Gastrofaza. Przygody w układzie pokarmowym_Mary Roach

Page 1


Roach_Gastrofaza.indd 2

2014-02-19 11:04:05


MARY ROACH Gastrofaza Przygody w układzie pokarmowym

tłumaczenie Rafał Śmietana

Kraków 2014

Roach_Gastrofaza.indd 3

2014-02-19 11:04:05


Tytuł oryginału Gulp. Adventures on the alimentary canal Copyright © 2013 by Mary Roach All rights reserved Copyright © for the translation by Rafał Śmietana Projekt okładki Mariusz Banachowicz Fotografia na pierwszej stronie okładki Copyright@serazetdinov/Shutterstock.com Opieka redakcyjna Julita Cisowska Bogna Rosińska Artur Wiśniewski Opracowanie tekstu i przygotowanie do druku Pracownia 12A Konsultacja Rafał Bobrowski ISBN 978-83-240-2523-7

Książki z dobrej strony: www.znak.com.pl Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, 30-105 Kraków, ul. Kościuszki 37 Dział sprzedaży: tel. 12 61 99 569, e-mail: czytelnicy@znak.com.pl Wydanie I, Kraków 2014 Druk: Drukarnia Abedik

Roach_Gastrofaza.indd 4

2014-02-19 11:04:05


Wstęp

W 1968 roku na kampusie Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley sześciu młodych ludzi dokonało tyleż osobliwego, co bezprecedensowego czynu. Mimo wywrotowej atmosfery i nastrojów społecznych tamtych czasów nie był on aktem obywatelskiego nieposłuszeństwa ani nie polegał na zażywaniu substancji psychoaktywnych. Chociaż doszło do niego na wydziale nauk o żywieniu, nie mogę nawet stwierdzić na pewno, czy jego uczestnicy nosili dzwony lub nadzwyczaj bujne bokobrody. Znam tylko podstawowe fakty: sześć osób weszło do komory metabolicznej, w której pozostało przez dwa dni, degustując posiłki przyrządzone z martwych bakterii. Zbliżała się fascynująca era lotów załogowych w kosmos. NASA rozważała wysłanie misji załogowej na Marsa. Według obliczeń statek kosmiczny wypełniony po brzegi zapasami żywności niezbędnymi podczas dwuletniej misji nie oderwałby się od Ziemi ze względu na zbyt wielką masę. Stąd naciski szefostwa agencji na opracowanie menu, które można by było poddawać procesowi bioregeneracji, innymi słowy, otrzymywać je z udziałem końcowych produktów

7

Roach_Gastrofaza.indd 7

2014-02-19 11:04:05


przemiany materii astronautów. Tytuł artykułu jednoznacznie podsumowuje uzyskane wyniki: Human Intolerance to Bacteria as Food (Człowiek nie toleruje bakterii jako pożywienia). Pomijając wymioty, zawroty głowy i trzynaście wypróżnień w ciągu dwunastu godzin zanotowane u uczestnika H, już same względy estetyczne wystarczyłyby do zaprzestania dalszych badań. Popielaty Aerobacter serwowany w postaci „zupy” wyglądał, zdaniem uczestników, jak nieprzyjemna maź, a H. eutropha „smakowała jak roztwór fluoru”. Niektórzy specjaliści w dziedzinie żywienia krzywo patrzyli na wysiłki studentów. W pracy poświęconej przygotowywanemu przez zespół z Berkeley pożywieniu napotkałam następującą uwagę: „Mężczyźni i kobiety (…) nie wprowadzają do organizmów substancji odżywczych, lecz spożywają je. A nawet więcej – jedzą posiłki. Chociaż pełni determinacji biochemicy lub fizjologowie niekiedy uznają ten aspekt zachowania człowieka za nieistotny lub wręcz banalny, stanowi on głęboko zakorzeniony w historii element naszej kultury”. Nic dodać, nic ująć. Powodowany pragnieniem znalezienia rozwiązania postawionego przed nim zadania zespół z Berkeley najwyraźniej oparł swoje prace na niezbyt wnikliwie przemyślanych założeniach. Jeżeli w serwowanej nam potrawie potrafimy zidentyfikować smak pierwiastka mającego swój udział w oświetlaniu ulic, czas najwyższy przestać sobie zawracać głowę eksperymentalnym żywieniem. Mimo to będę broniła „pełnych determinacji biochemików lub fizjologów”. Jako pisarka utrzymuję się dzięki pracy tych mężczyzn i kobiet, dzięki naukowcom próbującym odpowiadać na pytania, których zadanie nikomu innemu nie przyszłoby do głowy lub których nie mieliby odwagi zadać. Zaliczają się do nich na przykład: pionier badań układu pokarmowego William Beaumont wkładający język do żołądka swojego

8

Roach_Gastrofaza.indd 8

2014-02-19 11:04:05


służącego; szwedzki lekarz Algot Key-Åberg sadzający zwłoki na krzesłach w jadalni, by zbadać, jak długo wytrzymają w takiej pozycji; François Magendie, pierwszy człowiek, który zidentyfikował skład chemiczny gazów jelitowych, wspomagany przez czterech francuskich więźniów zgilotynowanych podczas trawienia ostatniego posiłku; David Metz, badacz niestrawności z Filadelfii, który wykonywał zdjęcia rentgenowskie zawodnika uczestniczącego w konkursach jedzenia hot dogów na czas; oraz oczywiście nasi dietetycy z Berkeley, którzy serwowali sobie dania z bakterii, a potem, jak niezbyt pewni siebie mistrzowie kuchni, obserwowali, co się stanie. Posiłki te okazały się całkowitą klapą, lecz eksperyment dietetyków, na szczęście lub na nieszczęście, zainspirował mnie do napisania tej książki. W literaturze poświęconej jedzeniu bezwzględnie zdominowanej przez wykwintną kuchnię nauka nie ma zbyt wiele do powiedzenia. Ozdabiamy seks fantazyjnymi ornamentami miłości, dlaczego więc nie mielibyśmy przystrajać procesu odżywiania się w przepisy i degustacje? Uwielbiam książki M.F.K. Fisher i Calvina Trillina, lecz nie mniej podobają mi się Studies of a Flatulent Patient (Badania pacjenta cierpiącego na wzdęcia) Michaela Levitta, Experimental Investigations to Determine Whether the Garden Slug Can Live in the Human Stomach (Czy pomrów wielki może przeżyć w żołądku człowieka? Wyniki badań doświadczalnych) J.C. Daltona i A Lexicon of Pond-Raised Catfish Flavor Descriptors (Leksykon bodźców smakowych odbieranych przez suma hodowlanego) P.B. Johnsena. Nie twierdzę, że nie doceniam smacznego posiłku. Uważam jednak, że układ pokarmowy człowieka, a także ci wspaniali, niezwykli ludzie, którzy uczynili go przedmiotem swoich badań, zasługują na przynajmniej takie samo zainteresowanie jak fotogeniczne dania, które codziennie w siebie wpychamy.

9

Roach_Gastrofaza.indd 9

2014-02-19 11:04:05


Tak, mężczyźni i kobiety spożywają posiłki. Ale oprócz tego dostarczają swoim organizmom substancji odżywczych. Przeżuwają je, rozdrabniają, a następnie nadają im postać zwilżonej kulki, która dzięki serii skurczów wędruje do umięśnionego worka wypełnionego kwasem solnym, a następnie trafia do rurowatej oczyszczalni ścieków, gdzie ulega przemianie w najpotężniejsze tabu w historii ludzkości. Lunch to tylko niewinny prolog.

Moje pierwsze kontakty z anatomią człowieka muszę scharakteryzować jako dość wyrywkowe, ponieważ na lekcjach biologii w klasie pani Claflin korzystaliśmy z bezgłowego, pozbawionego kończyn plastikowego torsu*. Z przodu brakowało mu skóry i żeber, jakby padł ofiarą jakiegoś straszliwego wypadku przy pracy, dzięki czemu oczy dzieci mogły się sycić drastycznym widokiem dających się wyjmować narządów wewnętrznych. Tors zajmował swoje stałe miejsce na biurku z tyłu klasy, znosząc codzienne patroszenie i nadziewanie z rąk piątoklasistów. Zapewne chodziło o zaprezentowanie młodym, chłonnym umysłom geografii wnętrza ich własnego ciała, lecz pod tym względem szkolnictwo poniosło spektakularną klęskę. Narządy pasowały do siebie idealnie jak fragmenty przestrzennych puzzli, kolorowe i schludne jak towar na ladzie chłodniczej u rzeźnika**. Układ

* Podobne produkty można nabyć również dzisiaj. Noszą nazwy takie jak „Model torsu człowieka obu płci ze zdejmowaną głową” lub „Luksusowy szesnastoczęściowy tors człowieka”. Jak widać, nawet w katalogach szkolnych pomocy naukowych nie brak nawiązań do przestępczości na tle seksualnym, nie wspominając o ofiarach seryjnych morderców. ** W rzeczywistości narządy wewnętrzne bardziej przypominają gulasz niż ladę chłodniczą. Fakt ten przez wiele stuleci umykał badaczom. W epoce wiktoriańskiej panowało tak wielkie umiłowanie porządku, że przemieszczenie

10

Roach_Gastrofaza.indd 10

2014-02-19 11:04:05


pokarmowy można było wyjmować w częściach: osobno przełyk, osobno żołądek, osobno jelita. Zdecydowanie lepszą pomoc naukową stanowiłby wydziergany na drutach przewód pokarmowy, którego zdjęcia krążyły po internecie jeszcze kilka lat temu. Wyglądał jak długa rura wiodąca od ust do odbytnicy. Rura to niezupełnie poprawna metafora, sugeruje bowiem identyczny przekrój na całej długości. Przewód pokarmowy bardziej przypomina jednak mieszkanie z przechodnimi pomieszczeniami – długi korytarz łączący przechodnie pokoje, każdy o innym wyglądzie i przeznaczeniu. Nigdy nie zdarza się nam mylić kuchni z sypialnią, podobnie mały podróżnik po układzie pokarmowym nie pomyli ust z żołądkiem, a jelita cienkiego z jelitem grubym. Zwiedziłam układ pokarmowy z perspektywy takiego właśnie małego podróżnika: maleńkiego cyfrowego aparatu fotograficznego w kształcie multiwitaminowej pastylki. Kamera w pigułce dokumentuje swoją podróż jak nastolatek ze smartfonem, bez przerwy w ruchu, co sekundę robiąc zdjęcia. Na zdjęciach żołądka dominuje zielonkawy mrok z dryfującymi tu i ówdzie farfoclami, zupełnie jak na podwodnych fotografiach z wraku Titanica. W ciągu kilku godzin kwasy, enzymy i mięśnie żołądka zmienią wszystko, z wyjątkiem najbardziej odpornych porcji jedzenia (i kamer w pigułce), w kleik zwany miazgą pokarmową.

narządów uznawano za poważną chorobę. Lekarzy wprowadzały w błąd – nie, nie modele z tworzywa sztucznego – lecz zwłoki i pacjenci po operacjach, u których wszystkie narządy znajdują się nieco wyżej ze względu na poziome ułożenie ciała. Debiut aparatu do wykonywania zdjęć rentgenowskich wykonywanych w pozycji stojącej lub na siedząco (co sprawia, że wnętrzności opadają) zapoczątkował modę na operacyjne korygowanie „opadnięcia narządów”. Setkom ludzi zupełnie niepotrzebnie podciągano i przyszywano różne części ciała.

11

Roach_Gastrofaza.indd 11

2014-02-19 11:04:05


Ostatecznie nawet kamera w pigułce nie może się tu zatrzymać na dłużej. Po pokonaniu odźwiernika – portalu oddzielającego żołądek od jelita cienkiego – wystrój zmienia się nagle i diametralnie. Jaskraworóżowe ściany jelita cienkiego bujnie porastają milimetrowe wypustki noszące nazwę kosmków. Kosmki zwiększają powierzchnię zdolną do wchłaniania substancji odżywczych. Z wyglądu przypominają małe pętelki na ręczniku frotté. Natomiast wnętrze jelita grubego jest błyszczące i gładkie jak folia spożywcza. Z pewnością nie nadawałoby się na ręcznik kąpielowy. Jelito grube i odbyt – najdalsze odcinki naszego układu trawiennego – zajmują się gospodarowaniem odpadów: przerabiają, wysuszają i wypychają. Tors w pracowni pani Claflin w niczym nie sugerował czynności poszczególnych narządów. Wnętrze było dobrze ukryte. Jelito cienkie i okrężnica stanowiły pojedynczą poplątaną masę, jak mózg rzucony na ścianę. Mimo to mam za co dziękować torsowi. Zaryzykować wejście poza ścianę brzucha, nawet plastikową, oznaczało zerknąć do wnętrza własnego ciała. Było to dla mnie jednocześnie przerażające i frapujące doświadczenie, tym bardziej że równoległy świat istniał w moim własnym różowawym tułowiu. Podejrzewam, że to właśnie w piątej klasie moja ciekawość zaczęła spychać na dalszy plan wstręt, fobie oraz wszystko inne, co tak skutecznie odwraca uwagę umysłu od spraw ciała. Pierwszym anatomom nie brakowało ciekawości. Traktowali organizm człowieka jak niezbadany kontynent. Częściom ciała nadawano nazwy analogiczne do części kontynentów, na przykład cieśnina tarczycy, wyspy trzustkowe, ujście miednicy. Przewód pokarmowy przez wieki nazywano kanałem trawiennym. Jak miło wyobrażać sobie obiad podążający w dal cichą, wijącą się drogą wodną. Trawienie i wydalanie przebiegały tak spokojnie jak rejs statkiem wycieczkowym po Renie. Za pomocą tej książki pragnę odtworzyć właśnie ten

12

Roach_Gastrofaza.indd 12

2014-02-19 11:04:06


nastrój, to podniecenie pierwszych odkrywców trafiających na niespodzianki, radość czerpaną z podróży w nieznane. Wymaga to pewnego wysiłku ze względu na pojawiające się w pewnej chwili uczucie obrzydzenia. Istnieją wszak ludzie – anorektycy – u których myśl o spożytym jedzeniu w ich organizmach budzi tak wielką odrazę, że nie mogą się zmusić do zjedzenia czegokolwiek. W tradycji hinduskich braminów ślinę uważa się za substancję tak nieczystą, że kropla własnej śliny na ustach stanowi rodzaj profanacji. Podczas prac nad swoją poprzednią książką przeprowadzałam wywiad z personelem NASA odpowiedzialnym za wybór materiałów pokazywanych w telewizji internetowej Agencji. Kamery często na żywo relacjonują wydarzenia z ośrodka kontroli lotów. Gdy ktoś dostrzeże członka personelu jedzącego lunch przy swoim stanowisku, na ekranie w mgnieniu oka pojawia się inne ujęcie. W restauracji od biologicznej rzeczywistości konsumpcji substancji odżywczych i ich wstępnego przetwarzania odrywa nas towarzystwo. Natomiast człowiek pałaszujący kanapkę jest po prostu żywym organizmem zaspokajającym jedną ze swoich podstawowych potrzeb. Inne potrzeby również wolimy zaspokajać bez świadków. Akt posilania się, a zwłaszcza mniej apetyczne czynności mu towarzyszące, stanowi takie samo tabu jak kopulacja i śmierć. Wyżej wspomniane tabu działało na moją korzyść. W zakamarkach układu pokarmowego kryją się prawdziwe skarby niezwykłych opowieści, przeważnie niewykorzystanych. Wielu autorów pisało o mózgu, sercu, oczach, skórze, penisach i budowie ciała kobiet, a nawet o włosach*, lecz żaden nie tknął jelit. A więc spożywanie i wydalanie należą do mnie. * Mam tu na myśli wydaną w 1879 roku książkę pod tytułem The Hair (Włosy) autorstwa Charlesa Henry’ego Leonarda. Przeczytałam w niej, że w National Muesum of Americam History (Narodowym Muzeum Historii

13

Roach_Gastrofaza.indd 13

2014-02-19 11:04:06


Bez względu na to, jak smaczną potrawą się delektujecie, zawsze rozpoczyna ona swoją wędrówkę od jednego końca, by po jakimś czasie zakończyć ją w drugim. Chociaż Gastrofaza nie stanowi praktycznego poradnika z dziedziny zdrowia, postaram się odpowiedzieć na wszystkie najciekawsze pytania dotyczące układu pokarmowego. Oraz na kilka mniej ciekawych. Czy staranne przeżuwanie pokarmów może obniżyć poziom długu publicznego? Skoro w ślinie dosłownie roi się od bakterii, dlaczego zwierzęta liżą swoje rany? Dlaczego zamachowcy-samobójcy nie przemycają bomb we własnych odbytnicach? Dlaczego żołądki nie trawią same siebie? Dlaczego tak lubimy chrupiące potrawy? Czy zaparcie może doprowadzić do zgonu? Czy właśnie z tego powodu umarł Elvis? Co jakiś czas trudno wam będzie uwierzyć, że wcale nie mam zamiaru wzbudzać w was obrzydzenia. Próbowałam w typowy dla siebie sposób zachować powściągliwość. Wiem o istnieniu witryny internetowej www.poopreport. com, ale jej nie odwiedziłam. Gdy przypadkowo natknęłam się na wzmiankę o artykule Fecal Odor of Sick Hedgehogs Mediates Olfactory Attraction of the Tick (Woń kału chorych jeży zwiększa ich atrakcyjność dla kleszczy) w bibliografii innej pracy naukowej, oparłam się pragnieniu zamówienia egzemplarza dla siebie. Nie chcę, żebyście powiedzieli: „To obrzydliwe”. Wolę, żebyście mówili: „Zapowiadało się obrzydliwie, ale było naprawdę ciekawe”. No dobrze, miejscami może rzeczywiście troszkę obrzydliwe. Amerykańskiej) znajduje się gablota z pasmami włosów pierwszych czternastu prezydentów USA, w tym szorstkie żółtoszare, „trochę dziwne” loki Johna Quincy’ego Adamsa. Leonard sam zaliczał się do trochę dziwnych ludzi. Obliczył na przykład, że „przeciętna czupryna człowieka znajdującego się na widowni teatru liczącej dwustu ludzi byłaby w stanie utrzymać masę wszystkich widzów”. Moim zdaniem takie przedstawienie z pewnością dostarczyłoby widzom niesamowitych wrażeń.

Roach_Gastrofaza.indd 14

2014-02-19 11:04:06


1 Trzeba mieć nosa Nie potrzebujemy podniebienia do wyczuwania smaku

Badaczka zapachów na co dzień jeździ harleyem. Z pewnością dosiadanie motocykla sprawia jej frajdę pod wieloma względami, lecz Sue Langstaff mówi mi, że zwraca uwagę przede wszystkim na bogactwo zapachów czekających na nią na otwartych przestrzeniach. Swoje przejażdżki opisuje jako wspaniałe, długie, bierne wąchanie*. Właśnie dlatego psy tak bardzo lubią podróżować z łbami wystawionymi za szyby samochodu. Nie chodzi im o wiatr rozwiewający sierść. Jeżeli mamy węch taki jak pies albo jak Sue Langstaff, podziwiamy * Kilka słów wyjaśnienia na temat wąchania. Bez aktywnego wdychania powietrza przez nos (lub bez pomocy harleya) odbieramy tylko najsilniejsze spośród otaczających nas zapachów. W normalnych warunkach zaledwie 5 do 10 procent powietrza pobieranego podczas wdechu dociera do nabłonka węchowego pokrywającego sklepienie jamy nosowej. Badacze powonienia potrzebują kontrolowanych, powtarzalnych porcji zapachów, dlatego korzystają z olfaktometru. Technika ta zastąpiła wymagającą sporych ilości energii „olfaktometrię nadmuchową” oraz pierwsze modele olfaktometrów składające się z pojemników wykonanych ze szkła i aluminium zwane „camera inodorata” („W pojemniku należy umieścić głowę badanego” – w taki oto dość intrygujący sposób konstruktor przyrządu objaśniał w 1921 roku zasadę jego działania).

15

Roach_Gastrofaza.indd 15

2014-02-19 11:04:06


widoki za pośrednictwem zmysłu zapachu. Jedziemy drogą numer 29 z miejscowości Napa do St. Helena w Kalifornii, śledząc krajobraz za pomocą nosa badaczki: skoszona trawa, spaliny dieslowskiej lokomotywy pociągu turystycznego po krainie winnic doliny Napa, związki siarki rozpylane po winorośli, czosnek z ristorante Bottega, rozkładająca się morska flora podczas odpływu u ujścia rzeki Napa, rozgrzane dębowe drewno u bednarzy w firmie Demptos, siarkowodór z uzdrowiska w Calistoga, opiekane na ruszcie mięso z cebulką w restauracji dla zmotoryzowanych sieci Gott, parujący z otwartych kadzi fermentacyjnych alkohol w wytwórni win Whitehall Lane, tumany kurzu wzbijane przez kultywator w winnicy, wędzone mięsa w restauracji Mustards Grill, obornik, siano. Odbiór bodźców smakowych w takim sensie, w jakim robią to zawodowi degustatorzy win oraz Sue Langstaff, gdy ocenia jakiś produkt, polega przeważnie na wyczuwaniu zapachów. Bardziej precyzyjnie należałoby to nazwać odbiorem aromatów. Aromat to kombinacja smaku (bodźców czuciowych pochodzących z powierzchni języka) i zapachu, lecz przeważnie składa się z tego drugiego. Ludzie rozróżniają pięć smaków: słodki, gorzki, słony, kwaśny i umami (rosołowy/mięsny) oraz niemal nieskończenie wiele zapachów. 80 do 90 procent wrażeń zmysłowych decydujących o smaku pożywienia dociera do nas za pośrednictwem powonienia. Langstaff mogłaby wyrzucić język i nadal w miarę przyzwoicie wykonywać swoją pracę. Właśnie, nie wspomniałam jeszcze, czym się zajmuje. To coś w rodzaju smakowo-zapachowej medycyny sądowej. – Ludzie przychodzą do mnie i skarżą się: „Wyprodukowałem partię wina, które śmierdzi. Co się stało?”. Langstaff potrafi znaleźć źródła nieprzyjemnych aromatów. Nieprzyjemne aromaty, lub wady smaku w języku

16

Roach_Gastrofaza.indd 16

2014-02-19 11:04:06


profesjonalistów, zawierają wskazówki, co poszło nie tak w procesie produkcji. Oliwa z oliwek o smaku słomy lub siana sugeruje problemy na etapie suszenia oliwek. Piwo przesiąknięte wonią lizolu stanowi wskazówkę, że piwowar użył chlorowanej wody, choćby tylko do płukania sprzętu. Za smak wina przypominający skórę lub koński pot odpowiadają żyjące na resztkach winogron drożdżaki z gatunku Brettanomyces. Nos to chromatograf gazowy naszych organizmów. Gdy żujemy pokarm lub trzymamy wino w cieple jamy ustnej, uwalniają się z nich gazy aromatyczne. Podczas wydechu te „ciała lotne” unoszą się w górę, docierając do nozdrzy tylnych – tak zwanego nosa wewnętrznego* zlokalizowanego w tylnej części jamy ustnej – gdzie łączą się z receptorami powonienia w górnej części jamy nosowej. (Techniczne określenie na proces wewnętrznego odbioru bodźców zapachowych to powonienie wewnętrzne lub retronosowe. Częściej praktykowane wyczuwanie aromatów przez nozdrza zewnętrzne nazywa się powonieniem ortonosowym). Informacje są następnie przekazywane do mózgu, który bada je pod kątem znajomych zapachów. To, co odróżnia nos zawodowca od naszych nosów powszednich, to nie tyle wrażliwość na wiele różnych aromatów, ile zdolność do ich rozdzielania na pojedyncze składniki i do ich identyfikacji.

* Podczas internetowych poszukiwań medycznego terminu na określenie nozdrzy znalazłam taką perełkę: „Cewnik donosowy tlenowy typu wąsy dla dzieci. Bezpłatna dostawa w ciągu 2 dni dla członków programu Amazon Prime”. Ten produkt naprawdę podbija świat.

17

Roach_Gastrofaza.indd 17

2014-02-19 11:04:06


MIĘDZY USTAMI A BRZEGIEM… SEDESU Nowa, fascynująca książka MARY ROACH, bestsellerowej autorki BZYKA i SZTYWNIAKA Bez względu na to jak smaczną potrawą się delektujecie, jedzenie zawsze rozpoczyna swoją wędrówkę od jednego końca przewodu pokarmowego, by zakończyć ją w drugim. Co się dzieje w trakcie? Chcielibyście wiedzieć, ale wstydzicie się zapytać? Mary Roach postanowiła to sprawdzić. Przepytała naukowców i lekarzy, za pomocą maleńkiego cyfrowego aparatu podejrzała życie stu trylionów lokatorów naszych wnętrzności i przestudiowała bristolską skalę uformowania stolca. Nawet przeszczep bakterii kałowych nie zdołał jej obrzydzić! Dzięki temu i my możemy poznać odpowiedzi na dręczące nas pytania:  Dlaczego tak lubimy chrupiące potrawy?  Jak to się dzieje, że żołądki nie trawią same siebie?  Czy zaparcie może doprowadzić do zgonu? I czy właśnie z tego powodu umarł Elvis?

Cena 39,90 zł


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.