Światowe Dni Młodzieży w Krakowie Brzegi – czuwanie nocne
LIPIEC - WRZESIEŃ 2016
NR 3 ROK 52
Z przesłania Papieża Franciszka na XXXI Światowe Dni Młodzieży w Krakowie (fragment)
…Drodzy młodzi ze wszystkich stron Europy, Afryki, Ameryki, Azji i Oceanii! Błogosławię wasze kraje, wasze pragnienia i waszą drogę do Krakowa, aby były pielgrzymką wiary i braterstwa. Niech Pan Jezus da wam łaskę doświadczenia w was Jego własnych słów: Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią. (Mt. 5, 7) Bardzo pragnę się z wami spotkać, aby dać światu nowy znak harmonii, mozaikę różnych twarzy, tak wielu ras, języków, ludów i kultur, a wszystkich zjednoczonych w imię Jezusa, który jest Obliczem Miłosierdzia. A teraz zwracam się do was, drodzy synowie i córki narodu polskiego! Czuję, że jest to wielki dar od Pana, aby stanąć między wami, bo jesteście narodem, który w swoich dziejach pokonał wiele doświadczeń, także bardzo ciężkich i poszedł naprzód z mocą wiary, wspierany macierzyńską ręką Maryi Dziewicy. Jestem przekonany, że pielgrzymka do sanktuarium w Częstochowie będzie dla mnie zanurzeniem w tej wypróbowanej wierze i będzie to dla mnie bardzo dobre. Dziękuję wam za modlitwy, którymi przygotowujecie moją wizytę. Dziękuję biskupom i kapłanom, zakonnikom i zakonnicom, wiernym świeckim, zwłaszcza rodzinom, którym symbolicznie przynoszę posynodalną adhortację apostolską "Amoris Laetitia". To rodziny pokazują, jakie jest moralne i duchowe zdrowie narodu. Dlatego św. Janowi Pawłowi II tak bardzo zależało na narzeczonych, młodych małżeństwach i rodzinach. Idźcie dalej tą drogą ! Drodzy Bracia i Siostry, przesyłam wam to orędzie jako dowód mojej życzliwości. Trwajmy zjednoczeni na modlitwie. I do zobaczenia w Polsce ! Watykan, 19 lipiec 2016
Franciszek – papież
1
„Nikt nie wymyślił Światowych Dni Młodzieży. Oni sami je stworzyli” – mówił Jan Paweł II – „Ilekroć znajduję się na spotkaniu z młodymi, w jakimkolwiek miejscu świata, czekam przedewszystkim na to co oni zechcą mi powiedzieć o sobie, o społeczeństwie, o kościele”.
A jednak wiemy, że to Jan Paweł II był inicjatorem tych Dni inspirowany Ruchem Oazowym w Polsce. On młodych od lat obserwował, szukał ich, dogłębnie poznał. I rozpoznał, że taka właśnie była ich potrzeba – aby przeżywać Boga w radości i we wspólnocie. Pierwsze
spotkanie J.P.II zwołał z okazji Nadzwyczajnego Jubileuszu Odkupienia w Rzymie w 1984 r. W następnym roku ogłosił ustanowienie spotkań o charakterze diecezjalnym co roku w każdą Niedzielę Palmową, a w1986 r. także o światowym zasięgu, które obywają się co parę lat w różnych miejscach świata. Następne z nich to Buenos Aires, Santiago de Compostela i Częstochowa w 1991, kiedy po raz pierwszy uczestniczyła młodzież ze Wschodu i kiedy od nas przyjechała duża grupa harcerska: Poza tym nasza młodzież brała udział w ŚDM w Denver USA w 1993 r. , Toronto, Kanada w 2002r. i Sydney w 2008r.
Do tej pory odbyło się 13 obchodów międzynarodowych. J.P.II obecny był
na 16 w sumie spotkaniach diecezjalnych i światowych aż do 2004r. Po Jego śmierci dzieło kontynuował Benedykt XVI i Franciszek – w 2013r. w Rio de Janerio, teraz w Krakowie, a w 2019r. w Panamie!
Niektórzy
po przeżyciach w Krakowie już się do Panamy szykują. A przeżyć było wiele, o czym piszą na dalszych stronach Ogniska. Niestety w Krakowie na ŚDM nie było naszej oficjalnej reprezentacji. Za to ci, którzy zdobyli się na wysiłek zorganizowania wyprawy własnej drużyny i dotarcia na miejsce, zapamiętają to doświadczenie do końca życia.
2
„Błogosławieni miłosierni albowiem oni miłosierdzia dostąpią”
Wszystkie te Dni obchodzone od 32 lat to wielkie wyzwanie dla młodych
– i dla nas dorosłych – do budowania wiary i życia na skale, którą jest Chrystus. Ten Chrystus, który tego lata na Błoniach Krakowskich i na Campus Misericordiae spoglądał na nas od ołtarza swym miłosiernym wzrokiem. Redakcja 3
Ks. WACŁAW POKRZYWIŃSKI Kapelan harcerski w Londynie
AMAZING
POLAND
Staropolskie przysłowie: „Gość w domu, Bóg w domu” stało się rzeczywistością dla wielu młodych ludzi, którzy przybyli do naszej Ojczyzny na Światowe Dni Młodzieży. Kiedy pod koniec lipca wylądowałem w Warszawie na Lotnisku im. Fryderyka Chopina już na samym początku zobaczyłem młodzież z Ameryki Południowej śpiewającą i tańczącą na dworcu. Przechodniów zatrzymywała melodia „Barki” śpiewanej po hiszpańsku. To poruszało serca nie tylko pasażerów, ale również i obsługi i ochroniarzy, a wywołało zdumienie i konsternację na pielgrzymach przybyłych z Kazachstanu. Chwilę później spotkałem młodzież z Karagandy, która w kaplicy na lotnisku wraz ze swoimi księżmi dziękowała za szczęśliwe wylądowanie w Polsce. Wielu z nich mogło przybyć do Polski dzięki akcji „Bilet dla brata”. To było dla mnie niezwykłe patrzeć, jak ich marzenia się urzeczywistniły. Pomyślałem: młodzi ludzie z Południa przywożą entuzjazm i gorące serca, natomiast ci ze Wschodu przywożą odwagę i pokorę. Następnego dnia udałem się do Góry Kalwarii tuż za Warszawą, miasteczka nad Wisłą, gdzie jest grób św. St. Papczyńskiego Założyciela Marianów. Mieszkańcy właśnie czekali przed kościołem na przybycie Ekwadorczyków. Po przywitaniu rodziny zabierały młodzież do swoich domów na noclegi. Mimo braku znajomości języków wszyscy znakomicie się porozumiewali radością i życzliwością. Władze miasteczka miały przygotowane dla gości upominki i ciekawy program. Na zakończenie dni w diecezjach udałem się z młodzieżą na Plac Piłsudskiego w Warszawie na koncert wykonany przez polskich artystów estradowych włącznie z orkiestrą Rubika. Było to cudowne patrzeć jak na tym samym placu, gdzie dawniej odbywały się pielgrzymki papieskie i gdzie często są defilady wojskowe, młodzież z całego świata tańczy i łopocze różnobarwnymi flagami. Tam arcybiskup Henryk Hoser podsumował te dni, dziękując wszystkim, którzy goszczą młodzież, oraz błogosławił na podróż do Krakowa. Mówił między innymi o tym, że do Miasta Miłosierdzia trzeba ruszyć w górę Wisły i że tak samo w życiu ludzi młodych trzeba płynąć pod prąd, by dotrzeć do źródła.
4
Gdy przybyłem do Krakowa uderzyło mnie to, że miasto wyglądało inaczej niż zwykle – promieniowało wielobarwnością i młodością. Wokół sami nastolatkowie trochę jak w książce w. Goldinga pt. „Władca much” gdzie chłopcy mieszkają bez dorosłych na samotnej wyspie. Z tą różnicą, że tam spotkali się z nieszczęściem i nieradzeniem sobie bez pomocy innych, a tutaj w mieście św. Jana Pawła II i tylu świętych, chociaż wielu jego mieszkańców wyjechało, czuli się jak na uliczkach swoich rodzinnych miast. Cały Kraków przez te dni wyczekiwania na Papieża wyglądał najmłodziej na świecie, co więcej, w sklepach, w tramwajach, w restauracjach rozlegał się wesoły gwar wielojęzycznej melodii Jerozolimy z Dnia Pięćdziesiątnicy. Wieczorem wielu włóczyło się i snuło po wąskich uliczkach starego Krakowa, ale gdy weszło się do kościoła Mariackiego, tam do północy smakowało się nieba, bo trwała adoracja i śpiewano łagodne kanony w różnych językach. Jakże Ci młodzi potrafią zaangażować się w modlitwę osobistą. Przy wielu kościołach i klasztorach stały sceny muzyczne dostępne dla młodzieży. Na przykład przy Franciszkanach śpiewali po angielsku, przy Dominikanach po włosku. Krużganki były otwarte. Można było zjeść smaczne przysmaki przygotowane przez wolontariuszy. W kościele św. Jacka były sprowadzone z Turynu relikwie bł. Piotra Jerzego Frassatiego – patrona sportowców i studentów. Przy sukiennicach, było tak wielu młodych, że z jednej strony wdrapali się na pomnik Mickiewicza i co chwilę zmieniali rymowanki wymachując flagami. Z drugiej strony Sukiennic była profesjonalna scena, gdzie w południe występowało np. Mazowsze, a po południu francuscy kapłani i siostry w białych habitach, którzy tańczyli i śpiewali słynne „comon sava” porywając do refrenu młodzież. Obok mnie stali Basia i Marian, którzy wrócili po wielu latach do Krakowa z Londynu. Zapytani przez dziennikarkę, dlaczego nie wyjechali z Krakowa, Basia opowiedziała po angielsku, że oni zostali, ponieważ przyjmują w swoim jeszcze niewykończonym domu pielgrzymów. Dziennikarka była zdumiona, że w mieście jest około 300 kościołów, drugie miejsce po Rzymie, że w Polsce można nosić krzyżyki na szyi, że tyle jest młodych sióstr zakochanych i księży. Po Mszy św. na Błoniach z kard. Dziwiszem upewniłem się zupełnie, że tak samo, jak Ci młodzi ludzie, dobrze zrobiłem przyjeżdzając do Krakowa. Nie mogło nas tu nie być – tutaj zebrał się kościół Chrystusa – pełen młodości i miłości wzajemnej. Tak jak Kraków mogłyby wygładać wszystkie miasta świata, gdyby żyły Ewangelią. Później wyjechałem do Oświęcimia. Tam w Auschwitz – Birkenau spotkałem się z młodzieżą z Londynu. Przyjechało 7 autokarów z Ealing Abbey zorganizowanych przez Neokatechumenat. Wśród nich jeden był z Polakami, którzy urodzili się lub mieszkają w Londynie. Z nimi następnie
5
pielgrzymowałem przez południe Polski do Wisły, Czernej i Wieliczki, aby zobaczyć piękne polskie góry i kopalnie, oraz posłuchać katechez o św. Janie Pawle, św. Faustynie i Miłosierdziu Bożym. Z nimi udałem się też przez Mogielnicę pieszo do Brzegu na Pole Miłosierdzia, gdzie przybył do nas Papież Franciszek. Kiedy mieliśmy podać sobie dłonie i wtedy kiedy trzymając zapalone świece śpiewaliśmy koronkę „dla Jego bolesnej Męki…”. Wtedy zachodziło słońce ponad nami, a wielu miało odczucie jakoby byli uczniami z Emaus… To Jezus jest pośród nas On Pan Miłosierny. Znikały promienie, pozostawał blask …ukojenie w sercu. Co prawda noc będzie na łace, ale za to, jak mówił Papież Franciszek, w butach do wędrowania. Bo zeszliśmy z wygodnych kanap i znaleźliśmy się we właściwym miejscu i w odpowiednim czasie…gdzie spotyka się stworzenie ze swoim stworzycielem. Na Mszy św. z Papieżem stałem tuż za Bramą Miłosierdzia przyodziany w nowy ornat zaprojektowany przez młodego wolontariusza, który nie doczekał tych dni, bo Pan wezwał go już do przejścia bramy wieczności. Ten ornat przywiozłem do mojej parafii na Ealingu, a otrzymało go także 10 tyś kapłanów. Obok mnie stał Salvatore, ksiądz z Argentyny uszczęśliwiony, że także on zawiezie ten dar do domu. Wszyscy z nas otrzymali też pamiątkowy szal z napisem: „AMAZING POLAND” Powrót do Warszawy pociągiem jak nigdy przedtem krótka. Wszyscy pielgrzymi wracali szczęśliwi i jednego ducha, bo otrzymali tę samą łaskę, mogąc uczestniczyć w Światowych Dniach Młodzieży. To jeszcze nie koniec przeżyć. 1-go sierpnia w Warszawie o godz. 17.00 uczestniczyliśmy w obchodach wybuchu Powstania Warszawskiego. Młodzi ludzie, nasi przyjaciele z całego świata z radością nieśli Polską Flagę ulicami Starego Miasta. Zapytywali, dlaczego polskie rodziny ubrane są w mundury wojskowe, dziewczynki mają białe sukienki i czerwone wstążki we włosach, a chłopcy opaski biało-czerwone z kotwicą na ramionach. Chcieli to wiedzieć, bo teraz Polska została wszczepiona w ich serca. Na cmentarzu wojskowym przy kwaterach Batalionu „Zośka” spotkałem kilku młodych wrzucających pieniądze do puszek na renowacje brzozowych krzyży przy powstańczych mogiłach. A później przy grobie bł. ks. Jerzego Popiełuszki na Żoliborzu widziałem 40. Osobową grupę młodzieży z Chin, którzy tu nabierali ducha, by „zło dobrem zwyciężać”, chociaż służby w ich krajach spisywały im dokumenty, bo jadą na religijne spotkanie… Dziękuje Ci Maryjo, że nasza Polska stała się dla pielgrzymów ŚDM kawałkiem Twego domu. Dziękuję Tobie Polsko za serdeczną gościnność, za naszą historię, za nasze władze, Prezydenta, Biskupów, którzy z takimi honorami witali Zastępcę Chrystusa na tej ziemi.
6
Pragnę powiedzieć młodym z całego świata, a szczególnie tym, którzy przybyli do nas z Syrii, Kazachstanu, a zwłaszcza z Chin – Szczęść Boże.! Dzięki Wam Polska pozyskała nowych przyjaciół i ambasadorów pokoju i radość, a także otrzymała dar wspaniały i wspólnie z Wami rozpaliła ogień BOŻEGO MIŁOSIERDZIA, który Wy poniesiecie dalej. ks. Wacław Pokrzywiński Kapelan harcerski
Kraków, Rynek Główny – młodzi pielgrzymi na pomniku Mickiewicza (Fot. Kazimierz Bierzyński)
7
DRUŻYNA „SAN” – SUB SIGNO LILLI na ŚDM 9 Drużyna Harcerek „San” z Londynu szybko podjęła decyzje o udziale w tym wydarzeniu i ani się nie obejrzałyśmy, a tu już trzeba się było pakować i ruszać w okolice Krakowa, zahaczając o Maków Podhalański i Wieliczkę. Można by długo pisać o tym, co zobaczyliśmy w ciągu tych dwóch tygodni w Kraju, ale głównym celem naszej wizyty były Światowe Dni i wewnętrzne przeżycia, które im towarzyszyły. Nie byłoby to możliwe bez specyficznej atmosfery, jaka tworzyła się przez kilka dni nie tylko w Krakowie, ale w całej Polsce, a która znalazła swoje apogeum podczas niedzielnej Mszy na Campusie Misericordiae w Brzegach. Co na pierwszym planie rzucało się w oczy i uszy to radość, młodość i wielonarodowość. Nie pamiętam, kiedy nasz kraj był tak obfity w te trzy elementy. Każde miasto i miasteczko przypominało trochę biblijną wieżę Babel, z tą różnicą, że dialekty z całego świata tym razem jednoczyły się, a słowa Jezusa i Alleluja odmawiane były we wszystkich, znanych i nie znanych mi, językach. Pielgrzymi, wyposażeni w kolorowe plecaki, przemieszczali się po całej Polsce już dwa tygodnie przed, jak i dwa tygodnie po oficjalnych uroczystościach. Im bliżej niedzielnego spotkania z Papieżem, tym bardziej wypełniały się krakowskie ulice wielobarwnym tłumem ludzi. Radosne słońce rozpromieniało twarze ludzi, jakby chciało dołączyć się do tego wielkiego wydarzenia. Co prawda, od czasu do czasu wszyscy przykrywali się kolorowymi płaszczami (również nieodzowna część wyposażenia każdego pielgrzyma), by uchronić się przed kojącym, lecz czasami dość intensywnym deszczem, ale wtedy widok był jeszcze bardziej przyjemny. Wyglądało to jakby, ziemia chroniła się pod wielkim, kolorowym parasolem nie dopuszczając smutnych, ciężkich, szarych chmur i ukrytych w nich nostalgii. Przez ostatnie trzy dni Kraków nie zasypiał. W każdym zakątku miasta gromadzili się ludzie, by wysłuchać jakiegoś koncertu, wspólnie śpiewać, tańczyć lub modlić się. Nad ulicami roznosił się zapach wielonarodowej kuchni, niesiony lekkim powiewem od Wisły. Wreszcie nadszedł dla nas czas, na który przygotowaliśmy się przez cały rok. Ruszyliśmy w sobotnie popołudnie na kilkugodzinną wędrówkę do podkrakowskich Brzegów, by przez całą noc, z prawie dwumilionowym tłumem wiernych, czuwać i oczekiwać niedzielnej Eucharystii sprawowanej przez Ojca Świętego. Celem tego czuwania, w założeniach organizatorów, były pokazanie młodym ludziom drogi do Miłosiernego Jezusa, która wiedzie przez problemy współczesnego świata. Nienawiść, izolacja, czy strach przed nieznanym, na ten czas opuściły ziemię, a w ich miejsce pojawiła się miłość bliźniego, poczucie przynależności i
8
odwaga. Każdy z uczestników wrócił do swojego, miasta, czy kraju obleczony w nowe siły, w powietrzu wyczuwało się tą dobroć i miłosierdzie, płynące z każdego bijącego serca. Niezwykle budującym i jednoczącym aktem była Koronka do Miłosierdzia Bożego, podczas której cały Campus Misericordiae rozświetlił się światłem lampionów. Falowała ta rzeka płomieni do wczesnych godzin porannych, wzmacniając w każdym uczestniku wspólnotę przynależności do jednej wielkiej rodziny. Gdy Papież Franciszek opuścił podkrakowskie Brzegi, rozpoczął się koncert uwielbienia Credo in Misericordiam Dei (Wierzę w Boże Miłosierdzie), w wykonaniu artystów z całego świata. Nawet po oficjalnym zakończeniu nikt nie odważył się ogłosić ciszy nocnej. To małe, tymczasowe miasteczko tętniło młodym życiem. Nasze harcerki dzielnie prezentując kulturę polsko-brytyjską zawarły wiele międzynarodowych znajomości. Nabrały głębokiego przekonania, że świat jest o wiele ciekawszy i przyjaźniejszy, niż im się wydawało, że dobro, które z nich płynie jest odwzajemniane wielokrotnie. Czekały więc na niedzielną Mszę świętą tańcząc i śpiewając, wraz z otaczającymi nas mieszkańcami ze wszystkich kontynentów. Te narodowe tańce i pieśni, ku chwale Pana były potwierdzeniem przysłowia: „Muzyka łagodzi obyczaje i przełamuje bariery”. W niedzielę 31 lipca, te z nas, które zdołały, choć na chwile dać odpocząć swojemu ciału, zostały obudzone o 6.00 rano przez wspaniałe promienie słoneczne i tradycyjną modlitwę poranną – „Godzinki do Najświętszej Marii Panny”. Ubrane w symboliczną białą szatę, na znak naszego chrztu, czekałyśmy na przybycie Papieża Franciszka i rozpoczęcie niedzielnej Mszy Świętej. Mimo dokuczliwego upału, który ścinał z nóg wiele osób, nawet ratowników medycznych, stałyśmy, wysłuchując się w słowa Ojca Świętego i, choć mówił w języku dla większości z nas niezrozumiałym, to jednak każda z nas czuła się wyjątkowo wyróżniona i wręcz dotknięta Bożym Miłosierdziem. Pomogło nam to pokonać trudy podróży powrotnej do Krakowa. Ilość ludzi odchodzących w niedzielne południe z Campusu były niewyobrażalne. Przez kilka godzin płynęła rzeka kolorowych pielgrzymów, skąpanych w słońcu i deszczu na przemian. Przemoczone, zmęczone, ale dotknięte Bożym Miłosierdziem, wróciłyśmy rozśpiewanym autobusem na teren naszego noclegu, gdzie czekały na nas mokre plecaki, śpiwory i materace. Ale to nic, ważne, że stawiłyśmy się na wezwanie Ojca Świętego, że pokonałyśmy nasze słabości, że wzmocniłyśmy naszą wiarę. Od tej pory z większą odwagą i nadzieją patrzyłyśmy w naszą przyszłość, oczekiwałyśmy każdego nowego dnia, każdej osoby, która miała stanąć na naszej drodze. Wiedziałyśmy, że możemy i musimy przekazywać przesłanie miłosierdzia dalej w świat, gdziekolwiek rzuci nas los. Aneta Macheta hm.
9
Drużyna, „San” przed rozpoczęciem ŚDM: - Maków – przed cudownym obrazem MB - Auschwitz – z młodzieżą ZHP z Oświęcimia i druhną Tiną Małkowską
10
Drużyna „San” w Tatrach i na Głodówce razem z harcerkami z USA odbywającymi tam kurs drużynowych
11
Harcerki w strojach górniczych w Wieliczce Na Wawelu – składają wieniec na grobie marszałka Józefa Piłsudskiego
12
Marsz na Brzegi Pola Miłosierdzia w Brzegach, nocne czuwanie
13
Refleksje drużynowej Światowe Dni Młodzieży były niesamowitym i nietypowym przeżyciem. Pomimo wszystkich trudności jakie napotkaliśmy w naszej wyprawie, związanych z tak ogromną liczbą ludzi skumulowanych w jednym miejscu, to Światowe Dni Młodzieży wspominam jako dni przepełnione radością, śmiechem, nowymi znajomościami, modlitwą, wielbieniem i miłosierdziem względem innych. Szczególnie zapadł mi w pamięci dzień kiedy dotarłyśmy do Brzegów, zlane potem, zmęczone po kilkudziesięciu kilometrowym marszu w gorącym słońcu wraz z stoma innymi harcerzami i harcerkami z Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej, oczekując na wejście do naszych sektorów. Okazało się, że sektor, na który miałyśmy bilety był już przepełniony, lecz po długich prośbach, pozwolono nam zostać i zamiast wracać do sektora po drugiej stronie pola, rozłożyliśmy swój sprzęt przy barierkach. Co później się okazało, że bycie przy barierkach było wspaniałą przygodą samo w sobie, ponieważ, znajdowałyśmy się w idealnym miejscu, w miejscu w którym odbywały się Brazylijskie tańce Uwielbienia, do którego ludzie z innych sektorów wychodzili, aby siebie nawzajem poznać, miejsce w którym odbywały się modlitwy, oraz byłyśmy bardzo blisko ogromnego telebimu, z którego można było oglądać scenę gdzie następnego dnia pojawił się sam Papież Franciszek. Pamiętam zachwycenie moich harcerek, które przybiegały do mnie, aby powiedzieć mi, że są pod ogromnym wrażeniem serdeczności osób z całego świata. Bardzo uszczęśliwił mnie widok moich harcerek tak świetnie się bawiących z innymi, tańczących, śpiewających, oraz uwielbiających naszego Boga.
przew. Żaneta Kusiak, drużynowa „Samu”
14
WYPRAWA WĘDROWNICZEK – - „ ISKRA MIŁOSIERDZIA” 12-cie wędrowniczek z Londynu uczestniczyło w ŚDM w Krakowie pełniąc „Białą Służbę” medyczną i porządkową. Zanim rozpoczęły ją rozważały w Łagiewnikach znaczenie swej nazwy „Iskra Miłosierdzia”. Włączyły się także w ogólną radosną atmosferę Krakowa, odwiedziły Zakopane, a niektóre z nich, po raz pierwszy miejsce kaźni – Auschwitz. W Krakowie dołączyły do Zlotu ZHR na terenie Uniwersytetu Jagielońskiego. Tutaj 6 wędrowniczek przeszło szkolenie w Harcerskim Ochotniczym Pogotowiu Ratunkowym (HOPR), a inne przygotowanie do służby porządkowej. Była to intensywna służba po 8 g. dziennie we wszystkich centralnych wydarzeniach. Wędrowniczki – ratowniczki w 4-ro osobowych patrolach miały do czynienia z pielgrzymami z całego świata i udzielały pierwszej pomocy w różny miejscach Krakowa i okolic. Najważniejsze było jednak to, co same z tego wyniosły. Komendantka wyprawy sam. Karen Duncan – Jones pisze we spomnieniach: Ojciec Święty mówił do nas o Bożym Miłosierdziu, abyśmy szli w świat i nie bali się głosić i okazywać miłosierdzia. Na Mszy Świętej w Częstochowie z okazji 1050-lecia Chrztu Polski, Papież mówił o znaczeniu Kościoła w historii Polski, która pokonała tyle trudności. Podczas wielu spotkań Papież przypominał, co Kościół mówi o wojnie i o sytuacjach w których się znajdujemy w dzisiejszym świecie. Mówił jak my młodzi mamy sobie radzić, „nie siedzieć na sofie", ale iść i zmieniać świat. Myślę, że po uczestnictwie w tak pięknym, radosnym, międzynarodowym, ale też polskim wydarzeniu, nie będzie trudno żadnej z nas pełnić to zadanie. Uczestnictwo w ŚDM było dla nas wielką inspiracją do niesienia Iskry Miłosierdzia w świat i pozostanie w naszych sercach na zawsze.
15
SZKOCJA NA ŚDM Druhny i druchowie z hufca „Wrocław” ze Szkocji dołączyli do Zlotu ZHR i do ich akcji Białej Służby Medcznej na ŚDM. Piszą: Już 21 lipca przybył na teren Zlotu Marcin Bednarz z Glasgow i od razu zabrał się do ciężkiej pracy przy wznoszeniu zlotowej bramy, masztu i niezbędnych urządzeń dla ponad 1300 harcerek i harcerzy na zlocie. Jeszcze wcześniej, 19 lipca na teren Zlotu przybył Krzysztof Orchowski z Aberdeen w celu odbycia intensywnego tygodniowego szkolenia z Kwalifikowanej Pierwszej Pomocy, aby po tygodniu szkoleń zdać pomyślnie egzamin państwowy na ratownika medycznego. W ramach Białej Służby Medycznej, Harcerskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe ZHR na czas ŚDM utworzyło ponad 230 patroli medycznych w 4 osobowych składach. Nie zabrakło oczywiście najlepszego patrolu, bo ze Szkocji! Szkocki Patrol otrzymał numer 534. W jego skład weszło trzech sanitariuszy z Glasgow, Maciej Dobrowolski, Dominik Meyer, Marcin Bednarz i jeden świeżo upieczony ratownik z Aberdeen: Krzysztof Orchowski. Sanitariusze i Ratownicy odbyli również wspólne całodniowe intensywne szkolenia oraz manewry przed wyjściem na służbę. Dziewczęta ze Szkocji, Weronika Wolszczak razem z Mamą, Sylwią Wolszczak z ‘Zawiszaków’ w Aberdeen pełniły bardzo potrzebną służbę porządkową oraz wartowniczą. Agnieszka Mazur znalazła się w patrolu Medycznym 712 jako sanitariuszka.. Największym wyzwaniem dla wszystkich harcerek i harcerzy ze Szkocji była ciągła 36- godzinna służba na polach Misericordiae, na krakowskich Brzegach w ostatnich dniach Światowych Dni Młodzieży – włączając w to nocne czuwanie. Było to największe wydarzenie, podczas którego uczestniczyło według różnych szacunków od 1,5 miliona – 2 milionów osób. Harcerskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe ZHR było największą formacją medyczną podczas ŚDM w Krakowie. Na potrzeby Mszy Św. na Brzegach jednorazowo HOPR przerzuciło 230 patroli medycznych i zabezpieczyło medycznie sektory dla setek tysięcy ludzi.
16
RATOWNICY na ŚDM. Harcerskie Ochotnicze Pogotowie ZHR na apelu. Wędrowniczki z Londynu na służbie porządkowej – spotkanie z dhną Bożeną Laskiewicz (Fot. Kazimierz Bierzyński)
Harcerze ze Szkocji w patrolu medycznym HOPR
17
1-go sierpnia na Powązkach Od kilku już lat o godz. 4 ppoł. w rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego przy grobie jego dowódcy gen. Antoniego Chruściela odbywa się oficjalna ceremonia składania wieńców. Jest tam zawsze obecna jego córka, nasza druhna Jadzia, a instruktorki, które w tym czasie są obecne w Warszawie, starają się jej towarzyszyć. W tym roku po raz pierwszy hołd Generałowi składali Prezydent RP, pani Premier oraz jeden z ministrów. Po apelu w godzinę „W” harcerki tradycyjnie spotykają się przy grobie druhny Jagi Falkowskiej. Zwyczaj wprowadziły lata temu harcerki-seniorki, których, niestety, coraz mniej widać na tych spotkaniach. Jest za to dużo młodzieży harcerskiej, która pełni wartę przy grobie i ustawiona w czworoboku śpiewa stare i nowe pieśni harcerskie. Cieszy nas, że ich co roku przybywa.
Dhna hm Jadzia Chruściel z Prezydentem RP przy grobie Ojca gen. A.Chruściela (fot. Andrzej Skorski)
18
Hufiec „Wrocław” ze Szkocji w godzinę „W” pełni wartę przy grobach Szarych Szeregów Przy grobie dhny Jagi Falkowskiej, - znicz zapala dhna Hanka Grabińska (fot. Anna Mieczyńska – Jerominek)
19
Pomnik Gloria Victis na Wojskowym Cmentarzu Powązkowskim, gdzie odbywają się główne uroczystości 1-go sierpnia – apel w godzinę „W”, modlitwy i składanie wieńców przez władze państwowe, organizacje społeczne i harcerskie. Harcerstwo pełni wartę (fot. Andrzej Skorski)
20
AMERYKAŃSKA CZĘSTOCHOWA – 18 września, w czasie swej wizyty w USA, prezydent RP Andrzej Duda z małżonką odwiedził Sanktuarium i spotkał się z młodzieżą. Hufce „Podhale” i „Warmia” pełniły służbę porządkową, asystowały przy odsłonięciu pomnika Żołnierzy Wyklętych i składaniu kwiatów.
22
Początek
roku
harcerskiego- AYLESFORD, W.B.
Aylesford to miejsce pielgrzymek ukochane przez Plaków mieszkających w południowej Anglii. To sanktuarium cieszyło się popularnością w czasach średniowiecznych, kiedy czczono w nim Matkę Boską i św. Szymona Stock, któremu Matka Boża wręczyła szkaplerz. Szkaplerz dotąd jest noszony przez zakonników i zakonnice oraz tych, którzy powierzają się Matce Bożej Szkaplerznej. Jest to miejsce drogie polakom także dzięki artyście Adamowi Kossowskiemu, który uratowany z syłki do Rosji oddał swój talent Matce Bożej właśnie w tym miejscu. I kiedy 1949r. po okresie wyniszczenia poprzez reformację, Karmelici powrócili do Aylesford i rozpoczęła się odbudowa Sanktuarium, Adam Kossowski tworzył jego artystyczny wystrój. Co roku dwukrotnie na maszcie ponad budynkiem sanktuarium powiewa polska flaga; w pierwszą niedziele września na pielgrzymce organizowanej przez Polska Misję Katolicką oraz w trzecią niedzielę na harcerskiej pielgrzymce londyńskich hufców, która kończy miniony rok pracy harcerskiej i rozpoczyna nowy. Przyjeżdżają nasze skrzaty, zuchy, harcerki i harcerze, grono instruktorskie oraz rodzice i KPH wszystkich drużyn z Londynu i okolic z hufców Bałtyk i Warszawa. Cały teren rozbrzmiewa radosnym gwarem młodości, co bardzo cieszy Ojców Karmelitów. Miło im widzieć tyle młodzieży w ich świętym miejscu. Tegoroczna harcerska pielgrzymka odbyła się pod znakiem Światowych Dni Młodzieży, w których brały udział niektóre drużyny, a wędrowniczki pełniły Białą Służbę. Byliśmy też zaszczyceni gośćmi z Sejmu RP, którzy specjalnie do nas przyjechali na tą pielgrzymkę: p. poseł Mateusz Stasiek, dyrektor współpracy z Polonią, p. Jan Badowski, doradca sekretarza stanu w MSZ Instruktor ZHR oraz p. Konsul Michał Mazurek. Przyjechała także p. Ambasadorowa Jolanta Rzegocka z córeczkami w mundurkach zuchowych. Przed rozpoczęciem drogi różańcowej uczyliśmy się nowej pieśni z Dni Młodzieży w Krakowie "Błogosławieni miłosierni". Mam nadzieję, że wejdzie ona do repertuaru pieśni kościelnych chętnie śpiewanych, jak to się stało z "Abba Ojcze" z Dni Młodzieży w Częstochowie. Różaniec harcerski jest tu odmawiany, inaczej niż na zwykłych pielgrzymkach. Młodzież jest podzielona na 20 grup i każda ustawia się przy jednej stacji, ma czytane odpowiednie do tej tajemnicy rozważanie i wszyscy razem odmawiają jedną dziesiątkę Różańca. Przed Mszą Marysia Suchcic opowiedziała trochę o ŚDM i tym sposobem wprowadziła do myśli przewodniej tej Mszy świętej. Ks Wacław Pokrzywnicki, który sam również uczestniczył w tych Dniach, nawiązał do nich w swoim kazaniu, jak i do patrona dnia Św Stanisława Kostki. Wszyscy
23
otrzymali małe kawałki materiału - symboliczne białe szaty chrzcielne, na których musieli napisać datę swego chrztu, podobnie jak to miało miejsce w Krakowie. Ksiądz zaprosił naszych gości, aby stali z zapalonymi świecami w roli rodziców chrzestnych. Po poświeceniu tych „szat”, wszyscy założyli je na ramiona i odmawiali obietnice chrztu. Na zakończenie Mszy Św. z radością śpiewaliśmy machając tymi wstęgami nad głowami. Koła Przyjaciół harcerstwa zadbały o poczęstunek smażąc grilla i częstując różnym smakołykami. Reszta dnia upłynęła na pasowaniu i przenoszeniu zuchów do drużyn harcerskich, oraz krótkich ćwiczeniach harcerskich. Zakończyłyśmy dzień wspólnym kominkiem, podczas którego wspominało się tegoroczne obozy, kolonie i wyprawy wędrownicze przeplatając ulubionymi piosenkami. Wspólne odśpiewanie „Idzie noc” zakończyło ten dzień. Do widzenia za rok!. Małgorzata Zajączkowska hm
Podczas Mszy św. (fot. Marek Iczkiewicz)
24
Aylesford. na apelu – przekazanie sztandaru drużyny nowemu drużynowemu. kominek (fot. Marek Iczkiewicz)
25
THE HIVE w Kew Gardens Spacerując po najpiękniejszym ogrodzie botanicznym w Anglii the Hive (po polsku Ul) widać z daleka. Wyłania się spośród drzew jak zjawisko, lśni w słońcu, a kiedy zbliżamy się, słychać jak gra! Początkowo stworzony był jako brytyjski pawilon na międzynarodową wystawę Expo 2015 w Mediolanie. Jego twórcą jest artysta brytyjski Wolfgang Butress współdziałający z całym szeregiem specjalistów różnych branż. Ta niezwykła instrukcja 17m wysoka składająca się z 170 000 aluminiowych komponentów ma w założeniu twórcy zwrócić uwagę na ogromną rolę, jaką pszczoły spełniają w zapylaniu roślin, ich wzroście, a tym samym w wyżywieniu naszej planety (to był temat Expo 2o15). Aż trzyczwarte zbiorów roślinnych, jak np. owoce i jarzyny, polegają na zapylaniu przez owady, a w 75% przez pszczoły. Pszczoły są konieczne dla naszej egzystencji. Jednak od dłuższego czasu naukowcy obserwują smutne zjawiska: pszczoły giną. Przyczyną są nowoczesne metody uprawy ziemi, pestycydy, brak różnorodności, niszczenie środowiska naturalnego. Być może, że ten niezwykły UL uświadomi nam również to zagrożenie. Oglądając go z bliska the Hive intryguje rozmiarem i konstrukcją. Są to jakby olbrzymie metalowe plastry miodu, porowate, narzucone spiralnie na siebie. W środku utworzona jest przestrzeń kulista, w której można posiedzieć i posłuchać muzyki pszczół. Cała ta misternie utkana masa metalu jest podparta na zaledwie kilku cienkich kolumienkach. Prawdziwy wyczyn inżynieryjny i piękne połączenie sztuki, technologii, architektury i ... muzyki. Rzeczywiście, the Hive gra jakby ciche "mruczando" wielotysięcznego roju pszczół. Są to sygnały przekazywania z okolicznych pasiek, przy pomocy akceleromentów — specjalnych urządzeń odczytujących wibracje, jakie pszczoły wydają z siebie. Pszczoły, jak i inne owady, są szczególnie na wibracje dzięki czujnikom, które znajdują się w ich nogach. Używają wibracji do komunikowania się ze sobą i wiele z tych sygnałów jest znanych (jak np. taniec w ósemkę), inne jeszcze nieodkryte. To stałe "mruczando" pszczół transmitowane do naszego Ula autorzy wzbogacili bardzo subtelną muzyka instrumentalną. Rezultatem jest, jak piszą, stale zmieniający się i rozwijający się dialog pomiędzy pszczołą a osobą ludzką.
26
Projekt zdobył wiele prestiżowych nagród, a the Hive przyciąga wciąż nowych zwiedzających. Kew Gardens postarało się o piękne otoczenie dla Ula — wzdłuż długiej alei stworzono bogatą plantację wyłącznie kwiatów polnych, traw i ziół. Bardzo byłoby dobrze, gdyby gromada naszych londyńskich "Pszczółek" mogła zobaczyć ten ul (dla szkolnych dzieci opłaty są niższe)... i także nasze "Stare Pszczoły". Barbara Bienias hm
27
2 0 1 6
–
rok
h e n r y k a
O MOWIE POLSKIEJ HENRYK
SIENKIEWICZ
Opatrzność, tworząc narody, hojnie obsypała naszych praojców rozlicznymi darami. Dała im obszerne i żyzne ziemie; dała im zarazem lwie i gołębie serca, szlachetne dusze i bystre umysły, zdolne do najgórniejszych lotów. Ale nie był to jeszcze kres darów. Można by mniemać, że Bóg, tworząc Polaków, rzekł im: „Oto na domiar wszystkiego daję wam śpiż dźwięczny a niespożyty, taki, z jakim ludy, żyjące przed wami, stawiały posągi swym bohaterom: daję wam złoto błyszczące i giętkie, a wy z tego tworzywa uczyńcie mowę waszą.” I została ta mowa, niespożyta jak śpiż, świetna i droga, jak złoto. (…) Powstali również z biegiem wieków liczni mistrze słowa, którzy ze śpiżu uczynili ramę harfy, a ze złota nawiązali na niej struny. A wówczas poczęła śpiewać ta polska harfa i wyśpiewywać dawne życie. Czasem huczała jak grzmot w górach; czasem unosiła się pod równinami; czasem w skowronkowych tonach dźwięczała nad polami — błogosławiąca i błogosławiona, czysta, jak łza, — Boża, jak modlitwa, — słodka, jak miłość. Aż przyszedł wreszcie do tej harfy największy z mistrzów, Mickiewicz i położywszy na niej natchnione dłonie, wydostał z jej strun takie dźwięki, jakich nie domyślano się przed nim. Pieśń ta kończyła się aż na niebios progu, tak doskonała, tak prawie nieziemska, że wówczas nawet, gdy przestawał grać…
„...wszystkim się zdawało, że wielki mistrz gra jeszcze, a to echo grało...” Echo serc polskich (…). Więc zdawać się mogło, że po nim i obok niego nikt nie zdoła już nic dodać tej mowie, że dosięgła już szczytu i że ozdoby, ani doskonałości nikt już nie potrafi jej przysporzyć. A jednak znalazł się poeta, który to uczynił.
28
s
i
e
n k i
e w i c z a
/1 8 4 6 - 1 9 1 6/
„ Lećcie u zorzy prosić purpury, Pereł u rosy, szafiru u chmury, A może gdzieś zawieszona Na niebie tęczowa nić — To tęczę wziąć na wrzeciona I wić, i wić, i wić.” Tak jest! On to uczynił (Juliusz Słowacki). On nabrał pełnemi garściami pereł, szafirów, purpury, tęczowych blasków, olśniewających dyamentów i obsypał nimi tę naszą harfę tak hojnie, tak bez miary, że stanęła przed nim i przed nami w niebywałym blasku, przepychu i majestacie (…). Pokolenia będą czerpały z tych skarbów, pokolenia będą z podziwem i zdumieniem się pytały, jak zdołał i mógł to uczynić? A jednak uczynił. Zdołał — bo poezja w jego duszy była, jak nieprzebrane wody mórz, a mógł, bo tylko zmarłym nie można nic dodać. Przed żywą królewną zawsze można uderzyć czołem i przynieść jej skarby w ofierze. Ta zaś nasza królowa, (mowa polska) którą on obdarzył, była i będzie nie tylko żywa, ale i nieśmiertelna.
Henryk S i e n k i e w i c z urodził się w Woli Okrzejskiej na Podlasiu - 5 maja 1846 r. Z męczeńską Ziemią Podlaską związały się na zawsze dziecinne wspomnienia Sienkiewicza. W 12 roku życia wyjechał z rodzicami do Warszawy. Tu kształcił się i w r. 1870 ukończył uniwersytet warszawski. Wakacje spędzał najczęściej na Podlasiu, gdzie rozczytywał się się z zamiłowaniem w powieściach historycznych. Pracował jako dziennikarz i powieściopisarz w różnych pismach. Odbył podróże do Ameryki, Afryki i zwiedził wiele krajów Europy. Wszystkie podróże wykorzystywał jako podłoże do tworzenia coraz to nowych powieści. Z wybuchem wojny 1914 r. wyjechał do Szwajcarii, gdzie organizował komitety pomocy dla ofiar wojny w Polsce. Umarł w 1916 roku. Wśród licznych jego powieści najbardziej znaną jest Q u o V a d i s, w której odmalował dwie ścierające się siły:irnperium pogańskie i świat chrześcijański, a która przyniosła autorowi nagrodę Nobla. Jego trylogia – P o t o p, O g n i e m i m i e c ze m, P a n W o ł o d y – j o w s k i - jest dla Polaków natchnieniem i źródłem siły narodowej. Znaczenie Henryka Sienkiewicza jest olbrzymie, tak dla literatury polskiej, jak i życia narodowego. Maria Konopnicka napisała o nim: „ Nikt przed Sienkiewiczem nie dobył tyle życia z tego, co się wydaje zaprzeczeniem życia. Sienkiewicz nie maluje przeszłości, on ją wskrzesza, aby nią przyczynić życia. Nikt po Mickiewiczu nie malował tak, jak Sienkiewicz, powszechnej duszy narodu. D u s z a n a r o d u –oto jest bohaterka Sienkiewiczowskiego dzieła T r y l o g i i i K r z y ż a k ó w. Powieści Sienkiewicza wskrzesiły bohaterskiego ducha narodu i wyraziły niezrównane piękno m o w y p o l s k i e j. z pisemka „Naprzód Młodzi Przyjaciele” styczeń 1969
29
NA WIECZNĄ WARTĘ Hm. IRENA KOKOSZYŃSKA – ANTONIK zm. 20.05.2016 w Manchester W.B. Urodziła się 31 stycznia 1924r w osadzie wojskowej niedaleko Ostroga nad Horyniem. Tak jak wiele rodzin na Kresach, 10 lutego 1940r. została wywieziona z rodziną na Syberię. Po „amnestii" cała rodzina szczęśliwie dojechała do Teheranu, lecz tu spotkało ich nieszczęście -matka ich zmarła na tyfus, a ona musiała objąć opiekę nad młodszym rodzeństwem. Zamieszkali w Isfahanie i tu rozpoczęła swoją pracę z zuchami. Przyjechało tam trzech instruktorów, aby prowadzić kurs wodzów zuchowych. Na ręce druha hm. Z.Peszkowskiego złożyła przyrzeczenie. I tak rozpoczęła się jej wieloletnia praca wychowawcza z młodzieżą. Założyła gromadę chłopców „Indianie". Po wojnie w 1947r. przyjechała z rodzeństwem do Anglii, ze stopniem Harcerki Rzeczypospolitej. W Obozie Oulton Park wyszła za mąż za Jana Antonika, który prowadził tam Krąg Starszoharcerski. Razem przyjechali do Manchester i tu dhna Irena zaczęła pracować z s. Jadwigą Wróblewską. Założyła gromadę „Stokrotki" i wychowała wiele pokoleń zuchów w Manchester, Oldham i okolicy. Przez przeszło 40 lat jeździła na kolonie, początkowo do Delamere a później do stanicy hufca „Gdynia" w Penhros. W latach 80-ych synowa druhny Ireny, Danka, pomagała przy prowadzeniu gromady i na koloniach, i całą rodziną wyjeżdżali do Penhros. Syn Andrzej, długoletni wódz zuchowy, przejął obowiązki komendanta. Jednak czas robi swoje i w 1994r. Irka była po raz ostatni na kolonii w Penhros. Pomagała przy gromadzie „Stokrotki" dopóki starczyło sił. Przez wiele lat druhna Irena uczyła w polskiej szkole sobotniej w Manchester, a przez 30 lat był skarbniczką hufca „Kaszuby”. Mając72 lata przeszła na emeryturę, ale dalej uczestniczyła w kominkach, spotkaniach harcerskich i nawet na biwakach, z dumą nosząc swój szary mundur. Była osobą bardzo skromną. Otrzymała wiele odznaczeń za swoją pracę społeczną i pedagogiczną. Poświęciła się całkowicie wychowaniu dzieci w duchu ideałów harcerskich. Była kochana przez wszystkich, którzy byli kiedyś jej zuchami. Druhna Irena uważała za swoją nagrodę to, że mogła wnieść radość w życie tak wielu dzieci. Oprac. Danka Antonik i Ania Kucewicz
[*] [*] [*] 30
NA WIECZNĄ WARTĘ Hm. BARBARA MARIA KOWALEWSKA zm. 31.08.2016 w Londynie. Ur. 6 sierpnia 1923 r. w Kaliszu, z domu Stankiewicz, Harcerka w czynnej służbie przez całe swoje długie życie. Sekretarka Głównej Kwatery Harcerek (1989 – 2016), Pełniła funkcje w Komisji Prób, Komisji Historycznej i w dziale Kształcenia w Głównej Kwaterze Harcerek (1947-1989) oraz była Drużynową Drużyny Instruktorek (1986/7). Podczas Drugiej Wojny Światowej pełniła służbę harcerską: w Libanie jako Komendantka ostatniego obózu polskiego i hufcowa hufca. Ghazir (1946/7). W Isfahanie, pełniła funkcję drużynowej, szczepowej i hufcowej (1943 -1946). Przed wojną była zastępową i przyboczną w 37DH Emilii Plater na Woli (1937 -1939). Druhna Baśka znana i ceniona instruktorka była zawsze ogromnie pracowita, dokładna i sumienna w pełnieniu swoich licznych funkcji i zawsze chętnie służyła pomocą innym. Przy tym była zawsze bardzo skromna, konkretna i z humorem. G.K. Harcerek wiele zawdzięcza jej doświadczeniu i zdolnościom administracyjnym. We wspomnieniach harcerskich Druhna Baśka pisała o sobie: Nasłuchawszy i naczytawszy się o Zlocie w Spale w 1935 roku, wstąpiłam do 37 WZDH (Warszawskiej Żeńskiej Drużyny Harcerskiej) im Emilii Plater, która istniała przy mojej szkole na Woli w Warszawie. Drużynową była dhna Zosia Wieczorkowska (później Kapiszewska członkini Rady instruktorek w Londynie) Mimo zdania egzaminu i przejścia do gimnazjum pozostałam w tej drużynie. Jeździłam na obozy, byłam zastępową, przyboczną, ale w 1939 roku zdecydowałam przyjąć zaproszenie na spędzenie wakacji u rodziny na wschodnich połaciach Polski. Nie przypuszczałam, że te wakacje będą trwały ponad 50 lat. Przyszła wojna, potem wywózka do Rosji, pobyt w Kazachstanie i szczęśliwy wyjazd pierwszym transportem do Persji. W Teheranie byłam już dorosłą osobą zatrudnioną w administracji obozu. Pod koniec 1942 roku znalazłam się w dawnej stolicy Persji — Isfahanie. „Mieście Polskich dzieci", gdyż tam umieszczono sieroty i półsieroty wywiezione z Rosji, tam też
31
poszłam do pracy w administracji. W maju 1943 roku ogłoszono otwarcie IV klasy gimnazjum z perspektywą zrobienia matury. Z kilkoma osobami w podobnej sytuacji zdecydowałam się wrócić do szkoły, do statusu uczennicy (internat za murem, przepustka na każde wyjście!!) W naszej grupie energiczna organizatorka Oleńka Jarmulska stwierdziła, że ponieważ jesteśmy jedynymi harcerkami i to w stopniu pionierki, musimy w gimnazjum założyć drużynę. Założyłyśmy i zorganizowałyśmy kurs dla zastępowych. A potem przyjechała ekipa instruktorska odkomenderowana z Armii Polskiej i harcerstwo „rozszalało się" w Isfahanie obejmując to, co było już zorganizowane i to co nie było. Byłam kolejno drużynową, szczepową, hufcową i komendantką ostatniego wielkiego obozu letniego. Tam przy ognisku śpiewało się kuplety z „łatkami „ dla różnych osób. „Mój" kuplet wciąż za mną chodzi i przypomina: Z Komendą jest niedobrze. a nawet całkiem krucho; w młodości tej Komendzie nastąpił słań na ucho. Potem był wyjazd do Libanu na studia i trochę harcerskiego urlopu, ale kiedy po zakończeniu wojny ludzie zaczęli się rozjeżdżać, zostałam z ostatnią grupą jako Komendantka Samodzielnego Ośrodka aż do jego likwidacji W Londynie zgłosiłam się do Głównej Kwatery Harcerek. Prowadziłam administrację Znicza wychodzącego w latach 50 tych, byłam członkinią Referatu Personalnego, Komisji Prób, sekretarką i co trzeba. W 1955 roku wyszłam za mąż, wychowaliśmy „trzech Budrysów i Laszkę" do dziś działających w polskich organizacjach. Owdowiałam i ponieważ „nie pracuię" z wielu stron dbają o to bym się nie nudziła, a w harcerstwie jak przystało na wiek i „sprawność" zajmuję się „papirkami” w sekretariacie GKHarcerek.
16 września żegnaliśmy Druhnę Baśkę na Mszy św. rekwialnej w Kościele św Andrzeja Boboli w Londynie. Kościół był pełen rodziny, harcerek, przyjaciół i znajomych. Druhny instruktorki pełniły wartę przy Jej trumnie. Piękną liturgię przygotowała rodzina wspólnie z ks. Proboszczem. Synowie i wnuki czytali lekcję, modlitwy wiernych, wspomnienia – wszystko czystą bezbłędną polszczyzną, sprawnie i godnie. Najmłodszy 8-letni wnuk w mundurku zuchowym niósł za trumną poduszkę z odznaczeniami Babci, a potem przyklękał. Czuliśmy w tej pięknej ceremonii wychowawczą „rękę” Druhny Baśki. Będzie nam Jej bardzo brakowało. Redakcja
[*] [*] [*]
32
Światowe Dni Młodzieży w Krakowie Harcerze – ratownicy z hufca „Wrocław” ze Szkocji
Przygotowanie i druk – CEPRINT, Tel: 020 8749 6055 www.ceprint.co.uk
www.zhppgk.org