04-05/2014 (14) androidmagazine.pl
ISSN: 2299-8586
ANDROID WEAR ZACZNIJ NOWĄ ERĘ! W NUMERZE: ONEPLUS ONE PROJEKT ARA MAILBOX
SAMSUNG GALAXY NOTE 10.1 2014 EDITION NIEZDECYDOWANY SAMSUNG GALAXY S5 DICE+ : REWOLUCYJNA KOSTKA DO GRY CZY KOLEJNY ZBĘDNY GADŻET?
2
04-05/2014 SPIS TREŚCI
AKTUALNOŚCI 8
44
FELIETON 13
57
Niezdecydowany Samsung Galaxy S5 Wojtek Pietrusiewicz
Aktualności
53
Dice+ : Rewolucyjna kostka do gry czy kolejny zbędny gadżet? Przemysław Orawiec OnePlus One - zabójca flagowców? Mateusz Gryc
Aparaty z Androidem Wojtek Pietrusiewicz
15
Nexus 5 - Rudym okiem Michał Mynarski
SPRZĘT
61
Projekt Ara – przyszłość smartfonów? Mateusz Gryc
66
DPQI Power Pad 101 - Zestaw do bezprzewodowego ładowania PQI Bartosz Dul
18
Wearables Okiem Michałów
70
Calibre Ultra’Go Nano Wojtek Pietrusiewicz
22
Android Wear – zacznij nową erę Mateusz Gryc
26 35
Flagowce 2014 Okiem czujnej redakcji
Samsung Galaxy Note 10.1 2014 Edition Mateusz Gryc
41
Orange Reyo - pomarańcza w wersji budżetowej Michał Zieliński
OPROGRAMOWANIE 73
Mailbox – jedyny taki klient poczty Michał Zieliński
MUZYKA 76
Cała Muzyka Jarosław Cała
Eksperci dobrego brzmienia TD 309
Poczuj moc winylu
TD 295 Mk4
TD 206
TD 2035
Bydgoszcz: ul. Gdańska 69, tel: 52 321 24 77; Katowice: ul. Warszawska 34, tel: 32 203 66 72; Kielce: ul. IX Wieków Kielc 16, tel: 41 343 22 80; Kraków: ul. Chodkiewicza 4, tel: 12 421 38 42; Łódź: Al. Kościuszki 49/51, tel: 42 637 20 06; Poznań: ul. Garbary 26, tel: 61 852 86 48; Sopot: Al. Niepodległości 677, tel: 58 551 13 65; Warszawa: ul. Gen. Andersa 12, tel: 22 635 64 63; Warszawa: ul. Nowogrodzka 44, tel: 22 628 81 24; Wrocław: ul. Legnicka 46, tel: 71 343 08 42
www.tophifi.pl
4
04-05/2014 JAK CZYTAĆ ANDROID MAGAZINE?
JAK CZYTAĆ ANDROID MAGAZINE? ndroid Magazine to magazyn w wersji elektronicznej, do pobrania w formie pliku PDF. Format PDF daje nam kilka możliwości interakcji. Aby ułatwić nawigację po Android Magazine, wiele miejsc jest klikalnych – dzięki temu można szybciej przechodzić w interesujące nas miejsca.
A
04-05/2014 (14)
androidmagazine.pl
ISSN: 2299-8586
Strona tytułowa zawiera linki do promowanych w danym wydaniu artykułów.
ANDROID WEAR ZACZNIJ NOWĄ ERĘ! W NUMERZE: ONEPLUS ONE PROJEKT ARA MAILBOX
2
04-05/2014 SPIS TREŚCI
AKTUALNOŚCI 8 Aktualności
44
Niezdecydowany Samsung Galaxy S5 Wojtek Pietrusiewicz
53
Dice+ : Rewolucyjna kostka do gry czy kolejny zbędny gadżet? Przemysław Orawie
FELIETON Aparaty z Androidem 13 Wojtek Pietrusiewicz
57
OnePlus One - zabójca flagowców? Mateusz Gryc
61
Projekt Ara – przyszłość smartfonów? Mateusz Gryc
5 - Rudym okiem 15 Nexus Michał Mynarski
SPRZĘT
Power Pad 101 - Zestaw do 66 DPQI bezprzewodowego ładowania PQI Bartosz Dul
18
Wearables Okiem Michałów
70 22
Android Wear – zacznij nową erę Mateusz Gryc
26
Flagowce 2014 Okiem czujnej redakcji
Samsung Galaxy Note 10.1 2014 Edition 35 Mateusz Gryc Orange Reyo - pomarańcza w wersji 41 Michał budżetowej Zieliński
Calibre Ultra’Go Nano Wojtek Pietrusiewicz
OPROGRAMOWANIE – jedyny taki klient poczty 73 Mailbox Michał Zieliński MUZYKA Cała Muzyka 76 Jarosław Cała
SAMSUNG GALAXY NOTE 10.1 2014 EDITION NIEZDECYDOWANY SAMSUNG GALAXY S5 DICE+ : REWOLUCYJNA KOSTKA DO GRY CZY KOLEJNY ZBĘDNY GADŻET?
04-05/2014 SPRZĘT 2 ANDROID WEAR – ZACZNIJ NOWĄ ERĘ!
Spis treści przygotowano w taki sposób, aby można było od razu przejść do interesującego nas artykułu – wystarczy kliknąć lub dotknąć na ekranie tytuł artykułu.
22 MATEUSZ GRYC
ANDROID WEAR ZACZNIJ NOWĄ ERĘ! Podczas jednego z odcinków AndroidNow – naszego pod-/video-castu (do oglądania którego wszystkich zachęcamy!) – zastanawialiśmy się, czy 2014 będzie rokiem „wearables” (wybaczcie, żaden sensowny polski odpowiednik jeszcze się nie przyjął). Obserwując wszystkie tegoroczne targi elektroniki, można odnieść wrażenie, że każdy producent chce nas ubrać w jakiś gadżet, tylko nie do końca wie, jak to zrobić. Panuje jeden wielki chaos, ale pojawiła się nadzieja, że Android wkrótce to wszystko poukłada.
owa o Android Wear – nowej wersji Androida, która wkrótce pojawi się na pierwszych inteligentnych zegarkach, a opracowana została także z myślą o bransoletach i wszelakich innych gadżetach zakładanych na nasze ciało
M
W każdym miejscu magazynu, klikając w logo Android Magazine w lewym górnym rogu, automatycznie przechodzimy do spisu treści.
i odzież. Czym więc jest Android Wear, co już o nim wiemy i czy jest się czym ekscytować?
22Mały Android Na rynku znajdziemy zegarki działające na mocno zmodyfikowanym Androidzie,
Android Magazine można czytać na komputerach dzięki systemowemu „Podglądowi” lub programowi Acrobat Reader. Na iPadach lub iPhoneie/iPodzie Touch, Android Magazine jest możliwy do przeglądania poprzez aplikację iBooks lub eGazety Reader. W przypadku iBooks każdy numer Android Magazine trzeba ręcznie wrzucić na urządzenie przenośnie poprzez iTunes. W przypadku eGazety Readera trzeba być zarejestrowanym w systemie eGazety. W tym przypadku, każdorazowo, gdy będzie pojawiało się nowe wydanie Android Magazine, informacja o tym pojawi się wewnątrz aplikacji i magazyn będzie można pobrać bezpłatnie przez internet.
Nokia X Nowa rodzina smartfonów
z Fastlane – najszybszym dostępem do Twoich ulubionych aplikacji. Witajcie aplikacje AndroidTM!
Android jest znakiem towarowym Google Inc.
6
04-05/2014 WSTĘPNIAK
22BARTOSZ DUL Galaxy S4 po włożeniu karty indukcyjnej zrobił się odczuwalnie cięższy (o 7,5 g) i wypukły w miejscu, pod którym znalazła się karta. Jak to się mówi – coś za coś. Szybko przyzwyczaiłem się do nowego stanu rzeczy, jednak gorzej było już z podkładką.
22MICHAŁ MYNARSKI Nexus 5 to świetny sprzęt, bezkonkurencyjny jeżeli chodzi o szybkość działania i świetny w odniesieniu do swojej ceny, ale nie mógłby ic Gundotra odszedł. Google I/O wkrótce. Android Wear niedługo zadebiutuje publicznie. Google Glass staje się powolutku coraz bardziej dostępny. Przy okazji również przepowiadana jest śmierć Nexusów. Google wprowadza zmiany, mniejsze lub większe, ale najbliższy rok będzie bardzo interesujący pod względem kierunku, jaki firma obierze. Lepsze czy gorsze? To dopiero będziemy mogli analizować w przyszłości. Program Android Silver to coś, co przykuło moją największą uwagę. Próba walki z dominacją Samsunga? Zwiększenie kontroli nad systemem operacyjnym? A może po prostu inni producenci chcą więcej możliwości niż wypuszczanie obecnych modeli pod szyldem Google Play Edition? Czy to zwiastuje pojawienie się zupełnie nowych modeli, nexusopodobnych, które będą dawały zbliżone doświadczenia do GPe, ale oparte o inne konstrukcje niż flagowce? Prawda zapewne okaże się znacznie prostsza. Obawiam się jednak, że może to również sugerować, że ceny pójdą w górę – Nexusy były co prawda subsydiowane przez Google’a, ale umówmy się, że za takie pieniądze nikt nie oferował niczego zbliżonego pod względem parametrów technicznych. Przed nami kilka niezwykle ciekawych miesięcy… Wojtek Pietrusiewicz
być moim pierwszym telefonem. Zbyt bardzo cenię so-
V
NR 04-05/2014 (14) KWIECIEŃ-MAJ 2014 HTTP://WWW.ANDROIDMAGAZINE.PL WYDAWCA MAC SOLUTIONS Dominik Łada, ul. Zgoda 9 lok. 14, 00-018 Warszawa, NIP: 118-135-60-13 REDAKCJA Android Magazine, ul. Zgoda 9 lok. 14, 00-018 Warszawa, faks 22 403 83 00 redakcja@androidmagazine.pl REDAKTOR NACZELNY Bartosz Dul, tel. +48 794 969 665 b.dul@androidmagazine.pl ZASTĘPCA REDAKTORA NACZELNEGO Wojtek Pietrusiewicz w.pietrusiewicz@androidmagazine.pl
bie tę resztę elementów, które właśnie w Nexus 5 były miejscem największych oszczędności.
22MATEUSZ GRYC Obserwując wszystkie tegoroczne targi elektroniki, można odnieść wrażenie, że każdy producent chce nas ubrać w jakiś gadżet, tylko nie do końca wie, jak to zrobić. Panuje jeden wielki chaos, ale pojawiła się nadzieja, że Android wkrótce to wszystko poukłada.
22MICHAŁ ZIELIŃSKI Mailbox powstał jako klient maila dla iPhone’a. Jego najważniejszą innowacją było traktowanie każdego maila jako zadanie – nie jest istotne tutaj rozdzielenie na przeczytane/nieprzeczytane. To właśnie przekonało mnie do opisywanej aplikacji. Gdy tylko pojawiła się wersja na Androida, zainstalowałem ją na swoim telefonie.
REKLAMA reklama@androidmagazine.pl KOREKTA Arlena Witt – a@mamoko.org WEBMASTER Marek Wojtaszek m.wojtaszek@imagazine.pl WSPÓŁPRACA Michał Brzeziński, Mateusz Gryc, Michał Mynarski, Michał Zieliński, Wojtek Wieman, Tomasz Nowak, Krzysztof Młynarski, Tomasz Słowik, Radek Czemerys, Jarosław Cała, Sebastian Serwin PROJEKT GRAFICZNY I SKŁAD Mateusz Gileta
Teksty, grafiki oraz inne treści opublikowane na łamach „A ndroidMagazine” są chronione prawami autorskimi wydawcy magazynu „Android Magazine”, ich autorów lub osób trzecich. Znaki towarowe i wszelkie inne oznaczenia o charakterze odróżniającym, umieszczone w „Android Magazine” podlegają ochronie prawnej na rzecz wydawcy magazynu „AndroidMagazine” lub innych uprawnionych osób trzecich. Używanie bądź korzystanie z utworów, znaków towarowych lub oznaczeń, o których mowa wyżej, jest zabronione bez uzyskania uprzedniej pisemnej zgody właściwego podmiotu uprawnionego, z wyjątkiem wykorzystania ich zgodnie z prawem dla celów prywatnych i niekomercyjnych. Redakcja nie zwraca niezamówionych tekstów i fotografii oraz zastrzega sobie prawo do skracania i redagowania nadesłanych materiałów. Redakcja nie odpowiada za treść zamieszczanych reklam i ogłoszeń.
Magazyn hostuje firma Blue Media http://www.bluemedia.eu Wysyłkę newslettera obsługuje firma GetResponse http://www.getresponse.pl/
04-05/2014 AKTUALNOŚCI
LG G2 MINI
LG G2, flagowy smartfon od LG, ogłoszony jednym z najciekawszych i najlepszych smartfonów na świecie, doczekał się swojej kompaktowej wersji – LG G2 mini, która przy mniejszych rozmiarach zapewnia dostęp do większości zaawansowanych funkcji, znanych z cenionego modelu G2 i jednocześnie posiada bardzo atrakcyjną cenę. Najnowszy LG G2 mini ma zapewnić równowagę między nowoczesnym wzornictwem a funkcjonalnością, przy kompaktowych wymiarach i bezkompromisowej wydajności. W smartfonie zastosowano podzespoły najwyższej klasy, aby zapewnić również doskonałą wielozadaniowość urządzenia, m.in. baterię o pojemności 2440 mAh, która gwarantuje żywotność przez cały dzień, 4,7-calowy wyświetlacz IPS odzwierciedlają żywy i dynamiczny obraz oraz wydajny czterordzeniowy procesor. Aparat o rozdzielczości 8 megapikseli pozwala robić zdjęcia i nagrywać filmy w dowolnym momencie i miejscu, dzięki swej wysokiej wydajności. Wielopunktowy autofocus z 9 oddzielnymi punktami ustawiania ostrości pozwala na wykonanie ostrych zdjęć, nawet gdy w kadrze znajduje się kilka ruchomych obiektów.
8
Ponadto smartfon G2 mini został wyposażony w najnowszy system operacyjny Android 4.4 KitKat, pozwalający na korzystanie z najnowszych i zoptymalizowanych funkcji środowiska Android. LG G2 mini będzie dostępny w zróżnicowanych wersjach kolorystycznych (białej, czarnej, czerwonej i złotej) sukcesywnie od 16 kwietnia u wszystkich operatorów – w Orange, T-Mobile, Plus oraz Play, jak również w sieciach Media Markt, Saturn, Euro RTV AGD, Media Expert oraz Komputronik. Sugerowana cena detaliczna wyniesie 999 zł brutto.
04-05/2014 AKTUALNOŚCI
ALCATEL ONETOUCH HERO Alcatel Onetouch Hero już dziś trafił do sprzedaży do sieci Media Markt i Saturn, a w przyszłym tygodniu pojawi się w sieci Neonet i RTV AGD. Jego cena wynosi około 1499 zł. Najważniejszymi punktami specyfikacji są: sześciocalowy ekran Full HD IPS, czterordzeniowy procesor o taktowaniu 1,5 GHz, aparat z matrycą 13 Mpix, potężna bateria 3400 mAh oraz możliwość jednoczesnej obsługi dwóch kart SIM. Duży ekran wcale nie musi oznaczać ogromnych rozmiarów urządzenia. Wystarczy, że odpowiednio zagospodaruje się przestrzeń i smartfon z sześciocalowym ekranem może okazać się poręczny. Hero ma jedynie 8,5 mm grubości, a dzięki bardzo wąskim ramkom jego szerokość i wysokość ograniczono do minimum. Na wyposażeniu Hero znajduje się rysik, dzięki któremu phablet jest uniwersalnym narzędziem pracy. Oprogramowanie rozpoznające pismo odręczne oraz udoskonalona warstwa dotykowa podnoszą komfort pracy na tym urządzeniu.
9
W zestawie z phabletem znajdzie się cover MagicFlip. Ten dodatek nie tylko chroni ekran, ale też informuje o nieodebranych połączeniach, a także wyświetla animacje. Kiedy nie jest aktywny, diodowy wyświetlacz jest zupełnie niewidoczny, dzięki czemu dodatek ten jest efektowny, ale i subtelny.
04-05/2014 AKTUALNOŚCI
10 Lokalizator Roku wręczono podczas drugiej edycji konferencji Navigation Trends for Drivers, wydarzenia dedykowanego kierowcom oraz usługom, które ułatwiają im funkcjonowanie za kierownicą. Lokalizatory Roku otrzymują rozwiązania, które znacząco wpłynęły na polski rynek w minionym roku. MobiParking, oferowany przez SkyCash system płatności przez komórkę, zwyciężył w kategorii aplikacji dla kierowców.
MOBIPARKING NAGRODZONY LOKALIZATOREM ROKU 2014 MobiParking nagrodzono Lokalizatorem Roku 2014, który przyznały redakcje tygodnika „Auto Świat” i portalu Lokalizacja.info. Doceniono łatwość obsługi i fakt, że aplikacja ułatwia proces parkowania kierowcom indywidualnym, jak i klientom flotowym, a funkcja Start-Stop pozwala wnosić opłatę za realny czas postoju.
LOT KLASĄ BIZNESOWĄ Z TABLETEM NA POKŁADZIE Od kwietnia br. pasażerowie klasy biznesowej PLL LOT na trasach Warszawa – Nowy Jork – Warszawa, Warszawa – Chicago – Warszawa i Warszawa – Pekin – Warszawa, po wejściu na pokład samolotu mogą liczyć na nietypową niespodziankę. Na czas lotu będą mogli przeglądać najświeższe wiadomości finansowe, polityczne i kulturalne, a nawet… zagrać w grę zręcznościową na tablecie Samsung Galaxy Note Pro. Podróżujący będą mogli oddawać się lekturze elektronicznych wydań takich tytułów jak „New York Times”, „Bloomberg” (polska oraz angielska edycja), „Parkiet”, a także opiniotwórczego tygodnika „Newsweek”. Specjalnie dla panów, którzy uwielbiają gadżety, na tablecie będzie wgrana aplikacja magazynu „Logo”. Z kolei wielbicielkom świata show-biznesu z pewnością spodoba się aplikacja dwutygodnika „Viva! Polska”. W przerwach pomiędzy odpoczynkiem a lekturami serwisów informacyjnych pasażerowie będą mogli spróbować swoich sił w jednej z najpopularniejszych gier zręcznościowych na świecie – Angry Birds, a także posłuchać wybranych audiobooków z serwisu Audioteka.pl. Z takim zestawem aplikacji długodystansowa podróż będzie z pewnością przyjemniejsza. Możliwość wypożyczenia tabletów Samsung Galaxy Note Pro na pokładach samolotów PLL LOT potrwa do 3 maja br.
11
04-05/2014 AKTUALNOŚCI
ZALMAN PREZENTUJE ZM-WE450 Z MODUŁEM WI-FI I POWER BANKIEM
Sugerowana cena detaliczna kieszeni Zalman ZM-WE450 wynosi 259 zł brutto. Produkt objęty jest 24-miesięczną gwarancją producenta.
Najnowsza propozycja od firmy Zalman to rozwiązanie, które oferuje nie tylko podstawową funkcjonalność dysku przenośnego za pośrednictwem szybkiego interfejsu USB 3.0, ale też szereg funkcji nakierunkowanych na użytkowników mobilnych. Dzięki wbudowanemu modułowi Wi-Fi w standardzie 802.11 b/g/n urządzenie sprawdzi się w podróży, kiedy niewystarczająca okaże się wbudowana pamięć naszych smartfonów i tabletów. Dedykowane aplikacje dla systemów iOS i Android pozwolą na bezprzewodowe przeglądanie treści zgromadzonych na dysku. Pojemna bateria może działać także w trybie power banku, co okaże się przydatne, kiedy nasz telefon będzie bliski rozładowania.
SZEŚĆ MIESIĘCY DARMOWEJ MUZYKI NA GALAXY S5 DZIĘKI SAMSUNG I DEEZER Firma Samsung Electronics nawiązała współpracę partnerską z Deezer. Z okazji premiery najnowocześniejszego smartfonu Samsung Galaxy S5 klienci uzyskają nieograniczony dostęp, przez sześć miesięcy, do ponad 30 milionów utworów w wysokiej jakości, zarówno w trybie online, jak też offline, dostępnych z poziomu smartfonu. Deezer to również doskonałe rekomendacje muzyki, dostosowane do zainteresowań użytkowników, a także ciekawe aplikacje oraz kanały radiowe z ulubionymi wykonawcami.
www.getresponse.pl
Poznaj narzędzie, które pokochało 250 000 użytkowników na całym świecie! najwyższa dostarczalność na rynku zaawansowane funkcjonalności prosta obsługa wsparcie ekspertów
Sprawdź nasze kompetencje i skontaktuj się z nami:
Maciej Ossowski
Dyrektor Działu Edukacji maciej.ossowski@getresponse.pl +48 784 639 386
13
04-05/2014 FELIETON 2 APARATY Z ANDROIDEM
WOJTEK PIETRUSIEWICZ
APARATY
Z ANDROIDEM W okresie zimowym, podczas mrozów, które powodują, że krew gęstnieje w żyłach, do testów otrzymałem Galaxy NX – kolejną odsłonę aparatu Samsunga z wymiennymi obiektywami i Androidem na pokładzie
otografią fascynuję się odkąd po raz pierwszy mojemu Tacie popsułem aparat – mechanicznego Olympusa OM-2, jeśli dobrze pamiętam. Miałem wtedy kilkanaście lat, a on był na mnie wściekły. Miał przynajmniej powód kupić nowszy model. OM-4 też chyba upuściłem… Od tamtej pory na szczęście już nic takiego mi się nie przydarzyło. Jak już wspominałem, otrzymałem do testów aparat z wymienną optyką, matrycą APS-C i Androidem na pokładzie. Miałem nawet napisać jego recenzję, ale to już druga sytuacja, w której otrzymuję sprzęt w tak niesprzyjającej zdjęciom porze, że bezcelowe byłoby ocenianie jego zdjęć. Po pierwsze, nie jest przewidziany na temperatury poniżej zera, a było znacznie zimniej, a po drugie nie zrobiłem nim ani jednego ciekawego ujęcia. Był też trzeci powód – cena wynosząca ponad 6000 PLN z obiektywem. Za tę kwotę można kupić znacznie lepsze aparaty, a Android w żadnym wypadku nie wynagradza zawyżonej kwoty. Największym problemem NX-a był brak fizycznych pokręteł i przycisków, do których przyzwyczajony jest każdy użytkownik lustrzanki czy lepszego bezlusterkowca. Cała obsługa aparatu, poza wyzwalaniem migawki, odbywa się na ekranie LCD – to już samo
F
w sobie jest UX-owym koszmarem, bo powiSamsung jednak ma nienem móc ustawić w ofercie bardziej tradycyjną ofertę aparatów. wszystko co potrzebuZnacznie lepszych ję bez odrywania wzroaparatów. Bo mają fizyczne ku od wizjera. Niestety przyciski i pokrętła. intuicyjność tego „innowacyjnego” rozwiązania jest żadna i nie mogę nikomu go polecić, tym bardziej, że kosztuje naprawdę niemałe pieniądze. Do tych frustracji dochodziły jeszcze absurdalnie długie czasy uruchamiania się body z głębokiego snu, który zapewne aktywuje się po to, aby bateria dłużej wytrzymała bez ładowania. Kilkadziesiąt sekund nie jest niestety akceptowalne – moment dawno minął. Tego typu mniejszych i większych problemów było w każdym razie mnóstwo i całkowicie zniechęciły mnie do niego. Jeśli dodamy do tego fakt, że ekrany LCD nie chcą prawidłowo działać przy temperaturach w rejonie –20 stopni Celsjusza i tym samym nie ma jak przestawić trybu, w którym jest aparat, ani nawet zmienić przysłony. Byłem w każdym razie sfrustrowany. Samsung jednak ma w ofercie bardziej tradycyjną linię aparatów. Znacznie lepszych aparatów. Bo mają fizyczne przyciski i pokrętła. Zamiast strzelać na ślepo powinni jednak
9
14
04-05/2014 FELIETON 2 APARATY Z ANDROIDEM
wyciągnąć wnioski z tego i połączyć najlepsze cechy obu. Aparaty z Androidem wyróżnia przede wszystkim możliwość instalowania aplikacji. Nie chodzi mi o Twittera czy Facebooka, ale na przykład Dropboksa czy Flickr. Jeśli dodatkowo mamy włożoną kartę SIM do aparatu, to możemy te zdjęcia bezprzewodowo backupować w trakcie pleneru. Automatycznie. Jeśli kiedykolwiek straciliście jakiekolwiek zdjęcie przez nieuwagę, uszkodzoną kartę czy jakikolwiek inny nieciekawy zbieg okoliczności, to wiecie, o co mi chodzi. Często fotografii nie da się odtworzyć – to bezcenne chwile uchwycone w wyjątkowych momentach, a za większością z nich kryją się ciekawe historie. Niektórym też zapewne przypadnie do gustu możliwość instalowania Instagrama i tym podobnych programów. Osobiście jestem temu przeciwny, bo po co w takim razie kupować aparat, który ma pierdyliard pikseli? Zdjęcia na tym serwisie mają przecież 600 pikseli w kwadracie… Potencjalnie ciekawe mogą być też bardziej zaawansowane aplikacje do obróbki zdjęć, jak chociażby Snapseed Google’a. Niestety podobne efekty na komputerze będą lepsze jakościowo. Jest też jeszcze jeden workflow, który może się niektórym spodobać – podczas wyjazdu, na przykład na wakacje, możemy na bieżąco i prosto z aparatu, uploadować zdjęcia na wybraną przez nas sieć społecznościową, aby rodzina i znajomi mogli śledzić na bieżąco naszą wyJeśli kiedykolwiek prawę. Ich zainteresostraciliście wanie naturalnie będzie jakiekolwiek zdjęcie przez odpowiednio większe, nieuwagę, uszkodzoną im egzotyczniejszy kiekartę czy jakikolwiek runek wybierzemy. inny nieciekawy zbieg W idealnym świecie okoliczności, to wiecie, aparat miałby Androo co mi chodzi. ida, ale ukrytego. Jego
9
obecność nie powinna być w ogóle odczuW idealnym świecie aparat miałby walna podczas obsługi. Androida, ale ukrytego. Weźmy dla przykładu Jego obecność nie powinna takiego Fuji X-E2, któbyć w ogóle odczuwalna ry jest niezwykle udapodczas obsługi. ną konstrukcją. Oprócz obecnego menu oraz funkcji można by wprowadzić opcję przełączenia się na Androida – aparat w takiej sytuacji stałby się odpowiednikiem smartfona, a funkcje fotograficzne zostałyby uśpione. Oczywiście najmniejsze muśnięcie migawki powinno powodować, że aparat jest gotowy do natychmiastowego zrobienia zdjęcia. Sam system operacyjny miałby jednak dostęp do zdjęć zapisanych na karcie oraz ewentualnie wsparcie dla plików RAW. Mógłby nimi manipulować (najlepiej tworząc kopie), a użytkownik miałby wtedy dostęp do wybranych przez siebie aplikacji. Android powinien być też na tyle zmodyfikowany, aby nie wpływał znacząco na żywotność baterii. Na obecną chwilę na rynku nie ma aparatu idealnego. Każdy wprowadza jakiś kompromis, a wymagania użytkowników różnią się znacząco między sobą. To jednak wygoda i ergonomia podczas robienia zdjęć powinna stać na pierwszym miejscu, a dodatkowe „wodotryski” na drugim. Tak poniekąd zachowywał się recenzowany przeze mnie Nikon S800c (Android Magazine 01/2013) – Android nie był „widoczny” dopóki tego nie chcieliśmy. Egzekucja jednak nie była idealna. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość, ale w tym czasie mam nadzieję, że Samsung przed wprowadzeniem kolejnej iteracji Galaxy NX porozmawia z fotografami, którzy z tego żyją, aby zrozumieć, na czym ta zabawa powinna polegać. A tymczasem jeśli chcecie inwestować w aparat, to polecam ten w smartfonie lub model zdecydowanie bardziej „analogowy”.
9
04-05/2014 SPRZĘT 2 NEXUS 5 - RUDYM OKIEM
15 MICHAŁ MYNARSKI
NEXUS 5
RUDYM OKIEM Seria Nexus – mokry sen każdego geeka i ultrafana Androida i Google’a. Telefon, który w niewielkiej obudowie skupia wszystko to, co w filozofii systemu z zielonym robotem najważniejsze. Czysty, nieskrępowany żadną nakładką Android, genialna łatwość modyfikowania całego oprogramowania i od zawsze najlepsze dostępne podzespoły na płycie głównej. Jeżeli ktoś szukał szybkiego Androida w dobrej cenie, patrzył w kierunku Nexusów. ześć miesięcy po premierze „piątki” mam przyjemność zapoznać się z tym urządzeniem bliżej. Poniższy, krótki tekst nie będzie zatem ani testem (który przecież ukazał się w jednym z wcześniejszych numerów), ani nawet próbą recenzji czy „trzech groszy”, jakie pozwalałem sobie dorzucać do recenzji Xperii T czy Z1C. Spróbuję podsumować moje wrażenia z obcowania z tym sprzętem i ulokować go gdzieś na rynku, by ci, którzy myślą o kupnie
S
N5, wiedzieli, czym jest nieślubne dziecko LG i Google’a. Nexus 5 jest telefonem tanim. Tani był w momencie premiery – 349 USD za podzespoły pozostające topowymi nawet dzisiaj to niezbyt wygórowana cena. Snapdragon 800 taktowany bardzo wysoko (2,3 GHz!), ekran Full HD, 2 GB RAM-u i wgrany na tę konfigurację goły Android 4.4 KitKat. To wszystko powoduje, że N5 to demon szybkości – bez oporów mogę stwierdzić, że to najszybszy sprzęt z Androidem, jaki
04-05/2014 SPRZĘT 2 NEXUS 5 - RUDYM OKIEM
16
miałem w rękach i raczej na pewno szybszego na rynku nie znajdziecie. Jeżeli szukacie bezkompromisowo błyskawicznego urządzenia z systemem Google’a, nie musicie szukać dalej. Już dziś za mniej niż 1300 zł na portalach aukcyjnych. Mój HTC One, który przecież sam w sobie jest urządzeniem naprawdę szybkim, przy N5 wydaje się ślimaczyć z uruchomieniem każdej aplikacji. Skoro więc ten telefon jest tak szybki i tak tani, to przecież musi mieć jakieś słabe strony, prawda? I w tym tkwi szkopuł – słabymi stronami jest praktycznie wszystko inne. Nie zrozumcie mnie źle – N5 to nadal świetny telefon, ale na każdej płaszczyźnie poza mocą i ceną odstaje od flagowców, z którymi próbuje konkurować. Przykładem nie będzie ekran – na papierze wygląda świetnie – 5 cali i 1080p, dające gęstość na poziomie 441 ppi. W praktyce mamy do czynienia z panelem o klasę słabszym od ekranu, który możemy znaleźć w HTC One czy S4. Kontrast, czerń czy kąty widzenia mocno odbiegają od jakości, do której przyzwyczaili nas czołowi producenci. Podobnie jest z wykonaniem – N5 jest zrobiony solidnie. Plecki ma z przyjemnego w dotyku, aksamitnego plastiku, pozytywnie wyróżnia
się na tle innych produktów LG, ale nie jest to półka prezentowana przez Sony czy HTC. I tak jest z całą resztą – aparatem, baterią czy oprogramowaniem, gdyż powiedzmy sobie szczerze – czysty Android choć niezwykle szybki, nie oferuje opcji i „ficzerów”, które znajdziemy we flagowcach z nakładkami. A ja właśnie te opcje i „ficzery” np. od HTC bardzo sobie cenię. To wszystko pozwala mi wysnuć wniosek dość prosty – N5 to świetny sprzęt, bezkonkurencyjny jeżeli chodzi o szybkość działania i świetny w odniesieniu do swojej ceny, ale nie mógłby być moim pierwszym telefonem. Zbyt bardzo cenię sobie tę resztę elementów, które właśnie w N5 były miejscem największych oszczędności. Zbyt często korzystam z aparatu (a ten w One, pomimo słabszych momentów, dalej lepiej sprawuje się niż szkiełko w N5), za bardzo przywiązuję wagę do dobrej jakości obrazu i do tego, by trzymany w kieszeni sprzęt był dobrze wykonany i z charakterem. A tego w N5 brak. On dla mnie sprawuje się idealnie w funkcji, do której aktualnie go wykorzystuję – jako urządzenie do projektu, bym miał dostęp do szybkiego urządzenia ze stockowym Androidem, które na co dzień leży na biurku podpięte do komputera.
Strefa trafionych zakup贸w
y8 nt
19 tw e
www.376west.com dbraman te1 92 8
Cre ati ve
oof LifePr
Box ter Ot
Cambridge So un
s ork dW
04-05/2014 SPRZĘT 2 WEARABLES
18 OKIEM MICHAŁÓW
WEARABLES 22Nowości od Samsunga − Gear Fit i Gear 2 Michał Zieliński: Samsung na rynku urządzeń noszonych (błagam o jakąś przyjemną polską nazwę dla wearables!) gości nie od dzisiaj. Kiedy w zeszłym roku zobaczyliśmy pierwszego Galaxy Gear, reakcje były podobne do starszych pań walczących przeciw marihuaninen: „A komu to potrzebne? A dlaczego?”. Wiele osób również narzekało na sam zegarek w recenzjach, chociaż ja wspominam go bardzo dobrze. Koreańczycy wydrukowali sobie wszystkie wady Gear i poprawili je w tradycyjny dla siebie sposób, czyli zrobili więcej sprzętu. Mamy więc Gear 2 oraz Gear 2 Neo (różnią się tym, że ten drugi nie ma aparatu i jest ciut tańszy), a także Gear Fit, czyli sportowa wersja zegarka będącego jednocześnie opaską fitness. Co ciekawe, z nazwy zniknęła marka Galaxy i wszystkie trzy sprzęty działają pod kontrolą nowego systemu − Tizen.
Właśnie tutaj jest problem. Po zmianie systemu aplikacje, które dotychczas były dostępne w sklepie Samsunga, przestały działać z nowymi członkami rodziny Gear. Jeśli przez rok rozwijałeś swój workflow w oparciu o poszczególne programy, to cóż, Twój problem. I nawet jeśli oba Gear 2 są smuklejsze, lepiej zaprojektowane, dłużej trzymają na baterii, to nie wiem, czy ktoś się na nie zdecyduje, mając w pamięci ten incydent. Jeśli jednak mylę się, to klienci zyskają w swoich zegarkach pulsomierz, port podczerwieni, ciut lepszy aparat (lub jego brak, w przypadku Neo), przycisk Home oraz wymienialny pasek. Gear 2 to rozwinięcie idei Galaxy Gear, dokładnie to, co miało być. Gear Fit to z kolei coś, czego się nie spodziewaliśmy. I coś, czego cały świat zapragnął, gdy tylko Samsung to pokazał. Jak już wspominałem, to połączenie opaski fitness z Gear. Mamy
04-05/2014 SPRZĘT 2 WEARABLES
więc wymiary odpowiadające przerośniętej opasce, mamy pionowy, zakrzywiony (!) ekran AMOLED, który podobno jest śliczny. Mamy też krokomierz, pulsomierz oraz śledzenie snu, czyli to, co opaska fitnessowa robić powinna. Poza tym Gear Fit pozwala na wyświetlanie powiadomień z naszego smartfona. W teorii – fajnie. W praktyce… W praktyce pierwsi recenzenci określają Gear Fit porażką. Aby mierzył nasz sen, trzeba mu powiedzieć, żeby to robił. Aby liczył kroki, trzeba mu zaznaczyć, żeby te kroki mierzył. Jeśli zapomnisz, cały wysiłek na nic. Do tego pionowy ekran sprawia, że praktycznie każdego tweeta trzeba przewijać, aby go odczytać. Cieszy to, że Samsung poprawił swoje zegarki. Teraz to produkty dużo bardziej dopracowane, jednak zmiana systemu z całą pewnością nie była najbardziej udanym ruchem. Jednak dużo bardziej żałuję Gear Fit, który zapowiadał się fantastycznie, a wyszedł jak wyszedł. Z ostatecznym osądem wstrzymam się do momentu, kiedy wszystkie 3 urządzenia trafią do redakcji, jednak na razie jestem trochę rozczarowany. Michał Brzeziński: Pierwszy inteligentny zegarek Samsunga nie wyszedł za dobrze, to fakt. Kolejna seria, chociaż lepsza, nie sprawia, że mój pociąg do tego typu urządzeń znacznie wzrósł. Zacznę od Gear 2 i Gear 2 Neo – dla mnie to praktycznie ten sam produkt, bo różnica aparatu to żadna różnica. Można się rozwodzić nad różnicami pomiędzy Androidem i Tizenem, ale dla mnie jedyną znaczącą zmianą są wymienialne paski. Chociaż nie ukrywajmy – to powinno być od początku. Na pewno nie zaszkodziło także odchudzenie zegarka. Poza tym nie widzę, w jaki nowy sposób Koreańczycy chcą przekonać do nowej kategorii urządzeń. Niestety obawiam się, że Samsung po raz kolejny wypuszcza coś, co nie wprowadza wiele do życia, ale jednocześnie skupia się na marketingu, który już niejedno wepchnął konsumentom do rąk. Na pewno większy potencjał ma Gear Fit – chociażby przez fakt, że naprawdę się wyróżnia.
19 Zakrzywiony panel AMOLED może się podobać. Ale przede wszystkim Samsung nie próbuje go sprzedawać jako nie wiadomo co. To fajne urządzenie do uprawiania sportu i w tym sprawdzi się świetnie. Nieporozumieniem było wyświetlanie godziny w bardzo niewygodny sposób, ale na szczęście to już zostało naprawione. Gear Fit – jak najbardziej, ale o pozostałych urządzeniach pewnie szybko zapomnimy. Michał Mynarski: Moje zdanie na temat Galaxy Gear nie jest zbyt przychylne. Gdy pierwsza generacja zawitała na rynku, uznałem go za paniczną odpowiedź na plotki o zbliżającej się premierze iWatcha, którą reklamował chyba najbardziej żenujący spot w historii Samsunga (tak, tak, ten z wyrywaniem laski na stoku). Zegarka Apple jak nie było, tak nie ma, za to rodzina GG doczekała się drugiej iteracji i kolejnych dwóch produktów. I o ile o Galaxy Gear, Gear 2 i Neo mogę dosyć szybko podsumować swoje myśli, o tyle Gear Fit zaintrygował mnie w takim stopniu, że aż chętnie się nad nim trochę rozpiszę. Wróćmy jednak do zegarków. Rodzina Gear wydaje się produktem bez pomysłu, rzuconym na rynek w celu ew. zbadania zainteresowania. Od SmartWatcha Sony różni się głównie aparatem i ceną, w „dwójce” poprawiono parę aspektów, ulepszono aparat i jako platformę wsadzono Tizena. Gear 2 Neo, jak wspomniał Michał Zieliński, to urządzenie bliźniacze do „dwójki”, wykastrowane z aparatu. Nie istnieje absolutnie żaden aspekt, dla którego chciałbym wydać pieniądze na jeden z zegarków Samsunga i wątpię, by za rok to się zmieniło. Gear Fit dla odmiany z miejsca mnie zaintrygował. Przede wszystkim nie wygląda jak produkt Samsunga, a twór z zupełnie innej firmy kształtowany przez kompletnie inną filozofię. Jest ładny, zgrabny i widać, że jego stworzeniu przyświecał jakiś cel i sens. Miałem ochotę z nim zapoznać się bliżej, co w przypadku urządzeń Samsunga jest doświadczeniem dla mnie nowym. Jednak w momencie, gdy pojawiły się pierwsze testy i recenzje, dość szybko mi przeszło.
04-05/2014 SPRZĘT 2 WEARABLES
Inteligentna fit opaska, której trzeba powiedzieć, kiedy ma zacząć liczyć kroki, a kiedy idziemy spać? Która nie może precyzyjnie określić tętna ani poprawnie zliczyć kroków? Ekran AMOLED robi wrażenie, ale software w ogóle go nie wykorzystuje, wszystko praktycznie musimy scrollować. Do tego absolutny brak konsekwencji w kwestii synchronizacji tych danych z S-Health. W sumie daje nam to dość jasny wynik – Gear Fit to urządzenie z wizją, która nie została urzeczywistniona, która na każdym roku robi coś źle albo robi to nie do końca.
22Android Wear − zielony robot w Twoim zegarku Michał Zieliński: Na świecie są dwa typy osób: ci, którzy kochają Google Now oraz ci, którzy go jeszcze nie znają. Sam zaliczam się do tych pierwszych, więc nic dziwnego, że Android Wear zrobił na mnie wrażenie. W skrócie, jest to nic innego jak Google Now wyciągnięte z telefonu i przypięte do paska na nadgarstku w formie zegarka. Czas wyjść, żeby zdążyć na spotkanie? To nie telefon przypomina o tym – to zegarek z Android Wear pogania. Oczywiście, jak to smartwatch, system obsługuje również powiadomienia. Ważne jest jednak to, że jeśli dostaniemy nową wiadomość na Hangouts, możemy na nią odpowiedzieć głosem. Nasłuch w Android Wear jest włączony cały czas, tak jak ma to miejsce w przypadku Moto X czy pulpitu Nexusów.
20 Gdybym miał wymienić najważniejszą dla mnie cechę Android Wear, wskazałbym na interakcje z przedmiotami codziennego użytku. Jest to swego rodzaju spuścizna po projekcie Android@Home. Jeśli wierzyć zapewnieniom Google, to dzięki zegarkowi będzie można, na przykład, otworzyć bramę swojego garażu. Rzeczy z przyszłości integrują się z tym, co już znamy. Genialne. Michał Brzeziński: W przeciwieństwie do Michała Zielińskiego uważam, że na świecie są dwa typy osób: Amerykanie/Brytyjczycy i ci, którzy nie lubią Google Now. Sam zamysł asystenta Google jest świetny, ale nie oszukujmy się, żyjąc w Polsce, możemy korzystać tylko z małej jego części. Dla mnie Google Now ogranicza się do sprawdzania pogody i aktualizacji z niektórych serwisów. Być może to stawia mnie poza grupą docelową Android Wear. Chociaż mam nadzieję, że nie, bo siłą Android Wear nie będzie samo Google Now, ale też wsparcie tysięcy deweloperów. Sam jestem ciekaw, co takiego wymyślą, a jestem pewien, że będzie innowacyjnie. Jestem pod wrażeniem tego, jak Google z góry zaplanowało cały interfejs – wszystko będzie oparte na kartach, nawigacja powinna być w każdym miejscu spójna. Nie mówiąc już o tym, że wygląda po prostu ładnie. To naprawdę może się udać, zwłaszcza z taką bazą obecnych deweloperów i użytkowników Androida. Michał Mynarski: W Android Wear podoba mi się to, że Google nie próbuje z zegarków na siłę zrobić kolejnego huba do powiadomień ze smartfonu, pozwalającego tylko na upośledzoną komunikację. Dostajemy za to terminal do Google Now, a firma próbuje nas przekonać, że to właśnie na tego typu sprzętowej platformie ich „asystent” rozwinie skrzydła. I wiecie co? Po tym jak zobaczyłem, ile z Google Now wyciska Moto X, jestem w stanie im zaufać.
04-05/2014 SPRZĘT 2 WEARABLES
21
22Moto 360 − smartwatch, który chciałbyś mieć Michał Zieliński: Po zakupie Motoroli przez Google, firma ta wróciła do dawnej świetności. Moto X oraz G to telefony, które są godnymi spadkobiercami produkowanych dekadę temu ultrapłaskiej V3 czy muzycznej E398. Wiedziałem, że jeśli któryś producent pokaże świetnie wyglądający smartwatch, będzie to amerykańska Motorola. Gdy tylko ujrzałem wideo promujące 360, miałem tego potwierdzenie. Okrągła koperta wykonana ze szczotkowanego aluminium, na której błyszczy wyświetlacz edge-to-edge, klasyczny, skórzany pasek lub metalowy, przywodzący na myśl robota z filmu „Ja, robot” –trudno się czymś takim nie zachwycić. Problem z Moto 360 jest taki, że nie wiemy nic więcej. Będzie działać przy pomocy Android Wear, będzie dostępna na lato 2014 i wiemy, że jest działający prototyp, z którego korzystał Jim Wicks odpowiedzialny za ten zegarek. Jednak wiemy też, że Motorola wie, jak robić sprzęty, które trzymają długo na baterii, wiedzą, jak zrobić odpowiednie sterowanie głosowe, więc spokojnie można im zaufać. Mam nadzieję, że nie zawiedziemy się i Moto 360 będzie świetna. Michał Brzeziński: Trudno mówić o urządzeniu, o którym wiemy naprawdę niewiele. W zasadzie można tutaj napisać wszystko, co powiedziałem już o Android Wear, bo tak właściwie o to tutaj chodzi. Motorolę wyróżnić może design – okrągła tarcza Moto 360 wygląda świetnie. Byłoby super, jakby inteligentne zegarki powierzchownie niczym się nie różniły od swoich starszych braci. Na pewno znacznie pomogłoby to wejść im na rynek, bo nie oszukujmy się, nie każdy chce się aż tak wyróżniać tym, co nosi na co dzień. Zastanawiam się, jak to wszystko wyjdzie, skoro Motorola zmieniła właściciela. Gdyby nie to, bez wahania wróżyłbym sukces dla Moto 360.
Michał Mynarski: Wszystkie smart zegarki mają jeden stanowczy problem – osoba z minimalnym poczuciem estetyki nie założy czegoś takiego na rękę, czy to będzie Sony SmartWatch czy Galaxy Gear. Ten trend chce ewidentnie odwrócić Motorola. Ich 360 jest śliczna, przypomina prawdziwy zegarek i nie wstyd byłoby ją założyć na rękę. Do tego, biorąc pod uwagę Moto X, firma ta wie, jak dogadać się z Androidem i wycisnąć z usług Google to, co najlepsze. Wisienką na torcie jest absolutnie bezbłędny okrągły ekran. Chociaż informacje o 360 są bardzo dozowane, ostatnio The Verge skleciło całkiem spory materiał na jej temat. Co prawda w świetle ich obiektywu samo urządzenie nie rzuca tak na kolana wyglądem jak na renderach, jednakże wynagradzają to urywki, gdzie pokazano jej działanie – na ten moment całość fruwa pięknie. Trzymam kciuki za Motkę i ich „pełen obrót”. Tym urządzeniem mają dużą szansę wywrócić rynek do góry nogami.
04-05/2014 SPRZĘT 2 ANDROID WEAR – ZACZNIJ NOWĄ ERĘ!
22 MATEUSZ GRYC
ANDROID WEAR ZACZNIJ NOWĄ ERĘ! Podczas jednego z odcinków AndroidNow – naszego pod-/video-castu (do oglądania którego wszystkich zachęcamy!) – zastanawialiśmy się, czy 2014 będzie rokiem „wearables” (wybaczcie, żaden sensowny polski odpowiednik jeszcze się nie przyjął). Obserwując wszystkie tegoroczne targi elektroniki, można odnieść wrażenie, że każdy producent chce nas ubrać w jakiś gadżet, tylko nie do końca wie, jak to zrobić. Panuje jeden wielki chaos, ale pojawiła się nadzieja, że Android wkrótce to wszystko poukłada.
owa o Android Wear – nowej wersji Androida, która wkrótce pojawi się na pierwszych inteligentnych zegarkach, a opracowana została także z myślą o bransoletach i wszelakich innych gadżetach zakładanych na nasze ciało
M
i odzież. Czym więc jest Android Wear, co już o nim wiemy i czy jest się czym ekscytować?
22Mały Android Na rynku znajdziemy zegarki działające na mocno zmodyfikowanym Androidzie,
04-05/2014 SPRZĘT 2 ANDROID WEAR – ZACZNIJ NOWĄ ERĘ!
a najsłynniejszym z nich jest Samsung Galaxy Gear. Nie jest to jednak rozwiązanie optymalne. Po pierwsze – wymaga ogromu pracy od producenta w kwestii przygotowania interfejsu. Zmiany są zwykle ogromne, ale i tak mało komu udaje się uniknąć niepasujących do zegarka pozostałości po dużym Andku (powiadomienia, mnogość ikon). Po drugie – po uporaniu się z interfejsem przychodzi czas na ograniczenia sprzętowe. Malutkie urządzenia, małe baterie i ograniczona moc obliczeniowa – to wymaga zupełnie innego traktowania niż smartfon z kilkoma gigabajtami pamięci RAM. I tutaj można sobie poradzić we własnym zakresie, ale Google postanowiło znacznie sprawę ułatwić. Android Wear został okrojony ze wszystkiego, co nie będzie przydatne w urządzeniach noszonych. Jego możliwości są mniejsze, ale i mniej od takiego sprzętu wymagamy, a dzięki temu spada zapotrzebowanie na moc obliczeniową i energię. Jak w przypadku obecnych smartwatchy, większość operacji będzie nadal wykonywało się na smartfonie, a sam zegarek będzie głównie pilotem. Android Wear wprowadzi też API do obsługi nowych czujników, charakterystycznych dla nosideł, jak zaawansowane krokomierze czy pulsometry. Będzie też w pewnym stopniu umożliwiał obsługę głosem. Wyposażony jest w uproszczony interfejs Google Now, a więc będzie obsługiwał wszystkie komendy, jakie asystent Google potrafi już wykonywać. Programiści dostali już także w swoje ręce narzędzia umożliwiające dyktowanie wiadomości, by np. z poziomu zegarka móc odpowiedzieć na maila. Jedna z reklam Android Wear przedstawia też sytuację,
23
w której użytkownik za pomocą komendy głosowej otwiera garaż. Czy to oznacza, że Google udostępni także rozwinięte API nie tylko do zamiany głosu na tekst, ale i do przetwarzania komend głosowych? Miejmy nadzieję!
22Koniec ikon Android Wear to nie tylko zmiany pod maską. Zamiast traktować tarczę zegarka jak miniaturowy pulpit, który rządzi się zasadami takimi jak smartfonowy, designerzy Google postawili na rozwiązanie przypominające to znane z Google Glass – karty, między którymi przemieszcza się, przesuwając palcem w różnych kierunkach. Każda taka karta to informacja i/lub jakaś akcja. Przykładowo – otrzymujemy nową wiadomość. Jej treść wyświetla się na ekranie. Jedno machnięcie dalej jest przycisk umożliwiający głosową odpowiedź, kolejne to akcja ustawiająca przypomnienie itd. Wygodne, ponieważ nie musimy męczyć się i trafiać w często zbyt małe ikony, a operujemy na całej powierzchni ekranu. Wymusza to jednak na deweloperach dbanie o czystość interfejsu, by nie rozrósł się do „miliona smyrnięć”. Inną ważną cechą Android Wear jest podkreślana i w reklamach, i materiałach prasowych, zdolność do rozpoznawania kontekstu, czyli sytuacji, w jakiej znajduje się użytkownik. Jest to rozwinięcie idei Google Now – sprzęt ma nam zapewniać odpowiedź na pytanie, którego jeszcze nie zadaliśmy. Mają to być nie tylko znane z Google Now komunikaty „czas wyjechać do szkoły” czy ostrzeżenia o zmianie pogody, ale i np. automatyczne rozpoznawanie utworów, jeśli sprzęt usłyszy w okolicy muzykę (lub wyczuje, że tańczymy), albo podawanie liczby
04-05/2014 SPRZĘT 2 ANDROID WEAR – ZACZNIJ NOWĄ ERĘ!
spalonych kalorii zaraz po biegu – bez zbędnego przełączania w tryb treningu.
22Jeden, by wszystkimi rządzić Często zdarza mi się prowadzić na Twitterze wielogodzinne dyskusje z Wojtkiem Pietrusiewiczem na mniej lub bardziej rozsądne tematy. Poruszyłem kiedyś temat braku spójności między obecnymi bransoletami sportowymi i niezależnymi aplikacjami. Wojtek zwrócił uwagę na to, że ci najwięksi posiadają zwykle otwarte API dla swoich usług i dzięki temu różne aplikacje mogą wymieniać się danymi po przeprowadzeniu podstawowej konfiguracji – Jawbone Up może np. przesłać dane do Run Keepera. Moim zdaniem jest to tylko proteza, która nie rozwiązuje problemu. Nadal muszę obsługiwać bransoletę dedykowaną aplikacją, chociaż korzystam z innej. A co jeśli mam kilka gadżetów? Bransoletę do biegania i smartwatch noszony na co dzień – i chcę zbierać informacje z obu w jedno miejsce? Teraz miałbym kilka dedykowanych aplikacji, które musiałbym między sobą łączyć i namawiać do współpracy. Android Wear daje nam szansę na podpinanie każdego hardware’u pod każdy soft i to byłoby rozwiązaniem idealnym. Gogle narciarskie i zegarek do garnituru w jednym ekosystemie, bez miliona pośredników po drodze. Zdejmuję jedno, a na drugim czekają te same informacje i możliwości. To sytuacja idealna, która ma szansę spełnić się tylko jeśli naprawdę Android Wear się przyjmie, ale myślę, że jest na to spora szansa. Może obecni giganci (Jawbone, Fitbit) nie wykorzystają tego systemu w swoich urządzeniach, ale szybko pojawią się nowi, chętni zająć ich miejsce z pomocą zalet nowego rozwiązania.
22Moto 360 – pierwszy smartwatch, którego pragnę Wear daje nam jeszcze nadzieję na coś, czego bardzo brakuje obecnym nosidłom. Mowa o ich wyglądzie. Up od Jawbone wygląda modnie, Pebble Steel na bransolecie prezentuje się nawet elegancko, ale większość tego typu gadżetów nadal krzyczy „jestem eksperymentem,
24
04-05/2014 SPRZĘT 2 ANDROID WEAR – ZACZNIJ NOWĄ ERĘ!
zabawką dla geeków!”. To złe podejście i na pewno nie przekona zwykłego Kowalskiego do noszenia na co dzień inteligentnej biżuterii. Ba, nie przekonuje nawet mnie – bo to przecież nie jest biżuteria. Tymczasem Google bardzo dużą wagę przywiązuje do estetyki w przypadku Wear i stara się tym zarazić swoich partnerów. Wśród nich znajdziemy Asusa, Intela, Samsunga, HTC czy LG i Motorolę. Wygląda na to, że trzej ostatni jako pierwsi zaprezentują zegarki działające pod kontrolą nowego systemu. W przypadku Samsunga będzie to zapewne kolejny Gear, LG planuje stworzyć dość tradycyjne urządzenie, ale ciekawie robi się, gdy zainteresujemy się pracami Motoroli. Moto 360 może być punktem zwrotnym dla całej branży. Pierwszym prawdziwie pożądanym nosidłem. To, co już wiemy o nadchodzącym smartwatchu Motoroli, rozgrzewa wszystkich pasjonatów technologii. Prototypy ukazują okrągły ekran LCD, co sprawia, że ten nowoczesny, ale delikatny z wyglądu system osadzony jest w klasycznej obudowie zegarka naręcznego.
25
I to właśnie takie rozwiązanie ma szansę stać się pierwszą prawdziwą „inteligentną biżuterią”. A że Android Wear systemowo obsługuje okrągłe wyświetlacze, myślę, że możemy liczyć na więcej takich rozwiązań – może nawet najwięksi producenci zegarków i biżuterii skuszą się na odświeżenie oferty takim urządzeniem? Chciałbym, żeby „era wearables” wreszcie zaczęła się na dobre. Myślę, że dedykowane rozwiązanie, jakim jest Android Wear, może w tym pomóc – o ile system będzie faktycznie dopracowany pod względem optymalizacji i zużycia zasobów/energii. Jestem zwolennikiem rozbudowanych ekosystemów, ale i przeciwnikiem unifikacji systemów operacyjnych. Identyczne rozwiązanie na zbyt odległych od siebie urządzeniach może przynieść więcej szkody niż pożytku. To Android 3.0 Honeycomb sprawił, że ten tekst piszę na tablecie. Interfejs, który zastąpił „rozciągniętego smartfona” dał życie nowej gałęzi w androidowym świecie. Chciałbym, by Android Wear było takim Honeycombem dla gadżetów noszonych – czymś, co wypchnie tę (jeszcze) niszę do zwykłych ludzi.
04-05/2014 SPRZĘT 2 FLAGOWCE 2014
26 OKIEM CZUJNEJ REDAKCJI
FLAGOWCE 2014 22Samsung Galaxy S5: Michał Brzeziński: Galaxy S5 to standardowe ulepszenie dla flagowca z poprzedniego roku – ewolucja tak, rewolucja na pewno nie. Podrasowano wszystkie podzespoły, które muszą sprostać rosnącym wymaganiom rynku. Bardzo mnie tylko dziwi zastosowanie 2 GB RAM-u, skoro już zeszłoroczny Note 3 postawił poprzeczkę wyżej. Lepszy aparat, lepszy procesor – przydatne, ale oczywiście samo to nie wystarczy. Samsung stara się wypromować swój telefon jako urządzenie dla aktywnych. S Health to bardzo fajny pomysł i cała idea dbania o zdrowie z pomocą smartfona jest świetna. Jednak jej wykonanie mnie zupełnie nie przekonuje. Pulsometr? Jakie ma on zastosowanie w telefonie? Inną cechą dla osób aktywnych jest wodoodporność i tutaj Samsung zaliczył duży plus. W końcu nie jest to cecha, której bardzo brakowało w ostatnim flagowcu (oczywiście była wersja Active), ale i tak postawiono na ten bardzo praktyczny dodatek. A skoro mowa o praktycznych dodatkach, wspomnę tylko o elemencie, który nim nie jest – czytnik linii papilarnych.
Koreańczycy powinni spojrzeć na Apple i zrozumieć, że można to było zrobić o wiele lepiej. Jedną z największych zmian w Galaxy S5 była aktualizacja TouchWiza. Wreszcie nie wygląda on źle. Po tylu latach Samsung pokazał, że umie zrobić interfejs, który ma swój styl, a na dodatek idzie w parze z ostatnimi trendami w designie. Fani serii Galaxy będą zachwyceni z S5, a inni na pewno nie powinni się rozczarować. Michał Zieliński: Tak się złożyło, że lubię linię Galaxy S od Samsunga. Lubiłem Galaxy S II, przyjemnie mi się korzystało z Galaxy S3, zaś Galaxy S 4 zakurzył wszystkie inne sprzęty, z tabletami włącznie. Czy to oznacza, że oczekiwałem na S5? Nie. Dokładnie wiedziałem, czego mogę się spodziewać – lepszy aparat, lepsza bateria, lepszy ekran, lepsze podzespoły. Lepszy Galaxy S 4. I to dostaliśmy. Samsung porzucił błyszczący plastik na plecach, przez co telefon zdecydowanie wygodniej leży w ręce. Zmodernizował wygląd TouchWiza (nie w każdym miejscu tak jak powinien – Ustawienia), dodał czytnik linii papilarnych. Jednak, co najważniejsze,
04-05/2014 SPRZĘT 2 FLAGOWCE 2014
27
cały czas rozwija filozofię przyjętą w S3. Nowy flagowiec Koreańczyków ma więc na pokładzie lepszy S Health z pulsomierzem. Samsung stara się przekonać, że każda nowa S-ka, to Twój coraz to lepszy przyjaciel, który pomoże Ci w prowadzeniu zdrowego i wygodnego stylu życia. Taki Life Companion, jak reklamowany był poprzednik. I ludzie to kupują. Mateusz Gryc: Ten rok uważam za bardzo słaby, jeśli chodzi o najważniejsze flagowce. Technologia rozwija się ostatnio bardzo powoli, więc producenci skupiają się bardziej na rozwoju np. urządzeń noszonych, a jedyne, na co stać ich w kwestii smartfonów, to ładowanie pod obudowę najnowszych produktów Qualcomma. S5 nie jest tu wyjątkiem. Nie zrozumcie mnie źle – uważam, że to rozsądna i logicznie prowadzona ewolucja serii Galaxy S. Z drugiej jednak strony, część nowości została wprowadzona moim zdaniem na siłę, tylko po to, by na papierze zyskać przewagę nad konkurencją i usprawiedliwić skok o cały numer. Popatrzmy np. na plecki Galaxy S5. Samsung postawił w zeszłym roku na nową linię designu, wykorzystując charakterystyczną „sztuczną skórę”. Materiał zyskał swoich zwolenników i przeciwników, ale nie można mu odmówić oryginalności i rozpoznawalności – dlatego Samsung pokrywa nim także swoje najnowsze tablety i Chromebooki. A tymczasem, ni z tego, ni z owego, S5 pojawia się z całkowicie nową fakturą obudowy, która nie ma w sobie właściwie niczego pociągającego. Chociaż z drugiej strony – czy ze skórzanymi pleckami nie byłby to po prostu drugi Note 3? Tak samo wygląda kwestia bajerów. Czytnik linii papilarnych, podobnie jak w przypadku HTC One max, trafił do S5 tylko dlatego, że to rozwiązanie zostało już zaimplementowane przez Apple. Problemem jest to, że w przypadku iPhone’a to rozwiązanie jest naturalne i działa poprawnie, podczas gdy w S5 nie dość, że jest nie do końca przemyślane, to zostało rozwiązane bardzo niewygodnie. I, moim zdaniem, skończy jak czytnik w One max – dodatek nieużywany zupełnie
przez nikogo (a przecież jestem wielkim fanem wszelkich gadżetów!). Drugim dodatkiem jest pulsometr, który również uważam za zbędny. Sportowcom o wiele bardziej przyda się w bransolecie Gear Fit, ale w smartfonie? To nie ciśnieniomierz, żeby sens miało codzienne mierzenie. To po prostu pulsometr. Rozumiem, że to dodatki typu „kto chce, ten skorzysta, kto nie chce – nie musi” i zawsze szanowałem Samsunga za takie podejście do sprawy. Ale jeśli już inwestujemy w jakiekolwiek bajery, niech chociaż działają perfekcyjnie, a nie „jakoś to będzie”. Plus należy się za wodoodporność, ale i tutaj jest kolejny zgrzyt – zaślepka na port USB 3.0, która nie dość, że wygląda okropnie, to dodatkowo nie da się jej wydłubać, bez dostępu do chirurgicznego sprzętu. Sony uczy, że można zrobić to lepiej. Uważam, że Samsung postąpiłby o wiele lepiej, stawiając w tym „nudnym” roku na zegarki i akcesoria, a zamiast prezentować Galaxy S5, pokazać Galaxy S4+ w formie znanego nam
04-05/2014 SPRZĘT 2 FLAGOWCE 2014
S4 Black. Delikatnie zmieniona obudowa, nowy procesor, ekran, optyka i to, co uważam za najlepszą cechę S5 – nowy TouchWiz, umieszczone w smartfonie, który nie udaje, że jest rewolucją, ale uczciwie przyznaje: „jestem pół kroku do przodu”. Oczekiwania fanów względem Piątki były ogromne (aluminium! Niewiadomoco!), a takie zagranie byłoby moim zdaniem znacznie bezpieczniejsze. Michał Mynarski: Samsung przez ostatnie trzy lata sukcesywnie pokazywał, że nie słucha swoich użytkowników i fanów. Najważniejsze aspekty flagowego modelu serii Galaxy, do których społeczność ma największe zarzuty, wciąż pozostaje niezmieniona. Drugi rok z rzędu Galaxy S jest jedynym modelem z „wielkiej czwórki”, który dalej jest wykonany z plastiku. Zmian wizualnych nie doczekał się TouchWiz, który wciąż posiada wiele elementów graficznie niespójnych, pstrokatych, rodem z samsungowych low-endów z Androidem 2.3. Software fabrycznie instalowany na urządzeniu wciąż jest przeciążony masą bloatware’u, często niedopracowanego, którego w większości użytkownik nie użyje, a płaci za to miejscem w pamięci i ogólną wydajnością urządzenia. Racją jest, że S5 oferuje najlepszy ekran, jaki kiedykolwiek znalazł się w smartfonie, tego podważać nie zamierzam. Racją jest też, że posiada lepszy aparat, został dozbrojony w wodoodporność (IP67), czujnik tętna i czytnik linii papilarnych, ale czy tego chcieli fani marki? Zdaje się, że wszyscy producenci przespali ostatni rok, ale w obozie Samsunga chyba ze snu zimowego nikt wybudzić się nie zamierza. To, co pokazano w lutym, to nie Galaxy S5. To Galaxy S4+. To ten sam procesor o trochę wyższym taktowaniu (a przypominam, że Samsung jako jedyny z wielkiej czwórki posiada własne fabryki procesorów), trochę lepszy aparat, system z jeszcze większą liczbą bajerów i parę zupełnie zbędnych gadżetów. Osobiście od czasów SGS3 nie uważam Samsunga za lidera wśród flagowców, ale to, co pokazał w tym roku, to już jawne przekazanie pałeczki komuś innemu. Pomimo plecków w złotym kolorze.
28 Bartosz Dul: W przypadku Galaxy S5 nie silono się na nic rewolucyjnego. Fanom marki Galaxy wystarczy jednak podać to samo w odświeżonej formie i będą zadowoleni. Oczywiście liczyłem na lepszą obudowę, na ładniejszą nakładkę, na to coś. Sam nie wiem co, ale ponoć to producenci powinni zaspokajać naszą wyobraźnię, nie my ich. A mimo to Galaxy S5 pozytywnie mnie zaskoczył. Jest naprawdę szybki, ma świetny ekran i genialny aparat. A obudowa, z której tak się wszyscy śmiali? To ten sam materiał, co w Nexusie 7 2012. Nawet faktura jest niemalże identyczna. Jak położyłem oba urządzenia obok siebie, zrozumiałem, w czym tkwi problem. O ile w pierwszym, tanim tablecie Google taki materiał się sprawdza, o tyle we flagowym urządzeniu Samsunga za ładnych kilka tysięcy złotych po prostu odstrasza. Nie można mu jednak odmówić praktyczności. Zresztą, z dwojga złego lepsza obudowa z Nexusa 7 2012 niż ta z Galaxy S4. Kolejnym mankamentem jest zaślepka za portem microUSB 3.0 (tym samym co w Note III). Ja rozumiem − wodoodporność. Niestety kosztem wygody i designu. Przez tę zaślepkę, wybrzuszony aparat i kształt przy porcie miniJack Galaxy S5 nie jest nawet w połowie tak regularny jak jego poprzednik. Historia lubi się powtarzać – Samsung po raz kolejny stworzył potwora w brzydkich szatach. Tym razem jednak nie straszy od środka. Muszę to powiedzieć pierwszy raz w życiu – TouchWiz mi się podoba. Jest szybki, płaski, pastelowy, dość spójny i więcej w nim czystego Androida niż do tej pory, niż w niektórych innych nakładkach. Zresztą flat design będzie się wkrótce ładnie komponował z odświeżonym płaskim Androidem i jego aplikacjami. To wciąż nie jest moja ulubiona nakładka, ale… łatwiej z nią żyć niż z nakładką Sony i nie straszy wizualnie jak LG. Pulsometr i jego działanie identyczne jak w aplikacjach wykorzystujących diodę LED zostawię bez komentarza. Muszę za to odnieść się do skanera odcisków palców. Działa on lepiej niż w HTC One max, ale nie udało mi się ani razu odblokować kciukiem (czyt. jedną ręką). Niestety trzeba palcem sunąć idealnie po środku skanera,
04-05/2014 SPRZĘT 2 FLAGOWCE 2014
29
czyli chwytając jedną ręką telefon i drugą odblokowując telefon. Za wolno, zawodnie – zrezygnowałem z tej funkcji po kilku dniach, a szkoda. Pomimo wysokich oczekiwań, niechęci do wykonania, nakładki i innych uprzedzeń uważam Galaxy S5 za najbardziej neutralny z „Wielkiej Trójcy”. Tak sobie myślę, że prywatnie mógłbym go mieć, ale dużo czasu by przeleżał niewykorzystany.
22Sony Xperia Z2: Michał Brzeziński: Firmę Sony darzę ogromną sympatią i za każdym razem trzymam kciuki za ich nowego flagowca. Ale nie oszukujmy się, Xperia Z1 miała kilka poważnych wad i nie mogę winić nikogo, kto poszedł do innego producenta. Jednak Z2 wygląda zdecydowanie lepiej. Niestety przez „wygląda” nie mam na myśli rzeczywistego wyglądu. Chociaż sam styl telefonu nie pozostawia wiele do życzenia, to spora ramka wokół ekranu ciągle kłuje w oczy. Ale spokojnie – oczy szybko o tym zapomną po spojrzeniu na ekran i podziwianiu jego ostrości i jakości kolorów. Wreszcie Sony odrobiło pracę domową. Po raz kolejny Japończycy stawiają na aparat. I fakt – wychodzi im to naprawdę nieźle. Brakuje mi tylko optycznej stabilizacji obrazu, która w tego typu produktach powinna już być standardem. Poza tym Xperia Z2 nie wprowadziła drastycznych zmian. Poprawiła to, czego brakowało w Z1 (oprócz wielkości obudowy) i to powinno wystarczyć do miana świetnego telefonu. Michał Zieliński: Sony to stosunkowo młody zawodnik na rynku telefonów. Można by pomyśleć, że ktoś znany z produkcji telewizorów, aparatów fotograficznych czy konsol do gier stworzy idealny telefon. Nic bardziej mylnego. Nawet bliska perfekcji Xperia Z1 odrzucała swoimi wymiarami, a także kolorami wyświetlacza. Z2 ma to naprawiać. Jest mniejsza, ma większy ekran, do tego delikatnie odświeżony wygląd i smartfon
sprawia wrażenie zgrabnego. Sam wyświetlacz podobno zachwyca kolorami (w co mogę uwierzyć po testach Z1 Compact). Warto też wspomnieć o głośnikach stereo zamontowanych z przodu urządzenia. Zbliżamy się więc do ideału. To, czy Sony doszło do tego miejsca, zweryfikujemy, gdy telefon trafi do recenzji. Ja trzymam za Z2 kciuki i po cichu zastanawiam się, kiedy zobaczymy Z2 Compact, która z pewnością zadowoli miliony fanów mniejszych ekranów. Mateusz Gryc: Nie jestem na bieżąco z nowymi flagowcami Sony, chociaż obserwuję i podziwiam, jak dają sobie radę na rynku mobilnym (wprowadzenie serii Compact!). Wraz z Xperią Z odnaleźli najlepszy kierunek dla rozwoju swoich produktów i twardo się go trzymają. Ich produkty są ładne i dopracowane, za to cenię Sony, chociaż sam nie kupiłbym od nich żadnego smartfona – nie odpowiada mi po prostu ich budowa. Z2 to jedyny z flagowców, którego jeszcze nie miałem okazji w żaden sposób przetestować.
04-05/2014 SPRZĘT 2 FLAGOWCE 2014
Wiem jednak, że i tego nie kupię, z powodu bardzo dużych rozmiarów obudowy względem ekranu. Ale co zwiększyłoby szanse nowej Zetki w moich oczach? Przede wszystkim – lepszy ekran. Sony jest dla mnie pod tym względem nieprzeniknioną zagadką. Robią świetne telewizory, ale ich smartfony mają wyświetlacze zawsze wyblakłe i martwe. Ponadto trzymam kciuki za wersję Compact również tego urządzenia, bo chociaż mnie małe telefony nie interesują, to wiem, że jest spora grupa ludzi, która poszukuje supersmartfona z prawdziwego zdarzenia, a jedyne, na co natrafiają, to wykastrowane wersje „mini”. Compacty Sony są w tym świecie miłą odmianą. Michał Mynarski: Ekran. Tylko to trzeba by poprawić w Z2, by uznać ją za najlepszego flagowca tego roku. Aby był przynajmniej na poziomie tego z One (M7). Gdy bawiłem się każdą Xperią od czasu Z, to właśnie ekran wypadał najsłabiej – fatalne kąty widzenia, wyblakłe barwy w normalnym trybie i bardzo mocno odstająca od konkurencja głębia czerni. W Z2 ekran poprawiono, ale wciąż jest zauważalnie gorzej niż u pozostałych. W nagrodę dostałem najlepszy aparat, przynajmniej wśród Androidów. Problem w tym, że z ekranem mam styczność cały czas, a aparatu używam tylko w wybranych sytuacjach. Jeżeli chociaż trochę nie będzie mnie satysfakcjonował, będzie mnie to drażnić w codziennym użytkowaniu. Dlatego Samsung budował swoją potęgę na AMOLED-ach (jaskrawe kolory przyciągają uwagę), dlatego też tak słaby relatywnie ekran w Xperiach jest jej największym problemem. Chociaż przypomnę, że pierwsza „Zetka”
30
sprzedała się w ponad 5 milionach egzemplarzy pomimo tego, że oferowała również pierwszorzędny drenaż baterii. Xperiom przydałby się lifting nakładki. Co prawda Sony ma swój styl, ale miło by było, gdyby został on przetransferowany do 2014 roku. Do tego musi dorzucić coś, co będzie ją absolutnie wyróżniać. Wodoodporność już niestety nie wystarczy. Pulsometr i czytnik linii papilarnych też. Dla mnie Z2 wygląda na kawałek dobrze zaprojektowanego sprzętu, z którym chętnie się bliżej zapoznam, nawet chętniej niż z S5. Jednakże zdaję sobie sprawę, że piszę to nie tylko z sentymentu, ale również szacunku, gdyż wiem, z jak trudnej sytuacji firma musiała się ponad rok temu wyczołgać. Bartosz Dul: Zdaje się najmniej hejtowany flagowy smartfon tego roku. Głównie dlatego, że jest nijaki. Samsungowi obrywa się za konsekwentny plastik, bycie Samsungiem, a HTC za bycie HTC, pasek pod ekranem (!), wielkość i aparat. Czy słusznie? O tym później. Przez określenie Xperii Z2 jako nijakiej mam na myśli to, że niewiele da się jej zarzucić. Wygląda tak samo jak Xperia Z1, właściwie to naprawdę niewiele się różnią nie tylko pod względem wyglądu. Jedna z największych zalet Z2 pozostała ta sama – aparat, a jednak zdjęcia robi lepsze. Postawić jednak takiemu Kowalskiemu Z1 i Z2 obok siebie, to nie dostrzeże różnicy. Przy odrobinie szczęścia zauważy lepszą jakość wyświetlanego obrazu, który dla nas geeków jest sporym krokiem do przodu. I to by było na tyle – Z2 to taka lepsza Z1. Ktoś zapyta „A czego się spodziewałeś? Robienia kawy?” W zasadzie nie, po
04-05/2014 SPRZĘT 2 FLAGOWCE 2014
prostu mam nadzieję, że Xperia Z2 nie zwiastuje nam stagnacji na rynku smartfonów. A może to my po prostu za dużo wymagamy? Tak czy inaczej posiadając Xperię Z1, na pewno nie wymieniałbym jej na Z2, za mało się różnią. Nie zmienia to jednak faktu, że Xperia Z2 to piękny, solidny smartfon z najlepszym aparatem na rynku. Jednak jak tylko wziąłem go do ręki, poczułem, że to nie smartfon dla mnie. Jest za duży, ma nieco za ostre brzegi z tyłu obudowy, a nakładka odstrasza bardziej niż dawniej TouchWiz. Jest po prostu stara, bardzo niespójna i brakuje jej charakteru. Najdalej jej do czystego Androida – na pewno nie z taką belką powiadomień czy archaicznymi już ikonami. Na szczęście to są rzeczy, które mogą się jeszcze zmienić lub można zmienić na własną rękę. Ja jednak poczekam na Xperię Z2 Compact, która znacznie bardziej odpowiadałaby mi rozmiarami.
22HTC One (M8) Michał Brzeziński: Już poprzedni HTC One był świetnym telefonem. Niestety, wyniki sprzedaży tego nie potwierdzały. Mam nadzieję, że z M8 będzie inaczej i HTC wreszcie przerwie złą passę.
31 Za dobry wybór uważam zostanie przy rzeczy, która wyszła bardzo dobrze już za pierwszym razem – designie smartfona. Nowy flagowiec ciągle wygląda dobrze. Niestety, odziedziczył też ogromne pole niewykorzystane przez ekran, co jest ogromną wadą w przypadku tak dużych urządzeń. Zacznijmy od najdziwniejszej zmiany – aparat został pozbawiony optycznej stabilizacji obrazu. Zabieranie czegoś, co było w poprzedniej wersji, boli najbardziej. Ogólnie aparat został bardziej „wybajerzony” niż poprawiony. Dwa aparaty umożliwiają ustawienie ostrości po zrobieniu zdjęcia – dodatek fajny, ale osobiście wolałbym odejście od idei UltraPixela i postawienie na jakość zdjęć. UltraPixel był ciekawym pomysłem marketingowym, ale trzeba przyznać – nie przyniósł zamierzonego efektu i chyba czas go porzucić. Ekran – ciągle jeden z najlepszych w branży, cały hardware spełnia najwyższe standardy i w tej kwestii trudno, żeby One komuś nie dogodził. Jednak – tak jak w przypadku pozostałych flagowców – trudno mówić o przełomie. Ot, kolejny lepszy model, który przyciągnie konsumentów, ale nie wywróci mobilnego świata do góry nogami. Michał Zieliński: Na szczęce dalej mam ślad z zeszłego roku, kiedy zobaczyłem One (M7). Śliczna, aluminiowa obudowa, piękny wyświetlacz Full HD, głośniki BoomSound i nieziemska płynność, z jaką działał ten telefon. Jak się okazuje, to nie był szczyt możliwości HTC. M8 (nazwa symbolizuje flagowca na ósmy rok istnienia firmy) jest jeszcze ładniejszy, jeszcze szybszy, jeszcze bardziej aluminiowy. Właściwie jest to pierwszy smartfon, który sprawił, że miałem ochotę wymienić swoją Motorolę. Boję się jedynie o jakość zdjęć robionych przez nowy układ Duo-Camera. Mam jednak nadzieję, że pozostałe składowe M8 (w tym świetna bateria) wynagrodzą tę wadę. A, wspominałem już, że nowy One ma złącze słuchawkowe na dole? Zdecydowanie mój faworyt na ten moment. No, prawie.
04-05/2014 SPRZĘT 2 FLAGOWCE 2014
HTC One (M8) jako pierwszy tegoroczny model dostępny w wersji Google Play Edition. Tym razem HTC zrobiło to jednak dobrze. Kupując poprzedniego One’a GPE, traciliśmy wszystkie funkcje Sense, a także możliwość obsługi portu podczerwieni. Poprawa tego błędu była banalnie prosta – HTC udostępniło część swoich aplikacji w Play Store, dzięki czemu korzystanie z M8 GPE nie przypomina już spania na łóżku bez materaca. Gdybym miał dzisiaj kupować nowy telefon, to byłby to właśnie One GPE. Jest tylko jeden problem. Wersja dla Google Play jest dostępna tylko w kolorze srebrnym, podczas gdy moim faworytem jest ciemny szary. Mateusz Gryc: Muszę powtórzyć to, co napisałem, otwierając mój komentarz do S5 – to zły rok dla flagowców. HTC za pomocą One’a dał światu Androida nową jakość i przez to zyskał sympatię i ogromny kredyt zaufania. Dlatego oczekiwania wobec jego następcy nie były tak wygórowane, jak w przypadku S5 (który miał „wywrócić świat do góry nogami”). Wystarczyło, żeby dopracowali i doszlifowali dzieło, które podbiło serca androidziarzy w zeszłym roku. One M8 używałem dość krótko i może po miesiącu zabawy zmieniłbym zdanie, ale na dziś ze smutkiem stwierdzam, że ta sztuka im się nie udała. Bazując na plotkach o zastosowaniu przycisków ekranowych, po cichu wierzyłem, że ekran M8 wreszcie wypełni obudowę do granic możliwości, bo gigantyczne ramki były tym, czego najbardziej nie trawiłem w poprzedniku. Niestety, tak się nie stało. One M8 jest wręcz „phabletowych” rozmiarów, jest sporo większy nawet od LG G2, który posiada przecież o 0,2" większy ekran. Oczywiście – głośniki głośnikami, ale jestem pewien, że odrobina inżynierskiej magii pozwoliłaby upchać wszystkie podzespoły tak, by smartfon zachował normalne rozmiary i robił wrażenie świetnym i bardziej dominującym ekranem. Z przykrością czytam też opinie innych recenzentów o aparacie i oglądam fotografie wykonane nowym One. Chociaż sam nie miałem
32 możliwości sprawdzenia urządzenia we wszystkich warunkach, wygląda na to, że branża się nie myli – aparat (znów) jest po prostu słaby, a możliwość balansowania ostrością już po wykonaniu fotografii najczęściej wygląda bardzo sztucznie, mimo zastosowania przecież drugiego obiektywu, który miał działać prawdziwe cuda. Trzymam kciuki za HTC, mam nadzieję, że odbiją się od dna na tyle wysoko, by móc w pełni na równi rywalizować z Samsungiem, LG czy nawet Apple. Ale One M8 to dla mnie zbiór świetnych pomysłów i rozwiązań, które nie zostały doprowadzone do perfekcji. A to właśnie perfekcją HTC może podbić świat Androida, w którym zbyt często jej brakuje. Michał Mynarski: Na HTC jestem autentycznie zły. Jestem posiadaczem, szczęśliwym dodam, pierwszego One. Piękny sprzęt. Świetne podzespoły. Genialne głośniki. Najlepiej wykonane urządzenie spośród Androidów. Tylko odrobinę dla mnie za duży… no i ten aparat. Oczekiwałem po Tajwańczykach tylko odświeżonej nakładki, trochę lepszego czasu działania na baterii, ale przede wszystkim lepszych zdjęć i zachowania gabarytów. Drobne życzenia? Spełnione, szczególnie te dotyczące baterii. Dwa pozostałe, dla mnie najważniejsze – absolutnie nie. Aparaty dostałem nawet trzy i żaden nie spełnia moich oczekiwań. Naprawdę w zupełności wystarczyłoby jedno, ale dobre szkło. Nie musi być na poziomie Z2, nie od razu Rzym zbudowano. Ale robiąc zdjęcia krajobrazom przy użyciu mojego M7, czasem mam wrażenie, że One V poradziłby sobie lepiej. A One M8 wydaje się akurat tej kwestii specjalnie nie poprawiać. Do tego większe gabaryty, które dla osoby o tak małych dłoniach jak ja są po prostu problemem i mimo wszystko mniej przypadający mi do gustu design. To wszystko powoduje, że pomimo iż w wielu kwestiach HTC dokonało naprawdę ważnych szlifów, o tyle całościowo nie podoba mi się kierunek, w którym poszedł rozwój linii. A już upieranie się przy UltraPixelach doprowadza mnie do białej gorączki.
04-05/2014 SPRZĘT 2 FLAGOWCE 2014
Wprawdzie z całej trójki to właśnie HTC One M8 kupiłbym najchętniej, ale jednocześnie jako posiadacz M7 wcale nie mam ochoty na taką wymianę. Bartosz Dul: Nie kupiłem HTC One M7, czekałem cierpliwie na jego następcę. Dlaczego? Miałem długo na testach m.in. HTC One mini czy max i oczekiwałem od aparatu więcej. Nie zrozumcie mnie źle. Jestem jedną z tych osób, które uważają, że dobra optyka to nie wszystko. 4 UltraPixele? Mało. Za mało. Paradoksalnie moje najlepsze zdjęcia np. na takim Instagramie są zrobione za pomocą HTC One M7 czy One mini. Tylko niestety przez większość czasu czuć, że rozdzielczość zdjęć po prostu nie daje rady. Do ostatniej chwili nie było wiadomo, czy podwójny aparat w HTC One M8 przypadkiem nie działa na zasadzie technologii Toshiby, gdzie dwa aparaty o matrycy 5 Mpix dawały jakość zdjęć znacznie przewyższającą te 5 Mpix. Niestety One M8 posiada ten sam aparat co w One M7 z dodatkowym obiektywem, który łapie głębię. To fajny gadżet, ale w praktyce wolałbym po prostu lepszy aparat. W tamtym roku w funkcjach fotograficznych królowało HTC Zoe. Niestety dziś jest ono osobnym trybem fotografowania, które trochę niweczy założenie zbierania poniekąd przypadkowo dodatkowych materiałów wideo podczas robienia zdjęć. Teraz żeby stworzyć filmik Zoe, trzeba tego chcieć. Niestety jesteśmy leniwi i idę o zakład, że użytkownicy One M8 będą ich robić mniej niż użytkownicy M7. Muszę jeszcze odnieść się do braku OIS, której nie brakowało zeszłorocznemu HTC One. W M8 jest ona niepotrzebna za sprawą nieco lepszej optyki. Jej standardowe działanie powoduje, że zdjęcia nie wychodzą rozmazane – zupełnie tak dobrze jak w One M7. Poprawie uległo jednak kilka rzeczy. Aparat trochę lepiej łapie kontrast, kolory są żywsze, a autofokus bardzo sprawny i rekordowo szybki. Gdybym miał coś szybko uchwycić, to wolałbym wyciągnąć z kieszeni One M8 niż
33 SGS5 czy, o zgrozo, Xperię Z2. O aparacie można prawić długo. Prawda jest taka, że jest on lepszy niż w One M7, a osoby z talentem do fotografii bez problemu wykorzystają jego potencjał. Niestety jakość zdjęć jest niegodna smartfona z 2014 roku. Szydercy stwierdzą, że 2012 także nie i pewnie mają dużo racji. I właściwie gdyby nie ten aparat, to rzucałbym pieniędzmi w ekran monitora i wyczekiwał kuriera. Dlaczego? Bo w pozostałych aspektach HTC pokazało takiemu Samsungowi czy Sony, jak powinno się robić smartfony, za które płaci się ciężkie pieniądze. Zacznijmy od designu. Swoją drogą, One M8 określany jest jako najbardziej niefotogeniczny smartfon świata. Nie chodzi o to, że źle wyglądał na renderach (zupełnie jak Galaxy S III). Chodzi o to, że fatalnie wygląda na zdjęciach. Obłe kształty, brak wyrazistości, charakteru. Tymczasem po wzięciu do ręki robi kolosalnie inne wrażenie. Można się czepiać zmarnowanego miejsca pod ekranem czy czarnych pasków nachodzących na ramkę z przodu, jednak jakość wykonania stoi na najwyższym poziomie. Jest to najlepiej wykonany Android w historii (90% obudowy to metal). Mało tego – miniJack znajduje się u dołu (w tle widzimy słynną scenę oklasków z filmu „Obywatel Kane”), można w końcu dołożyć własną kartę pamięci (o pojemności do 128 GB), fenomenalne głośniki stereo grają jeszcze lepiej, a ekran nie pozostawia praktycznie nic do życzenia. Co więcej, nakładka Sense UI w swojej najnowszej odsłonie to prawdziwy demon szybkości. Fani Nexusów nabijają się z TouchWiza i prędkości np. otwierania kontaktów w Galaxy S5. Tymczasem HTC One M8 zjada Nexusa 5 na śniadanie. Dwa razy. Jednak odłóżmy to wszystko na bok. Są jeszcze 3 rzeczy, dla których HTC One M8 jest tak bardzo atrakcyjny. Zdecydowanie najbardziej praktyczną rzeczą jest niedoceniany początkowo przeze mnie tryb ekstremalnego oszczędzania energii. Na kilku procentach naładowanej baterii w tym trybie da się przeżyć (dzwonić, SMS-ować itp.) jeszcze przez kilkanaście
34
04-05/2014 SPRZĘT 2 FLAGOWCE 2014
godzin! (Żeby nie było, tę samą funkcję posiada Galaxy S5, tylko tam można dodatkowo np. „awaryjnie” tweetować). Kolejna rzecz to obsługa gestów. Wybudzenie ekranu podwójnym dotknięciem ekranu? Owszem, jest. Tak jak w niegdyś w Nokii N9, rok temu w LG G2, od niedawna także w Xperii Z2. Brakowało mi tego w Galaxy S5. Do mnie jednak przemawiały gest szybkiego „swype’a” w lewo, prawo i w górę do – kolejno – odblokowania pulpitu, BlinkFeed i wywołania ostatnio uruchomionej aplikacji. Z tego korzystałem namiętnie. Ostatnią rzeczą jest gadżet. Obudowa typu case z otwieraną klapką, którymi na co dzień gardzę. HTC stworzyło takie akcesorium, które na swojej obudowie wyświetla w stylu retro
zegarek, pogodę, powiadomienia i np. imię i nazwisko kontaktu, który do nas dzwoni. Aby wywołać informacje, wystarczy dwa razy stuknąć w klapkę, aby odebrać połączenie – pociągnąć palcem po klapce w górę itd. Jak już odbierzemy połączenie – nie trzeba otwierać klapki, wystarczy przyłożyć telefon do ucha. Wady? Jest obudową z klapką i informacje te są ledwie czytelnie lub w ogóle nieczytelne na pełnym słońcu. Podsumowując, HTC One M8 rozczarowuje jak każdy flagowiec 2014 r. dotychczas (przed nami jeszcze kilka ciekawych premier, w tym niesamowitego LG G3, którego miałem okazję już zobaczyć). I tylko gdyby nie ten aparat…
zrób fotoalbum w iPhoto
WYDRUKUJ U NAS!!!
04-05/2014 SPRZĘT 2 SAMSUNG GALAXY NOTE 10.1 2014 EDITION – RECENZJA
35 MATEUSZ GRYC
SAMSUNG GALAXY
NOTE 10.1 2014 EDITION O ile smartfony zmieniam dość często, sprawa wygląda inaczej, gdy przychodzi do kupna tabletu. Te sprzęty nie rozwijają się tak szybko, a służą mi do pracy i nauki w o wiele większym stopniu niż telefon. Dlatego wybierając dużego Androida, poszukuję czegoś naprawdę na lata i do tej pory bardzo długo korzystałem z dwóch urządzeń – pierwszej Motoroli Xoom i Galaxy Note 10.1. ierwsza duża Notka była eksperymentem. Próbą przeniesienia sukcesu rodziny Note na samsungowe tablety. Dla mnie rozwiązania zaprezentowane w oryginalnym Note 10.1, były o wiele bardziej naturalne niż w przypadku Note 2. Rysik, aplikacje uruchamiane w oknach czy na dzielonym ekranie – to kwintesencja tabletu. I chyba nie byłem jedyną osobą, która tak uważała, ponieważ
P
Samsung zdecydował się kontynuować rozwój tej rodziny, łącznie z wydzieleniem z niej serii PRO. Dziś jednak chciałbym zapoznać Was z bezpośrednim następcą Note 10.1 – modelem Note 10.1 2014 Edition.
22Eko-zestaw Tablet dociera do nas w charakterystycznym dla obecnej serii urządzeń Samsunga, tekturowym
36
04-05/2014 SPRZĘT 2 SAMSUNG GALAXY NOTE 10.1 2014 EDITION – RECENZJA
pudełku. Opakowanie nie ma dla mnie większego znaczenia, ale akurat te niespecjalnie mi odpowiadają. Jest milion bardziej estetycznych sposobów na podkreślenie dbania o środowisko. Ale może to i lepiej – szybciej rzucamy się na sprzęt. Warto tylko zauważyć, że w zestawie z nowym Note 10.1 nie ma już słuchawek. Oczywiście, nie jest to podstawowe i niezbędne akcesorium dla tabletów, ale bardzo lubię dokanałówki dodawane przez Samsunga i żadna dodatkowa para by się u mnie nie zmarnowała. Słuchawek nie ma, za to jest ładowarka, kabel (na szczęście Samsung zdecydował się zastąpić idiotyczne złącze przeznaczone dla standardowego micro USB), makulatura i kilka zapasowych końcówek do rysika. Standard, więc zabierzmy się za sprzęt!
22Budowa i wygląd Note 10.1 w wersji 2014 wygląda dobrze. Posiada kilka cech zarówno szpecących jego wygląd, jak i wpływających negatywnie na wrażenia z użytkowania, ale sądzę, że znalazłoby się niewielu, którzy porównując go z poprzednią generacją, uznaliby oryginał za ładniejsze urządzenie. Dzięki zastosowaniu wąskich ramek ekran wyraźnie dominuje, co osobiście bardzo lubię. Przeniesienie głośników na boczne krawędzie urządzenia sprawiło, że Note stał się smuklejszy i elegantszy, ale niestety wiąże się to z oczywistą wadą – dźwięk nie jest już kierowany w naszą stronę. Szkoda, głośniki można było wkomponować
tak, by nie razić, a jednocześnie zachować je na przodzie. Ale już totalną pomyłką są dla mnie przyciski umieszczone pod ekranem. Obecność fizycznych Menu, Home i Back sprawia, że na początku tablet wydaje się być dziwnie rozwałkowanym smartfonem, a to znacznie zbija jego urodę. Oczywiście wszyscy zainteresowani branżą mobilną wiedzą, dlaczego producent zdecydował się na taki ruch – takiego tabletu nie sposób pomylić z iPadem. Poza kwestią wyglądu takie usytuowanie przycisków negatywnie wpływa na wygodę. Jasne, zyskujemy trochę pikseli w poziomie, ale przyciski ekranowe mają to do siebie, że są zawsze w tym samym miejscu. Tutaj ich położenie zmienia się w zależności od tego, czy używamy Note w poziomie czy w pionie. Często używam tabletów w prawie całkowitej ciemności, podczas czytania w łóżku. Po wyłączeniu podświetlenia przycisków, które mnie denerwowało, nie byłem w stanie trafić w nie po ciemku. A wisienką na torcie jest to, że przycisk Home, ponieważ jest w pełni fizyczny, wymaga odrobiny siły, by go docisnąć (takie są prawa dżungli). To wymusza na nas zastosowanie jakiegoś podparcia i jest niesamowicie niewygodne, gdy trzymamy tablet w powietrzu. A propos trzymania 10.1 2014 w rękach – chociaż nie jest to naturalne „środowisko” 10-caTotalną pomyłką są lowego tabletu, nie jest dla mnie przyciski to też problemem. Mimo umieszczone pod ekranem. małych ramek sprzęt jest
9
04-05/2014 SPRZĘT 2 SAMSUNG GALAXY NOTE 10.1 2014 EDITION – RECENZJA
dość wygodny i łatwo znajdziemy odpowiadający nam chwyt. Tablet waży 535 g, a więc jest sporo lżejszy od ważącego 600 g poprzednika. Nowa Notka jest przyjemnie cieniutka, a krawędzie zostały pokryte znienawidzonym przez Norberta błyszczącym plastikiem, podobnie jak we wszystkich ostatnich smartfonach Samsunga. Na nich znajdują się wszystkie złącza i sloty (karty pamięci i SIM, wyjście micro USB, port podczerwieni) oraz głośniki stereo. Są głośne i wytwarzają dźwięk dobrej jakości, ale szkoda, że trafiły na krawędzie. Na szczęście są na tyle wysoko, że nie zasłania się ich dłońmi podczas normalnego użytkowania. Nie można zaprzeczyć, że Note 10.1 2014 jest o wiele lepiej wykonany od innych tabletów Koreańczyka, a już na pewno od swojego poprzednika. Chociaż nadal można złapać go tak, by zaczął delikatnie skrzypieć, nie jest to już symfonia, jaką wywoływało zwykłe dotknięcie pierwszego Note. Zamiast charakterystycznego niegdyś dla Samsunga, gładkiego i okropnego w dotyku tworzywa, plecy nowej Notki zostały pokryte, podobnie jak Note 3, „sztuczną skórą”. Chociaż uczciwiej byłoby powiedzieć „sztuczna sztuczna skóra”. Jest to po prostu odpowiednio obrobiony plastik, dość przyjemny w dotyku, ale Samsung mógł już sobie podarować tak agresywną, skórzaną stylizację (sztuczne przeszycia!), które mogą razić.
22Pikseloza na ekranie 2560×1600? Ekran Note 10.1 jest dla mnie zagadką. Jest to 10,1-calowy AMOLED o porażającej rozdzielczości 2560×1600 pikseli. Zastosowana matryca PenTile posiada dodatkowy, biały subpiksel, dzięki czemu biel jest jaśniejsza, a samo urządzenie zużywa mniej energii. Oczywiście obraz mi się podoba, jestem fanem delikatnie przesyconych AMOLED-ów, ale… nie jest on ostry. To znaczy – nie zawsze jest. W niektórych warunkach – głównie, gdy obszary o jaskrawych odcieniach barw podstaNie można wowych (czyli czerwony, zaprzeczyć, że Note niebieski i zielony) na10.1 2014 jest o wiele lepiej chodzą na siebie lub wykonany od swojego znajdują się na białym poprzednika. tle, na ekranie pojawia się
9
37
ewidentna pikseloza. Jest to aż niepojęte przy takiej rozdzielczości, ale linie nie są idealnie proste, a wewnątrz obiektów pojawiają się czarne punkty. Naprawdę nie wiem, skąd to się bierze – Samsung ma już doświadczenie w AMOLED-ach o tak potężnej rozdzielczości. Na takim Nexusie 10 (również AMOLED, również 2560×1600) obraz jest perfekcyjnie ostry w każdych warunkach. Na Note 10.1 2014 też najczęściej wszystko wygląda świetnie, ale gdy już trafimy na taki „poszarpany” fragment, sprawia to naprawdę złe wrażenie. Przynajmniej na mnie, ale ja jestem fanatykiem.
22Wydajność Wszystkie moje przemyślenia dotyczące Note 10.1 2014 można podsumować jednym zdaniem: „Super, ale…”. Towarzyszyło mi to podczas całej pracy z tym urządzeniem. Być może moje wymagania były zbyt wysokie, przecież pierwszy 10.1
38
04-05/2014 SPRZĘT 2 SAMSUNG GALAXY NOTE 10.1 2014 EDITION – RECENZJA
też miał masę wad… Ale był na tyle innowacyjny, że nie zwracało się na nie uwagi. Od następcy oczekiwałem po prostu dopieszczenia tego, co już znałem. „Ale…” Note 10.1 2014 wyposażony jest albo w ośmiordzeniowego Exynosa o taktowaniu do 1,9 GHz (wersja Wi-Fi), albo w Snapdragona 800 kręconego na 2,3 GHz (wersja LTE – można z niej dzwonić). Do tego 3 GB pamięci RAM. Wygląda nieźle, prawda? I tak też powinno działać. Skoro o wiele słabszy układ jest w stanie zapewnić praktycznie idealną pracę Nexusa 10, tu mocy powinno być aż nadto. Niestety bywa różnie. Moja wersja ze Snapdragonem połykała gry, nawet bardzo wymagające graficznie, bez popitki. Ale zaczynała dławić się podczas… korzystania z najprostszych aplikacji. Przeglądanie pulpitów, listy aplikacji i widżetów czy korzystanie z galerii – tak banalne czynności Wszystkie moje wymagały od Note mocy przemyślenia większej, niż był w stanie dotyczące Note 10.1 2014 dostarczyć. Smutne, ale można podsumować jednym jest to wina tylko optymazdaniem: „Super, ale…”. lizacji samego systemu.
9
04-05/2014 SPRZĘT 2 SAMSUNG GALAXY NOTE 10.1 2014 EDITION – RECENZJA
Na otarcie łez dodam tylko, że bateria wystarcza na naprawdę długi czas i w tej kwestii Samsung radzi sobie o wiele lepiej niż np. tablety Sony, które też miałem możliwość swego czasu testować. 3 dni pracy to standard, jeśli nie gramy.
22Nakładka – super funkcje, zabijające procesor Note 10.1 2014 działa pod kontrolą Androida 4.3, przyodzianego oczywiście w nakładkę TouchWiz. Mam jednak względem niego mieszane uczucia. Z jednej strony jest to wina Google, bo uśmiercili tabletowy interfejs, zostawiając tylko hybrydowy, z drugiej – Samsung też nie popisał się, projektując elementy swojej nakładki. Wszystko wygląda bardzo smartfonowo, a takie rozwiązania nie sprawdzają się na tablecie. Szczytem jest pasek powiadomień – oczywiście dzięki nakładce mamy pod ręką najprzydatniejsze ustawienia, ale… rozciąga się na całą szerokość ekranu, zupełnie jak w smartfonach. Na tak dużym ekranie jest to zwyczajnie niewygodne (tym bardziej w poziomie!). Należy jednak oddać sprawiedliwość, że Samsung w najnowszej wersji TouchWiza (w którą jednak Note 10.1 nie jest jednak wyposażony)
39
wygląda to o wiele lepiej i jest bardziej przemyślane. Tylko czy 10.1 2014 doczeka się aktualizacji? Oczywiście, jak Samsung, to masa bajerów i softu – z czego jedni będą korzystać, inni nie. Dziwi mnie to, że w oprogramowaniu pozostają aplikacje całkowicie nieprzydatne lub nawet niedziałające w Polsce. Na szczęście nie należy do nich samsungowa księgarnia – jej oferta polskojęzycznych tytułów jest o wiele bogatsza niż Play Books i, gdy jeszcze byłem samsungowcem, zostawiłem w niej niejedną złotówkę. Samsung posiada także własny sklep z aplikacjami. Zwykle wybranie programu do ściągnięcia kieruje do Play Store, ale Koreańczycy zapewnili sobie także kilka ekskluzywnych aplikacji – do tej pory Twittera w wersji na tablety możemy pobrać tylko na tablety Samsunga. Nie mogło zabraknąć też uwielbianej przeze mnie możliwości uruchamiania aplikacji w oknach (SDK jest otwarte, dlatego całkiem sporo aplikacji niezależnych obsługuje już to rozwiązanie; nowością jest możliwość zminimalizowania aplikacji do pływającej ikony), pracy na dzielonym ekranie oraz rozwiązań przeznaczonych dla rysika – jemu jednak należy się oddzielny akapit. Byłem niezbyt
04-05/2014 SPRZĘT 2 SAMSUNG GALAXY NOTE 10.1 2014 EDITION – RECENZJA
zadowolony z tego, jak sprawdzał się S Pen dołączony do testowanego przeze mnie Note 3. Podejrzewam jednak, że był on jakoś uszkodzony. Tutaj rysik działał mi już perfekcyjnie i korzystałem z niego praktycznie cały czas. Jest czuły, wygodny i naprawdę funkcjonalny – bardziej jak pędzel, a nie stępiony ołówek. Przede wszystkim świetnie działa rozpoznawanie pisma odręcznego, a ponieważ za jego pomocą możemy teraz uzupełniać wszystkie formularze i okna tekstowe, można całkowicie zrezygnować z klawiatury. Tak – naprawdę jest to wykonalne, a wierzcie mi, „analogowe” pisanie nie jest moją mocną stroną. W Note 10.1 2014, podobnie jak w Trójce, możemy za pomocą rysika wywołać także specjalne, kołowe menu z dodatkowymi funkcjami. W nim znajdziemy S Szukacz (działa nawet lepiej niż Google Now, bo przeszukuje całość pamięci smartfona, w tym zawartość niezależnych aplikacji!), Album z wycinkami i wszystko to, co znamy z małej Notki. I z tych dodatkowych aplikacji naprawdę się korzysta. Za S Pen, zarówno pod względem hardware, jak i software – wielki plus.
40
i na pewno podniosłoby moją końcową ocenę. Jednak boję się, że Note 10.1 2014 może zostać w kwestii aktualizacji zapomniany tak szybko, jak jego poprzednik. A szkoda – kilka szlifów, a mielibyśmy tablet idealny i żadna seria PRO nie byłaby potrzebna.
Samsung Galaxy Note 10.1 5555 555 Ocena • Design: 4/6 • Jakość wykonania: 4/6 • Oprogramowanie: 4,5/6 • Wydajność: 3,5/6 Zalety: • przyciski fizyczne • optymalizacja nakładki/wydajność • „dziwna” jakość obrazu • sztuczna skóra… Wady:
22Godny następca? Możliwe, że gdyby nie mój prywatny „konflikt” z Samsungiem, moją starą Notkę 10.1 wymieniłbym na model 2014. Jest to dobra ewolucja, chociaż można było oczekiwać większego dopracowania – i ja go oczekiwałem. Niedoszlifowane wykonanie i soft napisany zgodnie z ideologią samochodów American muscle (po co rozwijać technologię, jak możemy zwyczajnie wrzucić większy silnik?), to już chyba cechy rozpoznawcze Samsunga. Na szczęście to, co jest sercem każdego urządzenia Note – praca z S Penem, sprawia przyjemność i naprawdę opłaca się użytkownikowi. Należy jednak wziąć poprawkę na to, że na rynku pojawiły się już tablety z serii PRO, w tym i duży Note. Obawiam się, że 10.1 2014 może zejść na drugi plan, jeśli chodzi o rozwój i aktualizacje. Seria PRO posiada najnowszego Androida i odświeżonego, wyglądającego i działającego bez porównania lepiej TouchWiza. Wrzucenie go na 2014 Edition byłoby błogosławieństwem dla tego sprzętu
• …sztuczna skóra • wykonanie i działanie rysika • rozpoznawanie pisma odręcznego • praca w wielu oknach • waga/wymiary Dane techniczne: • Producent: Samsung • Model: Galaxy Note 10.1 2014 Edition (SM-P600/SM-P605) • OS: Android 4.3 • CPU: 1,9 GHz Exynos 5420 Octa / 2,3 GHz Snapdragon 800 • RAM: 3 GB • Pojemność: 16/32/64 GB • Ekran: 10,1" 1080×1920 px • Kamery: 8 Mpix, 2 Mpix • Bateria: 8220 mAh • Waga: 535 g • Wymiary: 243,1 × 171,4 × 7,9 mm (wys. × szer. × grub.)
04-05/2014 SPRZĘT 2 ORANGE REYO - POMARAŃCZA W WERSJI BUDŻETOWEJ
41 MICHAŁ ZIELIŃSKI
ORANGE REYO POMARAŃCZA W WERSJI BUDŻETOWEJ Kiedy w 2005 roku do sprzedaży weszła Dacia Logan, polski rynek oszalał. Za mniej niż 30 tysięcy złotych klient dostawał wielki bagażnik i trochę samochodu. Pomimo że auto miało wady, sprzedawało się jak ciepłe bułeczki, właśnie przez wielki bagażnik. Zdaje się, że podobny przepis może zadziałać na rynku smartfonów, z tym że tutaj mówimy o wielkim ekranie.
a taki pomysł postawiło Orange (tak, sieć Orange), kiedy wprowadziło do sprzedaży model Reyo. To właściwie nic innego jak ZTE Q Maxi, w którym logo producenta zastąpiono pomarańczowym czworokątem. Model charakteryzuje się dużym, 5-calowym ekranem oraz niską ceną w abonamencie (w abonamencie Smart Plan Multi za 49,90 złotych miesięcznie na 24 miesiące sprzęt kosztuje 99 złotych). Pozostaje pytanie, czy jego wady nie przyćmią tych dwóch zalet? Jeśli ktoś liczy na to, że 5-calowy smartfon przeniesie go w świat high-endu, to pierwsze wzięcie do ręki Reyo szybko sprowadzi marzyciela na ziemię. ZTE zadbało o to, aby żaden milimetr kwadratowy nie był pozbawiony plastiku. Nawet szkło na przodzie sprawia wrażenie mocno plastikowego. Oczywiście mając w pamięci cenę, łatwo jest zrozumieć, skąd ten materiał. Jeśli ktoś liczy na Całe szczęście, pomimo to, że 5-calowy swoich wymiarów (143 smartfon przeniesie go × 72 × 9,1 mm) telew świat high-endu, to fon bardzo dobrze leży pierwsze wzięcie do ręki w ręce. To z pewnością Reyo szybko sprowadzi zasługa delikatnie zamarzyciela na ziemię. okrąglonych plecków,
N
9
42
04-05/2014 SPRZĘT 2 ORANGE REYO - POMARAŃCZA W WERSJI BUDŻETOWEJ
które po zdjęciu pozwalają na dostęp do baterii o pojemności 2000 mAh, a także slotu na kartę SIM oraz kartę pamięci microSD. Wrażenie ulega małej zmianie, gdy chcemy odblokować telefon – przycisk, którym to robimy, znajduje się na górnej krawędzi, a skoro urządzenie jest dość duże, to trudno jest tam dosięgnąć. Dużo lepiej korzystałoby się z telefonu, gdyby znalazł się on na jednej z bocznych ścianek, tak jak przyciski regulacji głośności (te są akurat na lewej). Tradycyjnie już port słuchawkowy jest na górze, a złącze ładowania na dole. Chciałbym coś napisać o akcesoriach, które przychodzą wraz z telefonem, niestety egzemplarz testowy był wyposażony tylko w ładowarkę. Owa ładowarka jest biała i działa.
Po pierwszym włączeniu w oczy rzuca się główna zaleta telefonu – 5-calowy ekran. Zaskakująco, panel jest wykonany w technologii IPS, dzięki której kolory wyglądają naprawdę dobrze, szczególnie że mowa o telefonie z dolnej półki. Niestety, nie ma róży bez kolców. Jeśli będziemy oglądać różę na Orange Reyo, to kolce nie będą ostre, ponieważ producent zdecydował się na rozdzielczość 854×480, przez co każdy piksel jest wielkości Australii. Trudno przejść obok takiej wady obojętnie, nawet jeśli to pierwszy smartfon. Jedynym pocieszeniem jest fakt, że proporcje tego ekranu to 16:9, więc takie, jakie w telefonie być powinny. Inna sprawa, że dzięki niewielkiej liczbie pikseli smartfon nie potrzebuje oszałamiającej mocy do płynnego działania. We wnętrzu Reyo siódme poty wyciska dwurdzeniowy Cortex-A7 taktowany zegarem 1,3 GHz, za grafikę odpowiada Mali-400, a całość wspomaga 1 GB pamięci RAM. Dopóki nie zawalimy telefonu aplikacjami i nie zaczniemy korzystać z nich wszystkich jednocześnie, dopóty budżetowiec od Orange będzie działał dosyć dobrze. Oczywiście, nie ma porównania do flagowców ani nawet telefonów ze średniej półki, jednak jak na low-end nie jest źle. W teście AnTuTu smartfon osiąga wynik ponad 10 000 punktów, mniej więcej tyle co trzyletni Galaxy S II. Cieszy również fakt, że bateria wytrzymuje cały dzień pracy bez większych problemów. Tak oto docieramy do szeroko pojętych multimediów, którymi możemy wypełnić całe 2 GB pamięci. Telefon radzi sobie naprawdę dobrze z wyświetlaniem filmów w 720p, trochę gorzej z Full HD. Zupełnie inaczej wypada jakość dźwięku, którą wydusza z siebie Reyo. Jakiś czas temu zauważyłem, że nowe smartfony grają z zasady dobrze, niesamowitym zaskoczeInna sprawa, że niem więc było to, co dzięki niewielkiej usłyszałem po podpięliczbie pikseli smartfon nie ciu słuchawek do testopotrzebuje oszałamiającej wanego ZTE. Wokal był mocy do płynnego praktycznie niesłyszaldziałania. ny, w przeciwieństwie
9
43
04-05/2014 SPRZĘT 2 ORANGE REYO - POMARAŃCZA W WERSJI BUDŻETOWEJ
do chórków, które zdawały się drzeć Tutaj należy się w niebogłosy. kilka słów wyjaśnień. Dawno nie spoTestowany egzemplarz tkałem telefonu, Reyo nie posiadał systemu, który brzmiałby który znajdziemy w równie źle, nawet telefonach kupionych u operatora. bezpośredni konkurenci bohatera testu nie mają takich problemów. Spory minus. Dużo pozytywniej odebrałem aparaty. Do dyspozycji mamy tutaj dwie kamery: 1,3 Mpix z przodu oraz 5 Mpix z tyłu. Ta pierwsza dobrze, że jest, szczególnie mając w pamięci cenę. Dobrze też, że cokolwiek przez nią widać. Główna kamera zasłużyła na trójeczkę – zdjęcia są dostatecznie dobre, wystarczą żeby „zeskanować” notatki czy uwiecznić ciekawe znalezisko. Co ciekawe, nawet przy słabych warunkach oświetleniowych nie było tragedii – problemy zaczynały się dopiero, gdy nastawała noc. Myślę jednak, że użytkownikom Reyo (o których będzie na końcu) taka propozycja w zupełności wystarczy. Wreszcie − system. Tutaj należy się kilka słów wyjaśnień. Testowany egzemplarz Reyo nie posiadał systemu, który znajdziemy w telefonach kupionych u operatora. Brakowało w nim brandingu Orange oraz języka polskiego – oczywiście obie pozycje dostępne być powinny. Tak czy inaczej do czynienia mamy z Androidem w wersji 4.2.2. Model sprzedażowy ma dwie nakładki – tę od ZTE oraz tę od Orange. Pierwsza modyfikuje wygląd ikon w systemie, posiada własny launcher, a także dodaje kilka aplikacji np. do obsługi radia FM. Druga odpowiada za to, że czegokolwiek nie dotkniemy na pewno jest pomarańczowe. Jasnoniebieskie akcenty Androida zostały zmienione na pomarańczowe, pomarańczowa jest tapeta. Operator również zapewnił kilka programów, które zarówno pomagają w korzystaniu z usług Orange,
9
Wreszcie − system.
jak i przydadzą się nowym adeptom świata smartfonów. Najlepsze wrażenie robią sklep z aplikacjami (prosto od Orange) oraz wbudowana nawigacja (oparta o NaviExpert). Nie mogę się wypowiedzieć co do jakości programów doinstalowanych przez Pomarańczowych, ale z całą pewnością nie wpłyną one negatywnie na działanie urządzenia. Komu więc poleciłbym Orange Reyo? Na pewno nie byłaby to osoba wymagająca czy doświadczony użytkownik smartfonów. Będzie to ktoś, komu przypadnie do gustu duży ekran z niskim PPI oraz komu zależy na prostocie obsługi telefonu. Moim zdaniem tym smartfonem operator stara się przekonać do nowych technologii osoby w średnim wieku i do tego celu świetnie się sprawdzi. Bateria, która wytrzymuje cały dzień, wyświetlacz, na którym wszystko widać i łatwo trafia się w elementy systemu, a także niska cena oraz aplikacje ułatwiające korzystanie z systemu sprawiają, że Orange Reyo będzie strzałem w dziesiątkę. Jeśli jednak nie zależy Wam na dużym ekranie, to w tej cenie można kupić chociażby HTC Desire 300, który wyświetli tyle samo treści, a jakość wykonania, aparat czy dźwięk będą na dużo wyższym poziomie. Sytuacja jest dokładnie taka sama jak z Dacią Logan 9 lat temu. Obawiam się, że koncept taniego telefonu z jak największym ekranem szybko upadnie, podobnie jak tani samochód z wielkim bagażnikiem jest dzisiaj rzadkością na drogach.
Orange Reyo • Design: 4/6
555555
• Jakość wykonania: 3/6 • Oprogramowanie: 4/6 • Wydajność: 4/6
04-05/2014 SPRZĘT 2 NIEZDECYDOWANY SAMSUNG GALAXY S5
44 WOJTEK PIETRUSIEWICZ
NIEZDECYDOWANY SAMSUNG GALAXY S5 Galaxy S4 wprowadził sporo bajerów do oprogramowania. To one były promowane przez producenta jako innowacyjne i niezastąpione. Są również obecne w Galaxy S5, ale domyślnie są wyłączone. Jest za to czytnik linii papilarnych oraz wodoodporna obudowa spełniająca normę IP67, która pozwala na półgodzinne zanurzenie nieprzekraczające metra głębokości. Czy to pozwoli mu się obronić przed konkurencją?
22Na pierwszy rzut oka alaxy S5 na pierwszy rzut oka wygląda identycznie jak poprzednik, a przynajmniej z „twarzy”. Dopiero obrócenie pozwala dostrzec nowy design pleców, które wykonano z miękkiego plastiku. Ekran nieznacznie urósł do 5,1", podobnie jak wszystkie wymiary. Jest grubszy, szerszy,
G
wyższy i cięższy. Dla jednych to będzie plus, dla mnie minus. Wyraźnie czuć jego obecność w kieszeni jeansów, a specjalny tryb obsługi jedną ręką nie istnieje bez powodu. Zmianie również uległ TouchWiz, który stara się użytkownikowi jednocześnie dostarczyć rozwiązania Google’a i swoje. Dwa sklepy. Dwóch asystentów głosowych. Różne
45
04-05/2014 SPRZĘT 2 NIEZDECYDOWANY SAMSUNG GALAXY S5
zwolennikiem nakładek na Androida, ale w porównaniu z HTC Sense to TouchWiz projektowano na zasadzie „co jeszcze możemy dodać?” zamiast na znacznie trudniejszej formule „co mamy zrobić, aby użytkownikowi ułatwić życie?”.
22TouchWiz
programy pocztowe. Dwie aplikacje do SMS-ów. No i brak Google Experience Launcher, który zapewne dopiero pojawi się w nadchodzącej wersji Google Play Edition. To wszystko powoduje niesamowite zamieszanie dla osoby, które nie jest specem w obsłudze Androida. Dlaczego logując się kontem Google, mam dostęp do poczty w Gmailu, ale nie w alternatywnej aplikacji? Dlaczego od razu działa Google Play, ale Samsung Apps już nie? Wiele osób tego kompletnie nie zrozumie, a rozdwojenie jaźni jest widoczne na każdym kroku. Nawigując po TouchWizie, mam wrażenie, że nad całością pracowały dwa zupełnie różne zespoły, które nie komunikowały się ze sobą w żadnej istotnej kwestii. Nigdy nie byłem
Najbardziej jednak irytował mnie w nakładce Samsunga rozwijany pasek powiadomień, na którym widnieją dwa przyciski: Szukacz oraz Szybkie połączenia. Zajmują niepotrzebnie sporo miejsca, a nie znalazłem żadnej możliwości ich usunięcia. TouchWiz wraz z towarzyszącym oprogramowaniem od Samsunga jest tak rozbudowany, że przez ostatni tydzień nie udało mi się poznać wszystkich jego możliwości. Jest wysuwany pasek, który daje szybki dostęp do ostatWyłączyłem nio używanych prograto wszystko. mów. Jest możliwość Wyłączyłem wszystko, podziału ekranu na dwa co się dało, aby – funkcja, dla której nie mieć funkcjonalność znalazłem ani jednego maksymalnie zbliżoną zastosowania w realnym do czystego Androida… i świecie. A próbowawiecie co? Pomogło. łem. Całość powoduje
9
04-05/2014 SPRZĘT 2 NIEZDECYDOWANY SAMSUNG GALAXY S5
przeładowanie informacjami i możliwościami, które u mnie spowodowało jedno… Wyłączyłem to wszystko. Wyłączyłem wszystko, co się dało, aby mieć funkcjonalność maksymalnie zbliżoną do czystego Androida… i wiecie co? Pomogło. Na tyle, że przez ostatni tydzień korzystam z niego codziennie do wszystkiego prócz Twittera (dla którego nadal nie ma ani jednego sensownego klienta, który spełniałby moje oczekiwania). Nadal pozostało kilka rzeczy, które przyprawiały mnie za każdym razem o mdłości, jak chociażby informacja na ekranie o tym, żebym nie zapomniał zamknąć klapki od portu micro USB po odłączeniu ładowarki. Albo każdorazowo jak wybierałem aplikację, w której chcę otworzyć linka (na przykład YouTube lub Chrome), to TouchWiz wyświetlał mi opcję, gdzie to mogę zmienić. Po dwudziestu takich popupach znałem to już na pamięć. Po kolejnych dwudziestu miałem ochotę rwać sobie włosy na głowie. Nie wiem, do czego doprowadziłoby mnie to po roku – prawdopodobnie do zobojętnienia. Design to nie tylko to, Po wybudzeniu jak coś wygląda. To rówekranu, nież to, jak coś działa, każdorazowo, trzeba a sztuką jest zdecydoodczekać kilka sekund aż wać, czego się pozbyć, ekran zmieni (gwałtownie) a nie jaką kolejną dodać jasność. funkcję.
9
46
22Wydajność TouchWiza Niestety mnogość opcji w Androidzie Samsunga przekłada się negatywnie na płynność i responsywność urządzenia. Różnica w tych dwóch względach w stosunku do chociażby Nexusa 5 jest gigantyczna. TouchWiz z Androidem jednak waży tak dużo, że bez żadnych multimediów i z zaledwie kilkunastoma aplikacjami (bez żadnych nawigacji typu AutoMapa) pozostało mi zaledwie 4 GB przestrzeni na modelu 16 GB. To wszystko niestety kosztuje, a brak optymalizacji nie pomaga… Przewijanie ekranów nie jest płynne poza kilkoma wybranymi aplikacjami, a wszystko działa za wolno w stosunku do SoC, jaki zastosowano w środku. Nie pomaga również fakt, że bardzo często aplikacje się po prostu zawieszają. Nie wiem, czy to wynika z niedopracowania kodu tych aplikacji załączonych z telefonem i często stanowiących część TouchWiza, ale nigdy wcześniej nie doświadczyłem pod Androidem tylu crashy. Zakładam, że większość zostanie poprawiona w kolejnych uaktualnieniach software’owych.
22Ekran Ekran w Galaxy S5 to nadal AMOLED, którego nietypowy układ pikseli nie ma już większego znaczenia ze względu na ppi, jakie oferuje, ale nadal nie zostały dopracowane podstawowe aspekty jak chociażby naturalne odwzorowanie
04-05/2014 SPRZĘT 2 NIEZDECYDOWANY SAMSUNG GALAXY S5
47
kolorów. Poprawa w stosunku do poprzednika jest znaczna, ale Nexus 5 pod tym względem nadal pozostaje królem, a przynajmniej według badań przeprowadzonych przez Ananda Lai Shimpi. HTC One M8 jest w tym roku tylko niewiele lepszy… Sam ekran jest za to czytelny w słońcu, chociaż odbywa się to kosztem szarości, które nabierają widocznych gołym okiem zielonych odcieni. Sytuację ratuje tryb ekranu o nazwie „Kinowy / Cinema” – poprawia on znacząco nasycenie kolorów, obniżając je do bardziej rzeczywistych wartości. W praktyce jednak 99% użytkowników w ogóle tego nie zauważy, a większość lubi przesycone kolory, nawet jeśli są wypalone. Nie rozumiem tego zjawiska. Chciałbym zwrócić uwagę na jedną irytującą cechę po włączeniu „automatycznej jasności” ekranu. Korzystam z tej funkcji zawsze, bo jest po prostu wygodniejsza. Niestety, nie spotkałem jeszcze telefonu z Androidem, gdzie działałoby to tak jak należy. Przeważnie ekrany były ciut za ciemne w stosunku do otoczenia i światła zastanego. Galaxy S5 jako pierwszy prawidłowo podświetla ekran, ale czas reakcji jest zdecydowanie za długi. Po jego wybudzeniu, każdorazowo, trzeba odczekać kilka sekund (od trzech do ośmiu z moich doświadczeń) aż ekran zmieni (gwałtownie) jasność. Dopóki tego nie zrobi, to jest zawsze nieczytelny i prawie całkowicie ciemny. Wkurza, szczególnie gdy się chce tylko sprawdzić czas na wyświetlaczu.
22Czytnik linii papilarnych To jedna z nowych cech, która została wprowadzona niewątpliwie pod wpływem Touch ID znanego z iPhone’a. Różnica pomiędzy tymi dwiema technologiami jednak polega na tym, że w telefonie Apple przykładamy palec do przycisku Home i… czekamy aż telefon się odblokuje. Nie Gadałem do niego, ma żadnego znaczenia a on do mnie. jak trzymamy telefon, Głosem kobiety, mężczyzny a palec możemy nawet i Krzysia Hołowczyca… i przyłożyć do góry nogaani razu nie zabrakło mi na mi. Samsung wprowadził koniec dnia baterii. czytnik znany z pecetów
9
sprzed kilku lat czy też z HTC One Max – palec musimy przesunąć po przycisku w dokładnie ten sam sposób, w jaki go zaprogramowaliśmy. Udało mi się pierwszego dnia wygrać z internetem, który udowadniał, że nie da się go odblokować, trzymając telefon w jednej ręce. Mnie się udało… Bo zaprogramowałem odcisk, przeciągając kciuk pod kątem – niezgodnie zresztą z instrukcją. O ile działało prawidłowo siedem na dziesięć razy pierwszego dnia, to drugiego już nie. Nie wiem, czy trzymałem ciut inaczej telefon i tym samym kąt ułożenia kciuka na przycisku był inny, ale skuteczność tego dnia wyniosła do wieczora 0%. Wyłączyłem tę funkcję.
04-05/2014 SPRZĘT 2 NIEZDECYDOWANY SAMSUNG GALAXY S5
48
Samsung jednak, już tradycyjnie, ma zamienione miejscami przyciski Wstecz i ten odpowiedzialny za przełączanie się pomiędzy aplikacjami. To niewątpliwie duży plus dla ludzi, którzy pozostają wierni producentowi, ale to ogromny minus dla osób korzystających z innych telefonów. Nie dość, że do dziś nie mogę się przyzwyczaić do układu w HTC One M7, to teraz jeszcze dodatkowo non stop otwierałem listę ostatnio używanych aplikacji zamiast się cofnąć o krok. Rozumiem tę decyzję, ale w idealnym świecie każdy telefon z Androidem miałby taki sam układ przycisków. Najlepiej od razu ekranowych.
22Bateria
22Przyciski ekranowe, a raczej ich brak Google w swoich Nexusach zapoczątkował stosowanie przycisków ekranowych zamiast fizycznych na urządzeniu. Wyjątkowo mi to przypadło do gustu i zawsze byłem przeciwnikiem innych rozwiązań. Najgorsze w tym względzie było HTC, które stosowało dwa, przy czym Home nie był nawet na środku. W tym roku na szczęście zrezygnowali z tego karkołomnego układu i zdecydowali się na ten polecany przez Google’a.
Galaxy S5 ma jednak jedną cechę, która mnie całkowicie zaskoczyła, a jest nią czas pracy na baterii. Nie przeprowadzałem syntetycznych benchmarków – po prostu go używałem jak każdy z nas. Do czytania, oglądania, ćwierkania, „Facebookowania” i tak dalej. Używałem go jako nawigacji samochodowej. Jako urządzenie ostrzegające przed radarami. Szukałem informacji, gdy ich potrzebowałem. Korzystałem z Google Now, gdy podpowiadało mi jakieś ciekawe miejsca czy niezbędne informacje. Gadałem do niego, a on do mnie. Głosem kobiety, mężczyzny i Krzysia Hołowczyca… i ani razu nie zabrakło mi na koniec dnia baterii. Telefony zawsze podłączam wieczorem do ładowania, przed snem. Wtedy też patrzę, ile procent zostało na wyświetlaczu. W najgorszym dniu pozostało ich 37%. W najlepszym 57%. A to wszystko bez korzystania z jakiejkolwiek formy oszczędzania energii oraz przy włączonym krokomierzu. Niesamowite. To pierwszy telefon, który mógłby, przy moim sposobie jego wykorzystania, wytrzymać dwa pełne dni robocze bez szukania kabla od ładowarki. Nie wiem, z czego to wynika, ale to cecha wyróżniająca go na tle innych flagowców – zeszłoroczne HTC One M7, Galaxy S4 czy Nexus 5 nie mają w każdym razie porównania; SGS5 bije ich pod tym względem na łeb, na szyję.
22Aparat Z góry ostrzegam, że nie fotografuję telefonem w ciemnościach, bo nie ma to najmniejszego sensu.
04-05/2014 SPRZĘT 2 NIEZDECYDOWANY SAMSUNG GALAXY S5
Zdjęcia nigdy nie są dla mnie akceptowalne w takich warunkach, więc już od dłuższego czasu dałem sobie po prostu spokój. Aparat, zarówno aplikacja, jak i same zdjęcia, to jeden z mocniejszych punktów Galaxy S5. Podczas gdy androidowa konkurencja nadal sobie zupełnie nie radzi na tym polu, to Samsung bardzo solidnie podszedł do tematu, stosując własną matrycę o rozdzielczości 16 Mpix. Matryca ma przekątną 1/2,6", a piksele boki w rozmiarze 1,12 µm każdy. To mniej niż konkurencja w HTC One czy iPhonie 5s, przez co w ciemnościach jest ciut gorzej niż być mogło, ale przy dobrym świetle mało kto będzie miał zastrzeżenia do generowanych obrazów. To obecnie jeden z najlepszych aparatów, szczególnie przy typie fotografii mobilnej, do której jestem przyNajbardziej zwyczajony. Osobiście zaskakujące jest to wolałbym mniej megapołączenie bardzo mocnych pikseli (8–10 wystarczy) i pozytywnych cech ze i wynikające z tego więkskrajnie przeciwnymi sze piksele, ale nie możdoznaniami – stąd taki, a na mieć wszystkiego. Co nie inny tytuł tego artykułu.
9
49
ciekawe, zdjęcia z SGS5 mają wyższą rozdzielczość niż z mojej pełnoklatkowej lustrzanki. Google niedawno wypuścił niezależną aplikację do sterowania aparatem. Prawie każdy może ją pobrać z Google Play i tak też zrobiłem, na przemian robiąc zdjęcia tą od Samsunga oraz Google’a. Różnica pomiędzy nimi jest przede wszystkim w interfejsie, ale samo przetwarzanie zdjęć nie jest jednakowe. Google stawia przede wszystkim na minimalizm interfejsu i wychodzi mu to bardzo dobrze. Alternatywa Samsunga też jest wyjątkowo przejrzysta, przy czym więcej opcji jest na wierzchu. Różnica w zdjęciach jest, ale wątpię, aby ktokolwiek normalny ją dostrzegł. Google wyciąga ciut więcej detali z cieni, ale jasne fragmenty kadru są ciut przepalone. Samsung za to ratuje jasności, ale gubi trochę informacji z cieni. Szczegóły, jak chociażby liście, na obu są prawie identyczne, ale widać ciut bardziej agresywne wyostrzanie Samsunga. Kolory są w zasadzie takie same. Jak już wspominałem, różnica jest niezauważalna dla przeciętnego użytkownika i powinien wybrać aplikację na podstawie własnych preferencji.
04-05/2014 SPRZĘT 2 NIEZDECYDOWANY SAMSUNG GALAXY S5
50
22S Health Samsung postanowił mocno promować swoje rozwiązania dla zdrowia. S Health ma stanowić centralny punkt sterowania wszystkim. Niestety nie otrzymałem do recenzji żadnego z nowych Gear Fitów czy innych, więc nie mogłem potwierdzić ani zanegować złego zdania na temat różnic w pomiarach oraz problemach z wyświetlaniem tych informacji w S Health. Na pierwszy ogień poszedł moduł do mierzenia tętna za pomocą diody na tylnej ściance. Pierwszy pomiar wykazał tętno na poziomie siedemdziesięciu uderzeń na minutę. Prawidłowo. Drugi już nie. Gdyby nie fakt, że siedziałem akurat na kanapie, zrelaksowany i z dobrym samopoczuciem, to prawdopodobnie dzwoniłbym po karetkę. Tętno zmierzone wyniosło ponad 200 uderzeń na minutę. Nie mam tylu nawet podczas ostrego biegu na dziesięć kilometrów. Zaszufladkowałem go jako kolejny zbędny bajer, który można komuś zademonstrować, ale w praktyce nie da się za jego pomocą monitorować tętna. Przez ostatni tydzień serce biło mi od 50 do 80 uderzeń na sekundę (z okresowymi anomaliami jak wspomniane 200+), a były to pomiary dokonywane w odstępie kilku lub kilkunastu sekund. Tak duży błąd pomiędzy kolejnymi pomiarami nie jest do zaakceptowania. Krokomierz to już zupełnie inna bajka. Na co dzień korzystam z dwóch – ten wbudowany w iPhone’a 5s oraz z Jawbone Up24. Ten pierwszy po całym dniu zawsze zawyża o około 10%. Wynika to zapewne z tego, że telefon przeważnie siedzi w kieszeni, a nawet podczas spaceru wykonuję różne czynności ręką, które mogą mylić akcelerometr w opasce. W praktyce nie oczekuję idealnej dokładności od tego urządzenia – wystarczają mi przybliżone wartości, dzięki którym mogę oszacować pokonany dystans. Galaxy S5 na tychże spacerach leżał zawsze w mojej drugiej przedniej kieszeni i uzyskiwał niemalże identyczne wyniki do tych z iPhone’a. Różnica była kosmetyczna i na poziomie kilku procent przez cały tydzień, więc nie mam absolutnie żadnych zastrzeżeń do jego precyzji – działa tak jak należy.
Niestety samo S Health jest pod tym względem znacznie mniej pomocne. Nie integruje się z moją bezprzewodową wagą Withings. Nie ma też żadnego API oraz możliwości integracji z innymi otwartymi serwisami czy standardami. Jawbone przykładowo na bieżąco monitoruje moją wagę i biegi z RunKeepera, dodatkowo wyświetlając własne statystyki. W praktyce mam wszystko w jednym miejscu, ale do danych mam zawsze dostęp z innych urządzeń lub przez www. Dodatkowo wszystko codziennie archiwizuję sobie do Evernote’a. Jeśli Samsung chce podbić ten rynek, to musi się otworzyć na konkurencję. Na RunKeepera, Endomondo, Stravę i wiele innych. Na wagi Withings i konkurencyjne. Na opaski od FitBita, Jawbone i innych. Możliwość wyciągnięcia swoich danych
51
04-05/2014 SPRZĘT 2 NIEZDECYDOWANY SAMSUNG GALAXY S5
z tego typu serwisów jest podstawową wartością dodaną i nie wyobrażam sobie korzystania z czegoś, co tego nie oferuje.
Samsung Galaxy S5
5555 555
Ocena
22Obudowa Plastik zawsze był ulubionym materiałem wykorzystywanym przez Samsunga i to pomimo że konkurencja jest wykonana ze znacznie szlachetniejszych tworzyw – HTC stawia na aluminium, a Sony na szkło, dla przykładu. Jeśli mam wydać trzy tysiące złotych na telefon, to zdecydowanie wolę czuć to w dłoni. Plastik ma jednak swoje zalety – po pierwsze jest tańszy w produkcji, więc Samsung więcej zarabia na każdej sprzedanej sztuce. Jest też przeważnie wytrzymalszy na upadki, co niektórym zdarza się nader często. Szkło zazwyczaj się kruszy w takich sytuacjach, a aluminium wgniata. Srebrna ramka wokół ekranu również wykonana jest z plastiku, pomimo że stara się imitować metal. Po tygodniu mam mieszane uczucia. Z jednej strony nie lubię plastiku, bo jest przeważnie „tani” w dotyku, ale z drugiej strony tylna powierzchnia bardzo dobrze „klei” się do ręki, dzięki czemu nie udało mi się go jeszcze ani razu upuścić. Pod tym ostatnim względem jest znacznie lepiej niż w analogicznych sytuacjach w Nexusie 5 czy HTC One M7. Ogólnie jestem do jego konstrukcji pozytywnie nastawiony – jest akceptowalna dopóki nie pomyślę o tym, że za dokładnie takie same pieniądze można kupić HTC One czy Sony Xperię Z2. Przy okazji, spotykając się za znajomymi (ludźmi zupełnie nieobeznanymi z najnowszymi gadżetami) w różnych miejscach, dawałem im telefon do ręki i prosiłem o przekazanie mi swoich pierwszych wrażeń. Wszyscy zgodnie twierdzili, że tylny materiał jest miękki i dzięki temu bardzo przyjemnie trzyma się go w ręce. Z niedowierzaniem stukali też paznokciami w plastikową ramkę, potwierdzając swoje podejrzenia. Zaskoczenie na ich twarzach w każdej sytuacji było pozytywne i wtedy zazwyczaj padało pytanie o cenę. Tutaj już było trochę gorzej, bo wszyscy jak jeden mąż twierdzili, że nie daliby więcej niż 1500–2000 zł za taką jakość wykonania. Nie zdziwiło mnie to u tych z nich, którzy korzystają na co dzień z iPhone’a, HTC One czy różnej maści Xperii szklanych, ale te same słowa padały od
• Design: 4/6 • Jakość wykonania: 5/6 • Oprogramowanie: 2/6 • Wydajność: 4/6 Dane techniczne • Producent: Samsung • Model: Galaxy S5 • Kolory: biały shimmer, czarny charcoal, niebieski electric, złoty copper • Ekran: 5,1", 1080p • SoC: Snapdragon 801 (quad-core, Krait 400), 2,5 GHz (MSM8974ACv3) • RAM: 2 GB • Pamięć flash: 16 GB • Rozszerzenie pamięci: microSD, microSDHC, microSDXC do 128 GB • OS: Android 4.4.2 z TouchWiz UI • Wymiary: 142 × 72,5 × 8,1 mm • Waga: 145 g • Wodoszczelność: IP67 (1 metr przez 30 minut) • Kamera: tylna: 16 Mpix, f/2.2, 1/2,6"; przednia: 2,1 Mpix • Wideo: wsparcie dla 4K (3840×2160 przy 30 fps) • Akumulator: 2800 mAh
osób z Lumiami czy bardzo tanią plastikową konkurencją, którą momentami trudno nawet zaliczyć do kategorii smartfonów. Teoria ewidentnie różni się od praktyki, a cena jest jak zawsze istotna. Galaxy S5 ma też wymienną baterię, co dla niektórych może być niezwykle istotne, szczególnie przy różnych nietypowych zastosowaniach. Jest schowana pod plastikową tylną i zdejmowalną klapką. Całość jest dodatkowo zabezpieczona przed wodą dzięki uszczelkom w strategicznych miejscach. Pamiętam jeszcze, jak ta klapka trzeszczała w poprzednich generacjach Galaxy. Nie ma to miejsca w przypadku S5 – nie wiem, jak to zrobili, ale jest tak jak być powinno, czyli cicho.
52
04-05/2014 SPRZĘT 2 NIEZDECYDOWANY SAMSUNG GALAXY S5
22Podsumowanie To niby niewielki update w stosunku do poprzednika, ale są trzy rzeczy na duży plus względem S4. Po pierwsze bateria – ta trzyma fenomenalnie. Po drugie aparat – robi bardzo dobre zdjęcia i spokojnie w przeważającej większości sytuacji może konkurować z najlepszymi na rynku. Trzecim plusem jest ekran, który znacznie lepiej odwzorowuje kolory względem S4, szczególnie w trybie Cinema. Niestety, jest nadal znacząco gorzej niż w przypadku LCD w Nexusie 5. Samsung przed paroma miesiącami obiecał posprzątać TouchWiz i zrobić z niego prostszy i bardziej czytelny ekosystem. Niestety tak się nie stało – ma za dużo funkcji, z czego większość z nich jest nieprzydatna w codziennym użytkowaniu. Jestem co prawda zdecydowanym fanem czystego Androida, ale powinni wziąć przykład z Motoroli, która usprawniła całość, jednocześnie nie burząc dotychczasowej funkcjonalności. TouchWiz obecnie jest tak gigantyczny, że nie wiem, czy najlepszym
krokiem nie byłoby rozpoczęcie prac od zera nad jego nową wersją… Najbardziej zaskakujące jest to połączenie bardzo mocnych i pozytywnych cech ze skrajnie przeciwnymi doznaniami – stąd taki, a nie inny tytuł tego artykułu. Wkrótce na rynku powinien pojawić się Galaxy S5 GPe z czystym Androidem. Bardzo chciałbym położyć na nim ręce, aby porównać jego działanie do TouchWiza. Podejrzewam, że patrzyłbym na całość znacznie bardziej przychylnie, bo hardware jest przyzwoity, chociaż ciut za drogi w porównaniu z konkurencją, a całość psuje dla mnie firmowa nakładka, która niewiele przydatnego wnosi, a wiele rzeczy bardzo utrudnia. Może w przyszłości też pojawi się S5 Compact, z identyczną specyfikacją sprzętową, ale ekranem LCD o rozdzielczości 720p i w znacznie mniejszych gabarytach. To mogłaby być bardzo ciekawa alternatywa. Oczywiście jako Google Play Edition.
Karta do płacenia za aplikacje, muzykę
OFERTA SPEC JALN A
Korzystaj w App Store, Mac App Store oraz w innych płatnościach internetowych.
Dzięki karcie CardEasy możesz w bezpieczny sposób zarejestrować konto w sklepach firmy Apple*. Od teraz nie musisz rejestrować konta z użyciem swojej podstawowej karty kredytowej. Dzięki CardEasy jesteś bezpieczny, anonimowy i łatwiej Ci kontrolować wydatki na Twoje ulubione aplikacje, muzykę i filmy. Aby dowiedzieć się więcej o karcie oraz dowiedzieć się gdzie kupić CardEasy – wejdź na stronę: www.cardeasy.pl * dotyczy sklepów Mac App Store, iTunes Store oraz App Store.
04-05/2014 SPRZĘT 2 DICE+ : REWOLUCYJNA KOSTKA DO GRY CZY KOLEJNY ZBĘDNY GADŻET?
53
PRZEMYSŁAW ORAWIEC
DICE+ REWOLUCYJNA KOSTKA DO GRY
CZY KOLEJNY ZBĘDNY GADŻET? Dice+ to jedno z najbardziej innowacyjnych urządzeń na rynku. Produkt polskiej myśli technologicznej zyskuje coraz większą liczbę zwolenników na całym świecie i wygrywa kolejne konkursy. Czy urządzenie zasługuje na tytuł kostki do gier XXI wieku i wraz z tabletami wyprze klasyczne gry planszowe? ice+ to elektroniczna kostka do tabletów z systemami Android oraz iOS, zaprezentowana po raz pierwszy w 2012 roku na marcowych targach CeBit w Hanowerze. Jej pomysłodawcami są Polacy, a projekt zyskał uznanie w światowych mediach. Jako pierwszy polski produkt w historii, zdobyła w marcu 2014 roku złotą nagrodę iF Product Design, a w Stanach Zjednoczonych można ją kupić w sieci sklepów Apple Store.
D
22Rozpakowanie i pierwsze wrażenia W pudełku znajdziecie kostkę Dice+, instrukcję obsługi, książeczkę z informacjami o produkcie, krótki kabel micro USB do ładowania oraz płócienny woreczek do bezpiecznego przechowywania. Mierzące 26 mm ścianki kostki o zaokrąglonych krawędziach posiadają białą, gumowaną powierzchnię i dzieli je niebieski plastik. Producent zapewnia o idealnym wyważeniu kostki, gwarantującym całkowitą losowość rzutów.
04-05/2014 SPRZĘT 2 DICE+ : REWOLUCYJNA KOSTKA DO GRY CZY KOLEJNY ZBĘDNY GADŻET?
Po obróceniu kostka automatycznie się uruchomi, a na ściankach wyświetlą się cyfry. Do podświetlenia zostały użyte wielokolorowe diody LED. Na ściance z numerem 1 znajdziemy strzałkę, która wskazuje lokalizację portu micro USB. Dostęp do złącza uzyskujemy poprzez wysunięcie ścianki w zaznaczonym miejscu. Kiedy pierwszy raz wziąłem kostkę do ręki, miałem mieszane uczucia. Diody LED charakteryzują się niską jasnością, przez co w doświetlonym pomieszczeniu trudno jest odczytać cyfry. Dodatkowo, materiały zastosowane do budowy wydają nieprzyjemny plastikowy dźwięk podczas rzutów, przez co Dice+ sprawia wrażenie delikatnej.
22Specyfikacja techniczna Dice+ waży 25 gramów, jest wyposażona w Bluetooth 2.1 oraz 4.0, magnetometr, akcelerometr, czujnik zbliżeniowy, czujnik temperatury oraz 6 niezależnych dotykowych ścianek z wielokolorową lampką LED. Mózgiem urządzenia jest mikrokontroler ARM, a wbudowana bateria zezwala nawet na 20 godzin pracy. Kostka współpracuje ze wszystkimi tabletami z systemem Android 4.0 lub nowszym, wyposażonymi w moduł Bluetooth oraz z iPadem mini, iPadem Air, iPadem 3 i nowszymi (brak wsparcia dla iPada 1 oraz 2 ze względu na brak Bluetooth Low Energy). W celu rozpoczęcia gry należy ściągnąć darmową aplikację Powered Board Games. Linki znajdziemy na stronie producenta http:// www.dicepl.us. Po uruchomieniu przywita nas krótki filmik, a następnie aplikacja przystąpi do parowania kostki z tabletem. W profilu
54
i statystykach zobaczymy listę różnych osiągnięć w rzutach kostką oraz informacje o stanie baterii. Jest to jedyny sposób na sprawdzenie poziomu naładowania.
22Gry W aplikacji Powered Board Games znajdziemy 6 gier, które otrzymujemy wraz z zakupem kostki: „Backgammon”, „Rainbow Jack”, „Rumble Stumble”, „This Way Up”, „Chuchumba” oraz „Dice+ Heroes”, a do ściągnięcia dostępnych jest kolejnych 8 tytułów (w większości płatnych). Przetestowałem prawie wszystkie z nich osobiście i większość charakteryzuje się bardzo dobrą grafiką i interesującą rozgrywką. Zarówno dorośli, jak i dzieci znajdą coś dla siebie.
„Chuchumba” to gra, w której dzieci wzmacniają pamięć oraz uczą się dodawania i odejmowania. Zasady tej gry są bardzo proste. Po otrzymaniu cyfry na kostce musimy zgadnąć, do którego wagonu ma przemieścić się nasza postać. Strzałka na ekranie pokazuje, czy ruch ma być zgodny ze wskazówkami zegara, czy
04-05/2014 SPRZĘT 2 DICE+ : REWOLUCYJNA KOSTKA DO GRY CZY KOLEJNY ZBĘDNY GADŻET?
też w przeciwnym kierunku. Gra posiada różne poziomy trudności. W najtrudniejszym między rzutami kostką nie pokazuje się pozycja postaci i dlatego musimy zapamiętać, z którego wagonika się przemieściła. „This Way Up” to klasyczna planszówka, w której ścigamy się wybranym kosmitą, kolejno rzucając kostką. Po drodze napotykamy zwierzęta, które nasz kosmita porywa, dostając punkty w zależności od wielkości zdobyczy. Czarny kot odejmuje nam punkty od sumy. „Dice+ Heroes”, pomimo swojej nazwy i oprawy 3D, to nic innego jak klasyczna niemiecka gra „Chińczyk”. Każdy, kto miał kiedykolwiek okazję spróbować rozgrywki, tutaj poczuje się jak w domu. Kolejna gra „Rumble Stumble” jest jedną z moich ulubionych. Plansza do gry przypomina nieco Twister i składa się z pól o różnych kolorach. Każdy rzut kostką powoduje wylosowanie cyfry oraz jednego z dostępnych na planszy kolorów. Numer odpowiada liczbie palców, które trzeba umieścić na polach o wylosowanej barwie. Rąk nie odrywamy od tabletu do czasu, gdy przeciwnik wykona swój ruch. Jeżeli wytrzymamy, otrzymujemy punkty, których
55
liczba odpowiada wylosowanej cyfrze (liczbie palców na tablecie). Trudno byłoby mi opisać tutaj wszystkie tytuły dostępne na Dice+ i nie chcę zanudzać Was tłumaczeniem kolejnych zasad. Wspomnę jeszcze tylko o jednym − „Wings of Fire”. Gra jest dostępna jako darmowe demo i świetnie pokazuje potencjał kostki. Jest to symulator lotu, w którym pełną kontrolę nad samolotem przejmujemy przy pomocy Dice+. Aby rozpocząć grę, ustawiamy kostkę cyfrą 3 do góry, tak aby cyfra 1 była skierowana do nas. Przy pomocy ruchów kostki kontrolujemy trajektorię lotu. Stuknięcie w cyfrę 3 powoduje wystrzelenie pocisków, natomiast przytrzymanie na niej palca rozpocznie salwę z karabinów. Granie
04-05/2014 SPRZĘT 2 DICE+ : REWOLUCYJNA KOSTKA DO GRY CZY KOLEJNY ZBĘDNY GADŻET?
tym sposobem jest trudne, ale na pewno obrazuje możliwości kostki i otwiera wyobraźnię na inne zastosowania w grach.
22Podsumowanie Dice Plus to naprawdę świetny produkt i posiada olbrzymi potencjał. Wadą kostki jest na pewno mała liczba dostępnych gier. Mnie osobiście spodobały się jedynie 3 lub 4 z dostępnych. Na liście brakuje na przykład gry „Monopol”, która współpracowałaby z kostką, lub klasycznych „Drabin i węży”. Chętnie zobaczyłbym również adaptację gier hazardowych oraz tytuły przeznaczone na studenckie imprezy. Dopóki na rynku nie pojawi się co najmniej 20-30 interesujących gier, dla większości Dice+ może okazać się zabawką na jedynie kilka godzin. Producent zapewnia jednak, że nad grami pracuje aktualnie aż 100 deweloperów, więc na pewno już wkrótce pojawią się kolejne. Kostka w oficjalnej dystrybucji kosztuje 149 zł. Według mnie nie jest to wygórowana cena za tak innowacyjny pomysł i na pewno jest świetną propozycją na prezent dla każdego gadżeciarza. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie na rynku pojawi się ulepszony model Dice+, z mocniejszym podświetleniem,
56
ze zintegrowanym wskaźnikiem naładowania baterii oraz z lepszymi materiałami zastosowanymi do budowy. Na początek producent powinien się skupić na powiększeniu portfolia gier, bo bez niego kostka nie zrobi rewolucji na rynku.
Dice+
5555 555
Ocena • Design: 4/6 • Jakość wykonania: 4/6 • Oprogramowanie: 3/6 Zalety: • parowanie w kilka sekund • długi czas pracy na baterii • duża liczba wbudowanych czujników • niska cena Wady: • mało dostępnych gier • tanie materiały zastosowane do budowy • niska jasność podświetlenia • nieprzyjemny plastikowy dźwięk podczas
04-05/2014 SPRZĘT 2 ONEPLUS ONE - ZABÓJCA FLAGOWCÓW?
57 MATEUSZ GRYC
ONEPLUS ONE ZABÓJCA FLAGOWCÓW? To dość buńczuczne hasło jest elementem strategii marketingowej, jaką OnePlus obrał w stosunku do swojego pierwszego smartfona – modelu One. Po kilku miesiącach kampanii, która podgrzewała atmosferę (ale, swoją drogą, miała i wzloty, i upadki), urządzenie ujrzało wreszcie światło dzienne. Czy to prawdziwy „flagship killer”? nePlus, młodziutka chińska firma (założona przez byłego wicedyrektora firmy Oppo, cenionej za swoje ciekawe Androidy – Find 5, 7 oraz N1) postawiła sobie bardzo ambitne
O
zadanie – stworzenie idealnego smartfona z Androidem. Uznali, że na taki sprzęt muszą złożyć się: potężna specyfikacja, świetny design, możliwości personalizacji, wsparcie i dobry kontakt z użytkownikami/fanami. A na
04-05/2014 SPRZĘT 2 ONEPLUS ONE - ZABÓJCA FLAGOWCÓW?
58
deser – bardzo niska cena. Brzmi to niezwykle populistycznie, ale wiele wskazuje na to, że naprawdę postarali się wypełnić ten plan, a sam smartfon zainteresował nawet mnie, chociaż do niedawna nie dawałem mu większych szans na sukces.
22Demon pod maską Pierwsza składowa idealnego smartfona – specyfikacja. Tutaj One błyszczy. Taktowany z prędkością 2,5 GHz Snapdragon 801 (zapewnia też globalne LTE), układ graficzny Adreno 330 i 3 GB pamięci RAM to kombinacja, która zawstydza nawet Galaxy S5 (a którego cena, przypomnijmy, przekracza 600 USD). Ten zestaw mógłby spokojnie zaspokoić zapotrzebowanie na moc urządzenia z ekranem 2K, ale na szczęście OnePlus nie zdecydowało się na sztuczne podbijanie specyfikacji. W One znalazł się więc 5,5-calowy ekran 1920×1080, co daje nam 401 ppi. Wykonany został w rozwijanej przez kilku azjatyckich producentów technologii JDI, dzięki której czernie mają prawie przypominać te, jakie oferują AMOLED-y, a wyświetlacz dodatkowo jest cieńszy od tradycyjnych odpowiedników. Przed uszkodzeniami chroni go Gorilla Glass 3. Mnie osobiście najbardziej interesują możliwości aparatu. OnePlus One wyposażony jest w identyczny układ, co „bliźniaczy” Oppo Find 7, czyli 13-megapikselowy Sony Exmor IMX214. Zdjęcia wykonane Find 7 zrobiły na mnie bardzo dobre wrażenie, jestem wręcz zaskoczony
ich jakością. Wiele zależy także od oprogramowania aparatu (z ciekawszych funkcji – One może nagrywać filmy w 4K oraz slow motion), ale mam nadzieję, że flagowiec OnePlus co najmniej utrzyma ten poziom. Korzystałem ze zbyt wielu urządzeń, w których ewidentnie przycięto cenę, oszczędzając na aparacie. One będzie dostępny w wersjach z 16 i 64 GB pamięci, a paliwo ma zapewniać bateria o pojemności 3100 mAh, czyli dość standardowo, jak na takiej wielkości phablet.
04-05/2014 SPRZĘT 2 ONEPLUS ONE - ZABÓJCA FLAGOWCÓW?
22Demon, ale jaki uroczy Smartfon w obu wersjach kolorystycznych – czarnej i białej – prezentuje się bardzo elegancko, ale nie można nie odnieść wrażenia, że projektantów OnePlus inspirował design ostatniego flagowca Oppo. One i Find 7 na pierwszy rzut oka wyglądają jak bliźniaki – ta sama bryła, podobne wymiary. Pierwsi użytkownicy zwracają jednak uwagą na lepsze rozłożenie masy w One, dzięki czemu wygodniej trzyma się go w dłoni (warto dodać, że w celu osiągnięcia wagi 162 g, wiele elementów smartfona wykonano z magnezu). Ale jeśli chodzi o wielkość, jest to prawdziwy gigant. Nie jest to oszczędna obudowa LG – bryłę supersmartfona OnePlus można porównać za to do ogromnego HTC One M8 – nie będzie to więc sprzęt dla każdego. Bardzo fajne jest to, że możemy korzystać albo z przycisków pod ekranem, albo standardowych dla Androida, ekranowych. W ogromnym Galaxy Note 3 przeszkadzało mi to, jak nisko były przyciski – chętnie skorzystałbym z ekranowych, umiejscowionych odrobinę wyżej. Wszyscy z niecierpliwością czekają na pierwsze alternatywne obudowy do One. Tylną klapkę można zdjąć (bateria jest jednak niewymienna) i zastąpić inną – OnePlus chce wkrótce udostępnić wykonane m.in. z różnych gatunków drewna, bambusa (całe życie uczono mnie, że bambus to nie drzewo…) a nawet włókna węglowego czy pokryte dżinsem! Oczywiście, dżinsowy smartfon to nie jest rozwiązanie dla każdego, ale nie można odmówić OnePlus wyniesienia personalizacji na kolejny, wyższy poziom. O ile dotrzymają słowa i takie obudowy faktycznie się pojawią.
22CyanogenMod 11S Smartfon działa pod kontrolą CyanogenModa w wersji 11S. Nikomu, kto lubi grzebać w Androidzie, nie trzeba tłumaczyć, co to znaczy, dla wszystkich innych – to jedna z najpopularniejszych
59
niezależnych wariacji Androida, jakie obecnie funkcjonują. Istnieje praktycznie od początków Androida, a jej celem jest oczyszczanie i podnoszenie funkcjonalności Zielonego Robota. Już drugi raz Cyan staje się oficjalnym systemem jakiegoś smartfona – pierwszym był Oppo N1 (no i znowu Oppo…). Wersja 11 oznacza opartą o Androida 4.4, a „S” – edycję specjalną softu, stworzoną pod konkretne urządzenie. Co dla One oznacza CyanogenMod? Dla zaawansowanych użytkowników – ogromne, dodatkowe możliwości wpływania na swojego smartfona. A dla pozostałych? To wszystko to, za co kochamy czystego Androida plus dodatkowy rozwój, częste aktualizacje (głównie optymalizacja) i nowe możliwości personalizacji – One obsługuje nowy dla Cyana system skórek Theme Engine, który pozwala na dosyć mocne wpływanie na wygląd systemu.
22No i cena! Czas na najważniejsze. OnePlus przed premierą One zapewniał, że jego cena nie przekroczy 400 dolarów / 350 funtów. I obietnicy dotrzymali. Ale wszystkim opadły szczęki, gdy okazało się, ze „poniżej 400 dolarów” wcale nie oznacza 399 a 349 i to za wersję z… 64 GB pamięci! Trzeba przyznać, że taka wycena powala. Smartfon o potężniejszej specyfikacji niż Galaxy S5 jest od niego prawie o połowę tańszy. Ba – sprzęt w wersji 64 GB utrzymuje cenę Nexusa 5 z 16 GB, a już ona wzbudza
04-05/2014 SPRZĘT 2 ONEPLUS ONE - ZABÓJCA FLAGOWCÓW?
niedowierzanie i plotki o dopłacaniu do interesu przez Google. Pytanie więc – na czym oszczędza OnePlus? Qualcomm raczej dał Chińczykom jakiegoś magicznego upustu na jednego z najnowszych Snapdragonów. RAM, ekran – to koszty, których nie da się obejść. Da się za to obciąć co nieco na kosztach dystrybucji, wsparcia posprzedażowego, marketingu, marży. Mam tylko nadzieję, że nie oszczędzano na jakości wykonania i korzystna jest nie tyle cena, ale jej stosunek do jakości. Sukces OnePlus będzie w dużej mierze zależny od fanów i opinii, jaką ich sprzęt wyrobi sobie w sieci. Przy takiej marży na jednym urządzeniu − raczej nie zobaczymy wielu reklam
60
One, a już na pewno nie będą to gigantyczne bilbordy w centrach miast. Wszystko zależy od wpisów takich jak ten i opinii geeków, przekazywanych z ust do ust. Każdy jakoś zaczynał. OnePlus postanowiło zacząć życie „trzęsieniem ziemi”. Stworzeniem smartfona bezkompromisowego, który ma zdobyć serca geeków i świadomych użytkowników, na których nie działa reklama, ale faktyczne możliwości i specyfikacja sprzętowa. Mam nadzieję, że ich One okaże się sukcesem, bo podoba mi się takie podejście do sprawy. Ale chciałbym, żeby był to dopiero początek ich drogi. W końcu hasło OnePlus to „never settle”. Nigdy nie spoczywaj na laurach.
04-05/2014 SPRZĘT 2 PROJEKT ARA – PRZYSZŁOŚĆ SMARTFONÓW?
61 MATEUSZ GRYC
PROJEKT ARA
PRZYSZŁOŚĆ SMARTFONÓW?
CES i MWC już dawno za nami, a na Google I/O przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać. Mimo to 15 i 16 kwietnia odbyła się mniejsza, chociaż równie ciekawa dla fanów technologii, konferencja. Producenci hardware i programiści spotkali się z załogą Google ATAP, by wspólnie porozmawiać o jednym z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie rozwiązań w świecie technologii mobilnych – Projekcie Ara.
22Powtórka z historii oncept smartfonów budowanych z modułów nie jest nowy, ale rozgłos zyskał dopiero w zeszłym roku, dzięki inicjatywie Phonebloks autorstwa designera Dave’a Hakkensa. Pomysł był prosty – do „ramy” z licznymi złączami, wpinamy wybrane przez nas moduły, w których ukryte są podzespoły. Budujemy więc smartfona wedle własnego uznania. I chociaż sama idea Phonebloks była jedynie zbiorem teoretycznych i ideologicznych założeń, szybko zyskała wielu sympatyków, którzy pomagali ją nagłośnić (byłem
K
jedną z tych osób!). I wtedy Motorola zdecydowała się przyznać, nad czym pracuje po nocach w piwnicy, by, jak mniemam, uniknąć posądzeń o kradzież pomysłu. Jak się okazało, wtedy jeszcze dość świeży nabytek Google – Motorola Mobility – posiadała w swoich strukturach dział Advanced Technology And Products (ATAP). Było to coś na kształt Google X. Grupa wizjonerów, inżynierów i designerów pracująca nad rozwiązaniami, które w żaden sposób nie wpłyną na branżę teraz. Ale za kilka lat mogą wywrócić ją do góry nogami. ATAP pozostało w strukturach Google, a jednym z ich
04-05/2014 SPRZĘT 2 PROJEKT ARA – PRZYSZŁOŚĆ SMARTFONÓW?
projektów jest system przypominający zasadą działania Phonebloks. Smartfon składany z modułów. Projekt Ara.
22Endo, czyli szkielet Sercem każdego takiego smartofna jest metalowa rama – szkielet nazwany przez ATAP Endo (od „endoszkieletu”). Po obu stronach jest on podzielony na kilka slotów o różnych rozmiarach (od wielkości jednej „kostki”, po zajmujące powierzchnię 2×2), w których będziemy umieszczać moduły. Na początku (czyli w pierwszych miesiącach 2015 roku) rama ma być dostępna w co najmniej dwóch rozmiarach – małym (2 × 5 kostek) i średnim (3×6, taki smartfon ma być wielkości Nexusa 5), a w późniejszym czasie również dużym (3×7, czyli już praktycznie phablet). Tworząc Endo, podstawę Ara, zespół musiał rozwiązać kilka poważnych problemów. Pierwszym z nich była fizyczna odległość, jaką muszą pokonywać dane. Możemy nie zdawać sobie z tego sprawy, ale w mikroświecie, jakim jest smartfon, każdy dodatkowy milimetr, jaki przemierzają bity pod postacią elektronów i każdy dodatkowy pośrednik, znacząco obniża wydajność urządzenia. W tradycyjnym telefonie wszystkie kluczowe podzespoły umieszczone są na wspólnej płycie głównej. W przypadku Ara nie można sobie pozwolić na taki luksus. Odpowiednią wydajność komunikacji między modułami ma zapewnić nowy protokół – UniPro. Dzięki niemu bez zbyt dużej straty energii można uzyskać prędkości transferu gwarantujące komfortowe działanie urządzenia. Niestety nawet to rozwiązanie nie wystarczy, by sprawnie obsługiwać komunikację między dwoma kluczowymi podzespołami – SoC i pamięcią RAM. Dlatego te będą zawsze znajdować się na jednym module. Rozszerzanie pamięci operacyjnej w tym wypadku odpada. Kolejnym trudnością było znalezienie odpowiednio bezpiecznego i pewnego sposobu łączenia się modułów z ramą. Standardowe styki (używane w obecnych prototypach) nie sprawdzą się w urządzeniach przeznaczonych na rynek konsumencki. Można je bowiem łatwo uszkodzić lub zabrudzić i w ten sposób
62
zakłócać komunikację. Dlatego zamiast nich używane będą konektory pojemnościowe (ang. capacitive interconnects), którym technicznie bliżej jest do połączenia bezprzewodowego niż fizycznego. Sprytnie rozwiązano także mocowanie modułów do Endo. Obecne prototypy korzystają ze zwykłych haczyków, przez co branża żartowała, że „takiego smartfona będziemy składać wielokrotnie – po każdym upadku”. Docelowo jednak kostki będą utrzymywane na swoich miejscach za pomocą magnesów elektropermanentnych. Taki magnes, podobnie jak elektromagnes, może być włączony lub wyłączony, ale jego przewagą jest to, że dodatkowa energia jest mu niezbędna tylko do przełączania się między tymi stanami. Później nie potrzebuje już żadnego zasilania. Dzięki temu wymiana modułów ma następować bez męczącego wydłubywania kostek, ale nie będą one też wypadały samoczynnie.
22Shells, czyli moduły Mówiąc precyzyjniej, „shells” to (w języku załogi ATAP) nie tyle same moduły, co ich obudowy. Idealnym (i docelowym) sposobem ich dystrybucji będzie sprzedaż za pośrednictwem sklepu Google (chociaż sam Wujek nie będzie producentem podzespołów – podobnie działa sprzedaż urządzeń z serii Google Play Edition). Składając Arę czy kupując dodatkowy moduł, wybierzemy nie tylko jego zawartość, ale i „opakowanie”. Zostanie ono wydrukowane specjalnie dla nas na drukarce 3D, więc jego wzór, kolor i faktura – wszystko to zależy od nas. To oczywiście odległa przyszłość, która spełni się, jeśli Ara okaże się sukcesem, ale przyznacie, że to najwyższy poziom personalizacji smartfona, jaki można sobie obecnie wyobrazić. A zawartość modułów? To zależy już tylko od wyobraźni producentów. Poza podstawami, jak baterie i zestawy SoC + RAM, do naszego smartfona będziemy mogli podpiąć dowolny ekran, głośniki, aparat (lub aparaty), anteny, skanery odcisków palców, czujniki biometryczne – wszystko, co może lub w przyszłości będzie mogła zaoferować nam branża mobilna. Dodatkowo moduły będzie można wymieniać w locie, bez
04-05/2014 SPRZĘT 2 PROJEKT ARA – PRZYSZŁOŚĆ SMARTFONÓW?
63
konieczności wyłączania urządzenia. (Wymienna optyka w smartfonie? Proszę bardzo!). Tyczy się to nawet baterii, ponieważ Endo wyposażono w malutki akumulator, podtrzymujący funkcje życiowe smartfona podczas takiej zamiany.
22MDK, czyli zapraszamy do wspólnej zabawy! Paul Eremenko, kierownik grupy ATAP zauważa, że współcześnie bardzo trudno jest wybić się producentom hardware’u przeznaczonego dla urządzeń mobilnych. To ogromny biznes, a między producentami różnych podzespołów zawierane są miliardowe umowy i pomniejsi dostawcy muszą natrudzić się, by wcisnąć swój produkt do nadchodzącego flagowca. Projekt Ara ma być pod tym względem „sprawiedliwy” – wszyscy są równi, bo decyduje sam klient. Po konferencji zaprezentowano pierwszą wersję MDK, czyli zbioru zasad i wytycznych, które muszą spełniać moduły, by mogły działać poprawnie z urządzeniami Ara. Wszelkie licencje związane z projektem są otwarte i nie wymagają wnoszenia żadnych opłat, dzięki czemu naprawdę każdy będzie mógł tworzyć swoje moduły,
04-05/2014 SPRZĘT 2 PROJEKT ARA – PRZYSZŁOŚĆ SMARTFONÓW?
kompatybilne z Endo (chociaż zakładam, że możliwości sprzedaży przez Play Store będą w jakiś sposób ograniczone).
22Mówię, jak jest Cytując ostatnią gwiazdę YouTube: „takie są fakty, a teraz mój komentarz w tej sprawie”. Projekt Ara postrzegam jako spełnienie mojego marzenia o zbudowaniu smartfona idealnego. Załoga ATAP podkreśla, że Ara będzie mogła wydłużyć żywotność każdego urządzenia z 2 lat (tyle średnio korzystamy ze sprzętu) do nawet 6. Podzespoły nie rozwijają się przecież równomiernie – wystarczy spojrzeć na tegoroczne flagowce. Galaxy S5 od S4 różni się szybszym procesorem, odrobinę większym i nowszym ekranem (jednak rozdzielczość pozostała bez zmian) i gadżetami, jak np. czujnik tętna i skaner odcisków palców (moim zdaniem – oba mocno naciągane). A może zamiast zmieniać Czwórkę, wystarczyłoby podmienić moduł z procesorem i podpiąć ten z dodatkowymi czujnikami? Nowa, dwustronna wtyczka USB? Antena LTE? Fajna sprawa, ale czy naprawdę muszę zmieniać całego smartfona, by korzystać z szybszego transferu danych i wygodniejszego kabla? Dla mnie nie to jest jednak najważniejsze. Ani nawet to, że pęknięty ekran będę mógł wymienić sam, we własnym mieszkaniu, w ciągu kilkunastu sekund, zamiast czekać aż serwis zrobi to za mnie w dwa tygodnie. Dla mnie najważniejsze jest to, że tu i teraz będę mógł złożyć smartfona idealnego. Bo, chociaż miałem ich już masę, żaden nie spełniał moich oczekiwań w 100%. Większość znanych mi zapaleńców na pytanie o idealny telefon odpowie: najnowszy Snapdragon (hipsterzy: tylko Tegra!), ekran co najmniej Full HD, dużo RAM-u (marne 2 GB powoli staje się niemodne), najlepiej też spora bateria i kilka bajeranckich gadżetów na deser. Ale czy to naprawdę rozwiązanie idealne? Oczywiście, że nie, bo to najlepsze rozwiązanie tylko dla tej konkretnej osoby, która o nim opowiada. Obecne flagowce wyglądają jak wyglądają, ale są one tylko uśrednieniem marzeń użytkowników, zbiorem
64
kompromisów. Dlatego rzadko kiedy w pełni spełniają oczekiwania wszystkich. Ja zamiast najnowszego Snapdragona do swojej Ary wrzuciłbym chip X8 autorstwa Motoroli, by móc cieszyć się systemem sterowania głosem i zaawansowanymi gestami. Do mobilnego grania mam tablet, a od smartfona wymagam posłuszeństwa i wygody, jaką dała mi tylko z Moto X, dzięki wspomnianemu wyżej SoC. Zainwestowałbym też w 5-calowy ekran 1080p (o ile wystarczyłoby mocy… o czym za chwilę), jakieś nienajgorsze głośniki i optykę, która zapewniłaby jak najlepsze zdjęcia. Bateria wcale nie musi być gigantyczna – ważne, by na module znalazło się miejsce na system bezprzewodowego ładowania. Czy to smartfon idealny? Znam wielu, którzy takiego składaka nie tknęliby nawet kijem – ale to jest dokładnie to, o czym marzę ja!
2225%, czyli sztuka kompromisu Mimo całego entuzjazmu zdaję sobie sprawę z zagrożeń, jakie jeszcze czyhają na Projekt Ara. Po pierwsze – nadmiar wyboru. Każda decyzja to odpowiedzialność, a ludzie mają to do siebie, że nie przepadają za braniem jej na siebie. Złożenie sensownej Ary będzie też wymagało większego zaangażowania i… no cóż, używania myślenia. Można tego wymagać od geeków-fanatyków. Ale czy od „zwykłych Kowalskich” też? W końcu wystarczy połączyć w jedną całość ekran 2K i słabszy procesor, by z naszego smartfona marzeń nie dało się na co dzień korzystać. Załoga ATAP twierdzi wręcz, że przygotowanie sensownego systemu sprzedaży jest nawet trudniejsze niż pokonanie barier technologicznych. Wirtualny sklep z modułami testują więc bardzo intensywnie, biorąc pod uwagę zarówno wygodę rozwiązań, jak i bezpieczeństwo udostępnianych możliwości. Organizmy testerów są podczas zakupów analizowane pod kątem stresu, jaki wywołuje każda plansza konfiguratora – budowanie własnej Ary ma być zabawą i przygodą, a nie nieprzyjemnym obowiązkiem. Po drugie – zgodność. MDK i standardy opracowane przez ATAP mają zapewnić spójność rozwiązań, ale co producent to inne rozwiązania
04-05/2014 SPRZĘT 2 PROJEKT ARA – PRZYSZŁOŚĆ SMARTFONÓW?
sprzętowe i software’owe. Niewiele trzeba, by moduł kamery pokłócił się np. z modułem przetwarzania dźwięku. Pobieranie sterowników z kostek będzie też wymagało potężnego przemodelowania samego Androida. Po trzecie – „25% straty”. Jest to określenie, którego użył Eremenko, tłumacząc, na ile kompromisów będzie trzeba się zgodzić, wybierając Arę. Składak będzie bowiem „w wielu miejscach o 25% gorszy od standardowych odpowiedników”. Ze względu na budowę będzie na pewno większy i cięższy. Bateria zapewni krótsze działanie. Dlatego zalety Ary muszą być na tyle wyraźne, by przesłoniły takie wady. Eremenko zwraca jednak uwagę na to, że branża może dostosować się do projektu, oferując nowe rozwiązania. Istnieją już bardzo małe akumulatory o ogromnej pojemności, które charakteryzują się jednak krótką żywotnością (np. pół roku). W obecnych smartfonach się nie sprawdzą, ale
65
w Ara? Wiele modułów nie wypełni też całej „skorupki” – może warto umieścić w niej także miniaturową baterię? Zawsze to kilkaset dodatkowych miliamperogodzin. Mimo wszystko bardzo mocno trzymam kciuki za Projekt Ara. Wystarczy posłuchać Paula Eremenko, by mu zaufać. Jego słowa nie są pustymi, marketingowymi frazesami („Ultrapiksele!”, „smartfon zaprojektowany przez naturę!”… tak, jasne), a znajdują oparcie w miesiącach ciężkiej pracy zapaleńców i pasjonatów. Ci ludzie są szalenie ambitni, ale potrafią też mierzyć siły na zamiary. Dlatego wierzę, że są w stanie dać światu dopracowany, interesujący produkt, który ma szansę zmienić nasze postrzeganie smartfona. Czasu na to mają jednak niewiele – na wyprodukowanie ostatecznej wersji Ary, którą będzie można oddać w ręce zwykłego użytkownika, dali sobie dwa lata. A ten termin mija w styczniu 2015 roku. Ja nie mogę się doczekać.
04-05/2014 SPRZĘT 2 PQI POWER PAD 101 - ZESTAW DO BEZPRZEWODOWEGO ŁADOWANIA PQI
66
BARTOSZ DUL
PQI POWER PAD 101 ZESTAW DO BEZPRZEWODOWEGO
ŁADOWANIA PQI − KARTA INDUKCYJNA PQI
Technologia bezprzewodowego ładowania raczkuje. Nie jest ona ani szeroko dostępna, ani specjalnie efektywna. Jest jednak czymś, co cieszy niemal każdego geeka. Każde baterie, podstawki, stacje dokujące i inne gadżety związane z tą technologią zawsze warte są wypróbowania. Niedawno w moje ręce trafił zestaw do bezprzewodowego ładowania Samsunga. A nawet kilku. estaw ten składa się z dwóch części: karty indukcyjnej wkładanej do urządzenia i podkładki ładującej. W opakowaniu podkładki mieści się dodatkowo dość sztywny kabel zasilający bez modułu zasilającego. Plastikowa podkładka w przeciwieństwie do karty jest dość gruba i wypukła, jednak nie grubsza od Galaxy S4. Waży 60 g, a jej wymiary wynoszą 139 × 68 × 7,4 mm. Karta zawiera cztery złącza – każdy do innego modelu Samsunga. Aby całość zadziałała, musiałem odciąć wszystkie końcówki poza jedną, oznaczoną symbolem S4. Tylko wtedy ten
Z
04-05/2014 SPRZĘT 2 PQI POWER PAD 101 - ZESTAW DO BEZPRZEWODOWEGO ŁADOWANIA PQI
cieniutki plaster udało poprawnie umieścić pod tylną klapką udostępnionego przez Samsunga Galaxy S4. Pozostałe złącza są kompatybilne ze smartfonami Galaxy S III, Note 2 oraz Note 4. Galaxy S4 po włożeniu karty indukcyjnej zrobił się odczuwalnie cięższy (o 7,5 g) i wypukły w miejscu, pod którym znalazła się karta. Jak to się mówi – coś za coś. Szybko przyzwyczaiłem się do nowego stanu rzeczy, jednak gorzej było już z podkładką. Pominę fakt, że trudniej było mi się przyzwyczaić do odkładania telefonu w konkretne miejsce, czyli tam, gdzie akurat leżała podkładka – to kwestia osobista. Nie spodziewałem się nie wiadomo jakiej wydajności ładowania smartfona drogą bezprzewodową, ale liczby mówią same za siebie. Zestaw indukcyjny potrzebował aż 4 godzin, by w pełni naładować Galaxy S4. Zwykłej ładowarce przewodowej wystarczyło 2 godz. i 48 minut. Z kolei power bank (ładowarka przenośna) naładował Galaxy S4 w 2 godz. i 45 minut. Zestaw indukcyjny Zalety? Zestaw fakpotrzebował tycznie ładuje bezprzeaż 4 godzin, by w pełni wodowo, posiada zabeznaładować Galaxy S4. pieczenia nadprądowe
9
67
04-05/2014 SPRZĘT 2 PQI POWER PAD 101 - ZESTAW DO BEZPRZEWODOWEGO ŁADOWANIA PQI
68
i przeciw nagrzewaniu, samo ładowanie jest Kuriozalnie jednak dość wygodne. wygląda obraz Samsunga położonego na Kuriozalnie jednak podkładce, która… w tym wygląda obraz Samsunsamym czasie ładowana ga położonego na podjest kablem micro USB. kładce, która… w tym samym czasie ładowana jest kablem micro USB. Ja wiem – jak inaczej miałoby to działać? Sęk w tym, że przez to wolałem podłączyć smartfona do kabla – szybciej i różnica w wygodzie nie była ogromna. Co więcej, zestaw wydaje się kompletnie nieenergooszczędny. Większość markowych ładowarek micro USB po naładowaniu urządzenia odcina zasilanie albo po prostu przestaje doprowadzać energię do urządzenia. W przypadku zestawu PQI prąd kieruje się do podkładki nieustannie (podkładka musi być w pełnej gotowości). Ogólnie cały zestaw działał bez zarzutów, jednak to jeszcze nie to. Zainteresowanym ładowaniem indukcyjnym, bez względu na wady tego typu rozwiązania, jestem w stanie z czystym sumieniem polecić zestaw PQI. Ja jednak z ulgą wróciłem do świata coraz to wydajniejszych przewodowych ładowarek i coraz pojemniejszych ładowarek przenośnych.
9
JAK POWSTAJE DŹWIĘK W PHILIPSIE? SPRZĘT:
PROGRAMY:
» Philips Hue ISSN 2082-3630
iMagazine 4/2013 (29)
» Boom
» ZAGGKeys Mini 7
» Texstastic
» 3 dyski w iMaku
» Alfred 2
» Cyborg R.A.T. 7
5/2014 (41)
» JBL OnBeat Micro
ww
l w.ima azine.p g
/
» Airline Tycoon ISSN 2082-3630 / www.imagazine.pl » Alternatywy dla Google Reader
AUDIOFIL Z iPHONE’EM HY! SUMMIT BERLIN 2014 / #LIFEHACKER / B&O ESSENCE / PHILIPS WECALL AECS7000 / WYWIADY: YAMAHA SOUNDBAR YSP-1400 LUXA2 P2 SLIM / WD MYPASSPORT PRO / Z /DMITRIM STAVISTIM FILM: HACKINTOSH BELKIN ULTIMATE KEYBOARD IPAD AIR / GRIFFIN WOOD TOONES / JEST Z EVERNOTE CZY TO DRIVE ANGRY BOOQPAD IPAD AIR / MUJJO SLIM FIT / MBAZAAR.PLLEGALNE? Z OTULFILCEM.PL
imagazine.pl
04-05/2014 SPRZĘT 2 CALIBRE ULTRA’GO NANO
70 WOJTEK PIETRUSIEWICZ
CALIBRE ULTRA’GO NANO Niedawno miałem okazję testować większego brata Ultra’Go Nano, który miał dwie irytujące cechy. Od razu zdradzę Wam, że nowy model ich nie posiada. Przede wszystkim nie jest różowy, tylko czarny, a dodatkowe wyszczuplenie przy jego już niewielkich gabarytach nie jest konieczne - prezentuje się świetnie.
ajważniejsze cechy się nie zmieniły względem większego modelu – nadal jest aluminiowy i nadal bardzo dobrze wykonany. Aluminium cały czas przywodzi na myśl to stosowane przez Apple w swoich konstrukcjach, a to zawsze miłe. Mniejsze gabaryty naturalnie wymusiły mniejszy akumulator – Nano posiada 2500 mAh, co powinno wystarczyć do jednego pełnego naładowania większości smartfonów. Największe mają ponad 3000 mAh, ale na
N
przykład Nexus 5 ma dokładnie taką samą pojemność jak testowany powerbank. Dla porównania iPhone 5s ma 1560 mAh. Wiadomo, że sprawność ładowania nie wynosi 100%, dlatego tradycyjnie zaleca się ładowanie urządzenia, gdy ma ponad 20% i poniżej 80% ładunku – dzięki temu wyciągniemy z niego maksymalnie dużo prądu. Calibre Ultra’Go Mini, testowany w zeszłym miesiącu, z powodzeniem mieścił mi się do kieszeni i nie przeszkadzał. W tym względzie
04-05/2014 SPRZĘT 2 CALIBRE ULTRA’GO NANO
71
Nano jest jeszcze bardziej imponujący – raz zdarzyło mi się, że zapomniałem kompletnie o jego obecności. Rozmiar karty kredytowej i tylko 89 gramów jest zaskakująco niewielką receptą na dyskrecję. Nano posiada również mechanizm wibracyjny znany z Mini – jedno „bzyknięcie” oznacza, że poziom spadł do 25%, dwa odpowiadają 50%, trzy 75% oraz cztery 100%. Jest to bardzo intuicyjne, ale ponownie – trzeba fizycznie podłączyć pod niego telefon lub kabel, aby sprawdzić jego stan. Diody na obudowie tutaj są nadal wygodniejsze w sytuacji, w której chwytamy powerbank, wybiegając z domu. W tym model zniknął natomiast element, który mnie najbardziej drażnił w Mini – nie ma plastikowej klapki do portów. Owszem, zarówno port microUSB służący do ładowania Ultra’Go, jak i port USB, którego przeznaczono na ładowanie telefonu, są teraz bardziej podatne na brud z kieszeni, ale przynajmniej nie muszę się martwić, że cokolwiek przypadkowo urwę. Podczas doboru powerbanka pod siebie warto pamiętać o jednym bardzo istotnym parametrze – Nano dostarcza prąd o natężeniu 1 A, a to za mało dla iPada i innych, podobnych
tabletów. To często też za mało dla nowszych i większych smartfonów, które potrafią wykorzystać mocniejsze ładowarki – najnowszy Galaxy S5 dla przykładu posiada ładowarkę dostarczającą mu 2 A. Nano mogę z czystym sumieniem polecić każdemu, kto szuka porządnie wykonanego powerbanka. W komplecie otrzymujemy również kabel mini USB do USB, dzięki któremu możemy go naładować jakąkolwiek ładowarką od smartfona, a załączony pokrowiec umożliwia spakowanie wszystkiego na czas podróży.
Calibre Ultra'Go Nano
555555
Ocena • Design: 5/6 • Jakość wykonania: 5/6 • Oprogramowanie: 5/6 • Wydajność: 4/6
Dane techniczne • Producent: Calibre Style • Model: Ultra’Go Nano • Złącza: USB (×1), microUSB (×1) • Pojemność: 2500 mAh • Wymiary: 80 × 55 × 10 mm • Waga: 89 g
MIŁEGO E-CZYTANIA! 4/2013 (6) androidmagazine.pl
ISSN 2299-8586
ANDROID MAGAZINE SPRZĘT:
OPROGRAMOWANIE:
FELIETONY:
Sony Xperia Z
Gastronauci.pl
Samsung Galaxy Camera
Sport.pl
Kobiety mają buty, a faceci aplikacje
04-05/2014 (14)
androidmagazine.pl
Sony Xperia miro
Wi-Reader Pro DW17
ISSN: 2299-8586
When will then be now? Mission Impossible
SONY XPERIA Z A MIAŁO BYĆ TAK PIĘKNIE
ANDROID WEAR MWC 2013 ZACZNIJ ERĘ! TARGI TRACĄCENOWĄ NA ZNACZENIU? FELIETON: KOBIETY W NUMERZE: MAJĄ BUTY, A FACECI ONEPLUS ONE PROJEKT ARA APLIKACJE MAILBOX
GADŻETY: TANI TABLET: PORADY: OMEGA TABLET PC 7" POKROWCE KOPIA MID 7108 OTULFILCEM ZAPASOWA SAMSUNG GALAXY NOTE 10.1 2014 EDITION NIEZDECYDOWANY SAMSUNG GALAXY S5 DICE+ : REWOLUCYJNA KOSTKA DO GRY CZY KOLEJNY ZBĘDNY GADŻET?
www.androidmagazine.pl
04-05/2014 OPROGRAMOWANIE 2 MAILBOX – JEDYNY TAKI KLIENT POCZTY
73 MICHAŁ ZIELIŃSKI
MAILBOX
JEDYNY TAKI KLIENT POCZTY Nie każdy wie, ale nie jestem zupełnie wierny Androidowi. Obok Moto X w mojej kieszeni mieszka iPhone 5s, który służy mi do korzystania z usług Apple oraz robienia zdjęć. Do niedawna sprawdzałem na nim także maile. Teraz sprawa uległa małej zmianie.
roject Ara wciąż jest projektem, więc aparatu w swojej Motoroli nie zmieniłem, Apple ciągle jest Apple, więc z ich usług na sprzęcie bez jabłka raczej nie skorzystamy, pozostaje kwestia maila. Zapewne wielu z Was dziwi moja decyzja – przecież Gmail na Androidzie
P
jest ładny, wygodny, obsługuje powiadomienia (oczywiście rozszerzone) oraz mamy do dyspozycji wszystkie funkcje dostępne przez www. Problem w tym, że sam Gmail nie podchodzi do maili tak, jakbym tego chciał. Maile to dla mnie głównie zadania, które muszę zrobić – wyślij dokumenty, opisz to, oceń
04-05/2014 OPROGRAMOWANIE 2 MAILBOX – JEDYNY TAKI KLIENT POCZTY
74
tamto. Dlatego wiadomościami zarządza Mailbox. Mailbox powstał jako klient maila dla iPhone’a. Jego najważniejszą innowacją było traktowanie każdego maila jako zadanie – nie jest istotne tutaj rozdzielenie na przeczytane/ nieprzeczytane. To właśnie przekonało mnie do opisywanej aplikacji. Gdy tylko pojawiła się wersja na Androida, zainstalowałem ją na swoim telefonie. Do korzystania z Mailboksa potrzebujemy konta na Dropboksie (prawdopodobnie najpopularniejsza chmura internetowa) oraz aplikacji tego serwisu zainstalowanej na smartfonie. Po pierwszym włączeniu programu trzeba zalogować się na wspomniane konto, a następnie dodać konta mailowe. Do wyboru mamy dwóch usługodawców: Google i Apple. Niestety, z jakiegoś powodu Mailbox nie wspiera automatycznego logowania na konta Google i trzeba
ręcznie wpisać adres i hasło. Po podpisaniu wszystkich kont poczta pobiera się automatycznie, a nam pozostaje nauczyć się wykorzystywać potencjał aplikacji. Ogólnie cel jest prosty – osiągnąć inbox zero, czyli pustą skrzynkę odbiorczą. Przypominam, że Mailbox traktuje każdego maila jako zadanie do wykonania. Pusta skrzynka odbiorcza oznacza więc wykonanie wszystkich zadań. Pierwsze, co widzimy po włączeniu aplikacji, to właśnie skrzynka odbiorcza, jedna dla wszystkich kont. Jest to nic innego jak lista maili, a każdy z nich można przesuwać. Tak też „krótsze” przesunięcie w prawo oznacza wiadomość jako wykonaną, dłuższe usuwa ją. Analogicznie w lewo możemy ustawić czas, o której mail ma wrócić do skrzynki oraz dodać go do listy. Moją ulubioną funkcją jest trzecia, czyli opóźnianie maila. Jeśli rano dostanę wiadomość
04-05/2014 OPROGRAMOWANIE 2 MAILBOX – JEDYNY TAKI KLIENT POCZTY
o dokumentach, które muszę wysłać, ale wiem, że będę miał czas dopiero wieczorem, to wystarczy przesunąć wiadomość w lewo i wybrać, aby mail „powrócił” wieczorem. Znika on wtedy ze skrzynki odbiorczej i pojawia się w zakładce „Później”. Gdy nadejdzie pora wieczorna (tę możemy dostosować w ustawieniach), Mailbox wysyła powiadomienie o tym mailu, a sam list wpada znowu do skrzynki. Poza wieczorem mamy również możliwość, aby mail wrócił po prostu później (domyślnie po 3 godzinach), jutro, w następnym tygodniu, w weekend lub dowolnego dnia. Jeśli nawet idea Mailboksa do Was nie przemawia, to sama aplikacja ma jedną, niesamowitą przewagę nad Gmailem – wszystkie konta są ze sobą „złączone”. Dzięki temu możemy wygodnie tworzyć listy z wiadomościami, które przyszły na różne adresy. Do zawartości każdej z list możemy dostać się przez menu,
75
otwierane przez przesunięcie od lewej krawędzi ekranu w prawo. Tam też jest dostęp do ustawień aplikacji. Z miejsca Mailbox zastąpił mi aplikacje Gmail oraz E-mail. Nie dość, że mam wszystko w jednym miejscu, to do tego korzystam z maila w sposób, który jest dla mnie najwygodniejszy. Jedyna wada, którą Mailbox zdaje się mieć, to kwestia prywatności. Każdy mail trzymany jest na serwerach Dropboksa – może to być podejrzane, jednak i tak wiele z nas trzyma na obcych serwerach wiele prywatnych informacji. Trzeba jednak pamiętać, że Dropbox nie jest firmą, której powinniśmy ufać mniej niż Google. Jeśli nie przeraża Was ten fakt, to nie pozostaje nic innego jak wizyta w Play Store, gdzie Mailbox jest dostępny za darmo.
Mailbox Link
04-05/2014 MUZYKA 2MUZYKA CAŁA MUZYKA GRA Z WIMP 5/2013 2 2 CAŁA MUZYKA GRA Z WIMP
CAŁA MUZYKA MUZYKA CAŁA
76
68
JAROSŁAW CAŁA
GRAGRAZZ
JAROSŁAW CAŁA
2 Justin Timberlake – The 20/20 Experience
2 Depeche Mode – Delta Machine
Nowy album Justina to jedna z takich pozycji, której absolutnie nie mogliśmy przeoczyć w tym numerze iMaga i sądzę, że nie jesteśmy w tej kwestii jedyni. Jak to jest możliwe? Jak ten człowiek to wszystko robi? Niech ktoś mi to wytłumaczy, proszę, bo jeśli się nie mylę, to mamy do czynienia z niezłym fenomenem. Zacznijmy od tego, że swoją muzyczną karierę zaczynał w boysbandzie, co nie jest łatwym startem i nie przypominam sobie, żeby ktoś po takim starcie był w tym miejscu, gdzie teraz jest JT. Kolejna sprawa to intensywność albumów, jaką Szanowny Pan Timberlake raczył nas obdarzyć w ciągu 15 lat, a jest ich aż 3, słownie: trzy. Dodajmy, że na ten nowy kazał wszystkim czekać 7 lat! Na koniec najgorsze, i to już jest duża przesada, jak tylko moja kobieta zobaczy bądź usłyszy Justina, mówi „O! Mój drugi chłopak”. „WTF?!” chciałoby się powiedzieć, ale odpowiedź jest w sumie prosta. Ten koleś robi świetną muzykę, dobrze wygląda, a do tego ma w sobie to „coś” – strasznie proste, prawda? Patrząc na tracklistę The 20/20 Experience możemy się czuć trochę oszukaani Maria ma chyba dobę, która ni, po 7 latach czekania dostajemy tylko 10 numetrwa 48 godzin! Nie potrafię tego rów. Jednak jak tylko przesłuchamy cały materiał, to inaczej wytłumaczyć. Wyreżyseroszybko zorientujemy się, że w tych 10 numerach jest świetnie przyjęty film „Dzień więcej dobrejwała muzyki niż w niejednym 30-numeroKobiet”, jest jurorką Voice ofczas Poland, a teraz jeszwym albumie. Kluczem jest i to, w jaki sposób czejest nagrała płytę. Sorry, albo ma sobowtóra, albo on zagospodarowany w każdym utworze. Żadnej nagina jaknawet to zrobinudy czasoprzestrzeń. i żadnego zbędnegoNieważne przeciągania, wtedy, gdy numer ma 8 minut. Każdydobrze. utwór to swego roła, ważne, że zrobiła to bardzo dzaju która co chwilę przenosi Albumodyseja „Jazz muzyczna, na ulicach” mógłby również nanas w inny gatunek i inne czasy, alenadal finalnie zywać się „Jazz na luzie”, jednak totworzy piękjedną fajną całość. Mile zaskoczył uśpiony w ostatny jazz, tylko że taki z przymrużeniem oka. Barnich czasach Timbaland, który w dużej mierze przydzo dużo ciekawych kompozycji i zabawy, a to czynił się do tego, jak ten album brzmi, ale na szczęjest dokładnie to, co najbardziej lubię w jazzie. ście to nie jest ten typowy Timbaland, jakiego znamy. Można powiedzieć, taki taneczny jazz i tych paMyślę, że połączenieżesiłtoi muzycznych zdolności trząc na pogodę, jaka mamconadzieję lada dwóch panów to najlepsze, mogło trafić sięchwila każdenadejdzie, toOd dobry wybór na aranżację numerów. mu z nich. strony wokalnej Justin nic się nie zmieWiadomo, Maria wokalnie uzdolniona nił, nadal jestże czarujący, cukierkowyjest i w każdej sekundzie pokazuje, jak bardzo czuje muzykę. niebywale, ale szczerze mówiąc ten Puenta albummoże bartylko jedna! Justin, prosimy częściej. dzobyć chciałbym mieć w wersji instrumentalnej. Dla http://wimp.pl/album/19297304
Nigdy wcześniej w historii działu „Cała Muzyka” wybór albumów do opisania na nowy numer nie przyszedł tak łatwo. W tym miesiącu po prostu nie dało się opisać czegoś innego – te dwie pozycje były absolutnymi pewniakami. Tak samo jak na nowy krążek Justina Timberlake, wszyscy czekali również na kolejną, trzynastą już płytę Depeche Mode zatytułowaną Delta Machine. Trzeba przyznać, że po 33 latach na scenie brytyjska grupa nie musi już nic udowadniać. Każda z wcześniejszych płyt była dobra, oczywiście były te lepsze i te gorsze, ale najważniejsze, że wszystkie trzymały poziom. Dlatego każdy, czekając na Delta Machine, bał się, czy dorobek DM nie zostanie naruszony czymś po prostu słabym, a tego wielu fanów by nie przeżyło. Najnowszy album to swego rodzaju podsumowanie tych wielu lat na scenie i tej drogi, jaką przebyli po świecie muzyki, ciągle szukając czegoś nowego. Mamy klasyczne Depeche, gdzie żywe instrumenty tworzą ten charakterystyczny melancholijny klimat, ale również takie, którymi fascynuje się świat muzyki klubowej. W jednym numerze potrafią przenieść nas do nieba, tylko po to, żeby później wskrzesić nas do żywych za pomocą basu rodem z dub-stepu. Oczywiście mnie strona muzyczna jest cudowna, jazz w idew tym wszystkim nie pozwalają zapomnieć nam o swoich alnej formie. Nagranie właśnie takiego albumu wszystkich syntezatorach, które co chwilę łączą te dwa to odważna decyzja. Myślę, że sporo osób bęwcześniej wspomniane światy. Niesłychane, jak świetdzie zaskoczonych „Jazzu na nie udało się połączyć po tak przesłuchaniu odległe bieguny. Świetnie do ulicach”. Mam tylko nadzieję, że jest tak jednym samo jak ja, tego stopnia, że to właśnie spójność z najzaskoczonych Na pewno każdy dowiększych plusówpozytywnie. Delta Machine. ceni charyzmę tej takie płyty, słychać, że wszystko Uwielbiam właśnie płyty, gdzie każdy numer jest równynagrywane i mimo że nieemocjonalnie ma tu turbo hitu,i to całość słubyło najako dużym luzie, cha się tego rewelacyjnie. za sprawą tego, że bez zbędnego spinaniaWszystko się. Jestem przekonany, nie Marysia ma słabych kompozycji, w każdej bez można znaleźć że wiele zwroteka nagrała powtórek nowego, chociaż czasami trzeba tego przesłuchać icoś dokładnie o to chodziło w tym projekcie. Miatrzynaście razy. Może dlatego na początku nie do końca ła być improwizacja i tak właśnie jest, tak jakby byłem przekonany co do tej płyty, ale to właśnie taki roto był jam session i to też bardzo mi się podoba. dzaj muzyki, której trzeba poświęcić więcej czasu. Najlemożliwości, jakie kobieta posiapiejPatrząc ten czas na zarezerwować tylko dlata siebie i koniecznie da,tym to czasie śmiałomieć możemy spodziewać się, żeczynniMaryw ze sobą słuchawki. Te dwa sia w tym samym napisze jeszcze ki pozwalają zatonąćmiędzyczasie w dźwiękach, jakie brytyjska gruksiążkę: „Jak dobrze gospodarować pa przygotowała dla słuchaczy. Miejmy tylkoczasem”. nadzieję, ze ostatnimurowany. numer „Goodbye” nie oznacza końca, a raczej Sukces Na koniec jeszcze dodam, że – „Do zobaczenia”. dawno nie widziałem takiej pięknej okładki. http://wimp.pl/album/19357872
MARIA SADOWSKA JAZZ NA ULICACH
P
77
04-05/2014 MUZYKA 2 CAŁA MUZYKA GRA Z WIMP
NAS ILLMATIC XX kwietniu 1994 roku wydany został prawdopodobnie najlepszy hip-hopowy album w historii. Co więcej, album był debiutem. Debiutem Nasa – żyjącej legendy Queensbridge. Ten album nazywa się „Illmatic”. Jeśli mówimy o hip-hopie, to musimy powiedzieć o latach 90. i o Nowym Jorku. Tak się składa, że „Illmatic” Nasa to kwintesencja brzmienia Nowego Jorku w latach 90., po prostu klasyk nad klasykami. Bardzo często zastanawiam się, jaki jest najlepszy rapowy album, jaki kiedykolwiek został nagrany. Faworytów mam kilku, ale zawsze na końcu myślę, że to jednak właśnie „Illmatic”. Z tym albumem mam tyle wspomnień, że jak teraz słuchałem tego specjalnego wydania na 20. rocznicę powstania „Illmatic”, to ciężko mi powstrzymać kręcące się w oczach łzy. „Illmatic” jest moją pierwszą płytą winylową, jaką kupiłem, to właśnie ten album zaczął moją sporą kolekcję wosków i myślę, że lepiej nie mogłem zacząć.
W
Brudny, ciężki klimat osiedli Nowego Jorku to brzmienie każdego bitu i każdego wersu na „Illmatic”. Wszystkie dźwięki znam na pamięć, a mimo tego wciąż każdy z nich przywołuje ciarki na plecach. Zawsze się zastanawiam, jak Nas to zrobił, że w wieku zaledwie 20 lat nagrał taki album! Bardzo duża w tym zasługa trzech producentów. Ten album skazany był na sukces, jeśli przy produkcji spotykają się tacy ludzie jak DJ Premier, Pete Rock i Large Professor. Wszyscy teraz uważani są za jednych z najlepszych producentów hip-hopowych w historii gatunku, co mówi samo za siebie. „Illmatic XX” to 2 płyty. Pierwsza to oryginalne zremasterowane nagrania, a druga to remiksy, nagrania koncertowe i freestyle. Co tu dużo mówić, wszyscy kochający rap czekają na takie rzeczy, jak sportowcy na olimpiadę. Pikanterii dodaje fakt, że powstał również film dokumentalny „Time Is Illmatic”, który pokaże historię powstawania jednego z najlepszych albumów w historii rapu.
Przewodowy zestaw słuchawkowy Sound Blaster Evo USB przeznaczony jest dla graczy, ale nie tylko! Można go podłączyć do komputera, smartfonu, tabletu oraz każdego innego odtwarzacza multimedialnego. Sound Blaster Evo USB idealnie nadaje się do szeroko pojętej komunikacji: rozmów telefonicznych, wideokonferencji, porozumiewania się podczas rozgrywek sieciowych. Posiada wbudowany dwukanałowy mikrofon niwelujący zakłócenia, w tym również niepożądane odgłosy otoczenia. Czerwono-czarna kolorystyka oraz zestawienie matowych i połyskliwych akcentów sprawiają, że produkt ten ma wyjątkowo wyrafinowany design. Możliwość składania zaś, pozwala zmiejszyć jego wielkość na czas przechowywania. Sound Blaster Evo USB jest rozwiązaniem dla wszystkich, którym zależy na wysokiej jakości dźwięku połączonej z funkcjonalnością.
SOUND BLASTER EVO USB
Mikrofon z systemem redukcji szumów
Podłączenie przez USB lub złącze jack 3,5 mm
Works with
iPhone
Możliwość składania łatwe przechowywanie
ANDROID
Przetworniki FullSpectrum reprodukują mocny i czysty dźwięk
S E R I E S
Dostępne w wybranych sklepach sieci MediaMarkt, Sferis, Euro RTV oraz sklepie internetowym www.376west.com