„Joh „J oh hn B Bo oyyn ne je j st s bar a dz dzo, o, bar o, ard dzo dzo dz d br do b y w w po p rt rtrreto to owa wani niu u ni nisz szcz sz cząc cz ącej ąc cejj ssiiły bol oleś leeśśn niie sk skry ryywany nych h sek ekre retó tó ów” w”..
John Irving
Ksią Ks i żk ią żka au autora bestsellle lero r we wego g Chło Ch łopc ło pca w pa p siastej piżaamie
John Boynee
Boyne_Spoznione wyznanie Tristana.indd 2
2014-01-23 14:37:33
JOH N BOY N E
Spóźnione wyznania
tłumaczenie Adriana Sokołowska-Ostapko
Kraków 2014
Boyne_Spoznione wyznanie Tristana.indd 3
2014-01-23 14:37:33
Tytuł oryginału The Absolutist Copyright © John Boyne 2011 All rights reserved Copyright © for the translation by Adriana Sokołowska-Ostapko Projekt okładki © 2012, Crown Publishing Company Ltd. Adaptacja projektu okładki Maria Gromek Fotografie na pierwszej stronie okładki Copyright © hansoner/iStockphoto.com Copyright © Andrei vishnyakov/fotolia.com Opieka redakcyjna Julita Cisowska Przemysław Pełka Artur Wiśniewski Opracowanie tekstu i przygotowanie do druku Pracownia 12A ISBN 978-83-240-2507-7
Książki z dobrej strony: www.znak.com.pl Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, 30-105 Kraków, ul. Kościuszki 37 Dział sprzedaży: tel. 12 61 99 569, e-mail: czytelnicy@znak.com.pl Wydanie I, Kraków 2014 Druk: Abedik
Boyne_Spoznione wyznanie Tristana.indd 4
2014-01-23 14:37:33
Siedząca naprzeciwko mnie w przedziale starsza dama otulona szalem z lisa wspominała niektóre z morderstw, które popełniła na przestrzeni lat. – Pastor z Leeds – wyliczała, uśmiechając się nieznacznie i postukując w dolną wargę palcem wskazującym. – I stara panna z Hartlepool, którą zgubił tragiczny sekret. Oczywiście aktorka z Londynu, która zaprzyjaźniła się z mężem siostry zaraz po jego powrocie z Krymu. Bardzo płocha kobieta, więc nikt nie mógł mieć mi tego za złe. Tylko ta służąca z placu Connaught, zrobiło mi się jej poniekąd żal. Była pracowitą dziewczyną z porządnej rodziny z północy kraju i być może nie zasługiwała na tak okrutny koniec. – Jedno z moich ulubionych – odpowiedziałem. – Moim skromnym zdaniem dostała to, na co zasłużyła. Czytała listy, które nie były do niej adresowane. – My się znamy, prawda? – spytała, po czym pochyliła się do przodu i przymrużonymi oczami wpatrywała się we mnie, szukając znajomych rysów. Spowijała ją ostra woń lawendy i kremu do twarzy, usta miała kleiste i krwistoczerwone od szminki. – Gdzieś już pana widziałam. – Pracuję dla pana Pyntona z Whisby Press – wyjaśniłem. – Nazywam się Tristan Sadler. Spotkaliśmy się na literackim lunchu kilka miesięcy temu. 9
Boyne_Spoznione wyznanie Tristana.indd 9
2014-01-23 14:37:33
Wyciągnąłem rękę, a kobieta patrzyła na nią przez chwilę, jak gdyby nie wiedziała, co ma zrobić, po czym ujęła ją ostrożnie, nie zaciskając palców na mojej dłoni. – Wygłosiła pani prelekcję na temat niewykrywalnych trucizn – dodałem. – Tak, teraz sobie przypominam – powiedziała szybko, przytakując skinieniem głowy. – Przyniósł pan pięć książek do podpisania. Pana entuzjazm zrobił na mnie wrażenie. Uśmiechnąłem się, pochlebiało mi, że w ogóle mnie zapamiętała. – Jestem pani wielkim wielbicielem – wyznałem, a starsza dama z wdziękiem skinęła głową gestem doprowadzonym do perfekcji w ciągu trzydziestu lat otrzymywania pochwał od czytelników. – Pan Pynton również. Wiele razy wspominał, że chciałby panią zwabić do naszego wydawnictwa. – Owszem, znam Pyntona – odrzekła kobieta, wzdrygając się. – Podły typek. O straszliwie cuchnącym oddechu. Dziwię się, że potrafi pan znieść jego towarzystwo. Wiem jednak, dlaczego on pana zatrudnił. Zażenowany uniosłem brew, starsza dama zaś posłała mi półuśmiech. – Pynton lubi się otaczać pięknymi rzeczami – wyjaśniła. – Z pewnością zauważył pan jego upodobanie do bibelotów, no i te ozdobne kanapy, które bardziej pasowałyby do paryskiego atelier jakiegoś projektanta mody. Przypomina mi pan jego ostatniego asystenta, tego skandalizującego. Ale nie, to niestety wykluczone. Jestem wierna swojemu wydawcy od ponad trzydziestu lat i jestem z nim absolutnie szczęśliwa. Odchyliła się do tyłu, przybierając kamienny wyraz twarzy, a ja widziałem, że skompromitowałem się, zmieniając miłą rozmowę w potencjalną transakcję handlową. Zakłopotany 10
Boyne_Spoznione wyznanie Tristana.indd 10
2014-01-23 14:37:33
wyjrzałem przez okno. Gdy po chwili zerknąłem na zegarek, zorientowałem się, że mamy ponadgodzinne opóźnienie, a do tego pociąg z niewyjaśnionych powodów się zatrzymał. – Właśnie dlatego nie jeżdżę już do miasta – raptownie stwierdziła starsza dama, usiłując uchylić okno, ponieważ w wagonie zaczęło się robić duszno. – Na kolei po prostu nie można polegać i nigdy nie wiadomo, czy zdoła się wrócić do domu. – Pomogę pani – zaofiarował się siedzący obok pisarki młody mężczyzna, który odkąd wyjechaliśmy z londyńskiej stacji Liverpool Street, rozmawiał ściszonym, zalotnym tonem z dziewczyną zajmującą miejsce obok mnie. Wstał, pochylił się do przodu, roztaczając wokoło zapach potu, i mocno szarpnął okno. Otworzyło się z oporem, a do wagonu wraz z podmuchem ciepłego powietrza wtargnął dym parowozu. – Mój Bill ma złote ręce do różnych urządzeń – młoda kobieta zachichotała z dumą. – Daj spokój, Margie – powiedział mężczyzna, siadając, a po jego wargach przewinął się zaledwie cień uśmiechu. – Naprawiał maszyny podczas wojny, prawda, Bill? – Powiedziałem: daj spokój, Margie – powtórzył młodzieniec, tym razem chłodniej, a gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały, nie od razu odwróciliśmy wzrok. – To tylko okno, drogi panie – prychnęła jak najbardziej w porę starsza dama. Nagle uświadomiłem sobie, że musiała minąć więcej niż godzina, zanim siedzący w jednym przedziale podróżni zauważyli obecność innych osób. Sytuacja ta przywiodła mi na myśl anegdotę o dwóch angielskich rozbitkach, którzy znaleźli się na bezludnej wyspie i przez pięć lat nie zamienili ze sobą ani jednego słowa, ponieważ nie zostali sobie należycie przedstawieni. 11
Boyne_Spoznione wyznanie Tristana.indd 11
2014-01-23 14:37:33
Dwadzieścia minut później pociąg drgnął i znów ruszyliśmy w kierunku Norwich, przybywając do celu z ponadpółtoragodzinnym opóźnieniem. Pierwsi, z ożywieniem, wśród chichotów i w atmosferze histerycznej niecierpliwości gnającej młodych do pozostania sam na sam w jakimś pokoiku, wysiedli mechanik i jego towarzyszka, ja zaś pomogłem pisarce nieść walizkę. – To bardzo uprzejmie z pana strony – rzuciła mimochodem, przeszukując wzrokiem peron. – Dalej pomoże mi szofer, powinien gdzieś tu być. – Miło mi było panią poznać – powiedziałem i tym razem, zamiast wyciągnąć rękę, ukłoniłem się niezdarnie, jak gdybym był lojalnym poddanym, a ona królową. – Mam nadzieję, że nie uraziłem pani swoimi słowami. Próbowałem jedynie zaznaczyć, że pan Pynton chciałby współpracować z pisarzami pani kalibru. Odpowiedziała mi uśmiechem – „liczą się ze mną”, można było wyczytać z wyrazu jej twarzy, „jestem ważna” – po czym oddaliła się w towarzystwie ubranego w uniform kierowcy. Ja jednak nie ruszyłem się z miejsca, stałem między ludźmi wbiegającymi na perony i z nich schodzącymi, zagubiony w tłumie, zupełnie sam na zatłoczonym dworcu kolejowym.
Opuściłem grube mury stacji Thorpe, wyszedłem na zaskakująco jasne popołudniowe słońce i okazało się, że ulica Recorder, na której mieścił się mój pensjonat, znajduje się na tyle blisko, że po krótkim spacerze dotarłem do celu. Tam jednak ku swojemu rozczarowaniu dowiedziałem się, że mój pokój nie jest jeszcze gotowy. – O Boże! – zawołała właścicielka, chuda kobieta o bladej, przesuszonej cerze. 12
Boyne_Spoznione wyznanie Tristana.indd 12
2014-01-23 14:37:33
Zauważyłem, że drżała, chociaż nie było zimno, i nerwowo zaciskała dłonie. Do tego była wysoka. Ze względu na swoją nietypową posturę z pewnością wyróżniałaby się z tłumu. – Bardzo pana przepraszamy, panie Sadler. Od samego rana mamy tu urwanie głowy. Nawet nie wiem, jak wytłumaczyć, co się stało. – Przesłałem wiadomość, pani Cantwell – próbowałem zapanować nad rozdrażnieniem pobrzmiewającym w moim głosie. – Pisałem, że przyjadę tuż po piątej. Tymczasem minęła już szósta. – Skinąłem głową w stronę zegara szafkowego stojącego w rogu za kontuarem recepcji. – Nie chcę sprawiać trudności, ale… – Ależ nie sprawia pan żadnych trudności – zaprotestowała gwałtownie kobieta. – Oczywiście pokój powinien czekać na pana już dawno, tylko… – urwała, zmarszczyła czoło, na którym pojawiło się kilka głębokich rowków, przygryzła wargę i spuściła wzrok. Wydawało się, że nie potrafi spojrzeć mi w oczy. – Dziś rano zaszły pewne nieprzyjemne zdarzenia, panie Sadler, tak wygląda prawda. W pana pokoju. To znaczy w pokoju, który miał być dla pana. Prawdopodobnie teraz pan go nie zechce. Wiem, że nie powinnam. Nie wiem, co z nim zrobię, naprawdę nie wiem. Ale nie stać mnie na to, żeby go nie wynajmować. Była wyraźnie poruszona i mimo że moje myśli w dużej mierze krążyły wokół planów na następny dzień, zrobiło mi się jej żal, zamierzałem więc zapytać, czy mogę jakoś pomóc, nie zdążyłem jednak, ponieważ znajdujące się za nią drzwi nagle się otworzyły i kobieta odwróciła się szybko. W progu stanął mniej więcej siedemnastoletni chłopak, który wyglądał na jej syna: miał jej oczy i usta, natomiast jego cera była w jeszcze gorszym stanie, naznaczona śladami po młodzieńczym trądziku. Chłopak znieruchomiał, mierząc mnie przez chwilę spojrzeniem, po czym zwrócił się do matki z wyrzutem: 13
Boyne_Spoznione wyznanie Tristana.indd 13
2014-01-23 14:37:33
– Mówiłem, żebyś mnie zawołała, kiedy przyjedzie ten pan, prawda? – rzucił gniewnie, piorunując ją wzrokiem. – Ale pan dopiero co wszedł, Davidzie – usprawiedliwiała się właścicielka. – To prawda – przytaknąłem, ulegając dziwnemu pragnieniu przyjścia jej z pomocą. – Dopiero wszedłem. – Ale mnie nie zawołałaś – młodzieniec w dalszym ciągu napierał na matkę. – Co panu powiedziałaś? – Nic jeszcze nie mówiłam – odparła, odwracając się w moją stronę. Wyraz jej twarzy sugerował, że kobieta zaraz się rozpłacze, jeśli syn nie przestanie jej nękać. – Nie wiedziałam, co powiedzieć. – Przepraszam, panie Sadler – chłopak zwrócił się do mnie z konspiratorskim uśmiechem, jak gdyby chciał dać do zrozumienia, iż żadna sprawa na tym świecie nie zostanie załatwiona jak trzeba, jeżeli nie weźmiemy jej w swoje męskie ręce. – Liczyłem, że uda mi się osobiście pana powitać. Poprosiłem mamę, żeby od razu mnie zawiadomiła, kiedy pan przyjedzie. Zdaje się, że spodziewaliśmy się pana wcześniej. – Tak – potwierdziłem i opowiedziałem o spóźnionym pociągu. – Prawdę mówiąc, jestem trochę zmęczony i miałem nadzieję, że pójdę prosto do swojego pokoju. – Oczywiście, proszę pana – odrzekł chłopak nieznacznie przełykając ślinę, po czym utkwił wzrok z kontuarze, jak gdyby na drewnianej desce wyrysowana była cała jego przyszłość: w tym słoju widać dziewczynę, z którą się ożeni, w tamtym dzieci, które im się urodzą, w jeszcze innym długie lata pełne kłótni i cierpienia, które będą sobie zadawać. Matka dotknęła delikatnie jego ramienia i szepnęła mu coś na ucho, na co chłopak pokręcił głową i syknął, żeby milczała. – Paskudna sprawa to wszystko – odezwał się, podnosząc nagle głos i znów spoglądając na mnie. – Miał pan się zatrzymać pod 14
Boyne_Spoznione wyznanie Tristana.indd 14
2014-01-23 14:37:33
numerem czwartym. Niestety numer czwarty jest w tym momencie nieprzygotowany. – Czy nie mógłbym w takim razie zająć innego pokoju? – zapytałem. – Och nie, proszę pana – odparł, kręcąc głową. – Nie, niestety wszystkie są zajęte. Zarezerwowaliśmy panu numer czwarty. Ale nie jest gotowy, w tym problem. Gdyby jednak dał nam pan jeszcze trochę czasu, doprowadzilibyśmy go do porządku. Wyszedł zza kontuaru, dzięki czemu mogłem mu się lepiej przyjrzeć. Mimo że był zaledwie kilka lat młodszy ode mnie, wyglądał jak dziecko, które chce udawać dorosłego. Nosił męskie spodnie, nieco za długie, z podwiniętymi nogawkami, do tego koszulę, krawat i kamizelkę, co nie dziwiłoby, gdyby był starszym mężczyzną. Powyżej górnej wargi pierwszy zarost tworzył cieniutką linię i z początku nie potrafiłem nawet rozróżnić, czy to wąs, czy może smuga brudu przeoczona podczas porannej toalety. Chociaż chłopak usiłował wyglądać na starszego, jego młodość i niedoświadczenie były widoczne na pierwszy rzut oka. Nie mógł być tam wtedy razem z nami, tego byłem pewien. – David Cantwell – powiedział po chwili, wyciągając do mnie rękę. – To nie w porządku, Davidzie – pani Cantwell poczerwieniała ze złości. – Ten pan będzie musiał zatrzymać się gdzieś indziej. – To znaczy gdzie? – chłopak huknął na matkę, a w jego głosie pobrzmiewało poczucie krzywdy. – Wiesz, że wszędzie mają komplet. Powiedz, gdzie mam pana odesłać, bo ja na przykład nie wiem. Do Wilsona? Komplet! Do Dempseya? Komplet! Do Rutheforda? Komplet! Zobowiązaliśmy się, mamo. Zobowiązaliśmy się i musimy spełnić swój obowiązek wobec pana Sadlera, inaczej się skompromitujemy, a chyba mamy dosyć kompromitacji na dzisiaj? 15
Boyne_Spoznione wyznanie Tristana.indd 15
2014-01-23 14:37:33
Zdumiał mnie ten nagły wybuch agresji i wyobraziłem sobie, jak mogło wyglądać codziennie życie w pensjonacie owej dwójki zupełnie niedobranych osobowości. Syn od dzieciństwa mieszkał sam z matką, ponieważ jego ojciec, uznałem, zginął wiele lat temu w wypadku przy młockarni. Chłopiec oczywiście nie pamiętał taty, ale mimo to uwielbiał go i nigdy tak naprawdę nie przebaczył matce, że zmuszała męża do wytężonej pracy. Potem wybuchła wojna, a chłopak był zbyt młody, żeby pojechać na front. Chciał się zaciągnąć, ale go wyśmiali. Nazwali dzielnym dzieciakiem i kazali przyjść za kilka lat, kiedy na klatce piersiowej wyrośnie mu parę włosów, o ile ta przeklęta wojna wcześniej się nie skończy, a wtedy zobaczą, co da się zrobić. Chłopak wrócił więc do matki i ulga, jaka odmalowała się na jej twarzy, gdy powiedział, że nigdzie nie jedzie, przynajmniej jeszcze nie teraz, wzbudziła w nim pogardę do rodzicielki. Cały czas, nawet w tamtej chwili, wymyślałem tego typu scenariusze, przetrząsając gąszcz fabuł w poszukiwaniu zagmatwanych sytuacji. – Panie Sadler, bardzo proszę wybaczyć mojemu synowi – powiedziała pani Cantwell, przyciskając dłonie płasko do kontuaru i pochylając się do przodu. – Daje się ponieść emocjom, jak pan widzi. – To nie ma nic do rzeczy, mamo – upierał się David. – Zobowiązaliśmy się – powtórzył. – I oczywiście chcielibyśmy wypełnić swój obowiązek, ale… Nie wysłuchałem kobiety do końca, ponieważ młody David ujął mnie za łokieć poufałym gestem, który wywołał moje zdziwienie, i odciągnął na bok, po czym przygryzł wargę, rozejrzał się nerwowo na boki, a dopiero potem odezwał się przyciszonym głosem: – Panie Sadler – zaczął – moglibyśmy porozmawiać w cztery oczy? Zwykle panują tu zupełnie inne porządki, już ja o to 16
Boyne_Spoznione wyznanie Tristana.indd 16
2014-01-23 14:37:33
dbam. Na pewno myśli pan o nas bardzo źle. Gdybyśmy jednak przeszli na chwilę do salonu? Jest obecnie pusty i… – Doskonale – przerwałem mu, stawiając podręczną torbę na podłodze przed recepcją pani Cantwell. – Czy mogę ją tutaj zostawić? – spytałem. Kobieta skinęła głową, przełknęła ślinę i teatralnym gestem załamała ręce, a wyglądała przy tym tak, jak gdyby wolała skonać w mękach, niż dopuścić do dalszej rozmowy między mną a jej synem. Poszedłem za chłopakiem do salonu, po części zaciekawiony przyczyną ich zmartwienia, a po części niezadowolony z obrotu spraw. Byłem zmęczony podróżą i targały mną sprzeczne emocje związane z powodem, dla którego przyjechałem do Norwich, dlatego jedyne, czego pragnąłem, to udać się prosto do swojego pokoju, zamknąć za sobą drzwi i zostać sam na sam z myślami. Tak naprawdę nie byłem nawet pewien, czy zrobię to, co miałem do zrobienia następnego dnia. Wiedziałem, że dziesięć minut po pełnej godzinie co dwie godziny, od szóstej rano poczynając, odchodziły pociągi do Londynu, mogłem zatem zdążyć na cztery z nich, zanim by doszło do umówionego spotkania. – Ale bałagan – stwierdził David Cantwell, wydychając powietrze z lekkim świstem i zamykając za nami drzwi. – A mama niczego nie ułatwia, prawda, panie Sadler? – Proszę posłuchać, chciałbym się w końcu dowiedzieć, w czym problem – oznajmiłem. – Do listu z prośbą o rezerwację pokoju dołączyłem przecież przekaz pocztowy z zaliczką. – Oczywiście, proszę pana, oczywiście – zapewnił chłopak. – Osobiście przyjmowałem rezerwację. Widzi pan, mieliśmy umieścić pana pod numerem cztery. Sam tak zdecydowałem. To najcichszy z naszych pokoi i chociaż materac może wydawać się trochę nierówny, łóżko ma dobre sprężyny i wielu z naszych 17
Boyne_Spoznione wyznanie Tristana.indd 17
2014-01-23 14:37:33
klientów powtarza, że rzeczywiście jest wygodne. Przeczytałem pański list i zrozumiałem, że jest pan żołnierzem. Miałem rację? Po chwili wahania krótko skinąłem głową. – Byłem – burknąłem szorstko. – Teraz już nie jestem. Odkąd się skończyło. – Dużo pan walczył? – zapytał chłopak z płonącymi oczami, a ja poczułem, że tracę cierpliwość. – Pokój. Dostanę go czy nie? – Cóż – odrzekł młodzieniec, zawiedziony moją reakcją. – To chyba zależy od pana. – Jak to? – Nasza pokojówka Mary właśnie tam sprząta, dezynfekuje wszystko. Awanturowała się o to, powiem panu w sekrecie, ale powiedziałem jej, że to ja, nie ona, firmuję pensjonat własnym nazwiskiem i jeśli chce tu dalej pracować, ma robić, co jej się każe. – Myślałem, że pensjonat firmuje własnym nazwiskiem pana matka – dokuczyłem mu lekko. – Nosimy to samo nazwisko – mruknął ze złością i wytrzeszczył oczy, wbijając we mnie gniewne spojrzenie. – Jeżeli chodzi o pokój, niedługo będzie jak nowy, obiecuję panu. Mama nie chciała nic mówić, ale skoro jest pan żołnierzem… – Byłym żołnierzem – poprawiłem go. – Właśnie. I myślę, że okazałbym brak szacunku, gdybym nie powiedział, w czym rzecz, i nie pozwolił, żeby sam pan zdecydował. Zaintrygowały mnie jego słowa i przez myśl przebiegł mi szereg możliwych zdarzeń. Morderstwo. Albo samobójstwo. Niewierny mąż przyłapany przez prywatnego detektywa w objęciach kochanki. A może coś mniej dramatycznego: niedopałek, od którego zajął się ogniem kosz na śmieci. Gość, który uciekł w nocy, 18
Boyne_Spoznione wyznanie Tristana.indd 18
2014-01-23 14:37:33
nie regulując rachunku. Znów czyjeś losy splątane niczym drut kolczasty. Znów jakieś pobojowisko. – Z przyjemnością sam zadecyduję – odparłem – o ile… – Zatrzymywał się u nas już wcześniej – chłopak wpadł mi w słowo i zaczął mówić z ożywieniem, gotowy przedstawić mi całą sytuację bez owijania w bawełnę. – Nazywał się Charters. Edward Charters. Bardzo przyzwoity człowiek, tak zawsze myślałem. Pracuje w banku w Londynie, ale jego matka mieszka gdzieś w okolicach Ipswich i od czasu do czasu, gdy ją odwiedza, zwykle zagląda do Norwich na dzień lub dwa, zanim wróci do miasta. Zawsze się u nas zatrzymywał. Nigdy nie mieliśmy z nim żadnych problemów, proszę pana. Spokojny jegomość, trzymał się z dala od innych. Elegancko ubrany. Zawsze prosił o numer cztery, bo wiedział, że to dobry pokój, a ja chętnie mu go dawałem. To ja zajmuję się przydziałem pokoi, panie Sadler, nie mama. Mylą jej się numery i… – A co z tym panem Chartersem? – przerwałem mu. – Nie chciał zwolnić pokoju? – Nie o to chodzi, proszę pana – chłopak pokręcił głową. – Czyżby doszło do jakiegoś wypadku? A może gość zachorował? – Nie, nic z tych rzeczy, proszę pana. Widzi pan, daliśmy mu klucz. Na wypadek, gdyby późno wrócił. Dajemy klucz uprzywilejowanym gościom. Pozwalam na to. Oczywiście pan również będzie mógł dostać klucz, jest pan przecież byłym żołnierzem. Sam chciałem się zaciągnąć, ale nie pozwolili mi ze względu… – Proszę – nie pozwoliłem mu dokończyć. – Czy moglibyśmy… – Tak, przepraszam pana. Tyle że to delikatna sprawa. Obydwaj jesteśmy światowymi ludźmi, zgadza się, panie Sadler? Czy mogę mówić bez ogródek? 19
Boyne_Spoznione wyznanie Tristana.indd 19
2014-01-23 14:37:33
Wzruszyłem ramionami. Zdawało mi się, że jestem światowym człowiekiem. Chociaż nie miałem pewności. Szczerze mówiąc, nie wiedziałem, co właściwie oznacza to wyrażenie. – Chodzi o to, że dziś z samego rana powstało pewne zamieszanie – powiedział chłopak, ściszając głos i pochylając się w moją stronę niczym spiskowiec. – Postawiło na nogi cały cholerny pensjonat. Proszę o wybaczenie. – Pokręcił głową. – Okazało się, że pan Charters, który wydawał się spokojnym, porządnym człowiekiem, jest zupełnie kimś innym. Wyszedł wczoraj wieczorem, ale nie wrócił sam. A my, oczywiście, mamy jasne zasady w tych sprawach. Nie potrafiłem powstrzymać się od uśmiechu. Konwenanse! Czy faktycznie one były najważniejsze przez te ostatnie cztery lata? – To wszystko? – spytałem, wyobrażając sobie samotnego, dbającego o matkę w Ipswich mężczyznę, któremu udało się, być może zupełnie niespodziewanie, znaleźć damę do towarzystwa na wieczór i który pozwolił, aby zawładnęły nim pierwotne instynkty. Chyba nie było się czym aż tak bardzo gorączkować. – Nie do końca, proszę pana – odpowiedział David. – Ponieważ… towarzystwo, tak to nazwijmy, które sprowadził pan Charters, okazało się nie lepsze od złodzieja. Został on obrabowany, a kiedy zaczął się domagać zwrotu swoich rzeczy, przystawiono mu nóż do gardła i rozpętało się prawdziwe piekło. Obudziła się mama, obudziłem się ja, inni goście wyszli na korytarz w bieliźnie nocnej. Zapukaliśmy do drzwi pokoju pana Chartersa, a kiedy je otworzyliśmy… – Chłopak wyglądał tak, jak gdyby wahał się, czy mówić dalej. – Oczywiście wezwaliśmy policję – dodał. – Aresztowano oboje. Jednak mama czuje się okropnie przez to wszystko. Myśli, że pensjonat jest skończony. Nie uwierzy pan, ale mówi, że najlepiej go sprzedać. Przeprowadzić się na południowy zachód, w rodzinne strony. 20
Boyne_Spoznione wyznanie Tristana.indd 20
2014-01-23 14:37:33
Historia ryzykownego uczucia, które przydarza się w najmniej odpowiednim momencie i naznacza na zawsze życie kilku osób. JJeest rok 1919, 9, Eur urop o a jeszcze długo nie otrząśśni niee siię po koszmar arrze ze pierwszzej woj ojn ny świat i tow owej ej.. Dwud dzi zies esto sto t j dnolet je dn tni ni Tristan n Sadler wsiada do pociągu do Norrw wiich h, by dosstaarczyć pa by paczkę listów siostrze niejakieggo Wi W llla Banccrofta, żoł ołnierza, u którego boku walczył we Fr Fran ancjji. i. Po P oza koresp pondencją przyjaciela, rozstrzelanego o naa f on fr ncie ci za niesubordynację, wiezie ze sobą także mro oczny nyy sekr sek k ret, kt który nie daje spokoju jego sumieniu. Pełe łen n obaw oba aw odw dwiedza rodzinne miasto towarzysza broni ni. Sp S pot o ka kanie z panną Bancroft w zaciszu małej ej ressta tauuraacj cjii bę b dz d ie dla Tristana szansą na wyjawienie ie taj a emni niccyy, k óra kt óra ci ciąży na jeg e o duszy od zakończenia woj ojny n. Pasjonująca powieść o odwadze, namiętności i zdradzie z subtelnie zarysowaną psychologią postaci i zarazem przejmującym obrazem wojennych realiów.
Cena 37,90 zł