4 minute read
Uczta u Sanah
Roch Czerwiński Z miłości do krążka
uCzta u saNah
Advertisement
W kwietniu tego roku, Sanah zaprosiła nas na uroczystą kolację…, a właściwie śmiało można by zaryzykować stwierdzenia, że na iście królewską ucztę. Wokalistka na swojej nowej płycie zatytułowanej właśnie – „Uczta”, gości nas w sposób bogaty, jednak bardzo wyważony, w towarzystwie najwybitniejszych gości, nieoczywistych dźwięków i poetyckich tekstów. Na suto zastawionym stole jest z czego wybierać i każdy bez kłopotu znajdzie smakołyk idealny dla siebie.
Premiera płyty Sanah, jak do tej pory, była najgłośniejszą tegoroczną nowością wydawniczą na naszym muzycznym podwórku. Nic dziwnego, ponieważ dwudziestoczteroletnia piosenkarka z każdym kolejnym nagraniem stawiała sobie poprzeczkę coraz wyżej i wyżej. Sanah niezaprzeczalnie posiada nadzwyczajny sznyt do pisania melodii bardzo szybko wpadających w ucho, dzięki czemu trudno jest mimochodem przejść obok jej twórczości. Wszystko zaczęło się w 2019 roku wraz z premierą singla „Szampan”, którym wówczas podbiła serca milionów Polaków. Już w 2020 roku Sanah, czyli Zuzia Jurczak wydała debiutancki krążek, który sprzedał się w ogromnym nakładzie, a utwory podbijały wszystkie polskie radia. Rok później nagrała kolejny album pt. „Irenka”, który nagrodzony został nagrodą Fryderyka za album roku 2021. Jednak młodziutka artystka wzbudza nie tylko pozytywne emocje. Liczba jej fanów rośnie wprost proporcjonalnie do liczby antagonistów, którzy negatywne opinie koncentrują na jej wizerunku i warstwie lirycznej utworów. Zarzuca się jej infantylność, i trudno się z tym nie zgodzić. Przemyślenia, które odnajdujemy w jej tekstach na dwóch pierwszych płytach bywają banalne, naiwne i powtarzalne. Niekiedy możemy odnieść wrażenie, że Sanah kieruje swoje słowa do najmłodszych odbiorców, co współgra z jej obliczem – małą, drobną, ubraną w kwieciste ubrania „dziewczynką” z anielsko delikatnym głosem.
Mimo tego, od czasu do czasu sięgałem po muzykę Sanah, wszakże daleko byłoby mi nazwać się jej fanem. Sytuacja uległa zmianie wraz z nagraniem „Uczty”. Do przesłuchania albumu zachęcił mnie odnowiony wizerunek artystki - dojrzalszy i bardziej „dorosły”, a także wyjątkowa formuła tego wydania. Bowiem, na każdej z 11 piosenek pojawiają się wybitni polscy artyści, z którymi Sanah udało się wytworzyć niezwykłą synergię.
Kiedy zatem zasiadamy do „Uczty”, daniem startowym jest utwór „Czesława” wykonany z Natalią Grosiak, który wprowadza nas w nastrój pewnego niepokoju… I od samego początku słychać już, że nie będzie tak kolorowo, jak w dotychczasowej twórczości wokalistki. Pierwsza kompozycja opiera się na dźwiękach pianina i skrzypiec, które do tej pory w nagraniach Sanah stanowiły zazwyczaj jedynie tło dla instrumentów klawiszowych i syntezatorów. Na najnowszym krążku, artystka niemalże z nich zrezygnowała, co uważam za bardzo dobry wybór.
Po gorzko-refleksyjnej przystawce, do stołu dosiada się coraz więcej gości, którzy serwują najróżniejsze dania w postaci kolejnych utworów. A ja siedząc przy tym stole jestem oczarowany. Uwodzi mnie melancholijny nastrój płyty i subtelny romantyzm, momentami wzruszający do łez. Z pewnością takim utworem jest piosenka nagrana z Grzegorzem Turnauem pt. „Sen we śnie”. Tekst utworu to wiersz Edgara Allana Poe – amerykańskiego poety. Sanah w poezji śpiewanej odnajduje się wzorowo. Każdy wyraz cedzi z odpowiednimi emocjami, a jej słowa współgrające ze spokojnym, nostalgicznym pianinem, brzmią niebywale autentycznie. Dodatkowym, wyjątkowym walorem utworu jest głos Grzegorza Turnaua, który wraz z delikatnym wokalem Sanah tworzy piękną harmonię.
„Gdybym ziarnka, choć nie wszystkie, Mocnym zawrzeć mógł uściskiem, Boże, gdybym z grzmiącej fali, Jedno choć
fot. Okładka i Sanah & Grzegorz Turnau - fot.instagram @sanahmusic
ocalił, A ja we łzach, ja tonę we łzach. To co widzisz, co się zda, Jak sen we śnie jeno trwa, Nad strumieniem, w którym fala, Z głuchym rykiem się przewala, Stoję zaciskając w dłoni, Złoty piasek, fala goni, Przez palce moje, Przesypuje piach”. Zupełnie podobne przeżycia towarzyszą mi przy słuchaniu piosenki „Tęsknię sobie” z wybitnym Arturem Rojkiem. Nie zmieniając nastroju, zostajemy przy smutnych tonach, tym razem z tekstem równie pięknym i poetyckim, jednak napisanym przez wykonawców, co dodatkowo wzbogaca osobliwość utworu. Ich nagranie opowiada o rozstaniu i samotności, a słowa trafiają do czułych sfer odbiorcy z nad wyraz silną mocą, zostawiając po sobie wyraziste oddziaływanie. W nostalgicznym klimacie utrzymane zostały także utwory – gorzki tekstowo „Mamo tyś płakała” z Igorem Herbutem i „Baczyński (pisz do mnie listy)” z Anią Dąbrowską.
Jeśli nie mamy apetytu na dania wytrawne, sięgnąć możemy po coś na słodko, czyli „Szary świat”. Choć tytuł sugeruje coś innego, to zdecydowanie najbardziej optymistyczna piosenka na płycie, wykonana wraz z zespołem Kwiat Jabłoni. Kompozycja o przyjaznej dla ucha, pozytywnej melodii wzbogacona została gitarą i delikatną perkusją. Warstwa tekstowa jest przyjemna, jednak nie „przelukrowana”. Danie główne, najbardziej wyczekiwane, stanowią piosenki: „Ostatnia nadzieja” wyśpiewana z Dawidem Podsiadło oraz „Eldorado” z Darią Zawiałow, które smakujemy jako majstersztyk dźwięków i słów. Poza wymienionymi piosenkami na „Uczcie” znalazły się także nagrania z Vito Bambino, Tym Stanem i Mięthą.
Po zjedzeniu ostatniego posiłku, zdecydowanie nie miałem dosyć, mimo że dostatecznie zaspokoiłem swój apetyt. Od tego momentu wracam na Sanahową „Ucztę” bardzo często i wciąż karmię się jej wykonaniami. Płyta zawiera doskonałe nagrania, do których chce się wracać i wsłuchiwać w każde jedno słowo, choć zdarzają się na niej również słabsze momenty. Nie przeszkadza to jednak, by uczestniczyć w „Uczcie” od początku do końca i wyłapywać coraz to nowsze muzyczne smaki. A to, że nie każdy utwór przypadł do mojego gustu, nie znaczy, że dla kogoś innego nie będzie on tym najlepszym. Odnoszę bowiem wrażenie, że Sanah nagrywając ten album, chciała jednocześnie rozkochać w sobie tych nieprzekonanych do jej osoby, jak i zaspokoić potrzeby tych którzy zauroczyli się nią od pierwszego wejrzenia. Swój cel zrealizowała perfekcyjnie. Dlatego, jeśli nie jesteście przekonani do twórczości Zuzi, polecam wam, mimo wszystko, dać jej szansę, pozwolić jej zabrać się do siebie, zaprosić do stołu w jej domu i wspólnie delektować się dobrą muzyką.