1/2021
www.zbiam.pl
Pierwsze bojowe bomby atomowe
Pomimo przyznania piechocie pozornie niewielkich w porównaniu do artylerii, broni pancernej czy lotnictwa budżetów miała ona okazać się jednym z głównych beneficjentów nadchodzących zmian…
Wybrany do użycia bojowego egzemplarz Little Boy’a, a w zasadzie jego najważniejsze części i cały zestaw elementów „pocisku” dotarły na Tinian (Mariany Północne) drogą morską 26 lipca 1945 r. …
Index 407739
Piechota Wojska Polskiego 1940
ISSN 2450-2480
W NUMERZE:
Konwoje arktyczne
Styczeń-Luty cena 18,99 zł (VAT 8%) INDEX 407739 ISSN 2450-2480
Z PRENUMERATĄ SAME KORZYŚCI Atrakcyjna cena, w tym dwa numery gratis! Pewność otrzymania każdego numeru w niezmiennej cenie E-wydania dostępne są na naszej stronie oraz w kioskach internetowych
Wojsko i Technika: cena detaliczna 14,50 zł Prenumerata roczna: 145,00 zł | zawiera 12 numerów Lotnictwo Aviation International: cena detaliczna 16,50 zł Prenumerata roczna: 165,00 zł | zawiera 12 numerów
Wojsko i Technika Historia + numery specjalne: cena detaliczna 18,99 zł Prenumerata roczna: 190 zł | zawiera 12 numerów
Prenumeratę zamów na naszej stronie internetowej www.zbiam.pl lub wpłać należność na konto bankowe nr 70 1240 6159 1111 0010 6393 2976
Skontaktuj się z nami: office@zbiam.pl Zespół Badań i Analiz Militarnych Sp. z o.o. Biuro: ul. Bagatela 10/19 00-585 Warszawa
Vol. VII, nr 1 (31) Styczeń-Luty 2021; Nr 1
1/2021
www.zbiam.pl
Styczeń-Luty cena 18,99 zł (VAT 8%) INDEX 407739 ISSN 2450-2480
Pierwsze bojowe bomby atomowe
Pomimo przyznania piechocie pozornie niewielkich w porównaniu do artylerii, broni pancernej czy lotnictwa budżetów miała ona okazać się jednym z głównych beneficjentów nadchodzących zmian…
Wybrany do użycia bojowego egzemplarz Little Boy’a, a w zasadzie jego najważniejsze części i cały zestaw elementów „pocisku” dotarły na Tinian (Mariany Północne) drogą morską 26 lipca 1945 r. …
Index 407739
Piechota Wojska Polskiego 1940
ISSN 2450-2480
1 1/2021
W NUMERZE:
Konwoje arktyczne
Na okładce: bombowiec Ju 88. Rys. Rafał Zalewski
INDEX 407739 ISSN 2450-2480 Nakład: 14,5 tys. egz. Redaktor naczelny Jerzy Gruszczyński jerzy.gruszczynski@zbiam.pl Redakcja techniczna Dorota Berdychowska dorota.berdychowska@zbiam.pl Korekta Stanisław Kutnik Współpracownicy Władimir Bieszanow, Michał Fiszer, Tomasz Grotnik, Andrzej Kiński, Leszek Molendowski, Marek J. Murawski, Tymoteusz Pawłowski, Tomasz Szlagor Wydawca Zespół Badań i Analiz Militarnych Sp. z o.o. Ul. Anieli Krzywoń 2/155 01-391 Warszawa office@zbiam.pl Biuro Ul. Bagatela 10/19 00-585 Warszawa Dział reklamy i marketingu Andrzej Ulanowski andrzej.ulanowski@zbiam.pl Dystrybucja i prenumerata office@zbiam.pl Reklamacje office@zbiam.pl Prenumerata realizowana przez Ruch S.A: Zamówienia na prenumeratę w wersji papierowej i na e-wydania można składać bezpośrednio na stronie www.prenumerata.ruch.com.pl Ewentualne pytania prosimy kierować na adres e-mail: prenumerata@ruch.com.pl lub kontaktując się z Telefonicznym Biurem Obsługi Klienta pod numerem: 801 800 803 lub 22 717 59 59 – czynne w godzinach 7.00–18.00. Koszt połączenia wg taryfy operatora. Copyright by ZBiAM 2021 All Rights Reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone Przedruk, kopiowanie oraz powielanie na inne rodzaje mediów bez pisemnej zgody Wydawcy jest zabronione. Materiałów niezamówionych, nie zwracamy. Redakcja zastrzega sobie prawo dokonywania skrótów w tekstach, zmian tytułów i doboru ilustracji w materiałach niezamówionych. Opinie zawarte w artykułach są wyłącznie opiniami sygnowanych autorów. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść zamieszczonych ogłoszeń i reklam. Więcej informacji znajdziesz na naszej nowej stronie: www.zbiam.pl
spis treści WOJNA NA MORZU
Michał i Jacek Fiszer, Jerzy Gruszczyński
Konwoje arktyczne podczas II wojny światowej
4
MONOGRAFIA LOTNICZA
Marek J. Murawski
Junkers Ju 88 A. Kampania francuska 1940 r. (3)
22
PIECHOTA
Jędrzej Korbal
Piechota Wojska Polskiego 1940
40
BROŃ JĄDROWA
Krzysztof Nicpoń
Little Boy i Fat Man. Pierwsze bojowe bomby atomowe
56
BROŃ RAKIETOWA
Hubert Michalski
F-25 Feuerlilie. Niemiecka rakieta kierowana
72
BROŃ PANCERNA
Tomasz Szulc
Prototypy chińskich czołgów średnich lat 70. i 80. XX wieku 78 BITWY I KAMPANIE
Michał A. Piegzik
Japońska inwazja na Tajlandię: 8 grudnia 1941 r. (2)
www.facebook.com/wojskoitechnikahistoria
90
3
Michał i Jacek Fiszer, Jerzy Gruszczyński
Konwoje arktyczne
podczas II wojny światowej Wojna morska w Arktyce koncentrowała się wokół konwojów. Głównym celem działań było utrzymanie linii komunikacyjnych do ZSRR, dzięki czemu krytyczne dostawy w ramach Lend-Lease mogły być skuteczne. Zdecydowało to o pomyślnym przeprowadzeniu najważniejszych operacji na froncie wschodnim, decydujących o losach II wojny światowej. Z tego powodu transporty do Archangielska i Murmańska miały wartość nie do przecenienia.
K
onieczność wysyłania alianckich konwojów do Związku Radzieckiego z uzbrojeniem i sprzętem wojskowym zmusiła do prowadzenia działań na morzu w najtrudniejszych warunkach klimatycznych, przy sztormowej pogodzie, wyjątkowo niskich temperaturach i pływającej krze lodowej. Klimat polarny kształtuje wyż grenlandzki (arktyczny). Odznacza się on stale ujemnymi
temperaturami powietrza, do kilkudziesięciu stopni Celsjusza poniżej zera oraz małymi rocznymi sumami opadów. Klimat subpolarny charakteryzuje się nieustającymi niskimi temperaturami oraz ich niewielkimi wahaniami. Średnia dobowa temperatura powietrza najcieplejszego miesiąca osiąga 10°C. Późną kalendarzową jesienią i wczesną zimą warunki pogodowe są stabilne, a niebo bezchmurne.
Mrozy powodowały, że statki i okręty płynące do ZSRR pokrywały się grubą warstwą lodu, którą trzeba było skuwać kilofami, młotkami i siekierami, by uniknąć przeciążenia.
4
W czasie lata pogoda jest wilgotna i mglista, występują słabe burze śnieżne i deszcze. Poszerzanie się obszaru zlodowacenia Oceanu Arktycznego występujące w porze zimowej powodowało, że trasy konwojów musiały być zimą kierowane bardziej na południe, bliżej wybrzeża Norwegii. Wielką trudnością tego okresu była panująca tu (powyżej 77 równoleżnika) arktyczna noc, bardzo utrudniająca utrzymywanie szyku w konwojach, jako że światła nawigacyjne musiały być wygaszone. Jednocześnie jednak polarna noc ograniczała działania nieprzyjacielskiego lotnictwa, a i okrętom podwodnym utrudniała wykrycie celów. Z kolei w porze letniej konwoje opływały Norwegię szerzej, ale dla odmiany panujący polarny dzień powodował, że lotnictwo wroga była w stanie działać przez cały czas, na okrągło. Konwoje arktyczne początkowo nosiły kryptonim PQ i kolejny numer, który pochodził od inicjałów oficera operacyjnego, który je planował, kmdr. por. Philipa Quellyna Robertsa. Konwoje powrotne oznaczano odwrotnymi literami – QP. Łącznie do września 1942 r. przeprowadzono 18 konwojów PQ i 15 konwojów QP. Powrotnych było mniej, nie wszystkie bowiem statki docierały do miejsca przeznaczenia, więc niekiedy grupowano je razem z dwóch kolejnych konwojów. Później, kiedy kmdr. por. Roberts odszedł, by dowodzić bazą okrętów podwodnych HMS Bonaventure, kryptonimy konwojów zmieniono na JW. Dla idących na wschód i RA dla powracających. Łącznie od grudnia 1942 do maja 1945 r. przeprowadzono 22 konwoje idące do ZSRR i 21 powrotnych. Razem do ZSRR dotarło więc 41 konwojów, a statki wróciły w 36 konwojach.
WOJNA NA MORZU Lancastrian Prince, New Westminster City, Esneh, Trehata, Llanstephan Castle, holenderskiego Alchiba i zbiornikowca floty RFA Aldersdale wyruszył z Islandii 21 sierpnia 1941 r. Eskortę konwoju stanowiły trzy niszczyciele (HMS Active, HMS Electra i HMS Impulsive) i trzy uzbrojone trawlery (Hamlet, Macbeth i Ophelia). 7 września konwój ten przybył do Archangielska, bez żadnych strat. Niemcy byli raczej zaskoczeni i nie atakowali konwoju. Podobnie było z pierwszym konwojem powrotnym, QP-1, w którym były rozładowane statki z konwoju „Dervish” oraz siedem radzieckich statków, na których pokładzie płynęły towary, głównie drewno, eksportowane do Wielkiej Brytanii. Także i ten konwój dotarł do Scapa Flow w Wielkiej Brytanii 10 października 1941 r. bez strat. W międzyczasie przeprowadzono operację „Strength” polegającą na dostarczeniu do bazy Waenga (obecnie: Sewieromorsk) brytyjskiego 151. Skrzydła złożonego z dwóch dywizjonów, 81. i 134., wyposażonych w sa-
Konieczność wysyłania konwojów do ZSRR z uzbrojeniem i zaopatrzeniem zmusiła do prowadzenia działań na morzu w najtrudniejszych warunkach, przy sztormowej pogodzie i wyjątkowo niskich temperaturach.
Wyładunek czołgów Matilda w Archangielsku. Wobec słabego wyposażenia portu, bardzo często wykorzystywano do tego celu dźwigi okrętowe. W tym przypadku użyto dźwigu pływającego.
moloty myśliwskie Hawker Hurricane. Większość personelu i sprzęt dywizjonu, w tym 15 zdemontowanych Hurricane dostarczył konwój „Dervish”, Jednakże pozostałe 24 myśliwce dostarczono lotniskowcem eskortowym HMS Argus, w eskorcie krążownika ciężkiego HMS Shropshire i niszczycieli HMS Matabele, HMS Punjabi oraz HMS Somali. 24 Hurricane wystartowały z lotniskowca 10 września 1941 r. i wylądowały w Waenga po 20-minutowym locie, 12 września dołączyły do nich pozostałe samoloty złożone w Archangielsku. Dowódcą skrzydła był ppłk Henry N.G. Ramsbottom-Isherwood z Nowej Zelandii. W ciągu działań w obronie Murmańska od września do końca października 1941 r. oraz eskortując radzieckie bombowce, skrzydło zestrzeliło 15 niemieckich samolotów, tracąc dwóch własnych pilotów i dwa myśliwce. W końcu października wszystkie pozostałe Hurricane zostały przekazane Rosjanom, do 78. Pułku Lotnictwa Myśliwskiego Floty Północnej, dowodzonego przez ppłk. Borysa F. Safonowa,
radzieckiego asa który w toku wojny zestrzelił 20 niemieckich samolotów. Kolejnym był konwój PQ-1, który wyruszył z Islandii 29 września 1941 r. i przybyły do Archangielska 11 października, złożony z jedenastu statków. Trzeci, PQ-2, złożony z sześciu statków, wypłynął z Liverpoolu 13 października i przybył do Archangielska 30 października 1941 r. Oba konwoje zdołały przepłynąć bez żadnych strat. 3 listopada 1941 r. wyruszył konwój powrotny QP-2 złożony z 12 statków jedenastu z PQ-1 i jednego radzieckiego, przybył on bez strat 17 listopada do bazy Kirkwall w Szkocji. W listopadzie 1941 r. do ZSRR przeszły dwa kolejne konwoje, PQ-3 (9-22 listopada) i PQ-4 (17-28 listopada) liczące po osiem statków (jeden, uszkodzony przez lód, zawrócił na Islandię, pozostałe dotarły do Archangielska). W dniach 27 listopada do 3 grudnia 1941 r. przeprowadzono konwój powrotny QP-3, z którym wróciły statki z konwoju PQ-3. Takie opóźnienie było spowodowane
trudnymi warunkami rozładunku statków w Archangielsku, gdzie brakowało dźwigów (trzeba było używać dźwigów pokładowych statków, największy bowiem dźwig portowy w Archangielsku miał udźwig 11 t) oraz trzeba było dokonywać drobnych napraw. Także PQ-5 złożony z pięciu statków brytyjskich i dwóch radzieckich, przeprowadzony w dniach 27 listopada – 13 grudnia 1941 r. dotarł do Archangielska bezpiecznie, podobnie jak PQ-6 w składzie ośmiu statków (w tym, jeden radziecki), przeprowadzony w dniach 8 – 20 grudnia 1941 r. PQ-7 podzielono na dwie części, PQ-7A (dwa statki) i PQ-7B (dziewięć), oba wyruszyły z Islandii jeszcze w grudniu 1941 r. a przybyły w dniach 11-12 stycznia 1942 r. do Murmańska. Tym razem konwój skierowano do Murmańska, Morze Białe było bowiem zamarznięte i wejście do Archangielska nie było możliwe. W tym konwoju po raz pierwszy poniesiono stratę. Brytyjski statek Waziristan (5135 BRT) został uwięziony przez lody. Uszkodziły go niemieckie samoloty, 2 stycznia 1942 r. zaś dobił go torpedami okręt podwodny U-134. Mimo, że było to niecałe 40 km na południe od Wyspy Niedźwiedziej, zginęła cała 47-osobowa załoga statku. Z kolei 11 statków w konwoju powrotnym QP-4 w dniach 29 grudnia 1941 – 15 stycznia 1942 r., zostało przeprowadzonych bezpiecznie. Jednak Niemcy, widząc, co się dzieje, zaczęli zwiększać swoje siły w Norwegii, przerzucając na lotnisko Banak dywizjony I./KG 30 i II./KG 30 wyposażone w samoloty bombowe Ju 88 oraz I./KG 26 dysponujący bombowcami He 111 (od marca do sierpnia 1942 r. ta ostatnia jednostka bazowała w Bardufoss), które dostosowano do przenoszenia dwóch torped lotniczych. Okresowo w Stavanger-Sola i w Banak stacjonowały też eskadry dywizjonu III./KG 30 wyposażone w Ju 88. Obie bazy znajdowały się na północy Norwegii, Bardufoss pod Tromsø, na północ od Narwiku, a Banak przy samej granicy z Finlandią.
7
MONOGRAFIA LOTNICZA
Marek J. Murawski
3
Junkers Ju 88A Kampania francuska 1940 r. Jeszcze nie dobiegły końca walki w Norwegii, kiedy Niemcy rozpoczęli ofensywę na froncie zachodnim. Atak rozpoczął się o świcie 10 maja 1940 r. Plan „Fall Gelb” przewidywał uderzenie Grupy Armii „A” przez Ardeny w kierunku kanału La Manche, na północy Grupa Armii „B” przeprowadzić miała czołowe natarcie przez terytorium Holandii i Belgii, natomiast Grupa Armii „C” stanowiła osłonę południowego skrzydła niemieckiego frontu.
W
22
planach operacyjnych przed Luftwaffe postawiono dwa zasadnicze zadania: zniszczenie nieprzyjacielskiego lotnictwa i zdobycie panowania w powietrzu, aby następnie można było swobodnie zaatakować alianckie węzły komunikacyjne i linie zaopatrzeniowe oraz udzielić pośredniego i bezpośredniego wsparcia własnym wojskom lądowym. W składzie sił Luftwaffe, wydzielonych do ofensywy w zachodniej Europie, było 237 bombowców Junkers Ju 88, z których jednak tylko 133 było gotowych do działań bojowych oraz 29 samolotów rozpoznawczych Ju 88, z których 18 było sprawnych (zobacz tabela). Ju 88 były wówczas ciągle jeszcze nowym samolotem i jak widać z zestawienia utrzy-
Rozpoznawczy Junkers Ju 88 z 1.(F)/123.
manie ich w gotowości bojowej nie było proste. Podobnie rzecz się miała z załogami. Większość z pilotów zapoznała się z tym typem dopiero kilkanaście, a nawet kilka dni wcześniej. Jednym z nich był późniejszy as KG 30, Uffz. Peter Wilhelm Stahl: Wraz z lotnikiem zakładowym Junkersa nazwiskiem Barnickel nareszcie dzisiaj [30 kwietnia 1940 r. – przyp. aut.] przeszkoliłem się na Ju 88. Już podczas pierwszego lotu musiałem zasiąść na fotelu pilota. Pomiędzy tym samolotem, a wszystkimi innymi typami samolotów, które dotąd pilotowałem istniała znacząca różnica. Skuteczność sterów przy małych prędkościach była w porównaniu z nimi znacznie mniejsza. Wymagało to najwyższej uwagi, szczególnie podczas startu i lądowania. Ma-
szyna była czymś w rodzaju divy. Wydawała się wiedzieć, że jest piękna i interesująca i dlatego odpowiednio się zachowywała. Była w stanie, niespodziewanie i bez ostrzeżenia, wyczyniać rzeczy, na które nikt nie był przygotowany. Szczególnie podczas rozbiegu przy starcie miewała swoje kaprysy. Można było równo utrzymywać kierunek startu za pomocą steru kierunku, aż do punktu, w którym ogon odrywał się od ziemi, a kadłub ustawiał się w poziomie. Najwyraźniej to położenie nie podobało się divie. Bez wyraźnego ostrzeżenia, niemalże błyskawicznie, wykonywała obrót w lewo, którego nie dało się już powstrzymać, jeżeli tylko reakcja sterów nastąpiła o ułamek sekundy za późno. Lądowanie należało przeprowadzić z prędkością 250 km/h, a wyrównanie
Jędrzej Korbal
Piechota Wojska Polskiego 1940 Piechota stanowiła zdecydowanie najliczniejszy rodzaj broni w strukturach WP i to na niej opierał się w dużej mierze potencjał obronny państwa. Procentowy udział formacji w całości sił zbrojnych II RP w czasie pokoju sięgał około 60%, aby po ogłoszeniu mobilizacji zwiększyć się do 70%. Mimo to w programie modernizacji i rozbudowy sił zbrojnych wydatki przeznaczone na tę formację stanowiły niespełna 1% z ogólnej puli przewidzianych na ten cel środków. W pierwszej wersji planu, której realizacja obliczona została na lata 1936-1942, przypisano piechocie kwotę 20 mln zł. Opracowana w 1938 r. nowela podziału wydatków przewidywała dotację wynoszącą 42 mln zł.
S
kromny budżet jaki przyznawano piechocie wynikał z faktu, że znaczną część sum obejmujących modernizację tej broni zawarto w równolegle sporządzonych programach dotyczących całości sił lądowych, np. obrony przeciwlotniczej i przeciwpancernej, motoryzacji dowództw i służb, saperów czy łączności. Pomimo przyznania piechocie pozornie niewielkich w porównaniu do artylerii, broni pancernej czy lotnictwa budżetów miała ona okazać się jednym z głównych beneficjentów nadchodzących zmian. Dlatego też nie odstępowano od przygotowywania dalszych opracowań mających ukazać stan obecny „królowej broni” jak również jej potrzeby na kolejne lata.
Punkt wyjścia 40
Unowocześnienie polskiej piechoty, a zwłaszcza dopasowanie jej organizacji i uzbrojenia do zbliżającej się wojny to zagadnienie bardzo
szerokie. Dyskusja na ten temat toczyła się nie tylko w instytucjach wojskowych najwyższych szczebli, ale również prasie fachowej. Mając świadomość, że pułki i dywizje w przyszłości staną do walki z liczniejszym i posiadającym przewagę techniczną nieprzyjacielem 8 stycznia 1937 r. reprezentujący Sztab Główny ppłk dypl. Stanisław Sadowski wygłosił na posiedzeniu Komitetu ds. Uzbrojenia i Sprzętu (KSUS) referat, pt. „Rozbudowa piechoty”. Stał się on przyczynkiem do szerszej dyskusji, w której czynny udział brali oficerowie Departamentu Piechoty Ministerstwa Spraw Wojskowych
Piechota stanowiła najliczniejszy rodzaj broni WP, stanowiąc w czasie pokoju około 60% całości sił zbrojnych Rzeczpospolitej.
Krzysztof Nicpoń
Little Boy i Fat Man
pierwsze bojowe bomby atomowe Test „Trinity” przeprowadzony 16 lipca 1945 r. – pierwszy w historii wybuch atomowy, był sprawdzianem jednego z rozwiązań konstrukcyjnych ładunków jądrowych. Trzy tygodnie później na japońskie miasta Hiroszimę i Nagasaki zostały zrzucone dwie bojowe bomby jądrowe Little Boy i Fat Man.
O
bie misje bojowe zostały opisane w licznych publikacjach. Znacznie mniej uwagi natomiast poświęcono technicznym aspektom opracowania i budowy oraz testowania i przygotowania obu bomb jądrowych do zastosowania bojowego. Przez wiele lat były to ściśle strzeżone informacje. Nawet i obecnie, po ujawnieniu większości materiałów projektu „Manhattan”, gdy dużą część z nich można znaleźć w Internecie, polskie publikacje na ten temat są rzadkością. Artykuł ten ma przybliżyć czytelnikom tę właśnie stronę początku ery atomowej.
Uranium gun, Plutonium gun
56
W początkowym okresie funkcjonowania laboratoriów Los Alamos, tj. wiosną 1943 r., zgromadzeni tam naukowcy i technicy, po przejściu cyklu wykładów, które miały wprowadzić ich w zagadnienia teoretyczne, przystąpili do realizacji projektu – budowy bomby atomowej. Z przyjętych założeń wynikało, że sercem bomby (rdzeniem) powinna być kula metalicznego uranu U-235 lub plutonu Pu-239, otoczona grubą warstwą reflektora, wykonanego z materiału dobrze
odbijającego neutrony. W materiałach tych może rozwijać się lawinowa reakcja rozszczepienia, gdy masa ładunku przekroczy masę krytyczną1. Masę krytyczną uranu U-235 wstępnie szacowano na 15 kg, a plutonu Pu-239 na 5 kg. Wyzwolenie wielkiej ilości energii w bardzo krótkim czasie – wybuch, wymaga jednak zgromadzenia materiału rozszczepialnego w ilości kilkakrotnie przekraczającej masę krytyczną. Z tego warunku wynikał podstawowy problem konstrukcyjny – jak złożyć taki rdzeń, aby żaden z jego komponentów nie przekraczał masy krytycznej. Drugim, nie mniej ważnym, była możliwość detonacji przedwczesnej (pre-
oceniano najwyżej na kilkadziesiąt ton TNT. Wybuch taki, z wydzieleniem bardzo ograniczonej energii, tj. kilka rzędów wielkości mniejszej niż nominalna, naukowcy z Los Alamos nazwali mianem „fizzle”, czyli skiśnięcie ładunku. By wywołać wybuch jądrowy o sile równoważnej eksplozji kilku czy kilkudziesięciu tysięcy ton TNT, należało błyskawicznie zestawić rdzeń, wprowadzić do niego neutrony zapoczątkowujące reakcję łańcuchową i przytrzymać rdzeń w stanie nadkrytycznym jak najdłużej. Ponieważ materiały rozszczepialne, ze względu na niezwykle trudny, skomplikowany i czasochłonny proces otrzy-
Dwie wersje korpusów balistycznych bomby implozyjnej. Z lewej opracowany przez Biuro Standardów, po prawej późniejsza wersja ze statecznikiem skrzynkowym.
detonation), tj. zapoczątkowania reakcji łańcuchowej przed osiągnięciem najdogodniejszej konfiguracji, czyli przed całkowitym zestawieniem rdzenia. Predetonację mogły wywołać neutrony pochodzenia zewnętrznego lub generowane spontanicznie w rdzeniu albo materiałach stanowiących korpus ładunku. Energię wyzwalaną w detonacji przedwczesnej
mywania były bardzo cenne, ładunek atomowy musiał być skonstruowany również w taki sposób, aby zapewnić możliwie największą jego sprawność – użyć jak najmniej materiału aktywnego i wykorzystać go najbardziej efektywnie. Opierając się na tej wiedzy i założeniach teoretycznych wstępnie nakreślono kilka różnych schematów konstrukcyjnych bomby.
BROŃ RAKIETOWA
Hubert Michalski
F-25 Feuerlilie
Niemiecka rakieta kierowana F-25 Feuerlilie to bez wątpienia jedna z najmniej znanych rakiet zaprojektowanych podczas II wojny światowej w III Rzeszy. Pomimo, że była to jedna z pierwszych kierowanych broni tego typu zbudowanych przez Niemców w latach 1939-1945, to jej eksperymentalny charakter oraz nierozwiązane do końca problemy natury technicznej sprawiły, że prace nad nią zakończyły się jeszcze przed zakończeniem wojny. Nie zmienia to faktu, że Feuerlilie stanowiła interesujące ogniwo w długim łańcuchu niemieckich konstrukcji rakietowych, stąd też warto przybliżyć jej historię.
N 72
iemieckie materiały archiwalne na temat tytułowego pocisku są nieliczne i bardzo skąpe w treść. Wytworzona w trakcie wojny dokumentacja projektowa tylko w niewielkim ułamku zachowała się do współczesności, choć nie można wykluczyć, że jakaś jej część nie została jeszcze odnaleziona i wciąż czeka na odkrycie. Zna-
ne i dostępne obecnie archiwalia strony niemieckiej stanowią przede wszystkim dokumentację rysunkową, która w zdecydowanej większości przypadków nie zawiera nawet ogólnych wiadomości lub danych taktyczno-technicznych dotyczących przedmiotowej konstrukcji. Szerszemu gronu historyków oraz specjalistów rakieta F-25 Feuerlilie stała się lepiej znana dopiero w latach 50. XX wieku. Miało to związek z pojawieniem się wówczas na rynkach wydawniczych państw Europy zachodniej licznych książek, publikacji prasowych, broszur oraz innych materiałów drukowanych traktujących o broni rakietowej. W części z opublikowanych wtedy tytułów i tekstów, przynajmniej w kilkuzdaniowej formie, zasygnalizowano potencjalnemu czytelnikowi istnienie tego pocisku, co mogło stanowić zachętę do prowadzenia dalszych poszukiwań. Jeden z bardziej interesujących materiałów (biorąc pod uwagę m.in. miejsce pracy jego autora podczas wojny) opisujących tę rakietę ujrzał światło dzienne w 1957 r. Był to artykuł monograficzny pióra Dr.-Ing. Waltera Wernitza, stanowiący rezultat zorganizowanej w dniach od 23 do 27 kwietnia 1956 r. w Monachium konferencji naukowej poświęconej rozwojowi niemieckich kierowanych pocisków rakietowych. Został on zamieszczony w pokaźnej objętości publikacji pokonferencyjnej, zawierającej również referaty innych prelegentów.
Walter Wernitz, który w okresie wojny był pracownikiem Ministerstwa Lotnictwa Rzeszy (a po jej zakończeniu rozpoczął karierę zawodową jako wykładowca na jednej z uczelni w Brunszwiku), choć nie dokonał odczytu swojego referatu podczas trwania obrad (nie wiadomo, czy w ogóle był obecny na wspomnianej konferencji), zdecydował się dostarczyć do wydawnictwa tekst zawierający krótki opis F-25 Feuerlilie wraz z zarysem historii powstania tego pocisku. Informacje zawarte w artykule nie były zbyt szczegółowe, ponieważ cała jego treść mieściła się na niespełna półtorej strony maszynopisu o formacie zbliżonym rozmiarami do współczesnego B5, w dodatku z dość dużymi marginesami. Wernitz w oddanej do druku pracy nie wspomniał, czy w trakcie swojej pracy w Ministerstwie Lotnictwa Rzeszy w jakikolwiek sposób miał styczność z programem budowy Feuerlilie lub jej późniejszymi testami poligonowymi. Pewien dokument traktujący o Feuerlilie można natomiast znaleźć w archiwach amerykańskich. Ten sporządzony 23 czerwca 1945 r. przez służącego w Ordnance Technical Intelligence mjr. L.H. Larscha i zatwierdzony przez jego przełożonego ppłk. J.A. Kecka dwustronicowy raport (zawierający dodatkowo dwa załączniki: jeden z częścią rysunkową oraz drugi z materiałem fotograficznym), prezentował krótką charakterystykę pocisku lecz w sposób niewystarczający opisywał
Tomasz Szulc
Prototypy chińskich czołgów średnich lat 70. i 80. XX wieku Informacje na temat historii chińskiego uzbrojenia są ciągle bardzo niekompletne. Bazują na fragmentarycznych wiadomościach, publikowanych w chińskich hobbystycznych czasopismach oraz w internecie. Brakuje zwykle możliwości ich weryfikacji. Zachodni analitycy i autorzy zazwyczaj zupełnie bezkrytycznie powtarzają te informacje, a często dodają do nich swoje przypuszczenia, nadając im pozory autentyzmu. Jedynym w miarę wiarygodnym sposobem weryfikacji informacji jest analiza dostępnych zdjęć, ale i te są w niektórych przypadkach bardzo nieliczne. Dotyczy to w szczególności konstrukcji doświadczalnych i prototypów sprzętu wojsk lądowych (z samolotami i okrętami jest nieco lepiej). Z tych powodów poniższy artykuł należy traktować jako próbę syntezy dostępnych informacji i ich krytycznej oceny. Jest jednak prawdopodobne, że wiedza w nim zawarta jest niekompletna, a niektóre wątki z braku jakichkolwiek informacji zostały pominięte.
C
78
hiński przemysł pancerny zaistniał wraz z uruchomieniem w 1958 r. produkcji w Fabryce nr 617 w Baotou, która została zbudowana i w całości wyposażona przez ZSRR. Pierwszym i na długie lata jedynym produktem były czołgi T-54, noszące lokalne oznaczenie Typ 59. Decyzja radzieckich władz o ograniczeniu się do przekazania dokumentacji i technologii tylko jednego typu czołgu była zgodna z ówczesną doktryną Armii Radzieckiej, która zrezygnowała z rozwoju zarówno czołgów ciężkich, jak i lekkich, koncentrując się na czołgach średnich. Był także inny powód: młoda armia Chińskiej Republiki Ludowej potrzebowała ogromnych ilości nowoczesnego uzbrojenia i zaspokojenie jej potrzeb wymagało dzie-
sięcioleci intensywnych dostaw. Nadmierna różnorodność produkowanego sprzętu musiałaby komplikować jego produkcję i obniżać wydajność. Chińscy decydenci mieli jednak większe aspiracje i nie satysfakcjonowały ich niewielkie dostawy innego sprzętu pancernego: czołgów ciężkich IS-2M, dział samobieżnych SU-76, SU-100 i ISU-152 oraz transporterów opancerzonych. Gdy na początku lat 60. doszło do gwałtownego ochłodzenia stosunków z ZSRR, postanowiono podjąć produkcję uzbrojenia własnej konstrukcji. Był to pomysł niemożliwy do zrealizowania w krótkim czasie nie tylko z racji niewystarczającego potencjału przemysłowego, ale, przede wszystkim, słabości i braku doświadczenia biur konstrukcyjnych. Niezależnie od tego snuto
Jedyny zachowany prototyp czołgu ciężkiego „111”.
Michał A. Piegzik
2 Japońska inwazja na Tajlandię: 8 grudnia 1941 r. Trzon Oddziału Wydzielonego „Uno” (dowództwo 143. pułku piechoty, 3. batalion 143. pułku piechoty, 4. kompania z 55. pułku artylerii górskiej, 3. kompania z 55. pułku inżynieryjnego piechoty oraz jednostka kadrowa lotnictwa armii, razem: 2233 ludzi, 330 koni i 20 ciężarówek) został zaokrętowany na pokłady transportowców Yoshihiro Maru i Fushimi Maru. Około 1:00 8 grudnia obie jednostki zarzuciły kotwice we wskazanym punkcie przeładunkowym przy Chumphon i rozpoczęły opuszczanie na wodę barek desantowych (6 barek desantowych typ Daihatsu, 10 barek desantowych typ Shōhatsu, 12 łodzi motorowych Yanmar oraz 8 innych łodzi desantowych).
Chumphon
Również w tym przypadku Japończyków prześladował ulewny zimny deszcz, przez który żołnierze mocno zmarzli zanim dotarli do brzegu. Część z nich nie czekała aż barki dobiją do samej plaży i na płyciźnie wyskoczyła do wody, aby pokonać ostatnie metry na własnych nogach. Ku ich zdziwieniu, piaskowe dno okazało się grząskim i lepkim mułem, w którym utkwili prawie po pas. Japończycy niechętnie musieli wycofać się, aby przebrać się w wodoodporne ubrania. Nie zdały się jednak one Japońska barka desantowa typu Shōhatsu.
90
na wiele, gdyż woda była na tyle gęsta i brudna, że nie dało się w niej pływać. Również barki desantowe miały problem, aby przybliżyć się do brzegu i przebycie 200 m mielizny zajęło im aż godzinę. Nie był to koniec kłopotów, gdyż następnie, brodząc w wodzie, a czasami wręcz czołgając się, żołnierze pojedynczo docierali na plażę, aby następnie pomagać tym, którzy wciąż nie wyszli na brzeg. Po tej trudnej przeprawie czekała na nich kolejna nieprzyjemna niespodzianka, gdy na wydmach zostali ostrzelani przez lokalny garnizon.
W okolicy Chumphon Tajowie dysponowali 38. batalionem piechoty oraz wydzielonym oddziałem policyjnym. Walkę jako pierwsi podjęli jednak uzbrojeni kadeci z 52. jednostki treningowej „Yuwachon Thahan”, którzy spostrzegli transportowce i starali się jeszcze bardziej utrudnić przeprawę wroga przez mieliznę. Tuż przed południem Japończycy ustanowili już kilka mocnych przyczółków, choć nie mieli wyraźnej przewagi liczebnej. Przebywający na pokładzie Fushimi Maru pułkownik Uno był wyraźnie zaniepokojony rozwojem sytuacji, gdyż nie otrzymał informacji o pomyślnym zakończeniu pierwszego etapu lądowania. Wczesnym popołudniem obserwatorzy na jednostce dostrzegli w końcu niewyraźny sygnał świetlny na lądzie. Wydawało się, że po kilku godzinach japońscy żołnierze zabezpieczyli miejscową przystań. Uno polecił Fushimi Maru wziąć kurs na przystań i transportowiec bez trudu zmniejszył dystans do lądu. Wkrótce okazało się, że światło pochodzi z cywilnej łodzi rybackiej i w dalszym ciągu japońscy żołnierze zmagają się z tajskimi kadetami i regularnym wojskiem. Stopniowo zbliżał się wieczór i Uno zdecydował się podjąć zdecydowane kroki. Japończyk osobiście wylądował na plaży i polecił przybocznemu plutonowi piechoty zabezpieczyć Chumphon. Nie było to proste zadanie, gdyż już na obrzeżach miejscowości jego ludzie napotkali zacięty opór Tajów. Dowódca plutonu został zabity w walce i natarcie utkwiło w martwym punkcie. Również z plaży docierały odgłosy intensywnej wymiany ognia. Dowódca japońskiej kompanii z pierwszej grupy desantowej został trafiony przez przypadkową kulę i padł