3 minute read
Kotek z ludzką twarzą, Olga Drenda
Goszcząc w Bydgoszczy (6) Kotek z ludzką twarzą
TEKST I ZDJĘCIA: Olga Drenda
Advertisement
Sklepy ze starociami to trochę banalny raj surrealisty. André Breton i jego kumple kochali paryskie pchle targi i ich wciągający bałagan. O fascynacji miejscami, w których przedmioty odrywały się od swoich użytkowych kontekstów i otwierały pole dla cudowności, niesamowitości, przypadkowych zderzeń i spotkań („parasola i maszyny do szycia na stole sekcyjnym”, jak głosiło surrealistyczne motto), pisała Susan Sontag. Wspominała, że paryscy artyści życia udawali się tam z „estetyczną pielgrzymką”. Pewien tajemniczy sklep w bydgoskim podwórku sprawiłby chyba, że ze szczęścia rozpuściliby się jak zegary Salvadora Dalego.
Dotarłam tam podczas mojej pierwszej wyprawy do Bydgoszczy, bardzo zmęczona po wczesnej pobudce i długiej wyprawie pociągiem „Hutnik”. To już wystarczyło, by wprowadzić mnie w wystarczająco surrealistyczny nastrój, ochoczo podsuwający dziwne skojarzenia i skłaniający do głupawki. Wybrałam się zatem na mały spacer po okolicy, podziwiając pojedyncze szyldy sklepów z lat 90., za radą miłych piwoszy ze skwerka fotografując ghost signs (pozostałości ręcznie malowanych napisów reklamowych na murach – Bydgoszcz słynie z rzadkich, bo zachowanych po polsku), albo prehistoryczne graffiti z kosmitą w bramie. Zjadłam również ciastko, dzięki czemu pamiętam ten spacer jako przyjemny dryf w lekko odmiennym stanie świadomości, w który umie wprowadzić mnie tylko miasto nad Brdą.
Wreszcie trafiłam na pewne tajemnicze podwórko, a tam – składzik, kanciapa, bric-a-brac. Na drzwiach kolekcja narzędzi niczym z wiktoriańskiej powieści grozy o inkwizytorach, a nad nimi – popularny w latach 70. sentymentalny obraz „Skrzydła miłości” i tablica z wyliczonym asortymentem. Co ważne, była to tablica dość stara
i poznać było po niej, że wykonawca zaznajomił się z klasycznym podręcznikiem malowania szyldów z lat 60. Miejsce wydawało się zupełnie czynne i zapraszało do środka, z wnętrza płynęły stare szlagiery.
Minęło już kilka lat, więc mogę się przyznać, że zwiedziona płynącymi ze środka dźwiękami radia weszłam do sklepu na tzw. krzywy ryj, okazało się bowiem, że w środku nie było nikogo, a może był, lecz niewidzialny. Trochę przyglądałam się obiektom, starając się ich nie dotykać, i nie mogłam się powstrzymać przed zrobieniem zdjęcia tajemniczemu portretowi: oto dziewczynka, która przytula kotka o ludzkiej twarzy. Dawni mistrzowie nie wiedzieli, jak malować koty, i trzeba im wybaczyć, ale to był jakiś sentymentalista XIX-wieczny, szkolony w tym, jak wywołać efekt powszechnej śliczności. Tymczasem kotek wciąga w dolinę niesamowitości i śmieszy, tumani, przestrasza. Jakiś czas później znalazłam go, po długich poszukiwaniach, na innym pchlim targu.
Zakłopotana wyszłam i zaczekałam na podwórku na sprzedawcę. Kiedy wrócił, rozglądałam się już śmiało, patrząc na stare reklamy, afisze, zdjęcia studyjne i inne artefakty dawnego gustu popularnego bydgoszczan. Zawsze czuję wtedy zobowiązanie, więc kupiłam drobiażdżek, figurkę królika, i bogatsza o zdjęcia udałam się w dalszą drogę.
Bydgoski gabinet osobliwości to miejsce jeszcze w starym stylu: niedrogi i pełen faktycznie wiekowych obiektów, często z początku XX wieku, z czasów „pierwszej polskiej fabryki wód mineralnych”, jak głosi zabytkowy napis na murze nieopodal. Zdarza mi się czasami w takich bywać, w Szczecinie, Mikołowie czy Łodzi, ale świat staroci szybko się zmienia i to, na co jest popyt, prędko doczekuje się swojej imitacji i tak zalewają nas pseudomosiądze i podrabiane szkło Murano. Gdy udamy się na targ staroci, szybko się przekonamy, że wcale niemała część dostępnych tam przedmiotów jedynie udaje, że ma jakąś historię. Rzeczywistość generowana przez algorytmy i klonowane wzory zjada surrealistyczny świat, zabiera nam radość z przypadku. Na kotki z ludzką twarzą nie ma tam miejsca, więc zauważajmy je, dopóki je mamy.
Olga DrenDa pisarka, dziennikarka i tłumaczka. Opublikowała książki: Duchologia polska. Rzeczy i ludzie w czasach transformacji (2016) i Wyroby. Pomysłowość wokół nas (2018), za którą otrzymała Nagrodę Literacką Gdynia 2019 w kategorii esej, oraz – wspólnie z Małgorzatą Halber – Książkę o miłości (2020).
Fot. Dariusz Gackowski