2 minute read
Recenzje z kraju
from Magazyn FOLK24 1/2017 (8)
by A-Press
Rodzinna Kapela Wasilewskich Muzyka Bojków na Mazurach 2005
Bojkowie zamieszkiwali Wschodnie Bieszczady od wieków, ale w czasie akcji „Wisła”, ich resztki wyrzucono z ich ziem i rozproszono po Polsce. O ile ich sąsiedzi, Łemkowie, w miarę szybko zaczęli wracać do korzeni, to Bojkowie mieli problem - po prostu było ich za mało. W latach 70. i 80. ub. w. muzycy Dymitr Hodowaniec i Piotr Lesk, Bojkowie osiedleni na Mazurach, stworzyli kapelę Bobrowiczanie i nagrali oryginalną muzykę ludową graną na Bojkowszczyźnie jeszcze przed wysiedleniem. I to praktycznie wszystko, co zostało u nas z kultury Bojków, zwłaszcza z bogatej muzyki. Niewiele osób wiedziałoby o tych nagraniach, gdyby nie Ewa i Robert Wasilewscy z Transkapeli. To oni tę muzykę odświeżyli i w 2005 r., w Niedźwiedzim Kącie, nagrali koncert. Efektem czego jest ta płyta, na której znalazło się kilkanaście utworów. Bardzo ciekawie wypadł na płycie utwór „Oj, tam za rikoju”, zaśpiewany spokojnie, z oszczędnym kontrabasem i krótką wstawką skrzypcową, czy „Oj, wyjdu ja”, bardzo stylowo zaśpiewany a cappella. Znajdziemy tu też m.in. utwory instrumentalne, gdzie w polce „Łkająca skrzypka” czy „Zbójeckiej” do tańca, skrzypce grają tak, jak grali muzycy ze wschodniej łemkowszczyzny. Jako że obie grupy narodowe były sąsiadami ten sposób grania i utwory często się przenikały. Przykładem jest tu piosenka „Mała ja fraira”. To bojkowska wersja łemkowskiej „Kataryny”. Jednak Wasilewscy nie byliby sobą, gdyby nie nadali tym utworom bardziej folkowego brzmienia. Słychać to zwłaszcza w „Ładkanka do wianka”, zagranym bardzo transowo. Można się w nim doszukać nawet elementów muzyki żydowskiej. Żydowskie kapele były na tamtych terenach bardzo powszechne i grały nawet na weselach łemkowskich czy bojkowskich. W „Zahrajte muzykanty” z kolei słychać bardzo wyraźne wpływy instrumentalnej muzyki Hucułów, sąsiadów Łemków i Bojków. Na koncercie nie mogło zabraknąć kołomyjki. To bardzo ważna płyta, która w ciekawy sposób pokazuje prawie nieistniejącą już u nas muzykę Bojków. T. Konador
Advertisement
Łysa Góra Siadaj, nie gadaj Łysa Góra 2017
U świeżej krwi naszego folkmetalu, folkowe inspiracje są bardzo wyraźnie słyszalne. Drugi album „Siadaj, nie gadaj” (tytuł z jednej ze znanych, polskich pieśni weselnych) przynosi nielichą fuzję brzmień. Obok heavyfolku sporo jest folkcore‘u, countryrocka, hardrocka, gothic metalu, artrocka, a nawet jazzrocka z elementami zimnej fali. Ważną częścią muzyki są dialogi skrzypiec z melodyjnymi, gitarowymi riffami. Istotne jest też to, że obie wokalistki nie posiłkują się typowym dla
metalu growlem, ale ich rockowy śpiew poszedł w stylizacje neoludowe. Wśród 10 utworów są ciekawie zaaranżowane pieśni tradycyjne z wschodniej Polski oraz wschodniej i południowej Słowiańszczyzny. Rodzima scena folkmetalowa i folkrockowa wzbogaciła się o bardzo ciekawy album. Witt
Łukasz Wierzbicki Drzewo. Mity słowiańskie i inne opowieści Pogotowie Kazikowe 2016
To, co urzekło mnie w tej pozycji, to język i ilustracje. Narracja prowadzona jest tak, że ma się wrażenie, jakby kierowana była tylko do nas, wciąga w opowieść niesamowicie, tak że książkę dla dzieci połknąłem w jeden wieczór! „Drzewo”, to podróż przez słowiańskie mity – gdzie świat narodził się z jaja, człowiek powstał z wiechcia słomy, zakuty w łańcuch Weles miota się w podziemnej krainie, a dusze przynoszą bociany z Wyraju. Nie dosłowna, trochę poetycka, ale oparta o rzetelną lekturę źródeł historycznych i podań ludowych. Pierwsza część książki, to opis stworzenia świata. W drugiej są trzy opowieści z pogranicza mitów i baśni: o porwaniu Jutrzenki (strażniczki niebiańskich bram), o Marzannie (bogini śmierci) oraz o bohaterskiej wyprawie na spotkanie własnego przeznaczenia. Ilustrują to klimatyczne fotografie, połączone z grafikami Wojciecha Nawrota. Efekt robi wrażenie, nie tylko na dzieciach. KP