6/2013 (8) androidmagazine.pl
android magazine ISSN 2299-8586
Sprzęt:
Oprogramowanie:
Felietony:
Samsung Galaxy S 4
Adobe Photoshop
Chromebook Pixel
Dungeon Hunter 4
Okiem Redakcji: Zalety Androida
Sony Xperia U
Swype
Scuderia P200
Mobile MPK
Android i Oscyloskop Wodny świat Androida
Samsung Galaxy S 4 GODNY NASTĘPCA TRÓJKI?
Jak wykorzystywać Androida wiosną? Felieton: A skąd wiesz, że ja tu jestem?
NOWOŚCI: ASUS Fonepad, Sony Xperia A, SGS 4 Zoom, HTC M4
CYKL:
Nietypowe zastosowania Androida
Porady: Google I/O 2013
6/2013 2 sPIS TREŚCI
Aktualności: 7 Na bieżąco Kamil Zawiślak
Felietony: 11 Okiem Redakcji: Google I/O 2013 - relacja Redakcja 15 Okiem Redakcji: Zalety Androida Redakcja 19 Okiem Redakcji: Android na wiosnę Redakcja 22 Nietypowe zastosowania Androida cz. 2 Tomasz Nowak 25 A skąd wiesz, że ja tu jestem? Michał Zieliński 27 Wodny świat Wojtek Wieman 29 Ataki na naiwnych Krzysztof Młynarski
Sprzęt: 33 Samsung Galaxy S 4 recenzja Mateusz Gryc 39 Sony Xperia U - test Michał Młynarski 43 Ferrari by Logic3 – Scuderia P200 – test Jarosław Cała 47 Recenzja Chromebook Pixel Wojtek Pietrusiewicz
Oprogramowanie: 52 Fotoszop w dotyku Krzysztof Młynarski 55 Angry Birds Friends Tomasz Słowik 56 Dungeon Hunter 4 Tomasz Słowik 58 Odpicuj sobie smartfona Android Tunerem Tomasz Słowik 60 Perfect 365 Tomasz Słowik 61 RE-VOLT Tomasz Słowik 62 Swype Tomasz Słowik 63 MobileMPK Tomasz Słowik 64 Notif Tomasz Słowik
Muzyka: 65 CAŁA MUZYKA Jarosław Cała
2
3
6/2013 2 sPIS TREŚCI
22wojtek wieman Procki, RAM-y, gigabajty, ultramegapiksele, Full HD, NFC, GPS, higrometry – producenci dwoją się i troją, żeby wyróżnić swój sprzęt pośród pozostałych Androidów na rynku. Cuda na kiju, panie.
Zachwalałem ostatnio pogodę, ale gdy piszę ten tekst to akurat za oknem pada deszcz. Miejmy nadzieję, że ta prawdziwa wiosna w końcu nadejdzie. Zresztą z tej okazji przygotowaliśmy specjalny artykuł „Android na wiosnę”, w którym to członkowie redakcji polecają konkretne sposoby wykorzystania Androida o tej porze roku. Artykuły z serii „Okiem redakcji” będziemy zresztą starali się regularnie publikować. Pewne tematy aż się marnują, jeśli głosu nie zabiera więcej osób z redakcji. Kolejnym takim tematem jest Google I/O 2013, które odbyło się w maju. Wracając jeszcze do zabierania głosu – wróciliśmy w końcu do tworzenia podcastu AndroidNow. Gorąco zachęcam do słuchania! W tym numerze zrecenzowaliśmy nieco mniej sprzętu niż zwykle, ale obowiązkowo znalazł się test Samsunga Galaxy S 4 Mateusza Gryca. Okazuje się, że SGS 4 nie jest pozbawiony wad… Tomasz Nowak ponownie podejmuje temat nietypowych rozwiązań na Androida – tym razem oscyloskopu. Krzysztof Młynarski opisuje dla Was problem pewnego nieprzyjemnego Trojana, a pozostali członkowie redakcji opisują, za co lubią Androida najbardziej. Wojtek Wieman poruszył temat wodoodporności naszych Androidów, a Michał Zieliński zajął się dzisiejszymi metodami na komunikację. Jednym zdaniem – jest co czytać. Co więcej, do zespołu dołączył Tomasz Słowik (były redaktor android.com.pl i Komórkomanii) który zajmował się głównie oprogramowaniem na Androida. Będzie on co miesiąc przygotowywał dla Was zestaw opisów ciekawych gier i aplikacji. W przyszłym miesiącu dołączy do nas jeszcze jeden redaktor, który należał do zespołu kierowanego przeze mnie za czasów prowadzenia android.com.pl. Kompletowanie tzw. „starej gwardii” – in progress ;-) Mam nadzieję, że dzięki nim Android Magazine stanie się dla Was jeszcze lepszy. Tymczasem zapraszam do lektury! Bartosz Dul
22Michał Brzeziński – redaktor Komórkomania.pl W Androidzie najbardziej podoba mi się to, czego brakuje w iOS-ie – różnorodności hardware’u. Nigdy nie byłem fanem podejścia „jedynego właściwego rozmiaru”. Smartfon jest urządzeniem osobistym i powinien taki być w każdym aspekcie.
22Mateusz Gryc – bloger na geekblog.pl Jestem wieloletnim, zadowolonym użytkownikiem urządzeń z logo Samsunga. Lubię i rozumiem filozofię tej firmy na tyle, że spokojnie można nazwać mnie jej fanem. Muszę jednak przyznać, że SGS4 trochę tę sympatię nadszarpnął. A na dodatek – zrobił to mój własny, prywatny egzemplarz.
22Michał Zieliński Na ten moment najbliżej ideału plasują się dwie usługi. Facebook Messenger oraz iMessage od Apple. Ten drugi pozwala na identyfikację po numerze telefonu, nie wymaga od użytkownika instalacji dodatkowej aplikacji, a także jest automatycznie włączany. Problem jest jeden: działa tylko na urządzeniach z iOS oraz OS X.
22Krzysztof Młynarski Od mniej więcej roku rysuje się nowa tendencja. Pojawiają się ataki cyberprzestępcze, których celem są polscy użytkownicy smartfonów, wliczając w to te nasze ulubione, pracujące pod kontrolą sympatycznego, zielonego Androida.
4
6/2013 2 sPIS TREŚCI
android magazine Nr 6/2013 (8) Czerwiec 2013 http://www.androidmagazine.pl Wydawca Mac Solutions Dominik Łada, ul. Zgoda 9 lok. 14, 00-018 Warszawa, NIP: 118-135-60-13 Redakcja Android Magazine, ul. Zgoda 9 lok. 14, 00-018 Warszawa, faks 22 403 83 00 redakcja@androidmagazine.pl Redaktor naczelny Bartosz Dul, tel. +48 794 969 665 b.dul@androidmagazine.pl Zastępca redaktora naczelnego Wojtek Pietrusiewicz w.pietrusiewicz@androidmagazine.pl
Współpraca Michał Brzeziński, Mateusz Gryc, Michał Mynarski, Michał Zieliński, Wojtek Wieman, Tomasz Nowak, Katarzyna Pura, Krzysztof Młynarski, Kinga Ochendowska, Sławomir Durasiewicz, Tomasz Słowik, Jarosław Cała, Kamil Zawiślak
Teksty, grafiki oraz inne treści opublikowane na łamach „A ndroidMagazine” są chronione prawami autorskimi wydawcy magazynu „Android Magazine”, ich autorów lub osób trzecich. Znaki towarowe i wszelkie inne oznaczenia o charakterze odróżniającym, umieszczone w „Android Magazine” podlegają ochronie prawnej na rzecz wydawcy magazynu „AndroidMagazine” lub innych uprawnionych osób trzecich. Używanie bądź korzystanie z utworów, znaków towarowych lub oznaczeń, o których mowa wyżej, jest zabronione bez uzyskania uprzedniej pisemnej zgody właściwego podmiotu uprawnionego, z wyjątkiem wykorzystania ich zgodnie z prawem dla celów prywatnych i niekomercyjnych. Redakcja nie zwraca niezamówionych tekstów i fotografii oraz zastrzega sobie prawo do skracania i redagowania nadesłanych materiałów. Redakcja nie odpowiada za treść zamieszczanych reklam i ogłoszeń.
Projekt graficzny i skład Mateusz Gileta
Magazyn hostuje firma Blue Media http://www.bluemedia.eu
Reklama reklama@androidmagazine.pl Korekta Arlena Witt – a@mamoko.org Webmaster Marek Wojtaszek m.wojtaszek@imagazine.pl
Wysyłkę newslettera obsługuje firma GetResponse http://www.getresponse.pl/
5
6/2013 2 sPIS TREŚCI
Jak czytać aNDROID Magazine?
Android Magazine to magazyn w wersji elektronicznej, do pobrania w formie pliku PDF. Format PDF daje nam kilka możliwości interakcji. Aby ułatwić nawigację po Android Magazine, wiele miejsc jest klikalnych – dzięki temu można szybciej przechodzić w interesujące nas miejsca.
Strona tytułowa zawiera linki do promowanych w danym wydaniu artykułów.
Na jednej z następnych stron, nad informacją o konkursach z poprzedniego wydania, znajdują się miniatury stron z artykułami promowanymi.
Spis treści przygotowano w taki sposób, aby można było od razu przejść do interesującego nas artykułu – wystarczy kliknąć lub dotknąć na ekranie tytuł artykułu.
W każdym miejscu magazynu, klikając w logo Android Magazine w lewym górnym rogu, automatycznie przechodzimy do spisu treści.
Android Magazine można czytać na komputerach dzięki systemowemu „Podglądowi” lub programowi Acrobat Reader. Na iPadach lub iPhoneie/iPodzie Touch, Android Magazine jest możliwy do przeglądania poprzez aplikację iBooks lub eGazety Reader. W przypadku iBooks każdy numer Android Magazine trzeba ręcznie wrzucić na urządzenie przenośnie poprzez iTunes. W przypadku eGazety Readera trzeba być zarejestrowanym w systemie eGazety. W tym przypadku, każdorazowo, gdy będzie pojawiało się nowe wydanie Android Magazine, informacja o tym pojawi się wewnątrz aplikacji i magazyn będzie można pobrać bezpłatnie przez internet.
6/2013 2 sPIS TREŚCI
6
Bydgoszcz: ul. Gdańska 69, tel: 52 321 24 77; Katowice: ul. Warszawska 34, tel: 32 203 66 72; Kielce: ul. IX Wieków Kielc 16, tel: 41 343 22 80; Kraków: ul. Chodkiewicza 4, tel: 12 421 38 42; Łódź: Al. Kościuszki 49/51, tel: 42 637 20 06; Poznań: ul. Garbary 26, tel: 61 852 86 48; Sopot: Al. Niepodległości 677, tel: 58 551 13 65; Warszawa: ul. Gen. Andersa 12, tel: 22 635 64 63; Warszawa: ul. Nowogrodzka 44, tel: 22 628 81 24; Wrocław: ul. Widok 2/4, tel: 71 343 08 42 www.tophifi.pl
6/2013 2 AKTUALNOŚCI
7
Kamil Zawiślak
HTC M4 – mniejsza wersja HTC One Wydaje się, że HTC uczy się od największych (żeby nie użyć słowa najlepszych) i śladem Samsunga wyda mniejszą wersję swojego flagowca. Tak jak Galaxy S III ma swojego mniejszego brata – Galaxy S III Mini, tak HTC M4 ma być mniejszą wersją HTC One. Przekątna ekranu ma mieć 4,3 cala, z kolei rozdzielczość wyświetlanego obrazu to 720p. M4 będzie skromniejszy również wewnątrz. Smartfon ma mieć dwurdzeniowy procesor, który wspierany ma być przez 2 GB pamięci RAM. Użytkownik natomiast dostanie do swojej dyspozycji 16 GB pamięci flash. Według plotek zastosowany aparat nie będzie odbiegać do tego, co zobaczyliśmy w HTC One.
Snapdragonem 600 w tym samym programie osiągnęły kolejno 23529 i 23391 punktów. W tym wypadku przewaga Tegry 4 jest kolosalna i dziwi, że producenci nie decydują się na te SoC. Z drugiej strony konsola posiada ekran HD, a nie Full HD, jak w powyższych smartfonach. Możliwe też, że jest to urządzenie mające tylko zwrócić uwagę na Tegrę. Co więcej, Nvidia stworzyła mniejszą, w dosłownym tego słowa znaczeniu, Tegrę 4i, która ma wbudowany moduł LTE (w Tegrze 4 go nie ma), niestety na razie na horyzoncie nie widać smartfonów w nią wyposażonych, o Tegrze 4 nie wspominając. źródło: PhoneArena
Asus Fonepad dostępny w Polsce za 1099 zł Asus Fonepad to tablet inny niż wszystkie, przynajmniej pod jednym względem. Z reguły tablety nie pozwalają na wykonywanie połączeń (poza tymi z serii Galaxy), a Fonepad tak. W polskich sklepach będzie on dostępny za 1099 zł. 7-calowy ekran ma 5-punktowy dotyk, a we wnętrzu urządzenia pracuje procesor Intel Atom Z2420. Użytkownik do dyspozycji dostaje również antenę 3G HSPA+, dzięki której możliwe jest dzwonienie i SMS-owanie. Na dane przewidziano 16 GB pamięci, które można rozszerzyć za pomocą karty SD.
Słabsza specyfikacja oznacza mniejszy pobór prądu, ale i tak HTC podobno zdecydowało się na akumulator o pojemności 1700 mAh. Podobnie jak w modelu One nie będzie on wymienialny, gdyż obudowa jest konstrukcją unibody. HTC chce wprowadzić M4 na rynek pod koniec drugiego kwartału. źródło: PhoneArena
Na polskim rynku dostępne będą też akcesoria. Pierwszym z nich jest Turn Case – futerał wykonany z odpornych materiałów z dodatkową podpórką umożliwiającą oglądanie filmów. Turn Case zostało wycenione na 159 zł. źródło: informacja prasowa
Asus Fonepad Dane techniczne: Procesor: Intel Atom Z2460 (1 rdzeń, 1,6 GHz, 512KB cache)
Tegra 4 najwydajniejsza na rynku? Na razie tylko w konsoli
Układ graficzny: PowerVR SGX 540
Androidowa konsola od Nvidii Project Shield została zaprezentowana blisko pół roku temu i jest napędzana Tegrą 4, która do tej pory nie zagościła w żadnym ważniejszym smartfonie. Co więcej, konkurencja nie śpi – Snapdragon 600 jest montowany w najnowszych flagowcach, między innymi HTC One i w jednym z wariantów Samsunga Galaxy S 4.
Pamięć wbudowana: 16 GB
Nie wiadomo dokładnie, dlaczego Tegra 4 nie cieszy się powodzeniem wśród producentów sprzętu mobilnego. To tym bardziej dziwne, jeśli wierzyć wynikom benchmarku AnTu-
Pamięć RAM: 1024 MB DDR3 Ekran: 7", 1280×800, pojemnościowy, 5-punktowy, IPS Łączność: Wi-Fi 802.11 b/g/n Bluetooth Wbudowany modem 3G Wbudowany moduł GPS Złącza: Micro USB Wyjście słuchawkowe/głośnikowe Czytnik kart pamięci Gniazdo kart SIM System operacyjny: Android 4.1 Jelly Bean Kamera: 1.2 Mpix – przód 3.0 Mpix – tył Wymiary: 122 × 200 × 10 mm Waga: 340 g Dodatkowe informacje: Wbudowany głośnik mono, akcelerometr, czujnik światła, czujnik zbliżeniowy, żyroskop, e-kompas
Sony Xperia A – kolejny high-end od Japończyków
Tu, w którym została przetestowana konsola Project Shield. Konsola uzyskała imponujące 32150 punktów. Dla porównania HTC One i Galaxy S 4 napędzane konkurencyjnym
Japoński operator NTT DoCoMo szykuje się do zaprezentowania nowego smartfona Xperia A. Według specyfikacji to kolejny smartfon z wyższej półki. Cechuje go 5-calowy ekran Full HD. Nie wiadomo, jaki dokładnie procesor zagości w Xperii A, prawdopodobnie będzie to chip Snapdragon S4 Pro. Smartfon został utrzymany w stylistyce Omni Balance. Głównymi cechami tego designu są symetria i minimalizm,
6/2013 2 AKTUALNOŚCI
8
a zwieńczeniem pokaźny przycisk blokowania ekranu rodem z Xperii Z.
którą teraz pracują Koreańczycy, wydaje się być odpowiedzią na wskrzeszenie marki Cyber-shot przez Sony.
Według przecieków Xperia A będzie miała wymienialną baterię 2300 mAh i 16 GB wbudowanej pamięci, nie wiadomo, czy będzie ona rozszerzalna poprzez kartę SD.
Obecne na rynku smartfony nie posiadają z reguły zoomu
Samsung Galaxy S 4 mini na zdjęciach? Samsung, podobnie jak w minionym roku, pracuje nad zmniejszoną wersją swojego flagowca. Do sieci wyciekły zdjęcia, które najwyraźniej przedstawiają Galaxy S4 mini.
optycznego, a tylko cyfrowy, co maniakom fotografowania może przeszkadzać. Fińską odpowiedzią na taki stan rzeczy jest Nokia 808 PureView, która dzięki zastosowanej technologii nie potrzebuje ani zoomu optycznego, ani cyfrowego. Na rynku długo nie było godnego konkurenta dla 808, aż do teraz. Sony pracuje nad swoją wersją fotograficznej komórki, lepszej od Nokii, a Samsung nad swoją. Fotograficznym smartfonem ma być wariacja Galaxy S4. S4 Zoom będzie posiadać 16-megapikselową matrycę z aż 10-krotnym zoomem optycznym. Telefon będzie trochę podobny do Galaxy S4 mini, ponieważ ekran, na jaki się zdecydowano, to 4,3-calowy Super AMOLED o rozdzielczości 960 × 540 pikseli. Niestety, na temat procesora czy pamięci RAM nic nie wiadomo. źródło: SamMobile
Sony Xperia ZR już oficjalnie Sony zaprezentowało mniejszego brata swojego wodoodpornego flagowca. Xperia ZR również jest wodo- i pyłoszczelna, posiada zdecydowaną większość funkcji, jakie można znaleźć w Xperii Z, ale w bardziej zwartej obudowie. Wodoodporność nie ogranicza się tylko do ochrony przed zalaniem. Sony informuje, że ZR może być wykorzystywany pod wodą do głębokości 1,5 m. Obraz będzie wyświetlany na 4,6-calowym ekranie ze znanym Mobile Bravia Engine 2 oraz z panelem OptiContrast, który ma odbijać słoneczne refleksy dla poprawy widoczności nawet w ostrym słońcu. Warto wspomnieć, że wyświetlacz może pochwalić się rozdzielczością Full HD.
Wykorzystane materiały i kształty widoczne na zdjęciach wydają się być identyczne jak w pełnowymiarowej wersji S4. Co innego gabaryty. Oczywiście należy spodziewać się słabszej specyfikacji od S4, ale nie aż tak. Ma to być w końcu flagowiec w bardziej kompaktowych rozmiarach. Według przecieków ekran Super AMOLED ma mieć rozmiar 4,3" i pracować w rozdzielczości qHD (960 × 540). Mówi się, że procesor bliżej nieokreślonej marki będzie dwurdzeniowy o zegarze 1,6 GHz. Układ będzie wspierany przez 1 GB pamięci RAM. Najbardziej rozczarowuje chyba aparat, którego matryca ma mieć 5-8 Mpix. źródło: Android Police
Samsung Galaxy S 4 Zoom z 10-krotnym zoomem optycznym Galaxy S4 jest stosunkowo świeżym telefonem, ale Samsungowi nie przeszkadza to w tworzeniu jego odmian. Ta, nad
Procesor to Snapdragon S4 Pro, który taktowany jest zegarem 1,5 GHz oraz wspomagany 2 GB pamięci RAM. Na dane użytkownika przewidziano 8 GB pamięci z możliwością rozszerzenia poprzez kartę pamięci. Aparat ma matrycę 13 Mpix z Exmor RS z HDR Video. Ponadto bateria o pojemności 2300 mAh będzie wymienialna. Sony Xperia ZR będzie dostępna globalnie jeszcze w tym kwartale. źródło: GSMArena
6/2013 2 AKTUALNOŚCI
HTC Desire SV na dwie karty SIM dostępny na polskim rynku
9
Sharp Aquos Pad SH-08E – ekran IGZO z rozdzielczością 1920×1200
Nie samym high-endem człowiek żyje. HTC próbuje dotrzeć również do tych użytkowników, którzy cenią sobie rozwiązania na dwie karty SIM. Takim urządzeniem jest HTC Desire SV dostępny już na polskim rynku w cenie 1299 zł. Smartfon charakteryzuje się ekranem S-LCD 2 o przekątnej 4,3" i rozdzielczości WVGA – 800×480 pikseli. Pod maską pracuje dwurdzeniowy procesor o taktowaniu 1 GHz wspomagany przez 768 MB pamięci RAM. Za wyświetlanie grafiki odpowiada układ Adreno 203. Natomiast za robienie zdjęć aparat o matrycy 8 Mpix z przesłoną f/2.2. Producent dorzuca też konto na Dropboxie o pojemności 25 GB. Innym smaczkiem jest obecność technologii Beats Audio mającej wzmocnić doznania ze słuchania muzyki. źródło: informacja prasowa
Polski tablet Manta PowerTab MID705 z Androidem 4.2.2 Polski producent sprzętu AGD i RTV ogłosił, że jego tablet PowerTab MID705 otrzymał aktualizację do najnowszego Androida jako pierwszy z oferty. Tablet charakteryzuje się procesorem Boxchip A13 (Cortex-A8) o zegarze taktowanym 1 GHz. Za grafikę odpowiada układ Mali-400. Zainstalowana pamięć RAM wynosi 512 MB, a dla użytkownika przewidziano 4 GB rozszerzalne za pośrednictwem karty microSD do 32 GB. 7-calowy ekran LCD pracuje w rozdzielczości 800×480 pikseli. Wbudowany akumulator ma pojemność 2600 mAh. Z ciekawostek – tablet posiada port USB 2.0.
Tablet kosztuje ponad 200 zł, lista sklepów, gdzie można go dostać, znajduje się tutaj. Natomiast strona produktu tutaj. źródło: informacja prasowa
Z pewnością znakomita większość zainteresowanych oczekiwała, że kolejny Nexus 7 będzie posiadał rozdzielczość ekranu zbliżoną do 1920×1200 pikseli. Tymczasem okazuje się, że Sharp stworzył niesamowicie ciekawy i atrakcyjny 7-calowy tablet z taką rozdzielczością. Sharp Aquos Pad SH-08E może się pochwalić procesorem Snapdaragon 600 o taktowaniu 1,7 GHz. Jednak to, co zwraca największą uwagę, to ekran wykonany w technologii IGZO. Wyświetlacz ten charakteryzuje się mniejszym apetytem na prąd niż obecne ekrany na rynku. Pojemność akumulatora to 4200 mAh. Z tyłu zamontowano aparat 8 Mpix, a z przodu 2,1 Mpix. Ponadto na pokładzie znalazło się oczywiście Wi-Fi, LTE, NFC, a nawet tuner TV. Ważną kwestią jest fakt, że Aquos Pad SH-08E jest odporny na kurz i wodę (IP5X i IPX5). Niestety, nic nie wskazuje na to, że tablet trafi do sprzedaży na inne rynki niż japoński za pośrednictwem operatora NTT DoCoMo. źródło: Engadget
www.getresponse.pl
Poznaj narzędzie, które pokochało 250 000 użytkowników na całym świecie! najwyższa dostarczalność na rynku zaawansowane funkcjonalności prosta obsługa wsparcie ekspertów
Sprawdź nasze kompetencje i skontaktuj się z nami:
Maciej Ossowski
Dyrektor Działu Edukacji maciej.ossowski@getresponse.pl +48 784 639 386
6/2013 2 felieton 2 Okiem Redakcji: Google I/O 2013 - relacja
11
Redakcja
Okiem Redakcji:
Google I/O 2013 15 maja odbyła się konferencja Google I/O 2013. Zobaczyliśmy wiele intrygujących nowości, niekoniecznie produktowych. Czy Apple ma się czego bać? Jak bardzo Android jest górą? Czy Google ponownie udowodniło swoją potęgę? Sprawdźcie, jak redakcja „Android Magazine” odebrała tegoroczne Google I/O.
22 Michał Brzeziński: Zdecydowanie myślałem, że będzie lepiej. Android 4.3, odświeżony Nexus 7, w marzeniach przemykał mi także supersmartfon Motoroli. A, no i Google Games. Doczekałem się tylko tego ostatniego. Spodziewałem się więcej po Androidzie, za to Google zasypało nas nowościami związanymi ze swoimi usługami. Ale po kolei. Jest jedna rzecz, która naprawdę może zupełnie zmienić Androida – Usługi Google’a. Do tej pory nowe funkcje, standardowo, przychodziły wraz z nowym systemem. Nowa wersja Androida – nowe API, proste. Na przykładzie Google Games widać, w jak fajny sposób można to rozwiązać. Jedyne, czego potrzebuję do działania, to aktualne Usługi Google’a. Nie muszę mówić, jakim ułatwieniem
jest aktualizowanie jednej aplikacji (niezależnej od oprogramowania) zamiast całego systemu. Niestety, nie oznacza to, że od teraz każda funkcja będzie kompatybilna ze starszymi wersjami systemu. Już teraz zapowiedziano wprowadzenie Bluetooth Smart w API 18, które zobaczymy razem z nowym Androidem. To, co jest mocno związane z hardware’em pewnie ciągle będzie zależne od oprogramowania. Za to mniejsze funkcje i usługi powinny być mniej problematyczne. Poza tym to duży krok w najlepszym możliwym kierunku, oby było ich więcej. Samo Google Games? Super, na pewno spełnienie marzeń graczy. Ja się do nich nie zaliczam, więc uznaję to po prostu za fajny dodatek. Jednocześnie nie ukrywam, że opcja bezproblemowego (czyli nie takiego, jak podczas konferencji) grania w trybie multiplayer jest bardzo kusząca.
6/2013 2 felieton 2 Okiem Redakcji: Google I/O 2013 - relacja
Bardzo spodobała mi się część dotycząca Google Music. Jest to jedyny serwis, który sprawnie pozwala na uploadowanie muzyki, kupowanie jej, a od teraz także słuchanie w formie subskrypcji. Nie wiem, czy od takiej usługi można wymagać jeszcze więcej. Niestety, zbytnia euforia też jest niewskazana, ponieważ nikt nie wie, kiedy Google Music w pełnej formie trafi w końcu do Polski. Na razie pozostaje nam uaktualniona aplikacja, która wygląda świetnie. Jest bardziej czytelna, ładniejsza, wprowadza wysuwany boczny pasek, według nowych standardów interfejsu. Żyć nie umierać. Skoro już mowa o pięknych rzeczach, nie można nie wspomnieć o Google+. Myślę, że przez głowę każdego, kto oglądał keynote, przeleciała myśl „Hmmm, chyba naprawdę trzeba zacząć korzystać z Google+”. A jeśli Google+ to i Hangouty. Zunifikowany komunikator wreszcie ujrzał światło dzienne. Wygląda ładnie, jest dostępny na kilka platform, a w przyszłości będzie także obsługiwał SMS-y. Kolejna zabójcza obsługa. Knowledge Graph w języku polskim! Wspaniała niespodzianka, co tu dużo mówić? Dodatkowo Google Now wreszcie doczekało się przypomnień, jednak to uznaję bardziej jako załatanie rzucającej się w oczy dziury. Mapy mnie nie zachwyciły. Aplikacja będzie ładniejsza, z tego się oczywiście cieszę, ale nowe funkcje to raczej szlifowanie niż prawdziwa innowacja. Fajnym dodatkiem jest to, że oddalony widok Ziemi jest „na żywo”, czyli możemy oglądać, która część globu śpi, gdzie pojawiają się chmury. Warto podkreślić, że keynote był widocznie nastawiony na deweloperów. Nie spodziewałem się, że nowa konsola deweloperska w Google Play lub nowe środowisko programistyczne może trafić do głównej prezentacji. Jednocześnie byłem pod ogromnym wrażeniem. Od tej pory deweloperzy mają bardzo ułatwione zadanie. Wprowadzanie wersji beta, źródła zysków i automatyczne tłumaczenia to tylko niektóre świetne dodatki. Pokazano także Android Studio, do tej pory (jako IntelliJ) stojące raczej w cieniu Eclipse’a z ADT. Prezentuje się nieźle. Co ciekawe, jedna z funkcji robiących największe wrażenie – dynamiczny podgląd interfejsu w każdym języku – w podobnej formie trafiła do ADT już na poprzednim Google I/O. Zamiast Nexusa postawiono na Galaxy S 4 z czystym Androidem. Wszysto super, ale Google już nas
12
rozpieściło cenowo i teraz 650 USD to naprawdę kupa kasy. Chyba poczekam na nowszy sprzęt. Finałem Google I/O było przemówienie Larry’ego Page’a, które było… nudne. Założyciel Google’a nie brzmiał najlepiej, ale powodem jest jego problem ze strunami głosowymi. Jednak samej treści już nic nie tłumaczy. Słuchanie o tym, że technologia jest ważna przerabialiśmy już wiele razy i nawet w słowach tak wielkiego człowieka ten temat nie zyskał za wiele.
22 Michał Mynarski: Miał być Android 5.0, potem 4.3, ostatecznie nowej wersji systemu nie było. Miał być Nexus 5, potem podrasowany Nexus 7, ostatecznie dostaliśmy Galaxy S4 odchudzonego o touchwizowe bzdurki. To nie najlepiej świadczy o najważniejszej prezentacji Google’a w ciągu roku. Z drugiej strony I/O przypomniało nam (spuszczając kubeł zimnej wody na głowę przy okazji), że Google to nie tylko Android. I to niesforne ich dziecko choćby tupało i krzyczało, całej uwagi swojego rodzica nie zbierze. Dostaliśmy więc naprawdę dużo zmian w ekosystemie Google’a, prezentowanych przez niemal 3,5 godziny. Hangouts to wreszcie próba zrobienia porządku w kwestii Talka – i wydaje się skuteczna i przemyślana. Aplikacja już pojawiła się na moim smartfonie i po krótkim rozeznaniu stwierdzam, że będę z niej korzystał znacznie częściej niż z poprzednika. Zmiany w Google+ praktycznie nie robią na mnie wrażenia, gdyż z ich portalu korzystam, kiedy ktoś mnie przymusi (jak na razie w tej kwestii prym wiedzie Bartek). Sławny żart o tym, że z G+ korzystają tylko pracownicy Google’a dalej mnie śmieszy i idealnie oddaje mój stosunek do tej platformy. Ale zmiany są jej potrzebne, jeżeli chce się utrzymać na rynku, więc jak najbardziej kibicuję – tak jak każdemu, kto będzie próbował złamać hegemonię Zuckerberga. Największe wrażenie zrobiły na mnie mapy. Google widać przejęło się mocno konkurencją, która wyrosła w ciągu ostatnich 12 miesięcy (Nokia Here, Mapy Apple). Oby w tych wszystkich dodatkach wyszukiwarkowy gigant nie zapomniał, za co
6/2013 2 felieton 2 Okiem Redakcji: Google I/O 2013 - relacja
jego mapom zbierało się najczęściej i zadbał o odpowiednio częstą ich aktualizację. Game Services, czyli Xbox Live, czy jak kto woli Game Center, na Androida jest pomysłem fajnym, nie nowym, nie świeżym, ale potrzebnym. Widzę już jednak sporą jego wadę – nie jest on osobną aplikacją. Gwóźdź programu, czyli nowy/stary Nexus to, moim skromnym zdaniem, nieśmieszny żart. Telefon wykonany gorzej od Nexusa 4, który bez Touchwiza krzyczy wręcz – pozbawiono mnie tego, na czym opiera się cały Samsung. Ja widzę w tym jednak jeden pozytyw – może wersja 16 GB będzie posiadała więcej pamięci. Koniec żartu. Nie rozumiem tej strategii Google’a. Podobno zależy im na konkurencji wśród producentów, tymczasem pompują monopolistę, który jako jedyny ma zyski ze sprzedaży słuchawek z ich systemem. No i w kwestii ceny, a co za tym idzie dostępności i wykonania, robią dwa kroki w tył.
22 Mateusz Gryc: Przyznam, że oglądając to szóste już w historii Google I/O, a dokładniej – główne keynote – byłem naprawdę zachwycony. I/O to najważniejsze święto w androidowym kalendarzu i w tym roku dało się to wyczuć na każdym kroku. Przez bite 3 godziny byliśmy zalewani nowościami i chociaż pod koniec przyznam, że byłem zmęczony, to nuda nie dopadła mnie ani na moment. Zobaczyliśmy, jak będzie wyglądała przyszłość. Przede wszystkim cieszę się, że I/O wróciło do korzeni. Na kilka dni przed rozpoczęciem imprezy Sundar Pichai, czyli nowy szef projektu Android, udzielił wywiadu, w którym podkreślał, że Google I/O jest imprezą programistów i deweloperów i że to oni mają być w centrum uwagi. To dało się w tym roku bardzo wyraźnie wyczuć, także podczas głównego keynote, które przecież jest imprezą bardziej medialną niż techniczną. Zobaczyliśmy więc, jak Google widzi przyszłość internetu (nowe formaty – graficzny i wideo – które bez zauważalnej straty jakości umożliwiają nawet 65% kompresję danych, co np. dla portalu takiego jak YouTube może być kluczowe) oraz jak chce ułatwić życie twórcom androidowego oprogramowania (nowa
13
konsola deweloperska, system beta-testów aplikacji czy wreszcie całkiem nowe środowisko programistyczne Android Studio). Za takie podejście – wielki plus dla Google. Dużo miejsca poświęcono też Chrome, zarówno systemowi, jak i przeglądarce (chociaż w sumie to praktycznie to samo). Google będzie teraz starało się zunifikować Chrome na wszystkich platformach tak, by zapewnić takie identyczne możliwości i doznania zarówno na tabletach, smartfonach, jak i komputerach. Ale nie obyło się też bez magicznych sztuczek… nie wiecie jakich? Jeśli macie pod ręką kilka Androidów z zainstalowanym Chrome, wejdźcie na stronę chrome.com/racer i przekonajcie się sami. Podoba mi się też prawdopodobnie nowy sposób „aktualizowania” Androida. Cudzysłów jest tu nieprzypadkowy, bo będą to aktualizacje… bez aktualizowania systemu jako takiego. Nowe wersje zielonego robota będziemy oglądać teraz zdecydowanie rzadziej – tylko wtedy, gdy będą wprowadzały jakieś kluczowe zmiany w samym kodzie źródłowym systemu. Inne nowości, nowe funkcje i możliwości będą teraz rozsyłane do Androidów jako uaktualnienia aplikacji systemowych, szczególnie tej będącej sercem, łącznikiem między urządzeniem a serwerami – Google Play Services. Krążą nawet plotki jakoby Android w wersji 4.3 był już gotowy, ale nie został zaprezentowany na I/O właśnie po to, by Google mogło pokazać, że ten nowy system wprowadzania zmian jest równie skuteczny i wnosi równie dużo, co aktualizacja całego systemu. A nawet jest skuteczniejszy, bo, cytując Sundara, „jest on niezależny od wersji systemu i producenta sprzętu”. Wreszcie sposób na fragmentację? I tak na naszych Androidach pojawiło się Google Play Games Services – społecznościowa platforma do gier, która poza możliwością rywalizacji ze znajomymi z Google+ udostępnia też (wreszcie!) opcję synchronizacji stanów gry za pomocą chmury Google! Cieszę się też z wyczekiwanego przez wielu (w tym mnie) komunikatora Babel, który objawił się ostatecznie pod nazwą Hangouts. Dostępny na wszystkie platformy zastąpi wysłużonego już Talka. Ja już korzystam i jestem bardzo zadowolony – aplikacja łączy w sobie to, co najlepsze w Talku (obecność na każdym Androidzie, multiplatformowość) i Czacie z mobilnej aplikacji Google+
6/2013 2 felieton 2 Okiem Redakcji: Google I/O 2013 - relacja
(wygląd, dużo większe względem Talka możliwości). Na pewno będzie to mój codzienny komunikator (zresztą – takim był też i Talk), a jeżeli (co ma stać się już niedługo) wprowadzi też obsługę SMS-ów – ma szansę zostać komunikatorem idealnym. Dla mnie – impreza na piątkę z plusem. Dawno nie było mi dane oglądać w świecie mobilnym wystąpienia, w którym prezenter nie musiał czekać na brawa, ale – to one mu przerywały. Oby więcej takich! Ach, byłbym zapomniał – Samsung Galaxy S 4 Google Edition! Czyli dostępny bezpośrednio od Google flagowiec Samsunga, ale z czystym Androidem. Drogi jak standardowy, ale cieszę się, że się pojawił, bo dzięki temu łatwiej będzie mi wgrać czystego Androida na mojego SGS-a. :)
22 Wojtek Pietrusiewicz: Google uprzedził nas, żeby nie spodziewać się nowości sprzętowych. Nie było Nexusa 7 ver. 2. Nie było Nexusa 4 ani jego następcy, co nie dziwi, biorąc pod uwagę jak krótko ten telefon jest na rynku. Chciałbym tylko przypomnieć, że to produkt LG, co będzie miało znaczenie w dalszej części tego tekstu. Google skupił się na oprogramowaniu i nowych API, ale nie pokazał ani żadnych przełomów w przypadku Chrome OS, ani nowego Androida. Osobiście najbardziej liczyłem właśnie na to ostatnie. Patrząc na ostatnie kroki oraz zmiany w Google, firma coraz bardziej zamyka swoje oprogramowanie i standardy. Ich motto brzmiało „Don’t be evil.” Brzmiało, ponieważ nie wierzę (już od dłuższego czasu) w te słowa, które manifestowały między innymi trwanie przy swoich produktach i utrzymywanie ich przez długi okres czasu. Tymczasem zamykają Readera – narzędzie używane przez miliony. Rezygnują z otwartych standardów, na rzecz zamkniętych, z których nikt inny nie korzysta i do których obsługi brakuje narzędzi. Zrezygnowali z XMPP i wielu innych rzeczy. Google+ jest zamkniętą platformą bez wsparcia RSS oraz możliwości dodawania treści za pomocą narzędzi trzecich (z jednym płatnym wyjątkiem). Czy kierunek przez nich obrany okaże się zły czy dobry będziemy mogli dopiero ocenić po paru latach. A tymczasem Google kupiło Motorolę…
14
Ten zakup, warty ponad 12 miliardów dolarów, został ujawniony blisko dwa lata temu a zakończony ponad rok temu. Od tej pory firma nie pokazała ani jednego produktu wartego uwagi. Seria RAZR nie wyróżnia się niczym specjalnym, a przełomowych tabletów nie widać na horyzoncie. Tymczasem, podczas otwierającego konferencję keynote na Google I/O 2013, Google zaprezentowało Galaxy S4 wyposażonego w czystego Androida. Sprzedaż telefonu rusza 26 czerwca bieżącego roku, ale jeszcze nie jest nawet znana jego oficjalna nazwa. Samsung to potencjalnie największe zagrożenie dla Google’a, ponieważ ich dział odpowiedzialny za oprogramowanie jest gigantyczny. Nietrudno sobie wyobrazić serię Galaxy bez Play Store, Chrome’a, Gmaila oraz innych usług firmy z Mountain View. Wystarczy je zastąpić własnymi odpowiednikami. W tym czasie również okazało się, że patenty Motoroli są warte znacznie mniej niż Google przewidziało – zaledwie 1,8 miliona zamiast przewidywanych 4 miliardów dolarów. Być może za całością stoi Wielki Plan, którego ani ja, ani wszyscy inni ciekawi tego kroku redaktorzy nie rozumieją. Mam nadzieję, że Google wie co robi, ponieważ patrząc na to wszystko z boku, nie dostrzegam ani logiki, ani sensu. 5
6/2013 2 felieton 2 Okiem Redakcji: zalety androida
15
Redakcja
Okiem Redakcji:
zalety androida Ile głów, tyle opinii. Nasza redakcja składa się z redaktorów, którzy cenią sobie Androida, ale każdy znajduje w nim inne zalety. Każdy z nas ma inne priorytety, inne cechy są dla niego ważniejsze. Poznajcie nasze preferencje i sprawdźcie, czy lubicie swojego Androida za to samo, co my.
22 Bartosz Dul: Androida obserwowałem od samego jego początku. Aż sam się sobie dziwię, że system Google’a podobał mi się pod względem wyglądu przez ten cały czas. Prawda jest jednak taka, że prawdziwie zakochałem się w jego wyglądzie dopiero od premiery tabletu Motoroli Xoom, a tym samym Androida 3.0 Honeycomb. Niedługo później redesign przeszedł też Android w wersji na telefony wraz z przyjściem wersji 4.0 Ice Cream Sandwich – to była prawdziwa rewolucja. Holo Theme zawładnął mną podobnie jak nakładka Sense UI od HTC. Żaden telefon, żaden tablet nie podoba mi się tak, jak urządzenia z czystym Androidem czy Sense UI właśnie.
Androida uwielbiam także za szerokie możliwości personalizacyjne. Nie chodzi mi tu jednak o zmianę tapety, tematów, dzwonków wszelkich powiadomień czy nawet o launchery zmieniające podstawowe funkcje działania systemu. W większości Androidów mogę dostosować takie rzeczy jak układ ikon, foldery na pulpitach, widżety ze skrótami do szybkiego dostępu do różnych funkcji, elementy ekranu blokady, a nawet dolną belkę, z najważniejszymi funkcjami telefonu. To wszystko określam ja sam, a nie producent. To ja decyduję, czy skrót od aparatu ma się znajdować zawsze po lewej czy prawej stronie, ile informacji o pogodzie chcę widzieć na ekranie i jak ma wyglądać mój duży zegar. To może brzmieć błaho, ale fakt faktem, że odpowiednie i umiejętne rozstawienie poszczególnych elementów systemu
6/2013 2 felieton 2 Okiem Redakcji: zalety androida
i skrótów funkcji powoduje, że można zaoszczędzić cenne sekundy zawsze wtedy, gdy potrzebujemy marnować ich jak najmniej.
22 Michał Zieliński: Chciałem być oryginalny, niestety nie udało mi się: Androida kocham za otwartość. Chodzi tu o to, że ten system jest tworzony przez, nie bójmy się tego powiedzieć, największy zespół programistów na świecie. Tysiące pomysłów na ROM-y czy ciekawe launchery powodują, że jeden telefon może co tydzień przynosić zupełnie inne doznania z użytkowania. Pisałem już o nakładkach – one nie istniałyby, gdyby Android był zamkniętym systemem. Podobnie sprawa ma się z rewolucyjnymi Chat Heads czy świetnym pomysłem na rewolucję ekranu głównego – Action Launcher Pro. Drugim powodem jest sprzęt, na którym jest instalowany ten OS. Poza hiperdrogimi high-endami klienci mogą przebierać w tuzinach lepszych lub gorszych mid-range’y czy low-endów. Efekt jest taki, że w tym momencie każdy z moich znajomych może pozwolić sobie na zasmakowanie „rewolucji smartfonowej” i poczuć, jak to jest trzymać internet w swojej dłoni.
22 Mateusz Gryc: Całą moją miłość do Androida mogę podsumować dwoma wyrazami: brak nudy. Swego czasu byłem wiernym użytkownikiem urządzeń Apple. Trochę mi jeszcze zostało, ponieważ nadal korzystam z komputera z nadgryzionym logo na obudowie, ale był taki czas, że poza nim używałem też iPhone’a i iPada. Aż do pierwszego spotkania z Androidem (wtedy wersji 1.6!). I kolejnego, i kolejnego… coraz nowsze, coraz bogatsze w funkcje i możliwości. Aż się przesiadłem. Bo iOS i świat Apple to mieszkanie na dworze królowej Anglii. Wszystko jest idealne, wyprasowane w kant. Herbata z filiżanki, dywagacje na temat sztuki i fajka w ustach. Przepraszam wszystkich fanów Apple, ale tak to postrzegam jako były użytkownik i członek tej społeczności.
16
Za to Android jest dla mnie żywy! Dokładnie taki, jak chcę. Mogę pić herbatę z filiżanki albo piwo prosto z butelki. Ubrać się w marynarkę albo chodzić w samym podkoszulku. Jeśli lubię widżety, mogę zawalić nimi wszystkie pulpity, nawet do przesady, ale mogę! Kiedy coś w moim Androidzie mi się znudzi, jest milion sposobów, by to wymienić lub zmodyfikować. Często, pisząc np. na Twitterze, że zaczynam testować nowy ROM, spotykam się z wyrazami współczucia, jakoby Android wymagał specjalistycznej wiedzy, by zmusić go do działania. Nie, nie wymaga, to raz. Dwa – nie muszę tego robić. Ale chcę. Chcę wrzucić MIUI, chociaż wiem, że za dwa dni go usunę. Chcę potestować czystego Androida, chociaż z TouchWizem mi dobrze. Ale mi się znudził. Po prostu – nie lubię rutyny. A nawet jeśli już w ogóle nie mam ochoty czy siły eksperymentować sam, Android robi to za mnie. Ten system, a także nakładki producentów, rozwija się naprawdę szybko, ciągle wprowadzając coś nowego. Czasem to droga donikąd, czasem – nowy standard. Czasem Android się zepsuje. Ale przynajmniej nie stoi w miejscu. Bo takie stanie jest nudne.
22 Michał Mynarski: Wolność wyboru – to słowo klucz przy Androidzie. I to wolność na każdym poziomie. Androida można zainstalować praktycznie na wszystkim, więc każdy może sobie dobrać taki model smartfonu, jaki odpowiada jego preferencjom i budżetowi. Plastik, aluminium, mały ekran, duży ekran, slot microSD bądź pamięć wewnętrzna – w 2013 roku liczba kombinacji jest gigantyczna, a baza smartfonów rozrosła się do ogromnych rozmiarów. A to dopiero pierwszy poziom, na którym możemy dostosować Androida do swoich potrzeb. W Google Play i poza nim znajdziemy masę dodatków, launcherów i tweaków, dzięki którym smartfon będzie dokładnie taki, jaki będziemy chcieli. Dla fanów jeszcze głębszej ingerencji są ROM-y tworzone przez szeroką scenę programistów, którzy pokochali Androida jeszcze mocniej niż my. Dla mnie jako informatyka nie bez znaczenia zostaje fakt, iż tworzyć na Androida można na
6/2013 2 felieton 2 Okiem Redakcji: zalety androida
każdej platformie, nie posiadając nawet smartfonu z tym systemem. Nieważne, czy korzystamy z Windowsa, OS X czy Linuxa, jeżeli mamy trochę chęci i znamy Javę, możemy rozpocząć prace nad naszą wymarzoną aplikacją.
22 Wojtek Wieman: Androida szczególnie lubię za szeroki wybór urządzeń. Odczułem to jak mi padł mój telefon – znalezienie sprzętu zastępczego nie stanowiło żadnego problemu. Od razu zgłosiło się kilkoro znajomych chętnych pomóc. Włączam maszynę, loguję się na konto, chwilę czekam i mam już wszystko – kontakty, część (:/) aplikacji. Nawet na najtańszym, superlow-endowym sprzęcie. Do tego otwartość. I nie chodzi mi wcale o to, że „każdy może robić co chce” i inne takie demagogie. Chodzi mi o konkretne rozwiązania. Jednym z nich jest Chat Heads od Facebooka. Świetny pomysł, który można było wdrożyć w pełni tylko na Androidzie. Nie jest ważne to, że to programiści Facebooka zrobili, a nie Google. To nawet podkreśla moc tego systemu – każdy może robić co chce! Oh wait. Tak czy inaczej – Android daje bardzo dużo możliwości, które programiści dopiero odkrywają. Myślę, że najlepsze jeszcze przed nim i to jest właśnie dodatkowo ekscytujące. Każda aplikacja, każdy update systemu to nowości, których nie doświadczymy na żadnym innym systemie.
22 Michał Brzeziński: W Androidzie najbardziej podoba mi się to, czego brakuje w iOS-ie – różnorodności hardware’u. Nigdy nie byłem fanem podejścia „jedynego właściwego rozmiaru”. Smartfon jest urządzeniem osobistym i powinien taki być w każdym aspekcie. Sam wybór przekątnej wyświetlacza to ogromna różnica w przyszłym użytkowaniu. Niestety, od niedawna trudno wybrać dobrego smartfona z małym ekranem, ale trudno mówić o braku różnorodności. Jak ktoś nie potrzebuje superprocesora, na rynku jest dużo innych urządzeń z gorszym układem, ale dzięki temu z o wiele
17
niższą ceną. Oczywiście ma to swoje wady. Takie jak popularna fragmentacja oraz słaba optymalizacja oprogramowania. Ale coś za coś. Kolejną zaletą Androida jest jego otwartość. I znowu – niesie to ze sobą pewne negatywne skutki: złośliwe oprogramowanie (każdy o nim słyszał, nikt nie widział) i braki w optymalizacji. Za to daje ogromne pole do popisu deweloperom aplikacji i twórcom ROM-ów. Nie mówiąc już nawet różnorodności w oprogramowaniu pomiędzy producentami. Niektórym bardziej przypasuje Sense, inni wybiorą bogaty software Samsunga. Android – do wyboru, do koloru.
22 Wojtek Pietrusiewicz: Android podoba mi się przede wszystkim ze względu na jedną cechę, która jest wykonana bardzo dobrze: Google Now. To funkcja, dzięki której Google wie o nas wszystko, ale część z tych informacji nam zwraca w postaci powiadomień oraz potencjalnie potrzebnych wiadomości zależnie od naszej lokalizacji. Jeśli udamy się w pobliże kina, to wyświetli nam najbliższe seanse. Jeśli zbliża nam się spotkanie na mieście, to poinformuje, że czas już wychodzić, ponieważ są korki i nie zdążymy dojechać. Jest tego oczywiście więcej. W praktyce nie wszystko działa idealnie, a niektóre karty dostarczające wspomniane informacje u mnie (na Nexusie 4) w ogóle nie pojawiają się — jak chociażby pedometr — ale jest to naprawdę ciekawie zaimplementowane. Mam nadzieję, że nie odpuszczą i usługa będzie się rozwijała, ponieważ za granicą lub w obcym mieście potrafi uratować życie.
22 Kamil Zawiślak: Przez długi czas broniłem się przed Androidem. Można powiedzieć, że bałem się jego otwartości, łatwości zaśmiecenia go i spowolnienia. Wtedy jeszcze o wersji Ice Cream Sandwich dopiero mówiono. Zielony robocik nie był jeszcze tak żwawy jak teraz. Okazało się jednak, że Android może być ładny, okazało
6/2013 2 felieton 2 Okiem Redakcji: zalety androida
się to dopiero od wersji 4.0. Ciągle te 4.0, jakaż to była przełomowa wersja. Wprowadzenie Holo Theme i kolejnych usprawnień, które połączyły tablety i smartfony, bardzo pomogła Androidowi, a kolejne zmiany czynią go jeszcze lepszym. Podobnie jak naczelny również gustuję w nakładce Sense. Niegdyś nadawała brzydkiemu Androidowi kolorytu, a od wersji Androida 4.0 świetnie uzupełnia jego design. Nie wspominając już o Sense 5, które jest po prostu świetne. I właśnie za to lubię Androida, za to, że może być ładny, różny od innych systemów, które wszędzie wyglądają tak samo, na każdym urządzeniu. Reasumując, możliwość daleko idącej personalizacji to jest to. Inną ważną kwestią jest ekosystem Google. Jestem z pokolenia wychowanego na Google i od zawsze używałem usług tegoż giganta. Od przeglądarki zaczynając, na Androidzie kończąc. W tym czasie była i jest poczta, mapy itp. Android świetnie
18
i przyjemnie dla oka integruje te wszystkie usługi, nie upośledzając przy okazji innych rzeczy. Na koniec. Androida lubię też za to, jak dynamicznie się zmienia. Do tej pory, na szczęście, tylko na lepsze. Oby tak dalej. 5
zrób fotoalbum w iPhoto
WYDRUKUJ U NAS!!!
6/2013 2 felieton 2 Okiem Redakcji: ANDROID NA WIOSNĘ
19
Redakcja
ANDROID NA WIOSNĘ
Android wiosną staje się szczególnie użyteczny. My sami stajemy się przede wszystkim aktywniejsi, częściej wychodzimy z domów, obserwujemy pogodę, grillujemy (jak na Polaków przystało). Jak nasze smartfony czy tablety mogą nam ułatwić lub umilić życie szczególnie o tej porze roku? 22 Mateusz Gryc: Wraz z nadejściem wiosny w moim Androidzie ze wzmożoną siłą uaktywniają się dwa rodzaje aplikacji. Pierwszy to liczniki kalorii, a dokładniej jeden – „FatSecret”. Dlaczego to akurat na wiosnę zwykle do niej wracam (porzucając najczęściej po wakacjach)? No przecież zbliżające się okresy powszechnego plażowania i coraz skąpiej odziane fanki Androida (czytające to panie proszę o wybaczenie – przecież tekst pisze mężczyzna) na ulicach to chyba najlepsza motywacja, by zadbać też o własny wygląd! Tym bardziej, że aplikacja ta będzie świetnie współgrała z Endomondo, które – mogę się założyć – będą Wam polecać moi bardziej usportowieni koledzy z redakcji.
W Play Store znajdziemy kilka tego typu aplikacji, które mogą być warte uwagi – ja jednak niezmiennie wracam do „FatSecret”. Trochę z przyzwyczajenia, ale też i dlatego, że jest wyjątkowo prosta i wygodna oraz ma bardzo bogatą bazę potraw. Program jest w pełni po polsku, także ze wspomnianą bazą danych. Dzięki temu nie musimy męczyć się, wpisując ręcznie wartości kaloryczne poszczególnych posiłków czy przekąsek – na 99% ktoś zrobił to już za nas i wystarczy poszukać w bazie lub zeskanować kod kreskowy z pudełka. Bardzo fajne jest też to, że możemy niezwykle wygodnie dobrać wielkość porcji – nie tylko wybierając precyzyjną wagę posiłku, ale np. licząc w „szklankach” lub całkiem na oko („jabłko małe – ok. 6 cm średnicy”). To po prostu działa. Aplikacja będzie przypominać nam o ważeniu (przydatne, jeśli akurat walczymy o dodatkowe lub
6/2013 2 felieton 2 Okiem Redakcji: ANDROID NA WIOSNĘ
z nadmiarowymi kilogramami), podczas konfiguracji zaproponuje orientacyjną liczbę kilokalorii, jaką powinniśmy przyjmować każdego dnia oraz zapewni czytelne statystyki naszego stylu odżywiania. A jeśli nie korzystamy z dodatkowych apek śledzących nasz wysiłek fizyczny, również tutaj „FatSecret” może pomóc – ponieważ prosty dziennik ćwiczeń również możemy tu prowadzić. Największą wadą aplikacji jest to, że jej wygląd nie zmienił się odkąd pamiętam, czyli od czasów prehistorycznych. Nie posiada też wersji tabletowej, ale na szczęście jest powiązana z serwisem internetowym, więc jeśli chcemy śledzić nasze statystyki na dużym ekranie, możemy to zrobić w ten sposób. Druga grupa aplikacji, jakie warto zainstalować wraz z nadejściem wiosny, to programy ułatwiające spotkania ze znajomymi, a mam przez to na myśli np. (znanego pewnie wszystkim) Foursquare’a czy Yelpa. Z tego pierwszego korzystam, by namierzać moich znajomych, gdy szukam towarzystwa oraz do poznawania nowych lokali – poprzez obserwację ich wieczornych wypadów. Yelp z kolei służy mi do ręcznego przeczesywania miasta w poszukiwaniu wartych odwiedzenia miejsc. Na marginesie – to chyba jedyna usługa, od której spam jest dla mnie autentycznie cenny (wysyłają na maila naprawdę ciekawe propozycje miejsc). W temacie wspólnego imprezowania nie mogę też nie wspomnieć o… Google+. Mój ukochany portal społecznościowy, przez wielu nadal postrzegany jest jako pusty. Też czujecie braki w swoim streamie? Nie ma tu Waszych znajomych? G+ to moim zdaniem najlepszy sposób na zapanowanie nad chaosem informacyjnym i – przede wszystkim – poimprezowym chaosem zdjęciowym. Jeśli więc chcecie przyciągnąć tu nowych ludzi (i sami zobaczyć, do czego zdolny jest ten portal) – wykorzystajcie Google+ do organizacji wspólnego wyjścia. Sprawdzi się lepiej niż Facebook. A na koniec – jak wspomniałem, moi koledzy zapewne będą proponowali Wam Endomondo, ale zamiast tego spróbujcie Runtastica. :)
22 Bartosz Dul: Ja akurat nie zwracam uwagi na to, jaka będzie pogoda za tydzień, nie planuję zwykle żadnych wyjazdów. Dla mnie wiosna oznacza przede wszystkim częstsze wychodzenie
20
na rower. Nie wyobrażam sobie tego bez smartfona z zainstalowanym Endomondo. Dzięki tej aplikacji już od 2 lat zbieram statystyki dotyczące mojej jazdy na rowerze. Mogę oceniać moje osiągi z perspektywy czasu. Mój przyjaciel powiedział mi kiedyś, że każda motywacja jest dobra. I chociaż rower to dla mnie przede wszystkim przyjemność, to nie ukrywam, że prawie zawsze przez podgląd zrobionych kilometrów na Endomondo staram się zaokrąglać wynik w górę. To oznacza, że jak przejadę 37 km, ale zbliżam się już do domu – jadę dalej i wracam tak, by zrobić już te 40 km. Bo to będzie brzydko wyglądać, a potem jestem dodatkowo zadowolony z siebie i wyników. Endomondo motywuje. Zresztą nie tylko aplikacja, ale cały serwis na stronie www. Dzięki niemu widzę, ile robię kilometrów miesięcznie, a nawet tygodniowo, i staram się nie zaniżać swojego poziomu. Moim następnym celem jest zakup specjalnego stelażu do trzymania smartfona na rowerze, by mieć podgląd na swoje wyniki na bieżąco. Wiosna to też dobry okres, by zacząć robić coś ze swoim brzuchem (lato tuż tuż). Mnie co prawda nie idzie z tym najlepiej, ale może kogoś przekonam dzięki użyciu aplikacji Caynax A6W. O Aerobicznej 6 Weidera słyszał chyba każdy, prawda? Wyżej wymieniona aplikacja nie uformuje za Was brzucha, ale przynajmniej przypomni o ćwiczeniach i pokaże, ile serii oraz powtórzeń jakich ćwiczeń będziecie musieli danego dnia zrobić.
22 Michał Brzeziński: Endomondo, Endomondo i jeszcze raz Endomondo. Nie, nie uważam, że Endomondo jest najlepsze, ostatnio lubi mi się wyłączyć w czasie treningu (powodem jest chyba zarządzanie pamięcią RAM), ale przyzwyczajenie i wygoda robią swoje. Podczas treningu tego typu aplikacja jest nieoceniona. Regularnie biegam oraz jeżdżę na rowerze i, szczerze mówiąc, nie wyobrażam sobie treningu bez smartfona. Ale na rower musi też być odpowiednia pogoda. Dlatego zawsze przed pójściem spać odpalam AccuWeather i sprawdzam prognozę godzinową (czyli dla mnie jedyną słuszną prognozę). Jej dokładność jest naprawdę dobra, a deszcz już dawno mnie nie zaskoczył. A, i nie słuchajcie wywodów Bartka o Aerobicznej 6 Weidera, to nie jest dobry pomysł na ćwiczenia. ;)
6/2013 2 felieton 2 Okiem Redakcji: ANDROID NA WIOSNĘ
22 Michał Mynarski: Wiosna to moment, w którym zamieniam deskę snowboardową na rower i ruszam w góry pracować na kondycją. Od początku mojej przygody z Androidem zawsze jedna aplikacja typu sport-tracker była zainstalowana na moim smartfonie. Do biegania nigdy nie biorę ze sobą sprzętu, jednak na rowerze jest on nieodłączonym towarzyszem. Aplikacja oferuje tak szeroki wachlarz danych w wersji przeglądarkowej, że aż trudno nie zakochać się we wszystkich statystykach, które dostarcza (na przedzie z wykresami). Chciałbym w przyszłości zobaczyć zegarek, który samodzielnie mógłby zbierać dane na temat mojego treningu, a dopiero po powrocie do domu synchronizować je ze smartfonem. Taki samodzielny dodatek byłby świetnym kompromisem, szczególnie gdy rozmiary Androidów rosną i bieganie z nimi nawet w opasce na ramieniu powoli mija się z celem. W najbliższej przyszłości planuję za to kupić sobie uchwyt na smartfon do roweru, dzięki któremu mógłbym nagrywać filmiki z trasy, nie bojąc się, że sprzęt
21
wyślizgnie mi się i rozbije w drobny mak, uderzając w kamień na leśnej drodze. Dopiero wtedy „Android na wiosnę” w moich rękach pokaże pazur.
22 Wojtek Pietrusiewicz: W tym numerze znajdziecie moją obszerną recenzję dwóch gadżetów, których zadaniem jest motywować nas do ruchu. Drogich zabawek, które akurat w moim przypadku działają, ale nie jest to żadną gwarancją dla ludzi o innych temperamentach, potrzebach czy oczekiwaniach. Do tekstów również trafił artykuł o aplikacji Moves, która jest obecnie tylko dostępna na iPhone’a. Miło mi jednak poinformować, że twórcy zdradzili trochę więcej szczegółów na temat wersji androidowej. Została zaprezentowana podczas Google I/O i przewiduje się, że zostanie wypuszczona publicznie już tego lata. Jesteśmy na liście oczekujących na wczesną wersją, więc jak tylko będziemy wiedzieli coś więcej, to nie omieszkamy się z Wami tymi informacjami podzielić. 5
6/2013 2 felieton 2 Oscyloskop na systemie Android
Oscyloskop na systemie Android
22
Tomasz Nowak
Nietypowe zastosowania Androida cz. 2 Oscyloskop to jedno z podstawowych narzędzi w warsztacie każdego elektronika. Niestety ceny takich urządzeń nie należą do niskich. Po raz kolejny więc z pomocą przychodzi system Android, który pozwala na stworzenie oscyloskopu w domowych warunkach. W poprzednim odcinku cyklu opisywałem, jak za pomocą Androida można przeprowadzić badanie EKG, które polega na rejestracji zmian potencjałów
elektrycznych zachodzących w sercu. Zasada działania oscyloskopu jest podobna – obrazuje on przebiegi zależności pomiędzy dwiema wielkościami elektrycznymi. A mówiąc kolokwialnie – pokazuje, jak wygląda prąd. Podczas mojej nauki w technikum elektronicznym godzinami wpatrywałem się w ekran oscyloskopu, skrzętnie zapisywałem dane, które później z równą uwagą poddawałem analizie. W ten
6/2013 2 felieton 2 Oscyloskop na systemie Android
sposób poznałem zasadę działania wielu urządzeń elektronicznych. Oscyloskop umożliwiał przeprowadzenie pomiarów szybko i wygodnie. Czasami była to jedyna metoda, żeby zobaczyć zjawiska zachodzące w danym elemencie układu. Zdaję sobie sprawę, że temat ten może być nudny dla osób, które nie są związane z elektroniką. Jednak dla tych, którzy są ciekawi świata i chcą dowiedzieć się czegoś nowego, będzie to pewnego rodzaju ciekawostka. Ciekawostką będzie też to, że każdy z Was przynajmniej raz widział oscyloskop i nawet nie zdawał sobie z tego sprawy. Tak się składa, że swego czasu wszyscy producenci filmów sci-fi wykorzystywali oscyloskopy jako zmyślne urządzenia służące do teleportacji, hibernacji czy innych tego typu celów. Urządzenie Pawła Domagalskiego, które opiszę w tej części cyklu, nie jest jednak rekwizytem w filmie sci-fi, a pełnoprawnym urządzeniem pomiarowym. W dodatku zrobionym własnoręcznie, co pozwoliło znacznie zmniejszyć jego koszt. Prezentowany oscyloskop składa się z dwóch części – sprzętowej oraz telefonu z systemem Android. Moduł sprzętowy to część właściwa oscyloskopu. Składa się on z mikroprocesora z rodziny ARM Cortex M3, modułu Bluetooth oraz wielu innych części elektronicznych, których z oczywiOk. 150 złotych za stych względów nie będę urządzenie, które tu wymieniał. Moduł Blupozwoli wykonać proste etooth służy do przesypomiary, jest jak dla mnie łania danych z modułu ceną bardzo atrakcyjną. próbkującego do urządzenia z systemem Android
9
23
(z zainstalowaną odpowiednią aplikacją, która również została napisana przez Pawła). Jest to kolejna rzecz, która sprawia, że ta konstrukcja zasługuje na uwagę. Oscyloskop jest bezprzewodowy (co pozwala na dokonanie pomiarów w miejscach trudno dostępnych), a takich urządzeń jest na rynku niewiele. Jeśli już są, to są to urządzenia profesjonalne (przeważnie do diagnostyki samochodowej), a ich ceny wynoszą bagatela 10 tys. złotych. Ceny zwykłych oscyloskopów, jak wspominałem we wstępie, również nie należą do niskich. Koszt nowego oscyloskopu cyfrowego to wydatek ponad 1000 złotych. Oczywiście dostępne są także urządzenia w niższych cenach. Najczęściej są to jednak oscyloskopy analogowe produkcji radzieckiej, które lata świetności mają już za sobą (co nie znaczy, że nie nadają się do użytku). Dlatego też koszt wykonania oscyloskopu Pawła jest kolejnym atutem – ok. 150 złotych za urządzenie, które pozwoli wykonać proste pomiary, jest jak dla mnie ceną bardzo atrakcyjną. Paweł zgodził się także odpowiedzieć na kilka pytań, które mam nadzieję przybliżą cały proces powstawania urządzenia. 22 Skąd pomysł na zbudowanie takiego oscyloskopu? W pracy elektronika-hobbysty oscyloskop jest urządzeniem niezwykle użytecznym. Jako że osobiście nie posiadałem takiego urządzenia, zdecydowałem się na jego budowę, a przy okazji wykorzystałem go do napisania pracy magisterskiej. Początkowo miał być to projekt miniaturowego oscyloskopu z wyświetlaczem dotykowym. Idea ewoluowała poprzez rozdzielenie urządzenia na moduł próbkujący wraz z bezprzewodowym modułem wyświetlającym, aż do wykorzystania w tym celu telefonu. Do tej pory było już bardzo dużo amatorskich projektów oscyloskopów, ale takiego jeszcze Oscyloskop jest bezprzewodowy, nikt wtedy nie opracował. a takich urządzeń na Ten właśnie aspekt innorynku jest niewiele. wacyjności przekonał mnie, aby iść w tym kierunku.
9
22 Dlaczego Android? Czy było to spowodowane posiadaniem urządzenia z tym systemem, otwartości Androida czy może był inny powód? Kiedy zaczynałem rozmyślać nad głównymi założeniami projektu, rynek smartfonów nie był
6/2013 2 felieton 2 Oscyloskop na systemie Android
tak bogaty jak dzisiaj. Był to początek 2010 roku, Android dopiero się rozwijał, ale już wtedy widać było wyraźny trend, iż system ten zyska znaczną cześć rynku z względu na jego otwarty charakter i bardzo dużą liczbę nowych aplikacji pojawiających się z miesiąca na miesiąc. Do tego systemu przekonały mnie również opracowane przez Google doskonałej jakości tutoriale i opisy bibliotek. Jedyną barierą był wtedy fakt, iż nie miałem żadnego smartfona, ale akurat wtedy na rynek wszedł LG GT540, który relacją ceny do swoich możliwości przebijał wszystkie dostępne wtedy modele na rynku. Gdy go zakupiłem, oficjalną wersją oprogramowania był Android 1.6, w którym nie było jeszcze dostępnych bibliotek obsługujących Bluetooth. Na szczęście kilka miesięcy później przyszła aktualizacja do 2.1, która pozwoliła mi rozpocząć pracę nad projektem. 22 Patrząc z punktu Androida (i programowania na ten system) trudno było napisać aplikację, która będzie perfekcyjnie współgrać z częścią sprzętową oscyloskopu? Jak już wcześniej wspomniałem, Google zapewniło świetne przykłady aplikacji i dobrze opisane biblioteki, które załatwiały wszystkie operacje niskopoziomowe związane z kontrolą transmisji. Po stronie Androida musiałem poznać ogólne zasady pracy systemu i dostosować kod do swoich potrzeb, czyli odbieranie danych z strumienia wejściowego i dekodowanie ich na podstawie ustalonego protokołu transmisji. Po stronie hardware’u było jeszcze prościej, ponieważ wykorzystałem gotowy moduł Bluetooth, z którym komunikowałem się poprzez prosty protokół UART. Oczywiście nie obyło się bez wielu godzin testów oraz modyfikacji protokołu transmisji i sposobu weryfikacji danych.
24
22 Ile czasu zajęło stworzenie tego oscyloskopu (poczynając od projektu do działającego urządzenia)? Kiedy już wiedziałem, jakie założenia ma spełniać urządzenie, to od momentu rozpoczęcia prac do momentu zakończenia budowy prototypu minęło około 4 miesięcy pracy po 8-10 godzin, 5 dni w tygodniu. Na ten czas składało się również wiele godzin poświęconych na czytanie literatury, robienie wstępnych notatek i poszerzanie wiedzy teoretycznej z zakresu próbkowania danych, którą wykorzystałem później przy pisaniu pracy magisterskiej. 22 Czy Twoim zdaniem Android może być częściej wykorzystywany w zawodzie elektronika? Czy jest to użyteczny system? Android jest bardzo przyjaznym systemem do budowy graficznych interfejsów użytkownika wykorzystanych do bezprzewodowego sterowania fizycznymi urządzeniami. Dzięki temu można uzyskać oszczędność kosztów oraz większą wygodę użytkowania. Wystarczy jedynie moduł Bluetooth lub WiFi z prostym mikroprocesorem np. AVR, aby móc wysterować niemal wszystko i niemal z każdego miejsca na Ziemi. 5
6/2013 2 felieton 2 A skąd wiesz, że ja tu jestem?
25
Michał Zieliński
A skąd wiesz, że ja tu jestem? Czyli o dzisiejszych sposobach na komunikację
Od najdawniejszych czasów komunikacja była istotną kwestią w rozwoju świata. Nawet gdy pierwsi ludzie odkryli ogień, chcieli się tym jakoś podzielić z innymi. Oczywiście, jedyne na co mógł sobie pozwolić odkrywca to donośne „Arghh!”. Dzisiaj napisałby do kolegi o tym na Facebooku. Przez lata, wieki a nawet milenia staraliśmy się rozwinąć przekazywanie informacji. Najprościej
było podejść do osoby, z którą chcieliśmy porozmawiać. Lenistwo wymusiło utworzenie nowego zawodu – posłańca. Taki gentleman zapamiętywał wiadomość i biegł z nią do odbiorcy. Zaraz jak tylko wymyślono pismo, nosili oni kartki z tekstem do odczytania. Z czasem posłaniec nosił więcej kartek, zaczęto je nazywać listami a posłańca – listonoszem. Rewolucja przyszła z końcem ubiegłego wieku. Wtedy to wzrosła popularność e-maili, a świat poznał wiadomości tekstowe, potocznie zwane SMS-ami. Te drugie wprost zawładnęły młodym pokoleniem – mało kto dzwonił. Sam pamiętam
6/2013 2 felieton 2 A skąd wiesz, że ja tu jestem?
wykupowanie pakietów z milionami SMS-ów. A dzisiaj? Dzisiaj trudno mi powiedzieć, kiedy wysłałem SMS-a. Powód jest prosty. Chodzi o najlepsze, co się mogło przytrafić światu, mianowicie internet. Ktoś wpadł na pomysł połączenia najlepszego z maili i z SMS-ów, to wszystko wrzucić do smartfonowej rewolucji, która dzisiaj atakuje cały świat et voila. Wszystko zaczęło się od komunikatorów. Ręka do góry, kto nigdy nie korzystał z Gadu-Gadu! Trudno o taką osobę, prawda? Naturalnym rozwojem sytuacji było przeniesienie GG na telefon. To było jakieś rozwiązanie, chociaż ciągle niezbyt idealne. Potrzeba instalowania aplikacji, znania specjalnego numeru drugiej osoby – to było problematyczne. Kolejnym podejściem był (i w sumie jest) WhatsApp. Aplikacja na smartfony z Androidem, iOS, Symbianem, BB OS i Windows Phone. Idea była prosta: wysyłajmy SMS-y, korzystając z internetu. Kto nie chciałby komunikować się w wygodny sposób i do tego za darmo? Nic dziwnego, że WhatsApp bije dzisiaj rekordy wśród użytkowników. Rozwiązuje poważny problem GG na telefonie: konkretne osoby są identyfikowane dzięki swojemu numerowi telefonu. Sama aplikacja pokazuje osoby, które korzystają już z serwisu, a także pozwala w łatwy sposób zaprosić ich do społeczności. Do tego możliwość zadzwonienia bezpośrednio z programu, korzystając, oczywiście, ze zwykłego planu taryfowego. Na ten moment najbliżej ideału plasują się dwie usługi. Facebook Messenger oraz iMessage od Apple. Ten drugi pozwala na identyfikację po numerze telefonu, nie wymaga od użytkownika instalacji dodatkowej aplikacji, a także jest automatycznie włączany. Problem jest jeden: działa tylko na urządzeniach z iOS oraz OS X. Moim absolutnym faworytem jest właśnie Facebook Messenger. Dziwne, prawda? Ale da się to łatwo wytłumaczyć. Po pierwsze, Facebook jest wszędzie,
26
podobnie jak jego wiadomości. Na komputerze, na tablecie z każdym systemem, na telefonie z każdym systemem. Jeśli ktoś korzysta z Androida, to Facebook Messenger może służyć również jako jego domyślna aplikacja do SMS-ów – koniec z rozdzielaniem się na kilka programów; a jakiś czas temu, Facebook rozpoczął wprowadzanie rozmów głosowych. Za serwisem Zuckerberga przemawia jeszcze jedna zaleta: kończy on z numerami telefonów. Jest naprawdę niewielu znajomych, których nie mam na Facebooku, mogę więc napisać do każdego, do kogo mam ochotę, bez potrzeby proszenia o te kilka cyferek. „Facebook me” zyskało dużo sensu. Ale po co to wszystko? Otóż, pisząc ten tekst czekam na Google I/O. Konferencję, na której prawdopodobnie zobaczymy Babel, czyli najnowszy komunikator od giganta z Mountain View. Ma łączyć najlepsze cechy Talka (uniwersalność i mobilność) z Hangout (rozmowy głosowe i wideo), a aplikacja na Androida ma obsługiwać SMS-y. Jeżeli Google pozwoli na możliwość identyfikacji użytkowników Babela zarówno za pomocą maila, jak i numeru telefonu, wtedy mamy zwycięzcę. [No i zobaczyliśmy Hangouts – red. nacz.] Kolejny raz Google. Przypadek? Nie sądzę. 5
6/2013 2 felieton 2 WODNY ŚWIAT
27
Wojtek Wieman
WODNy świat
Procki, RAM-y, gigabajty, ultramegapiksele, Full HD, NFC, GPS, higrometry* – producenci dwoją się i troją, żeby wyróżnić swój sprzęt pośród pozostałych Androidów na rynku. Cuda na kiju, panie.
Jest jednak jedna cecha telefonów dotykowych, która jest co jakiś czas wprowadzana na rynek jako kolejna rewolucja. Zaczęło się od Motoroli DEFY – 2010 rok, pierwszy smartfon z certyfikatem IP67 (można go kąpać 1 metr pod wodą przez 30 minut). Rewolucja! Mimo wszystko nie stał się hitem sprzedażowym – dość słaba specyfikacja i opóźnione wypuszczenie aktualizacji do Androida 2.3.4 skutecznie zniechęciły klientów do tego modelu. Nie zmienia to jednak faktu, że można było go płukać pod wodą. Po nim pojawiło się kilka kolejnych eksperymentów – większość z nich brzydka jak siedem nieszczęść. Gumowana, kolorowa obudowa z przerażająco ogromnym otworem na smycz? Fuj! Po kilku średnio udanych podejściach pojawiła się na rynku Xperia Z – pierwszy, który jakoś wyglądał. Minus? Gumowe osłonki wszystkich wejść/ wyjść. Wtykasz słuchawki, a ten kawałek gumy lata
Ci w kieszeni, zahacza o guziki. „Nie tak, nie tak, nie tak”, jak śpiewali T-raperzy znad Wisły. 22 Uwaga – cofamy czas! Wtem! Rok 2012. CES. Branżunia się bawi, a wśród stoisk ekipa z HzO pokazuje, że właściwie każdy sprzęt jest w stanie potraktować swoim magicznym środkiem, sprawiając, że staje się on wodoodporny. iPody, iPhone’y, smartfony z Androidem wesoło pluskają się w wypełnionej wodą misce, zachowując wszelkie oznaki elektronicznego życia. Bez żadnych paskudnych osłonek i kombinacji – Twój telefon po odpowiedniej operacji jest gotowy na Cuda na kiju, starcie z wodą. Dzięki tej panie. Gumowana, technologii jest odporny kolorowa obudowa? Fuj! zarówno z zewnątrz, jak i ze środka (woda może
9
6/2013 2 felieton 2 WODNY ŚWIAT
nawet penetrować gniazdo słuchawkowe – wszystko jest chronione!). Genialne. 22 Rok temu takie technologie, gotowe do użycia przez każdego producenta i co? Nic? Może pierwsze wersje magicznych maszynek były zbyt ryzykowne, a może też zbyt kosztowne? Rok 2013. CES. Branżunia się bawi, a HzO ogłasza oficjalną współpracę z firmą Brightstar – oficjalnym dystrybutorem sprzętów elektronicznych takich marek jak: Apple, RIM, HP, Sony, LG, Motorola, Samsung, HTC i ZTE. Cała śmietanka pod jednym parasolem – lubię to. Tyle jeżeli chodzi o wetknięcie procesu zabezpieczania sprzętów przed wodą w cały cykl produkcyjny (lub ewentualnie gdzieś w procesie dystrybucji). Całkiem niedawno było w miarę głośno o firmie Liquipel – tutaj wydaje się, że technologia jest bardzo podobna, jednak firma stawia raczej na umieszczanie ich cudownych pudełek już na końcu linii produkcyjnej, a konkretnie przed nosem klienta. W USA
28
w niektórych salonach T-Mobile można potraktować swój sprzęt gazem utwardzanym przez plazmę i z salonu ruszać bezpośrednio na stok, gdzie nasz sprzęt będzie już bezpieczny. Dwie firmy, prawdziwie rewolucyjna technologia obiecująca świetlaną przyszłość dla amatorów sportów zimowych, pływania w basenie, podwodnych fotek… Widać, że wreszcie coś się zaczyna dziać w tym temacie i to na poziomie korporacyjnym. Coś czuję, że druga połowa 2013 roku, a już z pewnością rok 2014, będą obfitowały w sprzęty, które bez żadnych kompromisów będą odporne na zanurzenia w wodzie i innych cieczach. Żadnych paskudnych zaślepek, gumowanych ramek, uszczelek – po prostu ten sam sprzęt, który trzymasz w dłoniach, tylko bezpieczny. Tak to właśnie powinno działać. Daję <3.5 Odporny z zewnątrz,
9
*wilgotnościomierze
Genialne.
Karta do płacenia za aplikacje, muzykę Korzystaj w App Store, Mac App Store oraz w innych płatnościach internetowych.
Dzięki karcie CardEasy możesz w bezpieczny sposób zarejestrować konto w sklepach firmy Apple*. Od teraz nie musisz rejestrować konta z użyciem swojej podstawowej karty kredytowej. Dzięki CardEasy jesteś bezpieczny, anonimowy i łatwiej Ci kontrolować wydatki na Twoje ulubione aplikacje, muzykę i filmy. Aby dowiedzieć się więcej o karcie oraz dowiedzieć się gdzie kupić CardEasy – wejdź na stronę: www.cardeasy.pl * dotyczy sklepów Mac App Store, iTunes Store oraz App Store.
jak i ze środka.
6/2013 2 felieton 2 Ataki na naiwnych
29
Krzysztof Młynarski
Ataki na naiwnych Znany amerykański specjalista zajmujący się bezpieczeństwem informacji – Bruce Schneier – powiedział kiedyś, że „Amatorzy hackują komputery, a profesjonaliści ludzi”. Pomimo iż od tamtej wypowiedzi minęło już ładnych parę lat, zasadniczo nic się nie zmieniło w tej materii. Sprawdźmy prawdziwość tego hasła na przykładzie użytkowników Androida, korzystających z niego na naszym rodzimym, polskim gruncie.
Od mniej więcej roku rysuje się nowa tendencja. Pojawiają się ataki cyberprzestępcze, których celem są polscy użytkownicy smartfonów, wliczając w to te nasze ulubione, pracujące pod kontrolą sympatycznego, zielonego Androida. 22 Trojan Vidro Rok temu głośny był temat trojana Vidro, atakującego smartfony miłośników stron pornograficznych. Ale właśnie… smartfony czy samych miłośników? Jeśli przyjrzeć mu się uważnie, to zdecydowanie chodziło o to drugie! Mechanizm ataku był niezwykle prosty. Otóż osobnik, odwiedzając spreparowaną witrynę pornograficzną za pośrednictwem swojego smartfonu (lub tabletu) z Androidem, otrzymywał z owej witryny informację, iż istnieje wersja specjalnie zoptymalizowana dla jego urządzenia. Po kliknięciu w stosowny odnośnik przeglądarka użytkownika była przekierowywana na witrynę vid4droid.com, na której zalecano pobranie specjalnej aplikacji „The New Sexvideo App”. Stop! Tu należy odnotować, że domyślne ustawienia Androida uniemożliwiają instalowanie aplikacji spoza oficjalnego sklepu Google Play (lub – dodatkowo – sklepu dostawczego urządzenia – np. Samsung Apps w przypadku urządzeń produkowanych przez Samsunga). Słowem – żeby pobrać złośliwy program ze wskazanej witryny i go zainstalować na swoim urządzeniu, użytkownicy musieli świadomie i celowo wyłączyć wspomniane tu ograniczenie w preferencjach systemu Android. Nie jest to więc typowy wirus czy trojan, gdyż tego rodzaju oprogramowanie instaluje się
samoistnie, wykorzystując błędy w zabezpieczeniach systemowych. W omawianym tu przypadku jedyny błąd leży w głowie właściciela urządzenia… Po zainstalowaniu złośliwej aplikacji na urządzeniu pokazywała się jej charakterystyczna ikona. Po uruchomieniu aplikacji pojawiał się monit z prośbą o akceptację umowy, której treści nie daje się jednak przeczytać. Zaakceptowanie „warunków
6/2013 2 felieton 2 Ataki na naiwnych
30
umowy” polega na wysłaniu wiadomości SMS o treści „PAY” na płatny numer 72908. Za każdy przesłany SMS użytkownik płacił 2 zł (wiadomości SMS były wysyłane co 24h). 22 Odgrzany kotlecik – trojan „E-Security” Obecnie temat powraca, tym razem w innej odsłonie. Tym razem mechanizm oszustwa jest bardziej skomplikowany, ale również potencjalny zysk cyberprzestępców jest większy. Mechanizm ataku jest analogiczny jak w przypadku słynnego trojana o nazwie ZeusS. Przypomnijmy: http://bothunters.pl/2011/02/24/jak-dziala-trojanzeus-ktory-okradl-konto-bankowe-na-63-tysiacedolarow/ Nowy system ataku (bo w zasadzie śmiało można mówić w tym przypadku o całym systemie, składającym się z szeregu narzędzi oraz z serwerów internetowych) również polega na wstępnym zainfekowaniu komputera wykorzystywanego przez użytkownika. Nie bójmy się tego otwarcie powiedzieć: aby pierwsza faza ataku zakończyła się powodzeniem, musi to być komputer pracujący pod kontrolą systemu Microsoft Windows oraz musi nie posiadać aktualnego, dobrego pakietu antywirusowego (lub pakiet taki musi być wyłączony
przez użytkownika). Trochę dużo wymagań, ale to nie koniec. Etap ataku na przeglądarkę WWW użytkownika przedstawili specjaliści CERT Polska w specjalnym raporcie. Czytamy w nim: „Po zainfekowaniu maszyny malware wstrzykuje się do jednego z procesów działających w systemie operacyjnym użytkownika, co pozwala mu na uniknięcie szybkiego wykrycia. Następnie wstrzykuje się we wszystkie procesy, włączając w to proces przeglądarki internetowej (tzw. atak man in the browser), aby kontrolować informacje jakie docierają do użytkownika i móc je przechwycić”. Cały raport przedstawiający mechanizm tej części ataku, dostępny jest tutaj: http://www.cert.pl/ PDF/Raport_Citadel_plitfi_PL.pdf Gdy użytkownik zainfekowanego komputera odwiedzi witrynę swojego konta w bankowości elektronicznej, wówczas pojawi mu się monit z informacją, że istnieje możliwość zainstalowania aplikacji dla smartfona, która jest „certyfikatem E-Security”, który „pozwoli wykorzystywać szyfrowanie algorytmem AES o długości klucza 256 bitów”. Aby zainstalować ów „certyfikat” użytkownik musi pobrać stosowną wersję aplikacji, przeznaczoną dla swojego smartfona. Aby tego dokonać, należy wybrać system operacyjny smartfona z listy, a następnie podać swój numer telefonu. Znowu… aby instalacja czegoś takiego była w ogóle możliwa, w preferencjach naszego Androida musimy zaznaczyć opcję „Nieznane źródła” (opis: Zezwalaj na instalację aplikacji ze źródeł innych niż sklep Play Store). Opcja ta domyślnie jest wyłączona i… naprawdę nie należy jej włączać, jeśli nie wie się, co się robi!
6/2013 2 felieton 2 Ataki na naiwnych
Ponadto na początku instalacji okazuje się, że aplikacja wymaga większości uprawnień dostępnych w systemie Android. Z jednej strony ma to zapewne zaciemnić obraz, z drugiej powinno zaniepokoić użytkownika. Jeśli jakaś aplikacja wymaga tylu uprawnień, to powinna być podejrzana, nawet jeśli instalujemy ją ze sklepu Google Play, a co dopiero jeśli instalujemy ją z „innego źródła”! Wróćmy jednak do „E-Security”. Na podany numer telefonu przychodzi wiadomość SMS, zawierająca w treści odnośnik umożliwiający pobranie „certyfikatu”, a więc właściwej, złośliwej aplikacji dla telefonu. Plik aplikacji nazywa się „e-security.apk”. Cyberprzestępcy pomyśleli o wszystkim. Użytkownik otrzymuje nawet instrukcję, jak odblokować zgodę na instalację aplikacji z innego źródła. Komunikaty dla użytkownika przygotowane są w języku polskim, co jednoznacznie potwierdza, kto jest celem tego ataku. Po zainstalowaniu i uruchomieniu aplikacji, użytkownik zostanie poproszony o wprowadzenie „kodu E-Security”. Kod ten jest generowany na podstawie numeru IMEI danego telefonu, a więc jest unikalny dla każdego telefonu. Czynność ta daje cyberprzestępcom pewność, że użytkownik uruchomił złośliwy program oraz pozwala na przypisanie danych użytkownika do określonego identyfikatora. Cyberprzestępcy zaszyli w kodzie złośliwej aplikacji szereg poleceń, które mogą wysyłać za pośrednictwem wiadomości SMS na numer telefonu ofiary. Użytkownik zainfekowanego smartfonu nie będzie widział tych wiadomości, natomiast będą one interpretowane przez złośliwą aplikację jako polecenia do wykonania. Jedno z nich aktywuje funkcję przekazywania wiadomości SMS, jakie otrzymuje użytkownik, pod określony, wskazany przez cyberprzestępców numer. Ta właśnie funkcja umożliwia wykradanie
31
kodów jednorazowych SMS wykorzystywanych do autoryzacji transakcji bankowych. Oczywiście nie w każdym systemie bankowym wykradzenie kodu musi oznaczać sukces. Wiele banków generuje kody jednorazowe, które są powiązane z konkretną transakcją i nie da się ich użyć do autoryzacji innego przelewu. Wówczas pozyskany kod okazuje się być bezwartościowy dla cyberprzestępców. Nie należy jednak na to liczyć. Co ciekawe, jedno z zaszytych poleceń umożliwia cyberprzestępcom trwałe wyłączenie złośliwej aplikacji (która nie może być ponownie aktywowana). Zwróćcie uwagę na fakt, jak wielu, teoretycznie świadomych działań ze strony ofiary wymaga tego typu złośliwe oprogramowanie. Na pierwszy rzut oka można by stwierdzić, że tego typu system kradzieży musi być bardzo nieefektywny, bo kto się na to nabierze? Cóż, przykład trojana ZeusS pokazał, że tego rodzaju złożony atak ma jednak sens. Cyberprzestępcy pozyskali z kont naiwnych ofiar dziesiątki tysięcy dolarów. Słowem – istnieje pokaźna grupa osób, posiadająca niezabezpieczone oprogramowaniem antywirusowym komputery z systemem Windows i gotowa zainstalować podejrzane oprogramowanie na swoim smartfonie pomimo blokad i ostrzeżeń przygotowanych przez twórców systemu operacyjnego. Niewiarygodne – a jednak! Ważne jest też to, że w obu wspomnianych przypadkach mamy do czynienia z oprogramowaniem, które opiera swoje działanie na naiwności użytkowników, bez której taki atak nie może się powieść. Cóż, głupota nie boli, bolą jej skutki. Dokładną, techniczną analizę oprogramowania „E-Security” znajdziecie na witrynie CERT Polska, o tutaj: http://www.cert.pl/news/6949 5
6/2013 2 SPRZĘT 2 Samsung Galaxy S 4 – recenzja
33
Mateusz Gryc
Samsung Galaxy S 4
recenzja
Jestem wieloletnim, zadowolonym użytkownikiem urządzeń z logo Samsunga. Lubię i rozumiem filozofię tej firmy na tyle, że spokojnie można nazwać mnie jej fanem. Muszę jednak przyznać, że SGS4 trochę tę sympatię nadszarpnął. A na dodatek – zrobił to mój własny, prywatny egzemplarz. Obiecałem sobie, po przygodach z Nexusem 4, już nigdy nie pchać się do pierwszego rzędu i nie zostawać tzw. „early adopterem”, bo w dzisiejszych czasach oznacza to, niestety, zostanie beta-testerem. Który dodatkowo z własnej kieszeni dopłaca za możliwość testów. Dopłaca sporo, bo cena
urządzenia uwzględnia, zwykle niemały, „podatek od nowości”. Moja słaba silna wola nie była jednak w stanie długo mnie powstrzymywać i kilka dni po polskiej premierze miałem już w rękach pudełko podpisane „Samsung Galaxy S 4”. Zaś jego zawartość miałem
6/2013 2 SPRZĘT 2 Samsung Galaxy S 4 – recenzja
przyjemność, ale momentami też i nieprzyjemność, poznawać przez ponad dwa tygodnie. Warto też wspomnieć, że do tej pory moim codziennym smartfonem był poprzednik SGS4 – król wszystkich smartfonów z Androidem, czyli Galaxy SIII (tak, to nie błąd – trójka i dwójka korzystały w nazwach z cyfr rzymskich, teraz mamy już arabską „4”). Mam więc też dodatkowo porównanie tych dwóch pokoleń. 22 Zestaw Cała makulatura, jaką znajdziemy wewnątrz pudełka, jak i samo opakowanie, ma zdrewniały, dość nieprzyjemny kolor. Wygląda to niezbyt kusząco, ale na opakowaniu znajdziemy informację usprawiedliwiającą taki stan rzeczy – wszystkie papierowe elementy zestawu (nawet kable, zamiast tradycyjnie zostać spięte drucikiem, przytrzymywane są przez papierowe tasiemki) zostały wykonane z papieru pochodzącego z recyklingu i zapisane zostały „atramentem na bazie soi”. Nie pytajcie, co to znaczy. W każdym razie – ekologia zawsze w modzie (również ASUS zaczął korzystać z takich opakowań). Pudełko szybko rzuciłem gdzieś w kąt, wcześniej jednak wyjąłem z niego ładowarkę
34
(odrobinę większa od tej „trójkowej”) i słuchawki. Te ostatnie, jak zwykle zresztą, przypadły mi do gustu – bardzo lubię dokanałówki dodawane do sprzętu Samsunga. Produkują dźwięk dobrej jakości, są wygodne i ładne. Te nowe zostały delikatnie zmodyfikowane – mają teraz sztywniejszy, płaski kabel (ale nie dajcie się zwieść – nie jest to kabel tak gruby jak np. stosowany w Beatsach, więc plączą się jak zwykłe), a do tego, w każdej słuchawce znajdują się po dwa głośniczki. Dzięki temu To trójka po roku produkują dużo bardziej regularnych wizyt wyraziste basy, niż więkw siłowni szość konkurencyjnych urządzeń.
9
22 Design, wykonanie i pierwsze wrażenia Zacznijmy od obalenia mitu: Galaxy S 4 nie można pomylić z poprzednikiem (w tym momencie gorące pozdrowienia dla Norberta). Kropka. Są do siebie podobne, widać, że należą do jednej linii designu, ale bez przesady – na polskiej premierze byliśmy w stanie rozpoznać czwórkę, mimo że była przykryta półprzezroczystym obrusem. Jeśli ktoś twierdzi, że czwórka wygląda jak trójka, bardzo mi przykro – albo nie wie, jak wygląda SGSIII, albo jak SGS4. Albo obydwa. A sam design, jak już wielokrotnie pisaliśmy na łamach magazynu, to ewolucja – rozwinięcie linii zaproponowanej przez Galaxy SIII i Note II. I to na szczęście ewolucja bardzo udana. Smartfon jest dużo elegantszy od poprzednika, smuklejszy. To trójka po roku regularnych wizyt w siłowni – nabrał kształtów, które naprawdę mi się podobają. Z tyłu to jednolity, trochę nudny kawał plastiku, z przodu jednak to dla mnie najładniejszy obecnie smartfon (wybacz, HTC One). Wracając do plastiku – tak, nadal jest wszechobecny. Jest twardszy niż ten stosowany w trójce, dodatkowo cała obudowa jest obsypana delikatnie (naprawdę delikatnie) mieniącymi się kryształkami, co ma trochę ożywić tę bryłę. Mimo wszystko – to nadal ten samsungowy plastik. Osobiście jestem w stanie to zrozumieć, akceptuję też taki materiał, bo dzięki niemu samo urządzenie jest tańsze w produkcji (a i tak wyprodukowanie jednego SGS4 pochłania więcej pieniędzy niż jednego iPhone 5) i może też mieć kluczową dla mnie zaletę – wymienną baterię. Jednak nawet ja uważam, że najwyższy czas, by Koreańczycy
6/2013 2 SPRZĘT 2 Samsung Galaxy S 4 – recenzja
opracowali obudowę z aluminium. Bo konkurencja nie śpi. Bo pozostałe supersmartfony mają już takie zbroje. I to z nimi SGS4 ma konkurować. Będzie stał na jednej półce obok HTC One, a niestety, na pierwszy rzut oka (a dokładniej pierwsze dotknięcie) czwórka raczej nie kupuje klienta. A już na pewno nie w obecnej cenie. Trójka nie miała takiej konkurencji (naprawdę, ktoś powiedział iPhone? Ech, wy zgrywusy!), czwórka jest jednak z materiałami w zeszłym roku. Czas się powoli budzić, Samsungu. 22 Ekran Tym, czym SGS4 zmiażdżył mi początkowo czaszkę, był ekran. Co o nim wiemy, tak czysto teoretycznie? Że ma 5 (przepraszam – 4,99) cali, rozdzielczość Full HD (1920×1080) i został wykonany w mojej ulubionej technologii – Super AMOLED. Przed zniszczeniem chroni go zaś powłoka Gorilla Glass trzeciej generacji. Matryca wyświetlacza to znienawidzony przez wszystkich Pentile (czyli wzór subpikseli RGBG, są jednak rozłożone w nowy sposób, nie obok siebie, a na kształt diamentu), tylko że… teraz już nie ma czego nienawidzić! Najlepiej moje odczucia towarzyszące pierwszemu zerknięciu na ten ekran oddałoby soczyste przekleństwo, ale że korekta raczej by takiej formy ekspresji nie przepuściła, powiem tak – z początku wyświetlacz wydawał mi się naprawdę fenomenalny. No ale zaraz, a AMOLED, a Pentile? Wszystkim, którzy uważają, że AMOLED przesyca kolory, mówię – tak, macie rację. Dzięki temu obraz jest piękniejszy i żywszy. I za to uwielbiam tę technologię. Nie za realizm, ale za urodę obrazów. Bo czy oglądacie „Gwiezdne wojny” z wyłączonym dźwiękiem tylko dlatego, by walki w próżni kosmicznej były bardziej realistyczne? Używanie smartfona ma sprawiać przyjemność
35
– a mnie sprawia ją właśnie to, co widzę na ekranach AMOLED-owych. A ten nieszczęsny Pentile? Przy takim zagęszczeniu pikseli to już naprawdę nie ma znaczenia. Po prostu nie da się dostrzec żadnych skaz na obrazach. Przy okazji premiery Galaxy Nexusa wyliczono, że ekran z matrycą Pentile potrzebowałby 420 ppi, by przebić ostrość obrazu, oferowaną przez iPhone’y z matrycami Retina. SGS4 ma 441 ppi. Więc dlaczego użyłem zwrotu "z początku ekran robił fenomenalne wrażenie"? Otóż, okazał się, że wyświetlacz… smuży. Niestety. Zauważyłem to dopiero po dłuższym użytkowaniu, ale jest to dość wyraźne. Do tego stopnia, że zdecydowałem się jeszcze raz przysiąść do czytanego przez was właśnie tekstu (wtedy już poprawionego przez korektę i oczekującego na skład) i poprawić kilka akapitów. Smużenie ekranu jest wynikiem zastosowania innego, niż np. w SGSIII sposobu zarządzania energią. Jak wiemy, specyfiką ekranu w technologii AMOLED jest to, że piksele nie są dodatkowo doświetlane, a świecą własnym światłem. Dzięki temu piksel (a nawet subpiksel), który aktualnie nie jest używany do budowania obrazu może zostać całkowicie wyłączony. I właśnie dzięki temu możemy oglądać idealne czernie, a duże i gęste ekrany nie zużywają o wiele mniej energii, niż ich odpowiedniki wykonane w technologii LCD. Niestety, w przypadku Galaxy S4, od włączanie subpiksela trwa dość długo, czego efektem jest smuga widoczna na ekranie. Występuje rzadko (głównie tam, gdzie czernie przechodzą w szarości, np. w aplikacji Kontakty), ale gdy już się je zauważy, zaczyna rozpraszać i irytować. Pomijając już to, że wyglądają bardzo nieestetycznie. Na szczęście, została już przygotowana aktualizacja systemu (na razie doWydaje się on stępna jedynie w Niembyć zwyczajnie… czech), która poprawia niedokończony obsługę ekranu i – ponoć
9
6/2013 2 SPRZĘT 2 Samsung Galaxy S 4 – recenzja
36
– niweluje występowanie smug. Pozostaje nam czekać, aż ta nowa wersja systemu pojawi się też w Polsce. Wielkość ekranu nie jest dla mnie problemem, ale oczywiście to subiektywna sprawa każdego użytkownika. Ja po prostu lubię duże ekrany, na których więcej widać, wygodnie się czyta, gra i ogląda filmy. I chociaż obsługa takiego giganta może być niekomfortowa, to jednak jest to promil przypadków użycia. 5-calowy wyświetlacz ma dla mnie więcej zalet, niż wad. Tym bardziej, że – co zaskakujące – sam smartfon jest (mimo ekranu większego o 0,2")… mniejszy od poprzednika. 22 Wydajność i bateria Tutaj niestety znów muszę trochę ponarzekać. Ale może rozpocznijmy delikatnie, od tej lepszej strony – baterii. A ta zaskoczyła mnie niesamowicie pozytywnie. Przede wszystkim – jest wymienna. To jedna z zalet tego gorszego materiału (plastiku) i gorszego sposobu budowy (nie unibody). Dla mnie jest to naprawdę wygodne i przyzwyczaiłem się do tego, że nigdy nie zostaję bez prądu. Po prostu – od czasów Neuxsa One zawsze mam w portfelu zapasową baterię. Bez trybów oszczędzania energii, bez wyłączania WiFi, bez power banków. Ale to, że baterię możemy wymienić, nie oznacza, że musimy to robić jakoś wyjątkowo często. Przeciwnie – 2600 mAh spokojnie wystarcza, by zapewnić smartfonowi energię na cały dzień. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że jest on w stanie pracować bez ładowania troszkę dłużej niż Galaxy SIII – mimo większego ekranu, większej liczby pikseli do obrobienia i włączonych
wszystkich bajerów (tak, cały czas wszystkie dodatkowe funkcje, jak Smart Stay, mam włączone). No dobrze, a obiecane narzekanie? Otóż niestety dotyczy… wydajności. Tak – rozczarowała mnie wydajność smartfona o czterordzeniowym, 1,9-GHz procesorze. Zacznijmy od tego, że cały czas przymierzałem się do zakupu wersji GT-I9500, z autorskim SoC Samsunga – Exynosem Octą. Jest to jednostka złożona z dwóch procesorów (o taktowaniu 1,2 i 1,6 GHz), które, w zależności od potrzeb, wymieniają się pracą. Niestety, taki model nie jest dostępny w Polsce, więc w końcu (po trzech dniach) uległem i kupiłem ten popularniejszy – GT-I9505. Pocieszałem się tym, że ten model obsługuje łączność LTE i zapowiada się na bardziej przystępny dla modderów. I9505 napędzany jest przez czterordzeniowego Snapdragona 600, czyli ten sam procesor, który jest Urządzanie potrafi sercem HTC One. W przeosiągnąć nawet 39 ciwieństwie do „jedynki”, stopni podczas zwykłej ma on odrobinę większą pracy! częstotliwość taktowania – 1,9 zamiast 1,7 GHz. Więc jak sprawdza się tak napędzany Galaxy S4? Otóż pracuje on strasznie… nierówno. Jest bardzo wydajny podczas wymagających gier, błyskawicznie wykonuje wszelkie operacje w tle i szybko uruchamia aplikacje. Potrafi za to regularnie przycinać podczas animacji systemowych, takich jak minimalizacja aplikacji, zmiana pulpitu czy otwarcie folderu. Jest to bardzo irytujące i zapewne winą za to należy obarczać TouchWiza. Ale nie można tego wybaczyć smartfonowi o takim procesorze.
9
6/2013 2 SPRZĘT 2 Samsung Galaxy S 4 – recenzja
22 TouchWiz i nowości Galaxy S4 to nie tylko nowy hardware, ale także i oprogramowanie. Sam TouchWiz, przez wielu znienawidzony za cukierkowość, w SGS4 stał się poważniejszy. Został delikatnie spłaszczony i uproszczony – wizualnie i funkcjonalnie dostosowuje się do tego, co znamy np. z samsungowych tabletów. A nawet je wyprzedza, co niestety bywa problematyczne. Ale jak to? Ano tak, że SGS4 posiada masę funkcji, których zwyczajnie (jeszcze) nie wykorzystamy. Ponieważ są to funkcje budujące ekosystem (jak np. system Samsung Link, Group Play), niestety nieobecne jeszcze w żadnym innym modelu. A przecież nikt nie kupi kilku czwórek na własny użytek. Mam tylko nadzieję, że starsze Samsungi szybko zostaną zaktualizowane i SGS4 wraz z moją Notką stworzą wreszcie ten samsungowy świat. Wszyscy wiedzą też, że S4 jest, zgodnie z filozofią Samsunga, wręcz przeładowany bajerami. Antyfani pytają – po co tu tyle tego? Ja odpowiadam – żeby każdy mógł wybrać coś dla siebie. Sam korzystam ze wszystkich nowych bajerów (i, jak pisałem, nie wpływa to niekorzystnie na baterię!), poza przewijaniem za pomocą wzroku, które ani nie działa dobrze, ani nie jest wygodne. Ale przyznam, że szybko przyzwyczaiłem się np. do zmiany kart w przeglądarce przez machnięcie dłonią przed ekranem. Dużo lepiej niż w trójce (gdzie tę funkcję szybko wyłączyłem), działa też Smart Stay – ani razu nie wygasił ekranu, gdy nie było to wskazane. Wiem też, że oglądając film na YouTube, nie muszę go pauzować, gdy muszę odejść od telefonu ani też uruchamiać, gdy wrócę. Funkcja Smart Pause działa perfekcyjnie – i tak, również w aplikacji YouTube. Za to, niestety, najciekawsza i najprzydatniejsza z nowości wysłała mojego SGS4 na przymusowy pobyt w sanatorium. Mowa o Air View, czyli wykrywaniu palca nad ekranem – bez dotykania
37
go. Działa to jak w urządzeniach serii Note, sprawdza się świetnie (może np. wyświetlić całe powiadomienie, gdy na pasku jest zwinięte, treść maila, bez otwierania go albo zawartość folderu w galerii) i… u mnie zwariowało. Po prostu zaczęło wykrywać palec nawet wtedy, gdy nie było go nad ekranem, co utrudniało codzienne korzystanie z telefonu. A że na innych modelach się z tym nie spotkałem, oddałem go do serwisu. Spoiler! Ponieważ miałem jeszcze raz dostęp do swojego tekstu, informuję – SGS4 wrócił z serwisu. Była to dla mnie prawdziwa mordęga (szczególnie jeśli chodzi o kontakt z serwisem), która dodatkowo utrudniała mi pracę (straciłem smartfona na dokładnie dwa tygodnie), ale na szczęście – wymieniono cały wyświetlacz i wszystko działa już poprawnie. Ostatnia rzecz, o której chciałem wspomnieć, to aplikacja S Health. Ostatnie rozczarowanie. Program wygląda tak pięknie, że aż chce się z niego korzystać dla samej przyjemności „obcowania” z tym interfejsem i grafikami. Nawet ja – człowiek o, delikatnie mówiąc, luźnym podejściu do idei zdrowego trybu życia, zacząłem notować moje posiłki i wysiłek fizyczny – tylko po to, by od czasu do czasu skorzystać z S Health. Ale już po kilku dniach uderzyło mnie to, że aplikacja jest za prosta. A miejscami i prostacka. Dodając elementy posiłku musimy każdy z nich wpisać ręcznie. Jeśli zjedliśmy 4 kanapki z serem, musimy dodać „kanapkę z serem” cztery razy. Za każdym razem ręcznie wpisując nazwę i wyszukując w bazie. To naprawdę męczące. Żaden też z S Health „kompan ćwiczeń” (nazwa zaczerpnięta z menu aplikacji). Nie posłuży nam za stoper, nie nałoży trasy biegu na mapę, w ogóle nic nie zrobi. Możemy co najwyżej ręcznie (!) wpisać, jak długo wykonywaliśmy jakie ćwiczenie. Tyle. Gwoździem do trumny tej aplikacji jest brak jakiegokolwiek systemu synchronizacji czy archiwizacji naszych wyników w chmurze. Gdy mój egzemplarz wróci z serwisu, baza S Health będzie zupełnie pusta.
6/2013 2 SPRZĘT 2 Samsung Galaxy S 4 – recenzja
22 Aparat 13-Mpix aparat robi szczegółowe, dobre zdjęcia i nagrywa płynne filmy w rozdzielczości Full HD. Jednak jakość dość szybko spada, wraz ze słabszym oświetleniem otoczenia, ale jest to standardowy problem w świecie smartfonowych aparatów i chyba tylko nowsze Nokie z serii Lumia mogą pochwalić się dobrymi wynikami. No i HTC One. Mimo iż One nie używałem, zdjęcia jednak mogłem porównać i powiem tyle – gdybym chciał zrobić kilka pięknych, panoramicznych zdjęć Barcelony z tarasu widokowego w parku Guell, sięgnąłbym po SGS4. Ale nocne czy wieczorne wyjście do tego właśnie pięknego miasta o wiele lepiej uwieczni HTC One. Warto też wspomnieć o oprogramowaniu – soft aparatu interfejsem przypomina teraz ten znany z Galaxy Camery, wyposażony jest też w masę nowych trybów. Przyznam, że z reklamowanej na lewo i prawo możliwości fotografowania z dwóch aparatów jednocześnie skorzystałem raz (tak jak i ze „zdjęcia z dźwiękiem”), za to szalenie spodobał mi się tryb zdjęć „częściowo animowanych”. Są to krótkie filmy, na których później „zamrażamy” większość obszaru, pozostawiając animowane tylko fragmenty. Przyznam, że (jeśli ma się odrobinę artystycznego wyczucia) za pomocą tej funkcji można stworzyć małe dzieło sztuki. A później wyeksportować je jako zwykły gif.
38
22 Nie kochasz już Samsunga? Nie i nigdy nie kochałem, bo producent elektroniki nie jest od kochania, nawet jeśli ma w logo nadgryzione jabłko. Sympatyzuję jednak z Samsungiem, ale uważam, że Galaxy S 4 powstał tylko dlatego, że… miał powstać. Bo taki był plan wydawniczy. Nie zrozumcie mnie źle, nie jest to SGS3S, jak niektórzy złośliwie określają to urządzenie. Licząc funkcje i nowości, jest to pełnoprawny SGS4 (no, może SGS3,9), ale wydaje się on być zwyczajnie… niedokończony. Oprogramowanie szwankuje, a śledząc fora użytkowników tego modelu, możemy naliczyć masę usterek typu „common problem”. Tylko że coś takiego jak częste/zwykłe problemy nie powinny mieć miejsca w takim supersmartfonie, w następcy najlepiej sprzedającego się Androida w historii! A dodając do tego zamieszanie z dwiema wersjami procesorów i wysoką obecnie cenę (tak, uważam, że przepłaciłem i nie polecam kupować go, zanim nie stanieje), otrzymujemy coś, co mocno nadszarpnęło moją wiarę w Samsunga. Który dodatkowo podpadł mi tym, w jaki sposób traktuje klientów, którzy akurat – jak ja – mieli pecha znaleźć w pudełku uszkodzony egzemplarz smartfona. Mogę mieć tylko nadzieję, że kolejne aktualizacje oprogramowania usuną większość występujących obecnie problemów. Ale nie z takim założeniem powinno się kupować supersmartfona… 5
SAMSUNG GALAXY S4 Model: GT-I9505 Galaxy S 4
555555
Design: 5/6 Jakość wykonania: 3,5/6 Oprogramowanie: 4/6 Wydajność: 4/6 OS: Android 4.2.2 CPU: Qualcomm Snapdragon 600 1,9 GHz RAM: 2 GB Pojemność: 16 GB + microSD Ekran: 4,99" Super AMOLED, 1920×1080 (441 ppi) Kamery: 13 Mpix, 2 Mpix Bateria: 2600 mAh Wymiary: 136 × 69,8 × 7,9 mm (wys. × szer. × grub.) Waga: 130 g Wady: materiał, problemy z wydajnością, smużenie ekranu, cena Zalety: jakość obrazu (poza smużeniem), aparat, Air View i inne nowości w oprogramowaniu, czas pracy na baterii, Android 4.2.2
6/2013 2 SPRZĘT 2 Romans z nieletnią - Recenzja Xperii U
39
Michał Mynarski
Romans z nieletnią
Recenzja Xperii U Xperia P i U to bardzo bliskie rodzeństwo. Większym modelem, w pięknej czerwieni zainteresowałem się na początku roku, a relacje z naszej znajomości pełnej pięknych chwil mogliście przeczytać w lutym. Dziś jest inaczej – słoneczna wiosna i odkrywanie Xperii U. To zupełnie inna bajka, choć się tego nie spodziewałem. Na dłuższy czas musiałem zapomnieć o amarantowej sukience, bo w moje życie wtargnęła małolata w kolorowej spódniczce. Taka właśnie jest „U” przy „P”. Niczym nieletnia siostra naszej urodziwej koleżanki. Narobi nam kłopotu, będzie niesforna, ale jej urok spróbuje to zrekompensować. Jaka jest Xperia U (dalej nazywana XU) i czy warto się nią interesować w 2013 roku?
22 Vansy, zakolanówki i koszulki z „HaeMu” Nie można jej odmówić urody – nie jest tak dystyngowana, elegancka i zimna jak starsza siostra, jednakże „U” ma swój urok. Jest kolorowa, trochę zwariowana. Mnie trafiła się biała wersja z żółtym wymiennym elementem, idealnie wpasowując się w konwencję pstrokaNiczym nieletnia tej małolaty. siostra naszej Smartfon wykonany urodziwej koleżanki. jest dobrze… i tylko tyle. Narobi nam kłopotu, Niestety nie jest to jabędzie niesforna, ale kość znana z Xperii P. Nie jej urok spróbuje to znajdziemy tu chłodnezrekompensować. go, gładkiego aluminium,
9
6/2013 2 SPRZĘT 2 Romans z nieletnią - Recenzja Xperii U
najwyżej plastik o przyjemnej acz chropowatej fakturze. Sztywny, całkiem niezłej jakości, ale nadal tylko plastik. Martwi mnie możliwość wyrabiania się zaczepów i z czasem poluzowania się elementów obudowy XU. Nie sprawiały wrażenie sztywno trzymających się bryły, choć całość była całkiem nieźle spasowana. Przedni panel to już standard w kwestii zeszłorocznego wzornictwa Sony – elegancka prostokątna bryła i delikatnie wystająca ponad szkło ramka. Co ciekawe, w swoim modelu, patrząc na ekran pod odpowiednim kątem, bez problemu mogłem dostrzec siatkę digitizera. Dobre wrażenie psuje stanowczo zbyt duży opór przycisków, szczególnie spustu migawki. „Młoda” często nie chce ulec pod naszym dotykiem i niestety nie mogę nazwać korzystania z przycisków fizycznych komfortowym. Przezroczysty panel, również tutaj obecny, świeci mocnymi, jaskrawymi barwami (szczególnie niebieskim) i nadaje całemu urządzeniu oryginalności. I chociaż moi znajomi powątpiewali, czy aby te diody nie rażą w nocy, ja nie miałem akurat z tym problemu i uważam ten element designu za bardzo interesujący. Szkoda, że Sony z niego zrezygnowało. 22 Ładna buźka to podstawa Ekran w Xperii U jest naprawdę niezłej jakości. Rozdzielczość 480×854 pikseli na 3,5" daje nam bardzo wysoką, jak na smartfon tej klasy, gęstość pikseli wynoszącą 280 ppi. Ostrość jest wysoce zadowalająca i w tej kwestii nie mam buźce
40
XU kompletnie nic do zarzucenia. Gorzej w kwestii barw, a szczególnie czerni, która przy wyższym podświetleniu jest bezczelnie szara. Reszta kolorów tak nie ucierpiała, chłodny sposób reprodukcji niebieskiego cieszy oko. Szkoda, że Sony nie chce (nie umie?) wycisnąć z ekranów LCD troszkę więcej. Responsywności i precyzji dotyku nie mam nic do zarzucenia – może widoczny digitizer ma na to pozytywny wpływ. 22 Bogate, ale problematyczne wnętrze Wnętrze XU jest bliźniaczo podobne do starszej siostry. To samo serducho, to samo GPU. W Xperii P mnie nie zawiodło, gdyż Mali-400 do spółki z procesorem Nova Thor (dwa rdzenie A9, taktowane na 1 GHz) radziło sobie świetnie z systemem i wzorowo z grami, biorąc na klatę wszystko od „Vice City” po „Most Wanted”. Jak jest w przypadku tego pstrokatego maleństwa? Niestety różnie. XU ma potencjał, ale nie ma obycia i kompletnie nie wie, co z tym fantem zrobić. Przy grach pokazuje pazur i istna z niej diablica. Jednak na co dzień gubi się w prostych czynnościach i trudno na niej polegać, gdyż zazwyczaj coś zepsuje. Gubi klatki animacji, długo uruchamia
6/2013 2 SPRZĘT 2 Romans z nieletnią - Recenzja Xperii U
losowe aplikacje, ma problemy z włączeniem App Na co dzień gubi Drawera, przejście z ekrasię w prostych nu blokady do aparatu czynnościach i trudno tkwi wieki, często mona niej polegać, gdyż zolnie reaguje żyroskop, zazwyczaj coś zepsuje. zdarzają się force-closeGubi klatki animacji, ’y. Nie wiem, dlaczego długo uruchamia losowe na Xperii P nie doświadaplikacje. czyłem tych problemów. Android 4.0.4 z nakładką UXP na większej z sióstr działał naprawdę dobrze. W przypadku tego maleństwa słyszałem opinię, że Gingerbread sprawował się dużo lepiej. Inną sprawą jest, że w pewien sposób Android Ice Cream Sandwich kiepsko obsługiwało mi się na małym ekranie XU. Cały interfejs wydawał mi się drobny, a powierzchnia oddana do użytku nie wykorzystywała potencjału systemu. Nie wiem, gdzie szukać winnych takiego stanu rzeczy – HTC Desire C, który testowałem w zeszłe wakacje był wolny od takich problemów. O samej nakładce napisałem naprawdę dużo przy okazji recenzji Xperii P (numer z lutego 2013). Dalej uważam, że to kawałek spójnego graficznie, estetycznego i funkcjonalnego softu, niestety w przypadku tego modelu – również kiepsko zoptymalizowanego. Ciekawskich mojego zdania na ten temat odsyłam właśnie do owego numeru.
9
22 Poważniejsze igraszki Tak jak napisałem wyżej – Xperia U wbrew pozorom spowodowanym topornym działaniem przy normalnym użytkowaniu, sprawuje się wzorowo jeżeli chodzi o gry. Mali 400 (jednordzeniowe) jest popularnym układem, dwa rdzenie Cortex A9 stanowczo dają radę. Bez problemów pograłem sobie
41
w „Need for Speed Most Wanted” i „GTA III” i żałuję tylko, iż nie było mi dane uruchomić „Real Racing 3”. Chociaż wątpię, by były z tym jakieś problemy.
Bateria średnio trzymała ok. półtorej doby. Czasami udało mi się ją wyzerować w 24h, ale nigdy nie zdarzyło się, by wytrzymała dwie doby bez gniazdka. Wynik dostateczny i tylko tyle. 22 Instapstrykanie Aparat z Xperii P wspominam bardzo ciepło i byłem niemal pewny, że i w tym przypadku się nie zawiodę. Nie mogłem się już bardziej pomylić. Zdjęcia nawet w dobrych warunkach wychodzą z bardzo dużą ilością szumu. Nawet drobne poruszenie powoduje całkowity brak ostrości. Autofocus bardzo długo nie może się zdecydować, jak zrobić zdjęcie, a fizyczny przycisk spustu migawki trzeba wciskać tak mocno, że uzyskanie ostrego zdjęcia za jego pomocą wydaje się niemożliwe. Co gorsze, zmiana na ekranowy przycisk niewiele
6/2013 2 SPRZĘT 2 Romans z nieletnią - Recenzja Xperii U
42
i względnie czysty dźwięk. Problemem są tylko dość ostre krawędzie i kształt, przez który słuchawki mogą niektórym osobom wypadać z uszu. 22 Sprawdź fejsa Jako że Xperia U nie jest demonem szybkości, również przeglądanie internetu nie należy do najbardziej komfortowych. W dodatku mały ekran irytuje i potęguje nieudolność pinch to zoom w przeglądarce. Płynności przy bardziej skomplikowanych i cięższych witrynach nawet nie wymagałem. I słusznie – niepotrzebnie bym się zawiódł. pomaga. Ostrych zdjęć udało mi się zrobić raptem kilka. Gdy światła zaczyna brakować, Xperii U lepiej w ogóle z kieszeni nie wyciągać w celu zrobienia zdjęć bądź nagrania filmiku. Chociaż z tymi drugimi stanowczo XU radzi sobie lepiej. Nagrywane w 720p przy 30 fps nie wypadają jak małe koszmarki, chociaż do dobrej jakości też im trochę brakuje. Obraz podobnie jak w przypadku zdjęć posiada wiele szumów, ale smartfon szybko łapie ostrość. W ruchu wszystkie te defekty mniej kolą w oczy. Problem za to jest inny – Xperia U podczas nagraNawet drobne nia lubi bawić się balanporuszenie sem bieli, przez co nasz powoduje całkowity brak materiał często na chwiostrości. lę robi się czerwony albo zielony.
9
22 Na słuchawce wiszenie XU jako telefon wypadała różnie. Nie zawsze słuchała co do niej mówię. Często miała problemy z odebraniem połączenia (opóźnienia!), a dialerowi czy aplikacji Kontakty daleko było do płynności. Sytuację ratuje, wspominany już tutaj, niezły słownik i bardzo dobra klawiatura. Rozmówcę w normalnych warunkach słuchać klarownie, jednak trochę za cicho, przez co przy ruchliwej ulicy rozmowa przez ten smartfon wydaje się bezcelowa. Smartfon gra całkiem głośno, jednak powyżej 70% natężenia zaczyna niemiłosiernie trzaskać i skrzeczeć. Całkowicie nie rekomenduję go autobusowym DJ-om, nawet pomimo żółto-białej, pasującej do dyskotekowego dresu kolorystyki. Słuchawki dołączone w zestawie to jedne z lepszych, jakie oferują producenci smartfonów z Androidem. Godny odnotowania bas, przyjemne dla ucha tony wysokie i średnie, niezłe tłumienie
22 Słów parę na pożegnanie Czy młodsza siostra Xperii P przekonała mnie do siebie? Odpowiedź jest dwojaka – z jednej strony mamy mniejszą wersję P, odrobinę bardziej kolorową, osobliwą i rzucającą się w oczy, z drugiej – z niewyjaśnionych dla mnie powodów zawodzi ona przy najprostszych czynnościach. Brak jej obycia z użytkownikiem i gubi się tam, gdzie Xperia P świetnie sobie radziła. XU ma moc i możliwości, ale brakło szlifów, a telefon tłamsi optymalizacja (a raczej jej brak). Rok temu taki romans byłby interesujący i usprawiedliwiony. Dziś nie widzę już sensu, bo konkurencja akurat na tej półce cenowej jest silna. Co prawda Xperia U to jeden z niewielu dwurdzeniowych Androidów o tak małej przekątnej i niczeXperia U ma moc go sobie ekranie, jednaki możliwości, ale że dopóki abonament nas brakło szlifów, a telefon do niej nie przymusi, nie tłamsi optymalizacja decydowałbym się już na (a raczej jej brak).. nią. Dajmy tej znajomości odejść, zachowując dobre wspomnienia. 5
9
6/2013 2 SPRZĘT 2 Ferrari by Logic3 – Scuderia P200
43
Jarosław Cała
Ferrari
by Logic3 Scuderia P200 Czerwień nie jest przypadkowa i w F1 może oznaczać tylko i wyłącznie jedno! Ferrari, czyli szczyt szczytów marzeń każdego kierowcy, jaki stąpa na naszej planecie. Team, który od swojego debiutu na torach Formuły 1 w 1950 roku jest najbardziej utytułowanym zespołem w historii tego pięknego sportu.
Jest kilka rzeczy w moim życiu, które mocno kocham. Jeśli miałbym stworzyć ukochaną piątkę, to z pewnością znalazłby się w niej motosport oraz sprzęt Hi-Fi. Rozwijając te pojęcia, mogę napisać, że jak mowa o motosporcie, to rzecz jasna jego królowa, czyli F1 znajduje się na pierwszym miejscu. Z kolei jak rozmawiamy o Hi-Fi, to na szczycie góry lodowej urządzeń umieściłbym słuchawki. Chyba nie muszę pisać o tym, jak bardzo byłem szczęśliwy, gdy na moją głowę trafiły czerwone słuchawki rodem z pit-stopu Formuły 1.
6/2013 2 SPRZĘT 2 Ferrari by Logic3 – Scuderia P200
44
Czerwień nie jest przypadkowa i w F1 może Złote napisy oznaczać tylko i wyłącz„Ferrari by Logic3”, nie jedno! Ferrari, czyli poniżej których galopuje szczyt szczytów marzeń koń z podpisem „The każdego kierowcy, jaki Essence of Sound”, nic stąpa na naszej planetylko oprawić w ramkę cie. Team, który od swojei postawić na biurko. go debiutu na torach Formuły 1 w 1950 roku jest najbardziej utytułowanym zespołem w historii tego pięknego sportu. Sportu, który zawsze kojarzy się z superszybkimi samochodami, superpięknymi kobietami i superwielkimi pieniędzmi. Formuła to też rzeczy, które nie są widoczne gołym okiem, ale są niezbędne do efektu końcowego, jakim jest wyścig. Dzięki tym superwielkim pieniądzom wewnątrz F1 jest technologia rodem z kosmosu i miliardy godzin poświęcone na dopracowywaniu każdego szczegółu, który doprowadzi do upragnionych sukcesów. Dlatego słuchawki Logic3, które powstały wspólnie z tak doświadczonym zespołem, jakim bez wątpienia jest Ferrari, muszą być dobre i oczywiście drogie, jak wszystko w F1. Już samo rozpakowywanie daje mnóstwo przyjemności i szczerze mówiąc sama otoczka, w jakiej producenci dostarczają nam swój produkt, daje na starcie przynajmniej trzy gwiazdki do końcowej oceny. Piękny, bardzo solidny i świetnie zaprojektowany karton to dopiero początek dobrego. Jak tylko rozsuniemy opakowanie, od razu na nasze oczy rzuca się cudownie wykonany, rzecz jasna czerwony, certyfikat Ferrari. Złote napisy „Ferrari by Logic3”, poniżej których galopuje koń z podpisem „The Essence of Sound”, nic tylko oprawić w ramkę i postawić na biurko. To jeszcze nie koniec doznań związanych z samym wypakowaniem słuchawek, ponieważ posiadają one pokrowiec, nie taki zwykły pokrowiec. Każdy człowiek, w którego żyłach płynie krew z domieszką wysokooktanowej benzyny, na ten pokrowiec zareaguje szybszym biciem serca. Wszystko za sprawą karbonowego materiału na środku przystrojonego w klasyczny żółto-czarny znak Scuderia Ferrari. Takim sposobem po 49 minutach rozczulania się nad znaczkami, certyfikatami i materiałami udało mi się dostać do samych słuchawek. Umówmy się, dużo ludzi powiedziałoby, że nigdy w życiu nie włożą czegoś takiego na głowę, ale za to każdy, kto choć trochę wie, o co chodzi, zrobi wielkie oczy i opuści szczękę.
9
6/2013 2 SPRZĘT 2 Ferrari by Logic3 – Scuderia P200
Te słuchawki są dokładnie takie jak bolid F1, nie da się obok nich przejść obojętnie, walą po oczach jak niegdyś Mike Tyson. Wściekła czerwień w połączeniu z karbonem i chromowanymi rurkami tworzą mocne efekty wizualne. Wykończenia może są trochę plastikowe i na granicy z kiczem, ale taka właśnie jest Formuła 1, gdzie często przy maszyTe słuchawki są nach za miliony dolarów dokładnie takie jak do sprzątania w boksach bolid F1, nie da się obok nadal najbardziej praknich przejść obojętnie, tyczna jest zwykła miowalą po oczach jak tła. Po założeniu słuchaniegdyś Mike Tyson. wek wygląd przestaje nas interesować, bo przecież ich nie widzimy, wtedy nasza uwaga skupia się na funkcjonalności. W przypadku większych słuchawek nausznych najważniejszym czynnikiem jest wygoda – mianowicie to, czy męczymy się w nich czy odpoczywamy. Mimo że P200 nie należą do najlżejszych, to jednak przyjemnie leżą na głowie i należą do tych słuchawek, przy których można odpocząć. Dobrze też tłumią dźwięki z zewnątrz, co przecież tak bardzo przydaje się w pit-lane, tuż obok przejeżdżających z prędkością 300 km/h bolidów. Niestety w takich warunkach nie dane mi było testować, ale pomarzyć można. Najlepszym rozwiązaniem jeśli chodzi o funkcjonalność było zastosowanie zmiennego kabla słuchawek, co dało firmie Logic3 duże możliwości. Taka kompatybilność, jaką mają P200,
9
45
jest niezwykle rzadka, producent dołącza w zestawie kable do obsługi naszych ukochanych nadgryzionych urządzeń, ale również Androida, Windows Phone oraz BlackBerry, wszystkie z pilotami. Przyznam się, że trochę drżałem o odsłuch, a to głównie z dwóch powodów. Po pierwsze zbyt fajnie i miło było do tej pory, świetnie opakowane i zrobione ze smaczkiem, którego nie chciałem psuć. Po drugie są dosyć drogie i sprzęt, przez który słuchałem w tej cenie był robiony przez wyborne marki znane mi bardzo dobrze. Na szczęście mogłem odetchnąć z ulgą już po pierwszych dźwiękach, te słuchawki naprawdę grają na wysokim poziomie, wartym tej ceny. Najbardziej imponuje ciepły i potężny bas, do tego stopnia wręcz, że zacząłem przeszukiwać swoją bibliotekę w poszukiwaniu odpowiednich wrażeń. Spore 50-mm przetworniki w połączeniu z wentylowaną obudową i otwartym tyłem pozwalają na wydobycie potężnych niskich tonów. W kwestii muzycznej znowu można doszukiwać się porównań z F1, są głośne i krzykliwe, tak jak wszystko, co na torze. Jeśli słuchasz muzyki klasycznej, to nie są słuchawki dla Ciebie, Najbardziej ale jeśli lubisz głośno imponuje ciepły słuchać mocniejszych i potężny bas, do tego dźwięków, to sprawdzastopnia wręcz, że ją się idealnie. Przy cizacząłem przeszukiwać chym słuchaniu brakuswoją bibliotekę je im trochę dynamiki, w poszukiwaniu ale z drugiej strony – kto odpowiednich wrażeń jeździ spokojnie Ferrari?
9
6/2013 2 SPRZĘT 2 Ferrari by Logic3 – Scuderia P200
Gdy tylko podkręcimy potencjometr, tak samo jak Przy cichym wciśniemy mocniej pesłuchaniu brakuje dał gazu, od razu odjeżim trochę dynamiki, ale dżają z potężną siłą, twoz drugiej strony – kto rząc ciarki na plecach, jeździ spokojnie Ferrari a co ważne nie tracą wi? Gdy tylko podkręcimy goru nawet przy maksypotencjometr, tak samo malnych osiągach. jak wciśniemy mocniej Werdykt może być tylpedał gazu, od razu ko jeden – uważam, że odjeżdżają z potężną siłą, Logic3 oraz Ferrari stwotworząc ciarki na plecach. rzyli świetny i niebywale potrzebny produkt dla każdego fana, który lubi dobrze grający sprzęt. Najbardziej cieszy, że taki wysoki poziom opakowania i podania na tacy słuchawek zostaje utrzymany również w jakości
9
46
muzycznej. Często takie projekty jak ten kończą się na tym, że mamy tylko coś ładnego, co mogą podziwiać znajomi na naszej półce, a jedyny moment, w którym jest używany, to moment ścierania kurzy. W przypadku Ferrari i Logic3 obiecuję, że nic takie nie będzie miało miejsca. Słuchawki do testu dostarczyła sieć salonów Top Hi-Fi & Video Design. 5
Logic3 Scuderia P200 Wielkość przetwornika: 50 mm
555555
Impedancja głośnika: 32 Om Charakterystyka częstotliwościowa: 20-20000 Hz Całkowite zniekształcenia: 1,5% przy 1 kHz, 1 mW Czułość głośnika: 110 dB, przy 1 kHz, 1 mW Materiał wykonania kabli: tkanina
6/2013 2 SPRZĘT 2 Recenzja Chromebook Pixel
47
Wojtek Pietrusiewicz
Recenzja
Chromebook Pixel Komputer z przeglądarką internetową oraz podstawową obsługą plików za $1299? To musi być jakiś żart…
Gdy pierwszy raz usłyszałem o Pixelu, a konkretnie o jego cenie, to w pierwszej sekundzie opadła mi szczęka i z hukiem uderzyła o podłogę, strasząc żonę i kota. To znaczy przestraszyłaby kota, gdybym go miał, a nie mam. Po pozbieraniu zębów zaśmiałem się na głos i następnie napisałem kilka niecenzuralnych słów na ten temat. Kto o zdrowych zmysłach wyda równowartość MacBooka Pro 13,3" z ekranem Retina lub bez, skoro zamiast „prawdziwego” systemu operacyjnego otrzymujemy jedynie przeglądarkę, aplikacje webowe oraz możliwość podstawowej obsługi plików na 32 lub 64 GB SSD? W cenie jednak jest jedna mała niespodzianka – 1 TB przestrzeni w Google Drive na
dwa lata, co stanowi prawie równowartość tańszej wersji Pixela, który to dostępny jest w dwóch inkarnacjach, minimalnie różniących się od siebie. 22 Pixel dostępny jest w dwóch wersjach Kwota 1299 amerykańskich, zielonych dolarów w ystarczy na Chrome OS opłacenie podstawowej to jeden wersji, która ma 32 GB z najdziwniejszych SSD, ekran o rozdzieltworów, z jakim się czości 2560×1700 piksew życiu spotkałem. li i przekątnej 12,85", Intela Core i5 1,8 GHz, 4 GB
9
6/2013 2 SPRZĘT 2 Recenzja Chromebook Pixel
RAM-u i wspomniany 1 TB przestrzeni w Google Drive (na dwa lata przypominam). Za kolejne $150 ($1449 w sumie) otrzymujemy moduł LTE wraz z pakietem danych wynoszącym 100 megabajtów miesięcznie za darmo w Verizon (w USA) oraz 64 GB SSD. Pozostałe parametry są dokładnie takie same, jak w przypadku modelu tańszego. 22 Jeśli już, to który? Jeśli nie mieszkacie w USA, to polecam tańszą opcję z jednego prostego powodu – na dziś kompatybilność z innymi sieciami komórkowymi stoi pod znakiem zapytania, a poza tym bez sensu opłacać transfer w USA, skoro z niego nie skorzystamy. Jeśli jednak okazałoby się, że Pixel działa również z sieciami w Polsce, to osobiście wolałbym wersję z LTE. 22 Chrome OS To jeden z najdziwniejszych tworów, z jakim się w życiu spotkałem. Jest przede wszystkim przeglądarką internetową, ale wspiera wszelkiej maści aplikacje. Do edycji zdjęć wybrałem Pixlr Express i jestem pod wrażeniem jego działania, biorąc pod uwagę, że jest aplikacją webową. Nie da się tego oczywiście porównać do Pixelmatora, a już na pewno nie do Photoshopa, niemniej jednak podstawowe rzeczy wykonuje prawidłowo. Sam Chrome jest błyskawicznie szybki. Pracowałem w różnych przeglądarkach, na różnych konfiguracjach sprzętowych, w tym kilkunastokrotnie mocniejszych od tego Chromebooka i subiektywnie jest lepiej. To chyba rzecz, która mnie najbardziej zaskoczyła – prędkość całości jest naprawdę imponująca, włączając w to wszystkie inne czynności, takie jak bootowanie się systemu w kilka sekund.
48
W dzisiejszych czasach można zaskakująco dużo zrobić w przeglądarce. Gdybym nie zajmował się obróbką zdjęć, montażem filmów i tym podobnymi czynnościami, to podejrzewam, że potrafiłbym korzystać tylko i wyłącznie z Chromebooka. Flickr dzisiaj oferuje mnóstwo miejsca na nasze zdjęcia, za darmo, a przestrzeń w Dropboxie, Copy i Google Drive wystarczy na pozostałe. Pod warunkiem, że im zaufamy oczywiście. To, ile jestem w stanie zrobić na tym komputerze, to było moje drugie zaskoczenie. W dalszym ciągu jest to uciążliwy proces i daleko mu do wygody prawdziwego systemu operacyjnego, ale da się. Na upartego. 22 Brzmi pozytywnie, prawda? Niektórych z Was zapewne dziwi mój optymizm oraz niewielka doza nienawiści do tego produktu. Powodem jest oczywiście ekran, który jest prawie tak dobry jak w MacBookach z Retiną. Jego jedyną wadą jest to, że odbija więcej światła niż produkt Apple. Świeci jednak na tyle jasno, a kolory wyświetla na tyle prawidłowo, że da się go używać w pełnym słońcu i widzieć jego zawartość tak, jak twórcy sobie życzyli… lub na tyle blisko, że nie będzie miało to dla większości żadnego znaczenia. To, jak renderowane są fonty, jest nie do opisania, a zdecydowanie największym plusem jest jego format. Proporcje ekranu wynoszą 3:2 i wydaje się to być idealnym kompromisem pomiędzy popularnym Spód komputera 16:9 oraz przestarzałym zaczyna 4:3. W praktyce otrzymurozgrzewać się do jemy powierzchnię robotemperatury, która czą odpowiadającą rozgrozi poparzeniem lub dzielczości 1280×850 podpaleniem stołu, pikseli (każdy „wirtualjeśli korzystamy ny” piksel jest wyświez drewnianego. tlany za pomocą czterech
9
6/2013 2 SPRZĘT 2 Recenzja Chromebook Pixel
fizycznych, zupełnie jak pod OS X, na komputerze z Retiną). Te pięćdziesiąt dodatkowych pionowych pikseli robi ogromną różnicę przy pisaniu lub przeglądaniu stron internetowych. Zapomniałbym o jednym – ekran ma wbudowany touchpad, z którego próbowałem korzystać. Niestety, nie jestem fanem odcisków palców, a rąk nie mam na tyle silnych, żeby trzymać je w powietrzu przez dłuższy czas, więc na tej próbie się zakończyło. Jest to zupełnie zbędny element w laptopach, podobnie jak 3D w telewizorach. Klawiatura oraz trackpad również zapowiadają się solidnie. Ten ostatni, pokryty szkłem, pomimo że nie sprawia takiego wrażenia, jest prawie tak dobry jak ten oferowany z MacBookami. Mam jednak zastrzeżenia do czterech rzeczy. Po pierwsze, przy scrollowaniu dwoma palcami strona czasami przeskoczy na samą górę, bez wyraźnego powodu. Po drugie, cała powierzchnia trackpada jest fizycznie „klikalna” (w odróżnieniu od MacBooków), co To, jak powoduje, że regularnie renderowane i niechcący zdarza mi klisą fonty, jest nie do kać w rzeczy, w które kliopisania, a zdecydowanie kać nie chcę. Powodem największym plusem jest tego jest trzecia wada, jego format. czyli fakt, że trackpad jest
9
49
umiejscowiony na środku względem obudowy, zamiast względem klawiatury. Niestety, dochodzimy tym samym do czwartej wady. Jeśli przypadkiem opieram dłoń lub palec na trackpadzie, co zdarza się notorycznie ze względu na wadę numer trzy, to nie reaguje on na dotyk drugą ręką. Apple poradził sobie z tym, ignorując przypadkowe dotknięcia, więc skoro da się to zrobić, to chciałbym zobaczyć uaktualnienie sterowników przez Google. 22 Ma jednak swoje wady Ten artykuł piszę w bardzo atrakcyjnym, edytorze online Markdown o nazwie Draft (dostępny pod adresem draftin.com) i pomimo że komputer ma 4 GB RAM i otwartą tylko przeglądarkę, to przed chwilą straciłem ze dwa akapity tej recenzji. Bo jej nie zapisałem. Mam otwartych dokładnie trzynaście kart i widocznie okazały się pechowe, ponieważ zostały przeładowane. Podejrzewam, że zabrakło RAM-u oraz, że przydałaby się optymalizacja kodu w Chrome. Drugim problemem, jaki napotkałem, są strony oparte o technologię Flash, wraz z samym YouTube’em, należącym przecież do Google. Niestety, powodują prawie natychmiastowe rozkręcanie się wiatraków, które bardzo hałasują, a spód komputera (lewy róg przy ekranie) zaczyna rozgrzewać się do temperatury, która grozi poparzeniem lub podpaleniem stołu, jeśli korzystamy z drewnianego.
6/2013 2 SPRZĘT 2 Recenzja Chromebook Pixel
Jest jeszcze gorzej w przypadku gier webowych. Niestety, należy unikać tego typu stron. Jako że Chromebook Pixel działa pod kontrolą ultralekkiego systemu operacyjnego, jakim jest Chrome OS, to spodziewałem się bardzo dobrych czasów pracy na akumulatorze. Niestety okazało się, że nie jestem w stanie wyciągnąć z niego więcej niż trzy i pół godziny przy moim workflow. Przeważnie oscyluję wokół trzech godzin, więc należy się z nim obchodzić szczególnie delikatnie, gdy jesteśmy poza zasięgiem prądu. Nie mam pojęcia, z czego to wynika. Być może bateria ma za małą pojemność lub ekran jest zbyt prądożerny, ale są to wartości dla mnie nie do zaakceptowania. 22 Podsumowanie Chromebook Pixel mógłby być znakomitą maszyną do pisania lub drugim/trzecim komputerem w domu. Mógłby, gdyby kosztował nie więcej niż $800. Przy takiej cenie nie zwracałbym nawet większej uwagi na jego wady. Niestety
50
rzeczywistość jest inna i historia zapisze go w swoich kronikach jako ciekawostkę, którą kiedyś stworzyło Google. Ciekawostkę o piekielnie uzależniającym ekranie. 5
Chromebook Pixel Producent: Google
555555
Model: Chromebook Pixel (WiFi) OS: Chrome OS Procesor: Intel Core i5 1,8 GHz (3472U) RAM: 4 GB, DDR3 SSD: 32 GB Ekran: 12,85", 2560×1700 px Wymiary (szer. × gł. × wys.): 297,7 × 224,6 × 16,2 mm Waga: 1,52 kg Kamera: 720p Klawiatura: podświetlana We/Wy: 3,5 mm, 2 × USB 2.0, Mini DisplayPort, SD Łączność: Bluetooth 3.0, 802,11a/b/g/n 2,4 & 5 GHz Akumulator: 59 Wh Dodatkowo: 1 TB przestrzeni w Google Drive na dwa lata Design: 5/6 Jakość wykonania: 5/6 Oprogramowanie: 3/6 Wydajność: 4/6
CAŁA • DURASIEWICZ • PIOTROWSKI • ŁADA • SKRZYPCZAK • MŁYNARSKI • OCHENDOWSKA • PIETRUSIEWICZ
6/2013 2 OPROGRAMOWANIE 2 Fotoszop w dotyku Recenzja Photoshop Touch
52
Michał Mynarski
Fotoszop w dotyku Recenzja Photoshop Touch Przygód Mynarskiego z edytorami zdjęć na Androida ciąg dalszy – chociaż w tym przypadku śmiało mogę powiedzieć, że mamy do czynienia z edytorem grafiki. Gdy dowiedziałem się, że będę testował Photoshop Touch, podszedłem do sprawy z dystansem, a nawet sporą dozą sceptycyzmu. Źródłem takiego podejścia był Photoshop Express, aplikacja od dłuższego czasu dostępna w Google Play, która – powiedzmy sobie szczerze – szału nie robi. Touch to jednak zupełnie inna bajka. Żeby była jasność – Photoshop Touch nie jest konkurencją dla Snapseed czy Instagrama. Aplikacja pozwala na tworzenie grafiki o dowolnym rozmiarze od zera albo importowania zdjęć (nawet do 12 Mpix) lub obrazów z naszych bibliotek. Interfejs programu podzielony jest na dwie sekcje – górną, gdzie znajdują się narzędzia oraz dolną, gdzie mamy dostęp do warstw oraz ustawień aktualnej edycji.
Już na samym początku widać, że wachlarz funkcji jest bardzo szeroki i osoby, które miały kiedyś do czynienia z Photoshopem szybko się w tych opcjach odnajdą. Dostajemy do ręki szerokie narzędzia związane z zaznaczeniami (Cut, Copy, Copy merged, Paste, Clear, Select all, Select pixels, Select inverse itd.), ustawieniami grafiki (nasycenie,
6/2013 2 OPROGRAMOWANIE 2 Fotoszop w dotyku Recenzja Photoshop Touch
jasność/kontrast, temperatura, poziomy, krzyMimo wszystko we), filtrami (28 rodzaprodukt Adobe to jów w 4 kategoriach) oraz prawdziwy edytor grafiki, podstawowymi edycjami przy którym wcześniej (przycinanie, wypełniarecenzowane na łamach nie, gradienty, obracanie, „Android Magazine” zmiana rozmiaru). Znajaplikacje wypadają niczym dziemy tutaj takie perełdrewniane klocki przy ki jak Lens Flare czy LighLego Technics. ting, a wśród zaznaczeń mamy słynne Lasso Tool i Polygon Selection Tool. Znalazło się również miejsce dla Clone Stamp i Healing Brush. Dużo? Wymieniłem może połowę. Jeżeli powyższe nazwy mówią Wam cokolwiek, powinniście mieć już pojęcie, jakie możliwości daje Photoshop Touch. Bez problemu dokonamy w tym programie delikatnej obróbki zdjęć, ale także głębszej, która zamieni nasze ujęcia w pstrokate grafiki. Jeżeli się postaramy, możemy zaprojektować prosty plakat czy widokówkę, ewentualnie przycisk na witrynę internetową. PsT oferuje masę frajdy i uczy podstaw obsługi tego edytora (jeżeli ktoś chciałby się przerzucić na większą wersję). Do tego wraz z programem dostajemy 2GB przestrzeni
9
53
w Creative Cloud. Nasze projekty trzymamy w pamięci programu, tutaj możemy je organizować i dopiero stąd eksportujemy je do wybranego formatu (JPEG, PNG, PSD).
Szkoda tylko, że zabawa na telefonie jest nieprecyzyjna, a interfejs za bardzo przypomina wersję komputerową. Pod tym względem Touch nie odnajduje się najlepiej w smartfonowej rzeczywistości. Strzelam, że dużo wygodniej się pracuje z tą aplikacją na tablecie (która jest de facto prawie dwukrotnie droższa). Mimo wszystko produkt Adobe to prawdziwy edytor grafiki, przy którym wcześniej recenzowane na łamach „Android Magazine” aplikacje wypadają niczym drewniane klocki przy Lego Technics. Problem jednak jest inny – dla kogo jest ta aplikacja? Target Snapseed czy Instagrama potrafię przywołać bez problemu, a w przypadku PsT nie jest to takie oczywiste. Program jest skomplikowany dla laików, a jednocześnie bezczelnie prosty dla grafików. Tworzenie profesjonalnej grafiki na telefonie to kiepski żart, więc pozostaje nam czekać na rozwój samej aplikacji. Teraz może być już tylko lepiej. 5
6/2013 2 OPROGRAMOWANIE 2 Fotoszop w dotyku Recenzja Photoshop Touch
55
Angry Birds Tomasz Słowik
Friends
Co wyjdzie z połączenia facebookowych gierek z Wściekłymi ptaszkami? „Angry Birds Friends”.
Najnowsza odsłona wprowadza powiew świeżości do sprawdzonej formuły. Szkoda tylko, że przypomina on co najwyżej lekki zefirek, a z kilkoma zaletami idzie w parze sporo wad. Najważniejsza kwestia to konieczność posiadania konta na FB. Bez niego się nie pogra. Zabawa polega na konkurowaniu z wynikami znajomych w tak zwanych turniejach. Jest to zestaw kilku map, które zmieniają się co tydzień. Im wyższy wynik, tym wyżej w rankingu. Muszę przyznać, że jest to niezła motywacja do śrubowania swoich osiągnięć. Gorzej jeśli znajomi nie grają w ten tytuł… Rozgrywka nie zmieniła się. Nadal strzela się ptaszkami do obudowanych różnymi materiałami świń. Nowością są wspomagacze, które kupować można za zdobywaną w grze walutę. Ponadto
rozegrać da się kilka plansz treningowych i… tyle. Przejście turnieju zajmuje od kilku do kilkunastu minut, więc zabawy jest niewiele. „Angry Birds Friends” zrobiło na mnie nijakie wrażenie. Ot, taka gierka na chwilę oparta na sprawdzonym pomyśle. Nie można jednak odmówić Rovio zdolności wykorzystywania starych patentów i zarabiania na nich przy niewielkim nakładzie pracy. Ocena – 555555
56
6/2013 2 OPROGRAMOWANIE 2 Dungeon Hunter 4 - Recenzja
Tomasz Słowik
Dungeon Hunter 4
czyli kilka słów o siekaniu demonów
Gameloft w najnowszej odsłonie „Dungeon Huntera” połączył areny znane z trójki z klasyczną eksploracją świata. Gdyby nie masa irytujących błędów i niedoróbek, to udałoby im się to świetnie, a tak jest tylko nieźle. Świat zaatakowała horda demonów, a jedyną nadzieją na jego ocalenie jest postać gracza. Fabuła jest tak oklepana, że nawet nie warto zawracać sobie nią głowy. Do wyboru są 4 postacie. Tutaj też twórcy nie wysilili się. Jest mag, łucznik i dwa rodzaje wojowników. Sterowanie nie zmieniło się względem poprzednich części. Gracz kontroluje postać dzięki wirtualnej gałce oraz kilku przyciskom. Jest to dobre rozwiązanie, do którego można się przyzwyczaić. Rozgrywka została podzielona na fragmenty jednoosobowe, które przechodzi się samotnie, oraz areny, na których walczyć można samemu
lub w sojuszu z innymi graczami. Celem na nich jest odpieranie fal wrogów oraz pokonanie końcowego bossa. Oczywiście w drużynie jest prościej, ale po zabawie w multi gra jednoosobowa staje się niemożliwa – potwory ignorują gracza, nie można też wchodzić do lokacji. Bug ten jest znany i sam się na niego natknąłem. Niestety, po jego wystąpieniu pozoFabuła jest tak staje jedynie stworzenie oklepana, że nawet nowej postaci. nie warto zawracać sobie Denerwującą cechą nią głowy. gry jest nastawienie na
9
57
6/2013 2 OPROGRAMOWANIE 2 Dungeon Hunter 4 - Recenzja
mikrotransakcje. Granie bez nich wymaga wielokrotnego powtarzania fragmentów mapy w celu zdobycia doświadczenia i lepszego ekwipunku, ale sprawia zarazem sporo frajdy. Często trzeba też czekać na zakończenie różnych operacji w ekwipunku. Graficznie DH4 mnie zawiódł. Cukierkowa oprawa nie przypadła mi do gustu. Ponadto trochę odstaje ona od dzisiejszych standardów. Sytuację ratują jedynie efektowne zaklęcia i rozmaici przeciwnicy. Szkoda tylko, że optymalizacja leży, a gra potrafi potwornie klatkować nawet na Xperii Z. Twórcy nie przyłożyli się też do likwidacji wiePo zabawie w multi lu błędów występujących gra jednoosobowa w trakcie walki i ekwipunstaje się niemożliwa. ku. Na uznanie zasługuje
9
za to oprawa dźwiękowa, która jest po prostu „Dungeon Hunter rewelacyjna. 4” pomimo swoich „Dungeon Hunter 4” wad i niedoróbek jest pomimo swoich wad i niejedną z najlepszych doróbek jest jedną z najgier na telefony, w jakie lepszych gier na telefony, ostatnio grałem. w jakie ostatnio grałem. Pomimo braku jakiś znaczących innowacji bawiłem się przy nim świetnie, dlatego fani gatunku powinni dodać do oceny końcowej jeden punkt. Szkoda tylko, że Gameloft zaoszczędził na betatesterach, przez co tryb wieloosobowy jest obecnie bezużyteczny, a grze doskwiera masa błędów. 5
9
Dungeon Hunter 4
555555
plusy:
+wciąga
+granie bez mikrotransakcji daje sporo satysfakcji
+rozmaici przeciwnicy
+muzyka
+mnogość elementów ekwipunku
minusy: –nastawienie na mikrotransakcje
–przeciętna grafika
–masa niedoróbek i niedociągnięć
–multiplayer, który uniemożliwia rozgrywkę jednoosobową
grafika – 3/6 udźwiękowienie – 5/6 optymalizacja – 2/6 gameplay – 4/6
6/2013 2 OPROGRAMOWANIE 2 Odpicuj sobie smartfona Android Tunerem
58
Tomasz Słowik
Odpicuj sobie smartfona
Android Tunerem Przysłowie mówi, że jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego. Na szczęście Android Tuner pokazuje, że zdarzają się od tego wyjątki, a dzięki niezliczonym funkcjom świetnie zastępuje on kilka, jeśli nie kilkanaście narzędzi systemowych. Wymaga jednak roota.
Po zrootowaniu urządzenia można dostosowywać system do własnych potrzeb. Pomagają w tym różne narzędzia np. do zarządzania aplikacjami systemowymi, kontrolowania taktowań i napięć proceTrudno wyliczyć sora, modyfikowania plijego możliwości, ku build.prop, zmieniania ponieważ są ich dosłownie sposobu obsługi pamiędziesiątki. ci RAM oraz wielu innych opcji zależnych od funkcji
9
6/2013 2 OPROGRAMOWANIE 2 Odpicuj sobie smartfona Android Tunerem
59
wbudowanych w kernel oraz system. Program działa Korzystanie przy tym stabilnie z wielu programów jest i niezawodnie. niewygodne, dlatego właśnie powstał Android Tuner. Trudno wyliczyć jego możliwości, ponieważ są ich dosłownie dziesiątki, a ww. to tylko niektóre z nich. W wielu przypadkach sprawdza się on lepiej niż przeznaczone dla danego zastosowania aplikacje. Interfejs jest przemyślany, ale ma swoje wady. Przez ogrom możliwości pojawia się w nim pewien chaos, który utrudnia poruszanie się po aplikacji. Może to odstraszyć nowych użytkowników, a starszym uniemożliwić szybkie odnalezienie pożądanej opcji. Program działa stabilnie i niezawodnie. Jeśli już pojawiają się jakieś problemy, to najczęściej są one spowodowane niedoskonałością wykorzystywanego jądra systemu. W Google Play dostępne są dwie wersje aplikacji. Darmowa powinna wystarczyć niemal każdemu użytkownikowi. Jeśli jednak ktoś potrzebuje niektórych bardziej zaawansowanych funkcji, to może nabyć wersję płatną, która kosztuje prawie 30 zł. Android Tuner to najbardziej rozbudowany i niezawodny kombajn do obsługi systemu dostępny w Google Play. Zaskakuje on mnogością funkcji, stabilnością działania oraz faktem, że naJeśli ktoś lubi wet darmowa wersja jest modyfikowanie niesamowicie rozbudosystemu, to jest to dla wana. Jeśli ktoś lubi moniego absolutny must dyfikowanie systemu, to have. jest to dla niego absolutny must have. 5
9
9
Android Tuner
555555
plusy:
+niesamowicie rozbudowana
+niezawodność
+zastępuje wiele różnych narzędzi
+darmowa wersja spełni oczekiwania niemal każdego
+ciągle rozwijana
minusy: –czasem trudno odszukać pożądaną funkcję
–wysoka cena płatnej wersji
Interfejs 4/6 Dopracowanie 5/6 Funkcjonalność 6/6
6/2013 2 OPROGRAMOWANIE 2 Perfect 365
Tomasz Słowik
Perfect
365
Retusz twarzy znany z okładek gazet zagościł w bardzo przystępnej formie na smartfonach.
Dzięki Perfect 365 użytkownik kilkoma ruchami palca dorobi postaci na fotografii makijaż, zmodyfikuje kształt głowy czy poprawi jej elementy. Aplikacja ta jest skierowana głównie do kobiet, jednak nie można jej odmówić rewelacyjnej jakości wykonania. Po wybraniu zdjęcia program określa położenie kluczowych elementów twarzy (nos, usta, oczy). Algorytm działa bardzo dobrze, ale można korygować jego poczynania. Następnie da się wygładzić cerę, skorzystać z zestawów szminek, błyszczyków, cieni do powiek, przedłużyć rzęsy oraz użyć dziesiątek innych dodatków. Do komfortowej pracy z interfejsem przydatny jest rysik, ale bez niego też można się obejść. Ponadto program jest na tyle prosty w obsłudze, że nawet siedmiolatka bezproblemowo sobie z nim radzi. Co ciekawe, program jest zupełnie darmowy. Wśród kobiet w mojej rodzinie i ich koleżanek Perfect 365 zrobił furorę, dlatego uważam, że warto polecić go płci pięknej. Niestety, w przypadku zdjęć mężczyzn ma on znacznie mniejsze możliwości. Ocena – 555555
60
6/2013 2 OPROGRAMOWANIE 2 RE-VOLT Classic
61
Tomasz Słowik
RE-VOLT Classic Wyścigi zdalnie sterowanymi samochodami zawsze miały w sobie jakąś magię. Jak spisuje się ten klasyk na ekranach urządzeń przenośnych? Odpowiadając na pytanie ze wstępu – całkiem nieźle. Granie przyciskami ekranowymi jest tylko odrobinę mniej komfortowe od klawiatury. Oczywiście wcześniej trzeba wybrać jedno z trzech dostępnych ustawień, ale tak naprawdę tylko jedno sprawdza się dobrze i nie ogranicza gracza. Sama gra zupełnie się nie zmieniła i nie zamierzam jej oceniać. To po prostu klasyk z dodanymi internetowymi tablicami wyników. Gra się świetnie, szkoda tylko, że tryb mistrzostw
jest dosyć krótki. Grafika jest identyczna jak na komputerach. Żałuję jedynie, że twórcy nie pokusili się o jej lekkie odświeżenie. Czy warto wydać ponad 14 zł na ten tytuł? Jeśli ktoś chce sobie przypomnieć stare dobre czasy lub lubi czysto zręcznościowe ścigałki, to tak. Jeśli jednak komuś zależy na realizmie czy tytule na długie godziny, to polecam poszukać czegoś innego. Ocena – 555555
6/2013 2 OPROGRAMOWANIE 2 Perfect 365
62
Tomasz Słowik
Swype Jedna z najpopularniejszych klawiatur na Androida w końcu pojawiła się w Google Play.
Wcześniej dostęp do niej był utrudniony. Dlaczego warto się nią zainteresować? Jest to obecnie najszybszy sposób wprowadzania tekstu na telefonach, który polega na łączeniu liter a nie stukaniu w nie. Dzięki temu można wygodnie pisać jedną ręką i nie ma znaczenia wielkość ekranu. Konkurencyjne programy powoli wprowadzają podobną funkcję, jednak do pierwowzoru wiele im brakuje. Swype ma też wady. Klawiatura średnio się sprawdza podczas klasycznego wprowadzania tekstu, co daje się we znaki, gdy trzeba wprowadzić jakieś słowo do słownika. Brakuje jej opcji personalizacji (np. zmiany wielkości) i jest wyjątkowo zasobożerna. Czy warto wydać trochę ponad 3 zł na tę klawiaturę? Według mnie tak, ale tylko jeśli ktoś nie lubi stukać w klawisze. Osobiście wolę klasyczną edycję tekstu, a tutaj bezkonkurencyjny jest sporo droższy Swiftkey. Dla niezdecydowanych dostępny jest darmowy trial Swype’a. Ocena – 555555
6/2013 2 OPROGRAMOWANIE 2 mobile MPK
mobile MPK
63
Tomasz Słowik
Przenośna pomoc w poruszaniu się komunikacją miejską bez konieczności łączenia z internetem.
Z tego typu narzędzi bezkonkurencyjne pozostaje jakdojade.pl. Niestety, offline staje się ono bezużyteczne, ponadto przydatne jest tylko w największych polskich metropoliach. MobileMPK pozbawione jest powyższych wad, a dzięki przechowywaniu rozkładów w telefonie dostęp do nich jest natychmiastowy. Program zawiera rozkłady jazdy i przystanków kilkudziesięciu miast, w których poza autobusami i tramwajami zawarte są nawet lokalne koleje. Pożądanych informacji szukać można po numerze
linii, konkretnej stacji czy lokalizacji na mapie. Niestety, w porównaniu do jakdojade strasznie kuleje wyszukiwanie połączeń, które w przypadku Warszawy działa tragicznie. Sporą wadą jest ułomność darmowej wersji. Widżet z rozkładami, możliwość pobrania mapy czy nawet zaawansowane opcje wyszukiwania połączeń są niedostępne bez płacenia. Razi również prymitywny interfejs. Na szczęście nadrabia on przejrzystością i łatwością obsługi. Z MobileMPK korzystam na co dzień ze względu na błyskawiczne działanie. Nie nadaje się on do wyszukiwania połączeń w obcym mieście, ale świetnie sprawdza się jako podręczna baza rozkładów z bardzo praktycznym interfejsem. Ocena – 555555
64
6/2013 2 OPROGRAMOWANIE 2 notif
notif
Tomasz Słowik
Korzystasz z notatek na smartfonie, ale boisz się o widoczność tych najistotniejszych? Wykorzystaj pasek powiadomień dzięki programowi Notif! Wraz z premierą Android 4.1 deweloperzy otrzymali możliwość modyfikowania zawartości paska powiadomień. Notif to jeden z przykładów na wykorzystanie nowej funkcji. Dzięki niemu użytkownik może umieścić na pasku krótki tekst, obrazek z opisem lub listę np. zakupów. W płatnej wersji dodatkowo otrzymuje się możliwość edytowania powiadomień bezpośrednio na
pasku, więcej ikonek, funkcję ich szybkiego usuwania i kilka pomniejszych dodatków. Program działa bez zarzutów, a dla zapominalskich może być wręcz zbawienny. Ponadto darmowa wersja w zupełności wystarczy większości osób. Niestety, użytkowników Androida 4.1 lub nowszego jest stosunkowo niewiele, dlatego aplikacja dostępna jest dla nielicznych. Ocena – 555555
5/2013 2 MUZYKA 2 CAŁA Cała MUZYKA muzyka GRA gra Zz WIMP WIMP
CAŁA MUZYKA MUZYKA CAŁA
22 Snoop – Reincarnated Justin Lion Timberlake – The 20/20 Experience Snoop nie jest już psem z dzielni rapującym Nowy album Justinaotogangjedsterskim życiu której prosto na z takich pozycji, abz Compton, Snoop jest tesolutnie nie mogliśmy przeraz lwem. to trochę oczyć w tymBrzmi numerze iMaga alejesteśmy sprawawjest ikomicznie, sądzę, że nie tej poważna, bo jedna z ikon rapu zmieniła nie tylkwestii jedyni. ko ksywę, a –możliwe? jak samJak mówi zmieniłtosię cały. Jak to jest ten – człowiek wszystMuszę zacytować: powtarzałem, że ko robi? to Niech ktoś mi to„Zawsze wytłumaczy, proszę, bo jeśli jestem inkarnacją Marleya. Czułem, że zasię nie mylę, to mamyBoba do czynienia z niezłym fenomewsze Zacznijmy byłem rastafarianinem. Moje trzecie oko nie nem. od tego, że swoją muzyczną karierę było po prostu otwarte, ale teraz Snoop pozaczynał w boysbandzie, co nie jestjest”. łatwym startem do magicznego no ijechał nie przypominam sobie,Kingston żeby ktoś na po Jamajce, takim starcie i efektu możemy najnowszym albubył w tym miejscu,posłuchać gdzie terazna jest JT. Kolejna spramietoszalonego rapera. Oj przepraszam, to chyba wa intensywność albumów, jaką Szanowny Pan nieaktualne określenie. Zawsze był nieobliczalTimberlake raczył nas obdarzyć w ciągu 15 lat, a jest ny iaż nigdy się nietrzy. zamykał, co że bardzo imponoich 3, słownie: Dodajmy, na tenmi nowy kazał wało. Miałczekać już projekty country, pomagał gwiazwszystkim 7 lat! Na koniec najgorsze, i to już deczkom pop, a z rapem zrobił wszystko, co było jest duża przesada, jak tylko moja kobieta zobaczy możliwe, więc przyszedł nadrugi rastachłopak”. Snoopa. bądź usłyszy Justina, mówiczas „O! Mój „Reincarnated” to wszystko, co możesz usłyszeć „WTF?!” chciałoby się powiedzieć, ale odpowiedź na Jamajce, a to bardzo szeroki jest w sumie prosta. Ten koleś robiprzekrój świetną muzymuzyki i nie tylko. Odtego klasycznego kę,reggae dobrze wygląda, a do ma w sobiereggae to „coś”po – mocny a nawet rozrywkowe klimaty straszniedancehall, proste, prawda? Patrząc na tracklistę The popu, taki po prostu jest Snoop. sama lista 20/20 Experience możemy się czućJuż trochę oszukagości Drake, Akon, Iza Lach Busta ni, po 7takich latachjak czekania dostajemy tylkoczy 10 numeRhymes daje myślenia i możecały zdradzać, rów. Jednak jakdo tylko przesłuchamy materiał, że to będzie zorientujemy ciekawie. Oczywiście słyszałem w swoszybko się, że w tych 10 numerach jest im życiu około dwóch bardziej spójnych więcej dobrej muzyki niżtysięcy w niejednym 30-numeroalbumów, jednak Snoop radę wym albumie. Kluczem jestdał czas i to,jakoś w jakipozbiesposób rać do zagospodarowany kupy tyle odmiennych głosów i stworzył jest on w każdym utworze. Żadnej coś, czego całkiem fajnieprzeciągania, się słucha. Główny ornudy i żadnego zbędnego nawet wteganizator zamieszania tak niepowtarzalnym dy, gdy numer ma 8 minut. zKażdy utwór to swego rogłosem i tak dobrym uchem ma nadzaju odyseja muzyczna, któraoczywiście co chwilę przenosi turalne predyspozycje dofinalnie reggae,tworzy więc nas w inny gatunek i innewłaśnie czasy, ale nic a nic nie zdziwił mnie dobry uśpiony efekt końcowy. jedną fajną całość. Mile zaskoczył w ostatLuz, żadnegoTimbaland, napinaniaktóry się, w fajne głonich czasach dużejbujające mierze przywą rytmy tworzą obowiązkową pozycję zbliczynił się do tego, jak ten album brzmi, ale nana szczężające sięjest ciepłe dni. Trzy wyróżnienia wędrują ście to nie ten typowy Timbaland, jakiego znamy. do klasycznego reggae’owego „Sozdolności Long”, mocMyślę, że połączenie sił i muzycznych tych niejszego z pięknymi bębnami „Remedy”, w któdwóch panów to najlepsze, co mogło trafić się każderymz nich. Busta swoją Justin zwrotką pozamiatał mu OdRhymes strony wokalnej nic się nie zmiewszystkich orazcukierkowy do „La Lai La”, czylisekunutwonił, nadal jestgości, czarujący, w każdej ru, który aż sięjakprosi o zapalenie. Peace and może love. dzie pokazuje, bardzo czuje muzykę. Puenta być tylko jedna!http://wimp.pl/album/19809505 Justin, prosimy częściej. http://wimp.pl/album/19297304
68 65
Jarosław JAROSŁAW Cała CAŁA
GRA Z
22 Depeche KavinskyMode – Outrun – Delta Machine Oglądaliście film „Drive”? Jeśli tak,wcześniej to dobrze, jeśli nie, to Nigdy w historii działu zarazMuzyka” po przeczytaniu tekstu „Cała wybór albumów do odróbcienaproszę lekcje.nieŚwietopisania nowy numer przyny obraz z rewelacyjną muzyszedł tak łatwo. W tym miesiącu ką,prostu dziękiniektórej spora część po dało się opisać czeludzkości się obyły francuskim producengoś innego dowiedziała – te dwie pozycje absolutnymi pewniacie Kavinskym. Wszystko sprawą numeru „Nightkami. Tak samo jak na nowyza krążek Justina Timberlake, call”, który idealnie pasował do nocnych przejazdów wszyscy czekali również na kolejną, trzynastą już płypoDepeche mieście Mode głównego bohateraDelta zagranego przez Rytę zatytułowaną Machine. Trzeba ana Goslinga. przyznać, że po 33 latach na scenie brytyjska grupa nie Nic dziwnego, że po tej kompozycji wszymusi jużwięc nic udowadniać. Każda z wcześniejszych płyt scy czekali na album były Kavinsky’ego, nad którym była dobra, oczywiście te lepsze i te gorsze, ale pranajcował już od czasu, apoziom. podobno było każto 6 ważniejsze, że dłuższego wszystkie trzymały Dlatego długich lat. „Outrun” ukazał się końcu od razu DM zydy, czekając na Delta Machine, bałw się, czy idorobek skałzostanie wielu słuchaczy wielbicieli – nasłabym, taką muzykę nie naruszony iczymś po prostu a tego czekałfanów każdy, nocą wędrować wielu bykto nielubi przeżyło. Najnowszy samochodem album to swepo rodzaju ulicach podsumowanie śpiących miast. Cały album odscenie początku go tych wielu lat na i tej do końca o jakim każdy z nasszukając niejeddrogi, jakątworzy przebyliklimat, po świecie muzyki, ciągle nokrotnie myślał. Tylkoklasyczne noc, samochód i ja, nic inneczegoś nowego. Mamy Depeche, gdzie żywe go się nie liczy, przy muzyce można melancholijprzejechać instrumenty tworzą tentej charakterystyczny setki kilometrów, nietakie, omijając żadnego numeru. ny klimat, ale również którymi fascynuje się świat Album nie tylko jest samą muzyką, aleprzenieść również muzyki klubowej. W jednym numerze potrafią niesie sobą historię, Kavinsky.nas Otóż nas do ze nieba, tylko po to, jaką żebystworzył później wskrzesić do młody kierowca za kierownicą swojego wyżywych za pomocązasiada basu rodem z dub-stepu. Oczywiście marzonego Ferrari i ulega poważnemu wyw tym wszystkim nieTestarossa pozwalają zapomnieć nam o swoich padkowi, wskutek którego które powinien odejść na tamten wszystkich syntezatorach, co chwilę łączą te dwa świat. Jednak tak się nie dzieje, a zamiast tego staje wcześniej wspomniane światy. Niesłychane, jak świetsię udało zombie może i kiczowate, muzyka stworzonie się–połączyć tak odległeale bieguny. Świetnie do na pod tę historię broni sięspójność sama. Wszystkie tego stopnia, że to właśnie jest jednymutwory z najsą elektroniczne zbudowane na bazie syntezatorów większych plusówi Delta Machine. dobrze znanych z lattakie 80. Kojarzą siękażdy też ze starymi Uwielbiam właśnie płyty, gdzie numer jest grami ina automatach. Kavinsky doskonale równy mimo że nie ma tuJednak turbo hitu, to jako całość słumiesza syntezatorami, cha się tego rewelacyjnie.wplątując Wszystko gdzieniegdzie za sprawą tego,fajże ny wokal oraz melodyjny francuski house. Nieznaleźć da się nie ma słabych kompozycji, a w każdej można uniknąć porównań starymitrzeba nagraniami Daft Punk, coś nowego, chociażzeczasami tego przesłuchać a nawet odważniej z Jeanem Michelem Nietrzynaście razy. Może dlatego na początkuJarrem. nie do końca wątpliwym atutem niesamowita spójbyłem przekonany copłyty do tejjest płyty,jejale to właśnie taki roność,muzyki, która której z 13 utworów tworzy więcej jedno czasu. rewelacyjne dzaj trzeba poświęcić Najlenagranie. Mam wrażenie, że klimat, jaki stworzył Kapiej ten czas zarezerwować tylko dla siebie i koniecznie vinsky, ma swoje odbicie pod postacią w tym czasie miećduże ze sobą słuchawki. Te dwanocnych czynniwyścigów mieście. Mogę postawić spore pieniąki pozwalająpozatonąć w dźwiękach, jakie brytyjska grudzeprzygotowała na to, że w co ścigającym samochopa dladrugim słuchaczy. Miejmy się tylko nadzieję, dzie gra jeden numerów nie zawartych „Outrun”. ze ostatni numerz „Goodbye” oznacza na końca, a raczej – „Do zobaczenia”.http://wimp.pl/album/19045450 http://wimp.pl/album/19357872