4 minute read

W poszukiwaniu żywych ryb (Marta Borkowska) - s

W POSZUKIWANIU ŻYWYCH RYB

hm. Marta Borkowska

Advertisement

Wyobraziłam sobie świat całkowicie pozbawiony krytyki. Świat, w którym każdy każdego docenia i chwali. W którym nie ma głosów na „nie ” , punktów do poprawki, negatywnych ocen, różnicy zapatrywań. Świat głaskania się po głowach i poklepywania po plecach. W którym każdy dobrze się czuje. Świat ludzi świetnych. Taki pozytywny świat. Świat tak bardzo braterski. Prawda?

Czy jednak w świecie pozbawionym krytyki wszystko wszystkim odpowiada? Przecież każdy z nas jest różny, ma inne potrzeby, odmienny punkt widzenia, inaczej zdefiniowane priorytety. Coś, co jednego z nas motywuje i uskrzydla, drugiego zdemotywuje i uziemi. Działanie, które odpowiada na moje potrzeby, niekoniecznie spełni twoje. Skąd więc miałby się wziąć brak krytyki? A może świat pozbawiony krytyki zamieszkują wyłącznie ludzie bezkrytyczni?

Chciałbyś, druhu, przewodzić zespołowi złożonemu z bezkrytycznych ludzi? Instruktorów, którzy łykają jak młode pelikany każdy twój pomysł i sugestię? Owszem – to potrafi na krótki czas uskrzydlić człowieka, pozwala mu dobrze o sobie myśleć. Kto tego nie lubi? Lecz spolegliwość ma krótkie nogi. Każdy z nas rozumie instynktownie, że postęp bierze się ze ścierania się ze sobą myśli, wizji, idei.

W stawie, w którym się nie kotłuje, wszystkie ryby są martwe.

Dlaczego więc nieraz tak bardzo niechętnie podchodzimy do ocen i sprawozdań różnych harcerskich zespołów, komisji i rad? Przecież po to są one powołane, żeby właśnie oceniać i doradzać. Po to, żeby – wybaczcie truizm – żyło się lepiej. Nam wszystkim.

Krytyka jest potrzebna. Pozwala dostrzec punkty widzenia i argumenty innych osób, aniżeli ja i mój zespół. Umożliwia rzeczowe podsumowanie tego, co się wydarzyło, z uwzględnieniem stanowisk także tych, którzy patrzyli na to z boku lub byli uczestnikami. Dlatego tak bardzo dbamy o ewaluacje imprez i kursów. Choć może przez moment zrobi się nam przykro po przeczytaniu krytycznych uwag, to za chwilę otrząśniemy się z tego, a na następnym wydarzeniu nie popełnimy więcej wytkniętych nam błędów.

Moje zespoły, stałe i zadaniowe, nierzadko śmiały się z mojej skłonności do podsumowań – że nie zamknę wydarzenia, dopóki nie spiszę szczegółowo wszystkich głosów krytycznych; że lubię słuchać, co mi się nie udało. Jest w tym jakaś prawda –najbardziej motywuje mnie do dalszej pracy rzeczowe podsumowanie zadania z przełożonym, zakończone informacją zwrotną. Nie pochwała, lecz skrupulatne omówienie plusów i minusów. Żebym mogła jednocześnie odczuć wykonanie dobrej roboty, ale też mieć kierunki do poprawy na przyszłość. Poklepanie po plecach nie wystarcza. Krytyka pomaga nam się rozwijać. Spojrzeć jeszcze raz na to, co, jak, dla kogo i dlaczego robimy. Dostrzec cele, które być może nam umknęły, motywacje i drogi do realizacji celów. Zawsze jest ich więcej niż jedna. Może ta, której nie wybraliśmy jest lepsza, wygodniejsza, zapewnia piękniejsze widoki? Otwarcie się na krytykę pozwala poszerzyć horyzonty.

Cóż więc znaczy otwarcie się na krytykę? Jak dokonać tej trudnej sztuki? Moim zdaniem odpowiedzią jest braterstwo.

Felieton redakcyjny

Wierzę głęboko, że każdy w naszej wspólnocie chce tego, żeby było wśród nas jak najlepiej. Zatem, jeśli ktoś głosi krytykę, to robi to po to, żebyśmy mogli lepiej działać, bardziej odpowiadać na potrzeby, skuteczniej wychowywać, efektywniej wspierać. Jeśli tak myślę, to żadne gremium oceniające nie jest mi wrogie –to moi przyjaciele, którzy chcą, żeby moje działania cechowała jak najwyższa jakość i jednocześnie dawały mi one satysfakcję. Osoby, z którymi mogę porozmawiać, zwrócić się o pomoc i radę, zwierzyć z kłopotów, wspólnie planować. Mamy więc wspólne cele, które osiągamy między innymi poprzez wymianę spostrzeżeń. Tymi krytycznymi również. Nie znaczy to, że z każdą krytyką muszę się zgodzić –jednak będąc na nią otwarta, stwarzam pole do dyskusji i wymiany argumentów. Albo ktoś kogoś przekona, dzięki czemu ktoś się rozwinie – albo pozostaniemy przy swoich zdaniach, mając już jednak bogatszą perspektywę. Same plusy!

Mogę też każdą krytykę przyjmować osobiście. Najeżać się, czuć zaatakowana. Odpierać gromy coraz to bardziej wzmacnianą pawężą, budować zbroję. Mam jednak wtedy spore szanse na to, że od zbroi jednakowo odbije się krytyka, jak i troska. Zresztą ze środka zbroi widać tylko tyle, na ile pozwalają szpary. Ile więc świata mnie ominie? Ktoś zareplikuje, że krytykować to nie po bratersku. Wszak po bratersku jest pochwalić, wzmacniać pozytywnie, wspierać. Nie zgodzę się z tym. Braterstwo polega też na wspólnym budowaniu jak najlepszego otoczenia dla wychowania, rozwoju, motywacji i szczęścia. Nie da się tego zrobić bez wskazywania tego, czego nam jeszcze brakuje, aby takie otoczenie stworzyć. Czyli bez krytykowania. Lub, jak powiedzą niektórzy, bez udzielania informacji zwrotnej. Tym ładnym pojęciem próbujemy oswajać krytykę. Budujemy kanapki po to, aby ukryć kawał mięsa, którym chcemy rzucić, między kromkami chleba. Zapominamy przy tym, że jeśli tego mięsa ostatecznie tam nie damy, to zostanie satyryczno-studencki chleb posmarowany nożem. Smaczny? Wątpię.

Czy zatem przyjmować do siebie każdą krytykę? Cóż, uważam, że będąc szefem, każdej należy poświęcić czas i myśl. Jeśli przyjmę uwagi za dobrą monetę, przeanalizuję argumenty i punkt widzenia drugiej strony, lecz jednak dojdę do wniosku, że słuszność jest przy mnie – nie muszę się zmieniać! Za to dzięki otwarciu się na krytykę jestem w stanie podjąć z adwersarzem rzeczową dyskusję w tonie wzajemnego zrozumienia i przekonania, że dążymy do tego samego celu. Ten filtr pomoże mi też odrzucić krytykę powodowaną zazdrością lub osobistą antypatią. Cóż bowiem się stanie, jeśli zamknę się na krytykę? Wówczas bardzo szybko znajdę się w tym idealnym świecie pozbawionym krytyki. Wokół mnie będą albo ludzie bezkrytyczni, albo tacy, którzy swoje zdanie wyrażają pod moją nieobecność. Za plecami.

Wierzę, że szczerość jest niezbędnym warunkiem budowania wspólnoty i jej rozwoju. Nie będzie szczerości tam, gdzie krytyka nie pada na żyzną glebę, gdzie nie jest otwarcie przyjmowana. Szczerości więc i otwartości w tym dniu zjazdowym nam życzę.

hm. Marta Borkowska (Szczep Harcerski ZAWISZANIE) wiceprzewodnicząca Rady Chorągwi Kujawsko-Pomorskiej ZHP, zastępczyni komendanta hufca Bydgoszcz-Miasto, drużynowa, redaktor naczelna „Złotej Lilijki" .

This article is from: