Tramwaj Cieszyński nr 42-43/2020

Page 1

MIESIĘCZNIK DLA ŚLĄSKA CIESZYŃSKIEGO Nr 42/43, lipiec/sierpień 2020

JUŻ ZA 1100 PLN BRUTTO MIESIĘCZNIE. 0% WPŁATY WŁASNEJ.

www.tramwajcieszynski.pl

§ ̧ê H0I0 e»ÉÚê »§ÌîÉÚɟ » Ñ

Nr 42/43, lipiec/sierpień 2020

AUT. SKRZYNIA BIEGÓW, REFLEKTORY LED, NAWIGACJA, CZUJNIKI COFANIA.

MIESIĘCZNIK DLA ŚLĄSKA CIESZYŃSKIEGO

MINI COOPER HATCH.

ISSN: 2543-8751 / Cena: Bezpłatny

Kłopotliwy wieszcz • Trzy zdjęcia • Konwencja stambulska • Zrozumieć niesłyszenie • W obronie ziemi • Psia bezdomność


3L=GKS=JE .K PK SUOUh=IU

W STAREJ CEGIELNI Polska od 15,60 zł

Czechy od 16,80 zł

Holandia od 38,80 zł

Anglia od 41,80 zł

Niemcy od 32,80 zł

Słowacja od 20,10 zł

!, f;v| 0Ń´b৾;f mb৾ lÂ‹ŕŚ‹Ń´bvÂŒ -v-৾; ŇŒ -hb;|‹ 7Ń´- 7‰of]- ŇŒ ";vf; u;Ń´-hv-1‹fm; ŇŒ -mb1†u; ŇŒ ;7b1†u; ŇŒ b;Ń´<]m-1f- |‰-uŒ‹ ŇŒ ubo|;u-rb,-0b;]bÄš ‰‹vÂŒ1ΠrŃ´-f.1;ġ o7lj-7ÂŒ-f.1;ġ lo7;Ѵ†f.1; v‹Ѵ‰;|h<ġ -m|‹1;ѴѴ†Ѵb|o‰;

tel. +48 518 198 018, ul. Bielska 184, Cieszyn www.nowoczesneSPA.pl

ul. Kościuszki 33, Cieszyn (teren starej cegielni) tel. +48 512 790 260 / www.paczki123.pl Oferta biznesowa na www.olzalogistic.com


Rozkład Jazdy: Kierunek Jazdy Kłopotliwy wieszcz Jerzy Pilch

6-9

Wyższa Brama Trzy zdjęcia i jeden list Dziedzice stacja Kolei Północnej Nabrzeże przyjaźni i spacerek wolności Ani polski ani czeski....

10-11 12-14 16-18 20-23

Stary Targ Porzóndzymy pogadamy - Aneta Hanus

31-34

Mijanka na Rynku Konwencja stambulska Pedofilia Partycypacje społeczne - wywiad Decyzja na którą czekali mieszkańcy Goleszowa

24-26 27-29 36-38 39

Kierunek Kultura Śniadanie na zamku - literackie Karol Kóska - arcymistrz snycerstwa

40-41 42-43

Torebka jakby Damska Zrozumieć niesłyszenie Rehabilitacja w walce z niepełnosprawnością W obronie ziemi, w obronie ludzi Jak trudności mogą stać się naszym... W tramwaju z tatą - balon Koktail z guaraną Psia bezdomność i ... miliony

44-45 46-47 50-51 52-53 56-57 58-59 60-62

Kierunek sport Powrót hokejowych zmagań Narciarz z prowincji

64-65 66

Z A ŁO G A T R A M WA J U: DYSPOZYTOR: Wojciech Krawczyk MOTORNICZY: Urszula Markowska tel. 577 148 965 KONDUKTORZY: Fryderyk Dral, Małgorzata Perz, DZIAŁ MARKETINGU: Piotr Czerwiński tel. 602 571 638 PASAŻEROWIE: Amelia Witos, Florianus, Marcin Mońka, Robert Kania, Iwona Włodarczyk, Jacek Cwetler, Dariusz Bożek, Rafał Urbaczka, Daniel Korbel, Stanisław Przybysz-Malinowski, Mateusz Jonkowski, Wiesław Hołdys, Karol Cieślar ZAJEZDNIA: Cieszyn, ul. Mennicza 44 BAZA: Fundacja LOKALSI Cieszyn, ul. Bielska 184 DRUKARNIA: Drukarnia „KOLUMB” 41-506 Chorzów, ul. Kaliny 7

ŹRÓDŁO ZDJĘCIA OKŁADKI: www.fotopolska.eu opr. graficzne okładki Rafał Łęgowski DRUK OKŁADKI: Drukarnia „KOLUMB” 41-506 Chorzów, ul. Kaliny 7

·

·

·

·

·

„Kierunek jazdy” - felietony „Wyższa brama” - tematy ważne „Most przyjaźni” - zza Olzy „Mijanka na Rynku” - polityka i gospodarka „Stary Targ” - gwara „Torebka jakby damska” - tematy różne „Kierunek kultura” - kultura „Kierunek sport” - sport „Przystanek na żądanie” - reklamy i artykuły sponsorowane Wydawca magazynu „Tramwaj Cieszyński” nie ponosi odpowiedzialności za treści reklam i art. sponsorowanych, a także za poglądy autorów zawarte w zamieszczonych tekstach. Reprodukcja oraz przedruk wyłącznie za zgodą wydawcy. Wszystkie materiały publikowane w niniejszym magazynie są własnością wydawcy i są chronione prawami autorskimi.

·

·

·

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII-VIII 2020

3


rys. www.demotywatory.pl

Bo rozpoznaję tylko biały i czarny kolor

Ostatecznie w wyborach prezydenckich wygrał Andrzej Duda. Do końca KO wierzyła w wygraną swojego kandydata i chyba nadal wierzy, bo próbuje wynik wyborów podważyć i zaskarżyć. W sumie nic nowego, bo ów scenariusz znany jest przy okazji każdych wyborów. Polacy jak widać podzieleni niemalże po połowie, rozdarci i skłóceni biorą udział w przedstawieniu, które nie ma końca i nie ma również antraktu. To była trudna i długa kampania oparta na sloganach, kłamstwach i niespotykanej dotąd agresji. Wyłonili się nowi liderzy, jednak na ile są liderami, a na ile jednorazowymi graczami pokaże czas. Przegrana PO spowodowała kolejną falę narodowej kłótni. Zaczęło się szukanie winnych i obrzucanie błotem. Przenosi się to oczywiście do przestrzeni społecznej. Rodziny, bądź całkiem dobrzy znajomi przestają ze sobą rozmawiać. Jeszcze zabawniejsze jest blokowanie się na portalach społecznościowych. My się kłócimy, a politycy się cieszą z rozrywki niczym z igrzysk. Co się więc z nami stało, że dajemy się w to wciągnąć? „Na kogo głosowałaś?” – to najczęściej zadawane mi pytanie powyborcze. Ludzie zapomnieli, że temat mojej alkowy, wiary i głosowania jest najbardziej intymną i chronioną przeze mnie sprawą. Nie pozwolę się ani zaszufladkować, ani potępić i na szczęście nikt w moje myśli zajrzeć mi nie może. Jednak trochę dla zabawy, a trochę dla swoich badań, odpowiadam czasem- na Dudę. Reakcja niezwykle zaskakująca wali we mnie lawiną pytań… - Dlaczego? Bo tak. Dlaczego? Bo się nie pytaj dlaczego. Dlaczego? Bo trzeba myśleć o tych biedniejszych. Dlaczego? Dlatego. Dlaczego? Bo rozpoznaję tylko biały i czarny kolor. Czasem na przekór w odpowiedzi wybieram Trzaskowskiego. I wymierzone są we mnie te same salwy pytań. Nie dlatego, że utożsamiam się z elitą – odpowiadam umykając przed etykietą urojeń wielkościowych. Podsumowując, głosowałam na PIS, bo pochodzę ze wsi, a na Trzaskowskiego, bo jestem wykształcona, więc postawiłam po pół krzyżyka. Miłego szufladkowania, droga polsko, a sobie życzę miłego cierpienia za miliony, bo być może jestem jedną z nielicznych już dziennikarek, które chcą pozostać obiektywne, i nie sprzedaję się za posadę rzecznika czy politycznego gracza. 4

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII-VIII 2020

A teraz poważnie. Według danych 80% głosujących na Andrzeja Dudę to rolnicy. Po wyborach rozpoczął się więc bojkot, że teraz to już ludzie będą marchewkę i jabłka kupować tylko z Hiszpanii. Kilku celebrytów odgraża się, że sprzedaje domy i wyjeżdżają z kraju. No cóż, chyba za bardzo polityka wdarła się w nasze codzienne życie i nagle stała się wytłumaczeniem na wszystko. Zapomnieliśmy, że oczekując tolerancji wobec własnych poglądów winniśmy tą tolerancję okazać tym, którzy wybierają inaczej. Do klasycznego zestawu memów przedstawiających osoby pobierające 500 plus jako „zombie”, „patologię”, w tym seksistowskie obrazki pokazujące półnagie kobiety w ciąży z napisem 500 plus na czole, doszły jeszcze dyskusje o tym, czy to dobrze, że biedota głosuje. Granice przyzwoitości i dziennikarskiej etyki zostały przekroczone gdy jeden z redaktorów raczył określić wyborców Dudy jako „ludzką biomasę”. Nie można wciąż takich zachowań tłumaczyć, że „druga strona też dehumanizuje”, albo „bo my przeżywamy żałobę”. Codziennie na forach, fanpejdżach i w mediach ludzie, którzy nie głosowali lub głosowali na Dudę, bądź popierali zupełnie innego kandydata niż Trzaskowski, są po prostu uznawani za podludzi czy gorszy gatunek. To łatwiejsze niż zastanawiać się nad przyczynami własnej i kolejnej już klęski. Teraz doszło oczywiście zwalanie winy na lewicę i tą parlamentarną i tą pozaparlamentarną. Jedno jest pewne po tej kampanii naród jest jeszcze bardziej skłócony, a szans na dogadanie się nie widać. Tylko jak się mają apele i wielkie słowa o szacunku, dialogu społecznym, który był sztandarowym hasłem wyborczym obu dużych obozów? Obudź się Polsko i zacznij myśleć. Kiedyś każdy chciał być indywidualistą i wyróżnić się z tłumu. Teraz jest dobra okazja… bądźmy indywidualistami, miejmy własne zdanie.


Szkoła została laureatem plebiscytu Orły Edukacji lokalnie oraz na skalę kraju w 2020 roku

angielski dla dzieci w każdym wieku profesjonalne korepetycje dla uczniów szkoły podstawowej i średniej oraz studentów przygotowanie do egzaminów państwowych (egzamin ósmoklasisty, matura na poziomie podstawowym i rozszerzonym) angielski dla dorosłych na każdym poziomie, w tym zajęcia business english oraz konwersacyjne przygotowanie do certyfikatów, między innymi FCE, CAE, PTE

STAWIAMY NA PROFESJONALIZM nauczamy skutecznymi, angażującymi metodami oraz nieustannie się szkolimy jesteśmy odpowiedzialni, sumienni i rzetelni w naszej pracy

również W ofercie uski c język fran

PRZYJAZNĄ ATMOSFERĘ uczymy na luzie, na wesoło i bez stresu przełamujemy barierę językową, ucząc skutecznej komunikacji w języku obcym

INDYWIDUALNE PODEJŚCIE oferujemy lekcje indywidualne lub w parach, dzięki czemu znamy doskonale każdego ucznia i jego możliwości z każdą osobą pracujemy inaczej, według potrzeb dobierając najodpowiedniejsze metody

UMIEJĘTNOŚCI uczymy naturalnego używania języka obcego dbamy o wszechstronny rozwój kompetencji językowych

ORGANIZACJĘ mamy elastyczny grafik i godziny zajęć, dzięki czemu każdy znajdzie termin dla siebie nadzorujemy terminarz zajęć, przebieg nauki oraz postępy naszych uczniów

Zapraszamy do zapisów! 660 475 971

szkolacylinder@gmail.com

Cieszyn, ul. Szersznika 9


felieton

KIERUNEK JAZDY

Florianus

Kłopotliwy wieszcz Po śmierci w sensie ścisłym pisarz, który chociaż trochę był sławny za życia, dostaje dodatkowe pięć minut sławy. Jest też pewna szansa, choć bardzo niewielka, zgoła nikła, że od razu zacznie żyć w sensie mitycznym, a pośmiertne życie jego pisarstwa pospołu z biografią i legendą natychmiast stanie się wyzwaniem, kłopotem i problemem, nie tylko dla jego czytelników. Tak się zazwyczaj nie dzieje, bo kogo teraz obchodzi, że umiera jakiś tam pisarz, ale w przypadku Jerzego Pilcha tak się właśnie stało.

6

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII-VIII 2020

fot. Wikipedia

Jerzy Pilch


KIERUNEK JAZDY

P

Pilchu miał szeroką duszę, a spektrum jego zainteresowań było rozległe. Najbardziej, oczywiście, interesował się sobą. Grzeszył egoizmem mniej więcej w tym samym stopniu, co my wszyscy, ale - w odróżnieniu od nas swojego egoizmu nie ukrywał, wystawiał go na widok publiczny, niemal się z nim obnosił. Przede wszystkim traktował go jako surowiec literacki. Był egoistą w interesie literatury. Podejrzewam, że zainteresował się sobą bardziej niż inni, kiedy jako chłopiec przeprowadził się z rodzicami z Wisły do Krakowa. Wtedy jego sobność i osobność na tle PRLowskiego, a w dodatku krakowskiego, otoczenia musiała mu się wydać bardzo osobliwa. Stanowił też zapewne osobliwość dla swojego, krakowskiego, na przykład szkolnego, otoczenia. To skłaniało go do bardziej wnikliwej autorefleksji zgodnie ze starożytną, grecką maksymą poznaj samego siebie. Pilchu miał dionizyjski temperament, ale temperował go apollińskością literatury. Na jej potrzeby głębinowo eksplorował własną duszę. Zapuszczał się w mroki swojego dzieciństwa, wydobywał na wierzch swoje korzenie, przyglądał im się z szyderczą przenikliwością, z bezwzględną drobiazgowością penetrował swój matecznik i swoją duchową ojcowiznę. Jego autorefleksja często bywała bezlitosna, nawet dla najbliższej rodziny, i graniczyła z wiwisekcją, zwłaszcza kiedy obserwował siebie w sytuacji uzależnienia czy choroby. Patronowała temu nieubłagana muza literackiego realizmu. Pisarz realista musi znaleźć swoją drogę pomiędzy estetyczną subtelnością sztuki, a wulgarnością tak zwanego życia. Karmi się prawdą, nawet jeżeli jest to prawda wstrętna, okrutna i niestrawna, plugawa. Pisarz musi ją przetrawić. Literatura wymaga poświęcenia w ogóle i ofiary z życia pisarza w szczególności. Przy okazji obrywa się jego najbliższym, którzy też stają się ofiarami literatury. Trudno więc zaprzyjaźnić się z pisarzem i obcować z nim na co dzień, bo rzeczywiste osoby w jego otoczeniu stają się dla niego literackimi postaciami, tematami i problemami. A szczególnie jest to trudne kiedy pisarz ma łotrzykowskie skłonności satyryczne. Metodą Pilchowych eksploracji duszy i fundamentem jego realizmu było szaleństwo zmysłów. Również jego czytanie Biblii, poezji i wszelkiej innej klasyki miało wybitnie namiętny charakter. Także czytanie gazet. Także kibicowanie rozgrywkom piłkarskim, zwłaszcza drużynie Cracovii. W takiej kuźni hartował się jego epicki instynkt, w takim tyglu destylował się jego styl i rafinowała fraza jego prozy. Trzeba jednak dodać, że epickość Pilcha była mocno liryczna i romantyczna. Aby zmienić się w literaturę cała ta autobiograficzna, wieloraka substancja przepalona szaleństwem zmysłów

poddawana była później zabiegom piekielnej inteligencji jego cynicznego rozumu opętanego przez literaturę. Bo cynizm Pilcha to właśnie cynizm literatury. Pilch patrzył na świat przez okulary literatury i myślał o świecie literaturą. Poetyka wynikała tu wprost z retoryki, ze zmagań literackiej polszczyzny z językiem mówionym, gwarowym. Pilch w latach chłopięcych porzucił hybrydową, pograniczną beskidzko-cieszyńską gwarę, aby po latach terminowania w Krakowie, po studiach polonistycznych i innych perypetiach uniwersyteckich i redaktorskich, zostać nie tyle pisarzem, co w Polsce późnego PRLu nie było zbyt oryginalne, ile pisarzem wyjątkowym i wybitnym - arcymistrzem literackiej polszczyzny. W dodatku, mówiąc krótko - wieszczem. W polskiej literaturze wieszcz musiał pochodzić z kresów. W przypadku Pilcha kresową krainą dzieciństwa, matecznikiem i ojcowizną, którą należało wewnętrznie przezwyciężyć, przetrawić i przerobić na literaturę, była Wisła. Tu biło źródło jego osobliwości, jego swojskości i egzotyczności zarazem. Wisła pojęta nie tylko geograficznie jako miejscowość, gdzie spływające ze stoków Baraniej Góry dwa potoki Biała i Czarna Wisełka (ach, znowu ten chtoniczny, mityczny dualizm) łączą się w jeden nurt Wisły, królowej polskich rzek, lecz przede wszystkim jako pograniczne, wielokulturowe kłębowisko, a w szczególności oaza protestantyzmu z dominującym, także nad katolicyzmem, oddziaływaniem luteranizmu. Podobnie jak cały Śląsk Cieszyński Wisła to także obszar, gdzie miejscowa, zachodniokarpacka cywilizacja pasterska w czasach nowożytnych intensywnie spotykała się z cywilizacją zachodnią. To tu, w beskidzkich lasach, w górskich ostępach zbierali się prześladowani przez kontrreformację luteranie z całego Księstwa Cieszyńskiego. Z początkiem XIX wieku górska wieś na obrzeżach imperium Habsburgów, zaczęła żyć inaczej, kiedy rozwijający się w pobliżu przemysł hutniczy i górniczy rozpoczął eksploatację Beskidów. W drugiej połowie stulecia pary i żelaza dostrzeżono także ich walory lecznicze i turystyczne. Polskim odkrywcą Wisły był Bogumił Hoff, a najbardziej znanym propagatorem jej letniskowych walorów stał się legendarny wynalazca, parapsycholog, pisarz i polski działacz narodowy Julian Ochorowicz, który przyjechał tu w 1899 roku. Ochorowicz zajmował się w Wiśle spirytyzmem w kontekście naukowo-technicznym, pisaniem artykułów i rozpraw, a środki na życie uzyskiwał z wynajmu turystom pokoi w budowanych naprędce, drewnianych pensjonatach. Gościli u niego wybitni polscy pisarze – Bolesław Prus i Władysław Reymont, który podobno właśnie tu zabrał się do pisania powieści „Chłopi”. Ochorowicz nie osiadł TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII-VIII 2020

7


KIERUNEK JAZDY

jednak w Wiśle na stałe. Zniechęcony opuścił beskidz- do kraju, gdzie rządzili komuniści, musiała być równie kie letnisko w 1913 roku i przeniósł się pod Warszawę, trudna i ryzykowna jak decyzja powrotu w rodzinne gdzie zmarł w 1917 roku. strony, kiedy rządzili tam hitlerowcy. Z niejednoznacz Po Wielkiej Wojnie i podziale Śląska Cieszyńskiego ną przeszłością wojenną w niesprzyjających warunkach pomiędzy Polskę i Czechosłowację w 1920 roku, Wisła PRLu pastor Wantuła zrobił jednak dość zaskakująznalazła się w granicach II Rzeczypocą karierę jako duchowny i teolog spolitej, a konkretniej – w autonoluterański. W 1952 roku, a więc micznym Województwie Śląskim, na w tym samym roku, kiedy urodził rubieżach nowego państwa polskiego, się Jerzy Pilch, w czarnej otchłani które nazywano kresami południowystalinizmu, został zatrudniony na mi. Śląski wojewoda Michał GrażyńWydziale Teologii Ewangelickiej ski włączył drewnianą Wisłę do swoUW, a po zamknięciu wydziału zojego planu modernizacji Śląska i jak stał prorektorem Chrześcijańskiej w 2 numerze „Zarania ŚląskieAkademii Teologicznej w Warszago” z 1937 roku dumnie skonstawie. W 1959 roku Synod Kościotował ewangelicki ksiądz Andrzej ła Ewangelicko - Augsburskiego Wantuła, przekształcił ją w Wiw Polsce wybrał go na biskupa. słę murowaną. W ramach tej moW czasach gomułkowskich biskup dernizacji na Zadnim Groniu, Wantuła był też wiceprezydentem w miejscu dawnego pałacyku myśliwŚwiatowej Federacji Luterańskiej skiego Habsburgów, wdzięczny – jak w Genewie. Mógł wtedy podróżosię wtedy mawiało - lud śląski zbuwać nawet do Afryki. Mieszkając Biskup dr Andrzej Wantuła, fot. Wikipedia dował rezydencję Prezydentowi RP. w Warszawie, pracując w wysoW 1939 roku, po hitlerowskiej kich duszpasterskich i teologiczinwazji na Polskę, Wisła, podobnie jak cały Śląsk nych sferach, o Wiśle i Ustroniu jednak stale pamiętał. Cieszyński, została przyłączona do III Rzeszy. Za I nie dziwota, że już za życia otaczano go tam kultem. Niemców gmina Weichsel wchodziła w skład powia- Kult Wantuły był w naszym domu absolutny, nieumiartu Teschen. W przeprowadzonym w grudniu 1939 kowany i posłusznie podlegali mu wszyscy - wspominał roku policyjnym spisie powszechnym 6 300 miesz- Pilch w „Bezpowrotnie utraconej leworęczności” – Moi kańców Wisły zdeklarowało narodowość śląską, ok. krewni i moi przodkowie byli nieomylni, żyli w doskona400 osób narodowość polską i tylko 200 osób na- łości i sprawowali absolutną wszechwładzę na światem, rodowość niemiecką. Narodowościowa deklaracja i sam fakt istnienia kogoś, kogo ta zgraja pyszałków była w ramach okupacyjnego przymusu volkslisty systema- skłonna kornie słuchać, kogo chciała nieustannie gościć tyzowała piekło nazizmu w codziennej praktyce i sta- i z czyim zdaniem się nabożnie liczyła, był tak zachwywiała ostro kwestię życia i śmierci. Prędzej czy później cający, że aż niewiarygodny. Jakiemuż niewiarygodnemu tragiczny wybór był nieunikniony. Tak jak w przy- przeistoczeniu ulegał w obecności Biskupa mój patriarpadku proboszcza Andrzeja Wantuły. Po wkroczeniu chalny ojciec, jak zmieniała się moja wszechmogąca babka, hitlerowców duszpasterz wiślańskiego zboru zdekla- a o mojej toksycznej matce niezręcznie opowiadać nawet, rował narodowość śląską. Ponieważ jednak wbrew na- matka kochała się w Biskupie bezwstydną miłością nastokazowi władz okupacyjnych głosił kazania po polsku, latki. I tu, trochę jednak okrężną drogą i po omacku, na wiosnę następnego roku został aresztowany, później zbliżam się do ciemnego sedna skomplikowanych i bowywieziony do obozów w Dachau i Mauthausen-Gu- lesnych relacji Jerzego Pilcha z jego rodzinną Wisłą. Nie sen. Po podpisaniu volkslisty został jednak zwolniony mogę oprzeć się wrażeniu, że w języku Lutra można by i wrócił do Cieszyna. Wkrótce niemieckie władze po- tę relację w przybliżeniu określić jako Hassliebe. wiatu Teschen wcieliły go do Wehrmachtu, skierowany Nikt nie jest prorokiem we własnym kraju. Ale akuna front zachodni dostał się do niewoli aliantów, wstąpił rat beskidzka, leśna Wisła od początku XX wieku staw szeregi Armii Polskiej na Zachodzie. W polskim woj- nowiła wyjątkowo podatny grunt dla rozmaitych prosku pełnił funkcję ewangelickiego kapelana. Przez trzy roków. Od czasów Ochorowicza, szczególnie w okresie lata po wojnie pozostawał na emigracji. W 1948 roku międzywojennym, Wisła uchodziła za ważny ośrodek wrócił do kraju i znowu podjął obowiązki proboszcza spirytystyczny, a Agnieszka Pilch, słynna Jasnowidząca ewangelickiego zboru w Wiśle. W Polsce tymczasem z Wisły, wizjonerka i uzdrowicielka, która w 1920 roku już na całego rządzili komuniści. Decyzja o powrocie przeniosła się tam z okolic Ostravy, cieszyła się nie tylko 8

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII-VIII 2020


KIERUNEK JAZDY

szacunkiem czechosłowackiego prezydenta Masaryka, ale i zaufaniem samego marszałka Piłsudskiego. Stanisław Hadyna przypisał jej słynną „Przepowiednię z Tęgoborzy”, najbardziej znane proroctwo powstałe w Polsce w XX wieku. Wisła i jej okolice to kraina o bardzo intensywnej, zróżnicowanej i - szczególnie w XX wieku - zdumiewająco powikłanej duchowości. Pasterstwo, luterstwo, Księstwo Cieszyńskie, Górne Węgry, czeski kancjonał, c.k. monarchia, Śląsk Austriacki, polscy turyści pielgrzymujący do źródeł Wisły, aborygeni trudno nawracający się na polskość, radykalni protestanci, spirytyści, jasnowidze, najpierw sanacyjni moderniści z zameczkiem dla prezydenta, potem rządy hitlerowców, a po nich komuniści. Inne rozkosze i wiele demonów. Wszystko skumulowane w małej miejscowości na południu w rejonie przygranicznym, w jednej rodzinie, w zasięgu dwóch trzech luterskich pokoleń. Drzewo o luterskich, wiślańskich korzeniach po kilku stuleciach musiało w końcu zrodzić cierpki, szyderczy owoc. Ta szczególna, zdumiewająca kultura, ta niesamowita społeczność, musiała w końcu wydać ze swego łona proroka, który przeżył i przetrawił jej soki i kwasy, który wywlókł na rynki w dalekich miastach jej mroczne tajemnice, który nastawił jej lustro, by się w nim przejrzała i rozpoznała, ale sam się od niej odwrócił i oddalił, sam siebie postawił poza jej nawiasem, bo tylko z odpowiedniego dystansu mógł ją rozegrać, rozprawić się z nią i rozliczyć. Nie był jednak takim prorokiem jak Fryc Moitschek, listonosz z Sigły, jasnowidz i uzdrowiciel, groteskowa figura z jego powieści „Wiele demonów”, w której Sigła jest pseudonimem Wisły. Pilchu stał się wiślańskim prorokiem mimochodem, jakby mimo woli i poniekąd wbrew sobie, tak jakby był tylko narzędziem jakichś nieznanych, mrocznych sił, tylko sekretarzem jakiejś muzy, która mu to wszystko dyktuje. Demony nasze historie opowiadają – stoi zapisane w manuskrypcie Fryca Moitschka. Pilchu prorokował równie brawurowo na trzeźwo jak i w pijanym widzie, w zdrowiu i w chorobie, z okiem łapczywym, bardzo jasnym, choć z trzęsącymi się rękami, narastającym wewnętrznym dygotem i zanikającym głosem. Był pisarzem, a więc prorokiem zakręconym i do kwadratu. Co więcej, był ewangelickim narratorem wszechwiedzącym. I jako taki z duszą na ramieniu i z mózgiem w popłochu bezceremonialnie opisywał swoich bliźnich. Z ich przeszłości i teraźniejszości wróżył przyszłość. Nie wiem, czy wiślanie, jego ewangeliccy krewniacy i rodacy, znosili to ze stoickim spokojem, bez wewnętrznego sprzeciwu, gniewu, a nawet złości. Czy stawiali jego prozie bierny opór tak jak przedtem, w PRLu, stawiali bierny, choć dwuznaczny opór komunizmowi? Pewnie w większości po prostu go ignorowali, bo powszechnie raczej nie

czytywali „Tygodnika Powszechnego”, już prędzej „Politykę”, i może właśnie przez „Politykę” jakoś się do niego niektórzy przekonali, ale pewnie stale ci niektórzy mieli z nim kłopot. A w dodatku z roku na rok coraz bardziej zanikało czytelnictwo książek i literatury pięknej, także w Wiśle, gdzie przez wieki pielęgnowano protestancką kulturę słowa. Nie wiem, kiedy i którzy wiślanie w końcu przekonali się do Pilchowych literackich donosów na ich społeczność, ale jak synek z Wisły wyrósł na podziwianego w Krakowie i Warszawie pisarza laureata, którego opowieści są filmowane, a filmy według jego prozy pokazywane w telewizji, pewnie machnęli na jego impertynencje ręką. Zresztą, obraz Wisły w prozie Pilcha jest prawdziwy i zarazem nieprawdziwy, trochę zakamuflowany, przesunięty, nie dość, że lekko szurnięty, czyli artystycznie zdeformowany, ale też grubo przesadzony. Niby realistyczny, ale zarazem nierealny. Wisła i cała jej skomplikowana, pastersko-protestancko-ezoteryczno-turystyczna pograniczna wiślańskość była najważniejszym tworzywem pisarstwa Jerzego Pilcha. To właśnie splot wiślańskich osobliwości zdeterminował jego dzieło. Autor „Wielu demonów” przez całe życie doznawał ich na własnej skórze, przetrawił je intelektualnie i na kanwie tego trudnego, bolesnego dziedzictwa wysnuł wielowątkową, rozpisaną na wiele utworów opowieść o dziwnej, podgórskiej krainie swego dzieciństwa, gdzieś na pograniczu państw, kultur, religii, a także na przełomie czasów. Podobnie jak Gabriel Garcia Marquez stworzył Macondo, a William Faulkner okręg Yoknapatawhpa, Pilch po swojemu opisał, a zarazem wykreował świat, który dogłębnie znał, po którym mógłby być przewodnikiem. Okazał się najważniejszym wiślańskim medium. Dla polskiej kultury w XXI wieku wiślańskie dzieło Pilcha będzie miało siłę podobną jak w XIX wieku litewskie dzieło Mickiewicza, a w XX wieku krakowskie dzieło Wyspiańskiego i zakopiańskie dzieło Witkacego. Pisząc o Wiśle, Pilch przesunął środek ciężkości polskiej literatury na południowe krańce polskości. Dzięki temu polska literatura, po bez mała dwustu latach dominacji pisarstwa pochodzącego z kresów wschodnich i północnych, osiągnęła wreszcie za sprawą Pilcha równowagę. Na antypodach tamtych kresów otworzył jej nową perspektywę akurat na przełomie lat 80 i 90 poprzedniego wieku, w przededniu pamiętnej jesieni narodów, upadku berlińskiego muru, u progu III Rzeczypospolitej. A była to perspektywa właśnie śląsko-cieszyńska, południowa i zachodnia, luterska i europejska, a nawet atlantycka. To właśnie Pilchu dokonał tego przełomu. Co z tego jeszcze wyniknie dla literatury? Co z tego wyniknie dla Wisły? Poczekamy, zobaczymy. Poczytamy, pomyślimy. TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII-VIII 2020

9


WYŻSZA BRAMA

ie s

ła w H o łd

y

s

W

trzy zdjęcia

i jeden list

1.

To zdjęcie pochodzi z rodzinnych kolekcji i jest sieroce. To znaczy nikt do niego przyznać się nie chce, nikt nie rozpoznaje cioci, wujków, babć, prababć, dziadków i pradziadków ani marginalnych kuzynów. Zatrzymana w trwaniu czasu otwarcia migawki akcja dzieje się wczesną wiosną lub późną jesienią. Jednak to raczej przednówek: ogołocone z liści gałęzie drzew, świeżo spadnięty śnieg, marne łodygi wyłażące spod ziemi. Twarze wychudłe i zmarniałe po - zapewne długiej - zimie. Rysuje się na nich oczekiwanie na dary wiosny. Światło już wiosenne, wydobywające na światłoczułej płycie dokładność szczegółu. To zdjęcie, pochodzące z początku XX wieku, mogło zostać zrobione na Śląsku Cieszyńskim, albo na Ziemi Żywieckiej. Tak wynika z rodzinnych genealogii. Jedno i drugie to CK Austria. Jest dziełem wędrownego fotografa, takiego, co zabierał z zakładu fotograficznego w Krakowie, albo w Cieszynie, albo w Bielsku, albo w Żywcu, albo w Wadowicach albo i nawet w Lwowie ciężki skrzynkowy aparat z jeszcze cięższym zapasem szklanych światłoczułych płyt i ruszał w świat portretować lud prosty. Portretowani zresztą podeszli do uwieczniania ich poważnie przebierając się jak do kościoła lub 10

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII-VIII 2020

- co bardziej mi się kojarzy - do trumny: wykrochmalone kołnierzyki, plastron, zegarek z dewizką, korale. Kim oni byli? Myślę, że bogatymi wieśniakami, właścicielami sklepu, który mieścił się w domu służącym jako tło do fotografii. Na zdjęciu jest też umundurowany mężczyzna. Kto to? Policjant pilnujący porządku? Nie, to raczej jeden z członków rodziny dumny z noszenia CK uniformu. Ale zaraz - przyjrzyjmy się bliżej; postaci stoją za płotem, tylko on jeden przed płotem, a nogi jego wbite są w żerdzie. Nie, po prostu umundurowany jest wycięty z innego zdjęcia i doklejony! Oglądałem dziesiątki zdjęć z czasów nieboszczki Austrii i na co najmniej połowie z nich był umundurowany mężczyzna - synonim ładu i porządku, datującego się od czasów Maryji Terezy, którą ówcześni świetnie pamiętali, a to że owa cesarzowa zmarła w 1780 roku nie ma żadnego znaczenia, czas mityczny stoi w miejscu. I na tym zdjęciu umundurowany musiał być, skoro nie mógł stanąć przed obiektywem - to go dokleili. Bo taki był porządek i ład tamtego świata, który skończył się kilkoma strzałami w bośniackim Sarajewie. Choć potrzeba umundurowanych mężczyzn pozostanie.

2.

Na Śląsku Cieszyńskim istniał zwyczaj przyniesiony najprawdopodobniej przez Wiedeń z Francji robienia zdjęć wizytowych przedstawiających panny na wydaniu. Zbierały się panny, ubierały pięknie


WYŻSZA BRAMA

i udawały się na sesję do fotografa atelierowego. Potem takie zdjęcie, o wymiarach ok. 7,5 x 11 cm służyło rodzicom i opiekunom panien do dyskretnej prezentacji celem znalezienia kandydata na męża. To zdjęcie zostało zrobione w Bielsku, mieście na Śląsku Cieszyńskim (graniczącym z należącą do Małopolski Białą), w atelier Robert Schreinzer & Sohn, Hotel Nordbahn, Banhofstrasse. Panny przyjechały na sesję najprawdopodobniej z Żywca, Wiednia, Bielska i okolic. Jest też na nim moja prababcia, Adela Katzer, Niemka z Wiednia, która potem osiadła w pobliskim Żywcu. Na odwrocie zdjęcia nadruk informujący o tym, że negatyw pozostaje w archiwum, i że zawsze będzie można będzie z niego zrobić kopię. Delikatne parasolki w rękach, kapelusze zdobione fantazyjnymi wstążkami, dobór koloru sukien i ustawienie ich w kompozycję. Fotograf wiedział chyba wszystko o świetle, obdarzony, malarską wrażliwością. Zwraca uwagę delikatność spojrzenia i nadzieja, co do przyszłości w oczach panien.

3.

Mężczyzna w mundurze austriackiego żołnierza uwieczniony na zdjęciu zrobionym w atelier w Przemyślu był już albo żonaty, albo zdjęcie zrobiono jeszcze gdy był on stanie kawalerskim i służyło jako zdjęcie wizytowe celem poszukiwania kandydatki na żonę. W każdym razie skojarzyło się to zdjęcie ze zdjęciem opisanym powyżej, gdyż to mój pradziadek Karol Wojtyła, pochodzący z Zebrzydowic, którego dalsze losy rzuciły do Żywca, gdzie ożenił się z wiedenką Adelą Katzer. Z zawodu nauczyciel, potem stał się oficjałem w żywieckich dobrach Habsburgów. Widoczna rysa wzięła się najprawdopodobniej stąd, że ktoś chciał to zdjęcie złamać. Albo po prostu pękło serce zdjęcia.

4.

Kiedy Karol Wojtyła stał się oficjałem (tu już czasy Drugiej Rzeczpospolitej) pisał na maszynie, na firmowym papierze Dóbr Habsburgów listy do syna. Ów z jednej strony starał się o pracę w żywieckim browarze w charakterze adiunkta, a z drugiej pragnął się ożenić: „Pan Dyrektor Cyhan oświadczył gotowość na Twe przyjęcie, jednakowoż tylko w randze adjunkta i naturalnie z tymi prerogatywami, które z tą rangą związane, a więc w razie objęcia tej posady z oświadczeniem, że się zgadzasz na trzyletni celebat. Trzeba się pogodzić z losem, bo na razie ważniejszy chleb niż żeniaczka! O treści niniejszego listu, względnie o warunkach przyjęcia nie wolno Ci się przed nikim wygadać, a tym mniej przed Helką, istnieje bowiem przypuszczenie, że nie potrafisz o sprawach służbowych, względnie o takich, które nie są aktualne, a powinny do definitywnego rozstrzygnięcia zatrzymane być u siebie, a tym mniej przed kobietami roztrząsane, trzymać język za zębami, co jest koniecznym u urzędnika arcyksiążęcego”. Romanse, choćby poprzez pozowanie na wizytowych czy pamiątkowych zdjęciach, romansami - ale jeśli chce się podjąć funkcji adjunkta w arcyksiążęcym browarze należy najpierw przejść przez wieloletni celibat i nie rozmawiać o sprawach służbowych z kobietami, szczególnie z ciotkami. Inna sprawa, że ten celibat nie był zbyt skuteczny, skoro adresat tego listu, mgr inż. Jan Wojtyła, po wojnie dyrektor browaru w Cieszynie, w dniu 19 stycznia 1935 roku skierował do Dyrekcji Dóbr Żywieckich pismo treści następującej: „Niniejszym donoszę, że w dniu 27 listopada 1934 r. urodziła mi się córka, która na Chrzcie Św. otrzymała imię Ewa Jadwiga. Powyższe doniesienie przedkłada się w drodze urzędowej.” To była moja Mama. czerwiec - lipiec 2020

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII-VIII 2020

11


WYŻSZA BRAMA

Ja

cek

Cwet

ler

Dziedzice stacja Kolei Północnej

Na początku XIX wieku rodzina Rothschildów była jedną z najzamożniejszych na świecie. Majątek rodowy stworzył we Frankfurcie, Mayer Amschel Rothschild. Familia prowadziła swoje działania, m.in. pośrednicząc w operacjach finansowych, obsługując europejskie dwory cesarskie, królewskie, książęce i rządy niektórych państw, poprzez 5 domów: frankfurcki, paryski, londyński, neapolitański i wiedeński. Dyskrecja i skuteczność były dewizami banku rodu Rothschildów.

Na czele wiedeńskiego domu finasowego stał baron Salomon Mayer von Rothschild, założyciel wiedeńskiego oddziału banku Familii. Był zaangażowany w liczne transakcje dworu cesarskiego Habsburgów oraz polityków w ich państwie (np. kanclerz Klemens von Metternich). Salomon Rothschild, dzięki swoim działaniom i koneksjom, w 1842 roku, jako pierwszy Żyd, uzyskał prawa obywatelskie w Wiedniu, co dało mu możliwość nabywania nieruchomości. 12

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII-VIII 2020

M.in. kupił huty żelaza w Witkowicach (dziś Ostrawa), kopalnie węgla kamiennego na Śląsku Cieszyńskim, pałac w Szylerzowicach oraz założył spółkę akcyjną Nordbahn (Kolej Północna), której był aż do śmierci dyrektorem. Od 1846 roku należał do niego zamek w Chałupkach. Pod koniec życia (zmarł w 1855 r.) był uważany za największego właściciela ziemskiego w Europie. Najdonioślejszym i najpraktyczniejszym spadkiem, jaki pozostawił po sobie baron Salomon Rothschild jest


WYŻSZA BRAMA

Fot. po lewej. Kolej Północna Cesarza Ferdynanda, świadectwo ułamowe V emisji 1855-56 Fot. powyżej. Kolej Pólnocna, pocztówka z początków XXw. Fot. po prawej. Dworzec w Dziedzicach przed I wojną światową

C.K. Uprzywilejowana Kolej Północna Cesarza Ferdynanda (po czes. Severni Draha cisare Ferdinanda; niem. K.u K. privilegierte Kaiser Ferdinands- Nordbahn, KFNB). Pomysł zbudowania lini kolejowej z Triestu do Wiednia, oraz do Ostrawy, Wieliczki i Brodów (wszystko w ramach ówczesnego Cesarstwa Austriackiego) przedstawił Franz Xaver Riepl, miejscowy geolog w 1830 roku. Pomysł spodobał się Salomonowi Rothschildowi, który postanowił sfinansować projekt budowy linii kolejowej. Pierwej jednak wysłał Riepla do Anglii, aby zdobył kolejowe doświadczenie oraz nawiązał kontakty z właścicielami fabryk lokomotyw, wagonów, zakładów infrastruktury kolejowej (jakbyśmy dziś powiedzieli). W tym czasie kiedy Riepl przebywał w Anglii, Rotschildowie wystarali się o koncesję na budowę linii kolejowej. Koncesję otrzymała spółka Wechselhaus S.M. von Rotschild, 4 marca 1836 roku, na wykonanie drogi kolejowej pomiędzy Wiedniem a Salzburgiem. W przywileju zawarto także zgodę na budowę odgałęzień do Brna, Ołomuńca i Opawy. Koncesja posługiwała się nazwą; „North Railway” lub „Nordbahn”

Pierwszy odcinek Kolei Północnej, na trasie Florisdorf – Wagram, długości 13,12 km.otwarto 17 listopada 1837 roku. Pracami kierowali Alois Negrelli (inspektor generalny) oraz Franz von Bretschneider (główny inżynier). Drugi odcinek połączył Florisdorf z Wiedniem. Pierwszy pociąg na tej trasie wyruszył ze stacji Wien Nord, rankiem 6 stycznia 1838 roku, o godzinie 9,30. W marcu 1837 roku z Anglii przpłynęły do Triestu pierwsze lokomotywy dla obsługi C.K. Kolei Północnej. Zostały one wyprodukowane w fabrykach George’a Stephensona – Newcastle upon Tyne oraz Charlesa Tayleur & Co. w Warrington (najczęściej zamawiano lokomotywy typu „Ajax”). Lokomotywy przywożono w częściach i montowano je w warsztatach, które wybudowano przy dworcu Wien Nord. Lokomotywa „Morawy” mogła ciągnąć 10 wagonów, w których mogło podróżować 218 pasażerów. Od 1939 r. wprowadzono na lini Nordbahn nocne połączenia kolejowe. Odcinki C.K Uprzywilejowanej Kolei Północnej Cesarza Ferdynanda oddawano sukcesywnie, idąc od Wiednia do: Bohumina (Oderberg), w 1847, do Chałupek – granica pruska (Annaberg), w 1848, do Dziedzic TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII-VIII 2020

13


Mayer Amschel Rothschild. źródło Wikipedia

WYŻSZA BRAMA

(Dziedzitz), w 1855,do Opawy (Troppau), w 1855, Bielsko (Bielitz), w 1856, Oświęcim (Auschwitz), w 1856, Trzebini, w 1856, Mysłowice, Szczakowa, Maczki (Granica)- granica rosyjska, Kraków, w 1858, Ołomuniec, w 1870 roku. W kolejnych latach spółka „C.K. Uprzywilejowane Towarzystwo Akcyjne Kolei Północnej Cesarza Ferdynanda” otrzymała jeszcze 3 koncesje na budowę kolejnych odcinków i odgałęzień – 1873; 1885;1886, m.in linie Bielsko – Żywiec i Bielsko – Kalwaria Zebrzydowska, Kraków – Podgórze, Bielsko – Frydek, Goleszów – Ustroń i i Piotrowice – Karwina. Kolej Nordbahn skomunikowana była z Koleją Warszawsko-Wiedeńską, z Koleją Górnośląską, Koleją Wilhelma (Kożle – Racibórz – Chałupki) i z Koleją Prawego Brzegu Odry. Wprowadzono specjalne, okresowe składy pasażerskie, dla rosyjskiej arystokracji, na trasie Sankt Petersburg – Wiedeń. Ostatni odcinek do Karwiny oddano 1 września 1898 roku. W 1902 roku długość wszystkich linii KFNB liczyła 1 309 km. Pod koniec XIX wieku Kolej Północna dysponowała ogromnym taborem kolejowym – 408 lokomotyw, 589 wagonów pasażerskich i 12 807 wagonów towarowych. W swej ofercie pasażerskiej linie C.K. Uprzywilejowanej Kolei Północnej miały 4 klasy wagonów: klasa I – siedzenia aksamitno-pluszowe, przestronne wnętrza, przedziały, szyby w oknach. Oznaczenie wagonów i biletów żółte. Cena za przejazd 1 mili austriackiej (ok. 7 km) wynosiła 18 krajcarów ( 1 krajcar = 1/60 złotrgo reńskiego). klasa II - skórzane siedzenia, przeszklone szyby, przedziały, wnętrza komfortowe. Oznaczenie wagonów i biletów zielone. Cena za przejazd 1 mili austriackiej wynosiła 12 krajcarów. klasa III - siedzenia drewniane, wagon zadaszony 14

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII-VIII 2020

otwarty. Oznaczenie wagonów i biletów brązowe. Cena za przejazdu 1 mili austriackiej wynosiła 9 krajcarów. klasa IV – otwarty wagon, bez siedzeń i zadaszenia. Oznaczenia biletów i wagonów niebieskie lub bez oznaczeń. Cena przejazdu 1 mili austriackiej wynosiła 6 krajcarów. Żołnierz lub podoficer jadący na rozkaz doatawał bilet biały i mógł podróżować III klasą. W latach 60-tych XIX wieku zrezygnowano z wagonów IV klasy. W użyciu były także wagony sypialne, salonki, wagony restauracyjne, wagony pocztowe oraz wagony specjalne np. do przewozu koni i zaprzęgów konnych. Wagony wyższej klasy, salonki i restauracyje posiadały oświetlenie elektryczne. Większość pasażerów korzystała z wagonów klasy III. Pociągi przemieszczały się z prędkością od 80 do 100 km / h. W 1869 roku w wagonach należących do spółki C.K. Koleje Pólnocne pojawiają się toalety. Pociągi na liniach Nordbahn słynęły z punktualności, a maszyniści bardzo często nagradzani byli przez cesarza złotymi zegarkami kieszonkowymi. W 1901 roku pociągi Kolei Północnej przewiozły ponad 15 mln pasażerów. Siedziba spółki kolejowej KFNB oficjalnie mieściła się w Wiedniu, a faktycznie w Krakowie. Od 31 października 1906 roku właścicielem C.K. Uprzywilejowanej Kolei Północnej Cesarza Ferdynanda zostały Cesarsko-Królewskie Koleje Państwowe. Jednym z ważniejszych węzłów kolejowych C.K. Uprzywilejowanej Kolei Północnej Cesarza Ferdynanda była stacja w Dziedzicach. Stacja była skomunikowana z wszystkimi okolicznymi liniami kolejowymi. Z Dziedzic, z przesiadkami można było pojechać do Wiednia, Budapesztu, Zagrzebia, Triestu, Krakowa, Lwowa, Czerniowców, Wrocławia, Berlina, Warszawy, Wilna, Sankt Petresburga czy Gdańska. Do 1925 roku stacja w Dziedzicach była stacją graniczną między Cesarstwem Austro-Węgierskim a Cesarstwem Niemieckim (potem funkcję tę przejęła stacja Zebrzydowice). Stacja posiadała własną lokomotywownię, z obrotnicą wachlarzową i zajezdnią dla kilkunastu lokomotyw. Budynek dworca należał do jednego z największych nie tylko na linii Nordbahn, ale i w całym cesarstwie. Już niebawem rozpoczną się na dziedzickim dworcu prace rewitalizacyjne i myślę, że w 2022 roku dworzec powróci do swej świetności. A oprócz podróżnych na stację będą mogli przybywać miłoścnicy kolei i industrialnych klimatów, bowiem w części dworca powstanie Muzeum. Już dziś serdecznie Państwa doń zapraszam. Bibliografia: Mazan L., 150 lat kolei żelaznych w Galicji”, Kraków, 1997150 lat dróg żelaznych w Galicji0 „Szlakiem rodu Rothschildów”, Racibórz, 2019 Materiały z Internetu, pocztówki i akcja – zbiory prywatne.


WYŻSZA BRAMA

tel. +48 570 051 573 Katowicka 157, Cieszyn www.dotacjenamiare.pl

W 2016 roku dwie przedsiębiorcze trzydziestolatki założyły spółkę cywilną i do dzisiaj z powodzeniem szyją w jej ramach dotacje skrojone na miarę. Specjalizują się w: - pozyskiwaniu środków zewnętrznych krajowych (ministerialnych i samorządowych) oraz unijnych (Europejski Fundusz Społeczny, Europejski Fundusz Rozwoju Regionalnego, Program Rozwoju Obszarów Wiejskich, Regionalny Program Operacyjny oraz Program Operacyjny – Wiedza, Edukacja, Rozwój) dla MŚP, JST i NGO; - kompleksowej obsłudze wniosków (od analizy możliwości uzyskania finansowania, po rozliczenie pozyskanych środków); - ewaluacji dużych inwestycji. Już dzisiaj w portfolio spółki znajdziemy 61 zrealizowanych wniosków, których suma opiewa na zawrotną kwotę 25 milionów złotych. Chociaż źródła finansowania są różne, to głównym celem wszystkich dotacji jest innowacyjność, rozwój i/lub stabilizacja działalności lub przedsięwzięć już istniejących, a także umożliwienie nowym rekinom biznesu wpłynięcie na szerokie wody przedsiębiorczości. Zaś w szerszym planie służą zrównoważonemu i spójnemu rozwojowi lokalnych ojczyzn.

CO JEST DOSTĘPNE - dotacje bezzwrotne, - pożyczki z preferencyjnym oprocentowaniem.

JAKIE SĄ CELE PRZYZNANIA DOFINANSOWAŃ - rozwój i wdrożenie innowacji w już istniejących podmiotach, - pomoc w założeniu działalności gospodarczej. Środki unijne oraz krajowe, to współcześnie najważniejsze źródła inwestycyjne dla MŚP, JST czy NGO. Trend ten będzie się nasilać, ponieważ UE oraz kraje członkowskie w walce z kryzysem zdrowotnym uruchomiły nowe narzędzia walki z zapaścią gospodarczą. Wszystkie dostępne działania będę realizowane w „Dotacje szyte na miarę”.

Z CZEGO OBECNIE MOŻNA SKORZYSTAĆ? LOKALNE GRUPY DZIAŁANIA - „Cieszyńska Kraina”, „Ziemia Bielska” oraz „Żywiecki Raj” planują uruchomić nabór wniosków na otwarcie i rozwój działalności gospodarczych. Wysokość dotacji: max. 50 tys. na otwarcie lub 50% dofinansowania na rozwój (max. 300 tys.) działalności. Start naboru wniosków: przełom sierpnia i września 2020 roku. BON NA INNOWACJE to dotacja skierowana do MŚP, realizowana w 2 etapach: zakup usług badawczych oraz wdrożenie założeń. Wysokość dotacji 1. etap: max. 340 tys. + 15% wkładu własnego. Wysokość dotacji 2. etap: max. 560 tys. zł + 30% wkładu własnego. Nabór wniosków 1. etap: do końca września 2020r. Nabór wniosków 2. etap: do końca 2020r. KREDYT TECHNOLOGICZNY to dotacja skierowana podobnie jak bon do MŚP. Wsparcie przeznaczone jest na realizację inwestycji technologicznych. Wysokość dotacji: max. 5 mln złotych (kwota zależna od województwa, w którym wdrażane są nowe rozwiązania). Nabór wniosków: do końca 2020r. Ponad to w EM Office - dotacje na miarę szyją także z wielu innych narzędzi umożliwiających dofinansowanie bądź uzyskanie pożyczki nisko oprocentowanej. Jeśli jesteś lub planujesz zostać mikro-, małym lub średnim przedsiębiorcą, jednostką samorządu terytorialnego czy organizacją pozarządową, firma EM Office – Dotacje Szyte na Miarę dostosuje odpowiednią dotację bezpośrednio do rozmiarów Twoich potrzeb. Wszystkich zainteresowanych zachęcamy do kontaktu pod nr. 570 051 573.

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII-VIII artykuł 2020 sponsorowany

15


WYŻSZA BRAMA

Nabrzeże przyjaźni i spacerek wolności Zbigniew Machej

Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. W mądrości tego porzekadła kryje się pewna syntetyczna refleksja wywiedziona z długotrwałego ludzkiego doświadczania przewrotności dobra i zła i ich nierozerwalnego współwystępowania. Potwierdza to również pandemia choroby Covid 19. Nigdy nie wiadomo - jak mówiły nasze babcie - co jest na co dobre. Te dwa przysłowia dopełniają się w swojej mądrości. Z czegoś, co wydaje się tylko złe, może wynikać jednak jakieś dobro, które nie byłoby możliwe, gdyby go nie poprzedzało coś, co wydawało się wyłącznie złe. Okazało się, że jednak to straszne, podstępne, groźne dla zdrowia i życia zło, mimo powszechnego strachu, wyzwoliło pewien nadzwyczajny potencjał dobra, spowodowało jakieś niespodziewanie pozytywne konsekwencje, ujawniło nowe wymiary ludzkich uczuć, pokazało, jak może działać współczucie, do jakich zdolne jest poświęceń, pogłębiło nasze zrozumienie powszedniej potrzeby miłości, czułości, tęsknoty, solidarności i przyjaźni. Życie zaczęło znowu zależeć od dobrego - czyli opartego na prawdzie - porozumienia oraz od współpracy, która, choć zdalna, pomogła nam zachować resztki gruntu pod nogami, przeżyć w sytuacji rozpędzającego się kryzysu. Pandemia jeszcze nie minęła. Jeszcze za wcześnie na jej bilans i z wieloma dotyczącymi jej wnioskami, które się spontanicznie narzucają, należy się jeszcze wstrzymać. Koronawirus, również przez wprowadzone epidemiczne restrykcje, spowodował, że inaczej spojrzeliśmy na nasze życie, formę i styl społecznej koegzystencji. Dotyczy to zwłaszcza mieszkańców miast. W narzuconej izolacji miasta się wyludniły, a mieszkania przepełniły, nawet odwiedziny znajomych stały się niezgodne z przepisami. Zamknięto wszystko poza sklepami najniezbędniejszej potrzeby, a zakazem zgromadzeń objęto nawet kościoły. Domowa izolacja, dezynfekcja, dystans społeczny, zamaseczkowanie stanowiły główne środki przeciwko szerzeniu się epidemii. Mieszkańcy obszarów nadgranicznych doznali jeszcze dodatkowej, lecz istotnej dla ich normalnego życia restrykcji – zamknięcia granicy państwowej. W marcu 2020 roku obowiązujące w Unii Europejskiej zasady porozumienia z Schengen z dnia na dzień przestały obowiązywać. Polskie państwo, które przystąpiło do Strefy Schengen 21 grudnia 2007, zamknęło swoje granice w połowie marca 2020, a dla powracających z zagranicy obywateli wprowadziło obowiązek 14-dniowej kwarantanny. Zawieszone zostały pasażerskie połączenia międzynarodowe. Stanęły autobusy, pociągi, uziemione zostały samoloty. Nadal miał tylko działać transport cargo. Wyludniły się dworce i hotele. Zamarł ruch turystyczny. Polska pod tym względem nie była wyjątkiem. W miarę narastania epidemii podobne restrykcje wprowadziły niemal wszystkie kraje w Europie,

16

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII-VIII 2020

a jeżeli nawet nie wprowadziły ich same – jak choćby Szwecja - to i tak w praktyce zostały włączone w system restrykcji, które wprowadziły państwa sąsiednie. Wiele z nich wprowadzono na wyrost, na zapas, na wszelki wypadek, dla świętego spokoju, żeby się ludzie nie burzyli, że nie podejmuje się żadnych kroków, ale właściwie na oślep. Tak czy inaczej wytwarzał się chaos, pandemia ujawniała raz po raz swój pandemoniczny charakter, w Polsce wzmożony jeszcze bezwzględną polityką władz nastawionych na przeprowadzenie wyborów prezydenckich i zachowanie władzy za wszelką cenę. Zamknięcie granicy to był dodatkowy cios dla wielu ludzi, których praca i środki utrzymania związane były z otwartą granicą. Ugodziło to również w związki rodzinne, koleżeńskie, a nawet miłosne, bo nagle rozdzielone zostały nie tylko rodziny, ale też przyjaciele i kochankowie. Trudno się dziwić, że blokowanie granicy - jak w stanie wojennym w 1982 roku - teraz w 2020 roku wywołało na Śląsku Cieszyńskim spore niezadowolenie i protesty społeczne. Ludzie uświadomili sobie boleśnie absurd granicy ustanowionej tu przed stu laty i teraz domagali się przywrócenia swobodnego ruchu przez granicę. Mimo zakazu zgromadzeń cztery razy wychodzili maszerować wzdłuż Olzy, nabrzeżem od Mostu Przyjaźni do Mostu Wolności, domagając się przywrócenia dostępu do pracy, do rodzin, do normalnego życia bez państwowej granicy. Pojawiły się też hasła o wolnym, otwartym mieście Cieszynie, a demonstranci oprócz transparentów ze swoimi hasłami nieśli także flagę Księstwa Cieszyńskiego, która


WYŻSZA BRAMA

fot. Stefan Mańka

później została przywiązana do balustrady koło Mostu Wolności. Ale zanim odbyły się w Cieszynie przemarsze gniewu z powodu zamknięcia granicy, już w drugim tygodniu po wprowadzeniu blokady, po obu brzegach Olzy pojawiły się banery manifestujące bardziej pozytywne uczucia. Baner Stýská se mi po tobě, Čechu /Tęsknię za Tobą, Czechu umieszczony między Mostem Przyjaźni a Mostem Wolności przez Stefana Mańkę i Magdę Szadkowską, był spontaniczną reakcją na nagle i niespodziewanie zablokowaną możliwość bezpośredniego kontaktu z czeskimi przyjaciółmi. Organizatorzy tej akcji, na co dzień działający w dziedzinie współpracy transgranicznej, wysłali w świat jasny, pozytywny przekaz i to niemal dokładnie w stulecie nieszczęsnego podziału Śląska Cieszyńskiego i Cieszyna i ustanowienia w tym miejscu granicy państwowej. Na ich wyznanie pojawiła się równie emocjonalna odpowiedź z czeskiej strony. Tak w wiosennym słońcu rozkwitła ponadgraniczna, ponadrzeczna i ponadnarodowa banerowa komunikacja symboliczna. Poza fejsem, whatsupem, viberem i całym internetem. Jej najbardziej wzruszającym przejawem był transparent zakochanego Czecha z prośbą o rękę adresowaną do pewnej Polki na drugim brzegu, która podobno na tę prośbę odpowiedziała pozytywnie. I tak, wskutek epidemii, restrykcji i zablokowania granicy przez facetów w mundurach, nabrzeże Olzy pomiędzy Mostem Przyjaźni i Mostem Wolności niespodziewanie stało się gorącą

linią ekspresji uczuć związanych z wolnością i przyjaźnią bez państwowych granic. W stulecie ustanowienia granic państwowej pomiędzy Polską i Czechosłowacją mieszkańcy Cieszyna spontanicznie wyrazili swoje przeświadczenie, że granica w tym miejscu, zwłaszcza kiedy blokują ją uz brojeni faceci w mundurach, jest absurdalnym, anachronicznym przeżytkiem z XX wieku, czyli z epoki nieludzkich, militarystycznych totalitaryzmów, czymś w rodzaju niewidzialnego berlińskiego muru, postawionego na szumiącym po dolinie nurcie Olzy. Społeczne reakcje na antyepidemiczne zamknięcie granicy w Cieszynie i Czeskim Cieszynie wiosną 2020 roku to jakby symboliczny wykrzyknik postawiony za całym stuleciem funkcjonowania granicy w tym miejscu. Nie chcemy tej granicy. Chcemy spokojnie i swobodnie przechodzić tam i z powrotem przez oba mosty – Most Wolności i Most Przyjaźni. I chcemy żeby Cieszyn, cały Cieszyn, był miastem wolnym, otwartym – naszym i waszym, wspólnym, europejskim. A na obu mostach chcemy się umawiać i spotykać, nawet w celach towarzyskich. Pokazaliśmy to społeczeństwom obu państw i taki właśnie, prosty i jasny sygnał wysłaliśmy stąd do władz centralnych w obu państwach. A także, przy okazji, do Europy. I ma to symboliczne, historyczne znaczenie. Może władze miejskie po obu stronach Olzy powinny wyciągnąć z tego wniosek i nabrzeże pomiędzy obu mostami powinno teraz zyskać nową rangę i zostać odpowiednio do tej historycznej symboliki

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII-VIII 2020

17


WYŻSZA BRAMA

wyeksponowane. Odtąd to miejsce symbolizować może nie tylko solidarność polsko-czesko-słowacką, ale po prostu przyjaźń Polaków i Czechów. Tej wiosny, naznaczonej izolacją i frustracją z powodów epidemicznych, doszło tu do manifestacji uczuć związanych z wolnością i przyjaźnią bez granic, pracą bez ograniczeń i normalnym, ludzkim życiem we wspólnej Europie. Przynajmniej na warunkach określonych przez porozumienie z Schengen. I chwała miejscowej policji za to, że nie interweniowała i nie nękała protestujących. Będzie jej to w przyszłości policzone. Te wydarzenia przechodzą teraz do legendy, a nawet wypełniają, żywą, aktualną treścią legendę o spotkaniu Trzech Braci. Banery i protesty w Cieszynie były też manifestacją przywiązania do idei strefy Schengen, nawet jeżeli hasła o obronie Schengen nie widniały nad głowami protestujących. W tym roku nie doszło do spotkania władz samorządowych i mieszkańców obu miast w związku ze Świętem Trzech Braci. Koronawirusowa wiosna z zamkniętą granicą nadała również i takim, ludycznym wydarzeniom nowy sens. To one wyrażają europejską specyfikę tego miasta, która po 1989 roku podjęta na nowo przez lokalne instytucje z czasem się zrutynizowała i zbanalizowała, a ich formuła trochę się zużyła. Zablokowana granica w 2020 roku otworzyła oczy szczególnie tym, którzy nie pamiętają czasów realnego socjalizmu, na fundamentalne wartości cieszyńskiego pogranicza – wolność i przyjaźń ponad granicami i ponadnarodową współpracę. Banery, flagi i transparenty umieszczone tej wiosny nad Olzą mają teraz wartość historycznych eksponatów. Odcinek Alei Jana Łyska między Mostem Przyjaźni i Mostem Wolności to już

nie tylko część nadrzecznego deptaka i trasy rowerowej oraz okolica, która w tygodniu kojarzy się głównie ze straganami otwartymi dla klientów zza Olzy. Okres koronawirusowego zamknięcia granicy dotkliwie uświadomił nam również wyjątkowość i pewną skromną szlachetność tego miejsca. To jest nowy symboliczny odcinek cieszyńskiego pejzażu, nie rekreacyjne open-air muzeum jak po drugiej stronie Mostu Przyjaźni, ale miejsce, gdzie dopełniono tamtą historię o nowe, istotne fakty. Trochę jak stocznia w Gdańsku. Cała trasa obejmująca Most Przyjaźni, Most Wolności i nabrzeże po obu stronach rzeki między tworzą ogniwo wolności. Jeśli mosty są otwarte i można przejść spacerkiem, nawet z pieskiem, całą trasę tam i z powrotem, to znaczy, że miasto jest rzeczywiście jedno – wspólne, otwarte i wolne. To może być nowa wizytówka miasta nad Olzą, najlepiej wyrażająca jego ducha, nawet nowy element promocji miasta i jego nowa atrakcja turystyczna, gdzie na stałe umieszczone byłyby repliki polsko-czeskich banerów. Spacerowa rundka wolności nabrzeżem Olzy przez oba mosty. Uważam wręcz, że ta część Alei Jana Łyska (z całym szacunkiem dla śląskiego legionisty Jana Łyska) powinna zostać przemianowana na Aleję Przyjaźni Polsko-Czeskiej, co dobrze współgrałoby z Nabrzeżem Pokoju, które znajduje się po drugiej stronie Olzy. Byłby to symbol naszego przywiązania do otwartych mostów w otwartym mieście wolnych i przyjaznych ludzi - otwartych, twórczych, współpracujących ze sobą. W Europie bez granic. Aby budować nową normalność potrzebujemy nowego otwarcia. Również siebie na innych i dla innych. Nawet jeżeli jeszcze przez jakiś czas trzeba będzie zachowywać fizyczny dystans.

Zawsze dla Was

R edakcja

18

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII-VIII 2020


PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE artykuł sponsorowany

Restauracja Liburnia miejsce pełne inspirujących kontrastów

Nowoczesne wnętrza swobodnie współgrają zarówno z kuchnią fusion jak i z tradycyjnymi, regionalnymi potrawami. Unikalne połączenie dizajnu z restauracyjnym menu sprawia, że jest to miejsce z niezwykłą energią, odpowiednie zarówno na biznesowe, jak i kameralne spotkania w gronie rodziny i przyjaciół. Oprócz wyśmienitej kuchni naszym Gościom zapewniamy dyskretną, profesjonalną i kompetentną obsługę, która zawsze chętnie służy swoją wiedzą. W letniej karcie królują chłodniki, sałatki z sezonowymi warzywami i owocami oraz lekkie desery, które z całą pewnością zaskoczą nas niebanalnymi połączeniami smakowymi. Restauracja Liburnia słynie również w Cieszynie z niepowtarzalnej pizzy, wypiekanej według unikalnej receptury w oryginalnym piecu. Na życzenie klienta przygotowywanej na razowym cieście. W restauracji znajduje się kącik zabaw dla dzieci oraz plac zabaw przy restauracyjnym ogródku. Od 2017 roku organizujemy wernisaże i wystawy prac najzdolniejszych studentów – doktorantów Instytutu Sztuki przy Uniwersytecie Śląskim w Cieszynie. Obecnie w naszej restauracji można oglądać wystawę prac Małgorzaty Fober pt. „Fotografia”. Artystka jest laureatką wielu konkursów krajowych oraz międzynarodowych (m.in. International Photography Awards w kategorii Reklama/produkt, Nagroda Prezesa Fundacji Centrum Fotografii). Zrealizowała również szereg wystaw indywidualnych i zbiorowych, wśród których znaleźć można m.in. F/28 Chiang Mai festival of photography (Tajlandia), Photossima Art Fair&Festival” (Włochy), IPA 2014 Best Of Show (USA), 4 Bielski Festiwal Sztuk Wizualnych 2018, STONE Targi Branży Kamieniarskiej w Poznaniu. Zapraszamy do delektowania się smakami serwowanych przez nas dań w pięknym otoczeniu prac artystki. www.restauracjaliburnia.pl, tel. 780 043 098 19

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII-VIII 2020


WYŻSZA BRAMA

Karol Cieślar

„Ani polski, ani czeski, TĚŠÍN-CIESZYN europejski!“ Czas budowania symbolicznych „słupów morowych“ po okresie pandemii koronawirusowej

cz. SŁUP TRZECI

Ludwig Hohenegger Moje zainteresowanie tym wybitnym obywatelem miasta Cieszyna rozpoczęło się w czasie, kiedy razem z żoną penetrowaliśmy miejsca, gdzie kiedyś wydobywano cieszynit. Z uwagi na rzadkość występowania cieszynity – obok cieszynianki wiosennej – zaliczyć można do najciekawszych osobliwości przyrodniczych Cieszyna. Nie ma takiego państwa na kontynencie europejskim, gdzie moglibyśmy tę charakterystyczną skałę magmową zobaczyć. Nazwa cieszynitu wywodzi się od miasta Cieszyna, w okolicach którego skała ta została po raz pierwszy na świecie opisana. Dokonał tego Ludwik Hohenegger, geolog i inżynier górniczo-hutniczy Komory Cieszyńskiej, autor pierwszej szczegółowej mapy geologicznej Księstwa Cieszyńskiego wydanej w 1861 roku. Nagroda przyznawana wybitnym osobistościom, promotorom dobrego imienia naszego regionu w świecie – CIESZYNIT UZNANIA – od tej właśnie skały bierze swoją nazwę. Rozpoczynając uroczystą galę wręczenia nagród nie zapominam wymienić człowieka, bez pracy którego nie byłoby nie tylko cieszynitu, ale wielu rzeczy, które doprowadziły do rozwoju miasta i regionu. Wprawdzie wyżej wspomniana nagroda oczekuje już na swoją piątą edycję i jest wysoko ceniona przez laureatów, ale nazwisko Ludwika Hoheneggera, odkrywcy tej skały magmowej nadal jeszcze większości obywateli naszego regionu nie jest znane. Proszę mi wierzyć, pytałem wielu ludzi, czasem należących do elity intelektualnej… nic nie słyszeli o tym człowieku. Nie ma się czemu dziwić. Ten zasłużony dla Cieszyna człowiek miał kiedyś w naszym mieście swoją ulicę 20

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII-VIII 2020

2

(dzisiejsza ul. Praska), jego syn Adolf wybudował na rogu tej ulicy i Saskiej Kępy (dzisiaj Główna) duży reprezentacyjny dom z restauracją i kawiarnią (1878). Nie ma też grobu Ludwika Hoheneggera. Został pochowany w Cieszynie, na nieistniejącym już dziś cmentarzu przy kościele św. Trójcy. Na jego mogile ustawiono wtedy żeliwny nagrobek wykonany przez Josefa Gawrona z huty w Trzyńcu. „Zastanawiałem się, gdzie jest grób Hoheneggera. Czy będzie w Czeskim Cieszynie, czy, jak mówią tutaj, „po drugiej stronie rzeki”, tj. na prawym brzegu Olzy. Wyszukiwanie było niespodzianką. Grób nie istnieje. W Muzeum Ziemi Cieszyńskiej w Cz. Cieszynie, gdzie miasto na swojej stronie internetowej wymienia Ludwiga Hoheneggera jako osobowość miasta, nikt nie wie nic o jego grobie. Także zapytania skierowane do administracji cmentarzy nic nie dały. Odpowiedź nadeszła od Ireny French z muzeum „po drugiej stronie rzeki” (Muzeum Śląska Cieszyńskiego). Ludwig Hohenegger został pochowany na cmentarzu w pobliżu kościoła Świętej Trójcy, który jest po stronie polskiej. W 1883 r. cmentarz został zniesiony, a groby przeniesiono na cmentarz komunalny. Ale nie wszystkie z nich. W niemieckim tygodniku Silesia, opublikowanym w Cieszynie 3 września 1864 r., znajduje się raport z pogrzebu Hoheneggera, który odbył się 27 sierpnia 1864 r. Na krótko przed wyjściem konduktu żałobnego pojawił się wysłannik cesarza z wysokim odznaczeniem - Krzyżem Kawalerskim Orderu Franciszka Józefa, przyznanym pośmiertnie. Odznaczenie umieszczono na trumnie. Procesja pogrzebowa wyszła od domu na Saskiej Kąpie, gdzie mieszkał zmarły. Na czele procesji szedł w górniczym mundurze z wyciągniętym mieczem, arcyksiążę Hertist Fallaux,


WYŻSZA BRAMA

uczeń zmarłego. W procesji wzięło udział 1200 osób, cztery zespoły górnicze, a całe miasto obserwowało procesję na ulicach. Po ceremonii w kościele, w której męski chór wykonał pieśń żałobną, trumnę przyniesiono na cmentarz, a po trzech pozdrowieniach górniczych „Zdarz Bóg” trumnę spuszczono do grobu. „Powszechne uczestnictwo jest dowodem na to, że pochowano uczciwego i wybitnego człowieka”, podsumowuje autor szczegółowego sprawozdania z tego wydarzenia.” (wg Aleš Uhlíř, tłum. autora). Nie ma grobu, nie ma nagrobka, nie ma żadnej tablicy upamiętniającej… A przecież był to pomysłodawca i autor projektu kolei koszycko-bogumińskiej, jak również ostrawsko-frydlanckiej i frydecko-cieszyńskiej. Bez tych połączeń transportowych nie byłoby rozwoju lewobrzeżnej części Cieszyna i rozwoju przemysłowego całego regionu! Powinna być przynajmniej tablica przy wejściu na dworzec w Czeskim Cieszynie. To trzecia moja propozycja „słupa morowego“.

SŁUP CZWARTY

Kultura w przestrzeni publicznej miasta Kultura to dorobek duchowy społeczeństwa, jego wiedza i system wartości. To one określają wzory zachowań a w odniesieniu do miasta stanowią podstawy projektowania jego przestrzeni oraz formułowania zasad jej zagospodarowania. Przestrzeń publiczna jest również sceną konfliktów. Posiadanie bowiem władzy politycznej czy gospodarczej jest zazwyczaj silniejsze niż poszanowanie wartości. Przestrzeń staje się więc często narzędziem do osiągnięcia celów politycznych, które dominują nad jej wartościami. Poddanie przestrzeni kulturowej dyktatowi politycznemu bardzo niekorzystnie odbiło się na ciągłości systemu wartości miasta Cieszyna. Zwłaszcza ostatnich sto lat odbiło swoje piętno na kondycji tkanki organicznej miasta, jego jedności urbanistycznej. Na ten temat wypowiadałem się wielokrotnie, począwszy od tematu mojej pracy dyplomowej (1979) aż po szereg artykułów w Tramwaju Cieszyńskim. W jednym z nich zastanawialiśmy się wspólnie z architektem krajobrazu Rudolfem Klusem nad relacją zieleni i architektury. Postawiliśmy wtedy pytanie: Co robić w obliczu znikającego krajobrazu kulturowego, który nasi przodkowie tak znakomicie skomponowali i pieczołowicie kultywowali? Tysiąc lat cieszyńskie Wzgórze Zamkowe rozwijało się dzięki twórczemu działaniu człowieka. W naszych czasach

Ludwig Hohenegger (ur. 21 lutego 1807 r. w Memmingen, zm. 25 sierpnia 1864 r. w Cieszynie) – inżynier i geolog pochodzący z Bawarii. Po ukończeniu studiów prawniczych i ekonomicznych w Monachium studiował jeszcze w latach 1829–1831 w Akademii Górniczo-Hutniczej we Freibergu. Po s t udiac h po djął pr acę w zakładzie hutniczym księcia Salma w Blansku na Morawach, gdzie szybko uzyskał stanowisko kierownika wysokich pieców. Niezadowolony z oporu właścicieli hut przed wprowadzaniem innowacji technicznych (które, zanim przyniosły zyski, wymagały sporych nakładów finansowych) przeniósł się do Westfalii, a następnie do Wolfsbergu w Karyntii, gdzie w 1837 r. został kierownikiem tamtejszych hut. W 1839 r. objął stanowisko dyrektora zakładów górniczo-hutniczych Komory Cieszyńskiej, które piastował aż do śmierci. Zainicjował szeroko zakrojone prace geologiczne na Śląsku Cieszyńskim w poszukiwaniu rud żelaza i węgla. Był twórcą nowoczesnego górnictwa węglowego w Zagłębiu Ostrawsko-Karwińskim oraz inicjatorem rozwoju hut m.in. w Baszce, Ustroniu, Trzyńcu i Węgierskiej Górce. Rozpoczął od modernizacji istniejących zakładów hutniczych, walnie przyczyniając się do budowy bardziej wydajnych wysokich pieców nowszej generacji (służących do wytopu surówki żelaza) a także wprowadzeniu pieców pudlarskich do wytopu stali (Liskowiec, Ustroń), a później nawet tzw. gruszek Bessemera, pozwalających uzyskać stal z surówki w ciągu kilkudziesięciu minut. Dzięki odkryciu nowych złóż węgla i rudy żelaznej w znacznym stopniu uniezależnił zakłady Komory Cieszyńskiej od dostaw surowców od innych właścicieli. W tym celu pozyskał dla Komory obszar węglowy w Pietwałdzie i kopalnię „Gabriela” w Karwinie (1862). Zabiegał o budowę linii kolejowej łączącej kopalnie z hutami, uruchomionej w końcu w 1872 r. jako kolej bogumińsko-koszycka. Odczuwając brak fachowych sił roboczych w 1846 r. założył w Cieszynie pierwszą wieczorową szkołę zawodową, kształcącą średnią kadrę techniczną, w której uczono mineralogii, geologii oraz zasad górnictwa i hutnictwa. Przy szkole funkcjonowała biblioteka z bogatym zbiorem kopalin. Uważany jest za pioniera stratygrafii fliszu karpackiego: dzięki jego badaniom uzyskano pierwsze ścisłe informacje na temat budowy geologicznej Beskidu Śląskiego i Śląsko-Morawskiego. Był autorem pierwszej szczegółowej mapy geologicznej Księstwa Cieszyńskiego: wydanej w 1861 r. w Gocie Geologische Karte der Nordkarpathen in Schlesien. Wśród poszczególnych ogniw fliszu karpackiego wyróżnił m.in. frydeckie margle bakulitowe, łupki cieszyńskie, łupki wierzowskie, piaskowce godulskie, piaskowce grodziskie oraz piaskowce istebniańskie. Jako pierwszy wyróżnił też i opisał występujący na tym terenie minerał cieszynit. (źródło: Wikipedia)

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII-VIII 2020

21


WYŻSZA BRAMA

przestrzeń ta jest raczej wyrazem rezygnacji z odpowiedzialnych i kompetentnych decyzji. Nasze wzgórze nie leży w wolnym krajobrazie, lecz jest częścią miejskiego krajobrazu kulturowego. Muszą więc w tym miejscu bezwzględnie obowiązywać kanony kompozycyjne, które towarzyszyły budowaniu miasta. Co jeszcze powinniśmy przy tej okazji uświadomić sami sobie i wszystkim mieszkańcom grodu nad Olzą? Wzgórze Zamkowe to centrum byłego Księstwa Cieszyńskiego i podobnie jak rzeka Olza jest symbolem naszej małej Ojczyzny. W przeszłości to miejsce kształtowali niezwykli wizjonerzy, tacy jak książęta cieszyńscy Przemysław Noszak, Kazimierz II czy też Elżbieta Lukrecja z mężem Gundakarem Lichtensteinem. W czasach cesarstwa był to słynny mecenas sztuki Albert Kazimierz Sasko-Cieszyński ze swoją żoną Marią Krystyną. Byli czołowymi znawcami sztuki europejskiej i do Cieszyna sprowadzili słynnego wiedeńskiego architekta Józefa Kornhäusla, który zbudował tu pałac myśliwski z cennym portalem zwróconym w stronę Olzy. („Zieleń kontra architektura“, Tramwaj Cieszyński, nr 14, luty 2018) Umieściliśmy wtedy zdjęcie brzydkiej porośniętej jemiołą lipy zasłaniającej znakomity portal „palladiowski“ pałacu myśliwskiego, która przy silniejszym wietrze mogłaby na niego runąć… Po ukazaniu się artykułu w ciągu paru dni lipy nie było! Jednak presja poparta argumentami ma sens… Do krajobrazu kulturowego i ważnych miejsc w przestrzeni publicznej odniosłem się i w dalszych artykułach, na przykład o miejskich łaźniach zwanych niegdyś „Kaiserbad“: Nie rozumiem włodarzy miasta, którzy przez długie lata godzą się na taki stan rzeczy. Budynek byłych Łaźni Cesarskich (Kajserbad), który był kiedyś przedmiotem dumy mieszkańców miasta, stanowi już od wielu lat przedmiot drwin i pośmiewisk. Nie trzeba być miłośnikiem architektury i historii miasta, by porównując stare widokówki i stan istniejący tego obiektu, powiedzieć: jesteśmy barbarzyńcami! Jak można doprowadzić do takiego stanu budynek, który jest niepodważalnym fragmentem dziejów starego Cieszyna, ważnym aspektem społecznego, a przede wszystkim sanitarnego życia jego mieszkańców. Sposób jego aktualnego użytkowania i stan techniczny nie jest w żadnym wypadku wizytówką miasta. A przecież stoi on jako pierwszy obiekt po prawej stronie Mostu Przyjaźni, bramy do Polski! (Tramwaj Cieszyński, Łaźnie Kajzerbad. Kiedyś chluba miasta, dzisiaj jego wstyd, nr 10/ 2017). Niedawno elewacja od strony mostu została „odnowiona“, ale w sposób urągający architekturze tego

22

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII-VIII 2020

budynku (okna plastikowe, brak detali historycznych). A okropna elewacja od strony rzeki pozostała. Nie trzeba się rozpisywać o konieczności niezwłocznych decyzji dotyczących tego i innych miejsc krajobrazu kulturowego miasta. Wiele już można było zrobić w ramach funduszy europejskich. Lecz miasto, to nie tylko wydatki publiczne. Bez prywatnych inwestorów nie można budować miasta. Sny Cieszyna o „małym Wiedniu“ nigdy się nie zmaterializują, jeżeli będziemy Cieszyn wyburzać (w czasie pisania tego artykułu planowano wyburzenie budynku Drukarni Cieszyńskiej). Historię miasta trzeba uszanować, materialnym śladom tej historii, obiektom architektury, powinno się nadać godne oblicze i funkcje, które są wysoko w hierarchii współczesnego miasta. W tym kontekscie cieszę się niezmiernie z tego, że zamiast wyburzenia ruszyła odbudowa budynku byłej Drukarni Cieszyńskiej. Wielki szacunek dla prywatnego inwestora! Dwa lata temu wypowiadałem się na temat stresogenności reklamy w przestrzeni publicznej. Poziom wizualny przestrzeni publicznej ma zasadniczy wpływ na psychikę mieszkańców, wpływa na ich komfort estetyczny i wreszcie tworzy „image” miasta. Reklama zabiera nam historyczną spuściznę. Okazało się, że już nie mieszkamy wśród domów, mieszkamy wśród płacht i ekranów reklamowych. Na dodatek cała reklama zewnętrzna, która nas otacza jest chaotyczna, niszcząca, bałaganiarska, byle jaka. W większości wypadków nie przynosi żadnych pozytywnych, estetycznych wartości. Wśród przyczyn ekspansji różnorodnych form reklamy wymienia się niedoskonałe prawo oraz niską skuteczność jego egzekucji. W rzeczywistości sytuacja ta odzwierciedla grę sprzecznych interesów. Z jednej strony reklama zewnętrzna jest formą działalności gospodarczej, z drugiej instrumentem wizualnej agresji. Stresogenność reklamy jest konsekwencją przeciążenia sensorycznego, a także negatywnego wpływu niektórych sposobów jej eksponowania na ludzkie zdrowie oraz bezpieczeństwo ruchu w przestrzeni publicznej miasta. Została zatracona równowaga pomiędzy interesami reklamodawców i mieszkańców miast. Nic nie chroni naszego prawa do względnie uporządkowanego, przynajmniej neutralnego otoczenia, które jest przecież tłem naszego życia. (Tramwaj Cieszyński, Wizualny smog cieszyński, nr 15/2018) Z wielką satysfakcją przyjąłem wiadomość, iż 28 listopada 2019 r. Rada Miejska Cieszyna większością głosów przyjęła tzw. „Uchwałę Krajobrazową”, czyli


WYŻSZA BRAMA

uchwałę w sprawie ustalenia zasad i warunków sytuowania na terenie Cieszyna obiektów małej architektury, tablic reklamowych i urządzeń reklamowych oraz ogrodzeń, ich gabarytów, standardów jakościowych oraz rodzajów materiałów budowlanych, z jakich mogą być wykonane. Mam nadzieję, że i mój list do Rady Miasta Cz. Cieszyna, który napisałem przed laty w sprawie urągającej kulturze miasta reklamie „alkoholowej“, również kiedyś znajdzie swój wyraz w ustawach miejskich. Zastanawiam się, jak to jest, iż miasto, w którym tak dużo dzieje się na polu kultury (słynne festiwale nadgraniczne, teatry, domy kultury, wiele organizacji kulturalno-oświatowych itp.), pomimo usiłowań włodarzy obu części miasta, w większości przestrzeni publicznych ma wyraz rażącego braku kultury. I to jest wielki dług naszej generacji. Przywróćmy przestrzeni publicznej ład wizualny, wartości estetyczne i oblicze godne naszej cieszyńskiej kultury. To czwarty słup morowy… Przecież przymiotnik „morowy“ w naszej gwarze znaczy coś dobrego, wzniosłego. Poprosiłem mojego przyjaciela, który zna się na pochodzeniu słów języka naszych przodków, by objaśnił mi ten paradoks językowy. Oto jego odpowiedź: Jaka jest geneza tego przymiotnika czy przysłówka? Otóż „morowy“ pochodzi od moru, ogromnej epidemii, która dotknęła milionów ludzi. Było to zatem coś wielkiego, ogromnego w sensie negatywnym. Ale oto w polszczyźnie potocznej, chyba od czasu młodopolskiego, słyszymy o morowym człowieku (wspaniałym, dzielnym, odważnym itp.), morowej dziewczynie (identycznie), że na imprezie było morowo, czyli bardzo przyjemnie, wspaniale. Otóż ewolucja znaczeniowa tego przymiotnika (przysłówka) poszła w tym kierunku, że zachował znaczenie wielkości, wyniesione z określenia epidemii, jednak to pierwotne znaczenie wielkości negatywnej zamienił na cechę pozytywną. No i mamy morowego sportowca, który w trudnej sytuacji zachował się morowo. (Prof. Karol Daniel Kadłubiec) Również i my, po tej trudnej lekcji pandemicznej, zachowajmy się „morowo“, spójrzmy prawdzie historycznej w oczy i naprawmy nasze zaniedbania. Budujmy te symboliczne słupy morowe! Karol Cieślar, 1-3 maja 2020 r.

KORONAWIRUS Przypominamy najważniejsze informacje

//symptomy koronawirusa COVID-19// kaszel wysoka • gorączka • duszności i płytki oddech rzadsze symptomy: ból mięśni • uczucie rozbicia • ból głowy • ból gardła Symptomy choroby stają się widoczne między 2 a 10 dniem po kontakcie z nosicielem. Ten czas może sie wydłużyć jednak, nawet do 24 dni

ZAPOBIEGANIE //Utrzymujemy dystans// w okresie wysokiego zagrożenia wirusem, nie witaj się przez podanie ręki ani przez pocałunek w policzek

1,5 metra //Maseczki w miejscach publicznych// Podobnie, jak grypa, także koronawirus COVID-19 rozprzestarzenia się droga kropelkową. Do organizmy człowieka przedostaje sie przez oczy, nos lub usta

//Myjemy ręce// Myj również powierzchnie, z których korzystasz i najczęściej używywane przedmioty jak klamki, toaletę, powierzchnie kuchenne

DZIĘKUJEMY personelowi medycznemu

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII-VIII 2020

23


MIJANKA NA RYNKU

Konwencja o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy

wobec kobiet i przemocy

domowej (ang. Convention on preventing and combating violence against women and domestic violence), potocznie

Konwencja Stambulska

– konwencja Rady Europy, otwarta do podpisu 11 maja 2011 roku

w Stambule (wikipedia) 24

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII-VIII 2020


MIJANKA NA RYNKU

zu

sk

rs

U

chroni każdą Polkę

a

Konwencja stambulska l a M a r ko w

Zdarza mi się czasem zajrzeć na strony gazet, by poczytać i posłuchać dziennikarzy i reporterów, którzy mówią, a przynajmniej powinni mówić mądrze i w sposób odpowiedzialny przedstawiać dany problem. W przestrzeni publicznej i społecznej zagościł ostatnio ważny temat konwencji stambulskiej. Z lękiem w stronę decyzji i planów rządowych zerkają polskie kobiety, matki i ojcowie. Nic dziwnego, że spora część społeczeństwa nie wie i nie rozumie, o co w ogóle w tej konwencji chodzi. Niewiele osób do tej pory wiedziało, że Polska w 2012r. taką konwencję podpisała. Niestety jednak dla nas kobiet, głos zabiera ta część społeczeństwa, która choć traktuje siebie jako ekspertów, o problemie niewiele wie, a w większości nigdy go nie doświadczyła. Opierając się na tabelkach i statystykach przesuwamy ludzi jak puste cyferki nie myśląc, że za każdą z nich kryje się dramat i historia, która łamie ludzkie życie. Ostatnio zdarzyło mi się słuchać rozmów w „Onet” właśnie na temat konwencji. Reporterka jeżdżąc samochodem przeprowadzała rozmowę online. Moje pytanie …dlaczego? Dlaczego samochód dla wielu dziennikarzy, publicystów, a nawet kabareciarzy stał się ostatnio najlepszym miejscem do poważnych rozmów? Ani prowadząca nie była skupiona na jeździe samochodem, ani na rozmowie z ekspertem. To jakaś dziwna, nowa moda, która pokazuje nasze podejście do ważnych tematów. Czy to oznacza, że tylko w samochodzie mówi się i myśli poważnie? Może kiedyś zrozumiem ten pomysł, ale na razie mnie irytuje, i myślę o tych wszystkich kobietach doświadczających przemocy. Jak mają się czuć przed ekranem , gdy tak ważny temat wrzuca się między zerkanie na drogę, światła stop, czy zmianę biegów? Tu potrzeba ogromnej uwagi i powagi.

Czego więc dotyczy ta narodowa dyskusja? Zacznijmy od początku. Konwencja stambulska to dokument dotyczący zapobiegania i zwalczania przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Prawicowi politycy zarzucają mu jednak „zbytnią lewicowość” i „feministyczne brzmienie”. Minister rodziny pracy i polityki społecznej Marlena Maląg na antenie „TV Trwam” zapowiedziała działania prowadzące do wypowiedzenia konwencji stambulskiej.

Konwencja Rady Europy z 2011 r. o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej (tzw. konwencja stambulska) ma chronić kobiety przed wszelkimi formami przemocy oraz dyskryminacji; oparta jest na idei, że istnieje związek przemocy z nierównym traktowaniem, a walka ze stereotypami i dyskryminacją sprawiają, że przeciwdziałanie przemocy jest skuteczniejsze. W konwencji znajduje się zapis, że kultura, zwyczaje, religia, tradycja czy tzw. „honor” nie będą uznawane za usprawiedliwienie dla wszelkich aktów przemocy objętych jej zakresem. Konwencja określa również tzw. płeć społeczno-kulturową, która oznacza społecznie skonstruowane role, zachowania, działania i atrybuty, które dane społeczeństwo uznaje za odpowiednie dla kobiet lub mężczyzn. Polska podpisała konwencję w grudniu 2012 r., a ratyfikowała - w 2015 r. Już wtedy budziła ona kontrowersje; przytaczano argumenty o jej niezgodności z konstytucją oraz o tym, że stanowi zagrożenie dla polskiej tradycji rodziny. Każdego roku w Polsce według oficjalnych statystyk blisko 90 tys. osób doznaje różnych form przemocy w rodzinie. Biorąc pod uwagę, że wiele przypadków nigdy nie jest zgłaszanych, możemy uznać, że to minimum 90 tys. Według policyjnych statystyk ponad 70 proc. ofiar to kobiety. Wciąż w definicję gwałtu nie wpisano braku świadomej zgody, brakuje rozpoznania przemocy ekonomicznej, skutecznego izolowania sprawców. Rzecznik Praw Obywatelskich przyłączył się do akcji, publikując 8 historii inspirowanych zgłoszeniami otrzymywanym przez Rzecznika, które zwracają uwagę na konkretne problemy, takie jak: -niepełną i spóźnioną ochronę przed przemocą; - niewystarczające wsparcie dla pokrzywdzonych; - brak szkoleń i edukacji antydyskryminacyjnej; TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII-VIII 2020

25


MIJANKA NA RYNKU

- niedostateczne działanie wobec sprawców; - brak danych. Większość z nich można by rozwiązać wdrażając do polskich przepisów postanowienia konwencji stambulskiej o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej, której Polska jest sygnatariuszem. Niestety obecny rząd jest zadeklarowanym wrogiem konwencji. Jeśli już nie można się z niej wypisać, woli udawać, że jej nie ma. Andrzej Duda zalecał, żeby konwencji jednak nie stosować. Beata Kempa, obecnie europosłanka PiS podsumowała konwencję i jak twierdzi przemycaną przez nią „ideologię gender” w Radiu Maryja: „Ten walec jedzie, a my do Polski pod żadnym pozorem nie powinniśmy go wpuszczać!”.

Polski rząd udaje, że problemu nie ma Według definicji Konwencji Stambulskiej przemocą są „wszelkie akty przemocy fizycznej, seksualnej, psychologicznej lub ekonomicznej zdarzające się w rodzinie, gospodarstwie domowym, między byłymi, lub obecnymi małżonkami, partnerami, niezależnie od tego, czy sprawca i ofiara dzielą lub dzielili miejsce zamieszkania, czy nie”. Przemoc może przybierać formę dręczenia psychicznego, zmuszania do seksu, poniżania, szantażowania, ale też wydzielania pieniędzy, utrudniania poszukiwania pracy, niepłacenia alimentów, zaciągania długów bez zgody partnera. Obecnie obowiązująca ustawa o przemocy w rodzinie ignoruje zjawisko przemocy ekonomicznej. Nie chroni też osób, które doświadczają przemocy ze strony byłego partnera, z którym nie mieszkają. „Prawo nie przewiduje możliwości wydania przez funkcjonariusza natychmiastowego zakazu zbliżania się, a na wydanie przez sąd cywilnego nakazu opuszczenia mieszkania przez sprawcę czeka się średnio 5 miesięcy (153 dni)”. Dopiero po wprowadzeniu konwencji stambulskiej Polska uruchomiła całodobowy, ogólnopolski telefon zaufania. Do 2015 r. uważaliśmy, że ofiara przemocy sama musi szukać pomocy w różnych miejscach. Teraz pod jednym numerem telefonu uzyska kompleksową – prawną i psychologiczną – pomoc. Trzecią, nową sprawą, jest natychmiastowa izolacja sprawcy. Spróbujmy sobie wyobrazić, jak wygląda codzienne życie ofiary przemocy domowej. Żyje ze swoim sprawcą pod jednym dachem, nie ma, gdzie się przed nim schować, często jest od niego finansowo uzależniona. Zdarza się, że mieszkanie należy również do niego. Ofiara myśli sobie, że mogłaby 26

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII-VIII 2020

pójść na policję, ale co zrobi potem? To ona poniesie konsekwencje: zostanie znowu pobita lub zgwałcona, nie będzie miała pieniędzy albo dachu nad głową.

Czy konwencja zagraża polskiej rodzinie? Rodzinie w Polsce nie zagraża konwencja stambulska, tylko przemoc i jej bagatelizowanie. Konwencja uderza w polską tradycję załatwiania problemu przemocy domowej za zamkniętymi drzwiami. Problem leży w źródłach tej przemocy. Przeciwnicy zapisów konwencji uważają, że są nimi alkohol i frustracje. Jednak badania w tym zakresie mówią jasno: źródłem przemocy wobec kobiet jest nierówna relacja władzy oparta na przekonaniu o niższym statusie kobiet w społeczeństwie i jej niższym statusie w rodzinie. Przepisy, które są wiążące dla każdego urzędnika, policjanta, prokuratora i obywatela, to jedyny dokument w polskim systemie prawnym nazywający rzeczy po imieniu. Zobowiązuje państwo do przeciwdziałania rozpowszechnianiu stereotypów na temat kobiet i w konsekwencji ograniczaniu przemocy. Interpretacja, a w tym przypadku nadinterpretacja treści konwencji przez polski rząd jest dla rodzin największym zagrożeniem. Jest zagrożeniem przede wszystkim dla kobiet. O tym co jest rodziną, a co nią nie jest decyduje garstka ludzi. I właśnie ta garstka chce zdecydować jak ma być załatwiany problem przemocy domowej. By mówić o polskiej, tradycyjnej rodzinie w obecnych czasach, należałoby ją na nowo zdefiniować.


sk

zu

U

rs

a

MIJANKA NA RYNKU

l a M a r ko w

Pedofilia nigdy nie ma dobrego momentu by o niej mówić, ale każdy moment jest dobry by o niej powiedzieć Czy biskup Tadeusz Rakoczy, emerytowany ordynariusz diecezji bielsko-żywieckiej, ukrywał księży pedofilów? Sprawa pedofilii w Kościele katolickim niezmiennie powraca, na jaw wychodzą coraz to nowe oskarżenia. Powstała wielka kłótnia - czy to jeszcze walka z pedofilią, czy to już walka z Kościołem. Nie ustają echa kontrowersyjnych wypowiedzi, a nowo wybrany szef komisji ds. wyjaśniania pedofilii, Błażej Kmieciak mówi otwarcie o ataku na Kościół. Zadania komisji skonstruowane są tak, by nie zajmować się pedofilią wśród duchownych. Jak poinformowała „Gazeta Wyborcza” - do kurii za czasów bpa Rakoczego zgłosił się były ministrant, który wyznał, że był w dzieciństwie molestowany seksualnie przez księdza. Hierarcha spotkał się z mężczyzną dwa razy, a o akcie pedofilii poinformował na piśmie. Informatorzy gazety twierdzą jednak, że bp Rakoczy „nic z tą wiedzą nie zrobił”. W rezultacie ksiądz molestował potem innego chłopca. Zareagował dopiero bp Roman Pindel, następca bp Rakoczego w diecezji bielsko-żywieckiej. Oświadczenie diecezji bielsko-żywieckiej w sprawie biskupa Tadeusza Rakoczego: „Diecezja Bielsko-Żywiecka nie otrzymała żadnych oficjalnych informacji od Stolicy Apostolskiej dotyczącej rozpoczęcia postępowania względem Biskupa Tadeusza Rakoczego w sprawie zasygnalizowanych zaniedbań w prowadzeniu spraw o nadużycie seksualne na szkodę osób małoletnich ze strony osoby duchownej. Wiemy o tym, że Ofiara złożyła do Stolicy Apostolskiej skargę dotyczącą zaniedbań Biskupa Tadeusza Rakoczego. Postępowanie zlecone przez Stolicę Apostolską prowadzi zwykle metropolita. Pytania w sprawie ewentualnego postępowania prowadzonego przez Stolicę Apostolską należałoby kierować do Nuncjatury Apostolskiej.

Mając na uwadze dobro ofiar przestępstw seksualnych wobec osób niepełnoletnich oraz dochodzenie prawdy, Biskup Bielsko-Żywiecki Roman Pindel prosi o zgłaszanie wszelkich ewentualnych nadużyć do wyznaczonego w diecezji Delegata ds. Ochrony Dzieci i Młodzieży.” Nawet gdyby nadchodzące lata przyniosły jakąś wiedzę na temat skali zjawiska i okazałaby się ona mniejsza niż w innych krajach, nie wpłynęłoby to w istotnym stopniu na fakt, iż Kościół w Polsce ma z pedofilią problem. Dopiero ostatnie dwa lata – publikacja książki Ekke Overbeeka „Lękajcie się”, która zbiegła się w czasie z głośnym filmem braci Sekielskich „ Tylko nie mów nikomu” i „ Zabawa w chowanego”– przyniosły nieco większą społeczną świadomość problemu, a i tak osoby skrzywdzone wciąż nie poczuły się w Polsce na tyle pewnie, by zacząć ujawniać swoje historie. Kościół w Polsce staje się jednak coraz bardziej świadomy, że jeżeli to nie on wyzwoli falę zgłoszeń, uczynią to media lub same ofiary. Wszystkie zaangażowane

w ten temat podmioty – osoby w Kościele zajmujące się opracowaniem i wdrożeniem wytycznych, liderzy organizacji reprezentujących ofiary i dziennikarze – zadają dziś sobie to samo pytanie: kiedy nadejdzie kolejna fala i jakie wywoła skutki? Doświadczenia krajów, które szczyt zgłoszeń mają już za sobą, pokazują, że skrzywdzeni zaczynają wychodzić z cienia wtedy, gdy czują, że nie są sami. Problem pedofilii w Kościele w Polsce wkracza dopiero w fazę instytucjonalizacji. Oznacza to, że Kościół w Polsce ma już za sobą czas zaprzeczania i gniewu na innych, ale czeka go jeszcze – najprawdopodobniej – faza konfrontacji z osobami, które odważą się opowiedzieć swoją dramatyczną historię. TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII-VIII 2020

27


MIJANKA NA RYNKU

W ocenie ekspertów zajmujących się problemem pedofilii w Polsce wchodzimy w etap jawnego problemu społecznego. Mimo iż wciąż spotkać się można z sytuacjami, w których oskarżenia padające pod adresem kapłanów lub ich przełożonych odbierane są jako atak na Kościół, zaprzeczenie oraz niewiedza na temat skutków czynów pedofilnych będą się zdarzać coraz rzadziej. Poza zarzutami, które postawić można stronie kościelnej, równie poważne uwagi należy skierować pod adresem instytucji państwowych. Te ostatnie są wielkim nieobecnym w rozwiązywaniu tego problemu, podczas gdy w innych krajach, np. w Irlandii czy w Niemczech, instytucje państwowe pełniły kluczową funkcję agentów zmiany i legitymizacji problemu.

Pedofilia to problem nie tylko w kościele Przestępstwa pedofilii to około 3% przestępstw i zdecydowana większość z nich nie kończy się zabójstwem. 28

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII-VIII 2020

Ale wydaje się, że Polska nie kontroluje tego problemu. W polskich więzieniach obecnie przebywa 868 osób skazanych prawomocnie za pedofilię, wśród nich jest jeden ksiądz i jeden zakonnik. Te dane nie oznaczają, że problem pedofilii z kościołów znika. W wielu przypadkach sprawy są umarzane z powodu przedawnienia lub braku zeznań świadków. Sprawcy zatem nie zostają skazani. Statystyki pokazują jednak, że problem jest dużo bardziej poważny. Pedofilii dopuszczają się również nauczyciele, trenerzy sportowi, wujkowie, bracia, ojcowie i sąsiedzi. Nie brakuje również ataków przez zupełnie obcych sprawców. Polska nagle zamknęła oczy i nie chce problemu widzieć, a on jest i to bardzo poważny. Doczekaliśmy czasów, gdy dzieci nie mogą czuć się bezpiecznie, a my jako rodzice nie walczymy o zmianę tej sytuacji. Nikt nie wychodzi na ulicę, nie wymaga zmian w przepisach i surowych kar. Nie słuchamy naszych dzieci i często nie chcemy im wierzyć. Mówienie o pedofilii traktujemy nadal jak temat tabu, udając, że nawet jeśli jest to z pewnością nie dotyczy naszych dzieci.


MIJANKA NA RYNKU

Dzieci jednak o doświadczanej przemocy seksualnej mówią dopiero po wielu latach, gdy sprawa jest już trudna do udowodnienia. Taka osoba od samego początku znajduje się w zaklętym kręgu. Jeżeli powie od razu - dorosły jej nie uwierzy. Jeżeli powie za tydzień - usłyszy: „Dlaczego nie powiedziałaś wcześniej?”. Jeżeli powie po dwudziestu latach, spytają: „Co ci się raptem przypomniało? Nie ma więc dobrego momentu, żeby o tym powiedzieć. A co za tym idzie, każdy moment jest dobry, aby o tym powiedzieć. Bardzo niewielu ludzi ma umiejętność zinterpretowania oznak wykorzystania. A ponieważ mamy skłonność do myślenia życzeniowego, do uważania innych za dobrych, to sprawcom jest, niestety, łatwiej manipulować ofiarami, aby unikać odpowiedzialności. Opozycja od wielu lat odgraża się, że nie pozwoli politykom prawicowym na bezustanne tuszowanie pedofilii w Kościele. I słusznie, ale niech nie pozwala również na pedofilię w różnych kręgach społecznych. Niech nie pozwala na liberalne prawo wobec sprawców pedofilii.

Pedofilia powinna być uznana za jedno z najcięższych przestępstw i tak tez powinna być karana, bez względu na to kim jest sprawca i jaki zawód wykonuje . Skazani za pedofilię z podziałem na zawody, raport z dnia 13 maja 2019, dane Biura Informacji i Statystyki Centralnego Zarządu Służby Więziennej 275 nie posiada konkretnego zawodu, 144 było pracownikami dorywczymi, 50 wykonywało zawód murarza, 22 było magazynierami, 21 rolnikami, 19 robotnikami. 12 elektryków 11 stolarzy 2 księży i 1 zakonnik źródlo www.wiadomości.radiozet.pl

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII-VIII 2020

29


KIERUNEK SPORT

UBEZPIECZAMY WSZYSTKO UBEZPIECZENIA MAJĄTKOWE

UBEZPIECZENIA TECHNICZNE

· mienia od ognia i innych zdarzeń losowych lub na bazie wszystkich ryzyk (all risks) wraz z ryzykiem utraty zysku (Business Interruption - BI) · mienia od kradzieży i dewastacji · ubezpieczenie gotówki w lokalu i transporcie · ubezpieczenie sprzętu stacjonarnego oraz sprzętu przenośnego · ubezpieczenie szyb i innych przedmiotów od stłuczenia · ubezpieczenia transportowe · ubezpieczenia komunikacyjne

· maszyn od awarii (Machinery Breakdown - MB) · maszyn budowlanych od wszelkich zdarzeń (Contractors Plant Machinery CPM) · robót budowlano - montażowych (Contractors All Risks - CAR i Erection All Risks - EAR) · oraz utraty zysku (Machinery Loss of Profit - MLOP, Advanced Loss of Profit - ALOP)

UBEZPIECZENIA OC

· gwarancje kontraktowe · gwarancje przetargowe, zwrotu zaliczki, dobrego wykonania kontraktu, usunięcia wad i usterek oraz należności handlowe

· z tytułu prowadzonej działalności i posiadanego mienia, · z tytułu niewykonania lub nienależytego wykonania zobowiązania, · odpowiedzialności cywilnej zawodowej, · oraz odpowiedzialności cywilnej menadżerów (D&O)

UBEZPIECZENIA FINANSOWE

ZDROWIE, ŻYCIE · ubezpieczenia pracownicze grupowe · ubezpieczenia na życie indywidualne · ubezpieczenia NNW · ubezpieczenia podróżne · ubezpieczenia zdrowotne

ul. Bobrecka 29, Cieszyn 30 Poczty w budynku Starostwa) (lokal TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII-VIII 2020

tel. 503 085 915 33 857 81 46


STARY TARG

Gdo się za swój jynzyk wstydzi takim niech się każdy brzidzi

er y

k Jan

Dr

pogadamy

al

Fr

yd

Porzóndzymy

Sztyrycatka to sóm taki roki w kierych znoci chce sie zaś łod nowa po drugi żyć. Skyrs tego w tym naszym dwi a sztyrycatym nomerze bydymy tóm naszóm cieszyńskóm rzecz dować do eszcze lepszejszego życio, coby jóm nigdy uż żodyn nie zapómnioł. Nejlepszyj sie to nóm isto podarzi jak dzisio w tym naszym TRAMWAJU podrzistómy se s takóm jednóm szykownóm paniczkóm s Hażlacha.

Aneta Hanus

sadzi wokół swego domu i w dom. Kocha muzykę, słucha najczęściej klasycznej i rockowej, prowadzi sportowy tryb życia, regularnie uczęszcza na zajęcia z Zumby. Jej najnowsze zamiłowanie, to pisanie wierszy, przede wszystkim w gwarze cieszyńskiej, lecz nie tylko i prowadzi w tym celu swój własny blog osobisty. Fryderyk Dral - Ludzie o was paniczko prawióm, że łod jakigosi czasu waszym kóniczkym je pisani wierszy, naszóm cieszyńską rzeczą. Je to fest procno wiec, bo trzeja mieć wszecki nasze cieszyński słowa w małym palcu, a wy ich podobno mocie aji we swoji głowie. Dziynka tymu pudzie nóm snadno dać sie ze sebóm do rzeczy i pokazać czytmiorzóm naszego TRAMWAJU, że eszcze fórt łóna w nas żyje i mo sie dobrze. Aneta Hanus - Nie bydym sie wóm redaktorze fest łopiyrać, bo jo naprowde móm rada tóm naszóm rzecz, kieróm łod dziecka słyszałach dziynnie w moiji chałupie. Ni mogym ji zapomnieć, bo moja starka mie ji nauczyła i do dzisia jóm dobrze pamiyntóm. Prziwitóm się s Wami jednóm zwrotkóm mojigo wiersza i to bydzie moja witka.

fot. Fryderyk Dral

Aneta Hanus - to rodowita hażlanka, która bardzo uwielbia tą naszą cieszyńską gwarę. Absolwentka Technikum Odzieży dla Dorosłych w Skoczowie, zawody wyuczone „Krawiec Odzieży Damskiej Lekkiej” oraz „Technik Odzieżowy”. Pracowała w Zakładach Przemysłu Dziewiarskigo „Juwenia” Cieszyn Sp.zo.o, w „Inda Polska” Sp.zo.o Skoczów, „Kraft Foods Polska Sp.zo.o Cieszyn, ‚Daedong System” Sp.zo.o Cieszyn. Obecnie na urlopie wychowawczym. Rodzina : mąż, piątka dzieci (trzy córki, dwóch synów). Interesuje się turystyką górską, uwielbia wędrówki po szlakach, lubi uczyć się języków obych, pasjonuje się kwiatami, które

Na połedniu Polski leży, Ziymia szumno, urodziwo, Naszo mało to Łojczyzna, Kiero Ślónskiym sie nazywo, My tradycje swoji mómy, Po naszymu wyrzóndzómy, Gwara naszo je przeszumno, Kożdy dziyń żech je ś nij dumno! Zakiel zacznym tu cosi ło siebie wyrzóndzać, uznałach, że muszym piyrsze wrócić do swojich korzyni, bo przeca bez tych korzyni nie było by ani mje, ani mojigo charakteru. Miałach łogrómnie zacnych starzików łod stróny mamy i łod stróny fotra. Kożdy s nich był człowiekiym TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII-VIII 2020

31


STARY TARG

kierymu noleży sie szacunek i podziw. Łojciec mojij mamy to był „człowiek łorkiestra”. Jo nie poradzym ani powiedzieć czego łón nie umioł i jakigo talyntu ni mioł ! Był muzykantym. Cały swój żywot groł jako łorganista w Kościele pw.św. Niepomucyna w Pogwizdowie. Umioł też przepieknie grać na skrzypcach a na trómpecie. Pisoł se też baji sóm swoji nuty i całe utwory ! Prowadził chór i przedstawiynia teatralne. Ku tymu wszystkimu był eszcze fojtym. W niczym nie zawadzało mu ani to, że całe swoji żywobyci był nimocny na Hainego medine. Jo sie Nim mało nacieszyłach, bo umrził jak żech miała jyny 7 roków i nejbarzyj mi je żol, że nie zdążył mnie nauczyć na niczym granio. Żóna Jego (mojo starka) była paniczkóm móndróm, robotnóm a łogrómnie zaradnóm. Miała na swoij głowie chałpe, dziecka, pole, krowe a moc inszych rzeczy. Ze wszyskim dycki se rade dowała, bajić w czos wojny ! Kie żech była mało, to strasznie mocka czasu żech s Nióm przebywała. Dycki łopowiadała mi bajki a spiywała stare pieśniczki po naszymu, kiere jo do dzisio pamiyntóm. Łod Nij żech sie nauczyła naszych tradycyji, zwyczajów i wyrzóndzanio po naszymu. Taki sóm podziw móm do łojców mojigo śp.fotra. Starka była drobnóm ale fest łobrotnóm paniczkóm. Urodziła i wychowała na porzóndnych ludzi aż dwanoście dziecek ! Nie było Im leko, bo to też były czasy wojynne. Miyszkali w małej chałpce. Mjeli mało miyjsca, mało piniyndzy, ale moc sie mjeli wszyscy radzi i to ich dzierżało. Ku tymu starzik był chrómy na jedne noge. Ponoć kiesi robił przi stawianiu słupów do elektryki i roz taki słup mu zmiażdżył noge. Po tym do kóńca życio mioł drewnianóm proteze i chocioż był inwalidóm poradzioł telkowne dziecka porzóndnie wychować. Był krawcym i do dzisio ludzie spóminajóm, jako szył najpiekniyjsze galotki na dziecka. Mój foter był jednym s nejmłodsszych s tej dwanostki dziecek. Z zawodu był murorzym i cały swój żywot łogrómnie ciynżko robił przi budowach. Strasznie moc mioł rod grani w fusbal i za młodu kupe groł, a kie uż mu w kóncu zdrowi grać nie pozwoliło, to do samej śmierci był wiernym kibicym w hażlaskim klubie sportowym i isto żodnego meczu nie łopuścił. Ojciec mioł dycki wielki serce do wszyskich ludzi a nejbarżyj mioł rod dziecka. Był rodowitym hażlaszanym i wzion se tez hażlaszanke (mojóm mame :) )Mama kupe roków robiła we sklepie spożywczym w Hażlachu za kierowniczke. Była (i je dalij) fest bystróm a zaradnóm paniczkóm. Łojcowie moji też ni mieli leko. Pieknych pore roków sie budowali, musieli łoba ciynżko robić w robocie i na tej budowie. Mjeli troje dziecek, mje, mojigo brata a siostre. Brat je nejstarszy, jo ta w postrzodku, siostra nejmłodszo. Jo łod urodzynio miyszkóm w Hażlachu. Tu żech chodziła piyrsze do szkółki, a potym do Szkoły 32

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII-VIII 2020

fot. arch. prywatne

Podstawowej. Nigdy żech nie była orłym, łocyny miałach średni, a wszysko tymu, że mi sie jakosi w tyn czos uczyć nie chciało. Jo se wolała cały dziyń gónić z inszymi dzieckami po polu. Budowali my po lasach bunkry i prawili my, że to mómy „bazy”. Nanikali my łokropnie a roztomajite gupoty fórt wymyślali! Mje sie najbarzyj podobała zabawa w straszoka z ćwikle. Wydłubywali my cały postrzodek z tej ćwikli, wykrowali dziury na łoczy i nos, ganc jako dzisio sie robi straszki z dynie. Potym do postrzodka dowali my zapolónóm świczke, a dziepro po cimoku była s tego sranda! Dowali my tego zapolónego straszka na ceste i wartko my uciekali sie skryć do chrostów. Nigdy nie zapómnym tych szoferów, kierzi stowali na ceście przy tym straszku i jako przeklinali ! A nas w tych chrostach aż brzuchy ze śmiychu bolały ! Strasznie radzi my też sie bawili w skrytki, abo w lajdy, a s dziołchami to żech dycki w gume skokała. Zy mje to była wymasta ! Wiela razy żech chodziła s chłapczyskami na złodziejke do sómsiodów, baji na papiyrówki abo na trześnie. Roz też tako jedna paniczka se nas przifilowała jak my do nij na rabarbar po cichu prziszli. Byłach w tyn czos s dwóma kuzynami, a że tyn młodszy mioł jyny sztyry roki to ji prawił słósznie:- pjose pani, my tu psisli na jabajbaj ! Na tóż trza było hónym łuciekać ! Łuciechy do kilowej dity miałach dycki ze swojim starszym bratym. Łón i nasz kuzyn robili se dycki wyscigi na swojich kumorach, a jo nie roz żech se na pakownik ze zadku siodała. No i jednego razu jechalimy fest


STARY TARG

pod kopiec, a jo czułach że sie zeslizgujym s tego pakownika. Wreszczałach na cały głos na brata aż stanie, ale ty motory tak brzynczały, że mje nie słyszoł. Skóńczyło sie to tak, żech wylóndowała w przikopie z łodrzitymi do krwie kolanami, a łóni se pojechali dalij. Dziepro przi samej chałpie sie kapli, że mje kajsi po cescie potracili. Brat mje wszyskigo dycki uczył, baji jeżdzynio na bicyglu, ale najbarzyj spóminóm jako mje uczył pływać. Uczyni to łodbywało sie na hażlaskim stawie - Wielki Muróń a wyglóndało tak: Piyrsze musiałach pómału zónś na postrzodek stawu, a brat stoł na grobli. No i potym s tej grobli ciepoł na mje do wody pecyniami i wreszczoł :- No pływe j! pływej, bo inaczyj bydym fórt ciepoł ! Na lokrystaboga ! Jo nie wiym co by na to prawili mama s tatóm jakby to widzieli. Całe szczynści, że tyn staw nie był w tyn czos głymboki. Jak żech miała osimnost roków no to uczył mje też jeździć ałtym. Piyrszo lekcyja była zaś na grobli! Miałach wybór, abo piyrszy roz w życiu jechać tym ałtym prosto, abo nónś sie we stawie. Powiym Wóm tela, jak Wóm bydzie trzeja porzóndnego rechtora, to wołejcie mojigo brata. Jo po dzisio prawiym na Niego „Myntor”. Kiesi to tyn żywot za dziecka mjeli my ganc inakszy, jako teroz. Nie było kómputerów, a w telewizorze przes cały dziyń sie wyświetloł jyny jakisi kolorowy balón. Dziepro na wieczór była do dziecek wieczorynka, po tym dycki był Dziynnik, a po nim jakisi ruski film o kłochozach, nudny jako flaki z łolejym. Nigdy my nie siedzieli w chałpie. Ojcowie mjeli pole, mjedze, babucia a insze roztomajite bydło. Tóż też co chwila gnali nas do roboty. Trzeja było kopać w ziymiokach, abo pleć w jarzinach. Nie zapómnym jak żech była dziołuszkóm a musiałach skludzać ćwikle s pola. Piyrsze żech jóm musiała wyrywac i ciepać na kary, a potym eszcze jóm powciepować przes łokiynko do piwnice. U starzików była hańdownij wielko stodoła, pełno siana a słómy. Wiela razy my musieli przes lato grabić siano, przeciepować, abo stawiać na rogolu kopki. Nejwiynkszy ruch był dycki jak na niebie wylazły czorne chmurziska. W tyn czos trzeja było hónym lecieć to siano skludzać. Łojcowie brali wielki wóz drabinasty, widły, grabie i pierónym ciepali to siano na tyn wóz. My, dziecka mieli wtedy szpecyjalne zadani, coby udeptować to siano, to znaczy skokać po nim na wozie, coby sie ubilo, by go jaknajwiyncyj wlazło. Za to na kóniec była uciecha, bo my se jechali na fórze tym wozym do stodoły. Mile spóminóm wszyski łobrzyndy a zwyczaje. Kożdy rok były zabijaczki- inaczyj świniobici, były szkubaczki, było kiszyni kapusty. Wszysko to było w chałpie jako wielki świynto. Kożdy rok były też na dziedzinie dożynki. Ludzie przinoszali ze swojij chałpy a s pola swoji plóny - ziymioki, kapuste, cebule, łogrómne dynie. Co kiery mioł, to prziniós pokozać. TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII-VIII 2020

33


STARY TARG

fot. arch. prywatne

Nojwożniyjsi byli w tym Gazdowie. Byli łobleczyni po wałasku i rozdowali wszyskim kołocze ze syrym, abo s makiym. No i była przi tym dycki muzyka i tańcowani do samego rana. Jo jako mało dziołuszka też żech łoblykała tyn strój wałaski, plytłach se warkocz z szumnóm maszkóm i szłach na samym przodku korowodu s bochnym chleba w darze do Gazadów. Po prowdzie, to tyn chlyb niós mój brat, a jo s drugóm dziołuszkóm szłach kole niego na parade. Tak ty roki uciekały, jo żech zaczła dorostać i chocioź żech była wymasta, to jakosi przy chłapcach tej śmiałości uż potym mi hybiało. W szkole my mjeli dyskoteki, na kiere jo nigdy nie chodziła, boch sie jakosi gańbiła. Pamiyntóm jako roz prziszły po mje aż do chałpy dwie dziołchy s mojij klasy, a jo sie im schowała na strych do wielkigo pudła. Na gdoż to widzioł, dziołcha patnost roków! Tak mi potym mama prawiła. Za to miałach w chałpie w tyn czos pełno swoij gowiedzi. Mojigo nojlepszego w życiu psa- Nuke, czornóm koczke, oswojónóm papuge, kiero mi na ramiyniu siodała i trzicet szejś świniek morskich ! Wszysko to sie fórt dołokoła mnożiło i kociło, a jo miała s tego mocka uciechy. Kóniec tego był taki, że tyn mój nojlepszy pies zdech na nosówke, a mje uż potym to przestało bawić. Potym napoczyłach szkołe średnióm we Skoczowie, kaj uczyłach sie za szwoczke. Tam uż żech se kapke dała pozór na to, coby sie jednako cosi uczyć i miałach uż yny fest dobre łocyny, a rechtorzi łogrómnie mje chwolili i mjeli mje tam radzi. Zaros po maturze jak żech miała dwacet roków, to żech poznała mojigo chłopa, a było to na muzyce w Hażlachu. Tak po prowdzie, to jo go s widzynio uż downo znała, bo łón też był s Hażlacha i chodził do tej samej szkoły. Zaczli my sie fest galanić i ani rok nie minył a uż było wjesieli. Hned też my mjeli dziecka. Łojcowie nóm przepisali działke po drugij strónie cesty. Potym były przełogrómnie ciynżki czasy do nas! Napoczyni my budowe bez żodnego kredytu. 34

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII-VIII 2020

Łoboje - jo i chłop robili my we fabrykach przes cały tydziyń, a w soboty i niedziele też. Poza robotóm we fabryce chodzili my robić na te budowe. Pómogali nóm wszyscy, mój śp.tata, mój teść, brat, ujcowie. Jednego razu baji mój foter sie łobalił przy tej budowie, bo dostoł jakisi udar.Było przi tymu moc strachu, że nóm tam zemrzi, ale na szczynści jakosi go wyretowali i potym eszcze trzinoscie roków żył. Mje było w tyn czos fest ciynżko, bo żech chodziła do roboty, warziłach tym chłopóm na budowie i w tych rokach sie rodziły też nóm dziecka. Byłach łod tego góniynio a piloby chudo jak patyk. Wożyłach jyny sztyrycet piynć kilo ! Miyszkali my u mojij mamy, kaj my mjeli jyny jednóm izbe a kuchyń, a było nas uż piynć ludzi ! Dziecka musiały spać w kuchyni na łóżku piyntrowym. Jak żech stowała ło trzi sztwierci na pióntóm rano do roboty, to żech se świyciła na talyrz baterkóm coby nie rożygać w tej kuchyni i nie łobudzić dziecek. W kóncu po dziesiyńciu rokach przekludzili my sie do swojij nowej chałpy! Teroz mómy uż doś miyjsca. Dorobili my sie piynć szykownych a udanych dziecek, mómy trzi dziołchy a dwóch chłapców! Najstarsze dziołchy łobie uż sóm dorsłe i majóm łobie szykownych galanów. Najmłodsze, piónte dziecióntko dostali my łod Pónbóczka w prezyncie ganc na naszóm dwacatóm rocznice ślubu! Teroz chocioż mómy uż pieknie po sztyrycatce, to łogrómnie radujmy sie tym wszyskim co nóm to życi dało ! Jo teraz je trzeci rok uż w chałpie na wychowawczym. Móm kapke wiyncyj czasu i naszłach se nowe upodobani do siebie. Nie roz żech czytała szumne wiersze po naszymu, kiere pisze mój kolega i w kóńcu prziszłach na to, że też muszym sprógować. Tóż napisałach roz jedyn wiersz, a ludzióm sie łon podoboł i zaczyni mje namowiać cobych pisała wiyncyj. Napisałach potym drugi, trzeci..... i tak sie to zaczło. Założyłach se swojóm stróne w internecie i pómalutku se tam cosi fórt piszym. Pieknie dziynkujym Wóm Wszystkim, kierzi to czytocie a łogrómnie sie uż cieszym s tego, że sie Wóm to bydzie podobać. NIE OCZERNIEJ BRACIE ŚLÓNSKA Mómy szumne tu teryny, lasy góry i doliny Łónki, hale, pola, gaje, serce kochać nie ustaje ! Rzyki, stawy a jeziora, żródła, potoki, bajora Wszyndy mocka tu zwierziny, w lasach grziby a maliny Niż ocyniz Warszawioku ! NIE OCZERNIEJ NAS ŚLÓNZOKÓW My tradycje swoji mómy, po naszymu wyrzóndzómy


pracownia lodów naturalnych ul. Bielska 3, Skoczów

SKOCZÓW ul. Bielska 3 Pierściec ul. Skoczowska 71 Ustroń ul. 3 maja 48

Lody naturalne rzemieślnicze na świeżym mleku, śmietance i owocach! Możesz je zabrać do domu.


MIJANKA NA RYNKU

Partycypacja społeczna la M a r k

sk

zu

U

rs

a

– dlaczego jest tak ważna w przestrzeni publicznej

ow

Partycypacja społeczna to aktywne uczestnictwo obywateli w podejmowaniu decyzji, które mają bezpośredni związek z funkcjonowaniem społeczności, których są członkami.

W głównej mierze jest to ich czynny udział w procesach zainicjowania oraz spełniania funkcji zgodnie z przeznaczeniem grup obywatelskich i pozarządowych organizacji. (P. Olejniczak 2015, s. 112,113) Ze względu na typ relacji wyróżniamy dwa rodzaje partycypacji: wspólnotową zwaną horyzontalną oraz obywatelską określaną również jako wertykalną. Pierwsza obejmuje współdziałanie różniących się między sobą grup społecznych dotyczące jednego wspólnego przedsięwzięcia. Druga zaś oparta jest na włączeniu obywateli w działania, których inicjatorami są władze publiczne. Działania te obejmują: aktywność publiczną wychodzącą ze strony obywateli (petycje, skargi, edukacja publiczna), włączenie do uczestnictwa członków społeczeństwa (np. referendum, konsultacje społeczne), udział w wyborze przedstawicieli władzy, obligatoryjne postawy wynikające z przepisów prawa.(P. Olejniczak 2015) Partycypacja społeczna charakteryzuje się 3 rodzajami relacji: - Informowanie obywateli o podjętych decyzjach, które bezpośrednio ich dotyczą. - Konsultowanie - przedstawiciele władz przedstawiają swoje projekty bądź postulaty i oczekują na opinie mieszkańców. - Współdecydowanie – obywatele nie tylko oceniają pomysły władz lokalnych ale również biorą czynny udział w rozwiązywaniu lokalnych problemów. Instrumenty partycypacji społecznej Wśród typowych instrumentów partycypacji społecznej (opartej na demokracji), do których zaliczamy wybory, referendum, postępowanie administracyjne czy działania bezpośrednie należy wyróżnić 3 najczęściej stosowane: - Konsultacje społeczne- dialog mający na celu pozyskanie przez władze informacji wspomagających podjęcie decyzji, który odbywa się poprzez wykorzystanie: ankiet, spotkań, sondaży, sądów obywatelskich. Wszelkie 36

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII-VIII 2020

manifestacje, wiece i dyskusje nie są zakwalifikowane jako forma konsultacji społecznych. Obywatele nie mają wpływu na decyzje władz, bowiem oferowane projekty nie mają charakteru fakultatywnego. - Warsztaty charrette- publiczne debaty mające na celu ustalenie możliwego w realizacji planu. W sesjach może wziąć udział każdy zainteresowany tematem obywatel. - Budżet obywatelski- mieszkańcy uczestniczą w tworzeniu budżetu, decydując na jaki cel przeznaczą określoną sumę pieniędzy. Wybrane projekty muszą zostać zrealizowane, a ich przebieg jest nieprzerwanie monitorowany. (M. Basaj 2013) Przymioty partycypacji społecznej Współpraca w ramach dialogu społecznego pomiędzy mieszkańcami, a przedstawicielami władz lokalnych pokazuje, że obywatele: biorą udział w podejmowaniu decyzji bezpośrednio ich dotyczących, są bardziej skłonni do wprowadzenia zmian, zwiększają swoje zaufanie do urzędników, angażują się w działania wspólnot lokalnych, czują się współodpowiedzialni za otoczenie w którym mieszkają, uczą się zarządzania. Warto zaznaczyć, że poprawie ulega poziom zarządzania, ponieważ utrudnienia i komplikacje są szybciej rozpoznawane i efektywniej rozwiązywane.


MIJANKA NA RYNKU

Komunikacja :)

O partycypacji społecznej

– rozmowa z Sylwią Widzisz-Pronobis (architektką, projektantką i urbanistką, animatorką kultury oraz animatorką społeczną) O partycypacji w Cieszynie najwięcej mogą powiedzieć pracownicy z Zamku. Mają spore doświadczenie w tym temacie. Czasem trudno zrozumieć dlaczego z takiego doświadczenia nie korzysta Urząd Miasta. Jako moderatorka prowadziłam przy okazji jednego z projektów, program partycypacji ucząc cieszyńskich urzędników wszelkich zasad, ale również tego jak ważna jest komunikacja ze społeczeństwem i jak wiele do projektów głos mieszkańców może wnieść. Pracownikom ratusza udało się stworzyć wtedy całkiem ciekawe konsultacje. Gdy ostatnio usłyszałam więc, że przy okazji remontu ul. Głębokiej w Cieszynie, proces partycypacyjny

poprowadzi firma z zewnątrz byłam bardzo zaskoczona. Takie zadanie mógł wykonać Zamek Cieszyn we współpracy z urzędnikami. Nikt lepiej nie zna problemów społecznych i potrzeb tego miasta. Wybór odpowiedniej grupy, zaproszonej do konsultacji jest również bardzo ważny. Celem takiego procesu jest by różne środowiska i różne opinie ze sobą łączyć. Tylko tak możemy uzyskać najlepszy obraz wymagań społecznych. Czy więc zewnętrzna firma poprowadzi ten proces zgodnie z wymaganiami społeczeństwa czy oczekiwaniami urzędu? To jest zawsze spore niebezpieczeństwo i może pogłębić i tak utrudnioną komunikację urzędu z mieszkańcami. TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII-VIII 2020

37


MIJANKA NA RYNKU

Co możemy zrobić by te dobre praktyki wdrożyć w komórkę miejską? Tu potrzeba jest zdecydowanie otwarcia z góry. Społeczeństwo powinno za pomocą doświadczeń i sukcesów innych miast oczekiwać podobnych działań we własnej przestrzeni. Jeśli samorząd mówi głośno „chcemy wyjść do mieszkańców”, a później wychodzi za pomocą zewnętrznych firm, pojawia się zgrzyt i niedosyt. Pojawia się konflikt i oskarżenie o pomijanie woli mieszkańców. Dobrze jest więc pokazywać, że jednak to działa, że te strony przeciwne mogą zasiąść do wspólnego stołu i wypracować dobre rozwiązania. Dla mnie genialnym przykładem takiej pracy jest Dąbrowa Górnicza, w której te procesy partycypacyjne są konsekwencją dialogu o mieście. To ważne by wiedzieć jak mówić o swoim mieście i swoich interesach. Wychodzenie tylko z działaniami warsztatowymi w dodatku prowadzonymi przez firmę zewnętrzną jest dość krótkowzroczne. Nie zawsze przecież chodzi o odhaczenie narzuconych urzędowi wymagań, ale by w ogóle rozpocząć dialog z mieszkańcami. Cieszyn ma ogromny potencjał i może zaangażować ludzi, działaczy społecznych, uniwersytet czy choćby Zamek. Nie wiem więc dlaczego urzędnicy z tego dobrodziejstwa nie chcą korzystać. Być może to obawa przed własnymi brakami kompetencyjnymi. Brak komunikacji między społeczeństwem, organizacjami, a urzędem jest tu dużym problemem, który nie zmienia się od wielu lat. Każda z tych grup okopuje się obawami, które mogą okazać się nieuzasadnione. Blokuje to na pewno możliwość takiej współpracy, czy więc to może być przyczyną takich decyzji w procesie partycypacyjnym? Lęk przed taka współpracą towarzyszy mam wrażenie tylko włodarzom. W poprzedniej edycji, w której brałam udział, lęk przed rozmowami z mieszkańcami w innej zupełnie formie i z innej pozycji był sporym problemem urzędników. Pojawiło się wiele pytań, które wybrzmiały bardzo naturalnie, jednak w trakcie takich warsztatów okazało się, że były zbędne bo poradzili sobie całkiem dobrze. W zwykłej rozmowie z mieszkańcami wypłynęły tematy i problemy, których wcześniej nie dostrzegali. Okazało się również, że urzędnicy mogli bez obaw wykorzystać swoje doświadczenie i kompetencje. Jednak to pokazało braki kadrowe, które są problemem wielu gmin. Narzucone codzienne obowiązki nie pozostawiają już miejsca na takie spotkania. Każdy wydział powinien mieć więc, choćby jedną osobę, która miałby czas i możliwość by za komunikację z mieszkańcami odpowiadać oraz by zgłaszane potrzeby odpowiednio 38

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII-VIII 2020

kanalizować. Należy tą komunikację jednak wcześniej uruchomić i dostrzec jej potrzebę. Komunikacja z mieszkańcami w każdym mieście powinna rozpoczynać się od informowania, a później słuchania głosu zwrotnego. Nie należy traktować tego jako krytyki, ale ważnego głosu. Komunikacja z mieszkańcami to wymóg nowych czasów, który w słowniku urzędniczym długo nie miał miejsca. To dla wielu z nich zbędne i niezrozumiałe by nagle wyjść do petenta i jeszcze o ten głos zabiegać. Jak więc otworzyć drzwi urzędu i obudzić potrzebę takiego dialogu? To są dwa równoległe problemy. Jeden to zarzucenie ich ogromem przepisów i literą prawa, która ich blokuje, ale też zdarza się być tarczą ochronną przed zarzutami oraz wytłumaczeniem na wszystko. Pojawia się też obawa o oskarżenie, że wspiera się dany podmiot bardziej niż inne. Jest to też lęk przed dodatkowymi obowiązkami, których być może nikt nie doceni i nawet za zaangażowanie nie podziękuje. Brak też struktury wspierania urzędnika, który chce coś zrobić. Cierpią na tym również stażyści, którzy pełni nadziei i pomysłów trafiają do jakiegoś wydziału, a ich pobyt w UM jest nudą przez 8 godzin lub szkolą się w byciu baristą. Nikt ich tam nie wykorzystuje do tego by zrobili coś dobrego, ale również by mogli się czegoś nauczyć. Drugi problem to, niebezpieczeństwo bańki w który wskakują urzędnicy i przede wszystkim włodarze. Wydaje im się, że ten ich „mały światek” jest grupą reprezentacyjną. Jeśli bowiem on boryka się z jakimś problem, uważa, że dotyczy to wszystkich. Stąd często skupianie się na drogach i samochodach. Oceniają to z perspektywy np. kierowcy i skoro dla nich jest problem dojechać w jakiejś miejsce, to oznacza, że wszyscy myślą podobnie. Nie bierze się w tedy pod uwagę pieszych czy mieszkańców, ale problem widziany z własnej perspektywy. Dla urzędnika spojrzenie szersze jest zatem trudne, a czasem nawet zbyteczne. Jednak każdy pracownik UM powinien uświadomić sobie, że najpierw jestem mieszkańcem, a dopiero później urzędnikiem. Wyjście z tej pozornej bańki jest podstawą do tego by w ogóle o mieście rozmawiać i chcieć je zmieniać. Należy również pamiętać, że partycypacja to nie jest zbieranie tzw. „ pobożnych życzeń”, ale to również zbieranie pewnych nastrojów i zbieranie informacji które należy pogłębić. Ważne by nie zaburzyć obrazu prawdziwych problemów i oczekiwań.


Karwina

Decyzja na którą czekali mieszkańcy Goleszowa

MIJANKA NA RYNKU Hażlach

Skoczów

Cieszyn GOLESZÓW Ustroń

Ropica

Frydek-Mistek

Mieszkańcy Goleszowa nadal obawiają się o to, że w miejscu starej cementowni stanie zakład utylizacji opon, czyli tzw. piroliza. Od wrześniowych protestów minęło sporo czasu, ale ku zadowoleniu większości decyzja w sprawie jej powstania jest odmowna.

Wisł

Sprawa stała się głośna przy okazji protestów 28 września 2019r. Na goleszowskim boisku zebrała się bowiem spora grupa mieszkańców zaniepokojona pomysłem powstania w centrum wsi zakładu utylizacji opon samochodowych. Wprawdzie wszystkie doniesienia medialne, a nawet naukowe przekonują o bezpiecznej metodzie utylizacji, to jednak widmo składowiska opon budził spore kontrowersje. Każdego roku w Polsce na składowiskach płoną opony, co jest zagrożeniem dla bezpieczeństwa ludzi i środowiska.

Jabłonków - brak szczegółowych informacji dotyczących procesu podczyszczenia gazu procesowego oraz analizy i sposobu zagospodarowania odpadów powstałych w procesie.

„Dzisiaj stoję przed Państwem z podniesioną głową i informuję, że 30 czerwca wydałam decyzję odmowną dla planowanego przedsięwzięcia polegającego na „Budowie zakładu odzysku odpadów innych, niż niebezpieczne wraz niezbędną infrastrukturą towarzyszącą, na parcelach 1348/82, 1348/85, 1348/86, 1348/87, 1348/89 w Goleszowie”. Zrobiłam to po zgromadzeniu materiału dowodowego, który pozwolił mi wykazać w sposób niebudzący wątpliwości, że racja jest po mojej stronie. Inwestor mógł odwołać się od tej decyzji do 24 lipca, ale tego nie zrobił. Decyzja jest więc ostateczna.” – przekazała podczas Sesji Rady Gminy wójt Sylwia Cieślar.

Zakład utylizacji opon miał bowiem stanąć na prywatnych działkach. Dzierżawa bądź zakup ziemi jednych wzbogaca, a innym przysparza kłopotów.

Opinia Ochrony Środowiska oraz Regionalnego Inspektora Sanitarnego była również negatywna i powoływała się m.in. się na: - niespójność i uproszczenia w zakresie oceny oddziaływania inwestycji na poszczególne komponenty środowiska, - przekraczanie poszczególnych wartości emisji określone w obowiązujacych przepisach (standardy emisyjne), - rozbieżności w zakresie przyjętych założeń co do rodzaju paliw stosowanych w procesie technologicznym, - przyjętych parametrów technicznych projektowanych i będących punktem odniesienia w działającej instalacji na terenie kraju,

Dzisiaj można odetchnąć z ulgą, lecz to nie oznacza, że inwestor nie złoży wniosku ponownie. Będzie on musiał być rozpatrzony z zachowaniem wszelkich ram prawnych. Nie jest więc zasadne upatrywać się winy w urzędnikach. Może to jeszcze dobry moment by spojrzeć na wybrane przez inwestora miejsce.

W wielu miejscach w naszym regionie takie inwestycje położone są na prywatnych działkach. Może więc to odpowiedni moment by w porozumieniu sąsiedzkim zwracać uwagę na to, co na naszej własności powstanie i czy nie stanie się to kością niezgody dla lokalnej społeczności. - Apeluję do Państwa Radnych, by swoją aktywną postawą wpłynęli na pogłębianie wiedzy mieszkańców na temat w/w inwestycji, a przede wszystkim dementowali nieprawdziwe informacje. Proszę o zapoznanie się ze szczegółowo opisanymi argumentami przemawiającymi za rozstrzygnięciem o odmowie wydania decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach, które powinny stanowić ważny element w podejmowaniu przez mieszkańców decyzji na temat udostępniania swoich działek pod tego typu inwestycje. Za powstanie nowych inwestycji na terenie naszej gminy, w równym stopniu odpowiadają władze gminy, w tym radni, ale także sami mieszkańcy - podkreślała Wójt Goleszowa Sylwia Cieślar. Urszula Markowska

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII-VIII 2020

39


St

an

is ła

w M al

ws

ki

KIERUNEK KULTURA

in

o

, Sniadanie na Zamku – – literackie

Zdjęcia arch. autora

korespondencja własna z czasu pandemii

cyt.:/sms/ EG - „...czy wychodzą Państwo z domu? Mam kilka pomysłów na Noc Słowa – już 23 czerwca, chciałabym pogadać...” SM - „...nie daliśmy się pognębić restrykcjom i wychodzimy z domu, nieustannie. Niechaj Moc Słowa będzie z nami...” Moje miasto znów się zaczyna zaludniać. W kieszeni noszę profilaktycznie maseczkę. Tę otrzymaną kiedyś od Straży Miejskiej. Dwie mi się urwały na gumkach, a trzecią pomyliłem z chusteczką higieniczną. Najlepiej czuję się z jedwabnym szalikiem na twarzy – niesamowicie anonimowo, niczym terrorysta. Maseczka na ustach nie powstrzymuje mnie jednak od nierozsądnych 40

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII-VIII 2020

opinii. Tak jak maseczka na uszach nie zagłuszy wszystkich niepomyślnych wiadomości, a maseczka na oczach nie pozbawi mnie udziału w globalnym, pandemicznym performensie. Zepchnięty na skraj mej ojczyzny, jest czerwiec 2020 roku, nie odczuwam jeszcze pełnej normalności widząc zablokowane dla turystów, i takich jak ja, przejście na Moście Przyjaźni. Tak, nasza ojczyzna jest w tym regionie po obu stronach politycznej granicy. Nasze języki tu, właśnie tu, wzajemnie się uzupełniają, chociaż wielokrotnie posiłkują się dialektem, mową domową. Gorzko brzmi dla mnie obserwacja, że pandemia jako ogólnoludzkie zagrożenie, nie wyzwoliła solidarności i zjednoczenia ponad podziałami. Czy dlatego, że jesteśmy, nie tyle zarażeni wirusem, co wprost nieuleczalni, bo niszczymy naturę i siebie samych? Dla tych,


KIERUNEK KULTURA

którzy posądzają mnie, że mam w swym menu ekskluzywne danie z nietoperzy i wymagam kwarantanny, rad bym reaktywował Święte Oficjum dla skorygowania wszelakich niedomówień. Zaraża mnie nie postać wirusowego zapalenia płuc, ale myśl, że nie podasz mi ręki z uwagi na moje odmienne preferencje kulturowe, że korzystam z wolności słowa, że bronię się przed ogłupieniem. Z tym większą determinacją wybrałem się na Noc-Dzień Słowa. W spotkaniu inspirowanym astronomicznym przesileniem, uczestniczyłem na żywo, nie wirtualnie. Ta wirtualność bowiem ma tu duże, chociaż dyskusyjne znaczenie. Lękający się tradycjonaliści obawiają się już dziś przymiarki do nowej epoki, do nowego raju matriksu. Śniadanie na Zamku rozpoczęło się o 10:05 i mimo woli skłaniało do nie zakładania maseczki, która by wielce komplikowała konsumpcję. W ofercie był chleb domowego wypieku. W czas zarazy, w czas czytania Dekameronu, każdy z nas powinien już umieć piec chleb. Krasić go można dżemikiem z truskawek i rzewienia, pastą bobową, czy smalczykiem na fasolkach. Zielone

zaplecze Klubokawiarni „Presso”, za którym cieszy się zasłonięte starymi drzewami moje miasto, to miejsce właściwe, kojarzące mi się z przekornym wierszem Roberta Kowalskiego. „Miejsce spotkań – przestrzeń świątyni / to spotkanie z Tobą / czy mury granic / między ludzką chwilą / z boską wiecznością ? // może dla zachowania balansu / spotkajmy się / w szczerym polu. /// ” Trzeba przyznać, że w Śniadanie była wkomponowana, dla zachowania balansu, zielona łączka „szczerego pola”, na której zasiadła część gości. To oni, ci z łączki, szczerze opowiedzieli co czyta się dzieciom. Tak naprawdę, to pierwsze książki są po prostu obrazkowe. Świetne odkrycie, pomyślałem, widząc prezentowaną bezsłowną, czysto ilustracyjną książkę. W końcu piktogramy są uniwersalnym językiem. Wskazuję palcem i wszystko jasne. Burzy mi to jednak dotychczasowy porządek rzeczy i każe mi poszerzać horyzonty. Przecież czytałem to zdanie wyraźnie - „...na początku było Słowo...”.

O tajemnicy książki i roli czytelnika, w swej powieści „Cień wiatru” barcelończyk Carlos Ruiz Zafón dzieli się ciekawą sentencją. „...Książka, każdy tom, posiada własną duszę. I zarówno duszę tego, kto daną książkę napisał jak i duszę tych, którzy tę książkę przeczytali. I tak mocno ją przeżyli, że zawładnęła ich wyobraźnią...”. Młody poeta Michał Fałtynowicz, rocznik 1996, którego tomik wydany w czasie pandemii czytam, zaraża mnie swą poezją od samego świtu. Podpowiada mi tą swoją reportażową esencją, tą niby prozą pionową, że książka to podróż. Lubię podróże, podczas których też niebywale dużo czytam. „Pytanie o podróż / dlaczego odbyłem tę podróż / z tobą i było ciebie w niej / nawet więcej // niż mnie, moich słów / wersów oraz książek? ///” Szczególnej podróży doznaję czytając kolejną książkę Olgi Tokarczuk. Zaskakuje mnie ona poetyką swej prozy do tego stopnia, że zacząłem ją podejrzewać o schowany w jej szufladzie manuskrypt poezji osobliwej, jej poezji, którą chowa tylko dla siebie, a szkoda. Dlatego przymierzam się do coraz grubszych tomów, aby mi nie umknęła gdzieś w nieczytaniu poezja słowa, w kwintesencji oczekującego mnie dnia. Przy śniadaniu nie czyta się gazet, bo przy stole nie można o polityce. Co najwyżej „Przekrój”, gdzie odnalazłem kiedyś wiersz o krowie naszego krajana Zbigniewa Macheja. Da się go lubić za „Antidotum noctis”, jak i za poezję dla nie tylko najmłodszych czytelników, która podniosła poziom dobrego samopoczucia uczestników śniadania na przesileniu. W jednej z dedykacji autor napisał mi uczciwie - „...trzeba być bardziej duchowym...”. Jego teksty to odtrutka na każdy czas. W samotności czytam sobie do dziś „Pieśni duchowe”, bo Jerzy Trzanowski, którego z łaciny Zbigniew Machej tłumaczył to nie tylko śląski Luter, ale chyba też regionalny Kochanowski. Do porannej lektury cieszyniaków wypada nam sięgnąć po lirykę Jerzego Kronholda, co Pani na Zamku z namaszczeniem uczyniła. Można było wręcz poczuć obecność Poetów wśród nas, duchową bardziej, niż wirtualną, jedność w różnorodności nastrojów, w słowach dobrych, potrzebnych. Nasze śniadanie było dużym przesileniem. Prawdziwie przestał padać deszcz i na czas spotkania, bez maski, zaświeciło słoneczko. A wyglądało groźnie. W Olzie, jakże dziś granicznej, przesyconej deszczami, trudno dopatrywać się było w ostatnich dniach romantycznej rzeki. W przydomowym ogródkowym azylu rozkwitłe róże zaczęły pokrywać się chorą pleśnią. Inwazja ślimaków bardziej oddziaływała na moją wyobraźnię, aniżeli niedostrzegalny pandemiczny wirus. Nie zdążyłem sobie namalować na obowiązkowej maseczce figlarnego uśmieszku. Znalazłem smak słowa, jego moc. Esencją życia staje się szczere spotkanie, kolejne. TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII-VIII 2020

41


KIERUNEK KULTURA

Zdjęcia arch. autora

Karol Kóska Ja

cek

Cwe

r tl e

arcymistrz snycerstwa

Podczas jednnego z wyjazdów organizowanego przez czechowicki MDK, pan Karol Kóska zawędrował do dworku Henryka Sienkiewicza w Oblęgorku. Bacznie się przyglądał jednemu z mebli znajdujących się w muzeum, a mianowicie pięknie zdobionemu, drewnianemu łóżu autora „Trylogii”. Postał nad nim, poprzyglądał się, obfotografował i ... po paru miesiącach zaprezentował idealną kopię z oblęgorskiego muzeum w czechowickiej galerii. 42

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII-VIII 2020


KIERUNEK KULTURA

Mistrz, Arcymistrz dłuta, Karol Kóska urodził się w lipcu 1946 w Kaniowie, w rodzinie rzemieślniczo-rolniczej. Jego ojciec prowadził zakład stolarski. W warsztacie ojca, po skończeniu szkoły podstawowej, Karol uczył się fachu stolarskiego. Uzyskał uprawnienia o specjalności – stolarz budowlany (posiada również uprawnienia spawacza i operatora spychacza). Po śmierci ojca przejął jego warsztat, w którym pracuje do dnia dzisiejszego. W swoim stolarskim zakładzie wykształcił wielu adeptów stolarstwa i snycerstwa. „Wyprodukował” na swoje potrzeby narzędzia stolarskie, które są unikalne na skalę światową. Prezentuje je na swoich wystawach wraz ze swoimi dziełami sztuki snycerskiej i stolarskiej. W 1966 roku zaczyna się interesować rzeźbą. Jego mentorem stał się Franciszek Machaniec. W latach osiemdziesiątych XX wieku tworzy ozdobne ramy z drewna. Ramy z kwiatami, herbami, symbolami, narzędziami,

etc., zaskakują prostotą ale i bogactwem, naturalizmem i fantazją. Jego prace zaskakują, ale i cieszą oko każdego kto przy nich przystanie. Zanim rozpocznie swoje prace przeszukuje biblioteki i inernet szukając jak najwięcej informacji i zdjęć z detalami. Bierze udział wykładach z zakresu historii sztuki, historii, filozofii oraz etnografii organizowanych w czechowickiej „Piwnicy Muz”, prowadzonych m.in. przez prof. Krasny z Krakowa, dr Kątną z Katowic, małżeństwo Foltyn (archeologia), dr Agnieszkę Dumin (etnografia) czy Jacka Cwetlera, kustosza czechowickiego muzeum. Zwiedza muzea, zamki, pałace, jeździ na wystawy, zawsze ze swym nieodłącznym aparatem cyfrowym. Od kilku lat Karol Kóska w swoje ramy „wkłada” portrety znanych ludzi z Polski i ze świata. Powstały już serie znanych literatów polskich (Konopnicka, Prus, Żeromski, Reymont, Sienkiewicz, J. Conrad-Korzeniowski, Wyspiański, etc.), poetów (Mickiewicz, Słowacki, Krasiński, polskich noblistów w dziedzinie literatury, uczonych, sportowców, piosenkarzy (np. Wioletta Villas) czy sławnych bielszczan (Maria Koterbska, Marian Kasprzyk, etc.). Obecnie pracuje nad portretami w ramach, Wisławy Szymborskiej i Olgi Tokarczuk. Każda z ram jest jedyną na świecie, niepowtarzalną, zaklętą w drewnie ikonografią, opracowaną przez pana Karola, poświęconą sportretowanej osobie. Kopernik z astronomicznymi instrumentami, Leonardo da Vinci z pędzlami, narzędziami i przyrządami kreślarskimi, czy Czesław Miłosz z piórami do pisania. Każda rama ma bogatą ornamentykę i symbolikę, większość prac jest pomalowana. Wykonuje także pięnie zdobione oprawy do zegarów, luster, a nawet telewizorów. Swoje prace prezentował m.in. na wystawach w Książnicy Beskidzkiej w Bielsku-Białej, w galerii Miejskiego Domu Kultury w Czechowicach-Dziedzicach, w muzeum w Goczałkowicach Zdroju, podczas VII Dożynek Gminnych w Kaniowie i podczas III i IV Nocy Muzeów w Czechowicach-Dziedzicach organizowanych przez miejscową Izbę Regionalną, Towarzystwo Przyjaciół Czechowic-Dziedzic i Miejską Bibliotekę Publiczną. W tym roku Karol Kóska otrzymał nagrodę Starosty Bielskiego za działalność artystyczną. Jest członkiem OSP Bestwinka i pszczelarzem dyplomowanym po kursie pszczelarstwa w Pulawach. Snycerstwo – stara dziedzina sztuki zdobniczej – sztuka

rzeźbienia w drewnie – rodzaj rzemiosła artystycznego. Dawniej także w kamieniu. Wybitnymi przykładami sztuki snycerskiej są: Krucyfiks Gerona, Madonna z Krużlowej, Pietà z Lubiąża i twórczość Wita Stwosza: Święta Anna Samotrzeć, Ołtarz Bamberski, Ołtarz Wita Stwosza w Krakowie.

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII-VIII 2020

43


sk

zu

U

rs

a

Zrozumieć niesłyszenie l a M a r ko w

Spotykam wielu ludzi, którzy nie potrafią funkcjonować w ciszy. Boją się jej więc otaczają nieustannie dźwiękami, a radio gra nawet nocą. Jesteśmy pokoleniem uzależnionym od muzyki i filmu. Wyobraź sobie, że ktoś nagle odbiera Ci zdolność słyszenia.

Nie możesz więc włączyć swojej ulubionej płyty, usłyszeć głosu najbliższych. Wyobraź sobie, że nie słyszysz szelestu i szmeru, odgłosu padającego deszczu czy nadjeżdżającego samochodu. Wyobraź sobie, że nie możesz usłyszeć poleceń by wykonać pracę, i polityka, który mówi o bardzo ważnych sprawach. Wyobraź sobie, że nie możesz samodzielnie załatwić spraw urzędowych, bądź sądowych i nie możesz reagować gdy ktoś bezprawnie odbiera Twoje mienie, bo nie usłyszałeś pytania, bo nie zrozumiałeś przekazu. Co czułbyś gdybyś nie mógł usłyszeć śmiechu swoich dzieci i słów kocham od swojego partnera? Może łatwiej nam sobie to tylko wyobrazić, a teraz spójrz na człowieka, który nigdy nie usłyszał dźwięku i głosu ludzkiego. Izolowani i nierozumiani muszą w świecie dźwięków się odnaleźć. O tym co mogą obejrzeć w telewizji decyduje ktoś, o tym w czym mogą brać udział również decyduje ktoś… brak w Polsce jest bowiem tłumaczeń choćby filmów czy programów telewizyjnych. Zależni od świata ludzi słyszących, piszą swoją historię nie do końca w ciszy. Zrozumieć niesłyszenie Osoby niesłyszące różni poziom niedosłuchu: od lekkiego aż po głęboki. Dobrze być tego świadomym, gdyż wiele osób słyszących nadal myśli, że niesłyszący nie słyszą nic. A prawda jest taka, że nierzadko osoby te są w stanie odbierać głośniejsze dźwięki np. sygnał jadącej karetki, niemniej jednak odbierane przez nich dźwięki są trochę zniekształcone i mniej wyraźne. Problemem dla nich jest rozumienie mowy. Nawet w przypadku niewielkiego ubytku słuchu dochodzi do zaburzenia pracy układu słuchowego. Informacje słuchowe płynące do mózgu są ograniczone. Mózg „nie potrafi” z uzyskanych informacji wyfiltrować interesującego nas sygnału. Objawia się to nie tyle pogorszeniem słyszenia, co brakiem zrozumiałości mowy. Osoby słabo słyszące/niedosłyszące, czyli takie, których ubytek słuchu nie jest głęboki korzystają z różnego rodzaju urządzeń wspomagających słyszenie: aparatów 44

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII-VIII 2020

słuchowych, systemów FM, bądź implantów ślimakowych. Dzięki nim mogą w miarę sprawnie funkcjonować w społeczeństwie. I tutaj znowu należy uważać, aby nie dać wiary kolejnemu mitowi, jakim jest przekonanie, że osoba niedosłysząca po założeniu aparatu bądź zaimplantowaniu zaczyna normalnie słyszeć. Jest to nieprawda. Ponadto, szacuje się, że w Polsce 80% osób niedosłyszących nie nosi aparatów słuchowych. Jedni źle się z nimi czują, innych na nie nie stać. Innym rodzajem urządzenia wspomagającym słyszenie jest pętla indukcyjna instalowana w miejscach publicznych, np. w aulach na uczelniach. Pętla eliminuje zakłócenia i szumy zewnętrzne pozwalając na odbiór czystego, wyraźnego dźwięku przez aparat słuchowy. Podstawową barierą, na jaką napotykają osoby niesłyszące jest bariera komunikacyjna. Nawet jeśli osoba taka nauczyła się dobrze mowy i jej wypowiedzi są zrozumiałe, to jednak sama może mieć problem z odbiorem komunikatu. Często osoby te w komunikacji wspierają się czytaniem z ruchu warg. Dlatego tak ważne jest zwrócenie się w kierunku osoby niesłyszącej w trakcie mówienia, nie zakrywanie ust, nie żucie gumy. Osoby te mogą też być narażone na wykluczenie społeczne, gdyż z racji niedosłuchu kontakt i pozyskiwanie informacji z otoczenia jest w ich przypadku ograniczony, nie w pełni dostępny. Dla osób głuchych od urodzenia język polski jest tak naprawdę drugim językiem. Forma foniczna języka polskiego jest im niedostępna, chociaż wielu głuchych żmudnie uczy się mowy w gabinetach logopedycznych z większymi lub mniejszymi sukcesami. Ponadto głusi mają trudności w opanowaniu pisemnej formy języka polskiego ze względu na jego skomplikowaną gramatykę. Z tego względu często popełniają błędy leksykalno-gramatyczne podobne do tych jakie popełniają obcokrajowcy uczący się naszego języka. Pierwszym językiem głuchych jest język migowy, gdyż ten mogą przyswoić naturalnie poprzez akwizycję i tym posługują się na co dzień. Głusi korzystają z usług tłumacza języka migowego np. u lekarza, na studiach, w urzędzie, czy w innych mniej lub bardziej oficjalnych sytuacjach.


Najważniejsze informacje Wśród nas żyją osoby z problemami słuchu. Jest ich ponad 6 mln, z czego niemal 900 tys. ma poważny uszczerbek słuchu, a około 45-50 tysięcy jest całkowicie głuchych. Spośród osób głuchych można wyróżnić: - osoby, które nie słyszą od urodzenia w wyniku uwarunkowań genetycznych bądź komplikacji okołoporodowych, - osoby, które utraciły słuch we wczesnym dzieciństwie np. na skutek choroby, - osoby, które straciły słuch w życiu dorosłym. Symbolika osób Głuchych Społeczność głuchych ma wiele symboli m.in. symbol dłoni, lecz ma on wiele znaczeń, nie tylko dla Głuchych. Stąd turkusowy kolor jako symbol zarezerwowany wyłącznie dla ww. społeczności by odróżnić ją od innych społeczności. Kolor turkusowy jest symbolem zaufania, nadziei i wiary w siebie i innych ludzi. Ogólnie przyjętym międzynarodowym symbolem Głuchych jest motyl. Motyle są głuche, a porównanie języka migowego do ich barwnych i trzepocących skrzydeł dopełnia znaczenia tego symbolu. Często pojawia się też motyw rąk,

które są podstawowym narzędziem komunikacyjnym w języku migowym, którego używają Głusi. Pojawia się także motyw ucha, choć w ten sposób Głusi kojarzeni są przede wszystkim przez osoby słyszące, w kategorii pewnych braków – dysfunkcji. Motywy dłoni i motyla mają wymiar bardziej pozytywny, bo zwracają uwagę na możliwości, potencjał. W materiałach promocyjnych wykorzystuje się też często motyw daktylografii, czyli motyw dłoni przedstawiających poszczególne litery. Z racji ogromnej liczby osób z niedosłuchem lub głuchotą znależli się w niej również celebryci jak i postacie z kart historii. Thomas Alva Edison – twórca żarówki cierpiał na bardzo zaawansowany niedosłuch, co jednak nie przeszkodziło mu w byciu twórczym i co najważniejsze odnalazl w głuchocie pozytyw jakim był brak rozpraszającego go w pracy hałasu. Ludwig van Beethoven – kompozytor w okresie kiedy głuchota uniemożliwiła mu słyszenie dżwięków wspomagał się wibracjami przy tworzeniu muzyki. Francisco Goya – hiszpański malarz w okresu inkwizycji. Halle Berry – aktorka (zdobywczyni Oskara) cierpiąca na głuchotę jednostronną od dzieciństwa oraz Marlee Matlin głucha aktorka, która stworzyła wspaniałą oskarową kreacje w filmie „Dzieci Gorszego Boga”, i wielu innych. TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII-VIII 2020

45


Rehabilitacja cz

yk

Iw

on

a W ło d ar

w walce z niepełnosprawnością

Rehabilitacja w walce z niepełnosprawnością to podstawa. Aby dostać się na zabiegi znacznie podnoszące sprawność, niejednokrotnie trzeba czekać długie miesiące. Jednym ze sposobów, który umożliwia połączenie odpoczynku z rehabilitacją, jest wyjazd na turnus rehabilitacyjny. Taki pobyt na turnusie nie jest tani, jednak dzięki dofinansowaniom, o które można starać się w Powiatowych Centrach Pomocy Rodzinie dostępny jest również dla tych, których tak zwyczajnie na samodzielne sfinansowanie nie stać. Aby dofinansowanie doszło do skutku, jednym z warunków, jaki musi być spełniony, to pobyt w ośrodku, który ma uprawnienia do przyjmowania osób z daną dysfunkcją. Takim ośrodkiem spełniającym wszystkie wymagania jest między innymi Ośrodek Klimczok w Ustroniu Morskim, prowadzonym przez Polski Związek Niewidomych, do którego od wielu lat jeżdżą osoby niewidome i słabowidzące z Powiatu Cieszyńskiego. W tym to właśnie ośrodku między innymi mają okazję do rehabilitacji, która nie tylko poprawi ich stan zdrowia, lecz ułatwi im codzienne życie. Rehabilitacja osób z różnymi dysfunkcjami to nie tylko zabiegi fizyko i fizjoterapii, ale przede wszystkim nauka życia ze swoim deficytem. Na przykład osoby niewidome mogą korzystać z zajęć bezpiecznego, samodzielnego poruszania się, nauki wykonywania czynności życia, nauki pisma Brajla a także korzystania z nowoczesnych urządzeń optycznych i nowoczesnych technologii (obsługi komputera, smartfon, tabletu i innych). Klimczok posiada także ofertę korzystania z krytego basenu. Przez lata chętnych na pobyt w tym oraz w innych ośrodkach prowadzonych przez PZN nie brakowało, jednak pojawienie się koronawirusa, a wraz z nim wprowadzone obostrzenia sprawiły, że zaczęły one świecić pustkami. Chcąc przybliżyć czytelnikom obecną sytuację ośrodków zadałam kilka pytań pani Annie Woźniak Szymańskiej Prezes Zarządu Głównego Polskiego Związku Niewidomych.

nowo ociemniałych. Jest to ośrodek Homer w Bydgoszczy. W Ciechocinku prowadzimy obiekt o statusie sanatorium, w którym również odbywają się turnusy rehabilitacyjne. W Olsztynie prowadzimy wielofunkcyjny Ośrodek Mieszkalno - Rehabilitacyjny, w którym funkcjonuje Dom Pomocy Społecznej dla 100 osób. W placówce znajdują się również mieszkania chronione, w których zamieszkuje ok. 150 osób. Prowadzimy także całodobową placówkę opieki w systemie komercyjnym. W tym samym obiekcie funkcjonują trzy Środowiskowe Domy Samopomocy dla 180 osób. Na terenie obiektu działa Niepubliczny Zakład Opieki Zdrowotnej zatrudniający specjalistów z zakresu medycyny i rehabilitacji.

Iwona Włodarczyk: Ile ośrodków rehabilitacyjnych prowadzi PZN? Anna Woźniak Szymańska: - PZN prowadzi 5 Ośrodków rehabilitacyjno- Leczniczych w tym 1 obiekt jest Ośrodkiem Rehabilitacyjno-Szkoleniowym dla osób 46

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII-VIII 2020

fot. Ośrodek Nestor w Muszynie i pobliski aquapark


i słabowidzących dzieci i osób dorosłych oraz prowadzi pilotażowe projekty ogólnokrajowe, wydaje czasopismo Pochodnia – dwumiesięcznik, Biuletyn Informacyjny – dwutygodnik, co miesiąc dwa czasopisma dla dzieci i młodzieży Promyczek i Światełko, poradnik dla rodziców jako kwartalnik – Nasze Dzieci. Wydajemy także zeszyty tyflologiczne oraz poradniki rehabilitacyjne. W siedzibie Instytutu znajduje się Dział Zbiorów dla Niewidomych, Tyflogaleria, która służy wydarzeniom kulturalnym, Edukacyjne Laboratorium Ciemności, w którym prowadzone są warsztaty edukacyjne dla dzieci, młodzieży i osób dorosłych reprezentujących różne grupy zawodowe. Jaki wpływ na prowadzone przez PZN ośrodki ma panująca pandemia?

fot. Ośrodek Klimczok w Ustroniu Morskim

Prowadzony jest również Zakład Aktywności Zawodowej, w którym zatrudnione są przede wszystkim osoby z dysfunkcją wzroku, ale także z innymi niepełnosprawnościami. Jest tam kaplica oraz sklep, w którym mieszkańcy mogą robić zakupy. Obiekt usytuowany jest na terenie ok. 2 hektarów parku. W Ośrodku Nestor w Muszynie oraz w Ośrodku Klimczok w Ustroniu Morskim przez cały rok prowadzone są turnusy rehabilitacyjne. Gościmy także klientów na szkolenia, wypoczynek i rekreacje. Ponadto, PZN prowadzi na terenie Polski pięć Warsztatów Terapii Zajęciowej: we Włocławku, Toruniu, Słupsku, Radomiu i dwa w Bydgoszczy. W województwie świętokrzyskim działa Zakład Aktywności Zawodowej dla 60 osób z różnymi dysfunkcjami. W Warszawie funkcjonuje Centralna Przychodnia Rehabilitacyjna, z której mogą korzystać osoby niewidome i słabowidzące z całego kraju, a także inni pacjenci. W Warszawie działa także Instytut Tyflologiczny, który przede wszystkim inicjuje, wypracowuje nowe metody w zakresie rehabilitacji osób niewidomych

Pandemia ma fatalny wpływ na prowadzenie wszystkich naszych specjalistycznych jednostek. Obiekty były zamknięte przez 2,5 miesiąca, pozbawione przychodów. W związku z powyższym bardzo trudno je utrzymać. Ogłaszaliśmy różne zbiórki pieniędzy, które trzeba będzie kontynuować, aby wyrównać straty. Na naszej stronie www.pzn.org.pl pod linkiem https://pzn.org.pl/ pomoz-naszym-osrodkom/ zamieszczony jest komunikat o zbiórce na rachunek bankowy. Informacje o voucherach na swoich stronach zamieściły Ośrodki: Klimczok www.klimczok.eu i Nestor https://nestormuszyna.pl/ Uczestnicy WTZ i ŚDS-ów po prostu siedzieli w domu. Powoli powracamy do prowadzenia naszej działalności zachowując reżimy sanitarne, które też są dla nas bardzo kosztowne. Czy na turnusy w nich przyjmowani są tylko niepełnosprawni z dysfunkcją wzroku? Wszystkie nasze obiekty są dostosowane do przyjmowania osób z różnymi dysfunkcjami. Posiadamy również ofertę całoroczną dla osób zdrowych korzystających z wypoczynku i rekreacji szczególnie w górach czy nad morzem. Członkowie Polskiego Związku Niewidomych mają specjalne ulgi przy płatnościach za pobyty. Czas pokaże czy Ośrodki Rehabilitacyjne z których usług korzystają osoby z różnego rodzaju niepełnosprawnościami z powodu strat związanych z pojawieniem się korona wirusa nie będą zmuszone zamknąć swojej działalności, co niewątpliwie byłoby ze szkodą dla wielu potrzebujących wypoczynku oraz rehabilitacji.

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII-VIII 2020

47


PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE artykuł sponsorowany

Jest początek nowego Milenium. Na obrzeżach Cieszyna, przy ulicy Motelowej zaczyna wznosić się nowy budynek, budząc ciekawość okolicznych mieszkańców. Wreszcie latem 2002 r. wyłania się obraz całości, a nad wejściem pojawiają się kute litery układające się w napis RESTAURACJA TRZECH BRACI. Nazwa staje się obiektem spekulacji, niektórzy twierdzą, że właścicielami obiektu są tajemniczy trzej bracia, ba, są tacy, którzy twierdzą, że znają ich osobiście. W rzeczywistości właścicielem jest jedna osoba, a nazwa nawiązuje do legendy o powstaniu Cieszyna podkreślając więź nowo powstałego lokalu z miastem.

P

ierwotnie restauracja ma dwie sale, mogące w sumie przyjąć 60 gości ,niewielki ogródek przylegający do większej z sal oraz część hotelową z 22-ma miejscami noclegowymi. Obiekt szybko wrasta w przestrzeń, stając się elementem lokalnego krajobrazu, zyskuje także stałą klientelę. Dancingi, imprezy tematyczne, wesela, to główny nurt początków działalności. Jest to także czas zbierania nowych doświadczeń, dostosowywania się do potrzeb rynku i nieustannego doskonalenia. W ciągu następnych lat kilkukrotnie metamorfozie ulegają kolorystyka i wystój wnętrza. Było bordowo, niebiesko i pomarańczowo, z boksami i bez, z insygniami rycerskimi i współczesnymi obrazami. Wiele emocji wywołała renowacja małej sali, na ścianach której pojawiły się ręcznie malowane obrazy nawiązujące stylem do malarstwa Józefa Mehoffera. Początkowo nowy image zyskał tyluż zwolenników, co przeciwników, ale ostatecznie stał się swoistą wizytówką, a mała sala została ulubionym miejscem organizowania niewielkich imprez.

48

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII-VIII 2020

Ponieważ warunki uniemożliwiały obsłużenie większych, np. 100 osobowych imprez, we wrześniu 2015 roku zapada decyzja o rozbudowie. I tak Sylwester 2015 na 2016 otwiera nowy rozdział w działalności restauracji. Kosztem ogródka powiększona zostaje duża sala, zyskując zdecydowanie na przestronności, powstają dwa drewniane tarasy, a nade wszystko swoje miejsce znajdują zarówno w części restauracyjnej jak i hotelowej liczne bibeloty i starocie latami zbierane przez właściciela lokalu, stając się niezaprzeczalną atrakcją i nadając nowego charakteru całemu obiektowi. Idąc z duchem czasu, zmienia się także oferta restauracji. Poza organizacją imprez okolicznościowych, wesel, bankietów, rozwija się coraz popularniejsza usługa cateringowa. Jak przystało na miasto przygraniczne, łączące nowoczesność z tradycją i wciąż kultywujące pamięć Franciszka Józefa,w menu króluje zarówno kuchnia


PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE artykuł sponsorowany

typowo polska z elementami kuchni czeskiej, jak i przywodzący wspomnienie cesarstwa rosół Franza Josefa. Nie brak także potraw wszechobecnej kuchni włoskiej z pyszną pizzą na czele. Ale to co wyróżnia restaurację „Trzech Braci” na tle innych ,to jej specjalność - sznycel wiedeński, którego recepturę zaczerpnięto z oryginalnej kuchni austriackiej. Ileż godzin spędzili kucharze na szlifowaniu umiejętności sporządzania tego dania nie sposób zliczyć, dość, że osiągnęli w tej mierze doskonałość, o czym zaświadczyć mogą liczni wielbiciele potrawy. Cienki, chrupiący sznycel o przekroju 30 cm tradycyjnie podawany jest z sałatką ziemniaczaną lub z frytkami. Każdej niedzieli restauracja proponuje dodatkowe menu obiadowe, którego stałym elementem jest właśnie Wiener Schnitzel. Jedno jest pewne, kto nie spróbuje, ten nie wie co stracił.

ul. Motelowa 1a, 43-400 Cieszyn http://www.trzechbraci.pl/ tel. 512 484 038 info@trzechbraci.pl

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII-VIII 2020

49


Franciszek Ptak

W obronie Ziemi w

o b ro n i e

l u d zi

Żyjemy w czasach, w których ludzkość musi stawić czoła problemom, z jakimi dotąd jeszcze nigdy tak blisko nie była skonfrontowana - skutków zmian klimatu: podnoszenie się poziomu oceanów, susze, powodzie, ulewy, upały. Z roku na rok coraz dobitniej dostrzegamy realność tych destrukcyjnych przemian na własnej skórze. Nic więc dziwnego, że powstaje coraz więcej organizacji i ruchów walczących o dobro Ziemi. Ich członkowie dbają o lokalne środowisko, organizując akcje społeczne, bądź upominając się u władz w jego obronie. Ruch ekologiczny wciąż szuka właściwej drogi. Mimo tego, że działa w sprawie priorytetowej jego działacze popełniają błędy, a posunięcia bywają w sprzeczności z wyrażaną troską i postulatami, a organizacje ekologiczne postrzegane jako odrealnione od spraw codziennych. Dlatego jeśli chcemy chronić Ziemię, powinniśmy walczyć również o dobro wspólnoty, otworzyć się na drugiego człowieka, rozpocząć rozmowę. Humanizm powinien być fundamentem każdego ruchu ekologicznego. 51.Sposoby, w jakie człowiek traktuje środowisko naturalne, wpływają na to jak traktuje samego siebie, i na odwrót. (…) Każde naruszenie solidarności i przyjaźni obywatelskiej powoduje szkody ekologiczne, podobnie jak ze swej strony degradacja środowiska wywołuje niezadowolenie w relacjach społecznych. (…) Benedykt XVI, Caritas in veritate W wyżej zacytowanej encyklice Benedykt XVI szczegółowo omawia relacje między ochroną środowiska, a społeczeństwem i bardzo wyraźnie podkreśla, że te dwie strefy nie są odrębnymi światami, a przeciwnie - stanowią jedną całość. Ludzkość wywodzi się z tego samego korzenia co wszystkie inne gatunki, więc nie można zaprzeczyć, że jesteśmy częścią natury. Dlatego też wnioskując ze słów papieża, ochrona Ziemi, nie może łączyć się z jakimikolwiek przejawami nienawiści, pogardy, czy braku szacunku do drugiego człowieka. Niestety wielu ludzi nie dostrzega tej zależności i dlatego przeglądając np. niektóre fora obrońców praw zwierząt możemy się zetknąć z przejawami agresji słownej, celowanymi w konkretnych ludzi. W takich miejscach zachodzi proces bardzo prymitywnego i dehumanizującego podziału społeczeństwa, zestawiającego ludzi 50

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII-VIII 2020

szlachetnych pozbawionych wad - ekologów, ze złymi, nie posiadającymi żadnych pozytywnych cech - myśliwymi, rzeźnikami, czy leśnikami, przez co trudno tam o jakikolwiek dialog. Dzieląc społeczeństwo na przeciwstawne obozy nie dojdziemy do niczego - będziemy tylko podsycać emocje i agresję, jednoznacznie oddalając się od rozwiązania. Właśnie m.in. to wywołuje u wielu ludzi ambiwalentne uczucia dotyczące aktywistów ekologicznych. Dlatego tak kluczowe jest by “ekolog” potrafił rozmawiać z ludźmi o zupełnie innym spojrzeniu na świat, podejmował rozmowę, tylko w ten sposób dojdziemy do wspólnego kompromisu i zadawalających efektów. Stańmy się dla siebie partnerami, którzy mimo różnych poglądów potrafią siąść razem przy stole i rozpocząć dialog, odnaleźć złoty środek. Tylko w ten sposób będziemy mogli wypracować realną, sprawiedliwą zmianę, co więcej - zbudować trwałą wspólnotę. Problemy ekologiczne są ściśle związane ze sprawiedliwością wobec ubogich. Problem ubogich Ziemi jest szczególnym testem naszej solidarności. Bolesne rozstrzygnięcia na rzecz środowiska naturalnego, jakie musimy podjąć w naszej ekonomii, nie mogą umniejszać naszej wrażliwości na potrzeby ubogich w kraju i za granicą. (…) Biskupi z USA, Renewing the Earth, 14.11.1991


nich jedynie abstrakcyjnym, oddalonym od rzeczywistości terminem, którym zajmują się wykształceni, majętni, z dużych miast. Dlatego tak ważne jest by wszystkie rozwiązania, np. walka z globalnym ociepleniem, powinny być ściśle dopracowane i poprzedzone konsultacjami społecznymi, tak by były sprawiedliwie i zapewniały “parasol ochronny” dla ludzi ubogich czy wykluczonych. Dzięki temu poczują się dostrzeżeni i szanowani przez, zarówno działaczy ekologicznych jak i państwo, zobaczą, że ochrona Ziemi nie jest czymś odrealnionym, dalekim, chętnie wygłaszanym podczas proteFot. Polska Akcja Humanitarna, źródła: https://www.pah.org.pl/2020-somalia-woda-echo/, https://www.pah.org.pl/co-robimy/woda/. stów w Warszawie przez wykształconą elitę, a czymś namacalnym, co jest tuż obok nich, Ochrona środowiska pozostaje tematem ubocznym, do i co wpływa na los wspólnoty. Tylko w ten sposób jestektórego politycy sięgają najczęściej wtedy kiedy liczą śmy w stanie dotrzeć do tych osób, pokazać, że możemy na poparcie, jakby nie miał właściwie nic wspólnego zrobić coś razem. z rzeczywistością. Wyżej przytoczony fragment listu biskupów amerykańskich mówi o jednej istotnej kwestii Chroniąc przyrodę musimy zawsze pamiętać, że nie– ekologiczne transformacje nie mogą zachodzić kosz- zależnie z kim mamy do czynienia jesteśmy mu winni tem ubogich. Niestety zarówno część działaczy społecz- szacunek, powinniśmy patrzyć na świat pod wieloma kąnych, organizacji na rzecz ochrony środowiska, a przede tami, wychodzić poza swoją społeczną bańkę i dostrzewszystkim polityków, w swoich programach ekologicz- gać potrzeby drugiego człowieka. Jeśli nasze działania na nych nie uwzględnia osób najbiedniejszych. To ogromna rzecz ochrony Ziemi nie będą opierały się na fundamenniesprawiedliwość, gdyż właśnie oni są najbardziej do- tach, będą jedynie teoretyczne, a forma przerośnie treść tkniętą przez degradację środowiska grupą społeczną, jaką mamy do przekazania. mając przy tym najmniejszy dostęp do ewentualnej ochrony przed jej skutkami. Tworząc rozwiązania dotyczące przemian społeczno-gospodarczych, które w przyszłości mają pomóc nam w walce z globalnym ociepleniem nie uwzględniają interesu tych ludzi. Tu się nasuwa fundamentalne pytanie – czy konieczne transformacje ekologiczne mogą być społecznie sprawiedliwie? Oczywiście mogą, a wręcz powinny takie być. Duża część proponowanych przez niektóre organizacje na rzecz ochrony środowiska, czy parlamentarzystów, planów Fot. Polska Akcja Humanitarna, źródła: https://www.pah.org.pl/2020-somaliajest bardzo krótkowzroczna - uwzględnia -woda-echo/, https://www.pah.org.pl/co-robimy/woda/. walkę z degradacją środowiska wszelkimi możliwymi sposobami, bez wnikliwego wglądu w sytu- Literatura: ację i dostrzeżenia drugiego człowieka. Nie wszyscy są Benedykt XVI, encyklika Caritas in veritate, równi wobec prawa. I często o ile bogatszej części spo- o. Stanisław Jaromi, Eco-Book o Eco-Bogu, łeczeństwa taka transformacja może odpowiadać, będąc Biskupi z USA, list Renewing the Earth, 14.11.1991, zadośćuczynieniem popełnionych błędów cywiliza- Bartłomiej Kozek, Czy transformacja ekologiczna może być cyjnych, o tyle ludzie prości i ubodzy bardzo często na sprawiedliwa społecznie? (kwartalnik Nowy Obywatel, nr 30, niej tracą. Nic więc dziwnego, że ekologia pozostaje dla jesień 2019). TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII-VIII 2020

51


eu

sk

M

at

ii

Jak trudności mogą s z J o n ko

w

stać się naszym

błogosławieństwem

Ostatnie miesiące nie należały do lekkich i przyjemnych. Ciepłą wiosnę przywitaliśmy z maseczkami na ustach i w lateksowych rękawiczkach na dłoniach. Rodzinne spotkania, tradycyjne grillowanie czy dalekie wyjazdy nie zagościły w planie spędzania wolnego czasu. Doświadczyliśmy nowego uczucia, nieznanego większości z nas - odosobnienia, lęku i permanentnego stresu. Kolejne komunikaty o zarażonych na całym świecie i fala zbliżającej się do Polski pandemii, zawładnęła sercami milionów Polaków. Kto z Was za maseczką skrywającą usta i nos mijanej osoby nie widział potencjalnego zagrożenia dla siebie i swojej rodziny?

Na szczęście nie o tym będzie ten tekst. Postanowiłem skupić się na pozytywnych aspektach obecnej sytuacji, bo osobiście doświadczyłem jasnych stron trudności, jakie napotkałem na swojej drodze. Zastanówcie się proszę - czy trudności i porażki mogą być naszym ratunkiem?

Może będzie czyściej? Restrykcyjne warunki sanitarne zalecane w miejscach użyteczności publicznej otworzyły nowy rozdział w myśleniu o higienie i czystości w miejscach publicznych. Każdy z nas w nich przebywa. Chodzimy na zakupy, jeździmy autobusem, siadamy na ławce w parku, czy umawiamy się na kawę z przyjacielem, by porozmawiać o planach na wakacje…. w 2021 roku. W każdej z tych sytuacji stykamy się z powierzchniami, które przed nami były dotykane przez inne osoby. Ktoś inny dotykał poręczy w autobusie, krzesła w kawiarni czy klamki przy wejściu do szatni w Twoim ulubionym sklepie odzieżowym. Nie byłoby w tym nic niezwykłego gdyby nie pewien osobliwy szczegół. Stowarzyszenie WIN/Gallup International w 2015 roku przeprowadziło badanie na temat mycia rąk przez osoby po skorzystaniu z toalety. Moje dzieci nawet po krótkim „siku” wiedzą, że należy podejść do umywalki,

52

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII-VIII 2020

wspiąć się na mały czerwony stopień w białe kropki i zmoczyć ręce, dodać mydło i płukać tak długo aż rączki nie będą już śliskie…To wiedzą moje dzieci i… ja. Niestety z przytoczonych badań wynika, że tylko 68% Polaków myło ręce po skorzystaniu z toalety. Myślę, że te dane pobudzają wyobraźnie. Dobrze wiemy czego i jak się dotyka w toalecie… Wierzę, że teraz to się zmieni.

Może będzie bardziej rodzinnie? Izolacja zamknęła nas w domach. Na długie tygodnie. Gdy strach już opuścił nasze głowy, okazało się, że można wyjść do ogrodu, na spacer lub pobawić się z dziećmi znacznie dłużej niż zwykle. Spotkałem się z opinią, że dla niektórych ten czas był jak długi deszczowy weekend. Taki w rodzaju - nudzimy się, bawimy się i nie mamy co robić, więc? Znów się bawimy i jest nam z tym dobrze. Dzięki pracy zdalnej odkryłem nowy wymiar spędzania czasu w „pracy”. Mogłem zjeść z dziećmi śniadanie, porozmawiać rano z żoną i przez cały dzień cieszyć się śmiechem moich dzieci dobiegającym z salonu. Owszem bałem się o bliskich i tym mocniej ich tuliłem i zawieszałem się patrząc na tańczącą córeczkę. Chyba zostanie baletnicą.


Może będzie odważniej? Jacek pracował w banku od 12 lat. Był dobry w tym co robił. Pomagał ludziom uzyskać pożyczki na rozwój firmy. Jego klientami byli ludzie, którzy mieli marzenia i bank Jacka mógł pomóc im je zrealizować. Nie daliby sobie rady bez jego pomocy. Gdy umawiali się na spotkanie, niemal zawsze towarzyszyła im aura lęku, niepewności z promieniem nadziei. Pragnęli zakładać salon fryzjerski, wydać książkę, nauczyć się fotografii czy zacząć sprzedawać ciasta. Każde z tych marzeń było inne i każde było piękne. Jacek nie awansował od 4 lat. Mimo dobrych wyników nie był dostrzegany przez przełożonych i kolejne lata zabijały w nim pasję z początku kariery. Już nie widział w swoich klientach zapału. Nie widział nic poza

oczami i kolejnym petentem, który chce otrzymać gotówkę na wyposażenie swojej pracowni graficznej. 20 kwietnia jak zwykle ubrał się do pracy, zjadł ciepłego tosta z serem i szynką, po czym pojechał do pracy. To samo biurko i te same maile już czekały na niego obok stanowisko uroczej Martyny z działu sprzedaży. Jednak tuż po włączeniu komputera, usłyszał szybkie kroki na korytarzu. Cześć Jacku - zaczęła Marta. - Bartek chce Cię widzieć u siebie za 15 minut. - Koleżanka uśmiechnęła się odsłaniając rząd białych zębów, puściła do niego oko i poszła na drugi koniec korytarza. Każdy wiedział, że podkochiwała się w nim od zeszłorocznej imprezy sylwestrowej, gdy trochę poniosło ich w tańcu. Jacek nie bardzo wiedząc w jakim celu jego manager chcę z nim rozmawia, bez pośpiechu odpisał na wiadomość Pana Stachury, pytającego o szczegóły zabezpieczenia kredytowego dla nowej oferty. 13 minut później ruszył w kierunku gabinetu znajdującego się piętro wyżej. Przez okna wpadało do środka wiosenne słońce, a nieliczni przechodnie w maseczkach szybko mknęli przed siebie, nie patrząc sobie w oczy. Pewnie domyślacie się dlaczego Jacek został wezwany „na dywanik”. Na początku nie było mu łatwo. Lata spędzone w banku zapewniły mu dobrą pensję i stabilne życie. Gdy przechadzał się pewnego razu po mieście, spotkał uśmiechniętego młodego człowieka. Panie Jacku!!! - krzyknął nieznajomy. - Niech Pan poczeka!!! - Podbiegł do niego i wyciągnął przed siebie ręce w lateksowej rękawiczce. Po chwili jednak cofnął ją i odchylił lekko maseczkę. Jacek z konsternacją przyglądał się mężczyźnie i dopiero po chwili przypomniał sobie nazwisko swojego ostatniego klienta - Marek Stachura. Dziękuję Panu. Gdyby nie Pana pomoc nie dałbym rady. - Mężczyzna chciał coś jeszcze powiedzieć, lecz przerwał mu dźwięki telefonu. - Mogę odebrać? - spytał. - Jacek przytaknął i wsłuchał się w krótką wyminę zdań. Tak, tak Pani Zamorska. Towar będzie jutro… około 14 u Pani. Na pewno - dodał, by pokreślić swoją obietnicę. Mężczyzna odłożył telefon i kontynuował przerwany wstęp. - Uruchomiłem sklep z artykułami modelarskimi. Nawet Pan nie wie, ile osób teraz zajęło się sklejaniem modeli. Po paru minutach Jacek usłyszał historię człowieka, który stracił pracę, ale się nie poddał tylko zaryzykował i ruszył za marzeniami. Na co więc On - Jacek Kozierski - czekał?

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII-VIII 2020

53


Wszystko zaczęło się od Tramwaju Cieszyńskiego i poszukiwań miejsca na redakcję. Nie wiem, czy kiedyś zwróciliście uwagę, że elewacja tego budynku a zwłaszcza jego okna przypominały front tramwaju. Oczywiście potrzeba wyobraźni, ale jak wiecie, motorniczemu jej nie brakuje. Wejście do środka przypieczętowało sprawę. Długie, wąskie pomieszczenia idealnie wpisywały się w temat. Niestety na redakcję za dużo miejsca, ale na małą kawiarenkę z redakcją na piętrze idealnie! Tak rozpoczęła się historia przyredakcyjnej kawiarenki, która przywołała po 100 latach ducha cieszyńskiego tramwaju kursującego po ulicach niepodzielonego jeszcze Cieszyna. Wsiadając na pokład, możemy poczuć klimat dawnych lat a zasiadając na ławkach wzorowanych na starym Ringhoferze zanurzyć się, jak w starym kinie, w Cieszynie z początku ubiegłego wieku. Z wielką starannością poszukiwaliśmy kawy, która sami przyznacie, smakuje u nas wyjątkowo. Serwujemy ciasta, którym nie sposób się oprzeć. Ich tajemnicą (obok szczypty magii) są przede wszystkim doskonałe składniki od naszych lokalnych partnerów. 54 TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII-VIII 2020

Wizytówką Tramwaj Cafe stała się rum baba – maleńka babeczka w zalewie karmelowo-rumowej podawana z bitą śmietaną (jej historię opisywaliśmy w numerze 39 Tramwaju Cieszyńskiego). Tramwaj Cafe gromadził pasażerów z obu stron Olzy. Regularne kursy przerwał niespodziewanie atak COVID- 19. Drzwi tramwaju zamknęliśmy na jeden dzień. Jednak nie chcieliśmy zjeżdżać na bocznicę. Podjęliśmy decyzję, że skoro Wy nie możecie przyjść do nas, tramwaj zacznie przyjeżdżać do Was, dowożąc ulubione ciasta i kawy. Dzięki Wam udało nam się przetrwać ten trudny czas. W tym smutnym okresie wypadły nasze pierwsze urodziny, obchodziliśmy je skromnie, bo jak tu świętować, kiedy nasi pasażerowie z obu stron rzeki nie mają możliwości celebrowania tej chwili z nami. Dlatego postanowiliśmy, że zaczekamy do ponownego otwarcia granic i uczcimy jednocześnie urodziny i zniesienie barier na moście. Terminy przesuwały się z tygodnia na tydzień. Wreszcie granice odmrożono i tramwaj ostrożnie wjechał na swe dawne tory. Tym samym mogliśmy rozpocząć przygotowania do świętowania naszych pierwszych urodzin.


MINI

KONCERT

14.08, godz. 19 19⁰⁰ ⁰⁰ Plac Teatrealny przed Tramwaj Cafe

KLAMKA Projekt Klamka tworzą pozytywnie zakręceni muzyczni pasjonaci. W ich interpretacjach usłyszymy soul, folk, pop/rock, elektronikę, smooth jazz. Zespół obecnie promuje swój pierwszy album

Tribute to Chris Cornell www.klamkamusic.com

Oficjalnym partnerem koncertu jest Salon MINI Sikora z Bielska-Białej. Będzie więc można nie tylko zobaczyć, ale i usiąść w wyjątkowych samochodach, które jak tramwaj, mają swoją ciekawą historię i potrafią przenieść do zupełnie innego świata.

www.sikora.mini.com.pl


eu

sk

M

at

ii

w Tramwaju z tatą sz Jo

w n ko

Balon

Niepewne czasy, codzienne troski, trudny klient i by dołożyć nam zadań - kolejny konflikt w pracy z kolegą z biura. Nikt już za bardzo nie pamięta o co właściwie poszło, ale On nadal się gniewa i kwaśna atmosfera unosi się w klimatyzowanym biurowcu. Po pracy wcale nie jest lepiej. W domu czeka na Ciebie lista priorytetów przygotowana przez Panią Prezes i oczywiście wszytko musi być na „wczoraj”. Jak już zdejmiesz buty i skierujesz się do stołu, by coś przekąsić, okazuje się, że małe człowieczki już czekają, by zbombardować Cię różnego rodzaju zadaniami. - Tato!!! Patrz, co narysowałam - krzyczy córeczka. Serio, krzyczy i to tak jakbyś stał 100 metrów dalej. Blee ble bziu, bam - pokazuje coś malec z pełną buzią zupy ogórkowej. Krople tłustego płynu kapią na Twoje nowe spodnie dorwane na przecenie w galerii. Szkoda, że już nie wyglądają tak fajnie jak dziś rano.

Gdy w balonie jest za dużo powietrza Powyższy wstęp jest pełen skrajnych odczuć, jakie może mieć każdy tata po dniu pracy. Mama oczywiście też :). Kochamy nasze dzieci i partnerów, ale czasem wszystkiego jest za dużo. Nasza frustracja rośnie dzień po dniu. Jeden wytrzyma lata, inny pęknie po jednym dniu. Jak wygląda balon, który na siłę nadmuchujemy? Początkowo jest lekki opór - gdy wkładamy ustnik do buzi i próbujemy przepchać pierwszą porcję powietrza do środka. Potem, gdy już udało nam się zacząć, idzie coraz lepiej. Nasze płuca wtłaczają kolejne centymetry sześcienne powietrza do gumowego woreczka. Rośnie w oczach i jeśli się zagapimy…trzask!!! I po balonie. Dzieci płaczą, a pies połyka strzępki niedoszłego niezbędnika dziecięcych imprez.

Zostaw trochę wolnego miejsca Aby balon mógł spełniać swoje zadanie; niezależnie, czy jest to balon-gruszka czy jakiś konkretny kształt, nasz balonik potrzebuje trochę swobody. Nie będziemy mogli go uformować w pieska dla synka czy kwiatek dla żony, która właśnie biegnie z miską pełną chrupek dla małych gości. 56

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII-VIII 2020

Jeśli nasz balon będzie zbyt rozdęty, nie będzie można do ściskać i jeśli jeszcze nie pękł, to z pewnością niedługo to nastąpi. Niemal wszystko może go przebić - roztargniony maluch, lekkie trącenie łokciem czy małe rączki, które wyrywają go sobie, by móc pobiec do reszty dzieci.

Spuść powietrze Co zrobić, gdy czujesz, że Twój balon zaraz pęknie? Musisz wypuścić z niego trochę powietrza lub nie dodawać kolejnych wdechów do środka. Michał wrócił późno z pracy. Jego zespół pracował nad nowym projektem i od niego zależało, czy część osób zachowa pracę. Stanowisko, które sprawował nie było jednym z kluczowych w firmie, lecz niejednokrotnie „góra” bazowała na opinii czy doświadczeniu Michała. Nie inaczej było tym razem. W obliczu kryzysu wiele się zmieniło i należało opracować działania dla firmy na nowo - jakby założyć ją na nowo. Nie było to łatwe i przez ostatnie tygodnie Michał wracał póżniej z pracy. Dodatkowa godzina czy dwie, stały się normą. Gdy pewnego dnia przekroczył próg, jego głowa nadal liczyła, analizowała i odpisywała na maile klientów. Nie zauważył córki, która podała mu herbatę, nie dostrzegł synka pokazującego nowy samochodzik. Mały Tymek dostał go od mamy, bo tego dnia były jego urodziny. Nie kupowali nic drogiego, bo czasy były takie, a nie inne i trzeba było oszczędzać. Michał przeszedł przez salon i zamknął się w biurze, by dokończyć ostatnie obliczenia przez spotkaniem z szefostwem. Wiele od niego zależało. Zjesz coś? - zapytała Basia stojąc pod drzwiami. Wiedziała, że gdy jej mąż szybko kieruje kroki do biura, ma coś ważnego do załatwienia. Michał milczał i ściskał kurczowo długopis. Miał dość. Chciał krzyczeć i uderzyć pięścią w stół.


PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE artykuł sponsorowany

Dlaczego? Bo wiedział, że zlekceważył syna i córkę. Wiedział, że nie chciał taki być. Wiedział, że praca może poczekać. Zdawał sobie sprawę, że mimo starań może się nie udać i jego projekt i tak nie wypali. Wiedział to wszystko i dlatego chciał… płakać. Miał dwa wyjścia: dać upust swej frustracji lub pomilczeć przez chwilę i zadać sobie pytanie: Co się stanie jeśli zjem obiad? Co się stanie. jeśli wyjdę do dzieci i poświęcę im te 10 minut uwagi?

A Co się stanie jeśli tego nie zrobię?! Życzę Wam moi drodzy, abyście zawsze spuścili powietrze i zadali sobie te pytania: Co się stanie, jeśli to zrobię? Co się stanie, jeśli tego nie zrobię? Mam nadzieję, że znajdziecie parę minut, by złapać oddech i zostawić trochę miejsca w Waszym Balonie.

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII-VIII 2020

57


Produkty do nabycia w placówkach poniżej i sklepie internetowym. Na hasło „ Żywiołowy TRAMWAJ CIESZYŃSKI”

rabat w wysokości 6% Sklep CIESZYN 43-400 ul. Wyższa Brama 8 tel. +48 694 695 336 Sklep SKOCZÓW 43-430 ul. A. Mickiewicza 16 tel. +48 728 110 132

Sklep i pijalnia soków JASTRZĘBIE-ZDRÓJ 44-330 ul. Słoneczna 2 tel. +48 668 570 980 Sklep internetowy planetabio24.pl


Kolejna kawa w ciągu dnia, hm… a jest jakaś alternatywa? I owszem, dla tych, którzy mają kłopot z przyswajaniem kawy, proponujemy guaranę, która działa podobnie jak kawa ale bardziej stabilnie, nawet do kilku godzin. Warto pamiętać, aby przyjmować ją przed południem i zacząć od jednej łyżeczki. Na początek przygody z guaraną, warto spróbować koktailu, który sam w sobie jest pyszny.

KOKTAIL Z GUARANĄ Składniki na jedna porcję:

– jedna łyżeczka guarany – jedna łyżka masła orzechowego – jeden banan – 2 kostki gorzkiej czekolady – 150 ml mleka migdałowego

Guarana jest zaliczana do superfood. To roślina pochodząca z Ameryki Południowej oraz Środkowej, posiadająca liczne właściwości prozdrowotne. W lecznictwie wykorzystywali ją już Indianie, a w ostatnich latach zyskała popularność na całym świecie. Składniki zawarte w nasionach owoców guarany tworzą unikalną kompozycję, która działa stymulująco na układ nerwowy, zwiększa czujność psychiczną,

Zmiksuj wszystkie składniki i pij od razu. Na zdrowie! Amelia Witos

ułatwia zapamiętywanie, poprawia nastrój, oddala zmęczenie, zwiększa odporność oraz wytrzymałość fizyczną, wywołuje efekt termogeniczny, ma właściwości antyoksydacyjne, antyagregacyjne, moczopędne i afrodyzjakalne. Działanie pobudzające guarany jest porównywalne z innymi napojami zawierającymi kofeinę, tj. kawą, herbatą czy kakao, jednak działanie guarany jest bardziej długofalowe, a efekty utrzymują się do sześciu godzin od spożycia.

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII-VIII 2020

59


Małgorzata Perz

Psia bezdomność... i zarobione na niej MILIONY

60

www.pexels.com TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII-VIII 2020


„Jeśli pies spojrzy na ciebie i nie chce podejść, powinieneś dokładnie przyjrzeć się swojemu sumieniu” Woodrow Wilson

W ostatnich dniach wielu osobom obiło się o uszy słówko RADYSY. To nazwa miejscowości w województwie warmińsko-mazurskim, gdzie znajduje się owiane złą sławą schronisko dla zwierząt prowadzone przez ojca i syna, panów D. Schronisko znane zwierzolubnym od lat jako miejsce kaźni i cierpienia tysięcy psów. Prowadzone przez wiele lat próby postawienia panom D. zarzutów o znęcanie się nad zwierzętami spełzały na niczym, bo lokalne prokuratury umarzały każde doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Dramat trwał nadal bez szans na jego zakończenie. W lipcu tego roku zmasowana akcja organizacji prozwierzęcych i prokuratury Olsztyn-Północ, przygotowana w tajemnicy przed lokalnymi urzędnikami zaowocowała postawieniem zarzutów o znęcanie się nad zwierzętami, sprzeniewierzeniem funduszy i niewłaściwych ich wykorzystaniem, niezgodnym z przeznaczeniem. Prokuratura wydała zgodę na wejście na teren schroniska i zajęcie się dobrostanem zwierząt. Policjanci, weterynarze i ponad setka wolontariuszy zastała wiele psów w stanie agonalnym, pogryzionych, z ranami, z udarami, bez wody. W boksach leżały też martwe psy. Właściciel i kierownik, ojciec i syn zostali zatrzymani w areszcie po czym zwolnieni odpowiadać będą z wolnej stopy. „Do schroniska wchodziliśmy z przekonaniem, że będzie tam ponad 1,9 tys. zwierząt, bo tak wynikało z oficjalnych papierów schroniska. Na miejscu okazało się, że jest ich ok. 1,3 tys. Nie wiadomo, gdzie jest pozostałych 600 – mówi OKO.press Katarzyna Śliwa-Łobacz, Fundacja na Rzecz Ochrony Praw Zwierząt Mondo CANE. Od początku roku do końca maja 2020 schronisko oddało do utylizacji 4 tony martwych zwierząt. To, licząc średnio 15 kg za psa, 266 zwierząt. Miesięcznie musiało umierać tam ponad 50 psów. {...} Zygmunt D., właściciel Radys, rocznie ma przychód wysokości kilku milionów złotych. Ale są w Polsce prywatne schroniska, które mają jeszcze większe przychody, nawet rzędu 12 milionów.”

Jak do tego doszło? Zgodnie z ustawą o ochronie praw zwierząt z dnia 21 sierpnia 1997 r. rozdz. 1 art. 1.1”Zwierzę jako istota

żyjąca, zdolna do odczuwania cierpienia, nie jest rzeczą. Człowiek jest mu winien poszanowanie, ochronę i opiekę”. Rzeczywistość ma się nijak do ustawy. Ten patologiczny biznes narodził się na początku lat dwutysięcznych, gdy znowelizowana w 1997 roku ustawa o ochronie zwierząt wymusiła na gminach zapewnienie opieki bezdomnym zwierzętom. Gminy chciały pozbyć się problemu, więc zaczęły chętnie płacić prywatnym schroniskom za wyłapanie i zamknięcie psów. Przepisy zobowiązują gminy do ogłaszania przetargów i powszechnie wybierane są najtańsze oferty. Początkowo dominująca praktyka była taka, że gminy płaciły za każdego psa w schronisku, póki nie umarł. Ale Radysy wymyśliły inną opcję – jednorazową opłatę. Gmina płaciła więc za psa tylko raz – obecna stawka to 1 tys. zł – i miała go z głowy.- mówi OKO.press Katarzyna Śliwa-Łobacz. Złapany pies trafiał do boksu z psem agresywnym, kończył żywot szybko i zwalniał miejsce dla następnego. Tak bogacili się panowie D. W roku 2006 do 135 schronisk trafiło 69 tys. psów bezdomnych, co kosztowało gminy 45 ml zł. 10 lat później liczba psów wzrosła do 72 tys., a obsługa to koszt ok. 182 ml zł. W ostatnich latach powstało wiele prywatnych schronisk jak niesławne w Radysach które oferowało gminom najniższa cenę za wyłapanie i „opiekę” nad zwierzęciem. Radysy miały podpisana umowę z wieloma gminami z całej Polski. Do takiej sytuacji doszło i dochodzić będzie ponieważ zadania gmin w zakresie opieki nad zwierzętami bezdomnymi niejasno i nie do końca określone są w trzech różnych ustawach: „o ochronie zwierząt”, „o utrzymaniu czystości i porządku w gminach” oraz w prawie weterynaryjnym (ustawa o ochronie zdrowia zwierząt oraz o zwalczaniu chorób zakaźnych zwierząt). Najsmutniejsze jest, że w „momencie wyłapania i umieszczenia w schronisku zwierzę przestaje być przedmiotem egzekwowalnym od jakichkolwiek zobowiązań, jako identyfikowanego osobnika” (cyt. z uzasadnienia). Gmina zawiera umowę zakupu usług od przedsiębiorcy, w tym przypadku właściciela prywatnego schroniska na usunięcie psa TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII-VIII 2020

61


z terenu gminy. Nigdy zaś przedmiotem płatności nie jest fakt iż zwierzę przestało być bezdomne czyli np. oddane do adopcji. Trzy wcześniej wspomniane ustawy powodują, że gmina jest zwolniona z obowiązku nadzoru nad dalszymi losami zwierzęcia. Interpretacja art. 11 ust. 1 mówiącego o „wyłapaniu” i „opiece” w praktyce owocuje takimi schroniskami jak Radysy. Gmina „opiekę” rozumie poprzez wyłapanie i umieszczenie w schronisku. „Realny zakres zadania publicznego większości gmin kończy się na „wyłapaniu” bezdomnego zwierzęcia (w tym dostarczeniu go do schroniska” gminy ponoszą koszty rzędu 2 tys. zł na jednego bezdomnego psa (średnio w kraju w 2017 roku) co stanowi wielokrotność realnej ceny usługi złapania psa i transportu (około 200 zł). Większa część tych 2 tys. złotych przypada schronisku za domniemaną opiekę Nd. zwierzęciem, czyli za działania, które nie są uregulowane prawem, nie są egzekwowalne, ani nie poddają sie kontroli. To właśnie takie finansowanie zadania publicznego powoduje że pojawiają sie i utrzymują powszechnie znane patologie schronisk, jak nieznany los zwierząt, skandaliczne warunki utrzymania, zaniechanie leczenia, dopuszczanie do zagryzania się i zarażania chorobami, nieuzasadnione uśmiercanie itd”. (uzasadnienie do ustawy o ochronie praw zwierząt) Na tym polega wyjątkowość polskiej praktyki. W krajach, gdzie są one konsekwentnie traktowane jako niepożądany żywioł i są doraźnie likwidowane — nie daje to nikomu szczególnych zysków. Tam, gdzie zwierzęta te podlegają faktycznie opiece, też nie ma miejsca na komercję. Natomiast schizofrenia polskich regulacji powoduje coraz większy wyciek publicznych pieniędzy dla branży, która pozoruje zarówno opiekę jak i rozwiązywanie problemu. Dlatego problem narasta zarówno w wymiarze ilościowym, finansowym jak i humanitarnym. (raport z 2016 roku www.boz.org.pl) Temat jest szeroki i smutny. Urzędnicy wydający decyzje w wielu małych gminach myślą prosto i brutalnie. Dla ludzi wsi zwierzę ma wartość kiedy pracuje, zarabia, pomaga człowiekowi. Stary ślepy pies zostaje wywieziony do lasu lub wiele kilometrów dalej i porzucony w polu. Pojawia się problem dla urzędnika, usuwany poprzez odłowienie psa i wywiezienie do schroniska z którym gmina ma umowę. Jest nadzieja, że coś się zmieni w społeczeństwie, wzrasta świadomość i poczucie odpowiedzialności. Młodzi ludzie pełni entuzjazmu, wiary w swoje siły i dobro wytrwale walczą o wyznawane ideały. Życzę im wytrwałości, cierpliwości i żelaznej woli by starczyło sił na porozumienie,

62

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII-VIII 2020

które jest często drogą przez mękę ponieważ Bóg skuteczniej niż języki, pomieszał ludziom umysły. Przede wszystkim jednak zmiany staną się możliwe, gdy gminy zaczną interesować się losem psów, które wysyłają do prywatnych schronisk i zaczną nad nimi prowadzić realny nadzór. Ale do tego trzeba już zmiany prawa. A Radysy? Wydano zakaz prowadzenia schroniska panom D., niestety współwłaścicielem jest żona pana D., a jej nie postawiono żadnych zarzutów, więc oficjalnie schronisko działa nadal.

Czekam na Ciebie

tutaj!

Schronisko dla zwierząt „Azyl” 43-400 Cieszyn, ul. Cicha 10 tel./fax 033/ 851 55 11 tel. kom. 603 850 137 e-mail: psy@schronisko.cieszyn.pl http://schronisko.ustronet.pl/

Miejskie Schronisko dla Bezdomnych Zwierząt 43-305 Bielsko-Biała ul. Reksia 48 tel. 33 814 18 18 tel. 663 902 733 www.schronisko.bielsko.biala.pl


Księgarnia Piastowska BookBook Cieszyn, ul. Głęboka 6

prezentuje

Przemysław Piotrowski

SFOR A Zima. W lesie nieopodal Zielonej Góry odnaleziona zostaje ręka. Wstępne oględziny wskazują, że została ona… odgryziona przez człowieka. Atmosfera niepokoju w mieście narasta. W mediach pojawiają się pogłoski o grasującym w okolicach wilkołaku. Niedługo potem śledczy trafiają na zmasakrowane zwłoki zaginionej niedawno zakonnicy – ofiara została zamordowana, a jej ciało rozszarpały wilki. Inspektor Romuald Czarnecki powołuje specjalną grupę dochodzeniowo-śledczą, w skład której wchodzą również Igor Brudny i Julia Zawadzka ze stołecznej policji. Talent i trudna przeszłość komisarza Brudnego po raz kolejny mogą okazać się nieocenione. Mimo zdecydowanych działań śledztwo komplikuje się coraz bardziej. Brudny musi ustalić, czy sprawca ma jakiś związek z sierocińcem sióstr hieronimek, w którym sam się wychowywał. Łowy dopiero się zaczynają. lubimyczytac.pl

Przemysław Piotrowski– Ukończył studia na Uniwersytecie Zielonogórskim, studiował również w Hiszpanii i USA. Były dziennikarz „Gazety Lubuskiej”, w której najpierw zajmował się tematyką sportową, potem – śledczą. Debiutował w 2015 roku thrillerem historycznym Kod Himmlera. Piętno to pierwszy tom serii o komisarzu Igorze Brudnym.

SFORA Przemysława Piotrowskiego Wydawnictwa Czarna Owca czeka na naszych czytelników pod numerem 577 148 965!


KIERUNEK SPORT

M

arc

in M o ń

ka

Powrót hokejowych zmagań

fot. Robert Kania

Gdy do rąk Czytelników trafi ten numer „TC”, hokeiści z Trzyńca będą mieli już za sobą pierwsze przetarcie w rywalizacji na lodzie. Jednak to nie udział w Pucharze Ligi, rozgrywkach, które w są nowymi rozgrywkami, organizowanymi przez Czeską Federację Hokejową, zaprzątają uwagę kibiców, lecz los całego zbliżającego się wielkimi krokami sezonu. Jeszcze nie zapomnieliśmy poprzedniego sezonu, który ze względu na epidemię koronawirusa został zakończony przed czasem, a już w zaczynamy drżeć o ten nadchodzący – takie zdanie często wybrzmiewa w rozmowach z hokejowymi kibicami. Martwią się jednak nie tylko kibice, ale i zawodnicy, sztaby szkoleniowe, sponsorzy, wreszcie klubowi księgowi, którym sen z oczu spędza niedomknięty budżet i wizja rozgrywek bez udziału kibiców bądź z dużymi ograniczeniami wśród publiczności. Sytuacja, zwłaszcza w województwie śląsko-morawskim wciąż jest dynamiczna, gdzie nieustannie zmieniają 64

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII-VIII 2020

się zasady sanitarne i obostrzenia, jakim poddawane jest życie codzienne. Stąd chyba częściej komentowanym tematem od zmian w klubowej kadrze czy też przygotowaniach do nowego sezonu są rozważania dotyczące uczestnictwa w hokejowych wydarzeniach. Dziś nikt nie składa jasnych i trwałych deklaracji, kluby jednak robią co w ich mocy, by uspokajać kibiców i wprowadzać poczucie tzw. stabilizacji, poprzez np. sprzedaż całosezonowych karnetów. W cieniu pandemii i ewentualnych scenariuszy toczy się jednak w miarę normalne hokejowe życie. Trzynieccy


KIERUNEK SPORT

Stalownicy po zakończonym na początku marca sezonie – a przypomnijmy, że nie odbyła się faza play-off, żadnej z drużyn nie przyznano tytułu mistrzowskiego – z pełną regularnością przygotowują się do nadchodzących rozgrywek ligowych, trenując od 20 lipca już na lodowej tafli. W poprzednich latach w sierpniu rozgrywali mecze w towarzyskich turniejach hokejowych a przede wszystkim mierzyli się w meczach Champions Hockey League. Koronawirus wpłynął jednak także i na te rozgrywki. W tym roku Światowa Federacja Hokeja zrezygnowała z rozgrywek grupowych, które właśnie startowały pod koniec sierpnia. Liga Mistrzów w nadchodzącym sezonie rozpocznie się od razu od fazy pucharowej, gdzie drużyny w pierwszej rundzie zagrają w systemie mecz i rewanż. Na tym etapie rozgrywek – 1/16 finału, Stalownicy zmierzą się z rywalem, którego poznali już w zeszłym

roku w fazie grupowej – białoruskim klubem Junost Mińsk. Mecze zaplanowano na październik – pierwszy mecz w Mińsku odbędzie się 7 października, spotkanie rewanżowe zaplanowano w Trzyńcu 6 dni później. Możliwość sprawdzenia gry przed sezonem w tym roku zapewnią rozgrywki Generali Česká Cup, w której uczestniczą wszystkie zespoły Ekstraligi oraz dwie ekipy z jej bezpośredniego zaplecza. Stalownicy zagrają w grupie D, a jej rywalami będą drużyny ze Zlina, Witkowic oraz Przerowa. Drużyny podzielone w czterech grupach grają między sobą mecz i rewanż, do fazy ćwierćfinałowej awansują po dwie najlepsze z każdej z grup. Zakończenie tych rozgrywek jest planowane na drugą połowę września, tuż po wznowieniu ligowych zmagań. Ekstraliga ruszy 18 września, ekipa HC Oceláři pierwszy mecz sezonu rozegra na wyjeździe w Brnie, gdzie zmierzy się z miejscową Kometą. Do rozgrywek zespół przystąpi pod wodzą trenera Vaclava Varady, który przedłużył kontrakt z drużyną na kolejne lata. Trzon zespołu, który wciąż będzie bronić tytułu mistrzowskiego, zdobytego wiosną 2019 roku, został utrzymany, doszło jednak do kilku zmian w kadrze. Przed wszystkim z klubem rozstają się dwie trzynieckie legendy, napastnicy Martin Adamský oraz Jiří Polanský. Z drużyną rozstał się także jej były kapitan Lukáš Krajíček, który ze względu na stan zdrowia i długotrwałe problemy z przełykiem zdecydował się na definitywny rozbrat z hokejem. W trzynieckich barwach nie zobaczymy też bramkarza Petra Kváčy oraz najpewniej napastnika Wojtka Wolskiego, z którym klub nie potrafił uzgodnić warunków indywidualnego kontraktu. W nowym sezonie zobaczymy za to kilka nowych twarzy, Stalowniczą kadrę zasilili bowiem napastnicy Daniel Kurovský (22-letni wychowanek AZ Hawierzów, w przeszłości zawodnik juniorskich reprezentacji Czech) oraz Radek Veselý (24-letni wychowanek praskiej Slavii, w przeszłości również reprezentant kraju w rozgrywkach młodzieżowych i juniorskich). Dużym wzmocnieniem linii defensywnych może okazać się obecność w składzie Jana Jaroměřskiego, który ostatnie 7 sezonów spędził w klubie hokejowym z Ołomuńca. Z pewnością to nie koniec wzmocnień przed nadchodzącym sezonem. TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII-VIII 2020

65


KIERUNEK SPORT

fa ł

Urbacz

k

a

Ra

Narciarz z prowincji

W dobie koronawirusa niemal wszystkie rozgrywki sportowe zostały zawieszone bądź przedwcześnie zakończone. Niektórzy kibice poczuli się na tyle zdesperowani, by śledzić ligę tajwańską w piłce nożnej; inni zaczęli odtwarzać archiwalne transmisje, pamiętane jeszcze chyba przez jaskiniowców z epoki kamienia łupanego. Swoją drogą, kamienie tłukł w przeszłości również sportsmen, którego sylwetkę pragnę przedstawić, mianowicie Leopold Tajner. przyszedł na świat Leopold Tajner 15 maja 1921 roku w Roztropicach. Wywodził się z biednej, wielodzietnej

powojenne igrzyska olimpijskie do St. Moritz. Na kilka dni przed rozpoczęciem rywalizacji doznał kontuzji, jednakże nie zrezygnował ze startu. Podjął wyzwanie, rodziny, która nie miała możliwości zapewnienia chło- ale z marnym skutkiem – zajął odległą 34. pozycję w kombinacji norweskiej oraz 76. pakowi dobrobytu. Młodzian pragnął w biegach narciarskich na 18 km. Nieza wszelką cenę jeździć na nartach, lecz co później zrehabilitował się doskonabrakowało mu ewidentnie funduszy na łym występem na międzynarodowych zakup sprzętu. Jego pierwsze narty były zawodach w skokach narciarskich sporządzone z deszczułek bukowych, w Szpindlerowym Młynie, który przya butów nawet nie posiadał, wobec pieczętował wielkim zwycięstwem. czego nogi owijał szmatami. Pragnąc Głośno zrobiło się o Tajnerze rówpolepszyć swój byt, podjął się dorywnież w 1950 r., kiedy zdystansował czej pracy w goleszowskich kamieniokonkurencję podczas międzynarodołomach. Wielki wysiłek nie poszedł na wego konkursu skoków narciarskich marne, albowiem zarobił pieniądze, w Oberhofie. Co ciekawe, właśnie które wykorzystał przy zakupie praww okolicach Oberhofu pracował niedziwych nart oraz butów. Kijki wygdyś przymusowo dla Rzeszy, więc konał sam. W 1935 r. ukończył szkołę wygrana zapewne smakowała wyjątpodstawową i rozpoczął poszukiwania kowo. Igrzyska Olimpijskie w Oslo stałego zajęcia. Ostatecznie został po- fot. Leopold Tajner. Źródło Wikipedia z 1952 r. stanowiły właściwie cezurę mocnikiem mechanika lotniczego. Nie końcową kariery zawodniczej Tajzrezygnował przy tym z aktywności sportowej - rok później uzyskał tytuł wicemistrza Polski nera. Na kilka dni przed zawodami ponownie dojuniorów w skokach narciarskich. Sukcesy odnoszone znał kontuzji, która uniemożliwiła osiągnięcie dona niwie sportowej licowały z tymi na niwie zawodowej. brego wyniku (39. miejsce w skokach narciarskich). Tajner ukończył kurs lotów holowanych i akrobacji lot- Później startował jeszcze w niewielu zawodach niczej, a także uzyskał uprawnienia pilota oblatywacza i zakończył karierę. Koniec jednego stanowił początek drugiego. Tajner szybowców. Sielankę przerwał wybuch II wojny światowej. Chło- zaczął realizować się w roli trenera. Zasłynął z wielu inpak został wywieziony na przymusowe roboty do Rze- nowatorskich rozwiązań, tj. skoki do wody na metaloszy, gdzie przez 3 lata pracował przy torach kolejowych. wej lince rozciągniętej nad goleszowickim kamieniołoW późniejszym czasie zmuszono go do służby dla nie- mem czy skoki na słomie polewanej naftą. Spośród jego mieckiej armii w roli mechanika samolotowego. Kiedy wychowanków można by wymienić, m.in. Stanisława zmagania wojenne dobiegły końca, wrócił w rodzinne Kawuloka czy Jana Legierskiego. Leopold Tajner zmarł strony i podjął pracę instruktora szybowcowego na Cheł- 25 lutego 1993 r. w Wiśle. Pozostawił po sobie wielkie mie (góra w Goleszowie). Jednocześnie uprawiał narciar- świadectwo, które mierzy się nie tylko sukcesami sportostwo i reprezentował takie kluby jak Watra Cieszyn czy wymi, ale również obiektami sportowymi, powstałymi Budowlani Goleszów. W 1948 r. wyjechał na pierwsze na Śląsku Cieszyńskim z jego inicjatywy. 66

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII-VIII 2020


3L=GKS=JE .K PK SUOUh=IU

W STAREJ CEGIELNI Polska od 15,60 zł

Czechy od 16,80 zł

Holandia od 38,80 zł

Anglia od 41,80 zł

Niemcy od 32,80 zł

Słowacja od 20,10 zł

!, f;v| 0Ń´b৾;f mb৾ lÂ‹ŕŚ‹Ń´bvÂŒ -v-৾; ŇŒ -hb;|‹ 7Ń´- 7‰of]- ŇŒ ";vf; u;Ń´-hv-1‹fm; ŇŒ -mb1†u; ŇŒ ;7b1†u; ŇŒ b;Ń´<]m-1f- |‰-uŒ‹ ŇŒ ubo|;u-rb,-0b;]bÄš ‰‹vÂŒ1ΠrŃ´-f.1;ġ o7lj-7ÂŒ-f.1;ġ lo7;Ѵ†f.1; v‹Ѵ‰;|h<ġ -m|‹1;ѴѴ†Ѵb|o‰;

tel. +48 518 198 018, ul. Bielska 184, Cieszyn www.nowoczesneSPA.pl

ul. Kościuszki 33, Cieszyn (teren starej cegielni) tel. +48 512 790 260 / www.paczki123.pl Oferta biznesowa na www.olzalogistic.com


MIESIĘCZNIK DLA ŚLĄSKA CIESZYŃSKIEGO Nr 42/43, lipiec/sierpień 2020

JUŻ ZA 1100 PLN BRUTTO MIESIĘCZNIE. 0% WPŁATY WŁASNEJ.

www.tramwajcieszynski.pl

§ ̧ê H0I0 e»ÉÚê »§ÌîÉÚɟ » Ñ

Nr 42/43, lipiec/sierpień 2020

AUT. SKRZYNIA BIEGÓW, REFLEKTORY LED, NAWIGACJA, CZUJNIKI COFANIA.

MIESIĘCZNIK DLA ŚLĄSKA CIESZYŃSKIEGO

MINI COOPER HATCH.

ISSN: 2543-8751 / Cena: Bezpłatny

Kłopotliwy wieszcz • Trzy zdjęcia • Konwencja stambulska • Zrozumieć niesłyszenie • W obronie ziemi • Psia bezdomność


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.