11/2012

Page 1

11/2012 zima

Firma na wzgórzu

www.agros-wronscy.pl Właściwa maszyna na właściwym miejscu Zasady dobrego nawożenia


Z okazji zbliżających się świąt Bożego Narodzenia pragniemy złożyć życzenia przeżywania ich w zdrowiu, radości i ciepłej rodzinnej atmosferze. Kolejny zaś rok 2013 niech będzie czasem spokoju oraz sukcesów w życiu osobistym i zawodowym. Pragniemy podziękować wszystkim naszym Klientom, Partnerom i Przyjaciołom za dotychczasową współpracę i zaufanie.

˜

Życzymy pomyślności i spełnienia najskrytszych marzeń. Zarząd i pracownicy Agros-Wrońscy


W NUMERZE

Szanowni Państwo, otrzymaliście ten numer „AGROS Magazynu” tuż przed świętami Bożego Narodzenia. To czas szczególny, dlatego cieszę się, że mogę być z Państwem w tak ważnych chwilach. W tym wydaniu zapraszam do obejrzenia fotorepor tażu z otwarcia naszej nowej filii w Szonowicach. Od kilku miesięcy spotykamy się w niej z naszymi Klientami, ale przecięcie wstęgi nastąpiło dopiero w październiku, zaraz po tym, jak udało nam się oddać do użytku halę serwisową. Na str. 18 możecie Państwo przeczytać o wycieczce, którą odbyli nasi Klienci do fabryki New Holland w Londynie. Wycieczki te wygrali w losowaniu nagród, które przeprowadziliśmy wśród gości podczas otwarcia szonowickiej filii. Mimo że w rolnictwie pod koniec roku robi się spokojniej, dla nas to bardzo intensywny okres. Do późnej jesieni organizowaliśmy pokazy na polach naszych rolników (str. 16–17), a także tworzyliśmy nową odsłonę naszego serwisu internetowego (str. 7). Mam nadzieję, że przypadnie ona Państwu do gustu i stanie się kolejnym miejscem naszych spotkań. Jak zwykle wiele miejsca poświęciliśmy doradztwu. Tym razem „pierwsze skrzypce” zagrały rozrzutniki. Nasi stali eksperci opowiadają, jaką maszynę wybrać, jak ją uruchomić i w jaki sposób przeprowadzać nawożenie. Tym razem o sobie i pracy na roli opowiedzieli Marek Jurczyk z Bartkowic, Sławomir Grzegorczyk z Sokolej Góry, Andrzej Śpiewak z Teklinowa oraz Andrzej Grzesiak z Sygontki. Historie tych ludzi są kolejnym dowodem na to, że nowoczesne maszyny zmieniają oblicze pracy na roli. Zarówno w „AGROS Magazynie”, jak i na naszej stronie www.agros-wronscy.pl znajdą Państwo kontakty do przedstawicieli naszej firmy. Doradcy handlowi i techniczni, obsługa serwisów i sklepów jak zawsze pozostają do Państwa dyspozycji. Zapraszam do kontaktowania się z nami i liczę, że podpowiecie nam Państwo, jakie sprawy Was interesują i o czym chcielibyście przeczytać na łamach „AGROS Magazynu”. Czekamy na Wasze sugestie pod adresem: redakcja@vis-media.pl oraz na www.agros-wronscy.pl. Wraz z „AGROS Magazynem” tym razem otrzymujecie Państwo kwartalnik naszego partnera firmy New Holland o tytule PARTNERS 7. Polecam go Państwa uwadze.

Wokół nas

Portrety

Wydarzenia

Technika

Doradztwo

Styl życia

Jan Wroński Prezes Zarządu Agros-Wrońscy

Wydawca: VIS Media Sp. z o.o., ul. Fabryczna 5/2, 44–109 Gliwice Biuro: ul. Prymasa Stefana Wyszyńskiego 11, 44–101 Gliwice, www.vis-media.pl, e-mail: redakcja@vis-media.pl

Redaktor naczelny: Hubert Stępniewicz Sekretarz redakcji: Ewa Stępniewicz Koordynator projektu: Katarzyna Klonek | Korekta: Daria Korus | Zespół redakcyjny: Z. Górska-Nieć, B. Widuch

Firma na wzgórzu 4 www.agros-wronscy.pl 7

Zawodowy bilans 8 Kręta droga do sukcesu 10

Newsy z branży 13 Konkursowe szranki 14 Wielkie manewry polowe 16 Z Agrosem na Wyspach 18

Caddy – na każde pole 19 Precyzyjna rewolucja 20

JACEK na suche pole 22 Naturaln(i)e nawożenie 24 Dobrze sfinansowany rozwój 26 Właściwa maszyna na właściwym miejscu 30 Zasady dobrego nawożenia 33 Rozrzucanie z rozmachem 37 Zimowe dylematy 39

Teraz pstrąg! Naturalnie smaczny 40

Projekt graficzny: A. Korzeńska | Skład i łamanie: K. Goczoł Zdjęcia: M. Niesłony (okładka, 3–6, 8–11,14, 15, 19, 22–24, 41–44), H. Stępniewicz (4–6, 26–28), K. Szczęsny (13), archiwum Agros-Wrońscy, materiały prasowe | Na okładce: Marek Jurczyk z Sekurska


WOKÓŁ NAS

Firma na wzgórzu

– Chciałbym pomagać Wam na każdym polu – także na tych polach na

Raciborszczyźnie – takimi słowami powitał gości podczas otwarcia nowej filii firmy Agros-Wrońscy w Szonowicach Jan Wroński, Prezes Zarządu, który przecinał wstęgę wraz z całą rodziną. Ponad 300 Klientów oraz kilkunastu partnerów handlowych firmy w ciągu dwóch dni, tj. 19 i 20 października, wzięło udział w imprezach zorganizowanych z okazji pojawienia się marki Agros-Wrońscy na ziemi raciborskiej.

Zabawa, kabaret, konkursy i loterie, przy dobrej muzyce i pełnych stołach – w takiej atmosferze spotkali się w Szonowicach Klienci firmy Agros-Wrońscy. Jej oddział przygotowywał się do otwarcia od kilku miesięcy. Z pierwszymi rolnikami załoga szonowickiej filii spotykała się już na początku roku. W momencie otwarcia na liście Klientów jest już kilkaset osób. – Pojawienie się firmy Agros-Wrońscy na naszym terenie to komfortowa sytuacja dla wszystkich, ale przede wszystkim dla obecnych i przyszłych rolników mieszkających i pracujących na tych ziemiach. Dotychczas nie było tu firmy, która miałaby dobry serwis maszyn New Holland. Sądzę, że ten fakt zarówno mnie, jak i wielu gospodarzy z okolicy powstrzymywał przed inwestowaniem właśnie w maszyny tej marki. Teraz można pozwolić sobie na zakup produktów New Holland, bowiem autoryzowany serwis na miejscu to gwarancja, że w razie potrzeby pomoc pojawi się natychmiast, a usterka zostanie usunięta bez konieczności przerywania prac polowych – opowiada obecny na otwarciu filii Jan Staroń, Dyrektor Zakładu w Modzurowie firmy DANKO Hodowla Roślin Sp. z o.o.

4

– Prezentacja maszyn na polu to dla nas okazja do zapoznania się z najnowszymi technologiami producentów sprzętu dla rolnictwa, który dotychczas na tej ziemi nie był oferowany aż w takim zakresie – komentowali rolnicy spod Raciborza


– Od dłuższego czasu szukaliśmy kolejnego miejsca, w którym moglibyśmy realizować naszą misję i pomagać rolnikom w prowadzeniu gospodarstw. Szonowice były miejscem, które wprawdzie odwiedzali nasi handlowcy, ale ciągle mieliśmy wrażenie, że ci Klienci nie mają tak dobrej opieki z naszej strony, na jaką zasługują. Trudno oczekiwać, że rolnicy będą pokonywać 180 km do naszej głównej siedziby w Strzelcach Wielkich. My musimy przyjść do nich. Teraz będą mieli do dyspozycji salon sprzedaży, sklep z częściami, serwis naprawczy oraz ogromny plac z dostępem do szero-

kiej oferty maszyn naszych partnerów handlowych, takich jak: New Holland, UNIA Group, KUHN, Kongskilde, HARDI, EXPOM, POMOT Chojna – powiedziała dziennikarzom „AGROS Magazynu” Maria Wrońska, Wiceprezes Zarządu. – W naszej działalności wyznajemy zasadę, by być jak najbliżej Klienta, dlatego zadbaliśmy o to, by firma była dobrze zlokalizowana. Siedziba filii znajduje się przy DK-45 relacji Racibórz-Opole. Dla rolników z tego terenu oznacza to obsługę szybszą, sprawniejszą i lepszą nie tylko w zakresie wyboru i zakupu maszyny, ale również usługi posprzedażowej. Wiem, że rolnicy tego »

– Pamiętamy czasy, gdy rolnicy mieli pieniądze, a nie mogli kupić maszyn. Teraz trwa prawdziwy wyścig o Klienta. Popieramy działania Prezesa Wrońskiego, który otworzył właśnie drugą filię firmy, i jak go znam, to nie jest jego ostatnie słowo – powiedział Bogdan Kozień z Hardi (na zdj.), który podczas otwarcia rozmawiał z Klientami Agros-Wrońscy

– Marki Metal-Fach nie było na tej ziemi. Pojawiliśmy się wraz z filią firmy Agros-Wrońscy. Wiele sobie obiecujemy, bowiem specjalizujemy się w dostarczaniu sprzętu do dużych gospodarstw rolnych w całej Polsce. Na ziemi raciborskiej są właśnie takie areały. To dobre połączenie sił, bo od razu udało się nam sprzedać dwie przyczepy – opowiada Janusz Kaźmierowski, wiceprezes zarządu firmy Metal-Fach. Na otwarciu pojawił się z oryginalnym prezentem dla Jana Wrońskiego, który słynie z tego, że kolekcjonuje stare maszyny z duszą

– Tutejszy duży rynek rolniczy będzie chłonął nowoczesne rozwiązania, jakie proponuje nasza firma. Ludzie oczekują doradztwa i wsparcia, a my chcemy im pomagać. To symbioza – powiedziała podczas otwarcia Iwona Hercog, nowa Kierownik Filii (na zdj. z załogą oddziału i Klientami)


Od prawej: Adam Sulak, Dyrektor New Holland Polska, Patrycja Tomaszczyk-Kindla, prowadząca imprezę, Jan i Maria Wrońscy oraz trójka dzieci: Tomasz Wroński (z tyłu), Marcin Wroński z żoną Katarzyną i Justyna Hołyś z mężem – wszyscy zaangażowani w pracę w firmie

potrzebują. Ich praca jest specyficzna, bo angażują się w prowadzenie gospodarstw całym sercem, a wraz z nimi ich rodziny. My również działamy w systemie pracy rodzinnej. Mimo energii, którą czerpie się od najbliższych, dobrzy partnerzy to klucz do sukcesu. Wiem to, bo jestem po obu stronach – mam wspaniałych partnerów – producentów sprzętu dla rolnictwa, i sam jestem partnerem dla rolników – puentuje Jan Wroński. – Rolnictwo na ziemi raciborskiej jest na bardzo wysokim poziomie. Ogromne znaczenie ma oczywiście tutaj jakość gleby, ale również wysoka kultura agrarna miejscowych rolników. To wielkie wyzwanie

dla nas i naszej marki, bo gospodarze oczekują najlepszych rozwiązań w zakresie techniki rolniczej. Oczywiście chcemy temu wyzwaniu sprostać i dlatego w pełni wspieraliśmy działania Prezesa Wrońskiego w jego staraniach związanych z uruchomieniem tego oddziału. Raciborszczyzna była dotychczas białą plamą na mapie sprzedaży naszych produktów i cieszę się, że wraz z firmą Agros-Wrońscy będziemy mogli w Szonowicach i na okolicznych terenach wspólnie pracować nad zwiększeniem świadomości lokalnej społeczności rolniczej dotyczącej maszyn i marki New Holland – mówił obecny podczas otwarcia Adam Sulak, Dyrektor New Holland Polska. ▨

(od lewej) Jan Staroń, Dyrektor Zakładu w Modzurowie firmy DANKO Hodowla Roślin Sp. z o.o., który jako pierwszy Klient filii kupił ciągnik New Holland T8 390. Na zdjęciu z Janem Wrońskim (po prawej) i ks. Joachimem Krollem z Parafii Trójcy Świętej w Modzurowie, który lokalizację oddziału na najwyższym wzniesieniu w okolicy wskazał jako dobry znak, bowiem w symbolice naszej wiary góra to miejsce szczególne – Tam, gdzie Maria i Jan Wrońscy, tam UNIA Group, a bez tego dealera UNIA Group byłaby gorsza – takim słowami podczas otwarcia opisywał dziennikarzom „AGROS Magazynu” działalność firmy Agros-Wrońscy Andrzej Guzowski, Prezes UNII Group

Poza występami zespołu Braxton i Kabaretu Młodszych Panów goście brali udział w konkursach. Na zdjęciu Klientki firmy zbierają ziemniaki na czas


WOKÓŁ NAS

www.agros-wronscy.pl Większość z nas internet traktuje jako źródło wiedzy i rzeczywiście można w nim znaleźć informacje niemal na każdy temat. Witryna Agros-Wrońscy znajduje się w sieci od wielu lat i z tego powodu postanowiliśmy poddać ją liftingowi. Czy jest bardziej nowoczesna i przyjazna dla użytkowników? Zobaczcie sami. – Promocje, aktualności, ciekawostki nie tylko z życia naszej firmy, ale również naszych Partnerów to sprawy, z którymi powinien być na bieżąco każdy użytkownik nowoczesnych maszyn rolniczych. Mamy również ambicję, by odbiorcy za naszym pośrednictwem otrzymywali informacje mogące pomóc im w wyborze maszyn, sposobu uprawy czy hodowli. Wiem, że rolnicy coraz częściej szukają tej wiedzy właśnie w internecie. Nie dziwi mnie to, bo to medium można przeszukiwać w dowolnym momencie, wtedy gdy ma się czas, a jak wygląda praca rolnika szczególnie w szczycie prac polowych, to nikomu na łamach tej gazety nie trzeba przedstawiać – opowiada Justyna Hołyś, Dyrektor ds. Marketingu w Agros-Wrońscy. „AGROS Magazyn” w globalnej wiosce – „Poradnik Rolniczy”, który wydajemy od trzech lat i przekazujemy co kwartał w Wasze ręce, również postanowiliśmy udostępnić w sieci. Nie rezygnujemy z wersji drukowanej, ale teraz zwiększamy jego zasięg. Elektroniczne wydanie zostało udostępnione na internetowej platformie e-prasy Issue. Można go znaleźć bezpośrednio na niej, albo przez naszą stronę internetową www.agros-wronscy. pl. Zamieściliśmy tam wszystkie numery periodyku, począwszy od pierwszego i „wieszamy” kolejne. „AGROS Magazyn” można czytać na komputerze, tablecie lub innym elektronicznym urządzeniu. Jest to wygodne, a także ekologiczne rozwiązanie, i ten aspekt również jest bardzo ważny – puentuje dyrektor marketingu.

Poznajmy się – Na stronach prezentujemy członków zarządu, kierowników i pracowników. To ludzie, którzy mają bezpośredni kontakt z naszymi Klientami i są im doskonale znani, ale wiemy też, że powinniśmy z naszą informacją dotrzeć jeszcze do wielu nowych osób. Liczymy, że strona nam w tym pomoże. Chcemy im również pokazać wywiady z naszymi dotychczasowymi Klientami, których opinie na nasz temat znajdują się w filmie umieszczonym na stronie głównej serwisu. Za pośrednictwem serwisu jesteśmy do Państwa dyspozycji. Na stronie znajdują się kontakty do doradców handlowych, technicznych, kierowników naszych filii, serwisów i sklepów. Czekamy na Was – kończy Dyrektor ds. Marketingu. Dobra strona internetowa odpowiada na potrzeby użytkowników. Chcemy, aby argos-wronscy.pl była właśnie taka, dlatego czekamy na Państwa opinie i sugestie, które prosimy przesyłać na adres: redakcja@vis-media.pl. Zapraszamy do odwiedzin. ▨

Bądź na bieżąco – W nowej odsłonie naszej witryny internetowej zdecydowano się na utrzymanie przekazu w firmowej kolorystyce, dlatego użyliśmy trzech kolorów: białego, czerwonego i czarnego. Strona jest przejrzysta i intuicyjna, by użytkownik miał komfort przeglądania i mógł szybko dotrzeć do interesujących go informacji. Przynajmniej dwa razy w tygodniu pojawiają się nowe treści. Liczę, że Ci użytkownicy, którzy chcą być na bieżąco, będą właśnie w takich cyklach odwiedzać serwis – mówi Justyna Hołyś.

agros magazyn 11/2012

7


PORTRETY

Zawodowy bilans

Są lata dziewięćdziesiąte. Firma Agros-Wrońscy przeprowadza się do nowej siedziby. Komputery, programy i setki możliwości. W kraju trwają ekonomiczne przemiany. W życiu Doroty Kowalik też zaczyna się nowy etap: praca w Agros-Wrońscy. Dziś wraz z Sylwią Kowalczyk-Wójcik opowiada o zawodowej realizacji. W firmie szybko doceniono atuty Doroty: skrupulatność, sumienność i zaangażowanie. Dziś, jeśli chodzi o rachunkowość, nie ma sobie równych. Nie zmienia to faktu, że zawodową poprzeczkę wciąż ustawia sobie coraz wyżej. – Dobrze wiem, że praca księgowej kojarzy się przede wszystkim z cyferkami, fakturami i… żelazną dyscypliną – podkreśla Dorota Kowalik. – To sprawia, że dla wielu księgowa to taki typowy „czarny charakter” – dodaje. Rzeczywiście, zdarza się, że na jej biurku wciąż znajdują się te same, otwarte segregatory. Co miesiąc wykonuje podobną pracę. – Każdego dnia stoją przede mną nowe wyzwania, którym staram się sprostać. Czuję dużą odpowiedzialność, bo doskonale zdaję sobie sprawę, że za rzędami cyfr, fakturami, rachunkami, wyliczeniami znajdują się konkretni ludzi. To naprawdę zobowiązuje – opowiada. Nie ukrywa, że zarówno w życiu zawodowym, jak i prywatnym ceni sobie stabilizację i jasno wytyczone cele. Podróże służbowe na drugi koniec świata, ciągłe zmiany i nieoczekiwane zwroty akcji? To absolutnie nie dla niej. – Muszę czuć grunt pod nogami, mieć poczucie, że wszystko jest pod kontrolą – podkreśla pani Dorota. – Jestem uparta. Jeśli pojawia się zadanie do zrealizowania – nie odpuszczam. Nawet jeśli wymaga to ciężkiej pracy i poświęcenia – dodaje. Te zasady stara się też przekazać swoim młodszym koleżankom, które dopiero rozpoczynają swoją przygodę z księgowością. Na pierwszy rzut oka praca księgowej wydaje się nudna i przewidywalna. To tylko pozory. Czasami, kiedy pojawiają się problemy, które należy rozwiązać, poziom adrenaliny

8

Sylwię Kowalczyk-Wójcik (po lewej) i Dorotę Andrzej pracuje w serwisie Kowalik (poBaran prawej) można spotkaćw Strzelcach w sieWielkich pięciu lat, wcześniej tu uczył się dzibie firmy od Agros-Wrońscy w Strzelcach zawodu. Po pracy jest rolnikiem uprawiającym 5 ha Wielkich. Tam też znajduje się Dział Księziemi odziedziczonej rodzicach gowości, w którym obiepo Panie pracują wraz z Marią Wrońską, Wiceprezesem Zarządu i Główną Księgową


rośnie. Jak zrelaksować się po ciężkim dniu? Na to Dorota Kowalik ma sprawdzoną receptę. – Las, cisza i… pokonanie nawet trzydziestu kilometrów na rowerze. Można nabrać dystansu do wielu spraw, nabrać sił przed kolejnym tygodniem pracy – zapewnia. Jest szczęśliwa. Dom, rodzina, dopisujące zdrowie. – Ten bilans wypada zdecydowanie na moją korzyść. Nie mam wielkich marzeń. Po prostu, niech ten rachunek zysków już się nie zmienia i pozostaje dodatni!

agros magazyn 11/2012

Mój Świat Najpierw liceum ekonomiczne, potem zarządzanie jednostkami publicznymi i samorządowymi na Politechnice Częstochowskiej. Praca magisterska, a jakże, w całości poświęcona Strzelcom Wielkim, obroniona na piątkę. Głowa młodej magister Sylwii Kowalczyk-Wójcik pełna była marzeń. Pani Sylwia w pracy magisterskiej zajęła się problematyką ochrony środowiska w gminie Strzelce Wielkie. – Kto myślał, że po studiach spakuję walizki i wyjadę do Warszawy czy innego wielkiego miasta, grubo się mylił. Jestem bardzo związana z miejscem, z którego pochodzę i zawsze marzyłam, żeby życie zawodowe związać ze stronami rodzinnymi. Udało się – opowiada Sylwia Kowalczyk-Wójcik. – Kocham wieś, ogrody, pola, łąki. To jest mój świat. Nie chciałam i nie chcę z tego rezygnować. Bałam się tylko, czy będę w stanie znaleźć odpowiednią pracę właśnie w okolicach Dębowca. Szansę na realizację swoich planów Sylwia otrzymała w firmie Agros-Wrońscy. Zaczęło się od stażu. Potem już stała praca. – Jeszcze w trakcie stażu zaczęłam szkolenia w stowarzyszeniu księgowych z rachunkowości. W tym zawodzie ciągła nauka, poszerzanie wiedzy, aktualizowanie wszystkiego to absolutna konieczność – podkreśla. – Księgowość jest nudna? W błędzie jest ten, kto tak myśli. Praca w tym dziale jest dla mnie wręcz idealna, choć oznacza nieustanne bycie na najwyższych obrotach. Nie ma mowy o chwili zapomnienia, roztargnieniu, nieładzie. Nie ma mowy, aby cokolwiek się nie zgadzało. Już kończąc liceum ekonomiczne, wierzyłam i nadal wierzę w swoje możliwości. Księgowość była moim świadomym wyborem, a każdy dzień utwierdza mnie w przekonaniu, że ten wybór był dobry – zapewnia. Mieszka w Dębowcu Małym. W październiku wyszła za mąż. W życiu prywatnym też jest na plusie. Rodzina stanowi najmocniejszy filar, stabilizacja i bezpieczeństwo to podstawa – tak, bez wahania, odpowiada na pytanie o to, co jest dla niej najważniejsze poza pracą. Wokół siebie ma to, co kocha najbardziej: bliskich, przyjaciół, lasy, łąki, przestrzeń, o której mieszkańcy metropolii mogą tylko pomarzyć. Jestem najlepszym przykładem tego, że warto walczyć o swoje marzenia, a czasem po prostu… postawić na swoim! ▨

9


PORTRETY

JESZCZE BLIŻEJ

Kręta droga do sukcesu − O krowach ojca pisano w komunistycznych podręcznikach dla szkół rolnicz ych, podając je jako przykład rewolucyjnych metod prowadzenia hodowli. Jego sześć hektarów było najbardziej dop i e s z c z o ny m k aw a ł k i e m z i e m i w o ko l i c y. Te j dbałości o ziemię nauczył go mój dziadek. Ojciec zmarł w wieku 57 lat, gdy miałem 14 lat, ale zdążył tę miłość zaszczepić we mnie – rozpoczyna opowieść pan Marek, właściciel rodzinnego gospodarstwa i dworku w Sekursku k. Żytna. Na stole, przy którym siadamy, stoi w wazonie potężny bukiet tulipanów ze złotą liczbą 60. Gospodarz wskazuje na k wiat y, kont ynuując swoją opowieść: − Jako nastolatek przejąłem po śmierci ojca obowiązki w gospodarstwie i wtedy zamarzyłem, że rozwinę jego gospodarstwo. Ani przez chwilę nie myślałem, że z sześciu hektarów zrobi się 1200 – uśmiecha się. »

10


O jego ojcu mówili − kułak z Bartkowic − zazdroszcząc jednego z najnowocześniejszych gospodarstw w powojennej Polsce, w którym w latach 50. krowy były pod kontrolą tzw. użytkowności mlecznej. Dziś syn z rodziną gospodaruje na ponad 1200 hektarach, hoduje 500 sztuk bydła i zatrudnia 20 osób.

» agros magazyn 11/2012

11


PORTRETY

JESZCZE BLIŻEJ

Węgiel na dworskiej podłodze − Dworek zacząłem remontować, aby ocalić go przed całkowitą ruiną, nim jeszcze wydzierżawiłem te popegieerowskie ziemie. Nie było tu ani wody, ani światła, w ścianach dziury, a po korytarzach hulał wiatr. Nie dało się tu mieszkać, na drewnianym parkiecie ktoś wysypał stertę węgla, nie było zwierząt i sprzętu. Przede mną było dwóch dzierżawców, nie dali jednak rady wyprowadzić gospodarstwa na prostą. W 1995 r., gdy ogłoszono przetarg na te ziemie, byłem jedynym oferentem. Dlaczego się odważyłem? Bo kiedyś sobie obiecałem rozbudować rodzinną gospodarkę – przyznaje rolnik. Nim panu Markowi i żonie udało się wydzierżawić dworek wraz z 260 ha okolicznych ziem, mieli już za sobą 22 lata budowania swojego gospodarstwa, wzloty i kilka katastrof, z których jednak zawsze wychodzili obronną ręką. – Gdy zmarł tata, chciałem rzucić szkołę rolniczą w Dobryszycach. Chciałem pomóc mamie. Została sama, ponieważ jeden brat studiował medycynę, a drugi brat i siostra byli już na swoim. Na szczęście nie zgodziła się na to. Zagroziła, że dopóki nie skończę szkoły, nie przepisze na mnie gospodarstwa. Dotrzymała słowa. Dopiero gdy skończyłem edukację, dostałem ojcowiznę. Wtedy zacząłem dokupywać ziemię i wyspecjalizowałem się w produkcji mleka i hodowli jałówek – wspomina. Wzloty i upadki – W latach 80., gdy wszystko zaczynało się rozwijać, przyszedł huragan i zniszczył nowo wybudowaną oborę. Musiałem sprzedać całe stado − 60 sztuk bydła − bo rok był bardzo mokry i nie miałem gdzie trzymać zwierząt. Zanim znalazłem kupca, dwie krowy niestety padły. Podnieśliśmy się dzięki pomocy dyrektora Spółdzielni Kółek Rolniczych śp. Stanisława Charaziaka. Przysłał do nas swoich ludzi. Pomogli nam odbudować zniszczony budynek. Musiałem zdobyć surowiec do budowy. Wtedy właśnie zacząłem wydobywać żwir i piasek, bo w Bartkowicach i okolicach są spore złoża tych surowców. Budowa się skończyła, ale postanowiłem nadal wydobywać żwir. Zacząłem nim handlować. Gospodarstwo i żwirownia się rozrastały, potrzebny był ciągnik do transportu. Nie należał nam się przydział, ale udało się kupić w SKR Kłomnice ciągnik skompletowany z części – Ursus C385. Kilka kolejnych maszyn, w tym kombajn, wygrałem na olimpiadach producentów rolnych, w których głównymi nagrodami były talony na sprzęt – marzenie każdego rolnika w tamtych czasach. Wtedy miałem już 70 ha, krowy mleczne i spory park maszynowy. Dusza hazardzisty Przełomowych momentów w historii budowy rodzinnego gospodarstwa Jurczyków było jeszcze kilka. W latach 90. przez dwa kolejne sezony wymarzły im całe zbiory, dlatego w 1999 r. zdecydowali się zasiać na całej powierzchni gospodarstwa kukurydzę. Okazało się to strzałem w dziesiątkę – bo był to rok, w którym

12

otwarto polskie granice dla pszenicy z zagranicy i ceny tego zboża gwałtownie spadły, a wiele gospodarstw specjalizujących się w tego typu produkcji po prostu splajtowało. − My przejęliśmy kilka z nich – przyznaje Jurczyk. – Mam duszę hazardzisty, nie boję się ryzyka – kto go nie podejmuje, nie wygrywa. Tę cechę odziedziczył po mnie mój najmłodszy syn. Myślę, że to dzięki odwadze rozwijamy gospodarstwo – ocenia. Dziś rodzinne gospodarstwo Jurczyków to ponad 1200 ha, na których uprawiają rzepak, pszenicę, kukurydzę. Na słabszych glebach żyto. Mają również magazyny na zboże i suszarnię. Ogromna, bo licząca aż 500 szt. bydła hodowla prowadzona jest w bardzo nowoczesny sposób. – Do pracy w gospodarstwie wciągnęliśmy czwórkę naszych dzieci. Od najmłodszych lat angażowali się w jego prowadzenie. Mamy bardzo mocne poczucie wspólnoty i tak też staramy się wychowywać piątkę wnuków – w jak największym związku z rodziną. To ważne, by trzymać się razem − zarówno na polu zawodowym, jak i prywatnym. Wszystko, co osiągnąłem, zawdzięczam rodzinie – podsumowuje. Podział pracy Córka pana Marka, Aldona, zajmuje się stroną formalnoprawną rodzinnej firmy. On wraz z synami prowadzą gospodarstwo. – Najstarszy syn Marcin jest prawdziwym ekspertem w koszeniu kombajnem. W pierwszym roku pracy nasz kombajn przepracował ponad 700 godzin, kosząc zboża i kukurydzę – opowiada. – Specjalizacją Michała jest siew. Mamy 20 etatowych pracowników, ale on co roku sam obsiewa wszystkie nasze pola. Uważa, że to najważniejszy etap w produkcji. Mój syn jest perfekcjonistą, a poza tym doskonale czuje ziemię – dodaje dumny ojciec. − Najmłodszy Adam zajmuje się sprawami technicznymi, pomaga dobierać park maszynowy i dba o niego. Zawsze wybiera najnowsze rozwiązania technologiczne i stale namawia mnie na zakupy. Właśnie odtworzył z komputera najnowszego kombajnu całą historię tegorocznego koszenia. Wiemy, gdzie, co, o jakiej porze, ile ton i na którym polu skosiliśmy. Teraz będziemy mogli się zastanowić, jak poprawić wydajność w przyszłym roku – zdradza głowa rodziny. Żona pana Marka i dwie synowe przygotowują obiady dla pracowników. Tradycją stało się, że w rodzinnym dworku odbywa się wiele ważnych wydarzeń, takich jak śluby czy chrzciny – i to nie tylko te rodzinne państwa Jurczyków, ale także ich pracowników. – Powodów do wspólnego świętowania jest sporo, bo pracują u nas głównie młodzi ludzie. Są budowlańcy, stolarze, mechanicy, rzadko rolnicy. Zawsze mam chętnych do pracy, gdyż nasze gospodarstwo jest doskonale zmechanizowane i młodzi chcą uczyć się obsługi tych urządzeń − zauważa. Teraz historia zatoczyła koło. Do gospodarstwa państwa Jurczyków przyjeżdżają wycieczki ze szkoły w Dobryszycach. Jej uczniowie poznają najnowszy sprzęt i zgłębiają tajniki pracy. ▨


wydarzenia

newsy z branży

Nagrody od „siódemki”

Grupa producentów urządzeń dla rolnictwa zrzeszona pod nazwą Agro 7 po raz drugi przyznała nagrody dealerom swoich maszyn. Jan Wroński, Prezes Zarządu Agros-Wrońscy, odebrał dwie nagrody. Podczas Zjazdu Dealerów w Rawie Mazowieckiej pierwsza statuetka dla Agros-Wrońscy została przyznana za zajęcie II miejsca w kategorii Lider Sprzedaży urządzeń firmy POMOT Chojna. Kolejne wyróżnienie „za wspaniałą, wieloletnią i wzorową współpracę handlową” złożyli na ręce Prezesa Agros-Wrońscy przedstawiciele firmy EXPOM Krośniewice. – Firma Agros-Wrońscy zasłużyła w 100 proc. na tę statuetkę. Podziwiamy ich nie tylko za biznesowe podejście, ale również sposób promowania dobrych postaw w rolnictwie – mówi Leszek Waremczuk, szef działu marketingu i handlu EXPOM.

Innowacja w opryskiwaniu

Producent urządzeń, firma KUHN, wprowadziła nowy model zaczepianego opryskiwacza polowego – METRIS 3200 l. Jest przeznaczony do gospodarstw z produkcją roślinną i mieszaną. Charakteryzuje się dużym, bo aż 3200-litrowym zbiornikiem oraz aluminiową belką, służącą do opryskiwania. Belka jest składana, dzięki czemu transport po drogach tego urządzenia jest bezpieczniejszy.

Kontrola siewu

Od listopada 2012 r. produkowane w Väderstad agregaty uprawowo-siewne Rapid i Spirit z pneumatycznym układem dozowania nasion są wyposażane w nowe oprogramowanie, m.in. system GPS Control. Dzięki współpracy z systemem TRIMBLE maszyny będą samoczynnie rozpoczynać i wstrzymywać dozowanie materiału siewnego na uwrociach oraz automatycznie sterować pracą sekcji na nieregularnych częściach pola.

New Holland w gronie najlepszych

Nasz partner – firma New Holland – zdobyła prestiżowe wyróżnienie Ciągnik Roku 2013. Model T4060F został nagrodzony w kategorii najlepszych maszyn specjalistycznych. Pochodzi on z gamy ciągników T4000F/N/V. Połączenie mocy 106 KM z wąskim profilem maszyny czyni go idealnym do pracy w winnicach i sadach.

Liderem być

W listopadzie firma KUHN już po raz kolejny nagrodziła najlepszych Dealerów maszyn rolniczych. Prezes Zarządu, Agros-Wrońscy, Jan Wroński, odebrał nagrodę w kategorii za największy wzrost sprzedaży urządzeń marki KUHN w okresie 2011/2012. Wręczenie nagród odbyło się w Rawie Mazowieckiej podczas corocznego spotkania autoryzowanych dealerów marki KUHN.

agros magazyn 11/2012

13


wydarzenia

NEWSY z branży

Konkursowe szranki

Jesień stała pod znakiem ważnych konkursów, działania naszej firmy zostały bardzo wysoko ocenione. Zdobyliśmy nie tylko „Pióra Roku”, ale co najważniejsze − miano „Serwisu na medal”. Obie nagrody potwierdzają, że praca na rzecz wysokiej jakości usług ma sens.

– Rozwój polsk iego rolnictwa jest dynamiczny. Na wsi pojawia się mnóstwo nowoczesnych i wydajnych maszyn. Jakość obsługi serwisowej dostawcy takiego sprzętu coraz częściej ma wpływ na decyzję rolnika o zakupie nowej maszyny, dlatego tak ważne jest by były to profesjonalne usługi – mówi Tomasz Wroński, Dyrektor ds. Serwisu i Części Zamiennych Agros-Wrońscy

Konkurs na najlepszy serwis maszyn rolniczych w Polsce zorganizowała Polska Izba Gospodarcza Maszyn i Urządzeń Rolniczych. Była to już druga edycja tej imprezy. Zwycięzca był wyłaniany przez komisję, która każdy zgłoszony do rywalizacji serwis sprawdzała w akcji, czyli podczas wizyty serwisowej. Jurorzy w poszukiwaniu najlepszych polskich ekip przejechali ponad 2000 km i jak podkreślają, wiele odwiedzanych serwisów maszyn rolniczych dorównywało wizerunkiem i poziomem świadczonych usług renomowanym serwisom samochodowym. Serwis Agros-Wrońscy ze Strzelec Wielkich zdobył trzecią pozycję w konkursie. – Nagrodę odebraliśmy w trakcie uroczystej gali podczas wystawy AGRO SHOW 2012. To dla nas bardzo ważne wyróżnienie – po raz kolejny otrzymaliśmy potwierdzenie wysokiej jakości oferowanych przez nas usług. Doskonała obsługa posprzedażowa i najwyższej jakości serwis to od lat priorytety w naszej działalności – podkreśla Tomasz Wroński, Dyrektor ds. Serwisu i Części Zamiennych.

(na zdj.)

Rozstrzygnięcie konkursu „Serwis na medal” odbyło się 25 września podczas wystawy Agro Show w Bednarach. Finaliści otrzymali prestiżowe dyplomy, a najlepsi nagrody. Od prawej Zbigniew Pieroński, Kierownik Serwisu w Strzelcach Wielkich, i Tomasz Wroński, Dyrektor ds. Serwisu i Części Zamiennych

14


W kategorii publikacja dla Klientów – Firma nagrodę główną otrzymał artykuł, w którym Karolina i Marcin Paradzińscy opowiedzieli dziennikarzom „AGROS Magazynu” o swoim gospodarstwie, zdradzili historię swojej znajomości i podzielili się zdjęciami z sesji ślubnej

– W „AGROS Magazynie” od początku postawiliśmy na tworzenie treści, które mogą wspomóc w pracy na roli naszych Klientów i fakt, że ten walor dostrzegło konkursowe jury, potwierdza sens naszych działań – komentuje Justyna Hołyś, Dyrektor ds. Marketingu firmy Agros-Wrońscy (na zdj.)

agros magazyn 11/2012

Relacja z Klientami nagrodzona Jesienią został wyróżniony również „AGROS Magazyn” wydawany przez firmę. Dwa materiały przedstawione na łamach czasopisma zostały docenione przez kapitułę prestiżowego konkursu branżowego „Pióra Roku” organizowanego przez Stowarzyszenie Prasy Firmowej. Niezależne jury nagrodziło dwa teksty, które powstały dzięki zaangażowaniu Klientów marki Agros-Wrońscy. Były to: „Nowy członek rodziny” autorstwa Zdzisławy Górskiej-Nieć oraz „Wioska żółto-niebieskich” Huberta Stępniewicza. – Obydwa wyróżnione teksty powstały dzięki naszym czytelnikom, którzy osobiście włączyli się w realizację pisma. Karolina i Marcin Paradzińscy urzekli nas sesją ślubną na swoim polu w Dubidzach z traktorem New Holland w tle. Sami nazwali go nowym członkiem rodziny. Od razu wiedzieliśmy, że trzeba to opublikować. Dziś wiemy, że była to dobra decyzja. W relacji z pokazów New Holland dziennikarz opowiedział o imprezie „ustami” naszych Klientów. Okazało się, że było to bardzo ciekawe spojrzenie na event producenta sprzętu. „AGROS Magazyn” to platforma, na której będziemy chcieli spotykać się nadal z naszymi Klientami i Partnerami. To dobre spotkania – komentuje Justyna Hołyś, Dyrektor ds. Marketingu firmy Agros-Wrońscy. ▨

Wyróżnienie natomiast otrzymał artykuł „Wioska żółto-niebieskich”, w którym dziennikarz uczestniczący w wyjeździe Klientów Agros-Wrońscy na coroczne pokazy New Holland rozmawiał z nimi o oczekiwaniach, jakie mają w stosunku do urządzeń mających im pomagać w pracy na roli. Poprzez dosłowną i symboliczną podróż przybliżał polskim rolnikom filozofię firmy New Holland oraz Agros-Wrońscy, autoryzowanego dealera tego sprzętu

15


wydarzenia

Nasze spotkania

Wielkie manewry polowe

Na polu Grzegorza Bary w Kąciku prezentowały się m. in. duety: ciągniki New Holland z pługami UNII Group

Jakie spalanie mają ciągniki New Holland, czy serwis jest dostępny od ręki, gdzie i kiedy można spotkać się z doradcą – takie i wiele innych pytań padało podczas pokazów, które zorganizowano jesienią w czterech różnych gospodarstwach. Manewrom polowym przyglądało się około tysiąca osób – tak przyciągać potrafią tylko Agros-Wrońscy.


Odciągnięcie rolników od codziennej ciężkiej pracy to niełatwe zadanie. Ci, którzy skorzystali z rozesłanych wcześniej zaproszeń, z pewnością nie żałowali. W czterech różnych punktach w ciągu zaledwie kilku dni Agros-Wrońscy, we współpracy z producentami sprzętu rolniczego – UNIĄ Group, Kongskilde i New Holland, prezentowali to, co najlepsze w branży. W pole! Pokazy zorganizowano na polach udostępnionych przez rolników. Pierwszy 11 października odbył się pomiędzy Gołuchowicami a Pradłami w gospodarstwie p. Tomasza Stańczyka. Dzień później na polu między Wielowsią a Pyskowicami w gospodarstwie p. Joanny i Tomasza Grobarczyków w miejscowości Sieroty. 13 października sprzęt wyjechał na pole p. Łukasza Dybka w Chotowie koło Wielunia. Ostatni pokaz odbył się dwa dni później w miejscowości Kącik koło Drużbic u p. Grzegorza Bary. Wspólne było jedno – maszyny za każdym razem wywierały ogromne wrażenie. Nie bez powodu – grupie kilkunastu osób udało się za każdym razem prezentować szeroki wybór maszyn niezbędnych rolnikom – od traktorów, przez wały, pługi, aż po agregaty uprawowe. – Każdy mógł sprawdzić działanie i skuteczność naszego sprzętu – mówi Tomasz Wroński, Dyrektor ds. Serwisu i Części Zamiennych. – Najpierw odbywała się prezentacja poszczególnych firm, a potem to, co rolników najbardziej interesuje, czyli pokazy polowe. Każdy mógł sprawdzić, co potrafią ciągniki z naszego katalogu – dodaje. Traktory stanowiły jednak zaledwie część ekspozycji. Rolnicy mogli zobaczyć w akcji także sprzęt polowy. I tu zainteresowanie było ogromne. Co w pługu piszczy Bez wątpienia pierwsze skrzypce w kategorii pług grały produkty grudziądzkiej UNII Group – przede wszystkim kolejne modele Ibisa – zwłaszcza największy. – Ibis XL ma trzy opcje wyposażenia – mówi Andrzej Wojewoda, handlowiec firmy Agros-Wrońscy. – Wiele pytań dotyczyło zwłaszcza modelu XLH, który ma zainstalowane hydrauliczne zabezpieczenie przeciw kamieniom. Podczas pokazu w Kąciku prezentowaliśmy wersję podwyższoną do orania kukurydzy z przedpłużkiem – dodaje. Pług Ibis XLH 3+1 Corn, bo o nim mowa, to model wyjątkowy, który świetnie sprawdza się w polu, na którym uprawiano kukurydzę. Mały korpus płużny przed głównym korpusem ułatwia zrzucanie resztek pożniwnych w bruzdy, dzięki czemu można dokładniej przykryć to, co zostaje na polu. Zamiennym elementem do przedpłużka jest ścinacz. Kluczowy oczywiście jest lemiesz z dłutem dwu-

„Błękitna f lota” New Holland zaprezentowała się na polu Tomasza Stańczyka pomiędzy Gołuchowicami a Pradłami

Marcin Wroński, Dyrektor Zarządzający Agros-Wrońscy, odczytuje zwycięzców konkursu towarzyszacego pokazom maszyn na polu Łukasza Dybka w Chotowie

stronnym. Do standardowego wyposażenia pługów należą też koła podporowe i podporowo-transportowe, zarówno boczne, jak i tylne. – Model z przedpłużkiem jest jednym z najczęściej kupowanych pługów z oferty Agros-Wrońskich, co chyba najlepiej świadczy o jego jakości i użyteczności – informuje handlowiec. – Należy jednak pamiętać, aby pociągnąć tego typu półtoratonową maszynę, potrzebny jest traktor o sporej mocy – nawet do 130 KM. Zęby na talerzu UNIA Group jest także znanym producentem agregatów uprawowych, które znaleźć można w ofercie firmy Agros-Wrońscy. Dlatego też nie mogło ich zabraknąć na pokazach. Mars 6M wzbudzał największe zainteresowanie. – Zwłaszcza ostatnio jego popularność wśród rolników, a dzięki temu sprzedaż wzrosła – mówi Andrzej Wojewoda. – Cała rodzina Marsów ma wiele do zaoferowania. Seria Mars liczy już pięć modeli. To półzawieszone agregaty z talerzami przeznaczone do przedsiewnej i pościerniskowej uprawy gleby, które można używać do pracy na ziemiach ciężkich i zakamienionych. W większości modeli zainstalowano dwa rzędy uzębionych, czasem podwójnych talerzy, które zapewniają pełne podcięcie gleby i wymieszanie resztek roślin. Jeden z modeli zawiera kombinację narzędzi roboczych: między dwoma rzędami dużych talerzy pracują dwa rzędy zębów, co w połączeniu z wałem doprawiającym zapewnia doskonałe wymieszanie ziemi. Mars 6M o sześciometrowej szerokości sprawdza się najlepiej – podkreślają rolnicy, którzy już mają go w swoim parku maszyn. Wymianie opinii i zapoznaniu się z najnowszym rolniczym sprzętem służą głównie pokazy organizowane przez firmę Agros-Wrońscy. Dlatego kolejne zaplanowano już na wiosnę. Do zobaczenia! ▨ Kompaktowe maszyny UNII Group do uprawy i siewu prezentowały się na terenie gospodarstwa państwa Joanny i Tomasza Grobarczyków w Sierotach


wydarzenia

Z Agrosem na Wyspach

To był w pewnym sensie powrót do źródeł – bo choć każdy użytkownik traktorów New Holland wie, jak te potężne maszyny obsługiwać – to nie ma okazji zobaczyć, jak powstają. W listopadzie grupa Klientów Agros-Wrońscy zwiedziła podlondyńską fabrykę, w której montowane są T7. Dwa bilety na wyjazd do Wielkiej Brytanii były głównymi nagrodami w loterii zorganizowanej podczas uroczystego otwarcia nowej filii firmy Agros-Wrońscy w Szonowicach pod Raciborzem. Jeden z nich wylosowała pani Marzena Pucher, mieszkanka Bujakowa koło Mikołowa, która wraz z mężem gospodaruje na 100-hektarowym gospodarstwie. – Nie mogłam uwierzyć, że nagroda trafiła w moje ręce. Byłam szczęśliwa, gdy usłyszałam, że pojadę do Anglii. Nigdy niczego nie wygrałam – jeszcze dziś emocjonuje się pani Marzena. – I trzeba przyznać, że był to wyjazd niezwykle udany, mieliśmy czas wypełniony od początku do końca, a wrażenia pozostały niesamowite – opowiada. Fabryka „siódemek” Głównym celem wyprawy, w której uczestniczyło 11 osób, było miasto Basildon, a dokładnie zlokalizowana w nim fabryka koncernu New Holland. – To właśnie tam produkowane są dziś traktory T7. Koncern New Holland jest właścicielem fabryki od 21 lat – mówi Iwona Hercog, Kierownik szonowickiej filii, która również pojechała do Basildon i Londynu, by towarzyszyć Klientom Agros-Wrońscy.

Na zdj. od prawej Klienci filii Agros-Wrońscy w Szonowicach: J. Bartoszewski, D. Ratajczyk z New Holland, R. Zaborowski, M. Pucher, G. Labud, M. Stanik, I. Hercog z Agros-Wrońscy, R. Błaszczok, J. Kowalski i K. Czyżowicz

Uczestnicy wyjazdu podczas specjalnej prezentacji mogli zobaczyć proces montażu nowoczesnego ciągnika w wybranych punktach hali. – Nie wiedziałam, że jest to tak zorganizowane. Miałam wrażenie, że proces montażu całego traktora, od pierwszej śrubki do gotowego urządzenia, które może wyjechać z fabryki, trwa dosłownie kilka minut – wspomina. – W rzeczywistości czas montażu każdego egzemplarza ciągnika T7 trwa w Basildon ok. 12 godzin, przy czym możliwy jest wybór jednego z 6550 wariantów wyposażenia – komentuje szefowa szonowickiego oddziału Agros-Wrońscy. Integracja po angielsku – Londyn zdaniem wielu jest jednym z najciekawszych miast w Europie, dlatego po obejrzeniu fabryki New Holland postanowiliśmy je pokazać naszym Klientom i skorzystać z jego atrakcji. Zobaczyliśmy Parlament, London Eye i Muzeum Figur Woskowych Madame Tussauds. Dodam, że wspaniałe wieczory spędzaliśmy wspólnie w wyśmienitych londyńskich restauracjach. Zabawa była udana. Wtedy też powstał wspólny rysunek na karcie, na której uczestnicy wyjazdu podziękowali za zorganizowanie wycieczki – uśmiecha się Iwona Hercog. ▨

Widok na Tamizę z kapsuły Koła Milenijnego zwanego London Eye zdjęcie zrobione przez Iwonę Hercog, Kierownik filii Agros-Wrońscy w Szonowicach


TECHNIKA

NASI PARTNERZY PREZENTUJĄ

Caddy

na każde pole

Dla Czytelników „AGROS Magazynu” firma Marszałek przygotowała specjalne oferty na zakup samochodów. Przyjedź, powołaj się na magazyn i pytaj o specjalne ceny. Promocja ważna do końca 2013 r.

Przewiezienie sprzętu, części lub plonów do skupu − to codzienność w pracy rolnika, dlatego bez odpowiedniego samochodu dostawczego ani rusz. Wraz z firmą Volkswagen przedstawiamy, jak w polowych warunkach sprawdza się Caddy. Volkswagen produkuje samochody tego typu od lat. Obok legendarnego Transportera czy nowocześniejszego Amaroka to właśnie Caddy jest w czołówce sprzedaży. Przez lata był produkowany w kilku wersjach – pierwsza powstała w połowie lat 80 i do dziś jest produkowana w RPA. Najnowsze wersje to jednak zupełnie inne samochody − duże, ale nie za wielkie; pojemne, a jednocześnie ekonomiczne. Caddy furgon i kombi to kompromis między obszerną powierzchnią ładunkową a udanym wnętrzem. W furgonie przestrzeń ładunkowa ma objętość 3,2 m sześc., a to już całkiem sporo, tym bardziej że jego wnętrze można ustawić na wiele sposobów – w zależności od transportowych potrzeb. Ułatwiają to drzwi – nie tylko te z tyłu − odsuwane, bardzo wygodne w użyciu, np. na ciasnym parkingu − ale także boczne szerokie aż na 70 cm ułatwiające dostęp do ładunku. Jeszcze większe możliwości – dzięki objętości sięgającej 4,7 m sześc. − daje Caddy maxi furgon. Ten pojazd jest dłuższy od standardowego o niemal pół metra, a to czyni go największym w tym segmencie samochodów. W dodatku może przewieźć ładunek ważący do 875 kg, a to w każdym gospodarstwie nieoceniona pomoc. Stosowane w Caddy silniki TSI i TDI są mocne, ale równocześnie ekonomiczne; w dodatku spełniają normę emisji spalin Euro 5. Dzięki technologicznym innowacjom zastosowanym w samochodach VW obniżyła się pojemność skokowa bez utraty mocy silnika. Ich moc sięga od 85 do 140 KM, przy pojemności do dwóch litrów. Dwusprzęgłowa, automatyczna skrzynia biegów DSG zapewnia szybką zmianę biegów bez utraty mocy. Caddy furgon jest również dostępny z napędem na cztery koła 4MOTION, a to nieocenione udogodnienie zwłaszcza dla rolników np. podczas załadunku w polu. − Nawet gdy mam auto załadowane pod

agros magazyn 11/2012

dach, sprawnie rusza z miejsca i bez obaw zjeżdżam nim na bezdroża. Dzięki napędowi na wszystkie koła pewnie jeździ po głębokich koleinach w piachu i błocie. Bezpiecznie zachowuje się także na mokrej i śliskiej nawierzchni – opowiada jego właściciel z Siewierza. − Nie mniej istotne jest mocowanie ładunku, choćby skrzynek z warzywami. Do tego celu służy sześć uchwytów mocujących – dodaje rolnik. Na tym nie koniec, Caddy może mieć napęd dwupaliwowy – może pracować zarówno przy zasilaniu LPG, jak i benzyną. Oszczędność jest oczywista: – Gaz kosztuje prawię połowę mniej od benzyny. Chciałem kupić auto z fabrycznie zamontowanym zbiornikiem na to paliwo. Gdy dowiedziałem się, że w Caddym zamontowano 44-litrowy zbiornik w miejscu koła zapasowego, co praktycznie nie zmniejsza pojemności bagażnika, przekonałem się, że to optymalne rozwiązanie dla mojego gospodarstwa – opowiada rolnik spod Zawiercia. – Po kilku tygodniach użytkowania tego modelu, wiem, że ma również świetne spalanie benzyny – śr. 6,5 l/100 km − dodaje. Dodatkowo standardowe wyposażenie każdego modelu to obiekt zazdrości klientów innych marek. Elektroniczny system stabilizacji toru jazdy ESP z asystentem pojazdu i funkcją stabilizacji toru jazdy przyczepy, ABS, poduszka powietrzna kierowcy mają na celu poprawę jakości i bezpieczeństwa jazdy. ▨ Czytelnikom „AGROS Magazynu” zdrowia, szczęścia i pomyślności z okazji świąt Bożego Narodzenia oraz Nowego Roku. Stanisław Marszałek Prezes Zarządu Marszałek

19


Precyzyjna rewolucja


Aptekarska dokładność w polu – jeden z niewielu sposobów, by w rozsądny sposób gospodarować w rolnictwie przy stale rosnących kosztach paliwa, nasion i materiałów. Odpowiedź ze strony New Holland – czołowego producenta sprzętu rolniczego – to GPS. A dokładniej, system Precision Land Management. To wydaje się wręcz niewyobrażalne, ale dzięki postępowi technicznemu i rozwojowi informatyki praca w rolnictwie nabiera zupełnie nowego wymiaru. Dziś praca w polu może osiągać dokładność, o której poprzednie pokolenia rolników nawet nie mogły marzyć. – Oszczędność czasu i pieniędzy, poprawa ergonomii i zwiększenie wydajności przy każdych kolejnych żniwach lub zabiegach to największe zalety naszego nowoczesnego systemu zarządzania gospodarstwem – tłumaczy Piotr Matyjasik, specjalista rolnictwa precyzyjnego w firmie New Holland. Procesor na hektarach Wyjątkowa precyzja nie byłaby możliwa bez systemu nawigacji satelitarnej GPS. Tyle że to, co wystarcza do jazdy samochodem z kilkumetrową dokładnością, niezupełnie sprawdza się w polu. Dlatego sygnał GPS jest korygowany (DGPS), ale to wciąż zbyt mało. Odpowiedzią są systemy i sygnały korekcyjne New Holland, dzięki którym w zależności od zastosowanej technologii można pracować z dokładnością od 20 do 2,5 cm podczas kolejnych przejazdów. Dzięki oprogramowaniu istnieje możliwość powtórzenia dokładnie tych samych przejazdów tydzień, miesiąc lub nawet rok później. – Podczas sadzenia, opryskiwania, uprawy lub zbiorów, nawet w trudnych warunkach pogodowych lub w nocy, operator może skupić się na swoim zadaniu bez ryzyka ominięcia lub zakładek, a przy tym po prostu szybciej jedzie – mówi Matyjasik. I dodaje: – To nie tylko przyspiesza pracę i pozwala zaoszczędzić paliwo, ale też ułatwia precyzyjną jazdę po liniach prostych, zakrzywionych, przy zawracaniu, czy po gruncie pagórkowatym. Tak dokładna jazda jest możliwa dzięki prostemu i przyjaznemu w obsłudze wyświetlaczowi pasów świetlnych. Wskazuje on rol-

nikowi, w którym kierunku skręcić i w jakim stopniu, by utrzymać traktor na właściwym torze. Co istotne, urządzenia systemu można zamontować w dowolnej maszynie, choć oczywiście tylko w maszynach New Holland są instalowane fabrycznie. Królestwo techniki Technologiczne nowinki w rolnictwie na tym się nie kończą. Zintegrowane systemy New Holland pozwalają zwiększyć plony na wiele sposobów. System IntelliSteer™ to zautomatyzowany system kierowania, który ułatwia precyzyjną jazdę. Jego nieodzownym elementem jest wyświetlacz IntelliView™ III, który można wykorzystywać w całej działalności rolniczej i dziś stanowi standardowe wyposażenie ciągników New Holland T7, T8 i T9 oraz kombajnów zbożowych CX5000, CX6000, CX8000, CR9000 i FR9000. W kombajnach system dostarcza informacji o plonach i wydajności sprzętu. W dodatku można przygotować mapy aplikacji, by dokładniej nawozić, wysiewać i opryskiwać. Z kolei system SmartSteer™ wykorzystuje promień laserowy, dlatego sprawdza się najlepiej w warunkach dużego zapylenia i w nocy. Dzięki laserowi wewnętrzna krawędź hedera kombajnu jest kierowana dokładnie wzdłuż linii nieściętego pokosu. O zaletach kolejnego rozwiązania – zautomatyzowanego systemu kierowania Autopilot – nikogo nie trzeba już przekonywać. Dzięki długiej, równomiernej i dokładnej jeździe, w połączeniu z opisanymi wcześniej rozwiązaniami, można zwiększyć wydajność zbiorów. Klienci New Holland mogą oczywiście liczyć na szkolenie w systemach i wsparcie podczas eksploatacji, także w serwisie firmy Agros-Wrońscy. ▨


DORADZTWO

Z PIERWSZEJ RĘKI

JACEK na

suche pole

Zmiany klimatyczne, których konsekwencją są coraz dłuższe okresy suszy, niespotykane wcześniej nawałnice czy potężne wichury, wyjątkowo gorące lata oraz nietypowe w naszym umiarkowanym klimacie trąby powietrzne, powodują, że praca na roli staje się coraz trudniejsza. Jak radzić sobie z kaprysami pogody, zapytaliśmy Andrzeja Śpiewaka, gospodarza z Teklinowa.

Andrzej Śpiewak w Teklinowie i okolicy uprawia 110 hektarów pól, które obsiewa głównie zbożami i rzepakiem. Pracuje na glebach czwartej i niższych kategorii

22

Przez niemal całą tegoroczną jesień polscy rolnicy borykali się z suszą. Już drugi rok z rzędu na początku jesieni malała liczba opadów, a z tego powodu następowało obniżenie wód gruntowych. Specjaliści takie zjawiska rozróżniają jako suszę atmosferyczną i hydrologiczną. Podobnie niskie poziomy wód po raz ostatni obserwowano 10 lat temu. Na szczęście zdarzyło się to jesienią, gdy brak wody nie powoduje aż tak dużego spustoszenia w rolnictwie. – Wiem, że takie zjawiska się zdarzają, eksperci nazywają to niżówką jesienną. Ale ta wiedza nie pomaga, gdy trzeba orać i siać na glebach, na jakich pracuję – lekkich, kategorii od czwartej w dół – opowiada – Andrzej Śpiewak, gospodarujący na 110 ha bardzo trudnych gleb. Gdy jest sucho, trudno zrobić cokolwiek, potem trudniej o dobre, równomierne wschody – komentuje gospodarz z Teklinowa koło podczęstochowskiej Kruszyny. – Uprawiam głównie zboża i rzepak. Ten drugi przed siewem wymaga doskonale przygotowanego pola, na którym w podglebiu znajdują się odpowiednie ilości wody i zagęszczono grunt. – Jak siać w takich warunkach? – pyta pan Andrzej, pokazując rozciągające się po horyzont mozaikowate, suche pola.

Z naukowych opracowań wynika, że ze względu na zmianę klimatu i rosnącą temperaturę całego globu anomalie tego rodzaju stają się normą. Należy znaleźć sposoby adaptacji do nowej sytuacji. W Polsce zmiany objawiają się głównie coraz cieplejszymi zimami, w czasie których w górach powstaje coraz cieńsza pokrywa lodowa. Wiosną prowadzi to do ujemnego bilansu wodnego, którego nie poprawiają gwałtowne letnie burze. Korzystniejsze byłyby opady o mniejszej intensywności trwające przez kilka dni, dzięki którym gleba nasyciłaby się wodą. Te zdarzają się niestety zbyt rzadko. Metoda na suszę − Na wiele sposobów starałem się poradzić sobie z piachem na moich polach. Pożyczyłem od zaprzyjaźnionego rolnika wał firmy EXPOM – JACEK z cambridgem o średnicy 530 mm. Przejechałem kilkakrotnie, ale tam, gdzie ziemia była bardzo sucha, wał nie kręcił się, lecz pchał cały zestaw – opowiada rolnik. – Zadzwoniłem do Zdzisława Jaska, Dyrektora Handlowego firmy Agros-Wrońscy, z prośbą o radę. Podpowiedział, że może wystarczy zwiększyć średnicę wału, żeby zmniejszyć opory toczenia. Odpowiedziałem, że pewnie to byłoby rozwiązaniem, ale nigdy nie słyszałem,


Wał JACEK, którego używa na swoich polach, w standardowym wyposażeniu ma stopkę podporową, koła jezdne i zabezpieczenie transportowe, dyszel na górny zaczep oraz trzy sekcje wału cambridge (o śr. aż 600 mm)

agros magazyn 11/2012

by ktokolwiek proponował wały o większej średnicy. Zaskoczył mnie, podpowiadając, że EXPOM ma w swojej ofercie nowość – JACKA z trzema sekcjami wału cambridge o średnicy aż 600 mm. Pomyślałem, że to będzie rozwiązanie dla mnie – dodaje. Pan Andrzej przyznaje, że z niedowierzaniem patrzył, jak wał toczył się i mocno ugniatał nawet najbardziej suche fragmenty pola. I choć usłyszał od przedstawiciela firmy, że wały cambridge są dedykowane do czynności dodatkowych stosowanych przed siewem, przede wszystkim w trudnych, suchych warunkach glebowych, nie mógł uwierzyć w to, co zobaczył – wyrównaną, mocno dogniecioną glebę i wał równomiernie sunący po całym polu. − Najpierw wypróbowałem go przed siewem rzepaku i po siewie pszenicy. − To, co zobaczyłem, przekonało mnie do zakupu JACKA, i tak się stało – wspomina. – Dzięki takim zabiegom wcześniejsze wschody pszenicy są bardziej równomierne. To cieszy – ocenia użytkownik wału JACEK o średnicy 600 mm i szerokości 6,3 m − ciąganego, sterowanego hydraulicznie. Stosowane w tym urządzeniu wały cambridge służą głównie do wyrównania powierzchni, rozkruszania bruzd i odnawiania kapilarności gleby. Maszynę można stosować również po siewie, dzięki

czemu zwiększa się regularność wschodzenia ziarna siewnego, a wegetacja roślin zostaje przyśpieszona. Zgrany duet − Wał jest sprzężony z ciągnikiem New Holland T6050 o mocy 125 KM. Całością steruję z kabiny ciągnika − kąt pracy zmieniam, nie ruszając się z siedziska. Jeżeli używałbym wału tylko do prac po siewie, to jestem przekonany, że wystarczyłby traktor z połową tej mocy. Ponieważ używam go jednak głównie po orce bardzo suchej ziemi, to 125 KM jest wielkością idealną, wykorzystywaną na sto procent – tłumaczy Andrzej Śpiewak. – Choć producent wyraźnie zastrzega, że nie powinno się nim wałować pól zakamienionych, uważam, że świetnie sobie radzi z kamieniami. Dokładnie wbija w ziemię te, których nie zdołamy zebrać z pola i doskonale przygotowuje grunt pod pracę kombajnu. Pan Andrzej zapytany o wady urządzenia, uśmiecha się: − Używam go dopiero pierwszy sezon, więc trudno zgłaszać zastrzeżenia. Ale wiem, że brakuje w nim oświetlenia jezdnego w standardzie. Pomyślę o dokupieniu – wzdycha rolnik, wsiadając do kabiny ciągnika, którym szybko znika w kłębach kurzu wznieconego obracającym się wałem JACEK. ▨

23


DORADZTWO

Z pierwszej ręki

Naturaln(i)e nawożenie

Prowadzona przez wiele lat intensywna gospodarka rolna wykorzystująca duże ilości środków chemicznych służących m.in. nawożeniu przyniosła wiele negatywnych skutków. Od kilku lat zauważa się zwrot w kierunku rolnictwa zrównoważonego i przyjaznego zarówno glebie, jak i całemu środowisku naturalnemu. – Jest to proces powolny, ale odpowiednio dobrane i nowoczesne maszyny znacznie go usprawniają. Powrót do naturalnych metod uprawy stał się faktem i dobrze, że tak się dzieje – twierdzi Sławomir Grzegorczyk z Sokolej Góry, który opowiada dziennikarzom „AGROS Magazynu” o zakupie wozu asenizacyjnego do nawożenia gnojowicą.

Na zdj. Sławomir Grzegorczyk z synem Przemysławem


Sławomir Grzegorczyk wraz z żoną Anną i dwoma synami Przemysławem i Mariuszem uprawiają 35 hektarów ziemi w Sokolej Górze, w powiecie radomszczańskim. Pan Sławomir ziemię dostał od rodziców. Jest szczęśliwy, że jeden z synów – 17-letni Przemek odziedziczył po nim smykałkę do rolnictwa. – Teraz Przemek o nowoczesnym rolnictwie wie więcej ode mnie. Młodzi szybciej chłoną wiedzę. Jego ulubionymi tematami są nowinki techniczne – opowiada dumny tata. Nawóz „własnej produkcji” Na polach państwa Grzegorczyków są uprawiane przede wszystkim zboża, takie jak żyto, pszenżyto czy mieszanka zbożowa. Rodzina ma także stado ponad 120 sztuk trzody chlewnej. „Produkcja” naturalnego nawozu odbywa się więc codziennie. Gnojowica, a właściwie jej przefermentowana forma idealnie nadaje się jako nawóz. – Taki nawóz poprawia strukturę i żyzność gleby. Jest też przyjazny dla środowiska. Od kilku lat regularnie stosujemy tę metodę użyźniania ziemi i nie mamy wątpliwości, że jest to bardzo korzystne dla jej kondycji – opowiada pani Anna Grzegorczyk. – Jest to całkowicie naturalna metoda, która wnosi do gleby wiele pożytecznych mikroorganizmów. Nie ma możliwości przenawożenia ziemi, co szkodzi glebie i roślinom, dzięki czemu żywność, która finalnie trafia na nasz stół, jest zdrowsza. Przed kupnem własnego wozu asenizacyjnego musieliśmy korzystać z usług sąsiadów. Mój zbiornik na gnojowicę ma 30 tys. l. Przy takiej pojemności musiałem zamawiać bardzo dużo przejazdów. Nie można doprowadzać do sytuacji, by zbiorniki

się przepełniły, a często musiałem czekać na wolny termin. To nie była dla nas komfortowa sytuacja. Poza tym ponosiliśmy spore koszty. A na dodatek wszyscy rolnicy, od których wypożyczałem wozy, mieli na wyposażeniu na tyle wąskie węże, że nie bardzo się sprawdzały przy świńskiej gnojowicy. Jest ona bardziej gęsta niż przykładowo krowia i węże stale się zatykały. W końcu zdecydowaliśmy się na zakup wozu asenizacyjnego. Wybraliśmy jeden z oferty POMOTU Chojna – opowiada Sławomir Grzegorczyk. Sierpień 2012 Wóz asenizacyjny POMOT Chojna pojawił się na polach państwa Grzegorczyków latem tego roku. To model w07/3T wyposażony w odpowiednio szeroki, sześciocalowy wąż, dzięki czemu gęsta konsystencja gnojowicy, bo taka właśnie powstaje ze świńskich odchodów, nie stanowi już żadnego problemu. Zbiornik na gnojowicę ma pojemność 4000 l. Dodatkowo Sławomir Grzegorczyk zamówił mieszadło, które ułatwia ruch nawozu wewnątrz zbiornika. – Ten model wozu dzięki swojej konstrukcji rozpryskuje gnojowicę na szerokość nawet ośmiu metrów, co dodatkowo czyni go bardzo wydajnym i ekonomicznym. Dwa zawory pozwalają napełnić lub opróżnić beczkę z każdej strony. Jak większość nowoczesnego sprzętu, który kupuję do pracy na roli, także ten wóz kupiłem w firmie Agros-Wrońscy. Zdzisław Jasek, Przedstawiciel Handlowy tej firmy, pomaga mi w doborze urządzeń. Znamy się od lat i dlatego doskonale się orientuje, co jest mi potrzebne. To istotna pomoc – kończy rolnik z Sokolej Góry. ▨

POMOT Chojna jest polskim liderem w produkcji wozów asenizacyjnych, rozsiewaczy nawozów, kontenerów oraz urządzeń komunalnych. Ma na swoim koncie 60 lat doświadczenia. Maszyny te są produkowane zgodnie z normami ISO 9001:2008. W 2011 r. przedsiębiorstwo rozpoczęło produkcję największych w Polsce wozów asenizacyjnych, których pojemność wynosi 30 000 l. Takie wozy można było zobaczyć podczas tegorocznej wystawy maszyn rolniczych – Agro Show w Bednarach

agros magazyn 11/2012

25


DORADZTWO

Z pierwszej ręki


Dobrze sfinansowany rozwój Mieli ambitne plany, chęć do pracy i rozwijania swoich gospodarstw. Do realizacji marzeń brakowało im tylko funduszy. Marcin Ficek i Michał Nabagło to jedni z wielu rolników, którzy odnieśli sukces dzięki atrakcyjnym produktom finansowym.

Marcin Ficek z wnukami: (od lewej) Jurek, 7 l. i Wojtek, 2,5 roku

Marcin Ficek razem z rodziną prowadzi indywidualne gospodarstwo rolne w Pawłowicach na Śląsku. – Ono jest całym moim życiem. Właściwie wszystko kręci się wokół hodowli krów mlecznych i tych 320 hektarów. Na początku było ciężko – kupiłem teren i budynki po starym PGR-ze, gdzie większość sprzętu była wyeksploatowana. Najpilniejsze były zakupy ciągników i kombajnu, agregatu uprawowego, opryskiwacza oraz prasy. Potrzebowałem na to aż miliona złotych, wzięcie kolejnego kredytu nie było możliwe. Zacząłem szukać jakiegoś innego rozwiązania – opowiada rolnik, który, podobnie jak wielu innych planujących inwestycje, stanął przed problemem ich sfinansowania.

»


DORADZTWO

Z pierwszej ręki

– Od początku chciałem prowadzić nowoczesną i wydajną produkcję żywności. Przede wszystkim musiałem zainwestować w nowe maszyny, bo bez nich nie miałbym szans na rozwój – mówi Michał Nabagło. Na zdjęciu z Anną Orlik z VB Leasing, z którą współpracuje od 5 lat

– VB Leasing odpowiedział również na możliwość pozyskania przez rolników dotacji z funduszy Unii Europejskiej. Dysponujemy specjalnymi produktami skierowanymi do rolników beneficjentów – mówi Anna Orlik, specjalista ds. finansowych w VB Leasing, odpowiedzialna za dział maszyn. Rolnicy z Polski południowej, którzy chcą zasięgnąć informacji na temat wybranego produktu VB Leasing, mogą umówić się na spotkanie lub rozmowę. Kontakt: tel. 603 197 010, anna.orlik@vbleasing.pl

28

Ekspert w finansowaniu Skutecznym rozwiązaniem okazał się leasing. – Po długiej analizie wybrałem firmę VB Leasing, która już od dawna, obok środków transportu, specjalizuje się właśnie w finansowaniu maszyn rolniczych. Dziś mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że opłacało się. Kończę spłacać raty, a dzięki inwestycjom przyszłość gospodarstwa widzę w jasnych barwach – dodaje Ficek. Co ciekawe z oferty leasingowej mogą korzystać również rolnicy dodatkowo prowadzący działalność gospodarczą. – Wachlarz możliwości jest bardzo szeroki i obejmuje także pożyczkę na zakup maszyn, która jest obecnie najczęściej wybieranym produktem finansowym w branży rolniczej. Zawsze staram się dobrze poznać sytuację klienta i proponuję rozwiązanie najbardziej dopasowane do jego potrzeb – tłumaczy Anna Orlik z VB Leasing, firmy współpracującej z rolnikami od 10 lat. Okres spłaty sięga nawet 6 lat. Wymagana jest minimalna liczba dokumentów. Istnieje możliwość finansowania bez udziału własnego, z czego korzystają rolnicy, którzy pozyskali dotację z funduszy Unii Europejskiej. Niska wpłata początkowa oraz raty sezonowe są szczególnie ważne dla osób rozwijających działalność, takich jak Michał Nabagło, który wykupił stawy, pole i budynki po PGR-ze w Krzyżowicach, w gminie Pawłowice. Obecnie użytkuje on prawie 200 ha ziemi i hoduje krowy mleczne. – Nie obawiałem się ryzyka, wierzyłem, że dam radę – wspomina rolnik. – 20 lat temu odpowiadałem w tym gospodarstwie m.in. za stawy, czyli hodowlę karpi, którą z dumą zajmuję się do dziś. Lubię swoją pracę, transformacja ustrojowa dała mi szansę na nowe możliwości i wykorzystałem ją.

Od 1993 r. sam decyduję o przyszłości gospodarstwa – opowiada Nabagło. Szybka odpowiedź na potrzeby Aby na konkurencyjnym rynku prowadzić gospodarstwo w racjonalny sposób, niezbędne były fundusze. – Od początku chciałem nowocześnie i wydajnie produkować żywność. Przede wszystkim musiałem kupić do tego nowe maszyny, bo bez nich nie miałbym szansy na rozwój – wyjaśnia rolnik, który z Anną Orlik z VB Leasing współpracuje już od 5 lat. – Choć dużo mówi się o problemach w branży, to cały czas obserwuję duże zainteresowanie naszą ofertą, bo rolnicy muszą inwestować w nowy sprzęt, by skutecznie konkurować na rynku. Procedura, jaką przygotowaliśmy, jest niezwykle szybka, a oferta leasingu i pożyczki maszyn i urządzeń rolniczych elastyczna i dostosowana do potrzeb rolników. Osoba zainteresowana finansowaniem np. ciągnika powinna udokumentować areał własny i dzierżawiony, potwierdzić złożenie wniosku o dopłaty obszarowe i nie mieć zaległości w gminie oraz KRUS/ZUS. Trudno sobie wyobrazić coś prostszego – kończy Anna Orlik. VB Leasing jest jedną z najbardziej stabilnych instytucji finansowych. Jej udziałowcami są jeden z największych banków Europy Środkowej VOLKSBANK AG z siedzibą w Wiedniu oraz jedna z czołowych firm leasingowych na rynku europejskim VR-LEASING AG. Dzięki temu VB Leasing korzysta z doświadczeń z rynków innych europejskich krajów, zapewniając dopracowaną ofertę i gwarancję bezpieczeństwa. Firma gwarantuje fachową obsługę i kompleksowe doradztwo finansowe wykwalifikowanych specjalistów. ▨


agros magazyn 11/2012

29


DORADZTWO

KONSULTANT TECHNICZNO-HANDLOWY DORADZA

Właściwa maszyna na właściwym miejscu

Rozrzutnik obornika KUHN Pro Twin Slinger, ze skrzynią z bocznym wyrzutem, jest wyposażony w opatentowany system dwóch ślimaków zapewniających równomierny przepływ materiału do otworu wysypowego. Zamontowany wyżej prawy ślimak przesuwa materiał do tyłu zbiornika, zapewniając załadunek lewego ślimaka, który transportuje materiał w kierunku wyrzutnika wyposażonego w bijaki młotkowe. Materiał jest równomiernie wyrzucany z dużą siłą. Rozwiązania KUHN: bijaki młotkowe wykonane są z wysokogatunkowej kutej stali, napęd z zabezpieczeniem przeciążeniowym, opatentowany kształt zbiornika oraz płyta kierująca wyrzut materiału umożliwiająca ściółkowanie


Zimą rozrzutniki nie są eksploatowane, bowiem obowiązuje ustawowy zakaz stosowania nawozów organicznych. Od początku grudnia do końca lutego nie nawozi się ziemi. Nasz ekspert Andrzej Wojewoda postanowił wykorzystać ten czas na przedstawienie różnych rozwiązań stosowanych w rozrzutnikach, co być może tym z Państwa, którzy przymierzają się do wymiany sprzętu na nowy, ułatwi wybór właściwej maszyny. – Zwróćmy uwagę na jeszcze jeden ważny aspekt, a mianowicie załadunek skrzyni rozrzutnika. Należy starać się wypełnić ją jak

Początek wiosennej wegetacji zbliża się dużymi krokami. Wierzę, że Majowie mylili się w temacie końca świata (śmiech) i wiosna zawita do nas bardzo wcześnie, dlatego warto już teraz zastanowić się nad wyborem kompletacji rozrzutnika oraz jego właściwego ustawienia, bo pracy na przednówku na pewno nie braknie.

najbardziej równomiernie, w przeciwnym razie możemy mieć problemy z uzyskaniem równomierności pokr ycia pola, szczególnie ma to znaczenie w przypadku adapterów poziomych – wylicza Andrzej Wojewoda (na zdj.), Doradca Handlowo-Techniczny A g r os -Wr oń sc y, tel. 784 9 18 84 4, a.wojewoda@agros-wronscy.pl

agros magazyn 11/2012

Zanim wyjedziesz w pole Zacznę może od rozwiązań konstrukcyjnych stosowanych w rozrzutnikach. Pierwszym pytaniem, jakie stawiają sobie farmerzy przy zakupie maszyny, jest to, z jaką skrzynią wybrać rozrzutnik. Producenci oferują zasadniczo trzy rozwiązania tego podzespołu: ▨▨ skrzynia tradycyjna, tzw. szeroka (koła umieszczone pod maszyną), np. rozrzutniki Tytan z Brzeg, ▨▨ skrzynia wąska (koła umieszczone z boku maszyny), np. rozrzutnik Brzeg APOLLO, ▨▨ skrzynia z bocznym wyrzutem, np. KUHN Pro Twin. Zaletą pierwszego rozwiązania jest możliwość uzyskania największej pojemności przy tych samych wymiarach gabarytowych (koła są umieszczone w obrysie skrzyni i nie zwiększają jej szerokości). Tę maszynę można również wykorzystywać jako przyczepę objętościową, a w niektórych jest możliwy demontaż ścian bocznych i zastosowania rozrzutnika jako platformy. Niestety cecha, która dla jednych jest zaletą, dla innych może okazać się wadą, bo umieszczenie kół pod podłogą ogranicza mocno możliwość maksymalizacji ich rozmiarów, co na grząskim terenie może być barierą nie do pokonania – koła małej średnicy stawiają większy opór toczenia. Zwiększanie w tych maszynach rozmiaru ogumienia podnosi także dodatkowo środek ciężkości, co zmniejsza stabilność maszyny oraz zwiększa się wysokość załadunku.

Rozrzutniki z wąską skrzynią, takie jak APOLLO z Brzegu, mogą mieć za to ogumienie w wymiarach, jakie stosuje się na tylnych osiach ciągników – nawet 38-calowe, co znacznie poprawia właściwości trakcyjne. Zamocowanie kół z boku skrzyni sprawia, że można ją umieścić blisko ziemi, obniżając środek ciężkości. W wąskiej skrzyni obciążenie przenośnika podłogowego jest także mniejsze niż w tradycyjnych rozwiązaniach, co wydłuża jego żywotność. Wąska skrzynia sprawdza się znakomicie przy rozsiewie materiałów sypkich o znacznej gęstości, takich jak wapno, zapewniając precyzję dawkowania. Główną wadą maszyn z tej rodziny jest to, że przy tej samej pojemności rozrzutnik z wąską skrzynią jest dłuższy od tradycyjnego, a co za tym idzie, mniej sterowny. Takie maszyny są również droższe o ok. 10 proc. od ich odpowiedników z szerokimi skrzyniami. Ostatnią grupę stanowią rozrzutniki z bocznym wyrzutem, których skrzynię stanowi szczelna wanna. Sprawdzają się one znakomicie przy materiałach półpłynnych, takich jak pozostałości z biogazowni czy oczyszczalni ścieków. Posiadają one adapter w postaci rotora z bijakami, który dobrze rozdrabnia rozrzucany materiał, gwarantując równomierne pokrycie pola. Te rozrzutniki charakteryzują się także niską wysokością załadunkową. Wadą tego rozwiązania jest boczny wyrzut, który wyklucza zastosowanie maszyny na wąskich działkach, dodatkowo nawożenie graniczne jest możliwe jedynie przy jeździe po sąsiednim polu. Za to można użyć taki rozrzutnik do ścielenia słomą w oborze. Przejdźmy teraz do przedstawienia wyposażenia rozrzutników. Lista wyposażenia dodatkowego jest dość długa, są na niej m.in. takie pozycje, jak zasuwa skrzyni, osłona adaptera, rozdzielacz hydrauliki typu RBS, elektrohydrauliczne sterowanie, przekładnia dwubiegowa czy adapter objętościowy. Z tej listy »

31


DORADZTWO

KONSULTANT TECHNICZNO-HANDLOWY DORADZA

Hydrauliczny regulator szybkości posuwu przenośnika podłogowego

Rozrzutnik Tytan 30 UNII Group z fabryki w Brzegu z szeroką skrzynią

Rozrzutnik Apollo UNII Group z fabryki w Brzegu z wąską skrzynią

Sprężynowy napinacz przenośnika listwowołańcuchowego na pewno warto wybrać zasuwę skrzyni, która zabezpiecza ładunek w czasie transportu, a przy rozsiewie materiałów sypkich jak wapno ułatwi dozowanie. Ten, kto ceni bezpieczeństwo, na pewno wybierze także tylną osłonę adaptera, która może być podnoszona do góry lub na boki jak w całej gamie rozrzutników Unii Brzeg. Takie rozwiązanie umożliwia ograniczanie szerokości pracy maszyny, co może być przydatne na skraju pola. Nowoczesne rozrzutniki wymagają, by ciągniki z nimi współpracujące były wyposażone w kilka obwodów hydrauliki zewnętrznej. Jeśli jednak mamy starszy ciągnik z jednym rozdzielaczem, to warto dopłacić do rozdzielacza RBS, który zastąpi nierozbudowaną hydraulikę ciągnika. Dla osób lubiących nowinki techniczne przewidziano elektrohydrauliczne sterowanie maszyną, dzięki czemu będziemy mogli sterować maszyną za pomocą guzików. Taki dodatek przyda się także na polach mozaikowych, ponieważ możemy z kabiny płynnie regulować szybkość przesuwu przenośnika podłogowego, a tym samym dawkę nawozu.

32

Często się zdarza, że rozrzutniki są używane także jako przyczepy objętościowe – wówczas warto zainwestować w adapter objętościowy i dodatkowe nadstawy, co powiększy pojemność maszyny o kilka metrów sześciennych. Przekładania dwubiegowa pozwoli nam zwiększyć szybkość poruszania się przenośnika podłogowego, a tym samym przyspieszy wyładunek zielonki. Zajmijmy się teraz regulacjami rozrzutników. Najważniejszym ustawieniem maszyny jest regulacja dawki obornika na hektar. Dawka ta zależy od dwóch czynników: ▨▨ prędkości jazdy, ▨▨ prędkości przesuwu przenośnika podłogowego, którą w przypadku napędu hydraulicznego regulujemy pokrętłem regulatora przepływu, a w napędach mechanicznych, przestawiając dźwignię regulującą czynny skok zapadki. W instrukcjach obsługi możemy znaleźć informację, jakim wartościom tych parametrów odpowiadają dane dawki obornika na 1 ha. Drugą ważną regulacją maszyn do nawożenia organicznego jest ustawienie zasuwy skrzyni. Należy pamiętać, że przy nawożeniu obornikiem i kompostem zasuwę maksymalnie podnosimy do góry. Ustawienie na mniejszą szczelinę może powodować duży opór, a w skrajnych przypadkach wypchnięciem zasuwy i awarią maszyny. Natomiast przy rozsiewie materiałów sypkich zasuwę ustawiamy minimalnie poniżej wysokości samoczynnego wysypywania się załadowanego materiału – przeważnie powyżej 40 cm. Należy wówczas również obniżyć prędkość ruchu przenośnika podłogowego, by nie doprowadzić do uszkodzenia zasuwy. Ostatnią regulacją jest ustawienie napięcia łańcuchów przenośnika. Należy je wyregulować tak, aby było możliwe ich lekkie podniesienie w połowie długości podłogi, ale nie więcej niż 5–10 cm. Słaby naciąg łańcuchów prowadzi do przeskakiwania ogniw na kołach napędowych i skosowania listew. Ponadto przenośnik ociera się o elementy konstrukcyjne rozrzutnika, powodując uszkodzenia powłok malarskich, które są przyczyną korozji. Natomiast zbyt silne napięcie może prowadzić do uszkodzenia łożysk rolek prowadzących oraz nadmierne wyciąganie łańcucha. Świadomie nie omówiłem dwóch istotnych podzespołów, które maja wpływ na jakość pracy, jaką będziecie Państwo wykonywać swoim rozrzutnikiem. Są to: adapter i element transportujący obornik w kierunku adaptera. Te kwestie szczegółowo opisuje dr Adam Strużyk z SGGW na kolejnych stronach. Zapraszam do lektury. ▨


DORADZTWO

EKSPERT radzi

Zasady

dobrego nawożenia Z nawozów organicznych korzystamy, ponieważ w najlepszy, naturalny sposób, wpływają na żyzność gleby. O wymaganiach agrotechnicznych, jakie należy W technologii nawożenia obornikiem ważną rolę spełniają wydajne urządzenia załadunkowe. Przy napełnianiu rozrzutników nawo-

spełnić podczas nawożenia organicznego, które są zbliżone do wymagań stawianych nawożeniu mineralnemu – opowiada dr inż. Adam Strużyk z SGGW.

zem wykorzystuje się ładowacze chwytakowe, obrotowe oraz czołowe. Ważnym problemem ekologicznym jest również sposób przechowywania nawozów, w szczególności

Nawóz organiczny, obornik długosłomiasty lub krótkosłomiasty, pomiot ptasi, kompost lub torf należy rozrzucić na polu nie tylko w odpowiedniej dawce, lecz także równomiernie, zarówno wzdłużnie, jak i poprzecznie do kierunku jazdy. Nawozy organiczne są jednak dość zróżnicowane pod wzglę-

dem właściwości mechanicznych, różnią się m.in.: stopniem rozdrobnienia, wilgotnością czy gęstością usypową. Znaczne zakresy współczynnika tarcia zarówno wewnętrznego, jak i o ścianki rozrzutnika sprawiają, że różnice przesuwania materii organicznej są także wyraźne. Oprócz tego występują duże »

nawozów naturalnych. To jednak obszerny, odrębny temat do którego mam nadzieję jeszcze wrócimy w kolejnych wydaniach „AGROS Magazy nu”. Na zdj. dr inż. Adam Strużyk, Katedra Maszyn Rolniczych i Leśnych, Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie

agros magazyn 11/2012

Rozrzutnik wyposażony w różnego typu adaptery jest maszyną uniwersalną, przeznaczoną do równomiernego rozrzucania nawozów organicznych


Adaptery szerokopasmowe charakteryzują się dobrym rozdrobnieniem i szerokim rozrzutem materiału, nawet do 24 m

Adapter poziomy – ślimakowy

Adapter pionowy 4-walcowy

Adapter pionowy 2-walcowy

Adapter pionowy + tarczowy

34

różnice oporów podczas odrywania kęsów nawozu przez zespoły rozrzucające. Nawożenie organiczne ma charakter sezonowy. Wykonywane jest wiosną lub jesienią, jeśli tylko warunki atmosferyczne i glebowe są ku temu sprzyjające, co dość mocno ogranicza czas przeprowadzania prac polowych. Maszyny o małej wydajności, nawet przy wydłużonym z konieczności czasie pracy, zwłaszcza w gospodarstwach wielkoobszarowych, nie zawsze mogą sprostać stawianym im wymaganiom. Na każdym polu Rozrzutniki mogą pracować w zróżnicowanym terenie: na polach podoranych, kultywatorowanych bądź bronowanych, a także na ścierniskach, łąkach i pastwiskach, oraz terenach o nachyleniu do 20 proc. Wymagane dawki rozrzuconego nawozu mogą wynosić 3÷40 t/ha. Względy ekologiczne i ekonomiczne skłaniają jednak producentów do poszukiwania rozwiązań umożliwiających obniżenie dolnej granicy dawki. Należy jednak pamiętać, że zmniejszanie dawki poniżej dolnej wartości zwykle prowadzi do gwałtownego wzrostu nierównomierności poprzecznej i podłużnej rozmieszczenia nawozu na polu. Dlatego też modyfikowane są konstrukcje zespołu rozrzucającego, zaś mechaniczny skokowy napęd przenośnika podłogowego zastępowany jest hydraulicznym. Ten ostatni pracuje równomierniej i w sposób ciągły, co umożliwia bezskokowe sterowanie prędkością przenośnika i łatwiejsze regulowanie dawki nawozu.


Wymagania związane z ochroną środowiska są coraz wyższe. W przypadku rozrzutników obornika wiąże się to z koniecznością zwiększenia równomierności rozłożenia nawozu na powierzchni pola

agros magazyn 11/2012

Pojemność skrzyni rozrzutnika powinna być możliwie duża, tak aby jednorazowo można było nawieźć znaczną powierzchnię pola. Dlatego też rolnicy coraz chętniej kupują maszyny o większej wydajności. Produkowane obecnie rozrzutniki obornika to jedno – (również w układzie „tandem”), dwu-, trzy-, a nawet czteroosiowe przyczepy o ładowności od 2 do 32 t, z zespołami roboczymi napędzanymi od wału odbioru mocy ciągnika. W celu zmniejszenia jednostkowych nacisków na glebę rozrzutniki te wyposażone są w niskoprofilowe opony, a największe w gąsienicowy układ jezdny, zaś zastosowanie skrętnych osi ułatwia manewrowanie agregatem. Racjonalne dawkowanie O jakości pracy rozrzutnika decyduje adapter rozrzucający nawóz. Obecnie producenci oferują adaptery wąskopasmowe z bębnami rozrzucającymi w układzie poziomym (jeden-dwa bębny) lub szerokopasmowe z bębnami pionowym (dwa, trzy, cztery bębny). Spotyka się również rozwiązania jednobębnowe z zespołem bijaków i wyrzutem bocznym. Maszyny dostosowane do rozrzucania innych form nawozu np. nawóz kurzy, szlam, torf, wapno, są wyposażone w tarczowy zespół rozrzucający. Adaptery jednobębnowe o osi poziomej w porównaniu z innymi zespołami mają mniejsze wymiary gabarytowe, mniejszą masę i prostszą konstrukcję układu napędowego. Ujemną cechą tych adapterów jest słabsze rozdrobnienie i mniejsza równomierność rozrzutu obornika. Natomiast adaptery

dwubębnowe o osi poziomej zapewniają lepsze rozdrobnienie obornika, zarówno krótko-, jak i długosłomiastego. Mogą być wykorzystane także do rozrzutu torfu i kompostu. Szerokość robocza rozrzutników z bębnami poziomymi jest w przybliżeniu równa szerokości konstrukcyjnej rozrzutnika 2,5-3,5 m. Stosunkowo niewielka szerokość robocza wymusza więc dużą liczbę przejazdów ciężkich maszyn po polu, prowadząc zarówno do silnego ugniecenia kołami powierzchni pola, jak i obniżenia wydajności pracy. Tego typu adaptery pozwalają natomiast na dokładną pracę przy krawędziach (granicach) pola, co jest trudniejsze do uzyskania w przypadku adapterów szerokopasmowych. Konstrukcja adapterów o pionowej osi obrotu umożliwia rozrzucanie obornika na regulowaną szerokość, która może dwu-, trzykrotnie przekroczyć szerokość skrzyni rozrzutnika. Ponadto charakteryzują się one dużą wydajnością, małą awaryjnością, a także dobrą równomiernością rozrzutu obornika. Pozwala to znacznie ograniczyć liczbę przejazdów agregatu ciągnik-maszyna po polu. Ponadto adaptery te można łatwo dostosować do rozrzutu nawet małych dawek obornika. Adaptery trzybębnowe o osi pionowej są stosowane rzadko. Ich zaletą jest dobre rozdrabnianie obornika, co jest szczególnie ważne przy nawożeniu łąk lub trwałych użytków zielonych. Dobre efekty rozdrabniania uzyskuje się w wyniku współpracy wszystkich trzech bębnów. Środkowy bęben przekazuje obornik między dwa sąsiednie, »

35


DORADZTWO

Zastosowanie sztywnych, odchylanych osłon, zabezpiecza elementy ruchome rozrzutnika obornika oraz pozwala na jego dostosowanie do rodzaju nawozu

EKSPERT radzi

które intensywnie go rozdrabniają, a specjalny zestaw łopatek dodatkowo zwiększa skuteczność rozdrabniania. W niektórych rozrzutnikach pod bębnami rozrzucającymi istnieje możliwość zamontowania tarcz, które są wykorzystywane do rozrzutu drobnego nawozu zsypującego się z przenośnika podłogowego. Niektórzy producenci oferują dodatkowe wyposażanie, które może być instalowane w miejscu adaptera bębnowego. Może to być rozdrabniacz łańcuchowy lub dwutarczowy zespół rozrzucający. Taka kombinacja elementów rozrzucających oprócz poprawy równomierności rozrzucania pozwala zwiększyć szerokość pasa rozrzutu, który w zależności od właściwości mechanicznych nawozu może dochodzić do 24 m. Adaptery bijakowe, z wyrzutem bocznym, są stosowane w rozwiązaniach ze skrzynią ładunkową o kształcie cylindrycznym. Rozrzutniki tego typu mają stosunkowo prostą konstrukcję mechanizmów napędowych, dobrze rozdrabniają obornik, ale występują trudności z dokładnym nawożeniem pasów skrajnych pola. Zespoły robocze adapterów rozrzutnika obornika są najczęściej napędzane mechanicznie od wałka odbioru mocy ciągnika lub hydraulicznie z wykorzystaniem zewnętrznego układu hydraulicznego ciągnika. Zaletą napędu hydraulicznego jest uproszczenie konstrukcji maszyny. Silniki hydrauliczne montowane są bowiem bezpośrednio na napędzanych elementach roboczych, przy czym większe wymagania stawia się ciągnikom współpracującym z rozrzutnikiem obornika.

Natomiast przy prostych rozwiązaniach sterowania występują trudności w zachowaniu stabilnej prędkości obrotowej tych silników. W napędach hydraulicznych nie jest potrzebne zastosowanie sprzęgła przeciążeniowego, które jest niezbędne przy napędzie z WOM ciągnika. Przyszłość w rozrzucaniu Poza przedstawionymi sposobami poprawienia równomierności i zasięgu rozrzucania nawozów organicznych przez modyfikację i doskonalenie samych elementów rozrzucających czynione są próby dalszej jej poprawy również innymi sposobami. Znaczny postęp osiągnięto już na przykład przez udoskonalenie napędu i systemu sterowania prędkością przesuwu przenośnika podłogowego w skrzyni rozrzutnika. Prowadzone są też próby zastosowania systemu elektronicznego do sterowania prędkością jego przesuwu. Ma to na celu automatyczne utrzymywanie założonej dawki nawozu na jednostkę powierzchni pola również przy zmiennej prędkości roboczej rozrzutnika. Rozwijane są też systemy oparte o zasady rolnictwa precyzyjnego, które pozwalają na satelitarną lokalizację maszyn rolniczych na polu. Sporządzane są również mapy polowe obrazujące zmienną miejscowo żyzność gleby oraz związane z tym różne w różnych miejscach pola zapotrzebowanie na składniki pokarmowe. Systemy elektroniczne pozwolą na automatyczną zmianę dawki nawozu zgodnie z lokalnymi potrzebami. Pomocne do realizacji tego systemu są dokładne, a przy tym działające w sposób ciągły urządzenia ważące podawany na elementy rozrzucające strumień nawozu. ▨


DORADZTWO

Szef SPRZEDAŻY DORADZA

Rozrzucanie z rozmachem

Nowoczesne rozrzutniki to urządzenia wielofunkcyjne. W fabryce UNII Group, w Brzegu, ze szwedzkiej stali produkowane są najbardziej popularne wśród rolników serie rozrzutników: TYTAN I APOLLO. Jak wybrać model adekwatny do profilu produkcji, wyjaśni Zdzisław Jasek, Dyrektor Handlowy Agros-Wrońscy.

Niejedno gospodarstwo rolne pomógł już wyposażyć, ale wciąż czeka

Rozrzutniki powinny być zrobione z dobrej stali, bowiem są nimi przewożone materiały nieobojętne chemicznie. – Używane są co najmniej kilkanaście lat, dlatego bardzo ważne jest, by stal stosowana do ich produkcji była najwyższej jakości. Fabryka UNII Group z Brzegu postawiła na szwedzki surowiec. Możemy mieć pewność, że urządzenia te są trwałe. Pozostaje więc wybrać odpowiedni model – zachęca Dyrektor Handlowy, Zdzisław Jasek.

na kolejne wyzwania. Zdzisław Jasek, Dyrektor Handlowy Agros-Wrońscy, służy fachową radą wszystkim, którzy planują zakup maszyn rolniczych. Kontakt: z.jasek@agros-wronscy.pl, + 48 600 353 818

agros magazyn 11/2012

Tytan pracy Rozrzutniki z serii TYTAN są już na rynku tak długo, że można powiedzieć, iż zadomowiły się w gospodarstwach na dobre. Możliwości doboru modelu i wyposażenia są bardzo duże – samo wymienienie wszystkich kombinacji przekroczyłoby znacznie ramy niniejszej rubryki. Wystarczy wspomnieć, że mamy do dyspozycji maszyny jedno – i dwuosiowe z tandemem oraz od niedawna z trzyosiowym zestawem kołowym. Łatwo więc wybrać urządzenie zarówno na ciężkie, mokre gleby, jak i te do pracy na uwrocie. W ładownościach też można przebierać, bo najmniejsza nominalna to pięć ton w TYTANIE 7 plus. W zależności od warunków polowych można go podpiąć do ciągnika o mocy już od 55 KM. W najnowszym modelu TYTAN 30 ładowność nominalna to aż 22 tony. Do tego urządzenia potrzebny będzie ciągnik o mocy co najmniej 220 KM. W większości modeli możemy wybierać między adapterem pionowym a poziomym oraz układem adapterów: poziomym i tarczowym. Poza najmniejszym modelem, czyli TYTANEM 7 plus, wszystkie TYTANY są wyposażone w hydrauliczny napęd przenośnika podłogowego. Jego przekładnia jest specjalnie przystosowana do przenoszenia dużych obciążeń. Równomierne podawanie materiału: obornika,

torfu czy wapna nie stanowi więc problemu. Jeżeli chodzi o dyszel, to również występuje on w dwóch wersjach: z dolnym lub górnym zaczepem. Ciekawostką jest, że TYTAN 30 ma dyszel resorowany – zachwala Zdzisław Jasek. – Jest on zawieszony na regulowanym wzdłużnym resorze piórowym, co sprawia, że o nierównościach podczas pracy rozrzutnikiem możemy zapomnieć, gdyż znakomicie je tłumi – dodaje z entuzjazmem. W najnowszym TYTANIE producent również w układzie jezdnym postawił na nowoczesne rozwiązania. Jest on trzyosiowy, z pierwszą i trzecią osią skrętną (pasywnie), co pozwala na pracę nawet w ciężkich warunkach polowych – uzupełnia dyrektor. TYTAN 30 powstał z myślą o dużych gospodarstwach rolnych oraz firmach świadczących usługi rolnicze, można więc wybierać między adapterem dwuwalcowym pionowym a poziomym z tarczowym. Warto dodać, że rozrzutnik posiada dostępną w opcji kamerę cofania, dzięki czemu można też monitorować przebieg rozsiewu. Premia od konstruktorów Wieloletnie doświadczenie w produkcji rozrzutników zaowocowało wzbogaceniem oferty UNII Group o nową linię w tej klasie. Urządzenia z serii TYTAN premium to linia rozrzutników, których budowa jest oparta na samonośnej konstrukcji skrzyni ładunkowej. Wykonana z najlepszej stali jest bardzo wytrzymała, a specjalne tłoczenie surowca spowodowało obniżenie wagi całej maszyny. – Przy wyborze adaptera możemy pokaprysić – żartuje doradca – bo mamy montowany w standardzie czterowalcowy adapter pionowy, który pozwala na rozsiew na szerokość do 8 m. Możemy też wybrać uniwersalny dwuwalcowy adapter pionowy, »

37


DORADZTWO

Adapter dwuwalcowy rozrzuca zarówno obornik, torf, kompost, jak i wapno. Przykręcane wymienne noże tnące i wyrywające wykonane z wysokogatunkowej stali dają gwarancje długiej i bezproblemowej pracy Zastosowanie hydraulicznego napędu przenośnika podłogowego z płynną regulacją przesuwu (do przodu i do tyłu) zapewnia równomierne podawanie materiału na adapter rozrzucający

Dobra nośność i manewrowość, ochrona struktury gleby i oszczędność paliwa to dodatkowe plusy zastosowanego zestawu jezdnego

Szef SPRZEDAŻY DORADZA

osiągamy przy zachowaniu dobrej równomierności. Ładowności też są zróżnicowane, bowiem najmniejsza wynosi 5,5, a największa 14 ton, czyli naprawdę jest w czym wybierać – podsumowuje dyrektor Jasek.

TYTAN 30

TYTAN Premium

APPOLO który umożliwia rozrzut materiałów na szerokość do 12 m. Jest jeszcze układ adaptera poziomego dwuwalcowego oraz adaptera tarczowego. Szerokość rozsiewu wynosi od 12 do 20 m – wszystkie podane szerokości

38

Wysokie kwalifikacje Apollo w mitologii greckiej był bóstwem o bardzo szerokich kompetencjach. Trudno o lepszego patrona dla tej serii rozrzutników. – Zaprojektowane dla średnich i dużych gospodarstw rolnych muszą sprostać wysokim wymaganiom, gdyż producent ma ambicje, by były uniwersalne, zaś rolnik oczekuje funkcjonalności. APOLLO ma naprawdę szerokie kompetencje – rekomenduje dyrektor handlowy. Specyfiką tej linii jest zestaw kołowy oparty na jednej osi. Wyposażenie w duże koła gwarantuje mniejszy opór toczenia i pozwala bez trudu przemieszczać się nawet w trudnym, wilgotnym terenie. Rolnicy bardzo cenią fakt, że rozrzutnik nie zostawia kolein. Producent określił tę serię hasłem: „Tak nie toczy się nic”, gdyż nowoczesne rozwiązania konstrukcyjne nadały maszynie lekkości i zwrotności. Jedna oś pozwala na mały promień skrętu, znacznie ułatwiając manewrowanie rozrzutnikiem. Wybór adapterów w tej serii jest równie duży, jak we wcześniejszych modelach – zapewnia Zdzisław Jasek. – Standardem jest uniwersalny dwuwalcowy adapter ślimakowy szerokiego rozrzutu. Jednak APOLLO może zostać wyposażony również w adapter tarczowy z dwubębnowym adapterem poziomym ślimakowym z wymiennymi nożami tnącymi, co pozwala na szerokość rozrzutu od 12 do 24 m. Jeżeli rozrzutniki APOLLO 14 i 16 zostaną wyposażone w adapter o szerokości 2 m, to istnieje możliwość zwiększenia szerokości wysiewu. Daje to dobry efekt zwłaszcza przy rozrzucie drobnych materiałów. Dyszel dolny resorowany jest zawieszony, podobnie jak w TYTANIE 30, na regulowanym wzdłużnym resorze piórowym. W modelu APOLLO 24 dodatkowo regulowany hydraulicznie dyszel pozwala na zmianę docisku tylnej osi jezdnej i pochylenie maszyny ku tyłowi. Ułatwia to pracę przenośnika podłogowego. Jego hydrauliczny, bezstopniowy napęd pozwala płynnie dozować dawkę wyrzucanego materiału. Zakres ładowności równie szeroki, jak w TYTANACH – od 5 do 18 ton, pozwala precyzyjnie dopasować model do własnych potrzeb. Na koniec dodam, że specjalna stal z domieszką manganu, z której wykonany jest przenośnik podłogowy, gwarantuje długoletnią trwałość, nawet w bardzo ciężkich warunkach – zauważa dyrektor Jasek. ▨


DORADZTWO

Szef SERWISU ODPOWIADA

Zimowe dylematy

Niezawodność urządzeń rolniczych w większości zależy od nas, użytkowników. Aby jak najdłużej cieszyć się sprawną maszyną, warto pamiętać o bieżących pracach konserwacyjnych. W jaki sposób dbać o nią zimą? Nasi czytelnicy pytają Zbigniewa Pierońskiego, Szefa Serwisu Agros-Wrońscy.

Sprawność maszyn pozwalają przedłużyć przeglądy serwisowe gwarancyjne, pogwarancyjne i sezonowe. Można się na nie umów ić w Ser w isie Agros-Wrońscy lub we własnym gospodarstwie. Na przeglądy zaprasza Zbigniew Pieroński (na zdj.), Kierownik Ser wisu Agros-Wrońscy, serwis@agros-wronscy.pl, +48 660 768 021

agros magazyn 11/2012

Andrzej z Pajęczna: Po sezonie zawsze porządnie myję maszyny, ale ostatnio usłyszałem, że może to powodować awarie, więc nie wiem, czy dobrze robię? Pieroński odpowiada: Należy myć maszyny, ale jak we wszystkim należy zachować umiar. Awarie zgłaszają nam użytkownicy, którzy zbyt dokładnie umyją swoje maszyny, stosując do tego urządzenia podające wodę pod dużym ciśnieniem. Gdy w ten sposób potraktowane są miejsca, gdzie jest sporo połączeń elektronicznych, może dojść do zwarcia. Jeżeli zdarzy się, że coś nie będzie działać po takim porządnym myciu, należy rozłączyć złącza elektryczne i poczekać aż wyschną. Można również sprawdzić i wymienić bezpieczniki. Czasem wystarczy też wysuszyć połączenia zwykłą suszarką. Najlepiej jednak zabiegi myjące przeprowadzać przy zachowaniu ostrożności. Krzysztof z Wieszowej: Podczas ubiegłej zimy miałem poważne problemy z uruchomianiem ciągnika. Co mogę zrobić, by maszyna każdorazowo odpalała? Pieroński doradza: Taka zima jak ostatnia była dość ekstremalnym sprawdzianem dla naszych maszyn. Jednak jest kilka sposobów, by uchronić się przed kaprysami pogody. Przede wszystkim należy sprawdzić stan akumulatorów, gęstość elektrolitu oraz stan klem – oczyścić je z rdzy, dokręcić i zabezpieczyć wazeliną techniczną. To samo dotyczy wszystkich przewodów masowych, gdyż często ulegają korozji, a rozruch zimnego silnika jest testem dla wszystkich takich połączeń. W maszynach z dużym przebiegiem eksploatacyjnym także rozrusznik może mieć trudności przy niskich temperaturach. Często wystarczy zamontować nowe tulejki i szczotki w rozruszniku i problem mamy rozwiązany. Wynika to z tego, że blokujący się rozrusznik

pobiera dwukrotnie więcej energii. Sprawdzamy też stan oraz napięcie pasa napędowego alternatora i pompy wodnej, klimatyzacji oraz sprężarki. Sprawność alternatora, który wciąż uzupełnia energię, jest też źródłem danych o obrotach silnika wysyłanych do wszystkich sterowników i modułów elektrycznych. Uszkodzenie go wiąże się z zakłóceniami pracy skrzyni biegów, podnośników czy też układu elektronicznego samego silnika. Roman z Sierakowic: Czy warto używać zimowego paliwa? W ubiegłym roku zatankowałem takie paliwo, ale i tak zamarzło. Pieroński tłumaczy: Paliwo zimowe należy zatankować przed wystąpieniem mrozów, aby zdążyło ono wypełnić wszystkie przewody paliwowe, zanim temperatura bardzo się obniży. Należy tankować na sprawdzonych stacjach, gdzie ruch jest duży. Małe stacje nie zawsze zdążą z paliwem sezonowym. Złej jakości paliwo może uszkodzić pompę wtryskową. Pamiętajmy też o skraplającej się z paliwa wodzie, aby co jakiś czas spuścić ją z odstojnika. A jeśli już o cieczach mowa, to również płyn chłodniczy trzeba uzupełnić bądź wymienić na zimowy odpowiednio wcześnie. Pamiętajmy również, że po każdym uruchomieniu ciągnika silnik powinien pracować na niskich obrotach kilka minut. Gwałtowne dodanie gazu może prowadzić do rozszczelnienia silnika i hydrauliki.

39


STYL ŻYCIA

Teraz pstrąg! Naturalnie smaczny

Pstrąg źródlany z hodowli Andrzeja Grzesiaka. Gatunek ten wyróżnia się wśród ryb całą gamą kolorów od srebrzystego, poprzez czarny, fioletowy, purpurowoczerwony, aż do zielono-niebieskiego


W Polsce hodowle pstrąga zwykle są prowadzone w wyspecjalizowanych, małych, często rodzinnych gospodarstwach. Nawet największe z nich to firmy, które zatrudniają co najwyżej 20–30 osób. To ciekawa, ale trudna forma produkcji rolnej. Jej dynamiczny wzrost w Polsce nastąpił w latach 90. ubiegłego stulecia, co wiązało się z transformacją kraju.

»

Teraz pstrąg, bo… ▪▪ jest doskonałym źródłem potasu i magnezu, selenu oraz jodu, a także witaminy D3 i B12, ▪▪ ma duże walory odżywcze − podobnie jak inne łososiowate jest doskonałym źródłem wielonienasyconych kwasów tłuszczowych z rodziny omega 3, które mają zbawienny wpływ na kondycję skóry (zapobiegają utracie wody, odbudowują naturalną powłokę hydrolipidową i regenerują zaczerwienia naskórka), ▪▪ wpływają na wzrost odporności, obniżają procesy zapalne i działają antynowotworowo, ▪▪ spożywanie ryb zaleca się kobietom w okresie poporodowym, gdyż udowodniono, że ich spożywanie zmniejsza wystąpienie depresji w tym okresie, ▪▪ zawiera minimalne ilości cholesterolu, bo tylko 59 mg/100 g.


STYL ŻYCIA Pstrąg jest bardzo wymagającą rybą. Do prawidłowego rozwoju potrzebuje czystej i dobrze natlenionej wody o odpowiedniej, stosunkowo niskiej, do 16ºC temperatury. Hodowla pstrąga i innych gatunków ryb jest bardzo specyficzną i trudną gałęzią rolnictwa. Poza wiedzą i doświadczeniem wymaga poświęcenia i systematycznej pracy. Dobra nasza ryba O tajniki hodowli pstrąga zapytaliśmy u samego źródła – w gospodarstwie rybackim prowadzonym przez Andrzeja Grzesiaka. Gospodarstwo Rybackie „Pstrąg” znajduje się w gminie Przyrów na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej, składa się z kilku obiektów i jest prowadzone nieprzerwanie od 1975 r. przez rodzinę Grzesiaków. Jeden z nich znajduje się we wsi Sygontka. Andrzej Grzesiak kilkanaście lat temu przejął biznes po ojcu i od tego czasu cały czas go rozwija. − Najważniejszą cechą gospodarstwa z Sygontki jest wyjątkowa woda, w jakiej hoduje się ryby. To woda artezyjska – krystalicznie czysta, pochodząca z utworów czwartorzędowych Jury. Stabilna temperatura przez cały rok i brak zanieczyszczeń – nie można wyobrazić sobie lepszych warunków dla pstrąga hodowlanego. To oczywiste, że ryby, które rozwijają się w takiej wodzie, są rzeczywiście zdrowe i smaczne – mówi właściciel. Część obiektów zasilana jest wodami rzeki Wiercicy należącymi do pierwszej klasy czystości. Bezkonkurencyjna ryba W odwiedzanym przez nas gospodarstwie jest kilka rodzajów pstrągów − tęczowy, potokowy, źródlany oraz palia alzacka. Najsłynniejszy w okolicy, serwowany w miejscowej smażalni jako

pstrąg Sygontka, którego smaku nie da się zapomnieć (potwierdzamy!), to pstrąg źródlany – najsmaczniejszy, bo najdelikatniejszy. – Polacy są coraz bardziej świadomi i chętniej sięgają do rodzimej produkcji ryby właśnie ze względu na ich walory smakowe i zdrowotne. I to nie tylko pstrąg podbił podniebienia konsumentów. Oferujemy więcej gatunków ryb: jesiotra, karpia, szczupaka, suma, lina i amura – podkreśla Grzesiak. Sekret smaku Początki hodowli ryb łososiowatych w Polsce datuje się na koniec XIX w. Ikrę zaoczkowaną pstrąga tęczowego pierwszy do Europy sprowadził hrabia E. Raczyński do pobliskiego Złotego Potoku. Najszybszy wzrost produkcja pstrąga osiągnęła w latach 90. W 2006 r. stanowiła już nieomal połowę produkcji wszystkich ryb słodkowodnych w Polsce. Hodowla ryb jest najbardziej zbliżoną do form naturalnych metodą pozyskiwania białka. Najważniejsze w hodowli pstrąga są dwie rzeczy: czysta woda i świetna pasza − stosujemy produkty najlepszych firm paszowych na świecie. Niezbędna jest także cierpliwość. Na najlepszą rybę trzeba poczekać dwa lata. Cały proces hodowli – od ikry, poprzez inkubację, narybek, aż do ryby handlowej − wymaga ciągłego nadzoru przez hodowcę oraz stałej opieki weterynaryjnej. − To wszystko wiąże się z wysokimi kosztami. Muszę być bardzo rozważny w wydatkach, aby nie okazało się, że będę musiał dopłacić do biznesu. Wydaje się więc, że moja praca nigdy się nie kończy. Na szczęście uwielbiam to, co robię i cieszę się, że mam stały kontakt z przyrodą. Udało mi się połączyć pasję z pracą. To mój sukces. Gdy jest ciężko i jestem przygnębiony, ukojenia i spokoju szukam w bezpośrednim kontakcie z przyrodą. Kocham to miejsce – kończy nasz rozmówca. ▨

Dlaczego warto kupować ryby bezpośrednio z hodowli? Pstrągi ze względu na silny aparat enzymatyczny ulegają szybkim zmianom autolitycznym, czyli samotrawieniu − gdy nie są przechow ywane w temperaturze bliskiej 0ºC. Tylko świeża ryba, prosto z wody może oddać swój wspaniały smak i walory odżywcze. Tak wyśmienitą rybę można zjeść w Smażalni pod lasem w Sygontce (zdj. poniżej)


Pstrąg Sygontka

Przepis na jednego pstrąga z grilla 1 szt. pstrąga dwie szczypty mieszanki ziół (estragon, bazylia, pieprz ziołowy, cząber, tymianek, mięta) 1 średnia cebula pęczek natki pietruszki masło sól 70 cm folii aluminiowej Sposób przygotowania Rybę umyć, pozbawić skrzeli, dokładnie natrzeć solą. Grzbiet r yby naciąć w kilku miejscach w poprzek ciała ryby w kratkę. Środek ryby obficie nafaszerować pokrojoną w półplastry cebulą oraz świeżą natką pietruszki. Skórę ryby po obu stronach obficie oprószyć mieszanką ziół. Zawinąć dokładnie w podwójną folię aluminiową mocno natartą masłem, zostawiając jednak nieco luzu u góry i nie zawijając końców folii. Piec na mocno rozgrzanym grillu lub w piekarniku ok. 15 min – po 7 i pół minuty każdą stronę. Smacznego!

Pstrąg ma delikatne, jasnoróżowe, mało ościste oraz średnio tłuste mięso. Doskonale nadaje się do grillowania, pieczenia i smażenia. Wyśmienicie smakuje również surowe mięso tej ryby. Z okazji zbliżających się świąt Andrzej Grzesiak, właściciel hodowli pstrąga, zdradza czytelnikom „AGROS Magazynu” przepis na pstrąga, który wprawdzie nie zastąpi karpia na tradycyjnym, wigilijnym stole, ale może będzie alternatywą. Pan Andrzej przekazuje również przepis na przekąskę – tatar z pstrąga − świetną przystawkę do świątecznego obiadu. Polecamy!

Tatar z pstrąga 4 pstrągi źródlane (bardzo świeże!), 4 jajka przepiórcze, 4 ogórki konserwowe, 1 mały słoiczek marynowanych grzybów, 1 pęczek szczypiorku, 1 cytryna, 2 łyżki kaparów, 2 czerwone cebule, oliwa z oliwek, sól, czarny pieprz Sposób przygotowania Pstrągi wyczyść, umyj i wyfiletuj. Usuń skórę. Mięso drobno posiekaj. Dopraw solą, pieprzem i sokiem z cytryny. Przygotuj pozostałe składniki. Posiekaj drobno marynowane grzybki oraz oddzielnie szczypiorek. Cebule oraz ogórki pokrój w drobną kostkę. Całość składników wymieszaj. Polej odrobiną oliwy. Uformuj porcje wedle uznania, ale pamiętaj, by zrobić w nich zagłębienie na żółtko jaja przepiórczego. Smacznego!

43


Andrzej Krawczyk tel.: 784 921 889 a.krawczyk@agros-wronscy.pl; odpowiedzialny za sprzedaż maszyn budowlanych i komunalnych; zasięg: całość terytorium

Tomasz Duszyński tel.: 728 493 396 t.duszynski@agros-wronscy.pl; powiaty: sieradzki, zduńskowolski, łaski, wieluński, wieruszowski i okolice

Krzysztof Janiak tel.: 608 620 937 k.janiak@agros-wronscy.pl powiaty: sieradzki, zduńskowolski, łaski, wieluński, wieruszowski i okolice

Jacek Sowała tel.: 728 493 303 j.sowala@agros-wronscy.pl; powiaty: sieradzki, zduńskowolski, łaski, wieluński, wieruszowski i okolice

Andrzej Wojewoda tel.: 784 918 844 a.wojewoda@agros-wronscy.pl; powiaty: radomszczański, piotrkowski, bełchatowski, raciborski i okolice

Zdzisław Jasek tel.: 600 353 818 z.jasek@agros-wronscy.pl; powiaty: częstochowski, pajęczański, kłobucki, zawierciański, radomszczański, bełchatowski i okolice

Szymon Mazur tel.: 604 485 107 sz.mazur@agros-wronscy.pl; powiaty: tarnogórski, lubliniecki, wieruszowski i okolice

Michał Ślęzak tel.: 728 929 922 m.slezak@agros-wronscy.pl; powiaty: zawierciański, myszkowski i okolice

Arkadiusz Smolarek tel.: 600 353 819 a.smolarek@agros-wronscy. pl; powiaty: Dąbrowy Górniczej, będziński, żywiecki, sosnowiecki, gliwicki, katowicki, oświęcimski, tyski, pszczyński, cieszyński, mikołowski, bieruńsko-lędziński, bielski i okolice

Mateusz Wysocki tel.: 662 206 832 m.wysocki@agros-wronscy.pl; powiaty: Jastrzębie-Zdrój, raciborski, rybnicki, wodzisławski, żorski, gliwicki

Daniel Kuźnik tel.: 662 206 822 d.kuznik@agros-wronscy.pl; powiaty: Jastrzębie-Zdrój, raciborski, rybnicki, wodzisławski, żorski, gliwicki

Sławomir Heyduk tel.: 782 522 296 s.heyduk@agros-wronscy.pl; powiaty: Jastrzębie-Zdrój, raciborski, rybnicki, wodzisławski, żorski, gliwicki

Iwona Hercog tel.: 784 501 894 i.hercog@agros-wronscy.pl; filia Szonowice

Jan Klimczyk tel.: 608 625 165 Doradca Techniczny ds. Serwisu i Części Zamiennych; zasięg: całość terytorium

Jacek Łakomiak tel.: 668 261 738; Doradca Techniczny ds. Serwisu i Części Zamiennych; powiaty: sieradzki, zduńskowolski, łaski, wieluński, wieruszowski i okolice


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.