Taft_Ann Patchett

Page 1

Nowa ksiÄ…Ĺźka autorki Stanu zdumienia


Patchett_Taft_druk.indd 2

2013-08-22 15:06:21


an n patc h et t

TAFT

tłumaczenie Anna Gralak

Kraków 2013

Patchett_Taft_druk.indd 3

2013-08-22 15:06:21


Tytuł oryginału Taft Copyright © 1994 by Ann Patchett Copyright © for the translation by Anna Gralak Projekt okładki Tomasz Kędzierski, to/studio Fotografia na pierwszej stronie okładki © Elke Hesser/Photonica/Getty Images/Flash Press Media Opieka redakcyjna Julita Cisowska Przemysław Pełka Bogna Rosińska Adiustacja Julita Cisowska Korekta Małgorzata Biernacka Opracowanie typograficzne Irena Jagocha Łamanie Maria Gromek ISBN 978-83-240-2427-8

Książki z dobrej strony: www.znak.com.pl Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, 30-105 Kraków, ul. Kościuszki 37 Dział sprzedaży: tel. 12 61 99 569, e-mail: czytelnicy@znak.com.pl Wydanie I, Kraków 2013 Druk: Abedik

Patchett_Taft_druk.indd 4

2013-08-22 15:06:21


Do baru weszła dziewczyna. Stałem pochylony, próbując otworzyć karton dewara bez pomocy noża. Poprzedniego dnia wygiąłem ostrze, podważając starą metalową tackę do lodu, która przymarzła do ściany zamrażarki. Karton był ciasno oklejony taśmą. Dziewczyna czekała w milczeniu, niczego nie zamówiła, nie oparła się o bar. Trzymała torebkę obiema rękami i stała bez ruchu. Pochylony nad kartonem, widziałem ją jakby do góry nogami. Była raczej niska, blada, przeciętnej urody, dużą puchową kurtkę włożyła na sukienkę. Patrzyłem, jak przygląda się dekoracjom na ścianach, czarno-białym zdjęciom Muddy’ego Watersa i Howlin’ Wolfa w popękanych ramkach, znakowi podprowadzonemu z Elvis Presley Boulevard, wiszącemu łbu chudej sarny. Udawała zainteresowanie, bo dzięki temu nie musiała na nikogo patrzeć. Nie żeby miała na kogo. Był luty, środa, czwarta po południu. Martwa godzina najbardziej martwego z sezonów i dlatego mi się nie spieszyło. Ta taśma klejąca doprowadzała mnie do szału. Zanim udało mi się otworzyć karton, z kuchni wyszła Cyndi i ruszyła prosto do dziewczyny. – Co podać? – zapytała. 9

Patchett_Taft_druk.indd 9

2013-08-22 15:06:21


Wtedy się wyprostowałem, bo dziewczyna w puchowej kurtce była za młoda na alkohol. Miała osiemnaście, dziewiętnaście lat. Może mniej. Człowiek, który spędza w barze tyle czasu ile ja, od razu to wyczuwa. Cyndi nie wiedziała o barach niczego poza tym, że można się w nich upić. Sama była jeszcze dziewczyną, a dziewczyny nie potrafią oceniać dziewczyn. – Podaj jej colę – powiedziałem, podchodząc do nich. Ale dziewczyna podniosła rękę i natychmiast się zatrzymałem, tak po prostu. Zabawna sprawa. – Przyszłam w sprawie pracy – oznajmiła. No tak, wtedy to zauważyłem. Była wystrojona. Nie wyglądała jak ktoś, kto umówił się w barze, ale i nie sprawiała wrażenia, jakby chciała kogoś poderwać. Przez Muddy’s przewijało się mnóstwo dziewczyn. Studentki, które chciały zarobić na rachunki i po jakimś czasie, kiedy mieliśmy mały ruch, zaczynały czytać książki przy słabym światełku obok kasy, albo inne, lubiące słuchać muzyki i nalewać sobie za barem. W piątkowy wieczór, kiedy w barze były tłumy, te drugie wychodziły w połowie zmiany z jakimś dziwnym klientem i zjawiały się po trzech dniach, pytając, czy mogłyby wrócić pracy. Stali bywalcy zawsze je lubili. – Uczysz się w college’u? – zapytałem, a Cyndi spojrzała na dziewczynę spode łba, bo nie lubiła studentek. Dziewczyna pokiwała głową. Kosmyk prostych włosów wyślizgnął jej się zza ucha i wsunęła go z powrotem na miejsce. – Ile masz lat? – zapytałem. – Dwadzieścia – odpowiedziała tak szybko, jakby ćwiczyła to przed lustrem. Dwadzieścia. Dwadzieścia. Dwadzieścia. Nie wyglądała na dwadzieścia, ale mógłbym iść o zakład, że postarała się o fałszywy dowód. Zresztą w Tennessee to nie miało większego 10

Patchett_Taft_druk.indd 10

2013-08-22 15:06:21


znaczenia. Siedemnastolatki mogły podawać alkohol, pod warunkiem że trzymały go z dala od swoich ust. – Masz jakieś doświadczenie w pracy w barze? – Przyglądałem jej się, próbując wyczytać wiek z twarzy. – Pracowałaś kiedyś w takim miejscu? Skończyły mi się formularze dla kandydatów do pracy. Zanotowałem w pamięci, żeby je zamówić. Znowu pokiwała głową. Cicha dziewczyna. – Ale nie tutaj. Nie jestem stąd. Staliśmy z Cyndi po drugiej stronie baru, czekając, aż powie, skąd jest, lecz nie powiedziała. – A skąd? – zapytała Cyndi. – Ze wschodu – odrzekła dziewczyna, choć mogło to oznaczać każde miejsce od Nashville po Chiny. Jeśli spojrzeć wystarczająco daleko, wschód jest całym światem. Raczej nie próbowała utrudniać rozmowy. Stała prosto, mówiła cicho i z szacunkiem – było jasne, że potrzebuje tej roboty. Spodobała mi się, choć właściwie bez powodu. Już kiedy zobaczyłem, jak stoi przy barze, kiedy podniosła rękę i na chwilę ten gest wydał mi się czymś osobistym. Spodobała mi się. – Jak się nazywasz? – spytałem. – Fay Taft – powiedziała. – Tak jak ten prezydent? – Słucham? – William Howard Taft. – A, nie – powiedziała. – Kiedyś mój ojciec szukał pokrewieństwa, ale nie znalazł. Nasi Taftowie chyba nigdy nie spotkali tamtych Taftów. – To jedyny prezydent w historii, który został prezesem Sądu Najwyższego. 11

Patchett_Taft_druk.indd 11

2013-08-22 15:06:21


Nie miałem pojęcia, skąd to wiem. Niektóre informacje trzymają się człowieka bez powodu. – Był gruby – powiedziała współczującym tonem, jakby nie istniało nic smutniejszego od tłuszczu. – Zawsze było mi go trochę żal. Niewielu klientów barów potrafi rozmawiać o byłych prezydentach. Powiedziałem jej, że dostała pracę. Gdy tylko padły te słowa, Cyndi odwróciła się na pięcie. Chciała brać dwie zmiany dziennie przez siedem dni w tygodniu. Zgarniać wszystkie napiwki ze wszystkich stolików w barze. Nie widziała absolutnie żadnej potrzeby, żebym zatrudniał drugą kelnerkę. – Przyjdź jutro – powiedziałem do Fay, nie oglądając się na Cyndi, którą nowa dziewczyna próbowała dojrzeć nad moim ramieniem. – Wpadnij przed lunchem. Pokażemy ci co i jak. Nie odezwała się słowem. Sprawiała wrażenie zbyt wystraszonej, by wziąć głęboki oddech. – W porządku? – zapytałem. – Szkoła – powiedziała cicho, jakby to słowo mogło wszystko przekreślić. Nie ma baru, nie ma pracy. – Więc przyjdź po zajęciach. Po prostu zdąż przed happy hour. Czyli przed piątą. Wtedy robi się tłoczno. Uśmiechnęła się i na jej twarzy odmalowała się wyraźna ulga. Ta drobna biała twarz na chwilę przypomniała mi o Marion, choć Marion jest czarna. To była Marion z mojej przeszłości, kiedy potrafiłem odczytać każdą przychodzącą jej do głowy myśl, jakby miała ją wypisaną na czole. Młoda Fay Taft pokiwała głową i otworzyła usta, jakby chciała coś dodać, ale ostatecznie się rozmyśliła. Po prostu stała. – W takim razie w porządku? – W porządku. – Jeszcze raz pokiwała głową i wyszła. 12

Patchett_Taft_druk.indd 12

2013-08-22 15:06:21


Patrzyłem przez okno, jak idzie chodnikiem. Wyjęła z kieszeni wełnianą czapkę i naciągnęła ją na uszy. Czapka była w niebiesko-żółte paski i miała puszysty pompon. Fay Taft wyglądała w niej bardzo młodo. Pomyślałem, że popełniłem błąd. Gdyby przyszła w tej czapce, na pewno bym jej nie zatrudnił. Na zewnątrz było szaro i prószył lekki śnieg, który po chwili topniał. Ta dziewczyna, Fay, zatrzymała się przy skrzyżowaniu i uważnie się rozejrzała, szukając miejsca, w którym mogłaby przejść przez ulicę. Patrzyłem na nią, dopóki nie znalazła się po drugiej stronie i nie ruszyła pod górę, bo wtedy straciłem z oczu jej chude nogi wystające spod tej dużej kurtki. – Jakbyśmy potrzebowali drugiej kelnerki! – zawołała Cyndi z drugiego końca baru. Ale Cyndi nie pracowała w Muddy’s wystarczająco długo. Nie wiedziała, że wiosną, gdy tylko robi się cieplej, kelnerki ruszają nad zatokę, zostawiając człowieka bez wykwalifikowanego personelu. Lepiej pozyskać kilka dziewczyn, kiedy na dworze jest jeszcze zimno – dziewczyn, które wyglądają na dość sumienne, by wytrzymać w barze, gdy temperatura na zewnątrz przekroczy dwadzieścia stopni. – Ja zajmę się swoją robotą, a ty zajmij się swoją – powiedziałem, wracając do dewara. Cyndi miała niewyparzoną gębę. Może tak wychowuje się dziewczyny na Hawajach, skąd pochodziła. – Ja tu jestem od zatrudniania ludzi. Cyndi wzięła dwie czyste szklanki i wróciła do kuchni, żeby je umyć po raz drugi, co miało mi pokazać, jak bardzo jestem nie w porządku. W porządku czy nie, nie musiałem się przed nikim tłumaczyć. To była moja praca. Zatrudniałem ludzi i otwierałem 13

Patchett_Taft_druk.indd 13

2013-08-22 15:06:21


kartony ze szkocką. O drugiej w nocy podliczałem utarg i zanosiłem go do nocnej skrytki w banku, za każdym razem zastanawiając się, czy nie spotkam po drodze kogoś wystarczająco nabuzowanego, żeby dać mi w związku z tym po głowie. To ja przepychałem zatkane sedesy. Ja wyrzucałem ludzi, kiedy się spili i tłukli się kijami do bilardu, co jednak okazało się robotą na cały etat, więc zatrudniłem bramkarza, byłego wspomagającego Memphis State o imieniu Wallace, któremu wysiadły kolana. Wallace stał przy drzwiach w piątki i soboty, bo choć w dni powszednie ludzie też potrafią się upić, to prawie nigdy się wtedy nie biją. To jedna z wielkich zagadek wszechświata. W tygodniu coraz częściej stawiałem Wallace’a za barem. Dobrze mieszał drinki. Turyści go lubili, bo był czarny jak smoła, ogromny, a jego wygląd przerażał ich i wprawiał w zachwyt. Kiedy nie miał nic do roboty, pozował do zdjęć z obcymi ludźmi. Jeden turysta pstrykał, drugi stał obok Wallace’a. Niezmiernie ich rajcowało, że mogą sobie zrobić zdjęcie z kimś, kto wydaje się taki niebezpieczny. Muddy’s stoi przy Beale, prawie nad Missisipi, za teatrem Orpheum. Należy do miejscowego lekarza, który ma w Memphis więcej nieruchomości, niż ktokolwiek przypuszcza. Lekarz kupił go jeszcze pod koniec lat siedemdziesiątych od Guya Chalfonta, bluesmana podziwianego przez nas wszystkich. Chalfont przysięgał, że nie nazwał baru na cześć Muddy’ego Watersa ani rzeki Missisipi, lecz z sympatii do swojego psa, brudnego krótkowłosego kundla wabiącego się Muddy, który chodził za nim z takim oddaniem, do jakiego jest zdolny wyłącznie pies. Wszyscy starzy bluesboye posprzedawali knajpy pod koniec lat siedemdziesiątych, bo wpadli na smutny pomysł przeprowadzenia się na Florydę. Myśleli, że lepiej będzie się opadało z sił, siedząc 14

Patchett_Taft_druk.indd 14

2013-08-22 15:06:21


na leżaku nad oceanem w okularach przeciwsłonecznych i dużej panamie na głowie. Sprzedali swoje małe kluby tuż przed rozkwitem rynku nieruchomości, parę lat przed tym, zanim się okazało, że są warte fortunę. Do moich zadań w tej robocie należało przede wszystkim umawianie zespołów oraz pilnowanie, żeby się zjawiały i nie podłączały wszystkich wzmacniaczy do jednego gniazdka. Zimą nie było tak źle, bo wszystko rozgrywało się w skali lokalnej: ci sami ludzie grywali na zmianę w klubach przy tej samej ulicy. Ale prawda wyglądała tak, że dobry blues był w zasadzie nie do zdobycia. Prawdziwa muzyka wyprowadziła się na Florydę razem ze starą gwardią. Według mnie problem tkwił w tym, że ludzie już nie cierpieli tak jak dawniej. Uważałem, że każdy, kto zjawia się w moim klubie, zasługuje na więcej cierpienia. W dzisiejszych czasach wszystkie zespoły pragną grać coś, co określa się mianem crossover, żeby białe dzieciaki z college’u zaczęły kupować ich płyty, a potem miały poczucie, że naprawdę coś odkryły. Muzycy rozmieniali się na drobne, zanim w ogóle zaczęli grać. Myśleli, że jeśli ich blues będzie zbyt smutny, nikt nie kupi ich płyt, bo nikogo – tak im się zdawało – nie interesuje aż taki smutek. Kiedy przyjąłem tę robotę, wszyscy mówili, że się do tego nadaję. Byłem muzykiem, więc znałem się na rzeczy, wiedziałem, jak stworzyć klub przyjazny dla muzyków. Ale gdy zacząłem go prowadzić, przestałem grać. Zapomniałem, o co w tym wszystkim chodziło, a ludzie z miasta zapomnieli, że kiedykolwiek byłem perkusistą. Prowadziłem klub tak samo jak wszyscy prowadzący kluby. Byłem facetem, który po zamknięciu wydziela pieniądze. Zacząłem pracować w Muddy’s w okresie, kiedy mój związek z Marion zanotował zwrot o sto osiemdziesiąt stopni: wcześniej 15

Patchett_Taft_druk.indd 15

2013-08-22 15:06:21


ona robiła wszystko, żeby zadowolić mnie, a teraz ja robiłem wszystko, żeby zadowolić ją. Chcąc pokazać, jaki potrafię być solidny, obiecałem, że przestanę grać i znajdę stałą pracę. Myślałem, że to tylko na chwilę, bo zawsze myślimy, że coś złego jest tylko na chwilę. Liczyłem, że Marion się uspokoi i będę mógł wrócić do zespołu. Nie wziąłem pod uwagę, że przez te wszystkie wieczory w barze, kiedy patrzę, zamiast grać, mogę stracić pewność siebie. Nie przypuszczałem, że to może mną aż tak zachwiać. Kiedy zaczynasz myśleć o rytmie zamiast o graniu, nie ma dla ciebie ratunku. Potem już nic nie przychodziło mi naturalnie. Mogłem grać w domu, kiedy byłem sam, ale wystarczyło, że ktoś się zjawił, i już zaczynały mi się pocić ręce. Potem zupełnie rzuciłem granie. Po wyjeździe Marion i Franklina, gdy już dawno straciłem nadzieję na ich powrót do domu, nadal pracowałem jako menedżer klubu. Tylko to umiałem robić. Kiedy w ubiegłym roku Marion zabrała naszego syna do Miami, przestała go nazywać Franklin i zaczęła mówić Lin, jakby jej się spieszyło i nie miała czasu używać pełnego imienia. Czasem nazywała go Linny, jak Lenny. W ten sposób dawała mi do zrozumienia, że już go nie znam, że wszystko, co należało do przeszłości, było niedobre, nawet jego imię. Ja czasami nazywałem go Frank, ale Marion bardzo się to nie podobało. Jeśli dzwoniłem i pytałem, czy mogę porozmawiać z Frankiem, udawała, że nie wie, o kim mówię. Nie ma tu żadnego Franka – odpowiadała i zachowywała się tak, jakby zamierzała odłożyć słuchawkę. Wtedy miałem ochotę jej powiedzieć, że Lin to ładne imię dla córki, ale dzwonię, żeby pogadać z synem. Nigdy tak nie powiedziałem. Marion słynęła z tego, że podczas rozmów ze mną odkładała słuchawkę, a gdy dzwoniłem ponownie, nie odbierała. 16

Patchett_Taft_druk.indd 16

2013-08-22 15:06:21


Wilson_Robokalipsa.indd 2

2011-08-10 17:22:05


Powieść jednej z najbardziej cenionych amerykańskich autorek. Doskonała proza, która oddycha emocjami. Kiedy w lokalu JOHNA zjawia się FAY, nieśmiała dziewczyna o delikatnej urodzie, mężczyzna nie podejrzewa, jak ważną rolę odegra ona w jego życiu. JOHN będzie zaskoczony uczuciem, którym niespodziewanie obdarzy nieznajomą. Intymna relacja stanie się obietnicą zupełnie nowego, szczęśliwszego rozdziału w życiu każdego z nich. Wraz z FAY pojawi się jednak jej brat, C ARL . Chłopak nieobliczalny, zagubiony, niebezpieczny. Spotkanie z dwojgiem młodych ludzi wytrąci JOHNA z rytmu, w którym żył od lat, zmusi do konfrontacji z przeszłością.

Proza Ann Patchett ujęła czytelników na całym świecie i została doceniona przez szerokie grono krytyków. Autorka jest laureatką między innymi prestiżowych Orange Prize oraz PEN/Faulkner Award. O sukcesie jej literackich dokonań przesądzają subtelny, wyjątkowy styl i pełna intensywnych emocji fabuła.

Cena 34,90 zł


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.