BIK 9/2021

Page 1

B Y D G O S K I I N F O R M AT O R K U LT U R A L N Y Wr z e s i e ń 2 0 2 1

temat numeru:

Olga Drenda o skarbach bydgoskiej duchologii

O dojrzałości: rozmowa z Jarosławem „Biszem” Jaruszewskim

O odzyskiwaniu więzi: rozmowa z dyrekcją TPB

nr 9 (522) ROK XLVII ISSN 1232-4450 INDEX 38139x nakład 1400 egz. egzemplarz bezpłatny

edukacja pod presją



spis t reś ci:

w yda r z en ia:

Ulica Gdańska jeszcze całkiem niedawno, Olga Drenda . . . . . . . . . . 2

Filharmonia Pomorska im. I.J. Paderewskiego . . . . . . . . . . . 46 Muzeum Okręgowe im. Leona Wyczółkowskiego. . . . . . . . . 48 Teatr Polski w Bydgoszczy. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .50 IV Festiwal Muzyka w Willi Blumwego. . . . . . . . . . . . . . . . . 51 Wrzesień Miesiącem TeH2O! . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 51 Galeria Miejska bwa w Bydgoszczy. . . . . . . . . . . . . . . . . . .52 Opera Nova w Bydgoszczy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 53 Kujawsko-Pomorskie Centrum Kultury . . . . . . . . . . . . . . . .53 Vintage Photo Festival . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .55 Galeria Autorska Jan Kaja i Jacek Soliński. . . . . . . . . . . . . .56 Przeźrocza Festiwal Filmowy. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .56 Otwarta Przestrzeń „Światłownia”. . . . . . . . . . . . . . . . . . .57 Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury w Toruniu. . . . . . . . . 57 Kino Pomorzanin. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .58 Akademia Muzyczna w Bydgoszczy . . . . . . . . . . . . . . . . . . 59 Stowarzyszenie Działań Artystycznych. . . . . . . . . . . . . . . .59 Grupa Moderator. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .59 Old Film Festival – zapowiedź festiwalu. . . . . . . . . . . . . . . .59 Galeria Wieży Ciśnień – Muzeum Wodociągów. . . . . . . . . . .59 Biblioteka Główna UKW. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 60 Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna w Bydgoszczy. . . . 60 17th MÓZG Festival . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 61 Kino Jeremi . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 61 LGBT Film Festival. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .61 Miejskie Centrum Kultury w Bydgoszczy. . . . . . . . . . . . . . . 61 18. MDAG – Bydgoski Aneks 2021. . . . . . . . . . . . . . . . . . . .62 Kino Orzeł . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 63 Zespół Pałacowo-Parkowy w Ostromecku. . . . . . . . . . . . . 64 Galeria Wspólna. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 64

Odzyskiwanie więzi, z Wojciechem Farugą i Julią Holewińską rozmawia Agata M. Skrzypek . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 4 Czytanie to zdrowie, Maciej Klimarczyk . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .10 T emat n umer u Wszystkie dzieci wasze są?, Michał Tabaczyński . . . . . . . . . . . . 11 „Więcej do powiedzenia w szkole ma kurator”, z Markiem Gralikiem rozmawia Michał Tabaczyński . . . . . . . . . . . 14 Obywatele, których przepędzamy, z Anną Strzałkowską rozmawia Monika Grabarek . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 20 Wchodząc w wiek dojrzały, z Jarosławem „Biszem” Jaruszewskim rozmawia Marcin Szymczak . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .22 Słowo o Jesiennym balu Matiego Unta, Miłosz Waligórski . . . . . . . . 28 Filmowa opera neobarokowa, Szymon Idczak . . . . . . . . . . . . . . . . .32 Portrety rodzinne we wnętrzach, Emilia Walczak . . . . . . . . . . . . . . 34 Ruiny zamku krzyżackiego w Pokrzywnie, Emilia Walczak . . . . . . . 36 …trzy w pamięci, Szymon Andrzejewski . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 38 Bydgoski Insynuator Kulturalny, Zdzisław Pruss . . . . . . . . . . . . . . . 41 Poszedłem zobaczyć faszystów, Michał Tabaczyński . . . . . . . . . . . . 42 Na okładce ilustracja Mikity Rasolki.

redaktor naczelny: Michał Tabaczyński michal.tabaczynski@mck-bydgoszcz.pl

redaktorka wydania: Emilia Walczak emilia.walczak@mck-bydgoszcz.pl

Eseista i tłumacz (z angielskiego i czeskiego), z wykształcenia dziennikarz, polonista i slawista (UMK w Toruniu), doktor nauk humanistycznych (UJ w Krakowie).

Prozaiczka, publicystka, redaktorka książek i czasopism, z wykształcenia kulturoznawczyni (UAM w Poznaniu).

Instytucja kultury miasta Bydgoszczy

BIK 9/2021 (522), Rok XLVI, nakład 1400 egz., dystrybucja: częściowo bezpłatny wydawca: Miejskie Centrum Kultury w Bydgoszczy, dyrektorka: Marzena Matowska, 85-056 Bydgoszcz, ul. Marcinkowskiego 12–14, www.mck-bydgoszcz.pl redaktor naczelny: Michał Tabaczyński, zastępczyni redaktora naczelnego: Emilia Walczak, redakcja: Szymon Andrzejewski, Kuba Ignasiak, Monika Grabarek, korekta: Emilia Walczak, skład, opracowanie graficzne: Bogdan Prus redakcja: tel. 523 255 553, bik@mck-bydgoszcz.pl, ul. Marcinkowskiego 12–14, druk i oprawa: Polraster BIK w sieci: www.facebook.com/bik.bydgoszcz, www.issuu.com/bik_

Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych i zastrzega sobie prawo do dokonywania skrótów oraz zmiany tytułów. Nie ponosi odpowiedzialności za treść programów placówek kulturalnych oraz materiałów informacyjnych i graficznych. Reklamodawcy ponoszą pełną odpowiedzialność za skutki prawne wynikłe z opublikowania dostarczonych przez siebie materiałów. Opinie prezentowane przez autorów nie zawsze są zgodne ze stanowiskiem redakcji i wydawcy. Prenumerata: www.prenumerata.ruch.com.pl.


Nr 522 | wrzesień 2021 |

Goszcząc w Bydgoszczy (1)

Ulica Gdańska jeszcze całkiem niedawno TEKST I ZDJĘCIA: Olga Drenda

Już wiele razy byłam w Bydgoszczy i za każdym razem przechodziłam obok, ale jak na złość nigdy nie udało mi się wejść do środka: to za późno, to za wcześnie, to dzień wolny. Ale czasem wystarczy spojrzeć przez okienko. Widać stare, nobliwe kredensy. W takich sklepach zawsze przyjemnie pachnie miksturą ziół, które zapewne nie smakują najlepiej, ale zapewniają miłe poczucie zadbania o zdrowie w babcinym stylu, trochę gorzko, trochę rześko, kroplami żołądkowymi i walerianą. Najlepsze jednak są ręcznie malowane reklamy naturalnych specyfików. Rzadko widuje się już takie dekoracje. Mogą się kojarzyć

Olga Drenda pisarka, dziennikarka i tłumaczka. Opublikowała książki: Duchologia polska. Rzeczy i ludzie w czasach transformacji (2016) i Wyroby. Pomysłowość wokół nas (2018), za którą otrzymała Nagrodę Literacką Gdynia 2019 w kategorii esej, oraz – wspólnie z Małgorzatą Halber – Książkę o miłości (2020). Fot. Dariusz Gackowski

2

z pracami fotografa Davida Hlynsky’ego, który pod koniec lat 80. mieszkał w Polsce i robił zdjęcia witrynom sklepowym. W kryzysowych czasach dekoratorzy umieli wyczarować coś z niczego, układali pudełka w piramidki, drapowali firany i malowali na kartonie ilustracje zachwalające zalety samomyjek i peleryn. W sklepie zielarskim przy Gdańskiej 3 podziwiam autorskie reklamy środków na odchudzanie, na dobry sen, na sprawne trawienie. W etnologii mówi się na takie zjawiska „twórczość wernakularna”: nie ludowa, nie amatorska, nie masowa, ale własnego pomysłu, samorzutna i praktyczna. Czytam w archiwalnych materiałach o tym, jak wyglądała ulica Gdańska jeszcze całkiem niedawno. Spóźniłam się minimalnie: zaczęłam odwiedzać Bydgoszcz wkrótce po tym, jak już zniknęły „Śnieżka”, „Kosmyk”. Załapałam się jeszcze na witrynę zegarmistrza. Bywają takie centra miast, w których można natknąć się na niebywałe pozostałości czasów, w których zakupy robiono na głównej, handlowej ulicy (Mikołów, gdzie się wychowałam, również ma takie miejsca). Szyldy malowane na szkle, charakterystyczne liternictwo z podręcznika z lat 60., który uczył, jak właściwie tworzyć szyldy i tabliczki, czasem pokiereszowane rurki dawno już niedziałającego neonu. Sobotnie przedpołudnia musiały być tu świętem. W podsta-


wówce czytaliśmy opowiadanie Jadwigi Jasny-Mazurek o tym, jak mama i córka organizują sobie specjalny dzień i robią sobie drobne prezenty. „Nie wiedziałyśmy, czy wybrać białą papeterię, czy różową, więc kupiłyśmy obie”, pamiętam takie zdanie. Wyobrażam sobie, że musiało się to dziać właśnie na takiej ulicy, jak Gdańska, z księgarnią, papierniczym, cukiernią i zabawkowym. Wciąż jest tu pięknie, ale już wszystko lśni nowością, bez większych szans na podróże w czasie.

Poza, oczywiście, sklepem zielarskim, który trwa – przynajmniej trwał, gdy byłam tu ostatnio – jak wioska Galów w komiksie o Asterixie. Mam nadzieję, że następnym razem uda mi się tu zamienić kilka słów z personelem. I kupić herbatkę z waleriany. Moje koty również będą z tego zadowolone.

3


Nr 522 | wrzesień 2021 |

Rozmowa z Wojciechem Farugą i Julią Holewińską, dyrektorem oraz zastępczynią dyrektora Teatru Polskiego im. Hieronima Konieczki w Bydgoszczy

Odzyskiwanie więzi

rozmawia: Agata M. Skrzypek | zdjęcia: Dariusz Gackowski

4


To nie jest państwa pierwsze podejście do dramatu Katyń. Teoria barw – w internecie wciąż jest dostępna interaktywna realizacja, którą przygotowali państwo w zeszłym roku w Teatrze Śląskim w Katowicach. Co sprawiło, że wrócili państwo do tego tekstu i tematu? Wojciech Faruga: Wybuch pandemii przerwał nam proces twórczy, przygotowywaliśmy z Julią Matkę Joannę od aniołów w Teatrze Narodowym. Stwierdziliśmy, że tej energii, która się wytworzyła, nie należy zaprzepaścić. Dlatego z Teatrem Śląskim, dzięki wsparciu programu „Kultura w sieci”, zaczęliśmy tworzyć projekt Katyń. Teoria barw, który był pomyślany jako webler (tak za Peterem Greenawayem nazwaliśmy tę formę). Natomiast dla nas od początku było jasne, że to jest tekst, który chcielibyśmy zrobić razem, porusza on temat, który dla nas obojga jest fascynujący. To, co można zobaczyć online, obejmuje jakieś 30% tekstu, który napisała Julia. Potraktowaliśmy „Kulturę w sieci” jako czas na przegrupowanie, research, szukanie inspiracji. A że od listopada oboje jesteśmy w Teatrze Polskim w Bydgoszczy, Katyń… naturalną koleją rzeczy stał się pierwszą premierą, jaką mamy przyjemność przygotowywać razem z tutejszym zespołem aktorskim. Julia Holewińska: Tak jak Wojtek wspomniał, tekst, który napisałam i ukazał się w „Dialogu” [nr 12/2020 – przyp. red.], jest dużo dłuższy, ale ten, który zobaczą państwo na scenie bydgoskiej, też już ewoluował. W procesie pracy pojawiają się zmiany w tekście, dochodzą pomysły aktorów, choreografia, więc będzie to coś zupełnie innego niż to, co zrobiliśmy w Teatrze Śląskim. Jak przebiega proces pracy w momencie, w którym dramatopisarka jest jednocześnie dramaturżką? JH: To nie pierwszy raz, gdy jestem dramaturżką przy własnym tekście, i mam nadzieję, że Wojtek potwierdzi, że nie mam problemu ze skracaniem tego, co napisałam, za to jestem gotowa do wprowadzania zmian. Te w dużej mierze wychodzą z inicjatywy Wojtka, z tego, co jest mu jako reżyserowi spektaklu potrzebne. Uważam, że jednak tekst dramatyczny, choć oczywiście nadaje się do czytania, przede wszystkim jest dla sceny. To scena weryfikuje, co gra, co nie, więc przy bliskiej współpracy z reżyserem tekst się naturalnie zmienia i będzie się zmieniał jeszcze w trakcie prób. Skończyliśmy etap prób stolikowych, jutro wchodzimy na scenę. Zobaczymy, dokąd to nas zaprowadzi. WF: Z mojej perspektywy obecność autora sprawia, że proces pracy nad tekstem się nie kończy – Julia dopisała kilka monologów specjalnie na potrzeby aktorów, których wkład w próby też bardzo dużo zmienia i otwiera. Wprowadzamy nowe rozwiązania scen, nowe tematy. Każda praca nad spektaklem to jak wyruszenie na wędrówkę bez mapy. Cały czas przyglądamy się, jakie sensy się budują i o czym chcielibyśmy mówić rok po powstaniu tego dramatu. Świat wokół nas się zmienia, my się zmieniliśmy. Dzięki Julii tekst zasysa tę rzeczywistość jak gąbka – i trochę się przez to zmienia w stosunku do swojego pierwszego wydania.

Niezwykłą właściwością tekstu dramatycznego jest właśnie jego plastyczność – być może sprawniej niż inne gatunki chłonie i przetwarza rzeczywistość. WF: Każdego wieczora, gdy będzie grany spektakl, jego sens będzie się aktualizował. To zależy od ludzi, którzy przyjdą – jakie obejrzeli wiadomości, w jakim będą stanie psychofizycznym i sytuacji społeczno-politycznej. Za każdym razem znaczenia będą się dla każdego z widzów układały inaczej, ale to też wydaje mi się najbardziej fascynujące w teatrze. JH: Ja staram się uważnie wsłuchiwać w wyobraźnię Wojtka, ale też pozostałych twórców i twórczyń, i mam nadzieję sprostać potędze ich wyobraźni. Jak opowiadać o wielkiej historii, jaką bez wątpienia jest Katyń, w tak silnie dziś spolaryzowanym społeczeństwie? Czy używają państwo pewnej strategii, czy to jest coś, co odnajduje się w procesie? JH: Zaczęliśmy z Wojtkiem od rozmów o tym, co nas interesuje. Stwierdziliśmy, że Katyń jest tematem, który w ogóle nie został poruszony zarówno przez dramat, jak i przez teatr polski. Jedną ze strategii jest więc odzyskiwanie – czyli hasło, które towarzyszy nam również przy programowaniu naszej pierwszej edycji Festiwalu Prapremier. Staramy się w pewnym sensie odzyskać historię Katynia od zera, historię ludzi pominiętych przez oficjalny dyskurs. Rok temu uznaliśmy, że ciekawym przewodnikiem po tamtych wydarzeniach byłby Józef Czapski, malarz, pisarz, któremu jako jednemu z nielicznych udało się ocaleć z obozu jenieckiego. Historię Katynia znamy – my, Polacy – głównie dzięki niemu. Czapski dużo o Katyniu pisał, ale nigdy nie namalował tego doświadczenia. Nasz spektakl będzie zatem próbą opowiedzenia o niemożności mówienia o zagładzie. WF: Albo o braku sensu jej przedstawiania. To ważne, co powiedziała Julia – że staramy się rozpoznawać te tematy, które są mało atrakcyjne dla głównego nurtu polskiego teatru progresywnego, i wydaje nam się, że polaryzacja, o której pani wspomniała, sprawia, że niektóre tematy są intrygujące, a inne porzucane. Więc dla nas to też nie jest oczywiste, że zaczynamy się zajmować w tej chwili Katyniem. Teatr nie

5


Nr 522 | wrzesień 2021 | powinien oddawać pola. Odwrotnie, powinien te tematy, które z różnych względów wydają się mniej atrakcyjne albo przypisane do konkretnego światopoglądu, też brać na warsztat. Katyń jest mocno obecnym elementem polskiej tożsamości. Ubytek, jaki spowodował w polskiej inteligencji, jest do dzisiaj odczuwalny, brak nam pewnej kultury, również politycznej, łączności. Natomiast to, co nas interesuje również w rzeczach, które tworzyliśmy niezależnie od siebie, to człowiek wobec historii. Na ile historia, jako pewna materia wątpliwa, jest przestrzenią dla faktów, a na ile miejscem kolejnych interpretacji? JH: Myślę, że nie podejmujemy jednej strategii, tylko staramy się dekonstruować pewne reprezentacje i pomniki. To nie tak, że uderzamy w konkretną stronę polityczną. Staramy się rozpatrywać sprawę szerzej, również w kontekście reprezentacji zbrodni katyńskiej w kulturze polskiej, na przykład w odniesieniu do słynnego filmu Andrzeja Wajdy. WF: Już po samym tytule widać, że tekst Julii jest gdzieś z pogranicza rozważań estetycznych, o teorii sztuki i jej granicach. Co mnie się wydaje kluczowe przy pracy nad tym tekstem, to po pierwsze pojęcie nieprzedstawialności, czyli tego, w jaki sposób sztuka radzi sobie z tym, czego nie da się pokazać i opowiedzieć, a po drugie, jak podchodzi do obecności tego, co umyka przedstawieniu i pozostaje poza jego ramami. Skoro o odzyskiwaniu mowa, jakie nadzieje i prognozy wiążą państwo z odzyskaniem więzi artystycznych – i pewnie nie tylko tych – ze Wschodem, Bałkanami, krajami bałtyckimi? AURORA została pomyślana jako konkurs skierowany do artystów pochodzących właśnie z tamtych rejonów. JH: Myśląc o powołaniu nagrody dramaturgicznej, wychodziliśmy z założenia, że chcielibyśmy w ogóle odzyskać dramat. Mamy z Wojtkiem głębokie poczucie, że jako twórcy teatralni, ale też jako widzowie i widzki przeszliśmy przez czas estetyki teatralnej opartej na dekonstrukcji czy eseistyce teatralnej, a teraz, szczególnie w trakcie pandemii, potrzebujemy nowych opowieści. A dlaczego Wschód? Mamy poczucie, że tam się teraz bardzo dużo dzieje. Po latach zapatrzenia polskiego teatru na Za6

Wojciech Faruga, dyrektor Teatru Polskiego w Bydgoszczy

chód warto zmienić wektor patrzenia i przyjrzeć się rewolucjom i literaturze wschodnich obszarów, z których przecież historycznie się wywodzimy. Teraz jesteśmy po wyłonieniu piątki finalistów i finalistek AURORY Nagrody Dramaturgicznej Miasta Bydgoszczy. Są to autorzy i autorki z Serbii, Gruzji, Białorusi, Ukrainy i Polski. Sami jesteśmy tego tygla bardzo ciekawi! Liczymy na to, że przybliżymy państwu, ale i samym sobie, nowe teksty, które staną się platformą do rozmowy o świecie dzisiaj, w tej trudnej sytuacji pandemicznej, ale i geopolitycznej. Sam fakt, że fokusujemy się w tym roku na Białoruś i Gruzję, nie jest bez znaczenia. Zapraszamy też w tym roku na festiwal teatr kupałowców [Teatr im. Janka Kupały – przyp. red.], największy, najbardziej znany opozycyjny teatr białoruski, który został rozwiązany. Część artystów i artystek w tej chwili nie ma pracy, siedzi w więzieniach albo została zmuszona do emigracji. Myślę więc, że to jest nasza powinność artystyczna, ale przede wszystkim etyczna. WF: Co więcej, do Bydgoszczy przyszliśmy też z konkretnym bagażem doświadczeń i kontaktów, które wnieśliśmy jako wiano do tej instytucji. Bardzo chcieliśmy powołać międzynarodową nagrodę dramatur-


Julia Holewińska, zastępczyni dyrektora Teatru Polskiego w Bydgoszczy

giczną i Wschód wydał nam się bardzo organiczną przestrzenią. To, że po trzech miesiącach pracy w Bydgoszczy udało nam się powołać do życia taką nagrodę i że spotkała się z tak dużym odzewem… JH: Przyszło prawie trzysta tekstów z szesnastu krajów. WF: …uważamy za nasz ogromny sukces. Dokładamy kolejny kamyczek do tradycji Teatru Polskiego i niezależnie od tego, czy będziemy w tym teatrze za parę lat, czy nie, mamy nadzieję, że nagroda przetrwa. Uważamy, że Bydgoszcz i Festiwal Prapremier są świetnym miejscem dla spotkań artystów. Weszliśmy we wspaniałą współpracę z Miejskim Centrum Kultury w Bydgoszczy dotyczącą rezydencji, które będą zlokalizowane w Ostromecku. Myślę, że niezwykłą wartość ma komunikowanie na zewnątrz, że Bydgoszcz jest miastem otwartym na artystów. JH: Chciałabym dodać, że ten sukces nie byłby możliwy bez dwóch matek i jednego ojca nagrody oraz festiwalu, czyli Eleny Tworkowskiej, naszej producentki, a także członków jury: Agnieszki Lubomiry Piotrowskiej oraz Davita Gabuni, dzięki którym wieść o nagrodzie i festiwalu mogła dotrzeć tam, gdzie dotarła.

Nie mogę nie wspomnieć o tym, że AURORA w zaproponowanej przez państwa formule staje się poważną alternatywą dla R@Portu, dotychczas największego konkursu dramaturgicznego w Polsce. WF: Od początku była pomyślana przede wszystkim jako przestrzeń dla rezydencyjnej współpracy reżyserów i reżyserek, dramaturgów i dramaturżek, tłumaczy i tłumaczek, której efektem będą czytania performatywne. Ponieważ niepisaną zasadą R@Portu jest to, że wygrywa się tylko raz, pomyśleliśmy, że byłoby fantastycznie, gdyby osoby, które już nie wysyłają swoich tekstów do Gdyni, wysyłały je na AURORĘ. Mamy w Polsce wspaniałych dramaturgów i dramaturżki i myślę, że prezentacja ich tekstów, ale też publikowanie ich, tworzenie wokół nich medialnego szumu jest bardzo potrzebne. JH: Tym, co odróżnia AURORĘ, jest jej międzynarodowy charakter – finałowe teksty oceniać będzie międzynarodowe jury w składzie: Swiatłana Aleksijewicz, Davit Gabunia, Marius Ivaskevicius, Agnieszka Lubomira Piotrowska, która jest najwybitniejszą tłumaczką dramatów rosyjskich na język polski, i ja, ze względu na to, że czytam w trzech językach, które dopuszcza konkurs. Jako laureatka Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej będę zawsze wdzięczna jury za nagrodę, która zmieniła moje życie. Dlatego teraz mam poczucie, że chętnie to, co dostałam od losu, puszczę w świat dalej. Spośród finałowych pięciu tekstów polskim czytelnikom i czytelniczkom znany jest tylko jeden – Autobiografia na wszelki wypadek Michała Buszewicza1. O czym traktują pozostałe? Jak sytuują się wobec siebie nawzajem? JH: Wszystkie finałowe dramaty będą przetłumaczone na polski i udostępnione na stronie Festiwalu Prapremier. Natomiast, zdradzając tajemnice alkowy jury, nie staraliśmy się szukać tekstów, które będą się dopełniać. Szukaliśmy po prostu dobrych tekstów. Każdy z wyłonionych pięciu dramatów ma inny temat i inną formę, co innego mówi o świecie czy kondycji  Druk w „Dialogu” nr 3/2021, prapremiera w reżyserii autora miała miejsce na Festiwalu Boska Komedia w Krakowie w grudniu 2020 roku.

1

7


Nr 522 | wrzesień 2021 | ludzkiej. Mamy więc tekst Michała Buszewicza, który mierzy się ze stereotypem męskości. Mamy ukraińską rodzinną sagę kobiecą, piękny tekst mówiący o doświadczeniu kobiet na przestrzeni dziejów. Kolejna sztuka wychodzi od tragedii antycznej, ale tak naprawdę dotyczy losów uchodźców, czyli porusza bardzo aktualny temat, który mam wrażenie, że z powodu pandemii zupełnie zniknął. Wybraliśmy też dramat białoruski, który jest bardzo nowatorski, piękny i polityczny, o porzuceniu i samotności, choć jednocześnie pojawia się w nim postać Łukaszenki.

stiwal „Dialog” borykał się z podobną sytuacją. Wtedy ministerstwo cofnęło swoje dofinansowanie z powodu włączenia w program festiwalu Klątwy Olivera Frljicia. Szybko i z sukcesem za pomocą zbiórki udało się załatać dziurę budżetową, ale towarzyszyła temu dyskusja o obywatelskim prawie do teatru publicznego, nawet jeśli jest on dla niektórych niewygodny. Jak przedstawia się w tym kontekście sytuacja Festiwalu Prapremier? WF: Festiwal odbędzie się! Chcę podkreślić, bo być może nie wybrzmiewa to jasno w komunikacie medialnym, że wydarzenie jest finansowanie głównie z budżetu miasta Bydgoszczy. I jesteśmy bardzo wdzięczni za to, że środki na festiwal są zapewnione wdotacji podmiotowej dla instytucji kultury, jaką jest Teatr Polski. Wniosek, który

Wojciech Faruga: Wydaje mi się, że jesteśmy w polskim teatrze na etapie, w którym pewne formy czy języki się po prostu wyczerpują – jak na przykład dekonstrukcje klasycznych tekstów kultury i popkultury. I wreszcie tekst serbski, bardzo zaangażowany i feministyczny. Nie potrafię wskazać jednego, który mi się najbardziej podoba. WF: Ważne jest dla nas to, by festiwal nie był wsobny, tylko stanowił platformę promocji twórczości dramaturgów i dramaturżek. Dlatego też powstała tak zwana „long list”, zawierająca dwadzieścia rekomendowanych dramatów z potencjałem scenicznym, na które trójka świetnych członków i członkiń jury chce zwrócić teatrom uwagę. Wydaje mi się, że jesteśmy w polskim teatrze na etapie, w którym pewne formy czy języki się po prostu wyczerpują – jak na przykład dekonstrukcje klasycznych tekstów kultury i popkultury. I że odczuwamy znużenie tym, co było odświeżające i porywające chociażby dziesięć lat temu, gdy wchodziłem w zawód, czyli pisaniem na scenę. Teraz chcielibyśmy odkryć na nowo model pracy w teatrze, w którym dramat wywołuje spektakl, gdy jakieś dzieło literackie jest asumptem do powstania dzieła teatralnego. Po czasie dekonstrukcji nastał czas konstrukcji, nowych języków i nowych opowieści dla naszych dzieci i wnuków. W tym roku Festiwal Prapremier boryka się z trudnościami finansowymi – nie otrzymał wsparcia z MKDNiS, przez co stworzyli państwo zbiórkę crowdfundingową na zrzutka.pl. Pamiętam, jak w 2017 roku fe8

wysłaliśmy do Ministerstwa Kultury, opiewał na około 300 tysięcy złotych, i wydaje mi się, że to jest standardowa kwota dofinansowania przyznawana festiwalom tej rangi. Wobec decyzji odmownej musieliśmy zrezygnować z licznych wartościowych wydarzeń, jak na przykład części performatywnej, rozgrywającej się na terenie miasta. Ale jesteśmy tutaj, by przygotować coś o jak najlepszej jakości. Rdzeń festiwalu skupia się wokół AURORY. Pierwotnie, przy planowaniu programu, braliśmy pod uwagę remont Dużej Sceny – który jednak opóźni się w czasie, wobec tego wszystkie spektakle będą grane właśnie na niej – i przemieszczenie wydarzeń w tkankę miasta, żeby festiwal zdecentralizować. To i tak się realizuje: nawiązujemy ścisłą współpracą z instytucjami kultury i edukacji w Bydgoszczy, jedna z naszych premier [Ach, jeżeli przyjdę dać, tak okrutne, moje ostatnie pożegnanie, reż. Klaudia Hartung-Wójciak – przyp. red.] odbyła się już w auli I LO, które znajduje się przy placu Wolności, czyli rzut beretem od teatru. Przygotowujemy się też do wielu projektów z MCK-iem. Razem z bydgoskimi liceami, dzięki wsparciu miasta Bydgoszczy, reaktywujemy konkurs „Szukamy polskiego Szekspira”, którego organizatorem jest Polski Ośrodek Międzynarodowego Stowarzyszenia Teatrów dla Dzieci i Młodzieży – ASSITEJ. To konkurs z dwudziestoletnią tradycją, skierowany do starszej młodzieży piszącej, i również odbędzie się w tym roku w ramach Festiwalu Prapremier. Tak więc nie tylko uznani dramaturdzy, ale i amatorzy będą mogli usłyszeć fragmenty swoich tekstów wykonane przez aktorów i aktorki Teatru Polskiego. JH: Mimo optymistycznych słów dyrektora Wojciecha Farugi nadal zachęcamy do wsparcia festiwalu przez zrzutkę, którą prowadzimy na stronie Festiwalu Prapramier. Rozpoczęli państwo swoją kadencję w sezonie, w którym – z małą przerwą – teatry i instytucje kultury były zamknięte przez osiem miesięcy. Ciekawi mnie, jak podsumowują państwo ten czas.


WF: Paradoksalnie, chyba nie było lepszego czasu, by zaczynać dyrekcję. Gdy przyszliśmy do Bydgoszczy, mieliśmy ogromną liczbę spraw, z którymi musieliśmy się zapoznać, ludzi, z którymi trzeba było się spotkać, rzeczy, których powinniśmy się nauczyć. Gdyby teatr był rozpędzony, oczekiwania wobec nas byłyby automatycznie wyższe. Tymczasem mieliśmy miękkie wejście w instytucję. Pierwszą premierę mogliśmy dać dopiero pod koniec maja, więc mieliśmy czas, żeby sobie wszystko ułożyć, poznać pracowników i pracowniczki Teatru Polskiego w Bydgoszczy. Była przestrzeń na pracę u podstaw. Praca w pandemii sprawiła, że nie przywiązujemy się mocno do pomysłów, do terminów. Wiemy, że instytucja kultury powinna mieć stały program, natomiast pewien rodzaj elastyczności również powinien być w tę działalność wpisany. Przyszliśmy do teatru, który ma wieloletnią, bardzo, bardzo dobrą i bardzo godną tradycję. Zaczynamy tę dyrekcję od tego, by się w tej tradycji rozpoznać, zobaczyć, co w niej jest dobrego, co można odzyskać, z czego skorzystać. Nigdy nie chcieliśmy zaczynać dyrekcji od grubej kreski, uznając, że wszystko zrobimy lepiej i od nowa. Czas pandemii to czas przesiewania zasobów teatru i wydobywania tych drobinek złota z miejsc, tekstów, magazynów, ludzi i projektów. JH: Czas pandemii był dla nas nie tylko dobrym startem, ale też ogromną nauką, co dziś oznacza solidarność. Jak możemy być solidarni wobec pracowniczek i pracowników teatru? A jak z widzami i widzkami? Stąd nasza szybka decyzja, by grać online i produkować słuchowiska. Domyślam się, że zamknięcie teatrów, ograniczenie wpływów finansowych i spowolnienie produkcji wiązało się nie tylko z odzyskiwaniem więzi międzyludzkich, ale też uruchomiło pewną ekologiczną perspektywę myślenia o tym, co i ile się produkuje? Zastanawiam się, czy jest szansa, by odzyskane w ten sposób dobre praktyki na stałe weszły do repertuaru zachowań w procesie pracy po pandemii? WF: Na pewno, w takim też sensie pandemia uwrażliwiła nas na kwestie ekonomiczne. Teatry zostały pozbawione przychodów z biletów oraz z wynajmu przestrzeni teatralnej, które w przypadku naszego teatru sięgały nawet miliona złotych – przy sześciu milionach dotacji jest to ogromna suma w budżecie. My, w ramach solidarności, o której powiedziała Julia, zmniejszyliśmy budżety przeznaczone na produkcję, ale jednocześnie je odróżnicowaliśmy. Teraz jest tak, że trzy spektakle realizowane w Teatrze Polskim w Bydgoszczy, które nie są koprodukcjami, zrealizowane zostały w tym samym budżecie, który wprawdzie nie jest zbyt wygórowany, ale po dwóch premierach (Ach, jeżeli przyjdę dać, tak okrutne moje pożegnanie i Maszynie) okazuje się, że to jest kwota, w której można stworzyć ciekawe przedstawienie i zaprosić do współpracy wybitne artystki, artystów. Ten rodzaj innej wrażliwości na solidarność i innej wrażliwości na ekonomię teatru w nas jest i tak zostanie. Bo na pewno nie jest to moment, w którym można wydawać setki tysięcy na ogromne scenografie. JH: I ogromne honoraria. WF: Musimy teraz też zweryfikować podstawy Teatru Polskiego nie tylko na poziomie artystycznym (choć na nim też wiele się dzieje),

ale na poziomie tego, co pani nazwała więziami międzyludzkimi. Jest dla nas od początku jasne, że chcemy tworzyć instytucję bez przemocy. Tak mówiliśmy już w listopadzie i okazało się to w jakiś upiorny sposób profetyczne, biorąc pod uwagę serię calloutów i to, co wyszło na jaw w dyskusjach dotyczących przemocy w polskim teatrze. Jako dyrekcja czujemy się odpowiedzialni, by otwierać teatr na twórców i twórczynie. Natomiast równie dziś ważne są dla nas nie tylko kwestie estetyczne i artystyczne, ale i etyczne. Nie chcielibyśmy po prostu, by sztuka tworzona była w cierpieniu, bólu i w przekroczeniu. Jeśli ma stać po stronie człowieka i szacunku do niego, musi to być symetryczne również na poziomie etyki pracy, więc bardzo mocno zwracamy uwagę na to, kogo zapraszamy do współpracy z aktorami i aktorkami. Koniec końców, najbardziej niezwykłym zasobem tego teatru są ludzie, i to nie tylko fantastyczny zespół artystyczny, ale również świetne zespoły administracyjny i techniczny. I tak naprawdę myślę, że jest o największy zasób, który dostaliśmy, jak to się mówi brzydko, w zarząd.

Agata M. Skrzypek absolwentka wiedzy o teatrze na Akademii Teatralnej im. A. Zelwerowicza w Warszawie oraz performatyki przedstawień na Uniwersytecie Jagiellońskim. Tłumaczka i współredaktorka książki Miasta w przekładzie Sherry Simon (Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego 2020). Obecnie pracuje nad doktoratem na Wydziale Polonistyki UJ. Współpracuje z „Dialogiem”, magazynem internetowym TRL (Teatralia) oraz Gazetą Teatralną „Didaskalia”. Fot. Mateusz Kaliński

9


Nr 522 | wrzesień 2021 |

Felieton

Czytanie to zdrowie

TEKST: Maciej Klimarczyk

Teksty literackie od wieków wykorzystywano w celach poprawy samopoczucia. Najpierw były to teksty religijne, a od XIX wieku na coraz szerszą skalę zaczęto stosować w celach terapeutycznych również literaturę świecką. Dlaczego literatura ma wartość terapeutyczną? Przyrównałbym ten fenomen do psychoterapii grupowej, gdzie istotą procesu jest próba spojrzenia na siebie poprzez perspektywę innych osób, porównywanie spostrzeżeń i emocji własnych do tych doświadczanych przez współuczestników grupy, wspólne poszukiwanie rozwiązań dla siebie i innych. Podczas terapii grupowej powstają intensywne interakcje pomiędzy uczestnikami grupy, które motywują do podejmowania różnych zachowań, czego efektem jest cel terapii – zmiana. Najważniejszym czynnikiem leczącym jest tu wyjście z własnej przestrzeni do przestrzeni współdzielonej przez innych, czyli poszerzenie perspektywy. W sali terapeutycznej nie ma autorytetów związanych z hierarchią społeczną, są jedynie te, które powstały w wyniku procesu terapeutycznego. Dla większości ludzi treści przekazywane przez oso-

Maciej klimarczyk pisarz, lekarz psychiatra i seksuolog, doktor nauk medycznych, współautor książki popularnonaukowej Chaos w głowie – mózg i życie (2011). Niedawno premierę miała jako debiutancka powieść Śpiewaczka (Wydawnictwo Literackie, 2021). Fot. Albert Zawada

10

by, które traktujemy na równi, mają większą siłę oddziaływania niż te wygłaszane w formie kazań przez autorytety społeczne. Z podobnymi mechanizmami mamy do czynienia, obcując z bohaterem literackim. Dlatego czytanie książek z powodzeniem stosuje się w leczeniu nerwic, nadmiernego stresu, depresji, a nawet w nadciśnieniu tętniczym. Już po kilkunastu minutach czytania tekstu literackiego obniża się ciśnienie tętnicze krwi, co ma związek z aktywacją części parasympatycznej autonomicznego układu nerwowego, odpowiedzialnego za relaksację. Warto wspomnieć o stymulacji wielu obszarów mózgu, takich jak ośrodki rozumienia tekstu, mowy, ośrodki odpowiedzialne za wyobraźnię, neurony lustrzane, odpowiedzialne za empatię, ośrodki podkorowe, odpowiedziane za przeżywanie emocji, itd. Czytanie odpowiednio dobranych tekstów literackich stosuje się z powodzeniem w pracy z pacjentami z demencją. Demencja to proces degeneracji neuronów, czego efektem są zaburzenia poznawcze (pamięci, orientacji, koncentracji, funkcji językowych i in.). Stymulacja mózgu poprzez czytanie jest doskonałą profilaktyką demencji, a także spowalnia postęp choroby i poprawia nastrój. Ważne, by tekst był odpowiednio dobrany do stanu pacjenta, w bardziej zaawansowanych stanach potrzebna jest pomoc drugiej osoby. Wykorzystanie tekstów literackich do celów wspomagających zdrowie można podzielić na biblioterapię i czytanie rekreacyjne. Ich cele są takie same, a różnica polega na tym, że biblioterapia jest metodą naukową, działem arteterapii (terapii sztuką) i jako nauka ma swoją metodologię, i jest formą oddziaływania ukierunkowanego. Biblioterapeuta jest osobą z odpowiednim wykształceniem i wyszkoleniem, a sesja biblioterapii jest ukierunkowana na konkretny problem pacjenta lub grupy. Biblioterapeuta proponuje odpowiednio dobrane teksty literackie, a pacjenci omawiają je ze szczególnym uwzględnieniem własnych emocji, treści poznawczych i wartości, które teksty te im dostarczyły. Ważną formą biblioterapii jest bajkoterapia. Czytanie dzieciom bajek pobudza wyobraźnię, rozwija empatię, kształtuje odpowiednie postawy i cechy osobowości. Procesy te kształtują się w dzieciństwie i literatura dziecięca spełnia niezwykle ważną rolę w harmonijnym rozwoju dziecka. Zatem traktujmy czytanie książek jak działanie prozdrowotne, i to w każdym wieku. Gdyby w szpitalach i placówkach świadczących stacjonarne usługi zdrowotne znajdowały się biblioteki i wykwalifikowani bibliotekarze, poprawiłoby to z pewnością efekty leczenia i, jak sądzę, obniżyło ich koszty. Gdyby ludzie czytali więcej, ogólny poziom stresu z pewnością znacznie by się obniżył. Zatem do popularnych sloganów: „ruch to zdrowie” czy „śmiech to zdrowie”, warto dodać znacznie mniej popularny, ale tak samo ważny i prawdziwy: „czytanie to zdrowie”.


Temat numeru: edukacja pod presją

Wszystkie dzieci wasze są? O zmianach w systemie edukacji tekst: Michał Tabaczyński

System edukacji podlega zmianom, ale nigdy nie były one tak gwałtowne i tak radykalne, jak to ma miejsce teraz. Nawet jeżeli budziły kontrowersje i były szeroko nagłośnione. Chyba najlepszym przykładem jest wprowadzone – a następnie wycofane – obniżenie wieku szkolnego. Nie stanowiło to jednak głębokiej zmiany w systemie oświaty. Z dzisiejszej perspektywy tamta reforma wydaje się kosmetyczna, bo dotyczyła niemal wyłącznie tego, co można nazwać reorganizacją zaplecza logistycznego: transport dzieci do szkół, liczebność klas, dostosowanie budynków i pomocy dydaktycznych, stworzenie i utrzymanie świetlic. Jedyną głębszą zmianą była próba dostosowania programu nauczania do możliwości młodszych dzieci: nie zmieniała się jednak sama treść programu, ale jego kompozycja. Na dodatek dotyczyła ona tylko edukacji wczesnoszkolnej, która – z natury rzeczy – jest relatywnie najsilniej spetryfikowana i mało podatna na zmiany. Reformy dokonywane w ostatnich latach i nabierające teraz niezwykłego przyspieszenia są o wiele bardziej radykalne. Największą systemową zmianą jest oczywiście likwidacja gimnazjów, której najważniejszym – jak się dzisiaj wydaje – celem była tak głęboka zmiana systemu oświaty, by można nią było usprawiedliwić wszystkie kolejne modyfikacje: od poziomu sprawowania kontroli nad procesem nauczania po zmiany w podstawie programowej. Przy czym nie są to zmiany, które zakładają dostosowanie edukacji do potrzeb zmieniającego się (o wiele gwałtowniej niż dzisiejsza szkoła) świata. Nadal nie słychać o wprowadzeniu do szkół edukacji ekologicznej (choć ta pojawia się w nowych priorytetach, to nie skutkuje to żadnymi zmianami w programie), nowomedialnej czy ekonomicznej, a tak mniej więcej definiowałbym trzy podstawowe wyzwania współczesności, z którymi dzisiejsze dzieci będą musiały się mierzyć skuteczniej niż poprzednie pokolenia. Na dodatek żadne z tych pól wiedzy nie ma charakteru ideologicznego, czym można by tłumaczyć ewentualną niechęć rządzących – to trzy obszary o ściśle praktycznym wymiarze (tak da się sparafrazować te problemy: jak uratować świat przed katastrofą klimatyczną? jak poradzić sobie w warunkach cyfrowej rewolucji? jak zapewnić sobie bezpieczeństwo finansowe?). Zapowiedzi Ministerstwa Edukacji i Nauki (trudno zresztą mówić o konkretnych wizjach czy planach – mamy do czynienia raczej z zestawem

światopoglądowych enuncjacji o nieszczególnie ścisłym charakterze) skupiają się niemal wyłącznie na problematyce tożsamościowej: edukacji historycznej, religijnej, patriotycznej. Aforyzmy zamiast projektów Ministerstwo wybrało dość szczególną formę informowania o swoich planach: zamiast przedstawiać programy czy wizje, zmusza nas raczej do mozolnej analizy rozproszonych aforyzmów, które padają z ust ministra albo któregoś z jego doradców. Jedyną zaletą takiej formy komunikacji jest jej przystosowanie do szybkiego powielania w mediach elektronicznych i społecznościowych – dowiadujemy się o wszystkim szybciej, chociaż sam komunikat znacząco traci na precyzji. Większość z tych enuncjacji przyjmuje satyryczny wydźwięk w mediach – ten odruch (dziennikarzy, komentatorów, użytkowników mediów społecznościowych) można, a nawet trzeba zrozumieć, bo często treść wypowiedzi ministra edukacji i nauki Przemysława Czarnka trudno rozpatrywać na innej płaszczyźnie. Jestem zresztą przekonany, że jest to ze strony nadawcy tych komunikatów działanie najzupełniej celowe. Warto jednak czasem przełożyć je na poważny dyskurs, żeby zobaczyć kierunki zmiany w systemie edukacji, jakie minister projektuje. 1. Kiedy minister mówi, że „edukacja podlega wychowaniu i jest środkiem wychowania”, wskazuje na podstawowe pole zainteresowania swojego resortu: nie ma nim być nauka (rozumiana jako kształcenie, czyli zdobywanie wiedzy i umiejętności praktycznych), ale wychowanie (rozumiane jako kształtowanie postaw, wartości, świa-

11


Nr 522 | wrzesień 2021 | topoglądu). Żeby uzmysłowić sobie, czym „kształcenie” różni się od „kształtowania”, warto sięgnąć do cytatu z dr. Artura Góreckiego, który powołując się na słowa Piusa IX, mówił: „sztuka wychowania polega na urobieniu człowieka”. Szkoła w wizji ministra edukacji ma być – ni mniej, ni więcej – narzędziem urabiania człowieka. 2. Sławne zdanie o „ugruntowaniu dziewcząt do cnót niewieścich” (akurat pochodzi od doradcy ministra, dr. hab. Pawła Skrzydlewskiego, ale minister publicznie go popierał i dyskutował z krytykami tego poglądu) potwierdza ten kierunek zainteresowań ministerstwa. Sam minister – cytując o. Jacka Woronieckiego (wg niego: „jednego z największych naszych pedagogów”) – mówił, że „tajemnica wychowania człowieka kryje się w jego ucnotliwieniu, w ukształtowaniu jego charakteru”. Nie byłoby to może stwierdzenie aż tak kontrowersyjne, gdyby nie jego rozwinięcie: owo kształtowanie ma sprawić, że osoba jemu poddana ma spełniać „zamysł Stwórcy”. Z tego – tyle razy wykpiwanego stwierdzenia o cnotach – płyną dwa wnioski: a. Minister czyni osobliwe rozróżnienie na potrzeby edukacyjne uczniów wedle kryterium płci. Wynika z tego, że według niego potrzeby edukacyjne uczniów różnią się w zależności od ich płci, co w obecnym modelu szkół koedukacyjnych nie występuje. Czasem minister wyrażał to wprost – jak wtedy, gdy zapowiadał program walki z otyłością wśród uczniów, a „zwłaszcza dziewcząt”, bo „tu jest większy problem” (i nawet mniej istotne jest to, że się mylił, bo żadne statystyki tego nie potwierdzają – jest dokładnie na odwrót, niż to, że ministerstwo na potrzeby swoich działań segreguje uczniów wedle płci). b. Minister formułuje cele edukacyjne systemu oświaty w Polsce w nomenklaturze teologicznej, co nie jest szczególnym zaskoczeniem, skoro dr Górecki, pełnomocnik ministra ds. podstaw programowych i podręczników, twierdzi, że we „współczesnej edukacji cel doczesny został uznany za równorzędny z celem wiecznym. Orientację teologiczną zastąpiła antropologiczna, 12

tymczasem nie da się w oderwaniu od Pana Boga usensownić życia człowieka”. Minister prezentuje spójną z tym wizję: „Musimy na nowo wychowywać młode pokolenia w duchu wartości chrześcijańskich”. Szkoła ma realizować religijną wizję wychowania (a być może i nauki, choć na razie kreacjonizm nie znalazł się w podstawie programowej). 3. Kiedy minister mówi, że „młody człowiek dzisiaj nie ma świadomości swoich korzeni, swojej tożsamości, swojej historii. Dlatego bardziej musimy stawiać na edukację klasyczną w szkole, na edukację patriotyczną i historyczną”, to należy to rozumieć jako zapowiedź – jak to mówił jego doradca – „urobienia” młodego człowieka (a nie prowadzenia go na drodze do odkrycia własnej tożsamości) wedle wyznawanych przez ministra ideałów opartych na religijnych fundamentach. Płynny kanon Aktywność ministerstwa skupia się właściwie wyłącznie na edukacji humanistycznej. Jej najbardziej wrażliwą na zmiany częścią jest kanon lektur szkolnych – w istocie jest od lat najlepszym probierzem stanu edukacji lub też kierunku jej zmian. Manipulacje kanonem wywołują także najgwałtowniejsze reakcje i komentarze. Najzupełniej słusznie. Obecne zmiany w kanonie są doskonale spójne z wizją, którą można wyczytać z aforyzmów ministra i jego doradców. Proponowana przez nich zmiana jest zwrotem o charakterze światopoglądowym i religijnym, czego ministerstwo przecież nie ukrywa: „Najważniejsza zmiana dotyczy uzupełnienia kanonu o te elementy, które wyrwą nas z takich uprzedzeń antyreligijnych, którymi nasycona była szkoła w PRL, to oczywiste, to ateistyczny system, ale z których do końca nie podnieśliśmy się przez te trzydzieści lat” – powiedział szef gabinetu politycznego ministra edukacji i nauki, pełnomocnik ds. strategii edukacji Radosław Brzózka. Dlatego też w kanonie lektur szkolnych pojawią się książki pisarki katolickiej Zofii Kossak-Szczuckiej, Jana Pawła II, kard. Stefana Wyszyńskiego, a także biografie tych dwóch ostatnich (pisarzy?). Ale ci nowi autorzy na liście lektur są być może mniej ważni (choć mówią niemal wszystko o filozofii tej nowej szkoły) niż sam fakt zmiany kanonu. Wspomniałem, że kanon jest probierzem stanu edukacji, ale to tylko część prawdy: kanon lektur jest w istocie zarówno probierzem stanu systemu oświaty, jak i stanu transformacji ustrojowej. Kilkanaście lat temu prof. Bogusław Bakuła (Transformacja w kulturze i literaturze polskiej z ptasiej perspektywy, „Polonistyka” 2007, nr 3) definiował transformację jako okres „rekonstrukcji kanonów kultury narodu i państwa” i stwierdzał, że transformacja wyznaczająca „okres intensywnego dialogu wewnętrznego i zmiany priorytetów w sferze narodowych wartości i oczekiwań” zakończyła się w 2004 roku wraz z wstąpieniem Polski do Unii Europejskiej. Pisał to już po zmianach dokonanych przez urzędującego w latach 2006–2007 ministra edukacji narodowej Romana Giertycha. Wtedy zmiany były bardzo podobne (zamiast Kossak-Szczuckiej był Dobraczyński), ale mogły wydawać się incydentem. Te dzisiejsze świadczą


o tym, że procesy przewartościowania kanonu wciąż trwają i na razie się nie zakończą, bo też nie mam wątpliwości, że dzisiejsze zmiany zostaną – podobnie jak pomysły ministra Giertycha – szybko cofnięte (a to cofnięcie będzie ponowną rewizją kanonu). Przyzwyczailiśmy się odczytywać stosunek rządzących do Unii Europejskiej – co oczywiste – na podstawie ich wypowiedzi oraz oficjalnych relacji z Brukselą. Z nich wynika jasno, że sytuacja jest zła i zmierza ku krytycznej. Co ciekawe, stosunek rządu Prawa i Sprawiedliwości do Unii Europejskiej widać także w tak drobnych sprawach, jak szkolne lektury: rząd zachowuje się nawet nie tyle tak, jakby fakt akcesji nie zaistniał (bo wówczas – według tezy Bakuły – etap konstrukcji kanonu powinien się zamknąć), ale jakby trzeba mu było się przeciwstawić na płaszczyźnie kulturowej (w tym akurat przypadku: edukacji). Zbieżność działań z tymi, jakie podejmował 14 lat temu jawny wówczas i dość radykalny wróg Unii Europejskiej Roman Giertych, nie jest raczej przypadkowy. Nieodparty czar centralnego sterowania Jednocześnie ze zmianami w programie nauczania ministerstwo wprowadza środki nadzorcze, które mają zapewnić skuteczność jego realizacji. Do tej pory pojawiły się dwa: specjalny fundusz ministra, który będzie mógł fundować programy i finansować przedsięwzięcia oraz rozporządzenie dotyczące nadzoru pedagogicznego. To pierwsze jest marchewką, to drugie – kijem. Do niedawna ocena pracy jakości szkoły była dokonywana na podstawie ewaluacji, do przeprowadzenia której zobowiązane były same szkoły. Rozporządzenie to zmienia: od teraz ocena będzie dokonywana w ramach kontroli kuratorium. Pozwoli to na – jak mówi rozporządzenie – „ocenę działalności szkół i placówek nie tylko pod kątem zgodności ich działania z przepisami prawa, ale też prawidłowości realizacji procesów kształcenia i wychowania oraz efektów działalności dydaktycznej”. Co świadczy o tym, że „zgodność działania z przepisami prawa” nie jest już kategorią wystarczającą, ale – by to sparafrazować dla większej jasności – istnieje potrzeba większej kontroli realizacji wizji ministerstwa edukacji. Jednak to, co przynosi rozporządzenie, musi się wydawać władzy wciąż niedostatecznym instrumentem kontroli, bo przygotowywana jest właśnie nowelizacja ustawy Prawo oświatowe, która w jeszcze większym wymiarze poszerza kompetencje kuratorów oświaty, czyli w istocie – ministra edukacji i nauki. To poszerzenie kompetencji kuratorów odbywa się, niestety, kosztem samorządów i obejmuje czynności w zakresie: wyboru i odwołania dyrektora szkoły, likwidacji bądź przekształcenia szkoły, oceny pracy dyrektora szkoły, zawieszenia dyrektora szkoły w pełnieniu obowiązków i wreszcie nadzoru nad zajęciami prowadzonymi przez stowarzyszenia i inne organizacje. To ostatnie w istocie zwiększa kompetencje kuratora kosztem uprawnień dyrektorów szkół i rodziców, przyznając mu całkowitą kontrolę nad zajęciami prowadzonymi przez podmioty zewnętrzne (bez pozytywnej opinii kuratora żadne takie zajęcia nie mogą się odbyć – niezależnie od decyzji rodziców i nauczycieli; uczeń, rzecz jasna, w ogóle nie jest podmiotem takich de-

cyzji, co w takich sytuacjach często nam umyka, a przecież wiele mówi o systemie oświaty). Ostatnio głośno jest o możliwych stratach, które dla budżetów samorządów przyniosą zmiany podatkowe programu „Polski ład”. Ale znów – zmiany w systemie edukacji pokazują stosunek rządzących do idei samorządności przynajmniej równie wyraźnie; owszem, „Polski ład” może mieć istotniejsze skutki w wymiarze praktycznym, ale w wymiarze symbolicznym nowelizacja ustawy Prawo oświatowe pokazuje to nawet lepiej. Jest ona rzeczywistym – chociaż nie tak medialnym, by wszystkich zainteresować – zamachem na samorządność i prawa obywatelskie. Jest też istotną zmianą ustrojową. Konstytucja Rzeczpospolitej Polskiej w art. 15 ust. 1 określa, że „ustrój terytorialny kraju oparty jest na decentralizacji władzy publicznej”, co oznacza „przeniesienie władztwa na podmioty odrębne od państwa jako osoby prawnej prawa publicznego”. Trybunał Konstytucyjny orzekał, że decentralizacja „wyraża zakaz skupiania władzy, a także nakaz poszukiwania przez ustawodawcę najbardziej efektywnych rozwiązań strukturalnych, które z kolei pozwalałyby jednostkom samorządu terytorialnego zachować zdolność do wykonywania zadań publicznych”. Samorząd terytorialny jest obdarzony funkcjami demokratyzacji, decentralizacji i subsydiaryzowania państwa i władzy państwowej. Owa zasada subsydiarności oznacza, że „samorząd uczestniczy w sprawowaniu władzy oraz istotna część zadań publicznych wykonuje we własnym imieniu i na własną odpowiedzialność” (Funkcjonowanie samorządu terytorialnego – uwarunkowania prawne i społeczne, red. A. Gołębiewska, P. Zientarski, wyd. Senatu RP, 2016). Tę odpowiedzialność ministerstwo rozumie wyłącznie w kategoriach praktycznych. Samorząd jako organ prowadzący szkoły ma być wyłącznie płatnikiem i szkolnym woźnym. Ograniczenie kompetencji samorządu jest tak naprawdę odebraniem wpływu rodzicom na nauczanie ich dzieci, który ci mogą realizować za pośrednictwem władz samorządowych. Zmiana ta w istocie cofa tę „rewolucję samorządności”, która byłą jednym z największych osiągnięć polskiej transformacji ustrojowej.

13


Nr 522 | wrzesień 2021 |

Temat numeru: edukacja pod presją

„Więcej do powiedzenia w szkole ma kurator” rozmawia: Michał Tabaczyński

14


O postpandemiczne wyzwania szkoły oraz projekt nowelizacji ustawy Prawo oświatowe pytamy Kujawsko-Pomorskiego Kuratora Oświaty Marka Gralika

1. SZKOŁA PO PANDEMII Czy jest pan zadowolony z tego, jak szkoła poradziła sobie w czasie pandemii? Szczególnie myślę o tym drugim pandemicznym roku szkolnym… Drugi rok pandemii był dla szkół mniej dokuczliwy niż ten pierwszy. Głównie z tego powodu, że szkoły były lepiej przygotowane pod względem technicznym – uczniowie dysponowali większą ilością potrzebnego sprzętu, czy to pozyskanego z inicjatywy rodziców, czy organów prowadzących, czy rządu, który uruchomił wiele programów wspierających. Również szkoły samodzielnie pozyskały dodatkowe laptopy wraz z niezbędnym oprogramowaniem. Ale co istotne, doświadczenie uczniów, rodziców i nauczycieli z tego pierwszego roku, jeśli chodzi o taki przyspieszony kurs edukacji cyfrowej, sprawiło, że było łatwiej. Natomiast bardzo duże straty ponieśliśmy na polu zdrowia fizycznego i psychicznego. Te wszystkie plusy związane z technologią są w dużej części niwelowane przez minusy: obecnie duża liczba uczniów wymaga wsparcia nie tylko psychologa, ale też psychiatry. Podobna sytuacja dotyczy, co istotne, również nauczycieli. Poza tym, wielu uczniów cierpi na nadwagę, ma osłabiony wzrok i pogłębiające się wady postawy. To jest to brzemię, z którym wchodzimy w nowy rok szkolny. Zdrowie psychiczne, dobrostan psychiczny uczniów wydaje się – poza aspektami czysto edukacyjnymi – niezwykle ważnym wyzwaniem dla szkół. Widzieliśmy to już przed pandemią. Czy coś w tej sprawie rząd i kuratorium mogą i chcą zrobić? Bo analogicznie do dodatkowych godzin zajęć, nazwijmy to, wyrównawczych, może trzeba by wprowadzić godziny poradnictwa psychologicznego? Ministerstwo zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji i już odbywają się szkolenia pracowników centrów edukacji nauczycieli i samych nauczycieli, dotyczące sposobów wsparcia uczniów w trudnych sytuacjach. Istotną rzeczą jest zrozumienie tego problemu przez organy prowadzące. Samorządy powinny wesprzeć szkoły w ten sposób, by przeznaczyć pieniądze na etaty dla psychologów. Dostępność psychologa w szkole dla uczniów, ale też nauczycieli, powinna być stała. Oczywiście to kosztuje, ale psycholog powinien być w każdej szkole. Inna sprawa to ich brak na rynku pracy. W tym kontekście to pytanie brzmi ryzykownie, ale czy dostrzega pan też jakieś dobre strony pandemii?

Oczywiście, i wcale nie jest ich tak mało. Wzrost świadomości higieny na przykład. Albo posługiwanie się technologią cyfrową. W systemie edukacji, jak sądzę, pozostanie też korzystanie ze zdalnych metod nauczania w niektórych aspektach pracy szkoły – na przykład w nauczaniu indywidualnym. Również nauczyciele nauczyli się korzystać z e-zasobów – odkryli coś, co już wcześniej było, a teraz będzie szerzej wykorzystywane. Czy w perspektywie czwartej fali… Raczej falki. Doceniam pana optymizm, chociaż trudno mi go podzielać. Nieuchronność jej zaistnienia nie jest przez nikogo kwestionowana, pozostaje otwarte pytanie o skalę. Czy ta perspektywa wymusiła na ministerstwie dodatkowe przygotowania. Jesteśmy przygotowani tak, jak wcześniej? Czy może lepiej? Lepiej. Czy więc trwają obecnie jakieś prace? Czy ministerstwo pracuje teraz ze szkołami nad na przykład ułożeniem bezkolizyjnych planów lekcji, żeby ograniczyć kontakty między uczniami? Jesteśmy przygotowani lepiej. W ubiegłym roku wytyczne sanitarne były wydane 25 sierpnia, czyli tuż przed rozpoczęciem roku szkolnego. Teraz wytyczne dyrektorzy szkół otrzymali już 2 sierpnia. To jedno. A druga sprawa mogąca ograniczyć rozprzestrzenianie się wirusa to szczepienia. One są już dostępne od czerwca dla dzieci od 12. roku życia. Do tej pory mniej więcej jedna czwarta uczniów w tym przedziale wiekowym już się zaszczepiła. Kulminacyjny moment akcji szczepień ma nastąpić w trzecim tygodniu września, poprzedzi go akcja informacyjna i faza organizacyjna. Chcę wszystkich uspokoić, że to nie szkoły będą musiały te szczepienia organizować – od tego jest podmiot medyczny. To podmiot medyczny ma

15


Nr 522 | wrzesień 2021 | rozpoznać sytuację i zdecydować, czy szczepienia zorganizuje w szkole, czy zaprosi uczniów do swojego punktu szczepień. Dyrekcja szkoły ma jedynie umożliwić chętnym uczniom skorzystanie ze szczepienia. Jeżeli szczepienia mają sens, a dowody medyczne na to wskazują, to jestem spokojny o to, że tryb stacjonarny utrzyma się długo. Wytycznych jest wiele i są szczegółowe, ale nadrzędną zasadą jest zdrowy rozsądek. Dyrektor powinien zadbać, by wszyscy w szkole czuli się bezpiecznie. Marek Pleśniar z Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty zarzuca rządowi, że nie przygotował nowych narzędzi i inicjatyw: „Nie ma obiecywanej rok temu platformy edukacyjnej. Nie mamy żadnych nowych wytycznych ani środków. Będziemy robić dokładnie to, co robiliśmy”. Albo chcemy, żeby dyrektor i nauczyciel miał trochę tej autonomii w doborze narzędzi i metod pracy, albo narzucamy jedną platformę. Oczywiście funkcjonuje platforma edukacyjna Ministerstwa – Zintegrowana Platforma Edukacyjna. I jest tam bardzo dużo materiałów, chociaż pewien niedosyt mogą odczuwać nauczyciele przedmiotów zawodowych. Ale Ministerstwo tylko rekomenduje tę platformę, a nie nakazuje korzystanie z niej. Zarzut dyrektora biura OSKKO jest zatem chybiony. Myślę, że nie chodzi tu o repozytorium treści edukacyjnych, bo to istnieje, ale o platformę komunikacyjną. W rozporządzeniu jest zalecenie, żeby dążyć do tego, by było jedno narzędzie komunikacyjne, ale w obrębie jednej szkoły – niech zatem pozostanie to do wyboru przez dane środowisko szkolne. Wspomniał pan o akcji informacyjnej dotyczącej szczepień wśród uczniów. Przy tak dramatycznie spadającej liczbie szczepień i słusznej, jak sądzę, krytyce spadającej na akcję promocyjną rządu wydaje mi się, że szkoła – szczególnie w mniejszych ośrodkach na terenach, które są gorzej wyszczepione – pozostaje miejscem, wokół którego ogniskuje się życie, nauczyciele są autoryte16

tami dla lokalnych społeczności. Czy nie warto wykorzystać tego potencjału do promocji szczepień? Akcja promocyjna to jedno, a rzetelna informacja to drugie. No, nauczyciele są do tego chyba dobrze przygotowani. Niekoniecznie poloniści przecież, ale chemicy, biolodzy, fizycy… Jeżeli uczeń wierzy nauczycielowi, jeżeli radzi się go, jakich wyborów życiowych dokonywać, i uzyskuje stosowną pomoc, to dobrze, to ma sens. W takich sytuacjach nauczyciel może mieć duży wpływ, szczególnie w środowiskach wiejskich. Ale pytam o działania systemowe. Czy pojawiła się koncepcja, żeby nauczycieli obdarzonych dużym autorytetem społecznym wykorzystać do promocji szczepień? Jeżeli ktoś uważa, że szkoła powinna być włączona do takich działań, to może sami nauczyciele powinni wyjść z inicjatywą. Można ich zachęcać oczywiście. Ale autorytet nauczyciela podupada, także przez strajki, nauczyciele sami są sobie, niestety, winni. Ale jednak w tych mniejszych miejscowościach to na pewno ksiądz i wójt, i nauczyciel są autorytetami. Samej idei nie kwestionuję, bo każdy pomysł na wsparcie szczepień jest dobry. Ale zachęcać pan nie będzie? Nie wystosuje pan apelu do nauczycieli? Nie. Nie czuję się upoważniony. To jest zadanie na wyższym poziomie. Trzeba też wyważyć sprawy. Nie należy naciskać, żeby nie przyjęło to formy propagandy, przed którą się wszyscy chcemy bronić. Należy też działać delikatnie, żeby nie otwierać nowego pola konfliktu – tych konfliktów mamy już tak wiele w naszym kraju. Jeśli idzie o autorytet nauczyciela, to się akurat zupełnie z panem nie zgadzam. Uważam, że strajki były dla uczniów lekcją demokracji w praktyce: jak odnosić się do siebie i do władzy właśnie w sytuacji konfliktu interesów z szacunkiem, ale stanowczo. Strajk poczynił wiele szkód dla nauczycieli. Nauczyciele pokazali się jako grupa, która walczy tylko o pieniądze. Tu nauczyciele zawiedli uczniów, szczególnie w okresie egzaminów zewnętrznych. I ta agresja wobec tych, którzy nie strajkowali, była oburzająca. Tego wywierania presji, by strajkować, tego ostracyzmu wobec nauczycieli, którzy dokonali innego wyboru, nie da się niczym usprawiedliwić. Znam przypadek, że strajkujący nauczyciele pluli na nauczycieli, którzy szli do pracy. Mówi pan o jednostkowym przypadku, jak rozumiem? Tak, jednostkowy. No więc ten pojedynczy incydent jest czym innym, a czym innym jest cały demokratyczny protest. Jeden incydent nie unieważnia


powodów strajku. Ale czy mimo tego, co pan powiedział, jest pan dumny z tego, jak nauczyciele sobie poradzili w tej nadzwyczajnej zupełnie sytuacji? Oczywiście, to inna płaszczyzna. Zdarzały się indywidualne przypadki nauczycieli, którzy markowali nauczanie, tak jak zdarzały się przypadki uczniów markujących uczenie się. Ale uczniów markujących uczenie się było wielokrotnie więcej niż takich nauczycieli. Są niestety z tego powodu prowadzone postępowania dyscyplinarne wobec nauczycieli – to przypadki zupełnie marginalne, ale są. Natomiast generalnie nauczyciele zdawali sobie sprawę, ile wysiłku ten proces uczenia od nich wymaga, i to był wielki ciężar, który na nich spadł. Oni ten egzamin zdali bardzo dobrze. Ja się spodziewałem, że wyniki egzaminów ośmioklasisty i egzaminów maturalnych będą gorsze. Oczywiście zostały obniżone – ale tylko trochę – wymagania, jednak wyniki były zbliżone do ubiegłorocznych. To świadczy o tym, że nauczyciele ten egzamin zdali, chociaż nie życzę im, żeby musieli jeszcze raz przez to przechodzić.

2. NOWELIZACJA USTAWY Czy jako kurator jest pan zadowolony ze współpracy z samorządem terytorialnym jako organem prowadzącym szkoły? Był pan przez wiele lat nauczycielem, słyszałem, że cenionym i lubianym, ale także był pan wiele lat radnym… To mi bardzo pomaga. Byłem nauczycielem przy tablicy przez 30 lat, pracowałem przez 18 lat w samorządzie. To mi bardzo pomaga, bo wiem, jak rozmawiać z samorządowcami. Uważam, że chyba najlepsze relacje między samorządowcami a kuratorem są właśnie w województwie kujawsko-pomorskim. Ja nie mam żadnych, podkreślam, żadnych problemów w kontaktach z wójtami, burmistrzami, starostami, prezydentami. To wynika z tego, że ja się ich staram zrozumieć. Twarde dane z tego roku: na 26 wniosków o likwidacje szkoły tylko jeden zaopiniowałem negatywnie. Ja rozmawiam z organem prowadzącym i dlatego nie mamy problemów. W Polsce za mało ze sobą rozmawiamy. A jak już ktoś piastuje stanowisko, które daje mu narzędzia prawne, to bywa, że się na nim okopuje. Zdarzają się kuratorzy, którzy później przegrywają sprawy w sądach – ja żadnej sprawy nie przegrałem. U mnie takich problemów nie ma. A jak w naszym województwie współpracuje się kuratorowi z dyrektorami szkół? Jakie tu ma pan doświadczenia? Dobra współpraca z samorządem przekłada się na to, że w naszym województwie mamy dobrych dyrektorów szkół. Organ nadzoru pedagogicznego [czyli: kurator – przyp. MT] nie wchodzi w konflikt z organem prowadzącym [czyli: samorządem – przyp MT]. Po prostu rozmawiamy ze sobą. I bardzo często zgadzamy się co do kandydatów, bo przecież za wybranego dyrek-

tora odpowiada i jeden, i drugi organ, więc chcemy mieć ten komfort dalszej współpracy z dobrym dyrektorem. Ja jestem pod dużym wrażeniem otwartości samorządów, które poprzez swoich przedstawicieli – i to w randze od wójta do prezydenta – spotykają się ze mną, żeby dyskutować problemy. Taka postawa sprawia, że dokonujemy dobrych wyborów. Jestem bardzo zadowolony z dyrektorów, o czym świadczą też ich sukcesy indywidualne oraz sukcesy ich pracowników – w naszym województwie mamy corocznie nauczycieli, którym zostaje przyznany tytuł profesora oświaty, a nie we wszystkich województwach tak jest. Z tego, co pan mówi, wnioskuję, że projektowana ustawa w pana przypadku niewiele zmieni. Twórcy ustawy konieczność jej zmiany tłumaczą sygnałami przypadków nierealizowania przez dyrektorów szkół zaleceń wydanych w wyniku czynności nadzoru pedagogicznego, czyli kuratora. Pan takiego problemu nigdy nie zgłaszał? Nie. Twórcy ustawy piszą także o problemach z realizacją sprawowania nadzoru pedagogicznego w szkołach niepublicznych. Czy z tym problemem pan się spotyka? Jeżeli w ogóle są takie problemy w szkołach na terenie województwa, to dotyczą właściwie wyłącznie szkół niepublicznych. Zdarzają się bowiem szkoły, z którymi nie ma kontaktu, wizytatorzy zastają zamknięte drzwi. Ale to jest problem marginalny. Domyślam się też na podstawie tego, co pan wcześniej powiedział, że problem braku porozumienia pomiędzy organem nadzoru pedagogicznego a organem prowadzącym co do oceny pracy dyrektora także pana nie dotyczy? Bo to kolejny argument na rzecz zmian przywoływany przez twórców ustawy. To był akurat mój postulat – jedyny, który zgłosiłem. Chodziło mi o dbałość o przepisy prawa. Takie przypadki w Polsce się zdarzały, jak mówię: nie w naszym regionie, ale w kraju już tak.

17


Nr 522 | wrzesień 2021 | Mówił pan co prawda o niedoborze dialogu w naszym kraju, z czym się zgadzam, a tu nowa ustawa przewiduje raczej argument siłowy: w sytuacjach sporu pomiędzy samorządem a kuratorem decyduje kurator. Ale to jest w trosce o nauczyciela, którego ta ocena dotyczy. Bo to on jest zakładnikiem porozumienia pomiędzy organami. Zatem proponowane rozwiązanie jest dobre, bo w przypadku sporu jest głos decydujący. No to dlaczego nie organu prowadzącego? To jest projekt poddawany teraz konsultacjom społecznym. Jeżeli ktoś uargumentuje, że organ prowadzący powinien decydować, to może tak być. Wciąż mówimy o projekcie. Jeżeli więc współpraca układa się tak harmonijnie, to po co ta zmiana ustawy i po co to zwiększanie kompetencji kuratora, które – tak czytam ten projekt ustawy – narusza równowagę pomiędzy władzami lokalnymi i centralnymi? Tych zmian jest bardzo dużo, ale skoncentrujmy się na uprawnieniach kuratora. Czy dla dyrektora jest lepiej, gdy organ prowadzący może go zwolnić w trakcie pełnienia kadencji tylko po zasięgnięciu opinii kuratora, czy kiedy ta opinia kuratora musi być pozytywna? Tak więc po zmianach trudniej będzie odwołać dyrektora. Czy to dobra zmiana dla dyrektorów? Myślę, że dobra. Ale nie dla wszystkich innych w przypadku tych złych dyrektorów. Trzeba mieć trochę zaufania do kuratora, że nie będzie bronił złego dyrektora. Z drugiej strony: trzeba mieć trochę zaufania do organu prowadzącego, że nie będzie chciał zwalniać dobrego dyrektora. Ale zdarzają się takie przypadki. To samo dotyczy sytuacji powierzenia stanowiska dyrektora osobie, która nie jest nauczycielem. Podobnie rzecz się ma z powoływaniem dyrektorów na niepełną kadencję – tu też wymagana będzie pozytywna opinia kuratora. Jeżeli będziemy z osobna omawiać każdą z tych zmian, to stracimy z oczu całość. 18

A gdy się czyta projekt tej ustawy, to nie poszczególne przypadki są tu problemem, ale ich suma: tzn. to, że w każdym aspekcie działania szkoły to kurator zyskuje kompetencje kosztem samorządu. Dlaczego? Te kompetencje zostały podzielone pomiędzy organ nadzoru pedagogicznego a organ prowadzący podczas zmian ustrojowych. Organ prowadzący ma według tego podziału zadbać o tzw. skorupę – żeby uczniowie uczyli się w dobrych warunkach, żeby nauczyciele pracowali w dobrych warunkach. To jest to minimum. Jeśli organ prowadzący stać, tak jak miasto Bydgoszcz, to wspiera szkoły też w innym zakresie: np. daje granty oświatowe, wprowadza programy rozwijające, a przecież tego nie musi robić. I organ prowadzący wciąga się coraz bardziej w to prowadzenie szkoły. I nie ma w tym nic złego, tylko musi wiedzieć, do jakiego momentu może to robić. Nie ma autonomicznych szkół, jeżeli chodzi o program nauczania. Bo ten jest jeden. Podstawa programowa jest jedna. Ją można wzbogacać, ale priorytety polityki oświatowej państwa ogłasza minister. I z tym się muszę, niestety, zgodzić, taki jest stan prawny. To gdzie boli? Gdzie uwiera? Mogę odpowiedzieć za siebie. Według mnie filozofią naszego ustroju jest to, żeby równoważyły się wpływy władzy różnych szczebli. Wydaje mi się, że tak właśnie jest zaprogramowany ustrój naszego państwa… Raczej, żeby nie wchodziły sobie w drogę. To też, to wynika z zasady subsydiarności, ale jest też zasada decentralizacji i równowagi w administracji publicznej. Naprawdę nie widzę powodu, żeby samorząd pozbawiać części kompetencji także w tym zakresie. Ale on nie miał tych kompetencji. Ten projekt ustawy czyści sytuację prawną. A właśnie wydaje mi się, że w pewnym uzusie, w praktyce funkcjonowania samorząd zyskał albo przyznał sobie pewne kompetencje, które mu są teraz odbierane. Samorząd nic sobie nie mógł przyznać, bo to wszystko jest regulowane prawem. Wydaje mi się, że jednak nie. Sam pan mówi o doprecyzowaniu, wyczyszczeniu sytuacji prawnej. Istnieją więc miejsca niedookreślone prawem i to o nie chodzi. Ale są też sytuacje inne, gdzie rzeczywiście odbywa się to przeniesienie kompetencji na kuratora. Jak w przypadku tej chyba najbardziej kontrowersyjnej zmiany dotyczącej art. 86, który mówi o nadzorze nad zajęciami prowadzonymi przez podmioty zewnętrzne. Teraz do tego będzie bezwzględnie potrzebna zgoda kuratora. Tak, do tej pory nie było wymagane żadne zezwolenie.


Potrzebna była zgoda Rady Rodziców. No tak, oczywiście. Rodzice mieli prawo, a nawet wręcz obowiązek zaopiniowania wejścia do szkoły jakiegokolwiek stowarzyszenia, które ma w swoim statucie zapis o działaniu na rzecz edukacji. Organizacje harcerskie są z tego oczywiście wyłączone. Ale znów: w czym tkwi problem? Podnoszone są różne problemy. Od tego, że tu znów cała decyzyjność leży po stronie kuratora. Po czas, jaki kurator dostaje na podjęcie decyzji, bo od złożenia wniosku do wydania zgody muszą minąć dwa miesiące. Mówiliśmy o dziecięcej psychologii – w sytuacjach interwencji kryzysowych dwa miesiące to o wiele za dużo, gdyby jakieś stowarzyszenie mogło tu pomóc… To jest do dyskusji oczywiście. Ja nie potrzebuję tyle czasu. Ale pan pyta, w czym problem. Może niekoniecznie on leży w tym, że te dwa miesiące to za długo, a może za krótko. Problem polega na tym, że jest to szósta czy nawet siódma proponowana zmiana prawa oświatowego, która oddaje decyzyjność kuratorowi. Organ prowadzący nie ma żadnych kompetencji w sprawie działania organizacji na terenie szkoły, a właśnie w to ingeruje. O tym zgodnie z prawem ma decydować tylko dyrektor i rodzice. A tymczasem organ prowadzący podsyła różne organizacje, które często nawet łamią ten art. 86, bo zdarzało się, że na teren szkoły wkraczały organizacje, o których nie wiedzieli ani rodzice, ani nawet dyrektor. W Bydgoszczy był taki przypadek, kiedy na lekcję została zaproszona fundacja Ponton, która zajmuje się seksualizacją… Edukacją seksualną. Tak, edukacją seksualną. I nikt o tym nie wiedział, ani dyrektor, ani rodzice, uczniowie byli na to zupełnie nieprzygotowani. Tak nie powinno być. Ile takich przypadków było? Jeden? Jeden, o którym ja wiem. Ale ja chcę podkreślić, że nie mam jako kurator problemów z organami prowadzącymi szkoły, które chcą wprowadzać jakieś kontrowersyjne organizacje na teren szkoły – takie przypadki są w innych województwach, ale nie w naszym. Wydaje mi się, że dzieje się tak dlatego, że ja całkowicie ucinam wszystkie kwestie ideologiczne. Ja mam swoje określone poglądy, podobnie jak każdy nauczyciel czy rodzic. Szkoła jest absolutnie dla wszystkich, a ideologizowanie i wykorzystanie faktu, że jest się kuratorem, dyrektorem czy prezydentem, żeby wpływać na poglądy innych osób, uważam za rzecz karygodną. Oczywiście każdy nauczyciel wie, jak można wpływać. I jaki ja będę miał instrument w ręku, kiedy nauczyciel będzie chciał przemycać wartości, które – no, skrajny przypadek – dla mnie są antywartościami? Nie ma pan takich instrumentów? Sądy? Prokuratura?

To wszystko zależy od tego, co on będzie chciał robić. Może aluzją, półsłówkami przekazywać pewne treści. Czy lubię rząd, czy rządu nie lubię. To można przekazać nie na zasadzie „ośmiu gwiazdek”, tylko w sposób bardziej subtelny. Domyślam się, że na takie subtelne metody pan i tak nie będzie miał wpływu. Natomiast na łamanie prawa miał pan już pełną gamę możliwości prawnych. I w dalszym ciągu mam. Zależy mi, żeby postrzegać organ, jakim jest kurator, jako strażnika prawa. Te zalecenia wydawane dyrektorowi muszą się opierać na przepisach prawa. Chodzi o to, żebyśmy działali zgodnie z prawem. Niech nie będzie tej całej ideologii. Gdyby tak wszyscy działali, to nastąpiłoby co najmniej wyciszenie, uspokojenie całego tego zgiełku. Nadal nie wiem, jak może mnie pan przekonać, że mnie, przyzwyczajonemu do tego, że samorząd terytorialny – władza, na którą mam jako obywatel największy wpływ – nie jest pozbawiana części swoich kompetencji, a co za tym idzie: że pozbawiany tych kompetencji jestem ja. Ależ ta ustawa tych kompetencji mu nie odbiera. Takie kompetencje, jakie samorząd miał, takie zachowuje. Żeby nie być gołosłownym – w projekcie ustawy czytamy: „Tym bardziej więc możliwe jest tylko częściowe ograniczenie ich [tj. organów prowadzących – przyp. MT] dotychczasowych uprawnień w tej sferze”. Po co naprawdę są te nowe instrumenty? One mają pomóc w tym, żeby nadzór pedagogiczny miał narzędzia do sprawnego działania. W niektórych przypadkach istniały luki prawne. Dyrektor jest zazwyczaj nauczycielem, więc sprawuje opiekę pedagogiczną, a w mniejszym stopniu wykonuje pracę administracyjną. A kwestie pedagogiczne są w gestii organu nadzoru pedagogicznego. Więcej do powiedzenia w szkole – w kwestii tego, do czego szkoła została stworzona: czyli żeby tam toczył się bardzo dobry proces dydaktyczno-opiekuńczo-wychowawczy – ma kurator jako organ nadzoru pedagogicznego, a nie samorząd jako organ prowadzący.

19


Nr 522 | wrzesień 2021 |

Rozmowa z dr Anną Strzałkowską, psycholożką i socjolożką, nauczycielką akademicką na Uniwersytecie Gdańskim, działaczką na rzecz praw człowieka

Obywatele, których przepędzamy

ROZMAWIA: Monika Grabarek | zdjęcie: Rafał Grądzki

Jest pani wykładowczynią akademicką, naukowczynią. Czy to, co się dzieje w przestrzeni edukacji, jeszcze panią zdumiewa, czy już tylko przeraża? Jestem też matką ośmioletniego chłopca, który chodzi do szkoły publicznej, tam też pełnię funkcję wiceprzewodniczącej Rady Rodziców. Widzę z bliska, jak zachodzą zmiany w edukacji. Nie ma wątpliwości, że idą one w kierunku narzucenia jedynie słusznej linii wychowania młodych na prawdziwych Polaków – katolików (w tym ujęciu nie ma żeńskich odpowiedników). Wydaje się, że to reakcja na postępującą laicyzację, co oznacza odchodzenie ludzi od Kościoła. Wierzący, zrażeni i nierzadko poranieni przez Kościół, wybierają inne sposoby realizacji swoich potrzeb duchowych. Badania pokazują, że najbardziej dotyczy to młodych. Dla moich studentów i studentek temat Kościoła nie istnieje. Jan Paweł II funkcjonuje głównie w memach internetowych przy okazji happeningów, jak na przykład wokół „papieża brodzącego w bar20

szczu” przy Muzeum Narodowym w Warszawie. To jeszcze ich czasami porusza – w sensie: rozśmiesza – ale na pewno nie przejmuje, do niczego nie motywuje. Mają z tego „bekę”. Planowane przez MEiN zmiany dotyczą wprowadzenia nowego przedmiotu z zakresu historii najnowszej Polski, ogłoszono też nową listę lektur szkolnych oraz zapowiedziano wprowadzenie obowiązku uczęszczania na lekcje religii lub etyki, przy czym należy pamiętać, że etyka w większości szkół się nie odbywa. Szkołom jest odbierana autonomia. Ostatnio, jako przedstawicielka Rady Rodziców, uczestniczyłam w komisji konkursowej na stanowisko dyrektorki naszej szkoły. To prawdopodobnie ostatni raz, kiedy konkurs w takiej formule – z udziałem rodziców, związków zawodowych i przedstawicieli miasta – mógł się odbyć. Najnowsze plany przewidują, że komisja będzie złożona przede wszystkim z przedstawicieli kuratorium, a więc osób realizujących linię partyjną. W takim układzie nasza pani dyrektor, hołdująca wartościom równości i tolerancji, nawet nie będzie miała szansy na kolejną kadencję. Tak będzie się zastraszać dyrektorów i dyrektorki szkół, którzy nie będą posłusznie realizować wizji pana ministra. Gwarantowany konstytucją dostęp do wiedzy zamienia się w ordynarne ciosanie naszych dzieci na „nowego człowieka”. To już znamy z historii – każda autorytarna władza miała to na celu. W szkolnictwie wyższym, gdzie ja uczę, tego rodzaju zmiany nie są tak proste do wdrożenia, presję wywiera się inaczej – tak zwanym ręcznym sterowaniem. Na przykład kilka dni temu pan minister zapowiedział w TVP zwolnienie naukowca z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu za jakiś negatywny wpis o Pawle Kukizie. Nie obowiązują tu już uczelniane komisje etyki, wewnętrzne procedury – obowiązuje jednoosobowa decyzja ministra Czarnka o „ścięciu głowy” nauczycielowi. Nie chodzi tu o moralną ocenę czynu – nie wiem, co krytycznego napisał ten człowiek – ale o zasadę, o zlekceważenie procedur uniwersyteckich. Koniec wakacji, pierwszy dzwonek. Do jakiej szkoły pójdzie pani dziecko we wrześniu? Nasz syn pójdzie do szkoły imienia Jana Pawła II. Tak w sensie dosłownym, jak i symbolicznym. Szkoła, w której jesteśmy, należy do ogólnopolskiej sieci szkół JPII. Nie można ani na moment o tym zapomnieć, bo wchodząc do szkoły, mija się gigantyczny herb papieski i wielkie kamienne popiersie papieża. Na każdej niemal


ścianie wiszą wizerunki Wojtyły, obrazy, rysunki dzieci, kolaże z wyciętymi z gazet zdjęciami papieża, w końcu tablice tematyczne, na przykład – jak papież chodzi po górach. Są też miejsca kultu, w których w holu głównym, pod obrazem papieża świeci tak zwane wieczne światełko. Przechodząc dalej, w części licealnej, na jednej ze ścian mieszczą się relikwie Jana Pawła II, to znaczy kawałek szaty papieża Polaka podarowany przez kardynała Dziwisza. Są też zdjęcia z uroczystości poświęcenia gwoździ do umocowania sztandaru szkoły imienia Jana Pawła II. Mogłabym tak długo wymieniać i już nawet nie wspominam o tym, że nasza szkoła mieści przy parku JPII i sąsiaduje z ulicą imienia naszego patrona, na której umieszczono pomnik naszego świętego. Nasza szkoła przyjmuje dzieci migranckie, najczęściej innych wyznań niż chrześcijańskie, jest też duży odsetek dzieci i młodzieży nieuczęszczającej na religię. W naszej szkole nie ma mowy o zapewnieniu neutralności światopoglądowej. Zawsze się zastanawiam, jak czują się uczniowie i uczennice, którzy nie spełniają standardu bycia katolikiem. Jako Rada Rodziców jesteśmy bezradni. Tak wygląda „neutralność światopoglądowa” szkoły. Jestem katoliczką, wychowano mnie w szacunku do papieża Polaka, ale bardzo boli mnie i nie mam zgody na to, by moja religia, mój Bóg był źródłem opresji dla innych, dla mniejszości, uzasadnianiem ucisku i przemocy wobec niewierzących, inaczej myślących lub nieheteronormatywnych uczniów i uczennic. A o jakiej szkole dla swojego syna pani marzy? O szkole, w której jest miejsce dla każdej uczennicy i ucznia, bez względu na jego i jej wyznanie czy bezwyznaniowość, tożsamość płciową, orientację psychoseksualną czy pochodzenie; o szkole nowoczesnej, wesołej, gdzie nauczyciele czują się dobrze i z pasją dzielą się swoją wiedzą. Czy to, co jest normą w szkolnictwie demokratycznym lub skandynawskim czy kanadyjskim systemie oświatowym, dla nas już na zawsze będzie pojęciem abstrakcyjnym i nigdy nie wyjdziemy z tej anachronicznej „pruskiej” szkoły – z równymi rzędami ławek i nauczycielem wygłaszającym wykład? Niestety, dzisiejsze zmiany oddalają nas od takiej wizji szkoły demokratycznej. Anachroniczna polska szkoła nie tylko nie spełnia swojej funkcji przygotowania młodego pokolenia do wyzwań nowoczesnego świata, ale jest też źródłem opresji i łamania praw człowieka. Najbliższa przyszłość będzie taka, że rodzice, chcąc chronić swoje dzieci, przeniosą je do szkół niepublicznych, które mają większą autonomię. Spowoduje to oczywiście jeszcze większe rozwarstwienie społeczne. Trudno się jednak dziwić rodzicom, którzy chcą chronić dziecko przed indoktrynacją lub mają dziecko, które nie mieści się w wizji „normalnego dziecka”, bo jest transpłciowe, niewierzące, z tęczowej rodziny i tak dalej. Podsumowując, szkoła się zmieni, ale dopiero wtedy, gdy przyjdzie minister z otwartą głową, dla którego ważne będą prawa człowieka. Wtedy jest szansa, że poważnie potraktujemy edukację naszych dzieci.

Jaka jest, pani zdaniem, szansa, że młodzież jednak nie da się sformatować ideologicznie, że młodzieńczy bunt zwycięży? Młodzież oprze się formatowaniu szkoły – to widać po jej postawach wobec religii, wobec osób LGBT+, wobec praw kobiet, ale z ich zwycięstwem będzie trudno. Chodzi o to, że demograficznie młodzi są mniejszością i nawet jeśli się buntują, to przegrywają w wyborach, bo ludzi starszych jest dużo więcej. Mam jednak nadzieję, że te młode osoby, które wyszły w ostatnich Strajkach Kobiet, już się nie poddadzą. Ten gniew i niezgoda na łamanie praw kobiet są i będą, aż przyjdzie czas, gdy protesty osiągną masę krytyczną i będą motorem prawdziwej zmiany w Polsce. Młode dziewczyny i chłopaki mają moc. Na zakończenie – co pani czuje, dowiadując się, że kolejni ludzie, jak na przykład znany pisarz Jacek Dehnel wraz z mężem, wyprowadzają się z Polski, ponieważ nie czują się tu u siebie? Czuję złość i smutek. Polska, tworząc strefy wolne od LGBT, na wzór nazistowskich uchwał o wolności od Żydów, daje jasny sygnał, że nie ma w naszym kraju miejsca dla gejów, lesbijek czy osób transpłciowych. Mówimy tu o ponad dwóch milionach Polaków i Polek, a jeśli włączymy tu jeszcze ich rodziny, to jest to prawie jedna czwarta naszej populacji. Chciałabym, aby ktoś zrobił kiedyś reportaż o utraconych talentach naszych obywateli, których przepędziliśmy z Polski.

Monika Grabarek humanistka, aktywistka, pełnomocniczka ds. równości w Miejskim Centrum Kultury w Bydgoszczy.

21


Nr 522 | wrzesieńRozmowa 2021 | z Jarosławem „Biszem” Jaruszewskim, raperem i poetą

Wchodząc w wiek dojrzały rozmawia: Marcin Szymczak | zdjęcie: Dariusz Gackowski

22


Czy kiedy byłeś dzieckiem, zadawano ci pytanie: kim będziesz, gdy dorośniesz? Jeśli tak, to czy pamiętasz, co odpowiadałeś? Prawdopodobnie to, co wielu chłopców w takim wieku – pamiętam szczegółowe, niemalże breuglowskie sceny strażackich misji, które odrysowywałem z prawdziwym zapamiętaniem. Pamiętam też zdjęcie z przedszkolnego balu, na którym z szelmowskim uśmiechem, wycelowując w obiektyw plastikowe rewolwery, wcielam się w rolę kowboja. Chciałem pomagać, zwalczać zło, być bohaterem. Swoją drogą, ciekawa jest powszechność takich pragnień wśród dzieci i fakt, że dorosłość jest paradoksalną nauką oduczania się takiej szlachetnej naiwności. W każdym razie – w tamtym czasie nie przyszłoby mi do głowy, że zostanę „artystą”. Byłeś jednym z tych dzieciaków, których jest wszędzie pełno, które zawsze są w centrum wydarzeń, czy raczej siedziałeś sobie z boku, układając klocki i zajmując się swoimi sprawami? Pytam o to, ponieważ twoja profesja to zarówno bardzo intensywna obecność na scenie, jak i intymność procesu twórczego lub pracy w studiu. Zastanawiam się, czy jedna z tych aktywności jest bardziej zgodna z twoim temperamentem i jak szybko ów temperament zaczął się kształtować. Faktycznie droga, którą obrałem, łączy przeciwstawne skłonności, które nosiłem w sobie od zawsze. Z jednej strony introwertyczny charakter, bo zawsze byłem raczej obserwatorem, choć z drugiej strony miałem potrzebę brania udziału, ale tylko wtedy, kiedy było to dla mnie rzeczywiście interesujące. Być może z tego wynikały moje problemy w szkole, gdzie w sferach dla mnie ciekawych potrafiłem osiągać dobre rezultaty, równocześnie w dziedzinach kompletnie mnie nieinteresujących notować wyniki zdecydowanie pod poprzeczką. Wryła mi się w pamięć sytuacja, kiedy na lekcji polskiego w podstawówce nauczycielka nagle zwróciła się w moją stronę: „A ty, Jarek, siedzisz tam z tyłu i tylko widzę, jak ci oczy błyszczą. I co ty tam właściwie kombinujesz?”. A ja rzeczywiście byłem zaprzątnięty jakimiś pomysłami – moja mała głowa cały czas pracowała. Pamiętam też godziny samotnych zabaw, które faktycznie od początku miały twórczy charakter – w stylu hiphopowego samplingu, gdzie zabawki z różnych światów otrzymywały nowe role. Pewnie podobało mi się, że mam nad tymi mikroświatami zabawy pełną kontrolę, zresztą do dzisiaj mam w sobie trochę control freaka. Adam Strug powiedział mi kiedyś, że dla niego występ sceniczny to coś wyjątkowo nienaturalnego i gdyby mógł, to by z tego zrezygnował. Uważa, że powinno się usiąść razem w kółeczku, napić wódki i wspólnie pośpiewać. Twoje bycie na scenie, tak jak wspominałem – bardzo intensywne, pewnie wymagające uciszenia w sobie tej introwertycznej natury, to dla ciebie duży wysiłek, czy może po tylu latach przychodzi ci to zdecydowanie łatwiej? Blisko mi do tego, co powiedział Strug, dlatego preferuję występy dla mniej licznej publiczności. Jest to dość nieekonomiczne, ale koncertowe spełnienie czuję najbardziej w momentach, kiedy mogę

ogarnąć salę spojrzeniem i z każdym złapać wzrokowy kontakt. Uwielbiam te momenty, kiedy znika bariera dzieląca scenę od publiczności i wszyscy tworzymy jeden organizm – daleki zarówno od festiwalowego tłumu, jak i od sztucznej zażyłości – będący specyficznym zatopieniem się w momencie i poczuciu ponadjednostkowej komunikacji. Nie ukrywam jednak, że wystąpienia publiczne od początku były dla mnie bardzo trudne. Wszyscy, którzy grali ze mną przez długie lata, wiedzą, jakim to było dla mnie stresem. Teraz jest już nieco łatwiej. Również dlatego, że gram ze świetnymi instrumentalistami, co dodaje mi na koncertach skrzydeł. Bardzo lubię też moment, kiedy schodzę ze sceny, spada poziom adrenaliny, a ja mam poczucie dobrze wykonanej roboty. Tak samo jak feedback, który dostaję od osób podchodzących porozmawiać ze mną po występie. Natomiast sama sytuacja koncertowa jest dla mnie tyleż problematyczna, co interesująca. Z jednej strony pozwala mi przełamać swoje bariery, z drugiej strony czuję, że jest czymś bardzo konwencjonalnym i od lat myślę o tym, jak by tę konwencję w ciekawy sposób przełamać. Marzy mi się mieć możliwość popłynąć kiedyś w wizualizacje, scenografie czy inne dodatkowe elementy, które mogłyby zrobić z koncertu rodzaj małego przedstawienia. Jednak zanim trafiłeś na scenę czy do studia, muzyka musiała stać się czymś ważnym w twoim życiu. Pamiętasz, jakie były te pierwsze muzyczne fascynacje w twoim przypadku? Pewnie nie był to od razu hip-hop. Jako dzieciak słuchałem właściwie tego, co leciało w MTV. Dzięki starszemu bratu znałem też Michaela Jacksona, Culture Beat i muzykę taneczną, do której on na środku dużego pokoju ćwiczył breakdance, roztrącając fikusy i taborety. Natomiast dopiero poznanie korzennego rapu stało się dla mnie momentem przełomowym. Z jednej strony, oczywiście ze względu na brzmienie, ale przede wszystkim miałem poczucie, że jest to bezkompromisowe, bardzo pod prąd i mocno różniące się od muzyki, która miała być jedynie rozrywką. W hip-hopie znalazłem coś więcej, jakiś dodatkowy aspekt na wielu różnych płaszczyznach, i to mnie bardzo zafrapowało.

23


Nr 522 | wrzesień 2021 | Czyli hip-hop poznałeś dzięki MTV i starszemu bratu? Również, ale przełomem była pierwsza kaseta zespołu Onyx, którą mój przyjaciel o wdzięcznej ksywce Malik załatwił od chłopaka swojej siostry, on z kolei przywiózł ją ze Stanów. To było dla nas czymś totalnie nowym, zaskakującym i całkowicie nami zawładnęło. W tym samym czasie zaczęły się pojawiać pierwsze polskie składy. Liroy. Może nie od pierwszej płyty, ale te bardziej mroczne albumy bardzo mi się podobały, muzycznie i klimatycznie. Molesty, Wzgórza Ya-Pa 3, Trzyhy, pierwszych płyt Method Mana i Wu-Tang Clanu słuchałem jeszcze w podstawówce. Ten klimat był dla mnie niezwykle pociągający.

W końcu nadszedł dzień, w którym słuchanie przestało ci wystarczać, i postanowiłeś spróbować swoich sił w tworzeniu. Jak wyglądały te początki? Tak, prawdopodobnie to była chęć sprawdzenia się, przede wszystkim wynikająca z tego, że czułem potrzebę powiedzenia czegoś. Dziś trudno mi stwierdzić, czy dotyczyła powiedzenia czegoś komuś, czy była po prostu potrzebą ekspresji, choćby dla siebie samego. Te początki były raczej zabawne. Dostępność programów służących do tworzenia muzyki była, delikatnie mówiąc, dość ograniczona. Na bydgoskiej scenie oprócz klasycznych Kloszardów działał już m.in. Oer, którego poznałem trochę później. On z tych FastTrackerów, takich dość prymitywnych programów, potrafił wyciągnąć niesamowite rzeczy. Ja również próbowałem składać bity na FastTrackerze. Kompletnie pozbawiony jakiejkolwiek wiedzy muzycznej, po prostu zaznaczałem na kartce kropką stopy, a kreską werble, bo to mi się wydawało podstawą tej muzyki. To był taki alfabet Morse’a. Kropka, kreska, czyli stopa, werbel, stopa, werbel, stopa, stopa, wer-

Młodemu człowiekowi świat wydaje się możliwy do ogarnięcia. Wydaje się nam, że przeczytamy parę książek, odbędziemy parę podróży, nauczymy się, czego trzeba, poznamy zasady działające życiem i staniemy się „dorośli”. Pamiętasz pierwszą hiphopową kasetę, a może już płytę, którą kupiłeś? Tak, wydaje mi się, że to była składanka obecnie mniej znanej wytwórni Rap-A-Lot Records. Bardzo ciekawa, skupiająca wielu artystów, m.in. Geto Boys ze świetnym raperem Scarface’em. To było dla mnie interesujące, ponieważ mieszało różne klimaty, było inspirowane funky i miało taki – tak to przynajmniej zapamiętałem – zadymiony klimat. Później do mojej kolekcji trafił pierwszy album Xzibita At the Speed of Life z wałkowanym wtedy wszędzie numerem Paparazzi. Jeszcze bardziej podobała mi się jego kolejna płyta 40 Dayz & 40 Nightz, która była dla mnie definicją jego stylu. Z kolei Method Man był moim ulubionym raperem z Wu-Tang Clanu. Każdy miał swojego ulubieńca, tak jak dziewczyny miały swoje ulubione Spice Girls. Ja ceniłem Method Mana za charyzmę, ciekawy flow i świetny warsztat, choć dopiero później mogłem to należycie ocenić. 24

bel, i tak starałem się układać te dźwięki w FastTrackerze i dokładać do nich jakieś sample. Właśnie szukanie sampli, czyli kupienie gramofonu, a właściwie wyszperanie go gdzieś w piwnicy jakichś wujków czy cioć, przeglądanie kolekcji winyli, było dla mnie pierwszą przygodą, która odkryła przede mną bogactwo różnorodnej muzyki, z której hip-hop czerpał. Nie zamierzam udawać, że od początku byłem bardzo otwarty. Byłem raczej zafiksowanym rapowym ziomkiem, który ustawiał się zdecydowanie w kontrze do innych stylów muzycznych. Takie były czasy, ale to wynikało również z mojego wieku i potrzeby przynależności do subkultury, która oczywiście ścierała się z innymi. Czy te pierwsze dokonania były blokowiskowe, uliczne? Ja akurat nigdy nie byłem ulicznym raperem. Zdarzało się, że stykałem się z tym środowiskiem za sprawą znajomych, a już najbardziej łączyło mnie z uliczną stroną zamiłowanie do mrocznych klimatów i stosunek do pewnych wartości. Natomiast moje pierwsze dokonania to był raczej wyraz buntu przeciwko temu, co również dziś mnie irytuje. Przed chęcią wpychania mnie w jakieś ramy, swego rodzaju społeczną sztucznością, nakładaniem masek, typowo komercyjno-rozrywkową kulturą. Z tego wynikało poczucie braku autentyczności wokół mnie. Czułem, że ludzie robią to, co im się każe, mówią nie do końca to, co myślą, i właściwie żyjemy w iluzji.


Jaki jest najwcześniejszy materiał, na którym możemy cię usłyszeć? Zarejestrowany i dostępny, wydany choćby na nielegalu? To nagrane z Kosą Zimy z 2007 roku. Ten album otwiera moją dyskografię. Wcześniejsze rzeczy były wprawkami i dziś trudno się tego słucha, choć mam do nich wielki sentyment, bo jak cała moja twórczość – są relacją z mojego życia, przypominają wyjątkowy czas i wspaniałych ludzi, z którymi stawiałem pierwsze rapowe kroki. Zdarzały się oczywiście pojedyncze udane utwory, ale niewiele z nich wytrzymało próbę czasu. Za to dziś mogę powiedzieć, że nawet jeśli początki są raczej słabe, to zaangażowanie, pasja i konsekwentna praca sprawiają, że nawet z najgorszego rapera można coś wykrzesać. „Hip-hop w Polsce, wszystko inne robić byłoby mądrzej”. To fragment utworu B.O.K Nic do stracenia. Numer ukazał się w 2010 roku na albumie Raport z walki o wartość. Dziś rzeczywistość jest inna. Zajmując się hip-hopem, można zarobić ogromne pieniądze, ale wówczas to nie była droga usłana plikami banknotów. Jak i kiedy doszedłeś do wniosku, że chcesz się zająć muzyką na poważnie? Że to będzie twoje główne zajęcie, praca? W pewnym momencie zaangażowałem w to tyle sił i czasu, że odwrót byłby prawdopodobnie jeszcze większym absurdem. Nie da się również ukryć, że od początku zapałałem do tej formy twórczości wielką pasją, wielkim uczuciem. Ta muzyka stała się dla mnie narzędziem do zaspokojenia tych wszystkich potrzeb, które były dla mnie ważne. Dzięki niej mogłem głośno powiedzieć, co mi się w tym świecie nie podoba, co uważam za złe, co powinno się zmienić. Dało mi to również możliwość – w dość burzliwym okresie mojego życia – przekuć moje stany emocjonalne, różnego rodzaju rozterki w formę utworów. Okazało się to również rodzajem autoterapii. Co ciekawe, młodemu człowiekowi świat wydaje się możliwy do ogarnięcia. Wydaje się nam, że przeczytamy parę książek, odbędziemy parę podróży, nauczymy się, czego trzeba, poznamy zasady działające życiem i staniemy się „dorośli”, czyli pewni siebie, dobrze osadzeni w rzeczywistości, bez zbędnych wątpliwości czy emocjonalnych problemów. Ale im dalej w las, coraz częściej czuję, że ta „dorosłość” to sztuczny konstrukt, widzę w nas dzieci, które męczą się w narzuconych rolach. Ta przyjęta oczywistość świata to coś, przeciwko czemu najbardziej się teraz buntuję. Szukanie nieoczywistości, obcowanie z rzeczywistością w jak najszerszym spektrum stanowi dla mnie o pełni życia i jestem wdzięczny losowi, że jako „artysta” mogę się tym zajmować. Jesteś w stanie osadzić moment tej ostatecznej decyzji w czasie? To trudne, ale wydaje mi się, że rok 2007 i Zimy to był moment takiego przełomu. Uświadomiłem sobie wtedy, że jestem w stanie tworzyć koncepcyjne całości, które bronią się poziomem warsztatu i mogą coś wnieść na polską scenę, w jakiś sposób wpłynąć na światopogląd słuchacza. Poza tym okazało się, że to, co robię, jest dla wielu ludzi ciekawe, ważne. Nie miałem wówczas wielu zobowiązań, nie założyłem jeszcze rodziny, kwestie materialne zawsze traktowałem drugorzędnie, więc poszedłem tą drogą.

Dopiero kiedy w 2011 roku wydaliśmy z B.O.K album W stronę zmiany, pojawiły się wątpliwości. To był nasz pierwszy materiał wydany legalnie, przez wytwórnię. Wiązaliśmy z tym wydawnictwem duże nadzieje, bo stanowiło rodzaj podsumowania naszej długoletniej działalności w podziemiu, pokaz naszych umiejętności. Poświęciliśmy temu dużo czasu i energii, a ostatecznie prawie nic na tej płycie nie zarobiliśmy i zagraliśmy zaledwie kilka koncertów. Miałem już ponad dwadzieścia pięć lat i stwierdziłem, że chyba już czas poddać się grawitacji przyziemnych realiów. Jednak towarzyszyło mi przekonanie, że zrobiłem wszystko, co mogłem, by spełnić swoje marzenie, więc byłem niejako pogodzony z tym, że po prostu nie udało się, jak wielu innym przede mną i po mnie. Postanowiłem zrobić ostatnią płytę i oczywiście nadal zajmować się rapem, nagrywać, występować, ale już z mniejszą intensywnością, podejmując regularną pracę. Jednak Wilk chodnikowy okazał się wielkim sukcesem, przełomem i właściwie całkowicie zmienił moje życie. Przy Wilku chodnikowym pracowałeś z kilkoma producentami, więc może czas, byś opowiedział o swoich współpracownikach. Jest ich naprawdę wielu i często wybierałeś osoby z bardzo różnych muzycznych bajek. Myślę tu o składzie B.O.K Live Bandu czy Radexie. To świadome poszerzanie pola walki czy raczej szczęśliwe przypadki? To była naturalna potrzeba rozwoju po długich latach spędzonych w podziemiu. Ale ten czas był dla mnie bardzo istotny – wpłynął na mój rapowy warsztaty na tyle, że mogłem zaistnieć na scenie. Pamiętam te wszystkie godziny z Oerem w studiu, który starał się z tego wycofanego chłopaka wykrzesać jakąś energię, i to bardzo dużo mi dało. Koncerty, które graliśmy z DJ-em Paulo, działalność jako Pchamy Ten Syf z naszym menedżerem, moim bratem, Marcinem POX-em, to był wspaniały czas i taka klasyczna podziemna droga, która uczy pokory i radości z małych rzeczy. To wszystko uważam za bezcenne. Jednak to trwało na tyle długo, że właściwie po Wilku chodnikowym miałem już potrzebę ruszyć w innym kierunku. W mojej głowie ten etap się zamknął, więc nagraliśmy hiphopowo-rockową płytę jako

25


Nr 522 | wrzesień 2021 | B.O.K, czyli Labirynt Babel. Chciałem też razem z B.O.K coś jeszcze z tego sukcesu Wilka wyciągnąć, aby pokazać się szerszej publiczności także z poważniejszą muzyką i bardziej zaawansowanym przekazem. Później poczułem się totalnie wypalony. Muzyka stricte hiphopowa nie była w stanie wydobyć ze mnie żadnych emocji. Czułem, że już na tyle sposobów napisałem różne rzeczy,

Trzecia sprawa to coś, o czym często się mówi. Literatura pozwala przeżyć w wyobraźni dziesiątki czy setki żyć, a co ważniejsze – wyciągnąć z nich wnioski, nauczyć się czegoś na cudzych błędach i podjąć lepsze, bardziej świadome decyzje. W końcu sfera estetyczna, filozoficzna, intelektualna. To coś, co przyszło nieco później i wiązało się z kulturoznawczym kierunkiem studiów. Wcześniej coś mi się mogło podobać lub nie, ale brakowało mi narzędzi do głębszej analizy. Teraz w literaturze szukam indywidualnej, ciekawej wizja świata, zarówno od strony formy, jak i treści.

Kolejne pokolenia to coraz więcej otwartych, pozbawionych uprzedzeń osób. Oczywiście dostrzegam również problem młodych ludzi, którzy z braku perspektyw stanowią łatwy łup dla polityków i ugrupowań dających proste odpowiedzi i recepty na ich bolączki. i to do każdej właściwie okołorapowej muzyki, że dopiero alternatywne bity od Radexa pozwoliły mi na nowe otwarcie. Uważni słuchacze z pewnością wiedzą o twoim zamiłowaniu do literatury i potrafią wymienić autorów, których szczególnie cenisz, którzy cię inspirują. Czego szukasz w literaturze? (Wiem, że trudno odpowiedzieć na to pytanie). Trudno, dlatego też odpowiedź jest złożona. Przede wszystkim literatura, podobnie jak hip-hop, dała mi na początku poczucie kontaktu z żywym człowiekiem, z jego światem wewnętrznym, który w zwyczajnych, codziennych kontaktach bywa niedostępny. Często brakuje nam umiejętności, żeby drugiemu człowiekowi, nawet w głębokiej rozmowie, przekazać rzeczy dla nas najważniejsze. Nawet teraz, kiedy udzielam „mówionego” wywiadu, czuję się, jakbym wypowiadał się w brudnopisie, że mówię tylko rzeczy, które ślina przynosi na język, a być może istotniejsze sprawy musiałbym dopiero wygrzebać z dna świadomości i opisać. Na początku literatura zapewniła mi również poczucie, że istnieje ktoś, kto ma podobne do mnie rozterki, pytania i wątpliwości, przeżywa podobne emocje. Wcześniej sądziłem, że jestem jakimś dziwakiem, odmieńcem. Tu również literatura okazała się ogromnym wsparciem. Dobrze wiedzieć, że ktoś myśli podobnie. 26

Zamiłowanie do literatury zaprowadziło cię nawet do Instytutu Filologii Polskiej. Sam często słyszałem, że fascynacja literaturą to jeden z najgorszych powodów do podjęcia studiów filologicznych. Jak wspominasz ten epizod w swojej edukacji? Dał mi bardzo dużo. Dla mnie to był właściwie rok w bibliotece, bo chciałem z tego wyciągnąć jak najwięcej. To był zresztą ten czas, kiedy napisałem Zimy. Dostałem wtedy stypendium naukowe. Kiedy nagle zacząłem regularnie otrzymywać pieniądze, wziąłem dziekankę i mogłem skupić się na twórczości, ale też na swojej młodości, swoim dojrzewaniu wśród ludzi, klubów, książek – napisałem wtedy wiersz, który zaczynał się od słów: „pozwalam sobie dziko rosnąć”, i dobrze to oddaje mój stan w tamtym czasie. Pamiętam wiele magicznych zimowych nocy, kiedy wracałem pustym miastem do domu i rodziły się we mnie wersy z Zim. To był wspaniały czas. Myślałem sobie wtedy, że żyć w taki sposób to byłaby przepiękna sprawa. Rozmawialiśmy kiedyś o negatywnych zjawiskach, wciąż obecnych na polskiej i międzynarodowej scenie hiphopowej. O ksenofobii, seksizmie, homofobii. O demonach, które wciąż potrafią podnieść głowę, mimo że wydają się w odwrocie. Myślisz, że idzie ku lepszemu? Wierzę i mam nadzieję, że nie naiwnie, że są to już echa czasów i postaw, które stopniowo odchodzą w niepamięć. Młode środowisko muzyczne, któremu można czasem zarzucać komercjalizację, pewną powierzchowność, może nawet pójście na łatwiznę, jest za to bardzo otwarte na innych ludzi. W mainstreamowym hip-hopie rzadko już spotyka się postawy dyskryminacyjne czy ksenofobiczne – współczesnym młodym ludziom wydają się one dziwne, nienormalne i absurdalne. Czyli takie, jakie są w istocie. I choć cały czas – co jest obrzydliwe – bywają używane politycznie jako narzędzie do różnych populistycznych działań, to mam nadzieję, że z roku na rok to zja-


wisko będzie słabnąć. Właśnie dlatego, że kolejne pokolenia to coraz więcej otwartych, pozbawionych uprzedzeń osób. Oczywiście dostrzegam również problem młodych ludzi, którzy z braku perspektyw stanowią łatwy łup dla polityków i ugrupowań dających proste odpowiedzi i recepty na ich bolączki. Zawsze łatwiej jest znaleźć sobie wyimaginowanych wrogów niż szukać konstruktywnych rozwiązań. Nasz wspólny znajomy powiedział mi kiedyś, że jesteś „Szwajcarią” i bardzo rzadko zabierasz głos w sprawach kontrowersyjnych czy po prostu niewygodnych. To dlatego, że to, co masz do powiedzenia, mówisz w swoich tekstach, czy może jednak jest w tym jakaś obawa przed narażeniem się części publiczności? Uważam, że w social mediach jest już wystarczająco wielu ekspertów od wszystkiego. Nie zwykłem również wydawać sądów pod wpływem emocji. Jeżeli chodzi o poglądy, to wydaje mi się, że formułuję je jasno na płytach. Zdarza się zresztą, że mimo mojej „szwajcarskości”, przypina mi się łatkę lewaka, być może ze względu na wegetarianizm i zwracanie uwagi na ekologię oraz krytyczność wobec kapitalistycznej kultury. I choć bardzo bliski jest mi wers Czesława Miłosza o sztuce, który mówi że „doraźne wymierzanie sprawiedliwości małym łotrom nie należy do jej obowiązków”, to jednak uważam, że nawet jeśli nie jako artysta, to jako obywatel muszę protestować. Robię to po prostu swoim głosem. Kiedy zaogniła się sytuacja wokół radiowej „Trójki” i na początku Strajku Kobiet, na moim Facebooku pojawiło kilka nietypowych wierszy, które spotkały się z dużym zainteresowaniem. Ale moja wrażliwość na opresję działa także wtedy, kiedy czuję, że jestem do głosu zmuszany – a przecież moje poglądy są jasne i konieczność powtarzania ich za pomocą łopaty jest dla mnie dość kłopotliwa. Poza tym uważam, że jeśli chcemy przekazać komuś jakieś poglądy, które są dla nas ważne, a wiemy, że druga strona ich nie podziela, to czeka nas ogromna praca na płaszczyźnie komunikacji. Łatwo kogoś zrazić, a ja nie chcę mówić wegetarianom, że wegetarianizm jest ważny, bo oni już to wiedzą. Chcę mówić, że wegetarianizm jest ważny, mięsożercom, a tu poprzeczka wisi już na wyższym poziomie. Jeśli napiszę: „***** ***” i „mięsożercy to ch**e”, to nie jest to najskuteczniejsza forma perswazji. Skoro uważam, że jakiś przekaz jest na tyle ważny, że może zmienić światopogląd osoby, która według mnie jest w błędzie, to staram się do tej osoby dotrzeć. Dyplomatyczność to cecha zabarwiona dość pejoratywnie, a jednak w rzeczywistości tak skrajnych podziałów mediatorzy są nam potrzebni. Zygmunt Bauman mówił o kulturoznawcach jako „tłumaczach rzeczywistości”, a ja chciałbym ją tłumaczyć tym, którzy są dezinformowani i wykorzystywani. Równocześnie bardzo szanuję osoby z pierwszej linii frontu – ich robota jest nie do przecenienia i przede wszystkim oni sprawiają, że głos protestu jest słyszalny. Zostańmy do końca w sferze wartości. Klika lat temu założyłeś rodzinę. Masz żonę, urodziła się wam córka. Czy bycie mężem i ojcem pomaga ci nie odlecieć za wysoko i zachować odpowiednie proporcje między byciem artystą a zwyczajną codziennością?

Na pewno jest tak, jak mówisz. Rodzina stanowi swego rodzaju stelaż, który pozwala mi utrzymać się na powierzchni, mieć dla kogo wstawać, pracować, angażować się, uśmiechać, mimo przeciwności. A jeśli chodzi o dziecko – zobowiązuje do troski o świat, na jaki je sprowadziliśmy. Lubię myśleć o swojej twórczości jako o pracy. Konieczność wykonywania pewnych czynności systematycznie, w stałym wymiarze godzin sprawia, że czuję się trochę mniej artystą, co jest zdrowe, bo zmniejsza dystans do „statystycznego Kowalskiego” – nasze życia właściwie się nie różnią, dzielimy większość problemów i typowych spraw dnia codziennego. Dzięki temu czuję, że mogę powiedzieć innym ludziom coś, z czym mogą się mniej lub bardziej utożsamić, tym samym ograniczając moją skłonność do artystowskich odlotów. Ale najważniejsza jest dla mnie rodzina. Daje mi poczucie sensu, którego sama muzyka nie byłaby w stanie mi zapewnić. Cóż, wchodzę w wiek dojrzały, który niesie nowe wyzwania. Cały czas ucząc się mądrej miłości, rodzicielskich obowiązków i tego, co w życiu najważniejsze – a z tym bywa bardzo różnie! Cytując Davida Fostera Wallace’a: „Nie zawsze to, czego chcemy, jest tym, czego potrzebujemy”.

Marcin Szymczak dziennikarz radiowy, rzadziej prasowy, na co dzień związany z Radiem Kultura. Publikował m.in. w „BIK-u” i „Fabulariach”.

27


Nr 522 | wrzesień 2021 |

Korespondencja zagraniczna

Estońska proza Wyżyn.

Słowo o Jesiennym balu Matiego Unta TEKST: Miłosz Waligórski

Wieś Komarzyca usiadła mi na skórze, ale zanim napiła się do syta, trzasnąłem ją, i to tak, że wole z krwią rozbryzgnęło się po moim policzku pióropuszem kropel, czego oczywiście nie mogłem widzieć, choćby dlatego, że miałem zamknięte oczy. Drzemałem jeszcze z dwa kwadranse, póki nie obróciło się pokrętło dnia i z namiotu nie wygnał mnie żar. Słońce siadło okrakiem na krzywej rosnącej, gotowe do ataku czekało na sygnał z powietrza. Wśród mroczków zamajaczył mi dziwny obraz: dwie kobiety, jedna wysoka w długim welonie, a druga skarlała, na coraz krótszych nogach. Przeszłość i przyszłość. Zniknęły, nim poddałem je interpretacji. Rozprostowałem kości, aż chrupnęło. Przegiąłem się mocno do tyłu, prawie wyszedł z tego mostek. Na dnie półkolistej misy zalegał pigment nieba. Widnokrąg dziobały potwarze chmur, wydłużające się w śmieszne kominy. Krew uderzyła mi do głowy i zaczęły pulsować skronie, więc uniosłem się do pionu i wyrównałem spojrzenie. Świat dany mi w jednym nieruchomym kadrze raził coraz ostrzejszym światłem. Wrażenie zasznurowało mi usta. Arbuz Przymykam oczy. Kontury drzew strzępią się w ząbki. Są tu pies i kot. Świerk i jabłonka. W namiocie Sioux śpią dziewczynki. Dochodzi ósma, na oko, bo nie mam zegarka. Cienie skracają się coraz szybciej. Wizg piły lub kosiarki u sąsiada to jedyny ludzki dźwięk w tym krajobrazie. Poza tym świergot. Furkot skrzydeł. Skrzek czapli. Klangor. Z tyłu głowy odczuwam ćmiące bóle, ale nie umiałbym wskazać ich źródła. Z migotliwym pejzażem wokół jest tak samo. Nie wiem, skąd przycho28

dzi, z głębi ciała czy spod powiek. Zresztą wszystko jedno, skoro jestem płaski jak kartka papieru. Roje muszek w mgiełce przede mną są nieuchwytne. Pochód mrówek na pomarańczowym brezencie dałoby się wprawdzie rozpędzić, ja jednak wypatruję skupienia, nie rozproszenia. Szukam detalu, na którym mógłbym zawiesić wzrok i swoje zdania. Gwoździa szukam. Tymczasem z trawy pod nogami wyławiam pinezkę. Przypinam nią ten widok, ale on, niby statyczny, i tak przecieka mi między wierszami i nadal będzie przeciekał, póki pod linką namiotu nie trafię na łódeczkę ze skórki arbuza. Podniosę ją na wysokość nosa, uderzy mnie aromat, lecz zamiast się zaciągać, rzucę nią przed siebie, żeby z głuchym plaśnięciem upadła na ziemię, tak jak przykazali Euklides, Kartezjusz i Newton. Domofon W oddali mężczyźni i kobiety znoszą z pola klocki siana. Sześcienne bele przypominają mi części meblościanki. Tak je widzę w powietrzu zaprószonym drobinami słońca. Budzą sentyment, wskrzeszają ogień wspomnień. Ogrzewam się nim, jak czterdziestoletni dziaders. Oliwy dolewa literatura piękna. Przychodzi i wyciąga dłoń z książką, a przecież, nawiasem mówiąc, książki płoną w krótkich fajerwerkach, nawet te najtrwalsze, nawet rękopisy pisane ołówkiem. Ostatnio przyniosła mi Jesienny bal (1988, oryg. 1979) Matiego Unta, jedną z tych powieści, przy których można pomyśleć, że to nie my je rozumiemy, ale one rozumieją nas. Moje myśli na drodze skojarzenia docierają na bydgoskie Wyżyny B2 i stają przed klatką schodową wieżowca. Blokowisko wryło mi się w duszę i odtąd nie umiem się z nim rozstać. Na domofonie czytam nazwiska lokatorów: „Sepp, Majorowa, Kustowa, Ebrok, Demidenko, Vahtra, Pauts, Lill, Tkaczenko…”. Czy to spis mieszkańców bloku, w którym się wychowałem? Bynajmniej. To sąsiedzi z ośmiopiętrowca nr 33 na tallińskim osiedlu Mustamäe, gdzie toczy się akcja Jesiennego balu. Porządek lektury i porządek pamięci pokrywają się, tworząc grubą podeszwę, którą zeluję sobie buty i ruszam wstecz. Winda „Kończal, Gaca, Dobersztyn, Baryłka, Paczkowski, Waligórski, Wrzesiński…” Tak, to tu. Wszedłem do środka, zawołałem windę – bo u nas windę się w o ł a ł o . „Za zamkniętymi drzwiami wyły liny,


coś trzeszczało. Czerwone światełko zapalało się i gasło raz po raz”. Obniżający się prostokąt światła oświetlił moją chłopięcą sylwetkę, zrembowska machina stanęła ze sprężynowym plaśnięciem i mogłem wsiadać. Wcisnąłem najwyżej położony guzik, gumowy, lekko nadpalony, tak, że widać było żaróweczkę w środku, i wywindowałem się na samą górę. Potem kilka stopni po schodach, kilka po drabince i już byłem na dachu, skąd roztacza się widok na całą dzielnicę. Bachelard pisał, że „windy niszczą cały heroizm wspinaczki i przebywanie blisko nieba traci wtedy urok”, ale gdybym wgramolił się tutaj po schodach, dostałbym w bonusie jedynie ciężkiej zadyszki, która przyprawiłaby mnie o zawrót głowy. Spadłbym więc z trzydziestu dwóch metrów na chodnik i tyle byłoby pożytku z trudów pieszej wspinaczki. Taszystowska plama. VR Ta książka tkwi we mnie. Sam nie wiem dlaczego. Są w niej zagadkowe wątki poboczne, na przykład ten prowadzący bezprzewodowo do Skype’a i Zooma („Planuje się produkcję takich telefonów, że roz-

zyliką, mimo że nie wierzy w Boga. Za młodu był w estońskim ZOMO, ale się wypisał, bo ceni dystans większy niż długość szturmówki. Jest opętany ideą uszlachetnienia rodu ludzkiego, a jednocześnie z pewnością folarza twierdzi, że „zawodowi optymiści są opłacani przez wielką finansjerę i jej instancje”. Bywa nieufny i mizantropiczny, ale trudno mu żyć bez ludzi. „Nabył dużą lunetę i nocami penetrował okna domu naprzeciwko”. Podgląda ich, myśli o zbawieniu, działa pod wpływem obsesji. Juraj Herz, gdyby był Żydem estońskim, a nie słowackim, to jego obsadziłby w roli Karela Kopfrkingla, protagonisty Palacza zwłok. Geometria Sam miałem takich sąsiadów, jakich ulepił Unt, szykując swoją rashōmoniadę. Skojarze-

Moje myśli na drodze skojarzenia docierają na bydgoskie Wyżyny B2 i stają przed klatką schodową wieżowca. Blokowisko wryło mi się w duszę i odtąd nie umiem się z nim rozstać. mówcy będą się widzieli nawzajem”), ale nie w tym rzecz. Wszakże Lem przewidział e-booki, audiobooki, smartfony, VR i cały internet, a Richard Fox z Przekładańca i tak ciągle myli mi się z pilotem Pirxem. Chodzi o coś innego. O meblościankę. O trzepak, radio Telefunken, sklep spożywczy, skup butelek, zegarynkę i granie w piłkę na parkingu między blokami. O powieściową scenografię, która idealnie przylega do scenografii mojego dzieciństwa, spędzonego na osiedlu z wielkiej płyty, gdzie „[o]lbrzymie pudła drzemały melancholijnie, jak gdyby tęskniąc za czymś. Setki ich oczu kryły ospałe pytania. I jedynie czyjaś różowa koszula nocna t r z e p o t a ł a na zimnym wietrze, w smutnym jesiennym pejzażu”. Kask Trzepak stał w szczycie bloku naprzeciwko (Ogrody 27) i przez dwie dekady działał na mnie tak jak na Augusta Kaska: „Jeśli w niedzielny poranek budziły go o godzinie szóstej strzały, to wcale nie myślał, że zaczęła się wojna, lecz wiedział, że to urżnięci w sobotę faceci trzepią dywany, by zasłużyć na przebaczenie. Każdy z nich miał dziesiątki dywanów. Pewnie używali ich również w kuchniach i łazienkach”. Kim jest Kask? To fryzjer i zapalony wędkarz, który nie je ryb. Ma tyle lat, co Gombro, kiedy pisał Ślub, i podobnie jak on czuje się pustą ba-

nie z Kurosawą bierze się stąd, że Estończyk jeden rozdział poświęcił na opisy tej samej mgły z sześciu punktów widzenia. Sześciu, bo tylu bohaterów zamieszkuje tę geometryczną prozę. Nawet kompozycja jest tu regularna niczym bryła wieżowca. Sześć rozdziałów dzieli się na sześć podrozdziałów, sześć postaci, lokatorów domu o dziewięciu kondygnacjach, kryje się za którymiś z dwustu osiemdziesięciu ośmiu okien (po trzydzieści dwa na każdym piętrze) i hoduje kwiatki na jednym ze stu czterdziestu czterech balkonów. Wszystko jest tu wyliczone z dokładnością do dwóch miejsc po przecinku. Za każdym kwadratem kryje się sześcian. W każdym sześcianie natomiast rozbrzmiewa inna pieśń, „tanka o blokach z wielkiej płyty”. Mimo zwartej zabudowy między budynkami jest jednak przestrzeń na spokojny oddech. „Niemniej osiedle było stosunkowo ciche. Duża magistrala przebiegała poza blokami i warkot silników prawie tu nie docierał”.

29


Nr 522 | wrzesień 2021 | Telefunken Znów w tym równaniu z dwiema niewiadomymi, których wielkości zależne są od pamięci i trybu lektury, pojawia się znak równości. Słownik podpowiada, że algebra po arabsku oznacza spojenie. Czytam cudze i wspominam swoje. I vice versa. Czytam swoje i wspominam cudze. Architekt Maurer, umysł jak najbardziej ścisły, projektował osiedla zaciszne, miłe, będące w zgodzie z potrzebami człowieka. Chociaż prywatnie roił tylko o jednym: „żeby w każdym większym mieście prowincjonalnym mieć potajemną kochankę. Samotną kobietę z mieszkaniem, do której można wpaść” – to w gruncie rzeczy bardziej niż o kobietach marzył o wygodnym lokum, na nie kładł akcent. Przy-

się rozłączała, i zwierzał się do słuchawki, przepraszał, że zabiera jej czas, prosił o chwilę uwagi i zadawał pytania. Na każde reagowała w ten sam sposób, aczkolwiek zawsze trochę inaczej. Dlaczego mama nie jest szczęśliwa? – 22:19. Kim jestem? – 22:19. Gdzie będę za dziesięć lat? – 22:20. Jak się pani czuje? – 22:21. Kim jest ten facet, który nas odwiedził i zasnął na kanapie? – 22:22. Czy tata wróci? – 22:22. Co tak szura w mieszkaniu obok? – 22:23. Rozmowy jak ze ścianą, co nie znaczy, że bezpłodne. Prefabrykaty o rozszerzonych porach Mimo przeszkód w postaci murów z betonu na naszych osiedlach panowała międzysąsiedzka solidarność, a losy lokatorów delikatnie się zazębiały, tak jak zazębiają się tryby losu i przypadku. „Teraz zaś nikt nie jest nikomu obcy: wszyscy naokoło mają wciąż jakieś dziwne, podniecające i dodające otuchy poczucie bliskości”. Wspólnota, tylko z nazwy mieszkaniowa, w istocie była wspólnotą ludzką. W wieżow-

Warto zatrzymać się na chwilę przy pijaństwie. Tallin lat siedemdziesiątych niewiele różnił się pod tym względem od Bydgoszczy lat osiemdziesiątych. tulność stawiał na równi z funkcjonalnością. Kiedy był dzieckiem, w jego pokoju „[n]a maleńkim stoliku stało radio firmy Telefunken”. Już wtedy zastanawiał się, czy dałoby się zamieszkać w radioodbiorniku z zielonym okiem i dwoma pokrętłami. „Wewnątrz świeciła się lampka skali. Czerwonym światłem jarzyły się w mroku inne lampy. Między kondensatorami i cewkami widać było zakurzone powierzchnie korpusu. […] Odbiorniki znały języki obce i śpiewały piosenki na dobranoc, opowiadały bajki, budziły rano”. Były żywe, chłopiec chciał do nich wejść, schronić się w ich ciepłym wnętrzu. Później, już jako dorosły człowiek, ścieżki z płytek drukowanych przeniósł na plan nowego osiedla. Stworzył tallińskie Mustamäe. I stworzył bydgoskie Wyżyny. Zegarynka Poza radiem budziła także zegarynka. Kto pamięta? Dziesięcioletni Peeter, syn Laury z M-2 na ostatnim piętrze, „wciąż miał nadzieję, że pani od zegarynki będzie chciała z nim porozmawiać”. Kto nie miał takiej nadziei? Samotny, przez całą noc setki razy wykręcał jej numer, bo 30

cu, jak w jądrze atomu, sprawdzała się teoria silnych oddziaływań między cząsteczkami. Mieszkańcy zachowywali się jak kwarki puszczone na swobodę asymptotyczną: im bliżej siebie byli, tym słabiej na siebie oddziaływali, a kiedy oddalali się od siebie, rosła ich współzależność. Dzięki temu jądro trzymało się kupy, M-1 trzymało się M-2, M-2 M-3, M-3 M-4… blok osiedla, a osiedle miasta, świata i całej dostojnie wirującej galaktyki. Zgodnie z tą logiką najtrudniej o bliskość było wewnątrz rodzin. Laura i Eerno Im dalej, tym bliżej. Wie o tym Eero, poeta spod dwunastki, wielki miłośnik nowoczesnych szaf. Pochodzi z południa Estonii („W dzieciństwie bawił się w prezesa kółka rolniczego”), jest więc mieszczuchem w pierwszym pokoleniu. Przeprowadzka do stolicy miała być dla niego incipitem nowego poematu. I rzeczywiście była, wręcz w dwójnasób. Po pierwsze, „akcję swych wierszy przeniósł do spelunek, garaży i barów”, a po drugie, już podczas parapetówki zostawiła go żona. Odtąd Eero ma mieszkanie, ale szuka domu. Po pijaku poznaje Laurę, rozwódkę w wieku balzakowskim, której życie upływa na siedzeniu przed telewizorem i sączeniu cherry pod telenowelę. Jej salon zdobi piękna meblościanka: „Na otwartych półkach stało to, co było przeznaczone dla pokazywania innym: wazony, książki, serwetki, malowane jajka, pudełka od zapałek”. Eero zakochuje się w Laurze, ale traci z nią kontakt, po wytrzeźwieniu nie może znaleźć jej mieszkania. Kiedy na potężnym kacu


krąży po osiedlu, z daleka wydaje mu się nią każda kobieta, z bliska jednak wszystkie wyglądają tak samo, wszystkie mają twarz nie-Laury. Skup i sklep Warto zatrzymać się na chwilę przy pijaństwie. Tallin lat siedemdziesiątych niewiele różnił się pod tym względem od Bydgoszczy lat osiemdziesiątych. (Nawiasem mówiąc, Wyżyny zaczęto budować dziesięć lat później niż Mustamäe). Na Bohaterów Kragujewca wśród drzewek karłowatego sadku, gdzie na głazach siadali panowie i gaworzyli sobie o świecie, o siódmej rano szeroko otwierał swe podwoje skup butelek, którego aury nie muszę tu opisywać, bo zrobił to za mnie Mati Unt: „Butelki oddawał właśnie mężczyzna o zupełnie przyzwoitym wyglądzie. […] Ów człowiek przyniósł dziesięć butelek po wódce, pięć po koniaku, siedem po winie, piętnaście po piwie i zaledwie dwie butelki po mleku. A przecież wyglądał dobrze, nawet kwitnąco. Wytrzymały naród z tych Ugrofinów [i Polaków – MW]! Jakie muszą mieć żołądki i wątroby!”. Facetów o ciałach służących wyłącznie do transportu obolałych wątrób widywałem w dzieciństwie zaiste całe grona. Tylko wieczność Swoje deliryczne sejmy zwoływali za spożywczakiem BSS „Społem”, rzadziej pod restauracją Słoneczną na Grzymały-Siedleckiego, w której, gdyby był Polakiem, mógłby pracować Theo, jasnooki pikolak o skłonnościach dionizyjskich. Ten trzydziestotrzyletni kobieciarz i intelektualista, filozof seksu i astrolog, kiedyś kelnerował w śródmieściu Tallina, ale został zdegradowany i odtąd podaje płaszcze w podrzędnej restauracji na Mustamäe. O czternastej melduje się w miejscu zatrudnienia, do trzynastej pisze ezoteryczne powieści i urządza orgietki, a sypia zawsze z dwiema dziewczynami naraz. Ich dane skrupulatnie wpisuje do tabelek w specjalnym zeszycie. Szuka przepisu na miłość idealną. Uprawia cielesną chałturę, aby przejrzeć płeć przeciwną i dotknąć ni mniej, ni więcej, tylko wieczności. Brunatnoczarne ślady Nie muszę dodawać, że ambicje Theo były przesadne. Nie udało mu się wyjść z brei czasu teraźniejszego, a nawet jeśli, to na boso – błoto wessało mu buty. Ja też doznałem porażki. Chciałem wrócić na całego, tymczasem wstąpiłem na chwilę do celi dzieciństwa i pognałem dalej. W judaszu mignęła mi jeszcze futbolówka. Słabnącym echem odbijała się od betonu między blokami numer dwadzieścia pięć a dwadzieścia siedem. Na parkingu wśród aut my, „hordy wyrostków ze swoją barbarzyńską piłką nożną”, graliśmy w warszawianę albo w króla. Funkcję bramek pełniły klatki schodowe, żółte fasady z napisem „świeżo malowane” i „zakaz gry w piłkę”. Zostawialiśmy na nich brunatnoczarne ślady, więc sąsiedzi wymyślali nam od sukinkotów i znajd. Z czasem jednak wszystko się rozmyło – rozpuściliśmy się w kałużach jeszcze płytszych niż pamięć tegorocznego lata, obfitującego w komary, słońce, długą przeszłość i krótką, coraz krótszą przyszłość.

Mati Unt Jesienny bal (oryg. Sügisball, 1979) przekład Aarne Puu Wydawnictwo Literackie Kraków 1988

Miłosz Waligórski (ur. w 1981 r. w Bydgoszczy) tłumacz, poeta, prozaik. Przełożył ponad 20 książek z węgierskiego, serbsko-chorwackiego i słowackiego, w 2020 r. Szajkę Lajosa Grendela i Śmieci z kosmosu Any Ristović. Wydał dwie książki prozatorskie i pięć tomów poetyckich, ostatnio Wiele mieszkań (2021).

31


Nr 522 | wrzesień 2021 |

Na dwoje: kino (8)

Filmowa opera neobarokowa TEKST: Szymon Idczak

W życiu każdego kinomana pojawia się chwila, kiedy myśli, że nic nowego go już w kinie nie spotka. Wygłodniały grzebie w klasyce, nadrabia ostatnie nowohoryzontowe zaległości i czeka. I właśnie wtedy, raz na dekadę przychodzi Leos Carax i prezentuje kinomanowi swój nowy film. Niby we własnym, znanym już stylu, ale jednak zawsze na nowo. Ucztowania nadszedł już czas, bo oto na ekranie Orła we wrześniu i październiku (w ramach FONOMO) najnowsze dzieło francuskiego twórcy, Annette. Ann i Henry zdają się mieć wszystko. Są sławni, bogaci, piękni, utalentowani i zakocha-

jednocześnie nie mogąc bez siebie żyć, wzajemnie o sobie stanowiąc. Ale tym razem nie te tematy zdają mi się w filmie najważniejsze. W roli tytułowej Carax obsadził… lalkę, a właściwie robota, który mechanicznie odgrywa mimikę, gesty, ruch ciała postaci. Annette przypomina drewnianą kukłę z teatru lalkowego. Dla egocentrycznych, pochłoniętych karierą i swoimi obsesjami rodziców wydaje się ona jedynie przedmiotem, rekwizytem w kreacji pozornie katalogowo szczęśliwego życia. Dla Ann jest ona ideą wymarzonej przyszłości bądź reliktem ostatnich dobrych chwil z mężem. Dla Henry’ego jest kopią Ann, a z czasem jej duchem, odbiciem wyrzutów sumienia i w końcu maszynką do zarabiania pieniędzy. Dopiero w końcówce filmu tytułowa bohaterka zmieni się w żywą dziewczynkę, daleko będzie jednak tej przemianie do happy endu z Pinokia. Annette sta-

Carax, jeden z twórców francuskiego neobaroku, znakomicie się odnajduje (i pomaga nam się odnaleźć) w campowej estetyce, sprawnie lepiąc patos operowego melodramatu z psychologią dramatu rodzinnego. ni. On – niepokorny standuper, ona – wyrafinowana śpiewaczka operowa. Oboje u szczytu kariery. Wkrótce urodzi się im córka, tytułowa Annette, która przeleje czarę szczęścia i sprawi, że rodzice zaczną panicznie bać się jego utraty. Odtąd, zwłaszcza dla Henry’ego, cały świat zewnętrzny jawić się będzie jako szpilka dla ich idyllicznej bańki. Carax, jeden z twórców francuskiego neobaroku, znakomicie się odnajduje (i pomaga nam się odnaleźć) w campowej estetyce, sprawnie lepiąc patos operowego melodramatu z psychologią dramatu rodzinnego. Twórca Kochanków z Pont-Neuf to w końcu specjalista od opowiadania o toksycznych związkach, ale też sprawny komentator rzeczywistości. Dwójka głównych bohaterów i śledzące ich media żyją w swego rodzaju pasożytniczej symbiozie, żerując na sobie nawzajem, wyniszczają się, 32

nie się w końcu podmiotem, da wyraz swojej tożsamości, wykrzyczy tłumione wcześniej traumy i żale, by przypieczętować fakt, że jest w tej opowieści pełnoprawną, pierwszoplanową postacią, choć krytą przez większość filmu pod postacią rekwizytu. Uciekając w dygresję, podobnie traktowany był syn bohaterów Historii małżeńskiej, który w opowieści o rozpadzie związku rodziców pełni rolę przechodniego trofeum, o które rywalizują skonfliktowani Nicole i Charlie. Syn z kolei nosi imię Henry, czyli tak samo jak postać grana przez Adama Drivera w Annette (przypadek?). Obaj ojcowie w wykonaniu aktora znacznie się różnią. Być może jest to swego rodzaju filmowy żart i oglądamy oto losy dorosłego już syna z filmu Noaha Baumbacha, który ze strachu przed rozpadem własnej rodziny posunie się do wszystkiego? Driver w filmie Caraxa daje upust swojemu aktorskiemu talentowi, balansując między zimnokrwistym spokojem psychopaty a scenicznym ADHD, nie oszczędza się w żadnej scenie. Jego Henry McHenry to standuper wykraczający poza monologowo komediowe ramy tej sztuki. Śmiech jest tutaj gorzkim lekiem na strach. Brutalnie szczere obserwacje przywodzą na myśl występy Lenny’ego Bruce’a czy


Fot. materiały prasowe Gutek Film

Louisa C.K. w ekspresyjnej teatralnej interpretacji. Driverowi jak mało któremu aktorowi udało się w krótkim czasie wyjść z podatnej na zatrzaskiwanie szuflady, jaką może być rola w Gwiezdnych wojnach. Dzięki występom u Jarmuscha, Gilliama, Scorsesego, Baumbacha czy Caraxa mamy okazję cieszyć się jego talentem w pełnej krasie. Nietypowy to musical, łamiący niejednokrotnie ramy tej skansenowej w dzisiejszym kinie konwencji. Trudno jednak odmówić twórcom kompetencji. Wokalne popisy Adama Drivera znamy choćby z Co jest grane, Davis? czy Historii małżeńskiej, a Edith Piaf w interpretacji Marion Cottillard była jej oscarową trampoliną do sławy. Leos Carax debiutuje w musicalu, ale na koncie ma wyrazisty muzyczny numer z Kylie Minogue w Holy Motors. Przede wszystkim jednak dyrygentem tej orkiestry jest zespół Sparks. Annette pierwotnie miała być albumem szalonego duetu, by ostatecznie w kolaboracji z nie mniej szalonym Caraxem przekonwertować się na ekranowy musical. Bracia Mael są autorami scenariusza, tekstów piosenek, muzyki, aktorami. Myślę (mam nadzieję), że do historii kina przejdzie otwierająca scena filmu, mastershotowy teledysk, który zdaje się strojeniem widza pod film. Nie tylko wprowadza nas w opowieść, zapoznaje z bohaterami, ale i pomaga wejść w osobliwy tryb odbioru, który za chwilę ma nas porwać. Annette to film szczególny z jeszcze jednego powodu. Obraz otwierał tegoroczne Cannes. Film, którego dystrybucją zajął się Amazon, inaugurował festiwal, który wyjątkowo stronił od dzieł dedykowanych platformom streamingowym. Czy to początek nowej ery, czy wyjątek pandemicznej rzeczywistości? Leos Carax, promując

Annette, półżartem stwierdził, że COVID i streaming mają ten sam cel: chcą zatrzymać ludzi w domach, i zwracał uwagę, że dla niego odbiór w kinie jest najważniejszy. Jak będzie z jego następnym filmem, na który pewnie znów każe nam czekać kilka długich lat? Zobaczymy. Oby w kinie.

Szymon Idczak filmoznawca, kierownik kina Orzeł w Miejskim Centrum Kultury w Bydgoszczy. Fot. Dariusz Gackowski

33


Nr 522 | wrzesień 2021 |

Na dwoje: kino (8)

Portrety rodzinne we wnętrzach TEKST: Emilia Walczak

wykorzystał jako klamrę swojego Jak daleko stąd, jak blisko postać latającego Żyda z obrazu Marca Chagalla Nad Witebskiem, tak Andersson zapożyczył sobie Chagallowski motyw z Nad miastem właśnie. Nieprzypadkowo, jak sądzę. (W dobrym filmie nie ma zresztą elementów przypadku – wyłączając oczywiście dorobek francuskiej Nowej Fali). Owa „boska perspektywa” widzenia wszystkiego z góry – pozostająca w związku z trącącym transcendencją tytułem filmu – ujawnia się bowiem we wszechwiedzącej narracji podawanej z offu, kobiecym, łagodnym głosem objaśniającej widzom, kim są oglądane

Fot. materiały prasowe Aurora Films (3)

Już niebawem na srebrny ekran kina Orzeł w Miejskim Centrum Kultury w Bydgoszczy wejść ma nagrodzony równie Srebrnym Lwem na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Wenecji obraz szwedzkiego reżysera Roya Anderssona zatytułowany O nieskończoności (Om det oändliga, 2019). Celowo nie użyłam tutaj słowa „film”, ponieważ jego bliskoznacznemu zamiennikowi – „obrazowi” – znacznie bliżej do istoty tego, z czym mamy tutaj do czynienia. Oto bowiem twórca m.in. Pieśni z drugiego piętra (Sånger från andra våningen, 2000) czy Do ciebie, człowieku (Du levande, 2007) pozostaje wierny swojemu, znanemu nam już od lat, językowi filmowemu, zasadzającemu się na serwowaniu widzom sekwencji niemalże statycznych scen. Tableaux vivant – żywych obrazów – rzec by można, gdyby nie fakt, że O nieskończoności nie naśladuje malarstwa czy rzeźby, ale samo życie. Anderssonowi malarskie inspiracje są jednak nieobce. Jego najnowsze dzieło otwiera surrealistyczna scena lotu nad miastem pary kochanków. Podobnie jak Tadeusz Konwicki 34

Twórca m.in. Pieśni z drugiego piętra czy Do ciebie, człowieku pozostaje wierny swojemu, znanemu nam już od lat, językowi filmowemu, zasadzającemu się na serwowaniu widzom sekwencji niemalże statycznych scen. Tableaux vivant – żywych obrazów – rzec by można, gdyby nie fakt, że O nieskończoności nie naśladuje malarstwa czy rzeźby, ale samo życie. przez nich kolejne postaci. A osobom tym jakże daleko do ugruntowanego przez Hollywood kultu piękna. „Straszne mieszkania. W strasznych mieszkaniach / Strasznie mieszkają straszni mieszczanie” – mógłby napisać o nich Julian Tuwim, gdyby nie fakt, że zmarł sześćdziesiąt sześć lat przed premierą O nieskończoności. Mamy więc ludzi jakby ociężałych od samego życia i swoich problemów, ukazywanych – najczęściej parami – w utrzymanych w estetyce zwykłości wnętrzach. Automatycznie powtarzają oni swoje codzienne czynności, wygłaszając przy tym pełne banału kwestie. Pomimo całej tej pospolitości, jest w tym jednakowoż znaczna doza umowności, wręcz teatralności, przejawiającej się nie tylko w ich gestach czy zachowaniach, lecz również w otaczającej ich scenografii (nagrodzonej Złotym Żukiem przez Szwedzki Instytut Filmowy), sztuczności rekwizytów, nienaturalnym, zimnym oświetleniu czy nawet samej – wyliczonej co do milimetra – przeestetyzowanej kompozycji kadru, kierujących całość przedsięwzięcia w stronę jakiegoś osobliwego hiperrealizmu (ach, znów to malarstwo!).


Nie jest więc Roy Andersson filmowym realistą, jakim w początkach swojej kariery był choćby Luchino Visconti, któremu tytuł zawdzięcza owa recenzja. Realistą, któremu nic, co ludzkie, nie jest obce – choć pokazuje ludzi w samym środku ich codzienności, jak zanurzony w amerykańskiej klasie średniej Edward Hopper, równie co Andersson lakoniczny i oszczędny w środkach wyrazu (na marginesie dodam tylko, że filmowe sceny barowe są nowymi wariantami ikonicznych Nocnych marków czy Chop Suey Hoppera). Nie jest też surrealistą, jak zwykło się go klasyfikować. Wręcz przeciwnie: jest superrealistą, wyciskającym ze zwykłego życia – z jego blasków

i cieni, z mikro- i makrohistorii (bo są tu też epizody wojenne, z Adolfem Hitlerem w jednej ze scen!) – samą esencję i podającym nam ją w swoich filmach w jakimś ekstrastężeniu, które smakoszy kina pobudzi niczym dobra kawa, a innych – być może, że całkowicie zniesmaczy pozorną pretensjonalnością. Mnie smakowało, ale przyznam, że do tego typu kina trzeba po prostu dojrzeć. Dojrzeć? Poznać życie? Być może.

35


Nr 522 | wrzesień 2021 |

Pamiątki przeszłości (18)

Ruiny zamku krzyżackiego w Pokrzywnie (woj. kujawsko-pomorskie, powiat grudziądzki, gmina Gruta) TEKST i zdjęcia: Emilia Walczak

Pierwszy zamek powstał tu już w pierwszej połowie XIII wieku, początkowo jako prymitywna, drewniano-ziemna fortalicja (tj. niewielka budowla posiadająca cechy obronne), nazywana Engelsbergiem – Górą Aniołów. Wówczas to zamieszkiwali ją już rycerze zakonu krzyżackiego. Pierwszym komturem pokrzywieńskim był niejaki Henryk Brabantczyk (vel Brabantus). Najprawdopodobniej za jego czasów rozpoczęto tutaj budowę murowanego założenia. Zaczęto więc – co oczywiste – od wznoszenia murów obronnych, a w trakcie realizacji prac do kolejnych ich fragmentów sukcesywnie dostawiano wewnętrzną zabudowę, mogącą dziś uchodzić za nieco chaotyczną. Dalsze losy Engelsbergu są takie: podczas bitwy pod Grunwaldem w 1410 roku zginął jego ówczesny komtur Burchard von Wobecke, a wojska polskie na jakiś czas opanowały warownię. W rok po tym wydarzeniu zamek ponownie znalazł się jednak we władaniu Krzyżaków, którzy – z inicjatywy wielkiego mistrza zakonu Henryka von Plauena – prędko rozpoczęli modernizację jego systemu obronnego. Cała budowla została wówczas wyremontowana, a jej mury podwyższono i zaopatrzono w nowocześniejsze strzelnice. Własnością zakonu zamek pozostawał do wybuchu wojny trzynastoletniej w 1454 roku, kiedy to został zajęły przez zbuntowane oddziały Związku Pruskiego (dla wyjaśnienia: 36


związek ów 4 lutego 1454 roku formalnie wypowiedział posłuszeństwo wielkiemu mistrzowi krzyżackiemu). Na mocy porozumień drugiego pokoju toruńskiego (1466) Pokrzywno, wraz z całą ziemią chełmińską, przyłączone zostało do Polski i aż do pierwszego jej rozbioru w roku 1772 roku stanowiło siedzibę polskich starostów. W tak zwanym międzyczasie zamek spłonął – a było to w roku 1611. W latach 1626–1630 mieszkały zaś tutaj siostry norbertanki z Żukowa. Podczas potopu szwedzkiego (1655–1660) najeźdźcy na Rzeczpospolitą zdobyli i ponownie spalili zamek. Za rządów Prusaków, w 1784 roku całość sprzedano z kolei osobie prywatnej (niejakiemu Keyserowi), która to rozpoczęła demontaż warowni z przeznaczeniem pozyskanego zeń materiału na budowę drogi. Rozbiórka została wstrzymana po szybkiej interwencji biskupa chełmińskiego, niejakiego Baiera. W roku 1789 roku runęło jednak osłabione sklepienie tutejszej kaplicy, co spowodowało dalsze działania likwidacyjne całego zamku. W 1934 roku władze konserwatorskie uznały ruiny pokrzywieńskiej twierdzy za zabytek i wpisały je do stosownego rejestru pod nr. A/579 z 18.10.1934. Mimo tego, w roku 1965 przebudowa pobliskiej drogi doprowadziła do wyburzenia zabudowań przylegających do murów obronnych. Pierwsze faktyczne prace zabezpieczające podjęto dopiero w roku 1967. Wzniesiony jeszcze na nieregularnym rzucie gotycki zamek komturski w Pokrzywnie – jeden z najstarszych i najznamienitszych krzyżackich założeń obronnych na ziemi chełmińskiej – pierwotnie składał się z zamku wysokiego i dwóch przedzamczy (tzw. zamków: średniego i przelotowego zamku dolnego). Ich budowle wzniesiono na stromym wzgórzu otoczonym z trzech stron wodami okolicznej rzeczki Maruszy.

Stosunkowo najlepiej zachowała się dziś brama zamku wysokiego, ruiny spichlerza na zamku średnim (kilkanaście lat temu jeszcze ponoć zamieszkanego – o czym przypomina sad owocowy z pniami drzew pobielonymi wapnem – dziś o smętnie zawalonym dachu), jak również ostrołukowa brama na przedzamczu, czyli zamku dolnym (dobrze widoczna – wraz ze średniowieczną ceglaną stodołą zdobioną zendrówką – od strony drogi wojewódzkiej nr 534, wiodącej z Grudziądza do Radzynia Chełmińskiego), a także fragmenty murów obronnych oraz ścian budynku głównego (z resztkami pięknego ażurowego zdobienia elewacji złożonego z czworolistnych ceglanych kształtek). W ziemi przy północnym murze zamku średniego widoczna jest także sklepiona piwnica, ponad którą jeszcze w latach 60. XX wieku znajdował się budynek mieszkalny (dostrzegalne są wciąż jego pozostałości, pod postacią resztek futryn, kafelków czy farby na ścianach wewnętrznych). Ruiny znajdują się dziś rzekomo w rękach prywatnych – i faktycznie: ktoś tutaj regularnie sprząta. Jeszcze niedawno planowana była podobno odbudowa zamku – widać nawet, że jego mury były zabezpieczane, a miejscami nawet restaurowane – jednak… coś musiało pójść niepomyślnie. Być może los zamku w Pokrzywnie jeszcze kiedyś się odmieni?

37


Nr 522 | wrzesień 2021 |

Recenzje płyt

…trzy w pamięci Dzień dobry. Tytuł znaczeniowo dwojaki, bo faktycznie jakieś takie rwane te moje relacje z regionalnego rynku muzycznego i trzeba sobie notować, o czym absolutnie należy napisać, a jednocześnie to trzy zdania, które mi w pamięci utkwiły i od nich będę zaczynać. Z wrześniem (i zmianami, które trzymają Państwo w ręku) mamy więc dla Was, drodzy Czytelnicy, trzech panów P., duet nieoczekiwany oraz debiut korporacyjny. Wszystkiego smacznego na ten nowy „BIK”! Michał Gozdek Trio – Let’s Do It (wyd. MCK w Bydgoszczy, marzec 2021)

„On nie ma telefonu. Wiesz, inny jest” – taki to opis zaserwował mi Grzegorz Nadolny, czyli wybitny kontrabasista i pomysłodawca Bydgoskiej Akademii Jazzu, w sprawie swojego akademickiego kolegi, Michała Gozdka. I od razu pana Michała polubiłem zdalnie. Ta zdalność się jak na razie utrzymuje, ponieważ krótko po wydaniu albumu Let’s Do It mieliśmy o tym materiale porozmawiać na antenie, ale nie potwierdziłem terminu wywiadu i Grzegorz przed mikrofonem zasiadł samotnie. Gorzej, ale nie żeby źle. Profesor Nadolny to człowiek rzeczowy, a jednocześnie skupiony bardzo na tym, co kocha. Odpowiedzi były ogarnięte, a ich merytoryczna zawartość na najwyższym treścio38

TEKST: Szymon Andrzejewski

wym poziomie. Album nagrany przez trzech wykładowców bydgoskiej Akademii Muzycznej im. Feliksa Nowowiejskiego to nie rurki z kremem i trzeba było podejść do tematu na poważnie i z odpowiednim szacunkiem. Pytania o taki materiał powinny być podparte wiedzą oraz tzw. researchem, a sam klimat spotkania podkreślić należałoby kieliszkiem wytrawnego porto… Tylko że ja nie posiadam wykształcenia kierunkowego, research to dla mnie siedmiokrotne przesłuchanie płyty i nie pijam w pracy. Ani zasadniczo przed 18.00. W związku z tym postrzeliłem mojego interlokutora pociskiem emocjonalnym i wrażeniowym. No bo w przypadku Let’s Do It trudno o chłodne podejście. Gozdek/Nadolny/Franczyk – odpowiednio fortepian, kontrabas i perkusja. Wszystkie kompozycje tego pierwszego. Wszystkie emocje właśnie i niesamowite solówki autorstwa całego tria. Facet bez telefonu posiada cztery ukończone kierunki i jest (co słychać) mocno oderwany od świata i ekstremalnie wręcz skupiony na komponowaniu. Suchość notek zamieszczanych tu i ówdzie w odniesieniu do tej płyty i jej ojców ma się do zawartości, jak ja się mam do wzrostu. Niby jest, ale jak się przyjrzeć dokładniej, to bije w oczy fakt, że nie o to chodzi. „Muzyka zespołu to pianistyczny mainstream naznaczony silnym duchem osobowości lidera poparty kompetencją i wirtuozerią wykonawców”. Prawda, ale jak się już wsunie płytę do odtwarzacza i potem przestanie uśmiechać, to wychodzi na jaw, że prawda bezlitośnie niekompetentna w oddaniu tego, co na tym albumie się znajduje. Czyli nieoddająca piękna tego materiału. Niewyjaśniająca lekkości kompozycji. Nieprzybliżająca choćby o centymetr faktu, że materiał ten to osiem hiciorów tzw. jazzu współczesnego. Prawda, która nie informuje o tym, że się będzie mieć kolokwialne ciary przez całe Retrospection, a potem przeleci człowieka dreszcz rozkoszy, kiedy zmieni się ono w Curiosity (czy on tam spuścił sprężyny z werbla, że brzmi tak syntetycznie? Jak to „siedzi”!), które tak odmienia dynamikę całości, że się chce człowiekowi biegać. Zresztą perkusja na LDI to osobny temat, bo Franczyk rozstawił sobie w studio raczej nieoszczędny zestaw i momentami wraca myślą do lat, kiedy wszyscy słuchaliśmy metalu. I to też siedzi. I żre. Dorzućcie sobie Państwo do tego punktowego, precyzyjnego i wkładającego w każdy dźwięk maksimum emocji Nadolnego (Wind to głównie jego robota – i solo, i całkowita obecność kontrabasu w tym numerze to mistrzostwo świata) i macie pigułę muzycznych wrażeń, która w moich odtwarzaczach (tak, słucham tej płyty w samochodzie) lądowała już grubo ponad dwadzieścia razy. I to na pewno nie koniec. Czego i Państwu życzę. Michał Gozdek Trio, Let’s Do It – serducho na stelażu umiejętności.


Adela Konop / Grzegorz Pleszyński – Finlandia (wyd. Antidepressive Records, kwiecień 2021) „Nie chciałem, żeby mi tak jazzowała” – oto zdanie, które Grzegorz Pleszyński wypowiedział w odpowiedzi na moje bezgłośne pytanie o współpracę z artystką, o której sam mówi, że jest obdarzona jednym z najpiękniejszych głosów na świecie. On – artysta totalny, malarz, kompozytor, rurarz (gra na rurach i tubach swojego własnego pomysłu i wykonania), ludzki zaczyn działalności wszelakich i antydepresjonista. Ona – wokalistka o korzeniach stricte popowych, teraz już właśnie „jazzująca” i nosząca w kieszeni debiutancką epkę Źródło (na której zdecydowania bliżej jej do mistrzyni Łobaszewskiej niż do długich dźwięków wydobywanych z czegoś, czego moja matka używa do łączenia części ssącej ze ssawką) i faktycznie właścicielka głosu o pięknie „przydymionej” charakterystyce. Ta dwójka nieoczywista wkroczyła do szubińskiego studia Electric Eye, żeby nagrać album Finlandia, który jest… no właśnie – czym? „Przesłaniem wolności i miłości… do jezior… lasów… wysokich gór… zwierząt… radości życia… zainspirowanym symfonicznym poematem Finlandia Jeana Sibeliusa” – to fragment informacji z serwisu bandcamp.com. I tu właściwie można by skończyć, bo to sama prawda. No ale nie sposób nie pochylić się niżej nad projektem łączącym dwa tak odległe od siebie (tak się przynajmniej wydaje) artystyczne światy. Album wydany dzięki uprzejmości Honorowego Konsula Finlandii w Toruniu, pana Tadeusza Pająka, to coś, czego się nie spodziewałem, chociaż i Adelę, i Grzegorza znam od lat. A może dlatego właśnie się nie spodziewałem, że ich tak dobrze znam, nikt przy zdrowych zmysłach nie skleiłby takiego duetu. Nikt by się nie odważył. Z drugiej strony, Plecha normalny nie jest, a Adela się nie boi, więc może to i tak wisiało w powietrzu. Wiele jest niewiadomych związanych z Finlandią. Dosłownie i w przenośni. A jeżeli już o przenoszeniu, to muzyka zawarta na tej płycie faktycznie przenosi. Antidepressant Records Pleszyńskiego za każdym właściwie wydawnictwem udowadnia, że przekraczanie barier to ich sport narodowy. Każdy projekt nosi piętno Grzegorza i jego „uciekania od melodii”, ale każdy też to odrębny kwiat na wielkiej muzycznej łące. Finlandia to znany sznyt dźwięków, jakimi od lat raczy nas Plecha – oniryczny, smutnawy (ale nie depresyjny – melancholijny zaledwie), niesprecyzowany rytmicznie amalgamat długich dźwięków i niepokojących trąbiastych zaśpiewów obrabiany skrawaniem przez samplery i syntezatory. Znam i lubię. Jednak w przypadku tego albumu lubię bardziej, bo do tego sonicznego baru na krańcu wszechświata weszła wokalistka, która ewidentnie spóźniła się na pociąg i nie dotarła na koncert standardów muzyki postrzeganej jako rozrywkowa. Weszła przez podwójne drzwi, zderzyła się z gęstą atmosferą nieokreśloności, zamówiła sobie drinka i wspięła się na scenę, na której ktoś (nie przez przypadek pewnie) postawił mikrofon. Model Elvis Presley. Jeżeli miałbym jeszcze raz nakręcić kultową już dzisiaj knajpianą scenę z Nowej nadziei Lucasa, to Finlandia, a w szczególności szósty na płycie Ease And Wisdom, byłaby idealną wręcz ścieżką dźwiękową. Czysto kompozycyjnie ta płyta to lot w nieznane i niedookreślone, ale ponieważ mamy tu TEN głos, to całość jest opowieścią z nieocze-

kiwanie pasującą narracją. Słychać, co prawda, momentami, że Konop wpłynęła na nieznane wody („Nigdy w życiu tyle nie improwizowałam”), ale nawet te resztki jazzowania się tu sprawdzają i przypominają, że siedzimy jednak na planecie Ziemia. Ten materiał jest w jakiś sposób „chłodny” i, z oczywistych względów, oderwany od rzeczywistości, ale nie jest jednocześnie pozbawiony uczuć. Przez cały czas ma się wrażenie, że Finlandia to zapis muzyczny znaleziony tysiące lat po anihilacji jakiejś cywilizacji. Zapis ostatniej sesji nagraniowej w historii jakiegoś świata. Sesji opisującej naoczne doznania z końca wszystkiego.

Adela Konop / Grzegorz Pleszyński, Finlandia – zimne piękno artystycznego ognia. Dawno Temu – Automatic Reply (wyd. Jvdasz Iskariota Rec., lipiec 2021) „Bardzo byłam sama z tą płytą” – to słowa Agnieszki „Ago” Bykowskiej, której solowy debiut wydawniczy to chyba, jak na razie, największe muzyczne zaskoczenie tego roku. I to zaskoczenie jak najbardziej pozytywne. Bydgoska poetka, ale i muzyczka (np. w projekcie Caluskov 102, gdzie elektronicznie łechtała nas wraz z Adamem Kempą) wypuściła pod skrzydłami wytwórni Jvdasz Iskariota materiał zrodzony ze świeżych jeszcze dość obserwacji życia osób z podobnym PESEL-em oraz (w mierze głównej) swoich własnych reakcji na nowo nabyte doświadczenia związane z wkroczeniem na rynek pracy mocno zorganizowanej. Dawno Temu (bo po angielsku to „long time Ago”) to jednoosobowa podróż w krainę poczty elektronicznej, izolacji, pracy zdalnej i świadomości

39


Nr 522 | wrzesień 2021 | poruszania się po rzeczywistości redefiniującego aktualnie wiele rzeczy gatunku ludzkiego. Po kolei jednak… „Drogi Nadawco. Dziękuję za twoją wiadomość. Aktualnie jestem poza zasięgiem (1011110) i twój mail nie zostanie odczytany. Jednak odpowiem na twoje zapytanie kiedy wrócę. Pozdrawiam. XXX” – w taki oto przekaz układają się tytuły dziesięciu zawartych na Odpowiedzi automatycznej utworów. Jak bardzo to znamy? Jak bardzo jesteśmy o automatycznych odpowiedziach nienacechowanych żadnymi emocjami? Pytania, które zadajemy sobie od wielu lat. Pytania, z którymi na co dzień mierzą się równolatki Bykowskiej, nie dochodząc chyba do żadnych sensownych odpowiedzi. Jak podejść do zadawania tego rodzaju pytań muzycznie? A taki właśnie cel obrała sobie bydgoska artystka. Jak zadawać pytania za pomocą dźwięków? Odnoszę wrażenie, że się nie da. Szczególnie jeśli warstwę tekstową ograniczy się do absolutnego minimum. Ago poszła więc drogą bardzo oszczędnego, ascetycznego wręcz momentami przekazywania emocji, które takim pytaniom towarzyszą. Za główne narzędzie obrawszy sobie syntezator, stworzyła obraz zawieszonego jakby w elektronicznej przestrzeni spłachetka energii, który w zależności od sytuacji odpowiednio reaguje na docierające do niego bodźce, starając się zachować stabilność i pozory cielesności. Muzycznie to wyzwanie z gatunku tych najtrudniejszych, bo utrzymanie

Szymon Andrzejewski miłośnik muzyki, felietonista, szwederowiak z urodzenia i zamiłowania. Redaktor naczelny Radia Kultura. Fot. Roman Bosiacki

40

słuchacza na brzegu fotela przez cały czas trwania albumu przy tak (z wyboru) ograniczonych środkach to wyczyn zasługujący na olimpijskie złoto. A jednak. Sama Bykowska przyznała w wywiadzie, że praca nad tym albumem była mrówcza i najważniejszym procesem była redukcja. Daleko, oczywiście, materiałowi zawartemu na Automatic Reply do minimalizmu, ale pobrzmiewają tu „glassowskie” charakterystyki opierania całego utworu na modyfikacji pojedynczego dźwięku czy akordu (szczególnie mocno słychać to w najdłuższym na płycie Once I’m Back). Ta redukcja właśnie i ta oszczędność powodują, że resztę tego, co dookoła, musimy dopowiedzieć sobie sami, a to z kolei rodzi chęć do kolejnego i kolejnego odtwarzania tego albumu. AR wciąga. Wciąga, bo emocjami opowiada historię. Jednego dnia? Jednego życia? Jednego korporacyjnego „calla”? Nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że to płyta, obok której nie można przejść obojętnie. Album, który do każdego pewnie przemówi inaczej, ale nie ma wątpliwości, że przemówi. Nie spodziewałem się takiego doskonałego transferu uczuć w tak minimalistycznej formie. Może to dbałość o szczegóły (głos Bykowskiej nagrywany był na typowym „headsecie”, jakiego używa się w czasie rozmów konferencyjnych, a fragment kończący cały materiał to autentyczne wydarzenie, które nie zostało w żaden sposób zaaranżowane. Nie było studia – wszystko nagrano w domu. W tych samych warunkach, w jakich wielu z nas pracowało w czasie kompletnej izolacji. Wielu artystów nagrało swoje „pandemiczne” płyty. AR to szczytowe osiągnięcie w szczerości i swego rodzaju ekshibicjonizmie doznaniowym. Porywający album. Dawno Temu, Automatic Reply – niepokojąca wiadomość z wnętrza nas samych.


Mało odpowiedzialny organ Zdzisława Prussa (201)

Bydgoski Insynuator Kulturalny tekst: Zdzisław Pruss

Wirusy mają plusy W popandemicznym czasie Galeria Miejska bwa w Bydgoszczy i Port 25 w Mannheim w ramach polsko-niemieckiego porozumienia artystycznego zorganizowały wielodyscyplinarne przedsięwzięcie pod nazwą „Ciężkie Czasy”. I znowu się okazało, że nic tak ludzi – a zwłaszcza artystów – nie łączy, jak wspólne nieszczęście.

Lusterko wsteczne (-25) Ćwierć wieku temu (wrzesień 1996)

Jeziorna metamorfoza? W czasie odbywanego w Klubie „Logistyk” wernisażu okazało się, że w szeregi Grupy Plastycznej „Impresja” wstąpiła znakomita ongiś tancerka, była solistka baletu Opery Nova – Joanna Nawrotek. Znając twórczą energię tej artystki, można się spodziewać, że na najbliższej wystawie „Impresji” oczy zwiedzających przyciągać będzie przelane na płótno… „Jezioro Łabędzie”.

Z okazji 40-lecia Opery w Bydgoszczy w galowym spektaklu wystawiono operę G. Pucciniego „Turandot” (w oryginalnej wersji językowej).

Sama słodycz Aktor bydgoskiego teatru Karol F. Nowiński wyznał Sandrze Zakrzewskiej na łamach „Gazety Wyborczej”, że drugą jego pasją, poza aktorstwem, jest… cukiernictwo. I owa druga towarzysząca mu od studenckich czasów namiętność uwidoczniła się także w spojrzeniu na bydgoski teatr, który zdaniem p. Karola jest „mocną marką na teatralnej mapie i świetnym miejscem dla aktora”. Czyż można więcej słodyczy i miodu wylać na serca nadbrdzianych melomanów i bardziej zjednać dyrekcję?!

„Zboczeniec i inni” pojawili się w „Węgliszku” – a ich piosenki z kabaretu „Eksces Wieczorny” śpiewali przy akompaniamencie Bogdana Ciesielskiego: L. Golnik, B. Kalinowska, U. Wrzeszcz, K. Grubiński i H. Stróżyk.

Na inaugurację XXXIV Bydgoskiego Festiwalu Muzycznego wystąpiło m.in. rodzinne trio fortepianowe: Tatiana Szebanowa, Jarosław Drzewiecki i Staś Drzewiecki.

W Galerii „Kantorek” można było oglądać „Obrazy bydgoskie” Stanisława Stasiulewicza.

78 zespołów (w różnych kategoriach) wystąpiło w VII edycji Przeglądu Artystycznego Ruchu Seniorów organizowanego Wojewódzki Ośrodek Kultury.

Ryzykowne posunięcie Mistrz satyry i kabaretu, a także nader cięty felietonista tygodnika „Angora” – Antoni Szpak – wieszczy ciężkie czasy dla zawodowych kabareciarzy, bowiem w trybie mocno przyśpieszonym rośnie im konkurencja ze strony polityków. Jak twierdzi Szpak, „Numer jeden na liście najlepszych kaczystowskich showmanów to Czarnek”. Trudno z tą opinią się nie zgodzić, choć autor tej listy może się spodziewać… listów protestacyjnych od takich wybitnych showmanów i potencjalnych liderów, jak Suski, Pawłowicz czy Czarnecki… W obronie bezrobotnych To, że kobiety bywają molestowane, jest tylko i wyłącznie wynikiem ich samych – ich nieokiełznanej kokieterii i prowokacyjnej zalotności. Tego typu diagnoza została udokumentowana na łamach wydawanego przez Juliusza Rafelda kwartalnika „Artis”. Co więcej – by dać zdecydowany odpór niewieście agresji kierowanej w stronę bezbronnych, a uczuciowych mężczyzn – ukuto tu jakże dobitne i mające historyczne konotacje hasło: „Molestanci wszystkich krajów – łączcie się!!!”.

Zdzisław Pruss poeta, satyryk, dziennikarz. Autor kilkunastu tomów wierszy (ostatnio Optymizm specjalnej troski, Bydgoszcz 2017). Redaktor i autor leksykonów bydgoskiej kultury.

41


Nr 522 | wrzesień 2021 |

Dziennik podróży w miejscu (16)

Poszedłem zobaczyć faszystów tekst: Michał Tabaczyński

Poszedłem zobaczyć faszystów. Systematycznie rośnie w siłę ten ruch, wiem, okazje będą częstsze, ale w pandemii rzadko widywałem ich twarze (chociaż oni na demonstracjach demonstrują odwagę i maseczek raczej nie nosili, ale znów na takie imprezy ja – strachliwy – nie chodziłem). Poszedłem więc zobaczyć demonstrujących faszystów; dowiedziałem się o tym przypadkiem, wieść o tym krążyła po zaułkach miasta, po zaśmieconych podwórkach przemykała chyłkiem, echem dźwięczała w rurach miejskiej kanalizacji, krótko mówiąc: ledwo można było się o tej tajemniczej imprezie dowiedzieć, ledwo można było w szumie miasta wyłowić dźwięki tych niepokojących zapowiedzi. „Idę zobaczyć faszystów”, mówiłem w sekrecie znajomym, którzy się dziwili. „Nie dziwcie się”, odpowiadałem serio, „chcę zoba-

większe. Bo to nie byli faszyści! To była montypythonowska trupa aktorska! * * * Aktorzy, figuranci, przebierańcy, pozoranci, hucpiarze – wszystko tylko nie faszyści. Przebrani w uniformy w kolorystyce mundurów Milicji Obywatelskiej, które zdobiły fantazyjne naszywki. No, mówię „naszywki” z braku lepszego słowa, ale etymologia mi płata figla, bowiem nie były te – nazwijmy je tak – plakietki wcale naszyte, ale przyczepione na rzepy. Wiadomo, mundurek przyda się i na inne spektakle: dzisiaj przyczepi się plakietkę „Śmierć wrogom ojczyzny”, a kiedy indziej „Uczę się. W czym mogę pomóc?”; dzisiaj przyczepi się symbol kołowrotu (to taka słowiańska swastyka – wygodna, bo niby swastyka, ale przecież jednak nie taka normalna, zakazana prawem swastyka), a innym razem znów oznaka Klubu Miłośników Kaktusów. Nie ma się co na taką prowizorkę obrażać. Gdyby to byli prawdziwi faszyści – dajmy na to: sponsorowani przez Kreml – wówczas

„Idę zobaczyć faszystów”, mówiłem w sekrecie znajomym, którzy się dziwili. „Nie dziwcie się”, odpowiadałem serio, „chcę zobaczyć faszystów teraz, kiedy nie będą stanowili tła dla wymierzonej we mnie lufy”. czyć faszystów teraz, kiedy nie będą stanowili tła dla wymierzonej we mnie lufy”. Zjawiłem się na wyznaczonym miejscu jeszcze przed nimi – ciekawość moja była większa od faszystowskiej obowiązkowości. Była to więc ciekawość znaczna, jak jasno wynika z tego porównania. Była to ciekawość sumienna jak oddziały paramilitarnej młodzieży. A nawet bardziej: ciekawość zdyscyplinowana jak doborowe jednostki fanatyków. Taka była moja ciekawość. Teraz już wiem na pewno: ciekawość moja była wielka, ale rozczarowanie jest jeszcze 42

by mieli mundury galowe z askelbantami, baretkami i resztą ozdóbek. A takie? Takie uniformy to można – że tak powiem – kupić w każdym sklepie. Przyglądałem się im uważnie (rozczarowanie powoduje wzmożenie uwagi – teraz to wiem), żeby rozpoznać znane z filmu albo choćby z teatru twarze, ale niestety: albo amatorzy, albo co najwyżej mistrzowie trzeciego planu czy też sfrustrowani epizodyści to byli – w każdym razie nikogo, kogo znałbym choćby z prasy branżowej, a tym bardziej z plotkarskich serwisów. Czekałem na nich nieśmiało z boku, a oni właśnie to miejsce wybrali sobie na punkt zborny. Powiedziałbym: szczęście w nieszczęściu i rozczarowaniu. Powtórzyli sobie przy mnie na szybko role (to ty przeczytasz najpierw – tak, ja przeczytam – to ja potem te podziękowania – ale najpierw trzy razy


„cześć i chwała bohaterom” – dobra), poumawiali się na sobotę-niedzielę (u mnie – tak? – no, zapraszam) na grilla, ryby czy nie wiem na co, bo spokój zakłócał gasnący już, ale wciąż uciążliwy, popołudniowy szczyt komunikacyjny. Mieli ze sobą obowiązkowe sztandary. Flagę Polski mieli i Bydgoszczy też. Ale rozwinęli też bandery swojej trupy. Patrzyłem na chorągwie, ale nie mogłem odczytać napisów, bo wiatr nimi targał zbyt mocno jak na mój wzrok i refleks. Nazwa ich trupy łopotała nerwowo na wietrze: „Bydgoskie Szariactwo Rodaków”? Może… Więcej

się cenić. Tu subtelności i niedopowiedzeń było dość, żebym cenił. Tak, dobre to było. Na tyle dobre, że aktor występujący w głównej roli niepotrzebnie się wstydził, iż czytał z kartki. Wiem, że się wstydził, bo przeprosił: „Przepraszam, panie Romanie”, zwrócił się odważnie wprost do wodza, „że czytałem z kartki, ale powaga sytuacji mnie pokonała”. To wyrecytował już bez kartki. Jak

Tak, dobre to było. Na tyle dobre, że aktor występujący w głównej roli niepotrzebnie się wstydził, iż czytał z kartki. Wiem, że się wstydził, bo przeprosił: „Przepraszam, panie Romanie”, zwrócił się odważnie wprost do wodza, „że czytałem z kartki, ale powaga sytuacji mnie pokonała”. odczytać nie dałem rady. Nawet by się zgadzało, bo nie dość, że na tę okazję kilku zapuściło mniej lub bardziej okazałe brody (doklejone mieli? nie wiem, nie sprawdziłem – nie chciałem być tym dzieciakiem, co Mikołajowi w supermarkecie brodę na gumce szarpie), to jeszcze pomyślałem, że niespecjalnie entuzjastyczny filosemityzm Romana Dmowskiego (a to właśnie pod jemu poświęconą tablicą się spotykali w dniu jego urodzin) wiele tu wyjaśnia. Że to takimi ścieżkami biegną skojarzenia w tym przedstawieniu. Owi rodacy od bydgoskiego szariatu (powiem wam, że znałem lepsze nazwy grup amatorskiego ruchu teatralnego, ale nie ma się co czepiać) dziarsko przemaszerowali pod pamiątkową tablicę, a ja powlokłem się (rozczarowanie powoduje co prawda wzmożenie uwagi, ale siły zdecydowanie odbiera) za nimi. Ale pod tablicą rozczarowanie osłabło – skupienie uwagi zaliczało dalej zniżkę, jednak siły nie wróciły. Trupa się starała. Przedstawienie może nie porywało, ale też – nie bądźmy zbyt wymagający – kilka razy się uśmiechnąłem. Kilka razy? Uśmiechnąłem? Myślicie, że to mało? A znajdźcie teraz, ludzie, dobra farsę! Aktor odczytał z kartki wikipediowy życiorys Dmowskiego, ale za to akcentował (akcentował? no, powiedziałbym: wyszczekiwał!) co ważniejsze motywy: „POLSKI patriota”, „wielki POLAK”, „o orientacji PROROSYJSKIEJ”, „bo nie ufał DZIENNIKARZOM”. Dobre to było. Takie performatywne czytanie życiorysu Romana Dmowskiego ma w sobie spory (choć tu nie do końca wykorzystany) ładunek krytyczny i komiczny. W życiu przeczytałem kilka polemik z narodową i antysemicką filozofią Dmowskiego, ale polemiki to jedno, a subwersywne performanse to co innego. Ten nie był może nachalnie krytyczny wobec wodza endecji, ale i taką sztukę krytyczną – taką czyli: operującą raczej subtelnością i niedopowiedzeniem – staram

mówię: niepotrzebnie. Gdyby był faszystą, to co innego – niechby się wówczas wstydził i niechby przeprosił. Ale przecież nie był. Skąd we mnie ta pewność? Prawdziwego faszysty chyba nie pokonałby taki drobiazg, jak powaga sytuacji. Z tego, co o faszystach wiem, wynika raczej, że powaga sytuacji ich w znacznym stopniu stymuluje. A tu trema zjadła aktora – normalka! Ile razy to widziałem w teatrze! Według planu zawołali po trzykroć „cześć i chwała bohaterom”. Jeszcze jednego pokonała powaga sytuacji, bo już sam zawołał piskliwym głosem po raz czwarty, do trzech nie zliczywszy poprawnie (ale znów: dlaczego mielibyśmy, na Boga, rozliczać aktorów z biegłości w arytmetyce!). Kurtuazyjne podziękowania. I tyle. Skończyło się. Brawa były rzadziutkie… Prawdę mówiąc, nie było ich wcale, bo też byłem bodaj jedynym widzem – resztę stanowili funkcjonariusze policji i urzędniczki kontrolujące jakość przedstawienia. Ale chyba się aktorzy nie zniechęcą. W każdym razie: nie liczę na to. * * * Jeszcze kiedyś zobaczę faszystów. Może zdążę, zanim staną się tłem dla wycelowanej we mnie lufy. Bo w tę stronę to zmierza. Nie mówcie wtedy, że nie ostrzegałem.

43


Adresy bydgoskich instytucji kultury Akademia Muzyczna im. Feliksa Nowowiejskiego, ul. J. Słowackiego 7, 85-008 Bydgoszcz, tel. 523 210 582, www.amuz.bydgoszcz.pl 1 Akademicka Przestrzeń Kraetywna przy Wyższej Szkole Gospodarki, Muzeum Fotografii, ul. Karpacka 52, 85-164 Bydgoszcz, adres do korespondencji: ul. A. Naruszewicza 11, 85-229 Bydgoszcz, tel. 52 567 00 07, email: muzeumfoto@byd.pl, www.muzeumfoto.byd.pl Artgallery, Stowarzyszenie Działań Artystycznych, ul. Gdańska 54, 85-021 Bydgoszcz  5 Bydgoskie Centrum Informacji, ul. Batorego 2, 85-104 Bydgoszcz, bci@visitbydgoszcz.pl, www.visitbydgoszcz.pl  4 Bydgoskie Centrum Sztuki im. Stanisława Horno-Popławskiego, ul. Jagiellońska 47, 85-097 Bydgoszcz, tel. 668 892 896, www.bcs.bydgoszcz.pl  3 Bydgoskie Towarzystwo Heraldyczno-Genealogiczne, 85-165 Bydgoszcz, ul. Tucholska 15/50, prezes: Andrzej Nejman Bydgoskie Towarzystwo Naukowe, Societas Scientiarum Bydgostiensis, Bydgoszcz Scientific Society, ul. Jezuicka 4, 85-102 Bydgoszcz, tel./fax 523 222 268, www.btn.bydgoszcz.eu, prezes prof. dr hab. inż. Marek Bieliński, 6 Dom Edukacyjno-Kulturalny „REGNUM” przy Fundacji „Nowe Pokolenie”, ul. A.G. Siedleckiego 12 i ul. Bośniacka 3, dyr. Joanna Dobska, tel./fax 523 711 051, 793 101 280, www.nowe-pokolenie.pl, fundacja@nowe-pokolenie.pl Dom Kultury MODRACZEK, ul. Ogrody 15, tel./fax 523 713 331, www.modraczek.smbudowlani.pl, e-mail: modraczek@tvogrody.com, abuzalska@smbudowlani.pl, dyr. Agnieszka Buzalska Dom Kultury ORION, ul. 16 Pułku Ułanów Wlkp. 1, 85-319 Bydgoszcz, tel. 523 487 201, kierownik Nikoletta Stachura Eljazz – Centrum Artystyczne, ul. Kręta 3, 88-117 Bydgoszcz, tel. 523 221 574, 662 152 726, www.eljazz.com.pl  16 Filharmonia Pomorska, dyrektor Maciej Puto, ul. Andrzeja Szwalbego 6, 85-080 Bydgoszcz. Rezerwacja telefoniczna w godz. 11-14, tel. 523 210 234; wew. 21, bilety@filharmonia. bydgoszcz.pl, www.filharmonia.bydgoszcz.pl  7 Fundacja Fotografistka, ul. Pomorska 68A/1, Bydgoszcz, tel. 508 732 871, https://fotografistka.pl  21 Fundacja „Wiatrak”, ul. Bołtucia 5, 85-791 Bydgoszcz, tel. 523 234 810, www.wiatrak.org.pl, e-mail: sekretariat@wiatrak.org.pl Galeria 85, prowadzi Ewa Pankiewicz, ul. Gdańska 17, 85-006 Bydgoszcz, tel. 523 226 222  17 Galeria ALIX, M. i M. Dobeccy, ul. Jezuicka 26  18 Galeria AUTORSKA Jan Kaja i Jacek Soliński, ul. Chocimska 5, 85-097 Bydgoszcz, tel. 608 596 314, www.autorska.pl, galeria@autorska.pl  8 Galeria Francuska MISTRAL, przy WSG, prowadzi Henryka Stachowska prezes Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Francuskiej, ul. Garbary 2, budynek A, tel. 668 705 587 Galeria Innowacji UTP, ul. Prof. S. Kaliskiego 7, 85-789 Bydgoszcz, kier. dr Anna Bochenek, czynne 10-17 Galeria MDK 1 przy MDK nr 1, ul. Baczyńskiego 3 Galeria Miejska bwa w Bydgoszczy, dyrektor: Karolina Leśnik. Gmach główny  12 (ul. Gdańska 20): wtorek – piątek: 10.00-18.00, sobota – niedziela: 11.30-16.30, wstęp wolny,

44 |

| wrzesie ń 2 0 2 1

www.galeriabwa.bydgoszcz.pl, bwa@galeriabwa. bydgoszcz.pl, tel. 52 339 30 50; Galeria Miejska bwa w Bydgoszczy  10 (ul. Gdańska 3): wtorek – piątek: 11.00-18.00, sobota: 11.00-14.00, wstęp wolny Galeria Sztuki NEXT, Dom Aukcyjny NEXT – Aukcje Sztuki, ul. Poznańska 31, 85-129 Bydgoszcz, www.galerianext.pl, kontakt: info@galerianext.pl, tel. 503 919 118, czynne: pon.-pt. 10.00-18.00  13 Galeria Wspólna (MCK+ZPAP), ul. Batorego 1/3, 85-104 Bydgoszcz, tel. 523 221 447, e-mail: galeriawspolna@onet.pl  22 Izba Pamięci Adama Grzymały-Siedleckiego, WiMBP, ul. Libelta 5, tel. 523 238 207, czynne: wt. i pt. 13-18, śr. 10-15  19 Kino Jeremi / Hangar Kultury, Zespół Szkół nr 5 Mistrzostwa Sportowego, ul. Gen. A. Fieldorfa „Nila” 13, 85-796 Bydgoszcz, tel. 52 343 66 67, e-mail: monika.jarzyna@liceumxv.edu.pl Klub ARKA, ul. M. Konopnickiej 24a, 85-124 Bydgoszcz, tel. 523 487 202, kierownik Nikoletta Stachura Klub HEROS, ul. Gen. W. Thomée 1, Bydgoszcz, tel. 523 430 004, kierownik Grażyna Wrzecionek Klub Inspektoratu Wsparcia Sił Zbrojnych, ul. Sułkowskiego 52a, 85-915 Bydgoszcz, tel. 261 413 550, kierownik mgr Marek Trojan. Biblioteka Klubu IWspSZ, tel. 261 413 563, kierownik mgr Zdzisława Gajownik, e-mail: klubiwspsz@wp.mil.pl Klub Miłośników Australii i Oceanii, ul. Plac Kościeleckich 8, pok. 8, Bydgoszcz, adres do korespondencji: ul. Janosika 3/78, 85-794 Bydgoszcz, prezes Lech Olszewski, tel. 607 120 182, 52 343 75 11, www.kmaio.polus.pl  20 Klub Miłośników Kaktusów, przy Klubie „ARKA” BSM, ul. M. Konopnickiej 24a, 85-124 Bydgoszcz, przewodniczący Jerzy Balicki, tel. 523 215 538 Klub ODNOWA, al. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego 38, tel. 523 631 867, e-mail: klubodnowa@interia.pl, www.klubodnowa.strefa.pl, kier. Grażyna Salemska Kujawsko-Pomorskie Centrum Kultury w Bydgoszczy, pl. Kościeleckich 6, 85-033 Bydgoszcz, tel. 52 585 15 01-03, www.kpck.pl. Dyrektor: Ewa Krupa, sekretariat@kpck.pl; Galeria Sztuki Ludowej i Nieprofesjonalnej pl. Kościeleckich 6, 85-033 Bydgoszcz, tel. 52 585 15 06, www.galeria.kpck.pl, Kierownik: Katarzyna Wolska, galeria@kpck.pl  29 Miejskie Centrum Kultury w Bydgoszczy, ul. Marcinkowskiego 12, 85-056 Bydgoszcz, tel. 523 255 555 (informacja), sekretariat@mck-bydgoszcz.pl, www.mck-bydgoszcz.pl  25 Międzynarodowe Centrum Kultury i Turystyki oraz Esperantotur ul. M. Skłodowskiej-Curie 10, 85-094 Bydgoszcz tel./fax: 523 461 151, e-mail: info@esperanto.bydgoszcz.eu Młodzieżowy Dom Kultury Nr 1, ul. K.K. Baczyńskiego 3, 85-805 Bydgoszcz, tel. 523 755 349, fax 523 450 628, e-mail: mdknr1bydgoszcz@go2.pl, www.mdk1.bydgoszcz.pl, dyr. Piotr Skowroński Młodzieżowy Dom Kultury nr 2, im. Henryka Jordana, ul. Leszczyńskiego 42, 85-137 Bydgoszcz, tel./fax 523 731 795, dyr. Adam Łętocha. Biblioteka Literatury Fantastycznej im. Janusza A. Zajdla – Gimnazjum Nr 20, ul. Tucholska 30, czynne: wt., śr. 16-19 Młodzieżowy Dom Kultury nr 3 (Zespół Szkół i Placówek nr 1 w Bydgoszczy), ul. Stawowa 53, 85-323 Bydgoszcz, tel. 52 373 25 15, fax/tel. 52 348 68 68

Młodzieżowy Dom Kultury nr 4, ul. Dworcowa 82, 85-010 Bydgoszcz, tel./fax 523 224 413, e-mail: mdk4@cps.pl, www.mdk4.bydgoszcz.pl, dyr. Małgorzata Gładyszewska  23 Młodzieżowy Dom Kultury nr 5, ul. Krysiewiczowej 8, 85-796 Bydgoszcz, tel./fax 523 485 002, dyr. Jolanta Wawrzonkowska, www.mdk5.bydgoszcz.pl, mdk@mdk5.bydgoszcz.pl Muzeum Dyplomacji i Uchodźstwa Polskiego Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego, ul. Berwińskiego 4, 85-044 Bydgoszcz, tel./fax 523 462 318, e-mail: muzeum@ukw.edu.pl, czynne: wt.-pt. 10-14, dyr. prof. dr hab. Adam Sudoł  24 Muzeum Kanału Bydgoskiego im. Sebastiana Malinowskiego, przy III LO, ul. Staroszkolna 10, 85-209 Bydgoszcz, www.kanalbydgoski.pl, tel. 693 765 075, e-mail: muzeum@kanalbydgoski.pl Muzeum Mydła i Historii Brudu, ul. Długa 13-17, 85-032 Bydgoszcz. Rezerwacja tel. 525 157 015, e-mail: warsztaty@muzeummydla.pl; www.muzeummydla.pl  15 Muzeum Okręgowe im. Leona Wyczółkowskiego w Bydgoszczy, ul. Gdańska 4, 85-006 Bydgoszcz, www.muzeum.bydgoszcz.pl dyrektor: Wacław Kuczma. Sekretariat: tel. 52 52 53 555; sekretariat@muzeum. bydgoszcz.pl; Dział Edukacji: tel. 52 585 99 09, e-mail: eduakcja@muzeum.bydgoszcz.pl; Dział Promocji i Marketingu: tel. 52 58 59 969; 52 58 59 976, e-mail: promocja@muzeum. bydgoszcz.pl; Biblioteka muzealna: tel. 52 52 53 516, Koordynator Szlaku Wody, Przemysłu i Rzemiosła w Bydgoszczy TeH2O w Bydgoszczy: tel. 883 366 052 Godziny otwarcia: Gdańska 4, Zbiory Archeologiczne, Europejskie Centrum Pieniądza, Galeria Sztuki Nowoczesnej, Dom Leona Wyczółkowskiego, Spichrze nad Brdą, wtorek, czwartek: 10.00-18.00, środa, piątek: 12.00-20.00, sobota – niedziela: 12.00-18.00, poniedziałek: nieczynne; Exploseum: wtorek – niedziela: 10.0018.00, poniedziałek: nieczynne. Czwartek – wstęp bezpłatny na wystawy stałe  26 Muzeum Wodociągów: Hala Pomp, ul. Gdańska 242 oraz Galeria Wieży Ciśnień, ul. Filarecka 1, www.muzeum@mwik.bydgoszcz.pl  14 Muzeum Oświaty, ul. M. Curie-Skłodowskiej 4, tel. 523 426 590 Muzeum Wojsk Lądowych, ul. Czerkaska 2, 85-641 Bydgoszcz, dyr. Wojciech Bartoszek, tel. 261 414 876. Godziny otwarcia: poniedziałek – nieczynne; wtorek, środa, piątek 8.30–15.30; czwartek 8.30–17.30; sobota – nieczynne; niedziela 10.00–14.00, wstęp wolny. www.muzeumwl.pl Opera Nova w Bydgoszczy, dyrektor: Maciej Figas, ul. Marszałka Focha 5, 85-070 Bydgoszcz, tel. 523 251 502, Dział Promocji i Obsługi Widzów oraz przedsprzedaż biletów: tel. 523 251 655, fax 523 251 636. Kasa biletowa tel. 523 251 555. Obiekt dostosowany dla potrzeb osób niepełnosprawnych, www.operanova.bydgoszcz.pl  27 Otwarta Przestrzeń „Światłownia”, ul. Św. Trójcy 15, 85-224 Bydgoszcz, swiatlownia@onet.pl, www.swiatlownia.eu  11 Pałac Młodzieży, ul. Jagiellońska 27, 85-097 Bydgoszcz, tel. 523 210 081, www.palac.bydgoszcz.pl, dyr. Joanna Busz. Tutaj: Galeria Pałac  28 Pedagogiczna Biblioteka Wojewódzka im. Mariana Rejewskiego, ul. Skłodowskiej-Curie 4, 85-094 Bydgoszcz, tel. 523 413 074; www.pbw.bydgoszcz.pl, dyr. Ewa Pronobis-Sosnowska Polski Związek Chórów i Orkiestr Oddział w Bydgoszczy, ul. Toruńska 30, 85-023 Bydgoszcz, tel. 523 287 028. Prezes Eugeniusz Kubski, tel. 604 891 449, prezes@pzchio.bydgoszcz.pl


Stowarzyszenie Artystyczne „MÓZG”, www.stowarzyszenie.mozg.art.pl, ul. Gdańska 10, 85-006 Bydgoszcz, tel. 523 455 195  30 Salezjańskie Stowarzyszenie Wychowania Młodzieży, ul. Salezjańska 1, 85-792 Bydgoszcz, tel. 52 344 34 01, 600 371 696; 52 376 67 39 (po godz. 16.30); email: sswm-bydgoszcz@salezjanie.pl Teatr Kameralny w Bydgoszczy, Dyrektor: Mariusz Napierała, ul. Grodzka 14-16, 85-109 Bydgoszcz. Biuro: Centrum Kongresowe Opery Nova, ul. Marszałka Ferdynanda Focha 5, 85-070 Bydgoszcz. Tel. 885 904 192, e-mail: biuro@teatrkameralny.com, www.teatrkameralny.com  9 Teatr Pantomimy „DAR”, www.dar.art.pl; e-mail: teatrdar@wp.pl, tel. 523 407 468, 602 572 021, 602 257 675 Teatr Polski im. Hieronima Konieczki, dyrektor: Wojciech Faruga, al. Mickiewicza 2, 85-071 Bydgoszcz, tel. 523 397 841, Kasa biletowa: czynna od środy do piątku w godzinach 14.00-18.00, al. Mickiewicza 2 (wejście główne od ul. 20 stycznia 1920) oraz godzinę przed spektaklem, tel. +48 523 397 818, tel. +48 885 607 090, bilety@teatrpolski.pl; www.teatrpolski.pl  31 Toniebajka. Księgarnia dla wszystkich, ul. Focha 2, 85-070 Bydgoszcz, tel. 665 192 904  2

Towarzystwo Inicjatyw Kulturalnych, ul. Dworcowa 62/2, 85-009 Bydgoszcz, tel. 523 213 371, prezes Maria Papała  32 Towarzystwo Miłośników Miasta Bydgoszczy, ul. Jezuicka 4, tel./fax 523 225 196, 523 454 434, www.tmmb.pl, e-mail: biuro@tmmb.pl, skrytka pocztowa nr 17, 85-169 B 37, prezes Jerzy Derenda. Biuro Zarządu czynne pon.-pt. 9-15  6 Towarzystwo Muzyczne im. Ignacego Jana Paderewskiego, ul. ks. Piotra Skargi 7, 85-018 Bydgoszcz, tel./fax 523 270 291, www.konkurspaderewskiego.pl, prezes prof. Katarzyna Popowa-Zydroń  33 Towarzystwo Operowe im. prof. Felicji Krysiewiczowej, ul. Focha 5, 85-006 Bydgoszcz, prezes Zenona Tomczak, tel. 603 993 852, sekretarz zarządu Danuta Święcichowska  27 Towarzystwo Polsko-Austriackie, Oddział B. ul. Stary Rynek 5, 85-104 Bydgoszcz, tel. 609 678 277, e-mail: lubomira.kubiak@gmail.com, prezes Lubomira Kubiak, dyżury w każdą drugą środę miesiąca  34 Towarzystwo Polsko-Niemieckie, ul. Fordońska 120. Dyżury w każdy trzeci poniedziałek miesiąca w godz. 13-16, e-mail: tpn1@wp.pl, www.facebook.com/tpn.Bydgoszcz, prezes Danuta Szczepaniak-Kucik, tel. 504 100 024, sekretarz Krystyna Bender-Dudziak, tel. 605 666 936

Towarzystwo Polsko-Włoskie, Stary Rynek 22-24 (III p., wejście przez KATALOGI), tel. 523 238 008, dyżury: 1. środa miesiąca godz. 17-19, www.api.bydgoszcz.pl; api@api.bydgoszcz.pl, prez. Elżbieta Renzetti  35 Towarzystwo Przyjaźni Polsko-Francuskiej, Prezes: Beata Żmuda, tel. 693 925 911, wiceprezes: Maria Pastucha, tel. 694 582 721, www.tppf.byd.pl Urząd Miasta, Biuro Kultury Bydgoskiej, ul. Sielanka 8A (I piętro) 85-073 Bydgoszcz, tel.: 52 58 58 189, fax: 52 58 58 832, e-mail: bkb@um.bydgoszcz.pl, dyrektor: Magdalena Zdończyk  36 Wędrowniczek – Klub Turystyczny, prezes Adam Czachorowski, tel. 523 251 635 Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna im. dr. Witolda Bełzy w Bydgoszczy, ul. Długa 39, 85-034 Bydgoszcz, tel. centrala 52 323 80 08, 52 33 99 200, tel. sekretariat 52 328 73 90, 52 33 99 225, e-mail: sekretariat@wimbp. bydgoszcz.pl, www.biblioteka.bydgoszcz.pl. Dyrektor: Krzysztof Gonia  35

Redakcja „BIK” prosi Państwa o weryfikację danych: bik@mck-bydgoszcz.pl

wrzesie ń 2 0 2 1  |

| 45


Filharmonia Pomorska im. I.J. Paderewskiego

Piotr Pławner należy do najwybitniejszych i najbardziej kreatywnych skrzypków swojej generacji. Wirtuoz jest laureatem wielu międzynarodowych konkursów w kraju i za granicą. 2021 uchwałą Sejmu RP został ustanowiony został Rokiem Grupy Ładosia. Grupa Aleksandra Ładosia, posła RP w Szwajcarii, złożona z polskich dyplomatów, pracowników Poselstwa RP w Bernie i przedstawicieli organizacji żydowskich,

uratowała europejskich Żydów przed transportem do obozów zagłady w czasie II wojny światowej, zdobywając dla nich „paszporty życia” (ok. 10 tys.) państw południowoamerykańskich. Równoległa działalność Filharmonii Pomorskiej w sieci nadal się rozwija. Polecamy muzyczne produkcje filmowe na platformie YouTube FP na playlistach: Koncerty online; Dokument; Muzyczne Abecadło.

59. Bydgoski Festiwal Muzyczny „Pamięć i przyszłość” (17 IX – 8 X 2021)

3.09.2021, piątek, godz. 19.00 na kanale YouTube FP

Koncert symfoniczny online Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Pomorskiej Łukasz Borowicz – dyrygent, od sezonu 2021/2022 dyrygent szef Orkiestry Filharmonii Poznańskiej i dyrektor muzyczny Filharmonii Poznańskiej J. Haydn – Symfonia B-dur nr 102 Koncert internetowy odsłania 10. z 12 symfonii „londyńskich” Haydna. Nie tak popularna jak choćby „Niespodzianka” czy „Zegarowa”, jest jednak przez wielu znawców twórczości austriackiego kompozytora uważana za jego najlepszą symfonię. 3.09.2021, piątek, godz. 18.00, sala koncertowa FP

Piosenki Jacka Cygana

Orkiestra Kameralna FP Capella Bydgostiensis Piotr Salaber – dyrygent, aranżacje Krzysztof Antkowiak – śpiew Emilia Hamerlik – śpiew Kacper Andrzejewski – śpiew Filip Czarnecki – śpiew m.in.: Wszystkie dzieci nasze są, Przyjaciel wie, Zakazany owoc, Laleczka z saskiej porcelany, Szkolny blues Koncert dla każdego słuchacza, a szczególnie młodego. Jacek Cygan, poeta, prozaik, librecista, to jeden z najpopularniejszych autorów tekstów w Polsce, wiele piosenek z jego słowami zyskało miano kultowych, ale pisał także utwory dla dzieci i nastolatków, które znalazły się w repertuarze Krzysztofa Antkowiaka czy Majki Jeżowskiej. Te znane piosenki Cygana pozyskały nowe aranżacje Piotra Salabera – kompozytora, pianisty i dyrygenta, profesora bydgoskiej Akademii Muzycznej, której jest absolwentem.

17.09.2021, piątek, godz. 19.00

Inauguracja Festiwalu

Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Pomorskiej Jacek Kaspszyk – dyrygent Magdalena Molendowska – sopran M. Weinberg – XXI Symfonia „Kadish” na sopran i orkiestrę, dedykowana ofiarom getta warszawskiego Mieczysław Wajnberg (Weinberg), kompozytor i pianista pochodzenia żydowskiego (urodzony w Warszawie, zmarł w Moskwie), od niedawna przywoływany z niepamięci i coraz częściej wykonywany. W wieku 20 lat uciekł we wrześniu 1939 na Białoruś, gdzie nadano mu radzieckie obywatelstwo i pozwolono kontynuować studia, w 1943 przeniósł się do Moskwy. Kompozytor był

| wrzesie ń 2 0 2 1

recital organowy Camerona Carpentera utwory Bacha i Musorgskiego

„Jeden z nielicznych muzyków, którzy zmieniają oblicze swojego instrumentu, łamiąc kulturowe tabu i kalając święte zasady muzyki klasycznej” – pisał „The Los Angeles Times” o Cameronie Carpenterze, jednym z najbardziej utalentowanych organistów na świecie. Ze swoją wyjątkową muzykalnością, nieskończonymi możliwościami technicznymi i pionierskim duchem, ten niezwykły amerykański organista już odciska swój ślad na najnowszej historii muzyki.

Pamięci Grupy Ładosia

46 |

19.09.2021, niedziela, godz. 17.00

All you need is Bach

Cameron Carpenter, fot. Dovile Sermokas

8.09.2021, środa, godz. 19.00, sala koncertowa FP

Orkiestra Kameralna FP Capella Bydgostiensis Piotr Pławner – skrzypce, dyrygent G. Mahler – Adagietto z V Symfonii E. Elgar – Salut d’Amour J. Massenet – Medytacje z „Thaïs” S. Laks – Sinfonietta for strings E. Elgar – Sospiri G. Ligeti – Old Hungarian Ballroom Dances Koncert poprzedzi wykład o działalności „Grupy Ładosia” na rzecz ratowania europejskich Żydów od zagłady.

jednym z nielicznych polskich emigrantów, którym na obczyźnie udało się wzbudzić zainteresowanie swoją twórczością. Filharmonia Narodowa z Jackiem Kaspszykiem nagrała ostatnio parę płyt z muzyką Wajnberga.

21.09.2021, wtorek, godz. 19.00

Polish Soloists Jacek Kaspszyk, fot. Maciej Zienkiiewicz

Aleksander Dębicz – fortepian Marcin Zdunik – wiolonczela


G. Bacewicz – Koncert na orkiestrę A. Pärt – Passacaglia, Spiegel im Spiegel, Fratres M. Richter – On the Nature of Daylight S. Barber – Adagio K. Komeda – Crazy Girl, Rosemary’s Baby, Svantetic Orkiestra Polish Soloists, założona w 2018 z inicjatywy Sebastiana Czai, który pełni funkcję dyrektora oraz koncertmistrza orkiestry, to grupa wybitnych, pełnych pasji polskich artystów młodego pokolenia. Wszyscy są solistami, laureatami najbardziej prestiżowych konkursów muzycznych na świecie – zdobyli łącznie ponad 250 nagród. Orkiestra ma w repertuarze także współczesne dzieła, w tym polskie prawykonania utworów M. Richtera. 24.09.2021, piątek, godz. 19.00

Czułe struny

Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Pomorskiej Adam Sztaba – dyrygent Nikola Kołodziejczyk – dyrygent, fortepian Paweł Tomaszewski – dyrygent, fortepian Natalia Kukulska – śpiew Michał Dąbrówka – perkusja Jan Dąbrówka, Bogusz Wekka – instrumenty perkusyjne Michał Pękosz – handpan Michał Kapczuk – bas, kontrabas dzieła Fryderyka Chopina w opracowaniu na głos i orkiestrę symfoniczną

Przed wieloma laty śpiewacy Bornus Consort jako pierwsi w Polsce podjęli próbę historycznej rekonstrukcji brzmienia dawnego zespołu wokalnego. W swojej pracy korzystali z dostępnej w Europie wiedzy historycznej, wzbogaconej o własne badania nad traktatami, muzycznymi zapisami rękopiśmiennymi i starodrukami. Pionierskie wykonania polskiej muzyki przełomu XVI i XVII wieku weszły dziś do kanonu polskiej fonografii. Dziś zespół zajmuje się głównie monodią liturgiczną XIII stulecia. 26.09.2021, niedziela, godz. 19.00

Dumne one

Orkiestra Kameralna Filharmonii Pomorskiej Capella Bydgostiensis Adam Lemańczyk – dyrygent, fortepian, aranżacje Kayah – śpiew Anna Grzelak – śpiew Aga Twardowska – śpiew Anna Karwan – śpiew Popularne i cenione wokalistki zaśpiewają kultowe już utwory z repertuaru wielkich dam polskiej piosenki, m.in. Marii Koterbskiej, Ewy Demarczyk, Kaliny Jędrusik, Anny German, Ireny Santor, Anny Jantar, Zdzisławy Sośnickiej, Hanny Banaszak czy Ewy Bem. 1.10.2021, piątek, godz. 19.00

Śpiewy Prawosławia

Bizantyjski Chór Patriarchatu Rumuńskiego EVLOGHIA Marius Militaru – kierownictwo artystyczne śpiewy kompozytorów rumuńskich i greckich

3.10.2021, niedziela, godz. 17.00

Z Nowego Świata

Sinfonia Varsovia Maciej Tworek – dyrygent Katarzyna Budnik – altówka K. Penderecki – Chaconne in memoria del Giovanni Paolo II K. Penderecki– Koncert na altówkę i orkiestrę smyczkową A. Dvořák – IX Symfonia e-moll op. 95 Z Nowego Świata Sinfonia Varsovia powstała w 1984 w wyniku powiększenia Polskiej Orkiestry Kameralnej. Od 1997 dyrektorem muzycznym, a następnie w latach 2003–2020 dyrektorem artystycznym był Krzysztof Penderecki, od 2008 do 2012 funkcję dyrektora artystycznego pełnił Marc Minkowski. Maciej Tworek - w 2002 rozpoczął dyrygencką współpracę z Krzysztofem Pendereckim. Jej owocem był m.in. udział w nagraniu, z Polską Orkiestrą Sinfonia Iuventus, kompletu jego symfonii i koncertów instrumentalnych. Występował w Europie, Azji i obu Amerykach. Altowiolistka Katarzyna Budnik od 2014 jest liderem Sinfonii Varsovii; koncertuje aktywnie jako solistka i kameralistka. Otrzymała liczne nagrody i wyróżnienia w międzynarodowych konkursach, w tym III nagrodę w prestiżowym Konkursie ARD w Monachium (2013). 8.10.2021, piątek, godz. 19.00

Zakończenie Festiwalu

Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Pomorskiej Chór Filharmonii Narodowej w Warszawie Mykoła Diadiura – dyrygent Anna Maria Staśkiewicz – skrzypce Bartosz Koziak – wiolonczela Bartosz Michałowski – przygotowanie Chóru A. Schnittke – Concerto grosso nr 2 na skrzypce i wiolonczelę I. Strawiński – Symfonia psalmów

Natalia Kukulska, fot. Karolina Wilczyńska

Z okazji jubileuszu 210. urodzin Chopina, w 2020 Natalia Kukulska wydała płytę „Czułe struny”, która została okrzyknięta największą artystyczną produkcją na rodzimym rynku fonograficznym i wydarzeniem bez precedensu na świecie. Wybrane dzieła Chopina po raz pierwszy zostały opracowane w formie utworów symfonicznych, do których powstały teksty. Dostały one nową, wielowarstwową oprawę od pięciu najlepszych polskich kompozytorów i aranżerów: Krzysztofa Herdzina, Nikoli Kołodziejczyka, Adama Sztaby, Pawła Tomaszewskiego oraz Jana Smoczyńskiego. Natalia Kukulska wykonuje utwory Chopina w zupełnie nowej odsłonie, a do tego jest autorką połowy tekstów. 25.09.2021, sobota, godz. 18.00, Sanktuarium Matki Bożej Rywałdzkiej

Pamięci Prymasa Tysiąclecia Stefana Kardynała Wyszyńskiego Zespół wokalny BORNUS CONSORT Marcin Bornus-Szczyciński – kierownictwo artystyczne śpiewy z rękopisów franciszkańskich

Bartosz Koziak

Bizantyjski Chór Patriarchatu Rumuńskiego EVLOGHIA

Chór założył w 2008 archidiakon Marius Militaru, a jego członkami zostali przede wszystkim studenci i absolwenci Wydziału Teologii Prawosławnej. Począwszy od 2010 zaczął oficjalnie funkcjonować jako Bizantyjski Chór Misyjny Patriarchatu Rumuńskiego, otrzymując nazwę „Evloghia” (grec. błogosławieństwo). Obecnie chór prowadzi działalność, która nie ogranicza się tylko do organizowania koncertów czy uczestniczenia w nabożeństwach kościelnych, ale także angażuje się w projekty filantropijne.

Anna Maria Staśkiewicz, fot. Anita Wąsik-Płocińska

Chór Filharmonii Narodowej zaczął działać w 1953. W 2017 kierownictwo zespołu objął Bartosz Michałowski. Zespół przede wszystkim bierze udział w koncertach symfonicznych i oratoryjnych z Orkiestrą FN oraz a cappella na macierzystej estradzie, prowadzi intensywną działalność artystyczną na arenie międzynarodowej. Koncerty festiwalowe poprowadzą: Magdalena Miśka-Jackowska, Cezary Nelkowski i Marcin Kydryński. Plany koncertowe FP mogą ulec zmianie, dlatego bardzo prosimy o śledzenie strony: filharmonia.bydgoszcz.pl oraz postów na Facebooku. Kasa biletowa FP czynna od wtorku do piątku w godz. 14–18. Rezerwacja: w godz. 12–14, tel. 52 321 02 34; 52 321 04 67 wew. 21. Informacja: 52 321 25 50 (godz. 9–15). inf. Mariola Grochowina

wrzesie ń 2 0 2 1  |

| 47


Spotkanie poprowadzi prof. Dariusz Mikołajewski z UKW w Bydgoszczy, natomiast gośćmi będą Emil Klucz, znany bydgoski przedsiębiorca z branży biotechnologicznej i medycyny prewencyjnej, oraz dr Joanna Sikora z firmy Onkodietetyka. Wstęp do muzeum sponsorowany.

Muzeum Okręgowe im. Leona Wyczółkowskiego Tematyczne Spacery Historyczne 4.09.2021, sobota, godz. 12.00, początek: ul. Mennica 2, Zbiory Archeologiczne

„Śladami tajemnic staropolskiej Bydgoszczy”

Trasa: Mennica 2 (zwiedzenie wystaw „W grodzie Bydgosta” i „Bydgoszcz nie tylko pieniądzem stała”) – pl. Teatralny – ul. Mostowa – ul. Grodzka – Wały Jagiellońskie – Stary Rynek Czas: 1,5 h

10.09.2021, piątek, godz. 18.00, gmach główny MOB, ul. Gdańska 4 (sala audiowizualna)

„Od medycyny prehistorycznej i starożytnej do gabinetu Pana Hipokratesa”

Dr Wojciech Ślusarczyk z MOB przybliży lecznictwo ludów pierwotnych i jego ewolucję do medycyny sakralnej pierwszych cywilizacji, m.in. Mezopotamii i Egiptu. Wstęp do muzeum sponsorowany. 15.09.2021, środa, godz. 18.00, gmach główny MOB, ul. Gdańska 4 (sala audiowizualna)

„Depresja – objawy i leczenie”

Wykład wygłosi Maciej Klimarczyk – dr n. med., psychiatra, seksuolog i psychoterapeuta. Wstęp do muzeum sponsorowany. 19.09.2021, niedziela, godz. 13.00, Spichrze nad Brdą, ul. Grodzka 7–11

Prelekcja: „Bydgoska książka kucharska? Dawne i współczesne przepisy kulinarne związane z Bydgoszczą oraz regionem”

Wyruszmy w podróż po Bydgoszczy, jakiej nigdy nie widzieliśmy. Spacer poprowadzi Józef Łoś – archeolog, kustosz i kierownik Działu Archeologii w MOB. 25.09.2021, sobota, godz. 12.00, początek: gmach główny MOB, ul. Gdańska 4

WYKŁADY/SPOTKANIA 8.09.2021, środa, godz. 18.00, gmach główny MOB, ul. Gdańska 4 (sala audiowizualna)

„W jaki sposób sztuczna inteligencja zmieni opiekę medyczną? Czy specjaliści medyczni będą jeszcze potrzebni?” 48 |

| wrzesie ń 2 0 2 1

Literatura w Muzeum: spotkanie autorskie z Janem Rulewskim, autorem książki „Wysoka temperatura. Od wolności do wolności 1980–1990” Jan Rulewski w czasach PRL był więźniem politycznym i jednym z liderów „Solidarności”, a w wolnej Polsce posłem na sejm i senatorem. „Wysoka temperatura. Od wolności do wolności 1980–1990” to jego polityczna autobiografia. Po jej prezentacji rozpocznie się dyskusja panelowa o „Solidarności” lat 80. Zaproszeni zostali: Stefan Pastuszewski, Krzysztof Osiński i Marcin Orłowski. Wstęp do muzeum sponsorowany. 25.09.2021, sobota, godz. 13.00, gmach główny MOB, ul. Gdańska 4 (sala audiowizualna)

Kaligrafia w Muzeum

W świat kaligrafii japońskiej uczestników wprowadzi Wojciech Jerzy Nowak. Liczba miejsc ograniczona. Wstęp do muzeum: 35 zł Bilety można zakupić na dwa sposoby: – w kasie Muzeum Okręgowego, ul. Gdańska 4 (z wyjątkiem poniedziałków), – przelewem na konto nr 45 1240 1183 1111 0011 0159 1497. W tytule przelewu należy wpisać: „Wstęp do MOB – Kaligrafia japońska – imiona i nazwiska uczestników – adres e-mail – numery telefonu”. 18.09.2021, sobota

Dni Otwarte Funduszy Europejskich Zapraszamy do Spichrzy nad Brdą, na Gdańską 4 oraz do Exploseum. Gmach Główny MOB – ul. Gdańska 4 Odkoduj z nami sztukę współczesną i odkryj #comożnarobićwmuzeum. Więcej o wystawach:

„Ora et Labora. Ślady działalności zakonów w Bydgoszczy”

Trasa: Gdańska 4 – kościół Klarysek – pl. Teatralny – Stary Rynek – rondo Bernardyńskie Czas: 1,5 h Ora et Labora – słynna reguła zakonu benedyktynów nakazująca modlić się i pracować. Czy dawni zakonnicy według niej żyli? Na pytanie odpowie Kamil Ściesiński z Działu Historii MOB. Wstęp do muzeum – spacery: 8 zł Bilety można zakupić na dwa sposoby: – w kasie Muzeum Okręgowego, ul. Gdańska 4 (z wyjątkiem poniedziałków), – przelewem na konto nr 45 1240 1183 1111 0011 0159 1497. W tytule przelewu należy wpisać: „Wstęp do MOB – NAZWA WYBRANEGO SPACERU – imiona i nazwiska uczestników – adres e-mail – numery telefonu”.

24.09.2021, piątek, godz. 18.00, gmach główny MOB, ul. Gdańska 4 (sala audiowizualna)

„OBRAZY NIE– / RZECZYWISTOŚCI”: inspiracje i aspiracje

Bydgoska Książka Kucharska, fot. Wojciech Woźniak

Zapraszamy na spotkanie poświęcone temu, co jadali i jedzą bydgoszczanie. Prowadzenie: Anna Kornelia Jędrzejewska, kustosz Pracowni Etnografii MOB. Obowiązują zapisy: etnografia@muzeum.bydgoszcz.pl. Wstęp do muzeum – bilet specjalny: 1 zł 22.09.2021, środa, godz. 18.00, gmach główny MOB, ul. Gdańska 4 (sala audiowizualna)

Literatura w Muzeum: spotkanie autorskie z Łukaszem Lamżą, autorem książki „Światy równoległe. Czego uczą nas płaskoziemcy, różdżkarze i homeopaci”

Łukasz Lamża – dziennikarz naukowy i filozof, próbuje zrozumieć płaskoziemców, homeopatów i audiofilów. „Światy równoległe” zapoznają nas z najciekawszymi „konspiracjami”, argumentami ich zwolenników i kontrargumentami nauki. Wstęp do muzeum sponsorowany.

Ekspozycja zapoznaje odbiorców z wybranymi, reprezentacyjnymi pracami z kolekcji bydgoskiej placówki. W ramach ekspozycji prezentowana jest także kolekcja obrazów „JAN STANISŁAWSKI i UCZNIOWIE” z kolekcji Wandy i Leonarda Pietraszaków, podarowana przez aktora oraz jego małżonkę Bydgoszczy oraz jej mieszkańcom. Wstęp na wystawy – bilet specjalny 1 zł. Spichrze nad Brdą, ul. Grodzka 7–11; ul. Spichlerna

Ryby po bydgosku. Festiwal kulinarno-kulturalny

19.09.2021, niedziela, godz. 12.00-18.00 Wstęp na wystawy – bilet specjalny za 1 zł. Szczegółowy plan dostępny w ramach wydarzenia TehoFest. Exploseum, ul. Alfreda Nobla

Exploseum alternatywnie – terenowa trasa industrialna


Obiekt miesiąca Talerz z pstrągiem Ryby od wieków stanowiły istotny element wyżywienia. O obecności ryb w diecie bydgoszczan świadczą zachowane artefakty: narzędzia służące do ich połowu, archiwalia, przedmioty związane z ich przygotowaniem lub konsumpcją, a także przepisy i wspomnienia. Dawni mieszkańcy miasta zaopatrywali się w ryby żyjące w Brdzie, a także te sprowadzane z morza. Warto pokreślić ich znaczenie szczególnie w kontekście licznych postów – okresów zakazu spożywania mięsa. Bardzo ważnym rozdziałem w historii kulinarnej naszego miasta jest zbiór receptur pt.: „100 przepisów przyrządzania ryb morskich” zebrany i opracowany przez Wandę Kwiecieńską. Opublikowany został w 1930 roku nakładem Wydawnictwa „Ryba” właśnie w Bydgoszczy (!).

Jan Wołek, Młyn pod Dziadoszynem, fot. archiwum prywatne

18.09.2021, sobota, godziny oprowadzań: 11.00, 15.00, obowiązują zapisy Zapraszamy na industrialną trasę zewnętrzną w Exploseum. Zwiedzanie możliwe dla uczestników powyżej 10. roku życia; dzieci i młodzież od 10 do 18 lat – zwiedzanie z opiekunem. Obowiązuje odpowiednie obuwie do terenu leśnego. Wstęp na trasę – bilet specjalny – 1 zł. Zapisy: tel. 52 585 97 41; 883 366 056 lub osobiście w recepcji Exploseum. Premierowy pokaz: sobota 11 września w godzinach otwarcia muzeum. Wystawa czynna do 26 września. Oprowadzanie kuratorskie: 25.09.2021, sobota, godz. 12.00. Galeria Sztuki Nowoczesnej, ul. Mennica 8, Wyspa Młyńska

Wystawa: „Jan Wołek, Marszałek i inni”

Zobaczymy prace powstałe w ciągu 10 lat na plenerach w Borach Tucholskich.

Kuratorskie oprowadzania po wystawach

– 24 września, 16.00-18.00, Exploseum, ul. Alfreda Nobla – dwugodzinna trasa biegnąca tunelami naziemnymi i podziemnymi w kompleksie siedmiu budynków – 24 września, 17.00-18.00, Dom Leona Wyczółkowskiego, ul. Mennica 7 – wystawa „Cztery wiosny” – 24 września, 17.00-18.00, Spichrze nad Brdą, Grodzka 7-11 Premiera albumu „Bydgoszcz nad wodą” według autorskiego projektu Muzeum Okręgowego w Bydgoszczy i Szlaku TeH2O. To limitowane wydawnictwo ukaże nam nie tylko piękno i dziedzictwo wodne Bydgoszczy, ale także przemiany miasta. Po premierze zapraszamy na oprowadzanie po wystawie #przemysłowaFOTObydgoszcz. – 25 września | 12.00 | Galeria Sztuki Nowoczesnej, ul. Mennica 8 – wystawa „Jan Wołek, Marszałek i inni”

WYSTAWY CZASOWE: Dom Leona Wyczółkowskiego, ul. Mennica 7 Pokaz Leon Wyczółkowski „Cztery Wiosny”. Wystawa czynna do 26 września 2021 r. Spichrze nad Brdą, ul. Grodzka 7–11 #przemysłowaFOTObydgoszcz. Wystawa czynna do 31 października 2021 r. Zbiory Archeologiczne, ul. Mennica 2 Bydgoszcz nie tylko pieniądzem stała. Wystawa czynna do 31 grudnia 2021 r. Galeria Sztuki Nowoczesnej, ul. Mennica 8 Jan Wołek, Marszałek i inni. Wystawa czynna do 26.09.2021 r.

WYSTAWY STAŁE:

Gdańska 4 OBRAZY NIE-/RZECZYWISTOŚCI. Inspiracje i aspiracje „Jan Stanisławski i uczniowie” z kolekcji Wandy i Leonarda Pietraszaków Zbiory Archeologiczne, ul. Mennica 2 Na pograniczu Wielkopolski i Pomorza. Bydgoszcz i region u zarania dziejów. W grodzie Bydgosta. Tajemnice życia wczesnośredniowiecznych mieszkańców Bydgoszczy i okolic Europejskie Centrum Pieniądza, ul. Mennica 4 Mennica bydgoska Skarb bydgoski Galeria Sztuki Nowoczesnej, ul. Mennica 8 Galeria Sztuki Nowoczesnej Dom Leona Wyczółkowskiego, ul. Mennica 7 Twórczość Leona Wyczółkowskiego (1852–1936) Spichrze nad Brdą, ul. Grodzka 7-11 Od Starego Rynku do placu Wolności. Spacer ulicami międzywojennej Bydgoszczy Exploseum, ul. Alfreda Nobla EXPLOSEUM inf. Janusz Milanowski

Talerz z pstrągiem, Limoges, Haviland, & Co, XIX/XX w., porcelana, złocenie, ∅ 23 cm, wł. MOB, fot. Wojciech Woźniak

Symbolika przedstawienia ryb jest wielowątkowa i ciekawa, występująca w wielu kulturach. Związana z żywiołem wody mogła odnosić się zarówno do narodzin, płodności, chrztu, długowieczności czy nieśmiertelności, jak i odwagi oraz pomyślności. Oprócz znaczenia symbolicznego ryby stanowiły popularny motyw zdobniczy. Z biegiem czasu pojawiły się także odrębne naczynia oraz sztućce służące do ich podawania i jedzenia. Na niektórych umieszczano dekorację nawiązującą do omawianego tematu. Znane są także talerze lub półmiski w kształcie ryb. W kolekcji Działu Historii Muzeum Okręgowego zwraca uwagę zestaw bogato zdobionych porcelanowych talerzy płytkich pokrytych wspomnianymi przedstawieniami. Na jednym z nich umieszczono wizerunek pstrąga, oddany bardzo realistycznie, z dbałością o szczegóły. Kolorystyka jest stonowana, z przewagą zieleni, brązu z jasnoróżowymi akcentami, zaś kontury i detale, takie jak łuski, płetwy, skrzela czy unerwienie roślin, oddano za pomocą złoceń. Talerz można oglądać przez cały wrzesień na wystawie stałej „Od Starego Rynku do placu Wolności. Spacer ulicami międzywojennej Bydgoszczy” w Spichrzach nad Brdą, ul. Grodzka 7–11, a także w trakcie trwania wydarzenia „Ryby po bydgosku” – festyn kulinarno-kulturalny w ramach TehoFestu oraz Europejskich Dni Dziedzictwa „Dziedzictwo smaków”, które odbędą się w dniu 19 września 2021 r. Anna Kornelia Jędrzejewska

wrzesie ń 2 0 2 1  |

| 49


Teatr Polski w Bydgoszczy 4.09.2021, sobota, godz. 19.00 – PREMIERA 5.09.2021, niedziela, godz. 16.00 Duża scena TPB, spektakl dla widzów od 18. roku życia

Twarzą w twarz

reżyseria: Maja Kleczewska; dramaturgia: Łukasz Chotkowski; scenariusz sceniczny: Łukasz Chotkowski, Maja Kleczewska; scenografia: Zbigniew Libera; kostiumy: Konrad Parol; muzyka: Cezary Duchnowski; reżyseria światła: Piotr Pieczyński; realizacja materiałów filmowych: Kacper Fertacz; montaż materiałów filmowych: Alan Zejer; wideo live: Klaudia Kęska; producentka, asystentka reżyserki: Michalina Żemła; asystentki reżyserki: Olga Ciężkowska, Patrycja Wysokińska; inspicjentki: Hanna Gruszczyńska, Iza Stolarska; występują: Karolina Adamczyk, Aleksandra Bożek, Michał Jarmicki, Ezra Kos, Damian Kwiatkowski, Dagmara Mrowiec-Matuszak, Arkadiusz Pyć, Maria Robaszkiewicz, Piotr Stramowski, Michał Surówka / Mateusz Łasowski, Julian Świeżewski, Małgorzata Witkowska, Michalina Żemła Spektakl jest koprodukcją Teatru Polskiego w Bydgoszczy i Teatru Powszechnego w Warszawie. Ingmar Bergman w swojej twórczości skupiał się na badaniu wnętrza psychiki człowieka w ekstremalnej sytuacji. Skupiał się na ludziach odizolowanych od świata zewnętrznego. Swoich bohaterów zamykał na „wyspie” – w relacjach rodzinnych, w państwach objętych stanem wyjątkowym. Zamknięci w czterech ścianach, poddajemy próbie nasze więzi. Widzimy pod lupą

relacje, które nam umykały w natłoku spraw. Przymusowa konfrontacja z drugim i sobą samym prowadzi do wglądu? Do szaleństwa? Zobaczymy się „jak w Zwierciadle”? Czy będziemy mieć odwagę, żeby stanąć, ze sobą i ostatecznym, twarzą w twarz? Bergman jest Przewodnikiem po czasie „kwarantanny” – zamknięcia, izolacji, wglądu i konfrontacji. Przeprowadza nas przez proces przemiany. Intymny proces transformacji i przewartościowania. I śmierci. Coraz mocniej dociera do nas, że nastał czas śmierci. Śmierci, której nie sposób pojąć, opłakać, zrozumieć. Czy chcemy tego, czy nie, śmierć potrzebuje reprezentacji, po to jest sztuka – film, teatr, literatura, sztuki wizualne – żeby dzięki reprezentacji nie dopuścić do traumatycznego, niewyrażonego zapisu lęku. Artysta wciąż poszukuje języka na oswojenie nieoswajalnego. Sztuka wciąż stara się wyprzedzić rzeczywistość. To powinność Sztuki. Próbować. [Maja Kleczewska, Łukasz Chotkowski]

11.09.2021, sobota, godz. 17.00 12.09.2021, niedziela, godz. 17.00 Mała scena TPB, czas trwania: 75 min bez przerwy

Maszyna

reżyseria: Jagoda Szelc; dramaturgia: Marta Keil; scenariusz: Jagoda Szelc i Marta Keil we współpracy z zespołem aktorskim; światła i wizualizacje: Przemysław Brynkiewicz; scenografia: Natalia Giza; kostiumy: Maja Skrzypek; muzyka: Teoniki Rożynek; konsultacja choreograficzna: Agnieszka Kryst; montaż wideo: Anna Garncarczyk; inspicjent/asystent reżysera: Adam Pakieła; charakteryzacja: Adriana Klemenska, Michał Boroń; występują: Sara Celler-Jezierska, Michalina Rodak, Małgorzata Trofimiuk, Mirosław Guzowski, Damian Kwiatkowski, Jerzy Pożarowski/ Jakub Ulewicz; specjalne podziękowania: InSzPer, Jakub Momro, Karolina Grzywnowicz W „Maszynie” materializują się najdrobniejsze procesy lonżowania myśli, rozpięte między czułością a torturą. Działają według określonych procedur, ale ich temperatura i kierunek

Twarzą w twarz, na zdjęciu Karolina Adamczyk i Piotr Stramowski, fot. Magda Hueckel

zmieniają się zależnie od płci, wieku, klasy społecznej i ekonomicznej – a przede wszystkim w zależności od tego, co usłyszysz. W każdej odsłonie doświadczamy więc tylko wycinka możliwości Maszyny. 11.09.2021, sobota, godz. 20.00 12.09.2021, niedziela, godz. 20.00 aula I Liceum Ogólnokształcącego, spektakl kameralny

Ach, jeżeli przyjdę dać, tak okrutne, moje ostatnie pożegnanie

scenariusz, reżyseria: Klaudia Hartung-Wójciak; dramaturgia: Iga Gańczarczyk; muzyka: Piotr Peszat; scenografia: Barbara Hanicka; kostiumy: Hanka Podraza; reżyseria światła: Jędrzej Jęcikowski; przygotowanie wokalne: Bartosz Lisik; występują: Natasza Aleksandrowitch, Katarzyna Pawłowska, Emilia Piech, Małgorzata Witkowska, Paweł L. Gilewski, Marian Jaskulski, Michał Surówka, Hanka Podraza (głos) „Ach, jeżeli przyjdę dać, tak okrutne, moje ostatnie pożegnanie” to spektakl inspirowany „Antygoną” Sofoklesa, powstały na bazie zespołowego researchu i improwizacji. Wytworzone na czas spektaklu tymczasowe muzeum migrujących obiektów żałobnych stanie się przestrzenią publicznego uprawniania upamiętnień i opłakiwania. 17.09.2021, piątek, godz. 19.00 – PREMIERA 18.09.2021, sobota, godz. 19.00 19.09.2021, niedziela, godz. 16.00 Mała Scena TPB

Katyń. Teoria barw

reżyseria, scenografia: Wojciech Faruga; tekst i dramaturgia: Julia Holewińska; muzyka: Teoniki Rożynek; choreografia: Krystian Łysoń; występują: Katarzyna Pawłowska, Małgorzata Trofimiuk, Paweł L. Gilewski, Damian Kwiatkowski, Michał Surówka, Jakub Ulewicz, Marcin Zawodziński „Katyń. Teoria barw” jest próbą odzyskania historii i zmierzenia się z pamięcią o jednym z najtragiczniejszych wydarzeń w dziejach

CZYTELNIKÓW „BIK-u” TEATRALNY BILET DLA -u” bilety na spektakl: Z wrześniowym numerem „BIK , tak okrutne, dać Ach, jeżeli przyjdę e moje ostatnie pożegnani 11 września o godz. 20.00 0 oraz 12 września o godz. 20.0 w cenie 15 zł! uprawnia do zakupu Jeden egzemplarz „BIK-u” na jeden spektakl tów bile 4 lnie ma maksy ba miejsc objętych Licz ie. cen w promocyjnej ogr promocją jest aniczona.

50 |

| wrzesie ń 2 0 2 1


WRZESIEŃ MIESIĄCEM TeH2O!

Polski. Jest to opowieść o egzystencjalnym doświadczeniu więźniów osadzonych w obozach w Ostaszkowie, Starobielsku i Kozielsku. Punktem wyjścia jest dla twórców życie i twórczość Józefa Czapskiego – polskiego malarza i pisarza, a także historie oficerów pomordowanych w Katyniu oparte na ich pamiętnikach i materiałach archiwalnych. Jaki kolor ma historia? Czym jest kłamstwo katyńskie i na ilu płaszczyznach jest ono wciąż powielane? Czy w Katyniu zginęli wyłącznie heteroseksualni mężczyźni? Z czym mierzyły się kobiety osadzone w sowieckich obozach? Jak i czy artysta może opowiedzieć o doświadczeniu śmierci i ocalenia? „Katyń. Teoria barw” jest swoistą paletą, na której kolejne kolory walczą ze sobą o prawdę, miejsce i wagę. Jeden kolor zamazuje drugi tworząc plamy, gubiąc perspektywę czy figuratywność. Nie ma jednego obrazu, tak jak nie ma jednej Historii. [Julia Holewińska, Wojciech Faruga] inf. Aleksandra Rząska

IV Festiwal Muzyka w Willi Blumwego Bydgoszcz, 19 sierpnia – 9 grudnia 2021 Pięć koncertów w Studiu koncertowym im. Jeremiego Przybory Polskiego Radia PiK oraz kinie Pomorzanin w Bydgoszczy. Wśród artystów m.in.: Krzysztof Meisinger, Paweł Zalejski, Zarębski Piano Duo, Zbigniew Zamachowski i Herbert Piano Trio. 23.09.2021, czwartek, godz. 19.00, Studio koncertowe im. Jeremiego Przybory Polskiego Radia PiK, Bydgoszcz, ul. Gdańska 48–50 Zapisy na bezpłatne wejściówki – tel. 523 274 172, 523 274 135, pik@radiopik.pl

Koncert laureatów konkursów

Paweł Drozdowski – altówka Justyna Kopeć – sopran Rozalia Kierc – fortepian W programie: Bach, Brahms, Karłowicz, Strauss

W tym roku TehoFest – festiwal Szlaku Wody, Przemysłu i Rzemiosła TeH 2O – odbywać się będzie nie w jeden wrześniowy weekend, ale aż w cztery! To znaczy, że teraz każdy z uczestników będzie mógł wziąć udział w niemal wszystkich festiwalowych atrakcjach. Przygotowano wydarzenia dla starszych i młodszych, dla miłośników historii Bydgoszczy, ale też i historii przemysłu i rzemiosła, dla pasjonatów fotografii, wielbicieli pięknie wydanych albumów, dla tych, którzy chcą się dowiedzieć, „jak to działa?”, „jak to jest zrobione?” i „jak robiono to kiedyś?”, dla żądnych pogłębienia wiedzy medycznej i farmaceutycznej i wreszcie dla łasuchów i smakoszy, czyli tak naprawdę dla wszystkich.

TehoFest (3–26 września 2021) Piątek 3 września – 13.00–14.30 – Tego się nie wytnie – rozmowy w Muzeum Wodociągów na żywo – cz. 4 – TehoFest 2021 – stream (Muzeum Wodociągów, Las Gdański – online) – 17.00–17.30 oraz 18.00–18.30 – „Rozruch silnika – rozruch imprezy” – żywe lekcje historii (Muzeum Wodociągów, Las Gdański) Sobota 4 września – 10.00–14.00 – Warsztaty fotograficzne – technika mokrego kolodionu (Muzeum Fotografii, ul. Karpacka 52) – 14.00–16.00 – „Historia fordońskiego przemysłu 1885–2010” – spacer tematyczny (miejsce zbiórki: ul. Fordońska 410 – KFC) Niedziela 5 września – 10.30–11.30, 12.00–13.00, 13.30–14.30 – Warsztaty z tworzenia wież ciśnień z gliny polimerowej (Muzeum Wodociągów, Wieża Ciśnień, ul. Filarecka 2) – 10.00–14.00 – Plener rowerowy – śladami obiektów przemysłu fotochemicznego (Muzeum Fotografii, ul. Karpacka 51) Piątek 10 września – 18.00–19.30 – „Historia medycyny dla dociekliwych” – wykład dr. Wojciecha Ślusarczyka (gmach główny Muzeum Okręgowego w Bydgoszczy, ul. Gdańska 4) – 18.00 – otwarcie wystawy „Wiślane powidoki szypra Jacka Prusinowskiego” (barka Lemara) Sobota 11 września – 10.00–11.30 – „Śladami bydgoskich mydlarzy” – spacer tematyczny (miejsce zbiórki: przed wejściem do Muzeum Mydła i Historii Brudu, ul. Długa 13/17) – 14.00–16.30 – „Wisłą do Fordonu” – spacer tematyczny (miejsce zbiórki: Stary Rynek w Fordonie, obok kościoła św. Mikołaja, ul. Wyzwolenia 2) Niedziela 12 września – 15.00–17.00 – „Historia żeglugi śródlądowej w Bydgoszczy” – wykład (Fabryka Lloyda, ul. Fordońska 156)

Koncert będzie rejestrowany i retransmitowany w Polskim Radiu PiK w audycji „Salon klasyczny”, transmitowany na kanale YouTube Fundacji im. Piotra Orawskiego oraz Facebooku: @muzykawwilliblumwego.

Piątek 17 września – 15.30–17.00 – co 15 minut – „Stwórz swój notatnik” – warsztaty (Introligatornia WiMPB, ul. Długa 39)

– 18.00–20.00 – „Tajemnice Warzelni Piwa Bydgoszcz” – zwiedzanie z degustacją (Warzelnia Piwa Bydgoszcz, ul. Poznańska 8) Sobota 18 września – 11.00–16.00 – „Jak zrobić piwo?” – warsztaty z piwowarami (Warzelnia Piwa Bydgoszcz, ul. Poznańska 8) – 11.00; 13.00 – EXPLOSEUM alternatywnie. Terenowa trasa industrialna (ul. Nobla 1) – 13.00–15.30 – Spływ kajakowy z historią – Kanał Bydgoski i Brda (Muzeum Kanału Bydgoskiego, ul. Staroszkolna) – 13.00–13.40 – „Camera Obscura na barce” – zwiedzanie (wybrzeże przy Młynach Rothera, Wyspa Młyńska) – 14.00–15.00 – spotkanie autorskie z Maciejem Markowiczem i zwiedzanie wystawy (Młyny Rothera, ul. Mennica 10) – 16.00–17.00 – „Sulima na Barce” – spotkanie (barka Lemara, ul. Spichlerna) Niedziela 19 września – 12.00–17.00 – „Ryby po bydgosku”. Festiwal kulinarno-kulturalny (Spichrze nad Brdą MOB, barka Lemara, ul. Spichlerna) – działania edukacyjne: „Vimba vimba, Salmo trutta i inne plastugi”. Czy wiesz, jakie ryby zamieszkują rzekę przecinającą Bydgoszcz? Zapraszamy na działania edukacyjne, podczas których stworzymy rybne kompozycje z geometrycznych kształtów. Dla chętnych będzie szansa na ulepienie własnej, unikatowej rybki (ul. Spichlerna, godz. 12.00–15.00). – działania otwarte dla wszystkich chętnych w każdym wieku, bez zapisów: Rybne Sgraffito. Podczas warsztatów poznamy historyczną technikę zdobienia ceramiki. Będziemy przenosili wizerunki ze starych rycin i umieszczali je kaflach pokrytych polewą – angobą. Wykonane prace będą wypalone w piecu garncarskim i staną się wspaniałą pamiątką z naszego spotkania (MOB, ul. Grodzka, 12.00–14.00). Działania dla osób dorosłych. Obowiązują zapisy: edukacja@ muzeum.bydgoszcz.pl). Piątek 24 września – 17.00–18.00 – premiera albumu „Bydgoszcz nad wodą” i oprowadzanie (Spichrze nad Brdą MOB, ul. Grodzka 7–11) – 18.00–18.00 – warsztaty fotograficzne „Światłem malowane – technika light painting w praktyce” (Muzeum Fotografii, ul. Karpacka 52) Sobota 25 września – 10.00–13.00 – Spływ kajakowy z historią – Kanał Bydgoski i Brda (Muzeum Kanału Bydgoskiego, ul. Staroszkolna) – 11.00–14.00 – Robotyka w EXPLOSEUM – warsztaty dla rodzin z dziećmi (ul. Nobla 1) – 11.00, 13.00 i 15.00 – „Historia bydgoskiego gazu” – zwiedzanie Gazowni (Dawna Gazownia Miejska, ul. Jagiellońska 42) Niedziela 26 września – 11.00, 12.00 i 13.00 – warsztaty tworzenia proszku do prania (miejsce zbiórki: przed wejściem do Muzeum Mydła i Historii Brudu, ul. Długa 13/17)

wrzesie ń 2 0 2 1  |

| 51


Galeria Miejska bwa w Bydgoszczy 30 lipca – 12 września 2021 24 września – 7 listopada 2021 ul. Gdańska 20, Bydgoszcz Hafenstraße 25–27, Mannheim

Harte Zeiten / Ciężkie Czasy „Harte Zeiten / Ciężkie Czasy” to polsko-niemiecki projekt, który ma na celu krzewienie dialogu i współpracy poprzez wystawy, wizyty studyjne w pracowniach oraz sympozjum. Wykaz artystek i artystów uczestniczących w przedsięwzięciu: Elisabeth Bereznicki (DE), Julia Braciszewska (PL), Isa Dahl (DE), Tomasz Dobiszewski (PL), Kuba Elwertowski (PL), Uwe Ernst (DE), Marta Filipiak i Łukasz Owczarzak (PL), Martina Geiger-Gerlach (DE), Piotr Grodzki (PL), Sophie Innmann (DE), Jan Jansen (PL), Ulrika Jäger (DE), Tanja Niederfeld (DE), Krzysztof Nowicki (PL), Grzegorz Pleszyński (PL), Stefanie Reling-Burns (DE), Marta Szymielewicz (PL), Dorota Ścisła (PL), Katinka Theis (DE), Sebastian Trzoska (PL).

odkrywając nieznany dotąd potencjał znanych prac. Sama wystawa to zdarzenie osadzone w czasie – tu i teraz – choć wywodzi się również z jakiegoś procesu, trwania, jest zapisem progresu, a w galerii pokazujemy tylko jego wycinek, moment, fragment czasoprzestrzeni. Elżbieta Jabłońska jest artystką, której twórczość ma już swoje odrębne i ważne miejsce w polskiej sztuce współczesnej, pomimo że swoją działalność artystyczną rozpoczęła stosunkowo niedawno, bo pod koniec lat 90. Tworzy głównie instalacje, fotografie, filmy, performensy oraz działania czasowo-przestrzenne. Jest artystką osobną, w jakimś sensie niepokorną i wymykającą się wszelkim próbom wpisania jej twórczości w nurt sztuki społecznie zaangażowanej, partycypacyjnej, krytycznej, obręb sztuki feministycznej czy postfeministycznej. otwarcie wystawy: 14.09.2021, godz. 18.00, ul. Gdańska 20; wystawa czynna do 10­.10.2021

DYPLOMY 2021 Architektura Wnętrz PBŚ Bydgoszcz kuratorka: Agnieszka Walther

i 70. XX w.– zarówno tych istniejących do dziś, jak również tych zdemontowanych, znanych ze starych zdjęć. W szczególności chodzi o duże neony zlokalizowane w centrum, które dotyczyły ważnych części życia społecznego– w tym również kultowe neony dedykowane miastu: „Poznaj piękno ziemi bydgoskiej” czy „Witamy w Bydgoszczy”. W pewnym stopniu neony odzwierciedlają ówczesną sytuację, a dla artysty są znakiem tamtych czasów. Neony są jednocześnie sposobem na poznanie wycinku historii miasta oraz okazją do rozmów z mieszkańcami i wsłuchania się w ich opowieści. Stworzona instalacja świetlna jest inspirowana poezją konkretną, która odnosi się do bogatej tradycji dawnych neonów miejskich, a równolegle jest formą osobistego odkrywania tożsamości Bydgoszczy w oparciu o głosy jej mieszkańców.

Oprowadzanie po wystawie w Galerii Miejskiej bwa w Bydgoszczy: Czwartek, 19.08.2021, godz. 18.00 Niedziela, 05.09.2021, godz. 15.00 Czwartek, 30.09.2021, godz. 18.00 Niedziela, 24.10.2021, godz. 15.00 otwarcie wystawy: 8.09.2021, godz. 18.00, ul. Gdańska 20; wystawa czynna do 31.10.2021

Elżbieta Jabłońska: (nie)dokładnie

kuratorka: Emilia Orzechowska gościnny udział: Marcin Dymiter, Arek Pasożyt, Piotr Pawlak, Karolina Rec koordynacja: Karolina Pikosz

DZIECKO NA WARSZTAT środy: 15, 22 i 29 września 2021, wstęp wolny, obowiązują zapisy: tel. 52 339 30 62 Na tegorocznej wystawie dyplomów zobaczyć będą mogli Państwo szerokie spektrum rozwiązań młodych, dziś już absolwentów Architektury Wnętrz UTP. Wybierając temat, studenci posługują się kryterium własnych zainteresowań, ale także swoistym „posadowieniem” w regionie – dostrzeżeniem w najbliższym otoczeniu „miejsc”, którym można nadać nową formę lub nową formę i funkcję.

[dr Ewa Urbańska]

fot. Elżbieta Jabłońska

(nie)dokładnie to próba przedstawienia twórczości Elżbiety Jabłońskiej – interdyscyplinarnej artystki, od kilku dekad związanej z Bydgoszczą. Idea, jaka towarzyszy artystce i kuratorce w tworzeniu wystawy, to analiza przeszłości, prac i projektów wcześniej już zrealizowanych przez Jabłońską (retrospektywa), w celu zaprezentowania ich na 2. piętrze Galerii bwa, w nowej odsłonie, która daje nam wgląd w przyszłość,

52 |

| wrzesie ń 2 0 2 1

Grzegorz Bibro, Rzeka Rzecze, fot. Grzegorz Bibro

27 sierpnia – 25 września 2021, ul. Gdańska 3, Bydgoszcz

Rzeka rzecze – wystawa po rezydencji artystycznej Grzegorza Bibro kuratorki: Karolina Rybka, Danka Milewska Punktem wyjścia do projektu była analiza wizualnej przestrzeni miasta Bydgoszczy pod kątem neonów eksponowanych w latach 60.

Kołowrót

Stworzymy wspólną pracę – kompozycję stworzoną z przyniesionych przez dzieci i obecnych w galerii elementów (drewnianych resztek ze stolarni, nakrętek i innych szpargałów). W skupieniu postaramy się zakomponować dekoracyjny obraz – kalejdoskop, który zostanie utrwalony na „kliszy fotograficznej”. Kolejna grupa wykorzysta te same elementy do stworzenia własnej koncepcji obrazu. Prowadzenie: Agnieszka Gorzaniak i Karolina Pikosz – kuratorki Galerii Miejskiej bwa w Bydgoszczy. BYDGOSKA AKADEMIA SZTUKI 29.09.2021, godz. 18.00

Agata Szydłowska: Design w trosce o środowisko koordynacja: Danuta Pałys inf. Danuta Pałys


Opera Nova w Bydgoszczy 18.09.2021, sobota, godz. 19.00 – premiera! 19.09.2021, niedziela, godz. 18.00 – II premiera 21.09.2021, wtorek, godz. 19.00 22.09.2021, środa, godz. 19.00 24.09.2021, piątek, godz. 19.00 25.09.2021, sobota, godz. 19.00 26.09.2021, niedziela, godz. 18.00 28.09.2021, wtorek, godz. 19.00

Bulwar Zachodzącego Słońca – musical

muzyka: Andrew Lloyd Webber; teksty piosenek i libretto: Don Black, Christopher Hampton; na podstawie filmu „Sunset Boulevard” Billy’ego Wildera; orkiestracja: David Cullen &Andrew Lloyd Webber; produkcja na mocy porozumienia z The Really Useful Group Ltd.; realizatorzy: reżyseria i tłumaczenie libretta: Jacek Mikołajczyk; kierownictwo muzyczne: Krzysztof Herdzin; II reżyser: Tomasz Steciuk; choreografia: Jarosław Staniek, Katarzyna Zielonka; scenografia: Mariusz Napierała; kostiumy: Ilona Binarsch; reżyseria świateł: Maciej Igielski; przygotowanie wokalne: Anna Domżalska; przygotowanie chóru: Henryk Wierzchoń; projekcje multimedialne: Adam Keller; asystent dyrygenta: Jagoda Brajewska; asystent scenografa: Monika Ostrowska; asystent reżysera: Dorota Borowicz; asystent choreografa: Anna Bebenow Andrew Lloyd Webber sięgnął do klasyki kina, jego musical „Sunset Boulevard” (1993) jest bezpośrednią adaptacją legendarnego filmu Wildera pod tym właśnie tytułem. Londyńska premiera musicalu z jego muzyką, do libretta

i tekstów piosenek duetu: Don Black, Christopher Hampton, w orkiestracji Davida Cullena & Andrew Lloyda Webbera, odbyła się w 1993 r. w Adelphi Theatre, gdzie przez kolejne lata wystawiano najgłośniejsze musicale tego kompozytora. 65. sezon artystyczny bydgoskiej sceny operowej otworzy ten właśnie musical, który przywołuje złotą epokę filmu i blask Hollywood: „Bulwar Zachodzącego Słońca”. Dla Opery Nova jest to największa i najbardziej wymagająca produkcja musicalowa w ciągu 56 lat, jakie mijają od pierwszego musicalu wystawionego przez bydgoską operę (był to „Hel” – premiera w 1965 z muzyką J. Lawiny-Świętochowskiego) i drugi (po „My Fair Lady Loewego-Lernera, premiera z 2008) „reprezentant” tego gatunku w bieżącym repertuarze. Pierwsze castingi dla solistów odbyły się w grudniu 2019. Na początku ub. roku gotowa była już duża część scenografii, gdy pandemia pokrzyżowała losy premiery przewidzianej na inaugurację 27. Bydgoskiego Festiwalu Operowego. Opera Nova podjęła wielkie przedsięwzięcie realizacyjne, oddając je z zaufaniem w ręce wytrawnego znawcy teatru musicalowego i twórcy najgłośniejszych przedstawień tego gatunku na scenach polskich w ostatnich latach, Jacka Mikołajczyka. Sukces, na który liczy teatr, gwarantuje także kierownictwo muzyczne Krzysztofa Herdzina – kompozytora, dyrygenta, aranżera, pianisty, producenta, artysty pochodzącego z Bydgoszczy, który wreszcie zadyryguje orkiestrą bydgoskiej opery. Inf. Ewa Chałat

gerzy, recenzenci, krytycy prowadzą rozmowy online z autorami książek. Gośćmi panelu będą: Maciej Klimarczyk, autor książki „Śpiewaczka”, Bartosz Kurek, autor książki „Brud”, Tomasz Żak, autor książki „Trzydziestka”. Spotkanie poprowadzą Aleksandra Borowiec i Dawid Olejnik. 4.09.2021, sobota, godz. 16.00, wstęp wolny

Spotkania literackie „Debiuty w sieci”: „Siła wyobraźni. Magiczny świat baśni, bajek, legend w literaturze pięknej” – panel dyskusyjny Gośćmi panelu będą: Marta Knopik, autorka książek „Czarne Miasto” i „Rok Zaćmienia”, Paweł Radziszewski, autor książki „Pomiędzy”, Łukasz Staniszewski, autor książki „Małe Grozy”. Spotkanie poprowadzi Agata Tondera. 4.09.2021, sobota, godz. 18.00, wstęp wolny

Spotkania literackie „Debiuty w sieci”: „O powieści łotrzykowskiej, i nie tylko” – panel dyskusyjny Gośćmi panelu będą: Wojciech Chamier-Gliszczyński, autor książki „Portrecista psów”, Bartosz Sadulski, autor książki „Rzeszot”. Spotkanie poprowadzą Aleksandra Borowiec i Dawid Olejnik. 8.09.2021, środa, nowe odcinki audiobooka zawsze w środy po godz. 16.00 na naszym YouTube

Edith Nesbit, „Przygody młodych Bastablów” – cz. I, rozdz. II: „Wycieczka do Rzymu”

8.09.2021, środa, godz. 17.00, Salon Hoffman KPCK, bilety w cenie 7 zł od osoby, do nabycia w siedzibie KPCK

Warsztaty teatralne „ Ziemniaczany Teatr” z cyklu „Siała baba mak”

Kujawsko-Pomorskie Centrum Kultury w Bydgoszczy

Podpowiemy, jak zorganizować samodzielnie teatr, wykorzystując polskiego ziemniaka. 14.09.2021, wtorek, godz. 18.00, Salon Hoffman KPCK, wstęp wolny

Literatura w centrum: Maciej Krzyżan

1.09.2021, środa, nowe odcinki audiobooka zawsze w środy po godz. 16.00 na naszym YouTube

Edith Nesbit, „Przygody młodych Bastablów” – cz. I, rozdz. I: „Archibald Niemiły”

3.09.2021, piątek, godz. 17.00, wstęp wolny

Spotkania literackie „Debiuty w sieci”: „Koń trojański w powieści kryminalnej” – panel dyskusyjny

Maciej Krzyżan, fot. Krzysztof Szymoniak

Maciej Krzyżan (1965), poeta. Mieszka w Gnieźnie. Należy do Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Związany artystycznie z Galerią Autorską Jana Kaji i Jacka Solińskiego w Bydgoszczy. Autor 8 zbiorów wierszy. 15.09.2021, środa, nowe odcinki audiobooka zawsze w środy po godz. 16.00 na naszym YouTube

Plakat Mariusza Napierały

Podsumowanie kolejnego sezonu autorskiego programu zorganizowanego przez bydgoską Fundację Tu Kultura, w ramach którego blo-

Edith Nesbit, „Przygody młodych Bastablów” – cz. I, rozdz. III: „Do Chin” wrzesie ń 2 0 2 1  |

| 53


17.09.2021, piątek, godz. 19.00, Salon Hoffman KPCK, bilety w cenie 10 zł/os., do nabycia w siedzibie KPCK oraz na biletyna.pl

Literatów Polskich. Stypendystka Marszałka Województwa Kujawsko-Pomorskiego (2011). Pięciokrotna stypendystka Prezydenta Miasta Bydgoszczy dla osób zajmujących się twórczością. artystyczną.

Bartosz Haliniak – absolwent kierunku jazz i muzyka estradowa na Akademii Muzycznej im. F. Nowowiejskiego w Bydgoszczy w klasie saksofonu dr. M. Sikały. Podczas najbliższego koncertu zabrzmią nowe autorskie kompozycje artysty oraz popularne standardy jazzowe.

22.09.2021, środa, nowe odcinki audiobooka zawsze w środy po godz. 16.00 na naszym YouTube

Jazz u Hoffmana: Bartosz Haliniak Quintet

18.09.2021, sobota, godz. 12.00–21.00, Salon Hoffman KPCK, wstęp wolny

„Wśród zamków i miejsc chmielem pachnących” – święto zabytków w ramach Europejskich Dni Dziedzictwa

23.09.2021, czwartek, godz. 9.00, Salon Hoffman KPCK, bilety w cenie 7 zł od osoby, do nabycia w siedzibie KPCK

„LEKcja w teatrze” – cykl warsztatowych, teatralnych spotkań dla grup zorganizowanych w wieku od 5–15 lat 24.09.2021, piątek, godz. 18.00, Salon Hoffman KPCK, wstęp wolny

Erotyka w życiu i literaturze – spotkanie z Bassamem Aouil

Obchody Europejskich Dni Dziedzictwa (w bieżącym roku pod hasłem „Smaki Dziedzictwa”) są okazją do spotkania się na niecodziennej uroczystości, gdzie zaproponujemy zarówno lekcję historii, jak i dobrą zabawę.

21.09.2021, wtorek, godz. 18.00, Salon Hoffman KPCK, wstęp wolny

„Migotanie słowa” – promocja książki poetyckiej Heleny Dobaczewskiej-Skonieczki

Poranna Kawka czyli E-Biblioteka Seniora Podcast literacki prowadzą dr Marta Kładź-Kocot i dr hab. Mirosław Gołuński. Bassam Aouil – syryjski psycholog i seksuolog, od 1995 profesor nadzwyczajny UKW w Bydgoszczy. Spotkanie poprowadzi Małgorzata Stawicka. Fragmenty swojej powieści „Miłość” będzie czytał Tadeusz Oszubski. do 24 września

I Ogólnopolski Festiwal Wokalny im. Oli Obarskiej – Etap I

Edith Nesbit, „Przygody młodych Bastablów”, cz. I, rozdz. V: „Historia o indyku, czyli zemsta Ryszarda”

29–30 września 2021, środa, godz. 12.00, i czwartek, godz. 10.00, Salon Hoffman KPCK, wstęp wolny

Ogólnopolska Konferencja z cyklu „Architektura miast”: „Architektura przemysłowa/architektura poprzemysłowa w XIX i XX wieku”

| wrzesie ń 2 0 2 1

„Były sobie Włochatki”, odc. XI: „Księżycowy pomysł” – spektakl edukacyjny, familijny, dla dzieci młodszych

W każdy poniedziałek o godz. 7.00:

29.09.2021, środa, nowe odcinki audiobooka zawsze w środy po godz. 16.00 na naszym YouTube

54 |

Ponadto we wrześniu

Latający Uniwersytet Każdego Wieku Więcej informacji na: kpck.pl.

Więcej informacji na: kpck.pl.

Helena Dobaczewska-Skonieczka debiutowała w 2006 roku. Autorka 10 tomików poetyckich, które publikuje pod nazwiskiem Helena Dobaczewska-Skonieczka, członkini Związku

Temat zaprezentuje Bogna Derkowska-Kostkowska z Pracowni Dziedzictwa Kulturowego KPCK.

Zawsze w środy po godz. 16.00:

20.09.2021, poniedziałek

Więcej informacji na: kpck.pl.

Prelekcja: „Architektura bydgoskich fabryk na winietach papierów firmowych”

Edith Nesbit, „Przygody młodych Bastablów” – cz. I, rozdz. IV: „Złota Łódź”

Więcej informacji na: kpck.pl.

Akademia Sztuk Wszelakich: wykład inauguracyjny dr. inż. Piotra Wasilewskiego: „Wpływ rolnictwa na rozwój kultury i cywilizacji”

29.09.2021, środa, godz. 17.30, Salon Hoffman KPCK, wstęp wolny

Badacze z Gdańska, Poznania, Krakowa, Warszawy, Torunia i Bydgoszczy zaprezentują szereg interesujących tematów związanych z architekturą i dziejami dawnych fabryk, a także wskażą na „drugie życie” dziedzictwa industrialnego.

Nabór do Klubu Seniora „Złota Jesień” Wszystkie osoby zainteresowane członkostwem w klubie zapraszamy do kontaktu z przewodniczą „Złotej Jesieni” – panią Krystyną Chylewską pod nr. tel. 692 704 315.

Klub Seniora „Koło PTTK nr 18” Koło organizuje wyjazdy turystyczne, prelekcje i pogadanki. Liderkami klubu są panie Alicja Porażka i Teresa Płaczkowska. Zarząd klubu dyżuruje w poniedziałki w godz. 9.00–10.30 w siedzibie KPCK.

Babcina Księga Bajek 14, 21 i 28 września zapraszamy na Babciną Księgę Bajek, gdzie słuchaczki Kujawskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku i Akademii Sztuk Wszelakich wcielą się w niesamowitą Babcię Bajarkę. Zapraszamy do kontaktu: tel. 780 181 770 lub 52 585 15 01, e-mail. integracja@kpck.pl.

Garaż III Wieku 30 września o godz. 10.00 zapraszamy na Garaż III Wieku. Będziemy opowiadać o ciekawostkach przechowywanych w garażach, warsztatach, piwnicach, strychach czy ogródkach działkowych. inf. Jędrzej Kubiak


przyglądając się innym i pochylając się nad tymi, których dotknęła strata, z zamiarem uzupełnienia tego skrawka wyrwanego z pamięci, z biegu własnej historii.

Sandro Miller, „Atropa”

Vintage Photo Festival 7. Vintage Photo Festival 17 września – 2 października 2021, Bydgoszcz Kujawy i Pomorze Otwarcie: 17.09.2021, godz. 18.00, Młyny Rothera Jesienią odbędzie się 7. edycja Vintage Photo Festival – stworzonego z pasji do fotografii tradycyjnej i przekonania, że dawne techniki fotograficzne przeżywają dziś renesans. Hasłami tegorocznej edycji będą: solidarność, wolność i protest. W nawiązaniu do obchodów 40. rocznicy wydarzeń Bydgoskiego Marca 1981 roku – siłowego usunięcia oraz pobicia działaczy związkowych podczas sesji Wojewódzkiej Rady Narodowej w dniu 19 marca 1981 roku w Bydgoszczy. W tym roku zaplanowano wystawy m.in. Natalii LL, Sandro Millera, Petera Bjerga czy Arianny Ancony. Na specjalnej wystawie zaprezentowane zostaną zdjęcia nagrodzone w konkursie Vintage Grand Prix, na który co roku zgłoszenia napływają z całego świata. 7. Vintage Photo Festival to także wiele wydarzeń towarzyszących, jak „Analog Photo Bazar”, czyli giełda fotografii połączona z koncertem i wystawą prac duńskiego fotografa Pietera Bierga. Łącznie podczas festiwalu zaplanowano kilkadziesiąt wystaw, warsztatów, pokazów filmowych, spotkań autorskich, koncertów. Wystawy i wydarzenia towarzyszące będą się odbywać w: Galerii Fotografistka, kinie Pomorzanin, Bydgoskim Centrum Sztuki, Młynach Rothera oraz Muzeum Fotografii, klubie Mózg, kawiarni Landschaft.

Natalia LL, „Sztuka i Wolność” Bydgoskie Centrum Sztuki

Cykl wykonanej w technice czarno-białej, któremu towarzyszy publikacja oraz działanie multimedialne.‍

Magdalena Warzecha, „Intymność natury”

Młyny Rothera Sandro Miller, amerykański fotograf znany z wyrazistych obrazów oraz bliskiej współpracy z aktorem Johnem Malkovichem, zaprezentuje wystawę pt. „Atropa”, projekt zupełnie różny od dotychczas publikowanych prac artysty. Miller osobiście otworzy wystawę.

Młyny Rothera Projekt wykonany w technice heliograwiury. To cykl fotografii roślin w różnych fazach wzrostu.

Berta Ibáñez, „Cyjanotypia na niekonwencjonalnych podłożach”

Młyny Rothera Do najważniejszych wydarzeń towarzyszących tegorocznej edycji Vintage Photo Festival będzie należeć wystawa Chrisa Niedenthala „Bydgoski Marzec’81”. Wernisaż wystawy odbędzie się 17.09 (piątek) w Młynach Rothera o godz. 18. Wystawa będzie dostępna dla zwiedzających do 3.11.2021 r. Zapraszamy również na spotkanie autorskie z artystą, które odbędzie się w tym samym miejscu 18.09 (sobota) o godz. 15. Spotkanie autorskie poprowadzi Małgorzata Czyńska.

Galeria Fotografistka Celem warsztatów jest rozbudzenie ciekawości i zainteresowania uczestników techniką cyjanotypii poprzez eksperymentowanie z nowymi nośnikami druku.

Maciej Markowicz, „Przez ruchome oko camery obscura” Młyny Rothera Technika camery obscura Markowicza to bezpośredni proces „światła na papierze”, bez użycia kliszy czy technologii cyfrowej. Fotografie artysty są w większości pozbawione architektury i postaci ludzkich, które przywykliśmy oglądać w miejskich pejzażach.

Chris Niedenthal, „Bydgoski Marzec’81”

Peter Bjerg, „Jak was widzę razem” kawiarnia Landschaft Cykl fotografii przedstawiający pary. Artysta wnikliwie obserwuje ludzi, ich mimikę, twarze, postawę oraz ruch. Dokumentuje ich obecność w danym miejscu i czasie.

Nahid Rezashateri, „The Wind Will Carry Us” Młyny Rothera Cykl łączy fotografię analogową i archiwalną z elementami grafiki i kolażu o motywach roślinnych. Prace są hołdem dla grupy artystycznej, z którą w młodzieńczych latach związana była artystka.

Ewa Pawlus, „Pamięć” Młyny Rothera Cykl ośmiu czarno-białych fotografii wykonanych w technice tradycyjnej.

Diana Pankova, „Tapestries of Reality”

Natalia LL, „Sztuka konsumpcyjna”, 1974, dzięki uprzejmości Fundacji ZW / Archiwum Natalii LL

Wiele prac z wczesnego okresu twórczości Natalii LL (wtedy jeszcze Natalii Lach) jest nieznanych dla szerszej publiczności. Są to odbitki vintage, często na papierze FOTON-u, które nigdy wcześniej nie były pokazywane.

Arianna Ancona, „SARS-COV-2 Family Album” klub Mózg Artystka szuka dowodów obecności „niewidzialnego” na fotografiach swojej rodziny, starając się pokazać formę tej absencji w swoim życiu,

Młyny Rothera Cykl zrealizowany został kamerami otworkowymi, wykonanymi z puszek po napojach.

Giuseppe Sannino, „Reminiscence”

Fotograf zabierze nas w podróż do lat 1980 i 1981. Chris Niedenthal pracując dla „News­ weeka”, jeździł po całej Polsce za Lechem Wałęsą i uwieczniał najważniejsze momenty „karnawału Solidarności”. Wydarzenia roku 1981 zostały opisane przez Niedenthala w jego książce „Zawód: fotograf. Ciąg dalszy nastąpił”.

Helmut Newton, „Piękno i bestia”

Młyny Rothera Projekt wykonał przy użyciu filmu 35 mm oraz w procesie mokrej płyty kolodionowej.

Data pokazu: 25.09.2021, godz. 18.00, kino Pomorzanin.

Basia Budniak, „Czarne serce”

„Nie jestem twoim murzynem”

Młyny Rothera Projekt wykonany w technice solarigrafii. Artystka odnosi się bezpośrednio do żywiołu Słońca.

Data pokazu: 24.09.2021, godz. 20.00, kino Pomorzanin.

Joanna Chudy, „Niepamięć. Tożsamość ukryta”

Data pokazu: 2.10.2021, godz. 20.00, kino Pomorzanin.

Młyny Rothera

„Miasto”

inf. Adrianna Morga

wrzesie ń 2 0 2 1  |

| 55


Oprócz konkursu festiwal zaprezentuje filmy w następujących sekcjach: EKOLOGIKA, DOC FUN, NOWE POLSKIE KINO DOKUMENTALNE, SPOJRZENIE NA WSCHÓD, KINO MISTRZÓW. Część online festiwalu Przeźrocza dostępna dla widzów w całej Polsce odbędzie się na: kultureo.pl.

Galeria Autorska Jan Kaja i Jacek Soliński 16.09.2021, godz. 18.00, ul. Chocimska 5, tel. 608 596 314

Spotkanie poetyckie z Grzegorzem J. Bilskim oraz promocja tomu wierszy „Niebieski argonauta”

11.09.2021, kino Pomorzanin, sala kinowa – prolog – godz. 18.30

„Nowy York 10/11.09” – wernisaż wystawy zdjęć Krzysztofa Nowickiego + spotkanie autorskie

czytanie tekstów – Alicja Mozga

Przeźrocza Festiwal Filmowy

Grzegorz J. Grzmot-Bilski, fot. Jacek Solinski

Grzegorz J. Grzmot-Bilski – ur. 1964 r. w Bydgoszczy, poeta i filozof. Doktorat z filozofii obronił w Instytucie Filozofii i Socjologii PAN w Warszawie. Przez wiele lat pracował jako adiunkt w Instytucie Filozofii UKW w Bydgoszczy. Autor książek poświęconych filozofii. Opublikował także książki poetyckie. Współtwórca Czasopisma Filozoficznego „Filo-Sofija”, członek Polskiego Towarzystwa Filozoficznego, przewodniczący Komisji Filozofii Bydgoskiego Towarzystwa Naukowego.

Krzysztof Nowicki: „W poniedziałek wieczorem 10 września 2001 roku na stadionie New York Yankees zasiadło około 50 000 widzów.

KINO Z KLIMATEM – to hasło 7. edycji bydgoskiego festiwalu Przeźrocza. Festiwal w formule wydarzeń cyklicznych trwa od lipca. Filmem otwarcia był pierwszy, dokumentalny, polski film ekologiczny: „Widok” w reżyserii Jacka Bławuta. Na zakończenie części głównej widzowie będą mogli obejrzeć przed premierą kinową „Gundę” Victora Kossakovskiego. Te filmy oraz inne o tematyce ekologicznej tworzą nową sekcję festiwalową EKOLOGIKA, która została zainaugurowana 13 sierpnia na tarasie Młynów Rothera projekcją „Sióstr rzeki” Cecylii Malik.

16.09.2021, godz. 18.00

„Dwoistość postaci” – otwarcie wystawy obrazów Kazimierza Drejasa Wojna sztuk NY, Krzysztof Nowicki

Gorzka miłość

Kazimierz Drejas, Zbliżenie, 2011, olej, żywica, 120×100 cm

Kazimierz Drejas – ur. w 1937 w Bydgoszczy. Studiował na Wydziale Sztuk Pięknych UMK w Toruniu i ASP w Krakowie. Członek ZPAP. Miał 35 wystaw indywidualnych. Brał udział w 91 wystawach plastyki bydgoskiej i w 84 wystawach ogólnopolskich i międzynarodowych. Uczestniczył w 24 wystawach zagranicznych. inf. Jacek Soliński

56 |

| wrzesie ń 2 0 2 1

Festiwal, podobnie jak w zeszłym roku, realizuje wydarzenia w formule kino-plener-online, prezentując najciekawsze filmy dokumentalne, klasykę oraz kino awangardowe. Przeźrocza składają hołd mistrzom polskiej szkoły dokumentu, a jednocześnie przedstawiają najnowsze nowonurtowe obrazy przełamujące kolejne granice sztuki filmowej. W tym roku festiwal po raz pierwszy przyjmuje formułę konkursową. O nagrodę Błysk Oka w konkursie powalczy 16 krótkometrażowych filmów dokumentalnych, a wśród nich filmy trójki bydgoszczan: Mai Markowskiej, Jana Sokali i Jakuba Zalewskiego. Jury w składzie: Maciej Cuske, prof. Piotr Zwierzchowski, Agnieszka Obszańska, przyzna grand prix oraz nagrody za najlepszy montaż oraz zdjęcia.

Roger Clemens, mój idol, miotacz New York Yankees, miał po raz 20. z rzędu wygrać baseballowe derby przeciwko swojej poprzedniej drużynie, czyli Boston Red Socks. Siedziałem na najtańszej trybunie, mając w garści bilet za siedem dolarów i czekając na rozpoczęcie meczu moich marzeń. To był mój dzień wolny od pracy kelnera w afgańskiej knajpie. Rano zwiedziłem nowojorską giełdę, później zdjęcie z Twin Towers zrobione z Brooklyn Bridge, spacer chińską dzielnicą, a teraz mecz. Dużo się działo. Niestety, deszcz padał coraz mocniej. Ze smutkiem patrzyłem na rozkładaną plandekę na murawie stadionu, aż w końcu spiker powiadomił widzów o odwołaniu spotkania. Wracaliśmy w jakimś marazmie z innymi nowojorczykami metrem do domów. We wtorek obudziłem się wcześnie rano...”. – godz. 20.00: „21 x Nowy York”, reż. Piotr Stasik – film z muzyką na żywo w wykonaniu Jacka Cichockiego, Ireny Filuś i Sławomira Szudrowicza 22–26.09.2021, kino Orzeł, klub Mózg – część główna Szczegółowy program dostępny od 8 września na stronie: przezrocza-festiwal.pl.


11–12 września 2021

XVI Festiwal Piosenek Jacka Kaczmarskiego „Źródło wciąż bije”

Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury w Toruniu

Otwarta Przestrzeń „Światłownia”

do 10 września

Termin zgłoszeń na konkurs filmowy KATAR Film

3.09.2021, piątek, godz. 18.00

Bianka Berezowska

Zaśpiewa przeboje polskiej muzyki rozrywkowej. 4.09.2021, sobota, godz. 18.00

Paweł Szymański

– sobota 11.09.2021, Otwarta Przestrzeń Światłownia (ul. św. Trójcy 15) – godz. 16.00 – rozpoczęcie części konkursowej – ok. godz. 19.00 – recital laureata XV festiwalu Adrianny Rychwalskiej – ok. godz. 20.00 – wytypowanie przez jury uczestników Koncertu Laureatów (kolejność alfabetyczna). – niedziela 12.09.2021, Sala Manru, Opera Nova (ul. Focha 5) – godz. 16.00 – koncert Laureatów XVI Festiwalu Piosenek Jacka Kaczmarskiego „Źródło wciąż bije” – ok. godz. 17.30 – koncert Wojciecha Gęsickiego z zespołem – ok. godz. 18.30 – koncert: Jacek Kleyff i Nasta Niakrasava 17.09.2021, piątek, godz. 18.00

Rafał Bladowski

Szczegóły dotyczące parametrów technicznych zgłaszanych materiałów zapisane są w regulaminie, który znaleźć można na stronie internetowej Wojewódzkiego Ośrodka Animacji Kultury w Toruniu. Tam również znajduje się formularz zgłoszeniowy oraz opis procedury nadsyłania (uploudu) filmów na konkurs. 18 września, wstęp wolny

Otwarcie wystawy fotograficznej Młyny Prezentowane zdjęcia powstały podczas warsztatów fotograficznych prowadzonych przez Stanisława Jasińskiego, a ich autorami są utalentowani fotograficy-amatorzy z Torunia i okolic. Na kilkudziesięciu fotografiach prezentowane są młyny zabytkowe, obiekty nadal czynne oraz dawne młyny przekształcone i dostosowane do nowych funkcji, zlokalizowane w różnych zakątkach województwa kujawsko-pomorskiego.. Uzupełnieniem zdjęć wykonanych przez współczesnych fotografów będzie multimedialny pokaz archiwaliów prezentujący obiekty, które nie zachowały się do naszych czasów albo uległy takim przeobrażeniom, że ich pierwotna funkcja została zapomniana. 25–26 września

Jak być charyzmatycznym reżyserem. Warsztaty mistrzowskie

Tekściarz, wokalista i muzyk, grający na gitarze akustycznej, rezofonicznej i harmonijce ustnej.

Adresatami reżyserskich warsztatów mistrzowskich są przede wszystkim osoby prowadzące amatorskie grupy teatralne, posiadające już doświadczenie, ale poszukujące inspiracji, nowych bodźców lub potrzebujące pomocy w usystematyzowaniu swoich pomysłów. Warsztaty poprowadzi Ireneusz Maciejewski. Cena: 200 zł, zgłoszenia na warsztaty przyjmowane są do 17 września. Liczba miejsc ograniczona – o przyjęciu decyduje kolejność zgłoszeń.

10.09.20921, piątek, godz. 18.00

Pan Górski i SPółka

Kolejne warsztaty i szkolenia

Niewidomy artysta z Gdańska. Gra na fortepianie i śpiewa. Koncerty zespołu Pan Górski i SPółka to nie tylko uczta dla miłośników słowa i muzyki, ale przede wszystkim atmosfera spotkania z przyjaciółmi, gdzie zaciera się granica pomiędzy artystą a widownią. Wstęp 25 zł na: zrzutka.pl/ u9r3jr. W dniu koncertu 30 zł.

24.09.2021, piątek, godz. 18.00

Łukasz Zastępski

Ukończył szkołę muzyczną I stopnia, od roku 2007 śpiewa w kilku zespołach wokalnych. www.swiatlownia.eu inf. Grzegorz Dudziński

– 2–3 października – To nas kręci! Warsztaty filmowe dla początkujących, zajęcia prowadzą Grzegorz Kaźmierski i Wojciech Budny, cena: 150 zł, termin zgłoszeń: 24 września. – 9–10 października – Jak pracować z tekstem literackim, aby odnosić sukcesy na scenie, zajęcia prowadzi Ireneusz Maciejewski, cena: 200 zł, termin zgłoszeń: 1 października. – 23–24 października – WarsztaTY twórcze. Świadomie projektuj swoje zajęcia, zajęcia prowadzi Agnieszka Zakrzewska, cena: 100 zł, termin zgłoszeń: 15 października. inf. Kamil Hoffmann

wrzesie ń 2 0 2 1  |

| 57


września, Pręgowo/Bydgoszcz/Kolbudy/Łapino). Szczegóły na: mlodamuzykadawna.com. 24.09.2021

Vintage Photo Festival godz. 20.00

Film: „Nie jestem twoim murzynem”, reż. Raoul Peck

Kino Pomorzanin

25.09.2021

Vintage Photo Festival

3–15 września 2021

godz. 18.00

„Coming soon” – wystawa fotografii Dariusza Gackowskiego Projekt fotograficzny „Coming soon” nawiązuje do kluczowego hasła zwiastunów, które zapowiadają premierę filmową. Na wystawie pokazane zostaną wybrane fotografie, dokumentujące proces odradzania się Pomorzanina w ostatnich latach i zapowiadające nową, premierową odsłonę reaktywowanego kina. Dariusz Gackowski – fotograf i filmowiec. Studiował na Europejskiej Akademii Fotografii w Warszawie, absolwent Mistrzowskiej Szkoły Reżyserii Filmowej Andrzeja Wajdy. Współzałożyciel Stowarzyszenia Koloroffon. Obecnie pracuje jako fotograf i filmowiec w Miejskim Centrum Kultury w Bydgoszczy. 5.09.2021, godz. 13.00

Film: „Położna” reż. Maria Stachurska

Film: „Helmut Newton. Piękno i bestia” reż. Gero von Boehm 26.09.2021

Dzień z Pippi i Astrid godz. 11.00

Serial w kinie: „Pippi Långstrump”, reż. Olle Hellbom Carl Philipp Emanuel Bach jest twórcą sześciu symfonii na smyczki, zwanych hamburskimi: najeżone trudnościami technicznymi i charakterystycznymi nagłymi zwrotami melodycznymi i dynamicznymi stanowią doskonałą okazję do wirtuozowskich popisów całej kameralnej orkiestry smyczkowej.

Telewizyjna ekranizacja przygód Pippi Pończoszanki. godz. 13.00

Film: „Astrid”, reż. Kristina Lindström

7.09.2021

18. Millenium Docs Against Gravity godz. 16.00

„Michael Caine: My Generation”, reż. David Batty godz. 19.00

„Grace Jones: Bloodlight and Bami” reż. Sophie Fiennes W 1943 roku Stanisława Leszczyńska za pomoc osadzonym w łódzkim getcie zostaje aresztowana przez gestapo i wraz z trójką dzieci zesłana do obozu Auschwitz-Birkenau. Tam, w nieludzkich warunkach, zostaje akuszerką i odbiera 3000 porodów, nie tracąc ani jednego dziecka. Na czym polegał fenomen tej niezwykłej kobiety? Dokumentalny, częściowo fabularyzowany film ze zdjęciami Pawła Sobczyka i muzyką Michała Lorenca przybliża losy heroicznej akuszerki. 5.09.2021, godz. 18.00

Koncert: „Nowy Bach” Wykonawcy: Andreas Borregaard – akordeon, Arte dei Suonatori Orkiestra Repertuar: utwory J.S. Bacha, J.Ch.F. Bacha, C.P.E. Bacha w transkrypcji na akordeon. W muzyce barokowej bywa, że instrumentarium nie jest precyzyjnie określone – kompozytor pozostawia wykonawcy pewną dowolność́ w wyborze instrumentu. Doskonałym przykładem jest używanie przez Jana Sebastiana Bacha określenia „Clavier”, które oznacza dowolny instrument klawiszowy. Prezentowany projekt jest interpretacją tej dowolności z punktu widzenia muzyka żyjącego w XXI wieku. Program uzupełnią dwie symfonie na orkiestrę smyczkową skomponowane przez synów lipskiego mistrza.

58 |

| wrzesie ń 2 0 2 1

10.9.2021

18. Millenium Docs Against Gravity godz. 16.00

„PJ Harvey. A Dog Called Money”, reż. Seamus Murphy godz. 19.00

„Matangi/Maya/M.I.A.”, reż. Stephen Loveridge 11.09.2021

7. Przeźrocza Festiwal Filmowy godz. 18.30

„Nowy York 10/11.09” Zob. s. 56 godz. 20.00

Film: „21 x Nowy York”, reż. Piotr Stasik Zob. s. 56 16.09.2021, godz. 19.00

Młoda Muzyka Dawna – koncert laureatów Fundacja Horyzonty Sztuki oraz Fundacja Kino Pomorzanin zapraszają na koncert laureatów OPEN CALL – Promujemy Młodych! w ramach Festiwalu Młoda Muzyka Dawna (14–18

Projekcje są częścią wystawy „Niech żyje Pippi!” (Młyny Rothera, 18–26.09.2021), przygotowanej przez Astrid Lindgren Company, Instytut Szwedzki i Ambasadę Szwecji w Polsce. 18–26 września 2021, Młyny Rothera

Wystawa: „Niech żyje Pippi!”

Organizator: TuCzyTam / Fundacja Kamienica 12 Zapisy na otwarcie wystawy i towarzyszące mu warsztaty: tuczytam@op.pl (z tematem wiadomości „PIPPI.OTWARCIE”). Będą atrakcje dla dzieci i dorosłych – w tym pedagogów i psychologów – dla dużych i małych. Dla dziewczynek i chłopców, dla kobiet i mężczyzn. Dla tych, którzy zdają sobie sprawę z faktu, ile postać Pippi wniosła w życie kolejnych pokoleń, ale i tych, którzy nie mają o tym pojęcia, ale kochają bohaterkę Astrid Lindgren. inf. Marcin Pietras


Grupa Moderator Akademia Muzyczna w Bydgoszczy 12.09.2021, niedziela, godz. 11.30, Sala Koncertowa im. prof. R. Sucheckiego, ul. Staszica 3

CCXVIII PORANEK MUZYCZNY dla dzieci z rodzicami Hej, na krakowskim rynku

12.09.2021, niedziela, godz. 17.00, Sala Rotundowa Pałacu w Lubostroniu

CCXVI KONCERT PAŁACOWY

Agnieszka Bartoszewicz – flet Katarzyna Nowaczewska-Manthey – fortepian

Na festiwalu pokazywane będą filmy dokumentalne – polskie i zagraniczne – wyprodukowane na taśmie 16 mm do 1950 roku, wśród nich nigdy dotąd niepokazywany krótki film o międzywojennej Bydgoszczy. Józef Herold, dyrektor artystyczny Old Film Festival

4.09.2021, godz. 12.00–18.00, ul. Pomorska 73–83

Święto ulicy Pomorskiej

Agnieszka Bartoszewicz, fot. Anna Łukaszewicz

w programie: I.F. Dobrzyński – Andante e Rondo Alla Polacca op. 42 W. Lutosławski – Trzy fragmenty na flet i harfę (lub fortepian) A. Tansman – Sonatine na flet i fortepian H.M. Górecki – For You, Anne-Lill op. 58 T. Szeligowski – Sonata na flet i fortepian Informacje o zasadach wejścia na koncerty na: www.amfn.pl inf. Anna Cudo

Stowarzyszenie Działań Artystycznych

Odkrywaniu tożsamości miejsca, budowaniu wspólnoty oraz zabawie i pokazaniu nowego wizerunku Londynka i ul. Pomorskiej służyć będzie święto ulicy Pomorskiej, które Grupa Moderator organizuje we współpracy z MCK, WiMBP – filia nr 5, Fundacją Pozytywka, Projektem Londynek i Fundacją Aktywnego Rozwoju. Londynek nieoczywisty, jakiego nie znacie, odkryje swoje tajemnice za sprawą spacerów historycznych, w których odnajdziemy świadectwo czasów minionych oraz inspirację do tych dzisiejszych. Wspólnie z partnerami zaprosimy do Magicznego Świata Baśni i Bajek, wysłuchamy koncertu Dziecięcej Orkiestry Recyklingowej oraz Orkiestry na Dużym Rowerze. Sprawdzimy, jak Kultura pasuje do Natury, i nauczymy się robić ilustracje do książek dla dzieci za sprawą Festiwalu LietrOBrazki. A jeżeli ktoś woli kulturę fizyczną, to zapraszamy na trening, który czyni mistrza. Na ergometrach wioślarskich będzie można poćwiczyć z mistrzynią olimpijską Magdaleną Fularczyk-Kozłowską.

Galeria Wieży Ciśnień – Muzeum Wodociągów od 18 września do 3 października 2021 w godzinach otwarcia muzeum, ul. Filarecka 2, online na kanale YouTube Muzeum Wodociągów

„Transformacje fantazji” – wystawa prac Marka Lessinga

inf. Weronika Gudell

Old Film Festival – zapowiedź festiwalu

17.09,2021, godz. 17.00, ul. Gdańska 54

Wernisaż prac poplenerowych z Rozewia

inf. Anna Osińska

Prezentujemy plakat pierwszej edycji Old Film Festival Bydgoszcz 2021 autorstwa młodej artystki z Nakła nad Notecią, Katarzyny Kamińskiej. Projekt wyłoniony został w konkursie rozpisanym dla uczniów Zespołu Szkół Plastycznych im. Leona Wyczółkowskiego w Bydgoszczy, w którym otrzymał główną nagrodę – 1000 zł. Festiwal odbędzie się w dniach od 7 do 10 października. Organizator – kino Pomorzanin – ogłasza także konkurs na jednominutowy film pt. 16. Nagroda główna to 2000 zł. Prace można przesyłać do 15 września. Szczegóły na: oldfilmfestiwal.pl.

Marek Lessing, Na granicy zaświatów, 2014, 90×70 cm, akryl na płótnie

Marek Lessing – zamieszkuje w Bydgoszczy i Berlinie. Prace wystawiał wielokrotnie w Bydgoszczy (Mózg, Węgliszek, Wyższa Szkoła Humanistyczna), Warszawie, Piotrkowie Trybunalskim, Zielonej Górze, Wrocławiu, Minden, Berlinie. inf. Jagoda Dąbrowska

wrzesie ń 2 0 2 1  |

| 59


żewicza w związku z przypadającą w 2021 roku 100. rocznicą jego urodzin. Poprowadzi ją Janusz Drzewucki – krytyk literacki, poeta, dziennikarz, wydawca, były redaktor miesięcznika „Twórczość”, największy znawca twórczości Różewicza. Kontakt: 506 200 530 (pierwszeństwo mają członkowie Dyskusyjnych Klubów Książki). 23.09.2021, godz. 18.00, Biblioteka Główna WiMBP, z obowiązkiem zasłaniania ust i nosa za pomocą maseczek Spotkanie z Michałem Głombiowskim – dziennikarzem, podróżnikiem, redaktorem na-

Biblioteka Główna UKW 1–30 września 2021, Biblioteka UKW, galeria II piętro

Wystawa fotograficzna Patryka Rybusa pt. „Człowiek z taboretem”

Janusz Kochanowski, Hobby, akryl, olej, 2001

Twórca i realizator projektów z zakresu aranżacji wnętrz oraz sztuki użytkowej. Malarz, rzeźbiarz i działacz społeczny. Uhonorowany odznaką „Zasłużony działacz kultury”, Złotym Krzyżem Zasługi za działalność społeczną i artystyczną, Złotą Odznaką ZPAP, Nagrodą Wojewody Bydgoskiego oraz Medalem Prezydenta Bydgoszczy. W 2019 roku otrzymał Brązowy Medal „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”. inf. Barbara Maklakiewicz

Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna w Bydgoszczy Godzinami o książkach – Dyskusyjne Kluby Książki w WiMBP

Patryk Rybus – twórca intermedialny, pracujący głównie w obszarze działań performatywnych i instalacji. Absolwent ASP w Gdańsku, logopeda, redaktor artystycznego kwartalnika „Dom wariatów”, publikujący prace współczesnych twórców z zakresu sztuk wizualnych i literatury. Głównym narzędziem jego działań jest słowo, rozumiane nie tylko jako dźwiękowa realizacja podejmowanych zadań, lecz także jako element dialogu z ciszą, I to cisza, będąca elementem prowadzonej narracji, pojawia się również w działaniu performatywnym „Człowiek z taboretem”.

7.09.2021, godz. 18.00, Biblioteka Główna WiMBP, z obowiązkiem zasłaniania ust i nosa za pomocą maseczek Spotkanie z Jakubem Małeckim – tłumaczem i pisarzem, autorem powieści, m.in. Dżozef, Dygot, Ślady, Rdza, Nikt nie idzie, Horyzont, Saturnin. Debiut powieściowy autora miał miejsce w 2008 r. Zaczynał od fantastyki, ale z czasem

3.09.2021, godz. 18.00, Galeria Biblioteki UKW

Otwarcie wystawy retrospektywnej malarstwa Janusza Macieja Kochanowskiego

Wprowadzenie: Hanna Strychalska. Spotkaniu towarzyszyć będzie prezentacja przygotowana przez Andrzeja Ignatowicza oraz pokaz wideofilmu z wystawy prac Janusza Kochanowskiego w bydgoskim BWA w 1997 r. (nagranie, układ i montaż: Marcin Sauter i Maciej Cuske, muzyka i jej wykonanie: Juliusz Rafeld, pomysłodawca filmu) Wystawa będzie czynna do 4.10.2021. Janusz Maciej Kochanowski (1937–2021) – całe zawodowe życie związany z Bydgoszczą.

60 |

| wrzesie ń 2 0 2 1

Jakub Małecki, fot. Wojtek Biały

zwrócił się w stronę literatury obyczajowej. Bydgoskie spotkanie połączone będzie z promocją powieści pt. Święto ognia, której premiera będzie miała miejsce 15 września. Wstęp za okazaniem wejściówek (w Wypożyczalni Biblioteki Głównej, Stary Rynek 24 – pierwszeństwo mają członkowie Dyskusyjnych Klubów Książki). 20.09.2021, godz. 12.00, Biblioteka Główna WiMBP, z obowiązkiem zasłaniania ust i nosa za pomocą maseczek 4. edycja warsztatów „ROZMAWIAJĄC O POEZJI” poświęcona poezji Tadeusza Ró-

czelnym „Travel Magazine”, autorem książek podróżniczych: Trzeci dzień, Wieczorem przyjdź na zócalo. Ameryka Środkowa, która nigdy nie zasypia, Zaklęcie podróżne. Kreta od kuchni. Związany z magazynem „National Georgaphic Traveler”, współpracownik Onet.pl, publikował także w „Polityce”, „Gazecie Wyborczej”, „Magazynie Sukces”. Wstęp za okazaniem wejściówek (od 16.09.2021, godz. 16.00 w Wypożyczalni Biblioteki Głównej, Stary Rynek 24 – pierwszeństwo mają członkowie Dyskusyjnych Klubów Książki). 27.09.2021, godz. 16.00, Biblioteka Główna WiMBP, z obowiązkiem zasłaniania ust i nosa za pomocą maseczek Inauguracyjne spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki Mówionej utworzonego z myślą o osobach niewidomych i słabowidzących. Nowo powstający klub korzystać będzie z audiobooków. Kontakt: 506 200 530. inf. Lucyna Partyka

X Festiwal Książki Obrazkowej dla Dzieci „LiterObrazki” Jubileuszowa, 10. edycja Festiwalu Książki Obrazkowej dla Dzieci „LiterObrazki” podzielona została na dwie odsłony: czerwcową i wrześniową. W dniach 3–4 września festiwal przenosi się na Wyspę Młyńską. Dwudniowa odsłona LiterObrazków to plenerowe spektakle, koncerty, pokazy i spotkania. Zapraszamy całe rodziny na to święto sztuki dla dzieci. Szczegóły programu tegorocznego programu dostępne będą na stronie literobrazki.pl i na naszym Facebooku: facebook.com/LiterObrazki/. 3–4 września 2021, Wyspa Młyńska

„LiterObrazki na wakacjach” – konkurs fotograficzny

Zasady zabawy są bardzo proste. Wystarczy podczas wakacyjnego wypoczynku pstryknąć zdjęcie ulubionej książki, którą zabraliśmy ze sobą. Najciekawsze plenery z książką w kadrze nagrodzimy drobnymi upominkami. Wszystkie szczegółowe informacje pojawią się na naszej stronie internetowej: biblioteka.bydgoszcz.pl..


Tylko zwierzęta nie błądzą, reż. Dominik Moll Bilety: normalny – 11 zł, ulgowy – 7 zł, członkowie Klubu Filmowego – wstęp wolny. Z biletów ulgowych mogą korzystać osoby powyżej 60. roku życia, młodzież szkolna oraz studenci do 26. roku życia. Kino Jeremi zaprasza na bajkowe poranki dla dzieci – w każdą sobotę o godz. 10.00. Wstęp wolny.

17th MÓZG Festival – międzynarodowy festiwal muzyki współczesnej i sztuk wizualnych MÓZG Festival to jeden z najbardziej rozpoznawalnych na świecie festiwali lokalnych o charakterze międzynarodowym. Stał się nieodłączną częścią kulturalnej mapy współczesnej Bydgoszczy. Działania festiwalowe, w większości skrupulatnie rejestrowane, tworzą pokaźne archiwum będące zapisem współczesnych ruchów artystycznych oscylujących wokół istniejącego prawie 3 dekady klubu Mózg, oznaczające setki zaangażowanych odbiorców i artystów z całego świata. W tym roku większość wydarzeń festiwalowych odbędzie się w świeżo zrewitalizowanej, spektakularnej przestrzeni Młynów Rothera na Wyspie Młyńskiej, które są oficjalnym partnerem festiwalu. To jedno z pierwszych wydarzeń artystycznych w tej lokalizacji. Oczywiście nie zabraknie także działań w samym Mózgu. Wstęp na wszystkie wydarzenia festiwalowe za okazaniem zaproszenia. Bezpłatne zaproszenie można otrzymać, wysyłając zgłoszenie na adres: pr@mozg.art.pl. Tegoroczna edycja festiwalu odbywa się pod hasłem „Sztuka jako droga do rozumienia”. Więcej informacji na: mozg.art.pl.

Kino Jeremi mieści się w budynku XV LO przy ul. gen. Augusta Fieldorfa „Nila” 13 w Fordonie. Szczegóły na stronie internetowej: kinojeremi. liceumxv.edu.pl i na FB: facebook.com/KinoJeremiFordon. inf. Monika Jarzyna

19.09.2021, zbiórka o godz. 8.15 na stacji PKP Bydgoszcz Główna

Kultura na świeżym vol. 93: Kosznajderia

Jedziemy do Chojnic, a następnie wracamy do Bydgoszczy przez krainę zwaną Kosznajderią. Na rowerach, oczywiście. Weź dużo jedzenia, strój kąpielowy i łatki (w razie złapania gumy). Zbiórka o godz. 8.15 na PKP, kupujemy bilety na pociąg do Chojnic (+ dla roweru) na 8.30 i o 10.12 ruszamy. Przewodniczka: Dominika Kiss-Orska.

LGBT Film Festival 30 września –3 października 2021, kino Orzeł Miejskiego Centrum Kultury (ul. Marcinkowskiego 12–14)

12. LGBT Film Festival 2020

LGBT Film Festival to największe w Europie Środkowo-Wschodniej święto kina LGBT. Przybliża najciekawsze produkcje, które rzadko goszcząc w mainstreamowych salach kinowych, pokazują nam rzeczywistość, której jesteśmy nieodłączną częścią. Filmy wyświetlane podczas festiwalu to historie o wolności, o równości, o różnorodności, o wyzwaniach, jakie niesie świat. Opowiadają historie całej społeczności, jak i indywidualnych przypadków, są bogate w niepowtarzalne scenariusze. Bydgoska odsłona festiwalu odbędzie się w dniach 30.09– 3.10.2021 w kinie Orzeł Miejskiego Centrum Kultury. Zaprezentowane zostaną filmy z całego świata. W sobotę 2.10.2021 o godz. 18.00 odbędzie się debata, której głównym tematem będzie transseksualizm. Po debacie mamy dla was niespodziankę!

Kino Jeremi We wrześniu, w ramach filmowych czwartków, kino Jeremi zaprezentuje cykl filmowy pt. PREMIERY. – 2.09.2021 (czw.), godz. 19.00 Każdy może mieć swoje lato, reż. Tomasz Jurkiewicz – 9.09.2021 (czw.), godz. 19.00 Wróg doskonały, reż. Kike Maillo – 16.09.2021 (czw.), godz. 19.00 Na rauszu, reż. Thomas Vinterberg – 23.09.2021 (czw.), godz. 19.00 Szarlatan, reż. Agnieszka Holland – 30.09.2021 (czw.), godz. 19.00

Miejskie Centrum Kultury w Bydgoszczy

Fot. Zuzanna Grabska, chata podcieniowa w Silnie

19.09.2021, niedziela, godz. 13.00, sala kinowo-widowiskowa MCK, wstęp wolny

III Ukraiński Festiwal Barwy Muzyki Po raz trzeci zapraszamy na spotkanie z bydgoskimi ukraińskimi artystami. Festiwal jest przede wszystkim prezentacją muzycznych form wykonywanych przez ukraińskich artystów i amatorów mieszkających w Bydgoszczy. Pragniemy, aby stał się także przestrzenią dla spotkania emigracyjnych i miejscowych środowisk twórczych. 19.09.2021, niedziela, godz. 16.00, sala koncertowa Pałacu Nowego ZPP Ostromecko, wstęp tylko z zaproszeniami

Wieczór muzyczny poświęcony pamięci Piotra Trelli

Wystąpią artyści scen operowych – ci współpracujących z Piotrem Trellą i ci, których promował, otwierał im artystyczną drogę. Artystę wspominać będą Urszula Guźlecka, Teresa Wądzińska i Zdzisław Pruss. 19.09.2021, godz. 19.00, MCK w Bydgoszczy, ul. Marcinkowskiego 12–14

Brokaty – spektakl improwizowany

Szczegóły, ceny biletów/karnetów, a także repertuar na stronie kina Orzeł (kino-orzel.pl) oraz oficjalnej stornie festiwalu: LGBTfestival.pl oraz FB: LGBT Film Festival Bydgoszcz.

Teatr wymyWammy rozpoczyna nowy sezon. Dobrze czasem mieć w życiu coś nowego. Jakiś rodzaj carte blanche. To dlatego czasem tak bardzo cieszymy się z nowego roku, nowego sezonu. Możemy znów coś rozpocząć. Temu uczuciu towarzyszy często ekscytacja, pojawia się migotanie w sercu. Ciekawe są te niepewności i zmiana. Doświadczcie jej razem z nami.

wrzesie ń 2 0 2 1  |

| 61


18. MILLENNIUM DOCS AGAINST GRAVITY BYDGOSKI ANEKS 2021 Millennium Docs Against Gravity osiąga pełnoletność. Część kinowa 18. edycji festiwalu, który w zeszłym roku stał się największym polskim wydarzeniem filmowym w historii, odbędzie się w dniach 3–12 września. Zwyczajowo, oprócz niezapomnianych seansów, nie zabraknie wyjątkowych spotkań z twórcami i bohaterami filmów oraz debat wokół ważnych tematów zaprezentowanych w filmach. To doskonała okazja, żeby zobaczyć premierowo w Polsce najnowsze osiągnięcia kina dokumentalnego najwyższej próby z całego świata. Tegoroczne hasło festiwalu to „Świat się budzi”. Wszyscy z nadzieją czekamy, aż rzeczywistość zacznie wracać do normalności, pokonując pandemię, która zmieniła obraz naszej codzienności w 2020 roku. Chcemy, żeby festiwal niósł nadzieję, że społeczna solidarność, której jesteśmy świadkami obecnie, może zostać z nami na dłużej. Wiele filmów prezentowanych w programie 18. Millennium Docs Against Gravity dotyczy aktywizmu i wzywa do działania na rzecz lepszego, równego i ekologicznego świata. W tym roku szczególną uwagę poświęcamy filmom, które pokazują ludzi aktywnie działających na rzecz ekologii, praw człowieka oraz warunków pracy. Protestują przeciwko niszczeniu planety, jak Greta Thunberg, bohaterka filmy otwarcia festiwalu „Jestem Greta” (reż. Nathan Grossman), albo starają się odnaleźć źródło społecznej nierówności, badając działanie współczesnych olbrzymich korporacji, jak twórcy filmu „Nowa korporacja” (reż. Jennifer Abott, Joel Bakan), kontynuacji hitu naszego festiwalu – „Korporacji” z 2003 roku. W filmie „Odwaga” (reż. Aliaksei Paluyan) podążamy z kolei za grupą artystów z białoruskiego teatru, którzy po wyborach występują przeciwko reżimowi Aleksandra Łukaszenki.

nie do odkrycia prawdy usłane jest przygodami jak z rasowego thrillera. Wśród nich znalazł się nominowany w tym roku do Oscara film „Śledztwo w domu spokojnej starości” (reż. Maite Alberti). Sekcja Życie w czasach pandemii będzie składała się z filmów młodych polskich twórców. Te tytuły udowadniają, że lockdown wzmaga kreatywność – po kamerę (choćby w smartfonie) sięgają „zwykłe” osoby, którym zależy na dokumentowaniu tej jakże dziwne rzeczywistości. W tej sekcji na szczególną uwagę zasługuj film „Polaków portret własny” (Maciej Białoruski, Jakub Drobczyński, Jakub Rados), pokazujący cały przekrój naszego spo-

piątek 3 września sobota 4 września

niedziela 5 września

poniedziałek 6 września wtorek 7 września środa 8 września

czwartek 9 września piątek 10 września sobota 11 września

niedziela 12 września

W czasie 18. edycji festiwalu zaprezentowanch zostanie kilka nowych sekcji. Alfabet protestu, czyli filmy pokazujące, że wystarczy wykonać pierwszy krok, aby zrobić coś pożytecznego dla społeczeństwa i planety. Kryminalne zagadki MDAG – filmy, w których dąże-

62 |

| wrzesie ń 2 0 2 1

wtorek 7 września piątek 10 września

17.00 17.15 20.00 11.30 13.30 16.30 18.30 11.30 14.00 17.00 20.00 15.30 18.00 20.30 15.30 18.00 20.30 15.00 17.30 21.00 16.00 18.00 20.30 17.00 20.00 20.15 11.30 14.00 17.00 19.30 12.30 15.00 17.00 19.00 16.00 19.00 16.00 19.00

łeczeństwa, które musiało poradzić sobie z wirusem samotności w czasie izolacji. W daleką podróż widzowie wyruszą za sprawą filmów w sekcji Oblicza Ameryki Łacińskiej. To filmy z krajów, o których jest głośno (Chile czy Wenezuela), jak i opowieści o rzadziej uczęszczanych zakątkach, jak Paragwaj. Wyłania się z nich obraz słonecznego kontynentu o skomplikowanej przeszłości – i równie skomplikowanej teraźniejszości. W programie bydgoskiego Aneksu nie zabraknie także filmów wybitnych twórców oraz hitów największych festiwali. Gianfranco Rosi wraca z filmem „Notturno”, porażającym

kino Orzeł / MCK, ul. Marcinkowskiego 12–14 Oficjalna inauguracja Bydgoskiego Aneksu Prezydent / President (konkurs), 115’ Bruce Lee. Bądź jak woda / Be Water, 97’ Zostało nam Słońce / Nothing but the Sun (konkurs), 74’ Notturno (konkurs), 100’ Jeszcze nie dziś / Things We Dare Not Do (konkurs), 75’ Najpiękniejszy chłopiec na świecie / Most Beautiful Boy in The World, 93’ FBI kontra Martin Luther King / MLK/FBI, 101’ Tańcząca z rekinami / Playing with Sharks, 95’ Jestem Greta / I Am Greta (konkurs), 98’ Gorbaczow. Raj / Gorbachev. Heaven (konkurs), 100’ Stambuł bez smyczy / Stray (konkurs), 70’ Ten deszcz nigdy nie ustanie / This Rain Will Never Stop (konkurs), 104’ Tysiące małych ran / A Thousand Cuts (konkurs), 100’ Uzależnieni od ekranu / Screened Out, 71’ Film balkonowy (konkurs), 100’ Jacinta (konkurs), 105’ Nowa korporacja / The New Corporation: The Unfortunately Necessary Sequel, 103’ Polaków portret własny, 113’ (po seansie spotkanie z twórcami) Przeżyć / Flee, (konkurs) 89’ Agonia, 60’ Sabaya (konkurs), 95’ Śledztwo w domu spokojnej starości / Mole Agent, (konkurs) 86’ Furia, 87’ Ogłoszenie werdyktu bydgoskiego jury Zappa, 129’ Najpiękniejszy chłopiec na świecie / Most Beautiful Boy in The World, 93’ (powtórka) Odwaga / Courage, 90’ (po seansie spotkanie z reżyserem) Herbert. Barbarzyńca w ogrodzie, 95’ Jestem Greta / I Am Greta, 98’ (powtórka) Śledztwo w domu spokojnej starości / Mole Agent, 86’ (powtórka) Stambuł bez smyczy / Stray, 70’ (powtórka) Ucieczka na srebrny glob, 93’ Gorbaczow. Raj / Gorbachev. Heaven, 100’ (powtórka) kino Pomorzanin, ul. Gdańska 10 My Generation Grace Jones PJ Harvey. A Dog Called Money Matangi / Maya / M.I.A. Ceny biletów i karnetów: bilet na pojedynczy seans – 10 zł; karnet na 10 wybranych seansów – 70 zł; karnet na cały festiwal – 120 zł


22.09.2021, godz. 17.30, foyer MCK (czas trwania wystawy: 22 września – 11 października 2021)

Nowy York 10/11.09.2001 – wernisaż wystawy fotografii Krzysztofa Nowickiego Wystawa organizowana jest w ramach tegorocznej edycji Festiwalu Filmowego Przeźrocza. Więcej informacji na s. 56

15.45 Moja cudowna Wanda 18.00 Annette 20.45 Moja cudowna Wanda 2 czw. 20.15 Annette 3 pt. 14.45 Moja cudowna Wanda 3–12 września 2021 – Millennium Docs Against Gravity – Bydgoski Aneks 17 pt. 14.45 Aida 17.00 O nieskończoności 18.45 O nieskończoności 20.30 Aida 20 pon. 14.15 Aida 16.30 O nieskończoności 18.15 Aida 20.30 O nieskończoności 21 wt. 14.45 O nieskończoności 16.30 Aida 18.45 O nieskończoności 20.30 Aida 22–26 września 2021 – PRZEŹROCZA Festiwal Filmowy 27 pon. 14.15 Aida 16.30 O nieskończoności 18.15 Aida 20.30 O nieskończoności 28 wt. 14.45 Aida 17.00 O nieskończoności 18.45 O nieskończoności 20.30 Aida 29 śr. 14.45 O nieskończoności 16.30 Aida 18.45 O nieskończoności 20.30 Aida 30 września – LGBT Festiwal Filmowy 1 śr.

obrazem terenów ogarniętych wojną na Bliskim Wschodzie. Vitaly Mansky odwiedza z kolei w filmie „Gorbaczow. Raj” Michaiła Gorbaczowa w jego rezydencji, żeby porozmawiać o przemianach Rosji od czasów upadku ZSRR oraz odrzuceniu i samotności, jakie obecnie odczuwa ostatni przywódca Związku Radzieckiego. W konkursie głównym zostanie zaprezentowany także nagrodzony w Sundance film „Przeżyć” (reż. Jonas Poher Rasmussen) – porównywany do kultowego „Walca z Bashirem”, animowany portret chłopaka, który ucieka ze swoją rodziną z Afganistanu przez Rosję aż do Skandynawii, po drodze mierząc się nie tylko z ciężarem bycia uchodźcą, ale także nieakceptowaną w jego kulturze homoseksualnością. Wśród filmów, które powalczą o tytuł Najlepszego Filmu Polskiego, znalazły się najnowsze produkcje znanych reżyserów – Rafael Le-

wandowski w filmie „Herbert. Barbarzyńca w ogrodzie” pokazuje w zupełnie nowym świetle życie wybitnego polskiego poety, za to Paweł Łoziński zagaduje ludzi przechodzących pod jego balkonem na Saskiej Kępie w „Filmie balkonowym” (premiera światowa na festiwalu w Locarno), tworząc niezwykłą, intymną i wciągającą opowieść o naszym społeczeństwie. Poza grand prix festiwalu – Nagrodą Banku Millennium przyznawaną przez międzynarodowe jury w Warszawie – bydgoskie jury wyróżni najlepszą produkcję z międzynarodowego konkursu także naszą lokalną nagrodą – Bydgoszcz ART.DOC Award o wartości 2000 euro. Bydgoski Aneks tradycyjnie poprzedzi przygotowany przez Stowarzyszenie Koloroffon PROLOG pod hasłem „WIELCY KINA“, w którym zostaną zaprezentowane sylwetki dwóch jakże różnych kultowych reżyserów amerykańskich: Roberta Altmana i Quentina Tarantino. Poza premierowymi seansami konkursowymi w kinie Orzeł, w zabytkowych wnętrzach kina Pomorzanin będzie można zobaczyć retrospektywę najlepszych dokumentów muzycznych z ostatnich edycji festiwalu, w tym: „Grace Jones”, „PJ Harvey. A Dog Called Money”, „Matangi/Maya/M.I.A.”. Bydgoski Aneks do 18. Millennium Docs Against Gravity stwarza po raz kolejny widzom okazję do przeżycia fascynującej podróży nie tylko dookoła świata, ale także przez wiele ważnych tematów – od ekologii, przez politykę, dziennikarstwo niezależne, prawa człowieka, sztukę (także awangardową), popkulturę oraz relacje rodzinne. Bilety i karnety do nabycia w kasie MCK oraz w przedsprzedaży nabilety.24.pl. Szczegóły programu nakino-orzel.pl orazmdag.pl w zakładce „Bydgoszcz”. Bydgoski Aneks do 18. Millennium Docs Against Gravity jest współfinansowany przez Miasto Bydgoszcz oraz dofinansowany z budżetu Samorządu Województwa Kujawsko-Pomorskiego.

O filmach Annette i O nieskończoności czytaj na s. 32–35.

wrzesie ń 2 0 2 1  |

| 63


11.09.2021, sobota, godz. 12.00, zbiórka przez Pałacem Starym, wstęp wolny, zapisy u pszczelarza opiekującego się pasieką w Ostromecku: SMS pod nr 608 720 786

„Przygotowanie pszczół do zimy” – warsztaty dla rodzin z dziećmi (cz. 5)

Zespół Pałacowo-Parkowy w Ostromecku

Prowadzenie: Mateusz Andryszak, pasieka Miejska Pszczoła (w ramach projektu BeePathNet)

Galeria Wspólna

4.09.2021, sobota, godz. 12.00–16.00, Pałac Stary, wstęp wolny, obowiązują zapisy: szucik10@gmail.com.

1.09.2021, godz. 19.00 (czas trwania wystawy 1.09.2021 – 15.10.2021)

Djembe na salonach XXXIX – autorskie warsztaty djembe Piotra Schutty

Zamalowane okna – wystawa fotografii Anny Liminowicz

Zima jest trudnym okresem dla owadów. Rodziny pszczele wymagają wtedy spokoju, dlatego o pierwsze przygotowanie pasieki do zimowego okresu należy zadbać z końcem lata. W jaki sposób odpowiednio zabezpieczyć pszczoły i ule w czasie zimowania? O tym oraz o wielu innych interesujących sprawach dowiemy się podczas zajęć. Bezpłatne warsztaty bębniarskie dla początkujących, z zachowaniem wszystkich rygorów bezpieczeństwa obowiązujących w okresie zagrożenia epidemiologicznego. Zajęcia mają charakter otwarty i przeznaczone są dla osób dorosłych, młodzieży oraz dzieci powyżej 10. roku życia. UWAGA, zmiana: osoby mające własne instrumenty muszą się też zapisywać ze względu na weryfikację liczby uczestników. 4.09.2021, sobota, godz. 17.00, sala ogrodowa Pałacu Nowego, wstęp wolny

Wystawa jest prezentowana w wyjątkowych okolicznościach – otwarcie ekspozycji organizujemy w ramach realizacji zdjęć do filmu Roberta Wichrowskiego pt. Negatyw. Wernisaż będzie wydarzeniem zamkniętym dla zwiedzających, a wystawę można oglądać do 15 października.

19.09.2021, niedziela, godz. 12.00-18.00, ul. Spichlerna (przestrzeń między muzeum a barką Lemara)

„Ryby po bydgosku” – festiwal kulinarno-kulturalny Więcej informacji na s. 49, 51 30.09.2021, czwartek, godz. 18.00, Pałac Nowy, wstęp wolny

Węgierskie przeboje w jazzowych aranżacjach

Koncert kameralny Biskupska | Fiszer Duo

Artur Jurek

Biskupska – Fiszer Duo, fot. Jacek Kołaczek

Emilia Biskupska i Konrad Fiszer spotkali się w 2020 roku, działając na bydgoskiej scenie muzycznej. Wspólne zamiłowanie do piękna muzyki, podejście do życia i ogromna potrzeba wykonywania muzyki kameralnej obudziły w muzykach chęć współpracy i zaowocowała powstaniem Biskupska | Fiszer Duo. Zespół zdobył wyróżnienie na I Międzynarodowym Konkursie Muzyki Kameralnej „KraCamera” w Krakowie oraz II nagrodę na Medici International Music Competition (oba w 2021 roku).

64 |

| wrzesie ń 2 0 2 1

Węgierski Instytut Kultury i honorowy konsul Węgier Marek Pietrzak zapraszają na wieczór węgierski. Impreza odbędzie się w sali balowej Pałacu Nowego. Dla gości zagra trio w składzie: Artur Jurek – piano, Grzegorz Nadolny – bas, Jacek Pelc – perkusja. Usłyszymy hity węgierskie w jazzowych aranżacjach. ZAPRASZAMY DO ZWIEDZANIA: Skład Sommerfelda – muzyczna przestrzeń w Pałacu Nowym Zabytkowa Kolekcja Fortepianów i Pianin POLECAMY: Kosze pełne smakołyków Szczegóły na: palaceostromecko.pl/pikniki-rodzinne/.

Anna Liminowicz – fotografka i autorka reportaży. Ukończyła fotografię prasową w Instytucie Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego oraz Polską Szkołę Reportażu. W centrum jej zainteresowań znajdują się kwestie społeczne. Laureatka m.in. Nagrody im. Krzysztofa Millera za odwagę patrzenia (2018) oraz Grand Press Photo (2016 i 2014) za długoterminowy projekt Między blokami. Współpracuje m.in. z „The New York Times”, „NRC”, „Welt Am Sonntag”, „Les Echos WeekEnd”, „The Globe and Mail”. W 2021 roku uzyskała grant National Geographic Society’s Emergency Fund for Journalists na realizację dokumentu fotograficznego pt. Wirus lęku. Mieszka z Warszawie.


Więcej informacji o festiwalu na s. 61

Więcej informacji o spektaklu na s. 50

Więcej informacji o festiwalu na s. 62



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.