1
t.ue.wroc.pl bes
numer
10/14
rok XVIII
mplarz darmo egze wy
| IS SN
| 57 98 90 5
Niezależna Gazeta Studentów UE Wrocław
4
NGS B.e.s.t. | paĹşdziernik 2014 | best.ue.wroc.pl
NGS B.e.s.t. | paĹşdziernik 2014 | best.ue.wroc.pl
5
Głosy zUE
Więcej chwalić! Wywiad z dr Agatą Pietroń – Pyszczek, adiunktem w Katedrze Pracy i Stosunków Przemysłowych, specjalistką w dziedzinie motywowania pracowników oraz zarządzania zasobami ludzkimi.
6
Zajmuje się pani zarządzaniem zasobami ludzkimi i motywowaniem pracowników. To zainteresowania, które łączą się z Pani pracą na uczelni, czy może pojawiły się już wcześniej? Miałam to szczęście, że już na seminarium magisterskim mogłam przygotowywać pracę związaną z tym tematem. Wtedy jednak - podczas pięcioletnich studiów - seminarium trwało dwa lata (cztery semestry), był więc czas, by naprawdę zgłębić daną dziedzinę. Na jaki dokładnie temat pisała Pani pracę magisterską? Dobór narzędzi motywowania w przedsiębiorstwie. Podeszłam do tematu kompleksowo, dziś pewnie nie podjęłabym się już tak szerokiego opisu, ale kiedy człowiek jest młody i niedoświadczony, to myśli, że zawojuje świat. Miałam jednak bardzo dobrego promotora, moją obecną szefową Panią profesor Małgorzatę Gabletę i dzięki jej opiece naukowej to się udało. Zaczęłam od analizy „twardych” czynników, m.in. wynagrodzeń – to wokół nich komponuje się zestaw „miękkich” motywatorów. Tak jak w piramidzie potrzeb, żeby zaspokoić te podstawowe, przede wszystkim musimy mieć pieniądze. Stąd też musiałam najpierw zbadać te rzeczy, by później przejść do aspektów pozafinansowych. Powiem szczerze – w badanym przeze mnie przedsiębiorstwie blado to wtedy wyglądało. Uświadomiłam sobie, jak słabo jest w praktyce z wiedzą na temat motywacji człowieka. Ale to mnie bynajmniej nie zniechęciło. Ponadto praca magisterska na tyle się spodobała, że otrzymałam propozycję pozostania na uczelni, co dało możliwość już naprawdę dogłębnego badania tego obszaru zarządzania ludźmi. Doktorat był ukoronowaniem moich poszukiwań w tej dziedzinie. Odpowiadając na zapotrzebowanie ze strony przedstawicieli praktyki biznesowej - sygnalizowane podczas szkoleń i warsztatów, które prowadzę od wielu lat - opublikowałam książkę pt. „Motywowanie pracowników. Wskazówki dla menedżerów”
na Pani pytanie: nie ma chyba tak wysokiej płacy, która by nam gwarantowała lojalność i zaangażowanie, to zdobywa się innymi sposobami. Wiem, że studenci którzy dopiero zaczynają interesować się tym tematem utożsamiają pewne pojęcia i stawiają znak równości pomiędzy zadowoleniem, satysfakcją, zaangażowaniem i lojalnością. Są jednak badania wykazujące, iż nawet osoby deklarujące swoje zadowolenie i satysfakcję odchodzą z firmy bo dostają - w ich osobistym odczuciu - lepszą propozycję. I warto podkreślić, że to wcale nie musi oznaczać lepszej płacy – mogą być to inne elementy, np. nowe wyzwania, szanse rozwojowe, okazja na dokonanie jakieś zmiany w życiu. W okolicach 35 roku życia pojawia się przeważnie tzw. niepokój o postępy. Nawet najbardziej wartościowi pracownicy w firmie będą go doświadczać, i ten problem należy rozpoznać odpowiednio wcześniej, i równie szybko działać - zanim odejdą. Inną kwestią jest rozstanie – można to oczywiście zrobić w mniej lub bardziej elegancki sposób. Moi koledzy, zajmujący się biznesem, coraz częściej dostrzegają inne zjawisko: młodzież bardzo nie lubi komunikacji bezpośredniej. Przykład: po udanej rozmowie kwalifikacyjnej tj. otrzymaniu propozycji zatrudnienia, człowiek odpisuje sms-em, że jednak nie przyjdzie do pracy. Nie do pomyślenia dla przedstawiciela starszego pokolenia. Brak empatii? Nie tylko, postępując w ten sposób dana osoba zachowuje się mało „politycznie” - pali za sobą mosty! Nigdy nie wiadomo, kiedy i gdzie te kontakty mogą się przydać... Otóż to – może już nie będę szukała u Ciebie zatrudnienia, ale spotkamy się na przykład przy najbliższym projekcie. Jak wtedy będę wyglądała? Mówimy tu o ważnym aspekcie „poruszania się po rynku pracy” tj. świadomym i długofalowym budowaniu swojego wizerunku. Każdy nasz krok musi być więc bardzo przemyślany?
[Wydawnictwo MARINA, Wrocław 2007 – przyp. Red.]. W tym roku wyjdzie jej drugie rozszerzone wydanie. Zainteresowanie czytelników jest dla mnie ważnym źródłem motywacji i swego rodzaju nagrodą. Rodzi się pytanie, na ile samą pensją pracodawca jest w stanie zapewnić sobie lojalność i zaangażowanie pracownika? Nie ma jednej odpowiedzi, bo nie ma jednego człowieka. Są osoby, które zapytane podczas rekrutacji, co jest motorem ich działań odpowiedzą wprost: pieniądze. A są też takie, które usytuują pieniądze dopiero na trzeciej pozycji, ważniejszy będzie dla nich zespół, z którym będą współpracować i zdrowa atmosfera. Często słyszę „odchodzę z tej firmy, pomimo dobrych zarobków”. Dlaczego? „Bo nie jestem w stanie wytrzymać z X” (konkretną osobą: szefem, ale i współpracownikiem). Odpowiadając
Więcej: jeżeli pracodawca „sparzył się” na takim doświadczeniu, może swoją ocenę „rozciągać” na innych pracowników, co w konsekwencji wpływa na postrzeganie ludzi w procesach pracy, w tym i na dobór środków motywowania. Przykładowo dochodzi do wniosku, że ludziom nie można za bardzo ufać, albo co gorsze - na zasadzie wzajemności - przestaje sam dotrzymywać obietnic. Pracownicy nie mieli bezpośredniego wpływu na zmianę postawy kierownika, ale ta zmiana będzie wpływała na nich. Rola indywidualnych cech - zarówno menedżerów, jaki i pracowników - w kształtowaniu sytuacji motywacyjnej w firmie to sprawa niezwykle złożona i bardzo trudna w pomiarze. To tak jak z tą empatią – nie ma narzędzi, by zmierzyć poziom motywacji wewnetrznej? Jak Pani - rekrutując do pracy - sprawdzi moją
NGS B.e.s.t. | październik 2014 | best.ue.wroc.pl
Głosy zUE motywacją wewnętrzną? Są zresztą różne typy motywacji, np. altruista. Czy taki człowiek jest potrzebny firmie? Z pozoru wydaje się, że tak. Ale z drugiej strony – jak zbudować motywatory, odpowiadające takiej podstawie. Na temat przydatności typów motywacji istnieje wiele badań, ale nie można sformułować prostych reguł, które zadziałają w każdej organizacji. Tak naprawdę dopiero w działaniu możemy coś powiedzieć o motywacji danej osoby. Czy ktoś zapytany podczas rozmowy kwalifikacyjnej o motywację czy zaangażowanie, odpowie, że nie posiada takich walorów? Nie spotkałam się z taką sytuacją. Mnie osobiście cieszy, że budowanie zaangażowania pracowników to bardzo aktualny trend w naukach o zarządzaniu. A kreatywność...? Z kreatywnymi osobami bywa bardzo trudno pod względem motywacyjnym. Pieniądze niekoniecznie zadziałają w tym przypadku. W tym temacie można polecić książkę Andrzeja Bliklego („od pączków”) - przy okazji, przykład altruistycznej postawy, bowiem autor udostępnił ją w internecie bezpłatnie. Bardzo ciekawe przemyślenia dotyczące zarządzania ludźmi, także poprzez analogie
danym stanowisku, będziesz mało skuteczny w rekrutacji. Oczywiście w ogłoszeniu rekrutacyjnym nie mogę wskazywać, że szukam kobiety. To może pracodawcę narazić na oskarżenia o nierówne traktowanie w zatrudnieniu. Ale mogę sobie napisać [w profilu kwalifikacyjnym – przyp. Red.], że będzie mi potrzebna kobieta, bo – na przykład – buduję zespół, który musi być kreatywny, a tym samym powinien być odpowiednio zróżnicowany. W przypadku organizacji studenckiej zróżnicowanie pod względem wieku jest ograniczone, ale płci, czy kierunku studiów – jak najbardziej. Kolejny ważny aspekt motywowania ludzi to system nagród i pochwał – bardzo często zaniedbywany w polskich realiach. W niemal każdym raporcie, który dotąd sporządzałam piszę „boldem”: więcej chwalić. A wersalikami dodaję, że jest to „niskokosztowy bodziec motywacyjny”. W ten sposób staram się zwrócić uwagę decydentów na zasadność większej dbałości o pozafinansową sferę motywowania oraz kompetencje bezpośrednich przełożonych, jako najważniejszych podmiotów motywacyjnych w każdej organizacji.
do... świata zwierzęcego. Myślę, że możemy mu ufać, prowadzi firmę z powodzeniem od wielu lat. Zresztą, jeśli mowa o dobieraniu nowej osoby do zespołu mogę dać jedną radę. Wiedzę i umiejętności można nabyć, wzorce postępowania i etos pracy – to jest w nas na stałe. Jeśli widzisz w człowieku dobrze ukształtowane te elementy, w dłuższej perspektywie może on sprawdzić się lepiej od tego z imponującym CV (Curriculum Vitae) i „gotowymi” kwalifikacjami. Trudność jest jednak taka, że predyspozycji, o których wspomniałam, nie da się tak łatwo zmierzyć. Kilka razy nawiązała już Pani do tematu bodźców motywacyjnych pozafinansowych i ze względu na to, że działamy w organizacji studenckiej, będącej organizacją non-profit, z chęcią usłyszałybyśmy coś więcej... Jakie są główne narzędzia, którymi możemy operować w takiej sytuacji? Bardzo silnym bodźcem jest praca w zespole – dla osób, które mają do tego predyspozycje. Zresztą ile razy jest tak, że robimy coś po swojemu a dopiero po dołączeniu do teamu okazuje się, że czynność która zabierała nam dużo czasu, można wykonać dużo szybciej i prościej? Są jednak osoby kompletnie nienadające się do pracy zespołowej. Stąd też ta sama sytuacja może być jednocześnie motywatorem i demotywatorem, w zależności od cech i potrzeb jednostki. Inne czynniki motywujące? Dobra atmosfera, możliwość rozwoju i budowania sieci kontaktów - kluczowej w dzisiejszej rzeczywistości. Niektórzy pracodawcy nie boją się napisać w profilu wymagań wobec pracownika „kogo zna”. Przyznam, że nie spotkałam się jeszcze z czymś podobnym. Rzecz w tym, że w porządnym profilu kwalifikacyjnym - który w dobrze zarządzanych firmach jest zawsze sporządzany na okoliczność rekrutacji - odpowiadamy sobie na pytanie, jakie cechy musi posiadać człowiek, który ma objąć dane stanowisko. Proszę zauważyć, że kluczowe jest tutaj ustalenie zadań, które będzie wykonywać dany pracownik. Jeśli masz nikłe wyobrażenie o treści pracy na
...to możemy zrobić. Ale tego się nie da wprowadzić z dnia na dzień! Osoby, które nie potrafią chwalić nie nauczą się tego tak szybko, potrzebują przygotowania, np. odpowiednich warsztatów, na których możliwe jest symulowanie określonych sytuacji. O nagrodzie też należy myśleć w szerokim ujęciu. Nie muszą to być wyłącznie nagrody wymierne. Znów wracamy zresztą do znajomości potrzeb i oczekiwań konkretnych osób. Co więcej, te potrzeby zmieniają się cały czas – to nie jest tak, że dziś i za dwa lata będzie Pani tą samą osobą. Gdyby tak było, dałoby się zbudować jedną, skuteczną strategię motywacyjną. Motywacja ludzi w procesach pracy zmienia się sytuacyjnie. Na ową sytuację składają się generalnie trzy grupy czynników (okoliczności). Po pierwsze cechy indywidualne danej osoby (potrzeby, światopogląd, doświadczenie itp.). Drugi element to cechy stanowiska (np. charakter zadań, ich różnorodność, stopień i zakres odpowiedzialności). Najprościej rzecz ujmując zadanie o określonej treści może być motywujące lub wręcz przeciwnie. Przykład: kolejny raz dostaję zadanie proste, nie wymagające myślenia. A koleżance zawsze trafia się coś ciekawszego, inspirującego... Trzecia grupa elementów to : relacje interpersonalne, system wynagradzania, kultura organizacyjna. Mogę być bardzo silnie umotywowana i kochać przydzieloną mi pracę. Ale... koleżanki dają mi do zrozumienia, że jestem nadaktywna, że nie ma tu miejsca dla „prymusek”. Proszę pamiętać, że wpływ otoczenia nie musi być wyłącznie negatywny. Osoby nie do końca „obudzone”, gdy znajdą się w prężnie działającej sekcji, same zaczynają się aktywizować – czerpiąc tę inspirację od innych. Trzy elementy sytuacji, wszystkie ważne. Paradoksalnie, ta sama osoba w jednej organizacji, może wykazywać różny poziom motywacji. Inny sposób aktywizowania w organizacjach studenckich? Nęcenie awansem, choć tu pamiętać należy o tym, że skutkiem może być zwiększenie oczekiwań. W sytuacji, gdy nie mamy środków finansowych, możemy wyróżniać również nadawaniem funkcji, nawet okresowo.
NGS B.e.s.t. | październik 2014 | best.ue.wroc.pl
7
Głosy zUE Dziś jestem szarą członkinią organizacji, ale wiem, że mogę szefować zespołem w konkretnym projekcie. Dla niektórych może być to nęcące. Jeśli jednak dana osoba świetnie radzi sobie z pracą indywidualną, niekoniecznie dobrym pomysłem będzie robienie z niej Mistrza Ceremonii. Lepiej przekazać tę funkcję komuś innemu a ją pozostawić w roli Szarej Eminencji. Istnieje również takie zjawisko jak granica skuteczności/efektywności zespołu. Jeżeli zespół jest zbyt duży to pracownicy uchylają się od odpowiedzialności, są mniej aktywni. Cenni są członkowie, którzy lubią to, co robią, doceniają grupę z jaką współpracują. Świadomi, że uczymy się od siebie wzajemnie, chociażby poznając nowy układ personalny. Firmy headhunterskie nierzadko poszukują pracowników, którzy mają gruby portfel… służbowych wizytówek. Rozmawiałyśmy o awansie, w sytuacji, kiedy widoczne jest, że przejęcie bardziej odpowiedzialnej funkcji nastąpiło z konieczności, nie zaś na podstawie czyichś osiągnięć, może to działać demotywująco, zgodzi się Pani? Tak, może być to nie tylko demotywujące ale nawet deprymujące dla samego awansowanego, jak również negatywnie postrzegane przez pozostałe osoby. Morale całego zespołu spada. Nie należy zapomnieć o jednym z najważniejszych bodźców motywacyjnych - postawie i zachowaniu szefostwa. Jeżeli chcemy oczekiwać czegoś od podwładnych, sami powinniśmy być przykładem i wzorem w takim postępowaniu. Przykładowo, jeżeli naszą domeną nie jest punktualność, nie podkreślajmy tej wartości jako najistotniejszej. Drogowskazem dla współpracowników i podwładnych jest nasze własne nastawienie. Bardzo często kierownicy przekazują swoim pracownikom sprzeczne bodźce, jest to jeden z najczęstszych błędów wraz z brakiem kompleksowości
co może o nas powiedzieć pracodawca kiedy wychodzimy na rynek pracy z dyplomem w kieszeni, w obliczu tak dużej konkurencji? Może wyciągać wnioski z naszej dodatkowej, pozaregulaminowej aktywności. Z drugiej strony dla mnie, jako osoby weryfikującej dokumenty rekrutacyjne i samego kandydata bardzo ważne jest to, czy posiada on „plan na siebie”, czy wie, co chciałaby robić np. za pięć lat. Trudno jest osiągać cele, których się wcześniej nie nakreśli. Interesuje mnie sam fakt planowania, wizji swojej przyszłości. W tym kontekście studenci podejmując określone formy aktywności (organizacje, staże, praktyki, wolontariaty, szkolenia, warsztaty, certyfikaty itp.) pod kątem przyszłej zatrudnialności, powinni unikać przypadkowości, nieuporządkowanych wyborów (bo np. koledzy tak robią), Zdecydowanie lepiej ocenia się przemyślane wybory, logikę w poszukiwaniu odpowiedniej drogi edukacyjnej i zawodowej. Przeszliśmy z tematów organizacji do tematów zawodowych. Czy studenci faktycznie mogą przenosić doświadczenia z pracy w organizacji studenckich do pracy w rzeczywistej firmie? Przede wszystkim należy szukać miejsca dla siebie. Nie męczyć się, tylko dlatego, że „to będzie dobrze wyglądać w moim życiorysie”. Nikt nie zdiagnozuje cię tak dobrze, jak ty sam. Możliwe, że doświadczenia wyniesione z organizacji studenckich, nie przeniosą się jeden do jednego, dużo zależy od okoliczności. Czas studiów jest właśnie po to, aby zdiagnozować swoje predyspozycje, umiejętności, motywacje - najszerzej mówiąc potencjał. Nie należy utożsamiać sukcesu zawodowego wyłącznie z karierą menedżerską. Satysfakcję daje także kariera specjalisty w danej dziedzinie, czy prowadzenie własnej działalności gospodarczej. Ważne, aby nasze wybory były świadome i uwzględniały przede wszystkim nasze zdrowie, a w kon-
w działaniach. Właściwa postawa i zachowanie przełożonego może być najbardziej skutecznym bodźcem motywacyjnym, zwłaszcza w warunkach niepewności otoczenia. Czy była Pani członkiem organizacji studenckiej lub koła naukowego podczas studiów? Nie, chociaż w liceum byłam bardzo aktywną osobą. W czasie studiów skupiłam się na nauce, choć wtedy też nie było tylu różnorakich organizacji. Moja potrzeba afiliacji (przynależności) była zaspokojona dzięki aktywności towarzyskiej. Dodatkowo kontekst sytuacyjny był nieco inny. Obecnie młodzież jest bardzo uświadomiona odnośnie uzyskiwania doświadczenia (konieczności kolejnych wpisów do Curriculum Vitae) już na etapie edukacji,. Gdy byłam studentką, nie było motywów związanych z tak wczesnym kreowaniem swojego życiorysu pod przyszłego/potencjalnego pracodawcę. Ta obecna postawa młodzieży bardzo mi się podoba. Bo
sekwencji dawały nam równowagę praca-życie (work-life balnce). Psychologowie często używają terminu „dobrostan” – jakość życia, którą powinniśmy zachować podczas naszej ścieżki zawodowej. To jednak jest już temat na kolejną rozmowę.
8
NGS B.e.s.t. | październik 2014 | best.ue.wroc.pl
Dorota Nowak Małgorzata Wasiak
fot. Desi Mendoza / Crew Labs Inc.
Głosy zUE
Dla niektórych z Was nareszcie, dla większości jednak zapewne niestety właśnie dobiegły końca najprawdopodobniej najdłuższe wakacje w Waszym życiu. Aby maksymalnie ograniczyć stres towarzyszący rozpoczęciu nowego rozdziału, postanowiliśmy podzielić się z Wami kilkoma przydatnymi wskazówkami. Mamy nadzieję, że informacje dotyczące zarówno powszechnych spraw studenckich jak i tych związanych stricte z naszym uniwersytetem okażą się pomocne.
Pierwsze primo – JEDZENIE
Biblioteka Na początku roku warto udać się do biblioteki w celu założenia indywidualnego konta. Oczywiście bez tego można przeżyć nawet całe 5 lat studiów, ale niewątpliwie jest to duże ułatwienie. Co więcej, jeśli chcesz wypożyczyć książki podane przez wykładowcę musisz się spieszyć, bo rozchodzą się jak ciepłe bułeczki już po pierwszym wykładzie.
Co w świecie liczy się najbardziej?
Co na wstępie trzeba zaznaczyć, nie krępuj się i zabieraj z domu ile się da! Ignoruj wszelkie uwagi zazdrosnego i głodnego otoczenia, jako byś był słoikiem. Dzięki temu zostanie Ci więcej pieniędzy na inne wydatki, których na studiach nie brakuje. Jeśli chodzi o obiady – komu chciałoby się je codziennie gotować dla jednej osoby? Z własnego doświadczenia dodam, że gotowanie wielkiego gara spaghetti i jedzenie przez kilka dni makaronu na śniadania, obiad i kolację to także słaba opcja ;) Oczywiście jeśli zdecydowałeś/łaś się zamieszkać w akademiku być może trafisz na świetnego współlokatora, z którym uda Wam się umówić na gotowanie na zmianę: jednego dnia Ty, drugiego on. A jeśli dodatkowo każde z Was pochodzi z innej części Polski i jesteście w stanie przygotować Wasze typowo regionalne dania – świetna sprawa! Kwestia stołowania się na naszej uczelni wygląda następująco: podczas przerwy między zajęciami obiad można zjeść chociażby w Simplexie, stołówce w budynku D czy na górze budynku P. Wierzymy, że umieszczone na terenie Kampusu mapy i drogowskazy nie pozwolą Ci się zgubić w gąszczu nazwanych różnymi literkami alfabetu budynków. Dodatkową opcją jest posiłek w Kawiarence usytuowanej na górze budynku, w którym odbywają się zajęcia wychowania fizycznego – SWFiS. W pobliżu znajduje się także popularny wśród studentów naszej uczelni bar Słoneczko,gdzie zjesz smacznie i co najważniejsze – tanio. W kolejnych numerach naszego czasopisma będziemy starali się regularnie zamieszczać przepisy na proste studenckie potrawy.
Kontakty! Rozmawiaj z kim się da i staraj się utrzymywać wszystkie znajomości – przede wszystkim ze studentami z Twojego roku. Dzięki tym znajomościom zawsze będziesz wiedział co się dzieje, co i gdzie należy zrobić. Nie ma tutaj kogoś takiego jak pani wychowawczyni, która o wszystkim informuje i stara się dopilnować, by każdy te informacje otrzymywał. Najczęściej informacja trafia do jednej osoby - starosty (jest to osoba pełniąca funkcje przewodniczącego), który jest zobowiązany do przekazania jej dalej. Aby to zrobić najczęściej dodaje on wpis w grupie utworzonej na facebook’u lub po prostu przekazuje osobom, które akurat spotyka, z którymi rozmawia. Na samym początku konieczne jest założenie skrzynki pocztowej wspólnej dla całej grupy i poinformowanie wszystkich członków o jej adresie i haśle. Celem posiadania wspólnego konta jest wysyłanie sobie ważnych informacji, skanów itp. Wykładowcy i ćwiczeniowcy w większości preferują właśnie kontakt mailowy i z pewnością zostaniecie poproszeni o podanie im swojego maila grupowego, lub maila osoby wybranej na starostę grupy. Dzięki temu otrzymacie od nich informacje o odwołanych zajęciach, wymagane na zajęciach materiały czy wyniki kolokwium. To rozwiązanie niezbędne, praktyczne i ułatwiające życie na uczelni. Kontakty z innymi są także bardzo ważne, aby… móc je wykorzystać! Oczywiście każdy powinien chodzić na wykłady, jednak czasami z różnych przyczyn bardziej lub mniej od nas zależnych zdarza się na nie nie dotrzeć. Gdy przed egzaminem będziesz potrzebować notatek z wykładów na których nie byłeś lub po prostu
NGS B.e.s.t. | październik 2014 | best.ue.wroc.pl
9
Głosy zUE zapomniałeś długopisu i nic nie zanotowałeś, nie dostaniesz ich od wykładowcy – musisz je zdobyć od któregoś ze znajomych z roku. Jednak przed proszeniem kogokolwiek o taką przysługę należy zadać sobie pytanie czy ja choć raz w czymś pomogłem?, bo może okazać się, że niewielu jest gotowych na bezinteresowne dzielenie się notatkami, bądź udzielenie pomocy w jakiejkolwiek innej sprawie.
A gdy już zdobędę notatki? Gdzie je skserować? Nie od dzisiaj wiadomo, że ręczne przepisywanie notatek z niektórych przedmiotów mogłoby się skończyć długo po terminie egzaminu. Na szczęście ktoś mądry wymyślił XERO! Gdzie na Naszej Uczelni możemy z niego skorzystać? Naprzeciwko budynku E. Jeżeli chodzi o inną możliwość polecamy także xero w centrum handlowym Arena, naprzeciwko przystanku Sanocka.
Jeśli zaś chodzi o drukowanie czegokolwiek polecamy działającą w budynku Z drukarkę – Zeccer. Co ciekawe, korzystanie z niej jest całkowicie darmowe. Szczegółowe informacje w jaki sposób należy z niej korzystać możecie znaleźć na ich fanpage’u na facebooku oraz stronie internetowej. Przechodząc przed nasz Kampus staraj się zwracać uwagę na plakaty umieszczane na słupach, tablicach informacyjnych i wewnątrz budynków. Dzięki nim dowiesz się jakie wydarzenia, szkolenia, spotkania ze znanymi ludźmi planowane są w nadchodzącym czasie, a także kiedy i gdzie planowana jest dobra studencka impreza.
10 NGS B.e.s.t. | październik 2014 | best.ue.wroc.pl
Jagoda Staruch
Głosy zUE
Mentoring dla studentów, czyli zmierz się z rzeczywistością
Krok po kroku Aby zakwalifikować się do programu należy wysłać formularz aplikacyjny oraz CV na skrzynkę mailową Biura Karier (mentoring.bk@ue.wroc.pl) do 15 października oraz wybrać profil mentora. Najlepiej dokonać selekcji kierując się branżą i doświadczeniem potencjalnego nauczyciela, ponieważ mentoring ma być procesem przygotowującym do wejścia na rynek pracy. Ma kształcić umiejętności niezbędne w danej dziedzinie. Kolejnym krokiem jest spotkanie mentora z mentee. Mentoring opiera się na relacji, w której najpierw oba podmioty wzajemnie poznają swoje oczekiwania. Mentor ma pełnić rolę nauczyciela, który podpowie, naprowadzi, pomoże. Częstą praktyką mentora jest pokazanie jednego dnia ze swojej pracy. Oznacza to, że mentee może jako obserwator uczestniczyć w obowiązkach swego nauczyciela. Jest to element opcjonalny, aczkolwiek często stosowany. Kiedy już dojdzie do wymiany oczekiwań i poznania się, następuje etap regularnych spotkań. Miejsce i czas rozmowy zawsze wybierane są wspólnie - w zależności od potrzeb i możliwości obu stron. Co najważniejsze, spotkania nie mają charakteru formalnego, a ciekawej rozmowy na ustalone tematy. Program kończy się ankietą ewaluacyjną, odpowiedzią na kilka pytań oraz odebraniem certyfikatu. Dlaczego warto… Program mentoringowy jest świetnym doświadczeniem dla przyszłego absolwenta. Daje możliwość pracy nad kompetencjami miękkimi, które oprócz wykształcenia i umiejętności zawodowych, są niezwykle atrakcyjne dla współczesnych pracodawców. Mentor pomoże napisać profesjonalne CV, odpowie na wiele pytań; nie tylko dotyczących branży, w której pracuje. Co ważne dla większości studentów, pro-
gram nie jest czasochłonny. Ilość spotkań waha się pomiędzy 6-8 w sesjach dwugodzinnych. Zaplanowanie spotkań i ich realizacja są indywidualną sprawą zainteresowanych. Oczywiście, wszystko jest kwestią porozumienia pary mentoringowej. Dlatego nawet najbardziej zapracowany student nie odczuje rewolucji w swoim kalendarzu. Warto jednak podejść pragmatycznie do programu i próbować dowiedzieć się jak najwięcej. Wykorzystać czas dany na doskonalenie i pracę nad osobowością. Dlatego też ważne jest systematyczne przygotowywanie się do spotkań. Jednym z najważniejszych dla studenta argumentów przemawiających na plus programu jest to, że udział w projekcie jest bezpłatny.
Odrobina prywaty Zbliża się IV edycja programu Mentoring dla studentów. Osobiście wzięłam udział w poprzedniej. Trochę z ciekawości, trochę ze świadomością, że czas najwyższy coś ze sobą zrobić. Po kilku miesiącach spotkań z Panią Mentor, z czystym sumieniem chciałabym zachęcić do udziału w programie. Chociaż moja przygoda z mentoringiem już się zakończyła, wiem ile się nauczyłam i co najważniejsze, nad czym muszę sama pracować. Ciągłe doskonalenie jest nieodłącznym elementem otaczającego świata, w którym twarde reguły rynku pozwalają działać tylko najlepszym. Niestety tego nie zmienimy, ale możemy pracować nad sobą. Na swoim przykładzie mogę powiedzieć, że przestałam patrzeć na moje wymarzone stanowisko pracy w sposób bezkrytyczny. Utwierdziłam się w przekonaniu, że branża HR-owa mnie interesuje, jednak zdałam sobie sprawę, że bez pewnych kompetencji nie poradzę sobie i nie będę dobrym pracownikiem. W konsekwencji skupiłam się głównie na nauce organizacji czasu pracy, kreatywności oraz na wykształceniu w sobie cech, które zawsze chciałam posiadać, ale zupełnie nie wiedziałam jak je osiągnąć. Program pozwolił mi także na rozwinięcie umiejętności komunikacji. Dostałam narzędzia, dzięki którym mogę dzisiaj indywidualnie podejmować próby bycia lepszym pracownikiem. A przecież taki powinien być cel każdego studenta, prawda? Więcej informacji: http://www.biurokarier.wroclaw.pl/ strefa-studenta/mentoring-dla-studentow Joanna Żyżło
NGS B.e.s.t. | październik 2014 | best.ue.wroc.pl
fot. S. Charles / Crew Labs Inc.
Ostatnimi czasy bardzo popularny jest trend dotyczący rozwoju osobistego Właściwie jeżeli nie poznajesz swoich słabości i nie starasz się nad nimi pracować to jesteś bliski otrzymania opinii osoby niepasującej do reszty świata, który dąży do rozwoju i doskonałości. Zewsząd docierają do nas informacje o rozterkach zarówno obecnych studentów, jak i absolwentów. Uniwersytet Ekonomiczny we Wrocławiu podjął próbę wykształcenia nie tylko inżynierów i magistrów wyspecjalizowanych w konkretnej dziedzinie, ale też zwiększenia ich kompetencji. Mentoring dla studentów to program organizowany przez Biuro Karier UE we Wrocławiu. Projekt jest skierowany do studentów III roku studiów licencjackich, I i II roku studiów magisterskich oraz do absolwentów uczelni. Proces rekrutacji składa się z kilku prostych kroków, które (w przypadku zakwalifikowania się kandydata) mogą zaowocować poznaniem środowiska wymarzonej pracy i otrzymaniem ewentualnej pomocy przy pracy studenta nad kompetencjami niezbędnymi do jej podjęcia.
11
Felieton
Studia znów bezpłatne, system dalej zły
Dyskutowanie nad sensownością bezpłatnego drugiego kierunku studiów nic nie zmienia. To obracanie się w ramach złego systemu, co instynktownie czują zarówno rządzący, jak i sami studenci. Dlaczego tak jest? Stało się! Trybunał Konstytucyjny uznał, że pobieranie przez uczelnie opłat za studiowanie drugiego kierunku jest niezgodne z Konstytucją. Efektem tej decyzji będzie powrót do wcześniejszego systemu – pełnej bezpłatności. No właśnie, ale czy na pewno studia są bezpłatne? W końcu nauczyciele akademiccy nie pracują charytatywnie, szkoły są oświetlane i ogrzewane, a wszystko to kosztuje. To tylko kilka podstawowych, najbardziej oczywistych wydatków, które ktoś musi ponieść. Więc kto to wszystko sfinansuje? Oczywiście – „Pan płaci, Pani płaci, społeczeństwo...”. Nie trzeba studiować ekonomii, żeby wiedzieć, iż państwo nie posiada żadnych innych pieniędzy, poza tymi, które zabiera swoim obywatelom. Tym żyjącym dzisiaj, w formie podatków, a także tym, którzy dopiero się urodzą, w formie długu publicznego. W przypadku studiów, oprócz „bezpłatnych” dziennych, istnieją też zaoczne i wieczorowe, za które to studenci muszą płacić, podobnie jak na uczelniach prywatnych. Studenci ci finansują więc zarówno możliwość nauki własnej, jak i też studentów dziennych, w formie podatków. Warto też zauważyć, kto studiuje niestacjonarnie. Zwykle są to osoby, które ze względów finansowych nie mogą pozwolić sobie, aby studiować dziennie, więc muszą łączyć edukację z pracą. Jak ocenić sytuację, kiedy to ci najbiedniejsi, do tego dopiero wkraczający na rynek pracy, finansują
by (wydajemy celowo i oszczędnie). Druga – swoje pieniądze na cudze potrzeby (wydajemy oszczędnie, ale często nie odgadujemy potrzeb innych). Trzecia – cudze pieniądze na swoje potrzeby (trafiamy w swoje potrzeby, ale szastamy pieniędzmi). Czwarta – cudze pieniądze na cudze potrzeby (nie trafiamy w potrzeby innych i nie jesteśmy oszczędni). Działalność państwa i jego urzędników to ten czwarty, najmniej efektywny sposób wydatkowania pieniędzy. Tak właśnie jest z edukacją. Pieniądze na nią siłą rzeczy muszą być marnotrawione. Po stronie „konsumentów” edukacji, czyli uczniów i studentów, też musi dochodzić do patologii. Istnienie iluzji nieodpłatnej edukacji, zachęca studentów do korzystania z niej, nawet, kiedy nie jest im to potrzebne i kiedy sami nie zapłaciliby za taką usługę. Zauważmy, że w przypadku edukacji, nie płacąc za nią, podejmujemy większe ryzyko niż gdybyśmy mieli zapłacić. Ilu studentów wybrałoby studia na kierunkach niedających większych szans na zatrudnienie, gdyby musieli np. zaciągnąć na ich poczet kredyt studencki? W takim wypadku doszłoby do znacznie większej racjonalizacji wydatków na edukację. W końcu zapłata za naukę byłaby rodzajem inwestycji, w którą inwestujemy przez 3 lub 5 lat, aby później móc czerpać profity z tego tytułu. Żeby nie było wątpliwości – studia nie dla pracy, a dla przyjemności lub chęci pracy naukowej (np. na kierunkach humanistycznych), również by istniały, ale nastąpiłby znaczny „odsiew” osób, które traktują studia jako przedłużenie młodości. Do tego zachęca państwo, fundując tysiącom młodych ludzi wyższą edukacją. Za ten przywilej, jak podaje Fundacja Republikańska w swojej Mapie Wydatków Państwa, płacimy każdego roku ok. 18 miliardów złotych.
edukację tych, którzy są bogatsi i mają „lepszy start”? System ten jest paradoksalny, gdyż oficjalnie istnieje właśnie w interesie najbiedniejszych. Zajmowanie się edukacją przez rząd tłumaczone jest właśnie troską o każdego człowieka, także takiego, który nie ma bogatych rodziców. Mówi nam się przecież, że gdyby nie „bezpłatna” edukacja, biedni nie mogliby się uczyć, a wykształcona byłaby jedynie garstka najbogatszych. Jak widzimy – obecnie to właśnie ci biedni mimo wszystko płacą za edukację. I to nie tylko w podatkach na „darmowe szkolnictwo” dla tych bogatszych, ale też za swoją własną, która pozwala im później znaleźć lepszą pracę. Samo istnienie systemu państwowej edukacji powoduje szereg problemów. Biorą się one z samego charakteru usług publicznych, świadczonych przez państwo. Znany ekonomista, Milton Friedman, wyróżnił cztery sposoby wydatkowania pieniędzy. Pierwsza – swoje pieniądze na swoje potrze-
Jako że czytelnik mógłby odnieść wrażenie, że nie odnoszę się bezpośrednio do problemu drugiego kierunku studiów i argumentów podnoszonych w tej sprawie w debacie publicznej, pragnę napisać wprost, że uważam zrozumienie mechanizmów całego systemu edukacji publicznej za ważniejsze niż emocjonowanie się małymi korektami złego systemu. Skoro jednak system już istnieje, a problem jest, to na koniec odniosę się do samego „drugiego kierunku”. Czy powinien być płatny? Tak, oczywiście, że jestem za tym, aby drugi kierunek studiów był odpłatny. Odpłatność taka, choć w małej części, wprowadzała element racjonalności do obecnego systemu. Moją tezę potwierdza obserwacja tych, którzy studiują już dwa kierunki. Głównie są to osoby na kierunkach humanistycznych, które według badań grożą z wysokim prawdo-
12 NGS B.e.s.t. | październik 2014 | best.ue.wroc.pl
Felieton | Po studiach podobieństwem problemami ze znalezieniem pracy. Czy więc w takiej sytuacji namawianie do studiowania kolejnego, podobnego kierunku, jest działaniem dla dobra tych studentów? Może lepiej byłoby, aby zaczęli oni zdobywać doświadczenie już na studiach? Problem drugiego kierunku, co ciekawe, nie dotyczy przecież studentów kierunków ścisłych i technicznych. Tam „dwukierunkowcy” to rzadkość. No cóż – zmiana została jednak cofnięta, a my musimy skądś wysupłać tę część wspomnianych 18 miliardów, która idzie na „dwukierunkowców”. W telewizji jedni ucieszą się, że „prawo do bezpłatnej edukacji” zostało obronione, a dru-
dzy zapłaczą nad bezlitosnym utrąceniem światłej „reformy”. System stał jak stoi. Tymczasem w kolejnych wiadomościach dowiemy się, że co czwarty młody Polak nie ma pracy, a dług publiczny przekroczył już bilion złotych. Może czas wyciągnąć wnioski? Marcin Surowski Prezes Koła Naukowego Myśli Wolnościowej „Praxis”
Negocjowanie wygrane czy przegrane?
Im większe boisko, tym większa szansa, że negocjacja zakończy się sukcesem. Zaczynamy od wybijania argumentów z outu i zbliżamy się aż do środka, czyli osiągnięcia kompromisu. Celem dobrego negocjatora nie jest bezpośrednio strzelenie gola, ale dojście do pozornego remisu, który usatysfakcjonuje przeciwnika, ale tak, by nasze było na wierzchu. Zanim sędzia gwizdnie po raz pierwszy, czyli negocjacja się rozpocznie, warto dobrze zanalizować mocne i słabe strony przeciwnika. Tak, jak piłkarze oglądają poprzednie mecze oponenta, wyłapując sukcesy i porażki, tak i my musimy wiedzieć wszystko o średnich zarobkach w danej branży, jeśli chcemy negocjować podwyżkę, o konkurencyjnych cenach mieszkań w danej okolicy, jeżeli zależy nam na jak najniższym czynszu lub o właściwościach towaru, który chcemy sprzedać po jak najwyżej cenie. Po dobrym przygotowaniu pada pytanie: jak zacząć? Odpowiem, że na początek warto jest wymienić kilka lekkich, kurtuazyjnych podań, żeby zbudować dobrą atmosferę, a potem konsekwentnie i odważnie, ale nie agresywnie, atakować, żeby wywalczyć jak najlepsze warunki i jednocześnie zachować siły oraz argumenty na cały czas negocjacji. Na twarzach piłkarzy widać pot i wysiłek, a z ich ust często wypływają słowa, które nie powinny ujrzeć światła dziennego, ale my nie powinniśmy brać z nich przykładu. Twarz pokerzysty i dyplomacja w słowie powodują, że sprawiamy wrażenie bardziej kompetentnych, opanowanych i pewnych siebie, co skutkuje tym, że przeciwnik bardziej przychylnie patrzy na naszą ofertę, gdyż szanuje nas jako kulturalnego człowieka. Czasami negocjacja zmierza ku martwemu punktowi, a partner stoi na linii jedenastego metra, gotowy, by oddać decydujący strzał. Może się to zdarzyć, jeżeli otrzymamy pytanie, na które nie znamy odpowiedzi. Jednak istnieje szansa zamienienia go w atut, ponieważ im mniej informacji udzielimy, tym większa jest nasza przewaga. Przeciwnik może również stosować pressing, żeby szala zwycięstwa ostatecznie przechyliła się na jego stronę. Warto wtedy zadawać pytania, dociekać, przez chwilę w milczeniu pomyśleć i zagrać na czas lub ustąpić, ale zaraz zakomunikować, czego oczekuje
fot. Ryan McGuire /BELLS DESIGN
Jak powiedział klasyk „Piłka jest okrągła, a bramki są dwie”. Kazimierz Górski mówił oczywiście o piłce nożnej, ale osobiście znajduję wiele podobieństw tego sportu i negocjacji. Umiejętności negocjacyjne są niezbędne zarówno w życiu prywatnym, jak i zawodowym. Bramki to cele obu stron negocjacji, a piłka to argumenty, płynnie toczone po boisku, czyli przestrzeni negocjacyjnej.
się w zamian. Często popełnianym błędem jest proszenie o przerwę, żeby skonsultować się z trenerem - szefem, który ostatecznie zatwierdza warunki transakcji. Spada wtedy nasz autorytet w oczach przeciwnika - czyli to, co dozwolone w sporcie, nie zawsze jest dozwolone w biznesie. Jeśli naprawdę potrzebujemy przerwy, można poradzić sobie w ten sposób: musimy sprawdzić losy drugiego meczu półfinału, czyli skontaktować się ze współpracownikami, prowadzącymi negocjacje z innym kontrahentem. Pozwoli nam to przygotować taktykę na kolejne minuty meczu. A co z przygotowaniem boiska i piłkarzy? Miejsce negocjacji jest kluczowe i najlepiej, gdyby nie odbywało się na stadionie, czyli w siedzibie firmy żadnej ze stron. Dobrze jest wybrać neutralne terytorium, które wyrówna szanse przeciwników i żaden z nich nie będzie miał przewagi grania przed własnymi kibicami. Naszą czujność powinno wzbudzić to, że dostajemy nasze ulubione przekąski, a w głośnikach leci nasza ulubiona muzyka. To nie dobra wola przeciwnika, lecz efekt bardzo dokładnego wywiadu, sporządzonego przed starciem. Ważne jest, żeby zminimalizować ryzyko grania pod presją. W piłce nożnej nie jest to łatwe, bo finałowi mistrzostw świata zawsze przypatrują się rzesze kibiców, a nagrody finansowe i prestiż są największe, więc zwiększonego poziomu stresu nie da się wyeliminować. W biznesie natomiast lepiej nie wysyłać pracownika na negocjacje, od których wyniku zależy jego awans albo dalsze zatrudnienie w firmie. Z ciągłą przegraną naszej narodowej reprezentacji jesteśmy już pogodzeni, ale na przyszłe negocjacje, w których będziemy uczestniczyć, warto patrzeć optymistycznie i pamiętać, że przegrana nie oznacza końca. To tylko bodziec do stworzenia planu awaryjnego lub wyciągnięcia pouczających wniosków. Póki piłka w grze, wszystko jest możliwe… Anna Malek
NGS B.e.s.t. | październik 2014 | best.ue.wroc.pl
13
Po studiach
Mit niemożliwości awansu społecznego Mam wrażenie, że gdziekolwiek by dzisiaj nie spojrzeć przeprowadzane są badania dowodzące, że Ameryka straciła swą ruchliwość do góry dla ludzi o niskim statusie socjoekonomicznym. Jednakże jest zasadnicza różnica pomiędzy ruchliwością do góry, definiowaną jako możliwość poprawy swojej sytuacji, a ruchliwością definiowaną jako faktyczne poprawienie swojej sytuacji. To rozróżnienie jest rzadko kiedy wspominane w większości badań. Tak jakby wszyscy się rwali do awansu społecznego, a ci, którym się nie udało, zostali powstrzymani przez „bariery” stworzone przez „społeczeństwo”. Gdy statystyki pokazują, że synowie osób, które nie ukoń-
„barierom” stworzonym przez „społeczeństwo”. Bariery to zewnętrzne przeszkody, w odróżnieniu od wewnętrznych wartości i aspiracji — chyba, że zaczniesz bawić się w swego rodzaju gry słowne, które redefiniują osiągnięcia jako „przywileje” i traktują brak dowodów dyskryminacji jako jedyny dowód na to jak diabolicznie mądra i ukradkowa jest dyskryminacja. Na stronie głównej lokalnej gazety z północnej Kalifornii widnieje nagłówek „Zerwana obietnica” artykułu lamentującego nad niskim poziomem reprezentacji kobiet w inżynierii komputerowej. Kontynuacja tego długiego artykułu na wewnętrznej stronie miała nagłówek „Kto jest temu winien?”.
czyły szkoły średniej, nie zostają doktorami czy naukowcami tak często jak synowie osób z tytułem doktora, jest to interpretowane jako znak, że amerykańskie społeczeństwo jest niesprawiedliwe. Jeśli równe prawdopodobieństwo osiągnięcia jakiegoś celu jest twoją definicją sprawiedliwości, wtedy wszyscy razem — ludzie wszystkich ras, kolorów, wyznań, narodowości, ideologii politycznych i preferencji seksualnych- powinniśmy zaznaczyć, że życie nigdy nie było sprawiedliwe, gdziekolwiek bądź kiedykolwiek we wszystkich tysiącleciach znanej nam historii. Wtedy w końcu zaczniemy mówić z sensem. Wiem, że nigdy nie miałem równej szansy zostania wybitnym tancerzem baletowym jak Rudolf Nuriejew. Przez wszystkie lata mojego dorastania na Harlemie, pomysł, aby zostać tancerzem baletowym, nigdy nie przyszedł mi na myśl. Przypuszczam, że ten pomysł również nie przyszedł na myśl większości chłopaków dorastających w nowojorskiej dzielnicy Lower East Side (w XX w. była to robotnicza dzielnica zamieszkana głownie przez imigrantów). Czy to oznacza, że istniały jakieś nieuczciwe bariery powstrzymujące nas od podążania śladami Rudolfa Nuriejewa? Pewien wybitny uczony wspomniał kiedyś w trakcie spotkania towarzyskiego, że jako młody człowiek nie rozważał pójścia na studia do czasu gdy ktoś, kto rozpoznał jego możliwości, przekonał go do tego. Inny wybitny uczony wspomniał mi, że chociaż jego rodzice byli antysemitami, to fakt, że uczęszczał do szkoły z wieloma żydowskimi dziećmi sprawił, że zainteresowały go rzeczy natury intelektualnej, co przerodziło się w karierę akademicką. Wszystkie grupy, rodziny i kultury nawet nie próbują robić tych samych rzeczy, więc fakt, że nie są w równym stopniu wszędzie reprezentowane ciężko automatycznie przypisać
Innymi słowy, fakt, że rzeczywistość nie odpowiada z góry założonym opiniom na temat inteligencji, pokazuje, że coś jest nie tak z rzeczywistością i ktoś musi za to ponieść winę. Najwyraźniej ich osądy nie mogą być błędne. Kobiety, jak wiele innych grup, wydają się nie szczególnie poświęcone spełnianiu powszechnego wśród inteligencji fetyszu, że każda grupa demograficzna powinna być równie reprezentowana we wszelkich miejscach. Kobiety mają swoje własne cele, a jeżeli te cele nie uwzględniają inżynierii komputerowej, cóż należy uczynić? Ściągnąć kobiety w kierunku inżynierii komputerowej, aby sprostać osądom naszych samozwańczych zbawców? Czy też kampania propagandowa będzie wystarczająca, aby usatysfakcjonować tych, którzy uważają, że powinni podejmować decyzje za innych ludzi? Ten sposób myślenia sprawił, że została przepchnięta ustawa o Obamacare. Przynajmniej jedne z ostatnio celebrowanych badań statystycznych mobilności społecznej nie uwzględniają Amerykanów azjatyckiego pochodzenia. Imigranci z Azji są pośród wielu grup, jak również urodzeni w Ameryce mormoni, których osiągnięcia całkowicie podważają pogląd, że mobilność do góry rzadko może być zrealizowana w Ameryce. Ci, którzy hołdują kontrproduktywnemu przesłaniu prawdopodobnie nigdy nie pomyślą, że zazdrość, frustracja i beznadziejność, którym hołdują oraz państwo dobroczynne, które promują, są pośród czynników, które trzymają ludzi na dole drabiny społecznej.
14 NGS B.e.s.t. | październik 2014 | best.ue.wroc.pl
Autor: Thomas Sowell Źródło: lewrockwell.com Tłumaczenie: Bogusław Nycz
Na językach
The Wordsmith Imagine you need a word and it doesn’t exist. Imagine you have one in mind and it would fit your line just perfectly. Imagine your influence on the language is big enough for the new word to catch on. Imagine people still use it five hundred years later. Imagine you are William Shakespeare. 1. Majestic
TOP TEN WORDS INVENTED BY SHAKESPEARE
The noun majesty existed before, but William needed an adjective. So he made it up. He decided it would mean “impressively beautiful”. In The Tempest, he wrote “This is a most majestic vision” and it was a first. 2. Lonely Yes, he coined that one too. Before it, alone was the only option to mean “apart from others and sad about it”. Not good enough for The Bard, apparently, so in his Coriolanus he went for: “Though I go alone, like to a lonely dragon”. 3. Generous Shakespeare knew the Latin word generosus so he decided to transplant it. Just like that. Because he could. For the record: he did it in Hamlet and it went “Free me so far in your most generous thoughts”. 4. Hurry Always assumed this common verb existed in English since time immemorial? Wrong. Yes, it was him again. On a whim, he created a new word to mean “act with haste”. The play he put it in was Henry VI: “Lives, honours, lands, and all hurry to loss”. 5. Rant There was clearly an urgent need for this word, meaning “to talk in an excitedly angry way”, so it was duly provided by Shakespeare. This time he took it from the Dutch randten and put in a Hamlet line: “I’ll rant as well as thou”. 6. Laughable The verb to laugh existed before, of course. But our Bill needed an adjective again. So without thinking twice he produced it, to mean “bad in a way that seems silly”. In The Merchant of Venice, he wrote: “Though Nestor swear the jest be laughable”. 7. Critical That one too? Oh yes. From the Latin word criticus, originally referring to literary critics only. Shakespeare’s very own invention again, first used in his Othello: “For I am nothing if not critical.” 8. Frugal Take a Latin root and add an English ending (was probably his thinking) and then wait what happens. The first recorded use of the word, which means “careful about spending money”, appeared in Much Ado About Nothing: “Chid I for that at frugal Nature’s frame?”. 9. Gloomy The word was first used as an adjective originating from “gloom”, a verb that existed before his time. Take any English verb – say, to work – and try the trick yourself. What a worky day! Will it catch on? Good luck, it will help if you are Shakespeare. 10. Undress My favourite. In its simplicity, that is. The verb to dress existed before Shakespeare. He was just the first to come up with the idea of adding prefix -un to mean “take your clothes off” in The Taming of the Shrew: “Madam, undress and come now to bed”. Probably needed to squeeze it in one line. ACh
NGS B.e.s.t. | październik 2014 | best.ue.wroc.pl
15
fot. freeimages.com
Turystyka
1520 mm Są takie miejsca, których przedstawiać nie trzeba. Wystarczy jeden impuls - wspomnienie, fotografia, skojarzenie, a już wiemy, o co chodzi. Miasto oligarchów, sierpów, młotów, charakterystycznej architektury – Moskwa. Dobra, a może straszna?... W ostatnim czasie, ze względu na różne wydarzenia stolica Federacji Rosyjskiej odmieniana jest przez wszystkie możliwe przypadki. Nie jest to spowodowane jej urodą czy niepowtarzalnym charakterem, a grupą ludzi spotykających się w reprezentatywnych budynkach na pewnym wzgórzu. My jednak przyjrzymy się temu, co pomijane.
/mɐ’skva/ Dla wielu Moskwa wydaje się bardzo odległym miastem, gdzieś daleko na wschodzie. Nic bardziej mylnego. Odległość z Wrocławia do rosyjskiej stolicy to 1614 km, porównywalna z trasą do Rzymu, lecz krótsza od tej do Warny. Dystans, jak widać, nie jest problemem. Kiedy po pasjonującej podróży pociągiem znajdziemy się na moskiewskim dworcu, pierwszą rzeczą, która rzuci nam się w oczy jest rozmiar. Tam wszystko jest duże i wszystkiego jest dużo, co czasami staje się męczące, a wręcz drażniące. Oficjalna liczba ludności to około 11 000 000, a nieoficjalna? Kto to wie, kto to liczy? Ludzie zjeżdżają do stolicy w celu powiększenia swojego majątku, jednym się udaje, a innym nie. Tym co się nie powiedzie ukazuje się jedyne rozwiązanie – powrót, ponieważ nie stać ich nawet na to, aby być biednym. Myśląc o Moskwie, pierwszym charakterystycznym miejscem jest Plac Czerwony oraz odmienna architektura sakralna jaka znajduje się na nim, a także pobliski Kreml. Sobór Wasyla Błogosławionego, szesnastowieczna świątynia z czerwonej cegły, z charakterystycznymi kopułami na wieżach, to główny cel wycieczek. Po zwiedzeniu Kremla, soboru, cerkwi, muzeum historii, aby w pełni zakończyć wizytę na Placu Czerwonym, turyści kierują się do moskiewskiego domu handlowego GUM.
fot. Filip Karpiński
Wiecznie żywy Opowiadając o Placu Czerwonym nie wspomniałem o jednym miejscu. Fenomen, a może rodzaj świadomości, część kultury, o której teraz wspomnę, jest wpisany w życie Rosjan. Otóż pod kremlowskim murem, po przejściu przez dokładną kontrolę, można pójść na widzenie z wodzem rewolucji październikowej. Lenin przyjmuje w wybrane dni tygodnia, odwiedzający są pilnie obserwowani, a każdy podejrzany ruch sprawia, osoba odpowiedzialna za ochronę już stoi obok Ciebie. To nie jedyne miejsce, gdzie można spotkać Włodzimierza L. Widnieje on na popiersiach, płaskorzeźbach, mozaikach usytuowanych w różnych miejscach Moskwy. Jest to bardzo często powtarzający się motyw, zaraz za prowadzącymi w rankingu popularności architektonicznej – gwieździe oraz sierpie i młocie. Wybrane stacje metra, urządzone jak małe muzea – nie tylko funkcjonalne, lecz zaskakujące – nie odbiegają od normy i w swoich wnętrzach kry-
16 NGS B.e.s.t. | październik 2014 | best.ue.wroc.pl
Turystyka
ją różne komunistyczne znaczki. Rosyjscy przyjaciele opowiadali, że jest to rodzaj kultury, nie zwracają na to większej uwagi, jest, niech będzie, nam to nie przeszkadza. Jak łatwo się domyślić motyw ten poszukiwany jest przez turystów. Stąd wiele pamiątek sygnowanych jakimś komunistycznym znaczkiem.
XXXXXL Jak wspominałem rozmiar ma znaczenie, w Moskwie szczególnie. Ogromne metro, olbrzymie budynki, szerokie drogi (po kilka pasów w każdą stronę), hałas, tłok, pomniki giganty. Przykładem może być 98 metrony Piotr Wielki, 141,8 metrowy obelisk Wielkiej Wojny Ojczyźnianej wraz z 1418 fontannami. Każde 10 cm monumentu, 1 wodotrysk, symbolizuje 1 dzień wojny. 107 metrowy Pomnik Zdobywców Kosmosu, w którym znajduje się muzeum kosmonautyki, czy znajdujące się obok Ogólnorosyjskie Centrum Wystawowe o powierzchni, bagatela, 237,5 ha. W Moskwie pną się w górę kolosalne budynki w socrealistycznym stylu-Siedem Sióstr Stalina, - rodzina naszego PKiN, oraz Moscow City – moskiewskie szklane domy centrum finansowego.
Trochę kultury
Filip Karpiński
fot. Agnieszka Ilnicka
Nie samym najgwiezdniejszym Rosja żyje. Zaskakujące zbiory muzealne, nawet takie z polskimi śladami. Teatry – z Teatrem Bolszoj na czele, sceny filharmonii, dom „kociego ojca” - Michaiła Bułhakowa i wiele wiele innych miejsc kulturalnych, można zna-
leźć w Moskwie. Dla miłośników literatury warto dodać, że można kupić wiele ważnych pozycji w języku rosyjskim za małe pieniądze. Jedyna bariera, to bariera językowa. Wspomniana przeszkoda dotyczy także Rosjan. Oto ich sposób na zachodnie nazwy – fonetyczny zapis cyrylicą. Tak właśnie powstają śmieszne sytuacje, podczas odczytywania dobrze znanych nam nazw. Dla miłośników sportów znajdzie się sporo stadionów, skoczna narciarska i tym podobne, a w każdy piątek można nawet wziąć udział w wyścigach ulicznych, jeżeli tylko ma się na to ochotę oraz dysponuje odpowiednim pojazdem. Zamykając moskiewski rozdział, powiem, że nie wszystko złoto, co się świeci, lecz warto czasami zajrzeć do środka, pomijając otoczkę, czy pewne stereotypy, skojarzenia, a wtedy ukaże nam się perła, o której nawet nie myśleliśmy. Tak też jest z Moskwą, odrzuconą, piękną, chociaż brzydką czasami, zaskakującą, a również monotonną, porywającą, tajemniczą, otwartą, miłą, a przede wszystkim ogromną. Marzenia są po to, aby je spełniać, a żeby było prościej warto rozglądać się za różnymi możliwościami. Podczas tegorocznych wakacji kolejna grupa studentów Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu uczestniczyła w wymianie międzyuczelnianej z Moskiewskim Instytutem Energetycznym, organizowanej przez Studium Języków Obcych Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu. Szukajcie, a znajdziecie.
NGS B.e.s.t. | październik 2014 | best.ue.wroc.pl
17
Trochę kultury?!
Festiwalowy październik Premiery filmowe, eksperymenty muzyczne, artyści z całego świata - październikowe festiwale pozwolą nam skutecznie walczyć z nadciągającą jesienną chandrą.
Avant Art Festival Termin: 7 - 18. 10
Sztuka współczesna, nowoczesne brzmienia, awangarda, eksperyment, performance - tak w skrócie można opisać formułę Avant Art Festival, który w dniach 7-18 października odbędzie się we Wrocławiu. Podczas festiwalu wszystko, co oryginalne, jest mile widziane. Nie oznacza to jednak, że przeszłość zostaje zlekceważona. Na scenie wystąpią obok siebie znani od lat artyści, którzy zyskali miano rewolucjonistów w swojej sztuce oraz młodzi twórcy, poszukujący nowych muzycznych możliwości. Wydarzenie to jest przeglądem najnowszych odkryć w dziedzinie muzyki, działań performatywnych i sztuk wizualnych. Tegoroczna edycja nie skupia się na prezentacji artystów z wybranego kraju, jak to miało miejsce w latach poprzednich. Avant Art Festival stał się w tym roku częścią ISCM World Music Days - festiwalu powołanego do życia przez Międzynarodowe Towarzystwo Muzyki Współczesnej. Jest to jedna z najważniejszych organizacji zajmujących się promocją i prezentacją dzisiejszej muzyki. Dzięki temu wydarzenie ma stać się początkiem wspólnych działań międzynarodowych wykonawców, którzy kreują nowe trendy w sztuce. Na program tegorocznej edycji składają się występy kilkudziesięciu artystów. Wśród nich będzie można usłyszeć jednego z najwybitniejszych przedstawicieli muzyki elektronicznej - Ryojiego Ikedę. Kolektyw Zeitkrazer, łączący osiągnięcia akademickich kompozytorów i gatunki alternatywne, wystąpi z Keiji Haino, który odkrywa gitarę na nowo. Razem wykonają Metal Machine Music skomponowane przez Lou Reeda. Supersilent - jeden z najsłynniejszych norweskich zespołów improwizacyjnych - wystąpi na scenie w towarzystwie legendarnego basisty Led Zeppelin, Johnem Paulem Jonesem. Wybitna choreografka Marie Caroline Horminal zaprezentuje jeden z projektów performatywnych, jakim będzie spektakl Silver. Avant Art Festival to również przegląd filmów o muzyce. W Kinie Nowe Horyzonty zobaczymy 11 produkcji: portrety Wesley’a Willisa i Kathleen Hanna, historię grupy Death, będącej protoplastą punka czy opowieść o legendzie post punkowego industrial Killing Joke. Finałem przeglądu będzie pokaz koncertu Björk. Bilety na festiwalowe wydarzenia dostępne na www.biletin.pl oraz na ticketpro.pl.
American Film Festival Termin: 21 - 26. 10 Miejsce: Kino Nowe Horyzonty
Filmy amerykańskie są jednymi z najczęściej oglądanych produkcji, możemy wręcz mówić o ich przesycie w naszych kinach. Niestety, niezbyt często mamy okazję zobaczyć wartościowe, zapadające w pamięć obrazy, które zasługują na naszą uwagę. Inną stronę amerykańskiego kina będziemy mogli poznać podczas 5. American Film Festival, który w dniach 21-26 października odbędzie się w Kinie Nowe Horyzonty. AFF odkrywa przed nami najnowszą amerykańską kinematografię, a co za tym idzie kulturę, obyczaje i problemy Stanów Zjednoczonych. Prezentowane filmy ukazują tematy od lat przewijające się w amerykańskim kinie, takie jak kontrkultura, American Dream, pacyfizm czy muzyka. Zobaczymy
zarówno najnowsze dzieła uznanych twórców, jak i obrazy debiutujących reżyserów. Ponadto AFF daje nam możliwość poznania klasyki kina. W tym roku zobaczymy retrospektywę Orsona Wellesa - reżysera Obywatela Kane’a. O dobrym kinie warto rozmawiać - okazją do wyrażenia swoich opinii będą różnego rodzaju seminaria, wykłady i dyskusje, poruszające tematy społeczne, polityczne i kulturalne. Pełny program 5. AFF ukaże się 8 października, jednak znamy już kilka tytułów, które warto zapamiętać. Komedia młodzieżowa Ping Pong Summer Michaela Tully’ego da nam posmakować klimatu lat 80. ubiegłego wieku. Land Ho! - film Marthy Stephens i Aarona Katza, prezentowany podczas tegorocznego festiwalu Sundance, z humorem opowiada o wyprawie w głąb Islandii dwóch mężczyzn w średnim wieku, którzy jednocześnie odbywają podróż do swojej przeszłości. Pozostając w klimacie komediowym, jednak ze szczyptą grozy, warto zobaczyć dwa horrory komediowe - Summer of Blood Onura Tukela oraz Creep - reżyserski debiut Patricka Brice’a. Urywki rzeczywistości zobaczymy również w filmach dokumentalnych. Zaprezentowane zostaną dwa ciekawe portrety. Pierwszy, Stray Dog Debry Granik, opowiada o Ronie Hallu, motocykliście i weteranie wojny wietnamskiej. Kolejny to Bronx Obama Raya Murdocka, prezentujący historię Louisa Oritza - sobowtóra Baracka Obamy, mieszkającego na Bronxie. Internetowa sprzedaż karnetów trwa do 12 października, więcej informacji o biletach w kasie Kina Nowe Horyzonty.
WROsound Termin: 25 - 26. 10 Miejsce: Impart
Nowa nazwa, nowy termin, nowy dyrektor artystyczny i dużo nowego brzmienia. 25 i 26 października zapowiada się prawdziwe święto lokalnej twórczości. To już 6. edycja festiwalu, który na scenach Impartu pokazał szerszej publiczności ponad 80 wrocławskich
artystów. Skrócenie nazwy Wrocławskiego Soundu do WROsound wcale nie oznacza zmniejszenia jego zasięgu. Tegoroczna edycja, pod batutą Łukasza Głośnego, nie ogranicza się tylko do muzyków z terenu Wrocławia. Organizatorzy podążają wzdłuż Odry, aby na tym najstarszym i najbardziej naturalnym szlaku komunikacyjnym odkryć muzyczne perełki. Dzięki temu WROsound stwarza okazję do promowania młodych zespołów, które zasługują na uwagę odbiorców z całej Polski. Co więcej, nie zabraknie również zagranicznych akcentów możemy spodziewać się artystów z Czech. Jedno pozostaje niezmienne - festiwal ma zaprezentować wszystkie najpiękniejsze odcienie wrocławskiej muzyki spoza mainstreamu. Scena muzyczna naszego miasta prężnie się rozwija, co świadczy o kreatywności i nowatorskim podejściu młodych artystów. W programie festiwalu każdy powinien znaleźć coś dla siebie: spokojniejsze nurty, mocne brzemienia czy elektroniczne nowości. Bilety na wydarzenie dostępne na www.eventim.pl.
18 NGS B.e.s.t. | październik 2014 | best.ue.wroc.pl
Anna Streczeń
Trochę kultury?!
Pustka w oczach, gdy gra telewizja – recenzja płyty Damona Albarna „Everyday Robots” Brytyjską muzykę w latach 90. zalała fala britpopu. Czołowe miejsca list przebojów okupowały Blur, Oasis, Suede, Pulp, The Verve i inni przedstawiciele tej odmiany alternatywnego rocka. Obecnie próżno tychże zespołów szukać w czołówkach notowań muzycznych. Jednym z wyjątków jest twórca legendarnego hymnu: „Song 2”. Damon Albarn, jako jeden z niewielu, przeszedł pomyślnie próbę czasu i z upływem lat jest, niczym wino, coraz lepszy. Dlaczego Gallagherowie, Richard Ashcroft, czy nawet kumpel Albarna z zespołu – Graham Coxon nie potrafią przekonać publiki do swoich nowych, solowych projektów? Dlaczego reaktywacje britpopowych bogów, pokroju The Stone Roses, The Verve czy Pulp, nie budzą takiego zainteresowania, jak pierwszy solowy album 46-latka, który na okładce płyty siedzi wpatrzony w pustkę podłogi? Odpowiedź tkwi w muzycznym eklektyzmie Albarna. W przeciwieństwie do konkurencji, potrafił on odnaleźć się w szybko zmieniającym się przemyśle muzycznym i dostosować do nowych czasów. Gdy Oasis przez lata próbowali nieskutecznie stworzyć drugie „What’s The Story? Morning Glory”, Damon poszerzał horyzonty i powoli odkrywał egzotyczne dla rockmana brzmienia: hip-hop i elektronikę. Tym sposobem powstało Gorillaz, które zna każdy dzieciak wychowany na MTV (na początku XXI wieku jeszcze leciała tam muzyka, kilkanaście lat przed Warsaw Shore). Niewątpliwy sukces projektu dał Albarnowi muzyczną niezależność – nie był już artystą kojarzonym wyłącznie z Blur. Szedł za ciosem. Współtworzył
coraz bardziej nieczułymi (tytułowe „Everyday Robots”). Gdy czujemy się samotni wciskamy „play” („Lonely Press Play”). Niemniej najgorsze jest to, że gdy gra telewizja, nie ma w naszych oczach zupełnie nic („The Selfish Giant”). „Everyday Robots” to jednak nie tylko ubolewanie sentymentalnego romantyka nad bezdusznością wszechobecnych maszyn i zaniku wartości. To również gorzkie, heroinowe wspomnienia („You&Me”) i zapiski niczym z pamiętnika („Hollow Ponds”). Muzycznie, utwory na płycie oplątane są w sieci melancholii, z małymi wyjątkami jak „Mr Tembo”, który Albarn spokojnie mógłby nagrać ze swoimi kolegami z Mali (2002 rok – „Mali Music”). Zachwyca gama melodyjnych smaczków zawartych na płycie: od cudownie brzmiących, zapętlonych sampli rodem z Gorillaz, przez delikatne dźwięki gitary i pianina, aż po gospel. Po wydaniu świetnej płyty, właściwym będzie postawienie pytania: czy zespołom takim jak Blur opłaca się w ogóle wracać? Czy nie boją się klątwy, która wisi nad zespołami z lat 90., a objawia się nudnymi wydawnictwami wypuszczanymi kilkanaście lat po okresie popularności? Czy mogą oni jeszcze czymś zachwycić? Owszem,
projekty z członkami wielkich zespołów, takich jak: The Clash, The Verve czy Red Hot Chili Peppers. Oprócz tego, tworzył muzykę filmową i operową. Dzięki tej muzycznej różnorodności zyskał szacunek i uznanie, które teraz przekładają się na podziw nad „Everyday Robots”. Czym właściwie jest nowa płyta? Jest intymną obserwacją dzisiejszych czasów. Stajemy się robotami, kontrolowanymi i
mogą – zwłaszcza z Albarnem w takiej formie. Pytanie tylko, czy Albarnowi chce się jeszcze bawić w ten cały britpop, skoro ma świat u stóp dzięki „Everyday Robots”? Przemysław Siwko
NGS B.e.s.t. | październik 2014 | best.ue.wroc.pl
19
Serialowy przewodnik na jesień Za oknami jesień już daje o sobie znać, a wraz z nią studenci rozpoczynają kolejny rok pilnej nauki. Jednak, gdy czasami zdarzy im się oderwać od książek, pojawia się problem – co zrobić z wolnym czasem? Niektórzy zaproponowaliby pewnie takie oklepane atrakcje jak „spotkać się ze znajomymi na piwie” albo „uprawiać sport”. Po co jednak trudzić się z wychodzeniem na dwór, skoro można zobaczyć serial? Oto kilka propozycji z jesiennej ramówki. Dawno, dawno temu/ Once Upon a Time (sezon 4) Jeden z tych seriali, które choć początkowo nie wszystkich wciągają, z czasem stają się istnym nałogiem. Trzeba powiedzieć, że fabuła ma znakomity pomysł na siebie – niedaleko Bostonu znajduje się miasteczko, w którym każdy mieszkaniec tak naprawdę jest postacią bajki. Niestety czar rzucony przez Złą Wiedźmę nie tylko przeniósł całą baśniową plejadę postaci do współczesnej Ameryki, ale pozbawił ich także pamięci z poprzedniego życia. Szczęśliwe zakończenie ma przynieść wszystkim dopiero „wybraniec”. Emma Swan (którą gra Jennifer Morrison, znana z roli Cameroon w serialu House), racjonalna i sceptycznie nastawiona do swojej roli, jako główna bohaterka nie tylko będzie musiała poradzić sobie z różnymi złymi przeciwnikami (w tym Piotrusiem Panem czy Złą Czarownicę ze Wschodu), ale także z na nowo odkrytą rodziną. Nie będzie dużym spoilerem, gdy powiem, że jest ona córką Śnieżki i Księcia z Bajki, a to dopiero początek całkiem pokaźnego drzewa genealogicznego, które łączy większość postaci w serialu. Nowy sezon budzi szczególnie dużo emocji, bowiem pojawiają się w nim bohaterowie niezwykle popularnej bajki „Kraina Lodu” Disneya.
Teoria wielkiego podrywu / The Big Bang Theory (sezon 8) Od października czeka nas kolejny sezon jednego z najpopularniejszych sit-comów USA! Historia toczy się wokół codziennego życia czterech naukowców, którzy swoje wolne chwile spędzają na konsumowaniu popkultury, szykując przebrania na najbliższy konwent, grając w najdziwniejsze gry karciane, czy buszując po sklepach z komiksami. Ich przeciwieństwem jest Penny, dziewczyna marząca o karierze aktorki, lecz musząca pracować jako kelnerka, by mieć skąd brać pieniądze na najważniejsze życiowe potrzeby (takie jak buty czy imprezy). Humor polega głównie na zderzeniu dwóch odmiennych światów - „normalnego” i „geekowskiego”. Żeby czerpać przyjemność z serialu nie trzeba się opowiadać za żadną z grup. Fani popkultury będą zachwyceni wyłapywaniem wszelkich nawiązań do swoich ulubionych serii lub gier, a ci, którzy nie odróżniają statku kosmicznego Enterprise od Sokoła Millennium, znajdą swojego sprzymierzeńca w Penny. Jak w każdym dłuższym serialu odcinki bywają lepsze i gorsze (szczególnie na początku trzeba uzbroić się w cierpliwość), ale całość wypada niezwykle dobrze i wciąż trzyma poziom, na co dowodem może być przyznanie w tym roku Jimowi Parsonsowi po raz trzeci statuetki Emmy za rolę Sheldona.
The Flash (1 sezon) Na koniec jeszcze najnowsza produkcja oparta na komiksach DC (tak, tych od Batmana). Główny bohater, Barry Allen – młody śledczy i naukowiec-amator, w wyniki eksplozji laboratorium zostaje, a jakże, obdarzony mocami superbohatera. Dzięki nim przyjmuje alter ego pod pseudonimem „Flash” i staje do walki ze złem tego świata. Warto dodać, że specjalną umiejętnością tego herosa jest osiąganie nieziemskiej szybkości. Historia na pewno spodoba się osobom, które polubiły też „Arrowa” - przygody Zielonej Strzały dzieją się bowiem w tym samym uniwersum, a postacie z obu seriali mają czasami pojawiać się u siebie nawzajem. Zatem fani adaptacji komiksowych powinni być zadowoleni. Pierwszy odcinek zapowiada dokładnie to, czego się po takich historiach spodziewać: sympatycznych bohaterów, którym będziemy kibicować, mnóstwo akcji i po prostu dobrą zabawę.
20 NGS B.e.s.t. | październik 2014 | best.ue.wroc.pl
The Knick (1 sezon) To może czas na coś trochę poważniejszego? „The Knick” to serial, który na pewno zainteresuje fanów legendarnego Doktora House’a. Jest to bowiem nie tylko serial medyczny (choć mający miejsce w Nowym Jorku na początku XX wieku), ale posiadający głównego bohatera od razu przypominającego nam Gregory’ego House’a – postać inteligentną jak diabli i wybitną w swoim fachu, ale bezpośrednią do bólu i uzależnioną od narkotyków (w tym przypadku kokainy). Oprócz bardzo naturalistycznie pokazanych operacji będziemy mogli śledzić także zmiany społeczne, jakie następowały na początku ubiegłego wieku (np. rasizm względem czarnoskórego chirurga) czy rewolucje w medycynie, jakie wprowadza doktor John Thackery, wzorowany swoją drogą na prawdziwej postaci – pionierze chirurgii, Williamie Stewardzie. Kto jeszcze nie czuje się przekonany, niech wie, że za reżyserię całości odpowiedzialny jest Steven Soderbergh („Ocean Eleven”, „Panaceum”). Daria „Darya” Czempiel
NGS B.e.s.t. | październik 2014 | best.ue.wroc.pl
21
22 NGS B.e.s.t. | paĹşdziernik 2014 | best.ue.wroc.pl