Felieton redakcyjny W POSZUKIWANIU ŻYWYCH RYB hm. Marta Borkowska Wyobraziłam sobie świat całkowicie pozbawiony krytyki. Świat, w którym każdy każdego docenia i chwali. W którym nie ma głosów na „nie”, punktów do poprawki, negatywnych ocen, różnicy zapatrywań. Świat głaskania się po głowach i poklepywania po plecach. W którym każdy dobrze się czuje. Świat ludzi świetnych. Taki pozytywny świat. Świat tak bardzo braterski. Prawda? Czy jednak w świecie pozbawionym krytyki wszystko wszystkim odpowiada? Przecież każdy z nas jest różny, ma inne potrzeby, odmienny punkt widzenia, inaczej zdefiniowane priorytety. Coś, co jednego z nas motywuje i uskrzydla, drugiego zdemotywuje i uziemi. Działanie, które odpowiada na moje potrzeby, niekoniecznie spełni twoje. Skąd więc miałby się wziąć brak krytyki? A może świat pozbawiony krytyki zamieszkują wyłącznie ludzie bezkrytyczni? Chciałbyś, druhu, przewodzić zespołowi złożonemu z bezkrytycznych ludzi? Instruktorów, którzy łykają jak młode pelikany każdy twój pomysł i sugestię? Owszem – to potrafi na krótki czas uskrzydlić człowieka, pozwala mu dobrze o sobie myśleć. Kto tego nie lubi? Lecz spolegliwość ma krótkie nogi. Każdy z nas rozumie instynktownie, że postęp bierze się ze ścierania się ze sobą myśli, wizji, idei. W stawie, w którym się nie kotłuje, wszystkie ryby są martwe.
Dlaczego więc nieraz tak bardzo niechętnie podchodzimy do ocen i sprawozdań różnych harcerskich zespołów, komisji i rad? Przecież po to są one powołane, żeby właśnie oceniać i doradzać. Po to, żeby – wybaczcie truizm – żyło się lepiej. Nam wszystkim. Krytyka jest potrzebna. Pozwala dostrzec punkty widzenia i argumenty innych osób, aniżeli ja i mój zespół. Umożliwia rzeczowe podsumowanie tego, co się wydarzyło, z uwzględnieniem stanowisk także tych, którzy patrzyli na to z boku lub byli uczestnikami. Dlatego tak bardzo dbamy o ewaluacje imprez i kursów. Choć może przez moment zrobi się nam przykro po przeczytaniu krytycznych uwag, to za chwilę otrząśniemy się z tego, a na następnym wydarzeniu nie popełnimy więcej wytkniętych nam błędów. Moje zespoły, stałe i zadaniowe, nierzadko śmiały się z mojej skłonności do podsumowań – że nie zamknę wydarzenia, dopóki nie spiszę szczegółowo wszystkich głosów krytycznych; że lubię słuchać, co mi się nie udało. Jest w tym jakaś prawda – najbardziej motywuje mnie do dalszej pracy rzeczowe podsumowanie zadania z przełożonym, zakończone informacją zwrotną. Nie pochwała, lecz skrupulatne omówienie plusów i minusów. Żebym mogła jednocześnie odczuć wykonanie dobrej roboty, ale też mieć kierunki do poprawy na przyszłość. Poklepanie po plecach nie wystarcza. Krytyka pomaga nam się rozwijać. Spojrzeć jeszcze raz na to, co, jak, dla kogo i dlaczego robimy. Dostrzec cele, które być może nam umknęły, motywacje i drogi do realizacji celów. Zawsze jest ich więcej niż jedna. Może ta, której nie wybraliśmy jest lepsza, wygodniejsza, zapewnia piękniejsze widoki? Otwarcie się na krytykę pozwala poszerzyć horyzonty. Cóż więc znaczy otwarcie się na krytykę? Jak dokonać tej trudnej sztuki? Moim zdaniem odpowiedzią jest braterstwo.
Złota Lilijka 5/2021
Strona 3