Barça Flash luty 2014

Page 1


BarcaFlash 04.

ARTYKUL

El Furio Luis - Rozmowa z Michałem Pożegnanie z mistrzem Zawadą

Miesięcznik o FC Barcelonie

W lutym odszedł jeden z najwybitniejszych hiszpańskich trenerów w piłce nożnej. O Luisie Aragonesie kilka słów napisała Adrianna Kmak.

Zespół redakcyjny: Przemysław Kasiura redaktor naczelny Paweł Wróbel redaktor naczelny Adrian Nowicki Mary Kowalik Jakub Barankiewicz Olga Juszczyk Adrianna Kmak Oktawian Jurkiewicz Adam Wielgosiński Jakub Droździoł Dariusz Kosiński Paweł Szczudło Kamil Sikora Nazar Smereczański

12.

WYWIAD

ARTYKUL

Luty jak Czarna Wołga

Współzałożyciel Penya Barcelonista de Varsovia oraz redaktor Subiektywnego Podcastu Sportowego w rozmowie z Przemysławem Kasiurą.

08. 18. 22.

Drugi miesiąc każdego roku kończy się tak samo...

FELIETON

Nie mów za wcześnie hop i nie martw się na zapas

Krótka i pozytywna przestroga Mary Kowalik.

FELIETON

Zrozumieć Guardiolę

Wydawca: Przemysław Kasiura tel 785 320 540 email: przemyslaw.kasiura@blogfcb.com

ARTYKUL

Taktyka, głupcze!

30. 40.

Jeśli kiedykolwiek mieliście problemy ze zrozumieniem komentatorów sportowych i nie znacie podstawowych terminów w taktyce, zapraszamy do lektury.

Dział reklamy: Paweł Wróbel Piotr Smykaj tel +48 663 840 28718/ 180 785 118 24 07 505 55 email: piotr.smykaj@barca.pl pawel.wrobel@barca.pl

34.

ARTYKUL

Co czeka nas, kibiców, orz socios po odejściu Sandro Rosella? Czy kiepski wizuernek uda się uratować?

Sandro, (nie) dziękuję!

44.

Messi (w) pomocy!

Czasem radykalna zmiana pozycji na boisku może dać radykalne efekty, co udowadnia Paweł Wróbel.

38. 48. 52.

KOMENTARZE EKSPERTÓW

Kręcidło, Szewczun, Poręcki i Sidorski

Social Media: Twitter Barca Flash: @BarcaFlash Facebook BlogFCB.com: fb.pl/blogfcb Facebook Barca.pl: fb.pl/barcapl Twitter BlogFCB.com: @blogfcbcom Twitter Barca.pl: @barca_pl

Bordowo-granatowy wiatr zmian

FELIETON

Adam Wielgosiński podsumował trzy lata rządów Sandro Rosella. A może jednak nie było aż tak źle?

Wszystkie treści opublikowane na łamach miesięcznika internetowego Barca Flash są autorstwa redaktorów BlogFCB.com oraz Barca.pl. Wszelkie prawa do nich są zastrzeżone.

FELIETON

LA HISTORIA

Butelkowy finał w 1968 r.

CATALOLGA

Najbardziej znani Katalończycy

Zespół grafików: Przemysław Kasiura Maciej Baranowski

OKIEM RYWALA

Bez przygotowania na wielkie starcia

60.

FOTOSTORY

58. 63.

Messi zmienia dyscyplinę?

Na okładce: Luis Aragones Ku pamięci Jego osoby Źródło zdjęcia: cronicanorte.es

BYSTRE OKO

Znajdź różnice między obrazkami i wygraj koszulkę!

62.

STARCIE GWIAZD

Adriano Correia vs Jordi Alba QUIZ

Quiz - sprawdź swoją wiedzę!

64.


3

SŁOWO WSTĘPU

A MÓGŁ STAĆ SIĘ GENIUSZEM

Porażka z Realem Sociedad wywołała spore oburzenie. Dawno Barcelona nie została tak zdominowana przez - bądź co bądź - dobrego przeciętniaka La Liga. Po obejrzeniu całego spotkania można było odnieść wrażenie, że cegiełkę do zwycięstwa Sociedad dołożył... Gerardo Martino. Zawsze warto eksperymentować i próbować nowych rozwiązań. Mówiąc szczerze, to nawet jest to wskazane, ponieważ od czasów Guardioli zbyt wiele w strategii gry Barcelony się nie zmieniło. Z tego tytułu doceniam decyzję Martino, który stawił na zupełnie inny skład, niż na ten sprzed kilku dni wcześniej z Manchesteru. Niektórzy uznają, że Sociedad to nie był odpowiedni rywal na takie "widzimisię" trenera, ustawiającego dwóch pivotów obok siebie. Myślę, że są w błędzie. Krytycy twierdzą, że to niebezpieczne w lidze jest sobie eksperymentować, bo można przez to stracić mistrzostwo. To w takim razie kiedy Gerardo miał wypróbować swoją taktykę? Dopiero w finale Copa del Rey? Między bajki można wrzucić również argument o zbyt silnym rywalu, jak na takie zmiany. Próba nie mogłaby być wiarygodna, jeśli naprzeciw Barcelony stałoby Rayo, Elche czy Betis. Ta taktyka miała służyć na wymagających rywali. Dużo trudniejszych, niż na Real Sociedad. Dlatego twierdzę, że to był idealny moment na takie eksperymenty Martino. Kiedyś te zmiany taktyczne trzeba dokonywać. Presja w La Liga pozostanie do końca, więc pozostaje jedynie trenerowi Barcelony ryzykować. Uczynił to w meczu z Sociedad i zapłacił swoją karę. Ale przecież gdyby mu się udało, kibice uznawaliby go za geniusza.

Z S A M STRE BY KO? O

CESC > XAVI

Od jakiegoś czasu wśród Cules nie ustaje debata na temat przyszłości środka pola FC Barcelony. Kluczowa formacja Dumy Katalonii zarządzana jest przecież przez Xaviego, czyli Generała z Terrassy, który od kilku lat nie schodzi poniżej pewnego poziomu, aczkolwiek w ostatnich miesiącach spuszcza nieco z tonu, o czym sam ostatnio szczerze powiedział. Nie jest to oczywiście przeskok z wysokiego C na odpowiednio niższe A czy nawet G pozostając w terminologii muzycznej, tym nie mniej nie wykluczone, iż z kolejnym sezonem rola Dyrygenta w zespole będzie coraz mniej znacząca. Na tę newralgiczną pozycję poszukiwania trwają od dobrych kilkunastu miesięcy. Najpierw wróżono, iż 34-latka zastąpi iago Alcantara, który ostatecznie wylądował w Bayernie Monachium, później mówiono (i rzecz jasna nadal mówi się!) o kupnie Ilkaya Gundogana z Borussii Dortmund czy też Koke z Atletico Madryt, a ostatnio na tego mającego objąć schedę po '6' Barcy kreowany jest Sergi Roberto. Z całym szacunkiem dla pochodzącego zawodnika z Reus, ale nie jest to (i raczej nie będzie...) drugi Xavier Hernandez i Creus. Wysuwam więc kandydaturę Cesca, który jest oczywiście graczem o innej charakterystyce niż mózg Blaugrany, ale biorąc pod uwagę jego dokonania boiskowe, warto przemyśleć tę nominację. 13 bramek i 20 asyst w 37 spotkań biorąc pod uwagę Ligę Mistrzów, Primera Division i Copa del Rey robią wrażenie (stan na 28 lutego 2014). Dodajmy do tego kapitalnie zrozumienie z najlepszym piłkarzem świata, Lionelem Messim i mamy obraz idealnego lidera środka pola. Liczby przemawiają za Fabsem, a więc warto rozważyć ten temat, przynajmniej w kontekście kilku najbliższych lat, kiedy do pomocy będziemy mogli przesunąć kapitana reprezentacji Argentyny…

Weź udział w konkursie, znajdź pięć różnic pomiędzy zdjęciami i wygraj mistrzowską koszulkę! Więcej w środku!

? . . . e ż , z s e i w Czy . Daniel Alves to jedyny zawodnik obecnego składu Barcy, który będąc zarejestrowanym graczem pierwszej drużyny występował z trzema różnymi numerami na plecach. Brazylijczyk rozpoczął przygodę w Barcelonie z numerem 20, później grał z dwójką, a od tego sezonu, na cześć Erica Abidala, przejął po nim numer 22.

. Pep Guardiola, „Tito” Vilanova i Jordi Roura mieszkali w La Masii w tym samym pokoju. W pierwszym zespole zagrali tylko Pep i Jordi, ale za to każdy z nich w przyszłości posmakował prowadzenia Barcelony (Roura jako asystent). W kwietniu 2011r. w Rosario ostrzelano z broni palnej o kalibrze 9 mm dom Matiasa Messiego, brata Lionela. To miejsce spotkań rodziny Messich, jednak na szczęście w tym okresie nie było w domu ani piłkarza Blaugrany (przygotowywał się do półfinału Champions League), ani jego rodziców, którzy wtedy odwiedzali syna w Europie. Nikomu nic się nie stało, a sprawcy zdarzenia nie zostali ustaleni. Gerard Pique pierwotnie nie dostał się do La Masii. Na szczęście pochodzi on z bogatej rodziny, a FC Barcelona umożliwia odpłatne szkolenie dzieci w legendarnej szkółce. Dopiero po kilku latach uznano, że Gerard ma potencjał i dołączył on do grupy rówieśników na normalnych warunkach.

FC Barcelona i Real Madryt w finałach Copa del Rey to dwa różne światy. Barca zagrała w 37 finałach, wygrywając z nich aż 26, co daje 70% sukcesów w meczach finałowych, podczas gdy „Los Blancos” na 38 finałów wygrali zaledwie 18, co oznacza 47,3% skuteczności. W finałach Barca-Real jest do tej pory remis 3:3, a więc kwietniowy finał wyłoni nowego lidera tej wewnętrznej rywalizacji.


4

ARTYKUŁ

El Luis

Pożegnanie z mistrzem

J

eśli nie wygram z Wami tego finału, to będę bezużytecznym trenerem – powiedział swoim zawodnikom w Wiedniu 2008 roku. W momencie gdy Hiszpania triumfowała na mistrzostwach Europy, pokonując Niemców 1:0 Luis Aragones miał dokładnie 70 lat i był najstarszym trenerem, który wygrał ten turniej. Odchodząc z tego świata zaledwie pięć lat później, zostawił po sobie najlepszą drużynę i piłkarzy naszego globu. “Zapatones”, czyli “Duże buty” albo “Mędrzec z Hortaleza” - to najczęściej używane ksywy Luisa Aragonesa za jego życia. Po śmierci będzie jednak wszystkim chyba najbardziej znany z określenia “Ojciec La Furia Roja”. To właśnie Aragones stworzył i wprowadził w życie słynną “tiki-takę”. Zapoczątkował rewolucyjne zmiany. Nie bał się odprawiać z kwitkiem największych gwiazd reprezentacji Hiszpanii, w ich miejsce stawiając na świeżą krew, jednocześnie kreując nowych wirtuozów piłki. Często kontrowersyjne kroki charyzmatycznego szkoleniowca, ostatecznie zaprowadziły Hiszpanów do wyczekiwanego przez 44 lata mistrzostwa Europy. Dlaczego jednak dziennikarze, jak i często początkowo kibice za nim tak nie przepadali? I dlaczego wszyscy jego podopieczni nigdy nie powiedzieli na niego złego słowa? “Nauczył nas wierzyć, że to jest możliwe...” – Carles Puyol Aragones był znany ze swojej ogromnej pewności siebie. Ta pewność przekładała się jednak w głównej mierze na jego zespół. Słynne powiedzenia Hiszpana bardzo często były cytowane przez zawodników, co chyba najlepiej oddaje fakt, jak wielki miał na nich

Barça Flash Luty 2014

wpływ. Każdy prowadzony przez niego zespół kończył wyjście z szatni okrzykiem: “Wygrać, wygrać, wygrać!”. Jedną z najsławniejszych anegdot związanych z Aragonesem jest jednak jego przemowa do piłkarzy przed finałowym meczem ME w 2008 roku. “Finaliści? To bezwartościowy tytuł. Bądźmy dobrej myśli, wyjdźmy tam i na nich. Nikt nie pamięta finalistów.”

Droga Hiszpanów do tak długo wyczekiwanego triumfu nie była jednak taka kolorowa. Niewiele brakowało, aby do tego historycznego osiągnięcia nigdy nie doszło. Po odsunięciu od składu uwielbianego przez Hiszpanów Raula na Aragonesa spadła fala krytyki, a rok później po odniesionych przez La Roja porażkach sam szkoleniowiec podał się do dymisji. Jego rezygnacji nie przyjął jednak prezydent hiszpańskiej

“Finaliści? To bezwartościowy tytuł. Bądźmy dobrej myśli, wyjdźmy tam i na nich. Nikt nie pamięta finalistów.”


El LUIS - PoĹźegnanie z mistrzem


6

ARTYKUŁ

federacji. Kibice i dziennikarze byli wściekli. W 2008 roku nosili go już jednak na rękach. – Dla mnie to najważniejsza osoba w hiszpańskiej piłce. To człowiek który zmienił styl gry La Roja. To heroiczna i stanowcza osoba, a przede wszystkim wspaniały człowiek. Dla futbolu jego odejście to ogromna strata. Uważam, że hiszpańska piłka winna mu złożyć ogromny hołd wdzięczności – Xavi Hernandez. – Być jednym “z twoich”, jak zwykłeś mówić, to był dla mnie zaszczyt. Nigdy Cię nie zapomnimy! Po prostu niesamowity człowiek, geniusz. TAK BARDZO MĄDRY – bramkarz reprezentacji Hiszpanii i Napoli, Pepe Reina. – Dziękuje Ci za to, że odkryłeś tę lepszej część mnie, którą jestem dzisiaj – David Villa. Dzięki Aragonesowi, obecnie były napastnik Barcelony może pochwalić się najlepszą skutecznością w historii reprezentacji. – Dziękuje trenerze. Nigdy nie będę w stanie odpłacić Ci się za to wszystko, co dla mnie zrobiłeś – napastnik Chelsea, Fernando Torres. To właśnie na rzecz tego piłkarza Aragones odsunął od składu Raula. Młody Hiszpan odpłacił się, strzelając decydującego gola w finale ME 2008. Aragones był znany z tego, że zawsze mówił wszystko wprost i bardzo dobitnie. Przez to często podpadał dziennikarzom. Jego słynna “motywacja” Reyesa na treningu reprezentacji wywołała burzę. “Powiedz temu gównianemu czarnuchowi, że jesteś od niego dużo lepszy. Nie wahaj się, powiedz mu. Powiedz mu to ode mnie. Musisz w siebie wierzyć” – takimi słowami Aragones miał określić Thierry’ego Henry’ego, kolegę z drużyny

,,Dla mnie to najważniejsza osoba w hiszpańskiej piłce. To człowiek który zmienił styl gry La Roja. To heroiczna i stanowcza osoba, a przede wszystkim wspaniały człowiek. Dla futbolu jego odejście to ogromna strata. Uważam, że hiszpańska piłka winna mu złożyć ogromny hołd wdzięczności” Xavi Hernandez

Barça Flash Luty 2014


Reyesa. Hiszpański trener tłumaczył się później, że jego słowa zostały wyrwane z kontekstu i nikogo nie obraził, ale ta wypowiedź i tak odbiła się echem w całym piłkarskim świecie. Piłkarze pomimo jego często nietypowych metod szczerze uwielbiali Aragonesa. Wielu z nich powtarzało, że zaszczepił w nich zwycięską mentalność i wierzył w nich często bardziej, niż oni sami w siebie. Silny na boisku i w życiu Twardy charakter Aragonesa nie był przypadkowy. Hiszpan od początku miał “pod górkę”. W wieku 14 lat zmarł mu ojciec, a jego domem rodzinnym stał się ciasny, podwórkowy Van. To nie przeszkodziło mu jednak w walce o swoje marzenia. Osiągnął wiele

zarówno jako piłkarz, jak i trener. Klub, z którym najwięcej zdobył to Atletico Madryt. Jako piłkarz wygrał z nim trzy mistrzostwa kraju i dwa Puchary Hiszpanii. W roli trenera prowadził natomiast Rojiblancos czterokrotnie również z sukcesami. Jeden sezon spędził też na ławce trenerskiej FC Barcelony, z którą triumfował w Pucharze Hiszpanii. Ostatnim klubem, w którym pracował było tureckie Fenerbahce. Po przegranej w finale Pucharu Turcji w 2009 roku został zwolniony i ostatecznie zakończył swoją trenerską karierę. Luis Aragones ze swoimi ekipami jako trener i jako piłkarz zawsze walczył do końca. Tak samo było również w przypadku ciężkiej choroby z jaką się zmagał, czyli białaczki. O swojej dolegliwości nie chciał mówić nikomu. – Odszedł jak mistrz – mówił opiekującym się nim lekarz Pedro Guillen, podkreślając, że

El LUIS - Pożegnanie z mistrzem

pomimo swojego ciężkiego stanu Aragones nie życzył sobie, aby ktokolwiek wiedział o jego stanie. Odejście “Mędrca z Hortaleza” zszokowało więc cały świat piłki, a w szczególności jego ojczystą Hiszpanię. Aragones odszedł jednak tak, jak sam sobie to zaplanował - cicho i skromnie. Nie ulega wątpliwości, że na pewno znamienita większość zapamięta go jako wielkiego mistrza zarówno na boisku, jak i w życiu.

Adrianna Kmak Barca.pl adrianna.kmak@blogfcb.com @kmakadrianna


20 8

ARTYKUŁ ARTYKUŁ

Patryk Wieczyński Barca.pl patryk.wieczynski@barca.pl @p_wieczynski

W

Polsce dzieci straszono kiedyś czarną wołgą, która może ich porwać. W Katalonii małych i dużych kibiców Blaugrany straszy się.... LUTYM!!. Bo właśnie drugi miesiąc roku jest często wypatrywany z lękiem przez sympatyków Dumy Katalonii. Wtedy to bowiem, według teorii wielu specjalistów, ekipa z Camp Nou ma łapać lekką zadyszkę po to, by pod koniec sezonu zaprezentować się w najlepszej formie. Wszystko w ramach zasady, że nie można przez cały rok grać na najwyższym poziomie. Czy jednak faktycznie jest się czego bać? Czy ten początek roku zawsze oznacza problemy dla Dumy Katalonii? Postanowiłem to sprawdzić analizując poczynania bohaterów z Camp Nou od sezonu 2009/10. Wniosek jaki nasuwa się od razu po spojrzeniu na dane jest jasny. Teoria zostaje potwierdzona w stu procentach. Wliczając w to obecny sezon, a dokładniej mecze do 10 lutego, FC Barcelona w drugim miesiącu roku zdobywa średnio 1,94 punktów na mecz, co jest najgorszym wynikiem w całym sezonie. Zamieszczony wykres idealnie

to obrazuje. Średnia punktowa w lutym zawsze spada, niezależnie od tego, czy Dumę Katalonii prowadził Pep Guardiola, Tito Vilanova czy teraz Gerardo Martino. Co ciekawe na drugim miejscu nie plasuje się styczeń, który z racji faktu iż znajduje się także na początku roku, powinien objawiać pierwsze ślady mikrokryzysu, lecz sierpień, kiedy to Blaugrana może pochwalić się średnią 2,3 pkt/mecz. Dzieje się tak dlatego, ponieważ to na starcie sezonu rozgrywane są mecze o Superpuchar Europy lub Hiszpanii, które z jednej strony nie są aż tak prestiżowe, ale z drugiej strony Barca rywalizuje w nich z ciężkimi rywalami, gdzie o porażkę czy remis nietrudno. Styczeń zaś zajął trzecie miejsce ze średnią 2,32, co jest już wynikiem przyzwoitym. Powracając jednak do głównego tematu, dlaczego luty jest tak słaby w wykonaniu Blaugrany? Jednym z głównych czynników może być właśnie zachowanie trenerów. Chociaż Gerardo Martino przed ligowym meczem z Sevillą podkreślił, że będzie stosował mniej rotacji niż wcześniej, to jednak połowa sezonu to

zawsze jest okres, gdy są one nieuniknione. Aktualnie, gdy liga jest bardziej zacięta, Argentyńczyk nie będzie miał łatwego zadania w tej kwestii, ale we wcześniejszych latach zdarzało się, że Blaugrana liderowała w tabeli już w lutym z dość dużą przewagą i trenerzy mogli trochę mocniej szafować siłami czołowych zawodników, których doskonałej formy potrzebowali na przełomie kwietnia i maja. Tata Martino, chociaż nie ma praktycznie żadnego marginesu błędu jeżeli chodzi o rozgrywki Primera Division, także zdaje sobie sprawę, że nawet ewentualna strata punktów na tym etapie sezonu jeszcze niczego nie przekreśla, a warto zachować siły tych najlepszych na dużo ważniejsze spotkania. Kolejną kwestią powodującą słabsze wyniki w lutym mogą być metody treningowe na jakie decydują się trenerzy. Do legendy przeszły już mikrocykle jakie stosował Pep Guardiola, które zakładały dwie zwyżki formy (na przełomie listopada i grudnia, a także na wiosnę, gdy odbywały się decydujące o trofeach mecze) i jedną zniżkę, właśnie w okresie ponoworocznym, kiedy to piłkarze mieli przygotować się siłowo do końcówki

C

Średnia punktów 3,0

2,5

2,0

sierpień

wrzesień

październik

Barça BlogFCB Flash Flash Luty Lipiec 20142013

listopad

grudzień

styczeń

luty

marzec

kwiecień

maj

czerwiec


luty jak

Czarna Wołga sezonu. Większe obciążenia treningowe miały sprawić, że później, gdy już reżim ćwiczeń trochę osłabnie zawodnicy poczują tę upragnioną świeżość w nogach. Niestety najpierw musieli za to zapłacić ciężkimi meczami w styczniu i lutym. Jednak teraz, gdy trenerem jest Gerardo Martino nie wiadomo, czy wdrażany jest taki sam plan treningowy, jak za czasów Pepa Guardioli. Argentyński szkoleniowiec jest na tyle doświadczonym trenerem, że nawet pomimo wielkiego szacunku jaki zapewne ma do dokonań swojego katalońskiego kolegi po fachu, decyduje się na wdrożenie swoich własnych, autorskich metod. Oczywiście nie muszą się one w dużym stopniu różnić od tych stosowanych przez obecnego „szefa” Bayernu Monachium Potwierdzałaby to analiza dokonań ostatniego klubu jaki prowadził Tata Martino. Jego Newell’s Old Boys, w sezonie 2012/13, luty miało

faktycznie słabszy od większości miesięcy, tak samo jak Barcelona. I podobnie jak ona, z każdym kolejnym tygodniem argentyński klub coraz bardziej się rozpędzał. Oczywiście porównywanie hiszpańskiej i argentyńskiej ligi jest karkołomnym zadaniem, nie tylko z powodu różnicy poziomów, ale przede wszystkim innej formuły rozgrywek. Tam sezon składa się z dwóch oddzielnych części: Torneo Inicial i Torneo Final, do których dołączają jeszcze często rozgrywki Copa Libertatores. Powoduje to, że pracujący tam szkoleniowcy muszą organizować sezon w odmienny sposób niż ich koledzy ze Starego Kontynentu. Innym powodem, który może wpływać na obniżkę formy drużyny z Camp Nou jest zmęczenie i znużenie poszczególnych „elementów”. Początek roku to okres,

Luty jak Czarna Wołga

kiedy cały entuzjazm spowodowany startem sezonu dawno już minął, a emocje związane z meczami decydującymi o trofeach wydają się być jeszcze bardzo odległe. Pozostaje tylko zbieranie punktów w ligowej tabeli, co nie jest zbyt efektownym zadaniem. Oczywiście nie oskarżam tutaj piłkarzy czy sztab szkoleniowy o brak motywacji, aczkolwiek należy pamiętać, że nawet oni są tylko ludźmi. To sprawia, że i oni mogą popaść w pewną rutynę czy zwykłe znudzenie rozgrywkami. A na taką chwilę tylko czekają niżej notowani rywale, dla których mecz z FC Barceloną jest często jednym z najważniejszych wydarzeń w sezonie. Łatwo tutaj o potknięcie i stratę kilku punktów.


10

ARTYKUŁ

Luty 2011 Barca traci punkty w zremisowanym spotkaniu ze Sportingiem Gijon.

Luty 2013 Pamiętna porażka wyjazdowa z AC Milan 2-0.

Aspektem, którego nie można pominąć jest oczywiście terminarz. W grudniu, kiedy to Blaugrana zdobywa średnio na mecz najwięcej punktów, rywalizuje głównie tylko w rozgrywkach ligowych. W styczniu do walki na froncie Primera Division dochodzą pierwsze fazy Copa del Rey, w których rywalami są już zespoły z La Liga. Je udaje się najczęściej przejść bez większych problemów, ale już w lutym rozpoczynają się poważniejsze starcia. W Pucharze Króla mamy ćwierćfinały i półfinały, a w Lidze Mistrzów mecze 1/8 rozgrywek. W obu tych przypadkach FC Barcelona jest zmuszona rywalizować z drużynami mocnymi, które za wszelką cenę chcą awansować do dalszej rywalizacji. To właśnie w lutym decyduje się bowiem, kto na koniec sezonu będzie mógł zmagać się w finale Copa del Rey. W Champions League natomiast drugi miesiąc roku to początek zmagań w fazie pucharowej. Terminarz jest tak ustalony, że jeden mecz odbywa się w lutym, a rewanż już w marcu. Barca zaś, jako drużyna, która przeważnie wygrywa swoją grupę, te pierwsze spotkanie rozgrywa na obcym terenie. Zanotowanie dobrego rezultatu nie jest rzeczą prostą i w wyraźny sposób psuje lutową statystykę. Od sezonu 2009/10 Duma Katalonii nigdy nie wygrała w 1/8 finału Ligi Mistrzów na obcym terenie, chociaż zawsze później awansowała dalej. Te pamiętne remontady (wystarczy przypomnieć tę ostatnią z Milanem, kiedy to Barca wygrała 4-0) jednak odbywają się już w marcu, co tylko utwierdza piłkarzy i kibiców w tezie, że to właśnie luty jest najgorszym miesiącem dla FC Barcelony. A właśnie psychika też może być silnym czynnikiem wpływającym na zawodników Dumy Katalonii. Siła samospełniającej się przepowiedni jest przeogromna. Wystarczy, że gdzieś piłkarzom z tyłu głowy zakiełkuje myśl, iż w lutym mogą oni grać słabiej, bo tak się dzieje od kilku lat, sprawia, że faktycznie tak się dzieje. Reasumując, luty to faktycznie miesiąc w którym Blaugrana traci najwięcej punktów w całym sezonie, co jasno potwierdzają statystyki zebrane od sezonu 2009/10. Abstrahując od powodów, które mogą na to wpływać nie ma powodów do obaw, ponieważ tak często i tak regularnie powtarzająca się sytuacja sprawia, iż należy się spodziewać, że teraz z każdym miesiącem będzie już tylko lepiej z dyspozycją piłkarzy Dumy Katalonii, tak jak to miało miejsce we wcześniejszych sezonach, zwłaszcza jeżeli chodzi o rozgrywki ligowe. A w tych przecież FC Barcelona znów jest na czele, nawet pomimo faktu, że przecież mamy luty.

Luty 2014 Porażka na Camp Nou z Valencią.

Flash BlogFCB Barça Flash Luty Lipiec 20142013


Adriano, to jest Twoja chwila prawdy!


“Nie jestem i nie byłem nigdy fanem i wyborcą Sandro i generalnie dosyć nisko oceniałem jego pomysł na prezydenturę. Uważam, że to szło wszystko w fatalnym stylu. Mam wrażenie, że ten nowy zarząd ma świadomość, że patrzy się mu na ręce. Że baranów którzy socios to nie jest banda baranów, dadzą się wodzić za nos, tylko dlatego że projekt sportowy wygląda w miarę nieźle.” - mówił Michał Zawada, współzałożyciel Penya Barcelonista de Varsovia

Rozmawiał Przemysław Kasiura



14

WYWIAD

b i o w ( J s R

n s p q g n z B o m

Socios to nie banda baranów Jak radzi sobie w tym sezonie Gerardo Martino i czy udało mu się zdać egzamin, w postaci zwycięstwa nad Manchesterem City? Czy można zaufać nowemu prezydentowi FC Barcelony oraz czy transferowa pasywność z ubiegłego lata zaczyna zbierać swoje żniwa? Na te i inne pytania odpowiedział Michał Zawada, współzałożyciel Penya Barcelonista de Varsovia i redaktor Subiektywnego Podcastu Sportowego. Rozmawiał Przemysław Kasiura.

Jakie jest Twoje wrażenie po pierwszym meczu Barcelony z Manchesterem City? Nie jestem za bardzo zaskoczony wynikiem. Wiedząc jak Pellegrini grał przeciwko Barcelonie do tej pory, będąc trenerem Realu Madryt i Malagi, wiedziałem, że słabo sobie radzi w momencie, kiedy jego drużynie zostanie zabrana piłka. Jedyna moja wątpliwość przed meczem polegała na tym, czy jest w tak dobrej formie fizycznej i czy poradzi sobie z intensywnie grającymi zespołami angielskimi. A City bez piłki cierpi i było widać, że te 31% posiadania w meczu ich bolało. Odnośnie założeń taktycznych to Tata Martino ma jedną podstawową zaletę, która polega na tym, że w meczach ważnych z bardzo trudnymi rywalami (jak Real Madryt, czy Atletico czy City), potrafi ustawić drużynę na inne granie. Niby na posiadanie piłki, ale też na dużo intensywnej walki w środku pola. Potrafi wycisnąć sporo z takich graczy

Najlepsze mecze Xaviego to były te z Realem, Atletico i teraz z City. Widać też skoncentrowanego Alvesa, a z nim bywa przecież różnie – szczególnie w meczach ze słabymi przeciwnikami w lidze. Alves z Realem Madryt i Manchesterem City – dwa jego najlepsze mecze w tym sezonie. Pique? Doskonały. Dosłownie profesura. Ci piłkarze są w stanie wznieść się na wyżyny i to dobrze wróży. Tak jak pisałem w moim ostatnim felietonie do Barça Flash, że pozytywów widzę dużo – zwłaszcza po meczu z Atletico Madryt. Tylko kilka drużyn w Europie potrafi tak intensywnie grać w piłkę jak Rojiblancos czy Manchester City. Tam Barcelona zagrała na „zero z tyłu”. W sumie summarum jestem bardzo zadowolony. Rozmawiałem z Robertem Lewandowskim w ubiegłym tygodniu i Robert powiedział bardzo ciekawą rzecz. Otóż jego zdaniem zwycięzca tej pary może wygrać Ligę

Mistrzów. Obok Bayernu Monachium, który jest bardzo mocny, zwycięzca pary Barcelona – Manchester będzie głównym faworytem do zdobycia trofeum. Bardzo bym chciał, żeby to była prawda. Odnośnie Martino, to miał być to dla niego sprawdzian. Sprawdzian dla jego umiejętności, zachowania zimnej krwi i stalowych cojones. Udało mu się go zdać? Jak popatrzymy na to, jak drużyna grała przeciwko Valencii na Camp Nou, gdzie brakowało reakcji ławki, to można mieć odczucia dość ambiwalentne. Martino zazwyczaj nie reaguje za późno i nie śpi jak w ubiegłym sezonie Jordi Roura. Ale w meczu z Valencią czegoś takiego brakowało. Wtedy pojawiły się pierwsze głosy wśród kibiców Barcelony, że „coś się dzieje niedobrego”. Natomiast co do meczu z City, to przede wszystkim zamysł taktyczny był

N „ g p n g c d J j

G k o c W

w

ż

k w

A

T s n i d


bardzo prosty. Jednakże piłkarze byli skoncentrowani i trenerowi udało mu się wycisnąć z nich to, co od nich oczekuje. Widać, że w szatni on do nich przemawia w taki sposób, że każdy nie lata sobie tam gdzie chce (co się zdarza niektórym w meczach o niższą stawkę). Ja bardzo wysoko oceniam pomysł na sam mecz. Tak samo jak wysoko oceniałem to, żeby oddać piłkę Realowi Madryt w ubiegłych Gran Derbi, tak samo wysoko oceniam pomysł takiego konsekwentnego zabierania piłki Manchesterowi City. Barcelonie nie brakowało przyspieszenia, odbioru, pressingu i konsekwentnej gry obrony. Alba nie zapędzał się do przodu na siłę, bo wiadomo było, że to Alves po drugiej stronie będzie gnał do przodu, więc to Jordi musiał pilnować grę z tyłu. Wiadomo, że pojedynek Busquetsa i Yaya Toure to będzie ciężka walka dla obu graczy. Busi może go przegrał, ale Yaya jest aktualnie najlepszym graczem na swojej pozycji, ale też trzeba zauważyć, że gra trochę wyżej niż Busquets. Pivot Barcelony musi pomagać częściej swoim kolegom z obrony i robił to bardzo dobrze. Taktycznie oceniam mecz bardzo wysoko.

Nie wiem czy zauważyłeś, ale charakterystycznym „ruchem” Martino jest niewystawianie niektórych gwiazd Barcelony do podstawowej jedenastki, przeciwko bardzo trudnym zespołom. Teraz padło na Neymara. Czy sądzisz, że to była bardziej zagrywka na „zamydlenie oczu” rywalom, czy Brazylijczyk miał posłużyć jako as w rękawie Martino na drugą połowę spotkania? Jego powrót na boisko opóźniał się cały czas. Ja zawsze jestem zwolennikiem tego, by piłkarz po kontuzji posiedział na ławce o tydzień za długo niż za krótko. Generalnie wielu graczy Barcelony wracało po kontuzji zbyt szybko i te urazy się odnawiały. Można oceniać sztab Blaugrany nieco negatywnie, bo od czasów Guardioli tych kontuzji było i jest dosyć dużo. W trakcie meczu z City brakowało mi trochę aktywnej gry bocznych sektorów ofensywnych – konkretnie chodzi o Pedro i Alexisa. Bardzo aktywnie pracowali w odbiorze w centrum pola, ale mało ich było w ataku, przez co Barcelona często „pchała się” środkiem, a to było dość czytelne dla obrońców City. Rzeczywiście Neymar wszedł i rozruszał ofensywę Barcelony. Myślę, że to była uzgodniona decyzja ze sztabem medycznym Barcelony. Gdyby był całkiem zdrowy, zagrałby 90 minut i sądzę, że tyle właśnie zagra w rewanżu. A świeży Neymar, to dobry Neymar. Akcja Brazylijczyków przy 2:0 dla Barcelony to kopia gola Bellettiego w finale Ligi Mistrzów z 2006 roku. Zagrał praktycznie kilka minut, a przyczynił się znacznie przy bardzo ważnym golu.

A kogo byś najbardziej wyróżnił z tego spotkania? Z tego co zauważyłem, to w oko najbardziej wpadł Ci Gerard Pique. Tak. Zagrał wówczas bezbłędnie. Nie wiem ile zaliczył strat, bo nawet nie patrzyłem na statystyki. Patrzyłem natomiast na to jak się ustawiał i jakie miał pewne interwencje. To sporo dawało jego kolegom z linii defensywnej, którzy również czuli się pewniej, widząc

Ja się zastanawiałem od początku – jak długo można tak intensywnie grać jak Atletico Madryt? Ci piłkarze zostawiają masę zdrowia na boisku i z każdym mocniejszym przeciwnikiem grają jak za trzech. Bardzo dużo biegają, bardzo często podwajają i potrajają pressing i krycie. Ich porażka z Almerią potwierdza jednak pewną regułę, że Atletico oszczędza swoje siły na słabszych rywali, by potem z mocniejszymi pokazać swój lwi pazur. A takie mecze, z teoretycznie słabszymi zespołami, mogą Atletico kosztować bardzo dużo. Patrząc na to jak dobrze w lidze gra Real Madryt i jak regularna jest Barcelona, to myślę, że jednak te dwie drużyny odjadą Atletico na kilka punktów. I tak już zostanie. Wolałbym oczywiście, żeby o mistrzostwie decydował ostatni pojedynek ligowy, bo mi postawa Atletico po prostu imponuje. Obawiam się jednak, że mają za krótką ławkę i gdy ze składu wypada Courtois, to Aranzubia nie jest w stanie godnie zastąpić Belga. Gdy gra regularnie, to jest z niego kawał bramkarza, ale wchodząc z ławki niestety nie pokazuje już tego, co pokazywał chociażby w swoich najlepszych latach w Deportivo. Bo to co zrobił z Almerią to był kryminał. Drużyna El Cholo jest świetna, ale brakuje w tej części Madrytu ludzi do grania. Myślę, że do końca marca będą już „wyjaśnieni”.

“Drużyna El Cholo jest świetna, ale brakuje w tej części Madrytu ludzi do grania. Myślę, że do końca marca będą już „wyjaśnieni”.” tak grającego Pique. Alvaro Negredo – silny chłopak, solidny napastnik – wiele sobie przy stoperze Barcelony nie pobiegał. Piłkarze City mieli bardzo mało kontaktów z piłką w strefie obronnej Blaugrany, a gdy już udało im się dostać z futbolówką pod bramkę Valdesa, Pique bywał na posterunku. Imponujący występ tego zawodnika. Wszyscy piłkarze zagrali świetnie, dlatego trudno jest czepiać się szczegółów. Dobrze zagrał również Alves, mimo aż chyba siedmiu strat. Ustrzelił gola i nawet raz miał okazję ów wynik podwyższyć. Nie latał do przodu zbyt często i asekurował gdzie trzeba. Odnośnie jeszcze pary stoperów (Mascherano i Pique), to ich wspólne zestawienie nie powinno nikogo dziwić, ponieważ są to gracze z przeszłością gry w lidze angielskiej. Panowie zagrali konsekwentnie i bardzo uważnie, dlatego również ich grę oceniam bardzo wysoko. Zostawmy zatem Ligę Mistrzów i porozmawiajmy o La Liga. Miesiąc temu rozmawiałem z Rafałem Lebiedzińskim. Odnośnie Atletico powiedział wówczas takie zdanie: „Jeśli nie teraz, to dłuuugo dłuuuugo później”. Myślisz, że madrycki zespół jest w stanie utrzymać formę i kondycję do ostatniej kolejki, wygrywając jednocześnie rozgrywki krajowe?

Skupiając się na Barcelonie: Czy sądzisz, że transferowa pasywność z ubiegłego lata odbija się już dla Barcelony czkawką? Oczywiście, że się odbija. Już Guardiola, który wolał grać spotkania 18 zawodnikami, w pewnym momencie zaczął za ów styl słono płacić. Za Pepa jakość rezerw gwarantowała La Masia, w której znajdowali się naprawdę mocni zawodnicy. W tym roku w Barcelonie B brakuje takich graczy, którzy mogliby zasilić pierwszą ekipę. Niestety, ale „osłabiana” jest przez wypożyczenia. „Osłabiana” w cudzysłowie, bo trudno uznać wypożyczenie Rafinhi za coś złego. W Celta Vigo wykonuje świetną robotę i wróci pewnie do Barcelony i zacznie w tej pierwszej drużynie grać. Co więcej, taki Rafinha wielokrotnie przydałby się w tym sezonie Blaugranie. Poza tym brakuje świeżej krwi z Barcelony B, która praktycznie ocierała się o strefę spadkową jeszcze niedawno w Segunda Division. To przecież była drużyna, która mogła z powodzeniem – jeszcze całkiem niedawno – walczyć o awans do pierwszej ligi hiszpańskiej. Ponadto nie cenię Zubizarrety zbyt wysoko jako dyrektora sportowego i za to w jaki sposób prowadzi transfery w Barcelonie w ostatnim czasie. Owszem – były trans fery logiczne, takie jak Ceska Fabregasa, Alexisa Sancheza czy (abstrahując od finansowych aspektów) Neymara. Ten ostatni był ruchem trafionym w stu procentach. Ale, tak jak powiedziałeś, zaniedbano szeregi defensywne. Jeszcze za prezydentury Rosella nie wiadomo było, jaka rysuje się przyszłość przed Bartrą i Montoyą. Grali i grają bardzo mało. Teraz się okazuje, że Marc Bartra to zawodnik praktycznie gotowy na pierwszy skład, ale mimo wszystko dwóch zawodników w kadrze Barcelony brakuje. Jeżeli się zaniedbuje takie rzeczy, to można się wtedy obudzić tak jak Manchester United, który przespał zmianę pokoleniową. Nie zostały załatane dziury po zawodni-


16

WYWIAD

kach, którzy wkrótce odejdą lub poodchodzili z klubu. I jak teraz wygląda Manchester? Wszyscy wiemy. Barcelona jest trochę w lepszej sytuacji, bo wciąż ma zaplecze w postaci Barcelony B, ale trzeba uważać. Nie można do takich sytuacji dopuszczać. Jestem zwolennikiem, aby do Blaugrany doszli zmiennicy Puyola. Za jednego z takich graczy uważam Inigo Martineza z Realu San Sebastian. W Copa del Rey z Barceloną rozegrał jedne ze swoich najgorszych spotkań, ale jak się patrzy na tego gracza co tydzień na hiszpańskich boiskach, to widać ten charakter i wolę walki. Bardzo przypomina młodego Puyola i kogoś takiego wypadałoby do Barcelony sprowadzić. A co do pozostałych pozycji, to wszystko zależy od Taty Martino. Myślę, że około 2-3 piłkarzy przydałoby się więcej. La Masia jest w ostatnim czasie dość zaniedbywana, a tacy gracze jak wspomniany Bartra, czy Sergi Roberto, grają relatywnie zbyt rzadko, nie sądzisz? Sergi Roberto zagrał w 15 kolejnych meczach ligowych i pokazał w nich, że nie jemu należy się miejsce w pierwszym składzie. Nie zaliczył ani jednej asysty i ani jednego kluczowego podania, mimo dwóch, może trzech, dobrych meczów. Ale to trochę za mało na kogoś, kto dostaje około 15 szans na pokazanie się z najlepszej strony. Bartra swoje szanse wykorzystywał i od pewnego czasu przypomina mi Rafaela Marqueza – jest elegancki w poruszaniu się po boisku, fajnie czyta grę i gra głową. To jest materiał na stopera na długie lata. Tego u Sergi Roberto nie widzę, ale u Rafinhi jak najbardziej. Być może sprzedaż iago i powrót młodego gracza z wypożyczenia jeszcze wyjdzie Barcelonie na dobre. Nabrałeś więcej zaufania do zarządu po odejściu Rosella? Było kilka takich ruchów wizerunkowych prezydenta Bartomeu, które spowodowały, że zacząłem na ten zarząd patrzeć bardziej przychylnym okiem. Nie jestem i nie byłem nigdy fanem i wyborcą Sandro i generalnie dosyć nisko oceniałem jego pomysł na prezydenturę. Uważam, że to szło wszystko w fatalnym stylu. Mam wrażenie, że ten nowy zarząd ma świadomość, że patrzy się mu na ręce. Że socios to nie jest banda baranów, którzy dadzą się wodzić za nos, tylko dlatego że projekt sportowy wygląda w miarę nieźle. Kibice mają teraz głębsze spojrzenie na całą sprawę i ten zarząd zaczął się zachowywać w miarę przyzwoicie. To jest na pewno dobry znak, natomiast jestem i tak zwolennikiem rozpisania nowych wyborów. I jeżeli ten zarząd ze swoim programem chce się wybronić, to powinien się wybronić przy okazji kolejnych wyborów. Nie jestem też zwolennikiem tego, co działo się w ostatnich latach kadencji Laporty, bo uważam, że można było zrobić więcej i lepiej. Przede wszystkim nie wystawiając się tak, jak to uczynił Laporta, który wizerunkowo wypadał fatalnie. Ale oddając mu sprawiedliwość – nie oglądalibyśmy tej Barcelony, gdyby nie on.

“Jestem zwolennikiem, aby do Blaugrany doszli zmiennicy Puyola. Za jednego z takich graczy uważam Inigo Martineza z Realu San Sebastian. W Copa del Rey z Barceloną rozegrał jedne ze swoich najgorszych spotkań, ale jak się patrzy na tego gracza co tydzień na hiszpańskich boiskach, to widać ten charakter i wolę walki.” Wieńczące pytanie: Gdybyś miał wypełnić listę „Do zrobienia na lato 2014 w FC Barcelonie”, co byś na niej wskazał? Przede wszystkim – to będzie dość specyficzny moment po tym sezonie, bo będą Mistrzostwa Świata i okres przygotowawczy będzie specyficzny. Nie można sobie pozwolić na kolejne tournée po Azji, gdzie zawodnicy nie będą mieli nawet przygotowanych jednostek treningowych – bo wiem, że nie mieli, niestety. Tam się po prostu nie trenuje. Nie można sobie pozwolić za odpuszczanie, jeśli chodzi o przygotowanie fizyczne. Kluczowym graczom siły ofensywnej Barcelony nie można zmieniać fizjoterapeutów, sztabu medycznego i tak dalej. To są ludzie odpowiedzialni za idealny stan fizyczny kluczowych graczy Barcelony, znają ich dietę, rozwój i pracę mięśni etc. Kolejna sprawa – należy uregulować system płac u najważniejszych piłkarzy. Powinno być tak, jak to było za Guardioli – są cztery grupy z różnymi skalami płac. Dla graczy było to dość jasne i transparentne. Przechodząc z grupy trzeciej do drugiej domagasz się podwyżki, bo awansujesz w hierarchii piłkarzy w składzie. Inaczej dochodzi do niedomówień. Kolejną sprawą jest prędkie zakupienie bramkarza i jak najszybszego zgrania portero z obroną Barcelony. Barcelona jest klubem specyficznym jeśli chodzi o grę bramkarza i zastąpienie Valdesa nie będzie

rzeczą łatwą. Tak samo Puyola – 37 czy 38 kontuzji w karierze musiało odbić piętno na jego zdrowiu. Carles powinien wciąż pozostać w klubie i w szatni, bo jest wciąż żywo bijącym sercem katalońskiej drużyny. A na boisku musi znaleźć się ktoś, kto zastąpi kapitana Barcelony. Aktualnie brakuje kogoś, kto biega jak pies za piłką, jest niezmordowany, będąc jednocześnie zmiennikiem kogoś z podstawowego składu. Takiej osoby aktualnie w Barcelonie nie ma, a chętnie bym takiego gracza w szeregach Tito Martino ujrzał. Generalnie moją największą bolączką jest to, jak traktowana po macoszemu jest aktualnie La Masia i Barcelona B. Jak powiedzieli słusznie Guardiola i Cruyff: „Dopóki La Masia istnieje, możemy być spokojni o przyszłość Barcelony”. Trochę za prezydentury Rosella bałem się tego, że będzie więcej piłkarzy z Brazylii, niż z La Masii. Jest szansa, aby to wszystko wróciło na właściwe tory i mam nadzieję, że tak będzie. Michał Zawada (Tw @michal_zawada) odpowiadał na pytania Przemysława Kasiury (Tw @p_kasiura)



18

ARTYKUŁ

Nie mów za wcześnie „ho i nie martw się na zapas.


op” .

Mary Kowalik BlogFCB.com mary.kowalik@blogfcb.com

Początek tego roku w wykonaniu Barcelony jest dobry. To nie ulega wątpliwości. Czemu jednak nie jest bardzo dobry, albo znakomity? Do takich określeń przyzwyczaja nas ukochany klub, podczas gdy niedawna dyspozycja Katalończyków postroiła trochę fochów. Czy jest to powód do obaw? Cóż, uważam, że warto by się nad tym zastanowić.


20

ARTYKUŁ

T

en temat jest trochę jak rzeka, bo ile tylko osób wypowiadających się, tyle teorii i opinii. Miałam już sposobność wspomnieć, że jeszcze niedawno forma Barcy miewała kaprysy jak kobieta w ciąży, przez co straciła punkty, gdy w ogóle by nam to nie przyszło do głowy. Następny mecz z kolei grała świetnie, właśnie tak, jakbyśmy tego oczekiwali. W efekcie jednak osiągnęła te drobne cele, którymi było między innymi odzyskanie pozycji lidera w lidze oraz awans do finału La Copa, lecz każdy kij ma dwa końce. Pierwsze miejsce w tabeli trzeba było odzyskać po zupełnie nieprzewidzianych potknięciach, a często wiązały się ze zdecydowanie zbyt luźnym podejściem Barcy do tematu, na całe szczęście jednak było od czego się odbić, zważywszy na bardzo dobrą passę jesienią. Podobnie w Pucharze Króla – zanotowany w środę remis nie stanowił dla Katalończyków większego problememu, ponieważ zwycięstwo na Camp Nou okazało się wystarczającą zaliczką. Wszyscy jednak wiemy, że to nie wszystko, na co stać Blaugranę. Zmartwiło mnie nieco to, iż całkiem bezpieczna przewaga nad największymi rywalami z Madrytu rozpłynęła się w naprawdę szybkim tempie. Dwa remisy z rzędu, trochę później porażka. To co prawda nie jest szczyt tragedii - wiadomo, że pewnie to demonizuję. Zwracam jednak na to uwagę dlatego, iż, jak już powiedziałam, nikt nie zakładał tych negatywnych scenariuszy. Sam Gerardo Martino stwierdził, że sam nie wie, jaka była przyczyna tych strat punktowych. Jedno jest natomiast pewne – nie ma już czasu ani miejsca na kolejne błędy. Bardzo możliwe, że jednym z kluczowych spraw była tu forma Messiego, równie zagmatwana, co drużyny w ogóle - mówimy tu przecież o najlepszym zawodniku na świecie, który w sobotę wieczorem wyrównał wynik Raula związany z golami strzelonymi w Primera Division. Wygląda co prawda na to, iż owa forma ma tendencję wzrostową, a to także idzie w parze z „regulującą się” postawą reszty ekipy Dumy Katalonii. Wcześniejsze mecze jednak niewątpliwie budziły pewne obawy – kilkakrotnie Leo Messiemu po prostu zabrakło tego instynktu, który najczęściej ratuje Barcę z opresji. Inna sprawa, iż przede wszystkim należy unikać opresji, lecz o tym się nie mówi - to oczywiste, że każda drużyna miewa lepsze i gorsze dni. Bardzo istotny jest również napięty terminarz Barcelony. Mecze co trzy czy cztery dni to prawdopodobnie średni komfort, ogrom pracy i zabójcze tempo, aby należycie przygotować się na każdy mecz – jak już bowiem wspominałam, szkoleniowec Barcy nie chce sobie pozwolić na nawet najmniejsze błędy.

Barça Flash Luty 2014


Ciężko też mówić o wahaniach skuteczności Azulgrany, jeśli na zmianę oglądamy takie rezultaty, jak jednobramkowe remisy, a później manity, co niekoniecznie uzależnione jest od klasy rywala. Tak naprawdę jedyny remis, który rzeczywiście możemy uzasadnić silnym przeciwnikiem, to spotkanie z Atletico Madryt, choć nie usprawiedliwić. Porażek się nie usprawiedliwa, ponieważ z nich wyciąga się wnioski na przyszłość. Co do reszty tych nieco gorszych spotkań mam pewne obiekcje, chociaż nie chcę, by ponownie brzmiało to jak wyolbrzymianie, to bardziej branie pod szkło powiększające co niektórych niedoskonałości Barcy w ostatnim czasie. Skuteczność Azulgrany to ciekawa kwestia. Najczęściej szwankuje w pierwszej partii meczu, najprawdopodobniej wtedy, kiedy Barca nie może wejść w mecz, nawet jeżeli posiadanie piłki twardo stoi po jej stronie. Stoi bowiem zawsze – kwestia tylko, jak bardzo Blaugrana przeważa w tym aspekcie. Co więcej, zdążyliśmy już zauważyć, iż nie zawsze jest ona kluczowa i nie wolno o tym zapominać. Ostatnio Barca kilkakrotnie straciła gola po jednej krótkiej kontrze rywali. To ewidentnie efekt chwilowej nieuwagi. W nadchodzących spotkaniach pod żadnym pozorem nie może się ona pojawić – kilka poprzednich kolejek Primera Division to mecze z raczej przeciętnymi drużynami, więc i straty dało się jakoś nadrobić. Nie muszę chyba wyjaśniać, że

poza ligą przeciwnicy Blaugrany będą trochę bardziej niebezpieczni. „Tata” Martino wspomniał także, że teraz wszystkie rozgrywki dochodzą do punktu kulminacyjnego – zarówno w Lidze Mistrzów jak i Pucharze Króla, czy na dobrą sprawę w lidze, Barcę czeka niezwykle trudne zadanie, tak więc ostatnie spotkania należy traktować jako sprawdziany przed bardzo wymagającymi meczami. Jeśli chodzi o mnie, uważam, że Barca da sobie radę nawet na tych trzech frontach, ale bez wątpienia będzie to nie lada wyzwanie. Cules z pewnością liczą na sukces w przynajmniej jednych rozgrywkach. Moim zdaniem trudno powiedzieć, w których Duma Katalonii ma największe szanse – w lidze jeszcze trochę trzeba będzie się pogimnastykować w drodze po mistrzostwo kraju, w Copa del Rey na Blaugranę czeka odwieczny rywal, a Champions League dopiero wkracza do fazy pucharowej i nie wiemy jeszcze, kogo nam los przydzieli, jeżeli oczywiście Barca będzie awansować w kolejnych etapach Ligi Mistrzów, na co oczywiście szczerze liczymy. Z pewnością dobrą prognozą jest powrót Neymara do kadry – zdążył się sprawdzić w meczu z Rayo Vallecano, podczas którego na rozgrzewkę zanotował

Nie mów za wcześnie hop i nie martw się na zapas

gola przedniej urody – nie mamy więc wątpliwości, że ma się już bardzo dobrze, a po kontuzji nie ma śladu. Na tym samym sprawdzianie bramki strzelili także pozostali trzej najlepsi napastnicy Blaugrany, a to chyba jeszcze milsza wiadomość. Oczywiście nie tylko Barcelona wystawia linię ataku i nie tylko ona posiada tak skutecznych ofensorów – wydaje mi się natomiast, iż ostatecznie możemy w spokoju czekać na rozwój wydarzeń w tych najistotniejszych spotkaniach. Tournee bowiem dopiero teraz zaczyna się rozkręcać. Podsumowując, dochodzę do wniosku, że Duma Katalonii w ostatniej chwili usystematyzowała swoją formę po niepokojących wahaniach. Co prawda, teraz o wiele trudniej jest zatrzymać fotel lidera La Ligi dla siebie, ogólnie jednak wciąż jest to osiągalne. Finał La Copa jest zapewniony, a forma na Ligę Mistrzów – niezła. Powinniśmy oczywiście pamiętać, by nie mówić „hop”, zanim nie przeskoczymy. Bądźmy jednak realistami – nie nasza w tym głowa, by na zapas się przejmować i martwić. Można się cieszyć na zapas, pić na zapas, ale nie martwić.


Recepta na sukces? Sposób w jaki Guardiola rozumiał futbol. Esencją było podanie, zwykłe najprostsze podanie piłki do najbliższego partnera. Pass, pass, pass, diagonal. Gra w trójkątach, pressing, wymienność pozycji, mobilność i uniwersalność zawodników. Atak pozycyjny dopracowany do poziomu nieosiągalnego dla żadnego innego zespołu. Futbol totalny, który niszczył dosłownie wszystko i wszystkich.

Kamil Sikora



24

ARTYKUŁ

Zrozumieć

Guardiolę

W całej historii FC Barcelony nie było trenera, który wygrałbym tak wiele w tak krótkim okresie. 01.07.2008 30.06.2012, cztery pełne sezony jako pierwszy trener Dumy Katalonii. Dwie Ligi Mistrzów, trzy mistrzostwa Hiszpanii, dwa Puchary Króla, trzy Superpuchary Hiszpanii, dwa Superpuchary Europy, dwa Klubowe Mistrzostwa Świata. Najlepszy z najlepszych. Diament jako zawodnik i perfekcjonista jako menedżer. Dlaczego jestem za Barceloną? Dzięki Guardioli. Co jest w nim takiego wspaniałego? Przekonajcie się sami. Geneza

Gwiazda i legenda Blaugrany; rozegrał w jej barwach 379 spotkań, głównie na pozycji defensywnego pomocnika, w latach 1990-2001. Jego trenerem i mentorem był Boski Johan. Kto by się spodziewał, że Guardi przerośnie swojego mistrza. Szlify trenerskie Pep zebrał podczas sezonu 2007/2008 kiedy to trenował rezerwy Barcelony. Skończyło się ogromnym sukcesem – awans rezerw do Segunda Divison. Już wtedy wielu przewidywało wielką przyszłość dla Guardioli. On sam mówi, że praca z canterą Barcelony zahartowała go jako trenera i człowieka. Stało się. Lipiec 2008 r. i nowym trenerem Barcy zostaje jej były zawodnik. Jak jego kariera trenerska w Barcelonie się potoczyła, wszyscy wiemy doskonale. Tytuł najlepszej drużyny w historii futbolu, niezliczona liczba peanów i pieśni pochwalnych dla Azulgrany i jej głównodowodzącego. Recepta na sukces? Sposób w jaki Guardiola rozumiał futbol. Esencją było podanie, zwykłe najprostsze podanie piłki do najbliższego partnera. Pass, pass, pass, diagonal. Gra w trójkątach, pressing, wymienność pozycji, mobilność i uniwersalność zawodników. Atak pozycyjny dopracowany do poziomu nieosiągalnego dla żadnego innego zespołu. Futbol totalny, który niszczył dosłownie wszystko i wszystkich. Guardiola w swoim debiucie trenerskim wygrał wszystko co w piłce klubowej do wygrania było. Jak to możliwe, że żółtodziób pokonuje fachowców z wieloletnim doświadczeniem? 247 spotkań, średnia goli strzelonych 2.58 straconych 0.73 punktów 2,36. 21 porażek podczas tych czterech sezonów, gdzie tak naprawdę tylko pięć miało spore znaczenie (Sevilla w CdR 2009/2010, Inter w LM 2009/2010, Real Madryt CdR 2010/2011 i PD 2011/2012, Chelsea Londyn 2011/2012).

Barça Flash Luty 2014


Ktoś powie, że Guardiola przyszedł na gotowe, że dostał kadrę wybitnych zawodników, których wystarczyło tylko poukładać. W sumie Barcelona to samograj, a rola Guardioli została ograniczona do tego, żeby to perpetuum mobile nie zniszczyć. Wszystkie te argumenty nie mają żadnych podstaw. Sezon 2012/2013 pod wodzą Tito Vilanovy pokazał, że Barcelona samograjem nie jest, a rola trenera jest nie do podważenia. W tym miejscu mam wielkie zarzuty do Zarządu Barcelony, który swego czasu powiedział, przez swojego rzecznika, że:

„Tito Vilanova teraz wygrywa wszystkie porównania z Guardiolą. Rozgrywa nienaganny sezon. Podczas prezentacji, mówił, że nie chce porównań do Guardioli, bo przegrałby je wszystkie. Teraz sądzę, że wygrywa wszystkie te porównania, także jeśli chodzi o ludzką twarz. Wydaje się, że ten sezon będzie lepszy niż poprzedni” O jak musieli się zdziwić wszyscy na stołkach dyrektorskich po blamażu z Bayernem czy porażkach z Realem Madryt! Guardiola podczas swojej przygody w Barcelonie nigdy nie przegrał 4-0 czy 3-0! Z Madrytem przegrał zaledwie dwa razy (1-0 w finale CdR, 2-1 w PD). Jeżeli ktoś porównuje Tito do Pepa i jeszcze insynuuje, że ten pierwszy jest lepszym trenerem to musi być niespełna rozumu! Wiem, że Tito z racji swojej choroby nie mógł zaprezentować wszystkich swoich pomysłów, ale nie wierzę, że jest on lepszy szkoleniowcem niż Guardiola. Filozof Aby zrozumieć Guardiolę jako trenera, trzeba spróbować zrozumieć go jako człowieka. Podczas swojej pierwszej konferencji prasowej powiedział m.in.:

"Chcę, by drużyna grała aktywnie. Wierzę w potęgę słowa, lecz mam świadomość, że ona nie wystarcza. Ludzie będą dumni, ponieważ piłkarze będą dawać z siebie, to co najlepsze. Mamy zawodników na bardzo wysokim poziomie, ale wszystko zależy od ich zaangażowania. Będę w stanie im wybaczyć, jeśli zagrają źle, lecz dadzą z siebie wszystko“

Zrozumieć Guardiolę


26

ARTYKUŁ

„Nie mogę obiecać tytułów, lecz sądzę, że będziecie z nas dumni" Oraz

Guardiola jest perfekcjonistą. Dba o każdy detal, nic nie może dziać się bez jego woli. Pep to taki trochę piłkarski dyktator. Jorge Valdano swego czasu powiedział, że Guardiola jest: „Stevem Jobsem futbolu” Powiedziałbym więcej, Guardiola jest nowym Mojżeszem w tym sensie, że dokonuje definicji futbolu za każdym razem, cały czas, bezustannie. Wystarczy popatrzeć na jego harce przy linii bocznej. Mówi się, że kibice są dwunastym zawodnikiem, w tym przypadku dwunastym zawodnikiem jest Mister. Futbol to Guardiola, a Gurdiola to futbol. Może zabrzmi to jak herezja, ale w mojej opinii Guradioli bardziej zależało na stylu niż na zwycięstwie. Herezja, bo dzisiaj liczy się wynik; nie chcę deprecjonować dokonań np. Jose Mourinho, ale w tych najważniejszych meczach, jego drużyny grają tak, że aż oczy bolą. Dla Guardioli byłoby to nie do pomyślenia. Klasyczne 4-3-3, które w sezonie 2011/2012 ewoluowało do tego mitycznego i legendarnego 3-4-3, futbol w całym tego słowa rozumieniu. Pep powiedział kiedyś:

„Wszystko zaczyna się i kończy na piłce. Czasami zapominamy, że jest to gra jedenastu na jedenastu z jedną piłką. I my staramy się trzymać futbolówkę, grać piłką, wszystko robić piłką” Historia pokazała, że filozofia Guradioli nie zawsze wygrywała, ale wiemy też, że ten model jest gwarantem nie tyle samego wyniku końcowego, co gry tyle efektownej co i efektywnej. Jak mawiał Johan Cruyff, a za nim Guardi:

“Piłka nożna to sport‚ w który gra się umysłem” Dopiero za Guardioli zrozumiałem, że najważniejsi na boisku nie są napastnicy, ale właśnie pomocnicy. Centrum wydarzeń to środek pomocy, kluczowa strefa boiskowa, która może zadecydować o przegranej lub wygranej. Pamiętny półfinał Klubowych Mistrzostw Świata w 2011r. kiedy to Barcelona zagrała w systemie 3-4-3 bez klasycznych napastników i skrzydłowych; w linii ataku zagrali wtedy Iniesta, Messi, Alves, w pomocy iago, Xavi, Cesc i Sergio. To jest futbol totalny. Totalna kontrola nad wydarzeniami boiskowymi. Absolutna władza nad każdą upływającą sekundą. Taki był i jest Guardiola i taka była Barcelona. Philipp Lahm kapitan Bayernu Monachium powiedział niedawno, że nigdy by się

Barça Flash Luty 2014


nie spodziewał, że w piłce nożnej trzeba tyle myśleć. Przesunięcie tego zawodnika z bocznej obrony do środka pomocy okazało się strzałem w dziesiątkę. Mistrz Guardiola w swoim dążeniu do doskonałości nie zatrzymał się tylko na piłce nożnej. Wystarczy popatrzeć na styl. Zawsze elegancki, zadbany, kulturalnym elokwentny. Który trener uczy się języka obcego żeby w pełni przekazać swoim zawodnikom swoją filozofię? To cały Guardiola – jak bardzo musi mu zależeć na tym sporcie, skoro uczy się języka niemieckiego? Przecież mógłby spokojnie skorzystać z tłumacza, albo rozmawiać z zawodnikami i prasą w języku angielskim. Ale nie Guardiola, jeżeli już coś robić to na 100% albo w ogóle. Jestem guardiolistą. Nie wiem czy takie słowo funkcjonuje, ale nie ma większego znaczenia, bo łatwo się domyśleć co to słowo znaczy. Czy za nim tęsknię? Oczywiście, ale powoli też rozumiem powody jego odejścia z Barcelony. Brak posłuchu wśród zawodników, ponoć Josep chciał się pozbyć z drużyny Pique, Alvesa i Fabregasa; konflikt z zarządem, który był. I może rzeczywiście jakieś zawodowe wypalenie się. Patrząc z perspektywy czasu, patrząc na to jak gra dzisiaj Bayern Monachium, jestem całkowicie pewien, że Barca popełniła błąd pozwalając odejść Guardioli. Trzeba było przystać na wszystkie jego warunki. Osoby pokroju Guardioli nie są czymś powszechnym. Z całym szacunkiem, ale Tito Vilanova, czy Gerardo Martino nie dorastają do pięt Guardioli. Ojciec, brat, przyjaciel Większość zawodników, która z nim pracowała, wypowiada się o nim w samych superlatywach. Taki Guardiola był w Barcelonie i teraz jest w Bawarii. Przenosi swój koncept swoją filozofię gry na zawodników. Efekty widoczne są gołym okiem. Guardiola z jednej strony zachowuje się jak ojciec, który za posłuszeństwo potrafi bez mgnienia oka skarcić, wymaga bardzo dużo, zarówno od siebie samego jak i od całej drużyny. Ale równocześnie Pep, z racjo swojego pochodzenia, był dla zawodników Dumy Katalonii kimś więcej. Był bratem i przyjacielem. Całym sobą reprezentował wartości, które od najmłodszych lat wpajane są w La Masii. Oczywiście nie można się temu dziwić, gdyż Guardiola grał w jednym zespole m.in. z Xavim, więc te relacje przyjacielskie na linii zawodnik – trener, bardziej przypominają relacje przyjacielskie, są bardziej egalitarne.

Zrozumieć Guardiolę


28

ARTYKUŁ

Perspektywy Bayern Monachium pod wodzą Guradioli coraz bardziej przypomina Barcelonę z jej najlepszych czasów, z tą różnicą, że monachijczycy posiadają bardziej zbilansowaną kadrę, a sama drużyna jest lepsza fizycznie niż Katalończycy. Zwycięstwo w Bundeslidze jest już przesądzone, teraz Bayern tylko bije kolejne rekordy. Jeśli idzie o podbój Europy, to na tę chwilę Bayern pozostaje bardzo mocnym faworytem tych rozgrywek. A co z Guardiolą? Jestem przekonany, że w Bayernie osiągnie sukcesy nie gorsze niż w Hiszpanii. Zastanawiać się można tylko, gdzie powędruje dalej w swojej przygodzie trenerskiej? Chyba najodpowiedniejszy kierunek to Wyspy Brytyjskie – może Arsenal? Bez względu na to gdzie trafi, będzie robił to do czego nas przyzwyczaił – doskonalił siebie, swoją drużynę i sprawiał, że ludzie pokochają futbol. Ktoś kiedyś powiedział:

„Życia nie odmierzają same lata, jego miarą są ludzie, z którymi się spotykamy” Barcelona na swojej drodze spotkała właśnie Pepa Guardiolę, nie było lepszego trenera w historii tego klubu. Posiadam w sobie jeszcze płomyk nadziei, że kiedyś w przyszłości, Guardiola do Barcelony wróci, czy to na stanowisko trenerskie czy może jako kandydat na prezydenta. Ten człowiek reprezentuje to wszystko co sprawiło, że zacząłem kibicować tej drużynie. Kamil Sikora, BlogFCB.com @kamil_sikora

Barça Flash Luty 2014



30

ARTYKUŁ

Adrian Nowicki Barca.pl adrian.nowicki@barca.pl @adrnow97

Dziura

czworokąt, którego wierzchołkami są środkowi obrońcy i środkowi pomocnicy - często określana jako przestrzeń między formacjami.

Głębia

przestrzeń za formacją obronną rywala, jej “głębokość” zależy od ustawienia bloku defensywnego (niska/wysoka linia obrony).

Z

darzyło Wam się, że nie mieliście zielonego pojęcia, gdy oglądaliście ligę hiszpańską, a Leszek Orłowski, Żelek Żyżyński albo Piotr Laboga mówili o mediapuncie? Kim właściwie są target man, poacher i regista? Z pewnością mieliście problem z podaniem dokładnej definicji przynajmniej jednej z wymienionych pozycji, dlatego warto zgłębić tajniki piłkarskiej taktyki!

Pozycje Box-to-box midfielder

typ środkowego pomocnika, który gra na całej długości bosika - od własnego pola karnego po pole karne rywali. Musi posiąść umiejętność gry w defensywie i ofensywie. Przykładem box-to-box midfielder jest były gracz Barcy, a obecnie czołowa postać Manchesteru City, Iworyjczyk Yaya Toure.

Kontrpressing

rodzaj pressingu, który podejmowany jest zaraz po stracie piłki przy wyprowadzaniu ataku w celu błyskawicznego odzyskania piłki. Kontrpressing jako element taktyki zauważyć można w grze FC Barcelonie (bardziej za czasów Guardioli niż obecnie).

Pressing

naciskanie na rywala, który dysponuje piłką w celu uniemożliwienia rozegrania akcji. Agresywny pressing w wykonaniu drużyny, która gra bez piłki, najczęściej zauważyć możemy dalego od własnego pola karnego.

Wertykalność (łac. verticalis - pionowy)

cecha zespołu grającego podaniami prostopadłymi do bocznej linii boiska. Zagrania wertykalne często mają miejsce, gdy zespół chce szybko znaleźć się z piłką pod bramką rywala.

Bramkarz libero

we współczesnym futbolu to bardzo pożądany zawodnik, gdyż oprócz zadań klasycznego portero zajmuje się także wspieraniem środkowych obrońców i włącza się w rozegranie piłki. Operuje stosunkowo daleko od własnej bramki i najczęściej taki model bramkarza możemy spotkać w zespołach, które grają wysoko ustawionym blokiem obronnym. Takim zawodnikiem jest np. reprezentant Francji, Hugo Lloris, broniący na co dzień barw Tottenhamu Hotspur.

Cofnięty skrzydłowy

najczęściej spotykany przy ustawieniu 3-5-2 i jest kombinacją pomocnika i bocznego obrońcy. Jego zadaniem jest gra w skrajnie bocznych sektorach boiska, czym zapewnia szerokość formacji zespołowi.


Taktyka

Głupcze Mediano

Półlewy/półprawy środkowy obrońca

Mediapunta

Regista

nazywany również pomocnikiem harującym, to typ zawodnika, którego wszędzie pełno - możemy odnieść wrażenie, że ma boiskowe ADHD. Za przykład służyć może Gennaro Gattuso z najlepszych lat.

gracz, który musi brać stały udział w grze (być pod grą), a jego zadaniem jest rozgrywanie futbolówki. W Polsce taki zawodnik nazywany jest rozgrywającym - w taktyce występuje jako ofensywny pomocnik lub cofnięty napastnik.

głęboko operujący rozgrywający, jest ustawiony daleko od bramki rywali i jego zadaniem jest nadawanie tempa i kierunku ataków z głębi pola. Idealnym przykładem takiego zawodnika jest znakomity pomocnik reprezentacji Włoch, aktualnie występujący w Juventusie Turyn, Andrea Pirlo.

sęp pola karnego, gra na granicy spalonego, żeby w kluczowym momencie otrzymać piłkę i wykończyć akcję. Przykładem poachera jest Gerd Müller, a z zawodników bliższym polskiej piłce Tomasz Frankowski i występujący w latach 2010-2012 w Lechu Poznań Artjoms Rudņevs.

środkowy napastnik (numer 9), stanowi oparcie dla partnerów z ofensywy. Często jest adresatem długich podań na skraj pola karnego - powinien dobrze grać plecami do bramki rywala i precyzyjnie zgrać piłkę do nadbiegających kolegów z zespołu.

Oczywiście jest to jedynie mały procent pojęć stosowanych w taktyce współczesnego futbolu, ale mam nadzieję, że od teraz ani Franciszek Smuda, ani Maciej Murawski nie zagną Was pytaniami o nowinki taktyczne!

http://rendernania.blogspot.com/ http://s215.photobucket.com/user/che1ski/ http://tuttopes.forumcommunity.net/ http://s958.photobucket.com/user/Zavyalov13

Target man

http://footyrenders.com/

Poacher

środkowy obrońca, który gra bliżej danej linii bocznej. Ich głównym zadaniem jest zatrzymanie kontrataku przeciwnika i odbiór piłki w środkowej strefie. Przejmują zadania defensywne po grających ofensywnie bocznych obrońcach.



W OBIEKTYWIE

Dani Alves upada na murawę podczas przegranego meczu z Valencią 2:3. Była to pierwsza porażka FC Barcelony na swoim stadionie od 2012 roku. Camp Nou, 1 luty 2014 (Manuel Queimadelos Alonso/Getty Images Europe)


Wielu podziwiało nie tyle program wyborczy Sandro Rosella pod względem ekonomicznym, co efekty działań jego ludzi, odpowiedzialnych za tę strefę. Program był krótki i prosty. Punkt pierwszy: Zwiększenie przychodów, zmniejszenie wydatków i redukowanie długów poprzez poszukiwanie nowych źródeł dochodu, zwiększanie obecnych i redukcję niepotrzebnych wydatków we wszystkich strefach funkcjonowania. Każdy z tych podpunktów został zrealizowany dobrze, nawet bardzo dobrze.

Adam Wielgosiński



36

ARTYKUŁ

Sandro, (nie) dziękuję!

23 stycznia to dzień, na który czekało wielu sympatyków Barcelony. Przyznaję, że w tym gronie byłem również ja. Na następnych stronach możecie przeczytać tekst Kuby Barankiewicza z barca.pl o samej dymisji, z kolei ja skupię się na ponad trzech latach panowania króla Sandro i podsumuję, co zrobił. A zrobił wiele. Liczba zwolenników Rosella jest krótsza niż ta, na której widnieją jego przeciwnicy. Czuję się zobowiązany do przedstawienia faktów, które używane są przez obydwie strony do obrony czy też atakowania byłego już prezydenta klubu. Zacznijmy od początku. 13 czerwca 2010r. odbyły się wybory na nowego prezydenta klubu. O stanowisko, które opuszczał wówczas Joan Laporta, walczyło czterech kandydatów: Augusti Benedito, Marc Ingla, Jaume Ferrer i właśnie Sandro Rosell. Przy frekwencji 48,11% to ten ostatni wygrał wybory prezydenckie. Zwyciężył z największym w historii poparciem. Aż 61,35% głosujących poparło jego kandydaturę. Jakie złożył obietnice? Czy obiecane postulaty zostały zrealizowane? Na te pytania postaram się odpowiedzieć. Wielu, naprawdę wielu podziwiało nie tyle program wyborczy Sandro Rosella pod względem ekonomicznym, co efekty działań jego ludzi, odpowiedzialnych za tę strefę. Program był krótki i prosty. Punkt pierwszy: Zwiększenie przychodów, zmniejszenie wydatków i redukowanie długów poprzez poszukiwanie nowych źródeł dochodu, zwiększanie obecnych i redukcję niepotrzebnych wydatków we wszystkich strefach funkcjonowania. Każdy z tych podpunktów został zrealizowany dobrze, nawet bardzo dobrze. Zacznijmy może od zwiększania przychodów, a dokładniej od nowych ich źródeł. Tutaj wkraczamy w bardzo delikatną sprawę, czyli od podpisania umowy z Katarem, bo Qatar Foundation, a później Qatar Airways należą do skarbu państwa tego właśnie kraju. Przy podpisywaniu porozumienia z katarską fundacją klub zawarł porozumienie, na mocy którego Barca miała otrzymać 30 milionów za sezon, co przy pięcioletnim kontrakcie daje 150 milionów euro. Kolejna kwestia - zmniejszenie wydatków. Na pewno można to zobaczyć na mądrych transferach, bo poza szarpnięciem się na

Barça Flash Luty 2014

Neymara nie mieliśmy żadnych wybuchowych transferów, które znacznie obciążyłyby budżet klubu. Być może jeszcze ściągniecie Ceska Fabregasa podchodzi pod kwotę dosyć wysoką. Legendarna jest już chyba sytuacja z wymianą tuszów z kolorowych na czarne, by zaoszczędzić kilka euro. Takim sposobem w sezonie 2012/2013 Barca zanotowała zysk w wysokości 48 milionów euro. Podpunkt drugi, czyli redukcja zadłużenia. Tutaj

Sandro wykonał ge-nia-lną robotę.

Kiedy przejmował stery, klub zadłużony był na 430 milionów euro. W lipcu poprzedniego roku dług wynosił 331 milionów euro. Warto dodać, że doliczono do tego koszty transferu Neymara, więc rzeczywisty dług oscyluje w kwocie 290-280 milionów euro. Co tu dużo mówić? Leo Messi krzyczał do pana Fausa, że klubem nie da się sterować jak klubem. Może nie, nie znam się na tym tak jak Leo, ale jeśli się nią tak steruje, to sami widzimy, jakie wyniki finansowe FC Barcelona osiąga. Krótko o dziale finansowym można napisać również takie fakty jak to, że koszulki Barcelony są najczęściej sprzedawanymi w historii. Ponadto w ostatnich 3,5 latach wydano 35 milionów euro na poprawę wyposażenia klubu oraz odkupiono sprzedane ziemie Ciutat Esportiva za 21,6 miliona euro. Przy okazji również zapobiegano sprzedaży wszystkich działek Miniestadi. Arena sportowa to również wielkie sukcesy klubu pod wodzą Sandro. Czy sukcesy jego? Sam nie wiem, raczej zasługa ludzi, których zatrudnia. Przez 3,5 roku jego kadencji FC Barcelona zdobyła aż 60 tytułów w profesjonalnych sekcjach. Najwięcej nagród, bo aż 13, zdobyli piłkarze ręczni oraz futsaliści. Po 10 pucharów dołożyli piłkarze nożni oraz koszykarze, a po 7 piłkarki nożne oraz hokeiści na rolkach. W tych tytułach


przez podopiecznych Pepa Guardioli na Wembley w 2011 roku. W tym samym roku zdobyto drugie w historii klubu Klubowe Mistrzostwo Świata, a piłkarze ręczni wygrali Puchar Europy w swojej sekcji w sezonie 2010/2011. Futsaliści, jak wspomniałem wcześniej, również święcili wielkie tryumfy. Największym z nim był Puchar UEFA wygrany w sezonie 2011/2012. W tym samym sezonie padł rekord zdobytych trofeów. Do klubowego muzeum dołączyło aż 17 statuetek.

Przez całą kadencję do klubu ściągnięto dziewięciu zawodników i aż ośmiu z nich do dziś bronią barw "Dumy Katalonii" i są ważnymi ogniwami ekipy. Przed sezonem 2010/2011

do Katalonii przybili Adriano, Javier Mascherano oraz David Villa. W zimowym okienku w tej samej kampanii kupiono Ibrahima Afellaya. Z kolei w 2011r. odbyła się prezentacja kolejnych dwóch piłkarzy, Alexisa Sancheza i Ceska Fabregasa. Rok później za stosunkowo małe pieniądze kupiono Jordiego Albę i Alexa Songa, a zeszłoroczne letnie okienko to przede wszystkim, ale i wyłącznie transfer Neymara. W sumie blisko 223 miliony euro za dziewięciu piłkarzy. Gdybym ja miał oceniać trafność tych wzmocnień, oceniłbym je na dobre. Po prostu, brakowało ściągnięcia stopera w dwóch ostatnich letnich okienkach transferowych. Na chwilę zatrzymajmy się przy La Masii. W 2011r. otwarto nową La Masię i Centrum Oriol Tort. Tym samym zamknięto działalność byłej farmy, który stała przy Camp Nou. Zamknięto internat, w której mieszkali piłkarze tacy jak Amor, Guardiola, Messi, Puyol, Iniesta czy Fabregas. Na nowy kompleks wyłożono 9 milionów euro, a inwestycje w samą szkółkę, począwszy od 2010 roku, przekroczyły 24,5 miliona euro. Dlaczego pieniądze te są wydane dobrze? Bo będziemy mieli kolejne gwiazdy, które są wychowankami. Abstrahując od nieporadności obecnych piłkarzy, którzy wchodzą z Barcy B do pierwszej ekipy. Kadra na obecny sezon liczy 25 zawodników. A 17 z nich grało wcześniej w niższych kategoriach wiekowych w La Masii. To jest fakt, którym można szczycić się przed całym światem. Przechodzimy do ostatni kwestii, kwestii społecznych, o których nie ma się za bardzo co rozpisywać. Sandro Rosell obiecał, że ceny karnetów nie wzrosną. Jak powiedział, tak zrobił. Koszt całorocznego abonamentu zaczyna się już od kwoty oscylującej w granicach 500-600 euro i są jednymi z najtańszych w Europie, jeśli weźmiemy pod uwagę najlepsze drużyny topowych lig ze starego kontynentu. Zajęto się takimi formalnościami jak uaktualnienie spisu penyi, uaktualnienie praw socios i tym podobnych spraw czysto formalnych.

Możesz pomyśleć, drogi Czytelniku, dlaczego w nawiasie w tytule dałem wyraz "nie". W końcu przedstawiłem praktycznie same sukcesy "Pana Transparentnego". Owszem, ale ja mam mieszane uczucia co do sprzedania miejsc na koszulkach pierwszej drużyny. Tak samo nie zapominam o różnych aferach dopingowych, o które klub był posądzany. Wiem, że w sądach Barca wygrywała sprawy, oskarżające piłkarzy o branie niedozwolonych środków, ale w każdej plotce jest jakieś ziarno, jakaś dziesiąta część promila prawdy. Dodajmy do tego fakt, że w przedwyborczej debacie pan prezydent nas okłamał. Jego rywal w wyścigu o fotel prezydenta, Augusti Benedito, w jednej z debat zapytał, czy podpisywał porozumienie z osobami z Grada Jove, czyli grupą, która odpowiedzialna była za doping na Camp Nou. Sandro Rosell zaprzeczył tym doniesieniom. Benedito zapytał po raz kolejny, ta sama odpowiedź, Benedito zapytał trzeci raz i znowu ta sama odpowiedź. A co się okazało później? Pan Freixa, ten który ponoć nie zna się na futbolu, powiedział, że Sandro Rosell kłamał. Prezydent uznał, że ta sprawa może zostać wykorzystana przeciwko niemu i postanowił powiedzieć to, co powiedział. Grada Jove to była nasza obietnica wyborcza, chcieliśmy ją wprowadzić w życie za zgodą policji .Rozprowadzaliśmy po 110 biletów na mecz. Nigdy nie dawaliśmy ich osobom karanym czy z zakazami stadionowymi. Inna sprawa, że wejściówki i tak do nich trafiały… (cytat via Jakub Kręcidło). Krótko mówiąc, błazenada i oszustwo. Sam nie odważę się ocenić tej niepełnej kadencji Sandro Rosella. Pytanie, czy był dobrym, czy złym prezydentem, zostawiam Wam do odpowiedzi. Adam Wielgosiński BlogFCB.com @AWielgosinski


38

KOMENTARZE EKSPERTÓW

Czekając na powrót właściwego człowieka

Jakub Kręcidło

Blaugrana.pl

Ostatnie dwa sezony to okres względnie małej aktywności Barcelony na rynku transferowym. Pomimo tego, że klub wciąż osiąga bardzo przyzwoite wyniki, w opinii zdecydowanej większości culés drużyna ta nie funkcjonuje tak dobrze, jak by mogła ze sprawnym dyrektorem sportowym i sztabem technicznym. I trudno im się dziwić. W mojej opinii, szansa na zbudowanie drużyny mającej predyspozycje do absolutnego zdominowania europejskiego futbolu na okres przynajmniej kilku lat została zmarnowana przez złe decyzje podjęte przy okazji corocznych działań związanych ze zmianami w drużynie. Od pierwszego sezonu Pepa Guardioli w Barcelonie w najlepszej jedenastce Barçy zmieniło się zaledwie czterech piłkarzy. Z Barçą pożegnali się Abidal, Henry i Eto'o, zastąpieni (przynajmniej w teorii) odpowiednio przez Albę, Neymara i Alexisa, a coraz starszego i bardziej podatnego na kontuzje Puyola zastąpił Mascherano. Pozostali piłkarze czyli Valdés, Alves, Piqué, Busquets, xavi, Iniesta i Messi - zostali tacy sami. Pytanie brzmi - co dalej?

Zmiany, a właściwie ich brak, pozwoliły rywalom na lepsze poznanie stałego stylu gry Barçy. Katalończycy od czasu Guardioli grają w sposób bardzo, bardzo podobny, a kolejni trenerzy (Tito, Tata) korzystają w dużej mierze z rozwiązań Pepa. Co nowego udało się wymyślić ostatnim dwóm szkoleniowcom katalońskiego zespołu? Rozwinięta została gra Cesca fałszywej 9, Tata stara się wprowadzać grę czterema pomocnikami w celu zdominowania rywala... Szczerze - niczego innego sobie nie przypominam, a i tak warto dodać, że fałszywa 9 była oryginalnym pomysłem Pepa (lub jak sugeruje prowadzące wojnę z Guardiolą Mundo Deportivo, Charly'ego Rexacha i Tito), z którego skorzystano po raz pierwszy w pamiętnym 2:6 z 2009 roku, a Pep dość często grał czterema pomocnikami,

Barça Flash Luty 2014

choć często wystawiał ich w towarzystwie 3 obrońców, co było pomysłem dobrym, choć wymagającym doszlifowania.

Niewątpliwie Barça zbliża się do etapu, w którym potrzebna będzie rewolucja. Tata jest bardzo dobrym trenerem do prowadzenia drużyny, jednak nie sądzę, aby był on w stanie wnieść ją na kolejny poziom, przeprowadzić przez ten najtrudniejszy okres rewolucji kadrowej. Trzon drużyny starzeje się, następców w La Masii jest w teorii sporo, jednak wciąż są to piłkarze potrzebujący oszlifowania, ogrania na najwyższym poziomie. Samymi Deulofeu, Rafinhą i Bartrą Ligi Mistrzów się nie wygra. Potrzebne są konkretne ruchy transferowe, jednak czego spodziewać się po Zubim i reszcie sztabu technicznego, od blisko trzech lat sprowadzających stopera? Najprawdopodobniej po sezonie odejdzie Puyol, Dani Alves zbliża się do odejścia z Barçy, podobnie jak i na przykład Xavi. Obecny kontrakt Creusa obowiązuje do 2016 roku, gdy zakończy się też kadencja zarządu i odbęda się wybory. W 2016 kończy się też kontrakt Pepa z Bayernem. Może więc jeśli w najbliższych wyborach zwycięży 'dobry' człowiek, rewolucję AD 2016 w Barcelonie przeprowadzi ten sam człowiek, który rozpoczął ją w 2008 roku od wyrzu cenia Ronaldinho czy Deco? Na pewno byłby to właściwy człowiek (lub lepiej: wizjoner) na właściwym miejscu. @J_Krecidlo

Rzecz o nazewnictwie RealMadrid.pl

Piotr Szewczun

To nastąpi już niedługo. Praktycznie za chwilę, bo czym jest kilka lat w stuletnich historiach klubów. Jest nieuniknione, tak jak nieuniknione na przestrzeni lat były reklamy na koszulkach. I choć jedni trzymali się dzielniej od drugich, na końcu i tak skapitulowali wszyscy. W tym przypadku będzie tak samo. Niektórzy weszli w to od razu, inni zastanawiają się jeszcze, porównując za i przeciw, ale wszyscy wiedzą, że skończy się w jeden możliwy sposób - prawa do nazwy stadionów zostaną sprzedane zarówno w Barcelonie, jak i w Madrycie.

To swoją drogą jest ciekawa sytuacja i miara wielkości dwóch najpotężniejszych klubów w Hiszpanii i jednych z największych w Europie. Gdy prezesi innych klubów daliby się za taką możliwość pokroić i braliby pod uwagę najbardziej kuriozalne pro-pozycje, w Katalonii i Kastylii ta kwestia jest wciąż dyskutowana. Strzelam, że gdyby Enrique Cerezo, prezes Atlético Madryt, dostał ofertę od np. Durexa na prawa do nazwy stadionu za - powiedzmy - 170 milionów, to nie zastanawiałby się zbyt długo (Durex Vicente Calderón, rozumiecie?). Bo w tych czasach dostać taką sumę pieniędzy to jak dostać nowe życie po przeszczepie narządów. Na szczęście Cerezo nie musi się głowić, jak wypadnie, bo ma ten problem (?) już za sobą. Nad Manzanares na dłużej zagoszczą linie lotnicze Etihad. Florentino Pérez, znając jego zacięcie, już dawno wyskoczyłby z super ofertą na zmianę nazwy stadionu za wielkie pieniądze, ale wydaje mi się, że w tej kwestii jak w żadnej innej liczy się ze zdaniem socios i dawkuje informacje o potencjalnych sponsorach, aby kibice mogli przygotować się na nieuchronne. W przypadku klubu z Madrytu bezużyteczny jest argument o złej sytuacji finansowej klubu, więc władze będą musiały działać inaczej. Wydaje mi się, że Pérez działając w tej kwestii wbrew socios za pieniądze od

nowego sponsora mógłby sobie kupić bilet na samolot z Madrytu. W jedną stronę. Barcelona staje w tym przypadku przed kolejnym problemem hipokryzji, tak jak miało to miejsce w przypadku nazwy na koszulkach, ponieważ slogan "més que un club" znowu zostanie mocno nadszarpnięty. Oczywiście, pojawią się głosy, że to hasło dotyczy zupełnie czegoś innego itd., itp., ale jeśli poczytamy wypowiedzi ludzi FCB z przeszłości, to dostrzeżemy tam zdania odnoszące się i do reklam na koszulkach, i do nazwy stadionu. Ot, mieczem wojujesz... Kibiców obu klubów może połączyć jedno - przebudowy stadionów. To koronny argument w rękach włodarzy tych dwóch maszynek marketingowych do przekonania socios, że te pieniądze jednak są bardzo potrzebne. Bo i są. Nie można zjeść ciastko i mieć ciastko. To i tak się stanie, nie ma co do tego wątpliwości. Zobaczymy, kto wytrzyma dłużej. Dla nas, kibiców, najważniejsze jest, aby te piękne areny nosiły nazwy poważnych firm. @pszewczun

stan na 13 listopada 2013 r.


Powrót na usta

Stadion pusty, ale pełen

Paweł Poręcki

fcbarcelonablog.pl

MojeBarcelonismo.com

Po feralnym dwumeczu w zeszłym sezonie z Bayernem Monachium od Barcelony na dobre odpięto łatkę najlepszego zespołu na świecie. Wygrana w lidze mimo, że z setką punktów na koncie została zatarta przez słabe występy w meczach Ligi Mistrzów oraz z Realem Madryt.

Gdyby tego było mało swoją ogromną przewagę w Hiszpanii Barça osiągnęła przede wszystkim dzięki znakomitej pierwszej rundzie sezonu, o której już nie każdy na wiosnę pamiętał. Przeciętny weekendowy kibic piłkarski nie śledzi wszystkich rozgrywanych meczów ligowych każdego wielkiego klubu na świecie, bo po prostu nie starczyłoby mu na to czasu. Swoją opinię opiera głównie na prestiżowych spotkaniach i w taki właśnie sposób kreuje wizerunek poszczególnych drużyn. Podobnie (niestety) funkcjonuje to w środowisku może nie komentatorów, ale ekspertów piłkarskich. Gra w fazie pucharowej Ligi Mistrzów oraz prestiżowych spotkaniach w krajowej lidze wpływa w około 70% na ocenę całokształtu zespołu. Wspomniana łatka najlepszego zespołu na świecie, którą straciła Blaugrana, została przejęta oczywiście przez Bayern. Bawarczycy nie tylko rozbili Barçę w półfinale Champions League, nie tylko grali świetny futbol, ale przede wszystkim zgarnęli całą pulę trofeów jakie mogli wygrać. Po przerwie wakacyjnej już z nowym, tak dobrze nam znanym trenerem, dorzucili jeszcze do tego Superpuchar Europy i klubowy Mundial. Nie trudno się dziwić, że odniesieniem piłkarskiego świata stał się zespół Gwiazdy Południa, a o Katalończykach mówiło się dużo mniej. Z nowym sezonem formą zabłysnął również Manchester City. Ze swojej drogi zmiatał wszystkie wielkie kluby w lidze angielskiej, a na arenie

europejskiej potrafił ograć wspomniany Bayern na jego stadionie.

Taki obrót spraw powodował, że kiedy chciało się wymienić obecnie najlepszych, na usta przychodzili Obywatele oraz Bawarczycy. Barcelona nie zniknęła całkowicie, ale plątała się gdzieś dopiero za ich plecami. Zwrot zdarzeń nastąpił po pierwszych meczach 1/8 finału Ligi Mistrzów. Okazało się, że nie taki diabeł straszny jak go malują. Wyjazdowa wygrana FC Barcelony na trudnym terenie w Anglii, pokonanie bardzo silnego Manchesteru w świetnym stylu, zaburzyło ostatnią równowagą i jeśli nie przywróciło Katalończykom dawnego blasku, to solidnie zdmuchnęło z nich kurz, który zasłaniał ich prawdziwą siłę. Od wtorkowego wieczoru coraz częściej słychać w mediach o powrocie na szczyt. Panowie w studiu C+ mówiąc już o dwóch najlepszych obecnie zespołach na świecie wymieniają Bayern Monachium i… Barçę. Pojawiają się nagłówki „stara, ale jara”, „popis Barcelony”. Czyżby sukces na Etihad Stadium był momentem zwrotnym dla głównie krytykowanych ostatnio piłkarzy Blaugrany? @pawelporecki

Komentarze Ekspertów

Roman Sidorski

Informacje o gruntownej przebudowie i niewielkim powiększeniu Camp Nou zbiegły się w czasie z najniższą od lat frekwencją na stadionie Barcelony. Dla niektórych stało się to powodem do podważenia zasadności przebudowy, a zwłaszcza zwiększenia pojemności. Czy słusznie?

Zacząć należy od rzeczy najbardziej oczywistej: przebudowa stadionu ma służyć przede wszystkim zwiększeniu powierzchni komercyjnych i maksymalizacji zysku z lóż vipowskich. Dodatkowe 30 milionów euro/rok, jakie ma przynieść remont, nie weźmie się z kilku tysięcy dodatkowych krzesełek. Camp Nou jest stadionem starym, budowanym z myślą realiach zupełnie różnych od dzisiejszych, odstającym od europejskiej czołówki. 420 milionów to dużo, ale jest to inwestycja konieczna, jeśli Barcelona ma dotrzymywać kroku europejskim konkurentom. Warto pamiętać, że również Santiago Bernabeu przejdzie wkrótce wielki remont, którego koszt będzie podobny, mimo iż jest to stadion nowocześniejszy – między innymi dzięki ok. 120 milionom euro zainwestowanym w niego na początku XXI wieku.

Najważniejsze jednak, że z punktu widzenia finansów klubu Camp Nou nigdy nie jest puste. Barca co roku sprzedaje karnety sezonowe na 85% miejsc, a mogłaby na 100%. W pozostałych 15% są zresztą krzesełka zarezerwowane dla sponsorów, kibiców drużyn przyjezdnych itp. Oznacza to, że Camp Nou jest za każdym razem wyprzedane! Co więcej, miejsca zwalniane przed meczem przez posiadaczy karnetów są zajmowane przez piłkarskich „turystów” (często oddanych fanów z odległych krajów) i tych Katalończyków, którym nie udało się zdobyć biletu sezonowego. Co za tym idzie, wiele miejsc sprzedawanych jest dwa razy! Pustka na trybunach nie jest pustką w kasie, choć oczywiście kibic nieobecny na stadionie nie wyda już na nim dodatkowych pieniędzy, choćby na hot-doga.

Decyzja o przebudowie stadionu wpłynie na funkcjonowanie klubu w ciągu najbliższych kilkudziesięciu lat i nie może być podejmowana z perspektywy co najwyżej połowy sezonu. Zarząd musi brać pod uwagę, że kryzys w Hiszpanii kiedyś się skończy, że władze ligi muszą pójść w końcu po rozum do głowy i zmienić godziny rozgrywania meczów. A przede wszystkim trzeba zakładać, że Barcelona pozostanie jednym z największych klubów na świecie, grającym atrakcyjną piłkę, w którym będą występować najlepsi piłkarze. Poczekajmy zresztą jeszcze trochę, aż Messi pogra wreszcie nieco dłużej w parze z Neymarem. Każdy @CruyffistaPL będzie chciał to zobaczyć.

Camp Nou zawsze pełne No dobrze, ale po cóż w takim razie rozbudowywać stadion, skoro prawie nigdy się nie zapełnia? Po pierwsze trzeba zau- ważyć, że nowoczesny, wygodny, zadaszony obiekt przyciąga więcej kibiców. Przebudowa try- bun ma służyć nie tylko zwiększeniu pojemności, ale też poprawie komfortu widza: lepszej widoczności i zmniejszeniu cias- noty na trybunach. Wybór mię- dzy telewizorem a stadionem będzie dzięki temu znacznie łatwiejszy: na korzyść tego drugiego.


40

ARTYKUŁ

o G w o r a d n r a t o o w y B

23 stycznia stało się to na co czekały miliony cules na całym świecie: Sandro Rosell ustąpił ze stanowiska prezydenta Klubu. Zaraz po tym, jak na ich twarzach zagościł usmiech, miny znów im zrzedły. Okazało się bowiem, że dotychczasowego prezydenta zastępuje jego zaufany człowiek: wiceprezydent Josep Maria Bartomeu... Ostatecznym sprowadzeniem na ziemię dla antagonistów Sandro była obietnica Bartomeu: “To nie jest przerwa, to kontynuacja”. Z tych słów można wnioskować, że zmieni się niewiele więcej poza nazwiskami członków zarządu, polityka zaś pozostanie ta sama. Zresztą z poprzedniego zarządu wypadło tylko jedno nazwisko: samego Rosella. Reszta zmian personalnych to kosmetyka i odświeżenie wizerunku. Można tu przywołać roszadę na stanowisku rzecznika prasowego, gdzie Toni’ego Freixę zastąpi Manel Arroyo, odpowiedzialny dotychczas za prawa do transmisji meczów. Nie oznacza to, że Toni Freixa straci pracę, jedynie otrzyma inne zadania. Odnoszę więc wrażenie, że zmiana prezydenta miała w pewnym stopniu charakter czysto PR-owski. Nie mógł być to jednak jedyny powód takiej decyzji ze strony Sandro.

Flash BlogFCB Barça Flash Luty Lipiec 20142013


T R A I Z M I N A W Jakub Barankiewicz Barca.pl jakub.barankiewicz@barca.pl @jakub_barca.pl

Spore, a może wręcz fundamentalne znaczenie w tej kwestii miała sprawa transferu Neymara. Światło dzienne ujrzały informacje, jakoby łączna kwota, którą Duma Katalonii wydała, by pozyskać Neya była o 38 milionów euro wyższa niż oficjalnie informowano. Róznica ta wynikła rzekomo z faktu przywłaszczenia sobie pewnej kwoty przez Rosella, a także przekazania przez Barcę “pod stołem” pieniędzy ojcu piłkarza, samemu zawodnikowi i Santosowi (za skauting, podpis na umowie z Blaugraną i prawo pierwokupu trójki utalentowanych graczy Santosu). Po ustąpieniu z najwyższego stanowiska w FC Barcelonie, Sandro Rosell wyjawił, że grożono jego rodzinie i stwierdził, że to właśnie zadecydowało o złożeniu przez niego rezygnacji. Jedną z iskier zapalnych w ogniu debaty dotyczącej transferu Neymara była skarga złożona na Rosella, jaką socio Barcelony - Jordi Cases - wystosował do samego hiszpańskiego Sądu Najwyższego. Po dymisji pisano o wycofaniu tejże, lecz medialne plotki nie znalazły potwierdzenia w rzeczywistości, ponieważ Cases zdecydował się nie wycofywać doniesienia. Było to wynikiem odrzucenia prośby socio o pisemne zapewnienie co do

Czy Barcelona Bordowo-Granatowy cierpi na Messidependencię? Wiatr Zmian


42

ARTYKUŁ

braku konsekwencji za pozew. Socio poszedł na otwartą wojnę z Rosellem i całym zarządem, a teraz mówi się o pozwaniu przez niego Bartomeu, jako współodpowiedzialnego za sprowadzenie Neymara do Blaugrany. Ponadto warto nadmienić, że przeciwko Sandro Rosellowi toczy się też inne postępowanie. Dotyczy ono oszustw finansowych przy organizacji meczów towarzyskich reprezentacji Brazylii. Oskarżonym w tej sprawie jest Ricardo Teixeira, były prezes brazylijskiej federacji, który zrezygnował z posady wskutek oskarżeń o korupcję. Po zmianie prezydenta nie ubyło zarządowi antagonistów. Joan Laporta wraz ze swoimi kompanami “opijał” to wydarzenie szampanem, a dwa dni później przemówił publicznie nawołując Josepa Marię Bartomeu do jak najszybszego rozpisania nowych wyborów. Pomysł ten poparł argumentem, że nowy prezydent nie został wybrany w głosowaniu socios, a przez ustępującego Sandro. Nie zapowiada się na realizację takiej idei, a nowy prezydent, nim na dobre rozgościł się w swoim nowym gabinecie, wyraził chęć kandydowania w wyborach za 2 lata. Według mnie, tak dalekimi deklaracjamI nie zaskarbi sobie sympatii socios. Co prawda nie jestem psychologiem, lecz sądzę, iż słowa te zostaną odczytane jako objaw zbytniej pewności siebie. U polityków taka cecha na pewno nie jest zaletą, przynajmniej w opinii wyborców, bez względu na kraj. By mieć realne szanse na urzeczywistnienie swoich planów, Bartomeu powinien zerwać z dotychczasowym rzucaniem słów na wiatr przez poprzedników i wziąć się ostro do roboty. Tymczasem wygląda to tak, że poza pozorowaniem zmian personalnych, zobaczyliśmy na razie tylko niewielkie korekty poprawiające tylko wizerunek zarządu w oczach socios. Wyjątkiem od tej reguły jest decyzja co do odnowienia Camp Nou, ale więcej o tym w dalszej części tekstu. Co prawda, Josep Maria Bartomeu rządzi dopiero kilka tygodni, lecz moim zdaniem nie można spodziewać się znaczącego zwrotu akcji. Gdyby nowy sternik chciał dokonać fundamentalnych zmian sytuacja przypominałaby film reżyserowany przez Alfreda Hitchcocka. Najpierw wydarzyłoby się trzęsienie ziemi w zarządzie, a następnie kolejne radykalne kroki zmierzające do przeprowadzenia wcześniejszych wyborów i oddania władzy nowemu, demokratycznie wybranemu prezydentowi Klubu. Wtedy dopiero można oczekiwać diametralnie innej strategii zarządzania Barcą.

Flash BlogFCB Barça Flash Luty Lipiec 20142013


Niekorzystne dla i tak już złego wizerunku zarządu będzie sprzedanie praw do nazwy stadionu, którą miałaby zająć jakąś firma. Legendarne, prawie 57-letnie Camp Nou, będące tym dla większości cules, czym Mekka dla wyznawców Islamu, to nieodzowny symbol Barcy na świecie.

Plany zarządu na najbliższe miesiące pozostają niezmienione. Priorytetami są zakup bramkarza i referendum w sprawie rozbudowy Camp Nou. Po ostatnich meczach przy opustoszałych trybunach stadionu Barcelony powstaje dylemat, czy remont jest konieczny, jak przekonują członkowie władz Barcy. Stadion bowiem zapełnia się do ostatniego miejsca tylko kilkakrotnie na sezon. Dzieje się tak podczas Gran Derbi i najważniejszych spotkań w Lidze Mistrzów. Zwiększenie pojemności Camp Nou do 105 tysięcy nie wpłynie zapewne na podwyższenie frekwencji, a jeszcze bardziej uwidoczni pustki na trybunach. Niekorzystne dla i tak już złego wizerunku zarządu będzie sprzedanie praw do nazwy stadionu, którą miałaby zająć jakąś firma. Legendarne, prawie 57-letnie Camp Nou, będące tym dla większości cules, czym Mekka dla wyznawców Islamu, to nieodzowny symbol Barcy na świecie. Każdy kibic Barcelony, bez względu na kraj zamieszkania powinien choć raz w życiu odwiedzić stolicę Katalonii i dopingować swój Klub z trybun największego stadionu Europy. Zmiana nazwy tej świątyni futbolu poddałaby w wątpliwość wartości dotychczas reprezentowane przez Barcę. Jednakowoż, nowy prezydent zdaje się tego nie dostrzegać, zostawiając sobie furtkę do wprowadzenia planu w życie. Lakoniczne podsumowując, nadchodzące kilka miesięcy wykreuje Josepa Marię Bartomeu w oczach socios i będzie decydujące dla przyszłości Katalończyka w Barcy, jak również dla całego Klubu.

Powstaje dylemat, czy remont jest konieczny, jak przekonują członkowie władz Barcy. Stadion bowiem zapełnia się do ostatniego miejsca tylko kilkakrotnie na sezon. Dzieje się tak podczas Gran Derbi i najważniejszych spotkań w Lidze Mistrzów. Zwiększenie pojemności Camp Nou do 105 tysięcy nie wpłynie zapewne na podwyższenie frekwencji, a jeszcze bardziej uwidoczni pustki na trybunach.

Czy Barcelona Bordowo-Granatowy cierpi na Messidependencię? wiatr zmian


We współczesnym futbolu piłkarze muszą być przygotowani do gry na różnych pozycjach, na wypadek jeśli akurat wymagać będzie tego rozwój boiskowych wydarzeń. Zawodnicy coraz częściej są przekwalifikowywani, znajduje im się nowe miejsce na boisku, które ma na celu jeszcze lepsze, efektywniejsze wykorzystanie potencjału drzemiącego w konkretnej jednostce. Czy zatem do nowej roli na boisku mógłby dostosować się Leo Messi?

Paweł Wróbel



46

ARTYKUŁ

We współczesnym futbolu piłkarze muszą być przygotowani do gry na różnych pozycjach, na wypadek jeśli akurat wymagać będzie tego rozwój boiskowych wydarzeń. Elastyczność nie jest więc jedynie czymś, czego wymagają obecnie pracodawcy w niemal każdej korporacji, ani też regulacją, która weszła w życie pod koniec sierpnia ubiegłego roku w Polsce, dając ogromny atut wszystkim szefom mającym 'pod sobą' ludzi. Zawodnicy coraz częściej są przekwalifikowywani, znajduje im się nowe miejsce na boisku, które ma na celu jeszcze lepsze, efektywniejsze wykorzystanie potencjału drzemiącego w konkretnej jednostce. Rośli stoperzy często w przypadku niekorzystnego wyniku są przesuwani do ataku jak choćby David Luiz, którym Barca interesuje się od jakiegoś czasu, aby stworzyć zagrożenie pod bramką rywala. Z kolei wysocy napastnicy, gdy należy dobrego wyniku bronić, zwykle tak jak Didier Drogba z Galatasaray, wspomagają kolegów z linii obrony. Oczywiście takie ruchy często są doraźne, wynikając z potrzeby chwili, ale historia zna przecież przypadki, gdy przekwalifikowanie piłkarza ma charakter długoterminowy, jeśli nie stały. I tak były gracz Zagłębia Lubin, który w ekipie Miedziowych występował na pozycji napastnika, Łukasz Piszczek, został rzucony przez Luciena Favre na głęboką wodę, gdy Szwajcar postanowił, iż popularny Piszczu w jego Herthcie będzie prawym obrońcą. Relokacja etatowego defensora reprezentacji Polski okazała się strzałem w dziesiątkę, czego owocem był transfer do Borussii Dortmund i rywalizacja z Phillipem Lahmem o miano najlepszego bocznego obrońcy 1. Bundesligi.

Flash BlogFCB Barça Flash Luty Lipiec 20142013

ME (w) pom Rok temu podobną drogę przebył Bartosz Bereszyński, po głośnym transferze z Lecha Poznań do Legii Warszawa. Bereś, który grywał pod wodzą Rumaka jako snajper, został oddelegowany przez byłego szkoleniowca Wojskowych na prawy bok defensywy. 22-latek zbierał na tyle dobre recenzje, że latem 2013 roku był bliski przenosin do Benfiki Lizbona. Ktoś zapyta: "Zaraz, zaraz. Ten miesięcznik traktuje o FC Barcelonie, a Ty podajesz przykład przeciętnego zawodnika, któremu odjeżdżali tacy goście jak Tanase czy Latovlevici..." Oczywiście, Bereś Danim Alvesem nie jest i prawdopodobnie nigdy nie będzie (oczywiście bardzo chciałbym się mylić), jednak podparcie się takim przykładem ma na celu pokazanie, iż jeśli człowiek z mniejszym potencjałem choćby od wielkiego Lionela Messiego jest w stanie zaadaptować się do gry na innej pozycji, to co jeśli zrobiłby do sam Argentyńczyk? Następca Xaviego? Wiele osób, w tym ja sam, bardzo dziwiło się sekretariatowi technicznemu, gdy ten za 25 milionów euro pozbywał się z Camp Nou iago Alcantarę. Starszy syn Mazinho, którego wszyscy


ESSI mocy! właściwie kreowali na następcę Generała, zasilił szeregi Bayernu Monachium, który od lipca prowadzi przecież były trener Dumy Katalonii, Josep Guardiola. Pomocnik dysponował bardzo dobrym przeglądem pola, szybko myślał na boisku, notując wiele kluczowych podań i sporo asyst przy bramkach swoich kolegów. Naturalnie, brakowało mu zimnej krwi i często w głupi sposób tracił futbolówkę, ale zdawało się, iż z czasem nabierze większej boiskowej ogłady, pokazując kibicom chłodną głowę i umiejętność wybijania podobnego rytmu do tego, który przez przeszło 700 meczów dyktuje metronom z Terrassy. Niestety (albo i stety według niektórych kibiców Blaugrany...), po iago zostało tylko wspomnienie i następca '6' Barcy nadal jest poszukiwany. W prasie pada mnóstwo nazwisk takich jak Ilkay Gundogan, Koke czy Ramsey, ale tak naprawdę nie wierzę, iż tak newralgiczną pozycję w Klubie z Camp Nou mógłby zająć ktoś, kto nie jest przesiąknięty La Masią od stóp do głów. Nie jestem sobie w stanie wyobrazić człowieka nieznającego filozofii Barcy, który nie dorastał w Katalonii, a który to ma odpowiadać za nadawanie rytmu i płynne projektowanie tiki-taki.

Messiapunta Kapitan reprezentacji Argentyny stopniowo wraca do siebie po kontuzji, która wykluczyła go z gry praktycznie na dwa miesiące. Od tamtej pory zdążył już zachwycić wszystkich swoimi genialnymi podaniami i bramkami, ale najbardziej w pamięci utkwił mi mecz z 22 stycznia, kiedy to popisał się pseudo hat-trickiem, dogrywając trzykrotnie futbolówkę do kolegów z zespołu przy okazji pierwszego ćwierćfinałowego meczu Copa del Rey przeciwko Levante. Oczywiście, wszyscy świetnie zdają sobie sprawę z tego jak gra Don Leo. Ma tendencję do cofania się po piłkę do środka pola, często rozgrywa ją, zamieniając się miejscami czy to z Ceskiem Fabregasem, czy to z Alexisem Sanchezem. Potrafi momentalnie przyspieszyć, ale równie dobrze umie znakomicie dojrzeć partnera na boku pomocy i obsłużyć go wypieszczonym podaniem. Wszystkie te cechy, w połączeniu ze znajomością systemu obowiązującego w Barcelonie, a także z tykającym zegarem, który oczywiście nie odpuszcza nikomu, sprawiają, iż wierzę w to, że Messi może stać się prawdziwym liderem drugiej linii. W mojej ocenie to właśnie tam w momencie, kiedy powoli będzie brakowało tej samej szybkości prezentowanej dzisiaj, może się godnie, jak wino starzeć La Pulga Atomica. Kto miałby zająć wtedy miejsce Argentyńczyka na środku ataku? Naturalnie Neymar, a na bokach wspieraliby ktoś z czwórki Deulofeu/Tello i Pedro/Alexis... czas leci, a zegar tyka. Oby za owe ‘tykanie’ w Barcie odpowiadał ktoś o tym samym rozmiarze kapelusza co Xavi.


48

HISTORIA

butelkowy finał ‘68 czyli jak się bawi Madryt W

Nazar Smereczański BlogFCB.com nazar.smereczanski@blogfcb.com

kolejnym odcinku cyklu „La Historia” mamy zaszczyt przedstawić Państwu „La final de las botellas”, czyli słynny „butelkowy finał” z 1968r. To ważne wydarzenie w historii zarówno hiszpańskiego futbolu warto pamiętać i przypominać, zwłaszcza będąc kibicem „Dumy Katalonii”. Zapraszamy do sentymentalnej podróży do zupełnie innej ery w futbolu i innej ery w historii Hiszpanii, gdy wciąż państwem rządził generał Francisco Franco, a klub z Barcelony był dla miejscowych Katalończyków jedną z niewielu możliwości manifestacji dumy z powodu swojej narodowości.

„Nie jesteśmy już faworytami wszystkich meczów, nie po odejściu Alfredo Di Stefano” Santiago Bernabeu, Prezes Realu Madryt

Barça Flash Luty 2014

Mamy koncówkę sezonu 1967/68. W lidze już jest dawno „pozamiatane”, Real Madryt pewnie obronił mistrzostwo kraju, a kibice Barcelony ósmy sezon z rzędu nie doczekali się pierwszego miejsca w La Liga i wciąż z sentymentem wspominali zespół Suareza, Kubali i Kocsisa, który w poprzednich potrafił zwyciężać z każdym rywalem. Sympatycy Realu, rozpieszczeni pucharami bardziej, niż kiedykolwiek również wspominali najlepszy okres w historii klubu, kiedy Puskas, Di Stefano i spółka w ciągu 12 lat aż sześciokrotnie okazywali się nalepsi na Starym Kontynencie, wygrywając sześć z dziesięciu pierwszych edycji Pucharu Europy. „Blaugrana” wciąż była uznawana za zespół pechowy na arenie międzynarodowej, ponieważ w uważanych za najważniejsze ówczesnych rozgrywkach europejskich, a więc Pucharze Europy i Pucharze Zdobywców Pucharów piłkarze z Katalonii albo odpadali we wczesnych rundach, albo przegrywali w finale. Sezon 1967/68 ich wykonaniu był dobry, w lidze zajęli drugie miejsce, wygrywając 15 z 30 rozegranych spotkań. Obydwa pojedynki przeciwko madryckiemu Realowi zakończyły się remisami. Nie było wątpliwości, że w ówczesnej Hiszpanii to były dwa najlepsze zespoły. W ramach Copa del Generalisimo los złączył oba zespoły dopiero w finale. „Barca” drogę do finału miała bardzo trudną, pokonując m.in. Real Sociedad San Sebastian, Atletico Madryt czy Athletic Club. Zwłaszcza półfinałowy pojedynek przeciwko Atletico wzbudził mnóstwo emocji, jak i kontrowersji, ponieważ piłkarze Atletico


mieli wiele pretensji do sędziego za domniemane faworyzowanie Katalończyków, jednak komisja sędziowska nie miała żadnych zastrzeżeń do pracy arbitra. Datę finału wyznaczono na 11 lipca, a za miejsce wybrano Estadio Santiago Bernabeu w Madrycie, wtedy jeszcze zwane El Nuevo Chamartin. Na piłkarzy Barcy czekało więc podwójnie trudne zadanie: pokonać bardziej utytułowanego rywala (co nie udało się w żadnym z dwóch ligowych pojedynków) na jego terenie.

„Barcelona to najgorszy możliwy rywal, na jakiego mogliśmy trafić w finale”

Bardzo ciekawą kwestią był wybór sędziego na to spotkanie. Decyzja władz ligi oburzyła kibiców i włodarzy Realu. Na kilka dni przed rozegraniem finału władze stołecznego klubu zaprotestowały przeciwko wyborowi rozjemcy finału Copa del Generalisimo, którym miał być pochodzący z Majorki Antonio Rigo. Arbiter ten prowadził aż 13 z 30 ligowych spotkań Barcelony, a także sędziował w meczach pucharowych, w tym wcześniej wspomniany przeze mnie półfinał przeciwko Atletico Madryt. Był to wybór zaskakujący, zważywszy na częstotliwość przydzielanych meczów Barcy temu arbitrowi, ale władza tego ustroju tak już miała, że jak coś ustanowiono, to żadne odwołania nie mogły tego zmienić. Katalońska prasa w dniu meczu nie poświęciła szczególnie dużo miejsca finałowi krajowego pucharu. W dzienniku Mundo Deportivo ukazały się dwa pełne kurtuazji telefoniczne wywiady ze szkoleniowcami obu zespołów, którzy skupiali się głównie na zachwalaniu rywali i kontuzjach swoich zawoników, kilka wypowiedzi piłkarzy Barcy i krótki wywiad z Santiago Bernabeu, ówczesnym prezesem „Królewskich”. Ważną wiadomością z ostatniej chwili było pozwolenie od lekarzy na grę dla jednego z najlepszych piłkarzy Barcy kończącego się sezonu, 21-letniego Charlesa Rexacha, późniejszego współtwórcy „Dream Teamu”, jednej z najlepszych klubowych ekip końca XX wieku. To był drugi mecz w historii, w którym w finale kibice byli świadkami „El Clasico”. Poprzednio, w meczu rozgrywanym w Walencji w 1936r. górą byli „Los Blancos”, wygrywając 2:1. Na zemstę kibice Barcy musieli czekać długie 32 lata. Na wielki finał na przepełnionym stadionie w Madrycie trener Munoz wystawił najsilniejszą dostępną jedenastkę, z Sadurnim w bramce, w obronie grali Torres, Eladio i Gallego, w pomocy Zabalza, Fuste, Rife i Zaldua, a najbardziej z przodu trio Rexach, Pereda, Mendoza, choć ustawienie 3-4-3 dynamicznie zmieniało się w 3-3-4, a nawet 3-2-5. Nieliczni na stadionie kibice Barcelony mieli powód do radości już w 6. minucie meczu. Po dośrodkowaniu lewoskrzydłowego Rife koszmarny błąd popełnił obrońca

Butelkowy Finał ‘68, czyli jak się bawi Madryt

Miguel Muñoz, trener Realu Madryt


50

HISTORIA

Realu, Zunzunegui, który chcąc wybić piłkę z pola karnego trafił w nią tak niefortunnie, że wpadła do siatki jego bramki. „Królewscy” próbowali odrobić stratę, lecz ciężko pracująca i świetnie zorganizowana(zdaniem ówczesnych komentatorów) obrona gości nie pozwalała na wiele rywalom, w dodatku bardzo mobilne formacje ofensywne tuż po przejęciu piłki rzucały się do ataku, zagrażając raz po razie bramce strzeżonej przez Betancorta. Na przerwę piłkarze obu jedenastek schodzili do szatni przy wyniku 1:0 dla Barcelony. Sensacja wisiała w powietrzu. Drugą połowę lepiej zaczęli bordowo-granatowi i zagrozili bramce Realu już na jej początku, kiedy dobrym strzałem popisał się Rufe, jednak okazało się to za mało, by pokonać golkipera rywali. Chwilę później próbował Rexach, lecz jego strzał był minimalnie niecelny. Real był w stanie odpowiedzieć groźnymi próbami, w których górą jednak był grający fenomenalnie tego dnia Sadurni, bądź akcjami niezakończonymi strzałami, w których ich piłkarze padali w polu karnym: kolejno Amanthio i Serena, za co gracze i kibice obecni na stadionie domagali się podyktowania rzutu karnego, lecz gwizdek pana Rigo milczał. Do końca meczu sportowych emocji było jak na lekarstwo, jednak to o wydarzeniach pozasportowych tego meczu pamięta do dziś piłkarska Hiszpania. Zanim je przedstawię chciałbym przedstawić, z jak ważnym wydarzeniem mieli do czynienia ówcześni uczestnicy spektaklu. Pan Antonio Rigo zagizdał po raz ostatni, co oznaczało, że FC Barcelona zwyciężyła. To było wydarzenie absolutnie bez precedensu. Owszem, gracze „Dumy Katalonii” wygrywali do tej pory z Realem, a nawet zdołali przed laty wygrywać mistrzostwo i puchar kraju, jednak zwłaszcza w tym okresie to Real był tym wielkim hegemonem, a Barcelona była uznawana przez kibiców za zespół z niższej półki w porównaniu z „Królewskimi”(2 zwycięstwa graczy Barcy w ostatnich 12 pojedynkach przeciwko Realowi). Nigdy do tej pory FC Barcelona nie wygrała finału przeciwko Realowi, teraz dokonano tego w finale pucharu, którego patronem był generał Franco, nie ukrywający się z sympatią do Realu, odpowiedzialny za śmierć prezesa Synuola i innych działaczy klubu. Kibice klubu z Madrytu, rozgoryczeni porażką i wściekli na arbitra za ich zdaniem niesłuszne decyzje krzywdzące

Barça Flash Luty 2014

zespół Realu zaczęli rzucać setkami szklanych butelek w kierunku piłkarzy i sędziów. Kolejną falę wściekłości kibiców wywołało rozpoczęcie ceremonii wręczenia pucharu piłkarzom Blaugrany. Sympatycy „Los Blancos” gradem butelek i zresztą wszystkim, co mieli pod ręką zmusili piłkarzy Barcelony do celebracji tytułu w szatni, a murawę dla własnego bezpieczeńtwa musieli opuścić w licznej eskorcie policji. Z tego powodu prasa ochrzciła finał Copa del Generalisimo z 1968r. mianem „La final de las botellas”, czyli „butelkowym finałem”. Również wśród oficjeli panowała napięta atmosfera. Santiago Bernabeu wściekły natychmiast po meczu opuścił stadion, a obecnemu na trybunie honorowej prezesowi Barcelony, którym był Narcis de Carreras (który jako pierwszy, podczas konferencji prasowej w styczniu 1968r. określił FC Barcelonę jako „mes que un club de futbol”, czyli „więcej niż klub piłkarski”), nie złożono godnych gratulacji.


„Widziałem dobrze. Nie było karnego, gdy upadał Amanthio, a Serena po prostu nurkował. Chciał mnie oszukać” Antonio Rigo w rozmowie z dziennikiem AS z 2005r.

Według świadków tuż po zakończeniu meczu do prezesa „Blaugrany” podeszła żona generała Alfonso Vegi, byłego komendanta obozu koncentracyjnego z czasów wojny domowej. Pogratulowała Carrerasowi, dodając, że Barcelona należy do Hiszpanii, na co znany na codzień z kultury miłości do Katalonii prezes odpowiedział najprościej, jak potrafił. Jak sam przyznał Antonio Rigo w wywiadzie dla dziennika „AS” z 2005r. „butelkowy finał” nigdy dla niego się nie skończył. Ten mecz wywarł piętno na całej dalszej jego karierze i mimo, że nie popełnił błędów w tym meczu, ze względu na kontrowersje, jakie wywołał finał z 1968r., został przesunięty na boczny tor i nigdy nie sędziował już ważnych spotkań. Jak przyznał, nigdy nie był fanem Barcelony, ale po tym, jak wiele złego spotkało go po finale, stał się zaciekłym antimadridistą i życzył temu

(pierwsze od góry:) Transparent ,,Sekretna Armia Realu Madryt”. (drugie od góry:) Szklana murawa w Madrycie.

„Gratulacje, bo przecież Barcelona to Hiszpania, prawda?” „Droga Pani, nie pie**ol” Narcis de Carreras do żony Alfonso Vegi klubowi jak najgorzej. Incydent po meczu wywołał także reakcje na innych boiskach Hiszpanii poprzez gesty wsparcia wobec piłkarzy i transparenty szydzące z kibiców „Królewskich”. Podczas najbliższego zgromadzenia władze ligi kategorycznie zakazały sprzedaży bądź wnoszenia na teren stadionów napojów w szklanych butelkach.

Butelkowy Finał ‘68, czyli jak się bawi Madryt

Finał Copa del Generalisimo to pierwszy i jak dotąd jedyny mecz, po którym gracze Barcelony zdobyli trofeum na Santiago Bernabeu. Mimo kontrowersji sędziowskich to wielkie zwycięstwo nad odwiecznym rywalem na jego terenie, które zaogniły relacje na linii Madryt-Barcelona troszkę bardziej przybliżają nas do zrozumienia, dlaczego tak ważne są dla dzisiejszych kibiców pojedynki zwane „Gran Derbi Europa”.


52

CATAOLGA


Katalończycy


Antonio Gaudi 54

CATAOLGA

N

ie samą Barcą stolica Katalonii żyje. Niezależnie od upodobań turyści odwiedzający Barcelonę jako stały punkt wycieczki obierają dzieła słynnego Katalończyka. Kim był ów geniusz? Otóż Antoni Gaudi (1852-1926) , bo o nim chcę Wam opowiedzieć, był secesyjnym architektem i inżynierem. Już od wczesnych lat dał się poznać jako utalentowany chłopak, ilustrując gazetę oraz projektując dekoracje na szkolne uroczystości. Naukę rozpoczął w szkole ojców pijarów. Uczniem nie był wybitnym, jednak fakt uczenia się w szkole katolickiej miał niewątpliwy wpływ na jego późniejsze życie. Gaudi rozpoczął naukę w szkole architektonicznej. Z początku jej system nauczania mu nie odpowiadał, sam wolał dokonywać dogłębnych analiz budowli, nie przyjmując treści przedstawionych mu przez profesorów. Wielką pasją darzył historię architektury, zwłaszcza tej antycznej. Już jako student współpracował ze swoimi mistrzami, którzy dostrzegali w nim ogromny potencjał. Wraz z dyplomem ukończenia studiów otrzymał swoje pierwsze zlecenie. Miał zaprojektować gazowe latarnie miejskie. Obecnie można je podziwiać na placu Reial w Barcelonie. Antoni pracował jako asystent uznanych barcelońskich architektów. Jeden z nich, Joan Martorell, wprowadził go w wielki świat architektury. Dzięki niemu Gaudi otrzymywał wiele zleceń, między innymi wszelkiego rodzaju elementy krajobrazu miejskiego. Spacerując po Barcelonie, co krok można natknąć się na kiosk, bramę lub ławkę zaprojektowaną przez niego. Jednym z bardziej znaczących epizodów była premiera dwóch dzieł- gabloty wystawowej i osiedla domów na Wystawie Światowej w Paryżu w 1878 roku. W roku 1883 przejął kierownictwo nad budową dzieła swego życia, bazyliki Sagrada Familia. Jest to niesamowity przykład geniuszu architektonicznego. Kościół jest jednym z niewielu naprawdę wysokich budynków w Barcelonie, góruje więc majestatycznie nad miastem. Mimo że świątynia jest zabytkiem, od ponad 130 lat jest w ciągłej budowie. Przewidywany koniec prac datowany jest na rok 2026. Gaudi poświęcił się Sagradzie całkowicie. Pod koniec życia nawet w niej zamieszkał. Bazylika jest niesamowitym połączeniem architektonicznego

Olga Juszczyk BlogFCB.com olga.juszczyk@blogfcb.com

geniuszu z głęboką pobożnością artysty. Zostawił on po sobie tak dokładne plany budowy, że obecnie są one wciąż aktualne i jeśli w końcu uda się zakończyć prace, Sagrada Familia będzie taka, jaką wymarzył sobie Gaudi.

Niewątpliwą sławę przyniosła architektowi współpraca z barcelońskim hrabią, Eusebim Guellem. Gaudi stworzył dla niego domy, kościół i pawilon myśliwski. Najbardziej znanym owocem tej przyjaźni jest Parc Guell. W jego obrębie znajduje się najdłuższa ławka na świecie, a także zachwycająca kolumnada z efektownym sklepieniem i posąg jaszczura, jednego z symboli Barcelony. Wszystko jest asymetryczne, pozbawione linii prostych- typowy Gaudi. Antoni Gaudi był katalońskim nacjonalistą, bardzo mocno podkreślający swoją tożsamość narodową. Mówił głównie po katalońsku, co w tamtych czasach nie było dobrze odbierane. Paradoksalna wydaje się sytuacja, w której doszło do jego śmierci. Wracając do domu, czyli w tym wypadku bazyliki Sagrada Familia, Gaudi został potrącony przez tramwaj. Jako że ubiorem przypominał raczej żebraka niż mistrza architektury, został przewieziony do szpitala jako bezimienny pacjent. Został rozpoznany dopiero na łożu śmierci przez kapelana Sagrady, lecz wtedy było już za późno na jakąkolwiek pomoc. Tak zmarł najsłynniejszy artysta Barcelony. Jednak liczne dzieła, które po sobie zostawił, są nieocenionym skarbem i chlubą miasta.


Salvador Dali N

iewątpliwie jednym z najbardziej rozpoznawalnych katalońskich artystów jest Salvador Dali (1904-1989). Malarz, artysta, ikona popkultury. Ten ekscentryczny, znerwicowany i zarazem genialny artysta jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych malarzy swojego gatunku, surrealizmu. Już jako mały chłopiec pobierał lekcje rysunku, a w wieku kilkunastu lat odbyła się jego pierwsza wystawa. Początkowo inspiracji

szukał w impresjonizmie. Ogromne wrażenie wywarło na nim spotkanie z Pablem Picasso. Po latach Dali miał jednak powiedzieć, że jeden jego obraz jest wart więcej niż wszystkie dzieła Picassa. Niewątpliwie młody Salvador był bardzo zdolnym uczniem, gdyż dostał się na prestiżową Królewską Akademię Sztuki w Madrycie. Szybko jednak stwierdził, że nie jest to miejsce dla niego. Dwukrotnie go z niej wydalano, a do egzaminów nie podchodził, gdyż uważał się za bardziej wykwalifikowanego niż profesorowie, którzy mieliby go oceniać. Dali uwielbiał być w centrum uwagi. Jego cechą charakterystyczną były spiczaste wąsy. Lubił także szokować zachowaniem. Potrafił prowadzić wykład w stroju płetwonurka albo chodzić na spacery po Madrycie w towarzystwie mrówkojada. Dalemu zarzucano faszystowskie poglądy. Nie był jednak zainteresowany ideą polityczną, lecz osobą Adolfa Hitlera. W swojej książce pisał, że dyktator był dla niego bardzo podniecający. Tak radykalne upodobania nie były pozytywnie przyjmowane w środowisku surrealistów, którzy postanowili wyłączyć Salvadora ze swojego stowarzyszenia. Katalończyk był bardzo utalentowany, ale też bardzo nieśmiały i zakompleksiony. Zaczynał malować, bo miał natchnienie, nie potrafiąc jednak ich dokończyć. Jeśli mu się to udawało, nie potrafił ich wypromować. Wszystko zmieniło się, gdy na jego drodze stanęła Helena Diakonova, czyli po prostu Gala. Gdy się poznali, była żoną przyjaciela Dalego i miała z nim córkę. Początkowo malarz wydał jej się dziwakiem, jednak z czasem zaczął jej imponować i fascynować. Razem stworzyli markę. Nazwisko Dali stało się popularne zarówno w Hiszpanii, jak i w Stanach Zjednoczonych. Obrazy Salvadora, określane przez niego samego jako senne fotografie, osiągały niebotyczne ceny i były kupowane przez ówczesnych celebrytów. Gala na pewno była motorem napędowym kariery Dalego. Ich życie prywatne było natomiast swoistym harlekinem. Dewiacje, zdrady, sceny zazdrości były na porządku dziennym. Kochali się, kłócili, lecz żyć bez siebie nie mogli. Gdy zmarła Gala, Dali zatracił sens istnienia. Przestał tworzyć, zaszył się w domu. Mieszkając w pokoju swojej ukochanej, czekał na śmierć.


56

Juan Miró CATAOLGA

J

oan Miro (1893-1983) był wszechstronnym artystą katalońskiego pochodzenia. Malarz, rzeźbiarz, ceramik, który wypracował unikatowy styl. Jego dzieła cechuje prostota kształtów i wielość kolorów. Można by rzec, że dany obraz bądź rzeźbę stworzyło dziecko. Jak przystało na utalentowanego artystę, od początku przejawiał zainteresowanie sztuką. Rodzice małego Joana widzieli dla niego inną przyszłość. Chcieli by syn został biznesmenem. Miro szkolił się nawet w tym kierunku, a po studiach podjął pracę jako księgowy. Ciepła posada finansisty nie odpowiadała mu tak bardzo, że przeszedł poważne załamanie nerwowe. Tak niestety dzieje się z wybitnymi artystami. W sferze marzeń żyją w odrealnionym świecie, na co dzień są zmuszeni współistnieć w szarej rzeczywistości. Wpływ na początkowy okres twórczości Miro mieli niewątpliwie Pablo Picasso i Vincent van Gogh, ale także surrealistyczni poeci i pisarze. Z biegiem czasu jego prace nabierały charakteru bardziej abstrakcyjnego, typowego dla surrealistów. Jednakże Miro był outsiderem, więc nie musiał się trzymać sztywnych norm nurtu, lecz mógł swobodnie eksperymentować z innymi stylami artystycznymi. Joan Miro należał do wybitnie płodnych artystów. W samej Barcelonie znaleźć można wiele jego dzieł, jak chociażby

rzeźby uliczne, czy mozaika na głównym deptaku. Jak przystało na Katalończyka z krwi i kości, żyjącego w mieście zdominowanym przez FC Barcelonę, Miro nie mógł nie czerpać inspiracji z tego faktu. Artysta stworzył kilka dzieł, w których klubowy herb przeplata się z charakterystycznym dla niego stylem. Światową sławę zyskał przede wszystkim we Francji i Stanach Zjednoczonych. Tuż po otwarciu nowojorskiego World Trade Center, Miro został poproszony o stworzenie gobelinu, który aż do czasu zamachu z 11 września 2001 roku zdobił wnętrze budynku. Jego wystawy cieszyły się dużą popularnością, a sam artysta odbierał wiele prestiżowych nagród. Zasłynął również na polu naukowym, zyskując tytuł doktora honoris causa Uniwersytetu Harvarda oraz Uniwersytetu Barcelońskiego. W historii wielu było znanych Katalończyków. Jednakże w mojej opinii wyżej opisana przeze mnie trójka jest najbardziej rozpoznawalna. Są to artyści o międzynarodowej sławie, którzy w swojej dziedzinie osiągali wielkie rzeczy, a ich dzieła po dziś dzień cieszą oko koneserów sztuki i zwykłych turystów z całego świata.



58

OKIEM RYWALA

Szlak bez przetarcia W trwającej kampanii Real Madryt rozegrał tak naprawdę tylko dwa bardzo trudne spotkania przeciwko Atletico i Barcelonie na początku sezonu. Królewscy w obydwu pojedynkach okazali się minimalnie gorsi i chociaż były to jedyne dwie porażki w tym sezonie, to pozostawiły wrażenie, że nie musiały wynikać ze słabej formy drużyny, a mogły wziąć się z głów piłkarzy.

Całej reszty potyczek w zasadzie nie można brać na poważnie. Nawet pojedynków z Juventusem, który mimo fantastycznej kadry zajął dopiero trzecie miejsce w rozgrywkach grupowych Ligi Mistrzów. Podobnie rzecz ma się z półfinałem Pucharu Króla przeciwko Atletico – to nie była już ta sama drużyna, która jak walec rozjeżdżała wszystkich kolejnych rywali, a jedynie solidny zespół ze sporymi lukami w kadrze. Wysokie zwycięstwo w dwumeczu oczywiście może cieszyć, ale trudno powiedzieć by przygotowało Królewskich do walki z największymi.

OKIEM RYWALA:

BEZ PRZYGOTOWAŃ

NA WIELKIE

STARCIA

Sezon malutkimi krokami wkracza w decydującą fazę, co oznacza, że podopiecznych Carlo Ancelottiego czeka kilka spotkań, po których będzie można zacząć rozsądzać jaki to będzie rok dla Królewskich. Do najważniejszych meczów w sezonie Królewscy podejdą jednak bez większego przetarcia. Czy to może mieć decydujące znaczenie w pojedynkach o największą stawkę?

Barça Flash Luty 2014


No właśnie, Real za pasem ma przecież dwa pojedynki z Barceloną (w lidze i finale Pucharu Króla) i prawdopodobnie dwumecz ćwierćfinału Ligi Mistrzów, gdzie nie będzie już przypadkowych drużyn. Na początek jednak czeka ich ligowe starcie z Atletico, które chociaż zgubiło gdzieś formę z początku sezonu, na własnym stadionie i żądne rewanżu za sromotną pucharową porażkę na pewno będzie bardzo groźne. Mecze o wszystko Czy Królewscy są gotowi na decydującą fazę sezonu? Czy tym razem będą w stanie postawić przysłowiową kropkę nad i? Czy Real w końcu zdobędzie upragnioną La Decimę?

O dobrych statystykach możemy mówić również w przypadku Garetha Bale'a , ale każdy fan talentu Walijczyka przyzna, że wciąż nie pokazał on pełni swoich możliwości. Kilka razy zdążył już zachwycić publiczność Santiago Bernabeu, ale niestety częściej martwił ją licznymi kontuzjami. W nowym roku jakby obniżył loty Cristiano Ronaldo. W ciągu dwóch miesięcy zdobył „raptem” 7 bramek i chociaż to zawsze czołowy piłkarz drużyny, to trzeba zauważyć, że ostatnio nie potrafi ustabilizować formy, którą będziemy się zachwycać. Czas pytań, czas odpowiedzi

W dwóch poprzednich edycjach najbardziej prestiżowej ligi świata Królewskim do awansu do wielkiego finału zabrakło szczęścia, ale można powiedzieć, że odpadli na własną prośbę. Najpierw feralny konkurs rzutów karnych w dwumeczu z Bayernem Monachium, a później fatalny pierwszy mecz przeciwko Borussi i czas, którego zabrakło w rewanżu.

Piłkarska karuzela Realu Madryt rozpocznie się na początku marca. W chwili gdy trzy drużyny przewodzą ligowej tabeli każde spotkanie jest ważne, ale mecz z Atletico to tak zwany pojedynek o sześć punktów. Ten, kto przegra, będzie miał duże problemy by odrobić stratę. Zwycięstwa nad dwoma największymi rywalami pozwolą Królewskim ze spokojem patrzeć na koniec rozgrywek, ale każde potknięcie w znaczący sposób odsunie od nich podest z pucharem.

Trudno powiedzieć by tym razem kibice Los Blancos mogli mieć pewność, że ich ukochany klub w końcu zagra w finale Champions League. Dwie porażki w najtrudniejszych do tej pory spotkaniach każą stawiać nam sobie coraz więcej znaków zapytania. Do tego, pomimo dobrych wyników, trudno zadowolić się grą podopiecznych duetu trenerskiego Ancelotti – Zidane.

W Lidze Mistrzów zespół z Madrytu nie powinien mieć problemu z Schalke, grając u siebie w rewanżu. Kłopoty zaczną się później, gdzie wylosować będzie można Barcelonę, Bayern czy PSG. Tylko czy z tak klasowymi rywalami da się wygrać w obecnej formie? I czy piłkarzom w głowach nie tańczy klątwa półfinału?

Nowy rok, nowe wcielenia Do tej pory Ronaldo i spółka rozegrali w obecnym sezonie raptem kilka naprawdę bardzo dobrych spotkań. W pewnym momencie wpadli w dołek formy, a zbawicielem i zdobywcą wielu punktów dla drużyny był Jese. Wszystko unormowało się wraz z powrotem Xabiego Alonso – zespół nie przegrał ani jednego meczu, a w nowym roku stracił raptem trzy bramki, sam aplikując rywalom 29. Zachwyca też forma Luki Modricia - to on jest centralną postacią drużyny, w każdym meczu grającą na najwyższym światowym poziomie. Zalicza przechwyty, asystuje i strzela bramki.

Okiem rywala: Bez przygotowań na wielkie starcia

Darek Kosiński @Darek_Kosinski

O klubie wiemy wszystko!


0:1...

...1:2...

CHRZA N PRZER IÆ TO! Z SIÊ NA UCAM BASKE T

...1:3


ROZRYWKA

61

BYSTRE OKO Popisz się spostrzegawczością i weź udział w naszej zabawie! Co miesiąc w magazynie Barca Flash publikowane będą dwa (prawie) identyczne zdjęcia. Waszym zadaniem jest znalezienie

pięciu różnic

między oboma zdjęciami. Graficy Barca Flash bardzo się postarali, aby zabawa była trudna i wymagała maksymalnego skupienia. Wszystko dlatego, ponieważ ta gra jest warta świeczki! Jedna osoba, której dopisze największe szczęście, wygrywa losową koszulkę BlogFCB.com! Jakie są zatem zasady zabawy? Wyślij do nas na redakcja@blogfcb.com poprawnie wyartykułowane różnice między oboma obrazkami. Jedynie precyzyjne i dokładne określenia różnic będą brane pod uwagę:, np. “Górne zdjęcie: Na lewym uchu u Xaviego nie ma włosów”. Drogą losowania wybierana będzie jedna osoba, która poprawnie poda wszystkie pięć różnic. Wyniki ogłaszane są w kolejnym numerze Barca Flash. Życzymy powodzenia!

Zwycięzcą w naszym grudniowym Bystrym Oku okazał się Czytelnik o nazwie mejla: kamillydka@****.pl. Gratulujemy i prosimy o napisanie do nas na redakcja@blogfcb.com


62

STARCIE GWIAZD

Jordi Alba

Adriano

6

gra defensywna

7

8

gra ofensywna

7

8

szybkość

7,5

6

wszechstronność

7

Adam Wielgosiński Blogfcb.com adam.wielgosinski@blogfcb.com @AWielgosinski

P

rzed meczem z Manchester City jednym z najczęściej zadawanych pytanie było: „kto wystąpi na lewej obronie?” Gerardo Martino ostatecznie postawił na Jordiego Albę, ale wiemy doskonale, że jego rywal w walce o miejsce w podstawowym składzie również gra nienagannie. Skoro mówimy o obrońcach, to skupmy się na bronieniu. Właśnie przed meczem z City flagowym argumentem przeciwników Alby było to, że w defensywie nie radzi sobie najlepiej. Racja, Jordiego częściej widzimy w akcjach ofensywnych, lecz mecz z „Obywatelami” pokazał, iż również, przy utrzymaniu odpowiedniego spokoju, potrafi radzić sobie w tyłach. Jego największym atutem jest szybkość, co świetnie widzieliśmy

Flash BlogFCB Barça Flash Grudzień Lipiec 2013 2013

doskonale w meczu rewanżowym w fazie pucharowej poprzedniej edycji Ligi Mistrzów. Również zarzut o nieporadność w grze pod własną bramką obalił występ „18” w meczu z City. Dzięki swojemu przyspieszeniu może on również z powodzeniem grać w ataku. Dziwię się, że Gerardo Martino nie spróbował takiego wariantu, choć z drugiej strony, jeśli popatrzymy na jego niezbyt dobre strzały oraz to, że wcześniej próbowany upychać Daniego Alvesa na pozycji skrzydłowego chociażby podczas jednego z El Clasico możemy zrozumieć argentyńskiego szkoleniowca. Adriano z kolei kojarzy się kibicom z solidności w obronie i wszechstronności. Kiedy jeszcze grał w Sewvilli, występował na skrzydle, tak samo jak inny

gracz Barcelony, kupiony z tego klubu, Dani Alvesa. Po transferze do „Dumy Katalonii” zaczął grać na lewej obronie, gdzie radzi sobie naprawdę dobrze. Zauważyli to ówczesny duet trenerski Barcy, czyli Pep Guardiola i Tito Vilanova, który w sytuacji, kiedy były problemy z niedyspozycją stoperów, ustawiali go na pozycji środkowego obrońcy. W obecnym sezonie byliśmy świadkami kilku ładnych goli Adriano z dystansu. O tym, że potrafi on uderzać wiemy nie od dziś, sam mam w pamięci jego gol z poprzedniego sezonu z meczu przeciwko Atletico Madryt na Camp Nou. jeśli chodzi o szybkość, z pewnością ustępuje Jordiemu Albie, lecz warto sobie zadać pytanie, kto mu nie ustępuje.


Klucz: 1c, 2a, 3d, 4d, 5b

ROZRYWKA

QUIZ

Adam Wielgosiński Blogfcb.com adam.wielgosinski@blogfcb.com @AWielgosinski

1. Od jakiego klubu Barcelona zaczerpnęła barwy klubowe?

2. Którego dnia Jan Paweł II odprawił mszę świętą na Camp Nou?

A: Levante

B: CA San Lorenzo

A: 7.11.1982

B: 6.10.1987

C: FC Basel

D: Crystal Palace

C: 13.07.1987

D: 7.05.1982

3. Ile pucharów zdobył Pep Guardiola w FC Barcelonie jako trener?

4. W którym roku po raz pierwszy powiedziano zdanie “el Barça es más que un club “ (pol. “Barca to więcej niż klub”)?

A: 12

B: 13

A: 1958

B: 1936

C: 11

D: 14

C: 1974

D: 1968

5. Którym z kolei prezydentem w historii klubu jest Josep Maria Bartomeu?

A: 42

B: 45

C: 47

D: 43

63



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.