11 minute read
AGNIESZKA MAlATYńSKA-STANKIEWICZ
from ArtPost 5/2020
by Artpost
WYWIAD
Dojrzałe kino jak dojrzałe wino…
Advertisement
Maria Malatyńska o jubileuszu 10-lecia popularnego klubu filmowego w Kinie Pod Baranami w Krakowie w rozmowie z Agnieszką Malatyńską-Stankiewicz.
AGNIESZKA MALATYńSKA-STANKIEWICZ
Agnieszka Malatyńska-Stankiewicz: Trochę się denerwuję…
Maria Malatyńska: Dlaczego?
Zrobiłam setki wywiadów, ale rozmowa z mamą, która też ma na swoim koncie setki wywiadów po prostu zobowiązuje.
Nie przesadzaj. Już nam się zdarzyło parę razy. Pamiętasz nasze rozmowy radiowe? Te dopiero mogły być dla słuchaczy zaskakujące.
Mamy przecież bardzo podobne głosy, niemal identyczne. Telefonicznie to nawet tata się czasem mylił.
Słuchacz nie miał pewności, która z nas pyta, która odpowiada. Na papierze wszystko jest jasne.
Mamo, gratuluję jubileuszu. Od 10 lat prowadzisz fantastyczny cykl filmowy „Dojrzałe Kino”, który odbywa się w Kinie Pod Baranami w Krakowie.
W ogóle nie czuję jubileuszu. I nawet nie tylko dlatego, że w Krakowie „10 lat” to jubileusz maleńki, ale chyba również i z tego powodu, że jak coś odbywa się co tydzień i regularnie, to nie widać upływu czasu.
osób, gdy wpada na mnie w mieście pyta właśnie o te spotkania, przekazuje podziękowania dla Ciebie, gratulacje dla organizatorów, zapowiada, że przyjdzie za tydzień, albo usprawiedliwia się dlaczego nie udało się być. Widać, że jest to hit. Jak zrodziła się idea tych spotkań?
Dziesięć lat temu było coś „w powietrzu”, bo niemal każda instytucja chciała mieć jakiś własny program dla Seniora. Kina też próbowały. Zdaje się, że do teraz tylko nasze „Dojrzałe Kino” przetrwało w niezmienionej formie i z własną, wierną widownią. Widać, że Kino Pod Baranami, czyli przede wszystkim jego Szefowe, Bożena i Marynia Gierat miały tzw. szczęśliwą rękę i może szczęśliwie wymyśliły koncepcję spotkań i właśnie mnie do prowadzenia?
Praktycznie nie wyobrażam sobie, aby ktoś inny mógł to prowadzić. Nie tylko ze względu na Twoją wiedzę filmową, ale także z powodu doświadczenia zdobytego w Dyskusyjnych Klubach Filmowych.
Pomysł „Dojrzałego Kina” był rzeczywiście taki, żeby spotkania filmowe dla Seniorów były czymś na kształt dawnych Dyskusyjnych Klubów Filmowych, a ja wyrosłam właśnie z klubów filmowych. Mój Dyskusyjny Klub Filmowy Studentów, działający przed laty w „Rotundzie” był, w czasach moich studiów polonistycznych, moją pierwszą akademią filmową. Nie było jeszcze w Krakowie Filmoznawstwa, więc wiedzę i fascynację filmową zdobywać trzeba było inaczej. A kluby dyskusyjne już były, powstały jeszcze w latach pięćdziesiątych i to dlatego się pojawiły, że oficjalny repertuar filmowy w kinach był bardzo słaby i ograniczony
najczęściej do filmów z krajów demokracji ludowej. W DKF-ach było natomiast wszystko: i stare filmy, i zachodnie, i nagradzane na różnych festiwalach. Itd.
W dzieciństwie parę razy zabrałaś mnie na tego typu pokazy. Tak poznałam np. filmy Chaplina.
Pamiętam, miałaś wtedy cztery lata i oglądając Chaplina tak bardzo szczerze i głośno się śmiałaś, że rozbawiłaś widownię do łez.
Tego nie pamiętam, ale przypominam sobie jak wyjeżdżałaś z prelekcjami poza Kraków do DKF-ów w mniejszych miejscowościach. Jeździłaś pociągami, z przesiadkami. Tata wypisywał Ci na kartce odjazdy pociągów z różnych stacji, abyś zawsze wsiadła do dobrego pociągu. Pamiętasz?
To były pionierskie czasy i różne „filmowe kaganki oświaty” były bardzo oczekiwane w różnych miejscowościach. Nie było Internetu i komórek, więc informacje były „na papierze”. Tata, który wcześniej mnie trochę przemycał do klubu studentów – bo byłam jeszcze w liceum, jak zaczęłam chodzić do „Rotundy”, a wtedy te wszystkie filmy były od 18 lat i tych śmiesznych ograniczeń w kinach pilnowano – stał się potem, rzeczywiście, takim „szefem ruchu” nas, prelegentów. Do dziś pamiętam, gdzie jeździłam i gdzie jeździli moi wspaniali, trochę bardziej już doświadczeni Koledzy, już nie żyjący, niestety, Kazio Bielski, czy Jurek Vetulani, jeszcze wówczas nie profesor…
Teraz jest już inny świat. Lepszy?
Po prostu inny. Repertuar jest bogaty, wszystko jest w kinach, a jeśli czegoś nie ma, to jest na pewno w Internecie, więc nie trzeba szukać innych spotkań z filmem. A jednak … forma spotkań w dawnych klubach filmowych miała swój własny, niezmienny schemat: prelekcja, projekcja, dyskusja. I okazało się, że i teraz ta stara forma „chwyciła” w naszym klubie „Dojrzałego Kina”. Wszak i teraz można widownię wprowadzać w świat tego pojedynczego, pokazywanego właśnie filmu, opowiedzieć o nim, o kulisach, o epoce, o kraju, w którym powstawał, o ludziach, którzy go zrealizowali, o różnych kontekstach filmu, które zawsze są ciekawe. Okazało się, że widownia chętnie to wszystko przyjmowała. Może i dlatego, że w tym bezmiarze nowych i coraz nowszych filmów istotny bywa taki słowny przewodnik, jakaś „cienka linia” rozpoznania oryginalności tego właśnie obrazu. I to była i jest prelekcja. To ja. A potem - oczywiście projekcja. Zasada od początku była taka, że pokazujemy tylko filmy nowe, a nawet dokładniej: najciekawszą premierę danego tygodnia. I to się sprawdza. A potem część trzecia spotkania: dyskusja. Czyli to, co ja do teraz lubię najbardziej. Bo bardzo interesuje mnie spojrzenie różnych Widzów, zwłaszcza, że mają także swoje różne doświadczenia z dawnych klubów filmowych, wiedzą na czym polegały np. dawne Konfrontacje Filmowe, czyli zapomniany już teraz i na pewno dziś niepotrzebny przegląd filmów nagrodzonych na różnych festiwalach na świecie. Mają różne punkty odniesienia. I filmowe, ale mają też doświadczenie życiowe. Tak miło się rozmawia u nas w „Dojrzałym Kinie”! Wśród moich rożnych funkcji zawodowych miałam duży rozdział pracy ze studentami w PWST, czyli w krakowskiej szkole teatralnej, dziś już Akademii Teatralnej. Gdy stworzyliśmy nasze „Dojrzałe Kino”, to ja byłam głęboko zanurzona w pracę w szkole teatralnej. A mówię o tym dlatego, że już wówczas miałam takie wrażenie, iż ciekawiej rozmawia się z naszymi Państwem Seniorami, niż ze
Maria Malatyńska, fot. Jan Zych
Maria Malatyńska
krytyk filmowy i publicystka. Publikowała na łamach m.in. „Życia Literackiego”, „Echa Krakowa”, „Magazynu Filmowego”, „Filmu”, „Tygodnika Powszechnego”, miesięcznika „Kino” „Przekroju”, „Zeszytów Europejskich”, „Dekady Literackiej” „Odry”. Wieloletni recenzent „Gazety Krakowskiej” i pracownik miesięcznika kulturalnego „Kraków”. Uczestniczka programów radiowych i telewizyjnych. Członek stowarzyszeń: Dziennikarzy Polskich, Filmowców Polskich, FIPRESCI oraz Polskiej Akademii Filmowej. Juror krajowych i zagranicznych festiwali filmowych. W latach 90. dyrektor artystyczny Międzynarodowego Festiwalu Filmów Krótkometrażowych w Krakowie. Przez 25 lat wykładowca PWST w Krakowie, były ekspert w Komisji Ocen Scenariuszy przy Polskim Instytucie Sztuki Filmowej. Laureatka Nagrody Krytyki Filmowej im. Karola Irzykowskiego, Nagrody Fundacji Kultury Polskiej, oraz Medalu Zasłużony Kulturze „Gloria Artis”.
Agnieszka Malatyńska-Stankiewicz
dziennikarka muzyczna, obecnie felietonistka Radia Kraków, redaktor naczelny portalu polskamuza.eu. Debiutowała jako reporter RMF, przez kolejne 20 lat członek redakcji „Dziennika Polskiego”. Publikowała na łamach m.in. magazynu „Kraków”, miesięcznika „Playbill”, „Twojego Stylu”, „Angory”, nowojorskiego „Nowego Dziennika”. Wykładała na studiach podyplomowych Akademii Muzycznej w Krakowie. Juror konkursów muzycznych, członek Komisji Elektorów nagrody Koryfeusz Muzyki Polskiej. Rzecznik prasowy festiwali: im. Jana Kiepury w Krynicy-Zdroju, „Materia Prima” w Krakowie, „Muzyki w Starym Krakowie”, Sztuki Wokalnej im. Ady Sari w Nowym Sączu. Fotografik, współautorka kilku wystaw. Impresario Baletu Cracovia Danza. Laureatka Medalu Zasłużony Kulturze „Gloria Artis”. Obie panie Malatyńskie są autorkami licznych książek, Maria o filmie a Agnieszka o muzyce, w tym jednej wspólnej o filmie i muzyce: „Scherzo dla Wojciecha Kilara” wydanej przez PWM.
fot. Emilian Aleksander
fot. Emilian Aleksander
fot. Emilian Aleksander
studentami. W naszych spotkaniach seminaryjnych w Szkole nieraz tak bywało, że student zapytał: film powstał w 1975 roku? A to nie wiem, bo mnie wtedy nie było na świecie. Oczywiście, to żart, ale znamienny, gdy przymierza się kino blisko do swojego życia.
Z kinem to chyba jest tak jak z teatrem: pokazuje kim nie powinniśmy być albo kim moglibyśmy być, gdybyśmy mieli odwagę.
Tak myślisz? Może coś w tym jest, ale teatr, to jednak przede wszystkim konwencja artystyczna, a film – nieraz zbytnio podobny jest do życia i trudniej z jego obserwacjami dyskutować.
Nazwa cyklu – „Dojrzałe Kino” – jest świetna. Nie stygmatyzuje, nie wytyka wieku zwłaszcza w cywilizacji opartej na młodości. Stawia akcent na dojrzałość. Bo jak doskonale wiesz wiek to jest stan umysłu, który nie ma nic wspólnego z peselem…
Stan umysłu… ładnie powiedziane i oby zawsze się sprawdzało. Ale masz racje co do nazwy. Rzeczywiście pierwszym, świetnym „trafieniem” i być może początkiem zainteresowania naszymi spotkaniami było znakomite wymyślenie nazwy. To też zawdzięczamy Paniom Gierat i ich „burzom mózgów”, może i trochę moja „burza” też w tym była? „Dojrzałe kino, jak dojrzałe wino –coraz wspanialsze” – mówiła Bożena Gierat. I nazwa „chwyciła” wspaniale. Na tyle dobrze, że zaczęto nas naśladować. Niedługo po nas, znajdujące się na sąsiednim rogu Rynku, Międzynarodowe Centrum Kultury wymyśliło swoje spotkania z seniorami pt. „Dojrzali do Sztuki”. Ale my nie opatentowaliśmy swojej nazwy na tyle, abyśmy się z tej inspiracji nie ucieszyli!
Nie od razu jednak na spotkaniach „Dojrzałego Kina” były tłumy.
Gdybym miała obrazowo pokazać rozwój naszych spotkań, to najlepszym znakiem byłyby tu sale Kina Pod Baranami. Są trzy: na I piętrze jest Sala Czerwona – największa, około 140 miejsc, na II piętrze – Sala Niebieska – 102 miejsca i malutka Sala Biała – 35 miejsc. Zaczynaliśmy w Sali Białej, wkrótce, gdy widownia była już spora, była Niebieska, potem Czerwona, jeszcze później – Czerwona z dodatkowym rzędem krzeseł, a potem, bo bywało i tak – Czerwona i Niebieska równolegle, ze mną przemawiającą na I piętrze, a pojawiającą się również na ekranie II piętra.
Te wspaniałe, pełne widownie opustoszyła dopiero pandemia.
Zamknięcie kina w marcu, próbne otwarcie w końcówce czerwca i w lipcu, nawet jedna próba spotkania w sieci – nie do końca udana, bo PP. Seniorzy pewnie swoje komputery oddali wnukom do zdalnej nauki i było nas bardzo mało. Ale za to zdarzyli nam się wówczas zdalni widzowie spoza Krakowa. Była pani z Gdańska i pan z Warszawy. Dowiedzieli się pewnie, że oto w sieci próbuje swoich sił „najsłynniejszy klub w Krakowie” i dlatego się zjawili? Kto to wie?
Mimo wzrostu zarażeń na covid-19 „Dojrzałe Kino” działa normalnie, zawsze w środy, o godz. 11.
Może nie tyle normalnie ile na przekór. Spotykamy się więc rzeczywiście co środę, w pełnych rygorach sanitarnych, to jasne, ale i w rygorach, jak się okazało – psychologicznych. Wszak wszyscy jesteśmy w najbardziej niebezpiecznym dla zarazy wieku. Bardzo wielu dawnych uczestników naszych spotkań po prostu się boi, przychodzą nieliczni. Gdybym miała powiedzieć, czego mi teraz najbardziej brakuje, to chyba … tego radosnego gwaru Państwa Seniorów przed projekcją. Czekali, częstowali się wzajemnie obecnymi w kinie od dziesięciu lat, na specjalnie wystawionych stołach ciasteczkami, herbatą i kawą, rozmawiali między sobą.
Wszyscy się znaliśmy, chyba wszyscy byli (i są) zaprzyjaźnieni, znali swoje imiona, a potem wszyscy wchodziliśmy do sali. Teraz na korytarzu, przed salą projekcyjną jest taka cisza, że trudno mi ją znieść. Poczęstunku nie ma, bo niebezpieczny. Nieliczni Państwo czekają w sali, ukryci za maseczkami, porozstawiani w rzędach w bezpiecznej odległości… Ale „prelekcja”, „projekcja” i „dyskusja” jest niezmiennie! I jest nadzieja, że kiedyś wszystko wróci do normy!
Ważne, że działacie. Bo wydaje mi się, że w ciężkich czasach kino jako takie zaczyna pełnić inną funkcję, wręcz terapeutyczną, tak jak w przypadku muzyki, może nas wyciszać, albo zagrzewać do walki itd. Czy Twoim zdaniem kino może pomóc nam przetrwać ten ciężki czas?
Powinno. Ale z filmem jest nieco inaczej, bo jednak oparte jest na obrazie, a obraz na ekranie jest podobny do tego w życiu. Nie można uciec w bajkę, bo natychmiast nasze oczy rozpoznają fałsz. Może raczej trzeba by się zastanowić, jaki powinien być teraz nasz film? Czy powinien nas „utulić” i dać zapomnienie, czy raczej uświadomić nam, co się dzieje? Z nami, ze światem, z przyszłością. Ostatnio o tym właśnie dyskutowaliśmy w naszym kinie, przy okazji nowego polskiego filmu Piotra Domalewskiego „Jak najdalej stąd”, jeszcze bardziej pesymistycznego niż jego poprzedni, „Cicha noc”. Ale to temat na dłuższe pewnie opowiadanie.
Ile filmów obejrzeli widzowie „Dojrzałego Kina”?
Przez te 10 lat wyświetliliśmy, jak ktoś obliczył, ponad 420 filmów, głównie fabularnych, ale zdarzały się i pełnometrażowe filmy dokumentalne, które wchodziły do repertuaru, jako szczególne wydarzenia. Pamiętam ekranową opowieść o Elżbiecie Czyżewskiej, naszej gwieździe filmowej z lat sześćdziesiątych, która wyemigrowała z mężem, zmuszonym po 68 roku do emigracji, ze względu na żydowskie pochodzenie. Twórczyni tego filmu, Maria Konwicka, córka Tadeusza Konwickiego, żyjąca od wielu lat w Stanach, długo towarzyszyła Czyżewskiej, zaprzyjaźniła się z nią i po latach, po jej śmierci, z zebranych materiałów zrobiła taki filmowy portret Czyżewskiej. Przywiozła nam ten film, spotkała się z nami, a potem film wszedł do normalnego repertuaru. Spotkań mieliśmy sporo, zapraszaliśmy różnych reżyserów, wszyscy chętnie przyjeżdżali! Pamiętam spotkanie z Krzysztofem Zanussim, przy okazji jego nowego wówczas filmu „Eter”, pamiętam spotkanie z Januszem Majewskim przy okazji jego pięknego filmu „Ekscentrycy, czyli po słonecznej stronie ulicy”. Reżyserzy, aktorzy chętnie się spotykali, były z nimi wywiady, a i dyskusje w naszym kinie trwały wówczas jeszcze dłużej, niż normalnie.
Jubileusz związany jest zawsze z życzeniami. Czy „Dojrzałe Kino” ma jakieś własne marzenia?
Oczywiście! Żeby już nigdy żadna zaraza nam nie przeszkodziła i abyśmy znowu mogli w takim tłumie jak zawsze i najlepiej … „na zawsze” spotykać się na naszych seansach! Trochę już zapomniany, polski pisarz, Wilhelm Mach prosił podobno Wajdę: zrób taki film, żebym nigdy nie musiał wychodzić z kina! Pewnie byśmy nie marzyli, aby bez przerwy siedzieć w kinie, ale „z przerwami na życie i wnuki” – i owszem, bo filmy bywają doskonałe i warto je oglądać!
fot. Aldona Kaczmarczyk
30 i 31.12.2020
środa 19.00 czwartek 18.00 i 20.30 Wrocław, NFM, Sala Główna
Gala sylwestrowa z Aleksandrą Kurzak
Marcin Danilewski – skrzypce, dyrygent Aleksandra Kurzak – sopran
West Side Sinfonietta
Program:
G. Rossini, P. Mascagni, G. Puccini, J. Massenet, A Dvořák, V. Monti, A.W. Ketélbey, Ch. Gounod, J. Strauss syn, F. Lehár
Bilety
+48 71 715 97 00 NFM.WROCLAW.PL
NFM – instytucja kultury miasta Wrocławia współprowadzona przez: