Barça Flash Wrzesień 2014

Page 1

CATALOLGA: JAKIE SZANSE MA KATALONIA NA UZYSKANIE NIEPODLEGŁOŚCI?

BYSTRE OKO: WYGRAJ KOSZULKĘ!

Numer 08, wrzesień

Miesięcznik o FC Barcelonie

CZY BĘDZIE ŻYCIE PO ZAKAZIE TRANSFEROWYM?

IGŁA W STOGU NIEPOKORNYCH O POSZUKIWANIACH “9” PRZEZ BARCELONĘ

LIGA MISTRZÓW Z KIM ZMIERZY SIĘ BARCELONA? LA MASIA NA RATUNEK ALFABET LUISA ENRIQUE

J E I C MA CZYK

W A et &ci n R l o r K HT ala Dzie

TAKICH TRZECH CZYLI O CARLO, DIEGO I LUISIE

LETNIE OKNO TRANSFEROWE PODSUMOWANIE

DEBATA DYSKUSJA PRZEMYSŁAWA KASIURY (CULE) Z PIOTREM SZEWCZUNEM (MADRIDISTA) PONAD WSZELKIMI PODZIAŁAMI


BarcaFlash 04. Miesięcznik o FC Barcelonie

Zespół redakcyjny: Przemysław Kasiura redaktor naczelny Olga Juszczyk Kamil Sikora Piotr Sturgulewski Marysia Wyrzykowska Radosław Krajewski Tomasz Tybuś Hubert Bochyński Szymon Ludowski Kuba Łokietek Patryk Przychodzki GOŚCINNIE: Maciej “DissBlaster” Krawczyk

ARTYKUL

Alexis Sanchez - Po obu stronach Good Luck, e Wonder Boy! barykady

Choć budził w kibicach Barcelony skrajne emocje, na pewno będzie brakowało Chilijczyka w stolicy Kataloni. Pisze o nim Radosław Krajewski.

ARTYKUL

Raban o ban

Kuba Łokietek o wizji bez transferów

Przemysław Kasiura (BlogFCB.com) oraz Piotr Szewczun (ex-RealMadrid.pl) o zbliżającym się sezonie La Liga.

14. 22. 28.

ARTYKUL

Alfabet Luisa Enrique

w wykonaniu Tomasza Tybusia

FELIETON

Pitu-pitu a nie rewolucja

Wydawca: Przemysław Kasiura tel 785 320 540 email: przemyslaw.kasiura@blogfcb.com

ARTYKUL

Czas na Ligę Mistrzów

Dział reklamy: Olga Juszczyk tel 662 162 267 email: olga.juszczyk@blogfcb.com

18.

DYSKUSJA

34. 50.

Kto okaże się najgroźniejszym rywalem Barcelony w fazie grupowej Ligi Mistrzów? Francuskie PSG, holenderski AJAX czy cypryjski APOEL?

38.

FELIETON

Igła w stogu niepokornych

42. 60.

ARTYKUL

La Masia na ratunek!

Social Media: Twitter Barca Flash: @BarcaFlash Facebook BlogFCB.com: fb.pl/blogfcb Twitter BlogFCB.com: @blogfcbcom

Sezon uważam za otwarty

Marysia Wyrzykowska poddaje pod ocenę skład Barcelony na sezon 2014/2015.

54.

ARTYKUL

Szymon Ludowski o poszukiwaniu “9” przez Barcelonę na przestrzeni ostatnich lat.

Wszystkie treści opublikowane na łamach miesięcznika internetowego Barca Flash są autorstwa redaktorów BlogFCB.com. Wszelkie prawa do nich są zastrzeżone.

FELIETON

Banda trzech

Jak poradzi sobie trójka trenerów: Luis Enrique, Diego Simeone i Carlo Ancelotti w najbliższym sezonie?

CATALOLGA

Referendum? I co dalej?

Zespół grafików: Przemysław Kasiura Maciej Baranowski Sebastian Gryziecki

64.

FOTOSTORY

Katalońska rakieta

Leo Messi chciał wziąc sprawy w swoje ręce. Dlaczego zatem się wściekł, mimo iż operacja zakończyła się sukcesem?

BYSTRE OKO Na okładce: Alexis Sanchez Good Luck, The Wonder Boy! Źródło zdjęcia: independent.com

Znajdź różnice i wygraj koszulkę!

65.

66.

STARCIE GWIAZD

David Luiz vs Mats Hummels QUIZ

Quiz - sprawdź swoją wiedzę!

67.


POSTSEZONOWA LISTA ŻYCZEŃ

Sezon ogórkowy już za znami, choć na rynku transferowym ogórkami nie handlowano. Jak co roku Anglia z Hiszpanią powymieniały się swoimi zawodnikami, a przede wszystkim najlepszymi strzelcami w swoich najwyżej klasyfikowanych ligach. Fajnie będzie zobaczyć Luisa Suareza grającego z Eibarem, Toniego Kroosa rzucającego prostopadłe piłki do Jamesa Rodrigueza, i Mario Madżukicia walczącego o górną piłkę z baskijskimi defensorami. Wiadomo, że będzie nam też żal tych, którzy w ubiegłym roku czarowali na hiszpańskich arenach. Nie sądzę jednak, żeby ta nostalgia trwała aż tak długo, gdyż - zaryzykuję stwierdzić - La Liga zyskała jakościowo na zawodnikach po letnim okienku transferowym. Nie jest to tylko zasługa Świętej Trójcy ligi hiszpańskiej, ale również Sevilli, Valencii, Villarreal oraz kilku innych drużyn. Co mnie, jako kibica Primera Division, bardzo cieszy. Czy możemy spodziewać się jakieś niespodzianki w przyszłym sezonie, bazując na letnich roszadach w hiszpańskich zespołach? Raczej nie. Atletico wciąż jest tak samo mocne, jak jeszcze w pierwszej połowie tego roku. Real Madryt, choć pozbył się wartościowego Angela Di Marii oraz Xabiego Alonso, ściągnął równie dobrych zmienników. Barcelona w obronie może wyglądać odrobinę lepiej niż za czasów Taty Martino, ale za to w ataku powinien być ogień. Czy jest ktoś w stanie dołączyć do tej czołowej trójki?

Polak, Stephane Mbia, Iago Aspas, Ever Banega, Aleix Vidal, Gerard Deulofeu oraz fenomenalny Denis Suarez. To nie są nazwiska wzięte z kosmosu, a dobrze znane każdemu kibicowi ligi hiszpańskiej oraz angielskiej. Wracając do stolicy Katalonii, zastanawia mnie jak będzie prezentowała się forma Leo Messiego. Jest to dość istotne, ponieważ poprzedni sezon, mimo wielu strzelonych bramek, nie należał do najlepszych w wykonaniu Argentyńczyka. Mówiło się o tym, że La Pulga oszczędzała się przed Mundialem, szczególnie, że pod koniec 2013 roku Messi musiał rehabilitować się przez prawie miesiące. Teraz jedyne co należy robić z rozwagą to równomiernie rozkładać siły w trakcie sezonu. Leo Messi nie będzie miał już żadnego alibi, dzięki czemu będziemy mieli większą odwagę powiedzieć o ewentualnym schyłku gwiazdy lub uznaniu, że poprzedni sezon rzeczywiście był traktowany ulgowo. Ów obraz może zamazać świetna forma Luisa Suareza, który został ściągnięty do Barcelony po to, aby dorobkiem strzeleckim dorównać rekordowemu snajperowi z Rosario. Życzyłbym sobie, aby Luis Suarez "ukradł" nieco goli Messiemu, ściągając presję na z barków młodego wciąż Argentyńczyka na siebie. Pamiętam jak dziś, gdy Leo podejmował ryzyko na boisku, grał luźno, wywierał pressing i zaskakiwał rywali dryblingiem. To było wtedy, kiedy od Argentyńczyka zbyt wiele nie wymagano - miał po prostu grać swoje. Obok wspomnianego wyżej życzenia, dołączyłbym kolejne - aby stary-młody Messi wrócił w tym sezonie, chociaż na moment. Na ten najbardziej kluczowy moment. Tym optymistycznym akcentem zapraszam do lektury Barça Flash. Wróciliśmy do Internetu i mam nadzieję, że niedługo pojawimy się również w prasie. Stay tuned!

? . . . e ż , z s e i w Czy omas Vermaelen jest ósmym zawodnikiem w historii, który zamienił Arsenal na Barcelonę. Przed Belgiem z Londynu do Katalonii przenosili się Cesc Fabregas, Alexandre Song, Alaksandr Hleb, ierry Henry, Giovanni van Bronckhorst, Emmanuel Petit i Marc Overmars. Dzięki "Blaugranie" klub ze stolicy Anglii wzbogacił się o 135 milionów funtów.

Znany dla wszystkich kibiców Barcelony stadion Camp Nou ma swojego odpowiednika w Ameryce Północnej. Estadio Nou Camp powstało w 1967 roku w Meksyku i już dwukrotnie gościło piłkarskie Mistrzostwa Świata. Na co dzień gra na nim niedawny rywal Barcelony… Leon FC.

Jedną z pasji Gerarda Pique jest gra w pokera. W 2011 roku zawodnik Dumy Katalonii zajął wysokie trzecie miejsce w turnieju Side Event of the European Poker Tour w Barcelonie. 27-letni obrońca startował również w nieoficjalnych mistrzostwach świata rozgrywanych w Las Vegas.

Jedynym Polakiem, który dostąpił zaszczytu gry w piłkarskiej sekcji FC Barcelony był Walter Rozitsky. Zawodnik w drużynie z Katalonii zadebiutował w październiku 1911 roku. Nie można określić, czy na pewno pochodził z nad Wisły, jednak wiele na to wskazuje. W klubowych archiwach obok jego nazwiska widnieje słowo „Polaco”.

Wątpię, choć po cichu liczę na Sevillę z najdroższym nabytkiem Andaluzyjczyków w środku pola Grzegorzem Krychowiakiem. Nie ma już Rakiticia, Alberto Moreno czy Fazio, ale jest wspomniany

Z S A M STRE BY KO? O

Weź udział w konkursie, znajdź pięć różnic pomiędzy FC Barcelona zanotowała najdłuższą serię zwycięstw w historii zdjęciami i wygraj La Liga. Rekord ten padł w sezonie 2010/2011. Drużyna prowadzona wtedy przez Pepa Guardiolę zwyciężała 16 razy z mistrzowską rzędu. koszulkę!


Jedni widzieli w nim nieoszlifowany diament, inni zaś szydzili z jego bezskuteczności pod bramką rywala. Wśród kibiców Barcelony już dawno nikt nie zbierał tak mieszanych opinii. Niektóre żarty o jego strzeleckich popisach przeszły już do legendy, lecz sam zawodnik do panteonu gwiazd Barcelony nigdy wstępu nie miał. Większość kibiców cieszyła się, że klub w końcu pozbył się problemu. Ale czy na pewno nie zatęsknią za tym skromnym chłopakiem z Tocopilli?

Radosław Krajewski



GOOD LUCK, THE WONDER BOY! Alexis Sanchez nie miał łatwego życia w stolicy Katalonii. Nigdy nie był ulubieńcem kibiców, a jego niemoc strzelecka pogłębiała się przez wiele miesięcy. Dopiero w ostatnim sezonie jego forma eksplodowała, ale jak na złość na resztę zawodników przeniósł się wirus słabej dyspozycji. Ale nawet to, z braku choćby jednego trofeum, nie pozwoliło Alexisowi na jakąkolwiek przychylność kibiców. Nie miał fanów wśród sympatyków Barcelony. Dlatego też bez żalu zarówno klub jak i kibice pożegnali się z 25-letnim zawodnikiem. Alexis w Arsenalu został przyjęty niczym zbawca, dokładnie jak rok temu inny gracz, który przeniósł się z hiszpańskiej ligi – Mesut Özil.


Sanchez urodził się 19 grudnia 1988 roku w Tocopolii. Już na starcie nie miał lekko. Miasteczko w którym się urodził liczy obecnie 24 tysiące mieszkańców (dane na 2012 rok). Nie ma tu praktycznie żadnych warunków do uprawiania sportu. Jest to typowo portowa miejscowość, senna, zapomniana, gdzieś na końcu świata. Dla młodego Alexisa nie było to jednak żadną przeszkodą. Wraz z kolegami często grywał w piłkę na prowizorycznie stworzonym boisku. Chilijczyk zaskakiwał swoją grą, pomimo tego, że grał bez butów. Rodzina Sanchezów nie miała pieniędzy, a musieli wyżywić czwórkę ich dzieci. Rodzice Alexisa nie mogli sobie pozwolić na tak olbrzymi wydatek, jakimi są buty do gry, nie mówiąc już o profesjonalnych korkach. Alexis, niczym Brazylijczyk Pele, grał boso aż do 15 roku życia. W 2003 roku burmistrz Tocopilli zorganizował turniej piłkarski, w którym Chilijczyk wziął udział. Sanchez przykuł uwagę miejscowej publiczności, po tym jak wielokrotnie pokonywał bramkarzy, pakując im piłkę do siatki. Alexis został królem strzelców turnieju. W nagrodę od burmistrza otrzymał swoje pierwsze piłkarskie buty. Wkrótce los ubogiego chłopca miał się całkowicie odmienić. Pierwszym klubem, który zgłosił się po zdolnego Chilijczyka była młodzieżowa drużyna Cobreloa Calama. Grał w niej do 1 stycznia 2005 roku, gdzie ówczesny trener pierwszego zespołu, chciał mieć Alexisa w składzie. Sanchez miał zaledwie 17 lat i już mógł posmakować prawdziwego, seniorskiego futbolu. Dla drużyny Cobreloa rozegrał 47 meczów, strzelając 9 bramek. Na talencie Alexisa poznał się urugwajski selekcjoner reprezentacji Chile - Nelson Acosta. Sanchez po raz pierwszy założył reprezentacyjną koszulkę 27 kwietnia 2006 roku w meczu towarzyskim przeciw reprezentacji Nowej Zelandii. Alexis mógł cieszyć się grą dla swojego kraju już po 58 minutach meczu, kiedy to zmienił napastnika Juana Lorca. Dla 18-latka była to ogromna przygoda. Gra Chilijczyka na tyle spodobała się selekcjonerowi, że wielokrotnie później powoływał go do składu.

RADOSŁAW KRAJEWSKI

Przez wiele miesięcy wysłannicy włoskiego Udinese obserwowali grę Alexisa. Już wtedy wiedzieli, że mają do czynienia z wielkim talentem, który trzeba jak najszybciej zakontraktować. Już w maju 2006 roku Alexis Sanchez został zawodnikiem Udinese Calcio. Jednak nie dane było mu się cieszyć się grą we włoskiej ekstraklasie. Chilijczyk był jeszcze zbyt mało okrzesanym graczem i wiedział, że ciężko będzie mu wywalczyć miejsce w podstawowej „11”. Zgodził się na

wypożyczenie, z czego władze Udinese od razu skorzystały i tak Alexis pozostał w Chile. Trafił do Colo Colo Santiago na roczne wypożyczenie. W barwach tego klubu rozegrał 32 mecze, strzelając 5 bramek. Po roku Alexis po raz kolejny nie trafił do Włoch, ale już nie miał zagrzać miejsca w swoich rodzimych stronach. Trafił na rok do argentyńskiego River Plate. Sanchez rozwijał się pod okiem Diego Simeone, ówczesnego trenera River Plate. Alexis nie miał jednak łatwo, bo o miejsce w składzie musiał rywalizować chociażby z Kolumbijczykiem Falcao. W połowie 2007 roku z reprezentacją Chile pożegnał się selekcjoner Nelson Acosta, a posadę po nim przejął Marcelo Bielsa. Bielsa ani myślał o niekorzystaniu z usług Alexisa i już 11 września 2007 roku powołał go na towarzyski mecz z Austrią. Alexis znalazł się w wyjściowej „11”, a trener pozwolił mu grać przez 89 minut. Dzięki częstym powołaniom do seniorskiej reprezentacji, Chilijczyk tylko przez rok grał dla reprezentacji Chile U-20, rozgrywając 12 meczów i strzelając 2 gole. W sezonie 2008/2009 w końcu trafił do Włoch, gdzie miał z dumą reprezentować barwy Udinese Calcio. Był to przełomowy sezon dla niespełna 20-letniego zawodnika, który dopiero miał rozgościć się na dobre w wielkim futbolu. Już w pierwszej rundzie Pucharu UEFA, Udinese musiało pokonać Borussię Dortmund, a w trzeciej rundzie Alexis stanął naprzeciwko Roberta Lewandowskiego. Udinese nie uległo Lechowi Poznań i wygrali w dwumeczu 4:3. Włoski klub z Chilijczykiem w składzie dotarł aż do ćwierćfinału Pucharu UEFA, ulegając Werderowi Brema. Alexis Sanchez miał okazję grać przeciw każdemu włoskiemu zespołowi z czołówki. Łącznie we wszystkich rozgrywkach występował w barwach Udinese 43 razy, strzelając 3 bramki i tyle też samo asystując. Był to sezon, w którym na dobre stał się podstawowym napastnikiem swojej reprezentacji narodowej. Alexis Sanchez grywał efektownie, czarował swoją grą zarówno kibiców jak i obrońców przeciwnych drużyn, ale sporo do życzenia pozostawała jego skuteczność. Często grał egoistycznie próbując dryblingów, niż podawać do lepiej ustawionych kolegów. Trenerzy wystawiali Sancheza przeważnie na prawym skrzydle, lecz ten nie był zbyt posłuszny i często zmieniał swoje pozycje, biegając po boisku jak dusza zapragnie. Denerwowało to kolegów z drużyny, jak i samego trenera, którzy zwracali uwagę Chilijczykowi na to, że zbyt często gra pod siebie, zamiast dla drużyny. Alexis jednak miał gdzieś taktykę i zespołowe granie. Znał swoje umiejętności, lecz je przeceniał, przez co w pierwszych dwóch latach swego pobytu we Włoszech nie 7


w składzie dotarł aż do ćwierćfinału Pucharu UEFA, ulegając Werderowi Brema. Alexis Sanchez miał okazję grać przeciw każdemu włoskiemu zespołowi z czołówki. Łącznie we wszystkich rozgrywkach występował w barwach Udinese 43 razy, strzelając 3 bramki i tyle też samo asystując. Był to sezon, w którym na dobre stał się podstawowym napastnikiem swojej reprezentacji narodowej.

Alexis w Cobreloa Calama

Alexis w Colo Colo

Alexis Sanchez grywał efektownie, czarował swoją grą zarówno kibiców jak i obrońców przeciwnych drużyn, ale sporo do życzenia pozostawała jego skuteczność. Często grał egoistycznie próbując dryblingów, niż podawać do lepiej ustawionych kolegów. Trenerzy wystawiali Sancheza przeważnie na prawym skrzydle, lecz ten nie był zbyt posłuszny i często zmieniał swoje pozycje, biegając po boisku jak dusza zapragnie. Denerwowało to kolegów z drużyny, jak i samego trenera, którzy zwracali uwagę Chilijczykowi na to, że zbyt często gra pod siebie, zamiast dla drużyny. Alexis jednak miał gdzieś taktykę i zespołowe granie. Znał swoje umiejętności, lecz je przeceniał, przez co w pierwszych dwóch latach swego pobytu we Włoszech nie był zbyt przydatnym zawodnikiem dla drużyny. Lecz trenerzy cały czas stawiali na nieokrzesanego Chilijczyka, dzięki czemu w sezonie 2009/2010 rozegrał 36 spotkań, strzelając i asystując 6 razy. Sytuacja zmieniła się w 2010 roku wraz z objęciem posady trenera przez Francesco Guidolina. To on jest ojcem sukcesu Alexisa Sancheza. Guidolina poskromił południowoamerykański temperament Chilijczyka, co zaowocowało najlepszym sezonem Alexisa we Włoszech. W 33 meczach strzelił 12 bramek i asystował 11 razy. Receptą na sukces okazało się zmiana ustawienia Alexisa z prawego skrzydła na pozycję tuż za plecami napastników. Ta zmiana spodobała się samemu napastnikowi, który chętniej wolał być kimś w rodzaju wolnego elektronu. Alexis pod wodzą Francesco Guidolina dojrzał nie tylko jako piłkarz, ale

również jako człowiek. Wystąpił w Copa America 2011, gdzie wraz z reprezentacją Chile dotarł do ćwierćfinału, ulegając 1:2 Wenezueli. Już w styczniu 2010 roku Alexisem zaczęły interesować się największe kluby z Manchesterem United i Chelsea Londyn na czele. Alex Ferguson oferował Udinese 20 mln euro za Chilijczyka, Chelsea przebiło ofertę i na stół wyłożyli 22 mln euro. Do gry włączył się jeszcze Inter Mediolan, oferując 18 mln euro i jednego z piłkarzy. Właściciel Udinese Calcio Giampaolo Pozzo – nawet nie chciał słuchać żadnych ofert za Sancheza. Momentalnie odrzucił wszystkie propozycje wiedząc, że wartość Alexisa będzie ciągle rosła. Ostatecznie Pozzo skłonny był słuchać jedynie tych ofert, które zaczynały się od kwoty 30 mln euro. W jednym z wywiadów, właściciel klubu przyrównał talent Chilijczyka do przyszłego kolegi Alexisa – Leo Messiego. W sezonie 2010/2011 Udinese zakończyło rozgrywki we włoskiej ekstraklasie na wysokim, czwartym miejscu. Kluczową rolę dla drużyny odegrał Alexis Sanchez, tym bardziej po jego rewelacyjnym występie

“...Wraz z kolegami często grywał w piłkę na prowizorycznie stworzonym boisku. Chilijczyk zaskakiwał swoją grą, pomimo tego, że grał bez butów. Rodzina Sanchezów nie miała pieniędzy, a musieli wyżywić czwórkę ich dzieci. Rodzice Alexisa nie mogli sobie pozwolić na tak olbrzymi wydatek, jakimi są buty do gry, nie mówiąc już o profesjonalnych korkach...”

Alexis w River Plate

Alexis w Udinese Calcio

Alexis w FC Barcelona

Alexis w Arsenal Londyn

}

Łącznie: 289 meczów 79 bramek


Forma

Forma Alexisa Sancheza w trakcie wiosennej rundy sezonu 2013/2014 geniusz

Hat-trick przeciwko Elche Sześć goli w siedmiu meczach

Bramka i dobry występ przeciwko Atletico

Świetny występ przeciwko Celta Vigo

średniak

miernota

I

II

przeciw US Palermo, gdzie w zaledwie 58 minut strzelił aż cztery bramki, a mecz zakończył się wynikiem 7:0 dla Udinese. Końcówka sezonu jednak nie była dla Sancheza zbyt łaskawa. Trapiły go kontuzje, co nie pozwoliło mu wyśrubować lepszego rekordu. Udinese wiedziało, że nie jest w stanie dłużej trzymać takiego zawodnika i najlepszym wyjściem będzie dać mu odejść do jednego z wielkich klubów, aspirujących do wygrania Pucharu Ligii Mistrzów. Pierwsza oferta spłynęła z Manchesteru, lecz nie United, a City. Szejkowie dawali 33 mln euro, ale był to dopiero początek transferowego boju o Chilijczyka. Dwa dni później to czerwona strona Manchesteru zgłosiła się do Udinese, wykładając na stół 35 mln euro. Ówczesny trener Barcelony – Pep Guardiola – szukał wzmocnień w ataku, po tym gdy Zlatan Ibrahimović szybko opuścił stolicę Katalonii. Guardiola stał się fanem talentu Alexisa Sancheza i nakazał Andoniemu Zubizarrecie sprowadzenie Chilijczyka za wszelką cenę. Tak też się stało i to FC Barcelona wygrała wyścig po Alexisa. Kataloński klub wydał na ten transfer 37,5 mln euro, z czego 26 mln euro powędrowało od razu do włoskiego klubu, a reszta z tej kwoty – 11,5 mln euro – zależna była od zmiennych. Alexis nie był witany w Barcelonie, jako ktoś kto ma zbawić zespół i pomóc drużynie w obronie pucharu Ligi Mistrzów i tym samym dokonać historycznej rzeczy. Składało się na to dwa czynniki. Po pierwsze Alexis przychodził w miejsce Ibrahimovića i wielu

III

IV

obawiało się, że skończy swoją przygodę z katalońskim klubem równie szybko jak Szwed. Po drugie w tym samym okienku, na łono swojego macierzystego klubu powrócił z Anglii Cesc Fabregas, w którym wielu widziało następcę starzejącego się Xaviego. I to właśnie ten transfer stał się hitem. Chilijczyk swoją przygodę z La Liga rozpoczął od mocnego uderzenia. W debiucie z Żółtą Łodzią Podwodną tuż po gwizdku rozpoczynającą drugą połowę, po podaniu iago Alcantary zdobył bramkę na 3:0. Mecz ostatecznie zakończył się „manitą” dla Katalończyków, a Sanchez rozegrał pełne 90 minut gry. W drugim spotkaniu, będąc ustawionym na prawym skrzydle napastnik nie miał już tyle szczęścia. Już w 9 minucie przeciw Realowi Sociedad asystował Xaviemu, ale w 31 minucie doznał urazu, który wykluczył go z gry na półtora miesiąca. Na następne jego ligowe trafienia trzeba było czekać aż do końca listopada, kiedy to przeciwko Rayo Vallecano zamienił dwa podania Xaviego na gole. Pep Guardiola nie miał pomysłu jak pogodzić ze sobą ofensywne trio (Messi – Pedro – Villa) z nowym kolegą. Dodatkowo do pierwszej drużyny dobijał się Cuenca i Tello, którzy też dostawali swoje szanse. Alexis w 25 ligowych spotkaniach wystąpił jedynie w 6 meczach od początku do końca. Jego występom nie pomogła także groźna kontuzja Davida Villi, który doznał złamania kości piszczelowej w meczu z Al– Sadd w półfinale Klubowych Mistrzostw Świata. Na

V

Rok 2014

szczęście bronił się niezłymi statystykami. W samej lidze zdobył 12 bramek i 6 asyst, a w Lidze Mistrzów dołożył dwa trafienia i jedno w Pucharze Króla. Po odejściu Guardioli, stery w Barcelonie przejął Tito Vilanova. Alexis grał zdecydowanie więcej, choć też często opuszczał boisko przed końcem meczu. Wszystkiemu winien był brak skuteczności napastnika. Chilijczyk miał doskonałe sytuacje podbramkowe, których nie potrafił wykorzystać. Marnował nawet stuprocentowe okazje, zbyt wysoko podnosząc piłkę lub zwyczajnie kiksując. To był ten moment, kiedy kibice odwrócili się od napastnika. Był to trudny okres dla Alexisa. Kibice byli mu nieprzychylni, domagali się od Vilanovy, a później od Roury, aby nie wystawiali go do składu i skazali na wieczne potępienie na ławce rezerwowych. Woleli już oglądać kontuzjowanego Davida Villę czy Cristiana Tello, z którego gdzieś po drodze uleciała cała forma. Jednak obaj trenerzy konsekwentnie stawiali na Alexisa, a niechęć kibiców z każdą niewykorzystaną sytuacją tylko się pogłębiała. Od samego początku Alexis nie potrafił odnaleźć się w hiszpańskiej rzeczywistości. Miał problemy z aklimatyzacją, co często podkreślali broniący go koledzy z szatni. Jego życie towarzyskie było ograniczone do minimum – miał problemy ze znalezieniem dziewczyny. Gdy koledzy na wspólne klubowe kolacje chodzili z dziewczynami lub żonami, Alexis przychodził najczęściej sam. Miał też poważne 9


problemy ze zrozumieniem języka katalońskiego. To wszystko nie pomagało mu w odpowiednim wykonywaniu swoich obowiązków na boisku. A dodatkowo nie mógł liczyć na żadne wsparcie wśród kibiców. To właśnie w tym okresie narodziły się niezliczone żarty z formy Chilijczyka. Słynny program Crackòvia emitowany raz w tygodniu na antenie katalońskiego TV3, zrobił z całej tej sytuacji gag, który nawoływał kibiców, aby zamiast rzucać niepochlebne hasła w stronę chilijskiego napastnika, krzyczeli „nie”, a cała akcja została opatrzona tytułem „Save Alexis”. Wszystko utrzymane jest w żartobliwym tonie, ale idealnie oddawało to gęstą atmosferę wokół Sancheza. Na jego pierwsze ligowe trafienie w sezonie 2012/2013 trzeba było czekać aż do 10 lutego 2013 roku, kiedy to w spotkaniu z Getafe, Alexis już w piątej minucie wykorzystał podanie Iniesty i mógł celebrować gola, który otworzył prawdziwy worek z bramkami. Mecz zakończył się wygraną Barcelony aż 6:1. Drugą bramkę zdobył dopiero miesiąc później grając przeciw Deportivo La Coruña. Barcelona wygrała 2:0, a Alexis miał udział przy obu bramkach, notując w 88 minucie asystę po bramce Leo Messiego.

Forma Chilijczyka wybuchła dopiero pod koniec sezonu. W meczu z Mallorcą 6 kwietnia 2013 roku, zaliczył dwie bramki i dwie asysty, a całe spotkanie zakończyło się wynikiem 5:0 dla Blaugrany. Przez kolejne pięć kolejek spotkań ligowych Alexis notował przynajmniej jedną bramkę lub asystę. Sezon zakończył z 46 występami we wszystkich rozgrywkach strzelając 11 bramek i asystując 13 razy. Paradoksalnie najlepszym sezonem Alexisa Sancheza w Barcelonie był sezon najgorszy dla klubu od 2008 roku. Drużyna prowadzona przez Argentyńczyka Gerardo Martino zdobyła jedynie Superpuchar Hiszpanii, tuż na początku sezonu. W lidze zaczęło się bardzo dobrze. Barcelona nie przegrała pierwszych czternastu spotkań, a Alexis w tym czasie zdobył osiem bramek, czyli tyle samo ile w całej poprzedniej ligowej kampanii. Najbardziej pamiętną, najważniejszą i zarazem najpiękniejszą bramkę Chilijczyk zdobył w wygranym spotkaniu 2:1 z Realem Madryt. Mecz rozpoczął na ławce. Martino wpuścił go dopiero w 70 minucie za Cesca Fabregasa. Na tablicy wyników widniała jedynka i zero z tyłu. Barcelona kontrolowała ten mecz, ale trener miał świadomość, że jedna pomyłka, jedno gapiostwo i w jednej

sekundzie, z trzech punktów i pokonaniu odwiecznego rywala może nic nie pozostać. Alexis miał dać drużynie, to czego ta najbardziej potrzebowała – siły i szybkości na skrzydłach. Wszystko zaczęło się od wybicia Ikera Casillasa. Piłka trafiła na głowę Samiego Khediry, który zagrywał do przodu, lecz tam nie było żadnego zawodnika w białej koszulce. Futbolówkę na środek boiska odbił również głową Javier Mascherano. Ta trafiła na głowę Xaviego, który idealnie zagrał do Neymara. Neymar niczym rutyniarz opanował piłkę przyjmując na klatkę piersiową. Ta szybko trafiła pod nogi Brazylijczyka, który momentalnie dostrzegł wysuwającego się Chilijczyka, wymykającego się spod opieki Marcelo. Wysoki pressing zawodnikom Carlo Ancelottiego nie opłacił się. Piłka zmierzała tuż do Alexisa, a pilnujący go Brazylijczyk szybko odpuścił sobie zawody. Francuz Varane tak łatwo nie dał za wygraną i pośpieszył do piłki. Na nic się to nie zdało. Alexis opanował futbolówkę i płynnym skrętem w lewo, zgubił Varane’a, który był już dobry metr przed nim. Marcelo już nadbiegał, ale Sanchez zauważył, że Lopez wyszedł z bramki na dobre 5-6 metrów. To była najlepsza decyzja Alexisa w całej jego karierze. Płynnym podbiciem podniósł piłkę ponad wysuniętego Diego Lopeza. Po chwili siatka w bramce zatrzepotała pod ciężarem opadającej futbolówki. Na trybunach Camp Nou wybuchła euforia radości. W jednej chwili wszyscy zapomnieli Chilijczykowi fatalny poprzedni sezon. Na moment stał się bohaterem dla milionów kibiców zasiadających na trybunach oraz widzów przed telewizorami. Na tablicy umieszczonej tuż przy zegarze, jedynka zmieniła się w dwójkę, a sama bramka była wielokrotnie przypominana w licznych powtórkach przez realizatora. Cały piłkarski świat zobaczył wyczyn Chilijczyka. Piłkarze w bordowo-granatowych trykotach wiedzieli, że muszą utrzymać czujność aż do samego końca. To się nie udało, bo wchodzący z ławki Jesé Rodríguez za Ángela Di Maríę, w 90 minucie zamienił podanie Cristiano Ronaldo na bramkę. To jednak nie miało żadnej konsekwencji i Barcelona wygrała z Realem 2:1, a Chilijczyk był na ustach całego świata.


Kolejnym przełomowym momentem Alexisa w Barcelonie był mecz przeciw Elche 5 stycznia 2014 roku. Chilijczyk po raz pierwszy zapisał się w protokole sędziowskim jako zdobywca hat-tricka. Strzelał odpowiednio w 7, 63 i 69 minucie. Gdy koledzy, przede wszystkim Messi, Neymar, Pedro i Fabregas

oddawał serce i płuca na boisku. Gdy cała drużyna z meczu na mecz grała coraz gorzej, gdy była zmęczona licznymi problemami, zarówno kadrowymi, treningowymi, jak i licznymi nieścisłościami w sprawie transferu Neymara, oraz bitwą między fiskusem a Messim, Chilijczyk jako jedyny potrafił

Pomimo fatalnego sezonu Barcelona jakimś cudem aż do ostatniej ligowej kolejki zachowała szansę na obronienie tytułu mistrza Hiszpanii. Real Madryt pod koniec sezonu skupił się na wygraniu „La Decimy”, a z każdą kolejką słabnące Atletico Madryt, mające w tyle głowy najlepszy sezon w historii

Miał problemy z aklimatyzacją, co często podkreślali broniący go koledzy z szatni. Jego życie towarzyskie było ograniczone do minimum – miał problemy ze znalezieniem dziewczyny. Gdy koledzy na wspólne klubowe kolacje chodzili z dziewczynami lub żonami, Alexis przychodził najczęściej sam. zawodzili, Alexis był coraz lepszy. Od 26 stycznia 2014 meczem z Malagą do 15 lutego z Rayo Vallecano strzelił cztery bramki i zdobył trzy asysty. Najgorzej radził sobie w Lidze Mistrzów w której nie zdołał wpakować futbolówki do siatki w kolejnych 9 meczach. Zdołał jedynie dwa razy asystować w obu meczach grupowych z Celtikiem Glasgow. Alexis w ubiegłym sezonie nie tylko zdobywał wiele bramek i asyst (w 54 meczach pokonywał bramkarza aż 21 razy i asystował 17 razy we wszystkich klubowych rozgrywkach), ale był jedynym zawodnikiem, który

wyłamać się z tego letargu. Barcelona była bierna, Messi nie potrafił zdobywać goli, a Neymara trapiły liczne kontuzje. Jedynym plusem tych meczów był właśnie Alexis Sanchez, który nawet jak nie strzelał i nie asystował, to był ważną postacią na boisku. Nadal jednak nie potrafił pozbyć się łatki nieskutecznego i niepotrzebnego zawodnika. Kibice nadal mieli go za Torresa La Liga, co było totalnym absurdem, ale jako że Sanchez był częścią tej najgorszej Barcelony, oberwało się i jemu.

klubu, traciło mnóstwo punktów z zespołami, które już od dawna wygodnie rozsiadły się w środku tabeli i już o nic nie walczyły. 17 maja 2014 doszło do niezapomnianego pojedynku na Camp Nou między Barceloną, a Atletico. Większość ekspertów nie dawało szans „Materacom”. Choć katalońska drużyna już kilka razy przekreślała swoje szanse na mistrzostwo, jakimś cudem zawsze udawało im się uciec spod topora. Przewaga własnej publiczności miała dać dodatkowy zastrzyk energii drużynie prowadzonej przez Gerardo Martino.

11


Mirandę, a zaskoczony Courtois, chociaż był dobrze ustawiony, nie zdołał obronić strzału Chilijczyka. Cała drużyna pobiegła do cieszącego się Alexisa, a kibice oszaleli z radości. Barcelona zrobiła pierwszy poważny krok, aby podnieść ligowy puchar. Radość trwała tylko do 49 minuty, kiedy to Godin strzałem głową, ustawił wynik na 1:1 i tym samym Atletico wywalczyło korzystny dla nich remis, dający im pierwszy od 1996 roku tytuł Mistrza Hiszpanii.

Na zegarze widniała 34 minuta pierwszej połowy. Futbolówkę tuż przy lewej linii bocznej boiska otrzymał Mascherano. Bierny Diego Costa nawet nie pomyślał, żeby go zaatakować. Argentyńczyk podał do blisko ustawionego Busquetsa, który zauważył lepiej ustawionego Cesca. Fabregas robiąc kilka kroków w stronę środka boiska, po chwili posłał daleką piłkę po ziemi do Alvesa, który biegł prawą stroną. Defensywa Atletico skupiła się przede wszystkim na Messim i Pedro. Dlatego też stojący nieopodal Alexis miał dużo wolnej przestrzeni, a Chilijczykiem i Brazylijczykiem zajmowało się tylko trzech piłkarzy drużyny Diego Simeone. Alexis zrobił kilka ruchów przed i w polu przeciwnika, lecz żaden z zawodników madryckiej drużyny nie zainteresował się nim. Alves oddał piłkę wbiegającemu Fabregasowi, który zauważył wbiegającego w głąb pola karnego Messiego, pilnowanego przez Mirandę. Argentyńczyk odbił futbolówkę, ale nie zdołał jej opanować. Alexis był na posterunku i biegł wprost na piłkę. Nie czekając ani chwili oddał mocny, podkręcony strzał z ostrego konta na bramkę ibaut Courtois. Piłka o milimetry minęła

Na tegorocznym Mundialu w Brazylii, po świetnym sezonie Alexisa Sancheza, jak i jego rodaka Arturo Vidala z Juventusu, a także po rewelacyjnych meczach sparingowych, reprezentacja Chile wymieniana była jako czarny koń rozgrywek. Drużyna z Ameryki Południowej nie trafiła to łatwej grupy. Na swej drodze musieli stawić czoło Mistrzom Świata, Wicemistrzom Świata oraz Australii. Chile po nudnym meczu wygrało z Australią 3:1, a bramkę i asystę zanotował nikt inny jak sam Alexis Sanchez. Po pogromie Holandii 5:1 z Hiszpanią, wszyscy już wiedzieli, że Holandia jest nie do zatrzymania i to właśnie w meczu Chile – Hiszpania rozstrzygną się losy awansu z drugiego miejsca w grupie B. Ostatecznie Chile wygrało 2:0 z Mistrzami Świata. Mogli już się cieszyć z awansu, ale reprezentacja prowadzona przez Jorge Sampaoli nie chciała odpuścić wywalczenia pierwszego miejsca w grupie i zagrania w 1/8 rozgrywek z Meksykiem. Chile walczyło z Holandią jak równy z równym i dopiero w 77 minucie skapitulowali. Mecz zakończył się wynikiem 2:0, a Chile czekało bardzo trudny mecz z gospodarzami mundialu. Brazylia nie błyszczała, a rozpędzone Chile zdawało się być lepiej przygotowane do spotkania w 1/8. Wynik otworzyło samobójcze trafienie Jary w 18 minucie. 32 minuta meczu należała do Alexisa Sancheza, który pokonał stojącego w bramce gospodarzy Julio Cesara. Regulaminowy czas gry jak i dogrywka zakończyła się remisem 1:1 i o wejściu do ćwierćfinału miały decydować rzuty karne. Alexis Sanchez strzelał jako drugi w reprezentacji Chile. Gdy podchodził do jedenastki w karnych było 1:0. Z trzech rzutów karnych, jedynie David Luiz wykorzystał szansę. Alexis

podchodził do piłki jako ten, który bez problemu pokona stojącego w bramce Brazylijczyka. Julio Cesar niczym w transie obronił strzał Chilijczyka, a kilka minut później to Brazylia cieszyła się z awansu do ćwierćfinałów. Alexis Sanchez miał za sobą świetny sezon i rewelacyjne występy we wszystkich czterech meczach na Mundialu w Brazylii. Barcelona potrzebowała przebudowy składu, a Chilijczyk po raz kolejny stał się obiektem pożądania wielu klubów. Nikt w Katalonii nawet nie próbował zatrzymać zawodnika. Liczyło się tylko to, aby sprzedać go za jak najwyższą cenę, która poszła znacząco w górę po tegorocznym Mundialu. Często wymieniało się, że Alexis jest na wylocie z Barcelony, a sam gracz chce wrócić do Włoch, gdzie czuł się najlepiej. Juventus jako pierwszy chciał sprowadzić napastnika, który mógł współpracować z reprezentacyjnym kolegą. Barcelona miała chętkę na Vidala i nawet były próby wymiany, ale ostatecznie włoski klub nie zgodził się na takie warunki, lecz nadal był zainteresowany chilijskim napastnikiem. Do


gry włączył się Arsenal, który z faktu długich i dobrych stosunków z katalońskim klubem, kupił Chilijczyka za kwotę 42,5 mln euro ze zmiennymi.

sytuacji wprowadzony na boisko Francuz zrobił prawdziwe show i ostatecznie londyńczykom udało się zremisować 2:2 z Evertonem.

Sanchez nie musiał długo czekać na swój pierwszy angielski puchar. 10 sierpnia 2014 roku w meczu z Manchesterem City o Tarczę Wspólnoty, Arsenal wygrał 3:0, a Alexisa grał przez całą pierwszą połowę spotkania. Również w ligowym debiucie udowodnił swoją wartość. Ustawiony na prawym skrzydle dodawał grze londyńczyków szybkości, a w obliczu absencji Özila, Alexis miał więcej przestrzeni dla siebie. W ligowym debiucie Alexis zanotował asystę z rzutu wolnego, po bramce Kościelnego. Arsenal wygrał 2:1 z Crystal Palace. Druga kolejka nie była aż tak dobra. Wenger wystawił Alexisa na szpicy w miejsce Oliviera Giroud. Chilijczyk nie radził sobie zbyt dobrze, a koledzy nie potrafili stwarzać mu strzeleckich sytuacji. Sanchez nie wybiegł na drugą połowę. Wenger zdecydował go zmienić i wprowadzić nominalnego napastnika jakim jest Giroud. Arsenal przegrywał mecz 2:0, ale w końcówce

Bez wątpienia Alexis Sanchez nie miał łatwo w Barcelonie. Kibice nie byli dla niego łaskawi, a on sam często nie dawał im powodu do zmiany nastawienia. Gdy w końcu zaczął grać na miarę tak wielkiego klubu, jak na złość para z całego zespołu gdzieś uleciała i drużyna prowadzona przez Martino zdobyła jedynie skromny Superpuchar Hiszpanii. Transfer do Arsenalu jest kolejnym ważnym krokiem dla Chilijczyka, a kwota za jaką kupił go Wenger, pozwoliła Barcelonie na sprowadzenie Luisa Suareza. Przy obecnym ataku katalońskiego klubu, Alexis miałby problemy z wywalczeniem miejsca w podstawowej „11”. Dodatkowo cały czas swoje szansę na grę w pierwszym zespole upatrują wypożyczony do FC Porto Cristian Tello oraz grający dla Sevilli Gerard Deulofeu, a już do drzwi zespołu Luisa Enrique dobija się Munir, Sandro Ramirez i Adama Traoré. Ktoś niedawno powiedział, że Alexis jest zawodnikiem, wokół

którego warto budować zespół i wydaje się, że Arsenal jest właśnie takim klubem. Żałuję, że Alexis spędził na Camp Nou jedynie trzy lata i to bardzo burzliwe. Niestety nie miał okazji cieszyć się z wygrania Ligi Mistrzów, ale zdobył wraz z drużyną Mistrzostwo Hiszpanii, Puchar Króla oraz Superpuchar Hiszpanii. Choć nie zostanie zapamiętany przez kibiców jako ten, który odmienił Barcelonę, to osobiście życzyłbym sobie, aby fani katalońskiego klubu pamiętali Chilijczyka z ostatniego sezonu i rewelacyjnych dwóch bramek, które choć na chwilę dały nam olbrzymią radość i wiarę w słabnącą drużynę Gerardo Martino. Radosław Krajewski radoslaw.krajewski@blogfcb.com @Kr4ju

“Często wymieniało się, że Alexis jest na wylocie z Barcelony, a sam gracz chce wrócić do Włoch, gdzie czuł się najlepiej. Juventus jako pierwszy chciał sprowadzić napastnika, który mógł współpracować z reprezentacyjnym kolegą. Barcelona miała chętkę na Vidala i nawet były próby wymiany, ale ostatecznie włoski klub nie zainzgodził się na takie warunki, lecz nadal był zain teresowany chilijskim napastnikiem. Do gry włączył się Arsenal, który z faktu długich i dobrych stosunków z katalońskim klubem, kupił Chilijczyka za kwotę 42,5 mln euro ze zmiennymi.”

13


FIFA jednak pozostała nieugięta. Kara zakazu transferowego za nieregulaminowe pozyskiwanie juniorów na została podtrzymana i w ten sposób Barcelona nie będzie mogła ściągnąć żadnego zawodnika przez najbliższe dwa okienka. Ostatnio federacje piłkarskie, zarówno europejska, jak i światowa, stały się coraz bardziej surowe i pokazują swoją siłę. Udowadniają, że naruszanie przepisów nie będzie tolerowane. Bez względu na to czy to zasłużony i bogaty zespół, czy ten mały o niedużym budżecie.

Jakub Łokietek



RABAN O BAN

KUBA ŁOKIETEK

Tekst piszę 28 sierpnia, w czwartek. Mija dziewiąty dzień od ogłoszenia decyzji FIFA, która podtrzymała zakaz transferowy dla Barcelony. W nieco ponad tydzień zarządowi udało się zakontraktować jedynie Douglasa - obrońcę Sao Paulo, który o grze w Europie nie wie nic, cena za niego jest niska i zapewne odzwierciedlająca poziom prawego defensora rodem z Brazylii. Czyli tak naprawdę Zubi i reszta pracowników sztabu sportowego nie poczuła, że pali im się ziemia pod nogami, a tak naprawdę pozostał już z niej jedynie węgiel i popiół. Rozumiem to, że ciężko oceniać jest przydatność wzmocnień na sezon do przodu, ale w tej sytuacji chyba nie ma innego wyjścia. Wiadome jest to, że potencjalne wzmocnienie może przez najbliższe 12 miesięcy się wypalić albo doznać ciężkiej kontuzji, a przecież banknoty na drzewach nie rosną. Tylko nie wiem co gorsze, poświęcić kilkadziesiąt milionów czy zatrzymać w rozwoju drużynę, która i tak jest przygarbiona i stara się odzyskać pierwotną posturę. Brak napływu świeżej krwi może się odbić na Camp Nou czkawką, a motywacja i głód sukcesów był pojęciem coraz mniej znanym w stolicy Katalonii. Widocznie Zubi stara nam się zakomunikować, że zbawieniem będzie nieznany dotąd obrońca z Brazylii, który przychodzi na pozycję, która ostatnio wśród kibiców wzbudza najwięcej emocji i na dodatek ma przed sobą w hierarchii Alvesa i Montoyę, którzy na tę chwilę nie mają prawa przegrać rywalizacji z nowym nabytkiem wicemistrza Hiszpanii. Może i jest to jakaś opcja na przyszłość, do takich klubów nie trafiają gracze przypadkowi, a przynajmniej nie powinni. Jednak przypadki Keirrisona czy Henrique pozwalają myśleć inaczej. Nie dość, że byli za słabi na Barcelonę, to jeszcze nie osiągnęli niczego specjalnego w innych europejskich klubach. To powoduje, że można mieć obawy i wiele uwag co do nowego eksperymentu, ponieważ można to tak nazwać.

w Fiorentinie. Tak samo jak to, że Reus nie zgadza się na przedłużenie kontraktu, bo ze wszystkich sił pragnie pozostać w Dortmundzie. Znak zapytania stoi przy nazwisku piłkarza Atletico, ale odpowiednia suma powinna przekonać Rojiblancos do puszczenia swojego kluczowego gracza. Żaden z tych talentów nie zagości na Camp Nou, a szanse przecież były wielkie. Barca była w stanie wykładać grube miliony na Suareza, który był swojego rodzaju "zachcianką". Nie mówię, że nie będzie potrzebny, ale na pewno nie był kluczowym wzmocnieniem. Zubi mógł też przelać po 20 milionów Valencii i Arsenalowi za 31-letniego obrońcę i zawodnika, który więcej przebywa u lekarza niż na murawie. Klub nie potrafił jednak dołożyć "grosza" do Cuadrado, który o swoich umiejętnościach dał znać już dawno, a i ponoć sam chciał dołączyć do ekipy Luisa Enrique. Ten z kolei pozbył się lekką ręką Deulofeu, a w obliczu zawieszenia Suareza, coraz częstszych urazów Neymara i kiepskiej formy Pedro pozostają marne możliwości z przodu. Pozostaje mieć nadzieję, że Munir będzie dalej nas zachwycał, a "stary" Messi powróci na dobre. Bohaterów letniego okienka za rok podbiorą nam inne zespoły, podczas gdy my będziemy zmuszeni korzystać z graczy wracających z wypożyczeń lub grać kolejną kampanię w identycznym zestawieniu. Czy to nie zahamuje rozwoju drużyny? Czy aby nie należało wykorzystać kilkudziesięciu milionów więcej, skoro i tak zostałyby one wydane za rok? Czy klub wydający grube sumy na Neymara, Ibrahimovica czy Suareza nie jest w stanie "wyjąć z portfela" jeszcze trochę więcej?

Cuadrado? Reus? Koke? Możemy o nich zapomnieć. Nie na najbliższy czas, a w ogóle. Nie mam żadnych wątpliwości, że cała trójka zmieni zespół za rok. To niemożliwe, że Kolumbijczyk nadal będzie chciał grać

157 mln €


„Byliśmy świadomi, że FIFA może podtrzymać swoją karę. W przeszłości wystąpiły pewne nieprawidłowości, jednak zawsze wykonywaliśmy wszystko z duchem przepisów”

Jest szansa, że nie, a wszystko leży w dłoniach i nogach tych najmłodszych. Munir, Samper, Sandro, Halilovic, Adama czy Bagnack muszą być gotowi w każdej chwili na grę w pierwszym zespole. W obliczu kary FIFY młodzież może okazać się bezcenna. Po pierwsze jest w stanie odciążyć zawodników kluczowych w tych mniej ważnych meczach. Po drugie ma okazję, aby zadomowić się na dłużej wśród seniorskiej drużyny i jednocześnie stać się ważną cegiełką w przyszłości zespołu. Po trzecie, to te młokosy mogą zostać "transferami" sezonu 2015/2016, ponieważ nie można na pewno odmówić im ambicji, a umiejętności też mają ogromne. Trzeba tylko dobrze je wykorzystać, a kto jak nie Luis Enrique, człowiek, który miał już do czynie nia z drużynami juniorskimi w Barcelonie, jest w stanie to zrobić? Sankcja otwiera drogę dla talentów La Masii, a te nie mogą jej zmarnować. Druga taka sytuacja może nie zdarzyć się nigdy. Ciężko doszukiwać się plusów w takiej sytuacji. Wizerunek klubu kolejny raz w ostatnim czasie zostaje nadszarpnięty. W końcu Barcelona słynęła z tego, że jeśli chodzi o traktowanie juniorów, to zawsze działała bez zarzutów. Otwarcie nikt nigdy nie narzekał na szkolenie młodzieży ani sposób jej pozyskiwania i chyba nadal tak pozostanie. Kara jest jednak karą i to ma duży wpływ na postrzeganie klubu na świecie. Gdy dorzucimy do tego machlojki przy trasnferze Neymara, problemy Messiego z fiskusem, ściągnięcie niepohamowanego Suareza i momentami nieudolność dyrektora sportowego, to mamy pełen krajobraz tego jak w parę chwil z nieskalanego większymi aferami zespołu stworzyć wizerunek nieudolnego i wychwalanego na wyrost klubu. Co teraz może czekać Barcelonę? Ciężko powiedzieć. Wydaje się, że najbliższy poważny transfer Blaugrana przeprowadzi przed sezonem 2016/2017. Przynajmniej tego bym sobie życzył. Rewolucja w trakcie zimowego okienka na przełomie lat 2015/2016, czyli pierwszego, w którym Barca będzie mogła się wzmocnić po sankcji, będzie jeszcze gorsza niż nie ściągnięcie

nikogo. W tym okresie, jeśli już się wykonuje jakieś zmiany to zazwyczaj kosmetyczne. Droga na skróty nie jest odpowiednia, bo zamiast wykonać krok w przód można zaliczyć ogromny regres. Sporo też będzie zależało od wyników. Jeśli będą dobre, to presja nie będzie duża i będzie można poczekać spokojnie do zakończenia kampanii za dwa lata. Gorzej będzie, jeśli jednak po tym sezonie Barcelona stanie w miejscu i kibice będą żądni jak najszybszych zmian. Trzeba też wziąć pod uwagę to, że do tej pory władze mogą się zmienić i wiele innych rzeczy, których nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Podsumowując, sytuacja nie jest wymarzona, ale to chyba jasne. Wizja zatrzymanej ewolucji do lata 2016 roku jest iście apokaliptyczna i nie chciałbym, aby drużyna ponownie zatrzymała się w miejscu i to nie przez bycie więźniem "tiki-taki", a raczej przez własne zaniedbania w materii, w której do tej pory nie było miejsca na błędy. Jedyne co może być uznane jako plus całej sytuacji, to chyba kwestia finansowa. Z pewnością Barcelona oszczędzi wiele milionów, ale z kolei ktoś mógłby się spytać: co z wpływami? One też w końcu będą uszczuplone. Transfery są dla futbolu tym, czym jest jesienna ramówka dla telewizji komercyjnej. Wystawia się największe działa, aby widzowie mieli chęć oglądać dany program i jednocześnie generować fundusze. Nowe nabytki napędzają piłkarski rynek. Nikt nie lubi "odgrzewanych kotletów", a w piłce nożnej jest jeszcze gorzej. Bo co ma zrobić fan tej dysypliny w lipcu i sierpniu, kiedy poważnych meczów się nie rozgrywa, zespoły są na urlopach, a jedyną pożywką są plotki transferowe. Co ma czuć przeciętny fan Barcelony, który przyzwyczaił się do wielkich nazwisk i koncepcji tworzenia klubu, który jest "czymś więcej"? Motto widniejące na trybunie Camp Nou zostało tylko pustym sloganem, oklepanym i przykrym, bo ja dawno przestałem się łudzić - futbol to biznes i żadne górnolotne hasła nie przetrzymają próby czasu. Zarząd Barcy wspiął się na wyżyny hipokryzji, gdy początkowo deklarował, że nie popełniono żadnych uchybień, wszystko jest w porządku, dlatego będzie odwoływał się od wyroku. Kiedy okazało się, że FIFA decyzji nie zmieni, to nagle Bartomeu przyznaje się, że jednak wdarły się nieprawidłowości, lecz kara jest zbyt surowa. To strzał w stopę, wytrącenie sobie wszystkich argumentów z ręki. Żadne tłumaczenie już nie jest wiarygodne. Pokuta jest taka, jaką przewiduje regulamin, nic ponadto. Chciałbym, żeby zamiast nieudolnych wyjaśnień panowie zza biurek opracowali plan działania w ciężkim okresie. Nie kolejne truizmy, nie następne wymijające wypowiedzi, ale konkrety. Real

nie stanie w miejscu, Europa nie poczeka w blokach na zespół, który potknął się gdzieś na tej bieżni. Już na sam koniec (obiecuję) pozwolę sobie na małą refleksję. Nie będzie to nic odkrywczego, ale bardzo nie podoba mi się zachowanie kibiców innych drużyn. Na Barcelonę spadło w ostatnich latach dużo niezasłużonej krytyki. Nie wszystko było idealne - to prawda, ale ten zespół stał się dla niektórych synonimem niczym nie wyjaśnionej nienawiści. Wrogiem numer jeden, podczas gdy wielu z gniewnych nie lubi Barcy nie dlatego, że to główny rywal ich ulubionego zespołu, a dlatego, bo to "aktorzy", "ściemniacze", a Messi to "karzeł na hormonach". Drodzy rozkrzyczani, muszę was zmartwić, ale środowisko piłkarskie to jeden wielki teatr. Jedni grają na boisku, inni grają w wywiadach z mediami, jeszcze inni pogrywają sobie przy zielonych stolikach - wasi ulubieńcy również. Barcelona w XXI wieku stworzyła jedną z najpiękniejszych historii w piłce nożnej i to jest niepodważalne. Komuś może nie podobać się gra "miliona podań", ale sukcesów nie jest w stanie odmówić jej nikt. Okażcie trochę szacunku, dokładnie tyle samo, ile chcielibyście uzyskać od innych na temat swojej drużyny. Największy rywal jest kluczem do osiągnięcia najwyższego poziomu. Zakaz transferowy dla Barcelony jest pożywką tylko dla tych, którzy lubią iść na łatwiznę. Nie znają oni emocji wielkich spotkań, euforii po glorii i bolesnej porażki. Sport to współzawodnictwo, więc bądźmy rywalami, ale życzmy sobie jak najlepiej. Jakub Łokietek kuba.lokietek@blogfcb.com @KubaLokietek

17


Czy fan Barcelony obawia się krosów Toniego Kroosa? Czy Madridista boi się, że nagle Suarez zacznie też gryźć trawę? A może Modrić znajdzie lukę w szeregach defensywnych Barcelony, a Munir okaże się nie małym zaskoczeniem dla Carlo Ancelotiego? Na te pytania odpowie redaktor BlogFCB.com oraz były redaktor RealMadrid.pl.

Przemysław Kasiura oraz Piotr Szewczun



PO OBU STRONACH BARYKADY Czy fan Barcelony obawia się krosów Toniego Kroosa? Czy Madridista boi się, że nagle Suarez zacznie też gryźć trawę? A może Modrić znajdzie lukę w szeregach defensywnych Barcelony, a Munir okaże się nie małym zaskoczeniem dla Carlo Ancelotiego? Na te pytania odpowie redaktor BlogFCB.com oraz były redaktor RealMadrid.pl. Przemysław Kasiura: Pierwsze mecze Realu w La Liga pewnie napawały Cię optymizmem, choć teraz po porażce z Sociedad mina pewnie zrzędła, co? Piotr Szewczun: Cieszyłem się z tamtych punktów, wiadomo, ale przypomniał mi się poprzedni sezon, kiedy potrzebna była katastrofa, żeby te "panienki" grały. Ancelotti powiedział ostatnio na konferencji, że szukają "equilibrio" czyli rozwiązania dla gry Królewskich, ale i tak najpierw to piłkarze muszą wziąć się w garść. Już z mecz z Atletico był prawdziwym sprawdzianem i każdy wie jak to się wszystko skończyło. Zobaczymy jak zagra w sezonie Khedira, pewnie Illara też będzie musiał być inaczej ustawiony, podobnie jak James. Wkurza mnie też Gareth Bale, bo liczyłem, że będzie grał podobnie jak w Tottenhamie. A teraz? Jest wolny i tyle. Wolny? Naprawdę? Gareth Bale? Mam takie wrażenie już od dość dawna. W finale Ligi Mistrzów myślałem, że go ukrzyżuję. Szkoda, że strzelił tę bramkę, bo wszyscy o tym zapomnieli, a to był najgorszy mecz Bale'a... w życiu (śmiech). Mówi się, że biega jak antylopa w 90 minucie meczu, ale dla mnie jest jakiś mega ospały, a zagranie na klatkę w jego wykonaniu jest chyba nie do osiągnięcia. Co do drużyny to czekam jeszcze na ocenę, póki co najbardziej cieszy mnie Toni Kroos, a reszta się musi obudzić. Tak to wygląda.

Kroos to akurat Wam się udał. Za takie pieniądze takiego grajka to mógł tylko Real Madryt albo Jose Mourinho kupić.

PRZEMYSŁAW KASIURA (CULE)

Teraz można być mądrym, ale obok Alaby to był jedyny piłkarz z ligi niemieckiej, którego bardzo chciałem i uwielbiałem. Bardzo się cieszę. Nie jest to dla mnie transfer roku, ale na pewno transfer okienka. Widziałem jeszcze niedawno Alonso w barwach Realu Madryt i sorry - uwielbiam gościa - ale nie płaczę po jego odejściu z Madrytu. Czas robi swoje. Widzisz, słowa pana Leszka Orłowskiego nie były bez pokrycia. Kroos po prostu nie może grać obok Alonso, bo najzwyczajniej w świecie Ci piłkarze ze sobą się nie dogadują. Jak oglądałem ich ostatni wspólny mecz, wyglądało to kiepsko. To jest dublowanie pozycji. Kroos też nie będzie grał tak wysoko w Realu, jak w Bayernie. Doskonały zmiennik dla Xabiego Alonso. Ale jeśli chodzi o tę walkę z czasem, to Xabiemu idzie dużo lepiej niż Xaviemu Hernandezowi z Barcelony. Właśnie się niedawno zastanawiałem nad tym. Nie ma już Fabregasa, a Rakitić - mogę za to beknąć to nie ten kaliber co Xavi, jednakże jeśli Barcelona zdobędzie Majstra z udziałem Hernandeza, to czapki z głów. Nie wierzę, żeby Creus przez cały sezon grał na wysokim równym poziomie. Co do Xabiego Alonso to masz rację. Macie szczęście, że trenuje u Was Luis Enrique, bo on raczej nie daje sobie w kaszę dmuchać. Jak Xavi będzie musiał usiąść na ławce, to usiądzie. Messi też raczej nie będzie posądzany o ustalanie składu, jak to miało miejsce w poprzednim sezonie. Ale wracając jeszcze do Xabiego Alonso, jako kibic La Liga bardzo żałuję jego odejścia do Bayernu. Realowi potrzebny był i jest dyrygent, łącznik między linią obrony a pomocą. Bez niego Ramos i Pepe biegali trochę jak dzieci we mgle w momencie kontaktu ze środkową linią. Może przesadzam, ale widać było większy chaos na środku boiska bez Xabiego, niż gdy on grał i krzyczał na swoich kolegów. Taki gracz też jest zespołowi potrzebny, nawet jeśli fizycznie nie jest już tak dobry jak jeszcze niedawno.


To była najchłodniejsza głowa w zespole, ale jakiś poziom musi z tym też iść. Co do porównania z Xavim Hernandezem, to Alonso przecież częściej biega za piłką, a Creus raczej tak latać nie będzie. Szkoda tylko, że Kroos raczej nie ma predyspozycji przywódczych, podobnych przynajmniej do Xabiego. Widzę po Modriciu jak to wygląda. To dopiero pierwszy sezon i nie wymagałbym od Niemca cech przywódczych, kiedy on dopiero aklimatyzuje się do zespołu. Mało jest takich piłkarzy, którym udaje się to od razu po wskoczeniu do nowego klubu. Zastanawiam się tylko czy Kroos wytrzyma kondycyjnie, bo z tego co widać na boisku, zajeżdża się w defensywie jak mało kto. W Bayernie grał niemalże każdy mecz, później przyszedł Mundial, teraz Real i obawiam się, że lutym lub marcu spuchnie. Jeśli nie, to Sergio Busquets wreszcie będzie miał na swojej pozycji godnego przeciwnika w walce o tytuł najlepszego pivota w Primera Division. Xabi Alonso Busquetsa?

nie

był

godnym

PIOTR SZEWCZUN (MADRIDISTA)

siebie wartości w pieniądzach to nie ma to najmniejszego sensu, bo kupujesz wartość marketingową a nie sportową, to pierwszy raz jest w stanie zagwarantować mistrzostwo w cuglach. Boję się jednego - przy tym banie transferowym La Masia może się odezwać na dobre i dzieciaki wraz do spółki z Messim, mogą zasiać ferment i to poważny. Jestem ciekaw, bo tak samo jestem pewien zwycięstwa Realu jak eksplozji La Masii, cholerka. Jeśli chodzi o transfery, to Real zrobił to lepiej. No nie, oczywiście, że nie. James to dobry grajek, ale póki co gracz jednego turnieju. Kroos to bardzo wartościowy piłkarz, przyznam. Keylor Navas, jeśli nie będzie bronić to żaden z niego pożytek. James otworzył sobie drzwi do Madrytu przez prasę, trochę wciskając się jednym butem na siłę, ale z sukcesem. Teraz ciąży na nim presja, bo wydano na niego kupę forsy i jeśli będzie sprawował się kiepsko, to koszulki też nie będą przynosić odpowiednich przychodów. Zdecydowanie bardziej jaram się Suarezem, ponieważ jest to sprawdzona marka, a nie piłkarz jednego turnieju.

rywalem

Nie nie, nie zrozum mnie źle. Uwielbiam Alonso, ale jednak Busquets miał i ma w sobie więcej wirtuozerii. Dobra, dajmy spokój już z tym Madrytem, bo tylko ten Madryt i Madryt. To że w lidze nie idzie, to nie znaczy, że dyskusja ma nie być na topie. Oj, ty ty! Powiedz mi, bo oglądasz regularnie też spotkania Barcelony. Czy patrząc na aktualną dyspozycję piłkarzy z Katalonii, czujesz obawy przed zbliżającym się sezonem oraz Gran Derbi? Póki co, według mnie, Barcelona prezentuje się lepiej od Realu. Obawiam się, że Barcelona w końcu zacznie strzelać kimś innym, niż tylko Messim. Po ściągnięciu Suareza powinniście być w siódmym niebie. Barcelona powinna zacząć strzelać więcej goli spoza pola karnego. Ale, co Ci powiem ciekawego, wydaje mi się, że Real Madryt wygra ligę (bo Ligę Mistrzów może wygrać Barcelona) samymi transferami. Bo jeśli stawiasz na przeciw

Co do Suareza to zgadzam się. Nie ważne ile kosztuje, bo on już takie rzeczy, jakie wyczynia dzisiaj, wyczyniał już w Ajaxie. Klasa sama w sobie. Na boisku może prezentować się doskonale, tylko jeszcze co z Neymarem? Bo jeśli ta trójka z Messim się ze sobą dogadają, to nie będzie po czym zbierać. Nie wiem jak Brazylijczyk, ale Suarez nawet w Liverpoolu potrafił się dobrze dostosować do stylu drużyny i o niego bym się raczej nie martwił. Naciski na Neymara będą ogromne i myślę, że może wyjść kwas. Obawiałem się na początku tego, że może dojść do dublowania pozycji, ale potem sobie pomyślałem: Gdyby stylem wrócić do czasów, gdy grał jeszcze Eto'o z Messim, to nawet by to funkcjonowało. Z tą jednak różnicą, że wówczas Messi nie był gwiazdą, nie wymagano od niego tak dużo jak teraz, biegał dwa razy więcej i starał się coś udowodnić. Teraz jest inaczej, gra jest głównie ustawiona pod niego i on ma być tą maszynką do strzelania goli. Ponadto jest jeszcze inny scenariusz. Być może gwiazdą sezonu okaże się Munir, który jest zagadką dla rywali, tak jak kiedyś zagadką był Messi. Oby tylko gracz urodzony w Maroko nie był takim przedwczesnym wytryskiem dla Barcelony. Wytrysk nie wytrysk, ale orgazmem to będzie gra Realu w najbliższych miesiącach, zobaczysz. 21

Ta, prędzej miesiączką!


Sezon 2014/2015 Barcelona rozpocznie z nowym trenerem na ławce. Nie tylko kariera piłkarska, ale też czas na futbolowej emeryturze owocował w wiele wydarzeń. Kim jest więc aktualny szkoleniowiec Blaugrany i jak układały się jego koleje losu? Zapraszam do lektury alfabetu popularnego Lucho. Tomasz Tybuś



Alfabet Luisa Enrique A

TOMASZ TYBUŚ

S Roma. Tego klubu Luis Enrique nie będzie chyba wspominał zbyt dobrze. Odważnie postawił na swoją filozofię futbolu, ale tiki – taka na włoskiej ziemi nie zdała egzaminu. Według wielu ekspertów to było za wcześnie na tak duży klub dla Lucho. Jest w tym sporo prawdy, bo żeby nie wystawiać na boisko symbolu klubu Francesco Tottiego trzeba mieć naprawdę mocną pozycję. Przez takie decyzje nie zyskał z pewnością sympatii kibiców, tym bardziej, że wyniki nie powalały na kolana. Jak powiedział dyrektor generalny rzymskiego zespołu „Luis poczuł w pewnym momencie chęć odejścia”. Sezon zakończył na siódmym miejscu w lidze i równo po roku rozstał się z Romą.

B

załamał się jednak, lecz przyjął ofertę Celty. Tam od razu zapowiedział, iż drużyna grać będzie ofensywnie bez względu na sytuację. Prezes przystał na to i na początku chyba żałował, bo zawodnicy z Estadio Balaidos jesienią balansowali na krawędzi strefy spadkowej. Wiosną wszystko zaskoczyło i nietypowe pomysły Lucho dały efekt w postaci bardzo dobrego dziewiątego miejsca.

D

ebiut. Pierwsze spotkanie w Primera Division rozegrał 24 września 1989 roku. Jednak prawdziwe „wejście smoka” zaliczył debiutując w koszulce Barcelony. 1 września 1996 roku w meczu przeciwko Realowi Oviedo Enrique zdobył dwie bramki. W Madrycie nie błyszczał jako strzelec, więc jego wyczyn w inauguracyjnym spotkaniu budził podziw. Lucho już od samego początku zaczął zaskarbiać sobie sympatię cules.

arca B. To właśnie świetne wyniki z rezerwami Blaugrany pozwoliły Lucho zaistnieć jako trener. Wraz z przejściem Pepa Guardioli do pierwszej drużyny jego miejsce zajął właśnie Enrique. Szybko stał się idolem swoich podopiecznych. Imponował im tym, że po zakończeniu kariery zachował świetną formę. Dzięki autorytetowi i jasnym celom osiągnął wielki sukces. Wprowadził Barcę B do Segunda Division, a w tych rozgrywkach zajął trzecie miejsce. Bezapelacyjnie najlepszy wynik w historii. Jednak ważne, o ile nie najważniejsze podczas jego pracy było to, że wychował kilku naprawdę dobrych zawodników. Bartra, Montoya czy Deulofeu to niektórzy z nich.

l Clasico. Pod względem Gran Derbi nowy trener Blaugrany to niezwykły zawodnik. Zdobywał on gole w tych wielkich meczach zarówno dla jednej, jak i drugiej strony. Dla Królewskich trafił raz, a dla Dumy Katalonii pięciokrotnie. Kibice najbardziej pamiętają jego trafienie na 1:1 na Santiago Bernabeu w 2003 roku. Z pewnością można stwierdzić, że ważniejsze są dla niego bramki strzelone w barwach Barcy. Po wygranej drużyny Guardioli w Madrycie 2:6 Lucho stwierdził, że dla niego było to jak orgazm.

C

F

elta. Po tym jak Tito Vilanova z powodu stanu zdrowia opuścił zespół Dumy Katalonii, Luis Enrique obdzwonił swoich przyjaciół, by oznajmić im, że to on będzie nowym Misterem. Wielkie było jego rozczarowanie kiedy kadrę powierzono Gerardo Martino. Lucho nie

E

ifa 100. Wiadomo, że wypowiedzi Pele są czasami dość kontrowersyjne, lecz trzeba przyznać, że słusznie uznawany jest za legendę futbolu. Właśnie dlatego obecność na stworzonej przez niego liście FIFA 100 znajdujący się tam piłkarze mogą odbierać za nobilitację.


L

Wśród najlepszych żyjących zawodników i zawodniczek znalazł się Luis Enrique jako jeden z trzech Hiszpanów obok Emilio Butragueno i Raula.

a Brana. W Gijon nie dostrzeżono z początku wielkiego talentu Lucho. W wieku 15 lat trafił do sekcji juniorskiej malutkiej La Brany. Tam spędził 3 lata, ale mimo ofert innych drużyn zdecydował się wrócić do Sportingu i bogatszy o doświadczenia powalczyć o pierwszy skład.

G

ijon. To właśnie tu 8 maja 1970 roku na świat przyszedł Lucho. Tutaj też rozpoczynał swoją karierę piłkarską w miejscowym Sportingu. Właśnie w barwach tej drużyny zadebiutował w La Liga i został dostrzeżony przez Real Madryt. Asturyjczyk po latach, spotkał w Barcelonie kolegę z tamtych czasów – Abelardo.

Ł

owca bramek. Asturyjczyk rozpoczynał swoją karierę jako napastnik. W pierwszym pełnym sezonie w Gijon zdobył 14 bramek i wydatnie przyczynił się do wywalczenia prawa startu w europejskich pucharach. W Realu nie mógł obudzić swojego snajperskiego instynktu, głównie ze względu na to, że w ataku grali inni. Skrzydła w pełni rozwinął w Barcelonie gdzie w ciągu 8 lat zdobył 73 bramki. W pierwszych sezonach stawał nawet na podium w walce o Pichichi.

H

iszpania. Pierwsze spotkanie w kadrze nie było zbyt udane, ponieważ La Roja przegrała z Rumunią 0:2. Mimo to Enrique stał się później ważną postacią zespołu. Brał udział w Mistrzostwach Świata 1994, 1998, 2002, a także Mistrzostwach Europy 1996. Z Euro 2000 wykluczyła go jedynie kontuzja kolana. W reprezentacji rozegrał 62 spotkania i strzelił 12 bramek. Mimo to został najbardziej zapamiętany z sytuacji na mundialu w USA kiedy Mauro Tasotti złamał mu nos i nie otrzymał za swoje zagranie kary, a Hiszpania odpadła z turnieju.

I

grzyska. Luis Enrique jest złotym medalistą olimpijskim. W 1992 roku co ciekawe w Barcelonie i co jeszcze ciekawsze po dramatycznym finale z reprezentacją Polski wraz z Pepem Guardiolą i resztą drużyny sięgnął po jeden z najważniejszych laurów dla sportowca.

M

J

uan Carlos Unzue. Bliski przyjaciel Lucho i jego asystent w Barcelonie. W przeszłości trener bramkarzy Dumy Katalonii. Pomagał Enrique także w Celcie. Wraz z aktualnym trenerem Barcy lubi udawać się na ponad stukilometrowe rowerowe wycieczki.

K

olarstwo. To jedna z wielkich pasji Lucho. Miał nawet w planach wziąć udział w hiszpańskiej Vuelcie, ale z powodu braku czasu na przygotowania zrezygnował z tego pomysłu. Wystartował za to w wyścigu Quebrantahuesos, w którym pokonał 200 km z podjazdami. Śledzi uważnie wielkie kolarskie toury. Jego idole to Alejandro Valverde i Joaquin Rodriguez. Przed objęciem stanowiska w Celcie postawił sobie za cel, że przejedzie 800 km na rowerze. Dokonał tego wspólnie z wyżej wymienionym Unzue. W trakcie pracy z rezerwami Barcy codziennie pokonywał 20 km pedałując ze swojego domu do bazy treningowej.

araton. Po zakończeniu piłkarskiej kariery Luis Enrique zdecydowanie nie próżnował. Na boisku słynął z wytrzymałości i na futbolowej emeryturze postanowił zmierzyć się z dystansem ponad 42 km. Ostatecznie wziął udział w trzech maratonach. W każdym poprawiał swój poprzedni wynik i jednocześnie osiągał zamierzony wcześniej cel. Startował kolejno w Nowym Jorku, Amsterdamie i Florencji. W tej ostatniej imprezie złamał znacznie barierę trzech godzin, co jest naprawdę bardzo dobrym wynikiem. Jednak to było za mało dla Lucho. Chciał dalej przesuwać swoje granice i wystartował w aż trzech Ironmanach. Co ciekawe, dwa z nich miały miejsce, gdy był już trenerem Barcy B. Do pokonania w każdym z nich miał: 3,8 km pływania, 180 km na rowerze i 42,2 km biegu. Mało?

25


Dla Luisa Enrique widocznie tak. Zdecydował się na start w jednej z najtrudniejszych imprez na świecie – Marathon des Sables. Lucho poradził sobie z dystansem 245 km po Saharze i mimo przeciwności ukończył wyścig.

N

ieustępliwość. To jedna z cech rozpoznawczych Asturyjczyka na boisku. Słynął z walki do końca i nie odpuszczania żadnej sytuacji. Ogromną determinacją i walecznością zyskiwał szacunek kolegów z drużyny i kibiców, choć nie wszędzie gdzie się pojawiał.

O

Asturyjczyka zgłosił się wielki Real Madryt. Z powodu bardzo silnej konkurencji w ataku Luis rzucany był po różnych pozycjach na boisku, głównie grał jako skrzydłowy. W ciągu pięciu lat w stolicy ciężko było znaleźć mu odrobinę błysku. Mimo to stanowił ważne ogniwo drużyny. Sytuacja jednak pogarszała się z sezonu na sezon. Był bliski odejścia w 1993, lecz postanowił jeszcze zostać i powalczyć. Ostatecznie w skutek licznych napięć z kibicami i prezydentem klubu zdecydował się opuścić Real. Po latach okres spędzony w stolicy Lucho wspomina jako nieudany. Dziś jest tam jednym z głównych wrogów ze względu na jego zdecydowaną postawę antimadritisty oraz oczywiście przejście do znienawidzonego klubu.

uchary. W ciągu 16 lat zawodniczej kariery w najwyższej klasie rozgrywkowej Lucho zdobył pokaźną liczbę trofeów. Z Realem wywalczył Mistrzostwo Hiszpanii i Puchar Króla. Z Barceloną zaś dwukrotnie sięgnął po puchar za zwycięstwo w La Liga, a także dwukrotnie wraz z drużyną wygrywał Copa del Rey. Dodatkowo dorzucił jeszcze do swojej gabloty dwa Superpuchary Hiszpanii i jeden Superpuchar Europy.

R

eal. Świetny sezon 1990/1991 w barwach Sportingu Gijon nie pozostał bez echa. Po

U

niwersalność. Bramkarz i środkowy obrońca to jedyne pozycje na jakich nigdy nie wystąpił. Stało się tak z różnych powodów. Czasami trenerzy w jego naturalnej roli na boisku bardziej cenili innych piłkarzy. Innym powodem są cechy charakterystyczne Luisa Enrique takie jak waleczność i determinacja, które pozwalały mu na grę bliżej własnej bramki.

W

ryginał. Enrique przez wielu uważany jest za dziwaka. Wystarczy spytać zawodników Celty. Na pierwszym treningu zadał pytanie swoim podopiecznym czy nie będą mieli nic przeciwko jeśli podczas zajęć nosił będzie ciemne okulary. Potem gracze jeszcze nie raz się dziwili. A to czekał na nich autokar, który zawoził ich na grę w paintball, innym razem były to rowery, którymi udali się na dłuższą wyprawę. Lucho kazał nawet zbudować sobie coś w rodzaju bocianiego gniazda przy boisku treningowym, żeby lepiej widzieć ćwiczących podopiecznych. Zaskakiwał także pomysłami taktycznymi. Kiedy doszedł do wniosku, iż potrzebuje szybkiego zawodnika na pozycji pivota to przesunął tam skrzydłowego.

P

dopiero trzecim piłkarzem w historii, który zaraz po noszeniu białej koszulki przywdział tą w kolorach blaugrana. Innymi śmiałkami byli Luciano Liz Raga w 1905 roku i Lucien Muller w 1965 roku.

ysokogórskie wyprawy. Wszystkie inne wymienione wcześniej aktywności fizyczne to jeszcze nie wszystko. Po zakończeniu kariery Lucho brał również udział w wysokogórskich wyprawach.

Z

aufanie. Różnie z tym aspektem w trakcie jego zawodowej gry w piłkę bywało. Nie zdobył go w Madrycie, a w Barcelonie musiał na nie pracować o wiele ciężej niż inni z powodu wcześniejszego zespołu, w którym przebywał. To wyzwanie go nie przerosło i ostatecznie stał się legendą Dumy Katalonii i jedną najcieplej wspominanych przez cules postaci.

S

urfing. Tuż po zawieszeniu butów na kołku obecny trener Barcelony postanowił wyjechać do Australii by stać się zawodowym surferem. Dość szybko porzucił ten pomysł i wrócił do Europy.

T

ransfer. To, że Barcelona z Realem delikatnie mówiąc nie żyją w przyjaźni wie niemal każdy kibic piłki nożnej na świecie. Ze względu na napięte stosunki, do ruchów zawodników pomiędzy tymi zespołami dochodzi bardzo rzadko. Na taki odważny krok zdecydował się Lucho. Bezpośrednie transfery z Madrytu do Katalonii były mniej spotykane niż te w odwrotnym kierunku, dlatego Asturyjczyk stał się

Ż

ona. Rodzina zajmuje ważne miejsce w życiu Enrique. Jego małżonka Elena wraz z trójką dzieci wspierają go istotnych dla niego momentach jak chociażby na trasie maratonu. O przywiązaniu do najbliższych dobrze świadczy wypowiedź Lucho, który zakazał zawodnikom Celty udzielania wywiadów i brania udziału w akcjach reklamowych i jednocześnie sam zobowiązał się do tego samego. Stwierdził wtedy, że takie sprawy zabierają jego wolny czas, który wolałby poświęcić rodzinie.



Rewolucja! Słowo dające oddech tym, którzy go potrzebują, którzy mogą zdjąć ze swych szyj pętle, które ostatnio coraz mocniej uwierały. Chyba, że mówimy o prawdziwej rewolucji, w której nie ma taryfy ulgowej, a rzeczywistość wywraca się do góry nogami. Niestety w Barcelonie mówimy o tej pierwszej opcji – słodkim pitu-pitu i przekonywaniu, że wszystko się zmieniło, choć tak naprawdę nie zmieniło się nic.

Maciej “DissBlaster” Krawczyk



Czasami dobrze jest powiedzieć – patrzcie, jaka u nas rewolucja! Wszystko się zmienia, więc dopięliście swego i możecie dać już spokój! Zamiast czerwonego mamy zielone, zamiast niskiego jest wysokie, a w miejsce smutnych pojawili się szczęśliwi. Rewolucja! Słowo dające oddech tym, którzy go potrzebują, którzy mogą zdjąć ze swych szyj pętle, które ostatnio coraz mocniej uwierały. Chyba, że mówimy o prawdziwej rewolucji, w której nie ma taryfy ulgowej, a rzeczywistość wywraca się do góry nogami. Niestety w Barcelonie mówimy o tej pierwszej opcji – słodkim pitu-pitu i przekonywaniu, że wszystko się zmieniło, choć tak naprawdę nie zmieniło się nic.

PITU-PITU A NIE REWOLUCJA Łatwo jest usiąść i przeczytać tekst o śmiesznych kibicach, którzy po raz kolejny odstawiają cyrki na forach. Łatwo przeczytać krótki paszkwil lub fraszkę na temat jakiegoś piłkarza, trochę się pośmiać, rozluźnić, wyłączyć myślenie. Nieco ciężej przedstawić jakąś tezę i próbować jej obronić, bo wymaga to nie tylko odpowiedniego przygotowania, ale też inteligentnego czytelnika. Jeśli więc spodziewasz się słodkiego tekstu o różowych strojach Realu i tekstach Hala Dzieci, to lepiej przejdź do innych artykułów. Nie dlatego, że o tym nie będzie, bo… te różowe stroje po prostu do tematu rewolucji pasują idealnie – choćby w kontekście rewolucji seksualnej i tak modnej ostatnio tolerancji. Problem jednak w tym, że poza obowiązkową u mnie szyderą będzie to tekst o czymś bardzo dla mnie istotnym. Będzie o pięknych barwach deptanych przez bandę krętaczy wmawiających wszystkim, że to dla dobra klubu. Czym tak naprawdę jest rewolucja? Jeśli mamy posiłkować się definicją słownikową, jest to „zbrojny przewrót mający na celu obalenie jednego ustroju i zastąpienie go innym”. I bez względu na to, jak bardzo niektórzy mieliby ochotę wziąć do ręki siekiery i wpaść do biur

mieszczących się przy Camp Nou, by pewien porządek zmienić, to nie jest to dobra droga. Sport nie jest tą dziedziną życia, w której krew jest niezbędna, by cokolwiek zmienić. Byłoby to zastosowanie środka zdecydowanie niewspółmiernego do zakładanych rezultatów. Poza tym – po co psuć sobie siekierę? Stępiłaby się na tępych głowach.

W takim razie przechodzimy do drugiej definicji i znajdujemy w niej to, czego szukamy. „Rewolucja, to proces gwałtownych zmian zachodzących w stosunkowo krótkim okresie”. I właśnie to chodzi. Na to liczyły tysiące Cules przed tym sezonem i według katalońskich mediów - tego się doczekały. Potwierdzał to nawet sam prezydent Bartomeu mówiąc o największej zmianie w klubie na przestrzeni ćwierćwiecza. Jakby był typowym internetowym użytkownikiem, to stwierdziłbym, że albo jest głupi, albo trolluje. W tym wypadku prawda jest jednym o wiele bardziej brutalna. Tworzy medialny cyrk wpływając tym samym na opinie odbiorców i pozwalając im wierzyć, że oto stało się to, na co czekali. A powtarzam, że nie stało się nic. Pozwolę sobie przejść do etapu udowadniania tej prostej jak umysł Dody tezy. Na początek weźmy przykład rewolucji przemysłowej. Czesio całe życie zapierdzielał po polu ze swoją familią dbając o to,

by każdy kartofelek miał jak najlepiej, jabłuszko było jak najsmaczniejsze, a złociste pole pszenicy dało jak najwięcej ziaren. Jego kumpel, Leszek, robił dywany. Co się chłopaczyna w życiu nadziergał w swojej manufakturze, to jego. Fakt, że zarówno jednemu jak i drugiemu wykonanie swojej roboty zajmowało mnóstwo czasu, nie był zbyt istotny. Konkurencji zabierał dokładnie tyle samo… do pewnego momentu.

Do momentu, aż przyszła rewolucja i Czesia z Leszkiem zastąpiły maszyny robiące więcej, szybciej i w ujęciu ogólnym - taniej. Później poszło z górki. Para, elektryczność, fabryki, miecze świetlne. Ludzi przybywało, więc trzeba było tworzyć więcej i więcej, a rewolucja przemysłowa było odpowiedzią na to zapotrzebowanie. Wszystko wywróciło się do góry nogami, a na przestrzeni lat widzieliśmy już wszelkiego rodzaju fabryki tworzące na wielką skalę. Od tych pozytywnych, pozwalających ludziom iść do przodu i rozwijać się, poprzez fermy, na których kurczaki traktowane są nie inaczej od plastikowych kubków na taśmie produkcyjnej, aż po fabryki śmierci budowane przez nazistów.


Kolejny ciekawy przykład rewolucji kompletnie przewracający znany nam ład, to rewolucja seksualna. To dzięki niej możesz odpalać sobie w necie przyrodnicze filmiki o prokreacji na różnego rodzaju tubach, a w telewizji podziwiać klipy muzyczne niewiele różniące się od striptizu oferowanego w klubach. Przed rewolucją nawet do głowy nie przyszłoby Ci fantazjowanie na tematy, którymi dzisiaj karmi Cię codzienność. O ile w rewolucji przemysłowej chodziło o to, że wraz ze wzrostem liczby ludności należało zwiększyć produkcję dóbr niezbędnych do życia i dalszego wzrostu, o tyle przy rewolucji seksualnej stwierdzono, że ludzi jest na tyle dużo, że mogliby rozmnażać nieco wolniej. Poza tym – chłop mogący popatrzeć na gołą babę w gazecie, jest jak facet w krawacie – nie awanturuje się. I tak oto zalegalizowano aborcję, rozpoczęto sprzedaż pigułek antykoncepcyjnych, wprowadzono obowiązkową edukację seksualną w szkołach, zalegalizowano pornografię i kompletnie zmieniono prawa dotyczące konkubinatów, separacji i rozwodów. Poza tym zniesiono kary za dobrowolne kontakty homoseksualne. Ogólnie dla każdego coś dobrego.

I na koniec jeszcze jeden przykład rewolucji, tym razem w odniesieniu do rewolucji naukowych. Było ich na przestrzeni dziejów sporo, ale kilka z nich znamy wyjątkowo dobrze. Weźmy na przykład rewolucję, którą zapoczątkował Kopernik. Sporo głów musiało spaść z ludzkich szyj, by w końcu stwierdzono, że poglądy proponowane przez Mikołaja i jego następców w sumie trzymają się kupy i mogą mieć odzwierciedlenie w rzeczywistości. I nagle wszyscy zupełnie inaczej zaczęli postrzegać wszechświat. Nie dlatego, że potrafili dany porządek potwierdzić, tylko dlatego, że ktoś im powiedział, jak jest, a że był autorytetem, to bez trudu w to uwierzyli. Tym właśnie charakteryzują się rewolucje naukowe oparte często na teoriach, a nie dowodach. Weźmy taką teorię względności zaproponowaną przez Einsteina, albo teorię ewolucji Darwina. To nic innego, jak przeanalizowanie znanych człowiekowi czynników i wyciąganie na ich podstawie wniosków, które później przedstawiane są jako prawdziwe. Nie dlatego, że zostały udowodnione, bo zebranie w tych sprawach dowodów jest po prostu niemożliwe. To bardziej rachunek prawdopodobieństwa i wywód logiczny w stylu: jeśli występuje X, Y, a do tego Z, to na pewno jest

tak, jak to przedstawiamy. Jaka jest rzeczywistość – nie ma znaczenia. Chodzi o to, że powstają rewolucyjne teorie zmieniające sposób postrzegania rzeczywistości bez względu na to, czy są prawdziwe, czy nie. Są również przykłady rewolucji, które mogłyby zmienić porządek świata, ale komuś się to nie kalkulowało i zostały zapomniane. Pewien facet ponad sto lat temu wynalazł i opatentował szereg cudownych wynalazków, dzięki którym nie musielibyśmy dzisiaj płacić za wachę prawie sześciu złotych za litr (a po wyborach to i siedem moglibyśmy płacić). Wtedy jednak koncerny paliwowe i rodziny naftowe nie miałyby odpowiedniej kontroli nad wydarzeniami i jakoś to wszystko dziwnie rozeszło się po kościach. Ów facet nazywał się Tesla. I teraz zmęczony już czytaniem o tym wszystkich pierdołach czytelnik zadaje sobie w głowie słuszne pytanie: „co to wszystko, do kurwy nędzy, ma wspólnego z Barceloną?!”. Wszystko. W dziejach świata modne są ostatnio tzw. „bezkrwawe rewolucje”, której świadkiem jesteśmy obecnie w Dumie Katalonii. Nikt nie umarł, a ponoć wszystko jest zupełnie inne, niż dotych31


czas. Najbardziej znaną dla Polaków tego typu rewolucją jest ta z 1989 roku. Zamiast wyjść na ulice i śmiercią tysięcy ludzi zapewnić sobie zmianę ustroju, to kilku panów usiadło przy wódeczce i dogadało się. Ty będziesz miał media, Ty będziesz miał władze, my będziemy mieli pieniążki i spokój, a ludzie przeświadczenie, że żyjemy w innej rzeczywistości. I rzeczywiście. Nie ma stanu wojennego, a w kolejce do sklepów nie stoi się z karteczkami. Co jednak nie zmienia faktu, że nadal jesteśmy państwem socjalistycznym, które zabiera nam jakieś 70% zarobionej kasy każdego miesiąca tylko po to, by te same mordy znane z czasów komuny mogły wieść szczęśliwe życie. Bez rozliczeń – bez problemu. I kto się tym przejmuje, skoro dokoła słodkie pierdzenie o „25 latach wolności”? Pewnie tylko głupiec. I tylko głupiec mógłby nie widzieć rewolucji dokonujących się na naszych oczach w klubie. Odszedł argentyński trener, a w jego miejsce przyszedł Luis Enrique. Pokusił się nawet o korektę w ustawieniu. Zamiast oglądać 4-3-3 oglądamy płynnie zmieniającą się formację, w której boczni obrońcy pełnią funkcję pomocników i włączają się do ataków zostawiając za sobą trójkę graczy defensywnych. Zmiana? Ano zmiana… choć przecież coś podobnego widzieliśmy w niektórych meczach u Guardioli.

Zmienili się kapitanowie. Valdes miał pecha. Już witał się z gąską, już przeliczał miliony, które zarobi w Monako, a tu los zrobił mu straszne świństwo i zerwał więzadło. I teraz ani nie ma milionów, ani nawet klubu, ale życzę mu, by ten stan rzeczy jak najszybciej uległ zmianie. Nie ma Puyola, który opaskę kapitańską przekazał przesiadującemu na ławce rezerwowych Xaviemu. Xavi i ławka rezerwowych? Rewolucja! Rewolucyjny jest też fakt, że zaczęliśmy kupować obrońców. Co prawda starych lub podatnych na kontuzje i raczej przepłaconych, ale przecież jest to rewolucja, prawda? Pique czuje, że ktoś może wygryźć go ze składu, a rywale widzą, że wygrywanie górnych pojedynków w polu karnym katalońskiej drużyny może już nie być takie łatwe, jak w poprzednim sezonie. Rewolucja. Na 100% rewolucja. Poza tym odeszliśmy od hasła „Real kupuje – Barca wychowuje”. Barca kupuje bardzo sprawnie. 80 baniek na Neymara, 80 baniek na Suareza. Nie ma problemu. Z czasów, kiedy najdroższym zakupem na długie lata pozostawał przepłacony Overmars pozostały jedynie zgliszcza, ale nikt się tym nie przejmuje. „Futbol idzie do przodu i trzeba wydawać, żeby wygrywać” – mówią. Perez też tak zawsze mówił, a ostatnio nawet zaczął wygrywać. Co prawda jego dorobek jak na wszystkie lata w klubie nie jest zbyt okazały, ale co tam. Rewolucja.

I mógłbym tak długo wymieniać te wszystkie rewolucyjne zmiany, jak na przykład zastąpienie TV3 firmą Beko, której logo wrzuca się co drugi dzień do galerii zdjęć na facebookowym profilu FC Barcelona. Powód, dla którego odlajkowałem ten fanpage. Głupi jestem, wiem, bo przecież nic to nie zmieni. Moją drogą raczej nikt nie pójdzie, a i jeszcze wyśmieją za naiwność. Aczkolwiek nie po to lajkuję jakiekolwiek strony, by karmiono mnie reklamami. Mam ich nadmiar w innych miejscach. W sumie ciężko znaleźć miejsce, gdzie ich nie ma. Do niedawna był to „mój klub”, ale za przeproszeniem – ch**, dupa i kamieni kupa. Przyszła rewolucja i poszło wszystko w piździec. Został mi tylko chory romantyzm, którego raczej nikt nie podziela, bo romantyzmem nie wygrywa się trofeów. A że można wygrać wiele piękniejszych rzeczy? Kto by o tym myślał, skoro jest rewolucja? I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie fakt, że rewolucji nie ma. Są zmiany, które mogą przynieść coś dobrego, ale przecież w każdym klubie zmienia się trenerów, sprzedaje zawodników, kupuje nowych, zmienia sponsorów, rozbudowuje stadiony i robi wszystko to, co dzisiaj w Barcelonie przedstawia się jako rewolucję. I o dziwo wielu ludzi to kupuje. Rewolucję, moi mili, to byśmy mieli, jakby cały ten zarząd wpakować do wora, zawiązać i wykopać w takie miejsce, by ich nie było widać ani słychać. Wtedy zmieniłby się sposób zarządzania, a co za tym idzie zgodna z definicją realna zmiana ustrojowa. W tym momencie Bartomeu zastąpił Rosella, jak niegdyś Wałęsa zastąpił Jaruzela. I nikt nie myśli o tym, że ten drugi do końca swoich parszywych dni nie odpowiedział za swoje dokonania sprzed „rewolucji”. Myśl ciągnie się dalej, pewna idea nie uległa zmianie, a jedynie środki prowadzące do jej realizacji. Kto ma być ustawiony, ten ustawiony pozostanie, kto ma kręcić kasę na boku, ten kasę ukręci. I tylko biedny lud jest ciągle w dupie – tym głębiej, im mocniej jest przekonany o tym, że nadeszła zmiana. Mrzonki o rewolucji musimy odłożyć przynajmniej do czasu następnych wyborów władz w klubie. Póki co rzeka płynie - Fabregas przychodzi, Fabregas odchodzi. Jules Charles tak definiował rewolucję: „przyjście Prawa, zmartwychwstanie Racji, odpowiedź Sprawiedliwości”. Roszady taktyczne i ruchy transferowe nie mają z powyższym, niestety, nic wspólnego. Maciej “DissBlaster” Krawczyk HalaDzieci i Trolnet



Losowanie Ligi Mistrzów. Jego przebieg i rezultat czasem emocjonuje nas bardziej niż same rozgrywki. Ceremonia odbyła się, jak zresztą zwykle, pod koniec sierpnia. Do Forum Grimaldi w Monaco zjechała największa śmietanka europejskiej piłki, a Gianni Infantino i Giorgio Marchetti wraz ze specjalnymi gośćmi przydzielili tradycyjnie 32 zespoły do 8 grup

Hubert Bochyński



w ó z r t s i M ę g i L ć ą z c a z s Cza HUBERT BOCHYŃSKI

Losowanie Ligi Mistrzów. Jego przebieg i rezultat czasem emocjonuje nas bardziej niż same rozgrywki. Ceremonia odbyła się, jak zresztą zwykle, pod koniec sierpnia. Do Forum Grimaldi w Monaco zjechała największa śmietanka europejskiej piłki, a Gianni Infantino i Giorgio Marchetti wraz ze specjalnymi gośćmi przydzielili tradycyjnie 32 zespoły do 8 grup.

Najpierw wszystkie zespoły podzielono na cztery koszyki, zależnie od ilości punktów w rankingu UEFA. Przedstawiały się one następująco: Pierwszy koszyk: Real Madryt, FC Barcelona, Bayern Monachium, Chelsea Londyn, Benfica Lizbona, Atletico Madryt, Arsenal Londyn, FC Porto Drugi koszyk: Schalke 04 Gelsenkirchen, Borussia Dortmund, Juventus Turyn, Paris Saint-Germain, Szachtar Donieck, FC Basel, Zenit Sankt-Petersburg, Manchester City Trzeci koszyk: Bayer Leverkusen, Olympiakos Pireus, CSKA Moskwa, Ajax Amsterdam, Liverpool FC, Sporting Lizbona, Galatasaray Stambuł, Athletic Bilbao Czwarty koszyk: Anderlecht Bruksela, AS Roma, APOEL Nikozja, BATE Borysów, Ludogorec Razgrad, NK Maribor, AS Monaco, Malmoe FF Kiedy ów podział został podany do publicznej wiadomości, zewsząd posypały się głosy, na kogo najlepiej trafić, a kogo lepiej uniknąć. Pod uwagę brano wszystko - rangę danego zespołu, "temperaturę" jego stadionu, czy sytuację w kraju. Ponadto niezmienna pozostała także zasada, że drużyny z tej samej federacji nie mogą trafić na siebie w grupie. W przypadku Barcy nie miało to jednak aż tak dużego znaczenia, bowiem w pierwszym koszyku znalazły się aż trzy hiszpańskie drużyny i wiadomym było, że Duma Katalonii ma nieco mniejszy wybór tylko w trzecim koszyku, w którym był Athletic Bilbao.

Grupa F FC Barcelona PSG Ajax Amsterdam APOEL Nikozja

MECZE DUMY KATALONII:

17.09.2014 FC Barcelona - APOEL Nikozja 30.09.2014 PSG - FC Barcelona 21.10.2014 FC Barcelona - Ajax Amsterdam 05.11.2014 Ajax Amserdam - FC Barcelona 25.11.2014 APOEL - FC Barcelona 10.12.2014 FC Barcelona - PSG


Najpowszechniejsze były głosy o chęci uniknięcia PSG i Manchesteru City z drugiego koszyka, Liverpoolu z trzeciego i mocnej Romy z czwartego. Natomiast z miłą chęcią byłyby przyjęte Basel, Ajax czy Maribor, Malmoe lub Ludogorec. Jak jednak wskazał los, życzenia kibiców zostały wymieszane. Do grupy F z Katalończykami trafili: PSG, Ajax Amsterdam oraz APOEL Nikozja. Zestawienie nie wydaje się najmocniejsze w stawce, ale do każdego spotkania trzeba będzie podejść maksymalnie skoncentrowanym. Co warte podkreślenia - Barca jest jedyną drużyną z tego kwartetu, która nie jest obecnym mistrzem swojego kraju. Mimo to, podopieczni Luisa Enrique są faworytami do zajęcia pierwszego miejsca. O klasie PSG mówić nie trzeba. Piłkarze Laurenta Blanca są obecnie najmocniejszą siłą ligi francuskiej i chyba tylko kataklizm jest w stanie sprawić, że po raz kolejny nie sięgną po koronę. Liderem zespołu jest Zlatan Ibrahimović, ale nie tylko na Szwedzie opiera się moc tej ekipy. W składzie są bowiem tacy gracze, jak Edinson Cavani, Marco Verratti czy iago Silva, czyli piłkarze, którzy na swoich pozycjach uchodzą albo za największe gwiazdy, albo za wschodzące talenty. Wydaje się, że klub z Paryża będzie walczył z Blaugraną o pierwszą lokatę w grupie. Lata świetności Ajaxu już dawno za nami. Klub od lat stara się sprowadzać młodych zawodników za niewielkie kwoty, by po kilku sezonach oddać ich za cenę wielokrotnie wyższą. Dlatego rzadko zdarza się, by Holendrzy mieli w swoich szeregach wiele światowych nazwisk. Obecnie największą gwiazdą jest chyba bramkarz, Jasper Cillessen, który wraz z reprezentacją Oranje wywalczył na mundialu brązowe medale. Latem do zespołu dołączył Polak, Arkadiusz Milik. Najsłabiej na papierze wygląda sytuacja Cypryjczyków. Wszystko wskazuje na to, że szczytem ich możliwości będzie walka o trzecie miejsce, premiujące przepustką do wiosennej części Ligi Europy. Drużyna zbudowana jest głównie z tamtejszych piłkarzy oraz Greków, Portugalczyków i Brazylijczyków. Mimo to, najbardziej rozpoznawalną twarzą powinien być Algierczyk, Rafik Djebbour, mający przygody m. in. w Olympiakosie. Ostatnio do zespołu dołączył takę John Arne-Riise, który w przeszłości wygrywał Champions League w barwach Liverpoolu.

Przy takich rywalach awans jest koniecznością. Z tego sprawę zdają sobie wszyscy. Dobrze by było jednak uczynić to z pierwszego miejsca, by w 1/8 finału uniknąć starcia z teoretycznie mocniejszym przeciwnikiem.

“ “ “ “

Hubert Bochyński hubert.bochynski@blofcb.com @H_Bochynski

Luis Enrique (trener FC Barcelony): "Losowanie było dla mnie bardzo ekscytujące, ponieważ przeżywałem je po raz pierwszy jako szkoleniowiec. Trafiłem na dwóch byłych kolegów z boiska - Blanca i de Boera. To trudne, ale jednocześnie ciekawe losowanie."

Andoni Zubizarreta (dyrektor sportowy FC Barcelony): ""Spotkania z PSG będą wyjątkowe. Ale my nie będziemy przystępować do tych meczów jako faworyt. Będziemy chcieli być wierni swojej filozofii. Ajax jest ostatnio nam bardzo bliski, trafialiśmy na niego w dwóch ostatnich latach. APOEL również jest mocny. Do wszystkich pojedynków przystąpimy z takim samym zaangażowaniem."

Laurent Blanc (trener PSG): "Wszyscy wiedzą, że Barcelona jest jedną z najlepszych drużyn na świecie. Dla nas celem będzie sięgnięcie w meczach z nimi choćby po punkt. By tak się stało, musimy być bardzo skuteczni."

Frank de Boer (trener Ajaxu): "Kiedy musisz mierzyć się z Barceloną czy PSG, wyjście z grupy może okazać się zadaniem nie do wykonania."

37


Dlaczego Barcelona przeznacza krocie na napastników, a wciąż nie może znaleźć tego najbliższego ideału? Co takiego było w poprzednich graczach, że na Camp Nou się nie sprawdzili? I w końcu - który napastnik świata najbardziej pasowałby w układance Luisa Enrique? Szymon Ludowski



Igła w stogu niepoko SZYMON LUDOWSKI

Wydane miliony, kłótnie, medialne przepychanki, bramki i zmarnowane setki. Od kilku ładnych lat to codzienność dla kibiców FC Barcelony. Dlaczego? Bo klub wciąż szuka idealnej „dziewiątki”...

Ponad 200 milionów euro w ciągu ostatnich lat wydali działacze Blaugrany na napastników. Od Samuela Eto’o, przez Zlatana Ibrahimovicia, z udziałem Davida Villii, aż do Neymara (choć to bardziej skrzydłowy) i Luisa Suareza. Byli niepokorni (Eto’o, Zlatan), byli grzeczni (Villa), medialni (Neymar - wciąż jest), mamy w końcu napastnika genialnego i kompletnie nieprzewidywalnego (Suarez). Dlaczego Barca przeznacza krocie na napastników, a wciąż nie może znaleźć tego najbliższego ideału? Co takiego było w poprzednich graczach, że na Camp Nou się nie sprawdzili? I w końcu - który napastnik świata najbardziej pasowałby w układance Luisa Enrique? Samuel Eto’o Jedna z ofiar polityki Pepa Guardioli. Odszedł z FC Barcelony w ramach rozliczenia za transfer Zlatana Ibrahimovicia. Śmiało można powiedzieć, że odszedł u szczytu kariery, a właśnie przejście do Interu Mediolan powoli rozpoczęło jej pikowanie. Część z fanów do dziś nie może przeboleć, że katalońscy włodarze i Guardiola tak lekką ręką pozbyli się Kameruńczyka. Statystyki ma imponujące - 145 oficjalnych meczów w barwach Barcy i 108 bramek. Do tego dwa puchary Ligi Mistrzów i trzy mistrzostwa Hiszpanii. Przeciwnicy zarzucali mu jednak gwiazdorstwo i zbytnią łasość na pieniądze. Z jednej strony mieli rację, bo Eto’o często ma swoje zdanie i nie waha się powiedzieć go głośno. Podobnie jest z chrapką na pieniądze - późniejszy wyjazd do Rosji zapewnił mu

20 milionów euro rocznie i to był właściwie jedyny pozytyw tejże eskapady. Nie zapominajmy jednak o najważniejszym nieważne, co robił w szatni, na boisku działał jak maszyna. Bez jego bramek nie byłoby wspaniałych triumfów Guardioli. Zlatan Ibrahimović „Ibrakadabra” to kolejna i chyba najgłośniejsza ofiara Guardioli. Napastnik genialny, potrafiący z piłką zrobić dosłownie wszystko. I wszystko także powiedzieć! Ibrahimović prywatnie to przede wszystkim pewność siebie. On sam zresztą wielokrotnie dawał wyraz swojej wyjątkowości. Cena za Szweda też była wyjątkowa - 45 milionów euro gotówką plus Samuel Eto’o (wart wtedy około 30 baniek). Do jego statystyk w Barcelonie ciężko się przyczepić - 29 meczów, 16 bramek, do tego kilka asyst. To nie jest zły wynik. Problem jednak w tym, że Zlatan nie potrafił pogodzić się z rolą Leo Messiego w szatni i tym, że Guardiola nie potrafi znaleźć mu miejsca. Argentyńczykowi przeszkadzał dość medialny i głośny styl bycia napastnika, jemu z kolei przeszkadzał fakt, że Messi ma ogromny wpływ na trenera. Z Barcelony odszedł po jednym sezonie. Moim zdaniem - ogromny błąd, bo skoro oddaliśmy Eto’o i zapłaciliśmy 45 baniek za tak nietuzinkowego gracza, to trzeba było usadzić Messiego, usadzić Szweda i pokazać obydwu, że rządzi trener. Guardiola wystraszył się fochów pierwszego i trudnego charakteru drugiego.


ornych David Villa Gracz, który do Barcelony trafił co najmniej o rok za późno. Jeśli odpuściliśmy Eto’o, to właśnie „El Guaje” wydawał się być idealnym napastnikiem dla Barcelony. Znający doskonale hiszpańską piłkę, od wielu lat regularnie trafiający dla Valencii i reprezentacji, do tego lubiany przez kolegów z Camp Nou.

Bojan Krkić Pisząc o napastnikach Barcelony, nie sposób nie wspomnieć o wychowanku, w którym wielu pokładało ogromne nadzieje. Krkić, w wieku 17 lat, został najmłodszym ligowym strzelcem Dumy Katalonii. Cichy, skromny, sympatyczny - uwielbiany przez kibiców, szczególnie przed damską część. Na początku cieszył się sporym zainteresowaniem Pepa Guardioli, które jednak stopniowo zaczęło gasnąć. W końcu zdecydował się odejść do AS Romy i od tego czasu rozpoczął się jego powolny zjazd. Nie potrafił przebić się ani w Romie, ani w Milanie, ani nawet w Ajaksie. Kontuzje, słaba forma, brak zaufania. Teraz spróbuje odnaleźć to w angielskim Stoke.

No i w końcu na te Camp Nou trafił. Od samego niemal początku pasował niemal idealnie. Trafiał do siatki, wpasował się w ekipę. W czym więc problem? Tym razem nie w trenerze i kolegach, ale w Sandro Rosellu. Księg... Prezes Barcelony uznał, że Villa zarabia zbyt dużo i niewspółmiernie do tego, co wnosi i bez żalu oddał go do Atletico.

Współpraca z Kameruńczykiem była o tyle ważna, że dzięki jego fundacji do La Masii trafiali utalentowani Afrykanie. Drugi błąd to odpuszczenie Zlatana. „Ibrakadabra” to geniusz, postać absolutnie nietuzinkowa. Fochy Messiego? Jeśli zawodnik zaczyna decydować o kształcie drużyny, to trener może powoli pakować walizki... Późniejsze słabe występy Barcelony, bezradność Guardioli i słaba forma Messiego to pokłosie takiego właśnie z Argentyńczykiem postępowania. Czy Suarez to dobra droga? Jeśli ktoś zapanuje nad jego temperamentem, może mieć Barcelona sporo pożytku. Pytanie tylko, czy panując nad trudnym charakterem, jednocześnie nie obniżymy jego walorów? Może Suarez ma podobnie jak Zlatan - gra najlepiej wtedy, kiedy jest porządnie wkurwiony? Kto zatem?

Luis Suarez Ostatni z „wynalazków”. Teraz na Urugwajczyka spadnie ciężar zdobywania bramek. Napastnik tyleż genialny, co nieobliczalny. Wspaniałe występy i taśmowo strzelane gole przeplata... gryzieniem rywali. Jego transfer zaskakuje mnie o tyle, że kilka sezonów wcześniej na Camp Nou bez żalu pożegnano Ibrahimovicia, ze względu na trudny charakter. Suarez na pewno grzeczniejszy nie jest... Co z tą „dziewiątką” Dla mnie największym błędem było pożegnanie Eto’o. Działacze żałowali mu podwyżki, a jednocześnie nie żal było wydawać im fortuny na kolejnych snajperów. Jestem pewien, że Kameruńczyk do dziś stanowiłby o sile ataku Blaugrany. Gdyby Guardiola do tego postawił odważniej na Bojana... Mielibyśmy cennego i zdolnego zmiennika i następcę dla Eto’o.

Trudno odpowiedzieć. Jak wspominałem już wcześniej, gdyby nie błąd z Bojanem, myślę że dziś mielibyśmy z niego sporo pociechy. Swego czasu mocno wierzyłem w umiejętności Fernando Torresa, ale gra w Chelsea pokazuje, że Hiszpan nie radzi sobie z presją. Robert Lewandowski? Znakomity gracz, ale może zobaczmy najpierw, jak poradzi sobie w Bayernie Monachium. Wciąż nie potrafię odżałować Eto’o i Ibrahimovicia. Inna sprawa, że ciężko budować drużynę wokół zawodników, dla których bardzo ważną sprawą jest stan konta. Kameruńczyk za dolarami uciekł do dalekiej Moskwy, z kolei Zlatan gra w PSG, które choć buduje mocny skład - to na co dzień gra w Ligue 1, którą „Ibra” wciągnąłby nosem nawet kulawy i z jednym okiem. Suarez mnie nie przekonuje, podobnie jak Messi na szpicy. Argentyńczyk dla wielu jest ucieleśnieniem piłkarskiego boga, ale poprzedni sezon dobitnie pokazał, że zbyt duża wolność działa destrukcyjnie na jego psychikę. Mówiąc wprost - sodówka bije niczym gejzer.... Szymon Ludowski szymon.ludowski@blogfcb.com @szyly89

41


Szkółka, uważana przez wielu za jedną z najlepszych na świecie, od lat wypuszcza do globalnego futbolu mnóstwo talentów. W porównaniu do innych topowych zespołów globu, odsetek zawodników, którzy są wychowani w klubowej akademii i mają możliwość gry w pierwszej drużynie, w Katalonii jest bardzo duży. Nie inaczej jest od początku XXI wieku.

Hubert Bochyński



LA MASIA NA RATUNEK Nie trzeba nikogo specjalnie przekonywać, jak wielką rolę odgrywają w filozofii Barcelony wychowankowie. Szkółka, uważana przez wielu za jedną z najlepszych na świecie, od lat wypuszcza do globalnego futbolu mnóstwo talentów. W porównaniu do HUBERT innych topowych zespołów BOCHYŃSKI globu, odsetek zawodników, którzy są wychowani w klubowej akademii i mają możliwość gry w pierwszej drużynie, w Katalonii jest bardzo duży. Nie inaczej jest od początku XXI wieku. Każdy dotychczasowy szkoleniowiec w mniejszym lub większym stopniu stawiał na perspektywicznych graczy z młodszych ekip. Ale po kolei...

Sezon 2000/2001. Rok dla Barcy bardzo nieudany. W lidze Blaugrana zajmuje dopiero czwartą lokatę. Na stanowisku trenera mamy Llorenca Serrę Ferrera. Mimo posiadania doświadczonych zawodników w kadrze, jak kapitan Josep Guardiola, Luis Enrique, Phillip Cocu, Rivaldo czy Emmanuel Petit, Hiszpan nie boi się zaufać młodzieży. Carles Puyol, Xavi, Gabri, Pepe Reina - ci piłkarze nie tylko znajdowali się w szerokiej kadrze, ale również zaliczyli po kilkadziesiąt spotkań. Kim oni wszyscy stali się dla katalońskiego i światowego futbolu, nie trzeba mówić. Sezon 2001/2002. Ferrera zastępuje Carles Rexach, jednak tak samo, jak

poprzednikowi, nie udaje mu się wywalczyć mistrzostwa Hiszpanii, kończąc rozgrywki dopiero na czwartej pozycji. Nie zmieniła się również strategia dotycząca stawiania na młodych zdolnych wychowanków. Puyol, Xavi i Gabri byli podstawowymi wyborami menedżera. W końcówce sezonu dość pewne miejsce w ekipie zyskał także iago Motta. Swoje szanse dostawał również Pepe Reina. Kilka okazji, by poczuć klimat gry na najwyższym poziomie, mieli Fernando Navarro oraz Roberto Trashorras, czyli piłkarze, którzy dziś są uznaną marką na stadionach na Półwyspie Iberyjskim. Dodatkowo, przed sezonem sprowadzono takich młodych zawodników, jak Fabio Rochemback, Geovanni, Philippe

Zestawienie sezonów z wymienionymi piłkarzami Barcelony, którzy a

Sezon 2000/2001: Carles Puyol, Xavi, Pepe Reina, Gabri Sezon 2001/2002: iago Motta, Fernando Navarro, Roberto Trashorras Sezon 2002/2003: Andres Iniesta, Victor Valdes, Oleguer Sezon 2003/2004: Sezon 2004/2005: Leo Messi Sezon 2005/2006: Sezon 2006/2007: -


Christanaval i Javier Saviola. Ten ostatni kosztował, bagatela, ponad 30 milionów euro. A w chwili transferu miał ledwie 19 lat! Szybko się jednak okazało, że z Argentyńczyka nie jest byle jaki fachowiec. W przeciągu całego roku zdobył 21 goli i był, razem z pozostałą trójką, ważną częścią zespołu. Rexach miał silną kadrę. Mimo że była oparta na młodości i fantazji, to przemawiało za nią doświadczenie. Niestety, nie umiał tego odpowiednio wykorzystać. Sezon 2002/2003. Kolejna zmiana na stołku szkoleniowca, którym został Louis van Gaal. Holender utrzymał się tylko do stycznia. Wyniki klubu były bowiem mizerne. Zespół w lidze okupował dopiero 15. miejsce, a do tego wszystkiego nie była zadowalająca gra. Nie zastanawiano się zbyt długo. Spotykającego się coraz częściej z krytyką kibiców trenera zastąpił Radomir Antić. Mimo że szóste miejsce na koniec kampanii nie było szczytem marzeń, to jeśli spojrzymy, z jakiego pułapu startował Serb, do tego rezultatu trzeba mieć do niego szacunek. Tym razem jednak nie sprowadzono żadnej młodej gwiazdy. Ograniczono się do kupna uznanych nazwisk: Riquelme, Mendieta, Enke. Pożegnano się z kolei między innymi z wypożyczanym do tej pory

Mikelem Artetą, Pepe Reiną. Na ich miejsce do szerokiej kadry wskoczyli, znani chyba wszystkim obecnym fanom Azulgrany, Andres Iniesta oraz Victor Valdes. Większą karierę w tym roku zrobił golkiper, który w sumie zagrał 14-krotnie w lidze. Coraz pewniejsze miejsce miał iago Motta, a pierwsze minuty otrzymywał Oleguer. Sezon 2003/2004. Pracę w Katalonii rozpoczyna Frank Rijkaard, dla którego będzie to pierwszy z 5 lat spędzonego w barwach Blaugrany. Transfery młodego Ricardo Quaresmy, Gio van Bronckhorsta, Rafaela Marqueza, Recbera Rustu i przede wszystkim Ronaldinho miały być tym, co przywróci klubowi świetność. Pożegnano się za to z piłkarzami, którzy swoje momenty chwały mieli za sobą - Patrik Andersson, Frank de Boer, Roberto Bonano. Oprócz tego, postanowiono zakończyć współpracę z będącymi na dłuższą metę transferowymi niewypałami: Christanavalem, Geovannim i Riquelme. Do Arsenalu za grosze odszedł 16-letni Cesc Fabregas. Ten sam, za którego powrót włodarze Barcelony zapłacili kilkadziesiąt milionów euro. Drużyna, w której coraz większą rolę odgrywali młodzi wychowankowie - Valdes, Oleguer, Iniesta - wsparci Puyolem i Xavim, zajęła drugą pozycję, za plecami Valencii.

Sezon 2004/2005. Praktycznie od początku kampanii do jej końca Barca znajdowała się na szczycie tabeli, a w efekcie zdobyła mistrzowski tytuł. To wszystko było możliwe dzięki wietrzeniu kadry, którego świadkami byliśmy przed rozpoczęciem zmagań. Henrik Larsson, Ludovic Giuly, Edmilson, Belletti, Deco, Sylvinho, Samuel Eto'o - nazwiska znane, budzące szacunek, takie, które pozwalają osiągać największe sukcesy. Z klubu odeszli za to Holendrzy: Reiziger, Cocu, Overmars oraz Kluivert, a także Luis Garcia, Luis Enrique, Quaresma, Saviola, Rustu i Enke. Victor Valdes został numerem jeden, a obok Puyola swój warsztat doskonalił Oleguer. Pierwsze szlify zbierał także Leo Messi, obecnie bodaj najlepszy piłkarz globu. Sezon 2005/2006. Blaugrana zdobywa nie tylko mistrzostwo La Liga, ale również w paryskim finale Ligi Mistrzów pokonuje Arsenal Londyn. Atomowa Pchła z Rosario zaliczyła 25 meczów, podczas których wielu obserwatorów zachwycało się jego grą. W tym sezonie do drużyny Rijkaarda nie dołączył żaden młody wychowanek, ale Holender odważnie stawiał na piłkarzy wykształconych w słynnej La Masii. Puyol, Xavi, Iniesta, Valdes, Oleguer - to jedni

awansowali z rezerw do pierwszego zespołu:

Sezon 2007/2008: Bojan Krkić, Giovani dos Santos Sezon 2008/2009: Gerard Pique*, Sergio Busquets, Pedro, Victor Sanchez Sezon 2009/2010: Jeffren, Marc Bartra, Andreu Fontas, Marc Muniesa, iago, Jonathan dos Santos Sezon 2010/2011: Sergi Roberto Sezon 2011/2012: Cesc Fabregas*, Deulofeu, Rafinha Sezon 2012/2013: Martin Montoya, Cristian Tello, Jordi Alba* Sezon 2013/2014: Sezon 2014/2015: Munir El Haddidi, Sandro, ... *oznaczeni gwiazdką wychowali się w młodzieżówkach Barcelony, ale grali zostali sprowadzeni z innych klubów


Munir El Haddadi Choć jeszcze niedawno grali ze sobą w młodzieżówce Barcelony, dzisiaj mogą poszczycić się golami w Primera Division.

Sandro Ramirez z głównych ojców sukcesu tamtego roku. Sezon 2006/2007. Zespół zajmuje drugie miejsce w ligowej tabeli, mimo że zdobywa tyle samo punktów, co mistrz, Real Madryt. Latem do drużyny dołączają doświadczeni Zambrotta, uram oraz Gudjohnsen. Rozstać się postanowiono między innymi z Gabrim, który jako następny klub wybrał Ajax Amsterdam. Sezon 2007/2008. Barca nie dość, że na końcu ligi ogląda plecy Realu i Villarrealu oraz plasuje się ledwo przed Atletico oraz Sevillą, to na dodatek prezentuje kiepski futbol. W szatni dochodzi do coraz większych niesnasek. Mimo tego, z niezłej strony pokazują się dwaj nowi piłkarze, którzy awansowali z Barcelony B - Bojan Krkić i Giovani dos Santos. Ich dyspozycja pozwala mieć nadzieję, że tacy zawodnicy, jak Eto'o, Ronaldinho czy Henry będą mieć w przyszłości godnych następców. Sezon 2008/2009. Frank Rijkaard zostaje pożegnany, a zespół obejmuje Pep Guardiola. Człowiek jako trener mało doświadczony, choć temporadę wcześniej z sukcesami prowadził

drugą drużynę Dumy Katalonii. Odwrotnie był postrzegany jako były piłkarz - legenda i wielka gwiazda klubu. To on jest odpowiedzialny za wspaniałe wyniki, które Blaugrana osiągała przez cztery lata pod jego wodzą. W pierwszym sezonie jego pracy ściągnięto do drużyny Gerarda Pique. Występujący w Manchesterze United stoper miał już swoją przeszłość w stolicy Katalonii, a teraz za 5M€ sprowadzano go z powrotem, by w przyszłości stał się dobrym partnerem, a potem także następcą, Puyola. Swoje szanse otrzymali też Sergio Busquets, Pedro oraz Victor Sanchez, choć tylko pierwszy z nich był wtedy oficjalnie członkiem pierwszego zespołu. O wynikach klubu przypominać nie muszę. Potrójna korona - Primera Division, Champions League oraz Copa del Rey. A do tego styl gry, nad którym rozpływał się cały świat. Sezon 2009/2010. Do zespołu oficjalnie dołączają Pedro oraz Jeffren. Poza nimi Pep przygląda się i daje kilka razy szansę Marcowi Bartrze, Andreu Fontasowi, Marcowi Muniesie, iago, czy Jonathanowi dos Santosowi. Barcelona dopełnia swoją klubową gablotę, do której wkładane są puchary za Superpuchar Hiszpanii i Europy oraz Klubowe Mistrzostwo Świata. Dodatkowo, po raz kolejny Katalończycy zostają mistrzami kraju.

Sezon 2010/2011. Pedro oraz Busquets - to piłkarze, którzy z Guardiolą na ławce czuli się jak ryba w wodzie. Szkoleniowiec z Santpedor stawiał na nich coraz częściej, a ci odpłacali mu się świetną grą. Powszechne stały się również głosy mówiące o tym, że idealnym następcą Xaviego jest iago Alcantara. Syn Mazinho miał przyjemność wystąpić w 17 spotkaniach, za które z reguły dostawał pochlebne recenzje. Barca zwyciężyła w lidze oraz Lidze Mistrzów, po pamiętnym triumfie z Manchesterem United 3:1 i wzniesieniu trofeum przez Erica Abidala. Sezon 2011/2012. Ostatni rok Guardioli w Barcelonie. Do klubu wrócił wspomniany już Fabregas, który w Arsenalu stał się jednym z topowych pomocników świata. To on, wraz z iago, Xavim i Iniestą, mieli rządzić w środku pola. Rok dla Barcy nie był szczególnie udany. Mimo dojścia aż do półfinału Champions League, zajęcia drugiej lokaty w lidze i wygraniu Pucharu Króla, gra Dumy Katalonii nie wyglądała tak, jak choćby trzy lata wcześniej. Zawodziła przede wszystkim tiki-taka, która stała się bardziej przewidywalna dla rywali. To spowodowało zmęczenie materiału trenera, i wraz z prawdopodobnym konfliktem z zarządem, skłoniło go do odejścia.


Sezon 2012/2013. Na następcę Pepa wybrany zostaje jego dotychczasowy asystent, Tito Vilanova. Niestety, problemy zdrowotne, o których wszyscy wiemy, spowodowały, że przez dużą część sezonu pracę zespołu śledził za pomocą wideo i internetowych analiz ze swoimi współpracownikami, a z Katalonii drużyna była rządzona przez Jordiego Rourę. Ten brak stabilizacji połączony ze słabszą dyspozycją piłkarzy sprawił, że kibice częściej pamiętają klęskę w półfinale Ligi Mistrzów z Bayernem niż zdobycie ligowego tytułu. Coraz więcej szans dostawali Bartra, Montoya, iago oraz Tello, z którymi wiązano wtedy bodaj największe nadzieje, jeśli chodzi o młodych wychowanków. Pamiętać jeszcze należy o tym, co stało się 25 listopada 2012 roku. Tito Vilanova po raz pierwszy w historii miał na boisku 11 zawodników wykształconych w La Masii. Choć od początku zespół grał w składzie: Valdes - Alves, Pique, Puyol, Jordi Alba - Xavi, Busquets, Fabregas - Pedro, Messi, Iniesta, to w trakcie pierwszej połowy kontuzji doznał Alves i na jego miejsce wszedł Martin Montoya.

Sezon 2013/2014. Historia najnowsza. Po perturbacjach związanych z obsadą szkoleniowca, do Katalonii zawitał w końcu Gerardo Martino. Argentyńczyk od samego początku nie miał łatwo. Krytyka mediów, konflikty z dziennikarzami, nienajlepsza postawa ekipy - to wszystko nie sprzyjało spokojnej pracy. Efekt był taki, że Barca po raz pierwszy od kilku lat zakończyła sezon bez zdobyczy jakiegokolwiek trofeum (Superpuchar Hiszpanii zaliczam do kampanii poprzedniej). Przed sezonem sprzedano iago oraz Fontasa, na wypożyczenie puszczono Rafinhę oraz Deulofeu, a coraz słabiej poczynali sobie Sergi Roberto oraz Tello. Tak naprawdę z "młodzieży" z dobrej strony pokazali się dwaj obrońcy - Montoya i Bartra. Sezon 2004/2005. Praktycznie od początku kampanii do jej końca Barca znajdowała się na szczycie tabeli, a w efekcie zdobyła mistrzowski tytuł. To wszystko było możliwe dzięki wietrzeniu kadry, którego świadkami byliśmy przed rozpoczęciem zmagań. Henrik Larsson, Ludovic Giuly, Edmilson, Belletti, Deco, Sylvinho, Samuel

Eto'o - nazwiska znane, budzące szacunek, takie, które pozwalają osiągać największe sukcesy. Z klubu odeszli za to Holendrzy: Reiziger, Cocu, Overmars oraz Kluivert, a także Luis Garcia, Luis Enrique, Quaresma, Saviola, Rustu i Enke. Victor Valdes został numerem jeden, a obok Puyola swój warsztat doskonalił Oleguer. Pierwsze szlify zbierał także Leo Messi, obecnie bodaj najlepszy piłkarz globu. Sezon 2014/2015. O kolejnej zmianie trenera mówiło się od co najmniej pół roku. W klubie postanowiono przeprowadzić rewolucję, tym bardziej że wisiało nad nim widmo werdyktu FIFA odnośnie zatrudniania piłkarzy do szkółki. Na twarz owego ruchu wybrano człowieka "stąd", znającego struktury klubu, a jednocześnie obytego z ligą. Luis Enrique z wielkim powodzeniem prowadził bowiem przed wakacjami Celtę Vigo, prezentując przy tym futbol bardzo radosny i otwarty. Z drużyny odeszło wielu mniej lub bardziej znaczących graczy. W zamian za to kupiono między innymi Marca ter Stegena, Ivana

47


Rakiticia czy Luisa Suareza. Ponadto, z udanych wypożyczeń wrócili Rafinha oraz Gerard Deulofeu - obaj, wydawało się, wcale nie bez szans na w miarę regularną grę. Podczas okresu przygotowawczego Luis Enrique nie mógł liczyć na piłkarzy grających na brazylijskim mundialu, ponieważ odbywali swoje zasłużone wakacje. Był zatem zmuszony do sięgnięcia do drugiej drużyny. Swoje szanse w presezonowych spotkaniach dostali tacy zawodnicy, jak Grimaldo, Edgar Ie, Bagnack, Patric, Samper, Halilović, Sandro, Dongou, Adama czy Munir. Jedni poczynali sobie lepiej, inni nieco gorzej, ale ogólną oceną ich postawy może być stwierdzenie, że Barca B w tym sezonie ma naprawdę mocny personalnie skład. Mundialowicze wrócili, jednak nie minęły wszystkie problemy Lucho. Chodzi o kontuzje, które trapiły piłkarzy. Niezdolni do gry byli ter Stegen, Vermaelen, Adriano czy Neymar. Ponadto, w pierwszej kolejce Mister nie mógł liczyć na zawieszonego Pique, a Suarez, jak wiadomo, rozegra swój pierwszy oficjalny mecz dopiero pod koniec października. Jakby tego było mało, trener zdecydował się wypożyczyć do Sevilli Deulofeu, by skrzydłowy ograł się w najwyższej klasie rozgrywkowej. Co zatem można zrobić? Cały czas korzystać z usług młodych graczy z ekipy prowadzonej przez Eusebio Sacristana. Kiedy dowiedzieliśmy się ostatnio o podtrzymaniu kary nałożonej na Barcelonę, która zakazuje jej przeprowadzać jakichkolwiek transferów podczas kolejnych dwóch okienek, pojawiły się dwie możliwości. Pierwsza mówi o tym, by wykorzystać wirtualne pieniądze, które Blaugrana miałaby do wykorzystania latem przyszłego roku, na zakontraktowanie już teraz nowych zawodników i oddanie ich na roczne wypożyczenie do dotychczasowych klubów. Opcja ciekawa, ale pracochłonna i chyba dość naiwna. Druga - cieszymy się z tego, co mamy, wystarczy nam to na kolejny sezon, a w razie czego są młodzi gracze ze szkółki. Właśnie, to zawodnicy Barcy B mogą być prawdziwymi zwycięzcami tego transferowego bana.

Największy wybór wśród graczy drugiego zespołu Enrique ma bez wątpienia na pozycjach ofensywnych. Munir, Sandro, Adama oraz Dongou - to cztery nazwiska, które rządzą przednią formacją w Liga Adelante, a niedługo mogą stać się także znaczącymi postaciami w wyższej klasie. Luis najbardziej zadowolony wydaje się być na razie z pierwszej dwójki, którą regularnie powołuje na jednostki treningowe. Munir miał okazję zadebiutować w pierwszym ligowym spotkaniu, w którym pokonał bramkarza rywali, podobnie jak Sandro. Obaj mogą grać zarówno na skrzydle, jak i w środku ataku, co pozwala trenerowi na dużą swobodę taktyczną. Wobec problemów zdrowotnych Neymara oraz absencji Suareza powinni znajdować się w kadrze i walczyć z pozostałymi graczami o miejsce w składzie. Kto wie, być może za rok któryś z nich na stałe dołączy do treningów z Leo Messim i spółką. Obecnie najbliżej wydaje się być tego Munir, który wiele zyskał świetnymi zeszłorocznymi występami w młodzieżowej Lidze Mistrzów, gdzie został najlepszym zawodnikiem i królem strzelców. Niestety, media już pompują wokół niego balonik, który przeradza się w niepotrzebną presję. Jeśli posiadający marokańskie korzenie gracz sobie z nią poradzi, za kilka lat być może będzie stawiany obok największych gwiazd piłki nożnej. Idąc bliżej własnej bramki, natrafiamy na dwóch ciekawych pomocników. Obaj o włosach koloru blond, obaj świetni technicznie, każdy jednak o innych zadaniach na boisku. Alen Halilović typowy kreator, młodsza wersja Iniesty czy Rafinhi oraz Sergi Samper - czysty Sergio Busquets w nieco świeższym egzemplarzu. Przechodzimy do obrony. W niej głównymi postaciami są Grimaldo, Bagnack oraz Ie. Pierwszy, Hiszpan, lewy defensor, od kilku lat jest wymieniany w gronie piłkarzy, którzy mają stanowić przyszłość zespołu. Szybki, przebojowy, kopia Jordiego Alby. Na drodze stają mu częste i dość poważne urazy. Nie jest jednak bez szans, zwłaszcza jeśli dodamy, że zmiennik Alby, Adriano, nie należy do najmłodszych piłkarzy i być może będzie to dla niego jeden z ostatnich sezonów w barwach Blaugrany. Trochę mniej korzystnie wygląda sprawa dwóch ciemnoskórych stoperów. Zarówno zawodnik

z Kamerunu, jak i Portugalii obecnie może walczyć o pozycję środkowego obrońcy numer 5. Przyjście Mathieu i Vermaelena praktycznie zamknęło im drogę do pierwszego zespołu, ale kontuzje (a o to na tej pozycji nietrudno) lub niedyspozycja któregoś z czwórki obrońców pierwszej ekipy może spowodować otrzymanie szansy na pokazanie swoich umiejętności Luisowi Enrique i w dalszej perspektywie liczyć na regularne powołania. Jak widzimy, Luis Enrique posiada w młodych zawodnikach bardzo ciekawą alternatywę w przypadku urazów graczy kluczowych. Munir, Sandro, Samper czy Grimaldo to tylko kilka nazwisk, które w przyszłości powinni stanowić o sile nie tylko hiszpańskiego, ale też światowego futbolu. I jak pokazują różne przypadki, wcale nie trzeba zostać na siłę w stolicy Katalonii, można poszukać swojego miejsca gdzieś indziej. Czy wymienieni wyżej piłkarze oraz ich koledzy zrobią kariery na miarę Puyola, Xaviego, Valdesa lub Iniesty, czy też może będzie ona mniej spektakularna, w dużej mierze decyduje się właśnie teraz. Trener musi odpowiednio szachować siłami podopiecznych, dozując im ilość szans na pokazanie swoich umiejętności. Nie można bowiem rozbudzać wielkich nadziei i zwiększać zawodnikowi presji. Młody gracz musi ciągle czuć głód rywalizacji i dawać z siebie wszystko na treningach oraz meczach. Tylko w ten sposób wieczna nadzieja może stać się futbolistą światowego formatu. A to, że w Katalonii mają właściwych do tego ludzi, przekonaliśmy się już wiele razy. Hubert Bochyński hubert.bochynski@blogfcb.com @H_Bochynski



Nowy sezon już na horyzoncie, a przed nami jeszcze więcej znaków zapytania niż trzy miesiące temu: Kto będzie pierwszym bramkarzem? Czy Suarez w końcu zapanuje nad sobą? Czy da się zastąpić Puyola? I najważniejsze – czy Luis Enrique doprowadzi Barcelonę do triumfów?

Marysia Wyrzykowska



SEZON CZAS ZACZAC Podczas tego okienka transferowego zarząd FC Barcelony zapłacił za 7 nowych piłkarzy ponad 150 milionów euro. Oprócz tych zakupów z wypożyczenia wrócił Rafinha, a po Jordiego Masipa sięgnięto do szkółki. Zespół zasili też prawdopodobnie ubiegłoroczny napastnik Juvenil A – Munir El Haddadi. W porównaniu do zeszłego roku, gdy zarząd kupił jedynie Neymara, jest to całkiem duże wzmocnienie. Na każdej pozycji mamy nowych zawodników. Jednak są też piłkarze, którzy opuścili kataloński zespół. Było ich łącznie pięciu, a klub otrzymał za nich około 80 milionów euro. Najgłośniejsze transfery to oczywiście przejście Fabregasa do Chelsea i Sancheza do Arsenalu. W zbliżającym się sezonie byli koledzy z boiska zmierzą się ze sobą w derbach Londynu. Klub wypożyczył też Afellaya, Tello i Deulofeu do kolejno Olimpiakosu, FC Porto oraz Sevilli.

Nowy sezon już na horyzoncie, a przed nami jeszcze więcej znaków zapytania niż trzy miesiące temu: Kto będzie pierwszym bramkarzem? Czy Suarez w końcu zapanuje nad sobą? Czy da się zastąpić Puyola? I najważniejsze – czy Luis Enrique doprowadzi Barcelonę do triumfów?

Trenerzy, wybierając zawodników, których chcą mieć w swoim zespole, kierują się kilkoma sprawami – przede wszystkim każda pozycja musi być mocno obsadzona. Wielu szkoleniowców powtarza, że ich celem jest zbudowanie dwóch równych jedenastek, które śmiało mogłyby powalczyć o najwyższe trofea. Czy w Barcelonie tak jest? Bramkarz: Tutaj jest wręcz oczywiste, że mamy dwóch golkiperów, którzy mogą bronić dostępu do bramki Blaugrany w każdym meczu. Ter Stegen i Bravo mogą rywalizować o miejsce w pierwszym składzie, Masip chyba będzie musiał zadowolić się funkcją zmiennika. Prawy obrońca: Tutaj także wszystko jest w porządku. Luis Enrique zasugerował, że Dani Alves jest mu

MARYSIA WYRZYKOWSKA

potrzebny, więc Montoya będzie musiał pogodzić się z rolą zmiennika. Pod sam koniec okienka zarząd kupił Douglasa z Sao Paulo, więc konkurencja na prawej stronie jest bardzo duża. Zobaczymy, jak to się przełoży na zaangażowanie zawodników. Środkowy obrońca: Ponieważ, jak już wspomniałam, Enrique raczej pozostanie przy klasycznej formacji 4-3-3, więc stoperów w podstawowej jedenastce powinno być dwóch. W kadrze Barcelony centralnych obrońców mamy kilku: Pique, Bartra, ostatnio zakupieni Vermaelen i Mathieu (chociaż akurat on pierwotnie był lewym defensorem), a w razie potrzeby na tej pozycji może grać Mascherano. Cała czwórka ma czyste konto i każdy ma równe szanse na regularną grę. Jak widać Lucho ma w czym wybierać, jednak czy jest tu chociaż dwójka piłkarzy ze światowej elity? Moim zdaniem raczej nie,

PRZYSZLI:

ODESZLI:

Ter Stegen (B. MoenchenGladbach) - 12mln euro +750k zmiennych

Cesc Fabregas (Chelsea)

- 33mln euro + 3mln zmienne

Ivan Rakitic (Sevilla)

- 18mln euro +3mln zmiennych

Alexis Sanchez (Arsenal)

- 42,5mln euro

Claudio Bravo (Levante)

- 12mln euro

Bojan Krkic (Stoke City)

- 1,8mln euro

Jeremy Mathieu (Valencia)

- 20mln euro

Jonathan dos Santos (Villarreal)

- 1,5mln euro + 500k zmienne

Thomas Vermaelen (Arsenal)

- 10mln euro +5mln zmiennych

Luis Suarez (Liverpool)

- 81,250mln euro

Douglas Pereira (São Paulo)

- 4mln euro


JORDI ALBA ADRIANO NEYMAR PEDRO JEREMY MATHIEU THOMAS VERMAELEN

TER STEGEN CLAUDIO BRAVO JORDI MASIP

ANDRES INIESTA SERGI ROBERTO

SERGIO BUSQUETS JAVIER MASCHERANO IVAN RAKITIĆ XAVI HERNANDEZ

GERARD PIQUE MARC BARTRA

DANI ALVES MARTIN MONTOYA DOUGLAS PEREIRA

Moim zdaniem raczej nie, chociaż dwie równorzędne pary da się zbudować. Cała czwórka ma czyste konto i każdy ma równe szanse na regularną grę. Lewy obrońca: Na lewej stronie obrony może grać i Alba, i Adriano. Widać było w zeszłym sezonie, że to raczej Hiszpan ma miejsce w pierwszej „11” Blaugrany, jednak w przypadku jego kontuzji Brazylijczyk może go śmiało zastąpić, a nawet z nim powalczyć o zaufanie trenera. Defensywny pomocnik: Tu problemu nie ma. Mascherano, który pokazał na minionym Mundialu, że jego pozycja to pomocnik, a nie obrońca

MESSI MUNIR SANDRO

LUIS SUAREZ RAFINHA

i Busquets, który na tej pozycji był pierwszym wyborem kilku trenerów. Busquets jest w gronie kapitanów, więc można wywnioskować, że to on będzie pierwszym wyborem trenera. Jest jeszcze Song, ale jego klub się chce jak najszybciej pozbyć. Środkowy pomocnik: Tak samo, jak w przypadku obrońcy – takich zawodników musi być aż czterech. Xavi, Iniesta, Rakitić i… Sergi Roberto? To duża szansa dla młodego Hiszpana. W przypadku kontuzji lub zawieszenia któregoś z trzech graczy ma szanse wejść na boisko na dłużej, niż kilka końcowych minut meczu. Możliwe też, że do pomocy zostanie przesunięty Rafinha, jednak w ataku był ustawiany przez Luisa Enrique już w Celcie.

Marysia Wyrzykowska marysia.wyrzykowska@blogfcb.com @MarysiaWyrzykow

Napastnik: Nie dzielę zawodników z przedniej formacji na skrzydłowych i środkowego, ponieważ każdy z nich poradzi sobie dobrze w różnym ustawieniu, a podczas meczu też widać dużą wymienność pozycji pomiędzy napastnikami. Atakujących potrzebnych jest sześciu – Messi, Neymar, Suarez to pewniacy. Do nich dochodzi trzech rezerwowych – Pedro, Rafinha i Munir. Jak można było zobaczyć w meczu z Elche, Rafinha nie za dobrze czuje się w ataku, więc może zostanie przesunięty do pomocy, co jest wielką szansą dla El Haddadiego w obliczu zawieszenia Luisa Suareza. Młody piłkarz zagrał znakomity sezon przygotowawczy i pierwszy mecz ligowy na Camp Nou, więc jeśli trener na niego postawi, może to on będzie ważnym piłkarzem Barcelony za kilka sezonów? 53


Wystartowali. Przed nami, bez mała, 10 miesięcy walki o mistrzostwo Hiszpanii anno domini 2015. Kto po 38 kolejce będzie zwycięzcą, a kto przegranym? Niech ten felieton będzie próbą odpowiedzi na pytanie: kto zostanie nowym mistrzem Hiszpanii sezonu 2014/2015?

Kamil Sikora



BANDA

TROJGA

Wystartowali. Przed nami, bez mała, 10 miesięcy walki o mistrzostwo Hiszpanii anno domini 2015. Kto po 38 kolejce będzie zwycięzcą, a kto przegranym? Niech ten felieton będzie próbą odpowiedzi na pytanie: kto zostanie nowym mistrzem Hiszpanii sezonu 2014/2015? Może będzie to nazbyt egoistyczne i mało twórcze, sukcesu cel uświęca środki i na tej zasadzie opiera się ale chciałbym skupić się na tych zespołach, które zespół aktualnego mistrza Hiszpanii. Rojiblancos mają realną szansę na końcowy triumf w rozgry- pod wodzą charyzmatycznego Diego Simeone, jak wkach La Liga. Atletico Madrryt, FC Barcelona i Real pokazał okres przygotowawczy i dwumecz o SuMadryt – wielka hiszpańska trójka. Na początek perpuchar Hiszpanii, będą w tym sezonie jeszcze krótka charakterystyka poszczególnych ekip. groźniejszym przeciwnikiem niż rok temu. Banda Cholo Od czasu przyjścia Cholo do madryckiego zespołu, Można ich nie lubić, bo grają ostro, na granicy, drużyna z tygodnia na tydzień, z miesiąca na miesiąc, a niektórzy powiedzą, że to co wyprawiają chłopcy z rok na rok gra coraz lepiej. Pierwszy raz od 2004 r. z Atletico Madryt to czysty bandytyzm. Jose inny zespół niż Królewscy czy Blaugrana został Mourinho nauczył mnie jednego – dla osiągnięcia mistrzem Hiszpanii. Co więcej, pierwszy raz odkąd

KAMIL SIKORA

pamiętam, derby Madrytu są wyrównanymi pojedynkami, a nie jednostronnym mordobiciem w wykonaniu Los Blancos. Atletico Madryt dokonało czegoś niemożliwego. Obawiałem się, że podobnie jak to miało miejsce np. z FC Porto w 2004 r., czy z Borussią Dortmund w 2013, zespół mistrza Hiszpanii zostanie rozsprzedany i jego triumf będzie tylko chwilony. Na szczęście pomyliłem się w tej kwestii, choć faktycznie Atleti opuścili Diego Costa, Felipe Luis i ibaut Courtois czyli wiodące postaci minionego sezonu.


Grafika nr 1 Ku mej uciesze, Atletico Madryt wydało w letnim okienku transferowym najwięcej pieniędzy w historii klubu, a nawet więcej niż rywal zza miedzy. Simeone sprowadził piłkarzy, którzy godnie zastąpią Costę i pozostałych, tego jestem pewien. W kwestii Atletico jedna kwestia budzi znaki zapytania. Wszyscy dobrze wiemy, jak fizyczną piłkę grają podopieczni Simeone. Walka o każdą futbolówkę, o każdy metr boiska – rok temu wszyscy tylko czekali aż piłkarzy Atleti dopadnie fizyczna zadyszka – nie dopadła. Ale taki sposób gry musi się kiedyś odbić na formie zawodników. Przykładem niech będzie kazus Barcelony Tito i Martino – w tych drużynach było widać fizyczne i psychiczne zmęczenie i wypalenie. Zastanawiam się, na jak długo starczy paliwa chłopcom Cholo, w którym momencie rozum powie dość, kiedy serce dalej będzie chciało walczyć. Do gry na trzech frontach żołnierze Simeone są gotowi bez dwóch zdań. A jak będą grali? Zgaduję, że w starciach z silnymi przeciwnikami w lidze (Barcelona, Real Madryt, Athletic Bilbao) Rojiblancos ustawią się za podwójną gardą w ustawieniu 4-4-2. Nisko zawieszona linia obrony, linia pomocy na czele z Koke i Gabim, harująca jak cztery pary wołów i szybkie kontry i stałe fragmenty gry, w których Materace będą chcieli wykorzystać szybkość i wzrost Mandźukicia i Raula Garcii. W starciach z mniej wymagającymi przeciwnikami z pewnością zobaczymy Atletico dominujące nad rywalem. Arda Turan czy Antoine Griezmann to gwarancja szczypty magii, więc nie można mówić, że Atletico to tylko defensywa i uprzykrzanie życia przeciwnikowi, bo zawodnicy Atleti to też futbolowi artyści (grafika nr 1). Kolejnym argumentem przemawiającym za Atletico jest szeroka kadra. Coś czego brakowało rok temu, gdzie tak naprawdę Cholo korzystał z 13-14 zawodników, a każda kontuzja zawodnika pierwszej jedenastki była nie lada problemem dla sztabu trenerskiego. Nowa Barcelona

Pytanie czego spodziewać się po tak odrestaurowanej drużynie? Ostatnia taka rewolucja miała miejsce w 2008 r., ale ciężko oczekiwać podobnych sukcesów. Okres przygotowawczy nie dał zbyt wielu odpowiedzi, bo też sparingpartnerzy nie byli najwyższych lotów. Więcej odpowiedzi mogły przynieść dwa już rozegrane mecze ligowe. Zwycięstwa nad Elche (3-0) i Villarrealem (1-0) pokazały co Lucho chce zmienić, bądź przywrócić. Pierwsza kwestia, która rzuca się w oczy, to wysoki i agresywny pressing. Niby nic nowego i odkrywczego, ale tego w Barcelonie brakowało w ostatnich dwóch sezonach. Wraz z przyjściem nowych, a co ważne, młodych zawodników, Duma Katalonii ponownie będzie mogła korzystać z tego narzędzia, z którego słynęła Barcelona Guardioli.

Kolejny kandydat do ligowego tryumfu to FC Barcelona na czele z nowym trenerem Luisem Enrique. W końcu kibice Blaugrany doczekali się transferu nie jednego, ale aż dwóch stoperów. Kamień milowy. Po latach łatania dziur na środku obrony, zarząd pozyskał Jeremiego Mathieu oraz omasa Vermaelena. Może nie są to nazwiska czołowych defensorów, ale lepsze to niż Adriano grający obok Mascherano w linii obrony. Rewitalizacja nie mogła ominąć innych formacji Dumy Katalonii. Trzech nowych bramkarzy, sprowadzony do linii pomocy Ivan Rakitić oraz absolutny hit transferowy – Luis Suarez wzmacniający linię ataku. Jednak coś za coś. Z Barceloną pożegnali się m.in. Cesc Fabregas, Alexis Sanchez i, ku chwale Zubizarrety, reszta szrotu, który nie miał szans na Mózgiem nowej drużyny z pewnością będzie, obok grę w barwach Barcy. Iniesty i Messiego, Ivan Rakitić, który z miejsca został

obok Iniesty i Messiego, Ivan Rakitić, który z miejsca został zawodnikiem pierwszego składu w miejsce Xaviego Hernandeza. Chorwat w minionych latach błyszczał w Sevilli i całe barcelonismo wiąże z tym zawodnikiem ogromne nadzieje. Pierwsze mecze pokazują, że Ivan faktycznie może godnie zastąpić Creusa. Mimo wszystko największe oczekiwania tyczą się linii ataku. Neymar, Messi, Suarez. Już na papierze wygląda to bardzo obiecująco, ale trzeba poczekać jak ta trójka będzie dogadywała się na boisku. Problem w tym, że Urugwajczyk, z racji zawieszenia, pojawi się na boisku dopiero pod koniec października. Pocieszające jest to, że jego oficjalny debiut w trykocie Barcelony powinien nastąpić podczas meczu z Realem Madryt na Santiago Bernabeu, więc o motywację Urusa bać się nie trzeba.

57


Co może martwić i budzić niepokój? Barcelona nie zrezygnuje z posiadania piłki. Lucho może mówić o tym, że jego drużna będzie grała agresywniej, szybciej, bardziej wertykalnie, ale jak pokazały dwa mecze ligowe, w obu tych spotkaniach, Duma Katalonii trzymała piłkę przez 72% czasu gry i problemem była skuteczność i kreacja okazji bramkowych. Jestem bardzo ciekawy jak będą wyglądały starcia Barcy z drużyną Rojiblancos, która z pewnością okopie się przed polem karnym. Wtedy, Katalończycy mogą mieć ogromne problemy. Problemy to również drugie imię defensywy Barcelony. W pretemporadzie i meczach ligowych Barcelona w tyłach wyglądała przyzwoicie, ale prawda jest taka, że przeciwnicy zbyt ochoczo nie napierali na bramkę strzeżoną przez Bravo.

Grafika nr 2

Kwestia taktyki została już delikatnie nakreślona, bo też nie można się spodziewać czegoś zupełnie nowego. Barcelona będzie grała jak w latach poprzednich, ale zmienią się pewne detale. Klasyczne 4-3-3, może zostać zmienione na ustawienia: 3-4-1-2 czy nawet 3-5-2 (grafika nr 2). Duma Katalonii nareszcie wzmocniła się na newralgicznych pozycjach. Kadra jest długa i dobrze wyważona, choć martwić może tylko czterech nominalnych napastników przy trzech miejscach w ataku (Neymar, Messi, Suarez, Pedro). Blaugrana jest głodna sukcesów. Rok 2014 to pierwszy rok bez trofeów od 2008 r. Porażka w finale Pucharu Króla, blamaż w Lidze Mistrzów, a na dokładkę przegrane ostatnie, decydujące o mistrzostwie Hiszpanii, spotkanie z Atletico Madryt. Zapowiadana wtedy rewolucja kadrowa doszła do skutków. Jak szybko Enrique poukłada klocki, tak żeby cały mechanizm znowu działał jak za najlepszych lat? Syty nigdy nie zrozumie głodnego. Duma Katalonii ma coś do udowodnienia. Rozregulowany Real Najtrudniej utrzymać się na szycie. Najłatwiej W mojej opinii, dwa z trzech transferów nie były rozwalić coś, co działało bardzo dobrze. Tak potrzebne i uważam, że były zachciankami prezesa w skrócie można opisać to co działo się i będzie się Realu. Dlaczego? Duet bramkarski Lopez-Casillas działo z Realem Madryt w nowym sezonie. sprawdził się w kampanii 2013/14. Jednak Lopez Triumfator Ligi Mistrzów i Pucharu Króla miał kadrę widząc, że nawet będąc w lepszej formie niż jego godną pozazdroszczenia. Dlaczego miał? Bo na ten kolega, postanowił przenieść się do Milanu. Kupiono przykład Królewscy pozbyli się swojego najlepszego Navasa i wszystko wskazuje na to, że pierwszym zawodnika w 2013 r. Angel Di Maria zmienił wyborem trenera i tak będzie Iker. Podobnie miała Hiszpanię na czerwoną część Manchesteru. Do się rzecz z transferami Xabiego Alonso i Angela. Madrytu przybyły gwiazdy brazylijskiego mundialu: Odeszli, bo widzieli, że do Madrytu przybyli zawodKeylor Navas, Tonii Kroos oraz James Rodriguez. nicy topowi, ale jednocześnie bardziej medialni

i potencjalnie bardziej opłacali pod względem marketingowym. Pierwsze symptomy rozregulowania Królewskich już mieliśmy okazję widzieć. Porażka w dwumeczu z Atletico i blamaż w starciu z Realem Sociedad. Drużynie ewidentnie brakuje równowagi i balansu. Brakuje typowego defensywnego pomocnika, bo takim z pewnością nie jest Toni Kroos, a Illiara to jeszcze nie ten poziom. Dodajmy do tego kontuzję Khediry i Ancelotti ma twardy orzech do zgryzienia.


Grafika nr 3

i Królewskich, który nigdy nie opuścił pierwszej ligi, również pokazuje, że też może być rywalem do końcowego zwycięstwa. Już za kadencji Marcelo Bielsy, Baskowie grali tak, że świat przecierał oczy ze zdumienia. Obecnie, Bilbao dowodzone jest przez Ernesto Valverde i już w poprzedniej kampanii, Athletic pokazywał, że powoli odradza swoją potęgę. Efekt? W sezonie 2014/15 to właśnie Lwy baskijskie będą czwartym hiszpańskim reprezentantem w Lidze Mistrzów. Choć od ostatniego ligowego czempionatu minęło 30 lat, to pod wodzą Valverde, Bilbao może nieźle zamieszać na ligowym podwórku. Na podbój Europy trochę za wcześnie, bo czkawką może odbić się przekleństwo, a zarazem wyjątkowość klubu z Kraju Basków, w którym grać mogą tylko Baskowie, co w jakiś sposób ogranicza ten klub. Coś za coś. Takich trzech, jak nas dwóch, to nie ma ani jednego Kto więc będzie mistrzem Hiszpanii? Trzy różne drużyny, trzy różne filozofie gry, trzej różni trener i ich podejście do futbolu. Jak pokazał sezon 2013/2014 starcia pomiędzy wielką trójką były bardzo wyrównane, a jak okazało się po 38 kolejce, miały kluczowe znaczenie dla ukształtowania się logowej tabeli. Przypomnijmy: Real Madryt – Atletico Madryt (0-1, 2-2) FC Barcelona - Real Madryt (2-1, 3-4) Atletico Madryt – FC Barcelona (0-0, 1-1)

Problem jest też w ataku – Benzema nie wygląda na kogoś, kto zapewni Realowi regularne zdobywanie bramek; Ronaldo, mimo szumnych zapowiedzi, cały czas boryka się z problemami zdrowotnymi, a Bale po przyzwoitym okresie przygotowawczym też nie jest w najwyższej formie. Warto więc może popatrzeć na ławkę rezerwowych, ale co może martwić kibiców Los Blancos ławka rezerwowych nie oferuje czegoś ekstra. Isco, Chicharito i powoli wracający po kontuzji Jese to zdecydowanie za mało na taki klub.

Carlo Ancelotti musi szybko na nowo poukładać drużynę, która jeszcze na wiosnę budziła postrach całej Europy. Wraz z przyjściem Rodrigueza ustawienie 4-3-3 może ulec zmianie i Królewscy mogą grać w ustawieniu 4-2-3-1 (grafika nr 3) chcąc wykorzystać całą artylerię (Ronaldo, James, Benzema, Bale). Wielka czwórka? A może do Atletico, Barcelony i Realu trzeba dołączyć jeszcze jednego pretendenta do ligowego tryumfu? Athletic Bilbao, jedyny zespół obok Barcy

Po 38 kolejce sezonu 2014/15 zwycięzca będzie tylko jeden. Pewnym jest, że Barcelona, Atletico i Real znowu będą dominowały nad resztą stawki, strzelając mnóstwo bramek, tracąc ich niewiele. Real Madryt był mistrzem w 2012 r., Barcelona rok później. Atletico przełamało hegemonię w 2014 r. Simeone, Enrique czy Ancelotti? Arda, Messi czy Ronaldo? Atleti, Blaugrana czy Królewscy? Równie dobrze możemy zagrać w papier, kamień, nożyczki ponieważ każdy z tych zespołów ma takie same szanse na ligowy triumf. Kamil Sikora kamil.sikora@blogfcb.com @KamilSikora

59



Referendum

i co dalej?

Jak co roku, schyłek lata w Katalonii niesie ze sobą temat niepodległości ze zdwojoną siłą. Otóż 11 września to dla mieszkańców tego regionu święto niepodległości- Diada. Możliwość zaprezentowania światu swojej ciężkiej sytuacji pod okupacją bezdusznego tyrana, rządu w Madrycie. W tym roku o tyle wymowniejszą, że przypadającą na 400setną rocznicę utraty suwerenności. I w tym też roku Katalończycy zdecydują czy chcą pozostać w granicach Hiszpanii, czy też pragną pełnej niezależności. Zanim to się jednak stanie, zastanówmy się czemu chcą to zrobić?

Olga Juszczyk olga.juszczyk@blogfcb.com

I

stnieją trzy główne powody, dla których Katalonia pragnie być niezależna od Hiszpanii. Pierwszym z nich jest niewątpliwa odrębność kulturowo-językowa. Język kataloński jest nie tylko niezrozumiały, ale również nieakceptowalny przez większość Hiszpanów. W setkach lat można liczyć kulturową dyskryminację katalońskiego regionu, która mimo nasilenia podczas dyktatury generała Franco, nie wpłynęła destrukcyjnie na ducha narodowościowego Katalończyków. Wszyscy dobrze wiemy, że przez te wszystkie lata język kataloński i tak był obecny, chociażby na terenie Camp Nou. Druga istotna kwestia przemawiająca za niepodległością stanowi, że dobrze zdefiniowana jako podmiot polityczny Katalonia jest na tyle dojrzała, aby rządzić się własnymi interesami w Unii Europejskiej oraz Organizacji Narodów Zjednoczonych w celu rozwiązania problemów specyficznych dla niej samej. Gdy 11 września 2012 roku, dniu tak przełomowym dla niepodległości Katalonii, 1,5 mln mieszkańców wyszło na ulice Barcelony, domagali się między innymi zaakceptowania ich kraju jako kolejnego państwa Unii Europejskiej, działającego na takich samych zasadach jak dwadzieścia osiem pozostałych. A co do powiedzenia ma sama Europa i reszta świata? Kwestia

niepodległości, jako niewątpliwie temat niewygodny, jest owiany zasłoną milczenia. Organizacje międzynarodowe wychodzą z założenia, że jest to wewnętrzna sprawa Hiszpanii, a brudy należy prać na własnym podwórku. Ponadto, Jose Manuel Barroso, przewodniczący Komisji Europejskiej, wyraził się jasno, że wedle litery prawa unijnego, każde nowo utworzone państwo europejskie zobowiązane jest do zabiegania o członkostwo w taki sam sposób, jak to miało miejsce dotychczas. Aspirując do Unii Europejskiej, Katalonia musiałaby się więc poddać głosowaniu wszystkich obecnych państw członkowskich, w tym Hiszpanii, co z wiadomych względów może okazać się problematyczne. Co na temat wolnej Katalonii sądzi Organizacja Narodów Zjednoczonych? Nawet jeśli Rada Bezpieczeństwa ONZ popiera jej obecność w strukturach, Katalonia potrzebuje dwóch trzecich głosów Zgromadzenia Ogólnego ONZ by przeforsować swoje członkostwo. Przypomnijmy, że mówimy tu o stu dziewięćdziesięciu trzech państwach. Na pociechę, zawsze pozostaje status państwa-obserwatora, jaki posiadają Watykan i Palestyna.

61



Wreszcie, istnieje przekonanie, że w obliczu panującego kryzysu gospodarczego, Katalonia będzie prosperować lepiej w pojedynkę. Nie są to jedynie fanatyczne majaki niepodległościowych nacjonalistów. Katalonię, region wybitnie rozwinięty przemysłowo, turystycznie i gospodarczo, zamieszkuje 7,5 miliona mieszkańców. Ci prężnie działający ludzie wytwarzają blisko 20% hiszpańskiego PKB. Nie jest to żadna nowinka, gdyż od lat region ten nazywany jest „spichlerzem Hiszpanii”. Przyszedł więc ten moment, gdy Katalończycy mówią- nie! Nie będziemy płacić, dostając w zamian nieproporcjonalnie mało. Argumenty ekonomiczne są jednak szeroko kwestionowane. Niektórzy uważają, że niezależna Katalonia nie byłoby opłacalna, inni twierdzą, że to nie ma sensu, biorąc pod uwagę, że globalizacja oraz charakter Unii Europejskiej i tak sprowadzają swoje państwa do ujednolicenia. Niewątpliwie oliwy do katalońskiego ognia dolewa fakt, że Kraj Basków- równie silnie dążący do pełnej niezależności, może poszczycić się pełną autonomią ekonomiczną i fiskalną. Hiszpańska konstytucja jasno stanowi o integralności państwa. W świetle tego, kataloński ruch niepodległościowy ze swoimi wyzwoleńczymi aspiracjami zdaje się podążać tylko w jednym kierunku- politycznej ślepej uliczki. Jednakże całkowicie pewni sytuacji w jakiej się znajdują, Katalończycy nieustannie znajdują w sobie siłę do manifestowania niezależności i chęci separacji od Hiszpanii. Na przestrzeni ostatnich trzech lat, Assemblea Nacional Catalana (ANC), organizacja zrzeszająca obywateli katalońskich, podjęła się organizacji imponujących manifestacji o charakterze niepodległościowym. W lipcu 2010 roku, setki tysięcy mieszkańców wyszło na ulice Barcelony, by zaakcentować swoje

niezadowolenie z treści Statutu Autonomicznego, który przytaknął separatyzmowi, lecz odmówił Katalonii statusu narodu. Dwa lata później miała miejsce sławna już manifestacja. 11 września 2012 roku półtora miliona ludzi przemaszerowało ulicami Barcelony, głosząc hasło- „Katalonia, nowe państwo w Europie”. W ubiegłym roku ANC zainicjowała spektakularny happening, tzw. „Katalońską Drogę”. Łańcuch utworzony z przeszło 1,6 miliona ludzi trzymających się za ręce przez 480 kilometrów, opiewał trasę biegnącą od Pirenejów na północy, aż do delty rzeki Ebro na południu. Miało to być symbolicznym wspomnieniem „Bałtyckiego Łańcucha”, który w 1989 roku utworzyli mieszkańcy Litwy, Łotwy i Estonii na znak protestu przeciw Związkowi Radzieckiemu. Hart ducha i determinacja Katalończyków w dążeniach separatystycznych w ogóle nie wzruszyły oziębłego Madrytu. Planowane na 9 listopada referendum w sprawie odłączenia od Hiszpanii jest całkowicie blokowane przez rząd w stolicy. Mieszkańcy Katalonii mimo wszystko i tak odpowiedzą na dwa pytania:

przeprowadzeniu referendum. Za opowiedzieli się jedynie przedstawiciele Katalonii, Kraju Basków oraz Galicji. Mimo jasnego przekazu, premier Hiszpanii Mariano Rajoy starał się załagodzić sytuację patetyczną przemową (wygłoszoną częściowo po katalońsku), że nie wyobraża sobie Hiszpanii bez Katalonii, a Katalonii bez Hiszpanii, gdyż tyle lat wspólnej historii i wspomnień łączą je wystarczająco mocno. Premier chyba nie do końca pamięta jak krwawa i niewdzięczna była to historia. Pomimo tylu przeciwności i braku wsparcia w kraju, Katalończycy są wystarczająco zdeterminowani, by przeprowadzić listopadowe referendum. Chcą czarno na białym pokazać Madrytowi, że większość z nich pragnie niepodległości. Wierzą, że mając taki argument droga ku niepodległości znacznie się skróci. W Hiszpanii separatystyczne działania Katalonii porównuje się do prac nad bazyliką Sagrada Familia- trwają już tyle czasu, a końca nie widać. Miejmy nadzieję, że przed 2030 rokiem, kiedy planowane jest ukończenie budowy dzieła Gaudiego, Katalonia spełni swoje marzenie i będzie niepodległym państwem.

Czy chcesz, by Katalonia stała się państwem? W przypadku odpowiedzi twierdzącej, czy chcesz aby to państwo było niepodległe? Mimo katalońskich zapewnień, że byłoby to tylko referendum konsultacyjne, mające na celu zbadanie nastrojów politycznych, władze w Madrycie orzekły krótko- nie. Podczas obrad hiszpańskiego parlamentu głosowano nad słusznością przeprowadzenia owego niepodległościowego plebiscytu. Na 347 uprawnionych do głosowania, aż 299 zagłosowało przeciwko

63


Douglas

Montoya

Patryk Przychodzki

S

tarcie gwiazd, a może bardziej pojedynek zwykłych przeciętniaków? Przyznaję, że Luis Enrique będzie musiał dokonać trudnego wyboru. Załóżmy, że Dani Alves jest kontuzjowany. Kto wtedy zagra? Douglas czy Montoya? Takie pytania mogą zadawać sobie wszyscy. Dla zwykłego fana dokonanie takiego wyboru, to nie do końca łatwe zadanie, bo tak na dobrą sprawę nie wiemy kim jest nowy, boczny obrońca Blaugrany. Ciężko jest też stwierdzić, czy może być rywalem Martina w walce o rolę pierwszego zmiennika Alvesa, czy od razu wywalczy sobie miejsce w pierwszym składzie. Google mówi nam o Douglasie bardzo mało. 24 lata, 170 występów dla Goiás i Sao Paulo, 10 bramek i osiągnięcia, który tak naprawdę w Europie nie są powodem do zuchwalstwa. Sam zawodnik nigdy nie był też okrzyknięty wielkim talentem, więc skąd pomysł na

kupno? Na to pytanie również ciężko jest odpowiedzieć, jednak nie mogę oceniać zbyt dokładnie zawodnika, którego nie widziałem na żywo w akcji. Większe wnioski będę mógł wyciągnąć po jego pierwszych występach, jednakże po obejrzeniu, jak Ronaldinho wkręca go w murawę, nie wróżę mu kariery. Co innego mogę natomiast napisać o Martinie, którego oglądam praktycznie co tydzień od 2-3 lat. W sezonie 2013/14, 13 występów i dwie asysty. Rok wcześniej 15 rozegranych spotkań, 1 gol i 2 kluczowe podania. Kampania z 2011/12, 7 gier i jedna asysta. Wszystko to daje nam 35 meczów, 1 bramka i 5 asyst. Dorobek nie powala na kolana, ale zwróćmy uwagę na to, że poziom ligi brazylijskiej nie równa się poziomowi z Hiszpanii, więc mogę śmiało przypuszczać, że Montoya zwojowałby tamtejsze rozgrywki swoimi rajdami bokiem boiska, a jego statystyki byłyby o wiele lepsze.

Prawdę mówiąc, tylko czas może zweryfikować, czy Douglas jest rywalem dla Martina, a tym bardziej dla Alvesa, którego podobno ma zastąpić, kiedy Dani odejdzie jako wolny zawodnik. Na ten moment wybrałbym Alvesa i Montoyę jako żelaznego zmiennika, i nie cudowałbym z transferem kogoś o kim nie mam pojęcia. Zdaje sobie sprawę, że wszystko wywołane jest zakazem transferowym, ale akurat tę sprawę klub musiał brać pod uwagę o wiele wcześniej, czego nie potwierdza ów transfer, który wygląda jak wybrany z oferty last minute. Logika Zubiego: kupię, a może się uda. Jeśli nie, to nie zarzucą mi chociaż, że nie próbowałem. Co z tego, że za rok możemy zostać tylko z być może beznadziejnym Douglasem i przeciętnym Martinem. Wszystko wygląda trochę nieciekawie, nieprawdaż?


1. B 2. A 3. C 4A 5. D

QUIZ

Patryk Przychodzki

1. Ile trofeów zdobył Luis Enrique jako piłkarz FC Barcelony?

2. W którym roku do Barcelony przeniósł się Munir El Haddadi?

A: 5

B: 7

A: 2011

B: 2012

C: 10

D: 11

C: 2013

D: 2014

3. W jakim wieku Leo Messi zadebiutował w pierwszej drużynie?

4. Ile koszulek rocznie sprzedaje FC Barcelona?

A: 15

B: 16

A: ok. 1 mln

B: ok. 2 mln

C: 17

D: 18

C: ok. 3 mln

D: ok. 4 mln

5. Którym francuskim piłkarzem grającym dla Barcy został Jeremy Mathieu?

A: 4

B: 8

C:15

D: 19

65



CATALOLGA: JAKIE SZANSE MA KATALONIA NA UZYSKANIE NIEPODLEGŁOŚCI?

BYSTRE OKO: WYGRAJ KOSZULKĘ!

Numer 08, wrzesień

Miesięcznik o FC Barcelonie

CZY BĘDZIE ŻYCIE PO ZAKAZIE TRANSFEROWYM?

IGŁA W STOGU NIEPOKORNYCH O POSZUKIWANIACH “9” PRZEZ BARCELONĘ

LIGA MISTRZÓW Z KIM ZMIERZY SIĘ BARCELONA? LA MASIA NA RATUNEK ALFABET LUISA ENRIQUE

J E I C MA CZYK

W A et &ci n R l o r K HT ala Dzie

TAKICH TRZECH CZYLI O CARLO, DIEGO I LUISIE

LETNIE OKNO TRANSFEROWE PODSUMOWANIE

DEBATA DYSKUSJA PRZEMYSŁAWA KASIURY (CULE) Z PIOTREM SZEWCZUNEM (MADRIDISTA) PONAD WSZELKIMI PODZIAŁAMI


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.