CATALOLGA: CZY JESIENNE REFERENDUM W KATALONII ODEGRA KLUCZOWĄ ROLĘ? BYSTRE OKO: WYGRAJ KOSZULKĘ!
Numer 04, styczeń 2014
Miesięcznik o FC Barcelonie
KIEDY TIKIITAKA PRZESTAJE BYĆ TIKIITAKĄ?
ALEXIS SANCHEZ OPÓŹNIONY ZAPŁON BALAST CZYLI KILKA SŁÓW O WYPOŻYCZENIACH JAKI JEST DZIŚ SPOSÓB NA FC BARCELONĘ?
M E Ł AZINSKIM F A REBIED
PAPIEROWA WOJNA Z OBYWATELAMI
L
nistąm o t e i l Fe eszło.co W
GOOD BYE AFELLAY
Bohater drugiego planu WYWIAD: PROF. JAUME VIDAL, WYKŁADAJĄCY W KRAKOWIE, ODKRYWA KULISY JEGO KIBICOWSKIEGO ŻYCIA W BARCELONIE
BarcaFlash 04. Miesięcznik o FC Barcelonie
ARTYKUL
Pedro Rodriguez - Rozmowa z felietonistą bohater drugiego planu - Rafałem Lebiedzińskim
Kilka słów o naszym okładkowym bohaterze. Ile znaczy Pedro z Mesim obok a ile... bez Mesiego? Kanaryjczyk powrócił już do dawnej formy?
Zespół redakcyjny: Przemysław Kasiura redaktor naczelny Paweł Wróbel redaktor naczelny Adrian Nowicki Jakub Barankiewicz Olga Juszczyk Adrianna Kmak Oktawian Jurkiewicz Adam Wielgosiński Jakub Droździoł Dariusz Kosiński Paweł Szczudło Kamil Sikora Marcin Kudinow
Felietonista Weszło! i autor cyklu “Życie jak w Madrycie” odpowiedział na kilka pytań Przemysławowi Kasiurze.
08. 16. 20.
ARTYKUL
10.
WYWIAD
FELIETON
Kiedy Tiki-taka przestaje być... Tiki-taką?
Podsumowanie roku pracy zarządu Barcelony
Parę słów o rozważaniach taktycznych
Jak poradziła sobie władza FCB w 2013 roku?
FELIETON
Jaki jest sposób na FC Barcelonę?
Wydawca: Przemysław Kasiura tel 785 320 540 email: przemyslaw.kasiura@blogfcb.com
WYWIAD
Rozmowa z prof. Jaume Vidalem
Dział reklamy: Paweł Wróbel tel 663 840 287 / 0 785 118 24 07 email: pawel.wrobel@barca.pl
24. 38.
Wykładowca na Uniwrsytecie Jagielońskim w Krakowie opowiedział Adriannie Kmak o ciekawostkach związanych z katalońskim stylem życia.
27.
ARTYKUL
Papierowa wojna z “Obywatelami”
Choć Holender dostaje powoli coraz więcej czasu na boisku, acz czy nie są to tylko minuty na pożegnanie?
Alexis Sanchez Opóźniony zapłon
42.
W trakcie nieobecności Leo, nie tylko Pedro rozkwitł i zaczął być skuteczny. W ślad za nim poszedł Alexis.
34. 44. 46.
KOMENTARZE EKSPERTÓW
Kręcidło, Szewczun, Zawada i Sidorski
Social Media: Facebook BlogFCB.com: fb.pl/blogfcb Facebook Barca.pl: fb.pl/barcapl Twitter BlogFCB.com: @blogfcbcom Twitter Barca.pl: @barca_pl
Goodbye Afellay!
FELIETON
Paweł Wróbel stara się udowodnić Czytelnikom, że pojedynek z City będzie należał do tych najtrudniejszych.
Wszystkie treści opublikowane na łamach miesięcznika internetowego Barca Flash są autorstwa redaktorów BlogFCB.com oraz Barca.pl. Wszelkie prawa do nich są zastrzeżone.
FELIETON
ARTYKUL
Nigdy pod presją, po prostu Pedro
ARTYKUL
Jakie będzie życie po Victorze Valdesie?
Zespół grafików: Przemysław Kasiura Maciej Baranowski
FELIETON
Balast, czyli kilka słów o wypożyczeniach
56. 50.
Wypożyczeni piłkarze do Barcelony są jak pieniądze obracane przez banki. Niby są, ale jednak... ich nie ma.
Na okładce: Pedro Rodriguez Bohater drugiego planu Źródło zdjęcia: neymarjr.net
52.
CATALOLGA
Czy jesienne referendum będzie kluczowe?
OKIEM RYWALA
Odpowiednie proporcje, zdrowy rozsądek
54.
FOTOSTORY
Pedro zazdrości Tello? BYSTRE OKO
Znajdź różnice między obrazkami i wygraj koszulkę!
59.
58.
STARCIE GWIAZD
Cristian Tello vs Gerard Deulofeu QUIZ
Quiz - sprawdź swoją wiedzę!
60.
3
SŁOWO WSTĘPU
LEPIEJ PÓŹNO NIŻ WCALE
POROZUMIENIE CHILE-TENERYFA
Być może kilku z Was zastanawiało się, dlaczego styczniowy numer Barça Flash wyszedł na światło dzienne tak późno. Jesteśmy winni Wam przeprosiny i wyjaśnienie, choć patrząc na wyniki z badań średniego wieku Czytelników tegoż miesięcznika, zapewne nas zrozumiecie. Rozpoczynając od sesji studenckich, po problemy techniczne, a na końcu - niestety zdrowotne. Mamy nadzieję, że nam wybaczycie.
Wielu ekspertów przed sezonem rozpisywało się nad tym jak wiele kłopotów rywalom Barcy sprawi śmiercionośny duet Lionel MessiNeymar. Oczywiście, wielu fanów liczyło na to, iż kapitan reprezentacji Argentyny wespół ze swoim młodszym kolegą z Ameryki Południowej będą ośmieszać defensorów Primera División, spędzać sen z powiek bramkarzom i prześladować kibiców Levante, Athetiku Bilbao i innych. Ale to nie do końca oni odgrywają (z różnych względów) pierwszoplanowe role w zespole.
Postaraliśmy się jednak wynagrodzić Wam Waszą cierpliwość. Nie będę zasypywał Was teraz materiałami zamieszczonymi we Flashu, bo i tak wszystko widać na lewej stronie rozkładówki. Podzielę się jedynie swoimi pozytywnymi spostrzeżeniami po rozmowie z Panem Rafałem Lebiedzińskim. Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że będę miał okazję porozmawiać z prawdziwym ekspertem La Liga, człowiekiem wiedzącym znacznie więcej od każdego z nas, kto Hiszpanii nie ma na co dzień. Maksymalnie się zatem przygotowałem i na wstępie zapytałem o ramy czasowe naszej dyskusji. 30-40 minut. Po 45-ciu starałem się zgrabnie zwieńczyć tą owocną rozmowę, dbając o cenny, wolny czas swojego rozmówcy. "A masz jeszcze jakieś pytania? Jak tak, to dajesz!" powiedział, ku mojemu miłemu zaskoczeniu, Pan Rafał. Z czystym sercem i przyjemnością mogę polecić Wam lekturę tej rozmowy. Tak samo jak pozostałą część merytoryczną późno-styczniowego numeru - szczególnie naszą nowość: Komentarze Ekspertów. Swoje zdanie wyrazili Panowie z Blaugrana.pl, FC Barcelona Blog, Subiektywnego Podcastu Sportowego oraz... RealMadrid.pl! Innymi słowy - "Tots units fem forca”.
Z S A M STRE BY KO? O
W kampanii 2013/14, przynajmniej w lidze, o sile Dumy Katalonii decydują bowiem Alexis Sanchez i Pedro Rodriguez. Chilijczyk od kilku sezonów był wyraźnie zagubiony i nie potrafił pokazać tego co prezentował w poprzednim klubie, a więc we włoskim Udinese Calcio. Od momentu przyjścia do Blaugrany Gerardo Martino wygląda to o wiele lepiej. Zmiana dotyczy nie tylko sposobu gry El Nino Maravilli, częstotliwości oddawania celnych strzałów na bramkę, ale chyba przede wszystkim jego zachowania. Pochodzący z Tocopilli napastnik nie ‘nurkuje’ już tak często w polu karnym, nie wymusza na arbitrach odgwizdania względnie zasadnych ‘jedenastek’ i tym samym skupia się na wykańczaniu akcji, a nie... wykańczaniu fanów swoim pseudoaktorskim zachowaniem. Na tym samym biegunie co Alexis jest Pedro Rodriguez. Siódemka FC Barcelony zakwitła na nowo niczym gwiazda betlejemska, tak popularna na rodzimej Teneryfie absolwenta La Masii, czego efektem jest umieszczenie go na okładce styczniowego numeru. 16 goli i pięć asyst, biorąc pod uwagę wszystkie rozgrywki, to godny wynik Kanaryjczyka, który swojej optymalnej formy szukał całe trzy lata (!).
Weź udział w konkursie, znajdź pięć różnic pomiędzy zdjęciami i wygraj mistrzowską koszulkę! Więcej w środku!
? . . . e ż , z s e i w Czy Osiągając 50pkt w rundzie jesiennej Tata Martino powtórzył wynik Pepa Guardioli z sezonu 2008/09. Był to jednak jeden z bardziej wyrównanych sezonów La Liga, ponieważ na końcu rozgrywek nowy mistrz kraju- FC Barcelona osiągnął wynik 87pkt, który nie wystarczyłby do mistrzostwa w żadnym z późniejszych czterech sezonów.
FC Barcelona w tym sezonie wygrała wszystkie mecze za wyjątkiem zwycięskiego remisu w meczu Superpucharu Hiszpanii, natomiast na wyjazdach nie było tak różowo. Mistrz Hiszpanii remisował w Madrycie(dwukrotnie), Pampelunie, Walencji i Mediolanie, a bez punktów piłkarze Barcy wracali z Amsterdamu i Bilbao.
W La Liga mamy obecnie czterech trenerów, którzy będąc piłkarzami występowali w barwach klubu z Camp Nou. To Luis Enrique, zasiadający obecnie na ławce Celty Vigo, Bernd Schustertrener Malagi, Ernersto Valverde z Athletic Club i Juan Antonio Pizzi świeżo upieczony szkoleniowiec Valencii.
Barca B jest w tym sezonie w poważnych tarapatach. Po trzech sezonach spokojnego o ligowy byt przyszedł czas na walkę o utrzymanie. Po 18 z 44 kolejek rezerwy Blaugrany były tuż nad strefą spadkową z dorobkiem 24 punktów. W jeszcze gorszej sytuacji są rezerwy Realu Madryt, okupujące od początku sezonu ostatnie miejsce w tabeli. Na czele Segunda Division niezmiennie Deportivo La Coruña pewnie zmierzające po mistrzostwo zaplecza La Liga.
Od początku rozgrywek ligowych na Camp Nou przyszło już 699 203 widzów, najwięcej, bo aż 98761 obejrzało październikowe Gran Derbi Europa, a najmniej widzów przyciągnął mecz przeciwko Villareal CF. Świetna postawa podopiecznych Gerardo Martino u siebie sprawiła, że na mecze przychodzi średnio ponad 77 tys. widzów, co zważywszy na sytuację ekonomiczną w tym kraju i podwyżkę cen biletów jest bardzo dobrym wynikiem.
4
TEMAT NUMERU
PEDRO Bohater drugiego planu
Marcin Kudinow BlogFCB.com marcin.kudinow@blogfcb.com
C
ałkiem niedawno przeżywaliśmy huśtawkę nastrojów podczas meczu z Getafe – od pogłębiającej się irytacji i niedowierzania przez piętnaście minut pierwszej połowy, po zaskoczenie jakie wywołała rola Ceska i Pedro w efektownej remontadzie. Forma Cesca Fabregasa, jego błyski geniuszu i umiejętność rozegrania akcji decydujących o meczu w każdej jego minucie, a wszystko to, pod warunkiem ustawienia na optymalnej dla niego pozycji – to materiał na osobny artykuł. W tym momencie, chciałbym skoncentrować się na roli drugiego z wymienionych - Pedro Rodrígueza Ledesmy. Skrzydłowy, którego rola i znaczenie w Barcelonie, pokrywały się w charakterystyczny sposób z uczuciami Cules do jego osoby. W Barcelonie B, nigdy golleadorem nie był. Szanse debiutu w pierwszej drużynie dał mu już Frank Rijkaard, ale tak naprawdę, częścią dorosłej drużyny, stał się Pedro za kadencji Pepa Guardioli. Choć w swoim pierwszym sezonie w pierwszej drużynie, kluczowa częścią układanki na pewno nie był, bo w ataku brylowali wtedy zawodnicy jak Thierry Henry, Samuel Eto’o, Lionel Messi. W debiutanckich rozgrywkach wystąpił w 14 meczach i nie zdobył żadnej bramki. Sprawy zaczęły mieć się zgoła inaczej, już w następnym sezonie. Po zdobyciu ligi mistrzów, forma a przede wszystkim motywacja wielkiego
Barça Flash Styczeń 2014
Francuza - bezpośredniego konkurenta Pedro do gry w pierwszej jedenastce, poszybowały w dół jak po równi pochyłej. Lekarstwem na tą przypadłość, okazało się zaufanie okazane przez trenera wychowankowi. Zaufanie, które ten spłacać zaczął bardzo szybko. W roku 2009, w kalendarzu Barcelony pojawiło się uczestnictwo w trzech turniejach będących wynikiem sukcesów poprzednich rozgrywek. W przypadku zakończenia tych turniejów zwycięstwami, faktem stałaby się rzecz historyczna – zdobycie 6 tytułów w jednym roku kalendarzowym. Przed sezonem dokonano jednak wielkiej wymiany graczy, która była spełnieniem prośby Guardioli dotyczącej dywersyfikacji sposobów gry, a także marketingową odpowiedzią na zakupy Realu. Barcelonę opuścił uwielbiany za swoje any-Madryckie nastawienie i pracowitość Samuel Eto’o a na jego miejsce przybył cieszący się statutem gwiazdy Serie A, Zlatan Ibrahimović. To jak potoczyły się koleje obu napastników i klubów zaangażowanych w transfer, wiemy wszyscy, na razie jednak 16 i 23 sierpnia, czekały Barcelonę mecze z Athletic Bilbao o Superpuchar Hiszpanii. Przeciwnik wcale do łatwych należeć nie musiał, co pokazał początek finału Pucharu Króla, w którym drużyna z Bilbao,
w początkowej fazie meczu, dzielnie przeciwstawiała się Barcelonie. Dwumecz to jednak inna historia i po zwycięstwach 2-1 na wyjeździe i 3-0 u siebie, Barcelona względnie łatwo sięgnęła po puchar dokładając już czwarte trofeum w roku kalendarzowym do swojej gablotki. Wspomnieć warto, że w pierwszym meczu w Bilbao, jedną z bramek strzelił właśnie Pedro. Zaledwie 5 dni później - 28.08.2009 przed meczem o superpuchar Europy z Szahtarem Donieck, oczy wszystkich Cules zwrócone były na trio Henry- Ibrahimović-Messi. Zapewnić ono miało kolejny cenny puchar – cenny, gdyż w 110 letniej historii Barcy, zdobyty jedynie dwa razy. Mecz okazał się wyjątkową męczarnia. Barcelona w ciągu 120 rozegranych minut, oddała zaledwie 10 celnych strzałów na bramkę Szahtara, z których jedynym który znalazł drogę do siatki, okazał się... ten oddany przez rezerwowego Pedro, który w 81 minucie zmienił gwiazdę – Zlatana Ibrahimovica. Fakt ten zaraz po meczu, nie stanowił jeszcze dla kibiców Barcy swoistego gromu z nieba, oznaczającego narodziny pewnej nowej epoki. Ot, trochę trenerskiego nosa do zmian i szczęścia Pedro.
6
TEMAT NUMERU
17
Awansowany do pierwszej drużyny przez Pepa, nie jako golleador, ale jako pracuś, swoją ciężką pracą sprawił, że stał się specjalistą od goli ważnych i super ważnych.
bramek w bieżącym sezonie w 27 rozegranych spotkaniach.
66
goli zdobytych w ubiegłych 4 sezonach
Poglądom tym postanowił zaprzeczyć ciężką pracą sam zainteresowany. Jak wspomniałem akapit wyżej, okazję dał mu utytułowany Francuz, swoją postawą w La Liga, jednak wykorzystanie szansy to już zasługa samego Pedro. Ogólnie w trakcie rozgrywek ligowych 09/10 Pedro trafiał do bramki przeciwników 12 razy dokładając jednocześnie 5 asyst. Wykorzystywał też produktywnie swoje minuty w Lidze mistrzów (4 gole i asysta) oraz w Pucharze króla (3 gole, 2 asysty). Jednak kluczową postacią dla układanki Pepa, stał się Pedro podczas klubowych mistrzostw świata rozgrywanych w Abu Dhabi. To właśnie w 67 minucie meczu z Atlante, Pedro stał się pierwszym zawodnikiem, który strzelił gole we wszystkich rozgrywkach klubowych w roku! Nie Messi, nie Henry nawet nie Xavi. Właśnie niepozorny, „wąsaty” wyspiarz. I tak historia zatoczyła koło. Awansowany do pierwszej drużyny przez Pepa, nie jako golleador, ale jako pracuś, swoją ciężką pracą sprawił, że stał się specjalistą od goli ważnych i super ważnych. To właśnie jego niezawodność w kluczowych momentach, a nie ilość goli sprawiły że w przygotowaniach do sezonu 10/11, mimo pożegnania dwóch wybitnych piłkarzy – Titiego i Ibry, a zakupu tylko jednej gwiazdy – Davida Villi, trener postanowił uczynić go jednym z 3 podstawowych graczy ataku, kompletując słynne MVP. We wspomnianych rozgrywkach, zarówno Barcelona wyglądała lepiej niż sezon wcześniej, jaśniej świeciła gwiazda Messiego, a nasz bohater ustabilizował formę. W 53 meczach wszystkich rozgrywek strzelił 22 gole i zanotował 12 asyst. Wraz z Davidem Villą (23 gole i 9 asyst w 53 występach) stanowili doskonałe wsparcie dla Messiego (55 meczów, 53 gole, 28 asyst). Najbardziej pamiętne przykłady współpracy owej trójki to choćby pamiętne 5-0 z Realem Madryt. Wszyscy daliśmy się ponieś temu marketingowi sukcesu i tak jak w poprzednich latach, nie oczekiwaliśmy wiele po zmienniku - Pedro, tak od gwiazdy – Pedro, zaczęliśmy oczekiwać bardzo wiele.
Barça Flash Styczeń 2014
Pedro
Rodriguez Gol
w finale Ligi Mistrzów w 2011 roku na 3:0.
David Villa, który przecież nie strzelił mało, ale nie zbliżył się do wyników z Valencii, presji spodziewać miał się podstawy – 40 mln Euro, to jednak spora kwota. Pedro, z taką presją, nakładaną mecz po meczu nauczyć radzić sobie musiał. I co ciekawe – poradził sobie. Wraz z drużyną wygrał po raz kolejny w ciągu 3 lat, Ligę Mistrzów strzelając w finale bardzo ważnego gola. Niestety sezon 2011/2012 to dla Pedro kontuzje i brak formy. Mimo rozegrania 46 spotkań, zdobycz bramkowa nie imponowała – jedynie 13 goli i 8 asyst we wszystkich rozgrywkach. Niestety zbiegło się to również z utratą formy, a potem również poważną kontuzją Davida Villi. Nawet osiągający rekordowe statystyki Messi, nie zaciągnął drużyny na fotel lidera La Liga, a pech, lub może
brak planu „B” na grające wyłącznie z kontry drużyny, spowodował porażkę z Chelsea. To właśnie wtedy pojawiły się głosy krytykujące Pedro i przywiązanie Guardioli do wystawiania wychowanków, jakby ignorujące fakt, że i Pedro i owo stawianie na wychowanków, doprowadziły do sukcesów największych w historii klubu. Tym niemniej, dla samego Pedro była to sytuacja nowa. Obarczony odpowiedzialnością większą niż kiedykolwiek, będący częścią reorganizowanego (eksperymenty 3-4-3) zespołu, nie błyszczał już tak bardzo i zawodził, co dotychczas mu się nie zdarzało, zwłaszcza w meczach ważnych. Kiedy na dodatek w trakcie rozgrywek jasnym się stało, że na Barcelonę spadną w tym sezonie dwa potężne ciosy – utracona zostanie korona La Liga, do której zdążyliśmy się przyzwyczaić, i symbol jej sukcesów
Pep Guardiola, nie zamierza przedłużać swojego kontraktu, ostatnim celem stała się walka o Ligę Mistrzów. Po porażce i na tym froncie, cień prestiżu uratowało zdobycie Pucharu Króla, jednak morale drużyny legło w gruzach. Warto wspomnieć jeszcze o jednym fakcie – przed sezonem za spore pieniądze zakupiono z Udinese Calcio utalentowanego, przebojowego skrzydłowego - Alexisa Sáncheza. Jego pierwszy sezon w Barcelonie utrudniały przede wszystkim ciągłe kontuzje, jednak nieliczne występy pozostawiały dobre wrażenie. Zastępcą Guardioli został jego asystent - Tito Vilanova. Sam sezon pod jego przewodnictwem, jest historią tak niedawną, że nie ma sensu przypominać go w szczegółach. Spójrzmy na niego jednak przez pryzmat formy Pedro. W 45 występach we wszystkich rozgrywkach, strzelił zaledwie 10! goli i choć asystował kolegom 12 razy to wynik oznaczający kolejny regres. Co znamienne Tito, który miał wspaniałą pierwszą rundę, cechowało przywiązanie do tzw. „Once de gala” - pierwszej, stałej jedenastki, w której piłkarze zdawali się znajdować miejsce bez względu na formę. Co prawda wyniki wspomnianej pierwszej rundy bronią Vilanovę, ale rola zmęczenia i kontuzji spowodowanych brakiem rotacji w porażkach drugiej części sezonu, oprócz aspektu zdrowotnego trenera, pozostaje tajemnicą poliszynela. Sam Pedro w tej „żelaznej” jedenastce, był 9 pod względem liczby występów w pierwszym składzie, również 9 pod względem ogólnej liczby rozegranych minut. Tu chwila na taktyczne przemyślenia. Drużyna Tito zgubiła wysoki pressing, choć Pedro nigdy tak dobry jak Alexis w nim nie był, to akurat fakt mniejszego zaangażowania w defensywę, skrzydłowym powinien pomagać. Alexis, który choć dostał prawie 1000 minut mniej od Pedro, strzelił tyle samo goli, angażował się w pracę w defensywie znacznie bardziej. Mimo to, krytyka jaka na niego spadła, była druzgocąca i bezlitosna. Zastanawiająca jest też indolencja obu skrzydłowych – jeśli dwaj z 3 podstawowych napastników, strzelają w sezonie mniej niż 10 goli ligowych, jest to dla trenera sygnał alarmowy. W Barcelonie ubiegłego sezonu objawiał się on grą „w szerz”, bez posuwania akcji na przód – bezproduktywnym „klepaniem” i karykaturą tiki-taki z jej najlepszych lat. Czy zatem można do Pedro i Alexisa mieć pretensje o ich słabą dyspozycje z zeszłego sezonu? Po części tak, choć na pewno w dużej mierze zostali ofiarami taktyki trenera. Brak dynamiki, rezygnacja z kontrataku, w którym obaj czują się jak ryby w wodzie, brak rywalizacji w składzie (brak szans, dla nieźle wyglądającego w pierwszych meczach Villi), wręczcie brak stworzenia poczucia
zaufania – obaj wymieniali te czynniki jako główne przyczyny złej dyspozycji w poprzednim sezonie. Jak więc potoczą się dalsze losy Pedro? Ja widzę je w optymistycznych barach o ile sam zainteresowany i my – kibice, zweryfikujemy nieco swoje oczekiwania. Pedro jest doskonałym zmiennikiem. W meczach z dużą częścią drużyn La Liga i częścią Ligi Mistrzów, jest na tyle wartościowy, by stanowić element pierwszej 11. O jego wkładzie nie decyduje jednak liczba goli i asyst, lecz presja jaką wywiera na Neymara czy Alexisa pokazując zaangażowanie i fakt, że jeśli pozwolą sobie wzorem Titiego na mniejsze zaangażowanie przez 2-3 mecze, jest ktoś kto z radością ich zastąpi. Sam Pedro musi zrozumieć, że w hierarchii piłkarskiej jakości Barcelony są równie utalentowani, a lepiej broniący zawodnicy (Alexis), lub jakościowo go jednak znacznie wyprzedzający (Neymar). Musi cierpliwie wykorzystywać każdą minutę, choćby miało być ich znacznie mniej niż 3800 w sezonie, ale wkładać całe serce w każdą z nich. My zaś musimy docenić go takim jakim jest – specjalistą od goli ważnych i najważniejszych, który błyszczeć na tle Messiego nie musi, ale niech z Alexisem i Neymarem sprawi, by Argentyńczyk nie czuł się nietykalny.
8
PODSUMOWANIE
2013 Jakub Barankiewicz Barca.pl jakub.barankiewicz@barca.pl @jakub_barcapl
u k
M
iniony rok obfitował w kontrowersje wokół zarządu FC Barcelony. Kilka decyzji zapadło szczególnie w pamięć cules. Przede wszystkim było to zakończenie współpracy z Erikiem Abidalem, pomimo wcześniejszych obietnic przedłużenia kontraktu z Francuzem. Głośno było także o konflikcie prezydenta Rosella z twórcą obecnej filozofii budowania drużyny: Johanem Cruyffem czy o niejasnościach przy transferze Neymara.
i n
Właściwie nie jestem w stanie przypomnieć sobie choć jednej w stu procentach pozytywnej rzeczy w wykonaniu świty Sandro Rosella. Mogłoby być taką sprowadzenie Neya, lecz jak wspomniałem i w tej sprawie nie jest jasne, czy wszystko odbyło się jawnie i uczciwie.
o p
a w o
m u
s d
Barça Flash Styczeń 2014
o r e
Rok 2014 także rozpoczął się bombą: ujawniono propozycję od katarskiego sponsora, która dotyczy zmiany nazwy legendarnego Camp Nou za kosmiczną wręcz kwotę 350 mln euro, przy czym jej wypłata byłaby rozłożona na 30 lat. Nie wydaje się jednak, by (nawet przy aprobacie zarządu Blaugrany) socios „przyklepali” takie rozwiązanie na walnym zgromadzeniu. Jeśli jednak Bartomeu użyje jakiegoś chwytu
marketingowego, nic nie jest całkowicie wykluczone.
Nam pozostaje żyć nadzieją, że najbliższe 12 miesięcy będzie spokojniejsze od poprzednich. Oby okazało się, że władze Dumy Katalonii dążyć będą do zatarcia złego wrażenia panującego obecnie wśród cules. Okazji ku temu nie brakuje. Płomykiem nadziei na lepsze jutro jest przedłużenie kontraktu z Markiem Bartrą, którego talent eksplodował w najwłaściwszym momencie – gdy podstawowi stoperzy doznali urazów. Czyżby Zubizarreta wykazał zdolności prorocze nie sprowadzając latem stopera? W każdym razie sprzyjało mu w tej sprawie szczęście poparte umiejętnościami Bartry.
d ą
2014
a z
z r
W tym roku nie może być już jednak mowy o opieszałości na rynku transferowym. Najpilniejszą sprawą jest zabezpieczenie bramki na kilka przyszłych sezonów. Przesądzone jest odejście Victora Valdesa, umowa kończy się także najstarszemu w ekipie Jose Manuelowi Pinto. O ile tego drugiego w ostateczności mógłby zastąpić Oier lub Jordi Masip, to następcy dla Viviego trzeba szukać poza Dumą Katalonii. Najbardziej prawdopodobnym kandydatem do tej roli jest Marc-Andre ter Stegen. 21-letni Niemiec ogłosił już, ze opuści Borussię Moenchengladbach, co znacznie zwiększa prawdopodobieństwo jego przejścia do Barcy. Niezbędne jest również wyraźne postawienie na młodych graczy. Mam tu na myśli głównie Sergiego Roberto (lub innego młodziana, mającego zdaniem zarządu i sztabu trenerskiego zająć miejsce Xaviego), Marka Bartrę i Martina Montoyę. Generał nie jest wieczny i za sezon lub dwa najprawdopodobniej zakończy karierę. Wątpię w to, że jestem jedynym cule, który nie wyobraża sobie wstawienia w miejsce 33-latka gracza „z zewnątrz”. Zaś obaj wspomniani obrońcy wymienieni są przeze mnie w kontekście zastępstw dla Carlesa Puyola i Daniego Alvesa. W szczególności Tarzan nie prezentuje już formy, jaką znamy z jego najlepszych lat. W przypadku kapitana Dumy Katalonii, patrząc na nękające go kontuzje, emerytura zbliża się wręcz siedmiomilowymi krokami. To na pewno bardzo smutne, ale widoczne gołym okiem dla każdego trzeźwo myślącego cule.
Kolejną niewyjaśnioną sprawą jest przyszłość Camp Nou. Przeprowadzenie głosowania socios zaplanowano na najbliższe miesiące. Najbardziej dyskutowane są dwie możliwości: przebudowa obecnego stadionu wraz z jego otoczeniem i budowa nowego obiektu. Sondaże przeprowadzane przez katalońskich dziennikarzy sugerują, że bardziej realna jest decyzja socios o renowacji stadionu. Przemawia za tym zarówno tradycja, jak i względy finansowe (modernizacja byłaby zapewne tańsza od budowy stadionu od podstaw).
Zarządowi nie pomagają też ciągłe konflikty z legendami i byłymi prezesami czy dyrektorami Barcy m.in. Johanem Cruyffem, Ferranem Soriano czy Joanem Laportą. Ci Panowie mają spore poparcie wśród Barcelonismo, więc spory z nimi zmniejszają szansę na zwycięstwo ekipy Sandro i Bartomeu w 2016 roku. Takie rozwiązanie na dziś jawi się w bardzo czarnych dla obecnych władz barwach. Chęć przejęcia władzy zadeklarowali już, bardziej lubiani przez głosujących: Joan Laporta i Enric Masip (legenda sekcji piłki ręcznej Blaugrany).
Warto także zwrócić uwagę na to, jak rozwijają się losy wypożyczonych graczy. Przykłady Bojana, Cuenki czy Afellaya dają do myślenia i mogą wywołać lęk o utratę pereł La Masii w osobach Gerarda Deulofeu i Rafinhi. Ten duet obecnie błyszczy, odpowiednio, w Evertonie i Celcie Vigo. Jeśli (odpukać!) obaj podtrzymają formę i nie przydarzą im się żadne poważniejsze urazy, w kolejnym sezonie powinni dostać szansę od trenera, nie zaś odejść z Camp Nou do innego wielkiego klubu.
Wniosek nasuwa się jeden: Bartomeu i spółka będą musieli zrobić rachunek sumienia i zmienić swoje postępowanie w wyżej wyliczonych kwestiach, by mieć choćby cień nadziei na kolejne 6 lat rządzenia Dumą Katalonii. Pracy przed nimi bardzo dużo a ten rok może okazać się w tej sprawie kluczowy.
Potrzebna jest również większa dbałość o wszystkich wychowanków, nie tylko tych przebywających na wypożyczeniach. Po już przesądzonej utracie przez Barcę 17-letniego, piekielnie zdolnego Tonny’ego Sanabrii, który niedługo dołączy do AS Roma, zarząd po prostu musi wyciągnąć wnioski. Zadaję sobie tylko pytanie: czemu nie nauczono się niczego wcześniej, gdy „odzyskiwano” Fabregasa czy Albę?
Podsumowanie roku - zarząd
Co by się w tym czasie nie działo dla mnie obecny zarząd nadaje się tylko do odstawienia na boczny tor za dwa lata. Nie pamiętam, by w XXI wieku ktoś tak nadwerężył ideę „Mes que un Club”, stanowiącą motto Blaugrany. Te właśnie słowa dla wielu cules są jedną z podstaw ich więzi z Barcą. Nie można dopuścić do odarcia Barcelony z tej wyjątkowości, stawiającej ją ponad resztą zespołów na świecie i to bez względu na wyniki osiągane na boisku.
10
WYWIAD
“Jeżeli Barcelona w tym roku nie zdobędzie Ligi Mistrzów, powiedzmy odpadnie z Manchesterem City, to latem pewnie znowu wróci temat transferu Messiego. Szefowie klubu wobec konkretnych ofert powinni zadać sobie pytanie: - Ciągniemy dalej z Messim, czy jednak budujemy drużynę wokół Neymara i dokupujemy czterech piłkarzy światowego poziomu?”, czyli rozmowa z Rafałem Lebiedzińskim - felietonistą Weszło!.
Rozmawiał Przemysław Kasiura
12
WYWIAD
TO JEST SEZON
ATLETICO Czy mogłaby istnieć Barcelona bez Leo Messiego? Czy Cristiano Ronaldo zasłużenie dostał Złotą Piłkę? Kto jest faworytem do wygrania ligi hiszpańskiej i... dlaczego Atletico? Na te i inne pytania odpowiedział autor cyklu “Życie jak w Madrycie”, ekspert od La Liga, felietonista Weszło! - Rafał Lebiedziński. Zacznijmy od najświeższej sprawy - Złota Piłka dla Cristiano Ronaldo była dla Pana zaskoczeniem? To co mnie zaskoczyło, to przede wszystkim niewielkie różnice w głosach oddanych na trzech głównych kandydatów. Spodziewałem się, że będzie większa różnica między Cristiano a Messim. Kolejność mnie nie zaskoczyła. Jak wyszło na jaw, że okres oddawania głosów zostanie przedłużony o dwa tygodnie, to eksperci i cały futbolowy świat wiedział już, że Cristiano zdobędzie Złotą Piłkę. Szczególnie, że takiego ścisku na podium Złotej Piłki dawno nie było... To daje do myślenia. Skoro Ronaldo indywidualnie miał swój najlepszy rok w karierze, a Messi jeden ze słabszych, to przewaga powinna być dużo większa. Oddaje to w jakiś sposób sympatię, jaką darzy cały świat Leo Messiego. A to też nie jest tak, że liczy się to w jakim stylu dany kandydat zakończy dany rok i z jakim wrażeniem? Ma to ogromne znaczenie, bo gdyby głosowanie zostało przeprowadzone na początku września, wówczas wygrałby Ribery. Na pewno nikogo by to nie zaskoczyło. Zresztą - wygrał nagrodę na najlepszego piłkarza sezonu UEFA, co tylko umocniłoby jego ewentualny triumf w plebiscycie na Złotą
Barça Flash Styczeń 2014
Piłkę. Duży wpływ na zwycięstwo Cristiano miała forma Portugalczyka w okresie wrzesień-listopad oraz baraż o Mundial wygrany ze Szwedami. Czy uważa Pan, że na miejscu Ribery'ego nie powinien być Zlatan Ibrahimović? Ribery został “wstawiony” bardziej za osiągnięcia drużyny... Złota Piłka to nagroda wybitnie indywidualna. Gdybyśmy jednak zwrócili uwagę tylko na głosy dziennikarzy i załóżmy, że jakieś 60% tych dziennikarzy ma jakiekolwiek pojęcie o piłce, to wygrałby Ribery, drugi byłby Cristiano, a trzeci Messi. Patrząc na całą historię tego plebiscytu, zauważymy, że zawsze bardziej premiowani byli piłkarze najlepszej drużyny roku. Oczywiście zdarzały się wyjątki, ale idąc tym tropem, to Ribery powinien zdobyć Złotą Piłkę za ubiegły rok, w 2010 należała się ona Xaviemu, a w 2012 Inieście. Tak się jednak nie stało, bo wygrał Messi, więc to tylko pokazuje, że trofea drużynowe schodzą na dalszy plan. Co więcej - relację z gali oglądałem w kanale "Cuatro", gdzie do studia zaproszono Luisa Suareza. On wciąż jest jedynym w historii Hiszpanem, który ma swoich trofeach Złotą Piłką. Może nie tyle swoich, bo aktualnie statuetka z 1960r. jest w posiadaniu Barcelony, która poprosiła o nią, aby zrobić replikę do swojego muzeum. Co ciekawe, jest ona bardzo mała w porównaniu do obecnej. Dzisiejsza Złota Piłka waży
dwanaście kilogramów, wówczas były to bodajże dwa kilogramy. I żadnej gali, żadnych fleszów - pięć minut przed meczem statuetkę wręczył Suarezowi masażysta Barcelony. Suarez był w ostatnich latach częstym gościem w Zurychu i na antenie zdradził, że cała nominowana trójka zna wyniki tydzień przed rozpoczęciem gali. To było w sumie widać po reakcjach wszystkich nominowanych i ich partnerkach, bo panie zazwyczaj na wszystko reagują bardziej emocjonalnie. Zostawmy już Złotą Piłkę, bo mamy jeszcze kilka tematów do omówienia. Czy wyobrażał sobie pan, że ta runda jesienna, a raczej jej końcówka i cały układ tabeli będzie tak wyglądał? Spodziewałem się, że Atletico do pewnego pułapu, do którejś kolejki będzie walczyło z Realem i Barcą jak równy z równym. Na pewno zaskoczeniem jest fakt, że tak długo utrzymują się na wysokim poziomie. Mam przeczucie, że jest to sezon Atletico, jak ten - 1995/96 kiedy zdobyli dublet. Jeśli oni w tym sezonie nie wygrają ligi, to już długo jej nie wygrają. Są dla mnie faworytem do mistrzostwa, aczkolwiek karty rozda Liga Mistrzów i ewentualna dyspozycja w tych rozgrywkach każdego z trzech głównych kandydatów. Osobiście dałbym 40% szans Atletico i po 30% - Barcelonie i Realowi.
O
Jeśli Atleti wygrałoby ligę, to Simeone powinien dostać jakiś złoty pomnik przed Calderon. „Cholo" już zapisał się w annałach i gdyby teraz kibice Rojiblancos mieliby wybierać najlepszego trenera w historii klubu, to Simeone byłby pewnie tuż za Luisem Aragonesem. On w Atleti wciąż jest mitem. Nie chodzi tutaj o to, co zrobił jako piłkarz, a później trener, tylko o jego charyzmę, dowcip, temperament i w ogóle osobowość. Te cechy posiada również Simeone, ale na pewno nie ma tak ciętego języka jak Dziadek (z hiszp. El Abuelo). Z jakimi problemami obecnie zmaga się Barcelona? Kłopotem jest przede wszystkim nieregularność w obronie. Różnie bywało z defensywą Barcy
Jeśli oni w tym sezonie nie wygrają ligi, to już długo jej nie wygrają. Są dla mnie faworytem do mistrzostwa, aczkolwiek karty rozda Liga Mistrzów i ewentualna dyspozycja w tych rozgrywkach każdego z trzech głównych kandydatów. Osobiście dałbym 40% szans Atletico i po 30% Barcelonie i Realowi. w ostatnich meczach. W spotkaniu z Atletico najlepszym zawodnikiem na boisku był Gerard Pique, ale w meczach z Athletic Bilbao, Milanem, czy Ajaxem ten sam piłkarz, nie wyglądał już tak dobrze. W którymś z kluczowych spotkań Barcy w Lidze Mistrzów, w rewanżu na Bernabeu czy choćby w ostatnim meczu sezonu z Atletico obrońcy Barcy mogą zawalić na przykład krycie przy rzucie rożnym lub wolnym. Wtedy może się okazać, że Barcelony nie zobaczymy w kluczowej fazie Ligi Mistrzów albo zabraknie im punktu czy dwóch do mistrzostwa. W bramce nie ma problemu, Valdes wciąż broni na bardzo wysokim poziomie.. Jeżeli chodzi o środek pola, to Xavi wciąż nie ma zastępcy. Sergi Roberto nie gra źle, ale w tych ważnych meczach on pewnie nie zagra nawet minuty. O atak bym się nie martwił, Alexis i Pedro grają swoje najlepsze sezony w Barcelonie, Messi powoli się odradza. Barcelona gole wciąż będzie strzelała, gorzej z obroną i ewentualymi zmiennikami w drugiej linii. Messi na pewno będzie się pilnował, żeby przypadkiem znowu nie złapać kontuzji, żeby nie brać na swoje barki tak dużego ciężaru. To się zresztą w tutejszych mediach podkreśla. Kontuzję, której nabawił się w listopadzie, można było spokojnie wyleczyć w trzy, góra cztery tygodnie, a z tego zrobiły się dwa miesiące i wyjazd do Argentyny. Taki był plan
14
WYWIAD
Messiego, on ten plan konsultował z ludźmi ze sztabu reprezentacji. Głównym celem Leo w tym roku jest osiągnąć wysoką formę na mundial w Brazylii. A zeby tego dokonać, trzeba będzie ograniczyć liczbę meczów w sezonie - z sześćdziesięciukilku do, powiedzmy, trzydziestu pięciu. Nie wydaje się Panu, że Fabregas mógłby przejąć rolę Xaviego? Przecież on świetnie rozgrywa piłki, tylko generalnie on jest wystawiany jako "fałszywa dziewiątka". Przecież Fabregas ma instynkt znajdowania kolegów, jest w Cesku trochę Xaviego. Za bardzo ciągnie go do przodu. Głęboko, na pozycji rozgrywającego był ustawiany w Arsenalu. W Barcelonie, jeśli gra w drugiej linii, to jako "volante", bardziej na boku niż w środku Ja go nie widzę w tej roli, tym bardziej, że jest bardziej przydatny w ataku jako "mediapunta" albo "falso nueve". Jeżeli będzie jakiś problem z Xavim, to rolę rozgrywającego przejmie Iniesta. Gdyby miał pan wskazać słabe strony Realu Madryt, co by Pan wyróżnił? Bolączką Realu może być bramkarz. Rotowanie w bramce, stawianie na jednego w lidze, na drugiego w Lidze Mistrzów odbije się Realowi czkawką w którymś momencie sezonu. Do tej pory Casillas sobie radził, powiedzmy, że się "spinał" i miał kilka niezłych interwencji. Dzięki niemu Real spokojnie przebrnął przez fazę grupową, ale nadal uważam, że Ancelotti podjął błędną decyzję. Trzeba było wybrać jednego bramkarza w obu rozgrywkach i ewentualnie rotować w Pucharze Króla. Bardzo dziwna decyzja, która nie powinna mieć miejsca w tak wielkim klubie, jak Real. Casus Valencii mowi sam za siebie. Jeżeli chodzi o obronę, to mamy do czynienia z identyczna kwestią, co u Mourinho. Stawiano wtedy na dwóch bocznych obrońców, z czego jeden był mocno ofensywny, drugi bardziej o profilu defensywnym. Na chwilę obecną najlepsi są Marcelo i Carvajal, ale w tych
Tutaj nie chodzi tylko o wypychanie gablot trofeami, chodzi też o to, by Barcelona rosła marketingowo, żeby generowała zyski, żeby obracała większymi pieniędzmi, żeby na rynku azjatyckim i w USA być ciągle numerem jeden. Pieniądze z Qatar Foundation, ewentualne pieniądze ze sprzedaży nazwy Camp Nou muszą być obracane, a do tego potrzebne są puchary.
Barça Flash Styczeń 2014
ważniejszych meczach będzie grał Arbeloa, żeby szczelniej bronić dostępu do bramki. Pomoc Realu jest najsilniejsza od lat. Zwlaszcza Modrić gra wybornie, dla mnie to piłkarz, który zrobił największy postęp w porownaniu z poprzednim sezonem. Xabi Alonso też nie spuszcza z tonu. Kibice Realu w Madrycie, kiedy widzą grającego Alonso, to pytają: Co na boisku robi trener... Xabi decyduje o większości spraw na boisku. Kiedy był kontuzjowany, to obrońcy i pomocnicy nie zawsze wiedzieli jak kryć, jak się ustawiać, jak wyprowadzać piłkę. Alonso nie tylko świetnie uruchamia napastników swoimi długimi podaniami, ale też kieruje taktyką pozostałych piłkarzy grających wokół niego. Daje swobodę Modriciowi, reguluje tempo Di Marii, mówi Ramosowi, kiedy ma wyprowadzić piłkę. Alonso robi pełno małych, niezauważalnych rzeczy, które dają spokój drużynie. Problem pojawia się, gdy Real gra przeciwko drużynom broniącym sie dziewięcioma czy dziesięcioma piłkarzami. Wtedy Bale jest nieprzydatny, jego walory się zacierają, więc tego transferu do końca nie rozumiem. To jednak temat na inną rozmowę. W ostatnim czasie w Barcy widzimy równomierne rozłożenie zdobytych goli na wszystkich napastników. To znak, że Messidependienica zanika? Dziś wszyscy bijemy brawo, bo Cristiano zdobył
Złotą Piłkę, a Messi jest drugi. Od 2009 roku to najbardziej prestiżowe trofeum indywidualne w piłce nożnej jest w posiadaniu wyłącznie piłkarzy z ligi hiszpańskiej. Przyszedł Neymar, Bale, przyjdą nowe gwiazdy latem. Być może za rok, dwa, pozycja Neymara będzie porównywalna do tej Messiego. Teraz Pedro ma dobry sezon, ale jeszcze pół roku temu miał być kartą przetargową, tak samo jak Tello. Z Alexisem było podobnie. Juventus latem był gotowy wyłożyć nawet 30 milionów euro, żeby sprowadzić Sancheza z powrotem do ligi włoskiej. To są takie skoki, raz jesteś na wozie, raz pod wozem. Jeśli Messi wróci na swój najwyższy poziom, to znowu zawładnie swoją grą cały atak. Wtedy statystyki Alexisa i Pedro utrzymają się na poziomie z ubiegłych sezonów. To wszystko zależy od formy Messiego. W linii ofensywnej Barcy i Realu główne role ogrywają Leo Messi i Cristiano Ronaldo. Czy nie uważa Pan, że nie powinien być jakiś balans między Cristiano, Messim a innymi piłkarzami z ataku? Tak zarówno Real jak i Barcelona są stworzone, takie maja hierarchię. Wszystko jedno czy Alexis strzeli 15 goli w sezonie, a Pedro 18, gdy przyjdą najważniejsze mecze w Lidze Mistrzów to wszyscy będą czekali na Messiego. Kiedy poziom drużyn
jest bardzo wyrównany, to tylko Messi i Ronaldo są w stanie przechylić szalę zwycięstwa na korzyść swoich zespołów. Dlatego są najlepiej zarabiającymi piłkarzami na świecie, dlatego ich wartość jest najwyższa. Ani Pedro, ani Alexis, ani wybitna forma Fabregasa, nie wyciągną Barcy z ewentualnych tarapatów. Z drugiej strony, jeżeli Barcelona w tym roku nie zdobędzie Ligi Mistrzów, powiedzmy odpadnie z Manchesterem City, to latem pewnie znowu wróci temat transferu Messiego. Szefowie klubu wobec konkretnych ofert powinni zadać sobie pytanie: - Ciągniemy dalej z Messim, czy jednak budujemy drużynę wokół Neymara i dokupujemy czterech piłkarzy światowego poziomu? Xavi skończył właśnie 34 lata, Iniesta ma najgorszy sezon od 2008 roku. Posiłki z La Masii w tej chwili są takie, jakie są. Obecnie z młodych piłkarzy jedynym, który mógłby wskoczyć do podstawowego skladu jest Deulofeu. Zastępców Xaviego, Iniesty, bocznych obrońców i w ogóle obrońców poza Bartrą brak. Już wkrótce szefowie Barcy staną przed dylematem czy wobec braku supergeneracji piłkarzy ze szkółki, nie trzeba będzie sięgnąć po duże transfery? A mając 250 milionów euro z transferu Messiego możnaby zmontować bardzo silną ekipę. To wszystko wyjaśni się pewnie w najbliższych miesiącach. Patrząc na Messiego, wszyscy zastanawiamy się, czy jego powrót do wielkiej formy przyniesie trofea, bo to, że on będzie miał świetne statystyki wiemy doskonale, ale czy przełożą się one na sukcesy drużyny? Tego przecież chcą kibice, działacze. Tutaj nie chodzi tylko o wypychanie gablot trofeami, chodzi też o to, by Barcelona rosła marketingowo, żeby generowała zyski, żeby obracała większymi pieniędzmi, żeby na rynku azjatyckim i w USA być ciągle numerem jeden. Pieniądze z Qatar Foundation, ewentualne pieniądze ze sprzedaży nazwy Camp Nou muszą być obracane, a do tego potrzebne są puchary. Dla przykladu Real, jeśli w następnych dwóch sezonach nie zdobędzie Ligi Mistrzów, to jego pozycja marketingowa jako klubu będzie się obsuwać. Josep Maria Bartomeu będzie miał odwagę na wykonanie tak klarownego ruchu, jakim byłaby sprzedaż Messiego? Dużo zależy od samego Messiego, który - możecie się śmiać lub nie - ma wpływ na życie codzienne Barcelony. żaden inny piłkarz nie powiedziałby o dyrektorze ds. finansów, że nie ma pojęcia o futbolu. Nie mam żadnych wątpliwości, że jeszcze w tym roku kontrakt z Argentyńczykiem będzie przedłużony i będzie on najlepiej zarabiającym piłkarzem na świecie z pensją na poziomie dziewiętnastu milionów euro rocznie. Jeżeli polityka następcy Sandro Rosella będzie w Barcy kontynu-
owana, to do najbliższych wyborów prezydenckich Messi zachowa swój status w klubie. Jeżeli jednak w najbliższym czasie pojawi się Bartomeu jakiś kontrkandydat i przedstawi lepszy plan finansowy, zawierający wpływy z innych źródeł, przyprowadzi nowych sponsorów i zaproponuje sprzedaż Messiego oraz budowę nowej ekipy, to czemu nie? Panem swojego losu w Barcelonie jest sam Leo i jeśli nie będzie poprawy relacji na linii Messi-zarząd, to Messi może wziąć sprawy w swoje ręce i podpisać jakiś mega kontrakt, ostatni w swojej karierze. Wszystko zależy od: a) formy Messiego, b) motywacji Messiego, głodu piłki, c) zachcianek finansowych. Messi zdobył w futbolu wszystko oprócz mundialu i jeśli założymy, że mistrzostwa w tym roku wygra Argentyna – bo jest przecież jednym z głównych kandydatów - to motywacja Leo może polecieć na łeb, na szyję. Wtedy, mając wszystkie trofea na koncie, sądzę, że bardziej będzie zalezało mu na zapewnieniu sobie godnej przyszłości. Chyba, że przyjdzie trener pokroju Guardioli, który wydobędzie z niego jeszcze trochę motywacji. Takich cech nie miał Vilanova, nie ma Martino i nie ma obecnie żaden inny trener w Europie.
Czy tak astronomiczne kwoty, które ostatnimi czasy wydawane są na pojedynczych zawodników, nie ocierają się o absurd? Od tego sezonu każdy klub Primera i Segunda Division jest szczegółowo weryfikowany pod względem finansów. Ta kontrola zaplanowana jest przed 30 kwietnia każdego roku i do tego dnia kluby muszą podać swoje plany budżetowe odnośnie następnego sezonu. Jedną z żelaznych reguł, jest ta dotycząca pieniędzy przeznaczanych na wynagrodzenia dla piłkarzy. Nie mogą one przekraczać 50-55% rocznego budżetu. Real i Barca mają takie dochody, że mogą sobie pozwolić na wysokie pensje. Roczny koszt wynagrodzeń ich drużyn to ok. 270-280 milionów euro. Inaczej jest z wydatkami na transfery. Latem, po transferze Bale'a Real musiał podreperować budżet i sprzedać kilku piłkarzy, by straty zostały zbilansowane. Wcześniej, jak pamiętasz, czegoś takiego nie widzieliśmy. W 2009 roku mimo wydania ogromnych pieniędzy na Ronaldo, Kakę i Benzemę nie byliśmy świadkami wielkich wyprzedaży w Madrycie. Wtedy zaciągnięto kredyt w wysokości 100 milionów euro na transfery, teraz teoretycznie pożyczki żadnej nie było, a straty na Bale'a zostały zrekompensowane sprzedażą Oezila czy Higuaina. Najgorsze jest to, że Perez w ciągu 11 lat rządów wydał na transfery ponad miliard euro i zdobył tylko jedną Ligę Mistrzów, w sumie dziesięć trofeów. Ten dobytek pucharowy Pereza jest śmiesznie mały i to generalnie boli socios. Wiadomo, że tak duże pieniądze wydane na piłkarza, który w wielkim futbolu za wiele nie osiągnął, może budzić niezrozumienie, ale to uczucie szybko przechodzi. W Madrycie ludzie zdają sobie z tego sprawę, że Real jest największym klubem i ma pieniądze na takie transfery. Pytają się natomiast dlaczego za 50 milionów euro sprzedano Oezila, a za drugie tyle kupiono Bale'a? Są to przecież piłkarze mniej więcej z tej samej półki, a patrząc na ustawienie Realu, to właśnie Niemiec dawał więcej zespołowi niż Walijczyk. Dlaczego akurat on? Do czego się przyda? Ludzi interesuje aspekt sportowy, profil piłkarza. Na pewno jakaś duża grupa ludzi związana z krytykowaniem rządu, dyskutująca o kryzysie na pewno znajdzie tutaj swoją podpórkę, ale to tylko tania propaganda. Na koniec – i na deser – abstrakcyjnie. Może Pan sobie wyobrazić, że Iker Casillas przechodzi do Barcelony? Nawet jeśli w następnym sezonie Iker znowu zostałby skazany na ławkę, to odszedłby do innego kraju, ale nigdy nie zagrałby w Hiszpanii w innej koszulce niż Realu. Mimo że Casillas cieszy się dużą sympatią wśród kibiców Barcelony, to i tak nie przeszedłby do Barcy. To jest tak samo mało prawdopodobne, jak – przykładowo - transfer Tottiego do Lazio. Przewiduję, że w następnym sezonie znowu będzie podstawowym bramkarzem. Z Rafałem Lebiedzińskim rozmawiał Przemysław Kasiura @p_kasiura
16
ARTYKUŁ
Kiedy tiki-taka przestaje być tiki-taką
Oktawian Jurkiewicz BlogFCB.com oktawian.jurkiewicz@blogfcb.com
Barça Flash Styczeń 2014
"Ty masz swój sposób. Ja mam swój sposób. Właściwa, prawidłowa i jedyna droga nie istnieje" Fryderyk Nietzsche
K
iedy Nietzsche wypowiadał te słowa to raczej nie mówił o niuansach w taktyce piłkarskiej na przełomie XX i XXI wieku (a może mówił, ale my po prostu nie wiedzieliśmy jak to interpretować). Nie mniej jednak ten cytat jest doskonałym wejściem do owego tekstu. Wspomnienia są zabawne. Dwie różne osoby mogą być świadkiem jednego wydarzenia i mieć dwa różne wspomnienia z nim związane. To w gruncie rzeczy bardzo proste i dość oczywiste, ale wolałem wszystkim przypomnieć. Rozpoczął się nowy rok, ale wróćcie jeszcze na moment pamięcią do tego starego - 2013. Wiem, wiem – tyle się wydarzyło, ale graniczcie swoje wspomnienia tylko do tych związanych z FC Barceloną. Bardzo dobra postawa Valdesa, pojawienie się Neymara na Camp Nou, rekordowe mistrzostwo La Liga, rewanż z Milanem w Lidze Mistrzów czy chociażby mecz Barcy w Gdańsku, na którym pewnie część z Was miała okazję
Kiedy tiki-taka przestaje być tiki-taką
być. O tak, rok to mimo wszystko całkiem spora jednostka czasu, szczególnie w piłce nożnej. Już ostatnie dwa tygodnie to długi czas w futbolu, więc co dopiero mówić o ostatnich trzech latach. Piłka nożna to sport, w którym wszystko zmienia się bardzo szybko. Ok, niemal w każdym sporcie wszystko zmienia się szybko, ale dla futbolu jest to szczególna prędkość. Dość przypomnieć sytuację z lipca 2012 roku, kiedy Thiago Silva przedłużył kontrakt z AC Milan do 2017 roku, a dwa tygodnie później był już piłkarzem Paris Saint-Germain. Dlatego tym bardziej trzeba doceniać rzeczy, które były w futbolu piękne i trwały dłuższy czas. Być może warto też nadać tym okresom specjalne nazwy – tak powstanie chociażby era Cruijffa, era Rijkaarda, oraz era Guardioli. Ja jestem ciekaw teraz jednak co ludzie pamiętają z tych epok, albo inaczej – jak pamiętają te momenty.
18
ARTYKUŁ
Różne oblicza tiki-taki
Kiedy mówi się o erze Pepa, jest bardzo wiele wspomniane o prowadzeniu zespołu jako o sztuce, ale niemal brakuje głosów o nauce, jaka za tym stała. Gra FC Barcelony rzeczywiście była wtedy nie byle jakim dziełem sztuki, ale stało za tym proste, rzeczowe podejście Pepa. Można powiedzieć, że w jego działaniach wszystko było wtedy pragmatyczne. Wróćmy do słów Iniesty jakie wypowiedział w 2012 roku. Technicznie rzecz biorąc mówi tam o reprezentacji Hiszpanii, ale te słowa pasują również do Barcy w moich oczach.
Iniesta
XaviXavi
Busquets 2008/2009 FC Barcelona - Manchester United 2:0 (Finał Ligi Mistrzów)
Keita
Busquets
“Będziemy grać tak jak my chcemy, bo nam to odpowiada. Nie mamy też odpowiednich piłkarzy by grać innym sposobem. Ludzie mówią o naszym futbolu, że jest ‘pragmatyczny’. Więc... dla nas jest pragmatyczny. To jest sposób w jaki najbardziej lubimy grać i wierzymy, że mamy wtedy największe szanse na zwycięstwo.” Pep Guardiola był zwolennikiem rewolucji, ale nie w taki sposób, w jaki zrozumiałby to Lew Trocki czy Mao Zedung. Chodziło bardziej o to, żeby ciągle kombinować, szukać nowych rozwiązań, być ten jeden krok przed rywalami. Sposoby gry, które na potrzeby tego porównania nazwę teoriami gry, są jak każde inne teorie. Jeżeli stawia się nacisk na trwałość ich dogmatów względem czasu, to z czasem po prostu zamierają. Rosną natomiast w siłę, jeżeli ciągle się je bada, testuje i dzięki temu rozwija, aby sprostać wyzwaniom związanym z nimi. Styl i filozofia Barcy Guardioli, ewoluowała przez całe cztery lata jego kadencji. Pomysł na fałszywą dziewiątkę był podobno testowany już przed pierwszym sezonem Pepa, a później “oddany do użytku” w trakcie najważniejszych spotkań tego sezonu. Do tego użycie pomocnika jako takiego rozgrywającego libero między obroną a pomocą. Tutaj idealnie sprawdził się młody Sergio Busquets. Te drobne zmiany wpłynęły na styl w ogromny sposób. “Problemem z użyciem słów jest to, że każdy interpretuje je inaczej” – Johan Cruijff
Toure 2009/2010 FC Barcelona - Real Valladolid 4:0 (La Liga BBVA)
Ludzie są leniwi. To zdecydowanie jest prawda w moim przypadku i prawdopodobnie również dla Ciebie (chyba, że w tym przypadku jest inaczej – to przepraszam). Jeżeli na przestrzeni lat, coś jest do siebie podobne, to wysoce prawdopodobne, że zostanie wsadzone do jednego worka. Często niestety ignorowana jest wtedy różna droga, lub inny sposób myślenia, który doprowadził do podobnego celu. Rinus Michels, Johan Cruijff, Frank Rijkaard, Pep Guardiola, Vincente del Bosque. Wszystko zostało połączone, spakowane do jednego kartonu i podpisane tiki-taka. Co jest w tym najgorsze? Że przyczepiono tuż obok plakietkę z dopiskiem “Filozofia Barcy”.
Iniesta
Xavi
Mascherano 2010/2011 FC Barcelona - Almeria 8:0 (La Liga BBVA)
Filozofia Barcy jest następująca: posiadamy piłkę, robimy szybkie, instynktowne i inteligentne rzeczy z nią, a gdy tracimy futbolówkę, odbieramy ją tak szybko jak to możliwe. Czasem będzie krótkie podanie, a czasem, owszem, przez pół boiska. Czasem szybka sekwencja trzech podań doprowadzi piłkę w pole karne, a czasem potrzeba na to 20 wymian piłki pomiędzy piłkarzami. Co się stało, że ludzie zaczęli mylić radykalną tiki-takę Hiszpanii z lat 2010-2012 z filozofią Barcy? To w sumie nie jest zaskakujące, biorąc pod uwagę fakt, jak wielu piłkarzy, którzy na co dzień reprezentują barwy Blaugrana, gra w reprezentacji Hiszpanii. Należy jednak pamiętać, że tylko dlatego, że coś jest podobne, niekoniecznie musi być tym samym. Barca to nie Hiszpania, a Hiszpania to nie Barca – nawet jeśli Xavi gra w obu.
Podczas gdy Hiszpania wykorzystuje posiadanie piłki w defensywie, żeby dać odpocząć swoim piłkarzom, to Barca niemal z tego nie korzysta (chyba, że gra jest naprawdę ultra dynamiczna i/lub mocno brutalna). To jedna z różnic. Za każdym razem są one mniej lub bardziej subtelne, ale to właśnie te subtelne różnice tworzą nowe taktyki. Weźmy prosty przykład z przeszłości. Iniesta nie może zagrać w meczu Ligi Mistrzów i zostaje zastąpiony przez Keitę. Zastępca Andresa nie ma dokładnie takich zadań, jakie miałby Iniesta ponieważ a) nie byłby w stanie ich wykonać i b) ma swoją paletę zalet, które można wykorzystać w inny sposób. I chyba właśnie o tym jest piłka nożna. O systemach i piłkarzach mogących sprawdzić się w owych rozwiązaniach. Niektóre aspekty stylu Barcy są jednak wtłaczane młodym na każdym poziomie ich szkolenia. Jest to coś co się nie zmieni i nie podlega negocjacjom. Są to jednak pojedyncze elementy, reszta musi się ciągle rozwijać, aby sprostać wymaganiom konkurencji. Kiedy ideologia staje się sztywna, to pojawiają się problemy. Dlatego właśnie zmiany w naszym stylu gry są nie tylko nieuniknione. One są konieczne. W dzisiejszej piłce nożnej jeżeli spoczywa się na laurach, to zaczyna się regres. Uczestnicząc w tym wyścigu, trzeba się ciągle rozwijać. Próbując ciągle utrzymywać ten sam styl gry, mimo upływu czasu, można tylko przegrać. Piłkarze nie zostają na zawsze, niektórzy zostają sprzedani, inni odchodzą na emeryturę. Z pewnością bardzo trudną rzeczą jest zrobienie tak, żeby nowi gracze mogli płynnie wpasować się do skonstruowanego stylu. To nie wszystko, ponieważ trzeba również zadbać o wykorzystanie unikalnych umiejętności każdego gracza do maksimum. Pomoc Van Bommel – Xavi – Deco nie pracowała w taki sam sposób jak Busquets – Xavi – Iniesta. Nawet kiedy grali ze sobą Yaya – Xavi – Iniesta wyglądało to inaczej. W tym przypadku działa to rzeczywiście lepiej i możemy mówić o ewolucji. Ale pomyślcie jaką trzeba mieć odwagę, żeby spróbować nowych rozwiązań i w nie wierzyć. Busi popełniał na początku wiele błędów (te główki do tyłu... stary...). Ale teraz? Jest władczy. Według mnie obok Valdesa jeden z najlepszych piłkarzy klubu w 2013. Warto czasem postawić na innowację i robi to między innymi teraz Tata. W oczy kłują mnie mnożące się komentarze po podaniu składu meczowego, kiedy na środku ataku ma grać Cesc. Liczba bluzg osiąga wtedy swoiste apogeum. Tymczasem czy ktoś przypatrzył się jak to naprawdę wygląda na boisku? Cesc jest dynamiczny, często występuje tam wymiana pozycji i Fabregas cofa się odrobinę, co przy indywidualnym kryciu robi w szeregach rywala niezły zamęt. Według mnie to działa i jeżeli jeszcze Martino będzie swój pomysł rozwijał, to może być niezła broń na ważne spotkanie. Jest też Song. Nie wymagajcie od niego by grał jak Busquets, nie tylko dlatego, że Busi to potwór, który ma nadprzyrodzoną świadomość swojej i rywali pozycji na boisku. Song został ściągnięty głównie dlatego, że Wenger przekonał do niego Tito tłumacząc, że Alex może grać również na środku obrony. Trochę Troll z tego Wengera, ale cóż, wierzę, że Tata przenosząc Songa w głąb pola pozwoli mu uwolnić chociaż część jego potencjału. Czas pokaże. Zmiana zaprasza innowację. Kto by pomyślał, że sprzedaż dwóch filarów Rijkaarda – Ronaldinho i Deco, doprowadzi do takich sukcesów? Teraz mamy Neymara, Alexisa, Cesca, Busiego i zdecydowanie nie grają oni jak Henry, Eto’o, Yaya i Gudjohnsen. Ale kto powiedział, że ich styl gry nie może być wielki na swój sposób?
Fabregas Thiago
Xavi
Busquets 2011/2012 FC Barcelona - Atletico Madryt 5:0 (La Liga BBVA)
Iniesta
Xavi
Song 2012/2013 Celtic Glasgow - FC Barcelona 2:1 (Liga Mistrzów)
Iniesta
Fabregas
Busquets 2013/2014 FC Barcelona - Ajax Amsterdam 4:0 (Liga Mistrzów)
20
ANALIZA
Jaki jest sPosób na FC BArcelonę?
Adam Wielgosiński BlogFCB.com adam.wielgosinski@blogfcb.com @AWielgosinski
W
poprzednim numerze “Barca Flash” Kamil Sikora napisał co nieco o taktyce Barcelony. Ja skorzystałem z jego analizy, wiem więcej o grze Barcelony i myślę, że dobrym dopełnieniem jego dzieła będzie podpatrzenie sposobu gry ich rywali. Zawsze uważałem, że Barcelonę trzeba zamknąć na jej połowie. Uniemożliwienie jej wymiany podań, wysoki pressing i szybkie doskakiwanie do katalońskich piłkarzy wydawało mi się kluczem do wygranej z nimi. Lecz po dłuższym namyśle zadałem sobie jedno pytanie: ile można robić pressing? Jak wiele siły straci się przez takie bieganie na wysokich obrotach? Przede wszystkim na ile czasu tych sił starczy? Piętnaście minut? Dwadzieścia? Jeśli ktoś zamknie Barcę na jej połowie przez pierwsze trzy kwadranse, to czapki z głów. Na taki pomysł wysokiego podejścia wpadł Ajax. Sama idea nie jest niczym wielkim, skoro wymyśliłem to ja, siedemnastoletni chłopak, który z futbolem ma styczność tylko na ekranie i tylko na zajęciach wychowania fizycznego w szkole.
22
ANALIZA
1
Obrazek wyżej idealnie pokazuje, z jakim zamiarem i z jaką taktyką wyszedł na to spotkanie holenderski zespół. Zresztą kto jak nie De Boer ma znać lepiej grę Barcy? W czerwonych owalach zaznaczyłem indywidualne krycie. Ba, Alex Song został nawet podwojony. Na zielono zaznaczony jedyny wolny zawodnik, który może coś zdziałać w tej kontrze, bowiem oczywistym jest, że obrońcy w niczym tu się nie przydadzą. Jak nie ciężko się domyślić, akcja ta skończyła się przejęciem piłki przez Ajax. Za kilka sekund Ajax straci piłkę, ale to, że podeszli wysoko, dało im przewagę w odebraniu piłki i kolejne dojście i sytuację, że każdy piłkarz Barcy, biorący udział w wyprowadzaniu piłki z własnego pola karnego miał doklejony “plaster”. Efekt tak bliskiego krycia widzicie na zdjęciu poniżej.
W taki sposób Ajax grał mniej więcej do dwudziestej, może dwudziestej piątej minuty. Później zabrakło tego, o czym mówiłem wcześniej, czyli sł. Na dodatek czerwona kartka Veltmana na początku drugiej połowy nie pomogła zbytnio w realizacji założonej taktyki, lecz koniec końców Barca poległa na Amsterdam ArenA. Ok, dalej bawię się w taktyka, który chce pokonać wielką Barcelonę. Pierwsza myśl była dobra, ale na dłuższą metę pewnie bym dostał baty, jeśli te głupie Katalońce będą w optymalnej formie. Cholerka, może skopiuje coś od “The Special One”? Tak, on to jest kozak w te klocki, z jego pomocą na pewno mi się uda. Na chwilę przerwę swój monolog i wracam do bycia fanem Barcelony i do analizy gry. Tym razem zerknę na mecz, jakże dla nas bolesny,1-3 u siebie w Pucharze Króla z Realem.
3
Barça Flash Styczeń 2014
2 Przepraszam za jakość screena, lecz nie ona jest tu najważniejsza. Zobaczcie, jak ustawiony jest Real. To jest właśnie ekipa Mourinho, dobrze zorganizowana w defensywie. Ośmiu, licząc golkipera, piłkarzy biorących udział w obronie. Można dodać też na upartego Ronaldo, który wraca się za akcją i również będzie pomagał kolegom w strzeżeniu dostępu do bramki. A co może zrobić Barcelona? Pięciu zawodników w ataku nic nie da. Nawet jeśli zwolnią “kontrę”, to jeszcze dojdzie drugi skrzydłowy, Blaugrana będzie zmuszona do wycofania futbolówki do stoperów, a najwyżej wysunięty napastnik “Królewskich” również będzie w tym przypadku pierwszym obrońcą. O to chodzi. Po co doskakiwać do rywala, skoro może on mieć piłkę na własnej połowie, a grając tak jak Barcelona, po ziemi, ciężko będzie przedostać się chociażby na szesnasty metr od bramki Realu. Co zrobi Real, jeśli odbierze piłkę? Oczywiście pójdzie z kontratakiem. Ma dobrego rozgrywającego i superszybkich skrzydłowych. Jeśli dodać do tego to, iż Barca atakując, zostawiła lekko tyły, mamy naprawdę groźną okazję, co widać na zdjęciu niżej.
Akcja pięciu na czterech, każdy obrońca ma kogoś do pokrycia, zero asekuracji. Mówiąc krótka, sytuacja nie do pozazdroszczenia. Tak mądre ustawianie się, widoczne na trzecim zdjęciu, to nie tyle efekt Mourinho. Bardzo dużo angielskich drużyn się tak broni - nie wychodzi do rywali, tylko czeka, aż sami podejdą. W sposób barceloński próbował grać Liverpool w zeszłym sezonie, a wyszło, jak wyszło. Przejdę teraz do meczu z Bayernem. Co zrobił takie bawarski klub, że tak zmasakrował ekipę Tito Vilanovy? Połączył obie wcześniej wspomniane taktyki.
4 Na czerwono zaznaczyłem próbują zmniejszyć pole gry Barcelonie, czyli to, o co chodzi głównie w pressingu i czego “Duma Katalonii” po prostu nie znosi. Co zrobi w tym przypadku zawodnik przy piłce? Będzie starał się podać, bo wie, że w innym przypadku straci piłkę. A futbolówka poleci do Jordiego Alby, który wychodzi na obieg, lecz dobre ustawienie graczy Bayernu, wziętych w żółte obramowania, sprawi, że bez problemu jeden z nich będzie mógł przeszkodzić we wrzutce czy też dalszym konstruowaniu akcji, a jeśli nawet Albie uda się przejść jednego Bawarczyka, to kolejny czeka z asekuracją. Do dobrego skracania pola gry dodamy małe przerwy szczególnie między linią obrony a linią pomocy i mamy idealny plan na unicestwienie Barcelony.
5
Może dosyć durnie to zabrzmi, ale czasami żałuję, że Barcelona w lidze wygrywa. Może nie chodzi o sam fakt wygrywania, co o ich styl. Fajnie wygrywać 4-0, ale jakieś, chociaż najmniejsze, emocje by się przydały. Ale co ma ta Barca zrobić, jak w Hiszpanii nigdy nie słyszeli o ustawianiu się w obronie, czy nawet logicznym myśleniu.
Zacznę może od tego, jak doszło do tej sytuacji. Montoya zszedł z prawej flanki do środka, tam ograł bez problemu piłkarza Vaillarrealu z numerem czternastym na koszulce i podaje do środka między dwoma rywalami. Kompletnie nie rozumiem ustawienia tych czterech panów zaznaczonych na czerwono. Pan z 14, ok, dał się ograć i nie nadąża przez to za akcją. Pan najbliżej sędziego nikogo nie krył i na dobrą sprawę niewiadomo, po co tam był i jakie miał zadanie. Jeden ze stoperów zrobił przyzwoity ruch, będzie chciał zabrać podanie i dobrze. Na dodatek zawodnik z numerem szesnaście schodzi do środka go zaasekurować w przypadku ogrania kolegi z obrony. Według mnie numer cztery robi tutaj głupotę, bo wpycha się czwarty do napastnika, a zostawia z tyłu Songa. Fioletową kreską zaznaczyłem ruch piłki. Widzicie, że tak naprawdę trzy podania, by zniszczyć czterech piłkarzy. Środkowy napastnik będzie miał na 90% obok siebie pana nad czarną strzałką, ale pewnie będzie szybszy, a jeśli nie, zostaje partner na lewym skrzydle i jest pozamiatane. Tutaj robią ten błąd Hiszpanie. Chcą doskakiwać do rywala. Po pierwsze, jak mówiłem wcześniej, nie jest możliwym mieć sił na 90 minut ciągłego ganiana za piłkarzami Barcelony, a po drugie, odstępy między formacjami są naprawdę ogromne. Jeśli już próbują wychodzić do rywali, to w taki sposób, że nie asekurują się nawzajem i za sobą zostawiają wolne pole. Nie piszę już o ich podejściu, bo jeśli trener przed meczem mówi, że jedzie na pożarcie i wie, co go czeka, to jest to przesada.
Jaki jest sposób na FC Barcelonę?
6 Chciałbym kiedyś zobaczyć takie Getafe, które przyjeżdża na Camp Nou nie po to, by przegrać jak najmniej, tylko po to, żeby wyjechać z Barcelony z chociażby punktem..
24
WYWIAD
Katalończycy
mają żal do Messiego
J
aume Vidal od 10 lat mieszka w Polsce. Jest muzykiem i uczy hiszpańskiego m.in. na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Od dziecka związany jest z FC Barceloną i Katalonią, w której się wychował. Jaką najstraszniejszą rzecz zrobił na Bernabeu i o co Katalończycy mają największy żal do Messiego? Dowiecie się z poniższej rozmowy. Adrianna Kmak Barca.pl adrianna.kmak @barca.pl @kmakadrianna
Adrianna Kmak: Jak długo mieszkał Pan w Katalonii? Jaume Vidal: Do 35. roku życia mieszkałem w Barcelonie. Później przeprowadziłem się do Polski. Całe swoje dzieciństwo spędziłem jednak w Katalonii. AK: Jak szybko FC Barcelona pojawiła się w Pana życiu? JV: Kiedy przyszedłem na świat mój dziadek zapisał mnie do klubu. Dostawałem karnety na mecze od kiedy tylko pojawiłem się na świecie. W mojej rodzinie tak się robiło od zawsze.
AK: Dlaczego akurat na Bernabeu? Co to były za rozgrywki? JV: Copa del Rey. Graliśmy na Bernabeu i to było oczywiście fantastyczne. Pojechałem tam z moim kuzynem, który zawsze powtarzał, że jest jedna rzecz, którą zawsze chciał zrobić na Santiago Bernabeu, a mianowicie zrobić tam kupę (śmiech). Do teraz mam zdjęcia, na których obaj to robimy (śmiech). AK: Naprawdę?
AK: Jest jakiś jeden konkretny, najważniejszy? JV: Nie, nie. Ich jest bardzo dużo. W ogóle w Barcelonie jest coś takiego, co my nazywamy “penyes”. “Penya” to grupa kibiców FC Barcelony. Każde miasteczko w Katalonii ma penyes azulgrana. Oni mają swoje bary, gdzie się spotykają i oglądają mecze. Moi rodzice należą do penyes, ponieważ kiedy przeszli na emeryturę przeprowadzili się 100 km od Barcelony. Oni organizują milion różnych rzeczy, jak wyjazdy, wspólne oglądanie spotkań, zniżki na bilety itp. Moi rodzice chodzą tam, spotykają się ze znajomymi i po prostu dobrze się bawią.
JV: Tak (śmiech). AK: Które ze spotkań Barcelony szczególnie Pan zapamiętał? JV: Pamiętam miliony meczów Barcy. Podążałem za drużyną, kiedy zdobywaliśmy jakiekolwiek trofeum. Szczególnie pamiętam mój pierwszy z finałów. To było w Saragossie. Najbardziej trwały w mojej pamięci mecz, a zarazem finał to jednak spotkanie Barcelony z Athletikiem Bilbao. Graliśmy wtedy w Madrycie na Santiago Bernabeu.
Barça Flash Styczeń 2014
AK: Ile mieliście lat? JV: Nie pamiętam dokładnie. Coś około 18, może 19. AK: Kiedy byłam w Barcelonie zastanawiałam się czy kibice Barcy mają jakiś specjalny pub, bar w którym spotykają sie przed lub po meczu. JV: Tych klubów jest bardzo dużo. Mogę Ci wymienić jakiś od ręki.
AK: Styl kibicowania w Katalonii jest całkowicie inny niż na przykład na meczach ekstraklasy w Polsce. Kiedy ja miałam okazję oglądać mecz Barcelony na żywo zrobiło to na mnie duże wrażenie. JV: Jedna z podstawowych różnic, które ja widzę pomiędzy meczami w Polsce a w Katalonii jest taka, że dla Hiszpanów, a zwłaszcza Katalończyków mecze to coś rodzinnego. Ludzie przychodzą z dziećmi, dziadkami, całymi rodzinami.
,,Dla nas to nie był jednak tylko mecz. On miał wyjątkowe znaczenie. Ja i mój przyjaciel całe spotkanie byliśmy cicho, nie powiedzieliśmy ani słowa, bo nie chcieliśmy się nawzajem obrazić.”
AK: Nawet na Gran Derbi? JV: Tak, tak. W tym roku było dużo kontrowersji związanych z decyzją prezydenta odnośnie płatnych wstępów na mecze dla dzieci. Dla nas to jest tradycja. Tutaj w Krakowie jest inaczej. Młodzi, często agresywni ludzie chodzą na mecze, ponieważ dla nich jest to okazja żeby się napić i tak dalej. Oczywiście nie wszyscy. Pamiętam jednak, że kiedy ja 10 lat temu przyjechałem do Krakowa wtedy mówiono mi, że iść na mecz to niebezpieczna wyprawa. W Barcelonie to nie mogłoby mieć racji bytu. Zresztą byłaś tam i widziałaś jak to wygląda. AK: Nie mogę zaprzeczyć. 70 tysięcy ludzi na stadionie i wszyscy są spokojni. JV: Dokładnie. AK: Na Gran Derbi też jest zawsze tak pokojowo? JV: Gran Derbi ma specjalne znaczenie. Razem z moim bardzo bliskim przyjacielem, który jest z Madrytu i kibicuje Realowi bardzo lubimy oglądać te mecze razem. Raz byliśmy w Opolu i poszliśmy do baru obejrzeć Gran Derbi. Pojawili się też oczywiście Polacy, którzy również kibicowali zarówno Barcelonie, jak i Realowi. Ja i mój
przyjaciel zdawaliśmy sobie sprawę, że oni oglądają mecz piłki nożnej. Dla nas to nie był jednak tylko mecz. On miał wyjątkowe znaczenie. Ja i mój przyjaciel całe spotkanie byliśmy cicho, nie powiedzieliśmy ani słowa, bo nie chcieliśmy się nawzajem obrazić. My jesteśmy bardzo wrażliwi pod tym względem. Dla nas to coś więcej niż mecz. AK: Uważa Pan, że FC Barcelona ma duże znaczenie dla kultury Katalonii? JV: Katalończycy bardzo identyfikują się z klubem. Klub i Katalończycy to jeden symbol. Styl życia Katalończyków i ich problemy staramy się łączyć z klubem. O co mi chodzi. Na przykład my nie jesteśmy bardzo dobrze zorganizowani, więc klub powinien iść w tym kierunku i tak dalej. My musimy identyfikować się z klubem. To jest dla nas bardzo ważne. Podam tu przykład Lionela Messiego. On nie mówi po katalońsku, chociaż mieszka tam od 10 lat. My to akceptujemy, ale jesteśmy tym trochę zawiedzeni. AK: Zaczął Pan temat, który chciałam poruszyć jako kolejny, a mianowicie, jak Katalończycy patrzą na zawodników spoza Katalonii jak na przykład Neymar, czy Dani Alves?
Katalończycy mają żal do Messiego
JV: Obecnie w drużynie Puyol, Valdes, Xavi, czy Pique to Katalończycy. Oni doskonale rozumieją o czym ja teraz mówię. Barcelona ma bardzo wyjątkowe znaczenie, dlatego nie możesz sobie wyobrazić, aby ci zawodnicy grali dla innego klubu. Są też piłkarze jak na przykład Iniesta, który nie pochodzi z Katalonii, ale gra w klubie od dziecka. Cudowną niespodzianką było nie dalej niż rok temu, kiedy Iniesta pierwszy raz rozmawiał po katalońsku z mediami. Wszyscy o tym wtedy mówili. Dlatego podałem tutaj rozczarowujący przykład Messiego, który nawet nie próbuje rozmawiać w naszym języku. AK: Macie o to trochę żal? JV: Tak, trochę tak. Jeśli chodzi natomiast o obcokrajowców, jak na przykład Dani Alves czy inni myślę, że mają oni swoich doradców, którzy wyjaśniają im, co oznacza przynależność do składu Barcelony. Oni reprezentują symbol. Reprezentują go na całym świecie, więc powinni go rozumieć i akceptować. AK: Domyślam się, że obecne stroje wyjazdowe Barcy w barwach senyery miały dla Was wyjątkowe znaczenie. JV: W 2014 roku będzie 300. rocznica hiszpańskiej okupacji Katalonii. Dlatego Barcelona i Nike zaprojektowali
26
WYWIAD
Archiwum Jaume Vidala
Nie robiłbym z tego jakiegoś większego powiązania do niepodległości. To zwykła satysfakcja, że możemy komuś po prostu skopać tyłek.
koszulki wyjazdowe w barwach senyery. To dla nas bardzo ważny dzień. Dokładnie 11 września 1914 roku. To nasze święto narodowe. Ta rocznica to wielkie wydarzenie, ważny rok, dlatego chcemy wtedy przeprowadzić referendum, dokładnie dziewiątego listopada. AK: Katalończycy odbierają wygrane Barcelony, jako jakiś krok naprzód do niepodległości?
Powiedział mi Pan przed naszą rozmową, że dla Katalończyków nie ma znaczenia, czy po odzyskaniu niepodległości Barcelona będzie w innej, niż hiszpańska lidze.
JV: Nie, raczej nie. Nie robiłbym z tego jakiegoś większego powiązania do niepodległości. To zwykła satysfakcja, że możemy komuś po prostu skopać tyłek. W Athletic Bilbao dążą do tego, aby wszyscy z klubu, nawet zawodnicy byli urodzeni w kraju Basków. Oni prawie w ogóle nie mają żadnych obcokrajowców, którzy pracują w Athletic Bilbao. Podobnie dzieje się teraz w Barcelonie. Real wydaje wielkie pieniądze, żeby ściągać takie gwiazdy jak Cristiano Ronaldo itd. U nas tego nie ma. My mamy swoje szkoły dla zawodników, teraz powstała nawet jedna w Warszawie. Zawodnicy tam dorastają, uczą się i to jest nasza duma. My to zbudowaliśmy i nie musimy wydawać tylu pieniędzy. Nasi piłkarze pochodzą z tych szkół. Lionel Messi trafił tam, kiedy miał 13 lat, a jest z Argentny. To nie oznacza, że wszyscy muszą być rodowitymi Katalończykami, ale muszą rozumieć filozofię klubu.
AK: Powiedział mi Pan przed naszą rozmową, że dla Katalończyków nie ma znaczenia, czy po odzyskaniu niepodległości Barcelona będzie w innej, niż hiszpańska lidze. Dlaczego? JV: Wyobraź sobie taką sytuację. Jesteś Polką i Wisła Kraków gra w niemieckiej lidze. Polska należy do Niemiec. Polacy chcą stać się niepodlegli, ale wtedy Wisła nie będzie już dłużej grać w niemieckiej lidze. Jakbyś zareagowała? AK: Wiem, co Pan ma na myśli. JV: To jest właśnie to. Poza tym gdyby Barcelonę wykluczono z ligi hiszpańskiej, to najwięcej i tak straci na tym liga. AK: Jak ważna jest nauka języka katalońskiego w Katalonii? JV: W Katalonii cała edukacja jest prowadzona w języku katalońskim. Jest jeden przedmiot, który jest prowadzony po hiszpańsku i to jest język hiszpański. Jeśli chodzi o studia to już zależy od uniwersytetu. Kiedy ja zaczynałem studia mogłeś sobie wybrać język w jakim chcesz się uczyć danego przedmiotu. Czasami niektóre z nich są prowadzone tylko w jednym języku, ale niekoniecznie jest to kataloński.
Papierowa wojna z obywatelami 16 grudnia poprzedniego roku podczas losowania 1/8 Ligi Mistrzów los za pośrednictwem Luisa Figo skojarzył wyjęty przez Gianni'ego Infantino, znanego bardziej w Polsce pod kryptonimem 'Łysy z UEFA', Manchester City z FC Barceloną. To właśnie Portugalczyk dobrał do drużyny z Etihad Stadium Dumę Katalonii, która zajęła pierwsze miejsce w grupie H, wyprzedzając drugi AC Milan o cztery punkty. Czego możemy spodziewać się po pierwszym meczu pomiędzy Obywatelami, a Blaugraną? Co wydarzy się 18 lutego w północno-zachodniej Anglii? Tego nie wie nawet zacny ekspert ‘nC+’ Maciej Murawski... spróbujmy więc rozegrać pierwszą część tej angielsko-katalońskiej batalii, rozkładając na czynniki pierwsze zawodników z niebieskiej części Manchesteru.
28
ARTYKUŁ
Paweł Wróbel Barca.pl pawel.wrobel@barca.pl @pawel_wrobel
Chilijski szkoleniowiec Manchesteru City ma w swoich szeregach dwóch naprawdę klasowych bramkarzy. Obaj otrzymali od niego sporo szans na wykazanie się swoimi umiejętnościami w obecnym sezonie, jednak zarówno jeden, jak i drugi nie wystrzegli się błędów. Joe Hart, który bronił od początku sezonu 2013/14 usiadł na ławce rezerwowych 27 października, kiedy to puścił dwa gole w meczu z londyńską Chelsea. Od tamtej pory w lidze bronił Costel Pantilimon. Rumun zasiadał na ławce rezerwowych tylko w meczach Ligi Mistrzów, kiedy to między słupkami mistrzów Angli z sezonu 2011/12 stawał urodzony w Shrewsbury reprezentant Lwów Albionu. Co ciekawe, po kapitalnym widowisku na Etihad Stadium, kiedy to gospodarze zaaplikowali Arsenalowi sześć goli, tracąc jednnocześnie trzy bramki, do łask byłego trenera Malagi wrócił Hart. Od 14 grudnia to były gracz Politechniki Timisoara jest biernym obserwatorem meczow, a jego rywal do gry w podstawowym składzie daje z siebie wszystko, by jego zespół nie tracił goli. W ostatnich sześciu spotkaniach angielskiej Premier League, Charles Joseph John tylko dwukrotnie zachowywał czyste konto, tracąc jednocześnie sześć goli*. Obserwując jego występy można dojść do wniosku, iż nie jest obecnie w najwyższej formie, biorąc pod uwagę fakt, iż ma przed sobą jednego z najlepszych środkowych obrońców świata, Vincenta Kompany’ego. Osobiście sądze, że właśnie ta formacja jest piętą achillesową popularnych The Sky Blues. Jeżeli tercet ofensywny Dumy Katalonii na czele z Messim i Neymarem, wspieranych przez Alexisa czy Pedro - do wyboru do koloru w zależności od dyspozycji dnia - odda odpowiednią ilość strzałów na bramkę czy to Pantilimona, czy to Harta, możemy być niemal pewni, że z Manchesteru wyjedziemy z co najmniej jedną strzeloną bramką.
Barça Flash Styczeń 2014
Defensywą The Citizens dyryguje Czerwony Diabeł i nie chodzi tu bynajmniej o jakiegoś dywersanta z Old Trafford. Reprezentant Belgii, sygnujący się również paszportem Demokratycznej Republiki Kongo, zmagał się co prawda przez ponad półtora miesiąca z kontuzją ścięgna udowego, ale od początku grudnia wrócił na boisko ku uciesze fanów. Kompany, bo o nim mowa, to skała bardzo trudna do przejścia, która do tego porusza się z dużą szybkością jak na 191 cm wzrostu. 28-latek będzie robił wszystko co w jego mocy, aby Leo, Ney i spółka nie zagrozili Hartowi/Pantilimonowi, ale także postara się zaskoczyć Valdesa przy okazji stałych fragmentów gry. Najprawdopodobniej na środku obrony partnerował będzie mu Matija Nastasić. Młody, 21-letni Serb, który przebojem wdarł się do jedenastki City, podobnie jak Vincent był ostatnio kontuzjowany, ale uraz łydki zdaje się nie dawać po sobie śladu. Jedno jest pewne: ściągając tego gościa z Fiorentiny za przeszło 15 mln euro, w sierpniu 2012 roku, Obywatele zrobili świetny interes. Jeżeli coś byłoby nie tak ze zdrowiem jednego czy drugiego, do składu zawsze mogą wskoczyć Joleon Lescott albo Martin Demichelis, czyli starzy wyjadacze środka defensywy. Ten drugi bardzo dobrze zna z reprezentacji Lionela i może ‘sprzedać’ kilka bezcennych informacji na temat La Pulgi swoim kolegom.
Na bokach defensywy prawdopodobnie zobaczymy Aleksandara Kolarova, autora pięciu asyst w Premier League, a także Pablo Zabaletę, który w czasie Świąt Bożego Narodzenia zmagał się z kontuzją ścięgna uda. Był to jednak lekki uraz, który nie miał prawa wykluczyć przyjaciela Messiego z gry na dłuższy okres czasu. To własnie były gracz Espanyolu Barcelona, posiadający równiez hiszpańskie obywatelstwo będzie toczył zażarte pojedynki z Neymarem, który ma zamiar pohasać na lewej flance w rywalizacji z Manchesterem City. Zarówno na Zabaletę, jak i na Kolarova uważać będą musieli Dani Alves i Jordi Alba. Można z całą świadomością powiedzieć, że spotkają się ze sobą bardzo podobne typy bocznych obrońców, grających na wskorś ofensywnie, świetnie sprawdzających się w tzw. box-to-box. I tak, nasz Brazylijczyk, który niegdyś występował w Sevilli potrafi mocno kropnąć z dystansu i podobnie serbski eks-gracz Lazio, ma w lewej stopie ‘prawdziwe kopyto’, co na uwadze musi mieć Victor Valdes. Pamiętajmy, że w obwodzie pozostają Gael Clichy i Micah Richards. Pellegrini ma więc do dyspozycji ośmiu bardzo dobrych defensorów, którzy w każdej chwili mogą stworzyć podstawową czwórkę w rozmaitych konfiguracjach, w zależności od potrzeby. *stan na 16 stycznia 2014 Papierowa wojna z Obywatelami
30
ARTYKUŁ
Środka pola w drużynie rywala Barcy pilnuje jej były gracz, Yaya Toure. Reprezentant Wybrzeża Kości Słoniowej zdobył już 13 goli w 28 rozegranych, biorąc pod uwagę wszystkie rozgrywki i jest uważany za zawodnika niezniszczalnego*. Odnotujmy tu, że ostatniego urazu nabawił się w marcu 2008 roku, kiedy to zmagał się z przepukliną dysku. Na lewej stronie najprawdpodobniej szaleć będzie etatowy reprezentant Hiszpanii, David Silva. Były gracz Valencii, zanotował już dziewięć asyst dla City w obecnym sezonie, w tym trzy w Lidze Mistrzów. Z urodzonym w Arguineguin 28-latkiem Dani Alves będzie miał sporo problemów. Po drugiej stronie boiska wobec fatalnej kontuzji Samira
Barça Flash Styczeń 2014
Nasri’ego, która mogła wykluczyć Francuza z uczestnictwa w mistrzostwach świata w Brazylii, zobaczymy innego reprezentanta La Furia Roja, Jesusa Navasa. Swoją drogą Mapou Yanga-Mbiwa, a więc kolega byłego Kanoniera z reprezentacji Trójkolorowych popisał się nieprawdopodobną głupotą, którą na prawdę ciężko jest zmierzyć jakąkolwiek skalą. Wracając do Jesusa to były gwiazdor Sevilli potrafi ‘narobić wiatru’, ma żelazne płóca i dysponuje bardzo dobrą techniką użytkową, którą wykorzystuje do cna. Mimo, iż w pierwszej części sezonu aż dziewięciokrotnie wchodził z ławki rezerwowych, teraz to on będzie pewnie pierwszym wyborem Pellegriniego. Na środku pomocy, z numerem ‘25’ Sergio
Busquets i spółka będą musieli uważać na inteligentnego i szybko podejmującego decyzje Fernandinho. Były gracz Szachtara Donieck jest obok iworyjskiego cara środka pola, drugim mózgiem zespołu, który obsługuje napastników kapitalnymi podaniami. Oprócz tego pochodzący z Kraju Kawy zawodnik potrafi w niewiarygodny sposób otwierać skrzydła Obywateli, podcinając tym samym, nomen omen, skrzydła przeciwników. Do tej czwórki dorzućmy jeszcze kapitalnych zmienników, a więc Javi’ego Garcię oraz Jamesa Milnera. Ten ostatni z powodzeniem zastąpić może któregokolwiek z trójki Silva, Navas, Fernandinho.
Mówisz: ‘napad Manchesteru City’, myślisz: ‘duet Agüero-Negredo’ i odwrotnie. Innej opcji po prostu nie ma. Ta dwójka pokazała w tym sezonie, że jest w stanie dobrać się do d... skóry każdego bloku defensywnego Europy. Ich potencjał, wzajemne uzupełnianie się i w sumie strzelenie 38 goli dla ekipy z Etihad Stadium (po 19 każdy), sprawiają, że Pique i Mascherano, ale i na wszelki wypadek Bartra wespół z Puyolem, mogą zacząć się martwić*. Argentyńczyk przez pewien czas nosił zaszytne miano najlepszego gracza ligi angielskiej,
dopóki po dyskwalifikajci nie wrócił odrealniony Luis Suarez z Liverpoolu. Z kolei były gracz Realu Madryt, który w Hiszpanii potrafił w ubiegłym sezonie zdobyć 25 goli dla Sevilli, będzie chciał pokazać miejsce w szeregu Barcelonie, do której delikatnie mówiąc nie pała najszczerszą sympatią. Obaj panowie nie mogą jednak czuć się bezkarni i być zbyt pewni swojej pozycji w ataku. Tuż za ich plecami czeka superzmiennik, prawdziwy dżoker,
czyli Edin Dzeko. Reprezentant Bośni i Hercegowiny wchodząc głównie z ławki rezerwowych strzelił już 13 goli dla The Citizens i może dać kapitalną zmianę koło 60. minuty, na tzw. ‘podmęczonego rywala’.
*stan na 16 stycznia 2014 Papierowa wojna z Obywatelami
W OBIEKTYWIE
Alexis Sanchez cieszy się ze swojej pierwszej bramki przeciwko Elche. Godzinę później. skompletuje swojego pierwszego hat-tricka w barwach Dumy Katalonii. Camp Nou, 5 stycznia 2014 (AFP PHOTO/ JOSEP LAGO)
34
KOMENTARZE EKSPERTÓW
Jest źle, ale było gorzej
Jakub Kręcidło
Blaugrana.pl
Zaczęło się od oburzającego postępowania wobec legend Barçy, później do mediów wyciekły wiadomości o problemach Rosella w Brazylii, a na koniec Qatar Airways wdarł się na trybunę Camp Nou. Te zdarzenia nie były jednak najtrudniejszymi chwilami dla socios. Czasy Núñeza na pewno wielu z nich wspomina jeszcze gorzej.
Josep Lluís Núñez w 1978 roku został pierwszym demokratycznie wybranym prezydentem Barcelony od czasu hiszpańskiej wojny domowej. Szef największej firmy budowlanej w Katalonii od razu wprowadził do Barçy swoje standardy, które niekoniecznie spodobały się culés. Prezydent Barcelony skoncentrował się na zmaksymalizowaniu przychodów i ‘odpolitycznieniu’ zespołu, co wiązało się także m.in. z ‘dekatalonizacją’ Barçy, co miało polepszyć marketingową sytuację drużyny. W trakcie swojej dwudziestodwuletniej prezydentury Núñez zrobił jednak coś zdecydowanie gorszego: ograniczył demokrację w Barcelonie. To wszystko, w połączeniu z narastającymi nastrojami narodowościowymi w Katalonii, doprowadziło ostatecznie do jego upadku, ale zacznijmy od początku. Za kadencji Núñeza wielu kibiców Barçy obawiało się o brak transparencji wśród dyrektorów klubu. Co 2 lata z grona wszystkich socios Barcelony losowana jest grupa około 3000 szczęśliwców (socios compromisarios), którzy będą mieć możliwość decydowania o przyszłości katalońskiego klubu podczas Zgromadzenia Delegatów. Nie wiadomo, w jaki sposób wybierani byli socios compromisarios za czasów Núñeza. Nie to jest jednak najdziwniejsze. Zarząd prezydenta Barçy nie ujawniał nawet listy osób mających decydować o przyszłości Barcelony, a to nie zdarzało się nawet za czasów, gdy w Hiszpanii rządził generał Franco. Sytuacja była o tyle niebezpieczna, że umożliwiła Núñezowi wprowadzenie praktycznie każdej reformy. Socios nie wiedzieli przez kogo są reprezentowani i kto decyduje o przyszłości Barçy. Ba! Zarząd zdecydował się na utajnienie listy socios klubu, tłumacząc swoją decyzję tym, iż ‘dane te mogłyby zostać wykorzystane do celów marketingowych’.
@J_Krecidlo Barça Flash Grudzień 2013 Barça Flash Styczeń 2014
Ponadto zupełnie nie wiadomo, co działo się w czasie kadencji Núñeza z finansami Barçy. W związku z tym, iż nikt nie wiedział, kim są socios compromisarios, którzy na corocznym Zgromadzeniu Delegatów zatwierdzają budżet klubu na kolejny sezon, nikt nie miał również pojęcia, jak wyglądają sprawy związane z pieniędzmi Barçy. Komitet Ekonomiczny, zarządzany zresztą przez syna Núñeza, podobno nigdy nie był niezależny. Prezydent Núñez sprawował pełną władzę w Barcelonie, „w pełni demokratycznym” klubie. Jeden z ówczesnych dyrektorów klubu powiedział nawet, że w tamtym okresie „zarząd pełnił funkcję dekoracyjną”. Culés obawiali się także, że Núñez zdecyduje się na kolejny radykalny krok: wprowadzenie Barcelony na giełdę. Jak w swojej książce Barça zauważył Jimmy Burns, prezydent Dumy Katalonii był zafascynowany modelem merchandisingu Manchesteru United i uważał go za wzór. Publicznie Núñez oczywiście odrzucał perspektywę wejścia Barçy na giełdę w poszukiwaniu dodatkowego kapitału, jednak grupa Rothschild – na zlecenie Núñeza – przygotowała na ten temat dokładny raport. Jednym z marzeń Núñeza był także projekt Barça 2000, który tylko pogłębił czarne myśli związane z komercjalizacją katalońskiego klubu. Chodziło w nim o zabudowanie terenów wokół Camp Nou kinami, restauracjami, etc. Culés byli przekonani, że nie da się tego zrealizować bez wsparcia z zewnątrz. Powstała opozycyjna względem Núñeza grupa socios, l’Elefant Blau, która obawiała się przekształcenia Barçy w spółkę akcyjną i doprowadziła do – nieudanego – wotum nieufności. Zachowując odpowiednią skalę, można w pewien sposób porównywać transparentność Núñeza z tą zarządu Rosella czy projektu Barça 2000 do projektu budowy Nou Camp Nou przez obecnego prezydenta Barcelony. W 1997 roku opozycyjna grupa l’Elefant Blau zwołała nieudane wotum nieufności, a w październiku Rosellowi udało się obronić przed głosowaniem zwołanym przez stowarzyszenie Go Barça. Era Núñeza skończyła się ogromną falą krytyki i w konsekwencji rezygnacją Hiszpana ze stanowiska. Może losy Rosella potoczą się podobnie?
Podwójne standardy RealMadrid.pl
Piotr Szewczun
Wystarczyły dwie bramki nie mającym szans na nic i czekającym tylko do końcowego gwizdka Getafe w meczu Pucharu Króla, aby media (i kibice, ale to zrozumiałe) na całym świecie prześcigały się w pochwałach dla Króla Futbolu, który - tu słowo klucz powrócił w wielkim stylu, wbijając dwa gole rozłożonemu na łopatki średniakowi La Liga, Getafe. Wystarczyła plotka puszczona gdzieś w niezmierzonej przestrzeni portali społecznościowych, że może nie pojawić się na gali Złotej Piłki w związku z tym, iż wie, że w tym roku tej nagrody nie dostanie, a w minutę absencja w Zurychu stała się najnormalniejszą rzeczą na świecie. To tylko dwa ostatnie przykłady z życia klubu FC Barcelona. Dlaczego o tym wspominam? Dlatego, że nawet jeśli Barça nie jest już najlepiej grającym w piłkę zespołem, to wciąż może szczycić się najlepszą prasą na całym świecie. A jego zawodników wychwala się pod niebiosa za rzeczy zupełnie normalne. Przyznaję, dwumiesięczna pauza Messiego to strata dla światowego futbolu. Ale dzień po meczu media prześcigały się w pochwałach dla Argentyńczyka w takim stopniu, że przeobraziło się to (moim zdaniem) w kabaret. Czy to potrzebne w stosunku do tak wielkiego zawodnika, jakim jest Leo? Wątpię. Dla porównania, dzień wcześniej to CR7 wpisał się dwukrotnie na listę strzelców, co przeszło w mediach bez większego zainteresowania. I słusznie. Tacy zawodnicy nie potrzebują pochwał po dokonaniach dla nich wręcz błahych. To Można było przyjąć niemal za pewnik - wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że
Złotą Piłkę za rok 2013 zdobędzie Cristiano Ronaldo. Ktoś puścił w eter informację, że w związku z tym Messi miał nie pojechać do Zurychu, bo nie miał zamiaru oglądać triumfu wielkiego rywala, co przecież przez lata czynił właśnie Cristiano. W sieci nie przeczytałem żadnego komentarza potępiającego taki czyn. Znakomita większość usprawiedliwiała argentyńską gwiazdę, argumentując, że to dobrze, bo CR7 zgarnia nagrodę niesłusznie, że obecność na gali wcale nie jest konieczna itp., itd. Owszem, nie musi, ale moim zdaniem byłoby to przyzwoite i normalne zachowanie z jego strony. Jednakże wyobrażacie sobie, co byłoby, gdyby to Messi odbierał nagrodę a wśród publiczności nie zasiadałby Ronaldo? Ja wiem. Przytaczam te przykłady, bo chcę pokazać, że po jednej i drugiej stronie grają mimo wszystko tacy sami ludzie, którzy jednak nie mogą liczyć na takie samo traktowanie, a podwójne standardy w hiszpańskich (i bardzo często w polskich) mediach to codzienność. Oczywiście na korzyść Barcelony. Mnie, kibica Realu Madryt, to drażni, ale postronny widz także zaczyna zauważać te niesprawiedliwości. Jest to zupełnie niepotrzebne, bo dobra piłka obroni się sama. @pszewczun stan na 13 listopada 2013 r.
KOMENTARZE EKSPERTÓW
Argentyńskie tango
Michał Zawada
Podcastsportowy.wordpress.com
Setki razy czytałem, że ten mecz to była partia szachów. Dla mnie od pierwszej do ostatniej minuty, nie tylko ze względu na argentyńskich trenerów, ten mecz to było klasyczne argentyńskie tango. Może nie najgorętsze, może partnerzy nie byli w życiowej formie, ale było tu wszystko czego po tym tańcu można się spodziewać. Partnerzy-przeciwnicy przez 90 minut ustawieni blisko siebie, momentami wręcz absurdalnie blisko na maksymalnie zawężonym polu gry. Jeśli przez 10-15 minut jedna z drużyn prowadziła w tym dziwnym tańcu próbując narzucić swój rytm, to przy pierwszej nadarzającej się okazji druga strona zaczynała dominować. Nie było dominacji wyraźnej, nie było szans bramkowych, nie było bardzo brutalnego traktowania przeciwnika – a to dlatego, że zawodnicy obu drużyn czytali grę, wyprzedzali, starali się myśleć i poruszać jak przeciwnik. To Atletico postawiło warunki, Barcelona pozbawiona Messiego i Neymara z Xavim i Iniestą w słabszej formie i Ceskiem skazanym na banicję na pozycji 9 nie umiała narzucić swojego stylu gry, ale grając nieswój futbol Barcelona popełniała zadziwiająco mało błędów. Świetną partię grali Pique i Mascherano (obaj po 100% celnych podań), dość powiedzieć, że Diego Costa po raz pierwszy w tym sezonie nie istniał na placu umiejętnie odcinany od podań przez Argentyńczyka. Jasne, że były problemy z kreowaniem sytuacji, jasne, że zabrakło setek, ale biorąc pod uwagę, że Atletico w tym sezonie na 15 spotkań na Vincente Calderon wygrało 13 to dwa remisy
Barceloną (w Superpucharze i La Liga) nabierają innej wartości. Dlaczego o tym piszę? Z tego meczu przed pojedynkami z City w Lidze Mistrzów można wyciągnąć wiele pozytywnych wniosków. Barcelona wreszcie była monolitem w obronie, a asekuracja, krycie indywidualne, przekazania, krycie od piłki wyglądały jak za najlepszych czasów Guardioli. Jeśli do tego dojdzie szybsze, bardziej kreatywne rozegranie, Messi i Neymar to o rywalizację z e Citizens możemy być spokojni. Remis w tej lidze dla każdej z czołowych drużyn jest jak porażka, ale po tym meczu wszyscy wydają się być zadowoleni. Barca – bo na gorącym terenie utrzymała fotel lidera. Atletico – bo potwierdziło, że jego pozycja w lidze jest w 100% uprawniona i to oni obok Barcelony rządzą w Hiszpanii. ...no i Real, który odrobił dwa punkty. Na najważniejsze pytanie – kto będzie się cieszył z tego remisu po ostatnim gwizdku ostaniego meczu sezonu między Barceloną i Atletico na Camp Nou odpowiedź poznamy dopiero w maju... Chociaż są tacy, którzy twierdzą, że dzięki temu punktowi to na Camp Nou w maju Barcelona wyjdzie w szpalerze ustawionym przez Los Colchoneros. @michal_zawada
37
Pedro Rodriguez: Ukryta dziewiątka fcbarcelonablog.pl
Roman Sidorski
Ostatnie 2 sezony nie były dla Pedro Rodrígueza udane. Przeciętną grę przeplatał kontuzjami i chociaż cieszył się wciąż zaufaniem trenerów, wielu culés widziało go za wręcz poza klubem. Kupno Neymara zdawało się jeszcze pogarszać sytuację Kanaryjczyka, ten jednak odżył i znów strzela ważne bramki. Dlaczego? Mimo iż obecny sezon zaczął się dla Pedro obiecująco (2 gole i asysta z Levante), stopniowo przegrywał rywalizację z Neymarem i z odrodzonym Alexisem, a trendu tego nie odwrócił nawet hat-trick strzelony Rayo. Wszystko zmieniło się na przełomie minionego i obecnego roku. Najpierw przyszły kontuzja Leo Messiego i gole strzelone Betisowi, Granadzie i Celtikowi. Później absencja Neymara sprawiła, że na Pedro spoczęła jeszcze większa odpowiedzialność za zdobywanie bramek, ale też zyskał on szansę wykazania swojej wartości. Wykorzystał ją najlepiej, jak się dało. Fantastyczny hat trick (oraz asysta) z Getafe, gol i asysta z Elche, asysta w CdR z Getafe i wreszcie spotkanie na szczycie z Atletico, w którym Pedro szczególnie w pierwszej połowie był jednym z najlepszych zawodników Barcelony. Kibice i komentatorzy coraz częściej mówią: wrócił stary dobry Pedro. W lidze strzelił już o 4 bramki więcej niż w całym ubiegłym sezonie. Taktyka, głupcze Czynników, które pozwoliły Pedro na rozwinięcie skrzydeł, można wskazać wiele. Nie bez znaczenia jest zapewne fakt, że wychowanek Barcelony pozostaje od dłuższego czasu zdrowy, mniejsza liczba minut spędzonych na boisku pozwala mu zachować świeżość, a Gerardo Martino potrafi wzbudzić zaufanie również wśród tych zawodników, którzy grają mniej, niż mogliby oczekiwać. Być może również rywalizacja z Neymarem i odrodzonym Alexisem wpłynęła na Pedro mobilizująco. Ja jednak sądzę, że kluczowe są kwestie taktyczne i personalne.
Martino odkleił skrzydłowych Barcelony od linii bocznej (a ta, jak przekonuje Pep Guardiola, jest najlepszym obrońcą), gdzie łatwo ich było odizolować z piłką od reszty zespołu. Mniej odpowiedzialni za rozciąganie pola gry, częściej mogą szukać gry kombinacyjnej i okazji do strzału bliżej środka boiska. Dało się to zauważyć już przed kontuzją Messiego, później zaś stało się jeszcze bardziej wyraźne. Tata konsekwentnie wystawiał jako fałszywą dziewiątkę Cesca Fabregasa, ten jednak częściej niż Messi porzucał pozycję na szpicy, szukając wolnych przestrzeni w głębi pola. Zwolnione miejsce w centrum ataku musieli nawet zajmować skrzydłowi. Jak pokazują średnie pozycje piłkarzy, w meczach z Elche i Atletico Pedro był najbardziej wysuniętym do przodu piłkarzem Barcelony, natomiast w dwóch pojedynkach z Getafe był pod tym względem drugi (za Alexisem), przy czym w obu przypadkach grał nieco bliżej środka, a dalej od linii bocznej. Warto też zauważyć, że w 3 z tych 4 spotkań Kanaryjczyk wspierany był przez Albę, który w większym stopniu niż Adriano przejmował obowiązki skrzydłowego. Gdy w pucharowym pojedynku z Getafe grał Brazylijczyk, Pedro ustawiał się przeciętnie głębiej niż w pozostałych 3 przypadkach. Powrót Messiego sprawi, że Pedro zapewne rzadziej będzie znajdował się na środku ataku. Można mieć jednak uzasadnioną nadzieję, że gdy tylko wejdzie na murawę, będzie wnosił do gry zespołu wiele dobrego. Zarówno dzięki swojej ciężkiej pracy i dobrej formie, jak i subtelnym zmianom taktycznym Gerardo Martino.
@CruyffistaPL
38
ARTYKUŁ
Good Bye,
Afellay
To zawodnik, którym interesowaliśmy się od długiego czasu. Wierzę, że wręcz idealnie wpasuje się do stylu prezentowanego przez nasz zespół.
Paweł Wróbel Barca.pl pawel.wrobel@barca.pl @pawel_wrobel
I
brahim Afellay przychodził do FC Barcelony wraz z otwarciem zimowego okienka transferowego w 2011 roku za śmieszną kwotę 3 milionów euro. Włodarze PSV Eindhoven dawno przed tym okresem pogodzili się ze stratą swojego kapitana, który mógł odejść przecież na zasadzie znanego Prawa Bosmana. O samych przenosinach zawodnika wiadomo było mniej więcej od połowy listopada 2010, kiedy dogrywano wszystkie szczegóły kontraktu. Wspaniałą werbalną laurkę wystawił Holendrowi dyrektor sportowy Dumy Katalonii Andoni Zubizarreta: “To zawodnik, którym interesowaliśmy się od długiego czasu. Wierzę, że wręcz idealnie wpasuje się do stylu prezentowanego przez nasz zespół. Mimo młodego wieku, jest ograny na arenie międzynarodowej, dysponuje potężnym strzałem z dystansu i może grać zarówno na lewym, jak i prawym skrzydle. W mojej ocenie porusza się podobnie do Andresa Iniesty”. Jakkolwiek absurdalnie brzmią dzisiaj porównania do magika z Fuentealbilli, tak trzeba przyznać, iż był to bardzo dobry interes. Sygnujący się także marokańskim paszportem zawodnik przyszedł na Camp Nou bowiem za tyle samo, za ile do Tuluzy przeszedł niedawno Dominik Furman z Legii Warszawa. Porównując klasę Ibiego z 2010 roku i ostatnią dyspozycję Furmiego można tylko skonkludować, iż szmal w piłce to rzecz arcyrelatywna. Konkurencja i nadzieje Afellay podpisał 4,5-letni kontrakt i w tamtym czasie miał na swoim koncie 30 meczów w kadrze Oranje, w których zdobył z resztą dwie bramki. Na prezentacji przyznawał, że granie dla ekipy z Camp Nou było jego ogromnym marzeniem, chociaż zdawał sobie sprawę, iż w drużynie będzie miał sporego kalibru konkurencję. Nie miał jednak zamiaru poddawać się na wstępie, ale chyba nie spodziewał się, że jego najgroźniejszym rywalem, systematycznie punktującym go w sposób nadwymiar skutecznie będzie jego własne zdrowie, a raczej jego brak. Facet, któremu wpisano w kontrakt klauzulę
40
ARTYKUŁ
odstępnego na poziomie 100 milionów euro (!) miał być alternatywą w maszynie Pepa Guardioli dla takich zawodników jak David Villa, Pedro Rodriguez i walczyć o rolę dżokera numer jeden z Bojanem Krkiciem czy Jeffrenem Suarezem. Niestety, pomimo możliwości występu w 16. meczach Primera División, sześciu spotkaniach Ligi Mistrzów i kolejnych sześciu w Copa del Rey, Ibi nie zachwycał swoją wizją gry czy formą w debiutanckim 2011 roku. Proces adaptacji nie przebiegał pomyślnie, ale to co najgorsze miało dopiero przyjść... Koszmarne kontuzje Upadek Ibrahima datować należy na przedostatni dzień lipca 2011 roku, kiedy to zaczęły mu doskwierać problemy mięśniowe. Podczas towarzyskiego spotkania z Manchesterem United, tuż przed przerwą nie wytrzymało ścięgno udowe i w rezultacie Holender musiał prosić Guardiolę o zmianę. Od tamtego czasu zawodnik zagrał jedynie siedem minut w meczu z AC Milan, a także miał okazję uczestniczyć w pamiętnej demolce Osasuny, kiedy to Barca ograła ekipę z Nawarry 8-0. Niestety kilka dni później podczas treningu Afellay doznał najgorszej kontuzji, która może przytrafić się piłkarzowi. Zerwane więzadła krzyżowe przednie w lewym kolanie sprawiły, że aż do kwietnia 2012 roku skrzydłowy nie miał styczności z trawą... przynajmniej tą boiskową. W kampanii 2011/12 zdążył jeszcze rozegrać dwa mecze i otrzymał nawet powołanie na Euro 2012, ale nigdzie delikatnie mówiąc szału nie zrobił, a Holendrzy odpadli z turnieju, nie wychodząc nawet z grupy. Po mistrzostwach Europy Długo zastanawiano się nad rolą jaką Afellay miałby pełnić w projekcie, który prowadzić miał od nowego sezonu Tito Vilanova. Rozwiązanie znalazło się dopiero 31 sierpnia, w ostatni dzień letniego okienka transferowego, kiedy to skrzydłowego wypożyczono na cały sezon do Schalke 04 Gelsenkirchen. Swoją drogą zastanawiajace jest to, że przez tak długi czas nie można było znaleźć zespołu dla bądź co bądź etatowego reprezentanta Holandii... Liczono na to, że w ekipie z Zagłębia Ruhry, były kapitan PSV Eindhoven odbuduje się i wróci do Blaugrany silniejszy. Niestety, ku zaskoczeniu wielu górą po raz kolejny były... kontuzje! 14 listopada naderwał włókno mięśniowe felernego lewego uda i miał pauzować do stycznia 2013. Jak się okazało nieco ponad rok temu, uraz odnowił się. Ponowne zerwanie mięśni w lewym udzie i jego długie leczenie sprawiły, że Afellay wypadł nie tylko do końca sezonu 2012/13, ale praktycznie do końca poprzedniego roku. Łącznie Ibrahim był kontuzjowany przez 608 dni (!). W Klubie ze stolicy Katalonii, włączając w to oczywiście wypożyczenie do Schalke przebywa od 1109 dni*, czyli był kontuzjowany przez 54,8% czasu od kiedy przyszedł do Barcy. Kto z nas nie chciałby być tak długo na płatnym L4?
Barça Flash Styczeń 2014
Naderwanie włókna mięśniowego uda Zerwany mięsień lewego uda
14.11.2013 - 02.01.2013
7.01.2013 - 22.12.2013
Problemy mięśniowe uda Zerwane więzadła krzyżowe 22.09.2011 - 11.04.2012
30.07.2011 - 03.09.2011
Fatalne statystyki
Ibrahim Afellay w liczbach Mecze
Bramki
Asysty
Kartki
Minut
212
39
23
30
16636
33
2
1
1
1143
15
4
2
3
921
Od czasu swojego debiutu w Eredivisie w walentynki 2004 roku w wieku 17 lat aż do wyjazdu do Barcelony Afellay rozegrał dla Rood-witten 212 meczów, w których strzelił 39 bramek i zanotował 23 asysty. Wielu ekspertów cmokało z zachwytu nad klasą Ibiego, który przebojem wdarł się do reprezentacji Holandii, dał się poznać jako zawodnik nieustraszony, zostawiający serce na boisku, który nie bał się brać odpowiedzialności za grę i niejednokrotnie przesądzał o losach spotkań. W Barcy jego liczby wyglądają naprawdę blado. W 33. spotkaniach, biorąc pod uwagę wszystkie rozgrywki, zdobył tylko dwa gole i zanotował jedną asystę. Zdaje się, że wszyscy rzeczone ostatnie podanie świetnie pamiętają, bowiem było to przy okazji pamiętnego meczu z Realem Madryt, kiedy to przeprowadził rajd prawą stroną boiska i kapitalnie dośrodkował piłkę do Lionela Messiego. Zawodnika o tej charakterystyce powinno się przede wszystkim rozliczać z asyst i własnie jako gracz, który dysponuje nieszablonowym ostatnim podaniem, Holender był sprowadzany na Camp Nou. Przez kiepską aklimatyzację i pasmo niekończących się wręcz urazów nie był w stanie zapisać się choćby pozłacanymi zgłoskami w historii Klubu. Przyszłość Nie wiadomo w jakich barawch rysuje się przyszłóśc Afellaya. Tata Martino przebąkuje coś o tym, iż chciałby zatrzymać Holendra w swojej drużynie, ale bardzo możliwe, że jeszcze w tym miesiącu zostanie on wypożyczony do któregoś z klubów La Liga. Ibrahim ma już na karku 28 lat i nie jest typem gracza, który może jeszcze rozwinąć skrzydła, pokazać coś nowego, dać Barcy jakość i stanowić o jej sile. Do pierwszej drużyny pukają przecież Rafinha, Bojan czy Deulofeu, którzy bardzo dobrze spisują się na wypożyczeniach kolejno w Celcie Vigo, Ajaksie Amsterdam czy Evertonie. Wydaje się, że ten sezon będzie dla Ibiego decydujący. Jeśli nie uda mu się przekonać sztabu szkoleniowego do swojej osoby, to latem możemy spodziewać się informacji na oficjalnej stronie FC Barcelony o sprzedaży gracza, który ma ważną umowę do 30 czerwca 2015 roku. Podzielenie losu Keirrisona, Henrique i Czyhryńskiego jest bardzo prawdopodobne jeżeli weźmiemy pod uwagę formę sportową, a nie to ile zapłacono za Holendra w porównaniu z panami, których od jakiegoś czasu nie widziano w pobliżu Camp Nou...
*stan na 14 stycznia 2014 roku
Good Bye, Afellay
42
ARTYKUŁ
Alexis
opóźniony Barça Flash Styczeń 2014
Adrian Nowicki Barca.pl adrian.nowicki@barca.pl @adrian_barcapl
J
ego przejście do Blaugrany nie było hitem transferowym - jego osoba w Europie nie wzbudzała wielkich emocji, a i powrót syna marnotrawnego (Fabregasa) go przyćmił. Tak naprawdę przychodził do Klubu, w którym wszystko było poukładane i napastników nie brakowało. Jeszcze rok temu był wyszydzany przez kibiców i zawodników rywali, że wpisuje się w kanon zawodników Barcy - dobiec w pole karne i szukać faulu. W międzyczasie przyszła obniżka formy - dno i dwa metry mułu. Jednak teraz jest najczęściej wymieniany jako trzeci gracz obok Messiego i Neymara, którego najchętniej widzielibyśmy w ataku. Co zmieniło się od początku sezonu? Alexis nie zachwycił w pierwszych sezonach gry na Camp Nou. Raczej niewielu Cules zakochało się w jego grze od pierwszego wejrzenia. Znamienne jest to, że Sanchez do Barcelony przyszedł za kadencji Guardioli (15 goli), grał (nie najlepiej) za Vilanovy i odrodził się jak feniks z popiołów przy Gerardo Martino. Warto spojrzeć do statystyk, bo w trwającym sezonie pobił już wynik strzelecki, który osiągnął przy Tito. Możemy twierdzić, że wszystkiemu winien jest napastnik, ale wierzyć mi się nie chce, że w topowym klubie, jakim jest Blaugrana nie potrafi się odbudować formy zawodnika przez niemal półtora sezonu... Na szczęście Alexis dokonał tego w najlepszym momencie. Prawdopodobnie kolejny nieudany sezon skutkowałby transferem z Klubu, bo nikt, mając pełen skład młodych perełek w La Masii, nie potrzebuje drugiego Torresa z Chelsea.
zapłon
Jedną z przyczyn słabej gry Alexisa może być aspekt psychologiczny, który jest bardzo ważny w nowoczesnym futbolu. Wielokrotnie trenerzy zarzucali mu, że często wyłącza myślenie w trakcie meczu i nie jest skoncentrowany przez pełne 90 minut. Kolejną możliwością, która przy obecnym zarządzie jest dosyć prawdopodobna, to taka, że ten transfer zwyczajnie nie był inicjatywą szkoleniowca, a Rosella, Zubizarrety i spółki. Wtedy naturalnie Chilijczyk był na straconej pozycji i mimo największych starań nie miał zaufania wśród sztabu szkoleniowego. Trzecią i ostatnią, a zarazem najbliższą mi przyczyną jest presja, jaka spoczywała na jego barkach po przenosinach do wielkiej Barcelony. Przychodził z Udinese - średniaka ligi włoskiej, a od teraz miał dzielić szatnię z najlepszymi na globie. Dotarcie z nowymi kolegami z drużyny i nauka schematów gry Dumy Katalonii wymagają trochę czasu. Jednym zajmuje to krócej, inni muszą nad tym popracować.
Alexis - opóźniony zapłon
Przed zimowym okienkiem w 2012 roku, kiedy europejskie dzienniki sportowe trąbiły o tym, że dwaj napastnicy Barcelony (Villa i właśnie Sanchez) są na wylocie z Klubu, jeden z dzienników bodajże włoskich, który łączył Chilijczyka z Juventusem, wyliczył zalety napastnika. Po pierwsze to genialny drybler, po drugie jest niesamowicie szybki, po trzecie ma dobry strzał i po czwarte - najważniejsze - jest dobrym aktorem... Z tego, co wiem, nominacji do Oscarów za najlepszą rolę męską pierwszo- lub drugoplanową w tym roku nie dostał. Z pewnością dlatego, że rzadko w ostatnim czasie możemy dojrzeć u niego ten zły nawyk. Na szczęście, drybling, szybkość i strzał zostały i w zespole mamy zawodnika, który ma nawet ulicę nazwaną własnym imieniem, a to - musicie przyznać - wielkie osiągnięcie. Nie mamy pewności, ale możemy domyślać się, że powrót tego dobrego Alexisa to dzieło Gerardo Martino. Obaj grali w Ameryce Południowej i obaj znają realia tamtejszej piłki, więc Argentyńczyk miał bardzo uproszczone zadanie dotarcia do Sancheza. I nawet jeśli potwierdzą się medialne spekulacje, że Tata nie jest szczęśliwy w Klubie i odejdzie z Camp Nou po sezonie, a jego jedynym osiągnięciem będzie odblokowanie Chilijczyka, to oczywiście nie będzie to scenariusz marzeń, ale z pełną odpowiedzialnością mogę przyjąć to, bo oglądanie tak grającego Sancheza i autentycznej radości, jaką sprawia mu gra w piłkę są tego warte, jednak za mistrzostwo Hiszpanii, Puchar Króla i triumf w Lidze Mistrzów się nie pogniewam, jak pewnie każdy z nas. Kto wie, może to właśnie Alexis zdobędzie decydującą bramkę w finale Champions League na Estadio da Luz w Lizbonie? Bez wątpienia nie jest to tylko zasługa ‘Taty’ Martino, bo bez chęci zawodnika nic nie można zrobić. Po progresie, jaki zauważyć można porównując poszczególne sezony gry w Katalonii, wnieść możemy, że Chilijczykowi bardzo zależało. Musiał sobie udowodnić, że jest gotowy na grę z najlepszymi i o najważniejsze trofea. A tym cechuje się zawodnik ambitny i kreatywny, czyli taki, którego z Barcelony wypuścić nie możemy. Chwalmy Pana za to, że to nie kibice decydują o polityce transferowej Klubu, bo Chilijczyk 15 razy byłby wystawiany na listę transferową w ostatnich dwóch latach. Gdyby jednak Sanchez opuścił Katalonię, jak zapamiętalibyśmy jego epizod w barwach Dumy Katalonii? Pewnie pod znakiem symulek i kompletnego braku formy. A tak, gdy został na Camp Nou, w historii zapisze się pięknym lobem w meczu z Realem Madryt i kilkoma innymi wyczynami, których - miejmy nadzieję - jeszcze wiele przed nami.
44
ZA KULISAMI
Nigdy pod presją po prostu Pedro
P
edro Rodriguez rozgrywa bardzo dobry sezon w barwach Barcelony. Pod nieobecność Lionela Messiego wespół z Alexisem Sanchezem i Neymarem, to właśnie Kanaryjczyk wziął na swoje barki odpowiedzialność za zdobywanie bramek dla ekipy z Camp Nou. I choć właściwie od dwóch sezonów mówi się o tym, iż wkrótce mierzący 169 cm wzrostu skrzydłowy może opuścić stolicę Katalonii, to cały czas oglądamy go w bordowogranatowej koszulce hasającego z uśmiechem na ustach po zielonych murawach Hiszpanii i Europy. Entuzjazm i luz Urodzony 27 lat temu w Santa Cruz de Tenerife piłkarz z całą pewnością wiele zawdzięcza samemu podejściu do życia i usposobieniu. Dzięki ogromnemu dystansowi do własnej osoby i jednoczesnej znajomości własnej wartości nie obrażał się na nikogo, gdy zdrabniano jego imię do formy ‘Pedrito’: ”Kiedy w pierwszej drużynie pojawił się Pedro,
znów się zaczęło… Pedrito oznacza ‘Mały Pedro’. Większość piłkarzy reagowałaby gniewnie na tak beztrosko wybrany im pseudonim. Jednak kolesie z Wysp Kanaryjskim charakteryzują się stoickim podejściem do życia”. Zdaje się, że to właśnie dzięki temu świetnie potrafił radzić sobie ze słabszymi okresami i dołkiem formy. Nieustanny optymizm i bardzo radosne, rzadko spotykane wśród dzisiejszych piłkarzy podejście do życia nawet podczas ważnych momentów, chociażby tych, które towarzyszyły piłkarzom przy okazji mistrzostw świata w Republice Południowej Afryki, niewątpliwie przełożyły się na relacje w drużynie narodowej. Graham Hunter wspomina: “Pamiętam też z jakim luzem przyjął rolę zmiennika Fernando Torresa podczas mundialu w 2010 roku. Jego temperament i radosne usposobienie sprawiły, że w ekipie i właśnie wskoczył do najbliższego sklepiku po gazetę i paczkę chipsów. ‘Półfinał mistrzostw świata? Żaden problem, szefie”. Pedro to naturszczyk, chłopak z sąsiedztwa, który wręcz emanuje promiennością i wesołością. Jest bezproblemowy,
co pomaga mu w radzeniu sobie choćby z sytuacjami boiskowymi. Co ciekawe na chwilę obecną nie zobaczył ani jednej żółtej kartki w kampanii 2013/14*. Upartość Guardioli Mało brakowało, a Pedro opuściłby Dumę Katalonii w 2008 roku, kiedy to do steru okrętu z bordowo-granatową banderą doszedł Josep Guardiola. Sekretariat techniczny miał różne pomysły względem wtedy 21-latka, jednak na szczęście popularny Pedrito został na Camp Nou i zrobił nieprawdopodobny postęp. Myślano zarówno o wypożyczeniu, jak i sprzedaży do któregoś z hiszpańskich zespołów: “Rzeczoznawczy z akademii Barcelony byli przekonani, że Pedro powinien zostać wypożyczony z klubu albo nawet sprzedany. Dopiero Pep Guardiola uratował jego karierę. Pedro, jak niemal żaden inny zawodnik obecnego składu, przeszedł do skazanego na niebyt przez
Paweł Wróbel Barca.pl pawel.wrobel@barca.pl @pawel_wrobel
grę w rezerwach, aż po status gwiazdy pierwszej drużyny i bycie obiektem bezgranicznego zachwytu”.
łamach prasy gdy akurat nie gra i nie widać u niego żadnych oznak obrażania się czy zniechęcenia.
Pedro był i nadal jest symbolem ery Guardioli oprócz Sergio Busquetsa. To właśnie on wespół z Busim przeskoczyli z Barcy B do pierwszego zespołu, notując w kampanii 2008/09 zauważalny postęp. Wkrótce potem obaj stali się siłą Dumy Katalonii i zaczęli być regularnie powoływani do reprezentacji Hiszpanii. Rodrigueza wyróżniała przede wszystkim dynamika i nieschematyczne myślenie: “Szybkość zawsze była jego najsilniejszą bronią, ale dopiero dzięki Guardioli i jego wskazówkach Pedro z nikogo stał się nagle zimnokrwistym zabójcą, potrafiącym bezwzględnie wykorzystać każdą okazję do zdobycia gola”. Wszyscy sądzą, że to Lionel Messi jest najskromniejszym piłkarzem w Barcelonie, ale według mnie to właśnie Pedro po odejściu Seydou Keity wiedzie prym w tej nietypowej kategorii. Kanaryjczyk zna swoje miejsce w szeregu, nie dąsa się, nigdy nie porusza tematu swojej sytuacji w Klubie na
Magia siódemki 2013/14 Obecnej kampanii Pedro nie zaczął jakoś nadspodziewanie dobrze mimo, iż wcale nie dostawał tak mało szans od Gerardo Martino. Tata obdarzał swojego napastnika wieloma szansami, jednak ten cały czas pozostawał szkoleniowcowi dłużny, przede wszystkim jeżeli chodzi o liczbę strzelonych goli. Dopiero w okolicach października Rodriguez doznał przebudzenia. Zaczął trafiać do siatki rywala, a nie w ich bramkarzy, czego efektem jest już 11 goli strzelonych w Primera División, trzy w Copa del Rey i jedno trafienie w Lidze Mistrzów.* Co ciekawe do tego dorobku Kanaryjczyk dołożył całe sześć asyst. Dla porównania w całym ubiegłym sezonie zdobył dla Barcelony 10 goli... o pięć mniej niż na ten moment pośrodku kolejnej kampanii. Należy zwrócić uwagę na jeden bardzo istotny
fakt, a mianowicie zdrowie skrzydłowego Barcy. Pedro jest praktycznie pod tym względem ‘nieśmiertelny’, bowiem nie odnosi prawie żadnych kontuzji. Ostatnie uraz zanotował... 3 października 2010 roku, kiedy to wypadł z gry na 11 dni (!). Dobrze jest mieć w swoich szeregach faceta, który w szaleńczym tempie zanotował progres, przechodząc w ekspresowym tempie z trzeciej ligi do pierwszej, zdobywając po drodze mistrzostwo świata oraz Ligę Mistrzów. Kto wie czego jeszcze dokona nowa ‘siódemka’ Barcy do końca swojego kontraktu, wygasającego 30 czerwca 2016 roku. Czy zasługuje na nową umowę i zakończenie kariery w Klubie? Odpowiedź nasuwa się chyba sama... Artykuł powstał w oparciu o książkę Grahama Huntera – Barca. Za kulisami najlepszej drużyny świata. Wyróżnione fragmenty są cytatami z książki, która ukazała się dzięki Wydawnictwu ‘SQN’ *stan na 15 stycznia 2014
46
ARTYKUŁ
Czy jest życie po Valdesie?
Jakub Droździoł Barca.pl jakub.drozdziol@barca.pl
B
arcelona może pochwalić się jedną z najlepszych szkółek piłkarskich na świecie. La Masia co roku wypuszcza ze swojej fabryki wielu utalentowanych graczy. Dzięki temu Duma Katalonii może liczyć na coroczne rotacje w drużynie i napływ świeżej krwi. Niestety jednak nawet nasza ‘fabryka gwiazd’ ma swoją piętę achillesową. Jest nią pozycja bramkarza. W ostatnich latach z akademii wyszedł tylko jeden klasowy zawodnik. Victor Valdes, na lata zdominował pozycję między słupkami, jednak jego czas w Blaugranie dobiega końca, a następców jak nie było, tak nie ma. Czy jest więc życie po Valdesie?
Kto pamięta lata jeszcze sprzed ery Valdesa? Z pewnością niewielu z Was. Barcelona była wówczas w cieniu świetnie grającego Realu Madryt i Valencii, a zarząd klubu zespół powierzał takim ‘specom’ jak chociażby Radomir Antic. W zaledwie półrocznej karierze Serba na Camp Nou, ciężko doszukiwać się pozytywów, oprócz jednego. To właśnie on odkrył Victora Valdesa i zagwarantował Blaugranie na lata stabilizację na pozycji pierwszego golkipera. Było to szczególnie nietypowe osiągnięcie, gdyż posucha na tej pozycji była wtedy
w Katalonii ogromna. Pierwszym bramkarzem drużyny był wówczas Argentyńczyk Roberto Bonano, a działacze po sezonie ściągnęli jeszcze Rustu Recbera, niejako sięgając dna. Na szczęście do klubu przybył wówczas Frank Rijkaard, który widział w Valdesie jeden z fundamentów nowej, młodej drużyny, która powoli podnosiła się wówczas z kolan. Holenderski szkoleniowiec nie pomylił się, a młody golkiper był najpewniejszym punktem drużyny, która w sezonie 2003/04 zajęła drugie miejsce w Primera Division. Z roku na rok VV grał coraz więcej i coraz lepiej
i mimo wszechogarniającej krytyki stał się bardzo pewnym punktem zespołu. Była to bardzo dobra sytuacja dla klubu nie tylko ze względów sportowych, ale także ekonomicznych. Na kilka lat odsunięto bowiem plany zakupu nowego bramkarza i skupiono się na rozwoju Valdesa. Temat zakupu nowego bramkarza musiał kiedyś wrócić, jednak nic nie wskazywało, że stanie się to tak szybko. Po przeciągających się negocjacjach w sprawie nowej umowy, dokładnie 31 maja 2013 roku Victor ogłosił, że zamierza odejść z Barcelony i to najlepiej jak najszybciej.
Początkowo wszyscy myśleli, że to blef, że agent zawodnika próbuje wymusić na działaczach lepszy kontrakt, bądź jest to tylko chwilowy kaprys gracza, który barwy Blaugrany reprezentuje przecież od 1992 roku. Nic bardziej mylnego. 32-latek był nieugięty, jednak zdecydował się wypełnić kontrakt z klubem i będzie w nim występował do 30 czerwca 2014 roku. Później zostanie wolnym agentem i będzie mógł związać się z dowolnym klubem. Będzie to duży cios dla klubu, gdyż po raz pierwszy od ponad 10 lat, zarząd na gwałt będzie szukał nowego
bramkarza, który od razu będzie musiał wskoczyć między słupki. Zarząd zespołu już od dłuższego czasu rozgląda się za takim graczem, jednak decyzji jak nie było, tak nie ma. Czy w najbliższym czasie coś zmieni? Czy znajdzie się na tyle dobry golkiper, który udźwignie presję związaną z tą posadą? Dowiemy się tego w przeciągu następnych miesięcy, jednak już teraz możemy pospekulować kto może trafić na Camp Nou.
48
ARTYKUŁ
Ter Stegen Najpoważniejszy kandydat do przejęcia bluzy z numer ‘1’ po VV. Jeden z najbardziej utalentowanych młodych niemieckich bramkarzy, przed kilkoma dniami ogłosił, że nie zamierza przedłużać umowy z Borussią M’Gladbach i dał tym samym jasny sygnał, że jest gotowy do przenosin do większego zespołu. 21-latek znajduje się jednak także pod baczną obserwacją innych klubów, na czele z Arsenalem i Juventusem. Działacze Barcelony muszą być zatem uważni, aby nie stracić takiej perełki, którą można pozyskać niemal za bezcen.
Cena: 10-12 mln euro
Obok Ter Stegena, najczęściej wymieniany zawodnik w kontekście przenosin do Barcelony. Zaletami 31-latka są przede wszystkim duże doświadczenie na arenie międzynarodowej i cena. Nowy pracodawca Reiny nie będzie musiał bowiem płacić za niego ani jednego euro, ponieważ z końcem sezonu wygasa jego kontrakt z Liverpoolem (obecnie jest wypożyczony do Napoli). Zastrzeżenie budzić może tylko wiek urodzonego w Madrycie zawodnika. Pepe ma już 31 lat, a zarówno zarząd jak i kibice woleliby widzieć w bramce kogoś młodszego.
Pepe Reina Cena: 0 mln euro
Początki młodego Hiszpana w Manchesterze United były ciężkie. 24-latek źle się czuł w Anglii, siedział na ławce i po pewnym czasie zaczął przebąkiwać o chęci powrotu do ojczyzny. Dużo mówiło się, że właśnie Barcelona chciałaby pozyskać De Geę, jednak Sir Alex Ferguson nie chciał go puścić i po pewnym czasie uwierzył w jego możliwości, a sam zawodnik złapał wiatr w żagle i od tego czasu jest pewnym punktem Czerwonych Diabłów. Szanse na jego przenosiny na Camp Nou są więc niewielkie, jednak nie niemożliwe.
David De Gea Cena: 25-30 mln euro
Thibaut Courtois Cena: 25-30 mln euro
Najlepszy ze wszystkich powyżej wymienionych graczy, ale jego transfer byłby bardzo trudny do realizacji. Młody Belg jest zawodnikiem Chelsea Londyn, jednak w klubie ze Stamford Bridge nie miałby szans na rywalizację z Petrem Cechem, dlatego od ponad dwóch lat przebywa na wypożyczeniu w Atletico Madryt. Sytuacja jest więc skomplikowana, bowiem zawodnik chce zostać w Hiszpanii, ale z chęcią przeniósłby się do większego klubu, jakim byłaby Barcelona. Działacze Chelsea upatrują jednak w Courtoisie następcę Cecha i tak łatwo go nie wypuszczą.
Przed zarządem Barcelony bardzo ciężkie tygodnie. Będą musieli oni najpierw zdecydować kto jest najlepszym kandydatem do zastąpienia Valdesa, a potem toczyć mordercze negocjacje z w celu zaklepania transferu. Przed Bartomeu i spółką zatem bardzo trudne zadanie, gdyż Victor Valdes jest zawodnikiem unikalnym i zastąpienie go będzie bardzo ciężkie.
50
ARTYKUŁ
BALAST kilka słów o wypożyczeniach
K
lub sportowy FC Barcelona przeszedł ogromną ewolucję, od czasu jego powstania w 1899r., aż do dnia dzisiejszego. Ten obecny to w zasadzie instytucja o zasięgu międzynarodowym, a co za tym idzie o pewnym prestiżu i marce wyrobionej przez te wszystkie lata. „Mes que un club” ten slogan, motto, logo czy jakkolwiek nazwiemy te kilka wyrazów, są dzisiaj rozpowszechnione jak świat długi i szeroki, i intuicyjnie kojarzą się z zespołem z słonecznej Katalonii. „Więcej niż klub” co to tak naprawdę oznacza? Interesujący się historią Katalonii z pewnością wiedzą, że to powiedzenie miało ogromną wartość w czasach dyktatury generała Franco. Wtedy to Camp Nou, czy może szerzej FC Barcelona była jedynym miejsce w Hiszpanii, gdzie można było mówić w ojczystym języku Katalonii. Barcelona przez lata była kojarzona jako ten klub, który jako nieliczny? na świecie nie sprzedał miejsca reklamowego na swojej koszulce, co więcej jedynym logo na trykotach Barcy było logo UNICEF-u. Jak wiemy w ostatnich latach zmieniło się to drastycznie, gdyż klub zawarł kontrakt z firmami arabskimi i z „czystych” koszulek pozostało tylko mgliste wspomnienie. Resumując ten trochę przydługi wstęp – ostatnie lata to dewaluacja tego hasła. Przechodząc do głównego tematu felietonu i stawiając pytanie: jak w ostatnich kilku latach klub traktował swoich zawodników? Niech te rozważania dotyczą kilku ostatnich lat i sytuacji w której znaleźli się w głównej mierze wychowankowie klubu, ale także zawodnicy z zewnątrz. W sezonie 2008/2009 stanowisko pierwszego trenera Barcelony objął Pep Guardiola. W presezonie do drużyny dołączyli m.in. Aleksandr Hleb, Keirrision, Martin Caseres. Rok wcześniej do Barcelony został kupiony Henrique. W późniejszych latach do drużyny dokooptowano następnych obiecujących zawodników: Bojan,
Barça Flash Styczeń 2014
Fontas, Cuenca. Po sezonie 2012/2013 na wypożyczenia powędrowali m.in. Rafinha Alcantara i Gerard Deulofeu. Co łączy tych wszystkich zawodników? A no fakt, że w Barcelonie byli, ale tak jakby nie byli. Tyczy się to szczególnie legendarnych już transferów Henrique i Keirrisiona, którzy zostali wytransferowani do Barcelony w 2008r. i do tej pory formalnie są na
wypożyczeniach! Zero bramek w Barcelonie, zero meczów oficjalnych! Osobiście muszę przyznać, że wyżej wymienionej dwójki nigdy na oczy nie widziałem. Prześledźmy historię kilku zawodników „widmo”.
Tak prezentuje się jego kariera klubowa od czasu transferu do Barcelony. Jak widać, zawodnik wypożyczany był do czterech klubów i w żadnym z nich nie zabawił długo. I powstaje pytanie – po co ten zawodnik został zakupiony? Jeżeli ten zawodnik miał stanowić o sile Barcelony to skąd tak pokaźna liczba wypożyczeń? Skoro nie sprawdził się w pierwszym klubie (Leverkusen) to w normalnych warunkach zostałby sprzedany. Ale nie w Barcelonie.
Rok
Klub
Mecze/Bramki
2008- FC Barcelona
0/0
08/09
Leverkusen
27/0
09/10
Santander
22/1
10/11
Santander
35/2
2011 -
Palmeiras
21/3
Ten przypadek nie jest tak „dziwny” bo Hleb grał swego czasu w Arsenalu, więc jego transfer nie budził aż takich sprzeciwów jak te powyższe. W tym wypadku na szczęście w styczniu 2012 Hleb znalazł sobie nowego pracodawcę.
Podsumowując tę część – Barcelona nie potrafi prowadzić normalnej polityki transferowej. Bo nie da się wytłumaczyć tego, że zawodnik kupiony w 2009r. ani razu nie zagrał w meczu Dumy Katalonii! Taka polityka nie jest korzystna ani dla klubu, ani tym bardziej dla zawodnika. La Masia
Rok
Klub
Mecze/Bramki
09/10 FC Barcelona
19/0
10/11
Stuttgart
27/0
2011
Birmingham
19/1
2012-
Wolfsburg
4/1
Rok
Klub
Mecze/Bramki
2009- FC Barcelona
0/0
09/10
Benfica
5/0
2010
Fiorentina
10/3
10/11
Santos
27/10
2011
Cruzeiro
8/1
2012-
Coritiba FC
4/0
Został sprowadzony za 14 (!) mln euro w lipcu 2009r. Do Barcelony już za kadencji Pepa Guardioli. I w tym wypadku nie zadebiutował w Barcelonie, a do 2012r. wypożyczany był do 5 (słownie pięciu!) klubów. Bez komentarza.
Balast - kilka słów o wypożyczeniach
Złoty okres w historii Barcelony to kadencja Pepa Guardioli. To w tym okresie nastąpił boom na szkółkę piłkarską Barcelony. Nagle normalnym się stało, że co sezon do kadry pierwszego zespołu muszą trafić najlepsi i najbardziej obiecujący wychowankowie klubu. Tak był m.in. z Bojanem czy Thiago. Niestety z czasem okazało się, że zaciąg młodzieży z Barcelony B nie prezentuje wymaganego poziomu pierwszej drużyny. Przykład chociażby Andreu Fontasa, który w sezonie 2010/2011 był typową zapchajdziurą. Nagle Barcelona ma problem, bo z jednej strony La Masia jest maszynką do produkcji zawodników, a z drugiej fakty są takie, że nie wszyscy nadają się do pierwszego zespołu. Co klub na to? Wypożyczenie. Niech zawodnik odejdzie na jeden sezon do słabszego zespołu, niech się ogra. Przykłady Bojana, Fontasa, Cuenci świadczą o tym że rzeczywistość szybko weryfikuje zamiary klubu. Prawda jest taka, że żaden z zawodników, którzy zostali wypożyczeni z Barcelony nie rokują na przyszłość. Takim wyjątkiem może być młody Gerard Delofeu czy (mam ogromną nadzieję) brat Thiago Alcantary, Rafinha. Pytanie czy dla tych zawodników znajdzie się miejsce w kadrze pierwszego zespołu? Czy nie lepiej dla nich będzie sprzedaż definitywna? Trzeba sobie otwarcie powiedzieć, że nie każdy wychowanek będzie nowym Puyolem, Xavim czy Messim. Na koniec chciałem jeszcze napomknąć o sytuacji Erica Abidala. Wszyscy znamy jego historię, wszyscy wiemy przez jakie „piekło” przeszedł Abi żeby znowu zagrać w koszulce Barcelony. A jak potraktował go zarząd? Też wiemy. Koniec kontraktu, koniec Abiego w Barcelonie. I jak ma to się w kontekście takiego zawodnika jak Henrique? Czy rzeczywiście Barcelona to „Więcej niż klub” czy zwykła firma sportowa nakierowana na zysk stricte ekonomiczny.
Kamil Sikora BlogFCB.com kamil.sikora@blogfcb.com
52
CATAOLGA
Nielegalne Referendum jak wisienka na niepodległościowym torcie „Katalonia to naród definiowany przez swój język, kulturę i prawo, przez swoją historię, świadomość społeczną i przez potrzebę jej mieszkańców do obrony tożsamości. Jest to naród, który na przestrzeni swojej historii, a także dzisiaj, stara się stworzyć harmonijny ustrój, którego Katalończycy tak bardzo potrzebują.“
K Olga Juszczyk BlogFCB.com olga.juszczyk@blogfcb.com @abellek
atalonia i jej walka o niepodległość, to temat znany i szeroko komentowany na całym świecie. Często słyszymy w mediach o tym, co się dzieje w jednej z najpopularniejszych części Hiszpanii. Wiadomym jest, że kwestia niepodległości, odłączenia od władzy madryckiej, jest priorytetem politycznym Katalończyków. Czują się oni zwyczajnie inni niż ich iberyjscy sąsiedzi, mają odrębną kulturę, historię. Pytając zwyczajnego mieszkańca Katalonii- czym jest spowodowany kryzys, bezrobocie?- on odpowie nam, że nieudolną polityką państwa, w którym żyją. Dlatego teraz, może nawet bardziej niż kiedykolwiek, pragną całkowitego rozwodu z Hiszpanią. Niepodległość wydaje się być jeszcze bliżej niż dotychczas. Nie jest to jednak romantyczny zryw wyzwoleńczy, gdzie pod wpływem impulsu, a nie przemyślanej strategii, grupa ludzi stara się wyrwać ze szponów krwiożerczego oprawcy. Świadomość konsekwencji, jakie może ponieść Katalonia odrywając się od Hiszpanii, jest bardzo duża. Mieszkańcy zdają sobie sprawę, że kryzys nie minie w mgnieniu oka, a ich państwo będzie krainą mlekiem i miodem płynącą. Jednak są gotowi ponieść cenę przedłużającego się kryzysu, jednak zależnego tylko i wyłącznie od nich samych. Patrząc na to z perspektywy dość obiektywnej, wydaje mi się jednak, że zderzenie marzeń z rzeczywistością, może ich trochę ogłuszyć. Oczywiście, są też i tacy, którzy czytając odpowiednie źródła prawno-polityczne, wiedzą co ich może czekać. Mieszkając w Barcelonie, miałam okazję porozmawiać z Katalończykami co sądzą na ten, jakże istotny, temat. Na temat ich przyszłości w lub poza Hiszpanią. Zazwyczaj nasze rozmowy rozpoczynały się od pytania- „Co sądzisz o pomyśle odłączenia Katalonii od Hiszpanii?”. Pytanie niby proste, bo o to się przecież rozchodzi od tylu wieków. Jakkolwiek odpowiedzi nie były takie oczywiste. Rzecz jasna, znakomita większość z moich rozmówców marzy o niepodległości od czasu, gdy zrozumieli sens zdania „Visca Catalunya!”. Mimo to, potrafią oszacować szanse na powodzenie tego procesu. Zdecydowana większość to optymiści, którzy chcą niepodległości teraz, natychmiast. Los ich nacji jest dla nich kwestią niemal pierwszorzędną. Pozostali Katalończycy, z którymi
miałam przyjemność na ten temat dyskutować (a zapewniam Was, mają oni wtedy niezmiernie wiele do powiedzenia!) chcieliby dożyć momentu, kiedy będą odrębnym państwem, jednak sytuacja gospodarcza zarówno w Hiszpanii, jak i w Europie, oraz inne czynniki niezależne od nich, mogą negatywnie wpłynąć na proces tworzenia się nowego państwa. Przyjrzyjmy się położeniu, w jakim obecnie znajduje się teraz Katalonia. Jest państwem unijnym, a więc nie dość że ma wspólną walutę, to łączą ją również z innymi państwami- ujednolicone prawo, umowy gospodarcze. Odłączając się od Hiszpanii, Katalonia automatycznie przestaje być organizmem unijnym, i żeby się nim stać ponownie, musi przejść żmudny proces akcesyjny. Spowodowałoby to niechybnie zastój tak prężnie działającego przemysłu, firmy ogólnokrajowe zwinęłyby swe oddziały z terenów Katalonii, siejąc tym samym spustoszenie w kieszeniach katalońskich inwestorów. Czy warto decydować się na tak radykalny krok? Przebywając w stolicy Katalonii miałam możliwość przyjrzeć się ich niepodległościowemu nastawieniu. Znamienitym wydarzeniem była ogromna manifestacja, która miała miejsce 11 września 2012 roku, kiedy to dla uczczenia Święta Niepodległości, blisko 1,5 miliona ludzi wyległo na ulice Barcelony, skandując wyzwoleńcze slogany, jak chociażby „Katalonia, nowym krajem Europy!”. To gigantyczne wystąpienie ludzi wzbudziło potrzebę rozpisania nowych wyborów władz jednostki autonomicznej, która ruszyłaby z większą inicjatywą niepodległościową. Wybory niestety nie zmieniły wiele. Zwyciężyła ta sama partia, która wcześniej przewodziła w Parlamencie Katalońskim- Convergència i Unió. Pod koniec zeszłego CiU zdecydowało się na odważniejsze działania. Ile można rozprawiać o niepodległości, nie podejmując przy tym żadnych wiążących decyzji? W grudniu partia rządząca wraz z pozostałymi nacjonalistycznymi ugrupowaniami ogłosili, że w listopadzie 2014 roku odbędzie się referendum. Katalończykom zostaną postawione dwa pytania: 1. Czy chcesz, żeby Katalonia miała własne państwo? 2. Czy chcesz, żeby to było niepodległe państwo?
Rozpisanie referendum przez Katalończyków nie oznacza, że rząd w Madrycie wyraził na to zgodę. W myśl hiszpańskiej konstytucji, decyzje dotyczące całego państwa, a więc jego struktury i prawa, muszą być podejmowane przez wszystkich obywateli Hiszpanii, a nie tylko mieszkańców jednej z jednostek autonomicznych. Premier kraju, Mariano Rajoy, ogłosił, że referendum jest sprzeczne z obowiązującym prawem, dlatego się nie odbędzie. Co więcej, państwo dysponuje odpowiednimi środkami, żeby nie dopuścić do ewentualnych prób przeprowadzenia głosowania. Jak mówią zwolennicy niepodległości- straszenie użyciem policji na niewiele się zda. W końcu w państwie będącym członkiem tylu organizacji broniących praw człowieka, straszenie służbami mundurowymi nic nie daje. Katalończycy bronią tego referendum z całego serca, jest bowiem ono dla nich sztandarowym przykładem do skorzystania z praw przysługującym innym państwom. To coś więcej niż plebiscyt. Brak mocy prawnej referendum jest potęgowane symboliką samego faktu rozpisania tych wyborów. W zależności od jego wyników, Katalończycy będą mieli czarno na białym pokazane ilu z nich pragnie, by Katalonia w końcu stała się niezależnym państwem. Przyglądając się Katalończykom i ich sposobom wyrażania przynależności do Katalonii, można dojść do wniosku, że jest to nacja pałająca niesamowitą miłością i wręcz mitycznym oddaniem w walce o lepsze czasy. Nie raz pewnie czytaliście, że na Katalończyków Hiszpanie mówią „Los Polacos”. A wiecie dlaczego? Bardzo podoba im się to porównanie, ponieważ heroizm, oddanie Polaków i ich walka o niepodległą Polskę jest dla mieszkańców Katalonii wręcz podręcznikowym przykładem, że nawet największego wroga można pokonać, jeśli w grę wchodzi wolność ukochanej ojczyzny. Niestety na lekcji historii nie uważali do końca, ponieważ kaliber „oprawców” tych dwóch krajów jest nieporównywalny. Ale, kto maniakowi zabroni?
54
OKIEM RYWALA
trzecim golu postanowił zareagować – został ograny jak dziecko. Równie źle wspominać będziemy rozgrywki Copa del Rey, a szczególnie finał z Atletico. Po wygranym dwumeczu z Barceloną, gdzie szczególnie udane było spotkanie na Camp Nou, wszyscy madridistas byli już niemal pewni kolejnego trofeum w gablotach na Santiago Bernabeu. Finał na własnym stadionie rozpoczął się bardzo dobrze – Królewscy wyszli na prowadzenie po bramce Cristiano Ronaldo. Później przepiękną indywidualną akcją popisał się Diego Costa, który znajdował się wtedy w niesamowitej formie. Hiszpan wbiegł pomiędzy dwóch defensorów Realu i świetnym strzałem pokonał Diego Lopeza. Po stracie bramki Królewscy pod przewodnictwem Mesuta Ozila, Gonzalo Higuaina i Cristiano Ronaldo mieli jeszcze co najmniej 5 (!) stuprocentowych okazji na zdobycie bramki, jednak do siatki w dogrywce trafił Miranda, a Atletico zabrało Puchar Króla do biało-czerwonej części Madrytu.
OKIEM RYWALA:
Rok niepowodzeń, rok nieszczęśliwych porażek
KRÓLEWSKI NOWY ROK ZDROWY ROZSĄDEK
Odejście 2013 roku wszyscy ludzie związani z Realem Madryt z całą pewnością przyjęli z ulgą. Podsumowując krótko – był to rok niepowodzeń. Burzliwy finał Pucharu Króla z Atletico, przegranie ligi z Barceloną i pechowe odpadnięcie z Ligi Mistrzów.
Po świątecznym obżarstwie i sylwestrowym szaleństwie wszyscy powoli dochodzimy do siebie, wracamy do normalnego trybu życia. Wraz z wejściem w nowy rok przekrzykujemy się w obietnicach, planach i postanowieniach usprawnienia swojego życia. Warto również podsumować poprzednią batalię i zastanowić się, czego możemy spodziewać się w bieżącej.
Najbardziej boli oczywiście porażka z Borussią i fakt, że do awansu brakowało naprawdę niewiele. Po pierwszym, tragicznym meczu Królewscy wyciągnęli wnioski i w rewanżu byli bliscy odrobienia sporych strat. Nie można jednak narzekać na to, że w końcówce meczu w Madrycie zabrakło czasu. Trzeba rozmyślać nad tym, jakim cudem fatalny Pepe, w pierwszym spotkaniu przez 90 minut był odpowiedzialny za krycie Roberta Lewandowskiego. Portugalczyk przy dwóch pierwszych bramkach nowego nabytku Bayernu Monachium obserwował wszystko z pierwszego rzędu niemalże wcinając popcorn, a gdy przy
Barça Flash Styczeń 2014
Co jeszcze zapamiętamy z minionego roku? Na pewno odejście Jose Mourinho i wielki transfer Garetha Bale'a. Pojawienie się na Santiago Bernabeu Carlo Ancelottiego i wspomnianego Bale'a postawiło wszystkim kibicom wiele znaków zapytania, na które odpowiedzi mieliśmy poznać w najbliższych miesiącach. Wiemy tyle, co nic Kartki ze ściennego kalendarza wyrwane, na jego miejscu powieszony kolejny z czwórką na końcu, a odpowiedzi wciąż nie ma. Wchodzimy w nowy rok z jedną wielką niewiadomą. Wciąż nie do końca wyklarował się styl gry drużyny pod wodzą Ancelottiego i Zidane'a, nadal nie wiadomo jak w nowym otoczeniu prezentować będzie się Gareth Bale. W kwestii trenera nie ma się nad czym rozwodzić – drużyna potrzebuje jeszcze czasu by w pełni przystosować się do nowej filozofii gry i nie możemy od razu wymagać od nikogo fajerwerków. Nad kwestią Walijczyka można przystanąć trochę dłużej. Martwią przede wszystkim kolejne urazy i chociaż nie są to poważne kontuzje, to najważniejsze jest to, by były piłkarz Tottenhamu w końcu rozegrał kilkanaście spotkań z rzędu. Bale
wraca po kontuzji do kadry meczowej, ale wciąż trudno liczyć na jego regularne występy – Angel Di Maria bezsprzecznie wygrywa z nim rywalizację o miejsce w podstawowym składzie. Uciekając w obłoki możemy powiedzieć, że w kolejce do grania przed Balem jest również Jese. Chociaż młody skrzydłowy prezentuje się ostatnio wybornie, a także strzela ważne bramki, trudno poważnie traktować jego rywalizację z Walijczykiem. Jedno natomiast jest pewne – to nie będzie łatwy rok dla Alvaro Moraty. Ulubieniec Jose Mourinho nie może już liczyć na tyle minut u Carlo Ancelottiego, głównie za sprawą wcześniej wspomnianego Kanaryjczyka. W grę wchodziło nawet wypożyczenie króla strzelców młodzieżowych mistrzostw Europy, jednak Włoski menedżer Królewskich zablokował taką możliwość z powodu krótkiej ławki rezerwowych.
Wchodzimy w nowy rok z głową pełną marzeń i wielkich nadziei, liczymy na to, że Real pod wodzą włosko-francuskiego duetu trenerskiego sięgnie po to, czego pragnie każdy kibic Los Blancos – po La Decimę. Real może nie wygrać ligi, może również nie dotrzeć do finału Copa del Rey. W przypadku zwyciężenia w rozgrywkach najbardziej prestiżowej ligi świata Królewskim wybaczone będzie wszystko. Oby Zinedine Zidane znów mógł podnieść puchar Ligi Mistrzów – to jest moje noworoczne życzenie.
Wszystko w kąt, La Decima! Strata do Barcelony i Atletico w Primera Division nie jest tak wielka, rywal w 1/8 finału Ligi Mistrzów nie powinien sprawić większych problemów, a w Pucharze Króla Real może zmierzyć się z Barceloną dopiero w wielkim finale.
Okiem rywala: Odpowiednie proporcje, zdrowy rozsądek
Darek Kosiński @Darek_Kosinski
O klubie wiemy wszystko!
l, o y gk n ad i ta z¹! ³ no ale dad ze
dobra, starczy ci
pr s ê i
c
ina ... m y a br j gr o d z³e do hat-trick! I co teraz?
Barça Flash Styczeń 2014
ROZRYWKA
57
BYSTRE OKO Popisz się spostrzegawczością i weź udział w naszej zabawie! Co miesiąc w magazynie Barca Flash publikowane będą dwa (prawie) identyczne zdjęcia. Waszym zadaniem jest znalezienie
pięciu różnic
między oboma zdjęciami. Graficy Barca Flash bardzo się postarali, aby zabawa była trudna i wymagała maksymalnego skupienia. Wszystko dlatego, ponieważ ta gra jest warta świeczki! Jedna osoba, której dopisze największe szczęście, wygrywa dowolną koszulkę ze sklepu BlogFCB.com (adres: http://www.blogfcb.com/sklep). Jakie są zatem zasady zabawy? Wyślij do nas na redakcja@blogfcb.com poprawnie wyartykułowane różnice między oboma obrazkami. Jedynie precyzyjne i dokładne określenia różnic będą brane pod uwagę:, np. “Górne zdjęcie: Na lewym uchu u Xaviego nie ma włosów”. Drogą losowania wybierana będzie jedna osoba, która poprawnie poda wszystkie pięć różnic. Wyniki ogłaszane są w kolejnym numerze Flash BlogFCB. Życzymy powodzenia! Zwycięzcą w naszym grudniowym Bystrym Oku okazał się Czytelnik o nazwie mejla: kubaszajnowski@*****.com. Gratulujemy i prosimy o napisanie do nas na redakcja@blogfcb.com
58
STARCIE GWIAZD
Tello
Adam Wielgosiński Blogfcb.com adam.wielgosinski@blogfcb.com @AWielgosinski
W
tym numerze porównamy sylwetki dwóch młodych piłkarzy z „cantery”. Mowa tu o dwóch utalentowanych skrzydłowych, Cristianie Tello i Gerardzie Deulofeu. Ten pierwszy obecnie gra w Barcelonie. Być może słowo „gra” to zbyt duże słowo, niemniej jednak w lidze jakieś tam ochłapy zbiera i od czasu do czasu w podstawie wyjdzie. Inna sprawa jest z Pucharem Króla, gdzie Tello występuje regularnie, lecz - nie oszukujmy się - bardzo przeciętne jeśli nie słabe wyniki sprawiają, że w meczach ligowych za wielu minut nie dostaje. Niewątpliwie atutem „Tezio”, jak mawia na niego pan Bartłomiej Rabij, jest niesamowita szybkość. Jego bieg z piłką to zupełnie przeciwieństwo dryblingu Leo Messiego, który wykonuje rajdy z piłką przyklejoną do nogi. Młody zawodnik zazwyczaj wypuszcza piłkę na dosyć sporą odległość i swoim przyspieszeniem wyprzedza rywali. Tak naprawdę jest to jego jedyny
Flash BlogFCB Barça Flash Styczeń Lipiec2014 2013
Deulofeu
8
Szybkość
8
5
Drybling
8
7
dośrodkowanie
7
zwód, ale skoro na przeciętniaków z La Liga działa, to po co to zmieniać? Tak czy inaczej na szybkość Tello otrzymuje ósemkę. Dalej, skoro jesteśmy przy szybkości, która jest częścią dryblingu, przejdźmy do sytuacji 1 na 1. Oczywiście chodzi tutaj o starcia z rywalami, bo te z bramkarzami należą do rzadkości. W tym momencie wrócę do zwodów Cristiana, a raczej ich braku. W swoim wachlarzu młody Hiszpan nie ma tak banalnych rzeczy jak „ruleta” czy „przekładanka” i takim właśnie sposobem dostaje piątkę. Teraz do chodzimy do trzeciego i jednocześnie ostatniego kryterium oceniania, czyli do centr. Sposób gry Barcelony sprawia, że dośrodkowania, jeśli już są, to po ziemi, gra w powietrzu w ogóle nie ma miejsca. I w tych podaniach Tello całkiem nieźle sobie radzi, bo nawet najgłupsza dorzutka zazwyczaj znajduje adresata. Tutaj z czystym sumieniem mogę wystawić Tello siódemkę. Gerard Deulofeu obecnie przebywa na wypożyczeniu w Evertonie. Jego gra charakteryzuje się tym, że po prostu nie lubi podawać kolegom, ale jeśli już to zrobi, to wykona dobrą robotę. Prawdę mówiąc, to przydałby się taki grajek Barcelonie. Ktoś, kto nie ma
oczu wlepionych w Leo Messiego i na siłę nie próbuje szukać go podaniem. To, co łączy Deulofeu i Tello, jest bardzo dobra szybkość. W tym aspekcie gry, tak samo jak starszy kolega, dostaje ósemkę. Aby nie tracić czasu przechodzimy do starć jeden na jeden. Przyznam szczerze, uwielbiam takie pojedynki Deulofeu, bo w nich wyprowadza rywali w pole. Jego zwody, szybkość, wszystko to, co potrzebne jest do grania przeciwnika, jest naprawdę na wysokim poziomie i tak samo jak przy szybkości Gerard otrzymuje ocenę bardzo dobrą, czyli ósemkę w naszej skali. Na koniec przechodzimy do centr, czyli czegoś, co Deulofeu robi bardzo, ale to bardzo rzadko. Mówi się, że głupi ma szczęście. Ja mówię, że jeszcze głupszych to szczęście omija. Nie wiem, czy to umiejętności czy fart, ale jeśli już ten blond włosy skrzydłowy postanowi posłać piłkę w strefę środkową, to mu to wychodzi dobrze. Tym bardziej teraz, gdy gra w Anglii, może szlifować ten aspekt gry, bo chyba dobrze wiemy, jak tam gra wygląda. Rajd, wrzutka, gol albo kontra. Następna akcja identyczna i później w drugą stronę. Wracając do dośrodkowań Deulofeu dostaje dobry, czyli siedem.
1. D 2.B 3. A 4. D 5. C
ROZRYWKA
QUIZ
Paweł Szczudło BlogFCB.com pawel.szczudlo@blogfcb.om
1. Ile złotych piłek zdobyli łącznie zawodnicy, którzy grali w barwach Barcelony?
2. Ile milionów fanów ma oficjalna strona Barcelony na facebook’u?
A: 5
B: 7
A: 24
B: 52
C: 9
D: 10
C: 94
D: 146
3. Które urodziny w dniu 18.01.2014 świętował Pep Guardiola?
4. Ile trofeów w swojej karierze wygrał Xavi ?
A: 43
B: 41
A: 23
B: 31
C: 47
D: 49
C: 28
D: 25
5. Które urodziny 25 stycznia 2014 roku będzie obchodził Xavi?
A: 32
B: 35
C: 34
D: 36
59