14 minute read
Żeby maszyna dobrze działała
Drużynowemu pod rozwagę
Chciałbyś się ze mną czymś podzielić? Żeby maszyna dobrze działała, czyli o relacjach drużynowego ze swoimi przybocznymi
Advertisement
pwd. Julia Białasik Chorągiew Łódzka, Hufiec Łódź-Górna
Od ponad 4 lat drużynowa Gromady Zuchowej „Wyspa Skarbów”, członkini Rady Namiestnictwa Zuchowego, komendantka Szczepu Harcerskiego “Źródło”. Prywatnie studentka Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej na Uniwersytecie Łódzkim, najwierniejszy kibic męskiej siatkówki oraz social media ninja w jednej z łódzkich agencji digitalowych.
Wyobraź sobie, że składasz właśnie jakiś mebel z IKEI. Idzie Ci całkiem nieźle, raz po raz przykręcasz kolejne śrubki, montujesz półki, szuflady i drzwiczki. Po kilku godzinach możesz zachwycać się nową szafą, która cieszy oko. Przypadkowo jednak dostrzegasz, że na ziemi została jeszcze jedna śrubka, znajome prawda? Łapiesz się za głowę, w ekspresowym tempie bierzesz do rąk instrukcję i próbujesz zlokalizować etap składania, który został przez Ciebie pominięty. Szybko jednak dochodzisz do wniosku, że skoro mebel stoi i wygląda tak jak powinien, to jedna śrubka nie zrobi przecież różnicy. Z uśmiechem na twarzy wkładasz kolejne ubrania, buty i drobiazgi. Po chwili zauważasz jednak, że konstrukcja straciła na stabilności, szafa przewraca się, a z jej wnętrza po kolei wypadają wszystkie przedmioty. Ha! Czyli ta śrubka jednak to istotny element całej układanki i nie bez przyczyny znalazła się w pudełku z resztą potrzebnych części. Rolę tej brakującej, ale jak się okazuje jakże istotnej śrubki, moim zdaniem pełnią właśnie przyboczni.
Wychowam swojego następcę – to fragment treści Zobowiązania Instruktorskiego, który zawsze wywołuje u
mnie ciarki. Dlaczego? Bo nieustająco zastanawiam się, kiedy tak naprawdę kończy się wychowanie, kiedy możemy z czystym sumieniem powiedzieć, że ktoś jest gotowy, by „wyfrunąć” z gniazda i rozpocząć samotną wędrówkę, by móc wychowywać innych?
Choć rozpoczęłam dość enigmatycznie, to nie zadziało się to bez przyczyny, bowiem temat współpracy z przybocznymi jest dla mnie szczególnie ważny i to z kilku względów. Po pierwsze wciąż jestem drużynową i ściśle współpracuję ze swoimi przybocznymi podczas pracy z jednostką. Po drugie, zależy mi, by wszyscy przyboczni w moim szczepie czuli się potrzebni, docenieni i odpowiednio zaopiekowani. Po trzecie, chciałabym, żeby wszystkie kadry jednostek z namiestnictwa tworzyły zgrane teamy.
Wielokrotnie spotkałam się bowiem z sytuacją, gdzie drużynowy miał wprawdzie przybocznych, ale nie potrafili oni złapać wspólnego „flow”. Prowadziło to do różnych niedomówień, kłótni, a w konsekwencji traciła na tym sama jednostka. Dlaczego? Bo moim zdaniem zgrana kadra to najprostsza droga do sukcesu każdej gromady.
Franklin Delano Roosevelt powiedział kiedyś, że: Ludzie pracujący razem jako jedna grupa potrafią dokonać rzeczy, których osiągnięcie nie śniło się nikomu z osobna. Myślę, że te słowa idealnie odzwierciedlają to, co chciałabym tutaj przekazać.
Przygotowując się do tego artykułu zapytałam swoje przyboczne o to, co według nich jest najważniejsze w kontakcie drużynowego z przybocznymi. Odpowiedziały, że szczerość, zrozumienie, wzajemna pomoc, chęć poznania drugiego człowieka, dobry przepływ informacji, wychodzenie poza tematy harcerskie np. w rozmowach, umiejętność słuchania oraz wspieranie, a także po prostu bycie blisko w trakcie ważnych, ale także trudnych, życiowych momentów. W jaki sposób, więc pielęgnować kadrowe więzi i stworzyć relację opartą na wzajemnych zaufaniu?
Myślę, że nie ma tutaj jednoznacznej odpowiedzi, każda
sytuacja jest inna, tak samo jak każda kadra różni się od siebie. Jednakże wiem, że jest parę uniwersalnych rad, które powinny w tym pomóc.
- Różnica wieku to nie jest mur nie do przebicia!
Często słyszę, że członkowie kadry nie mogą znaleźć wspólnego języka, bo dzieli ich pięć, dziesięć, piętnaście czy nawet dwadzieścia lat. Zrozumiałe jest oczywiście to, że jesteście na zupełnie innym etapie życia, macie różne priorytety, ale warto, by w swoim rozmowach wychodzić poza sztywne, harcerskie tematy. Twój przyboczny wybiera liceum, szykuje się na studia, kończy osiemnaście lat, zdaje prawo jazdy, kupuje pierwszy samochód, znalazł nowe hobby, był na koncercie czy na weekendowym wypadzie za miastem? To świetne tematy do luźnych pogawędek przed czy po zbiórce! Uwierzcie takich jest mnóstwo i wcale nie musicie rozmawiać tylko o pogodzie. Nie zastanawiaj się długo, nie planuj z wyprzedzeniem, o czym porozmawiasz ze swoim przybocznym, bo o czymś przecież trzeba. Niech wyjdzie to spontanicznie i na luzie. Ty także nie bądź dłużny, śmiało opowiedz o tym, co przydarzyło Ci się w pracy, czy na studiach, a może przeczytałeś lub przeczytałaś ostatnio bardzo inspirującą książkę? Dzielcie się swoimi prywatnymi sukcesami i porażkami, nawet nie wiesz jak bardzo zbliża to do siebie.
- Poznajcie się! Nie zliczę, ile razy byłam świadkiem sytuacji, gdy drużynowy nie wiedział czym interesuje się jego przyboczny, a przyboczny tak w sumie to nie wiedział, co drużynowy robi poza harcerstwem. Nie musicie od razu znać swoich ulubionych kwiatów, marek samochodów, zapachów świeczek czy przedmiotów na studiach, ale warto od czasu do czasu zapytać o ulubioną książkę czy film, a nóż okaże się, że uwielbiacie takie same kiepskie komedie lub tak samo słabo gotujecie. Takie ciekawostki mogą być pretekstem do dalszych rozmów. Dodatkowo od razu mamy wrażenie, że jesteśmy jakby bliżej swojego przybocznego, choć tak naprawdę nie zdradziliśmy mu zbyt wiele ze swojego prywatnego życia, o co dużo osób zwykle się boi.
- Wyjdźcie poza mury zuchówki!
Pandemia koronawirusa na pewno tego nie ułatwia, ale zapamiętajcie sobie tę radę także na przyszłość. Zaproponujcie swoim przybocznym wspólne wyjście na pizzę, łyżwy, kręgle, bilard czy na lody. Przez cały czas miałeś wrażenie, że współpracujesz z introwertykiem? Nie zdziw się, gdy okaże się, że to największa gaduła jaką znasz, tylko bał się odezwać, bo nie czuł się zbyt pewnie w Twoim towarzystwie, bo znacie się krótko czy właśnie dzieli Was duża różnica wieku. Niektórym ludziom dużo łatwiej otworzyć się w sytuacjach innych niż „służbowe”, gdy mogą zdjąć maskę „idealnego zuchmistrza”, nie muszą się martwić o to, że patrzą na niego zuchy, o to czy ten pląs na pewno się wszystkim spodoba, majsterka nie jest zbyt trudna, a w konsekwencji o to, jak drużynowy oceni całą zbiórkę. To właśnie dlatego w wielu firmach organizowane są wspólne imprezy, pikniki, grille czy wyjścia na miasto.
- Traktuj po partnersku i nigdy nie patrz z góry!
Bez względu na to, czy Twój przyboczny pracuje na funkcji dzień, miesiąc czy dwa lata, jego zdanie powinno być tak samo ważne. Oczywiście, nie wszystkie jego pomysły trzeba od razu wcielać w życie, ale zawsze trzeba ich wysłuchać. To bardzo ważne, bo jeśli przyboczny zobaczy, że w lekceważący sposób podchodzisz do jego działań, może nawet zamknąć się w sobie i całkowicie przestać się angażować. Przypomnij sobie jak Ty się zachowywałeś, gdy do głowy przychodziły Ci pierwsze, szalone pomysły. Tutaj ponownie najważniejsza jest rozmowa. Jeśli uważasz, że propozycja, którą złożył Ci przyboczny jest niemożliwa do zrealizowania z różnych względów – czasowych, finansowych, metodycznych, bezpieczeństwa – to mimo wszystko wysłuchaj do końca, a potem powiedz mu to, nie owijaj w bawełnę, nie zwódź i nie oszukuj. Nie wyśmiewaj ich jednak ani całkowicie nie krytykuj, nawet jeśli pomysł będzie Ci się wydawał strasznie głupi. Spokojnie przedstaw swoje zdanie i używaj sensownych argumentów. Aha, i jeszcze jedno, skoro mamy traktować się po partnersku to nie twórzmy niepotrzebnych ty-
tułów – kadra spokojnie może mówić do siebie po imieniu. Wiem, że dla niektórych może się wydawać dziwne, że w ogóle o tym wspominam, ale uwierzcie mi robię to nie bez przyczyny, bo wiem doskonale, że takie sytuacje wciąż się zdarzają, a wcale nie sprzyjają one budowani relacji opartej na wspólnym szacunku.
Zastanówmy się jednak, co daje nam wypracowanie takiej partnerskiej relacji z przybocznym i czy ma to wpływ na późniejsze pełnienie przez niego funkcji drużynowego? Po pierwsze, choć może zabrzmi to bardzo patetycznie to uważam, że szczęśliwa kadra to szczęśliwe zuchy. Dzieciaki naprawdę czują, że ich druhny czy druhowie się nie dogadują. Po drugie, jeżeli w kadrze panują luźne relacje naprawdę dużo łatwiej jest coś planować, uzgodnić, podzielić się zadaniami, do głowy wpadają ciekawsze pomysły, czas mija szybciej, a my jesteśmy bardziej efektywni, a na tym wszystkich po prostu korzysta cała jednostka. Po trzecie, jeśli Wy kadrą dobrze czujecie się w swoim towarzystwie to po prostu miło spędzacie czas, nie wracacie do domu w poczuciu, że znowu musieliście kogoś spotkać, pracować z nim i rozmawiać, choć wcale nie sprawiało Wam to frajdy, a było jedynie przykrym obowiązkiem. Poza tym przyboczny, który dobrze czuje się na zbiórkach, dogaduje się ze swoim drużynowym szybciej i lepiej chłonie wiedzę, szybciej się rozwija i jest szansa, że pod wpływem impulsu, w gorszym dla niego okresie nie zrezygnuje tak łatwo z pełnionej przez siebie funkcji.
Oczywiście sytuacje są różne, ja także nie zawsze postępowałam fair względem swoich przybocznych, bo w końcu wszyscy uczymy się na błędach, ale teraz po kilku latach, wielu rozmowach już wiem, czego absolutnie nie wolno robić nam drużynowym, bo zamiast zacieśniać więzy oddala nas to od siebie.
- Nie bądź w gorącej wodzie
kąpany!
Bądź cierpliwy, początki bywają trudne dla każdego. Ty jako drużynowy potrafisz napisać
na maksa metodyczny i ciekawy konspekt w trzydzieści minut? Gratuluję, jesteś wielki. Weź jednak pod uwagę, że Twój przyboczny może potrzebować dwóch, a może nawet trzech godzin, by stworzyć coś, z czego będzie naprawdę dumny. Nie pośpieszaj go, Twoim zadaniem jest zlecić mu zadanie w takim terminie, by mógł swoje pierwsze dzieło stworzyć na spokojnie, bez presji czasu. ZHP to nie szalona korporacja, gdzie wszystko musi zadziać się tu i teraz. Dodatkowo cierpliwie odpowiadaj na pytania i tłumacz wszystko od podstaw. To, że zasady zdobywania gwiazdek w Twojej gromadzie są dla Ciebie jasne i klarowne, nie oznacza, że Twoja prawa ręka myśli tak samo. Lista spraw, pacholik, zabawa tematyczna to dla Ciebie pestka, ale Twój przyboczny, jeśli sam nie był zuchem, z tymi terminami spotyka się pierwszy raz w życiu. Ja sama złapałam się na to w swojej gromadzie, gdy do pomocy zaprosiliśmy drugą przyboczną. Wszystko co mówiłam było dla mnie oczywiste, ba w mojej głowie pojawiały się konkretne sytuacje, gdy tłumaczyłam to już komuś i byłam święcie przekonana, że była to właśnie ta osoba. Dopiero po czasie zorientowałam się, że każdorazowe zaproszenie nowego harcerza do kadry to rozpoczynanie wszystkiego od tak zwanego poziomu zero.
- Nie krytykuj przy podopiecznych!
Najgorsze co możesz zrobić swojemu przybocznemu to ocenić, skrytykować czy dawać uwagi przy innych zuchach. Głośniejsze wymiany zdań też należy zostawić na czas po zbiórce, gdy będziemy już w gronie zaufanych osób. Dlaczego? Zuchy uszy mają nadstawione szerzej niż możesz przypuszczać, a publiczne skrytykowanie jakiegoś działania czy aktywności przy takiej dziecięcej widowni skutkuje niestety tylko jednym – stratą zbudowanego przez przybocznego autorytetu. Wszelkie niedociągnięcia “podwładnych” pokazujemy zawsze za tak zwanymi kulisami.
- Nie bądź jak Zosia Samosia!
Przyboczni nigdy nie nauczą się działać, jeżeli Ty zawsze będziesz wszystko robić sam, za nich i bez konsultacji z nimi.
Nie chodzi o to, żebyś już na drugiej zbiórce powiedział, że mają od A do Z samodzielnie zaplanować biwak na drugim końcu Polski, bo nie jestem fanką rzucania na tak głęboką wodę i uważam, że nie prowadzi to do niczego dobrego, a wręcz przeciwnie - szybko może zniechęcić naszego przybocznego. Jestem jednak zdania, że już od pierwszego, wspólnego miesiąca trzeba sprawiedliwie delegować zadania. Takim sposobem z nieśmiało poprowadzonego pląsu przejdziecie do majsterki, z majsterki do zbiórki, ze zbiórki do zwiadu, ze zwiadu do biwaku i tak dalej, aż w końcu będziesz w stanie w poczuciu spełnienia przekazać jednostkę w ręce swojego następcy. Oczywiście wszystko w duży skrócie i lekko z przymrużeniem oka.
A Wy drodzy przyboczni, żebyście nie czuli się pokrzywdzeni, że w artykule nie zwracałam się do Was, pamiętajcie, że Wy także możecie wyjść z inicjatywą! Odwróćcie role i sami zaproponujcie przejęcie pieczy nad kroniką, stroną gromady, wspomnijcie o zwiadzie, który chcielibyście zrobić, czy w końcu sami z siebie zaproście drużynowego na pyszną kawę z mlekiem.
Już na sam koniec chciałabym Wam powiedzieć, że ja na swojej harcerskiej drodze praktycznie za każdym razem współpracowałam z osobami starszymi, byłam najmłodsza ze wszystkich i nieraz dzieliła nas spora różnica wieku. Zawsze jednak moje zdanie było brane pod uwagę, byłam częścią „większej sprawy” i śmiało mogłam się rozwijać bez poczucia wyalienowania z towarzystwa ze względu na swój wiek czy umiejętności. Co więcej, z biegiem lat naprawdę miło to wspominam. Puenta z tego jest, więc taka, że jeśli tylko mamy chęci, to możemy z przybocznymi stworzyć coś naprawdę wielkiego.
Pssst… Bądź dla nich takim drużynowym, jakiego sam nie miałeś, a chciałeś mieć lub staraj się zbudować jeszcze lepszą relację niż ta, która łączyła Cię z Twoim drużynowym, a obiecuję, że to zaprocentuje na przyszłość!
Drużynowemu pod rozwagę
Pilotaż nowych instrumentów metodycznych
pwd. Agata Gurgul HO Chorągiew Kujawsko-Pomorska, Hufiec Toruń
Drużynowa 124 Toruńskiej Gromady Zuchowej „Leśne Skrzaty”. Członkini Rady Namiestnictwa Zuchowego Hufca ZHP Toruń. Prywatnie miłośniczka psów.
Nie ma co ukrywać, nowe Instrumenty Metodyczne zatrzęsły naszą organizacją, podzieliły członków na obozy i poruszyły serce każdego instruktora - tych działających w metodzie i tych, którzy w polu nie walczą od dawna. Świeże, piękne, czytelne, a przede wszystkim liczne, instrumenty oprócz rozpoczęcia wielogodzinnych dyskusji... dla metodyki zuchowej właściwie nie zmieniły zbyt wiele.
Pewnego słonecznego piątku stanęłam w Kręgu Rady i powiedziałam moim zuchom, że próbujemy czegoś nowego: sprawności zespołowe to teraz tropy, indywidualne tracą swój epitet, a na gwiazdki będą ładniejsze książeczki niż te, które robiłam ręcznie. Zuchy jak to zuchy, niesamowicie elastyczne, pełne energii i entuzjazmu przestawiły się na nowe nazwy szybciej niż my, harcerki z kilkuletnim stażem mówienia o poprzednich instrumentach.
Takim sposobem nowości zadomowiły się u nas na dobre i właściwie już zostaną. Nie było wybuchów, nie było pościgów ani żadnej niesamowitej trudności we wprowadzeniu tej zmiany.
Największym problem oczywiście byłam ja.
Jako drużynowa z pięcioletnim doświadczeniem pracy w swojej jednostce, wypracowanymi zasadami, sposobami, byłam oporna i czepiałam się o wszystko. Potrzebne nowe instrumenty, kiedy stare działają? Czy nie stracimy na indywidualności? Czy to będzie w ogóle wyglądać dobrze na mundurze?
Tak, bo stare wcale nie działają tak dobrze, jak się okazało po dłuższej refleksji. Poza tym zawsze można robić coś lepiej.
Nie, bo zawsze możecie wszystko dostosować. Nowe Instrumenty na to pozwalają.
Tak, będzie. Zaufajcie przewodniczce, malarce-perfekcjonistce.
Na początku artykułu napisałam, że nie zmieniło się nic i to półprawda. Dalej mamy instrument grupowy, dalej mamy instrument do pracy indywidualnej i dalej mamy gwiazdki.
Różnica jest jedynie taka, że teraz działa to lepiej, a osoby prowadzące jednostki, już i tak zakopane po uszy w dokumentacji, nie muszą robić wszystkiego same.
Z ulgą przyjęłam karty na sprawności i książeczki na gwiazdki, bo pomiędzy mailami, dokumentami, nową ewidencją, składkami, konspektami oraz morzem pozostałych obowiązków funkcji instruktorskiej, tych rzeczy robić już nie muszę ani ja, ani moje przyboczne. Nowe Instrumenty Metodyczne podarowały nam kilkanaście godzin życia, za co jestem im wdzięczna.
Karty na sprawności mają trzy wariacje dostosowane do wieku zuchów i zdobytych gwiazdek – w końcu mamy balans wymagań, młodsze zuchy nie zostaną przez nie pokonane, starsze nie będą się nudzić. Poza tym zadania są nowoczesne i zakorzenione w naszej rzeczywistości. Doszło mnóstwo nowych, ciekawych propozycji.
Książeczki na gwiazdki są równie świetne; ładne, kolorowe, mają ciekawe zadania i wspaniale związują ze sobą pozostałe instrumenty. Każda z nich sprawdza podstawową wiedzę zuchową o Związku, gro-
madzie, kraju, świecie, a jednocześnie pozostawia pole do rozwoju indywidualnego – do próby należy ułożyć zadanie adresowane do danego zucha; można wybrać je z przykładowej puli lub wymyślić całkowicie samemu.
Tropy to sprawności zespołowe zapakowane w nową graficzną otoczkę. Zaktualizowano też wymagania i dodano więcej inspiracji, również multimedialnych. Poza tym, mamy wiele więcej propozycji do wyboru: Inżynierów, Młodych Badaczy, Producentów Filmów Animowanych, Rolników, etc. Wzięto pod uwagę przy tym gromady wiejskie i miejskie, co ja osobiście uważam za rzecz bardzo istotną. Nie wszyscy pracujemy przecież w tych samych warunkach.
Nowe Instrumenty stają się narzędziem dla drużynowych i przede wszystkim ułatwiają pracę. Nie ma co się oszukiwać, w mało której jednostce udawało się dotychczas pracować z każdym z trzech instrumentów, co wynikało po prostu z nadmiaru pracy, którą należało włożyć w przygotowanie materiałów. Będąc w pilotażu, nie musiałam się martwić tym, czy mam czym pracować i mogłam skupić się na motywowaniu zuchów do podejmowania wyzwań.
Należy też zwrócić uwagę na to, że dzięki wspólnym materiałom zniwelujemy różnice w poziomach wiedzy i pracy zuchów na terenie kraju. To ważne, by Związek prezentował jednolity ideał wychowawczy. Nowe Instrumenty Metodyczne pozwalają wyrównać pewne nieścisłości, z którymi spotkałam się podróżując harcersko po Polsce.
Choć w części zuchowej Nowych Instrumentów zmieniło się niewiele, sama zmiana przynosi ze sobą wspaniałe skutki i jest nam potrzebna. Moje zuchy częściej zdobywają sprawności i chętniej pracują na gwiazdki. Z Waszymi nie będzie inaczej.
My, drużynowi, walczący codziennie z przeciwnościami losu i wkładający serce w wychowanie zuchów, potrzebujemy usprawnień, potrzebujemy środków do pracy, nie finansowych a właśnie takich, które podarują nam odrobinę czasu. Kolorowych, mądrych, atrakcyjnych dla dzieci narzędzi.
Należy przecież pamiętać, że w większości uczymy się w szkołach średnich; mamy sprawdziany, egzaminy, zadania domowe, prace dorywcze, zajęcia dodatkowe, swoich przyjaciół i rodzinę. Chcemy również odpocząć. Podarowanie nam czasu to najmilsze i najlepsze, co można dla nas zrobić.
Bo przecież nie chodzi o to, by na siłę bezsensownie przedzierać się najtrudniejszą drogą do celu, kiedy można zrobić to prościej, lepiej, z mniejszym nakładem pracy, a energię pozostałą wykorzystać do tego, co powinno być dla nas najważniejsze: do zmieniania świata na lepsze, np. poprzez spędzanie czasu z zuchami.
Po miesiącach pilotażu z czystym sercem mogę życzyć Wam, wodzom zuchowym, żebyście już nigdy nie musieli wracać do tego, co było i mogli sprawdzić na własnej skórze, jak dobrze pracuje się na Nowych Instrumentach Metodycznych.