NGS B.e.s.t. | październik 2013

Page 1

30 0

s

b es

ro t.ue.w c.pl

numer

10/13

rok XVII

Niezależna Gazeta Studentów UE Wrocław

rm da

y ow

SN | IS

1509-9857

| na kła d

0

| uk zt

e gz em pl ar z


a

tor:

org

n

a iz

www.best.ue.wroc.pl/targowisko

Niezależna Gazeta Studentów UE Wrocław


spis

Głosy zUE treści 4 Harmonogram wydarzeń UE 4 Targowisko 2013 4 RECCOVER EKOnomia 5 Sens ekonomiczny w „Grze o Tron” Polityka 7 Przełomowa jesień dla państw Europy Wschodniej REALacja 8 Student vs Szkocja 11 Moje utalentowane telepatrzydło 12 Jak się kręci lody... nad morzem? 14 Woodstock 2013 B.e.s.t. radzi 9 Dla początkujących Trochę kultury?! 15 Książka 16 50 filmów, które warto zobaczyć 17 Zapowiedź książkowa 18 Capit(o)lny Hair 19 Kulturalny Rozkład Jazdy 20 Sierpniowe niebo - 63 dni chwały 20 Desert Carnival Sport 21 Sambo to nie taniec Rozerwij się! 22 Wróżka Morgana sp. z o.o.

Witajcie! Dziwne prawda? Jeszcze nie tak dawno gorące promienie słońca nie dawały nam spokojnie przejść przez wrocławski rynek, aż tu nagle wiatr deszcz i… październik! Wielu studentów, wraz z początkiem roku akademickiego, nie może dojść do siebie - a to po wakacyjnych podróżach w ciekawe zakątki świata, a to po intensywnej pracy lub, po prostu, słodkim leniuchowaniu. Tego ostatniego nie polecamy o żadnej porze roku. Żeby jednak nieco ułatwić Wam łagodne podejście do lądowania w nowy semestr przygotowaliśmy garść niezbędnych informacji – szczególnie ważnych dla młodych żaków. Ponadto w numerze znajdziecie relacje z letnich wojaży, dzięki którym w przyszłym roku sprawniej i rozsądniej zaplanujecie swój wakacyjny czas. Dla głodnych wiedzy polecamy również tekst o popularnym serialu - zrozumiecie ekonomiczny sens Gry o Tron. Dowiecie się nawet co to jest Sambo! W październiku warto jednak na moment oderwać nos od gazety i odwiedzić organizowane przez NGS B.e.s.t . Targowisko organizacji studenckich i kół naukowych, które odbędzie się 9 i 10 października w holu biblioteki. Czekać na Was będzie wielu entuzjastów studenckiego życia, chętnych by odpowiedzieć na Wasze pytania. Nie może Was tam zabraknąć! Jeżeli jeszcze nie zdecydowaliście, która z form aktywności jest dla Was odpowiednia, to idealny czas i miejsce, aby rozwiać wszelkie wątpliwości i zacząć działać. Do zobaczenia! Dorota Nowak redaktor naczelna

Szukaj nas w sieci: best.ue.wroc.pl, a tam wszystkie teksty z gazety, najnowsze informacje z Uczelni, Wrocławia, Polski, świata i Drogi Mlecznej. Facebook, gdzie znajdziesz wiele konkursów, najświeższych informacji oraz kontakty do nas i innych bestowiczów (wklep: fb.com/ngsbest). best.ue.wroc@gmail.com, po prostu napisz, jeśli trapi Cię jakiś problem, coś ciekawego dzieje się na Uczelni lub gdziekolwiek indziej lub jeśli po prostu chcesz nam posłodzić. Adres redakcji: ul. Kamienna 59, Wrocław, bud. B/F pok. 8/9, tel./fax: (71) 36 80 648 Adres do korespondencji: NGS „B.e.s.t.” Uniwersytet Ekonomiczny we Wrocławiu, ul. Komandorska 118/120, 53-345 Wrocław Internet: best.ue.wroc@gmail.com, best.ue.wroc.pl | Facebook: fb.com/ngsbest Redaktor Naczelna: Dorota Nowak (no.dorota@gmail.com) | Zastępca Red. Nacz.: Magdalena Bieliszak (m.bieliszak@gmail.com) | Redaktorzy: Irmina Andrzejczak, Marlena Dąbrowska, Michał Gulewicz, Dorota Fiedorek, Katarzyna Kindlik, Michał Panacheda, Cezary Pirek, Karolina Tomczyszyn, Krystian Ulbin, Małgorzata Wasiak, Maciej Woźniak | Korekta: Irmina Andrzejczak, Ewa Popowicz, Maciej Woźniak | Marketing & PR: Dorota Fiedorek, Katarzyna Miś, Cezary Pirek, Natalia Skrobich, Jan Tyc, Krystian Ulbin | HR: Dorota Nowak | Foto & Grafika: Katarzyna Miś, Dorota Nowak, Karolina Tomczyszyn | Skład DTP: Katarzyna Miś, Dorota Nowak, Małgorzata Wasiak | IT: Paweł Bednorz, Filip Wójcik | Administracja & Finanse: Katarzyna Miś, Dorota Nowak, Małgorzata Wasiak | Współpraca: Karolina Draczyńska | Okładka: Katarzyna Miś Redakcja zastrzega sobie prawo wyboru, dokonywania skrótów i poprawek stylistycznych w dostarczanych materiałach. Opinie zawarte w artykułach i korespondencjach nie muszą być zgodne z poglądami Redakcji.


głosy zUE

Harmonogram wydarzeń UE we Wrocławiu Rektor i Senat Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu mają zaszczyt zaprosić na Inaugurację Roku Akademickiego 2013/2014. Uroczystość odbędzie się w dniu 3 października 2013 r. o godzinie 12:00 w Sali Audytoryjnej Centrum Kształcenia Ustawicznego Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu ul. Kamienna 43-59. Biuro Karier zaprasza do udziału w kolejnej edycji programu „Mentoring dla studentów”. Udział w projekcie mogą wziąć osoby, które posiadają motywację do rozwoju swojej ścieżki kariery, mają wstępny „pomysł na siebie”, cechują się komunikatywnością, otwartością oraz zaangażowaniem oraz są studentami III roku studiów licencjackich lub I i II roku studiów magisterskich bądź też są absolwentami naszej Uczelni. Rekrutacja do 31 października br. Szczegóły na www.biurokarier.ue.wroc.pl sz

TARGOWISKO 2013 Cóż to takiego?

To niepowtarzalna okazja poznania możliwości rozwijania swoich pasji w organizacjach studenckich i kołach naukowych działających przy Uniwersytecie Ekonomicznym we Wrocławiu. Już od 13 lat z początkiem października nasza Gazeta organizuje spotkanie studentów nowych, jak i dotychczasowych z tymi, którzy już aktywnie korzystają z uroków życia studenckiego. Targowisko pozwala zapoznać się z różnymi dziedzinami studenckiej działalności i zasadami funkcjonowania przeróżnych organizacji. Z pewnością każdy znajdzie tu coś dla siebie. Można oczywiście porozmawiać z przedstawicielami. Ale przede wszystkim dowiedzieć się, jak dołączyć do ich grona. A to wszystko będzie działo się w jednym miejscu: w holu budynku DCINiE (biblioteki).

Dlaczego musisz tam być?

Pozawykładowa działalność studentów jest wysoce ceniona przez przyszłych pracodawców. Dzieje się tak ze względu na to, że w ten sposób zdobywa się cenne doświadczenie w organizowaniu projektów, pozyskiwaniu funduszy, komunikowaniu się i, co najważniejsze: w pracy zespołowej. Dodatkowo działalność w organizacjach studenckich i kołach naukowych daje możliwość poszerzenia swoich horyzontów, jak również powiększenia liczby znajomych. Serdecznie zapraszamy wszystkich studentów 9 i 10 października w godzinach 10.00 - 15.00 do holu biblioteki. Czekać będą na Was uśmiechy na twarzach, liczne konkursy i inne atrakcje. Studentów wieczorowych, zaocznych oraz wszystkich, którzy nie mogą uczestniczyć w tym wydarzeniu, zapraszamy na stronę best.ue.wroc.pl/targowisko, gdzie znajdują się szczegółowe informacje o wszystkich organizacjach oraz zasady rekrutacji.

Chcecie zobaczyć, jak dobrze potrafią bawić się studenci?

Już 9.10.2013 wieczorem, po Targowisku, zapraszamy Was na wspólną integrację podczas cyklicznej przebieranej imprezy Szał Baj Najt – organizowanej przez Zrzeszenie Studentów Polskich. Mała rozgrzewka nim zajęcia na uczelni rozpoczną się na dobre ;)

Telewizja Studencka KampusTV przyjmuje zgłoszenia do programu muzycznego RECCOVER. Szukamy młodych, pełnych pasji i nietuzinkowych wrocławskich kapel grających różnorodną muzykę – od hiphopu po gospel, kończąc na heavy metalu. Masz zespół? Jesteście z Wrocławia? Chcecie nagrać teledysk? Masz pomysł na oryginalną aranżację popularnego hitu? Na maile wraz z opisem działalności zespołu oraz próbką jego twórczości czekamy do 5.10.2013 pod adresem reccover@kampustv.pl. Twórcy Reccover'a zainspirowali się popularnością coverów publikowanych w Internecie. Ideą programu jest promowanie młodych zespołów, które wykonują jeden z dwudziestu utworów z listy, przygotowanej przez twórców programu, we własnej, oryginalnej aranżacji. Główną nagrodą jest profesjonalny teledysk wykonany przez Telewizję Studencką KampusTV, nagranie singla oraz 50% zniżki na nagranie płyty w Sonic Loft Studio. Przewidziane są również nagrody za drugie (nagranie singla i 30% zniżki na nagranie płyty) oraz trzecie miejsce (koncert w klubie Nietota). Więcej informacji na www.facebook.pl/Reccover

4

NGS B.e.s.t. | październik 2013 | best.ue.wroc.pl


EKOnomia

Sens ekonomiczny w „Grze o tron” AUTOR: MATT MCCAFFREY I CARMEN DOROBAT TŁUMACZENIE: MAJA ŚWIRKO [PRZYP. RED.: ARTYKUŁ NIE ZAWIERA SPOILERÓW]

Niedawno zakończył się trzeci sezon popularnego serialu HBO „Gra o Tron”. Serial jest adaptacją zawiłej serii powieści fantasy George’a R.R. Martina Pieśń lodu i ognia, która stała się inspiracją dla komentarzy wszelkiego rodzaju. Podczas gdy skomplikowane i wątpliwej moralności postacie przyciągają wielu krytyków politycznych i literackich, z książek tych można również wyciągnąć wiele istotnych lekcji ekonomicznych.

H

istoria Martina dotyka różnorodnych spraw ekonomicznych, od konsekwencji braku jakiegokolwiek systemu ekonomicznego do problemów dotyczących pieniędzy i finansów publicznych.

Środki polityczne i ekonomiczne

W niniejszym artykule omówimy kilka innych implikacji ekonomicznych w serialu, a zwłaszcza poglądy na temat porządku społecznego i roli, jaką pokojowa współpraca, handel oraz pieniądze odgrywają w organizacji społeczeństwa. Franz Oppenheimer dokonał rozróżnienia pomiędzy „środkami politycznymi” i „środkami ekonomicznym” w organizacji społeczeństwa. Te pierwsze dotyczą redystrybucji bogactwa przy użyciu przemocy. Jednakże, bogactwo tworzone jest tylko przez tych, którzy są zaangażowani w środki ekonomiczne organizacji, które składają się z pokojowej produkcji, handlu i wymiany (1926, str. 24-27). To rozróżnienie jest wyraźnie widoczne w Pieśni lodu i ognia. Ludzie tak różni jak Dothrakowie czy Żelaźni Ludzie to dobre przykłady tych, którzy stosują środki polityczne. Obydwie te społeczności produkują mało lub wcale, w zamian prosperując dzięki przemocy i grabieży. Idealnym przykładem jest motto Domu Greyjoyów „My nie siejemy”. Sugeruje to, oczywiście, że mężczyźni z Żelaznych Wysp jedynie zbierają owoce pracy innych. Dewiza Greyjoyów stanowi bardzo trafny opis państwa, zasadniczo stanowiącego pasożytniczą instytucją, której przetrwanie zależy od grabieży produktywnych populacji. Jednakże podział na polityczne i ekonomiczne środki przejawia się tak-

że bardziej subtelnie. Nawet w całkiem spokojnych częściach królestwa, gdzie porządek społeczny jest utrzymany, a wyzysk mniej widoczny, jasne jest, że interesy władców i podwładnych są inne, tak samo jak środki uzyskiwania własności. Martin przechodzi do serca sprawy w rozmowie pomiędzy Daenerys Targaryen i jej towarzyszem ser Jorahem Mormontem. Daenerys wierzy, że królestwo, którym kiedyś władała jej rodzina, powstanie, by wesprzeć roszczenia do tronu jej brata. Zauważa, że „lud czeka na niego. Magister Illyrio mówi, że szyją sztandary ze smokiem i modlą się, żeby Viserys wrócił z Wąskiego Morza ich uwolnić”. Odpowiedź jaką dostaje jest prosta, choć przenikliwa: „Lud modli się o deszcz, zdrowe dzieci i nigdy niekończące się lato” — powiedział jej ser Jorah — „Nie obchodzi ich gra o tron dostojnych lordów, dopóki są zostawieni w spokoju”. Wzruszył ramionami. „Nigdy nie są”. Myśl, według której zachowania polityczne polegają w gruncie rzeczy na grabieży, pojawia się często w Pieśni lodu i ognia. W innym fragmencie Davos Seaworth zastanawia się nad karierą swojego przyjaciela i współżeglarza — Salladhora Saana, który jest „przemytnikiem… jak i handlowcem, finansistą, znanym piratem i samozwańczym Księciem Wąskiego Morza”. Davos następnie podsumowuje sam do siebie „Kiedy pirat staje się wystarczająco bogaty, robią z niego księcia”.

Pieniądze i społeczeństwo

Oprócz dyskusji nad istotą rządu, w serii można znaleźć wiele innych idei ekonomicznych. Jednym ze znaczących przykładów jest zawarte

w narracji rozumienie roli, jaką odgrywają pieniądze w społeczeństwie. Zwłaszcza, gdy w miarę rozwijania się historii otrzymujemy obraz różnych stadiów rozwoju ekonomicznego, które są ściśle powiązane z postrzeganiem przez poszczególne kultury działalności gospodarczej i pieniędzy. Oczywistym przykładem są władcy koni — Dothrakowie, zdecentralizowana grupa wojujących plemion, które przemierzają wschodni kontynent. Dothrakowie nie zajmują się w ogóle handlem, a do czynienia ze spokojną interakcją społeczną mają wyłącznie, gdy chodzi o ich niejasny system wymiany podarków. Nie używają więc żadnych pieniędzy, a ich cywilizacja całkowicie odzwierciedla ten fakt. Bez systemu bezpośredniej wymiany nie są w stanie produkować dóbr kapitałowych, polegając w zamian na redystrybucyjnych zyskach z podbojów, by przeżyć. Są w większości koczownikami, brak im możliwości (lub chęci), aby produkować lub handlować. Właściwie jedyne stałe struktury w mieście Vaes Dothrak zostały stworzone przez zagranicznych niewolników przy użyciu skradzionych materiałów. Brak złożonego społeczeństwa może być przypisany ich odmowie do wzięcia udziału w jakiejkolwiek działalności gospodarczej i w rezultacie przyjęciu wymiany jako środka do osiągania bogactwa. Jako że pieniądze umożliwiają przedsiębiorcze decyzje potrzebne do rozwoju ekonomicznego, rachunek ekonomiczny jest tak samo niemożliwy u Dothraków, jak w społeczeństwie socjalistycznym. Kolejna faza rozwoju jest reprezentowana przez „dzikich” żyjących za Murem, na północ od Siedmiu Królestw. Nie mają żadnej władzy central-

NGS B.e.s.t. | październik 2013 | best.ue.wroc.pl

5


EKOnomia nej i dumnie nazywają siebie „wolnymi ludźmi”. Pomimo braku tak rozwiniętej gospodarki, jak w Siedmiu Królestwach i braku pieniędzy, dzicy są bardziej postępowi niż Dothrakowie. Istnieje u nich działalność gospodarcza przejawiająca się w formie transakcji wymiany towarów pomiędzy kilkoma względnie pokojowymi grupami. Niemniej z powodu ciągłej wojny z ludźmi z południa Muru, wolni ludzie nie mogą zaangażować się w ciągły handel, planowanie długoterminowe czy współpracę społeczną. Wykluczeni przemocą ze społeczeństwa, są ograniczeni do biedowania w ubogim w zasoby środowisku, zyskując nie więcej niż minimum rozwoju gospodarczego. Po trzecie, Żelaźni Ludzie, tacy jak Greyjoyowie, są raczej średnio zaawansowani, jeśli chodzi o pieniądze. Obsesja podboju prowadzi ich do bagatelizowania handlu i używania pieniędzy, które prześmiewczo określają jako „płacenie złotej ceny”. Wśród ich kultury mężczyźni muszą płacić „żelazną cenę” za wszelkie stroje lub kosztowności. Innymi słowy, wszystko, co ktoś posiada i co ma jakąś wartość, musi być zabrane z ciała zabitego wroga. Pomimo częściowego włączenia przemocą w gospodarkę i życie społeczne Siedmiu Królestw, Żelaźni podejmują świadomy wysiłek, by utrzymać swój starożytni sposób życia oparty na konfiskacie. W konsekwencji ograniczają swoje użycie pieniędzy do stosunkowo niewielkiej sfery. Wyższy poziom wyrafinowania ekonomicznego można odnaleźć w Siedmiu Królestwach Westeros. Polityka Siedmiu Królestw jest podobna do polityki społeczeństw feudalnych, gdzie „ludzie stają się bogaci przez wojny, podboje i szczodrość panującego władcy. Ludzie stają się biedni, kiedy przegrają bitwę lub wypadną z łask monarchy” (Mises, 2006, str. 158). Nie ma znaczenia, czy czytałeś książki, czy nie, ta historia jest ci znana. Napotykając trudności w finansowaniu wojny, która wydaje się nie mieć końca, skarbnik (stanowisko podobne do ministra finansów) wymyśla nowe podatki, jednak są one pobierane, tylko dopóki lud jest w stanie płacić. Rządzący są boleśnie świadomi, że „połowa lordów w królestwie nie rozróżnia opodatkowania od tyranii i w sekundę pomkną do najbliższego uzurpatora,

6

jeśli pozwoli im to zaoszczędzić złamanego miedziaka”. Pożyczanie służy również koronie. Jednak, chociaż daje iluzję otrzymywania darmowego posiłku, mimo wszystko jest drogie i nie stanowi długotrwałego rozwiązania. W pewnym momencie opowieści Cersei Lannister marzy o założeniu własnego banku jako stałego źródła dochodu. Ostatecznością jest stworzenie pieniędzy, co robi lord Littlefinger poprzez znaną w historii praktykę cięcia monet (coin-clipping). Mimo, że nie są tak militarystyczni jak Żelaźni, częste wojny pomiędzy władającymi rodzinami Westeros okresowo niszczą zgromadzone bogactwo „pospólstwa”, jak nazywają ich arystokraci. Przez prawie ciągłe walki wiele ludzi w Siedmiu Królestwach z trudem przeżywa z dnia na dzień. Oszczędzanie, na przykład, jest prawie niemożliwe dla ludu, nawet książęta i arystokraci z trudem mogą cokolwiek odłożyć. Nie dziwne więc, że gospodarka nie rozwinęła się poza wczesne stadia akumulacji kapitału i wydaje się, że zatrzymała się na tym samym poziomie przez setki lat. Przemysłem, który wydaje się rozkwitać i być najbardziej technologicznie rozwiniętym, jest przemysł wojenny, działający na szkodę pokojowego i produktywnego przemysłu. Producenci broni i budujący łodzie są na przykład jasno opisani jako spekulanci zyskujący na politycznym chaosie. Biorąc pod uwagę centralizację władzy w Siedmiu Królestwach i skomplikowaną sieć pogoni za rentą oraz szarych eminencji, które się z nimi łączą, nie jest dziwne, że jawne przykłady rozrzutnych rządów są częste. Turniej Roberta Bartheona wymaga „dziewięćdziesięciu tysięcy złotych monet” na same nagrody. Co więcej, ponieważ Robert chce „ogromnej uczty”, Skarbnik płaci, między innymi, „kucharzom, stolarzom, służącym, śpiewakom, kuglarzom [i] błaznom”. Rada argumentuje to — skłaniając się ku błędowi zbitej szyby — że „królestwo prosperuje” dzięki takim wydarzeniom, a rozrzutne wydatki na turnieje przynoszą również „wspaniałe szansę na chwałę i skromne wytchnienie od ich niedoli”. Takie samo uzasadnienie podawane jest przy innych wydatkach, jak ekstrawaganckie wesele króla Joffreya. Najbardziej rozwinięte systemy gospodarcze w Pieśni Lodu i Ognia

NGS B.e.s.t. | październik 2013 | best.ue.wroc.pl

można znaleźć w tak zwanych Wolnych Miastach. Dziewięć państw-miast wokół Wąskiego Morza chwali się „świątyniami, wieżami i pałacami” dwa razy większymi niż te w Westeros, a co więcej znane są one z handlu tkaninami, dywanami, koronkami, winami i przyprawami. Kosmopolityczne i poliglotyczne Wolne Miasta mają również wiele zyskownych instytucji udzielających pożyczek: „Każde z dziewięciu Wolnych Miast ma swój bank, niektóre nawet więcej niż jeden, które walczą o każda monetę niczym psy o kość”. Banki zapewniają pomoc finansową osobom z zewnątrz, zwłaszcza arystokratycznym rodzinom Siedmiu Królestw, a ich reputacja sprawia, że są głównymi graczami na rynku w grze o tron „kiedy książęta nie są w stanie oddać długu Żelaznemu Bankowi, nowi książęta pojawiają się znikąd i zabierają im trony”. Wolnym Miastom nie są obce polityczne batalie, dzięki którym zyskują wolność, jaką posiadają za wielką cenę. Braavos, obecnie najmłodsze i najpotężniejsze miasto, zostało założone przez zbiegłych niewolników, którzy walczą, by zlikwidować niewolnictwo wszędzie indziej w Wolnych Miastach. Inni także przeszli przez ciężkie lekcje ekonomii. Volantis było najstarszym i największym z Wolnych Miast, jednak straciło swoje bogactwo w próżnym wysiłku podbicia innych miast. Władcy Volantis „preferowali szablę, podczas gdy kupcy i lichwiarze woleli handel. […] Po stuleciu wojen, Volantis upadło, zbankrutowało i stało się wyludnione”. Dopiero po rezygnacji z wojennych aspiracji i odnowieniu pokojowej działalności gospodarczej odzyskało swój dobrobyt. Podsumowując, warto wskazać na to, że Pieśń lodu i ognia oparta jest w dużej mierze na historii średniowiecza, która widziała więcej niż wojny i destrukcję ekonomiczną. Historyczna czy wyimaginowana, gra o tron (wykorzystanie środków politycznych) zapobiega rozprzestrzenianiu się mądrych pomysłów ekonomicznych i wyklucza dobrą politykę gospodarczą. Dzięki Siedmiu Królestwom i ich uzależnieniu od gry o tron, kiedy chodzi o pokój i dobrobyt w Westeros, jedyną rzeczą, jakiej możemy być pewni jest to, że Nadchodzi zima.


polityka

Przełomowa jesień dla państw Europy Wschodniej MICHAŁ PANACHEDA

W momencie, gdy światowe media elektryzują się napiętą sytuacją w Syrii, bardzo ważne sprawy z perspektywy Polskiej dyplomacji, jak i całej Unii Europejskiej, dzieją się na wschód od naszej granicy.

W

październiku odbędą się wybory prezydenckie w Gruzji oraz Azerbejdżanie, a w listopadzie Wilno będzie organizatorem szczytu Partnerstwa Wschodniego. Dlaczego z punktu widzenia naszego kraju jest to takie ważne? Polska i Szwecja zainicjowały program Partnerstwa Wschodniego, czyli cykl spotkań i działań, które mają na celu przybliżyć państwa, tj. Gruzję, Armenię, Azerbejdżan, Mołdawię, Ukrainę i Białoruś do integracji z Unią Europejską oraz pomóc w reformacji ich systemów, które powinny zmierzać ku „pełnej” demokracji. Na ten moment Białoruś jest jedynym państwem wyautowanym z programu, nieuczestniczącym w jego działaniach. Pozostałe państwa czynią z roku na rok coraz większe postępy, aby zbliżyć się ku Europie. Szczyt Partnerstwa Wschodniego odbędzie się 28-29 listopada br. w Wilnie. Będzie on szczególny dla Gruzji i Mołdawii, które parafrazują umowy stowarzyszeniowe z Unią Europejską oraz porozumienie o pogłębionej i całościowej strefie wolnego handlu (DCFTA). Jest to milowy krok w sprawie integracji i zbliżenia do Unii Europejskiej. Prawdopodobnie powyższe umowy z UE podpisze również Ukraina. Armenia dąży do jak najszybszego podpisania podobnych porozumień, ale negocjacje z przedstawicielami europejskimi wciąż trwają i raczej nie ma szans na to, by zakończyły się do czasu rozpoczęcia szczytu w Wilnie. Dla Gruzji, Mołdawii oraz Ukrainy umowy stowarzyszeniowe są przedsionkiem do wejścia w struktury Unii Europejskiej. Dzięki podpisanym porozumieniom zwiększy się wymiana handlowa między tymi państwami i krajami UE, co korzystnie wpłynie na konkurencyjność na rynkach europejskich, jak i pozwoli firmom z państw wschodnich na szybszy rozwój dzięki szerszej gamie rynków zbytu proponowanych towarów. Umowy stowarzyszeniowe to nowy rozdział w historii Gruzji, Moł-

dawii i Ukrainy, które otrzymają kolejną partię unijnych regulacji, których wprowadzenie będzie konieczne, aby móc myśleć o pełnej integracji z Unią Europejską. Polsce, jako inicjatorowi Partnerstwa Wschodniego, szczególnie zależy na pozytywnych zmianach u naszych wschodnich sąsiadów. Gdyby Unia Europejska rozszerzyła się na wschód, jej granica przesunęłaby się dalej od Polski. Wpłynęłoby to korzystnie na nasze bezpieczeństwo i wiele spraw związanych chociażby z migracją i uchodźcami. Na początku artykułu wspomniałem o wyborach prezydenckich w Gruzji oraz Azerbejdżanie. Dlaczego są one tak ważne? Po pierwsze ze względu na ich przebieg. Czy będą to kolejne wybory przeprowadzone w uczciwy i demokratyczny sposób na Zakaukaziu? Po drugie, czy polityka nowo wybranego prezydenta będzie nadal proeuropejska? W Azerbejdżanie wybory odbędą się 9 października. Opinia publiczna typuje, iż wygra je obecny prezydent, czyli IIham Alijew, którego rodzina rządzi państwem od ponad 20 lat. Same zaś wybory mają nie być w pełni uczciwe i demokratyczne. W 2009 roku wprowadzono do konstytucji poprawkę, w ramach której zniesiono limit kadencji prezydenta. Opozycja ma problemy z zarejestrowaniem swojego kandydata, Rustama Ibragimbekowa - laureata Oscara i światowej sławy scenarzysty. Mimo tych trudności można powiedzieć, że Azerbejdżan stara się być proeuropejski i powolnymi kroczkami zbliża się do Europy. Odmienną sytuacje obserwujemy w Gruzji, gdzie wybory będą uczciwe i w pełni demokratyczne. Przypomnijmy, iż gruzińskie wybory parlamentarne w 2012 roku były pierwszymi demokratycznymi wyborami na Zakaukaziu i było to pierwsze pokojowe przekazanie władzy w tym rejonie Europy. Wybory w Gruzji odbędą się 27 paź-

dziernika br. Walka o fotel prezydenta powinna rozegrać się między trójką polityków – Giorgim Margwelaszwilim, Dawitem Bakradze i Nino Burdżanadze. Największe szanse na wybranie ma przedstawiciel rządzącej partii Gruzińskie Marzenie – Giorgi Margwelaszwili. Ewentualny zwycięzca obejmie swój urząd 1 stycznia 2014 roku i jego pozycja, przez wprowadzone poprawki w konstytucji, będzie pomniejszona do reprezentowania kraju na arenie międzynarodowej. Prawdziwa władza i prerogatywy przejdą w ręce premiera. Mimo to walka o prezydenturę w Gruzji jest bardzo ciekawa. Ukaże ona faktyczne poparcie gruzińskiego społeczeństwa dla kandydata partii rządzącej, jak i partii obecnego prezydenta Micheila Saakaszwilego – Zjednoczonego Ruch Narodowego – Dawita Bakradze. Wyniki będą odzwierciedleniem opinii Gruzinów wobec rocznych rządów premiera Iwaniszwilego i jego partii – Gruzińskie Marzenie. My, jako Polacy, powinniśmy promować integrację europejską i pomóc naszym bliższym, jak i dalszym sąsiadom w drodze do demokracji. Jeszcze 20 lat temu sami oczekiwaliśmy, iż Zachód wyciągnie do nas pomocną dłoń. Bądźmy konsekwentni. Skoro mamy możliwość, pomóżmy innym oczekującym pomocy z zewnątrz. Nasz rząd poczynił starania, będąc inicjatorem Partnerstwa Wschodniego, ale co my, zwykli obywatele, możemy zrobić? Podróżujmy do państw Partnerstwa Wschodniego, spędzajmy tam wakacje. Nie bójmy się tych krajów. Panuje w nich spokój, a życzliwość ludzka nie zna granic. W miarę możliwości kupujmy produkty wytwarzane w tych państwach. Młodzieży – wyjeżdżajcie na wymiany młodzieżowe, seminaria – promujcie integrację oraz pokój. Nawet tak drobne czyny mogą prowadzić do lepszego jutra zarówno dla państw Partnerstwa Wschodniego, jak i Polski.

NGS B.e.s.t. | październik 2013 | best.ue.wroc.pl

7


REALacja

Student vs Szkocja KAROLINA TOMCZYSZYN

Znasz angielski? Chcesz poznać ludzi z różnych zakątków świata? Marzysz o plaży i spokojnym szumie fal? Jeśli na dodatek nie straszny jest Ci szkocki akcent, to pakuj walizki – widzimy się w Edynburgu!

fot. Karolina Draczyńska

P

iękne miasto z czterema uniwersytetami, na których na pewno znajdziesz kierunek odpowiadający Twoim zainteresowaniom. Tym, którym nie odpowiada oferta uczelni, proponuję naukę w college’u. Każdy znajdzie coś dla siebie. Dobrym przykładem na to są dwie piękne dziewczyny, oczywiście z Polski, których nie da się nie lubić. Jedna z nich jest moją najlepszą przyjaciółką. Odwiedziłam ją w te wakacje i mogłam choć troszkę posmakować studenckiego życia na obczyźnie. Właściwie obczyzna ta robi się coraz mniej obca, gdy co chwilę można usłyszeć na ulicy język polski. Nie mogłam wyjść ze zdziwienia, jak dużo rodaków osiedliło się w tym mieście. Jest się pod wrażeniem, gdy kasjerka w Lidlu mówi do Ciebie: „dzień dobry”, gdy podczas obiadu rozmawiasz z kelnerką o tym, jak długo jest ona na emigracji, gdy w centrum przechodzisz obok rozmawiających ludzi i słyszysz znajome wykrzyknienia (wszyscy wiemy, o co chodzi ;)). Wracamy do tematu, bo przecież miałam rozprawiać o studiach! Pewnego wieczoru w trójkę usiadłyśmy sobie w pubie (oczywista oczywistość) i rozmawiałyśmy o różnicach w studiowaniu w Polsce i Szkocji. Z rozmowy wynikło, że studia w Edynburgu to fajna sprawa. Można pogodzić studia z pracą, co w Polsce wydaje mi się dość trudne. Na jednej ze stron internetowych poświęconej studiom w Anglii wyczytałam, że na uczelni studenci spędzają 15 godzin tygodniowo, resztę czasu na naukę organizują sobie sami. Mam tu na myśli pisanie esejów i pracę w grupach nad projektami. Potwierdzenie tego znajduję

8

u dziewczyn. Studiują i pracują jednocześnie. Nie wyobrażam sobie czegoś takiego na Uniwersytecie Ekonomicznym. W poprzednim semestrze spędzałam na uczelni czas od rana do około godziny 16. Kolejną różnicą jest to, że podczas gdy my mamy kolokwia i egzaminy, one piszą eseje. Szczerze powiedziawszy, nie wiem, co jest gorsze. Następnym elementem różniącym nasze kraje, jeśli chodzi o studiowanie, jest to, że w Szkocji nie ma większego

problemu z otrzymaniem stypendium. W dodatku jeśli jesteś na kierunku artystycznym (w tym przypadku w college’u), dostajesz darmową wyprawkę- mam na myśli, farby, węgielki i resztę rzeczy, które są potrzebne na tym kierunku (nawet aparat!). Teraz padniecie, jak to przeczytacie! Mają bibliotekę otwartą 24 godziny na dobę! Nie mieści mi się to w głowie, ale jest to naprawdę duże ułatwienie dla studentów. Wyobraź sobie sytuację, że zabrakło dla Ciebie w naszej bibliotece książki do wypożyczenia i możesz korzystać tylko z tych na miejscu, a musisz się z niej uczyć na jutrzejsze kolokwium. Co zrobisz? Możesz zostać i uczyć się alldayallnight, bo nikt Ci nie będzie w tym przeszkadzał, ha! Jeśli dotąd wszystko wyglądało dla Ciebie zbyt pięknie, to wreszcie mam

NGS B.e.s.t. | październik 2013 | best.ue.wroc.pl

w zanadrzu małe „ale”. Szkoci to ludzie bardzo uprzejmi, chętni do pomocy i z uśmiechem reagujący na wieść, że pochodzisz z Polski.Trzeba być przygotowanym na fakt, że jest to inny naród, z innymi tradycjami, więc podanie ręki, by się przywitać, nie wchodzi w grę.Możesz z nimi przebalować całą noc, ale na drugi dzień nie dziw się, bo mogą nie zwrócić na Ciebie uwagi, przechodząc obok korytarzem. Dziewczyny choć studiują w Edynburgu, żyją tam, to jednak większość ich znajomych stanowią ludzie polskojęzyczni. Nie wiem, z czego to wynika. Może z faktu, że miejscowi nie są przesadnie otwartymi ludźmi? Może dlatego, że ciągnie swój do swego? Jeszcze o jednym chciałam wspomnieć. Dotyczy to bardziej dziewczyn niż chłopaków. Moje Drogie, jeśli chcecie w piątkowy wieczór iść do klubu potańczyć i wtopić się w tłum, oto moja rada: odsłońcie jak najwięcej. Stojąc przed klubem i widząc dziewczyny, które wchodziły do środka, poczułam się ubrana co najmniej nieodpowiednio. Nie, żebym nic na sobie nie miała! Po prostu, przy nich poczułam się, jakbym była w stroju odpowiednim do rozmowy kwalifikacyjnej. True story. Jeśli chcecie znać moje zdanie na temat studiowania w Edynburgu, oto ono: spoko opcja, która daje dużo możliwości, ale ja bym się nie zdecydowała na to. Dlaczego? Po pierwsze, lubię to, co już znam. Po drugie, szkocki akcent. Po trzecie, pogoda. Na zmianę pada, wieje, świeci słońce i jest ciepło. Po czwarte, wszyscy jeżdżą złą stroną ulicy (przystanki autobusowe też stawiają odwrotnie)! Świat nie kończy się na Edynburgu, są inne kraje, inne uczelnie i trzeba korzystać z tego, co nam oferują. Innego życia nie będzie, więc nie ma się czego bać i trzeba działać!


B.e.s.t. radzi

Dla początkujących MACIEK WOŹNIAK

Łołołoł, już październik?! Co się stało z wakacjami? Przecież miały trwać ponad 4 miesiące! Teraz to się dopiero zacznie... Całkiem nowy rozdział w życiu. Zapraszam do subiektywnego poradnika dla „kotów”. To znaczy Was, pierwszoroczniacy ;)

Od

razu ostrzegam – w tym krótkim kawałku tekstu pojawi się sporo oczywistych oczywistości. Zacznę od tego, co dość typowe. Ten etap edukacji niesie ze sobą OGROM możliwości. Nie można ich wszystkich wykorzystać, ale brak choćby podejścia do kilku byłby wręcz przestępstwem. Tak, tak – lenistwo to jeden z grzechów głównych. Niestety- bardzo rozpowszechniony.

Chcesz zmieniać świat? Zacznij od samego siebie. Tutaj mamy pole do popisu. Ludzie idący na studia (oczywiście nie wszyscy, ale wydaje mi się, że jest to dość spora grupa) często narzekają na siebie i swoje życie. To, rzecz jasna, coś całkowicie normalnego. Nie ma ludzi bez problemów na tym etapie dojrzewania. W tym wieku nierzadko narzeka się na kilka sfer życia. A to, że jest się zbyt nieśmiałym, a to, że nie przykłada się do nauki tak mocno, jak by się chciało, a to, że nie można nawiązać żadnych nowych znajomości, a to, że nikt nie wierzy w to, że odniesie się sukces. Te problemy „stoją” dość wysoko w piramidzie potrzeb Maslowa. Ale… niespodzianka! Nie ma lepszego czasu na metamorfozę niż początek studiów. Prawdę mówiąc, oprócz Waszych znajomych, którzy przyjechali tutaj z Wami, nie zna Was w tym miejscu nikt. Czy nie są to idealne warunki? Większość z Was specjalnie przyjeżdża do Wrocławia po to, by dalej się kształcić. W swojej poprzedniej grupie administracyjnej (34 os.) miałem dosłownie DWIE osoby, które były wrocławianami, w dodatku wcześniej w ogóle się nie znały. Resztę stanowiła zbieranina ludzi z całej Polski. Zatem następuje reset. Naprawdę nigdy nie marzyliście o tym, by zacząć wszystko od nowa i zrobić dużo rzeczy tak, jak byście chcieli? Teraz stanowicie czyściutką kartkę papieru. Ale to nie jest zwykła kartka. Byle kto nie do-

staje się tutaj na studia. Ta kartka jest z najwyższej półki. Możecie ją teraz wypełnić w taki sposób, o jakim zawsze marzyliście. Oby to były tylko dobre przemiany ;)

„Nigdy nie ma się drugiej okazji, żeby zrobić pierwsze wrażenie.” Bardzo mądra sentencja. Nie bez przyczyny pozwoliłem sobie na posiłki w postaci słów A. Sapkowskiego. Jak przejmować wzorce, to tylko od najlepszych. Z badań, a jakże, amerykańskich naukowców wynika, że nasze pierwsze wrażenie ma w ok. 90% przypadków wpływ na to, jak w dalszym ciągu postrzegamy daną osobę. Wiadomo, że dane te zostały zebrane na próbie losowej, ale daje to trochę do myślenia. Aż wstyd się przyznać, ale jest tu coś na rzeczy - poznaję po sobie. Jednak nic się na to nie poradzi, taka ludzka natura. Faktem natomiast jest, że można tę „słabostkę” umiejętnie wykorzystać. Znowu uogólniając, większość ludzi to wzrokowcy. Dlatego np. umiejętnie dobrany ubiór może zdecydowanie podnieść ocenę naszej osoby (równie dobrze jednak ją deprecjonując, jeśli efekt będzie odwrotny do spodziewanego). Na studiach bardzo wysoko ceni się jednostki zorganizowane. Zwłaszcza, że na wszystkich uczelniach panuje administracyjny i komunikacyjny burd… bałagan. Dlatego też ważnym jest, by grupa szybko się ze sobą spotkała (jeśli mieliście integrację/e podczas wakacji, to nawet lepiej) i wybrała osobę zwaną starostą. Idealne atrybuty starosty to: komunikatywność, elokwencja, pozytywny stosunek do prawa (w sensie przepisów) i administracji. Na studiach nikt się o nikogo nie troszczy w takim stopniu, z jakim mieliście do czynienia wcześniej. Starosta, będący rozwinięciem funkcji przewodniczącego z liceum/technikum, stanowi Wasz główny kontakt z uczelnią i pozostałymi grupami. Oczywiście do tej

odpowiedzialności dochodzą pewne profity. Przed pójściem na studia często mówiono mi, że stanie w kolejce do dziekanatu to rzecz niewypowiedzianie irytująca. Byłem okłamywany. To prawdziwa męka! Będąc jednak starostą, ma się niepisane pierwszeństwo przy wchodzeniu do dziekanatu. Tzw. drugie drzwi. Chcąc coś załatwić w tym smutnym miejscu, najlepiej jest poprosić o to starostę. Długo czekać nie będzie, a jeśli dana sprawa leży w zasięgu jego kompetencji, to w zamian za sztukę studenckiej waluty (PIWO!) można szybko otrzymać decyzję/zaświadczenie/papierek od władz uczelni. Także dobrze jest wybrać na to stanowisko osobę, która lubi udzielać pomocy innym. Ale trzeba pamiętać o tym, że starosta też człowiek i warto dać mu trochę odpoczynku. W końcu to nie goniec, tylko Wasz kolega.

Komunikacja Po wybraniu starosty następną (a może nawet wcześniejszą?) istotną rzeczą jest założenie grupowego adresu e-mail. Chcąc się sprawnie kontaktować z prowadzącymi, czy też między grupami, taki adres jest rzeczą nieodzowną. Na początku zajęć zostaniecie poproszeni o przesłanie wiadomości powitalnej. Prowadzący odwdzięczą się zapewne sylabusami, potrzebnymi na ćwiczenia listami zadań, slajdami z wykładów bądź też innymi ważnymi informacjami (np. tak wyczekiwanymi: o braku następnych zajęć :D). By jakoś ułatwić i sobie, i innym życie, polecam wybrać odpowiedni adres. Najlepiej, by w nazwie pojawiła się liczba nawiązująca do roku rozpoczęcia studiów, nr administracyjny grupy, nazwa kierunku (+ ew. wydziału). Chyba dobrym adresem jest np. zif.fir.02.2013. Hasło, które znać mogliby tylko członkowie grupy, powinno być niezbyt skomplikowane i jakoś z waszym kierunkiem. O Facebooku chyba wspominać nie muszę. Wierzę w to, że tuż po ogło-

NGS B.e.s.t. | październik 2013 | best.ue.wroc.pl

9


rys. memy.pl

B.e.s.t. radzi szeniu wyników rekrutacji wiele osób utworzyło nowe grupy na tym popularnym wśród studentów portalu. Ważną rzeczą jest, byście na bieżąco się tam udzielali, bo to może pomóc w pewien sposób zacisnąć między Wami więzy. A jak wiadomo: w kupie raźniej! Wracając jeszcze na chwilę do maili: koniecznym jest przestrzeganie kilku zasad. O ile każdy ma swój własny styl pisania, o tyle wypada wykazać się znajomością internetowego savoir-vivre. Wcześniej może nie spotykaliście się ze specjalnym doborem tematu wiadomości, jednak w kontaktach z pracownikami uczelni trzeba o tym pamiętać. Głównie z tego powodu, iż widząc odpowiednio sformułowany nagłówek, pracownik ów szybciej może wyszukać Waszą wiadomość w swojej skrzynce. A często jest tak, że nawet z niecierpliwością na nią czeka. Więc odrobina kreatywności w stawianiu kawy na ławę na pewno nie zaszkodzi. Drugą kwestią jest rozpoczęcie wiadomości. Nawet sobie nie wyobrażacie, ile krzywdy ludzie wyrządzili mi, gdy musiałem czytać wiadomości od nich zaczynające się od „witam”. Otóż tego słowa używa gospodarz, gdy pierwszy raz widzi się ze swoimi gośćmi. Krótkie „dzień dobry” czy „dobry wieczór” tudzież „Szanowna Pani/Szanowny Panie” są najlepszymi rozwiązaniami. O zachowaniu zasad ortografii i interpunkcji wspominać chyba nie muszę? I ostatnie: podpis. Fajnie, że grupa ma swojego maila. Fajnie, że dzięki temu można korzystać z jej książki adresowej i z tego adresu załatwiać swoje sprawy z prowadzącymi. Gwoli informacji chciałbym tylko przekazać, że wielkim nietaktem jest brak podpisu

w wysłanej z grupowego maila wiadomości. Wszyscy prowadzący piętnują tę faux pas. Zapominając o tym, często możecie się spotkać już na zajęciach z ich dość ostrą reakcją na zaistniałą sytuację. Ale z praktyczniejszego punktu widzenia, prowadzący po zobaczeniu podpisu może konkretnemu studentowi pomóc w danym zagadnieniu z większym zapałem, niż po rzuceniu okiem na „anonima”.

Niech pewną formą podsumowania tego akapitu będzie krótki kawał, którym chciałbym się z Wami podzielić, a który może skłonić do pewnej refleksji Przychodzi Warszawiak do pubu: -Whisky poproszę! -Z lodem? -Bez loda, hehehehehe. -A słomkę panu podać, czy Pan sobie z butów wyjmie? Oczywiście informuję, że nie mam nic do warszawiaków ;)

Jak tak

Cię Cię

widzą, piszą…

A oceny na koniec semestru z byle czego się nie biorą. Lepiej być w dobrych stosunkach z prowadzącymi, którzy mogą wtedy wystawić „na zachętę” Dla wszystkich pierwszaków mamy specjalny konkurs, w którym do wygrania jest... niespodzianka. Zdradzimy tylko, że zwycięzca otrzyma coś, co pozwoli mu w ciekawy sposób spędzić w gronie znajomych długie jesienne wieczory. :-) Zadanie nie jest trudne: wystarczy, abyście w kilku zdaniach opisali najciekawszą, najbardziej zaskakującą rzecz jaka spotkała Was, na naszej

10 NGS B.e.s.t. | październik 2013 | best.ue.wroc.pl

lepszą ocenę, niż toczyć z nimi wojnę i brutalnie w niej polec. I im, i Wam będzie łatwiej.’

Aktywnym być

Dłużej się nie rozpisując: jedną z powszechniejszych i ważniejszych potrzeb ludzi jest pragnienie bycia docenianym i czasami wręcz nieodzownym dla innych (przecież nie możemy być otoczeni samymi egoistami!). Co więcej, można tę potrzebę realizować i pogodzić z dobrą zabawą oraz zdobywaniem wiedzy. Już 9 i 10 października w holu naszej biblioteki rozpocznie się organizowane przez B.e.s.t.- a Targowisko organizacji i kół studenckich działających na terenie naszego uniwersytetu. Jest to doskonała okazja, by sięgnąć do źródła i dowiedzieć się czegoś o nich, a później może nawet sprawdzić swoich sił w (co najmniej) jednej z nich. Szczerze polecam chociaż pobieżne przyjrzenie się kilku. Sam na takim wydarzeniu nie byłem, czego do tej pory żałuję. Może dzięki temu szybciej trafiłbym do redakcji i mógłbym wcześniej zacząć rozwijać się jako „osoba pisząca”? Przed przekroczeniem progu uczelni nawet nie myślałem o tym, że (teoretycznie) będę mógł dotrzeć do co najmniej 3000 osób. A teraz proszę, piszę tutaj - dla Was. Nieskromnie powiem, że bardzo pozytywnie to na mnie wpływa. Życzę Wam, byście po pierwszym roku też mogli czuć się niejako spełnieni, będąc członkami działającej na korzyść wszystkich studentów organizacji. Powodzenia! uczelni w pierwszych dniach nauki. Może będzie to nietuzinkowy wykładowca albo nieistniejąca sala ćwiczeniowa? Sami jesteśmy ciekawi waszych odpowiedzi! :-) Zgłoszenia nadsyłajcie na adres best.ue.wroc@gmail.com do 15 października. Najciekawsze opisy opublikujemy w następnym numerze B.e.s.t.-a, tam znajdziecie również imię zwycięzcy. Powodzenia!


REALacja

Moje utalentowane telepatrzydło IRKA

Wielki karton bez skrępowania tamujący ruch w obrębie przedpokoju i łazienki oraz nowe zwoje wzbogacające pokaźny już gąszcz kabli wijących się w okolicy przedłużacza oznaczają jedno - telewizor zawitał w mieszkaniu.

N

ie jakieś pękate pudełko, w którym po podłączeniu do prądu budzi się straszliwy demon wydający mrożące krew w żyłach piski oraz przedstawiający widzowi przerażające obrazy składające się z dużych ilości białych i czarnych kropek. PRAWDZIWY telewizor. Taki z pilotem, ekranem, kabelkami i… tym wszystkim, co powinien mieć. Niestety, nie obyło się bez ofiary na rzecz boga telewizji - w naszym wypadku to 2 dziury w ścianie i cyrograf, na szczęście podpisany jednak długopisem. Zwłaszcza druga danina wymagała od nas wielkiego poświęcenia, jednak czego się nie robi, by zyskać możliwość oglądania walecznych Polaków zmierzających po złoto. Albo srebro. No w każdym razie walecznych. Dlatego „carpe diem!”. Korzystajmy z 6 darmowych miesięcy, by potem, w chwilach głodu, chłodu i zwątpienia, wspominać te piękne czasy. Jednak jak wiadomo, siatkarze też ludzie, muszą czasami sobie odpocząć i co wtedy ze sobą począć? No cóż, pilot w dłoń i ruszamy w wędrówkę po najciemniejszych zakamarkach telewizji satelitarnej. Że tak powiem - szału nie ma. Z czasów, gdy lodówka była pełna, po powrocie do domu można było zastać pyszny obiad cierpliwie czekający na stole, a pranie samo się robiło, prasowało, składało, a nawet wkładało do szafy, pamiętam jeszcze modę na pewien rodzaj programów. Osoby potocznie nazywane „gwiazdami”, które jednak z tymi astronomicznymi nie miały nic wspólnego, próbowały pokazać swoje rozliczne talenty, jak na przykład udawanie jazdy na lodzie albo robienie cyrku. Większego niż zwykle. Z mojej krótkiej obserwacji wynika, że na szczęście zrezygnowano z tej wątpliwej rozrywki, zostawiając pole do popisu zwykłym szarym obywatelom w różnorodnych talent show. Oczywiście standardowo mamy śpiewanie, tańczenie, granie na różnych instrumentach, żonglowanie, fikołki, szpagaty, a także sztuczki, których nawet nie potrafię nazwać, a co dopiero wykonać. Jednak na tym nie koniec pomysłowo-

ści twórców tego typu programów. Być może to skargi sąsiadów na rozdzierające popołudniową ciszę ćwiczenia samozwańczych piosenkarzy lub rosnąca ilość odwiedzin aspirujących tancerzy w przychodniach ortopedycznych bądź też chęć wsparcia polityki prorodzinnej pchnęła ich w tym kierunku. W każdym razie wyszło na to, że w telewizorze w moim domu zawitał… dom. A dokładniej - obowiązki domowe w postaci gotowania i sprzątania. Tym oto sposobem w jednej chwili wszystkie panie domu dowiedziały się, że są niezwykle utalentowane, oddani mężowe otrzymali do ręki gotowy komplement dla żony („Kochanie, jak Ty pięknie wyszorowałaś tę podłogę, aż żal mi ją brukać swymi niegodnymi stopami”), a dzieci zyskały wzór do naśladowania („Obieraj te ziemniaki! Spójrz na tę Panią w telewizji, ona tak robi, więc Ty też możesz”). Co do gotowania, bez wątpienia jest to umiejętność bardzo przydatna, a do tego nie zawsze łatwa. W końcu chyba każdy z nas lubi dobrze zjeść, ale nie zawsze w trakcie przyrządzania naszych popisowych dań udaje nam się wystrzec mocno wyczuwalnego posmaku spalenizny, strat w przyrządach kuchennych, a czasem nawet (nie daj Boże!) w ludziach. Niemniej oglądając tego typu program oraz przyglądając się przygotowaniu przepysznie wyglądających potraw, można nabawić się lekkiego ślinotoku, a nawet (o zgrozo!) zapragnąć samemu coś upichcić. Na szczęście przed takim szaleństwem skutecznie uchronić nas może spojrzenie do lodówki. No bo jakąż wymyślną potrawę jest w stanie stworzyć nasz domorosły kucharz z 2 jajek, końcówki ogórka kiszonego, paprykarza i … pewnie trochę soli też się wyskrobie. Oczywiście znajdzie się dodatkowo ryż i odrobina keczupu, ale to danie zarezerwowane jest na czarną godzinę. W tym momencie warto również zadać sobie pytanie: czy w przypływie kulinarnego uniesienia powinniśmy pozbawić się zapasu żywności na cały nadchodzący tydzień? Odpowiedź zdaje się być nadzwyczaj oczywista.

Jeśli natomiast chodzi o sprzątanie, czy też ogólne utrzymanie domu w porządku…Pokolenia studentów oraz innych bytów tego pokroju udowodniły, że ład w najbliższym otoczeniu nie jest warunkiem koniecznym do przeżycia. Dopóki na terenie mieszkania pozostaje choć jeden czysty talerz, kupka brudnych ubrań nie przekroczyła wysokości 50 cm, a stan podłogi pozwala na swobodne przemieszczanie się po naszym domostwie bez groźby przylepienia się do niej - jest dobrze. Swego czasu małą sensację wzbudziło wyznanie prowadzącej jeden z programów dotyczących utrzymania porządku traktujące o tym, iż myje ona wannę o 2 w nocy. A kiedyż ma ją myć? Oczywistą sprawą jest, że przed wykąpaniem się warto doprowadzić wannę do stanu używalności, aby przypadkiem nie wyjść z kąpieli jeszcze brudniejszym. Ta sama pani dysponuje również tzw. białą rękawiczką, którą wykonuje testy czystości. Wspaniała sprawa! Wyobraźcie sobie, że przychodzi do Was osoba wyszukująca na terenie Waszego mieszkania miejsca naznaczone brudem, na które w życiu byście nie wpadli i przejeżdża po nich rękawiczką. Darmowe ścieranie kurzu w nieoczywistych miejscach - rewelacja! Rzecz jasna, wbrew stereotypowi studenta-brudasa, bywają okresy czystości w studenckich mieszkaniach, a jakże! Następują one dwa razy w roku: w okolicach lutego oraz czerwca, dziwnym trafem pokrywając się ze zjawiskiem zwanym „sesją”. Jeśli zatem wybieracie się w odwiedziny do studenta, polecam ten czas: będzie miło, czysto, a gospodarz na pewno wykaże się gościnnością. Najwyraźniej twórcy telewizyjnych programów sugerują, że gdy zamienimy mikrofon na wałek kuchenny, a zamiast z gwiazdami, zatańczymy z mopem, nie ubędzie nam ani trochę talentu. Czy z powodu „pań z telewizji” warto nagle drastycznie zmieniać swoje przyzwyczajenia w kwestii prowadzeniu domu czy kulinariów? Ciężko powiedzieć. Na pewno warto zmienić kanał - zaraz zaczyna się mecz.

NGS B.e.s.t. | październik 2013 | best.ue.wroc.pl

11


REALacja

Jak się kręci lody... nad morzem. MARGOTKA

Zastanawiałaś/eś się kiedyś, co dzieje się w nadmorskich budkach, za zamkniętymi drzwiami z kuszącym napisem „świeże gofry”? Jesteś ciekawy, ile popularny „świderek amerykański” ma wspólnego z prawdziwym jedzeniem? A może po prostu zastanawiasz się, czy praca nad morzem to dobry pomysł na spędzenie letnich miesięcy? Mam nadzieję, że poniższy artykuł choć trochę rozwieje Twoje wątpliwości!

W

iedziona miłością do morza i chęcią zysku, czyli innymi słowy perspektywą połączenia zarobku z odpoczynkiem, tegoroczne wakacje postanowiłam spędzić, pracując w jednej z nadmorskich miejscowości. Przed przyjazdem do X (wsi letniskowej w województwie zachodniopomorskim, z dwoma tysiącami stałych mieszkańców) wiedziałam jedynie, że nasi gospodarze zarządzają kilkoma punktami gastronomicznymi. Tak zwanym „obiadowym” - z kebabem i smażonymi rybami, „deserowym” - z lodami i goframi (dalej nazywanym „gofrownią”, a przez moją towarzyszkę niedoli A. pieszczotliwie - „tańcbudą”) oraz drink-barem. Spodziewałam się ciężkiej pracy, ale także okazji do chwil wytchnienia na znajdującej się zaledwie kilkaset metrów od naszego nowego lokum plaży.

Przed Wielkim Otwarciem Po przyjeździe (a warto wspomnieć, że przyjechałyśmy z A. ostatniego dnia czerwca, wydawać by się mogło – co najmniej tydzień po rozpoczęciu sezonu): pierwsze zaskoczenie. Nie ma gofrów, lodów, ryb ani drinków. Nie ma właściwie niczego, „ale to dobrze, że przyjechałyśmy – bo przecież ktoś musi wszystko to porozstawiać”. Nasze pokoje też w zasadzie jeszcze nie istniały, ale przecież to nie problem, prawda? Żaden, oczywiście. I tak kilka dni upłynęło nam na ustawianiu ciężkich, drewnianych stołów, polerowaniu szklanek, czyszczeniu pojemników na lody, skrobaniu gofrownic oraz (chyba najzabawniejsze i najbardziej bezcelowe zajęcie w moim dotychczasowej „karierze”) - zamiataniu błota. Bo to nic, że pada, i że może nawet jutro przestanie: trzeba pozamiatać teraz, żebyśmy mogli się w końcu otworzyć! No więc zamiatałyśmy. Pierwsze dni

przypominały zatem Wielki Chaos, nikt do końca nie wiedział co i dlaczego ma robić. Kręciłyśmy się jednak, wykonując różne, dziwaczne czynności od ok. 10 rano do 22 wieczorem, trochę dłużej niż wcześniej się umawialiśmy, ale w porządku – przecież początki zawsze są trudne. Pewnego dnia moje nieśpieszne skrobanie pojemników do sosów z zaschniętej, zeszłorocznej musztardy (przecież za rok będą inni, to niech oni posprzątają, he he) przerwał wrzask szefowej „A ty nie w gofrowni? Przecież jutro sprzedajecie!”. Trzeba w tym miejscu przyznać, że była to ulubiona metoda motywowania naszej szefowej: wielkie oburzenie, że nie wiemy o czymś, o czym nikt wcześniej nie raczył nas poinformować. :-) Mimo wszystko – ucieszyłyśmy się, w końcu będziemy wiadomo czym i gdzie mamy się zajmować. Jak miało się później okazać, było to dosyć naiwne założenie – ale po kolei. Przed Wielkim Otwarciem musiałyśmy przecież przygotować nasze stanowisko pracy: a to oznaczało zebranie z przeróżnych komórek, zamkniętych pokoi, stryszków i schowków pozornie niepasujących do siebie elementów oraz ułożenie ich w logiczną całość w naszym nowym Królestwie – pomieszczeniu o wymiarach 3 x 5 metrów.

Jak to jest zrobione? „W biegu” dowiedziałyśmy się też, jak przygotować najważniejszy nadmorski przysmak: kręcone lody amerykańskie. Otóż tajemnica tych osiągających imponujące wysokości świderków tkwi w połączeniu beżowego bądź brązowego proszku (skład: mleko w proszku, konserwanty, barwniki, aromaty) i zwyczajnej, nieprzegotowanej wody z kranu. Myliłby się także ten, kto wyobrażenie na temat produkcji deserów przejął z sielskich

12 NGS B.e.s.t. | październik 2013 | best.ue.wroc.pl

reklam Dr. Oetkera – wymieszanie kilku kilogramów proszku z wodą wymaga siły i odpowiednich narzędzi. I tak, największym pomocnikiem na naszej „cukierniczej” drodze okazała się... wiertarka i duże, plastikowe wiadro z Castoramy. W ten sposób przygotowaną „masę lodową” wystarczy tylko włożyć do specjalnej lodówki połączonej z maszynką do nakładania lodów i... trzymać kciuki, żeby tym razem działała bez zarzutów, przynajmniej kilka godzin – tak, aby nasze świderki osiągnęły pożądany poziom zmrożenia. Czy warto za podobną miksturę płacić 4 zł (mały) czy nawet 6 zł (duży)? Sami oceńcie. Ja od tego czasu podobnych smakołyków już nie kupiłam – pierwszy profit. :-) Lody to jednak prościzna – o ile nie wydłubiesz sobie oka wiertarką i maszynka łaskawie zadziała, ich produkcja nie nastręcza większych trudności. Sprawa odrobinę komplikuje się, kiedy do gry wkraczają gofry. Zapomnijcie o błyszczącej, nieprzywierającej gofrownicy, którą (być może) macie w kuchni – w gastronomii użycie tak przyjemnego i łatwego w obsłudze sprzętu nie wchodzi w grę. Nasza gofrownica to osmolony, przyrdzewiały, ciężki i syczący potwór z podejrzanymi gałkami i pokrętłami. Po przygotowaniu masy gofrowej (chemiczny proszek + woda + olej) nieśmiało wypróbowujemy dziwaczne ustrojstwo – i tu zaskoczenie! Coś-co-miało-być-gofrem przywarło do powierzchni, bo przecież nie przepaliłyśmy urządzenia. Po zimowej przerwie trzeba przecież polać rozgrzaną gofrownicę olejem i „smażyć” tak przez co najmniej pół godziny. To przecież OCZYWISTE. Po pieczołowitym zeskrobaniu naszej pierwszej porażki czekało nas jeszcze kilka godzin eksperymentów z ustawieniem temperatury, gęstością ciasta (przepis podany na opakowaniu proszku jest przydatny tylko, jeśli klien-


REALacja ci nie mają nic przeciwko deserom w postaci pół-surowych, czarnych strzępów) i czasem smażenia. Po całym dniu (i części nocy) wpatrywania się z napięciem w kolejne partie gofrów szczerze znienawidziłam także i ich zapach (drugi profit). Na szczęście, nasi gospodarze dbali o stały dopływ rozrywki i co kilka dni ktoś przestawiał okupione kilkugodzinnymi eksperymentami ustawienia gofrownicy. Poświęcanie całego akapitu Dymiącej Sprawie Gofrów może wydawać się przesadą, jednak staram się możliwie wiernie oddać realia pracy nad morzem – myślę, że tego dnia nad gofrownicą spędziłam więcej godzin niż podczas całego wyjazdu na plaży. Na szczęście, wkrótce czekały mnie kolejne atrakcje, a wśród nich...

Drink-Bar

Wakacje? Tyle o pracy, a co z wakacjami? Niestety, wbrew wcześniejszej (niepisanej, niestety) umowie z pracodawcą, wyrwanie kilku godzin dziennie na beztroskie wakacjowanie graniczyło z cudem. Nie byłabym jednak sobą, gdybym mieszkając nad morzem, pogodziła się z widywaniem plaży jedy-

nie na widokówkach – stąd też, prawie co dzień, wstawałam o świcie na poranny spacer/przebieżkę nadbrzeżem Morze rankiem jest cudowne, na plaży

żywego ducha - pełnia szczęścia. Drugą okazją, by poczuć, że jesteśmy na wakacjach były nocne spacery na plażę – często był to jedyny moment, kiedy mogłyśmy z A. spokojnie usiąść i omówić wszystkie Straszne Niesprawiedliwości, które spotkały nas minionego dnia. :-)

Warto było czy nie warto? Po powrocie pozostaje zadać sobie pytanie: czy warto? Z finansowego punktu widzenia: niekoniecznie. Pewnie więcej można odłożyć, mieszkając z rodzicami i pracując w którejś z sieciówek lub też wyjeżdżając zagranicę. Tu spora część pensji zostawała potrącana na zakwaterowanie i wyżywienie. Z „wakacyjnej” perspektywy – także nie do końca, bo każda godzina spędzona nad morzem była czasem skradzionym z pory na spanie, co po pewnym czasie zaczęło mocno dawać się we znaki. Szczególnie brakowało jednego dnia w tygodniu poświęconego jedynie na nicnierobienie – trzeba jednak liczyć się z faktem, że podobne prace sezonowe przeważnie zakładają dyspozycyjność siedem dni w tygodniu. Więc... czy pojadę za rok? Pewnie tak. Pomimo wszystko. Nad morzem pracuje się jakoś lżej, a każda chwila spędzona na plaży wynagradza godziny zmagań z wiertarką (czy innymi ciekawym sprzętem). Nie wyobrażam sobie jednak podobnego wyjazdu w pojedynkę, szczególnie, jeśli – tak jak było w moim przypadku – jesteś jedyną osobą zatrudnioną „z zewnątrz”, niespokrewnioną z pozostałymi pracownikami i właścicielami. W trudnych momentach przyjaciel, który każe ci się wziąć w garść i przypomni, „po co to wszystko” to prawdziwy SKARB (na chwilowy kryzys pomaga też kruszenie lodu do drinków szpikulcem – ale to jednak nie to samo). Dzięki, A. ;-)

NGS B.e.s.t. | październik 2013 | best.ue.wroc.pl

13

rys. Dorota

Kiedy już wydawało się, że reszta wakacji upłynie mi na nakładaniu lodów, parzeniu kawy i smażeniu gofrów, pojawiło się nowe wyzwanie: kilkudniowe zastępstwo na drink-barze. Moja poprzedniczka pracowała dla naszych gospodarzy już kolejny sezon, dla mnie jednak i to zajęcie było nowością - nigdy wcześniej nie miałam okazji nalewać chociażby piwa z beczki. „Poradzisz sobie, sezon jeszcze na dobre się nie rozkręcił, a składniki drinków masz na karcie” - rzeczywiście, zapowiadało się kilka spokojniejszych dni w jakże miłym otoczeniu. :-) Dzień po wyjeździe koleżanki sezon postanowił się jednak rozkręcić – i to na całego! Pomimo że był to najbardziej męczący czas (od rana do popołudnia pomoc A. w gofrowni, od popołudnia do 1 w nocy – bar i sprzątanie), wspominam go najlepiej. Przygotowywanie i upiększanie drinków oraz kontakt z fantastycznymi i baaardzo wyrozumiałymi klientami (moi ulubieni przy-

jechali aż z Wrocławia – przypadek?) zamieniał pracę w prawdziwą przyjemność, a czas mijał błyskawicznie. Dodatkowym bonusem były rzecz jasna napiwki: najchętniej zostawiane przez turystów zza zachodniej granicy, wbrew stereotypom, wyluzowanych i zawsze w szampańskim nastroju. Po powrocie J. (specjalistki od drink-baru) okazało się rzecz jasna, że prawie wszystko robiłam źle – w nieodpowiednich szklankach, w złej kolejności albo po prostu – po swojemu. Na szczęście, nasi klienci byli na tyle nieświadomi (lub na tyle uprzejmi?), że nie zwracali uwagi na tak nieistotne szczegóły. :-)


REALacja

Woodstock 2013 the biggest project X in the world CZARLI

«Polski Woodstock. Mówią nam, że jest tu pół miliona osób. Wierzę w to.» - napisał na Twitterze po koncercie Scott Ian, gitarzysta Anthraxu, dodając hashtag: Neverseenanythinglikeit («Nigdy nie widziałem czegoś takiego»).

fot. Czarli

P

rzystanek Woodstock jest to coroczny festiwal muzyczny organizowany przez Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy. Jako że wstęp na festiwal jest darmowy, dojazd musicREGIO nie przekracza kwoty 80 zł w dwie strony, a na scenie grają gwiazdy polskiego i światowego formatu, sprawia to, że jest to jeden z największych festiwali muzycznych na świecie, ściągający liczną widownię. W dodatku Kostrzyn mieści się na granicy polsko-niemieckiej, zaledwie 90 km od Berlina, co dodatkowo przyciąga naszych sąsiadów z zagranicy. Na przystanek Woodstock przyjeżdżają ludzie z całego świata. Osobiście spotkałem osoby z Niemiec, Chorwacji, USA, Czech, Anglii, Norwegii, a nawet Nowej Zelandii. Ta cała mieszanka międzynarodowości, świetnej muzyki i filozofii „peace and love” tworzy niesamowity klimat, który każe tu wracać. Jeden z uczestników festiwalu, fan trash metalu z Nowej Zelandii, Jerry Key, z którym miałem okazje rozmawiać, wypowiedział się następująco „Woodstock is f…ing great place, the atmosphere is unbelievable. I have never seen such place like that. This people, music…. wooow!!!!!”

Prohibicja! Na terenie miasta Kostrzyn w trakcie trwania festiwalu obowiązywała prohibicja! Obejmowała ona sprzedaż i spożycie wysoko procentowego alkoholu. Jedyne, co można było kupić alkoholowego to piwo w puszcze.

Kto był? Kamil Bednarek zagrał pierwszy koncert na dużej scenie, porywając tłumy. Ludzie bawili się świetnie zarówno pod sceną jak i w błocie, które mieściło się obok sceny. W tym roku niesamowite emocje miały okazje wzbudzić takie zespoły jak: Kaiser Chiefs, Enter Shikari, Ugly Kid

Joe, Atari Teenage Riot, Danko Jones, Hunter, Farben Lehre, Emir Kusturica & No Smoking Orchestra, Third World, Mech, Gooral & Mazowsze, These Reigning Days, Leningrad, Soldiers of Jah Army, Kamil Bednarek, Big Cyc, Ja Mmm Chyba Ściebie, Death by Chocolate, Maria Peszek i Kiril Dzajkovski, a także Happysad- laureat Złotego Bączka. Jako laureaci eliminacji do Przystanku Woodstock na dużej scenie zaprezentowały się zespoły: Chassis, Clock Machine, Offensywa,

To był koncert! Jednym ze szczególnych wydarzeń był koncert kapeli Enter Shikari. Najpierw ze sceny skoczył gitarzysta- upadł

14 NGS B.e.s.t. | październik 2013 | best.ue.wroc.pl

wprost na wyciągnięte ręce tłumu. Już wcześniej różni artyści próbowali tej sztuki, ale chyba żaden nie zrobił tego z gitarą. Muzyk, niesiony na rękach tłumu, nie przestawał grać! W jego ślady poszedł również wokalista. Skoczył wraz z mikrofonem, kabel rozwijał się tak długo, aż mikrofon wypadł mu z ręki. Wokalista zginął gdzieś w tłumie. „Podnieście go, pozwólcie mu wrócić na scenę” krzyczał Jurek Owsiak. Ostatecznie w rolę wokalisty wcielił się perkusista, a koncert zakończyło efektowne rozwalanie sprzętu na scenie. Destrukcji uległy wzmacniacze, fragmenty perkusji, gitary... Oczywiście wszystkie koncerty były znakomite i gromadziły tłumy, jednak ten wyjątkowo dał się zapamiętać.

tocyklowa

Wioska mo-

Wioska motocyklowa powstała z inicjatywy Jurka Owsiaka i samych motocyklistów. Wcześniej parkowali oni swoje maszyny między namiotami. W związku z tym, właściciele zmuszeni byli pilnować swych jednośladów, w przeciwnym razie zdarzało się, że dochodziło do kradzieży bądź zniszczenia sprzętu. Utrudniony był też wyjazd z pola- trzeba było manewrować między namiotami. W tej chwili motocykliści mają swoją kuchnię polową (polecam żurek za 3 zł), wodę, toalety, prysznice, krany. W tym roku było ich około 3 tysiące. Mieli oni również swoją paradę, w trakcie której mogli zaprezentować swoje maszyny.


REALacja | trochę kultury?! Religia Woodstock to nie tylko muzyka i zabawa, ale także takie elementy, jak na przykład poznawanie wiary innych ludzi. Na Przystanku obecni byli przedstawiciele Hare Kryszna, protestanci, katolicy, a także franciszkaninie. Osobiście zostałem zaproszony przez Hare Kryszna na jedzenie (które nie do końca wiem z czego się składało), przez protestantów na śniadanie- czyli kanapki oraz kawę/ herbatę, a przez katolików na wspólną modlitwę. Wszyscy uraczyli mnie bardzo miłą rozmową, którą będę pamiętał dość długo. Jeden z franciszkanów opowiadał mi o swojej przemianie duchowej, której doznał podczas pobytu w więzieniu- była to jedna z ciekawszych konwersacji.

ASP Jurek Owsiak zadbał również o edukacyjny aspekt Przystanku - Akademię Sztuk Przepięknych - miejsce ważnych spotkań i rozmów. W tym namiocie niegdyś Lech Wałęsa, Tadeusz Mazowiecki i Leszek Balcerowicz opowiadali o losach Polski, a Tomasz Lis na temat dziennikarzy i dziennikarstwa. Na tegorocznym ASP mieli okazję wypowiedzieć się Krzysztof Skiba, KabaJULITA BATOR - ZAMIEŃ CHEMIĘ NA JEDZENIE

Co jedli Woodstokowicze? Większość osób przywoziła ze sobą dużą ilość konserw i pasztetów, jako że stanowi to jeden z najtańszych sposobów na przeżycie. Jednakże nie była to konieczność. Na Przystanku został postawiony tymczasowy supermarket Lidl, z niesamowicie długimi kolejkami, które jednak nie stanowiły dla nikogo problemu. Na festiwalu można było również kupić tanią zapiekankę, hot doga, czy młode ziemniaki posypywane koperkiem z kwaśnym mlekiem (które były moim ulubionym daniem). Jeżeli ktoś miał ochotę się przejść, mógł w mieście kupić kebab za 10 zł bądź pizzę za równie niską cenę.

kuje dane od producentów. Ponieważ dzieci autorki wykazują silną alergię na „polepszacze” i konserwanty musiała zmienić styl odżywiania się i życia całej rodziny. Od czterech lat próbuje, nie wydając dużych sum na kupowanie wyłącznie ekologicznych produktów, żyć bez „chemii”. Jej książka może być dla nas przewodnikiem po kuchni, która pachnie tak, jak jedzenie pamiętane z naszego dzieciństwa. W dwudziestu rozdziałach udziela porad, jak unikać szkodliwej żywności, ale także jakie naczynia stosować w kuchni, jak przemycać wartościowe produkty w potrawach. Podaje 81 przepisów, które przywracają polskiej kuchni dawną, utraconą przed laty świetność. www.znak.com.pl MAREK KRAJEWSKI - W OTCHŁANI MROKU

Do czego może doprowadzić na pozór niewinny spór profesorów? Co pewien filozof z roku 2012 ma

Woodstokowicze to brudasy? Większość osób, które nigdy nie były na Woodstocku, ma właśnie takie wyobrażenie o zgromadzonych. Jak mówi słynna przyśpiewka- „ Jest jedna rzecz dla której warto żyć, Woodstock i nie trzeba się myć”. Oczywiście jest to bardzo odległe od rzeczywistości. Osobiście, jeszcze w życiu nie widziałem większych kolejek do prysznicy i umywalek, jak właśnie na Woodstocku. Miejsce przeznaczone do mycia można było spokojnie pomylić ze sceną na której występował Anthrax. Jednym słowem- było tam morze ludzi. Patrząc na Przystanek Woodstock z perspektywy czasu, można stwierdzić, że jest to miejsce, w którym hasło„ peace and love” wprowadzane jest w czyn, gdzie z każdej strony otaczają nas tabliczki „free hugs”, gdzie zetkniemy się z jednym z większych spożyć piwa poza October Festem, ale również spotkamy ludzi różnej narodowości i wierzeń, nie mających problemu w znalezieniu wspólnego języka. Przestrzeń, w której krąży świetna muzyka, a całość przesycona niepowtarzalną atmosferą… To jest właśnie Przystanek Woodstock- miejsce, które warto choć raz w życiu odwiedzić! wspólnego ze zbrodniami z 1946? Wrocław 1946. Zło zatacza coraz szersze kręgi. Tropią dziewczęta. Gwałcą je i zabijają. Trzech żołnierzy Armii Czerwonej spędza sen z powiek Popielskiemu, UB, NKWD i pewnemu szalonemu Rosjaninowi. Każdy z nich ma inne powody. Dawny komisarz dostaje zlecenie od profesora filozofii. Wśród uczniów podziemnego gimnazjum jest agent UB. Trzeba go znaleźć i odseparować. Nic trudnego. Jednak ku zaskoczeniu Popielskiego każdy kolejny krok w śledztwie to niespodzianka, za którą kryją się mroczne tajemnice. Zło i sprawiedliwość przestają być tylko tematem debaty filozoficznej – zaczynają decydować o życiu i śmierci. www.znak.com.pl

NGS B.e.s.t. | październik 2013 | best.ue.wroc.pl

15

książka

Książka, która nie zawiera chemii ani polepszaczy smaku! Co to znaczy zdrowo się odżywiać? Zacznij od unikania chemicznych dodatków. Nie tylko nie są potrzebne, one szkodzą! Jednego czekoladowego batona można przegryźć bez obaw, ale rozmaite barwniki, słodziki, wzmacniacze smaku i aromaty zjedzone także w płatkach śniadaniowych, w domowej(!) zupie czy lodach sumują się. I rujnują twoje zdrowie. Są przyczyną alergii, niestrawności, złego samopoczucia, a być może także zespołu ADHD. Niewiele przeprowadzono rzetelnych badań dotyczących sztucznych dodatków do żywności. Julita Bator weryfi-

ret Limo, Roman Polko, Peter Jenner, Artur Andrus, ksiądz Adam Boniecki oraz dziennikarz Kuba Wojewódzki, który w dzień spotkania świętował swoje 50 urodziny. Ten znany showman, król TVN-u, zgromadził wokół siebie najwięcej osób, opowiadając o polskim show-biznesie. Na scenie ASP nie zabrakło oczywiście „sto lat” dla Kuby, które było niezwykle miłym dla solenizanta akcentem.


trochę kultury?!

50 filmów, które warto zobaczyć - część 4 DOROTA FIEDOREK

Jesień nadeszła już na dobre. Dla wielu z nas jest to najlepszy czas na wieczory pod kocem z książką w ręku.

L

zrobili, kiedy poszli na spacerek, a kiedy się małemu ulało. Nam też w większości robi się od tego przesłodzenia i epatowania prywatą niedobrze. Niektórych z kolei przeraża myśl o posiadaniu dziecka, stąd też reagują alergicznie gdy czytają i widzą, że nie jest to tak bardzo odległą sprawą jak mogłoby się wydawać. Niektórzy nie są lub nie chcą być na to gotowi. Takie różne postawy wobec tego tematu prezentuje ostatnia pozycja w październikowym wydaniu cyklu.

Fahrenheit 451 Reżyseria: Francois Truffaut Rok: 1966 Gatunek: science fiction Akcja dzieje się w przyszłości. W totalitarnym państwie czytanie, czy nawet posiadanie książek zostało zakazane. Istnieją specjalne służby, które zajmują się odnajdywaniem i niwelowaniem źródeł tego procederu. Są to siły dawnej straży pożarnej. Jej nowe zadanie to nie gaszenie, a wzniecanie ognia tam, gdzie znajdują się książki. Guy Montag należy do straży, której zadaniem jest właśnie wyszukiwanie literatury jej niszczenie. Pewnego razu poznaje kobietę, która pyta go, czy kiedykolwiek czytał jakąś książkę. Dziewczyna intryguje go, a jej pytania budzą w bohaterze ciekawość. Montag dociera do podziemnego światka - ludzi starających się za wszelką cenę uchronić skarby kultury przed zniszczeniem. Strażak postanawia się do nich przyłączyć. Jest to film o specyficznym klimacie. Tylko dla miłośników starych filmów. Akcja nie toczy się wartko, ale mimo wszystko film przyciąga wyjątkową aurą oldschoolowego sci-fi. Już dziś obserwujemy rosnący kult obrazu. Ludzie coraz mniej muszą czytać. Nawet artykuły zastępowane są infografikami, by człowiek nie musiał się wysilać, tylko w ekspresowym tempie przyswoił informację. Z drugiej strony, społeczeństwo

16 NGS B.e.s.t. | październik 2013 | best.ue.wroc.pl

nie czytające to głupie społeczeństwo, takie, którym łatwo kierować. Być może zatem wizja przedstawiona w filmie nie jest nieprawdopodobna i za jakiś czas, przyjdzie komuś do głowy szalony pomysł, by zakazać obcowania z literaturą?

Podwójne życie/ The Beaver Reżyseria: Jodie Foster Rok: 2011 Gatunek: dramat Wiele osób dopada z czasem „zmęczenie materiału” zwane załamaniem nerwowym. Tak też dzieje się z Walterem (Mel Gibson) – właścicielem dużej fabryki zabawek. W pewnym momencie po prostu traci sens swojej dalszej egzystencji. Dochodzi do tego, że próbuje nawet popełnić samobójstwo. Nieoczekiwanie jedna z zabawek, znaleziona na śmietniku okazuje się być drogą do walki z ogarniającym go marazmem. Jednak jak się okazuje, droga ta nie jest prosta, a kręta i wyboista. Walter w celach terapeutycznych z bobra robi swoje alter ego i nie rozstaje się z pacynką, ani na chwilę. Niestety, co było do przewidzenia społeczeństwo i najbliższa rodzina nie są w stanie zaakceptować tego dziwnego związku. Trudno się dziwić nawet żonie (Jodie Foster), bo gdy mąż nie opuszcza zabawki w małżeńskiej alkowie, ta oczywiście traci cierpliwość. Początkowo jednak terapia przynosiła skutki, bo Walter dzięki zabawce stawał się otwarty na świat i znacznie lepiej radził sobie ze swoimi wewnętrznymi problemami. Problem pojawił się wtedy, kiedy zaczął zatracać swoje własne „ja”. W końcu, zamiast pożytku, zabawka przynosi więcej problemów. Komediodramat wyreżyserowany przez Jodie Foster, jest w rzeczywistości teatrem jednego aktora. Mel Gibson świetnie spisał się w roli człowieka na krawędzi, którego nawet twarz mówi,

źródło: filmweb

ecz zastanów się chwilę Drogi Czytelniku, gdyby ktoś zabronił Ci czytać czegokolwiek, a posiadanie książki byłoby przestępstwem? Niemożliwe? Sprawdź pierwszy z polecanych w tym miesiącu przeze mnie filmów. Oprócz tego rzecz o depresji. Nie takiej jesiennej chandrze, a ciężkim stanie, w którym odechciewa się żyć. Dopada ona Waltera, którego uratować może pluszowy bóbr. W kolejnym proponowanym filmie znajdziecie dużą dawkę wrażliwości. Zgaduję, że nie jest łatwo żyć w swoim ciele, jeśli nie jest ono zupełnie kompatybilne z duszą. Można sobie z tym radzić, chociaż jest to niewyobrażalnie trudne, szczególnie wtedy gdy ktoś inny bardzo w tym przeszkadza. Na zakończenie coś lżejszego. Jesteśmy już w takim wieku, że ciąża, macierzyństwo, czy tacierzyństwo dotyczą coraz większej liczby osób w naszym otoczeniu. Ludzie zalewają innych swoimi emocjami związanymi z prokreacją i bardzo prywatną sferą jaką jest relacja rodzic i nowo narodzone dziecko. Jednych cieszą, a pozostałych irytują zdjęcia brzuszków, przyszłych mamuś i tatusiów, bobasków, pierwszych kroków, ząbków, kupek, ubranek... Coraz częściej wiemy co bobas i mama zjedli, co


trochę kultury?! społeczność nie jest w stanie zaakceptować takiej inności. Film pokazuje jak kwestia transseksualizmu i ogólnie rozumiana odmienność, ujawniona nagle może zmienić życie każdego. Oto świetny kumpel, dobry i życzliwy człowiek staje się nic nie wartym, traktowanym jak śmieć „czymś”, przez bezmyślność i okrucieństwo innych ludzi. Od momentu wyjścia na jaw tajemnicy Teeny, nie liczą się już jej dobre cechy charakteru, za które pokochali ją mieszkańcy Falls City, jakby nagle zostały wymazane. Nie szkodząc nikomu, nagle stała

Nie czas na łzy / Boys Don’t Cry Reżyseria: Kimberly Peirce Rok: 1999 Gatunek: dramat

się obiektem irracjonalnego zagrożenia. Hilary Swank mistrzowsko wykreowała postać zagubionej Teeny. Była naprawdę męska, gdy powinna, ale w momentach trudnych odsłaniała wrażliwą część granej przez siebie postaci. Gratulacje za autentyczność, może dzięki niej film tak bardzo „uderza” empatycznego widza.

Jest to historia dwudziestojednoletniej Teeny Brandon, która przechodzi kryzys tożsamości seksualnej i lepiej czuje się jako mężczyzna. Któż inny mógłby zagrać trans płciową postać, jak nie nieco androgeniczna Hilary Swank. Teena trafia do prowincjonalnego miasteczka Falls City. Podaje się za Brandona Teenę. Młody mężczyzna zaskarbia sobie sympatię każdego, kogo spotyka na swej drodze. Szybko też staje się ideałem mężczyzny dla miejscowych dziewczyn. Candance, która poznaje go jako pierwsza, jest samotną młodą matką. Proponuje mu, aby zamieszkał w jej domu, ale uwagę Brandona przyciąga atrakcyjna, nieśmiała dziewiętnastolatka, Lana Tisdel. Oboje zakochują się w sobie, jednak oczywistym jest, że związek ten napotka pewne przeszkody. Konserwatywna, małomiasteczkowa

Jak urodzić i nie zwariować/ What to Expect When You’re Expecting Reżyseria: Kirk Jones Rok: 2012 Gatunek: komedia Typowa komedia zza oceanu. Jest to historia pięciu par, które spodziewają się potomstwa. Każda dwójka to inna historia związana z zostaniem rodzicami. Jest tu młoda dziewczyna i chłopak, którzy przypadkowo zachodzą w ciążę. Fitnessowa królowa (Cameron Diaz) i gwiazdor tanecznego show, którzy mają pieniądze sławę i urodę, spodziewają się

dziecka, ale pokrzyżuje ono ich karierowe plany. Wendy (Elizabeth Banks) prowadzi sklep z akcesoriami dla kobiet w ciąży, a przy okazji bardzo ambicjonalnie podchodzi do swojej własnej, na czym cierpi jej mąż Alex. Z kolei Holly (Jennifer Lopez) wraz z mężem zdecydowali się zaadoptować dziecko z Afryki, ale niespodziewany zwrot w ich życiu, może utrudnić spełnienie tego marzenia. Do tego dochodzi przypadek bardzo młodej kobiety i jej dużo starszego męża (ojca Alexa). Są perfekcyjni, a młoda i piękna Skyler nie odczuwa nawet bólów porodowych. Starszy mężczyzna rywalizuje na każdym polu ze swoim synem, co tego jak i jego żonę doprowadza do szału. Oprócz zatroskanych mam, mamy tu „gang tatusiów”, którzy wzajemnie wspierają się by podołać w tych trudnych dla siebie chwilach, przy okazji serwując widzom beczkę śmiechu. Przedstawiono tu różne, często skrajne podejścia do posiadania dzieci. Jest to zabawna i wzruszająca historia ukazująca ciążę i wszystko co się z nią wiąże od tej mniej różowej, brudniejszej strony. Dzięki temu nie będzie tu facebookowego, sztucznego przesłodzenia. ANDRZEJ LUBOWSKI - ŚWIAT 2040. CZY ZACHÓD MUSI PRZEGRAĆ?

Dlaczego Amerykę czeka detronizacja? Czy Zachód poradzi sobie z inwazją islamu? Czego potrzeba Polsce do awansu w światowych rankingach? Andrzej Lubowski, doświadczony ekonomista i publicysta, poddaje testom trzy wielkie globalne prognozy dotyczące światowej gospodarki. Po wnikliwym prześwietleniu kondycji ekonomicznych tygrysów śledzi trendy, które będą miały znaczenie dla przyszłości świata. Odwołuje się do swoich doświadczeń, kiedy pracował przez 20 lat w kierownictwie Citigroup i doradzał największym firmom w Ameryce i Europie. Omija rafy czyhające na zadufanych w sobie „proroków” i proponuje własne, zaskakujące spojrzenie na świat w roku 2040. www.znak.com.pl

NGS B.e.s.t. | październik 2013 | best.ue.wroc.pl

17

książka

że stał się nieudacznikiem. Co więcej znając problemy Gibsona (znęcanie się nad partnerką czy zatargi z policją), można się zastanawiać, czy aktor tak świetnie gra wyreżyserowaną rolę, czy po części odsłania widzom swoją duszę i postać Waltera, jest w rzeczywistości okryciem jego problemów z samym sobą. Nie można powiedzieć, że film zachwyca przez cały czas trwania. Jest to obraz nierówny. Nie mniej jednak wart obejrzenia choćby dla kreacji głównego bohatera i wyjątkowej tu relacji aktor, a grana postać.


REALacja

Capit(o)lny Hair MARGOTKA

Premiera musicalu „Hair” miała swoje miejsce pod koniec lat 60, na Broadway’u. Wtedy historia grupki młodych ludzi żyjących w hipisowskiej komunie w East Village przede wszystkim szokowała: niewybrednymi tekstami piosenek, nagością, w końcu – antywojenną tematyką.

P

Dzieci - kwiaty na ekranie i na scenie Wersji z Gdyni ani też oryginalnej, broadwayowskiej z przyczyn oczywistych nie miałam okazji ocenić. Jednakże już odsłona filmowa, dzieło Milosa Formana z 1979 r. to jeden z moich ulubieńców – stąd też nie udało mi się uniknąć porównywania tego, co widziałam na scenie z moim „pierwszym” Hair. Dosyć przewrotnie, biorąc pod uwagę iż autorzy oryginalnego musicalu, James Rado i Gerome Ragni, byli bardzo krytyczni wobec zmian, jakie Forman wprowadził do fabuły opowieści. Ich zdaniem, reżyser nie potrafił oddać właściwie ducha epoki, głównych bohaterów z kolei, zobrazował jako „odszczepieńców i dewiantów, oderwanych od ruchu pacyfistycznego (sic!)”. Tych, którzy oglądali film, mogę jedynie za-

fot. filmweb.pl

olscy widzowie po raz pierwszy sztukę mieli zobaczyć dopiero pod koniec lat 90, w gdyńskim Teatrze Muzycznym. Przedstawienie, które opisuję dla czytelników B.e.s.t.-a to Hair w interpretacji wrocławskiego Teatru Muzycznego Capitol. Ze scenariuszem zaadaptowanym przez Cezarego Studniaka, reżyserią Konrada Imieli oraz genialnymi tłumaczeniami Agnieszki i Konrada Imielów. Czy spektakl 60 lat po swojej pierwszej odsłonie i ponad trzy lata po wrocławskiej premierze potrafi jeszcze zachwycić i zaskoczyć? Scenografią - na pewno. Już po przekroczeniu progu widowni nie ulega wątpliwości, że czeka nas coś odmiennego od zwyczajnego spektaklu, z narzuconym z góry sztywnym podziałem na aktorów i widzów. Na ścianach porozlepiane są bajecznie kolorowe plakaty i pacyfistyczne symbole, pomiędzy rzędami siedzeń natomiast napotkać można... wałęsających się hipisów. :-) Nie wiedzieć kiedy, przedstawienie się zaczyna – i odtąd, przez całe 160 minut (z krótką przerwą), publiczność porywa śpiew i taniec diabelnie zdolnych i pełnych pasji artystów Capitolu.

pewnić, że to, co ujrzą na deskach teatru, będzie jeszcze bardziej kolorowe, szalone, głośne i radosne – to dobrze. Niestety, niektóre wątki – na ekranie bardzo przejmujące, poruszające istotne tematy – w teatrze zostały potraktowane pobieżnie lub nawet infantylnie. Takie odczucie miałam chociażby przy okazji utworu „Easy to be hard” w filmie ilustrującego ważną scenę przypadkowego spotkania beztroskiego hippisa z rodziną – żoną i stęsknionym za ojcem dzieckiem, które opuścił, gnany pragnieniem zdobycia błędnie pojętej wolności. W Capitolu ten pełen emocji song jedna z bohaterek śpiewa z żalu, że jej chłopak rozdarł koszulę, którą dostał od niej w prezencie. Obie sytuacje niby pokazują to samo: egoizm, nieczułość części „dzieci kwiatów”, opakowane zgrabnymi formułkami o „samorealizacji” i „wolności wyrażania swoich myśli”. A jednak – kaliber zupełnie inny. Bardzo brakowało mi również charakterystycznego zakończenia, które to historii przedstawionej na ekranie nadawało dodatkowego, tragicznego znaczenia. Spektakl teatralny jest zdecydowanie bardziej rozrywkowy, z dosyć przewidywalną fabułą, choć z pewnością nie można odmówić mu rozmachu!

18 NGS B.e.s.t. | październik 2013 | best.ue.wroc.pl

Iść, nie iść? Koniecznie! Poczekać aż jesień/zima odbierze wszelką chęć do życia i wtedy przenieść się do najbardziej kolorowego, najweselszego miejsca na teatralnej mapie Wrocławia. Chociaż przez dwie godziny dać się ponieść niesamowitej energii artystów, choć na chwilę uwierzyć, że pokój i miłość tym razem wygrają. Wyłączyć umysł, który pewnie będzie nam podszeptywał „ależ to naiwne, przecież to utopia...” Poddać się narkotycznemu nastrojowi dzięki brawurowemu zobrazowaniu surrealistycznych wizji głównego bohatera. W końcu: dołączyć do pełnego nadziei chóru śpiewającego „Let the sunshine in” i za jakiś czas... Wrócić znowu – bo na jednym „zastrzyku szczęścia” na pewno się nie skończy!


trochę kultury?

Bal u Hawkinga 4 X, godz. 19:00 Moralność Pani Dulskiej2 11 X, godz.19.00 25 X, godz.19.00 26 X, godz.19.00 www.filharmonia.wroclaw.pl

www.pantomima.wroc.pl Poławiacze Papieru | Dom Bernardy Alba 3 X, godz. 19:00 4 X, godz. 19:00 5 X, godz. 19:00 Mikrokosmos 6 X, godz. 17:00 7 X, godz. 9:00, 11:00

www.teatrpolski.wroc.pl Smycz 3,4,5 X, godz. 19:00 Poławiacze Papieru | Dom Bernardy Alba 3,4,5 X, godz. 19:00 Zachodnie wybrzeże. Powrót na pustynię 4,5,6,7 X, godz. 19:00 Wszechnica teatralna Kamienie na szaniec - co to znaczy być patriotą? 7 X, godz. 9:45, wstęp wolny Dwadzieścia najśmieszniejszych piosenek na świecie 9,10 X, godz. 19:00

Charaktery - wystawa okładek 1-30 X, Empik Renoma

Okładki magazynu psychologicznego „Charaktery” były już 3 krotnie nagradzane w prestiżowym konkursie

Koncert symfoniczny inaugurujący sezon 2013/2014 4 X, 19:00 Koncert kameralny 10 X, godz. 19:00 Koncert Orkiestry Leopoldinum 11 X, godz. 19:00 Koncert specjalny 12 X, godz. 18:00 31 X, godz. 19:00 Filharmonia Familijna: „Muzyczne bajki” 13 X, godz. 10:00 Koncert Wrocławskiej Orkiestry Barokowej 13 X, godz. 18:00 Koncert kameralny, Mediateka, wstęp wolny 17 X, godz. 19:00 Koncert Orkiestry Symfonicznej 18 X, godz. 19:00 Festiwal Musica Electronica Nova 19 X, godz. 18:00, Impart, wstęp wolny 19 X, godz. 20:00 20 X, godz. 17:00, Centrum Sztuki Wro, wstęp wolny 20 X, godz. 19:30 20 X, godz. 20:30, Impart 21 X, godz. 17:00, Tajne Komplety 21 X, godz. 20:00, Galeria na Czystej, wstęp wolny 22 X, godz. 18:00, Aula Ossolineum 22 X, godz. 20:30, Impart 23 X, godz. 17:00, Tajne Komplety, wstęp wolny

Grand Front. Na scenie wrocławskiego salonu Empik Renoma zaprezentowanych zostanie 11 okładek zaprojektowanych przez wybitnych polskich artystów, zostały one wybrane spośród 200 wydań magazynu „Charaktery”. Gitara + - Konferencja prasowa 3 X, godz. 12:00, Empik Renoma

23 X, godz. 20:00, Aula Ossolineum 24 X, godz. 10:00, Impart, wstęp wolny 24 X, godz. 17:00, Impart 24 X, godz. 10:00, Akademia Sztuk Pięknych, wstęp wolny 24 X, godz. 18:00, Akademia Sztuk Pięknych 24 X, godz. 20:30, Impart 25 X, godz. 19:00 25 X, godz. 10:00, Instytut Kulturoznawstwa UWr, wstęp wolny 25 X, godz. 10:00, Impart, wstęp wolny 25 X, godz. 18:00, Impart 25 X, godz. 14:00, Akademia Sztuk Pięknych, wstęp wolny 26 X, godz. 10:00, Impart, wstęp wolny 26 X, godz. 20:00, Impart Koncert Orkiestry Leopoldinum 27 X, godz. 18:00

www.impart.art.pl Kropla słowa - Krystyna Stańko 2 X, godz. 19:00 Przed premierą.. Paulina Walendziak 3 X, godz. 19:00 6. Avant Art Festival - Rosja 4-13 X Dialog - Wrocław 11-18 X Jazz Jam Session 14 X, godz. 20:30 Adam Bałdych Imaginary Quartet 14 X, godz. 19:00 Blues Jam Session 15 X, godz. 19:30 Personel 17 X, godz. 19:00 Musica Electronica Nova 19-26 X

Empik Renoma zaprasza na konferencję prasową tegorocznej edycji wrocławskiego festiwalu Gitara +. W czasie wydarzenia zostanie zaprezentowany szczegółowy program najnowszej odsłony festiwalu, a organizatorzy przedstawią artystów, którzy od 10 do 30 października wystąpią przed wrocławską publicznością.

NGS B.e.s.t. | październik 2013 | best.ue.wroc.pl

19

kulturalny rozkład jazdy

www.teatrarka.pl

Okno na parlament 12,13 X, godz. 19:00 Kuszenie cichej Weroniki 16 X, godz. 19:00 17 X, godz. 17:00 Małe zbrodnie małżeńskie 17,18,19,20 X, godz. 19:00


trochę kultury?!

Sierpniowe niebo – 63 dni chwały reż. Ireneusz Dobrowolski KATARZYNA KINDLIK

Przeglądam sobie gazetę, trafiam na dział kulturalny i od razu rzuca mi się w oczy zajawka „Sierpniowego nieba”. Nie tak znowu często kręcą film o Powstaniu Warszawskim. Szczerze mówiąc, najnowszym z obejrzanych przeze mnie był do tej pory „Kanał” Wajdy (1957).

Koncerty

graf. filmweb.pl

B

ardzo możliwe, że lepiej by było, gdyby takim pozostał... Moja chęć wybrania się do kina na obraz Dobrowolskiego zmalała drastycznie, gdy tylko zobaczyłam zwiastun. Właściwie to nie trailer, a klip do hip-hopowego kawałka. „Nieprzekonujący” to raczej eufemizm. Postanawiam jednak zaryzykować. Nasza historia ma miejsce na przemian we współczesnej i okupowanej Warszawie. Pracujący na budowie robotnicy odnajdują ludzkie szczątki oraz pamiętnik z czasu Powstania. Dla reżysera jest to pretekst do opowiedzenia o minionych dniach. Główny wątek to losy pary zakochanych – powstańca i sanitariuszki. Fabuła nie wydaje się jakoś specjalnie wyszukana, ale to jeszcze o niczym nie świadczy. Można przecież z czegoś z pozoru banalnego stworzyć arcydzieło. Niestety po obejrzeniu ”Sierpniowego nieba” stwierdzam, że to zdecydowanie nie ten przypadek. Wydaje się, że ideą, jaka przyświecała autorowi, było uświadomienie widzowi, jak ważnym i wielkim wydarzeniem było Powstanie. Wyraźnie usiłował zestawić bohaterstwo jego uczestników z ignorancją nowoczesnego człowieka. Zrobił to jednak na tyle nieumiejętnie, że swoje postaci, zarówno dawne jak i współczesne,

pozbawił krzty autentyzmu. W efekcie ci pierwsi jawią się jako nieco zdziecinniali naiwniacy, niezbyt zdający sobie sprawę z tego, co się wokół nich dzieje. Nie wyłączając z tego SS-mana, który okazuje

DESERT CARNIVAL Mamont & Mud Walk

przyjęło, że we wrocławskich klubach muzycznych planowana godzina rozpoczęcia koncertu traktowana jest dosyć... umownie. Szwedzi jednak potraktowali sprawę bardzo poważnie... Drugim zespołem tego wieczou była złożona z pięciu kobiet (!) kapela Mud Walk. Jako główną inspirację członkinie wymieniają Black Sabbath, a ich wizerunek sceniczny przywodzi na myśl koniec lat 60. Myliłby się jednak ten, kto określiłby ten look przerostem formy nad treścią - dziewczyny swoim genialnym występem już po kilku minutach zdobyły serce wszystkich! Na szczególną uwagę zasłużyła pełna energii per-

11 września wrocławscy fani muzyki stonerowej mieli okazję uczestniczyć w kolejnym wydarzeniu z serii Desert Carnival. Na scenie Alive zagościły dwa zespoły ze Szwecji. Pierwszy - Mamont - tworzy muzykę w klimatach Pink Floyd i Kyussa. Oprócz niezłego kontktu z publicznością muzycy zapewnili przede wszystkim kawałek naprawdę mocnego grania - pełenego improwizacji, z wpadającymi w ucho melodiami. Największym zaskoczeniem była jednak... punktualność! Tak już się

się być przesympatycznym dawnym studentem literatury, porozumiewającym się ze światem językiem poezji. Nie mniej absurdalnie ukazani są ludzie XXI wieku. Tendencyjna wizja biznesmen-zło wcielone przekracza tu wszelkie granice. Inwestorzy to istne gnidy, prawdziwe dno

20 NGS B.e.s.t. | październik 2013 | best.ue.wroc.pl

dna. Za to lokalni blokersi są wspaniali. Szanują spuściznę dziejów, „palą znicze i robią graffiti.”. Jakby tego było mało, przerysowane są nie tylko postacie, ale także realia chociażby pierwszych dni walki. Sielankowy nastrój, jaki spotykamy na barykadzie na Woli 5 sierpnia 1944, jakoś kiepsko koresponduje z wyobrażeniami i zdrowym rozsądkiem. Taka koncepcja rzeczy połączona z fatalną, plastikową grą aktorską daje katastrofalny efekt. Do tego dochodzi niezliczona ilość motywów, w których łatwo się zagubić. Jakby chciano złapać wszystkie sroki za ogon. Po co? Z dużym wysiłkiem przychodzi mi wydobycie jakichś mocnych stron filmu. Całkiem nieźle przemyślane jest przedstawianie przeszłości w barwach czerni i bieli. Retrospekcyjna forma wprowadzona przez pamiętnik to może nie odkrywcze, ale sprawdzone rozwiązanie. Plusem są pojedyncze sceny czy nawet kadry. Na przykład te ostatnie, w których powstańcy przenikają do współczesnej Warszawy i przechadzają się jej ulicami. Ciekawe. Niemniej jednak gdzieś już widziane. I tak mimo wszelkich chęci ostatecznie stwierdzam, że najbardziej udany element przedsięwzięcia to plakat... kusistka (Jonna Karlsson), która nawet z drobnej opresji wyszła obronną ręką, a dokładniej - świetną improwizacją. Najmocniejszym punktem zespołu pozostaje jednak wokalistka (Johanna Bayard) i jej zachrypnięty, charakterystyczny głos. Kolejny koncert z cyklu Desert Carnival odbędzie się 30 listopada, o godzinie 19:05 w klubie Carpe Diem ul. Wita Stwosza 16. Zagrają dla Was Leash Eye (Warszawa) i J.D. Overdrive (Katowice) oraz dwa topowe zespoły, których nazwy na razie okryte są tajemnicą ;)


sport

Sambo to nie taniec MICHAŁ „LINUX” GULEWICZ

„Ptaszki ćwierkają, Słoneczko grzeje, a sambiści krzywdzą ludzi”. Ta prosta maksyma przekazuje praktycznie wszystko, co należy wiedzieć na temat systemu walki wręcz jakim jest sambo bojowe. Większość z nas pamięta, jak w Dolinie Roztoki dwóch rosyjskich turystów pobiło do nieprzytomności dorosłego niedźwiedzia brunatnego, który dochodził później do siebie w krakowskim zoo, mając 9 szwów na czaszce. Dlaczego o tym piszę? Sambo bojowe narodziło się w Rosji. Kolebka terroru Rosja to największy kraj na świecie. Rozciąga się od Europy aż po Azję. Historia Rosji należy do najkrwawszych dziejów ludzkości. Najazdy barbarzyńców, wojska Napoleona, inwazja nazistów i rządy Stalina, które pochłonęły ponad 10 milionów ludzkich istnień. Walka wręcz była nieodzowną częścią wojennego rzemiosła Rosjan, zaś sambo bojowe jest jego spadkobiercą. Zrodzone w okresie krwawej rewolucji październikowej, sambo jest jedną z najbrutalniejszych i najskuteczniejszych sztuk walki. Ta hybryda zawiera w sobie niemalże wszystkie techniki znane z innych sztuk walki. Ciosy i kopnięcia znane z boksu tajskiego i karate, rzuty judoków i chwyty zapaśnicze, techniki walki w parterze, których nie powstydziliby się mistrzowie brazylijskiego jiu-jitsu oraz narodowe sztuki walki z terenów byłego ZSRR (gruziński Chidaoba, mołdawski Trînta, tatarski Koras, ormiański Koch, uzbecki Kurash, mongolski Khapsagay i azerbejdżański Gulesh). Za najbardziej znanych twórców sambo uchodzą Władimir Spiridonow (specjalista od zapasów i jiu-jitsu) oraz Wasilij Oszczepkow, będący jednym z pierwszych uczniów profesora Jigorō Kanō, a tym samym należący do grona prekursorów judo na świecie. Dlatego też sambo początkowo opierało się głównie na technikach judo (większość utytułowanych sambistów ma równie liczne osiągnięcia w judo, co w sambo). Sambo, pomimo tego, że oryginalnie powstało jako jednolity system, cały czas się rozwija i ewoluuje w kierunku maksymalnej efektywności. Jest to w pełni kompletny system, obejmujący zarówno walkę sportową, jak również potyczki bez zasad.

Na rozgrzewkę… W sambo nie ma ukłonów, parzenia

herbaty, medytacji ani składania orgiami, które czasami można spotkać w sztukach walki. Zamiast tego jest ciężki trening. Sama rozgrzewka w sambo potrafi być bardzo wyczerpująca, nawet dla osób, które zetknęły się z aktywnym spędzaniem czasu wolnego. Forsowna, ale w sposób zauważalny poprawia kondycję. Początkowo, po 10 minutach rozgrzewki, robi nam się ciemno przed oczami. Ale po kilku miesiącach treningu, nawet 3 godziny intensywnych ćwiczeń nie doprowadzą nas do zadyszki, a już na pewno nie do omdlenia. Ćwiczenia zwiększające gibkość, kondycję, jak i ćwiczenia siłowe są w sambo bardzo istotne. Wprawdzie przysłowie mówi: „nie liczy się rozmiar tylko technika”, jednak z całą pewnością nie zawadzi być silniejszym i sprawniejszym fizycznie. Zwłaszcza, że w dobie komputerów wielu z nas ćwiczy wyłącznie mięśnie palców, waląc w klawiaturę na widok „niebieskiego ekranu śmierci”. Po solidnej porcji ćwiczeń aerobowych następuje trening właściwy, który może przybrać różną postać.

Stójka W sambo jest to połączenie wszystkich możliwych sztuk walki, które przewidują walkę w pozycji stojącej, jak na homo sapiens przystało. Trening stójki to jak trenowanie boksu tajskiego. Mamy tu liczne uderzenia, zarówno pięściami, jak i łokciami, kopnięcia i uderzenia kolanem. Ten rodzaj treningu przygotowuje nas do wymiany ciosów i pozwala na znaczne zwiększenie siły oraz szybkości uderzeń. Co ważniejsze, ćwicząc takie techniki walki, automatycznie uczymy się obrony przed nimi. Umiejętność blokowania ciosów i kopnięć jest bardzo cenna, gdyż może ocalić nam zęby w sytuacji konfliktowej. A drugie już nam nie wyrosną. W treningu stójki istotną rolę

odgrywają regularne sparingi, które pozwalają na doszlifowanie umiejętności. W końcu worek bokserski nie trzyma gardy i nie oddaje ciosów. Osoba, z którą się sparujemy właśnie tak robi.

Parter Nawet przyparty plecami do ziemi, sambista potrafi być niebezpieczny. W ich arsenale znajdują się różnorodne duszenia i dźwignie, które mogą zostać swobodnie zastosowane w pozycji leżącej. Trening walki w parterze ma właśnie przygotować do sytuacji, w której starcie zostaje sprowadzone na ziemię. Ten sposób walki jest znacznie bardziej wyczerpujący niż stójka i wymaga dużej siły fizycznej, która w miarę treningów będzie stale rosnąć.

Obalenie Trening obalenia to ćwiczenie technik zaczerpniętych z judo i zapasów. Choć sambiści starają się posiadać zdywersyfikowany arsenał, niektóre metody przypadają do gustu bardziej niż inne. Część woli walkę w stójce, inni faworyzują parter. Ćwiczenie obaleń ma na celu poznanie technik sprowadzających starcie do parteru, jak i tych, które pozwolą nam pozostać na nogach, gdy potencjalny napastnik sam spróbuje przenieść potyczkę na ziemię.

Nim było MMA… Czytając ten artykuł, można odnieść wrażenie, że sambo to jakby mieszanina sztuk walki i jest to spostrzegawcza uwaga. Trening sambo nie różni się od trenowania mieszanych sztuk walki. Do pewnego momentu. Gdy osoby trenujące sambo poznają już zasady walki zarówno w stójce, jak i w parterze, zaczynają uczyć się elementów taktycznych. Walki MMA kończą się poddaniem lub

NGS B.e.s.t. | październik 2013 | best.ue.wroc.pl

21


sport | rozerwij się! interwencją sędziego. Walka na ulicy to często walka o przetrwanie. Dlatego sambiści, którzy poznają już potrzebne techniki, zaczynają uczyć się, jak je wykorzystać w sytuacji realnego za-

grożenia oraz strategii działania w takich sytuacjach. Wyszkolony sambista wie jak związać napastnika paskiem od spodni, jakodróżnić chuligana z nożem od prawdziwego nożownika, który nosi

broń w celu złamania piątego przykazania lub jak wykorzystać kosz na śmieci do szybkiego wezwania pomocy. Zawodników MMA tego nie uczą.

Wróżka Morgana sp. z o. o. IRKA & RYSIA

Bogini planet, księżniczka wróżb, Pani horoskopów, wyrocznia nad wyroczniami… ale mówcie mi Morgana. Wróżka Morgana. Oto oddaję siebie oraz swoje nadprzyrodzone zdolności do Waszej dyspozycji. W tym numerze przedstawiam Wam horoskop na zbliżający się miesiąc. Nie lekceważcie potęgi gwiazd!

Byk 20.04-20.05 Hasło przewodnie: zasada współmierności Weź się w garść! Pamiętaj, że każdemu poświęceniu, odpowiada właściwa nagroda. Nie marnuj więc czasu i energii. Korzystne fluidy wysyłane z planety Achios, będą sprzyjać podejmowaniu dobrych decyzji. Skorzystaj z tego. Bliźnięta 21.05-21.06 Hasło przewodnie: efekt gapowicza Przyjaźń jest bezcenna, jednak zwróć uwagę, czy przypadkiem jedno z przyjaciół Cię nie wykorzystuje. Znikające z lodówki jedzenie? Może to nie krasnoludki, a ktoś dużo lepiej znany… Rak 22.06-22.07 Hasło przewodnie: płynność finansowa Zachowaj w tym miesiącu ostrożność. Twoja stabilność finansowa może zostać zachwiana. Jeszcze raz przelicz posiadane środki i dobrze zaplanuj wydatki, żeby na koniec miesiąca nie być zmuszonym do jedzenia ryżu z ketchupem. Lew 23.07-22.08 Hasło przewodnie: trend wzrostowy To jest Twój czas, passa Ci sprzyja! Wszystko, czego podejmiesz się

w tym miesiącu, będzie miało pozytywny skutek. Jednak taki stan rzeczy wymaga jednego poświęcenia: wstawania przed godziną 14. Zatem zaopatrz się w budzik i do dzieła!

problemy z punktualnością. Potrenuj sprint za odjeżdżającym tramwajem i gimnastykę artystyczną przy wślizgiwaniu się do sali wykładowej.

Panna 23.08-22.09 Hasło przewodnie: fuzja Pewna osoba z Twojego otoczenia będzie chciała zbliżyć się do Ciebie. Jeśli i Ty darzysz ją pewną sympatią, pozwól, żeby wspólnie dzielona pasja i uczucie Was połączyły. Na pewno nie pożałujesz. Powodzenia!

Koziorożec 22.12-19.01 Hasło przewodnie: ceteris paribus W tym miesiącu wszelkie burze ustaną, jednak jeden problem nadal pozostanie nierozwiązany. Wykorzystaj chwilę oddechu od niezależny od Ciebie kwestii i rozwiąż sprawę leżącą Ci na sercu. Czekają Cię trudne decyzje i dylematy. Nie poddawaj się!

Waga 23.09-22.10 Hasło przewodnie: źródło literaturowe Twoje skatalogowane życie uczuciowe w tym miesiącu wywróci się do góry nogami. Swoje szczęście odnajdziesz na 3. piętrze uczelnianej biblioteki. Złap je, zanim ktoś inny je sobie przywłaszczy.

Wodnik 20.01-18.02 Hasło przewodnie: cykl koniunkturalny W tym miesiącu Twoje wahania nastrojów będą osiągać maksymalne wartości. Staniesz się trudny do zniesienia dla swojego otoczenia. Zastanów się, czy powodem tego stanu nie jest ktoś, z kim należałoby zerwać kontakty.

Skorpion 23.10-21.11 Hasło przewodnie: analiza porównawcza Na tle innych osób nie zawsze wypadasz korzystnie, jedna na szczęście nie przesądza to o wszystkim. Co prawda, Twoja wątpliwa moralność na przyszłotygodniowej imprezie z pewnością Ci nie pomoże, ale poznasz kogoś wyjątkowego. Nie zepsuj tego!

Ryby 19.02-20.03 Hasło przewodnie: postępowanie naprawcze Zadbaj o swoje zdrowie. Wbrew pozorom całonocne imprezy Ci nie służą. Twój organizm domaga się odpoczynku. Zwolnij tempo. Nie zaniedbaj niezbędnej kuracji, gdyż może Cię ominąć wydarzenie niezwykle istotne dla Twej przyszłości.

Strzelec 22.11-21.12 Hasło przewodnie: korelacja Silna dodatnia zależność pomiędzy prędkością obrotu Saturna a torem lotu planetoidy Titania, wywoła u Ciebie

--Jeżeli nie masz pewności co do swojej przyszłości, potrzebujesz rady, przychylności gwiazd dla swoich działań lub po prostu wsparcia duchowegopisz: wrozka.morgana@vip.onet.pl

22 NGS B.e.s.t. | październik 2013 | best.ue.wroc.pl

rys. Karolina Tomczyszyn

Baran 21.03-19.04 Hasło przewodnie: owczy pęd Zastanów się czy warto skupiać się na obiekcie uwielbianym przez wszystkich, jednak pozostającym poza Twoim zasięgiem. Zainteresuj się innymi, poznaj nowych ludzi.




Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.