“Podnieś rękę Boże Dziecię, błogosław Ojczyznę Miłą...” “Ojczyzna jest naszą matką, Polska jest matką szczególną. Niełatwe są jej dzieje, zwłaszcza na przestrzeni ostatnich stuleci! Jest matką, która wiele wycierpiała i wciąż na nowo cierpi. Dlatego też ma prawo do miłości szczególnej.” Jan Paweł II
Z okazji Świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku najlepsze życzenia dalszej radosnej służby i wielu sukcesów w pracy i w życiu wszystkim instruktorkom, instruktorom, harcerkom i harcerzom oraz naszym przyjaciołom przesyła Redakcja Ogniska
1
LIST NA BOŻE NARODZENIE OD NACZELNEGO KAPELANA Wspaniali, bardzo mi drodzy Druhny i Druhowie! Na ostatnie Święta Bożego Narodzenia Pierwszego Stulecia Harcerstwa Polskiego, ślę Wam wszystkim moje najserdeczniejsze życzenia. Po wspaniałych uroczystościach i przeżyciach Światowego Zlotu Stulecia ZHP w Zegrzu koło Warszawy, chyba jeszcze lepiej uświadomiliśmy sobie wielkie znaczenie dziejów Harcerstwa Polskiego, wypełnionych jakże gorliwą służbą Bogu, Polsce i bliźniemu. Lepiej też zrozumieliśmy ten błogosławiony trud tych wszystkich Instruktorek i Instruktorów, którzy nad nami się pochylając, rozwijali w nas i utrwalali żar i pragnienie gorliwej służby harcerskiej. Świadomi, jak wiele od nich otrzymaliśmy, chcemy przynajmniej dwa razy tyle, oddać z powrtotem! Kierując się ideałami niepodległościowymi, tak wyraźnie reprezentowanymi przez śp. Druha Prezydenta RP Ryszarda Kaczorowskiego, Harcerstwo minionego wieku w dużej mierze zagwarantowało Polsce wolność. Harcerstwo nowego stulecia musi utrwalić i pogłębić jakość Związku. Niech więc Nowy Rok 2011, pierwszy rok Nowego Stulecia Harcerstwa Polskiego, stanie się w oparciu o wielkie łaski Nowonarodzonego, źródłem nowych energii w naśladowaniu Chrystusa oraz źródłem nowego zapału i zaangażowania się w sużbie harcerskich ideałów! Druhny i Druhowie! Łańcuchem młodzieńczych serc opaszmy cały świat! Stańmy się jedną wielką solidną rodziną. Twórzmy wielkie serce, co płomieniem bucha i twórzmy wielkie ramię, które się nie ugnie i nigdy nie złamie! Rozkochajmy się w życiu harcerskim i wszędzie tam, gdzie los życia nas postawi, róbmy to, co rozpromieni oczy nasze z poczucia dobrze realizowanej służby harcerskiej. A potem, jak na spotkaniu instruktorskim w Toronto pod hasłem: “Ramię w Ramię – Razem w Przyszłość” – zacznijmy, wierni naszemu Przyrzeczeniu, wprowadzać Związek Harcerstwa Polskiego działającego poza granicami Kraju, w nowe, jeszcze piękniejsze stulecie harcerskiej służby Bogu, Polsce i bliźniemu! Szczęść Boże i Czuwaj! ks. Inf. Stanisław Świerczyński hm, Naczelny Kapelan
2
Z KALENDARZA NA ROK 2011 65-ty OPŁATEK NACZELNICTWA — 15 stycznia w Domu Harcerskim na Beavor Lane w Londynie poprzedzony Mszą św. o godz. 16.00 NACZELNA RADA HARCERSKA — 27-29 maja 2011 r. w Toronto, Kanada XXI KONFERENCJA INSTRUKTOREK ‘ASTRADA’ — 30 września do 2 października 2011 w Aylesford, Kent, Wielka Brytania ŚWIATOWY KURS-OBÓZ INSTRUKTORSKI Organizacji Harcerzy — 13-18 sierpnia 2011 w Colorado w St. Zjednoczonych ZLOT STULECIA ZHR, na który otrzymaliśmy zaproszenie, będzie miał miejsce w drugiej połowie sierpnia 2011 w Polsce.
─────────────────────────── Z okazji 100-lecia Harcerstwa ZARZĄD OKRĘGU WIELKOBRYTYJSKIEGO otrzymał dyplom z rąk Konsula Generalnego RP w Manchester p. Piotra Nowotniaka “ w podziekowaniu za nieoceniony wkład i zaangażowanie w wychowanie i kształtowanie w służbie Bogu, Polsce i bliźnim postaw kolejnych pokoleń Polaków mieszkających poza granicami Rzeczypospolitej Polskiej, wraz z gratulacjami i życzeniami dalszych sukcesów”.
*
*
* 3
ZLOTOWE PRZYJAŹNIE
TINA MAŁKOWSKA Z NOWĄ PRZYJACIÓŁKĄ Z USA /fot.M.Bielska/ ▲DELEGACJA ST. SZARYCH SZEREGÓW z Przew. dhem Wojciechem Wolskim HARCERKI z ◄HUFCA BAŁTYK W.B
Dhostwo ADAMSCY ze LWOWA z dhną ▼BOŻENĄ TRYLSKĄ
4
▲WSPANIAŁE INSTRUKTORKI Z USA
“SZARE, NAMIOTOWE PŁÓTNA ŁĄCZĄ NAS...”
▲HARCERKI Z BIAŁORUSI ◄ i z USA
5
HARCERZE Z HUFCA► ‘WARSZAWA’ G.B
SPOTKANIE Z AUTOREM KSIĄŻKI “SZCZERA WOLA I ZNIEWOLENIE” dhem ST. CZOPOWICZEM (recenzja patrz str.30-31)
NOWE PRZYJAŹNIE ZAWARTE NA “FARMIE ŻYCIA”► I W DOMACH DLA NIEPEŁNOSPRAWNYCH
6
▲DRUŻYNA HARCERZY Z KAZACHSTANU W ŚRODKU SIEDZI DRUŻYNOWY DH. CHMIELNICKI - PIĘKNIE MÓWI PO POLSKU ZUCHY BYŁY WSPANIAŁE ▼I RÓWNIEŻ ICH WODZOWIE!
▲ Dh. “HURAGAN” FRANCISZKANIN Z BIAŁORUSI
7
WOTUM HARCERSKIE W AMERYKAŃSKIEJ CZĘSTOCHOWIE Wiosną 2009 roku, Naczelnictwo Związku Harcerstwa Polskiego działającego poza granicami kraju wraz z przewodniczącymi zarządów okręgów z różnych części świata udało się do Polski, na Jasną Górę, aby złożyć tam dziękczynne Wotum Matce Boskiej Częstochowskiej za opiekę w mijającym 100-leciu istnienia polskiego skautingu. Oprócz tego, które tam pozostało na zawsze, poświęcono także inne, które rozjechały się do wszystkich krajów, gdzie harcerstwo istnieje. Królowa naszego narodu jest wraz z nimi ambasadorem polskości pośród najdalszych zakątków świata. Do Stanów Zjednoczonych przywiózł je harcmistrz Zbigniew Pisański. Podczas swej pelegrynacji pośród wielu polskich kościołów w Stanach Zjednoczonych modlono się przy nim i proszono o dalsze wsparcie. Pod koniec podróży przyszedł czas na zasłużony odpoczynek. Nie ma chyba bardziej odpowiedniego miejsca niż klasztor, którym opiekują się wielce przychylni i Polsce, i Polakom, i polskiemu harcerstwu – ojcowie Paulini. 17 października 2010 o godzinie 10 rano wraz z harcerskimi sztandarami oraz reprezentacją instruktorów z Okręgu USA, Chorągwi Harcerek pod komendą hm Kingi Rzyskiej oraz Chorągwi Harcerzy, tenże sam hm Zbigniew Pisański wprowadził je do Sanktuarium Matki Boskiej Częstochowskiej znajdującej się w miejscowości Doylestown w Pensylwanii. Mszę świętą koncelebrowali wspomniani powyżej Ojcowie Paulini wraz kapelanem Okręgu ZHP – ks. hm. Stanisławem Żakiem. Jednym z koncelebrantów był także duszpasterz tamtego harcerswa druh, ojciec Bartłomiej Marciniak, który po dziesięciu latach swej służby harcerskiej wyraził gotowość pozostania harcerskim instruktorem. Na zakończenie bardzo wzruszającej Mszy, poproszony przez ojców, harcmistrz Pisański powiedział zebranym w kościele, dlaczego tutaj jesteśmy, opowiedział o naszej służbie Bogu i Polsce, o szczególnej opiece Pani Jasnogórskiej, a następnie po odśpiewaniu modlitwy harcerskiej, przekazał Wotum ojcowi Bartłomiejowi. Zawiśnie ono na szczególnym miejscu, w głównym kościele, na kolumnie tuż obok ołtarza. Świadkami tego niecodziennego wydarzenia byli kilkunastoletni wędrownicy i doświadczone w harcerskiej służbie instruktorskie grono. Jedna harcerska rodzina. Wyprowadzono sztandary. Zrobiono całą masę okolicznościowych zdjęć. Kilkudziesięcio osobowa grupa uczestników udała się na posiłek. Muszę w tym miejscu wspomnieć o niebywałej przyjaźni ojców Paulinów, którzy nie dość, że zawsze do tej pory byli nam bliscy, to być może i w przyszłości pomogą nam jeszcze bardziej... nie chcę jednak jeszcze uprzedzać faktów. Czy to nasze stulecie, czy nasza opiekunka – Matka Boska sprawiły, że jeszcze jeden z nich chciałby w przyszłym roku na swoje 25-lecie ślubów złożyć harcerskie
8
przyrzeczenie i przywdziać harcerski mundur. Miło czuć poparcie dla naszego ruchu pośród zacnych i nietuzinkowych ludzi. Wczesnym popołudniem w oryginalnym, drewnianym kościółku, który zapoczątkował powstanie Amerykańskiej Częstochowy, spotkaliśmy się po raz kolejny. Pośród zapierającej dech w piersiach ciszy, patrzyły na nas powieszone na tablicy krzyże harcerkie tych, którzy już odeszli na wieczną wartę. Za nich oraz za ponad stupięćdziesięciu innych zasłużonych dla harcerstwa w Stanach Zjednoczonych, których nazwiska wyczytywano jedno po drugim, oraz którym zapalano świeczki – rozpoczęło się zapoczątkowane przez ojca Bartłomieja, a prowadzone przez księdza Stanisława – nabożeństwo. Oprócz wyczytanych, modliliśmy się także za wszystkich, których nazwisk nie byliśmy w stanie przytoczyć. Atmosfera spotkania była doprawdy niesamowita. Za oknem towarzyszyła nam piękna, słoneczna, październikowa pogoda. W środku pośród drgających ogni zniczy, sala wypełniła się stuletnią historią. Wracając w harcerskich mundurach przez cmentarz, na kominek w głównym budynku, czułem obecność wszystkich tych, którzy szli tuż obok i którzy mogli być z nami już tylko duchem i powiewem wiatru. Rozpoczął się przygotowny przez hm.Barbarę Chałko, kominek. Przeszliśmy w ciągu jego kilkudziesięciominutowego programu przez historię. Byliśmy w II Rzeczypospolitej, w płonącej Warszawie, kładliśmy podwaliny harcerstwa na uchodźctwie. Była też z nami na kolejne setki lat Matka Boska. Harcerski krąg i “idzie noc…” zakończyła tę uroczystość. Udając się późnym popołudniem na lotnisko raz jeszcze obejrzałem się na pozostawione za plecami białe mury sanktuarium i chyba tylko mi się wydawało, ale pośród cieni nadchodzącej chmury na samym szczycie wieży stała uśmiechająca się do odjeżdżających postać w harcerskim mundurze jakże podobna do tej z naszego wotum… Dobrze będzie Maryji pośród tego najbardziej polskiego z polskich miejsc na obczyźnie, pośród murów Amerykańskiej Częstochowy, pośród braci i ojców Paulinów. Im i wszystkim innym dziękuję naszym harcerskim CZUWAJ! Ryszard Urbaniak, hm
* * * * * 9
Dlaczego żołnierze płaczą… ? – rocznica 11 listopada w San Francisco Gdy 14 listopada 2010 roku prezes Stowarzyszenia Polskich Kombatantów koła numer 49 w San Francisco – porucznik Frank Jasiński, miał przemówić podczas uroczystości rocznicowych z okazji święta odzyskania niepodległości Polski, powiedział tylko poprzez łzy kilka słów – “jestem dumny, że jestem Polakiem, jestem dumny, że jest tu tyle dzieci, harcerek i harcerzy…” Poźniej pośród burzy oklasków zszedł ze sceny. Cofnijmy się jednak o kilka godzin. Podczas naszego harcerskiego spotkania w Sacramento, we wrześniu bieżącego roku ustaliliśmy, że północnokalifornijskie obchody rocznicy 11 listopada zrobimy w San Francisco. Harcmistrzyni Krystyna Chciuk, uczestniczka Powstania Warszawskiego, podjęła się skontaktować z księdzem Tadeuszem Rusnakiem, proboszczem kościoła Nativity, z kombatantami oraz jak to ona – trzymała od samego początku rękę na pulsie, czy aby wszystko przebiega w porządku. Częścią artystyczną zajęła się Prezes Szkoły Języka Polskiego im. Jana Pawła II w Walnut Creek – Eliza Gryko, biorąc do współpracy dzieci ze wszystkich okolicznych ośrodków polonijnych: Sacramento, San Jose, Martinez, San Francisco i Union City. Oprawę muzyczną przygotowała niezawodna jak zwykle Agnieszka Hajdukiewicz. O godzinie jedenastej rano, pod komendą prezesa Jasińskiego, poczty sztandarowe wprowadziły flagi amerykańską, polską, sztandar Chorągwi Harcerzy w Stanach Zjednoczonych, koła SPK, Szkoły Języka Polskiego oraz hufców “Mazowsze” i “Kraków”. Ksiądz Tadeusz rozpoczął Mszę Świętą. Oprócz widoku wypełnionego po brzegi kościoła, masy harcerskich mundurów, zapamiętania godne jest płomienne kazanie, pełne patriotycznych nut, przypomnienia historii Polski i troskliwego spojrzenia na obecną ojczyznę. Doprawdy była to warta przeżycia chwila. Modlitwę wiernych podczas Mszy czytała siostra Maria Stec a także hufcowi: hm Anna Pisańska i phm Patrycjusz Grobelny, wspominając w niej i wojowników o polskość, i żołnierzy, i harcerstwo, i pomordowanych w Katyniu oraz ofiary katastrofy smoleńskiej; zakończyli ją wspólną recytacją zwrotki “Boże coś Polskę”. Skończyła się Msza. Wyprowadzono sztandary. Wszyscy udali się do sali pod kościołem na posiłek i dalszą część uroczystości. Tam czekała patriotycznie udekorowana przez druhowstwo: Anię Hołdę, Ewę i Kazia Sobczaka, sala. Oni także wraz z KPH Ośrodka San Francisco przygotowali dla parafian, gości i weteranów jedzenie. Dziękujemy. W rogu Sali, jedzenie dla dzieci, przygotowało koło Przyjaciół Harcerstwa
10
z Martinez z jego prezeską Ireną Grobelną, której pomagała Mariola Jaroń oraz Iwona Urbaniak. Udekorowana jak już wspomniałem przez hm Kazimierza Sobczaka i phm Annę Hołda scena, przypominała, że na posiłku nawet najwspanialszym, dzień się ten nie kończy, czeka nas coś więcej. Po około pół godzinie przy dźwiękach odgrywanej przez Agnieszkę Hajdukiewicz – Warszawianki, poprzedzane pochodniami, wprowadzono sztandary. Odśpiewano hymny państwowe USA i Polski, odczytano Apel poległych i Przewodniczący Zarządu Okręgu ZHP w USA, hm Zbigniew Pisański rozpoczął prowadzenie całości. Po przywitaniu głos oddał prezesowi Kongresu Polonii Amerykańskiej w północnej Kaliforni, panu Edwardowi Martinek, który bardzo płomiennie mówił o tym co nas dzieli, a co mimo wszystko nas łączy, czyli tym kawałku ziemi w Europie. Wspomniał Nowy Sącz, posadzone tam po I Wojnie Światowej drzewo, które jest najwspanialszym pomnikiem podziękowania za patritotyzm, i o które to przenośne drzewo polecił dbać młodemu pokoleniu. Niedługo już doroczne wybory i mam osobiście cichą nadzieję, że pan Edward poprowadzi nadal spokojnie przez następną kadencję miejscowy oddział KPA, który to bywał czasem płomienny w swej działalności i opiniach. Po nim głos zabrać miał porucznik Jasiński właśnie i wtedy zamiast słów ukazał łzy, łzy których naprawdę nie można się wstydzić, a które zamiast najpiękniejszych choćby zwrotów były zapłatą za podtrzymywanie polskości wśród najmłodszego pokolenia. Jakimże piękniejszym docenieniem mogą być dla wychowawców, dla instruktorów szczere łzy wzruszenia. Żołnierze płaczą z radości! Płaczą patrząc na wyrastające kolejne pokolenia Polaków, tutaj na obczyźnie. Po tak zacnych przedmówcach, z ramienia Związhu Harcerstwa Polskiego głos zabrał druh Pisański, który przypomniał rolę młodych ludzi, harcerstwa w wielu momentach, gdy o Polskę trzeba było walczyć płacąc za to cenę najwyższą. Harcerstwo to skauting plus niepodległość – mówił – i to tę niepodległość, tę pamięć narodową chcemy właśnie przekazać młodzieży. Przekazujemy i nie poprzestaniemy przekazywać. Nadszedł czas inscenizacji przygotowanej przez druhnę Elizę i Agnieszkę. Rozpoczęła całość recytowania przy akompaniamencie Agnieszki – Bogurodzica. Nie masz jednak na świecie wspanialszych artystów od dzieci, od tych, które było nam zobaczyć. Odśpiewana wspólnie Rota zakończyła tę wspaniałą uroczystość. Ostatnie wspólne zdjęcie, rozmowy i czas było żeganać poniektórym tak zawze przyjazne i szczególnie ciepłe o tej porze roku San Francisco. Rozjeżdżający się czuli na twarzach te niezapomniane łzy żołnierskiego wzruszenia sami nie wiedząc już, czy to na pewno tamte czy może ich własne … Ryszard Urbaniak, hm
11
ROTA MARII KONOPNICKIEJ ma 100 lat Maria Konopnicka wybitna poetka i powieściopisarka narodowa jest autorką słów “Roty”, jedenj z najsłynniejszej pieśni polskich. Tekst ten Maria Konopnicka napisała w 1908 r., a 2 lata później 13 stycznia 1910 polski kompozytor Feliks Nowowiejski skomponował do niego muzykę. Rota wykonana została po raz pierwszy w lipcu 1910 r. w Krakowie w czasie uroczystowći odsłonięcia Pomnika Grunwaldzkiego wzniesionego z okazji 500-lecia zwycięstwa polskiego nad Krzyżakami. Utwór pod dyrekcją kompozytora śpiewało kilkuset chórzystów z całej Polski. Uroczystość ta rozsławiła Rotę, która od tej pory stała się narodową pieśnią towarzyszącą wszytskim walkom wyzwoleńczym m. in. Powstaniu Śląskiemu i Wielkopolskiemu. Była śpiewana także w czasie II wojny św. oraz w latach 80-tych w czasie stanu wojennego. Słowa Roty Konopnickiej były zamierzone przez nią jako protest wobec ustaw rządu pruskiego o przymusowym wywłaszczeniu Polaków z ziemi i ogólnej germanizacji ziem polskich w zaborze pruskim. W 1918 r. Kazimierz Tetmajer pisał: “Rotą Konopnickiej zmartwychwstała Polska dzisiejsza...” Rota śpiewana była także przy ogniskach harcerskich. Pieśń “Płonie Ognisko” autor Jerzy Braun kończy słowami: “pieśń potężna, pieśń jak dzwon”, po których następowało odśpiewanie Roty na stojąco. Maria Konopnicka poetka, pisarka książek dla dzieci, publicystka, krytyk literacki, tłumaczka z 5 języków była wielką patriotką szczególnie wyczuloną na niedolę ludzi wsi i wszelką niesprawiedliwość społeczną. Dużo podróżowała. Ponad 20 lat przebywała poza granicami Polski. Ostatanie lata życia spędziła w Żarnowcu na Wołyniu. Zmarła 8 października 1910 r. we Lwowie. Pogrzeb Konopnickiej był jedną wielką manifestacją narodową. Wzięło w nim udział ponad 50 tys. osób. “Lwów nie widział jeszcze takiego pogrzebu” – pisały gazety. Żegnał ją cały świat literacki m. in. Kazimierz Tetmajer, Henryk Sienkiewicz, a także prosty lud. Grób poetki znajduje się do dziś na Cmentarzu Łyczakowskim. W Żarnowcu założone jest Muzeum Marii Konopnickiej, które odwiedzają liczne wycieczki. oprac. B. Bienias
12
Karta pocztowa ze zbiorów dha A. Walińskiego, St. Zj.
“Naród szukać musi w pieśni nie tylko piękna, ale siły ducha i oręża walki” M. Konopnicka
MARIA KONOPNICKA 13
prof. Jerzy Dymecki (Warszawa)
Z RODZINNEGO PAMIĘTNIKA 1918-1920
Pierwszym harcerzem w naszej rodzinie był mój Ojciec, Lech Jan Dymecki, który dzieciństwo spędził w Pilokalniach, na Litwie, oddzielony granicą od Polski. Gdy miał kilkanaście lat pomagał starszym chłopcom przedostać się do Polski, bo Pilokalnie położone były tylko kilkanaście kilometrów od granicy na linii Mariampol - Suwałki, ale granica była pilnie strzeżona przez patrole litewskie. Litwini nie mogli darować Polakom przyłączenia Wileńszczyzny do Polski w wyniku akcji Generała Żeligowskiego, oficjalne przeprowadzonej przez niego na własną rękę, ale potajemnie aprobowanego przez Naczelnika Państwa Józefa Piłsudskiego. Lech Dymecki na wiadomość, że w listopadzie 1918 roku powstało Państwo Polskie, przedarł się przez granicę litewską do Suwałk, i zapisał się do VII klasy gimnazjum. Poprzednio uczył się w domu pod nadzorem korepetytora domowego. Już wtedy był harcerzem, co jest zdumiewające, bo wiadomo, że harcerstwo powstało w 1911 roku we Lwowie. Było ono oczywiście nielegalne. Pierwsze słowa Przyrzeczenia “Mam szczerą wolę całym życiem służyć Bogu i Polsce” wskazywały na patriotyczny charakter organizacji, a tryb jej działania zawierał wiele elementów paramilitarnych. W roku 1918 Lech zapisał się w Suwałkach do Polskiej Organizacji Wojskowej. Była to mistrzowsko prowadzona tajna organizacja pisłudczykowska przygotowująca młodzież i dorosłych do przyszłej, spodziewanej walki.
14
Pierwotnie stanowiła tajne zaplecze Legionów, później zawiązującego się Wojska Polskiego. Prócz elementów szkolenia wojskowego pełniła POW także służbę wywiadowczą. Dla zamaskowania tych działań zawiązano Towarzystwo Gimnastyczne “Sokół”. Kierowniekiem jego był porucznki Rudnicki, który z “sokołami” prowadził musztrę, uczył ich taktyki i w terenie przerabiał elementy musztry formalnej piechoty. Po kryjomu zapoznawano się z bronią, (rozbieranie i czyszczenie, podstawy strzeleckie). Por. Rudnicki wyszkolił instruktorów, ci zaś werbowali młodzież, tworząc nowe drużyny. Ojciec dowodził najpierw tajną drużyną POW, później plutonem, przerabiając w lasach i na polach zajęcia taktyczne. Z krzyżem harcerskim nie rozstawał się nigdy. W roku 1920 runęła na Polskę nawałnica bolszewicka. Gdy w ręcę Ojca wpadła odezwa, wzywająca młodzież pod broń, nie wahał się i razem z całą drużyną harcerską wstąpił do Armii Ochotniczej. Przeszedł cały szlak od Cytadeli w Warszawie, gdzie ich początkowo zakwaterowano, aż do Grodna. Z każdego postoju pisał listy do domu. Miał świadomość, że Litwini ich nie doręczą, więc adresował je do siostry ojca, Tekli Iwanowskiej w Kaliszu, a ona przez Prusy Wschodnie przesyłała je do Pilokalni. Tam ciocia Marysia zebrała je, spakowała w paczkę i przywiozła do Milanówka. Gdy zachorowała na chorobę nowotworową, poleciła mi je zabrać dla moich wnuków. Ja, gdy byłem /.../ na urlopie w Birsztanach, na Litwie, spotkałem wydawcę, którego Ojcec walczył w tej samej Armii Ochotniczej w 1920 roku. Wydawca, pan Burchard, po wielu dyskusjach zgodził się wydać te listy drukiem, oczywiście na mój koszt... Dotrzymał słowa i opublikował je z własnymi komentarzami jako książkę “Jana Lecha Dymeckiego Listy z Frontu 1920”. Na okładce umieścił obraz Kossaka, ukazujący harcerza z karabinem w dłoni. Trudno było wybrać lepszą ilustrację do harcerskich dziejów mego Ojca.
W tajnym harcerstwie
Ja przed II wojną światową nie miałem kontaktu z harcerstwem, bo chodziłem do zakonnej szkoły SS. Szarytek. Dopiero w czasie wojny, gdy znalazłem się w Sanoku i zaprzyjaźniłem się ze wspaniałą dziewczyną, Hanką Taworską, która utorowała mi drogę do tajnego nauczania, dowiedziałam się w wielkiej tajemnicy, że w Sanoku mieszka Harcmistrzyni, która przed wojną była Komendantką Chorągwi ZHP w Wolnym Mieście Gdańsku. Po zajęciu Gdańska przez Niemców przyjechała do Sanoka, gdzie był jej dom rodzinny, zbudowany przez jej Ojca i mieszkała tam Jej siostra Pani Kanusowa, ciężko chora i wymagająca stałej opieki. Skojarzyłem tę informację z egzaminem na tajne nauczanie, który odbył się właśnie w tym domu i z osobą, która ten egzamin przeprowadziła. Hania potwierdziła moje domysły. Poprosiłem ją, żeby wprowadziła mnie do tajnego Harcerstwa. Musiałem trochę poczekać, bo rozumiałem, że muszę być
15
“sprawdzony”. Ale doczekałem się i dostałem pierwsze zadanie. Jak już pisałem dostaliśmy z Hanią polecenie zaniesienie do Zagórza, kilkanaście kilometrów od Sanoka pod wskazany adres, koszyk jabłek. Domyśliliśmy się, że pod jabłkami jest jakiś list, może rozkaz, ale nie zaglądaliśmy na dno koszyka. Oddaliśmy go pod wskazany adres i postanowiliśmy wrócić do domu. W dordze zastał nas zmrok, i zbliżająca się godzina policyjna. Zorientowaliśmy się, że nie zdążyliśmy i że trzeba gdzieś zanocować. Był to rejon zamieszkały przez Polaków, ale i przez Ukraińców, wrogo nastawionych do Polaków. Po drodze mijaliśmy cmentarz katolicki, z bramą otwartą, a wewnątrz dojrzeliśmy kapliczkę. Nie ryzykowaliśmy więc pukania do jakiegoś nieznanego domu, gdzie nie wiadomo jak by nas przyjęto i zdecydowaliśmy się zanocować na tym cmentarzu. Przynieśliśmy trochę słomy z okolicznych snopków, umyliśmy się w pobliskim strumyku. Pomodliliśmy się za wszystkich pochowanych na tym cmentarzu i zasnęliśmy. Rano obudziliśmy się w doskonałych nastrojach, i wróciliśmy do Sanoka, aby zdać meldunek z naszej misji. Pani Jadwiga Zaleska, która jak się dowiedzieliśmy, była Komendantką tajnego Hufca ZHP, pochwaliła nas i powiedziała nam, że nie chodziło w naszej wyprawie o jabłka ani o list, tylko o zaprowadzenie do Zagórza dwóch “cichociemnych”, którzy zeskoczyli na spadochronach poprzedniej nocy z samolotu, i którzy przywieźli rozkazy Rządu Londyńskiego i pieniądze dla Komendy AK w Warszawie i jedyny pociąg do Warszawy mieli właśnie z Zagórza. My prowadziliśmy ich nie mając o tym pojęcia. Innym razem Pani Jadwiga Zaleska opowiedziała nam dramatyczną historię swego bratanka, harcerza, Julka Hanusa, który został złapany przypadkiem w ulicznej łapance, którą Gestapo urządzało często i pech chciał, że miał przy sobie paczkę gazetek, zawierających wiadomości z nasłuchu radiowego, a był to okres kiedy Niemcy przegrywali bitwę o Stalingrad. Gestapo chciało za wszelką cenę uzyskać wiadomości, kto słuchał zakazanego radia BBC, kto drukował na powielaczu ulotki i dla kogo były one przeznaczone. Julek był przez 7 dni bity i torturowany, ale nie zdradził nikogo. W końcu Gestapo zrezygnowało i wrzuciło go do pociągu jadącego do Oświęcimia. Tam po 7 dniach zmarł z ran zadanych mu przez gestapo. Harcerstwo męskie straciło przywódcę, ale zyskało wspaniały wzorzec prawdziwego patrioty. Pani Jadwiga objęła Komendę nad całym żeńskim i męskim harcerstwem. Do końca wojny w Sanoku nie było żadnej “wpadki”, choć Gestapo szalało. Należy to zawdzięczać rozwadze i mądrości Pani Jadwigi Zaleskiej i podległym im nauczycielom, których wspominam jako ludzi wspaniałych, znakomicie organizujących konspiracyjne nauczanie i wychowanie młodzieży. Do dziś wspominam z najwyższym szacunkiem i sympatią Panią Marię Słuszkiewiczową, która uczyła nas polskiego i historii, a wykłady jej były fascynujące. Zajęcia harcerskie odbywały się w lesie lub w górach. Na zbiórki przychodzliśmy pojedyńczo, każdy inną drogą z zakodowanym hasłem czyli
16
celem do którego jakoby zmierzamy. Przysięga Harcerska odbyła się o północy, na szczycie góry, w Parku Kościuszki. Do dziś mam Zaświadczenie, że mam prawo nosić Krzyż Harcerski.
Pierwsze lata po wojnie
Po zakończeniu wojny, gdy rodzice przenieśli się do Gdyni, a ja poszedłem do liceum, gdzie mogłem przerobić dwie klasy w jednym roku i zdać maturę, założyłem Drużynę Harcerską w swoim liceum. Mieliśmy piękną Harcówkę na wysokiej skarpie nad brzegiem morza i tam odbywały się zbiórki, a czasem zapraszaliśmy rodziców na ogniska, przy których tańczyliśmy między innymi Zbójnickiego. W tym okresie zapowiedziano Zjazd ZHP w Szczecinie. Miał być tam obecny Prezydent Bierut i Wiceprezydent Stanisław Mikołajczyk. Oczywiście zaciągnęliśmy pożyczki u rodziców i wybraliśmy się całą drużyną. Niewiele pamiętam z przemówień, ale jedno mi utkwiło w pamięci, że Zlot Harcerski był podzielony na dwie grupy. Nasza w mundurkach i z krajkami łowickimi, a druga grupa miała czerwone chusty i krzyczała: Mikołajczyk do Londynu, a nasza odpowiadała: Bierut do Moskwy. Potem podrzcaliśmy Mikołajczyka razem z samochodem wiwatując na Jego cześć. Kilka dni później dowiedzieliśmy się, że Mikołajczyk został zmuszony do ucieczki z kraju, bo ostrzeżono go, że będzie oskarżony o szpiegostwo i skazany na śmierć. Były to wiadomości BBC lub Radia Wolna Europa, które jednocześnie poinformowało o zamordowaniu wszystkich jeńców wojennych w Katyniu. Wiadomo było, że wzięto do niewoli wiele tysięcy polskich żołnierzy, oficerów, policjantów i wysokich urzędników państwowych, którym nie udało się wyjechać razem z Rządem Polskim do Rumunii. Wiadomość o ich zamordowaniu władze radzieckie usiłowały przypisać Niemcom, ale z nasłuchu radiowego poznaliśmy prawdę. Nie zdziwiła nas ucieczka Mikołajczyka, choć uświadomiła nam, że Polska została w Jałcie zdradzana przez sojuszników. Pamiętaliśmy też o 16 członkach Tymczasowego Rządu Polskiego, który pod przewodnictwem “Niedźwiadka” czyli generała Okulickiego, (który ukrywał się w czasie wojny w Opypach, niedaleko domu generała Gilewicza) został zaproszony do Pruszkowa na pertraktacje w sprawie utworzenia Rządu Polskiego po wojnie, w porozumieniu z władzami sowieckimi. W Pruszkowie zaproszono ich do wagonu kolejowego i oświadczono, że rozmowy na szczeblu państwowym powinny odbyć się w Moskwie. Zamiast oczekiwanych pertraktacji umieszczono wszystkich na Łubiance, w więzieniu, gdzie wytyczono im proces i pod różnymi pretekstami skazano na długoletnie więzienie. Większość z nich zmarła wkrótce. Wracając do naszej szkolnej drużyny to warto wspomnieć, że w czasie wakacji postanowiliśmy zorganizować obóz harcerski. Pomogło nam wojsko wypożyczając namioty i kuchnię polową, materace były nadmuchiwane, a był to okres, gdy do Polski nadchodziły paczki żywnościowe, przysyłane dla
17
wygłodzonego wojną kraju jako pomoc żywnościowa... Nadesłała je UNNRA, amerykańska fundacja pomocy żywnościowej. Moja drużyna otrzymała dwie takie paczki. Gdy otworzyliśmy je, rozczarowaliśmy się – okazało się, że w pierwszej były francuskie rarytasy w postaci małych puszeczek ze ślimakami. Nie było to dla nas pożądanym przysmakiem. Na szczęście w drugiej były duże puszki tak zwanej “świńskiej tuszonki” czyli wieprzowiny, nadającej się jako wędlina do chleba. Ta rosyjska nazwa przylgnęła do konserw mięsnych w okresie, gdy jedynym dostępnym mięsem były radzieckie konserwy, które kupywało się w zamian za wódkę. Na tym obozie w Szwarcarii Kaszubskiej, koło Kościerzyny, skończyła się moja działalność harcerska, bo zacząłem studia, które wymagały dojazdów z Gdyni do Gdańska i były bardzo absorbujące. Drużynę przekazałem przybocznemu, ale nie był to dobry wybór. Wkrótce drużyna rozpadła się.
Rodzinne tradycje harcerskie
Tradycje harcerskie przyjęła po Pradziadku i po Dziadku, być może nie wiedząc o tym, bo konspiracyjne nawyki powodowały, że w okresie PRLu o takich sprawach się nie mówiło, moja wnuczka Marysia Przerwa-Tetmajer. Chodziła ona do szkoły w Zakliczynie, blisko Faściszowej, gdzie mieszkała. Zakliczyn miał piękne tradycje patriotyczne, w czasie wojny był terenem, gdzie ukrywali się partyzanci, walczący z Niemcami. Drużyna nazywała się I Zakliczyńska Drużyna Harcerek “Perseidy”. Ta oryginalna i piękna nazwa pochodziła od grupy ciał niebieskich, figurujących na mapie nieba. Gromadziła uczennice gimnazjum i liceum w Zakliczynie. Zainteresowała się nią Pani Barbara Wachowicz, która w pobliżu Zakliczyna spędzała urlop. Umówiła się z drużynową Marysią Tetmajer, na spotkanie z drużyną i gawędę. Gdy ja dowiedziałem się o tym, zamówiłem w Wydawnictwie, które wydało książkę Druha Kamińskiego “Kamienie na Szaniec” tyle egzemplarzy ile liczyła drużyna. Każda harcerska dostała egzemplarz z dedykacją Pani Barbary Wachowicz. Potem drużyna z towarzyszeniem gitary, odśpiewała hymn na cześć Pani Wachowicz i matka Drużynowej, Magdalena Przerwa-Tetmajer zaprosiła gości na obiad. Rozmowa potoczyła się na temat rodziny Bemów, z której pochodziła Magdalena. W roku 1928 grupa harcerzy z Ursusa po obozie nad Wigrami zorganizowała Koło Instruktorów imienia Mieczysława Bema, sławny KIMB, grupujący instruktorów, działających głównie wśród młodzieży najbiedniejszej. Pośmiertnie Mieczysław Bem został mianowany Harcerzem Rzeczypospolitej, a “czterdziestka” otrzymała imię Mieczysława Bema, widniejące na pięknym sztandarze. Na jego grobie KIMB z Ursusa ufundował tabliczkę pamiątkową. J. Dymecki, fragmenty pamiętnika
18
APEL NACZELNEGO KAPELANA Bardzo moi drodzy Druhny i Druhowie! Jubileuszowy Rok Stulecia Harcerstwa Polskiego dobiega końca. Wspaniałe przeżycia z uroczystości jubileuszowych w poszczególnych Okręgach, te ze Zlotu Stulecia, a zwłaszcza te z przed grobu ś.p. Druha Prezydenta Harcmistrza Rzeczypospolitej Ryszarda Kczorowskiego i te z Muzeum Powstania Warszawskiego, raz jeszcze uświadomiły nam ogromny wkład Harcerstwa Polskiego w tworzeniu i utrwalaniu niepodległości Polski. Z dumą i wielkim uznaniem patrzymy na długą listę Druhen i Druhów, którzy w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku harcerskiego, z podniesionym czołem, odeszli na ostatnią wartę. Moi drodzy! Tak ułożyły się nasze losy narodowe, że polskie groby rozrzucone są po całym świecie. Granice, systemy i ideologie sprawiły, że większość polskich rodzin nie może w Dzień Zaduszny zapalić znicza na grobach swoich bliskich. Mało, przez długie lata starano się nawet, by Polacy zapomnieli, gdzie znaleźli oni swój ostatni spoczynek! Jak wiadomo bowiem, gorsze od śmierci jest zapomnienie! Boć przecież, gdy ci, którzy walcząc w obronie ideałów, oddawali swe życie, odejdą z naszej pamięci, – ich najwyższa ofiara stanie się bezsensowną i niepotrzebną. Wtedy dopiero umrą naprawdę. Dlatego też Naród, który chce zachować swoją tożsamość – musi zachować pamięć! To w dużej mierze, dzięki naszej harcerskiej działalności istnieje świadomość narodowa w Kraju i za granicą, której nikomu nie udało się nam wydrzeć. To dlatego na cmentarzach w Kraju i na Emigracji zapalamy w Uroczystość Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny, znicze na grobach naszych bliskich i przy symbolicznych mogiłach, tych wszystkich Polaków, których chciano skazać na zapomnienie. Piękny staropolski zwyczaj nakazuje w Dzień Zmarłych zapalić światełko na grobie i odmówić modlitwę, nawet nad tym zaniedbanym na zapomnienie, na znak, że pamiętamy, i że będziemy pamiętać! Tak było przez 123 lat rozbiorów, tak było później i tak powinno być i teraz!Jak długo sięgają wstecz moje wspomnienia, pamiętam, że zwłaszcza na grobach zaniedbanych często przez własne rodziny, dzieci i wnuków, Harcerki i Harcerze porządkowali, modlili się i zapalali znicze nie dlatego, że byli z nimi związani więzami krwi, ale dlatego, że byli im bliscy jako Polacy! Pozostajmy tej tradycji wierni szczególnie w naszym Roku Jubileuszowym! Nawet jedna mała świeczka postawiona drżącą ręką Harcerki czy Harcerza na zaniedbanym
19
polskim grobie, daje świadectwo siły moralnej Narodu! Druhny i Druhowie! Miejmy też świadomość, że cmentarz, to też wielka księga Historii! Idąc na groby, nie tylko najbliższych, odwracamy jej stronice. Młode pokolenie uczymy Polski, by i ono pamiętało i bez względu na warunki, nie pozwoliło mogiłom zarosnąć trawą, by nie pozwoliło wydrzeć z pamięci serc Tych, którzy w obronie ideałów umarli, zginęli, polegli, zostali zamęczeni za Ojczyznę, za jej wolność i niepodległość. I bądźmy w tych dniach bardziej świadomi niż kiedykolwiek indziej, że Naród, który traci pamięć, traci wszystko! Całe Druhostwo serdecznie pozdrawiam i ogarniam harcerską modlitwą! Szczęść Boże i Czuwaj! ks. Infułat Stanisław Świerczyński hm Kapelan Naczelny ZHP pgK
L IS T Y I Ż Y CZ ENIA
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Dhna HANKA GÓRALCZYK Z Bydgoskiego Zespołu Wędrowniczek po Zachodnim Stoku, rok temu uczestniczyła w uroczystościach 25 lecia śmierci ks. JERZEGO POPIEŁUSZKI w kościele Męczenników Polskich w Bydgoszczy, gdzie ks. Jerzy odprawił swoją ostatnią Mszę św. i skąd wyruszył w swoją ostatnią drogę. “Po uroczystościach pojechałyśmy do Górska miejsca porwania księdza. I tutaj w mroku nocy ujrzałyśmy harcerzy i harcerki z trzech drużyn wiejskich ZHP, którzy zaopiekowali się pomnikiem, parkingami, kościołem parafialnym w taki sposób jakby to była pierwsza wizyta naszego Papieża w Polsce w 1979 r. Noc rozjaśniały ogniki światełek – nie przerywano ani powagi chwili ani wspomnień, a służbę pełniła wspaniała młodzież, tak zdyscyplinowana i serdeczna, że serce rosło. O ile w miastach zbiórki harcerskie wyglądają różnie, to tutaj zjawisko potrzeby młodzieży, żeby spojrzeć inaczej jest bardzo wyraźne.” Dhna hm Aleksandra RYMASZEWSKA (W.B)
“Dzięki za Ognisko – bardzo ciekawe. Co za niespodzianka, że moje zdjęcie z tego jedynego dnia w “Twierdzy” trafiło do publikacji. Łączę bardzo serdeczne życzenia świąteczne i noworoczne dla dhny i współpracowników”.
20
L IS T Y I Ż Y CZ ENIA
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
ARCYBISKUP SZCZEPAN WESOŁY z Rzymu w liście do dha Wacława Mańkowskiego (W.B) “Drodzy Harcerze i Harcerki Serdecznie dziękuję za przesłane mi pozdrowienia ze spotkania w Fenton. Bardzo sobie cenię ten wyraz pamięci. Mimo mojego wieku emerytalnego jeszcze odwiedzam niektóre ośrodki i wszędzie spotykam się z Harcerstwem. Wszystko wskazuje na to, że Harcerstwo po krótkim zastoju, ożywa. Może liczniejsze są Zuchy, ale bez zuchów nie ma starszej młodzieży. Odnoszę wrażenie, że rodzice z nowej ekonomicznej emigracji zaczynają rozumieć, że ZHP jest praktycznie jedyną odpowiedzią na bezideowość dzisiejszego młodego pokolenia. Wychowanie musi być oparte na wartościch, którymi żyje małżeństwo, rodzina i wspólnota wiary. Harcerskie prawo służby Bogu i Ojczyźnie jest dziś bardzo aktualne. Życzę powodzenia w prowadzeniu i organizowaniu Kół KPH. Życzę Bożego błogosławieństwa w dalszej działalności.”
Dhna hm WIESIA STOJEK, z Muszyny na Podkarpaciu: “Moi krakowscy harcerze przyjechali do nas. Przez miesiąc zbierali zabawki, gry, książki. Zrobili koło 100 paczek (nasz Caritas dołożył słodycze) i poprowadzili dwa spotkania ze św. Mikołajem. Udało się cudownie, a radość dzieci przeogromna... W Muszynie – cudowna zima, śnieg pada i jest uroczo (tylko trochę zimno). Dzieciaki chodzą na roraty, a urok zapalonych lampionów po drodze do kościoła, to coś czego się nie zapomina. Tak... czekamy na ...Jezusa.”
Dhna MARIA GABINIEWICZ z Warszawy “Każdego roku w ten jedyny niepowtarzalny Wieczór Wigilijny przywołujemy wszystkich nieobecnych z rodziny i Przyjaciół rozproszonych po całym świecie, aby nikt nie czuł się osamotniony i zapomniany. Każda Wigilja jest inna, chociaż pozornie wszystko dokonuje się podobnie, ubywa Bliskich wśród nas, a przy stole zotaje tylko puste miejsce... W tym roku wiele rodzin w Polsce nosi w sercu ból po stracie najbliższych. Przy wigilijnym stole jednoczymy się z nimi, bo każdy z nas dźwiga cząstkę tego bolesnego ciężaru.”
21
MATKA BOŻA TUŁACZY
Niezwykła historia kresowego Wizerunku
Maria Gabiniewicz
W POLSCE Przed II wojną światową Piotr Jakieła wraz z liczną rodziną mieszkał w Miłowie na Podolu. Ta kresowa osada licząca kilkadziesiąt polskich rodzin powstała na zakupionej ziemi w latach dwudziestych XX wieku. Pracowite życie mieszkańców Miłowa toczyło się spokojnie wśród ukraińskich wiosek. Między Polakami i “Rusinami”(tak siebie nazywali) nie było żadnych konfliktów. Polską społeczność jednoczyła żywa wiara w Boga i umiłowanie Ojczyzny. Na krańcach Rzeczypospolitej jakby na szańcu trzeba było formować postawę patriotyczną. Kresy wnosiły w dzieje Rzeczypospolitej gorącą miłość do Polski. Dzięki zabiegom Polaków powstał w osadzie Dom Ludowy. Ufundowano dwa obrazy: Serca Pana Jezusa i Matki Bożej Częstochowskiej, które zostały umieszczone na centralnej ścianie. Tutaj osadnicy spotykali się na uroczystościach, a w wieczory majowe, czerwcowe, październikowe gromadzli się na nabożeństwach, gdyż najbliższy kościół w miasteczku Chorostków był odległy o 4 km. Zawierucha wojenna 1939 r. przetoczyła się również poprzez tę spokojną osadę. Od 17 IX grasowały w okolicy “bandy”, rabowały i niszczyły wszystko. Do niedawna łagodna ludność ukraińska dołączyła do napastników. Trwoga i lęk o życie przepełniały serca Polaków. W listopadzie 1939 r. zostały zrabowane zagrody w Miłowie. Ofiarą padł również Dom Ludowy, a ponieważ napastnicy nie znaleźli oczekiwanego łupu dla siebie, zdewastowali Dom, wyrwali z ozdobnych ram święte obrazy i podarli je na kawałki – wykrzykiwali, że ramy przydadzą się do portretu Stalina. Zagroda Piotra Jakieły sąsiadowała z Domem Ludowym. Cała rodzina była świadkiem zbeszczeszczenia Obrazu. Gospodarz wraz, z synami pozbierał rozrzucone i podeptane kawałki, oczyścił z błota, starannie je owinął i przechowywał jak świętą relikwię. Świadkowie mówią, że w przedziwny sposób oblicze Matki Bożej było najmniej zniszczone. Odtąd Dom Ludowy świecił pustkami. Ludność nękana ciągłymi napaściami NKWD nie mogła urządzać spotkań, ani uroczystości. Aż przyszło to co najstraszniejsze. W nocy 10 lutego 1940 r. wszyscy mieszkańcy Miłowa zostali wywiezieni do archangielskiej tajgi. Był straszny mróz. 22
Zima stulecia. Przed każdy dom zajechały sanie. Wtargnęło NKWD. Powtarzali niezmiennie: “sobierajtieś s wieszczami”. W pośpiechu zgarniano niezbędne rzeczy. Piotr Jakieła zabrał na tułaczkę największy skarb – zawiniątko zawierające strzępy obrazu Matki Bożej Częstochowskiej. Zniszczony Wizerunek przemierzał bezkresne, zaśnieżone przestrzenie w zaryglowanym, towarowym wagonie wśród stłoczonych, sponiewieranych polskich rodzin: osób starszych, mężczyzn, kobiet, dzieci i niemowląt. Matka Boża Częstochowska w swoim poszarpanym obrazie przez cały czas na wygnaniu była świadkiem bólu, męki, cierpień i wznoszonych modlitw. Z ROSJI DO AFRYKI Po zawarciu Układu Sikorski-Majski w lipcu 1941 r. Polacy zwolnieni z łagrów i zsyłek spływali strumieniami do południowych republik ZSRR, gdzie tworzona była Armia gen. W. Andersa. Piotr Jakieła wyruszył również na południe. W drodze utracił żonę Barbarę i najmłodszego synka. Umarli z wycieńczenia i chorób. Trzej synowie wstąpili do Polskiego Wojska. Piotr został z córką Michaliną. Tułając się z miejsca na miejsce, pieczołowicie strzegł swego skarbu – zawiniątka z Obrazem. Uchronił go nawet wtedy, gdy na brzegu Morza Kaspijskiego rosły stosy tobołków porzuconych przez tych szczęśliwców – rodzin wojskowych, którym się udało wyrwać z Sowietów statkiem z Krasnowodska do perskiego portu w Pahlevi. Stamtąd prawie każdy transport był kierowany przez Teheran, który był bramą dla Polaków wysyłanych w różne części świata. Piotr Jakieła z córką trafił przez Indie do Afryki do naszego osiedla Bwana M’Kubwa – w Rodezji Północnej – w 1944 r. Wraz z nim przybyła Matka Boża Częstochowska. Osiedle nasze liczyło około 1500 osób, które przeszły podobną drogę. Od samego początku troską duchową otoczył nas Ojciec Artur Staroborski, franciszkanin. Niezapomniana była pierwsza Msza św. sprawowana pod rozłożystym figowcem w centrum osiedla. Pod koniec Najświętszej Ofiary runął z drzewa na ołtarz dwumetrowy wąż mamba. Powstał popłoch. Mężczyźni natychmiast chwycili kije i uśmiercili niebezpiecznego węża. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Było to pierwsze silne, afrykańskie przeżycie. O. Artur zamieszkał w domku, który nazywaliśmy “plebanią”. Nabożeństwa sprawowane były w maleńkiej kapliczce, a wierni zajmowali miejsca na bambusowych 23
ławkach pod lianami. Trudno było się skupić, zwłaszcza dzieciom, bo w przedziwny sposób to miejsce upodobały sobie małpy. Siadały na ławkach lub skakały po drzewach. Wspólnota widziała konieczność wybudowania kościółka. Prace rozpoczęto na przełomie 1943-1944 r. Powstał budynek ulepiony przez Murzynów z niewypalonej cegły, pokryty trawą słoniową tak, jak nasze domki. Kościół doczekał się poświęcenia dopiero w 1945 r. Uroczystość była podniosła, połączona z procesjonalnym wprowadzeniem do świątyni niezwykłego Wizerunku Matki Bożej Częstochowskiej. Staraniem właściciela – Piotra Jakieły i o. Artura Staroborskiego Obraz został odrestaurowany przez mieszkańca osiedla w Bwanie – pana Romana Czarnego – artystę-malarza. Wszyscy zaangażowali się w przygotowanie uroczystości: dorośli, młodzież szkolna, harcerze i zuchy. Poświęcenia dokonał Administrator Apostolski ks. bp. Franciszek Mazzieri z N’Doli. Uformowana procesja przy udziale mieszkańców osiedla szła wokół kościoła. Dzieci niosły naręcza kwiatów. Piotr Jakieła dźwigał odnowiony, przystrojony kwiatami i kolorowymi ozdobami Obraz Częstochowski. Był bardzo wzruszony. Strumienie łez spływały mu po twarzy. Były to łzy szczęścia i radości, że wizerunek Czarnej Madonny znalazł właściwe miejsce i będzie odbierać należną Mu cześć. Od pamiętnego Dnia poświęcenia Kościoła –Matka Boża królowała w głównym ołtarzu. Pod jej spojrzeniem dorastaliśmy. Ona słucha cierpliwie dziecięcych zwierzeń o naszych porażkach i sukcesach. A dorośli błagali przez przyczynę naszej Królowej: “Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie...” Nadszedł maj roku 1945. Miejscowi Anglicy świętowali zakończenie wojny. Mieszkańcy polskich osiedli przeżywali dramat. Przez lata tułaczki wzmogło się silne poczucie przynależności narodowej i pogłębiła się tęsknota za Polską. Po konferencji w Jałcie przed wieloma osobami stanęło dramatyczne pytanie: dokąd wracać? Rodzinne domy pozostały poza wschodnią granicą Polski. Uznanie komunistycznego Rządu Jedności Narodowej przez sprzymierzeńców było nowym ciosem dla tułaczy. Rozpoczęła się stopniowa likwidacja osiedli polskich na terenie Afryki. Osiedle Bwana M’Kubwa w połowie 1948 roku przestało istnieć. Piotr Jakieła już tego momentu nie doczekał. Zmarł 3 lutego 1947 roku i spoczął na cmantarzu w Bwana M’Kubwie. Pod koniec 1947 r. jego córka – Michalina opuściła Afrykę. Wyjechała do starszego rodzeństwa do Anglii. Pragnęła zabrać ze 24
sobą Obraz Matki Bożej. Zostawiła go na prośbę o. Artura, aż do czasu, gdy ostatnia grupa Polaków opuści Bwana M’Kubwę. Otrzymała zapewnienie od O. Artura, że zaopiekuje się Obrazem, przekaże go do miejscowej misji. Po opuszczeniu Zambii przez o. Artura, Obraz umieszczony został w zakrystii kościoła oo. Franciszkanów w N’Doli (12 km od Bwana M’Kubwy). Myśl o Świętym Wizerunku nie opuszczała Michaliny Jakieła-Walewskiej. Mieszkając już z rodziną w Stanach Zjednoczonych – po 50 latach odnalazła rodzinną relikwię. Losami Obrazu Matki Bożej interesują się dawni mieszkańcy osady w Miłowie, obecnie rozproszeni po całym świecie: w Kanadzie, Ameryce, Australii – na Tasmanii, w Polsce, a nawet w Rosji. Wszyscy oni otrzymali od Michaliny fotografię Wizerunku Matki Bożej. Stefania Posiadły z domu Karaś, mieszkająca obecnie w Anglii – napisała w “Rycerzu Niepokalanej”: “Z wielkim wzruszeniem przyjęliśmy ten jakby spadek po naszych przodkach jako relikwie święte. Z dorobku naszych kochanych rodziców nic nam nie pozostało, ale obraz ten jest dla nas nad wszystko droższy. Mówię to z przekonaniem, bo już wiele radosnych łez wylałam..., że Bóg i Matka Najświętsza nigdy nas nie opuścili, bo przecież o tym świadczymy naszym życiem”. (Rycerz Niepokalanej dla Polonii, nr 6 i 7 1998r.). W kwietniu 2009 roku Obraz był obecny na uroczystej Mszy Świętej przy pomniku Orła Białego w Bwana M’Kubwie. Pani Konsul RP w Zambii wręczyła Halinie Ravensdale przyznany przez Prezydenta Prof. Lecha Kaczyńskiego Złoty Krzyż Zasługi za troskę o ten pomnik. Po 70 latach tułaczki 21 września 2010 Obraz wrócił z Afryki do Polski. Po renowacji zostanie przekazany do Jasnogórskiego Sanktuarium, do Kaplicy Golgoty Wschodu z historią opisującą jego losy. ORZEŁ BIAŁY W SERCU AFRYKI Afryka, jak zaczarowane słowo, w każdym z nas tułaczy wywołuje falę wspomnień związanych z pobytem w polskich osiedlach rozrzuconych od Kenii, Ugandy, Tanganiki, Rodezji Północnej (Zambia) i Południowej (Zimbabwe) aż po Kraj Przylądkowy (RPA). Wśród 18000 Polaków większość stanowiły matki z dziećmi, 25
dorastająca młodzież i starsi mężczyźni. Wszyscy zdolni do służby wojskowej walczyli na różnych frontach, torując drogę do wolnej Polski. Prawdziwy nurt życia w osiedlu wyznaczały: szkoła, harcerstwo i duszpasterstwo. Wielu ludzi rozumnych i szlachetnych wspierało nasze mamy w trudzie wychowania, wpajało te wartości, które nasz Naród od pokoleń cenił najbardziej. Życie kulturalne, orgarnięcie nim całej społeczności, miało pomóc ludziom w powrocie do równowagi po bolesnych przeżyciach na zesłaniu w Sowietach. Z wielkim przejęciem zbiorowo słuchaliśmy wiadomości radiowych przez jedyny głośnik w osiedlu i wspólna była rozpacz, gdy upadło Powstanie Warszawskie. Zrozumieliśmy, że nie mamy dokąd wracać. Czekaliśmy więc przyjazdu naszego listonosza, Murzyna Dźeremii na rozklekotanym rowerze. Dla jednych przywoził listy radosne, dla innych z czarną przepaską, zwiastujące startę ojca, męża, syna, brata. Najboleśniejsze były po bitwie o Monte Cassino. W trudnych momentach znajdowaliśmy ukojenie i oparcie w modlitwie od Boga i Matki Najświętszej. W Bwana M’Kubwie znaleźliśmy przystań na 6 lat. Nazwa w miejscowym narzeczu bemba oznacza “Wielki Pan”, a nam kojarzyła się z Sienkiewiczkowską powieścią “W pustyni i w puszczy”. Przeżywaliśmy tu przygody jak Staś i Nel, ale inaczej, bo nasze osiedle było jakby małą Ojczyzną. Domki ulepione z gliny, pokryte trawą słoniową, wprawdzie nie przypominały rodzinnych stron, ale troska dorosłych o akcenty polskie w dekoracji osiedla była ogromna. Nie tylko w ogródkach kwitły polskie kwiaty, ale na maszcie powiewała flaga biało-czerwona, a przy głównej bramie wjazdowej “czuwał” Orzeł Biały. Jest to monumentalny pomnik, dzieło Józefa Pillera – mieszkańca osiedla. Przetrwał do dziś dzięki trosce nie tylko Polaków, ale również innych ludzi dobrej woli i woła wśród buszu, w sercu Afryki, że tędy szła Polska! Orzeł wraz z ogrodzeniem zajmuje powierzchnię 12x12 m. Jest piekny, wspaniały! Na piersi Orła jest napis:”Boże, zbaw Polskę”, a wokół godła: “Bóg, Honor, Ojczyzna”. Na postumencie widnieje napis w języku polskim i angielskim: ”WYGNAŃCY POLSCY WIELKIEJ WOJNY ŚWIATOWEJ LAT 1939-1945 W PRZEJŚCIU KU WOLNEJ OJCZYŹNIE. BWANA M’KUBWA, N. RHODESIA”. To tu w narodowe święta przychodziliśmy z pochodami w szyku harcerskim. Po zachodzie słońca wszystko było takie tajemnicze. Uśpiony busz niósł echem piosenki harcerskie, pieśni patriotyczne: “O Panie, któryś jest na niebie, wyciągnij sprawiedliwą dłoń...” – wołaliśmy w błagalnym śpiewie. Modlitwa harcerska brzmiała wtedy jak 26
Orzeł Biały w sercu Afryki istnieje do dziś (Fot. z 1998)
wyznanie wzlatujące pod rozgwieżdżone, tropikalne niebo: “Wszak Ciebie i Ojczyznę miłując chcemy żyć”. Na zakończenie splecione dłonie w harcerskim kręgu i cicha melodia: “Idzie noc, Bóg jest tuż.” W zupełnym milczeniu wracaliśmy do naszych domków. Tylko świetliki “mrugały” pod stopami jak odbicie gwiazd. ŚLADAMI AFRYKAŃSKICH DRÓG Po 50 latach w 1998 r. przeszłam śladami moich afrykańskich dróg. Była to dla mnie niezwykła podróż. Dotarłam do miejsc mojego pobytu w czasie II wojny światowej w Zimbabwe i Zambii. Na cmentarzu w Bwana M’Kubwie modliłam się za śp. Piotra Jakiełę, a na grobie zostawiłam kwiaty. 4 października w 1998 r. w uroczystość św. Franciszka, przyjechałam z przyjaciółmi do N’Doli. W kościele św. Antoniego spotkaliśmy polskich misjonarzy, braci: Tymoteusza, Zygmunta i Leszka. Weszliśmy do świątyni. Jeszcze słyszeliśmy ostatnie rytmy tam-tamów i murzyński śpiew. Po nabożeństwie kościół opustoszał. Przeszłam do zakrystii. Na ścianie, przy drzwiach zobaczyłam znany mi Obraz Częstochowski, ten sam, z Bwana M’Kubwy. Ten, który przeszedł tułaczy szlak – podobnie jak mieszkańcy Miłowa na Podolu i my wszyscy z Bwana M’Kubwy, pochodzący z różnych części polskich Kresów. Uklękłam. Zatopiłam się w Jej spojrzeniu. Przywarłam sercem. Trwałam w ciszy. Gdy podniosłam się z kolan, spostrzegłam, że obecni w zakrystii również klęczeli. Ale ja nic nie widziałam i nic nie słyszałam. Spotkanie to pozostanie moją tajemnicą. Maria Gabiniewicz 27
Wspieraj Wirualne Muzeum Kresy-Syberia Fundacja Kresy-Syberia jest zarejestrowana w Warszawie (KRS 0000326445), jej prezes Stefan Wiśniowski mieszka w Sydney, istanieją samodzielne oddziały w Australii, Polsce, Kanadzie, Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych. Wirtualne Muzeum ma nadzieję przekazać naszym dzieciom, wnukom i osobom zainteresowanych naszą historią i cudzoziemcom matariały dostępne młodym ludziom przyzwyczajonym do korzystania z Internetu raczej niż z książek i prasy. Jeśli możesz ofiarować pewną sumę pieniędzy, chcesz przekazać swoje dokumenty, fotografie lub wspomnienia, zgłoś się do najbliższego oddziału. Dwujęzyczne Muzeum można oglądać na internecie: www.Kresy-Syberia.org lub www.Kresy-Siberia.org Kresy-Siberia (Australia) Ltd 69 Blair St, North Bondi, NSW 2029 tel. Stefan Wisniowski +61 411 864 873 www.Kresy-Siberia.org e-mail:Australia@Kresy-Siberia.org Kresy-Siberia (Kanada) 362 Whitegates Cresent, Winnipeg MB R3K 1LB tel. Krystyna Szypowska +1(204) 837 3199 www.Kresy-Siberia.org e-mail:Canada@Kresy-Siberia.org Kresy-Siberia (UK) 7 Barnstead Ave, Manchester M20 4UL tel. Eva Szegidewicz +44 161 445 6904 www.Kresy-Siberia.org e-mail:UK@Kresy-Siberia.org Kresy-Siberia Foundation (USA) 6501 Lansing Ave, Cleveland, OH 44105 tel. Gene Bak +1(216) 883 2828 www.Kresy-Siberia.org e-mail: USA@Kresy-Siberia.org Fundacja Kresy-Syberia ul. Krakowskie Przedmieście 64, lok.31, 00-322 Warszawa tel. Aneta Hoffmann +48 22 556 9055 www.Kresy-Siberia.org e-mail. Polska@Kresy-Syberia.or
28
WIRTUALNE MUZEUM KRESY - SYBERIA ...poświęcone jest pamięci obywateli II Rzeczypospolitej z Kresów Wschodnich oraz żołnierzy polskich walczących o niepodległość ojczyzny podczas II wojny światowej w kraju i na uchodźstwie ... przedstawia doświadczenia deportowanych w głąb Związku Sowieckiego, gdzie nieludzkie cierpienia znaczyły drogę polskiej Golgoty Wschodu
ZAWARTOŚĆ WIRTUALNEGO MUZEUM Sale Muzealne opracowania historyczne, fotografie archiwalne, filmy, wspomnienia, relacje, mapy, schematy, dokumenty źródłowe, biografie, statystyki Wystawy czasowe Ściana Pamięci Sala Pamięci Klub Muzeum Skelp Muzealny Informacje o Fundacji Aktualności SALE MUZEALNE Kresy Wschodnie Napad i rozbiór w 1939 Pod tyranią sowiecką Golgota wschodu W Walce o przetrwanie NIezłomni uchodźcy Pod tyranią niemiecką Sowiecki kontratak Losy ewakuowanych Tułaczka na Wschodzie Zwycięzcy, czy pokonani? “Jeśli zapomnę o nich...”
29
NOWE KSIĄŻKI
———————————————————————————————
HARCERZE SZARYCH SZEREGÓW, Jerzy Jabrzemski, wyd. Studium Polski Podziemnej, w Londynie, 2010, 350 str., ilustracje. Jest to historia tajnej organizacji młodzieży harcerskiej o pseudonimie Szare Szeregi działającej w Polsce w czasie II wojny światowej – jedynej tego rodzaju w okupowanej Europie. Jerzy Jabrzemski b. instruktor Szarych Szeregów przedstawia w książce działania tej organizacji, na terenie nie tylko Warszawy, ale całego Kraju pod okupacją niemiecką i rosyjską. Wydawca dedykuje tą książkę pamięci ostatniego Prezydenta na uchodźstwie Druha hm RP Ryszarda Kaczorowskiego. Stanisław Broniewski opatrzył ją wstępem (1-wsze wydanie). Książka choć oparta o szeroki materiał archiwalny opracowana jest w formie skondensowanej, łatwej do czytania, z myślą głównie o obecnej młodzieży harcerskiej. Wprawdzie autor koncentruje się na tajnej Organizacji Harcerzy, ale pisze równieć o grupach harcerek związanych z oddziałami harcerzy Sz. Sz., jak np. bojowe bataliony GS “Zośka”, “Parasol” czy “Wigry”. W pierwszej części książki pt. “Organizacja, jakiej nigdy nie było” autor podaje historię, struktury organizacyjne, specyfikę i zadania Szarych Szeregów. W dalszych częściach opisuje działalność podziemną i ważniejsze akcje wszystkich chorągwi męskich w Polsce centralnej, południowej, wschodniej i zachodniej. Jest to rodzaj małej encyklopedii Szarych Szeregów, którą każdy instruktor powinien posiadać. Książka jest do nabycia w: Studium Polski Podziemnej 11 Leopold Road, London W5 3PB, G.B www.spp-pumst.org email: info@spp-pumst.org
SZCZERA WOLA I ZNIEWOLENIE
HARCERSTWO W POLSCE 1945-1980, zarys problematyki ideowej i wychowawczej – STANISŁAW CZOPOWICZ, Niezależne Wydawnictwo Harcerskie, Warszawa 2010, www.nwh.com.pl Jest to obszerna praca w której autor stara się przedstawić ogólną perspektywę powojennego harcerstwa w trudnej sytuacji politycznej w jakiej znajdowała się wówczas Polska, czerpiąc z ogromnej ilości źródeł i dokumentów, w tym także z dokumentów UB. W pierwszej części książki “spuścizna ideowa i wychowawcza Harcerstwa” autor podaje charakterystykę przedwojennych metod wychowania, stylu życia i wszystkiego co stanowiło istotę harcerskiego ducha. Następnie opisuje pierwsze lata po wojnie, kiedy, po wyjściu z konspiracji, powstaje spontaniczne odrodzenie harcerstwa w całej Polsce, według tych samych wzorów. Nie trwa to
30
długo, gdyż razem z narzuconym systemem politycznym i ustanowieniem nowych władz tzw. ZHP lubelskiego, następuje okres terroru. W Prawie i Przyrzeczeniu harcerskim usunięta zostaje służba Bogu, bliźnim i pojęcie braterstwa. Postępuje stopniowe niszczenie harcerstwa i ostateczne zlikwidowanie ZHP w 1951. Na jego miejsce powołano OH ZMP tj. Organizację Harcerską stanowiącą część komunistycznego Związku Młodzieży Polskiej stworzonego na wzór sowieckiego ‘Pioniera’. Autor omawia następnie okres stalinowskich prześladowań i terroru oraz opór młodzieży wyrażający się w tworzeniu tzw. harcerskiej drugiej konspiracji i innych metodach, dzięki którym ruch harcerski przetrwał. W OH ZMP, powstałym już w 1949 i trwającym do 1956 r. obowiązuje bezwzględna ateizacja. Organizacja jest całkowitym przeciwstawieniem harcerstwa skautowego. Wychowanie odbywa się tu, w duchu ideologii partii i ZSRR, a celem jest wychowanie przyszłych komunistów. Z końcem ery stalinowskiej na krótki okres OH ZMP przekształcone zostaje na OH PL (Organizację Harcerską Polski Ludowej) o tej samej podległej partii ideologii. Na fali politycznej “odwilży” przedwojenni instruktorzy z Aleksandrem Kamińskim i Stanisławem Broniewskim na czele podejmują próby odrodzenia ZHP. Jednocześnie na Zjeździe działaczy harcerskich w 1956 r. w Łodzi, OH PL przejmuje inicjatywę i kontrolę nad tym w jakim kierunku mają iść przemiany. Autor ukazuje kulisy zjazdu z przeważającą ilością obecnych na zjeździe działaczy OH PL i ZMP. Uchwałą zjazdu przywrócono oznaki ZHP, krzyż, lilijkę oraz inne zewnętrzne oznaki dawnego harcerstwa i uznano ideowe przewodnictwo partii oraz utrzymanie laickiego charakteru organizacji. Na przełomie 1956/57 następuje drugi spontaniczny wybuch harcerstwa. Do harcerstwa masowo zgłasza się młodzież i dawni instruktorzy przyjmowani z radością przez społeczeństwo, w którego pamięci zachował się obraz prawdziwego harcerstawa z przed wojny. Gdy harcerstwo odradzało się oddolnie, działacze byłego OH ZMP i OH PL zajmowali kierownicze stanowiska etatowe, “szybkim systemem” otrzymując stopnie instruktorskie. Wprowadzono koedukację. Jak autor pisze, na 20 lat zapanowało “pozatempowskie zniewolenie harcerstwa”. Czopowicz ukazuje politykę władz państwowych wobec harcerstwa i tradycyjnych wartości. A jednocześnie przypomina wysiłki wielu środowisk i poszczególnych instruktorów w utrzymaniu tych wartości, które były fundamentem prawdziwego harcerstwa. Dzięki tym wysiłkom możliwe było odrodzenie harcerstwa w Polsce rozpoczęte w 1980 r. i stopniowe zmiany w ZHP krajowym po 1989 roku. Książka wypełnia wiele białych plam. Jest głęboką analizą skomplikowanych losów harcerstwa w Polsce powojennej. Każdy z nas powinien się z nią zaznajomić, aby lepiej rozumieć współczesność. B.B
*
*
*
31
Kolęda Ułańska – Szwardan stój! – Rotmistrz w górę uniósł rękę... zobaczyli na polanie stajenkę, Prostą szopę, całą śniegiem otuloną, ale blaskiem gorejącym rozżarzoną. – Do modlitwy! – już komenda pada, Wybiegł Józef, palec do ust przykłada Już, już mieli kolędę zawrzasnąć – Cyt chłopaki, dopieruchno zasnął – Od ust trąbki odjęli trębacze, – bo się zbudzi Dzieciątko i rozpłacze.– Tylko Jasio się w szeregu oddzywa: – gruchnąć by Mu z karabinu na wiwat! – Lecz pan wachmistrz brew zmarszczył – ja ci gruchnę, kogo chcesz straszyć, Najświętszą Maluchnę? – Więc się tylko w siodle wyprostował, a pan rotmistrz w stajenkę salutował. Potem, w ciszy, pluton za plutonem – w prawo patrz – Jezuskowi z fasonem Przejechali w noc, kędy im droga, Koń nie parsknął, nie zadźwięczała ostroga... Obudziło się Dziecię, zapytało: – Wojsko piękne tu, Matuś, jechało? – – Śniłeś Synku, ci chłopcy i te konie są już w Twoim niebieskim garnizonie... Już niewielu się po ziemi kołacze – 32