DDA do ISSUU

Page 1


TERAPIA DLA DDA

OCZAMI GRUPY WSPARCIA

Pierwsza w Polsce książka

napisana przez uczestników terapii grupowej dla

Dorosłych Dzieci Alkoholików

Opieka redakcyjna

Joanna Hołdys

Adiustacja

Renata Włodek

Korekta

Lilianna Rudnik

Opracowanie graficzne, skład i przygotowanie do druku

Andrzej Choczewski

Projekt okładki

Katarzyna Wojnar

© Copyright by Wydawnictwo JAK 2024

Praca zbiorowa

Potrzebujesz pomocy? Zajrzyj tutaj:

Danuta Nowak www.psychoanalitycznabielsko.pl +48 609 931 532

ISBN 978-83-67115-23-0

e-mail: jak@wydawnictwojak.pl www.wydawnictwojak.pl

SPIS TREŚCI

Boże, użycz mi pogody ducha, abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić, odwagi, abym zmieniał to, co mogę zmienić, i mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego.

1 Niektóre źródła autorstwo Modlitwy o pogodę ducha przypisują Reinholdowi Niebuhrowi, amerykańskiemu teologowi i etykowi chrześcijaństwa, żyjącemu w latach 1892–1971.

Marek Aureliusz 1

WSTĘP

DDA to nie jednostka chorobowa ani nie piętno. To doświadczenie wzrastania w rodzinie alkoholowej, które może się stać zarówno twoim sprzymierzeńcem, jak i wrogiem.

Doświadczenie to, chowane głęboko w sobie, powoduje psychiczne i fizyczne cierpienie. Możesz je rozpoznać w przeżywanym lęku, towarzyszącym ci chaosie i zagubieniu. Wydobyte zaś na światło dzienne może się stać początkiem historii, której to ty będziesz autorem.

Szacuje się, że w Polsce w rodzinach, w których obecny był problem alkoholowy, wychowywało się około pięć milionów osób.

Cieszy fakt, że już nie tylko w literaturze branżowej, ale także w czasopismach o różnej tematyce, a przede wszystkim w internecie, pojawia się wiele rozmaitych opracowań opisujących możliwy wpływ  – na szczęście już nie tylko negatywny  – uzależnienia rodziców na wzrastające w rodzinie dzieci, szczególnie zaś na ich funkcjonowanie w dorosłym życiu. Wzrost świadomości społecznej sprawia, że coraz więcej osób, począwszy od całkiem

rodzicami dorosłych dzieci, zgłasza się do placówek terapeutycznych bądź korzysta z praktyki indywidualnej. Przełamują w ten sposób rodzinne tabu, spotykając się ze zrozumieniem i uzyskując stosowną do przeżywanych trudności fachową pomoc.

Od wielu lat wśród specjalistów toczą się dyskusje, czy istnieje coś takiego jak „syndrom DDA”, czy można wskazać jakieś specyficzne cechy, które można by przypisać osobom wzrastającym w rodzinie, gdzie jedno bądź oboje rodziców było uzależnionych od alkoholu. W niniejszej publikacji nie będziemy zgłębiać tego zagadnienia  – zostało ono szeroko omówione w wielu różnych opracowaniach. Należy jednak podkreślić, że ani „syndrom DDA”, ani współuzależnienie nie stanowią odrębnej jednostki chorobowej i nie zostały one wyszczególnione jako specyficzne zespoły zaburzeń w żadnej powszechnie funkcjonującej klasyfikacji.

Określenie „syndrom DDA” przydatne jest dlatego, że potencjalnym pacjentom daje informację, iż mogą otrzymać pomoc, specjalistom zaś wyznacza kierunek pracy terapeutycznej, ułatwiając przyporządkowanie do odpowiedniej grupy. W pracy terapeutycznej zaś „syndrom DDA” określa przede wszystkim źródło zaburzeń powstałych na skutek wzrastania w specyficznym środowisku, jakim jest rodzina alkoholowa. W wielu z tych rodzin dzieci od wczesnego etapu życia doświadczały zranień, odrzucenia i niezaspokojenia potrzeb, przemocy oraz różnego rodzaju nadużyć. Osoby wzrastające w rodzinach alkoholowych znajdują się więc w grupie ryzyka wystąpienia zaburzeń psychicznych na różnych etapach dorosłego życia. Do najczęstszych z nich należą: zachowania asocjalne, nadkontrolne, lękowe oraz afektywne, jak również znaczne ryzyko pojawienia się problemów w budowaniu bliskich relacji interpersonalnych, podejmowaniu

10   |   Wstęp młodych, aż po osoby dojrzałe, które niejednokrotnie same są

Jak się jednak okazuje, wiele DDA mimo funkcjonowania w bardzo niekorzystnym środowisku, stanowiącym zagrożenie dla rozwoju, przeszło proces przezwyciężenia owych trudności i pozytywnej adaptacji. Wielu dorosłych wywodzących się z rodzin alkoholowych nie tylko dobrze, ale wręcz wybitnie radzi sobie w kluczowych dziedzinach życia. Warto wspomnieć, że zjawisko to odnosi się również do innych osób doświadczających w rodzinie przewlekłego stresu oraz zmagających się z różnorodnymi dysfunkcjami. Obecnie specjaliści przywiązują dużą wagę do wydobywania i wzmacniania czynników ochronnych, a nie  – w myśl modelu psychopatologii rozwojowej  – do koncentrowania się wyłącznie na tych, które zagrażają rozwojowi DDA. Badacze owej szczególnej odporności wśród głównych czynników chroniących wymieniają kompetencje społeczne, autonomię, umiejętność stawiania czoła problemom oraz poczucie życiowego sensu, wartości duchowe i ukierunkowanie na cele w życiu.

Historie spisane w książce pierwszy raz wypowiadane były nieśmiało, cicho, a czasem w sposób bardzo emocjonalny na grupie terapeutycznej. Słowo wypowiedziane ma moc, ta moc poprawiła jakość życia zarówno samych bohaterów, jak i ich współtowarzyszy w tej trwającej około półtora roku drodze. Teraz zaś wszystkie zawarte w tej książce historie zostają powierzone tobie, Drogi Czytelniku.

Autorki nie dają ci żadnej recepty, przewodnika, nie deklarują, że już teraz wiedzą, że nie popełniają błędów, że nie mierzą się z własnymi słabościami. W ich życiu nastąpił jednak istotny zwrot, podjęły decyzję, że chcą mieć wpływ, żyć wartościowo, pozbyć się poczucia krzywdy, samokrytyki, puścić cugle kontroli,

Wstęp   |   11 ważnych życiowych ról (małżonka, rodzica), czy w sferze poczucia wartości.

dawać sobie prawo zarówno do smutku, jak i do radości i zabawy.

Wybrały wolność, rozpostarły skrzydła, a teraz i ciebie zachęcają do spotkania się ze sobą samym, do powrotu do tego, co naturalne, czyste, do otoczenia siebie troską i opieką.

Jak pisał Viktor Frankl: „Człowiekowi można odebrać wszystko z wyjątkiem jednego  – ostatniej z ludzkich swobód: swobody wyboru swojego postępowania w konkretnych okolicznościach, swobody wyboru swojej własnej drogi” (V. Frankl, Człowiek w poszukiwaniu sensu).

Niech ta z serca napisana lektura stanie się dla ciebie inspiracją do otwarcia się na nowe i nieoczekiwane.

mgr Danuta Nowak, specjalista psychoterapii uzależnień

MISJA KSIĄŻKI

Drogi Czytelniku!

Trzymasz w rękach pierwszą w Polsce książkę wydaną przez grupę wsparcia DDA. Mamy nadzieję, że ta wcale niełatwa lektura przekona cię do zrobienia kroku w kierunku zmiany, która może przynieść same korzyści. Znamy to uczucie blokujące nas przed podjęciem jakiegokolwiek działania oraz jakiejkolwiek decyzji. Znamy to uczucie z autopsji, ponieważ każda z nas stała przed dylematem zapisania się lub nie na terapię dla Dorosłych

Dzieci Alkoholików.

Oczywiste jest, że nie mamy wpływu na to, w jakiej rodzinie dane było nam się wychowywać i dorastać, jednak mamy absolutną moc i możliwości, by robić to od momentu, w którym postanowimy zmieniać nasze życie.

Takim dniem może być pierwsze spotkanie z grupą DDA. Wybór oczywiście należy tylko i wyłącznie do ciebie.

Misja książki   |   13

JAK TO SIĘ ZACZĘŁO

SARA Podjęłam terapię w wieku 37 lat. W tamtym momencie mój mąż był na terapii dla Anonimowych Alkoholików. Pamiętam, że widziałam u męża wielką zmianę, która w moim przypadku popchnęła mnie również w kierunku terapii, ale DDA. To był dla nas obojga trudny okres, ponieważ on nie mógł znieść już kierowania sobą oraz niańczenia, a ja nie mogłam pogodzić się, że tak byłam wykorzystywana przez męża oraz rodzinę. Był to dla mnie czas stawiania nowych granic oraz uczenia się mówienia NIE. Przedtem robiłam wszystko, aby tylko być akceptowaną i kochaną.

ZOŁZA Miałam 34 lata, kiedy zdecydowałam się na uporządkowanie swojego życia, a przede wszystkim siebie. Matka dwójki dzieci, która na zewnątrz pokazywała siłę i zdecydowanie, a tak naprawdę w środku był syf, kotłujące się w głowie myśli, rozpamiętywanie tego, co było, i głos

Jak to się zaczęło   |   15

matki słyszany w głowie, powtarzający, że jestem nikim.

Towarzyszące huśtawki nastrojów i cholerny strach i lęk, że spieprzę własnym dzieciom życie, że sama sobie nie radzę ze sobą.

ANNA Zanim poznałam się z grupą, byłam tuż przed trzydziestką. Z rozwalonym związkiem, który w zasadzie nigdy nie rokował. Pamiętam, że byłam przekonana o swoich racjach, jednak zupełnie nie radziłam sobie w relacjach z innymi i nie rozumiałam tego przyczyn. Szukałam rozwiązań i ich nie odnajdywałam, a niepowodzenia traktowałam jako porażkę, co doprowadziło mnie do przekonania, że jestem do niczego. Wiedziałam natomiast jedno, że to ja muszę zrobić krok, by siebie odnaleźć. Nikt inny nie wyręczyłby mnie w tym.

KLARA Gdy postanowiłam pójść na terapię, miałam 23 lata.

Uważałam się wtedy za nic niewartą osobę, kobietę.

Beznadziejną, nic nieumiejącą, brzydką, bez przyszłości. Nie umiałam cieszyć się nawet z drobnych osiągnięć. Dla siebie byłam totalnym zerem. Decyzję o terapii podjęłam jeszcze będąc w Niemczech. Po powrocie nie miałam nic. Stałam na rogu ulicy w przysłowiowych stringach i spotkałam znajomego, który zaproponował mi wynajem mieszkania. Wyprowadziłam się z domu rodzinnego, znalazłam pracę i postanowiłam zawalczyć o siebie, by swoje samodzielne życie rozpocząć z czystą kartą. I tak znalazłam się na terapii. Za decyzją poszły czyny.

16   |   Jak to się zaczęło

MARIA Miałam wtedy 42 lata. Przeszłam półtoraroczną terapię dla osób współuzależnionych, na której dowiedziałam się, że mój problem wywodzi się z dzieciństwa. Zostałam przez terapeutów skierowana na terapię dla Dorosłych

Dzieci Alkoholików. Bez wahania zapisałam się na tę grupę. Rozpadło się moje małżeństwo  – rozwodziliśmy się. Nie potrafiłam sobie z tym poradzić. Zawaliło mi się całe życie. Podporządkowałam całe swoje życie mężowi i dzieciom. Nie potrafiłam stawiać granic, mówić, co tak naprawdę czuję. Moje poczucie własnej wartości wynosiło –10 (w skali od –10 do +10)

NISKIE POCZUCIE WŁASNEJ WARTOŚCI

ANNA Niskie poczucie własnej wartości w moim przypadku ściśle powiązane było z lękiem przed odrzuceniem czy nawet porzuceniem.

Moja mama pewnego dnia wyszła z domu i nie wróciła na kilka nocy. Co wieczór wypatrywałam jej w oknie ze łzami w oczach, modliłam się, by wróciła. Miałam wtedy może 10 lat. Tata nic nie mówił. Po kilku dniach mama odnalazła się. Do dziś nie wiem, gdzie się podziewała przez tyle dni. Nikt mi tego też nie wytłumaczył, nikt ze mną nie porozmawiał. Pamiętam tylko, jak bardzo wtedy płakałam. Myślałam, że to wszystko moja wina, bo nie dawałam jej powodów do zadowolenia. Paniczny lęk, który mi wtedy towarzyszył, pamiętam do dzisiaj w najmniejszym szczególe. Paraliżował mnie na myśl, że zostanę bez niej, sama.

Niskie poczucie własnej wartości   |   19

To spowodowało, że do dziś mam problem z sytuacjami, gdy ktoś mi czegoś nie wyjaśnia lub nie podaje powodów swojej decyzji. Czuję się jak bezbronne dziecko, które w zasadzie cały czas czeka na informację, gdy sytuacja się zmieni i będzie wszystko jasne. Zdecydowanie wolę usłyszeć prawdę, która daje mi poczucie, że ktoś jest ze mną fair. To zdarzenie spowodowało, że chcę tę prawdę znać za każdym razem.

Dzisiaj wiem, że działają różne mechanizmy, ale to, co odczuwam w środku, gdy nie otrzymuję informacji zwrotnej, jest właśnie tym uczuciem z tamtego okresu. Może już nie tak silnym, niemającym tak destrukcyjnego wpływu na mnie, ale nadal powodującym niepokój.

MARIA Mój strach przed odrzuceniem pojawił się w momencie rozpadu mojego małżeństwa. Zastanawiałam się, co złego zrobiłam, przez te ponad 20 lat. Byłam na każde zawołanie, a mąż wybrał inną kobietę. Do tej pory nie wiem, co było powodem.

Dzisiaj, gdy jestem z innym mężczyzną i mieszkamy razem, działa to inaczej. Ta osoba jest całkowitym przeciwieństwem mojego byłego męża. Ma charakter bardzo spokojny. Też mnie wkurza, bo się nie odzywa, gdy mamy niewyjaśnioną sytuację. Zaczynam, jak ja to nazywam, wkręcać się, że może zrobiłam coś źle, a może coś powiedziałam nie tak. Obwiniam siebie, że on nie chce ze mną rozmawiać. Czasami to trwa kilka dni, ale nauczyłam się jednej rzeczy... Im szybciej to rozwiążę, tym szybciej jestem spokojniejsza.

20   |   Niskie poczucie własnej wartości

ANNA Być może ludzie, którzy nie chcą rozmawiać, sądzą, że milczenie poniekąd załatwia temat i że to jest lepsze wyjście, niż porozmawiać, wyjaśnić sobie nieścisłości?

Może też zwyczajnie boją się.

SARA W takim przypadku obie strony muszą chcieć tego samego, pogodzić tę sytuację. To jest trudne, ale ta druga osoba, gdy zamyka się na ciebie i nie chce dyskutować, ma tylko swoją wizję. Traci szansę na zrozumienie.

MARIA Zgadzam się z Sarą i ja obecnego mężczyznę zaczynam prowokować do rozmów. Nie ma dla mnie domyślania się. Nie uznaję czegoś takiego, wolę wiedzieć.

Mówię: „Powiedz mi, bo jak ty mi nie powiesz, to ja się będę domyślać”. I ja mu to nawet powiedziałam, że wymyśliłam sobie moją wersję, a on coraz większe oczy robił i mówił: „O czym ty mówisz do mnie, kobieto?” Tłumaczyłam, że tak właśnie mam, że to jest we mnie gdzieś w środku, że siebie oceniam źle, a on mówił, że to wcale nie było tak i zaczynał ze swojej strony. Wtedy ja otwierałam oczy...

ANNA Dla mnie odejście mężczyzny oznaczało, że to ja jestem beznadziejna albo że jakaś kobieta była lepsza niż ja. Rozumiecie? Nie inna, tylko lepsza. Ode mnie.

MARIA Dokładnie. Ja nie szukałam winy w moim byłym mężu, tylko szukałam winy w sobie. Nie obwiniałam drugiej strony, w ogóle mi to przez myśl nie przechodziło.

Niskie poczucie własnej wartości   |   21

POWODY ZAPISANIA SIĘ NA TERAPIĘ

MARIA U mnie powodem zapisania się na terapię był rozpad mojego małżeństwa. Byłam załamana, zadawałam sobie pytania, dlaczego po 20, 21, 22 latach wspólnego, „normalnego” życia rozpada mi się małżeństwo, gdzie zrobiłam błąd. To ja siebie obwiniałam w tym wszystkim.

ANNA Dlaczego zatem wybór nie padł na terapię dla małżeństw?

MARIA Rozmawiałam kilkakrotnie o tym z moim mężem, wtedy jeszcze mężem, żebyśmy poszli na terapię małżeńską, ale on powiedział, że to ja jestem popierdzielona, jemu niczego nie brakuje, więc jak chcę, to mogę sobie pójść sama. Tak więc terapia małżeńska odpadła w tym momencie i miałam takie myśli, od jakiegoś czasu, od dwóch, trzech lat wstecz, że ja potrzebuję

144   |   Powody zapisania się na terapię

Powody zapisania się na terapię   |   145 jakiejś pomocy. W momencie, jak się rozpadło moje małżeństwo, spotkałam jedną ciocię z rodziny męża, która mi powiedziała: „Bez lekarza ty się nie pozbierasz”. Dlatego poszłam w tym kierunku. Rozmawiałam z wieloma ludźmi, rozmawiałam również z moim bratem, który właśnie był po terapii małżeńskiej. Nawiązuję tutaj do drugiego pytania, stąd się dowiedziałam o terapii  –to mój brat powiedział mi, jak ją znaleźć. To on poszukał adresu w Bielsku. Najpierw trafiłam na terapię dla współuzależnionych.

ZOŁZA U mnie ta droga była troszeczkę dłuższa. Jako dzieciak  –była to bodajże siódma klasa podstawówki  – trafiłam na świetlicę terapeutyczną. Miała to być świetlica środowiskowa, ale jak się później okazało, były tam właśnie dzieciaki z rodzin, u których był w domu alkohol. Tam zaczęła się już praca nad sobą. Z czasem te moje priorytety pozmieniały się. Po pięciu, sześciu latach przestałam chodzić na świetlicę. Po 10 czy 15 latach spotkałam tę kobietę, która mnie tam zaprowadziła. Była taką moją terapeutką, autorytetem. Umówiłam się z nią. Chciałam, żeby mi pomogła. Akurat siostra miała problem z nadużywaniem alkoholu. Od słówka do słówka, zaczęłyśmy wracać do tego, co było kiedyś. Rozmawiałyśmy o moich bieżących problemach, bo wiedziałam, że one są odzwierciedleniem tego, co działo się w przeszłości w mojej rodzinie. Zawsze wiedziałam, że muszę coś ze sobą zrobić, że muszę iść na terapię, ale zawsze było tysiąc powodów, żeby nie iść. Któregoś dnia, kiedy kotłowało się wszystko w mojej głowie, „skoczyłam”

do córki w ferworze złości. Była mała, a ja ją poszarpałam. Wtedy zaświeciła mi się żarówka, że jednak muszę coś z tym zrobić. Bałam się, że mogę jej zrobić krzywdę. To był styczeń albo luty, byłam obok „Sfery”. Stałam na światłach, odwróciłam się i pomyślałam  – teraz albo nigdy  – i weszłam do ośrodka.

SARA Mój mąż, który chodził na wspólnotę, przyprowadził mnie do niej. To była wspólnota katolicka, w której pozostałam do tej pory. Pomimo chodzenia na spotkania, modlenia się, zaufania Panu Bogu wiedziałam, że nadal mam ze sobą problemy, i to poważne, że jestem rozbita emocjonalnie, że raz się śmieję, a za chwilę płaczę. Nie umiałam określić, nazwać tych uczuć. Mój mąż był już po terapii AA i nakierował mnie na to, że powinnam coś zrobić i że jest to problem. Również świadectwa ludzi ze wspólnoty dużo mi pokazały. Dowiedziałam się, że siłę do zmiany swojego życia dał im nie tylko Pan Bóg, ale że wiele zmienili dzięki schematom poznanym na terapii. Wtedy podjęłam decyzję, że najpierw pójdę i zapiszę się na terapię indywidualną. Poszłam, ale po dwóch spotkaniach uciekłam. Przestraszyłam się swoich uczuć, emocji i musiałam znowu odczekać. Kiedy widziałam, jak mój mąż ciągle nad sobą pracuje, zmienia się [a dla mnie jego zmiana była niesamowita], to zaczęło mnie to denerwować. Wkurzałam się, że on coś robi, a ja dalej jestem w tym samym punkcie, więc podeszłam do tematu drugi raz. Okazało się

że ten terapeuta, który mnie prowadził indywidualnie, poszedł pracować gdzie indziej i to mnie zmotywowało.

146   |   Powody zapisania się na terapię

Ale zaszłam w ciążę, więc zrezygnowałam. Dopiero za trzecim razem powiedziałam: „Panie Boże idę, chcę coś zmienić, pomóż mi, żebym przeszła tę terapię, chcę tam iść, dodaj mi sił”. Mimo wszystko czułam strach, ale znalazłam w sobie siłę i poszłam. Najpierw na indywidualną, gdzie po różnych testach i badaniach lekarzy oraz psychiatrów stwierdzono u mnie problem DDA. Terapeutka poinformowała mnie, że zaczyna się terapia grupowa DDA i że mogę na nią pójść, że jestem gotowa. Podjęłam decyzję, poszłam na terapię i zostałam.

KLARA Co spowodowało, że postanowiłam się zapisać na terapię i skąd się o niej dowiedziałam? Gdy skończyłam liceum, przeżyłam nawrócenie. Będąc we wspólnocie katolickiej, tutaj w Bielsku-Białej, u księży pallotynów, w tej samej co Sara. Widziałam ogromne, pozytywne zmiany u ludzi, pytałam się, skąd te zmiany są. Czy na to miał wpływ tylko Pan Bóg? Odpowiedź padała, że nie. Dużą zmianę w ich życiu spowodowała właśnie terapia DDA. Na początku broniłam się przed terapią. Uważałam, że w moim domu nie było tak dużo alkoholu, jak u niektórych, dlatego się tego wypierałam. Później po studiach licencjackich wyjechałam na rok do Niemiec, w okolice Monachium, do pracy. Po powrocie już wiedziałam, że chcę się wyprowadzić z domu, że chcę zacząć od nowa. Miałam postanowienie, by pójść na terapię DDA, by zmienić siebie, swoje życie. Zanim jeszcze się zdecydowałam, to rozmawiałam z osobami, które były na terapii, wypytywałam ich, jak to wygląda. W którymś momencie, chyba od Sary, dostałam numer do

Powody zapisania się na terapię   |   147

Błękitnego Krzyża [Miejskiego Ośrodka Terapii Uzależnień], do konkretnej terapeutki. Zapisałam się telefonicznie na pierwszą wizytę. U Ani byłam tylko raz, bo stwierdziła, że mój stan pozwala na podjęcie terapii grupowej, która właśnie się zaczynała. Było już po pierwszym spotkaniu, dlatego to był ostatni dzwonek, by podjąć decyzję i na nią pójść.

ANNA Ja z kolei wpadłam w depresję. To był listopad. Nie wiedziałam, z jakiej przyczyny, wracając z pracy, płakałam. Byłam notorycznie zmęczona, przygnębiona, rozdrażniona. Czułam się jak w więzieniu. Nie wiedziałam, co będzie jutro. Pomógł mi wtedy mój serdeczny przyjaciel Arek. Codziennie rozmawialiśmy, podtrzymywał mnie przy życiu. Dosłownie przy życiu, ponieważ walczyłam z myślami samobójczymi. Obecność Arka sprawiała, że miałam poczucie, iż ktoś się o mnie martwi. Lata temu mój brat mi zasygnalizował, że jest coś takiego jak DDA. Wtedy się śmialiśmy, że tak jakby na siłę próbujemy doczepić sobie definicję DDA, bo tata pił. W momencie, jak wpadłam w depresję, zaczęłam szukać przyczyn takiego stanu, dlatego, że to niebezpiecznie się przedłużało i po którymś z kolei tygodniu ciągłych płaczów, dziwnych zachowań, szukałam informacji w internecie. Natrafiłam na opis DDA. Kiedy czytałam o jego cechach, to wyszło, że to jest idealna terapia dla mnie. Nie wiem, dlaczego nie była to indywidualna terapia, tylko akurat grupowa, ale tak zdecydowała pani, która mnie przyjęła na pierwszym spotkaniu.

148   |   Powody zapisania się na terapię

PODSUMOWANIE

Powody zapisania się na terapię to najczęściej całkowita bezradność, załamanie  – osiągnięcie życiowego dna, tak zwana „ostatnia deska ratunku”. Warto podjąć ten krok, bo on daje nam nowe i ZDROWE podejście do dalszego życia.

Terapia grupowa pokazała nam, że nie jesteśmy sami z takimi problemami. Mamy w grupie i w terapeutach przyjaciół, którzy nas rozumieją. Dają nam wolność i prawo do samodzielnego podejmowania decyzji oraz wspierają nas  – nie jesteśmy w tym trudnym czasie osamotnieni.

Grupa terapeutyczna była grupą mieszaną, męsko-damską, co również pozwoliło nam dowiedzieć się, jak inni przeżywają to samo zdarzenie. Również to, że każdy z nas myśli inaczej.

Terapia nauczyła nas bycia tolerancyjnym wobec innych osób, ale także oduczyła nas chorej kontroli i chorej lojalności.

Powody zapisania się na terapię   |   161

ZAKOŃCZENIE

„Pesymista przypomina człowieka, który z lękiem i smutkiem obserwuje, jak wiszący na ścianie kalendarz, z którego codziennie zdziera jedną kartkę, z każdym dniem staje się coraz cieńszy. Z drugiej zaś strony ktoś, kto aktywnie stawia czoła życiowym problemom, jest jak człowiek, który zrywa kolejną kartkę z kalendarza, następnie z pietyzmem odkłada ją do teczki, gdzie przechowuje już inne, sporządziwszy uprzednio na odwrocie krótką notatkę o charakterze wpisu do dziennika.

Taki człowiek może z dumą i radością myśleć o wielkim bogactwie ukrytym w swoich zapiskach, podobnie jako całym swym życiu, które w pełni przeżył”.

Viktor E. Frankl – Człowiek w poszukiwaniu sensu

Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.
DDA do ISSUU by Wydawnictwo JAK - Issuu