organizator:
Targowisko organizacji studenckich i kół naukowych
10-11.10.2012, 10:00-14:00, hol budynku Z
Rok akademicki czas zacząć. Dla niektórych pierwszy, dla innych kolejny. Na pewno jednak pełen nowych doświadczeń. Przeżyć go można na tyle sposobów, ilu studentów na Uczelni. Jedni będą starali się wynieść jak najwięcej z ćwiczeń i wykładów, drudzy poznawać wartościowych ludzi, a jeszcze inni godzić studia z pracą. Niektórzy, z natury aktywni, będą chcieli „działać” – choć nie do końca wiedzą jeszcze jak ta aktywność miałaby wyglądać. Dla takich właśnie osób, co roku od 12-tu lat, przygotowujemy Targowisko organizacji studenckich i kół naukowych – aby mogli wybrać, przyłączyć się i „sprawdzić się w działaniu!”. Naprawdę warto! (czytaj str. 6). Część studentów ma jednak za sobą czas ciężkiej, wytężonej pracy. W wakacje musieli pracować, aby móc utrzymać się podczas studiów. Tym osobom polecamy przyjrzenie się jednej z metod nieszablonowego inwestowania (str. 8) – co mamy nadzieję, pomoże w gromadzeniu środków finansowych. Inni chcą jak najlepiej przygotować się do czekającego ich roku studiów, więc rozważają zakup laptopa – dla nich przygotowaliśmy specjalny poradnik (str. 17). Natomiast tym wszystkim, którzy chcą jeszcze odetchnąć przed przystąpieniem do nauki, polecamy artykuły o luźniejszej, wakacyjnej tematyce. Miłej lektury! Katarzyna Miś
Ps.
Rozglądajcie się na uczelni za naszym bezpłatnym kalendarzem akademickim!
icz
acew na Plesk
agdale autor: M
B.e.s.t. News 4 Mentoring dla studentów 4 Zmiana zasad przyznawania stypendiów ministerialnych 4 Targowisko 2012 Głosy zUE 5 Centrum Informatyczne UE SIĘ rozwiń się! 6 Sprawdź się w działaniu! EKOnomia 7 Sprzątamy ekonomiczne mity 8 Nie wszystko numizmat, co się świeci 9 Tanie i ekscytujące podróżowanie Wro-sław 10 „Dobry wieczór we Wrocławiu” Zapiski z podróży 11 Śladami historii: Bałakława 12 Okiem podróżnika: Konya REALacje 13 Let’s celebrate games 14 Wspomnienia zielonej wolontariuszki Subiektywny punkt widzenia 16 Ziołowe cudo czy morderczy specyfik? 17 Poradnik - notebook jaki i za ile 18 Black Ops 2 Coolinaria 19 Kultura picia piwa: Noteckie Eire Trochę kultury?! 19 Kilka luźnych myśli o Nowych Brzmieniach Kultu 20 Empik 21 Kulturalny rozkład jazdy Rozerwij się 22 Zagadka kryminalna: Mgła niosąca śmierć 22 Dowcipy
I znów październik
Szukaj nas w sieci: best.ue.wroc.pl, a tam wszystkie teksty z gazety, najnowsze informacje z Uczelni, Wrocławia, Polski, świata i Drogi Mlecznej. Facebook, gdzie znajdziesz wiele konkursów, najświeższych informacji oraz kontakty do nas i innych bestowiczów (wklep: fb.com/ngsbest). best.ue.wroc@gmail.com, po prostu napisz, jeśli trapi Cię jakiś problem, coś ciekawego dzieje się na Uczelni lub gdziekolwiek indziej lub jeśli po prostu chcesz nam posłodzić. Adres redakcji: ul. Kamienna 59, Wrocław, bud. B/F pok. 8/9, tel./fax: (71) 36 80 648 Adres do korespondencji: NGS „B.e.s.t.” Uniwersytet Ekonomiczny we Wrocławiu, ul. Komandorska 118/120, 53-345 Wrocław Internet: best.ue.wroc@gmail.com, best.ue.wroc.pl | Facebook: fb.com/ngsbest Redaktor Naczelna: Katarzyna Miś (katarzyna.mis@gmail.com) | Zastępca Red. Nacz.: Marlena Dąbrowska (m.dabrowska05@gmail.com) | Redaktorzy: Marlena Dąbrowska, Dorota Dziuruń, Dorota Fiedorek, Katarzyna Kindlik, Aleksandra Kler, Zbigniew Ostrowski, Piotr Semeniuk, Anastazja Zadorożna | Korekta: Zbigniew Ostrowski, Ewa Popowicz, Emilia Wojciechowska | Marketing & PR: Katarzyna Miś, Cezary Pirek | HR: Emilia Wojciechowska | Foto & Grafika: Dorota Fiedorek, Katarzyna Kindlik, Katarzyna Miś, Zbigniew Ostrowski, Magdalena Pleskacewicz, Anastazja Zadorożna | Skład DTP: Katarzyna Miś | IT: Paweł Bednorz, Filip Wójcik | Administracja & Finanse: Katarzyna Miś, Filip Wójcik | Współpraca: Michał Gulewicz, Marta Rewera | Okładka: Jakub Knoll Redakcja zastrzega sobie prawo wyboru, dokonywania skrótów i poprawek stylistycznych w dostarczanych materiałach. Opinie zawarte w artykułach i korespondencjach nie muszą być zgodne z poglądami Redakcji.
fot. Magdalena Rega
spis treści
B.e.s.t. News
„Mentoring dla studentów” Biuro Karier Uniwersytetu we Wrocławiu rozpoczęło rekrutację na kolejną edycję programu „Mentoring dla studentów”. Celem projektu jest kształtowanie u studentów umiejętności planowania swojej kariery przy wykorzystaniu metody mentoringu, czyli luźnej relacji między tzw. mentee, a mentorem doświadczonym w danej dziedzinie. Zapisy przyjmowane są do końca października! Szczegóły na stronie: biurokarier.ue.wroc.pl /zo
Zmiana zasad przyznawania stypendiów ministerialnych Od nowego roku akademickiego zmieniają się zasady przyznawania stypendiów ministerialnych. Z założenia wprowadzone zmiany mają uczynić stypendia bardziej prestiżowymi. Termin składania wniosków przez uczelnie został przesunięty z 20 na 15 października. Maksymalna kwota stypendium wynosić będzie jednorazowo 15.000 zł. Więcej informacji na stronie Ministerstwa: nauka.gov.pl /zo
TARGOWISKO 2012 10-11 października 2012r. godz. 10:00-14:00 UE, hol budynku Z O co chodzi? Co roku w październiku, już od 12-tu lat, nasza Gazeta organizuje Targowisko organizacji studenckich i kół naukowych działających przy Uniwersytecie Ekonomicznym we Wrocławiu. W tym roku Targowisko odbędzie się 10 i 11 października (śr. czw.) w godzinach 10:00-14:00. W holu budynku „Z” pojawią się stoiska niemal wszystkich organizacji i kół działających przy UE we Wrocławiu. Będziecie mieli możliwość zapoznania się ze sposobami ich funkcjonowania, porozmawiania z przedstawicielami, a przede wszystkim dołączenia do ich szeregów. fot. Alicja Koryś
Dlaczego warto? Nie od dziś wiadomo, że trudno jest znaleźć pracę zaraz po studiach. Główną przyczyną jest brak doświadczenia. Organizacje studenckie i koła naukowe, prócz przyjaźni na wiele lat, dają możliwość poszerzania swoich horyzontów i zdobycia doświadczenia zawodowego, co będzie miało niebagatelne znacznie przy poszukiwaniu pierwszej pracy. Jesteś studentem wieczorowym lub zaocznym? Nie szkodzi! Pamiętaj, że Ty również możesz dołączyć do wielu organizacji! Nie możesz być na Targowisku? Na przygotowanej przez nas stronie best.ue.wroc.pl/targowisko znajdziesz opis wszystkich organizacji wraz ze szczegółami dotyczącymi rekrutacji. /km
4
NGS B.e.s.t. | październik 2012 | best.ue.wroc.pl
ORGANIZATOR:
Głosy zUE
Centrum Informatyczne Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu PAWEŁ BEDNORZ
Nasza uczelnia wdrożyła w pierwszym kwartale 2012 roku projekt rozbudowanej serwerowni. Jej głównym zadaniem jest zapewnienie zwirtualizowanego środowiska dla 6 (wkrótce 7) sal laboratoryjnych wyposażonych w 135 (wkrótce 175) terminali typu zero client oraz serwerów na potrzeby dydaktyki i codziennej pracy instytutów. Stworzenie Centrum Informatycznego Uniwersytetu Ekonomicznego pozwoliło na centralizację całej infrastruktury oraz zapewnienie odpowiednich warunków dla serwerów i przechowywanych tam danych. Natomiast nowe laboratoria komputerowe gwarantują wyższy komfort pracy dla studentów i pracowników naukowych. Centrum Informatyczne zostało zlokalizowane w niskiej części budynku Z, wejście do sal laboratoryjnych znajduje się po prawej stronie portierni. Opracowaniem koncepcji zajął się zespół projektowy w składzie: Dr Artur Rot, Mgr Danuta Borowska, Mgr inż. Paweł Chrobak. W wyniku ich pracy powstała obszerna analiza identyfikująca aktualne problemy i potrzeby UE, a także sporządzili szereg rozwiązań, które pozwolą aby Centrum Informatyczne działało przez kilka najbliższych lat bez dodatkowych modernizacji. Efektem prac zespołu badawczego jest projekt wydajnego centrum obliczeniowego opartego na serwerach kasetowych Dell PowerEdge M710HD Blade Server w obudowie Dell PowerEdge M1000e. Obudowa przystosowana jest na 16 serwerów, na ten moment wykorzystujemy 6 tzw. mieczy. Jednak ta „nadmiarowość” pozwala na łatwą rozbudowę w przyszłości bez konieczności kosztownej wymiany głównego elementu. Rozwiązania oparte na serwerach kasetowych są nie tylko wydajne ale i energooszczędne oraz zajmują mniej miejsca ponieważ, wszystkie elementy dodatkowe takie jak zasilanie czy przełączniki zamknięte są w obudowie serwera kasetowego. Natomiast zaawansowany system sterowania pozwala wyłączać część serwerów gdy nie są potrzebne. Np. wieczorem gdy studenci nie korzystają z sal laboratoryjnych będzie dział tylko jeden serwer wykonując wszystkie potrzebne zadania, natomiast gdy przyjdzie taka potrzeba system włączy kolejne jednostki obliczeniowe. W
tym rozwiązaniu, wszystkie przełączenia serwerów są niewidoczne dla użytkowników. Serwery kasetowe nie posiadają klasycznych dysków twardych, dlatego w użytym przez zespół projektowy rozwiązaniu należało umieścić również
la nam wkroczyć w sferę przetwarzania w chmurze. Zaproponowana przeze mnie koncepcja laboratoriów, studenci korzystają wyłącznie z terminali, a wszystkie operacje wykonywane są na serwerze. Zakłada ona również, że po skończonej pracy „obraz systemu”
wydajne macierze. Wykorzystano rozwiązanie EMC VNX5300, w której zamontowano dyski SAS 15k, w tym 16 dysków 300 GB, 20 dysków 600 GB i 5 dysków NL-SAS 7,2K o pojemności 1TB. Łączna pojemność macierzy to 21 920 GB. Pan Paweł Chrobak, pomysłodawca koncepcji klienta zerowego, zgodził się odpowiedzieć na kilka pytań dotyczących Centrum Informatycznego. Paweł Bednorz: - Dlaczego powstało Centrum Informatyczne Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu? Paweł Chrobak: - Nasza uczelnia uczestniczy w wielu projektach oraz realizuje własne. Potrzebujemy wydajnego centrum obliczeniowego. Potrzebowaliśmy także nowych sal komputerowych. Zastosowana architektura pozwa-
jest niszczony – tym samym, nawet jeżeli ktoś będzie chciał coś zepsuć to po wylogowaniu się z terminala efekty jego misternej pracy zostaną usunięte. Pozwala to na tańszą i lepszą administrację – 175 stanowiskami może zarządzać nawet jedna osoba. PB: - Jaki był koszt projektu? PCh: - Infrastruktura, którą wdrożyliśmy jest na najwyższym poziomie i pozwoli nam korzystać z niej bez większych modyfikacji przez około 5-7 lat. To inwestycja, a nie wydatek. Całkowity koszt infrastruktury wraz z licencjami to około 1,3 miliona złotych brutto. PB: - Jakie korzyści dla studentów niesie projekt i jak ułatwi pracę kadry naukowej? PCh: - Na pewno 6, a wkrótce 7 sal laboratoryjnych, nowy i szybki sprzęt –
NGS B.e.s.t. | październik 2012 | best.ue.wroc.pl
5
SIĘ rozwiń się! rzeczy, które najbardziej trafią do studentów. Koło naukowe działające przy Centrum Inteligentnych Technologii Informatycznych, korzysta z elementów infrastruktury nowej serwerowni – prowadzą testy, uczą się konfiguracji oprogramowania i itp. Jednym z większych projektów jest międzynarodowy LOGICAL, który zajmuje się badaniem optymalizacji logistyki z wykorzystaniem przetwarzania w chmurze, oraz inne między narodowe projekty. Również studenci prowadzą swoje projekty - dla Instytutu Informatyki Ekonomicz-
nej realizowany jest portal intranetowy realizowany przez Koło Naukowe CITI R&D. PB: - Ile trwała realizacja całego projektu? PCh: Pracę nad koncepcją zaczęliśmy w okolicy września 2010 roku, na początku 2012 udało się formalnie zakończyć projekt. To duży projekt, który uzależniony był także od prac budowlanych, zwłaszcza przebudowy niskiej części budynku Z. Z drugiej strony ograniczały nas również procedury, zwłaszcza przygotowanie duże zamó-
wienia publicznego. PB: - Dziękuję Panu bardzo za rozmowę i gratuluję tak udanego projektu. PCh: To zasługa całego zespołu, w imieniu, którego dziękuję i życzę miłego korzystania z Centrum Informatycznego. ___ Więcej informacji na temat projektu, wraz ze zdjęciami i filmem można zobaczyć na stronie www.kti.ue.wroc.pl
Sprawdź się w działaniu! DOROTA DZIURUŃ
Masz trochę wolnego czasu, chęci do tworzenia i rozwijania pasji? Kręcą Cię studenckie inicjatywy, ale nigdy nie miałeś odwagi, by przekonać się jak wyglądają od środka? A może jesteś tutaj nowy i chcesz się dowiedzieć, jak wygląda życie studenta w pełnym tego słowa znaczeniu?
6
wości „Bankier” i wiele, wiele innych. Niektóre z organizacji mogą pochwalić się projektami wykraczającymi poza ramy Uczelni np. KP BIT od 4 lat organizuje największy wyścig autostopowy w Polsce Auto Stop Race, który w minionym roku akademickim zgromadził na starcie 1000 osób lub też Stowarzyszenie Studenckie Wiggor - twórcy ogólnopolskiego konkursu Karierosfera, w którym nagrodą są płatne praktyki w renomowanych firmach. Prawie jak w firmie A jak wygląda taka działalność „od kuchni”? Chociaż stosunki między członkami organizacji nie są zbyt formalne, to sposób zarządzania przypomina przedsiębiorstwo. Często na czele stoi zarząd wybierany według wcześniej ustalonych kryteriów. Kadencja trwa zazwyczaj rok. Zarząd odpowiedzialny jest za koordynowanie pracy członków, kontakty z Samorządem Studenckim, oraz współpracę z innymi podmiotami. Biura większości organizacji mieszczą się w budynku B/F (taki za pływalnią;
NGS B.e.s.t. | październik 2012 | best.ue.wroc.pl
fot. Alicja Koryś
Jeśli chociaż na jedno z powyższych pytań odpowiedziałeś twierdząco, to czas, byś rozejrzał się za organizacją dla Ciebie! Studia to nie tylko zakuwanie, niezapomniane imprezy, ale także doskonały moment na zdobycie doświadczenia. Ofert stażów i praktyk nie brakuje, co jednak, gdy chcemy wykazać więcej własnej inicjatywy, móc zrobić coś nietuzinkowego i tym samym zapisać się na kartach uczelnianej historii? Tu z pomocą przychodzą koła naukowe i wszelkie organizacje studenckie działające na terenie Uniwersytetu Ekonomicznego. Ich liczba jest imponująca tak samo jak zakres tematyczny. Koła naukowe ukierunkowane są na zgłębianie i poszerzanie wiedzy z dziedzin, którym hołdują. Organizacje zaś, to takie mini przedsiębiorstwa, w których realizowane są najśmielsze studenckie pomysły. Zarówno jedne jak i drugie są twórcami wielu projektów, konferencji, warsztatów, szkoleń, konkursów, a także szalonych imprez dla studenckiej braci. Wybór działalności jest naprawdę duży: ZSP, NZS czy Wiggor, Klub Podróżników BIT, studencka telewizja TV Kampus, Niezależna Gazeta Studentów B.e.s.t (którą właśnie czytasz), Chór ARS Cantandi, ESN wspierająca przybywających Erasmusów czy też koła naukowe tj.: Koło Naukowe „Audytor”, Międzywydziałowe Koło Naukowe Banko-
obecnie jest ocieplany i odnawiany z zewnątrz). W organizacji można sprawdzić się w wybranym przez siebie obszarze np. marketingu, HR, IT czy finansach (każda organizacja otrzymuje środki na swoją działalność). Podsumowując – każdy może znaleźć coś dla siebie. Dlaczego warto? Ludzie - to jeden z najważniejszych czynników, dla których warto zacząć działać. Nigdzie nie spotka się naraz tylu pozytywnie zakręconych, pełnych pasji i chęci tworzenia osób, które potrafią się przy tym jeszcze dobrze bawić! To wspaniałe znajomości na całe życie. Jeśli chodzi o to, czym można się pochwalić przed przyszłym pracodawcą, to z pewnością jest to zdobyte doświad-
EKOnomia czenie i umiejętności, większa kreatywność i pewność siebie – dobra nota w każdym CV. Jak zacząć Skoro wiemy już co i gdzie, dobrze jest dowiedzieć się jeszcze JAK przyłączyć się do organizacji. Przede wszystkim nie może Cię zabraknąć, drogi czytelniku na TARGOWISKU – organizowanej przez NGS B.e.s.t giełdzie kół i
organizacji. Start już 10 października o 10.00 w holu budynku Z. Przez 2 dni członkowie wystawionych organizacji będą odpowiadać na wasze pytania i wątpliwości dotyczące ich działalności. Nie bójcie się pytać! Targowisko to najlepsza okazja do poznania charakteru działalności, a także nawiązania kontaktu, który może skutkować późniejszym przyjęciem w szeregi. A wtedy zacznie się dla was nowe życie: peł-
ne pasji, koloru i młodzieńczej inicjatywy. Nie przegapcie tej szansy. Przyłączcie się i sprawdźcie się w działaniu! ___ Zachęcamy do zapoznania się ze specjalnie przygotowaną przez nas stroną www.best.ue.wroc.pl/targowisko gdzie znajdziecie wykaz i opis wszystkich organizacji, które pojawią się na tegorocznym Targowisku.
Sprzątamy ekonomiczne mity INSTYTUT MISESA
Fundacja Instytut Ludwiga von Misesa kończy przygotowania do wydania książki Henry’ego Hazlitta „Ekonomia w jednej lekcji” – światowego bestselleru i klasycznej pozycji literatury ekonomicznej. dana po raz pierwszy w 1946 roku i kilkukrotnie zaktualizowana książka Hazlitta cieszy się niesłabnącą popularnością wśród czytelników na całym świecie. Przetłumaczono ją na 10 języków i sprzedano ponad milion egzemplarzy. O jej wysokiej wartości świadczyć mogą pochlebne opinie znaczących postaci ekonomii i biznesu: Miltona Friedmana, Friedricha Augusta von Hayeka, Steve’a Forbesa i wielu innych. Dzisiaj „Ekonomia w jednej lekcji” jest lekturą polecaną przez wykładowców na zachodnich uczelniach jako wprowadzenie do nauki ekonomii. Wśród studentów cieszy się popularnością ze względu na wyjątkową przystępność i brak technicznego żargonu, co jest rzadką cechą podręczników akademickich. - Wydanie książki stanowi część akcji organizowanej przez Instytut Misesa „Sprzątamy ekonomiczne mity” - mówi koordynator projektu Szymon Chrupczalski - Jej celem jest wypromowanie „Ekonomii w jednej lekcji” wśród młodych ludzi i nauczycieli oraz rozesłanie tysiąca egzemplarzy do bibliotek szkolnych, uniwersyteckich i miejskich, tak aby jak największa liczba uczniów i studentów miała okazję zapoznać się z dziełem Hazlitta. Akcja rozpoczęła się 30 lipca i ma zakończyć się 30 października bieżącego roku. Projekt jest kolejnym przedsięwzięciem edukacyjnym Instytutu (z poprzednich warte wspomnienia są Kluby Austriackiej Szkoły Ekonomii oraz Lekcje ekonomii), Chrupczalski dodaje, że udostępnienie „Ekonomii w jednej lekcji” jak największej
liczbie młodych ludzi ma na celu przede wszystkim poprawę jakości nauczania przedsiębiorczości w szkołach średnich i ekonomii na studiach. – Wszechobecne mity na temat ekonomii wprowadzają zamęt i chaos w młodych umysłach. Lektura „Ekonomii w jednej lekcji” przez przyszłych wyborców, przedsiębiorców i naukowców pozwoli im na zrozumienie roli przedsiębiorczości i zasad działania gospodarki, uodporni na populistyczne hasła polityków i rozwinie umiejętność samodzielnego myślenia – mówi Chrupczalski. Do akcji przyłączyło się wielu sympatyków działalności Instytutu i myśli wolnorynkowej. Strona projektu na Facebooku skupiła już kilkaset osób, ich liczba nadal rośnie. Po zakończeniu pierwszego etapu akcji przewidziana jest kontynuacja działań w duchu edukacji ekonomicznej. Dzięki wsparciu mecenasów, których wciąż przybywa, w przyszłym roku możliwe będzie wydanie wersji elektronicznej i audiobooka „Ekonomii w jednej lekcji”. Spośród osób, które poprawnie odpowiedzą na pytanie konkursowe rozlosujemy książkę Henry’ego Hazlitta „Ekonomia w jednej lekcji”. Pytanie brzmi:Od czego rozpoczęła się wieloletnia znajomość Henry’ego Hazlitta z Ludwigiem von Misesem? Odpowiedzi prosimy przesyłać na adres: best.ue.wroc@gmail.com do 20 października.
NGS B.e.s.t. | październik 2012 | best.ue.wroc.pl
KONKURS
Redakcja tekstu jest już zakończona, a premierę przewidziano na 15 października bieżącego roku. Tłumaczenie zostało przystosowane do wymagań współczesnej terminologii ekonomicznej. „Książka ta stanowi analizę błędów ekonomicznych, które rozpanoszyły się ostatnio tak bardzo, że nieomal stały się nową ortodoksją” pisał autor we wstępie do „Ekonomii w jednej lekcji” Napisana przystępnym, żywym językiem, książka stanowi idealną lekturę dla szerokiego spektrum odbiorców — od laików po zawodowych ekonomistów. Autor podważa ekonomiczne stereotypy i populistyczne hasła, starając się wzbudzić w czytelniku krytyczny sposób obserwacji zjawisk gospodarczych. Zamiast narzucać gotowe rozwiązania, Hazlitt zachęca czytelnika do samodzielnego myślenia: zestawia argumenty zwolenników i przeciwników danej teorii czy programu i pozwala czytelnikowi samemu wyciągać wnioski. Wykład „Ekonomii w jednej lekcji” podzielony jest na 26 rozdziałów. Każdy z nich to odrębna „lekcja” omawiająca poszczególne zjawiska zachodzące w gospodarce. Hazlitt wyjaśnia mechanizm kształtowania się cen, pokazuje skutki inflacji, płac minimalnych czy nakładanie ceł, wyjaśnia działanie rynku pracy, objaśnia kim są spekulanci etc. Błyskotliwość wywodu i barwne, działające na wyobraźnię przykłady z życia szybko doprowadziły do przypięcia autorowi etykiety następcy słynnego francuskiego ekonomisty Fryderyka Bastiata. Wy-
7
EKOnomia inwestycje nieszablonowe
Nie wszystko numizmat, co się świeci MICHAŁ GULEWICZ, MICHALT.GULEWICZ@GMAIL.COM
Ostatnio dowiedzieliśmy się, jakie są rodzaje funduszy, na jakich zasadach działają i jaką odpowiedzialność ponoszą finansiści, którym powierzamy nasze oszczędności. Otóż żadną! Fundusze inwestycyjne w okresie bessy potrafią tracić na wartości nawet kilkadziesiąt procent. Pośrednicy i doradcy finansowi mogą doradzić nam inwestycję, która przyniesie do 100% strat włącznie, odliczając wcześniej prowizję za swoje profesjonalne usługi. Właśnie dlatego niektórzy z nas wolą brać sprawy we własne ręce. Od czego więc zacząć? Numizmatyka nie cieszy się w Polsce zbyt dużą popularnością, a znaczna część Polaków nie posiada zbyt dużej wiedzy na ten temat. Dlatego warto zwrócić na nią uwagę, gdyż na monetach kolekcjonerskich da się zarobić! Wielu z nas poprzez termin „monety kolekcjonerskie” rozumie prastare krążki z metalu, z czasów kiedy naturalny zapach ludzkiego ciała był uznawany za najskuteczniejszą metodę obrony przed demonami, które roznosiły choroby. Nic bardziej mylnego! Numizmaty to nie tylko zabytki reprezentujące wartość historyczną (a przez to także kolekcjonerską). To także wybijane przez Mennicę Warszawską miniaturowe dzieła sztuki. Nie jest też potrzebna wiedza ekspercka do oceny ich stanu, gdyż opuszczają one mennicę w identycznym stanie i specjalnych kapsułach, mających zapobiec wszelkim uszkodzeniom. Dlaczego monety? Kolekcjonowanie monet to ciekawe i pouczające hobby. Każda moneta kolekcjonerska wyemitowana przez Mennicę Państwową jest szczegółowo opisana w specjalnej broszurze. Istnieją całe serie monet tematycznych, dzięki którym możemy poznać historię polskich królów, malarzy, dowiedzieć się czegoś o morświnach lub borsukach oraz poznać historię zabytków naszej ojczyzny. Monety kolekcjonerskie to kopalnia ciekawostek, którymi możemy zabłysnąć przy dziewczynach, co samo w sobie powinno być wystarczającą zachętą. Morświn - rzecz ważna. Jednak potencjalni inwestorzy raczej powinni wziąć pod uwagę takie kryteria jak wygląd i dane techniczne, czyli: materiał, z którego wykonano monetę, jej wymiary, masa, stempel, wielkość emisji, rodzaj stopu lub zastosowanie specjalnych technik takich jak efekt kątowy. Ma to niemały wpływ na późniejszą cenę!
8
Rynek numizmatów w wielkim uproszczeniu W dość dużym uproszczeniu można założyć, że im lepsza jest sytuacja gospodarcza kraju, tym więcej mamy pieniędzy do rozdysponowania. Istnieje pewna prawidłowość, która pokazuje, że im więcej posiadamy pieniędzy, tym większy jest udział dóbr luksusowych w naszej konsumpcji. Kiedy już zaspokoimy swoje najbardziej elementarne potrzeby i potrzeby skarbu państwa, będziemy chcieli poświęcić parę groszy, które nam zostały na nasze hobby lub zaoszczędzić je na czarną godzinę, gdyż nigdy nie wiadomo ile wyniesie VAT, a wiek emerytalny może dojść do stu lat. Jak już wspomniano monety kolekcjonerskie spełniają rolę zarówno hobby, jak i inwestycji. Nie od dziś finansiści wskazują złoto i złote monety jako jedną z najlepszych i najbezpieczniejszych lokat kapitału. Sprawia to, że rynek numizmatów cieszyć się będzie coraz większym zainteresowaniem. Szczególnie zainteresowani będą inwestorzy, którzy mają zbyt wysokie ciśnienie i szukają aktywów, których wartość nie zmieni się o kilkadziesiąt procent w ciągu kilku godzin (na GPW nie jest to rzadkie zjawisko). Im większe zainteresowanie numizmatami i im więcej kolekcjonerów – tym wyższe będą ceny. Oczywiście wszelkie załamania gospodarcze będą oznaczały mniejsze zainteresowanie kolekcjonerstwem. Odbije się to negatywnie na cenach tych monet kolekcjonerskich, które mają wartość głównie kolekcjonerską. Dość dobrze widać to na przykładzie monet srebrnych z 2007r. Kiedy popyt na srebrne monety kolekcjonerskie był duży i zarówno sklepy numizmatyczne, jak i kolekcjonerzy kupowali całe ich kartony. Osiągały one rekordowe ceny i przynosiły stopę zwrotu 18-400% w skali roku. Moneta z Foką szarą osiągnęła cenę 450pln przy cenie emisyjnej 91pln (395% zwro-
NGS B.e.s.t. | październik 2012 | best.ue.wroc.pl
tu z inwestycji). A potem nadszedł kryzys gospodarczy. Sklepy numizmatyczne, które hurtowo zamawiały srebrne monety musiały sprzedawać je często poniżej ceny emisyjnej. Obecnie wszystkie monety srebrne z 2007r. są warte mniej niż w dniu emisji. Osławiony Szlak Bursztynowy wyemitowany w 2001r. po cenie 57pln, w 2008r. był wart prawie 3tys. złotych, a obecnie kosztuje niecały tysiąc. Dlatego należy pamiętać, że na monetach kolekcjonerskich można też stracić! Zwłaszcza jeżeli posiadają one głównie wartość kolekcjonerską. Dlatego zawsze warto sprawdzić ile obecnie kosztuje sam kruszec, z którego wykonano numizmat oraz zapoznać się z sytuacją makroekonomiczną, gdyż to ona w dużej mierze decyduje o tym, czy ludzie wydają pieniądze na błyskotki i dzieła sztuki, czy też załamują ręce na stacji benzynowej wspominając czasy gdy bezołowiowa kosztowała niecałe dwa złote. Złoto czy srebro? Materiał, z którego została wykonana moneta to pierwsza i najważniejsza informacja, na jaką należałoby zwrócić uwagę. Wartość monet kolekcjonerskich jest zabezpieczona głównie wartością kruszcu jaki zawiera. Najwyraźniej widać to na przykładzie monet złotych, których wartość jest z reguły ściśle skorelowana z cenami złota. Bardzo często w przypadku monet wybitych w złocie jest to jedyny czynnik decydujący o zmianie wartości. Oznacza to, że inwestowanie w monety złote jest głównie inwestowaniem w kruszec. Zależność tę można zobaczyć, patrząc na cenę emisyjną tych monet – wartość kruszcu stanowi około 90% ceny emisyjnej. Czasami w sklepach, które nie nadążają za zmianami cen złota na rynku, można kupić te monety po cenie niższej niż wartość samego kruszcu, jaki zawierają! Ich wartość numizmatyczna to dodatkowy „bonus”, który pojawia się dość spora-
EKOnomia dycznie i raczej nie należy zbytnio na nią liczyć. Zazwyczaj monety złote są sprzedawane po cenie wynoszącej równowartość samego złota. Monety o niewielkich rozmiarach (1 gram), gdzie mniejsza ilość złota przypada na podobny nakład (i koszt) wykonania są pod tym względem mniej atrakcyjne, gdyż wartość zawartego w nich metalu stanowi czasem około 30-50% ich ceny. Dlatego w przypadku monet wykonanych ze złota należy zwrócić uwagę głównie na próbę złota i masę monety. Wtedy możemy dość łatwo stwierdzić, ile płacimy za kruszec, a ile za jego obróbkę. A jeśli okaże się, że wartość samego kruszcu jest obecnie wyższa niż cena monety. Inaczej ma się sprawa z monetami srebrnymi. Wartość samego srebra, z którego są wykonane, stanowi najczęściej mniej niż 50% ich ceny emisyjnej. O ewentualnym wzroście wartości tych monet najczęściej nie decyduje wartość srebra, z którego są wykonane a ich wartość numizmatyczna. Na co zatem należy zwrócić uwagę przy poszukiwaniu monet srebrnych? Jak już wcześniej zostało wspomniane numizmaty to bardziej dzieła sztuki aniżeli metal szlachetny, dlatego należy zwrócić szczególną uwagę na wygląd takiej monety. Zasada jest dość prosta – im ładniejsza tym lepsza. Platerowanie złotem, dodawanie na przykład bursztynu, efekt kątowy (w zależności od kąta obserwacji może-
my zobaczyć jeden lub drugi obraz w miejscu druku) albo zastosowanie hologramu (złudzenie trójwymiarowości) to rzeczy, na które wypada zwrócić szczególną uwagę, gdyż istnieje duże prawdopodobieństwo, że znacząco wpłyną na przyszłą wartość monety. Podstawową jednak kwestią związaną z inwestowaniem w złote lub srebrne monety są oczywiście środki, które posiadamy. Jeżeli dysponujemy skromnymi oszczędnościami, to raczej nie będzie nas stać na to by zakupić monety złote i będziemy musieli zadowolić się srebrnymi z dodatkiem monet wykonanych ze stopu Nordic Gold. Jeżeli dysponujemy dużymi środkami pieniężnymi (co początkującemu inwestorowi raczej nie grozi ale załóżmy, że je mamy), wtedy nabywanie dużych ilości monet srebrnych będzie diabelnie ryzykowne, gdyż jeżeli zechcemy je sprzedać i zalejemy nimi rynek, konsekwencją będzie natychmiastowy spadek ich wartości. Wtedy część monet może sprzedamy, ale reszty nikt nie zechce kupić i być może będziemy później sprzedawać je ze stratą (co miało miejsce w roku 2008). Poza tym możemy też mieć problemy, by znaleźć duże ilości monet srebrnych. Mając duży kapitał, możemy pokusić się na złoto jako uzupełnienie srebra. Warto pamiętać, że wartość złota rośnie praktycznie od zawsze, podczas gdy srebro jest najczęściej produktem ubocznym, którego zasoby od 10 lat
zalegają w magazynach i do niedawna bardzo negatywnie odbijało się to na cenie tego metalu. Kupno/sprzedaż Monety kolekcjonerskie można zakupić za pośrednictwem różnych sklepów numizmatycznych lub serwisów aukcyjnych. Najbardziej konkurencyjne ceny możemy jednak spotkać na portalu „Kolekcjoner”, który daje dostęp do serwisu aukcyjnego i sklepu internetowego. Jeżeli zakupujemy monety od przedsiębiorstw wystawiających nam fakturę lub paragon, to wtedy nie będziemy musieli płacić podatku od czynności cywilno-prawnych. Jest to dość istotna wiadomość, gdyż podatek ten wynosi 2% i nalicza się go od transakcji opiewających na kwotę powyżej tysiąca złotych. Kiedy zechcemy sprzedać taką monetę z zyskiem będziemy mieć do czynienia z podatkiem od zysku wynoszącym 19%. Jeżeli jednak minie co najmniej pół roku od nabycia do sprzedaży takiej monety, wtedy odpłatne zbycie takich monet nie podlega opodatkowaniu. Podsumowując, numizmatyka daje nam dość dobre możliwości ulokowania naszych pieniędzy i przy dobrej sytuacji gospodarczej umożliwia naprawdę duże zwroty z zainwestowanego kapitału. Jeżeli chcemy rozwinąć trochę naszą wiedzę o inwestowaniu w metale szlachetne, powinniśmy pochylić się nad monetami kolekcjonerskimi.
Tanie i ekscytujące podróżowanie DOROTA DZIURUŃ
Wyprawa w odległy zakątek świata to marzenie wielu. Często jednak pozostaje w sferze pragnień, gdyż przegrywa w zderzeniu z wyobrażeniem kosztów takiej eskapady. Tak nie musi przecież być! Z Krzysztofem Bieglukiem – założycielem strony Dorados.pl, o jego ciekawym pomyśle na biznes rozmawia Dorota Dziuruń. Jesteś absolwentem Uniwersytetu Ekonomicznego, honorowym członkiem Klubu Podróżników BIT działającego na Uczelni. Co właściwie skłoniło Cię do stworzenia własnego biznesu? Pomysł narodził się właśnie z pasji do podróżowania. Odwiedzając coraz to nowe kraje i korzystając z różnych środków transportu, czasem bardzo nietypowych, jak np. autostop zaprzęgiem kon-
nym nabiera się doświadczenia, które pozwala przewidzieć nawet najbardziej niespodziewane okoliczności. Chęć masowego dzielenia się wiedzą dotyczącą stosunkowo taniego podróżowania na inne kontynenty, wzmogła się we mnie, kiedy wyjeżdżający na wakacje znajomi, co chwilę prosili mnie o wskazówki, porady i pomysły. Okazało się, że przekazane informacje niejednokrotnie pomogły im uniknąć kłopotów lub po prostu wyciągnąć z podróży maksimum wrażeń. Wystarczyła więc szybka decyzja, a dalej potoczyło się już samo. Czym zajmujecie się w Dorados.pl? NGS B.e.s.t. | październik 2012 | best.ue.wroc.pl
9
EKOnomia | Wro-sław Czego może oczekiwać osoba, która się do was zgłosi? W Dorados.pl tworzymy dla klientów plany podróży, udzielamy praktycznych porad dotyczących każdego aspektu wyjazdów. Są to więc różne opcje przelotów i przejazdów, noclegów, informacje wizowe, zdrowotne m.in. zagrożenia związane z chorobami w poszczególnych krajach, dostępne szczepienia, a także wiadomości czysto praktyczne - jak na przykład sposoby negocjowania na targu w Bangkoku. Pomagamy również stworzyć kosztorys podróży lub dostosować plan „podróży życia” do określonego budżetu. Do kogo głównie skierowana jest wasza oferta? Oferta Dorados.pl jest skierowana do ludzi już podróżujących, a także do tych, którzy chcieliby dopiero zasmakować takiej przygody. Jesteśmy przy tym konkurencją dla pobierających duże prowizje biur podróży. Gwarantujemy maksimum wrażeń przy jak największych oszczędnościach. Czy sam masz na koncie taką nisko-
kosztową wyprawę, pełną przygód? Tak i to całkiem sporo. Jednym z ciekawszych wyjazdów była sześciotygodniowa eskapada celująca głównie w Azję Południowo-Wschodnią, która skończyła się powrotem przez Łotwę i Estonię. W ciągu półtora miesiąca miałem okazję obejrzeć barbarzyńskie walki kogutów na Bali, delektować się niesamowitą kuchnią chińsko-indyjskomalajską w Malezji. Doświadczyłem najwspanialszego podejścia do lądowania nad budzącym się do życia, w połowie spowitym gęstymi chmurami Hongkongiem oraz zostałem całkowicie bezinteresownie ugoszczony na Jawie przez bogatą miejscową rodzinę, w ogromnej willi rodem z telenowel. Koszt całej wyprawy minimalnie przekroczył 4000zł. Skąd wzięło się Twoje zamiłowanie do podróżowania? Kiedy miałem dwa lata, ku zdziwieniu całej rodziny postanowiłem odłączyć się od stojących w kolejce rodziców, wsiąść do tramwaju i pozwiedzać miasto. Pół dnia zajęło im szukanie mnie po całym centrum. Sam tego nie pamiętam, ale
widocznie niezbyt mi się za ten wybryk dostało, bo chęć do spontanicznego poznawania nowych miejsc przetrwała do dziś (śmiech). Niespokojna natura najdalej wywiała mnie do Nowej Zelandii, krainy owiec i oposów, niesamowitych cudów natury, a także słynącej z totalnie wyluzowanych mieszkańców, dla których powiedzenie „no worries” urasta niemalże do rangi religii. Jak zachęcisz ludzi do odwiedzenia Twojej strony? Jeśli chcecie przeżyć niezwykłą podróż, a brakowało wam odwagi, by zabrać się za planowanie, zajrzyjcie koniecznie, a z pewnością nie pożałujecie. Na stronie znajduje się również blog, który jest regularnie aktualizowany o wspomnienia z różnych wypraw. Zachęcam także do odwiedzenia fanpage’a na portalu facebook (www.facebook.com/DoradcyDorados) – pojawiają się tam ciekawostki, a dodatkowo w galerii można znaleźć mnóstwo zdjęć. Dziękuję bardzo za rozmowę i życzę powodzenia!
”Dobry wieczór we Wrocławiu” MARLENA DĄBROWSKA
Taki neon we Wrocławiu wita wychodzących z Dworca Głównego przyjezdnych. Ale czy wieczór we Wrocławiu rzeczywiście jest dobry? Tak! Nie tylko wieczór, ale także noc i cały dzień! ca też swoimi wnętrzami. Oprócz tego realizuje również tzw. superwidowiska. Są to spektakle organizowane w niekonwencjonalnych warunkach dla wielotysięcznej publiczności z udziałem kilkuset zespołów wykonawczych. Najczęściej do tych przedsięwzięć wykorzystywane są wnętrza zabytkowej Hali Stulecia. Hala Stulecia, zwana także Halą Ludową, jest obiektem Światowego Dziedzictwa UNESCO oraz perłą wrocławskiego modernizmu. Po wzniesieniu w latach 1911-13 zorganizowano w jej wnętrzach Wystawę Stulecia na cześć setnej rocznicy pokonania Napoleona pod Lipskiem. Jest ona do tej pory obiektem rekreacyjno-wystawienniczym. Odbywają się tam imprezy sportowe, różnego rodzaju targi, kongresy i konferencje oraz koncerty, przedsięwzięcia klubowe. Tuż obok Hali znajduje się imponująca, nowoczesna fontanna multimedialna, która prezentuje pokazy z udziałem światła
10 NGS B.e.s.t. | październik 2012 | best.ue.wroc.pl
i dźwięku. Integralną częścią jest również Pergola, 640 metrowy deptak w kształcie elipsy. W jej bezpośrednim sąsiedztwie znajduje się Ogród Japoński, który zachwyca roślinnością, cieszy oko i stanowi idealne miejsce do robienia zdjęć. Jest on obecnie jedną z głównych atrakcji Parku Szczytnickiego. Kolejnym miejscem wartym uwagi jest wrocławskie ZOO, które stale się rozwija i rozbudowuje, a efekty tego są imponujące. Ruszyła budowa afrykarium, które zaprezentuje ekosystemy związane z wodnym środowiskiem Czarnego Kontynentu. Będzie można podziwiać rekiny z podwodnego tunelu liczącego 20 metrów. To tylko jedna z wielu planowanych inwestycji. Wiele wodnych atrakcji oferuje Wrocławski Park Wodny. Znajduje się tam strefa rekreacyjna ze zjeżdżalniami, leniwą rzeką, jacuzzi, licznymi basenami wewnętrznymi, jak również z wyjściem na zewnątrz. Oprócz tego można sko-
fot. Anastazja Zadorożna
We Wrocławiu nie sposób się nudzić. Spotkamy tu wiele atrakcji i możliwości spędzenia czasu wolnego. Czekają na nas kina, teatry i opera. Na chwilę relaksu zapraszają baseny. A rozrywkę zapewniają tysiące klubów i klubików skumulowanych w okolicach Rynku i nie tylko. Rynek, oprócz miejsc rozrywki, zapewnia również możliwość zaspokojenia głodu i pragnienia. Fontanna i liczne ławki pozwalają na chwilę odpoczynku i refleksji. Wszystko to wśród przepięknych, kolorowych i zadbanych kamienic. Nie można tu pominąć pręgierza, który dziś już nie służy do publicznego wymierzania kar, lecz jest miejscem, pod którym umawiają się znajomi, od którego rozpoczynają się również pierwsze randki. Kolejnym charakterystycznym miejscem jest Przejście Świdnickie, za którym znajduje się opera. Jest ona jednym z największych i najbardziej znaczących teatrów operowych w Polsce. Zachwy-
Wro-sław | Zapiski z podróży rzystać z saun, łaźni, masażów wodnych i zabiegów upiększających oraz basenu sportowego i klubu fitness. Cały kompleks uzupełnia jeszcze gastronomia z restauracjami, kawiarenkami i bistro. Wrocław bogaty jest w liczne galerie i centra handlowe. Pasaż Grunwaldzki oraz Arkady Wrocławskie oprócz licznych sklepów i restauracji oferują możliwość obejrzenia najnowszych hitów filmowych w Multikinach. Natomiast w Magnolii można udać się do Heliosa na randkę, gdyż sale kinowe wyposażone są w dwuosobowe kanapy. Naj-
bardziej oblegana jest Galeria Dominikańska. Tam nie można liczyć na ciszę i spokój, ale lody gałkowe są wyśmienite. Kolejnym wielkim centrum handlowym jest Renoma, kiedyś zwana Pedetem. Tuż przed Euro 2012 wybudowany został Stadion Miejski, na którym podziwiać można imprezy sportowe, ale również można się bawić na koncertach. Na chwilę refleksji i powrotu do historii zaprasza nas Ostrów Tumski. Znajduje się tam również słynny „Most Zakochanych” (Most Tumski), na którym pary
zatrzaskują kłódki i wyrzucają kluczyk do Odry, aby ich miłość była wieczna. Warto też wspomnieć o Wyspie Słodowej, gdzie rzesze młodych ludzi spędzają swój wolny czas. Odbywają się tam również różne imprezy zorganizowane, np. Juwenalia czy koncerty znanych wykonawców. Wrocław przygotował wiele atrakcji dla swoich miłośników. Trudno więc wspomnieć o wszystkich miejscach godnych uwagi. Jedno jest pewne, nie można się tu nudzić.
fot. Anastazja Zadorożna
Śladami historii: Bałakława ANASTAZJA ZADOROŻNA
W granatowych wodach bezgranicznego Morza Czarnego, wśród stromych krymskich skał kryje się niewielka zatoka, nad którą jest malowniczo położona miejscowość. Bałakława, czyli po turecku Rybie Gniazdo, nazywa się tak nieprzypadkowo: na zatoce, bezpiecznie ukrytej skałami przed cudzymi oczami, nigdy nie bywa sztormu. Dzięki temu tutaj napływają ryby, aby schować się przed burzą oraz na tarło. Właśnie to miejsce stało się celem mojej letniej podróży. Bałakławę można nazwać jedną z najciekawszych miejscowości południowego wybrzeża Krymu. Z jednej strony – zwykła dzielnica Sewastopola licząca blisko 40 tys. mieszkańców, a z drugiej – malownicza i stara osada, o której wzmianka znajduje się już w Odysei Homera. Można powiedzieć, iż miejscowość oddycha historią: w średniowieczu Genueńczycy opanowali miejscowość i zbudowali twierdzę Czembało, pod skrzydłami której Bałakława stała się portem przeładunkowym w nader intratnym handlu niewolnikami. Dzisiejsze ruiny na wschodniej stronie zatoki zainspirowały Adama Mickiewicza do napisania XVII Sonetu krymskiego. W czasie wojny krymskiej, 25 października 1854 r., w pobliżu tej miejscowości miała miejsce bitwa między wojskami angielskimi a rosyjskimi, która przeszła do historii jako bitwa pod Bałakławą. Po ataku atomowym na Hiroszimę i Naga-
saki Bałakława była wybrana przez rząd ZSRR na budowę tajemniczego schronu przeciwatomowego, który byłby w stanie wytrzymać bezpośrednie trafienie bombą atomową o mocy 100 kT, czyli pięciokrotnie przekraczającą moc bomb zrzuconych na Japonię. Schron budowany był 8 lat, został wyposażony w torpedy oraz okręty podwodne i był przeznaczony dla 3000 ludzi, którzy mogliby samodzielnie tu przetrwać koło 3 miesięcy. Jednak bomba nigdy nie została zrzucona, a wynik wielu zmarnowanych pieniędzy i prac stał się turystyczną atrakcją, a dokładnie muzeum Floty Czarnomorskiej Ukrainy. W „swoim życiu” Bałakława obserwowała nie tylko działania wojenne. Skaliste wybrzeża znanej zatoki przyciągnęli dla nakręcenia takich słynnych filmów jak „Diabeł morski i Safo”. Odpoczynek w takim niezwykłym miejscu przyciąga wielu turystów z różnym
zasobem portfela. Na terytorium Bałakławy znajdują się 3 prywatne jacht kluby, jeden z nich (zgodnie z przewodnikiem) należy do syna prezydenta Ukrainy. Plaże Bałakławy są wąskie, piaszczysto-żwirowe, a samym mieście dodatkowo jeszcze zanieczyszczone. Gdy ktoś woli łono natury, lepiej korzystać z okolicznych dzikich plaż w pobliskich urokliwych zatoczkach, do których można dotrzeć na pokładach małych jednostek pływających bezpośrednio z portu. A wieczorem można pospacerować po długim nabrzeżu, gdzie w licznych restauracjach i barach w dużym asortymencie są oferowane świeżo złowione ryby morskie: cefal, gładzica i inne delikatesy. Taka miejscowość z pewnością zasługuje na uwagę – ciekawa historia, malownicze widoki, dzika przyroda… Tutaj każdy znajdzie coś dla siebie i zabierze do domu tylko najlepsze wspomnienia.
NGS B.e.s.t. | październik 2012 | best.ue.wroc.pl
11
Zapiski z podróży
Okiem podróżnika: Konya ALEKSANDRA KLER
Decyzja o wyjeździe do Turcji pojawiła się zupełnie niespodziewanie. Z początku pomysł ten wydawał się zdecydowanie nieciekawy z perspektywy europejskiego podróżnika, dodajmy lepiej uczciwie – leniwego podróżnika. Kraj, gdzie nie króluje euro, nie wystarczy ładny uśmiech na dowodzie osobistym, aby przekroczyć granicę, a kultura, zwyczaje i mentalność wyraźnie odbiegają od chrześcijańsko-świeckich, specjalnie nie zachęca do postawienia stopy na jego ziemiach... ..Jak to jednak w życiu bywa, jeśli warunki w postaci zagranicznych przyjaciół sprzyjają, żaden szanujący się podróżnik nie omieszka nie wykorzystać takiej okazji. W praktyce, organizacja samej podróży poszła wyjątkowo zgrabnie: wyrobienie paszportu i aktualnego zdjęcia – 1,5 godziny + 2 tygodniowy czas oczekiwania, zakup biletów lotniczych – 5 minut, zdobycie 3-miesięcznej wizy na lotnisku w Turcji – kolejne 5 minut. Nawet bardzo niecierpliwy wakacjowicz nie miałby powodów do jakiegokolwiek narzekania w kwestiach formalności. Niestety, gorzej sprawa przedstawia się w przypadku ubezpieczenia podróżnego. Większość tureckich placówek nie ma podpisanych żadnych umów z polskimi firmami ubezpieczeniowymi, a w przypadku tych, które mają, ubezpieczenie pokrywa zaledwie 50 % kosztów leczenia. Dodatkowo, jeśli mamy kartę EKUZ , koszty leczenia zwracane są dopiero po powrocie do Polski i zaakceptowaniu ich przez firmę ubezpieczeniową. Zdecydowanie odradzam podróżującym do Turcji, zwłaszcza tym bardziej wrażliwym, narażanie się na jakiekolwiek chorowanie oraz polecam uprzednie zabezpieczenie się doraźnymi lekami, gdyż wizyta u lekarza może nas drożej kosztować niż sam wyjazd. Pierwsze wrażenia Podróż do Konyi, ze względu na zakupione bilety, wymagała przesiadki w Berlinie, a następnie w Stambule. Jeszcze w Niemczech moją uwagę zwrócili tureccy podróżni, a wśród nich szczególnie muzułmańskie rodziny. I chociaż już wcześniej miałam okazję spotkać kobiety w burkach, to jednak tym razem ich liczba i różnorodność wyjątkowo mnie zaciekawiły. Nie tylko różniły się wiekiem – od niemalże dzieci do sędziwych starszych pań, sylwetką – od potężnych matron, poprzez mo-
delki i chudzielce, ale i stylem – od zupełnego bezguścia po ikony mody, które śmiało mogłyby się prezentować na międzynarodowych wybiegach. Co ciekawe, nawet niereligijne Turczynki, pomimo 30-stopniowego upału, nie nosiły letnich strojów. Długie spodnie i T-shirt z krótkim rękawem to standard. Podobnie zresztą mężczyźni. Tylko małe dzieci wydawały się przy nich wszystkich na mające przyzwolenie na dostosowanie swojego ubioru do panujących warunków klimatycznych. Jak się później okazało, to nie zbieg okoliczności, lecz wymogi kulturowe, niepisane zasady obowiązujące szanujących się obywateli Turcji. Na szczęście pracownicy lotnisk i placówek służbowych na całym ucywilizowanym świecie charakteryzują się chociaż podstawową znajomością języka angielskiego. Nie zmienia to oczywiście faktu, że im bliżej znajdowałam się celu mojej podróży, tym komunikacja stawała się coraz trudniejsza, aż kompletnie zanikła, kiedy znalazłam się w Konyi. W tej sytuacji instytucja przyjacielatłumacza stała się wręcz niezastąpiona. Niezbędne okazało się również posiadanie własnego podręcznego rozkładu jazdy tramwajów i autobusów oraz podstawowa informacja dotycząca numeru pojazdu i jego finalnej stacji. Ku mojemu zaskoczeniu, na żadnym przystanku, tak samo w centrum jak i na obrzeżach miasta, nie istnieje żadna, ale to żadna, nawet najmniejsza karteczka, z której można by było chociaż wydedukować nasze aktualne położenie. Jedynym wyjściem jest zapamiętanie nazwy stacji docelowej i próba wypytania się kierowcy, dokąd zmierza. Rzecz jasna, trzeba przy tym wykazać się wyjątkowym talentem rozumienia zupełnie niezrozumiałego języka oraz nieziemską cierpliwością w stosunku do naszego rozmówcy. W niektórych krajach, nie tylko w Turcji, zadanie komuś pytania po angielsku by-
12 NGS B.e.s.t. | październik 2012 | best.ue.wroc.pl
najmniej nie oznacza, iż otrzymamy odpowiedź w tym samym języku. Religia Konya jest jednym z mniejszych, ale i zarazem jednym z najbardziej religijnych miast Turcji. Zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, iż mekk jest tutaj więcej niż dużych supermarketów. Co więcej, nie tylko nie da się ich nie zauważyć, ale także nie usłyszeć. Kilka razy dziennie, w zależności od pozycji Słońca na niebie, rozbrzmiewa modlitewna audycja – tak, audycja, to nie jest grajek jak w Kościele Mariackim – trwająca 5-10 minut. I chociaż idea jest może szczytna, gdyż modlitwy te mają chwalić Boga, to jednak pobudka o 4 rano bynajmniej nie jest miłą niespodzianką dla nieprzyzwyczajonych turystów, a tym bardziej dla osób mających problemy ze snem. Klimat Zdecydowanym plusem dla takich zmarzluchów jak ja jest oczywiście śródziemnomorski klimat. Ze względu na kontynentalne położenie, lato w Konyi trwa dłużej, a ciepłe, słoneczne dni sprawiają, iż wakacyjną atmosferę można poczuć nawet po rozpoczęciu roku akademickiego. Z kąpieli słonecznych nie korzystają jednak lokalni mieszkańcy, którzy, ze względu na kulturę i religię, nawet w najcieplejsze dni preferują jesienne płaszcze niż szorty i topy. Na choć trochę bardziej odkryte ramiona turystek panowie patrzą z niekoniecznie miłym zaciekawieniem, a panie najprawdopodobniej w głębi duszy wielce zazdroszczą. Konya to jednak nie tylko ikona muzułmańskiej Turcji, na co przygotowani są bardzo dobrze sprzedawcy. Znajdziemy tutaj sklepy ukierunkowane zarówno na bardziej, jak i mniej zakryte głowy. Należy przy tym zaznaczyć, iż wszystkie klientki są równie sympatycznie traktowane, co z kolei
REALacje odzwierciedla szacunek oraz tolerancyjność dla odmienności, która, paradoksalnie, charakteryzuje Turcję. Kuchnia Książkę kucharską na temat kuchni tureckiej zatytułowałabym „W 80 dni dookoła Turcji z wołowiną i kurczakiem”. Otóż na samym wstępie trzeba wyraźnie wykreślić jakikolwiek udział wieprzowiny w tureckim jadłospisie. Wynika to oczywiście nie z warunków klimatycznych, lecz głównie z religii, która, zgodnie z nauką Koranu, zakazuje spożywania tego rodzaju mięsiwa. Jak gło-
si Księga: człowiek staje się tym co je, a świnie … Cóż, bynajmniej nie chodzi o to, że są w stanie pożreć wszystko, co akurat znajdzie się w ich chlewiku. Istota tkwi dużo głębiej. Mianowicie, samce nie są w ogóle zazdrosne o samice, a zazdrość, chociaż w minimalnej ilości, jest ludziom potrzebna. Zatem, aby być odpowiednio zazdrośni, Turcy, a dokładniej tureccy muzułmanie, pozbawiają się przyjemności spożywania steków, szynki , kiełbasy i innych przysmaków, które są z kolei podstawą kuchni polskiej. Poza tym szczegółem, kuchnia turecka ma wiele wspólnego z innymi wersjami
kuchni śródziemnomorskiej: znajdziemy tu różne odmiany serów typu feta, oliwki na 100 sposobów, sos pomidorowy serwowany przy każdej okazji, a nawet tradycyjne danie na bazie ciasta do pizzy zwane „etliekmek”. Podróż do Konyi polecam przede wszystkim osobom pragnącym poznać głębiej turecką kulturę, niebojącym się spróbować swoich sił w praktycznym wykorzystywaniu języka tureckiego oraz otwartym na poznawanie nowych smaków kuchni śródziemnomorskiej.
Let’s celebrate the games! PIOTR SEMENIUK
Kolonia, miasto w zachodnich Niemczech. Pełne gotyckich kościołów, zachwycające urokiem swoich kamienic, mostów oraz niezwykłych fontann. Ale to nie walory miasta sprawiły, że z końcem sierpnia w mieście zaroiło się od turystów. Magnesem tym był bowiem, odbywający się tu co roku Gamescom. Gamescom to międzynarodowy festiwal gier komputerowych i konsolowych odbywający się w ogromnym kompleksie hal biznesowych – Koelnmesse. Podczas tych targów, twórcy gier oraz ich wielcy fani, mają okazję spotkać się, porozmawiać, ale co najważniejsze pograć w te gry, które wciąż znajdują się w produkcji. Na tegorocznych targach można było upatrzeć parę pozycji, które bez przesady mówiąc, budziły furorę wśród przybyłych. Nie wahali się oni stać w kolejce nawet parę godzin, by moc przekonać się na własnej skórze, czym chcą zachwycić ich producenci tych tytułów. Pierwszą z tych pozycji, w które udało mi się pograć, była nowa gra studia Crystal Dynamics, a mianowicie długo zapowiadany remake przygód seksownej pani archeolog – Tomb Raider. Premiera przypada na 5 marca 2013 roku. Gra ta prezentuje nieco inne podejście do samej postaci Lary Croft. W tej odsłonie Lara nie jest już kobietą, która wyposażona w dwa pistoletu w mgnieniu oka radzi sobie z watahą wilków, czy omija z kocią gracją śmiercionośne pułapki, jednocześnie zbierając w świątyniach dawnych kultur starożytne artefakty. Tym razem jest ona zwyczajna dziewczyna (no może nie do końca – przecież to Lara), która po katastrofie statku, budzi się na nieznanej wyspie, po-
zostawiona samej sobie. Zaczyna walkę o przetrwanie, by ocalić siebie i odkryć tajemnice wyspy, która jak można się domyśleć bezludna nie jest. W grze sterujemy Larą, która dopiero uczy się surivalu, która nie wie, jak to jest zabić kogoś, a zmuszona do tego ma wyrzuty sumienia. Ta Lara nie wychodzi ze wszystkiego bez szwanku, krwawi i cierpi. Jest przy tym bardziej „ludzka”, przez co gracz łatwo się z nią utożsamia. Warto zwrócić uwagę na motyw przemiany głównej bohaterki, która z przestraszonej dziewczyny w końcu staje się tą Larą, którą znamy i kochamy. Z pewnością ta odsłona gry będzie jednym z największych bestsellerów następnego roku. Pójdźmy dalej, w nieco inne klimaty, a mianowicie w nową odsłonę serii Crysis. Znów nakładamy na siebie nanokombinezon, by za pomocą różnorakiej broni siać zniszczenie w szeregach wroga. Oprócz broni znanych z poprzednich odsłon gry, studio Crytek oddało graczom do zabawy miedzy innymi łuk, którym możemy niepostrzeżenie ściągać
wrogów z oddali. Nie będę rozpisywał się tu o trybie single player, bo nie oszukujmy się, w Crysisie ciężko o zawiłą
„fabule”. Jaka by ona nie była, kończy się zwykle na „seek and destroy”. Warto jednak wspomnieć o nowym trybie multiplayer o ciekawej nazwie „Hunter Mode” choć wielu zapewne nazwało by go „zabawą w predatora”. W tym trybie gracze dzielą się na dwie strony konfliktu. Większa ich ilość wciela się w grupę żołnierzy CELL, których statek został zestrzelony na nieznany im teren i muszą przeczekać pewien czas na nadejście pomocy, a co najważniejsze – muszą przeżyć. Na planszy bowiem początkowo dwóch, a potem więcej graczy wciela się w postacie hunterów – żołnierzy w nanokombinezonach, wyposażonych w łuki, którzy mogą stać się niewi-
NGS B.e.s.t. | październik 2012 | best.ue.wroc.pl
13
REALacje dzialni. Ich zadaniem jest wybić wszystkich członków drużyny przeciwnej. Jeżeli choć jeden żołnierz CELL przetrwa przez okres oczekiwania na pomoc, jego strona wygrywa. W przeciwnym razie wygrana idzie w ręce predatoro, to znaczy hunterów. Musze przyznać, że jest to dosyć śmieszny tryb, zwłaszcza gdy w drużynie CELL grają amatorzy, a do huntera dorwie się jakiś pros. I wyobraźcie sobie sytuację, gdy ten właśnie hunter nagle pojawia się w środku pokoju, wybijając po kolei członków przeciwnej drużyny. Gracze biegają jak we mgle, strzelając na ślepo do niewidzialnego wroga… Przypomina Wam to coś? Na targach ukazało się dużo więcej gier, których wiele osób oczekiwało, jak i takich, o których właściwie nikt nie słyszał, albo były to jedynie plotki i dociekania. Takim właśnie czarnym koniem tegorocznego Gamescomu była gra stu-
dia Bethesda – Dishonored. W grze umiejscowionej w steampunkowej rzeczywistości wcielamy się w role Corvo, ochroniarza cesarzowej, fałszywie oskarżonego o jej zabójstwo. Zmuszony do ucieczki poprzysięga zemstę, którą powoli wciela w życie – oczywiście za pomocą gracza. Motyw stosunkowo prosty i znany z dużej rzeszy gier, ale sam bohater wcale taki prosty nie jest, o czym szybko przekonają się jego przeciwnicy. To bowiem doskonale wyszkolony wojownik korzystający w walce z różnorakich gadżetów, a także nadzwyczajnych zdolności i super mocy, jak teleportacja czy soniczna prędkość. Można je wykorzystywać na wiele sposobów, od typowej walki na zasadzie overkilla, do wyrafinowanej skradanki, w której nasze cele będziemy zdejmować dyskretnie i z głową. Warto dodać, że gra czerpie inspiracje
z Thief – starej gry skradankowej, która jest niejako wyznacznikiem jakości, jeśli chodzi o tego typu gry. Ważnym aspektem, o którym warto wspomnieć, jest fakt, że nasze wybory i zachowanie podczas rozgrywki maja znaczenie i znajda swoje odzwierciedlenie w rozwijaniu się fabuły gry. Premiera gry już 12 października, w sam raz by czymś zapchać początek roku ;) Podsumowując, na tegorocznych targach przedstawione zostały tytuły gier, które na pewno wstrząsną branżą w najbliższym czasie. Nie sposób było zobaczyć je wszystkie, podobnie jak nie starczyło by miejsca, by opisać te, które się udało. Ale warto było być tam, w miejscu, w którym skupiła się śmietanka twórców gier i razem z nimi uczcić ich dzieło! P.S. Ale piwo w tej Kolonii mają niedobre. Belgijskie dużo lepsze!
Wspomnienia zielonej wolontariuszki EMILIA WOJCIECHOWSKA
„Po co ja szłam na ten wolontariat? Mogłabym siedzieć w ciepełku i oglądać mecz. Co mnie podkusiło?” – te i podobne myśli kłębiły mi się w głowie, gdy wraz z grupą innych wolontariuszy stałam pod bramami Stadionu Miejskiego we Wrocławiu - przemoczona, przemarznięta i głodna. Co robiliśmy pod stadionem, mimo że nie powinniśmy tam być – o tym za chwilę, ale właśnie, po co ja szłam na ten wolontariat? Chciałam czuć się częścią tej wielkiej imprezy, która może się szybko nie powtórzyć, cieszyłam się na kontakt z kibicami z różnych krajów, a poza tym chciałam zdobyć nowe doświadczenia. Warunkiem dostania się do grona wolontariuszy (650 we Wrocławiu, w sumie blisko 3000 w całej Polsce) było ukończenie 18 lat najpóźniej w marcu 2012 oraz komunikatywna znajomość języka angielskiego. Pierwszym etapem rekrutacji było wysłanie formularza online, gdzie pytano m.in. o znajomość języków obcych, wcześniejsze doświadczenia i motywacje. Następnie należało wypełnić test z podstaw języka angielskiego, który jednak (podobno) nie miał wpływu na ostateczny wynik rekrutacji. Po około dwóch miesiącach otrzymaliśmy zaproszenie na rozmowy kwalifikacyjne, gdzie dopytywano o udzielone w formularzu odpowiedzi (ale mnie na przykład pytano też o ulubioną dru-
żynę piłkarską :D) i sprawdzano znajomość języka w praktyce. Wyniki rekrutacji poznaliśmy w kwietniu. Szczęśliwcy mogli już czekać na szkolenia, które odbywały się pod koniec maja. Warto wspomnieć, że w Miastach Gospodarzach działały 2 projekty – wolontariat miejski i wolontariat UEFA. Wybrałam ten pierwszy, gdyż bardziej podobały mi się obszary zadaniowe (pozwalały na lepszy kontakt z kibicami). Teraz trochę żałuję wyboru, wiedząc, że „uefowcy” po skończonych obowiązkach mogli bez problemu wejść na stadion i obejrzeć mecz, ale mnie również się to udało. I tu wracamy do historii z początku artykułu… Moja grupa, czyli „Obsługa węzłów przesiadkowych – pl. Jana Pawła II”, pracowała jedynie w dni rozgrywania meczów we Wrocławiu. 8 czerwca już mieliśmy kończyć zmianę, gdy otrzymaliśmy SMS z pilnym wezwaniem pod stadion. Gdy tam dotarliśmy, zerwała się ulewa, a my wciąż nie wiedzieliśmy, co się dzieje. Może trzeba pomóc w naprowadzaniu kibiców do od-
14 NGS B.e.s.t. | październik 2012 | best.ue.wroc.pl
powiednich wejść? Może wybuchła panika i trzeba pomóc zapanować nad tłumem? Nie, powód był prozaiczny… UEFA nie zadbała o odpowiednio dużą obsadę w punktach gastronomicznych i po krótkim przeszkoleniu obsługiwaliśmy już kasę, nalewaliśmy piwo, wydawaliśmy zamówienia. Nie powiem, że byliśmy zadowoleni, wprost przeciwnie – nie wiadomo było, czy śmiać się, czy płakać. Ale humory szybko nam się poprawiły – gdyby nie my, mogło dojść do międzynarodowego skandalu – kibice byliby źli, głodni i pozbawieni złocistego, bezalkoholowego oczywiście, napoju. Dzięki temu jednak mieliśmy okazję zobaczyć choćby fragment meczu Czechy-Rosja (stadion robi ogromne wrażenie od środka!), co „sprytniejsi” uciekli z gastronomii i obejrzeli niemal cały mecz. Podczas pracy spotkałam się z bardzo pozytywnymi reakcjami – kibice dziękowali za pomoc, mieszkańcy miasta częstowali nas uwagami typu „super, że jesteście”, nie wspominając już o wdzięczności koordynatorów projek-
REALacje tu czy prezydenta Dutkiewicza (za ratowanie sytuacji na stadionie zwłaszcza). Oczywiście, w Internecie możemy dowiedzieć się, że jesteśmy frajerami, bo pracujemy za darmo, by UEFA mogła zarobić ogromne pieniądze. Szczerze? Wolę być takim frajerem, ale mi przynajmniej chciało się ruszyć tyłek sprzed komputera, wyjść do ludzi i najzwyczajniej w świecie pomagać. Organizacja projektu przeszła moje oczekiwania. Uczestniczyliśmy w profesjonalnych szkoleniach przygotowujących nas do działania, otrzymaliśmy stroje (zielone – stąd tytuł), mieliśmy
zapewnione darmowe przejazdy MPK na czas trwania turnieju, a także zniżki do muzeów, ZOO czy Aquaparku. Wolny czas mogliśmy spędzić w Centrum Wolontariatu przy ul. Legnickiej, gdzie również mogliśmy posilić się zawsze pysznym obiadem czy zrobić zapas napojów od sponsora. Na koniec czekała nas impreza dziękczynno-pożegnalna, w czasie której każdy wolontariusz otrzymał certyfikat potwierdzający jego uczestnictwo w projekcie. Co wyniosłam z uczestnictwa w Wolontariacie Miast Gospodarzy UEFA Euro
2012TM? Na pewno wspaniałe doświadczenia, wspomnienia na lata, ciekawe znajomości, nowe umiejętności, większą otwartość i gotowość do pomocy. Zbliżają się kolejne imprezy sportowe w naszym mieście – MŚ w siatkówce mężczyzn (2014), ME w piłce ręcznej mężczyzn (2016), World Games (2017). Jeśli tylko zobaczycie gdzieś informacje o rekrutacji – nie wahajcie się i aplikujcie! Warto poświęcić swój czas, aby przeżyć niezapomniane chwile, a jeśli trochę Wam się poszczęści, być może spotkacie się z jakimś słynnym sportowcem? ;)
Zapytałam kilku wolontariuszy, dlaczego zdecydowali się uczestniczyć w projekcie i o ich wrażenia:
Sylwia, studentka, lat 20 O akcji Wolontariatu Miast Gospodarzy dowiedziałam się z telewizji, a właściwie to mój tata zobaczył w wiadomościach reklamę tego przedsięwzięcia. Sam interesuje się sportem i wie, że chętnie udzielam się w różnych akcjach oraz lubię wykorzystywać znajomość języków obcych w praktyce. Z wolontariatem, ale nie typowo sportowym miałam do czynienia już dużo wcześniej, kiedy na w szkole brałam udział w różnych akcjach wolontariatu powiatowego. Ponadto uważam, że EURO 2012 to wielkie wydarzenie w Polsce, na skalę światową. Wcześniej impreza o takim prestiżu nie odbywała się tu jeszcze i drugi raz może to się nie powtórzyć. Dlatego chciałam dać coś z siebie, mieć swój udział w kreowaniu wizerunku naszego kraju. Wolontariat dał mi przede wszystkim dużo satysfakcji oraz możliwość sprawdzenia się w różnych sytuacjach. Poznałam również dużo interesujących osób, z różnych części Polski, a nawet świata, w różnym wieku, różnych kultur.
Wojtek, mgr pedagogiki, trener tenisa, lat 31 Na udział w projekcie zdecydowałem się z wielu względów, najważniejsze powody to chęć wzięcia udziału w wielkiej imprezie i możliwość przeżycia ciekawej przygody. Wolontariat dał mi chyba pierwszy raz w życiu powód do dumy z rodaków i z kraju, w którym mieszkam od urodzenia. Spędziłem tylko po kilka godzin w innych miastach organizacyjnych, ale bazując na tym, co widziałem w tym czasie i przez 3 tygodnie we Wrocławiu, mogę stwierdzić, że w czasie Euro panowała w Polsce znakomita atmosfera, czułem pozytywną energię na każdym kroku. Poza tym poznałem wielu ludzi z młodszej generacji i wydaje mi się, że nie jest ona tak skażona balastem przeszłości jak starsze generacje. Wierzę, że ludzie urodzeni w Polsce w latach 90-tych śmiało mogą konkurować we wszystkich dziedzinach z innymi nacjami. Z ciekawostek, pewnej nocy na rynku we Wrocławiu, po pierwszej turze spotkań, pocieszałem czeskiego kibica, który był załamany porażką z Rosją 1:4. Wówczas ze sklepu wyłonił się pewien Polak, który bardzo obrazowo tłumaczył mi „przegracie z nami 5:0!”. Gdy zrozumiał, że jestem Polakiem, stwierdził, że wyglądam na Czecha:)
Mateusz, uczeń, lat 18 Wolontariat był dla mnie nie tylko formą spędzenia czasu, ale tez formą zebrania doświadczenia na przyszłość. To była ciężka praca i odpowiedzialność, ale z drugiej strony doskonała zabawa i świetna forma przeżycia turnieju. Z każdym kolejnym pociągiem wjeżdżającym na stację atmosfera mistrzostw była bardziej wyczuwalna. Najlepsze wspomnienia będę miał związane z Czechami, bo zdecydowanie ze wszystkich kibiców we Wrocławiu to oni bawili się najlepiej. Najfajniejsza sytuacja podczas całego wolontariatu przydarzyła mi się… w tramwaju. W dzień meczu Grecja – Czechy, gdy jechałem do naszego centrum wolontariatu, Czesi momentalnie rozpoznali zielona koszulkę wolontariusza. W czasie jazdy, a do przejechania miałem spory kawałek, kibice zawinęli mnie we flagę narodową, pomalowali w barwy Czech i nauczyli jak mam kibicować ich drużynie. Wolontariat dal mi jeszcze jedną ważną rzecz – przyjaźnie na długi, długi czas. Za każdym razem, gdy spotykałem się z moimi „współpracownikami”, czułem się jak w jednej wielkiej rodzinie. Wolontariusze! Jesteście świetni! Widzimy się na kolejnych imprezach!
NGS B.e.s.t. | październik 2012 | best.ue.wroc.pl
15
REALacje | Subiektywny punkt widzenia
Ania, studentka biotechnologii 22 lata Zgłaszając się na wolontariat w czasie EURO 2012 miałam wiele obaw (czy będę się nadawać, czy dam sobie radę) i nie wiedziałam, czego tak naprawdę się spodziewać, ale ciekawość, jak tak duża impreza wygląda „od kuchni” i dlaczego wolontariat staje się coraz bardziej popularny, zwyciężyły. Już pierwsze spotkania z pozostałymi wo-
lontariuszami i szkolenia rozwiały moje wszelkie wątpliwości i dodały mi trochę pewności siebie. Nie miało znaczenia ile mamy lat, skąd jesteśmy, czym zajmujemy się na co dzień. Każdy był bardzo pozytywnie nastawiony i szybko udało mi się nawiązać nowe znajomości, szczególnie z osobami pracującymi ze mną w jednym obszarze – na przystanku przy Stadionie Miejskim. Dni meczowe, kiedy odbywały się moje zmiany, wspominam nie tylko jako dni ciężkiej pracy, ale też jako bardzo mile spędzony czas. Duży wpływ mieli na to kibice, którzy traktowali nas z sympatią i wspólnie się bawili (nie ważne, której drużynie narodowej kibicowali i jaki był wynik), robili sobie z nami zdjęcia i żartowali, pytając się nas często „Gdzie jest stadion?” albo nazywając nas Irlandka-
mi z racji naszych zielonych strojów. Dobra atmosfera w naszej grupie oraz ta tworzona przez kibiców sprawiła, że mimo zmiennej pogody (upały i wieczorne deszcze towarzyszyły nam przez cały czas) i dużej ilości pracy nie czułyśmy zmęczenia i z uśmiechem odpowiadałyśmy na każde pytanie zagubionych kibiców, którzy zdecydowanie najczęściej chcieli dojechać do Strefy Kibica albo znaleźć sklep z piwem. I mimo że EURO 2012 i Wolontariat Miast Gospodarzy przeszły już do historii, to znajomości dzięki nim zawiązane trwają, a wolontariat okazał się być ciekawym i pożytecznym sposobem spędzenia wolnego czasu. I mam nadzieję, że to dopiero początek mojej przygody z wolontariatem.
Ziołowe cudo czy morderczy specyfik? MARLENA DĄBROWSKA
Na pierwszy rzut oka są to idealne tabletki, bo zawierają sibutraminę, która hamuje łaknienie. Mają jednak rujnujący wpływ na organizm, dlatego są zakazane w Polsce. Niestety w Internecie z dostępem nie ma problemu. Kiedy nadchodzą upalne dni, jedyną rzeczą jaka jest nam potrzebna do szczęścia, to woda i kawałek piasku, ewentualnie trawy do opalania. Jednak dla wielu osób nie jest to tak prosta sprawa. Już wiosną zaczynają się przygotowania do lata. Mowa tu o odchudzaniu. Chcemy zrzucić kilka kilogramów, żeby nad wodą wyglądać lepiej, a właściwie lepiej się czuć. Wiąże się to z morderczą walką z samym sobą, a rezultaty wydają się niewielkie. Nie każdy decyduje się na godziny ćwiczeń, litry wylanego potu i jałową dietę. Dlatego już wczesną wiosną w telewizji pojawiają się reklamy przeróżnych specyfików wspomagających odchudzanie. Tysiące przeróżnych tabletek, herbatek. To wszystko jednak za mało, bo efektów nie widać. Szybko przestajemy wierzyć w cudowną moc ziółek. Zaczynamy szukać czegoś mocniejszego. Przeglądamy tysiące stron internetowych w poszukiwaniu rozwiązania problemu. W końcu natrafiamy na informacje, że są tabletki, całkowicie genialne, które nas wyleczą z kilku kilogramów. Oczywiście nie można ich kupić w aptece, bo niedobry rząd zakazał ich sprzedawania. Na szczęście można je nabyć
bardzo szybko, lecz nielegalnie. Najciekawsze jest, że „sprzedawcy” wcale nie ukrywają, że są to kapsułki pochodzenia chińskiego. Ich głównym składnikiem jest sibutramina – pochodna amfetaminy, co także nie jest tajemnicą. Substancja ta jest stosowana w leczeniu otyłości, potęguje uczucie sytości i hamuje łaknienie, co powoduje redukcję masy ciała przez zmniejszenie ilości tkanki tłuszczowej. (Źródło: hormonalny.pl) Dla wielu osób ta informacja wystarczy, jednak to nie koniec na temat sibutraminy. Ma ona wiele działań niepożądanych: brak apetytu, zaparcia, suchość w ustach, bezsenność, nudności, zawroty głowy czy nadpotliwość. Jest bardzo niebezpieczna dla osób z problemami kardiologicznymi: nieodpowiednie ciśnienie, zaburzenia rytmu serca. Nie zaleca się jej stosowania przy problemach z wątrobą czy nerkami. Powoduje pobudzenie. Na jednym z forów internetowych można przeczytać posty użytkowników, którzy twierdzą, że po zażyciu czują się jakby wypili 15 kaw. Nie można spać, a do jedzenia trzeba się zmuszać. Kiedy dokładniej się przyjrzymy tej substancji, okazuje się, że wpływa w mniejszym lub większym stopniu
16 NGS B.e.s.t. | październik 2012 | best.ue.wroc.pl
na cały organizm, rujnując go. Mamy tu do czynienia z narkotykami, a jak wiadomo one uzależniają, co jest poważnym niebezpieczeństwem. Producent twierdzi, że jest to preparat pochodzenia roślinnego. Natomiast ludzie, którzy je rozprowadzają w Polsce mówią otwarcie, że to nie są ziółka i trzeba się liczyć z konsekwencjami dla organizmu. Dlaczego są one wciąż przez nich sprzedawane? Interes kwitnie, a zbyt wiele nie ryzykują, bo organy ścigania wymierzają za tego typu przestępstwa zbyt małe kary. Na stronie dziennik.pl pojawiła się informacja, że chińskie tabletki odchudzające Meizitang zabiły na świecie kilkadziesiąt osób, a już powstają nawet ich podróbki. Chińscy producenci zapewniają, że są to zupełnie naturalne suplementy diety. Jednak polscy naukowcy dokładnie i kilkukrotnie przebadali te tabletki i werdykt był jednoznaczny - z naturalnością te specyfiki miały niewiele wspólnego.
Subiektywny punkt widzenia
Poradnik – notebook jaki i za ile
czyli jak nie zginąć w komputerowym gąszczu DOROTA FIEDOREK
Nowy rok akademicki zawsze wiąże się z pewnymi zmianami, szczególnie jeśli jest to pierwszy kontakt z życiem studenckim. Dla wielu osób jest to dobry czas, na wymianę czy zakup komputera, który oczywiście jest potrzebny do nauki [jasne, jasne, naaaauuuki;-)]. Nie wszyscy jednak, mają pojęcie na temat sprzętu komputerowego. Oczywistym jest, że student informatyki musi posiadać sprzęt zdolny podołać wymagającym zadaniom. Programując bardziej zaawansowane aplikacje czy modelując złożone sieci komputerowe pomocne są chociażby matryce o wysokich rozdzielczościach. Ale wiadomo, że każdy szanujący się student informatyki, wiedzę na tematy opisywane w tym artykule ma w małym paluszku, dlatego proponowane przeze mnie komputery będą raczej odpowiadać zwykłym śmiertelnikom. Studiujesz w rodzinnym mieście, a może jakaś dobra dusza pomogła ci przytachać twój stacjonarny komputer przez pół Polski? Masz zatem popularnego desktopa, ale marzy ci coś co możesz zabrać na uczelnie, podpiąć pod projektor, albo szybko sprawdzić rozkład jazdy autobusów ? Najlepszym rozwiązaniem będzie zakup netbooka (możesz pomyśleć o tablecie, ale autorka tego tekstu uważa go raczej za zbędny gadżet, zatem nie znajdziesz tu poradnika na jego temat). Zalety tego rodzaju komputerów to niewielkie rozmiary (najwyżej 12,1”) i energooszczędność. Najlepiej kiedy pracuje na baterii 6 komorowej (oznaczenie 6-cell). Netbooki są lekkie, więc można je spokojnie wrzucić w pokrowcu do torebki czy plecaka, bez Konieczności targania ze sobą wielkiej torby i zasilacza. Jedne z najtańszych netbooków, działają na systemie operacyjnym Android, co nie do końca jest dobrym rozwiązaniem. Zazwyczaj jednak ich system to Windows 7 Starter. Ta wersja systemu umożliwia wykonywanie podstawowych operacji, takich jak przeglądanie Internetu, wysyłanie wiadomości e-mail czy tworzenie dokumentów. Jeśli możesz przeznaczyć trochę więcej gotówki, rozejrzyj się za czymś co ma wgraną pełną wersję Windows 7, wiąże się to bowiem z komfortem użytkowania. Jeżeli chcemy mieć sensowny sprzęt, a nie jednorazową zabawkę, ceny zaczynają się od
900 zł wzwyż. Moje propozycje: Samsung N102S ok. 1000zł, dla miłośników oryginalnych wzorów : Acer aspire one d270NU ok. 1300zł. Niższa półka - podstawowe zadania. Jest to grupa dla osób, które potrzebują komputera głównie jako „maszyny do pisania” czyli korzystania z programów: Word, Excel. Procesor Intel Pentium będzie wystarczający, aczkolwiek można znaleźć coś na Intel Core i3, który będzie wydajniejszy i szybszy. Na takim komputerze ( z wyższym procesorem) będziesz nawet mieć szansę dokonywać podstawowej obróbki zdjęć, czy obejrzenia filmów w niezłej jakości, ale nie fullHD. Musisz wiedzieć jaki rozmiar ekranu będzie tobie najlepiej odpowiadał. Obecnie w sklepach większość miejsca zajmują notebooki o przekątnej ekranu 15,6”, jeśli jednak uważasz, że taki rozmiar jest dla Ciebie za mały, znajdziesz coś w rozmiarze 17”, ale nie można się spodziewać tu tak dużego wyboru jak jest to przy popularnych piętnastkach. Osobiście skłaniam się ku procesorom Intel (jest ich większy wybór), ale jeśli wolisz coś produkowanego pod marką AMD to w tej półce cenowej niezłym rozwiązaniem będzie procesor tworzony w oparciu o technologie VISION E2 lub A4. Moje propozycje: Lenovo B570 – ok. 1100 zł, Notebook ACER AS5749Z – ok. 1500 zł, Asus X54C – ok. 1900 zł. Średnia półka Dla osób o bardziej zaawansowanych potrzebach, które chcą zająć się np. obróbką graficzną, albo zagrać w nieco bardziej zaawansowane gry. Ceny laptopów będą się zaczynały od 2300 zł. Podstawą jest procesor Intel i3,i5, lub AMD z serii A6. W tym wypadku karta
graficzna stanowi istotną rolę. Oczywiście karta zintegrowana nie poradzi sobie, tak jak karta dedykowana do grafiki. Chociaż, nie każda jest sobie równa. Najpopularniejsze, a zarazem jedne z najlepiej ocenianych to (w kolejności od najlepszej) : AMD Radeon HD7670M, NVIDIA GeForce GT 630, NVIDIA Ge-
Force GT 525M, NVidia GeForce GT 520M, AMD Radeon HD 6490M. Jeśli zależy ci na dobraniu najlepiej pasującej karty graficznej polecam odwiedzać strony typu notebookcheck.pl gdzie znajdziesz rankingi wszystkim komponentów znajdujących się w laptopie, między innymi kart graficznych. Moje propozycje w cenach około 23002600: Notebook HP Pavilion g6-1343sa, Lenovo IdeaPad G570 ( model z procesorem Intel i5) lub Z570, Dell Inspiron 5110. W okolicach 3000 zł można znaleźć coś na procesorze Intel i7. Przydatne informacje W wyższych cenach znajdziesz już maszyny dla wymagających użytkowników, przede wszystkim graczy. Pamiętaj jednak, że cena to nie wszystko. Nie zawsze to co droższe jest lepsze. Zwracaj uwagę na parametry i staraj się wybrać laptopa z najwyższymi konfiguracjami w swojej klasie cenowej. W opisach możesz znaleźć informację o pamięci RAM. Waha się ona od 2GB do 8 GB. Rozsądny wybór to 4GB, a dla komputerów z wyższej półki od 6GB. Jeśli chodzi o pamięć wewnętrzną note-
NGS B.e.s.t. | październik 2012 | best.ue.wroc.pl
17
Subiektywny punkt widzenia booka, to znajdziesz pojemności od 320 GB do 1 TB (1024 GB). Nie jest to jednak tak bardzo istotny wskaźnik, ponieważ w miarę wzrostu potrzeb możesz dokupić dysk zewnętrzny. Dodatkowe aspekty na które warto zwrócić uwagę to na przykład klawiatura. Ważne aby nie miała dużych przerw między klawiszami, bo skończy się to możliwością otworzenia gospodarstwa rolnego na laptopie. Wiadomo, że nad komputerem się nie je, ale każdy to robi i okruchy mogą wpadać pod obudowę notebooka. Wybierając klawiaturę szukaj takiej, która ma wyprofilowane klawisze, co wiąże się z większym komfortem. Dobrym rozwiązaniem są te, które mają klawisze numeryczne z prawej strony, a nie tylko na górze. Niektóre z komputerów posiadają metalową obudowę. Ich przewaga nad tymi z plastikową, wiąże się z mniejszym nagrzewaniem komputera, ponieważ aluminium lepiej oddaje ciepło. To z kolei jest „zdrowsze” chociażby dla procesora. Kolejnym istotnym aspektem jest ekran.
Te z matową powłoką nie odbijają światła, przez co swobodnie możesz pracować np. na dworze, ale z kolei błyszczące pozwalają na lepsze odwzorowanie kolorów. Zwróć uwagę jak wykonany jest touchpad, nie zawsze przecież mysz komputerowa znajduje się pod ręką. Dobrze wykonany nie powinien powodować zatrzymywania się palca, a jego klawisze muszą poddawać się naciskowi bez większego oporu. Z pozoru są to drobiazgi, ale tak naprawdę jeśli masz zamiar spędzać przed komputerem trochę czasu, ważne, żeby małe niedogodności nie rozpraszały twojej uwagi. Na koniec wspomnę jeszcze o „komputerach przyszłości”, które stały się teraźniejszością. Mowa oczywiście o ultrabookach. Nie każdy wie co to takiego, a już niedługo nikt nie będzie dziwił się słysząc tą nazwę. Jest to odmiana popularnego notebooka. Aby komputer mógł zostać nazwany ultrabookiem, musi spełniać kilka warunków postawionych przez firmę Intel. Przede wszyst-
kim musi mieć w składzie procesor Intel Core i3, i5, i7 drugiej bądź trzeciej generacji. Powinien odznaczać się niewielką grubością (dla urządzeń mniejszych niż 14” będzie to maksymalnie 18 mm. Główną zaleta tego rodzaju komputerów jest długi czas pracy na baterii, mianowicie nawet 8-9 h ! Istotna jest też czas reakcji, którą zapewnić ma dysk SSD lub hybryda SSD z HDD. SSD to inaczej Solid State Drive urządzenie pamięci masowej, służące do przechowywania danych, zbudowane w oparciu o pamięć typu flash, czyli wyłącznie z elementów elektronicznych, zamiast występujących w poprzedzających je konstrukcyjnie dyskach twardych (ang. Hard Disk Drive - HDD) - elementów elektromechanicznych. Mam nadzieję, że w jakimś stopniu rozjaśniłam ci mroki wiedzy dotyczącej notebooków i nie dasz sobie „wcisnąć” notebooka na starym procesorze, z 2 GB ramu i zintegrowaną karta graficzną w cenie 1700 zł.
Black Ops 2 DAWID STASIUK
Co roku półki sklepowe uginają się pod pudełkami gier z logo Call of Duty. Firmy Treyarch i Infinity Ward na przemian wydają kolejne tytuły, prześcigając się, która gra jest lepsza. Tym razem Black Ops 2 odchodzi od tradycyjnej wojny. Czy wyjdzie to graczom na dobre? Kopia kalki? Seria Call of Duty słynie ze swej odtwórczości. O każdej kolejnej części mówi się, że jest to tylko dodatkowy zestaw skórek broni połączony z kilkoma nowymi wybuchami, serwowany w cenie pełnej gry. Mimo to, każda kolejna, wydawana co rok część sprzedawała się świetnie, bijąc rokrocznie coraz to nowe rekordy. Okazuje się jednak, że to nie wystarczyło, bowiem narzekania na odtwórczość musiały być na tyle głośne, że usłyszało je nawet samo Activision. W związku z tym, kolejna odsłona CoD’a, zwana Black Ops 2 zaserwuje cały szereg zmian, nie tylko w trybie dla pojedynczego gracza, ale także w uwielbianym przez miliony ludzi multiplayerze. Tak jest panie generale! Do teraz każde kolejne „Wezwanie Obowiązku” opierało się na dokładnie tym samym, utartym schemacie - źli
Niemcy, bądź Rosjanie starali się podbić świat, a dzielny amerykański naród ( wraz z przedstawicielami innych krajów) przy pomocy wiernej pukawkiwek i dziwacznych mocy regeneracji ratował demokrację i wolność. Na szczęście tym razem ktoś w Treyarch postanowił oszczędzić nam kolejnej tego typu bajeczki i uraczyć trochę mniej sztampowymi pomysłami. Większość gry będzie opierać się na standardowym przebijaniu się przez coraz to nowe hordy przeciwników,. Od czasu do czasu jednak spotkamy się z nowym trybem, który panowie z Activision nazywają Strike Force. W kluczowych momentach rozgrywki będziemy mieli możliwość dowodzenia przyjaznymi oddziałami. Po naciśnięciu jednego klawisza gra przeskakuje w widok z lotu ptaka i pojawia się możliwość ustalenia drogi poruszania się naszych piechurów i pojazdów, oraz określenia, z której strony i w jaki
18 NGS B.e.s.t. | październik 2012 | best.ue.wroc.pl
sposób mają oni zaatakować przeciwnika. Co więcej, po wydaniu wszystkich rozkazów i powrocie do gry sami możemy pokierować jednym z kilku znajdujących się na polu bitwy maszyn zagłady. Najlepsze jest to, że po raz pierwszy w historii serii Call of Duty mamy wpływ na fabułę gry – wynik przeprowadzonych walk nie jest z góry ustalony przez twórców gry, więc każda wygrana i przegrana wiąże się z innymi konsekwencjami, z którymi trzeba się zmierzyć. Trzeba przyznać, że Treyarch naprawdę się stara. Wiatr zmian Treyarch postanowiło kompletnie zrewolucjonizować system klas, który występuje w tej, czy innej postaci we właściwie każdej wychodzącej dziś grze. Dlatego też standardowe koszyczki, do których wkładaliśmy, granaty i perki zastąpione zostały punktami. Każdy
Coolinaria | Trochę kultury?! gracz posiadać będzie określoną liczbę „oczek”, dzięki którym będzie mógł rozdysponować ekwipunek i zdolności. Możliwe jest więc stworzenie tradycyjnej klasy składającej się z jednej broni głównej, jednej broni dodatkowej i kilku perków, bądź na przykład klasy opartej o jeden karabin i pięć, czy sześć uspraw-
nień. Daje to naprawdę olbrzymie możliwości ustawienia rozgrywki pod swój sposób gry. Patrząc w przyszłość Zapowiada się, że Black Ops 2 będzie powiewem świeżości, który od dawna potrzebny był serii Call of Duty. Wszel-
kie zmiany łamiące powtarzane już do znudzenia schematy są mile widziane i wydaje się, że Treyarch podąża w dobrym kierunku. Zresztą, fani CoD’a i tak kupią tę grę dla samego trybu multi, a wprowadzenie kilku nowości raczej nikomu nie zaszkodzi.
Kultura picia piwa: Noteckie Eire ZBYCHOWIEC
Zazwyczaj w tym dziale zajmuję się recenzowaniem różnych „nowości”. Tym razem jednak postanowiłem sięgnąć po klasykę, czyli ciemne piwo Noteckie Eire. Produkt ten, niegdyś dość trudno dostępny, dzisiaj pojawia się coraz częściej w ofertach sieci sklepów spożywczych. nego szczególnego zapachu. Trunek przelany do szklanki spienił się leciutko, ale niezbyt trwale. Po chwili po pianie pozostała tylko delikatna obrączka na ściankach naczynia. Nic dziwnego – gazu było bardzo mało. Piwo ma bardzo ładny, ciemny kolor, pod światło ciemnorubinowy. Noteckie w smaku okazało się bardzo delikatne, lekko karmelowe. Ewidentnie dominują w nim nuty słodowe. Biorąc kolejne łyki miałem wrażenie, że ten smak przypomina mi inne piwo, a mianowicie ukraińskie Obołoń Aksamitne. Po przełknięciu wyczuwalna jest leciutka chmielowa goryczka. Niestety, wadą małej pojemności butelek z Czarnkowa jest to, że piwo znika dosyć szybko. Pomimo że w mojej ocenie nie jest to trunek o jakimś wybitnym
smaku, to pozostawia na tyle miłe wrażenia, że na pewno będę do niego wielokrotnie powracał. fot. Zbigniew Ostrowski
Produkty browaru Czarnków sprzedawane są w charakterystycznych „bączkach” o pojemności 0,33 l. Etykiety utrzymywane są w prostym stylu, który w zasadzie nie zmienia się od długich lat. I trzeba przyznać, że to są jedne z bardziej rozpoznawalnych cech tej marki. Nazwa trunku wypisana jest gotykiem. Niestety, producent poskąpił informacji na temat składu i metod produkcji. Dowiedzieć się możemy jedynie, że jest to piwo naturalne, o zawartości alkoholu 5,6%. Nazwa Eire jest w zasadzie myląca, gdyż można by się po niej spodziewać irish stouta (którego sztandarowym przykładem jest chociażby słynny Guinness), a tymczasem mamy tu do czynienia z ciemnym lagerem. Po otwarciu butelki nie wyczułem żad-
(8 WRZEŚNIA 2012, WYSPA SŁODOWA) | KATARZYNA KINDLIK
Wow, ale czad, genialny pomysł! - mniej więcej tak sobie pomyślałam ujrzawszy kazikowy profil na czerwonym banerze przymocowanym do płotu okalającego budynek Radia i Telewizji. Kult za dwie dyszki, młode wilki (nie kojarzyć z zespołem o tejże nazwie) mające zmierzyć się z legendarnymi kawałkami i klimacik koncertów na Wyspie Słodowej. Zapowiadało się pysznie... Szlachetna idea Odbywały się wprawdzie koncerty nowobrzmieniowe Republiki, Lecha Janerki, Jana Kaczmarka i Prefectu, ale pierwszy raz odebrano pałeczkę starym znanym kapelom i przekazano ją da-
lej. Laureatom Muzycznej Bitwy Radia Wrocław trafił się nie lada kąsek! Sześć młodych zespołów z Dolnego Śląska dostało szansę na rozwalenie systemu własnymi aranżacjami piosenek Kultu. Reguły były proste. Właściwie jedynym
ograniczeniem była ilość utworów. Każdy miał wziąć na warsztat dwa kultowe kawałki i dorzucić dwa własne. Absolutna dowolność wyboru utworu i jego interpretacji. Wymarzona możliwość dla wykonawców, piękna idea łączenia po-
NGS B.e.s.t. | październik 2012 | best.ue.wroc.pl
19
REALacja
Kilka luźnych myśli o Nowych Brzmieniach Kultu
Trochę kultury?! koleń przez muzykę. Ale...
MODELINOWO – WARSZTATY PLASTYCZNE 4 października, godz. 17.00 empik CH Renoma, Wrocław, ul. Świdnicka 40 Zapraszamy na warsztaty pracy z modeliną, na których udowodnimy, że z tego tworzywa można zrobić nie tylko śmieszne figurki. Uczestnicy poznają techniki robienia broszek, zawieszek, kolczyków, breloczków i innych ozdób z modeliny
LUXTORPEDA 4 października, godz. 17.00 empik CH Renoma, Wrocław, ul. Świdnicka 40 Robert „Lica” Friedrich, kiedyś czło-
Kult, Kult, Kult! Po tym miłym zaskoczeniu następuje to, co najbardziej wyczekiwane. Nie da się ukryć, że niektórzy przyszli tylko i wyłącznie na Kult. Kazik, który wcześniej przysłuchiwał się wyczynom młodych, wyszedł na scenę czym wywołał tradycyjny aplauz. Entuzjazm ten utrzymał się do samego końca. Co tu dużo pisać – po raz kolejny pokazali klasę. Zabawne, że nie zagrali żadnego nieznanego mi kawałka (może takie już nie istnieją?). Dobrze, było zobaczyć Kazika w formie i humorze. Nie zapomnę jak zdjął koszulkę i chwycił za wiosło...
ję wybrania się na NBK. Bardzo fajnie, że takie projekty mają miejsce. Jest to ciekawe urozmaicenie i wpuszczanie do krwiobiegu świeżej krwi. Jestem obiema łapkami za! Szkoda tylko, że z tej okazji tegoroczna Pomarańczowa Trasa omija Wrocław... Wszystko pięknie, ale... czyli postscriptum Gardło zdarte, nogi wyskakane, przyjemne uczucie zmęczenia, koncert jak najbardziej udany. Nie podobało mi się tylko zachowanie niektórych ludzi, którzy najwyraźniej mają innych gdzieś. Zapalają sobie fajki i wymachują nimi we wszystkie strony. Całe szczęście, że nie mogli wnieść piwa pod scenę, bo za pewne rozlewali by je z radością na wszystkie strony. Trochę wyobraźni! Mam też dość chłodny stosunek do okrzyków Kazik grać, k**** mać itp. Trochę kultury.
rys. Katarzyna Kindlik
Czegoś brak Zapowiadano wykonania nowe, zaskakujące i unikatowe. Czy takich się rzeczywiście spodziewałam? Może niekoniecznie, jednak byłam ciekawa, co też ci goście wymyślili. Także nie mogę powiedzieć, że się rozczarowałam. Jednak... Występy pięciu pierwszych kapel wywoływały we mnie mieszane uczucia, to uśmiech na twarzy, to grymas, momentami padało stwierdzenie spoko nuta. Trzynasta w Samo Południe zmiękczyła mnie harmoszką (te słabości...). wokalista Lady Perfect ( czy to ma związek z Lady Pank i Perfectem?) ma niezły głos i doprawdy ciekawie się porusza na scenie. Behavior wybitnie nie przypadło mi do gustu ze swoimi hip-hopowymi elementami połączonymi z ostrymi dźwiękami (de gustibus non est disputandum). The Floorators (nomen omen?) zaskoczyło mnie swoimi metalowymi interpretacjami Marysi i Brooklińskiej Rady Żydów (pełen banan na gębce). Snake Charmer wykonało sprytny menewr wpasowując tekst Gdy nie ma dzieci w Ace of Spades Motörhead, jednak już Czterech Jeźdźców zanadto przyśpieszyli. Dość szeroka była plejada moich wrażeń, ale zabrakło w niej CZEGOŚ. Jakiegoś czynnika zapalającego, poruszającego, podrywającego... Jakby powiedział poeta – urywającego pośladki. Coś takiego pozwoliło zespołom takim jak Kult, T.love czy KSU przetrwać trzy dekady na scenie.
W końcu iskra Nieuczciwością z mojej strony byłoby rzec, że tamtego wieczora to COŚ się nie pojawiło. Myślę, że można je było poczuć, słuchając występu FairyTale Show. Chłopaki nie tylko mówią, że tworzą coś innego i synkretycznego. Oni rzeczywiście to robią! Zaserwowali świeże, energetyczne kawałki, których po prostu dobrze się słuchało. Moim zdaniem miarą dobrego zespołu jest to, że wracasz po koncercie i męczysz jego kawałki, bo za tobą chodzą. No i oczywiście chcesz odkrywać nowe. Przynajmniej ze mną ten efekt udało się FTS osiągnąć. Szacunek!
W sumie pozytywnie Mimo, że naszła mnie smutna refleksja pt. co będzie jak zabraknie na polskiej scenie rockowej dinozaurów? Nie żału-
nek Acid Drinkers, później główny założyciel zespołu Arka Noego, obecnie całą swoją energię artystyczną poświęcił formacji Luxtorpeda, która niedawno wydała swój drugi album zatytułowany „Robaki”. Podczas spotkania w salonie EMPIK Renoma muzycy opowiedzą o swojej najnowszej płycie oraz zdradzą jak duży wpływ na ich muzykę ma frontman zespołu. WYTWÓRNIA BIŻUTERII – WARSZTATY PLASTYCZNE 6 października, godz. 12.00 empik CH Renoma, Wrocław, ul. Świdnicka 40 Zapraszamy do stworzenia swojej wymarzonej biżuterii. Przy specjalnych
20 NGS B.e.s.t. | październik 2012 | best.ue.wroc.pl
stołach warsztatowych będzie można doskonalić swoje umiejętności i tworzyć indywidualne autorskie dzieła z koralików. Zapraszamy dzieci od 5 roku życia z rodzicami lub opiekunami. BAM, BAM, BAM – WARSZTATY MUZYCZNE 12 października, godz. 17.00 empik CH Renoma, Wrocław, ul. Świdnicka 40 Dzieci uwielbiają muzykować! Najmłodsi w czasie warsztatów w EMPIKu nauczą się grać na specjalnych rurach BAM, BAM i może będzie to ich pierwszy krok na drodze do muzycznej kariery.
Trochę kultury?!
Gastronomia 28 godz. 19:00
W oparach absurdu rodzi się historia miłości Gastronoma do kebabu. Groteskowa akcja przedstawienia łączy w sobie piękno i wzniosłość romantycznej miłości, bezinteresowny komizm komedii dell’arte oraz napięcie z filmów grozy klasy D. Gastronom niczym dr Frankenstein lub Pigamlion tworzy z mięsa kochankę swoich marzeń. Spragniony miłości jest w stanie posunąć się nawet do morderstwa. W karykaturalnej postaci Gastronoma odnajdujemy jednak cechy nieszczęśliwego, pożądającego akceptacji mężczyzny.
Studio TVP Wrocław: Titus Andronicus 13,14 paź., godz. 19:00
www.filharmonia.wroclaw.pl
www.teatrarka.pl Oskar i Pani Róża 5 paź., godz. 19:00 Ucisz serce 19 paź., godz. 19:00 Sen nocy letniej 26 paź., godz. 19:00 Świątynia Dybuk 27 paź., godz. 19:00 Bal u Hawkinga 28 paź., godz. 19:00
www.teatrpolski.wroc.pl Scena Kameralna: Mayday 2,5,6,7,24 paź., godz. 19:00 3,4,5,25 paź., godz. 18:00 Smycz 11,12 paź., godz. 19:00 Blanche i Marie 18,19 paź., godz. 19:00 Okno na parlament 21 paź., godz. 16:00,19:00
Sala koncertowa Filharmonii: Inauguracja sezonu artystycznego 2012/2013 Koncert połączony z uroczystym wręczeniem Maestro Jackowi Kaspszykowi Medalu Elgar Society 5 paź., piątek, godz. 19:00 Koncert Orkiestry Symfonicznej 12 paź., piątek, godz. 19:00 Koncert Chóru Filharmonii Wrocławskiej 13 paź., godz. 18:00 Koncert Wrocławskiej Orkiestry Leopoldinum 20 paź., godz. 18:00 Recital fortepianowy Karola Radziwonowicza 22 paź., godz. 19:00 Koncert Orkiestry Symfonicznej 26 paź., piątek Kościół św. Antoniego: Koncert w ramach Międzynarodowego Festiwalu Muzyki „Pax et bonum per musicam” 12 paź., godz. 19:00 Oratorium Marianum:
kulturalny rozkład jazdy
www.pantomima.wroc.pl
Scena na Świebodzkim: Kliniken / Miłość jest zimniejsza niż śmierć 3,4 paź., godz. 19:00 Hans, Dora i wilk 10,11 paź., godz. 19:00 Utwór o matce i ojczyźnie 16,17 paź., godz. 19:00 Sprawa Dantona 20,21 paź., godz. 19:00 Poczekalnia.0 25 paź., godz. 19:00 Tęczowa Trybuna 2012 27,28 paź., godz. 19:00
Koncert Chóru Filharmonii Wrocławskiej 28 paź., godz. 18:00
impart.art.pl Spektakle: Niebezpieczna gra Richard Stockwell 1 paź., godz. 19:00 scena kameralna Spotkanie David Hare 23 paź., godz. 19:00 sala kameralna Teatr Piosenki: Leningrad spektakl muzyczny 11,12 paź., godz. 19:00 Robert Kasprzycki Band „Dzień, chwila, moment” 18 paź., godz. 19.00 sala kameralna Stanisława Celińska „Piękny świat” 19 paź., godz. 19.00 sala kameralna Festiwale: 5-ty Avant Art Festival 2-7 paź. 2012r. ul. Mazowiecka 17 4-ty Przegląd Wrocławski Sound 26-27 paź., - piątek Impart, ul. Mazowiecka 17, Wrocław Koncerty: Jazz Jam Session Sławek Dudar Quartet 8 paź., godz. 19.30 wstęp wolny Kawiarnia Autograf Jam Session Blues 16 paź., godz. 19:30 wstęp wolny kawiarnia Autograf ul. Mazowiecka 17 Michał Bajor „Od Piaf do Garou” 21 paź,. godz. 18.00 sala teatralna
NGS B.e.s.t. | październik 2012 | best.ue.wroc.pl
21
AUTOR: GRZESIEK
W
KONKURS
co wieczór wyszłam na dwór, żeby sprawdzić obejście. Kiedy wracałam do domu, zobaczyłam w oddali Annę Jaskólska kłócącą się z Karoliną, po czym Anna wyciągnęła nóż i zadała nim cios Karolinie. To właśnie ona dokonała tego bestialskiego czynu. Gdy komisarz przeprowadzał przesłuchanie, a reporterzy robili zdjęcia, niezauważany tajemniczy mężczyzna stał pod płotem w cieniu i wszystkich obserwował. Po pewnym czasie, jakby zirytowany brakiem zainteresowania , swoim mocnym śmiechem zwrócił na siebie uwagę komisarza. - Kim pan jest? Jak się pan nazywa? - zapytał komisarz Bródka. - Jestem Marian i to ja zabiłem Karolinę. Podszedłem do niej, złapałem za szyję i rozbiłem jej głowę o krawężnik. Miałem już dość jej wiecznego paplania dziobem - wyznał Marian. Komisarz stał i niczym zaczarowany wsłuchiwał się w zimne i opanowane wyznania Mariana. Jednak w tym samym czasie przeraźliwy paraliż przerwał jego zastępca. Podbiegł i oznajmił: - Musimy zorganizować konfrontację i ustalić, kto zamordował Karolinę. - To zbyteczne - odparł komisarz Bródka. - Ja już wiem, kto tego dokonał. Zamordował ją jeden z przesłuchiwanych przeze mnie świadków.
Zagadka kryminalna: Mgła niosąca śmierć 14 Listopada 2011.... Słońce zaszło szybko i o 16 panował już zmrok. Listopadowy wieczór spowijał przeszywający mróz. W powietrzu unosiła się gęsta mgła, która ograniczała widoczność do dwóch metrów. Jak w każdy zimowy wieczór, Anna Jaskólska wyruszyła na krótki wieczorny spacer. Tradycyjnie już, wychodząc tylną bramą, minęła budynek urzędu gminy, a następnie skręciła w ul. Podwale, zataczając koło wokół swojej posesji. W powietrzu wyczuwała dziwny, metaliczny posmak. Już wtedy przeczuwała, że ta noc przyniesie śmierć. Jak w każdą noc latarnie zgasły o 21, a ulicę ogarnęła przerażająca ciemność. Po wejściu do domu Anna udała się prosto do swojego pokoju i zatrzasnęła drzwi. Była już 3 nad ranem, gdy okolicznych mieszkańców zbudził przeraźliwy krzyk. Pierwsza na miejscu zbrodni pojawiła się Jaskólska, która zobaczyła swoją sąsiadkę, Karolinę, w kałuży krwi. To właśnie ona zawiadomiła policję o morderstwie. Po chwili miejsce zbrodni otaczało już sporo gapiów, w tym tajemniczy Marian. Po 10 minutach na miejscu zjawił się komisarz Bródka, który od razu zabezpieczył narzędzie zbrodni. - Pani Anno, czy zauważyła pani coś podejrzanego po przybyciu? - zapytał komisarz Bródka. - Kiedy przybiegłam, zobaczyłam tylko Karolinę leżącą w kałuży krwi, nikogo więcej tu nie było. Ale kiedy wybiegałam z domu, usłyszałam zamykającą się bramkę od podwórza, z naprzeciwka, u Janickich. Z tego co wiem, to Zosia Janicka ostatnio mocno się z Karoliną kłóciła, bo ta odbiła jej mężczyznę. Myślę, że to właśnie ona zabiła Karolinę. Rozmowę komisarza zakłóciła przerażona całą sytuacją Zofia. - Panie Komisarzu! Możemy porozmawiać? - zapytała Ewa, odciągając go jednocześnie od tłumu gapiów. - Myślę, że wiem, kto popełnił tę okrutną zbrodnię. Cała moja rodzina wyjechała na wczasy, więc jak
iesz kto Napisz o z d Wśród o powiedź na best abił? .ue.wro sób , k t rozlosuje óre nadeślą praw c@gmail.com id m ł y o k w s ą i ą Agni o ż d kę powiedź ( e d s r z a k m i L a i t sensac ng y jn Na maile as-Łoniewskiej „Zakręt y) czekamy y d o 2 0 p aździern losu”. ika.
Przychodzi facet do sklepu i pyta: - Macie jakieś bardzo trudne puzzle? - Mamy. Może być pustynia 500 części? - Nie, to na pięć minut. Może coś trudniejszego? - To może ocean 1500 części? - Nie, 10 minut! - No to najtrudniejszy zestaw: niebo nocą. 2500 części. - Naprawdę nie macie nic trudniejszego? Może być trójwymiar... - Niech pan idzie do piekarni po bułkę tartą i poskłada sobie z niej rogalik...
Facet miał kota, który był niereformowalny: wszędzie brudził, wszystko niszczył. Postanowił się go pozbyć, więc wsadził go do samochodu i wywiózł za miasto. Wraca zadowolony do domu, patrzy a kot na fotelu. Złapał znów kota do samochodu i wywiózł do jakiejś wioski. Wraca zadowolony, a kot znów na fotelu. Zdenerwował się i tym razem wywiózł go do jakiegoś lasu.... Po jakimś czasie dzwoni do domu: - Kot jest? - Jest. - To daj go do telefonu, bo zabłądziłem...
aj ym trz ziom po
Numer projektu: POKL.04.01.01-00-311/10
godziny godziny rektorskie rektorskie podczas podczas targów targów 10:00-13:00 10:00-13:00
17 17 października października 2012 2012 godz. godz. 10:00-15:00 10:00-15:00 budynek budynek DCINiE
(nowa (nowabiblioteka) biblioteka)
więcej informacji na stronie Biura Karier: biurokarier.ue.wroc.pl/artykul/targi