseller Larsa Myttinga przetłumaczony dotąd na 10 języków! „Tę książkę po prostu musisz mieć na półce nad kominkiem. Wszystko, co mężczyzna powinien wiedzieć o drewnie” – pisał o „Porąb i spal” recenzent norweskiego dziennika „Dagbladet”. To po trosze poradnik dla fascynatów takich jak sam Lars Mytting – książka pełna praktycznych faktów i subtelnego humoru, w której pobrzmiewa tęsknota za prostym życiem odbieranym wszystkimi zmysłami. To także deklaracja miłości do ciała, przyrody, natury i korzystania z jej dobrodziejstw. Mytting pokazuje, że każdy ma własną filozofię rąbania drewna, która znajduje odzwierciedlenie w filozofii i stylu życia. Pokazuje także, jak silna jest dziś potrzeba ucieczki od cywilizacji, bycia sam na sam ze sobą i obcowania z czysto fizycznymi siłami, z naturą. Jego książka pełna jest historii ludzi i miejsc związanych
38
wroclife.pl Nr 1/2016
z drewnem, całych pokoleń: dziadków, ojców, synów i wnuków, mężczyzn, ale też fascynujących kobiet. Mytting to genialny gawędziarz, który w pełen ciepła i dowcipu sposób przelewa na papier swoją miłość do drewna. To także pasjonat i znawca, który dzieli się z czytelnikami swoją bogatą wiedzą, anegdotami, kulturowo-obyczajowymi ciekawostkami o wszystkim, co mniej lub bardziej wiąże się z norweską tradycją rąbania, suszenia i palenia tego nadzwyczajnego surowca.
Izabela Górnicka-Zdziech – dziennikarka i pisarka. Wydała tomiki poetyckie: „Sianokosy” i „Przez Ucho Igielne”, oraz portrety prozą, m.in. „Sukienkę ze starego płaszcza” we współpracy z Ludmiłą Marjańską, „Wszystko jest takie kruche” z Ewą Błaszczyk, „O trzeciej nad ranem” z Ernestem Bryllem. Przez kilka lat pisała książki z Franciszkiem Starowieyskim. Tak powstały: „Przewodnik inteligentnego snoba według Franciszka Starowieyskiego”, „Przewodnik zacnego kolekcjonera według Franciszka Starowieyskiego” i „Przewodnik po kobietach według Franciszka Starowieyskiego”. Po odejściu artysty opublikowała wraz z jego żoną Teresą Starowieyską „Listy miłosne Franciszka Starowieyskiego”.