13 minute read

Kobiety w typowo męskich zawodach

Next Article
Młoda wolność

Młoda wolność

Advertisement

Przełamywanie stereotypów Kobiety w typowo męskich zawodach

Stereotypy są wciąż żywe wśród społeczeństwa. Podział na zawody typowo męskie i kobiece jest wciąż silny, choć jest coraz więcej osób przełamujących utarte schematy. Bo czy kobieta zawsze musi być nauczycielką, pielęgniarką, albo pracownikiem socjalnym? A mężczyzna: inżynierem elektrykiem, programistą, albo górnikiem czy budowlańcem? Są zawody, gdzie tężyzna zyczna i wytrzymałość mają ogromne znaczenie, ale równocześnie liczy się skrupulatność i opanowanie w trudnych sytuacjach. Pierwsze dwie cechy można by z automatu przypisać mężczyznom, a drugie kobietom. Dlatego podział na zawody męskie i żeńskie wcale nie jest tak oczywisty, co udowadniają również badania socjologiczne.

Pomimo postępujących zmian kulturowych i coraz szerzej otwierającego się rynku pracy, stereotypy na temat miejsca kobiet w społeczeństwie oraz zawodów, które są dla nich niejako „naturalne” nadal są silnie podtrzymywane i odtwarzane przez nowe pokolenia. Co ciekawe, szczególnie stereotypowe, czarno-białe postrzeganie zawodów męskich i kobiecych charakteryzuje przedstawicieli młodego pokolenia czyli Polaków do 29 roku życia. Ostatnimi czasy wiele uwagi poświęca się dyskusjom na temat różnic i podobieństw, pomiędzy kobietami i mężczyznami. Uwaga kierowana jest nie tylko na sferę prywatną (domową), ale też zawodową. Warto zatem przyjrzeć się bliżej tej rzeczywistości zawodowej, w której przychodzi nam wszystkim funkcjonować. Zwłaszcza, że coraz więcej kobiet decyduje się świadomie wkroczyć do świata tradycyjnie uznawanego za męski. Kobiety nie boją się wyzwań i coraz częściej podejmują się pracy w męskich zawodach. To bardzo dobrze, gdyż przede wszystkim powinny liczyć się kompetencje, a nie stereotypy. Wygląda na to, że tego trendu nie da się zatrzymać. Powoli, ale konsekwentnie zwiększa się udział kobiet w zawodach do niedawna zarezerwowanych tylko dla mężczyzn. Ale czy warto walczyć z trendem? Co z tego wynika?

Sumienne i pracowite

Z rozmów z osobami zarządzającymi produkcją wyłania się obraz pań zatrudnionych bezpośrednio przy produkcji jako osób pracowitych i sumiennych. - Przez wiele lat w naszej rmie kobiety pracowały na stanowisku sprzedażowym, bądź biurowym. Pandemia i problemy na rynku pracy postawiły przed nami dość trudne zadanie. Podjęliśmy ryzyko i zatrudniliśmy na produkcji panie. Okazało się to być przysłowiowym strzałem w dziesiątkę. Jesteśmy z tej zmiany bardzo zadowoleni – mówi Eryka Zdunek współwłaścicielka rmy SONEA. Jest to rma zajmująca się produkcją i sprzedażą półfabrykatów do produkcji mebli. - Panie, które zatrudniamy dały się poznać jako osoby bardzo rzetelne, pracowite, popełniające mniej błędów jakościowych, a także odważne – nie boją się trudnych stanowisk pracy. Bardzo lubię Panie pracujące w naszej rmie. Doceniam ich zaangażowanie i cieszę się z takiej ekipy. - dodaje p. Zdunek. W opinii p. Eryki, panie mają mniejszą skłonność do ryzyka, co przy niektórych rodzajach produkcji jest szczególnie istotne. - Kobiety są sumiennymi pracownikami, nie mają skłonności do ryzykanckich zachowań, co w zakładzie taki jak nasz jest bardzo cenne.

Kobiety w Polsce wciąż zarabiają mniej od mężczyzn

Z różnych powodów, również w sektorze produkcyjnym, kobiety mniej zarabiają. Średnia różnica w wynagrodzeniach kobiet i mężczyzn wynosi około 6,4 % w skali kraju. Kobiety na większości stanowisk zarabiają mniej niż mężczyźni. - To zauważalny problem nie tylko w Polsce. Pensje naliczamy w zależności od rodzaju wykonywanej czynności. Bierzemy pod uwagę zaangażowanie i sumienność. Dotyczy to nie tylko kobiet. Staramy się nie robić takich różnic. Bo niby dlaczego kobieta wykonująca tą samą pracę co mężczyzna miałaby zarobić mniej?- podkreśla pracodawczyni z Sonei. Jak zauważają ekonomiści obecność kobiet w rmach gwarantuje nie tylko większy spokój, ale i podnosi poziom zaufania inwestorów.

Obniżają poziom rotacji personelu

Z racji poszukiwania stabilności zatrudnienia, ze względu na dzieci i utrzymanie rodziny, kobiety są mniej skłonne do zmiany pracy z własnej inicjatywy. Wiele badań realizowanych przez portale z ofertami pracy czy karierą zawodową potwierdza, że to mężczyźni częściej deklarują chęć zdobywania doświadczenia w nowej rmie. Na pytanie „Z kim się lepiej współpracuje? Z kobietami czy z mężczyznami?” p. Eryka odpowiada - Nie wydaje mi się, aby można było generalizować – mężczyzna: dobry pracownik, a kobieta: zły pracownik, czy odwrotnie. Linia demarkacyjna leży bardziej po stronie osobowości, charakteru pracownika, motywacji, aniżeli płci. Najbardziej cenieni są pracownicy otwarci na zmiany, potra ący wykorzystać swoje doświadczenie i wiedzę w zmieniających się warunkach. Angażujący się w doskonalenie stanowisk pracy, na jakich pracują, gotowi do usprawniania, a także charakteryzujący się dużą dyscypliną. Kobieta budowlaniec, na hali produkcyjnej czy też za kierownicą miejskiego autobusu lub taksówki już nikogo nie dziwi. Panie coraz śmielej wkraczają do męskich zawodów, udowadniając, że żadnej pracy się nie boją. A właściciele rm coraz chętniej zatrudniają panie, doceniając ich odpowiedzialność i sumienność.

rozmawiała Urszula Markowska

WSZYSTKO DO MEBLI

Męskość niejedno ma imię ma imię

Krzysztof Szymonia k

Czy istnieje coś, co zwykło się określać „kryzysem męskości”?

Zacznijmy od de nicji. Podejrzewam, iż tekst o takiej tematyce – nawet, jeżeli Redakcja „TC” zamówiła u mnie „tylko” felieton problemowy – nie powinien być wyłącznie zbiorem osobistych poglądów, przekonań i re eksji autora. Od razu też zaznaczmy, że wszelkie poglądy, przekonania i re eksje na jakiś temat, to nie to samo, co wiedza oparta na przesłankach, u podstaw których legły argumenty, w tym wypadku np. socjologiczne, psychologiczne, kulturowe i społeczne. A zatem, „Wielki Słownik Języka Polskiego PWN” z 2018 roku de niuje rzeczownik ‘męskość’ na trzy sposoby: a) „cechy typowe lub uchodzące za typowe dla mężczyzny, np. energia, siła, odwaga”; b) „potencja płciowa mężczyzny”; c) „narządy płciowe mężczyzny” (rozumiane eufemistycznie). Nas interesować będzie przede wszystkim pierwsza część tej de nicji, tym bardziej, że listę cech uchodzących za typowe dla mężczyzny można, a nawet wypada rozwinąć, dodając (w tym wypadku pojmowane subiektywnie) np. zdecydowanie, odpowiedzialność, skuteczność w działaniu, gotowość do pomagania słabszym. Ten sam słownik de niuje przymiotnik ‘męski’ m.in. jako „właściwy mężczyźnie, typowy dla mężczyzny, zgodny ze stereotypem mężczyzny: energiczny, silny, odważny”. Natomiast w użyciu przysłówkowym określenie ‘po męsku’ znaczy tyle, co „w sposób właściwy mężczyźnie, jak mężczyzna”; także „jak przystało na mężczyznę, w sposób zdecydowany, śmiało, odważnie, energicznie”.

Próbując zde niować pojęcie ‘kryzys męskości’ udałem się do Internetu, bo wujek Google ponoć wie wszystko. Po wpisaniu do wyszukiwarki tej właśnie frazy, otrzymałem 125 tysięcy stron do przejrzenia, ale w pierwszej setce propozycji nie znalazłem konkretnego hasła na ten temat, opracowanego na potrzeby Wikipedii. Rodzi się zatem pytanie, jak zde niować tzw. kryzys męskości, jeżeli przyjmujemy już do wiadomości fakt jego istnienia? Czy można zatem kryzys męskości zde niować np. jako zmianę męskich ról we współczesnej kulturze z typowo stereotypowych (jak macho i głowa domu) na nowe wzorce męskości? Nowe, czyli jakie? Myślę, że nie tylko w „zmianie męskich ról” tkwi problem, a wiele może wyjaśnić potoczne rozumienie tej kwestii, potoczne, czyli wolne od akademickiego socjologizmu i psychologizmu (naukowe dzielenie włosa na czworo nie zawsze przybliża nas do prawdy, czyli wiedzy), uprawianego także na potrzeby wojującego feminizmu, w którym mężczyzna jest prezentowany niemal wyłącznie jako uosobienie męskiej agresji, także seksualnej. Dochodzą mnie słuchy (graniczące z pewnością po lekturze tekstu autorki, którą wprost zacytuję na końcu felietonu), że najnowsze programy studiów pedagogicznych nafaszerowane są ponoć ideami feminizmu utożsamiającego męskość z przemocą, którego podstawowym przekazem jest: „jedyny akceptowalny mężczyzna to mężczyzna pozbawiony męskości”. Wróćmy zatem do realnej rzeczywistości, oglądanej oczami autora tego tekstu. Załóżmy więc, że w czasach mojej młodości, czyli jakieś 50 lat temu, gdy ktoś mówił „Oto prawdziwy facet!”, to miał na myśli osobnika płci męskiej, wobec którego można było zastosować taką oto listę cech: prawy, odważny, męski, zaradny życiowo, głowa rodziny, uczciwy, sprawiedliwy, dbający o siebie, szarmancki, potra ący okazać czułość, troskę i miłość swoim bliskim. Nie ukrywam, że brzmi to trochę, jak opis księcia z bajki. Śmiem jednak twierdzić (za wspomnianą już autorką), że tacy mężczyźni istnieli, istnieją i istnieć będą, choć – jak wynika z pobieżnej lektury tych 125 tysięcy stron zajmujących się w Sieci kryzysem męskości – ich populacja gwałtownie maleje, a co bardziej zdecydowane w swych poglądach autorki alarmistycznych tekstów na ten temat są gotowe twierdzić, że jest to (ten ‘prawdziwy facet’) gatunek wymierający, a na pewno wymarciem zagrożony.

Schodząc więc z koturnów naukowości do języka potocznego i rzeczywistości oglądanej oczami zwykłego Kowalskiego, czy Nowaka – który myje nogi, odwiedza dentystę, zmienia bieliznę przynajmniej raz dziennie, chodzi do pracy, wypłatę oddaje żonie, nie musztruje dzieci jak pruski kapral, wynosi śmieci, wyprowadza

psa, a gdy trzeba, stanie w obronie staruszki okradanej w parku przez trzech dresiarzy – i jednocześnie patrząc na świat trzeźwym okiem, tu i teraz, można założyć, że z tym kryzysem męskości faktycznie coś jest na rzeczy. Niczego, póki co, nie przesądzając, spróbuję na potrzeby tego tekstu podać kilka przykładów mogących przybliżyć nas do istoty zjawiska/problemu.

Po pierwsze: otaczający mnie świat jest pełen kobiet samotnie wychowujących dzieci nie dlatego, że ich ojcowie zginęli na wojnach, ale dlatego, że ci ojcowie (niekiedy także mężowie tych samotnych kobiet) doszli do wniosku, że ich osobista droga życia, ich własne cele i pomysły „na siebie” stoją w sprzeczności z obowiązkami męża i ojca. W efekcie kobieta nie ma męża, a dzieci nie mają ojca rozumianego jako pozytywny wzorzec męskości. Brak dorosłych mężczyzn w takiej niepełnej rodzinie skutkuje tym, że facet buja się na wolności, a jego dzieci próbują dojrzewać po omacku, wybierając niekiedy złe wzorce lub wzorce fałszywe. Reszta jest łatwa do przewidzenia, a skutki takich działań widać gołym okiem.

Po drugie: otaczający mnie świat jest pełen młodych mężczyzn, którzy zachowują się jak wieczni nastolatkowie. Przedłużają młodość bez zobowiązań przy mamie i tacie w nieskończoność, nie są zainteresowani podjęciem stałej pracy, szukają łatwego i szybkiego zarobku, radośnie koczują w społeczeństwie od imprezy do imprezy, eksperymentują z własnymi pomysłami „na dorosłość”, kobiety traktują wyłącznie jako źródło przyjemności towarzyskiej, estetycznej i seksualnej. Jednym słowem owi wieczni nastolatkowie są niedojrzali emocjonalnie, nie utożsamiają się z tradycyjnymi wartościami i tradycyjnym systemem pojmowania świata jako ciągu wymiany pokoleń, a ponadto nie są przygotowani mentalnie i sytuacyjnie do podjęcia typowych ról społecznych, takich jak pracownik, mąż, ojciec czy opiekun własnych rodziców, gdy ci się zestarzeją i zniedołężnieją.

Po trzecie: otaczający mnie świat jest pełen młodych mężczyzn, którzy inicjacyjną rolę przejścia w męską dorosłość upatrują wyłącznie (albo niemal wyłącznie) w dojrzałości biologicznej, czyli seksualnej (ich „pierwszy raz”), w pierwszym alkoholowo „zerwanym lmie”, czy w zdobyciu prawa jazdy i szaleńczej przejażdżce swoim pierwszym, własnym (kupionym przez rodziców) samochodem. Dawno, dawno temu, za siedmioma rzekami, za siedmioma górami, w społecznościach tradycyjnie pojmujących wchodzenie chłopaka w dorosłość, gotowość młodego mężczyzny do małżeństwa wiązano z faktem odbycia przez tegoż zasadniczej służby wojskowej. Mówiło się: wojsko zrobiło z niego mężczyznę, to teraz może brać się za żeniaczkę. Wiem, co mówię, bo sam, zanim poszedłem na studia, po maturze najpierw odbyłem dwuletnią zasadniczą służbę wojskową. I naprawdę nie czułem się tym faktem skrzywdzony. Nigdy nie twierdziłem, że w ten sposób odebrano mi dwa lata życia. W Izraelu wszyscy (kobiety i mężczyźni) młodzi odbywają służbę wojskową i poczytują to sobie za honor. W Korei Południowej, zanim młody mężczyzna zostanie przyjęty na studia, wpierw musi odbyć służbę wojskową.

Po czwarte: otaczający mnie świat jest pełen młodych mężczyzn, którzy chętnie korzystają z zycznej atrakcyjności i duchowej urody swoich koleżanek, przyjaciółek czy kochanek, ale żadnej z nich nie są gotowi zaproponować małżeństwa i wspólnego wychowywania dzieci. Pewien mój znajomy, którego dorosły syn przez kilka lat sprowadzał do rodzinnego domu coraz to nową „narzeczoną”, pewnego dnia zadał synowi pytanie, czy zamierza kiedykolwiek dokonać wyboru i przedstawić swoim rodzicom kandydatkę na żonę. Ów syn zdecydowanie odmówił podania konkretnej daty, twierdząc, że nie jest jeszcze gotowy „na życiowe samobójstwo”, a poza tym – jak stwierdził bez żenady – nie musi chyba kupować browaru, żeby się napić piwa. W konsekwencji doszło do poważnej rozmowy między moim znajomym i jego synem, zakończonej taką oto reprymendą ojca: jeżeli, synu, mylą ci się kobiety z klockami lego, to raczej baw się klockami lego, bo na kobietę i jej oczekiwania jesteś za głupi.

Oczywiście przykładów, jak te powyższe, można by podać więcej, żeby wymienić tylko te najbardziej rzucające się w oczy – zniewieścienie jako forma aktywności towarzyskiej, porzucenie męskich norm etycznych na rzecz zasady „róbta co chceta”, tworzenie celebryckich tożsamości na portalach społecznościowych w kontrze do realnego życia, fałszywa, często agresywna męskość oparta na dominacji zycznej, seksualnej i nansowej, a w końcu niechęć do posługiwania się prostymi narzędziami (stolarka, murarka, prace wykończeniowe w mieszkaniu, praca w ogrodzie, drobne naprawy, od wymiany uszczelki w kranie, po wbicie gwoździa w ścianę itd., itp.) oraz całkowity zanik gotowości do ciężkiej, pomocowej pracy zycznej na rzecz rodziny, domu, bliskich, znajomych i sąsiadów. Posłużyłem się tymi przykładami wyłącznie jako przesłankami obrazującymi pewien stan rzeczy, a nie jako dowodami rzeczowymi, mającymi potwierdzić istnienie tzw. „kryzysu męskości”. Nie chcę tu niczego przesądzać, wartościować ani wyrokować, bo myślę, że każdy Czytelnik tego tekstu sam może podjąć trud polemiki z autorem, albo sam zgłosi chęć wysnucia re eksji potwierdzającej autorskie intuicje. Dlatego na koniec, żeby nie zamulać swoich przemyśleń niepotrzebnym frazesem czy inną złotą myślą, posłużę się cytatem z mądrego tekstu znalezionego w Internecie. Jego autorka – Bogna Białecka, psycholog – swoje własne przemyślenia na ten temat zakończyła następującą, jakże celną, uwagą: mężczyźni różnią się psychicznie i zycznie od kobiet. Inaczej myślą, reagują na odmienne bodźce. Działają w nich instynkty, postawy, siły zyczne umożliwiające twardą, pełną poświęcenia służbę ludziom, którzy najwięcej znaczą w ich życiu, poczynając od najbliższej rodziny. Wszystkie specy czne cechy dorosłego mężczyzny – muskulatura, siła woli, wytrzymałość, tendencja do koncentrowania się na rozwiązaniach a nie uczuciach, popęd do współzawodnictwa, agresywność, asertywność, skłonność do planowania strategicznego, przyjemność z prac zycznych, konstrukcyjnych, silne poczucie hierarchiczności, a także sprawiedliwości – wszystko to razem złożone służy podstawowemu celowi życia – ochronie.

Co zatem ochroni młodych mężczyzn – dotkniętych syndromem „kryzysu męskości” – przed ich własnymi słabościami i brakiem gotowości do zmierzenia się ze światem jako takim, ze światem, który rzuca nam pod nogi nie tylko przyjemności, ale także gorzkie i twarde realia pandemii? Co ich ochroni, skoro oni sami nie są w stanie takiej ochrony zapewnić swoim bliskim? Ucieczka, jako próba rozwiązania własnych problemów? Owszem, tylko, że nie bardzo jest dokąd uciekać, a za chwilę może być jeszcze trudniej o optymizm i nieśmiertelność na portalach społecznościowych, bo prawdziwa śmierć czai się za rogiem. Moja babcia w sytuacjach, gdy jej dorośli wnukowie (w tym i ja) nie radzili sobie z wyzwaniami codzienności i światem kobiet, zwykła mawiać: Albo zachowuj się jak mężczyzna, albo nie zawracaj nam głowy!

This article is from: