Pretty Little Liars. Sekrety

Page 1



Sara Shepard

Sekrety przełożył Mateusz Borowski

Kraków 2013


Tytuł oryginału: Pretty Little Secrets Copyright © 2011 by Alloy Entertainment and Sara Shepard. Published by arrangement with Rights People, London Copyright © for the translation by Mateusz Borowski Projekt okładki i grafika na s. 1: Katarzyna Bućko Fotografie na okładce: metka – © emberiza / Shutterstock.com; koronka – © Labetskiy Alexandr / Shutterstock.com; fotografia z filmu – Key Artwork © 2013 Warner Bros. Entertainment Inc. All Rights Reserved Napis Pretty Little Liars na okładce i s. 1, 3: Hand Lettering by Peter Horridge Fotografia autorki: © Daniel Snyder Opieka redakcyjna: Eliza Kasprzak-Kozikowska, Anna Małocha Opracowanie typograficzne książki: Irena Jagocha. Ozdobnik we wnętrzu książki: © iStockphoto.com / Olha Shvachych Adiustacja: Bogumiła Gnypowa / Wydawnictwo JAK. Korekta: Maria Armata / Wydawnictwo JAK, Bogumiła Gnypowa / Wydawnictwo JAK. Łamanie: Andrzej Choczewski / Wydawnictwo JAK ISBN 978-83-7515-157-2

www.otwarte.eu

Zamówienia: Dział Handlowy, ul. Kościuszki 37, 30-105 Kraków, tel. (12) 61 99 569 Zapraszamy do księgarni internetowej Wydawnictwa Znak, w której można kupić książki Wydawnictwa Otwartego: www.znak.com.pl

Wydawnictwo Otwarte sp. z o.o., ul. Kościuszki 37, 30-105 Kraków. Wydanie I, 2013. Druk: Colonel, ul. Dąbrowskiego 16, Kraków


Dla K.

„On wie, kiedy zasypiasz, Wie, kiedy budzisz się, Wie, gdy okropnie broisz. Błagam, zachowuj się!” Fragment piosenki Santa Claus Is Coming to Town, tłum. Mateusz Borowski



Bożonarodzeniowy prześladowca

Oto scenka jak z wnętrza szklanej kuli z padającym śniegiem. Jest grudzień. Hanna, Emily, Aria i Spencer chodzą do trzeciej klasy liceum. Śnieg pada na idealnie utrzymane trawniki przed domami w Rose­wood i na dachy luksu­ sowych samochodów. W każdym oknie jarzą się lampki choinkowe, a dzieci o buziach aniołków piszą listy do Świętego Mikołaja. Na całe miasto, a szczególnie na nasze kłamczuchy, spłynął błogi spokój. Teraz, kiedy morderca Alison DiLaurentis wreszcie znalazł się za kratkami, a A. nie żyje, nasze dziewczyny mogą odetchnąć z ulgą. Przez myśl im nie przejdzie, że chcę kontynuować dzieło A. Zamierzam stać się Nowym A. i już robię własną listę największych rozrabiaków. Zgadnijcie, kto będzie na jej czele. Oczywiście Hanna, Emily, Aria i Spencer. 7


Oj, nasze cztery kłamczuchy okropnie nabroiły! Hannę przyłapano na kradzieży, a potem skasowała samochód swojego byłego chłopaka. Emily do tego stopnia wkurzyła rodziców, że wysłali ją do Iowa. Aria tak ostro podrywała swojego nauczyciela od angielskiego, że wyleciał z pracy. Ale największym łobuzem z nich wszystkich chyba jest Spencer. Nie tylko odbiła narzeczonego swojej siostrze, lecz na dokładkę ukradła jej pracę z ekonomii. A kiedy Melissa dowiedziała się o plagiacie, Spencer zepchnęła ją ze schodów. Nieładnie! Takie kłamczuchy należy przykładnie ukarać. I właśnie ja zamierzam dopilnować, żeby dostały to, na co zasługują. Nasze kłamczuchy na pewno wkrótce znowu napytają sobie biedy. To tylko kwestia czasu. Myślą, że skoro A. już ich nie śledzi, to są bezkarne. W jakie tarapaty teraz się wpakują? Pożyjemy, zobaczymy. Muszę tylko dobrze się ukryć. Zamierzam obserwować je dopóty, dopóki się nie przekonam, z jakimi sukami mam do czynienia. Dowiem się o nich wszystkiego. A wtedy bez trudu zrujnuję im życie. Zacznijmy od... Hanny. W jej życiu zaszły kolosalne zmiany. Mama ją zostawiła i wyjechała do Singapuru. Tata, z którym dawno temu straciła kontakt, sprowadza się do jej domu razem ze swoją nową, cudowną narzeczoną i jej idealną córeczką Kate. Jedyną osobą, na którą Hanna zawsze może liczyć, jest jej chłopak Lucas. Ale czy na pewno? Zacznijmy nasze śledztwo! A.


SŁODKI SEKRET HANNY



1 Ferie tuż-tuż

Była wietrzna środa w pierwszym tygodniu grudnia. Wielu mieszkańców Rose­wood w stanie Pensylwania, sielskiego miasteczka na przedmieściach Filadelfii, wycinało sosny na choinki w pobliskiej szkółce drzew albo ozdabiało swoje domy świątecznymi stroikami. Pod willę w stylu kolonialnym, przed którą stała skrzynka pocztowa z namalowanym od szablonu nazwiskiem „MARIN”, podjechał wóz meblowy. Wysiadło z niego trzech mężczyzn. Otworzyli tylne drzwi, za którymi ukazało się kilkadziesiąt równo poustawianych pudeł. Tom Marin, jego narzeczona Isabel Randall i jej córka Kate stali na podwórku przed domem, kiedy pracownicy firmy przeprowadzkowej wnosili do środka pakunki. Hanna Marin, która od piątego roku życia mieszkała w tym domu, obserwowała tę scenę z holu, nerwowo obgryzając paznokcie.  – Tylko ostrożnie  – Isabel skarciła krępego faceta, który gwałtownie podniósł średniej wielkości pudło.  – To moja kolekcja starych lalek. 11


– A to pudło proszę zanieść na górę!  – zawołała Kate nerwowym tonem.  – W środku są wszystkie moje torebki. Hanna gniewnym spojrzeniem obrzuciła Kate, swoją przyszłą przyrodnią siostrę, szczupłą dziewczynę o długich, lśniących, kasztanowych włosach i wielkich niebieskich oczach. Kate miała pod pachą torebkę od Chloé, którą Hanna widziała tylko na zdjęciu w „Vogue’u”. Kiedy Hanna zapytała, skąd ją wytrzasnęła, Kate zaszczebiotała, że to prezent pod choinkę, który w tym roku dostała z wyprzedzeniem, po czym posłała pełen wdzięczności uśmiech tacie Hanny. Co za tupet!  – Hanno?  – Pan Marin popchnął w jej stronę niewielkie pudełko opatrzone napisem „OSTROŻNIE”.  – Możesz zanieść to do sypialni mamy, to znaczy do naszej sypialni?  – Jasne  – zgodziła się Hanna, byle tylko oddalić się od Isabel i Kate. Któraś z nich używała perfum wywołujących u Hanny napad kichania. Wyszła po schodach na górę, a w ślad za nią podreptał Dot, jej miniaturowy pinczer. Kilka tygodni temu, tuż przed Świętem Dziękczynienia, Ashley, mama Hanny, oznajmiła, że wyjeżdża do Singapuru. Hanna jednak nie mogła z nią pojechać. A tak bardzo by chciała zacząć wszystko od nowa, w innym miejscu. Prześladował ją ktoś, kto przysyłał SMS-y podpisane tylko jedną literą  – A. Jej dawna najlepsza przyjaciółka Alison DiLaurentis, która zaginęła trzy lata temu, we wrześniu została odnaleziona pod betonową płytą za swoim domem. Okazało się, że Ian Thomas, sekretny chłopak Ali  – w którym Hanna i jej najlepsze 12


przyjaciółki, czyli Spencer Hastings, Aria Montgomery i Emily Fields, potajemnie się podkochiwały, gdy on kończył liceum, a one chodziły do siódmej klasy  – zamordował Ali w tę noc, kiedy one świętowały zakończenie roku szkolnego. Kilka tygodni temu policja aresztowała Iana. Ta wiadomość spadła na wszystkich jak grom z jasnego nieba. Tymczasem Hanna utknęła w Rose­wood z ojcem, który przyjechał razem ze swoją nową rodziną. Jego nowa partnerka Isabel, była pielęgniarka pogotowia ratunkowego, pod względem urody i osobowości nie dorastała do pięt pani Marin. A jej w każdym calu perfekcyjna córeczka Kate nienawidziła Hanny z całych sił i zajęła jej miejsce w sercu pana Marina. Hanna weszła do pustej sypialni. Unosił się w niej ledwie wyczuwalny zapach naftaliny, a na dywanie było widać cztery głębokie wgniecenia, ślady po nowoczesnym łóżku jej mamy, projektu jakiegoś duńskiego designera. Kiedy Hanna postawiła pudełko na podłodze, pokrywa lekko się uniosła, odsłaniając małe, niebieskie, ozdobne pudełeczko z pustym karnecikiem na życzenia. Hanna obejrzała się przez ramię, żeby sprawdzić, czy nikt jej nie widzi, i podniosła pokrywę. W pudełku znalaz­ ła otwierany wisiorek z białego złota, ozdobiony pośrodku kilkoma misternie oszlifowanymi diamentami. Hanna westchnęła. To był wisiorek od Cartiera, niegdyś należący do jej babci, którą cała rodzina i wszyscy znajomi nazywali Bubbe Marin. Bubbe nigdy się z nim nie rozstawała. Mawiała, że nie zdejmuje go nawet do kąpieli. Babcia umarła niedługo po rozwodzie państwa Marin, kiedy 13


Hanna była w siódmej klasie i zerwała wszelkie kontakty ze swoim tatą. Nie wiedziała, co się stało z wisiorkiem ani komu został powierzony. Teraz się dowiedziała. Dotknęła pustego karneciku i poczuła, jak ogarnia ją gniew. Tata pewnie zamierzał dać go Isabel albo Kate pod choinkę.  – Hanno!?  – zawołał ktoś z dołu. Hanna szybko nałożyła pokrywkę na pudełko i wyszła do holu. Tata stał u stóp schodów.  – Przyjechała pizza! Hanna poczuła kuszący zapach gorącej mozzarelli. „Zjem tylko jeden kawałeczek”, postanowiła. No cóż, dziś rano z trudem dopięła swoje dżinsy Citizens, ale to pewnie dlatego, że zbyt długo trzymała je w suszarce. Zeszła po schodach akurat wtedy, gdy Isabel wnosiła pudełko z pizzą do kuchni. Wszyscy zasiedli przy stole  – stole Hanny  – a pan Marin rozdał talerze i sztućce. Hanna się zdziwiła, że tata pamięta, gdzie co jest. Popatrzyła na jego narzeczoną. Isabel na pewno nie miała prawa zasiadać na krześle pani Marin i używać jej płóciennej serwetki od Crate & Barrel. A Kate nie miała prawa pić z kryształowej szklanki, którą mama przywiozła Hannie z Montrealu. Hanna znowu kichnęła, gdy tylko poczuła duszący zapach czyichś perfum. Nikt nie powiedział: „Na zdrowie”.  – Kate, kiedy zdajesz egzaminy wstępne do Rose­wood Day?  – zapytał pan Marin, wyciągając kawałek pizzy z otwar­tego pudełka. Niestety, przyszła przyrodnia siostra miała zamiar chodzić do tej samej szkoły co Hanna. Kate ugryzła kawałeczek brzegu pizzy. 14


– Za kilka dni. Uczę się teraz geometrii i ortografii. Isabel machnęła ręką.  – Przecież to nie egzamin na studia. Na pewno pójdzie ci jak z płatka.  – Przyjmą cię z otwartymi ramionami.  – Pan Marin spojrzał na Hannę.  – Wiesz, że Kate w zeszłym roku zdobyła nagrodę w konkursie na Ucznia Renesansu? Wśród swoich rówieśników osiągnęła najlepsze wyniki z wszystkich przedmiotów. „Mówiłeś mi o tym już milion razy”, cisnęło się Hannie na usta. Ugryzła ogromny kawałek pizzy, byle tylko nie musieć się odzywać.  – W Barnbury była prymuską  – mówiła dalej Isabel, opowiadając o dawnej szkole Kate w Annapolis.  – Barnbury ma znacznie lepszą opinię niż Rose­wood Day. Tam przynajmniej nikt nikogo nie prześladuje, nie podgląda i nie rozjeżdża samochodem. Wbiła wzrok w Hannę, która mimowolnie sięgnęła po kolejny kawałek pizzy i napchała nią usta. Jakie to urocze ze strony Isabel, że obwiniała Hannę za wszystkie przejścia z A., prześladowcą, który tej jesieni prawie zrujnował jej życie. I jeszcze sugerowała, że to Hanna nadszarpnęła nienaganną reputację Rose­wood Day. Kate nachyliła się i przyjrzała Hannie szeroko otwartymi oczami. Hanna już wiedziała, jakie pytanie teraz padnie.  – Musiałaś poczuć się strasznie, gdy się okazało, że twoja najlepsza przyjaciółka to... No wiesz...  – powiedziała Kate z fałszywą troską w głosie.  – Jak sobie radzisz?  – Na jej ustach pojawił się ledwie widoczny uśmieszek, który dobitnie świadczył o tym, jakie pytanie naprawdę chciała 15


zadać: „Jak się otrząsnęłaś po tym, gdy twoja najlepsza przyjaciółka chciała cię zabić?”. Hanna z desperacją spojrzała na swojego tatę, licząc na to, że on powstrzyma Isabel i Kate przed dalszymi wścibskimi pytaniami, ale on tylko patrzył na córkę ze smutkiem w oczach.  – Jakoś sobie radzę  – rzuciła na odczepnego Hanna. Jej odpowiedź nie miała wiele wspólnego z prawdą. Mona Vanderwaal nieźle namieszała jej w głowie. To z Moną przyjaźniła się od ósmej klasy i jak się okazało, to Mona ukrywała się pod pseudonimem A., groziła Hannie, że wyjawi jej najskrytsze sekrety, wielokrotnie publicznie poniżyła Hannę i próbowała przejechać ją samochodem. Bywały takie dni, kiedy Hanna budziła się, chwytała za telefon i zaczynała pisać do Mony SMS-a o tym, jakie buty zamierza włożyć do szkoły, i dopiero po chwili przypominała sobie niedawne wydarzenia. Na pogrzebie Mony płakała, choć wszyscy wokół gapili się na nią jak na wariatkę. Wiedziała, że powinna z całego serca gardzić Moną. I niewątpliwie nią gardziła. Lecz jednocześnie nie potrafiła zapomnieć tego czasu, który spędziły razem, plotkując, knując intrygi mające zapewnić im popularność w szkole i planując wystawne przyjęcia. Zanim zaczął się cały ten cyrk z A. w roli głównej, Mona była dla Hanny o wiele lepszą przyjaciółką niż Ali. Przynajmniej się nie wywyższała. Teraz jednak Hanna już wiedziała, że Mona tylko udawała przyjaźń. Hanna wlepiła wzrok w swój talerz. W kałuży tłuszczu leżały dwa kawałki brzegu od pizzy, choć w ogóle nie pamiętała, żeby aż tyle zjadła. W żołądku zaburczało jej donośnie. 16


Pan Marin wytarł usta.  – Teraz czeka nas rozpakowywanie.  – Dotknął ramienia Kate.  – Ale wy zróbcie sobie przerwę. Może pojedziecie razem do tego nowo otwartego centrum handlowego? Jak ono się nazywa?  – Devon Crest  – odparła automatycznie Hanna.  – Och, słyszałam, że tam jest przepięknie  – zaszczebiotała Isabel.  – Ja już tam byłam  – rzekła Kate. Isabel zrobiła zdumioną minę.  –  Kiedy?  – Mhm, wczoraj.  – Kate bawiła się wisiorkiem przy srebrnej bransoletce od Davida Yurmana, którą dostała od Isabel za wygranie konkursu na najlepszą pracę roczną i którą chwaliła się na prawo i lewo.  – Byliście wtedy zajęci.  – Możecie pojechać razem, żeby się lepiej poznać.  – Pan Marin spoglądał to na Hannę, to na Kate.  – Jedźcie na zakupy. Kupcie sobie coś fajnego. Rozpakowywanie zostawcie nam. Co wy na to? Kate napiła się wody z butelki.  – Dzięki, Tom. To fantastyczny pomysł. Hanna ukradkiem zerknęła na Kate. Nie wyczuła w jej głosie nieszczerości. Czy to możliwe, że Kate zmieniła się od ich ostatniego spotkania przy kolacji w Filadelfii, kiedy to doniosła panu Marinowi, że Hanna ukradła fiolkę Percocetu z kliniki leczenia poparzeń? Hanna zaczęła znowu spotykać się ze swoimi dawnymi przyjaciółkami, Emily, Arią i Spencer, ale żadna z nich nie interesowała się modą. A ona tak bardzo pragnęła, żeby ktoś zastąpił Monę na stanowisku jej kumpeli od serca. Szczególnie od chwili, kiedy 17


razem z dawnymi przyjaciółkami zaczęły chodzić na terapię grupową. Tak bardzo potrzebowała czegoś, co odciągnęłoby jej myśli od Ali i całej afery z A.  – Ja mam dziś dużo wolnego czasu  – oznajmiła Hanna.  – Świetnie. W takim razie ruszajcie w drogę.  – Pan Marin wstał od stołu i zebrał talerze.  – Izz? Od czego chcesz zacząć rozpakowywanie?  – Hm, zacznijmy od kuchni. Jak można pić z czegoś takiego?  – Zmarszczyła nos, patrząc na jeden z ulubionych kubków Hanny, pucharek z majoliki, który rodzice kupili jej w czasie wycieczki do Toskanii. Oboje wyszli z kuchni, zastanawiając się na głos, w którym pudle znajdują się kieliszki do wina. Hanna wstała od stołu.  – Powiedz, kiedy chcesz jechać. Ja jestem gotowa  – powiedziała do Kate.  – Czy w tamtejszym Nordstromie mają dobre zaopatrzenie? A w Uniqlo? Można tam za grosze kupić fantastyczne kaszmirowe swetry. Kate prychnęła z pogardą.  – O Boże, Hanno  – powiedziała ze złowieszczą miną, głosem ociekającym jadem.  – Zgodziłam się pojechać z tobą na zakupy tylko dlatego, żeby twój tata i moja mama dali mi święty spokój. Naprawdę myślałaś, że mam zamiar pokazać się publicznie w twoim towarzystwie? Dumnym krokiem wyszła z kuchni, odrzucając włosy za ramię. Hanna bezradnie otworzyła usta. Kate zastawiła na nią pułapkę, a ona w nią wlazła jak głupia. Kate stanęła w holu, nacisnęła guzik w swoim telefonie i przyłożyła słuchawkę do ucha.  – Cześć  – wyszeptała do tego, kto odebrał.  – To ja.  – Zaśmiała się kokieteryjnie. 18


No tak. Kate mieszkała w Rose­wood od dwóch dni, a już znalazła sobie chłopaka. Hanna szarpnęła serwetkę tak mocno, że o mało jej nie rozdarła. Trudno, pewnie ich wspólne zakupy i tak zakończyłyby się kłótnią. Nagle usłyszała, że nieopodal ktoś śmieje się cicho i szyderczo. Instynktownie wyjrzała przez okno, spodziewając się, że za którymś drzewem zobaczy dziewczynę o długich blond włosach. Ale po chwili skarciła się w myślach. Przecież Mona  – czyli A.  – już nie żyła.



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.