ORP Garland w konwoju PQ 16
USS Indianapolis odnaleziony
MORZE Numer 10/2017
GALERIA
MORZE
www.zbiam.pl
Październik 10/2017 cena 13,99 zł (w tym 5% VAT )
Niszczyciel projektu 30bis ORP Grom. Mal. Adam Werka
Polskie niszczyciele projektu 30bis
Lotniskowce typu Queen Elizabeth
25
Vol. III, nr 10 (25) Nr 10/2017 ISSN: 2543-5469 INDEKS: 416231 Nakład: 10 000 egzemplarzy
Spis treści
Na okładce: Replika krążownika Awrora na Newie w Petersburgu, pomnik bolszewickiej rewolucji. Fot. Andrzej Nitka
Redakcja Tomasz Grotnik – redaktor naczelny tomasz.grotnik@zbiam.pl Andrzej Jaskuła – zastępca redaktora naczelnego andrzejjaskula@o2.pl Agnieszka Mac Uchman – redaktor techniczny amacuchman@gmail.com Korekta zespół redakcyjny Stali współpracownicy Andrzej S. Bartelski, Jan Bartelski, Mariusz Borowiak, Marcin Chała, Jarosław Ciślak, Waldemar Danielewicz, Andrzej Danilewicz, Maksymilian Dura, Adam Fleks, Krzysztof Gerlach, Michał Glock, Grzegorz Goryński, Sebastian Hassa, Wojciech Holicki, Jacek Jarosz, Rafał M. Kaczmarek, Tadeusz Kasperski, Tadeusz Klimczyk, Michał Kopacz, Witold Koszela, Jacek Krzewiński, Krzysztof Kubiak, Jerzy Lewandowski, Wojciech Mazurek, Andrzej Nitka, Grzegorz Nowak, Łukasz Pacholski, Robert Rochowicz, Krzysztof Stefański, Lech Trawicki, Marek Twardowski, Władimir Zabłocki Wydawca Zespół Badań i Analiz Militarnych Sp. z o.o. ul. Anieli Krzywoń 2/155, 01-391 Warszawa office@zbiam.pl Biuro ul. Bagatela 10 lok. 19, 00-585 Warszawa Dział reklamy i marketingu Anna Zakrzewska anna.zakrzewska@zbiam.pl Dystrybucja i prenumerata Elżbieta Karczewska office@zbiam.pl Reklamacje office@zbiam.pl
Prenumerata realizowana przez Ruch S.A.: Zamówienia na prenumeratę w wersji papierowej i na e-wydania można składać bezpośrednio na stronie www.prenumerata.ruch.com.pl Ewentualne pytania prosimy kierować na adres e-mail: prenumerata@ruch.com.pl lub kontaktując się z Telefonicznym Biurem Obsługi Klienta pod numerem: 801 800 803 lub 22 717 59 59 – czynne w godzinach 7.00–18.00. Koszt połączenia wg taryfy operatora. Copyright by ZBiAM 2015 All Rights Reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone Przedruk, kopiowanie oraz powielanie na inne rodzaje mediów bez pisemnej zgody Wydawcy jest zabronione. Materiałów niezamówionych, nie zwracamy. Redakcja zastrzega sobie prawo dokonywania skrótów w tekstach, zmian tytułów i doboru ilustracji w materiałach niezamówionych. Opinie zawarte w artykułach są wyłącznie opiniami sygnowanych autorów. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść zamieszczonych ogłoszeń i reklam. Więcej informacji znajdziesz na naszej nowej stronie: www.zbiam.pl
8
27
40
55
Z kraju i ze świata 4 Wojciech Zawadzki Pięć filarów rozwoju 7 Marcin Chała, współpraca Tomasz Grotnik Największe okręty Royal Navy 8 Łukasz Pacholski Morski MSPO 19 Krzysztof Kubiak Wojennomorski sili na Republika Byłgarija w drugiej dekadzie XXI wieku 20
Tadeusz Kasperski Złamać szyfry Enigmy! Część 1 49 Wojciech Holicki Znalezisko Petrela – USS Indianapolis 55 Andrzej Nitka Trzydziestoletni symbol stuletniej rewolucji 64 Tadeusz Klimczyk Home Fleets 70 Krzysztof Stefański Berkut – protoplasta Siedleckiego 76
Łukasz Pacholski Koniec epoki krążowników artyleryjskich 26
Adam Koralewski Ekspedycyjne statki oceanograficzne projektu 850 77
Robert Rochowicz Spadkobiercy wojennych tradycji 27
Kronika stoczniowa 80
Mariusz Borowiak ORP Garland w konwoju śmierci 40
Listy od Czytelników
https://www.facebook.com/miesiecznik.morze/
82
Okręty współczesne
Marcin Chała współpraca Tomasz Grotnik
Największe okręty Royal Navy 16 sierpnia bieżącego roku, we wczesnych godzinach porannych, do największej i najstarszej bazy morskiej Royal Navy w Portsmouth, po raz pierwszy wszedł lotniskowiec HMS Queen Elizabeth. Jest to prototypowa jednostka nowej generacji okrętów tej klasy, a przy tym największa, jaką kiedykolwiek zbudowano dla Królewskiej Marynarki Wojennej, dużo większa nawet od słynnego HMS Hood. Ostatnimi okrętami lotniczymi Royal Navy były trzy stosunkowo nieduże lotniskowce typu Invincible. Bandery podniesiono na nich odpowiednio: 11 lipca 1980 r. (prototypowy Invincible R05), 20 czerwca 1982 (Illustrious R06) i 1 listopada 1985 (Ark Royal R07). Jednostki te od początku projektowane były do operowania z pionowzlotami Hawker Siddeley/BAE Sea Harrier oraz śmigłowcami Westland Sea King. Ich przeznaczeniem było bowiem przede wszystkim wykrywanie i zwalczanie radzieckich okrętów podwodnych na wodach północnego Atlantyku. Dopiero w połowie lat 90. przeklasyfikowano je na okręty wielozadaniowe z bardziej urozmaiconą grupą lotniczą,
składającą się głównie z pionowzlotów Sea Harrier F(A).2, a następnie Harrier GR 7/9. Wprowadzenie do służby okrętów, których grupę lotniczą oparto o pionowzloty było wynikiem polityki końca dekady lat 60. XX w. ograniczania kosztów utrzymania floty, czego skutkiem była m.in. rezygnacja z dużych, klasycznych lotniskowców przystosowanych do zabierania samolotów myśliwskich i uderzeniowych, startujących przy użyciu katapult parowych (Phantom II i Buccaneer), w tym 2 typu Audacious (Eagle R05 i Ark Royal R09), a także 4 lekkich typu Centaur (Centaur R06, Albion R07, Bulwark R08 oraz Hermes R121). Przez wiele lat małe lotniskowce typu Invincible były swoistą wizytówką Wielkiej Brytanii, zapewniając prezentowanie bandery w odległych nawet zakątkach świata. Ostatni z serii, Illustrious, opuścił banderę 28 sierpnia 2014 r., co w połączeniu z wycofaniem już w marcu 2006 wszystkich Sea Harrierów doprowadziło do sytuacji, kiedy to dumna Royal Navy na ponad dekadę pozbawiona została „bojowego” lotnictwa morskiego. Ostatni z wymienionych okrętów jako INS Viraat (R22) ze służby został wycofany dopiero 6 marca bieżącego roku, po przesłużeniu ponad 58 lat.
1
Skomplikowana historia „błękitnokrwistych” lotniskowców W początkach marca 1997 r., w fachowej prasie brytyjskiej pojawiły się zwiastuny zapowiadające uruchomienie programu budowy lotniskowców. Według tych informacji, marynarka rozpatrywała co najmniej 4 warianty następcy jednostek typu Invincible. Wśród nich były: - opcja przedłużenia służby i poważnej modernizacji (z wydłużeniem kadłuba, a co za tym idzie powiększeniem hangarów) trójki typu Invincible; - przebudowa statku (np. kontenerowca); - budowa lotniskowca dla samolotów skróconego startu i pionowego lądowania (STOVL); - budowa lotniskowca „konwencjonalnego” (CTOL). Wśród wczesnych studiów, rozpatrywano też wariant „rosyjski”, czyli lotniskowca ze skocznią skracającą start oraz zespołem lin hamujących, dla maszyn ze startem horyzontalnym (STOBAR). W zależności od wariantu, grupa lotnicza miała się składać z 20, 26, 30 lub 40 maszyn. Już wtedy brano pod uwagę awangardowe wówczas rozwiązania techniczne, takie jak elektryczny system napędowy, czy katapulty elektromagnetyczne. Wszystkie warianty miały zalety, były jednak obarczone wadami. Przedłużenie kadłubów jednostek typu Invincible było trudne z powodu ich konstrukcji wewnętrznej i w zasadzie istniało tylko jedno miejsce, w którym można było wykonać „wstawkę”. Ponadto zakres prac związany z wydłużeniem resursów mechanizmów, czy samego kadłuba, był znaczący i drogi. Zresztą to rozwiązanie i tak niosło za sobą konieczność zakupu nowych samolotów, a te stanowiłyby dużą część kosztów całego projektu.
Queen Elizabeth w pierwszym rejsie. Nad okrętem śmigłowiec Merlin. Fot. MoD/Crown Copyright
8 październik 2017 MORZE
Siły morskie świata
Krzysztof Kubiak
Wojennomorski sili na Republika Byłgarija w drugiej dekadzie XXI wieku Spośród państw-członków Układu Warszawskiego jedynie Czechosłowacja i Węgry nie posiadały sił morskich. Sowiecki Wojenno-Morskoj Fłot (WMF) wspierany był więc przez marynarki Niemieckiej Republiki Demokratycznej i Polski na Bałtyku oraz Bułgarii i Rumunii na Morzu Czarnym. Do 1960 r. Sowieci mogli – przynajmniej w teorii liczyć na wsparcie albańskie, ale kiedy państwo to poszło szlakiem zbliżenia z ChRL, nastąpił rozbrat z Moskwą, co dla Rosjan zakończyło się jednym z najbardziej prestiżowych niepowodzeń w budowaniu relacji zagranicznych. Wszystkie marynarki sojusznicze traktowane były jako swoiste formacje „pomocnicze i wspomagające” WMF, nie zaś jako element narodowych sił zbrojnych przeznaczony do ochrony oraz realizacji interesów organizujących i utrzymujących je państw. Klasycznego przykładu tego podejścia dostarcza NRD, Polska i Bułgaria z niewspółmiernie licznym komponentem desantowym. Po rozwiązaniu Paktu Warszawskiego (25 lutego 1991 r. w Budapeszcie podpisano umowę o zaprzestaniu współpracy wojskowej, 1 lipca 1991 r. w Pradze rozwiązano struktury polityczne) i rozpadzie ZSRS (formalnie 8 grudnia 1991 r. we wsi Wiskule w Puszczy Białowieskiej), trzy z czterech wymienionych marynarek znalazły się w zupełnie nowej sytuacji, którą sprowadzić można do próżni w wymiarze operacyjno-strategicznym oraz niejasnych perspektyw remontów i pozyskiwania sprzętu, którego głównym źródłem było sowieckie mocarstwo. Inaczej mówiąc – w nowych Trzy ex-belgijskie fregaty, choć nie wzmocniły w istotny sposób sił morskich Bułgarii, pozwoliły im niemal „z marszu” dołączyć do NATO na morzach. Na zdjęciu Werni. Fot. MO Bułgarii
20 październik 2017 MORZE
warunkach należało gruntownie zredefiniować funkcje i zadania sił morskich oraz zapewnić im możliwość utrzymania w sprawności posiadanych jednostek, z perspektywą ich ewentualnej wymiany. Zarówno w Polsce, jak i w Rumunii1 oraz Bułgarii w wymiarze deklaratywnym cele te osiągnięto. W praktyce jednak wszystkie wymienione floty doświadczyły jedynie redukcji stanu sił okrętowych, graniczących z zapaścią, i w stanie owego przedłużającego się „zawieszenia” trwają do dziś, oczekując na przełamanie kryzysu. Odrębnie potoczyły się jedynie losy Ludowej Marynarki Wojennej NRD, co wynikało z tego, że państwo do którego należała zostało inkorporowane, wraz z całą masą upadłościową, przez Republikę Federalną Niemiec. Volksmarine została więc zlikwidowana, a jej mienie ruchowe, w tym okręty, sprzedane w większości za granicę. W niniejszym artykule przedstawione zostaną więc procesy i zjawiska, które uformowały Marynarkę Wojenną Republiki Bułgarii w jej obecnym kształcie. Czarnomorski sojusznik Sowietów W czasie II wojny światowej Bułgaria przyłączyła się do państw Osi – okupowała część Grecji, od granicy z Turcją po rejon Salonik (wraz z wyspami Thasos 1 Porównaj K. Kubiak, Fortele Navale Române po ćwierćwieczu „permanentnej restrukturyzacji”, „Morza i Okręty”, 2016 nr 1, s. 25-33.
i Samotraka) realizując swoje geostrategiczne idée fixe o dostępie do Morza Egejskiego (port Dedeagacz, po wojnie gr. Aleksandropolis) oraz jugosłowiańską Macedonię. Ze względu na opór społeczny nie uczestniczyła jednak w ataku na Związek Sowiecki2. We wrześniu 1944 r., gdy Armia Czerwona wkroczyła na jej terytorium, Bułgaria, na czele której – po zbrojnym obaleniu monarchii – stanął Kimon Georgiew (reprezentował zorganizowany przez komunistów Front Ojczyźniany, choć był generałem starego reżimu) obrała opcję proaliancką i wypowiedziała wojnę III Rzeszy oraz ich sojusznikom. Jej siły rozpoczęły działania przeciwko Niemcom i Węgrom, kończąc swój pochód w kwietniu 1945 r. w Austrii, gdy w miejscowości Klagenfurt nawiązano kontakt z brytyjską 8. Armią. Mimo tego Bułgaria została potraktowana jako aliant Niemiec i stosunki z nią uregulowano w oparciu o traktat pokojowy podpisany w Rzymie 1947 r. Na mocy jego klauzul wojskowych zakazano jej posiadania samolotów bombowych (z wewnętrznymi komorami bombowymi), a siły zbrojne ograniczono: wojska lądowe wraz z formacjami granicznymi do 55 tys. żołnierzy, wojska obrony przeciwlotniczej do 1800, lotnictwo wojskowe do 90 samolotów (w tym 70 bojowych) i 5200 żołnierzy, marynarkę do 3500 osób personelu i jednostek o łącznej wyporności do 7250 t. Kiedy państwo znalazło się w sowieckiej strefie wpływów limitami rzymskimi niewiele się przejmowano. Było to zrozumiałe o tyle, że Bułgaria z punktu widzenia Moskwy zajmowała strategicznie ważne położenie geograficzne – sąsiaduje ona z Turcją na odcinku 295 km, z granicznego Kapitan Andriejewo (po tur. stronie – Kapikule) do Stambułu jest 260 km, oraz z Grecją na odcinku 493 km – z nadgranicznej miejscowości Bułgaria uzyskała pełną niepodległość od Turcji w 1878 r. Był to rezultat zwycięstw rosyjskich odniesionych w wojnie 1877-1878 (bitwy pod Szypką i Plewną), które doprowadziły do pokoju w San Stefano. Stąd historycznie silne sympatie prorosyjskie.
2
Polska Marynarka Wojenna
Robert Rochowicz
Spadkobiercy wojennych tradycji Zaniedbania rozwoju floty z pierwszej połowy lat 50. sprawiły, że Marynarka Wojenna nie przedstawiała na morzu realnej siły bojowej. Możliwości operacyjne Błyskawicy i Burzy, okrętów zużytych wojenną eksploatacją, nie odpowiadały w pełni zadaniom stawianym flocie pod koniec tej dekady. Stąd pojawiła się paląca potrzeba wymiany, czy choćby uzupełnienia stanu posiadania o nowe niszczyciele. W planach rozwoju sił okrętowych w latach 1945-1956 niszczyciele nie zawsze były jednakowo traktowane. W pierwszych powojennych przymiarkach do rozbudowy floty najważniejsze miały być krążowniki lekkie. Gdy okazało się, że pływające pod biało-czerwoną banderą jednostki brytyjskie nie mają żadnych szans na służbę w ludowych siłach morskich, w ostatnim dniu listopada 1946 r., ówczesny dowódca MW, kadm. Adam Mohuczy, podpisał program rozwoju na lata 1947-1959. Ponieważ w tej koncepcji MW miała odgrywać kluczową rolę w obronie Wybrzeża, wpisano w niej zamiar posiadania aż 5 krążowników lekkich i tuzina niszczycieli. Gdy morski rodzaj sił zbrojnych został sprowadzony do roli pomocniczego narzędzia w zakładanej biernej obronie plaż, obie klasy okrętów okazały się całkowicie zbędne. Dopiero w planie wadm. Wiktora Czerokowa ze stycznia 1953 r. znów wpisano 4 niszczyciele, które miały pojawić się w służbie do końca 1956 r. I choć plan ten, a może bardziej forma jego przedstawienia nie spodobały się kierownictwu MON w Warszawie1, kolejny dowódca MW nie odżegnywał się od realizacji programu, choć czynił to mniej stanowczo. I nawet wstępnie rozpoczęto rozmowy z Dowództwem Wojenno-Morskowo Fłota ZSRR o przeW piśmie do marsz. K. Rokossowskiego opisane zostały wszystkie dotychczasowe zaniedbania (czy może raczej świadome zaniechania) w modernizacji MW. Czerokow został odwołany ze stanowiska, a jego miejsce zajął „mniej awanturujący się” dotychczasowy zastępca, kadm. Aleksandr Winogradow.
1
jęciu w dzierżawę w 1956 r. pierwszego z dwóch okrętów proj. 30bis. Wydarzenia polityczne w kraju nie sprzyjały jednak pozyskaniu okrętów od naszego wschodniego sąsiada. Ostatecznie dopiero w 1957 r., po zmianach kadrowych w Wojsku Polskim, powrócono do pomysłu wzmocnienia floty dwoma niszczycielami. Wyczekiwane, ale niechciane Zmiany, dokonujące się w kraju po poznańskim czerwcu i październikowym przesileniu politycznym na szczytach władzy PRL, nie pozostały bez wpływu na armię. Oficerowie radzieccy w polskich mundurach opuścili kraj. Ich miejsce zajęli Polacy, którzy szybkie kariery robili od początku lat 50., błyskawicznie awansując i obejmując coraz bardziej odpowiedzialne stanowiska dowódcze. Nie inaczej było w MW. Nowa kadra rozpoczęła służbę na wyższych „stołkach” od przeglądu tego, co po sobie zostawili poprzednicy. Na popularnej wtedy, choć trwającej krótko, bo ledwie kilka miesięcy, fali krytykowania wszystkiego co radzieckie „dostało się” okrętom otrzymanym ze wschodu. Także jeszcze tym nie przejętym niszczycielom proj. 30bis. W obowiązującej ówcześnie koncepcji wykorzystania sił okrętowych na Bałtyku zakładano tworzenie z jednostek nawodnych grup uderzeniowych i poszukująco-uderzeniowych, w których główne role powinny odgrywać właśnie niszczyciele. Skład tych pierwszych miały uzupełniać kutry torpedowe, zaś drugich – duże ścigacze okrętów podwodnych. Nowe Dowództwo Marynarki Wojennej (DMW) bardzo śmiało podeszło do kwestii planowania rozwoju na kolejne lata. Zatwierdzony 25 listopada 1956 r. program zakładał, że do roku 1965 siły polskiej floty powinny rozrosnąć się do stanu m.in. 16 niszczycieli, 24 dozorowców, 48 małych i 24 dużych kutrów torpedowych oraz 24 dużych ścigaczy okrętów podwodnych. Realia tamtych lat nie pozwalały poważnie myśleć o budowie niszczycieli
według własnych projektów, w polskich stoczniach, choć – co warto zauważyć – takie koncepcje nie były obce ówczesnym wyższym oficerom z DMW. Według polskich sztabowców niszczyciel winien mieć następujące uzbrojenie: 4xII armaty kal. 100 mm i 4xIV kal. 45 mm, 4 baterie rakiet, wyrzutnie klasycznych i rakietowych bomb głębinowych, tory minowe i trał Parawan. Nadbudówki takiego okrętu powinny mieć kształty opływowe i być pozbawione iluminatorów. Jego wyposażenie dopełniałyby radary: obserwacji powietrznej, artyleryjsko-torpedowy, nawigacyjny obserwacji okrężnej i obserwacji nawodnej oraz stacja hydrolokacyjna i nowoczesne Bojowe Centrum Informacji. O takiej jednostce ówczesne DMW mogło jednak tylko pomarzyć. Wobec powyższego nie pozostawało nic innego jak kupić, bądź wydzierżawić okręt za granicą. Kierunek był w tym czasie tylko jeden – Związek Radziecki. Kraj ten miał ówcześnie na uzbrojeniu trzy typy niszczycieli budowanych już po wojnie – projektów 30K/30bis, 41 i 56. Projekt 41 był reprezentowany tylko przez jeden okręt – Nieustraszymyj, traktowany właściwie jako doświadczalny. Z kolei budowa serii jednostek proj. 56 była dopiero w fazie dostaw do poszczególnych flot ZSRR i ich przekazanie Polsce nie wchodziło w grę. Pozostały więc tylko masowo budowane na przełomie lat 40. i 50. „trzydziestki”. 1 sierpnia 1957 r. podpisano polsko-radziecką umowę o dzierżawie m.in. dwóch niszczycieli proj. 30bis, które zostały wydzierżawione na 8 lat. W umowie strona radziecka zapewniała odpłatną dostawę niezbędnych materiałów i urządzeń dla właściwej eksploatacji okrętów. Polska zobowiązała się nie dokonywać żadnych zmian konstrukcyjnych, a także utrzymywać w tajemnicy wszystkie dane taktyczno-techniczne. Dzierżawa kosztowała Polskę 2,1 mln rubli rocznie za każdy niszczyciel. Po zakończeniu okresu ważności umowy jednostki w 1965 r. zostały odkupione. Związek Radziecki nie był zainteresowa-
ORP Grom w pierwszym roku służby, jeszcze z numerem burtowym ’53’. Fot. Janusz Uklejewski, zbiory Muzeum MW
MORZE październik 2017 27
Polska Marynarka Wojenna
Mariusz Borowiak
ORP Garland w konwoju śmierci Wśród niektórych wyższych stopniem brytyjskich oficerów w Home Fleet panował pogląd, że wysyłanie kolejnych konwojów wiosną 1942 r. trasą północną, wiodącą z Islandii, nieopodal Spitsbergenu, do portów ZSRS, mija się z celem. Innego zdania był premier Wielkiej Brytanii, Winston Churchill, uważający, że polityczne dążenia pomocy sojuszników są ważniejsze aniżeli ewentualne straty ponoszone przez konwoje. Od końca września 1941 do pierwszych dni maja 1942 r. na szlak morski z Islandii (Hvalfjörður) do północnej Rosji (Murmańsk i Archangielsk) w konwojach oznaczonych symbolem PQ o numerach od 1 do 15 wysłano blisko 190 statków handlowych. Pierwsze zespoły, liczące od kilku do kilkunastu jednostek transportowych otrzymały bezpośrednią (lub dodatkową) ochronę w postaci pojedynczych krążowników, niszczycieli, trałowców i trawlerów uzbrojonych. Zdecydowana większość konwojów, które wyruszyły trasą północną między styczniem a majem 1942 r., szczęśliwie uniknęła strat i dotarła bez przeszkód do celu. Maryna40 październik 2017 MORZE
rze mogli mówić o dużym szczęściu, ponieważ konwoje arktyczne były na ponad dwóch trzecich trasy narażone na ataki niemieckiego lotnictwa. Promień działania sił lotniczych Wielkiej Brytanii (RAF) sięgał tylko do niewielkiej wyspy Jan Mayen (372,5 km2), położonej około 500 km na wschód od Grenlandii, a między nią a rejonem na północ od Murmańska istniała duża, niczym nie osłonięta luka, co skrzętnie wykorzystywali piloci Luftwaffe i okręty podwodne Kriegsmarine. W wyniku ataków U-Bootów konwój PQ 7A stracił statek (5135 BRT)1, PQ 8 – okręt eskorty, niszczyciel HMS Matabele (1870 t) i uszkodzony brytyjski frachtowiec Harmatris (5395 BRT), konwój PQ 13 postradał na pewno 2 statki (Induna i Effingham)2 o łącznej pojemności 11 507 BRT, a konwój PQ 14 utracił brytyjski frachtowiec Empire Howard (6985 BRT), który posłał na dno U 403 (kpt. mar. Heinz-Ehlert Clausen). 1 2 stycznia 1942 r. U 134 pod dowództwem kpt. mar. Rudolfa Schendela storpedował i zatopił brytyjski frachtowiec Waziristan na pozycji o współrzędnych 74°09’N, 19°10’E. 2 30 marca 1942 r. sprawcami zatopienia statków były okręty podwodne U 376 (kpt. mar. Friedrich-Karl Marks) i U 435 (kpt. mar.Siegfried Strelow).
Szkody, jakich doznali Alianci wiosną 1942 r. na trasie północnych konwojów „Lend-Lease`u”, spowodowane były również działalnością niemieckiego lotnictwa. Sześć bombowców torpedowych Heinkel He 111 zatopiło dwa brytyjskie statki Cape Corso (3807 BRT) i Botavon (5848 BRT), zaś uszkodziły trzeci, z konwoju PQ 15. Ów ostatni okaleczony brytyjski frachtowiec Jutland (6153 BRT) został jeszcze tego samego dnia, 3 maja, zatopiony przez U 251 (kpt. mar. Heinrich Timm). Rzeź konwojów na trasie śmierci Z powodu dotychczasowych strat poniesionych przez żeglugę handlową sprzymierzeńców i Royal Navy wysyłanie kolejnych konwojów trasą północną, która zyskała złą sławę, zdaniem 57-letniego adm. Johna Toveya, naczelnego dowódcy Home Fleet, było nierozsądne, do czasu zlikwidowania lotniska i bazy niemieckich okrętów podwodnych w Norwegii3. Zanim jednak do tego doKonwoje o symbolu QP od 1 do 15 kursowały na trasie z Archangielska, Murmańska lub z Zatoki Kolskiej do Reykjaviku w Islandii oraz Loch Ewe i
3
II wojna światowa
Tadeusz Kasperski
Część 1
Złamać szyfry
Enigmy! Podczas II wojny światowej każda ze stron konfliktu starała się za wszelką cenę łamać morskie kody floty przeciwnika i na bieżąco czytać najważniejsze depesze. Dzięki temu zyskiwano wgląd w aktualne ruchy najważniejszych zespołów i pojedynczych okrętów floty wojennej, jednostek zaopatrzeniowych, czy też konwojów statków handlowych. To dawało wyraźną przewagę i mogło zdecydować o zwycięstwie jednej ze stron i ostatecznej klęsce drugiej. W tych zmaganiach zwyciężyła strona aliancka, choć droga do osiągnięcia tego celu była długa, a bez sukcesów w przejęciu na morzu wrogich szyfrów niemożliwa. Niemiecka komórka wywiadowcza B-Dienst osiągnęła wiele sukcesów w łamaniu kodów brytyjskiej Royal Navy w pierwszej połowie wojny, Brytyjczykom natomiast (pracującym kryptologom w tajnym ośrodku Bletchley Park) znacznie trudniej było posiąść tajemnicę niemieckich kodów, z powodu stosowania przez Kriegsmarine maszyny szyfrującej Enigma. Przy czym morska wersja tego urządzenia – „M”, była o wiele bardziej skomplikowana i złamać kody Kriegsmarine było trudniej, niż szyfry wojsk lądowych, czy lotnictwa1. Niemcy pamiętali, Kriegsmarine posługiwała się kilkunastoma zestawami kluczy Enigmy, które tworzyły oddzielne sieci szyfrów osobne dla jednostek odbywających szkolenia np. na Bałtyku, osobne dla jednostek na różnych akwenach, np. Morza Śródziemnego, Morza Czarnego czy wybrzeży Morza Północnego, inne dla łączności z tankowcami i jednostkami zaopatrzeniowymi, inne do korespondencji pomiędzy dowódcami baz i OKM Naczelnym Dowództwem Marynarki); dla U-Bootów stworzono też odrębny szyfr Triton w początkach 1942 r. wraz z nowym modelem Enigmy, o czym będzie jeszcze mowa.
1
że w I wojnie światowej brytyjscy specjaliści z „pokoju 40” złamali szyfry Hochseeflotte i dołożyli większych starań, by to się nie powtórzyło podczas kolejnej wojny. Dlatego Brytyjczycy musieli nasilić starania, by model niemieckiej maszyny, klucze kodowe i księgi szyfrów pozyskać w trakcie akcji na morzu. Było to możliwe tylko przy abordażu i spenetrowaniu wrogiej jednostki wojennej, patrolowej czy zaopatrzeniowej, ale niełatwe, ponieważ dowódcy zatapianych w walce jednostek niemieckich mieli obowiązek zadbania o to, by w pierwszym rzędzie zniszczyć maszynę i dokumenty, by nie wpadły w ręce przeciwnika. Można było też spróbować spenetrować wraki jednostek (np. U-Bootów) zatopionych na płytszych wodach, ale i tu nie było gwarancji sukcesu (zwłaszcza, że dokumenty szyfrowe sporządzano na specjalnym papierze, który woda morska miała szybko zniszczyć), oprócz tego klucze kodowe obowiązywały tylko przez określony czas (konkretne miesiące roku), po czym zmieniano je dla bezpieczeństwa. Pierwsze zdobycze 12 lutego 1940 r. na wodach Firth of Clyde, niemiecki okręt podwodny U 33 (typu VII A, dowodzony przez kpt. mar. Hansa-Wilhelma von Dresky’ego) próbował skrycie postawić pole minowe. Został jednak zaatakowany przez trałowiec HMS Gleaner, który wykrył go azdykiem, obrzucił celnie bombami głębinowymi, spowodował ciężkie uszkodzenia i zmusił do wynurzenia. Nie wiadomo dlaczego (mimo wyraźnych rozkazów dowodzącego U-Bootami2 kadm. Karla Dönitza), U 33 zabrał na akcję minowania Enigmę, bo wszystkie okręty, które pod2
Befehlshaber der U-Boote, BdU.
czas takich operacji mogły być zatopione na płytkich wodach, miały ją pozostawiać w porcie przed wyruszeniem. Po wynurzeniu U-Boota trałowiec zmienił kurs, planując okręt podwodny staranować, ale przerwał ogień, gdy ujrzał wychodzących na pokład Niemców z podniesionymi rękami. Dresky zdołał jednak wydać rozkaz samozatopienia uszkodzonego U 33 i gdy ten zaczął tonąć dziobem, jego dowódca zdołał wyrzucić za burtę wraz z podwładnymi elementy zniszczonej maszyny szyfrującej, zwłaszcza jej bębenki. Trałowiec uratował 17 ludzi, 25 Niemców zginęło. U-Boot zatonął na głębokości około 50 m, ale podczas podwodnych poszukiwań wokół wraku udało się odnaleźć trzy bębenki Enigmy, wyrzucone przez Niemców do morza. Choć okazały się pomocne w pracy kryptologów z Bletchley Park, było to jednak za mało, by udało się wówczas złamać niemiecki szyfr morski3. Przez cały 1940 r. też nie udało się tego dokonać. A w tym czasie na Atlantyku straty w zatapianych przez U-Booty alianckich statkach rosły coraz bardziej. Gdyby znano pozycje niemieckich okrętów podwodnych na morzu, można byłoby je znacząco zmniejszyć, kierując samotne statki i konwoje jak najdalej od nich. Dopiero w pierwszej połowie 1941 r. Brytyjczycy nasilili starania, by wreszcie w tej kwestii dokonać jakiegoś przełomu. 1 marca ze Scapa Flow wyruszył zespół złożony z 5 niszczycieli (flagowego Somali4, Bedouina, Tartara, Eskimo i Legiona) oraz 2 jednostek desantowych z 600 komandosami ku Lofotom (norweski fiord Vest), rozpoczynając operację „Claymore”. Ten dywersyjny wypad miał cel główny, o którym się nie mówiło – liczono na to, że przy okazji ataku i zniszczenia napotkanych niemieckich jednostek i urządzeń portu rybackiego, być może natrafi się również na egzemplarze Enigmy, które zdaniem Brytyjczyków powinny się tam znajdować. Akcja przeprowadzona 4 marca zakończyła się częściowym sukcesem. Udało się Niemców zaskoczyć, zatopiono statek-przetwórnię Hamburg i kilka jednoO zdarzeniu pisał C. Blair, „Hitlera wojna U-Bootów. Myśliwi 1939-1942”, Warszawa 1998, s. 168. 4 Dowodził nim kmdr Clifford Caslon. 3
Zatopienie U 33 12 lutego 1940 r. w Firth of Clyde tylko nieznacznie zbliżyło Brytyjczyków do złamania szyfru Kriegsmarine. Fot. zbiory Andrzeja Danilewicza
MORZE październik 2017 49
II wojna światowa
Wojciech Holicki
Znalezisko Petrela – USS Indianapolis W lipcu 1945 r., ostatnim pełnym miesiącu wojny na Pacyfiku, dobijana systematycznie od dawna Flota Cesarska mogła już liczyć tylko na swoje jednostki podwodne. Ich operacje przyniosły finalny sukces w postaci zatopienia USS Indianapolis, co w rezultacie fatalnego splotu okoliczności pociągnęło za sobą śmierć wyjątkowo wielu amerykańskich oficerów i marynarzy. Trochę ponad 72 lata później nastąpił epilog niezwykłej historii – światowe media obiegła wiadomość o odnalezieniu wraku tego okrętu przez statek poszukiwawczy Petrel, należący do Paula Allena, jednego z najbogatszych ludzi na świecie. Komandor por. Mochitsura Hashimoto, dowódca I-58, jednego z trzech krążowników podwodnych typu B Model 2, po kapitulacji Japonii doprowadził go 18 sierpnia do bazy w Kure. Dokładnie miesiąc wcześniej rozpoczął się czwarty rejs bojowy tego okrętu, wysłanego wraz z czterema innymi do rejonów patrolowych na wschód od Filipin. 28 lipca po południu, wypatrzywszy „wielki zbiornikowiec w eskorcie niszczyciela”, Hashimoto rozkazał zwolnić dwie „żywe torpedy” kaiten. Dwa wybuchy wziął za oznakę zatopienia celów, myląc się. Ponieważ przed dotarciem do Kure na I-58 zniszczono dokumenty tajne, mapy i dziennik bojowy, wiedza o tym, co wydarzyło się w nocy z 29 na 30 lipca, oparta jest na złożonej dużo później, przy okazji procesu dowódcy okrętu, który
zatopił, pisemnej relacji Hashimoto1. Zgodnie z nią, I-58 wynurzył się o godz. 23:35 i zaraz potem został wezwany na pomost kiosku z powodu zauważenia jakiejś jednostki płynącej od wschodu. Nie mógł jej zidentyfikować, pierwotną odległość ocenił na 10 000 m. Po zanurzeniu rozkazał zaalarmować pilotów kaitenów, ale szybko uznał, że w nocy lepsze rezultaty może przynieść odpalenie salwy „zwykłych” torped. O 23:48 wyrzutnie były gotowe do strzału, a cel, odległy o jakieś 3000 m, po znalezieniu się pod dziurą w chmurach był na tle światła księżycowego. Ze względu na kąt obserwacji Hashimoto mógł stwierdzić, że ma wieże armatnie i 2 wysokie maszty, płynie wolno (ocenił, że było to 11 w.), nie zygzakując. Gdy dystans spadł do około 1500 m, rozkazał odpalić salwę, ostatnia z sześciu torped opuściła wyrzutnię dwie minuty po północy. Minutę potem zaobserwował na prawej burcie celu najpierw wybuch pod przednią wieżą dziobową, który wywołał silną eksplozję wtórną. Po sekundach, także na tle części dziobowej kadłuba, pojawiły się 2 słupy wody.
Hashimoto, rocznik 1909, służył na okrętach podwodnych od 1941 r., był wcześniej dowódcą Ro-31, I-158 i Ro-44. Napisał książkę o działaniach japońskich sił podwodnych („Sunk: The Story of the Japanese Submarine Fleet, 1941–1945”, wydaną w USA w 1960 r.), w której opis zatopienia Indianapolis odbiega od przedstawionego wyżej. Zmarł w 2000 r., po latach bycia kapłanem shinto. 1
Hashimoto rozkazał przyjąć kurs na oddalenie się, obawiając się kontrataku. Ponieważ nie nastąpił, zawrócił swój okręt i pół godziny po północy był on znów blisko miejsca odpalenia torped. Zaatakowanej jednostki nigdzie nie było widać, a gdy o godz. 01:00 I-58 wynurzył się ponownie, mnogość różnorakich szczątków wokół świadczyła o tym, że musiała pójść na dno. O 01:45 nadany został więc meldunek o zatopieniu pancernika typu Idaho. Hashimoto nie mylił się co do rezultatu ataku, natomiast duży błąd w identyfikacji celu przyczynił się do tego, że sukces miał tak tragiczne konsekwencje. Zatopiony okręt był w rzeczywistości krążownikiem ciężkim, jednym z dwóch typu Portland. Cel W 1929 r. Kongres USA zadecydował, że w ramach środków trzech kolejnych lat finansowych zbudowanych zostanie m.in. 15 krążowników „waszyngtońskich”. W tym czasie powstawała seria sześciu jednostek typu Northampton i pierwotnie przyjęto, że pierwszych 5 nowych okrętów, CL 32 do CL 362, będzie niemal identycznych. Budowę CL 33, któremu nadano nazwę Portland3, rozpoczęto na pochylni w połowie lutego 1930 r. Niedługo później, 31 marca, położona została stępka pod CL 35, przyszły Indianapolis. W tym czasie było jasne, że podczas prac projektowych i budowy Northamptonów przesadzono z „oszczędnościami” tonażowymi, w rezultacie czego ich wyporność standardowa była dużo mniejsza od limitu przyjętego w traktacie Od ‚light cruisers’. Po konferencji londyńskiej (1930) krążowniki mające lub mające mieć armaty kal. 203 mm zyskały oficjalne miano „ciężkich”, stąd w US Navy od 1 lipca 1931 r. miały prefiks ‚CA’ zamiast ‚CL’– przyp. red. 3 Uhonorowano w ten sposób największe miasto stanu Maine, a nie Oregonu. 2
10 lipca 1945 r., krążownik ciężki Indianapolis (CA 35) na wodach u wybrzeży Kalifornii. Dwadzieścia dni później okręt ten spoczął na dnie Morza Filipińskiego, co oznaczało początek jednego z największych dramatów w historii US Navy.
MORZE październik 2017 55
Epoka pary i pancerza
Andrzej Nitka
Trzydziestoletni symbol stuletniej rewolucji Już z Aurory wystrzał padł..., starsi czytelnicy „Morza” dobrze pamiętają wiersz Władysława Broniewskiego, rozbrzmiewający na obowiązkowych apelach szkolnych z okazji kolejnych rocznic rewolucji październikowej. Jednostka ta w świadomości ludzi na całym świecie funkcjonuje też jako okręt, który dał sygnał do szturmu na Pałac Zimowy, siedzibę rządu Kiereńskiego i rozpoczęcia buntu, który umożliwił dojście do władzy bolszewików. Co prawda wystrzał z Awrory nie był wcale znakiem do walki, jednak sowiecki blef, podsycany skwapliwie przez komunistów, żyje własnym życiem i nic już tego nie zmieni. Jeszcze bardziej zaskakujące jest to, że turyści zwiedzający ten okręt oraz część specjalistów zajmujących się tematyką morską, nie ma świadomości, iż mają do czynienia z... repliką Awrory zbudowaną w latach 80. XX w., a nie oryginałem pamiętającym czasy caratu!
64 październik 2017 MORZE
Historyczny krążownik, a raczej jego kopia, pozostaje ikoną Sankt Petersburga, morskiej stolicy Rosji. Okrągła, setna rocznica sowieckiej rewolucji jest doskonałą okazją do przybliżenia mało znanej historii powstania repliki okrętu, która chyba już na zawsze będzie jednym z symboli wydarzeń, które zmiotły carat i zastąpiły go na dziesięciolecia reżimem komunistycznym. Zatopiony 30 września 1941 r. w Oranienbaumie (obecnie Łomonosowsk) podczas oblężenia Leningradu w trakcie II wojny światowej (Rosjanie wolą używać określenia Wielka Wojna Ojczyźniana) krążownik, a właściwie jego wrak ogołocony z uzbrojenia i użytecznego wyposażenia dotrwał do zniesienia niemieckiej blokady. Wobec faktu, że prawie 40-letni wtedy okręt spędził pod wodą nieomal 2,5 roku dalsze jego losy były prawie przesądzone, po wydobyciu najprawdopodobniej trafiłby on na złom. Miał jednak potężnego protektora
w osobie adm. floty Iwana S. Isakowa. Jego zdaniem Awrora po odbudowie mogła służyć jako stacjonarna jednostka szkolna dla słuchaczy Nachimowskiej Szkoły Marynarki Wojennej z Leningradu oraz brać udział w wychowaniu społeczeństwa jako pomnik rewolucji październikowej i udziału floty w obronie miasta. Idea ta zyskała poparcie dowódcy WMF, adm. floty Nikołaja G. Kuzniecowa, i wpływowego szefa leningradzkiego komitetu partii Andrieja A. Żdanowa. I to właśnie władze Leningradu wystąpiły 24 sierpnia 1944 r. do marynarki wojennej o zachowanie okrętu, który w międzyczasie został w lipcu 1944 wydobyty i przeholowany 20 lipca do Leningradu, oraz ustawieniu go przy nabrzeżu Bolszoj Newki. W wyniku tych zabiegów krążownik skierowano do remontu połączonego z odbudową mającą na celu przystosowanie go do pełnienia funkcji stacjonarnego hulku szkolnego. W trakcie tych prac usunięto obie burtowe maszyny parowe napędu głównego, jak też część kotłów parowych wraz ze zbędnym wyposażeniem. W celu zabezpieczenia kadłuba został on pokryty wewnątrz, do wysokości metra powyżej linii wodnej, warstwą wytrzymałego betonu o grubości 50-90 mm, wzmocnioną stalowymi prętami grubości 6-8 mm. Łączna masa tej żelbetonowej „skorupy” wyniosła 450 t, zaś prace związane z jej układaniem przeprowadzono między 5 kwietnia a 15 lipca 1946 r. Na pokład Awrory trafiło z terenu całego ZSRR 14 oryginalnych armat Canet L/45 kal. 152 mm, takich jakie nosił on w czasach rewolucji. Trudno jednak się spodziewać, aby wśród nich była chociaż jedna wchodząca pierwotnie w skład uzbrojenia tego konkretnie okrętu, skoro 11 z nich miało łoża i maski przeciwodłamkowe artylerii nadbrzeżnej. Prace stoczniowe trwały 4 lata i ostatecznie 17 listopada 1948 r. odrestaurowana Awrora zacumowała przy nabrzeżu tuż obok budynku Nachimowskiej Szkoły Marynarki Wojennej.
„Legendarny” wystrzał z dziobowego działa Awrory na obrazie Adama Werki.
Epoka pary i pancerza
Tadeusz Klimczyk
Home Fleets Miłośnikom Royal Navy powszechnie znane są terminy takie jak Home Fleet, Channel Fleet czy Atlantic Fleet. Te jednostki organizacyjne floty brytyjskiej występują nagminnie w każdej książce dotyczącej obu wojen światowych i okresów je poprzedzających. Ale czy Home Fleet to zawsze Flota Ojczyźniana? Czy może poprawniej jednak używać terminu Home Fleets, a nie Home Fleet? Czy Channel Fleet zawsze broniła kanału La Manche, zaś Atlantic Fleet zawsze operowała na Atlantyku? Poniższe opracowanie próbuje znaleźć odpowiedź na pytania związane z organizacją europejskich sił Royal Navy w latach 1902-1914. Na przełomie XIX i XX w. Royal Navy była podzielona na dwie, a od 1902 r. na trzy floty, oraz na kilka niezależnych eskadr stacjonujących w odległych zakątkach Imperium. Podział wewnętrzny i dystrybucja sił wyraźnie wskazywała na priorytety brytyjskiej polityki zagranicznej i potencjalne źródła zagrożeń. Najsilniejszym elementem struktury Royal Navy była Mediterranean Fleet z bazą na Malcie. Jej trzon stanowiło zwykle 12 najnowocześniejszych okrętów liniowych. Morze Śródziemne ogniskowało brytyjskie interesy – stacjonowały tu największe siły morskie Francji, tutaj także można było blokować ruchy rosyjskiej Floty Czarnomorskiej, a przede wszystkim kontrolować żeglugę z Indii i Dalekiego Wschodu via, także brytyjski, Kanał Sueski. Drugą flotą Royal Navy była Channel Fleet bazująca w Portland na południowym wybrzeżu Wielkiej Brytanii. Jej podstawową siłą było 6 okrętów liniowych. Flota Kanału była dwukrotnie mniej liczebna od Floty Śródziemnomorskiej i miała blokować wejście do kanału La Manche oraz południowe wybrzeże Wyspy przed operacjami floty francuskiej. Z zamorskich eskadr najsilniejszą był eskadra dalekowschodnia, zwana China Station, z bazami w Singapurze, Hongkongu i Weihaiwei (dziś Weihai). W opisywanym okresie w jej skład wchodziło 5 okrętów liniowych, a więc niewiele mniej niż w Channel Fleet. Od 1902 r. organizacyjnie przybyła Royal Navy jeszcze jedna flota – Home Fleet. Mimo nazwy i późniejszych konotacji historycznych – w momencie powstania była to jedynie jednostka administracyjna skupiająca porozrzucane po wielu portach Wielkiej Brytanii tzw. guard ships, czyli przestarzałe pancerniki i krążowniki, dożywające swoich dni, 70 październik 2017 MORZE
z załogami złożonymi głównie z rezerwistów. Okręty te miały za zadanie chronić porty, w który stacjonowały, w rzeczywistości bardziej symbolizowały obecność Royal Navy lokalnym społecznościom, niż dawały im realną ochronę. W 1902 r. poddano je centralnemu dowództwu w Portland, gdzie też 2-3 razy do roku gromadziły się dla przeprowadzenia ćwiczeń. W momencie powstania była to flota istniejąca tylko na papierze, jednak wkrótce Royal Navy wykorzystała jej istnienie, by w sposób nie budzący podejrzeń przeprowadzić operację koncentracji sił na wodach ojczystych. Pierwsze ruchy, zmierzające do wzmocnienia sił Royal Navy stacjonujących w macierzystych portach, wykonano jeszcze przed powołaniem adm. Fishera na stanowisko Pierwszego Lorda Morskiego. Były one już częściowo nastawione antyniemiecko, bowiem w Royal Navy zaczęto analizowanie zagrożenia ze strony Berlina i rozważano pierwsze studia planów wojennych. 20 lutego 1903 r. Admiralicja zapowiedziała przekształcenie Home Fleet w pełni mo-
bilną i pełnomorską flotę. Plany wojenne datowane na czerwiec tego roku przewidywały, że głównym zadaniem nowo formowanej Home Fleet będzie niedopuszczenie do połączenia sił floty francuskiej z rosyjską eskadrą, która wyjdzie z Bałtyku. Tymczasem wiosną 1904 r., a więc jeszcze przed nastąpieniem adm. Fishera w skład Home Fleet włączono 6 starszych pancerników typu Royal Sovereign, zbudowanych w latach 1889-1894 oraz dwa nowe pancerniki typu Duncan, a do rozkazów wojennych tej formacji dopisano Niemcy. W ten sposób Home Fleet stała się prawdziwą i samodzielną flotą. W ramach tej samej reorganizacji siły Channel Fleet powiększono z sześciu do ośmiu okrętów liniowych. Jak już wspomniano, zmiany te były częściowo spowodowane antybrytyjską polityką Niemiec, ale też ogólnoświatową sytuacją wymagającą od Royal Navy zwarcia szyków bardziej na wodach ojczystych niż na odległych akwenach Imperium. Reformy organizacyjne, zapoczątkowane przez nowego (od października 1904 r.) Lorda Morskiego – adm. Fishera, także nie miały na celu ochrony Wysp Brytyjskich przed flotą niemiecką, a jedynie odwzorowywały zmiany układu sił na świecie, jak również były reakcją na toczącą się wówczas ale nierozstrzygniętą jeszcze wojną rosyjsko-japońską. Redystrybucja floty ogłoszona przez Fishera w listopadzie 1904 r., a potwierdzona 1 stycznia 1905 r. przez Lorda
Z polskich stoczni Ostatni z serii 11 statków oceanograficznych projektu 850 – Boris Dawydow, sfotografowany na początku lat 90. Fot. US Navy
Adam Koralewski
Ekspedycyjne statki oceanograficzne
projektu 850 Jednostki hydrograficzne oraz oceanograficzne kilku typów i różnych wielkości stanowiły jedną z najliczniejszych grup statków specjalnych budowanych w polskich stoczniach dla armatorów w Związku Sowieckim. Część z nich trafiała pod bandery cywilne, inne od razu, „bez kamuflażu” pod barwy Wojenno-Morskowo Fłota. Swój udział w ich produkcji miała Stocznia Szczecińska im. Adolfa Warskiego. Pierwszym typem dużych statków oceanograficznych tam zbudowanych,
był proj. 850. Seria 11 jednostek powstała w latach 1962-1967 na podstawie projektu opracowanego w Centralnym Biurze Konstrukcji Okrętowych nr 2 w Gdańsku, pod kierunkiem inż. Dionizego Wiśniewskiego1. Były to kolejno: Nikołaj Zubow, Aleksiej Czirikow, Fiedor Litke, Wasilij Gołownin, Gawriił Saryczew, Faddiej Biellingsgauzen, Chariton Łaptiew, Siemien Dieżniew, Andriej Wilkickij, Siemien Czeluskin i Boris Dawydow. Głównym buBył on też konstruktorem m.in. okrętów dla polskiej Marynarki Wojennej, w tym dużych kutrów torpedowych proj. 663D/664, czy trałowców bazowych proj. 206.
1
downiczym w „Warskim” był inż. Ryszard Winiecki. Armatorem statków było Ministerstwo Obrony ZSRS. Prototyp przekazano odbiorcy 26 marca 1964, a banderę podniósł 1 kwietnia, natomiast ostatni zdano 21 stycznia 1967 r. Od oceanografa do szpiega Przeznaczeniem tych jednostek były badania, obserwacje i pomiary oceanograficzne, hydrograficzne, chemiczno-gruntowe i meteorologiczne w otwartych rejonach mórz oraz oceanów, w szczególności ich dna, pomiary głęPrototypowy Nikołaj Zubow w styczniu 1971 r. w Leningradzie, przed rozpoczęciem rejsu doświadczalnego, w czasie którego przeprowadzono próby systemu łączności satelitarnej Cikłon-B. W ciągu pięciu miesięcy jednostka pokonała 30 394 mile morskie. Fot. KIK
MORZE październik 2017 77