NUMER SPECJALNY 4/2016
www.zbiam.pl
Lipiec-Sierpień cena 14,99 zł (VAT 5%) INDEX 409138 ISSN 2450-3495
W NUMERZE:
Czołg piechoty Matilda II
Mosquito. Wersje myśliwskie
Artyleria konna 1935-1939
Można zaryzykować stwierdzenie, że Mosquito był najlepszym myśliwcem nocnym II wojny światowej – dysponował wysokimi osiągami, silnym uzbrojeniem i dobrym radarem…
Przeprowadzona reforma kawalerii, a tym samym likwidacja 10 i 12 dak, spowodowała, że większość garnizonów jednostek artylerii konnej znalazła się na wschodzie kraju…
INDEX: 409138 ISSN: 2450-3495
Vol. II, nr 4 (5) Lipiec-Sierpień 2016; Nr 4
NUMER SPECJALNY 4/2016
www.zbiam.pl
Lipiec-Sierpień cena 14,99 zł (VAT 5%) INDEX 409138 ISSN 2450-3495
1 NUMER SPECJALNY 4/2016
W NUMERZE:
Czołg piechoty Matilda II
Mosquito. Wersje myśliwskie
Artyleria konna 1935-1939
Można zaryzykować stwierdzenie, że Mosquito był najlepszym myśliwcem nocnym II wojny światowej – dysponował wysokimi osiągami, silnym uzbrojeniem i dobrym radarem…
Przeprowadzona reforma kawalerii, a tym samym likwidacja 10 i 12 dak, spowodowała, że większość garnizonów jednostek artylerii konnej znalazła się na wschodzie kraju…
INDEX: 409138 ISSN: 2450-3495
Na okładce: czołg piechoty Matilda II. Rys. Rafał Zalewski INDEX 409138 ISSN 2450-3495 Nakład: 14,5 tys. egz. Redaktor naczelny Jerzy Gruszczyński jerzy.gruszczynski@zbiam.pl Korekta Dorota Berdychowska Redakcja techniczna Dorota Berdychowska dorota.berdychowska@zbiam.pl Współpracownicy Władimir Bieszanow, Marius Emmerling, Michał Fiszer, Tomasz Grotnik, Wojciech Holicki, Andrzej Kiński, Leszek Molendowski, Tymoteusz Pawłowski, Tomasz Szlagor, Maciej Szopa, Waldemar Waligóra, Mirosław Wawrzyński Wydawca Zespół Badań i Analiz Militarnych Sp. z o.o. Ul. Anieli Krzywoń 2/155 01-391 Warszawa office@zbiam.pl Biuro Ul. Bagatela 10/19 00-585 Warszawa Dział reklamy i marketingu Anna Zakrzewska anna.zakrzewska@zbiam.pl Dystrybucja i prenumerata Elżbieta Karczewska elzbieta.karczewska@zbiam.pl Reklamacje office@zbiam.pl Prenumerata realizowana przez Ruch S.A: Zamówienia na prenumeratę w wersji papierowej i na e-wydania można składać bezpośrednio na stronie www.prenumerata.ruch.com.pl Ewentualne pytania prosimy kierować na adres e-mail: prenumerata@ruch.com.pl lub kontaktując się z Telefonicznym Biurem Obsługi Klienta pod numerem: 801 800 803 lub 22 717 59 59 – czynne w godzinach 7.00–18.00. Koszt połączenia wg taryfy operatora. Copyright by ZBiAM 2016 All Rights Reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone Przedruk, kopiowanie oraz powielanie na inne rodzaje mediów bez pisemnej zgody Wydawcy jest zabronione. Materiałów niezamówionych, nie zwracamy. Redakcja zastrzega sobie prawo dokonywania skrótów w tekstach, zmian tytułów i doboru ilustracji w materiałach niezamówionych. Opinie zawarte w artykułach są wyłącznie opiniami sygnowanych autorów. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść zamieszczonych ogłoszeń i reklam. Więcej informacji znajdziesz na naszej nowej stronie: www.zbiam.pl
spis treści MONOGRAFIA PANCERNA
Tymoteusz Pawłowski Niezasłużona legenda: Matilda II
4
MONOGRAFIA LOTNICZA
Michał Fiszer, Jerzy Gruszczyński Samolot de Havilland Mosquito – wersje myśliwskie
20
OBRONA PRZECIWRAKIETOWA
Tomasz Szulc Radzieckie i rosyjskie systemy przeciwrakietowe drugiej generacji
36
WOJSKA RAKIETOWE I ARTYLERIA
Jędrzej Korbal Artyleria konna. Zmiany w strukturze organizacyjnej 1935-1939 52
WOJNA W POWIETRZU
Jacek Pukropp Fatalny dzień. Klęska amerykańskiego lotnictwa na Filipinach 8 grudnia 1941 r. (1)
62
WOJNA W POWIETRZU
Tomasz Szlagor F4F Wildcat – pierwszy rok na Pacyfiku: wrzesień – grudzień 1942 r. (3)
74
ZIMNA WOJNA
Robert Czulda Francuska wojna w Indochinach 1945-1954 (2)
86
3
MONOGRAFIA PANCERNA
Niezasłużona legenda:
Matilda II
Brytyjski czołg piechoty Matilda jest jednym z najsłynniejszych wozów bojowych II wojny światowej. To jemu – według legendy – alianci zawdzięczają jedyne zwycięstwa na polach bitew w pierwszych latach wojny. Każda legenda składa się z wątków nierzeczywistych, ale opiera się na faktach. Tak samo jest i z Matildą...
10
maja 1940 r. Wehrmacht ruszył na Belgię i Holandię, a w celu powstrzymania agresora wkroczyły tam również wojska francuskie i brytyjskie. Niemcy główne uderzenie wymierzyli jednak nieco dalej na południe: dywizje pancerne zdołały przełamać francuską obronę i wtargnąć głęboko w przestrzeń operacyjną, oskrzydlając alianckie wojska w Belgii i Holandii. W nocy z 20 na 21 maja Niemcy dotarli nad kanał La Manche, odcinając aliantów od zaplecza. Sytuacja stała się bardzo poważna. Francuskie dowództwo starało się zatrzymać marsz niemieckich czołgów zbieżnym uderzeniem, wykonanym z północy i z południa. Od południa atakował jeden tylko związek taktyczny – z przesadą nazywany 4. Dywizją Pancerną – który 17 maja stoczył bitwę pod Laon (a właściwie
4
pod Montcornet w pobliżu Laon). Natarcie nie powiodło się – z wielu względów, m.in. dlatego, że od północy nie zaatakowali Brytyjczycy. Ich 1. Brygada Czołgów utknęła w korkach, regularnie bombardowana przez Luftwaffe (straty wyniosły jednak tylko jeden czołg). Do uderzenia była gotowa dopiero w południe 21 maja. Setka brytyjskich czołgów ruszyła w kierunku wroga – 7. Dywizji Pancernej dowodzonej przez generała Erwina Rommla. Większość spośród stu kilkunastu czołgów 7. DPanc stanowiły czeskie Pz 38 (t), a większość brytyjskich – pochodzących z 4. RTR oraz 7. RTR –czołgi piechoty A11 i A12, zwane obecnie Matildami. To właśnie one stanowiły o potędze Brytyjczyków: ich pancerz był nieprzebijalny przez armaty niemieckich czołgów. Opór Niemców szybko się więc załamał, a żołnierze uciekali w panice na tyły. Dalsze wydarzenia przeszły do legendy: Niemcy – ponoć czynił to osobiście sam generał Rommel – zgromadzili armaty przeciwlotnicze kalibru 88 mm, które ogniem na wprost rozbiły nacierające Matildy. Natarcie załamało się, ale Brytyjczycy po raz pierwszy dostrzegli zalety swoich czołgów i przekonali się, że Niemców można pobić. W rzeczywistości bitwa pod Arras toczyła się na froncie długim na kilkanaście kilometrów i brało w niej udział 5 związków taktycznych: 1. Brygada Czołgów, angielskie 5. DP i 50. DP
Tymoteusz Pawłowski oraz francuskie 1. DLM (Dywizja Zmechanizowana) i 3. DLM. To Francuzi mieli przeprowadzić główne uderzenie, Brytyjczycy zaś – osłaniać je. Faktycznie jednak w akcji brały udział pojedyncze bataliony brytyjskie, a reszta zajmowała bierną postawę. W ataku na Arras brały udział – oprócz czołgów – jedynie dwa bataliony piechoty. Ich przeciwnikiem nie była cała 7. Dywizja Pancerna, jedynie piechota i artyleria – bez pułku czołgów, który maszerował w oddali. Gdy pod wieczór 25. pułk pancerny pojawił się wreszcie na placu boju, Niemcom udało się zrobić swoimi Pz 38 (t) dokładnie to samo, czego kilka godzin wcześniej dokonali Brytyjczycy: przełamali linie nieprzyjacielskiej piechoty wzmocnionej armatami przeciwpancernymi. I właśnie to zaskakujące niemieckie uderzenie zadecydowało o losach bitwy pod Arras. Walka Matild była jedynie epizodem. A właściwie dwoma – Brytyjczycy bowiem walczyli w dwóch oddalonych od siebie kolumnach. W każdej z nich znajdowało się jedynie 8 Matild A12 – pozostałe czołgi były wcześniejszymi A11 (z niewielką domieszką czołgów lekkich Mk IV). Natarcie nie zostało bynajmniej rozbite zaimprowizowanym ogniem armat przeciwlotniczych; utknęło przed stanowiskami artylerii polowej. Brytyjscy dowódcy nie ryzykowali straty czołgów, tylko szybko wycofali się z walki, pozostawiając swoją piechotę w poważnych opałach. Spośród 88 brytyjskich czołgów biorących udział w bitwie (oprócz nich walczyło również ponad 60 francuskich) jedynie 24 zostało zniszczonych w walce. Podobne były straty wśród czołgów niemieckich, przebijających się nieco dalej przez obronę brytyjską. Jednak w ciągu nocy Brytyjczycy nie tylko nie byli w stanie naprawić „wyeliminowanych” przez artylerię czołgów, ale stracili również te, które przetrwały bitwę: nazajutrz dysponowali jedynie 28 maszynami (w tym tylko dwiema Matildami A12). Tymczasem Niemcy wyremontowali swoje uszkodzone w boju pojazdy. Brytyjczycy zaprzestali ataków; kontynuowali je nadal Francuzi. To ich czołgi uwolniły nad ranem z okrążenia jeden z angielskich batalionów piechoty, opuszczony przez czołgi z 7. RTR i kontynuowały walkę jeszcze przez kilka dni. Generał Rommel wpadł w panikę i meldował swoim przełożonym o ataku pięciu dywizji i kilkuset czołgów. Niemożność zorientowania się w sytuacji doprowadziła do trwającego 48 godzin chaosu wśród niemieckich wojsk, pogłębionego poprzez ciągłe ataki Francuzów. 24 maja dowództwo niemieckie wydało „Haltbefehl” – rozkaz wstrzymania ofensywy, który umożliwił aliantom obsadzenie Calais, Boulogne i Dunkierki. Brytyjskie Siły Ekspedycyjne zostały ewakuowane i wojna mogła trwać dalej...
Czołgi piechoty W czasie pierwszej wojny światowej czołgi służyły przede wszystkim do wsparcia piechoty: zarówno
MONOGRAFIA LOTNICZA
Michał Fiszer, Jerzy Gruszczyński
Samolot de Havilland Mosquito – wersje myśliwskie Jednym z głównych zastosowań wielozadaniowego samolotu bojowego Mosquito były nocne działania myśliwskie, zarówno defensywne, jak i ofensywne. Można śmiało zaryzykować stwierdzenie, że de Havilland Mosquito to najlepszy nocny samolot myśliwski drugiej wojny światowej – dysponował wysokimi osiągami, silnym uzbrojeniem, a także dobrym celownikiem radiolokacyjnym.
W
śród pierwszych 50 zamówionych samolotów Mosquito znalazła się także wersja myśliwska. Jej założenia taktyczno-techniczne sprecyzowano w zapotrzebowaniu F.21/40, wydanym 16 listopada 1940 r. Głównym przeznaczeniem nowego dwusilnikowego samolotu myśliwskiego dalekiego zasięgu miała być obrona powietrzna Wielkiej Brytanii, ze szczególnym zwróceniem uwagi na działania w warunkach nocnych. Z tego powodu miał on być wyposażony w celownik radiolokacyjny oraz mieć dwuosobową załogę (pilot i obserwator-operator radaru). Miał on rozwijać prędkość maksymalną nie mniejszą niż 587 km/h na wysokości 6092 m, mieć prędkość przelotową, na ekonomicznym zakresie pracy zespołu napędowego,
20
Samolot myśliwski dalekiego zasięgu Mosquito NF.II Special, wariant NF.II do działań ofensywnych nad obszarem przeciwnika, pozbawiony radiolokatora.
nie mniejszą niż 483 km/h na wysokości 4572 m. Dysponować długotrwałością lotu 3 godziny 30 minut, w tym 15 minut pracy silników na zakresie maksymalnym do startu i naboru wysokości, 3-godzinny patrol na prędkości ekonomicznej na wysokości 4572 m i 15 minut pracy silników na zakresie maksymalnym do przechwycenia i zniszczenia celu powietrznego. Uzbrojenie miały stanowić cztery działka kalibru 20 mm i cztery karabiny maszynowe kal. 7,7 mm z sumarycznym zapasem amunicji 600 i 2800 nabojów. W wersji myśliwskiej wykonano trzeci prototyp Mosquito, W4052. To na nim po raz pierwszy wprowadzono zmiany w konstrukcji kadłuba typowe dla wersji myśliwskich, a później także myśliwsko-bombowych. Zniknął oszklony nos kadłuba, a na jego miejsce wprowadzono cztery karabiny maszynowe Browning kal. 7,7 mm (z zapasem amunicji 500 nabojów na karabin), natomiast pod nimi, nieco z tyłu zamontowano cztery automatyczne działka lotnicze Hispano-Suiza HS.404 kal. 20 mm z bębnami amunicyjnymi do nich, mieszczącymi po 225 nabojów na działko. Znalazły się one w przedniej części komory bombowej – więc ta została skrócona o połowę, pozostawiono jedynie tylne uchwyty na dwie bomby (początkowo 113 kg, a później 227 kg). Jednakże w wersjach myśliwskich mon-
towano w niej dodatkowe zbiorniki paliwa o pojemności 682 l, niemalże na stałe. W ten sposób zapas paliwa zwiększono z 2500 do 3182 l. Takie same zbiorniki stosowano także w wersji rozpoznawczej. Zmieniono również sposób wsiadania do kabiny: teraz luk dla załogi znalazł się na prawym boku kadłuba, nieco powyżej działek. Samolot był napędzany silnikami Rolls-Royce Merlin 21. Początkowo problemem było opracowanie odpowiednich rur wydechowych, z których nie wydobywałyby się płomienie. Długie, podwójne rury wydechowe typu „saksofon” szybko się przegrzewały i pękały. Ostatecznie zamontowano małe indywidualne wyloty, ale wewnątrz długiej osłony o odpowiednim kształcie. Powietrze wpadało do tej osłony z przodu, a wylot spalin działał jak komora spalania w silniku strumieniowym. Nie tylko taki wylot skutecznie tłumił płomienie, ale także sam w sobie dawał pewien ciąg, poprawiający osiągi samolotu (prędkość maksymalna zwiększała się o ponad 10 km/h). Tego rodzaju wyloty zastosowano na wszystkich wersjach Mosquito operujących w nocy – w tym na myśliwcach, na większości bombowców i na samolotach rozpoznawczych. Ponadto w wersjach myśliwskich i myśliwsko-bombowych, by poprawić sterowność samolotu, zwiększono rozpiętość usterzenia poziomego
MONOGRAFIA LOTNICZA
157. Dywizjon do końca wojny stacjonował w Swannington pod Leicester w północnej Anglii i pod koniec 1943 r. także został wyposażony w myśliwsko-bombowe Mosquito FB.VI, wymienione na Mosquito NF.XIX, otrzymane w maju
były mniej skuteczne, ale dla niemieckich pilotów ścigających brytyjskie bombowce wizja pędzącego wprost na ich samolot Mosquito była dość deprymująca, nie dając im komfortu spokojnego poszukiwania własnych celów.
skując status asa walczącego w systemie obrony powietrznej Wielkiej Brytanii. Po przeniesieniu dywizjonu do 100. Grupy Bomber Command wkrótce jednostka ta została wyposażona w Mosquito NF.XIX, na których
Napęd Mosquito NF.XXX stanowiły silniki Rolls-Royce Merlin 72/73 lub 76/77. Samolot rozwijał prędkość maksymalną 655 kmh, osiągał pułap 11 580 m i miał zasięg 2092 km.
1944 r. Od lutego 1945 r. była to już mieszanka Mosquito NF.XIX i NF.XXX, nim te ostatnie stały się jedynym sprzętem dywizjonu w sierpniu 1945 r., ale kilka dni później dywizjon rozwiązano. 85. Dywizjon był w tym czasie wyposażony w Mosquito NF.XVII, wymienione w listopadzie 1944 r. na Mosquito NF.XXX, które z kolei zostały zastąpione przez Mosquito NF.36, kiedy dywizjon wrócił do Fighter Command. Zwykle osłona bombowców polegała na wysłaniu myśliwców Mosquito nad niemieckie lotniska w pobliżu obiektów przewidzianych do zaatakowania przez własne bombowce – z takim wyliczeniem, by przybyły one nad te lotniska na 10 minut przed rozpoczęciem oznaczania celu. Krążąc nad nimi, Mosquito starały się przechwycić startujące nocne myśliwce i zestrzelić je, nim te skierowały się w stronę bombowców. Mosquito pozostawały w swoich rejonach dyżurowania przez cały nalot, a następnie dołączały kolejno do bombowców wracających z wyprawy, lecąc w pewnej odległości za nimi na zredukowanych obrotach i lekko wypuszczonych klapach, tak by zachować prędkość typową dla czterosilnikowego bombowca. Samoloty 100. Grupy szybko wyposażono w urządzenie ostrzegające przed opromieniowaniem radiolokacyjnym typu Monica. W momencie, gdy lecące za bombowcami Mosquito zostały opromieniowane niemieckim radarem pokładowym, samoloty chowały klapy, zwiększały obroty silników i wykonywały zwrot o 180o, ruszając na maszynę przeciwnika. Oznaczało to oczywiście atak czołowy, ale po jego zakończeniu ponownie wykonywano zwrot o 180o, by tym razem przeprowadzić klasyczny atak od tyłu, mający większe szanse powodzenia. Ataki czołowe
Ostatnim asem na Mosquito (ostatnim w sensie chronologicznym) został ppłk Branse A. Burbridge, przez cały okres swojej kariery operacyjnej służący w 85. Dywizjonie. Ponieważ po krótkim czasie służby Branse’a Burbridge’a w tej jednostce 85. Dywizjon trafił do 100. Grupy, pilot ten odniósł najwięcej zwycięstw nad obcym terytorium. Mimo że – jako pracownik państwowy (w państwowej firmie ubezpieczeniowej Royal Exchange Insurance) – miał zwolnienie od służby wojskowej, to jednak we wrześniu 1940 r. wstąpił do RAF. W październiku 1941 r., po zakończeniu
latała do grudnia 1944 r., kiedy to dywizjon wyposażono w Mosquito NF.XXX. Mimo przeniesienia do 100. Grupy początkowo 85. Dywizjon nadal włączano do działań obronnych nad Wielką Brytanią: w nocy z 23 na 24 czerwca 1944 r. zestrzelił nad południową Anglią Ju 88A, a w lipcu i sierpniu zniszczył trzy bomby latające V-1, w tym jedną w dzień. We wrześniu dywizjon działał już ofensywnie, więc Branse A. Burbridge w nocy z 11 na 12 września zestrzelił Ju 188 nad Morzem Bałtyckim. W nocy z 14 na 15 października 1944 r. zestrzelił
Mosquito wykorzystywane przez 100. Grupę RAF często były dodatkowo wyposażone w urządzenie ostrzegające przed opromieniowaniem radiolokacyjnym Monica oraz dysponowały układem radionawigacyjnym Gee.
szkolenia, trafił do 85. Dywizjonu, latając na samolotach Havoc. Po okresie służby jako instruktor w 62. OTU i pracy sztabowej, na początku 1944 r. znów trafił do 85. Dywizjonu. Latając na Mosquito NF.XVII w okresie od lutego do kwietnia 1944 r., zestrzelił dwa Me 410, Do 217, Ju 88 i Ju 188, uzy-
Ju 88C nad lotniskiem Gütersloh na południowy zachód od Bielefeld. Pięć dni później zniszczył kolejnego Ju 188 w pobliżu Metzu we Francji, a w nocy z 4 na 5 listopada zestrzelił w rejonie Bonn aż cztery niemieckie samoloty: trzy Ju 88G i jednego Bf 110G. Swój sukces powtórzył w nocy 33
Tomasz Szulc
BITWY I KAMPANIE
Radzieckie i rosyjskie
systemy przeciwrakietowe
drugiej generacji W marcu 1961 r. po raz pierwszy na świecie udało się zniszczyć w locie głowicę pocisku balistycznego. Umożliwił to eksperymentalny system przeciwrakietowy A, opracowany w Związku Radzieckim przez zespół konstruktorów KB-1 pod kierunkiem G. Kisuńko. Kolejne udane przechwycenia potwierdziły, że stworzenie systemu obrony przed pociskami balistycznymi jest możliwe.
R
ównocześnie okazało się, że zwalczanie pojedynczych głowic rakiet balistycznych i powstrzymanie zmasowanego ataku, kiedy w stronę chronionego obiektu zbliżają się dziesiątki rakiet i nawet setki celów pozornych, to zupełnie różne zagadnienia. Kluczem do zwalczania głowic pocisków balistycznych jest ich nadzwyczaj precyzyjne śledzenie i dokładne prognozowanie trajektorii. Metoda śledzenia jednego celu z wykorzystaniem trzech-czterech oddalonych od siebie radiolokatorów, wybrana dla systemu A, zapewniała odpowiednią precyzję, ale dla każdego celu trzeba było wykorzystać równo-
36
cześnie co najmniej trzy radiolokatory, rozmieszczone w odległości setek km od siebie. Dlatego z metody Kisuńki zrezygnowano na rzecz użycia tylko jednego radaru, a mniejszą dokładność śledzenia kompensowano zastosowaniem w przeciwpociskach głowic jądrowych. Nawet i ten sposób nie rozwiązywał problemu celów pozornych. Każda nadlatująca głowica była maskowana przez
co najmniej kilka takich celów, które trudno było odróżnić od niej za pomocą środków radiolokacyjnych. Ten fakt – oraz błyskawicznie rosnąca liczba rakiet balistycznych, które przeciwnik mógł odpalić niemal równocześnie – spowodowały, że zbudowany z wielkim trudem system obrony przeciwrakietowej Moskwy, noszący oznaczenie A-35, od początku nie był w stanie zapewnić bez-
Trzystopniowa rakieta przeciwlotnicza W-758 (22D) na wyrzutni.
BITWY I KAMPANIE
Źródła fotografii: KB Wympiel, Ałmaz, KB Fakieł, MO Rosji, internet.
Po lewej: przeciwpocisk 53T6 opuszcza wyrzutnię… Po prawej: jedyne w miarę czytelne zdjęcie 53T6 w locie.
go pojawiające się w mediach oznaczenia A-135M i A-135M2 należy uznać albo za wymysł mediów, albo za próbę propagandowej dezinformacji. Na początku XXI wieku podjęto szereg decyzji mających de facto odtworzyć system A-135 – wyasygnowano środki na przeglądy aparatury radiolokacyjnej oraz podjęto prace nad przedłużeniem resursu przeciwpocisków 53T6. Przyczyna tego ostatniego posunięcia była prosta: gdy przyjmowano te rakiety na uzbrojenie, przewidywano, że okres ich przechowywania będzie krótki, nie przekraczający 10 lat z powodu niskiej stabilności zastosowanego w nich paliwa, które stopniowo zmieniało swoje właściwości. Po tym czasie przeciwpociski miały być zastąpione nowymi lub co najmniej poddane remontowi i wymianie silników. Tymczasem w Rosji ani produkcji tych rakiet, ani ich silników nie kontynuowano i nie było czym zastąpić „jednostki ognia” systemu A-135 (wielkość zapasu wyprodukowanych rakiet nigdy nie została ujawniona, a dane nieoficjalne oscylują między 90 a ponad 200 pociskami). W latach 2011-2012 zostały przeprowadzone próby państwowe zmodernizowanego systemu obrony powietrznej Moskwy S-50M, zapewniającego współpracę sił i środków obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej (pierwsze udane próby w tym zakresie przeprowadzono w 1994 r. podczas końcowych prób państwowych systemu S-50). W 2013 r. podano, że rozpoczął się proces cyfryzacji systemu obrony przeciwrakietowej A-135, który ma ułatwić dwukierunkową wymianę informacji i współpracę ogniową z kompleksami przeciwlotniczymi obrony Moskwy. Jest to zasadne tym bardziej, że wdrażane kompleksy przeciwlotnicze S-400 mają pewne możliwości przeciwrakietowe. Restrukturyzowane są również jednostki obsługujące system obrony przeciwrakietowej. Obecnie zajmuje się tym 9. Dywizja Obrony Przeciwrakietowej,
Wypalony pojemnik transportowo-startowy przeciwpocisku 53T6.
a komponenty systemu noszą kodowe oznaczenia zaczynające się od cyfry 9 (np. stanowisko dowodzenia 5K80 to „pozycja 900”).
Konkluzja System A-135 Amur był pierwszym i jedynym na świecie zdolnym do przechwytywania głowic rakiet strategicznych atakujących pod osłoną celów pozornych. Zapewniał ochronę Moskwy przed atakiem ze strony „państw nieprzewidywalnych” oraz przypadkowym atakiem ze strony któregoś z mocarstw atomowych (awaria, skutek przejęcia pojedynczych wyrzutni przez terrorystów). Był świetną bazą do dalszego doskonalenia broni przeciwrakietowej, a na wypadek zerwania traktatu ABM mógł przyspieszyć rozwinięcie bardziej rozbudowanego i skutecz-
nego systemu tego typu. Prace nad nim przebiegały jednak zbyt wolno; na dodatek osiągnięcie przez niego gotowości zbiegło się z rozpadem ZSRR, po którym Rosja nie była w stanie – z różnych powodów – kontynuować radzieckiego programu przeciwrakietowego. Obecnie A-135 funkcjonuje w postaci okrojonej – tylko z przeciwpociskami bliskiego zasięgu. Jednostronne wypowiedzenie przez Stany Zjednoczone traktatu ABM daje Rosji wolną rękę w sprawie obrony przeciwrakietowej i można przypuszczać, że jednym z pierwszych kroków w tej dziedzinie będzie modernizacja Amura; natomiast dalekim echem niedokończonego systemu S-225 można nazwać opracowywane obecnie rosyjskie systemy przeciwrakietowe nowej generacji.n 51
Jędrzej KorbalBITWY I KAMPANIE
Artyleria konna.
Zmiany w strukturze organizacyjnej 1935-1939 Począwszy od lutego 1924 r. w ramach organizacji pokojowej Wojska Polskiego funkcjonowało 40 pułków kawalerii, zorganizowanych w 4 Dywizjach Kawalerii (DK) oraz 5 Samodzielnych Brygadach Kawalerii (SBK). Już w 1929 r. przeprowadzono pierwszą, podzieloną na kilka faz, reorganizację struktury tzw. kawalerii samodzielnej, wprowadzając nowy brygadowy system. Istniejący wcześniej porządek – zakładający funkcjonowanie dużych formacji kawalerii (DK) – uznano bowiem za nieefektywny, zastępując go układem nowym i, jak dziś można sądzić, nieco chaotycznym.
Z
pierwotnie planowanych czterech DK pozostała tylko jedna, 2 DK, z dowództwem w Warszawie. Pozostałe – 1, 3 i 4 DK – jeszcze na przełomie lat 1929/1930 zlikwidowano, a pułki kawalerii przypisano do SBK/BK. Choć jako najodpowiedniejsze dla nowej organizacji wskazano samodzielne, czteropułkowe brygady kawalerii, będące silnymi związkami operacyjnymi mogącymi samodzielnie realizować stawiane im zadania, zachowując przy tym tak ważny dla kawalerii atut ruchliwości i elastyczności działa-
52
nia, zachowano jednak i mniej efektywne formacje. Utrzymano (uznawane za słabe) brygady trzypułkowe, które tylko w określonych przypadkach mogły wypełniać powierzone im zadania. Co więcej, mimo wyraźnych niedostatków definitywnie nie skreślono brygad dwupułkowych jako całkowicie nie nadających się do realizacji samodzielnych zadań bojowych. Skutkiem tego w latach 1929-1930 pułki kawalerii uformowano w niejednolite pod względem składu i liczebności trzy typy jednostek operacyjnych – Dywizje
Kawalerii (DK), Samodzielne Brygady Kawalerii (SBK) i Brygady Kawalerii (BK). W skład każdej z wyżej wymienionych Wielkich Jednostek (WJ) wchodziło więc od dwóch do czterech pułków kawalerii oraz mająca odpowiadać ich liczbie określona ilość baterii/dyonów artylerii konnej. W efekcie przeprowadzonych zmian już w październiku 1930 r. w O.de B polskiej kawalerii znalazły się: jedna sześciopułkowa DK (3 brygady), dwie czteropułkowe BK, sześć trzypułkowych BK/SBK oraz cztery dwupułkowe BK (łącznie
Koszary im. Gen. Józefa Bema w Warszawie, w których stacjonował 1 dak.
WOJNA W POWIETRZU
Jacek Pukropp
1
Fatalny dzień.
Klęska amerykańskiego lotnictwa na Filipinach 8 grudnia 1941 r. W momencie wybuchu wojny na Dalekim Wschodzie główną siłą stacjonujących na Filipinach amerykańskich Far East Air Force były cztery dywizjony bombowe, mające na wyposażeniu 35 Latających Fortec oraz pięć dywizjonów myśliwskich, z czego cztery na Curtissach P-40. Większość nowoczesnych maszyn przybyła niewiele wcześniej – w drugiej połowie 1941 r., a niektóre tuż przed japońskim atakiem.
Z
powodu różnych stref czasowych tutejsze dowództwo US Army Forces in the Far East, z Gen. Douglasem MacArthurem na czele, wiedziało jeszcze przed świtem 8 grudnia 1941 r. o nalocie na Pearl Harbor. Dodatkowo mgła zatrzymała na lotniskach Formozy japoń-
62
skie samoloty, mające zaatakować bazy lotnicze w rejonie Manili krótko po wschodzie słońca. Mimo to tuż po południu tego dnia FEAF poniosły klęskę. Jak do tego doszło? Czy siły te, odpowiednio użyte, mogły opóźnić zwycięski pochód Japończyków w początkowym okresie wojny na Dalekim Wschodzie?
Lotnictwo na Filipinach w okresie międzywojennym Prawie przez cały okres międzywojenny na Filipinach stacjonowała 4. Composite Group. 14 sierpnia 1919 r. utworzono 1. Group (Observation), a w jej skład od 10 marca 1920 r. weszły 2. (dotarł na Filipiny w grudniu 1919 r.) oraz 3. Aero Squadron (przybył na Filipiny 18 sierpnia 1919 r.). 14 marca 1921 r. zmieniono nazwę na 4. Group (Observation), dywizjony zaś przemianowano na 2. Squadron i 3. Squadron (Pursuit). 29 czerwca 1922 r. po raz kolejny zmieniono nazwę na 4. Group (Pursuit and Bombardment), krótko potem zaś – w lipcu tego roku – na 4. Group (Composite). 2 grudnia 1922 r.
w skład Grupy wszedł reaktywowany 1 września tego roku 28. Squadron (Bombardment), który przybył z Mather Field w Kalifornii. 25 stycznia 1923 r. po raz ostatni zmieniono nazwę na 4. Composite Group, a podległe jednostki przemianowano na 2. Observation Squadron, 3. Pursuit Squadron i 28. Bombardment Squadron. W takim stanie 4. CG funkcjonowała do schyłku 1940 r. W tym czasie 2. OS wykorzystywał początkowo głównie samoloty typu Dayton-Wright DH-4 (1919-1925; była to budowana w USA wersja DH-4 z silnikiem Liberty VIII), później Douglas O-2 (1925-1931), Douglas World Cruiser O-5 (także 1925-1931), Thomas-Morse O-19 (1931-1938) oraz Douglas 0-46 (od 1938 r.), a także łodzie latające Loening OA-1 i COA-1 (1925-1931), Sikorsky C-6 (19311938), Douglas OA-3 (1931-1938) i OA-4 Dolphin (1938-1941) oraz Grumman OA-9 Goose (19381941); 3. PS najpierw również miał samoloty DH-4, później Thomas-Morse MB-3 (1923-1926), Boeing PW-9 (1926-1931), Boeing P-12 (1930-1937) i Boeing P-26 (od 1937 r.), a na stanie w latach 1931-
WOJNA W POWIETRZU
3 F4F Wildcat
Tomasz Szlagor
Wildcaty zaparkowane na skraju pasa startowego Fighter 1 na Guadalcanalu.
– pierwszy rok na Pacyfiku: wrzesień – grudzień 1942 r. Amerykańska inwazja na Guadalcanal w sierpniu 1942 r. otworzyła nowy front na południowym Pacyfiku i doprowadziła do trzeciej w historii bitwy lotniskowców, którą stoczono pod koniec tego miesiąca u wschodnich Wysp Salomona. Niemniej jednak ciężar walk nad Guadalcanalem spoczywał na samolotach operujących z baz lądowych.
W
tym czasie na wyspie stacjonowały dwa dywizjony Wildcatów Marines (VMF-223 i -224) oraz jeden US Navy (VF-5), odpierające zmasowane naloty japońskiego lotnictwa bazującego w Rabaul na Nowej Brytanii. Przybycie 11 września 24 myśliwców z VF-5, wyokrętowanych z lotniskowca Saratoga po usz-
kodzeniu okrętu pod koniec sierpnia, potroiło siły Wildcatów na wyspie. W tym czasie jednostki lotnictwa Cesarskiej Marynarki w Rabaul, zgrupowane w 11. Flocie Powietrznej, miały na stanie około 100 sprawnych samolotów, w tym 30 rikko (dwusilnikowych bombowców) i 45 myśliwców A6M Zero. Niemniej jednak tylko A6M2 model 21 dysponował wystarczającym zasięgiem, by zapuszczać się nad Guadalcanal. Nowsze A6M3 model 32 wykorzystywano głównie do obrony Rabaul przed nalotami amerykańskiego lotnictwa operującego z Nowej Gwinei. W południe 12 września nadleciała wyprawa 25 rikko (z Misawa, Kisarazu i Chitose Kokutai). Ich eskortę stanowiło 15 Zero z 2. i 6. Kokutai. Po dotarciu w pobliże wyspy bombowce przeszły w płytki lot nurkowy, schodząc na wysokość 7500 m dla nabrania prędkości. Japończyków czekała spora niespodzianka. Z Henderson Field wystartowało na przechwycenie aż 20 Wildca-
USS Wasp płonie po storpedowaniu przez japoński okręt podwodny; 15 września 1942 r.
74
tów VF-5 oraz 12 z obu dywizjonów Marines. Piloci Zero starali się trzymać je na dystans, ale nie byli w stanie upilnować 32 myśliwców. W efekcie Japończycy stracili sześć rikko i jednego Zero, którego pilotował mat Torakichi Okazaki z 2. Kokutai. Ostrzelany przez Lt.(jg) Howarda Grimmella z VF-5, Okazaki umknął w kierunku wyspy Savo, ciągnąc za sobą strugę rozpylonego w powietrzu paliwa, ale nikt go nigdy więcej nie widział. O świcie 13 września lotniskowce Hornet i Wasp dostarczyły na Guadalcanal 18 Wildcatów dla stacjonujących na wyspie dywizjonów. Tymczasem do Rabaul dotarła informacja, jakoby japońskie wojska zdobyły Henderson Field – główne lotnisko na wyspie. Aby to potwierdzić, nad wyspę wyruszyły dwa rikko w eskorcie dziewięciu myśliwców. Kilka Zero na widok wspinających się do nich Wildcatów uderzyło z góry, zestrzeliło jednego, a resztę przepędziło pod chmury. Tam jednak pewni siebie i skorzy do walki piloci elitarnego Tainan Kokutai wdali się w długą potyczkę nisko nad ziemią i, kiedy do akcji włączyły się kolejne Wildcaty, zostali wybici jeden po drugim. Zginęło czterech, w tym trzech asów: chor. mar. Toraichi Takatsuka, bsmt Kazushi Uto i mat Susumu Matsuki. Meldunki załóg dwóch rikko były sprzeczne, dlatego rankiem następnego dnia, 14 września, nad Henderson Field udały się trzy A6M2-N (Rufe), by ustalić, kto panuje nad lotniskiem. Były to wodnosamoloty operujące z bazy w zatoce Rekata u brzegów wyspy Santa Isabel, zaledwie 135 mil od Guadalcanalu. Stanowiły realne zagrożenie – wieczorem poprzedniego dnia zestrzeliły Dauntlessa, który podchodził do lądowania. Tym
WOJNA W POWIETRZU
Tym razem rikko skutecznie zbombardowały lotnisko myśliwców (Fighter 1), powodując duże straty wśród personelu naziemnego. Pół godziny po bombowcach nad Guadalcanal wpadło tuzin Zero z 3. i 751. Kokutai. Zestrzeliły T/Sgt. Emmeta Andersona, który zginął. Tego samego dnia piloci wycofanego wcześniej z walk VF-5 dostarczyli na Guadalcanal 12 nowych Wildcatów i wieczorem wrócili samolotem transportowym na Espiritu Santo. Mając do dyspozycji 30 sprawnych Wildcatów, obrońcy byli gotowi na kolejną wymianę ciosów. Nazajutrz, 22 października, nad Guadalcanalem nieoczekiwanie pojawiły się bombowce nurkujące. Po starcie z Kahili 12 kanbaku z 2 i 31. Kokutai, osłanianych przez tuzin A6M3 z 6. Kokutai, wzięło na cel kotwicowisko u brzegów wyspy. Sześć obrzuciło bombami niszczyciel USS Nicholas, nie trafiając ani razu – zapewne dzięki interwencji Wildcatów, których piloci zgłosili pięć
stracił czterech pilotów (por. mar. Mukumi Kanemitsu, bosm. Gunji Suzuki, mat Shimpei Tagakagi i mat Hiroshi Fukuda). Zginęło też dwóch pilotów Zero z eskorty bombowców (por. mar. Masayoshi Baba i st. mar. Hashiro Mitsunaga, obaj z 751. Kokutai). Łącznie Japończycy stracili sześć myśliwców i jednego rikko. Z dwudziestu (sic!) Zero, które zgłosili piloci Cactus Air Force, cztery zapisano na konto Capt. Joego Fossa. Co nie mniej ważne, straty własne ograniczyły się do jednego uszkodzonego Wildcata. Ta wzmożona aktywność lotnictwa Cesarskiej Marynarki nie była przypadkowa. Japończycy szykowali się do kolejnej „ostatecznej” rozprawy – połączonymi siłami lądowymi, morskimi i powietrznymi – z amerykańskim przyczółkiem na Guadalcanalu. Także US Navy przygotowywała operację ofensywną, która miała odciążyć oblężonych obrońców Henderson Field. Admirał Halsey, nowy dowódca na południowym Pacyfiku, zamie-
Hiyo i Junyo. Ich działania miał ubezpieczać zespół okrętów Kido Butai, którego trzon stanowiły lotniskowce floty: Shokaku i Zuikaku oraz lotniskowiec lekki Zuiho. Ponadto japońska Połączona Flota zaangażowała w tę operację 4 pancerniki, 8 krążowników ciężkich, 2 krążowniki lekkie i 27 niszczycieli. Słabością planu Japończyków była, nie po raz pierwszy, jego złożoność. Oba zespoły ich lotniskowców krążyły na północ od Wysp Salomona, wyczekując szturmu wojsk lądowych na amerykański przyczółek, co miało nastąpić nocą 22 października. Dzień wcześniej w maszynowni Hiyo wybuchł pożar – uszkodzony lotniskowiec musiał wycofać się do Truk, zostawiając po drodze większość swojej grupy pokładowej w Kahili. Co gorsza dla Japończyków, w kolejnych dniach 17. Armia dwukrotnie przekładała termin szturmu. Tymczasem 23 października amerykańskie samoloty rozpoznawcze wykryły
Japońskie myśliwce Mitsubishi A6M Zero (Zeke) podczas startu, przypuszczalnie z Kahili na wyspie Bougainville w północnej części Salomonów.
zwycięstw. W rzeczywistości zestrzelili jednego kanbaku; drugi rozbił się w drodze powrotnej, a dwa wróciły ciężko uszkodzone. Myśliwce eskorty nawet nie podjęły walki. Rankiem 23 października Japończycy z godnym podziwu uporem ruszyli nad Guadalcanal dalej wykrwawiać Cactus Air Force, jak nazywano siły lotnicze na wyspie – chociaż w zaistniałej sytuacji zasadne byłoby pytanie, kto kogo bardziej wykrwawiał. Dwanaście A6M3 ze stacjonującego w Kahili 6. Kokutai miało utorować drogę wyprawie bombowej z Rabaul, złożonej z 16 rikko (Misawa i Kisarazu Kokutai) pod osłoną 17 Zero (2., 751. i Tainan Kokutai). Amerykanie poderwali w powietrze 28 Wildcatów i cztery Airacobry. Doszło do wielkiej bitwy, zakończonej zdecydowanym zwycięstwem obrońców. Najciężej poturbowany 6. Kokutai, który leciał przodem,
rzał powtórzyć atak na kotwicowisko konwojów „Tokyo Express”, który na początku miesiąca przeprowadził Hornet. W tym celu zebrał dwukrotnie większe siły, zgrupowane w Task Force 61. Trzon zespołu stanowiły lotniskowce Hornet i Enterprise, który właśnie wrócił z Pearl Harbor po naprawie uszkodzeń odniesionych w bitwie koło wschodnich Wysp Salomona. Planując tę śmiałą operację Halsey nie był świadom, jak potężne siły ma przeciwko sobie. Japończycy spodziewali się, że ich 17. armia, wzmocniona posiłkami dowiezionymi na Guadalcanal przez transportowce „Tokyo Express”, przełamie obronę przyczółka wokół Henderson Field. Wówczas, jak założyli, przeciwnik rozpocznie ewakuację z wyspy z pomocą przybyłej na ratunek floty. Wtedy zamierzali uderzyć siłami zespołu złożonego m.in. z lotniskowców lekkich
okręty przeciwnika i Halsey zrozumiał, że jego lotniskowce, zamiast szybkiego ataku na kotwicowisko, czeka wielka bitwa. Nad ranem 25 października 17. Armia ruszyła do szturmu na amerykański przyczółek. Tego dnia siły Cactus Air Force liczyły 27 sprawnych F4F. Dowództwo w Rabaul słało nad Guadalcanal patrole myśliwców, dlatego potyczki w powietrzu trwały przez większość dnia. Rankiem sześć Wildcatów VMF-121 pod komendą Capt. Fossa starło się z dziewięcioma Zero z 3. Kokutai. Amerykanie zgłosili zestrzelenie trzech (w tym Foss – dwóch), za cenę jednego samolotu (pilot ocalał). Rzeczywiste straty 3. Kokutai w tej potyczce to dwóch pilotów (bosm. Rokuzo Iwamoto i bsmt Naoichi Maeda). Wkrótce potem czterech pilotów VMF-212 zaatakowało japońskie niszczyciele Akizuki, Ikazu79
ZIMNA WOJNA
Robert Czulda
2
Francuska wojna
w Indochinach 1945-1954
W wyniku działań sił północnowietnamskich na przełomie 1950 i 1951 r. Francuzi utracili faktyczną kontrolę nad północnym Wietnamem. Wymusiło to wycofanie oddziałów na południe od Rzeki Czerwonej i przygotowywanie obrony w jej delcie, by chronić zarówno Hanoi, jak i Hajfong.
K
omuniści, mając 81 batalionów – w tym dwanaście artylerii i osiem inżynieryjnych – dysponowali już wówczas inicjatywa strategiczną. Świadom tego był generał Giáp, który wiedział, że wojna przeszła z fazy francuskiej ofensywy do fazy wojny na wyniszczenie, której Francja wygrać nie mogła. Naszą strategią na tym etapie jest ogólna kontrofensywa – stwierdził Giáp w rozmowie ze swoimi oficerami – musimy atakować bez wytchnienia do ostatecznego zwycięstwa, dopóki nie wypchniemy wroga z Indochin. Wszystkie działania wojskowe w tej fazie mają mieć jeden cel – całkowite zniszczenie sił francuskich. Na ostatnim etapie zastosujemy następujące wytyczne taktyczne: działania manewrowe staną się najważniejsze, wojna pozycyjna i partyzancka będą wówczas drugorzędne. Z uwagi na wejście wojny w nową fazę generał Giáp przeszedł od działań partyzanckich do operacji siłami zorganizowanymi na poziomie
86
dywizji. Północnowietnamska dywizja formowana była w oparciu o trzy pułki (każdy po 2850 żołnierzy) w dziewięciu batalionach piechoty. Wliczając w to elementy wsparcia, w tym kompanię transportową, kompanię wywiadu, batalion wsparcia ogniowego (18 karabinów maszynowych kal. 12,7 mm), kompanię inżynieryjną i kompanię łączności, a także sztab dywizji – łącznie na dywizję składało się 9,6 tys. żołnierzy (średnio, każda dywizja bowiem miała typową dla siebie organizację). W każdym z trzech batalionów pułku były trzy kompanie piechoty oraz kompania wsparcia (na ogół z moździerzami kalibru 81 mm lub kal. 82 mm i działami bezodrzutowymi 75 mm). Na poziomie dywizji, w miarę możliwości, wykorzystywano działa bezodrzutowe kalibru 75 mm, moździerze kal. 120 mm oraz armaty przeciwlotnicze. Generał Giáp tak pisał o ewolucji swojej strategii wojennej: naszą strategią było prowadzenie długotrwałej bitwy. Taka wojna w swej naturze składa się z kilku faz: począwszy od stawienia oporu, poprzez dojście do etapu równowagi, aż do ogólnej kontrofensywy. Tylko długa wojna pozwala nam maksymalnie wykorzystać polityczne atuty, przezwyciężyć słabości materiałowe i zamienić nasze słabe strony w mocne. Zwiększanie naszej siły stało się naczelnym celem, podobnie jak zwiększanie do maksimum ducha bojowego oraz oparcia na heroizmie żołnierzy, który pozwala pokonać materiałową przewagę nieprzyjaciela. Szczególnie w pierwszym okresie prowadziliśmy walkę party-
zancką. Na wietnamskim teatrze działań przyniosło to nam liczne sukcesy – można ją prowadzić zarówno w górach, jak w i delcie, przy odpowiednim lub słabym uzbrojeniu, a nawet bez broni. Gdy nasze siły się rozwinęły, przeszliśmy od działań partyzanckich do wojny mobilnej, która z czasem może się stać dominującą formą działania na naszym głównym froncie – północnym. Ze strategicznego punktu widzenia wojna partyzancka wywołuje u nieprzyjaciela wiele problemów i strat, osłabia go. Aby jednak zniszczyć nieprzyjaciela, konieczne jest stopniowe przejście do wojny mobilnej, w której pojawiają się pomału zasady wojny regularnej, ale ta nadal utrzymuje swój nieregularny charakter. Wojna mobilna to walka z wykorzystaniem skoncentrowanych, regularnych sił, które są przegrupowywane i stosowane na dość szerokim teatrze działań. Siły takie atakują nieprzyjaciela tam, gdzie jest stosunkowo odsłonięty, aby w ten sposób zmniejszyć jego zasób sił żywych. Należy atakować głęboko, a potem bardzo szybko i sprawnie się wycofywać; trzeba mieć duży dynamizm, inicjatywę, mobilność i szybkość podejmowania decyzji. Tylko poprzez zniszczenie siły żywej nieprzyjaciela można zneutralizować jego duże ofensywy, zabezpieczyć nasze bazy i tyły i tym samym przejąć inicjatywę działania, by wtedy niszczyć jeszcze więcej siły żywej nieprzyjaciela. Daje to możliwość wyzwalania kolejnych obszarów kraju. Giáp pisał także: W 1947 r. zaczęliśmy odchodzić od kampanii prowadzonych samodzielnie w stronę