Android Magazine 01/2013

Page 1

1/2013 (3) androidmagazine.pl

ISSN 2299-8586

android magazine Sprzęt:

Oprogramowanie:

Felietony:

Nexus 4 – test

Przepisy.pl

CES 2013 – Triumf Samsunga

Sony Xperia P

Need for Speed: Most Wanted Specjalistyczne narzędzia

Sony Xperia J

GTA: Vice City

Samsung Galaxy Note 10.1

Angry Birds: Star Wars

Jak zostałem ogrodnikiem

Nikon S800c

PRZETESTOWALIŚMY NEXUSA 4, JEST ŚWIETNY CES 2013 – targi godne uwagi? Felieton: Android 4.x – stary ale jary

Cykl: Tanie tablety

Nowości: Xperia Z, HTC M7, CES 2013

Porady: Flash Player na Jelly Bean, Synchronizacja z iCloud, root HTC na Mac OS X


1/2013 2 sPIS TREŚCI

002

Gry: 54 Need for Speed: Most Wanted Bartosz Dul

7 CES 2013. Podsumowanie Mateusz Gryc

Aktualności 12

56 Hawajska koszula, drinki z palemką i Phil Collins – Recenzja GTA: Vice City Michał Mynarski

Felietony: 14 CES 2013 – triumf Samsunga Michał Brzeziński 16 Android 4.x – stary, ale jary Bartosz Dul 18 Specjalistyczne narzędzia Wojtek Pietrusiewicz 21 Tanie tablety – cz. 1 – Jak rynek zmienił się w ciągu roku? Katarzyna Pura 23 Rootowanie, czyli wyrywanie korzeni – O tym, jak zostałem ogrodnikiem Wojciech Wieman

59 Angry Birds Star Wars – To są ptaki, których szukacie Michał Zieliński

Sprzęt: 25 Nexus 4  Wojtek Pietrusiewicz 32 Amarantowa piękność – Test Xperii P  Michał Mynarski 38 Sony Xperia J. – Recenzja Mateusz Gryc

62 Logo Quiz. A czy Ty znasz to logo?  Michał Mynarski

43 Samsung Galaxy Note 10.1  Mateusz Gryc

63 Pool Master. Nie lecimy w kulki  Michał Mynarski

49 Nikon S800c – More than Meets the Eye  Wojtek Pietrusiewicz

Oprogramowanie: 52 Przepisy.pl. I Ty zostań kucharzem  Michał Mynarski

Porady: 65 Flash Player na Jelly Bean Mateusz Gryc 67 Instalacja CyanogenMod 10 na HTC One X za pomocą OS X  Wojtek Pietrusiewicz 69 Android jako... webcam?!  Krzysztof Młynarski

Książki: 76 Siema Robot  Michał Mynarski


1/2013 2 wstępniak

003

22Wojtek Pietrusiewicz – zast. red. nacz. Nexus 4 to obecnie najlepszy telefon z Androidem jaki można kupić, pod warunkiem, że chce się posiadać „czystego” Androida. Większość niedoróbek wynika bardziej z winy oprogramowania niż samego telefonu, który został wykonany przez LG idealnie w obrębie tych materiałów, na które się zdecydowano.

Święta święta i po świętach. Właściwie to na dobre wkraczamy w drugi miesiąc 2013 roku. Muszę przyznać, że przez ten niecały jeden miesiąc w nowym roku w świecie Androida wydarzyło się naprawdę sporo. Chyba dawno nie było tak intensywnie na początku roku, cały czas coś się dzieje. I dobrze. W tym numerze przeczytacie podsumowanie targów CES w Las Vegas Mateusza Gryca. Po raz kolejny utwierdzam się w przekonaniu, że na najciekawsze rzeczy trzeba czekać do Barcelony. W Android Magazie pojawiła się też Katarzyna Pura, naczelna Tabletowo.pl. Kasia przygotowała cykl artykułów o historii i rynków tanich tabletów z Androidem. Myślę, że warto wypatrywać jej artykułów w kolejnych numerach AMaga. Ja postanowiłem poruszyć kwestię „starego” androida Ice Cream Sandwich, który wciąż pojawia się nawet w najnowszych urządzeniach. Czy to naprawdę aż tak źle? Przetestowaliśmy dla Was też kilka bardzo fajnych produktów, w tym Xperię P, Galaxy Note’a 10.1 i… Nexusa 4 – chyba najbardziej pożądanego smartfona z Androidem z przełomu 2012/2013. Sam się nad nim zastanawiam… Ponadto standardowo czekają na Was ciekawe felietony, przydatne porady, recenzje gier i aplikacji, a nawet książki dla programistów. Niech Wam lektura lekką i przyjemną będzie! Bartosz Dul

22Michał Brzeziński – redaktor Komórkomania.pl W powszechnej opinii, targi w Las Vegas nie zachwyciły. Pojawiło się kilka ciekawych urządzeń, niektóre prototypy pokazały jak może wyglądać przyszłość. Ja jednak zapamiętam je jako pierwszy event, na którym Samsung dorównał Apple.

22Mateusz Gryc – bloger na geekblog.pl Na CES 2013 królowały ekrany. Samsung pokazał nam przyszłość – wyświetlacze elastyczne. Zaprezentowane zostały na dwóch urządzeniach – dość klasycznym smartfonie, który wyróżniał się tym, że jego ekran „zachodził” na boczne krawędzie.

22Wojtek @6Ghost9 Wieman Do tematu podchodziłem ze trzy razy. Robiłem głęboki research na forach XDA, grzebałem, szukałem, czytałem… Od czytania bolała mnie głowa, od list błędów w ROM-ach dostawałem wypieków. Nieczynne linki do softu, sprzeczne informacje – chaos.

22Michał Mynarski – redaktor Komórkomania.pl Są takie gry, w które nie zagrać choć raz nie wypada. Jedną z nich na pewno jest GTA: Vice City. Nie dlatego, że była czymś super nowym. Tylko dlatego, że połączyła świetną formułę „trójki” z niesamowitym klimatem, który wciągał i trafiał idealnie w gusta ludzi, którzy najchętniej do takich gier w 2002 zasiadali.


1/2013 2 stopka

1/2013 2 AktuAlnoŚCi 2 CES 2013. PODSUMOWANIE

004

1/2013 2 Felieton 2 TANIE TABLETY – CZ. 1.

007

CES 2013. PodSumoWaNIE

taniE tablEty – cz. 1

Mateusz Gryc

2 Wielcy nieobecni Najpierw jednak o tym, czego zabrakło. A zabrakło największych – HTC było praktycznie nieobecne, Samsung był, ale zajmował się raczej ekranami i sprzętem RTV (oraz, heh – AGD) i niestety – nie wyciekły, jak się spodziewano, żadne nowe informacje na temat zbliżającego się Galaxy S4. Motorola już od dawna nie interesuje się takimi wydarzeniami, Microsoft stawia na własne imprezy, ASUS pokazał jedno, luźno związane z mobilnym światem, urządzenie. LG... no cóż – osobiście uważam, że jak na razie koncertowo marnują szansę, jaką zyskali dzięki współpracy z Google.

025

katarzyna Pura

Wojtek PietrusieWicz

Jak RyNek zMIeNIł sIę w cIągu ROku?

Nexus 4

Temat tanich tabletów można rozpatrywać w wielu aspektach. dlatego też, w następnych numerach Android Magazine pojawiać się będą kolejne części tej serii. dziś przyjrzymy się ewolucji rynku budżetowych, „multimedialnych dachówek”.

Jeffrey Van Camp z digital Trends powiedział o tegorocznej edycji targów CeS „It was a quiet CES for mobile this year, but even a quiet CeS is a busy one”. I trudno się z nim nie zgodzić.

Z jednej strony podczas CES 2013 pojawiło się wiele ciekawych, często co najmniej „ocierających się” o rewolucję rozwiązań i technologii, z drugiej – nie tylko mnie – zabrakło jakiegoś „wow”, jednoznacznego hitu tej imprezy. Co jednak nie znaczy, że tegoroczna edycja Consumer Electronics Show (Targi Elektroniki Użytkowej) nie była godna uwagi. Co najmniej kilka produktów jest wartych zainteresowania i to nimi zajmiemy się w tym podsumowaniu. Oczywiście, z racji naszych (redakcji i czytelników) wspólnych zainteresowań, skupimy się na sprzęcie mobilnym – ale nie tylko. Choćby dlatego, że dla mnie prywatnie najciekawsze okazały się konsola do gier i... telewizor.

1/2013 2 sprZęt 2 NEXUS 4

021

A Apple, jak to Apple. Parafrazując anegdotę o armii amerykańskiej – oni biorą udział tylko w tych imprezach, które sami organizują. Ale czy należy się temu dziwić? Nazwa „Targi Elektroniki Użytkowej” wiele tłumaczy. Zresztą, przypomnijmy sobie poprzednie lata – czy naprawdę akurat ta impreza to mekka dla sprzętu mobilnego? Dla HTC, jak i większości producentów sprzętu mobilnego, to barcelońskie targi MWC (do których już możemy odliczać dni!) są prawdziwym „domem”. I to dopiero tam spodziewamy się zobaczyć, jak androidowa przyszłość staje się 1/2013 2 sprZęt 2 AMARANTOWA PIęKNOŚć – TEST XPERII P teraźniejszością. Ale ta – zrozumiała – absencja największych miała też pewne plusy. Dzięki niej więcej zainteresowania mediów zyskali mniejsi (a raczej – mniej poważani) producenci świata Androida. Alcatel, ZTE i Huawei już od jakiegoś czasu starają się wywalczyć sobie miejsce na salonach i tegoroczne targi mogą się do tego przyczynić. Poza nimi więcej uwagi poświęcono też producentom podzespołów i akcesoriów. Qualcomm, Nvidia i Samsung zaprezentowali nową generację procesorów, którymi zainteresowano się nie za to, w jakich są używane sprzętach, ale za to, co sobą reprezentują. Choć w większości – na razie tylko na papierze. Ach, nie zapominajmy też o AGD z Androidem! gdyby nie moje roztrzepanie, dzisiaj pisałbym A więc co zwróciło największą uwagę branży o świetnej potężnej Xperii T, którą (i moją) nai tegorocznych targach CES? zieliński zwinął

Tanie tablety cieszą się ogromną popularnością. Jeśli ktoś ma co do tego jakieś wątpliwości, niech zajrzy choćby na forum Tabletowo (lub... do mojej redakcyjnej skrzynki mejlowej). Najbardziej popularny dział „Jaki tablet wybrać?” oblegany jest przez osoby chcące kupić tablet do 1000 złotych, a często nawet za połowę tej kwoty. Wszyscy, podążając owczym pędem za tabletowym trendem, chcą mieć własny sprzęt tego typu, ale zwracają uwagę przede wszystkim na cenę, a nie parametry techniczne i faktyczne możliwości urządzenia. Dlatego też nigdy nie ukrywałam, że jestem przeciwna tanim tabletom. Ostatnio jednak moje podejście w tej kwestii uległo sporej przemianie... Wszystko dzięki zmianie sytuacji na rynku tanich tabletów. Widać ją przede wszystkim na przykładzie 7-calowych produktów. 032 2 Tablet z Biedronki…

aMaRaNtOwa pIękNOść

2 dziecko Google i lG

było zapłacić za 7-calowy produkt z ekranem jeszcze rok temu, 800 x 480 pikseli, jednorze świecą można dzeniowym procesorem, było szukać ciekawego 512MB RAM, 4GB pamiętaniego tabletu ci, nędznym akumulatorem 3200 mAh i starą jak świat wersją systemu – Android 2.3.4. Prehistoria, prawda? A takich modeli było przecież w sprzedaży całe mnóstwo... W dużej mierze różniły się między sobą obudową i logo na niej się znajdującym. Dziś na szczęście nikt za sprzętem z takimi danymi technicznymi nawet by się nie obejrzał. No, chyba że ktoś dawałby taki za darmo, to dla dziecka w sam raz. Bardziej świadomi klienci zdają sobie sprawę z tego, że obecnie liczą się wyłącznie wielordzeniowe urządzenia, z 1GB RAM, minimum 8GB pa1/2013 2 sprZęt 2 NIKON S800C – MORE THAN MEETS THE EYE mięci, Androidem 4.1 i ekranem 1024 x 600 pikseli. Tablet w takiej konfiguracji spokojnie można kupić do 500 złotych, np.: Ainol Novo 7 Crystal

9

Jeszcze rok temu ze świecą można było szukać ciekawego taniego tabletu (ba! w moim słowniku nie było takiego wyrażenia). Przywołajmy choćby „biedronkowy sprzęt”, jakim był Goclever Tab A73 za 369 złotych. Właśnie tyle trzeba

Michał Mynarski Nie będę Wam Drodzy Czytelnicy ściemniał – to nie jest najlepszy telefon, z najlepszej półki jaki możecie kupić. Jego wartość na Allegro oscyluje wokół wartości testowanego w zeszłym miesiącu przeze mnie i złodzieja Michała Z. modelu HTC Desire X. I mając oba na biurku wiem, że Japończyk podoba mi się dużo bardziej. Ale po kolei. Przede wszystkim Xperia P reprezentuję serię NXT, czyli swoisty renesans tej linii. Nowe wzornictwo, obudowy unibody, porządna nakładka – tak to wszystko słyszeliśmy na zeszłorocznym MWC. Jak wyszło? Wiemy. Nikt na rynku Androidów nie utrzyma się bez low-endów, stąd z czasem pojawiły się Xperie J i inne Mirosie, które z ideą NXT wiele wspólnego nie mają. Czerwona Xperia P wygląda jak piękność w sukni, to naprawdę zjawiskowy telefon od strony designu.

9

Czerwona xperia

Samo urządzenie jest p wygląda jak zapakowane staromodpiękność w sukni, to nie w pudełko wielokrotnaprawdę zjawiskowy nie większe, niż by było to telefon od strony designu potrzebne, ale schludnie i gustownie. W środku znajdziemy instrukcje, ładowarkę modułową i słuchawki. Wszystko ładnie popakowane, słowem – stara japońska szkoła. I to się u mnie liczy! Akcesoria są wykonane bardzo ok. Nie wieją tandetą, kable są w miarę sztywne. Wątpliwości mam tylko co do mikrofonu przy słuchawkach, ale jako że celem recenzji nie jest dewastacja nie dałem rady ich przetestować pod kątem wytrzymałości.

2 Ślicznotka w jedwabnej sukni Jak się już domyślacie trafiła do mnie najładniejsza z możliwych, czerwona Xperia P. To świetne zerwanie z biało – czarnym światem smartfonów. Urządzenie jest piękne. Obracając je w ręce widać jak refleksy światła przeskakują z obudowy na ekran i z powrotem. Czerwona Xperia P wygląda jak piękność w sukni, to naprawdę zjawiskowy telefon od

049

This is the droid you’re looking for!

Wojtek PietrusieWicz Naczelny ostatnio napisał, że nie ma topowych smartfonów z ekranem o rozmiarze 4” lub mniejszym. Jak większość z Was wie (lub się domyśla), nie zgadzam się z jego teorią. Zwracam też na to uwagę w moim felietonie na temat „specjalistycznych narzędzi” w moim życiu i jak podchodzę do mobilnego workflow w pracy. Czasami jednak trafia się wyjątek, który niszczy całą teorię. Czasami trafia się produkt, który niespodziewanie okazuje się prawie idealną alternatywą. Pojawia się z zaskoczenia i pomimo, że nie spodziewamy się tego po tym producencie, to wszystkie elementy układanki składają się w piękną całość...

TEST XPErII P

mi dosłownie sprzed nosa. W związku z tym wybrałem sobie model, który intrygował mnie od samej swojej premiery. Model P. I mimo mojej słabości do bondowskiego telefonu, gdy piszę te słowa jestem niesamowicie usatysfakcjonowany z mojego wyboru.

Google dotychczas linię Nexusów tworzył wspólnie z HTC lub Samsungiem i były one lepsze lub gorsze, ale żaden z nich nie był klasy wyrobu pochodzącego z fabryk LG. W moim prywatnym rankingu jakości wykonania telefonów zajmuje obecnie trzecie miejsce wśród wszystkich, które miałem w rękach, a do drugiego mu naprawdę niedaleko. Jednocześnie zdaję sobie sprawę z tego, że wiele osób będzie przeklinało fakt zastosowania przez LG szkła w takiej ilości – nie dość, że front jest z niego wykonany, to wzorem iPhone’a 4 i 4S, tył również został pokryty tym materiałem. Uważam to za ogromny plus, pomimo zwiększonych możliwości uszkodzenia go. Nie znam na obecną chwilę granic wytrzymałości tego telefonu, ale podejrzewam, że wygląda podobnie jak w innych modelach – jednemu spadnie po schodach z pierwszego piętra i pozostanie bez śladu, drugiemu z dziesięciu centymetrów na dywan i pęknie. Jednemu panu tył pękł 1/2013 2 gry 2 NEED FOR SPEED: MOST WANTED od samego położenia Nexusa na zimnym, kamiennym blacie. Swojego mam szósty dzień i trzyma się dzielnie. Co więcej... mam nadzieję, że nadal się będzie dzielnie trzymał, bo z każdym dniem przyBartosz Dul pada mi coraz bardziej do gustu.

morE ThaN mEETS ThE EYE Wygląda jak kompakt. zachowuje się jak kompakt. Ale ma w sobie coś więcej. 2 Aparat jak każdy inny? Nowy Nikon z pozoru wygląda jak większość kompaktów dostępnych obecnie na rynku. Nowoczesna i smukła obudowa. Widoczny obiektyw na przedniej ścianie. Spust migawki i suwak do obsługi zoomu na górze. Wyświetlacz na tylnej ściance, który pełni również rolę wizjera. To wszystko składniki prawie każdego konkurenta na rynku. S800c ma 16-megapikselową matrycę CMOS (BSI) oraz 10-krotny zoom z wbudowaną optyczną stabilizacją (25 do 250 milimetrów w nomenklaturze małoobrazkowej). Tylny ekran OLED ma rozmiar 3.5”, a sam aparat dodatkowo posiada wbudowany GPS oraz możliwość podłączenia do sieci Wi-Fi. Można też nim oczywiście kręcić filmy w rozdzielczości 1080p, a w niższych rozdzielczościach nawet do 240 klatek na sekundę. Wewnątrz mamy do dyspozycji niecałe 2 gigabajty, które można rozszerzyć kartą SD o kolejne 32 GB.

Nikon ma jednak jedną rzadko spotykaną w aparatach cechę – całość oparta jest o Androida.

2 Android 2.3.3

9

nikon ma jednak jedną

555555 6

NeeD fOR speeD: MOst waNteD 2 Ostrzeżenie

Zanim zagłębicie się w poniższych słowach, chciałbym Was przed paroma rzeczami przestrzec. Po pierwsze, nie jestem fanem Androida. Nie jest to system, który mnie normalnie ekscytuje. Po prostu posiada zbyt dużo cech, które mnie nado chwilę obecną nie ma lepszej samochodówki. najnowszy need for Speed to kwinniego zniechęcają. Ponadto, zupełnie nie intetesencja dbałość szczegóły i przykład na to, jak robić gry, które gruje siędopracowania, z moimi „sprzętami” w domu.oNie mogę za jego pomocą sterować ani telewizorem, ani niesamowicie wciągają. muzyką. Nie wspiera też AirPlay, więc nie mam Tak naprawdę nie ma tu nic nowego. Ot wyścigi, samochody, trochę policji, kilka prostych trybów, rekordy. Skoro to wszystko już było, to dlaczego gra, w której pojedynczy wyścig trwa nieco ponad minutę, wciąga na długie godziny? To wszystko przez dopracowanie na poziomie pełnoprawnej gry komputerowej.

NIkON s800c

054

2 W każdym szczególe… Projektanci gry zajęli się każdym szczegółem aplikacji. Mapa tras jest prosta i czytelna. Czasy przejazdów tras dla poszczególnych samochodów, ich klas i modyfikacji są wyśrubowane do granic możliwości. Auta są doskonale odwzorowane, a skoro już przy grafice jesteśmy – ta stoi na najwyższym poziomie. Po przerzuceniu gry na ekran TV byłem zaskoczony tym, co widzę. Dla pewności wróciłem na chwilę do Need For Speed: Shift i Hot Pursuit i faktycznie – te gry dzieli graficzna przepaść. Modele samochodów są bardzo szczegółowe, trasy

Biorąc pod uwagę, od jarzadko spotykaną kiego czasu Android 4.x w aparatach cechę jest na rynku, trochę zdzi– całość oparta jest wił mnie fakt, że w komo Androida plecie otrzymujemy starszą wersję. W niczym to jednak mi nie przeszkodziło, co było jeszcze bardziej zaskakujące. Po włączeniu aparatu nie widać nawet śladu Androida, a na ekranie ukazuje się typowe dla kompaktów menu z podstawowymi ustawieniami oraz możliwością przejścia do menu. Dopiero wciśnięcie tego przycisku odsłania podwaliny Nikona. Android na pierwszy rzut oka niczym nie różni

9

od Most wanted

i krajobrazy przepięknie mogę się ne, menu stylowe. Naoderwać do dziś wet animacje powodują, że taki Asphalt wygląda przy NFS:MW jak wyścigi plastikowych resoraków. Przejdźmy więc do modelu jazdy i fizyki. Samochody różnej klasy prowadzi się inaczej, choć nie tak diametralnie. Najdroższy SUV na drodze zachowuje się jak tańsze Porsche. Inna sprawa, że takiego SUV-a policji trudniej staranować. Takim autem dużo łatwiej też wyrządzić szkody okolicznym pojazdom. Jednak przy ogromnej prędkości jej odczucie niemal z każdym autem jest podobne – trasę ukończysz w 1 minutę i 36 sekund, a następnym razem w 1 minutę i 29 sekund. Na tyle mało, żeby nie mieć możliwości odczucia różnic w prędkościach i na tyle dużo, by wskoczyć z 4 miejsca na 1 na danej trasie. Dodam tylko, że na niektórych trasach liczą się nawet setne sekundy. To oznacza, że nad jedną trasą, którą da się pokonać w nieco ponad minutę można spędzić nawet godzinę. Tylko po to, by poprawić swój czas i zdobyć upragnione złoto. Duży plus za udźwiękowienie i dynamiczną muzykę, jak zwykle trzymającą najwyższy poziom w produkcjach z serii NFS. Tuż przed instalacją Most Wanted przypomniałem sobie fajny kawałek z lat 90. – Chemical Brothers – Galvanize. Jak duże było moje zdziwienie (pozytywnie),

android magazine Nr 1/2013 (3) STYCZeń 2013 http://www.androidmagazine.pl Wydawca Mac Solutions Dominik Łada, ul. Zgoda 9 lok. 14, 00-018 Warszawa, NIP: 118-135-60-13 Redakcja Android Magazine, ul. Zgoda 9 lok. 14, 00-018 Warszawa, faks 22 403 83 00 redakcja@androidmagazine.pl Redaktor naczelny Bartosz Dul, tel. +48 794 969 665 b.dul@androidmagazine.pl Zastępca redaktora naczelnego Wojtek Pietrusiewicz w.pietrusiewicz@androidmagazine.pl

Reklama reklama@androidmagazine.pl Korekta Arlena Witt – a@mamoko.org Kinga Ochendowska – k.ochendowska@imagazine.pl Monika Bartnik Webmaster Marek Wojtaszek m.wojtaszek@imagazine.pl Współpraca Michał Brzeziński, Mateusz Gryc, Michał Mynarski, Michał Zieliński, Wojtek Wieman, Emil Oppeln-Bronikowski, Katarzyna Pura, Krzysztof Młynarski, Kinga Ochendowska, Sławomir Durasiewicz, Norbert Cała Projekt graficzny i skład Foxrabbit Designers

Teksty, grafiki oraz inne treści opublikowane na łamach „­A ndroidMagazine” są chronione prawami autorskimi wydawcy magazynu „Android Magazine”, ich autorów lub osób trzecich.Znaki towarowe i wszelkie inne oznaczenia o charakterze odróżniającym, umieszczone w „Android Magazine” podlegają ochronie prawnej na rzecz wydawcy magazynu „AndroidMagazine” lub innych uprawnionych osób trzecich. Używanie bądź korzystanie z utworów, znaków towarowych lub oznaczeń, o których mowa wyżej, jest zabronione bez uzyskania uprzedniej pisemnej zgody właściwego podmiotu uprawnionego, z wyjątkiem wykorzystania ich zgodnie z prawem dla celów prywatnych i niekomercyjnych. Redakcja nie zwraca niezamówionych tekstów i fotografii oraz zastrzega sobie prawo do skracania i redagowania nadesłanych materiałów.Redakcja nie odpowiada za treść zamieszczanych reklam i ogłoszeń.

Magazyn hostuje firma Blue Media http://www.bluemedia.eu Wysyłkę newslettera obsługuje firma GetResponse http://www.getresponse.pl/


1/2013 2 Jak czytać AndroidMagazine

005

Jak czytać aNDROIDMagazine? Android Magazine to magazyn w wersji elektronicznej, do pobrania w formie pliku PDF. Format PDF daje nam kilka możliwości interakcji. Aby ułatwić nawigację po Android Magazine, wiele miejsc jest klikalnych – dzięki temu można szybciej przechodzić w interesujące nas miejsca.

1/2013 (3) androidmagazine.pl

1/2013 2 stopkA

ISSN 2299-8586

android magazine Sprzęt:

OprOgramOwanie:

FelietOny:

Nexus 4 – test

Przepisy.pl

CES 2013 – Triumf Samsunga

Sony Xperia P

Need for Speed: Most Wanted Specjalistyczne narzędzia

Sony Xperia J

GTA: Vice City

Samsung Galaxy Note 10.1

Angry Birds: Star Wars

Jak zostałem ogrodnikiem

Nikon S800c

Strona tytułowa zawiera linki do promowanych w danym wydaniu artykułów.

PRZETESTOWALIŚMY NEXUSA 4, JEST ŚWIETNY cykl: tAnie tABlety

nOwOści: xperiA Z, HtC M7, Ces 2013

54 Need for Speed: Most Wanted Bartosz Dul

7 CES 2013. Podsumowanie Mateusz Gryc

Aktualności 12

56 Hawajska koszula, drinki z palemką i Phil Collins – Recenzja GTA: Vice City Michał Mynarski

Felietony: 14 CES 2013 – triumf Samsunga Michał Brzeziński 16 Android 4.x – stary, ale jary Bartosz Dul 18 Specjalistyczne narzędzia Wojtek Pietrusiewicz 21 Tanie tablety – cz. 1 – Jak rynek zmienił się w ciągu roku? Katarzyna Pura 23 Rootowanie, czyli wyrywanie korzeni – O tym, jak zostałem ogrodnikiem Wojciech Wieman

59 Angry Birds Star Wars – To są ptaki, których szukacie Michał Zieliński

Sprzęt: 25 Nexus 4  Wojtek Pietrusiewicz 32 Amarantowa piękność – Test Xperii P  Michał Mynarski 38 Sony Xperia J. – Recenzja Mateusz Gryc

62 Logo Quiz. A czy Ty znasz to logo?  Michał Mynarski

43 Samsung Galaxy Note 10.1  Mateusz Gryc

63 Pool Master. Nie lecimy w kulki  Michał Mynarski

49 Nikon S800c – More than Meets the Eye  Wojtek Pietrusiewicz

Oprogramowanie: 52 Przepisy.pl. I Ty zostań kucharzem  Michał Mynarski

Porady: 65 Flash Player na Jelly Bean Mateusz Gryc 67 Instalacja CyanogenMod 10 na HTC One X za pomocą OS X  Wojtek Pietrusiewicz 69 Android jako... webcam?!  Krzysztof Młynarski

Książki: 76 Siema Robot  Michał Mynarski

Jeffrey Van Camp z digital Trends powiedział o tegorocznej edycji targów CeS „It was a quiet CES for mobile this year, but even a quiet CeS is a busy one”. I trudno się z nim nie zgodzić.

Z jednej strony podczas CES 2013 pojawiło się wiele ciekawych, często co najmniej „ocierających się” o rewolucję rozwiązań i technologii, z drugiej – nie tylko mnie – zabrakło jakiegoś „wow”, jednoznacznego hitu tej imprezy. Co jednak nie znaczy, że tegoroczna edycja Consumer Electronics Show (Targi Elektroniki Użytkowej) nie była godna uwagi. Co najmniej kilka produktów jest wartych zainteresowania i to nimi zajmiemy się w tym podsumowaniu. Oczywiście, z racji naszych (redakcji i czytelników) wspólnych zainteresowań, skupimy się na sprzęcie mobilnym – ale nie tylko. Choćby dlatego, że dla mnie prywatnie najciekawsze okazały się konsola do gier i... telewizor.

2 Wielcy nieobecni Najpierw jednak o tym, czego zabrakło. A zabrakło największych – HTC było praktycznie nieobecne, Samsung był, ale zajmował się raczej ekranami i sprzętem RTV (oraz, heh – AGD) i niestety – nie wyciekły, jak się spodziewano, żadne nowe informacje na temat zbliżającego się Galaxy S4. Motorola już od dawna nie interesuje się takimi wydarzeniami, Microsoft stawia na własne imprezy, ASUS pokazał jedno, luźno związane z mobilnym światem, urządzenie. LG... no cóż – osobiście uważam, że jak na razie koncertowo marnują szansę, jaką zyskali dzięki współpracy z Google.

1/2013 2 sprZęt 2 NEXUS 4

021

025

katarzyna Pura

Wojtek PietrusieWicz

Jak RyNek zMIeNIł sIę w cIągu ROku?

Nexus 4

Temat tanich tabletów można rozpatrywać w wielu aspektach. dlatego też, w następnych numerach Android Magazine pojawiać się będą kolejne części tej serii. dziś przyjrzymy się ewolucji rynku budżetowych, „multimedialnych dachówek”. Tanie tablety cieszą się ogromną popularnością. Jeśli ktoś ma co do tego jakieś wątpliwości, niech zajrzy choćby na forum Tabletowo (lub... do mojej redakcyjnej skrzynki mejlowej). Najbardziej popularny dział „Jaki tablet wybrać?” oblegany jest przez osoby chcące kupić tablet do 1000 złotych, a często nawet za połowę tej kwoty. Wszyscy, podążając owczym pędem za tabletowym trendem, chcą mieć własny sprzęt tego typu, ale zwracają uwagę przede wszystkim na cenę, a nie parametry techniczne i faktyczne możliwości urządzenia. Dlatego też nigdy nie ukrywałam, że jestem przeciwna tanim tabletom. Ostatnio jednak moje podejście w tej kwestii uległo sporej przemianie... Wszystko dzięki zmianie sytuacji na rynku tanich tabletów. Widać ją przede wszystkim na przykładzie 7-calowych produktów.

A Apple, jak to Apple. Parafrazując anegdotę o armii amerykańskiej – oni biorą udział tylko w tych imprezach, które sami organizują. Ale czy należy się temu dziwić? Nazwa „Targi Elektroniki Użytkowej” wiele tłumaczy. Zresztą, przypomnijmy sobie poprzednie lata – czy naprawdę akurat ta impreza to mekka dla sprzętu mobilnego? Dla HTC, jak i większości producentów sprzętu mobilnego, to barcelońskie targi MWC (do których już możemy odliczać dni!) są prawdziwym „domem”. I to dopiero tam spodziewamy się zobaczyć, jak androidowa przyszłość staje się 1/2013 2 sprZęt 2 AMARANTOWA PIęKNOŚć – TEST XPERII P teraźniejszością. Ale ta – zrozumiała – absencja największych miała też pewne plusy. Dzięki niej więcej zainteresowania mediów zyskali mniejsi (a raczej – mniej poważani) producenci świata Androida. Alcatel, ZTE i Huawei już od jakiegoś czasu starają się wywalczyć sobie miejsce na salonach i tegoroczne targi mogą się do tego przyczynić. Poza nimi więcej uwagi poświęcono też producentom podzespołów i akcesoriów. Qualcomm, Nvidia i Samsung zaprezentowali nową generację procesorów, którymi zainteresowano się nie za to, w jakich są używane sprzętach, ale za to, co sobą reprezentują. Choć w większości – na razie tylko na papierze. Ach, nie zapominajmy też o AGD z Androidem! gdyby nie moje roztrzepanie, dzisiaj pisałbym A więc co zwróciło największą uwagę branży o świetnej potężnej Xperii T, którą (i moją) nai tegorocznych targach CES? zieliński zwinął

032 2 Tablet z Biedronki…

aMaRaNtOwa pIękNOść

2 dziecko Google i lG

było zapłacić za 7-calowy produkt z ekranem jeszcze rok temu, 800 x 480 pikseli, jednorze świecą można dzeniowym procesorem, było szukać ciekawego 512MB RAM, 4GB pamiętaniego tabletu ci, nędznym akumulatorem 3200 mAh i starą jak świat wersją systemu – Android 2.3.4. Prehistoria, prawda? A takich modeli było przecież w sprzedaży całe mnóstwo... W dużej mierze różniły się między sobą obudową i logo na niej się znajdującym. Dziś na szczęście nikt za sprzętem z takimi danymi technicznymi nawet by się nie obejrzał. No, chyba że ktoś dawałby taki za darmo, to dla dziecka w sam raz. Bardziej świadomi klienci zdają sobie sprawę z tego, że obecnie liczą się wyłącznie wielordzeniowe urządzenia, z 1GB RAM, minimum 8GB pa1/2013 2 sprZęt 2 NIKON S800C – MORE THAN MEETS THE EYE mięci, Androidem 4.1 i ekranem 1024 x 600 pikseli. Tablet w takiej konfiguracji spokojnie można kupić do 500 złotych, np.: Ainol Novo 7 Crystal

Michał Mynarski Nie będę Wam Drodzy Czytelnicy ściemniał – to nie jest najlepszy telefon, z najlepszej półki jaki możecie kupić. Jego wartość na Allegro oscyluje wokół wartości testowanego w zeszłym miesiącu przeze mnie i złodzieja Michała Z. modelu HTC Desire X. I mając oba na biurku wiem, że Japończyk podoba mi się dużo bardziej. Ale po kolei. Przede wszystkim Xperia P reprezentuję serię NXT, czyli swoisty renesans tej linii. Nowe wzornictwo, obudowy unibody, porządna nakładka – tak to wszystko słyszeliśmy na zeszłorocznym MWC. Jak wyszło? Wiemy. Nikt na rynku Androidów nie utrzyma się bez low-endów, stąd z czasem pojawiły się Xperie J i inne Mirosie, które z ideą NXT wiele wspólnego nie mają. Czerwona Xperia P wygląda jak piękność w sukni, to naprawdę zjawiskowy telefon od strony designu.

9

Czerwona xperia

Samo urządzenie jest p wygląda jak zapakowane staromodpiękność w sukni, to nie w pudełko wielokrotnaprawdę zjawiskowy nie większe, niż by było to telefon od strony designu potrzebne, ale schludnie i gustownie. W środku znajdziemy instrukcje, ładowarkę modułową i słuchawki. Wszystko ładnie popakowane, słowem – stara japońska szkoła. I to się u mnie liczy! Akcesoria są wykonane bardzo ok. Nie wieją tandetą, kable są w miarę sztywne. Wątpliwości mam tylko co do mikrofonu przy słuchawkach, ale jako że celem recenzji nie jest dewastacja nie dałem rady ich przetestować pod kątem wytrzymałości.

2 Ślicznotka w jedwabnej sukni Jak się już domyślacie trafiła do mnie najładniejsza z możliwych, czerwona Xperia P. To świetne zerwanie z biało – czarnym światem smartfonów. Urządzenie jest piękne. Obracając je w ręce widać jak refleksy światła przeskakują z obudowy na ekran i z powrotem. Czerwona Xperia P wygląda jak piękność w sukni, to naprawdę zjawiskowy telefon od

049

nym blacie. Swojego mam szósty dzień i trzyma się dzielnie. Co więcej... mam nadzieję, że nadal się będzie dzielnie trzymał, bo z każdym dniem przyBartosz Dul pada mi coraz bardziej do gustu.

This is the droid you’re looking for!

Jeszcze rok temu ze świecą można było szukać ciekawego taniego tabletu (ba! w moim słowniku nie było takiego wyrażenia). Przywołajmy choćby „biedronkowy sprzęt”, jakim był Goclever Tab A73 za 369 złotych. Właśnie tyle trzeba

mi dosłownie sprzed nosa. W związku z tym wybrałem sobie model, który intrygował mnie od samej swojej premiery. Model P. I mimo mojej słabości do bondowskiego telefonu, gdy piszę te słowa jestem niesamowicie usatysfakcjonowany z mojego wyboru.

Google dotychczas linię Nexusów tworzył wspólnie z HTC lub Samsungiem i były one lepsze lub gorsze, ale żaden z nich nie był klasy wyrobu pochodzącego z fabryk LG. W moim prywatnym rankingu jakości wykonania telefonów zajmuje obecnie trzecie miejsce wśród wszystkich, które miałem w rękach, a do drugiego mu naprawdę niedaleko. Jednocześnie zdaję sobie sprawę z tego, że wiele osób będzie przeklinało fakt zastosowania przez LG szkła w takiej ilości – nie dość, że front jest z niego wykonany, to wzorem iPhone’a 4 i 4S, tył również został pokryty tym materiałem. Uważam to za ogromny plus, pomimo zwiększonych możliwości uszkodzenia go. Nie znam na obecną chwilę granic wytrzymałości tego telefonu, ale podejrzewam, że wygląda podobnie jak w innych modelach – jednemu spadnie po schodach z pierwszego piętra i pozostanie bez śladu, drugiemu z dziesięciu centymetrów na dywan i pęknie. Jednemu panu tył pękł 1/2013 2 gry 2 NEED FOR SPEED: MOST WANTED od samego położenia Nexusa na zimnym, kamien-

9

Wojtek PietrusieWicz Naczelny ostatnio napisał, że nie ma topowych smartfonów z ekranem o rozmiarze 4” lub mniejszym. Jak większość z Was wie (lub się domyśla), nie zgadzam się z jego teorią. Zwracam też na to uwagę w moim felietonie na temat „specjalistycznych narzędzi” w moim życiu i jak podchodzę do mobilnego workflow w pracy. Czasami jednak trafia się wyjątek, który niszczy całą teorię. Czasami trafia się produkt, który niespodziewanie okazuje się prawie idealną alternatywą. Pojawia się z zaskoczenia i pomimo, że nie spodziewamy się tego po tym producencie, to wszystkie elementy układanki składają się w piękną całość...

TEST XPErII P

hTTP://WWW.ANdROIdMAGAzINE.Pl WydAWCA mac SOlutiOnS Dominik Łada, ul. Zgoda 9 lok. 14, 00-018 Warszawa, NIP: 118-135-60-13 REdAkCJA Android Magazine, ul. Zgoda 9 lok. 14, 00-018 Warszawa, faks 22 403 83 00 redakcja@androidmagazine.pl REdAkTOR NACzElNy Bartosz Dul, tel. +48 794 969 665 b.dul@androidmagazine.pl zASTęPCA redAKTOrA nACzeLnegO Wojtek Pietrusiewicz w.pietrusiewicz@androidmagazine.pl

morE ThaN mEETS ThE EYE Wygląda jak kompakt. zachowuje się jak kompakt. Ale ma w sobie coś więcej. 2 Aparat jak każdy inny?

Nikon ma jednak jedną rzadko spotykaną w aparatach cechę – całość oparta jest o Androida.

Nowy Nikon z pozoru wygląda jak większość kompaktów dostępnych obecnie na rynku. Nowoczesna i smukła obudowa. Widoczny obiektyw na przedniej ścianie. Spust migawki i suwak do obsługi zoomu na górze. Wyświetlacz na tylnej ściance, który pełni również rolę wizjera. To wszystko składniki prawie każdego konkurenta na rynku. S800c ma 16-megapikselową matrycę CMOS (BSI) oraz 10-krotny zoom z wbudowaną optyczną stabilizacją (25 do 250 milimetrów w nomenklaturze małoobrazkowej). Tylny ekran OLED ma rozmiar 3.5”, a sam aparat dodatkowo posiada wbudowany GPS oraz możliwość podłączenia do sieci Wi-Fi. Można też nim oczywiście kręcić filmy w rozdzielczości 1080p, a w niższych rozdzielczościach nawet do 240 klatek na sekundę. Wewnątrz mamy do dyspozycji niecałe 2 gigabajty, które można rozszerzyć kartą SD o kolejne 32 GB.

2 Android 2.3.3

2 Ostrzeżenie

Zanim zagłębicie się w poniższych słowach, chciałbym Was przed paroma rzeczami przestrzec. Po pierwsze, nie jestem fanem Androida. Nie jest to system, który mnie normalnie ekscytuje. Po prostu posiada zbyt dużo cech, które mnie nado chwilę obecną nie ma lepszej samochodówki. najnowszy need for Speed to kwinniego zniechęcają. Ponadto, zupełnie nie intetesencja dbałość szczegóły i przykład na to, jak robić gry, które gruje siędopracowania, z moimi „sprzętami” w domu.oNie mogę za jego pomocą sterować ani telewizorem, ani niesamowicie wciągają. muzyką. Nie wspiera też AirPlay, więc nie mam Tak naprawdę nie ma tu nic nowego. Ot wyścigi, samochody, trochę policji, kilka prostych trybów, rekordy. Skoro to wszystko już było, to dlaczego gra, w której pojedynczy wyścig trwa nieco ponad minutę, wciąga na długie godziny? To wszystko przez dopracowanie na poziomie pełnoprawnej gry komputerowej.

NIkON s800c

9

nikon ma jednak jedną

054

555555 6

NeeD fOR speeD: MOst waNteD

2 W każdym szczególe… Projektanci gry zajęli się każdym szczegółem aplikacji. Mapa tras jest prosta i czytelna. Czasy przejazdów tras dla poszczególnych samochodów, ich klas i modyfikacji są wyśrubowane do granic możliwości. Auta są doskonale odwzorowane, a skoro już przy grafice jesteśmy – ta stoi na najwyższym poziomie. Po przerzuceniu gry na ekran TV byłem zaskoczony tym, co widzę. Dla pewności wróciłem na chwilę do Need For Speed: Shift i Hot Pursuit i faktycznie – te gry dzieli graficzna przepaść. Modele samochodów są bardzo szczegółowe, trasy

Biorąc pod uwagę, od jarzadko spotykaną kiego czasu Android 4.x w aparatach cechę jest na rynku, trochę zdzi– całość oparta jest wił mnie fakt, że w komo Androida plecie otrzymujemy starszą wersję. W niczym to jednak mi nie przeszkodziło, co było jeszcze bardziej zaskakujące. Po włączeniu aparatu nie widać nawet śladu Androida, a na ekranie ukazuje się typowe dla kompaktów menu z podstawowymi ustawieniami oraz możliwością przejścia do menu. Dopiero wciśnięcie tego przycisku odsłania podwaliny Nikona. Android na pierwszy rzut oka niczym nie różni

9

od Most wanted

i krajobrazy przepięknie mogę się ne, menu stylowe. Naoderwać do dziś wet animacje powodują, że taki Asphalt wygląda przy NFS:MW jak wyścigi plastikowych resoraków. Przejdźmy więc do modelu jazdy i fizyki. Samochody różnej klasy prowadzi się inaczej, choć nie tak diametralnie. Najdroższy SUV na drodze zachowuje się jak tańsze Porsche. Inna sprawa, że takiego SUV-a policji trudniej staranować. Takim autem dużo łatwiej też wyrządzić szkody okolicznym pojazdom. Jednak przy ogromnej prędkości jej odczucie niemal z każdym autem jest podobne – trasę ukończysz w 1 minutę i 36 sekund, a następnym razem w 1 minutę i 29 sekund. Na tyle mało, żeby nie mieć możliwości odczucia różnic w prędkościach i na tyle dużo, by wskoczyć z 4 miejsca na 1 na danej trasie. Dodam tylko, że na niektórych trasach liczą się nawet setne sekundy. To oznacza, że nad jedną trasą, którą da się pokonać w nieco ponad minutę można spędzić nawet godzinę. Tylko po to, by poprawić swój czas i zdobyć upragnione złoto. Duży plus za udźwiękowienie i dynamiczną muzykę, jak zwykle trzymającą najwyższy poziom w produkcjach z serii NFS. Tuż przed instalacją Most Wanted przypomniałem sobie fajny kawałek z lat 90. – Chemical Brothers – Galvanize. Jak duże było moje zdziwienie (pozytywnie),

REklAMA reklama@androidmagazine.pl kOREkTA Arlena Witt – a@mamoko.org Kinga Ochendowska – k.ochendowska@imagazine.pl Monika Bartnik

Na jednej z następnych stron, nad stopką redakcyjną znajdują się miniatury stron z artykułami promowanymi.

WEBMASTER Marek Wojtaszek m.wojtaszek@imagazine.pl WSPółPrACA Michał Brzeziński, Mateusz Gryc, Michał Mynarski, Michał Zieliński, Wojtek Wieman, Emil Oppeln-Bronikowski, Katarzyna Pura, Krzysztof Młynarski, Kinga Ochendowska, Sławomir Durasiewicz, Norbert Cała

Teksty, grafi ki oraz inne treści opublikowane na łamach „ AndroidMagazine” są chronione prawami autorskimi wydawcy magazynu „Android Magazine”, ich autorów lub osób trzecich.Znaki towarowe i wszelkie inne oznaczenia o charakterze odróżniającym, umieszczone w „Android Magazine” podlegają ochronie prawnej na rzecz wydawcy magazynu „AndroidMagazine” lub innych uprawnionych osób trzecich. Używanie bądź korzystanie z utworów, znaków towarowych lub oznaczeń, o których mowa wyżej, jest zabronione bez uzyskania uprzedniej pisemnej zgody właściwego podmiotu uprawnionego, z wyjątkiem wykorzystania ich zgodnie z prawem dla celów prywatnych i niekomercyjnych. Redakcja nie zwraca niezamówionych tekstów i fotografii oraz zastrzega sobie prawo do skracania i redagowania nadesłanych materiałów.Redakcja nie odpowiada za treść zamieszczanych reklam i ogłoszeń.

Magazyn hostuje firma Blue Media http://www.bluemedia.eu Wysyłkę newslettera obsługuje firma GetResponse http://www.getresponse.pl/

PrOJeKT grAfICzny I SKłAd Foxrabbit Designers

1/2013 2 Felieton 2 ANDROID 4.X – STARY, ALE JARY

002

Gry:

taniE tablEty – cz. 1

Mateusz Gryc

nr 1/2013 (3) STyCzeń 2013

pOrady: FlAsH plAyer nA jelly BeAn, synCHroniZACjA Z iCloud, root HtC nA MAC os x

1/2013 2 spis treŚCi

1/2013 2 Felieton 2 TANIE TABLETY – CZ. 1.

007

CES 2013. PodSumoWaNIE

android magazine

CES 2013 – TargI godNE uWagI? FelietOn: Android 4.x – stAry Ale jAry

1/2013 2 AktuAlnoŚCi 2 CES 2013. PODSUMOWANIE

004

Spis treści przygotowano w taki sposób, aby można było od razu przejść do interesującego nas artykułu – wystarczy kliknąć lub dotknąć na ekranie tytuł artykułu.

016

Bartosz Dul

aNDROID 4.x

STarY, alE JarY nie znoszę, gdy przeciwnicy Androida krytykują go. nawet nie chodzi o to, że to mój ulubiony system. Chodzi o zanik merytorycznych dyskusji w tym temacie. Ja lubię go krytykować, bo czuję, że mam do tego większe prawo z racji moich upodobań. I robię to z troski. Tym razem jednak nic złego o Androidzie nie napiszę. Odniosę się jednak do częstej krytyki zielonego robocika, gdy ten jest już „stary”, a pojawia się w nowo wydawanych urządzeniach. Nierzadko fani iOS, a nawet i samego Androida, krytykują producentów za umieszczanie Androida w wersji 4.0 w całkiem nowych smartfonach czy tabletach. Pora zastanowić się, czy nowszy Android to rzeczywiście korzyść.

2 nowy Android. Czy to rzeczywiście korzyść? Android 4.0 Ice Cream Sandwich ujrzał światło dzienne 16 grudnia 2011 roku, czyli nieco ponad rok temu. Czy to dawno? Tak. Czy to ważne? Nie. Ważne jest to, jakie w tym czasie zaszły zmiany i jaki realny wpływ mają one na użytkowanie naszego telefonu czy tabletu. Nawet dziś produkowane są smartfony i tablety z Androidem 4.0 na starcie. Zdarza się to nawet topowym producentom – LG Swift G, HTC Desire X

i wielu innym. Jeszcze gorzej jest z aktualizacjami. Około połowa smartfonów z Androidem wisi na 2.3, ale mnóstwo telefonów z 2012 roku, które już dawno powinny otrzymać Androida 4.1, jeszcze go nie mają. Niektóre przypadki są oczywiście skrajnie niedopuszczalne. A wierzcie mi, to nie jest tragedia. Jakie są korzyści z posiadania nowszej/najnowszej wersji Androida? System szybciej działa, oferuje dużo więcej funkcji, teoretycznie jest bezpieczniejszy. Nie ukrywam, było to odczuwalne przy przesiadkach między Androidami 1.5/2.1/2.2/2.3 i 4.0. A jednak przytłaczająca większość tych korzyści dotyczy tak naprawdę tylko czystego Androida i jego wewnątrzsystemowych usprawnień. Przykład? Nieduża część smartfonów, pomimo posiadania przedpora się niej kamerki, nie otrzymazastanowić, ła funkcji odblokowania czy nowszy Android to ekranu twarzą po akturzeczywiście korzyść alizacji do Androida 4.0.

9

W każdym miejscu magazynu, klikając w logo Android Magazine w lewym górnym rogu, automatycznie przechodzimy do spisu treści.

Android Magazine można czytać na komputerach dzięki systemowemu „Podglądowi” lub programowi Acrobat Reader. Na iPadach lub iPhone’ie/iPodzie Touch, Android Magazine jest możliwy do przeglądania poprzez aplikację iBooks lub eGazety Reader. W przypadku iBooks każdy numer Android Magazine trzeba ręcznie wrzucić na urządzenie przenośnie poprzez iTunes. W przypadku eGazety Readera trzeba być zarejestrowanym w systemie eGazety. W tym przypadku, każdorazowo, gdy będzie pojawiało się nowe wydanie Android Magazine, informacja o tym pojawi się wewnątrz aplikacji i magazyn będzie można pobrać bezpłatnie przez Internet.


Autentyczne, robione ręcznie ZendoSquare do wyjątkowych wnętrz Prawdziwa fotografia to unikat w świecie cyfrowych reprodukcji. Jeśli potrafisz to docenić. W setkach takich samych wnętrz, z reprodukcjami pochodzącymi z cyfrowych kopiarek nie ma miejsca na osobowość. W poszukiwaniu autentyczności, oryginalności i prawowitości fotografii zawędrowałem do świata ZendoSquare – ręcznie, tradycyjnie wywoływanych zdjęć. Zapraszam tam niewielu, bo tworzenie ZendoSquare nie jest produkcją masową. Na szczęście.

www.zendosquare.com


1/2013 2 AKTUALNOŚCI 2 CES 2013. Podsumowanie

007

CES 2013. Podsumowanie

Mateusz Gryc

Jeffrey Van Camp z Digital Trends powiedział o ­tegorocznej edycji targów CES „It was a quiet CES for mobile this year, but even a quiet CES is a busy one”. I trudno się z nim nie zgodzić.

Z jednej strony podczas CES 2013 pojawiło się wiele ciekawych, często co najmniej „ocierających się” o rewolucję rozwiązań i technologii, z drugiej – nie tylko mnie – zabrakło jakiegoś „wow”, jednoznacznego hitu tej imprezy. Co jednak nie znaczy, że tegoroczna edycja Consumer Electronics Show (Targi Elektroniki Użytkowej) nie była godna uwagi. Co najmniej kilka produktów jest wartych zainteresowania i to nimi zajmiemy się w tym podsumowaniu. Oczywiście, z racji naszych (redakcji i czytelników) wspólnych zainteresowań, skupimy się na sprzęcie mobilnym – ale nie tylko. Choćby dlatego, że dla mnie prywatnie najciekawsze okazały się konsola do gier i... telewizor.

22Wielcy nieobecni Najpierw jednak o tym, czego zabrakło. A zabrakło największych – HTC było praktycznie nieobecne, Samsung był, ale zajmował się raczej ekranami i sprzętem RTV (oraz, heh – AGD) i niestety – nie wyciekły, jak się spodziewano, żadne nowe informacje na temat zbliżającego się Galaxy S4. Motorola już od dawna nie interesuje się takimi wydarzeniami, Microsoft stawia na własne imprezy, ASUS pokazał jedno, luźno związane z mobilnym światem, urządzenie. LG... no cóż – osobiście uważam, że jak na razie koncertowo marnują szansę, jaką zyskali dzięki współpracy z Google.

A Apple, jak to Apple. Parafrazując anegdotę o armii amerykańskiej – oni biorą udział tylko w tych imprezach, które sami organizują. Ale czy należy się temu dziwić? Nazwa „­Targi Elektroniki Użytkowej” wiele tłumaczy. Zresztą, przypomnijmy sobie poprzednie lata – czy naprawdę akurat ta impreza to mekka dla sprzętu mobilnego? Dla HTC, jak i większości producentów sprzętu mobilnego, to barcelońskie targi MWC (do których już możemy odliczać dni!) są prawdziwym „domem”. I to dopiero tam spodziewamy się zobaczyć, jak androidowa przyszłość staje się teraźniejszością. Ale ta – zrozumiała – absencja największych miała też pewne plusy. Dzięki niej więcej zainteresowania mediów zyskali mniejsi (a raczej – mniej poważani) producenci świata Androida. Alcatel, ZTE i Huawei już od jakiegoś czasu starają się wywalczyć sobie miejsce na salonach i tegoroczne targi mogą się do tego przyczynić. Poza nimi więcej uwagi poświęcono też producentom podzespołów i akcesoriów. Qualcomm, Nvidia i Samsung zaprezentowali nową generację procesorów, którymi zainteresowano się nie za to, w jakich są używane sprzętach, ale za to, co sobą reprezentują. Choć w większości – na razie tylko na papierze. Ach, nie zapominajmy też o AGD z Androidem! A więc co zwróciło największą uwagę branży (i moją) na tegorocznych targach CES?


1/2013 2 AKTUALNOŚCI 2 CES 2013. Podsumowanie

22Nvidia Project Shield To urządzenie musiało znaleźć się na pierwszym miejscu podsumowania targów, by wszyscy, także wyznający filozofię życia „tl;dr”, na nie ­natrafili. Mój numer jeden CES 2013, jak to mówią applefani „one more thing” – Project Shield! Właściwie trudno mi powiedzieć, czym tak zachwyca mnie ta przenośna konsola do gier. Jak na „przenośną”, jest dość duża, nawet po złożeniu ekranu (5” z rozdzielczością 720p, co oznacza gęstość pikseli na poziomie 294ppi) jest wielkości sporego kontrolera do gier. Dodatkowo, ma też być „raczej droga”, co w przypadku tak wielkiego i silnego na rynku producenta jak Nvidia, przynajmniej na początku będzie oznaczało „bardzo droga”. Ale jednak zachwyca. Shield to było prawdziwe zaskoczenie. Nikt nie spodziewał się tego urządzenia. Zostało ono zaprezentowane – już po pokazaniu światu Tegry 4 – jako swoista wisienka na torcie. I to nie byle jaka. Nvidia naprawdę skradła tym gadżetem większość uwagi mediów. I ja nie mogę się doczekać, żeby położyć na nim łapska. Odniosłem wrażenie, że to urządzenie, trochę innej kategorii, niż obecnie królujące konsole przenośnie – PS Vita czy Nintendo DS/3DS. Jest mniej

008

mobilna, niż te gadżety, ale zdaje się troszkę „poważniej” podchodzić do tematu. Mamy tu świetny, duży ekran, pełnoprawny kontroler (szczęściarze, którzy już go używali twierdzą, że jest bardzo wygodny, niczym Król Kontrolerów dołączany do Xboxa i na pewno lepszy, niż w obecnych konsolach przenośnych), dużą baterię na nawet 10 godziny gry, potężne bebechy (w końcu Tegra 4), bezprzewodowy stream obrazu do telewizora (możliwe też za pomocą HDMI) i oczywiście Androida na pokładzie. Ale poza dostępem do Play Store i Tegra Zone, będzie też można streamować niektóre gry ze ­Steam do urządzenia. Jeśli posiadamy na komputerze Skyrim, czy Hawkena, możemy grać w te tytuły także na naszej konsolce. Spytacie po co, skoro możemy przecież grać bezpośrednio na PC? Nie wiem, ale na prezentacji wyglądało to świetnie! To naprawdę ciekawe urządzenie, warte obserwowania. Mam też nadzieję, że przysłuży się ­Androidowi jako takiemu – w końcu wysokiej jakości gry powstające na Shield mogą być też dostępne na innych zielonych urządzeniach. A nawet na takich cudach, jak konsola OUYA.

22Więcej mocy! Skoro już jesteśmy przy Nvidii, kilka słów należy się też samej Tegrze 4 oraz innym procesorom nowej generacji. Wspomniany SoC („System on a Chip”,


1/2013 2 AKTUALNOŚCI 2 CES 2013. Podsumowanie

słowo „procesor” jest w tym przypadku odrobinę błędne) oparty jest na czterech Cortexach-A15 (które można rozkręcić nawet to 1,9 GHz), wspomaganych przez 72 autorskie chipy graficzne. Ma to zapewnić Tegrze 4 porażającą wydajność (ma być 6 razy szybsza niż poprzedniczka), szczególnie podczas pracy na obiektach graficznych (jako przykład podano przygotowanie zdjęcia HDR, które T4 obrabia w 0,2 sekundy, podczas gdy iPhone 5 potrzebuje na to 2 sekundy). A na deser – mniejszy pobór mocy (45%) i wsparcie dla ekranów 4K. Również Qualcomm (słusznie chwalony za najciekawszą prezentację tej imprezy) pokazał swoje nowości. Odświeżone Snapdragony z serii 200 i 400, oraz całkiem nowe superprocesory, czyli modele 600 i 800. Słabszy, wyposażony został w chip graficzny Adreno 320 i może osiągnąć taktowanie do 1,9 GHz, natomiast potężniejszy to już prawdziwy smok – ulepszony Adreno 330 (cytuję „2 razy więcej mocy, niż w przypadku 320”) i taktowanie do 2,3 GHz ma zapewnić nawet 75%większą wydajność, niż model S4 Pro. A na koniec – Samsung i jego ośmiordzeniowy Exynos 5 Octa, którego „w naturze” mamy zobaczyć już niedługo w modelach Note 3 i Galaxy S4. Cztery spośród rdzeni Octy to Cortexy-A7 o taktowaniu 1,2 GHz, natomiast pozostałe to już jednostki do zadań specjalnych – Cortexy-A15 o taktowaniu 1,8GHz. Taki podział SOC ma zapewnić dłuższą żywotność i lepszą optymalizację. Co to oznacza w praktyce, dowiemy się już niedługo.

009

Seria Xperia od czasów rozstania Sony z Ericssonem rozkwita. Stała się rozpoznawalna i lubiana. Posiada także własne flagowce – bardzo udany model S i „bondowy” T. Ale czas nie stoi w miejscu – a Z to już następne pokolenie. Może od razu zacznijmy z grubiej rury – 5” ekran Full HD (gdyby do kogoś nie dotarło – 1920 x 1080, czyli 441 ppi!), wspomagany dodatkowo przez Bravia Engine. Wspomniany już Exynos o taktowaniu 1,5 GHz, w którym za grafikę odpowiada oczywiście Adreno 320. I piękny design. Oj tak. Poprzednio tak bardzo spodobał mi się Nexus 4, ale wcześniej długo, długo nic nie robiło na mnie tak dobrego wrażenia wizualnie. Wspomniałem już, że Z jest wodoodporna? Otóż jest. Urządzenie może być w całości zanurzone nawet na 30 minut i nie dozna większych obrażeń. Nie mogę się doczekać, aż model ten znajdzie się u nas w redakcji. A do wolnej sprzedaży ma trafić już pod koniec miesiąca.

22ZTE, Huawei

22Sony Xperia Z Skoro już jesteśmy w temacie Snapdragona S4 – to właśnie ta jednostka jest sercem jedynego, moim zdaniem, naprawdę godnego uwagi supersmartfona tegorocznych targów CES – ­Xperii Z.

Wspominani na początku tekstu producenci również pokazali kilka ciekawych modeli z Andkiem. Dało się też zauważyć ciekawą prawidłowość – idziemy w kierunku dużych ekranów, o bardzo wysokiej rozdzielczości i aparaty o potężnych matrycach (chociaż, pamiętajmy – sama ilość megapiskeli nie świadczy jeszcze o wysokiej jakości wykonywanych zdjęć). Flagowce ZTE i ­Huaweia – Grand S i Ascend D2, posiadają 5” wyświetlacze Full HD i aparaty 13 Mpx. ­Jeśli chodzi o wielkość ekranu w kategorii „smartfony”, ­rekordzistą został Huawei Ascend Mate, ­czyli 6,1” „­phablet”, przy ­którym Note 2 wygląda jak karzełek.


1/2013 2 AKTUALNOŚCI 2 CES 2013. Podsumowanie

Ciekawe jak poradzą sobie Ci, znani raczej z niskobudżetówek, producenci w klasie „top”. Życzymy im oczywiście jak najlepiej – większa konkurencja jest zawsze dobra dla użytkowników.

22Ekrany, ekrany! Na CES 2013 królowały ekrany. Samsung pokazał nam przyszłość – wyświetlacze elastyczne. Zaprezentowane zostały na dwóch urządzeniach – dość klasycznym smartfonie, który wyróżniał się tym, że jego ekran „zachodził” na boczne krawędzie. W tym miejscu znajdowały się dodatkowe elementy interfejsu, ja jednak do takiego rozwiązania podchodzę dość sceptycznie – jak wykonać to w Androidzie? Sam TouchWiz może nie wystarczyć, wymagana byłaby całkowita zmiana podejścia do wyświetlania informacji. Drugim urządzeniem był ekran całkowicie elastyczny. Sam „smartfon” podczepiony był do jego krawędzi, zaś wyświetlacz można było dość mocno wyginać. Ciekawe rozwiązanie i myślę, bardziej obiecujące – bransolety będące jednocześnie ekranem powinny łatwiej przyjąć się na rynku, niż smartfony z ekranem zakrzywionym „tylko po to, żeby był”. Mnie osobiście marzą się bardziej ekrany odporniejsze na zarysowania i zniszczenia. A o to ma zadbać Gorilla Glass trzeciej generacji, która ma być nawet 40% odporniejsza na zarysowania od poprzedniczki.

22Tablety Tych było zadziwiająco niewiele. Było też o nich dość cicho. Największą – cóż za gra słów! – ciekawostką był 20” tablet Panasonica pracujący pod kontrolą Windows 8. Urządzenie to właściwie komputer typu All-In-One (sercem jest procesor Intela – i5 lub i7), tyle, że z dotykowym ekranem i jakimiś tam możliwościami transportu. Chociaż trzymać takiego giganta na kolanach sobie nie wyobrażam. Sprzęt posiada ekran o rozdzielczości aż 4K i ma być przeznaczony do, cytuję „professional and

010

business use”. Pożyjemy, zobaczymy, ale jako ciekawostka – warto o nim wspomnieć. Z androidowych tabletów warto wspomnieć o dwóch – urządzeniu od Vizio (zwany po prostu „10-calowy tablet”), który charakteryzuje się głównie sercem w postaci opisanej wcześniej ­Tegry 4, rozdzielczością ekranu 2560 x 1600 i... tyle o nim wiadomo. Cena nieznana, data wprowadzenia do sprzedaży nieznana, wiadomo tylko, że jak już się pojawi, będzie miał potężnego konkuretna – ­Nexusa 10. Drugim ciekawym tabletem jest klon iPada – i to taki prawdziwy klon – od Archosa, model Platinum 97. Wygląda zupełnie identycznie, posiada ekran o identycznej przekątnej 9,7” w technologii IPS i rozdzielczości 2048 x 1536. Jest jednak ciekawszy od iPada bo posiada na pokładzie ­Androida! 329 dolarów za czterordzeniowy procesor o taktowaniu 1,2 GHz i 1 GB pamięci RAM nie wygląda źle – a jeśli wolimy coś mniejszego, za 199 dolarów możemy kupić mniejszego, 8” brata.

22RTV... Prawdziwe wrażenie zrobiły na mnie telewizory LG i Samsunga z ekranami wykonanymi w technologii OLED. Nie dość, że były ogromne (jeden z modeli Samsunga miał 85”) i obrzydliwie drogie (ten właśnie model ma kosztować „około 30,000 dolarów) to są... dosłownie cienkie jak papier. I praktycznie nie posiadają ramki. Wyglądają jak obraz i przykro mi, że zanim zwykły, szary obywatel jak ja doczeka się takiego cudeńka, minie jeszcze co najmniej 5 lat. Ale – jest na co czekać. W kategorii „RTV” ciekawy był również ASUS Qube, prezentujący się wyjątkowo intrygująco


1/2013 2 AKTUALNOŚCI 2 CES 2013. Podsumowanie

011

22Alternatywna rzeczywistość

„ideowy spadkobierca” Nexusa Q. Na pokładzie Google TV, w zestawie ciekawy pilot (z jednej strony klasyczny, z drugiej – klawiatura QWERTY) i cena 130 dolarów. Ogólnie, coraz więcej urządzeń z Google TV pojawia się na rynku, co osobiście bardzo mnie cieszy. Nadal jednak system ten nie umożliwia łatwego, bezprzewodowego mirroringu ekranu z Androida na ekran telewizora – a szkoda.

22… i AGD Do tych urządzeń podchodzę z uśmiechem. No ale jeśli Android może jakoś pomóc także tej gałęzi technologii, to czemu nie? Fakt jest faktem, stało się – otwierasz lodówkę, a tu Android! A może nie do końca lodówkę (chociaż taka „inteligentna lodówka” także zagościła na CES – była jednak wyposażona w autorski system Samsun-

ga oparty na Linuxie), a piekarnik – wyposażone w Androida 4.0.3, posiadające 7” ekran LCD, 1 GHz procesor i 512 MB RAM urządzenie firmy Dacor. Android ma ułatwić i uatrakcyjnić sterowanie piekarnikiem. I tak – posiada dostęp do ­Internetu i może korzystać z Play Store. Angry Birds na piekarniku – ja już to widzę oczyma wyobraźni!

Na koniec o (jeszcze) dość niszowej konkurencji Androida, za którą jednak trzymam kciuki, bo prezentuje się niezwykle ciekawie. Mowa o dwóch rodzących się dopiero systemach operacyjnych – ­Firefox OS i Ubuntu for phones. O ile system Mozilli niespecjalnie mnie zachwyca – testowałem go za pomocą wtyczki do komputerowego Firefoxa, polecam każdemu – z kronikarskiego obowiązku należy wspomnieć o tym, że na CES pojawił się działający prototyp nieznanego urządzenia pracującego na pod kontrolą tego systemu. Dużo bardziej interesuje mnie smartfonowa wersja Ubuntu – również temu systemowi szczęściarze obecni na CES mogli przyjrzeć się bliżej. Prezentowany był on na Galaxy Nexusie i – jak widać na filmach – działa on jeszcze niespecjalnie stabilnie, ale wygląda wręcz bosko. Jest skrzyżowaniem stacjonarnego Ubuntu z Androidem, szczyptą Windows Phone i dużą dawką niestety podumierającego, a genialnego systemu MeeGo. W całości oparty na gestach (brak przycisków systemowych!) system wygląda świeżo i nowocześnie i mam nadzieję, że szybko po oficjalnej premierze zostanie udostępniona także wersja instalacyjna dla SGS3 – sprawdzę na pewno.

22Gadżety Konkurencyjne dla Google Glass okulary Vuzix M100, nowoczesne okulary do wirtualnej rzeczywistości, widelec podłączany do smartfona i analizujący nasz stylu jedzenia(?), bransoleta dla sportowców, samochody z własnymi systemami operacyjnymi i zegarek Pebble – nie wiem, czy wymieniłem chociaż połowę gadżetów, które zasypały tegoroczne targi CES. Jak widać, sprzętu było sporo, ale jak pisałem na początku – jakoś straszliwie (przynajmniej mnie) nie zachwyciło nic. Pozostaje czekać już na MWC, które zaczyna się już 25 lutego. I mam nadzieję, że sprawdzi się słynny cytat Jurka Owsiaka. „Oj, ­będzie się działo”! 5


1/2013 2 AKTUALNOŚCI

012

Michał Mynarski Od ZET do A. W styczniu w Las Vegas odbyły się targi CES. Nic więc dziwnego, że znalazło się parę ciekawych nowości. Dla zwolenników Androida jedną z najważniejszych jest premiera Xperii Z – ­5-calowego potwora, który definiuje tegoroczną półkę premium i stawia rywalom ciężkie warunki. O ile sam za FullHD i 5” nie przepadam, to jednak nie mogę odmówić Japończykom rozmachu. Piękny, własny design, szkło z dwóch stron, bardzo duża odporność na uderzenia. W ­dodatku „Z”

sobie pomykanie z taką patelnią przy twarzy? Czy jednak możemy liczyć na słuchawkę w rysiku...

To Wasza wina! Wreszcie ktoś puścił parę z ust, dlaczego Nexusa 4 łatwiej jest dostać na Allegro niż na stronie Google. Wcześniej gigant z ­Mountain View skarżył się, że dostawy od LG są za małe i brak im regularności, a teraz LG zrzuca winę na ­Google, który miał przygotować raport z zaniżonym przewidywanym zainteresowaniem. To powód, dla którego producent nie zorganizował odpowiednio fabryk i siły roboczej. Czy to było strasznie trudne do przewidzenia, że jak się ludziom zaoferuje sprzęt z takim ekranem, Snapdragonem S4 Pro i gołym Androidem za 300 dolarów to będzie schodził dość gładko?

Jeżeli macie oko na Nexa 4, ale jeszcze nie byliście w stanie go dostać, to może lepiej poczekać na „piątkę”? ­Według ­najnowszych ploteczek, ma ona się pojawić już w maju i ma posiadać Tegrę 4 i 2 GB RAM-u. Do tego kosztować ma 299 dolarów, więc można rzec – smartfon idealny. Jest jedno małe „ale” w tej plotce – ma go produkować znowu LG. Mam nadzieję, że Google jednak pójdzie po rozum do głowy.

M7 mógłby być ładniejszy

jest wodoszczelna i nie straszny jej kurz. Gdyby ktoś miał jeszcze jakieś wątpliwości, to posiada również wypaśny aparat, 13 MPix z ­matrycą Exmor RS, który przesądza kwestię. Co na to Samsung? Pokazał na swojej konferencji smartfon z zakrzywionym ­fabrycznie ekranem. Podczas prezentacji traktowali jako ­rewolucję wyświetlanie na brzegu urządzenia treści wiadomości. Coś w rodzaju bocznego, drugiego paska powiadomień. Rewolucja na miarę ecobubble to nie jest, ale zawsze coś.

Gotuj ryż z Androidem W ubiegłym roku prezentacja lodówek i piekarników z Androidem na pokładzie budziła uśmiech politowania. Tegoroczny CES pokazał, że temat jest traktowany jak najbardziej serio. Dacor zaprezentował piekarnik z wbudowanym tabletem, HiSense lodówkę. LG ujawniło urządzenie do gotowania ryżu (tzw. Rice ­Cooker), a Philips kieszonkowy projektor. Co następne? Turystyczny sprzęt do masażu dla kobiet? 2013 zapowiada się ciekawie. Jeżeli ktoś uważa, że portfolio Samsunga jest zbyt ubogie i za mało ma roboty z aktualizowaniem systemu, to spodoba mu się ta plotka. Otóż okazuje się, że według przecieków planowany jest Galaxy Note z ekranem 8”. Skoro Note’a zaliczamy to smartfonów (lub niewiadomocofonów) to znaczy, że będzie można przez niego rozmawiać. Wyobrażacie

W końcu ujawniono wygląd HTC M7 i mnie niestety nie porwał. Jest ostrożny, elegancki, stonowany. Tylni panel wzięto żywcem z 8X i przemalowano na czarno. Spodziewałem się więcej po flagowcu w kwestii designu, miejmy nadzieję, że Sense 5.0 zniweluje ten niedosyt.



1/2013 2 felieton 2 CES 2013 – triumf Samsunga

014

Samsung i Apple wreszcie na równi

CES 2013

Michał Brzeziński

triumf Samsunga W powszechnej opinii, targi w Las Vegas nie zachwyciły. Pojawiło się kilka ciekawych urządzeń, niektóre prototypy pokazały jak może wyglądać przyszłość. Ja jednak zapamiętam je jako pierwszy event, na którym Samsung dorównał Apple. Wiele osób narzekało, że Koreańczycy – skupiając się na sprzęcie domowym – zupełnie nie poruszyli tematu urządzeń mobilnych. A oni – idąc za Apple – najlepsze kąski pozostawili na własne konferencje. Mimo to, dwóch mobilnych gigantów było bardzo widocznych w... akcesoriach. Do tej pory utrzymywał się prosty schemat. Zależy Ci na Zależy Ci na dodatkowym dodatkowym sprzęcie? Kup iPhone’a. sprzęcie? Kup iPhone’a W tej kwestii urządzenia

9

z Androidem pozostawały daleko w tyle. Zresztą nic dziwnego – podobnie jak zaprojektowanie aplikacji, tak i zaprojektowanie dobrego akcesorium pasującego do wszystkich smartfonów często jest po prostu niewykonalne. Oczywiście nie jest to jedyny powód. Stereotypowy fan Apple jest w stanie wydać więcej niż posiadacz Androida. Dodatkowo, warto troszczyć się o sprzęt, na który wydało się sporo pieniędzy. To są te kwestie, na które producent wykorzystujący system Google’a nie ma bezpośredniego


1/2013 2 felieton 2 CES 2013 – triumf Samsunga

015

wpływu. Jednak ma coś do powiedzenia w cyklu życia urządzenia oraz jego popularności. Nowy iPhone prezentowany jest raz do roku i co najmniej dwa lata od tego momentu sprzedaje się bardzo dobrze. Jego styl (a do niedawna także wielkość) znacznie się nie zmienia, więc nie trzeba projektować akcesoriów od zera. Zdarzają się takie przeszkody jak wprowadzenie nowego złącza lub przesunięcie przycisków

9

Wreszcie Koreańczycy

zyskali zaufanie producentów akcesoriów

głośności, ale to nic w porównaniu do problemów z innymi producentami. Wniosek jest taki, że tworząc dodatki do ­iPhone’a ma się zapewnioną dużą grupę potencjalnych odbiorców i to przez dłuższy czas. Rynek Androida, a nawet oferta wśród poszczególnych producentów, jest strasznie rozdrobniony. Nie dość, że w ciągu roku najwięksi gracze wypuszczają po kilkanaście (lub więcej) modeli, to nawet ich wersje dla operatorów komórkowych mogą się między sobą różnić. Kolejną sprawą jest cykl życia. Tutaj łączy się kilka problemów: brak aktualizacji dla smartfonów z Androidem, zbyt często wypuszczanie nowych urządzeń i ogromna konkurencja. Rzadko kiedy trafia się telefon, który przez rok zachowuje świeżość. Z reguły w tym czasie pokaże się na rynku sprzęt z lepszą rozdzielczością ekranu, szybszym procesorem itp. Nawet ten sam producent potrafi szybko zdeprecjonować swojego flagowca – np. HTC One X i HTC One X+. Wygląda na to, że Samsung odrobił pracę domową. Każdy kolejny telefon z serii Galaxy S osiągał rekordy sprzedaży, aż wreszcie Koreańczycy

zyskali zaufanie producentów akcesoriów. ­Galaxy S II, zaprezentowany prawie dwa lata temu, ciągle otrzymuje aktualizacje i trzyma się naprawdę nieźle. Jak sobie poradzi jego następca, to się okaże, ale na razie sytuacja wygląda obiecująco. Podobnie jest z serią Galaxy Note, która również otrzymała kredyt zaufania, chociaż nieco mniejszy, z powodu ograniczonej grupy klientów. W końcu tabletofon nie jest dla każdego. Samsung, podobnie jak Apple, postawił na wypuszczanie flagowca co rok. I analogicznie, zrobił z tego ogromne wydarzenie, które obserwuje cały mobilny świat. Dodając do tego wyjątkową dbałość o jakość serii, powstał mocny konkurent dla giganta z Cupertino. Producenci akcesoriów są bardzo dobrym wyznacznikiem rynku. Skoro większość nowego sprzętu wspiera także Galaxy S III, oznacza to nic innego, jak to, że smartfon Samsunga zaczął być traktowany na równi z iPhone’em. A ta sytuacja będzie dodatkowo napędzać popularność flagowca Koreańczyków. Jeszcze w pierwszej połowie tego roku światło dzienne ujrzy Galaxy S IV. Jestem pewien, że producenci akcesoriów będą go wspierać od samego początku. A jeśli Samsung spełni ogromne oczekiwania konsumentów, jego smartfon naprawdę może być bezpośrednią konkurencją dla iPhone’a. 5


1/2013 2 felieton 2 Android 4.x – stary, ale jary

016

Bartosz Dul

Android 4.x

stary, ale jary Nie znoszę, gdy przeciwnicy Androida krytykują go. Nawet nie chodzi o to, że to mój ulubiony system. Chodzi o zanik merytorycznych dyskusji w tym temacie. Ja lubię go krytykować, bo czuję, że mam do tego większe prawo z racji moich upodobań. I robię to z troski. Tym razem jednak nic złego o Androidzie nie napiszę. Odniosę się jednak do częstej krytyki zielonego robocika, gdy ten jest już „stary”, a pojawia się w nowo wydawanych urządzeniach. Nierzadko fani iOS, a nawet i samego Androida, krytykują producentów za umieszczanie Androida w wersji 4.0 w całkiem nowych smartfonach czy tabletach. Pora zastanowić się, czy nowszy Android to rzeczywiście korzyść.

22Nowy Android. Czy to rzeczywiście korzyść? Android 4.0 Ice Cream Sandwich ujrzał światło dzienne 16 grudnia 2011 roku, czyli nieco ponad rok temu. Czy to dawno? Tak. Czy to ważne? Nie. Ważne jest to, jakie w tym czasie zaszły zmiany i jaki realny wpływ mają one na użytkowanie naszego telefonu czy tabletu. Nawet dziś produkowane są smartfony i ­tablety z Androidem 4.0 na starcie. Zdarza się to nawet topowym producentom – LG Swift G, HTC Desire X

i wielu innym. Jeszcze gorzej jest z aktualizacjami. Około połowa smartfonów z Androidem wisi na 2.3, ale mnóstwo telefonów z 2012 roku, które już dawno powinny otrzymać Androida 4.1, jeszcze go nie mają. Niektóre przypadki są oczywiście skrajnie niedopuszczalne. A wierzcie mi, to nie jest tragedia. Jakie są korzyści z posiadania nowszej/najnowszej wersji Androida? System szybciej działa, oferuje dużo więcej funkcji, teoretycznie jest bezpieczniejszy. Nie ukrywam, było to odczuwalne przy przesiadkach między Androidami 1.5/2.1/2.2/2.3 i 4.0. A jednak przytłaczająca większość tych korzyści dotyczy tak naprawdę tylko czystego ­Androida i jego wewnątrzsystemowych usprawnień. Przykład? Nieduża część smartfonów, pomimo posiadania przedPora się niej kamerki, nie otrzymazastanowić, ła funkcji odblokowania czy nowszy Android to ekranu twarzą po akturzeczywiście korzyść alizacji do Androida 4.0.

9


1/2013 2 felieton 2 Android 4.x – stary, ale jary

017

(całkiem istotne ­zresztą). Dziś, aktualizując HTC One X z Androida 4.0 do 4.1, z radością przywitałem rozszerzone powiadomienia i Google Now (z którego bardzo mało korzystam). Reszta zmian wynikała z racji aktualizacji Sense 4.0 na Sense 4+. Niedawno uzyskałem dostęp do Sense UI 5.0 z najnowszego nadchodzącego flagowca HTC. Zmiany są spore (więcej przeczytacie na czujnym-okiem.pl) i mam nadzieję, że położę na tej nakładce ręce jak najszybciej. Kręcą mnie jednak zmiany w niej samej, a nie w Androidzie 4.2, który wydaje mi się dość zbędny.

22Najnowsze aktualizacje. Dla kogo są ważne? Prawda jest taka, że na aktualizację w 90% przypadkach składają się zmiany nie tylko w systemie, ale przede wszystkim w nakładce. W tym momencie właściciele Samsunga Galaxy S II z ­Androidem 4.0 czekają na Jelly Beana. Na co dokładnie czekają? Na Android Beam? Na usprawnioną przeglądarkę, kalendarz, aparat i galerię? Na zmiany w klawiaturze, aplikacji SMS? Nie. Nakładki od jakiegoś czasu wyprzedzają niektóre możliwości czystego Androida i zamieniają natywne aplikacje na własne, z własnymi funkcjami. Większość Nawet dziś z nich właściciele SGS II produkowane już mają. Jedyne istotsą smartfony ne zmiany, z których wiei tablety z Androidem lu użytkowników z chęcią 4.0 na starcie, zdarza skorzysta to Google Now się to nawet topowym i przede wszystkim rozproducentom szerzone powiadomienia. Gwoździem programu jest jednak przybliżenie designu nakładki do Nature UI z Samsunga Glaxy S III, która znacząco rozszerzy możliwości SGS II. Nowości wynikających z samego nowego numerku Androida praktycznie nie uświadczą. Pamiętam czasy HTC Desire HD, kiedy to przesiadka z Androida 2.2 na 2.3.5 nie oznaczała dla użytkownika zupełnie nic. Zmiany były widoczne jedynie na poziomie Sense

9

Dla właścicieli smartfonów i tabletów z czystym Androidem, głównie dotyczy to Nexusów. Ci jednak nie mają się czym martwić, dostają je bowiem najszybciej i najczęściej. Gorzej jest z producentami trzecimi. Taki ZTE Grand X In i Motorole aż się proszą o Jelly Beana, bo dostałyby prawdziwego kopa. Trzeba pamiętać o tym, że kupując dziś np. smartfona średniej klasy z Androidem 4.0 otrzymujemy w pełni funkcjonalne i naprawdę zaawansowane urządzenie. To nie Android 2.3, któremu brak Holo Theme i gdzie nie da się zainstalować nawet Google Chrome. Chcesz czerpać korzyści z najnowszych wersji Androida? Kup Nexusa. Oczywiście nie wolno producentom pobłażać i przymykać oko na sytuacje, do których dopuszcza np. Motorola, LG, a czasem nawet i HTC czy Samsung. Należy jednak czasem zadać sobie pytanie, czego naprawdę oczekujemy od naszego telefonu czy tabletu i jak bardzo potrzebujemy pewnych nowych funkcji. Nierzadko okaże się, że już je mamy, albo bez problemu znajdziemy w Google Play jakąś aplikację-zamiennik dla danych funkcji. Android 4.0 czy 4.1 we flagowych urządzeniach to jeszcze nie powód do narzekań. My po prostu cierpimy na żądzę nowości. My – niewielki odsetek użytkowników będących fascynatami i ludźmi zwyczajnie zorientowaAndroid 4.0 czy nymi. Pani Joasia z klatki 4.1 we flagowych obok nawet nie wie, jaką urządzeniach to jeszcze wersję Androida ­posiada. nie powód do narzekań. Piernika jadła na Święta, My po prostu cierpimy na a Lodowej Kanapki nawet żądzę nowości nie potrzebuje. 5

9


1/2013 2 felieton 2 Specjalistyczne narzędzia

018

Wojtek Pietrusiewicz

Specjalistyczne narzędzia W ostatnim numerze Android Magazine, redaktorzy wyrażali swoje opinie na temat różnych rozmiarów smartfonów. Niektórzy zastanawiali się, czy kroczenie w coraz większe rozmiary ma jakikolwiek sens. Sam podchodzę do tematu w dosyć specyficzny sposób, który niestety odbija się niekorzystanie na portfelu.

Podobnie jak nie akceptuję opon całorocznych, czyli przeznaczonych „do wszystkiego”, również szukam specjalistycznych narzędzi wśród gadżetów. Ważniejsze dla mnie jest, aby dane urządzenie spisywało się „bardzo dobrze” albo nawet „wzorowo” w wielu sytuacjach, niż „dobrze” we wszystkich. Niestety, moja filozofia wymaga posiadania dwóch kompletów opon – zimowych i letnich. Oraz dwóch kompletów felg. One z kolei potrzebują różnych kompletów śrub. To się poniekąd przekłada na moją filozofię, jeśli chodzi o elektronikę. ­Dotychczas używałem smartfona o przekątnej ekranu 3.5”, a niedawno przesiadłem się na 4”, który oferuje co prawda więcej informacji na ekranie, ale zapewnia mniejszą ergonomię. Posiadam również 8” tablet oraz duży komputer z 27” ekranem. Gdyby mnie było na to stać, to miałbym zapewne też 11” komputer, który służyłby jako maszyna do pisania. Może z początku to brzmi jak przerost formy nad treścią, ale każde urządzenie ma (lub miałoby) odpowiednie zadania, do których jest (lub byłoby) wykorzystywane. Do tego oczywiście dochoSmartfon ma dzi oprogramowanie, któmieścić mi się re umożliwia mi bezprodo kieszeni każdych blemowo wymieniać się spodni, niezależnie danymi oraz synchroniod tego, czy jadę na zować się pomiędzy nimi rowerze, motocyklu, wszystkimi – bez tego w samochodzie czy lecę ostatniego kroku miałow samolocie. by to mniejszy sens.

9

22Smartfon, Tablet, Laptop, Komputer… Smartfon. Na telefonie jestem w stanie zrobić większość rzeczy, które robię na tablecie, ale mniej wygodnym sposobem. Zdarzało się nawet, że pisałem na nim całe felietony. Na co dzień to jednak urządzenie, które ma odbierać połączenia głosowe, wysyłać SMS-y, obsługiwać Twittera i inne sieci społecznościowe, robić notatki, obsługiwać kalendarz oraz być kieszonkowym aparatem. ­Pobocznych zadań ma o wiele więcej, ale jest do nich zaprzęgany przede wszystkim, gdy nie mam pod ręką tabletu. Tablet. Po dwóch miesiącach rozmiar 8” przekonał mnie całkowicie. Jest znacznie wygodniejszy niż 10” kloc, a pozwala na dokładnie to samo i pomimo że w niektórych sytuacjach jest mniej wygodny od większych braci, to rekompensuje to wszystko niską wagą i dużą poręcznością. Wbrew pozorom wiele moich tekstów powstaje właśnie na tablecie, często za pomocą zewnętrznej klawiatury. Jeden ekran i jedna aplikacja ­pozwala mi się skupić na tym, co piszę, a nic innego mnie w tym czasie nie rozpraNiestety, nie sza. Tablet dzisiaj wykoma idealnego rzystuję praktycznie do rozwiązania dla każdego wszystkiego, poza obz osobna z bardzo róbką zdjęć. W praktyprostego powodu: ce zastąpił mi całkowiwszyscy jesteśmy inni cie laptopa.

9


1/2013 2 felieton 2 Specjalistyczne narzędzia

22Laptop (którego nie mam, ale gdybym miał...) Pomimo, że tablet spełnia się w tej roli, to czasami chciałbym mieć pełnoprawnego laptopa z narzędziami, z których korzystam na swoim „dużym” komputerze. Photoshop i inne specjalistyczne programy przydają się „od święta”, ale jednocześnie zdaję sobie sprawę, że byłaby to fanaberia, ponieważ w 90% sytuacji poradzę sobie tabletem bez większych problemów.

22Komputer To maszyna do wszystkich bardziej ambitnych zadań, jak chociażby obróbka fotografii, montażu wideo czy cokolwiek innego, do czego mógłbym wykorzystywać komputer. Co ciekawe, gdy tekst, który chcę przeczytać ma więcej niż jedną lub dwie strony, sięgam po tablet, na którym czytanie jest znacznie przyjemniejszą czynnością. Nie da się jednak ukryć, że komputer umożliwia zrobienie praktycznie wszystkiego, z tym ­mankamentem, że nigdzie nie można go sobą zabrać. To między innymi przez moją filozofię, workflow oraz podejście do pracy na komputerze nie chcę mieć telefonu z gigantycznym ekranem (pomimo, że takowy do mnie jedzie, gdy piszę te słowa). Smartfon ma mieścić mi się do kieszeni To tak zwany każdych spodni, nieza„tweener device”. leżnie od tego, czy jadę Wypełniacz. „Robi na rowerze, motocyklu, wszystko, ale nic dobrze.” w samochodzie czy lecę w samolocie. Ma też mnie

9

019

nie uwierać, nie wypadać z niej i nie obciążać jej. Smartfon ma być dla mnie urządzeniem jak najcieńszym i jak najmniejszym, ale jednocześnie o dużych możliwościach, którego mogę obsługiwać jedną ręką w trakcie przemieszczania się z jednego miejsca na drugie. Ma leżeć pewnie w ręce i nie ryzykować wypadnięcia z niej. Rozumiem, że inni wolą mieć duży telefon, który wypełnia lukę pomiędzy małym smartfonem, a małym tabletem, ale to dla mnie jeszcze większy kompromis. To urządzenie (w moim przypadku o przekątnej 4,5–6”), które jest nijakie. Ani to ­wygodny telefon, ani wygodny tablet. To tak zwany „­tweener device”. Wypełniacz. „Robi wszystko, ale nic ­dobrze.” Podobnie wygląda sprawa z 7” tabletami. Są po prostu ciut za małe. 8” jest już znacznie wygodniejsze (o blisko 40% większej powierzchni ekranu), podczas gdy 10-tki są już za ciężkie. Nie miałem jeszcze okazji mieć nic 9” w rękach... Mam w tym temacie bardzo specyficzne podejście i taki sposób pracy jest dla mnie najwygodniejszy. Najważniejsze jednak jest wypracowanie sobie takiej metody wykorzystywania dobrodziejstw współczesnej technologii, aby ona nam służyła, ale bez kompromisów w codziennym ­życiu. Telefon ma nie przeszkadzać w kieszeni, ­tablet ma wygodnie leżeć w ręce, a laptop nie ­obciążać za bardzo kręgosłupa. Każdy z nich musi jednocześnie móc wykonywać zadania, do których je przeznaczymy. Niestety, nie ma idealnego rozwiązania dla każdego z osobna z bardzo prostego powodu: wszyscy jesteśmy inni. Dlatego też każdy musi sobie wypracować własny zestaw narzędzi, z ­których chce korzystać w codziennym życiu. 5


Seria

Jeśli kochasz muzykę, słuchaj jej PROfesjonalnie Teraz możesz cieszyć się studyjną jakością dźwięku gdziekolwiek jesteś. Słuchawki serii Yamaha PRO zapewniają znakomite brzmienie i pełne muzyczne emocje bez względu na to czy podłączysz je do domowego systemu hi-fi, czy korzystasz z nich, gdy jesteś w ruchu. Oferując wspaniały komfort, niepowtarzalny design oraz znakomitą uniwersalność, są idealnym rozwiązaniem, gdy chcesz by muzyka, którą kochasz towarzyszyła Ci na co dzień.

Dystrybucja w Polsce: www.audioklan.pl


1/2013 2 felieton 2 Tanie tablety – cz. 1.

Tanie tablety – cz. 1

021

Katarzyna Pura

Jak rynek zmienił się w ciągu roku? Temat tanich tabletów można rozpatrywać w wielu aspektach. Dlatego też, w następnych numerach Android Magazine pojawiać się będą kolejne części tej serii. Dziś przyjrzymy się ewolucji rynku budżetowych, „multimedialnych dachówek”. Tanie tablety cieszą się ogromną popularnością. Jeśli ktoś ma co do tego jakieś wątpliwości, niech zajrzy choćby na forum Tabletowo (lub... do mojej redakcyjnej skrzynki mejlowej). Najbardziej popularny dział „Jaki tablet wybrać?” oblegany jest przez osoby chcące kupić tablet do 1000 złotych, a często nawet za połowę tej kwoty. Wszyscy, podążając owczym pędem za tabletowym trendem, chcą mieć własny sprzęt tego typu, ale zwracają uwagę przede wszystkim na cenę, a nie parametry techniczne i faktyczne możliwości urządzenia. Dlatego też nigdy nie ukrywałam, że jestem przeciwna tanim tabletom. Ostatnio jednak moje podejście w tej kwestii uległo sporej przemianie... Wszystko dzięki zmianie sytuacji na rynku tanich tabletów. Widać ją przede wszystkim na przykładzie 7-calowych produktów.

22Tablet z Biedronki… Jeszcze rok temu ze świecą można było szukać ciekawego taniego tabletu (ba! w moim słowniku nie było takiego wyrażenia). Przywołajmy choćby „biedronkowy sprzęt”, jakim był Goclever Tab A73 za 369 złotych. Właśnie tyle trzeba

było zapłacić za 7-calowy produkt z ekranem Jeszcze rok temu, 800 x 480 pikseli, jednorze świecą można dzeniowym procesorem, było szukać ciekawego 512MB RAM, 4GB pamiętaniego tabletu ci, nędznym akumulatorem 3200 mAh i starą jak świat wersją systemu – Android 2.3.4. Prehistoria, prawda? A takich modeli było przecież w sprzedaży całe mnóstwo... W dużej mierze różniły się między sobą obudową i logo na niej się znajdującym. Dziś na szczęście nikt za sprzętem z takimi danymi technicznymi nawet by się nie obejrzał. No, chyba że ktoś dawałby taki za darmo, to dla dziecka w sam raz. Bardziej świadomi klienci zdają sobie sprawę z tego, że obecnie liczą się wyłącznie wielordzeniowe urządzenia, z 1GB RAM, minimum 8GB pamięci, Androidem 4.1 i ekranem 1024 x 600 pikseli. ­Tablet w takiej konfiguracji spokojnie można kupić do 500 złotych, np.: Ainol Novo 7 Crystal

9


1/2013 2 felieton 2 Tanie tablety – cz. 1.

022

to już nieco wyższa półka cenowa, ale wciąż średnia, Już za kwotę biorąc pod uwagę konkuok. 1 tys. złotych rencyjne modele. Ja nazymożna kupić tablet wam go „tańszym highz czterordzeniowym -endem”. Za 899 złotych procesorem otrzymujemy sprzęt znanej firmy, o którego jakość wykonania nie musimy się martwić, z czterordzeniowym procesorem, ­ekranem 7” 1280 x 800 pikseli, 16GB pamięci, GPS, NFC, ­Bluetooth, Androidem 4.2 i bezpośrednim wsparciem Google. Wśród firm oferujących tanie tabletowe propozycje pokazał się również Acer, którego Iconia B1 wchodzi do sprzedaży za 599 złotych. A wiele wskazuje na to, że coraz więcej znanych producentów będzie chciało zawalczyć o – jakby nie było – wielki rynek zbytu tabletów, czyli klientów z mniej zasobnymi portfelami. Tym bardziej jestem ciekawa tego, co może się wydarzyć w ciągu najbliższych kilku miesięcy. Nieco inaczej ma się sprawa w przypadku większych tabletów, choć i w tym segmencie sytuacja powoli zaczyna się zmieniać na lepsze. Już za kwotę około 1 tys. złotych można kupić tablet z czterordzeniowym procesorem Exynos 4412 i ekranem IPS (np. Shiru Shogun 10 Power), co jeszcze kilka miesięcy temu było nie do pomyślenia. Na rynku królowały modele z jednordzeniowymi jednostkami centralnymi, matrycami oferującymi kiepskie kąty widzenia, 512MB RAM i nędznymi akumulatorami. Dziś zostały zastąpione o wiele ciekawszymi modelami, oferowanych za całkiem przyzwoite kwoty.

9

za 439 złotych czy Prestigio MultiPad PMP5570C za 500 złotych – oba działające dzięki dwurdzeniowej jednostce centralnej.

22Za rozsądne pieniądze Wniosek jest jeden. Im rynek się bardziej rozwija, tym ciekawszy sprzęt dostępny jest za coraz bardziej rozsądne pieniądze. Np. taki Nexus 7. Co prawda

*** Bardzo interesujące jest to, co dzieje się obecnie na rynku tabletów. Trudno przewidzieć, w jakim punkcie rozwoju tego typu sprzętu będziemy w przyszłym roku i dokąd w ogóle ten rozwój zmierza. Jedno jest pewne. W najbliższej przyszłości ciekawe tablety powinny osiągnąć naprawdę rozsądne ceny – mam na myśli zwłaszcza bardziej popularne firmy, jak Asus czy Samsung. Warto pamiętać, że na chwilę obecną znakomita większość tanich tabletów to wciąż chińskie ­twory... Ale o tym, na Jedno jest pewne. co należy zwracać uwaW najbliższej gę przy kupnie tabletu ze przyszłości ciekawe Wschodu, dowiecie się tablety powinny osiągnąć w następnym wydaniu naprawdę rozsądne ceny Android Magazine. 5

9


1/2013 2 felieton 2 O tym, jak zostałem ogrodnikiem

023

Rootowanie, czyli wyrywanie korzeni Wojciech Wieman

O tym, jak zostałem ogrodnikiem Impuls. Jedna chwila, jedno słowo, żeby zmienić świat. Mój własny, mały świat. Mój ogródek. „Naładuj go do pełna. Coś na to poradzimy”. Tak zaczęła się moja przygoda z ogrodnictwem i wbrew pozorom nie chodziło o bezprzewodowy szpadel, a kopanie w moim poczciwym, dwuletnim już HTC Desire HD. Do tematu podchodziłem ze trzy razy. Robiłem głęboki research na forach XDA, grzebałem, szukałem, czytałem… Od czytania bolała mnie głowa, od list błędów w ROM-ach dostawałem wypieków. Nieczynne linki do softu, sprzeczne informacje – chaos. Za każdym razem stwierdzałem, że to nie dla mnie. Ten sprzęt to w końcu mój jedyny mobilny kontakt ze światem (choć to nadal jest telefon, na który można dzwonić – serio!), a perspektywa martwej cegiełki leżącej na biurku nie była specjalnie zachęcająca. I wreszcie nadszedł ten moment. Pojawił się przewodnik, cierpliwy Piotr. To on mnie wprowadził w arkana rootowania, przesłał kilka linków, przypominał o kolejności wszystkich zadań do wykonania. Bez zbędnych technicznych szczegółów proces rootowania DHD z 2.3.5 na pokładzie wyglądał tak: 1. GoldCard karty pamięci (do dzisiaj nie wiem, czy był potrzebny) 2. Downgrade systemu 3. Kolejny downgrade systemu (bo za mało zeszliśmy do rootowania) 4. Root 5. Update systemu 6. Root 7. Recovery 8. Instalacja ROM-a JellyTime Czas pracy: ok. 7 godzin. Cierpliwy Piotr Pomógł. Udało się. Mam JB na DHD.

9

Korzonkowanie

Co dalej? Najpierw kilto samo dobro kadziesiąt minut oczekiwania na instalację wszystkich aplikacji z Google Play. Te, które były czystymi.apk, oczywiście poszły do fryzjera – o dziwo, wśród brakujących był także Google+. I wreszcie przyszedł czas na zabawę nowym ROM-em. Spostrzeżenie numer jeden – szybkość. Poruszanie się po menu, włączanie aplikacji, reakcja na dotyk. Wszystko dostało takiego mocarnego kopa, że aż musiałem sprawdzić, czy przypadkiem nie podkręcili mi procka. Nie podkręcili. On naprawdę jest taki szybki. Spostrzeżenie numer dwa – powiadomienia. Interaktywne. Bardzo, ale to bardzo przyjemne rozwiązanie. Szkoda tylko, że jeszcze nie wszystkie aplikacje je obsługują (Twitter, halo? Tu Jelly Bean!), ale przyjdzie czas na odpowiednie aktualizacje. Spostrzeżenie numer trzy – bateria. Bałem się. Bardzo się bałem, że będzie gorzej. Nie jest gorzej. Jest po prostu tak samo źle jak poprzednio. Pewnie czeka mnie jeszcze niejeden ROM do przetestowania, bo teraz to jest przecież takie łatwe, ale ze względu na bardzo stabilne działanie obecnego jeszcze się wstrzymam. Prawda jest bolesna – pojemność oryginalnej baterii 1230mAh w DHD jest niestety nie do przeskoczenia. Spostrzeżenie numer cztery – aparat. Dobrze, że w ogóle działa. Niestety, oryginalny soft od HTC znacznie lepiej sobie radził z robieniem zdjęć. Niuanse zostawiam specjalistom, ale na oko widzę, że nie jest tak dobrze jak było wcześniej. Trudno. Przeżyję. Jest jeszcze za wcześnie, żeby rozsądzać, czy miałem spore szczęście i wybrałem po prostu dobrze przygotowany ROM, bo zdaję sobie sprawę, że może mnie jeszcze zaskoczyć. Pozytywnie lub nie. Natomiast niezależnie od tego, wiem, że zrobiłem dobrze. Korzonkowanie to samo dobro. Wkurza Cię Twój stary? Korzonkuj. Już jest nowy. 5


www.getresponse.pl

Poznaj narzędzie, które pokochało 250 000 użytkowników na całym świecie! najwyższa dostarczalność na rynku zaawansowane funkcjonalności prosta obsługa wsparcie ekspertów

Sprawdź nasze kompetencje i skontaktuj się z nami:

Maciej Ossowski

Dyrektor Działu Edukacji maciej.ossowski@getresponse.pl +48 784 639 386


1/2013 2 SPRZĘT 2 Nexus 4

025

Wojtek Pietrusiewicz

Nexus 4 22Dziecko Google i LG

This is the droid you’re looking for! Naczelny ostatnio napisał, że nie ma topowych smartfonów z ekranem o rozmiarze 4” lub mniejszym. Jak większość z Was wie (lub się domyśla), nie zgadzam się z jego teorią. Zwracam też na to uwagę w moim felietonie na temat „specjalistycznych narzędzi” w moim życiu i jak podchodzę do mobilnego workflow w pracy. Czasami jednak trafia się wyjątek, który niszczy całą teorię. Czasami trafia się produkt, który niespodziewanie okazuje się prawie idealną alternatywą. Pojawia się z zaskoczenia i pomimo, że nie spodziewamy się tego po tym producencie, to wszystkie elementy układanki składają się w piękną całość...

Google dotychczas linię Nexusów tworzył wspólnie z HTC lub Samsungiem i były one lepsze lub gorsze, ale żaden z nich nie był klasy wyrobu pochodzącego z fabryk LG. W moim prywatnym rankingu jakości wykonania telefonów zajmuje obecnie trzecie miejsce wśród wszystkich, które miałem w rękach, a do drugiego mu naprawdę niedaleko. Jednocześnie zdaję sobie sprawę z tego, że wiele osób będzie przeklinało fakt zastosowania przez LG szkła w takiej ilości – nie dość, że front jest z niego wykonany, to wzorem iPhone’a 4 i 4S, tył również został pokryty tym materiałem. Uważam to za ogromny plus, pomimo zwiększonych możliwości uszkodzenia go. Nie znam na obecną chwilę granic wytrzymałości tego telefonu, ale podejrzewam, że wygląda podobnie jak w innych modelach – jednemu spadnie po schodach z pierwszego piętra i pozostanie bez śladu, drugiemu z dziesięciu centymetrów na dywan i pęknie. Jednemu panu tył pękł od samego położenia Nexusa na zimnym, kamiennym blacie. Swojego mam szósty dzień i trzyma się dzielnie. Co więcej... mam nadzieję, że nadal się będzie dzielnie trzymał, bo z każdym dniem przypada mi coraz bardziej do gustu.

22Ostrzeżenie Zanim zagłębicie się w poniższych słowach, chciałbym Was przed paroma rzeczami przestrzec. Po pierwsze, nie jestem fanem Androida. Nie jest to system, który mnie normalnie ekscytuje. Po prostu posiada zbyt dużo cech, które mnie do niego zniechęcają. Ponadto, zupełnie nie integruje się z moimi „sprzętami” w domu. Nie mogę za jego pomocą sterować ani telewizorem, ani muzyką. Nie wspiera też AirPlay, więc nie mam


1/2013 2 SPRZĘT 2 Nexus 4

jak bezprzewodowo odtwarzać z niego muzyki na swoim Denonie. W żadnym wypadku też nie integruje się z moim samochodem, chociaż ostatnio nabyłem gadżet, który mu może w tym pomóc. Nie rozwiązałem też jeszcze problemu synchronizowania go ze swoim komputerem... Jednak pomimo powyższego, kupiłem go za własne pieniądze. Co więcej – czekałem i czyhałem na niego od listopada! To pierwszy telefon z Androidem, który mi się spodobał pod względem zarówno wizualnym, jak i specyfikacji technicznej. Pomimo że mój iPhone leży naładowany i gotowy do użycia, to nadal sięgam po Nexusa 4. Codziennie i często zamiast tabletu, aby móc jak najszybciej dostosować go do własnego workflow. Wczoraj w zasadzie zakończyłem proces personalizacji oraz doboru aplikacji – mam jeszcze dwie nierozwiązane kwestie, ale o tym później... Najbardziej zatwardziali i zaślepieni użytkownicy dwóch najpopularniejszych mobilnych systemów operacyjnych na świecie nie zrozumieją mojego punktu widzenia. Część z nich będzie chciało mnie spalić na stosie. Część będzie mnie wyzywało. Pozostali po prostu pokręcą głową z zawodem.

026

Nie jestem fanem Androida, ale jestem fanem technologii, a w szczególności takiej, która ma sens. Lubię też ładne rzeczy i pomimo, że ­Nexus ma jedną dyskusyjną cechę wyglądu zewnętrznego, to jest niewątpliwie atrakcyjnym telefonem, a nawet bardzo. Dzisiaj mogę powiedzieć, że jestem fanem Nexusa 4 i mam nadzieję, że uda mi się chociaż promilowi czytelników przekazać co mnie w nim urzekło, a co nie.

22Budowa Nexus 4 składa się z dwóch szklanych powierzchni połączonych plastikową otoczką, przy czym przedni panel posiada również metalową obramówkę charakterystyczną dla pierwszych trzech generacji iPhone’a. Samsung też lubi wykorzystywać taki element w swoich produktach. Niestety, ten zabieg stylistyczny już dawno mi się przejadł i nie podoba mi się na żadnym urządzeniu niezależnie od producenta. Ten w Nexusie nie jest jednak chromowany na srebrno, ale zastosowano tak zwany „czarny chrom”. Ten materiał w połączeniu


1/2013 2 SPRZĘT 2 Nexus 4

ze znacznie atrakcyjniejszym kształtem ramki zupełnie mnie nie razi – sam siebie tym faktem zaskoczyłem i to, że kupiłem go „ze swoich” nie ma tutaj nic do rzeczy. Przednia tafla szkła jest nietypowa i wyjątkowa – nie jest ani całkowicie płaska, jak w większości telefonów, ani nie jest zakrzywiona, jak to dotychczas było w Nexusach, aby wygodniej przylegała do twarzy. Przód jest płaski, ale jego brzegi są zaokrąglone w dół, w kierunku tylnym, aby łatwiej było wykonywać gesty od brzegu ekranu, ­które w Androidzie 4.2 spotkamy przede wszystkim na ekranie blokady oraz w przeglądarce ­C hrome. Nie miałem wcześniej potrzeby korzystania z tego typu gestów, ale te w Nexusie wykonuje się zaskakująco dobrze, właśnie dzięki powyższym cechom. Ewidentnie ktoś podszedł fachowo do problemu i rozwiązał go w nie tylko ­a trakcyjny, ale przede wszystkim funkcjonalny sposób. Tył telefonu jest z kolei zdominowany napisem Nexus w górnej jego części oraz srebrnym i mniejszym logiem LG na dole. Oba wyglądają zupełnie jak napis i logo Apple w iPhonie 4, i oba w niczym mi nie przeszkadzają. Nie wstydzę się ani

027

­ odelu telefonu ani jego producenta, ponieważ m wykonał naprawdę „kawał dobrej roboty”. Wiem, że nie wszystkim to się podoba – daliście już upust emocjom w komentarzach w różnych miejscach Internetu – ale w niczym to nie umniejsza Nexusowi. Tylna tafla szkła ma za to jedną niespodziankę – pod odpowiednim kątem staje się trójwymiarowa dzięki zatopionym w szkle kuleczkom i zaczyna mienić się w „festyniarski”/ „geekowski” (­niepotrzebne skreślić) sposób. Na lewym boku telefon znajdziemy tackę na ­kartę microSIM, którą możemy otworzyć tylko załączonym narzędziem. Z niewyjaśnionych powodów otwór jest mniejszy niż w innych telefonach, więc nie będzie możliwości użycia narzędzi dostarczonymi z nimi. Nad nim znajduje się również „­rocker switch”, czyli jeden „bujający” się przełącznik do regulacji głośności, który wykonano z metalu podobnie jak przycisk do usypiania i wybudzania ekranu na prawym boku. Wolę co prawda rozwiązanie wspólne dla HTC i Apple, gdzie przycisk Sleep/Wake znajduje się na górze, po prawej stronie, ale przy tak dużych rozmiarach telefonów umieszczenie tego wyłącznika z boku ma sens z ergonomicznego punktu widzenia.


1/2013 2 SPRZĘT 2 Nexus 4

Na dole urządzenia znajdują się dwie śrubki typu Torx, otwór mikrofonu oraz gniazdo miniUSB. Chyba po raz pierwszy widzę to ostatnie wykonane w atrakcyjny sposób. Nexus 7 bardzo blado wypada pod tym względem. Została nam jeszcze góra, na której znajduje się jedynie gniazdo 3,5 mm dla słuchawek oraz dodatkowy mikrofon, zapewne odpowiedzialny za redukcję szumów. Wracając jeszcze na moment do tyłu... znajdziemy na nim kamerę, diodę służącą jako lampa błyskowa dla aparatu oraz głośnik. Forma tego ostatniego jest dosyć atrakcyjna – cienki otwór w szkle, pod którym znajduje się siatka przykrywająca głośnik – ale funkcjonalność gorsza. Niestety, kiedy telefon leży ekranem do góry, przykładowo na łóżku, to parę razy zdarzyło mi się przegapić SMS-y i nadchodzące połączenia. Podobnie było w sytuacji, gdy miałem go w kieszeni spodni, a głośnik był skierowany do uda. Teraz muszę pilnować się, aby wkładać go głośnikiem do góry. Podsumowując budowę urządzenia, bo może to nie wynikać dla wszystkich w powyższych słów: jest bardzo bardzo dobra. Ewidentnie nie jest to tak ekstremalna konstrukcja jak w niektórych telefonach na rynku oraz tych dopiero zapowiedzianych, ale jest bardzo minimalistyczna i jednocześnie elegancka. Harmonię całości psuje mi jedynie przednia kamera i tylna dioda, ale to tak małe rzeczy, że w ogólnym rozrachunku nie mają znaczenia.

22Czysty Android Jako, że jestem przeciwnikiem wszelkich nakładek producentów i zdecydowanie preferuję czystego Androida, to niewątpliwie Nexus 4 musiał mi pod tym względem przypaść do gustu. ­Niestety, człowiek się szybko do dobrego przyzwyczaja – już pierwszego dnia zabrakło mi kilku funkcji, które są zawarte w CyanogenMod 10. Większość rzeczy na szczęście udało mi się obejść za pomocą mniej lub bardziej płatnych i ładnych aplikacji z Google Play. Zaraz po pierwszym odblokowaniu ekranu, podaniu kont i różnych innych danych, przystąpiłem do konfiguracji telefonu pod siebie. Nie zdążyłem nawet pomyśleć, żeby sprawdzić, z jaką wersją systemu go otrzymałem (zakładam, że była to 4.2), ale prawie natychmiast wyskoczyło przypomnienie,

028

że 4.2.1 czeka na zainstalowanie. Naturalnie zgodziłem się i dopiero po kilkunastu minutach byłem gotowy do dalszych eksperymentów. Na pierwszy rzut oka nie podoba mi się ekran blokady z nowymi widgetami. Konkretnie to chodzi o dwa pionowe paski pojawiające się po bokach przez jakieś dwie sekundy po obudzeniu telefonu. Mają one za zadanie pokazać nam, że mamy tam inne widgety czy też możliwość ich dodania. Niestety już po dwóch dniach miałem tego dosyć – jest brzydkie, irytujące i rozprasza wzrok. Nie podoba mi się również rozdzielenie funkcji blokady – tutaj CyanogenMod 10 ma to lepiej rozwiązane: przesunięcie kółkiem w prawo to odblokowanie, w lewo to aparat, a do góry Google Now. W przypadku Androida 4.2 „kłódką” możemy jedynie odblokować ekran. Google Now z kolei uruchamiamy przesunięciem do góry takim przerywanym kółkiem w miejscu przycisku Home, a aparat ukryty jest po prawej stronie jako dodatkowy widget. Nie jest to ani funkcjonalne, ani ergonomiczne. Trzy funkcje rozdzielone w trzy różne miejsca, podczas gdy bez problemu można byłoby je obsłużyć samą domyślną kłódką. Jeśli zaś chodzi o funkcjonalność czystego Androida względem CyanogenModa 10/10.1 to przede wszystkim zabrakło mi tak zwanych „Quiet Hours”, czyli możliwości zdefiniowania godzin, w których telefon automatycznie się wycisza. Rozwiązałem to aplikacją AutomateIt Pro, w której możemy tworzyć zadania zależnie od tego, czy spełnione są pewne warunki. Tym samym jeśli wybija godzina 22:00 to Nexus wycisza dźwięki i ponownie je przywraca o 6:00 rano. Przy okazji, bardziej w ramach zabawy, dodałem również regułę, która sprawdza treść przychodzących SMS-ów – jeśli jest w nim zawarta pewna fraza to telefonu zaczyna dzwonić i bzyczeć. Celem tego jest oczywiście ułatwienie sobie jego znalezienia, gdyby przypadkiem wpadł między poduszki w kanapie. Raz spędziłem trzy godziny, trzy pełne godziny, na szukaniu wyciszonego telefonu.

22„Jezus 4” Rzekomo Nexus 4 powinien wspierać polski język klawiatury i autokorekty w Androidzie 4.2, ale z jakiegoś dziwnego powodu w moim egzemplarzu nie ma śladu powyższego w ustawieniach. Nie pozostało mi nic innego jak przywrócić moją


1/2013 2 SPRZĘT 2 Nexus 4

preferowaną klawiaturę SwiftKey, która zaskoczyła mnie już pierwszego dnia, uparcie zastępując „Nexus” słowem „Jezus”. Pierwszy tweet? „Oto mój pierwszy tweet z Jezusa,” lub podobnie.

22Wydajność Mam swój standardowy komplet narzędzi na swoim iPhonie, który już prawie w całości został pojawił się w Google Play: Facebook i Facebook Messenger, Foursquare, Pocket, Flipboard, ­Feedly, Tumblr, Evernote, eGazety, Flickr, Snapseed, Wordpress i Robin do obsługi App.Net. Na dzień dzisiejszy brakuje mi jedynie dobrego klienta do Twittera wspierającego synchronizację za pomocą Tweet Markera. Niestety, najlepszą propozycją jest obecnie oficjalna aplikacja, co źle świadczy o stanie tego segmentu na Androidzie, ale w końcu zdecydowałem się na Tweetings, którego Mateusz Gryc opisywał w pierwszym, listopadowym numerze ­Android ­Magazine. Sync działa lub nie, ale przynajmniej mam 50% szansy na synchronizację swojego timeline. Niestety do najlepszych klientów na rynku brakuje mu bardzo dużo.

029

Od powyższych aplikacji oczekuję przede wszystkim płynności i prawidłowego funkcjonowania i w zasadzie mam zastrzeżenia tylko do dwóch z nich. Wordpress dla Androida jest absolutnie bezużyteczny i nie wiem, czy autorzy go w ogóle uruchamiali, a Flickr z kolei nie działa tak płynnie jakby mógł. Cała reszta sprawuje się bardzo sprawnie i szybko – zastrzeżeń brak. Zresztą cały Android 4.2 działa bardzo sprawnie na Nexusie 4. Nie zaakceptowałbym zresztą żadnych kompromisów pod tym względem – jest w końcu wyposażony w czterordzeniowego Snapdragona S4 Pro i 2 GB RAMu. Pominę zupełnie fakt, że mam zboczenie na tym punkcie. Pomimo tego, porównując go z iPhonem 5, już na pierwszy rzut oka widać, że Project Butter wymaga więcej poślizgu – animacje nadal nie są tak płynne jak pod iOSem. Jednak różnica w stosunku chociażby do HTC One X (bez plusa) jest duża, szczególnie jeśli posiada Sense. Na koniec dnia muszę jednak powiedzieć jedno: Nexus 4 robi dokładnie to, co od niego wymagam, a czasami więcej. Znakomicie spisują się rozszerzone powiadomienia, a możliwość przesyłania czegokolwiek pomiędzy aplikacjami znacznie zwiększa wygodę pracy na nim.


1/2013 2 SPRZĘT 2 Nexus 4

22Bateria Tydzień to za krótko, aby sprawdzić telefon w każdych warunkach, ale panujące na dworze zimno na pewno obniża jego wydajność. Tylko raz udało mi się na koniec dnia, kiedy kładłem się spać, zejść poniżej granicy 20% (o dwa punkty jakby ktoś ­pytał). Przeważnie zostaje mi około 30-40% zależnie od tego, ile osób do mnie dzwoni. Mam wrażenie, że właśnie rozmowy głosowe pożerają akumulator w zastraszającym tempie. Z kolei weekendowy spacer z GPS-em włączonym i logowaniem trasy za pomocą RunKeepera wypadł pozytywnie – 15% ubytek w półtorej godziny jest jak najbardziej do zaakceptowania. Dzisiejsze telefony, przy moim stylu życia, muszę ładować każdej nocy. W wyjątkowych sytuacjach, przy oszczędnym ich użyciu, mogą wytrzymać dwie doby, ale to wyjątki. Wystarcza mi zatem, gdy do tego wieczora wytrzymają, a z tym nie ma absolutnie żadnych problemów.

22Ekran To jeden z najmocniejszych elementów ­Nexusa i jednocześnie zawodzi go trochę sam ­Android... ale „cofając się do tyłu”... Nexusa wyposażono w IPS LCD o rozdzielczości 768x1280 pikseli, czyli więcej niż 720p (720x1280 px). Jak to zwykle w takich sytuacjach bywa, są plusy i minusy takiego rozwiązania. Sam ekran natomiast jest znakomity, ale czernie ma gorsze niż w iPhonie 5 – po ustawieniu suwaka na 50%, w ciemnym pomieszczeniu, czernie stają się lekko szarawe. W ustawieniu automatycznym Nexus ma zawsze bardziej ściemniony ekran niż iPhone, w wyniku czego kolory nie są tak nasycone, a kontrast wyraźnie niższy. Po ręcznej korekcie natomiast obraz osiąga prawidłowe nasycenie i poziomy, a zdjęcia wyglądają na nim fantastycznie. Być może jest to zabieg mający na celu ograniczyć zużycie baterii – podobne nastawy jasności w trybie automatycznym ma Nexus 7. Szkoda, że nie skalibrowano ich ciut wyżej – to właśnie taka drobnostka, z którą nie za bardzo wiadomo, co zrobić, a mnie osobiście denerwuje codziennie. Wracając do kompromisu szerokości ekranu – te 768 pikseli w poziomie powoduje przede wszystkim, że trudniej urządzenie wygodnie chwycić. Na szczęście, dla moich rąk, konstrukcja

030

­ exusa 4 jest wystarczająco wygodna, chociaż N mam problemy z jego obsługą jedną ręką. Obła otoczka powoduje jednak, że leży on bardzo wygodnie z ręce, a tylne szkło wbrew pozorom świetnie trzyma się palców. A sam ekran, subiektywnie? Dorównuje najlepszym konstrukcjom obecnie na rynku, z drobnymi różnicami. No i nie jest to AMOLED.

22Ergonomia Nie lubię dużych telefonów. Pisałem już o tym niejednokrotnie. Mam jednak dwa wyjątki. Pierwszym jest HTC One X, którego akceptuję bardziej ze względu na bardzo dobry ekran i aparat niż rozmiar, ale ekran o proporcjach 16:9 dba o to,


1/2013 2 SPRZĘT 2 Nexus 4

żeby nie był za szeroki. Podobnie wygląda sprawa z moim drugim wyborem, opisywanym Nexusem, z tą uwagą, że pomimo szerszego ekranu jest... węższy od One X’a. Niewiele, bo zaledwie o milimetr z groszami, ale jednak. Rąk nie mam małych, więc potrafię go w miarę sprawnie obsługiwać, jeśli jednak jesteś osobą o mniejszych rękach, to polecam najpierw przetestować, czy taki rozmiar będzie ­odpowiedni – z doświadczenia wiem, że kobiety o małych dłoniach zdecydowanie preferują znacznie mniejsze telefony.

22Aparat Zdjęcia nie są mocną stroną Nexusa i HTC One X, z którym robiłem bezpośrednie porównanie przy okazji weekendowego spaceru. Światłomierz ­Nexusa, przy obecnej ponurej aurze oraz wszechobecnym śniegu, ewidentnie nie doświetla zdjęcia, pomimo że mają jeszcze sporo zapasu. Cienie z kolei są prawie czarne, podczas gdy na identycznym zdjęciu z HTC widać znacznie więcej szczegółów. Będę mógł więcej powiedzieć w temacie dopiero jak słońce zbudzi się z zimowego snu. Testowałem również tryb robienia panoram i PhotoSphere. Ten pierwszy działa poprawnie, a zdjęcia z drugiego są w zasadzie bezużyteczne z tego, co widzę. Można się nimi współdzielić w zasadzie tylko na Google+. W praktyce więc pozostaje ich oglądanie na ekranie telefonu, co wydaje się być obecnie lekko bez sensu. Google z pewnością poradziłby sobie z wprowadzeniem embedów w stylu Lytro i czekam na dodatkową funkcjonalność w tym zakresie.

031

wynika bardziej z winy oprogramowania niż samego telefonu, który został wykonany przez LG idealnie w obrębie tych materiałów, na które się zdecydowano. Nic nie trzeszczy, nic nie skrzypi, a całość jest spasowana wzorowo. Nie wiem, czy przeciętna jakość zdjęć z aparatu wynika z niedopracowania algorytmów, ale tutaj chciałbym zobaczyć poprawę – mimo wszystko robię dużo zdjęć ­telefonem i cenię sobie jak najwyższą ich jakość. Przez cały test nie wspominałem o jednej cesze Nexusa 4, która powoduje, że nie widzę sensu kupowania jakiegokolwiek konkurencyjnego produktu – jego cenie. W USA kosztuje, w wersji 8GB, zaledwie 299 dolarów. W UK niewiele więcej, bo 239 funtów. Dopłata do wersji 16 GB nie jest duża, ale to niestety górna granica. Osobiście wystarcza mi najtańsza opcja, ale osobom przetrzymującym w telefonie duże ilości multimediów polecam rozejrzenie się za rozwiązaniami z kartami microSD lub większą wbudowaną pojemnością. W praktyce oznacza to, że sprowadzenie telefonu do Polski powinno zamknąć się w kwocie około 1.400 zł. To dwukrotnie mniej niż Samsung, HTC czy Apple każą sobie płacić za swoje topowe ­telefony! Jeśli do tego dodamy fakt, że może śmiało konkurować z wszystkimi topowymi modelami na rynku, a w moich oczach je znacznie przewyższać, to pozostaje jedynie udać się do sklepu i go kupić... jeśli kiedykolwiek będzie miał normalną dostępność. 5

Nexus 4 Producent: LG

55555 55

OS: Android 4.2 (4.2.1 jako aktualizacja) Ekran: 4,7” IPS, 1280x768 px, 320 ppi Wymiary: 133,9 x 68,7 x 9,1 mm (wys. x szer. x. grub.) RAM: 2 GB Pamięć: 8 lub 16 GB CPU: Qualcomm Snapdragon S4 Plus Aparat: 8 MP (tył), 1,3 MP (przód) Łączność: 802.11 a/b/g/n, Bluetooth, NFC, SlimPort HDMI Cena: 299 USD/ 239 GBP

22Najlepszy? Nexus 4 to obecnie najlepszy telefon z Androidem jaki można kupić, pod warunkiem, że chce się posiadać „czystego” ­Androida. Większość niedoróbek

Ocena: Design: 5/6 Jakość wykonania: 5/6 Oprogramowanie: 4/6 Wydajność: 5/6 Ocena końcowa: 6/6 Jestem zmuszony ocenę końcową zmodyfikować i przyznać Nexusowi “szóstkę”, głównie ze względu na ogólnie bardzo dobre wyniki w każdej kategorii, ale przede wszystkim ze względu na cenę, która zmienia wszystko.


1/2013 2 SPRZĘT 2 Amarantowa piękność – Test Xperii P

032

Amarantowa piękność Test Xperii P

Gdyby nie moje roztrzepanie, dzisiaj pisałbym o świetnej i potężnej Xperii T, którą Zieliński zwinął mi dosłownie sprzed nosa. W związku z tym wybrałem sobie model, który intrygował mnie od samej swojej premiery. Model P. I mimo mojej słabości do bondowskiego telefonu, gdy ­piszę te słowa jestem niesamowicie usatysfakcjonowany z mojego wyboru. Michał Mynarski Nie będę Wam Drodzy Czytelnicy ściemniał – to nie jest najlepszy telefon, z najlepszej półki jaki możecie kupić. Jego wartość na Allegro oscyluje wokół wartości testowanego w zeszłym miesiącu przeze mnie i złodzieja Michała Z. modelu HTC Desire X. I mając oba na biurku wiem, że Japończyk podoba mi się dużo bardziej. Ale po kolei. Przede wszystkim Xperia P reprezentuję serię NXT, czyli swoisty renesans tej linii. Nowe wzornictwo, obudowy unibody, porządna nakładka – tak to wszystko słyszeliśmy na zeszłorocznym MWC. Jak wyszło? Wiemy. Nikt na rynku Androidów nie utrzyma się bez low-endów, stąd z czasem pojawiły się Xperie J i inne Mirosie, które z ideą NXT wiele wspólnego nie mają. Czerwona Xperia P wygląda jak piękność w sukni, to naprawdę zjawiskowy telefon od strony designu.

9

Czerwona Xperia

Samo urządzenie jest P wygląda jak zapakowane staromodpiękność w sukni, to nie w pudełko wielokrotnaprawdę zjawiskowy nie większe, niż by było to telefon od strony designu potrzebne, ale schludnie i gustownie. W środku znajdziemy instrukcje, ładowarkę modułową i słuchawki. Wszystko ładnie popakowane, słowem – stara japońska szkoła. I to się u mnie liczy! Akcesoria są wykonane bardzo ok. Nie wieją tandetą, kable są w miarę sztywne. Wątpliwości mam tylko co do mikrofonu przy słuchawkach, ale jako że celem recenzji nie jest dewastacja nie dałem rady ich przetestować pod kątem wytrzymałości.

22Ślicznotka w jedwabnej sukni Jak się już domyślacie trafiła do mnie najładniejsza z możliwych, czerwona ­Xperia P. To świetne zerwanie z biało – czarnym światem smartfonów. Urządzenie jest piękne. Obracając je w ręce widać jak ­refleksy światła przeskakują z obudowy na ekran i z powrotem. Czerwona Xperia P wygląda jak piękność w sukni, to naprawdę zjawiskowy telefon od


1/2013 2 SPRZĘT 2 Amarantowa piękność – Test Xperii P

strony designu. Prostokątna, sroga bryła sprawia świetne wrażenie, a lekko zaokrąglony tył dopasuje się do dłoni. Widać precyzje wykonania w każdym elemencie, od śrubki, przez siateczkę na głośniku po obwódkę aparatu. Telefon jest solidny i dość ciężki, do tego świetnie wykonany – nie ma mowy by trzeszczał przy uścisku. Zimne aluminium sprawia przyjemne w dotyku wrażenie, chociaż problematyczna jest śliskość tego materiału. Często może się zdarzyć, że telefon będzie próbował nam się z dłoni wyślizgnąć. Japoński kunszt wręcz przemawia przez „pejkę”. Każdy Samsung leżący przy niej oblewa się rumieńcem wstydu, gdyż wygląda na plastikową zabawkę. Inna sprawa, że wyjątkowo długi dół i skłonność do ekstradycji z dłoni, jaką P przejawia, powodują problem ergonomiczny. Czasem małym palcem dłoni musiałem przytrzymać telefon, by nie wyślizgnął mi się, ale wtedy sięgnięcie górnej belki jest wyjątkowo trudne. Domyślnie trzymając telefon ciężko również poruszać się między przyciskiem wstecz, ponieważ jest on umieszczony bardzo nisko (na przezroczystym panelu). Mogę Wam też zdradzić tajemnicę, gdzie pojawią się pierwsze ślady użytkowania. Lakier z obudowy zejdzie na dolnych rogach obudowy, zaś pod ramkę ekranu (która jest wystająca) zacznie się dostawać masa trudnego do usunięcia brudu.

22Biała Magia Ekran jaki znajdziemy w Xperii P to 4 calowy panel LCD o rozdzielczości qHD (960x540 px) z technologią White Magic, która ma w stanowczy sposób wpływać na jakość wyświetlanej bieli oraz Bravia Engine, która poprawia kolory podczas oglądania zdjęć i filmów. Czy to się realnie sprawdza? To zależy jak bardzo jesteście odporni

9

Okazuje się, że Xperie

z Androidem 4.0 to bardzo spójne graficznie, estetyczne, wpasowujące się w Holo

033

na placebo. Faktycznie ekran podczas oglądania Detale ikonek filmu wygląd nieźle, ale do najwyższa czy to od razu jest warte półka. Pod tym względem takich marketingowych UXP NXT może bez zachwytów? kompleksów stanąć W codziennym użytkow szranki z iOS waniu ekran sprawia naprawdę dobre wrażenie. Gęstość pikseli rzędu 275 PPI, świetne barwy (choć trochę wyciszone) i jasność, która dostosowuje się idealnie do panujących warunków. Z drugiej strony gdy podświetlenie zwiększymy drastycznie, czerń staje się szara i to bardzo bije po oczach. Do tego ekran konsumuje nieprzyzwoite wręcz ­ilości energii. Panel ma dość szerokie kąty widzenia, jednak pow. 50 stopni pojawiają się pierwsze przekłamania.

9

22Niezwykłe wnętrze i czarująca bielizna Okazuje się, że Xperie z Androidem 4.0 to bardzo spójne graficznie, estetyczne, wpasowujące się w Holo. To moje pierwsze spotkanie z nakładką Sony UXP NTX. Zastanawiałem się, czy będzie w stanie zawalczyć z moją miłością do Sense 4.0 i chyba się jej to udało. Okazuje się, że Xperie z ­Androidem 4.0 to bardzo spójne graficznie, estetyczne, wpasowujące się w Holo Theme i szybkie połączenie. ­Nakładka sprawia bardzo pozytywne wrażenie, rozszerza opcje i funkcjonalność Androida poprzez autorskie dodatki Sony. W dodatku znajdziemy ­tutaj sporo nowych, użytecznych widżetów, śliczne tapety (stateczne jak i animowane) oraz możliwości zmiany skórek. Świetnie prezentuje się ekran blokady, który w uporządkowany i ­klarowny sposób organizuje najważniejsze informacje dotyczące


1/2013 2 SPRZĘT 2 Amarantowa piękność – Test Xperii P

t­ elefonu. Szczególnie spodobała mi się możliwość podmienia zegarka na ­Walkmana, gdyż znajdują się obok siebie (jeden z nich jest poza ekranem). Do tego warto dodać, że UXP NXT posiada tryb horyzontalny w launcherze. Super! Inna kwestia, że Sony naprawdę obładowało nasz smartfon dodatkowymi aplikacjami, a tego nie lubię. Na starcie (prócz tych standardowych rzecz jasna) mamy TimeScape, FaceBook, Music Unlimited, Track ID, Podłączone Urządzenia, Utwórz i przywróć kopię zapasową, Uwagi, Filmy, OfficeSuite, PlayNow, Polecane, Centrum Aktualizacji, Menadżer LiveWire, Wiadomości i Pogoda i Wisepilot for Xperia. Szkoda, że niektóre są całkowicie zbyteczne i dublują swoje funkcjonalności. W tym wszystkim nie znalazło się nawet miejsce dla prostego menadżera zadań (multitasking wywołuje się przytrzymując Home). Na szczęście spora część tych aplikacji może zostać odinstalowana, jednak pewien niesmak pozostaje. Detale ikonek do najSony samo wyższa półka. Pod tym do końca nie wie względem UXP NXT może co sprzedaje – tyle wynika bez kompleksów stanąć z dokumentacji tego w szranki z iOS. modelu dostępnej Warto tu przystanąć w Internecie. Widnieje na chwilę i jeszcze raz tam informacja jakoby wywołać do tablicy TimeXperia P posiadała grafikę Scape. To cwany program Adreno 205, choć pod i podoba mi się jego zamaską znajdziemy Mali mysł. Agreguje on treści 400 z jednym rdzeniem z FaceBooka i Twittera

9

034

i przedstawia w postaci bardzo fajnego timeline’u złożonego ze zdjęć w ramkach. Jednakże co najważniejsze – inni deweloperzy mogą użyć jego kodu i stworzyć własne strumienie. I w ten sposób w Google Play możemy znaleźć aplikacje, które pozwolą pobierać tylko zdjęcia naszych znajomych, bądź stworzą w TimeScape czytnik RSS lub przeglądarkę 9GAG. Genialne! No i nie byłbym sobą, gdybym nie poświęcił jeden akapit jakiemuś detalowi. W przypadku UXP NXT będą to ikonki, które są stanowczo najładniejsze wśród nakładek producentów. Widać, że Sony mocno przywiązało uwagę do efektów graficznych, gdyż przenoszenie okien, widżetów, czy ikonek jest zrobione świetnie, wręcz plastycznie. A detale tych ostatnich to najwyższa półka. Pod tym względem UXP NXT może bez kompleksów stanąć w szranki z iOS.

22A jak szybko w tych obcasach ucieka! Xperia P z wydajnością nie ma żadnych problemów, pomimo że posiada „tylko” dwurdzeniowy


1/2013 2 SPRZĘT 2 Amarantowa piękność – Test Xperii P

układ o częstotliwości 1 GHz (Cortex A9). Autorski procesor ST Ericcson Nova Thor U8500 staje na wysokości zadania. W połączeniu z ICS zapewnia nam komfortową obsługę urządzenia, które rzadko się zdarza, by musiało dłużej pomyśleć. Nie ma też większego problemu z grami. GTA III i GTA Vice City „pejka” przyjęła bez większych oporów w maksymalnych ustawieniach graficznych, także nie może być mowy o żadnych zadyszkach przy mniej wymagających grach. Za grafikę odpowiada tutaj Mali 400 w wersji jednordzeniowej (a nie jak podaje Sony WE WŁASNEJ dokumentacji – Adreno 205). Jest ono wyraźnie na papierze słabsze od tego zastosowanego w Galaxy S II, ale na co dzień w ogóle to nie przeszkadza. Sony samo do końca nie wie co sprzedaje – tyle wynika z dokumentacji tego modelu dostępnej w Internecie. Widnieje tam informacja jakoby Xperia P posiadała grafikę Adreno 205, choć pod maską znajdziemy Mali 400 z jednym rdzeniem. Warto również zaznaczyć, że telefon nie posiada wejścia na kartę pamięci. W zamian otrzymujemy 12 GB pamięci wewnętrznej. Dla mnie to wystarczająca ilość, ale rozumiem, że dla niektórych może być to kiepski dil. A na koniec, zgodnie z tradycją, wyniki syntetycznych benchmarków dla cyferkowych maniaków. Rezultaty jakie osiąga Xperia P są słabsze od Desire X, choć to urządzenie Sony działa szybciej i oferuje większą wydajność w grach.

22A czy panienka na czymś nam zagra? Sony to twórca Walkmana i ta marka z sukcesami była przenoszona na telefony pod postacią słynnej serii W. Spodziewałem się, że odtwarzacz ten będzie dobrze się spisywał podczas testów. I miałem rację – jest lekki, przejrzysty i ładny. Obsługa go jest banalnie prosta, program posiada funkcje

035

pobierania informacji o piosenkach i okładek Walkman nie albumów. W starciu z traodczytuje gedią znaną mi z HTC, formatów bezstratnych. Walkman wychodzi staPlików FLAC nie widzi, nowczo zwycięsko. Jeda ALAC nie potrafi nak ma inne problemy odtworzyć – nie odczytuje formatów bezstratnych. Plików FLAC nie widzi, a ALAC nie potrafi odtworzyć (a przecież Apple Loseless jest już formatem otwartym od dawna). Walkman nie odczytuje formatów bezstratnych. Plików FLAC nie widzi, a ALAC nie potrafi odtworzyć. Na pochwałę zasługuje za to aplikacja Sony Bridge, której jest wersja na OS X. Chociaż co do jej stabilności mam pewne zastrzeżenia to sama integracja z iTunesową biblioteką wypada bardzo dobrze. To samo dotyczy się zdjęć i iPhoto. Jest dość prosto, dość klarownie i całkiem sprawnie.

9


1/2013 2 SPRZĘT 2 Amarantowa piękność – Test Xperii P

Szkoda tylko tego numeru z formatami – gdyby Walkman bez oporów łykał ALAC, mógłbym „pejkę” polecić każdemu makjuserowi, który boi się niekompatybilności ekosystemu. Jednak trochę nie wyszło. Filmy faktycznie na Xperii P wyglądają bardzo ładnie. Telefon nie ma problemów z płynnym odtwarzaniem materiału 720p, jednakże nie ma co liczyć na skakanie w dowolny moment filmu – wtedy procesor musi pomyśleć i czasem nie przynosi to w ogóle efektów. Gorzej jest z obsługą filmowych formatów dźwięku. Pierwszy lepszy DTS odpada, choć z kontenerem *mkv domyślna aplikacja radzi sobie bez oporów. Słuchawki pchełki dołączone do zestawu grają naprawdę świetnie. Dużo lepiej niż standardowe słuchawki Apple (nie mam na myśli EarPodsów), mają bardziej wyostrzone tony średnie i wysokie, na które zwrócimy większą uwagę. No i posiadają bas – bądź co bądź koślawy trochę, ale zawsze. Szkoda tylko, że prawa słuchawka nagminnie uprawiała dezercje z mojego ucha. Co oczywiście jest ewidentną winą Sony, bo chyba nikt nie sugeruje, że autor ma krzywe uszy! Głośnik spisuje się pozytywnie. Nie charczy bez powodów, nie pluje się gdy przesadzamy z głośnością. A w tej kwestii ma się czym pochwalić i potrafi pokazać pazur. Oczywiście nie będę kłamał, że po zwiększeniu natężenia do maksimum dobiega do nas krystalicznie czysty dźwięk. To tylko smartfon, ma ograniczenia jak każdy inny. Przynajmniej tutaj na obudowie nie marnuje się logo Beats by Dre.

036

użytkowanie w normalnych warunkach to przyjemność. Problemy robią gdy światła jest za mało, gdyż urządzenie bardzo alergicznie wtedy reaguje na każdy ruch (wtedy lepiej robić zdjęcia klasycznie, smartfonowo). Jednak nawet w ciemnych pomieszczeniach i nocy da się zrobić ładne zdjęcie, choć pojawiają się wtedy rozmazane obiekty i niewielkie szumy. Soft odpowiedzialny za aparat posiada prawie wszystko czego Ci potrzeba. Różne scenerie, możliwość zmiany wartości ekspozycji, ustawienia zachowania na dotyk ekranu i spustu czy wyłączenia stabilizacji obrazu. Jest się czym bawić i niejeden fan Instagramu znajdzie tu coś dla siebie. Martwi mnie tylko brak trybu makro... Zrobiłby tutaj furorę. Filmy nagramy w maksymalnej rozdzielczości 1080p (FullHD). Kamerka radzi sobie naprawdę Nie mam oporów dobrze, stabilizacja obraby stwierdzić, zu pracuje porządnie cały że klawiatura w UXP czas, tak aby uniemożliNXT jest najlepsza wśród wić większe zakłócenia. nakładek producentów Oczywiście czasem się zdarzą pewne potknięcia i przeskoki pikseli, ale nie wymagajmy też od pejki cudów. Większym problemem jest autofocus, który czasem decyduje się 2 sekundy, na czym dokładnie chce się skupić. Jednak to już prawie czepianie się na siłę, bo i aparat i kamera w Xperii P sprawują się świetnie i myślę, że każdy kto weźmie do ręki to urządzenie będzie bardzo zadowolony.

9

22Ewidentnie rozmowa nam się klei 22Pozuj mi! Xperia P jest piękna i pięknie wychodzi na zdjęciach. Czy jednak robi równie piękne fotografie? Urządzenie jest wyposażone w 8 Mpix aparat główny z sensorem BSI i 1.3 Mpix kamerę przednią. Zdjęcia w świetle dziennym wychodzą ostre, ze sporą ilości detali i bardzo małymi szumami. Xperia P posiada fizyczny przycisk migawki i jego

Nie mam oporów by stwierdzić, że klawiatura w UXP NXT jest najlepsza wśród nakładek producentów. A dlaczego miałaby się nie kleić, skoro mikrofony i odszumianie działają tak dobrze? Bardzo dobrze słyszałem moich rozmówców (przynajmniej dopóki nie wchodzili w jakieś dziwne strefy z ćwierć zasięgiem), podobnie zresztą jak Oni


1/2013 2 SPRZĘT 2 Amarantowa piękność – Test Xperii P

mnie. Nie mam w tej kwestii kompletnie nic do zarzucenia Xperii. Za to słownik to już czysta poezja i nie mam oporów by stwierdzić, że klawiatura w UXP NXT jest najlepsza wśród nakładek producentów. Potrzebowałem dosłownie chwilę by przestawić się z Sense i śmigałem po niej aż furczało. Słownik naprawdę podpowiada to co chcę napisać, zna polską odmianę (WRESZCIE), dokłada znaki interpunkcyjne tam gdzie powinny być, darząc szacunkiem spacje i nie wsadzając ich gdzie popadnie. Pomimo aluminiowej obudowy unibody nie miałem również żadnych problemów z zasięgiem, ani HSDPA, ani WiFi, ani nawet GPS. Wszystko działało szybko i sprawnie, aż mnie to zaskoczyło. A i ważna kwestia – telefon można łapać w dowolny sposób.

22Czeka nas długa noc razem W tym wszystkim najbardziej obawiałem się o baterię. Jak się okazało dość słusznie, gdyż 1300 mAh nie wystarcza na zbyt wiele przy takich podzespołach i ekranie. Jeżeli włączymy oszczędzanie energii i w miarę rozsądnie będziemy korzystać, „pejka” starczy nam na trochę ponad dobę (w najlepszym wypadku 1 dzień i 10h). Jednak jeżeli planujecie posiadać ten smartfon to radziłbym nabierać nawyku ładowania go co noc.

037

Abstrahując – ja dałem radę całą baterię zdrenować w 2 godziny i 10 minut. A Wy?

22Trudne słowa pożegnania Xperia P to stanowczo jeden z najpiękniejszych, najlepiej wykonanych Androidów na rynku. Wydajnościowo zalicza się do półki średniej i tyle też kosztuje (ok. 800zł). Jednak jej możliwości, świetny ekran, naprawdę niezły aparat pozwalają wysnuć wniosek, że bez problemu może rywalizować nawet z najlepszymi smartfonami z zielonym robotem. To naprawdę udana konstrukcja, która bardzo mi się spodobała i chciałbym, aby Sony utrzymało ten trend. Model T stanowczo się różni od tego co początkowo prezentowały Xperie NXT. Może jednak warto zawrócić na tą drogę i pokazać godnego następce P i tym razem zrobić z niego kapitalnego flagowca, który nie kryłby się w cieniu innych urządzeń. Bo nie ma się czego wstydzić. Ani trochę. 5

Xperia P Ocena: Design – 6/6 jakość wykonania – 6/6 oprogramowanie – 5/6 wydajność – 4/5 końcowa – 5/6

55555 55


1/2013 2 SPRZĘT 2 Sony Xperia J. – Recenzja

038

Mateusz Gryc

Sony Xperia J. Recenzja Zdawałem sobie sprawę, że Xperia J w portfolio Sony jest modelem budżetowym. Nie mogłem jednak doczekać się jej przybycia. Uważam, że od czasu rozwodu Sony i Ericssona, seria Xperia zmierza w bardzo dobrym kierunku. Do tej pory nie miałem jednak nigdy okazji dłużej pobawić się żadnym przedstawicielem tej rodziny. ­Niestety – moja tygodniowa znajomość z modelem J była dość bolesna. Zanim się jednak o tym przekonałem, oczekując na kuriera zbierałem informacje o tym modelu. Specyfikacja (podobna do np. HTC One V) zwiastowała dość słabe urządzenie, ale w miarę świeże (premiera odbyła się w sierpniu 2012) i od razu wyposażone w Anadroida 4.0.4, a więc na szczęście z Androidem nowej generacji. Ustaliłem też, że na wolnym rynku można nabyć ją za 800-900 zł, a nasi polscy operatorzy chętnie proponują ten model jako „słuchawkę za złotówkę” w przeciętnych abonamentach. No i przybył kurier.

22Zestaw W niewielkim pudełku znalazłem trochę makulatury, ładowarkę, kabel USB i samą Xperię J. Póki jej nie wyjąłem, miała kolor czarny, biały, różowy i złoty (Kot Schrödingera, kochani). Ja, na szczęście, trafiłem na neutralną, choć trochę nudną – czarną. Trochę szkoda, że w zestawie zabrakło słuchawek, nawet jakiś najprostszych. Logo na pudełku

informuje nas, że sprzęt korzysta ze wspomagania dźwięku xLoud, a sam telefon namaszczony jest dziedzictwem Walkmana (nawet odtwarzacz muzyki nosi taką nazwę), więc słuchawki, dzięki którym moglibyśmy do razu cieszyć się muzyką, byłyby mile widziane. Z drugiej jednak strony, jestem w stanie usprawiedliwić ten brak – J ma być modelem przede wszystkim tanim.

22Wygląd i budowa

9

Smartfon robi bardzo dobre

Smartfon robi bardzo dopierwsze wrażenie bre pierwsze wrażenie, choć, jak wspomniałem, wersja z pleckami w kolorze czarnym po pewnym czasie zaczęła wydawać mi się nudna. Myślę, że model z białą klapką jest żywszy i ciekawszy, ale – co kto lubi. Z przodu prezentuje się bardzo dobrze – monolitycznie i minimalistycznie. Żadnych niepotrzebnych bajerów, tylko ekran, malutkie, dotykowe


1/2013 2 SPRZĘT 2 Sony Xperia J. – Recenzja

przyciski systemowe, logo Sony, przednia kamera i głośnik, w którym bardzo łatwo i szybko zbiera się kurz. Ten obraz zaburza jedynie otwór mikrofonu, który, o dziwo, nie został ukryty na żadnej krawędzi, a jest właśnie na przodzie. Mamy tu też dodatkową (obok standardowej, umieszczonej u góry), wielokolorową diodę, która jednak pełni funkcję wyłącznie estetyczną – nie działa jak dioda powiadomień, a zapala się jedynie na moment, gdy uruchamia się ekran urządzenia. Podoba mi się też to, że boczne krawędzie nie są względem płaszczyzn telefonu prostopadłe, a łączą przód z tyłem pod różnymi kątami (mam nadzieję, że rozumiecie – jeśli nie, zerknijcie na zdjęcia). Wygląda to dobrze i ciekawie, ale nadal elegancko. Na lewej krawędzi znajduje się wyjście microUSB. Niespecjalnie lubię takie jego umiejscowienie. Często i dużo korzystam bowiem ze smartfona w samochodzie. Jest on zwykle podpięty do ładowarki, a takie położenie jej gniazda jest nieco niekomfortowe. Ale do przeżycia. To, co przez długi czas było dla mnie nie-do-przeżycia, to umieszczenie przycisków kontroli głośności po prawej stronie, tuż pod włącznikiem. Skrajnie niewygodne rozwiązanie - najczęściej próbując trafić w mały, położony bardzo wysoko włącznik naciskałem przycisk pogłaśniania, co mocno mnie irytowało. Pod koniec mojej przygody z Xperią J zdążyłem już do tego przywyknąć, ale uważam, że standard „włącznik góra/prawo, głośność – lewo” jest sprawdzony i nie ma co z nim na siłę kombinować. Za to bardzo podoba mi się tył urządzenia. Klapka (jak i całość urządzenia) jest oczywiście plastikowa – tutaj jednak, w przeciwieństwie do np. Samsungów, jest ona matowa, szorstka, delikatnie gumowata. Po prostu bardzo przyjemna w dotyku i bardzo ładnie się prezentująca. By urządzenie wyglądało ciekawiej (i, ­podobno, by pewniej

039

się je trzymało – ja nie zauważyłem różnicy) tylna część obudowy została zauważalnie wygięta na kształt litery „C”. Każdy ma jakiś fetysz. Przyznam, że moim są „wnętrzności” urządzeń. Bardzo lubię, gdy sprzęt wygląda dobrze po odkryciu obudowy. Liderują w tym modele od HTC (oczywiście te, które mają otwierane obudowy), ale Xperia J także plasuje się wysoko. W polakierowanym, przypominającym chrom, szkielecie urządzania, zajdziemy baterię o pojemności 1750 mAh (o 250 więcej, niż w HTC One V) oraz sloty na kartę pamięci i mini SIM (mówiąc „po ludzku” - normalną kartę SIM). Ogólnie – za wygląd i budowę duży plus. Nic nie trzeszczy, nic nie skrzypi, a smartfon wygląda elegancko i pewnie.

22Ekran

9

Klawiatura laguje, co utrudnia

szybkie pisanie

Pierwsze rozczarowanie zaliczyłem po uruchomieniu pierwszego filmu. Dlaczego dopiero wtedy? Ponieważ interfejs nakładki Sony i standardowo ustawione tapety są dość ciemne i w takiej estetyce wszystko wydaje się wyglądać dobrze. Jednak po uruchomieniu pierwszego lepszego nagrania zauważyłem, że kolory są jednak dość słabo oddawane (dobrze, macie prawo mnie nie słuchać – w końcu lubię AMOLEDy, co ja mogę wiedzieć o kolorach?) i mimo nawet niezłej rozdzielczości 854 x 480 (co przy 4” oznacza 245ppi) wszystko wydaje mi się jakieś takie... nieostre. Pamiętajmy jednak – to budżetówka, cudów od niej wymagać nie należy. Powierzchnia ekranu nie jest też zbyt przyjemna w dotyku. Odnoszę wręcz wrażenie, że poza standardową „folią nowości”, smartfon posiada naklejoną drugą folię ochronną, której jednak nie dałem rady zerwać. Warto jeszcze wspomnieć, że przód J bardzo mocno się brudzi (nawet nie „palcuje”, ale po prostu przywiera do niego każdy rodzaj brudu i kurzu) i obsługuje najwyżej dwupalcowe gesty (co oczywiście wystarcza w większości przypadków). Wyświetlaczem zachwycony nie byłem – ale budżetówce jestem w stanie to wybaczyć.


1/2013 2 SPRZĘT 2 Sony Xperia J. – Recenzja

22Wydajność Czas już powiedzieć o największym problemie Xperii J. O tym, co sprawiło, że mimo początkowego pozytywnego nastawienia z tego smartfona korzystało mi się źle. Chodzi o brak mocy. Powtórzę jeszcze raz – wiedziałem, czego mogę się spodziewać. Wiedziałem, że J celuje w niższą półkę cenową, a co za tym idzie słabszą specyfikację. Od takich smartfonów nie należy wymagać za wiele. I ja za wiele nie wymagałem, ale J po prostu nie radziła sobie w podczas normalnego, codziennego użytkowania. Widać było, że „chce, ale już nie może”. Nie chodzi nawet o gry, tu nie było najgorzej. W mój aktualny hit – Atomic Bomber – dało się grać bez większych problemów. Sporadyczne zacięcia zdarzały się podczas bardziej zaawansowanych, ale i tak prostych gier, jak Hill Climb ­Racing, czy Angry Birds (przyznam się Wam nawet, że zainstalowałem i z powodzeniem uruchomiłem GTA 3, choć grać się nie dało). Takie przycinki co jakiś czas w trakcie grania są na takim sprzęcie akceptowalne. Niestety, bardzo złe wrażenie robi praca samego systemu. Na wszystko trzeba czekać bardzo długo – otwarcie menu multitaskingu to 3-4 sekundy czekania. Smartfon laguje podczas przewijania pulpitów, mimo że mam na nich trzy widżety na krzyż. J źle radzi sobie z aplikacjami systemowymi od Sony. Ale już najgorzej jest z klawiaturą – ona także laguje, co utrudnia szybkie pisanie. Autokorekta jest i działa, ale gdy W tej cenie przez taką zacinkę zgubida się znaleźć my znak, zamiast go doszybsze smartfony, dać, musimy potem potakże w rodzinie Xperia prawiać całe słowo.

9

040

I to przez te ewidentne braki w kondycji tak zniechęciłem się do tego urządzenia. Nie dość, że odbierało to jakąkolwiek przyjemność z użytkowania smartfona, to jeszcze zwyczajnie przeszkadzało w codziennych czynnościach.

22Nakładka Sony Do nakładki na Androida, którą zafundowało Sony swoim Xperiom, podchodzę... neutralnie. Podoba mi się to, że jest ona nienachalna, a cały interfejs i aplikacje systemowe bardzo przypominają (i pasują do) czystego Androida 4. Sony nie wpycha swoich rozwiązań gdzie popadnie, tylko po to, żeby coś zmienić i dzięki temu mamy np. standardową przeglądarkę i tylko minimalnie zmodyfikowany pasek powiadomień. Są jednak rzeczy, które mi się nie podobają, jak np. aplikacja Kalendarza – moim zdaniem niezbyt ładna. Wersja nakładki dla Xperii J i tak została okrojona względem silniejszego rodzeństwa – niestety, jak wspomniałem wcześniej, to dla tego urządzenia nadal za wiele. Niektóre animacje (jak te towarzyszące przenoszeniu i usuwaniu widżetów) też można było usunąć. Smartfon straciłby na „bajeranckości”, ale zyskał te kilka klatek do płynności działania. W ramach nakładki otrzymamy kilka nowych aplikacji i widżetów. Najsłynniejszym z nich jest oczywiście TimeScape, czyli agregator informacji z portali społecznościowych. Niestety (a może i stety), w wersji dla J został bardzo uproszczony i nie prezentuje się tak jak na innych Xperiach – to po prostu lista nowych wpisów naszych znajomych, a nie trójwymiarowe karty. Tutaj mały zgrzyt – TimeScape nie chciał synchronizować się u mnie z Facebookiem, mimo wielu prób i restartów. Wiem,


1/2013 2 SPRZĘT 2 Sony Xperia J. – Recenzja

że koledzy z redakcji na innych Xperiach również doświadczali tego problemu. Inną aplikacją, z której korzystać będą chyba wszyscy, jest odtwarzacz muzyki – tutaj Walkman. Prosty i czytelny interfejs, może się podobać, chociaż mnie wydawał się nudny. Bardzo podobał mi się za to equalizer i możliwości symulowania dźwięku 3D (np. w sali koncertowej lub stadionie). Sama jakość dźwięku jest poprawna i nie mam się do czego przyczepić, ale ostrzegam – audiofilem nie jestem. Odtwarzacz ma też ciekawą funkcję automatycznego tworzenia playlist na podstawie „nastroju” utworów. Wymaga to jednak pobrania „dodatkowych informacji o utworach”, w tym także okładek. U mnie skończyło się to źle – okładki płyt Coldplay zostały z niewiadomego powodu podmienione na Snow Patrol. Na pochwałę zasługuje możliwość słuchania radia, chociaż sama aplikacja do tego służąca wygląda niezwykle paskudnie. Z rozwiązań ­s ystemowych często korzystałem jeszcze z ­f unkcji TrackID, czyli wyszukiwania utworów na podstawie nagranego fragmentu i systemu oszczędzania energii. Pierwsza funkcja działała średnio (szkoda, że system pozwala na nagranie bardzo krótkich fragmentów, może z dłuższymi szło by mu ­lepiej), druga już na szczęście całkiem poprawnie.

22Aparat i bateria Przykro mi, że muszę tak znęcać się nad Xperią J, ale fakty są faktami – urządzenie robi słabe zdjęcia. Dobrze wychodzą tylko makra, to trzeba przyznać, ale wszystkie inne fotografie są nieostre (mimo że smartfon posiada autofocus), a nawet minimalne problemy z oświetleniem skutkują naprawdę złym zdjęciem. Smartfon może nagrywać filmy w rozdzielczości co najwyżej VGA (640 x 480), więc i tu jest słabo, ale to akurat nie jest jakąś straszną wadą – nikt od urządzenia za 900 zł nie będzie oczekiwał super jakości Full HD. Smartfon ma też oczywiście przednią kamerę do wideorozmów. Jaka jest taka jest, ale ważne, że w ogóle jest – usuwanie tego elementu ze smartfonów budżetowych jest częstą praktyką, więc t­ utaj plus dla J. Na szczęście braki w wydajności telefon nadrabia czasem pracy na baterii. Pierwsze dni były pod tym względem słabe (mogło na to wpłynąć wiele

041

testów i ogólna „zabawa” nowym gadżetem), ale gdy już J dostosowała się do mojego planu zajęć, była w stanie pracować na jednym ładowaniu półtora dnia. Jest to dobry wynik, zwłaszcza, że bardzo intensywnie używam smartfonów.

22Aż tak źle? Mam dobre serce do sprzętu – a przynajmniej zawsze tak o sobie myślałem. Uważam, że nawet jeśli urządzenie mi nie odpowiada, muszę starać się patrzeć szczerzej, by dostrzec takie cechy, które mogą sprawić, że osoby o innych niż moje upodobaniach i potrzebach niż moje polubią dany sprzęt. I takich cech starałem się szukać w Xperii J. Niestety, za każdym razem, gdy znalazłem coś wartego uwagi, zakrywał to wolno działający, mocno lagujący system. To naprawdę zabija większość przyjemności z użytkowania. W tej cenie da się znaleźć, nawet jeśli starsze, to szybsze smartfony (także w rodzinie Xperia!) i wszystkim zastanawiającym się nad zakupem tego modelu radzę jeszcze raz przejrzeć alternatywy. A tym, którzy są pewni, że pragną właśnie Xperii J, cóż – życzę powodzenia. Ale pamiętajcie, ostrzegałem. 5

Xperia J Producent: Sony

555555

OS: Android 4.0.4 CPU: Snapdragon MSM7227A (Cortex-A5), 1 GHz RAM: 512 MB Pojemność: 4 GB + slot na kartę microSD Ekran: 4”, 480 x 854 (245 ppi) Kamera: 5 MP Waga: 124 g Akumulator: 1750 mAh Wymiary: 124,3 x 61,2 x 9,2 mm (wys. x szer. x grub.) Ocena: design – 4,5/6 jakość wykonania – 4,5/6 oprogramowanie – 4,5/6 wydajność – 2,5/6 ogólna – 3/6 Wady: – wydajność – jakość zdjęć i filmów Zalety: + design + wykonanie + czas pracy na baterii


Najwyższej klasy bezprzewodowy zestaw głośnikowy z dźwiękiem przestrzennym

Obsługa wszystkich zgodnych urządzeń stereofonicznych Bluetooth. Doskonała jakość przesyłanego w technologii Bluetooth dźwięku, gwarantowana dzięki kodekowi apt-X. Oglądaj filmy i graj, ciesząc się dźwiękiem 5.1 po podłączeniu systemu do portu USB komputera PC, netbooka lub noteboka! Dźwięk przestrzenny dzięki regulacji kąta położenia głośników. Głębokie basy dzięki trójprzetwornikowemu subwooferowi Creative SLAM™. Dodatkowe możliwości połączeń dzięki gniazdu Aux-in oraz wyjściu liniowemu.

KUP TERAZ

SLAM™ Subwoofer Delivers Deep, Tight Bass

Modułowy głośnik bezprzewodowy Możliwość sparowania głośnika z każdym urządzeniem wyposażonym w Bluetooth smartfonem, tabletem, notebookiem czy odtwarzaczem MP3. Elegancka i nowoczesna forma głośnika, która pasuje do każdego wystroju wnętrza. Sterowanie za pomocą panelu dotykowego. Technologia umożliwiająca równoczesne połączenie ze sobą aż trzech głośników D5x w tym samym czasie. Możliwość sparowania z kompatybilnym subwooferem ZiiSound DSx zapewnia jeszcze większą moc dźwięku.

KUP TERAZ Głośniki można odsłuchać i kupić w sklepie dbramante1928 Powered by CREATIVE przy ul. Wiejskiej 17 w Warszawie. Zadzwoń (22) 622 17 04 i umów się na ekskluzywny pokaz, po którym przy zakupie głośników D5x, otrzymasz dedykowany subwoofer DSx za jedyne 100 zł.* * Liczba urządzeń ograniczona


1/2013 2 SPRZĘT 2 Samsung Galaxy Note 10.1

043

Mateusz Gryc

Samsung Galaxy Note 10.1 Kupiłem Note 10.1. Nie, nie po to, żeby go tu opisać. Ta recenzja powstaje głównie na bazie moich przygód z egzemplarzem testowym. Kupiłem egzemplarz własny, ponieważ po tygodniu z Notką, trudno byłoby mi się z nią rozstać.

Czy to oznacza, że obecnie jest to najlepszy tablet z Androidem? Ciężko mi odpowiedzieć na takie pytanie. To może, nawet jeśli nie jednoznacznie najlepszy, jest chociaż pozbawiony wad? O nie. Wierzcie mi, że nie. Więc o co chodzi? O to, że dla mnie okazał się tabletem idealnym, mimo że używanie go wymaga zgody na kilka kompromisów. Odpowiedzenia sobie na pytanie – co jest dla nas ważne w sprzęcie, a na co możemy przymknąć oko. A co okazało się ważne dla mnie?

22Oczekiwania Już od dłuższego czasu przymierzałem się do wymiany wysłużonego Xooma na coś nowszego. To był świetny tablet (głównie ze względu na wsparcie – tak Google, jak i niezależnych deweloperów), ale jak na dzisiejsze czasy – dość wolny i z wyjątkowo słabym ekranem. Brałem pod uwagę kilka możliwości – wszystkie nowe Transformery, Nexusy 7 i 10, oraz właśnie Note, który jednak odpadł z rywalizacji dość szybko, z powodu wykonania. Po egzemplarzu testowym nie spodziewałem się więc cudów, ale ucieszyło mnie, że będę mógł poużywać Notki trochę dłużej, niż kilka minut w sklepie. Jak się później okazało – Samsung na tym nieźle zarobił. A i ja jestem zadowolony.

22Zestaw Jak już kilkukrotnie podkreślałem, opakowanie produktu nie ma dla mnie większego znaczenia. Prawdę mówiąc, nie wiem nawet, gdzie posiałem pudełko od mojego prywatnego Note. Prawdopodobnie – cytując jednego z bohaterów serialu Pit Bull – „jest gdzieś w Polsce”. W środku, poza tabletem, znajdziemy też makulaturę (już tutaj należy się Note pierwsza pochwała – mimo masy nowych funkcji TouchWiza, nie musimy sięgać po instrukcję. Wszystkie nowości opatrzone są samouczkiem), dwuczęściową ładowarkę, kabel (któremu oberwie się później) i słuchawki dokanałowe, identyczne jak te, dodawane np. do SGS3. Bardzo lubię samsungowe słuchawki – to jedyne słuchawki dokanałowe (obok HTC-owych z płaskim kablem, z czasów przed Beatsami), które naprawdę wygodnie nosi mi się w uchu (w zestawie mamy kilka nakładek). Wyglądają całkiem dobrze, chociaż – moim zdaniem – za bardzo chcą przypominać te od Apple. Słuchawki posiadają pilota z trzema przyciskami, a wydobywający się z nich dźwięk jest całkiem poprawny. Oczywiście, nie należy wymagać od nich cudów – to zawsze będą te „tanie słuchawki dodane do zestawu”. Audiofile na pewno podepną coś lepszego. Innym – w tym mnie – wystarczą.


1/2013 2 SPRZĘT 2 Samsung Galaxy Note 10.1

W pudełku znalazłem jeszcze dziwne, pierścieniowe urządzenie i woreczek z małymi... patyczkami. Ale, jak się później, po wielu godzinach rozmyślania, domyśliłem – są to po prostu dodatkowe rysiki do S Pena.

22Pierwsze wrażenie Póki nie włączymy Note, nasze wrażenia będą raczej negatywne. Nie jestem wrogiem plastiku i na każdym kroku staram się bronić producentów korzystających z tego materiału – dzięki temu potężne urządzenia są po prostu tańsze. Gdyby obudowa Note była aluminiowa, byłby zapewne o jakieś 500 zł droższy – a wtedy na pewno bym go nie kupił. Tylko, że ten plastik jest zwyczajnie... nieprzyjemny. Zwróciłem na to uwagę, mimo że od jakiegoś już czasu korzystam z równie plastikowego SGS3. Tutaj zastosowany materiał jest jednak o wiele gorszy. Śliski i niemiły w dotyku. Wrażenia podobne, jak podanie dłoni spoconej osobie. Do tego bardzo intensywnie się „palcuje” – na każdej powierzchni, nie tylko na ekranie. Oczywiście można się do tego przyzwyczaić. Wydajność rekompensuje jednak wszystko (o tym za moment, nie chcę psuć niespodzianki). Trudno jednak przekonać się do tego urządzenia „na szybko”. Po tygodniu go pokochałem, ale zabawa w sklepie nie przekonała mnie do zakupu. To przykre, bo nie każdy ma okazję testować sprzęt tak jak ja – najczęściej wyboru musimy dokonać po naprawdę krótkim obcowaniu z urządzeniem. A tu niestety Note przegrywa. Dodatkowo tablet... trzeszczy. Nie, nie z głośników. Trzeszczy plastikiem, gdy mocniej go ­chwycimy i nawet nie trzeba specjalnie się starać, by wywołać taki efekt. Co prawda mój

044

prywatny egzemplarz nie ma jeszcze tego problemu, ale nie mam złudzeń – zapewne wkrótce „się wyrobi”. Jeszcze Wam mało? To, co powiecie na to, że tył obudowy nie przylega do „wnętrzności”? Można ją na milimetr wgnieść do środka. W SGS3, mimo że tylna klapka jest cienka jak papier, wszystko jest jednak precyzyjnie dopasowane i nie występuje ten „tani” efekt. No i ostatnia sprawa – wytrzymałość. Szczerze obawiam się o odporność Note na uszkodzenia. Egzemplarz testowy przybył dość poobijany – płytka (ale jednak) rysa na ekranie, „pajączek” na tylnej obudowie, obtarcia na rogach. Oczywiście, ten konkretny egzemplarz przewinął się przez wiele dłoni – ale, że tablet nie sprawia zbyt „wytrzymałego” wrażenia, myślę, że moi poprzednicy nie musieli się jakoś bardzo starać, by doprowadzić go do takiego stanu. Dobrze, że dla mojej Notki udało mi się kupić samsungowe etui – Book Cover. Podsumowując, Note 10.1 nie robi dobrego pierwszego wrażenia. By go pokochać (albo chociaż – wybaczyć wykonanie), należy go włączyć, poużywać. Czym zaraz się zajmiemy.

22Wygląd i budowa Najpierw jednak jeszcze kilka słów o budowie sprzętu. Jeśli chodzi o wygląd, to – jak wiemy – ile osób, tyle gustów, a ile gustów, tyle opinii. Mnie wygląd Note 10.1 całkiem przypadł do gustu, chociaż uważam, że młodszy brat (czy raczej kuzyn) – Nexus 10 – mimo podobieństwa, z przodu prezentuje się lepiej. Głównie dlatego, że N10 nie posiada srebrnej ramki okalającej całe urządzenie. Troszkę mi tu ona nie pasuje, ale – jak wiemy – wszystkie nowe tablety Samsunga muszą jak najgłośniej krzyczeć „nie jestem iPadem!” i zapewne taka jest jej pierwsza rola. Ma ona jednak jeszcze jedną funkcję – wystaje delikatnie poza ekran. Dzięki temu, jeśli położymy tablet na wyświetlaczu, nie ryzykujemy porysowania. Tablet... trzeszczy. Z przodu, poza ekraTrzeszczy nem, czujnikiem oświeplastikiem, gdy mocniej tlenia (reaguje on bardzo go chwycimy szybko. Tak szybko, że

9


1/2013 2 SPRZĘT 2 Samsung Galaxy Note 10.1

045

9

By go pokochać (albo chociaż

– wybaczyć wykonanie) należy go włączyć, poużywać

mamy jeden kabel i możemy sobie co najwyżej dokupić przejściówek. Tu minus. Z tyłu standard – kamera 5 Mpx (dosyć przeciętna), dioda LED i ładny design. Przyznaję – tył Note to chyba jedyny element, który jednoznacznie mi się podoba, szczególnie w wersji białej. potrafi zdenerwować – wystarczy przypadkowo, na ułamek sekundy przysłonić czujnik ręką, by ekran się przyciemnił) i przednią kamerą znajdziemy też... głośniki! Tak – zupełnie jak w dużych Galaxy Tabach, tak i tutaj głośniki skierowane są w stronę użytkownika. I jest to chyba jeden z najlepszych pomysłów, na jakie mógł wpaść Samsung. Nie wiem, czy był to zabieg zamierzony, czy raczej typu nie-jestem-iPadem. Ale fakt jest faktem – dzięki takiemu umiejscowieniu głośników filmy i gry konsumuje się o wiele przyjemniej, niż na urządzeniach z głośnikami umieszczonymi z tyłu, bądź na krawędziach. Nie można ich zasłonić. Do tego są głośne i wyraźne. Konkurencja wymięka. Wszystkie przyciski sterujące, sloty kart SIM („mini”, czyli standardowa), microSD i wyjście słuchawkowe 3,5 mm znajdziemy na górnej krawędzi. Dodatkowo mamy tu też... port podczerwieni, dzięki któremu możemy zamienić Notkę w trochę przerośniętego pilota do telewizora. Dolna krawędź to miejsce na S Pena i wyjście dock, za które należy się projektantom Note kilka wysoce niecenzuralnych słów. Ok, rozumiem, że „inspirowanie” się Apple weszło Samsungowi w krew – ale, po co, pytam się, po co kopiować złe rozwiązania? W tym miejscu powinno znaleźć się standardowe wyjście microUSB i HDMI, albo chociaż MHL, ale nie jakiś dziwaczny dock, do którego

22Ekran Wyświetlacz – o przekątnej 10.1 cala i rozdzielczości 1280x800 pikseli (16:10) – jest moim zdaniem całkiem dobry. Oczywiście, Samsung („podpuszczony” przez Google) pokazał niedawno, że można tablet za 400 dolarów wyposażyć w ekran o rozdzielczości 2560x1600, a najbliższa przyszłość zapowiada jako standard rozdzielczość Full HD. To co jednak prezentuje sobą Note jest na dzień dzisiejszy jak najbardziej do przyjęcia. Uspokoję wielu – nie jest to AMOLED, a normalny LCD. Kolory są dobre (chociaż dla mnie, jako fana technologii AMOLED, trochę wyblakłe), kąty widzenia świetne. Nie uważam, żeby szpanowanie wszystkimi profesjonalnymi współczynnikami wyświetlacza było tu potrzebne, więc powiem tylko – zarówno gry, jak i filmy wyglądają bardzo dobrze. Szczególnie podoba mi się biel – jest naprawdę śnieżnobiała, dużo bielsza, niż na moim Galaxy S3. Czerni troszkę brakuje, ale jest to brak akceptowalny nawet dla mnie. Ważne jest też to, że ekran jest bardzo czuły (nie przepadam za makaronizmem „responsywny”), ale to także – jeśli nie głównie – zasługa potężnego serca Note i 2 GB pamięci operacyjnej.


1/2013 2 SPRZĘT 2 Samsung Galaxy Note 10.1

22S Pen Teraz wszyscy antyfani Samsunga mogą już przerwać lekturę. Skończyły się ewidentne i obiektywne wady Note 10.1. Dalej zajmiemy się już tylko rzeczami, które sprawiły, że pokochałem to urządzenie i zdecydowałem się na zakup prywatnego egzemplarza. Często do perfekcji wiele im brakuje, ale są tak przydatne, że po raz pierwszy trudno mi wracać do czystego Androida po obcowaniu z TouchWizem (ja to napisałem?!). Na pierwszy ogień idzie S Pen – rysik, który nadał taką, a nie inną nazwę temu ulepszonemu Galaxy Tabowi. Jak się sprawdza? Przede wszystkim, nawet nie trzeba z niego korzystać. Dla mnie to przyjemny bajer, ale, jakby to dziwnie nie brzmiało – nie jest on kluczowy dla Note. Faktem jest jednak to, że używa się go bardzo przyjemnie – jest czuły i precyzyjny, mimo że podczas szybkiego pisania lub rysowania ślad „nie nadąża” za naszymi ruchami – to opóźnienie może sięgać 1 centymetra. Da się do tego jednak przywyknąć i na pewno nie jest to coś, co skreśla S Pena jako przydatny gadżet. Dodatkowo, w niczym nie przypomina on klasycznych rysików do ekranów dotykowych. Nie jest zakończony pseudo-gąbką, a twardą końcówką, dzięki czemu wreszcie pisze się jak normalnym długopisem. Wykrywa on także siłę nacisku. Kolejną cechą rysika jest to, że jest on wykrywany przez ekran jeszcze zanim go dotkniemy, zupełnie jak w tabletach do rysowania. Nie wiem, jak to działa i nawet mnie to nie interesuje – ważne, że S Pena możemy używać nawet 1-2 cm nad samym ekranem, co daje nam nowe możliwości.

046

W oficjalnie dostępnej w Polsce wersji systemu (4.0.4) trochę się to marnuje (ale przydaje się np. podczas przeglądania stron internetowych, ponieważ działa jak najechanie kursorem na element, bez klikania), za to dużo lepiej jest po aktualizacji do 4.1.2. Rysika najczęściej używam do notowania w S Note oraz pisania z użyciem rozpoznawania pisma. Zaskoczyło mnie to, ale rozpoznawanie odręcznego pisma działa po polsku i to działa bardzo dobrze. Jeśli piszemy chociaż „odrobinę” czytelnie, słowa są rozpoznawane poprawnie. Ode mnie wymaga to niestety dużego wysiłku (w „pisaniu analogowym” jestem słaby...), dlatego wolę „swypać” na klawiaturze. Ale czasami, dla zabawy, korzystam z rysika. S Pen to także gesty, niestety bardzo ograniczone w sofcie 4.0.4, gdzie występują chyba tylko – szybkie otwarcie notatnika i wykonanie zrzutu ekranu. Ostatnią ciekawostką jest to, że S Pen jest priorytetowym kontrolerem ekranu. Możemy oprzeć dłoń na wyświetlaczu, nie obawiając się o przypadkowe klikanie. W wersji 4.0.4 działa to jednak różnie – świetnie w aplikacjach Samsunga i systemowych, gorzej w tych niezależnych (szczególnie zawiodłem się na tym rysując w SketchBooku). Po aktualizacji jest tylko trochę lepiej.

22TouchWiz i ekosystem Samsunga Koledzy z drugiej strony barykady – iMagazine – zauważyli kiedyś w podcaście „Nadgryzieni” (słucham, a co?) ciekawą rzecz – nie można mówić


1/2013 2 SPRZĘT 2 Samsung Galaxy Note 10.1

o czymś takim, jak „ekosystem Androida” (z czym się jednak nie zgadzam), za to istnieją niezależne ekosystemy – Samusnga, HTC, Sony. I jest w tym sporo prawdy. Ponieważ pierwszy używam dwóch urządzeń z TouchWizem, więc postanowiłem wypróbować ekosystem Samsunga. Nie przekonałem się jednak – do synchronizacji wszystkich danych (kalendarze, kontakty) używam konta Google, nie korzystam też z samsungowej chmury, ponieważ używam już Dropboxa i Drive. Właściwie z całego tego „ekosystemu” używam tylko synchronizacji notatek z S Note i Samsung Dive, czyli śledzenia urządzeń. Próbowałem też AllCast Share, czyli zdalnego dostępu do pamięci rożnych urządzeń w obrębie jednej sieci Wi-Fi – ale w moim wypadku się to nie przyjęło, ponieważ ACS nie posiada klienta dla OS X. A Kiesa nie lubię. Tutaj mała dygresja, ponieważ niektórzy nie zdają sobie z tego sprawy – bardzo często producenci Waszych urządzeń posiadają własny system śledzenia zagubionych/skradzionych urządzeń. Samsung również (poza tym wiem też o HTC i ASUSie) – aktywuje się to automatycznie po zalogowani na konto Samsung, a nasze Androidy możemy wyszukać na stronie samsungdive.com. Tam też możemy np. zdalnie wykasować pamięć, bądź zablokować urządzenie. A co specjalnego oferuje nam TouchWiz na samym Note 10.1? Zaskakująco dużo przydatnych funkcji. TW można lubić lub nienawidzić, ale

047

w przypadku Notki nie można zaprzeczyć, że Samsung się postarał. Przede wszystkim – praca na dwóch oknach. To akurat średnie rozwiązanie, ponieważ dostępne tylko dla niektórych aplikacji (sam Samsung odszedł od tego rozwiązania, wprowadzając pewne zmiany w 4.1.2), ale dla tych, dla których działa – działa. Możemy uruchomić dwie aplikacje równolegle, a nawet przenosić niektóre elementy między nimi. Nie powoduje to żadnego spowolnienia Notki. Dużo lepiej od pracy w dwóch oknach sprawdza się praca w zminimalizowanym oknie. O co chodzi? O znaną z „dużych systemów” możliwość zmniejszenia okna programu i nałożenia go na inny, bądź korzystania z kilku takich okien jednocześnie. Znów – dopiero po aktualizacji do 4.1.2 ten system rozwija skrzydła (dodane zostają dodatkowe aplikacje, także niezależnych deweloperów), ale o tym pod koniec recenzji. Uwielbiam to rozwiązanie i bardzo często z niego korzystam – kiedy, chociaż raz, podczas pisania maila oszczędzicie sobie kilku kliknięć, by sprawdzić coś w notatkach, lub kalendarzu – również je docenicie.

22Wydajność Note 10.1 jest przerażająco szybki. Mimo ciężkiej nakładki, jaką jest TouchWiz i przeładowania (często niepotrzebnymi) animacjami, jest on chyba najszybszym tabletem z Androidem, z jakiego korzystałem – a używałem naprawdę wielu. Zero lagów, zero zacięć, także podczas korzystania z kilku okien jednocześnie (jedynie przemieszczanie takich pomniejszonych okien po ekranie może czasami na moment zdławić Notkę). Z grami także nie ma problemów – a obecnie zachwycam się NOVĄ i GTA: VC. I to właściwie ta szybkość i wielozadaniowość (taka prawdziwa, a nie udawana) sprawiły, że zdecydowałem się na Note 10.1 A tabletów tak często nie zmieniam. Główna w tym zasługa czterordzeniowego Exynosa 4412 (Cortex-A9) o taktowaniu 1,4 GHz i aż 2 GB pamięci RAM – zapewnia to naprawdę bezpieczny zapas mocy – myślę, że także na przyszłość. Warto jeszcze wspomnieć o baterii i łączności. Do tej pierwszej nie mam żadnych zastrzeżeń – wytrzymuje 2-3 dni (chociaż przyznaję – na 4.1.2


1/2013 2 SPRZĘT 2 Samsung Galaxy Note 10.1

jest gorzej niż na 4.0.4) i ładuje się dość szybko za pomocą tego nieszczęsnego kabla (podpięcie do komputera nie ładuje urządzenia). W temacie łączności (poza ciekawostką, jaką jest obecność portu podczerwieni) warto wspomnieć o tym, że z Note w wersji 3G możemy... dzwonić i wysyłać SMS-y. Sam z tego nie korzystam, ale z kronikarskiego obowiązku – taka możliwość istnieje. I nie, nie przykłada się go do twarzy.

22„Jestem podróżnikiem z przyszłości, zadawajcie pytania!” Dla polskich Notek dostępna jest dopiero wersja softu z Androidem 4.0.4. Ale np. w pobliskich Niemczech posiadacze Note 10.1 cieszą się już z 4.1.2. I ja też, za pomocą kilku trików (których nie mogłem wykonać na egzemplarzu testowym – ale na swoim jak najbardziej!) posiadam już najnowszą wersję softu. I muszę przyznać, że teraz jeszcze bardziej Note rozwinął skrzydła. Aktualizacja, poza nową wersją Androida, przyniosła też wiele usprawnień i nowych funkcji, szczególnie w tych najważniejszych dla Note kwestiach. Dodano kilka gestów do S Pena i wreszcie zaczął być wykorzystywany znajdujący się na nim przycisk. O niebo lepiej działa też praca z wieloma oknami – zrezygnowano całkowicie z podziału ekranu na pół – teraz wszystkie aplikacje uruchamiamy już tylko jako pływające okna, które – jeśli chcemy – system pomoże nam poukładać równolegle. Wreszcie wykorzystano także potencjał wyczuwania S Pena zanim jeszcze dotkniemy ekranu. W ten sposób możemy już podejrzeć zawartość folderu w galerii, odczytać treść maila bądź SMS-a,

048

nie przechodząc do jego treści (także z powiadoJest to chyba mienia!), a także podejnajszybszy rzeć, co robią nieznane tabletem z Androidem, nam przyciski interfejsu. z jakiego korzystałem Ogólnie – jest dużo wygodniej, dużo lepiej. TouchWiz na Note rozwija się i dorasta i mam szczerą nadzieję, że po pierwsze – ta aktualizacja to nie jest ostatnie słowo Samsunga w sprawie Notki, a po drugie – że wkrótce znajdzie się ona całkiem oficjalnie na polskich egzemplarzach.

9

22Podsumowanie Za mój egzemplarz zapłaciłem 2500 zł (gratis dostałem laserową drukarkę Samsunga, niestety porażająco drogą w eksploatacji) i uważam, że to całkiem dobra cena, zwłaszcza, że wybrałem wersję z 3G. Jest to jednak trudne urządzenie, pełne sprzeczności. Tani design i wykonanie zderza się tu z naprawdę zaawansowaną technologią i ponadprzeciętnymi możliwościami. I ta wydajność! Czy polecam ten tablet? Trudne pytanie. Wiem, że wielu nie byłoby w stanie zaakceptować ­Notki za jej wykonanie i materiały (szczególnie wśród moich iZnajomych). Dla mnie jednak te „zabójcze funkcje” (naprawdę zabójcze) i prędkość okazały się ważniejsze. Jestem z mojego wyboru bardzo zadowolony i mam nadzieję, że tak już zostanie. 5

Galaxy Note 10.1 Producent: Samsung

55555 65

OS: Android 4.0.4 (w Polsce), 4.1.2 (najnowsza) CPU: Exynos 4412 (Cortex-A9), 4x 1,4 GHz RAM: 2GB Pojemność: 16/32/64 GB + slot na kartę microSD Ekran: 1280x800 px (216 PPI) Kamera: przednia 1.9 MP, tylna 5 MP Waga: 597/600 (wersja 3G) g Akumulator: 7000 mAh Wymiary: 257,8 x 175,3 x 8,9 mm (wys. x szer. x grub.) Ocena: design – 4/6 jakość wykonania – 3/6 oprogramowanie – 5/6| wydajność – 5,5/6 ogólna – 4,5/6 Wady: – nieprzyjemny plastik – wykonanie – brak złącza USB/HDMI Zalety: + wydajność + multitasking + S Pen i jego wykorzystanie


1/2013 2 SPRZĘT 2 Nikon S800c – More than Meets the Eye

049

Wojtek Pietrusiewicz

Nikon S800c

More than Meets the Eye Wygląda jak kompakt. Zachowuje się jak kompakt. Ale ma w sobie coś więcej. 22Aparat jak każdy inny? Nowy Nikon z pozoru wygląda jak większość kompaktów dostępnych obecnie na rynku. Nowoczesna i smukła obudowa. Widoczny obiektyw na przedniej ścianie. Spust migawki i suwak do obsługi zoomu na górze. Wyświetlacz na tylnej ściance, który pełni również rolę wizjera. To wszystko składniki prawie każdego konkurenta na rynku. S800c ma 16-megapikselową matrycę CMOS (BSI) oraz 10-krotny zoom z wbudowaną optyczną stabilizacją (25 do 250 milimetrów w nomenklaturze małoobrazkowej). Tylny ekran OLED ma rozmiar 3.5”, a sam aparat dodatkowo posiada wbudowany GPS oraz możliwość podłączenia do sieci Wi-Fi. Można też nim oczywiście kręcić filmy w rozdzielczości 1080p, a w niższych rozdzielczościach nawet do 240 klatek na sekundę. Wewnątrz mamy do dyspozycji niecałe 2 gigabajty, które można rozszerzyć kartą SD o kolejne 32 GB.

Nikon ma jednak jedną rzadko spotykaną w aparatach cechę – całość oparta jest o Androida.

22Android 2.3.3

9

Nikon ma jednak jedną

Biorąc pod uwagę, od jarzadko spotykaną kiego czasu Android 4.x w aparatach cechę jest na rynku, trochę zdzi– całość oparta jest wił mnie fakt, że w komo Androida plecie otrzymujemy starszą wersję. W niczym to jednak mi nie przeszkodziło, co było jeszcze bardziej zaskakujące. Po włączeniu aparatu nie widać nawet śladu Androida, a na ekranie ukazuje się typowe dla kompaktów menu z podstawowymi ustawieniami oraz możliwością przejścia do menu. Dopiero wciśnięcie tego przycisku odsłania podwaliny Nikona. Android na pierwszy rzut oka niczym nie różni


1/2013 2 SPRZĘT 2 Nikon S800c – More than Meets the Eye

050

szkieł do prawidłowego naświetlania zdjęć. Możliwość znaczącego przybliżenia fotografowanego obiektu bez konieczności ruszania nogami dla wielu też nie pozostanie bez znaczenia. W pewnym momencie jednak zdecydowałem się sprawdzić co możemy z Androida wycisnąć … się od gołego 2.3.3, ale w docku znajdujemy dwie ikony, które odpowiadają za przełączenie S800c w tryb robienia zdjęć i tryb galerii, do zarządzania uprzednio zrobionymi zdjęciami.

22Android z aparatem? Aparat z Androidem? Jeśli nie chcemy korzystać z Androida, to Nikon S800c zachowuje się praktycznie jak każdy inny kompakt na rynku. Mamy jednak przed sobą możliwość wykorzystania go na przynajmniej kilka nietypowych sposobów. Nie miałem żadnych zastrzeżeń do zdjęć wychodzących z jego matrycy – są niewątpliwie lepsze od tych wykonanych smartfonem (załączyłem kilka z nich do tej recenzji, ale z góry ostrzegam, że światło w dniach, w których miałem Nikona było absolutnie tragiczne). Mamy w końcu do dyspozycji większą matrycę od tych montowanych w telefonach i znacząco większy zestaw

22Dropbox

9

Już tylko dla samej funkcji

automatycznego

Jestem użytkownikiem uploadowania zdjęć Dropboxa. To miejsce do Dropboxa warto w chmurze do przetrzywyposażyć się w Nikona mywania naszych danych, w tym zdjęć. Dropbox po zaznaczeniu odpowiedniej opcji, może automatycznie przerzucać każde zrobione zdjęcie prosto na nasze konto, do którego możemy mieć dostęp z komputera, telefonu czy tabletu. Ba! Nasz komputer nawet będzie je nam automatycznie pobierał, pod warunkiem, że jest włączony. Musimy jedynie pamiętać, że zdjęcia w najlepszej jakości zajmują od pięciu do dziesięciu megabajtów każde – jeśli korzystamy z przenośnych routerów lub udostępniamy Internet z mobilnego urządzenia, to należy się liczyć,


1/2013 2 SPRZĘT 2 Nikon S800c – More than Meets the Eye

że zje to nam szybko dostępny transfer. Już tylko dla samej tej funkcji warto wyposażyć się w Nikona.

22Facebook, Instagram, Twitter i więcej Nie próbowałem robić zdjęć każdą aplikacją dostępną w Google Play, ale testowany przeze mnie Instagram, Twitter i Facebook radziły sobie bez problemów z obsługą aparatu bezpośrednio z aplikacji. Fakt, że mija się to trochę z celem i lepiej po prostu zrobić zdjęcie w tradycyjny sposób, aby następnie wrzucić je Po włączeniu do odpowiedniej aplikaaparatu nie widać cji, ale dla upartych przynawet śladu Androida, najmniej jest taka moża na ekranie ukazuje się liwość. Nie zmienia to typowe dla kompaktów jednak faktu, że możemy menu z podstawowymi błyskawicznie wykonać ustawieniami oraz zdjęcie i jak już znajdziemożliwością przejścia my się pod zasięgiem siedo menu ci Wi-Fi, wrzucić je tam, gdzie mamy na to ochotę. Tutaj niestety ujawnia się jedna wada mojego Dropbox-owego rozwiązania – aparat przy uploadzie dużej ilości zdjęć pożera baterię szybciej niż Crittersy ludzi.

9

22Dla potrzebujących coś więcej niż telefon w komórce Pomimo małego ekranu, bez większych problemów, po krótkiej chwili przyzwyczajania się do niego, mogłem tweetować, like’ować na Facebooku i korzystać z Nikona jak z każdego innego telefonu na

051

rynku. Poza możliwością dzwonienia i wysyłania SMS-ów naturalnie. Pierwszego dnia rozpędziłem się na tyle, że wykończyłem baterię w kilka godzin. Na rynku są co prawda podobne rozwiązania, do których można dodatkowo włożyć kartę SIM, ale to byłaby już lekka przesada. Nie dość, że nie wyobrażam sobie wykupywania specjalnie abonamentu lub prepaida dla aparatu fotograficznego, to znacznie lepszym rozwiązaniem będzie po prostu korzystanie z dostępnych sieci Wi-Fi lub, w ostateczności, z dedykowanego Mi-Fi, którego możemy też wykorzystać do innych celów. 5

S800c Producent: Nikon

555555

Matryca: 16MP, BSI-CMOS, 1/2.3” ISO: 125-3200 Obiektyw: 4,5-45 mm (odpowiednik 25-250 mm w 35mm formacie), f/3,2-f/5,8, 10x zoom Cyfrowy zoom: 4x, do 1000 mm (odpowiednik w formacie 35mm) Rozdzielczość zdjęć: 4608 x 3456 px Łączność: Wi-Fi, GPS, USB Ekran LCD: OLED, 3.5” Karty pamięci: SD, SDHC Wyjście HDMI: Auto, 480p, 720p, 1080i Wymiary: 60 x 111,4 x 27,2 mm (wys. x szer. x gł.) Waga: 184 g Ocena: design – 5/6 jakość wykonania – 5/6 oprogramowanie – 4/6 wydajność – 3/6 ocena końcowa – 5/6 Uzasadnienie oceny: W zasadzie nie mam do czego się przyczepić. Obudowa jest plastikowa, ale wykonana bardzo dobrze, więc nic nie trzeszczy ani nie rusza się pod palcami. Wygląd aparatu jest nowoczesny i pomimo, że nie wyróżnia się niczym szczególnym, to wygląda, szczególnie w testowanej wersji w kolorze białym, bardzo atrakcyjnie. Oprogramowanie otrzymało o punkt mniej ze względu na fakt, że nie jest w wersji 4.x, chociaż to w codziennej pracy absolutnie nie przeszkadzało, a wszystkie używane przeze mnie aplikacje działały prawidłowo. Wydajność jednak musiałem obniżyć ze względu na dosyć szybko wyczerpującą się baterię. Zdecydowanie polecam dokupienie drugiej (bardzo szybko i łatwo można je wymienić), żeby nie zabrakło prądu po czasie spędzonym online.


1/2013 2 OPROGRAMOWANIE 2 Przepisy.pl. I Ty zostań kucharzem

Przepisy.pl.

052

Michał Mynarski

I Ty zostań kucharzem Tak, autor doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że jest to aplikacja napisana dla firmy Knorr i będąca dla niej niejako reklamą. Ale nie mam nic przeciwko, jeżeli reklama jest zrobiona tak dobrze. A ta jest niezaprzeczalnie. Przepisy.pl to (co chyba nikogo nie dziwi) elektroniczna książka kucharska, która ma w swojej bibliotece całkiem szeroki wachlarz dań. Zapewne spytacie: No dobra, ale co biedny student może wiedzieć o gotowaniu według przepisów? Przecież do zrobienia zupki chińskiej nie potrzeba książki kucharskiej. Wiele jest w tym prawdy, ale opisywana aplikacja obfituje w przepisy, które można zrealizować zarówno mniejszym nakładem pracy, jak i mniejszymi kosztami. Ogólnie rzecz biorąc, baza jest bardzo rozbudowana. Dania są posegregowane według rodzajów kuchni, składników, czasu przygotowania, „specjalnych okazji” czy trudności wykonania. Znajdziemy tutaj przepisy wideo, a nawet Mniam TOP 100. Każdego tygodnia aplikacja proponuje 7 dań, zaś potrząsając urządzeniem możemy wylosować jedno z całej bazy. Same przepisy są opisane dość łopatologicznie i nawet totalne kulinarne beztalencie po krótkim treningu nie będzie miało problemów

z ogarnięciem najtrudniejszych dań. „Krok po kroku” dozbrojone o zdjęcia oraz stoper spisują się znakomicie. Co więcej, listę zakupów możemy dodać nawet do Listonic! Każdy przepis możemy zapisać do swojej własnej książki kucharskiej lub podzielić się nim na portalu społecznościowym. Oprócz tego w aplikacji znajdziemy porady dotyczące gotowania (np.: 5 sposobów na krojenie cebuli) i żywienia, przeliczniki (wiecie, ile gram waży łyżeczka kakao?) i stoper. Możemy się również zalogować do programu przez ­Facebooka lub Google+. Jak widać, jest tego wszystkiego całkiem sporo. Pozwala to wysnuć wniosek, że Unilever Polska (deweloper) zna się na rzeczy i aplikacje dla Knorra wykonał naprawdę porządnie. Oczywiście można się czepiać trochę archaicznej szaty graficznej, ale całościowo Przepisy.pl to kawał dobrej, rozbudowanej aplikacji kulinarnej. I radziłbym się nią zainteresować. Każdy facet wie, że świetnym sposobem na podryw jest ugotowanie czegoś pysznego. Także nie ma na co czekać Androidziarze! 5 Cena: bezpłatne Zobacz w Google Play

9

Same przepisy są opisane dość łopatologicznie i nawet totalne

kulinarne beztalencie po krótkim treningu nie będzie miało problemów z ogarnięciem najtrudniejszych dań


1/2013 (3) androidmagazine.pl

ISSN 2299-8586

android magazine Sprzęt:

OprOgramOwanie:

FelietOny:

Nexus 4 – test

Przepisy.pl

CES 2013 – Triumf Samsunga

Sony Xperia P

Need for Speed: Most Wanted Specjalistyczne narzędzia

Sony Xperia J

GTA: Vice City

Samsung Galaxy Note 10.1

Angry Birds: Star Wars

Jak zostałem ogrodnikiem

Nikon S800c

PRZETESTOWALIŚMY NEXUSA 4, JEST ŚWIETNY CES 2013 – TargI godNE uWagI? FelietOn: Android 4.x – stAry Ale jAry

cykl: tAnie tABlety

nOwOści: xperiA Z, HtC M7, Ces 2013

pOrady: FlAsH plAyer nA jelly BeAn, synCHroniZACjA Z iCloud, root HtC nA MAC os x


1/2013 2 GRY 2 Need for Speed: Most Wanted

Bartosz Dul

054

555555 6

Need for Speed: Most Wanted

Na chwilę obecną nie ma lepszej samochodówki. Najnowszy Need for Speed to kwintesencja dopracowania, dbałość o szczegóły i przykład na to, jak robić gry, które niesamowicie wciągają. Tak naprawdę nie ma tu nic nowego. Ot wyścigi, samochody, trochę policji, kilka prostych trybów, rekordy. Skoro to wszystko już było, to dlaczego gra, w której pojedynczy wyścig trwa nieco ponad minutę, wciąga na długie godziny? To wszystko przez dopracowanie na poziomie pełnoprawnej gry komputerowej.

22W każdym szczególe… Projektanci gry zajęli się każdym szczegółem aplikacji. Mapa tras jest prosta i czytelna. Czasy przejazdów tras dla poszczególnych samochodów, ich klas i modyfikacji są wyśrubowane do granic możliwości. Auta są doskonale odwzorowane, a skoro już przy grafice jesteśmy – ta stoi na najwyższym poziomie. Po przerzuceniu gry na ekran TV byłem zaskoczony tym, co widzę. Dla pewności wróciłem na chwilę do Need For Speed: Shift i Hot Pursuit i faktycznie – te gry dzieli graficzna przepaść. Modele samochodów są bardzo szczegółowe, trasy

9

Od Most Wanted

i krajobrazy przepięknie mogę się ne, menu stylowe. Naoderwać do dziś wet animacje powodują, że taki Asphalt wygląda przy NFS:MW jak wyścigi plastikowych resoraków. Przejdźmy więc do modelu jazdy i fizyki. Samochody różnej klasy prowadzi się inaczej, choć nie tak diametralnie. Najdroższy SUV na drodze zachowuje się jak tańsze Porsche. Inna sprawa, że takiego SUV-a policji trudniej staranować. Takim autem dużo łatwiej też wyrządzić szkody okolicznym pojazdom. Jednak przy ogromnej prędkości jej odczucie niemal z każdym autem jest podobne – trasę ukończysz w 1 minutę i 36 sekund, a następnym razem w 1 minutę i 29 sekund. Na tyle mało, żeby nie mieć możliwości odczucia różnic w prędkościach i na tyle dużo, by wskoczyć z 4 miejsca na 1 na danej trasie. Dodam tylko, że na niektórych trasach liczą się nawet setne sekundy. To oznacza, że nad jedną trasą, którą da się pokonać w nieco ponad minutę można spędzić nawet godzinę. Tylko po to, by poprawić swój czas i zdobyć upragnione złoto. Duży plus za udźwiękowienie i dynamiczną muzykę, jak zwykle trzymającą najwyższy poziom w produkcjach z serii NFS. Tuż przed instalacją Most Wanted przypomniałem sobie fajny kawałek z lat 90. – Chemical Brothers – Galvanize. Jak duże było moje zdziwienie (pozytywnie),


1/2013 2 GRY 2 Need for Speed: Most Wanted

gdy podczas jednego z pierwszych wyścigów utwór zabrzmiał w moich słuchawkach. Kawałki dość często się powtarzają, bo nie ma ich za dużo, ale na szczęście są na tyle dobre, że można je po prostu „wałkować”.

22Dotrzyj na metę pierwszy… Tryby gry nie są może jakoś specjalnie innowacyjne, ale są bardzo wciągające. Wyścigi mogą być albo bardzo proste (dotrzyj na metę pierwszy), albo bardziej złożone (utrzymaj wysoką średnią prędkość lub np. jedź bezwypadkowo, bo inaczej będą kary czasowe za stłuczki). Wtedy trzeba się naprawdę starać, żeby trzymać się trasy, odpowiednio ścinać zakręty, nie rozbijać się, włączać nitro w odpowiednim momencie, Życzę sobie i Wam unikać policji (lub ją tawięcej takich gier ranować w zamian za odjak Need for Speed: Most nowienie nitro). Warto też Wanted jak najszybciej nauczyć się dobrego driftowania na zakrętach. Nawet nie dlatego, żeby szybciej uzupełniać nitro, a po prostu, żeby zyskiwać bardzo cenne sekundy na czasie przejazdu. Sporo użytkowników narzeka na sterowanie. Może to była wina słabej pracy żyroskopu. Mnie sterowanie dotykiem nie przypadło do gustu – czas reakcji na dotykowe polecenia to tracone kolejne sekundy. Co innego sterowanie obracaniem urządzenia. Na moim HTC One X+ odbywało się ono doskonale. Po dostosowaniu czułości w menu mogłem bez problemu podbijać kolejne trasy. Nie będę się rozpisywać nad typowymi cechami gry. Nie ma sensu wymieniać 40 samochodów, liczby trybów, rodzajów tras itp. Każdy powinien być pod tym względem zadowolony. Lepiej dodać, że gra korzysta z systemu Origin. Zakładajcie konta, logujcie się, dodawajcie znajomych. Ja dodałem nawet nieznajomych z Twittera i wartość gry od razu wzrosła kilkukrotnie. Nic tak bowiem nie

9

055

wzmaga chęci rywalizacji, jak osiągi pozostałych Największa graczy. Dzięki temu, przywada gry? Mało stępując do kolejnej trazróżnicowane trasy sy, nie tylko mam ochotę zdobyć pierwsze miejsce w wyścigu, ale i przegonić wyniki znajomych (z tego miejsca pozdrawiam Michała Kubowicza, nie wiem jak Ty niekiedy wykręcasz te czasy). To właśnie ta rywalizacja sprawia, że nad jedną trasą spędza się tyle czasu. Czasem to nawet dobrze, bo nawet się nie obejrzymy, a za kolejne pierwsze miejsca wpada spora sumka dolarów, za które kupujemy kolejne auta i modyfikacje (te niestety tylko jednorazowo do każdego wyścigu).

9

22Największa wada gry? Mało zróżnicowane trasy. Niektóre są wręcz identyczne, a różnią się tylko nałożoną na nie grafiką. Po pewnym czasie stają się dość monotonne, ale nie na tyle, by porzucić rozgrywkę. Warto jeszcze dodać, że SI policji stoi na bardzo wysokim poziomie. Niemal na tak wysokim jak w Need for Speed 4: High Stakes, w które grałem jako dziecko. Mam ogromny sentyment do tej części i stawiam ją za wzór. Życzę sobie i Wam więcej takich gier jak Need for Speed: Most Wanted. Niezależnie od tego, ile teraz kosztuje, polecam kupić. Warta jest nawet 20 zł. 5 Testowano na HTC One X+


1/2013 2 GRY 2 Recenzja GTA: Vice City

Michał Mynarski

056

555555

Hawajska koszula, drinki z palemką i Phil Collins Rockstar to studio, które wypuszcza zdecydowanie mało gier. Ale żadnej z nich nie przeoczysz, nawet jak graniem się nie interesujesz. Rozdmuchany marketing? ­Owszem! Premiera z awanturą w tle? Niezmiennie. Sprawdza się? Od lat.

Do rzeczy jednak. Są takie gry, w które nie zagrać choć raz nie wypada. Jedną z nich na pewno jest GTA: Vice City. Nie dlatego, że była czymś super nowym. Tylko dlatego, że połączyła świetną formułę „trójki” z niesamowitym klimatem, który wciągał i trafiał idealnie w gusta ludzi, którzy najchętniej do takich gier w 2002 zasiadali. Przenosił nas w magiczny świat plaż, wrotek i bikini – kolorowych lat 80, czyli do czasów, gdy nawet nie byłem jeszcze w planach. Nie będę ukrywał, że nie zamierzam tutaj opisywać od dechy do dechy każdego aspektu gry, tak jak bym uczynił w przypadku recenzowania takiej gry na dużej platformie. Vice City jest na rynku już

dekadę, każdy tę grę zna, każdy na recenzję bez problemu się natknie. W poniższych akapitach skupimy się raczej na smartfonowych aspektach Vice City, bo to w końcu one decydują, czy warto wydać nań prawie 20 zł. Zacznijmy od podSą takie gry, staw, by w ogóle wiew które nie zagrać dzieć, za co się bierzechoć raz nie wypada. my. GTA: Vice City to gra, Jedną z nich na pewno którą w starym dobrym jest GTA: Vice City growym języku nazywano free roamingową lub (odrobinę nowocześniej) sandboxem. Co to oznacza w praktyce? A no to, że możemy robić, co nam

9


1/2013 2 GRY 2 Recenzja GTA: Vice City

się żywnie podoba. Możemy wsiąść do samochodu byle jakiego i jechać na drugi koniec miasta. Możemy zwiedzać, skakać, jeździć motorami, tłuc ludzi na chodnikach, wykonywać misje jako kierowca karetki, bądź policjant lub taksówkarz, albo po prostu się bawić. Możemy też przyjąć misję od zleceniodawcy i pchnąć fabułę do przodu. A fabułę warto pchać, bo jak zwykle Rockstar stanął na wysokości zadania. Nasz protegowany to Tommy Vercetti, który, delikatnie sprawę ujmując, nie jest wzorem cnót. Wiele za uszami ma, gdy dostaniemy go do rąk, i jeszcze więcej będzie miał po skończeniu naszych rządów. Główny powód tego całego zamieszania? Jak to się stało, że Tommy przy rutynowym przekazaniu towaru wpadł i leLiberty City dwo uchodząc z życiem w wersji na różowo stracił całą kasę mafiowciąga od pierwszych zów. I kogo za to trzeba sekund skrócić o głowę.

9

057

Skoro już wiemy, co w trawie piszczy pora odtrudno porównywać powiedzieć sobie na pygrafikę tanie – jak ta formuła się do dzisiejszych sprawdza? Otóż sprawnajładniejszych gier dza się świetnie, nie mniej, mobilnych – po prostu nie więcej – po prostu tak wraz z Vice City samo dobrze jak dekadę przeniesiono technologię, temu. Liberty City w werktóra jest kompletnie sji na różowo wciąga od archaiczna pierwszych sekund, klimat lat 80. w wykonaniu Rockstar chwyta nas mocno i nie puszcza do ostatnich wersów napisów końcowych. Prowadzenie auta to powrót do pudełkowej fizyki, która 10 lat temu tak bawiła (chociaż wtedy recenzenci strasznie na nią narzekali), a misje, choć starają się być różnorodne, to w pewnym momencie wkrada się monotonia pod tytułem: jedź tam, załatw ich, ucieknij policji, wróć. Gra wystarczy na wiele, wiele godzin i na pewno jest jednym z najbardziej żywotnych tytułów w Google Play i jedną z najbardziej weń rozbudowanych gier.

9


1/2013 2 GRY 2 Recenzja GTA: Vice City

Jest jednak jeden problem. Vice City powstało z myślą o konsolach, a potem zostało przeniesione na PC. I nie trzeba być geniuszem, by wiedzieć, do czego to prowadzi. Sterowanie i wszystko, co z nim związane wyszło co najmniej pokracznie. Z grą zmierzyłem się na 4-calowym ekranie Xperii P i nie wyszedłem z tego starcia zwycięsko. Niestety, próby przeniesienia tak skomplikowanego „gaming experience” na panel dotykowy będzie się kończyć tak samo za każdym razem. Sterowanie jest nieprecyzyjnie i w momentach stresowych zawodzi na całej linii. Strzelanie to kpina – namierzanie paluchem tych maluczkich policjantów to jakiś koszmar. Kierowanie autem to również spora trauma – głównie ze względu na „sztywne” i zbyt małe wirtualne przyciski. Za to te najmniejsze, akcyjne (klakson, odbieranie telefonu) to już w ogóle abstrakcja. Jak użytkownicy iPhone’ów 4 i 4S grają w VC na 3,5 calach? Nie wiem i chyba wolę nie wnikać. Podsumowując kwestie sterowania – ta gra jest stworzona na tablety i (może!) na smartfony od 4,7” w górę (wliczając w to niewiadomocofony pokroju Galaxy Note). Granie na ekranach o przekątnych w okolicach 4 cali niestety wiąże się z dużą dawką frustracji, która psuje ogólne odczucia dotyczące tej produkcji. Na wspomnianej wcześniej Xperii P (Mali 400 z jednym rdzeniem) gra śmiga w maksymalnych ustawieniach grafiki bez oporów. Sporadycznie zdarzają się drobne przycięcia, jednak łatwo je zredukować ograniczając zasięg rysowania się obiektów. Inna sprawa, Gra wystarczy na że z niezrozumiałych dla wiele, wiele godzin mnie przyczyn, bardzo, i na pewno jest jednym bardzo (naprawdę barz najbardziej żywotnych dzo) późno doczytują się tytułów w Google Play pojazdy, jadące na pasie i jedną z najbardziej weń obok. Czołówki na ulicach rozbudowanych gier Vice City to codzienność,

9

058

w której gramy główną rolę. Poza tym, trudSterowanie jest no porównywać grafikę nieprecyzyjnie do dzisiejszych najładi w momentach niejszych gier mobilnych stresowych zawodzi na – po prostu wraz z Vice całej linii City przeniesiono technologię, która jest kompletnie archaiczna. Tekstury są ubogie w detale, modele postaci są okropnie kanciaste, a ich dłonie mogłyby sugerować, że są brakującym ogniwem między człowiekiem a dziobakiem. Ot uroki podróży w czasie. Reszta to już cud miód i orzeszki. I nie przeszkadza, że leżały w szafce dekadę. Jeżeli macie tablet z Androidem – pozycja obowiązkowa. Jeżeli wyobrażacie sobie spędzanie długich godzin ze smartfonem (Vice City drenuje baterie, ostrzegam!), nie macie na co czekać. Jeżeli posiadacie mały ekran, ale generalnie macie słabość do małych rzeczy – brać i nie oglądać się za siebie. Nie jest to idealna gra na przejażdżkę komunikacją miejską, ale w kolejce do lekarza z NFZ na pewno się sprawdzi. 5

9

Posiadacze smartfonów o mniejszych ekranach mogą spokojnie odjąć od oceny końcowej jedno oczko.


1/2013 2 GRY 2 Angry Birds Star Wars – to są ptaki, których szukacie

059

Michał Zieliński

Angry Birds Star Wars to są ptaki, których szukacie Każdy z nas ma swoje ulubione filmy, gry, książki. To normalne. Tak samo jest w moim przypadku. Spróbujcie odciągnąć mnie od Angry Birds. Powodzenia. Zaś na pytanie „Czy chcesz obejrzeć Gwiezdne Wojny?” odpowiadam albo „Tak.”, albo „Tak!”. Co jednak, gdyby połączyć te dwa światy? Rovio spróbowało. Czwartek. Niby dzień jak co dzień. W Internetach od rana było czuć, że coś wisi w powietrzu. Zarówno Play Store, jak i App Store odnotowały niesamowitą liczbę odświeżeń. Kilka minut po 9:00 stało się. Twitter, Facebook, Google+, wszędzie przewijała się jedna wiadomość: Angry Birds Star Wars są dostępne. Chyba pierwszy raz tak cieszyłem się z informacji o grze. Z informacji o grze, którą świetnie znam wpasowaną w realia świata, który

znam jeszcze lepiej. Mogłoby wydawać się, że czeka mnie nuda. Nic bardziej mylnego.

22Stary przyjaciel ubrany w nowe szaty Już sama ikonka zapowiada zmiany. Jedną trzecią obszaru zabiera logo Star Wars, zaś na reszcie widzimy głównego bohatera Angry Birds


1/2013 2 GRY 2 Angry Birds Star Wars – to są ptaki, których szukacie

(kardynała czerwonego) przyodzianego w tunikę Luke’a Skywalkera – głównego bohatera Starej Trylogii Gwiezdnych Wojen – z mieczem świetlnym. Pierwsze włączenie gry przywodzi na myśl filmy: logo LucasArts, następnie słynne „Long time ago in galaxy far, far away…”. Przy okazji recenzji Bad Piggies pisałem, jak bardzo podoba mi się dżingiel z Angry Birds. Tutaj został on zastąpiony motywem ze Star Wars w nieco bardziej, hmm, rozrywkowej wersji. Całość jednak sprawia naprawdę dobre wrażenie.

22Ale o co w tym chodzi? Jednak nawet najciekawiej przygotowaną grę jest w stanie zabić sama rozgrywka. Tutaj twórcy mieli bardzo dobrą podstawę, mianowicie całą sagę. Angry Birds Star Wars przeprowadzi gracza przez część IV i V Gwiezdnych Wojen. Nie wiem, dlaczego producenci zdecydowali się akurat na te epizody, mam jednak nadzieję na aktualizację z planszami opartymi o Powrót Jedi. Jeżeli chodzi o frakcje, to jest standardowo. „Dobre” ptaki to przedstawiciele Rebelii, zaś „złe” świnie to, zależnie od świata, Tuskeni, Imperium Międzygalaktyczne lub postaci z Ciemnej Strony Mocy. Tak więc, wszystko zaczyna się na Tatooine, krótkim „filmikiem” wyjaśniającym. Luke wraz z wujem kupili droidy (astrodroida R2-D2 i robota protokolarnego C3PO) od Jawów. Z początku, bohater nie wie o tym, że jest wrażliwy na Moc, nie posiada również miecza świetlnego,

060

toteż pierwsze cztery plansze, poza stylizacją, nie różnią się od tego, co znaliśmy wcześniej. Piąty epizod poprzedza zdjęcie wprowadzające nową postać – Mistrza Jedi, Bena Kenobiego. Ten, poza normalnymi umiejętnościami destrukcyjnymi, umie posługiwać się Mocą, dzięki czemu może „wyrzucać” obiekty, które są przed nim w konkretnym kierunku. Z czasem Luke zdobywa miecz świetlny, którym może rozcinać wszystko na około, zaś do dyspozycji dostajemy nowe postaci. Hans Solo strzela blasterem, R2-D2 razi swoich przeciwników prądem, C3PO rozpada się na części, a Chewbacca… W zasadzie Chewbacca po prostu jest ciężki i wiele się pod nim ugniata. Wraz z aktualizacją do grona bohaterów dołączyła Księżniczka Leia.

22Planety, statki? Wraz z ilością zebranych gwiazdek, odblokowują się przed nami kolejne części, miejsca, w których walczymy. Po Tatooine naturalnym wyborem jest Death Star, czyli słynna, zdolna rozsadzić planetę stacja bojowa Imperium. Gdy rozprawimy się z Gwiazdą Śmierci, możemy udać się na lodowaty Hoth. Następnie akcja toczy się na Dagobah. Jest to bagnista planeta, której rezydentem jest bardzo stary mistrz Jedi – Yoda. Tam też zdobywamy nowy miecz świetlny. Co ciekawe, „Path of the Jedi” jest dostępne tylko wtedy, jeżeli ukończymy poprzednie plansze na trzy gwiazdki; w przeciwnym wypadku należy za to zapłacić. Ostatnią


1/2013 2 GRY 2 Angry Birds Star Wars – to są ptaki, których szukacie

częścią gry jest „Bonus” – 7 dodatkowych poziomów, w której bohaterami są droidy R2-D2 oraz C3PO.

22Zagrajmy więc! Rozgrywka sama w sobie nie różni się wiele od tego, co znaliśmy. Ludzie z ­Rovio mieszali ze sobą standardowe plansze wraz z opartymi o pole grawitacyjne obiektami z Angry Birds Space, dzięki czemu wiele poziomów może stanowić nie lada wyzwanie dla gracza. Dla przypomnienia: owe pole grawitacyjne otacza przedmioty w kosmosie – jeżeli trajektoria lotu naszego ptaka nie przekroczy go, wówczas bohater poleci prosto, w przeciwnym wypadku, tor jego lotu może się zmienić, podobnie jak szybkość. Co również odróżnia tę grę od pozostałych z serii to liczba przeciwników. Tutaj mamy do czynienia zarówno ze standardowymi świniami, jak i ich zmodyfikowanymi (ugwiezdnowojnymi) wersjami. „­Załatwienie” wszystkich jednym ptakiem może nie być takie łatwe, jak to zdarzało się wcześniej.

22Hit czy odgrzewany kotlet? Po kilku minutach spędzonych z grą, stwierdziłem, że jest świetna. Dzisiaj mogę stwierdzić, że to zdecydowanie najlepsze Angry Birds w historii. Nieważne, czy jest się fanem Star Wars czy nie. Jest to po prostu kwintesencja poprzednich gier, łączy najlepsze części z pozostałych dodając coś od siebie. Jednak, jako fan Wściekłych Ptaków, czuję jakąś niewypełnioną pustkę. Za mało nowości, za mało zmian. Bad Piggies, które pojawiło się w podobnym czasie, dużo bardziej przypadło mi do gustu. Bo ile w końcu można rzucać tymi biednymi ptakami, nawet gdy przebierzemy ich za postaci ze Star Wars? 5 Zobacz w Google Play Cena: za darmo

061


1/2013 2 GRY 2 Logo Quiz. A czy Ty znasz to logo?

062

Michał Mynarski

Logo Quiz.

A czy Ty znasz to logo? Pojawiają się czasem takie gry, które z niewiadomych przyczyn wciągają na kilka dobrych godzin, zapewniając kilka owocnych przejażdżek komunikacją miejską i nie puszczają, dopóki ich nie ukończymy. Logo Quiz jest zdecydowanie jedną z nich. Produkcja Bubble to prosta w założeniach gra oparta na zgadywaniu. Dostajemy do odgadnięcia lekko zdeformowane logo lub częściowo ukryte loga znanych (tych bardziej i tych mniej) marek. ­Naszym zadaniem jest odgadnięcie, o jaką firmę czy produkt chodzi. Brzmi banalnie? Bo tak jest! Całość poza samymi zagadkami. Bo te z poziomu na poziom robią się coraz trudniejsze. Mniej więcej od szóstego wskakują np. amerykańskie marki samochodów, których Europejczycy średnio mają szansę skojarzyć. Każda odpowiedź jest warta od jednej do czterech punktów, a dzięki nim odblokowujemy kolejne poziomy i za nie również będziemy kupować podpowiedzi, które (zaufajcie mi) będą w wielu przypadkach niezbędne. Co ważne – program naprawdę w porządku traktuje nasze odpowiedzi. Nie zachowuje się jak GrammarNazi, jest przystosowany do tego, że możemy

popełnić błąd w postaci zapomnianego apostrofu czy spacji w nazwie. Gdy jesteśmy naprawdę blisko informuje nas o tym. Aplikacja może nie powala rozbudowaniem, czy graficzną spójnością, ale uruchomi się na bardzo wielu urządzeniach. I chociaż dojście do ostatniego poziomu (16) nie jest zbyt dużym problemem, to odgadnięcie chociaż połowy wszystkich logotypów może być sporym wyzwaniem, nawet pomimo korzystania z podpowiedzi. Jeżeli ktoś się uprze może spęJest dzić godziny przy tej grze przystosowany i Google’u. Jeżeli nie, to do tego, że możemy będzie miał przynajmniej popełnić błąd w postaci kilkadziesiąt minut nudy zapomnianego apostrofu mniej. 5 czy spacji w nazwie Cena: bezpłatne Zobacz w Google Play

9


1/2013 2 GRY 2 Pool Master. Nie lecimy w kulki

063

Michał Mynarski

Pool Master.

Nie lecimy w kulki W Google Play znajdziemy mnóstwo gier billardowych, które potrafią być całkiem przyjemne, jak i okrutnie niegrywalne. Jak w tym dzikim zagęszczeniu tego typu produkcji znaleźć tę jedną? Nie wiem, ale pokażę Wam taką, której zmieniać nie ma potrzeby. Na Pool Master natrafiłem przypadkiem na wykładzie z sygnałów. Gra od razu przypadła mi do gustu, bo zawierała wszystko to, co smartfonowy billard potrzebuje - niezłą grafikę, przyjemną fizykę oraz... wyzwania. W grze znajdziemy standardowo możliwość grania w „dziewiątkę” bądź „ósemkę”. Mamy tryb singleplayer, w którym możemy zmierzyć się z zadaniami na czas (Challenge) lub potrenować (Practice). Jest również VSMode, gdzie wyzwiemy na pojedynek znajomego lub staniemy w szranki ze sztuczną inteligencją. Fanów dłuższych posiedzeń na pewno zainteresuje również tryb Arcade, gdzie znajduje się 120, trójgwiazdkowych wyzwań. Od bardzo prostych po takie, których zaliczenie zdecydowanie wymaga zdecydowanie „czegoś więcej”. Sama rozgrywka jest bardzo przyjemna. Jak napisałem powyżej, w kwestii fizyki odrobiono lekcje, choć trzeba się do niej przyzwyczaić. Szczególnie spodobała mi się możliwość określenia (z przesadną wręcz precyzją), w które miejsce białej bili chcemy uderzyć. Grafika jest przyjemna dla oka, choć tekstury mogłyby być wyraźniejsze. Gorzej mają się dźwięki. Wszystkie są do siebie podobne i brzmią, jakby miały wspólnego przodka, rodem z bijatyki w filmach akcji klasy B. No i sztuczna inteligencja, która nawet na prostym poziomie trudności nie Od bardzo prostych zna litości i potrafi wsapo takie, których dzić bile w wręcz nierealzaliczenie zdecydowanie nych zagraniach. 5 wymaga zdecydowanie Cena: bezpłatny „czegoś więcej” Zobacz w Google Play

9


Karta do płacenia za aplikacje, muzykę i filmy w sklepach internetowych. Korzystaj w Google Play oraz w innych płatnościach .. internetowych Google*

oraz w Pinova, MacLife i Allegro * dotyczy Google Play

..


1/2013 2 porady 2 Flash Player na Jelly Bean

Porady Porady

065

Mateusz Gryc

Flash Player na Jelly Bean W tym wydaniu postaramy się wskrzesić Flash Playera na urządzeniach z Jelly Beanem, zajrzymy do panelu Opcje Programistyczne, by skrócić czas trwania animacji oraz poradzimy użytkownikom iCloud, jak zsynchronizować kalendarze i kontakty z Androidem. Adobe powoli wycofuje się z mobilnego Flash Playera. I chyba najwyższa pora. Nie oznacza to jednak, że porzucili aplikację z dnia na dzień (tym bardziej, że strony z elementami flashowymi także nie zniknęły). Dalej jest ona dostępna w Play Store i dalej otrzymuje aktualizacje – ale tylko te najważniejsze, dotyczące bezpieczeństwa. Oficjalnie ostatnią wersją Androida, z którą poprawnie działa Flash Player, jest Ice Cream Sandwich – urządzenia z systemem 4.1 i nowszym w ogóle nie zobaczą tej aplikacji w Sklepie. Na szczęście jednak FP działa na Jelly Beanie całkiem poprawnie i jedyne, co musimy zrobić, to po prostu zainstalować go z zewnątrz. Nasz ulubiony system umożliwia instalowanie programów nie tylko z Play Store, ale i ręcznie, z plików o rozszerzeniu.apk. Ta możliwość, która niestety bardzo często wykorzystywana jest w złym celu – do piractwa – tym razem nam pomoże. Pierwsze, co musimy zrobić to odblokować (normalnie, dla bezpieczeństwa, zablokowaną) możliwość takiej ręcznej instalacji. Udajemy się do panelu Zabezpieczeń (czasem podpisanego Bezpieczeństwo) i oznaczamy Nieznane źródła. Uwaga – w ten sposób należy instalować aplikacje wyłącznie z pewnych źródeł! To tak naprawdę


1/2013 2 porady 2 Flash Player na Jelly Bean

jedyna furtka, którą do naszego Androida faktycznie mogą dostać się jakieś maleware („wirusy”). Teraz potrzebujemy pliku.apk zawierającego Flash Playera. Najbezpieczniej i najszybciej znaleźć go w tym temacie na forum xda: http://forum. xda-developers.com/showthread.php?t=1774336. Wybieramy najnowszą wersję (11.1.115.36) i ściągamy na naszego Androida. Po pobraniu paczki wystarczy wybrać ją w dowolnym menadżerze plików – uruchomi się instalator i po chwili będziemy już mieli na pokładzie pełnosprawnego Flash Playera. Potrzebujemy jednak jeszcze przeglądarki, która będzie mogła z niego skorzystać – Chrome odpada, ale np. Dolphin Browser czy Firefox poradzą sobie bez problemu. Treści flashowych na stronach jest coraz mniej. Mimo wszystko – lepiej móc je odtwarzać i z tego nie korzystać, niż kiedyś tego potrzebować, a nie móc.

22Skrócenie animacji Istnieje sposób na skrócenie wszystkich animacji przejścia w Androidzie – czyli przejść między oknami czy uruchomień i minimalizacji programów. Nie sprawi to, że nasz smartfon w magiczny sposób stanie się szybszy – ale krótsze o kilka milisekund animacje wywołają takie wrażenie. Po pierwsze, musimy dostać się do panelu o nazwie Opcje programistyczne (lub Opcje programisty). W Androidach do 4.1 jest on po prostu widoczny w menu, w 4.2 został jednak ukryty i najpierw musimy go aktywować. W tym celu przechodzimy do Informacji o urządzeniu i kilkukrotnie klikamy w pole Numer wersji. Po chwili zostaniemy poinformowani, że „jesteśmy już programistą”. Teraz przechodzimy do panelu dla programistów i aktywujemy opcje w prawym górnym rogu. Możemy już zmieniać domyślne wartości ustawień. Nas interesują te dotyczące animacji (Skala animacji okna, Skala animacji przejścia). Domyślnie są one ustawione na 1x, ale mnożnik ten możemy zmniejszać, lub zwiększać. Im będzie on mniejszy, tym szybciej będą wykonywały się wszelkie przejścia między ekranami. Możemy nawet całkiem wyłączyć te animacje, by kolejne ekrany po prostu pojawiały się na ekranie, bez dodatkowych efektów.

066

22Synchronizacja z iCloud To, coś specjalnie dla tych wszystkich, którzy korzystają też z chmury Apple. Jeśli chcemy, by kalendarze i kontakty z iCloud synchronizowały się z tymi w Androidzie, „there’s an App for that”. A wspomniana aplikacja, a właściwie aplikacje, są autorstwa Marten Gajda i nazywają się odpowiednio: SmoothSync for Cloud Calendar i SmoothSync for Cloud Contacts. Niestety, obie są płatne (każda ponad 10 zł), ale dzięki nim zapewnimy sobie synchronizację między dwoma naszymi „zwaśnionymi” systemami. Użytkownicy Jelly Beana muszą dodatkowo zainstalować jeszcze jedną aplikację: JB Workaround Cloud Contacts, tego samego programisty. Ta jest już bezpłatna i służy tylko rozwiązaniu pewnych problemów, jakie występują z powyższymi apkami w Androidzie 4.1 i 4.2 5


1/2013 2 porady 2 Instalacja CyanogenMod 10

Porady Porady

067

Wojtek Pietrusiewicz

Instalacja CyanogenMod 10 na HTC One X za pomocą OS X Nie lubię Sense. Nie lubię nakładek. Ta od HTC jest akurat wyjątkowo atrakcyjna, ale pomimo tego wolę gołego Androida. Kilka funkcji w CyanogenModzie (oparty o Android 4.1.x Jelly Bean) jest jednak wartych grzechu, jak chociażby tak zwane „Quiet ­Hours”, których mi brakuje w Nexusie 4. Jest jeszcze jedna ogromna zaleta CM10 – jest znacznie szybszy od Androida obciążonego przez producenta. Różnica jest na tyle duża, że subiektywnie mój One X działał płynniej z CyanogenModem 10 niż HTC One X+ z Sense. Z góry podpowiem, że operacja zakończyła się sukcesem i chciałbym podziękować twitterowiczom za pomoc w przepisach dla OS X, za pomocą którego przeprowadzałem całą operację.

Ostrzeżenie: Przez poniższe kroki prawdopodobnie stracisz gwarancję na swój telefon. Ani ja, ani ­Android Magazine, nie odpowiadamy za ewentualne problemy, które mogą wyniknąć z próby zainstalowania jakiegokolwiek niestandardowego oprogramowania. Całość wykonujesz na własną odpowiedzialność.

22Wymagania:

••HTC One X ••kabel USB <-> microUSB ••Mac z OS X (w moim przypadku 10.8 Mountain Lion) połączenie z Internetem

••

22Przepis Pierwszym krokiem jest zrobienie roota 1.  Należy pobrać „fastboot” dla OS X z adresu http://morid.in/fastbootosx. 2.  Teraz musimy go zainstalować, a robimy to uruchamiając Terminal i wpisując następującą komendę, w jednej linii, którą zatwierdzamy Enterem: ADB Install Mac.sh 1.  Teraz musimy udać się na stronę http://htcdev. com/bootloader/ i założyć na niej konto.


1/2013 2 porady 2 Instalacja CyanogenMod 10

2.  Następnie wystarczy wybrać z prawej strony „Get Started”. 3.  Teraz wybieramy interesujący nas model z listy – w przypadku HTC One X było to „All Other Supported Models”. 4.  Wciskamy „Begin Unlock Bootloader” poniżej. HTC prowadzi Was przez całą procedurę krok po kroku, ilustrując dodatkowo każdy punkt, więc nie powinniście mieć problemów z dotarciem do mety. Sam robiłem to po raz pierwszy i wszystko odbyło się prawidłowo. Należy jedynie pamiętać, że komendy, które kreator każe wpisywać w wierszu poleceń Windows, zwyczajnie wpisujemy pod OS X w Terminalu – innych różnic brak. Następnym krokiem jest instalacja ClockworkMod ROM Manager: 1.  Udajemy się pod adres http://morid.in/clockworkmod i klikamy w wersję w drugiej kolumnie przy naszym modelu telefonu, aby ją pobrać. Podczas pisania tego artykułu, dla One X było to 5.8.4.0. 2.  Pobieramy też interesujący nas ROM: klikamy w „Download ROMs” przy „HTC One X (GSM)” i wybieramy, w tym przypadku, „CyanogenMod Nightlies” oraz najnowszy z listy. 3.  R OM CM10 kopiujemy do pamięci telefonu (na kartę SD) na przykład do katalogu /Downloads/. Do tego celu polecam aplikację Android File Transfer (pobieramy ją stąd: http://morid.in/androidfiletransfer). 4.  Teraz telefon wprowadzamy w tryb fastboot poprzez zrestartowanie telefonu i równoczesne przytrzymanie przycisków „Power” i „Volume Down” (analogicznie z pierwszymi dwoma krokami w kreatorze HTC ze strony HTCDev.com). 5.  Podłączamy telefon do komputera i wybieramy na nim tradycyjny tryb USB. 6.  W Terminalu wpisujemy (podając prawidłową dla Waszego przypadku ścieżkę do pliku): fastboot flash recovery ‚/Users/moridin/Downloads/recovery-clockwork-5.8.4.0-endeavoru.img’ 7.  Po zakończeniu kroku 6. rozpakowujemy plik „recovery-clockwork-5.8.4.0-endeavoru.img” i wyciągamy z niego plik „boot.img” 8.  Następnie wpisujemy (poprawiając ścieżkę, ­jeśli jest inna) do Terminala: fastboot flash boot ‚/Users/moridin/Downloads/boot.img’

068

9.  Odłączamy telefon od komputera po zakończeniu operacji z kroku 8. 10.  Restartujemy telefon i wprowadzamy go w tryb fasboot tak jak w kroku 4. 11.  Po restarcie pojawi się menu, po którym nawigujemy przyciskami regulacji głośności, a wybór zatwierdzamy przyciskiem „Power” – tym razem z menu wybieramy „Recovery”. 12.  WAŻNE: Wybieramy kolejno opcje „Wipe Data”, „Wipe Cache” i „Wipe dalvik cache.” 13.  Teraz pozostaje nam zainstalować sam ROM, który wcześniej przegraliśmy do pamięci telefonu, a konkretnie na kartę SD. 14.  Z menu wybieramy „Install ZIP/update”, odnajdujemy CM10 w miejscu, do którego go przegraliśmy i zatwierdzamy wybór! 15.  Po zakończeniu kroku 14, wykonujemy restart telefonu jeśli takowy jest konieczny (już bez przytrzymywania czegokolwiek). 16.  Voilá! Po zakończeniu całej procedury wypada jeszcze dograć Google Apps, których nie ma domyślnie w CM10. W tym celu należy... 1.  Udać się tutaj: http://morid.in/gapps. 2.  Pobrać wersję prawidłową dla naszego ROMa, czyli w przypadku CM10 będzie to „20121011 JB” (JB od Jelly Bean 4.1.x; są też wersje dla CM10.1, CM9 i CM7). 3.  Przegrać plik na kartę SD, na przykład do/Downloads podobnie jak w przypadku ROMa w pierwszej części tego poradnika. 4.  Uruchomić telefon w trybie Recovery i wykonując kroki 11, 14 i 15 (bez kroku 12: opcji „Wipe Data/Cache/davlik cache”) wybierając z listy plik zawierający Google Apps zamiast ROM CM10. Mam nadzieję, że po powyższej lekturze udało Wam się zainstalować wybrany ROM na Waszym telefonie. Przepis powinien być podobny dla innych modeli HTC, oczywiście z delikatnymi różnicami. Uwaga: CyanogenMod ma wbudowaną aplikację do uaktualniania jądra systemu i codziennie udostępnia nowsze wersje swojego ROM-a, do których nie jest już wymagane uruchamianie telefonu w trybie Recovery. Updater CM10 ukryty jest w opcjach: Settings -> About -> CM Updater Smacznego! 5


1/2013 2 porady 2 Android jako... webcam?!

069

Porady Porady Android jako... Krzysztof Młynarski

webcam?!

Wszyscy lubimy korzystać z kamer internetowych. Do podglądania odległych miejsc, do prowadzenia wideorozmów z przyjaciółmi lub współpracownikami… Smartfony i tablety od dawna radzą sobie z wyświetlaniem strumieni wideo o całkiem przyzwoitej jakości, tak samo, jak dobrze służą w roli urządzeń do komunikacji wideo. Ale czy kiedykolwiek próbowaliście użyć swojego urządzenia z Androidem w roli klasycznej kamery internetowej? Jeśli tak, to poniższy tekst może stać się dla Was zachętą do wypróbowania innych rozwiązań, a jeśli nie, to w zasadzie czemu nie? Naprawdę warto! Istnieje wiele, mniej lub bardziej atrakcyjnych aplikacji, umożliwiających użycie naszego androidowego urządzenia w roli kamery internetowej. Celowo pomijam wszelkie aplikacje służące do prowadzenia wideorozmów czy też wideoczatów – to jest temat na osobny artykuł. Tym razem koncentruję się wyłącznie na temacie tradycyjnej kamery internetowej, a więc takiej, za pośrednictwem której możemy publikować „na żywo” strumień wideo w sieci. Dodatkowym atutem przedstawionych tu rozwiązań jest fakt, że oba umożliwiają publikowanie wideo wraz z dźwiękiem..

22Dwa podejścia... czyli coś za coś Po przetestowaniu kilku aplikacji tego rodzaju, doszedłem do wniosku, że dwie z nich mogę polecić z naprawdę czystym sumieniem. Zacznę od apki o wszystko mówiącej nazwie IP Webcam, której autorem jest Pavel Khlebovich. Ponad milion pobrań świadczy

o jej popularności, a ocena użytkowników (prawie pełne pięć gwiazdek) mówi, że jest warta grzechu. I faktycznie – jest to niezwykle dopracowane i bogate w opcje narzędzie, kompatybilne z większością urządzeń androidowych (wymaga systemu w wersji 1.6 lub nowszej), wyposażonych we wbudowane kamery oraz mikrofony. Bezpośrednio po uruchomieniu, apkka wchodzi w ekran z ustawieniami. Możliwych ustawień jest naprawdę dużo i dobrze, że są one zapamiętywane pomiędzy uruchomieniami aplikacji, bo w przeciwnym razie mielibyśmy sporo pracy za każdym razem. Preferencje aplikacji podzielone są na cztery, główne kategorie. Pierwszą z nich stanowią ustawienia dotyczące parametrów wideo (ang. Video preferences). Można tu ustawić: Resolution – czyli rozdzielczość poszczególnych kadrów wideo (w przypadku Galaxy Note i tylnej kamery mam tu cały wachlarz dostępnych rozdzielczości, od 176x144 do 1280x800) – najczęściej używam 640x480, co daje rozsądną jakość w połączeniu z bardzo dobrą wydajnością. Photo resolution – czyli rozdzielczości wykonywanych zdjęć Quality – czyli jakość wynikowego strumienia


1/2013 2 porady 2 Android jako... webcam?!

wideo (poprzez zwiększenie lub zmiejszenie stopnia kompresji). Ustawienie to działa jako suwak, umożliwiający płynny wybór wartości w przedziale od 1 do 100. Orientation – umożliwia ustawienie, czy i jak ma zostać odwrócony obraz pobierany z używanej kamery. Do wyboru mamy: Landscape (czyli tryb poziomy), Portrait (czyli tryb pionowy), Upside down (czyli tryb Landscape, ale do góry nogami) oraz Upside down portrait (czyli Portrait, tylko do góry nogami). Use front facing camera – użyj kamery na panelu przednim urządzenia (oczywiście dotyczy to urządzeń, które takową kamerę posiadają). Należy pamiętać, że kamera na panelu przednim, zazwyczaj oferuje o wiele niższą jakość obrazu w porównaniu z tzw. tylną kamerą. FPS Limit – ograniczenie liczby klatek na sekundę. Oczywiście im więcej klatek, tym szersze pasmo sieci jest potrzebne do przesłania i prawidłowego wyświetlenia strumienia wideo. Moja kamera (w Galaxy Note) umożliwia ustawienie maksymalnie 30 fps, natomiast standardowo używam 25 fps – dla większości odbiorców powinno to być zupełnie wystarczające. Focus mode – umożliwia wybór trybu dostrajania ostrości. Default – czyli domyślny, Manual – czyli ręczny, Infinity – czyli tzw. nieskończoność, Macro, manual – czyli ręczny tryb makro, Fixed – czyli ustawienie zablokowane na konkretnym obiekcie, Smooth, for recording video – tryb specjalny do nagrywania wideo (np. z tzw. telekonwerterem), facedetect – tryb wykrywania twarzy. Następna ­kategoria preferencji to ustawienia połączenia odbiorców wideo z naszym urządzeniem. Trzeba tu zaznaczyć, iż IP Webcam posiada wbudowany serwer WWW z dość bogatymi opcjami strumieniowania

070

wideo i dźwięku. Zmiany jego podstawowych parametrów możemy dokonać właśnie tutaj. Login/password – umożliwia ustawienie nazwy użytkownika i hasła, które będą musiały być podane przez osoby pragnące odbierać przekazywane przez nas transmisje wideo. Umożliwia to udostępnienie transmitowanego wideo tylko osobom, którym podamy wymaganą nazwę użytkownika i ustawione hasło. Jeśli nie użyjemy tych ustawień, każdy, kto połączy się z naszym urządzeniem przez sieć, będzie mógł odbierać nasze wideo. Primary address family – tu możemy ustawić, czy chcemy używać adresu IPv4 czy też IPv6. ­Domyślnie ustawione jest IPv4. Jeśli nie wiesz, co to znaczy – pozostaw domyślne ustawienie. Port – tu ustawiamy port TCP/IP, na który musi połączyć się odbiorca, aby zobaczyć przesyłane przez nas materiały wideo. Domyślnie jest to port 8080, co oczywiście możemy zmienić. Misc (czyli Różne) to przedostatnia kategoria w tym menu. Audio mode – czyli tryb dźwięku. Mamy tu trzy ustawienia do wyboru: Enabled (dźwięk włączony), Disabled (dźwięk wyłączony), Audio only (będziemy wysyłać odbiorcom tylko dźwięk, bez obrazu z kamery). Disable notification – jeśli zaznaczymy kwadracik przy tej opcji, aplikacja nie będzie pokazywana w obszarze powiadomień (jeśli zostanie uruchomiona w tle). Prevent going to sleep – zapobiegaj przejściu w stan uśpienia – zaznaczenie kwadracika przy tej opcji uniemożliwi systemowi automatyczne usypianie urządzenia. Tu drobna uwaga: należy pamiętać, że smartfon (lub tablet) używany jako kamera internetowa, pobiera dość sporo prądu z baterii, dlatego najlepiej podłączyć go do zewnętrznego źródła zasilania (do ładowarki, lub do komputera,


1/2013 2 porady 2 Android jako... webcam?!

kablem USB – o ile oczywiście dane urządzenie wspiera ładowanie baterii z USB). Jeśli nie zaznaczymy kwadracika obok tej opcji, transmisja wideo/dźwięku będzie przerywana w momencie, gdy urządzenie przejdzie w stan uśpienia. Stream on device boot – zaznaczenie kwadracika obok tej opcji spowoduje, że nasze urządzenie stanie się „dedykowaną kamerą internetową”. Co to oznacza? Otóż zaraz po uruchomieniu, aplikacja IP Webcam będzie startowała automatycznie i automatycznie rozpocznie wysyłanie strumienia wideo/dźwięku do sieci, według ostatnio zapisanych ustawień. Ostatnia kategoria ustawień – Start server – w zasadzie nie należy do ustawień jako takich. Wybranie tej opcji rozpoczyna wysyłanie strumienia wideo. Na wyświetlaczu urządzenia mamy bezpośredni podgląd tego, co „idzie w eter” oraz... dwa przyciski, w dwóch, górnych rogach.

Pierwszy z nich, opisany „How do I connect?” pomaga w zebraniu danych przydatnych zarówno nam (jako operatorom urządzenia), jak i potencjalnym odbiorcom naszej transmisji. Wybór tego przycisku otwiera menu, składające się z dwóch opcji:

Pierwszą z nich jest „I’m using mobile internet connection” - należy ją wybrać, jeśli do emisji w sieć używamy połączenia sieci komórkowej. Jeśli okaże się, że adres IP naszego urządzenia

071

jest tzw. adresem zewnętrznym, to wówczas pojawi się nam następujące ostrzeżenie:

Z treści tego komunikatu dowiadujemy się, iż nasz operator komórkowy może blokować połączenia przychodzące na podany adres IP (najczęściej tak jest w istocie). W takiej sytuacji, potencjalni odbiorcy nie będą w stanie oglądać tego, co udostępniamy. Aby sprawdzić, czy udostępnianie działa, należy połączyć się przeglądarką WWW (oczywiście z komputera lub innego urządzenia niż nasza „kamera internetowa”) z podanym tu adresem WWW. Jeśli zobaczymy startową witrynę WWW publikowaną przez IP Webcam, to mamy szczęście i wszystko powinno działać – jeśli natomiast nie, oznacza to, że powinniśmy skorzystać z sieci Wi-Fi i innego niż komórkowe połączenia z Internetem. Uwaga: należy pamiętać, że za pobierane od nas za pośrednictwem sieci komórkowej dane, będziemy musieli zapłacić (lub – w najlepszym przypadku – uszczuplą one nasz limit danych), dlatego generalnie nie zaleca się używania sieci komórkowej do emitowania wideo i dźwięku. Pomijam już jakość takiej emisji, która zawsze będzie gorsza aniżeli w przypadku szybkich połączeń Wi-Fi i dobrego łącza internetowego. Jeśli natomiast nasze urządzenie podłączone jest przez Wi-Fi, to w celu ustalenia parametrów połączenia dla odbiorców naszej transmisji, wybieramy z menu opcję drugą, opisaną „I’m using Wi-fi router”. Jeśli nasz adres IP jest tzw. adresem prywatnym (a więc wewnętrznym), otrzymamy komunikat podobny do tego:


1/2013 2 porady 2 Android jako... webcam?!

W tym przypadku, aby zobaczyć stronę startową przygotowaną przez naszą apkę, należy wejść przeglądarką WWW na adres podany w komunikacie. Oczywiście chodzi tu o przeglądarkę pracującą na komputerze lub innym urządzeniu, podłączonym do tej samej sieci lokalnej. Jeśli chcemy udostępnić naszą transmisję odbiorcom spoza naszej sieci lokalnej (a najczęściej tak właśnie jest), to musimy ustawić odpowiednie przekierowanie portów na routerze, który łączy naszą sieć lokalną z Internetem. Ta jednak kwestia wykracza poza tematykę niniejszego artykułu. Informację jak to zrobić znajdziecie w dokumentacji dołączonej do routera, lub bezpośrednio w jego panelu zarządzania.

072

wbudowany odtwarzacz wideo (np. aktualne wydania Google Chrome i Mozilla Firefox) po odnośniki umożliwiające pobranie zdjęcia, przedstawiającego aktualny widok z kamery i to w pełnej jej rozdzielczości! Druga, niższa część witryny, zatytułowana „Third-party software support:” (Wsparcie dla oprogramowania dostarczanego przez ­i nnych dostawców:), zawiera adresy URL, które mogą być ­wykorzystane w wielu aplikacjach umożliwiających odbieranie wideo, dźwięku oraz zdjęć z sieci. Przykładowy strumień wideo w przeglądarce może wyglądać np. tak:

22IP Webcam – jak to wygląda, gdy działa? Wielokrotnie pisałem powyżej o „startowej witrynie WWW” prezentowanej przez aplikację IP ­Webcam. Zapewne jesteście ciekawi, jak wygląda taka witryna... oto ona:

22IP Webcam – podsumowanie Jest to nader prosta i skromna witryna WWW, która powinna zostać prawidłowo wyświetlona praktycznie w każdej przeglądarce, jaką będziecie mieli pod ręką. Autor aplikacji podzielił witrynę na dwie części. Górna, zatytułowana „You can view your camera in several ways:” (Możesz oglądać obraz z Twojej kamery na wiele sposobów:), podaje odnośniki do różnych metod odbioru emitowanej transmisji. Poczynając na strumieniu przygotowanym do odbierania za pośrednictwem specjalizowanych aplikacji (np. VLC), poprzez witrynę wymagającą uruchomienia wtyczki w języku Java czy też witrynę przygotowaną dla przeglądarek posiadających

IP Webcam to bogata w opcje, stabilna i - co tu dużo mówić - bardzo użyteczne aplikacja. Do jej największych zalet należy niezwykłe wręcz bogactwo ustawień, wiele dostępnych metod strumieniowania wideo i dźwięku – a więc kompatybilność z bardzo wieloma aplikacjami służącymi do odbioru transmisji multimedialnych z sieci oraz... wbudowany, naprawdę wydajny serwer WWW z opcją strumieniowania. Na moim Galaxy Note (wersja 1), apka IP Webcam dawała sobie radę ze strumieniowaniem wideo z dźwiękiem dla kilkunastu odbiorców, bez znacznego spowolnienia czy przegrzewania smartfonu. Ograniczeniem okazała się przepustowość łącza internetowego – w każdym


1/2013 2 porady 2 Android jako... webcam?!

razie, zanim osiągnęliśmy granicę możliwości obliczeniowych samego urządzenia. I tu docieramy do słabszej strony tego rozwiązania. Otóż, gdybyśmy chcieli strumieniować wideo dla naprawdę wielu odbiorców (np. setek czy nawet tysięcy) – IP Webcam niestety nie da sobie rady. Nawet, gdyby nasze urządzenie z Androidem było naprawdę potężne, zawsze problemem będzie przepustowość łącza. Należy pamiętać, że każdy odbiorca, wymaga osobnego, dedykowanego dla siebie strumienia danych, a przy sensownej jakości, te strumienie są dość szerokie. W efekcie łącze internetowe, posiadające upload np. 10 Mbps okazuje się nie być niczym nadzwyczajnym. A przecież najczęściej, posiadamy mniejszy upload. Czy powyższy problem dyskwalifikuje nasz smartfon/tablet w roli prawdziwej kamery internetowej? Otóż nie koniecznie...

22Ilość w miejsce jakości – czyli coś za coś Wyobraźmy sobie np. taką sytuację. Jesteśmy na niezwykle ciekawej konferencji, gdzie prelegent mówi coś naprawdę istotnego. Chcielibyśmy udostępnić ten wykład naszym znajomym z Facebooka lub kolegom z pracy. Być może oni również chcieliby pokazać emitowany przez nas materiał, np. swoim znajomym. Co robić? W tym przypadku z pomocą przyjdzie nam tzw. chmura obliczeniowa oraz powiązana z nią, sprytna apka dla Androida. Mam tu na myśli usługę, dostępną pod adresem: http://www.ustream.tv Ustream to właśnie usługa dostępna w tzw. chmurze obliczeniowej. Aby z niej skorzystać, należy zacząć od założenia sobie (darmowego!) konta. Można tego dokonać zarówno za pośrednictwem wskazanej tu witryny, jak i samej apki. Aby założyć konto z poziomu apki, wystarczy wybrać z menu opcję logowania (ang. Login), a następnie zamiast przycisku „Login” nacisnąć „Account”.

073

Na wyświetlaczu pojawi się menu, umożliwiające, w którym jedna z opcji będzie nazwana „Sign up”: … po jej wybraniu, pojawi się okienko, umożliwiające wpisanie wymaganych danych: Istotne jest, aby wprowadzić tutaj ważny, działający adres e-mail – będzie on wykorzystywany do potwierdzenia konta oraz do komunikacji z serwisem Ustream. Po zalogowaniu się na nowoutworzone konto, możemy przystąpić do udostępniania wideo (wraz z dźwiękiem) szerszemu gronu w sieci. Warto tu wspomnieć, że Ustream udostępnia swoim użytkownikom pięć rodzajów kont. Najbardziej podstawowym jest konto darmowe (Basic) – to właśnie, które powyżej utworzyliśmy – cechuje się ono jednak pewnymi ograniczeniami. Po pierwsze, osoby pragnące oglądać udostępniane przez nas wideo, muszą pogodzić się z faktem wyświetlania im przez Ustream reklam (w tym, przed rozpoczęciem odbioru każdej, naszej transmisji). Po drugie, Ustream udostępnia nam 10GB przestrzeni dyskowej na materiały wideo, które zapiszemy w serwisie. Można powiedzieć, że to sporo, ale z drugiej strony pamiętajmy... mamy tu do czynienia z wideo, które ze swej natury potrzebuje dość sporo przestrzeni. Do kwestii zapisywania wybranych wideoklipów w serwisie, jeszcze powrócę. Po trzecie, nie mamy możliwości dokonania tzw. „brandingu” witryny zawierającej publikowane przez nas materiały wideo oraz mamy dostęp jedynie do uproszczonych statystyk dotyczących naszego konta. Następny typ konta (Starter – opłata 99 dolarów za miesiąc) pozwala naszym użytkownikom na oglądanie naszych materiałów bez reklam przez 100 godzin miesięcznie (możemy wykupić więcej godzin bez reklam, płacąc 50 centów za każdą


1/2013 2 porady 2 Android jako... webcam?!

godzinę) oraz – oferuje nam nielimitowaną przestrzeń dyskową i zaawansowane statystyki konta. W tej opcji również nie można dokonywać brandingu, a więc nasze materiały po prostu publikowane są pod szyldem Ustream i pod nazwą naszego konta. Konto (Standard – za 499 dolarów miesięcznie) oferuje m.in. tzw. co-branding oraz 4000 godzin bez reklam miesięcznie. Konto (Enterprise – za 999 dolarów miesięcznie) oferuje m.in. pełen branding oraz 9000 godzin bez reklam miesięcznie. Konto (Unlimitet – cena negocjowana) oferuje m.in. nielimitowaną liczbę godzin bez reklam w miesiącu oraz oczywiście pełen branding. (Aktualne dane dotyczące rodzajów i cennika kont, można uzyskać za pośrednictwem w/w witryny internetowej Ustream). Niezależnie jednak od rodzaju konta, nie posiadamy jednego ograniczenia, które mogło okazać się dotkliwe w przypadku omawianej wcześniej aplikacji IP Webcam – niezależnie od tego, jak wielu jest odbiorców emitowanego przez nas materiału wideo, nasz smartfon lub tablet wysyła do sieci tylko jeden strumień danych, który dociera najpierw do chmury obliczeniowej Ustream. Użytkownicy natomiast odbierają naszą emisję z serwerów Ustream, a nie bezpośrednio z naszego urządzenia, czy też naszego łącza. Wysyłanie strumienia na serwer Ustream działa zarówno za pośrednictwem połączenia komórkowego, jak i Wi-Fi. W przypadku korzystania z połączenia komórkowego, musimy oczywiście pamiętać, że pokrywamy koszt transmisji danych wykorzystywanej przez emitowany strumień. Podobnie jak miało to miejsce w przypadku aplikacji IP Webcam, urządzenie, którego używamy do transmisji wideo powinno zostać podłączone do jakiegoś źródła zasilania. W przeciwnym razie, czas emisji będzie limitowany czasem pracy na zasilaniu bateryjnym. Sama apka Ustream posiada o wiele mniej opcji niż IP Webcam. W zasadzie nie mamy tu zbyt wielu ustawień. Ekran powitalny umożliwia:

074

Browse – przeglądanie materiałów zamieszczanych przez innych użytkowników jako publiczne (w tym materiałów emitowanych przez sam serwis Ustream), Go Live – powoduje przejście do trybu emisji materiału zbieranego „na żywo” przy użyciu wbudowanej kamery i wbudowanego mikrofonu naszego urządzenia, Favourities – umożliwia przejście do materiałów, które oznaczyliśmy jako nasze „ulubione”, Search – umożliwia natomiast przeszukiwanie materiałów opublikowanych w serwisie Ustream.

Nas najbardziej interesuje opcja „Go Live”, umożliwiająca publikowanie naszego własnego materiału wideo. Wybranie tej opcji przenosi nas do ekranu kamery. Na dolnym pasku znajduje się adres WWW, pod którym będzie udostępniany nasz materiał. To właśnie ten adres powinniśmy przekazać osobom, które mają odbierać to, co chcemy im zaprezentować. Na prawo od w/w adresu znajdziemy jeszcze ikony Facebooka i Twittera, umożliwiające szybkie opublikowanie informacji o tym, iż oto właśnie rozpoczynamy transmisję interesującego klipu. Natomiast naciśnięcie przycisku przedstawiającego czerwone kółko, powoduje włączenie trybu transmisji – słowem, od tego momentu jesteśmy „na wizji”:


1/2013 2 porady 2 Android jako... webcam?!

Układ ekranu nieco się zmienia. Na górze pojawia się licznik osób oglądających nasz materiał w danym momencie oraz licznik czasu, jaki upłynął od początku transmisji. Czerwone koło na pasku funkcji zamienia się w czerwony kwadrat, służący do ewentualnego zakończenia emisji materiału wideo. Obok niego pojawia się jeszcze kilka, dodatkowych symboli. Pierwszym z nich jest ikona prezentująca trzy słupki – jej naciśnięcie umożliwia uruchomienie prostego głosowania, w którym mogą wziąć udział osoby odbierające naszą emisję. Ikona skreślonego mikrofonu, umożliwia wyciszenie... mikrofonu. Dzięki temu, oglądający nie będą odbierać dźwięku – zobaczą jedynie obraz (do momentu, gdy ikona mikrofonu zostanie ponownie naciśnięta), Następna ikona (trzy, połączone kołeczka) włącza funkcje udostępniania oraz... ikona czatu, umożliwia komunikację z odbiorcami.

Jak już wspomniałem, emisję wideo kończymy dotknięciem czerwonego kwadratu. W centrum wyświetlacza pojawi się wówczas monit z pytaniem o to, czy pragniemy zapisać naszą transmisję wideo. Chodzi tu oczywiście o zapisanie jej na serwerze Ustream, w celu udostępnienia tego materiału do oglądania tym użytkownikom, którzy nie byli akurat obecni w czasie, gdy transmitowaliśmy wideo „na żywo”. Jest to niekiedy bardzo użyteczne funkcja. Oczywiście istnieje możliwość dalszego zarządzania zapisanymi w chmurze

075

klipami – np. w dowolnym momencie możemy je usunąć z serwera Ustream, tym samym zwalniając zajmowaną przez nie przestrzeń dyskową.

22A druga strona kamery? Zapewne zastanawiacie się, jak taka transmisja wygląda z drugiej strony, czyli z punktu widzenia odbiorców? Otóż odbiorcy łączą się przeglądarką WWW z przesłanym im adresem WWW i widzą naszą transmisję mniej więcej w taki sposób:

Największą zaletą serwisu Ustream jest to, że możemy pokazać publikowany przez nas materiał, praktycznie nieograniczonej liczbie potencjalnych odbiorców. Odbywa się to jednak pewnym kosztem – i to nawet, jeśli korzystamy z konta darmowego (najczęściej tak jest). Po pierwsze, osoby oglądające nasze wideo muszą obejrzeć także reklamy. Po drugie, korzystając z Ustream nie otrzymujemy takiej jakości wideo, jaką oferuje IP Webcam (szczególnie, gdy korzystamy z darmowego konta Ustream). Po trzecie, nasza transmisja przechodzi przez obce serwery. Ba, nawet bywa na nich zapisywana – co oznacza, że nie możemy w tym przypadku liczyć maksimum prywatności. Cóż, tak jak napisałem już wcześniej – coś za coś. Osobiście korzystam z obu rozwiązań, stosownie do sytuacji i aktualnych wymagań. Jeśli chcę udostępnić materiał wideo wyłącznie małej grupie znajomych – używam IP Webcam. Jeśli natomiast kluczową kwestią jest udostępnienie materiału wielu odbiorcom, wówczas Ustream staje się naprawdę użytecznym wyborem. 5


1/2013 2 książki 2 Siema Robot

076

Michał Mynarski

Siema Robot (Ed Burnette „Hello Android”, wyd. Helion)

Zdarzyło mi się pisać recenzje gier, filmów, testy smartfonów… Jeszcze nigdy nie stanąłem jednak w szranki z książką. Zawsze musi być ten pierwszy raz, więc oto jestem. Trzymając za pazuchą „Hello Android”, bogatszy o wiedzę zarówno teoretyczną, jak i praktyczną. Nie zmienia to jednak faktu, że Hello Android to świetna pozycja na początek, by zaznajomić się z systemem, powiedzieć cześć i wystawić rękę. Książka Eda Burnette (wydanie III) to jednym słowem – tutorial. Rozciągnięty na 260 stron tutorial o tym jak nauczyć się nie tylko tworzyć aplikacje na Androida, ale i o tym jak rozumować, by nasze pomysły jako programy skończyły w Google Play. Pytanie podstawowe – czy osoba, która nigdy wcześniej nie programowała powinna ścierać się z tą pozycją? Jeżeli chodzi o sam kod, który jest prezentowany na stronach i stricte pisanie aplikacji to powinni dać radę. Ale wątpię, czy całość będzie dla nich zrozumiała. Autor wspomina we wstępie, że najlepiej mieć doświadczenie z jakimkolwiek językiem obiektowym, od czapy starczy i C#. I ma ku temu powody. By w pełni wykorzystać wiedzę Nie zmienia w tej książce przemycoto jednak ną, trzeba wiedzieć, co to faktu, że Hello znaczy (przykładowo), że Android to świetna dana klasa implementupozycja na początek, je określony interfejs itd. by zaznajomić się Zaczniemy powoli od z systemem, powiedzieć stworzenia pierwszego cześć i wystawić rękę. menu, informacji, poprzez

9

rysowanie planszy przy użyciu poleceń draw, dodawanie dźwięku, a na publikacji w Google Play kończąc. Jednak, gdy wiedzę taką już posiadamy, „Hello Android” staje się przyjemną lekturą, która niezwykle motywuje do tego, by faktycznie zainstalować Eclipse i zmierzyć się z napisaniem tego przeklętego Sudoku. Czemu akurat o tej grze logicznej tu wspominam? Ed Burnette dawkuje nam swoją wiedzę przeprowadzając nas przez proces tworzenia gry na Androida – właśnie Sudoku. Zaczniemy powoli, od stworzenia pierwszego menu, informacji, poprzez rysowanie planszy przy użyciu poleceń draw, dodawanie dźwięku, a na publikacji w Google Play kończąc. Przez te 260 stron poruszane jest, mniej lub bardziej szczegółowo, bardzo wiele aspekZaczniemy powoli tów pisania aplikacji. Od od stworzenia kompletnych podstaw, pierwszego menu, takich jak instalacja śroinformacji, poprzez dowiska, poprzez grafikę rysowanie planszy dwuwymiarową i trójwyprzy użyciu poleceń draw, miarową (OpenGL), obdodawanie dźwięku, sługę multitouch, wya na publikacji w Google korzystanie lokalizacji, Play kończąc. łączności z Internetem,

9


1/2013 2 książki 2 Siema Robot

baz danych SQL. Dawka wiedzy jest naprawdę spora, a nie mówimy przecież o czystym kodzie, ale o setkach dygresji i opisów jak wygląda i działa Android od strony, od której przeciętny użytkownik znać go nie chce. Burnette wyjaśnia jak musimy patrzeć na to środowisko i jakie wymagania stawia przed programistami mobilny system operacyjny. I udało mu się to osiągnąć bez przynudzania – książka jest napisana rzeczowo i nie zawiera bzdur od rzeczy. Chcesz programować? Bierz do ręki i programuj. W miarę szybko i bezboleśnie przeprowadzimy Cię przez ten proces. Kod został przetłumaczony i napisany na nowo, tak aby mogły powstać rzetelne, polskie screeny, zaś na stronie wydawnictwa znalazły się materiały, do których książka się odwołuje (np. pliki źródłowe). Przede wszystkim bezboleśnie, bo kolejne kroki są opisane tak, że – zachowując minimum rozwagi, uwagi i zdrowego rozsądku – nie można się tu pogubić. I chociaż widać, że powstawała w oparciu o doświadczenia płynące z Windowsa, to ludzie programujący na innych systemach operacyjnych nie mają się czego obawiać. Gdy istnieje taka potrzeba, mamy odpowiednie odniesienia zarówno do Mac OS X, jak i Linuxów. Najnowsza wersja systemu wymieniona przez całe 260 stron do 2.2 Froyo. Do tego autor całkiem na serio traktuje Cupcake i Donut, co dziś jest kompletną archeologią. Warto również zaznaczyć, że polscy tłumacze i Helion odwalili kawał dobrej roboty. Kod został przetłumaczony i napisany na nowo, tak aby mogły powstać rzetelne, polskie screeny, zaś na stronie wydawnictwa znalazły się materiały, do których książka się odwołuje (np. pliki źródłowe). Wśród wielu odnośników do stron zagranicznych, które zostawił autor, znalazło się nawet dorzucone przez „naszych” forum Kod został Android.com.pl jako roprzetłumaczony dzime, „oficjalne” źródło i napisany na nowo, wiedzy o tym systemie. tak aby mogły powstać Jest jednak jedna łyżrzetelne, polskie ka dziegciu, która całą screeny, zaś na stronie beczkę miodu popsuwydawnictwa znalazły je i nie chodzi mi tutaj się materiały, do których o delikatnie przerobioksiążka się odwołuje (np. nego iPhone’a na okładpliki źródłowe). ce. Najnowsza wersja

9

077

systemu wymieniona przez całe 260 stron do Najnowsza 2.2 Froyo. Do tego autor wersja systemu całkiem na serio traktuwymieniona przez całe je Cupcake i Donut, co 260 stron do 2.2 Froyo. dziś jest kompletną arDo tego autor całkiem na cheologią. Powiecie pewserio traktuje Cupcake nie – ale przecież to nic i Donut, co dziś jest złego, aplikacja napisana kompletną archeologią tak, by działała pod Froyo powinna ruszyć na Jelly Bean (kompatybilność wsteczna). Ano powinna, ale po pierwsze: Froyo nie był systemem jakkolwiek przystosowanym do dwóch rdzeni, które dzisiaj są standardem, a po drugie: od Ice Cream Sandwich umownie obowiązuje deweloperów Holo Theme. Na pytania jak optymalizować swój program pod jedną i drugą kwestię odpowiedzi w książce nie znajdziemy. A przecież od GB w górę nie wprowadzono tylko tych zmian, a masę innych, mniejszych i większych, które teraz pisząc program trzeba wziąć pod uwagę. No i natkniemy się na skamieliny w postaci tłumaczenia jak obsługiwać fizyczną klawiaturę smartfonu i trackball – rzeczy, które na Androidzie już praktycznie nie występują. Nie zmienia to jednak faktu, że „Hello Android” to świetna pozycja na początek, by zaznajomić się z systemem, powiedzieć cześć i wystawić rękę. Paradoksalnie zacofanie wyżej wymienionych kwestii może mieć też dobre strony – w wielu miejscach autor zaznacza, że moc obliczeniowa ówczesnych urządzeń wymusza optymalizacje rozwiązań kodu i uczy nas jak unikać przeciążania słabych procesorów. Myślę, że akurat takie rady nigdy się nie zmarnują. To co, powiecie „Witam” Androidowi? 5

9


1/2013 (3) androidmagazine.pl

ISSN 2299-8586

android magazine Sprzęt:

OprOgramOwanie:

FelietOny:

Nexus 4 – test

Przepisy.pl

CES 2013 – Triumf Samsunga

Sony Xperia P

Need for Speed: Most Wanted Specjalistyczne narzędzia

Sony Xperia J

GTA: Vice City

Samsung Galaxy Note 10.1

Angry Birds: Star Wars

Jak zostałem ogrodnikiem

Nikon S800c

PRZETESTOWALIŚMY NEXUSA 4, JEST ŚWIETNY CES 2013 – TargI godNE uWagI? FelietOn: Android 4.x – stAry Ale jAry

cykl: tAnie tABlety

nOwOści: xperiA Z, HtC M7, Ces 2013

pOrady: FlAsH plAyer nA jelly BeAn, synCHroniZACjA Z iCloud, root HtC nA MAC os x

www.androidmagazine.pl


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.