RICHARD A. GRZYBOWSKI PIOTR LITKA
ilka, wa M sprawie niny t s j ó w la ab Od z ledztwa do strze kiem” ś o w z ó m e c poprz morder Złotym S ekrety h lne s „Pod jnyc sery tauracji krymina re badał ó s w re poznajcie ncisco,kt owski. a y – r rz b F San hard A. G Ric
ŚLADY ZBRODNI
NIEZWYKŁA HISTORIA POLAKA, KTÓRY ZOSTAŁ EKSPERTEM OD BRONI PALNEJ POLICJI SAN FRANCISCO I BIURA ŚLEDCZEGO ATF
Grzybowski_Slady zbrodni.indd 2
2013-12-12 12:32:34
Richard A. Grzybowski współpraca Piotr Litka
ŚLADY ZBRODNI Niezwykła historia Polaka, który został ekspertem od broni palnej policji San Francisco i biura śledczego ATF
Kraków 2014
Grzybowski_Slady zbrodni.indd 3
2013-12-12 12:32:34
Copyright © by Richard A. Grzybowski & Piotr Litka Projekt okładki Magda Kuc Fotografie zamieszczone na okładce i na wkładkach pochodzą z archiwum domowego Richarda A. Grzybowskiego Opieka redakcyjna Julita Cisowska Artur Wiśniewski Adiustacja Arletta Kacprzak Przygotowanie do druku Pracownia 12A ISBN 978-83-240-2493-3
Książki z dobrej strony: www.znak.com.pl Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, 30-105 Kraków, ul. Kościuszki 37 Dział sprzedaży: tel. 12 61 99 569, e-mail: czytelnicy@znak.com.pl Wydanie I, Kraków 2014 Druk: Opolgraf S.A.
Grzybowski_Slady zbrodni.indd 4
2013-12-12 12:32:34
„Criminalist” Richard A. Grzybowski w swoim laboratorium (początek lat 80.) i jego odznaka. Umieszczona na niej szóstka oznacza, że byłem szóstym pełnoetatowym naukowym pracownikiem laboratorium policji w San Francisco od jego założenia w 1935 roku.
Grzybowski_Slady zbordni_wkladka_1.indd 1
2013-12-12 12:34:29
Moje ulice San Francisco – ratusz miejski
Ratusz jest jednym z najokazalszych budynków w San Francisco. 27 listopada 1978 – dokładnie w moje urodziny – stał się też miejscem morderstwa burmistrza Moscone i radnego Milka.
Grzybowski_Slady zbordni_wkladka_1.indd 2
2013-12-12 12:34:43
Imponujące wnętrze miejskiego ratusza – plątanina schodów, korytarzy i pokoi sprawia, że łatwo się w nim zgubić. Feralnego dnia w listopadzie 1978 roku rozbrzmiało odgłosem wystrzałów z rewolweru Smith & Wesson S&W 36. Właśnie z takiej broni radny Dan White zastrzelił burmistrza Moscone i radnego Milka.
Grzybowski_Slady zbordni_wkladka_1.indd 3
2013-12-12 12:34:44
ŚMIERĆ W RATUSZU
Był zwykły listopadowy poniedziałek 1978 roku. No, może trochę niezwykły – były to moje urodziny, ale nic nie zapowiadało, że ten dzień przyniesie mi wiele niespodzianek, nie tylko urodzinowy prezent. Pracowałem jako biegły w dziedzinie kryminalistyki w laboratorium policji w San Francisco, byłem specjalistą od broni palnej i balistyki. Codziennie zaczynałem pracę o ósmej rano. Nie mieszkałem daleko od laboratorium, ale dojazd zabierał mi niekiedy nawet pół godziny. Trzeba było ominąć korki, które o tej porze dnia były zmorą San Francisco. Moja metoda była prosta: miasto położone jest na wzgórzach, wiele z nich ma strome podjazdy, z których można zobaczyć okolicę i wybrać najkrótszą drogę. Tak też zawsze robiłem. Jadąc do pracy, zazwyczaj przejeżdżałem przez Castro, kolorową dzielnicę miasta (mieszkałem w odległości pięciu–sześciu kilometrów). W Castro swój sklep fotograficzny miał Harvey Milk. Był radnym, ale w tamtych czasach było to jedynie półetatowe zajęcie. Nie przynosiło kokosów. Pewnie dlatego prawie każdy radny prowadził jakiś biznes. Czasami zaglądałem do sklepu Milka. 11
Grzybowski_Slady zbrodni.indd 11
2013-12-12 12:32:34
Na początku działalności tego sklepiku Milk – który nie był jeszcze wtedy radnym – przesiadywał w nim i często go tam spotykałem. Był bardzo sympatycznym człowiekiem. Dziś myślę, że to był początek jego wielkiego sukcesu jako działacza politycznego w San Francisco, gdzie mieszkał od 1972 roku. To w sklepie zaczęła się tak naprawdę publiczna działalność Milka. Przychodzili tam ludzie, którzy w niedalekiej przyszłości mieli wybrać go na radnego San Francisco. Pamiętam, że Milk potrafił słuchać i miał świetny kontakt z ludźmi. Poza tym wiedział, o czym mówi, a to wśród polityków nie jest znowu aż tak częste. Z Milkiem rozmawiałem głównie o aparatach fotograficznych i kamerach. Dla mnie najważniejsze były dwie rzeczy: żeby aparat był jak najmniejszy i miał dobrą optykę. Miałem wówczas pentaxa MX, którego sobie sprowadziłem z Hongkongu, ale gdy byłem na szkoleniu fotograficznym w FBI, agenci prowadzący kurs przekonali mnie, że powinienem zainteresować się szwajcarskim aparatem szpiegowskim marki Tessina. To było miniaturowe cacko. Pierwszy model wyprodukowano w Szwajcarii pod koniec lat pięćdziesiątych XX wieku. Te aparaty miały coś, co standardem stało się dopiero trzy dekady później: mechaniczne, zegarmistrzowskie urządzenie, które pozwalało na przesunięcie kliszy umieszczonej w specjalnej kasetce. Baterie nie były potrzebne, bo napęd był „na sprężynę”. Tessina miała też świetny obiektyw. Niestety w sklepie Milka nie udało mi się jej kupić, ale za to rozmowy z przyszłym radnym były naprawdę interesujące i kiedy tylko miałem chwilę, jechałem przez Castro i zaglądałem w tamto miejsce. Milk bardziej znał się na naprawie i serwisowaniu aparatów fotograficznych niż na nowościach. O polityce z nim nie rozmawiałem, a tessinę kupiłem kilka lat później w Szwajcarii. 12
Grzybowski_Slady zbrodni.indd 12
2013-12-12 12:32:34
W dzielnicy Castro można było się napić wyjątkowo dobrej kawy. W latach siedemdziesiątych była to rzadkość. Nie istniały jeszcze sieciówki. Dobrą kawę można było wypić w Berkeley, we włoskiej dzielnicy North Beach i właśnie w Castro. Nawet gdy nie zamierzałem odwiedzić sklepu Milka, jechałem do Castro na prawdziwe włoskie espresso. W latach siedemdziesiątych radni miejscy w San Francisco byli wybierani przez mieszkańców poszczególnych dzielnic (tak jak to jest dzisiaj w Polsce). To, że Milk został po kilku latach starań radnym, było szokiem dla większości mieszkańców miasta, a samemu Milkowi przysporzyło wielu wrogów. Chodziło nie tylko o jego orientację seksualną, ale też o szereg ustaw i akcje, które udało mu się zorganizować. Z jednej strony był wyrazistą postacią ruchu walki o równe prawa gejów i lesbijek w San Francisco, z drugiej sprawnym i skutecznym miejskim radnym, na którego pomoc mógł liczyć każdy obywatel. Poza Milkiem w Radzie Miasta San Francisco działała jeszcze lesbijka Carol Ruth Silver. Dwoje radnych o homoseksualnej orientacji – to nie każdemu się podobało. Nie podobało się zwłaszcza konserwatywnej części rady miejskiej. I to pewnie było przyczyną tego, co stało się 27 listopada 1978 roku w ratuszu. Dodam, że Milk nie wiedział, że pracuję w policji. Zresztą niewielu o tym wiedziało: unikałem prasy i telewizji. Pewnie dlatego niewiele moich zdjęć można znaleźć w Internecie. Wynikało to nie tylko z potrzeby prywatności, ale i potrzeby bezpieczeństwa – już raz grożono mi śmiercią – dlatego starałem się moją pracę w policji ukrywać przed otoczeniem. Jadąc do laboratorium w dniu swoich urodzin, nie liczyłem na kolegów, ponieważ żaden z nas nie obchodził w gronie 13
Grzybowski_Slady zbrodni.indd 13
2013-12-12 12:32:34
współpracowników urodzin czy imienin. Podejrzewam, że żaden z nich nawet nie wiedział, kiedy się urodziłem. W dzielnicy Castro z ulicy Market skręciłem w Duboce. Stamtąd do Hall of Justice – „Siedziby Sprawiedliwości”, kompleksu, w którym mieściło się laboratorium kryminalistyczne – jechało się kilka minut. Wjechałem na parking, zgasiłem silnik, wysiadłem. Laboratorium znajdowało się na czwartym piętrze. Moje biurko stało pośrodku pokoju bez okna, który mieścił się na końcu korytarza. Kiedy wszedłem na górę, dochodziła ósma. Czekała mnie papierologia, ostatni, ale nie najciekawszy etap pracy kryminalistyka. Zacząłem przeglądać analizy z poprzedniego tygodnia, wypiłem kawę. Tuż po dziesiątej zadzwonił do mnie szef i powiedział, że mam jechać do ratusza. Zazwyczaj technicy kryminalistyki dawali sobie radę ze zbieraniem dowodów na miejscu zdarzenia, a o pomoc specjalistów od broni i balistyki proszono tylko wtedy, gdy było dużo ofiar, wyjątkowa liczba łusek lub pocisków do zabezpieczenia albo miejsce zdarzenia wymagało rekonstrukcji. O taką pomoc prosił zazwyczaj szef zakładu medycyny sądowej Boyd Stephens i wtedy sam do mnie dzwonił. Nie wiedziałem więc, co tak naprawdę się stało. Wiadomo było tylko, że ktoś zginął. Ratusz od laboratorium dzieliło kilka przecznic. Niecałe dwa kilometry, czyli kilka minut jazdy samochodem. Ruszyłem, włączyłem policyjne radio. Nie wiedziałem, kto zginął, ale domyślałem się, że stało się coś złego. Wtedy jeszcze nie przypuszczałem, że to, co stało się w ratuszu, na zawsze zmieni bieg historii San Francisco. Miasto wrzało. Wyglądało to tak, jakby każdy samochód i każdy przechodzień kierowali się w stronę Polk Street i ratusza. Kiedy dotarłem na miejsce, zauważyłem wielu policjantów, dziennikarzy i gapiów, stało tam też kilka samochodów wydziału zabójstw. 14
Grzybowski_Slady zbrodni.indd 14
2013-12-12 12:32:34
Ratusz jest jednym z okazalszych budynków San Francisco. Plątanina schodów, korytarzy i pokoi sprawia, że ktoś, kto jest tam po raz pierwszy, może się łatwo zagubić. Sam budynek ma 120 metrów długości i 83 metry szerokości, a jego kopuła, przypominająca tę na budynku Kongresu w Waszyngtonie, jest piątą co do wielkości kopułą na świecie. Pokazałem jednemu z policjantów policyjną odznakę i powiedziałem, że jestem specjalistą od broni. Zapytałem, gdzie mogę znaleźć lekarza sądowego Boyda Stephensa. Jak zwykle był na miejscu zbrodni przede mną. Stephens powiedział, że zamordowano George’a Moscone, burmistrza miasta, i radnego Milka, że zwłoki zostały zabezpieczone i że wiadomo, kto jest zabójcą. Spytałem: – To czy jestem w takim razie potrzebny? – Tak – odpowiedział. Złota gwiazda policyjna szybko utorowała mi drogę na drugie piętro, do niewielkiego gabinetu burmistrza, gdzie w pokoju konferencyjnym zorganizowano centrum kierowania akcją zabezpieczania śladów. Biuro burmistrza Moscone, w którym znaleziono jego ciało, i biura radnych miejskich, gdzie zginął Milk, znajdują się w przeciwległych skrzydłach ratusza. Ani w biurze burmistrza, ani w biurze, w którym zginął Milk, nie było żadnych łusek. Przypuszczałem, że znajdą się one w rewolwerze i w kieszeni zabójcy. Jeden jedyny pocisk leżał koło głowy Milka. Został sfotografowany na polecenie lekarza i zabezpieczony. Później miał zostać zabrany do policyjnego laboratorium. Pamiętam krew w miejscu obydwu zabójstw – na podłodze i na ścianie. Ofiary postrzelono w głowę i w klatkę piersiową, więc krwi było bardzo dużo. Wyglądało to jak miejsce po egzekucji. Później okazało się, że morderca najpierw strzelał poniżej 15
Grzybowski_Slady zbrodni.indd 15
2013-12-12 12:32:34
twarzy, a kiedy ofiara upadła, strzelał jej w głowę. Z wielkości i kształtu śladów krwi można wywnioskować, pod jakim kątem sprawca trzymał broń i wiele innych szczegółów. Nawet nie trzeba mieć zwłok, czasami wystarczą ślady krwi. Dianne Feinstein była wtedy przewodniczącą Rady Miejskiej San Francisco. Dziś jest senatorem i szefem senackiej Komisji ds. Wywiadu. Niedługo po odnalezieniu zwłok w ratuszu złożyła oświadczenie. W obecności kamer, policjantów i dziennikarzy powiedziała, że zamordowano burmistrza miasta George’a Moscone i radnego Harveya Milka, a zabójcą okazał się Dan White, były policjant i strażak, do niedawna radny San Francisco. Dodała, że sprawca podwójnego zabójstwa zbiegł i jest poszukiwany. Ustaliłem z Boydem, że przyjrzę się uważnie obrażeniom ofiar. Sekcje miały odbyć się następnego dnia rano. Ciała zastrzelonych zostały przewiezione do zakładu medycyny sądowej, technikom kryminalistyki pozostało tylko zabezpieczenie odcisków palców i pocisku znalezionego koło Milka, zrobienie dokładnej dokumentacji rysunkowej i fotograficznej miejsca zbrodni, ja mogłem wrócić do laboratorium. W stanie Kalifornia kodeks karny przewiduje pięć stopni zabójstw: dwa są morderstwem, dwa zabójstwem nieusprawiedliwionym, ostatnie – zabójstwem usprawiedliwionym. Morderstwo pierwszego stopnia to zabójstwo człowieka lub płodu z premedytacją (w jednym z paragrafów kalifornijskiego kodeksu karnego jest jednak wyjątek, który czyni aborcję legalną). Morderstwo drugiego stopnia to zabójstwo bez premedytacji. Z kolei zabójstwo w afekcie to przestępstwo dokonane w amoku, podczas kłótni. Zabójstwo przypadkowe to pozbawienie kogoś życia w trakcie niebezpiecznych działań 16
Grzybowski_Slady zbrodni.indd 16
2013-12-12 12:32:34
lub w trakcie przestępstwa, za które grozi mniej niż rok więzienia. Przykładem jest śmierć Michaela Jacksona, za którą karnie odpowiedział jego lekarz Conrad Murray. Podając Jacksonowi lek usypiający propofol, bez odpowiedniej kontroli i dokładności w dawkowaniu, nieumyślnie spowodował śmierć artysty. Zabójstwo usprawiedliwione to zabójstwo w obronie własnej lub innych. Morderstwo pierwszego stopnia i zabójstwo w afekcie wyróżnia element premedytacji. Morderstwo drugiego stopnia i zabójstwo przypadkowe nie są zaplanowane. Ani kodeks karny, ani amerykańskie prawo oparte na dotychczasowych wyrokach nie określają czasu, w jakim plan zabójstwa musi zrodzić się w umyśle sprawcy, by można było mówić o premedytacji. Tę musi udowodnić prokurator, a decyduje ława przysięgłych – nawet jeśli chodzi o sekundę czy dwie przed dokonaniem zbrodni. W wypadku morderstw pierwszego stopnia możliwe jest wnioskowanie o najwyższy wymiar kary, czyli karę śmierci – jeśli ława przysięgłych stwierdzi, że morderstwa dokonano w specjalnych okolicznościach. Jedną z nich jest zabójstwo dwóch lub więcej osób. Na trzy tygodnie przed 27 listopada 1978, dniem zabójstwa burmistrza Moscone i radnego Milka, obywatele Kalifornii przegłosowali paragraf kodeksu karnego, który dodawał zabójstwo pracownika służby publicznej do listy specjalnych okoliczności kwalifikujących morderstwo pierwszego stopnia do kary śmierci. Tak więc Dan White patrzył prosto w drzwi komory gazowej więzienia San Quentin – ale na razie był nieuchwytny. W każdej historii zabójcy lub zabójców, a wiem to z wieloletniego doświadczenia, zdarzają się rzeczy nieprzewidywalne. 17
Grzybowski_Slady zbrodni.indd 17
2013-12-12 12:32:34
„Firearms expert Richard Grzybowski”
W styczniu 1977 roku moje nazwisko po raz pierwszy pojawiło się w prasie – napisał o mnie Herb Caen, kultowy redaktor „San Francisco Chronicle” (po lewej). Miesiąc później można było zobaczyć moją fotografię w „California Living. The Magazine of The San Francisco Sunday Examiner & Chronicle” (góra). Trafiłem też na łamy fachowego „Caligrams”, a w końcu nawet do polskiej prasy (sąsiednia strona). Wycinki mogę pokazać tylko dzięki moim rodzicom, którzy je pieczołowicie kolekcjonowali.
Grzybowski_Slady zbordni_wkladka_2.indd 4
2013-12-12 12:36:51
Grzybowski_Slady zbordni_wkladka_2.indd 5
2013-12-12 12:36:54
Tak też było i tym razem. White zatelefonował do żony i poprosił ją o spotkanie, a po godzinie obydwoje weszli na posterunek policji mieszczący się kilka przecznic od ratusza. White oddał rewolwer i po odczytaniu mu konstytucyjnych praw i formalnym aresztowaniu, już w kajdankach, został przewieziony do Hall of Justice. Wczesnym popołudniem zatelefonował do mnie inspektor z wydziału zabójstw Frank Falzon, który prowadził śledztwo w tej sprawie. Jak się okazało, Frank był przyjacielem zabójcy z okresu, gdy Dan White był policjantem i strażakiem. Frank zapytał mnie, czy mógłbym przyjść do wydziału zabójstw, żeby pobrać próbki z rąk White’a do analizy chemicznej elementów spłonki amunicji, która mogłaby dowieść, że strzelał on z broni palnej. Takie badania prowadzone są zazwyczaj wtedy, gdy zatrzymania dokonano krótko po zbrodni i gdy można przypuszczać, że podejrzany w międzyczasie nie mył ani nie wycierał rąk. W wypadku White’a minął dłuższy czas, ale wiadomo było, że sprawa będzie tak nagłośniona i tak bardzo upolityczniona, że wszystko trzeba zrobić w taki sposób, by nie pozostawić żadnych wątpliwości co do toku postępowania – nawet jeśli szanse na niepozostawiające wątpliwości wyniki badań były małe. Tak więc poszedłem do wydziału zabójstw mieszczącego się w pokoju 435 na tym samym piętrze, niedaleko mojego laboratorium. Czekał na mnie adwokat podejrzanego, który wyraził zgodę na pobranie próbek. Frank Falzon zaprowadził mnie do pokoju przesłuchań, w którym siedział Dan White. Do dziś korzystają z niego detektywi z wydziału zabójstw – nadal odbywają się tam przesłuchania. Adwokat White’a wyszedł na zewnątrz, a ja – po upewnieniu się, że mam jego zgodę na pobranie próbek – wszedłem do 18
Grzybowski_Slady zbrodni.indd 18
2013-12-12 12:32:34
środka. W pokoju byliśmy sami. White nie był skuty. Płakał. Był roztrzęsiony. Nie za bardzo wiedział, co się wokół niego dzieje. Za pomocą zwykłego wacika nasączonego wodą destylowaną miałem zebrać drobiny, które po wystrzale osadzają się na wewnętrznej i zewnętrznej części dłoni strzelającego. Są to drobiny ołowiu, antymonu i baru, czyli trzech składników spłonki w naboju rewolwerowym. Wytłumaczyłem White’owi, jak będzie wyglądało pobranie próbek. Nie chciałem, by się wystraszył. Powiedziałem, co mam w fiolce i że nie jest to kwas ani trucizna. Poprosiłem, żeby podał mi najpierw lewą rękę, potem prawą. Ale wyglądało to tak, jakby nie słyszał albo nie rozumiał, o co go proszę. Chwilę trwało, zanim udało mi się wykonać to, o co mnie poproszono. Pamiętam, że robiłem to badanie dokładnie. Ręce White’a drżały i były mokre od potu. To był wrak faceta, który kilka godzin wcześniej pociągnął za spust. Nie wiedziałem, czy White umył ręce po dokonaniu obydwu zabójstw. Nie zapytałem go o to. Jeśli tego nie zrobił, moje badanie miało sens. Jeśli jednak to zrobił, bezpowrotnie zniszczył dowody. Od wielu lat w Stanach Zjednoczonych podczas zatrzymania sprawców, którzy użyli broni palnej, zakłada się im na ręce woreczki foliowe, żeby nie mogli zatrzeć śladów. Ale ma to sens tylko wtedy, gdy od zabójstwa czy postrzelenia minęło najwyżej kilka godzin. Przebieg wypadków tego feralnego dnia ustalono na podstawie zeznań i zebranych w śledztwie dowodów rzeczowych. We wczesnych godzinach rannych 27 listopada 1978 roku Dan White zapukał do okna małego laboratorium wydziału robót publicznych, znajdującego się na parterze budynku ratusza. Jeden z pracowników uchylił okno. White tłumaczył, że 19
Grzybowski_Slady zbrodni.indd 19
2013-12-12 12:32:34
zapomniał kluczy, i poprosił o pozwolenie wejścia do środka w ten nietypowy sposób. Później przeszedł przez podziemie budynku do windy, którą wjechał na drugie piętro, gdzie mieściły się biura burmistrza miasta. Gdy White prosił sekretarkę Cyr Copertini o spotkanie z George’em Moscone, ten wyszedł z gabinetu i sam zaprosił White’a do środka. Rozmowa w cztery oczy trwała kilka minut. W tym czasie Moscone usiłował wytłumaczyć White’owi, dlaczego nie przywróci go na stanowisko, z którego White zrezygnował kilka tygodni wcześniej z powodów finansowych. White był wyraźnie zdenerwowany i burmistrz poprosił go, by przenieśli się kilka kroków dalej, do prywatnego gabinetu. Tam mieli kontynuować rozmowę w mniej formalnej atmosferze. Pracownicy biura usłyszeli po chwili kilka głośnych huków, których jednak nie skojarzyli z wystrzałami. Wówczas White opuścił gabinet burmistrza przez boczne drzwi. W tym miejscu lub w drodze przeładował rewolwer Smith & Wesson. Łuski schował do kieszeni. Po drugiej stronie budynku znajdowały się biura radnych miasta. White wszedł tam i zapukał do boksu Milka, który siedział ze znajomym. White poprosił Milka o rozmowę, po czym obydwaj przenieśli się do boksu, który jeszcze niedawno zajmował White. Tam White zastrzelił Milka. Burmistrz Moscone został postrzelony cztery razy, Milk – pięć. Obydwaj zginęli na miejscu. White szybko wyszedł z biur radnych i wszedł do biura administracji rady miejskiej, podniesionym głosem poprosił jedną z kobiet o klucze do jej samochodu. Szybko je dostał. Zjechał windą na parter i wyszedł z budynku. Wyjechał z bocznej ulicy, gdzie pracownicy ratusza parkowali swoje samochody, i zniknął. 20
Grzybowski_Slady zbrodni.indd 20
2013-12-12 12:32:34
Po zatrzymaniu White’a policja starała się prowadzić śledztwo według ustalonych reguł. Był sprawca, narzędzie zbrodni i dobrze zabezpieczone ślady, były wiarygodne zeznania świadków. Musieliśmy tylko być przygotowani na to, że Dan White do winy się nie przyzna. Wtedy podczas rozprawy będziemy musieli wszystko mu udowodnić i przekonać do tego ławę przysięgłych. Należało wykonać analizy balistyczne pocisków wydobytych z ofiar i łusek z kieszeni zabójcy, aby porównać je z rewolwerem Smith & Wesson Chief Special, którego użył sprawca. Trzeba było przeprowadzić analizy odległości strzałów na podstawie badań chemicznych niespalonego lub częściowo spalonego prochu z ubrań zamordowanych mężczyzn oraz ustalić, jeśli okaże się to możliwe, kolejność oddania strzałów. Dzień moich urodzin skończył się tak, że ustaliliśmy termin sekcji zwłok na dzień następny, a ja zostawiłem w laboratorium waciki z materiałem pobranym z dłoni White’a i pojechałem do domu. Byłem bardzo zmęczony i wstrząśnięty tym, że zginął człowiek, którego znałem. Jaki był motyw tej zbrodni? Były policjant i strażak Dan White, wybrany na stanowisko radnego przez mieszkańców konserwatywnej dzielnicy miasta, zrezygnował z urzędu, tłumacząc swoją decyzję problemami finansowymi. Jak wspomniałem, stanowisko radnego miejskiego traktowano jako pracę na pół etatu, a to oznaczało niskie pobory. Dan White z żoną zainwestowali w mały biznes na dopiero co otwartym i bardzo popularnym Pier 39 (Molo 39) nad Zatoką San Francisco – sprzedawano tam frytki, inne przekąski i jedzenie na wynos. Na dodatek spodziewali się dziecka. White uznał, że obowiązki radnego nie pozwolą mu na zajęcie 21
Grzybowski_Slady zbrodni.indd 21
2013-12-12 12:32:34
się biznesem, a to będzie miało niekorzystny wpływ na jego finanse. Poprosił więc burmistrza o zwolnienie go z zajmowanego stanowiska, na co zresztą George Moscone przystał z ochotą, bowiem odejście White’a dawało mu rzadką możliwość mianowania następcy na resztę kadencji. Po kilku dniach namysłu i konsultacjach z rodziną Dan White zmienił zdanie i udał się do burmistrza po „zwrot” dobrowolnie opuszczonego urzędu. Ten odmówił. Już wtedy było wiadomo, że nowym radnym będzie gej, zresztą Moscone nie ukrywał tego przed White’em. Prawdopodobnie z tego powodu media prześcigały się w „ujawnianiu” teorii spiskowych, a prokurator okręgowy Joseph Freitas rozważał osobiste prowadzenie sprawy, co wszyscy mu odradzali. W końcu Freitas powierzył ją swojemu najbardziej doświadczonemu zastępcy Thomasowi „Tommy’emu” Normanowi, co – jak się później okazało – było błędem, ponieważ Norman potraktował sprawę rutynowo, tak jak setki innych (w których zresztą odnosił olbrzymie sukcesy). Rutynowa ta sprawa akurat nie była. Wymagała zupełnie innego podejścia i znacznie bardziej elastycznego i niekonwencjonalnego myślenia. Prokuratora zmylił też pewnie młody, stosunkowo mało znany adwokat, który podjął się obrony Dana White’a. Był to Douglas Schmidt, który dał się poznać w trakcie procesu uczestnika masakry w restauracji „Pod Złotym Smokiem” (o czym jeszcze opowiem) jako adwokat, który doskonale przygotowuje się do sprawy. Dla mnie wskaźnikiem jakości obrońcy jest jego przygotowanie do przesłuchania specjalisty w dziedzinie kryminalistyki. Zwłaszcza wtedy, gdy sprawa oparta jest na analizach balistycznych i dowodach z miejsca zbrodni, a tak było w przypadku White’a. 22
Grzybowski_Slady zbrodni.indd 22
2013-12-12 12:32:34
RICHARD A. GRZYBOWSKI nie planował niczego wyjątkowego na swoje urodziny. Miał zamiar jechać do laboratorium kryminalistycznego policji San Francisco, gdzie pracował jako EKSPERT OD BRONI PALNEJ I BALISTYKI, gdy zadzwonił telefon. W RATUSZU DOKONANO ZBRODNI. Oarą morderstwa był kontrowersyjny RADNY MILK. To nie jedyne śledztwo, w którym Richard A. Grzybowski brał udział. Emigrant, któremu udało się wydostać z komunistycznej Polski, został cenionym ekspertem najpierw policji, a potem agencji ATF. Wśród spraw, którymi się zajmował, były najgłośniejsze zbrodnie San Francisco, takie, jak strzelanina w restauracji „Pod Złotym Smokiem” w chińskiej dzielnicy. W tej niezwykłej książce Richard A. Grzybowski mówi o tej i innych strzelaninach, przerażających zbrodniach i pracy śledczych oraz ekspertów. Wspomina wizytę Clinta Eastwooda w swoim laboratorium, opowiada, jak pomagał rozpracować bostońską maę i co czuł podczas spotkania twarzą w twarz z mordercą. Zapomnijcie o bajkach z seriali o CSI. RICHARD A. GRZYBOWSKI to jedyny człowiek, który zdradzi wam, JAK NAPRAWDĘ ROZWIĄZUJE SIĘ KRYMINALNE ZAGADKI AMERYKAŃSKICH MIAST.
Cena 39,90 zł