Kameliowy ogród_Sarah Jio

Page 1

Sarah Jio

KAMELIOWY OGRÓD

DUŻA CZCIONKA

Nowa powieść autorki bestsellerowych Marcowych fiołków


o_Kameliowy_ogrod.indd 2

2013-08-22 09:38:17


o_Kameliowy_ogrod.indd 3

Sarah Jio

Kameliowy ogród tłumaczenie Marcin Sieduszewski

2013-08-22 09:38:17


o_Kameliowy_ogrod.indd 4

Tytuł oryginału The Last Camellia Copyright © Sarah Jio 2013 Copyright © for the translation by Marcin Sieduszewski Fotografia na pierwszej stronie okładki © mammuth/iStockphoto.com ISBN 978-83-240-2451-3

Między Słowami 30-105 Kraków, ul. Kościuszki 37 E-mail: promocja@miedzy.slowami.pl Wydanie I, Kraków 2013 Społeczny Instytut Wydawniczy Znak Sp. z o.o. 30-105 Kraków, ul. Kościuszki 37 Dział sprzedaży: tel. 12 61 99 569 Druk: Drukarnia Colonel, Kraków

2013-08-22 09:38:17


Prolog

chata w angielskiej wsi  kwietnia 

D

o_Kameliowy_ogrod.indd 13

łoń staruszki zadrżała, chwytając fi liżankę. Z pośpiechu nie zatrzymała się nawet, żeby wymyć brud spod paznokci. Gdy stała pochylona nad piecem, czekając na gwizd czajnika, zauważyła ciągle świeżą ranę na palcu. Niezdarnie skaleczyła go o ostrze nożyc ogrodowych i ciągle czuła, jak pulsuje pod poplamionym krwią bandażem. Zajmie się tym później. Na razie musiała dojść do siebie. Wlała wodę do małego dzbanka z białej ceramiki, wzdłuż krawędzi którego biegła cieniutka linia pęknięcia, i czekała, aż herbata się zaparzy. Czy to naprawdę możliwe? Na własne oczy widziała kwiaty. Białe 13

2013-08-22 09:38:17


z różowymi końcówkami. Middlebury Pink – była tego pewna. Jej mąż, świeć Panie nad jego duszą, opiekował się tą kamelią przez dwadzieścia lat – śpiewał jej wiosną, a nawet otulał jej ciemne szmaragdowe liście kołdrą, gdy nadchodziły mrozy. Mówił, że jest wyjątkowa. Kobieta nie rozumiała, dlaczego zawracał sobie głowę jednym wątłym drzewkiem – zwłaszcza gdy trzeba było orać pola i zbierać ziemniaki. Gdyby tylko mógł ją teraz zobaczyć. Kwitnącą. A co, jeśli ktoś z wioski ją zauważy? Nie mogła do tego dopuścić. Jej obowiązkiem było tego dopilnować. Wiele lat temu jej mąż wydał sześć pensów na drzewko, które wtedy było jedynie pędem wystającym z ceramicznej donicy. Obwoźny sprzedawca powiedział mu, że pobrano go u podstawy Middlebury Pink – najpiękniejszej kamelii w całej Anglii, a może i na świecie. Jedyna znana odmiana tej rośliny rodząca ogromne, budzące zachwyt kwiaty – białe z różowymi końcówkami – górowała nad skrytym za bramami pałacu ogrodem różanym samej królowej. Naturalnie, wtedy kobieta nie uwierzyła w tę historię i zbeształa męża za wydanie tylu pieniędzy na coś, co równie dobrze mogło być zwykłym chwastem, ale w głębi serca cieszyła się z jego radości. – W końcu lepsze już to, niźli trwonić pieniądze na gorzałkę – powiedziała. – Poza tym, jeśli się okwieci, być może będziemy mogli sprzedać pączki na targu. Ale drzewo nie kwitło. Ani w pierwszym roku, ani drugim, ani trzecim i czwartym. Gdy nadszedł rok dziesiąty,

o_Kameliowy_ogrod.indd 14

14

2013-08-22 09:38:17


o_Kameliowy_ogrod.indd 15

kobieta zdążyła już stracić wszelką nadzieję. Stawała się coraz bardziej rozgoryczona, podczas gdy jej mąż dalej co rano szeptał do drzewa. Powiedział, że przeczytał o tej technice w poradniku dla ogrodników, ale gdy przyłapała go na spryskiwaniu drzewka mieszanką wody i jej najlepszego mydła roślinnego, mało obeszły ją jego zapewnienia, że to odstraszy szkodniki – jej cierpliwość się skończyła. Były chwile, gdy pragnęła, żeby drzewko trafił piorun i rozerwał je, dzięki czemu jej mąż przestałby się tak z nim ceregielić. Nieraz myślała o tym, żeby rozrąbać jego wątły pień siekierą, przecinając zielone w środku drzewko na pół. Dobrze by jej zrobiło wyładowanie na nim swojej złości. Jednak się powstrzymywała. I gdy mężczyzna umarł, drzewko pozostało w ogrodzie. Lata mijały, a wokół jego pnia wyrosła wysoka trawa. Bluszcz oplótł gałęzie swymi wąsami. Staruszka nie zwracała uwagi na kamelię aż do tego ranka, gdy jej wzrok przykuła różowa drobinka. Pojedynczy kwiat wielkości spodka zrobił na niej większe wrażenie, niż mogłaby się spodziewać. Był piękniejszy niż jakakolwiek róża, jaką w życiu widziała, i kołysał się w porannej bryzie tak dostojnie, że kobieta miała ochotę się przed nim pokłonić. Wypiła kolejny łyk herbaty. Ta zbieżność w czasie była niesłychana. Zaledwie kilka dni wcześniej wydany został królewski dekret, w którym zawiadamiano poddanych o tym, że rzadka odmiana kamelii z ogrodu królowej padła ofiarą wichury. Królowa z wielkim smutkiem 15

2013-08-22 09:38:17


przyjęła wieści, wedle których były ogrodnik pałacowy miał ukraść sadzonkę rośliny i sprzedać ją mieszkającemu na wsi rolnikowi. Nakazała więc swoim sługom przeczesanie kraju w poszukiwaniu potomka jej umiłowanego drzewa oraz aresztowanie osoby, która skrywała go przez wszystkie te lata. Kobieta spoglądała przed siebie. Obróciła się do okna na dźwięk końskich kopyt w oddali. Kilka chwil później u drzwi rozległo się pukanie, które sprawiło, że powierzchnia jej herbaty pokryła się zmarszczkami. Wygładziła pasemka siwych włosów, które uciekły jej z koczka, wzięła głęboki oddech i otworzyła drzwi. – Dzień dobry – powiedział elegancko odziany mężczyzna. Jego ton był uprzejmy, ale i stanowczy. – Na rozkaz Jej Królewskiej Mości poszukujemy pewnej cennej odmiany kamelii. Kobieta zerknęła na ubranie mężczyzny – cywilne, pospolite. Był oszustem. Nawet ona była w stanie to stwierdzić. Mąż ostrzegał ją przed złodziejami kwiatów. Wszystko się zgadzało – jeśli udałoby im się odnaleźć kamelię przed sługami królowej, mogliby za nią zażądać fortuny. Mężczyzna trzymał w dłoni kartę zwiniętą w ciasny zwój. Rozwinąwszy go ostrożnie, wskazał na namalowany na karcie kwiat – biały z różowymi końcówkami. Serce kobiety biło tak szybko, że nie słyszała już niczego innego. – Wie pani coś o niej? – spytał mężczyzna.

o_Kameliowy_ogrod.indd 16

16

2013-08-22 09:38:17


o_Kameliowy_ogrod.indd 17

Nie czekając na odpowiedź, obrócił się i poszedł przeszukać ogród. Ruszył ścieżką obok grządek warzyw i ziół, depcząc natki marchewek, które dopiero co wychynęły ze świeżo odtajałej gleby. Zatrzymał się i spojrzał w punkt, gdzie tulipany wystawiały główki z czarnej ziemi. Uklęknął, żeby zerwać zielony jeszcze pączek, i przyjrzał mu się uważnie. – Jeśli zobaczy pani to drzewo – powiedział, obracając tulipana w palcach, a następnie odrzucając go za siebie – proszę posłać mi wieści do miasta. Nazywam się Harrington. Staruszka potulnie skinęła głową. Mężczyzna wskazał na północ. Pod drugiej stronie wzgórza znajdowała się tam rezydencja Livingstonów. Pani tego domu była dla nich bardzo łaskawa, pozwalając im mieszkać w starej chacie przy wozowni w zamian za opiekę nad ogrodem kuchennym. – Lepiej niech pani nie wspomina o mej wizycie nikomu w rezydencji – powiedział mężczyzna. – Tak, proszę pana – odpowiedziała pospiesznie kobieta. Stała bez ruchu, patrząc, jak idzie w kierunku swego konia. Gdy przestał do niej docierać dźwięk jego kroków, ruszyła ścieżką przez ogród, mijając gruszę rosnącą przy płocie, aż doszła do kamelii opatrzonej pojedynczym, pięknym kwiatem. 17

2013-08-22 09:38:17


Nie, pomyślała, muskając palcami delikatne kwiecie. Królowa może kazać przeszukać wszystkie ogrody w kraju, a złodzieje kwiatów mogą przyjrzeć się każdemu płatkowi, ale ona zadba o to, żeby tego drzewa nigdy nie znaleźli.

o_Kameliowy_ogrod.indd 18

2013-08-22 09:38:17


rozdział 

Addison

nowy jork  czerwca 

W

o_Kameliowy_ogrod.indd 19

kuchni rozdzwonił się telefon – natarczywie, drwiąco. Równie dobrze mógł być laską dynamitu leżącą na granitowym blacie. Jeśli nie odebrałabym go po trzecim dzwonku, włączyłaby się automatyczna sekretarka. Nie mogę pozwolić, żeby tak się stało. – Odbierzesz? – spytał z kanapy mój mąż Rex, unosząc wzrok znad notatnika. Miał uroczą słabość do przestarzałych urządzeń. Maszyn do pisania, gramofonów czy automatycznej sekretarki rodem z 1987. Ale w tamtym momencie jedyne, o czym marzyłam, to poczta głosowa. 19

2013-08-22 09:38:18


– Odbiorę! – powiedziałam, podrywając się od stołu śniadaniowego i zawadzając palcem stopy o nogę krzesła. Skrzywiłam się. Jeden dzwonek. Dwa. Włoski na ramionach stanęły mi jak na baczność. A co jeśli to on? Wydzwaniał tu od dwóch tygodni i za każdym razem gdy dzwonił telefon, odczuwałam znajome ukłucie strachu. Spokojnie. Oddychaj głęboko. Może to któryś z moich klientów. Ta jędza, pani Atwell, która kazała mi trzy razy przerabiać swój ogród różany. Albo urząd skarbowy. Niech to będzie urząd skarbowy. Ktokolwiek, byleby nie osoba, której obecności po drugiej stronie tak bardzo się obawiałam. Gdybym wyłączyła urządzenie, zadzwoniłby raz jeszcze. Przypominał rekina, który wyczuł krew w wodzie, krążąc w niej dopóty, dopóki nie znajdzie tego, czego szuka. Musiałam odebrać. – Halo – rzuciłam beztrosko do słuchawki. Rex podniósł wzrok, uśmiechnął się do mnie, a potem na nowo zajął się notatnikiem. – Witaj ponownie, Addison. – Jego głos wywołał u mnie dreszcz. Nie widziałam go, rzecz jasna, ale pamiętałam jego twarz: nieregularny zarost na brodzie, rozbawiony wyraz oczu. – Wiesz co, średnio podoba mi się twoje nowe imię. Amanda o wiele bardziej do ciebie pasuje. Nie odezwałam się, tylko szybko otworzyłam przeszklone drzwi i wyszłam na patio z widokiem na nasz maleńki ogródek – rzadkość w tym mieście, ale przynajmniej

o_Kameliowy_ogrod.indd 20

20

2013-08-22 09:38:18


o_Kameliowy_ogrod.indd 21

należał on tylko i wyłącznie do nas. Na drzewie kameliowym, które zasadziliśmy z Rexem w pierwszą rocznicę naszego ślubu, wesoło zaświergotał ptak. Nie podobało mi się, że wtargnął do mojego prywatnego sanktuarium. – Posłuchaj – wyszeptałam. – Kazałam ci przestać tu dzwonić. – Podniosłam wzrok na apartamentowiec wznoszący się za naszym domem, zastanawiając się, czy obserwuje mnie z któregoś z okien. – Amando, Amando – odezwał się rozbawiony. – Przestań mnie tak nazywać. – No tak, zapomniałem – mówił dalej. – Przecież teraz jesteś wielką panią. Czytałem w gazetach o twoim ślubie. – Cmoknął językiem z naganą. – Zakończenie jak z bajki dla dziewczyny, która... – Proszę – powiedziałam. Nie mogłam znieść dźwięku jego głosu ani tego, że zmuszał mnie do myślenia o przeszłości. – Nie możesz mnie po prostu zostawić w spokoju? – poprosiłam. – Chcesz powiedzieć, że za mną nie tęsknisz? Przypomnij sobie te wszystkie wspaniałe chwile, które razem spędziliśmy. Pamiętasz, jak zawsze...? – Przestań – powiedziałam, wzdrygając się. – Aha, już rozumiem – powiedział. – Nagle stałaś się ważna, bo wyszłaś za króla Anglii. Wydaje ci się, że jesteś taka święta. No to pozwól, że zadam ci jedno pytanie: czy twój mąż wie, kim naprawdę jesteś? Wie, co zrobiłaś? Ogarnęły mnie mdłości, kręciło mi się w głowie. 21

2013-08-22 09:38:18


– Proszę, proszę zostaw mnie w spokoju – błagałam, a gardło miałam tak ściśnięte, że coraz trudniej było mi przełykać ślinę. Zaśmiał się sam do siebie. – Nie mogę – odparł. – Nie. Widzisz, spędziłem dziesięć lat życia w więzieniu. To wystarczająco długi czas na przemyślenia. A o tobie myślałem bardzo dużo, Amando. Prawie codziennie. Zadrżałam. Gdy siedział za kratkami, miałam złudne poczucie bezpieczeństwa. Wyrok więzienia, jaki dostał za dwa przypadki prania brudnych pieniędzy oraz drobniejsze wykroczenie – seks z osobą nieletnią – był niczym gruby, ciepły pled, który mnie otulał. A teraz gdy wyszedł na wolność, pled został ze mnie zdarty. Czułam się obnażona, wystraszona. – Sytuacja wygląda następująco, kotku – mówił dalej. – Jestem w posiadaniu bardzo cennych informacji. Nie możesz mnie przecież winić za to, że mam chrapkę na życie równie wygodne jak twoje. – Rozłączam się – powiedziałam, a mój palec zawisł nad guzikiem przerywającym rozmowę. – To wszystko może się dobrze skończyć – zapewnił. – Wiesz, co mam na myśli. – Już ci mówiłam, że nie mam takich pieniędzy. – Ty może nie – powiedział – ale rodzina twojego męża tak. – Nie mieszaj ich do tego. – No cóż – powiedział – w takim razie nie mam wyboru.

o_Kameliowy_ogrod.indd 22

22

2013-08-22 09:38:18


o_Kameliowy_ogrod.indd 23

Po jego stronie zabrzmiał dźwięk furgonetki z lodami. Pamiętałam, jak z szeroko otwartymi oczyma i pełna nadziei uganiałam się w dzieciństwie za takimi furgonetkami. Nie wiem właściwie dlaczego – nigdy nie miałam przecież dolara na lody, ale i tak dawałam się porwać pokusie. Odsunęłam słuchawkę od ucha i usłyszałam te same dźwięki brzmiące jakąś przecznicę dalej. Melodyjka wprawiła mnie w przerażenie. Furgonetka była blisko. Zbyt blisko. – Gdzie jesteś? – spytałam, nagle ulegając panice. – A co? Chcesz się ze mną zobaczyć? – zapytał rozbawiony. Mogłam sobie wyobrazić złowieszczy uśmiech na jego twarzy. Podbródek mi zadrżał. – Proszę, zostaw mnie w spokoju – błagałam. – Dlaczego nie chcesz mi dać spokoju? – Mogło pójść tak gładko – powiedział – ale wystawiasz moją cierpliwość na próbę. Jeśli nie dostanę tych pieniędzy do końca tygodnia, nie będę miał innego wyboru, jak powiedzieć o wszystkim twojemu mężowi. A przez „wszystko” mam na myśli naprawdę wszystko. – Nie! – krzyknęłam. – Proszę! Obeszłam dom dookoła i ostrożnie wyjrzałam zza płotu. Furgonetka z lodami wolno przetoczyła się drogą. Dzieci wiwatowały i piszczały, podczas gdy z głośnika dobiegały melodyjne dźwięki dzwonków, a mnie z każdą nutą coraz bardziej paraliżowało przerażenie. 23

2013-08-22 09:38:18


– Masz pięć dni, Amando – powiedział. – A tak przy okazji: wyglądasz olśniewająco w tej sukience. Do twarzy ci w niebieskim. Połączenie zostało przerwane. Spojrzałam na moją niebieską lnianą sukienkę, a potem na ulicę. W pewnej odległości rosło drzewo orzechowe. Niedaleko stała zaparkowana stara honda z przyciemnianymi szybami i pokrytą rdzą maską. Przystanek autobusowy rzucał na chodnik poszarpane cienie. Wbiegłam do domu, zamykając za sobą przeszklone drzwi i przekręcając klucz w zamku. – Polećmy do Anglii – powiedziałam zdyszana do Rexa. Przesunął okulary w ciemnych oprawkach ku nasadzie nosa. – Poważnie? – Wyglądał na zdezorientowanego. – Wydawało mi się, że nie masz ochoty na tę podróż. Skąd ta nagła zmiana? Moi teściowie kupili niedawno zabytkową posiadłość na angielskiej wsi i zaprosili nas, żebyśmy zamieszkali tam przez lato, podczas gdy oni będą podróżować po Azji, gdzie pracował ojciec Rexa James. Rex osadził akcję powieści, którą właśnie pisał, w rezydencji na angielskiej wsi, uważał więc, że pozwoliłoby mu to zebrać niezbędne informacje. A oboje uwielbialiśmy stare domy. Z tego, co jego matka Lydia zdradziła przez telefon, wynikało, że posiadłość nasiąknięta jest historią. Ale nie był to najlepszy moment. Moja firma zajmująca się aranżacją ogrodów przeżywała rozkwit i aktualnie

o_Kameliowy_ogrod.indd 24

24

2013-08-22 09:38:18


o_Kameliowy_ogrod.indd 25

musiałam dzielić swój czas między realizację czterech zleceń, w tym przygotowanie ogromnej instalacji ogrodniczej na dachu budynku na Manhattanie. Był to zdecydowanie kiepski czas na wyjazd. I mimo to nie miałam teraz wyboru. Sean nic nie wie o tej rezydencji. Nie znajdzie mnie tam. Podróż da mi czas na przemyślenia. Mój wzrok nerwowo omiatał salon. – Bo nie mam... To znaczy nie miałam... – Westchnęłam, biorąc się w garść. – Po prostu przemyślałam to wszystko i uznałam, że może przydałaby się nam odrobina wytchnienia. Zbliża się nasza rocznica. Usiadłam obok niego na kanapie, nawijając na palce pukiel jego ciemnych lśniących włosów. – Mogłabym przyjrzeć się ogrodom, może nawet czegoś się nauczyć. Wiesz przecież, że wszyscy tu mają hopla na punkcie angielskich ogrodów. – Mówiłam szybko, tak jak zawsze, gdy odczuwałam niepokój. Rex musiał to zauważyć, gdyż ścisnął mi dłoń. – Denerwujesz się wizją lotu, kochanie, prawda? – spytał. Była to prawda – miałam lekki problem z lataniem i mój lekarz przepisał mi na takie okazje xanax. Ale Rex nie znał prawdziwego powodu mojego niepokoju i nie mogłam pozwolić, żeby kiedykolwiek się o nim dowiedział. Był taki okres, kiedy wydawało mi się, że powiem mu prawdę o sobie. Ale im dłużej czekałam, tym bardziej niemożliwe zaczęło się wydawać otworzenie ust 25

2013-08-22 09:38:18


i wypowiedzenie tych bolesnych słów. Więc tego nie zrobiłam. Zamiast tego ukryłam się za pieczołowicie wymyśloną historyjką. Dziewczyna z zamożnej rodziny z New Hampshire, której rodzice zginęli w wypadku samochodowym wiele lat temu. Pieniądze, które przepadły w wyniku oszustwa inwestycyjnego. Rex we wszystko to uwierzył, uwierzył we mnie. Nie zastanawiało go to, że nie dostaję kartek na Boże Narodzenie ani telefonów z życzeniami urodzinowymi. Nie pytał, czy mam ochotę odwiedzić dom rodzinny. Mówił, że podziwia we mnie siłę, która pozwala mi żyć teraźniejszością, a nie opłakiwać przeszłość. Gdyby tylko znał prawdę. Wsunęłam dłoń w jego dłonie. – Nic mi nie będzie – zapewniłam. – A sam przecież mówiłeś, że ten dom byłby idealnym miejscem do zebrania potrzebnych ci informacji. Zróbmy to więc, Rex. Polećmy tam. Uśmiechnął się i delikatnie dotknął mojego policzka. – Wiesz, że z przyjemnością wyruszę w tę podróż, ale tylko jeśli ty będziesz do końca przekonana. – Jestem – powiedziałam, przenosząc wzrok na okno i przyglądając się pokrytemu rdzą samochodowi zaparkowanemu na ulicy. Wstałam i zaciągnęłam zasłony. – Ależ dzisiaj słonecznie – mówiłam dalej, sięgając po telefon. – Założę się, że jak zadzwonię teraz do biura podróży, to uda się zdobyć bilety na jutro. – Naprawdę? – spytał. – Tak szybko?

o_Kameliowy_ogrod.indd 26

26

2013-08-22 09:38:18


o_Kameliowy_ogrod.indd 27

Zmusiłam się do uśmiechu. – Dlaczego by nie? Moglibyśmy jak najwięcej skorzystać z lata. – No dobrze – powiedział, odkładając notatnik. – Zadzwonię do rodziców i wszystko uzgodnię. Czekaj, a co z twoimi klientami? Jęknęłam w duchu, przypominając sobie złożony projekt otoczonego bukszpanem dziedzińca, jaki planowałam dla pewnej klientki, oraz przylegający do niego ogród z motylami dla jej dwóch córeczek. Obiecałam, że będą gotowe do końca przyszłego tygodnia, w sam raz na urodziny jej córki. Moja asystentka Cara będzie teraz musiała sama to wszystko nadzorować. Poradzi sobie, ale nie zrobi tego tak, jak ja bym to zrobiła. Tawułka nie zostanie idealnie rozmieszczona. Hebe nie zostanie przycięte w gładkie kule, tak jak to sobie wyobrażałam. Westchnęłam. Wiedziałam, że nie mogę tu zostać z tą ciemną chmurą, która zaczęła nade mną wisieć. Musiałam tylko upewnić się, że nie podąży za mną do Anglii.

– Gotowa? – spytał wieczór później Rex, stojąc w drzwiach. Udało mi się zarezerwować nam dwa miejsca na bezpośredni lot do Londynu na dwudziestą pierwszą. – Tak – powiedziałam, stając w progu i mocując apaszkę wyżej na szyi. Zrobiłam kilka kroków po chodniku w kierunku taksówki, a potem zamarłam. Rex spojrzał na mnie. 27

2013-08-22 09:38:18


– Telefon dzwoni? Zadrżałam, oglądając się na dom. Dźwięk dzwonka był stłumiony, ale słyszalny. – Mam pobiec i odebrać? – Nie – odpowiedziałam, ruszając szybko w kierunku samochodu. – Nie zatrzymujmy się. Spóźnimy się na samolot.

o_Kameliowy_ogrod.indd 28

2013-08-22 09:38:18


Schneider_Marylin_ostatnie_seanse_pocket.indd 2

2012-01-02 13:39:55


• W 1940 roku młodziutka Flora wyrusza do Anglii w poszukiwaniu rzadkiej odmiany kamelii. Dziewczyna chce wykraść drogocenny okaz, aby wspomóc głodującą rodzinę. Zatrudnia się w posiadłości brytyjskich arystokratów, gdzie niespodziewanie odnajduje miłość. Wkrótce jednak znajdzie się w niebezpieczeństwie... Ponad pół wieku później projektantka ogrodów Addison rusza śladami Flory. Kolejne tropy prowadzą ją do odkrycia mrocznej tajemnicy ogrodu. Losy obu kobiet splatają się w zagadkowy sposób.

Czy Addison uda się rozwiązać zagadkę tajemniczego kwiatu?

Cena 14,90 zł


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.