W NUMERZE
Szanowni Państwo, zima to dla wielu rolników czas na analizę dokonań minionego sezonu. To również okres, w którym można w większym stopniu poświęcić się rodzinie, cieszyć się z najbliższymi przygotowaniami do Świąt Bożego Narodzenia, wspólnie zaplanować kolejny rok. Mam nadzieję, że „AGROS Magazyn” będzie miłym gościem w Państwa domach nie tylko w tym szczególnym momencie, ale również przez cały przyszły rok. Wraz z redakcją naszego periodyku staramy się dostarczać Państwu coraz bardziej interesujących treści. W tym numerze chciałbym szczególną uwagę zwrócić na materiał przybliżający działalność naszego nowego sklepu internetowego, który powstał po to, by mogli Państwo niektóre zakupy związane z eksploatacją maszyn zrobić, nie wychodząc z domu. Uznaliśmy, że święta to idealny moment na pochwałę kobiecości. W materiale na str. 6 przedstawiamy Państwu piękniejszą część naszego zespołu. Z wielką przyjemnością prezentuję również nowego partnera – producenta systemów nawadniających, firmę Fasterholt (str. 20). Aby mogli Państwo lepiej poznać naszych duńskich kooperantów, poprosiliśmy panią Gitte Flø Pedersen, żonę prezesa firmy Fasterholt, by zdradziła nam swój przepis na świąteczny przysmak – więcej w dziale „Styl życia”. Ponieważ wiemy, jak to dla Państwa ważne, wiele miejsca poświęciliśmy doradztwu związanemu z użytkowaniem nowoczesnych maszyn rolniczych. Kontynuujemy nowy dział „Z pierwszej ręki”. Tym razem swoimi doświadczeniami w pracy z ciągnikami i kombajnami New Holland oraz pługiem KUHN podzielili się: Jan Barańczyk z Pszowa i Zdzisław Tylkowski z Zaborza. Rolników, którzy chcą się podzielić swoją wiedzą, zapraszamy do współpracy. Andrzej Wojewoda, jeden z naszych przedstawicieli handlowych, tym razem przybliży i nieco „oswoi” skomplikowaną tematykę precyzyjnego rolnictwa. Cały czas pracujemy nad zawartością pisma. Chcemy, by jego treść z numeru na numer lepiej spełniała Państwa oczekiwania. Proszę o przekazywanie uwag i sugestii na temat zmian lub nowych tematów publikowanych na łamach naszego wydawnictwa na adres: redakcja@vis-media.pl. Serdecznie zapraszam do lektury i kontaktu z naszą firmą – sklepem, serwisem i specjalistami, którzy wesprą Państwa w staraniach o środki unijne na zakup maszyn rolniczych.
Wokół nas
Portrety
Wydarzenia
Technika
Doradztwo
Styl życia
Jan Wroński Prezes Zarządu Agros-Wrońscy
Wydawca: VIS Media Sp. z o.o., ul. Fabryczna 5/2, 44-109 Gliwice Biuro: ul. Prymasa Stefana Wyszyńskiego 11, 44-101 Gliwice, www.vis-media.pl, e-mail: redakcja@vis-media.pl
Redaktor naczelny: Hubert Stępniewicz Sekretarz redakcji: Ewa Stępniewicz Koordynator projektu: Zdzisława Górska-Nieć І Zespół redakcyjny: B. Widuch, J. Myszor, R. Gowarzewska-Griessgraber, T. Nieć
sklepagros.pl zaprasza 4
Przez pryzmat kobiecości 5 Silniejsza płeć 6 Pierwiastek żeński i męski 8
Sezon pełen pokazów 10 Newsy z branży 12
Nigdy drudzy 14 Unia nowości 18 Z małej Danii wielki deszcz 20 Uprawie na ratunek 22
Skok do przodu 24 Podróż do przyszłości 26 Pytaj — odpowiemy 29 Kolekcja zimowa 30 Opryskiwacza sen zimowy 32
Duński prezent 33 Z miłości do miejsca 34
Projekt graficzny: Agata Korzeńska І Skład i łamanie: Katarzyna Goczoł І Zdjęcia: Maciej Niesłony (okładka, 3, 4, 5, 6, 8, 9, 12, 14, 15, 16, 17, 26, 27, 29, 30, 36), Tomasz Griessgraber (11, 24, 25), Hubert Stępniewicz (33), ze zbiorów ks. K. Worbsa (34, 35). Na okładce: Ewelina i Norbert Kłosek z Gierałtowic
WOKÓŁ NAS
sklepagros.pl
zaprasza
E-sklep marzył nam się od dawna. Wierzę, że sprzedaż części zamiennych do maszyn rolniczych przez Internet ma potencjał – mówi Tomasz Wroński, Dyrektor ds. Serwisu i Części Zamiennych Agros-Wrońscy. Wraz z inauguracją e-sklepu na czytelników „AGROS Magazynu” czeka niespodzianka. – Sklepy internetowe cieszą się coraz większą popularnością. Chcemy, by nasi Klienci również mogli skorzystać z takiej alternatywy i bez wychodzenia z domu nabywali w naszym e-sklepie to, czego potrzebują – opowiada dyrektor Wroński. Na stronie sklepagros.pl można kupić części zamienne do ciągników marki New Holland oraz maszyn rolniczych UNII Group, ale także KUHN i Kongskilde. W ofercie znajdują się też łożyska, oleje, dętki i zabawki – miniatury prawdziwych maszyn rolniczych. Dlaczego coraz więcej osób robi zakupy w internecie? To luksus kupowania z domu, biura, z wygodnego fotela, z filiżanką kawy lub herbaty. To możliwość porównania ofert i cen oraz zapoznania się z opiniami konsumentów. A wszystko 24 godziny na dobę. – Dla nas to szansa na dotarcie do Klientów na bardzo szerokim rynku. To także forma promocji naszej firmy i usług. Zgodnie z naszą zasadą, że Klient ma czuć się ważny i wyjątkowy, chcemy świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Nie wiemy, ile osób będzie korzystało z e-sklepu, ale spodziewamy się, że prędzej czy później rolnicy docenią tę formę sprzedaży – przekonuje dyrektor Wroński. – Szukałem produktu poprzez wyszukiwarkę Google. Po wpisaniu nazwy, a było to skrzydło odkładni do pługa UNII, wszedłem na stronę sklepagros.pl. Po raz pierwszy znalazłem się w tym miejscu, a że cena okazała się dość konkurencyjna w porównaniu z innymi e-sklepami, postanowiłem dokonać zakupów. Byłem miło zaskoczony, gdy po dodaniu towaru do koszyka, dostałem 5 proc. rabatu. Towar, dobrze zapakowany, przywiózł kurier. Jestem bardzo zadowolony, polecam – opowiada Rafał ze Skórzyna, jeden z Klientów nowego e-sklepu. – Przede wszystkim chcemy rolników przyciągnąć dobrze skonstruowaną i czytelną stroną, grafiką adekwatną do proponowanych produktów. Mam nadzieję, że wirtualne „półki” zaintrygują. Sklep wyróżnia się bogatym asortymentem i świetną obsługą.
– Wierzę, że sprzedaż części zamiennych przez internet pozwoli rolnikom zaoszczędzić czas. W sezonie to jeden z ich najważniejszych zasobów – mówi Tomasz Wroński (na zdjęciu)
Mimo iż nie jest to bezpośredni kontakt z Klientem, komfort zakupów ma dla nas duże znaczenie. Na stronie sklepagros.pl Klient w każdej chwili może się z nami skontaktować. Znajdują się tam formularze zgłoszeniowe i dane kontaktowe. Służymy radą. Chcemy, by ciągle się coś działo. Przeprowadzamy promocje. Aktualnie na zakupy do kwoty 600 zł proponujemy 5 proc. rabatu na cały asortyment, powyżej tej kwoty – 7 proc. Po wrzuceniu towaru do koszyka rabat nalicza się sam. W okresie przedświątecznym proponujemy zestawy upominkowe z zabawek, doskonałe na prezent. Niespodziankę przygotowaliśmy również dla czytelników „AGROS Magazynu”. Po dodaniu towaru do koszyka, w specjalne miejsce na kod rabatowy proszę wpisać: agros-sklep, a otrzymacie Państwo 10 proc. rabatu na wszystkie zakupy. Promocja jest ważna do 31 stycznia 2012 r. Oferty promocyjne się nie sumują. Ufam, że nasi Klienci będą chcieli zaglądać tu systematycznie – wyjaśnia Bartłomiej Piaskowski, który jest administratorem i kierownikiem sklepu. Zapraszamy na zakupy oraz na nasz profil na Facebooku.
PORTRETY
Przez pryzmat kobiecości
Rodzina jest dla mnie, jak to się mówi w naszej branży, motorem. Uczucia paliwem. Nie mogłabym o sobie powiedzieć, że jestem spełniona, gdybym nie czuła, że stoją za mną mąż i dzieci – to słowa Marii Wrońskiej, Wiceprezesa firmy Agros-Wrońscy, która opowiada, jak łączy życie rodzinne i zawodowe. Jako dziewczynka chciała być nauczycielką. Naukę jednak kontynuowała w technikum ekonomicznym. Potem wyjechała na studia ekonomiczne do Wrocławia, który miał stać się jej drugim domem. Jednak w 1977 r., podczas jednej z wizyt w rodzinnych stronach, wybrała się z siostrami na zabawę, gdzie poznała Jana Wrońskiego. Wszystko się zmieniło. – Gdy się z kimś idzie przez życie, to już trzeba myśleć w kategoriach „my”, a nie „ja”. A tam, gdzie mąż, tam ojczyzna – śmieje się. Pobrali się rok później i zamieszkali w Strzelcach Wielkich. – Janusz, bo tak nazywam męża, urzekł mnie szczerością, odpowiedzialnością i troskliwością – dodaje. Marcin, pierwszy syn urodził się jeszcze we Wrocławiu. Justyna i Tomasz przyszli na świat w Częstochowie. Maria Wrońska 8 lat pracowała w pobliskiej Spółdzielni Rolniczej w Zamościu. – Pracowałam w administracji. Doświadczenie przydało się, gdy w 1991 r. otworzyliśmy firmę. Mąż wraz z moim bratem, który na początku z nami współpracował, jeździli po targowiskach i sprzedawali maszyny rolnicze. Wcześniej musieli się gimnastykować, by je kupić – towaru było mało. Kupowało się za gotówkę, często w formie przedpłat – wspomina pani prezes. – Dzieci się śmieją, że jestem „domową skarbnicą wiedzy” i muszę się z tym zgodzić. Pamiętam każdą datę i ważne dla nas wydarzenie. Wiem, co działo się w firmie 20 lat temu,
kto był pierwszym Klientem i co kupił – uśmiecha się. Maria Wrońska od początku odpowiadała za kontakt z Klientem oraz sprawy finansowo-organizacyjne. – Czasami trudno jest zachować równowagę, bowiem w tak dużej firmie zawsze jest zajęcie. Aby być wydajną w pracy, muszę się jednak spełniać w domu. Tak więc około 17.00 staram się wyłączać. Najbliżsi potrzebują żony, matki a nie wiceprezesa – mówi. – Dzieci śmieją się, że jestem „hamulcowym”. Mój mąż roztacza śmiałe wizje, a ja je urealniam. Nie stawiam ograniczeń, ale nie odpuszczam, dopóki nie jestem przekonana, że pomysł ma szansę powodzenia. Połączenie pomysłowości i odwagi męża z moim analitycznym podejściem pozwala nam się utrzymać i rozwijać mimo coraz większej konkurencji. To, że dzieci poszły w nasze ślady i dziś pracujemy razem, było miłym zaskoczeniem, bowiem nie zmuszaliśmy ich do niczego. Synowie zajmują się sprzedażą i serwisem, a córka marketingiem. Decyzje inwestycyjne podejmujemy wspólnie. Dołączyła do nas Kasia – żona Marcina, i kolejny Marcin w naszej rodzinie – mąż Justyny. Kiedyś dzieci uczyły się od nas. Teraz my również uczymy się od nich. Mają już swoje domy i swoje życie, ale często się radzą. Mam nadzieję, że zawsze będę mogła służyć im swoim doświadczeniem – kończy Maria Wrońska.
– Święta Bożego Narodzenia to cudowny czas. Spędzamy go na rodzinnych spotkaniach. Jednak do wigilijnego stołu zasiadamy w mniejszym gronie – tylko z dziećmi i wnukami. Mam prawie dwuletniego wnuka Jasia, a najbliższa Wigilia będzie pierwszą, którą spędzimy z moją najmłodszą wnuczką, dziesięciomiesięczna Emilką – mówi Maria Wrońska (na zdjęciu)
PORTRETY
Silniejsza
płeć
Kobiety na traktory – stare hasło i negatywne konotacje. Jaka jest rola płci pięknej w nowej rzeczywistości? – Nie wyobrażam sobie rolnictwa bez kobiet – deklaruje Justyna Hołyś, Marketing Manager w firmie Agros-Wrońscy. Przedstawiamy Państwu piękniejszą część zespołu firmy. Zaraz po wejściu do firmy pojawia się pierwszy piękny uśmiech. To sekretarka Wioleta Zawalska. – Dla znajomych jestem Olą. W firmie wszyscy mówią do mnie w ten sposób – uśmiecha się. Pracuje już 15 lat. Jan Wroński jest jej wujem. – Na początku nie mogłam się przyzwyczaić, by przy Klientach zwracać się do wujka jak do szefa. W innej pracy też dawałabym z siebie wszystko, jednak w firmie rodzinnej czuję się bardziej zobowiązana – twierdzi Ola. – Praca jest pracą i trzeba ją wypełnić jak najlepiej, bez względu na to, kto nas zatrudnia – podchwytuje Halina Kapłon, jedna z dwóch sióstr Marii Wrońskiej, która z firmą Agros-Wrońscy związana jest również od 15 lat. Twierdzi, że praca w firmie siostry, biorąc pod uwagę niepewny rynek, daje jej poczucie bezpieczeństwa. – Moja siostra z mężem zaczynali od zera, do wszystkiego doszli sami. Moim zdaniem to się udało, bo mogą liczyć na siebie. Wspierają się, i to jest ważne – mówi pani Halina. Kobieta łagodzi obyczaje Kolejny pokój to księgowość: Maria Wrońska, Dorota Kowalik i Sylwia Kowalczyk. – 11 kobiet to mniejszość w grupie ponad 50 pracowników Agros-Wrońscy, ale nie czujemy się wyobcowane. Wręcz przeciwnie. Panowie doceniają naszą pracę. Pewnie nie chcieliby przerzucać ton dokumentów. Chyba to by ich nudziło – uśmiecha się Dorota Kowalik, która jest w firmie od 17 lat. Cieszy się, że niebawem ruszy kolejny oddział firmy w Szonowicach. Mimo że to oznacza dla niej więcej obowiązków, pracy się nie boi. – Ważne jest, że nie musimy rywalizować – włącza się Sylwia Kowalczyk, w księgowości od 15 miesięcy. – Całą energię poświęcamy na realizację wspólnych celów. Zrozumiałam to już podczas rozmowy kwalifikacyjnej, którą prowadziła Maria Wrońska z córką Justyną. Bałam się, ale moje rozmówczynie potraktowały mnie z kobiecą wrażliwością. Mój szef – Maria Wrońska – twierdzi, że problemy są po to, by je rozwiązywać. Takiego podejścia chcę się nauczyć – mówi Sylwia. – Wszystkie gramy do jednej bramki. Wspólne działanie przynosi korzyści każdej z osobna – podkreśla Zofia Zięba, młodsza siostra Marii Wrońskiej,
pracująca w firmie niemal od początku, bo od 20 lat. – Odpowiadam za sklep z częściami zamiennymi w Strzelcach Wielkich. Jestem tam jedyną kobietą. Ani mi to przeszkadza, ani pomaga – śmieje się.
Część damskiej drużyny Agros-Wrońscy, od lewej: Katarzyna Łyp-Wrońska, Monika Klimczyk, Ola Zawalska, Zofia Zięba, Justyna Hołyś, Maria Wrońska, Sylwia Kowalczyk, Iwona Łakomiak, Halina Kapłon, Dorota Kowalik, Ewa Ubych
Ostoja bezpieczeństwa – Na początku relacje rodzinne bardzo pomagały, bo dawały poczucie bezgranicznego zaufania. Minęło jednak 20 lat i do zespołu dołączyło wiele nowych osób. Pracowników dobieramy skrupulatnie. Chodzi o to, by związać się na lata, a nie na chwilę. Szczególnie kobiety chcą mieć stabilizację – uśmiecha się prezes Wrońska. – Od trzech dni jestem na stażu, ale liczę na etat. Poznaję maszyny i katalog części. Udowodnię, że sobie poradzę i szybko się wdrożę – dodaje Monika Klimczyk, 24-latka ze Strzelec Wielkich, najmłodsza w damskim zespole. – W oddziale Agros-Wrońscy we Wróblewie pracuję razem z mężem. On jest kierownikiem sklepu, a ja zajmuję się rozliczeniami. Rodzina zaangażowana w jednej firmie to model, który się sprawdza w branży rolniczej – do rozmowy włącza się Iwona Łakomiak, w Agros-Wrońscy od 3 lat. – Choroba córki zmusiła mnie do przerwania pracy zawodowej. Byłam urzędniczką. Mam 50 lat i długo szukałam pracy. Tutaj dostałam szansę, bo tu liczę się ja, a nie moja metryka. A dla kobiety temat wieku jest przecież drażliwy – śmieje się Ewa Ubych, zatrudniona we Wróblewie od prawie 2 lat. – W kobiecie jest siła i pokłady cierpliwości – podkreśla Justyna Hołyś, córka Marii Wrońskiej. Już w trakcie studiów ekonomicznych pomagała Klientom firmy rodziców w sporządzaniu trudnych wniosków na dofinansowanie maszyn rolniczych. Później zajęła się marketingiem. Niedawno ukończyła drugi fakultet. – Panie są w rolnictwie niezastąpione, czy to w firmach, czy gospodarstwach. Szczególnie gdy chodzi o wsparcie w tematach wymagających pokory i systematyczności. Wiele żon naszych Klientów potrafi prowadzić ciągnik i pomaga mężom. To jednak
robią rzadziej. Natomiast cały rok, dzień w dzień, wspierają mężczyzn w zarządzaniu. Podobnie jest w naszej firmie. Mężczyźni są w akcji, w terenie, a my organizujemy całą resztę, siedząc w papierach, analizując nowe przepisy i dane rynkowe – uśmiecha się. – Rolnictwo to niby domena mężczyzn, ale wydaje mi się, że na przykład mój tata bez mamy niektóre decyzje podejmowałby zbyt pochopnie i nie wiadomo, jak to by się skończyło – śmieje się pani Justyna. – W rolnictwie kobieta jest tą przysłowiową szyją. Kobiety, żony i matki rolników muszą być silne i przedsiębiorcze. Chodzi również o siłę fizyczną, bo od kobiet w rolnictwie wymaga się więcej niż od mężczyzn. Oprócz pracy w gospodarstwie czy firmie prowadzą dom i wychowują dzieci. Większość pań zatrudnionych w Agros-Wrońscy to kobiety, które żyją na wsi. To świetne dziewczyny i mamy ich coraz więcej. To działa na plus – mówi Katarzyna Łyp-Wrońska, żona Marcina Wrońskiego. Płeć piękna – nie tylko piękna – W męskich branżach kobiety wprowadzają łagodność. Panowie inaczej zachowują się w swoim towarzystwie, a inaczej w mieszanym zespole. Co tu dużo mówić, po prostu bardziej się starają. Kobiety też chcą się podobać i nie ma w tym podtekstów. Gdy obok siebie pracują obie płcie, to jest ładniej, milej i lepiej – opowiada Katarzyna Łyp-Wrońska, która jest absolwentką SGGW w Warszawie. Aktualnie pani Katarzyna zajmuje się marketingiem i wsparciem przy wnioskach unijnych. Nie rozstała się jeszcze z uczelnią. Jest w trakcie studiów doktoranckich. – Cechą kobiet w rolnictwie jest również to, że są równie dobrze, jeżeli nie lepiej, wykształcone od mężczyzn – kończy.
PORTRETY
Pierwiastek żeński i męski
Razem można więcej – mówi Norbert Kłosek, który z żoną Eweliną prowadzi gospodarstwo w Gierałtowicach na Śląsku. Ona – zootechnik, on – mechanik. Te specjalizacje i pasja pozwoliły im rozwinąć odziedziczone po rodzinie gospodarstwo. – Praca, odwaga i konsekwencja – bez tego nie osiągnęlibyśmy nic – odpowiada Norbert Kłosek, który po pracy w pobliskiej kopalni węgla wsiada na traktor. – Kukurydzę muszę skosić. Pewnie skończę w nocy. Jutro koszę u kolegi, który nie ma kombajnu – opowiada rolnik, wychylając się z żółtej kabiny maszyny New Holland. Jego żona Ewelina czeka w traktorze z podpiętymi dwoma przyczepami, do których za chwilę posypie się ziarno.
Małżonkowie gospodarstwo prowadzą razem, bo jak mówią, tak można osiągnąć więcej. Kobieca działka to hodowla i sprawy papierkowe, męska zaś uprawy. Decyzje inwestycyjne podejmują razem. A źródła swego sukcesu upatrują w pracy, odwadze i konsekwencji
8
Na górniczej ziemi – Najpierw pracowałem w hucie, ale gdy pojawiły się dzieci, zatrudniłem się w kopalni. Tam lepiej płacili. Kiedy zadawałem sobie pytanie, czym chciałbym się zajmować, zawsze gdzieś z tyłu głowy miałem rolnictwo. Marzyłem o własnej ziemi. Gdy dostaliśmy gospodarstwo w spadku po ciotce Eweliny, to zrozumiałem, że spełniło się moje przeznaczenie – opowiada rolnik. – Nie mogłem zrezygnować z pracy w kopalni, bo gospodarstwo wymagało inwestycji i nie wiedzieliśmy, kiedy zobaczymy pierwsze zarobione pieniądze. Potem było łatwiej, ale nie chciałem pozbawiać rodziny źródła pewnych pieniędzy. Nadal nie wiem, ile zainwestowanych w produkcję pieniędzy uda się odzyskać, bo ceny w rolnictwie są niestabilne. Poza tym koszty nawożenia i ochrony roślin oraz paliwa rosną szybciej niż ceny żywności. Do emerytury pozostało kilka lat, więc jakoś wytrzymam – opowiada. – Szczyt prac polowych to okres, kiedy lepiej taty nie denerwować – śmieje się Justyna, starsza córka pana Norberta. – Ciężko pracuje. Wraca z kopalni i do późna jest w polu. Zmęczony, ale zadowolony, bo naprawdę to kocha – kończy dziewczyna. – Wiele razy mówiłam: nie musimy mieć tyle ziemi, ale on nie chce tego słuchać. Uważa, że jak się powiedziało A, to trzeba powiedzieć B – włącza się żona. Kobiece wsparcie – Mój dziadek kochał zwierzęta. Do pracy w polu miał konie. Dbał o nie bardziej niż o siebie. O 4 rano je oporządzał. Pracowały tylko do południa. Poił je i karmił, a do pracy wracali dopiero, gdy ustąpił upał. Gdyby dziadek żył i wiedział, że wybrałam zootechnikę, byłby ze mnie dumny. Weterynarze chwalą moje lochy i tuczniki. Twierdzą, że mam podejście. Jestem pewna, że to po nim – śmieje się pani Ewelina. – Dziadek w rodzinie znany był z tego, że ziemię kochał ponad wszystko. Podczas I wojny światowej był w polskiej armii tworzonej we Francji. Miał tam narzeczoną i spodziewano się ślubu. W tym czasie dostał list od ojca, który pisał, że jeśli nie zajmie się
gospodarstwem, to już nie będzie miał powrotu do rolnictwa. Pradziadek był gotów przekazać ziemię komuś z dalszej rodziny. Dziadek się nie zastanawiał. Porzucił francuską narzeczoną i przyjechał do Gierałtowic. Czy karmiona takimi historiami mogłam wybrać inną drogę życiową? – śmieje się. – Zwierzęta trzeba stale doglądać, obserwować i poświęcić się temu. Szczęśliwie, mimo iż podział jest dość wyraźny, ja zajmuję się hodowlą, a mąż uprawami, to na jego pomoc zawsze mogę liczyć. Uzupełniamy się. Decyzje inwestycyjne podejmujemy razem. Sprawy papierkowe są na mojej głowie. Córki są już dorosłe, ale kiedyś sporo czasu im poświęcałam. Nauka, wożenie na zajęcia z języków obcych były moją rolą. Gdy zadaję sobie pytanie, czy mogłam dać im więcej siebie, gdybyśmy mieli inne zawody, odpowiadam, że pewnie tak. Szczególnie Justyna mi to wypomina. Nigdy jednak nie wiadomo, jak wyglądałoby nasze życie, gdyby ciocia nie przepisała nam ziemi. Dla mnie najważniejsze jest, że mam kochającą rodzinę. Dzięki niej reszta nabiera sensu – kończy pani Kłosek. Na swoim najlepiej – W sezonie mąż wsiada na rower i ogląda jak wzrasta to, co zasiał – uśmiecha się pani Ewelina. – To jest najlepsze. Człowiek kupuje ziarno, przygotowuje ziemię, sieje i czeka. Gdy na końcu pojawi się dorodny plon, to widzę, że zainwestowany wysiłek i pieniądze przyniosły efekt. Gdybym miał wybrać jeszcze raz, zrobiłbym to samo. Żona chyba trochę żałuje, choć nie narzeka. Staram się jej pomagać. Często zastanawiamy się, co musimy skończyć, a co możemy zostawić na jutro. Niektóre sprawy czekają bardzo długo na finał – śmieje się rolnik. – Mąż wszystko robi dokładnie. Nie lubi bylejakości. Uważa, że zrobienie czegoś byle jak oznacza robienie tego ponownie – podchwytuje żona pana Norberta. – Nie chciałabym pracować tak jak rodzice. Nie znają dnia ani godziny. Na nic nie mogę się z mamą umówić, bo gdy pytam, co robi jutro i czy znajdzie czas, to nawet nie jest w stanie udzielić mi odpowiedzi. Nie wie, co przyniesie dzień. Wolałabym mieć pracę bardziej przewidywalną. Uczę się na politechnice, wybrałam budownictwo. Moja siostra studiuje administrację. Też nie chce zostać na wsi – opowiada Monika, młodsza córka państwa Kłosek. – Nigdy nie wiadomo, co nas w życiu spotka. Chciałabym lekkiego życia dla moich córek, ale prawda jest taka, że o dobrą pracę też coraz trudniej. Rzeczywiście ręce mam pełne roboty, ale wolę u siebie pracować. Gdy nawalę, to mam pretensje do siebie, a gdy coś się uda, to jest to mój sukces – uśmiecha się pani Ewelina. Nowoczesne maszyny Państwo Kłosek od 1993 r. gospodarstwo powiększyli pięciokrotnie i wymienili cały park maszynowy. Mają kilkanaście nowych urządzeń, m.in.: ciągniki, kombajn zbożowy, agregat i pług. Od początku zaopatrują się w firmie Agros-Wrońscy. – W 2002 r. kupiłem pierwszy ciągnik New Holland. Wziąłem kredyt dla młodych rolników. Gdy zorientowałem się, jak wydajne są to maszyny, chciałem kolejny. Żona była przeciwna, bo pożyczka nie była jeszcze spłacona. Przekonałem ją, że trzeba się odważyć i zainwestować. Gdybym chciał kupować następne urządzenie dopiero po spłacie poprzedniego kredytu, to musiałbym żyć dwieście lat, a tego się nie
agros magazyn 7/2011
Od prawej: Ewelina i Norbert Kłosek z córkami – Moniką (19 lat) i Justyną (20 lat). Uprawiają rzepak, zboże, kukurydzę i ziemniaki. Sezonowo hodują tuczniki
spodziewam (śmiech). Gdy byłem chłopcem, to podglądałem wujka, który miał traktor. Sam go naprawiał, pomagałem mu i szybko opanowałem tę sztukę. Dzisiejsze maszyny to zupełnie coś innego. Są skomputeryzowane i trzeba mieć ogromną wiedzę, by je naprawiać. Gdy jest to niezbędne, oddaję je w ręce fachowców, ale bieżące naprawy robię sam. Idealnym rozwiązaniem jest to, że w serwisie państwa Wrońskich mam ludzi, którzy nawet telefonicznie są w stanie pomóc. Szef Serwisu Zbigniew Pieroński to człowiek, który zna te urządzenia. Jest pasjonatem, jego to po prostu pociąga. Jeżeli będę kupował kolejne maszyny, to tylko w Strzelcach, bo wiem, że również po sprzedaży Ci ludzie będą mnie wspierać. A to bardzo ważne – opowiada rolnik z Gierałtowic. Spojrzenie w przyszłość – W herbie Gierałtowic znajdują się kłosy. Świadczy to, że rolnictwo zawsze miało tu kluczowe znaczenie. Teraz jednak obawiam się o jego przyszłość. Rozbudowa mieszkań, domów oraz dróg powoduje, że znika ziemia rolna, a ta która pozostaje jest bardzo droga. Tutejsze tereny są bardzo atrakcyjne ze względu na komunikację. Sąsiedztwo ze skrzyżowaniem autostrad A4 i A1 to szansa na rozwój tego regionu i jednocześnie przekleństwo dla rolnictwa. Marzy mi się duży areał, poza Śląskiem, i spokojne gospodarzenie. Kiedy można było tanio kupić ziemię, nie miałem pieniędzy, teraz ze względu na ceny ziemi też nie byłbym w stanie kupić dużego gospodarstwa, nawet gdybym sprzedał wszystko, co mam. Marzenia zostaną marzeniami. Na razie czekam na zięcia, który będzie chciał się w to zaangażować, a jeżeli nie zięć, to może wnuki podzielą pasję. My przecież jesteśmy bardzo młodzi, nie mamy jeszcze 40 lat, tylko dzieci mamy duże – śmieje się pan Norbert.
9
WYDARZENIA
Sezon
pełen pokazów Za nami 35 pokazów polowych, które zrobiliśmy w dwa jesienne miesiące. To wielki sukces i kawał ciężkiej roboty. Zaskoczyliśmy Klientów nowymi markami – m.in. Fasterholt – i kameralnością spotkań – pracowity czas – podsumowuje Marcin Wroński, Dyrektor Zarządzający Agros-Wrońscy. – Zmieniliśmy formułę pokazów, koncentrując się na indywidualnych rolnikach, ich sąsiadach i przyjaciołach. Do tej pory kilka razy w roku wykonywaliśmy przejazdy testowe na polu jednego rolnika i zapraszaliśmy dwustu innych z okolicy. Nie pozwalało nam to na indywidualny kontakt z Klientem i dyskusję na temat jego potrzeb. Dlatego zdecydowaliśmy się na kameralne show dla małych grup – wyjaśnia dyrektor Marcin Wroński. – Dzięki temu podczas spotkania mamy szansę określić optymalne rozwiązania dla każdego Klienta – dodaje. W czasie jesiennych pokazów dystrybutor przedstawiał głównie ciągniki New Holland z serii T6 i T7 oraz pługi i agregaty UNII Group i KUHN. – Każdorazowo prezentowaliśmy modele premium,
Deszczownia Fasterholt FM 100 S z belką zraszającą
aby rolnik mógł zobaczyć maksymalne możliwości proponowanego przez nas sprzętu – podkreśla Wroński. Jednak oprócz najpopularniejszych maszyn dystrybutor przygotował kilka niespodzianek. Po raz pierwszy w Polsce pokazał deszczownie duńskiej marki Fasterholt, które właśnie wprowadza na rynek. Mistrz prostoty – To jest bardzo profesjonalny sprzęt, nieporównywalny z tym, co do tej pory widziałem. To zupełnie inna technologia. Tylko raz rozwijasz całą deszczownię i za jednym razem podlewasz całe pole, bez zbędnego przestawiania i kombinowania z trasą. Sprzęt jeździ po
Na zdjęciu część uczestników pokazu sprzętu marki Fasterholt
Podłączanie deszczowni do ujęcia wody
się Sowała. – Po tym pokazie urodziło się kilka tematów, okoliczni rolnicy już zgłosili chęć sprawdzenia sprzętu u siebie – w tym jedno, bardzo duże gospodarstwo. Na wiosnę startujemy – zapowiada.
Na pokazach prezentowano jedynie modele premium, aby rolnicy mogli zobaczyć maksymalne możliwości proponowanego sprzętu dowolnie ustawionym torze. A to ważne przy takim gospodarstwie jak moje: uprawiam wszystkie rodzaje kapusty – mówi Sylwester Tomczyk, właściciel 20 ha w Słomkowie Suchym. Część swojego pola – fragment z miesięcznym poplonem (półtoramiesięcznym żytem po ziemniakach) oraz drugi z kapustą – udostępnił na zorganizowanie pokazu deszczowni Fasterholt. Dwa egzemplarze sprzętu – deszczownia Fasterholt FM 100 S z belką zraszającą oraz FM 4300 – przyjechały wraz z przedstawicielem firmy Steenem Alexandersenem, Menedżerem ds. Sprzedaży i Eksportu, który w detalach przedstawił ich działanie. – Prostota, prostota i jeszcze raz prostota – to główna cecha tego produktu – mówi Tomek Duszyński, Przedstawiciel Handlowy Agros-Wrońscy, współorganizator pokazu. – To ważne, zwłaszcza jeżeli chodzi o budowę działka zraszającego, które jest zwykłą rurą odpowiednio zwężoną na końcu. Działka konkurencji posiadają sprężynki, przełączniki, tysiące drobiazgów, które się psują i są uciążliwe w ustawianiu. A tu nic ponadto, a tak pięknie rozprasza wodę. I to w jakich warunkach – na pokazie woda miała ciśnienie czterech atmosfer, dysza – 22 mm, a uzyskaliśmy perfekcyjne rozpylenie wody. Nad polem unosiła się delikatna, równomierna mgiełka. Inne deszczownie takich efektów nie są w stanie uzyskać nawet przy ośmiu atmosferach – ocenia Duszyński. – Teraz wiemy, że Fasterholt doskonale nadaje się do nawadniania tak trudnych do deszczowania upraw jak szczypior czy cebula – nie łamie źdźbła, tylko delikatnie je pochyla jak deszcz. A wszystko to bez belki zraszającej – kończy. – Sprawdziliśmy również, jak sprawuje się ten sprzęt pod kątem ubicia podłoża. I uzyskaliśmy tak duże rozpylenie, że niemal wcale nie ubijało gleby. Nie było też rozbryzgującego się błota – sprawdziliśmy na kapuście. Po zraszaniu zabrudzenie liści było niewielkie – dodaje Jacek Sowała, drugi Przedstawiciel Handlowy Agros-Wrońscy odpowiedzialny za zorganizowanie pokazu. – Rolnicy byli także pod wrażeniem, tego jak deszczownia śledzi swój wąż. Nie ma obowiązku rozwijania go po linii prostej, jak jest to wymagane w większości tego typu urządzeń. Możemy wybrać dowolną trasę, którą maszyna przemierzy. Skręca bez trudu na najtrudniejszych polach, bo jest oparta na czterech kołach i układzie skrętnym. Wystarczy w komputerze wprowadzić prędkość jazdy – wyjaśnia Tomek Duszyński. – Myślę, że pokazując ten sprzęt, zasialiśmy nieco zamętu w głowach okolicznych rolników – uśmiecha
agros magazyn 7/2011
Królowie wydajności Dwie kolejne niespodzianki dotyczyły maszyn marki New Holland. Na polu Macieja Wojtuniaka z Wydrzyna zaprezentowano pracę kombajnu WM 6000. – Zrobiliśmy prawdziwe show. Kombajnem WM 6000 NH wraz z ciągnikiem NH T6050 RC EHR zebraliśmy w cztery i pół godziny 50 ton ziemniaków – gotowego produktu bezpośrednio do przechowalni. Pan Maciej przyznał, że jemu ta sama praca zajęłaby dwa dni – opowiada Duszyński. Z kolei na polach Andrzeja Cholajdy we Wróblewie i Jarka Dominiaka w Maszewie zaproszeni rolnicy mogli zapoznać się z pracą sieczkarni NH modelu FR 9060. – Mimo że pokazywaliśmy jedną z najmniejszych sieczkarni tej marki, zbiory były zachwycające. Model FR 9060 z przystawką sześciorzędową (kemper na małych tarczach) tak się spisał, że rolnicy przyznawali, że nie było żadnej różnicy czy kosili wzdłuż pokosu czy w poprzek. Ocenili, że sieczkarnia bardzo dobrze zbiera kukurydzę. Uzyskiwali bardzo dobre pocięcie i rozdrobnienie każdego ziarna. Przy kukurydzy o wysokości 3,5 m rozwijali prędkość do 9 km/h – podsumowuje Duszyński. Każdorazowo pokaz trwał od godz. 10 do 19 z przerwą na obiad, a skoszono 16 hektarów. – Teraz wierzę w to, co podaje producent, że ta sieczkarnia jest w stanie skosić około 1000 hektarów w sezonie przy dobrym zgraniu terminów agrotechnicznych, przy zbiorze kukurydzy pierwszego i drugiego siewu – przyznaje jeden z rolników obecnych na pokazie.
Sieczkarnia NH model FR 9060 zrobiła olbrzymie wrażenie. Rolnicy zgodnie przyznawali, że z łatwością jest w stanie skosić 1000 ha kukurydzy w sezonie (przy dobrym zgraniu terminów agrotechnicznych)
Wszyscy rolnicy zainteresowani zorganizowaniem tego rodzaju bezpłatnych pokazów na swoich polach już teraz powinni kontaktować się z przedstawicielami handlowymi firmy Agros-Wrońscy.
11
WYDARZENIA
NEWSY Z BRANŻY
Rekordowa Agritechnica
Kosząc konkurencję
Firma New Holland po raz kolejny potwierdziła swój status lidera w branży produkcji maszyn dla rolnictwa, zdobywając na wystawie Agritechnica w Hanowerze aż pięć srebrnych medali. Jury doceniło i nagrodziło: inteligentny system hamowania przyczep – gwarantujący najwyższe bezpieczeństwo na drodze i stabilność; rozwiązanie Smart Key – pozwalające zoptymalizować zarządzanie pracą operatorów i flotą; napęd SynchroKnife – dający zwiększoną jednorodność zbiorów, komfort użytkowania i jakość hederów kombajnowych; kombajn do zbioru oliwek Braud 9090X Olive – za poprawę efektywności i podwojenie prędkości zbioru oliwek oraz ECOBraud – który umożliwia zrównoważoną uprawę winorośli. – Mimo że część tych rozwiązań, ze względu na swą specyfikę, nie jest rozpowszechniona w polskich gospodarstwach, cieszymy się wraz z producentem z tych nagród. Pięć medali oznacza, że pracujemy z jedną z najlepszych marek produkujących sprzęt dla rolnictwa – komentuje sukces New Holland Marcin Wroński, Dyrektor Zarządzający Agros-Wrońscy.
Najważniejsze w Europie targi rolnicze za nami. – W Hanowerze co dwa lata prezentowane są najistotniejsze innowacje, wyznacza się trendy i dyskutuje o wizjach dla całego rolnictwa. Nie mogło nas tam zabraknąć. Pojechaliśmy na Agritechnicę, zobaczyć nowości prezentowane przez naszych partnerów, jak również nawiązać kontakty. Spotkaliśmy się z nowym kontrahentem – firmą Fasterholt, której deszczownie wprowadzamy do oferty – mówi Jan Wroński, Prezes Agros-Wrońscy. – Była to rekordowa edycja targów – ponad 2700 wystawców z 48 państw – co pokazuje, że cała branża agrarna rozkwita i jej ranga w gospodarce światowej wyraźnie rośnie – ocenia prezes. Impreza odbywała się od 15 do 19 listopada i została uznana za jedną z najbardziej udanych w historii hanowerskich targów.
Fotograf „AGROS Magazynu” najlepszy
Maciej Niesłony, fotograf współpracujący z „AGROS Magazynem”, zdobył pierwsze miejsce w konkursie fotograficznym ogłoszonym przez ARiMR pt. „Rolnik – człowiek Sukcesu”. Zdjęcie, którego bohaterem jest Artur Gaik z Piekar koło Pajęczna, powstało do rubryki „Portrety” (nr 6/2011) naszego magazynu. Fotografia okazała się najlepszą spośród prawie pół tysiąca nadesłanych do konkursu, którego ideą było zilustrowanie zmian, jakie zaszły na polskiej wsi po wejściu naszego kraju do Unii Europejskiej. Jak powiedziała Paulina Furman z Departamentu Komunikacji ARiMR, nagrodzone zdjęcie przedstawia nie tylko nowoczesne gospodarstwo, ale przede wszystkim to, co najważniejsze, czyli człowieka – spełnionego i szczęśliwego polskiego rolnika.
12
TECHNIKA
NASI PARTNERZY PREZENTUJĄ
Nigdy drudzy Żółte i niebieskie maszyny New Holland na polskich polach z daleka przyciągają wzrok. Ich jakość i funkcjonalność są efektem niezwykłego procesu produkcyjnego. W świat World Class Manufacturing wprowadza nas Werner Ballieu, Dyrektor Produkcji New Holland w Płocku.
– Posiadamy 13 wycinarek laserowych i 14 pras krawędziowych do formowania detali po obróbce wycinania – chwali się Adam Rycharski (drugi z lewej), odpowiedzialny za obróbkę plastyczną i spawanie
– World Class Manufacturing to filozofia produkcji, której esencją jest stała, nieprzerwana poprawa angażująca wszystkich pracowników – opowiada dyrektor Ballieu. – Producent zmienia się, by osiągnąć status światowego lidera, poszukując okazji do stopniowych ulepszeń w obszarach kluczowych dla konkurencyjności, takich jak: jakość, koszt produkcji, sprzedaż, elastyczność organizacji, innowacja, bezpieczeństwo pracownika. Wierzymy, że ulepszenia są niezbędne dla utrzymania tempa rozwoju New Holland, wzmacniania przewagi konkurencyjnej i zapewnienia rentowności naszych działań – dodaje. Liga najlepszych producentów W Płocku produkowane są kombajny serii TC, prasy rolujące ze zmienną i stałą komorą oraz głowice zbierające kombajnów (hedery). Płocka fabryka jest centrum zaopatrującym pozostałe zakłady grupy New Holland w Europie i USA. – Nie stać nas na żadne marnotrawstwo. Procesowi produkcji podporządkowane są wszystkie obszary działalności. Zakład ma silną pozycję – podkreśla dyrektor Ballieu, który oprowadza po hali produkcyjnej. – Osiągamy wszystkie wyznaczone cele i realizujemy zadania w zakresie produktywności. Ale cały czas stawiamy sobie nowe wyzwania. Fabryka w Płocku jest bardzo dużym organizmem. Zatrudniamy ponad 1500 pracowników, mamy w zarządzaniu 25 tysięcy elementów i części. Jesteśmy głównym dostawcą podzespołów do siostrzanych fabryk CaseNewHolland (CNH): Zedelgem w Belgii, Grand Island w USA i Kurytybie w Brazylii – opowiada. Niech przemówią wyniki – Mam wyjątkową możliwość zaobserwowania skali zmian, jakie nastąpiły w Płocku podczas mojej 6-letniej nieobecności – uśmiecha się Ballieu. – Widzę wielki wysiłek włożony przez załogę we wdrażanie zasad World Class Manufacturing. Nastąpiła fundamentalna transformacja zakładu. Dwukrotnie wzrosła produkcja kombajnów serii TC, ponad trzykrotnie pras rolujących, w tym zmiennokomorowych. Zasadniczy wzrost nastąpił w grupie hederów: z sześciu sztuk dziennie do 30. W 2004 r. załoga liczyła 900 osób. Obecnie produkujemy od 2 do 5 razy większy wolumen maszyn i urządzeń przy 1300 pracownikach produkcji. Widać postęp w zakresie poprawy efektywności pracy. A ponad połowa naszej sprzedaży to eksport. Nowe produkty rozwijamy na poziomie globalnym, całej grupy. Jednak testy i wszechstronne weryfikacje w zakresie produkcji, serwisu, części zamiennych prowadzimy na każdym z docelowych rynków. Konstruktorzy z Płocka angażują się w rozwój produktów i ich prototypowanie w ramach zespołów globalnych. Niezwykle istotne zadanie mają w zakresie poprawy procesów technologicznych w naszym zakładzie w Płocku. – W New Holland pracuję od początku istnienia tej marki w Polsce. Pracowałem także w spółce BIZON,
agros magazyn 7/2011
która została wykupiona przez NH Belgia. Spółka BIZON była zaś spadkobiercą tradycji Fabryki Maszyn Żniwnych w Płocku. Zatem nazwy się zmieniały, a nasz dział konstruktorów pozostawał ten sam. Oczywiście nie jest już tak liczny, bo pracuje w nim 38 osób – mówi Waldemar Pytel, Kierownik Działu Konstrukcyjnego fabryki w Płocku. – W ciągu ponad 30 lat widać jak zmieniło się Biuro Konstrukcyjne, jak szybko tworzy się dokumentacja, a doświadczenia z innych państw są przekładane na gotowy wyrób. Ogólnoświatowa baza konstrukcyjna pozwala znakomicie unifikować części w wyrobach. Kombajn jest badany w Hiszpanii, a następnego dnia sprawozdanie jest już na moim biurku – wszelkie uwagi i sugestie można więc analizować i wdrażać, wymiana informacji następuje bardzo szybko. Służą temu bazy danych do kontaktu z Klientami, albowiem ich zadowolenie jest naszym nadrzędnym celem podczas konstruowania maszyn. Steruje tym stworzony przez koncern specjalny proces GPD (Global Product Development), który poprzez wieloetapowość i decyzyjność doprowadza proces wdrożenia do nadania statusu „maszyna gotowa do sprzedaży” – kończy szef konstruktorów. Klucz do sukcesu – my – Ludzie są kluczem do sukcesu – podkreśla Ballieu. – To obszar największych inwestycji. Podstawą współpracy jest otwarta i szczera komunikacja oraz delegowanie pracownikom coraz szerszych uprawnień, by podzielali te same cele. Już nikt nie mówi „nie da się”, lecz zadaje pytanie „jak to zrobimy”. To fundamentalna zmiana sposobu myślenia. Co kwartał spotykamy się, by ocenić najlepsze propozycje zmian przedstawione przez naszych pracowników. Wybrane pomysły są natychmiast wdrażane, a pomysłodawcy nagradzani. Nie chodzi nam o rewolucję w sposobie »
Werner Ballieu, Dyrektor Zakładu NH, stanowisko objął w maju tego roku po wieloletnim pobycie w fabrykach New Holland w Wielkiej Brytanii i Belgii
15
Codziennie na stanowiskach cięcia laserowego w fabryce w Płocku przetwarzanych jest około 100 ton blach stalowych, z których powstają elementy do dalszej produkcji
39 proc. kombajnów sprzedanych w Polsce do czerwca 2011 r. było marki NH 28 proc. to udział marki w polskim rynku ciągników do końca czerwca ubiegłego roku 1500 pracowników zatrudnia fabryka NH w Płocku 25 tys. elementów i części przechodzi przez ręce pracowników płockiej fabryki
produkcji, lecz stałe i systematyczne wprowadzanie kolejnych zmian mających na celu ulepszanie poszczególnych obszarów naszej działalności. Pracownicy widzą, jak mogą zmienić fabrykę, do czego prowadzi stała poprawa procesów. Wszyscy widzą efekty wprowadzanych przez siebie zmian. Czujemy się częścią grupy CNH. Następuje wymiana doświadczeń pomiędzy pracownikami z Płocka a innymi centrami produkcyjnymi w zakresie jakości, ochrony zdrowia, bezpieczeństwa. Dla przykładu, z którego jestem dumny, podam, że w naszej fabryce w Płocku rozwinięto złożony system monitoringu procesów produkcyjnych. W przypadku jakichkolwiek problemów jesteśmy w stanie szybko i bezbłędnie dotrzeć do przyczyn kłopotów. Nasz system uznano jako najlepsze rozwiązanie w grupie CNH, które wdrażane jest w innych fabrykach CNH na całym świecie – kończy dyrektor. Oczyma ludzi stąd – Czym jest dla nas World Class Manufacturing? To dla nas możliwość ciągłego rozwoju – mówi Adam Rycharski, który odpowiada za obróbkę plastyczną i spawanie. Pracował też w starym BIZONIE. – Wyjeżdżamy za granicę, uczestniczymy w szkoleniach, przyjmujemy gości. Jednym słowem otworzyły się drzwi na świat. Takich możliwości nie mieliśmy w BIZONIE. To były inne realia. Teraz należymy do światowego koncernu i możemy korzystać z wszystkich jego osiągnięć – kończy. – Tylko od nas zależy, czy chcemy. Mam też nadzieję, że patrząc na naszą fabrykę, widać, że chcemy – włącza się Błażej Fabisiak, kierownik montaży.
16
Klient ma pierwsze i ostatnie słowo – Ważne było stworzenie łącznika pomiędzy pracownikami produkcji a Klientami, tak by mogli wysłuchać opinii końcowych użytkowników i zobaczyć, jaki wpływ ma ich praca na odbiór i opinię Klienta. New Holland musi być zorientowany na Klienta. Biopaliwa, zmiany klimatyczne, zmiany rodzajów i warunków upraw są kluczowymi czynnikami, które mają wpływ na nasze rozwiązania technologiczne. Dlatego przemyślenia i obserwacje użytkowników są dla nas punktem odniesienia dla wdrażania
– Tworzymy tu m.in.: modele części w programie komputerowym, budujemy wirtualnie podzespoły, zespoły, a nawet całe maszyny – wyjaśnia Waldemar Pytel (na zdj.)
– Wiele zmian i procesów nie byłoby możliwych do wprowadzenia, gdyby załoga była inna. Mamy to szczęście, że w Płocku była tradycja produkcji maszyn rolniczych, i z ich wiedzy oraz doświadczenia korzystamy – mówi Werner Ballieu (na zdj. pierwszy po prawej w II rzędzie z zespołem kierowników), obok: Mariusz Welenc, Marcin Wiśniewski, Sławomir Markowski, Krzysztof Joniak, Mariusz Gawłowski, Jan Różycki, Waldemar Suchodolski, Marcin Zaleski, Błażej Fabisiak, Dariusz Maślankowski, poniżej od prawej: Sławomir Dąbrowski, Piotr Dublas, Stanisław Stefański, Andrzej Cholewa, Kazimierz Tokarczuk, Czesław Zadrożny, Zbigniew Kordalewski
kolejnych zmian – mówi Adam Sulak, Business Director New serie traktorów wyposażyliśmy w bezstopniową przekładnię AC. Holland Polska. – A zadowolony Klient przekłada się na sprze- Pierwszym modelem w tej gamie był ciągnik T7.210 AC, który daż – dodaje. – Cały zespół New Holland pracuje nad utrzyma- zdobył tytuł „Złoty Traktor za Rozwiązania Konstrukcyjne 2011” niem pozycji numer 1 na rynku polskim. Ciężko wypracowana przyznawany przez dziennikarzy europejskiej prasy rolniczej. pozycja lidera rynku zobowiązuje do dalszego rozwoju oraz Tak więc robimy wszystko, by umacniać pozycję lidera rynku ekspansji sprzedaży. By zbliżyć się do Klientów, organizujemy – uśmiecha się szef marketingu. – Ważnym elementem sukcewraz z dealerami w maju oraz czerwcu cykl Dni Otwartych. Wte- su marki New Holland jest profesjonalna sieć dealerska, która dy spotykają się oni z handlowcami, specjalistami ds. produk- oferuje Klientom najlepsze produkty oraz kompleksową obsłutu oraz serwisantami – opowiada Robert Brzozowski, Dyrektor gę na najwyższym poziomie. Od dwóch lat zauważamy trend Sprzedaży New Holland. – Z danych na koniec czerwca tego wzrostowy ciągników o wyższych specyfikacjach i mocach, roku wynika, że jeśli chodzi o ciągniki, to nasz udział w rynku wynikający z coraz większych wymagań rolników. Mają oni sięga 28 proc., a w przypadku kombajnów to aż 39 proc. – włą- coraz większą świadomość i zdają sobie sprawę, że inwestycja cza się Tomasz Kozieł, Szef Marketingu New Holland Polska. – Na w nowoczesne maszyny opłaca się. Takiej zmiany w myśleniu wybór marki New Holland wpływa wiele czynników. Wzboga- rolników upatrujemy również w działalności dealerów, którzy camy ofertę i wprowadzamy na rynek nowe produkty. 2011 był coraz częściej, tak jak Agros-Wrońscy, stają się profesjonalnym rokiem premier handlowych nowych serii traktorów o dużej doradcą i opiekunem Klientów ze swojego terenu. Informują mocy, przeznaczonych dla rolników z dużym areałem: T7, T8 i T9. o nowościach, wspierają podczas zakupów, a później pomaPromowaliśmy najnowocześniejsze rozwiązania marki New Hol- gają w serwisowaniu. Co trzeci traktor i co drugi kombajn na land, takie jak system SCR, który zapewnia spełnienie norm emi- polskich polach to charakterystyczne dla nas żółto-niebieskie sji spalin Tier 4A. Pozwala on na zwiększenie mocy przy nawet maszyny. Wiem, że to nie byłoby możliwe bez naszych deale10-proc. oszczędnościach w zużyciu paliwa. W tym roku kolejne rów – z uśmiechem mówi Adam Sulak.
agros magazyn 7/2011
17
TECHNIKA
NASI PARTNERZY PREZENTUJĄ
Unia
nowości UNIA Group to najszybciej rozwijający się polski producent maszyn. Dowodem są kolejne imprezy targowe. Najpierw krajowe Bednary zdominowane przez markę, a ostatnio Agritechnica w Hanowerze, na której UNIA na największym spośród polskich firm stoisku pokazała prawdziwe perły. Wielkie imprezy wystawiennicze tradycyjnie są okazją do zaprezentowania całej gamy osiągnięć biur projektowych i konstrukcyjnych, jakie przygotowali na przestrzeni ostatniego roku lub dwóch najważniejsi gracze na rynku maszyn. W tym roku w każdym segmencie produktów UNIA Group zaprezentowała nowe koncepcje i rozwiązania. Pomysłów, nowości i usprawnień jest tak wiele, że można pokusić się jedynie o ich krótki przegląd. Nawet on daje jednak pogląd na to, jakie możliwości ma ten polski producent – zarówno w zakresie maszyn siewnych i uprawnych, jak i transportowych. Paleta nowości Najlepszy przykład to zmiany właśnie w maszynach uprawowych. Dziś wprowadzane są głównie w celu zmniejszenia zapotrzebowania na moc przez maszyny; tym samym chodzi o zmniejszenie zużycia paliwa na każdy hektar uprawionego pola. – Stąd w ofercie UNII nowe lemiesze w pługach serii IBIS, zmniejszające opory orki czy zastosowanie większych talerzy w agregacie Mars lub nowych zębów typu CL w agregacie Viking. UNIA ułatwia życie swoim Klientom także poprzez wprowadzenie łożysk bezobsługowych w nowym agregacie ARES T Vibro – wylicza Andrzej Wiśniewski, Pełnomocnik Prezesa UNIA Group. – Ważny jest również fakt, że producent
UNIA ułatwia życie swoim Klientom poprzez wprowadzenie łożysk bezobsługowych w nowym agregacie ARES T Vibro
18
Nowe półzawieszane zestawy uprawowosiewne serii Focus Drive dające możliwość pracy ciągnikiem o mniejszej mocy w porównaniu do maszyn zawieszanych na TUZ (dla zestawu 3 m o ok. 20 KM)
dąży do zmniejszania masy swych maszyn – dzięki temu mogą one pracować z lżejszymi, a więc bardziej oszczędnymi ciągnikami, a układ zawieszenia narzędzi jest mniej obciążony, co zwiększa jego żywotność – przyglądając się nowościom UNII, zauważa Andrzej Wojewoda, Doradca Handlowo-Techniczny Agros-Wrońscy. Ciekawostką – ale bardzo praktyczną – jest nowy pług Ibis XXLH Vario 5. Oprócz nowej, lżejszej konstrukcji ramy pług może zostać wyposażony opcjonalnie w siłownik do regulacji pierwszej skiby. Daje to możliwość bardzo szybkiej korekty w ustawieniu pierwszego korpusu. Szybka korekta szerokości pracy jest możliwa bezpośrednio z ciągnika w zależności od warunków glebowych. Zastosowanie kutych dłut w pługach dodatkowo wydłuża eksploatację i tym samym zmniejsza częstotliwość ich wymiany. – Producent dba również, aby jego maszyny były jak najbardziej uniwersalne – stąd nowa, modułowa budowa głębosza Kret, którego można teraz agregować z różnymi wałami doprawiającymi – ocenia Andrzej Wojewoda. – Głębosze są przeznaczone do rozkruszania i spulchniania wgłębnych warstw gleby nienaruszonej podczas tradycyjnej orki. Mogą pracować do 50 cm, poprawiając warunki glebowe poprzez lepsze podsiąkanie i jej dotlenienie – wyjaśnia handlowiec. UNIA wprowadza również nowe półzawieszane zestawy uprawowo-siewne serii Focus Drive. To oznacza możliwość pracy ciągnikiem o mniejszej mocy w porównaniu do maszyn zawieszanych
PS-20 – przeznaczona do transportu wszelkich materiałów sypkich i objętościowych – to propozycja m.in. dla gospodarstw produkujących rośliny okopowe. Jest to produkt oferujący najlepszą jakość w dobrej cenie na TUZ (dla zestawu 3 m o ok. 20 KM). Mechaniczno-pneumatyczny system wysiewu zapewnia równomierny wysiew, zarówno na terenach równinnych, jak i pagórkowatych. O zaletach takiego zastosowania rolników nie trzeba długo przekonywać. Rolnikom z pomocą Producent zadbał o Klientów posiadających mniejsze gospodarstwa, wprowadzając rozwiązania dostępne do tej pory jedynie w większych maszynach – stąd nowy układ jezdny typu tandem w zgrabiarce RAK, zapewniający perfekcyjne kopiowanie terenu czy zupełnie nowy rozrzutnik Apollo 6 z wąską skrzynią na dużych kołach, który zapewnia bardzo małe opory toczenia. – Dla rolników z większym areałem ciekawym rozwiązaniem może okazać się nowy zestaw uprawowo-siewny Focus 6 + Kret Plow. To kombinacja maszyn o potężnej wydajności stosowana w technologiach bezorkowych. Gospodarstwa wielkoobszarowe i firmy usługowe docenią też nowe zestawy kosiarek o wydajności powyżej 7 ha/h, tym bardziej że będzie to jedna z najlepszych cenowo ofert dostępnych na rynku – zapewnia przedstawiciel UNII Andrzej Wiśniewski. Ponadto firma paletę oferowanych produktów rozszerzyła o nowe przyczepy. Wprowadzenie przyczepy PS-20 może być ciekawą
alternatywą dla gospodarstw produkujących rośliny okopowe, tym bardziej że jest to produkt oferujący najlepszą jakość wykonania w bardzo dobrej cenie. Przyczepa PS-20 z wywrotem jednostronnym do tyłu przeznaczona jest do transportu wszelkich materiałów sypkich i objętościowych, stosowanych w rolnictwie i budownictwie. – Zastosowana w tym rozwiązaniu konstrukcja skrzyni zapewnia całkowitą szczelność, a system hydraulicznego otwierania klapy tylnej powoduje, że przy pochylonej skrzyni ładunkowej jej tylna część znajduje się na wysokości 4,5 m, co umożliwia choćby tworzenie pryzm buraka cukrowego lub ziemniaka bez konieczności użycia ładowarki – zauważa Wojewoda. Na wypadek wywrócenia się skrzynia ładunkowa jest dodatkowo zabezpieczona specjalnym łańcuchem. Do ciężkich prac polowych niezbędne wydają się też nowe przyczepy typu T o ładowności 12 lub 14 ton. To przyczepy oparte na zawieszeniu tandemowym, a zastosowanie takiego rozwiązania oznacza dużo lepsze dociążenie ciągnika. Nowoczesna konstrukcja ramy oparta na profilach otwartych oraz zastosowanie sprawdzonych podzespołów renomowanych producentów, gwarantuje bezproblemową pracę przyczepy przez długie lata. Skok w przyszłość – Producent rozwija swoje produkty również w kierunku rolnictwa przyszłości – rolnictwa precyzyjnego – podkreśla Andrzej Wojewoda (szerzej na ten temat w tekście jego autorstwa na str. 26). – Wprowadzenie nowego opryskiwacza Era 6036 z komputerem UNIA Terminal System, który może sterować pracą maszyny za pomocą GPS-u, jest najlepszym dowodem na to, że firmie nie są obce najnowsze rozwiązania techniczne i technologiczne – recenzuje przedstawiciel Agros-Wrońscy. Nie można pominąć faktu, że producent wprowadza na rynek również pierwszy polski rozsiewacz pracujący w systemach rolnictwa precyzyjnego – model MXL, który umożliwia stosowanie zmiennych dawek nawozów na podstawie map zasobności glebowej. Nowoczesne technologie zastosowano także w najnowszych rozsiewaczach MXL 5500 i 7500, które zostały zaprojektowane z myślą o dużych gospodarstwach rolnych lub firmach usługowych, gdzie niezwykle ważna jest precyzja wysiewu oraz wysoka wydajność. Zastosowano najnowsze rozwiązania konstrukcyjne oraz urządzenia regulacyjne firmy Muller w zakresie precyzyjnego wysiewu. Pełną kontrolę oraz precyzję wysiewu w tych maszynach zapewnia UNIA Terminal System. To w pełni automatyczna regulacja dawki wysiewanego nawozu i to niezależnie od prędkości jazdy oraz możliwość precyzyjnego wysiewu z systemem GPS.
UNIA rozwija gamę produktów dla rolników zainteresowanych precyzyjnym rolnictwem – na zdj. części składowe UNIA Terminal System oraz opryskiwacz Era 6036, w którym zastosowano ten system
agros magazyn 7/2011
19
TECHNIKA
NASI PARTNERZY PREZENTUJĄ
Z małej Danii
wielki deszcz
Ponoć przezorny zawsze ubezpieczony, lecz które towarzystwo ubezpieczeniowe chętnie pokryje straty związane z brakiem opadów? Na szczęście jest doskonała forma ochrony przed kapryśną pogodą – system deszczowni duńskiego producenta Fasterholt, nowego partnera firmy Agros-Wrońscy. Decyzję o nawadnianiu upraw każdy rolnik poprzedza własną kalkulacją korzyści, bieżących wydatków i niezbędnych inwestycji. W analizie należy wziąć pod uwagę szereg czynników: średnie i oczekiwane warunki pogodowe, warunki glebowe, planowane rodzaje upraw, możliwe do osiągnięcia ceny sprzedaży plonów. Statystyki dotyczące opadów atmosferycznych wykazują, że głównie obszary Polski centralnej narażone są na regularne susze, co uzasadnia dodatkowe nakłady na nawadnianie. Niektóre analizy wskazują wręcz, że w przyszłości można spodziewać się takich zmian klimatycznych, które będą prowadziły do wydłużonych okresów suszy w całej Polsce. Prognozowanie pogody to jednak loteria.
– Czy zatem nawadnianie się opłaca? Patrząc na inwestycję z punktu widzenia rodzaju upraw, okazuje się, że stopa zwrotu będzie wyższa dla warzyw, włączając w to ziemniaki. Zatem nawadnianie może być potrzebne dla tego rodzaju upraw – twierdzi Peter Flø Pedersen, prezes duńskiej firmy Fasterholt, produkującej systemy nawadniania. Twierdzi także, że w przypadku uprawy zbóż takich jak pszenica, jęczmień, kukurydza nawadnianie jest opłacalne, jeśli w okresie wzrostu roślin opady są małe lub ceny sprzedaży plonów osiągają górne maksima. – Wówczas rekomendowałbym bardzo dokładne monitorowanie wilgotności gleby w okresie od zasiewu do zbiorów, by rozpocząć cykl nawadniania, zanim rośliny ucierpią
Fasterholt został założony w 1958 r. jako warsztat mechaniki rolniczej. Przełomowy był rok 1975. Wtedy opracowano pierwszą samojezdną deszczownię, rozpoczęto jej produkcję i wprowadzono na rynek skandynawski. – W 2003 r. przejęliśmy firmę Bording wraz z jej rozwiązaniami nawadniającymi, które są również w naszej ofercie – mówi Peter Flø Pedersen (na zdj.)
20
Podejmując decyzję o nawadnianiu trzeba wziąć pod uwagę szereg czynników: średnie i oczekiwane warunki pogodowe, warunki glebowe, planowane rodzaje upraw, możliwe do osiągnięcia ceny sprzedaży plonów
na skutek braku wody. Rolnicy powinni zatem rozpatrywać inwestycję w system deszczowni jako rodzaj ubezpieczenia. Znane powiedzenie przezorny zawsze ubezpieczony znajduje w tym przypadku szczególne zastosowanie – uśmiecha się prezes. Deszczowanie Fasterholt Istnieje wiele technik nawadniania, zarówno statycznych, jak i ruchomych. – Fasterholt dostarcza dwa typy rozwiązań: dobrze znane europejskim farmerom maszyny najazdowe serii Bording oraz samojezdne urządzenia serii FM – opowiada Steen Alexandersen, szef sprzedaży duńskiego producenta. – Nasze deszczownie samojezdne były strzałem w dziesiątkę. Duńscy rolnicy od momentu wprowadzenia tych urządzeń, czyli od 1975 r., bardzo chętnie wyposażali w nie swoje gospodarstwa. Od tego czasu unowocześniliśmy nasze rozwiązania. Obecnie jeden operator z traktorem może obsłużyć nawet 15 maszyn samojezdnych, nawadniając dla przykładu 300 hektarów ziemniaków i jęczmienia słodowego w okresach suszy – zapewnia Alexandersen. Seria samojezdna FM oferowana przez Fasterholt zapewnia swobodę przemieszczania się deszczowni według ułożonej trasy węża wodnego,
Aktualnie Fasterholt jest czołowym producentem maszyn nawadniających w Skandynawii. Eksportuje swe urządzenia do Francji, Niemiec, Wielkiej Brytanii, Szwecji, Norwegii, Rumuni, a teraz także do Polski
agros magazyn 7/2011
a sama maszyna może nawadniać obszar upraw również łagodnymi łukami. – Modele tych urządzeń różnią się średnicą i długością węża wodnego. Tak więc seria FM obejmuje modele w przedziale: od 100mm/200m do 110mm/800m długości węża wodnego oraz niemal każdy wariant pośredni. – Staramy się, by nasze urządzenia były bardzo funkcjonalne. Większość modeli FM wyposażona jest w komputerowe systemy kontroli oraz system uruchamiania/zatrzymania za pomocą wiadomości SMS. Jest to ważne szczególnie dla farmerów z dużym areałem. Dla rolników preferujących system najazdowy Fasterholt opracowaliśmy serię Bording, która prowadzi nawodnienie prostymi odcinkami i jest zdolna deszczować zdecydowanie bardziej strome powierzchnie niż maszyny serii FM. Seria Bording obejmuje modele od 40mm/125m do 125mm/750m długości węża wodnego. Również w tej serii większość modeli wyposażona jest w komputerowe systemy kontroli oraz system uruchamiania/zatrzymania za pomocą wiadomości SMS – opowiada Alexandersen. Duński deszcz nad Polską – Od dłuższego czasu szukaliśmy producenta, który wzbogaciłby naszą ofertę deszczowni. Aktualnie na naszym rynku najwięcej systemów nawadniania sprowadzanych jest z Włoch. Chcemy, by nasz Klient miał większy wybór. Decyzja o wprowadzeniu do asortymentu wysokiej jakości urządzeń Fasterholt jest potwierdzeniem filozofii sprzedaży rozwiązań o najwyższej użyteczności – twierdzi Marcin Wroński, Dyrektor Zarządzający firmy Agros-Wrońscy. Dodaje, że osobiście wraz ze swoimi przedstawicielami handlowymi wziął udział w szkoleniach w fabryce Fasterholt w Danii. Szkolenia były połączone z odwiedzinami wielu duńskich farmerów produkujących zarówno zboża, jak i warzywa, po to by w praktyce potwierdzić korzyści płynące z przemyślanego nawadniania upraw. Wiedza techniczna i praktyczna dotycząca rozwiązań Fasterholt już wkrótce będzie dostępna dla Klientów Agros-Wrońscy.
21
TECHNIKA
NASI PARTNERZY PREZENTUJĄ
Uprawie na ratunek
Pędraki, chrabąszcze, grzyby czy chwasty – cała plejada czyhająca na to, co wyrośnie na naszych polach. Sposób na nie – najlepszy i najszybszy – oprysk. Ważny jest jednak nie tylko środek chemiczny, ale także – jakim sprzętem opryskujemy. Tu jednym z liderów jest Hardi.
Innowacyjność to ważna cecha produktów marki Hardi. Najlepsze rozwiązania w dziedzinie oprysku firma pokazała podczas ostatniej edycji targów Agritechnica w Hanowerze. Na zdj. na tle premierowego opryskiwacza Commander 7000i przedstawiciele marki wraz z partnerami z firmy Agros-Wrońscy
22
Hardi produkuje sprzęt dla każdego, kto potrzebuje chronić swoje rośliny. Nie ma znaczenia, czy chodzi o hektary ziemniaków, czy zbóż. Setki drzew owocowych w sadach, winorośle czy wielkie plantacje, a może pole golfowe – wszędzie tam, gdzie pojawiają się szkodniki lub chwasty, tam są także maszyny tej marki – samojezdne, zawieszane, zaczepiane, a nawet ręczne. Marka Hardi to ponad pół wieku doświadczenia i tradycji. Od chwili założenia w 1957 r. aż do dziś prowadziła długa droga na pozycję wiodącego w świecie producenta sprzętu ochrony roślin. Duński gigant działa na czterech kontynentach i eksportuje sprzęt do ponad stu krajów świata, stając się tym samym jedynym globalnym dostawcą tego typu urządzeń. Od 2004 r. filia Hardi istnieje i prężnie się rozwija także w Polsce. Jej siedzibą jest Kutno. Precz szkodniku Na straży interesów firmy Hardi stoją w Polsce cztery osoby – dwóch sprzedawców i dwóch pracowników
technicznych. Pracuje z nimi duża sieć dilerska. – Polegamy szczególnie na dilerach. Firma Agros-Wrońscy, z którą współpracujemy od 4 lat, na swoim terenie jest bez dwóch zdań największa i najlepsza – mówi Jaromir Struski, Regionalny Kierownik Sprzedaży w Hardi Polska. – Nasza oferta nowoczesnych opryskiwaczy polowych łączy dotychczasowe osiągnięcia firmy w rozwoju techniki ochrony upraw oraz najnowsze rozwiązania z zastosowaniem technologii IT – informuje Struski. Sztandarowym produktem marki jest system Hardi Twin Force (PSP – pomocniczy strumień powietrza), który od 21 lat poddawany jest nieustannemu procesowi doskonalenia. System ten w połączeniu z regulacją kierunku strumienia powietrza jest bezkonkurencyjny na rynku, jak żaden inny jest niezwykle często i wszechstronnie badany przez niezależne ośrodki naukowe na całym świecie oraz firmowy zespół badawczo-rozwojowy. Zawsze otrzymuje wysokie notowania i zdecydowanie wyróżnia się na tle konkurencji. Szybki zabieg System PSP został w 2003 r. zmodyfikowany, wychodząc naprzeciw nowym wymaganiom użytkowników (chodzi m.in. o większe wydajności), dzięki czemu możemy wykonywać zabiegi efektywniej. Konstruktorzy firmy wprowadzili nowe rozwiązania, polegające na usprawnieniu wentylatora i jego obudowy, co skutkuje zwiększeniem wydatku strumienia powietrza o 20 proc i umożliwia przełamanie wiatru nawet 9 m/s. Zmieniono także materiał rękawa powietrznego na PVC, dzięki czemu wydłużona jest jego trwałość, a łatwiejsze stało się mycie przy użyciu niewielkiej ilości wody. Opryskiwacze Hardi Twin
Opryskiwacz samojezdny Alpha EVO to najmłodsze „dziecko” marki Hardi. Od poprzednika różni się całkowicie nową kabiną z panoramicznym widokiem i automatyczną klimatyzacją, nowym tylnym zawieszeniem i silnikiem hydraulicznym oraz oprogramowaniem do sterowania napędami (zdj. po prawej)
charakteryzują się wyjątkowo efektywnym ograniczeniem znoszenia cieczy, co oznacza nie tylko więcej czasu na wykonanie zabiegu, lecz również, że można go przeprowadzić przy większej prędkości roboczej, np. 15 km/h, bez żadnego uszczerbku dla bezpieczeństwa i skuteczności działania środków ochrony roślin. Wyniki badań wskazują, że opryskiwacz Hardi przy prędkości 15 km/h stanowi mniejsze zagrożenie niż opryskiwacz konwencjonalny przy 6 km/h. – Oferta naszej firmy w zakresie nowoczesnych opryskiwaczy polowych jest nieustannie dostosowywana do rosnących potrzeb rynku – uważa Struski. – Dotychczasowe osiągnięcia firmy z zakresu najlepszych technik oprysku i rozwiązań technicznych maszyn są łączone z elementami precyzyjnego rolnictwa dla uzyskania jak najlepszych wyników pracy. Nie bez powodu, bowiem we współczesnej ochronie roślin prawnym regulacjom podlega zachowanie stref ochronnych dzielących opryskiwany obszar od obiektów wrażliwych, takich jak np. zbiorniki i cieki wodne. Coraz bardziej rygorystyczne przepisy promują techniki opryskiwania charakteryzujące się ograniczaniem znoszenia cieczy podczas zabiegów chemicznych. W tym zakresie najlepiej spośród wszystkich opryskiwaczy na rynku udokumentowane są właśnie możliwości opryskiwaczy Hardi Twin. Jesień nowości – Coraz więcej czasu spędzanego na wykonywaniu prac rolnych z coraz większymi prędkościami zwiększa zapotrzebowanie na komfort oraz łatwą obsługę – dodaje Jaromir Struski. Dlatego od jesieni tego roku Hardi w swojej ofercie proponuje kilka nowości zwiększających komfort pracy. Między innymi – opryskiwacz samojezdny Alpha EVO, który jest udoskonalonym modelem Alphy Plus. EVO, czyli Ergonomics, Visibility and Optimization – a więc ergonomia, doskonała widoczność z kabiny oraz optymalizacja – to model, który od poprzednika różni się na przykład całkowicie nową kabiną z panoramicznym widokiem i automatyczną klimatyzacją, ma też zainstalowany nowy komputer
Dla fanów konwencjonalnej techniki oprysku wprowadzono do oferty nową belkę Terra Force o rozpiętości do 42 metrów, którą można zakupić w opryskiwaczu Commander
agros magazyn 7/2011
HC9500 z kolorowym, dotykowym wyświetlaczem. W celu poprawienia osiągów maszyny zastosowano nowe tylne zawieszenie i zupełnie inne silniki hydrauliczne oraz oprogramowanie do sterowania napędami. Dla fanów konwencjonalnej techniki oprysku wprowadzono do oferty nową belkę Terra Force o rozpiętości do 42 metrów, którą można zakupić w opryskiwaczu Commander. Belka jest konstrukcyjnie zbudowana na zasadzie kratownicy, a dla polepszenia jakości pracy wahadło tej belki jest wyposażone w DynamicCentre, który ma pięć programów ustawienia sposobu pracy belki. Operator podczas oprysku może zmieniać poszczególne programy z panelu hydraulicznego opryskiwacza w kabinie ciągnika. Ten opryskiwacz szczególnie przyda się w dużych gospodarstwach rolnych. O tym, że nowinki techniczne są wprowadzane przez Hardi stale, a przede wszystkim – szybko i sprawnie – świadczy również wydanie aplikacji Nozzle App dla telefonu iPhone – narzędzia do prawidłowego doboru rozpylaczy – w zależności od prędkości jazdy i dawki cieczy na hektar. Aplikacja działa także na iPad oraz iPod touch. Coraz popularniejsze staje się również montowanie w pojazdach systemu GPS, o którego zaletach nikogo nie trzeba już przekonywać. Duńska jakość Hardi jest solidnym partnerem, podkreślają dilerzy firmy. Świadczy o tym choćby fakt, że producent zapewnia dostępność części zamiennych nawet przez 10 lat po zakończeniu produkcji danego modelu opryskiwacza. – Musimy jednak pamiętać, że nie tylko deficyt wyspecjalizowanego personelu na rynku pracy w sektorze rolnictwa, ale również ciągle zmieniająca się pogoda i konieczność wykonywania dodatkowych zabiegów ochrony roślin wymuszają na gospodarstwach inwestycje w wysoce wydajne i precyzyjne opryskiwacze, które pozwolą pracować niemal w każdych warunkach – mówi Jaromir Struski. – Dlatego moja firma, mając na uwadze potrzeby rynku, wprowadza elementy IT do obsługi opryskiwaczy – zapewnią one pełną optymalizację, a zarazem będą przejrzyste i komfortowe dla operatorów – podsumowuje. Bo choć zmieniają się warunki – nie zmienia się cel – a więc udane zbiory.
23
DORADZTWO
Z pierwszej ręki
Skok
do przodu
Pytamy rolników, dlaczego warto inwestować w nowoczesne maszyny? Czy bez tego można wytwarzać konkurencyjny produkt? Tym razem odpowiedzi udzielają: Zdzisław Tylkowski z Zaborza i Jan Barańczyk z Pszowa – na co dzień użytkownicy m.in. takich marek jak New Holland oraz KUHN. Jak wybrać sprzęt z gąszczu ofert? Odpowiedź jest prosta – dopasować go do profilu produkcji i rodzaju gleby, a dodatkowo dopytać o szczegóły funkcjonowania praktyków. Jednym z nich jest Zdzisław Tylkowski z Zaborza, który zapytany o swoje doświadczenia związane z nowoczesnymi maszynami rolniczymi, odpowiada: – Mam dwa ciągniki New Holland – T 6010 i T 5040. Dlaczego wybrałem właśnie te modele? Mocniejszy z nich – T 6010 o mocy 101 KM – wykorzystuję do pracy z pługiem obracalnym czteroskibowym KUHN MM 102 4NSH. Gospodaruję na ziemiach lekkich. Po analizie profilu mojej produkcji i właściwości gleby wraz z Dyrektorem Handlowym Agros-Wrońscy Zdzisławem Jaskiem, doszliśmy do wniosku, że pług ten będzie dla mnie najlepszym rozwiązaniem, zwłaszcza zagregowany z T 6010. Chodzi
– Samopoziomujący kosz sitowy w moim kombajnie pozwala utrzymywać odpowiednią wydajność nawet na stokach o 23-proc. nachyleniu – mówi Jan Barańczyk (na zdj.)
24
o masę ciągnika i poszerzone koła, dzięki czemu wykorzystana jest maksymalnie moc jego silnika. A dodatkowo, mimo sporej mocy, ciągnik jest stosunkowo lekki i nie gniecie gleby, na której pracuję. Ale spokojnie mogę polecić również i drugą maszynę – T 5040 o mocy 86 KM, która jest wykorzystywana do takich maszyn, jak siewnik zboża o szer. 4,2 m. Zamierzam również kupić ciągnik T 5010 o mocy 60 KM, który będzie pracował z lekkim sprzętem (kosiarkami, opryskiwaczami czy zgrabiarkami).Rolnik z Zaborza z sentymentem wspomina stare czasy, choć zastanawia się, w jaki sposób w ogóle udawało mu się wówczas obrabiać pole. Na początku miał 4 ha, krowę, konia oraz traktor C 330, brony, pług dwuskibowy, kultywatorek i widły. Dziś wraz z żoną i synami mają ok. 100 ha i ponad 60 sztuk bydła. Twierdzi, że bez nowoczesnego sprzętu nie można się rozwijać. – Kiedyś człowiek cieszył się, że miał traktor czy rozrzutnik, dziś szuka się sprzętu
o konkretnych parametrach, odpowiednich do profilu produkcji, a nawet odległości do pola. Dlatego też czterotonowy rozrzutnik zamieniłem na dziesięciotonowy. Pole mam dość daleko i kilkakrotne przejazdy z nawozami były nieekonomiczne. Teraz syn wyjeżdża raz, nawozi i wraca. Nie muszę chyba nikogo przekonywać, że to kosztuje mniej. Dlatego będę nadal inwestował. W przyszłym roku kupię kombajn – zapewnia Tylkowski.
Zapraszamy do współpracy. Jeżeli chcieliby Państwo podzielić się z nami swoimi doświadczeniami związanymi z maszynami kupionymi w firmie Agros-Wrońscy, prosimy o kontakt: redakcja@ vis-media.pl
agros magazyn 7/2011
Mając pod górkę Kombajn TC 5070 New Holland, o jakim myśli Zdzisław Tylkowski, pracuje już na polu Jana Barańczyka z Pszowa. Kupił go z wykorzystaniem środków unijnych. – Maszyna ma za sobą sezon i muszę przyznać, że sprawdziła się bez zarzutu. Długo zastanawiałem się, jaki model wybrać. I padło na TC 5070 z kilku względów. Nie jest za duży, wystarczający do moich potrzeb. Ponadto pola mam rozłożone na pagórkowatym terenie, dlatego kombajn musiał mieć poziomowane sita. To system, który powoduje, że na nierównościach sita ustawiają się poziomo i ziarno nie zsuwa się na bok. Dzięki temu uzyskuje się równomierne rozłożenie ziarna; mniejsze straty i łatwiejsze czyszczenie. Wcześniej używałem dwóch starych Bizonów. Jednak nawet gdy pracowały jednocześnie, obrabialiśmy hektar pola w godzinę. A NH TC 5070 w godzinę obrabia półtora hektara. To wielki skok w wydajności pracy. Komfortu w Bizonie i Newhollandzie nie chciałbym porównywać. W TC 5070 kabina jest wygodna, wyciszona, klimatyzowana, ma radio i dobre nagłośnienie. Poza tym Bizony często się psuły. A mój TC jest bezawaryjny – twierdzi Barańczyk. Pytany o wady modelu, wzrusza ramionami. – Jedyną usunąłem na samym początku, już przy zamawianiu. W standardzie ten kombajn ma węższe
opony. Zamówiłem najszersze możliwe i kombajn mi nie tonie, gdy jest grząsko – a u nas po dużych deszczach często tak bywa. Na razie działa bez zarzutów. Gdy spotkamy się za rok, może będę miał jakieś spostrzeżenia – śmieje się rolnik. – Prawdopodobnie w nowo otwieranym oddziale Agros-Wrońscy w Szonowicach dokupię do kombajnu heder do kukurydzy. Nie są to tanie urządzenia, ale na sprzęcie nie można oszczędzać, bo kto nie idzie do przodu, cofa się. Wymieniłem już prawie cały park maszynowy: cztery ciągniki, kombajn, opryskiwacz, dwa pługi, bronę talerzową, agregat uprawowo-siewny – dodaje. Jan Barańczyk gospodaruje na 250 hektarach. Specjalizuje się w produkcji roślinnej: rzepak, pszenica i kukurydza. – Nie chciałem się rozdrabniać, a te rośliny pasują do poprawnego zmianowania tak, żeby nie wyjałowić gleby – wyjaśnia rolnik z Pszowa. Trudne początki Obaj panowie nie skończyli szkół rolniczych. Pan Jan z wykształcenia jest inżynierem. Gospodarowanie zaczynał od sadownictwa, nieco później zdecydował się wydzierżawić dawny PGR. Pan Zdzisław pracował jako górnik, milicjant i hutnik, by w końcu zająć się czterohektarowym gospodarstwem odziedziczonym po rodzicach. Obaj zaczynali niemal od zera, ale jak twierdzą, nigdy nie stawiali sobie żadnych ograniczeń, może dlatego tak szybko rozwinęli gospodarstwa. Zarówno pan Jan, jak i Zdzisław pokazują w swoich biurach opasłe tomy segregatorów, wypełnione rachunkami i wnioskami unijnymi i przyznają, że starają się korzystać z dofinansowań unijnych: – Bez tego nie da się rozwijać gospodarstwa – mówi Tylkowski. Obydwaj zapytani o przepis na sukces, odpowiadają: – Ciężka praca i odwaga, by podejmować ryzyko.
25
DORADZTWO
KONSULTANT TECHNICZNO-HANDLOWY DORADZA
Podróż
do przyszłości Dużo mówi się ostatnio o rolnictwie precyzyjnym nazywanym często skrótem PA, od angielskiego Precision Agriculture. Czym jest jednak PA? Specjalnie dla czytelników „AGROS Magazynu” tajniki nowoczesnej uprawy wyjaśnia Andrzej Wojewoda, Doradca Handlowo-Techniczny Agros-Wrońscy.
Paradoksalnie w rolnictwie precyzyjnym ważnym elementem może okazać się ciągłość pokoleniowa gospodarstwa i przekazywana z ojca na syna bezcenna wiedza. Ponieważ żaden obecnie istniejący system komputerowy nie jest w stanie poradzić sobie z analizą i zebraniem niezbędnych danych. Na zdj. Artur Gaik z Piekar koło Pajęczna z synem Igorem 26
Również polscy naukowcy prowadzą badania nad rolnictwem precyzyjnym w zakresie nawożenia i oprysku, monitorowania plonu ziarna na kombajnie zbożowym i plonu roślin zbieranych sieczkarnią polową oraz ekonomicznej racjonalności zastosowania PA – wyjaśnia Andrzej Wojewoda (na zdj.), Doradca Handlowo-Techniczny Agros-Wrońscy, tel. +48 784 918 844, a.wojewoda@agroswronscy.pl
Większość osób kojarzy je z kierowaniem maszyn za pomocą systemu nawigacji satelitarnej (systemy jazdy równoległej), wyłączaniem sekcji belki polowej opryskiwacza za pomocą GPS-u, zmiennym dawkowaniem nawozów na podstawie wcześniej przeprowadzonych pomiarów zasobności glebowej czy układami pomiaru plonu montowanymi na kombajnach zbożowych. I słusznie – są to bowiem elementy rolnictwa precyzyjnego, które z powodzeniem są już stosowane w wielu gospodarstwach. Elementy te stanowią jednak jedynie znikomą część całego mechanizmu PA. – Rolnictwo precyzyjne to wizja rolnictwa, w którym będzie możliwe uzyskiwanie maksymalnych plonów najwyższej jakości przy możliwie najmniejszych nakładach nawozów czy środków ochrony roślin. To uchroni środowisko przyrodnicze przed dewastacją – wyjaśnia Andrzej Wojewoda, Doradca Handlowo-Techniczny Agros-Wrońscy. – PA największy nacisk kładzie na przestrzenne zróżnicowanie warunków panujących w określonym miejscu pola – czyli każda roślina w danym miejscu dostanie tylko taką ilość pokarmu, jaką będzie w stanie „przerobić”. Na każde miejsce, w którym wystąpi choroba, chwast lub szkodnik, będzie zastosowana optymalna dawka środka ochrony roślin – kontynuuje Wojewoda. Rolnictwo on-line Aby system funkcjonował, trzeba wykonać kilka istotnych czynności, takich jak: określenie miejsca na polu – tzw. pozycjonowanie; zbadanie miejscowych warunków – czyli parametrów gleby (np. zasobność, wilgotność) i roślin (np. stopień ożywienia, występowanie szkodników); precyzyjne ustalenie planu działania (np. głębokość siewu); dokonanie zabiegu odpowiedniego do warunków panujących w danym miejscu pola; zapisanie wszystkich danych na temat stanu plantacji i zabiegów w niej wykonanych, co umożliwi uczenie się systemu na „błędach”. Zmienny zabieg ma sens tylko wtedy, kiedy wszystkie ww. czynności zostaną zrealizowane w danym miejscu w tym samym czasie. – Oczywiście
pozycjonowanie
agros magazyn 7/2011
identyfikacja agrofagów
tworzenie mapy zmiennej aplikacji
istnieją zabiegi, w których poszczególne fazy możemy wykonać w różnym czasie, np. przy nawożeniu najpierw badamy próbki gleby, tworzymy mapę zasobności pola, następnie określamy optymalną dawkę nawozu, by za kilka dni przeprowadzić zabieg. Jednak w większości przypadków wszystkie fazy powinny być wykonywane w jednym czasie – tzw. on-line – tajniki PA odkrywa Andrzej Wojewoda. – Dlaczego? Weźmy np. pod uwagę ustalenie głębokości siewu czy intensywność uprawy na podstawie wilgotności gleby – są gleby, na których zmienia się ona często z minuty na minutę. Albo pomyślmy o nalocie szkodników – czy jest czas na to, by rozdzielać elementy całego układu. Dlatego należy dążyć do tego, by zarówno elementy diagnostyczne, decyzyjne, jak i wykonawcze znajdowały się na jednej maszynie – precyzuje doradca. Długa droga do celu Obecnie największą barierą wprowadzenia PA nie jest określenie pozycji (dostępne są już w sprzedaży systemy o dokładności do 2 cm – np. układy PLM New Holland) czy wykonanie zmiennego zabiegu (wielu producentów oferuje możliwość zmiany parametrów pracy swoich maszyn, takich jak: dawka nawozu czy norma i głębokość siewu). Najistotniejszym problemem jest badanie parametrów gleby i roślin w czasie rzeczywistym. Brakuje bowiem urządzeń, które w szybki i pewny sposób mogłyby badać takie elementy, jak: zwięzłość gleby, jej zasobność czy występowanie szkodników, chorób wraz z ich identyfikacją. Różnorodność gleb jest tak wielka, że bardzo trudno jest stworzyć czujniki, które w bezbłędny sposób określą ich parametry. Niemniej naukowcy mają już ciekawe rozwiązania. – Amerykanie zaproponowali badanie gleby na podstawie jej przewodności elektrycznej (rys. str. 28). Ponieważ przewodność elektryczna gleby zależy od jej rodzaju, składu mechanicznego i wilgotności oraz stężenia jonów, można w ten sposób określić żyzność gleby. Na podstawie badań stwierdzono, że przewodność jest tym większa, im mniejsza jest powierzchnia rozwinięta ziaren glebowych. I tak, piaski mają niską przewodność, iły – średnią, a glina – wysoką – opowiada Wojewoda. – Inne rozwiązanie zaproponowali Japończycy. »
zmienna aplikacja
Składniki rolnictwa precyzyjnego w ochronie roślin
27
DORADZTWO
Polscy producenci oferują już maszyny stosowane w rolnictwie precyzyjnym, np. opryskiwacz Pilmet Europa (na zdj. po lewej) oferowany przez UNIĘ Group Urządzenie do badania przewodności elektrycznej gleby (rys. po prawej)
Zasada działania opryskiwaczarobota
28
KONSULTANT TECHNICZNO-HANDLOWY DORADZA
Z ich biur wyszła propozycja użycia czujników optoelektronicznych wbudowanych np. w głębosze. Układ pomiarowy składa się ze źródła światła, zwanego emiterem, które emituje światło o określonej długości fal oraz czujnika, nazywanego detektorem, rejestrującego długość fal odbitych, np. od cząstek gleby. Metoda ta pozwala określić takie parametry, jak: zawartość substancji organicznych, skład mineralny i materiał rodzimy gleby oraz jej wilgotność i teksturę – kontynuuje doradca. Czujniki na roślinach Na podobnej zasadzie działają czujniki do badania parametrów roślin. Istnieją już urządzenia optyczne (tzw. N-sensory), które na podstawie barwy roślin są w stanie określić stopień odżywienia łanu – parametr niezwykle ważny przy nawożeniu azotowym. Niemieccy naukowcy zastosowali czujniki optyczne do identyfikacji chwastów przez stworzonego przez nich robota. Minirobot opryskiwacz porusza się w międzyrzędziach upraw (np. kukurydzy), nanosząc oprysk jedynie w miejscach występowania chwastów (rys. poniżej). Również polscy naukowcy prowadzą intensywne badania nad rolnictwem precyzyjnym w zakresie precyzyjnego nawożenia i oprysku, monitorowania
plonu ziarna na kombajnie zbożowym i plonu roślin zbieranych sieczkarnią polową, jak również ekonomicznej racjonalności zastosowania PA. Obecnie prace badawcze odbywają się między innymi w Katedrze Maszyn Rolniczych i Leśnych SGGW, Akademii Rolniczej w Lublinie, Instytucie Uprawy Nawożenia i Gleboznawstwa w Puławach, Instytucie Sadownictwa i Kwiaciarstwa w Skierniewicach, Akademii Rolniczej w Poznaniu we współpracy z Przemysłowym Instytutem Maszyn Rolniczych w Poznaniu. Trzeba zaznaczyć, że również polscy producenci oferują już maszyny stosowane w rolnictwie precyzyjnym, np. opryskiwacz Pilmet Europa oferowany przez UNIĘ Group. Rolnik niezastąpiony W całym procesie brakuje obecnie jeszcze jednego elementu – automatycznego systemu decyzyjnego. Rolnictwo precyzyjne wymaga zbierania i analizowania ogromnej liczby danych, na podstawie których trzeba maksymalnie szybko podejmować decyzje. Najlepszym rozwiązaniem byłoby stworzenie komputerowego systemu eksperckiego nadzorującego cały układ PA. Niestety ogromna różnorodność gatunkowa, a często wielkie różnice cech odmianowych w obrębie jednego gatunku rośliny, oraz niepowtarzalne warunki występujące na poszczególnych polach powodują, że dotychczas nie udało się stworzyć takiego systemu. Trwają prace nad wykorzystaniem systemów eksperckich opartych na sieciach neuronowych w rolnictwie precyzyjnym, jednak do tej pory nie ma zadowalających wyników w tym zakresie. Z tego powodu „centrum przetwarzania informacji” jest sam rolnik. Dlatego od nowoczesnego farmera wymagana jest ogromna wiedza na temat potrzeb uprawianych roślin oraz zdobywane przez lata doświadczenie na temat cech plantacji. W rolnictwie precyzyjnym ważnym elementem może okazać się ciągłość pokoleniowa gospodarstwa i przekazywana z ojca na syna bezcenna wiedza.
DORADZTWO
Szef SERWISU ODPOWIADA
Pytaj — odpowiemy
Niełatwo być ekspertem w dynamicznie rozwijającej się dziedzinie, a do takich należy rynek maszyn rolniczych. Setki pytań dziennie. Jednak nasz doradca, Zbigniew Pieroński, Szef Serwisu Agros-Wrońscy, łączy fachową wiedzę z cierpliwością i wyczerpująco odpowiada na każde Państwa pytanie.
Choć nowoczesne maszyny rolnicze mają coraz bardziej złożoną budowę, nie mają tajemnic przed Zbigniewem Pierońskim (na zdj.), Szefem Serwisu Agros-Wrońscy, serwis@ agros-wronscy.pl, +48 660 768 021
Janina z Mikołowa: Ciągnik szarpie przy ruszaniu. Co może być tego przyczyną? Pieroński odpowiada: W ciągnikach ze sprzęgłem suchym tarczowym przyczyną mogą być źle wyregulowane dźwigienki względem łożyska oporowego. Luz pedału sprzęgła w kabinie powinien wynosić od 3 do 4 cm. Ciągniki ze sprzęgłem elektrohydraulicznym powinny być co jakiś czas kalibrowane. Procedura kalibracji jest opisana w instrukcji obsługi. Bardzo ważna jest też czystość i parametry oleju (najlepiej by był to 10W30 półsyntetyk), który jest odpowiedzialny za płynną zmianę biegów. Korzystając z ciągnika zimą, pamiętajmy, aby po uruchomieniu silnika trzymać go przez jakiś czas na wolnych obrotach. Niektórzy po udanym rozruchu dodają gazu, bojąc się, by silnik nie zgasł. Zgęstniałe od mrozu oleje mogą w takiej sytuacji rozerwać przewody. Należy więc poczekać chwilę, by rozgrzały się oleje przekładniowe i silnikowe. Ciągniki New Holland mają tak zwany „zimny start”. Funkcja ta nie tylko pomaga uruchomić ciągnik w warunkach zimowych, ale sygnalizuje też, kiedy silnik jest gotowy do jazdy.
Wiktor ze Skawiny: Czym może być spowodowane słabe ciśnienie hydrauliki ciągnika przy pracy z ładowaczem czołowym TUR? Szef serwisu wyjaśnia: Podstawowym błędem operatora jest nadmierne obciążenie pompy. Powstaje ono, gdy trzymamy joystick rozdzielacza, mimo że tłoki skończyły wysuw. Nie wolno doprowadzać do takich skrajności, gdyż pompa nie ma w tym momencie gdzie tłoczyć oleju i dochodzi do przegrzania uszczelki. Konsekwencją tego jest spadek ciśnienia, a nawet ober wanie napędu samej pompy. Podobna sy tuacja ma miejsce prz y nadmiernych skrajnościach układu kierowniczego. Może to spowodować nawet rozszczelnienie siłowników.
Marian z Sędziszowa: Czy do ciągnika New Holland można wlać inny niż Ambra Brake płyn hamulcowy? Pieroński przestrzega: Nigdy nie można mieszać płynu hamulcowego typu Ambra Brake (tzw. zielonego) stosowanego w ciągnikach New Holland z płynami innych marek. Doprowadzi to do nieodwracalnych uszkodzeń pompy hamulcowej oraz uszczelnień na tłokach. agros magazyn 7/2011
29
DORADZTWO
Szef sprzedaży doradza
Kolekcja zimowa
Obfite opady śniegu potrafią cieszyć. Tylko do momentu, w którym człowiek uświadamia sobie, że zaczął się czas odśnieżania. Dla odpowiedzialnych za utrzymanie dróg i posesji w czystości to prawdziwe utrapienie. W ofercie Agros-Wrońscy mają sprzęt, dzięki któremu usuwanie śniegu staje się łatwiejsze.
Szukasz odpowiedniego sprzętu dla siebie – zachęcam do kontaktu osobistego bądź telefonicznego, wybierzemy optymalne rozwiązanie – Zdzisław Jasek, Dyrektor Handlowy Agros-Wrońscy, z.jasek@ agros-wronscy.pl, tel. + 48 600 353 818
– Sprzęt niezbędny do odśnieżania podwórka, chodnika i podjazdów to tylko jedna strona medalu. Rolnicy coraz częściej decydują się na zakup bardziej profesjonalnego sprzętu, który latem wykorzystują do drobniejszych prac porządkowych w gospodarstwie, a zimą traktują jako dodatkowe źródło dochodu. Coraz częściej zawierają z gminami umowy na utrzymanie dróg w czystości i na odśnieżaniu po prostu zarabiają – mówi Zdzisław Jasek, Dyrektor Sprzedaży Agros-Wrońscy. Za tego rodzaju usługi można otrzymać od 70 do 120 zł za godzinę. Biorąc pod uwagę, że rolnicy otrzymują zwrot akcyzy za paliwo, dla wielu są to atrakcyjne pieniądze. – Dlatego przychodząc do nas, dopytują o najsolidniejsze, najbardziej wydajne i wytrzymałe maszyny. W naszej ofercie takich urządzeń nie brakuje – zapewnia szef sprzedaży. – Kompletując zestaw do odśnieżania, trzeba zacząć od odpowiedniego modelu małego ciągnika, do którego można podpiąć pług, piaskarkę lub zamiatarkę. I tu polecam maszyny New Holland z serii T 3000 o mocy 50 KM. Tym sprzętem bez trudu można odśnieżyć nawet wąskie chodniki.
Seria ciągników New Holland T3000 została zaprojektowana do pielęgnacji upraw rolniczych i ogrodniczych oraz na potrzeby usług komunalnych
Wielkość pojazdów jest optymalnie zaprojektowana do tego rodzaju prac – nie będzie z nimi problemu nawet podczas odśnieżania wokół znaków czy latarni. Dodatkowe atuty tych ciągników to skrzynia biegów z rewersem na każdym biegu, a to niezbędne oprzyrządowanie przy usługach komunalnych – rekomenduje Zdzisław Jasek. Jak zapewnia sam producent, sprzęt ten stworzono z myślą o zaspokojeniu potrzeb osób poszukujących ciągników, które wyróżniają niskie koszty eksploatacji. Są też bardzo łatwe w konserwacji – jednoczęściowa maska – po otwarciu – daje pełny dostęp do silnika i głównych podzespołów, a to pozwala na szybkie wykonywanie codziennych czynności kontrolnych. W dodatku wszystkie czynności konserwacyjne, jak na przykład czyszczenie filtra powietrza, mogą być wykonywane bez użycia narzędzi. Problem pozamiatany – Do takiego ciągnika bez trudu założymy odpowiedni pług na przedni TUZ. Dla Klientów prywatnych, którzy szukają mniejszych urządzeń, mamy sprzęt PRONARU Narew – pług Kacper PU-1700 oraz PU-2100. Ich sterowane hydraulicznie lemiesze pozwalają uzyskać aż cztery pozycje robocze. Pługi są przystosowane do współpracy z ciągnikami o mocy od 25 do 50 KM – mówi Jasek. Dla Klientów potrzebujących większych i masywniejszych urządzeń Szef Sprzedaży Agros-Wrońscy poleca modele przystosowane do maszyn o mocy od 80 do 150 KM. – Niektórzy Klienci do odśnieżania używają zamiatarek – kontynuuje dyrektor. – Są idealne, szczególnie gdy trzeba pozbyć się pierwszego opadu – lekkiego i sypkiego. Dużym zainteresowaniem cieszą się „pronarowskie”
PRONAR Narew oprócz pługów oferuje również posypywarki – PS-250 i 250M przeznaczone do rozrzucania piasku, soli oraz ich mieszaniny
Rozsiewacze RCW 3000 i 5500 UNII Agromet Pilmet to propozycja dla firm zajmujących się utrzymaniem dróg w czasie zimy. Łatwą i precyzyjną regulację szer. (2–8 m) wysiewanego piasku maszyna uzyskuje dzięki hydraulicznemu systemowi napędu tarczy rozsiewającej
zamiatarki Agata ZM-1600 i 2000, zawieszane na ciągnikach. Używane są zarówno w zakładach komunalnych, jak i w gospodarstwach rolnych oraz leśnych. Nadają się do uprzątania utwardzonych powierzchni – dróg czy chodników – więc ich koszt amortyzuje się niemal przez cały rok – zauważa ekspert. Produktem polecanym służbom komunalnym, który znajduje się w ofercie Agros-Wrońscy, jest odśnieżarka wirnikowa PRONAR OW1.5. Śnieg usuwany z drogi za jej pomocą bezpośrednio ładuje się na przyczepę, oszczędzając w ten sposób czas i koszty związane z późniejszą pracą ładowacza. Pobrany przez wirnik śnieg i bryły lodu odśnieżarka odrzuca nawet na 20 m lub bezpośrednio na przyczepę. Maszynę można zagregować z przednim lub tylnym TUZ-em ciągnika. Jej komin wyrzucający posiada regulację hydrauliczną, która pozwala ustawić dowolny kąt wyrzutu śniegu. – Odśnieżarki wirnikowe świetnie sprawdzają się podczas pracy w trudnych warunkach, np. przy odśnieżaniu dróg w wąwozach – poleca Jasek. Precyzyjna robota – Użytkownicy dróg i chodników nie będą bezpieczni, a praca nie będzie skończona, jeśli odśnieżonych powierzchni nie posypiemy solą bądź piaskiem. Zastanawiając się nad doborem rozsiewacza, powinniśmy przede wszystkim wziąć pod uwagę wydajność w dawkowaniu soli lub piasku. Takie podejście pozwala ograniczać koszty sypanego materiału i chronić środowisko naturalne. Aby ograniczyć straty i jednocześnie zapewnić równomierne rozsypywanie na powierzchni roboczej, trzeba dobrze dobrać sprzęt. W tej kwestii szczególnie polecam rozsiewacz
do soli i piasku AXEO marki KUHN – rekomenduje Jasek. – Łączy w sobie wydajność, komfort obsługi i precyzję. Rozsiewacz AXEO jest bardzo dokładny w utrzymaniu dawki soli, m.in. dzięki stromym ściankom zbiornika i zastosowaniu skutecznego mieszadła. Wszystko kontroluje komputer QUANTRON-K.
Dzięki chronionemu patentem systemowi wysiewu CDA i osłonom kierującym zastosowanym w rozsiewaczu do soli i piasku AXEO marki KUHN, maszyna precyzyjnie dawkuje rozsypywany materiał
Wystarczy łatwe przesunięcie na terminalu regulacyjnym, aby szybko i precyzyjnie dopasować AXEO do właściwości sypanego materiału i ustawić prawidłowy wysiew. Jednocześnie, na tym samym terminalu dokonywana jest zmiana dawki wysiewu, a regulacja rozsiewacza nie wymaga bezpośredniego kontaktu z łopatkami wysiewającymi. – Jak wykazały badania producenta, przy użyciu AXEO można zaoszczędzić nawet 30 proc. sypanego materiału – zapewnia dyrektor. Klientom szukającym innych rozwiązań firma Agros-Wrońscy proponuje małe, zawieszane na ciągnik piaskarki UNII Agromet Pilmet – ML 300, których główną zaletą jest prosta obsługa. Do posypywania większych powierzchni producent oferuje piaskarki RCW 3500 i 5500.
34