Czarla. Poszukiwacze_Tony DiTerlizzi

Page 1

POSZUKIWACZE

TONY D I T ER LIZZ I



POSZUKIWACZE

z ilustracjami autora

przełożył Jerzy Kozłowski

n

K r a ków  



Jeśli chcesz, aby twoje dzieci były inteligentne,

czy taj im banie. Jeśli chcesz, aby twoje dzieci były bardziej inteligentne,

czy taj im w icej bani. — Albert Einstein


Spis treci CZĘŚĆ I Rozdział 1. Sama . . . . . . . . . . . . 12 Rozdział 2. Sprawności . . . . . . 23 Rozdział 3. Tajemnice . . . . . . . 35 Rozdział 4. Huk . . . . . . . . . . . . . . 47 Rozdział 5. Na górze . . . . . . . . . 57 Rozdział 6. Omnipod . . . . . . . . 64 Rozdział 7. Formy życia . . . . . . 71 Rozdział 8. Uwięziona . . . . . . . 81 Rozdział 9. Cięcie . . . . . . . . . . . . 88 Rozdział 10. Ucieczka . . . . . . . 102


CZĘŚĆ II Rozdział 11. Rany . . . . . . . . . . . . . . . 117 Rozdział 12. Piaszczowce . . . . . . . 125 Rozdział 13. Sanktuarium . . . . . . 135 Rozdział 14. Zgliszcza . . . . . . . . . . 147 Rozdział 15. Odwrotnie . . . . . . . . . 153 Rozdział 16. Zagadka . . . . . . . . . . . 161 Rozdział 17. Drzwi . . . . . . . . . . . . . 174 Rozdział 18. Pokarm . . . . . . . . . . . . 185 Rozdział 19. Las . . . . . . . . . . . . . . . . 198 Rozdział 20. Woda . . . . . . . . . . . . . . 214 Rozdział 21. Mgła . . . . . . . . . . . . . . . 229


CZĘŚĆ III Rozdział 22. Lakus . . . . . . . . . . . 239 Rozdział 23. Splot . . . . . . . . . . . . 251 Rozdział 24. Dary . . . . . . . . . . . . 269 Rozdział 25. Skok . . . . . . . . . . . . 277 Rozdział 26. Daleko . . . . . . . . . . 287 Rozdział 27. Wiadomości . . . . 299 Rozdział 28. Eksponaty . . . . . . 313 Rozdział 29. Zawijasy . . . . . . . . 322 Rozdział 30. Nadzieja . . . . . . . . . 331 Rozdział 31. Cała . . . . . . . . . . . . . 345 Rozdział 32. Złota rybka . . . . . 353 Rozdział 33. Znowu razem . . . 366


CZĘŚĆ I V Rozdział 34. Wielka migracja . . . 381 Rozdział 35. Płetwiaki . . . . . . . . . 390 Rozdział 36. Bez tchu . . . . . . . . . . 399 Rozdział 37. Sygnał . . . . . . . . . . . . 408 Rozdział 38. Ruiny . . . . . . . . . . . . . 423 Rozdział 39. Ziemia . . . . . . . . . . . . 434 Rozdział 40. Ciemność . . . . . . . . 443 Rozdział 41. Prawda . . . . . . . . . . . 449 Rozdział 42. CzarLa . . . . . . . . . . . 458 Epilog . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 471 Mapa regionalna Orbona . . . . . 476 Alfabet Orboński . . . . . . . . . . . . . . 478 Podziękowania . . . . . . . . . . . . . . . . . 482



CZĘŚĆ I


RO Z D Z I A Ł 1. S A M A

E

va Dziewięć

umierała. Kropeczki szkarłatu na jej dłoni były lustrzanym odbiciem złowrogich oczu węża, który właśnie ją ukąsił. Osuwając się na kłującą ziemię zasłaną uschniętymi sosnowymi igłami i drobnymi szyszkami, poczuła, jak z żołądka podchodzi jej do gardła kwaśna kula mdłości. Wypuściła ze spoconej dłoni garść porostów, które przed chwilą zerwała z leśnego runa.



Ton y D iTer lizzi

– Podpałka – poinstruował ją wcześniej radosnym głosem omnipod. – Odszukaj łatwopalny materiał, na przykład suche gałązki albo trochę mchu. Odnalezione przez Evę duże skupisko głazów wydawało się idealnym miejscem na nocleg, a okoliczny teren pokrywały popielate murawki chrobotka reniferowego. Gdy przyklękła, żeby zerwać kępkę, uzmysłowiła sobie, że tuż obok w gasnącym świetle wygrzewa się rdzawy, nakrapiany wąż. Jednak uzmysłowiła to sobie za późno, żeby uniknąć ukąszenia. Teraz drżącymi rękami przetrząsała sfatygowaną torbę w poszukiwaniu omnipoda. To mieszczące się w dłoni metaliczne urządzenie było płaskie jak szkło powiększające. Pośrodku miało niewielki otwór, który przypominał okrągłe oko. Serce łomotało Evie w piersi, jak gdyby chciało się z niej wyrwać. Przełknęła ślinę, przerywając gorączkowy rytm oddechu. Naszywka na rękawie tuniki zamigała ostrzegawczo. – Mówi Eva Dziewięć – szepnęła do omnipoda. – Rozpocząć IP… yyyy… IP… Eva zamknęła oczy, próbując się skoncentrować. Przyłożyła urządzenie do czoła, jak gdyby omnipod mógł jej przesłać do mózgu komendę, której potrzebowała. – Witaj, Evo Dziewięć. Czym mogę służyć? – zaszczebiotało urządzenie. 14


Czar La. Poszukiwacze – Chciałabym… mmm… – Trzęsły jej się ręce. – Chciałabym, żebyś rozpoczął Indywidualny Program… – Masz na myśli Indywidualną Pomoc Medyczną? W skrócie IPM? – poprawił ją omnipod. – Tak – odpowiedziała i zwilżyła wargi, usiłując utrzymać w sobie zawartość żołądka. – Czy to coś pilnego? – Tak! Potrzebuję natychmiast pomocy! – krzyknęła do omnipoda. – Co się stało? – U-ukąszenie węża – poinformowała Eva z głośnym przełknięciem. Mdłości przyczaiły się tuż pod językiem, gotowe w każdej chwili do skoku. – Proszę czekać. Inicjuję identyskan. – Eva patrzyła, jak trzy maleńkie światełka na omnipodzie błyskały rytmicznie wokół środkowego oka. – Rozpocznij identyskan węża. Należy ustalić, czy jest jadowity. Eva rozejrzała się po okolicy szklistymi oczami: nie była w stanie skupić wzroku na obszarze bezpośrednio wokół niej, nie mówiąc już o wężu wtopionym w ściółkę leśną. Czuła, jak oczy wywracają jej się do góry. Oddychała coraz wolniej. Omnipod wysunął jej się z dłoni. Padła jak martwy olbrzym osuwający się w miniaturowy las mchów i porostów. Spojrzała na gasnące światło kobaltowego nieba. Obok leżał omnipod, powtarzając: 15


Ton y D iTer lizzi

– Proszę rozpocząć identyskan. Eva zdołała tylko wyszeptać: – To już koniec. Umieram. Z nieba doleciał inny głos, odbijając się echem po okolicy. Był to dobry i wdzięczny głos, taki, jaki miała piękna kobieta w starym filmie. – Evo. Evo, kochanie, proszę cię, wstań – nalegał głos. I tak jak w starym filmie Eva słyszała cichuteńkie trzaski ukryte w tej melodyjnej mowie. Miała wrażenie, że sosny szepczą jej imię, gdy nastawał wieczorny chłód. Gdzieś w oddali przywoływał noc lelkowiec. Eva leciutko uchyliła powieki nad bladozielonymi oczyma. – Evo Dziewięć – nakłaniał głos – wstań. Dziewczynka przetoczyła się na bok. Leżąc na runie leśnym, przyjrzała się kępce porostów w dłoni. Zauważyła, że delikatna plątanina gałązek naprawdę wygląda jak pomniejszone drzewo, chociaż wyblakłe i bez życia. Jak taka nic nieznacząca roślinka umie przetrwać w wielkim świecie? – dziwiła się. – Jaki jest jej cel? Jaki jest mój cel? – Evo, proszę… – Nie żyję – oświadczyła niebu Eva. – Czy tego nie widać? Wyzionęłam ducha. Jest już po mnie. To koniec. Jestem martwaaaa! Z nadąsaną miną przeniosła znowu spojrzenie na małe porostowe drzewko. 16


Czar La. Poszukiwacze – Akurat ty nie musisz się tym martwić – wymamrotała. Kępka w jej dłoniach zniknęła, ulatniając się w postaci drobinek światła. Eva zwinęła się w kłębek, zaciskając powieki, gdy świat wokół niej także rozwiewał się w nicość. Pustkę. Głos zabrzmiał teraz tuż obok. – Evo, co się stało? – Zostaw mnie – burknęła skulona. – Nie byłaś skoncentrowana – westchnął głos. – Miałaś dziewięćdziesiąt osiem procent szans na odnalezienie węża, gdybyś tylko zrobiła zwykły skan na obecność organizmów żywych. Miałaś tego węża jak na dłoni. Wciąż zwinięta w kłębek Eva nie odzywała się. – Rzecz jasna nie mogę ci zaliczyć tego zadania. Spróbujemy raz jeszcze jutro. Dobrze? – spytał głos. Ciepła dłoń pogładziła ciemnoblond włosy Evy, częściowo zaplecione w warkoczyki. W końcu dziewczynka podniosła się. W dwóch ciemnych kulach, z głębi których biło bursztynowe światło, twarz Evy odbijała się w zniekształceniu, jak ryba w kulistym akwarium. Duże mechaniczne powieki otworzyły się z kliknięciem, a potem zamknęły zupełnie jak prawdziwe. Kilka innych oczu, mniejszych i zawsze otwartych, przyglądało się jej, rejestrując bez przerwy dane i przesyłając 17


Ton y D iTer lizzi

je do skomputeryzowanego mózgu. Mózgu zamkniętego w dwóch metalowych osłonach zamontowanych z tyłu głowy – z przodu zaś prezentowała się zmechanizowana silikonowo-gumowa twarz. – Co się z tobą dzieje, Evo? – poruszyły się automatyczne usta. – To zadanie powinnaś była zaliczyć bez trudu. Wszystko w porządku? Jedna z teleskopowo składanych kończyn wyciągnęła się z karuzeli kilku dodatkowych ramion złożonych wokół cylindrycznego tułowia. Cztery cienkie palce, także zakończone silikonową gumą, potarły ramiona Evy w geście pocieszenia. – Jak tam twoja koncentracja? – spytał robot. – Zauważyłam, że zeszłej nocy nie przespałaś pełnych dziesięciu godzin, co znaczy, że mogłaś mieć za mało snu w fazie REM. A to niekorzystnie wpływa na formę. – Nie teraz, Mat – Eva strząsnęła z siebie dłoń robota. – Chcę zostać sama. Przeszła przez duży, kwadratowy, biały pokój i zbliżyła się do niskich drzwi. Płowożółte gumowate płytki podłogowe wyciszały jej ciężkie kroki. Chociaż pomieszczenie było słabo oświetlone, wystarczyło światła podsufitowych holoprojektorów, żeby stwierdzić, iż sam pokój jest zupełnie pusty… nie licząc dziewczyny i bladoniebieskiego robota. Eva z naburmuszoną miną przeszła do głównego holu Sanktuarium. Gdy zasunęły się za nią wielkie 18


Czar La. Poszukiwacze drzwi kabiny holograficznej, wyświetlono na nich nadzwyczaj realistyczną sielankową scenkę. Pierzaste chmury sunęły leniwie po lazurowym niebie nad odległymi lawendowymi wzgórzami. W rezultacie cały hol sprawiał wrażenie wielkiej altany na świeżym powietrzu, skąd rozciągała się przepiękna panorama – mimo że jeden wyświetlany obraz szwankował i psuł efekt, przeskakując na widok nocny. – Witaj z powrotem, Evo – przemówił spokojnym głosem interkom. Echo tych słów rozeszło się po całym ośmiobocznym pomieszczeniu. – W czym mogę pomóc? – Szum wody w odległym źródle i ptasie trele wypełniały hol nastrojowymi dźwiękami, które harmonizowały ze scenerią. – Witaj, Sanktuarium. Otwórz, proszę, drzwi do mojego pokoju – poprosiła, przechodząc przez hol w stronę okna po drugiej stronie, gdzie wyświetlano spektakularny widok na zamglony wodospad spływający kaskadą z olbrzymiej góry. Obraz zatrzeszczał, gdy przeszła przezeń jak przez holograficzną zasłonę ku otwartym drzwiom słabo oświetlonego pokoju. – Zamknij drzwi, dziękuję. Eva rzuciła kurtizelkę na mediotel. Usiadła na brzegu piankowego łóżka i zsunęła z nóg tramposze. Gdy padła na owalny materac, spojrzała na plątaninę rur i szybów wentylacyjnych, które meandrowały 19


Ton y D iTer lizzi

pod białym sufitem. W rogu na płytkach sufitowych tego niewielkiego pokoju widniały plamy wilgoci, jak gdyby z rur wyrastały duże brunatne kwiaty. Jedna z górnych lamp mrugała w irytującym, nieregularnym tempie. Eva sięgnęła za głowę i potarła wypukły okrągły pieprzyk na karku. Ciepło elektrycznego łóżka błogo przenikało materiał tuniki. Powieki zaczęły jej się kleić i zasypiała już, gdy drzwi znowu się rozsunęły. – Evo, zostawiłaś w holokomorze torbę ze sprzętem i omnipoda – rzekła Mat, wtaczając się do pokoju na jednym wysłużonym kole. – No naprawdę, kochanie, jak chcesz wykonywać zadania, jeśli nie pilnujesz swoich rzeczy? – Mat! – Eva nie przestawała wbijać wzroku w poplamiony sufit, nie chcąc spojrzeć jej w oczy – Daj mi spokój. Później odłożę je na miejsce. Robot podniósł z fotela wysłużoną kurtizelkę, która idealnie wtapiała się w tło pluszowych zabawek, brudnych ubrań i elektrokartek rozrzuconych po pokoju. – Odłożysz na miejsce jak resztę swoich rzeczy? Czasem się zastanawiam… – Proszę cię, Mat, chcę pobyć chwilę sama – burknęła do sufitu Eva. Mat powiesiła kurtizelkę na jednym z haczyków zamontowanych rzędem na ścianie. 20


Czar La. Poszukiwacze – Kolacja o szóstej. Nie spóźnij się, Evo – rzuciła na koniec Mat i wyjechała z pokoju. W chwili gdy zasunęły się za nią drzwi, Eva sięgnęła za głowę, chwyciła poduszkę i przyciskając ją do twarzy, krzyknęła na całe gardło.


Tej książce nie sposób się oprzeć. Nie mogę się doczekać kolejnych części!

Rick Riordan

autor serii o przygodach Percy’ego Jacksona

„CzarLa. Poszukiwacze” zwaliła mnie z nóg. Niezwykłe realia, oszałamiająca różnorodność wymyślonych stworzeń. Ale to dwunastoletnia Eva tak naprawdę zdobyła moje serce, wyruszając w przejmującą podróż, by sprawdzić, czy jest ostatnią przedstawicielką swojego gatunku. Już czekam na drugą część!

Suzanne Collins autorka cyklu Igrzyska śmierci

Eva Dziewięć nigdy nie ni widziała innego człowieka. człowiek Ani słońca, nieba czy drzew. Tak właściwie to nigdy nie opuszczała swego podziemnego domu. Wszystko zmienia się, gdy na jej bezpieczne schronienie napada groźny stwór Bestiil, który czyha na jej życie.

Eva zmuszona jes jest uciekać. Na powierzchni okazuje się jednak, że jest tam jedynym człowiekiem. Świat zamieszkują najróżniejsze istoty, niepodobne do niczego, o czym Eva dotąd się uczyła.

Czy Eva Ev w ogóle ogól znajduje się na Ziemi? Czy trafi na ślad ludzi? Czy dowie się, gdzie i kim jest? W pełnej przeszkód podróży przez nieznane pomagają jej Tułaczowiec, wielki Otto i robot Mat. Wędruj razem z Evą i jej przyjaciółmi, naucz się orbońskiego alfabetu i przede wszystkim nigdy nie ni porzucaj wyobraźni!

Cena 34,90 zł


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.