SzukajÄ…c misia
SzukajĂˆc misia
Szukając misia tłumaczyła Małgorzata Bortnowska
KRAKÓW 2014
1 – Kiedy przyjdą? – spytał Ben, mieszając płatki i obserwując, jak mleko nabiera czekoladowej barwy. – Dzisiaj! Wiesz, że dzisiaj. – Tato podniósł wzrok znad tostera. Wyglądał jak zwykle rano, z włosami nieco nastroszonymi i zmiętą od snu twarzą. – Mówiłem ci przecież. – Mhm. – Ben zjadł kilka łyżek płatków. – Ilu ich będzie? Tato chwycił grzankę, gdy tylko wyskoczyła z tostera, krzyknął i rzucił tost na talerz Cassie, potrząsając palcami.
7
– Zawsze wyskakuje gorący – zauważyła Cassie, kręcąc głową z ubolewaniem. – Niemądry Tatuś. – Uważaj, bo zjem go za ciebie. – Tato usiadł pomiędzy nimi i uśmiechnął się. – Wiesz co, Ben, nie jestem pewien, chyba będzie ich dwóch. Widziałem ich już, gdy przyszli oglądać dom. Są bardzo mili. Zadzwonił dzwonek i wszyscy podskoczyli na krzesłach. W nowym domu mieszkali od niedawna, a dzwonek był bardzo głośny, zupełnie jak alarm budzika. Za każdym razem podrywał ich z miejsca. – Szybcy są. – Tato zagwizdał zaskoczony. – Nie sądziłem, że przyjdą przed szkołą. Nic nie szkodzi. Wstał i ruszył korytarzem ku drzwiom. Ben i Cassie wymienili spojrzenia, po czym zostawili śniadanie i popędzili za Tatą.
8
Robotnicy stali przed drzwiami, ale Tato zasłaniał widok i trudno było się zorientować, jak wyglądają. Ben i Cassie podcinali sobie wzajemnie nogi, próbując zajrzeć zza tułowia Taty, ale udało im się tylko przez chwilę dostrzec dwóch szeroko uśmiechniętych mężczyzn oraz zaparkowaną na ulicy ciężarówkę. – Przywieźliście mieszarkę do betonu? – spytała Cassie uwieszona u spodni Taty, wychylając się zza drzwi. Ben popatrzył na nią. Nigdy nie była nieśmiała. Chciałby umieć pytać ludzi o wszystko tak jak ona, nie martwiąc się, co powiedzieć. – Dzisiaj nie. Ale przywieziemy, obiecuję. – W głosie mężczyzny brzmiał śmiech. – Świetnie. – Dziewczynka kiwnęła głową i zniknęła w kuchni, by dokończyć swój tost.
9
Gdy szli do szkoły, Ben zastanawiał się, jak będzie wyglądał ich dom, gdy wrócą. Wybiegli w pośpiechu, po gorączkowym półminutowym poszukiwaniu czytanki Cassie. Budowlańcy rozładowywali akurat narzędzia. Szukanie książki powtarzało się niemal codziennie i zwykle odnajdywał ją Ben. Tego ranka była w koszu z praniem. Chłopiec pomyślał, że siostra mogłaby trochę bardziej dbać o swoją czytankę. Cassie nie przejmowała się niczym i jak zwykle pędziła szaleńczo na róg ulicy. Ben cieszył się, że będzie miał nowy pokój. Nie przeszkadzało mu towarzystwo Cassie, ale ona wszędzie rozrzucała swoje rzeczy. Trudno było przyprowadzać kolegów, skoro musieli przekopywać się przez górę misiów Cassie, żeby dostać się do klocków lego. A poza tym ona wciąż te
10
klocki pożyczała, co było naprawdę denerwujące. We własnym pokoju Ben będzie mógł zbudować z klocków największą, jaką tylko się da, stację kosmiczną, na wszystkich półkach na książki. A kiedy wróci z łazienki, nie zastanie rozpartego na niej małego misia. Nawiasem mówiąc, dziwnie było myśleć o tych wszystkich zmianach w domu. Mimo że zamieszkali tu przed wakacjami, czyli dopiero trzy miesiące temu, Ben już pokochał to miejsce. Szczególnie dzięki ogrodowi. Był ogromny, zwłaszcza w porównaniu z ogródkiem w ich poprzednim domu. Miał długi, wąski trawnik (który zwykle wymagał strzyżenia, a w gęstej trawie kryło się przeważnie sporo zabawek) oraz taras na tyle duży, że mieściły się na
11
nim stół i krzesła. W głębi ogrodu, naprzeciw siebie, stały szklarnia oraz szopa, pełne interesujących rzeczy pozostawionych przez poprzednich właścicieli. Ben namówił Tatę, żeby na jakiś czas zostawić popękane doniczki, bo mogło się okazać, że wyrośnie w nich coś ciekawego. Nie wyrosło. Nie brakowało za to tłustych prążkowanych ślimaków. W czasie wakacji często jadali na dworze. Czasem śniadanie, i to jeszcze w piżamach. Nawet najnudniejsze płatki (te czekoladowe nie miały szansy długo się uchować w domu Bena i Cassie) lepiej smakowały na powietrzu. Z domu ogród nie sprawiał wrażenia tak dużego, jak był naprawdę, ponieważ na krańcach był zarośnięty drzewami. Mieli więc własny lasek, i to była jedna z rzeczy,
12
które szczególnie cieszyły Bena w nowym domu. Lasek świetnie się nadawał na zabawę w chowanego i krył w sobie rozmaite interesujące wykroty, gdzie z pewnością mieszkały jakieś stworzenia. Drzewa w większości były wielkie i stare, trochę za wysokie, by się na nie wdrapać, ale Ben się nie poddawał. Kiedy już wykombinuje, jak się na nie wspiąć, zbuduje domek na drzewie i pożyczy od Taty lornetkę. Czasem chodzili z Dziadziem obserwować ptaki, ale dla Bena było to trochę monotonne. Tymczasem chłopiec miał własne plany, o wiele ciekawsze. Lepiej będzie obserwować borsuki, wiewiórki, a może nawet niedźwiedzie. Lasek był na tyle duży, że niedźwiedzie mogły się w nim zaczaić. Chłopiec lubił sobie wyobrażać, jak leży na podłodze domku, wysoko wśród drzew, podglądając człapiące na
13
dole misie. Weźmie też ze sobą szkicownik i narysuje ich portrety. Pod drzewami przycupnęła szklarnia, która choć wciąż nieco podniszczona i zamieszkana przez pająki, pełna była teraz roślin. Tato zabrał ich do centrum ogrodniczego, kupili trochę sadzonek pomidorów oraz dynie, ponieważ Cassie chciała wyhodować sobie jedną na Halloween. Pomidory sięgały teraz aż do dachu szklarni, zaś sadzonki dyni przypominały jakichś roślinnych Obcych. Obrosły całą szklarnię uzbrojone w krótkie, splątane wąsy, które przyczepiały się do wszystkiego. Pojawiła się też dynia, ale na razie tak niewielka, że zmieściłaby się w niej tylko urodzinowa świeczka. Cassie śpiewała jej głupawą piosenkę o nawiedzonych zamkach, której nauczyła się w zerówce. Nuciła ją wciąż
14
od nowa, i znowu, w kółko. Powiedziała, że to doda dyni odwagi, żeby urosła na czas. Tato chciał zająć się porządnie ogrodem, ale na razie miał za dużo pracy – był księgowym, czyli, mówiąc w skrócie, zajmował się pieniędzmi innych ludzi. Od czasu do czasu do biura Taty (zawsze, w każdym domu, zajmowało największy pokój) przychodzili ludzie o zatroskanym wyglądzie, dźwigający wielkie plastikowe torby pełne świstków papieru. Wręczali je Tacie Bena z przepraszającą miną. Bycie dobrym księgowym (czyli takim, który nigdy nie krzyczy na nikogo za to, co wyczyta w tych świstkach papieru) oznaczało, że Tato pracował przez cały czas, kiedy Ben i Cassie byli w szkole, i nawet wtedy gdy już leżeli w łóżkach. Ben podejrzewał, że
15
Tato myśli o pracy także przez resztę czasu, kiedy gotuje obiad albo odkurza. Dlatego niekiedy trudno się z nim było pobawić. Tato bardzo dobrze sobie radził z lego i był świetny w grach komputerowych. Umiał też przebierać misie Cassie w różne stroje, jeśli dokładnie wyjaśniła mu, co ma robić. Najczęściej jednak nie miał czasu, a nawet jeśli skłonili go do zabawy (Cassie potrafi ła zasadzić się na niego ze strojem do przebierania, tak że nie miał wyboru), nigdy nie trwało to długo, gdyż musiał iść odpisać na e-mail albo do kogoś zadzwonić. Ben czasami próbował go narysować, ale Tato nigdy nie wysiedział na tyle długo, żeby chłopiec skończył portret. Cassie w podskokach podbiegła chodnikiem do Bena i Taty.
16
– Czy dom wciąż tu będzie, gdy wrócimy ze szkoły? – Nie zburzą ani cegiełki, Cass! – Tata uśmiechnął się szeroko. – Naprawdę? – w głosie dziewczynki zabrzmiał zawód. – No wiesz, wykują dziurę na schody, ale dopiero kiedy poddasze będzie gotowe. Do tego czasu będą wchodzić i schodzić po rusztowaniach. – Zrobią dziurę w suficie? – spytał Ben ze zdumieniem. To brzmiało trochę… dramatycznie. Trochę niebezpiecznie. – A jeśli cały dom się zawali? – Zawali się? – powtórzyła Cassie z ożywieniem. – To znaczy lepiej, żeby nie – dodała szybko. – Ale jeśli przygniecie moje misie, to proszę o nowe. – Jakby ich było mało! – Ben przewrócił oczami.
17
Cassie już nabrała oddechu, by mu się odgryźć. – Będziecie mogli wybrać kolor ścian w swoich pokojach – wtrącił pospiesznie Tato, zanim Cassie i Ben wszczęli kłótnię Cassie otwarła szeroko oczy. – Jaki chcemy? – spytała w końcu z nadzieją w głosie. – Różowy? W paski? – Eee… Myśleliśmy o tym… – Czy mógłbym sam pomalować swój pokój? – zapytał Ben, patrząc na Tatę błagalnie. – No wiesz, cały na biało, a na tym moje rysunki? Na wpół przymknął oczy, wyobrażając sobie obrazki pokrywające białe ściany pokoju. Ale by było super! A kiedy już zabrakłoby miejsca na rysunki, znów zamalowałby ścianę na biało i zaczął rysować nowe.
18
Zmarszczył brwi. Hm. A jeśli chciałby zostawić niektóre obrazki? Może mógłby zamalować tylko fragmenty ściany. – Nigdy nie miałam pasiastego pokoju – szczebiotała Cassie do Taty. – Albo lepiej cały w kwiaty? I wśród nich śpiący miś? A sufit niebieski z chmurkami, dobrze? Ben zauważył, że Tata chyba odczuł ulgę, kiedy dotarli do szkoły i Cassie zniknęła w falującym tłumie dzieci na dziedzińcu. – Nic w domu nie zepsują, prawda? – spytał Tatę, gdy stali, czekając na dzwonek. – Tak. Wszystko dobrze pójdzie. Będę na miejscu i dopilnuję tego, Ben. – Tato objął go ramieniem. – Wrócisz po południu ze szkoły i zobaczysz, co dziś zmajstrowali.
Otwórz drzwi do świata wróżek!
Wbogródku Bena ibCassie mieszka prawdziwy miĂ! Ma zïociste futerko ibchowa siÚ wĂród roĂlin wbszklarni. Poza tym bardzo lubi krokieciki. Kiedy wieczorami przemyka przez ogród, dzieci sÈ takPiórko podekscytowane, ĝe nie mogÈ Emilka jest dziesięciolatką, która spaÊ! Czy miĂ pomoĝe Benowi rozwiÈzaÊ właśnie odkryła, że w dzieciństwie została problem wbszkole ibodzyskaÊ przyjaciela? adoptowana przez rodzinę wróżek. Tymczasem ma problem w szkole, bo dokucza jej złośliwa koleżanka. Co więcej, jedna z wróżek prosi ją o pomoc. Trzeba jak najszybciej Cena 14,90drzwi zï znaleźć
do magicznego świata!
Już wkrótce w księgarniach!