w z i ą ć śl u b czy tylko razem zamieszkać?
Myriam Terlinden
w z i ą ć śl u b czy tylko razem zamieszkać?
tłumaczył Krzysztof Chodacki
Wydawnictwo Esprit
Copyright © 1999 Éditions de l’Emmanuel ; 37, rue de l’Abbé Grégoire – 75006 PARIS (France) ; ISBN 2-911036-33-6 Copyright © 2010 for the Polish translation by Wydawnictwo Esprit SC Originally published by Éditions de l’Emmanuel as Cohabiter ou se marier by Myriam Terlinden Na okładce: © Judith Wagner/Corbis
Redakcja: Jarosław Sołtys Skład: Aleksandra Motyka
ISBN 978-83-61989-09-7 Wydanie I, Kraków 2010
Wy d aw n i c t w o E s p r i t S C ul. Zaporoska 3/8, 30-389 Kraków
tel. 12 262 35 51, tel./fax 12 267 05 69 e-mail: ksiegarnia@esprit.com.pl biuro@wydawnictwoesprit.com.pl Księgarnia internetowa: www.esprit.com.pl
Przedmowa Miłości nie można wyjaśnić, zrozumieć, nie można jej zamknąć w mniej lub bardziej uczonych teoriach. Miłość to coś, czym się żyje. Zakochanym słowa tej książki wydadzą się zbyt teoretyczne i pozbawione smaku. Po co teoretyzować, jeśli z góry wiadomo, że na nic się to nie przyda? Jeśli wiadomo, że gdy przychodzi „czas na miłość”, na nic się zdają dobre rady – człowiek żyje tylko swoim uczuciem, tylko dla niego; i że miłość czyni ślepym i głuchym... Jeżeli jednak staje się ona źródłem siły dla wielu z tych, którzy idą przez życie z entuzjazmem, jeżeli czyni człowieka głęboko szczęśliwym, to z drugiej strony wiąże się ona z pewnymi zagrożeniami – ale czy można o tym mówić, nie narażając się na zarzut czarnowidztwa? – które trzeba rozpoznać i uwzględnić, jeśli nie chcemy jej utracić. Napisałam tę książkę na prośbę wielu młodych ludzi, spotkanych podczas sesji formacyjnych na temat życia uczuciowego i seksualnego. Prosili o „wskazówki do refleksji”, które pomogłyby im spojrzeć w pełniejszym świetle na swoje życie uczuciowe. Podjęłam się więc tego zadania w nadziei, że uda mi się nie zranić myślących inaczej żadnym niefortunnym czy pochopnym sądem. Wahałam się. Czy nie lepiej pozostać w milczącym tłumie tych, którzy znaleźli swoją prawdę, lecz nie dzielą jej z innymi,
5
Wziąć ślub czy tylko razem zamieszkać? uważając to za przejaw tolerancji? Dlaczego miałabym manifestować swoje poglądy, narażając się na krytykę i niezrozumienie? Może dlatego, że jestem na tyle naiwna, by wierzyć, że szczęście, którego doświadcza się na co dzień, można dzielić z innymi. Napisano wiele książek o przyczynach rozpadu małżeństwa, lecz kto jeszcze dzisiaj mówi o tym, co zapewnia małżeństwu trwałość?
6
Chciałem krzyczeć, że życie ma jedną tajemnicę, jedną jedyną, i że nie wolno jej przeoczyć. Niekiedy z czułą ironią wyrzucałaś mi moją potrzebę nawracania innych. Mówiłaś, że niepowtarzalnego osobistego przeżycia nie można przekazać innym. Nie czułem się przekonany. Również teraz wierzę, że potrafię wyrazić coś z tego, czego doświadczyłem i nadal doświadczam. Myślę, że nie wolno mi zatrzymać dla siebie tak prostej tajemnicy: naszą radość odnajdujemy w radości drugiego. Jacques de Bourbon-Busset, Lettres à Laurence, Paris 1987, s. 122.
7
Słowo
Odnaleźć radość w radości drugiego
Wstęp Miłość! ach miłość... Wszyscy o niej mówią, wszyscy jej szukają, wszyscy pragną... Od tysięcy lat opiewają ją poeci, artyści przedstawiają na scenie, opowiadają o niej pisarze... a pozostali słuchają. Młodzi, z którymi się spotykam, z nadzieją jej oczekują albo już ją spotkali. A jednak... U wielu z nich wyczuwa się nieokreślony strach, nie do końca uświadomioną obawę, że nie będzie im dane przeżyć „pięknej miłości”. Być może widzą wokół siebie zbyt wiele niepowodzeń w czasach, gdy rozstania, rozwody i cierpienia rozpadających się związków nie są już niczym wyjątkowym? Wielu boi się zaangażowania, bo nie wierzą, że miłość może być trwała. Jednak strach jest złym doradcą i często poprowadzi tam, dokąd nie chcemy iść: do rozczarowania. Życie we dwoje jest przygodą nie tylko pasjonującą, ale i ryzykowną – jak inaczej wytłumaczyć ilość rozpadających się związków, podczas gdy wszystkie badania wskazują, że pragnieniem większości młodych pozostaje udane życie uczuciowe i rodzinne? Czy nie potrafimy już kierować własnymi uczuciami i prowadzić ich do pełnego rozkwitu w szczęśliwej i dającej spełnienie relacji miłości? Czy nie wmówiono nam, że miłość jest naturalnym, samoistnym procesem, który nieuchronnie zmierza ku własnemu końcowi? Czy nie dano nam do zrozumienia,
9
Wziąć ślub czy tylko razem zamieszkać? że chęć budowania wspólnego życia mimo wichrów i przeciwności jest sprzeczna z ludzką spontanicznością i uczuciami? Powszechnie przyjęte obyczaje zachęcają młodych – w imię autentyczności – do przeżywania uczuć w najłatwiejszy i pozbawiony wszelkich ograniczeń sposób (odkąd pojawiło się AIDS, wyjątek stanowi prezerwatywa). Każda zachęta do refleksji nad SENSEM własnego postępowania jawi się jako podejrzana. Mimo wszystko zaskakuje nas fakt, że niezwykła przygoda, jaką jest miłość, może wyprowadzić człowieka na szczyt szczęścia, ale też strącić w otchłań cierpienia... A niektórzy chcieliby się obejść bez refleksji... Podstawą niniejszej pracy stały się świadectwa setek młodszych i starszych osób, zakochanych bądź nie, żyjących w małżeństwie lub samotnych, które zgodziły się opowiedzieć mi swoją historię. W przytoczonych tu przykładach wielu czytelników rozpozna samych siebie. Chociaż każde ludzkie życie jest niepowtarzalne, a każdy związek tworzy się lub rozpada w sobie tylko właściwy sposób, istnieją elementy wspólne wszystkim miłosnym historiom. Większość z nas musi się mierzyć z tymi samymi niebezpieczeństwami i na tych samych „drogach” związki większości z nas odnajdują szczęście. Szczęście – oto czego życzę wszystkim tu na ziemi...
10
I. Dlaczego wybieramy życie w związku nieformalnym? Ślub nie wydaje się konieczny – Pewna koncepcja miłości – Obawa przed utratą wolności – „Czas jest wrogiem miłości” – Wspólne życie na próbę? – Zaangażowanie jako wyraz hipokryzji – Małżeństwo zabija spontaniczność – Względy finansowe Coraz więcej młodych wybiera związek nieformalny jako sposób przeżywania swej miłości. Osoby żyjące w takich związkach przybierają rozmaite postawy:
Ustaliły datę ślubu, ale już teraz żyją jak małżeństwo. W ogóle nie mają zamiaru się pobrać. Wahają się – z obawy przed zaangażowaniem próbują wspólnego życia przed powzięciem decyzji. Nie chcą podejmować żadnej decyzji, oczekując, że życie zrobi to za nich. Mając za sobą nieudane małżeństwo, nie chcą wchodzić w następne. Będziemy się zajmować tylko związkami ludzi młodych stanu wolnego. Zupełnie inaczej przedstawia się sytuacja wdowców i osób rozwiedzionych. Czy konkubinat jest korzystny dla miłości? Czy związek bez ślubu jest mocniejszy czy słabszy, bardziej czy mniej szczęśliwy?
11
Wziąć ślub czy tylko razem zamieszkać? Dlaczego nie postawić sobie tego pytania, zanim dokonamy wyboru, który wpłynie na całe nasze życie?
Przyczyny powstawania związków nieformalnych Niektórzy młodzi podają konkretne powody swego wyboru, inni nie potrafią lub nie chcą ich podać. Wnikliwa obserwacja prowadzi do wniosku, że u wielu z nich decydującą rolę odegrał jeden z wymienionych niżej powodów. Ślub nie wydaje im się konieczny. Kierują się określonym rozumieniem miłości. W specyficzny sposób pojmują wolność. Uważają, że czas zabija miłość. Chcą spróbować, zanim się zdecydują. Twierdzą, że zobowiązanie prowadzi do hipokryzji. Uważają, że małżeństwo jest wrogiem spontaniczności. Nie trzeba dodawać, że istnieją też względy finansowe. A jeśli te racje nie są oczywiste?
Ślub nie wydaje się konieczny Osoby takie nie opowiadają się ani za, ani przeciw małżeństwu, którego zawarcie pozostaje dla nich jedynie aktem urzędowym lub elementem folkloru. Nie widzą takiej konieczności, zwłaszcza w sytuacji, w jakiej się znajdują. Mniej lub bardziej ufnie rozpoczynają wspólną podróż, żyjąc z dnia na dzień. W trud-
12
Dlaczego wybieramy życie w związku nieformalnym? nych sytuacjach wykazują tendencję do rozstania, chociaż z początku były pewne, że wszystko pójdzie jak po maśle, a w razie problemów zerwanie przebiegnie „łagodnie”. Przykro jest patrzeć na tak wielką naiwność. Wymagania, jakie stawia się dzisiaj przed partnerami, są ogromne, każdy musi potrafić wszystko. Powinien zapewnić miłość w każdej postaci: namiętność, czułość, zrozumienie, poczucie pewności, przygodę itd. Musi dostosować się do codzienności, nie przestając być oryginalnym, aby nie popaść w rutynę. Ma stanowić jedno z ukochaną osobą, w niczym jednak nie ograniczając jej wolności. Wielu nie potrafi sprostać tak wielkim wymaganiom. I kiedy ich wspólne życie nazbyt się komplikuje, wolą się rozstać, niż pomóc sobie zobowiązaniem, dzięki któremu miłość nabiera trwałości, dostosowując się do potrzeb partnerów. Przykro jest spotykać młodych, którzy z początku szaleńczo zakochani, wychodzą ze swoich związków głęboko zranieni, pozbawieni złudzeń, zdruzgotani, dopiero teraz uświadamiając sobie, że rozstanie, nawet brane pod uwagę od początku, zawsze wiąże się z cierpieniem. Wspólne życie tworzy bowiem trudne do zerwania więzi. Rozstanie w związku nieformalnym okazuje się równie bolesne, jak rozwód. „Papiery” niczego tutaj nie zmieniają... Dlaczego zamiast pytać: „Czemu ma służyć małżeństwo?”, nie pytamy raczej: „Czemu ma służyć jego odrzucenie?”.
13
Wziąć ślub czy tylko razem zamieszkać?
Pewna koncepcja miłości Czy nie jest prawdą, że wielu ludzi postrzega miłość tylko jako namiętność? Romeo i Julia, Tristan i Izolda... To jest miłość! Wielkie przeżycie, w którym uczucia i emocje sięgają szczytu. Kiedy wrażenia słabną, wydaje się, że miłość umiera. Zresztą czy można sobie wyobrazić Julię cerującą skarpetki albo Romea robiącego zakupy na przecenach? Zgroza... Tymczasem miłość, aby wzrastać, musi się dostosować do codzienności. Ludzka kondycja nie pozwala nam się obejść bez jedzenia czy pracy ani uniknąć zmagań z problemami zwykłego życia. A miłość nie istnieje poza nimi, lecz właśnie w nich! Kiedy się to zrozumie, związek staje się wspólnie tworzonym arcydziełem, przeżywaną przygodą, spełnianym marzeniem, mimo zmiennych kolei losu, a nawet dzięki nim. Wierzyć, że miłość jest namiętnością albo nie ma jej wcale, to gotować sobie burzliwe życie uczuciowe i... szybkie rozczarowanie. Jeśli bowiem więź łącząca dwoje ludzi sprowadza się do przelotnego uczucia i nie przybiera trwałej formy, co z niej pozostaje, kiedy owego uczucia zaczyna brakować? Wspomnienie ulotnej przyjemności, a czasem także poczucie, że zostało się oszukanym. A co z głębią wzajemności, słodyczą czułych gestów, ciepłem zrozumienia?
Obawa przed utratą wolności „Nie rozumiem tych, którzy decydują się na ślub. Miłość powinno się przeżywać w wolności”. Wolność... Co właściwie oznacza to słowo?
14
Dlaczego wybieramy życie w związku nieformalnym? W tym przypadku oznacza ono możliwość odejścia, gdyby pewnego pięknego dnia wspólne życie okazało się mniej pasjonujące niż dotychczas. Kochać, owszem, ale zachowując prawo do tego, by jutro przestać kochać. Taka wolność przynosi „korzyść” tylko temu z partnerów, który kocha mniej. Ten, który kocha więcej, pragnąc ewentualnie pogłębienia relacji, może tylko „znosić” sytuację, w której druga osoba robi to, co chce, jak chce, kiedy chce. I nie powinien się skarżyć – on przecież także jest wolny i w każdej chwili może odejść. Ale czy może stworzyć związek, wspólną historię, plany na przyszłość? Nie, dopóki druga osoba uważa, że ma prawo wszystko zostawić, jeśli przyjdzie jej na to ochota... Czy błąd nie polega na tym, że traktuje się wolność jako cel, nie zaś jako środek? Środek służący dokonywaniu wyborów. Wolny człowiek nie jest uzależniony od własnych namiętności, emocji, strachu, okoliczności... lecz nadaje swemu życiu kierunek zgodnie z tym, co jest dla niego naprawdę dobre. Alkoholik uważa, że upijając się, dokonuje wolnego wyboru. W rzeczywistości pozostaje niewolnikiem nałogu, bo nie potrafi zrezygnować z alkoholu. Jeśli uważam, że wolno mi zmienić partnera kiedy zechcę, to czy nie jestem po prostu niewolnikiem uczuć, nad którymi nie potrafię zapanować? Czy kolekcjonujący miłosne podboje Don Juan nie jest niewolnikiem swoich pragnień, niezdolnym do zbudowania trwałej więzi uczuciowej?
15
Wziąć ślub czy tylko razem zamieszkać? Środek służący realizacji zobowiązań. Jeżeli spośród wielu możliwych dróg w życiu wybraliśmy jedną, czy nie oznacza to zobowiązania wobec własnego sumienia i wobec tych, na których nasza decyzja wywarła wpływ? Wolność domaga się też szacunku dla wolności drugiego człowieka, ponieważ wpisuje się w żywą tkankę relacji z innymi osobami, których nie można lekceważyć. Nie wolno zatem mylić wolności wyboru (tego, co mogę zrobić) i wolności w znaczeniu etycznym (tego, co stanowi najlepszy wybór dla mnie, ale też dla innych). Jedyną właściwą postawą względem drugiej osoby jest szacunek i powstrzymanie się od traktowania jej jako środka służącego mojej przyjemności czy szczęściu. Człowiek, który nie chce lub nie potrafi sobie odmówić przyjemności oferowanych mu przez życie, uznaje, że w imię wolności ma prawo zerwać więzi, które stworzył, i wycofać się ze swoich zobowiązań. W tej perspektywie drugi człowiek nie istnieje... Jaką wartość ma wówczas podjęte niegdyś zobowiązanie czy wypowiedziane słowa („Kocham cię, zawsze będę cię kochał, jesteś miłością mojego życia!”)?
Pewna koncepcja wolności drugiego Chciałabym wziąć ślub, ale mój chłopak się nie zgadza. Uważa, że instytucja małżeństwa jest skostniała i szkodliwa, że nie potrzebuje ślubu, aby naprawdę mnie kochać. Szanuję jego
16
Dlaczego wybieramy życie w związku nieformalnym? zdanie, chociaż według mnie ślub jest ważny – pomógłby mi w autentycznym zaangażowaniu. Ale nie mogę mu narzucać swoich poglądów... C., 31 lat, w związku nieformalnym
Być może taki stosunek do przekonań partnera zasługuje na pochwałę. Ale czy zawsze jest realistyczny? Szanować drugiego nie znaczy pozwalać mu na wszystko, rezygnując przy tym z samego siebie. Czy wolno posunąć się aż do zanegowania własnych przekonań? I czy w niektórych sytuacjach przyczyną takiego postępowania nie jest raczej obawa przez utratą partnera niż szacunek? Wróćmy do cytowanego wyżej świadectwa, trochę je przerysowując: Jestem za wiernością w związku, ale mój chłopak uważa, że to by go ograniczało. Zdarzają mu się przygody z innymi kobietami, ale mówi, że nie potrzebuje wierności, aby naprawdę mnie kochać. Jeżeli wierność, małżeństwo lub inne wartości są dla mnie istotne, złudzeniem jest wierzyć, że uda mi się zbudować trwały związek z kimś, dla kogo te wartości nie są najważniejsze. Miłość wymaga szacunku dla przekonań partnera, to prawda, ale najpierw trzeba szanować siebie.
„Czas jest wrogiem miłości” Myśl o przemijaniu rodzi obawy u tych, którzy sądzą, że jest ono nierozłącznie związane ze znużeniem, rutyną, przyzwy-
17
Wziąć ślub czy tylko razem zamieszkać? czajeniem, nudą. Czy to nie dziwne, że niektórzy postrzegają czas jako wroga miłości, podczas gdy w innych dziedzinach życia bez trudu uznają w nim cennego sprzymierzeńca? Pomyślcie o ogrodniku – każdego roku zmienia coś w swoim ogrodzie, przerabia go i ulepsza, by stawał się coraz doskonalszy. Pomyślcie o dziecku lub człowieku dorosłym oddającym się swojej pasji, jak poświęca jej czas, który pozwala mu się doskonalić. Po dwudziestu latach ćwiczeń lepiej gramy na fortepianie niż po sześciu miesiącach! Dlaczego czas nie miałby spełniać tej doskonalącej funkcji we wspólnym życiu dwóch osób? Dlaczego miałby niszczyć uczucia, skoro w tylu innych dziedzinach życia okazuje się czynnikiem twórczym? A może to nie czas stanowi problem, lecz sposób, w jaki go przeżywamy? Trwały związek może niektórym odpowiadać. Ale spójrzcie na tych wszystkich ludzi, którzy dochowują wierności z obowiązku, którzy pozostają razem ze względu na dzieci albo dlatego, że rozwód bywa źle postrzegany. Ich miłość umarła. Dla mnie już samo pragnienie małżeństwa jest podejrzane. Wolę prawdziwą miłość – taką, która wie, kiedy przychodzi jej koniec. L., 24 lata, mężczyzna w związku
Pogląd często spotykany, ale niezupełnie słuszny. Po pierwsze, zakłada on, że każda miłość umiera, a wierność zawsze wynika z poczucia obowiązku. Kto jednak potrafi czytać
18
Dlaczego wybieramy życie w związku nieformalnym? w sercach „wiecznie zakochanych” staruszków? Czy to, że nie okazują żywiołowo swych uczuć, oznacza, że już się nie kochają? Po drugie, pogląd ten zawiera sugestię, że miłość w związku nieformalnym jest doskonała, fascynująca i namiętna. Tymczasem „nieformalni” partnerzy również doświadczają rozczarowań, zwątpień, znużenia. Co się wtedy dzieje? Albo pozostają razem, w myśl zasady LNN, „Lepsze to Niż Nic” (wrócimy do tego później), albo rozstają się. Mówią, że w ten sposób ocalili swoją namiętność, nie pozwalając jej się zmienić w letnie, marne uczucie. W rzeczywistości ich miłość przeminęła – już jej nie ma. Dwie osoby pokochały się, by potem, w imię miłości... rozstać się. Ich wspólne życie się skończyło, historia została zamknięta, projekty poszły z dymem. Co pozostało? Nic. Czasem dzieci, rozdarte pomiędzy rodzicami...
Czas zabija lub daje życie. Wyboru każdy musi dokonać sam.
Wspólne życie na próbę? Dwoje ludzi postanawia spróbować wspólnego życia. Jeżeli im się uda, pobiorą się. Jeśli nie, będą mogli się rozstać. Wydaje się to proste. A gdyby się okazało, że nie jest? Próba, mająca uchronić przez błędem w wyborze partnera, nie gwarantuje udanego małżeństwa. To zresztą naturalne: związek łączący dwoje ludzi podlega ciągłym zmianom;
19
Wziąć ślub czy tylko razem zamieszkać? nie można przewidzieć problemów, jakie postawi przed nimi przyszłość. Muszą więc nieustannie, poprzez kolejne wydarzenia życia, na nowo tworzyć swój związek. Codziennie każdy z partnerów musi na nowo przyjmować drugiego. Podjęta wcześniej próba niczego nie zmienia.
Dopasowanie seksualne Owszem, nie można wszystkiego sprawdzić i przewidzieć. Ale przed ślubem chcemy zamieszkać razem, choćby po to, żeby się przekonać, czy nie będzie problemu z seksem. Wielu młodych myśli w ten sposób. Wierzą, że powstanie związku, jego trwanie i zakończenie stanowią funkcję seksualności. Przywiązują ogromną wagę do dopasowania seksualnego, jak gdyby to było najważniejsze spoiwo miłości. To prawda, że jest ono bardzo ważne! Często jednak pojawia się jako skutek udanego związku, a nie jego przyczyna. Pożądanie i przyjemność są nietrwałe. Satysfakcja w sferze seksualnej okazuje tym pełniejsza, im więcej jest miejsca dla uczuć, czułości, porozumienia, wzajemności i przyjmowania drugiego człowieka z całym bogactwem jego osobowości. Jakże często spotyka się złączonych gorącą namiętnością kochanków, którzy pewnego dnia budzą się obok siebie jako dwoje obcych ludzi. Gdy pożądanie na moment przygasa, nie mają sobie nic do powiedzenia. Christine Brunerie, psycholog i dyrektorka francuskiego stowarzyszenia ośrodków poradnictwa małżeńskiego, zwraca
20
Wspólne zamieszkanie nie zapobiega małżeńskim niepowodzeniom. Z badań przeprowadzonych w Szwajcarii wynika, że pary, które mieszkały razem przed ślubem, rozwodzą się równie często jak inne. Clatworthy i Sheid, początkowo przekonani, że wspólne zamieszkanie pozwala rozwiązać problem wzajemnego dopasowania na pierwszym etapie pożycia, musieli zmienić zdanie. Obserwacje prowadzą do wniosku, że pary, które mieszkały razem przed ślubem, nie są ani szczęśliwsze, ani lepiej dobrane, ani bardziej zadowolone z pożycia małżeńskiego niż inne. Według statystyk osoby pozostające obecnie w wolnych związkach deklarują nieco mniejsze zadowolenie ze swej sytuacji niż te, które żyją w małżeństwie. Rudolf Rezsohazy, Les nouveaux enfants d’Adam et Ève; les formes actuelles de couples et de familles, Louvain-la-Neuve 1991, s. 256.
21
Drogowskazy
Wspólne zamieszkanie przed ślubem nie chroni przed niepowodzeniem w małżeństwie
Wziąć ślub czy tylko razem zamieszkać? uwagę: „Niedopasowanie seksualne nie jest przyczyną kryzysu, lecz jego objawem. Źródło problemu znajduje się gdzie indziej”1. Miłość to coś więcej niż suma dwóch udanych orgazmów, które zresztą na dłuższą metę mogą powodować przesyt. To poszukiwanie czegoś więcej niż satysfakcja erotyczna: poszukiwanie jedności, owego „my dwoje”, które trzeba stworzyć, ideału, który nadaje sens relacji. Próby seksualnego dopasowania zwykle prowadzą w ślepy zaułek, ponieważ partnerzy czują się „testowani” i starają się udowodnić swoją wartość, zamiast po prostu być sobą. Zbyt często zapomina się też, że przeżywanie satysfakcji seksualnej, zwłaszcza u dziewcząt, nie jest umiejętnością wrodzoną czy nabywaną raz na zawsze. Wydaje się coraz bardziej oczywiste, że poszukiwanie przede wszystkim dopasowania seksualnego nie służy miłości, bowiem aby osiągnąć autentyczne spełnienie w sferze fizycznej, partnerzy muszą najpierw podjąć uczciwy dialog o tym, czego doświadczają. Powinni przy tym pamiętać, że ewentualne trudności często okazują się przejściowe, o ile rozmawia się o nich szczerze, nie wyolbrzymiając ich i nie kwestionując natychmiast sensu dalszego istnienia związku. Tymczasem wielu spośród żyjących „na próbę” przeżywa stres, powodowany obawą przed niespełnieniem oczekiwań partnera. Taki stres wszystko komplikuje. Pojawia się błędne koło: ponieważ seks nie jest udany, partnerzy się rozstają; próbują z kimś in Cytowana w: Ce qui fait durer l’amour, „Panorama”, nr 248, s. 53.
1
22
Dlaczego wybieramy życie w związku nieformalnym? nym, jednocześnie bojąc się nowej porażki. Kolejne niepowodzenie pociąga za sobą nowe rozstanie i tak dalej. Przestałam już liczyć młode kobiety, które zwracają się do mnie o pomoc, podejrzewając się o oziębłość seksualną!
Powszechne jest również przekonanie, że małżeństwo, zwłaszcza chrześcijańskie, neguje cielesny wymiar miłości. W rzeczywistości jest odwrotnie! Dzisiaj ludzie sypiają ze sobą, kiedy mają na to ochotę, nie zadając sobie przy tym zbyt wielu pytań. Akt seksualny staje się „banalną” czynnością w takiej mierze, w jakiej jego spełnienie nie wymaga już żadnych „wyjątkowych” warunków. Jednak to, co banalne, zwykle ma mniejszą wartość... Tam zaś, gdzie pełne zaangażowanie, to znaczy zawarcie małżeństwa, poprzedza wszelką aktywność płciową, seksualność staje się czymś absolutnie „niebanalnym”, ponieważ daje początek niezwykłej relacji. Co wcale nie przeszkadza cieszyć się jej smakiem i cenić płynącą z niej satysfakcję...
Kiedy zaangażowanie wydaje się hipokryzją Małżeństwo kojarzy mi się z obłudą: przyrzekamy sobie wierność i miłość do końca życia. A jeśli miłość przeminie? Będziemy udawać? Czym jest hipokryzja? To udawanie uczuć, których naprawdę nie przeżywamy, w celu oszukania drugiego człowieka i uzy-
23
Wziąć ślub czy tylko razem zamieszkać? skania określonych korzyści. Przykładowo, nie znoszę swojego szefa i nie przepuszczam żadnej okazji, żeby go ostro skrytykować... przed innymi. Ale w jego obecności jestem słodka i miła, bo... bardzo mi zależy na podwyżce. Inny przykład: mam starego, bardzo bogatego wujka, który działa mi na nerwy. Udaję jednak, że bardzo, ale to bardzo go lubię; często go odwiedzam, rzecz jasna nie ze względu na niego, lecz na piękny spadek, który mam nadzieję otrzymać. To właśnie jest hipokryzja. Natomiast szacunek dla drugiego człowieka polega na opanowaniu swych uczuć, kontrolowaniu emocji i złości, na przyjęciu wobec drugiego takiej postawy, która przyniesie mu tylko pożytek. Na przykład: budzę się rano w bardzo złym humorze, jednak nie okazuję tego na zewnątrz, aby mój mąż i dzieci mogli spokojnie i w dobrym nastroju wyjść do swoich zajęć. Czy to samo nie dotyczy życia we dwoje? Kiedy namiętność słabnie, najłatwiej jest powiedzieć, że „uczciwiej będzie się rozstać”. A co z drugim człowiekiem? Co z jego pragnieniami, uczuciami, cierpieniem? Jeżeli pozostaję z moim współmałżonkiem po prostu ze względu na jego korzystną sytuację finansową, wtedy owszem, postępuję obłudnie. Lecz jeśli pozostaję ze względu na niego samego, żeby w dalszym ciągu, pomimo trudności, przyczyniać się do jego szczęścia – czy nie na tym właśnie polega szacunek? Czy hipokryzją nie jest raczej twierdzenie, że odrzuca się zaangażowanie w imię czystości uczuć, podczas gdy rzeczywistym powodem owego odrzucenia jest niechęć podjęcia zobowiązań, które pozbawiają szansy na kuszące przygody?
24
W swoje pierwsze relacje seksualne ludzie rzucają się na oślep, często nie potrafiąc zachować dystansu i koniecznej rozwagi, aby wszystko przebiegało możliwie jak najlepiej. W konsekwencji u wielu młodych pojawia się następująca zależność: im wcześniej rozpoczynają życie seksualne, tym trudniejsze okazują się pierwsze kontakty. Myślę, że na początku nie przynoszą one nikomu prawdziwego spełnienia, gdyż stanowią nowe doświadczenie, do którego trzeba się przyzwyczaić, przyswoić je sobie; to zaś, jak każda nauka, wymaga czasu. Marc Abramowicz, specjalista od terapii indywidualnej i terapii małżeństw, cytowany w: „Sexualité(s)”, nr 31/32, kwiecień 1990, s. 51.
Początkowa anorgazmia u dziewcząt wynika z przyczyn fizjologicznych. [...] Może to trwać od dwóch do czterech lat. Brak odczuć, o którym mówią, jest zjawiskiem fizjologicznym. [...] Chłopiec i dziewczyna powinni wiedzieć, że rozbieżność ich doznań na pierwszym etapie współżycia jest czymś zupełnie normalnym. Jaka szkoda,
25
Drogowskazy
Pierwsze kontakty seksualne
jeśli zaczynają się okłamywać, nie będą bowiem mogli niczego zmienić. Pani Molitor-Peffer, ginekolog, La sexualité des adolescents, [w:] Éducation sexuelle... ou affective, „Feuilles familiales”, 1991, s. 79-80.
26