Wojsko i Technika Historia numer specjalny 2/2021

Page 1

NUMER SPECJALNY 2/2021

www.zbiam.pl

W NUMERZE:

Centralny Okręg Przemysłowy

Marzec-Kwiecień cena 18,99 zł (VAT 8%) INDEX 409138 ISSN 2450-3495

Japoński przemysł lotniczy

Bitwa u przylądka Spada

Problemy materiałowe i kadrowe japońskiego przemysłu lotniczego nasiliły się w 1943 r., wraz z pogorszeniem się sytuacji na froncie, po poniesieniu dużych strat w ludziach i sprzęcie na Wyspach Salomona i Nowej Gwinei…

To gwałtowne starcie, które miało miejsce w początkowym okresie zmagań Royal Navy i Regia Marina, zakończyło się zdecydowanym zwycięstwem alianckim, mimo dużej przewagi w sile ognia artyleryjskiego włoskich okrętów…

INDEX: 409138 ISSN: 2450-3495


Z PRENUMERATĄ SAME KORZYŚCI Atrakcyjna cena, w tym dwa numery gratis! Pewność otrzymania każdego numeru w niezmiennej cenie E-wydania dostępne są na naszej stronie oraz w kioskach internetowych

Wojsko i Technika: cena detaliczna 14,50 zł Prenumerata roczna: 145,00 zł | zawiera 12 numerów Lotnictwo Aviation International: cena detaliczna 16,50 zł Prenumerata roczna: 165,00 zł | zawiera 12 numerów

Wojsko i Technika Historia + numery specjalne: cena detaliczna 18,99 zł Prenumerata roczna: 190 zł | zawiera 12 numerów

Prenumeratę zamów na naszej stronie internetowej www.zbiam.pl lub wpłać należność na konto bankowe nr 70 1240 6159 1111 0010 6393 2976

Skontaktuj się z nami: office@zbiam.pl Zespół Badań i Analiz Militarnych Sp. z o.o. Biuro: ul. Bagatela 10/19 00-585 Warszawa


Vol. VII, nr 2 (32)

NUMER SPECJALNY 2/2021

www.zbiam.pl

1 NUMER SPECJALNY 2/2021

W NUMERZE:

Centralny Okręg Przemysłowy

Marzec-Kwiecień cena 18,99 zł (VAT 8%) INDEX 409138 ISSN 2450-3495

Japoński przemysł lotniczy

Bitwa u przylądka Spada

Problemy materiałowe i kadrowe japońskiego przemysłu lotniczego nasiliły się w 1943 r., wraz z pogorszeniem się sytuacji na froncie, po poniesieniu dużych strat w ludziach i sprzęcie na Wyspach Salomona i Nowej Gwinei…

To gwałtowne starcie, które miało miejsce w początkowym okresie zmagań Royal Navy i Regia Marina, zakończyło się zdecydowanym zwycięstwem alianckim, mimo dużej przewagi w sile ognia artyleryjskiego włoskich okrętów…

INDEX: 409138 ISSN: 2450-3495

Na okładce: zestaw przeciwlotniczy Wirbelwind. Rys. Jarosław Wróbel INDEX 409138 ISSN 2450-3495 Nakład: 14,5 tys. egz. Redaktor naczelny Jerzy Gruszczyński jerzy.gruszczynski@zbiam.pl Redakcja techniczna Dorota Berdychowska dorota.berdychowska@zbiam.pl Korekta Stanisław Kutnik Współpracownicy Władimir Bieszanow, Michał Fiszer, Tomasz Grotnik, Andrzej Kiński, Leszek Molendowski, Marek J. Murawski, Tymoteusz Pawłowski, Tomasz Szlagor Wydawca Zespół Badań i Analiz Militarnych Sp. z o.o. Ul. Anieli Krzywoń 2/155 01-391 Warszawa office@zbiam.pl Biuro Ul. Bagatela 10/19 00-585 Warszawa Dział reklamy i marketingu Andrzej Ulanowski andrzej.ulanowski@zbiam.pl Dystrybucja i prenumerata office@zbiam.pl Reklamacje office@zbiam.pl Prenumerata realizowana przez Ruch S.A: Zamówienia na prenumeratę w wersji papierowej i na e-wydania można składać bezpośrednio na stronie www.prenumerata.ruch.com.pl Ewentualne pytania prosimy kierować na adres e-mail: prenumerata@ruch.com.pl lub kontaktując się z Telefonicznym Biurem Obsługi Klienta pod numerem: 801 800 803 lub 22 717 59 59 – czynne w godzinach 7.00–18.00. Koszt połączenia wg taryfy operatora. Copyright by ZBiAM 2021 All Rights Reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone Przedruk, kopiowanie oraz powielanie na inne rodzaje mediów bez pisemnej zgody Wydawcy jest zabronione. Materiałów niezamówionych, nie zwracamy. Redakcja zastrzega sobie prawo dokonywania skrótów w tekstach, zmian tytułów i doboru ilustracji w materiałach niezamówionych. Opinie zawarte w artykułach są wyłącznie opiniami sygnowanych autorów. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść zamieszczonych ogłoszeń i reklam. Więcej informacji znajdziesz na naszej nowej stronie: www.zbiam.pl

w numerze: HISTORIA

Jędrzej Korbal Centralny Okręg Przemysłowy a Wojsko Polskie (1)

4

MONOGRAFIA PANCERNA

Michał i Jacek Fiszer, Jerzy Gruszczyński Pojazdy bojowe na podwoziu PzKpfw IV (2)

18

LOTNICTWO

Leszek A. Wieliczko Japoński przemysł lotniczy podczas drugiej wojny światowej

38

WOJNA NA MORZU

Tadeusz Kasperski Bitwa u przylądka Spada

48

OBRONA PRZECIWPANCERNA

Bartłomiej Kucharski Lekka broń przeciwpancerna do 1945 r.

56

WOJNA W POWIETRZU

Tomasz Szlagor Dywizjony Orłów i 4. Grupa Myśliwska USAAF (2)

68

HISTORIA

Edward Malak Bitwa warszawska wedle brukselskiego odczytu jenerała Maximile Weyganda

www.facebook.com/wojskoitechnikahistoria

82

3


Jędrzej Korbal

1

Centralny Okręg Przemysłowy a Wojsko Polskie Dyskusja nad ustanowieniem w centrum Rzeczpospolitej obszaru pozwalającego na bezpieczny rozwój potrzebnych odrodzonemu państwu gałęzi przemysłu rozpoczęła się krótko po zakończeniu wojny polsko-bolszewickiej i podpisaniu traktatu ryskiego. Jeszcze pod koniec 1921 r. w kręgach wojskowych pojawiły się propozycje ulokowania wytwórni amunicji i uzbrojenia w widłach rzek Wisły i Sanu. Polemiki co do ostatecznego wyboru obszaru mającego koncentrować strategiczne dla armii i państwa zakłady trwały przez kolejnych 15 lat.

D 4

ziało się to w czasie, kiedy II RP stanęła przed koniecznością przeprowadzenia pilnej reformy walutowej, wojną celną między Polską a Niemcami, światowym kryzysem gospodarczym i nakładającą się na wszystkie ww. zdarzenia odbudową podstawowej infrastruktury zniszczonej w trakcie działań wojennych w latach 1914-1921. Również mające miejsce nawet kilka razy w roku zmiany gabinetów czy tzw. przewrót majowy 1926 r. zdecydowanie nie sprzyjały stabilności gospodarczej i jakiejkolwiek

nawet długofalowej polityce inwestycyjnej państwa. W tych realiach niemożliwe było również pozyskanie poważnego kapitału zagranicznego. Choć trwający półtorej dekady okres czasu może wydawać się zbyt długim jak na teoretyczne ustalenia, to warto wskazać, że w ar-

chetypie COP, czyli tzw. Centralnym Rejonie Przemysłowym powstały od podstaw trzy duże przedsiębiorstwa: Państwowa Wytwórnia Prochu w Zagożdżonie-Pionkach (1922 r.), Fabryka Amunicji w Skarżysku (1923 r.) i Fabryka Broni w Radomiu (1923 r.). Obok istniejących już Zakładów Starachowickich

1 kwietnia 1936 r. miała miejsce narada zorganizowana przez prezydenta Ignacego Mościckiego w której udział wzięli również GISZ Edward Śmigły-Rydz, premier F. Sławoj Składkowski, wicepremier Eugeniusz Kwiatkowski oraz minister spraw wojskowych Tadeusz Kasprzycki.


HISTORIA

Huta i zakłady mechaniczne Stalowej Woli miały zapewnić armii dopływ nowego sprzętu i odciążyć pracujące już pełną mocą Zakłady Starachowickie.

rozbudowy dużych ośrodków miejskich mających być centrami kultury polskiej; 1951-1954: ostateczne zatarcie różnic między po zaborczymi dzielnicami państwa, wyrównanie potencjałów gospodarczych. W momencie jednak wygłaszania ww. tez stanowiły one raczej ogólną koncepcję niż sprecyzowany plan działania. Brak było choćby ogólnego naszkicowania niezbędnych nakładów finansowych czy szczegółów dla poszczególnych etapów. Wyjątkiem był tutaj okres pierwszy, rozpisany do 1941 r. dla którego można było dość precyzyjnie określić wielkość nakładów i spodziewane zyski dla armii i społeczeństwa. W tym miejscu należy zaznaczyć, że poza nadrzędnym założeniem o konieczności utrzymania zrównoważonego budżetu kierownictwo Ministerstwa Skarbu stało na stanowisku, że inwestycje zbrojeniowe są na ogół mniej użyteczne niż te o charakterze ogólnogospodarczym. Dlatego też inaczej niż w szykujących się w sposób jawny do wojny Niemczech, nie uważano w Polsce zbrojeń za docelową metodę nakręcania koniunktury. Nacisk na rozbudowę opisywanego sektora był koniecznością wynikającą z coraz bardziej napiętej sytuacji międzynarodowej i potrzeby wzmocnienia potencjału obronnego Rzeczpospolitej. Odrzucano jednak zdecydowanie działania propagowane przez ministra finansów Rzeszy Hjalmara Schachta, a sama dyskusja o zwiększeniu deficytu i przekazaniu dodatkowych środków na zbrojenia zaostrzała i tak trudne relacje między Ministerstwem Skarbu, a Ministerstwem Spraw Wojskowych.

przez gen. bryg. Wacława Stachiewicza Sztabie Głównym prac nad tzw. 6-letnim planem rozbudowy i modernizacji armii. W praktyce całościowy plan sprowadzał się do serii programów celowych sporządzanych indywidualnie dla każdej z broni przez wyznaczonych do tego oficerów SG. Szefem tego powołanego w czerwcu 1936 r. zespołu był płk dypl. Jan Sadowski, a jego najbliższymi współpracownikami ppłk dypl. Karol Hodała, ppłk dypl. Mieczysław Sulisławski oraz ppłk dypl. Stanisław Sadowski. Poszczególne referaty, będące podstawą przyszłych programów modernizacyjnych powstawały kolejno, stąd daty ich przedłożenia szefowi sztabu, a później pod obrady KSUS, przypadały na przełom 1936/37 r. Akceptacja każdego z rozwiązań nie oznaczała jednak niezmienności założeń w przyszłych okresach. Programy ewoluowały, a poszczególne ich fragmenty dyskutowano i zmieniano jeszcze w trakcie rozmaitych konferencji czy kolejnych posiedzeń KSUS. Ogólne wytyczne wydane w momencie rozpoczynania prac koncentrowały się wokół potrzeby zwiększenia liczby DP do 40 (początkowo 30 czynnych i 10 rezerwowych), modernizacji uzbrojenia, wzmocnienia lotnictwa, artylerii,

broni pancernej i łączności. Równolegle postępować miała częściowa motoryzacja armii, której dotychczasowa forma miała charakter symboliczny i budziła poważny niepokój sztabowców. Problem ten szerzej opisano w dwuczęściowym artykule, pt. „Motoryzacja dowództw i służb” (Wojsko i Technika Historia, numer specjalny 3 i 4/2020). Ogólny kosztorys rozbudowy sił zbrojnych wynosił około 6 mld, co było kwotą olbrzymią jak na możliwości państwa. Aby zapewnić siłom zbrojnym stabilną i trwającą kilka lat podstawę do modernizacji przystąpiono równolegle do działań mających zwiększyć niezbędną bazę surowcowo-materiałową, ale przede wszystkim krajowy przemysł zbrojeniowy. Ujęte w ww. programach oczekiwania wyrażały się w na tyle potężnych kwotach, że szybko stało się jasne, że niedoinwestowane, zbyt małe i rozproszone zakłady krajowe nie sprostają przyszłym zamówieniom ze strony MSWojsk. Mowa tutaj szczególnie o fabrykach skoncentrowanych w obrębie stolicy oraz Górnego Śląska. Zależność ta w mniejszym stopniu dotyczyła okresu pokojowego, jednak stanowiła realną troskę w przypadku wyraźnie zwiększonego zapotrzebowania czasu wojny wynikającego ze strat bojowych jak i znacznie szybszego zużycia sprzętu. Czynnikiem zaburzającym rzeczywiste zapotrzebowanie armii był fakt przyjęcia do wszystkich kalkulacji norm opartych o dane pochodzące z końca I wojny światowej. To w oparciu o nie ustalono wielkość jednostek ognia dla poszczególnych typów broni, średnie dzienne zużycie amunicji, wielkość rezerw materiałowych czy częstotliwość napraw. Zmiennych tych nie próbowano nawet symbolicznie zaktualizować pomimo docierającej już do wojskowych świadomości, że przyszła wojna będzie dla Wojska Polskiego inną niż wygrana batalia z lat 1919-1921. Stąd też obliczenia mówiące o tym, że posiadane zapasy oraz bieżąca produkcja pozwolą na prowadzenie walki nawet

Widok na jedną z hal huty Stalowa Wola. Nowością było opalanie pieców hutniczych gazem ziemnym wydobywanym w COP i dostarczanym specjalnymi gazociągami.

COP dla armii

Początek drugiej połowy lat 30. był dla Wojska Polskiego okresem wzmożonych studiów dotyczących potencjału jakim dysponowały poszczególne typy broni oraz szeregu porównań z wybranymi armiami europejskimi. Analiza stanu wyposażenia, uzbrojenia czy obowiązujących struktur a następnie zestawienie ich z informacjami na temat armii niemieckiej, rosyjskiej i francuskiej dały szereg gorzkich wyników. Ujawnione braki oraz zacofanie techniczne całych dziedzin wojskowości wymusiły rozpoczęcie w kierowanym

7


Michał i Jacek Fiszer, Jerzy Gruszczyński

Pojazdy bojowe

na podwoziu PzKpfw IV Kolejnymi pojazdami, jakie budowano z użyciem podwozia czołgu PzKpfw IV lub specjalnego podwozia będącego krzyżówką „czwórki” i „trójki”, były działa polowe, szturmowe moździerze oraz samobieżne działa przeciwlotnicze. One również odegrały ważną rolę w Wehrmachcie w czasie drugiej wojny światowej.

Trzmiel z wielkim żądłem: SdKfz 165 Hummel

18

Równolegle z rozwojem działa przeciwpancernego Hornisse podjęto prace nad samobieżną haubicą SdKfz 165 Hummel (trzmiel). Wraz z opracowywanym w tym samym 1942 r. działem SdKfz 124 Wespe (osa) kal. 105 mm, miały one tworzyć nowe pułki artylerii w dywizjach pancernych. Były to jedne z pierwszych na świecie polowych dział samobieżnych, wprowadzonych do wielkoseryjnej produkcji. Dotychczas wydawało się, że artyleria holowana o ciągu motorowym całkowicie wystarcza do wsparcia jednostek pancernych. Problem polegał jednak na tym, że ciągniki z działami holowanymi mogły nadążyć za nacierającymi czołgami na drogach o jakiej-takiej jakości. Kiedy jednak czołgi rozwijały się do natarcia

„na przełaj”, przez pola i łąki, pokonując w ten sposób, w szyku bojowym lub przedbojowym (kolumny plutonów idące równolegle do siebie, gotowe do rozwinięcia), a niekiedy nawet w kolumnach kompanijnych grup bojowych, kilka czy kilkanaście kilometrów, to wychodziły one poza zasięg własnej artylerii polowej. Ciągniki holujące ciężkie działa grzęzły w terenie, gdzie nie było dróg bitych i nie były w stanie towarzyszyć czołgom. A te, bez wsparcia artylerii haubicznej, były narażone na ogień dział przeciwpancernych

2

znajdujących się w ukryciu, gdzie ich wykrycie, a następnie zniszczenie z płaskotorowej armaty czołgowej bywało trudne. Dlatego w toku działań takie działa samobieżne artylerii polowej stworzyli zarówno Niemcy, jak i alianci zachodni – amerykańskie M7 znane jako Priest u Brytyjczyków i brytyjskie Sexton, Amerykanie wprowadzili też działa większego kalibru, na przykład M12 z armatohaubicą kal. 155 mm, które weszło do uzbrojenia w ramach sił atakujących Europę Zachodnią od czerwca 1944 r. (łącznie

Pierwszym niemieckim działem samobieżnym użytym już w kampanii polskiej 1939 r. było 8,8 cm Flak 18 (Sfl.) auf Zugkraftwagen 12t (Sd.Kfz. 8) w którym użyto działo przeciwlotnicze kal. 88 mm do niszczenia umocnień. Dlatego działo to nazywano Bunkerknacker Flak.


Leszek A. Wieliczko

Japoński przemysł lotniczy

podczas drugiej wojny światowej Podczas drugiej wojny światowej japoński przemysł lotniczy musiał zmierzyć się z nowymi wyzwaniami. Z jednej strony był to nieustanny nacisk sił zbrojnych na zwiększenie tempa i wolumenu produkcji, a z drugiej – narastające problemy materiałowe i kadrowe. Pod koniec 1944 r. doszły do tego amerykańskie bombardowania strategiczne, a w ich konsekwencji ewakuacja fabryk. Wszystkie te czynniki skumulowały się w 1945 r., prowadząc do załamania produkcji. Mimo to większość firm działała do ostatnich dni wojny.

W

38

pierwszym roku wojny z mocarstwami zachodnimi na Dalekim Wschodzie i Pacyfiku japoński przemysł lotniczy nie odczuł praktycznie żadnych zmian. Rozbudowa sił lotniczych i konieczność uzupełniania ponoszonych strat sprawiły, że zwiększyło się zapotrzebowanie na nowe samoloty. W ślad za tym całkowita produkcja wzrosła z 5088 egz. w 1941 r. do 8861 egz. w 1942 r., w tym samolotów bojowych z 3180 do 6335, czyli niemal dwukrotnie. Sposób zarządzania przemysłem nie uległ jednak zmianie. Całkowitą kontrolę nad ustalaniem i realizacją planów produkcyjnych i inwestycyjnych oraz wykorzystaniem parku maszynowego i materiałów konstrukcyjnych nadal sprawowały siły zbrojne poprzez Główne Biura Lotnictwa Wojsk Lądowych (Rikugun

Kōkū Honbu) i Marynarki Wojennej (Kaigun Kōkū Honbu), podlegające odpowiednio Ministerstwu Armii (Rikugunshō) i Ministerstwu Marynarki Wojennej (Kaigunshō). Proces projektowania i budowy prototypów oraz produkcji seryjnej i dostaw był nadzorowany przez inspektorów z obu biur, rezydujących w wytwórniach lotniczych i mających decydujący głos w kwestiach spornych. Jedyną poważną zmianą w porównaniu z przedwojenną praktyką było odejście od formuły konkursu przy zamawianiu projektów i prototypów nowych samolotów. Zamiast tego zlecenia były kierowane przez odpowiednie Główne Biuro Lotnictwa do arbitralnie wybranych wytwórni lotniczych. W założeniu miało to przyspieszyć proces pozyskiwania nowych samolotów i zminimalizować obciążenie biur konstrukcyjnych.

Problem polegał na tym, że gdy prototyp nie spełnił oczekiwań sił zbrojnych, to nie było pod ręką gotowego konkurencyjnego samolotu, który mógłby go szybko zastąpić. Prace projektowe i badawczo-rozwojowe prowadziły również ośrodki sił zbrojnych – Instytut Badawczy Techniki Lotniczej Wojsk Lądowych (Rikugun Kōkū Gijutsu Kenkyūsho; w skrócie Kōgiken lub Giken) w Tachikawie i Arsenał Techniki Lotniczej Marynarki Wojennej (Kaigun Kōkū Gijutsushō; w skrócie Kūgishō) w Yokosuce. Produkcja seryjna projektowanych w nich samolotów była następnie zlecana komercyjnym wytwórniom. W drugiej połowie 1942 r. pojawiły się pierwsze oznaki kryzysu w zakresie materiałów konstrukcyjnych i siły roboczej. Zgromadzone przed wybuchem wojny i nadzorowane przez państwo zapasy materiałów

A6M Reisen był przez całą wojnę podstawowym myśliwcem lotnictwa Marynarki Wojennej i najliczniej produkowanym japońskim samolotem – zakłady Mitsubishi i Nakajima zbudowały łącznie ponad 10 tys. egzemplarzy.


WOJNA NA MORZU

Tadeusz Kasperski

Bitwa u przylądka Spada W początkowym okresie zmagań brytyjskiej floty z okrętami włoskimi, niedługo po włączeniu się Włoch do wojny u boku III Rzeszy, 19 lipca 1940 r. doszło do bitwy u przylądka Spada na Krecie pomiędzy dwoma szybkimi krążownikami lekkimi floty włoskiej pod dowództwem kadm. Ferdinando Casardiego, a australijskim krążownikiem lekkim HMAS Sydney i pięcioma niszczycielami brytyjskimi, pod dowództwem kmdr. Johna Augustine Collinsa. To gwałtowne starcie zakończyło się zdecydowanym zwycięstwem strony alianckiej, mimo początkowej dużej przewagi w sile ognia artyleryjskiego włoskich okrętów.

W

48

połowie lipca 1940 r. dowództwo Regia Marina zdecydowało o wysłaniu zespołu dwóch szybkich krążowników lekkich do bazy na wyspie Leros w archipelagu Dodekanezu. Obie te jednostki mogły przysporzyć swoją obecnością na tych wodach sporo kłopotów Brytyjczykom, ponieważ w planowanych dalszych wypadach miały zwalczać aliancką żeglugę na Morzu Egejskim. Rozważano także ostrzelanie As-Sallum w północno-zachodnim Egipcie, ale z tego pomysłu ostatecznie zrezygnowano. Do realizacji tego zadania wybrano jednostki z 2. Eskadry Krążowników Lekkich. Tworzyły ją Giovanni delle Bande Nere (okrętem dowodził kmdr Francesco Maugeri) i Bartolomeo Colleoni (kmdr Umberto Novaro). Okręty należały do typu Alberto di Giussano. Miały wyporność standardową 6571, pełną do 8040 t, wymiary: długość – 169,3 m, szerokość – 15,59 m i zanurzenie – 5,3-5,9 m, opancerzenie: burty – 18-24 mm, pokład – 20 mm, wieże artylerii głównej – 23 mm, stanowisko

dowodzenia – 25-40 mm. Zasięg obu krążowników włoskich przy zapasie 1240 t paliwa wynosił około 3800 Mm przy prędkości

18 w. Dowódcą zespołu został kadm. Ferdinando Casardi zaokrętowany na Bande Nere. Obie jednostki rozpoczęły służbę we flocie włoskiej w latach 1931-1932. W początkowym okresie rozwijały imponującą prędkość, dochodzącą do 39 w. (ale bez pełnego wyposażenia). W trakcie działań bojowych w lipcu 1940 r. były zdolne do osiągnięcia 32 w., co i tak dawało im przewagę prędkości nad krążownikami alianckimi, a nawet niszczycielami, pozostającymi w służbie od kilku lat (ta przewaga była widoczna zwłaszcza w trudniejszych warunkach hydrometeorologicznych). Każdy z krążowników włoskich miał też silne uzbrojenie: po 8 armat kal. 152 mm,

Brytyjski niszczyciel Hasty, jeden z czterech okrętów tego typu, wchodzących w skład 2. Flotylli, dowodzonej przez kmdr. H.S.L. Nicolsona.


OBRONA PRZECIWPANCERNA

Bartłomiej Kucharski

Lekka broń

przeciwpancerna do 1945 r. Pociągi pancerne były znane od XIX wieku, ale dopiero pojawienie się opancerzonych wozów bojowych, w postaci licznych samochodów pancernych, a następnie czołgów (wprowadzonych do użycia – odpowiednio – w pierwszej oraz drugiej dekadzie XX wieku) sprawiło, że pojawiła się potrzeba ich zwalczania.

Z

56

początku wykorzystywano ogólnie dostępne uzbrojenie, czyli armaty piechoty i okopowe kalibru 37-75 mm, oraz armaty polowe kal. 65-80 mm. Szybko jednak rozpoczęto poszukiwanie lżejszych i bardziej masowych środków przeciwpancernych. Powód był prozaiczny: armaty okopowe ze względu na niewielką długość lufy (wynikającą z konieczności redukcji masy, dla ułatwienia manewrowania), były niezbyt celne na większych dystansach, z kolei armaty polowe zasadniczo umieszczano w głębi ugrupowania. Z początku podstawowym środkiem była amunicja przeciwpancerna do karabinów maszynowych kalibru 7,5-13,2 mm, ale pod koniec pierwszej wojny światowej zaczęła się pojawiać pierwsza dedykowana broń przeciwpancerna, w tym lekka broń piechoty. Historycznie pierwszą tego rodzaju bronią były karabiny przeciwpancerne, z czasem uzupełnione różnego rodzaju granatnikami przeciwpancernymi oraz lekkimi działami bezodrzutowymi. Stopniowo wyparły one karabiny przeciwpancerne.

Pierwszą dedykowaną lekką bronią przeciwpancerną piechoty był Tank-Gewehr (Tankgewehr) M1918, właściwie ogromny karabin na duży nabój. Na zdjęciu w rękach żołnierzy Ententy.

Poza nimi pojawiała się także inna broń, jak ręczne granaty przeciwpancerne (dedykowane i improwizowane, czyli wiązki zwykłych granatów lub butelki zapalające) czy nawet włócznie przeciwpancerne Shitotsubakurai (armia japońska). Niemcy także wpadli na podobny pomysł, polegający na ręcznym wieszaniu min talerzowych (np. Tellermine 42) z zapalnikiem naciągowym z kilkusekundową zwłoką na... lufach czołgowych karabinów maszynowych umieszczonych w przedniej płycie kadłuba, np. czkm DT kalibru 7,62 mm w T-34.

Z kolei Rosjanie eksperymentowali z wykorzystaniem psów przeszkolonych do zanoszenia min magnetycznych pod podwozia czołgów. Żaden z tych ostatnich środków nie był wystarczająco skuteczny ze względu na mały lub bezpośredni zasięg rażenia.

Karabiny przeciwpancerne

Była to pierwsza lekka broń piechoty, jaka powstała specjalnie do zwalczania opancerzonych wozów bojowych. Karabiny przeciwpancerne były używane w okresie od 1918 r.


Tomasz Szlagor

Dywizjony Orłów

2

i 4. Grupa Myśliwska USAAF Ostatnie dwa lata wojny dla 4. FG były powrotem do chwały i renomy nabytej jeszcze w czasach Dywizjonów Orłów. Nowy dowódca, nowy samolot i bardziej ofensywna koncepcja użycia myśliwców odmieniły tę jednostkę nie do poznania. Zanim to jednak nastąpiło, piloci 4. FG musieli przetrwać ostatnie miesiące walk za sterami Thunderboltów.

W

68

wyniku ciężkich strat poniesionych w październiku 1943 r. podczas tzw. czarnego tygodnia, 8. AF (amerykańska 8. Armia Powietrzna) wróciła do atakowania celów, które leżały w zasięgu eskorty, ewentualnie takich, do których można było dotrzeć, lecąc nad Morzem Północnym, z dala od baz Luftwaffe. Ponadto portowe miasta miały tę zaletę, że dzięki zarysowi linii brzegowej były łatwo rozpoznawalne na ekranie pokładowego radaru H2X. To umożliwiało bombardowanie ich przez często występujące o tej porze roku chmury. Takim celem była baza Kriegsmarine w Wilhelmshaven, zaatakowana 3 listopada. Niemcy podjęli próbę związania walką eskorty już nad wybrzeżem Holandii. Atak Bf 109 z II./JG 3 spadł na 4. FG. Zginęło dwóch pilotów. Po tym starciu zestrzelenie dwóch P-47 zgłosił sam Kommandeur II./JG 3, Maj. Kurt Brändle. Podobnie było 11 listopada,

podczas wyprawy nad Münster. Piloci 4. FG już nad wybrzeżem Holandii zostali zaatakowani przez Bf 109, tym razem z I./JG 3. Chociaż żadna ze stron nie poniosła strat, Niemcy osiągnęli zamierzony skutek – zmusili 4. FG do odrzucenia podkadłubowych zbiorników na paliwo, bez których paliwożerne Thunderbolty nie mogły eskortować bombowców w głąb Rzeszy i wkrótce musiały się wycofać. W tym okresie ta doborowa jednostka, spadkobiercy Dywizjonów Orłów, trwała w stanie marazmu, spowodowanym w dużej mierze służbą na niechcianym samolocie. Piloci 4. FG od czasu przezbrojenia wiosną tamtego roku z lekkich, zwinnych Spitfire’ów w przyciężkawe Thunderbolty wciąż nie mogli się przekonać do swoich nowych myśliwców. W efekcie wypadali coraz słabiej

na tle innych jednostek myśliwskich 8. AF. Faktycznie, Bf 109 i Fw 190 poniżej 4500 m miały sporą przewagę nad P-47 – na tych wysokościach były szybsze, zwrotniejsze, miały lepsze przyspieszenie i prędkość wznoszenia. Chociaż te atuty można było równoważyć odpowiednią taktyką (atakiem z dużej wysokości i ucieczką w górę, bez wdawania się w pojedynki kołowe), większość służących w 4. FG weteranów, niechętnych Thunderboltom, wolała nie zapuszczać się poniżej bezpiecznej dla nich wysokości. Była to w dużej mierze bariera psychologiczna. W tym samym czasie rywalizująca 56. FG, która nigdy nie latała Spitfire’ami, odnosiła swoimi P-47 fenomenalne sukcesy. Także w 4. FG służyli już piloci, którzy dołączyli do tej jednostki latem i jesienią 1943 r., dlatego nie zdążyli

Jeden z Mustangów 4. FG sfotografowany w okresie, gdy latał nim Lt. Marvin Arthur. Czerwony ster kierunku wyróżniał 334. FS, natomiast czerwony przód identyfikował całą 4. FG.


Edward Malak

Bitwa warszawska wedle brukselskiego odczytu jenerała

Maximile Weyganda Jeden z największych żołnierzy Francji I wojny światowej, gen. Maximile Weygand, rozpoczął swe wystąpienie od pewnego rodzaju przeprosin mówiąc: ponieważ dane mi było być świadkiem jednego z najpiękniejszych widowisk, jakie dać może zbiorowość ludzka [podkr. – EM], gdyż byłem w Warszawie w czasie tych wielkich dni, będzie wam o tem mówił świadek naoczny, który ubolewa tylko, prosząc was o pobłażliwość, że wymowa jego nie jest na wysokości przedmiotu, o którym zamierzył mówić.1 Brzmi to bardzo optymistycznie, takim jednak w jego ustach wcale nie będzie.

M

82

aximile Weygand, przybywając w lutym 1929 r. do Belgii na zaproszenie Przewodniczącego Stowarzyszenia Przyjaciół Francji i godząc się na zabranie głosu na temat wojny 1920 r. postąpił tak, jak wolno przypuszczać, także z paru ważnych, dość osobistych powodów. Wskutek naturalnej chęci powrotu do chwalebnej przeszłości, skorygowania ocen dotyczących jego rzeczywistego udziału w przygotowaniu bitwy warszawskiej, po trzecie zaś, jak ośmielę się przypuścić, w celu ukazania pracy marszałka Piłsudskiego w świetle odbiegającej nieco od światła legendy i zarazem podważenia jego ocen wypowiedzianych pod adresem Weyganda. Wreszcie,

w celu podtrzymania w opinii polskiej pozycji gen. Sikorskiego poprzez większe wyeksponowanie jego roli w minionym konflikcie.

Referat Weyganda

Problem udziału Francji w wielkich zmaganiach w Polsce w 1920 r. przykuwał bez wątpienia uwagę kół wojskowych w Europie. Studia z zakresu wojen są nie tylko obowiązkiem sztabów generalnych, czynią to zwykle też uczestnicy dawnych walk. W 1928 r. we Francji wydano pracę gen. Władysława Sikorskiego „Na Wisłą i Wkrą”, a w 1929 r. (także na terenie Francji) polemiczną wobec wykładów Tuchaczewskiego książkę Marszałka Polski

J. Piłsudskiego na temat wojny 1920 r., opublikowaną w Polsce w 1924 r. Referat M. Weyganda zbudowany został na najświetniejszych wzorach jakiemu powinno odpowiadać zwarte, monograficzne opracowanie. Nie ma w nim śladu krytyk ad personam, kwiecistego stylu. Język jest oszczędny, praca skonstruowana w sposób logiczny, skoncentrowana na problemach. Dysponujemy wyłącznie wyważonym zapisem wydarzeń wskazującym na najważniejsze powody konfliktu, sam jego przebieg, a w zakończeniu pojawiają się nawet pewne wskazania dla Polski na przyszłość. Na tle liczącego 30 stron w wydaniu broszurowym odczytu danego przez

Przyjazd M. Weyganda (po lewej) do Polski oznaczał także podtrzymanie stanowiska elit francuskich, wyrażonego 4 czerwca 1917 r. w wystąpieniu premiera Alexandre Ribot (po prawej) do Prezydenta Francji Raymonda Poincare: Sądzimy, że Francja organizację i rozkwit przyszłej Armii Polskiej, winna uważać dla się za sprawę naszego honoru. Węzły, które łączą dwa nasze narody, tudzież przywiązanie, którego Polacy nigdy nie zaprzestali okazywać naszej ziemi, niewolą nas do moralnego obowiązku wzięcia udziału w spełnieniu tej wzruszającej, a zaszczytnej misji...


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.