#03/2021 ZOOM

Page 43

WYWIADY

41

••• MENADŻER KRYZYSOWY / Z JOANNĄ LEWICKĄ, REŻYSERKĄ TEATRALNĄ ROZMAWIA MARTA WYSOCKA. Jak na młodą reżyserkę masz spory, tak zwany dorobek, pracujesz dużo i szybko realizujesz swoje pomysły, a każdy jest zupełnie inny. Czy wiesz ile sztuk do tej pory wyreżyserowałaś? Liczysz to jakoś? Nie, nie liczyłam tego, a może ja wcale nie wyreżyserowałam tak dużo? (śmiech) Raczej wykorzystuję ten zawód, jako narzędzie do mojej pracy artystycznej w szerszym sensie: teatralnej, uniwersyteckiej, projektowej, fundacyjnej – także w celu łączenia ludzi sztuki. Nie realizuję jakichś gotowych „pomysłów”, bo mnie to nie ciekawi. Za każdym razem na nowo szukam, czym ten mój teatr ma być. Nie jest on czymś oczywistym – jest wyzwaniem, a nie szybkim i rutynowym działaniem. W trakcie pracy potrzeba dużo czasu – na zastanawianie się, kto ma brać w tym udział, poszukiwanie tematów, materiałów, docieranie do źródeł, a nawet na zdobywanie środków na moje realizacje. Może tych efektów końcowych w formie premier nie było tak dużo w porównaniu do innych reżyserów? Jednak stworzyłam też mnóstwo innych projektów, które działy się jednocześnie w kilku miejscach na świecie, na przykład w Niemczech i Polsce lub Azji? Która z twoich sztuk jest dla ciebie najważniejsza, najbliższa sercu? Każdą pracę, którą zaczynam, traktuję jako tę najważniejszą. Dziejąc się w tym konkretnym momencie, czyli „teraz”, staje się dla mnie najbardziej znacząca, pochłaniając mnóstwo czasu i zajmując moje myśli. Wszystkie sztuki, które się pojawiły z mojej potrzeby opowiedzenia o konkretnej sprawie, były ważniejsze niż sztuki, które zrobiłam na czyjeś zlecenie. Na przykład napisany przeze mnie i przygotowany z przyjaciółmi, kameralny spektakl „Przygaszeni”, który zrobiliśmy w Lublinie za swoje własne pieniądze, dużo zmienił w moim myśleniu teatralnym. Podobnie jak i współpraca z Kasią Tadeusz przy wystawieniu sztuki opartej na prawdziwych historiach kilku dziewczyn „Matka Polka Teatralna. Konkurs”. To była rzecz, która bezpośrednio dotyczyła człowieka, wynikała z rozmów i obserwacji relacji społecznych, a to właśnie chcę robić jako reżyserka. Wszystkie inicjatywy, które są powodowane chęcią spotkania z innym człowiekiem są dla mnie ważnym i emocjonującym przeżyciem. A jaka realizacja była dla ciebie największym wyzwaniem? Najtrudniejsza była moja druga praca w teatrze, sztuka którą robiłam w 2006 roku w Staatstheater Darmstadt i rok później w Staatstheater Wiesbaden. To było „Tango” Mrożka, przy którym świetnie mi się pracowało, efekt też był znakomity. Jednocześnie jednak była wyzwaniem, gdyż mój debiut reżyserski był tak trudny, że zwyczajnie bałam się powrócić do pracy z aktorem. Opowiedz w takim razie o tym debiucie, jaka była twoja pierwsza sztuka? Jeszcze w szkole poproszono bym zrobiła prapremierę niemiecką sztuki „Die WolfGang” belgijskiego autora Toma Lanoye'a w Teatrze Miejskim Gießen. Mając wtedy zaledwie 25 lat, rozpoczynałam sezon teatralny. Zgodziłam się na to, jednak okazało się, że reżyserowanie w zawodowym teatrze repertuarowym jest czymś zupełnie innym niż to co robiłam na studiach. Dlatego już „Tango” miało w sobie dużo pokory, lęku, poczucia braku stabilności. Mówi się, że „Sen nocy letniej”,


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.