06-07/2014 (15) androidmagazine.pl
W NUMERZE: GOOGLE I/O MATERIAL DESIGN SAMSUNG GALAXY TAB S NOTEPRO
ISSN: 2299-8586
GEAR FIT OKIEM REDAKCJI: ANDROID L HTC ONE M8 DESIRE 816 FLOWER POWERFIT
2
06-07/2014 SPIS TREŚCI
AKTUALNOŚCI 8
Aktualności
FELIETON 14
56
Okiem Redakcji Android L Redakcja
Samsung Gear Fit – niespełnione marzenia Michał Zieliński
19
59
27
61
Nexus 7 (2013) – czy zeszłoroczny Google I/O 2014 Android Everywhere tablet może zachwycać? Redakcja Michał Zieliński Więc mówicie, że chcecie rewolucji? Michał Zieliński
29
Zalman ZM-PB56IW – powerbank doskonały Michał Zieliński
Material Design - Oto ekosystem Google Mateusz Gryc HTC Desire 816 Paweł Hać, Bartosz Dul
SPRZĘT
64 71
Dwie wtyczki i Eva – recenzja powerbanku ZALMAN ZM-PB-112IW Michał Mynarski
73
Flower Power – Dziecko Kwiat Wojtek Pietrusiewicz
34 39
LG G3 – premiera i pierwsze wrażenia Bartosz Dul, Mateusz Gryc
HTC One M8 – test Bartosz Dul
44 47
HTC One M8 – Druga opinia Wojtek Pietrusiewicz
Ferguson FBox, najlepszy przyjaciel Twojego telewizora Michał Zieliński
50
Ferguson Regent TV8 - Tablet z telewizorem czy telewizor z tabletem? Michał Zieliński
53
Samsung Galaxy Note Pro 12,2" – więcej nie znaczy lepiej Michał Zieliński
76
Samsung Galaxy Tab S 10.5 – pierwsze wrażenia Wojtek Pietrusiewicz
81
Słuchawki Zalman ZM-HPS10BT – test Bartosz Dul
MUZYKA 85
Cała Muzyka Jarosław Cała
4
06-07/2014 JAK CZYTAĆ ANDROID MAGAZINE?
JAK CZYTAĆ ANDROID MAGAZINE? ndroid Magazine to magazyn w wersji elektronicznej, do pobrania w formie pliku PDF. Format PDF daje nam kilka możliwości interakcji. Aby ułatwić nawigację po Android Magazine, wiele miejsc jest klikalnych – dzięki temu można szybciej przechodzić w interesujące nas miejsca.
A
Spis treści przygotowano w taki sposób, aby można było od razu przejść do interesującego nas artykułu – wystarczy kliknąć lub dotknąć na ekranie tytuł artykułu.
Strona tytułowa zawiera linki do promowanych w danym wydaniu artykułów.
W każdym miejscu magazynu, klikając w logo Android Magazine w lewym górnym rogu, automatycznie przechodzimy do spisu treści.
Android Magazine można czytać na komputerach dzięki systemowemu „Podglądowi” lub programowi Acrobat Reader. Na tabletach i smartfonach Android Magazine można przeglądać poprzez jako PDF za pomocą wielu różnych aplikacji oraz za pomocą eGazety Reader. W przypadku eGazety Readera trzeba być zarejestrowanym w systemie eGazety. W tym przypadku, każdorazowo gdy ukaże się nowe wydanie Android Magazine, informacja o tym pojawi się wewnątrz aplikacji i magazyn będzie można pobrać bezpłatnie przez internet. Natywna aplikacja dla magazynu pojawi się wkrótce.
Styl, którego pragniesz.
Ochrona, której potrzebujesz.
Ochrona przed wstrząsami spowodowanymi upuszczeniem 1.2m/4 ft
Cienkie jednoczęściowe wykonanie umożliwiające łatwy montaż
Materiał warstwy wewnętrznej i wypełnienie pomagają w amortyzowaniu wstrząsów
Odwiedź nas na
6
06-07/2014 WSTĘPNIAK
22BARTOSZ DUL Najważniejsze nowości? Oczywiście Material Design. Od czasów Androida 4.0 można powiedzieć, że niewiele zmieniło się w ogólnym wyglądzie Androida. Material Design jest dziś tym, czym Ice Cream Sandwich był dla telefonów w momencie dominowania Androida 2.3 Gingerbread.
22MICHAŁ MYNARSKI Na litość boską skończcie z tym wyglądem. Redesign faktycznie – ważny element L, oogle I/O w tym roku było wyjątkowo rozciągnięte, ale poznaliśmy wygląd nowego Androida L, który przeszedł sporą metamorfozę. Nowy Material Design, patrząc po reakcjach użytkowników i mediów, podoba się i wygląda na strzał w dziesiątkę. Ten temat będziecie oczywiście mieli okazję bardziej szczegółowo poznać w tym numerze. Poznaliśmy też bliżej przyszłość Android Wear oraz trzy nowe zegarki wykorzystujące ten system – plastikowy LG G Watch, przebrandowany Samsung Galaxy Gear Live oraz wyjątkowy i zapowiadający się najlepiej z tego grona Moto 360. Ptaszki ćwierkają, że niektórzy redaktorzy Android Magazine będą je mieli, więc spodziewajcie się szczegółowych recenzji. Wakacje dla wielu już się rozpoczęły i pogoda w większości dopisuje, więc chciałbym Wam życzyć szerokich dróg, tyle samo lądowań co startów oraz sprawnego nawigowania głosowego! Wojtek Pietrusiewicz
ale czy Material był na gwałt na Androidzie potrzebny?
G
NR 06-07/2014 (15) CZERWIEC-LIPIEC 2014 HTTP://WWW.ANDROIDMAGAZINE.PL WYDAWCA MAC SOLUTIONS Dominik Łada, ul. Zgoda 9 lok. 14, 00-018 Warszawa, NIP: 118-135-60-13 REDAKCJA Android Magazine, ul. Zgoda 9 lok. 14, 00-018 Warszawa, faks 22 403 83 00 redakcja@androidmagazine.pl REDAKTOR NACZELNY Bartosz Dul, tel. +48 794 969 665 b.dul@androidmagazine.pl ZASTĘPCA REDAKTORA NACZELNEGO Wojtek Pietrusiewicz w.pietrusiewicz@androidmagazine.pl
Jaki z niego będzie użytek, podczas gdy Sense wygląda naprawdę zacnie, a Samsung i tak go pokryje swoim pstrokatym wybrykiem?
22MATEUSZ GRYC Chris Lacy, twórca androidowych aplikacji Link Bubble, Tweet Lanes i Action Launcher, po zapoznaniu się z dokumentacją Material Design, stwierdził: „w czasach Holo Google miało wytyczne. Teraz ma styl”.
22MICHAŁ ZIELIŃSKI Google wreszcie zerwał z czarnymi, smętnymi barwami, zastępując je jasnym tłem i pastelowymi kolorami. Całość wygląda lepiej, ale i jest czytelniejsza. Podobają mi się również zmiany w ekranie blokady – w końcu wyświetla on powiadomienia.
REKLAMA reklama@androidmagazine.pl KOREKTA Arlena Witt – a@mamoko.org WEBMASTER Marek Wojtaszek m.wojtaszek@imagazine.pl WSPÓŁPRACA Michał Brzeziński, Mateusz Gryc, Michał Mynarski, Michał Zieliński, Wojtek Wieman, Tomasz Nowak, Krzysztof Młynarski, Tomasz Słowik, Radek Czemerys, Jarosław Cała, Sebastian Serwin PROJEKT GRAFICZNY I SKŁAD Mateusz Gileta
Teksty, grafiki oraz inne treści opublikowane na łamach „A ndroidMagazine” są chronione prawami autorskimi wydawcy magazynu „Android Magazine”, ich autorów lub osób trzecich. Znaki towarowe i wszelkie inne oznaczenia o charakterze odróżniającym, umieszczone w „Android Magazine” podlegają ochronie prawnej na rzecz wydawcy magazynu „AndroidMagazine” lub innych uprawnionych osób trzecich. Używanie bądź korzystanie z utworów, znaków towarowych lub oznaczeń, o których mowa wyżej, jest zabronione bez uzyskania uprzedniej pisemnej zgody właściwego podmiotu uprawnionego, z wyjątkiem wykorzystania ich zgodnie z prawem dla celów prywatnych i niekomercyjnych. Redakcja nie zwraca niezamówionych tekstów i fotografii oraz zastrzega sobie prawo do skracania i redagowania nadesłanych materiałów. Redakcja nie odpowiada za treść zamieszczanych reklam i ogłoszeń.
Magazyn hostuje firma Blue Media http://www.bluemedia.eu Wysyłkę newslettera obsługuje firma GetResponse http://www.getresponse.pl/
www.getresponse.pl
Poznaj narzędzie, które pokochało 250 000 użytkowników na całym świecie! najwyższa dostarczalność na rynku zaawansowane funkcjonalności prosta obsługa wsparcie ekspertów
Sprawdź nasze kompetencje i skontaktuj się z nami:
Maciej Ossowski
Dyrektor Działu Edukacji maciej.ossowski@getresponse.pl +48 784 639 386
06-07/2014 AKTUALNOŚCI
8
GOOGLE PLAY MUSIC W KOŃCU W POLSCE Po Deezerze, iTunes, WiMP oraz Spotify wreszcie i Google wprowadził do Polski swoją usługę muzyczną. I to od razu jest dostępny pełny zakres możliwości. Google Play Music łączy trzy funkcje. Jest to sklep muzyczny, jest to streaming muzyki oraz „internetowa skrytka” na naszą bibliotekę. Czegoś takiego nie ma nikt inny i to właśnie wyróżnia produkt Google na tle konkurencji. Warto do tego wspomnieć o głębokiej integracji z Androidem, w tym z asystentem głosowym w Google Now. Usługa Google oferuje również funkcje społecznościowe, podobnie jak Spotify. Możemy więc udostępniać swoje playlisty, a także przeszukiwać playlisty innych. Innym sposobem na odkrywanie muzyki jest Radio, czyli playlista tworzona na podstawie konkretnego utworu bądź na podstawie historii tego, czego dotychczas słuchaliśmy. Playlisty mogą zawierać
pozycje z bazy ponad 20 milionów utworów dostępnych w Google Play Music. GPM wyróżnia się także w kwestii cen. Jeśli chcemy tylko wrzucić swoją muzykę do chmury, nic nie zapłacimy. Korzystanie ze sklepu również jest bezpłatne, a ceny są przystępne – od 0,99 zł za utwory, zaś najtańszy album, jaki znalazłem, kosztuje 9,99 zł. Z konieczności płacenia za konkretne pozycje zwalnia wykup All Access, czyli dostęp do dosłownie wszystkiego w ofercie sklepu. Pierwszy miesiąc jest dostępny za darmo, zaś każdy kolejny będzie kosztował (na ten moment) 15,99 zł. W porównaniu do konkurencji to 4 złote taniej. Brzmi jak marzenie i takim marzeniem jest. Za pomocą prostego tricku można było korzystać z darmowej części Google Play Music od dawna, więc gdy tylko pojawiła się możliwość wykupienia całości, zrobiłem to bez wahania. Google Play Music jest właśnie tym, czym internetowa usługa muzyczna być powinna.
06-07/2014 AKTUALNOŚCI
9
… I FILMY TEŻ! Zaraz po Google Play Music do usług dostępnych w Polsce dołącza Google Play Filmy! Tym samym dogoniliśmy Burkinę Faso, gdzie można oglądać filmy w Play Store od marca. O ile w przypadku streamingu muzyki w Polsce nie ma problemów z wyborem, to już wideo na żądanie raczej kuleje. Z większych graczy jedynie Apple zdecydowało się na wejście do naszego kraju, a lokalne propozycje nie grzeszą biblioteką czy wygodą obsługi. Filmy w Google Play mogą być lekarstwem. Wybór jest naprawdę szeroki, od nowości kinowych do klasyków kina. Większość filmów dostępna jest do wypożyczenia, część
można tylko kupić. Koszt pierwszej opcji to od 3 zł do 17 zł. Film jest wypożyczany na 30 dni, zaś po pierwszym odtworzeniu mamy 48 godzin na skończenie go. Jeśli mówimy o zakupie, to najtańsza pozycja, jaką znalazłem, zuboży nas o 9,99 złotych, najdroższa o złotych 71. Wszystko zależy od popularności i świeżości produkcji, a także jakości obrazu. W sklepie brakuje seriali – nie jest pewne, czy te w ogóle się pojawią, chociaż bardzo na to liczę. Na razie nie udało mi się znaleźć filmu z polską wersją językową – są tylko napisy. Tak właściwie nie znalazłem żadnego polskiego filmu.
06-07/2014 AKTUALNOŚCI
NOKIA X2 POKAZANA – DRUGIE PODEJŚCIE MICROSOFTU DO ANDROIDA O tym, że Nokia (obecnie Microsoft Mobile) pracowała nad urządzeniem z Androidem, wiedzieliśmy od jakiegoś czasu. Wreszcie w lutym tego roku firma pokazała trzy wersje swojej Nokii X. Łagodnie mówiąc, telefon nie zachwycał. Nic dziwnego, że po czterech miesiącach poznaliśmy jego następcę. Pierwsza generacja Nokii X miała pozwalać na dostęp do świata smartfonów za niewielkie pieniądze. Niestety, koszty cięto na wszystkim, więc telefon po wyjęciu z pudełka działał powoli. Do tego mały, 4-calowy wyświetlacz, tragiczny aparat 3-megapikselowy i brak kamerki z przodu. Tych wad nie miała Nokia XL. Niestety, przez swój 5-calowy ekran i kanciastą obudowę, XL miała ergonomię cegły. Sam wyświetlacz również nie zadowalał. Może i miał 5 cali przekątnej, ale rozdzielczość wynosiła zaledwie 480×800 pikseli.
10
Niezależnie od modelu całość działała na Androidzie w wersji 4.1 (przypominam – smartfon z 2014 roku) przykrytym autorską nakładką Nokii. Interfejs urządzenia mocno przypominał więc Windows Phone, zaś niektóre funkcje zostały przejęte z linii Nokia Asha. Wszystkie usługi Google zostały zastąpione odpowiednikami od Nokii i Microsoftu. Nokia X2 kontynuuje ten pomysł. Od poprzedniczki odróżnia ją ciut większy ekran (4,3″ przy takiej samej rozdzielczości), ciut szybszy procesor (1,2 GHz zamiast 1, ciągle jednostka dwurdzeniowa), 1 GB pamięci RAM. Poprawiono również sprawę kamer – z tyłu mamy do czynienia z 5 Mpix, zaś z przodu pojawił się aparat nieznanej jakości. Nowy interfejs obsługiwany jest teraz przy pomocy dwóch przycisków (Dom i Powrót) zamiast jednego, jak to miało miejsce w X. Microsoft chce sprzedawać Nokię X2 za 99 euro netto. Na starcie dostępne będą trzy kolory: pomarańczowy, zielony oraz czarny. Z czasem mają się pojawić Nokie X2 w żółtym, białym oraz ciemnoszarym. Cena wygląda zachęcająco, a smartfon będzie konkurował na rynku z, między innymi, Motorolą Moto E. Niestety, posiadacze Nokii X nie mają co liczyć na aktualizację interfejsu do nowej wersji z modelu X2.
06-07/2014 AKTUALNOŚCI
CIEKAWE BADANIE SAMSUNGA: DLACZEGO EUROPEJCZYCY NIE ĆWICZĄ? Patrząc na rozwój smartfonów można odnieść wrażenie, że są to urządzenia kierowane do osób dbających o swoje zdrowie. Samsung ma swój S Health, HTC partneruje Fitbit, wszystko po to, aby ułatwić nam, konsumentom, życie. Tylko ile osób z tego korzysta? Ponad 60% Europejczyków stara się dbać o swoje zdrowie – taką informacją zaczyna się podsumowanie wyników badania. Jeśli chodzi o nasz kraj, CBOS w 2013 roku pokazało, że nie odbiegamy od normy – również mowa o ponad 60% Polaków. Schody zaczynają się, gdy przychodzi do opisywania tego, co właściwie ankietowani robili, aby o to zdrowie zadbać. Okazało się, że tylko połowa z nich podejmuje odpowiednie kroki. Na zlecenie Samsunga sprawdzono również to, czy urządzenia pomagające w sporcie cieszą się popularnością. Ponad jedna czwarta ankietowanych korzysta z takich gadżetów do pomiaru wyników i zapisywaniu danych, co ma pomagać w osiągnięciu celu – zazwyczaj utraty na wadze, ale także w zwyczajnym utrzymywaniu kondycji czy przygotowaniu do maratonu. Co ciekawe, ponad połowa pytanych osób stwierdziła, że zarówno urządzenia, jak i aplikacje, z których korzystają (lub korzystali w przeszłości), były dla nich rozczarowaniem, co prowadziło do rezygnacji z określonych celów. Coś w tym jest. Swoją przygodę z bieganiem rozpocząłem podczas testu Samsunga Galaxy S 4, początkowo tylko po to, żeby sprawdzić wbudowany S Health. Aplikacja okazała się nie tym, czego oczekiwałem i dopiero po przetestowaniu kilku pozycji pozostałem z RunKeeperem. Jednak nawet on nie był bez wad – zdarzało się, że bieg nie rejestrował się albo z jakiegoś powodu pokazana była zupełnie inna trasa. Jeśli
11 największą motywacją dla kogoś jest zdobywanie kolejnych odznaczeń w aplikacji, takie błędy mogą faktycznie zniechęcić. Wyniki badań są trochę niepokojące, dlatego, moim zdaniem, popularyzacja aplikacji fitnessowych jest bardzo ważna. Ważne również, żeby były one dopracowane i faktycznie motywowały do ćwiczeń. Samsung zdaje się mieć podobne podejście i właśnie dlatego do każdego kupionego S5 dodawał swoją opaskę – Galaxy Fit. Również sam smartfon został zaprojektowany tak, aby zachęcać do ruchu.
SAMSUNG GALAXY S5 MINI OFICJALNIE, Z POLSKĄ CENĄ Dwa dni temu Samsung pokazał oficjalnie mniejszą wersję swojego flagowego smartfona, model Galaxy S5 mini. Potwierdziły się wszystkie przecieki, a dzisiaj poznaliśmy jego polską ceną. O mniejszym bracie „es-piątki” słyszeliśmy od dawna, w wielu plotkach. Jak się okazało, wszystkie były prawdziwe. 4,5-calowy telefon pod maską skrywa Snapdragona 600 z 1,5 GB pamięci RAM. Z tyłu dostępny jest aparat o matrycy 8 Mpix. Pozytywnie zaskoczyła natomiast obecność wszystkich nowości z S5 – model mini jest wodoodporny (IP67), ma czytnik linii papilarnych oraz pulsometr. Ile przyjdzie zapłacić za nowość? Wersja 16 GB kosztować będzie 1699 zł, a kupujący będą mogli wybierać z czterech kolorów: Charcoal Black, Shimmery White, Electric Blue i Copper Gold. Smartfon ma trafić do sprzedaży jeszcze na początku lipca.
06-07/2014 AKTUALNOŚCI
12
SPECYFIKACJA MOTO X+1 WYCIEKŁA W BRAZYLIJSKIM SKLEPIE Rok po premierze swojego przełomowego telefonu Motorola szykuje następcę Moto X – model Moto X+1. Tradycyjnie już, im bliżej do premiery, tym więcej wiemy. Tym razem poznaliśmy specyfikację techniczną smartfona. Szykują się zmiany nie tylko w podzespołach, ale i filozofii. Moto X nigdy nie stawała do wojny na cyferki. Już na starcie była dosyć przestarzała technicznie, mając 4,7-calowy ekran 720p i dwurdzeniowy procesor. Wszystko to jednak użyto w wyższym celu. Dzięki przeciętnej specyfikacji X pozwala na naprawdę długą pracę na baterii, zaś mały wyświetlacz otoczony jeszcze mniejszymi ramkami sprawia, że telefon świetnie leży w ręce. X+1 zdaje się potwierdzać, że producent poległ w swoim myśleniu i zamierza zaprezentować urządzenie z najwyższej półki, w każdym tego słowa znaczeniu. No, prawie. Jeśli wierzyć brazylijskiemu sklepowi (a to dosyć wiarygodne źródło), telefon będzie miał 5,2-calowy ekran o rozdzielczości 1080p, prawdopodobnie dalej będzie to Super AMOLED, aby umożliwić istnienie Active Display. Sercem X+1 ma być czterordzeniowy Snapdragon 800 taktowany zegarem 2,3 GHz, czyli to, co znamy chociażby z Nexusa 5 czy Sony Xperii Z1. Wspomagać ma go 2 GB pamięci RAM. Zmiany mają zajść także w aparatach – z tyłu pojawi się matryca o rozdzielczości 12 Mpix, zaś z przodu 5 Mpix. Rendery, które wyciekły jakiś czas temu, zdają się sugerować, że sam obiektyw będzie ogromny, co dobrze zwiastuje. Moto X potrafi zrobić dobre zdjęcia, ale często są one pozbawione kolorów lub nieostre. W standardzie otrzymamy również 32 GB wbudowanej pamięci, którą będzie można rozszerzyć za pomocą kart micro SD. Odkąd Motorola nie jest własnością Google, z ochotą dodaje slot na karty pamięci. Akumulator o pojemności 2200 mAh został zastąpiony większym ogniwem, oferującym teraz 2900 mAh. Motorola zna się na bateriach, więc zaryzykuję stwierdzenie, że Moto X+1 będzie mogła wytrzymać nawet dwa dni na jednym ładowaniu.
I ostatnie – cena. Moto X wystartowała z typowo topowym cennikiem, ale z biegiem czasu kwoty spadały. Obecnie telefon kosztuje 399 dolarów bez abonamentu i ta cena ma przejść na X+1. Można spokojnie założyć, że Moto Maker również będzie dostępny dla tego modelu. Zapowiada się kawał dobrego smartfona. Pytanie tylko, czy postawienie na specyfikację zapewni Motoroli długo oczekiwany sukces?
OCHRONNA OBUDOWA, KTÓRA PRZETRWA ŻYWIOŁ RZEKI, JEZIORA LUB ROZLANEJ KAWY. Odwiedź nas na
06-07/2014 FELIETON 2 OKIEM REDAKCJI – ANDROID L
14 REDAKCJA
OKIEM REDAKCJI ANDROID L Lady Fingers. Lollipop. Lava Cake. Licorice. Lemonade. Lemon Meringue. Lion. To siedem słodyczy, które pojawiały się jako potencjalna nazwa nowego Androida, następcy KitKata. Okazało się, że na tegorocznym I/O wcale nie zobaczyliśmy gotowego systemu, a jedynie jego zapowiedź, więc i nazwa jest zaledwie zapowiedzią – L. Następny system od Google zdaje się skupiać tylko na wyglądzie, ale najwięcej zmian zaszło tam, gdzie oko użytkownika nie sięga. Czy jest na co czekać?
Michał Zieliński Zdecydowanie tak! Android L przynosi zmiany w wyglądzie systemu, na które czekałem od dawna. Google wreszcie zerwał z czarnymi, smętnymi barwami, zastępując je jasnym tłem i pastelowymi kolorami. Całość wygląda lepiej, ale i jest czytelniejsza. Podobają mi się również zmiany w ekranie blokady – w końcu wyświetla on powiadomienia. W zasadzie robi trochę za pasek powiadomień, przez co funkcja jest lepiej rozwiązana niż w iOS. Powiadomienia nie znikają od razu po odblokowaniu. Poza tym trudno ocenić L pod względem wizualnym. Prawdziwe wykorzystanie Material Design zobaczymy, gdy Google uaktualni więcej aplikacji niż tylko Kalkulator. Niemniej, jeśli tak ma wyglądać przyszłość systemu, to zdecydowanie popieram ten kierunek. Z technikaliów nie mogę się doczekać Androida L ze względu na Project Volta. Od jakiegoś czasu widzimy smartfony, które mają naprawdę świetne baterie, ale dla wielu to ciągle za mało. Volta jest odpowiedzią na te wygórowane potrzeby. Celem projektu jest optymalizacja systemu tak, aby zużywał mniej energii
06-07/2014 FELIETON 2 OKIEM REDAKCJI – ANDROID L
niż dotychczas i efekty widać. Osoby, które zainstalowały Developer Preview systemu na Nexusach 5, mówią o wzroście wydajności akumulatora o nawet 20%! Chciałbym zobaczyć czasy, jakie wykręci Moto X na Androidzie L. Ale jest też druga strona medalu. Android L nie wnosi nowości wśród funkcji. Project Volta jest fajny, nowy interfejs też się na taki zapowiada, ale czuję mały niesmak. Chciałbym na przykład, aby Google zaimplementował w końcu globalne logowanie się do serwisów społecznościowych, takich jak Twitter czy Facebook. Zabrakło mi takiej wisienki na torcie, jaką były chociażby rozwijane powiadomienia. Na to prawdopodobnie będzie trzeba zaczekać do 5.1, kolejnej odsłony L. Michał Brzeziński Android L to rzekomo największa aktualizacja Androida. I jestem w stanie w to uwierzyć. Oczywiście podstawową zmianą jest Material Design, o którym pisałem przy okazji omawiania całego Google I/O. Jest to nowe podejście i chociaż nie jestem w 100% do niego przekonany, z chęcią dam mu kredyt zaufania. Przykładowo, aplikacja dialera prezentuje się świetnie, a wszystkie animacje mają więcej sensu. Zmiana dosięgnęła też wysuwaną belkę powiadomień. Wygląd jest naprawdę fajniejszy, ale kiedy doczekamy się przełączania modułów
15
bez wchodzenia w ustawienia? To woła o pomstę do nieba… Powiadomienia są nieco bardziej ruchome, co wymaga przyzwyczajenia i powoli zaczynam to doceniać. Co ciekawe, powiadomienia można od teraz oglądać na ekranie blokady – tak, to jest niesamowicie przydatne. To jedna z tych funkcji, które nie brzmią jak duża zmiana, ale po kilku dniach już widzę, jak ogromny ma wpływ na moje korzystanie z telefonu. Google w czasie prezentacji był dumny z nowego wyglądu widoku multitaskingu. Sam wygląd jest kwestią gustu, ale funkcjonalność też uległa zmianie. Przede wszystkim, od teraz każda strona Chrome’a może być wyświetlana jako osobne zadanie. Dla mnie to jasny znak pokazujący, jak bardzo Google chce wspierać aplikacje pisane w HTML5. Tyle się mówiło o tym, jak mogą one konkurować z aplikacjami natywnymi, aż w końcu jesteśmy tego naprawdę blisko. Google pomyślał także o odwiecznym problemie smartfonów – krótkim czasie życia na baterii. Powstał Project Volta, który optymalizuje cały system, żeby wyciągnąć z baterii jak najwięcej. Tryb oszczędzania energii również jest bardzo mile widziany, najwyższy czas. Platforma Google Fit nie jest innowacją, a raczej odpowiedzią na potrzeby rynku. Apple ma Health Kit, a Google nie może być gorszy. I bardzo dobrze, bo wszystkie dodatkowe gadżety,
06-07/2014 FELIETON 2 OKIEM REDAKCJI – ANDROID L
16
a także aplikacje sportowe na tym zyskają. Centralne zarządzanie informacjami z zewnętrznych urządzeń i wszystkich aplikacji bardzo ułatwi dbanie o zdrowie. To tylko główne zmiany, których nawet w czasie prezentacji było znacznie więcej. Praktycznie każdy aspekt Androida został przynajmniej trochę ulepszony, a i o wielu zmianach dopiero się dowiemy. Google odwalił kawał dobrej roboty i naprawdę nie mogę się doczekać, aż nowy Android oficjalnie trafi do konsumentów. Bartosz Dul Najważniejsze nowości? Oczywiście Material Design. Od czasów Androida 4.0 można powiedzieć, że niewiele zmieniło się w ogólnym wyglądzie Androida. Material Design jest dziś tym, czym Ice Cream Sandwich był dla telefonów w momencie dominowania Androida 2.3 Gingerbread.
Śmiałem się, że na tegorocznym Google I/O pojawi się mnóstwo rzeczy, które Apple skopiuje i pokaże za rok lub dwa na swoim WWDC. Paradoksalnie zobaczyliśmy kilka pomysłów zaczerpniętych z iOS. Przykłady? Powiadomienia na ekranie blokady czy powiadomienie np. o połączeniu w okienkach u góry ekranu, gdy będziemy w pełnoekranowej aplikacji. Z drugiej strony są to rzeczy znane z Sense UI czy nakładki Sony i LG. Skoro już jesteśmy przy podobieństwach… Ekran blokady, ekran menu ustawień, ikonki w menu ustawień – to wszystko bliźniaczo przypomina Sense UI 6, które występuje obecnie w najnowszych flagowcach HTC. Tajwańska firma spłaszczyła swój interfejs zanim to się stało modne, a stanie się dopiero teraz, gdy Google pokazał deweloperom wytyczne. Nowoczesny design i ultrapłynne, ładne animacje to jednak nie wszystko. Ze wstępnych informacji wynika, że Android L będzie bardzo
06-07/2014 FELIETON 2 OKIEM REDAKCJI – ANDROID L
oszczędnie obchodzić się z baterią w naszych telefonach i tabletach. Wsparcie 64-bitowej architektury sprawi, że urządzenia będą działać jeszcze płynniej i szybciej (nie uwierzę, póki nie zobaczę). Z Michałem Zielińskim wgrywaliśmy Androida L na nasze Nexusy 7 i po kilku godzinach zabawy uznaliśmy, że zdecydowanie jest na co czekać. Poza tym gdy za te kilka miesięcy Android L oficjalnie zadebiutuje na naszych urządzeniach, zapewne odkryjemy wiele mniejszych i większych smaczków, o których nie było mowy podczas prezentacji na Google I/O, a część funkcji i elementy designu mogą jeszcze nieznacznie zmienić swój wygląd (np. belka przycisków nawigacyjnych). Google trzyma więc nas w napięciu, a my czekamy, aż te wszystkie zmiany zagoszczą na naszych i Waszych Nexusach (i nie tylko). Swoją drogą – Android L być może mnie przekona do przejścia na Nexusa 5.
17
Michał Mynarski Na litość boską skończcie z tym wyglądem. Redesign faktycznie – ważny element L, ale czy Material był na gwałt na Androidzie potrzebny? Jaki z niego będzie użytek, podczas gdy Sense wygląda naprawdę zacnie, a Samsung i tak go pokryje swoim pstrokatym wybrykiem? Najważniejszą zmianą, jakiej Android domagał się od co najmniej dwóch lat, był Dalvik, czyli mechanizm uruchamiania aplikacji. Był on źródłem wszystkiego, co w Androidzie irytuje najbardziej, czyli lagi, opóźnienia, klatkowania, brutalne „doczytywanie” się aplikacji (a w zasadzie dokompilowywanie kolejnych porcji kodu). Już na jesieni Google zdradził swój plan, jak zamierza temu zaradzić i w końcu dostaliśmy potwierdzenie – wraz z L Dalvik odchodzi na emeryturę, a w jego miejsce zjawia się nowy, świeżutki Android RunTime, czyli ART. ART w przeciwieństwie do Dalvika jest kompilatorem Ahead of Time – będzie kompilował aplikacje podczas instalacji, raz a porządnie, zajmując przy tym więcej miejsca w pamięci, ale też odciążając procesor (a co za tym idzie baterię) w trakcie działania aplikacji. ART posiada również wsparcie dla 64-bitowych procesorów. Wszystko to powinno zapewnić użytkownikowi od 10 do 20% większą wydajność systemu, a − co za tym idzie − dużo lepszy user experience. Sądzę, że na pierwszych urządzeniach w pełni wykorzystujących potencjał ART (czyli np. opartych o Tegrę K1) będziemy mieli do czynienia z największym skokiem jakościowym od czasu wprowadzenia wsparcia dla procesorów dwurdzeniowych. Cieszą nowe funkcje, jak słusznie Michał B. zauważył – mamy trochę własnych pomysłów, trochę pomysłów zaczerpniętych z nakładek i trochę z iOS7. Ale ja nie widzę w tym nic złego, wręcz przeciwnie. Im więcej dobrych pomysłów firmy między sobą wymienią, tym lepiej dla użytkownika końcowego, a to właśnie ja nim jestem. Mateusz Gryc Jako jeden z nielicznych członków redakcji nie używam jeszcze L-ki na co dzień. Obecnie w moim
06-07/2014 FELIETON 2 OKIEM REDAKCJI – ANDROID L
Muzeum Nexusa nie mam sprzętu, na którym można uruchomić udostępnioną dla deweloperów wersję L, co sprawia, że co noc budzę się ze łzami w oczach. Android L (kompletną nazwę otrzyma po oficjalnej premierze) wprowadza największe zmiany w historii Zielonego Robota (a na pewno w tej historii „nowożytnej”, czyli powiedzmy od czasów 1.6). Jest tak dlatego, że złożyły się na niego nowości w kilku kluczowych aspektach Androida jednocześnie. Wygląd. Język Material Design, spajający wszystkie usługi i systemy Google w jedno, będzie starał się przekonać do siebie świat właśnie za pomocą Androida. Wygląda on świetnie, współcześnie (minimalizm, pastelowe kolory), ale nie jest przesadzony (jak iOS7, który moim zdaniem jest kucykiem Pony systemów mobilnych). Pierwszy naprawdę przemyślany model estetyczny, który został opracowany nie tylko przez rzemieślników (jak do tej pory), ale i przez prawdziwych artystów. Ekosystem. Poza unifikacją wyglądu Android L to także (incognito) Android Auto, bardzo zaawansowana integracja z Chrome OS i Android Wear (chociaż to będzie dostępne także dla wcześniejszych wersji Zielonego Robota). Ostatnie ruchy Google (brak możliwości modyfikowania wyglądu Wear, Auto i TV, plotki o nadchodzącym programie Silver, wyraźne wydzielanie Androida „od Google” i czystej wersji AOSP) wskazują na to, że gigant chce odzyskać kontrolę nad systemem. To umożliwi mu rozwijanie ogólnego ekosystemu. I wreszcie technikalia. Silnik ART oficjalnie zastępuje Dalvika, zabezpieczenia Androida trafiają do Google Play Services, co pozwoli na łatwiejsze ich aktualizowanie (brawo! W końcu w nagłym przypadku lub w systemach bezpieczeństwa czas jest kluczowy) i obsługa narzędzi graficznych wchodzących w skład DX11 to tylko początek góry, na czubku której znajduje się Project Volta, czyli zupełnie nowe podejście do systemu zarządzania energią. Już same te zmiany godne byłby przekręcenia licznika Androida o pełną cyfrę.
18
Obawiam się tylko, że oficjalne pojawienie się L-ki będzie oznaczało zwiększenie fragmentacji (przez zakres zmian aktualizowanie sprzętów może się producentom zwyczajnie nie opłacać), ale rozpocznie jakiś nowy okres w dziejach Androida, jeśli nie całego Google.
06-07/2014 FELIETON 2 GOOGLE I/O 2014 – ANDROID EVERYWHERE
19 REDAKCJA
GOOGLE I/O 2014
ANDROID EVERYWHERE Coroczna konferencja Google I/O dobiegła końca. Nas, jako nieprogramistów, najbardziej interesował keynote rozpoczynający wydarzenie. To właśnie na nim Sundar Pichai ze swoim zespołem współpracowników pokazał kierunek, w którym zmierzać będzie Google i jego produkty. Zobaczyliśmy nowy sposób projektowania Material Design, a także poznaliśmy zupełnie nowe sposoby na wykorzystanie Androida w życiu codziennym. Michał Zieliński Mówi się, że Google szybciej uczy się projektowania niż Apple tworzenia usług sieciowych. Myślę, że do pierwszej części zdania należałoby dopisać „i znaczenia ekosystemu”, bo to właśnie zobaczyliśmy na I/O. Ekosystem Google. Android Everywhere. I to jest świetne! Bardzo podoba mi się pomysł współpracy urządzeń z Androidem z Chromebookami. Możliwość otwierania aplikacji z tych pierwszych na laptopach czy synchronizacja powiadomień zdają się naprawdę wygodne i, co
ważniejsze, przydatne. Chrome OS będzie można teraz odblokować za pomocą smartfona. Gdy mamy Chromebooka, posiadanie telefonu z Androidem może nie jest koniecznością, ale świetnym pomysłem. Podoba mi się również pomysł Android Auto. Jestem wielkim fanem możliwości podłączenia telefonu do samochodu, w USA jest to standard w podstawowych modelach. Ale teraz nasz telefon będzie mógł współpracować z systemem multimedialnym w pojeździe na zupełnie innym poziomie. Szczególnie istotna będzie możliwość
06-07/2014 FELIETON 2 GOOGLE I/O 2014 – ANDROID EVERYWHERE
kontrolowania całości za pomocą głosu. Nie ma bowiem wygodniejszej i mniej zajmującej drogi do obsługi czegokolwiek. Są jednak dwie nowości, do których podchodzę z dystansem. Pierwszą jest Android Wear. Nie widzę potrzeby posiadania urządzenia, które będzie pokazywało mi powiadomienia na moim nadgarstku. Walczę z tymi małymi wiadomościami od jakiegoś czasu, ponieważ zwyczajnie odtrącają moją uwagę od innych, ważniejszych spraw. Druga to Android TV. Moim zdaniem to trochę sztuka dla sztuki, skoro na rynku dostępny jest Chromecast.
20
Oczywiście, na Chromecaście nie pogramy w gry czy nie zrobimy niczego bez posiadania innego urządzenia, ale Chromecast kosztuje 39 dolarów i jest zupełnie wystarczającą propozycją. Wierzę jednak, że są osoby, które Android Wear oraz TV zaskoczyły pozytywnie. Niemniej, prezentacji na Google I/O mogę z całą pewnością dać łapkę w górę. Było ciekawie, było dużo nowości, były protesty i dopóki nie zaczęła się część dla programistów, trudno było oderwać wzrok od ekranu. Podoba mi się, że Google wkłada coraz większy wysiłek w budowanie jednego, spójnego ekosystemu i zaczynam odliczać dni do momentu, w którym moja lodówka przypomni o aktualizacji do nowego Androida. Michał Brzeziński Tegoroczne Google I/O zaskoczyło mnie bardzo pozytywnie. Keynote’a oglądałem przede wszystkim ze względu na Androida, a tego było znacznie więcej, niż ktokolwiek by się spodziewał. Android One, Android Auto, Android TV, Android Wear, no i oczywiście Android L (którego opisałem w innym artykule). Na deser integracja (coraz mniej) zielonego robocika z Chrome OS. Naprawdę, nie
06-07/2014 FELIETON 2 GOOGLE I/O 2014 – ANDROID EVERYWHERE
dało się wcisnąć więcej Androida w tej prezentacji, z czego się bardzo cieszę. Jedna rzecz, która łączy (lub dopiero ma połączyć) te wszystkie punkty, to Material Design. Już przez chwilę myślałem, że Google pokaże wyświetlacz, który zmienia kształt, ale był to po prostu wstęp do nowej filozofii projektowania interfejsu. Filozofii, w której interfejs i interakcja z nim mają naśladować rzeczywisty świat; materiały, które go tworzą. Ale gdybyśmy na tym poprzestali, moglibyśmy w końcu otrzymać… niesławny skeumorfizm z początków iPhone’a. Do tego dołącza idea tak popularnego (i świetnego) płaskiego designu oraz tzw. „shadow design”. A wychodzi z tego oksymoron, czyli trójwymiarowy płaski design. Ale w tym szaleństwie jest metoda – z każdego schematu Google wziął to co najlepsze. Płaski design pozwala na odwzorowanie świata w uproszczony, bardziej symboliczny i kolorowy sposób, zaś naśladowanie relacji pomiędzy materiałami czy przedmiotami dodaje do tego efekt 3D. Połączenie nietypowe, ale być może w tym szaleństwie jest metoda. Jestem fanem płaskiego designu i nie uważam nowego stylu za znacznie lepszy, ale jestem ciekaw, co dalej zrobi z tym Google i oczywiście deweloperzy. Bardzo podoba mi się nacisk na animacje, które nie mają na celu zajęcie użytkownika, tylko rzeczywiste przekazanie
21
informacji. Nie jest to nowość, ale w ilu miejscach się do tego stosowano? Wróćmy do Androidów. Android One to idea, według której Google zbuduje platformę dla producentów low-endów. Specyfikacja nie będzie powalać, to zadanie należy do ceny – 99 dolarów. Dla mnie wygląda to jak seryjna produkcja Moto E z jeszcze większymi cięciami kosztów. Wspaniały pomysł! O ile projekt nie będzie miał większych potknięć, to jestem pewien, że bardzo spopularyzuje Androida. Naszego kraju bezpośrednio to nie dotyczy, ale Androida nigdy za wiele. W końcu niedługo zawita nawet do samochodów. Już w styczniu Google oficjalnie ogłosił Open Automotive Alliance, ale nie sądziłem, że podchodzi tak poważnie do tego tematu. Jednocześnie nie jest to dla mnie tak ekscytujące jak pozostałe projekty. Nie oszukujmy się – zanim ktokolwiek z nas wsiądzie do samochodu i będzie mógł korzystać z Android Auto, minie jeszcze parę ładnych lat. Chociaż gdzieś trzeba zacząć. Jest uproszczony interfejs i jest obsługa głosowa – więcej nie potrzeba, ale same w sobie nie sprawiają, że serce zaczyna szybciej bić. Mam tylko nadzieję, że w końcu zaczną produkować samochody, które korzystają ze wszystkich dostępnych standardów i nie będą się ograniczać tylko do CarPlay Apple’a. Nieco podobna sytuacja jest z Androidem TV – trafi pod strzechy dopiero po kilku latach, gdy
06-07/2014 FELIETON 2 GOOGLE I/O 2014 – ANDROID EVERYWHERE
telewizory wspierające go staną się standardem, a do tego spadnie ich cena. Nastąpi to prawdopodobnie szybciej niż Android Auto, ale okres oczekiwania jest zdecydowanie za długi dla żądnego elektroniki gadżeciarza, który, na dodatek, nie pochodzi z USA. Ale zakładając, że w końcu dotrze, podwaliny już są: Google Play Movies + szeroki wybór gier w Google Play. I jeśli tylko te dwie rzeczy Android TV będzie robił dobrze, sukces murowany. Aplikacje na telewizorze to bardziej dodatek, a przynajmniej w obecnej fazie rozwoju telewizorów. Dobrze, że Google wyznacza dokładne zalecenia co do interfejsu – na starcie platformy takie informacje są bardzo ważne i pozwalają na rozwój w odpowiednim spójnym kierunku. Tego brakowało na początku Androida. Czas przejść do ważniejszych rzeczy – Android Wear. Ten rok stoi pod znakiem wearables, więc i Google musiał pokazać coś swojego. Oczywiście niespodzianki tutaj nie ma, Android Wear oficjalnie istnieje już od jakiegoś czasu. Jednak dopiero teraz został zaprezentowany w całej okazałości i naturalnie z kilkoma nowościami. Inteligentne zegarki służą jako centrum zarządzania powiadomieniami oraz Google Now. Niestety, kraje gorzej wspierane przez Google Now (w tym Polska) na tym cierpią i wtedy zastosowanie sprowadza się do obsługi powiadomień. To było wiadomo jeszcze przed Google I/O. W testowym SDK udostępnionym na długo przed konferencją aplikacje na Android Wear nie mogły robić praktycznie nic, oprócz wyświetlania karty i wybierania akcji dla aplikacji na telefonie. Jednak Google zmienił zdanie i okazuje się, że na zegarku też znajdziemy pełnowartościowe aplikacje. Będą one ograniczone samą formą zegarka i łącznością z telefonem, ale proste operacje, niewymagające wielu kroków (jak np. ponowne zamówienie pizzy z prezentacji) wreszcie będą możliwe. Android Wear właśnie stał się 100 razy inteligentniejszy. Nie mogę się doczekać, co wymyślą deweloperzy. O Android Wear nie mówiono tylko w teorii – do sprzedaży trafiły dwa pierwsze zegarki – LG G Watch i Samsung Gear Live. Nie zachwyciły żadnymi funkcjami, ale dobrze, że przynajmniej nie zapomniano o takiej podstawie jak wodoodporność.
22
Obydwa mają prostokątną obudowę i moim zdaniem wyglądają bardziej na inteligentne zegarki, a dopiero później na zwykłe zegarki. Wolę odwrotne podejście, dlatego ja czekam na Moto 360 – okrągła tarcza do mnie bardziej przemawia. I nie ukrywajmy – wygląda po prostu lepiej. Spodziewałem się także niższych cen. Konsumentów może być trudno przekonać do produktu o tak ograniczonych możliwościach, a ceny zaczynające się od 200 dolarów nie zachęcają. Chromecast staje się coraz fajniejszy. Teraz nawet nie trzeba być z nim w jednej sieci, żeby
06-07/2014 FELIETON 2 GOOGLE I/O 2014 – ANDROID EVERYWHERE
23
i trzymam kciuki, żebyśmy w przyszłym roku mogli sami składać swój wymarzony telefon. Jest tylko jedna rzecz, której mi brakowało – Google Glass. Wiem, że dostały one znaczącą aktualizację ledwo 2 dni przed Google I/O, ale biorąc pod uwagę, jak bardzo gigant z Mountain View się do nich przykłada, spodziewałbym się przynajmniej drobnej wzmianki. Poza tym emocji było sporo. Nie interesują mnie technologie webowe i skupiłem się w całości na gadżetach i przeróżnych formach Androida. A pod tym względem było to najlepsze Google I/O, jakie mogłem sobie wymarzyć.
puszczać filmy z YouTube’a, ale lepszą nowością jest wygaszacz ekranu złożony ze zdjęć z galerii. Pozostaje pytanie: kiedy przyjdzie do Polski? Chciałbym się też cieszyć z lepszej integracji Androida z Chrome OS. Szkoda tylko, że Chromebooki są tak popularne tylko w Ameryce. Na koniec pozostają jeszcze dwa smaczki. Pierwszym z nich są okulary VR wykonane z kartonu, soczewek, taga NFC i magnesu. Wkładamy w nie telefon z Androidem i tym oto sposobem otrzymujemy najtańsze okulary rozszerzonej rzeczywistości. Zestaw do złożenia można bez problemu kupić przez internet, a jego jedyny koszt to 20 dolarów + przesyłka. I budżetowa alternatywa dla Oculus Rift gotowa. Drugim smaczkiem był projekt Ara, czyli smartfon modułowy. Mogliśmy zobaczyć działający prototyp, na którym włączony został Android. No dobra, tak w zasadzie był włączany, bo zawiesił się przy ładowaniu ekranu głównego. Ale progres jest
Michał Mynarski Za formę prezentacji Google powinno się porządnie zebrać. Niestety dawno nie oglądałem tak nudnej i ciężkostrawnej konferencji jak tegoroczne I/O. Strasznie mi głupio powoływać się tutaj na Apple, ale jednak trzeba oddać Cupertino, że WWDC 2014 było dla deweloperów świetną prezentacją, która okazała się być atrakcyjna również dla przeciętnego Kowalskiego. I/O 2014 było nieakceptowalnie nużące dla zwykłego entuzjasty technologii i toporne dla informatyka/dewelopera. Gdy po dwóch godzinach pan na scenie zaczął przerabiać SQL, absolutnie najnudniejszą tematykę IT, wiedziałem, że chcę jak najszybciej opuścić ten przybytek – pomimo obiecanej pizzy po całym „iwencie”. A byłem głodny. Wróćmy jednak do meritum, do miąższu, do mięska – gdybym miał podsumować tegoroczne I/O jednym sloganem, byłby to: Android Everywhere. I trochę mnie to przeraża. Przez lata śmialiśmy się, że system Google można zainstalować na wszystkim, od lodówki, przez stół, na szybkowarze kończąc. Teraz sam Google chce go nam zainstalować dosłownie na wszystkim. Na smartfonie, tablecie, telewizorze, w aucie, zegarku i opasce do śledzenia treningów. Google chce nas otoczyć kołderką swoich usług, chociaż gdy patrzę na te kroki, raczej wygląda mi to na próbę podduszania. A ja mam problem z dobrowolnym oddawaniem się w sieć usług giganta z Mountain View. Nie zmienia to faktu, że Google ma plan i jasno wytyczoną drogę rozwoju, podobnie jak
06-07/2014 FELIETON 2 GOOGLE I/O 2014 – ANDROID EVERYWHERE
Apple. Czy ja się z nią zgadzam lub identyfikuję, to już osobna kwestia, całkowicie pomijalna. Jednak to wszystko wydaje się takie chaotyczne – zegarki, owszem robią wrażenie, ale brak im pomysłu, dalej nie wiem, czym mają być poza hubem na powiadomienia dla smartfonu. Przez 2 godz. konferencji nie dano mi ani jednego powodu, bym chciał zamienić poważny zegarek na kolejny elektroniczny gadżet, który trzeba ładować codziennie. Podobają mi się za to dwa projekty, na które nie zwrócono tak dużej uwagi, a które w moim sercu mają specjalne miejsce – ARA oraz okulary VR. Co do pierwszego – to oczywiste – sam pomysł modularnego smartfona jest tak absolutnie rewelacyjny, że wręcz niestosowne jest się nim nie jarać. Zaś okulary VR pokazują ducha małego start-upu, który gdzieś w Google się podziewa, zaszczuty w najmniejszych zespołach projektowych, a ujawnia się dopiero pod postacią takich projektów. I chociaż wątpię, by ktokolwiek chciał grać na kartonowych okularach ze smartfonem w środku, to dla takich małych, smakowitych pomysłów warto obserwować Google. Mateusz Gryc Keynote miałem przyjemność oglądać wraz z częścią naszej redakcji w warszawskiej siedzibie Google i było to bardzo pozytywne doświadczenie. Podoba mi się, że Google Polska zdecydował się zorganizować taką imprezę (nie umniejszając oczywiście bardziej niezależnym I/O Extended, czyli spotkaniom organizowanym przez lokalne grupy fanów i programistów, zrzeszonych pod skrzydłami Google Developer Group). Wraz z rozszerzaniem oferty Play Store jest to dla mnie dowód na to, że Polska jest coraz ważniejszym rynkiem dla Google – co niezmiernie mnie cieszy. Wracając jednak do Moscone Center, gdzie odbywały się konferencje – sam keynote był jednak odrobinę męczący. Nie był nudny, tylko zwyczajnie za długi. Google, jak co roku zresztą, chciał pokazać wszystko, a tym razem było tego naprawdę dużo. Pierwsza prezentacja pierwszego dnia takiej imprezy to idealny czas na prężenie
24
muskułów w świetle reflektorów, jednak nie wypada zapomnieć o deweloperach, dla których się przecież tu zebraliśmy. I tak, mieszając pokazy praktycznego zastosowania prezentowanych nowości z czysto technicznymi aspektami, keynote rozciągnął się do prawie 3 godzin. Najważniejszym bohaterem Google I/O 2014 był, traktowany do tej pory odrobinę po macoszemu, ekosystem. Oparty o rozproszone usługi (a nie, jak w przypadku Apple, o wiele bardziej spójne rozwiązania) świat Google nigdy nie był postrzegany w ten sposób i gigant wreszcie postanowił coś z tym zrobić. Przy okazji rozszerzając ten ekosystem o całkowicie nowe urządzenia. Zobaczyliśmy więc, jak Google widzi integrację Androida z Chrome OS i przyznam, że to zrobiło na mnie piorunujące wrażenie. Do tego stopnia, że zapragnąłem z miejsca kupić jakiegoś Chromebooka i, co najważniejsze, nie byłem jedyną osobą na sali, w której obudziło się takie pragnienie. Z jednej strony zobaczyliśmy unifikację – gdzie to tylko możliwe, urządzenia mają stanowić „jedność”. Wygląd programów, możliwość uruchamiania androidowych aplikacji na dużym ekranie, powiadomienia przerzucane ze smartfona na Chromebooka – wszystko tylko po to, by zatrzeć granicę między sprzętami. Z drugiej jednak strony Google zdaje sobie sprawę, że nie wszystko można (i warto) unifikować. Czasami lepiej jest wykorzystać specyfikę urządzeń, ich inność i inne zastosowania, zamiast zamieniać je w coś, czym nie są. Co mam na myśli? Np. odblokowanie Chromebooka za pomocą smartfona z Androidem. Odblokowanie i automatyczne zalogowanie na konto używane na obu urządzeniach. Albo blokowanie smartfona, gdy w pobliżu nie ma zegarka z Android Wear. Inny przykład unifikacji i jednocześnie pierwszy na wchodzenie do „nowej rzeki” to Android Auto. Od jakiegoś czasu wiedzieliśmy, że Google, przy współpracy z producentami samochodów i elektroniki, pracuje nad tego typu rozwiązaniem – nad systemem zarządzania mediami w samochodzie. Oczywiste było, że będzie w jak największym stopniu wykorzystywał obsługę głosową. Teraz wiemy już, że jest to po prostu smartfon z Androidem L, który po podpięciu do systemu samochodu
06-07/2014 FELIETON 2 GOOGLE I/O 2014 – ANDROID EVERYWHERE
wyświetlany jest na zewnętrznym ekranie, z odpowiednio zmodyfikowanym interfejsem. Za obsługę odpowiada w większości Google Now i jego możliwości interpretowania komend głosowych (a więc pytanie – czy i w jakim stopniu Android Auto ma szansę działać w Polsce?). Jako kierowca, który robi pięciocyfrową liczbę kilometrów rocznie, bardzo ciekawi mnie to rozwiązanie i możliwości, jakie daje. Używam smartfona w samochodzie dość intensywnie, ale w zasadzie (jeśli pominąć rozmowy, przez słuchawkę oczywiście) ogranicza się to do dwóch zadań – odtwarzania muzyki i nawigowania po nieznanych mi obszarach. Zastanawiam się więc, czy Android Auto, jako tak bardzo mocno zależne od smartfona (jak dowiedział się Joshua Vergara od prezentera Auto: „to tylko pakiet bibliotek, który umożliwia takie wyświetlanie i obsługę interfejsu”, a więc zasada działania jest tu taka, jak w przypadku Chromecasta), będzie w stanie zaoferować jakieś dodatkowe możliwości. Raczej nie uruchomimy zdalnie np. nagrzewania samochodu, by wsiąść do komfortowo nagrzanego wnętrza w zimie, nie
25
będziemy też mogli raczej śledzić naszego samochodu czy upewnić się, że został zamknięty bez wychodzenia z domu. Pytanie, czy gdy już podłączymy Androida do systemu Auto, będziemy mogli głosowo zarządzać np. klimatyzacją. Myślę, że takiemu rozwiązaniu już bliżej do realizacji. Po niesamowicie nieudanych urządzeniach z serii Google TV i uśmierconym przed narodzinami Nexusie Q, Google przystępuje do kolejnego ataku na nasze salony. Głównym problemem Google TV był brak jakiejkolwiek tożsamości – był to właściwie tablet wyświetlany na ekranie telewizora. Posiadam takie urządzenie i nie korzystałem z niego praktycznie nigdy – wszystkie moje potrzeby jest w stanie spełnić malutki, prościutki Chromecast. Android TV ma być jednak kolejną inkarnacją Google TV. Urządzenia z tym nowym systemem będą pełnoprawnymi Androidami (a nie, jak Chromecast, odbiornikami), z dostępem do Play Store, skąd pobrać będzie można nie tylko filmy, ale i np. gry i aplikacje. A na deser – obsługa głosowa i integracja z innymi Androidami
06-07/2014 FELIETON 2 GOOGLE I/O 2014 – ANDROID EVERYWHERE
właściciela. Szczególnie ciekawią mnie dostępne na to urządzenie gry i to, czy ma szansę stać się, zapewne prostą, ale jednak – konsolą. Mimo wszystko jestem do tego rozwiązania nastawiony dość sceptycznie, bo nie wiem, czy Google da radę przekonać do niego innych (gry będą musiały np. poprawnie obsługiwać pada, a to wymaga od deweloperów pewnego zaangażowania). I czy sam nie straci zapału, jeśli Android TV nie będzie przyjmować się dostatecznie szybko. Brak wsparcia i zainteresowania zabije to urządzenie tak, jak zabił poprzednie wersje Google TV. Mam wrażenie, że Google na siłę szuka sposobu na rywalizowanie z Apple TV, podczas gdy rozwijanie zupełnie innego urządzenia – Chromecasta – przynosi dużo lepsze efekty. No i na koniec – urządzenia noszone. Druga połowa 2014 roku to czas wearables, co do tego nie ma wątpliwości. Spośród wszystkich rozwiązań Android Wear jako pierwsze ma szansę nadać jakąś formę chaotycznemu rynkowi. O Wear pisaliśmy sporo w poprzednim numerze i będziemy pisać pewnie jeszcze w następnych, gdy pierwsze
26
takie urządzenia trafią do redakcji. Warto jednak wspomnieć o ciekawym ruchu Google – licencja na Wear zabrania modyfikacji wyglądu systemu (tak samo jest w przypadku Auto i TV). Pokazuje to nowy kierunek, jaki obrał Google – nauczeni błędami przeszłości od początku chcą w pełni kontrolować swoją platformę. Co dla nas, użytkowników, ma plusy (spójny system), ale i minusy (zainteresowanie producentów może być mniejsze, bo dla nich oznacza to większe ryzyko i ograniczone możliwości wyróżnienia się na rynku). Wszystkim, co ostatecznie spaja cały ten świat, jest Material Design – nowy język estetyki, o jaki Google postanowił oprzeć wszystkie swoje produkty. To właśnie on ma zamienić wspomniane wcześniej „rozproszone usługi” w „spójne rozwiązania” znane w świecie np. Apple. Zawsze i wszędzie użytkownik ma się czuć jak w domu, ma rozumieć i „czuć” aplikacje, z których nigdy wcześniej nie korzystał – właśnie dzięki temu, że jest w ekosystemie. A na koniec wyznanie – teraz czekam tylko, aż w moje łapy wpadnie Moto 360…
06-07/2014 FELIETON 2 WIĘC MÓWICIE, ŻE CHCECIE REWOLUCJI?
27 MICHAŁ ZIELIŃSKI
WIĘC MÓWICIE, ŻE CHCECIE REWOLUCJI? Mało znany fakt: w swoim życiu tylko jeden telefon posiadałem dłużej niż rok. W przypadku tabletów trudno będzie nawet wybrać sprzęt, który dobiłby do magicznej bariery 12 miesięcy. Na dobrą sprawę nikogo nie powinno to dziwić. Cykl życia generacji urządzenia to właśnie około roku. Niby można pomijać jedną generację, ale jakoś rzadko kiedy była okazja, żeby to zrobić.
kupmy się na telefonach. Jeszcze osiem lat temu smartfon kojarzył się z ekranem opornościowym i mikroskopijną wersją Windowsa. Taki tandem trzeba było obsługiwać za pomocą rysika, którego dokładność była podobna, co podczas planowania wypadu do sklepu przy użyciu globusa. Smartfon kojarzył się z narzędziem, rzadziej z gadżetem. Potem przyszedł iPhone i wszystko odmienił. Ekran
S
pojemnościowy obsługujący wielodotyk. Wielki panel 3,5-calowy o rozdzielczości 480×320 pikseli. I ten system – dostosowany do obsługi palcem, banalnie prosty, kolorowy. Rok później do zabawy dołączył Google ze swoim Androidem promowanym na HTC Dream (znanym w Polsce jako Era G1). Gruby klocek ze sprzętową klawiaturą QWERTY, masą przycisków pod ekranem i brzydkim systemem. Ale to nic, bo świat wtedy zaczął się zmieniać szybko.
06-07/2014 FELIETON 2 WIĘC MÓWICIE, ŻE CHCECIE REWOLUCJI?
Już w 2009 roku poznaliśmy pierwsze urządzenia sprzedawane z nakładkami na Androida. Zaraz później pierwszy telefon z ekranem o zagęszczeniu pikseli większym niż 200 pikseli na cal. W 2010 roku iPhone z ekranem Retina i świetnym aparatem pokazał, że telefon może być jednocześnie gustownie wystylizowanym dodatkiem. Dwurdzeniowe procesory, czterordzeniowe procesory, ekrany HD, Full HD, jeden aparat, dwa aparaty, trzy aparaty. Wyścig zbrojeń zdaje się nie mieć końca. Problem w tym, że pewna granica została przekroczona. Granica, w której kolejne rdzenie czy megapiksele to sztuka dla sztuki. Świetnie to widać w przypadku tegorocznych flagowców. Z Samsungiem Galaxy S5 od dwóch tygodni w kieszeni zastanawiam się, co zmieniono w porównaniu do S4. Najlepszym strzałem będzie tylna klapka, która teraz jest wykonana z przyjemniejszego plastiku. Chylę czoła, Samsungu. Podobnie sprawa ma się w przypadku Sony – Xperię Z2 od Z1 odróżnia lepszy ekran i mniejszy font w Ustawieniach. Dotarliśmy do czasów, w których smartfony można wymieniać co dwa lata, pomijając jedną z generacji. Zaryzykuję stwierdzenie, że to na ten moment szczyt możliwości. Oczywiście, będą urządzenia z ciut lepszymi ekranami, ciut lepszymi aparatami, ciut szybsze, ale to ciągle nic wartego uwagi. W świecie topowych smartfonów słowa zachwytu powoli wyjdą z mody, ustępując miejsca przyzwyczajeniu. Czy to źle? W żadnym wypadku! Dzięki temu rozwijać się mogą inne zakątki technologii. Mamy urządzenia noszone, które mnie niespecjalnie interesują, ale mamy też inne smartfony. Te tańsze. Najważniejszą nowością na tegorocznym Google I/O był, moim zdaniem, projekt Android One. Jego celem jest dostarczenie produktów najwyższej jakości za dużo mniejsze pieniądze niż dotychczas. Bo widzicie, pojawienie się smartfonów miało jedną, znaczną wadę – zniknęły tanie, dobre telefony. Jeśli ktoś nie chciał wydawać więcej niż dziesięć setek za komórkę, musiał wybrać badziewie. Te urządzenia
28
działają powoli, wieszają się, mają tragiczne ekrany i wzbudzają w swoich właścicielach uczucia złości i nienawiści. To zaczęło się zmieniać wraz z pojawieniem się Nexusa 4, czyli topowego smartfonu za zaledwie 299 dolarów. Później do gromady dołączyła Motorola ze swoją Moto G oraz Moto E. Teraz pozostaje czekać na wysyp tanich urządzeń z Android One. Na pierwszy ogień poszły Indie, ale z czasem ekspansja dotrze na inne rozwijające się rynki. I to jest prawdziwa rewolucja. Nie jest problemem ułatwić życie komuś, kto może pozwolić sobie na wydanie 3 tysięcy złotych na gadżet. Ale pomóc komuś, kto na co dzień nie ma dostępu do technologii – to się liczy.
06-07/2014 FELIETON 2 MATERIAL DESIGN – OTO EKOSYSTEM GOOGLE
29 MATEUSZ GRYC
MATERIAL DESIGN
-OTO EKOSYSTEM GOOGLE Co się dzieje, gdy dotykasz palcem ekranu? Gdzie znika obraz, który wysuwasz poza krawędź wyświetlacza? Gdzie to, co było na nim wcześniej? Co jest pod spodem? W ten przewrotny sposób Matias Duarte, wiceprezes ds. designu Google przestawił ideę stojącą za Material Design – nowym kierunkiem czy, jak powiedział, „językiem” estetyki, jakim w najbliższym czasie będzie się posługiwać Google. A przez to i my wszyscy.
hris Lacy, twórca androidowych aplikacji Link Bubble, Tweet Lanes i Action Launcher, po zapoznaniu się z dokumentacją Material Design, stwierdził: „w czasach Holo Google miało wytyczne. Teraz ma styl”. Obserwując, z jaką pasją i zaangażowaniem czołowe postacie w Google opowiadają o nowym kierunku stylistycznym, trudno nie odnieść wrażenia, że jest to dla nich coś więcej niż tylko podejście
C
„żeby było schludnie”. To sposób na stworzenie z kilku systemów operacyjnych i masy rozdrobnionych usług jednego, spójnego ekosystemu. Domu Google.
Żegnaj, Holo Obecnie żyjemy w erze Holo UI (wzbogaconego o elementy nieoficjalnego nurtu Cards UI, który rozpoczęło Google Now). Kierunek estetyczny zapoczątkowany wraz z Androidem 4.0
06-07/2014 FELIETON 2 MATERIAL DESIGN – OTO EKOSYSTEM GOOGLE
(może nawet i 3.0) był pierwszą, jaką pamiętam, próbą Google posprzątania niespójnego i – nie oszukujmy się – wizualnie niezbyt zachęcającego, czystego Androida. Pierwszy raz Google opracował tak szczegółową dokumentację nie tylko techniczną, ale i zawierającą wytyczne estetyczne. Wszystko po to, by niezależni programiści tworzyli aplikacje pasujące do środowiska – jak domy na jednej ulicy. Każdy inny, ale jeśli utrzymują ten sam styl, czujemy się bezpiecznie i komfortowo. Udało się to częściowo. Tego typu zmiany wymagają czasu i chociaż Holo ostatecznie przyjęło się, nie można nie odnieść wrażenia, że ten kierunek został opracowany przez rzemieślników. Jak i większość produktów Google. Poza kilkoma futurystycznymi smaczkami (które z czasem… znikały, jak dominacja koloru niebieskiego), Holo z dnia na dzień zaczynało być dla użytkowników coraz bardziej przezroczyste. Nie wywoływało emocji, było po prostu mostem między użytkownikiem a zadaniem, jakie chciał wykonać. Material Design to zupełnie inna bajka. Zupełnie inne podejście do czystej estetyki, UX, a także jako poczucia „ekosystemu”. Moim zdaniem to kamień milowy, początek „nowego Google”.
Wyobraź sobie kartkę papieru… Jakie są główne założenia Material Design? Odpowiedź znajdziemy w obszernej dokumentacji tego stylu, która wielokrotnie przekracza to, co artyści z Google byli w stanie napisać o Holo. Nie wystarczy, że się tego nauczysz, musisz to „poczuć”. Główne założenie Material Design jest bardzo ambitne – zmienić sposób, w jaki postrzegamy software. Jako użytkownicy oprogramowanie postrzegamy po prostu przez pryzmat pokolorowanych pikseli. Na ekranie dzieje się coś, co może wyglądać lepiej lub gorzej, ale jest to byt sztuczny. Powstał w umyśle designera, „z niczego” i w podobną nicość odchodzi, gdy zamykamy program. „Materiał to metafora, z której zbudowane są elementy interfejsu” wielokrotnie powtarzał
30
Duarte. Wymaga on od projektantów, by spojrzeli na interfejs programu jak na fizyczny byt, a nie barwione piksele. Wszystkie elementy, nawet niewidoczne na ekranie, istnieją „naprawdę” w jednym świecie i posługują się ustalonymi prawami fizyki. Nie muszą to być prawa zgodne z naszymi, faktycznymi. Ale muszą być spójne. Każdemu elementowi należy nadać hipotetyczną masę, zależną np. od jego wielkości czy zasobności w informację. Po co? By animacja, jaką mu nadamy, była dla umysłu użytkownika jak najbardziej wiarygodna. Element dotknięty palcem będzie również odpowiednio na to reagował, rozejściem się delikatnej animacji „fali”. W końcu ktoś przyłożył do niego siłę. Ekran smartfona jest pustą kartką papieru. Do tej porty na tej kartce rysowane były poszczególne elementy. Teraz Google wymaga,
06-07/2014 FELIETON 2 MATERIAL DESIGN – OTO EKOSYSTEM GOOGLE
31
by zamiast je rysować, projektanci „układali” je na swoim płótnie. Podejście zgodne z Material Design wymaga, by postrzegać elementy także przez pryzmat ich hipotetycznej „grubości” i umiejscowienia w trójwymiarowej przestrzeni. Oznacza to, że elementy są hierarchicznie poukładane na sobie. Wywołuje to np. naturalne cieniowanie (Material Theme symuluje oświetlanie interfejsu przez… ekran urządzenia. W końcu – tak by to wyglądało, gdyby jego zawartość była fizycznym bytem) oraz uwiarygadnia animacje. Google przestrzega przed używaniem „sztucznych cieni”, np. pod tekstami, by zwiększyć ich czytelność (popularne rozwiązanie). Masz taki problem – musisz obejść go inaczej. Cieniowanie powstaje w sposób naturalny. I może być też wykorzystywane do zwracania uwagi użytkownika. Przyciski położone wyżej rzucają na niższe głębszy, pełniejszy cień. Wystarczy nadać im odpowiednio pełną (dobrze „oświetloną”) barwę, by użytkownik zdał sobie sprawę, że dany element jest tuż pod taflą szkła ekranu i to nim musi zająć się w pierwszej kolejności.
06-07/2014 FELIETON 2 MATERIAL DESIGN – OTO EKOSYSTEM GOOGLE
Wspomniane już wiarygodne animacje to kolejny kluczowy punkt idei Material Design. Koniec z elementami pojawiającymi się i znikającymi. Matias Duarte twierdzi, że to nie tylko czas trwania animacji denerwuje użytkownika, ale ich chaos. Mózg człowieka działa na schematach. Jeśli coś je zaburza, czujemy się poirytowani, bo odwraca to naszą uwagę. W najgorszym wypadku elementy interfejsu będą teraz wyjeżdżały zza krawędzi ekranu. Ale o wiele bardziej pożądane jest stworzenie „historii”, która usprawiedliwia wszelki ruch na ekranie. Szczegóły elementu listy zobaczymy, gdy po kliknięciu „rozciągnie się” na większą powierzchnię. W końcu – ta informacja fizycznie tam by się znajdowała. Nie przylatuje z kosmosu. Ikona rozpoczęcia odtwarzania w aplikacjach muzycznych ma rozbić się na pół i uformować ikonę pauzy, nie „przemieniać się w nią”. Wszystko ma mieć swoje uzasadnienie. Według designerów Google dzięki temu (i dzięki temu, że Android L ma pracować nieprzerwanie w 60 klatkach na sekundę, bez najmniejszych lagów) interfejs aplikacji będzie wywoływał u nas pozytywne estetycznie emocje, nie testując naszej cierpliwości. Mam nadzieję, że faktycznie dobrze zrozumieli sposób działania percepcji człowieka, bo najgorsze, co może spotkać użytkowników, to ciągłe czekanie, aż „skończy się ta cholerna animacja”. To byłoby totalną klęską.
Subtelne szczegóły Google chce wyrobić sobie i swojemu ekosystemowi nową, wyraźną tożsamość. O smutnym, szarawym Holo zapominamy wraz z momentem zamknięcia aplikacji. Charakter tych, które powstaną na gruncie Material Design ma zapewnić stosowanie spójnej, ale zawierającej mocne, pastelowe odcienie, palety kolorów. W nowych aplikacjach bardzo podoba mi się jeden szczegół, jakim jest floating action. Jest to okrągły przycisk „przypięty” do ekranu (a więc jest najwyżej – cień, te sprawy) w jego prawym, dolnym rogu. Zgodnie z dokumentacją, na ekranie może znajdować się tylko jeden, powinien być w kolorze danego ekranu
32
(jego Action Bara, teraz zwanego Application Barem, czyli tej górnej belki) i ma on wywoływać akcję typową dla danego miejsca aplikacji, co nie oznacza, że wykonywaną najczęściej (np. utworzenie nowego kontaktu w książce telefonicznej). Poza tą praktyczną funkcją, pełni on też funkcję estetyczną i wywołującą doznanie „ekosystemu”, przez jego obecność i spójne działanie w różnych aplikacjach.
Make the experience feel magical To cytat z dokumentacji, z rozdziału poświęconego budowaniu „pozytywnego odbioru” aplikacji. Już samo to, że coś takiego znalazło się w oficjalnych papierach, świadczy o zupełnie innym podejściu Google do projektowania, czym chce teraz zarazić też niezależnych programistów.
06-07/2014 FELIETON 2 MATERIAL DESIGN – OTO EKOSYSTEM GOOGLE
Praca z aplikacją nie ma być przygodą. Przygoda (opisana przez Duarte jako ciągłe bombardowanie użytkownika czymś nowym) męczy, wymaga skupienia i zaangażowania, na które odbiorca może po prostu nie mieć ochoty. Ma być „doświadczeniem”, z którego użytkownik wyciągnie jak najwięcej informacji, w przyjemny sposób. Dokumentacja opisuje np. sposób projektowania animacji, gdy na ekranie pojawia się kilka nowych elementów. Zamiast uderzać percepcję użytkownika nagłym pojawieniem się masy nowości i zmuszać do zapoznania się informacjami, powinniśmy poprowadzić go przez poszczególne elementy, pojawiające się na ekranie z minimalnym opóźnieniem. W ten sposób pokierujemy uwagą odbiorcy, niepostrzeżenie wciskając mu do głowy podstawowe informacje o tym, co właśnie pojawiło się na ekranie.
Narysuj to w kółkach Na studiach usłyszałem od jednego z (podobno ważniejszych) polskich designerów bolesną prawdę. „Najpierw powstaje projekt, a dopiero potem rysuje się go w kółkach i na siatkach, by udowodnić klientowi, że faktycznie
33
za opracowaniem kryje się jakaś wiedza naukowa”. Jestem pewien, że Material Design powstał najpierw w głowach artystów jako czyste płótna pełne animacji z pastelowymi dodatkami, a dopiero później ktoś zadał sobie masę trudu, by ustandaryzować to i opracować górnolotną ideologię. Mnie jednak ta ideologia kupiła. Jest spójna i logicznie tłumaczy nowe podejście do budowania interfejsu. Budowania go w sposób estetyczny i charakterystyczny, ale nie przesadnie inwazyjny. Ale − co najważniejsze – bardzo spójny. Google zaprojektował Material Design (zmieniając też np. zasady typograficzne i font Roboto) tak, by sprawdzał się na każdym urządzeniu, niezależnie od wielkości jego ekranu i sposobu obsługi. To chyba pierwszy tak wyraźny krok Mountain View w kierunku domknięcia ekosystemu, moim zdaniem nawet ważniejszy niż integracja Androida z Chrome OS. Zobaczymy, jak przyjmie się Material, czy użytkownicy pokochają nowe podejście pełne ruchu i życia oraz – przede wszystkim – czy projektanci aplikacji androidowych znajdą w sobie dość sił, by zacząć tworzyć rozwiązania nie tylko funkcjonalne, ale i piękne.
34
06-07/2014 SPRZĘT 2 LG G3 – PREMIERA I PIERWSZE WRAŻENIA
BARTOSZ DUL, MATEUSZ GRYC
LG G3
PREMIERA I PIERWSZE WRAŻENIA Pod koniec czerwca odbyła się oficjalna konferencja LG, na której miała miejsce polska premiera smartfona LG G3. Sama impreza była dobrze zorganizowana. Nie mam na myśli tutaj litrów alkoholu czy łososia z ziemniaczkami. Ani mnie, ani tym bardziej zapewne Was to nie interesowało/interesuje. Chodzi mi o warunki testowania aparatu – mieliśmy okazję wziąć do ręki na kilka godzin LG G3, pobawić się nim i porobić kilka zdjęć.
ateusz: W zeszłym sezonie to nie Samsung, nie HTC, ale właśnie LG z modelem G2 wzbudził moje największe zainteresowanie. Świetny wyświetlacz, trafiający w moje gusta design
M
i bardzo dobry aparat sprawiły, że chociaż G2 nie stał się ostatecznie moim prywatnym smartfonem (a miałem dwa podejścia), LG dostało mój kredyt zaufania i na następcę czekałem jak na żaden inny sprzęt. Wystarczyło poprawić kilka
35
06-07/2014 SPRZĘT 2 LG G3 – PREMIERA I PIERWSZE WRAŻENIA
ewidentnych niedoróbek, nie psując przy tym tego, czym G2 zachwycał, by stworzyć sprzęt idealny. Czy się udało? Los chciał, że egzemplarz do recenzji otrzymałem na dosłownie dwa dni przed zamknięciem numeru. To zbyt mało czasu, by poznać jakikolwiek sprzęt (w tym momencie pozdrawiam niezliczonych autorów „recenzji” powstających po kilku godzinach zabawy z urządzeniem, byle tylko być tym pierwszym). Dlatego pełną recenzję LG G3 znajdziecie w następnym numerze Android Magazine, a poniżej – pierwsze wrażenia.
22Design i wykonanie Smartfon z przodu wygląda jak Nexus i przy okazji pokazuje, jak powinno się robić smartfony z dużymi ekranami. Pięć i pół cala ekranu pokrywa niemal całą powierzchnię frontowej części telefonu i wygląda to pięknie. Mateusz: wygląd G2 zachwycał mnie najbardziej. Ramki ograniczone do niezbędnego minimum sprawiały, że dominujący ekran robił jeszcze większe wrażenie, a sprzęt dobrze maskował swoje wymiary. Teraz obudowy jest jeszcze mniej, ale samo urządzenie odczuwalnie urosło. W zasadzie można odnieść wrażenie, że elementy obudowy nad i pod ekranem zostały dodane tylko dla przyzwoitości. Skupiamy się na samym wyświetlaczu, co mi bardzo odpowiada. Mimo wszystko obsługa G3 nie jest już tak wygodna jak G2, szczególnie przez szerokość urządzenia. Fizyki nie oszukamy – mimo minimalnych ramek to jednak 5,5", które delikatnie, ale jednak zdaje się przekraczać moją granicę komfortu. LG G3 wydaje się być dobrze zbudowany i spasowany. Tylną klapkę można zdjąć i dostać się do wymiennej baterii czy slotu na kartę pamięci. Wróćmy jednak do samej klapki. LG postanowiło trzymać się plastiku (lekkość, niski koszt produkcji, łatwa wymiana), ale maksymalnie imitującego szczotkowane aluminium. Przynajmniej w dotyku. I nie ukrywam, że całkiem im się to udało. Ba – materiał nawet rysuje się jak aluminium. W każdym razie
z dwojga złego wolałbym chyba taki plastik niż inne plastikowe rozwiązania. Mateusz: Obecnie moim prywatnym smartfonem jest HTC One M8 i muszę przyznać, że LG odwaliło kawał dobrej roboty, imitując wygląd aluminium na plecach. A nawet delikatnie przedobrzyli, ponieważ plecki G3 są jeszcze bardziej „wyszczotkowane” niż w przypadku M8. Być może zachłysnąłem się trochę „luksusem” wykonania M8, bo pierwszy kontakt z G3 był dla moich dłoni doznaniem nieprzyjemSmartfon z przodu nym. Po prostu palce wygląda jak Nexus spodziewają się czei przy okazji pokazuje, goś innego, a trafiają na jak powinno się robić przyjemny i matowy, ale smartfony z dużymi jednak plastik. Sprzęt ekranami. sprawia też wrażenie
9
06-07/2014 SPRZĘT 2 LG G3 – PREMIERA I PIERWSZE WRAŻENIA
36
cięższego niż jest w rzeczywistości. Dałbym sobie uciąć rękę, że waży więcej niż mój One. Sprawdziłem specyfikację i… teraz bym już nie miał ręki.
22Ekran Ekran miał być jego największą zaletą, ale paradoksalnie może okazać się powodem większości narzekań na LG G3. Debiut LG w rozdzielczości QHD (2560 × 1440 pikseli, czterokrotność rozdzielczości 720p – Mateusz), 5,5-calowy ekran – czego chcieć więcej? Niestety okazuje się, że jego jasność jest niezadowalająca (niższa niż w dowolnym innym flagowcu LG), a wysoka rozdzielczość prawdopodobnie jest przyczyną zwalniającego oprogramowania. Teorii jest kilka – albo oprogramowanie niezoptymalizowane, albo serce (Snapdragon) nie wyrabia. W każdym razie problem leży prawdopodobnie w zbyt wysokiej rozdzielczości. Teoretycznie więc gdyby ten sam model posiadał ekran o rozdzielczości „tylko” Full HD, mielibyśmy wydajniejsze urządzenie i prawdopodobnie też dłużej trzymające na baterii.
37
06-07/2014 SPRZĘT 2 LG G3 – PREMIERA I PIERWSZE WRAŻENIA
Być może, bo LG chwali swoje ogniwo i z pierwEkran miał być szych testów wynika, jego największą zaletą, ale paradoksalnie że bateria trzyma dłumoże okazać się powodem żej niż w LG G2. Co nie większości narzekań zmienia faktu, że Full na LG G3. HD i tak oszczędniej obchodziłoby się z baterią. No ale cóż, ktoś musiał być pierwszy. Mateusz: Ekran to w przypadku G3 temat-rzeka, którym dokładniej zajmiemy się już w samej recenzji. Wybór rozdzielczości przewyższającej gęstością FHD wywołał sporo kontrowersji i chociaż LG wyszło z tej sytuacji raczej obronną ręką, podstawowym pytaniem jest – czy QHD ma dość wyraźnych zalet, by stłumić nimi problemy, które sprawia? Po pierwszych dniach z G3 wydaje się, że ekran nie wpływa niekorzystnie na czas pracy na baterii (ale czy to oznacza, że na FHD byłby fenomenalny?), który jest przeciętny, ani na zapas mocy obliczeniowej (i znów – to samo pytanie), której owszem, czasami brakuje, ale raczej winiłbym za to optymalizację nakładki. Ale z drugiej strony – na palcach jednej ręki mogę policzyć sytuacje, w których obraz jest dostrzegalnie ostrzejszy na G3 niż na moim M8. Dokładnie na dwóch palcach. A i tak widzę to tylko wtedy, gdy urządzenia są obok siebie. Pamiętajmy jednak, że wyświetlacz to nie tylko rozdzielczość. Obrazy na G3 bardzo mi się podobają – kolory są pełne i żywe, chociaż brakuje bieli – ale jego wyświetlacz jest zupełnie inaczej skalibrowany niż w One. Jakby chciał „poudawać” AMOLED-a.
9
22Oprogramowanie i wydajność Smartfon działa pod kontrolą Androida 4.4.2, jednak oprócz systemu operacyjnego ważny jest także interfejs i funkcje. W LG G3 zadebiutowała nowa wersja nakładki LG. Oprogramowanie zostało zaprojektowane od nowa. Zgodnie z aktualną modą nakładka LG jest lżejsza, wizualnie uproszczona, bogata w pastelowe barwy i płaskie elementy interfejsu oraz ikony. Momentami jest bardzo spójnie, a momentami wkrada się styl rodem ze starych wersji i psuje
całokształt. Niemniej jednak jestem skłonny pochwalić duży krok naprzód LG. Niestety nie mogę właśnie pochwalić wspomnianej przy ekranie wydajności. Niektóre animacje nie są płynne, gubią klatki, a aplikacje włączają tak samo szybko lub nawet wolniej niż zapchany do granic możliwości HTC One max. Mówimy tu o LG G3, który nawet nie miał włożonej karty SIM, nie miał zainstalowanej żadnej aplikacji, a w pamięci RAM i pamięci wewnętrznej hulały pustki niczym w Google+. Mateusz: Również dostrzegam braki w wydajności, głównie na pulpitach. Powrót do ekranu domowego bardzo często kończy się przeładowaniem wszystkich widżetów, a podczas scrollowania listy aplikacji natrafiamy na nieprzyjemne lagi, które urządzeniu o takiej specyfikacji po prostu nie przystoją. Trzeba jednak wspomnieć, że egzemplarze, których używaliśmy, były urządzeniami przedsprzedażowymi i LG ostrzegało nas, że mogą wystąpić tego typu problemy.
22Aparat Aparat i jego laserowy autofokus robią chyba największe wrażenie ze wszystkich cech LG G3. Zdjęcia pełne są kolorów i wychodzą dobrze nawet w trudniejszych warunkach oświetleniowych. Na pochwałę zasługują dwa tryby interfejsu aparatu – jeden to czysty wizjer z opcją robienia zdjęć za pomocą dotknięcia ekranu, a drugi to standardowy, w którym można przy okazji dostosować nieco ustawienia samego aparatu. Autofokus rzeczywiście działa bardzo szybko – szybciej niż w HTC One M8, ale różnica jest na tyle kosmetyczna, że praktycznie nieodczuwalna. Nie zmienia to jednak faktu, że całość (łącznie z funkcją kamery i nagrywania w slow mo oraz w 4k) trzyma bardzo wysoki poziom. Mateusz: Aparat G3 zmiata z powierzchAparat i jego ni Ziemi wszystko, co laserowy autofokus do tej pory widziałem. robią chyba największe Nawet odrobinę lepsze wrażenie ze wszystkich możliwości mojej M8 cech LG G3. w naprawdę trudnych
9
06-07/2014 SPRZĘT 2 LG G3 – PREMIERA I PIERWSZE WRAŻENIA
38
warunkach oświetleniowych nie są w stanie poprawić mi humoru. Już teraz jestem w stanie stwierdzić, że laserowy autofokus w G3 to nie placebo. Niezależnie od warunków (nawet w totalnej ciemności, gdzie M8 zastanawia się, co w ogóle dostrzega obiektyw), aparat łapie ostrość błyskawicznie – do tego stopnia, że zamiast stosować tradycyjny interfejs aplikacji aparatu, wybrałem uproszczony, w którym dotknięcie ekranu ustawia ostrość w danym miejscu i od razu robi zdjęcie. A dzieje się to szybciej, niż zdążycie powiedzieć „wow!”. To oczywiście szybkie wrażenia z LG G3. Więcej szczegółów na temat oprogramowania i swoich własnych odczuć opisze Wam w następnym numerze Mateusz Gryc, który intensywnie użytkuje LG G3. Niestety testowy model cierpiał na to, na co już zwróciłem uwagę. Nie wszystko jednak stracone – w momencie gdy to czytacie, LG zdążyło już nam podesłać poprawioną wersję LG G3, która trafiła do sprzedaży. Może się więc jeszcze okazać, że błędy we flagowcu LG zostaną poprawione.
39
06-07/2014 SPRZĘT 2 HTC ONE M8 – TEST
BARTOSZ DUL
HTC ONE M8 – TEST Na premierę pewnych telefonów czeka się z niecierpliwością, a na innych nie. Czekałem na HTC One M8, czekałem na nieco ulepszoną wersję HTC One M7 (2013) tylko z lepszym aparatem, reszta mogła zostać na swoim miejscu. I poprawiono wszystko, tylko nie aparat. Co z tego wyszło? 22Design i wykonanie owy HTC One w dużej mierze przypomina swojego poprzednika, w zasadzie to tylko jego. Znacząco się jednak od niego różni. Przede wszystkim jest bardziej zaokrąglony na krawędziach i rogach telefonu. Na zdjęciach nie wygląda to atrakcyjnie. W ogóle uważam, że One M8 to najmniej fotogeniczny smartfon świata, ale o tym za chwilę. One M7 był stworzony niemal w całości z aluminium, konkretnie w 70%. One M8 poszedł o krok dalej i HTC szczyci się, że aż 90% tegorocznego flagowca stanowi aluminium. To robi wrażenie.
N
Co prawda telefon jest cięższy… ale jak niesamowicie zbudowany! Zaryzykuję stwierdzenie, że to najlepiej zbudowany smartfon świata. Jednak szczotkowane aluminium z tyłu telefonu i te zaokrąglone boki na zdjęciach i grafikach wyglądają dość odpychająco. Smartfon może i jest niefotogeniczny, ale na żywo robi HTC szczyci już dużo lepsze wrażesię, że aż 90% nie. To jakby zupełnie tegorocznego flagowca inny telefon; naprawdę stanowi aluminium. staje się dużo ładniejTo robi wrażenie. szy po wzięciu do ręki.
9
40
06-07/2014 SPRZĘT 2 HTC ONE M8 – TEST
Niestety telefon jest jednocześnie wyraźnie cięższy niż One M7 i − co gorsza − ma tendencję do wyślizgiwania się z ręki. To w połączeniu z jego wielkością i wagą może stanowić o sporym ryzyku okaleczenia telefonu. Telefon jest wielkości Xperii Z2 (która ma większy ekran). Xperia jest doskonałym przykładem zmarnowanej przestrzeni wokół ekranu – w HTC przynajmniej uświadczymy tam praktyczne i jeszcze lepsze niż w M7 głośniki Boom Sound. HTC zrezygnowało z dotykowych przycisków pod wyświetlaczem na rzecz wirtualnych w systemie. I wszystko byłoby OK, gdyby nie fakt, że czarny pasek z logo producenta (na którym w zeszłym roku były jeszcze przyciski) dalej tu jest. HTC tłumaczy się tym, że potrzebowało tego miejsca na podzespoły ukryte pod spodem. No cóż, trudno. Wszystkie sloty i złącza umieszczono po bokach urządzenia, ponownie ograniczając dostęp do baterii One’a. Różnice? Tym razem HTC umieściło mini Jack u dołu i zamontowało slot na karty micro SD. Wreszcie!
22Wyświetlacz Krótka piłka – HTC wykorzystało praktycznie ten sam ekran co w One M7, czyli SLCD3. Jest on
06-07/2014 SPRZĘT 2 HTC ONE M8 – TEST
nieznacznie poprawiony, ale nawet nie muJestem też skłonny siał być. Już poprzedni uznać One M8 za najszybszego smartfona na One wyświetlał czysty świecie. i piękny obraz. Warto zaznaczyć, że ekran w One M8 całkiem dobrze sprawuje się na pełnym słońcu. Osobiście uważam, że zmiana z 4,7 cali na 5 to nie był najlepszy pomysł, ale dla wielu nie ma to większego znaczenia.
9
22Interfejs i wydajność HTC One M8 pracuje w oparciu o Androida 4.4.2 KitKat i najnowszą wersję Sense UI. W Sense 6 poprawiono kilka mniej lub bardziej irytujących rzeczy z poprzedniej wersji nakładki i przede wszystkim wprowadzono proste motywy kolorystyczne. Interfejs wygląda schludniej, a poszczególne aplikacje (np. Wiadomości, Dialer, Zegar itp.) okraszono kolorowymi belkami, które ładnie komponują się analogicznym w danym momencie odcieniem górnej belki. HTC One napędza czterordzeniowy układ Qualcomm Snapdragon 801 z grafiką Adreno 330 o taktowaniu 2,3 GHz i 2 GB pamięci RAM. Podczas testów nie natrafiłem na nic, co by mogło spowolnić jego działanie. HTC One w każdej sytuacji zachowywał się płynnie i szybko, a każda gra działała tak, jak powinna działać – włącznie z tymi najbardziej wymagającymi. Jestem też skłonny uznać One M8 za najszybszego smartfona na świecie. Wystarczy postawić obok siebie One M8 i np. Nexusa 5, Galaxy S5 i sprawdzić, który z nich najszybciej uruchomi poszczególne aplikacje. Uruchomienie aparatu i zrobienie zdjęcia w One M8 trwa praktycznie tyle samo, co samo uruchomienie aparatu w Xperii Z2. To są szczegóły, ale stanowią o sile tego telefonu. Niestety One M8 ma w zwyczaju trochę się nagrzewać. Być może nawet nie bardziej niż inne smartfony, ale ciepło aluminium potrafi dać o sobie mocniej znać niż nagrzany plastik.
41
42
06-07/2014 SPRZĘT 2 HTC ONE M8 – TEST
22Aparat HTC One robi ciut lepsze zdjęcia niż w zeszłym roku. Pomimo często wytykanego braku optycznej stabilizacji obrazu smartfon doskonale sobie radzi bez niej. Świetnie spisuje się też ultraszybki autofokus. HTC niestety ponownie zdecydowało się na użycie technologii UltraPixel zwiększającej piksele, które z kolei łapią 300% więcej światła niż zwykłe obiektywy. Problem w tym, że to nie stanowi w tym roku już żadnego argumentu. Dlaczego? Nietrudno bowiem zrobić Samsungiem Galaxy S5 w trudnych warunkach oświetleniowych lepsze zdjęcie niż za pomocą HTC One. Nie ma się co oszukiwać, w tym roku HTC One M8 to flagowiec z najgorszym aparatem. Na pochwałę zasługuje za to przednia kamerka. Możemy się śmiać, że przednia kamerka ma więcej megapikseli niż główny aparat (5 Mpix), ale żarty na bok. Przedni aparat działa po prostu wyśmienicie. Boli mnie trochę zmiana podejścia HTC do funkcji Zoe. Czym jest Zoe? Najważniejszą funkcją Zoe jest tworzenie automatycznych wideoklipów z nałożonym gotowym filtrem i podkładem muzycznym. Jak to działa? Przy
43
06-07/2014 SPRZĘT 2 HTC ONE M8 – TEST
włączonym trybie Zoe aparat po naciśnięciu spustu migawki rejestruje dodatkowo 3-sekundowy filmik. Po całym dniu Zoe tworzy w galerii folder, w którym znajdują się wszystkie materiały i przycisk do odtworzenia 30-sekundowego automatycznie zmontowanego z tych materiałów wideo. Sęk w tym, że w poprzedniej wersji Sense opcja robienia takich zdjęć była pod kciukiem, w interfejsie aparatu. To było proste i system myślał o tym jakby za użytkownika. Teraz trzeba wejść w osobny tryb fotografowania w Zoe, w menu. Trzeba też osobno robić zdjęcia i osobno nagrywać filmiki (teraz dowolnej długości), przytrzymując wirtualny spust od aparatu. Wiecie, kto będzie z tego korzystać? Nikt. Na uwagę zasługuje z kolei obecność drugiego aparatu, który zbiera informacje o głębi. Dzięki niemu można dokonać rozmazania konkretnego planu zdjęcia, które niestety nie działa najlepiej, lub np. zmienić nieco punkt widzenia kamery. Gdybym mógł wybrać między tymi dodatkami a aparatem na poziomie konkurencyjnych rozwiązań – wybrałbym dużo lepszą jakość zdjęć. Wideo, które nagrywa HTC One M8, stoi na bardzo wysokim poziomie. Na duży plus zasługują dobra stabilizacja obrazu i bardzo dobrze zbierany dźwięk nawet w bardzo trudnych warunkach.
na automatyczne (lub ręczne, w dowolnym momencie) włączenie specjalnego trybu telefonu, w którym pomimo dostępu do internetu i podstawowych aplikacji smartfon jest w stanie na kilku procentach resztek energii wytrzymać jeszcze wiele godzin. To moja ulubiona funkcja w nowych smartfonach, która bardzo przydaje się w tzw. kryzysowych sytuacjach.
22Podsumowanie HTC One M8 to najlepiej wykonany i prawdopodobnie najszybszy smartfon na świecie. Byłby idealny, gdyby tylko nie ten nieszczęsny aparat.
HTC One M8
5555 555
Ocena • Design: 5,5/6 • Jakość wykonania: 6/6 • Oprogramowanie: 6/6 • Wydajność: 6/6 Dane techniczne: • OS: Android 4.4.2 z HTC Sense 6 i platformą BlinkFeed • Ekran: 5-calowy wyświetlacz Super LCD 3, 1080p, 441 ppi • Wymiary: 146,4 × 70,6 × 9,4 mm • Waga: 160 g
22Bateria Pojemność akumulatora zwiększono „zaledwie” o 300 mAh w stosunku do zeszłorocznego modelu. To może się wydawać mało, szczególnie na tle konkurencji, a jednak różnica jest odczuwalna na plus i One M8 nie ma się czego wstydzić. Zostawmy jednak samą baterię i przejdźmy do czegoś dużo ważniejszego. Większość smartfonów i tak ładujemy codziennie, tak żeby nie zaskoczyły nas dnia następnego. Co jednak w sytuacji, gdy po pracy idziemy na nieoczekiwaną imprezę, bez ładowarki, bez powerbanka? Jak później zadzwonić po taksówkę, wysyłać uspakajające SMS-y do dziewczyny? Z pomocą przychodzi Tryb ekstremalnego oszczędzania energii. Opcja ta pozwala
• RAM: 2 GB pamięci RAM • Pamięć: 16/32 GB, do 128 GB micro SD • CPU: czterordzeniowy układ Qualcomm Snapdragon 801 2,3 GHz • Aparat: 4 Mpix z technologią UltraPixel, przednia szerokokątna kamerka 5 Mpix • Dźwięk: Przedni głośnik stereo, mikrofon HDR • Łączność: Zintegrowana obsługa LTE, wszystkie najważniejsze czujniki, GPS+GLONASS i kompas cyfrowy, NFC, BT 4.0 z aptX, DLNA, podczerwień, USB 2.0 z MHL (HDMI) • Zasilanie: Bateria LiPo o pojemności 2600 mAh
44
06-07/2014 SPRZĘT 2 HTC ONE M8 – DRUGA OPINIA
WOJTEK PIETRUSIEWICZ
HTC ONE M8 DRUGA OPINIA Zawsze byłem fanem tego, co robi HTC – w porównaniu z konkurencją są jedynym producentem, który robi naprawdę świetnej jakości produkty, a przy tym wykorzystują materiały niespotykane u konkurencji. Design nie jest co prawda tak minimalistyczny jakbym sobie tego życzył, ale zarówno zeszłoroczny One, jak i nowy model powinny stanowić wzór do naśladowania dla innych producentów smartfonów z Androidem. ą jeszcze dwie firmy, które projektują ciekawe formy – Nokia i Apple, przy czym nadal podoba mi się Nexus 5, pomimo że jest plastikowy. Po trzech tygodniach z Galaxy S5 byłem ciekawy, jakie będę miał odczucia z M8, który znacząco zwiększył swoje gabaryty.
S
22Konstrukcja Dostępny w trzech (skądinąd znanych) kolorach prezentuje się świetnie wizualnie
i jakościowo. Osobiście nie leży mi fakt, że przednie „metalowe panele” nad i pod ekranem są otoczone ramką jak w HTC One mini. Nie jestem też fanem koloru szarego. W M7 zachodziły Jeśli HTC na boki, dzięki czechce nadal mu przód był znaczpromować swoje nie atrakcyjniejszy czteromegapikselowe wizualnie. Pomijaultrakoszmarki, to musi coś jąc tę jedną irytująz tym zrobić. cą cechę, nie mam
9
45
06-07/2014 SPRZĘT 2 HTC ONE M8 – DRUGA OPINIA
absolutnie żadnych zastrzeżeń do wykonania samego telefonu – aluminium i szkło tworzą świetną kombinację. Gorzej jest natomiast z jego gabarytami. Dla mnie ten telefon jest po prostu za duży – jego wysokość jest w szczególności przytłaczająca. Gdybym musiał dzisiaj prywatnie kupić Androida, to jednak wybrałbym, ponownie, Nexusa 5, chociaż z bólem serca. Optymalnie byłoby, gdyby szklana przestrzeń z logo HTC na przedniej ściance została po prostu wycięta i telefon został o tyle skrócony. A tak niewygodnie się go nosi w jeansach i przeszkadza mi przy siadaniu, nie wspominając o uwieraniu na rowerze czy motocyklu.
22Bateria Tutaj wzrosty względem flagowców z 2013 roku są ogromne. Galaxy S5 mnie zadziwił, a One M8 nie odstaje zauważalnie od niego pod tym względem. Wytrzymywał mi cały dzień bez żadnych problemów, a gdybym się postarał i ograniczył w niektórych kwestiach, to być może udałoby się również i dwa dni przetrwać – a to wszystko bez uruchamiania funkcji oszczędzania energii.
22Ekran To jeden z lepszych ekranów na rynku, ale niestety odstaje od swojego starszego brata – zeszłorocznego One M7. Wyposażono go w matrycę IPS o rozdzielczości 1920×1080 pikseli, ale nie ma in-cell touch jak Nexus 5. Pomimo tego nie zauważyłem negatywnego wpływu na czasy reakcji – wszystko jest płynne, a całość poprawnie reaguje na palec poza kilkoma aplikacjami od HTC, w tym ustawienia. Mam wrażenie, że stosowane są tam inne algorytmy odpowiedzialne za fizykę przewijania – gdy machniemy palcem w Chrome, to strona się rozpędza, a po chwili zaczyna zwalniać. W przypadku wspomnianych Settings od HTC niestety tego efektu nie ma – troTo jeden z lepszych chę przypomina to hamoekranów na rynku, wanie silnikiem w aucie ale niestety odstaje od z ręczną skrzynią bieswojego starszego brata – gów, aby nagle przesiąść zeszłorocznego One M7. się na automatyczną. Do
9
samej wydajności po raz drugi nie mam żadnych zastrzeżeń – pierwszym smartfonem z Androidem, którego doceniłem pod tym względem, był Nexus 5. Galaxy S5 nie ma czego w tym towarzystwie szukać – TouchWiz jest przerażająco ślamazarny w porównaniu. Ale miałem pisać o ekranie… Odstaje on niestety od One M7 pod względem jakości. Czernie są jaśniejsze niż w starszym bracie, szarości są znacznie gorzej skalibrowane, a kolory mniej naturalne. Wzorem w tej kategorii nadal pozostaje Nexus 5.
22Aparat Najbardziej zawiodłem się na aparacie. HTC upiera się przy swoich UltraPixelach, które są niczym innym jak matrycą z dużymi pikselami, których zadaniem jest zbieranie więcej światła i generowanie tym samym mniej szumów. Niestety, patrząc na konstrukcje konkurencji, które mają znacznie więcej pikseli, a robią lepsze zdjęcia, to podejrzewam, iż problem leży w oprogramowaniu i ewentualnie firmware.
06-07/2014 SPRZĘT 2 HTC ONE M8 – DRUGA OPINIA
46
Jeśli HTC chce nadal promować swoje czteromegapikselowe ultrakoszmarki, to musi coś z tym pilnie zrobić. W tym względzie, na podstawie moich prywatnych porównań, zdecydowanie bardziej wolę efekty Samsunga Galaxy S5 oraz iPhone’a 5s. Niestety obiektyw w M8 (względem M7) stracił też OIS – optyczną stabilizację obrazu – i zamiast tego zyskał zupełnie zbędny Duo Cam. Bez sensu.
ekran i aparat, to wyprzedziłby w moim prywatnym rankingu Nexusa 5. A tak jest kolejnym telefonem, który ma mocne i słabe cechy. Bez wątpienia jednak króluje nad Galaxy S5. Szkoda tylko, że nie postarali się bardziej i nie popełnili tych paru błędów – miał szansę stać się historycznie najlepszym Androidem. A tak czekam na jego następną iterację.
22Sense 6.0 Nie jestem fanem nakładek na Androida, ale jeśli musiałbym z jakąś żyć, to byłby to właśnie Sense. Jest prosta, ładna i uprzyjemnia kilka aspektów systemu operacyjnego Google’a. Ciekawostką jest jednak fakt, że część aplikacji, które dotychczas były częścią Sense, pojawiły się niezależnie w Google Play – to dobry krok, szczególnie że bohater dostępny jest w alternatywnej wersji. One M8 można również kupić w wersji Google Play Edition, ze stockowym Androidem – nie miałem przyjemności go poznać, ale czuję, że byłby to mój ulubieniec.
HTC One M8 Dane techniczne: • Producent: HTC • Model: One M8 • SoC: Snapdragon 801 (MSM8974ABv3) 2,3 GHz • RAM: 2 GB • Ekran: IPS 5", 1080×1920 px • Wymiary: 146,36 × 70,6 × 9,35 mm (wys. × szer. × gł.) • Waga: 160 g • Aparat: tylny: 4 Mpix, 1/3" CMOS, f/2.0, 28 mm; przedni: 5 Mpix, f/2.0
22This is the droid you might be looking for Pomimo że nowy M8 wymaga zgody przyszłego właściciela na kilka kompromisów, to nie wątpię, że znajdzie wielu chętnych. Szkoda tylko, że HTC nie słucha krytyki – gdyby miał lepszy
• Bateria: 2600 mAh (9,88 Whr) • OS: Android 4.4 z Sense 6.0 • Karta SIM: nano
06-07/2014 SPRZĘT 2 FERGUSON FBOX, NAJLEPSZY PRZYJACIEL TWOJEGO TELEWIZORA
47 MICHAŁ ZIELIŃSKI
FERGUSON FBOX
NAJLEPSZY PRZYJACIEL TWOJEGO TELEWIZORA
W każdym domu znajduje się wiele ekranów. Jest kilkucalowy smartfon, coraz częściej znajdziemy większy tablet, jakiegoś laptopa i duży telewizor. I o ile trzy pierwsze bez problemu się dogadują, ten ostatni zawsze był jakby krok z tyłu.
echnologia rozwija się za szybko dla rzadko wymienianych telewizorów. Wielu z nas kupuje nowe smartfony czy tablety co rok, podczas gdy ten największy wyświetlacz w domu pamięta jeszcze czasy Androida 1.6, czego efektem jest spora warstwa kurzu na nim. Ferguson zdaje się mieć rozwiązanie, a jest nim FBox.
T
22Czym jest FBox? Do opisania wyglądu FBoksa najlepiej posłuży pendrive – jest to po prostu większy pendrive ze złączem HDMI zamiast zazwyczaj
spotykanego USB. Ta strona idzie do telewizora, przeciwległy koniec to wejście USB, do którego podłącza się odbiornik dla pilota. Oczywiście, FBox wymaga zasilania, które dostarcza się za pomocą kabla micro USB-USB podłączonego do portu w telewizorze bądź dołączonego do zestawu zasilacza. Gdyby otworzyć FBoksa, okaże się, że więcej wspólnego ma ze smartfonem niż z pendrive’em. W środku znajduje się bowiem dwurdzeniowy procesor ARM Cortex-A9 wraz z grafiką Mali 400 oraz 1 GB pamięci RAM. Po włączeniu na ekranie telewizora pojawi się Android
06-07/2014 SPRZĘT 2 FERGUSON FBOX, NAJLEPSZY PRZYJACIEL TWOJEGO TELEWIZORA
w wersji 4.2.2 przykryty autorską nakładką producenta. W przeciwieństwie do nakładek w smartfonach, ta zamiast na funkcjach skupia się na ułatwieniu obsługi systemu. Sprawę nawigacji można rozwiązać na dwa sposoby. Pierwszym jest korzystanie z przycisków na pilocie – popularny, często spotykany czterokierunkowy D-Pad. Drugi jest o wiele ciekawszy. Na ekranie pojawia się kursor, którym sterujemy… machając w powietrzu pilotem. Pilot idzie do góry, kursor idzie do góry, pilot idzie na dół, kursor idzie w dół. Fanom konsoli PlayStation od razu powinien przypomnieć się kontroler PS Move. O ile nie mnie oceniać dokładność systemu od Sony, to Ferguson rozwiązał sprawę prawie perfekcyjnie i często korzystałem właśnie z drugiego sposobu na nawigację po FBoksie.
22Co w systemie piszczy? Interfejs FBoksa składa się z dwóch części. Na górze mamy menu złożone z dużych kart. Każda z nich reprezentuje folder z aplikacjami konkretnego typu: są gry, są aplikacje użytkowe (na telewizorze!), są programy do wideo, są również ulubione pozycje. U dołu jest nieedytowalna siatka z kafelkami – to aplikacje, które Ferguson wybrał dla każdego użytkownika FBoksa. Całe szczęście zamiast samemu tworzyć aplikacje, producent skorzystał z pokaźnych zasobów gotowych programów na platformę od
48
Google. Wśród preinstalowanych pozycji znajdziemy więc m.in. MX Player, TVN Player czy XBMC, a także eksplorator plików Astro. Gdyby to jednak było za mało, FBox, prosto z pudełka, oferuje dostęp do Google Play, wraz ze wszystkimi usługami Google.
22Życie z FBoksem FBox z zasilaniem podłączonym do portu USB włącza się razem z telewizorem. Operacja trwa jakieś 45-50 sekund i po tym urządzenie jest gotowe do zabawy. Możemy oglądać film udostępniany ze smartfona dzięki XBMC lub podłączyć przez jeden z portów USB dysk i eksploratorem plików zlokalizować odcinek ulubionego serialu. Możemy przeglądać zdjęcia, które trzymamy na Google+. Tak w zasadzie dzięki dostępowi do Google Play możliwości są nieograniczone. Ja często słuchałem muzyki ze Spotify, korzystając z zestawu podłączonego do telewizora. Pomaga również fakt, że FBox działa piekielnie szybko. Trudno go przyciąć, a próbowałem na wiele sposobów. Problemem nie jest dla niego odtwarzanie filmów w Full HD, także tych udostępnianych po Wi-Fi. Również gry, takie jak Asphalt 8, działają bez zająknięcia. Gdybym miał się do czegoś przyczepiać, byłaby to obsługa. Mimo że dokładność pilota nie jest problemem, to trzeba go nakierować chociaż mniej więcej w stronę odbiornika. Do tego wpisywanie tekstu na klawiaturze pozostawia wiele do życzenia, choć wydaje mi się, że tutaj pomogą ćwiczenia. Całe szczęście Play Store oferuje kilka aplikacji, dzięki którym FBox może być sterowany za pomocą smartfonu czy tabletu.
06-07/2014 SPRZĘT 2 FERGUSON FBOX, NAJLEPSZY PRZYJACIEL TWOJEGO TELEWIZORA
Przystawka posiada również obsługę Miracast, czyli bezprzewodowego udostępniania ekranu. Niestety, nie udało mi się jej sprawdzić, ponieważ z niewyjaśnionych powodów opcja ta nie chciała działać z moją Motorolą.
49
Zdecydowanie propozycja dla miłośników grzebania i modyfikowania systemów.
22Warto?
22FBox a konkurencja Ferguson nie jest pionierem na rynku tego typu akcesoriów do telewizora. Najbliższym konkurentem dla FBoksa jest, niedostępny oficjalnie w Polsce, Chromecast. Propozycja Google jest tańsza, łatwiejsza w obsłudze, ale również z ograniczoną funkcjonalnością. Na Chromecaście nie pogramy w gry, nie sprawdzimy maila – tak właściwie na samym Chromecaście nic nie zrobimy. Jest też Apple TV, przystawka ze stacji Apple. Produkt z Cupertino poza możliwością streamingu wideo czy zdjęć z urządzenia oferuje również dostęp do sklepu iTunes Store. Jednak bez kompanii chociaż telefonu z Nadgryzionym Jabłkiem, Apple TV może bardziej frustrować niż weselić. Listę zamyka Raspberry Pi, ultratani mini-komputer do samodzielnego montażu. „Malinka” potrafi zaskoczyć funkcjonalnością, o ile potrafimy wydobyć jej potencjał.
Muszę przyznać, że w godzinę po rozpakowaniu FBoksa zapomniałem o tym, że go mam. Urządzenie, jak żadne inne, przeniknęło do mojego własnego, domowego ekosystemu gładko, jak po maśle. Dzięki prostocie obsługi i wielkim możliwościom Ferguson dosyć szybko zadomowił się za moim telewizorem, a ten ostatni wreszcie zaczął być przydatny. Jeśli więc macie nieużywany ekran z HDMI i zastanawiacie się, co z nim zrobić, myślę, że warto rozważyć propozycję Fergusona, szczególnie że jego cena to 289 złotych. Może nie jest to rozwiązanie idealne, ale żadne nie jest. FBox oferuje funkcje, których konkurenci nie posiadają i to czyni go wyjątkowym.
Karta do płacenia za aplikacje, muzykę
Ferguson FBox 555555
• Design: 3/6
• Jakość wykonania: 4/6 • Oprogramowanie: 4/6 • Wydajność: 5/6
OFERTA SPEC JALN A
Korzystaj w App Store, Mac App Store oraz w innych płatnościach internetowych.
Dzięki karcie CardEasy możesz w bezpieczny sposób zarejestrować konto w sklepach firmy Apple*. Od teraz nie musisz rejestrować konta z użyciem swojej podstawowej karty kredytowej. Dzięki CardEasy jesteś bezpieczny, anonimowy i łatwiej Ci kontrolować wydatki na Twoje ulubione aplikacje, muzykę i filmy. Aby dowiedzieć się więcej o karcie oraz dowiedzieć się gdzie kupić CardEasy – wejdź na stronę: www.cardeasy.pl * dotyczy sklepów Mac App Store, iTunes Store oraz App Store.
06-07/2014 SPRZĘT 2 FERGUSON REGENT TV8 - TABLET Z TELEWIZOREM CZY TELEWIZOR Z TABLETEM?
50
MICHAŁ ZIELIŃSKI
FERGUSON REGENT TV8
TABLET Z TELEWIZOREM CZY TELEWIZOR Z TABLETEM? Telefon z odbiornikiem FM nie robi dzisiaj na nikim wrażenia. Oczywiście, był czas, kiedy takie rozwiązanie nie było popularne, jednak wraca on do łask. Ferguson chce przenieść ten trend na tablety. Tyle że zamiast ulubionej stacji radiowej, na tablecie Regent TV8 obejrzymy wybrane stacje telewizyjne.
zasadzie telewizja w urządzeniach mobilnych nie jest niczym nadzwyczajnym. Na rynkach azjatyckich od dawna można kupić telefony, które po wyciągnięciu specjalnej antenki pozwalają na odbiór sygnału telewizyjnego. W Polsce bez problemu można dostać takie urządzenia na portalach aukcyjnych, często za nieduże pieniądze. Jeszcze nie tak dawno Samsung oferował w obu Amerykach swoje urządzenia w wersji „telewizyjnej”. Dzisiaj, w czasach nielimitowanych
W
pakietów danych i sieci LTE, dużo wygodniej jest udostępniać wideo przez internet. Mimo to Regent TV8 zaintrygował mnie na tyle, że postanowiłem spędzić z nim więcej czasu.
22Rozpakowanie Po otworzeniu niezwykle skomplikowanego pudełka można z niego wyjąć, poza samym tabletem, specjalną ładowarkę, kabel micro USB oraz przejściówkę micro USB – USB. Dzięki tej ostatniej do urządzenia można podpiąć pendrive’a czy modem 3G.
06-07/2014 SPRZĘT 2 FERGUSON REGENT TV8 - TABLET Z TELEWIZOREM CZY TELEWIZOR Z TABLETEM?
Sam tablet jest dosyć duży (wymiary: 219 × 164 × 11 mm) jak na taki ekran. Z przodu, pod taflą szkła, znajduje się bowiem 8-calowy wyświetlacz IPS o rozdzielczości 1024×768. Na prawo i lewo od niego umieszczono wielkie siatki skrywające głośniki. Dzięki takiemu rozwiązaniu dźwięk jest kierowany prosto do użytkownika, co zwiększa komfort oglądania wideo. Wszystkie porty znajdują się na dolnej krawędzi: złącze zasilania, micro USB, mini HDMI, slot na karty pamięci oraz złącze słuchawkowe. Poza nimi dolna krawędź skrywa również przycisk włączania oraz przycisk Home. Na prawej krawędzi umieszczono przyciski do regulacji głośności, zaś na lewej – port podczerwieni. W lewym górnym rogu ukryto wysuwaną antenę DVB-T. Zabrakło mi przelotki z mini HDMI na HDMI – tablet o takich aspiracjach z pewnością tylko by zyskał po dodaniu tego gadżetu do zestawu. Pod maską Regenta znalazł się dwurdzeniowy procesor Amlogic AML8726-MX o taktowaniu 1,5 GHz oraz 1 GB pamięci RAM. Producent zapewnia 8 GB pamięci wbudowanej (którą można łatwo rozszerzyć za pomocą karty micro SDHC o dodatkowe 32 GB). Całość działa dzięki baterii o pojemności 5000 mAh, a zarządza tym tabletowy, pozbawiony nakładki Android w wersji 4.1. Ferguson dużo mówi również o aparatach – ten z przodu ma 2 Mpix, a z tyłu 8, bez lampy błyskowej. Po wzięciu TV8 do ręki oprócz wymiarów da się odczuć również wysoką, wynoszącą ponad pół kilograma wagę tabletu. Dzięki wyprofilowanej obudowie wygodnie leży w ręce. Jest to również zasługa materiału użytego do wykonania obudowy – plastik świetnie udający aluminium. Ogólnie Regent TV8 nie wygląda źle, a nawet może się podobać.
22Ekran Jak już wspominałem, wyświetlacz zastosowany w tablecie to 8-calowy panel IPS o rozdzielczości 1024×768. Zaletą dla wielu będą proporcje. 4:3 promowane przez iPada to rzadkość w świecie tabletów z Androidem, co dziwi, ponieważ strony internetowe czy magazyny dużo lepiej wyglądają na bardziej kwadratowym ekranie. Ale TV8 to nie jest tablet do czytania, a oglądania – moim zdaniem lepiej sprawdziłby się tutaj wyświetlacz
51
16:9. Całe szczęście to, co mamy, nie jest złe. Kolory są bardzo dobrze odwzorowane, zagęszczenie pikseli mogłoby być większe, ale mając w pamięci cenę urządzenia (o której będzie później), 163 ppi jest w pełni akceptowalną wartością. Ekran szybko reaguje na dotyk, nie ma problemów z gestami multitouch.
22Multimedia Duże głośniki po bokach ekranu zapowiadały świetną jakość. Niestety już po chwili słuchania z nich muzyki zorientowałem się, że to tylko atrapy skrywające małe głośniczki stereo. Jakość nie powala na kolana i trudno tu mówić o konkurencji dla HTC One czy nawet Nexusa 7. Mimo to umiejscowienie jest ich ogromnym plusem, dlatego dla wielu osób taki zestaw będzie w zupełności wystarczający. Zachwalany przez producenta aparat również okazał się klapą. Zdjęcia nie są szczegółowe, kolorów też jakby brakuje. TV8 przypomina, że liczba megapikseli nie idzie w parze z jakością robionych zdjęć, a szkoda. Tablet bez problemu natomiast radzi sobie z odtwarzaniem filmów, nawet w Full HD, co cieszy. Jednak to nie filmy najbardziej mnie interesują, a promowana telewizja naziemna. Aby oglądać kanały telewizyjne, należy wysunąć antenę z urządzenia, a następnie otworzyć specjalną aplikację nazwaną DVB-T. Tablet wyszuka stacje telewizyjne i radiowe, a następnie pozwoli na wybranie pożądanego kanału z listy. Tyle w teorii. Jak to działa w praktyce? Po pierwsze, jeśli jesteśmy w głębi mieszkania, to nie działa w ogóle. Po kilkuminutowym przeszukiwaniu aplikacja poddaje się i nie wyświetla żadnego kanału. Zbliżenie do okna pomaga, ale dopiero wyjście na dwór pozwala w pełni cieszyć się telewizją. Testowany tablet nie miał problemów z płynnym odtwarzaniem kanałów w HD, co mnie pozytywnie zaskoczyło. Przydatny okazał się również Program TV od wp.pl, preinstalowany na urządzeniu.
22Wydajność Ale Regent to także tablet, na którym czasem przyjdzie skorzystać z internetu czy przejrzeć jakieś dokumenty. Tutaj niczym nie zaskoczy.
06-07/2014 SPRZĘT 2 FERGUSON REGENT TV8 - TABLET Z TELEWIZOREM CZY TELEWIZOR Z TABLETEM?
Dwurdzeniowy procesor zapewnia w miarę przyzwoite działanie systemu wraz z okazyjnymi spowolnieniami i przycinkami. O ile Chrome działa nie najgorzej, to problem pojawia się z większymi plikami PDF. Na dokument ważący 20 MB musiałem poczekać dłużej, nim można było go przeczytać, a i tak za każdym razem kolejna strona musiała być wczytywana na nowo. Zdaję sobie sprawę, że TV8 nigdy nie miał być demonem prędkości, ale po cichu oczekiwałem lepszych osiągów. Zaletą jest bateria, która wytrzyma spokojnie cały dzień zabaw y z urządzeniem.
22System Być może aktualizacja do KitKata rozwiązałaby te problemy. Na ten moment jednak tablet Fergusona działa pod kontrolą Androida 4.1 i nic nie wskazuje na to, żeby ten stan rzeczy uległ zmianie. Producent zdecydował się na stary, tabletowy styl systemu (znany z Honeycomb), co ma swoje zalety. Dzięki przeniesieniu skrótów do paska powiadomień czy siatki aplikacji w rogach urządzenie jest wygodniejsze w obsłudze. Regent pracuje na praktycznie czystym Androidzie, zmieniono jedynie standardową listę aplikacji. Wraz z tabletem użytkownik otrzymuje komplet programów do obsługi telewizji (DVB-T, Program TV wp.pl, DVB-T finder), a także Ariva Remote oraz Ariva Remote IR, dzięki którym można sterować innymi urządzeniami Ferguson. Na pokładzie znajduje
52
się również File Manager, popularny MX Player, komunikator vCommunicator, Transportoid, czytnik kodów QR, przeglądarka plików PDF i e-booków, a także prosty notatnik. Nic nadzwyczajnego, ale z pewnością wiele osób doceni taki zestaw. W razie potrzeby tablet oferuje dostęp do Play Store, skąd można pobrać dodatkowe programy.
22Dla kogo? Pomimo swoich wad Ferguson Regent TV8 może być świetnym urządzeniem. Jednak nie klasyfikowałbym go jako tablet; raczej przenośny telewizor, który świetnie sprawdzi się na kempingu. W razie potrzeby można podpiąć pod niego modem 3G i sprawdzić maila czy przejrzeć kilka stron w internecie. Jest to rozwiązanie wygodne i tanie – Regent kosztuje bowiem 569 złotych. Jeśli jednak szukacie tabletu w popularniejszym tego słowa znaczeniu, to rynek ma do zaoferowania dużo lepsze rozwiązania.
Ferguson Regent TV8 555555
• Design: 4/6
• Jakość wykonania: 4/6 • Oprogramowanie: 3/6 • Wydajność: 3/6
06-07/2014 SPRZĘT 2 SAMSUNG GALAXY NOTE PRO 12,2" – WIĘCEJ NIE ZNACZY LEPIEJ
53 MICHAŁ ZIELIŃSKI
SAMSUNG GALAXY NOTE PRO 12,2" WIĘCEJ NIE ZNACZY LEPIEJ
Swoją przygodę z popularnością tablety zaczęły w 2010 roku, kiedy to około 10-calowy iPad ujrzał światło dzienne. Od tego czasu na rynku pojawiają się urządzenia o podobnych wymiarach albo mniejsze. Mało kto decyduje się próbować swoich sił z czymś większym. Podczas testu 12,2-calowego Samsunga Galaxy Note Pro próbowałem znaleźć odpowiedź, dlaczego tak jest.
alaxy Note Pro został pokazany w styczniu 2014 roku i należy do rodziny Pro, czyli tabletów kierowanych do profesjonalnych odbiorców. Jak już wspominałem, ma 12,2-calowy
G
ekran o rozdzielczości 2560×1600, Snapdragona 800 oraz 3 GB pamięci RAM. Wiele elementów specyfikacji jest wspólnych z modelem Note 10,1 (2014), bo to właściwie bliźniacze urządzenia – dzielą nawet ten sam wygląd, ze
06-07/2014 SPRZĘT 2 SAMSUNG GALAXY NOTE PRO 12,2" – WIĘCEJ NIE ZNACZY LEPIEJ
sztuczną skórą na plecach. Note Pro posiada również większą baterię, której pojemność wynosi oszałamiające 9500 mAh. Note Pro 12,2" to pierwszy sprzęt Samsunga, w którym po wyjęciu z pudełka nie zwracamy uwagi na tandetne materiały użyte do jego wykonania. Zamiast tego trudno uwierzyć, jak duży jest ten tablet. Gdyby się uprzeć, można by zarejestrować go jako małe państwo, brakuje tylko tubylców. Mierzący 20 centymetrów wysokości i szeroki na 30 centymetrów Note Pro zawstydza dosłownie wszystko, co jest dostępne na rynku. Całe szczęście ktoś zachował głowę przy konstruowaniu tego szalonego sprzętu i tablet jest naprawdę smukły. Przeszkadzać może jednak jego waga. 750 gramów to sporo, szczególnie jak na urządzenie, które powinno się trzymać w ręce. Po kilku minutach z tym tabletem wiedziałem, że nie należy go trzymać w ręce, a nawet w rękach – to urządzenie powinno na czymś stać. Podstawka, stół, cokolwiek. Oglądając na nim „Grę o tron”, nie wytrzymałem nawet
54
czołówki bez odczuwania dyskomfortu, trzymając tablet w rękach. Jest zwyczajnie za duży. O podstawce przypomnimy sobie, gdy będziemy chcieli skorzystać z S Pena, czyli rysika od Samsunga stworzonego specjalnie na potrzeby linii Note. Trzymanie ponad 700-gramowego tabletu w jednej ręce i robienie notatek stylusem w drugiej po prostu nie działa. Sam S Pen nie zmienił się specjalnie. Dalej jest mały, plastikowy, ale za to dokładny i funkcjonalny. Świetnie sprawdza się podczas rysowania czy odręcznego pisania. Niestety liczba aplikacji, które mogą korzystać z jego dobroci, szybko się kończy. Note Pro od zwykłego tabletu z serii Note odróżnia także rozbudowany multitasking, który pozwala teraz na otworzenie do czterech aplikacji jednocześnie. O ile sam pomysł jest świetny i mocno mu kibicuję, to Samsung go dosyć zepsuł. Po pierwsze, podobnie jak S Pen, funkcja działa tylko z wybranymi pozycjami. Po drugie, okna są zwyczajnie za małe, żeby pomieścić tabletowe wersje programów. Zazwyczaj
06-07/2014 SPRZĘT 2 SAMSUNG GALAXY NOTE PRO 12,2" – WIĘCEJ NIE ZNACZY LEPIEJ
korzystałem z dwóch okien jednocześnie – Twitter i YouTube, dla przykładu.
22Czy zastąpi laptopa? Z jakiegoś powodu Samsung chce, żeby Note Pro 12,2" zastąpił laptopa biznesmenom. I naprawdę jest to pierwszy tablet, który mógłby to zrobić. Po pierwsze, wspomniane już multitasking i S Pen rozwiązują problem z nawigacją zarówno po stronach, jak i po plikach na urządzeniu. Po drugie, klawiatura. Koreańczycy naprawdę się postarali i pisanie na wielkiej Notce to czysta przyjemność. Dodatkowo klawiatura wirtualna ma wszystkie przyciski dostępne na sprzętowych odpowiednikach w laptopach. Skróty klawiaturowe również tutaj są. Niestety pomimo swojej ogromnej mocy Note Pro nie potrafi działać płynnie. Spowolnienia nie są okazyjne, są regularne. Rozwijanie panelu powiadomień, otwieranie aplikacji, skakanie między oknami – gdy korzystam z laptopa, chcę, żeby to było natychmiastowe. To sprawiło, że musiałem się naprawdę długo zmuszać, żeby robić na tablecie coś więcej niż oglądanie filmów. W kwestii multimediów Note Pro nie ma bowiem równych. Jego ekran jest duży, superostry i świetnie odwzorowuje kolory (mimo że nie jest to Super AMOLED). Głośniki, na które zdecydował się Samsung, to stereo, umieszczone po obu stronach urządzenia. Są duże, głośne, wyraźne, chociaż czasami zdarzało się, że je delikatnie przysłaniałem ręką. Aż wreszcie, 12,2-calowe monstrum ma 32 GB wbudowanej
55
pamięci, którą możemy rozszerzyć o nawet 128 GB za pomocą karty micro SD. Jednak to właśnie biznes jest na pierwszym planie, jeśli chodzi o Note Pro. Samsung doinstalował aplikacje takie jak Hancom Viewer do obsługi plików Office, e-Meeting oraz WebEx, które ułatwią prowadzenie spotkań oraz RemotePC do zdalnej obsługi komputera. To są przydatne pozycje, ale w dobie ultrabooków, które bez problemu pociągną na baterii przez 12 godzin, tablet powinien oferować coś więcej. Szczególnie że bateria w Notce pół dnia nie wytrzyma. W swoich testach udało mi się wytrzymać jakieś 10 godzin bez konieczności podłączania urządzenia do prądu. To nie jest rewelacyjny wynik, jak na tak dużą baterię.
22Dla kogo? Nie zrozumcie mnie źle, Galaxy Note Pro 12,2" to świetny tablet, tylko nie za bardzo wiem dla kogo. Być może jest grupa biznesmenów, którzy wyciągną z niego więcej, niż ja zauważyłem. Według mnie takie urządzenie sprawowałoby się dużo lepiej jako sprzęt czysto multimedialny. Taki Galaxy Tab Play. Do tego niech ma wbudowaną podstawkę i ciut niższą cenę. Sukces gwarantowany.
Galaxy Note Pro 12,2" 555555
• Design: 3/6
• Jakość wykonania: 2/6 • Oprogramowanie: 4/6 • Wydajność: 4/6
06-07/2014 SPRZĘT 2 SAMSUNG GEAR FIT – NIESPEŁNIONE MARZENIA
56 MICHAŁ ZIELIŃSKI
SAMSUNG GEAR FIT NIESPEŁNIONE MARZENIA
Pierwsze iteracje sprzętów to zazwyczaj niewypały. Produkty przeznaczone dla maniaków, early adopterów, głównie żeby poznać rynek. Tym był Galaxy Gear – przysadzisty zegarek z 1,5-calowym wyświetlaczem i Androidem na pokładzie. Potrafił robić zdjęcia, dzwonić, a nawet uruchamiać aplikacje. Po roku zbierania doświadczeń Koreańczycy zdecydowali się na wprowadzenie znacznych zmian w projekcie.
rezygnowano z Androida, zniknęła więc nazwa Galaxy. Zrezygnowano także z oferowania tylko jednego urządzenia – w tym roku mamy ich aż trzy, stworzone dla dwóch grup odbiorców. Na półkach można znaleźć dwa zegarki oraz elektroniczną opaskę. Ta ostatnia przykuła uwagę wielu, w tym moją. Czy słusznie? Na pierwszy rzut oka trudno przejść obojętnie obok Gear Fit. Niezwykle smukła i lekka opaska z pionowym, zakrzywionym wyświetlaczem. Całość wygląda bardzo futurystycznie i zaskakująco dobrze. O ile w przypadku telefonu czy tabletu wygląd można pominąć, to tutaj jest on sprawą kluczową. Urządzenie noszone,
Z
jak sama nazwa wskazuje, nosimy. Jest więc częścią naszego wyglądu; tego, co pokazujemy sobą innym. Gear Fit nie krzyczy, jedynie zdaje się pozdrawiać z przyszłości. Mam nadzieję, że w przyszłości będą lepsze zapięcia. Gumowy pasek, który trzyma Gear Fita na ręce, ma tendencje do odpinania się przy niektórych czynnościach, takich jak wkładanie ręki do kieszeni. Nieraz musiałem zbierać Fita z podłogi, bo postanowił spaść. Jak już wspomniałem, centrum urządzenia jest zjawiskowy wyświetlacz Super AMOLED o rozdzielczości 432×128. Nie dość, że jest pionowy, to do tego Samsung go wygiął. I to mocno. Zastosowanie takiego a nie innego panelu
06-07/2014 SPRZĘT 2 SAMSUNG GEAR FIT – NIESPEŁNIONE MARZENIA
57
implikuje kilka faktów. Po pierwsze, Gear Fit jest wygodny do noszenia, trzyma się pewnie na ręce. Z kolei dzięki sięgnięciu po Super AMOLED-a ekran dosłownie znika, gdy jest wygaszony. Przy ustawieniu jako tapety czarnego tła, granica między ekranem a ramką jest niezauważalna. Informacje zdają się pojawiać iście magicznie. Gear Fit to ciągle komputer, dlatego należy wspomnieć o tym, co drzemie w środku. Mamy więc dwurdzeniowy procesor taktowany zegarem 1 GHz, a także 512 MB pamięci RAM. Bliżej nieokreślone dane można przechowywać na 4 GB wbudowanej pamięci. Jak łatwo się domyślić, nie jest ona rozszerzalna o karty pamięci. Pieczę nad urządzeniem sprawuje nowy system Tizen. Jest to potwierdzenie faktu, że Gear Fit nie będzie działał ze smartfonami innych producentów niż Samsunga.
22Co może Fit? Gear Fit to opaska fitnessowa na pierwszym miejscu. W teorii powinniśmy ją zabierać zawsze, gdy czeka nas jakaś czynność ruchowa. Potrafi więc mierzyć nasze kroki, mierzyć przebyty dystans, kontrolować puls, a także pilnować snu. Poza tym to też smartwatch, na którym sprawdzimy godzinę oraz powiadomienia z telefonu. W rzeczywistości nie jest tak różowo. Opaska mierzy kroki, ale trzeba jej powiedzieć, aby to robiła. Idziesz biegać? Zaznacz tę opcję w Samsungu. Podobnie sprawa ma się z wycieczkami rowerowymi czy mierzeniem pulsu. To ostatnie ma w zwyczaju nie działać, a pomiar kończy się komunikatem o konieczności przetarcia czujnika czy zrelaksowaniu się. Również mierzenie snu pozostawia wiele do życzenia – musimy włączyć funkcję, gdy kładziemy się spać i wyłączyć ją rano. Gear Fit nie
06-07/2014 SPRZĘT 2 SAMSUNG GEAR FIT – NIESPEŁNIONE MARZENIA
ma również inteligentnego zegarka, który wibracjami obudzi nas w odpowiedniej fazie snu. Jako smartwatch urządzenie sprawuje się w podobnie. Nie można na nim instalować dodatkowych aplikacji (jedynie alternatywne tarcze zegara). Ekran jest na tyle mały, że czytanie powiadomień wymaga niespotykanej liczby przewijań po ekranie. Z powiadomieniem również nic nie zrobimy – większość możemy jedynie otworzyć na telefonie. Najgorzej sprawuje się odczytywanie godziny. Wyświetlacz w Gear Fit aktywuje się wraz z podniesieniem ręki. A dokładnie wraz z co trzecim podniesieniem ręki. Dla urządzenia problemem też było… wyświetlanie obecnej godziny. Często czas był cofnięty o 5, a nawet 15 minut. Pozostaje jeszcze bateria. Samsung chce, aby Gear Fit był z nami przez cały dzień, co w zasadzie powoduje, że nie ma go kiedy ładować. Co trzy dni trzeba jednak wygospodarować ponad godzinę, aby podładować mały akumulator w opasce. Nie jest to dużo, sam podłączałem go zazwyczaj w czasie oglądania filmu czy podczas pracy. Problem jest inny: Gear Fit ładujemy przez dziwny klips, do którego wkładamy kabel micro USB. Klips ma wielkość temperówki i jestem przekonany, że zgubienie go nie jest trudne. Opaska fitnessowa to urządzenie, które aż woła o możliwość ładowania bezprzewodowego.
sparowania z Galaxy, w moim przypadku S5. Pozwala to na odczytywanie danych z opaski prosto na telefonie, zaś wszelkie informacje są przetrzymywane w aplikacji S Health. Niestety, mimo ciągłego połączenia Bluetooth, S Health wymaga ręcznego odświeżania liczby kroków czy wyników ćwiczeń, które zmierzył Gear Fit. Do niedawna nie można było w ogóle przeglądać pomiarów snu. Za każdym razem, gdy korzystałem z S Health, widziałem zmarnowany potencjał.
22Podsumowanie Od najmłodszych lat uczono mnie, że jeśli coś jest do wszystkiego, to jest do niczego. Dokładnie tak jest w tym przypadku. Samsung chciał stworzyć urządzenie, które zastąpi opaskę fitnessową oraz smartwatch. Niestety, Gear Fit nie jest ani dobrą opaską, ani smartwatchem. Za 600 złotych możemy kupić Jawbone UP czy Fitbit Flex, które dużo lepiej sprawdzą się do mierzenia naszego życia. A jeśli chcecie smartwatch, to zaczekałbym na sprzęt z Android Wear.
Samsung Gear Fit 555555
• Design: 5/6
22Współpraca z telefonem Gear Fit nie potrafi funkcjonować bez smartfona lub tabletu Samsunga. Dosłownie – przy pierwszym uruchomieniu urządzenie wymaga
58
• Jakość wykonania: 4/6 • Oprogramowanie: 4/6 • Wydajność: 1/6
06-07/2014 SPRZĘT 2 NEXUS 7 (2013) – CZY ZESZŁOROCZNY TABLET MOŻE ZACHWYCAĆ?
59 MICHAŁ ZIELIŃSKI
NEXUS 7 (2013)
CZY ZESZŁOROCZNY TABLET MOŻE ZACHWYCAĆ?
Plotka o tym, że Google ma zabić rodzinę urządzeń Nexus obiegła świat szybciej niż informacja o zakończeniu działalności Budki Suflera. To był moment, w którym zacząłem poważnie rozważać kupno Nexusa – w końcu gdyby plotka się potwierdziła, miałby on status kolekcjonerski. Z początku planowałem zakup pierwszego Nexusa 7, ale szczęśliwie dostałem model drugiej generacji.
ablet ten został pokazany w lipcu 2013 roku, więc już jakiś czas temu. Pierwsza siódemka zachwycała wysoką wydajnością i niską ceną, drugi model do tego oferował niebanalnej jakości wyświetlacz i dosyć dobre głośniki. Mimo tego planowałem używać go do oglądania wideo na
T
YouTubie czy czytania artykułów – taki dodatkowy tablet do iPada, z którym się nie rozstawałem. Wcześniej próbowałem żyć z mniejszymi tabletami i to zwyczajnie nie było dla mnie. Brakowało mi w nich mobilności smartfona, brakowało mi w nich wygody 10-calowych modeli. Były takim kompromisem, na który nie potrafiłem się zdecydować.
06-07/2014 SPRZĘT 2 NEXUS 7 (2013) – CZY ZESZŁOROCZNY TABLET MOŻE ZACHWYCAĆ?
22Nexus 7 drugiej generacji to zmienił Być może to dzięki świetnemu ekranowi? Przekątna ma 7 cali, a rozdzielczość wynosi 1920×1200, co skutkuje ostrością na poziomie 323 ppi. Dokładnie tyle samo, ile w mojej Moto X. Sceptycy mogą mówić, że da się lepiej, ale dla mnie – osoby, która okulary nosi z potrzeby, nie dla lansu – taki układ w zupełności wystarcza. Wyświetlacz w Nexusie to również świetne kolory. Z tego co wiem, odwzorowanie barw w tym modelu jest na najwyższym poziomie w tabletach dostępnych na rynku. Nie można narzekać również na kąty widzenia. Być może to zaleta wydajności? Owszem, Nexus 7 nie skrywa w środku Snapdragona 800, ale nie można też o nim powiedzieć, że jest wolny. Przeciwnie – wszystko na nim śmiga, od przeglądarki, przez galerię, po Real Racing 3. Swoją drogą, na nowo odkryłem radość z grania w tę ścigankę. Dzięki 2 GB pamięci RAM skakanie między aplikacjami jest bezbolesne. Czysty Android potrafi zdziałać cuda, jeśli chodzi o optymalizację.
60
Być może to dzięki formie urządzenia? Tablet jest dosyć wąski i smukły, dzięki czemu świetnie leży w ręce. Niska waga sprawia, że można z nim spędzić naprawdę dużo czasu i nie odczuwać zmęczenia. Do tego materiały, na które zdecydował się Asus – szkło, gumowany plastik i ceramiczne przyciski – sprawiają, że Nexusa nie chce się wypuszczać z rąk. Całości uroku dodaje również wygląd tabletu, który zwyczajnie mi się podoba. Oczywiście, Nexus 7 nie jest bez wad. Czas pracy na baterii mógłby być lepszy, aparaty również pozostawiają trochę do życzenia. Nie można rozszerzyć pamięci kartą micro SD. Wersja z LTE jest dostępna tylko w wersji z 32 GB pamięci i dostaje aktualizacje później niż ta z Wi-Fi. Mojego Nexusa mam już od półtora miesiąca. W tym czasie Google potwierdził, że linia nie zostanie uśmiercona, a tablet u mnie został. Może nie ma wartości kolekcjonerskiej, ale na pewno ma wartość sentymentalną. Więc tak, zeszłoroczny tablet może zachwycać. Nexus 7 (2013) jest tego najlepszym przykładem.
zrób fotoalbum w iPhoto
WYDRUKUJ U NAS!!!
06-07/2014 SPRZĘT 2 ZALMAN ZM-PB56IW – POWERBANK DOSKONAŁY
61 MICHAŁ ZIELIŃSKI
ZALMAN ZM-PB56IW POWERBANK DOSKONAŁY Najważniejsze akcesorium do smartfona? Jakieś etui, słuchawki, stacja dokująca, może folia na ekran czy dodatkowy obiektyw? Nie. Poprawna odpowiedź jest tylko jedna: porządny powerbank.
ie oszukujmy się. Baterie w smartfonach można wpisać do księgi „100 największych żartów w historii tego świata”. Do tego z każdym rokiem dostajemy większe ekrany, szybszą transmisję danych, lepsze aparaty, przez co z telefonów korzystamy więcej. Ani się obejrzymy, a już jest południe i supersmartfon potrafiący wszystko woła o trochę prądu, niczym pies biegający wokół stołu w trakcie obiadu. Tutaj z pomocą przychodzi powerbank.
N
Powerbank to przenośny akumulator, którym naładujemy smartfona (czy, w przypadku niektórych modeli, nawet tablet). Rynek tych akcesoriów jest długi i szeroki. Dla mnie ważne, żeby powerbank był mały, wydajny i niedrogi. W te wszystkie trzy kategorie zdaje się wpasowywać Zalman ZM-PB56IW. Po wyjęciu z pudełka Zalman zaskakuje swoją kompaktowością. Długi na 93 mm, szeroki na 43 mm i wysoki na 22 przypomina wymiarami telefony sprzed dekady. Wadą może być
06-07/2014 SPRZĘT 2 ZALMAN ZM-PB56IW – POWERBANK DOSKONAŁY
jego waga, która wynosi 123,5 grama, jednak winny temu jest akumulator, który ma pojemność 5600 mAh. Dla porównania ponad 8-calowy Samsung Galaxy Tab Pro 8.4 ma baterię mieszczącą 4800 mAh. Wymiary Zalmana są więc zupełnie akceptowalne, a nawet pozytywnie zaskakujące. Obudowa powerbanka została wykonana z błyszczącego, białego plastiku, a na bokach wkomponowano szary przerywnik. Ten ostatni z daleka może wyglądać na metal, ale to dalej plastik. Pomimo użytego materiału konstrukcja jest wytrzymała, nic nie trzeszczy ani nie skrzypi. Na przodzie urządzenia znajduje się wyświetlacz, pokazujący naładowanie baterii (cztery kreski, każda informuje o 25% ładunku) oraz przycisk. Służy on do sprawdzenia naładowania Zalmana, ale również włączenia latarki, która znajduje się na górnej krawędzi obudowy. Obok niej producent umieścił port USB, do którego należy podpiąć kabel umierającego z braku prądu urządzenia. Akumulator ładujemy za pomocą standardowego kabla micro USB, wpinanego w port na lewej krawędzi urządzenia, oraz równie standardowej ładowarki dołączanej do każdego telefonu. Proponuję używać ładowarek dołączanych do tabletów czy nowych high-endów – oferują wyższe natężenie prądu, dzięki czemu naładowanie tak ogromnych ogniw zajmie mniej czasu. W zestawie, poza samym Zalmanem, znajdziemy trzy kable. Pierwszy to 50-centymetrowy Lightning – USB, którym naładujemy iPhone’a lub iPada. Drugi i trzeci to DC 3.5 – USB z wymiennymi końcówkami. Kable różnią się długościami: jeden ma 18 centymetrów
62
długości, drugi 70. Producent zdecydował się na dostarczenie najpotrzebniejszych końcówek: dwie micro USB, mini USB oraz 30-pinowa do starszych modeli Galaxy Tab i kolejna 30-pinowa do starszych urządzeń Apple. Przed użyciem Zalmana trzeba go najpierw naładować. Ten proces zajmuje około 5,5 godziny. Po, zazwyczaj nocnym, ładowaniu, wrzucałem go do torby i korzystałem w razie konieczności. Najdłużej bez użycia przeleżał u mnie tydzień, nie tracąc w ogóle ładunku. To zasługa ogniw dostarczanych przez Samsunga. Natężenie na wyjściu USB wynosi 1 A, wraz z napięciem 5,3 V zapewniają taką samą specyfikację prądu jak ten ze słabszych ładowarek. Dzięki temu Zalman nie ma problemów z ładowaniem popularnych modeli smartfonów. Komplikacje mogą pojawić się w przypadku tabletów, które zazwyczaj wymagają większego natężenia. W takich wypadkach powerbank nie naładuje urządzenia, ale pozwoli podtrzymać ostatki baterii przez jakiś czas. Zalman ZM-PB56IW jest więc wydajnym, dobrze wykonanym powerbankiem z ceną wynoszącą około 100 złotych. Zdecydowanie jedna z lepszych propozycji na rynku, jeśli nie najlepsza.
Zalman ZM-PB56IW 555555
• Design: 5/6
• Jakość wykonania: 5/6 • Oprogramowanie: brak • Wydajność: 6/6
JAK POWSTAJE DŹWIĘK W PHILIPSIE? SPRZĘT:
» Philips Hue ISSN 2082-3630
ww
iMagazine 4/2013 (29)
PROGRAMY:
» Boom
» ZAGGKeys Mini 7
» Texstastic
» 3 dyski w iMaku
» Alfred 2
» Cyborg R.A.T. 7
» Airline Tycoon
» JBL OnBeat Micro
» Alternatywy dla Google Reader
l w.ima azine.p g
AUDIOFIL Z iPHONE’EM FILM: DRIVE ANGRY
WYWIADY: Z DMITRIM STAVISTIM Z EVERNOTE Z OTULFILCEM.PL
HACKINTOSH CZY TO JEST LEGALNE?
imagazine.pl
06-07/2014 SPRZĘT 2 HTC DESIRE 816
64 PAWEŁ HAĆ, BARTOSZ DUL
HTC DESIRE 816 Budżetowe smartfony obarczone są zazwyczaj szeregiem mniejszych lub większych wad, wynikających z oszczędności. Nowe urządzenie HTC wydaje się jednak być zaprzeczeniem tej tezy – owszem, nie może pochwalić się szczególnie dobrą specyfikacją, jednak wciąż pozostaje naprawdę dobrym urządzeniem.
esire 816 to duży, bo aż 5,5-calowy telefon, wykonany z plastiku. Pomimo tego, że plasuje się na średniej półce cenowej (nowy kosztuje obecnie 1399 zł), zastosowane materiały są przyzwoitej jakości. Występuje w kilku wariantach kolorystycznych, od tradycyjnej czerni i bieli po miętową zieleń i jaskrawą czerwień. Obudowa ma jednolitą bryłę, jej tył jest błyszczący, natomiast zaokrąglone krawędzie pozostały matowe, dzięki czemu sprzęt pewniej leży w dłoni.
D
BD: Osobiście uważam, że telefon wyglądałby dużo lepiej, gdyby bliżej mu było do bryły iPhone’a 5c – bez matowych krawędzi. Cóż, coś za coś. PH: Z przodu widoczne są jedynie otwory głośników stereo i duży ekran, z logo HTC na dole. Gniazdo ładowania umieszczono na dolnej krawędzi, natomiast słuchawkowe na górnej. Kompletnie nie rozumiem tej decyzji, szczególnie że nawet w mniejszym HTC One M8 oba gniazda trafiły na jedną krawędź. Przyjęte w Desire 816 rozmieszczenie portów jest
65
06-07/2014 SPRZĘT 2 HTC DESIRE 816
koszmarnie niewygodne, jeżeli jednocześnie ładujemy telefon i słuchamy na nim muzyki. Na prawym boku umieszczono osłonę gniazda karty SIM (dokładniej nano SIM) oraz micro SD (obsługiwana pojemność do 128 GB) – to akurat dobrze, bo wbudowana pamięć ma jedynie 8 GB. Po przeciwległej stronie znalazły się przyciski regulacji głośności oraz blokady ekranu. Do ideału im daleko – o ile ich położenie sprawia, że znajdują się akurat pod palcem wskazującym lub środkowym prawej dłoni (albo pod kciukiem lewej), to już ich skok powoduje niewielki zamęt. Przyciski głośności są zbyt twarde, za to blokada działa zdecydowanie zbyt delikatnie, przez co notorycznie zdarzało się mi zablokować niechcący ekran. To na szczęście jedyny problem natury mechanicznej – sama obudowa jest zwarta i doskonale spasowana, przez co Desire 816 sprawia
wrażenie urządzenia dużo wyższej klasy, niż mogłaby to wskazywać cena (szczególnie jeśli porównamy je do dowolnego Samsunga). BD: A jednak nieco ją wyginając można usłyszeć wyraźne skrzypienie. Moim zdaniem wykonanie jest po prostu poprawne. HTC swego czasu robiło lepszej jakości plastikowe telefony, również w tej cenie. PH: Jeszcze jedno – obudowy nie da się otworzyć bez narzędzi, bateria jest więc niewymienna. Absolutnie mi to nie przeszkadza, a nawet uważam taką decyzję projektantów HTC za słuszną. Telefon jest dzięki temu trwalszy. Podczas konfiguracji telefonu jednym z etaPrzyjęte w Desire pów jest przeniesienie 816 rozmieszczenie danych z innego urząportów jest koszmarnie dzenia. Jako że na co niewygodne, jeżeli dzień korzystam z iPhojednocześnie ładujemy ne’a, wybrałem właśnie telefon i słuchamy na nim taką możliwość. Transmuzyki. feru można dokonać za
9
06-07/2014 SPRZĘT 2 HTC DESIRE 816
pomocą Bluetooth, jednak wtedy przenoszone są jedynie kontakty (i to okrojone z części informacji). Bardziej zaawansowanym rozwiązaniem jest skorzystanie z aplikacji HTC Sync i wyciągnięcie danych z kopii zapasowej na dysku komputera. Jest to dość mozolna procedura (nie używam tego rodzaju kopii zapasowych) i nie działa najlepiej – pomimo zaznaczenia zdjęć i kontaktów te pierwsze nie zostały w ogóle przeniesione, a książka adresowa pojawiła się w pamięci HTC jedynie częściowo (brakowało ponad połowy wpisów). Zakładam, że przy przenosinach z innego telefonu z Androidem jest lepiej, jednak Desire 816 nieszczególnie lubi się z iOS (ten sam problem zaobserwowałem też w One M8). Telefon dostarczany jest z Androidem 4.4.2 oraz Sense 6, obecnym również w innych urządzeniach HTC z tego roku. Nakładka wygląda doskonale, jest całkiem spójna wizualnie (aczkolwiek w niektórych miejscach wychodzi spod niej czysty Android), a do tego wprowadza funkcje, z których naprawdę przyjemnie i wygodnie się korzysta. BD: Rzeczywiście Sense 6 prezentuje się na Desire 816 świetnie. Faktycznie zdarza się, że wyskoczy okienko dialogowe, które żywcem wyjęte jest z czystego Androida i jest to przypadłość każdego HTC z Sense 6. Na szczęście praktycznie w ogóle to nie przeszkadza. PH: Początkujący użytkownik zostanie poprowadzony za rękę przez wszędobylskie komunikaty – porady wyświetlają się nawet w Blink Feed po kilkudniowym obcowaniu z telefonem. Właśnie – Blink Feed. Jest to hybryda czytnika wiadomości z wybranych serwisów oraz wydarzeń z naszego kalendarza. System proponuje wiele źródeł informacji, w tym również polskojęzyczne, nic nie stoi też na przeszkodzie, by wyszukać je samodzielnie. Usługa podoba Sama obudowa jest się mi znacznie bardziej zwarta i doskonale niż Flipboard, czyli aplispasowana, przez co Desire kacja, która jako jedna 816 sprawia wrażenie z pierwszych zaoferourządzenia dużo wyższej wała ten sposób agreklasy, niż mogłaby to gowania treści. Czytwskazywać cena. nik umieszczony jest
9
66
domyślnie na pierwszym ekranie, mamy go więc zawsze pod ręką. W połączeniu z 5,5-calowym wyświetlaczem stanowi naprawdę doskonałe połączenie. Treści wyświetlane są bez błędów, łatwo pomiędzy nimi przechodzić, a w razie potrzeby błyskawicznie można przejść do pełnej wersji serwisu z artykułem. BD: Warto dodać, że osoby, którym Blink Feed się nie podoba, mogą go usunąć i/lub jako główny ekran ustawić sobie zwykły pulpit. PH: Sense to jednak nie tylko Blink Feed – zawiera też kolekcję eleganckich i funkcjonalnych widżetów (aczkolwiek niezbyt obszerną), wprowadza też lekkie modyfikacje wizualne i funkcjonalne w podstawowych aplikacjach systemowych. Jednym z najbardziej lubianych przeze mnie dodatków jest możliwość przewinięcia listy do początku po dotknięciu paska statusu – działa to jednak tylko w systemowych aplikacjach.
06-07/2014 SPRZĘT 2 HTC DESIRE 816
Kolejnym z ciekawych dodatków jest tryb ekstremalnego oszczędzania energii – smartfon może błyskawicznie przeistoczyć się w prymitywne urządzenie do dzwonienia i wysyłania SMS-ów, redukując przy tym wszystkie zużywające energię funkcje. Trudno mi określić, ile czasu wytrzymuje w tym trybie, ponieważ nawet bez żadnego oszczędzania energii i podczas intensywnego użycia (rozmowy/zdjęcia/ synchronizacja push/włączone Bluetooth i Wi-Fi) pod koniec dnia zostawało mi 20% ładunku. BD: Ten tryb jest niesamowity. Na kilkunastu procentach, po jego włączeniu, można jeszcze działać na smartfonie przez wiele godzin. Wielki plus dla HTC, że postanowiło funkcję znaną z flagowego urządzenia wrzucić do modelu ze średniej półki. PH: Przy nieco delikatniejszym obcowaniu z urządzeniem i włączonym trybie oszczędzania (zmniejszone podświetlenie ekranu, synchronizacja jedynie przy odblokowanym telefonie) wieczorem miałem aż 40% baterii. Uważam to za naprawdę dobry wynik – gdybym ograniczył trochę używanie, mógłbym podłączać go do ładowania co dwa dni. Tak długa praca wynika z zastosowania pojemnego ogniwa – ma ono 2600 mAh, co nie jest może rekordowym wynikiem, ale w połączeniu z wymagającym nieszczególnie dużej ilości energii procesorem pozwala osiągać długi czas pracy. W Desire 816 zastosowano czterordzeniowy układ Snapdragon 400, który nie grzeszy wydajnością, jednak okazuje się wystarczający do wszystkich podstawowych czynności. Urządzenie działa płynnie zarówno podczas poruszania się po menu i standardowych aplikacjach, jak i w czasie przeglądania internetu. Prędkość animacji sporadycznie spada, ale nie jest ona szczególnie uciążliwa (szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę cenę urządzenia). BD: Rzeczywiście system działał w trakcie testów płynnie. Na pochwałę zasługuje też ostatnio istotna dla mnie prędkość uruchamiania aplikacji. Odnoszę wrażenie, że to właśnie w Sense UI najszybciej uruchamiają się aplikacje, szybciej nawet od flagowych modeli LG
67
06-07/2014 SPRZĘT 2 HTC DESIRE 816
68
czy Samsunga – to robi wrażenie, szczególnie w przypadku Desire 816. PH: Dodatkowo smartfon posiada aż 1,5 GB pamięci RAM – to niewątpliwa zaleta, przełączanie się pomiędzy aplikacjami jest dzięki temu znacznie szybsze (bo nie brakuje miejsca i działają one w tle). Pomimo niezłej konfiguracji mniej więcej raz dziennie otrzymywałem komunikat o zamkniętej nagle aplikacji, niezależnie od tego, czy korzystałem z telefonu intensywnie, czy też ograniczałem się do pracy w jednym programie. Ot, ten typ tak ma. Do komunikacji ze światem telefon wykorzystuje łączność LTE oraz Wi-Fi (jedynie w paśmie 2,4 GHz). Najważniejszym elementem każdego smartfona jest obecnie wyświetlacz – to on odpowiada za wymianę większości informacji. W Desire 816 zastosowano ekran o przekątnej 5,5 cala i rozdzielczości 1280×720 pikseli (ich gęstość wynosi więc 267 na cal). Na papierze nie wygląda to powalająco, jednak w praktyce ekran robi świetne wrażenie. Tekst jest wystarczająco ostry, by korzystać nawet z mniejszego fontu niż standardowy. Zdjęcia i filmy również wyglądają bardzo przyzwoicie. Matryca wykonana została w technologii Super LCD 2. Odwzorowanie barw nie pozostawia wiele do życzenia, ich nasycenie jest odrobinę za niskie. Po chwili przestaje to jednak przeszkadzać. Problemem jest natomiast podświetlenie ekranu. W mocnym słońcu jego czytelność drastycznie spada – nie pomaga nawet ręczne ustawienie najwyższej jasności. Automatyczna regulacja podświetlenia działa natomiast nieźle, chociaż ma tendencję do ustawiania zbyt niskiego poziomu światła. BD: Zaskakującym jest, że ekran HD wyświetla tak ostry obraz na tak dużym ekranie. Technicznie smartfon nie powala swoim ekranem, mimo to w praktyce w Desire 816 prezentuje się bardzo dobrze. Niestety muszę też potwierdzić przeciętną widoczność obrazu na pełnym słońcu. PH: Wraz z ekranem za dostarczanie informacji odpowiadają głośniki. Liczba mnoga nie
69
06-07/2014 SPRZĘT 2 HTC DESIRE 816
jest tu przypadkowa, urządzenie emituje dźwięk stereo. Głośniki BoomSound wypadają dobrze, idealnie nadają się do oglądania filmów na YouTube, a dzięki dużej głośności z powodzeniem sprawdzają się również w samochodzie, podczas korzystania z trybu głośnomówiącego. BD: BoomSound to cecha charakterystyczna lepszych urządzeń HTC. Ich umieszczenie w tak dużym telefonie co prawda jeszcze bardziej go powiększa, ale jednocześnie BoomSound czyni Desire 816 unikatowym telefonem ze średniej półki. PH: Głośnik rozmów również jest niczego sobie – oferuje czysty dźwięk. Mikrofon, choć pojedynczy, również radzi sobie nieźle. Moi rozmówcy nie zauważyli różnicy w stosunku do smartfona, z którego korzystam na co dzień. Czyli jest dobrze. A nawet bardzo dobrze. Ponadto telefon ma świetną antenę – w miejscach, gdzie z zasięgiem bywa słabo, Desire 816 pozwalało prowadzić rozmowy bez żadnego przerywania. W Desire 816 zastosowano aparat o tradycyjnej konstrukcji matrycy, nie pokuszono się o żadne rozwiązania znane z flagowców HTC. Matryca ma rozdzielczość 13 megapikseli, co nie przekłada się niestety na jakość zdjęć. O ile w bardzo dobrych warunkach oświetleniowych wychodzą przyzwoicie, to już wewnątrz budynków lub w pochmurny dzień są zdecydowanie zbyt ciemne. Jedynym sposobem na uzyskanie zadowalającej jakości jest skorzystanie z wbudowanej diody doświetlającej. Krótki czas otwarcia migawki ma jednak niezaprzeczalną zaletę – zdjęcia wychodzą bardzo ostre, w połączeniu z dużą rozdzielczością matrycy Desire 816 świetnie nadaje się do skanowania dokumentów (bardzo często wykorzystuję smartfona w taki sposób, więc dla mnie to ogromna zaleta). BD: Aparat w tym telefonie to doskonały arMatryca ma gument przeciwko terozdzielczość zom, że aparat w HTC 13 megapikseli, co nie One i jego ultrapikseprzekłada się niestety na le są złe. Krótko mójakość zdjęć. wiąc – może być gorzej.
9
Zdjęcia w Desire 816 Nie przeszkadzają wychodzą bardzo przeteż szerokie ramki ciętnie i potrzebują nawyświetlacza, są nawet prawdę dobrego oświepewną zaletą, jeżeli próbuje tlenia, żeby fotografia się korzystać z urządzenia ładnie wyszła. jedną ręką. PH: Aparat potrafi też nagrywać filmy w jakości 1080p. Przednia kamera ma natomiast 5 megapikseli – nie wyróżnia się niczym szczególnym. Sama aplikacja aparatu oferuje raczej podstawowe funkcje, nie znajdziemy tu dodatków znanych z One M8. W galerii zaimplementowano jednak edytor, który potrafi nie tylko kadrować i obracać fotografie, ale też nakładać filtry, usuwać efekt czerwonych oczu, wygładzać skórę twarzy oraz poprawić jej owal. Wcześniej musi ją tylko wykryć, jednak algorytmy stojące za tym procesem działają kapryśnie. Aparat i galeria uświadomiły mnie przypadkiem o poważnym problemie urządzenia. Zauważyłem bowiem, że pomimo włączenia opcji geotagowania zdjęć do żadnego z nich nie została przypisana lokalizacja. Ustawiłem wykorzystywanie wbudowanego odbiornika GPS, nadal jednak telefon bardzo słabo radził sobie z ustalaniem pozycji. Pomimo bezchmurnego nieba i poruszania się pieszo wyświetlenie położenia na mapie zajmowało nawet ponad minutę (zupełnie jak w Nokiach z Symbianem). Cyfrowy kompas również nie zawsze działał prawidłowo i wyświetlał kierunek odchylony od faktycznego o kilkanaście, a czasem nawet o kilkadziesiąt stopni. Jestem przyzwyczajony do korzystania z niewielkiego smartfona. Dość szybko przywykłem jednak do dużego HTC. Pomimo rozmiaru bardzo dobrze leży w dłoni. Nie przeszkadzają też szerokie ramki wyświetlacza, są nawet pewną zaletą, jeżeli próbuje się korzystać z urządzenia jedną ręką. Praca w ten sposób nie jest jednak wygodna, wystarczy bowiem zahaczyć wnętrzem dłoni o ekran, by dotyk w innym miejscu nie był odczytywany. Szkoda, że HTC przeoczyło ten problem i nie zaimplementowało choćby prostego mechanizmu wykrywania przypadkowego dotyku na
9
70
06-07/2014 SPRZĘT 2 HTC DESIRE 816
krawędziach. Zastanawia mnie, czy użycie tak dużego ekranu miało sens w przypadku Desire 816. Owszem, konsumpcja mediów jest wygodniejsza, ale odbywa się to kosztem komfortu obsługi i, bądź co bądź, rozmiarów. Nie chodzi mi bynajmniej o to, by nie robić telefonów z dużymi ekranami. Problemem jest to, że HTC nie wprowadziło żadnego rozwiązania, które wykorzystywałoby potencjał większego wyświetlacza. Interfejs wygląda identycznie jak w mniejszym One M8, którego używałem z równie wysoką wygodą (a może nawet i większą, bo jest odrobinę poręczniejszy). Wszystko jest po prostu rozciągnięte, przestrzeń robocza pozostaje dokładnie ta sama. Momentami widać też, że oprogramowanie Desire 816 to okrojona wersja tego, które trafiło do flagowego modelu. Rynek dużych smartfonów jest wciąż dość mały. Zeszłoroczna próba wejścia na niego przez HTC modelem One Max nie zakończyła
się szczególnym powodzeniem. Desire 816 ma jednak potencjał stać się modelem, który pozwoli zaistnieć HTC na tym rynku. To dość tani, a jednocześnie bardzo solidnie wykonany smartfon, z podzespołami umożliwiającymi stabilną i całkiem płynną pracę. Nie wszystko jest w nim dopracowane – aparat nie powala, systemowa klawiatura bywa męcząca, a w oprogramowaniu brakuje rozwiązań, które wykorzystywałyby w pełni możliwości dużego wyświetlacza. Nie zmienia to jednak faktu, że dalej mamy do czynienia z solidnym urządzeniem, które poradzi sobie z wieloma zadaniami.
HTC Desire 816 • Design: 4,5/6
555555
• Jakość wykonania: 4,5/6 • Oprogramowanie: 3,5 • Wydajność: 4/6
06-07/2014 SPRZĘT 2 DWIE WTYCZKI I EVA – RECENZJA POWERBANKU ZALMAN ZM-PB-112IW
71
MICHAŁ MYNARSKI
DWIE WTYCZKI I EVA RECENZJA POWERBANKU ZALMAN ZM-PB-112IW
Współczesne smartfony, szczególnie te z wyższej półki, to wspaniałe urządzenia – mieszcząc się w naszych kieszeniach, zastępują nam sporą część funkcji komputera przez całe dwie do trzech godzin. Dlatego użytkownicy coraz częściej sięgają po powerbanki, czyli przenośne ładowarki, pozwalające doładować telefon, nawet gdy jesteśmy z daleka od jakiegokolwiek gniazdka. Dzięki temu możemy rozluźnić się na imprezie, nie bojąc się, iż w środku nocy, gdy już będziemy zbyt wstawieni, by znaleźć źródło prądu, nie będziemy mogli zadzwonić do naszej eks. a testy do mnie i do Michała Zielińskiego podesłano dwa powerbanki od firmy Zalman. Model ZM-PB112IW, który trafił do mnie, odznacza się bardzo dużą pojemnością, 11200 mAh (więcej niż ma bateria w MacBook Pro 13”!), a jednocześnie przyjemnym wzornictwem i względnie kompaktowym kształtem. Jak sprawuje się praktyce? Zacznijmy od dalszej specyfikacji, bo ta tutaj odgrywa najważniejszą rolę. Model ten
N
posiada dwa wyjścia, przesyłające prąd stały o maksymalnym natężeniu 2 A i cztery diody LED, wskazujące stan naładowania. Jeżeli wierzyć informacjom producenta, to powerbank przetrwa do pięciuset cykli (nie powala mnie ten wynik, jeżeli mam być szczery), a sam akumulator w środku tego cudeńka oparty jest o „Samsung Cells”. Nie jestem pewien, czy ten ostatni aspekt to powód do dumy. W zestawie dostajemy cały pakiet końcówek (iPhone/iPad – 30 pin, 2 × micro USB, mini
06-07/2014 SPRZĘT 2 DWIE WTYCZKI I EVA – RECENZJA POWERBANKU ZALMAN ZM-PB-112IW
USB, Galaxy Tab) oraz trzy kable – 2 × kabelek transferowy (70 i 18 cm) z wymienną końcówką oraz Lightning (50 cm) do nowych iPhone’ów, iPadów i iPodów. To kompleksowy ekwipunek, który z łatwością zadowoli zarówno informatyka, jak i jego znajomych i bez problemu pozwoli nawiązać dobrze rokujące relacje damsko-męskie na zakrapianych imprezach. Jak wspomniałem wcześniej, Zalman ma przyjemne dla oka wzornictwo. Biała, plastikowa obudowa plus obłe kształty i całość wygląda jak Eva z „Wall-E” po spotkaniu z pospiesznym. Co prawda w redakcji nie mogliśmy dojść do porozumienia w kwestii jednoznacznej oceny samego wyglądu – Grycu stwierdził, że nie widział niczego gorszego, Michał Brzeziński, Bartek i ja uznaliśmy, że jest całkiem ok. Problemem jest jednak wykonanie – plastik, z którego jest zrobiony powerbank, bardzo szybko się niszczy, rysuje i ściera, a powiedzmy sobie szczerze – jego naturalne środowisko tj. torby, plecaki, schowki w samochodzie obfituje w możliwości uszkodzeń fizycznych. Kolejny aspekt to nieszczęsna, imitująca aluminium ramka oraz włącznik z połyskującego tworzywa przypominającego folię aluminiową po recyklingu. Na szczęście całość wydaje się być solidna, nie trzeszczy przy silniejszym uścisku, a konstrukcję bez ogródek można określić jako zbitą. Pora poruszyć najważniejszy aspekt – funkcjonalność. Z niekrytą dumą donoszę, że Zalman ZW-PB112IW o pojemności 11200 mAh ładuje bez kompleksów nawet dwa urządzenia naraz. Wspomniany wyżej szeroki zestaw końcówek oraz Lightning gwarantuje, że nasz powerbank jest kompatybilny z większością urządzeń mobilnych. Kompaktowy rozmiar pozwala przenosić go np. w tylnej kieszeni jeansów lub kieszonce na piersi we flanelowej
72
koszuli każdego prawdziwego informatyka, jednakże dość duża waga (260 g) stanowi, szczególnie w tym drugim przypadku, spory problem. Sam powerbank ze względu na dużą pojemność ładuje się naprawdę długo − od 7 do 8 godzin, dlatego odpada pomysł „podłączenia na szybko przed wyjściem” i trzeba pilnować, by wpinać go do ładowarki na noc. Oczywiście plusem jest fakt, że bez problemu naładujemy nim każdego flagowca prawie cztery razy do pełna. Na koniec został jeszcze absolutny „killer feature” czyli… latarka! Dioda umieszczona między wyjściowymi portami USB oświetli nam drogę, gdy ciemność zapanuje nie tylko na ekranie naszego smartfonu. To chyba najpiękniejsza metafora, jaką można było wpleść w plastikowy pojemnik na lit i kwas. Pozostała ostatnia kwestia – cena, i tutaj mam niestety mieszane uczucia. W przeliczeniu na pojemność 179 zł (Allegro) za 11200 mAh to cena dość abstrakcyjna, ale nie zapominajmy o dwóch rzeczach – podwójne wyjście może zapewnić nam doznania warte dużo więcej niż niecałe 200 zł, a latarka pozwoli po tych doznaniach znaleźć portfel i czmychnąć przed wschodem słońca.
73
06-07/2014 SPRZĘT 2 FLOWER POWER – DZIECKO KWIAT
WOJTEK PIETRUSIEWICZ
FLOWER POWER DZIECKO KWIAT
W naszym rodzinnym domu w Warszawie mamy Zuzię, która przebyła bardzo długą drogę do swojego nowego miejsca zamieszkania, bo aż z Wrocławia. Przez długi czas żyła sobie swoim pojedynczym życiem – jedna gałązka wystawała z gleby i nieśmiało trwała w swoim żywocie. Nie rosła, ale czasami zmieniała odcień zieleni – z jasnego na ciemny i odwrotnie. Wzięliśmy się jednak za nią porządnie i od dwóch lat rozrosła się o dodatkowe dwanaście (!) dodatkowych gałązek. Była karmiona różnymi nawozami i minerałami, które miały jej pomóc i już rozumiemy, dlaczego tak dużo ludzi wspiera GMO – nawet na drożdżach by się tak nie rozrosła. uzia to zamiokulkas zamiolistny (Zamioculcas zamiifolia), który jest w rodzinie od wielu, wielu lat. Kwiaty jednak są zdecydowanie specjalnością mojej Rodzicielki, dla której
Z
to miłość i hobby, a kiedyś ucięła mi jedną gałąź. Sam podchodziłem do dbania o nią znacznie prościej – Zuzia dostawała wodę wtedy, kiedy zaczynała marnie wyglądać. Na szczęście dużo jej nie potrzebuje, bo przypominałem
06-07/2014 SPRZĘT 2 FLOWER POWER – DZIECKO KWIAT
sobie o tym raz na dwa miesiące. Dzisiaj jednak ma się znacznie lepiej, a wszystko to dzięki czujnikowi Flower Power, który mnie informuje, gdy coś idzie nie po jej myśli. Flower Power to urządzenie w kształcie łodygi, rozchodzącej się na dwie części ku górze, które wkłada się w ziemię w okolicy kwiatu, który chcemy monitorować – najlepiej do donicy. Sam czujnik robiący pomiary w glebie znajduje się kilka centymetrów pod powierzchnią ziemi, a wystająca część zawiera anteny Bluetooth oraz baterię, która wystarcza na około roku ciągłej pracy. Jakość wykonania Flower Power jest w zupełności adekwatna, a po kilku miesiącach nie zauważam żadnych oznak zużycia. Co więcej – urządzenie zostało tak dobrze zamaskowane przez Zuzię, że od dawna nie zwróciłem na nie uwagi.
74
Sekunda… tak, nadal tam jest… właśnie to sprawdziłem. W komplecie z Flower Power jest aplikacja o tej samej nazwie. Debiutowała na iOS, a obecnie na Androidzie jest w fazie beta. Wersja finalna niewątpliwie zostanie bardziej dopracowana pod względem prędkości działania, ale może to też wynikać ze smartfonu, na którym ją testuję – HTC One M7. Funkcjonalność pomiędzy obiema platformami jest identyczna i nawet wygląda dokładnie tak samo graficznie. Nie jest jakoś szczególnie atrakcyjna, ale też nie odstrasza – funkcjonalna i prosta, przedstawia nam dokładnie te informacje, które potrzebujemy. Program zawiera też ogromną bazę ponad siedmiu tysięcy kwiatów i roślin wraz z wieloma ciekawostkami (i potrzebami) na ich temat.
75
06-07/2014 SPRZĘT 2 FLOWER POWER – DZIECKO KWIAT
Flower Power okresowo łączy się ze smartfonem po Bluetooth i wysyła najnowsze dane na serwery firmy, by poddać je analizie. Po paru sekundach wracają do programu i uaktualniane są wykresy informujące o czterech mierzonych parametrach: ilości światła dostarczanego do rośliny, ilości wody w glebie, ilości nawozu oraz temperaturze otoczenia nad powierzchnią ziemi. Jeśli z jakiegoś powodu wystąpi jakaś anomalia, to dodatkowo dostajemy powiadomienie w zakładce „To do” z informacją o problemie. Zuzia narzekała dotychczas dwukrotnie – raz na zbyt małą ilość słońca w okresie zimowym z sugestią przestawienia jej w bardziej optymalne miejsce oraz na zbyt mało wody. Na szczęście nie jest w tym względzie wymagająca. Po pierwszej instalacji Flower Power najgorsze są pierwsze godziny, kiedy czekamy i czekamy na jakieś wskazówki. W praktyce warto poczekać od 24 do 48 godzin, aby czujnik mógł zebrać więcej danych. Dopiero po paru miesiącach można mieć jakieś większe pojęcie o trendach i jak lepiej dbać o naszą zieloną istotkę – ewidentnie z żoną robimy to dobrze, bo nie krzyczy zbyt często. Gdybyśmy jednak zapomnieli o podlaniu kwiatka, to nie dość, że będzie narzekał, że ma za mało wody, to również da znać na kilka dni przed, że zbliża się termin tej czynności. Po prostu robi wiele rzeczy za nas.
Dzisiejsza technologia często utrudnia nam życie lub nie rozwiązuje konkretnych problemów. Nie mogę tego powiedzieć o Flower Power, a wręcz przeciwnie – nawet taki laik jak ja będzie teraz potrafił zadbać o zieleń w domu, niekoniecznie pamiętając o wszystkim co niezbędne. Flower Power robi tylko kilka rzeczy i nie jest tani, jeśli chcielibyśmy obsadzić nim cały dom lub ogród, ale to, co robi, jest wzorowe.
Flower Power
555555
Ocena • Design: 5/6 • Jakość wykonania: 4/6 • Oprogramowanie: 4/6 • Wydajność: 6/6
Dane techniczne • Producent: Parrot • Model: Flower Power (brown) • Dostępne kolory: zielony, brązowy, niebieski • Cena: około 200 zł • Wymiary: 19 × 2 × 7 cm (wys. × szer. × dł.) • Waga: 340 g • Kompatybilność: smartfony z Bluetooth 4.0
76
06-07/2014 SPRZĘT 2 SAMSUNG GALAXY TAB S 10.5 – PIERWSZE WRAŻENIA
WOJTEK PIETRUSIEWICZ
SAMSUNG GALAXY TAB S 10.5 PIERWSZE WRAŻENIA Samsung ma obecnie tak dużo modeli tabletów, że naprawdę trudno się w tym wszystkim połapać. Najpierw mamy rodzinę Galaxy Tabów, dostępnych w rozmiarach 7, 8 i 10,1" z ekranami niskiej rozdzielczości. Lepsze ekrany wyższej rozdzielczości ma linia Galaxy Tab Pro, dostępna w rozmiarach 8,4, 10,1 i 12,2". Jest jeszcze Galaxy Note Pro, wspierający obsługę piórkiem oraz najnowszy Galaxy Tab S – pierwsza linia wykorzystująca ekrany Super AMOLED o rozdzielczości 2560×1600 pikseli w obu dostępnych rozmiarach (8,4" i 10,5"). 22Budowa aletą zastosowania ekranów Super AMOLED jest to, że tablet jest niesamowicie cienki, a jego grubość wynosi 6,6 mm. To wymusiło również zastosowanie mniejszej baterii. Całość składa się na wagę zbliżoną do iPada Air, który ma aluminiową obudowę i ekran 9,7" – 465 gramów. To nie waga jednak robi wrażenie,
Z
gdy bierzemy go do ręki, tylko wspomniana grubość. Sztuka, którą otrzymaliśmy do testów, Zaletą zastosowania posiadała również Simekranów Super ple Cover – nakładka fiAMOLED jest to, że tablet zycznie wpinana w dwa jest niesamowicie cienki, a otwory na tylnej ściance. jego grubość wynosi 6,6 mm. W odróżnieniu od modeli
9
06-07/2014 SPRZĘT 2 SAMSUNG GALAXY TAB S 10.5 – PIERWSZE WRAŻENIA
trzymających się za pomocą magnesów, Simple Cover w zasadzie nie ma absolutnie żadnych szans się odczepić. Plecy Tab S 10,5" wykonano z tego samego materiału co Galaxy S5, przy czym są one dostępne w dwóch kolorach – dazzling white i titanium bronze. Miałem okazję poznać ten drugi kolor i nie mogę powiedzieć, aby był piękny albo trendy, ale też nie odstraszał mnie w żaden sposób. Osobiście jednak wybrałbym biel. Problem z materiałem wykorzystanym do pokrycia pleców jest taki, że zbiera on cały brud z naszych rąk. Już po trzech dniach, na rodzinnym wyjeździe, bardzo nieprzyjemnie kleiły się do palców – zalecam porządne czyszczenie co dwa dni, bo wrażenie było ekstremalnie niemiłe. Zaletą jest oczywiście fakt, że tablet nie ślizga się podczas trzyEkran Galaxy Tab mania, nawet jedną ręką. S posiada trzy Ani razu nie odnotowatryby pracy – Cinema, Photo i Basic. O tych łem sytuacji, w której mi dwóch pierwszych mógł wypaść, co niestepolecam natychmiast ty jest przekleństwem zapomnieć i w ogóle takich konstrukcji jak z nich nie korzystać – HTC One M8 – nie było generują one zdecydowanie dnia, abym nie uprawiał przejaskrawione obrazki żonglerki amatorskiej. i kolory nie mają Największe zastrzewtedy nic wspólnego żenia jednak mam do fiz rzeczywistością. zycznych przycisków na
9
77
dole obudowy, co jest konsekwencją moich preferencji do trzymania tabletów pionowo. Wynika to z dwóch rzeczy – tak skonstruowana jest większość stron internetowych oraz jest to wygodniejsze, bo mniej obciąża rękę, jeśli używamy tylko jednej. W tej roli z pewnością lepiej sprawdziłby się model 8,4", który waży niewiele więcej niż Nexus 7, ale mimo wszystko próbowałem tak korzystać z Tab S 10,5" i nie mogę tego nikomu polecić. Kończyło się to na przypadkowym wciskaniu przycisku Home lub tych dwóch dotykowych po jego bokach. W każdym razie tablet jest z góry przewidziany do używania w trybie landscape i pośrednio to też wynika z jego ekranu o proporcjach 16:10. Jako osoba, która marginalizuje oglądanie wideo na urządzeniu mobilnym, chciałbym zobaczyć ekran o proporcjach 4:3 w przyszłości. Tak swoją drogą, to nikt chyba jeszcze nie eksperymentował z 3:2… to też mogłoby być ciekawe. Poza Microsoftem, ale Surface to jednak laptop, a nie tablet.
22Ekran Wykorzystany przez Samsunga Super AMOLED charakteryzuje się wysoką rozdzielczością, która przy normalnej odległości od oczu tuszuje fakt zastosowania nietypowego ułożenia subpikseli – czerwone i zielone są kwadratowe, jednak niebieskie są cienkimi paskami pomiędzy ich rzędami – ale dla osób o lepszym wzroku
06-07/2014 SPRZĘT 2 SAMSUNG GALAXY TAB S 10.5 – PIERWSZE WRAŻENIA
mogą być widoczne i wydawać się nieatrakcyjne. Dla większości ekrany o DPI przekraczającym 280 punktów powinny być jednak więcej niż satysfakcjonujące. Ekran ze względu na fakt, że jest typu Super AMODLED, charakteryzuje się nietypowym poborem prądu – przy kolorach i w większości ciemnych wyświetlanych scenach, akumulator zapewnia bardzo długie czasy pracy. Wystarczy jednak spędzać więcej czasu w przeglądarce na stronach w większości białych, a procenty spadają znacznie szybciej. W praktyce baterii powinno w zupełności wystarczyć na pełny dzień, a często dwa lub trzy. Ekran Galaxy Tab S posiada trzy tryby pracy – Cinema, Photo i Basic. O tych dwóch pierwszych polecam natychmiast zapomnieć i w ogóle z nich nie korzystać – generują one zdecydowanie przejaskrawione obrazki i kolory nie mają wtedy nic wspólnego z rzeczywistością. Zaskoczeniem natomiast jest tryb Basic, który według szczegółowych testów AnandTech bardzo dobrze odwzorowuje tryb sRGB i w niektórych kategoriach bije nawet iPada Air, który ma jeden z lepszych ekranów na rynku.
22Android i SideSync Samsung wprowadził nową funkcję, której niestety nie miałem okazji przetestować. Nazwali ją SideSync i polega na wyświetlaniu ekranu z Galaxy Note 3, GS4 lub GS5 na ekranie Tab S. To
78
79
06-07/2014 SPRZĘT 2 SAMSUNG GALAXY TAB S 10.5 – PIERWSZE WRAŻENIA
ma pozwalać na obsługę telefonu, łącznie z wykonywaniem połączeń głosowych, prosto z tabletu, ale wymaga wcześniejszego zestawienia ich za pomocą odpowiedniej aplikacji. Co do samego TouchWiza, to nie mam niestety żadnych nowych przemyśleń od czasów mojej recenzji Galaxy S5 – nadal jest to twór, który mi się po prostu nie podoba i ponadto znacząco odstaje od dzisiejszych trendów pod względem designu.
22Gratisy Samsung od jakiegoś czasu zaczął wprowadzać na każdy rynek ciekawe promocje warte kilkaset złotych lub nawet więcej. Są to subskrypcje do różnych czasopism czy serwisów takich jak Evernote, które mają za zadanie podnieść wartość urządzenia. Kosztem tej oferty jest konieczność zakładania konta w sklepie Samsunga – kolejne konto, do którego trzeba się logować niezależnie od konta Google. Polski oddział Samsunga jest wyjątkowo dumny ze swojej oferty w tym roku, a w komplecie z Tab S otrzymujemy: • Asphalt 8 – bezpłatny pakiet samochodowy (20 USD) • Bitcasa – 3 miesiące bezpłatnej subskrypcji • Bloomberg Businessweek+ – 1 rok bezpłatnej subskrypcji • Box – bezpłatne 50 GB przez 6 miesięcy • Cisco WebEX Meetings – 6 miesięcy bezpłatnej subskrypcji • Colossatron – bezpłatna aplikacja, uaktualnienia • Conde Nast – bezpłatne wydania specjalne • Cut the Rope 2 – kwota do wykorzyCo do samego stania w grze (15 USD) TouchWiza, to nie • Dropbox – bezmam niestety żadnych płatne 50 GB przez nowych przemyśleń od 2 lata (100 GB za 99 czasów mojej recenzji USD rocznie) Galaxy S5 – nadal jest to twór, który mi się po prostu • Easilydo Pro nie podoba i ponadto – kwota do wykorzyznacząco odstaje od stania w grze (5 USD)
9
dzisiejszych trendów pod względem designu.
• Economist – 3 mieWydajnościowo siące bezpłatnej plasuje to Taba S subskrypcji gdzieś pomiędzy Apple A7 • Evernote używanym w iPadach a Tegrą – 1 rok bezpłatnej z Nexusa 7. subskrypcji • Financial Times – 3 miesiące bezpłatnej subskrypcji • Fruit Ninja – bezpłatna wersja, 5 USD do wykorzystania w grze • Hancom Office – bezpłatnie • Kindle for Samsung – bezpłatna książka raz w miesiącu • Learn English – Voxy – 3 miesiące bezpłatnej subskrypcji • LinkedIn – 3 miesiące członkostwa w LinkedIn na poziomie Premium • livesport.tv – 6 miesięcy bezpłatnej subskrypcji • Marvel Unlimited – 3 miesiące bezpłatnej subskrypcji • NY Times for Android – 3 miesiące bezpłatnej subskrypcji • Pocket – 6 miesięcy bezpłatnej subskrypcji na poziomie Premium • Real Player Cloud – bezpłatne 100 GB pamięci przez 6 miesięcy • RemotePC – 2 lata bezpłatnej subskrypcji • The Economist – 6 miesięcy bezpłatnej subskrypcji • Wall Street Journal – 6 miesięcy bezpłatnej subskrypcji • Washington Post – 6 miesięcy bezpłatnej subskrypcji • Workout Trainer Skimble – 1 rok bezpłatnej subskrypcji Na czas oddawania tego artykułu do korekty ostateczna lista promocji nie była jeszcze sfinalizowana, więc może coś się na niej jeszcze pojawić. Obecnie też trwa promocja, w której kupujący otrzymują słuchawki warte ponad 800 złotych przy zakupie Tab S.
9
22SoC Samsung, prawdopodobnie ze względu na koszty, zdecydował się na Exynos 5 Octa zamiast nowych Snapdragonów (chociaż będą one
06-07/2014 SPRZĘT 2 SAMSUNG GALAXY TAB S 10.5 – PIERWSZE WRAŻENIA
dostępne w USA). Wydajnościowo plasuje to Taba S gdzieś pomiędzy Apple A7 używanym w iPadach a Tegrą z Nexusa 7. O ile przy normalnym zastosowaniu nie jest to odczuwalne, o tyle ma to znaczenie w przypadku gier i GPU, gdzie znacząco odstaje od brata Galaxy Tab Pro 8.4. Niestety nie miałem okazji przeprowadzić testów na ambitniejszych grach, ale śpieszę poinformować, że w casualowych typu Angry Birds czy Cut the Rope (który jest w komplecie!) nie powinniście doświadczyć niczego niepokojącego.
22Na koniec W odróżnieniu od Galaxy S5, który wywarł na mnie wrażenie jedynie aparatem, Galaxy Tab S ma w zanadrzu dwa asy. Pierwszy z nich to ekran (oczywiście w trybie Basic), który dodatkowo potęguje pozytywne wrażenia swoim rozmiarem. Drugim asem jest to, że pomimo znacznych rozmiarów da się go trzymać jedną ręką, bo jest cienki i stosunkowo lekki. To wbrew pozorom dwie bardzo istotne cechy, ponieważ mają wpływ na jego wykorzystanie praktycznie w każdym momencie obcowania z tabletem. Nie byłbym sobą, gdybym nie dodał, że chciałbym mieć okazję przetestować go jako Google Play Edition z czystym Androidem – niestety nie spodziewajmy się takiej wersji. Nowa rodzina Galaxy Tab S jest moim zdaniem obecnie najciekawszym zakątkiem
80
oferty Samsunga. Ich ceny nie są wygórowane i nieznacznie niższe niż iPadów – od 1599 zł do 2299 zł zależnie od wersji – a lista Galaxy Gifts może niektórym bardzo przypaść do gustu, szczególnie Dropbox i Evernote.
Samsung Galaxy Tab S 10.5 Dane techniczne • Producent: Samsung • Model: Galaxy Tab S 10.5 • Ekran: Super AMOLED, 2560×1600 px • Bateria: 30 Whr / 7900 mAh • SoC: Exynos Octa 5 (4 × Cortex A15: 1,9 GHz, 4 × Cortex A7: 1,3 GHz) • RAM: 3 GB • Pamięć flash: 16 GB • OS: Android 4.4 KitKat • Aparat: tylny: 8 Mpix, przedni: 2,1 Mpix • Anteny: 802.11 a/b/g/n/ac, BT 4.0 • Wymiary: 247,3 × 177,3 × 6,6 mm (szer. × wys. × gr.) • Waga: 465 g (Wi-Fi) / 467 g (LTE) • Cena: 1899 zł (16 GB Wi-Fi), 2299 zł (16 GB LTE)
06-07/2014 SPRZĘT 2 SŁUCHAWKI ZALMAN ZM-HPS10BT – TEST
81 BARTOSZ DUL
SŁUCHAWKI ZALMAN ZM-HPS10BT – TEST Do niedawna Zalman w mojej świadomości istniał tylko na rynku PC, gadżetów do tuningu czy kart graficznych. Do redakcji trafiło jednak kilka gadżetów – powerbanki i słuchawki. Postanowiłem zająć się tymi ostatnimi. Swoją drogą ZM-HPS10BT to dość niefortunna nazwa dla słuchawek. 22Design i wykonanie ierwsze, co się rzuca w oczy, to niebanalny design. Słuchawki są przyjemne dla oka i przy okazji nie przerażają wielkością ani wagą – są proste. Proste, ale ładne. W pierwszej chwili można odnieść wrażenie, że są też całkiem dobrze wykonane. I właściwie poniekąd tak jest – w tak prostej konstrukcji trudno zrobić coś źle, tak przynajmniej mi się wydawało. Bo chociaż sam pałąk
P
słuchawek wygląda na solidnie wykonany, to nie można tego powiedzieć o gumowej listwie, która do niego przywiera od spodu. Raczej dość łatwo o jej odklejenie się czy przypadkowe uszkodzenie. Słuchawki są wykonane z bardzo lekkiego plastiku, dlatego elementy (poza samym pałąkiem) wyglądają na dość mało odporne np. na upadek na beton z 2 metrów. Poduszki są całkiem wygodne, choć po kilku godzinach mogą
06-07/2014 SPRZĘT 2 SŁUCHAWKI ZALMAN ZM-HPS10BT – TEST
82
męczyć uszy. Po lewej stronie pałąka znajdziemy logo producenta, a po prawej 3 zestawy przycisków funkcyjnych (głośność, Pause/Play/ odbieranie rozmów, poprzednia/następna piosenka). Między nimi widoczna jest dioda, która niestety dość mocno pulsuje, gdy słuchawki są aktywne. Osobiście takie diody mnie irytują w urządzeniach bezprzewodowych, szczególnie wieczorami. Na dolnej krawędzi prawej części pałąka mieszczą się mikrofon i wejście micro USB, służące do ładowania słuchawek (w zestawie znajdziemy kabel micro USB bez samej ładowarki).
22Dźwięk Co do jakości dźwięku w słuchawkach Zalmana mam niestety mieszane uczucia. Zestaw gra z mocno ograniczoną sceną, co jest najbardziej odczuwalne w przypadku niskich tonów. Bas jest odczuwalny, ale niestety płaski. Dominujące są za to średnie i wysokie tony. Słuchawki potrafią grać dość głośno. Nierzadko jednak ustawienie najwyższej głośności wiązać się będzie z charczeniem, szczególnie w mocno basowych kawałkach. Poza tym jednak nie ma się do czego przyczepić. Ogólna jakość dźwięku jest dobra i przyjmując tanie słuchawki Bluetooth na testy, spodziewałem się gorszych efektów.
22Bateria W słuchawkach znajduje się akumulator o pojemności 550 mAh i według producenta powinien starczyć na 6 godz. grania muzyki. W praktyce jest to ok. 6-7 godzin, co jest całkiem dobrym wynikiem. Słuchawki ładują się bardzo szybko, bo około godzinę, aczkolwiek osobiście ładowałem je zwykłą ładowarką, a nie kabelkiem micro USB podpiętym do komputera.
22Funkcje Oficjalny zasięg słuchawek (Bluetooth 2.1 z Enhanced Data Rate) według producenta wynosi 10 metrów. Byłem zdziwiony, że faktycznie tyle wynosi i słuchawki nie grają gorzej np. po oddaleniu się na dalej niż 5 metrów.
Gorzej ma się sprawa jakości rozmów telefonicznych. Jakość dźwięku porównałbym najwyżej do rozmów po EDGE starym telefonem. Przełączając się podczas rozmowy na telefon i HD Voice czuć kolosalną różnicę. W dodatku przekazywanie rozmowy po BT odbywa się z minimalnym opóźnieniem – rozmówca słyszy nas mniej więcej sekundę później, niż faktycznie mówimy. Nie zmienia to jednak faktu,
83
06-07/2014 SPRZĘT 2 SŁUCHAWKI ZALMAN ZM-HPS10BT – TEST
że ogólna jakość nie należy do najgorszych i jeżeli odbierzemy rozmowę akurat podczas słuchania muzyki, to korona nam z głowy nie spadnie, jeśli przeprowadzimy kilkuminutową rozmowę bez wyciągania telefonu z kieszeni czy torebki.
22Podsumowanie Wszelkie wady urządzenia przyćmiewa stosunkowo niska cena – ok. 120 zł. Słuchawki w tej cenie, które grają zwyczajnie, ale są bezprzewodowe, pozwalają przeprowadzać rozmowy głosowe i przy okazji ładnie wyglądają, to całkiem opłacalny wybór. Istotne jest to, czego potrzebuje użytkownik. Jeżeli posiadamy wiele urządzeń Bluetooth i zależy nam na tanich bezprzewodowych słuchawkach, to będzie to dobry wybór. Jeżeli jednak jakość dźwięku jest dla nas istotniejsza niż brak kabla w słuchawkach, to wolałbym tę kwotę zainwestować w lepsze, przewodowe słuchawki.
Zalman ZM-HPS10BT
555555
Ocena • Design: 5/6 • Jakość wykonania: 3,5/6 • Dźwięk: 3,5/6 • Opłacalność: 5/6
Dane techniczne • Komunikacja z urządzeniem: Bluetooth • Zasięg: 10 m • Złącze: brak • Typ słuchawek: nauszne • Typ mikrofonu: pojemnościowy • Pasmo przenoszenia: 100–20000 Hz • Czułość mikrofonu: −38 dB • Skuteczność słuchawek: 86 dB • Akumulator: 550 mAh • Czas ładowania: 1,5 godz. • Waga: 120 g
MIŁEGO E-CZYTANIA! 4/2013 (6) androidmagazine.pl
ISSN 2299-8586
ANDROID MAGAZINE SPRZĘT:
OPROGRAMOWANIE:
FELIETONY:
Sony Xperia Z
Gastronauci.pl
Samsung Galaxy Camera
Sport.pl
Kobiety mają buty, a faceci aplikacje
Sony Xperia miro
When will then be now? Mission Impossible
Wi-Reader Pro DW17
SONY XPERIA Z A MIAŁO BYĆ TAK PIĘKNIE
MWC 2013
TARGI TRACĄCE NA ZNACZENIU? FELIETON: KOBIETY MAJĄ BUTY, A FACECI APLIKACJE
GADŻETY: POKROWCE OTULFILCEM
TANI TABLET:
OMEGA TABLET PC 7" MID 7108
PORADY: KOPIA ZAPASOWA
www.androidmagazine.pl
06-07/2014 MUZYKA MUZYKA GRA ZMUZYKA WIMP GRA Z WIMP 5/2013 2 2CAŁA MUZYKA 2 CAŁA
CAŁA MUZYKA MUZYKA CAŁA
85
68
JAROSŁAW CAŁA
GRAGRAZZ
JAROSŁAW CAŁA
2 Justin Timberlake – The 20/20 Experience
2 Depeche Mode – Delta Machine
Nowy album Justina to jedna z takich pozycji, której absolutnie nie mogliśmy przeoczyć w tym numerze iMaga i sądzę, że nie jesteśmy w tej kwestii jedyni. Jak to jest możliwe? Jak ten człowiek to wszystko robi? Niech ktoś mi to wytłumaczy, proszę, bo jeśli się nie mylę, to mamy do czynienia z niezłym fenomenem. Zacznijmy od tego, że swoją muzyczną karierę zaczynał w boysbandzie, co nie jest łatwym startem i nie przypominam sobie, żeby ktoś po takim starcie był w tym miejscu, gdzie teraz jest JT. Kolejna sprawa to intensywność albumów, jaką Szanowny Pan Timberlake raczył nas obdarzyć w ciągu 15 lat, a jest ich aż 3, słownie: trzy. Dodajmy, że na ten nowy kazał wszystkim czekać 7 lat! Na koniec najgorsze, i to już jest duża przesada, jak tylko moja kobieta zobaczy bądź usłyszy Justina, mówi „O! Mój drugi chłopak”. „WTF?!” chciałoby się powiedzieć, ale odpowiedź jest w sumie prosta. Ten koleś robi świetną muzykę, dobrze wygląda, a do tego ma w sobie to „coś” – strasznie proste, Patrząc na tracklistę The wieluprawda? tekstach o historii hip-hopu 20/20 Experience możemy się czuć trochę oszukamożemy natknąć się na stwierdzeni, po 7 latach czekania dostajemy tylko 10 numenie, że muzyka rap jest współczerów. Jednak jak tylko przesłuchamy cały materiał, to sną formą poezji. Oczywiście musiszybko zorientujemy się, że w tych 10 numerach jest mywięcej podzielić to przez ale koniec końców, dobrej muzykisiedem, niż w niejednym 30-numeropomijając te wszystkie których najlewym albumie. Kluczem złe jestrzeczy, czas i to, w jaki sposób piejjest nieonsłuchać i omijać szerokim łukiem, Żadnej ja zazagospodarowany w każdym utworze. wsze wyznaję właśnie to hasło. nudy i żadnego zbędnego przeciągania, nawet wtedy, numer ma 8 minut.formą Każdypoezji, utwór totrzeba swegotylroRapgdy jest współczesną dzaju na odyseja muzyczna, która co achwilę przenosi ko trafić odpowiedniego poetę, tych niestety w inny gatunek inne czasy, ale finalnie tworzy jestnas coraz mniej. Na inaszej rodzimej scenie bez jedną fajną całość. Mile zaskoczył uśpiony w ostatwątpienia honoru prawdziwych poetów rapu bronich czasach Timbaland, który w dużej mierze przyni Eldo. Każdy album rapera ze stolicy niesie ze czynił się do tego, jak ten album brzmi, ale na szczęsobą przekaz i historie, których słucha się z zaście to nie jest ten typowy Timbaland, jakiego znamy. ciekawieniem i uwagą.siłSiódmy albumzdolności „Chi” idealMyślę, że połączenie i muzycznych tych nie dwóch utożsamia z hasłemco „rap jesttrafić współczesną panówsię to najlepsze, mogło się każdeformą sięJustin na wyżyny swoich mu zpoezji”. nich. OdEldo stronywspiął wokalnej nic się nie zmiemożliwości jako poeta icukierkowy płyta bogato ozdobiona nił, nadal jest czarujący, i w każdej sekunpokazuje, jak bardzo czuje muzykę. może jestdzie słownikiem języka polskiego. JeśliPuenta dodamy do być tylko jedna! Justin,metafory prosimy częściej. tego idealnie dobrane i dobrze ułożone http://wimp.pl/album/19297304
Nigdy wcześniej w historii działu „Cała Muzyka” wybór albumów do opisania na nowy numer nie przyszedł tak łatwo. W tym miesiącu po prostu nie dało się opisać czegoś innego – te dwie pozycje były absolutnymi pewniakami. Tak samo jak na nowy krążek Justina Timberlake, wszyscy czekali również na kolejną, trzynastą już płytę Depeche Mode zatytułowaną Delta Machine. Trzeba przyznać, że po 33 latach na scenie brytyjska grupa nie musi już nic udowadniać. Każda z wcześniejszych płyt była dobra, oczywiście były te lepsze i te gorsze, ale najważniejsze, że wszystkie trzymały poziom. Dlatego każdy, czekając na Delta Machine, bał się, czy dorobek DM nie zostanie naruszony czymś po prostu słabym, a tego wielu fanów by nie przeżyło. Najnowszy album to swego rodzaju podsumowanie tych wielu lat na scenie i tej drogi, jaką przebyli po świecie muzyki, ciągle szukając czegoś nowego. Mamy klasyczne Depeche, gdzie żywe instrumenty tworzą ten charakterystyczny melancholijny klimat, ale również takie, którymi fascynuje się świat muzyki klubowej. W jednym numerze potrafią przenieść nas do nieba, po to, żeby później wskrzesić nas na do refreny, to wtylko rezultacie mamy świetny materiał żywych za pomocą basu rodem z dub-stepu. Oczywiście wieczory w słuchawkach. Muzyczną formą ten alw tym wszystkim nie pozwalają zapomnieć nam o swoich bum najbardziej przypomina nieco ominięty, ale wszystkich syntezatorach, które co chwilę łączą te dwa dla mnie jeden z najlepszych krążków „Człowiek, wcześniej wspomniane światy. Niesłychane, jak świetktóry chciał ukraść alfabet”. nie udało się połączyć tak odległe bieguny. Świetnie do uśpione bity jest stworzył tegoJazzujące, stopnia, że nieco to właśnie spójność jednymFlawoz najla, a Eldoplusów na tym podkładzie większych Delta Machine. czuje się świetnie i płynie w muzyce doświadczony żeglarz Uwielbiam właśnieniczym takie płyty, gdzie każdy numer jest równy i mimo że wietrze. nie ma tu Trochę turbo hitu, to jako całość słuprzy idealnym mnie poniosło, ale cha się tego rewelacyjnie. Wszystko„Chi”. za sprawą tego, że to wszystko wpływy słuchania Jednak warnie ma słabych kompozycji, w każdej to wspomnieć, że „Chi” toa nie tylko można album znaleźć na sacoś nowego, chociaż czasami trzeba tego przesłuchać motne wieczory w słuchawkach, ponieważ Leszek trzynaście razy. Może dlatego na początku nie do końca przygotował również numery bardziej żywe. Tabyłem przekonany co do tej płyty, ale to właśnie taki rokie jak „Ms Batory” z gościnnym udziałem Tomdzaj muzyki, której trzeba poświęcić więcej czasu. Najlesona słońca” sprawdzą perfekpiej tenczy czas„Miasto zarezerwować tylko dla siebiesię i koniecznie cyjnie w ciepłe dnizena działce przy grillu. w tym czasie mieć sobą słuchawki. Te dwaWłaśnie czynnitaka zagrywka może tę różnicę międzygrualki pozwalają zatonąć w zrobić dźwiękach, jakie brytyjska bumem „Człowiek, który chciał ukraść pa przygotowała dla słuchaczy. Miejmy tylko alfabet” nadzieję, ze„Chi” ostatni numer temu „Goodbye” oznacza końca, a raczej a i dzięki dużoniewięcej słuchaczy zde– „Do zobaczenia”. cyduje się na zakup krążka. http://wimp.pl/album/19357872
ELDO CHI
W
86
06-07/2014 MUZYKA 2 CAŁA MUZYKA GRA Z WIMP
CHROMEO WHITE WOMEN o roku wielbię moment, kiedy wstaję rano i czuję, że to już jest to! Chodzi mi oczywiście o lato. Wkładam krótkie spodenki, przeciwsłoneczne okulary i z uśmiechem na twarzy ruszam do pracy. Właśnie w tym momencie muszę mieć odpowiednią muzykę, a wytyczne są proste, bo uznaję tylko dwie zasady. Po pierwsze: coś nowego, po drugie: coś pozytywnego. W tym roku w tym pięknym starcie lata towarzyszył mi zespół Chromeo. Duet z Montrealu wydał właśnie swój czwarty studyjny album o nazwie „White Women”, za co muszę im podziękować, klęcząc przed nimi i błagając o więcej. „White Women” to kwintesencja tego, co napisałem wcześniej. Pozytywne dźwięki i zabawne teksty, które powodują uśmiech na twarzy w słoneczne dni. Chromeo grają elektrosoul, który często podjeżdża pod wszelakiej maści disco, to dobrze znane z lat 70. i nawet to trochę zapomniane italiano.
C
Dwaj przyjaciele z liceum mówią o sobie, że są pierwszą w historii udaną kooperacją żydowsko-arabską, a ja dodam, że te różnice kulturowe idealnie zatarli dzięki łączącej ich miłości do muzyki. Znają się od tak dawna, że w każdej sekundzie „White Women” wyraźnie to słychać. Chłopaki mają taki groove, że gdyby ZTM puszczał ich utwory w metrze nawet o 7:34 rano, byłoby to najbardziej roztańczone metro na świecie. Chromeo dla mnie jest wakacyjną wersją Daft Punk, a „White Women” to ich imprezowa wersja „Random Access Memories”. Już widzę tysiące rozbawionych ludzi, którzy nie mogą opanować swoich kończyn podczas gdyńskiego Open’era. Polecam z całego serca nie skupiać się tylko na głównych gwiazdach podczas tegorocznego festiwalu, tylko wstąpić do wypełnionego cudownymi dźwiękami namiotu, gdzie zagra Chromeo. Gwarantuję wyjątkowe zapomnienie w szalonym tańcu.
KUP TERAZ!
www.376west.com