Przetrwać Belize. Opowieść GROM-owca o morderczym treningu w dżungli_Naval

Page 1


Naval_Przetrwac Belize_1.indd 2

2013-09-02 12:56:58


NAVAL

PRZETRWAĆ BELIZE Opowieść GROM-owca o morderczym treningu w dżungli

tłumaczenie ….

Kraków 2013

Naval_Przetrwac Belize_1.indd 3

2013-09-02 12:56:58


Copyright © by Naval Projekt okładki Mariusz Banachowicz Fotografie zamieszczone w książce pochodzą z archiwum autora Opieka redakcyjna Julita Cisowska Artur Wiśniewski Redakcja tekstu Artur Wiśniewski Adiustacja Julita Cisowska Korekta Barbara Gąsiorowska Opracowanie typograficzne i łamanie Irena Jagocha ISBN 978-83-240-2446-9

Książki z dobrej strony: www.znak.com.pl Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, 30-105 Kraków, ul. Kościuszki 37 Dział sprzedaży: tel. 12 61 99 569, e-mail: czytelnicy@znak.com.pl Wydanie I, Kraków 2013 Druk: Drukarnia Opolgraf S.A., Opole

Naval_Przetrwac Belize_1.indd 4

2013-09-02 12:56:58


„Nie szkolimy się dla awansów i dla medali. Szkolimy się, byście czuli się bezpieczni i by miał kto za was walczyć, jeśli będzie taka potrzeba”. słowa mojego przyjaciela i dowódcy wodnego zespołu bojowego GROM-u podczas pogrzebu „Diabła”

Naval_Przetrwac Belize_1.indd 5

2013-09-02 12:56:58


Naval_Przetrwac Belize_1.indd 6

2013-09-02 12:56:58


WELCOME TO THE JUNGLE

Jest takie pragnienie, że woda smakuje jak wino, a wafel z pasztetem jest w stanie napełnić żołądek na cały dzień… Organizm mówi, że ma wszystkiego dosyć, a wściekłe na ciebie sumienie dyszy, patrząc na obolałe nogi, które już nie chcą dalej iść. Organizm wrzeszczy, że ma tego wszystkiego dość i masz natychmiast odpuścić. Ty jednak tego nie słuchasz. Po skromnym posiłku i odsapnięciu nadchodzi satysfakcja z wykonanej roboty, przebytych kilometrów i… Idzie się dalej, choć płaska prosta wydaje się drogą pod górkę na jakiś cholerny szczyt. Tak wyglądały moje marsze. Każdy krok przypomina o tym, że masz ciało i to ciało cierpi: taśmy plecaka wpijają się w ramiona, karabin ciąży niczym kamień, a stopy pokrywają się pęcherzami. Z każdym krokiem wydaje ci się, że gorzej być nie może, i za każdym razem jednak jest.

9

Naval_Przetrwac Belize_1.indd 9

2013-09-02 12:56:58


WELCOME TO THE JUNGLE

Ale ty nie masz wcale zamiaru się poddać i każdy krok jest twoim kolejnym sukcesem. Za każdym razem zapisujesz na swoim koncie wielkie zwycięstwo, a satysfakcji, która z niego wynika, nie da się z niczym porównać. Bo chociaż zmęczenie boli, to ja lubię ten ból. Lubię pot i lubię czuć serce, które wali w klatce piersiowej ze zmęczenia, chcę wciąż i wciąż więcej wysiłku i adrenaliny. W mojej pracy zmęczenie jest codziennością, ale nikt mnie do niego nie zmusza – sam to wybrałem. Zostałem żołnierzem, a potem przeszedłem selekcję do jednej z najlepszych jednostek na świecie – trafiłem do GROM-u, gdzie ciężki trening stał się jednym ze sposobów na życie. Jak dać radę, gdy wszystko – otoczenie i twoje własne ciało – są przeciwko tobie? Każdy szuka jakiejś ucieczki. Ja znalazłem ją w przypominaniu sobie opisów marszów innych piechurów, a wśród nich opowieści Sergiusza Piaseckiego, tego od Kochanka Wielkiej Niedźwiedzicy. Tak narodził się pomysł, aby spisać pamiętnik własnego marszu. Ten pamiętnik z kolei zamienił się w książkę, którą właśnie czytacie. Zapraszam was do dżungli w Belize. To nie jest bezpieczne miejsce, więc macie szczęście, że wybieramy się tam razem. Chcę wam pokazać, jak wygląda walka o życie tam, gdzie niemal wszystko może się okazać potencjalnym zagrożeniem. Mam nadzieję, że doświadczycie tego samego co ja: potu, zmęczenia, krwi… I cholernie niesamowitej satysfakcji.

Naval_Przetrwac Belize_1.indd 10

2013-09-02 12:56:58


WELCOME TO THE JUNGLE

CZĘŚĆ I

DROGA DO BELIZE

Naval_Przetrwac Belize_1.indd 11

2013-09-02 12:56:58


Naval_Przetrwac Belize_1.indd 12

2013-09-02 12:56:58


1 SELEKCJA

Jeśli chcesz nosić beret jednostki specjalnej, przygotuj się na piekło na ziemi, bo trafisz do niego kilka razy. Pierwszy raz trafiłem do takiego piekła podczas selekcji do firmy, jak nazywamy GROM. Kiedy było po wszystkim, moje stopy wyglądały jak opuchnięte balony. Nigdy nie zapomnę, jak po ukończeniu selekcji siedziałem boso przed domem i próbowałem chłodzić stopy o zimny beton. W głowie kręciło mi się z wyczerpania, ale zamiast wyć ze zmęczenia, czułem dziką satysfakcję. Dałem radę! Zmusiłem ciało i umysł, żeby się nie poddały, a potem, już po wszystkim, mogłem przybić piątkę z żołnierzami, którzy zorganizowali selekcję do GROM-u. Wojsko, w którym do tej pory służyłem, przyzwyczaiło mnie do krzyku i poniżania, a ci faceci, choć emanowali siłą i władzą, byli spokojni i opanowani. To sprawiło, że byli też dużo bardziej

13

Naval_Przetrwac Belize_1.indd 13

2013-09-02 12:56:58


DROGA DO BELIZE

skuteczni w próbach złamania nas. Sączyli do ucha jad. „Nic na siłę, jesteś zmęczony – słyszałem pełen zrozumienia i troski głos. – Jeśli już nie dajesz rady, to siądź na ławce, odpoczniesz”. Starałem się ich nie słuchać i pamiętać słowa wypowiedziane na samym początku selekcji: „To wy musicie chcieć – robicie to dla siebie”. No i zrobiłem to dla siebie. Dla każdego z firmy kolejne selekcje nie są niczym wyjątkowym. Selekcja tak naprawdę trwa dla nas ciągle i nigdy się nie kończy. Kiedy pojawiła się propozycja, żeby wyjechać na Jungle Patrol Curse do Belize, było jasne, że konieczna będzie kolejna selekcja. Kryteria wyboru uczestników były proste: sekcja to sześć osób, dowódcą ma być gość ze znajomością angielskiego na poziomie drugim (pozostałym wystarczy poziom pierwszy), a wszyscy muszą zaliczyć CFT – Combat Fitness Test. W Polsce wyjazd na zagraniczny kurs wciąż jest przedstawiany jak cholerne wyróżnienie, a od gościa ze szkoleniówki usłyszeliśmy nawet, że „po tym kursie dostaniecie takie kwity, że nikt was nie ruszy” – niektórzy mają naprawdę śmiesznie podejście do ciężkiego treningu… Nie przepychaliśmy się, kto ma jechać, ale kandydatów było (jak zawsze) trochę więcej niż miejsc. Zanim jednak przyszedł czas na Combat Fitness Test, trzeba było zdać egzamin z angielskiego przed brytyjskim attaché wojskowym. Coś tam powiedzieć umiałem (pierwszy poziom miałem zaliczony), ale z pisaniem byłem jak przedszkolak. Kumpel napisał mi wzruszający poemat

14

Naval_Przetrwac Belize_1.indd 14

2013-09-02 12:56:58


1. SELEKCJA

o tym, jak to ja bardzo chciałbym jechać do dżungli i co mi to szkolenie da. Nauczyłem się tego na pamięć, a potem literka po literce opisywałem na egzaminie swoje zamiłowanie do dzikiej przyrody. Egzamin ustny miał postać pogawędki z attaché, który na szczęście nie wykazywał jakichś sadystycznych skłonności i poprzestał na gadce o tym, czy jestem żonaty i dzieciaty, gdzie bywałem i wojowałem oraz czy chcę jechać na kurs. Nie rozgadywałem się specjalnie, ale miałem w zanadrzu tajną broń. Na koniec pięknie wyśpiewałem wyuczone zdanie o tym, że tak naprawdę to prawdziwy żołnierz zawsze zrozumie innego prawdziwego żołnierza, niezależnie od języka. Chyba to zrozumiał… Po wszystkim attaché grzecznie się z nami pożegnał, życzył powodzenia i jeszcze raz serdecznie zaprosił na kurs. Z tym zaproszeniem trochę przesadził, musicie bowiem wiedzieć, że za kurs płaciliśmy my. A może powinienem powiedzieć „wy”? Bo „my” to znaczy firma, a to z kolei oznacza po prostu podatnika. Nasz szef szkolenia jednak pominął tego typu subtelności i z dumą zakomunikował, że nie wyobrażał sobie, by ktoś mógł nie zdać, ale kto konkretnie pojedzie, tego dowiemy się trochę później. Lista zakwalifi kowanych na kurs nie była zaskoczeniem. W składzie sekcji był więc major, kapitanowie, porucznicy i chorąży. Niektórzy się podśmiewali, że jedzie „patrol oficerski”, a Naval (starszy chorąży) jest tam tylko dla przyzwoitości. Te zarzuty nie były do końca prawdziwe, bo nie zwracaliśmy tak bardzo uwagi na stopnie. Tak po prostu wyszło. Może to nie jest dla wszystkich oczywiste,

15

Naval_Przetrwac Belize_1.indd 15

2013-09-02 12:56:58


DROGA DO BELIZE

ale sekcja nie musi się zawsze składać z oficera i wojska – oficerowie też mogą być wojskiem. Dowódcą sekcji został Śniady i zabrał się do stworzenia ambitnego planu przygotowań, który reszcie naszej piątki niespecjalnie przypadł do gustu. Pluralizm nie był najmocniejszą stroną naszej grupy, bo Śniadego za specjalnie nie obchodziło zdanie innych. Mimo to miałem do niego zaufanie, bo gość był moim instruktorem od zielonej taktyki (jednego ze szkoleń w siłach specjalnych: walki w terenie) na kursie podstawowym i całkiem nieźle sobie radził, a do tego miał na koncie zaliczony kurs amerykańskich zielonych beretów. Śniady przydzielił nam funkcje i kolejność w patrolu. Na przedzie ja jako skaut, czyli osoba odpowiedzialna za czyszczenie drogi, wykrywanie zagrożeń na trasie przemarszu i mierzenie dystansu. Drugi był Shagi, który został nawigatorem – to ważna fucha, bo od niego zależy, czy grupa dojdzie w miejsce działania. Trzeci to Śniady – dowódca, który powinien być jak człowiek orkiestra: zna się dosłownie na wszystkim, a jeśli się nie zna, to korzysta z wiedzy swoich ludzi, no i spina ich w całość. Czwarty szedł Karol jako łącznościowiec, który niesie ze sobą ciężką radiostację z zapasem baterii. Piąty – zastępca dowódcy Maniek, prawa ręka Śniadego. Stawkę miał zamykać Bazyl, który w razie konieczności zastąpi w nawigowaniu Shagiego, no i zabezpiecza tyły. Plan przygotowań i jego realizacja bardzo szybko okazały się męczarnią. Zajęcia z nawigacji, planowanie, czytanie

16

Naval_Przetrwac Belize_1.indd 16

2013-09-02 12:56:58


1. SELEKCJA

map i jeszcze raz planowanie… Okej, to wszystko jest ważne, ale ileż można w kółko planować! Planowanie to tak naprawdę robota sztabowa, czyli gry wojenne na mapach, wytyczanie naszych posunięć i przewidywanie, jak zachowa się przeciwnik. Z planowaniem radziłem sobie nieźle, nawigacja i kompas to był pryszcz – tak mi się przynajmniej wydawało. Od siedzenia na stołku i słuchania zaczynał mnie boleć tyłek, więc szukałem wszelkich pretekstów, żeby robić coś innego. Jaki ja wtedy się stałem uczynny! Wciąż biegałem: a to po pisaki, a to po mapy czy klocki na makiety. Wyprawa po to wszystko zajmowała mi zazwyczaj trochę więcej czasu, niż powinna, ale zawsze wszystko było załatwione. Śniady wymyślił sposób na to, by zadbać o nasze skupienie w czasie zajęć teoretycznych. Na jego polecenie Maniek, gdy Śniady prowadził wykład, miał wypatrywać, kto przysypia. Przyłapany był stawiany do pionu, a kiedy już wszyscy stali, to miał być znak, że konieczna jest przerwa. Zasypiałem więc z otwartymi oczami, by nie musieć stać. Planowanie zakończyło się jednodniowym wyjściem w teren i przeprowadzeniem rozpoznania. No i klapa! Zadanie było naprawdę proste: mieliśmy w lesie, na polanie, obserwować pojazd z żołnierzami, nic więcej. Problem w tym, że pojazd się spóźnił, a ja z Shagim już zająłem pozycję do obserwacji. Leżymy zakamuflowani w okolicy polany i tu pech jak cholera – kierowca wybrał sobie dojazd na polanę tak, że jechał prosto na nas. Nie bardzo mieliśmy wyjście, więc pozostało tylko wstać i w nogi. No i po zadaniu…

17

Naval_Przetrwac Belize_1.indd 17

2013-09-02 12:56:58


DROGA DO BELIZE

Całe szczęście, że w terenie była jeszcze inna grupa obserwacyjna, a i my dostaliśmy potem drugą szansę. Przyszedł wreszcie czas na Combat Fitness Test. Słyszeliście coś o nim? CFT to trzynaście kilometrów w dwie godziny i ważący piętnaście kilogramów plecak na grzbiecie. Potem każą jeszcze biegać dwa i pół kilometra w czasie nie krótszym niż dziewięć minut i trzydzieści sekund, do tego jakieś pompki i brzuszki. Nie brzmi groźnie? Szkoda, bo powinno. CFT może powalić nawet tych najlepszych, którzy pokonali w życiu niejedną trasę i niejedną górę. Taki sprawdzian czekał naszą sekcję przed wyruszeniem do Belize. Po co tak się męczyć przed forsownym wyjazdem? Każdy z organizatorów kursu przetrwania musi urządzić taki sprawnościowy cyrk, by już na starcie wyeliminować maruderów. Na nas to jakoś nie działało, bo byliśmy przyzwyczajeni do ciągłych fizycznych sprawdzianów. Do CFT każdy z nas przygotowywał się sam – niestety, przez ciągłe odprawy i planowanie nie wystarczyło czasu, by zrobić to razem. Przygotowanie do marszu było przyjemnym odreagowaniem godzin wysiedzianych na stołku. Mieszkałem już wtedy w siedemnastopiętrowym wieżowcu, więc zalewałem potem schody, maszerując po klatce schodowej. Nikomu nie chce się wchodzić tak wysoko, więc raczej było pusto, choć trafiał się od czasu do czasu jakiś chętny na pogawędki. Gdyby zliczyć wszystkie moje wycieczki po schodach, to okazałoby się pewnie, że na własnej klatce schodowej zaliczyłem Mount Everest.

18

Naval_Przetrwac Belize_1.indd 18

2013-09-02 12:56:58


1. SELEKCJA

CHCESZ SIĘ PRZYGOTOWAĆ NA TRUDNY I WYCZERPUJĄCY MARSZ? Chcesz wysiłku i potu? Pomogę ci go polubić. O co masz zadbać? 1. Usiądź i porozmawiaj z samym sobą: czy naprawdę tego chcesz? Musisz chcieć się zmęczyć! 2. Zadbaj o sprzęt, żebyś mógł komfortowo chodzić: wygodne buty, dobra bielizna i ubranie na każdą pogodę. Po prostu zadbaj o swój komfort, bo nie będzie łatwo! 3. Zacznij od sprawdzenia samego siebie. Musisz wiedzieć, z jakiego pułapu startujesz, a poza tym lubimy się sprawdzać – choćby tylko przed samym sobą! 4. Zrób sobie sprawdzian ze wszystkiego – idą nie tylko nogi, ale i ramiona, które niosą plecak, więc oceń swoją wydolność biegową, podciągnij się na drążku, sprawdź, ile pompek i brzuszków jesteś w stanie zrobić oraz jak pływasz i nurkujesz. 5. Trening rozpocznij od sześćdziesięciu procent swoich możliwości – trening wstępny ma być przyjemnością, a jeśli będziesz sobie równomiernie dokładał obciążenia, będzie jeszcze większą przyjemnością, bo zobaczysz, że możesz dalej, szybciej i więcej. 6. Dbaj o dietę i wypoczynek – one też mają być częścią twojego przygotowania. 7. Jesteś zmęczony i dalej już nie możesz? Siądź na ławce i odpocznij – robisz to przecież tylko dla siebie. Trenuj

19

Naval_Przetrwac Belize_1.indd 19

2013-09-02 12:56:58


DROGA DO BELIZE

tak, byś po każdym treningu czuł niedosyt i sam chciał więcej! 8. Postaraj się raz na jakiś czas – na przykład raz w miesiącu – zrobić wszystko na maksa. Zrób to bez zegarka, ale niech ktoś cię przypilnuje. Nie rób tego sam, ale zrób to dla siebie – tak jakbyś walczył o przetrwanie. 9. Sprawdzian i wyniki tak naprawdę nie są ważne, ale podpowiedzą, jak twoje ciało zachowuje się w sytuacji ekstremalnej i czy nie ćwiczysz za dużo. Jeśli tak, to zwolnij! 10. Dbaj o siebie! Jeśli masz kontuzję, wrzuć na luz, jesteśmy tylko ludźmi.

20

Naval_Przetrwac Belize_1.indd 20

2013-09-02 12:56:58


Wilson_Robokalipsa.indd 2

2011-08-10 17:22:05


Nasza dzielna sekcja tuż przed wyprawą do dżungli (góra) i po niej (dół). Widzicie, czym różnią się te dwa obrazki?

Przetrwac Belize_wkl_1.indd 1

2013-09-02 13:04:46


24 POSZUKIWACZE ZAGINIONEJ RZEKI

Poranek to jakieś dziwne nieustające uczucie gorąca. Sto- 11 sierpnia py nadal mnie palą, jakbym przeszedł całą noc bez odpoczynku, choć nie zrobiłem nawet kroku i nadal leżę w hamaku. Miałem za to bardzo swojski sen: błądziłem w nim po zaroślach w dżungli. Nic dziwnego, że obudziłem się trochę podenerwowany. Liczę, ile mi zostało wody. Z zabranych pięciu litrów został jeden. Z niego odlewam dwieście mililitrów na czarną godzinę i ukrywam w plecaku, co oznacza, że na cały dzień zostało mi tylko osiemset. Nawet nie pytam się, czy to wystarczy… GPS potwierdza naszą pozycję, a ja i Shagi – nauczeni wczorajszym doświadczeniem – ustalamy, że chociaż nawigacja to nie nasza broszka, będziemy pilnować tego, gdzie jesteśmy. Znów maszerujemy – najpierw płasko, potem zaczyna się stromizna. Może nie muszę wycinać maczetą drogi, ale

225

Naval_Przetrwac Belize_1.indd 225

2013-09-02 12:57:04


MISJA

teraz zaczyna mi się nudzić i do szału doprowadzają mnie przymusowe przystanki. Wciąż staję, a ponieważ teraz to już się wspinamy, wiszę we wszelkich możliwych niedogodnych pozycjach, żeby nie wyprzedzić Austriaków. Przylgnąłem do zbocza i myślę, jak by tu skombinować wodę. Ci, którzy szli przede mną, już wycięli najlepsze liany. Chyba wszyscy mamy podobny problem… Pokonujemy pierwszy odcinek trasy już od półtorej godziny, a nie przeszliśmy nawet kilometra. Dziś do zrobienia mamy około trzech i pół, a patrząc na poziomice na mapie i gęsto porośnięte zbocza przed nami, to nie będzie spacerek. Piję wodę, cedząc ją przez zęby, robię łyk i bawię się nią w ustach, żeby jak najdłużej przepływała przez gardło. Organizm nie da się oszukać, ale głowa może tak? Nasz marsz na czworaka wymusza dłuższą przerwę na śniadanie. Na deser, zanim go zgubię, dojadam nadgryziony batonik. Zaczynamy drugi etap i od razu los stawia przed nami wzniesienie. Wspinanie staje się dla mnie grą: pomagam sobie, łapiąc się lian i wystających korzeni, a każde lepsze wsparcie się czy też podciągnięcie to jak bonus, którym pomogłem zmęczonym nogom pójść o krok dalej. Jest coraz gorzej. Nikt nie trzyma sektorów, pilnujemy się za to, żeby nie dostać w głowę kamieniem, który strącił ktoś idący przed nami. Skupiam się na tym, żeby nie odpaść ze zbocza, i mam gdzieś groźbę zasadzki zastawionej przez przeciwnika. Austriacy dzielą się jedną manierką

226

Naval_Przetrwac Belize_1.indd 226

2013-09-02 12:57:04


24. POSZUKIWACZE ZAGINIONEJ RZEKI

wody – u nas każdy ma zaoszczędzone tyle, że jeszcze nie musimy się dzielić. Spijam wodę z liści i z jakimś cudem ocalałych dobrych lian. Na postoju Shagi i Maniek pochylają się nad mapą i coś im ta trasa nie gra. Może nie łazimy w kółko, ale te zbocza spokojnie można obejść i nie wspinać się po takich stromiznach. Coraz gorzej jest z Karolem, który narzeka na plecy – z każdym wzniesieniem bolą go coraz bardziej. Pomagamy mu, biorąc od niego kolejne rzeczy. Jest bardzo gorąco. Zbocze chyba nigdy się nie skończy. Słońce nas pali żywcem. Czuję, jak moje serce kołacze z wysiłku. Zrzucam z twarzy moskitierę, żeby móc normalnie oddychać. Austriacy rozpaczliwie tną liany, bo już nie mają nic do picia. Nie mogę się z nimi nie podzielić, podaję ostatniemu manierkę z wodą. Spodziewam się zobaczyć w jego oczach wdzięczność, ale widzę tylko wkurwienie. „Who fuck invented this route?” Dobrze, że od pewnego czasu nie oglądał się do tyłu, bo chyba nie zniósłbym tego spojrzenia. Austriak szybko jednak orientuje się, że to nie ja jestem winny, i już w miarę normalnym głosem pyta, czy na pewno chcę im dać końcówkę swojej wody. Kiedy potwierdzam, w jego oczach naprawdę pojawia się wdzięczność. Moje źródełko wyschło na amen, pozostał tylko żelazny zapas w plecaku, ale jeszcze nie czas na te dwieście

227

Naval_Przetrwac Belize_1.indd 227

2013-09-02 12:57:04


MISJA

mililitrów. Wolny od balastu, jakim była woda, mogę sobie spokojnie brnąć dalej w naszą wspólną przygodę. Zresztą, wszystkim nam lżej, bo oficjalnie nikt z sobą wody już nie dźwiga. Wdrapaliśmy się wreszcie na jakiś pieprzony płaskowyż i po wszelkich procedurach mylenia i wyczekiwania zakładamy bazę przejściową. Trzy i pół kilometra (oczywiście w linii prostej) zajęło nam cztery i pół godziny. Uda trzęsą mi się z wysiłku, rękawice są doszczętnie zdarte i nie rozumiem, czemu Maniek wraca z odprawy uśmiechnięty. Rozkaz brzmi, że mamy iść dalej, ale już sami. Ekipy nasza i austriacka, każda osobno, mają rozpoznać w terenie przeciwnika, a przy okazji uzupełnić wodę. Granicą naszych stref odpowiedzialności ma być strumyk, który powinien na nas czekać w dolinie. Śniady i jego angielskie charty zostają w bazie przejściowej. Gdy tylko ruszamy, sami ustalamy priorytety: najpierw woda, potem rozpoznanie. Znów idę na czele, a maczeta, wycinając nam drogę, odzyskuje swój dawny blask. Ot, co z człowiekiem robi nadzieja! Shagi wyznacza azymut, ale po kilku krokach robi się bardzo stromo, przepaść. Myślę sobie, że taki Afganistan to nic w porównaniu z dżunglą – tam masz przestrzeń i widzisz, co jest dookoła ciebie. W tej gęstwinie jesteś wciąż otoczony. Nie możesz nawet przypuszczać, co czeka cię parę kroków dalej. Decydujemy, że nie będziemy schodzić wszyscy i po wodę pójdzie mniejsza ekipa. Do tej pory milczący

228

Naval_Przetrwac Belize_1.indd 228

2013-09-02 12:57:04


24. POSZUKIWACZE ZAGINIONEJ RZEKI

Karol dziwnie poważnym tonem ogłasza, że on pójdzie. Nikt tego samozwańczego tonu nie odważył się zakwestionować, a w tej wyprawie będę mu towarzyszył ja i Maniek. – Jak on się spierdoli z tej ściany – mówi Maniek – to za nic go nie damy radę wciągnąć w górę. Na szczęście Karol mimo bolących pleców daje radę. Nie mamy żadnej asekuracji i schodzimy, czepiając się lian, które są albo śliskie, albo mocno spróchniałe. Chwytam w ramiona trzy i szukając stopami oparcia w podłożu, powoli się ześlizguję. Dość szybko jedno z pnączy pęka, zostają dwa. Liana spada obok mnie, musiała być u góry zbutwiała i zerwała się pod wpływem obciążenia. Wszystko działa mi na nerwy: dyndający karabin (po cholerę mi on tu?) i pajęczyny, które oblepiają mi ramiona i moskitierę. Aha, są pajęczyny, no to są i pająki, a ja po tym wszystkim szoruję brzuchem. Kurde, bluza mi się wysunęła ze spodni. Chwila przerwy. Skarpa jest niemal pionowa, ale na całe szczęście mocno porośnięta i jest się czego przytrzymać. Słyszę szamotanie się – to z lewej, to z prawej. Ja sapię zdyszany, dając odpocząć rękom, które wykonują mozolny wysiłek w naszym marszu ku wodzie. Jeszcze kilka susów w dół i już jestem na dole z Karolem i Mańkiem. Wyglądamy jak jakieś obdartusy, cali w liściach, błocie i pajęczynie.

229

Naval_Przetrwac Belize_1.indd 229

2013-09-02 12:57:04


MISJA

Pić. Ostatni raz miałem wodę w ustach ponad dwie godziny temu. Mundur jest mokry od wilgoci, ale wody nie ma. Chce nam się pić. Teren jest płaski i pewnie w porze deszczowej stanowi koryto rzeki. Idziemy sto metrów, dwieście, w końcu docieramy do zbocza z drugiej strony kanionu. Nie ma nic. KURWA, GDZIE JEST WODA?! Podejmujemy szybką decyzję, że trzeba iść korytem w dół, bo tam musi być rzeka. Kilkadziesiąt metrów marszu i już wiemy, jak się czuje naprawdę zawiedziony spragniony wędrowiec. Gdy przedarliśmy się przez szuwary, zobaczyliśmy pięknie wygładzone wodą dno koryta rzeki. Samo dno, bez rzeki. Karol aż przysiadł z wrażenia. Jeszcze raz czytamy mapę – tak, rzeka jest narysowana na mapie jako sezonowa, ale od połowy długości przedstawiona jest jako stały ciek. Tam musi być jakaś cywilizacja! Idziemy korytem, taktycznie, trzymamy sektory, żeby nie dać się wziąć do niewoli, bo teren przeciwnika jest tuż-tuż. Idziemy z nieco opuszczonymi głowami, wahania nastrojów są skrajne. Chce nam się pić jak cholera. Na szczęście nie musieliśmy długo maszerować. Trafiamy na źródełko! Boże, jak tu pięknie! Mam nadzieję że to

230

Naval_Przetrwac Belize_1.indd 230

2013-09-02 12:57:04


24. POSZUKIWACZE ZAGINIONEJ RZEKI

nie jest jakiś przedsionek bram raju i że wciąż jednak żyjemy… Woda bije wprost z ziemi i tworzy mały zbiorniczek, z którego leniwie, ale już metrowej szerokości strumykiem, przelewa się w głąb dżungli. Jest rozkosznie zimna, wręcz lodowata, tak że bolą zęby, ale co tam. Piję duszkiem, pierdolę to, najwyżej utonę lub pęknę jak Smok Wawelski. Karol z taką mocą zasysa wodę, że widzę, jak z dna zaczyna się podnosić muł. Boże, jak tu pięknie! Tankujemy manierki dla chłopaków, ale szybko ich nie dostaną, bo samo dotarcie tutaj zajęło nam półtorej godziny, więc nawet nie myślę, ile będzie trwała wspinaczka. I wtedy zdarza się prawdziwy cud: trafiamy na wijącą się ku górze ścieżkę, z której pewnie korzystają zwierzęta schodzące do wodopoju. Oczywiście, to nie jest tak, że możemy nią maszerować ze śpiewem na ustach. Pamiętajcie, że tutaj słowo „ścieżka” oznacza jednak coś trochę innego niż w lesie, który macie gdzieś w pobliżu! Szarpiemy się na czworakach i ślizgamy w błocie, które nie chce nas wpuścić w górę. Znów walczymy o każdy metr. Pod koniec tego mozołu objawia nam się nagle jeden z Austriaków i na nasz widok jego brudny pysk rozjaśnia się uśmiechem od ucha do ucha, bo widzi, że jesteśmy objuczeni manierkami z wodą. Chłopie, pij na zdrowie! Spotkany przez nas Austriak został pilnować sprzętu, a reszta poszła szukać wodopoju. Wymieniamy wrażenia z ostatnich dwóch dni. Mówi nam, że mają najnowszy GPS,

231

Naval_Przetrwac Belize_1.indd 231

2013-09-02 12:57:04


MISJA

który ma zasięg niezależnie od gęstości poszycia, więc nie mogą się zgubić. Mało tego, cały czas widzieli, jakie niepotrzebne wężyki wyczynialiśmy po drodze, i są tak samo jak my wkurzeni tym, że trasa przebiega tak daleko od wody. Musimy ratować Bazyla i Shagiego. – To były naprawdę trzy długie godziny – mówi Shagi. Martwili się, czy się nie potopiliśmy od picia. A może ktoś nas wziął w jasyr? Dłonie Bazyla trzęsą się, gdy robi wielkie łyki z bidonu. Powoli jednak wraca nam dobry nastrój i szykujemy się do spoczynku. Maniek podsumowuje wszystko: – Panowie, nasz los w naszych rękach, ogłaszam koniec dnia, idziemy na zasłużony odpoczynek! Nastrój z wisielczego zmienia się od razu w chęć trwania dalej w tej przygodzie. Nagle słychać jakiś trzask. Cisza! Ktoś idzie, co to za brudne wojsko? To Austriacy postanowili do nas dołączyć i bez zbędnych słów rozwieszamy wszyscy hamaki. Chętnie bym opuścił dziś całą wieczorna rutynę higieny, ale wiem, że nie mogę. Tylko dzięki niej stopy mogą mnie nieść, gdzie chcę. Ten dzień jednak naprawdę mnie wykończył: serce dziwnie kołacze, pocę się ponad normę i boli mnie głowa, wreszcie pojawiają się dreszcze. Zjadam szybko batonik i jeszcze jeden na dokładkę, bo wydaje mi się, że mój stan to efekt dzisiejszej wędrówki. Ciągłe emocje, brak wody – teraz przyszedł czas, by to odreagować, więc organizm bez mojej zgody

232

Naval_Przetrwac Belize_1.indd 232

2013-09-02 12:57:04


24. POSZUKIWACZE ZAGINIONEJ RZEKI

odreagowuje dreszczami. Oglądam się, bo dzisiaj byłem naprawdę bardzo blisko natury, ale nic nie ma, a z zewnątrz tym razem nie dochodzą mnie niepokojące odgłosy dżungli, tylko mlaskanie i szelest papierków po batonikach. Zaczyna padać.

Naval_Przetrwac Belize_1.indd 233

2013-09-02 12:57:04


WELCOME TO THE JUNGLE

Przetrwac Belize_wkl_3.indd 1

2013-09-02 13:09:58


SPIS TREŚCI

WELCOME TO THE JUNGLE . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

9

CZĘŚĆ I. DROGA DO BELIZE 1. SELEKCJA . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

13

2. PRZERZUT . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

29

3. MOJA LEWA STOPA . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

35

4. YOU BETTER BELIZE IT . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

45

CZĘŚĆ II. SZKOŁA PRZETRWANIA 5. ZOSTAW WĘŻA W SPOKOJU . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

51

6. PORADNIK PRZETRWANIA W DŻUNGLI . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

61

7. Z DESZCZU POD PAŁATKĘ . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

75

8. POCZĄTEK PIĘKNEJ PRZYJAŹNI . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

87

9. UGOTOWANI . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

99

253

Naval_Przetrwac Belize_1.indd 253

2013-09-02 12:57:04


SPIS TREŚCI

CZĘŚĆ III. KSIĘGA DŻUNGLI 10. PAKOWANIE . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 109 11. PORADNIK TROPICIELA . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 115 12. MONKEYTRAP . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 125 13. KONTAKT . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 133 14. ATAK MORDERCZEGO KRÓLIKA . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 143 15. BLUE CREEK . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 151 16. NUDA . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 165 17. MOŻLIWIE NAJSZERSZYM ŁUKIEM . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 171 18. TAK, JAKBY BYŁO NAPRAWDĘ . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 177 19. POWRÓT . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 189 20. ODWOŁANA LEKCJA RZUTU GRANATEM . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 195 21. GRA . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 203

CZĘŚĆ IV. MISJA 22. MISTRZOWSKI PLAN . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 211 23. GONITWA . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 217 24. POSZUKIWACZE ZAGINIONEJ RZEKI . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 225 25. PRÓBNE NURKOWANIE . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 235 26. MISSION COMPLETE . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 243 27. POŻEGNANIE Z BELIZE . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 247 EPILOG . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 251

Naval_Przetrwac Belize_1.indd 254

2013-09-02 12:57:05


Wilson_Robokalipsa.indd 2

2011-08-10 17:22:05


Prawdziwa opowieść GROM-owca o sztuce przetrwania w dżungli – środowisku, gdzie człowiek ma najmniejsze szanse na przeżycie. NNaa tyycch st stro trroonnaach ch zna najjddzi ziec eciee kre rew w,, pot ot i huum mor or. Pocz PPoocczzuj ujec jeecciiee niesa iieessaam moowite wittee wi zzm m męc ęęcczzeeni enniie i nniiew ewiiaary ryggooddnną ną sa saty tysf sfak akcję, ccjjęę,, jak akiicch ch mo możn żna ddoozznnać naaćć tylko ylko yl ko wtteedy dy, gddyy w zziiiel gd eelloonnyym m piieekklle uudda ssiię w wyyci ciąąćć mac acze zetą tą drrooggęę dllaa sie iebi bie i ssw woj ojeeggo ooddddzzia zia iału łu. Jako Ja ko ope pera rato tor GGRROM-u OOM M-u -u Naval avaall bra av rał ud udzziiaałł w wieelu lu misja isjjaach is ch. Ki Kieeddy nnooca Kied cami mi ppaatrol trol tr oloow olow waałł ulilice ce Bag agddaadduu, be bezzuust ussttan tan annniie cczzyh zyh yhaałło nnaa nie iego go nie iebezp bezp be zpie iecczzeeńńst stw woo. JJeedn dnak ak naaw weett te ddoośw świa iadc dczzeeni nia nniie mo moggłłłyy go go prrzzyg ygoottow owaaćć na ttoo, co co zoobbac aczy czy zył w po poło łożżoony onnyym nnaa krraaańc ńńccu śśw wiaattaa Beelliizze. e. Poołłud łuuddn dnniiow owooaam meerryyka kańs ńskkaa dżżuung ngllaa to miiej m ejsce, sce, sc e, gdz dzie ie dla la czzłłow owieka ieeka ka nie iebe bezzppiieecz czne ne jeesst nniiem emaall wsszzys ystk tko – jjaaddoowite wiite w te węże wę że i paj ająąkki,i, bol oleś leśn eeśśnniie ie kkłłuj ując jąącce ro rośśllin iny i bł błootto, o, kttóóre re moż oże po pocchhło poch łooną nąć ka ną każd żdeg egoo..

Tylko ta książka zabierze was w podróż do miejsca, z którego trudno jest wrócić żywym. OOpppro rroowa wadz dzi wa was ppoo niim m czł złoow wie iekk,, któ tóry ry poz oznnaał sseekret kreetty sszzttuuki kr ukkii prrzzeettrrw waannia ia w ek ekssttrreem maaln lnyycch wa warruunk nkac kaacchh.. Pooddzi dzziiel eli ssiię te też pprrakty aakkttyycz czny nym mii rad adam daam mii,, jak ak..... ddaać ssoobi bie rraadę dę w kaażżddeej ssyytu tuacji acjiji. M ac Maało ało ło teg egoo,, Nav avval al zaaiinnssppiirruuje al ujjee was as, żżeeby by rruusszzyć yć się ię z kaannaappy i ssttaannąąćć do wa wallkki z w włłaassny nym mii słłaabo bośśccia iam miii..

Cena 34,90 zł


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.