Na linii ognia. Navy SEAL na wojnie_Marcus Luttrell, James D. Horfischer

Page 1

Marcus Luttrell James D. Hornfischer

„Rewelacyjna, trzymająca w napięciu książka o wojnie, poświęceniu i prawdziwym braterstwie broni”. Naval operator GROM-u

NAVY SEAL NA WOJNIE


Luttrell_Na linii ognia.indd 2

2013-07-05 13:17:58


Marcus Luttrell

współpraca James D. Hornfischer

na linii ognia Navy SEAL na wojnie

tłumaczenie Mariusz Gądek

Kraków 2013

Luttrell_Na linii ognia.indd 3

2013-07-05 13:17:58


Tytuł oryginału Service. A Navy SEAL at war Copyright © 2012 by ST5 LLC Copyright © for the translation by Mariusz Gądek Projekt okładki Magda Kuc Fotografia na pierwszej stronie okładki © US Navy/DOD Opieka redakcyjna Julita Cisowska Przemysław Pełka Artur Wiśniewski Korekta Barbara Gąsiorowska Opracowanie typograficzne Irena Jagocha Daniel Malak Łamanie Irena Jagocha ISBN 978-83-240-2425-4

Książki z dobrej strony: www.znak.com.pl Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, 30-105 Kraków, ul. Kościuszki 37 Dział sprzedaży: tel. 12 61 99 569, e-mail: czytelnicy@znak.com.pl Wydanie I, Kraków 2013 Druk: Drukarnia Abedik S.A., Poznań

Luttrell_Na linii ognia.indd 4

2013-07-05 13:17:59


Rozdział 1

Jeszcze jedna runda

W każdym zespole, a zwłaszcza w ekipie gotowych na wszystko, mających do wykonania trudną misję osób, zawsze można znaleźć mniejsze grupki ludzi, którzy trzymają się ze sobą bardzo blisko i wspierają się wzajemnie bez względu na okoliczności. Tak właśnie jest z tymi, którzy stanowią trzon mojego świata. Baza desantowa marynarki wojennej w Coronado, baza wszystkich teamów SEALsów o nieparzystych numerach, znajduje się tuż przy plaży, zaledwie kilka kroków od wód Pacyfiku. W Coronado rodzą się SEALsi, tam zbliża nas do siebie siła, która po części wypływa z naszych charakterów, a po części z naszej wrażliwości. Przyciągamy się nawzajem jak magnesy. Jednym z najbliższych mi ludzi jest JT. Pochodzi z Iowa, jest twardy jak głaz, ma około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i stanowi ideał sprawności oraz siły dla każdego mężczyzny. Jest nie tylko mistrzem w triatlonie, ale również jednym z najlepszych komandosów SEALs. Słynie z ciętego dowcipu i niesłychanej skuteczności w każdym rodzaju walki – to facet, którego zawsze dobrze 23

Luttrell_Na linii ognia.indd 23

2013-07-05 13:17:59


Część pierwsz a. Jak walcz ymy

mieć po swojej stronie, czy to podczas misji bojowej, czy to w trakcie bójki w prowincjonalnym barze. Ze względu na swój niezwykły charakter JT w większości sytuacji jest naszym zwiadowcą. Otwarty i pozytywnie nastawiony, jest gotów sprostać wszystkim konsekwencjom, jakie ściąga na nas jego niepohamowana skłonność do żartów. Jest taki, od kiedy go znam. Boss również stanowi ważną część naszego kręgu. Pochodzi z Arizony i razem ze mną był w jednej łodzi podczas BUD/S, kursu szkoleniowego, który kształtuje płetwonurków, a zanim oświadczył się swojej przyszłej żonie, mieszkał razem z JT. Obaj są ze sobą tak mocno związani, że JT żartował sobie nawet z Amy, narzeczonej Bossa, że żadnego ślubu nie będzie, dopóki oni dwaj nie wezmą najpierw rozwodu. Boss jest prawdziwym wolnym duchem. Potrafię sobie wyobrazić, że mógłby zawędrować nawet do starożytnej Grecji i zamieszkać na chwilę w ciele spartańskiego hoplity oblężonego w wąwozie pod Termopilami. Czasami wydaje mi się, że ten doskonały spadochroniarz i piekielnie dobry strzelec urodził się w niewłaściwej epoce. Do naszej ekipy należy również mierzący blisko 2 metry Josh. Ten obdarzony dużą siłą i inteligencją prowincjusz z Luizjany po ukończeniu Akademii Marynarki Wojennej przystąpił do kursu BUD/S. Ukończył go z grupą 232, tuż przede mną i Morganem, następnie służył w kilku plutonach, aż postanowił zrobić sobie przerwę, by dokończyć studia na Uniwersytecie Columbia. Potem jednak powrócił do swoich i służył z najlepszymi. W relacjach między nami istnieje jednak pewien dynamizm i na nikim nie polegam podczas akcji tak bardzo jak na swoim bracie bliźniaku Morganie. JJ należy do grona nielicznych Afroamerykanów pośród ­SEALsów. Wywodzi się z Oklahomy, ale twierdzi, że jego domem jest Teksas. Karierę rozpoczynał w mojej pierwotnej jednostce SEAL Delivery Vehicle Team 1 (SDVT-1), gdzie był najlepszym 24

Luttrell_Na linii ognia.indd 24

2013-07-05 13:17:59


Rozdział 1. Jeszcze jedna runda

nurkiem głębinowym. Nosił pseudonim Underwater Brother (Podwodny Brat) i był z niego kawał niezłego skurwysyna. Solidny operator i diabelnie skuteczny strzelec, JJ służył razem ze mną niemal przez całą moją karierę. Nieraz w tym czasie znajdowałem się o krok śmierci. Żyję tylko dzięki temu, co zrobił wówczas JJ. Jest oczywiście jeszcze Morgan, mój o siedem minut starszy brat bliźniak. On i ja jesteśmy praktycznie nierozłączni. Kiedy leżałem ranny w górach Afganistanu, a media donosiły, że prawdopodobnie zginąłem, Morgan po prostu czuł, że to nieprawda. Chodził pośród tłumu przyjaciół, ale także zupełnie obcych ludzi, którzy zebrali się na naszym rodzinnym ranczu niedaleko Huntsville w Teksasie, i zapewniał wszystkich z całą stanowczością, że wciąż żyję. Powtarzał bez przerwy:  – Jeśli nie znaleźli jego ciała, to znaczy, że jeszcze nie zginął. Po prostu to wiedział. Tak to już jest między bliźniakami. Częs­ to mówimy, że będziemy ze sobą „from the womb to the tomb” (od kołyski aż po grób) – w skrócie FTWTTT. SEALsi tworzą jedną dużą społeczność, ale tych kilku facetów stanowi sedno mego świata. Po powrocie z operacji „Czerwone Skrzydło” potrzebowałem jedynie spędzić trochę czasu w ich towarzystwie, aby z powrotem stanąć na nogi. Wspólnie przelewaliśmy krew, pot i łzy. Dzieliliśmy te same kwatery, przechodziliśmy przez te same cykle treningowe i braliśmy udział w tych samych misjach. Bez względu na to, na jakiej pozycji się znajdowałem, zawsze wiedziałem, że jeden z nich mnie osłania. Im dłużej się znaliśmy, tym bardziej byliśmy świadomi, że każdy nasz wspólny dzień może być ostatni. Dlatego żyliśmy, jakby jutra miało nie być. Nigdy nie było okazji o tym zbyt często mówić, ale aż do tamtej operacji żyliśmy z Morganem w przekonaniu, że nigdy nie zdołamy dociągnąć do czterdziestki. Że prędzej czy później na pewno 25

Luttrell_Na linii ognia.indd 25

2013-07-05 13:17:59


Część pierwsz a. Jak walcz ymy

coś nam się przydarzy. Że zginiemy w blasku chwały, a pamięć o nas zachowają jedynie najbliżsi towarzysze broni. I tam, w Afganistanie, prawie mi się to udało. Miałem szczęście, że wyszedłem stamtąd żywy. Ale bez chwili wahania zamieniłbym mój bezpieczny powrót do domu na możliwość przywrócenia rodzinie jednego z poległych tamtego dnia kolegów. 27 czerwca 2005 roku w górach Hindukusz, ponad 3000 metrów nad poziomem morza, nasz czteroosobowy oddział zwiadowczy wyruszył na misję mającą na celu zabicie lub pojmanie wysokiego rangą przywódcy talibów. Następnego dnia nasza pozycja została odkryta przez pasterzy kóz, którzy natknęli się na nas wraz ze swym stadem. Zaczęliśmy się zastanawiać, co z nimi zrobić – zabić czy puścić wolno – i ostatecznie górę wzięła litość. Wkrótce po tym, jak ich uwolniliśmy, pasterze wydali nas wrogom. Zostaliśmy natychmiast zaatakowani przez grupę dobrze uzbrojonych i świetnie wyszkolonych talibskich bojowników, którzy w dodatku byli nieźle wkurzeni tym, że weszliśmy na ich teren. Otoczeni przez przewyższające nas liczebnie siły, postępowaliśmy zgodnie z tym, czego nauczono nas na szkoleniu, poruszaliśmy się wszyscy razem, walczyliśmy z zachowaniem dużej dyscypliny, wycofując się – a głównie padając – za stromą ścianę skalną. Ostrzeliwując się miarowymi, oszczędnymi seriami, zdjęliśmy wielu przeciwników, ale nie byliśmy już w stanie wytrzymać dalszej wymiany ognia. Danny Dietz, nasz operator łączności i cholernie dobry SEALs, został wielokrotnie postrzelony i zmarł na moich rękach. Nasz dowódca kapitan Michael Murphy opuścił swoją kryjówkę, by wezwać przez radio pomoc, choć wiedział, że przypłaci to życiem. Główny snajper Matt Axelson walczył jak lew, nawet kiedy został już postrzelony w głowę. Obaj rozdzieliśmy się, kiedy niedaleko nas wybuchł pocisk wystrzelony z granatnika przeciwpancernego 26

Luttrell_Na linii ognia.indd 26

2013-07-05 13:17:59


Rozdział 1. Jeszcze jedna runda

RPG. Próbowałem odnaleźć Axe’a – nie chciałem być sam – ale on już nie żył. Ci ludzie dali z siebie wszystko, co mieli, i jeszcze trochę. Nigdy się nie poddali. Będziemy o nich zawsze pamiętać. Niech Bóg ma ich w swojej opiece. Po tym jak wdrapałem się do kryjówki w skalnej rozpadlinie, straciłem na moment przytomność. Odzyskawszy ją, zorientowałem się, że jestem niemal pogrzebany pomiędzy dwoma stromymi zboczami. Gdy opatrywałem swoje rany, kryjąc się przed talibami, którzy przeczesywali w poszukiwaniu nas okoliczne góry, z misją ratunkową wysłany został śmigłowiec Chinook. Transportujący szesnastu ludzi helikopter zakończył swój lot podczas podchodzenia do lądowania, kiedy został trafiony pociskiem RPG wystrzelonym przez młodego talibskiego bojownika. Pocisk wpadł do środka maszyny przez otwartą tylną rampę. Śmigłowiec natychmiast rozbił się o ziemię, zabijając wszystkich, którzy znajdowali się na pokładzie. Ciężko ranny pośrodku absolutnego pustkowia, wycieńczony z powodu utraty krwi, zimna i odwodnienia, zacząłem się modlić. I wtedy pojawiła się zupełnie niezwykła grupa wybawców: członkowie pasztuńskiego plemienia, które nie było lojalne wobec talibów. Zaopiekowali się mną, zabrali mnie do swojej wioski i chronili jak swego. Jak się okazało, Bóg wysłuchał moich modlitw. Powierzył moje życie w ręce Sarawy, plemiennego lekarza, oraz Gulaba, syna jednego z przywódców wioski, który strzegł mnie przez cztery dni, aż z odsieczą przybyli moi towarzysze, tak jak czynią to zawsze, gdy zaginie jeden z nas. Po doniesieniach o zupełnie bezprecedensowych stratach, jakie ponieśliśmy tamtego dnia, mój powrót do domu stał się dużym wydarzeniem. Tuż przed tym, jak wylądowałem w San Antonio, 27

Luttrell_Na linii ognia.indd 27

2013-07-05 13:17:59


Część pierwsz a. Jak walcz ymy

JJ odebrał telefon od dziennikarki z ogólnokrajowej stacji telewizyjnej. Nalegając na to, by mogła ze mną rozmawiać jako pierwsza, i domagając się wywiadu na wyłączność, powiedziała JJ-owi:  – Ludzie tego chcą. JJ odparł jej spokojnym, lecz stanowczym tonem:  – Proszę po prostu przekazać ludziom nasze podziękowania. Nic więcej nie trzeba mówić. Dziennikarka proponowała mu nawet pieniądze, ale JJ się rozłączył, a ona i tak natychmiast weszła na antenę, ubarwiając relację zmyśleniami własnego autorstwa. Około pół godziny później mój samolot podjechał do terminalu i utykając, zszedłem na płytę lotniska do czekających na mnie braci. Dzięki nim zacząłem życie na nowo. Podczas czterogodzinnej drogi z lotniska do domu emocje były we mnie jeszcze zbyt świeże i nie byłem w stanie zbyt wiele mówić. Jednak wystarczyła mi już sama obecność tych ludzi, ich widok przypominał mi, jaki powinienem być. Odczuwałem przemożną potrzebę, by odzyskać równowagę, by znów stać się taki jak oni. Kiedy mój organizm będzie gotowy, pożegnam się z lekarzami i z powrotem wsiądę na tego konia. Dołączę do kolejnego teamu SEALsów, wybuchnę wraz z moimi kumplami dzikim śmiechem i zrobię to, do czego stworzony jest każdy komandos: wyruszę na kolejną wojnę.

Zaledwie trzy tygodnie po moim powrocie do domu Morgan otrzymał nowe rozkazy. Miał dołączyć do SDVT-1 na Hawajach. Zawsze tak jest: gdy tylko udaje nam się spotkać, jeden z nas natychmiast musi wyjechać w jakieś inne miejsce. Tak dzieje się za każdym razem, czy to w Afganistanie, czy w Teksasie, w Iraku lub na Hawajach. 28

Luttrell_Na linii ognia.indd 28

2013-07-05 13:17:59


Rozdział 1. Jeszcze jedna runda

Kilka tygodni później podążyłem jednak jego śladem i w sierpniu dołączyłem do naszego teamu w Pearl Harbor. Uwielbiam teamy SDV. To najciężej harujące ekipy w całej marynarce wojennej. Ale za każdym razem gdy z nimi byłem, czułem, jak bardzo brakuje mi kumpli z operacji „Czerwone Skrzydło”. 28 czerwca 2005 roku SDVT-1 spotkał druzgocący cios*. Zapewniam was, że moi polegli koledzy wciąż są częścią mnie. Żyją w mojej duszy. Nie ma dnia, żebym nie myślał o nich i nie tęsknił za nimi. Musiałem się jednak skupić na pracy, a to nie zawsze jest łatwe. Mój brat to wspaniały człowiek i bez wątpienia dwa razy lepszy ode mnie operator SEALs. Ale obaj jesteśmy zdecydowanie silniejsi i lepsi, jeśli możemy działać razem. Walczymy jako jeden zespół przez całe nasze życie. Dorastaliśmy, walcząc, od szkoły podstawowej po college. Rozróby w barach. Turnieje sztuk walki. Bójki uliczne. Zawsze w takich sytuacjach tworzyliśmy i nadal tworzymy cholernie zgrany zespół. Walcząc u swojego boku, rozumiemy się praktycznie bez słów i doskonale uzupełniamy. FTWTTT. Zawsze możemy na sobie polegać, w dobrych i złych chwilach. Nasz tata już o to zadbał. Jeśli kiedykolwiek wracaliśmy z jakiejś całonocnej imprezy i widać było, że jeden z nas wpakował się w tarapaty, a drugi nie ma nawet zadrapania, to tego drugiego czekały nie lada kłopoty, bo to oznaczało, że nie wstawił się za bratem. Kiedy kilka razy zdarzyło nam się pobić z Morganem, ojciec spuszczał cięgi zwycięzcy za to, że stłukł brata, i podnosił do góry rękę pokonanego. Nic dziwnego, że wychowawszy się w takim duchu, obaj przywdzialiśmy mundury i wyruszyliśmy na wojnę. Bardziej * Podczas tej operacji wraz z innymi członkami SDVT-1 służyliśmy jako wsparcie dla Teamu Ten. Ludzi, którzy wspomagają inne teamy w środowisku SEALsów, określa się mianem straphangers (stojących pasażerów).

29

Luttrell_Na linii ognia.indd 29

2013-07-05 13:17:59


Część pierwsz a. Jak walcz ymy

jednak niż kiedykolwiek przedtem, wracając do domu, chciałem czuć się tak jak za starych, dobrych czasów we wschodnim Teksasie: chciałem stać ramię w ramię z moim bratem i razem z nim rzucać wyzwanie światu. Postanowiłem więc, że nie spędzę ani dnia dłużej w żadnym teamie, nie mając Morgana u swego boku. Dzięki pomocy wyższego dowództwa obaj zostaliśmy przeniesieni do Teamu Five – następnego w kolejce do wysłania na misję. Ze względu na fizjoterapię, jaką musiałem przejść po odniesionych kontuzjach, miałem pewne zaległości w cyklu treningowym, ale dość szybko dołączyłem do Morgana i nowych kumpli z Teamu Five. Po przepięknym odcinku plaży w Coronado znanym jako Silver Strand niosły się krzyki i jęki kursantów BUD/S, próbujących zdobyć swoje tridenty, a także twarde komendy instruktorów, którzy zgotowali im to piekło, co przypomniało mi, ile wysiłku kosztuje zostanie SEALsem. Zapach ogromnego Pacyfiku – lodowatego w grudniu i zimnego jak diabli w każdym innym miesiącu – dodał mi wigoru i zmotywował do tego, by odzyskać to, co utraciłem. Ale ponowne wspięcie się na tego konia nie zapowiadało się wcale łatwo. Miałem kilka pękniętych dysków międzykręgowych, które chrzęściły jak zepsuta skrzynia biegów. Ręka, którą strzelam, była tak pokiereszowana, że nawet najlepsi wojskowi chirurdzy, choć za pomocą metalowych płytek i przeszczepów ścięgien poskładali ją do kupy, nie zdołali przywrócić jej całkowitej sprawności. Do dziś zresztą nie mogę nią w pełni swobodnie poruszać. Poza tym jakiś dziwny pasożyt wykręca mi trzewia i wciąż nie daje spokoju. Ale pomimo tego wszystkiego zabrałem się z chłopakami z teamu ostro do roboty. Moja ulubiona książka, Hrabia Monte Christo, opowiada o zemście. Podobnie jak mój ulubiony film – Święci z Bostonu. To 30

Luttrell_Na linii ognia.indd 30

2013-07-05 13:17:59


Rozdział 1. Jeszcze jedna runda

historia dwóch irlandzkich braci, którzy wypowiadają wojnę rosyjskiej mafii w Bostonie (film w kręgach SEALsów otoczony jest swoistym kultem). W naszej społeczności to coś na kształt wyznania wiary: jeśli otrzymasz cios, podnosisz się i go oddajesz. SEALsi nigdy się nie poddają, nigdy nie zapominają i nie wybaczają. Nigdy. Dlatego też postanowiliśmy zadbać o to, by nasi wrogowie zapłacili za Mikeya. By zapłacili za Danny’ego. I za Axe’a. A także za śmierć szesnastu żołnierzy, którzy lecieli wówczas helikopterem. Wszyscy z nich znajdowali się w kwiecie wieku, najmłodszy miał dwadzieścia jeden, najstarszy – czterdzieści lat. Byli wśród nich SEALsi: komandor podporucznik Erik S. Kristensen, Jacques J. Fontan, Daniel R. Healy, Jeffrey A. Lucas, ­Michael M. McGreevy junior, Shane E. Patton, James E. Suh i Jeffrey S. Taylor, oraz członkowie 160. Pułku Lotniczego Operacji Specjalnych („Night Stalkers”): Shamus O. Goare, Corey J. Goodnature, Kip A. Jacoby, Marcus V. Muralles, James W. Ponder III, Stephen C. Reich, Michael L. Russell i Chris J. Scherkenbach. Nigdy nie zapomnimy, nigdy nie wybaczymy. Najpierw jednak Team Five czekały ciężkie przygotowania w surowym i podporządkowanym wyłącznie szkoleniu ośrodku Naval Special Warfare (Morskich Działań Specjalnych, NSW) w Coronado. Kiedy cykl treningowy dobiegnie końca, zostaniemy wysłani do Iraku, istnego zsypu na śmieci Bliskiego Wschodu, kraju stojącego na krawędzi nie tylko wojny domowej, ale też totalnego rozpadu społecznego. Rozumieliśmy, że nie jedziemy tam tylko po to, by wziąć odwet za poległych kumpli, ale że czekają nas znacznie ważniejsze cele. Miałem jednak nadzieję, że wróciwszy na wojnę, pozostanę godny – przynajmniej we własnym 31

Luttrell_Na linii ognia.indd 31

2013-07-05 13:17:59


Część pierwsz a. Jak walcz ymy

mniemaniu – noszenia tridentu na piersi. Mamy takie powiedzenie: „Zdobywaj swój trident każdego dnia”. Trudniej bowiem pozostać SEALsem, niż się nim stać. Morgan zawsze potrafił rozwiać wszystkie moje wątpliwości.  – Czy strażak wycofuje się po tym, jak wejdzie do płonącego domu? – zapytał mnie kiedyś. – Czy kowboj po upadku z konia już zawsze trzyma się od niego z daleka? Nie. I ty też musisz wsiąść na tego konia i wrócić do tego płonącego domu. Morgan chyba wiedział, że dokładnie to potrzebowałem usłyszeć.

Każdy team słynie z czegoś innego. SEAL Team One z Zachodniego Wybrzeża ze względu na panującą w nim surową dyscyplinę nazywany jest Stalagiem 1. Z kolei Team Two ze Wschodniego Wybrzeża znany jest jako BUD/S Team Two, ponieważ jego dowódcy zawsze przywiązują ogromną wagę do przygotowania fizycznego. Oba te teamy mają pełną chwały, blisko pięćdziesięcioletnią historię sięgającą pionierskich czasów Navy SEALs z wojny w Wietnamie. Członkowie teamów ze Wschodniego Wybrzeża lubią żartować z tych z Zachodniego, że służba w południowej Kalifornii to łatwizna – że to plażowe oddziały spędzające czas na grze w siatkówkę. Zauważyłem jednak, że każdy team wypracował własny, niepowtarzalny sposób działania, oparty na osobowościach ludzi, którzy nim kierują. Leonard, nowy dowódca SEAL Team Five, odcisnął na nas wszystkich bardzo mocne piętno. Zrobił na nas z Morganem ogromne wrażenie. Od 1979 roku służył w różnych teamach SEALsów. Zanim został oficerem, przeszedł wszystkie szczeble kariery wojskowej – od zwykłego szeregowca. Oficera, który odbył taką drogę, określa się w marynarce mianem mustanga. Miał dość bezpośredni, swobodny sposób 32

Luttrell_Na linii ognia.indd 32

2013-07-05 13:17:59


Rozdział 1. Jeszcze jedna runda

bycia. Rozumiał jednak, że jako oficer powinien zachowywać dystans wobec codziennego życia swojego plutonu. Był typem dowódcy, który zawsze wiedział, co należy zrobić, i cieszył się dużym szacunkiem, dlatego też nawet kiedy podejmował niepopularne decyzje, nikt z tego powodu nie narzekał. Szef, jak go nazywaliśmy, dowodził teamami SEALsów na całym świecie, kiedy wielu spośród nas chodziło jeszcze do podstawówki. Leonard nie miał nic przeciwko dwóm braciom w jednym oddziale – rzecz nie do pomyślenia w amerykańskim wojsku po filmie Szeregowiec Ryan. Wydaje mi się, że po prostu doszedł do wniosku, iż mamy więcej do zaofiarowania, kiedy działamy razem, a poza tym gdy służyliśmy osobno, dwukrotnie wzrastało ryzyko, że jednemu z nas coś się stanie. Nie mniej ważne i odpowiedzialne stanowisko pełnił starszy chorąży sztabowy, który był prawą ręką dowódcy. Smukły, elegancki, wysportowany, spokojny i inteligentny chorąży miał za zadanie doradzać szefowi. Miał już za sobą dziewiętnaście lat służby w SEALsach, był znakomitym operatorem i ogromnym twardzielem, który słynął również z nieprzeciętnego intelektu. To właśnie jasność umysłu, stonowany, lecz bezpośredni sposób traktowania innych ludzi, zarówno przełożonych, jak i podwładnych, sprawiły, że ten człowiek – przynajmniej w moich oczach – był klasą sam dla siebie. Jego obecność zawsze przypominała mi, że w tym fachu sama siła nie wystarczy, potrzebny jest również rozum. Na podstawie własnych doświadczeń z innym teamem chorąży przedstawił szefowi analizę sytuacji w najbardziej zapalnych rejonach działań bojowników w zachodnim Iraku. Takie miasta jak Ar-Ramadi czy Al-Habbanijja znajdowały się w stanie totalnego chaosu. Chorąży wyjaśnił, jakie są najlepsze metody walki z oddziałami Al-Kaidy, a co w starciu z nimi zupełnie zawodzi. 33

Luttrell_Na linii ognia.indd 33

2013-07-05 13:17:59


„Najpierw usłyszałem, jak pociski z trzaskiem uderzają w ziemię i ściany dookoła nas. Dopiero później dotarło do mnie echo samych wystrzałów. (…) Strzały padały z naszej lewej strony, gdzieś z wyższych pięter pogrążonych w mroku budynków. Strzelcy mieli nad nami przewagę. Z ulicy nie sposób było ustalić, gdzie się znajdują. Zmuszeni do ukrycia się, nie mogliśmy odpowiedzieć w zdecydowany sposób na ich ostrzał. (…) Z lewej strony mieliśmy dwóch lub trzech strzelców. Kula z ostrym wizgiem odbiła się za nami rykoszetem. Kolejna świsnęła tuż nad moją głową i zrobiła dziurę w ścianie. W twarz uderzyły mnie kawałki gruzu”.

Marcus Luttrell jako jedyny przeżył słynną afgańską operację „Czerwone Skrzydło”. Brał udział w kluczowych bitwach wojen w Afganistanie i Iraku. Dla amerykańskich żołnierzy stał się niedoścignionym wzorem. W swojej książce wspomina najtrudniejsze chwile wojennego piekła, przez które musiał przejść. Wspomina też przyjaciół z oddziału, którzy oddali życie w walce. Opowiada o Chrisie Kyle’u, legendarnym snajperze, który zginął w ojczyźnie z ręki zamachowca, co tylko potwierdza, że prawdziwy SEALs nigdy nie schodzi z linii ognia. Nowa książka autora amerykańskiego bestsellera Przetrwałem Afganistan. Wspomnienia Luttrella z operacji „Czerwone Skrzydło” posłużyły za kanwę hollywoodzkiego lmu Lone Survivor, w którym główną rolę zagrał Mark Wahlberg.

Cena 39,90 zł


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.