CATALOLGA: AUTONOMIA NA PROGU NIEZALEŻNOŚCI? +WYWIADD BYSTRE OKO: WYGRAJ KOSZULKĘ!
Numer 16, wrzesień
MM Y Z R JE MIKImE
Onnikarzret R H C DziTeVP Spo
FC Barcelona | La Liga
RYWALE BARÇY W GRUPIE E CHAMPIONS LEAGUE
NOWA UMOWA NEYMARA KRÓTKA KOŁDERKA O UBOGIEJ KADRZE SERGI ROBERTO KATALOŃSKI CAFU
TAJEMNICZE EL CLASICO HISTORIA MECZU “11:1”
O R D E P RODRIGUEZ
To on zamknął historię
WYWIAD MACIEJ “DISSBLASTER” KRAWCZYK O HALA DZIECIACH, PIENIĄDZACH Z YOUTUBE I ROZPOZNAWALNOŚCI
BarcaFlash Miesięcznik o FC Barcelonie
Zespół redakcyjny: Przemysław Kasiura redaktor naczelny Olga Juszczyk Mary Kowalik Adrianna Kmak Tomasz Tybuś Piotr Sturgulewski Karol Tryniszewski Hubert Bochyński Kuba Łokietek Kamil Sikora Michał Żuk Maciej Krawczyk gościnnie Piotr Szewczun gościnnie Wydawca: Przemysław Kasiura tel 785 320 540 email: przemyslaw.kasiura@blogfcb.com Dział reklamy: Olga Juszczyk tel 662 162 267 email: olga.juszczyk@blogfcb.com
Wszystkie treści opublikowane na łamach miesięcznika internetowego Barca Flash są autorstwa redaktorów BlogFCB.com. Wszelkie prawa do nich są zastrzeżone. Social Media: Twitter Barca Flash: @BarcaFlash Facebook BlogFCB.com: fb.pl/blogfcb Twitter BlogFCB.com: @blogfcbcom Oprawa graficzna: Przemysław Kasiura Maciej Bożek Na okładce: Pedro Rodriguez - To on zamknął historię. Wspomnienie niedocenianego piłkarza (źródło: getty Image)
04.
FELIETON Adam Fattah
WYWIAD Przemysław Kasiura
Pedro Rodriguez - to on zamknął historię
Nieme kino sportowe?
Wywiad z zasłużonym polskim dzienikarzem, jakim jest Jerzy Chromik, o poziomie polskiego dziennikarstwa sportowego.
Wspomnienie niedocenianego byłego gracza FC Barcelony Pedro Rodrigueza.
14.
18.
ARTYKUŁ
Krótka kołderka Michał Żuk
ARTYKUŁ Kuba Łokietek
Kto przyszedł, a kto odszedł do/z hiszpańskich klubów La Liga?
26.
36. ARTYKUŁ Mary Kowalik
Rozmowa z Maćkiem “Disblasterem” Krawczykiem.
ARTYKUŁ Adrianna Kmak
Olga Juszczyk
42.
Barça w rękach architektów
ARTYKUŁ
Tajemnicze El Clasico Tomasz Tybuś
52.
Nowa umowa Neymara
56.
CATALOLGA
Referendum w Katalonii
Spowiedź Konia
48.
32.
ARTYKUŁ Kamil Sikora
Kataloński Cafu
Hiszpańska karuzela transferowa WYWIAD Przemysław Kasiura
08.
FELIETON Piotr Szewczun
60.
ARTYKUŁ Hubert Bochyński
O rywalach w Grupie E
64.
Faks niezgody FOTOSTORY
FELIETON Maciej “Dissblaster” Krawczyk
CR7 nie zdobędzie Złotej Piłki BYSTRE OKO
68.
ODPALAMY RUSKIE STREAMY
Mam nadzieję, że podobnie jak ja czujecie tę ulgę czytać o czymś zupełnie innym niż o imigrantach, uchodźcach, islamie, muzułmanach i tak dalej. Zapytałbym: po co rozmawiać o czymś, na co praktycznie ma się żadnego wpływu? Tyle tylko, że jednocześnie strzeliłbym sobie i całej redakcji w stopy, bo przecież od naszych felietonów nawet Douglas nie zaczyna intensywniej ćwiczyć na treningach. Dlatego... nie zapytam. Mimo wszystko wierzę, że przyjemniej jest czytać o Pedro, Sergi Roberto czy wyborach w Katalonii, niż o problemie z imigrantami. Jestem niemal pewny, że jeszcze większą przyjemność sprawia oglądanie ligi hiszpańskiej, aniżeli obrazków z Węgier czy Macedonii. Problem jednak polega na tym, że z tym oglądaniem u nas może być problem. Pozwolicie, że zabrzmię jak z kościelnej ambony: Póki co szczęśliwi są ci, którzy Netię w domach mają! Czas upływa nieubłaganie, a ruskie streamy aż puchną od nadmiaru widzów na ich witrynach. Choć transfer La Liga do Eleven w kilku kwestiach można potraktować pozytywnie (np. poprzez zatrudnienie Tomka Ćwiąkały jako komentatora), to mimo wszystko trochę jest mi żal i tęskno za głosem takich panów jak Leszka Orłowskiego, Piotra Labogi, Adama Marchlińskiego czy Rafała Wolskiego. Nie będę ukrywał - jestem bardzo pozytywnie zaskoczony komentarzem Patryka Mirosławskiego
SZ E A M STR BY KO? O
i Mateusza Święcickiego, jednakże... to nie to co „kiedyś”. Dopóki nie będę musiał kombinować z załatwieniem transmisji meczu Primera Division na telewizorze, moja nostalgia za dziennikarzami NC+ nie będzie słabnąć. Skoro jesteśmy przy komentatorach, to polecam Wam wywiad z zasłużonym polskim dziennikarzem, jakim jest niewątpliwie Jerzy Chromik. Dowiecie się w naszej rozmowie jakie błędy najczęściej popełniają polscy fachowcy, kogo pan Jerzy nie znosi w studio oraz czy warto wprowadzić system IFL, służący słuchaniu wyłącznie dźwięków z trybun. Zresztą - wiecie, że Andrzej Twarowski, oprócz tego, że jest świetnym komentatorem, jest też doskonałym napastnikiem? O tym i o kilku innych anegdotach dowiecie się czytając wywiad z Jerzym Chromikiem. Oczywiście rekomenduję Wam nie tylko tę lekturę , ponieważ wrześniowy numer obfituje w jeszcze dwa inne wywiady - z Maćkiem „Dissblaster” Krawczykiem, odpowiadającym za taki hit jak „Wina sędziego” oraz profil Footroll i Hala Dzieci na Facebooku; oraz z Joanem Pubillem, Katalończykiem mieszkającym w Polsce, żywo interesującym się swoim regionem pod względem politycznym i ekonomicznym. Poza tym masa felietonów oraz artykułów - jak co miesiąc! Słowem końca pragnę zaprosić do lektury wrześniowego numeru Barça Flash oraz z przyjemnością ogłosić zawarcie współpracy z największym polskim serwisem o FC Barcelonie - FCBarca.com. To zaszczyt mieć tak poważnego partnera!
Weź udział w konkursie, znajdź pięć różnic pomiędzy zdjęciami i wygraj mistrzowską koszulkę!
Czy wiesz, że...? Blaugrana ponad osiemdziesiąt lat temu zanotowała najwyższą porażkę w historii klubu. Zespół prowadzony wówczas przez Jamesa Bellamy’ego w ciągu sezonu 1930/1931 uległ piłkarzom Athletiku Bilbao 1:12.
Gerard Pique swoją przygodę z futbolem zaczynał jako środkowy napastnik. Hiszpan zmienił swoją nominalną pozycję na boisku dopiero przed przenosinami do Manchesteru United. FC Barcelona, wygrywając spotkanie z Sevillą o Superpuchar Europy, stała się najbardziej utytułowanym klubem na Starym Kontynencie. Azulgrana pod tym względem wyprzedza między innymi Real Madryt czy AC Milan, posiadając na koncie dziewiętnaście trofeów międzynarodowej rangi.
W 2004 roku, przed meczem o Puchar Gampera, na Camp Nou rozwieszono ogromną flagę Katalonii. Wyczyn zgromadzonych tam wówczas kibiców został zapisany w Księdze Rekordów Guinnessa.
Od kilkunastu lat reprezentacja Hiszpanii nie zagrała na Camp Nou. Według prawa, zespół La Roja nie może rozgrywać swoich spotkań na murawie katalońskiej areny, gdyż byłoby to niepoprawne politycznie. Przygotował: Karol Tryniszewski @K_Tryniszewski
PEDRO. Barça Flash 4
TO ON ZAMKNĄŁ HISTORIĘ
FELIETON
Barça Flash 5
Felietony to bodajże najciekawsza część publicystyki. Niby się na nie psioczy, że są subiektywne. Mimo, że zawsze kogoś wpienią, odebrać im nie można jednego. Felietony były, są i będą czytane. Zazwyczaj teraz bym napisał coś, co jednych doprowadzi do białej gorączki, a innych poliże po… nieważne. Tym razem jednak felieton chcę, wróć, MUSZĘ poświęcić komuś, komu należy się pomnik.
Adam Fattah
FELIETON
Barça Flash 6
Moment, gdy Pedro strzela gola w finale Ligi Mistrzów w 2011 roku przeciwko Manchesterowi United.
T
ak, tak pisałem o Pedro już jakieś dwa sezony temu, że powinien schować swoje buty, trykot i wąsa w walizkę i pomachać pożegnalnie w kierunku Camp Nou. Nadal to podtrzymuję (choć akurat w obecnej i zbanowanej sytuacji odejście Pedro nie było na rękę nikomu, mnie również). Należy jednak oddać cesarzowi to co cesarskie. Nie będę chrzanił, że Barcelonie kibicuję od czasów Kubali, bo do klubu przekonał mnie kto inny. Jednak zawsze za tymi super utalentowanymi chłopakami byli rzemieślnicy, którzy biegali na treningach dziesięć razy więcej niż gwiazdy. Zostawali na treningach po godzinach i wylewali na nich hektolitry potu. Historia pokazuje, że to ci ludzie z drugiego planu dłużej zostają w klubie. Nie ma w tym absolutnie przypadku, zawsze tytaniczna praca stoi nad talentem. Do dziś upieram się, że Messi nie ma „startu” do Ronaldinho pod względem umiejętności. Jednak determinacja, praca i samo udoskonalanie się Argentyńczyka doprowadziły go na piłkarski Everest, a R10 sam siebie wepchnął do Wielkiego Kanionu, w którym dziwnym trafem koń-
czy kupa mega gwiazd rodem z Kraju Kawy. Pedro Rodriguez. Jak opisać tego zawodnika? Jeszcze niedawno wystarczyło poczytać o nim komentarze. „Nie mogę patrzeć na ten jego uśmiech po spieprzonej akcji”, „Słabo mi się robi jak widzę jak macha łapami”, „Zgól wąsa!”. Prawdą jednak jest, że jego opis powinien być zupeł-
Czas jednak pokazał, że ze składu wygryzł najpierw Meksykanina, później Titiego Henry, później samego wielkiego Zlatana Ibrahimovicia, potem Bojana. Villa? Sprzedany za jedną villę jak to się teraz przyjęło. Wyleciał też Alexis. Z Suarezem i Neymarem nie dał rady, ale powiedzcie z ręką na sercu, ilu innych napastników wymienilibyście z tak imponującym osiągnięciem. Ile razy zadaliście sobie pytanie ile sił, pracy, determinacji i wyrzeczeń kosztowało to Pedro? Ile razy zadaliście sobie pytanie co czuł słysząc o kolejnych galaktycznych transferach do ataku? Kiedy media stawiały wszystkich poza nim do podstawowej jedenastki? No właśnie.
Ile razy zadaliście sobie pytanie ile sił, pracy, determinacji i wyrzeczeń kosztowało to Pedro? Ile razy zadaliście sobie pytanie co czuł słysząc o kolejnych galaktycznych transferach do ataku? Kiedy media stawiały wszystkich poza nim do podstawowej jedenastki? No właśnie.
FELIETON
nie inny. Jakim ja go zapamiętam? Pamiętam jak Frank Rijkaard wpuszczał go w meczu z Murcią na Camp Nou. Hiszpan wtedy jeszcze z trykotem z napisem „Pedrito” nie wyróżnił się niczym. Przysięgam, niczym. Wydawać by się mogło, że dzielą go lata świetlne do Giovaniego dos Santosa, który z piłką potrafił zrobić niewiele mniej niż Gaucho, tylko był cholernym pazerą. Porównać go do Bojana nikt nawet nie śmiał.
Cholera, mówimy o pierwszym piłkarzu w historii futbolu(!), który strzelił w jednym sezonie gole we wszystkich sześciu rozgrywkach (i jednym z dwóch do tej pory, ale kto wstydziłby się stać z Messi w jakiejkolwiek klasyfikacji?). O chłopaku znikąd, który wpakował Realowi Madryt 4 gole. Kiedy Pedro strzelał Królewskim ci nigdy nie wygrali (3 zwycięstwa i remis, który i tak dał awans do finału Ligi Mistrzów). O napastniku z prawdziwego zdarzenia,
Barça Flash 7
bo przecież tylko tacy mają w swoim CV trzy rozegrane finały Champions League i to wszystkie wygrane. Zapamiętamy go z La Manity, której był częścią. Z gola przeciwko Manchesterowi United w Londynie. Z asysty w Berlinie. I za tego, ostatniego gola. Z pół metra. Dającego Superpuchar. Jakież zrządzenie losu. Nie ma takiego zwrotu w języku polskim, więc użyję arabskiego (który jest moim językiem ojczystym) – Subhan’Allah, co na „nasze” oznacza plus/minus „dzięki Bogu za to co się stało”. Tego słowa używa się w sytuacjach wyjątkowych. Rzadkich. Niesamowitych wręcz. Taką na pewno jest rozpoczęcie wielkiej kariery golem w 115. minucie z Szachtarem, który dał nam puchar i zakończenie golem w tych samych rozgrywkach, w tej samej minucie i z takim samym rezultatem z Sevillą.
nie w Barcelonie do końca kariery. Wytrzymał trzy lata i na domiar złego poszedł do odwiecznego rywala Arsenalu. Czekałem na jego słowa na „do widzenia”. Spodziewałem się patosu (którego osobiście nienawidzę). Zaskoczył mnie. List pożegnalny o Barcelonie nie mówił nic. Natomiast przeczytać mogliśmy o tym jak to kocha Premier League. Wlazł Jose Mourinho tak głęboko w tyłek,
„Jestem smutny, że opuszczam ten klub, ale zadowolony, że dałem z siebie wszystko. Właśnie dlatego jestem szczęśliwy. Dziękuję za sprawienie, że czułem się członkiem tego wspaniałego klubu.” Czy mnie wkurzał? Oj, nieraz zalała mnie przez niego krew. Bo przecież mógł podać. Bo przecież na ten jego zwód nie nabrałby się nawet Arboleda. Ale jest nutą przeszłości, którą kocham. Którą wszyscy kochamy. Przeszłości z Pepem żywo skaczącym przy ławce. Z Pinto broniącym karnego w Copa del Rey na wagę awansu. Z Eto’o klepiącym się w rękę. „Krew z mojej krwi!” – motto Kameruńczyka. Kurczę, ten wąsacz jest z krwi i kości Barcelonistą. Cule co się zowie.
Czy mnie wkurzał? Oj, nieraz zalała mnie przez niego krew. Bo przecież mógł podać. Bo przecież na ten jego zwód nie nabrałby się nawet Arboleda. Ale jest nutą przeszłości, którą kocham. Którą wszyscy kochamy.
Rok temu tą samą drogą powędrował Cesc Fabregas. Piłkarz, na którego czekałem długo, a odszedł tak szybko. Zostawił po sobie smród, a wydawać się mogło, że przynajmniej ładnie się z nami pożegna. Wypada, zwłaszcza, że gadał, że co by się nie działo zosta-
Spodziewałbym się wielu rzeczy. Nawet tego, że Mascherano w końcu strzeli dla nas gola. Nigdy jednak nie powiedziałbym, że to Pedro zamknie tę historię. To niesamowite, wyjątkowe. To on zamknął historię. Dzięki „Czy chcę stąd odchodzić? Nie! Bar- Bogu za to co się stało, bo zasłużył. celona to mój dom. Moje miejsce. Nie odchodzę dla pieniędzy, odchodzę Gracies Pedro! dla minut. Jestem ambitny, ale jeśli mnie pytasz czy tego chcę, to moja odpowiedź brzmi – nie”. że chyba wyszedł nosem, a przecież w niedługo wcześniej skakali sobie do gardeł. Fabsa uznawano za tego z genialnego pokolenia Barcelony. O Pedro się tak nie mówi, a powinno.
FELIETON
Barรงa Flash 8
WYWIAD
Barça Flash 9
NIEME KINO SPORTOWE? Dziennikarz sportowy, autorytet dla najlepszych fachowców w tej branży i – jak o sobie mawia – „dinozaur stylu”. Nie znosi sztampy oraz niechlujstwa językowego, wszechobecnego w studiach telewizyjnych i portalach. Zasłynął wywiadem z Dariuszem Dziekanowskim pod koniec 1984 roku. Cała sportowa Polska analizowała wtedy każde zdanie rozmowy. Pod jego opieką rozwinęło się kilku uznanych dziś dziennikarzy sportowych, m.in. Andrzej Twarowski z NC+. Jerzy Chromik, dziennikarz TVP Sport, specjalnie dla magazynu Barça Flash.
Czy spada poziom dziennikarstwa telewizyjnego w Polsce? Męczy mnie język opisu sportu. Gdy przychodzi oglądać mecze piłkarskie od piątku do poniedziałku, to już w sobotę mam dość. Bardzo żałuję, iż nie udało się przekonać władz wszystkich platform, żeby dać każdemu szansę odbioru meczu z IFL, czyli reakcjami trybun, ale bez głosu komentatora. Takie próby miały miejsce, ale wycofano się z tego pomysłu, bo pewnie zbyt wielu komentatorów mogłoby stracić pracę. Byliby po prostu niepotrzebni. Bardzo możliwe, że 80- 90 procent widzów wybrałoby odgłosy kopanej piłki i reakcje trybun. W transmisjach gracze mają nazwiska na plecach, bardzo często są bliskie plany, więc nie ma potrzeby, aby komentator mi mówił, jak nazywa się piłkarz z siódemką. Nawet jak nie zdążę od razu przeczytać, to w powtórce go rozpoznam. Tłumaczenie jak zagrali – czy na lewo, czy na prawo, czy szybko, czy wolno - też jest bez sensu, bo ja to wszystko widzę! Najbardziej mnie irytuje, gdy gość, który był kiedyś piłkarzem, a ja pamiętam, że nie najlepszym, poucza Messiego czy Ronaldo. Mówi nam, że powinien tak zagrać, tak strzelić, czy tak podać. Nie chce cofnąć się do czasów, kiedy grał o wiele łatwiejsze mecze z nie aż tak wymagającymi rywali, a był słabiutki.
Rozmawiał:
Przemysław Kasiura @p_kasiura
Ale przecież wiele meczów zostało w pamięci kibiców dzięki ładunkowi emocji Dariusza Szpakowskiego, Włodzimierza Szaranowicza, Tomasza Zimocha czy Tomasza Smokowskiego. Zgoda, ale komentator musi mi odpowiadać. Dziś większość z nich nie powinna mieć dostępu do mikrofonu. Według surowych norm, które przed laty były w telewizji publicznej, nie dostaliby karty mikrofonowej. Nie ten tembr głosu, nie ta dykcja, nie to akcentowanie (np. „atakowanie” ostatniej sylaby). Zaczyna się od głosu. Potem dochodzi umiejętność oddania emocji – z tym się zgadzam – dobry komentator potrafi podbić bębenek, podać mecz w atrakcyjniejszej formie, niż gdybyś go oglądał tylko z IFL. Jedno niestety jest pewne - nie jest receptą na irytujących komentatorów oglądanie meczu z wyłączonym głośnikiem telewizora. Wielu widzów tak się ratuje – ja tak nie robię. Gdy słyszę „ulubionego” komentatora, to wolę zmienić kanał. Nie do przyjęcia jest nieme kino piłkarskie. A czy komentator może posługiwać się żargonem? Telewizje komercyjne są stacjami sprofilowanymi, więc język opisu gry, oparty na żargonie piłkarskim, jest dla większości zrozumiały. Można przyjąć, że ponad 50% oglądających to byli bądź obecni piłkarze. Co inne-
WYWIAD
>
Barça Flash 10
Twarowski. Z czwartym miałbym już pewien kłopot... A Jacek Laskowski? Jest zawsze najlepiej przygotowanym komentatorem. Nie potrzebuje researchera i pomocy z zewnątrz, a takich nie mamy za wielu.
„Jest bardzo wąskie grono byłych zawodników, którzy nadają się do komentowania i których da się słuchać.
Czy komentatorzy powinni śledzić na bieżąco Twittera, aby być przygotowanym na szybkie naprawienie błędu bądź przekazanie cennej informacji, którą trudno pozyskać ze stanowiska komentatorskiego? To można zrobić przed pierwszym gwizdkiem, w przerwie i po meczu. W trakcie jest to wykluczone. Ale każdy, kto publicznie się prezentuje, powinien być oceniany, wyciągać wnioski z tego, co robi źle. Co więcej? System oceny pracy komentatorów powinien być w każdej redakcji. W wielu go nie ma. Po zakończeniu gry nikogo już to spotkanie nie obchodzi. Nikt nie analizuje go pod kątem popełnionych błędów merytorycznych, językowych, dykcji czy intonacji.
>
go, gdy gra reprezentacja i transmisję mamy w kanale otwartym. Wtedy te „podwojone krycie” jest niezrozumiałe dla pań w aneksach kuchennych, słuchających komentatora przy robieniu kolacji. Rozstrzyga zatem widownia? Tak, rozstrzyga widownia. Albo mecz śledzi sto tysięcy, jak w przypadku meczów ligowych nadawanych w kodowanym przekazie, albo 10 milionów ogląda spotkanie reprezentacji Polski w najważniejszych turniejach. Tego się nie da porównać. Co się z tym wiąże? Skala ataków na komentujących jest też inna.
ręki. Przy tej liczbie stacji potrzebna jest jednak armia. A jak masz armię, to niestety muszą być szeregowcy i kaprale. Wyróżniłbyś kogoś? Przy wszystkich zastrzeżeniach do Szpakowskiego nie mogę słuchać transmisji meczu reprezentacji Pol-
Z czym trudno Ci się pogodzić? Drażni mnie zawsze na początku relacji, gdy słyszę „Witam ze Stadionu Narodowego!” Gość przychodzi do mojego domu. Powinien zapukać, powiedzieć dobry wieczór i zapytać „przepraszam, czy mogę wejść?”. I wtedy to ja mówię: - Witam, zapraszam do środka! Tę samą manierę obserwuję w mailach. Wszechobecna sztampa.
System oceny pracy komentatorów powinien być w każdej redakcji. W wielu go nie Jest ktoś jeszcze oprócz ciebie ma. Po zakończeniu gry nikogo już to spotka- w branży dziennikarskiej, kto aż taką uwagę zwraca na ponie nie obchodzi. Nikt nie analizuje go pod ką- prawność językową? wiem, pewnie jestem „ditem popełnionych błędów merytorycznych, Nie nozaurem stylu” przyzwyczajonym do innych standardów językowych, dykcji czy intonacji.
Telewizje potrzebują też ekspertów piłkarskich? Jest bardzo wąskie grono byłych zawodników, którzy nadają się do komentowania i których da się słuchać. Takich mógłbym policzyć na palcach
WYWIAD
ski bez głosu Darka. Tak jak kiedyś bez niezapomnianego Jana Ciszewskiego. Nie będę pewnie oryginalny. Nie przeszkadzają mi w odbiorze meczu Tomek Smokowski i Andrzej
w telewizji, niegodzącym się na bylejakość języka ojczystego. Aczkolwiek na Twitterze obserwuję Radosława Nawrota, który ma takie same zastrzeżenia do komentatorów jak ja. Szybko się jednak przeko-
Barça Flash 11
nałem, że nie ma sensu negowanie pracy nie swoich komentatorów, bo stajesz się w odbiorze powszechnym pospolitym hejterem, a jednocześnie nie masz żadnej gwarancji, że oceniani wyciągną z tego jakiekolwiek wnioski. Daremne żale, próżny trud... Będę się jednak upierał, że jeśli ktoś poważnie chce traktować ten fach, ma powiedzmy lat trzydzieści i znalazł się w popularnej stacji telewizyjnej, wiąże z nią na kolejnych trzydzieści, to powinien pracować nad sobą w wielu wymiarach. Z foniatrą, z dziennikarzem starej daty albo z doktorem polonistyki. Ważne, żeby nauka pozwalała mu być lepszym. A u nas jest tak, że jak osiąganie jakiś pułap w zawodowej karierze, to zatrzymuje się w rozwoju. Sądzi, że wszyscy go znają i… to wystarczy. Im bardziej jesteś znany, tym mniej ci się chce. Niewiele ci już grozi, oprócz fali krytyki, do której też… można się przyzwyczaić. Znosisz niechęć internautów jak deszcz. Spadł, wyschło i jest kolejny dzień, w którym nie pada.
na piłkę. Chłonąłem grę, jakbym dopiero zaczął się nią interesować. Trudno będzie w tym roku o podob-
A spotkanie z Bilbao? Czy tylko jedna drużyna przepracowała okres przygotowawczy? Weź pod uwagę fakt, że Katalończycy przylecieli z Tbilisi, coś tam przecież osiągnęli. To ludzkie, że nie można zagrać dwóch świetnych meczów w tak krótkim odstępie.
Jedno niestety jest pewne - nie jest receptą na irytujących komentatorów oglądanie meczu z wyłączonym głośnikiem telewizora. Wielu widzów tak się ratuje – ja tak nie robię. Gdy słyszę Na usprawiedliwienie Barce- w Bilbao nie zagrali od „ulubionego” komentatora, to wolę lony pierwszej minuty Rakitić, Inzmienić kanał. Nie do przyjęcia jest nie- iesta czy Busquets. Krzysztofa Stanowskiego rajme kino piłkarskie. cuje, gdy trener nie wystawia
Przejdźmy do ostatnich pucharowych meczów Barcelony. Jakie były twoje wrażenia po tych spotkaniach. Mówię o Sevilli i Bilbao. Bardzo dziwne mecze. O pierwszym z nich napisałem w felietonie, że to jeden z niewielu – a może jedyny mecz – odkąd jestem uzależniony od Twittera, kiedy odłożyłem laptopa i nie miałem potrzeby sięgania po niego, bo nie musiałem dostawać żadnych potwierdzeń, że oglądam coś wyjątkowego. Miałem wrażenie, że znalazłem się w innym świecie piłki. Mówię nie tylko o Barcelonie, ale też o tym co zrobiła Sevilla od stanu 1:4 do 4:4. Im jesteś starszy, tym mniej pamiętasz. Pamięć długotrwała jest lepsza, a ta krótkotrwała gorsza. Zatem dobrze pamiętam mecze Górnika z Romą sprzed wielu lat, a nie za bardzo te spotkania sprzed pięciu lat. I mecz Barcelona – Sewilla był znów młodzieńczym otwarciem
ne spotkanie... Mówisz o pięknej grze, ale byliśmy też świadkami błędów z obu stron… Oczywiście, że tak. Stanęły naprzeciwko siebie drużyny jakby bez obrońców. Jest takie wyświechtane powiedzenie, że „obrona nie wyszła z szatni”. Staram się tak nie pisać, bo to sztampa, ale wyglądało to tak, jakby napastnicy i pomocnicy pracowali przez okres przygotowawczy, a obrońcy już nie.
najlepszych danego wieczoru, a potem dostaje słony rachunek. Ja też bardzo źle oceniam takie kombinacje trenerów, np. Berga. Jeśli zakładają, że najmniejszym nakładem sił da radę się wygrać, to ja to źle odbieram. Jeżeli jesteśmy w Hiszpanii, to nie możemy zakładać, że wystawiając drugi lub trzeci skład uda się łatwo zwyciężyć. W tym roku wielu szkoleniowców w Europie przekonało się, że tak się nie da.
„To ludzkie, że nie można zagrać dwóch świetnych meczów w tak krótkim odstępie”.
WYWIAD
>
Barça Flash 12
Miałem wrażenie, że znalazłem się w innym świecie piłki. Mówię nie tylko o Barcelonie, ale też o tym co zrobiła Sevilla od stanu 1:4 do 4:4. >
Czym różniło się Bilbao od Barcelony? To miało coś z końcówki ubiegłego sezonu w polskiej lidze. Ktoś w Legii wypowiedział idiotyczne zdanie: „Lech musi, a Legia może”. W rezultacie stracili tytuł. Tutaj było podobnie. Bilbao trafiło na sytą i zmęczoną Barcelonę.
…aby później trafić do stacji telewizyjnej? To byłby ideał. Kłopot polega na tym, że nie ma za wielu byłych graczy, którzy wiedzą co mówią i jak mówią. Darek Dziekanowski, którego podziwiano na boisku, jest przykładem byłego piłkarza, który nie przeszkadza jako ekspert.
i perfekcyjna, że obrońcy nie mogli zapobiec utracie gola…
Ktoś jeszcze? Ryszard Tarasiewicz zanim został trenerem, mogę też słuchać Waldka Prusika. Najmniejszych zastrzeżeń nie ma do języka opisu meczu Tomka Jasiny. Wzór piłkarza, który po polsku mówi o grze.
i… zdobył mistrzostwo Polski. Przeżył pierwszoligową przygodę, dużo widział, a że jest inteligentny, więc widział więcej od nich. Językiem polskim posługuje się na tyle dobrze, że po drobnej korekcie i eliminacji wstawek żargonowych może być jednym z najlepszych komentatorów w Polsce. Poważnie traktuje swój fach. Andrzej Twarowski też dobrze gra w piłkę. Ściągnąłem go do „Expressu Wieczornego”, bo potrzebowaliśmy dobrego napastnika do drużyny redakcyjnej. Ktoś mi powiedział, że ma na osiedlu gościa, który pisuje o czwartej lidze mazowieckiej dla stołecznej gazety, że się tam męczy i jest mu źle. Zaprosiłem Andrzeja na spotkanie. Robił błyskawiczne postępy zawodowe i połączył grę z ciekawym pisaniem. Twarowski to moje największe odkrycie. Myślę, że gdyby postawił na piłkę, to znalazłby się blisko ekstraklasy. Technika, przyjęcie piłki, strzał, odbiór. Wszystko. Wielokrotny król strzelców wśród redaktorów. No, ale postawił na dziennikarstwo. Umila mi teraz weekendy.
Twarowski to moje największe odkrycie. Dwie z czterech straconych Myślę, że gdyby postawił na piłkę, to znabramek to wynik niespotykalazłby się blisko ekstraklasy. Technika, nych błędów jednostek. To ciągle podkreśla Andrzej przyjęcie piłki, strzał, odbiór. Wszystko. Strejlau – każdy mecz jest inny. To są zawsze sumy i różnice Wielokrotny król strzelców wśród rebłędów. Ktoś musi błąd po- daktorów. No, ale postawił na dziennikarpełnić, aby wynik się zmienił. Chyba, że akcja była tak piękna stwo. Umila mi teraz weekendy. Co powinien mieć zawodnik oprócz umiejętności gry w piłkę? Cenię takich graczy, którzy potrafią również ładnie o meczach opowiadać. Znowu wracamy do sztampy – mam dosyć wywiadów ligowców, którzy za każdym razem tłumaczą, że zagrają lepiej, że coś na razie nie wychodzi i że zawsze się starają. Dobry piłkarz umie o swojej grze opowiedzieć ciekawie…
WYWIAD
A Marcin Rosłoń? Zdecydowanie tak. Miał trochę szczęścia jako zawodnik. Z tego co wiem, to potrzebny był ktoś w Legii z językiem angielskim. Znalazł się w pierwszej drużynie, ponieważ mógł być tłumaczem czarnoskórych piłkarzy
A ty jak dziś radzisz sobie na boisku piłkarskim? Niedawno wykorzystałem rzut karny…
Barรงa Flash 13
TRANSMISJE | VIDEO | INFORMACJE SPORTOWE
KLIKNIJ I ZOBACZ SPORT.TVP.PL REKLAMA
Barรงa Flash 14
ARTYKUล
Barça Flash 15
KRÓTKA KOŁDERKA
Choć barceloński zakaz Michał Żuk @oknotransferowe transferowy obowiązywał Autor bloga Oknotransferowe.blogspot.com całe lato, nie przeszkauis Enrique jest trenerem, któ- mu Zubizarrecie, ale winę trzeba preferuje piłkarzy mogących podzielić na wszystkich klubowych dzało to klubowi aktywnie ryz miejsca stanowić o sile pierw- decydentów, z Luisem Enrique na szego składu. Konsekwencją tego czele. Po przyjściu Ariedo Braidy lodziałać na rynku, kupując w zeszłym sezonie były transfery gika zatrudniania piłkarzy przecież graczy, mających się nie zmieniła. piłkarzy, którzy formal- doświadczonych średnio aż 27 lat, z czego dwóch przyszłych podstawowych graczy było Obrona zabezpieczona nie staną się członkami powyżej 30-tki. Wyjściowy skład W lipcu i sierpniu 2015 roku część Barcy w poprzednim i obecnym sezespołu dopiero z począt- zonie będzie miał aż 28-29 lat! Kwin- z błędów została naprawiona przez tesencją kontrowersyjnej polityki sztab z nowym dyrektorem sportokiem 2016 roku. Brak wy- było wydane 20 milionów € na Je- wym (obecnie zastąpionym przez Mathieu, które wydawało Roberta Fernandeza, a sam skupiastarczających wzmocnień remy'ego się kwotą przewyższającą wartość jącym się na skautingu). NajwiękKibice podrzucali co raz to szym sukcesem było podpisanie now ofensywie latem 2015 piłkarza. nowe kandydatury, które miały być wej umowy z Danim Alvesem, który opcjami bardziej przyszłościowymi, odchodząc pozostawiłby wyrwę na oraz liczne sprzedaże mając też na uwadze roczny zakaz swojej pozycji. Należy dołożyć do wiążący ręce aż do 2016 tego sprowadzonego z Sevilli za 17 postawiły klub w stanie zakupów, roku. Ostatecznie Francuz się obro- mln € Aleixa Vidala i przesuniętego nił, choć nadal pozostaje niedosyt, że przynajmniej do stycznia na prawą zagrożenia. Krótka kołmógł to być ktoś ze światowego topu, stronę defensywy Sergiego Roberto, chociażby sprowadzony w miejsce który radzi sobie na nowej pozycji derka może nie rodzić Mathieu przez Valencię Otamendi, bardzo przyzwoicie. W ten sprytny dziś w Manchesterze City. Sytuacja sposób udało się zatrzeć niesmak po problemów w ciepłych powtórzyła się na linii bramkowej, bezsensownym transferze Douglasa, schedę po Valdesie przejął Clau- który nie jest nawet trzecim wybomiesiącach, ale gdy nadej- gdzie dio Bravo, który ostatecznie bronił rem na swojej pozycji. dobrze. Sprawdzili się także dą jesienne chłody i gra bardzo Rakitić oraz Luis Suarez, choć w tym Wyleczony Vermaelen stał się podwątpliwości nie było, bo stawowym piłkarzem w składzie Luna trzech frontach, Barce- wypadku obaj piłkarze w sezonie poprzedzacho, dysponując lepszą zwrotnością jącym transfer znaleźli się w jedelona będzie tracić punkty nastkach kolejno La Liga i Premier i szybkością podejmowania decyzji niż Mathieu. Dokładając do tego PiLeague. Klapami transferowymi byli przez zbyt słabą ławkę Douglas ściągnięty za 4 mln € z Sao que, Mascherano i ciągle pragnącego i Thomas Vermaelen sprowa- boiskowych minut Bartrę, środek rezerwowych. Pierwszy Paulo dzony z Arsenalu za blisko 20 milio- obrony jest w pełni zabezpieczony. który zadebiutował w ostatniej Tak jak w przypadku Douglasa na mecz Superpucharu Hisz- nów, ligowej kolejce. Na dwa pełne sezony prawej flance, tak na środku Marc pozostała bez następcy Bartra jest tym zawodnikiem, który panii już pokazał co grozi Barcelona Daniego Alvesa, któremu w 2015 zawodzi. Wobec tak silnej konkurenkończył się kontrakt. Łatwo cji o miejsce w składzie, przyszłość drużynie, gdy na boisku roku byłoby porażki przypisywać zwol- wiecznie młodego i wiecznie wchonionemu w trakcie sezonu 2014/15 dzącego do składu Bartry leży poza > dominują zmiennicy. dyrektorowi sportowemu Andonie- Camp Nou.
L
ARTYKUŁ
Barça Flash 16
Kadra FC Barcelony na sezon 2015/2016
>
Nowy kontrakt podpisany przez Adriano to kolejna smutna konsekwencja transferowego zakazu. Piłkarz, który od dłuższego czasu odstaje od poziomu prezentowanego przez pierwszy skład, mimo wszystko musi pozostać w drużynie, na wypadek kolejnych kontuzji Jordiego Alby. W kadrze rezerw na swoją wielką szansę czeka 19-letni Alex Grimaldo, który w niedługim czasie powinien wygryźć brzydko starzejącego się Adriano. Reasumując Barca dysponuje aż jedenastoma obrońcami, z czego jeden grać będzie mógł dopiero w rundzie wiosennej, a z pozostałej dziesiątki dwóch stanowi także wsparcie linii pomocy.
Brak alternatyw w ofensywie
Problemy zaczynają się tam, gdzie od lat ich w Barcelonie nie było. Odejście Xaviego odcisnęło większe piętno niż ktokolwiek sobie zdawał sprawę: w obecnym sezonie dla duetu Rakitić-Iniesta nie ma podobnej jakości zmiennika. Duży ciężar został zrzucony na Rafinhę, co może skończyć się podobnie jak u Roberto, który w środku pojawia się już tylko jako zmiennik Busquetsa, gdzie nie musi brać na siebie ciężaru roz-
ARTYKUŁ
grywania akcji. Rafa Alcantara nie potrafi odnaleźć świetnej dyspozycji z Celty Vigo, notując tylko 2 gole i 3 asysty na we wszystkich występach poprzedniego sezonu. Zupełnie nie dziwi zatem transfer walecznego i świetnego technicznie pomocnika, jakim bez wątpienia jest Arda Turan z Atletico Madryt. Turek, podobnie tak jak Vidal, na swój występ czekać będzie do stycznia. Kiedy tylko dołączy do składu, będzie znakomitą alternatywą dla ofensywnego Iniesty oraz skupiającego się bardziej na destrukcji Rakiticia. Niestety do tego
czasu linia pomocy kuleje, a każda zmiana któregoś z trójki podstawowych piłkarzy osłabia skład. Zarówno Arda jak i Vidal mogą grać na skrzydłach ataku, gdzie niepodważalną pozycję mają Messi oraz Neymar. Kiedy jednak sięgamy głębiej, na ławce rezerwowych siedzą tylko gołowąsy. Munir El Haddadi oraz Sandro Ramirez to piłkarze, którzy niedawno grali w drugiej lidze hiszpańskiej, a teraz oczekiwać się od nich będzie poziomu prezentowanego przez tridente MSN. Kontuzja któ-
Przybyli: Arda Turan
34 mln €
Atletico Madryt
Aleix Vidal
17 mln €
Sevilla CF
Odeszli: Pedro
27 mln €
Chelsea
Xavi
bez odstępnego
Al-Sadd
Adama Traore
10 mln €
Aston Villa
Alen Halilović
wypożyczenie
Sporting Gijon
Gerard Deulofeu
6 mln €
Everton
Martin Montoya
wypożyczenie, 1 mln €
Inter Mediolan
Ibrahim Afellay
bez odstępnego
Stoke City
Barça Flash 17
regokolwiek z podstawowych graczy może zaprzepaścić wiele punktów ligowych, a nawet wiosenne decydujące dwumecze Ligi Mistrzów. Zarząd rozgląda się na rynku za następcą Pedro, ale wymieniane w mediach nazwiska Nolito (Celta), Feghouliego (Valencia), Mahreza (Leicester) i Jarmołenko (Dynamo) to przynajmniej półka niżej niż Kanaryjczyk. Koniec końców może się okazać, że ławka rezerwowych Barcelony będzie najsłabsza od ponad dekady.
Bez drugiego garnituru
Wystarczy spojrzeć, jakimi opcjami dysponują trenerzy najlepszych drużyn. Rafa Benitez może wybierać spośród Pepe, Carvajala, Kovacicia, Isco czy Jese. Manuel Pellegrini, menedżer rywala w grupie Ligi Mistrzów Manchesteru City, może wstawić Mangalę, Clichy’ego, Delpha, Navasa, Nasriego czy Bony’ego. Główny rywal do triumfu w Europie Bayern Monachium ma Javiego Martineza, Bernata, Thiago czy Goetze. Majowy rywal w finale Juventus Turyn może wypuścić na boisko Caceresa, Alexa Sandro, Cuadrado, Mandżukicia, Khedirę, a Chelsea Josego Mourinho Zoumę, Ramiresa, Oscara, Falcao… Tymczasem ławka rezerwowych Barcelony w ligowej inauguracji wyglądała następująco: ter Stegen, Bartra, Gumbau, Roberto, Camara, El Haddadi, Sandro. Wysoki odsetek wychowanków w dzisiejszych czasach to nie powód do dumy, ale niestety do obaw. Tak słabego zaplecza pierwszego składu nie było od czasów jeszcze sprzed Franka Rijkaarda, kiedy to Radomir Antić prowadził do końca sezonu drużynę po zwolnionym Louisie Van Gaalu. W sezonie 2002/03 zmiennikami byli 20-letni Valdes, Andersson, Christanval, Navarro, Gerard, Gabri, Rochemback, 19-letni Motta, Riquelme, 32-letni Luis Enrique i Dani. To był sezon, w którym drużyna zakończyła ligę na szóstym miejscu, w pucharze odpadła w 1/32, a w Lidze Mistrzów w ćwierćfinale. Oczywiście dziś jakość wyjściowej jedenastki nie pozwala na taki blamaż, ale światło alarmowe powinno
zacząć świecić. W 2005 roku połowy z tych piłkarzy już nie było w klubie, a oprócz Valdesa reszta odgrywała marginalną rolę. Niestety także zespół na sezon 2015/16 nie ma asów w rękawie takich jak Keita, Thiago, Fabregas czy Alexis, z których każdy byłby dziś na wagę złota. Wobec zakazu nie można już sytuacji poprawić, choć nie ulega wątpliwościom, że bardziej rozważna polityka sprzedawania rezerwowych przyczyniłaby się do znacznie lepszej sytuacji w tak zwanym drugim składzie Barcelony. To właśnie nie mniej lub bardziej trafione zakupy, często piłkarzy, dla których jest to ostatni lukratywny kontrakt w karierze, jest godne największej krytyki. Barcelona od lat nie potrafi drogo sprzedawać, mając na liście rekordowych sprzedaży tylko trzech piłkarzy droższych niż 30 mln €. Zresztą Alexis Sanchez za 42,5 mln € i Cesc Fabregas za 33 mln € ostatecznie mogą być postrzegani jako pozyskani przez londyńskie kluby w promocji, bo w tym samym czasie Angel Di Maria kosztował sumę tych kwot. Yaya Toure, Ronaldinho, Thiago, Ibrahimović, Eto’o, Riquelme, Deco, Maxwell, Giuly – oni wszyscy Barcelonę opuszczali za kwoty od 30 do raptem 3,5 milionów. Dopóki drużyna w ich miejsce mogła wzmocnić się lepszymi piłkarzami, nie było powodów do narzekań. Tym razem jednak za ostatnie sprzedaże należą się dla zarządu baty. Przecież Pedro jeszcze niedawno podpisywał nową umowę, aby wesprzeć klub w trakcie trwania banu na zakupy, a Cesc chciał w drużynie pozostać mimo oferty Chelsea. Alexis również wydawał się lepszą opcją niż Pedro, ale to ten pierwszy najpierw został z szatni wyproszony. Niestety odchodzili też ważni dla drużyny rezerw Adama Traore, Alen Halilović oraz ostatnio wypożyczani Gerard Deulofeu i Ibrahim Afellay. Do drużyny nie wrócił wypożyczony do Sevilli, a ostatnio przeniesiony do Villarrealu Denis Suarez, nie ma miejsca dla Alexa Songa, a Cristian Tello kolejny rok spędzi na wypożyczeniu w FC Porto. Wydaje się, że choć jeden z nich mógł wzmocnić skład w roli zmiennika. Tutaj upór Enrique może się szybko zemścić.
Kadra FCB 2015/2016 Claudio Bravo
BR
Marc-Andre ter Stegen
BR
Jordi Masip
BR
Gerard Pique
ŚO
Thomas Vermaelen
ŚO
Jeremy Mathieu
ŚO
Javier Mascherano
ŚO
Marc Bartra
ŚO
Dani Alves
PO
Aleix Vidal
PO
Douglas
PO
Jordi Alba
LO
Adriano
LO
Sergio Busquets
DP
Sergi Roberto
DP
Gerard Gumbau
DP
Ivan Rakitić
ŚP
Andres Iniesta
ŚP
Rafinha
ŚP
Arda Turan
ŚP
Lionel Messi
N
Neymar
N
Luis Suarez
N
Munir El Haddadi
N
Sandro Ramirez
N
Kibicom pozostaje cieszyć się z nabytków Vidala i Turana, które zaczną się zwracać w drugiej połowie sezonu i liczyć, że latem 2016 roku nastąpią konieczne wzmocnienia. Siła pierwszego składu jest na tyle duża, że nadal zespół walczyć będzie o najwyższe cele. Przy braku kontuzji wszystkie tytuły są w zasięgu drużyny Luisa Enrique.
Autorem tekstu jest Michał Żuk, autor bloga Okno Transferowe oraz jego profilu na Facebooku.
ARTYKUŁ
Barça Flash 18
HISZPAŃSKA KARUZEL
TRANSFEROWA Jakub Łokietek
ARTYKUŁ
@KubaLokietek
LA
A
Barça Flash 19
Okienko transferowe już za nami. Przyzwyczajeni jesteśmy do wielomilionowych transferów Realu Madryt i Barcelony, ale tym razem jedni byli ograniczeni banem transferowym, a drudzy skupili się na ściągnięciu jednego zawodnika, którego transfer dopinano kilka minut przed północą i ostatecznie trzasnął ostatni guzik. Wiemy też o tym, że drużyny z dołu tabeli regularnie wymieniają znaczną część kadry, ponieważ większość zawodników jest wypożyczonych z innych klubów, a reszta odchodzi w poszukiwaniu wyzwań lub wyższych zarobków. Czy tym razem było podobnie? W dużej mierze tak, ale niektóre kluby miały indywidualne problemy, które determinowały ich działania transferowe i budowanie zespołu na obecny sezon.
ARTYKUŁ
Barça Flash 20
Zaciskanie pasa?
P
rzed poprzednimi rozgrywkami zarówno Real, jak i Barcelona przystępowały do okienka w zupełnie odwrotnych rolach. Królewscy zdobyli La Decimę, a Barcelona nie uratowała sezonu w ostatnich spotkaniach i została z niczym. Wydawałoby się, że to Katalończycy powinni wydać więcej, aby uzupełnić skład i w następnym sezonie powalczyć o pełną pulę. Rzeczywiście tak się stało, ale różnica w wydatkach obu drużyn nie była duża. Barca wydała 166 m i l i o n ó w, a Real 135,5. Prawdą jednak jest to, że Florentino Perez finansowo wyszedł prawie na plus, ponieważ zarobił krocie na Di Marii, a wpływy uzupełnił sprzedażami Xabiego Alonso, Moraty czy Sahina. Początkowo kibice zarzucali mu, że luki po pierwszych dwóch zawodnikach nie będzie można zapełnić, a pesymistyczne nastroje spo-
tęgowały mecze z Realem Sociedad oraz Atletico, które drużyna Ancelottiego przegrała. Gromy posypały się na głowę sterników i trenera. Mówiono, że James jest przepłacony, a Modric nie da rady sam utrzymać środka pola, zważając również na jego częste kontuzje. Później okazało się, że Kolumbijczyk obok Cristiano Ronaldo był najjaśniejszą postacią w zespole, a rządy w środku pola przypadły Toniemu Kroosowi, który radził sobie znakomicie. Rozgrywki Real zakończył jednak z pustą gablotą.
niteza, którego zadaniem było przede wszystkim wykorzystanie potencjału Garetha Bale’a, do którego gry kibice mieli największe zastrzeżenia. Pomysłem nowego trenera jest ustawienie Walijczyka tuż za napastnikiem. Sparingi nie potwierdziły jednak słuszności tej decyzji. Real stwarzał mało sytuacji, a samemu graczowi zarzucano słabą kreatywność. Cristiano Ronaldo został przesunięty na lewe skrzydło. Jednocześnie jest to próba obudzenia starej wersji Portugalczyka, który wygrywa pojedynki jeden na jeden. Jest to jednak zagrożenie dla dorobku strzeleckiego samego piłkarza, którego bramki w poprzednim sezonie dawały Realowi punkty. Dobrym przykładem jest mecz z Gijon z pierwszej kolejki obecnych rozgrywek, kiedy CR7 był oddalony od pola karnego, i mimo że oddał masę uderzeń, to żadne z nich nie stanowiło zagrożenia dla golkipera Sportingu. Podobna sytuacja miała miejsce na
Wydawałoby się, że to Katalończycy powinni wydać więcej, aby uzupełnić skład i w następnym sezonie powalczyć o pełną pulę. Rzeczywiście tak się stało, ale różnica w wydatkach obu drużyn nie była duża. Barca wydała 166 milionów, a Real 135,5. Prawdą jednak jest to, że Florentino Perez finansowo wyszedł prawie na plus, ponieważ zarobił krocie na Di Marii, a wpływy uzupełnił sprzedażami Xabiego Alonso, Moraty czy Sahina.
ARTYKUŁ
Poprawki, nie rewolucja
O przebudowie raczej nie można mówić, ale o zmianie wizji. Florentino zwolnił Ancelottiego i zatrudnił Be-
Barça Flash 21
Santiago Bernabeu podczas starcia z Betisem, ale tam Cristiano wyręczyli koledzy. Gwiazdor z Madery nie zdołał jednak nawet asystować, o bramkach już nie mówiąc.
drużyny za milion euro. Na razie nie dostali jeszcze szans do gry. To dziwne, zważając na to, że dwa dni po transferze do Realu Mateo Kovacic znalazł się w kadrze na mecz z Gijon, a zabrakło młodych, którzy przepracowali z drużyną cały presezon. Jeżeli chodzi o Real Madryt, to ostatnią kwestią, o której warto wspomnieć, to obsada bramki. Nie będę się pastwił już nad transferem De Gei (zrobią to na pewno moi koledzy). Dawno nie było takiej sytuacji, aby zarówno w Realu, jak i w Barcelonie nie bronił wychowanek, a nawet nie
w spotkaniu z Betisem zaprezentował się ze znakomitej strony. Pytanie czy sen Kostarykańczyka w Madrycie potrwa trochę dłużej niż rok.
Wewnętrzne transfery
Sezon, w którym trzeba bronić troWygląda też na to, że Rafa Benitez fea jest zawsze minimum dwa razy zmienił hierarchię na prawej obrocięższy niż poprzedni. Barcelona nie. W pierwszych spotkaniach sew przełomie lat 2014/2015 miała zonu stawia na Danilo, a nie na Dawiele szczęścia, że jej zawodników niego Carvajala, który po powrocie omijały kontuzje oraz dłuższe zawiedo Madrytu z Bayeru Leverkusen szenia. Start tego sezonu pokazał jedspisywał się bardzo dobrze. Na razie nak, że szeroka kadra to podstawa, nie można powiedzieć nic na temat a bez solidnej ławki rezerwowych nie tej zmiany, więcej będziemy pewnie da się osiągać sukcesów. Klub nadal wiedzieli po O przebudowie raczej nie można mówić, ale o zmianie wizji. Florentino zwolnił An- o b ow i ą z ykilku kolejwała kara kach. W obwo- celottiego i zatrudnił Beniteza, którego zadaniem było przede wszystkim wykorzynałożona dzie cały czas stanie potencjału Garetha Bale’a, do którego gry kibice mieli największe zastrze- przez FIFA, pozostaje Arczyli zakaz beloa, który żenia. Pomysłem nowego trenera jest ustawienie Walijczyka tuż za napastnikiem. rejestrowamimo tego, Sparingi nie potwierdziły jednak słuszności tej decyzji. Real stwarzał mało sytuacji, nia zawodże będzie nuników do merem 3, jeśli a samemu graczowi zarzucano słabą kreatywność. Cristiano Ronaldo został przesunię- 1 stycznia chodzi o grę, ty na lewe skrzydło. Jednocześnie jest to próba obudzenia starej wersji Portugalczyka, 2016 roku. to chce on wylatego który wygrywa pojedynki jeden na jeden. Jest to jednak zagrożenie dla dorobku strze- D pełnić swój ewentualne kontrakt z klu- leckiego samego piłkarza, którego bramki w poprzednim sezonie dawały Realowi punkty. t r a n s f e r y bem. Warto też to mogły zauważyć, że do drużyny zostali Hiszpan. Benitez postawi na Keylora, być jedynie wzmocnienia na runwłączeni młodzi zawodnicy: Case- choć ten do ostatnich minut okien- dę jesienną. Natomiast na początek miro, Czeryszew – którzy wrócili ka transferowego był na wylocie. sezonu należało zastosować inny z wypożyczeń – oraz Lucas Vazquez, Wydaje się jednak, że solidne prze- plan działania, czyli zadbanie o poktóry wrócił do swojej macierzystej prosiny wystarczą Navasowi, który zostanie kluczowych zawodników.
ARTYKUŁ
>
Barça Flash 22
>
ilości punktów, aby Z uwagi na wszystkie kłopoty okres od września do stycznia mniejszej zimą odpowiednio uzupełskład i przygotować się będzie dla zdobywcy trypletu w poprzednim sezonie testem na nić na mocny finisz. Losowanie przetrwanie. Celem jest stracenie jak najmniejszej ilości punk- Ligi Mistrzów oszczędziło trochę Barcelonę, ponieważ nie tów, aby zimą odpowiednio uzupełnić skład i przygotować się na trafiła ona na rywali z absolutnego topu, więc jest szanmocny finisz. Losowanie Ligi Mistrzów oszczędziło trochę Barce- sa, że runda jesienna wcale nie musi być taka straszna. lonę, ponieważ nie trafiła ona na rywali z absolutnego topu, więc jest szansa, że runda jesienna wcale nie musi być taka straszna. Trzech kandydatów do W obliczu odejścia Martina Montoyi i braku wiary w poziom Douglasa należało pogodzić się z Danim Alvesem i zaproponować mu nowy kontrakt, który ostatecznie Brazylijczyk podpisał. Do tego ściągnięto Aleixa Vidala, który jeszcze niedawno występował na prawym skrzydle, ale przestawienie go trochę do tyłu przez Unaia Emery’ego przyniosło zaskakująco dobre efekty. To właśnie on ma być pod koniec sezonu alternatywą dla Alvesa, a w przyszłości następcą. Na razie trzeba sobie radzić zarówno bez niego, jak i bez Douglasa, który nie dość, że nie gra, to jeszcze łapie k o n t u z j e . Dlatego Enrqiue szukał kolejnych rozw i ą zań i wydaje s i ę , że znalazł. Kr ytykowany Sergi Roberto został przesunięty bliżej linii i od razu zaczął zbierać pochwały. Pre-
zentuje odwagę, której nie było widać w trakcie jego gry w środku pola. Wydawało się, że problemy tymczasowo zostały złagodzone, ale nic bardziej mylnego. Pojawiła się plaga, która w poprzednich rozgrywkach omijała Camp Nou, czyli kontuzje. Wcześniej wspomniany Sergi Roberto właśnie niedawno doznał urazu na treningu, a przed nim Dani Alves, Douglas, Neymar czy Jordi Alba. W pojedynku z Malagą szkoleniowiec Barcy miał ból, aby poskładać formację defensywną, ponieważ poza zawodnikami z urazami niedostępny był również Gerard Pique, który dostał czteromeczowe zawieszenie. Na szczęście okazało się, że mistrz Hiszpanii przeprowadził jeszcze jeden transfer – Thomasa Vermaelena. Belg przez cały poprzedni rok nie był do dyspozycji Lucho, a teraz wystarczyło kilka spotkań towarzyskich i dwa ligowe, aby stał się ulubieńcem kibiców. Lewonożny stoper zachowuje się pewnie w obronie, a na dodatek zdobył ważnego gola w meczu ligowym z Malagą, który dał jego drużynie wygraną. W hierarchii stoperów wyprzedził niewątpliwie Mathieu oraz Bartrę, któremu trener nie do końca ufa. Mimo wszystko defensywa, o dziwo, wygląda najlepiej ze wszystkich formacji Barcelony. Z uwagi na wszystkie kłopoty okres od września do stycznia będzie dla zdobywcy trypletu w poprzednim sezonie testem na przetrwanie. Celem jest stracenie jak naj-
ARTYKUŁ
pudła
Za plecami dwóch największych zespołów toczyła się walka trójki, która ten duet ma gonić. Atletico, Valencia, Sevilla – każda z tych ekip miała swój plan na to okienko, który chyba udało się, a w przypadku Nietoperzy po prostu należało, zrealizować. Skoro jesteśmy przy drużynie z Walencji, to warto rozwinąć ten temat. Peter Lim musiał wyjąć z konta pieniądze, których nie dał w poprzednim okienku transferowym. Aby utrzymać trzon ekipy należało wykupić Rodrigo, Negredo, Andre Gomesa, Joao Cancelo i Yoela, którzy byli jedynie wypożyczeni. Kosztowało to azjatyckiego biznesmena prawie 100 milionów euro, ale to nie jedyne pieniądze, które wydał w trakcie tego okienka. Roszady w składzie nie były jednak zaplanowane. Liczono na Nicolasa Otamendiego, który jednak chciał odejść i był w swoim postanowieniu na tyle uparty, że w końcu dopiął swego i przeniósł się do Manchesteru City. W jego miejsce sprowadzono Aderlana Santosa oraz Aymena Abdennoura. Ten drugi powinien być naturalnym następcą sprzedanego Argentyńczyka i ma szanse, aby godnie go zastąpić. Poza tym Nuno musiał rozejrzeć się za bramkarzem, ponieważ jeszcze w trakcie poprzedniego sezonu groźnego urazu nabawił się Diego Alves, który nie pogra jeszcze przez kilka miesięcy. Postawiono na Matthewa Ryana, golkipera z Australii. W ten sposób Valencii udało się teoretycznie zachować status quo i nie rozbić maszyny, która bardzo dobrze funkcjonowała jeszcze parę miesięcy temu. Skład został uzupełniony młodymi i zdolnymi zawodnikami – Miną, Bakkalim oraz Danilo, którzy w związku z grą Nie-
Barça Flash 23
toperzy w Lidze Mistrzów wystąpili już w ligowych meczach. Zespół nie zaliczył jednak dobrego startu. Co prawda zagwarantował sobie udział w fazie grupowej Champions League, ale w Primera Division po dwóch meczach Los Che mają tylko dwa punkty. Pytanie jak długo Nuno będzie rotował składem i czy zobaczymy w końcu na ligowych boiskach takich graczy jak Parejo, Alcacer czy Feghouli, którzy byli najważniejszymi ogniwami w układance. W Sewilli jak zawsze nastąpiła wielka wyprzedaż równocześnie ze sporymi zakupami. Monchi kolejny raz zaprezentował żyłkę do biznesu, dzięki czemu drużyna z Andaluzji jako jedyna z nielicznych w lidze wyszła na plus finansowo, a przy tym znacznie się wzmocniła. Tak naprawdę tylko trzech zawodników odeszło z Sevilli za kwoty godne odnotowania (Bacca, Vidal, Aspas), a mimo to, za uzyskane w zamian za tych piłkarzy 52 miliony sprowadzono kilku świetnych graczy. Wzmocniono niemal każdą pozycję, poza bramkarzem, ponieważ w zeszłym sezonie wybuchł talent Sergio Rico. Największym bólem wydawało się sprowadzenie odpowiedniej klasy napastnika, ponieważ Carlos Bacca był bezcenny dla Unaia Emery’ego. Wydawało się, że tym razem pierwszym wyborem trenera może okazać się Kevin Gameiro, ale Francuz najprawdopodobniej znów będzie
musiał się wywiązywać z roli jokera, ponieważ na Estadio Ramon Sanchez Pizjuan przybyli Ciro Immobile oraz Fernando Llorente. Na papierze napad zdobywcy Ligi Europy w poprzednim sezonie wygląda zabójczo, ale na razie ciężko o nim cokolwiek powiedzieć, ponieważ w dwóch meczach ligowych Sevilla nie zdobyła jeszcze gola. Na dodatek źle zagrała w obronie z Atletico, które wbiło jej trzy bramki. Dlatego zainwestowano także w obrońców – Escudero, Mariano, Ramiego – oraz defensywnego pomocnika, czyli N’Zonziego. Te transfery były głównie spowodowane ubytkami, które powstały wskutek sprzedaży Vidala, Navarro oraz M’Bii. Słowo „sprzedaż” to chyba jednak nieodpowiedni wyraz w przypadku dwóch ostatnich piłkarzy, ponieważ odeszli oni za darmo. Emery zwiększył również konkurencję na skrzydłach, ponieważ wydaje się, że Reyes i Vitolo byli pewni miejsca w podstawowym składzie i na razie nadal nikt nie jest w stanie ich wygryźć. Teraz jednak ci piłkarze mogą czuć oddech na plecach, ponieważ gotowi do zastąpienia ich będą Kakuta i Konoplanka. Szczególnie ten drugi ma stać się ważnym ogniwem w zespole, a później, jak to robi się w Sevilli, ma odejść za dużą sumę pieniędzy. Niestety żaden z nowych zawodników, poza Ramim, nie wywalczył pewnej pozycji w zespole. Escudero nie gra w ogóle, Mariano
ogony, a Krohn-Delhi jest jedynie zmiennikiem Banegi, który jest głównym rozgrywającym. Emery będzie musiał jednak wprowadzać powoli nowych zawodników, ponieważ punkty uciekają, a niektórzy zawodnicy, którzy występują obecnie w wyjściowej jedenastce, zawodzą. Sevilla chce powalczyć w końcu o trzecie miejsce, ale ta walka może się okazać jeszcze cięższa niż sezon temu. Spora w tym zasługa Atletico, które nie zmartwiło się specjalnie odejściem Mirandy, Mandzukica, Turana, Jimeneza czy Mario Suareza. Skład został solidnie wzmocniony, a zarobione pieniądze wydano bardzo rozsądnie i wydaje się, że to jedyna ekipa w lidze, która śmiało może powiedzieć, że jest w stanie stanąć na wysokości zadania i powalczyć o mistrzostwo. Gra ma się kręcić wokół Antoine’a Griezmanna, który już w dwóch meczach nowych rozgrywek (z Las Palmas i Sevillą) pokazał na co go stać. W starciu z beniaminkiem strzelił zwycięskiego gola, a na Estadio Ramon Sanchez Pizjuan popisał się dwiema asystami i kilkoma świetnymi zagraniami, między inn y m i strzałem w doliczonym czasie gry, po którym piłka trafiła w s ł u pek. Francuz zo>stał otoczony
W Sewilli jak zawsze nastąpiła wielka wyprzedaż równocześnie ze sporymi zakupami. Monchi kolejny raz zaprezentował żyłkę do biznesu, dzięki czemu drużyna z Andaluzji jako jedyna z nielicznych w lidze wyszła na plus finansowo, a przy tym znacznie się wzmocniła. Tak naprawdę tylko trzech zawodników odeszło z Sevilli za kwoty godne odnotowania (Bacca, Vidal, Aspas), a mimo to, za uzyskane w zamian za tych piłkarzy 52 miliony sprowadzono kilku świetnych graczy. Wzmocniono niemal każdą pozycję, poza bramkarzem, ponieważ w zeszłym sezonie wybuchł talent Sergio Rico. ARTYKUŁ
Barça Flash 24
>
dobrymi technicznie zawodnikami, dać Tiago i Gabi, a Koke ma mieć wię- Marcelino remontuje ofenktórzy mają mu pomagać w strzela- cej zadań ofensywnych. W pierwniu goli. Przede wszystkim chodzi mi szych meczach sezonu jako czwarty sywę, Betis odkopuje funo Jacksona Martineza, który sam jest pomocnik występował Oliver Torres, damenty znakomitym snajperem i przy dobrej który dostał swoją szansę w Atleti- Są drużyny, które w swoich składach współpracy z byłym graczem Realu co po powrocie z wypożyczenia, ale nie zmieniły za wiele. Athletic Bilbao Sociedad jest w stanie nastrzelać 20 równie dobrze mogą tam występo- ściąga tylko Basków, więc transfery bramek w sezonie. Jest to ulepszona wać Saul Niguez czy Yannick Ferre- Lwów ograniczyły się do minimum, wersja Mario Mandzukica – dobry ira Carrasco. Simeone ma również czyli mniej więcej do sprowadzenia w powietrzu, o niebanalnym wy- problem bogactwa w obronie, ponie- po jednym zawodniku do każdej szkoleformacji (przyn i u Są drużyny, które w swoich składach nie zmieniły za wiele. Athletic Bilbao ściąga tylko Basków, byli Boveda, t e c h - więc transfery Lwów ograniczyły się do minimum, czyli mniej więcej do sprowadzenia po jednym Raul Garcia, niczEraso i Elustonn y m , zawodniku do każdej formacji (przybyli Boveda, Raul Garcia, Eraso i Elustondo, przesunięto Sa- do, przesunięto n i e - bina Merino z rezerw). David Moyes również nie potrzebował wielkich zmian w swoim składzie. Sabina Merino z ł y m Chciał głównie solidnego napastnika i dostał Jonathasa, co wydaje się znakomitym ruchem. z rezerw). David uderzeMoyes również niu z obu nóg oraz trochę chłodniej- waż do drużyny powrócił Filipe Luis, nie potrzebował wielkich zmian szą głową. Jeśli chodzi o atak, to w ob- sprowadzony został stoper – Stefan w swoim składzie. Chciał głównie wodzie pozostają jeszcze Fernando Savic. Przesunięto również do pierw- solidnego napastnika i dostał JonaTorres, który może nie strzela wielu szej drużyny Lucasa, a w zadaniach thasa, co wydaje się znakomitym bramek, ale nadal jest to solidny gracz defensywnych może również poma- ruchem. Byli jednak tacy budownioraz piłkarz, który jest melodią przy- gać Thomas Partey, pomocnik, który czy, którzy postanowili wywrócić szłości – Luciano Vietto. Argentyń- w minionych miesiącach zabłysnął do góry nogami niemal cały skład. czyk w rok przeszedł drogę ze swojej w koszulce Almerii. Zmieniła się rówojczyzny do jednej z najlepszych ekip nież hierarchia w bramce, ale nie jest Villarreal skończył sezon na szóstym Europy. Zachwycił on w Villarrealu, to świeża sytuacja, ponieważ Oblak miejscu, czyli tym samym, co w rozgdzie spędził swoje ostatnie 12 mie- wskoczył już jakiś czas temu między grywkach 2013/2014, kiedy powrósięcy i był wiodącą postacią drużyny słupki, kiedy Moya doznał kontuzji. cił do elity po chwilowym pobycie Marcelino. Dwanaście goli to bardzo Teraz Słoweniec jest w wyśmienitej w Segunda. Aspiracje Żółtej Łodzi przyzwoity wynik jak na debiutanta formie i na pewno prędko nie wypu- Podwodnej sięgają jednak wyżej niż w Primera Division. Na swoją szansę ści miejsca w składzie. Atletico znów Liga Europy. Marcelino pragnie zaVietto musi jednak jeszcze poczekać. ma szanse dojść na sam szczyt. Praw- atakować Champions League i na dziwy sprawdzian już niedługo na pewno trzeba się liczyć z tą drużyną. Pomoc nie uległa wielkiej rewolucji. Calderon. Po przerwie reprezentacyj- Serię jedenastu spotkań z rzędu bez Za destrukcję wciąż będą odpowia- nej do Madrytu przyleci Barcelona. porażki od listopada 2014 do lutego
ARTYKUŁ
Barça Flash 25
2015 przerwała dopiero Barcelona. Od 17. Kolejki Villarreal nie potrafił jednak przeskoczyć szóstego miejsca, zawodząc w kluczowych momentach. Od 27.do 36. kolejki drużyna strzeliła jedynie trzy gole, co nie miało prawa pozwolić jej awansować do eliminacji Ligi Mistrzów. Drużyna chce się rozwijać, a nie pozostać wiecznie na szóstej lokacie. Problem w tym, że wszyscy napastnicy, jacy byli w drużynie w poprzednim sezonie, znaleźli nowe kluby. Ikechukwu Uche i Giovani Dos Santos polecieli za ocean, Vietto wybrał Atletico, a Gerard Moreno postanowił uzupełnić lukę w Espanyolu. Na dodatek klub opuścili też: Czeryszew (wrócił z wypożyczenia do Realu Madryt), Joel Campbell (powrót do Arsenalu) i Moi Gomez (wypożyczony do Getafe), czyli zdolni skrzydłowi. Sytuacja wyglądała na początku kiepsko, ale okazało się, że teraz Villarreal chyba jeszcze bardziej straszy w ofensywie. Na pozycję napastnika sprowadzono czterech zawodników: Leo Baptistao, Roberto Soldado, Adriana oraz Cedrica Bakambu. Wyrwy na bokach wypełnili zdolni z Malagi, czyli Samuel Garcia i Samu Castillejo, którzy będą wspomagani przez Denisa Suareza, który jako ofensywny pomocnik będzie mógł operować także na bokach. Siła drużyny wygląda więc fantastycznie. Jeśli dodamy, że nie zaszły praktycznie żadne zmiany
w obronie i pomocy, to otrzymujemy wniosek, że Villarreal naprawdę jest w stanie bić się o czołową czwórkę.
Barral, który owszem, strzelił dużo bramek, ale jak już je zdobywał to raz na jakiś czas w ilości hurtowej.
Z kolei Betis poszedł w drugą stronę i kompletnie przemeblował linię defensywną. Do drużyny z Sewilli przybyli tacy gracze jak Piccini, Pezzella, Westermann, Vargas czy Tarek, którzy są zawodnikami defensywnymi. Jeżeli dołączymy do tego Didiera Digarda – defensywnego pomocnika, to widać, że Pepe Mel chce totalnie zmienić skład na obecny sezon Primera Division, aby tym razem uniknąć degradacji. Mają w tym również pomóc doświadczeni piłkarze ofensywni – Rafael van der Vaart i Joaquin, ale najpierw muszą do końca się wyleczyć, a później wywalczyć miejsce w wyjściowej jedenastce. Jeżeli chodzi o nowych piłkarzy, to w obwodzie są również: skrzydłowy Petros oraz ofensywny pomocnik Kadir. Ciężko będzie pomieścić ich wszystkich na boisku, tym bardziej, że do tej pory grają m.in. Xavi Torres, Cejudo czy N’Diaye, którzy reprezentują barwy klubu trochę dłużej. Jedyną formacją, która nie uległa żadnym przemianom jest atak. Klub wierzy w króla strzelców Segunda – Rubena Castro, którego wspomagać ma Jorge Molina, a wparcie dla tego duetu powinien stanowić Vincenzo Rennella.
Z kolei Malaga, w której już dawno przestało się przelewać, postanowiła trochę się wzbogacić. Z drużyny odeszło ofensywne trio – Juanmi, Samu Castillejo oraz Samuel Garcia, za których Andaluzyjczycy otrzymali łącznie 24 miliony euro. Jedynym poważnym transferem był natomiast… Nordin Amrabat, którego należało wykupić z Galatasaray za 3,5 miliona euro, czyli nie tak dużo. Poza tym Malaga wykorzystała jeszcze 1,8 miliona ze swojego budżetu, aby sprowadzić trójkę graczy – Charlesa, Copa oraz Tighadouiniego. Na papierze nie wygląda to strasznie, ale kto pomyślał przed startem poprzednich rozgrywek, że tak wiele szans będą dostawali Castillejo i Garcia? Teraz drużyna Javiego Gracii chce zaskoczyć ponownie, ale wydaje się, że europejskie puchary mogą być poza zasięgiem.
Każdy ma jakieś problemy
Reszta ligowej stawki także ma za sobą bardzo nerwowe okienko. Levante i Espanyol szybko straciły swoich najlepszych strzelców, którzy zdecydowali się wyjechać na Półwysep Arabski, aby jeszcze zarobić coś na starość. Mowa tu o Davidzie Barralu oraz Sergio Garcii. Los Pericos byli w trochę gorszej sytuacji, ponieważ drużynę opuścił także Christian Stuani, który wybrał grę w Championship. Papużki pozostały więc jedynie z Felipe Caicedo, ale w końcu znaleziono mu partnera, a został nim Gerard Moreno, który raczej był rezerwowym u Marcelino. Z kolei w zespole z Walencji lukę po najlepszym strzelcu wypełnili Nabil Ghlias oraz Deyverson. Drużyna liczy na to, że ci gracze będą przede wszystkim bardziej regularni niż
Tradycyjnie już Rayo wymienia kogo tylko się da, a Paco Jemez już nawet nie ma nad tym kontroli, ponieważ po podpisaniu kontraktu przez klub z chińskim sponsorem został sprowadzony zawodnik, którego trener nawet nie ma ochoty wystawiać do składu. Mowa o Chendongu Zhangu, czyli anonimowym graczu, o którym chyba nikt w Europie nie słyszał. Klub z Madrytu jednak znów czeka ciężki sezon, ale na plus warto jednak zaliczyć to, że w defensywie nie zaszły wielkie zmiany, więc jest szansa, że przynajmniej będzie można ograniczyć stratę goli do minimum, a to ważne dla Paco Jemeza, który na pewno zasieków przed własną bramką stawiać nie zamierza. Deportivo stawia na zawodników ogranych w Primera, składu Eibaru nie da się poznać, a Celta wykonała plan minimum – utrzymała w zespole Nolito i Orellanę. Pytanie tylko na jak długo, bo ponoć tym pierwszym jest zainteresowana Barca, ale to już sprawa na kolejne okienko. To, które minęło, było bardzo interesujące dla kibiców, a chyba wyjątkowo stresujące dla klubów Primera Division.
ARTYKUŁ
Barรงa Flash 26
WYWIAD
Barça Flash 27
Rozmawiał:
Przemysław Kasiura
@p_kasiura
SPOWIEDŹ
KONIA
Prawdopodobnie najpopularniejszy kibic FC Barcelony na polskim YouTubie. Twórca takich utworów jak „Wina sędziego”, „Kartkę daj” czy „Bye Bartomeu”. Zrzesza dziesiątki tysięcy fanów na swoich profilach w mediach społecznościowych, a jego opinie słucha bądź czyta tysiące internautów. Śmieje się z kibiców Realu Madryt, ale jeszcze częściej śmieje się z siebie, bo jak sam twierdzi – gówno wie. Maciej Krawczyk, znany szerzej jako „Dissblaster”, specjalnie dla Barça Flash. Zapracowany? Po wakacjach i przerwie między sezonami trzeba było wrócić do roboty. O ile w „wakacje” raczej wypoczywałem, to teraz pracuję na pełnych obrotach. Uruchomiłeś ostatnio wiele projektów pod szyldem Footrolla. Jeszcze nie opublikowałeś filmiku z poprzedniego, a już zapowiadasz otwarcie nowego. Coś w tym jest. Mam po prostu dużo pomysłów na nowy sezon. Stwierdziłem, że wraz z nim zrobię parę oryginalnych treści. Będą formaty, o których jeszcze nie pisałem, czyli… znowu zapowiadam nowe projekty (śmiech). Niektóre będą trochę bardziej rozrywkowe, a niektóre bardziej merytoryczne, oczywiście opakowane w niezbyt poważną konwencję. Spojrzałem na Twoje statystyki. 66 tysięcy fanów Hala Dzieci na Facebooku, 85 tysięcy subskrybentów Footrolla na Youtubie – to wysoki wynik jak na polskie realia. Rozpoznają cię ludzie na ulicach? Rozpoznają. Nie jestem Robertem de Niro, żeby ktoś do mnie codziennie podchodził, ale zdarza się. Zwykle są to sympatyczne sytuacje, ale zdecydowana większość – oprócz tych, którzy do mnie podchodzą – czai się
jak dziki w malinach. Widzę jak się patrzą, jak coś mówią. Nie wiem, czy oni myślą, że ja tego nie widzę, ale od razu powiem – WIDAĆ. Wolę jak ktoś podejdzie, niż się czai jak – powiem brutalnie – pedofil na ofiary. Wysyłają mi jakieś dziwne spojrzenia, że nawet nie wiesz czego się po nich spodziewać (śmiech). A zwłaszcza, jak pojawię się w pubie, czy w jakimś innym środowisku sportowym, to wtedy jest przechlapane. Przeróbka pt. „Wina sędziego”, od której wszystko się zaczęło, ma dzisiaj 1 600 000 wyświetleń. Spodziewałeś się takiego wyniku? Mówiąc szczerze, to… tak (śmiech). To jest bardzo ciekawa kwestia, ponieważ w ogóle nie planowałem zakładać kanału Youtube. Jedyny powód, dla którego zakładałem profil na Facebooku, to – jak już ci mówiłem przy okazji pierwszego wywiadu – chciałem się pośmiać, powyciągać te rzeczy, z których ludzie się śmieją. Jedynym powodem, dla którego założyłem kanał na Youtube, było wrzucenie piosenki „Wina sędziego”. Facebook miał wtedy kiepskie narzędzia do udostępniania filmów. Sam filmik wygenerował mi około osiem tysięcy subskrybentów na YouTube, choć konto było zupełnie nowe. Zaraz po „Wina sędziego” wrzuciłem „Kartkę daj”, ale przez długi czas praktycz-
nie nie robiłem nic. Ludzie pytali się mnie czy wrzucę coś nowego i w sumie stwierdziłem, że bardziej się w to zaangażuje. Jak wpadnie mi jakiś pomysł, to to robię i nie kieruję się tym, co teraz jest na topie bądź najpopularniejsze. Robię to, co sam chciałbym obejrzeć. A co z „Bye, bye Bartomeu?”. Filmik anglojęzyczny, a ma zaledwie… 160 tysięcy wyświetleń. Można było się dopatrzeć potencjału międzynarodowego w tym utworze, ale wyszło jak wyszło. Dlaczego? Trochę to jest dziwne, bo trochę było udostępnień na popularnych kanałach twitterowych. Jak widać Bartomeu ma kontakty wszędzie (śmiech). Może po prostu sprawił, że wykasowano jedną jedynkę z przodu? Dokładnie! Bardzo możliwe (śmiech). Tak na poważnie – wydaje mi się, że temat zarządu nie elektryzuje przeciętnego widza. Zakładam i przetestuję to za niedługi czas, gdy nagram jakąś głupią piosenkę po angielsku o piłkarzu bądź wydarzeniu, to wtedy to się rozhuśta. Nie należy mi na pompowaniu liczby wyświetleń. Wiem, że jak znajdzie się pomysł, to to zrobię. Jak usłyszałem oryginał w radiu – wiedziałem, że się to idealnie wpasuje. Pewnego dnia przyjdzie mi pomysł na angielską piosenkę
WYWIAD
>
Barça Flash 28
>
i to zrobię. Zarząd nie jest popularnym tematem. Wybory w Barcelonie o tym świadczą. Frekwencja była bardzo niska… …poza tym sposób kierowania się przy wyborze prezydenta jest dość trywialny, typu: ile klub wygrał pucharów. W styczniu, gdy ludzie myśleli, że Barcelona nic nie ugra – ludzie chcieli Laportę. Teraz spotykamy się po tryplecie i nagle Bartomeu deklasuje w wyborach. Wróćmy do twojego funkcjonowania w Internecie. W naszej poprzedniej rozmowie, odbytej dwa lata temu, sygnalizowałeś już, że dużo kibiców Realu rzucało w ciebie inwektywami. Pytałem się ciebie o to, czy zamierzasz złagodzić nieco swój wizerunek. Udało ci się odgonić hejterów na dobre? Powiem ci, że udało mi się osiągnąć cel, który założyłem sobie zaraz po okresie napinki, wywołanej „Winą sędziego”. Moim celem było doprowadzenie do momentu, w którym na jednym fanpage – np. na Hala Dzieci – ludzie są w stanie w komen-
tarzach po sobie cisnąć, ale w sposób, który ja lubię. Nie ma jeżdżenia po matkach, bliskich czy przekleństw. Oczywiście, czasem jak się gimbazjum zleci to koniec, ale regularnie takie sytuacje się nie zdarzają. Taki poziom uszczypliwości, jaki jest teraz, najbardziej mi się podoba. Poziom – nazwę go – sportowym, bez napinki i inwektyw. Na Footrollu zbierają się już grupy fanów różnych zespołów, ale co mnie najbardziej zaskoczyło – nigdy bym nie przypuszczał, że Arsenal może mieć tylu kibiców w Polsce. Serio, ich jest mnóstwo! Dlaczego mnie to dziwi? „Kibice internetowi” to w dużej mierze kibice lgnące za sukcesami. Arsenal zbyt wielu sukcesów nie miał ostatnio, chyba, że za taki potraktujemy trzecie miejsce w lidze… Cieszy mnie to, serio. I właśnie oni tłuką się w komentarzach z kibicami Chelsea, Manchesteru itp. Podoba mi się to. Nie dostaję już treści w stylu „jak cię spotkam, to ci urwę głowę i nasikam do niej”, a zdarzało się.
Może to przez twój dość widocznie zarysowany dystans do siebie i do Barcelony? Tak. Myślę, że nie wchodziłbym w takie tematy na poziomie polskiej piłki. Jest ona dość radykalna, bo ciężko jest krytykować swój własny klub w Polsce. Wtedy jest to odbierane jako niszczenie swojego gniazda. Natomiast w kwestii klubów zagranicznych, jest pełen luz i cieszę się, że właśnie tak jest.
Moim celem było doprowadzenie do momentu, w którym na jednym fanpage – np. na Hala Dzieci – ludzie są w stanie w komentarzach po sobie cisnąć, ale w sposób, który ja lubię. Nie ma jeżdżenia po matkach, bliskich czy przekleństw.
Na którym projekcie bardziej ci zależy – Footroll czy Hala Dzieci? To są dwie rzeczy zupełnie równoległe. Footroll powstał dość dynamicznie, ponieważ dostałem swego czasu bana na Hala Dzieci na Facebooku. Zresztą i tak chciałem to zrobić, a to wydarzenie było kolejnym motywującym czynnikiem. To są dwa różne miejsca. Profil Hala Dzieci jest przede wszystkim tylko mój. Nikt inny, oprócz mnie, nie ma tam administratora. Wrzucam tam treści przeważnie związane z La Liga, choć jak pojawi się coś śmiesznego spoza Hiszpanii – nie będę się czaił (śmiech). Natomiast Footroll prowadzony jest przez kilka osób i opisuje europejski futbol. Odnośnie innych osób na Footrollu – na początku działalności było kilka merytorycznych wpadek twoich nowych kolegów-administratorów…
WYWIAD
Barça Flash 29
Może cię to zaskoczy, ale skład praktycznie się nie zmienił. Po kilku rozmowach udało nam się po prostu dojść do porozumienia i ustalenia co należy wrzucać i w jaki sposób to robić. Niektóre te osoby rządziły na bardzo dużych profilach, a inni byli pierwszy raz w tej roli. Cieszę się teraz, gdy widzę, jak coraz lepsze memy są robione przez moich kolegów, że wyciągają wnioski i robią coraz ciekawsze rzeczy. Ja również wyciągnąłem wnioski. Na początku było „aaa… wrzucajcie co leci!”. To tak nie działa, trzeba było to zmienić. Starałem się też samodzielnie dobrać osoby, które sympatyzują różnym klubom. Te osoby będą też częścią portalu internetowego, który być może ruszy jeszcze we wrześniu. Ale wiadomo jak to bywa, mówię, że we wrześniu, a pewnie będzie w listopadzie…
…albo jutro. Albo jutro! To najpewniejszy termin. O Hala Dzieci jednak proszę się nie martwić. To było, jest i będzie. Chyba, że mnie zbanują ponownie! Można wiedzieć za co były te bany? Facebook nie daje jasnej odpowiedzi za co dokładnie zostałem ukarany, ale zaraz po tym, jak miałem dostęp do swojej tablicy na profilu, to doszukałem się zdania „Czerwona kartka dla pedała”. To było bardzo dawno, jeszcze przed „Winą sędziego”. Oczywiście, mówiąc słowo „pedał”, miałem na myśli Cristiano Ronaldo. Ostatnio była też taka sytuacja, gdy w jednym z odcinków „Co za typy” rzekomo z Bolczesterem piliśmy „na antenie” wódkę. To oczywiście była woda, ale w butelce po wódce. Rozumiem jednak, że ktoś mógł zrozumieć to jako promocję danej marki, a przede wszystkim picia alkoholu. Dlatego teraz pijemy soki i problemu nie ma.
Dobrze, skoro wspomniałeś o promocji marki, produktu, to porozmawiajmy zatem o pieniądzach. Maciej – coming out. Czy to prawda, że za zarobione pieniądze z Youtube’a kupiłeś sobie drugą konsolę PS4 i opchnąłeś ją ziomkowi na Allegro za dwa kafle? To dobre, haha! Powiem ci, że tej wersji jeszcze nie słyszałem (śmiech). Wiem, że pijesz pewnie do rzekomych wielkich pieniędzy, które zarabiam na działalności na Youtube. Umowa z tą platformą zabrania upubliczniania zarobków, jakie dostaję w zamian za reklamy pokazywane przy moich filmach. Dlatego nie mogę powiedzieć o żadnej sumie, bo to będzie jednoznaczne z wykasowaniem mojego konta. Co mogę ci zdradzić to gdybym miał kupić sobie drugą konsolę z pieniędzy zarobionych w Internecie, to kupowałbym ją kilka miesięcy. Dlatego jeśli ktokolwiek myśli, że ja ze swojego kanału
WYWIAD
>
Barça Flash 30
>
trzepię hajs, to jest w dużym błędzie. To jest dla mnie czysta zabawa, a że czasem coś drobnego wpadnie… Konsolę wygrałem w konkursie NC+. „Napisz dlaczego warto kupować NC+ przez Internet” – tak brzmiało zadanie. Wiedziałem z góry, że na pewno w tymże konkursie wygram. I rzeczywiście wygrałem. Zupełnie nie była mi potrzebna ta konsola, ale zawsze jakiś hajs mógł za to wpaść. Gdybym miał ją sprzedać tak po prostu na Allegro, to pewnie dostałbym za nią około 1300zł. A tak dostał ją ktoś, kto wiedziałem, że się ucieszy i dostanie coś więcej, niż tylko konsolę. Myślę, że deal uczciwy. Marcin – zwycięzca aukcji – zadowolony i ja byłem zadowolony. W komentarzach pod postami na Hala Dzieci pada wiele pytań do ciebie, dot. spraw związanych z FC Barceloną. Zauważyłeś, że dla wielu młodych kibiców jesteś swego rodzaju ekspertem? Przejdziemy teraz do nieco poważniejszej części naszej rozmowy, bo to jest naprawdę poważna kwestia. Celebryci, do niedawna, pokazywali się jedynie w telewizji. Obecnie wymyka to się z jej rąk i przeszło to do Internetu – szczególnie do Youtube. Wszystkie popularne kanały, które o czymś mówią, stają się automatycznie kanałami eksperckimi. Dlatego ja zawsze powtarzam moim czytelnikom – ja gówno wiem. Z dwóch względów: o sporcie się zawsze gówno wie, bez względu na to kto za jakiego się uznaje eksperta. Druga sprawa, to
WYWIAD
nie chcę nikogo utwierdzać w przekonaniu, że jestem ekspertem. Nie jest mi to do niczego potrzebne oraz nie chcę budować u ludzi przeświadczenia, że coś powiedziałem, a wcale się tak nie stało i tak dalej. Dla mnie to jest sport i niech ludzie się tym bawią. Dlatego, tak jak wspomniałeś, biorę odpowiedzialność za swój język i za słowa jakie wypowiadam. Treści się nie wstydzę – są one moje i szczere. Jak to jest u ciebie ze sferą służbową, poza hobbystyczną działalnością w Internecie? Pracujesz gdzieś na pełen etat? Posiadam własną firmę i działam w marketingu. Czas między pracą a Internetem dzielę średnio po połowie. Nigdy tego nie liczyłem. A gdzie w tym wszystkim miejsce na żonę? Żona jakoś ze mną wytrzymuje. Narzeka, że mam mało czasu, jednakże z każdego dnia staram się wyciągnąć wnioski i poświęcać jej tyle czasu, ile jest to możliwe. Staram się działać w takim systemie, aby jeden dzień w tygodniu był wolny i zawsze mieć chociaż godzinę wolną dla siebie. Zamierzam też więcej czasu wieczorami zatrzymać dla siebie, żony, a ostatnio… także psa. Przy okazji – nie sądzisz, że twoja dorosłość i co za tym idzie – dojrzałość – dodaje wiarygodności twojego konta? W przeciwieństwie do innych fan-
page, które są prowadzone przez anonimowych ludzi, nie prowadzę żadnych konkursów na polubienia, udostępnienia i tym podobne. Nienawidzę „żebrolajków”. Mam nadzieję, że fani i czytelnicy to widzą. Miernikiem wartości wykonywanej przeze mnie pracy jest to, że moje posty często komentują ludzie, którzy byli „ze mną” zanim to wszystko się rozkręciło na dobre. Ponadto udostępniam swój wizerunek, a ludzie wiedzą z kim mają do czynienia. Wszedłem w Instagrama i Snapchata, choć z tym drugim naprawdę miałem kłopot. Trzeba było mi wytłumaczyć jak dziadowi jak to funkcjonuje i po co się to robi. Nie spodobało mi się to za bardzo, ale że ludzie proszą – to czasem coś wrzucę. Finalizując rozmowę – co na pewno zobaczymy w nowym sezonie na Hala Dzieciach oraz Footroll? Na pewno pozostanie SUKA, Co za typy… rzadziej będzie Pierwsza Połowa w nieco szerszym składzie (ci, którzy kojarzą „Filipa” z mojego live’a, wiedzą o kogo chodzi). Mam sporo pomysłów do programu Na Dywaniku, żeby paru ludzi „poprzepytywać”. Będzie też nowa seria rozrywkowa, dodatkowo Skróty meczów w zmienionej (przymusowo) formie, która na szczęście przypadła widzom do gustu… trochę tego będzie!
Barรงa Flash 31
REKLAMA
Barรงa Flash 32
ARTYKUล
Barça Flash 33
KATALOŃSKI CAFU.
SERGI ROBERTO NA RATUNEK
Kamil D. Sikora
@KamilSikora
Sytuacja wygląda następująco: za nami pierwsze oficjalne mecze FC Barcelony w sezonie 2015/16. Jak na ten moment nie jest źle: wygrany mecz o Superpuchar Europy w dreszczowcu w stolicy Gruzji z Sevillą; dwie wygrane w meczach ligowych z Athletikiem Bilbao i Malagą; oraz – niestety – porażka w dwumeczu z baskijską drużyną o Superpuchar Hiszpanii. Jedni powiedzą, że początek sezonu w wykonaniu podopiecznych Enrique jest dość przeciętny, niemniej warto przypomnieć, że rok temu sytuacja wyglądała bliźniaczo podobnie. Co istotniejsze, to kwestia problemów kadrowych Dumy Katalonii w obecnym sezonie. Słowem: nie jest dobrze.
N
ie chciałbym skupić się na analizowaniu kadry Azulgrany, ponieważ było to już komentowane wszem i wobec. Brak klasowych zmienników dla Iniesty i Rakiticia, brak realnego wzmocnienia siły ataku w wypadku kontuzji kogoś z tercetu MSN. Dodajmy do tego zawieszenie Gerarda Pique po meczu z Athletikiem na Camp Nou oraz brak możliwości gry Vidala i Turana z racji sankcji UEFA. Chcę napisać o nowym i dość nieoczekiwanym transferze wewnątrz samej Barcelony. Pierwsza połowa ligowego meczu na San Mames, Dani Alves łapie kontuzję mięśniową, która – jak później pokażą badania – wyklucza go z gry na miesiąc czasu. Patrzymy na ławkę rezerwowych – naturalni zmiennicy Alvesa nie mogą go zastąpić: Douglas oraz Adriano leczą także swoje urazy, a Vidal – jak już wspomniałem – aż do stycznia grać nie może. Co w tej sytuacji zrobił Lu-
cho? Nie zmienił ustawienia, nie desygnował do gry na prawej obronie np. Bartry czy innego z obrońców, ale postawił na... Sergiego Roberto.
Nowy Xavi Wielu było już namaszczonych na następcę Xaviego Hernandeza. Jednym z nich był wlaśnie Roberto. Z wychowankiem La Masii zawsze był problem. Wprowadzany do pierwszej drużyny razem m.in. z Thiago Alcantarą, nigdy nie pokazał, że jest w nim potencjał na gracza pokroju Xaviego, Iniesty czy – grającego wtedy jeszcze w Barcelonie – Cesca Fabregasa. Po internecie krążyła zabawna anegdota, jakoby to Sergi miał jakiegoś haka na trenera Barcelony (Martino, a teraz Enrique), ponieważ swoją grą w środku pola Hiszpan pokazywał, że nie zasługuje na grę w pierwszej drużynie Dumy Katalonii. Roberto grał dostatecznie. Tak bym to
określił. 34 mecze w lidze, 15 w Pucharze Króla, 9 w Lidze Mistrzów oraz po jednym w Superpucharach Hiszpanii i Europy. Statystyki? Cztery bramki, trzy asysty. Delikatnie mówiąc – szału nie ma. Pocieszające jest to, że Roberto nigdy tak naprawdę nie zagościł w pierwszym składzie Barcelony. Był wiecznym rezerwowym wystawianym w meczach pucharowych, albo tych, gdzie wynik był już pewny. Ot, taki zapychacz dziur. A to zagrał za Xaviego, a to za Busquetsa. To rzucanie po różnych pozycjach w linii pomocy świadczyło tylko o tym, że nawet trener nie wie, co z wychowankiem zrobić. Pewien przełom nastąpił podczas pretemporady do nowego sezonu 2015/16. Z racji braku prawych obrońców w drużynie – bo Vidal, Alves, Adriano, Douglas grać nie mogli – na tej pozycji zagrał właśnie Roberto. Nie była to jakaś innowacja nie z tej ziemi, bo swego czasu Guardiola na prawej
ARTYKUŁ
>
Barça Flash 34
>
prawej obrony. Historia zna takie przypadki, gdzie zawodnik jednej pozycji, stawał się prawdziwą gwiazdą w zupełnie innej roli. Zauważmy, że sytuacja na prawej obronie AzulObrońca z odzysku grany nie jest tak sielankowa, jak Jak się nie ma co się lubi, to się lubi, się wydaje na pierwszy rzut oka. co się ma. Prawa Alves po przedłużeobrona Barcelony Wielu było już namaszczonych na następcę Xaviego Hernandeza. Jednym niu kontraktu znowu od sezonu 2008/09 z nich był wlaśnie Roberto. Z wychowankiem La Masii zawsze był problem. gra słabo; Adriano bezsprzecznie jest Wprowadzany do pierwszej drużyny razem m.in. z Thiago Alcantarą, nigdy prawdopodobnie po terytorium Danienie pokazał, że jest w nim potencjał na gracza pokroju Xaviego, Iniesty czy – sezonie, a może nago Alvesa. Co by wet w styczniu, opusię nie działo; jak grającego wtedy jeszcze w Barcelonie – Cesca Fabregasa. Po internecie krą- ści drużynę; Douglas Alves by nie grał, żyła zabawna anegdota, jakoby to Sergi miał jakiegoś haka na trenera Barce- jest jedną wielką nieto jest pewne, że lony (Martino, a teraz Enrique), ponieważ swoją grą w środku pola Hiszpan wiadomą; Vidal pewbrazylijski zawod- pokazywał, że nie zasługuje na grę w pierwszej drużynie Dumy Katalonii. nie zostanie następnik będzie grał cą Daniego, ale ktoś w pierwszym składzie w większości z Athletikiem i Malagą pokazały, że musi go przecież zastępować. meczów. Oczywistym jest, że Bra- wychowanek Blaugrany na prawej zylijczyk nie jest już tak efektywny obronie czuje się jak ryba w wodzie. Kataloński Cafu jak kilka lat temu, ale doświadcze- Może nie jest to rozwiązanie na cały nie i zgranie – szczególnie z Mes- sezon, ale w obliczu zaistniałej sy- Internet już ogłosił Sergiego nowym sim – jest bezcenne na tej pozycji. tuacji, okazać się może, że Roberto Cafu. Przypomnijmy, że chodzi o braProblem pojawiał się niemal zawsze, z środkowego/miernego pomocnika, zylijskiego obrońcę, który największe kiedy Brazylijczyk z różnych powo- stanie się realnym wzmocnieniem sukcesy święcił w AC Milan oraz w reobronie ustawiał, również pomocnika, dos Santosa – z mierynymi efektami. Z Roberto jest inaczej.
ARTYKUŁ
dów grać nie mógł. Aż do transferu Vidala, Brazylijczyk nie miał godnego rywala na swojej pozycji, bo ani Montoya, ani Adriano i Douglas nie są na tym poziomie, co Alves. Jest cień nadziei, że z Sergim Roberto historia potoczy się inaczej. Mecze
Barça Flash 35
prezentacji Brazylii. To porównanie z pewnością jest na wyrorst, wszak Roberto zagrał na nowej pozycji zaledwie dwa mecze, więc na tego typu określenia przyjdzie jeszcze czas. Podsumowując, jest szansa, że Roberto w końcu zacznie odgrywać
To również dobra informacja dla sztabu trenerskiego: obecna kadra Barcelony nie wygląda pokaźnie; Roberto może grać na kilku pozycjach i to plus, który może zapunktować w kolejnych meczach sezonu. Jeśli nie pomoc, to może obrona. Ten sezon pokaże naprawdę, czy
Jak się nie ma co się lubi, to się lubi, co się ma. Prawa obrona Barcelony od sezonu 2008/09 bezsprzecznie jest terytorium Daniego Alvesa. Co by się nie działo; jak Alves by nie grał, to jest pewne, że brazylijski zawodnik będzie grał w pierwszym składzie w większości meczów. Oczywistym jest, że Brazylijczyk nie jest już tak efektywny jak kilka lat temu, ale doświadczenie i zgranie – szczególnie z Messim – jest bezcenne na tej pozycji. Problem pojawiał się niemal zawsze, kiedy Brazylijczyk z różnych powodów grać nie mógł. Aż do transferu Vidala, Brazylijczyk nie miał godnego rywala na swojej pozycji, bo ani Montoya, ani Adriano i Douglas nie są na tym poziomie, co Alves. Jest cień nadziei, że z Sergim Roberto historia potoczy się inaczej. większą rolę w Barcelonie niż dotychczas. To dobra wiadomość dla całego barcelonismo – kontuzja Alvesa nie jest końcem świata.
Roberto jest w stanie stać się realnym wzmocnieniem Dumy Katalonii, ale na końcowe oceny trzeba poczekać do zakończenia sezonu.
Podstawowe informacje Pełne nazwisko: Sergi Roberto Carnicer Data urodzenia: 7 luty 1992 roku (23 lata) Miejsce urodzenia: Reus, Hiszpania Wzrost: 1,78 m Waga: 70 kg Pozycja: środkowy pomocnik Noga: prawonożny Menadżer: Ungeklärt Reprezentacja U-21: od 5-go września 2011 roku Kontrakt w klubie: do 30go czerwca 2016 roku
ARTYKUŁ
Barça Flash 36
AUTONOMIA NA SKRAJU
NIEZALEŻNOŚCI Olga Juszczyk
@O_Juszczyk
W swoim autorskim cyklu „CatalOlga”
Premier Katalonii Artur Mas zdecydował o przedwczesnym zakończeniu kadencji parlamentu regionu katalońskiego i wyznaczył datę nowych wyborów na 27 września. Z pozoru to zwykłe wybory lokalne. Tak naprawdę od ich wyniku zależy przyszłość Katalonii. Nie chodzi tym razem tylko o to kto będzie rządził regionem autonomicznym, ale o to czy Katalonia pozostanie tylko regionem, czy też stanie się niepodległym państwem.
CATALOLGA
Barรงa Flash 37
CATALOLGA
Barça Flash 38
P
artia, której przewodzi Artur Mas, od lat dąży do oderwania Katalonii od Hiszpanii. W ubiegłym roku miało odbyć się referendum w kwestii niepodległościowej. Jednak zanim się odbyło, hiszpański trybunał konstytucyjny uznał go za nielegalne. Przeprowadzono więc tylko sondażowe głosowanie. Za niepodległością Katalonii zagłosowało ponad 80 proc. wyborców, aczkolwiek udział wzięło tylko 2 mln z 5,4 mln uprawnionych. Brak uznania ze strony władz centralnych wcale nie zniechęcił Katalończyków do kontynuowania starań o uzyskanie niepodległości. Niepodległość popierają prawie wszyscy, od partii centroprawicowych po centrolewicowe. Oczywiście są również partie, które są przeciwne oderwaniu się Katalonii od Hiszpanii. Do wyborów startuje dużo partii opowiadających się za niezależnością regionu. Są to ugrupowania duże, jak i małe a także cywilne, kulturalne i inne organizacje. Partie, które popierają inicjatywę niepodległościową postanowiły się zjednoczyć. W wyborach wystawią wspólną listę. Został utworzony blok wyborczy Junts pel Sí (dosł. Razem dla Tak), który skupia zwolenników niepodległości Katalonii. Stworzyła go Konwergencja Demokratyczna Katalonii (CDC), partia rządzącego regionem Artura Masa w porozumieniu z Republikańską Lewicą Katalonii (ERC), Demokratami Katalonii (DC) oraz Ruchem Lewicy (MES). Udało jej się też przyciągnąć poparcie popularnych Katalończyków, w tym Pepa Guardioli. Były trener FC Barcelony wystartuje z ostatniego miejsca na liście wyborczej, bo jak sam przyznał, nie ma zamiaru zasiadać w parlamencie, ale chce w ten sposób wyrazić swoje poparcie dla separatystycznych dążeń Katalonii. Zdelegalizowanie referendum przez trybunał konstytucyjny sprawiło, że od ubiegłego roku zwolenników niepodległości ubywa. Jeszcze jesienią 2014 r. opowiadało się za nią 49 proc. Katalończyków, dziś - już tylko 43 proc., a 50 proc. jest przeciw. 7 proc. mieszkańców jest niezdecydo-
CATALOLGA
wana. Sondaże przewidują wygraną Junts pel Sí. Ich poparcie waha się na granicy 40 proc. Jednak czy uda im się przełożyć wynik wyborów na 68 głosów w parlamencie regionalnym, czyli tyle, ile potrzebne jest do zapewnia większości bezwzględnej w tej 135-osobowej izbie? Przeciw oderwaniu Katalonii na pewno są tutejsi przedsiębiorcy. Region jest jednym z najlepiej rozwiniętych w kraju. Od wieków Katalonia nazywana jest spichlerzem kraju, ponieważ PKB regionu stanowi 20 proc. PKB całego kraju. Występują tu bogate złoża surowców naturalnych, a także prężnie działa przemysł tekstylny, chemiczny i samochodowy. Zwolennicy niepodległości Katalonii nie poddają się jednak. Według nich są osobnym narodem i wnioskują o własne państwo, bez względu na koszty. Czują się przez Hiszpanię okradani z podatków i niedostatecznie przez rząd w Madrycie wspierani. Zależy im również na pozostaniu niepodległej Katalonii w Unii Europejskiej. Jednak nie byłoby to takie proste. Traktaty członkowskie nie obejmują nowych państw ogłaszających niepodległość od krajów już należących do UE. Katalonia musiałaby przechodzić przez proces akcesyjny na nowo. Jednak na przyłączenie nowego państwa muszą zgodzić się wszyscy członkowie. Katalonia musiałaby pertraktować z Hiszpanią. Przeciwne mogłyby być również inne państwa unijne, w których obecne są tendencje separatystyczne (Wielka Brytania, Rumunia, Cypr). Nie chcąc tworzyć precedensu, nie zezwoliłyby na powstanie nowego państwa w Unii Europejskiej. Przed Katalonią, Hiszpanią i Unią Europejską ważny czas. To jak zagłosują Katalończycy może za sobą pociągnąć ciąg wydarzeń rzutujących nie tylko na przyszłość 7,5 milionów mieszkańców regionu ze stolicą w Barcelonie.
NIE MA IDEALNEGO
Rozmowa Olgi Juszczyk z Joanem Universitat Autònoma de Barcelo
Dlaczego Katalończycy uważają, że te wybory zbliżą je do niepodległości? W rzeczywistości istnieją różne stanowiska odnośnie tego, czy wybory 27 września (27-S) przybliżą nas do niepodległości, czy nie. Wybory, bez względu na to kto wygra, będą papierkiem lakmusowym. Trzeba zwrócić uwagę na plebiscytowy charakter tych wyborów. Jeśli wygrają Junts pel Sí i CUP (Candidatura d'Unitat Popular) to oczywiste jest, że będą dążyć do jak najszybszej niepodległości i oderwania Katalonii od Hiszpanii. Premier Artur Mas zaproponował zwołanie referendum niepodległościowego po wyborach, tak aby uprawomocnić proces. Przywódca partii Podemos, Pablo Iglesias, również poparł referendum, dodatkowo twierdząc, że dla niego wybory w Katalonii są czymś więcej niż tylko plebiscytem. Jednakże moim zdaniem, bez znaczenia na wynik wyborów, największym ich skutkiem będzie kontynuowanie przez partie pro-niepodległościowe coraz to nowego poparcia w dążeniu do celu. Jak myślisz, czemu znane osoby, takie jak Pep Guardiola czy piosenkarz Lluis Llach zdecydowały się startować w wyborach? To bardzo ciekawy punkt debaty zarówno w Hiszpanii, jak i poza jej
Barça Flash 39
O KATALOŃCZYKA
m Pubillem, historykiem na ona, facultat de Filosofia i Lletre.
granicami, na temat zbliżających się wyborów. Z jednej strony, mamy do czynienia z czymś na kształt "festiwalu obywatelskiego" z organizacjami Ómnium Cultural i Assemblea Nacional de Catalunya na czele. Są to organizacje, które mogły dać się poznać szerszemu gronu ludzi tworząc historyczne oprawy podczas Diady. Co więcej, są również nurty o charakterze stricte politycznym, nie zawsze bez skazy. Dlatego też, czynne włączenie się do dyskursu osób tak znanych jak Guardiola, aktywistów takich jak Llach, czy ekspertów takich jak Germà Bel, łączy w sobie charakter obywatelski i polityczny. Sprawia to, że skostniała polityka zbliża się do ludzi i ich spraw. Kto jest prawdziwym "głosem narodu"? Czy jest jakiś niepolityczny przedstawiciel, któremu ufa przeciętny Katalończyk i rozumie ich problemy? Interesującym faktem w kwestii niepodległości Katalonii jest to, że nie ma ani "głosu narodu", ani też zwykłych, autentycznych Katalończyków, którzy by reprezentowali swoje stanowisko. To jest trudne do zrozumienia nie tylko tu, w Katalonii, ale również w całej Hiszpanii i poza jej granicami. Nie istnieje ktoś taki jak "idealny Katalończyk". Groteskowe jest myślenie, najczęściej wyznawa-
ne przez nie-Katalończyków, że "jeśli mówi po katalońsku, to na pewno jest separatystą". Jest to teoria bezpodstawna, dla której mogę podać kilka przykładów obalających ją: Eduardo Reyes, kandydat z ramienia Junst pel Sí i przewodniczący Súmate, organizacji promującej ruchy niepodległościowe wśród kręgów ludzi hiszpańskojęzycznych, na co dzień używa języka hiszpańskiego jako pierwszego, ponieważ urodził się w Kordobie. Antonio Baños, przedstawiciel partii CUP, nie ma nawet imienia katalońskiego, a jest rzecznikiem prasowym lewicowej grupy pro-niepodległościowej, która jest najaktywniejszą w działaniach separatystycznych. Z drugiej strony, są również Katalończycy, którzy są przeciwni niepodległości, np. przedstawiciel organizacji Ciutadans Albert Rivera albo partii Partit Socialista de Catalunya, Miquel Iceta. Uważam, że ta różnorodność bardzo dobrze robi Katalonii, tworząc z niej naród kompletny i zadając kłam etnicznym stereotypom. Czy mamy do czynienia z "teraz albo nigdy" dla niepodległości? Sądzę, że w odniesieniu do Katalonii nie możemy mówić o "teraz albo nigdy", tylko o sprawie ciągłej. Jeśli porównany katalońską sytuację z tą szkocką, ich moment miał miejsce w dniu referendum. W Katalonii "teraz albo nigdy" to proces długotrwały, ze wzlotami i upadkami, ciągłymi debatami i manifestacjami. Pierwszą była ta z 10 lipca 2010 roku, kiedy to na ulicach Barcelony odbył się marsz protestacyjny z udziałem 1,5 mln osób. Następnie były Diady (2012, Ludzki Łańcuch, V), które najlepiej pokazują, że niepodległość to temat żywy. Bez znaczenia kto wygra wybory (wygra, albo nie wygra niepodległość), ważne, żebyśmy nie stracili tych przywilejów, które mamy teraz. Czy jako naród jesteście przygotowani na zmiany (ekonomiczne, polityczne)? Nie do końca jesteśmy świadomi wszystkich sekretów polityki między narodowej i tego, co Generalitat robi za zamkniętymi drzwiami. Co ważne, są przykłady świadczące o zain-
teresowaniu kwestią katalońską na świecie, a media zagraniczne czujnie przyglądają się rozmowom na linii Barcelona - Madryt. Przedstawiciele rządów z Danii, Urugwaju, Paragwaju czy Irlandii poczynili kroki uświadamiające o sytuacji w Katalonii i poniekąd opowiedzieli się po jej stronie. Grecki ekonomista i do niedawna minister finansów, Janis Warufakis, jasno zadeklarował poparcie dla niepodległości Katalonii. Jednakże Unia Europejska nie może opowiedzieć się za albo przeciw sytuacji w państwie członkowskim. Eksperci twierdzą, że cisza to dobra oznaka, ponieważ nikt nie robi temu procesowi złej sławy. Co więcej, Europa zazwyczaj nie lubi zmian, jednak jeśli już mają miejsce, przyjmuje je ze zrozumieniem. Kończąc wątek należy zauważyć, że wiele analiz wykonanych poza granicami Hiszpanii pokazują, że ekonomia katalońska jest w dobrej formie. Jakie są twoje największe nadzieje i obawy związane z przyszłością Katalonii? Takie same, jakie ma każdy Katalończyk. Zależy mi, żeby kraj dobrze prosperował, żeby były dostępne miejsca pracy za godziwą pensję i ogólny dobrostan zapewniony przez państwo swoim obywatelom. To wszystko było by dobrym czynnikiem łączącym niepodległą Katalonię. W ostatnich latach, kiedy Hiszpania była w kryzysie, zarówno rząd centralny jak i Generalitat zaniedbali służbę zdrowia i szkolnictwo publiczne. Nadzieje te budowane są na założeniu, że niezależna Katalonia szybciej i sprawniej będzie mogła zareagować na potrzeby swoich obywateli. Pod szyldem"Espanya ens roba" - Hiszpania nas okrada - który jest tylko karykaturą i uproszczeniem stanu rzeczy, kryje się drugie dno. Hurraoptymizm nie może zasłonić ważnych kwestii - "Czy kataloński zostanie jedynym językiem urzędowym, czy pozostanie dwujęzyczność? Jeśli nie, za jaką cenę?" albo "Czy pozostaniemy przy euro? Ale ile lat nam zajmie powrotna droga do Unii Europejskiej, jeśli nas z niej usuną?"
CATALOLGA
Barça Flash 40
Jeśli sądzisz, że nasz grafik zasługuje za swoją pracę choćby na kubek ciepłej kawy, albo uznajesz, że nasz redaktor zasłużył na porządny wkład do długopisu, wspomóż nas. ARTYKUŁ
Barça Flash 41
Darowizny można przesyłać na konto bankowe wydawcy:
37 1090 2369 0000 0001 1212 0298 Przemysław Kasiura
Bądź na konto Paypal:
przemekkasiura@interia.pl ARTYKUŁ
Dziękujemy.
BARçA Mary Kowalik
ARTYKUŁ
@MaryKK16
Barça Flash 42
W RĘKA OSTATNI
Barça Flash 43
ACH ICH ARCHITEKTÓW Gdy patrzymy na Barcelonę, jaką mamy w telewizorach dziś, możemy być dumni. Jako Cules mamy to szczęście, że znamy dobrze to uczucie, bycia naprawdę, naprawdę dumnym. Interesujące jednak zdaje mi się to, jak bardzo ten klub zmienił się w ostatnim czasie i jak wiele te zmiany przyniosły. Tak wiele mówimy o protagonistach, których zwykliśmy podziwiać, więc może tym razem przyjrzyjmy się reżyserom? Reżyserom, to znaczy trenerom.
ARTYKUŁ
Barça Flash 44
T
en przegląd zacznę trochę niechronologicznie. Na początek zajmę się tym, na co nie trudno jest się natknąć błądząc po Internecie.
mogła kwalifikować się do Ligi Mistrzów. I udało mu się to, ponieważ w sezonie 2002/03 Duma Katalonii uplasowała się na szóstej pozycji w Primera División. Znów jednak nie przyniosło to większych efektów, bo klub nie podniósł się z ogromnego kryzysu. Warto jednak wspomnieć,
źródło szeregu niepowodzeń Barcelony i będzie wiedział, jak to naprawić – przy pomocy kogo i czego. Jak z każdym nowym początkiem, tak i z dopiero sprowadzonym Frankiem Jeden z większych kryzysów formy Rijkaardem wiązano ogromne naBarcelony to, niewątpliwie, kadencja dzieje. Miał niewielkie doświadczeLouisa van Gaala, a był on już wtedy nie jako szkoleniowiec, więc i tym tym, któsamym nie ry „wszedł Jeden z większych kryzysów formy Barcelony to, niewątpliwie, kadencja Louisa van Ga- miał zbyt raz jeszcze ala, a był on już wtedy tym, który „wszedł raz jeszcze do tej samej rzeki”, szczególnie, r o z m a i t e j do tej sasukceiż jego pierwsze pożegnanie nie było zbyt szczęśliwe. W latach 1997-2000 wygrał z Bar- listy mej rzeki”, sów. Jedys z c z e g ó l - cą ligę, a także Puchar Króla, lecz jednocześnie nie wyróźnił się na boiskach międzyna- nym jego nie, iż jego rodowych. Poza tym, że tak to ujmę, miał uwielbienie w piłkarzach swojej narodowości. o s i ą g n i ę pierwsze ciem warpożegnanie Ich zadaniem było, teoretycznie, podtrzymanie tej całkiem niezłej passy, jednak forma tym uwagi nie było zbyt Blaugrany spadała drastycznie, w efekcie czego w Katalonii podziękowano za jego usługi. było doproszczęśliwe. wadzenie W latach 1997-2000 wygrał z Barcą że, poniekąd, mamy pewien powód reprezentacji Holandii do półfinału ligę, a także Puchar Króla, lecz jedno- do wdzięczności wobec niego – to Euro 2000, i tak naprawdę na tym kocześnie nie wyróźnił się na boiskach on właśnie dostrzegł potencjał i dał niec. Co więcej, jego start jako trenemiędzynarodowych. Poza tym, że tak szansę na wykazanie się Victoro- ra rozbitej wciąż drużyny z Katalonii to ujmę, miał uwielbienie w piłka- wi Valdesowi, który wówczas od także nie był udany, dlatego nie murzach swojej narodowości. Ich zada- roku należał do pierwszej drużyny. siał czekać długo, by znaleźli się nieniem było, teoretycznie, podtrzymadowiarkowie, którzy go przekreślili. nie tej całkiem niezłej passy, jednak Po tylu przykrościach i porażkach To jednak, co charakteryzowało Hoforma Blaugrany spadała drastycz- każdy szczerze wyczekiwałby świa- lendra, co z czasem wspaniale zanie, w efekcie czego w Katalonii po- tełka w tunelu, które dawałoby pra- owocowało, to jego bezkonfliktowe dziękowano za jego usługi. Wrócił wo mieć nadzieję, iż Barcę stać na dążenie do celu. Był człowiekiem jednak dwa lata później na zaledwie brylowanie pośród najlepszych klu- pozytywnie usposobionym, przyjeden sezon, a więc dokładnie wtedy, bów świata. A przecież było ją stać, jaznym, a także ceniącym przeciwkiedy drużyna potrzebowała grunto- lecz jak każde skupisko ludności na ników. Od strony psychologicznej wych napraw, trenerzy zmieniani byli świecie, bez względu na to, co ich – niezwykle ważne cechy. Z jakiegoś zbyt często, a gablota klubowa bar- w tym skupisku łączy, potrzebowała powodu nie zamierzał porzucać swodzo dawno nie widziała nic cennego. dobrego lidera. A czym jest „dobry li- ich planów wydobycia Barcelony z, der”? Definicji może być tak napraw- powiedzmy sobie wprost, dna, poTym razem jednak także nie spraw- dę tyle, ile jest dobrych liderów na mimo, że popełnił falstart i stracił dził się jako „odnowiciel”, dlatego świecie, o ironio. Pewne było jednak, poparcie wśród wielu kibiców czy też jedyne, co mógł zrobić jego na- iż Katalończycy potrzebowali kogoś, zarządu – niewiele brakowało, by stępca przez niecały sezon, któ- kto dostosuje swoją filozofię do cha- na ławkę trenerską Blaugrany raz rym był Radomir Antić, to ratować rakteru drużyny, do tego, co ją wy- jeszcze przybył ktoś nowy. Wytrwale pozycję FC Barcelony w lidze, by różniało, a także tego, kto znajdzie jednak kroczył wedle swojej filozofii.
ARTYKUŁ
Barça Flash 45
A nie było to znowóż takie proste, szybko stała się skupiskiem wielkich ków, że nie dało się przejść obojętnie skoro przez zdecydowaną większość gwiazd, coś się zepsuło. Dosłow- bokiem. Wprowadził tam reżim, któs w o j e j ry później, p r z y g o d y Czy pamiętacie, jak grała tamta Barca? Przede wszystkim, zadziwiające było, jak traf- poniekąd, z futbo- ne były decyzje Guardioli i jak wyraźnie odzwierciedlała je gra Katalończyków, a była ona s t o s o w a ł lem jego w pierwwizja pił- czarująca, urocza, po prostu piękna, której źródłem była tiki-taka. Poza tym nad zawodni- szej drużyki nożnej kami ciążyła presja, ponieważ nie było miejsca na żadne, nawet najmniejsze błędy. Pep był nie Barceopierała i tym zwyczajnie perfekcjonistą, a jednocześnie dyktatorem, któremu, co więcej, bezgranicznie lony się na tym, samym zaczego po- ufano. Świetnie sprawdzał się bowiem „przepis” na grę pełną prostopadłych, krótkich po- chęcał do trzebowała dań przy przewadze w posiadaniu piłki. A gdy doda się do tego jego zmysł taktyczny, a tak- pracy trzereprezencioligową tacja Po- że umiejętność przewidywania tego, co może się wydarzyć na boisku? Coś wspaniałego. d r u ż y n ę . marańczoPrzyniosło wych, której mocną stroną był atak, nie – coś się zepsuło, przestało grać. to z czasem, jak wiemy, mnóstwo a trzonem było ustawienie 4-4-2. Przede wszystkim, w rzucie na taśmę korzyści – przecież filarem drużyny Katalończykom z rąk wyślizgnęło się stali się później wychowankowie. Jak już wspomniałam, trener, który mistrzostwo Hiszpanii (remis w dermiał naprowadzić Barcę na właści- bach Barcelony i jednocześnie remis Guardiola, miał przed sobą, podobwą drogę, musiał pamiętać o du- Realu Madryt, który zrównał się nie, jak jego poprzednik, zupełnie chu drużyny. Bez względu na to, jak punktami z Blaugraną, lecz miał lep- nieposkładaną drużynę. Od razu szybko pewne taktyki mogą się ze- szy bilans bezpośrednich spotkań). więc zabrał się realizowanie prostarzeć, są rzeczy, których nigdy się Następny sezon potoczył się jeszcze jektu, który nosił nazwę „odzyskać nie wyrwie razem z korzeniami. słabiej – drużyna Rijkaarda zakoń- stracony blask”. Postawił więc na Frank Rijkaard, mając przy sobie czyła go na trzecim miejscu, tracąc zjednoczenie zawodników, na ducha należytych pomocników w sztabie prawie 20 punktów do Królewskich, ekipy, która miała wspólną drogę po szkoleniowym, przeprowadził „re- którzy obronili tytuł mistrza kraju. wspólne cele. Wymagał dwustupronowację” w stylu gry Azulgrany, Barcelona grała chaotycznie, mo- centowego zaangażowania, punktuuczepiając się szczegółów. Skupił notonnie, wybuchały konflikty, do alności, zmienił też organizowanie się na rozwijaniu ofensywy w linii których mieszał się sam Mister. Nie- czasu, ograniczając zbędne zwłoki ataku, a także postawił na skrzydło- znacznie lepiej wiodło jej się w Pu- z wyjazdem na mecz do minimum. wych, a rozgrywać mieli ci, którzy charze Króla, gdzie dotarła do półfi- Podjął też bardzo odważne kroki grali bliżej pola karnego przeciwni- nału, podobnie zresztą jak w Lidze w selekcjonowaniu swojej drużyny, ków i wiele, wiele innych niuansów. Mistrzów, ale koniec końców sezon żegnając się z Ronaldinho czy Deco. powszechnie uznano za porażkę.. Nie ma potrzeby wspominać, z jaką Holender podejmował rów- n i e ż „aprobatą” przyjęto te decyzje, które bardzo dobre decyzje, jePo raz kolejny więc drużyna potrze- później okazały się kaśli chodziło o transfery czy bowała ratunku, nie można jednak pitalnymi posunięskład wyjściowej jedestwierdzić, iż było zbyt późno. Przesa- ciami. Zaszczepił nastki. Miał bowiem talent dzilibyśmy mówiąc o kryzysie, lecz s w o i c h zawoddo skomponowania ekipy ekipa ponownie potrzebowała n i k ó w ogromtak, by realizowała wcześniej gruntownych przemian – ną wiarę w swoje wymienione zmiany. On właśnie w przeciwnym razie m o ż l i wości sprowadził na Camp Nou takich ów kryzys i podsycał zapał piłkarzy, jak Eto’o, Ronaldinho czy do gry. Deco. Nie ustrzegł się naturalnie od znów mniej udanych zakupów, lecz nie by ją zapominajmy – w sezonie 2004/05 d o p a d ł . Barca wróciła na tron ligi hiszpań- Komu więc teskiej, a czego dokonała sezon póź- raz dać kluczyk do szatni? niej? Mówiąc krótko, doprowadził Dumę Katalonii na sam szczyt, Znaleziono kogoś takiego, kto od odnosząc historyczne zwycięstwa. dłuższego czasu budził podziw w klubie. Pep Guardiola, bo dokładNaturalną koleją rzeczy więc było nie o nim mówię, pracował wówczas to, że i ta maszyna w końcu zosta- z drużyną rezerw, a odznaczał się nie rozpracowana. Barcelona dość takim zapałem i wiarą w beniamin-
ARTYKUŁ
>
Barça Flash 46
>
Czy pamiętacie, jak grała tamta Barca? Przede wszystkim, zadziwiające było, jak trafne były decyzje Guardioli i jak wyraźnie odzwierciedlała je gra Katalończyków, a była ona czarująca, urocza, po prostu piękna, której źródłem była tiki-taka. Poza tym nad zawodnikami ciążyła presja, ponieważ nie było miejsca na żadne, nawet najmniejsze błędy. Pep był zwyczajnie perfekcjonistą, a jednocześnie dyktatorem, któremu, co więcej, bezgranicznie ufano. Świetnie sprawdzał się bowiem „przepis” na grę pełną prostopadłych, krótkich podań przy przewadze w posiadaniu piłki. A gdy doda się do tego jego zmysł taktyczny, a także umiejętność przewidywania tego, co może się wydarzyć na boisku? Coś wspaniałego. Bajką był jednak tryplet, który Barcelona wywalczyła w sezonie 2008/09, a także dwa kolejne tytuły mistrzów La Ligi, Puchar Króla trzy lata później, trzy Superpuchary Hiszpanii, zwycięstwo w Lidze Mistrzów w sezonie 2010/2011, dwa Superpuchary Europy, dwa Klubowe Mistrzostwa świata, nie wspominając o wymienionym wyżej przepięknym futbolu, który poruszał serca kibiców na calutkim świecie. Tak właśnie można było się zakochać w Barcelonie, w piłce nożnej, i to bez pamięci, bezwarunkowo. Wydaje mi się jednak, że podjął przez ten czas jeszcze ważniejszą, jesz-
ARTYKUŁ
Barça Flash 47
cze rozsądniejszą decyzję. Zszedł ze sceny w idealnym momencie, by przejść do historii klubu, a nawet historii futbolu, jako stuprocentowy triumfator. Rok po roku, spośród czterech sezonów jego kadencji, Barca zdobywała co raz mniej trofeów, ale pomyślmy tylko, jak zabawnie to brzmi. Ostatni sezon Pepa to półfinał Ligi Mistrzów, wicemistrzostwo Hiszpanii i Puchar Króla, a więc nie ma mowy o jakimkolwiek upadku jego filozofii. Zrozumiał jednak, że jej czas, tak czy owak, już się zbliża. Różnicą jednak między końcem ery van Gaala, Rijkaarda a Guardioli była taka, że jego nie pozbyto się, ponieważ zawiódł cały klub. To właśnie to, o czym przed chwilą powiedziałam – odszedł jako zwycięzca.
szym Gran Derbi. Mimo spadku na pewien czas, bardzo dobrze miało się również posiadanie piłki. Miało być efektywnie, a nie efektownie. Około połowy sezonu okazało się, że drużyna nie umie grać z podobną magią, jak wcześniej, zwycięstwa były najczęściej wymęczone, ciężko było dostrzec dominację Barcelony w którymś konkretnym elemencie gry, poza przewagą w posiadaniu piłki. Wygladało na to, że plan wprowadzenia gry bardziej bezpośredniej tylko
rożne nie są najmocniejszą stroną Blaugrany. Jej zadaniem było również wyciągać przeciwników tam, jak jej się to opłaca i podoba, a kiedy i to zaczęło wychodzić, bramki padały nawet bezpośrednio po podaniu z rzutu rożnego, co oglądaliśmy w ligowym meczu przeciwko Eibarowi, Rayo Vallecano czy Atletikowi Madryt: podczas, gdy rywale skupieni byli na obrońcach Blaugrany, zupełnie zapominali o tych najniższych, takich jak, na przykład, Leo Messi.
oddalił zawodników o Taty Martino. Blaugrana, która grała mozolnie, monotonnie, wymknęła mu się spod kontroli. Dodatkowo należy pamiętać, iż od dawna w klubie nie było trenera z zewnątrz. Zarząd nie ufał mu w pełni, a to tylko szkodziło autorytetowi trenera. Jak się to wszystko skończyło? Najgorszym sezonem od kilku ładnych lat, a więc znów, co było przewidzenia, klub był zmuszony do zmiany trenera. Może tym razem naprawdę coś zostanie zmienione?
W efekcie tego Barca konsekwetnie, bez większych problemów kroczyła po Puchar Króla, zwycięstwo w Lidze Mistrzów i Primera División, a przy okazji robiła to w piękny sposób. Pod koniec maja, na krótko przed końcem ligi, zdobyła mistrzostwo. Tydzień później pokonała Athletic Bilbao w finale Copa del Rey, a jeszcze za tydzień – zamknęła plan przewidujący trzy najważniejsze, najbardziej prestiżowe trofea do zdobycia. Czy muszę wspominać, że właśnie wtedy przeszła do historii jako jedyny klub, który tryplet zdobył dwukrotnie? A pamiętamy, iż ich pierwsza potrójna korona także była wyjątkowym wydarzeniem w historii futbolu, a nie wymieniam rekordów, które po drodze pobili Katalończycy indywidualnie.
Docieramy tym samym do czasów prawie współczesnych, bo Azulgranę przejął Lucho. Zaczął nienajgorzej, lecz mogło być lepiej. Pamiętamy przecież porażkę w październikowym El Clasico. Luis Enrique chciał jednak, by gra była atrakcyjna. Chciał, podobnie, jak Guardiola, stworzyć drużynę stanowiącą jedność, lecz nie w ten sam sposób. I, jak na ironię, właśnie dlatego powtórzył jego ogromny, przeogromny sukces, dokładnie tak, jak on, w pierwszym sezonie swojej pracy z Dumą Katalonii. Tego potrzebowała Barcelona – kogoś, kto w żaden sposób nie będzie naśladował Guardioli, a co najwyżej wyniki, jakie z nią osiągał. Enrique przykłada wagę do stałych fragmentów gry, choć nadal rzuty
Blaugranie nie wyjdzie wywalczenie sekstetu, bo Superpuchar Hiszpanii wyrwał jej Athletic Bilbao. Uważam też, że głupie jest mówienie o obronie potrójnej korony, bo nikomu, absolutnie nikomu nie służy pompowanie balonika, a do tego mamy tendencję wszyscy, nie tylko dziennikarze. Poza tym jesteśmy dopiero na początku tegóż sezonu, z drugiej strony jednak warto mierzyć wysoko, byle byśmy tylko nie wyminęli się z prawdziwym celem, tak, jak było to w przypadku dwumeczu z Athletikiem. Obecna Barca, zupełnie nowa Barca, dalej jest w stanie rzucać na kolana rywali i tym samym nas wzruszać do łez. A czy tak zrobi? Odpowiem na to do bólu banalnie, ale z pełną racją – czas pokaże.
Obecna Barca, zupełnie nowa Barca, dalej jest w stanie rzucać na kolana rywali i tym samym nas wzruszać do łez. A czy tak zrobi? Odpowiem na to do bólu bapamiętamy, nalnie, ale z pełną racją – czas pokaże.
Barcelonę, jak prowadził świętej pamięci Tito Vilanova. Wliczając to okres, w którym borykał się z chorobą, jego kadencja wcale nie była tak bezowocna, bo zdobył z klubem Mistrzostwo Hiszpanii. Jego dość sporym błędem było jednak kontynuowanie filozofii i stylu gry propagowanego przez swojego poprzednika. Z początku wydawało się, że może to mieć sens, ale czas pokazał, że na dłuższą metę taka taktyka nie ma prawa bytu – Barca nie odniosła już równie wielkiego sukcesu w rozgrywkach międzynarodowych, o czym bardzo boleśnie przekonaliśmy się w Lidze Mistrzów. Stało się to zwyczajnie przezroczyste, zbyt jasne dla rywali, przestarzałe. Jordi Roura, który przez pewien czas zastępował Vilanovę, także nie próbował niczego odświeżyć, zresztą byłoby to prawie niewykonalne mając do dyspozycji tak mało czasu, ile miał on. Tak właśnie, po raz kolejny, coś się zaczęło chwiać. Nie psuć, może nie od razu, ale chwiać. Zepsuło się, gdy do Katalonii przybył Gerardo Martino. Ten, którego zadaniem było wprowadzić gruntowne zmiany. A zaczynało się dość obiecująco. Miał pewien pomysł na grę, gdzie rotacji podlegała linia pomocy. Udało się zdobyć Superpuchar Hiszpanii, zwyciężyć w pierw-
ARTYKUŁ
Barรงa Flash 48
ARTYKUล
Barça Flash 49
TAJEMNICZE
EL CLASICO Tomasz Tybuś
@TomekTyb
Na jakiej podstawie wybieramy kluby, Jak najwięcej ażde zwycięstwo ulubionego którym kibicujemy? Czy zespół spadaklubu to powód do dumy dla jący z ligi notuje nagle wzrost fanów? kibica. Możemy wtedy pochwalić się przed znajomymi, a najIstnieje z pewnością kilka czynników, częściej im dopiec. A jak zwycięstwo ale tym co przyciąga najbardziej są daje jakiś puchar lub zostało odniesukcesy. Jasne, dla niektórych ważni sione nad największym rywalem to są poszczególni zawodnicy, znakomi- już w ogóle. Wszystkim wokół zależy więc tylko na jednym. W związku ta atmosfera na trybunach podczas z tym, nie zawsze końcowy wynik meczu lub niezwykła historia. Jednak jest sprawą zawodników i trenerów. ktoś stawia na bardziej nienawet dla takich osób istotne są zwy- Czasami konwencjonalne środki, aby pomóc cięstwa. Przecież gra się po to, aby swojej drużynie. Nawet w całkiem wygrać. Cały piłkarski sezon sprowa- niedawnej historii było kilka takich przypadków. Czasem niektórzy skudza się do zabiegania o jak największą piają się na stanie boiska. Pamiętamy liczbę trofeów w gablocie. Czy taki z pewnością taktyczne zabiegi na BerNie strzyżenie i nie podlewapęd do wygranej może doprowadzić nabeu. nie boiska miało zatrzymać grę „po do pewnych nadużyć? Czy nadużycia ziemi” Barcelony. Odnotowano też są w ogóle możliwe w sporcie, w któ- przypadki uniemożliwiania snu zawodnikom dzień przed meczem. My rym wszystko zależy od 22 graczy możemy pamiętać sytuację z Lechem i kilku drobnych czynników? Poznań podczas spotkania z AIK
K
Sztokholm. Polska drużyna była budzona przez dwa alarmy pożarowe oraz jednostki straży pożarnej stojące pod hotelem. Zdarzały się jednak poważniejsze zatargi. W 1969 roku w ramach eliminacji do Mistrzostw Świata w Meksyku mierzyły się ze sobą drużyny Salwadoru i Hondurasu. W pierwszym spotkaniu, w Tegucigalpie (stolica Hondurasu), gospodarze wygrali 1:0. Trudno się jednak temu wynikowi dziwić, skoro kwatera piłkarzy drużyny przeciwnej została otoczona tłumem kibiców, nastawionych do nich delikatnie mówiąc negatywnie. Nie skończyło się tylko na okrzykach, były też wybite szyby i petardy. W rewanżu, Honduranie nie mogli oczekiwać ciepłego przyjęcia. Opancerzony samochód nie sprawił, że poczuli się wystarczająco bezpiecznie. Przegrali gładko 3:0, a konflikt nabral większych rozmiarów. Oba kraje zerwały ze sobą wszelkie stosunki gospodarcze i społeczne, a traktat pokojowy pod
ARTYKUŁ
>
Barça Flash 50
>
pisano dopiero 10 lat po incydencie. Futbol ma wielkie znacznie, może się stać spos o b e m na załatwienie pozaboiskowych zatargów, ale też sam może takie zatargi wywołać. W i ę k s z o ś ć c u l e s słyszała zapewne o dyktaturze generała Franco i jego niechęci do Barcelony. Zawiść do mających niepodległościowe poglądy Katalończyków często przenosiła się klub. Zamordowano chociażby prezydenta klubu – Josepa Sunyola. Trzeba jednak zaznaczyć, że Blaugrana pod kątem sukcesów i trofeów radziła sobie bardzo dobrze i faworyzowanie przez dyktatora Realu Madryt wcale nie przekładało się na wymierne sukcesy jego pupili. Podczas jego rządów miał jednak miejsce mecz, którego zagadki nie rozwiązałby pewnie nawet Bogusław Wołoszański.
Katalonii 11:1. Nie wiem skąd wziął
z wyżej wymienioną potyczką? Tu właśnie rodzi się problem, bo wersji wydarzeń jest kilka. Zanim doszło do pogromu na ówc z e s ny m stadionie Realu (Chamartin), Barcelona wygrała u siebie 3:0. Oba m e c z e zostały rozegrane w ramach dzisiejszych rozgrywek Copa del Rey, zwanych wtedy Copa del Generalisimo. Mimo, że pierwszy pojedynek na Les Corts został rozegrany ponad 70 lat temu, to pomeczowe komentarze wcale nie różniły się od dzisiejszych. Zawodnicy i działacze Realu twierdzili bowiem, iż dwie z trzech bramek strzelonych przez Katalończyków zostały zdobyte nieprawidłowe. Niestety nie ma żadnych dowodów na to oskarżenie, ale może przyjąć, że były to gole dość kontrowersyjne. Madritistas oburzyła jeszcze jedna sprawa. Według relacji świadków, każdy kontakt z piłką zawodnika klubu ze stolicy witany był gwizdami. Takie zachowanie na pewno nie stawia Katalończyków w roli niewinnej ofiary. Całe zamieszanie związane z pierwszym spotkaniem półfinałowym Copa del Generalisimo bardzo wzburzyło całe madridismo. Rewanż na Chamartin daleki miał być od meczu przyjaźni. W ramach pomeczowego komentarza, dziennikarz z Madrytu Eduardo Teus nawoływał kibiców Realu do mocnego wsparcia dla swoje drużyny i wspominał o „braku przekonania”. Przewidując wydarzenia, ówczesny prezydent Barcelony Pinyero wysłał list do rywali, mający na celu zalagodzenie konfliktu
Futbol ma wielkie znacznie, może się stać sposobem na załatwienie pozaboiskowych zatargów, ale też sam może takie zatargi wywołać. Większość cules słyszała zapewne o dyktaturze generała Franco i jego niechęci Barcelony. Zawiść do mających niepodległościowe poglądy Katalończyków często przenosiła się klub. Zamordowano chociażby prezydenta klubu – Josepa Sunyola. Trzeba jednak zaznaczyć, że Blaugrana pod kątem sukcesów i trofeów radziła sobie bardzo dobrze i faworyzoanie przez dyktatora Realu Madryt wcale nie przekładało się na wymierne sukcesy jego pupili. Podczas jego rządów miał jednak miejsce mecz, którego zagdaki nie rozwiązałby pewnie nawet Bogusław Wołoszański.
Człowiek w szatni
Rzadko zdarza mi się przeglądać komentarze na forum, szybko się irytuje, a gwałtowny wzrost ciśnienia nie jest wskazany. Czasami jednak mimowolnie, chociażby na Twitterze, czytam dyskusje dotyczące Ralu i Barcelony. Dzieje się przecież tak, iż dyskusje te bywają merytoryczne, padają w nich interesujące argumenty. Jednak jak dobrze wiemy – to rzadkość. Przeglądając tego typu komentarze trafiam ostatnio coraz częściej na przypominanie o najwyższym w historii zwycięstwie w Gran Derbi. Los Blancos w 1943 roku z Dumą
ARTYKUŁ
się trend, wiem jednak, że wpis dotyczący tego wyniku zawsze wywołuje u mnie zażenowanie. Nie chodzi o to, że widząc taki rezultat boli mnie pewna część ciała, a o okoliczności towarzyszące temu spotkaniu. Rozumiem, iż łatwo jest wpisać w wyszukiwarkę „El Clasico” lub „Gran Derbi” i sprawdzić wszystkie wyniki, szukając tego najwyższego. Taka demolka budzi jednak pewne pytania i wątpliwości, równie mało czasu zajmie przeczytanie paru zdań na temat tamtego meczu i poszerzenie nieco s wo j e j wiedzy, zamiast pisania „11:1, dziękuję, dobranoc”. A jak było nap r awd ę
Barça Flash 51
Efekt był jednak przeciwny do zamierzanego. Pokojowa prośba jeszcze bardziej rozjuszyła osoby związane z Królewskimi. W dniu meczu działy rzeczy niespotykane. Real chciał wykorzystać do granic możliwości wsparcie kibiców zgromadzonych na trybunach. Do każdego biletu dodawano sympatyków gwizdki, tak aby zgotować przyjezdnym piekło na Chamartin. Oczywiście sami kibice poszli o krok dalej. Nie szczędzili monet i innych drobiazgów, którymi rzucaliw piłkarzy Barcelony. Najbardziej o swoje zdrowie bał się bramkarz Blaugrany Lluis Miro. Ze strachu przed niebezpiecznym uderzeniem w głowę metalowym przedmiotem rzadko znajdował się we własnym polu karnym, co było dużym ulatwieniem dla Realu. Już do przerwy Katalończycy przegrywali 8:0, podobno nie chcieli nawet wychodzić na drugą połową i trudno im się dziwić. Ostateczny wynik był pogromem. Jednak czy taki wynik mógłby zostać osiągnięty tylko przy pomocy dziekiej publiczności? Najbardziej kontrowersyjna część historii dotyczy rzekomej wizyty w sztani Dumy Katalonii jeszcze przed pierwszym gwizdkiem.Wersje co do tego, kto odwiedził piłkarzy Blaugrany są trzy. Pierwsza z nich mówi o tym, że był to sędzia spotkania. Miał powiedzieć zawodnikom Barcelony dość
W związku z tym, że nie ma żadnych dowodów na to, że ktokolwiek z reżimu miał coś wspólnego ze spotkaniem z 1943 roku, przyjmuje się raczej, iż nikt nie zastraszał graczy Barcelony przed meczem. Jednak sam fakt mówienia o kliku wersjach takiego zajścia daje nieco do myślenia, niczego więc nie można wykluczyć.
dobitnie, iż po prostu nie wygrają tego meczu. Pewnym potwierdzeniem tej tezy mógłby być fakt wyrzucenia z boiska jednego z graczy gości w jak mówią niektórzy „śmiesznych okolicznościach”. Nawet bardziej prawdopodobna wydaje się wersja numer dwa. Według niej odwiedzającym był Sekretarz Stanu – człowiek, którego czasem bano się bardziej niż samego Franco. W tym przypadku źródła są zgodne co do słów wypowiedzianych wtedy w szatni Barcelony i właśnie to może świadczyć o prawdziwości tej opcji. „Jesteści tu tylko dzięki szczodrości reżimu” – tak miał zwrócić się do zawodnikow wymieniony wyżej Sekretarz Stanu. W tamtych czasach była to groźba i jeśli te słowa padły naprawdę, trudno się dziwić, że nikt z Blaugrany nie myślał o grze w piłkę, lecz o własnym zdrowiu i życiu. Trzecia wersja jest za to najbardziej oderwana od rzeczywistości. Zgodnie z nią to sam generał Franco był obecny w szatni Blaugrany przed spotkaniem. Miał on osobiście wytłumaczyć piłkarzom jakim wynikiem powinien skończyć się mecz i co stanie się, gdy będzie inaczej. Jak było naprawdę, nie wiadomo. Nie ma żadnych dowodów na to, że ktokolwiek odwiedził zawodników Dumy Katalonii przed meczem. O tą sytuację pytano nawet dwóch graczy, którzy uczestniczyli w tamtym spotkaniu. Obaj zaprzeczyli, jakoby zostali w jakiś sposób zastraszeni przed meczem. W ich zapewnieniach jest jednak pewien haczyk. Zarówno jeden, jak i drugi musieli emigrować z kraju, co świadczy o ich problemach z władzą. Nie wiadomo kiedy mieli zaprzeczyć na temat odwiedzin w szatni. Prawdopodobnym jest, iż powiedzieli to co chciano uslyszeć, aby nie narażać swoich bliskich i siebie na dodatkowe represje.
niczego więc nie można wykluczyć. Pewnym jest jednak skandaliczne zachowanie kibiców na Chamartin. Przemawia za tym sytuacja z dziennikarzem Juanem Antonio Samaranchem. Wypowiedział się on po spotkaniu w bardzo negatywnym tonie o tym co zobaczył na stadionie. Choć był związany z dyktatorem, nie uniknął kary, dostał bowiem zakaz publikowania swoich artykułów. Ówczesny prezydent Barcelony, który był „człowiekiem Franco” także uważał wydarzenia na stadionie Królewskich za nieetyczne, dlatego też podał się do dymisji. Nie wiadomo czemu zachowało się tak mało materiałów na temat temtego meczu. Ktoś miał coś do ukrycia, czy może obie strony uznały ten fragment historii za mało chwalebny? O skali wydarzeń na Chamartin mogą świadczyć również słowa rezerwowego bramkarza Katalończyków Fernando Argili – „Nie było między nami rywalizacji, aż do tego spotkania”. Atmosfera tajemnicy wokół rewanżu w Madrycie nie pomaga chyba w szczególności Realowi. Ciężko zweryfikować bowiem wszystkie zarzuty rzucane pod ich adresem odnośnie tamtej potyczki. Nie ma zbyt wielu podstaw, aby wygłaszać ze stuprocentową pewnością jakiekolwiek tezy, lecz należy mieć świadomość, że gdyby wtedy nie miało miejsca nic skandalicznego, to pewnie nikt nie wypowiadałby się w takim tonie o tamtym meczu.
Fakty i mity
W związku z tym, że nie ma żadnych dowodów na to, że ktokolwiek z reżimu miał coś wspólnego ze spotkaniem z 1943 roku, przyjmuje się raczej, iż nikt nie zastraszał graczy Barcelony przed meczem. Jednak sam fakt mówienia o kliku wersjach takiego zajścia daje nieco do myślenia,
ARTYKUŁ
Barรงa Flash 52
NEYMAR C JAK ZARA ARTYKUล
Barรงa Flash 53
CHCE NOWEGO KONTRAKTU. ABIALI JEGO POPRZEDNICY? Adrianna Kmak
@KmakAdrianna ARTYKUล
Barça Flash 54
F
C Barcelona ma zamiar przedłużyć kontrakt z Neymarem, dzięki któremu Brazylijczyk ma zostać w klubie na lata. Napastnik chce jednak otrzymać bardzo korzystną dla siebie umowę. Jeśli jego warunki zostaną spełnione, stanie się drugim z najlepiej zarabiających zawodników w „Dumie Katalonii”. Ciekawe, co powiedziałyby na takie finansowe wymagania byłe gwiazdy Barcelony jak np. Ronaldinho czy Samuel Eto’o. Jak łatwo się domyślić najwięcej w Barcelonie zarabia Lionel Messi. Argentyńczyk inkasuje 20 milionów netto rocznie, w co nie są wliczone dodatkowe bonusy. Brutto Messi zarabia 40 milionów euro z czego 47% (18,8 mln) stanowi podatek wpłacany do urzędu skarbowego. W tak wysokie zarobki Neymar oczywiście nie mierzy, ale celuje w równie pokaźną kwotę. Brazylijczyk chciałby zarabiać 14 milionów euro na sezon bez wliczania w to kosztów zmiennych. Do tej pory napastnik zarabiał 11 milionów euro brutto, co stawia go na piątym miejscu jeśli chodzi o wysokość pensji w zespole. Na obecną chwilę lepiej zarabiającymi w Barcelonie piłkarzami są kapitan drużyny Andres Iniesta (15 mln euro brutto) Sergio Busquets (12 mln)
ARTYKUŁ
oraz Luis Suarez (12 mln). Zapewne, gdybyśmy do tych kwot doliczyli wszystkie zmienne i umowy z reklamodawcami Neymar znalazł by się tuż za Messim, ale biorąc pod uwagę samą pensję klubową, Brazylijczyk nie jest aż tak wysoko w hierarchii płac Barcelony. Umowa Neymara na razie obowiązuje do 2018 roku. Katalończycy chcą jednak, aby został w drużynie na dłużej. Mówi się o przedłużeniu kontraktu do 2020 roku.
Neymar z trzema kolegami, zarabiającymi więcej w klubie od niego.
O tym, że piłkarze Barcelony są jednymi z najlepiej zarabiających na świecie raczej nie trzeba nikogo przekonywać. Ma na to wpływ oczywiście wysoka forma drużyny i osiągane praktycznie co roku sukcesy. Klub z Katalonii to marka znana na całym świecie. Kiedy wzrasta prestiż drużyny, automatycznie rosną także zarobki jej piłkarzy. Z roku na roku na pensje dla zawodników przeznaczane są coraz większe kwoty. Postano-
Barça Flash 55
wiłam porównać ilość zarabianych pieniędzy przez obecnych napastników Barcelony z innymi gwiazdami zespołu z lat poprzednich. Samuel Eto’o, który w Barcelonie grał w latach 2004-2009 i był jednym z najskuteczniejszych piłkarzy drużyny (129 goli we wszystkich rozgrywkach) zarabiał około 6,5 miliona euro netto. Biorąc pod uwagę rolę jak odgrywał w zespole i wielkość jego zarobków w porównaniu z obecnymi gwiazdami „Dumy Katalonii”, ta kwota nie powala aż tak bardzo na kolana. Niewiele więcej od Kameruńczyka zarabiał także w Barcelonie Ronaldinho. Brazylijczyk przyszedł do klubu rok wcześniej niż Eto’o i spędził w nim pięć lat. O wadze tego piłkarza raczej nikogo nie trzeba przekonywać. Mentor Messiego, kwintesencja pięknej piłki i radości z gry. Brazylijczyk podczas swojego pobytu w Barcelonie zarabiał 8,5 miliona euro na sezon. Dla „Blaugrany” zdobył w sumie 91 bramek. Dzisiaj pewnie jego zarobki byłyby dużo wyższe.
Neymar chce, aby część zmiennych przekształciła się w stałą kwotę i mógł zarabiać 14 milionów euro na sezon. Czy to dużo? Na pewno jest to luksusowa liczba, ale biorąc pod uwagę rosnącą popularność piłki nożnej, za niedługo pewnie będzie to pensja w granicach normy. Tam gdzie rośnie popularność, wzrasta także ilość wydawanych pieniędzy. Barcelona jest jednym z najpopularniejszych i najbogatszych klubów na świecie. To musi się przekładać na pensje zawodników, chociaż u zwykłego obywatela takie liczby na pewno mogą przyprawiać o zawrót głowy.
Żeby jeszcze bardziej pokazać skalę zarobków piłkarzy w Barcelonie, pozwolę sobie przytoczyć wysokość kwoty minimalnej jaka obowiązywała w Primera Division pod koniec 2014 roku. Najmniejsza pensja zawodnika z La Liga ustalona przez Stowarzyszenie Hiszpańskich Piłkarzy (AFE) i związek ligi (LFP) wynosiła 129 tysięcy euro rocznie. Sam Messi w tamtym okresie zarabiał więc 130 razy więcej od najgorzej opłacanego piłkarza Primera Division.
W 2007 roku w klubie pojawiła się kolejna gwiazda. Mowa o Thierrym Henrym . Francuz w porównaniu z jego dwoma poprzednikami, którzy także byli w drużynie podczas części jego pobytu w Katalonii, już zarabiał więcej od chociażby Samuela Eto’o. Henry rocznie dostawał łącznie z bonusami około 18 milionów euro, co dawało mu około 7,5 miliona euro netto. Były gracz Arsenalu strzelił podczas swojego pobytu w Katalonii 49 goli i zdobył z zespołem potrójną koronę. Dwa lata po Henrym do Barcelony przyszedł także kolejny wielki piłkarz – Zlatan Ibrahimović. Ogłoszony wtedy z wielką pompą transfer, musiał się odbić na funduszach klubu. Chociaż Szwed raczej nie może zaliczy pobytu w Katalonii do najbardziej udanych pod względem piłkarskim, to w tamtym okresie na pewno nie mógł narzekać na swoją sytuację finansową. Ibra w Barcelonie zarabiał około 12 milionów euro ze wszystkimi bonusami.
Kiedyś ta trójka dominowała w zestawianiach płac w FC Barcelonie.
ARTYKUŁ
Barça Flash 56
FAK NIEZG
Gościnnie: Piotr Szewczun
Były redaktor RealMadryt.pl, a teraz w
FELIETON
Barça Flash 57
KS GODY
n
@pszewczun
właściciel sklepu piłkarskiego Futbolero.pl
FELIETON
Barça Flash 58
C
hyba już to pisałem, ale nie ma okna transferowego, w którym nie jest głośno o Realu Madryt. Myślałem, ba, jeszcze tydzień temu byłem przekonany, że to będzie jedno ze spokojniejszych okienek transferowych w stolicy Hiszpanii. Nie licząc małego trzęsienia ziemi ze zmianą (umówmy się, dość spodziewaną) szkoleniowca przed wakacjami – wiało nudą i działy się rzeczy tylko przewidywalne. A to Illara wyszedł tylnymi drzwiami - głośniejszy od trzaśnięcia drzwi był tylko odgłos ulgi wszystkich madridistas - a to Carvajal przedłużył kontrakt, a to Casemiro potwierdził, że zostaje. I tak dalej, i tak dalej… No bo przecież nawet zagorzali czytelnicy Barça Flash, którzy Realowi życzą dobrze rzadziej niż Karol Strasburger opowie śmieszny dowcip, wie-
FELIETON
dzieli, że sprawa nowego kontraktu Sergio Ramosa będzie miała jedyne słuszne zakończenie. Komunikaty o przeprowadzce do Manchesteru z dnia na dzień były coraz bardziej mdłe, a wyczytałem nawet kiedyś, że Sergio Ramosa ma zostać włączony w operację ściągnięcia De Gei. Albo na odwrót. Moją i każdego rozgarniętego obserwatora sceny futbolowej reakcją było wykrzywienie twarzy, tak jakbyśmy właśnie usłyszeli mega cięty żart prowadzącego Familiadę. Sprawa samego De Gei też pływała po tak mętnych wodach, że większość kibiców o niej zapomniała. Ja sam przypomniałem sobie dopiero na dwa dni przed deadlinem, że faktycznie można bliżej się jej przyjrzeć, bo powinna nabierać tempa. Jakoś tak wszyscy czuliśmy, że Keylor Navas wielkim bramkarzem jest, ale
tutaj to trzeba mieć jeszcze wielkie nazwisko. No i trzeba nie mieć za prezesa Floro Péreza, żeby to zostało tak jak jest. A w Madrycie mają. No i się zaczęło. Przyznam szczerze – to wydawało się tak pewne, że godzinę przed końcem okienka poszedłem spać. Jak rano chwyciłem za telefon i przycisnąłem niebieskiego ptaszka z napisem Twitter, to myślałem, że jeszcze śpię. Poszedłem do łazienki, oblałem się wodą i dałem Twitterowi jeszcze jedną szansę… Wklepuję adres dziennika Marca i widzę: „Ridiculo! De Gea no viene al Madrid!”. Myślę sobie, że nie dogadali się o parę baniek – bywa, nikt nie będzie Realowi wręczał swoich piłkarzy za bezcen. Jak przeczytałem rzeczywisty powód tej transferowej katastrofy, to autentycznie myślałem, że mamy Dia de
Barça Flash 59
los Santos Inocentes – hiszpańskie prima aprilis. Poczułem niesmak zmieszany z zażenowaniem. Moim zdaniem nawet jeśli Manchester United się spóźnił z wysłaniem tego faksu, to nieumyślnie. Nie wierzę, że w ostatnim dniu okna mając na stolę kupę kasy, dobrego bramkarza w zamian vs niezadowoloną światową gwiazdę na ławce plus pazia na bramce, można zrobić coś takiego z premedytacją. Nie ta skala, nie ta liga. Gdzieś przeczytałem nawet, że Manchester owszem wysłał wszystko o czasie, ale w pliku w formacie obsługiwanym przez Windows 95, co jest w tym momencie jakąś abstrakcją. Nie wierzę, że w takiej instytucji mogą pracować tacy ignoranci. Mamy teraz patową sytuację. De Gea nie przyszedł, może nie zrobił tyle co
Bale i Modrić, żeby tu przyjść, ale za swoje dostał, siedział na ławie, kontraktu przedłużyć nie chciał, dostał w ucho od Van Gaala. Keylor Navas miał nadzieję bronić w Realu Madryt, na ostatniej prostej ostatecznie zgodził się na transfer, tym bardziej, że zarabiałby tam o bańkę więcej. Do transferu nie doszło, De Gea nie wie, czy przedłużać kontrakt, Manchester zostaje ze słabiakiem między słupkami, jak nie przedłuży, będzie siedział co najmniej do stycznia, Keylor dostał co prawda wraz z przeprosinami sporą podwyżkę zarobków, ale też nie wiemy, jak ewentualny transfer De Gei w styczniu wpłynie na jego formę. Cyrk. Dla mnie Keylor Navas ma wszystkie papiery na bycie pierwszym bramkarzem Realu Madryt, co do tego nie ma wątpliwości. Ale nie potrafiłem
nie cieszyć się z przyjścia takiego porterazo jak De Gea. Szkoda byłoby zostawiać takiego cracka jak Keylor na ławie, więc transfer do MU wydawał mi się idealny w tej sytuacji. Nie wiemy, czy strony nie mają jakiegoś tajnego porozumienia. Ławka zmienia optykę. Dwa miesiące siedzenia na dupie i De Gea być może szybciutko podpisze nowy kontrakt, nie wiadomo, czy wytrzyma do stycznia. Warto byłoby doprowadzić sprawę do końca i wyłożyć kawę na ławę – albo De Gea w styczniu albo Keylor do wieczności. Najważniejsze, że faks z Porto przyszedł na czas. Niezależnie, czy ktoś przyjdzie czy nie – Real Madryt ma w końcu godnie obstawioną bramkę, co pozwala z optymizmem patrzeć nam, kibicom, w przyszłość.
FELIETON
Barรงa Flash 60
ARTYKUล
Barça Flash 61
Z KIM W LIDZE MISTRZÓW? 27 sierpnia odbyło się losowanie fazy grupowej tegorocznej Ligi Mistrzów. Jak co roku, emocji nie zabrakło - już w pierwszej fazie dojdzie do kilku elektryzujących potyczek. Barcelona nie trafiła do najmocniejszej grupy, ale i tak zagra z drużynami, których lekceważyć w żaden sposób nie można. Na Camp Nou zawitają Bayer Leverkusen, AS Roma oraz BATE Borysów.
W
tym roku UEFA zmieniła nieco zasady rozstawienia klubów w koszykach. Do tej pory jedynym wyznacznikiem był ranking klubowy. Tym razem do pierwszego koszyka trafił obrońca tytułu oraz mistrzowie siedmiu najlepszych lig kontynentu. To sprawiło, że w drugim koszyku znalazły się takie drużyny jak Real, Atletico czy Arsenal, z kolei w pierwszym było PSV i Benfica. Takie zestawienia zapewniły kibiców, że już w grupie obejrzymy przynajmniej kilka europejskich klasyków.
Solidni Aptekarze
Drużyna z Leverkusen od lat należy do czołówki niemieckiej Bundesligi. W ostatnich dziesięciu sezonach tylko dwukrotnie wypadła poza czołową piątkę. Nigdy nie udało jej się jednak zdobyć krajowego trofeum, a sztuki tej dokonywały w poprzednich latach choćby VfL Wolfsburg czy VfB Stuttgart. Nic dziwnego, że po udanych rozgrywkach w swoim wykonaniu z klubu odchodzili tacy gracze jak Arturo Vidal, Andre Schuerrle czy Emre Can. Każdy z nich przeszedł do zespołu, który grał o wyższe cele i mógł zapewnić rozwój przy najlepszych piłkarzach świata. Za każdego z nich Aptekarze inkasowali też solidną porcję gotówki. W tym samym czasie włodarze nie szczędzili jednak grosza na nowe nabytki. Za dwucyfrową liczbę milionów euro na BayArena trafili chociażby Heung Min Son (który tego lata odszedł do Tottenhamu) czy Hakan Calhanoglu, obecnie chyba największa gwiazda drużyny. Tego lata zarząd nie próżnował, tylko od razu zabrał się do uzupełniania braków w składzie i zastąpienia klu-
czowych zawodników z poprzedniej kampanii. Ofensywnie usposobionych Sona i Josipa Drmicia zastąpić mają Admir Mehmedi, Javier Hernandez, który miał niezłą końcówkę ostatnich rozgrywek w barwach Realu Madryt, oraz Kevin Kampl, dla którego przygoda w Borussii Dortmund mogła być nieco lepsza. Wzmpcniono również defensywę - po udanym wypożyczeniu zdecydowano się wykupić Kyriakosa Papdopoulosa - greckiego stopera, którego niegdyś uważano za największy talent w Europie na swojej pozycji, a także Jonathana Taha, (kolejną) nadzieję niemieckiego futbolu. Za 13 milionów euro kupiono także Charlesa Aranguiza, chilijskiego defensywnego pomocnika, dla którego gra w Niemczech będzie pierwszą przygodą poza Ameryką Południową. Drużyna prowadzona przez charyzmatycznego Rogera Schmidta prezentuje ładny dla oka futbol, oparty na grze ofensywnej. Prawdziwym liderem jest Hakan Calhanoglu, przez którego przechodzą wszystkie ataki. 21-latek już jest łakomym kąskiem dla bogatszych klubów i po udanym obecnym sezonie być może zmieni pracodawcę. Reprezentant Turcji doskonale radzi sobie z piłką przy nodze, ma znakomity przegląd pola oraz strzał z dystansu. Bramki z rzutu wolnego zdobywane seriami w Bundeslidze są już chlebem powszednim, fanów niemieckiego futbolu w ogóle już nie dziwią. Bayer do Ligi Mistrzów przebijał się przez eliminacje. W ostatniej fazie niemiecki zespół mierzył się z Lazio Rzym. W stolicy Włoch doznał porażki 0:1, ale przed własną publicznością pokonał rywali aż 3:0, wykorzystując poważne błędy defensorów rywala.
W historii Ligi Mistrzów klub najlepszy wynik osiągnął w sezonie 2001/2002, kiedy uległ dopiero w finale Realowi Madryt. Katem okazał się Zinedine Zidane, który zdobył słynnego gola wolejem - jedną z piękniejszych bramek w historii tych rozgrywek. Francuz ustalił wówczas wynik spotkania na 2:1 na korzyść swojej ekipy.
Roma ze w bramce
Szczęsnym
Roma w ostatnich sezonach to - jak często mówimy - drużyna zero-jedynkowa. 10 poprzednich sezonów w Serie A to aż 6 drugich miejsc i 3 szóste pozycje. Kampania 2011/2012 była bardziej nieudana - ekipa ze Stadio Olimpico uplasowała się na lokacie numer siedem. Klub, którego trenerem jest obecnie Rudi Garcia, od lat stara się zdetronizować Juventus, jednak ta sztuka za każdym razem okazuje się ponad jego siły. W tym roku ma być inaczej, stąd też kadra przeszła latem prawdziwą rewolucję. Do Milanu sprzedano dwóch Włochów - Romagnoliego i Bertolacciego (łącznie klub z San Siro zapłacił 45 milionów!). Z klubem pożegnali się też między innymi Mattia Destro, Mapou Yanga-Mbiwa oraz Jose Holebas. Na wypożyczenie udali się Adem Ljajić, Victor Ibarbo oraz Seydou Doumbia, którzy nie przekonywali do siebie szkoleniowca. Ubytki - zwłaszcza w formacji ofensywnej - trzeba było uzupełnić i wydaje się, że włodarze zrobili to z rozmysłem. Większość zawodników przybyła do Rzymu na zasadzie wypożyczenia, jednak i tak zatrudnienie takich zawodników jak Edin Dzeko, Mohamed Salah czy Iago Falque (obecnie chyba podstawowe trio
ARTYKUŁ
Barça Flash 62
Hakan Çalhanoğlu w ataku) może okazać się strzałem w dziesiątkę. Wypożyczono także dwóch młodych defensorów - Francuza Lucasa Digne z PSG oraz Niemca Antonio Ruedigera ze Stuttgartu - oraz Wojciecha Szczęsnego, który prawdopodobnie będzie numerem jeden w bramce nowego klubu. Solidnym uzupełnieniem składu mają być także William Vainqueur oraz młodzi Leandro Paredes oraz Ezequiel Ponce. Za sternikami Romy pracowite lato. Transfery dają jednak nadzieję na to, by w końcu sięgnąć po upragnione mistrzostwo Włoch i namieszanie w europejskich pucharach, zwłaszcza że żaden z kluczowych piłkarzy drużyny nie opuścił. By wskazać jedną, największą gwiazdę drużyny, trzeba się chwilę zasta-
Miralem Pjanić
ARTYKUŁ
nowić, ponieważ w każdej formacji znajdzie się piłkarz klasy światowej. Obronę w ryzach trzyma Konstantinos Manolas, pomocą dyrygują Miralem Pjanić oraz Radja Nainggolan, a w ataku gole zapewniać powinien Dzeko. Wydaje się jednak, że największym mózgiem jest bośniacki środkowy pomocnik, który w zasadzie każdego lata jest jedną nogą poza Rzymem, ale zawsze udaje się go ostatecznie zatrzymać. Pjanić, były zawodnik Olympique Lyon, to nie typ piłkarza, który notuje w jednym sezonie po kilkanaście goli i asyst. Jego zadaniem jest łączenie linii defensywy oraz ataku i scalanie całej drużyny. To on jest głównym kreatorem ataków Giallorossich, bez którego fani nie wyobrażają sobie podstawowej jedenastki. Dzięki swo-
jej dobrej grze wielokrotnie był łączony z najlepszymi klubami Europy (między innymi z Barceloną), jednak na razie głównym celem 24-latka jest pomoc Romie w zdobywaniu trofeów. Podobnie jak niemiecki rywal Barcelony, również Roma nie ma wielkich sukcesów w Europie. Najlepszym rezultatem w Pucharze Mistrzów jest jak dotąd dotarcie do finału w sezonie 1983/1984. Lepszy okazał się wówczas Liverpool, który ze słynnym Ianem Rushem w składzie pokonał Włochów po rzutach karnych. W ostatnich sezonach klub dwukrotnie z rzędu awansował do ćwierćfinału, gdzie lepszy okazywał się Manchester United (w sezonie 2006/2007 Włosi ulegli w pamiętnym rewanżu na wyjeździe aż 1:7).
Barça Flash 63
Białoruski kopciuszek
BATE Borysów jest na papierze zdecydowanym outsiderem w tym zestawieniu. Jak pokazał już jednak wielokrotnie sport (nie tylko futbol), lekceważyć nikogo nie można. Zwłaszcza na boisku rywala, gdzie przeciwnicy mogą zmagać się z bardzo niską temperaturą, co rzecz jasna nie ułatwi nikomu gry. Kto wie, czy to nie BATE rozda ostatecznie karty i zadecyduje, kto awansuje dalej. Każda strata punktów z białoruskim klubem może być bardzo kosztowna. A ta ekipa już pokazywała, że potrafi zaskoczyć - rok temu pokonała na własnym obiekcie Athletic Bilbao, a trzy sezony temu zrobiła to samo z Bayernem Monachium! Początek tamtej kampanii był w ogóle bardzo udany, ponieważ udało się także wygrać na wyjeździe z Lille. Później, po
W barwach BATE rozegał ponad 330 spotkań, w których do siatki rywala trafił 132 razy. Bez jego bramek zespół na pewno nie odnosiłby tak znaczących sukcesów. Dość powiedzieć, że klub wygrał ligę białoruską dziewięć razy z rzędu, a od 1998 roku (w tym roku awansował do elity) tylko raz wypadł poza podium - kompletna dominacja! By grać w grupie z Barceloną, Bayerem i Romą, klub z Białorusi musiał przebrnąć aż trzy rundy eliminacyjne (zaczynał swoje zmagania w tym samym momencie co Lech Poznań). W drugiej rundzie wyeliminował irlandzki Dundalk, wygrywając u siebie 2:1 i bezbramkowo remisując na wyspach. Kolejna faza to starcie z węgierskim Videotonem - 1:1 na wyjeździe i 1:0 u siebie. Ostatnia runda
tycznie łatwiejszy rywal (choć przy tegorocznych zestawieniach grupowych wcale nie jest to takie oczywiste). Natomiast klub z Borysowa chce się przede wszystkim po raz kolejny pokazać z niezłej strony, prezentując jakąś małą niespodzianką, jaką byłoby jakiekolwiek urwanie punktów faworytom. Miejsce w pierwszej trójce byłoby olbrzymią sensacją, wszak wszyscy rywale pod względem potencjału finansowego i sportowego to dwa poziomy wyżej. Z kolei Roma i Bayer powinny stoczyć bój o awans do kolejnej fazy. Kto wie, czy potyczki między tymi dwoma ekipami nie będą najciekawszymi starciami w tej grupie. Pojedynki Leno kontra Szczęsny, Calhanoglu kontra Pjanić czy Kiessling kontra Dzeko zapowiadają się naprawdę smacznie i mogą być najlepszą reklamą Ligi Mistrzów.
Witalij Rodionow dwóch zwycięstwach przyszły jednak same porażki i awans z grupy przeszedł obok nosa. Klub w dużej mierze zależy od doświadczonych Białorusinów, którzy z kolei stanowią o sile kadry narodowej. Kibice, którzy nie znają realiów tamtego futbolu, kojarzą być może tylko Aleksandra Hleba. Zawodnik, który największe sukcesy indywidualne święcił podczas gry w Arsenalu, miał swój epizod w stolicy Katalonii. Tam jednak kariery nie zrobił, a teraz na koniec wrócił do kraju, gdzie zarabia na spokojną emeryturę. Ważniejszą postacią jest jednak o rok starszy snajper, Witalij Rodionow.
okazała się najtrudniejsza, bowiem trzeba było zmierzyć się z Partizanem Belgrad. W Białorusi padł wynik 1:0 dla gospodarzy, z kolei w rewanżu wygrali Serbowie 2:1. Bramka strzelona w drugim spotkaniu dała jednak BATE awans do fazy grupowej.
Mierzyć siły na zamiary
W Barcelonie nikt nie powie, że celem jest tylko wyjście z grupy. Tak samo nikt nie zadeklaruje, że BATE interesuje tylko zajęcie jednego z dwóch pierwszych miejsc. Duma Katalonii gra o pierwsze miejsce, to jasne. Wówczas na podopiecznych Luisa Enrique w 1/8 finału czekałby teore-
Obecna formuła europejskich rozgrywek sprawia jednak, że być może lepiej przegrać tę wewnętrzną rywalizację i... zająć trzecie miejsce. Włosi czy Niemcy byliby bowiem jednym z większych faworytów Ligi Europy, do której by się wówczas dostali. Z kolei zwycięzca tego trofeum ma zapewniony start w przyszłorocznej edycji Champions League. Piłka nożna to też biznes i umiejętność kombinowania, o czym coraz częściej mamy okazję się przekonać. Miejmy jednak nadzieję, że wraz z pierwszym gwizdkiem takie rozmyślania odejdą w kąt i będziemy się cieszyć tylko grą piłkarzy. Jedno jest pewne warto śledzić grupę E!
ARTYKUŁ
Barça Flash 64
Tytuł długi, tytuł kontrowersyjny, a przede wszystkim mojego autorstwa (więc fani Portugalczyka zapewne mogą spać spokojnie). Gdy Cristiano odbierał zasłużoną, trzecią Złotą Piłkę w swojej karierze powiedziałem, że to jego ostatnia. Upłynęło kilka dobrych miesięcy i póki co wszystko układa się tak, jak przewidziałem. Ale po kolei. Po prostu przedstawię 5 punktów, dla których uważam, że jesteśmy świadkami zmierzchu tego wybitnego piłkarza… zmierzchu, o którym inni mogą tylko pomarzyć.
1. M jak menedżer Rafael Benitez
Zacznijmy od tego, co wydarzyło się latem tego roku w Realu Madryt. Carlo Ancelotti zostaje przegnany ze stanowiska trenera Królewskich, a jego miejsce zajmuje wybitna osobowość trenerska – Rafa Benitez. Ten, który im dłużej prowadzi swoją karierę, tym gorsze odnosi wyniki. Coś jak filmowy Benjamin Button, który urodził się w starym ciele, a zmarł w młodym, tylko tutaj rozpoczął karierę jako sprawny manager, a zakończył jak Zbigniew Boniek. Co prawda z Realem jakieś trofeum mu wpadnie, bo z taką paką nie widzę innej opcji, ale to nie zmienia faktu, że w ostatnich latach raczej zawodził. Ale nie o tym, nie o tym. Chodzi bardziej o to, jaką Benitez ma wi-
FELIETON
zję Realu. W okresie wakacyjnym przejechał się na osobiste spotkanie z Garethem Balem, by przekazać mu, że widzi w nim przyszłego lidera zespołu. Pierwsze mecze tego sezonu pokazują, że to Walijczyk ma być silnikiem Królewskich i na nim opiera się gra zespołu. A co z Ronaldo? Cóż… z nim trener nie pojechał się spotkać. I to chyba jest wystarczająco wymowna sprawa. Oczywiście ktoś powie, że to o niczym nie świadczy, ale szkoda klawiatury na tłumaczenie, jak bzdurne jest to stwierdzenie. Czas, w którym to Cristiano był na szczycie hierarchii liderów w Madrycie właśnie minął. I nawet, jeśli dla wielu nadal jest najważ-
niejszy, to różnica pomiędzy nim, a następnymi w kolejce gwiazdorami jest już naprawdę niewielka. I nie chodzi o to, że to Bale strzelał w lidze, a Cristiano póki co nie, bo to się może zmienić po kwadransie następnego meczu. Nie chodzi o to, że Ronaldo był hejtowany za swoją grę w ostatnich spotkaniach, a inni wychwalani pod niebiosa. Chodzi o czystą obserwację, z której jasno wynika, że skończyło się granie na Ronaldo i traktowanie go, jako najmocniejsze-
Czas, w którym to Cristiano był na szczycie hierarchii liderów w Madrycie właśnie minął. I nawet, jeśli dla wielu nadal jest najważniejszy, to różnica pomiędzy nim, a następnymi w kolejce gwiazdorami jest już naprawdę niewielka.
Barça Flash 65
5 powodów, dla których CR7 nigdy już nie dostanie Złotej Piłki Maciej Krawczyk
@Dissblaster
go i niezawodnego ogniwa. Pojawiły się młode twarze i Benitez ma ochotę wykorzystać ich motywację.
2. E jak efekt świeżości
No właśnie, te młode nazwiska: Bale czy James, to niewątpliwie świetni piłkarze. Co prawda wątpię, by dorównali w swojej karierze Portugalczykowi, ale obecnie mają coś, czego on nie ma: kilka lat mniej na karku, głód trofeów, głód nagród oraz chwały, a także wsparcie trenera (który, jak wspomniałem, ma zamiar wykorzystać to nienasycenie). Oczywiście Ronaldo jest pod kątem motywacji prawdziwym specjalistą i nikt nie powinien wątpić, że zrobi wszystko, by pozostać na szczycie przez kolejne lata… ale wielu przed nim miało podobny plan, a jednak znajdywały się chłopaczki, które kazały im zweryfikować postanowienia.
Twórca fanpage Hala Dzieci oraz serwisu Footroll
bramki sezonu. Przede wszystkim jednak – nie z Ronaldo grającym na lewym skrzydle i obarczonym obowiązkami defensywnymi. O ile do tej pory każdy sukces Realu wiązało się ściśle z Portugalczykiem, o tyle teraz przyjdzie zastanowienie. „Zaraz, zaraz – Bale wcale nie ma specjalnie gorszych statystyk niż on, a zobaczmy, gdzie zaprowadził reprezentację Walii” – pomyślą niektórzy. Inni to samo powiedzą o Jamesie. Tymczasem Portugalia, choć lideruje w grupie walczącej o awans do
i ciężkiej pracy, ale mimo wszystko – lepszy od siebie samego z najlepszego okresu już nie będzie. Ten czas jest już za nim i to chyba jest dla wszystkich oczywiste (chyba, że dla ślepo zapatrzonych w niego fanów, co w sumie jest urocze). Nie wątpię, że okres starzenia się Portugalczyk przejdzie fantastycznie, że nadal będzie lepszy od zdecydowanej większości kopaczy w sile wieku. Jasna sprawa, każdy widzi, jak on pracuje. Ale mimo wszystko jego liczby będą coraz gorsze, a ponieważ postawił sobie poprzeczkę bardzo wysoko, to wszyscy wiele od niego wymagają. Zdecydowanie więcej, niż od innych. W takim razie zaczną się przemyślenia, czy zasługuje na wyróżnienie, skoro już nie strzela w lidze 40 bramek, a „tylko” 30 itp.
Po przekroczeniu pewnego wieku piłkarz automatycznie gra coraz gorzej. Natury nie da się oszukać. Co prawda Cristiano na pewno będzie skutecznie starał się robić ją w konia, a wszystko dzięki samodyscyplinie i ciężkiej pracy, ale mimo wszystko – lepszy od siebie samego z najlepszego okresu już nie będzie.
Im słabsza pozycja Ronaldo w Realu, tym mniejsza szansa na zdobywanie indywidualnych nagród. To chyba oczywiste. Do tej pory Portugalczyk deklasował kolegów, jeśli chodzi o klasyfikację strzelców, czy kanadyjkę, ale nie wydaje się, by ten stan miał się długo utrzymywać. Nie z Balem, po którym jeżdżono przez większość z ostatnich 48 miesięcy jak po starej kobyle (moim zdaniem w sumie słusznie), a który w końcu jest ustawiany tam, gdzie chce grać. Nie z Jamesem, który potrafi błysnąć geniuszem i w jednym spotkaniu dać dwóch kandydatów do nagrody
EURO 2016, to jednak swoją grą nie przekonuje. To się może zmienić, jasne, ale na pewno nic nie jest już takie oczywiste, jak do tej pory.
3. S jak starość
Ronaldo na pewno stary nie jest, ale jeśli chodzi o atrybuty piłkarskie raczej znajduje się na linii pochylonej w dół, niż w górę. To naturalne. Po przekroczeniu pewnego wieku piłkarz automatycznie gra coraz gorzej. Natury nie da się oszukać. Co prawda Cristiano na pewno będzie skutecznie starał się robić ją w konia, a wszystko dzięki samodyscyplinie
Nikt nie chce się starzeć. Wszyscy chcielibyśmy, by nasi idole byli zawsze młodzi i sprawni. Nie da się. Zawsze przyjdzie okres, w którym czas zacznie nas ciągnąć do ziemi i moim zdaniem Portugalczyk właśnie dotyka tego momentu.
4. S jak syf
Ten punkt jest chyba najdziwniejszy i opiera się o wróżenie z fusów (tia, jakby pozostałe były inne). Bo zakładając, że spełni się wszystko to, o czym pisałem, powyżej, to czy Portugalczyk tak łatwo przejdzie na tym do porządku dziennego? Czy nie będzie miał za złe trenerowi, że
FELIETON
>
Barça Flash 66
>
wprowadził zupełnie nowy porządek pomijając przy tym wszystko, co Cristiano dotychczas zrobił dla klubu? Nie można tego wykluczyć. Co więcej, po słodkim przywitaniu, jakie Ronaldo zgotował Bale’owi w klubie, odnoszę wrażenie, że ostatnio już nie darzy go specjalną miłością. Myślę, że mamy tutaj starcie dwóch samców alfa… a w zasadzie jednego, prawdziwego koguta, z pretendentem do liderowania reszcie kurczaków. Taka sytuacja często sprawia, że w drużynie tworzą się obozy, zaczyna się wspomniany syf, a to przekłada się na wyniki zespołu. Słabe wyniki zespołu, to natomiast pewność, że nie dostanie się Złotej Piłki. I tak oto koło się zamyka.
5. I jak inni piłkarze
No właśnie! Wspomniałem już o tym, że w samym Realu Madryt Portugalczykowi rośnie mocna konkurencja. Tymczasem w innych klubach i w innych ligach też rozwijają się piłkarze, którzy mogą liczyć na zdobycie tej najbardziej prestiżowej nagrody indywidualnej. Fani Premier League wymienią Hazarda, ktoś inny wskaże Neymara, a o Bale’u czy Jamesie już wspominałem. Nie da się ukryć, że konkurencja konkretna, ambitna
Messi z najlepszym zawodnikiem wg UEFA ubiegłego sezonu. A to dopiero początek...
FELIETON
i utalentowana. Ci zawodnicy odgrywają czołowe role w swoich zespołach – w zespołach walczących o najwyższe cele zarówno w swoich ligach, jak i w Lidze Mistrzów. A tutaj z każdym rokiem będą dochodziły kolejne nazwiska. Kolejne wielkie transfery, kolejne wynalazki, kolejne eksplozje formy. To normalne i wręcz pożądane dla świata piłki nożnej. I znowu – Ronaldo na pewno nadal będzie wysoko ceniony jako piłkarz, ale czy nadal na tyle, by stawiać go wysoko ponad całą resztą? Wątpię. A to rodzi kolejne wątpliwości głosujących. Podałem pięć powodów, z których tak naprawdę żadnego nie uważam za decydujący o tym, że Cristiano nigdy więcej nie dostanie Złotej Piłki. Jakiś wpływ będą miały na pewno, ale główny powód jest gdzie indziej. Wystarczy zebrać literki każdego z wymienionych punktów i wszystko stanie się jasne: Messi. Nie jestem fanbojem Argentyńczyka. Powiem nawet, że na liście moich ulubionych piłkarzy zajmuje on raczej odległą pozycję. Jednak jako miłośnik piłki nożnej nie mogę nie
być zakochanym w jego sposobie gry w piłkę nożną, w jego talencie i umiejętnościach. A teraz ta „maszyna” (:D) wchodzi właśnie w najlepszy wiek dla piłkarza. Ronaldo w „złotym wieku” zgarnął dwie Złote Piłki. W tym roku Messi zgarnie swoją piątą, to praktycznie pewne. Tylko kataklizm mógłby pozbawić go tego zaszczytu, a na ten się nie zanosi. Tylko kolejny huragan listopadowych bramek Ronaldo mógłby wprowadzić jakieś wątpliwości, ale musiałoby to być naprawdę wyjątkowe tornado, w którego wystąpienie ciężko uwierzyć. I to by było w sumie na tyle. Messi i kropka (nienawiści). Dla mnie to proste jak konstrukcja cepa, wszystko wydaje się logiczne i przewidywalne. Gdybym miał stawiać hajs, to właśnie na taki rozwój wydarzeń bym postawił. Ale mówimy o piłce nożnej. Tutaj nawet jak wydaje Ci się, że coś wiesz, to pamiętaj, że g**no wiesz. Poza tym… ja przecież zawsze się mylę, więc fani Portugalczyka mogą spać spokojnie, jak pisałem na wstępie. O ile oczywiście powyższa treść nie wywołuje w nich konsternacji i nie przywołuje myśli, że rzeczywiście coś w tym jest.
Barรงa Flash 67
REKLAMA
Barรงa Flash 68
ARTYKUล
Barรงa Flash 69
ARTYKUล
Barรงa Flash 70
ARTYKUล