Big Paper nr 4

Page 1

SO

BIG PAPER

nr 4

Sopot, sobota 10 października 2015r.

v 18 70


MENU

Pół strony dla namiestnictwa... - Namiestnictwo Harcerskie Historia według Darka - Początki Sopockiego Harcerstwa Jedzenie w terenie!

s.2 s.12 s.13

Pierwsze koty za płoty Jak to widziała Ala? Relacja z Festiwalu Filmowego w Gdyni Książka numeru Pierwsze koty za płoty

s.14 s.21 s.23 s.10

Orzeł wylądował Mamy Sopockie Serce!

s.26 s.26

Legenda V SDH

s.29


Drogie sopockie zuchy i harcerze!

Redaktor Naczelna

Otwiera się przed nami nowy rok szkolny i harcerski, pełen wyzwań, radości, wspólnych wyjazdów i spotkań z przyjaciółmi. W tym roku – 22 listopada - zostaną też wybrane nowe władze Hufca – już teraz życzę przyszłej komendzie powodzenia w prowadzeniu sopockiego harcerstwa!

Paulina Kwiatkowska

Czeka nas wiele ciekawych wydarzeń: od Biwaku na Harcerski Start, przez Rajd z Mikołajem, Betlejemskie Światło Pokoju, po zimowisko i obóz. Między nimi czekają nas urodzinowe biwaki drużyn, szkolenia dla kadry i harcerzy, cotygodniowe zbiórki harcerskie i zuchowe. Życzę nam wszystkim wspaniałego roku, realizacji zamierzeń zamieszczonych w planach pracy drużyn i gromad oraz dużo uśmiechu – niech będzie obecny przy każdym naszym działaniu! phm. Marta Bednarska komendantka Hufca ZHP Sopot

Z-ca Redaktora Konrad Kmieć

Redakcja Hania Adamczyk Martyna Adamczyk Kamil Kmieć Alicja Krawczun Agnieszka Lisewska Ignacy Macikowski Zbigniew Macikowski Łukasz Materny Anna Starostka Alina Szubstarska

Grafika Konrad Kmieć

Korekta Anna Starostka

bpzhp bp_zhp bigpaper. zhp@gmail.com


MEA CULPA

Mówi się, wszystko co się zaczyna powinno zaczynać się z czystm sumieniem. Dlatego na początku czwartego numeru w imieniu całej redakcji pragnę przeprosić wszystkich, których teksty ukazały się w poprzednim numerze Big Papera. W szczególności pragnę przeprosić Panie Marię Starostkę i Agatę Salwińską. Jesteśmy świadomi błędów, które popełniliśmy podczas składania pisma i „łamania” tekstów. Dołożymy wszelkich starań, aby ta sytuacja się nie powtórzyła i zapewniam, że wszelkie niedoróbki zostaną poprawione tak szybko jak to możliwe. Z poważaniem, Konrad Kmieć Zastępca Redaktor Naczelnej

4


O NAS


BP

O nas

PÓŁ STRONY DLA NAMIESTNICTWA... NAMIESTNICTWO STARSZOHARCERSKIE TEKST: JOANNA KARCZEWSKA Wszyscy kiedyś je robiliśmy. I zdarza nam się nadal. Każdy z nas ma swoje metody. Ale na ile się nad nimi zastanawiamy? Poniżej kilka sposobów złożenia samolotów z papieru. Spróbujcie różnych wersji i porównajcie jak latają. Co wydaje sie działać lepiej, a co gorzej? Spróbujcie stworzyć wersje samolotu, która lata najlepiej na bazie obserwacji. ; )

6


O nas

A dla ciekawskich - krótki filmik z wysiłkami czwórki brytyjskich komików i niesamowity efekt osiągniety przez prowadzącego programu, samolotem, który z wyglądu jest do czegoś latajacego zupełnie niepodobny... Nasa+Angular Wing. Science, moi drodzy! :)

7

BP


BP

O nas

Historia według Darka Początki Sopockiego Harcerstwa TEKST: DAREK SZCZECINA/ZDJĘCIA: ARCHIWA PRYWATNE „W sierpniu 1912 poprowadziłem w Sopotach drużynę skautową wakacyjną” – w swoim opisie pracy harcerskiej odnotował ks. Kazimierz Lutosławski, prekursor skautingu na ziemiach polskich, ideowy mentor liderów harcerstwa, autor pierwowzoru krzyża harcerskiego. Słowa te spisał w pierwszych dniach września 1918 roku w Kijowie, dwa miesiące przed zjednoczeniem ruchu harcerskiego w jeden, ogólnopolski Związek Harcerstwa Polskiego. Czy zatem ten, bądź co bądź sensacyjny wpis świadczy o tym, że harcerstwo w naszym mieście powstało już w 1912 roku? Nie można tego stwierdzić z całą stanowczością. Dotychczas badacze harcerskiej historii nie zauważyli tego faktu. Tym bardziej, że nie ma pewności, iż chodzi o nasz Sopot. Równie dobrze może być to wieś na Warmii w gminie Wilczęta. Albo Sopoty (Sobíňov) w Czechach lub Sopot w Bułgarii. Kiedy zatem harcerstwo zagościło w naszym mieście? Na to pytanie nie ma prostej i jednoznacznej odpowiedzi. Ale są szczątkowe informacje, z których można wysnuć wnioski. Ale bez hura optymizmu proszę. I tak:

1919 – w Sopocie osiadł pierwszy „udokumentowany” skaut, Władysław ,Cieszyński; 1920/21 – w Sopocie powstały pierwsze samodzielne zastępy harcerskie; 1928 – powstał hufiec w Wolnym Mieście Gdańsku, w skład którego weszły drużyny z Gdańska, Oliwy i Sopotu; 1932 – przy polskiej szkole w Sopocie działa gromada zuchowa; 1933 – powstaje sopocka 7 Drużyna Harcerzy im. płk. Leopolda Lisa-Kuli; 1934 – zachowało się zdjęcie drużyny sopockich harcerek; 1935 – w rozkazach komendantów chorągwi w Wolnym Mieście wymieniono sopockie drużyny: harcerek, harcerzy, zuchów i gromadę wilczków.

8


O nas

Czy dzisiaj, po blisko stu latach uda się odtworzyć początki sopockiego harcerstwa? Osobiście w to wątpię. Po pierwsze dlatego, że ludzie którzy je tworzyli już dawno odeszli na wieczną wartę. Po drugie, mało ostało się po zawierusze wojennej źródłowych dokumentów. Po trzecie, przez wiele powojennych lat, uczyniono wiele by „…pomniejszyć – jeśli nie całkowicie wymazać – osiągnięcia harcerstwa w Polsce” jak to zgrabnie ujął onegdaj w liście do mnie hm. Zbigniew Zahorski. Cóż zatem można uczynić by ocalić od zapomnienia naszą harcerską historię? Tamtych lat już się nie ocali. Chyba, że natrafimy na jakieś zaginione informacje, dokumenty… Pozostaje jeszcze wiele „białych plam” w historii sopockiego harcerstwa, które czekają na odkrycie i opisanie. Proponuję Wam w ramach zdobywania sprawności [Szperacz/Poszukiwacz/Badacz] i Znaku Służby Pamięci podjęcie wyzwania ich odkrycia w najbliższym otoczeniu i „odplamienia”. Jest ku temu świetna okazja, bo za kilka lat obchodzić będziemy stulecie, a wydarzeniu temu może towarzyszyć stworzona wspólnie przez sopockich harcerzy „Biblioteczka Stulecia Sopockiego Harcerstwa”. Dla wielu z Was może będzie to debiut autorski i

edytorski, a rynek czytelniczy wzbogaci się o kilka lub kilkanaście biografii drużyn, szczepów, środowisk harcerskich, zarówno tych sprzed wielu lat jak i tych jeszcze działających. Zachęcam Was do tego gorąco. Ocalmy naszą historię.

9

BP


BP

O nas

Jedzenie w terenie! TEKST: JULIA TOPOLSKA/ZDJĘCIA: STOCK.PL

Zastanawialiście się kiedyś dlaczego, na każdym biwaku na obiad jemy spaghetti? Ja tak, bo osobiście nie znoszę spaghetti, ale teraz już znam odpowiedź. Gotowanie jest jak sport, chce się to zrobić jak najlepiej i jak najszybciej. Chcesz, żeby to co przygotujesz było przyjemne w smaku, estetycznie podane i zachęcające zapachem. Chcesz, żeby twoje danie trafiało w gusta najwybredniejszych. Krótko mówiąc chcesz, żeby smakowało. Ale komu ma smakować? No właśnie, wydaje mi się, że nikt nie lubi gotować „do szuflady”. Ja na przykład siedząc sama w domu, wolę zrobić sobie zwykłego tosta niż wymyślne potrawy. Natomiast siedząc w domu ze znajomymi, uwielbiam piec ciasta, smażyć naleśniki czy gotować makarony, bo wiem, że mam dla kogo to wszystko robić. Usłyszeć, że robi się najlepszy jabłecznik na świecie to uczucie porównywalne do pierwszego miejsca na zawodach. Ale poza tym, że w gotowaniu chce się być MasterChefem, można się też przy tym świetnie bawić. W zeszłym "Gotowanie jest jak roku szkolsport, chce sie to nym na zrobic jak najlepiej ostatniej lekcji i jak najszybciej." tech-

nologii gastronomicznej nasza pani postanowiła, urządzić zawody naleśnikowe. Cztery drużyny, cztery rodzaje naleśników, emocje jak na meczuzapewniam. Fantastyczna zabawa z nutką rywalizacji. Wracając do pytania, czemu na biwaku zawsze jest spaghetti?

Na takich eventach mamy ogromne pole do popisu, mamy kilkudziesięciu harcerzy do wykarmienia, a jak wiadomo harcerz jest zawsze głodny! Mamy więc już dla kogo gotować i mamy prawie pewność, że będzie smakowało. Teraz pozostaje nam zrobić to jak najszybciej, bo jak wiadomo obiad musi być gotowy, żeby nie narobić dziur programowych. Połączmy zatem fakty- dużo ludzi do wykarmienia, mało czasu. I wiecie co się najlepiej sprawdza w takich sytuacjach? Właśnie spaghetti, dużo, szybko i smacznie. Kiedy ja robiłam obiad na pewnym biwaku mimo, że za tak przygotowanym makaronem nie przepadam, przekonałam się, że kiedy mam dla kogo gotować, nawet spaghetti będzie wyśmienite. Jedzenie jest super, ale gotowanie jeszcze lepsze!

10


LITERACKI


BP

Literacki

PIERWSZE KOTY ZA PŁOTY #3 TEKST: PAULINA KWIATKOWSKA Podczas drogi z nikim nie rozmawiałam. Trochę się wstydziłam, a co jak nikt mnie nie polubi? Byłam najmniejsza z grupy i chyba najmłodsza. Druhny co jakiś czas patrzyły w moją stronę... Zastanawiałam się nad dwoma ważnymi sprawami- czy ta wiosna mogłaby być bardziej pogodna i gdzie znajduje się ten hufiec? Liście spadały z drzew i wiał przeraźliwy wiatr. Bałam się, że zaraz może mnie gdzieś zwiać! Na szczęście się to nie stało! Na dodatek znaleźliśmy hufiec! Wejście do hufca wyglądało jak zejście do podziemi, a tak właściwie jak zejście do piwnicy. Po lewej stronie korytarza znajdowało się małe wąskie pomieszczenie, a na jego końcu były zamknięte drzwi, za którymi była łazienka. W korytarzu po lewej stronie za szklaną gablotą wisiała jakaś flaga . Za nią znajdowały się kolejne drzwi. Te drzwi były zamknięte i wyglądały bardzo tajemniczo. Ciekawe co tam jest? Na przeciwko tych drzwi znajdowało się pomieszczanie, w którym stała jakaś stara kanapa i szafki z numerkami. To pomieszczenie nazywało się sala konferencyjna, a z niej przechodziło się do harcówki. Harcówka była niesamowita! Przy ścianach znajdowały się zielone ławy a w rogu piecyk. Harcówka miała także ogromne okna. Ten hufiec to niesamowite miejsce! Druhna Kamila kazała nam usiąść w kręgu na podłodze na ogromnych bordowych poduszkach. Zapytała nas czy lubimy śpiewać. Okazało się, że większość z nas lubiła, a ja uwielbiałam! Druhna powiedziała, że będziemy uczyć się piosenki, która była wymyślona przez jednego druha z naszego hufca. Piosenka nazywała się „krowa”. Basia uśmiechnęła się i wyciągnęła gitarę. Starsze dziewczyny zaczęły uczyć nas tekstu. Kazały powtarzać nam po sobie wersy piosenki i... Udało się! Zapamiętaliśmy cały tekst i wspólnie śpiewaliśmy. Następnie rozmawialiśmy o tym co to jest drużyna i co to jest harcerstwo. Dowiedziałam się, że flaga na korytarzu to sztandar, a nie taka zwykła flaga. Okazało się, że moja nowa drużyna jest rewelacyjna! A inni - dziewczynki i chłopcy też chodzą do mojej szkoły tylko do starszych o rok albo dwa lata klas. Dobrze mi się z nimi spędzało czas na zabawie w głuchy telefon z hasłami o harcerstwie. Dużo się śmialiśmy! Druhny okazały się być świetne! Chciałabym kiedyś umieć grać na gitarze tak jak druhna Basia!

Pod koniec zbiórki w hufcu spotkaliśmy także innych harcerzy. Wygląda na to, że harcerze to normalni chłopcy i dziewczynki, którzy nie różnią się niczym od innych, no może nie licząc takich zielonych spodni. Kiedy wróciliśmy już pod szkołę stało się coś magicznego! Puściliśmy iskierkę! Żeby puścić taką iskierkę trzeba stanąć w kręgu i złapać się za ręce. Następnie druhna Kamila powiedziała: - Iskierkę przyjaźni puszczam w krąg niech ona powróci do mych rąk! - po tych słowach wszyscy umilkli. Druhna ścisnęła rękę następnej osobie i w ten sposób iskierka zatoczyła koło, a kiedy wróciła do rąk Druhny, padły słowa: -Iskierka koło zatoczyła w grono przyjaciół nas zmieniła. Druhny i druhowie czuj czuj! -Czuwaj! - odkrzyknęliśmy wszyscy. -Widzimy się za tydzień? - zapytała mnie Basia -Taaak! - uśmiechnięta powiedziałam i ruszyłam w stronę domu. Gdy wracałam do domku myślałam o wszystkim tym co powiem tacie. Tak się zamyśliłam, że zaczęłam na głos śpiewać „krowę”. Na szczęście nikogo nie spotkałam, bo przecież każdy wie, że nie można wracać do domu i głośno śpiewać jakichkolwiek piosenek... Zwłaszcza jak się jest na tyle dużym by móc zostać harcerzem!

12


KULTURALNY


BP

Kulturalny

Jak to widzi Ala? Relacja z festiwalu Filmowego w Gdyni TEKST: ALICJA KRAWCZUN - RYGMACZEWSKA/ZDJĘCIA: ALICJA KRAWCZUN - RYGMACZEWSKA

Jakiś czas temu entuzjastycznie zachwalałam koleżance bardzo dobry film. Rozwodziłam się nad tym jak to świetnie nakręcony, jak trzyma w napięciu i w odpowiednich momentach przyprawia o ciarki na całym ciele. Koleżanka słuchała z umiarkowanym zainteresowaniem do momentu, w którym wspomniałam, że jest to film polski. Słysząc, że proponuję jej obejrzenie produkcji rodzimej skrzywiła się i bez zastanowienia wydała osąd, że filmu nie zobaczy. A szkoda.

14


Kulturalny

BP

Wśród wielu młodych ludzi (i nie tylko) panuje coroczny Festiwal Filmowy w Gdyni. Należy przekonanie, że kondycja polskiego kina jest co zdawać sobie sprawę z faktu, że nie wszystkie filmy najmniej słaba. Niestety główną przyczyną takiego festiwalowe są wybitne, nie wszystkie przypadną poglądu jest fakt, że najczęściej prezentowane nam każdemu do gustu. Mimo wszystko wciąż jest to filmy – tzw. masówki – zazwyczaj nie są filmami – jak głosi festiwalowe motto – Polskie kino w najdobrymi bądź nie skłaniają do głębszych refleklepszym wydaniu a każdy film tam prezentowany sji (naturalnie nie jest to nienaruszalna zasada!). ma w sobie coś wyjątkowego. W tym roku miałam Oczywiście, zeszły rok był dla polskiej kinematoprzyjemność pracować jako wolontariusz na FFG grafii niezwykle owocny – świadczy o tym sukces tak więc z chęcią podejmę się próby ukazania chotakich filmów jak min. „Bogowie” w reż. Łukasza ciaż części filmowego szaleństwa. Palkowskiego, „Obywatel” w reż. Jerzego Stuhra Zaczęło się od spóźnienia. Na dobrą sprawę to oraz „Ida” w reż. Pawła Pawlikowskiego. Prawda całodniowego spóźnienia. Nie mogłam pojawić jest taka, że świetne zeszłoroczne filmy nakręcone się na spotkaniu organizacyjnym więc pierwszego w naszym kraju wymieniać mogłabym jeszcze bar- dnia pracy przyszłam kompletnie zdezorientodzo długo tak samo jak produkcje sprzed dwóch, wana. Przydzielono mnie do saloniku twórców – trzech, pięciu lat. Dlaczego w takim razie tak miejsca, w którym ekipy filmów Konkursu Główmały ich procent dochodzi do szerszej dystrybunego prezentowanych w danym czasie na Dużej cji? Większość z nas obejrzała wyżej wymienione Scenie Teatru Muzycznego mogły odpocząć, wypić dzieła dopiero po tym jak odniosły sukces na skalę kawę, zjeść ciastko, pogadać. Moim zadaniem było krajową – lub jak „Ida” – światową. przygotować kawę, podać ciastko, odpiąć aksamitGdzie w takim razie mamy szukać dobrych polny sznurek oddzielający salonik i reszty teatru i skich filmów w dużych ilościach? Otóż jednym szeroko się uśmiechać. z takich miejsc są festiwale takie jak na przykład

15


BP

Kulturalny

Tego dnia moją zmianę odwiedziły ekipy filmów na kanapie. Cała sytuacja wydała mi się w tamtym „Karbala”, „Letnie Przesilenie” oraz „Córki Danmomencie szalenie zabawna ponieważ pan Kot cingu”. Szybko zorientowałam się, że nasz Salonik mając prawie dwa metry wzrostu musiał znacznie był również swojego rodzaju centrum dowodzenia, się pochylić żebym przy moim 1, 64 m mogła go drukowano tu listy osób, które miały pojawić się dobrze usłyszeć. Reszta wydarzeń z tego dnia skuna scenie przed projekcją filmów, organizowano tecznie mi się rozmyła. napoje, ciasta, kwiaty i wszystko czego ekipy sobie Trzeci dzień przebiega bez większych rewelacji zażyczyły. Prezenterzy ustalali swoje wprowadzenia ponieważ ekipy filmów „Anatomia Zła” i „Noc do każdego filmu a organizatorzy ładowali wieczWalpurgii” czas projekcji spędzają na sali. Z kolei nie dzwoniące telefony. Muszę przyznać, że mimo dzień czwarty był absolutnym chaosem. Wiązało bycia zaznajomioną z zamieszaniem i chaosem jaki się to z dwoma rzeczami. Po pierwsze okazało się, panuje podczas organizacji tego typu imprez wciąż że główny aktor z filmu „Chemia” świętował tego byłam głęboko pod wrażeniem jeśli chodzi o pracę dnia urodziny. Z tej okazji w ciągu dwóch minut i stalowe nerwy wszystkich osób odpowiedzialnych musiałyśmy skomponować urodzinowy bukiet z za festiwal. Dyrektor artystyczny festiwalu Michał kwiatów, których teoretycznie nie było. Na szczęOleszczyk był do tego stopnia „zakręcony”, że wita- ście jak wiadomo harcerz w każdej sytuacji sobie jąc się z członkami poszczególnych ekip parę razy z poradzi i bukiet był gotowy w 1 minutę i 30 serozpędu przywitał się również ze mną. kund. Druga sytuacja była pięknym finałem mojej Drugiego dnia naszą zmianę obejmowały dwa filfestiwalowej pracy. Gościliśmy ekipę najnowszego my „Żyć nie umierać” oraz „Panie Dulskie”. W tym filmu pana Jerzego Skolimowskiego, „11 minut” i momencie niech każdy przywoła sobie to surreali- przez fakt, że Pan reżyser większość czasu przebystyczne uczucie kiedy widzi się na żywo lubianego wał w naszym Saloniku wokół kręciło się trzy razy aktora, muzyka bądź celebrytę. Jeśli nie mieliście więcej dziennikarzy i fotografów niż zwykle. Sam jeszcze tyle szczęścia żeby tego doświadczyć to pan Skolimowski roztaczał wokół siebie specyficzpowiem, że jest to kompletna abstrakcja. Ci ludzie, ny, dostojny nastrój, coś co sprawiało, że wszyscy w owszem istnieją - ale dla osoby żyjącej z dala od ich jego towarzystwie lekko ściszali głos. Niestety jak barwnego świata – głównie na ekranach naszych później się dowiedzieliśmy również tego dnia w telewizorów. Otóż tego dnia festiwalu stoję sobie nocy zmarł reżyser Marcin Wrona co było wielkim jeszcze lekko zaspana, pilnuję magicznej wstęgi szokiem i wyraźnie wstrząsnęło całym środowisłużącej nam za drzwi i nagle podchodzi do mnie skiem festiwalowym. pan Tomasz Kot (aka. Profesor Religa), grzecznie pyta czy może wejść do Saloniku na kawę i siada

16


Kulturalny

BP

KSIĄŻKA NUMERU AUTOR: Edgar Allan Poe TYTUŁ: Zbiór Opowiadań Lubicie czytać powieści Stephena Kinga? Z całego serca polecam sięgnięcie po prace jego nieco starszego kolegi po fachu – prawdziwego mistrza grozy. Każdy szanujący się czytelnik powinien zapoznać się z klasykami takimi jak „Kruk” czy „Maska Czerwonego Moru”. Jeśli nie znuży was prawie 200-letni język, gwarantuję, że będziecie zadowoleni.

Dlaczego o tym wszystkim piszę? Przede wszystkim żeby zachęcić. Aby pokazać, że takiego typu imprezy wcale nie są czymś tak odległym jak by się mogło wydawać, że można się na nich świetnie bawić, poznać cudownych ludzi i przede wszystkim wyrobić sobie zupełnie nowe spojrzenie na polską kinematografię. Ja pracowałam przy ekipach filmów z Konkursu Głównego – był to jedynie ułamek prezentowanych na festiwalu produkcji. Jako wolontariusz miałam nieograniczony wstęp na wszystkie projekcje festiwalowe, niestety moje obowiązki pozwoliły mi na obejrzenie tylko 3 a mimo wszystko z każdej z nich jestem zadowolona. „Ziarno prawdy” było ekscytujące, „Żyć nie umierać”

nawet mnie wzruszyło a „11 minut” absolutnie oczarowało. Gorąco polecam każdy z tych filmów jak i wszystkie pozostałe, których nie udało mi się zobaczyć („Baby Bump” zebrał świetne recenzje na festiwalu w Wenecji). Na koniec proszę Was wszystkich i każdego z osobna, dajcie szansę polskiemu filmowi. Nie odrzucajcie „naszych” produkcji patrząc jedynie na kraj produkcji. Szukajcie dobrych filmów, jeśli nie wiecie jak – zaufajcie selekcji festiwalowej, oni wiedzą co robią. Pozbądźcie się uprzedzeń ponieważ to właśnie one najbardziej wstrzymują nas w rozwoju – duchowym i nie tylko.

17


REPORTAŻ


Reportaż

BP

Orzeł wylądował na Czarnym Lądzie TEKST: KONRAD KMIEĆ/ZDJĘCIA: KONRAD KMIEĆ, GEOFREY OPIO Afryka. Miejsce pod wieloma względami magiczne. Z licznych książek podróżniczych, które mieliśmy okazję czytać w dzieciństwie, wiadomo, że że każdy miłośnik zagranicznych wojaży chciał postawić stopę na „Czarnym Lądzie”. Podczas czytania zastanawialiśmy się czy to wszystko co opisane w tych książkach- jest prawdą. Czy faktycznie, jest to świat, pełen sekretów i tajemnic. Teraz, drogi czytelniku mam do ciebie prośbę. Zamknij na moment oczy i wyobraź sobie, że tam jesteś. Wśród palm, niepowtarzalnej fauny i flory -wśród całkowicie innych ludzi. Mi się udało nie tylko to wyobrazić, ale również doświadczyć. Dlatego postanowiłem, że podzielę się z wami moją przygodą. Wraz z pozostałą piątką polskich harcerzy byłem uczestnikiem Jamboree z okazji 100 lecia skautingu w Ugandzie i Młodzieżowego Skautowego Forum regionu Afrykańskiego. Wszystko to odbywało się na południu kraju, u brzegów największego jeziora w Afryce- jeziora Wiktorii i jednocześnie przy samej stolicy - Kampali. Mogę potwierdzić na pewno jedno. Niezaprzeczalnie jest to inny świat. Niestety, nie zawsze taki jaki sobie wyobrażasz. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że na swój sposób była to niezapomniana przygoda, choć na początku nie wyglądała tak różowo jak zakładaliśmy. Na początku mieliśmy przyjemność poznać nie tylko ludzi, ale samo miejsce, które było szczególne dla każdego mieszkańca Ugandy czyli stolicę kraju. Pierwsze wrażenie utwierdziło nas w przekonaniu, że pośpiech w tym kraju nie jest wyznacznikiem życia. W Stolicy można utknąć w korku na minimum 4 godziny! Nieważne czy się jedzie w dzień, czy w nocy. Dzień po przyjeździe odwiedziliśmy tamtejszą siedzibę rządu. Pierwszym zaskoczeniem był fakt, że wejścia pilnuje jedynie jedna osoba

z wykrywaczem metalu. No właśnie wykrywacz, który mógłby być zastąpiony choćby najgorszą atrapą. Następnie bramka wykryła, że mamy przy sobie metalowe przedmioty, ale reakcja pracownika ograniczała się maksymalnie do leniwego spojrzenia. Nawet nikt nam nie przeszukał plecaków! W tym momencie uświadomiliśmy sobie, że u nich jest to całkowicie normalne. Nam jedynie wypadało spróbować zrozumieć tą garść nowych doświadczeń. Podczas dwóch tygodni spędzonych w Afryce spotkałem około 2000 osób nie tylko z kraju, w którym miałem przyjemność gościć, ale z całego kontynentu. No nie mało!

19




BP

Reportaż Ciekawym jest, że każda ze spotkanych osób chciała nam przekazać cząstkę swojej historii. Niejednokrotnie byliśmy proszeni o to, aby robić im zdjęcia samym i zabrać je do kraju by pokazać innym. W tej nachalności byli na swój sposób uroczy, więc z uśmiechem na ustach spełnialiśmy ich prośby. Nie będę kłamał, że po paru dniach uśmiechy zamieniły się na typowo gwiazdorskie, widocznie przyklejone, widocznie sztuczne i ogólnie widoczne na naszych białych buziach. Będąc na terenie zlotu mieliśmy mieć zapewniony program, który naprawdę pięknie prezentował się na stronie internetowej i wszystkich przed wyjazdowych agendach. Jednakże, organizatorzy w organizacyjnym zamieszaniu i kompletnym zdezorientowaniu chyba postanowili, że programu jako tako nie będzie. W takim wypadku my, jako

grupa polska zaczęliśmy organizować sobie czas we własnym zakresie (wierzymy, że taki był zamysł organizatorów!). Nie próżnowaliśmy. Wielogodzinne wycieczki piesze po terenie zlotu, targowanie się z miejscowymi handlarzami do upadłego o pamiątkowy kubek, zwiedzanie mistycznych budowli postawionych przez uczestników Jamboree, walka z mrówkami podczas popołudniowej sjesty i moje własne, prywatne wypady na robienie zdjęć- o każdej porze dnia i nocy. Do upadłego realizowaliśmy program narzucony przez nas samych.

22


Reportaż

Po sześciu dniach spędzonych razem, w sześć osób mieszkając w dwóch namiotach udało nam się wybitnie zintegrować. Niestety, w tym dniu było nam się dane rozstać. Przyszedł czas wyjazdu na Forum, na które jechała połowa z nas. W tym ja. Sam wyjazd nie należał do najłatwiejszych. Na wstępie powiedziano nam, że musimy jechać o wschodzie słońca (o 7 rano), aby zdążyć na ceremonię otwarcia na 10, ponieważ jedzie się minimum 45 minut. Powiedziano nam, że na ceremonię przybędzie król Rukirabasaija Oyo Nyimba... Tak! Prawdziwy król i to do tego najmłodszy na świecie. Żeby było mu mało najbiedniejszego rejonu w Ugandzie, królestwa Toro. O 9 rano zaczęliśmy się na poważnie martwić. Była to dla nas podwójnie ważna godzina tego dnia. Po pierwsze, była to druga rocznica opóźniania się naszego autokaru, a po drugie o tej porze powinniśmy dostać śniadanie. W niepewności przetrzymano nas, aż do kolejnej rocznicy. W tym momencie okazało się, że gotowe jest… nasze śniadanie i autokar jednocześnie! Nie mogło być inaczej. Biorąc w rękę śniadanie i przyjaciół z Libii pod pachę, którym powiedziano, że też mają

BP

jechać i mają minutę na przygotowanie- wyruszyliśmy. Wyjazd po za ogrodzenie zlotu był dla mnie momentem zawsze fascynującym. Przynajmniej przez moment można było zdjąć różowe okulary, aby popatrzeć przez szybę autokaru na prawdziwy świat. Na palone przy drodze śmieci, dziurawe domy, ludzi na przeładowanych skuterkach przemykających między samochodami i pruszący bezustannie i niczym śnieg wszystko okrywający czerwony pył. Nie mogę powiedzieć, że żyją tam biedni i nieszczęśliwi ludzie ponieważ to że nie mają rzeczy, które dla nas są niezbędne do życia nie znaczy, że są smutni, biedni i pokrzywdzonymi przez los? Wracając do samego dojazdu... dotarliśmy oczywiście spóźnieni, oczywiście źli, myśląc, że nie zobaczymy ceremonii otwarcia. Okazało się jedynie, że straciliśmy nie co czujność! Nie tylko my byliśmy spóźnieni i zgodnie z pradawną tradycją przyszło nam grzecznie oczekiwać na króla następne półtorej godziny.

23


BP

Reportaż

Po uroczystości, która nie różniła się specjalnie od większości tego typu wydarzeń organizowanych w Polsce no może oprócz tego, że król miał własną świtę, która przed nim padała, wreszcie zostaliśmy zakwaterowani. Wydarzenie, w przeciwieństwie do zlotu, odbywało się w zimnych murach. Naszym miejscem, które miało nas pobudzać do działania i aktywnego udziału w wydarzeniu, było piękne seminarium katolickie, które ponownie zabrało nas w świat fantazji; palm, plantacji bananów i ogrodu cytrynowego. Wbrew pozorom nasze zadanie nie było tak bezczynne i sielankowe jak brzmi. Godziny spędziliśmy na wysłuchiwaniu problemów Afryki, braliśmy udział w warsztatach organizowanych przez WOSM na temat Messenger of Peace i dialogu. Nie zabrakło również czasu na długie roz-

mowy z resztą uczestników Forum i poznawanie gier/zabaw/przerywników do upadłego. Na pewno nasze zadanie nie było sielankowe, ale za to było na pewno, piekielnie ciekawe! Mieć okazję obcowania z młodzieżą z dwudziestu dwóch krajów afrykańskich, słuchania (po angielsku i francusku!) i pracy z nimi w podgrupach było doświadczeniem niepowtarzalnym. Przez te cztery dni trwania forum nauczyłem się, że tak naprawdę my - harcerze w Polsce i skauci w Afryce nie różnimy się tak bardzo między sobą. Wszystkim przyświeca ten sam cel, wszyscy dążymy do tego samego tylko na własne, unikatowe sposoby wynikające, między innymi z naszej historii. My jako harcerze stanowimy część wielkiej, skautowej rodziny!

24


Reportaż Po zakończeniu Forum przyszedł czas powoli drugie, pomógł mi pewien artykuł, który pożegnać się z czarnym lądem. Z afrykańskim ruszał temat podróżowania w sposób bardziej czasem, zaskakującymi historiami i gorącem filozoficzny. Już sam wstęp uświadomił mi, słońca. Zostały nam ostatnie dwa dni, które że gonitwa za tym, co chcemy przeżyć przespędziliśmy na znajdowaniu różnic między szkadza przeżywać nam to, co właśnie przeZOO w Polsce i Ugandzie (wybiegi mają te żywamy. Chciałbym żebyś, drogi czytelniku same) oraz pamiętał, naocznego i że: „ponamacalnego dróżowa„Podróżowanie to nic innego jak stwarzanie sprawdzenia nie to nic sytuacji, których potencjał nie zawsze się spełnia. innego jak czy na pewno Droga niczego nie gwarantuje. Wszystko zależy stwarzanie Nil ma swoje źródło w sytuacji, od nas i ludzi, których spotkamy. Czasami, po Ugandzie. Na których prostu, nic się między nami nie dzieje. I to też początku żałopotencjał jest część podróży.” wałem, że przez nie zawsze uczestnictwo w się spełdwóch wydania. Droga rzeniach nie miałem czasu zobaczyć większe- niczego nie gwarantuje. Wszystko zależy od go wycinka miejsca, w którym żyłem przez nas i ludzi, których spotkamy. Czasami, po dwa tygodnie. Jednakże trzeba wziąć pod prostu, nic się między nami nie dzieje. I to też uwagę dwa bardzo ważne fakty. Po pierwjest część podróży.” sze, mało kto ma możliwość obcowania z tak zacnym gronem Afrykańczyków, w tak krótki P.S. Widziałem małpy na wolności! czasie. Normalnie potrzebowałbym paru lat, żeby spotkać ich tylu z tak wielu państw! Po

Razem z resztą polskiej ekipy i spotkanym Urugwajczykiem, który towarzyszył nam przez cały czas

25

BP


BP

Reportaż

Mamy Sopockie Serce! TEKST: MARTA BEDNARSKA/ZDJĘCIE: HANNA ADAMCZYK

W tym roku otrzymaliśmy od Prezydenta Miasta Sopotu - Jacka Karnowskiego Nagrodę „Sopockie Serce” przyznawaną najaktywniejszej organizacji pozarządowej działającej na rzecz sopockiej społeczności w danym roku.

26


Sto lat „18 lat temu zastanawialiśmy się z Marcinem jak powinna nazywać się drużyna, którą zakładamy. Numer drużyny jest oczywiście związany z Jego nazwiskiem - Piątkowski, ale nazwa „Tikal” to symbol naszych marzeń. Tajemnicze, legendarne miejsce, gdzieś bardzo daleko, gdzie kiedyś chcielibyśmy się znaleźć. Marzeniem było także założenie i prowadzenie drużyny, która będzie skupiać ciekawych życia harcerzy, takich jakimi my byliśmy. Życzę Wam, aby pasja odkrywania była w Was zawsze i wszędzie, a więzy przyjaźni pomagały zdobywać jeszcze niezdobyte.” hm Łukasz Chmaj Pierwszy drużynowy 5 SDH „Tikal”

27


Wielu niesamowitych przygód na harcerskim szlaku, zdobytych stopni i sprawności, pokonywania niemożliwości i terminowego płacenia składek :P :) Życzy Asia Brudzyńska

Trzystu radości I pięciuset snów, Które się spełnią Absolutnie nie w mig, Lecz spełniać się będą raz po raz i znów. Życzy 69 SGZ „Nibylandia”

O Tikalu nie zapomnieliśmy, dlatego w dniu twoich urodzin życzymy Ci: Wielu nie przespanych nocy, na obozach i biwakach! Aby było was coraz więcej, i żeby nigdy was nie opuścili przyjaciele! Aby wszyscy z drużyny prężnie się rozwijali Aby stopnie i krzyże były coraz częściej nadawane Dużo motywacji do ciężkiej pracy i działania Oraz ciągłej chęci, do szukania siebie na harcerskim szlaku Redakcja Big Papera 28

Z okazji osiemnastki życzymy wam wszystkiego najlepszego. Wkraczacie już w dorosłość czyli okres w którym już legalnie możecie robić gry nocne po 22 i nikt na was za to nie nakrzyczy, prawdopodobieństwo waszego komendowania wzrosło do stu procent ;) poza obowiązkami mamy nadzieję że wasze zbiórki będą coraz lepsze (choć nie mamy wątpliwości że już są super) a harcerzy będzie wam tylko przybywać czego wam najserdeczniej życzymy! 3,14 SDH „Syndykat”


Reportaż

SIERPNIOWY WYJAZD TEKST: ALINA SZUBSTARSKA/ZDJĘCIA: KAMIL JASIŃSKI Pierwsza tam była Anna. Wyjazd zorganizowaliśmy wspólnie, ale to zdecydowanie ona była tam pierwsza. Mowa tu oczywiście o naszej namiestniczce harcerskiej – Ani Starostce! Na Białorusi - w Grodnie i okolicach była dokładnie rok przed nami. Spodobało jej się tam tak bardzo,że pomyślała „Muszę koniecznie ich tu zabrać, wędrownicy muszą tu przyjechać bo to coś niesamowitego”. Jak postanowiła, tak zrobiła. Gdy tylko zaczął się nowy rok harcerski, zaczęliśmy planować pierwszy taki od lat, wędrowniczy wyjazd za granicę. „Wędrówki śladami mistrzów”- bo tak nazywał się nasz wyjazd -skupiały się na tym, abyśmy zobaczyli miejsca, gdzie żyli i tworzyli: Adam Mickiewicz, Eliza Orzeszkowa, Czesław Niemen. Na pierwszych spotkaniach podzieliliśmy się na grupy zadaniowe. Pracowaliśmy w nich cały rok, zajmując się zarówno logistyką, programem jak i zagadnieniami turystycznymi wyjazdu. W grupach nie było liderów – myślę, że to się sprawdziło. Największym wyzwaniem tego wyjazdu okazały się wielokrotne wizyty w konsulacie w sprawie wiz. Dużo poprawiania, pisania i zanoszenia wniosków- jednak co to dla nas! Daliśmy sobie świetnie radę (oczywiście,

z nieocenioną pomocą pani Starostki, za co jeszcze raz serdecznie dziękujemy!). Wszystko załatwione? Ostateczny skład wyjazdu – 16 osób. Ruszamy : Białystok - Grodno – Bohatyrowicze – Korczyn – Zaosie - Świteź – Nowogródek – Stare Wasyliszki – Białystok.

29

BP




BP

Reportaż

To, co zobaczyliśmy, co przeżyliśmy, myślę, że zostanie w naszej pamięci na długo. Śmiało można powiedzieć, że była to podróż śladami historii Polski, śladami kultury, śladami wielkich poetów i muzyków. Wyjazd był pełen radości, energii i harcerskości. Nie zabrakło również momentów wyniosłych, pełnych zadumy i chwil wyciszenia. Wszyscy wędrownicy, którzy byli na tym wyjeździe, wrócili na pewno bogatsi o bardzo ważne i wspaniałe doświadczenia. Ci, co mówią , że podróże kształcą na pewno się nie mylą, o czym przekonaliśmy się na własnej skórze. Co ja zapamiętam na długo? Śmiech, taki bardzo szczery, prosto z serca. Bo śmialiśmy się tam bardzo dużo.

„Co ja zapamiętam na długo? Śmiech, taki bardzo szczery, prosto z serca.”

32


Reportaż

Słówko o wernisażu TEKST: PAULINA KWIATKOWSKA/ZDJĘCIA: KONRAD KMIEĆ

W środe 7 października odbył się wernisaż wystawy Sopockie Harcerstwo - Klisze Pamięci w filii Nr 7 Biblioteki Miejskiej w Sopocie przy ul. Cieszyńkiego 22 na Brodwinie. W wydarzeniu brali udział byli i obecni instruktorzy ZHP oraz sympatycy naszego sopockiego hufca. Uroczystość uświetnił występ harcerskiego teatrzyku, który pod czujnym okiem drużynowej Marceliny Kowalewskiej przygotował krótki spektakl o przyjaźni, harcerstwie i jedzeniu. Następnie rozpoczęły się wspominki. Byli i obecni harcerze rozmawiali o tym, jak za ich czasów budowało się pionierkę, stawiało obóz czy też, jak wyglądały wędrówki zagraniczne. Swoimi historiami harcerskimi dzielili się druhowie z komisji historycznej chorągwi gdańskiej hm. Bogdan Radys oraz hm. Zenon Kuligowski, a także dyrektor druhna Maria Starostka. Jednak najbardziej z całego spotkania utkwiła

mi opowieść druha Jerzego Grzywacza. O tym jak w dawnych czasach przemycało się, właśnie w harcerstwie, prawdę o historii Polski. O tym jak jeden harcerski obóz zmienił myślenie pewnego Rosjanina. O tym jaka siła mieści się w prawdzie i harcerskim braterstwie.

33

BP


BP

Reportaż Kto nie słyszał tych historii, kto nie był na wernisażu, niech żałuje! Tylu wartościowych opowieści i tylu fenomenalnych osób, nie słyszy i nie spotyka się na co dzień. Na pocieszenie, zapraszam Was – drodzy czytelnicy na wspaniały pokaz zdjęć sopockiego harcerstwa! Serdecznie dziękuje druhowi Darkowi Szczecinie, druhnie Asi Karczewskiej oraz grupie harcerzy, która zorganizowała właśnie tę wystawę. Dziękuje Wam za to, że przez chwile znów mogłam cofnąć się w przeszłość, przypomnieć sobie swoje młode lata, a także

podziwiać tych, którzy tworzyli to nasze sopockie harcerstwo. Wystawę można podziwiać do końca roku w filii nr 7 Biblioteki Miejskiej w Sopocie przy ul. Cieszyńskiego 22 na Brodwinie. A gdyby tak w ramach zbiórki zorganizować wyjście na wystawę i przedstawić naszym młodym, naszą młodość ?

34


JUST FUN



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.