Android Magazine 2-3/2014

Page 1

02-03/2014 (13)  androidmagazine.pl

ISSN: 2299-8586

SAMSUNG GALAXY S5

SPRZĘT: DWA SPOJRZENIA NA SONY XPERIA Z1 COMPACT SAMSUNG GALAXY S5

SAMSUNG GALAXY S4 MINI DELL VENUE 7 MOTO X – IDEAŁ NIE BEZ WAD

OPROGRAMOWANIE: “FLAPPY BIRD TY MAŁY #@*%&!”


2

02-03/2014 SPIS TREŚCI

FELIETON 8

Mój pulpit Michał Zieliński

11

Jak wcisnąć nam kolejne urządzenie? Lifelogging Michał Brzeziński

27

Acer Liquid S1 - średniak na dwa głosynie Michał Zieliński

SPRZĘT 13

Sony Xperia Z1 Compact Michał Mynarski

31

Wdzięczny zetafon - Recenzja Samsunga Galaxy S4 mini Michał Mynarski

15

Sony Xperia Z1 Compact w małym ciele… Michał Zieliński

19

Samsung Galaxy S5 - rewolucji nie ma, ale mi to nie przeszkadza Michał Brzeziński

23

GoClever Aries i Orion 785 - tanio i dobrze? Bartek Dul

35

Dell Venue 7 – pogromca Nexusa? Bartosz Dul

40

Calibre Ultra Go Mini Power Station Wojtek Pietrusiewicz

44

Moto X - ideał nie bez wad Michał Zieliński

OPROGRAMOWANIE 46

Flappy Bird - Ty mały #@*%&! Wojtek Pietrusiewicz

MUZYKA 49

Cała Muzyka Jarosław Cała


Eksperci dobrego brzmienia

P7

P5

P3

Twój indywidualny koncert

C5

Bydgoszcz: ul. Gdańska 69, tel: 52 321 24 77; Katowice: ul. Warszawska 34, tel: 32 203 66 72; Kielce: ul. IX Wieków Kielc 16, tel: 41 343 22 80; Kraków: ul. Chodkiewicza 4, tel: 12 421 38 42; Łódź: Al. Kościuszki 49/51, tel: 42 637 20 06; Poznań: ul. Garbary 26, tel: 61 852 86 48; Sopot: Al. Niepodległości 677, tel: 58 551 13 65; Warszawa: ul. Gen. Andersa 12, tel: 22 635 64 63; Warszawa: ul. Nowogrodzka 44, tel: 22 628 81 24; Wrocław: ul. Legnicka 46, tel: 71 343 08 42

www.tophifi.pl


4

02-03/2014 JAK CZYTAĆ ANDROID MAGAZINE?

JAK CZYTAĆ ANDROID MAGAZINE? ndroid Magazine to magazyn w wersji elektronicznej, do pobrania w formie pliku PDF. Format PDF daje nam kilka możliwości interakcji. Aby ułatwić nawigację po Android Magazine, wiele miejsc jest klikalnych – dzięki temu można szybciej przechodzić w interesujące nas miejsca.

A

Spis treści przygotowano w taki sposób, aby można było od razu przejść do interesującego nas artykułu – wystarczy kliknąć lub dotknąć na ekranie tytuł artykułu.

Strona tytułowa zawiera linki do promowanych w danym wydaniu artykułów.

W każdym miejscu magazynu, klikając w logo Android Magazine w lewym górnym rogu, automatycznie przechodzimy do spisu treści.

Android Magazine można czytać na komputerach dzięki systemowemu „Podglądowi” lub programowi Acrobat Reader. Na iPadach lub iPhoneie/iPodzie Touch, Android Magazine jest możliwy do przeglądania poprzez aplikację iBooks lub eGazety Reader. W przypadku iBooks każdy numer Android Magazine trzeba ręcznie wrzucić na urządzenie przenośnie ­poprzez iTunes. W przypadku eGazety Readera trzeba być zarejestrowanym w systemie eGazety. W tym przypadku, każdorazowo, gdy będzie pojawiało się nowe wydanie Android Magazine, informacja o tym ­pojawi się wewnątrz aplikacji i magazyn będzie można pobrać bezpłatnie przez internet.


Strefa trafionych zakup贸w

y8 nt

19 tw e

www.376west.com dbraman te1 92 8

Cre ati ve

oof LifePr

Box ter Ot

Cambridge So un

s ork dW


6

02-03/2014 WSTĘPNIAK

22BARTOSZ DUL Nie ma się co oszukiwać. Dell Venue 7 nie jest tabletem ani wyróżniającym się, ani nawet spełniającym standardy 2013 roku. Puk puk! Mamy już 2014 rok! Tymczasem Dell postanawia dostarczyć do sklepów swój niezbyt świeży owoc. Czy w tym szaleństwie jest jakaś metoda?

22MICHAŁ MYNARSKI Z1C spełnia normę IP-58, co oznacza, że powinna wytrzymać pod wodą do głębokości 1,5 m 30 minut. Nie sprawdzałem, co się stanie, gdy będzie pod wodą minutę więcej, ale jestem prawie pe-

Cieplusieńki, podwójny numer, zjechał prosto z prasy w Wasze ręce, a w nim znajdziecie wszystko poza jednym – recenzji spodziewanego wkrótce Całkowicie Nowego HTC One, o którym wszyscy już wiedzą prawie wszystko. Firmie zdecydowanie przydałoby się zatrudnić hydraulika, aby tamować tak ogromne przecieki. Tymczasem zapraszam Was gorąco do artykułów na temat najbardziej obiecującego telefonu tego roku – Xperii Z1 Compact – który swoim rozmiarem pokazuje, że da się zrobić coś sensownego, co jednocześnie nie rozpycha nadmiernie kieszeni. Ciekawą kontrą zapewne będzie Galaxy S4 mini oraz Moto X… Smacznego!

N

wien, że schodziłem z nią poniżej magicznego półtora metra. Przeżyła.

22MICHAŁ BRZEZIŃSKI Gdy Samsung ogłosił (a właściwie mocno zasugerował), że zaprezentuje następcę swojego flagowca tuż przed MWC, byłem naprawdę zdziwiony. Właśnie gdy standardem stało się robienie osobnego wydarzenia z dala od wszelkich innych nowości, Koreańczycy postanowili pójść na przekór. Być może byli świadomi, że SGS5 zwyczajnie nie zasługuje na takie wyróżnienie.

22MICHAŁ ZIELIŃSKI Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to jakość materiałów użytych do wykonania telefonu. A dokładnie jednego z materiałów. Generalnie na moją Moto X składa się szkło, plastik, aluminium i drewno. Niestety plastik okalający telefon psuje wrażenie, które tworzy bambus na pleckach. Do tego ramka nie wygląda na spe-

Wojtek Pietrusiewicz

NR 02-03/2014 (13) LUTY-MARZEC 2014 HTTP://WWW.ANDROIDMAGAZINE.PL WYDAWCA MAC SOLUTIONS Dominik Łada, ul. Zgoda 9 lok. 14, 00-018 Warszawa, NIP: 118-135-60-13 REDAKCJA Android Magazine, ul. Zgoda 9 lok. 14, 00-018 Warszawa, faks 22 403 83 00 redakcja@androidmagazine.pl REDAKTOR NACZELNY Bartosz Dul, tel. +48 794 969 665 b.dul@androidmagazine.pl ZASTĘPCA REDAKTORA NACZELNEGO Wojtek Pietrusiewicz w.pietrusiewicz@androidmagazine.pl

cjalnie trwałą – zakładam, że szybko będzie zbierała rysy.

REKLAMA reklama@androidmagazine.pl KOREKTA Arlena Witt – a@mamoko.org WEBMASTER Marek Wojtaszek m.wojtaszek@imagazine.pl WSPÓŁPRACA Michał Brzeziński, Mateusz Gryc, Michał Mynarski, Michał Zieliński, Wojtek Wieman, Tomasz Nowak, Krzysztof Młynarski, Tomasz Słowik, Radek Czemerys, Jarosław Cała, Sebastian Serwin PROJEKT GRAFICZNY I SKŁAD Mateusz Gileta

Teksty, grafiki oraz inne treści opublikowane na łamach „­A ndroidMagazine” są chronione prawami autorskimi wydawcy magazynu „Android Magazine”, ich autorów lub osób trzecich. Znaki towarowe i wszelkie inne oznaczenia o charakterze odróżniającym, umieszczone w „Android ­Magazine” podlegają ochronie prawnej na rzecz wydawcy magazynu „AndroidMagazine” lub innych uprawnionych osób trzecich. Używanie bądź korzystanie z utworów, znaków towarowych lub oznaczeń, o których mowa wyżej, jest zabronione bez uzyskania uprzedniej pisemnej zgody właściwego podmiotu uprawnionego, z wyjątkiem wykorzystania ich zgodnie z prawem dla celów prywatnych i niekomercyjnych. Redakcja nie zwraca niezamówionych tekstów i fotografii oraz zastrzega sobie prawo do skracania i redagowania nadesłanych materiałów. Redakcja nie odpowiada za treść zamieszczanych reklam i ogłoszeń.

Magazyn hostuje firma Blue Media http://www.bluemedia.eu Wysyłkę newslettera obsługuje firma GetResponse http://www.getresponse.pl/


www.getresponse.pl

Poznaj narzędzie, które pokochało 250 000 użytkowników na całym świecie! najwyższa dostarczalność na rynku zaawansowane funkcjonalności prosta obsługa wsparcie ekspertów

Sprawdź nasze kompetencje i skontaktuj się z nami:

Maciej Ossowski

Dyrektor Działu Edukacji maciej.ossowski@getresponse.pl +48 784 639 386


02-03/2014 FELIETON 2 MÓJ PULPIT

8 MICHAŁ ZIELIŃSKI

MÓJ PULPIT Przyszedł ten dzień, w którym muszę Wam pokazać pulpit swojego smartfona. Wiadomo, Android oferuje tyle możliwości personalizacji, że nieskorzystanie z tego to grzech. A że mnie często korci, żeby podejrzeć, co tam inni mają u siebie, to i sam chętnie ujawnię swoją tajemnicę.

a wstępie chciałbym zaznaczyć, że często zmieniam sprzęt, z którego korzystam – w trakcie testów recenzowany model staje się moim „głównym” urządzeniem – stąd nie zawsze to wygląda tak samo. Różne rozmiary ekranów to różne podejście do telefonu, przynajmniej ja tak mam. Niemniej sposób, w jaki skonfigurowałem swoją Moto X, jest chyba najbardziej uniwersalnym i w pełni spełnia moje wymagania. Zdecydowałem się na Androida, ponieważ ten system pozwala mi na najszybsze wykonywanie zadań, do których służy mi smartfon. Rozszerzane powiadomienia, przełączniki do włączania i wyłączania poszczególnych funkcji, widżety, przeskakiwanie między aplikacjami – nie wyobrażam sobie życia bez wyżej wymienionych. Konfiguracja moich pulpitów to więc nic innego jak postawienie na maksymalną szybkość. Nie ukrywam, że chciałem, aby mój telefon był również prawdziwym smartfonem. Ekran blokady od jakiegoś czasu pozwala na wypełnienie go widżetami, ale ja mam tylko dwa: DashClock oraz domyślny aparat. Ten pierwszy nie tylko pokazuje mi godzinę i datę, ale również, dzięki licznym rozszerzeniom, pozwala na szybkie podejrzenie jaka jest pogoda, ile procent baterii zostało w telefonie, a także, jaka lekcja czeka mnie po przerwie. Wszystko dostępne po przyciśnięciu przycisku włączania. Żeby dostać się do reszty informacji, trzeba przejść przez jakże skomplikowany wzór blokady.

N


02-03/2014 FELIETON 2 MÓJ PULPIT

9

Tam też pojawia się mój absolutnie ulubiony, choć niepozbawiony wad, launcher – Aviate. Na głównym ekranie gości jeden widżet. Oczywiście jest to DashClock, jednak w wersji w pełni rozwiniętej oraz pozbawionej zegarka. Na dolnej szufladzie z aplikacjami znajduje się pięć ikon: Google Keep, Chrome, Facebook Messenger, Gmail oraz Spotify. Są to zdecydowanie moje podstawowe programy, bez których trudno by mi było obejść się każdego dnia oraz z których korzystam zawsze i wszędzie. Aviate ma to do siebie, że wyświetla różne widżety i aplikacje w zależności od naszej lokalizacji – aby uzyskać do nich dostęp, wystarczy kliknąć na strzałeczkę na górze lub ściągnąć całość do dołu. Drugi ekran to Kolekcje, czyli grupy aplikacji powstałe ze względu na przeznaczenie

poszczególnych pozycji. Mam tu więc Social, Photography, Work, News, Music, Going Somewhere oraz Games. Trzeci i ostatni ekran to siatka wszystkich aplikacji poukładanych tematycznie. W zasadzie tutaj kończy się nasza wycieczka. Mógłbym opisać po kolei każdy program zainstalowany na moim telefonie, ale nie znajdziecie tu nic niesamowitego. Może poza tym, że domyślną aplikację do SMS-ów na razie co zastępuję hello SMS. Nie wiem dlaczego, ale standardowa siatka Androida zawsze zdawała mi się być kopią tego, co mam na iOS. Dzięki Aviate w końcu mogę poczuć różnicę, zarówno w wygodzie, jak i szybkości.


Przenośne bezprzewodowe głośniki z technologią Bluetooth OontZ 199.00

Nowa definicja pojęcia BoomBox! Pełna bezprzewodowość z każdym urządzeniem z modułem Bluetooth: smartfony i tablety, iPhone, iPad, Samsung, komputery PC. Potężny dźwięk gdziekolwiek jesteś: Obudowa zaprojektowana tak by uwolnić całą moc najnowocześniejszych wzmacniaczy.

OontZ XL 399.00

Najwyższej jakości dźwięk: Zaawansowane technologie audio wsparte precyzyjnymi przetwornikami w układzie dwudrożnym Głęboki, bogaty bas: Zastrzeżona konstrukcja. Bardzo niska waga. Ultra przenośna konstrukcja.

dostępne w sklepie internetowym www.376west.com

Długi czas działania: Wbudowany akumulator umożliwia do 10 godzin ciągłego odtwarzania muzyki. Bezprzewodowy zestaw głośnomówiący: Wbudowany mikrofon umożliwiający rozmowy konferencyjne.


02-03/2014 FELIETON 2 JAK WCISNĄĆ NAM KOLEJNE URZĄDZENIE? LIFELOGGING

11

MICHAŁ BRZEZIŃSKI

JAK WCISNĄĆ NAM KOLEJNE URZĄDZENIE?

LIFELOGGING

Wszyscy wiedzieliśmy, że to nadchodzi. Nowe smartfony już nie pokazują wielkich innowacji. Tablety? One praktycznie od zawsze były takie same. Jeszcze przed targami CES i MWC było wiadomo – nadchodzi rok urządzeń typu smartwatch, inteligentna opaska i innych z szerokiej kategorii „wearables”. Oczywiście to, co pokazano w Las Vegas i Barcelonie, potwierdziło to założenie.

iektóre pomysły są bardzo ciekawe (jak Ring – pierścień do wykonywania gestów w powietrzu), a niektórych z nich nigdy bym nie założył (Nex Band). Nie trafia do mnie też idea inteligentnych zegarków w ich obecnym stanie, chociaż jestem w stanie zrozumieć ludzi, którzy je noszą. Ale teraz chcę się poznęcać nad tematem lifeloggingu, którego nie mogę zrozumieć. Zacznijmy od podstaw – lifelogging to dla mnie zamienianie codziennego życia na liczby. Na razie opiera się to głównie na pomiarze przebytych kroków, aktywności w czasie snu, innej aktywności np. poruszania ręką, które sugeruje uprawianie sportu itd. Możliwości jest sporo, a z tych wszystkich statystyk można też bardzo ogólnie wywnioskować, czy dbamy o zdrowie, ile kalorii spalamy dziennie itp. Trudno znaleźć jedno urządzenie, które zdecydowanie rozpropagowało tę ideę, ale na pewno dobrym kandydatem na takie miano jest Jawbone Up. Funkcjonalność tej opaski jest bardzo standardowa – liczenie kroków, przebytej odległości, spalonych kalorii oraz ogólnej aktywności. Monitoruje ona sen, dzięki czemu możemy mieć wgląd w jego jakość, ale przede wszystkim umożliwia delikatną pobudkę w najpłytszej fazie. Wciśnięto także funkcję rejestrowania jedzenia, ale nie ma ona nic wspólnego z samą

N

opaską, w końcu wszystko trzeba wpisywać ręcznie (lub sczytać kod kreskowy). Tylko po co to wszystko? Najbardziej podstawowym zadaniem każdej tego typu opaski jest liczenie kroków. Rozumiem ludzką ciekawość, sam z chęcią bym sprawdził, jak dużo chodzę w czasie różnych dni. Tylko dla mnie to to samo co Google Activity Report, czyli comiesięczne podsumowanie Twojej aktywności na koncie Google – na początku super ciekawe, ale po kilku razach już nie chciało mi się tego czytać. Same statystyki są interesujące, ale do czasu. Co daje informacja, ile zrobiliśmy kroków? Każdy jest w stanie powiedzieć. czy danego dnia chodził więcej niż przeciętnie. Liczby są fajne, ale w tym wypadku nic nie dają. Masz problem ze zdrowiem lub chcesz spalić więcej kalorii – chodź więcej. Podawanie konkretnej liczby jest złudne – zależy ona od tysięcy czynników, które przez najbliższe kilkadziesiąt lat nie będą dostępne dla urządzeń elektronicznych. Argumentem zwolenników lifeloggingu jest to, że urządzenie motywuje do chodzenia przez chęć wyrobienia dziennej normy. Jest w tym trochę racji, ale każdy wie, jak to się kończy po kilku dniach lub tygodniach – „dzisiaj poleżę, ale jutro przejdę więcej” albo „ten jeden raz odpuszczę”. Jeśli ktoś ma prawdziwą motywację, to nie potrzebuje dodatkowego urządzenia (które akurat wtedy może być przydatne). Poza tym czy


02-03/2014 FELIETON 2 JAK WCISNĄĆ NAM KOLEJNE URZĄDZENIE? LIFELOGGING

naprawdę różnicę zrobi przejście 4900 kroków zamiast 5000? Jakąś na pewno, ale przywiązywanie uwagi do takich szczegółów nie ma sensu. Kolejny problem to liczenie spalonych kalorii. Przede wszystkim – ile osób z tego naprawdę skorzysta? Jestem pewien, że sporo osób, gdy po kilku przypadkowych machnięciach ręką zobaczy na ekranie smartfona więcej spalonych kalorii niż normalnie, po prostu uzna to za znak, że może sobie dzisiaj pozwolić na więcej słodyczy. Ale zakładając, że tak nie będzie, co daje sama liczba spalonych kalorii? Nic, bez punktu odniesienia. Aby to miało sens, należałoby do kalorii spalonych dodać też kalorie przyjmowane. Nie oszukujmy się – ilu osobom będzie się chciało to robić? Oczywiście nie mówię już o takich szczegółach jak dokładne liczenie kalorii przez opaskę. Po samych ruchach ręką w życiu codziennym można kalorie oszacować z nie aż tak koszmarną dokładnością, ale gdy dochodzi do tego sport, zwłaszcza trochę mniej standardowy niż bieganie… Może to być pewien punkt odniesienia, na którym będziemy się opierać, ale nie sądzę, żeby użytkownicy tak to traktowali. Pozostaje jeszcze logowanie snu, które… jest jedyną naprawdę przydatną funkcją. Poznanie

12

własnej długości jednego cyklu snu może zdziałać cuda – wiedzą to wszyscy, którzy korzystali kiedyś z aplikacji Sleep as Android. Tak błaha rzecz pomaga przy dobrym ustawieniu budzika, ale w tym wypadku jestem w stanie uwierzyć, że to właśnie opaska sprawdza się najlepiej. Budzenie wibracjami, których nie można po prostu odłożyć na bok też wydaje się fajnym pomysłem. Ale jest to jedyne zastosowanie, gdzie korzystanie z lifeloggingu ma wymierne korzyści. Cała reszta to na razie tylko ciekawostka. Oczywiście fajnie jest popatrzeć na to, ile kroków wykonujemy w ciągu tygodnia i które nasze dni były najaktywniejsze. Ale same statystyki tylko zaspokajają ciekawość, nic więcej. Mam wrażenie, że nowa gama urządzeń tylko czeka na odpowiednią promocję ze strony największych koncernów. Czy tego chcemy czy nie, za kilka lat „wearables” pewnie staną się codziennością. Tak jak kiedyś tablety, do naszych rąk (dokładniej „na” nasze ręce) w końcu trafią urządzenia, których wartość dodatnia jest niewielka, ale przynajmniej będzie co sprzedawać. Cóż, tablet w końcu kupiłem.


02-03/2014 SPRZĘT 2 SONY XPERIA Z1 COMPACT

13 MICHAŁ MYNARSKI

SONY XPERIA Z1 COMPACT Krótkie, pierwsze wrażenia

ie będę pisał głośno, kto ZNOWU przejął Xperię mi sprzed nosa, bo zapewne się domyślacie, kim jest owy złodziejaszek. Jednakże, podobnie jak rok temu, koniec końców Z1 C do mnie trafiła na niespełna tydzień. Bym mógł się pobawić rzekomo najlepszym telefonem z Androidem. Na początku wyjaśnijmy sobie jedną kwestię – to nie jest najlepszy telefon z Androidem. Ani nawet drugi. Ale o miejsce na podium może być spokojny. Od ponad roku psioczyłem o tym, że chcąc dobrego smartfona z relatywnie niewielkim ekranem do 4,3", jestem skazany na iPhone’a, bo high-endów z Androidem o tym rozmiarze po prostu nie ma. Gdy pojawiły się pierwsze urządzenia z panelami 4,7" nazwane mini, zacząłem tracić nadzieję. Dopiero premiera Z1f w Japonii mi ją przywróciła. Teraz to urządzenie debiutuje u nas jako Z1 Compact i miałem okazję się z nim bliżej zapoznać. Nie będę tutaj pisał drugiego testu, to zrobi Michał, bo dłużej się Z1 bawił. Ja tylko zwróciłem szczególną uwagę na dosłownie trzy elementy. Pierwszy z nich to wodoodporność – ona naprawdę działa, ale to nikogo dziwić nie powinno, bo oryginalna Xperia Z ma w tym momencie już ponad rok. Z1C spełnia normę IP58, co oznacza, że powinna wytrzymać pod wodą do głębokości 1,5 m 30 minut. Nie sprawdzałem, co się stanie, gdy będzie pod wodą minutę więcej, ale jestem prawie pewien, że

N

schodziłem z nią poniżej magicznego półtora metra. Przeżyła. Jak się pewnie domyślacie, pod wodą jest praktycznie nieużywalna, bo ekran nie reaguje na to, co robimy. Możemy najwyżej pstrykać fotki dzięki fizycznemu przyciskowi, który niestety działa bardzo topornie, co psuje całą zabawę. Po wyjęciu z wody, nawet delikatnie wilgotny, smartfon da się obsługiwać bez wcześniejszego wycierania go ręcznikiem. Oczywiście nie jest to specjalnie komfortowe, ale wykonalne. Udało mi się nawet pisać tweety spod prysznica.


02-03/2014 SPRZĘT 2 SONY XPERIA Z1 COMPACT

Druga kwestia to aparat. 20,7 Mpix robi wrażenie, ale nie takie jak zdjęcia, które Z1C pstryka w nocy lub przy słabych warunkach oświetleniowych. Przy lampce nocnej zapalonej w rogu pokoju bez problemu łapie ostrość niezależnie od odległości od obiektu. Zdjęcie przy światełku z lodówki? Nie ma problemu. Słoneczny dzień czy pochmurny wieczór, niedoświetlone pomieszczenie czy basen z masą refleksów, Z1C bierze to wszystko na klatę. Tym aspektem byłem całkowicie zauroczony pomimo tego, że część zdjęć, robiona naprawdę podczas trudnych warunków i przerzucona na komputer okazała się np. delikatnie rozmazana lub gubiła detale. Trzecia rzecz, która całkowicie, ale również pozytywnie mnie zaskoczyła, to bateria. Pomimo czołowego pod względem wydajności procesora (Snapdragon 800) Z1C nie ma problemów, by wyciągnąć 1,5 doby pracy. I mówimy tu o aktywnym używaniu, pełnej synchronizacji z włączonym Wi-Fi i LTE. W miejscu, gdzie mój One już domaga się kabla, Z1C śmieje mu się w twarz, mając lekko 30% baterii. Coś niesamowitego. Resztę doczytacie w recenzji Michała.

14


15

02-03/2014 SPRZĘT 2 SONY XPERIA Z1 COMPACT W MAŁYM CIELE…

MICHAŁ ZIELIŃSKI

SONY XPERIA Z1 COMPACT W MAŁYM CIELE… Wszystko ma swoje granice. Przekona się o tym dzieciak biegający po sklepie i zrzucający losowe produkty z półek czy domowy rajdowiec nagminnie przekraczający prędkość na miejskiej „pięćdziesiątce”. Przekonało się o tym również Sony. d dawna smartfony – poza zyskiwaniem coraz to większej mocy, bajerów – rosną. Jest to naturalna kolej rzeczy: chcemy robić coraz więcej, potrzebujemy coraz więcej miejsca na wyświetlaczach, potrzeba też większych baterii. Jednak to Sony jako pierwsze przegięło. Na targach IFA 2013 chcieli zastąpić niezbyt udaną Xperię Z modelem Z1 i prawie im się to udało. Ta ostatnia zbierała naprawdę świetne recenzje, dopóki nie przychodziło do wygody korzystania z urządzenia. 5-calowa Xperia Z1 jest zwyczajnie wielkim telefonem, z każdego punktu widzenia. Nic więc dziwnego, że producent czuł się zmuszony

O

do wypuszczenia mniejszej wersji Z1 – modelu Z1 Compact. Z1 Compact to przełom i rewolucja w świecie Androida. Dotychczas klienci chcący wybrać bardziej poręczne wersje flagowców (te oznaczone przydomkiem „mini”) musieli rezygnować z wydajnych podzespołów i niektórych funkcji nakładki. Sony zmieniło to podejście, tworząc Z1 Compact poprzez zwyczajne zmniejszenie zwykłej Z1. Telefon nie stracił ani na funkcjonalności, ani na wydajności, zyskał za to na poręczności. Procesor oraz aparat pozostały niezmienione. To jest duży plus, ponieważ mamy do czynienia z jednym z najmocniejszych układów na


02-03/2014 SPRZĘT 2 SONY XPERIA Z1 COMPACT W MAŁYM CIELE…

rynku – Snapdragonem 800, a aparat o matrycy 20,7 Mpix zadowoli naprawdę wielu. Jak łatwo się domyślić, żeby móc stworzyć telefon o wymiarach 127 × 64,9 × 9,5 mm musiało się oberwać wyświetlaczowi. Zamiast 5" panelu Trilumionous o rozdzielczości 1080p, każdy posiadacz Z1 Compact będzie dotykał 4,3-calowego ekranu IPS z 720p o PPI równym 342. Trzeba było również zmniejszyć baterię o 700 mAh do 2300 mAh. I to tyle z różnic, reszta pozostała dokładnie taka sama. Cieszy szczególnie fakt, że Z1 Compact wygląda praktycznie identycznie co Z1, zachowując wszystkie walory estetyczne designu OmniBalance. Wszystkie komponenty smartfona są więc upchane między dwie tafle szkła (niestety przykrytego folią, która rysuje się od samego kontaktu z powietrzem), a całość łączy metalowa ramka,

16

której kolor odpowiada kolorowi smartfona – do wyboru jest czarny, biały, żółty i różowy, wymienione w kolejności od mojej ulubionej wersji Z1C. Na krawędziach telefonu, idąc od góry, znajdziemy złącze słuchawkowe, z prawej strony masywny włącznik, przyciski regulacji głośności oraz spust migawki aparatu. Punkt łączenia prawej i dolnej krawędzi – ta jest zdominowana przez duży, ale stosunkowo cichy głośnik – to dawno niewidziana „szlufka” na przyczepienie smyczy. Lewa krawędź ukrywa slot na kartę SIM, slot na kartę pamięci, złącze stacji dokującej a także złącze microUSB. Ukrywa oczywiście dlatego, że Xperia Z1 Compact jest wodoszczelna. Certyfikat IP58 pozwala na trzymanie jej w wodzie na głębokości do 1 metra przez 30 minut. Nie jest to nic nowego, ale bardzo cieszy. Tradycyjnie też pod wodą nie możemy korzystać z dotykowego wyświetlacza.

22System i wydajność Zaskoczeniem nie będzie, że w Z1 Compact znajdziemy Androida w wersji 4.3 ubranego w autorską nakładkę Sony, która jest chyba moją ulubioną. Stanowi ciekawe połączenie czystości Androida i twardego designu japońskiego producenta, inni mogliby się uczyć. Do tego Sony nie przesadziło z dodanymi funkcjami. Mamy tu uwielbiane przeze mnie „pływające aplikacje”, mamy tu świetną integrację z innymi sprzętami Sony oraz programy społecznościowe.


02-03/2014 SPRZĘT 2 SONY XPERIA Z1 COMPACT W MAŁYM CIELE…

Nakładka do najlżejszych nie należy, ale dzięki Snapdragonowi 800 i 2 GB pamięci RAM Xperia zdaje się nie mieć w swoim słowniku wyrazu „zacięcia”. Żadne gry czy aplikacje nie stanowią dla telefonu wyzwania. Co ciekawe, tak duża moc nie ma znaczenia również dla baterii. Użytkownik ma do dyspozycji 2300 mAh, które wystarczają na cały dzień naprawdę ciężkiego użycia. Sam słuchałem dużo muzyki ze Spotify po 3G, przeglądałem sieć, Twittera, robiłem zdjęcia i każdego wieczoru podłączałem ładowarkę do jeszcze częściowo naładowanego smartfona. Takie wyniki przebijają nawet dotychczasowego króla, jakim był dla mnie phablet Galaxy Note 3.

22Aparat Podobnie jak w większej i starszej siostrze, na plecach Z1 Compact znajduje się obiektyw G aparatu o matrycy 20,7 Mpix. Pomimo że sam układ był wiele razy chwalony czy nawet nagradzany, to trudno jest mi go jednoznacznie ocenić. W jednym momencie telefon potrafi zrobić świetne zdjęcie, w drugim wszystko jest rozmazane a kolory wyblakłe. Szczególnie te różnice widać w nocy. Odpowiedzialność za to ponosi oprogramowanie, w tym algorytm inteligentnego dobierania trybu robienia zdjęć – bardzo często brał drzewa w parku za dokument i na odwrót. Wracając jeszcze do zdjęć w nocy, to wychodzą one zaskakująco jasne, spokojnie może konkurować w tej kategorii z HTC One. Gdyby Sony poprawiło oprogramowanie (co mam nadzieję zrobią przy następnej aktualizacji), to Z1C stanie się najlepszym smartfonem z Androidem do robienia zdjęć. Trudno natomiast cokolwiek zarzucić tak często zapominanej, przedniej kamerce. Nad wyświetlaczem można dostrzec obiektyw tego 2-megapikselowego aparatu, który potrafi nagrywać wideo w 1080p. Jest dosyć jasny, a zdjęcia nim wykonane wychodzą zaskakująco ostre.

22Ekran Największą różnicą pomiędzy Z1 a Z1 Compact, poza wymiarami, jest właśnie ekran. Od lat zastanawiało mnie, dlaczego Sony, producent świetnych telewizorów, nie potrafi zrobić porządnego

17

wyświetlacza w telefonie. Odkąd pojawiła się pierwsza Xperia S, poziom paneli od Japończyków był na poziomie depresyjnym – ostre, ale kolory były bardzo wyblakłe. Nic dziwnego, w końcu to zwykłe wyświetlacze TFT. Xperia Z1 Compact miała być w tej dziedzinie przełomem. I wiecie co? Jest nim! Widać, że w firmie zainwestowano w porządny proszek do prania, który znacznie poprawił odwzorowanie kolorów. Zgodnie z biblijnymi przekonaniami Sony przeskoczyło z ostatniego miejsca na sam szczyt, wyprzedzając nawet AMOLED-y od Samsunga. Mogę się przyczepić tylko do tego, że wyświetlacz, gdy jest wyłączony, nie jest idealnie czarny, ale to naprawdę szczegół.


02-03/2014 SPRZĘT 2 SONY XPERIA Z1 COMPACT W MAŁYM CIELE…

22Ściśnięta Po dwóch tygodniach z Xperią Z1 Compact mogę przyznać, że to nie tylko jeden z najlepszych telefonów od Sony, ale jeden z najlepszych telefonów w historii świata. Mniejsza wersja Z1 jest piekielnie szybka, długo wytrzymuje na baterii, korzysta się z niej przyjemnie, do tego jest wodoodporna i wygląda naprawdę świetnie. Wersja o pojemności 16 GB kosztuje 1999 złotych, co pozycjonuje ją ciut niżej od „pełnoprawnej” wersji modelu. Z1 Compact polecam gorąco zarówno androidowym wyjadaczom, jak i tym, którzy opierali się przed przesiadką z iPhone’a.

22Z1 Compact a sprawa iPhone’a Celowo wskazałem na iPhone’a w ostatnim słowie tej recenzji. Opisywany model z pewnością powstał, żeby zabrać chociaż część z kawałka tortu, którym rozkoszuje się Apple. Jak wszyscy wiemy, fani iPhone’a często mają dosyć… specyficzne argumenty, które „powstrzymują” ich przed przesiadką: jednym z nich były zbyt duże wymiary flagowców z Androidem. Z1 Compact jest większa od najnowszego modelu 5s, jest też znacznie grubsza i nie jest tak lekka jak propozycja od Apple. Pomimo to wielu

18

moich znajomych, zakochanych w wymiarach telefonu z jabłkiem, było pozytywnie zaskoczonych Xperią i często pojawiały się głosy, że taki telefon by chcieli. Sony nie przegapiło tej okazji. Ze strony internetowej można pobrać program Sony Bridge for Mac, który nie tylko zsynchronizuje naszą muzykę z iTunes czy kalendarz z iCal, ale również odtworzy kopię zapasową z iPhone’a na Xperii. To nie żart, po około 30 minutach czekania Z1 Compact była wypełniona SMS-ami czy nawet rejestrem połączeń z mojego iPhone’a. Aplikacja również pozwoli na dobranie odpowiednich pozycji z Play Store, aby nie brakowało żadnych funkcji. Migracja nigdy nie była tak prosta. Jeśli więc macie znajomych, którzy opierają się przed Androidem, to podsuńcie im broszurę z Xperią Z1 Compact.

Xperia Z1 Compact • Design: 6/6 • Jakość wykonania: 6/6 • Oprogramowanie: 6/6 • Wydajność: 6/6

555555


02-03/2014 SPRZĘT 2 SAMSUNG GALAXY S5 - REWOLUCJI NIE MA, ALE MI TO NIE PRZESZKADZA

19

MICHAŁ BRZEZIŃSKI

SAMSUNG GALAXY S5 REWOLUCJI NIE MA, ALE MI TO NIE PRZESZKADZA dy Samsung ogłosił (a właściwie mocno zasugerował), że zaprezentuje następcę swojego flagowca tuż przed MWC, byłem naprawdę zdziwiony. Właśnie gdy standardem stało się robienie osobnego wydarzenia z dala od wszelkich innych nowości, Koreańczycy postanowili pójść na przekór. Być może byli świadomi, że SGS5 zwyczajnie nie zasługuje na takie wyróżnienie. W ciągu ostatnich miesięcy świat mobilny zmienił się po raz kolejny. Tym razem na lepsze. Ładowanie coraz szybszych procesorów już nie robi takiego wrażenia. Snapdragon 800, przy odpowiedniej optymalizacji systemu (i przy

G

odpowiednio zoptymalizowanych aplikacjach), pozwala na zupełnie płynną obsługę telefonu. Oczywiście nie oznacza to, że tutaj rozwój mobilnych układów powinien się zatrzymać. Ba, zdecydowanie nie uważam, że powinien nawet odrobinę zwalniać. Ale nowe procesory już nie imponują tak, jak kiedyś. Nie mówiąc już nawet o RAM-ie – ile osób po zobaczeniu w specyfikacji Galaxy Note’a 3 GB RAM-u pomyślało „kurde, to jest dopiero osiągnięcie”? Piszę o tym dlatego, że seria Galaxy S ustala trendy albo jako jedna z pierwszych się do nich przystosowuje. I uważam, że specyfikacja sporo straci na znaczeniu. Nowy flagowiec wyposażony jest w Snapdragona 801 i 2 GB RAM-u.


02-03/2014 SPRZĘT 2 SAMSUNG GALAXY S5 - REWOLUCJI NIE MA, ALE MI TO NIE PRZESZKADZA

A specyfikacja Galaxy S 4 LTE-A zaprezentowanego w czerwcu zeszłego roku? Snapdragon 800 i 2 GB RAM-u. Chyba nie muszę pisać, jak bardzo kosmetyczna jest różnica pomiędzy układami Qualcomma oznaczonymi jako 800 i 801? „Jedyne” 2 GB RAM-u mnie zaskoczyły – w końcu zaprezentowany pół roku temu Galaxy Note 3 ma o 1 GB więcej. Specyfikacja nie mogła na nikim zrobić wielkiego wrażenia. No, może oprócz liczby Mpix, ale któreś cyferki trzeba było zwiększyć. Podczas ostatnich premier dało się odnieść wrażenie, że Samsung słusznie stawia na rozwój oprogramowania. Ale tym razem było jeszcze inaczej. Gwiazdą wieczoru był nowy wygląd tylnej plastikowej klapki telefonu, na którą tak narzekano. Ja osobiście nie miałem nic przeciwko niej – na pewno była bardziej odporna na uszkodzenia w porównaniu do rozwiązań konkurencji. Jednocześnie przyznam, że użyty plastik mógł wydawać się tandetny. Ale nowy design à

20


02-03/2014 SPRZĘT 2 SAMSUNG GALAXY S5 - REWOLUCJI NIE MA, ALE MI TO NIE PRZESZKADZA

la Nexus 7? Po prostu świetne. Zakładając, że sprawdza się tak samo jak we wspomnianym tablecie, będzie to strzał w dziesiątkę. Lepszy chwyt, dobra amortyzacja upadków i poprawiony wygląd. Z pewnością ten ostatni element nie wszystkim przypadnie do gustu, ale jest lepiej niż do tej pory, ja jestem usatysfakcjonowany. Tylna klapka była gwiazdą, ale nie jedyną. Samsung bardzo się też chwalił nowymi dodatkami hardware’owymi. Oczywiście mowa o czytniku linii papilarnych i czujniku do mierzenia tętna. W obydwóch nie widzę większego sensu. Zgadzam się, że czytnik – o ile został dobrze wykonany – będzie fajnym rozwiązaniem dla osób naprawdę dbających o swoją prywatność. Ale dla innych? Bajer na parę dni zabawy. Apple zrobiło to dobrze – odblokować telefon można jednym sprawnym ruchem. W przypadku Samsunga najpierw odblokowujemy ekran, a potem mamy nadzieję, że czytnik linii papilarnych załapie nasz odcisk palca. Być może motywacją była próba uniknięcia pozwu od Apple’a, ale takie tłumaczenie raczej nie trafi do przeciętnego użytkownika. Ale jest jeszcze ratunek w postaci deweloperów – jeśli rzeczywiście czytnik linii papilarnych znajdzie zastosowanie w mobilnych płatnościach i zastąpi hasła, wtedy będzie on naprawdę przydatny. Jest także możliwość pomiaru tętna. Po co? Nie wiem. Jeśli ktoś lubi regularnie sprawdzać swoje tętno – rozumiem. Ale w innym przypadku… Możemy założyć, że domyślnym zastosowaniem jest sport. W końcu pomiar tętna ma sens. Tylko jak to zrobić? Musimy mieć palec na telefonie. Nie bez powodu tradycyjne mierzenie tętna w sporcie odbywa się przez opaskę dookoła klatki piersiowej lub opaskę na nadgarstek. Jeśli do tego samego chcemy wykorzystać Galaxy S5, możliwości są dwie – odczytywanie tętna natychmiast po treningu lub trzymanie telefonu w ręku w czasie treningu. Druga z nich brzmi co najmniej niepraktycznie, zwłaszcza przy tak dużym sprzęcie. Zaś pierwsza możliwości wprowadza sporą niedo-

21

kładność. Mierzenie tętna nie zostało zbyt dobrze przemyślane. Oczywiście oprogramowanie w nowym flagowcu też zostało zmienione, bez tego nie mogło się obyć. Przed premierą pojawiały się wycieki z kompletnie przerobionym interfejsem Samsunga, które niestety się nie sprawdziły. Przynajmniej na razie. Ale i tak zmian jest całkiem sporo. Jedną z najprzyjemniejszych jest ogólne spłaszczenie wyglądu systemu. Ciekawa zmiana dotknęła ustawienia, które teraz jest zbiorem skategoryzowanych ikonek – chociaż prawdopodobnie trochę czasu zajmie przyzwyczajenie się, to przynajmniej Samsung pokazał


02-03/2014 SPRZĘT 2 SAMSUNG GALAXY S5 - REWOLUCJI NIE MA, ALE MI TO NIE PRZESZKADZA

się od tej pozytywnie innowacyjnej strony. Kolejną nowością jest MyMagazine, czyli koreańska wersja BlinkFeed – nic dodać, nic ująć. Kolejnym genialnym pomysłem jest Ultra Power Saving Mode. Wreszcie Power Saving Mode niezaprzeczalnie zasłużył na swoją nazwę. 24 godziny w trybie stand-by? To jest dopiero przydatny dodatek, a nie przewijanie strony internetowej wzrokiem. Jeśli ten tryb się sprawdzi, jestem pewien, że Samsung zdobędzie wielu zadowolonych klientów. I to w skrócie jest Galaxy S5. Jak by to powiedział Tim Cook – „najlepszy Galaxy do tej pory”. To zdanie pasuje idealnie – Galaxy S5 jest świetnym telefonem i na pewno lepszym od swojego poprzednika. Problem w tym, że nietrudno być trochę lepszym od telefonu sprzed roku. Z drugiej strony czy innowacja na siłę ma sens? Moim zdaniem nie i chociaż prawdopodobnie Galaxy S5 trochę zwolni tempo poprzednich flagowców, Samsung odwalił kawał porządnej roboty.

22


02-03/2014 SPRZĘT 2 GOCLEVER ARIES I ORION 785 - TANIO I DOBRZE?

23 BARTOSZ DUL

GOCLEVER ARIES I ORION 785

TANIO I DOBRZE?

W moje ręce jakiś czas temu trafiły tablety GoClever Aries i Orion 785. To dwa bardzo podobne do siebie urządzenia, które przy zachowaniu pewnych standardów jednocześnie nie odstraszają cenowo. Podstawowa różnica? Aries ma wbudowany modem 3G i jest nieco droższy. 22Wykonanie dyby ktoś położył mi oba tablety na biurku, uznałbym je za identyczne urządzenia. Nietrudno też wskazać, na jakim urządzeniu wzorowali się designerzy GoClever – chodzi oczywiście o iPada mini. Konstrukcyjnie to niemalże jednakowe urządzenia, szczególnie z przodu. Jedne z większych różnic to nieco inne plecki, rozmieszczenie portów (wciąż podobne) i brak portu microHDMI w Ariesie. Poza tym oba posiadają złącze mini Jack, microUSB i wejście na kartę microSD. Aries ponadto obsługuje karty SIM (w tym także Aero2). Tablety są na pierwszy rzut oka wykonane nieźle, ale spasowanie materiałów momentami – szczególnie po jakimś czasie użytkowania

G

– może pozostawiać wiele do życzenia. Jest to jednak dużo wyższy poziom niż to, co możemy oglądać w najtańszych tabletach dostępnych na rynku. Materiały użyte do zbudowania tabletów są niezłe, szczególnie z przodu urządzeń. Aries i Orion są lekkie (364 i 382 g) i naprawdę cienkie (8 i 7 mm). Są też całkiem wygodne w użytkowaniu. Przyczepiłbym się jedynie do ramki urządzenia, która jest nieco za ostra – łapanie urządzeń za brzegi nie należy do najdelikatniejszych czynności.

22Wyświetlacz Nazwy urządzeń (Aries 785, Orion 785) pochodzą od przekątnych wyświetlaczy tabletów. Wynoszą one bowiem 7,85 cala. Wygląd,


02-03/2014 SPRZĘT 2 GOCLEVER ARIES I ORION 785 - TANIO I DOBRZE?

24

wymiary i przekątna to nie jedyne nawiązania do iPada mini. Co jeszcze? Ekran IPS i rozdzielczość 1024×760p. Można narzekać na niską rozdzielczość, efekt „pływającego ekranu” przy mocniejszym naciśnięciu wyświetlacza, niską wartość PPI (163) czy ostrość fontów, ale w tych kwotach żaden tablet nie zaoferuje raczej nic więcej. I chociaż czerń nie jest doskonała, a biel wpada w szary kolor, to poza tym ekran wyświetla nasycone kolory. Wyświetlacz jest bardzo jasny. Żaden tablet w tej cenie nie wyświetla obrazu tak dobrze. Niektórymi parametrami może zawstydzić tablety Della czy Acera, które kosztują więcej.

22Oprogramowanie Oba urządzenia działają w oparciu o Androida 4.2 Jelly Bean. Nie ma tu żadnej nakładki GoClever – czysty Android wzbogacony o wiele dodatkowych aplikacji na starcie: Adobe AIR,


02-03/2014 SPRZĘT 2 GOCLEVER ARIES I ORION 785 - TANIO I DOBRZE?

25

Aksjomat, Angry Birds, Backup and restore, Centrum edukacji, Cool Reader, ES Eksplorator plików, File manager, Flash Player, Games, Goclever Auto Update, Kingsoft Office, Legimi, Mapy Google, Menedżer zadań, Mireo viaGPS (w Ariesie), MX Player, OOBE, Pluszaki, Skype, SMS/MMS, ToDo, Transmisje komórkowe, Wireless Input Device (parowanie urządzeń Bluetooth), WSZ PWN. Niektórzy piszą, że w Ariesie mają także aplikację telefonu. Ja nie miałem, ale z ciekawości zainstalowałem jeden z dostępnych w Google Play dialerów i jakież było moje zdziwienie, jak się okazało, że z Ariesa mogę najzwyczajniej w świecie zadzwonić. Jak się okazuje, z tabletu można zrobić awaryjny telefon. Nie żebym polecał takie rozwiązanie, ale jak już musicie – korzystajcie z zestawu słuchawkowego. Wada oprogramowania? Część dodatkowego menu, które pojawia się w obu tabletach, bywa nieprzetłumaczona (np. „audio profiles”, scheduled power on”). Na dolnym pasku oprócz standardowych dotykowych przycisków znalazło się miejsce na przyciski do kontrolowania głośności urządzenia oraz do tworzenia zrzutów ekranu. Przydatne, choć wolałbym mieć możliwość włączenia i wyłączenia każdego z nich. W obu tabletach mieści się 8 GB pamięci wewnętrznej, z czego ok. 3 GB są już na starcie zajęte. Warto też wspomnieć, że Aries i Orion wspierają tryb USB OTG (on the go) – w pudełkach znajdują się nawet odpowiednie przejściówki w zestawie.

22Wydajność Jak działają oba urządzenia? Zaskakująco dobrze. Jak na tablety do nabycia w niskich kwotach oczywiście, bo daleko im do responsywności i szybkości choćby Nexusa 7 z 2012 roku. Mimo to jest dobrze, animacje są płynne, pamięć o dziwo wystarczająca do podstawowych działań. Po prostu wszystko działa trochę wolniej i czas oczekiwania na reakcję urządzeń jest dłuższy niż w droższych urządzeniach.

Trzeba jednak pamiętać, że dla wielu osób nie ma to przecież dużego znaczenia. Mój młodszy brat z przyjemnością używał tabletu do oglądania bajek i grania w gry. Gdy zapytałem go o szybkość działania, uznał, że była zadowalająca. Narzekał za to na przeładowywanie


26

02-03/2014 SPRZĘT 2 GOCLEVER ARIES I ORION 785 - TANIO I DOBRZE?

się stron internetowych po powrocie z aplikacji do przeglądarki (mała pamięć RAM). Skoro jesteśmy przy grach – w obu tabletach zastosowano niskobudżetowe (różne) czterordzeniowe układy o taktowaniu 1 GHz (Orion, Allwiner A31s) i 1,2 GHz (Aries, MediaTek MT8389). To one odpowiadają za ogólną wydajność urządzenia oraz za szybkość działania gier. Co ciekawe, na obu urządzeniach pooglądamy filmy HD, a nawet zagramy w bardziej zaawansowane gry. Nie można tu oczywiście mówić o płynności rodem z Tegry czy nowszych Snapdragonów, ale na takim Ariesie granie np. w Real Racing 3, GTA czy NFS: Most Wanted nie sprawiało większych problemów.

22Bateria W Ariesie znajdziemy akumulator o pojemności 4000 mAh, a w Orionie 3800 mAh. Oba wytrzymują blisko 5 godz. oglądania wideo, Aries tyle samo po 3G i oba urządzenia ok. 10 godz. przy przeglądaniu sieci po Wi-Fi. Mowa oczywiście o użytkowaniu przy maksymalnym podświetleniu ekranu. Za tę cenę to niezły wynik. I to można powiedzieć o obu urządzeniach, ogólnie. Aries i Orion kosztują ok. 620 i 430 zł. Za tę kwotę otrzymujemy charakterystyczne urządzenia z niezłymi ekranami, dość wydajne i w dodatku z pożądanymi ostatnio ekranami w proporcjach 4:3. Niestety trudno mi powiedzieć, czy pod kilkumiesięcznym użytkowaniu któregoś z tabletów ich niezła wydajność spadnie do takiego poziomu, że urządzenie stanie się nieużywalne. Z tańszymi tabletami na początku (prawie) zawsze jest dobrze tylko na początku.

Aries 555555 Design: 4,5/6 Jakość wykonania: 3,5/6 Oprogramowanie: 4/6 Wydajność: 4/6

Orion

5555 6 55

Design: 4,5/6 Jakość wykonania: 3,5/6 Oprogramowanie: 4/6 Wydajność: 4/6


27

02-03/2014 SPRZĘT 2 ACER LIQUID S1 - ŚREDNIAK NA DWA GŁOSYNIE

MICHAŁ ZIELIŃSKI

ACER LIQUID S1 ŚREDNIAK NA DWA GŁOSY Na polskim rynku ciężko o telefon z Androidem obsługujący dwie karty SIM. Jeszcze gorzej, gdy zamiast ledwo zipiącego low-enda zamarzy nam się coś ciut lepszego. Całe szczęście Acer ma w swojej ofercie coś w sam raz dla tych bardziej wymagających: model Liquid S1, z którym spędziłem ostatnie dwa tygodnie.

Acer nie należy do firm, które w pierwszej kolejności kojarzą się ze smartfonami. Tak w zasadzie Acer w ogóle nie kojarzy się ze smartfonami – mało kto wie, że tajwański producent produkuje, poza komputerami, całkiem prężnie rozwijającą się linię Liquid. Ba, to właśnie Acer

jako pierwszy zaprezentował telefon z funkcją nagrywania wideo w 4K. Testowany S1 to drugi topowy model z rodziny. Do jego cech charakterystycznych, poza wspomnianą obsługą dwóch kart SIM, trzeba dopisać duży, 5,7-calowy ekran oraz dosyć niską, jak na te możliwości, cenę.


02-03/2014 SPRZĘT 2 ACER LIQUID S1 - ŚREDNIAK NA DWA GŁOSYNIE

28

22Pierwsze wrażenia elefon przychodzi do nas w dosyć sporym (jak na dzisiejsze standardy), srebrnym pudełku. W środku, poza główną atrakcją, znajdziemy dwuczęściową ładowarkę, słuchawki, komplet dokumentów oraz… dodatkową klapkę zasłaniającą baterię w kolorze białym. Domyślnie z tyłu zamontowane są czarne plecki. Co ciekawe, obie wersje wykonane są z różnych materiałów, odpowiednio: błyszczący i nieprzyjemny w dotyku plastik oraz matowy, miękki i bardzo wygodny plastik. Zauważyłem również, że dodatkowa klapka ma inne wymiary, przez co wystaje poza krawędzie bryły smartfonu, a także dużo gorzej trzymała się na zaczepach. Koniec końców, pomimo preferencji białego koloru, skończyłem z czarną wersją Acera. W obu przypadkach, idealnie zaokrąglone plecy urządzenia zdobi srebrne logo producenta na środku, obiektyw aparatu oraz dioda doświetlająca w górnej części powierzchni, zaś u dołu logo DTS – systemu dźwiękowego. Krawędzie to pseudo-metalowe wstawki, w które wkomponowano przyciski regulacji głośności z prawej strony, a także włącznik z lewej. Niestety, żadne z nich nie są dobrze wyczuwalne, przez co potrzeba czasu, aby móc bez problemu z nich korzystać. Tradycyjnie już, u góry znalazł się port słuchawkowy, zaś u dołu złącze ładowania microUSB. Front Liquida również nie jest zaskoczeniem: pod taflą szkła znajduje się 5,7-calowy

T

wyświetlacz, przyciski dotykowe: wstecz, początek, menu multitaskingu oraz przednia kamerka. Nie zabrakło kolejnego logo Acer, nad nim z kolei znajduje się wcięcie w kształcie łuku, które skrywa głośnik. Za każdym razem, gdy patrzę na Liquida S1, mam wrażenie, że producenci zapatrzyli się w HTC One X, trochę go ociosali, dodali kilka swoich akcentów i oddali do produkcji. Efektem jest smartfon, który zdaje się nie mieć swojego stylu, a szkoda. Jeśli chodzi o jakość materiałów użytych do stworzenia tej mieszanki, to określiłbym je jako dobre, w przeciwieństwie do spasowania materiałów. To ostatnie zasługuje na skarcenie, więc, Acerze, karcę! Pomimo dużych wymiarów (163 × 83 × 9,6 mm) oraz wagi wynoszącej 195 gramów, Liquid S1 leżał bardzo wygodnie w ręce, przynajmniej w moim przypadku. Jeśli dotychczas nie mieliście problemów z phabletami, to Tajwańczyk przypadnie Wam do gustu, w przeciwnym wypadku polecam sprawdzić na żywo, chociaż na atrapie, czy rozmiar nie będzie przeszkadzał.

22Wyświetlacz Po uruchomieniu urządzenia pierwsze, co rzuca się w oczy, to wyświetlacz. W tym wypadku mamy do czynienia z 5,7-calowym panelem TFT, dysponującym paletą 16 milionów kolorów. Oczywiście każda próba porównania do ekranów IPS, nie wspominając o SuperAMOLED, skończy się przegraną Acera, jednak w codziennym użytkowaniu taki wyświetlacz może


02-03/2014 SPRZĘT 2 ACER LIQUID S1 - ŚREDNIAK NA DWA GŁOSYNIE

się podobać. Na pochwałę zasługuje odwzorowanie barw, które naprawdę przypadło mi do gustu. Początkowo obawiałem się, że dosyć niska rozdzielczość (1280×720) rozciągnięta na takim dużym ekranie (258 ppi) będzie wyglądać źle – jak się okazało, zupełnie niepotrzebnie. Największą wadą tego wyświetlacza są kąty widzenia, które praktycznie nie występują. Delikatne przechylenie urządzenia powoduje załamanie się obrazu w naszych oczach. Pozostaje więc patrzeć na smartfon pod kątem najbardziej zbliżonym do prostego – wtedy to interfejs Float UI wygląda najkorzystniej.

22System Acer działa dzięki Androidowi w wersji 4.2.2 Jelly Bean wzbogaconego o autorską nakładkę Float UI. O ile ten pierwszy jest Wam dobrze znany (przynajmniej tak zakładam!), to druga nazwa może być zagadkowa. Wielu czołowych producentów smartfonów z Androidem gruntownie przebudowuje system pod swoje potrzeby – tak, aby pasował on stylistycznie do urządzeń, a także dodaje mniej lub bardziej przydatne funkcje i aplikacje. Efekt końcowy często jest największą zmorą użytkownika, nakładki nijak nie pasują do stylu Holo promowanego wśród programistów aplikacji od 2011 roku, do tego niepotrzebnie spowalniają telefony. Acer postawił na minimalizm i ograniczył się do dodania autorskich rozwiązań do czystego Androida oraz kompletu aplikacji. Mamy więc takie wymysły jak Łatwy Hotspot, Mój styl czy Kopia Zapasowa, ale i naprawdę przydatne pozycje takie jak Menedżer Plików, Evernote i Skitch czy klawiatura Swype oraz Polaris Office. Float w nazwie modyfikacji bierze się z w zasadzie najważniejszej funkcji dodanej do systemu – Floating Apps. Jest to rozwiązanie, dzięki któremu wybrane aplikacje mogą działać w oknach nad resztą systemu. Wyboru nie mamy zbyt dużego (kalkulator, notatki, telefon, aparat czy Mapy), ale i tak to cieszy, szczególnie że do dyspozycji mamy niemałą powierzchnię roboczą. Aby otworzyć jedną z Pływających Aplikacji, wystarczy dłużej przytrzymać przycisk Wielozadaniowości. Wyjątkiem jest Telefon, która

29

pojawia się, gdy ktoś do nas dzwoni – wtedy panel przyjmowania/odrzucania połączenia nie zajmuje całego ekranu, a jedynie nieduży fragment. Bardzo, bardzo wygodne. Poza tym Float UI dodaje do Ustawień funkcję odpowiedzialną za obsługę dwóch kart SIM a także, mającą na celu oszczędzanie baterii, opcję planowego wyłączania i włączania S1.

22Wydajność Delikatna nakładka sprawia, że pomimo swoich średnioklasowych podzespołów Acer Liquid S1 działa naprawdę dobrze. Pod maską mamy tutaj czterordzeniowy procesor Cortex-A7 taktowany zegarem 1,5 GHz, razem z PowerVR SGX 544MP i 1 GB pamięci RAM. Pozwala to na wygodne korzystanie z większości aplikacji, wliczając w to przeglądarkę Google Chrome. Problem może zacząć się przy wymagających grach, na przykład Real Racing 3 nawet nie zainstalujemy. Jedynie może naprawdę brakować pamięci RAM – tej nigdy za wiele i niestety korzystając z Acera, a w szczególności skacząc między otwartymi programami, da się to zauważyć. Postawienie na specyfikację ze średniej półki ma również bardzo istotną zaletę: czas pracy na baterii jest długi. Sam wymienny akumulator ma pojemność 2400 mAh, co nie jest liczbą pozytywnie zaskakującą, niemniej smartfon bez problemu wytrzymywał cały dzień i bardzo często, gdy szedłem spać i podłączałem ładowarkę, w ogniwach pozostawało z 10% ładunku. A telefon nie miał ze mną łatwo: dużo słuchania muzyki na 3G, włożone dwie aktywne karty SIM, do tego korzystałem z launchera Aviate, który zmienia swój wygląd zależnie od lokalizacji.

22Multimedia Będąc tak dużym urządzeniem, Liquid aż woła, aby przeglądać na nim zdjęcia i oglądać filmy. W pierwszym przypadku odbywa się to całkiem wygodnie (szczególnie jeśli zapomnimy o wadach ekranu), wszystko za sprawą niedotkniętej zmianami aplikacji Galeria rodem z Nexusów. Również filmy działają w większości bez przycięć – dopóki nie włączymy trylogii „Władcy pierścieni” w najwyższej możliwej jakości,


30

02-03/2014 SPRZĘT 2 ACER LIQUID S1 - ŚREDNIAK NA DWA GŁOSYNIE

to wideo będzie odtwarzane płynnie. Oczywiście koniecznością jest doinstalowanie kodeków, jednak z tym nie ma problemu. Również dźwięk wydobywający się z portu słuchawkowego jest zadowalający: audiofile zapewne będą niezaspokojeni, jednak jak na średnią półkę nie ma co się czepiać. W smartfonie znajdziemy tryb DTS, który zdaje się robić tyle, co Beats Audio w HTC – przyciągać oko klienta. Jeśli chodzi o głośnik, to odradzam słuchanie przez niego muzyki. Niemniej, dzwonek przychodzącego połączenia usłyszymy. Wreszcie jest aparat. Z tyłu producent zdecydował się na 8-megapikselowy układ, który mnie nie zaskoczył. Zdjęcia zrobione tym smartfonem mogą być dosyć dobre, o ile fotografowany obiekt nie ma zbyt wielu szczegółów, a światło jest sprzyjające. W przeciwnym razie zdjęcia wychodzą rozmazane, często brakuje im szczegółów. Zresztą, zobaczcie sami: [galeria]

22Słowem podsumowania Po dwóch tygodniach z Liquidem S1 mam bardzo mieszane uczucia. Z jednej strony potrafi pozytywnie zachwycić, żeby później rozczarować. Zdecydowanie do jego największych zalet trzeba zaliczyć duży ekran i naprawdę dobrą wydajność,

Acer Liquid S1

5555 6 55

Ocena • Design: 4/6 • Jakość wykonania: 3/6 • Oprogramowanie: 5/6 • Wydajność: 4/6 Zalety:

– duży ekran

– zaskakująca, jak na tę klasę, wydajność

– obsługa dwóch kart SIM

– świetna bateria

Wady:

– przeciętna jakość wykonania

– kąty widzenia w ekranie nie istnieją

– kapryśny aparat

a także obsługę dwóch kart SIM. Jeśli to są dla Was kluczowe elementy w smartfonie, to warto wydać 1499 złotych na ten model Acera. Ja bym jednak poszukał wśród konkurencji – za takie pieniądze można dostać sprzęt renomowanego producenta, często z lepszą specyfikacją.


02-03/2014 SPRZĘT 2 WDZIĘCZNY ZETAFON - RECENZJA SAMSUNGA GALAXY S4 MINI

31

MICHAŁ MYNARSKI

WDZIĘCZNY ZETAFON

RECENZJA SAMSUNGA GALAXY S4 MINI

Czytelnicy, którzy mają dobrą pamięć albo niebywałe zboczenie objawiające się pamiętaniem przynajmniej większości modeli z walca Samsunga, zapewne przypominają sobie Galaxy S3 mini, który w założeniach miał być zmniejszonym flagowcem, a okazał się małym potworkiem o dużo słabszych podzespołach. W przypadku S4 mini miało być podobnie, przynajmniej częściowo.

ie będę Wam ściemniał – nie wymagałem od „mniejszej czwórki” cudów. Dobrze wiedziałem, że mocny mid-range to maks, co z tego telefonu może być. Okazało się to

N

kluczowe – odpowiednie nastawienie do tego sprzętu pozwoliło mi docenić jego zalety, pomimo kilku poważnych wad. Jak ostatecznie i czy w ogóle wybronił się S4 mini, dowiecie się z kilku poniższych akapitów.


02-03/2014 SPRZĘT 2 WDZIĘCZNY ZETAFON - RECENZJA SAMSUNGA GALAXY S4 MINI

Rankiem mroźnego styczniowego dnia, gdy słońce odbite od pobliskiego małego, przeszklonego biurowca zalewało mój pokój, na biurku wylądowała pomarańczowa paczuszka z czerwonym logo. Telefon po wyjęciu z pudełka był zimny w dotyku, co było oczywiście zasługą -10 stopni na dworze, jednak samo w sobie niesamowicie pozytywnie wpłynęło na odbiór. Sam smartfon jest wykonany całkiem solidnie, szczególnie jak na swoją półkę cenową. Jest lekki, ale dobrze leży w dłoni. Jego design i użyte materiały to praktycznie kalka większego brata, ale w urządzeniu tej klasy nie jest to wadą. Elementy są dobrze spasowane, telefon raczej nie trzeszczy (chyba że ściśnie się ramkę naprawdę mocno). Oczywiście nie uświadczymy tu ani grama aluminium czy jakiegokolwiek materiału szlachetniejszego niż plastik i jego wariacja pod kryptonimem HyperGlaze rysuje się bardzo szybko od zwykłego używania. Design jest również przewidywalny, ale całkiem zgrabnie wpasowuje się w mniejsze gabaryty urządzenia. S4 mini to mini z prawdziwego zdarzenia, przynajmniej pod względem tego co z zewnątrz. SGS4 mini posiada ekran SuperAMOLED o przekątnej 4,3" i rozdzielczości 540×960 pikseli (256 ppi) pokryty szkłem Gorilla Glass 2. Panel ten przekonał mnie do czegoś, o czym wielu użytkowników Samsungów wie od dawna – te telefony powinno się sprzedawać tylko z AMOLED-em na pokładzie, bo żaden inny ekran nie wpasowuje się tak dobrze w koszmarnie kolorową nakładkę Samsunga. I przestaje przeszkadzać, że barwy są przepalone, biel pożółkła i kąty widzenia trochę odbiegające od najlepszych ekranów. Ekran świeci jasno (naprawdę niezła widoczność w słońcu), czerń jest rewelacyjna i całość świetnie podbija walory samego TouchWiza, jakkolwiek sam TouchWiz szpetny by nie był. No właśnie – TouchWiz. Każdy, kto choć trochę zna moją twórczość, wie, jakie mam podejście do nakładki Samsunga. Można je bardzo ładnie streścić paroma określeniami – jest szpetna, nieintuicyjna, ociężała, a bardziej zaawansowanemu użytkownikowi wydaje się, że

32

utknęła w czasach Androida 2.3. Ta w SGS4 mini czerpie garściami to co najlepsze od większego brata. Mamy więc odblokowywanie w dowolnym kierunku z animacją refleksu promieni słonecznych i inne tego typu bajery. Mamy całą masę różnych „ficzerów” i półfunkcji czułych na wzrok, których Kowalski nawet nie uruchomi, bo nie będzie miał pojęcia, jak działają. Jest też naprawdę dużo bloatware’u. I mówiąc to mam na myśli naprawdę, cholernie dużo.


02-03/2014 SPRZĘT 2 WDZIĘCZNY ZETAFON - RECENZJA SAMSUNGA GALAXY S4 MINI

33

ustawień aplikacji i tam każdą z osobna wyrzucać z biblioteki. Klawiatura dalej jest niedopracowana. Nie dość, że rozlokowanie przycisków jest dosyć niefortunne, to jeszcze odstępy między wirtualnymi klawiszami powodują, że notorycznie nie trafiałem w to co chciałem. Słownik i autokorekta to półka o poziom niższa niż to, co prezentuje Sony i HTC. Gdybym na serio chciał się przesiąść na Samsunga, musiałbym wszystkiego nauczyć system od nowa. Nad kwestiami wizualnymi TouchWiza Samsung pracuje, ale w takim tempie, że przewaga HTC zamiast maleć będzie się powiększać (mnie to akurat w ogóle to nie przeszkadza). Dorzucono trochę ładniejszych tapet, popracowano nad animacjami, ale całość ze względu na kolorystykę nadal jest nie do zaakceptowania.

I żeby nie być gołosłowny, zrobiłem krótką listę: S-Notatka, S-Kalendarz, S-Terminarz, S-Voice, S-Gesty, S-Tłumacz. Mało? To może trochę aplikacji z cyklu „nie-S”: Chat On, Group Play, Samsung Apps, Samsung Hub, Samsung Link, Story Album, Trip Advisor, Watch On. Do czego służy połowa z nich? Szczerze powiedziawszy nie wiem, a na samą myśl o tym, że miałbym to sprawdzać, przechodziły mnie ciarki. Wniosek jest jeden – Samsung pakuje tego za dużo, przez co sam system, przeładowany dodatkami, których użytkownik nie chce i nie będzie używał, zużywa masę pamięci. Pamięci, którą np. ja jako bardziej zaawansowany użytkownik mam pomysł i możliwości na spożytkowanie. Drażni mnie też, że z poziomu AppDrawera nie mogę szybko odinstalować aplikacji w 2013 roku. Muszę jak zwierzę wchodzić do


02-03/2014 SPRZĘT 2 WDZIĘCZNY ZETAFON - RECENZJA SAMSUNGA GALAXY S4 MINI

W kwestii wydajności nie mam nic do zarzucenia mniejszej czwórce. W przeciwieństwie do Xperii M nie zdradza faktu, że w środku ma wcale nie najszybsze CPU. Snapdragon 400 to najsłabszy chipset z linii zeszłorocznych procesorów, ale to nie znaczy, że dla takiego urządzenia to za mało. Dwa rdzenie kręcone zegarem 1,7 GHz i grafika Adreno 305 wystarcza, by komfortowo zagrać np. w Real Racing 3. Pojedynczy rdzeń w LinPacku wyciska ponad 180 MFLOPS-ów, razem mamy moc obliczeniową ok. 300 MFLOPS-ów. To spora rezerwa mocy i nie zamierzam z tym polemizować. Dla takiego urządzenia bez dwóch zdań. Aparat to jeden z najsłabszych elementów S4 mini. W tańszych Samsungach zawsze ten element zawodził i nie inaczej jest tym razem. Sprzęt ma problem ze złapaniem ostrości nawet na obiektach, które znajdują się 15 cm od

34

obiektywu. Gdy już uda nam się zrobić zdjęcie, to zazwyczaj jest wyprane z kolorów, chyba że mamy idealne warunki oświetleniowe. Bardzo mi to przypomina przygody z Ace 2. Tamten smartfon też zazwyczaj robił zdjęcia co najwyżej średnie, ale przy odpowiednich warunkach potrafił strzelić naprawdę świetną fotkę. Głośnik w S4 mini robi robotę. Jest naprawdę głośny i nie trzeszczy przy odkręconym regulatorze. Oczywiście przy HTC One jest to smutna pierdziawka, ale potrafi pokazać pazur. Gorzej jest ze słuchawkami. Pamiętam te, które dodawano do Galaxy R – były naprawdę niezłe i pozytywnie mnie zaskoczyły. Te dodawane do S4 mini są po prostu słabe. Przede wszystkim koszmarnie nie pasowały do moich uszu, a w zestawie innego rozmiaru gumeczek brak. Gdy już udało mi się je wpakować do uszu, to by słuchać muzyki, musiałem przytrzymać je palcami. Niski ton jest obecny, ale ginie pod ciężarem przesadnie wyeksponowanych tonów średnich i wysokich. Są to strasznie piskliwe słuchawki. Całkiem nieźle wypada ich wykonanie i design, ale sam kabelek zachowuje się jak drucik, jest przesadnie sztywny. Ponarzekałem trochę, ale nie potrafię się pozbyć uczucia, że jak na zetafona S4 mini to kawał naprawdę wdzięcznego hardware’u. Zastanawiam się nawet, czy to nie najlepszy możliwy wybór w tej półce cenowej. Ma masę wad w odniesieniu do sprzętów high-endowych i powiela te same schematyczne błędy co każdy Samsung mały i duży, ale w przeciwieństwie do S3 mini czuć, że ten sprzęt ma sens. Za odpowiednią, niewygórowaną cenę rzecz jasna.

Zdjęcia: Marcin Warwaszyński


02-03/2014 SPRZĘT 2 DELL VENUE 7 – POGROMCA NEXUSA?

35 BARTOSZ DUL

DELL VENUE 7

POGROMCA NEXUSA?

Nie ma się co oszukiwać. Dell Venue 7 nie jest tabletem ani wyróżniającym się, ani nawet spełniającym standardy 2013 roku. Puk puk! Mamy już 2014 rok! Tymczasem Dell postanawia dostarczyć do sklepów swój niezbyt świeży owoc. Czy w tym szaleństwie jest jakaś metoda?

22Wykonanie acznijmy od faktu, że tablet Della to kawał solidnego sprzętu. Nie ma tu co prawda grama aluminium, szkła czy poliwęglanu, ale to nic. Dell Venue 7 to blok dobrze spasowanych materiałów o wykończeniach cieszących oczy i nasze palce. Jakość? Tablet wykonany jest z trwałego plastiku pokrytego gumowym, matowym tworzywem. Zaletą takiego zabiegu jest fakt, że obudowę trudniej porysować. Wadę stanowi to, że wspomniany materiał z łatwością zbiera odciski palców – coś za

Z


02-03/2014 SPRZĘT 2 DELL VENUE 7 – POGROMCA NEXUSA?

coś. Do ergonomii nie da się tu prawie w ogóle przyczepić. Przyciski głośności są łatwo dostępne, przycisk Power pomimo umieszczenia u góry nie tak trudno dostępny. Jedynie głośnik umieszczony z dołu może przeszkadzać graczom grającym często w trybie poziomym – nietrudno go całkowicie zasłonić i wyciszyć jedyne źródło dźwięków. Tablet waży 235 g, a więc stosunkowo niedużo, jak na tych rozmiarów urządzenie (N7 2012 – 340 g). Wykonanie Dell Venue 7 to jedna z jego największych zalet. Znacznie bliżej mu pod tym względem do Nexusa 7 z 2013 roku niż do tego z 2012.

22Wyświetlacz Od największej zalety przyszło nam przeskoczyć od razu do największej wady tabletu – ekranu. Wyświetlacz Dell Venue 7 na papierze prezentuje się zupełnie jak Nexus 7 z 2012 roku – 7 cali, IPS LCD, 800×1280 pikseli (~216 ppi). Niestety różnica jest mocno zauważalna na niekorzyść Venue. Ekran jest ciut ciemniejszy, mniej ostry i niestety charakteryzuje się niezwykle widoczną siatką pikseli w formie prążków wzdłuż i wszerz tabletu, tworząc specyficzny wzorek, jakiego trudno szukać nawet w tańszych urządzeniach. Jest on jednak widoczny głównie na białym tle, a więc np. przy czytaniu e-booków, magazynów czy na stronach www. Użytkownicy częściej korzystający z multimedialnych możliwości tabletu nie powinni się specjalnie przejmować.

22Oprogramowanie Dell postanowi nie ingerować specjalnie w system i nie bawi się w żadne nakładki. W Dell Venue 7 uświadczymy więc czystego Androida. Co prawda niezbyt świeżego, bo w wersji 4.3 Jelly Bean, ale wbrew pozorom nie ma to aż tak dużego znaczenia – Venue 7 niczego nie brakuje, jak na tablet z Androidem. Dell dodaje od siebie jedynie dwie aplikacje, w tym jedną od sterowania zdalnie pulpitem komputera PC z poziomu tabletu.

36


02-03/2014 SPRZĘT 2 DELL VENUE 7 – POGROMCA NEXUSA?

37

22Wydajność Dell Venue 7 pośród innych tabletów wyróżnia wykorzystanie dwurdzeniowego procesora Intel Atom o taktowaniu 1,6 GHz wraz z zintegrowaną grafiką Intel HD. Tablet spisuje się wyśmienicie i nie dostaje zadyszki nawet w cięższych sytuacjach i to pomimo posiadania „zaledwie” 1 GB pamięci RAM. Urządzeniu żadna gra nie była straszna i radziło sobie nawet z najbardziej wymagającymi plikami multimedialnymi. Niektórych ucieszy też zapewne informacja, że tablet prawie w ogóle się nie grzeje. Większość doceni jednak przede wszystkim energooszczędny procesor.

22Bateria Akumulator o pojemności 4100 mAh – to brzmi zwyczajnie. To prawie tyle samo co w Nexusie 7 2012, którego baterię drenował


38

02-03/2014 SPRZĘT 2 DELL VENUE 7 – POGROMCA NEXUSA?

układ Tegry. Akumulator w Venue 7 wytrzymuje nieporównywalnie dłużej. Przy przeciętnym korzystaniu tablet domagał się ładowarki dopiero po dobie i 8 godz. działania. Gdy częściej odstawiam go na półkę – potrafi działać ładnych 5 dni. Oczywiście nie ma problemu, by grając w najnowsze gry czy oglądając filmy przy pełnej jasności ekranu, rozładować go w mniej niż 5 godzin. Według producenta przy zwykłym korzystaniu z tabletu – Venue 7 powinien wytrzymać prawie 7 h pracy, co jest zgodne z prawdą.

Dell Venue 7

5555 555

Ocena • Design: 5/6 • Jakość wykonania: 5/6 • Oprogramowanie: 3,5/6 • Wydajność: 4/6 Zalety: • Wysoka jakość wykonania • Niska cena • Wysoka wydajność

22Reszta Tablet posiada dwie kamery – 3 Mpix i przednią 0,3 Mpix. Niestety nie warto nimi sobie zaprzątać głowy, aczkolwiek przy dobrym oświetleniu główny aparat może pozytywnie zaskoczyć. Oprócz tego pozytywnie zaskakuje też obecność modułu GPS, Bluetooth 4.0 i slotu na karty microSD. W Polsce Venue 7 sprzedawany jest w wersji z 8 GB pamięci wewnętrznej za kwotę 499599 zł (w zależności od sklepu), co stanowi naprawdę niską cenę, jak na tej klasy urządzenie.

• Wydajny akumulator • Czysty Android 4.3 Wady: • Słaby ekran • Przeciętny głośnik • Przednia kamerka słabej jakości


JAK POWSTAJE DŹWIĘK W PHILIPSIE? SPRZĘT:

» Philips Hue ISSN 2082-3630

ww

iMagazine 4/2013 (29)

PROGRAMY:

» Boom

» ZAGGKeys Mini 7

» Texstastic

» 3 dyski w iMaku

» Alfred 2

» Cyborg R.A.T. 7

» Airline Tycoon

» JBL OnBeat Micro

» Alternatywy dla Google Reader

l w.ima azine.p g

AUDIOFIL Z iPHONE’EM FILM: DRIVE ANGRY

WYWIADY: Z DMITRIM STAVISTIM Z EVERNOTE Z OTULFILCEM.PL

HACKINTOSH CZY TO JEST LEGALNE?

imagazine.pl


40

02-03/2014 SPRZĘT 2 CALIBRE ULTRA GO MINI POWER STATION

WOJTEK PIETRUSIEWICZ

CALIBRE ULTRA GO MINI POWER STATION

olejny raz otrzymałem różowy gadżet do testów. Tym razem jest to przenośny akumulator, tak zwany “power bank”, który ma zapewniać możliwość doładowania telefonu lub innego urządzenia na USB, gdy jesteśmy w biegu. Stwierdziłem, że skoro producenci ewidentnie prześladują mnie tym znienawidzonym kolorem, to odwdzięczę się im pięknym za nadobne – będę robił crash testy. Żarty żartami, ale prywatnie posiadam konkurencyjny produkt, który często ze sobą noszę. Posiada pojemność 6000 mAh, dwa porty USB, w tym jeden o natężeniu 2A, co zapewnia możliwość naładowania nawet iPada do

K

około 80%. Smartfonowi teoretycznie zapewnia od dwóch do czterech pełnych cykli ładowania. Ma jednak jeden problem – jest ciężki, duży i nieporęczny, więc mam go ze sobą tylko wtedy, gdy biorę torbę. Nie zawsze jednak chcę ją mieć… Calibre Mini Okazało się, że CaStation of Ultra libre Ultra Go Mini PoGo Power – tak, ma wer Station znakomicie głupią i za długą nazwę wypełnia tę lukę swo– posiada akumulator o im minimalistycznym pojemności 3500 mAh, wyglądem, jedną diodą więc teoretycznie powinna pulsującą podobnie jak wystarczyć na dwukrotne kiedyś uśpione Macnaładowanie iPhone’a. Booki i dobrą jakością

9


41

02-03/2014 SPRZĘT 2 CALIBRE ULTRA GO MINI POWER STATION

wykonania. Zaskakująco dobrą! Nie naładuje co prawda, jak większość małych power banków, iPada, ale ten ma akurat tak dobrą baterię, że nigdy jeszcze nie musiałem tego robić. Calibre Mini Station of Ultra Go Power – tak, ma głupią i za długą nazwę – posiada akumulator o pojemności 3500 mAh, więc teoretycznie powinna wystarczyć na jedno- do dwukrotnego naładowania telefonu. Osobiście korzystam z tego typu produktów inaczej – podłączam telefon w rejonie 20% i przestaję ładować około 80%. Wtedy najmniej pracy się marnuje, a żywotność power banku na jednym ładowaniu wydłuża się znacznie. W praktyce wystarczyło na cztery takie cykle, przy czym Calibre Station Mini Power Go Ultra nie było doładowywane, a całość odbyła się na przestrzeni tygodnia. Fakt, że waży on 135 gramów powoduje, że często wrzucam go do kieszeni jeansów lub kurtki. Kobiety nie powinny mieć żadnych problemów ze zmieszczeniem go do torebek. Calibre Power Mini Go Ultra Station ma jedną ciekawą i unikalną funkcję. Jego porty USB

(pełnych rozmiarów do podłączenia telefonu i microUSB do naładowania) są ukryte pod plastikową klapką. Jeśli ją uniesiemy to urządzenie zaczyna wibrować. Jeden “bzyk” oznacza, że znajduje się zakresie 0-25%, dwa 25-50%, trzy 50-75%, a cztery 75-100%. Inne urządzenia zazwyczaj mają przycisk w jakiejś formie oraz wspomagają się diodą lub diodami informującymi o tym. Rozwiązanie Calibre to cecha bardzo podobna do filozofii Apple, ale ma jedną wadę – aby sprawdzić jej stan naładowania, gdy coś jest podłączone do portu, trzeba Nie jest to wyjąć kable, zamknąć urządzenie, które klapkę i ją ponownie zdobyło moje serce, odchylić. Niepotrzebgłównie dlatego, że nie uciążliwe, ale przyjest w jego kolorze. Ale znam, że wybiegając nie wątpię, że srebrny, z domu chwytam go szary lub czarny model przelotem i nie patrząc przyjąłbym znacznie na niego sprawdzam, cieplej. ile razy uprzyjemni mi dzień.

9


42

02-03/2014 SPRZĘT 2 CALIBRE ULTRA GO MINI POWER STATION

Sam Calibre Go Station Power Mini Ultra uciążliwe jest wykonany jest z alusprawdzanie stanu minium, które żywo naładowania poprzez przypomina komputewibrowanie – przyznam ry Apple. To znaczy… jednak, że wybiegając nie mój różowy model, z domu chwytam go przelotem i nie patrząc na ale srebrny, bo takowy niego sprawdzam ile razy też jest w ofercie. Do uprzyjemni mi dzień. kompletu jest również tytanowo-szary i czarny. Jakość wykonania jest w zasadzie bez zarzutu. Na początku obawiałem się, że urwę wspomnianą plastikową klapkę, ale po dwóch tygodniach zachowywania się jak brutal muszę stwierdzić, że nie jest taka krucha, na jaką wygląda. Cena w tym względzie wydaje się być odpowiednia do jakości jaką otrzymujemy i wynosi 59,99 euro. Nie jest to mało, ale jest przynajmniej konkurencyjnie w porównaniu z innymi znanymi markami. Plastikową “chińszczyznę” można oczywiście kupić znacznie taniej… Pytanie tylko, czy nie lepiej mieć jedną, a porządną rzecz zamiast stosu śmieci? Nie jest to urządzenie, które zdobyło moje serce, głównie dlatego, że jest w jego kolorze.

9

Niepotrzebnie

Ale nie wątpię, że srebrny, szary lub czarny model przyjąłbym znacznie cieplej. Najważniejsze jest jednak to, że działa tak jak powinno, nie gubi części, a przy okazji świetnie wygląda. Jestem na tak. Z krwawiącym sercem przez ten cholerny róż.

Calibre Ultra

555555

Ocena • Design: 4/6 • Jakość wykonania: 5/6 • Oprogramowanie: 5/6 • Wydajność: 5/6

Dane techniczne • Producent: Calibre • Model: ULTRA’GO mini power station • Waga: 135 g • Grubość: 1 cm • Złącza: 1x USB, 1x microUSB • Pojemność: 3500 mAh

Link


MIŁEGO E-CZYTANIA! 4/2013 (6) androidmagazine.pl

ISSN 2299-8586

ANDROID MAGAZINE SPRZĘT:

OPROGRAMOWANIE:

FELIETONY:

Sony Xperia Z

Gastronauci.pl

Samsung Galaxy Camera

Sport.pl

Kobiety mają buty, a faceci aplikacje

Sony Xperia miro

When will then be now? Mission Impossible

Wi-Reader Pro DW17

SONY XPERIA Z A MIAŁO BYĆ TAK PIĘKNIE

MWC 2013

TARGI TRACĄCE NA ZNACZENIU? FELIETON: KOBIETY MAJĄ BUTY, A FACECI APLIKACJE

GADŻETY: POKROWCE OTULFILCEM

TANI TABLET:

OMEGA TABLET PC 7" MID 7108

PORADY: KOPIA ZAPASOWA

www.androidmagazine.pl


44

02-03/2014 SPRZĘT 2 MOTO X - IDEAŁ NIE BEZ WAD

MOTO X

MICHAŁ ZIELIŃSKI

IDEAŁ NIE BEZ WAD Czasem do przekonania się, że coś zostało stworzone specjalnie dla Ciebie wystarczy jedno spojrzenie. Tak miałem z Lexusem LFA. Tak miałem z pizzą hawajską. Tak miałem też z Moto X. Osiem miesięcy po jej premierze w końcu mogłem ją sprawdzić osobiście.

Z

22Nie wszystko złoto, co się świeci

acznę od tego, czym Motorola mnie rozczarowała. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to jakość materiałów użytych do wykonania telefonu. A dokładnie jednego z materiałów. Generalnie na moją Moto X składa się szkło, plastik, aluminium i drewno. Niestety plastik okalający telefon psuje wrażenie, które tworzy bambus na pleckach. Do tego ramka nie wygląda na specjalnie trwałą – zakładam, że szybko będzie zbierała rysy. Jest jeszcze jedna sprawa. Bateria. Podobno Moto X miała być przełomem w tej dziedzinie i wcześniej faktycznie tak uważałem. Na co dzień widzę, że telefon ma problem z dotrzymaniem mi kroku i jakakolwiek dłuższa eskapada bez ładowarki kończy się dramatycznym wyłączaniem wszystkiego, co potrafi zżerać prąd. Może gdybym był delikatniejszy dla tego smartfona…

22Ale więcej tutaj jest jednak zalet Ostatnie słowo poprzedniego akapitu jest kluczowe – Moto X to smartfon z krwi i kości. Jest to urządzenie na tyle rewolucyjne, że biorąc do ręki cokolwiek innego czuję się jak Thomas Edison rozpalający świeczkę. Ten telefon wie,


45

02-03/2014 SPRZĘT 2 MOTO X - IDEAŁ NIE BEZ WAD

kiedy go podnoszę, więc wyświetla mi obecną godzinę i pozwala na szybkie odblokowanie. Active Display dba, abym był na bieżąco z powiadomieniami. Touchless Control sprawia, że obsługa telefonu głosem w końcu działa jak należy. Czarnym koniem specjalnych funkcji Moto X okazało się jednak szybkie włączanie aparatu poprzez kręcenie telefonem. Sam aparat również okazał się sporym zaskoczeniem. Przez ostatnie 8 miesięcy swojego życia co jakiś czas oglądałem lub czytałem różne recenzje tego sprzętu – każdy narzekał na aparat. W rzeczywistości okazało się, że nie ma na co narzekać. Cudów nie ma, ale spodziewałem się czegoś dużo gorszego. Do tego Motorola jest piekielnie szybka. Układ Motorola X8 w połączeniu z 2 GB pamięci RAM oraz KitKat z włączonym ART sprawia, że ten sprzęt po prostu działa tak, jakbyśmy

tego wymagali. Dosłownie na nic nie muszę czekać, każdy gest działa jak dotknięcie magicznej różdżki. Wreszcie, Moto X świetnie leży w dłoni. Jest lekka, świetnie wyprofilowana, o idealnych rozmiarach, które pozwalają na wygodną obsługę zarówno jedną, jak i dwiema rękami. No i jest drewniana.

22Słowem podsumowania Czy Moto X to ideał? Obiektywnie – nie. Subiektywnie – jak najbardziej. Korzystanie z tego telefonu jest po prostu wygodne i przyjemne, wszystko zdaje się być przemyślane i rozwiązane w optymalny sposób. To nie jest model, który będę polecał każdemu, kogo spotkam. Ale to jest model, którego polecenia nie będę nigdy żałował. No i jest drewniana.

Karta do płacenia za aplikacje, muzykę Korzystaj w App Store, Mac App Store oraz w innych płatnościach internetowych.

Dzięki karcie CardEasy możesz w bezpieczny sposób zarejestrować konto w sklepach firmy Apple*. Od teraz nie musisz rejestrować konta z użyciem swojej podstawowej karty kredytowej. Dzięki CardEasy jesteś bezpieczny, anonimowy i łatwiej Ci kontrolować wydatki na Twoje ulubione aplikacje, muzykę i filmy. Aby dowiedzieć się więcej o karcie oraz dowiedzieć się gdzie kupić CardEasy – wejdź na stronę: www.cardeasy.pl * dotyczy sklepów Mac App Store, iTunes Store oraz App Store.


02-03/2014 OPROGRAMOWANIE 2 FLAPPY BIRD - TY MAŁY #@*%&!

FLAPPY BIRD

46 MICHAŁ ZIELIŃSKI

TY MAŁY #@*%&!

Przez długi czas najbardziej rozrywkową aplikacją na moim smartfonie był Kalkulator. Nigdy nie byłem specjalnie zapalonym graczem, zawsze bowiem znajdowałem sobie ciekawsze zajęcie. Teraz jednak trafiłem na pozycję, od której ciężko się oderwać – Flappy Bird. laże Los Angeles, piękne kobiety, szybkie samochody, zagadkowa i rozbudowana fabuła, do tego śliczna, realistyczna grafika i szeroki wachlarz postaci, w które możemy się wcielić. To wszystko to nic, gdy po drugiej stronie ringu znajduje się Flappy Bird, gra stworzona w 2013 roku przez wietnamskie studio .GEARS. Zasada jest prosta: musimy przeprowadzić tytułowego Flappy Birda przez szereg kominów, łudząco podobnych do tych, w które wskakiwał ulubiony hydraulik lat 80., Mario. Z początku wszystko wydaje się być banalne. Tapnięcie w ekran sprawia, że ptak podskakuje o jednostkę wysokości i delikatnie go przyspiesza, w przeciwnym wypadku przyciągany jest siłą grawitacji, cały czas porusza się również do przodu. Każdy komin (co ciekawe, wystają one jednocześnie z góry i z dołu, zostawiając niedużą szczelinę, przez którą należy się przedrzeć), którego nie dotkniemy to punkt do naszej kolekcji. To co, zaczynamy? Po włączeniu gry uruchamia nam się banalne menu. Lewy przycisk rozpoczyna rozgrywkę, prawy pokazuje wyniki wśród znajomych i światowe rekordy (wszystko jest obsługiwane przez Play Games), trochę wyżej znajduje się skrót do oceniania w Play Store. Już w menu widzimy w zasadzie całą grafikę, która jest wykorzystywana w grze – przesuwający się pasek trawy, statyczne miasto w tle. Po wybraniu magicznego „Play” musimy potwierdzić swoją gotowość do gry, jak i przejść krótki instruktaż: wystarczy

P

pacnąć w ekran, ptaszek wykona pierwszy podskok, a zabawa się rozpocznie. Teraz wystarczy jak najdłużej utrzymać go w powietrzu. Później pojawia się menu z napisem Game Over u góry oraz przyciskami zaciągniętymi z pierwszego ekranu. Ach, jest też


47

02-03/2014 OPROGRAMOWANIE 2 FLAPPY BIRD - TY MAŁY #@*%&!

tablica z wynikami – nie liczcie na rzucające na kolana liczby. Flappy Bird słynie ze swojego prawie niemożliwego do przejścia poziomu. Gra irytuje każdego gracza, jednak błędy, które popełniamy („No nie, za wcześnie go podrzuciłem, jeszcze raz!”) są na tyle banalne, że zachęcają do spróbowania swoich sił po raz kolejny. Nagrody? Poza satysfakcją za każde 10 punktów dostajemy medal: brązowy, srebrny, złoty i platyna odpowiednio za 10, 20, 30 i 40. Widocznie producent nie przewidział opcji, że ktoś dojdzie do pięćdziesiątego komina. Pozycja wielokrotnie nazywana jest następcą Angry Birds czy Fruit Ninja i coś w tym jest. Każde czekanie w kolejce, każda krótka przejażdżka autobusem to idealny moment, żeby wyciągnąć smartfona i poklikać w ptaszka. Rozgrywki są na tyle krótkie, że idealnie wypełnią dowolną ilość czasu. Gdybyście planowali dłuższe rozgrywki,

polecam zainwestować w jakąś piłeczkę antystresową – pomimo polecenia gry nie biorę na siebie żadnej odpowiedzialności za zniszczone telefony czy relacje z innymi ludźmi („Motyla noga, na rekord szedłem, czego chcesz kobieto?!”). Tak, widziałem już oba przypadki. Prawdziwa zabawa zaczyna się, gdy zainstalujecie Flappy Bird swoim znajomym – tak, jest też dostępne na iOS, chociaż podobno jest to trochę trudniejsza wersja. Na pewno się wkręcą, a każde spotkanie będzie rozpoczynane od porównywania najwyższych wyników. Flappy Bird znajdziecie w Play Store, jest dostępne za darmo dzięki reklamom, których nie da się wyłączyć nawet po opłacie.

Flappy Bird Cena: za darmo Link

555555


www.376west.com www.facebook.com/376style

www.376west.com www.facebook.com/376style

Niepowtarzalnie Niepowtarzalnie

Każdy produkt 3.7.6. jest niepowtarzalny, zaprojektowany i wyprodukowany ręcznie produkt 3.7.6. jest niepowtarzalny, zKażdy dbałością o najdrobniejsze szczegóły i wyprodukowany i zaprojektowany funkcjonalność. Marka dla ręcznie z dbałością o najdrobniejsze szczegóły wymagających indywidualistów. i funkcjonalność. Marka dla

Zapraszamy do zakupów w sklepie firmowym 3.7.6. & dbramante1928, wymagających indywidualistów. Wiejska 17/1, Warszawa, tel 22 21 99 376; lub w sklepiedo internetowym www.376west.com Zapraszamy zakupów w sklepie firmowym 3.7.6. & dbramante1928, Wiejska 17/1, Warszawa, tel 22 21 99 376; lub w sklepie internetowym www.376west.com


02-03/2014 MUZYKA 2MUZYKA CAŁA MUZYKA GRA Z WIMP 5/2013 2 2 CAŁA MUZYKA GRA Z WIMP

CAŁA MUZYKA MUZYKA CAŁA

49

68

JAROSŁAW CAŁA

GRAGRAZZ

JAROSŁAW CAŁA

2 Justin Timberlake – The 20/20 Experience

2 Depeche Mode – Delta Machine

Nowy album Justina to jedna z takich pozycji, której absolutnie nie mogliśmy przeoczyć w tym numerze iMaga i sądzę, że nie jesteśmy w tej kwestii jedyni. Jak to jest możliwe? Jak ten człowiek to wszystko robi? Niech ktoś mi to wytłumaczy, proszę, bo jeśli się nie mylę, to mamy do czynienia z niezłym fenomenem. Zacznijmy od tego, że swoją muzyczną karierę zaczynał w boysbandzie, co nie jest łatwym startem i nie przypominam sobie, żeby ktoś po takim starcie był w tym miejscu, gdzie teraz jest JT. Kolejna sprawa to intensywność albumów, jaką Szanowny Pan Timberlake raczył nas obdarzyć w ciągu 15 lat, a jest ich aż 3, słownie: trzy. Dodajmy, że na ten nowy kazał wszystkim czekać 7 lat! Na koniec najgorsze, i to już jest duża przesada, jak tylko moja kobieta zobaczy bądź usłyszy Justina, mówi „O! Mój drugi chłopak”. „WTF?!” chciałoby się powiedzieć, ale odpowiedź jest w sumie prosta. Ten koleś robi świetną muzykę, dobrze wygląda, do tego ma w sobie to „coś” – ocnych awędrówek internetowych ciąg strasznie proste, prawda? Patrzącnumerze na tracklistę The dalszy. W ostatnim pisałem 20/20 Experience możemy się czuć trochę oszukao tym, jak to nocą trafiłem na mało ni, po 7 latach czekania dostajemy tylko 10 numeznany zespół Phoenix, ale oni w porów. Jednak jak tylko przesłuchamy cały materiał, to równaniu z tym, co prezentuję w tym numerze, są szybko zorientujemy się, że w tych 10 numerach jest większymi celebrytami niżwKim Kardashian. Szuwięcej dobrej muzyki niż niejednym 30-numerokanie takich perełek zawsze taksposób samo, wym albumie. Kluczem jest zaczyna czas i to, się w jaki czyli od artysty wdo artysty, aż tu Żadnej nagle jestklikaniem on zagospodarowany każdym utworze. słyszę który kompletnie zmiata mnie ponudynumer, i żadnego zbędnego przeciągania, nawetzwtedy, gdy numer minut. Każdy utwórato swego rowierzchni ziemi. ma Tak8było i tym razem, tym numeodyseja nagrany muzyczna, remdzaju był „Blend”, naktóra żywoco w chwilę studio przenosi Brussel nasUphigh w innyCollective gatunek i inne czasy,Zawsze ale finalnie tworzy przez ft. Delvis. brakowało jedną fajną całość. Mile zaskoczył uśpiony w ostatmi świetnych męskich głosów i pewnie między innich czasach Timbaland, który w dużej mierze przynymi dlatego ten numer tak bardzo mnie zniszczył. czynił się do tego, jak ten album brzmi, ale na szczęMusicie to zobaczyć koniecznie, wiecie gdzie – #yt. ście to nie jest ten typowy Timbaland, jakiego znamy. Po Myślę, tym numerze trafiłem na postać Dj Lefto, któże połączenie sił i muzycznych zdolności tych ry prowadzi program w belgijskim Brussel. dwóch panów to najlepsze, co mogłostudio trafić się każdeLefto Simbad wydaliwokalnej składankę numerów mu&z nich. Od strony Justin nic się nie„Worlzmiedwide Family 1”, która zaczyna się właśnie nił, nadal jestVol. czarujący, cukierkowy i w każdej sekundzie pokazuje,wcześniej jak bardzo czuje muzykę. Puentaft.może wspomnianym Uphigh Collective Dejedna! Justin, prosimy lvisbyć – tylko „Blend”. Znalazłem ją w częściej. programie WiMP http://wimp.pl/album/19297304

Nigdy wcześniej w historii działu „Cała Muzyka” wybór albumów do opisania na nowy numer nie przyszedł tak łatwo. W tym miesiącu po prostu nie dało się opisać czegoś innego – te dwie pozycje były absolutnymi pewniakami. Tak samo jak na nowy krążek Justina Timberlake, wszyscy czekali również na kolejną, trzynastą już płytę Depeche Mode zatytułowaną Delta Machine. Trzeba przyznać, że po 33 latach na scenie brytyjska grupa nie musi już nic udowadniać. Każda z wcześniejszych płyt była dobra, oczywiście były te lepsze i te gorsze, ale najważniejsze, że wszystkie trzymały poziom. Dlatego każdy, czekając na Delta Machine, bał się, czy dorobek DM nie zostanie naruszony czymś po prostu słabym, a tego wielu fanów by nie przeżyło. Najnowszy album to swego rodzaju podsumowanie tych wielu lat na scenie i tej drogi, jaką przebyli po świecie muzyki, ciągle szukając czegoś nowego. Mamy klasyczne Depeche, gdzie żywe instrumenty tworzą ten charakterystyczny melancholijny klimat, ale również takie, którymi fascynuje się świat klubowej. jednym potrafią przenieść imuzyki pochłonąłem wW całości jużnumerze kilkanaście razy. 27 idenas nieba, tylkonumerów po to, żebytopóźniej wskrzesić nas do alniedodobranych głównie instrumentalżywych za pomocą basu rodem z dub-stepu. Oczywiście ne popisy producentów z całego świata. Niektórzy w tym wszystkim nie pozwalają zapomnieć nam o swoich z tych producentów są tak znani, jak każdy z nas, wszystkich syntezatorach, które co chwilę łączą te dwa czyli kilka osób o nas słyszało i tyle. Album składa wcześniej wspomniane światy. Niesłychane, jak świetsię też z bardziej znanych postaci, takichŚwietnie jak Cooly nie udało się połączyć tak odległe bieguny. do G, którą podobno w Brixton – dzielnicy Londynu – tego stopnia, że to właśnie spójność jest jednym z najznają wszyscy. czarnoskóra nastolatwiększych plusówSeksowna, Delta Machine. ka staje za gramofonami i gragdzie mroczny, namiętny Uwielbiam właśnie takie płyty, każdy numer jest równy że nie ma tu turbo to jako house.i mimo Ten album składa sięhitu, właśnie z całość takich słuklicha się tego rewelacyjnie. Wszystko za sprawą tego,anże matycznych, elektronicznych brzmień. Dużo nie ma słabych w każdej można znaleźć gielskiej scenykompozycji, klubowej, aktóra obfituje w mroczcoś nowego, chociaż czasami trzeba tego przesłuchać ny, ciężki bas i trzeba przyznać, że miejscami jest trzynaście razy. Może dlatego na początku nie do końca właśnie ciężko. Jednak „Worldwide Family Vol. 1” byłem przekonany co do tej płyty, ale to właśnie taki roma swoje piękne momenty, takie jak utwór 74 Midzaj muzyki, której trzeba poświęcić więcej czasu. Najleles Away, Ahu, Miles Bonny – dla „Same Agapiej ten czas zarezerwować tylko siebieDream i koniecznie in”.tym Dlatego nawet trzech tak w czasie często mieć ze znalezienie sobą słuchawki. Te dwa czynnidobrych numerów jednej płycie, naki pozwalają zatonąć na w dźwiękach, jakie zwraca brytyjskaz gruwiązką całą zerwaną noc poświęconą na poszukipa przygotowała dla słuchaczy. Miejmy tylko nadzieję, ze ostatni „Goodbye” nie oznacza końca, a raczej wania. Nanumer koniec przypominam Uphigh Collective – zobaczenia”. ft.„Do Delvis – „Blend”. http://wimp.pl/album/19357872

LEFTO & SIMBAD WORLDWIDE FAMILY VOL. 1

N


50

02-03/2014 MUZYKA 2 CAŁA MUZYKA GRA Z WIMP

RASMENTALISM ZA MŁODZI NA HERODA ało polskich albumów hip-hopowych gościło na łamach iMaga, chociaż często byłem bardzo bliski opisania kilku z nich. Jednak zazwyczaj finalnie wybierałem coś innego, a powodem takich wyborów był jeden prosty fakt. Polski hip-hop znudził mi się tak jak niedzielny rosół i poniedziałkowa pomidorowa. Przy okazji słuchania kolejnych i kolejnych polskich albumów szukałem już czegoś bardziej wyszukanego, jak stek z krokodyla z figami w sosie jarzębinowym. Rasmetalism znam od dawna i zawsze mi „smakował”, ale dopiero przy okazji swojego legalnego debiutu w szeregach Asfalt Records chłopaki stworzyli menu zasługujące na trzy gwiazdki Michelina. „Za Młodzi na Heroda” zaczyna się numerem „Dobra Muzyka” i nie wyobrażam sobie lepszej nazwy na początek. 46 minut i 58 sekund dobrej muzyki i świetnych tekstów, to na polskiej scenie znajdziecie chyba tylko na składankach. „Ładne życie”, utwór kończący album również umieszczony idealnie, bo po przesłuchaniu całości poczułem, że moje życie jest ładniejsze. Wszystko za sprawą dwóch osób – Rasa,

M

odpowiedzialnego za rap i Menta, odpowiedzialnego za muzykę. W tym przypadku, co raczej jest rzadkością, szefem kuchni jest Ment, który stronę muzyczną albumu wniósł na Pałac Kultury i z jego czubka patrzy spokojnie na resztę konkurencji z Polski. Niesamowicie dobrze dobrane soulowe sample pociął jak skośnooki mistrz sushi i umieścił w pięknych liniach basu. Ras nie jest gorszy i w żadnym wypadku nie nazwałbym go pomocą w kuchni. Jego teksty to idealne sformułowania i porównania, które szybko łapiesz i później chcesz powtórzyć na imprezie, żeby być fajny. Cięty język i techniczne umiejętności słychać dokładnie w każdej linijce, którą często kończy cudownie puentujący hashtag. Dopełnieniem szczęścia jest pomoc kuchenna, czyli zaproszeni na wspólne gotowanie goście: VNM, Eldo, Małpa, DJ Panda, Spinache, DJ Ike i Janek jedynak z Flirtni (duet z Mentem). Piętnaście potraw, a każda z nich równie smakowita i interesująca. Po podaniu takiej kolacji, Ras i Ment, jak najlepsi szefowie kuchni, powinni wyjść do odbiorców i oczekiwać na porządne oklaski.


Przewodowy zestaw słuchawkowy Sound Blaster Evo USB przeznaczony jest dla graczy, ale nie tylko! Można go podłączyć do komputera, smartfonu, tabletu oraz każdego innego odtwarzacza multimedialnego. Sound Blaster Evo USB idealnie nadaje się do szeroko pojętej komunikacji: rozmów telefonicznych, wideokonferencji, porozumiewania się podczas rozgrywek sieciowych. Posiada wbudowany dwukanałowy mikrofon niwelujący zakłócenia, w tym również niepożądane odgłosy otoczenia. Czerwono-czarna kolorystyka oraz zestawienie matowych i połyskliwych akcentów sprawiają, że produkt ten ma wyjątkowo wyrafinowany design. Możliwość składania zaś, pozwala zmiejszyć jego wielkość na czas przechowywania. Sound Blaster Evo USB jest rozwiązaniem dla wszystkich, którym zależy na wysokiej jakości dźwięku połączonej z funkcjonalnością.

SOUND BLASTER EVO USB

Mikrofon z systemem redukcji szumów

Podłączenie przez USB lub złącze jack 3,5 mm

Works with

iPhone

Możliwość składania łatwe przechowywanie

ANDROID

Przetworniki FullSpectrum reprodukują mocny i czysty dźwięk

S E R I E S

Dostępne w wybranych sklepach sieci MediaMarkt, Sferis, Euro RTV oraz sklepie internetowym www.376west.com


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.