BRACISZKOWIE Ś W. F R A N C I S Z K A
ROK XXIII / NR 144 / jesień 2017
w numerze ____________________ 03
Chodź z nami!
04
Chlebak Sw. Franciszka
08
Biedak o sercu kupca
11
NIEZŁOMNY BISKUP Obrońca Wiary I Polskości
br. Andrzej Kiejza OFMCap, minister prowincjalny
Małgorzata Radtke
s. Zuzanna Głasek, kapucynka NSJ
br. Łukasz Szokaluk
17
PASTERZ NIEUSTRASZONY Czcigodny Sługa Boży Serafin Kaszuba, Kapucyn br. Piotr Stasiński
24
MAKSYM KOSYK Niezmordowany Obrońca Wiary
28
W DRODZE NA OŁTARZE
32
O odnalezieniu ciała św. Klary z Asyżu
36
OAZA W RZYMIE
39
Terminy Najbliższych Rekolekcji w Klasztorach
Janusz Korneluk
s. Judyta Katarzyna Woźniak OSCCAPJ
Dorota Marzęda
Zainteresowanych otrzymywaniem biuletynu prosimy o przesłanie swojego adresu do redakcji. Koszt prenumeraty to dobrowolna ofiara, którą można wpłacić na konto z dopiskiem „Braciszkowie”
Bank Polska Kasa Opieki S.A., XI o/Warszawa
11 1240 1138 1111 0000 0209 3206
Duszpasterstwo Powołań Braci Mniejszych Kapucynów ul. Kapucyńska 4, 00-245 Warszawa
Nie trzeba być szczególnie uważnym obserwatorem, aby zobaczyć, że świat wokół nas obraca się pośród fałszywych wartości. Takich, które nie przynoszą pokoju ani pojedynczym ludziom, ani całym społeczeństwom. Raz odwróciwszy się od Boga człowiek zwraca się stale ku sobie: sam staje się dla siebie centrum własnego świata. Takie nastawienie sprzyja zamknięciu się w kręgu tego, co jest dla mnie korzystne albo przyjemne. Ma to swoje daleko idące konsekwencje: zerwanie więzi z osobami, które powinny być nam bliskie; nieumiejętność nawiązywania dobrych relacji; pogłębianie się frustracji, a jej w efekcie wzrost agresji, zarówno w kręgu rodziny, jak i szerzej – na przestrzeni życia społecznego czy międzynarodowego. Odpowiedzią na takie słabości człowieka jest Ewangelia, Dobra Nowina o zbawieniu, jakie przynosi nam Chrystus. To dzięki Niemu wszyscy jesteśmy kochanymi dziećmi Ojca niebieskiego. To dzięki Niemu, mimo naszych słabości i grzechów, możemy żyć w łasce uświęcającej i cieszyć się nadzieją zbawienia, jakie jest przygotowane dla nas po śmierci. To dzięki Ewangelii Jezusa Chrystusa człowiek może się wyzwolić ze swoich ograniczeń i żyć pełnią życia: nosząc w sobie radość, jaka płynie z wolności dzieci Bożych.
Taką drogą za Chrystusem szedł św. Franciszek z Asyżu. Człowiek ubogi, który odnalazł skarb przyjaźni z Bogiem. Odwróciwszy się od tego, co proponował ówczesny świat (przełom XII i XIII wieku), przyjął księgę Ewangelii za drogowskaz dla wspólnoty swoich braci. Do dziś jego ideał pozostaje aktualny: życie w przyjaźni z Bogiem, które staje się fundamentem wspólnoty braci. Bracia św. Franciszka, kapucyni, pragną żyć we wspólnotach, które poprzez modlitwę i pracę prowadzą do uświęcenia każdego uczestnika tej wspólnoty i mają moc pociągającą dla innych. Jeśli chcesz doświadczyć, jak bardzo słowo Dobrej nowiny przemienia serce i staje się radością, chodź z nami! Jeśli Bóg Ci podpowiada, że miejscem Twojego spełnienia jest służba Jemu i braciom nie odrzucaj tej podpowiedzi. Zapraszamy kandydatów do naszej zakonnej wspólnoty, aby dzielić z nami życie w modlitwie, pracy i służbie. Nie chodzi tu o ucieczkę od świata, ale o wybór takich wartości, które mają głęboki, a nawet wieczny sens. I choć trzeba będzie się zmagać ze sobą, jak w każdej formie powołania, które jest wymagające, to jednak tym większa będzie radość zwycięstwa. Br. Andrzej Kiejza OFMCap Minister Prowincjalny
`
Chlebak Sw. Franciszka M A Ł G O R Z ATA R A D T K E
Legenda głosi, że w zimie 1224 roku klasztor braci franciszkanów został odcięty od świata przez intensywny śnieg i grasujące w lasach wilki. Braciom dokuczał ogromny głód. Pewnego wieczoru usłyszeli pukanie do drzwi. U progu znaleźli worek pełen chleba z wyhaftowanym - herbem lilii. Święty Franciszek przebywający daleko we Francji miał wysłać worek chleba na skrzydłach anioła do drzwi swoich braci we Włoszech.
4
Naukowcy sugerują, że 700-letni przekaz o św. Franciszku z Asyżu może być prawdziwy.
18 września 2017 roku na stronie www. cambridge.com pojawiła się informacja zawierająca wyniki badań naukowych nad relikwiami „worka”, zwanym też „chlebakiem Św. Franciszka” z franciszkańskiego klasztoru w miejscowości Folloni we Włoszech. Od kilku dni, polskie i światowe media przekazują informację - „Legendarny Chlebak Św. Franciszka jest autentyczny!”. Kilka słów o legendzie i miejscu jej przechowywania. Trzynastowieczny klasztor franciszkanów znajduje się w miejscowości Folloni di Montella koło Avellino, w Kampanii w południowych Włoszech . Legenda głosi, że w zimie 1224 roku klasztor braci franciszkanów został odcięty od świata przez intensywny śnieg i grasujące w lasach wilki. Braciom dokuczał ogromny głód. Pewnego wieczoru usłyszeli pukanie do drzwi. U progu znaleźli worek pełen chleba z wyhaftowanym - herbem lilii. Święty Franciszek przebywający daleko we Francji miał wysłać worek chleba na skrzydłach anioła do drzwi swoich braci we Włoszech. Inny przekaz podaje, że poprosił o to króla Francji. Chlebak-worek przez pierwsze trzy wieki służył jako obrus ołtarzowy w kościele klasztornym w Folloni di Montella, aż do 1617 roku, kiedy to został zbudowany ołtarz oraz „drewniany ołtarz – relikwiarz” w celu umieszczenia tam relikwii. W tym czasie kawałki zostały odcięte i przekazane innym klasztorom i kościołom we Włoszech. Inne źródła przekazują o „cudownych właściwościach worka” – fragmenty
BRACISZKOWIE ŚW. FRANCISZKA
5
tkaniny worka, walczący żołnierze umieszczali pod ubraniem, wierząc w cudowne ochronne działanie relikwii. Po trzęsieniu ziemi w 1732 r. zbudowano nowy klasztor, a pozostałe fragmenty „z worka” zostały zamurowane. W 1807 r. fragmenty przeniesiono do głównego kościoła Santa Maria del Piano. W 1817 roku połowa włókien została zwrócona klasztorowi. W XVI w. zaczęto pielgrzymować z nim jako relikwią do oddalonych kościołów i wiernych. Wraz z wejściem wojsk Napoleona do Włoch relikwia została powierzona mnichom z Arcybractwa Najświętszego Sakramentu, którzy mieli swój klasztor w Folloni di Montella. Relikwie powierzono Bractwu ze względu na jego szczególny charakter prawny, nie podlegało kasacji zarządzonej przez Francuzów. W 1828 roku, po ponownym otwarciu klasztoru, biskup Nusco zdecydował, że relikwia zostanie podzielona pomiędzy kościołem macierzystym Montella i poprzednimi właścicielami.
ze szczątkami tkaniny. Święty, przedstawiony z otwartymi ramionami, przekazuje gestem, że to prawdziwy chleb, który zstąpił z nieba. Widoczne cztery anioły to symbole Franciszkańskiego Zakonu którymi odpowiednio są: monstrancja, lilia, korony i krzyż. Wewnątrz relikwiarza znajduje się szklana ampułka zawierająca pozostałości reliktu chlebaka-worka, dookoła postacie trzech cherubinów. Poprzecznie do otoczki, znajdują się srebrno złocone płaskorzeźby, otoczone arkadami z okrągłymi łukami, przedstawiono dwa główne momenty „Sacco Miracle”: po lewej, Św. Franciszek z Asyżu dokonujący cudu, po przeciwnej stronie obudowy Aniołowie przybyli do klasztoru z dużą ilością chleba.
Część przechowywana przez franciszkanów uległa zniszczeniu. Jedyne fragmenty, które ocalały, to te, który przez ponad 180 lat chronili konfratrzy Bractwa Najświętszego Sakramentu. Franciszkanie wrócili w 1819 roku, a osiem lat później uzyskali zwrot części fragmentów „workachlebaka”. Przechowywano go w specjalnie przygotowanym relikwiarzu i umieszczono w krucyfiksie w kaplicy, w prawej nawie kościoła.
Zespół prowadził Profesor Kaare Lund Rasmussen z Uniwersytetu of Southern Denmark. K. Rasmussen, chemik specjalizujący się w badaniach archeologiczno-chemicznych, potwierdził, że wiek worka jest zgodny z legendą.
To co pozostało do dziś z relikwii jest to chroniony fragment w srebrnym relikwiarzu wykonanym w 2000 r. Relikwiarz Figura św. Franciszka spoczywa na cokole 6
W 2017 r. zespół duńskich, włoskich i holenderskich badaczy przeprowadził badania naukowe dotyczące fragmentów i stwierdził, że mogą pochodzić z lat 12201295.
Analizy przeprowadzone z użyciem m.in. promieniotwórczego izotopu węgla C-14, wykazały, że tkanina, z której uszyty był worek na chleb, pochodzi z lat 1220-1295, a badania chemiczne - że rzeczywiście przechowywano w nim chleb, którego cząsteczki w niewyjaśniony sposób zachowały się na włóknach tkaniny.
Naukowcy uważając, że worek mógł zawierać chleb, poszukiwali śladów ergosterolu, sterolu zawartego w grzybach i pierwotniakach. Może to być biomarker parzenia lub wypieku. „Przeanalizowaliśmy próbki pozostałości worka, aby uzyskać datę radiowęglową (C-14)wyszukać pozostałe ślady chleba. Data C-14 dała kalibrowany przedział wiekowy 1220-1295 r., który zgodnie z legendą umieszcza tekstylia w czasie z godnym z legendą. Analiza chemiczna metodą chromatografii gazowej z wykrywaniem spektrometrii masowej (GC-MS) wykazała obecność ergosterolu, znanego biomarkera zaparzania, wypieku. W niniejszym dokumencie udowodniliśmy jeszcze ważność ergosterolu jako biomarkera w odniesieniu do obecności chleba w przeszłości. Nasze badania pokazują, że w worku (tj. badanych próbkach relikwii) był prawdopodobnie chleb”. Główny badacz Kaare Lund Rasmussen dodał: „jest to możliwe”, że chleb mógł mieć datę „z zimnej nocy w 1224 roku”. Co do tego, jak worek znalazł się tam, twierdzi: „to chyba bardziej kwestia wiary niż nauka”. Ponadto sugeruje: „Wydaje się, że między legendą franciszkańską a dwiema najbardziej decydującymi metodami naukowymi istotne jest raz jeszcze historyczne przeanalizowanie relikwii. Chociaż nie jest to dowód, nasza analiza pokazuje, że pozostałości worka-chlebaka mogą być autentyczne”.
BRACISZKOWIE ŚW. FRANCISZKA
7
Biedak o sercu kupca S. ZUZANNA GŁASEK, KAPUCYNKA NSJ
8
Ciekawą, a miejscami wręcz zaskakującą lekturę Napomnień Franciszka proponuje P. Maranesi OFMCap, który od wielu lat zajmuje się studiami nad franciszkanizmem jako wykładowca na Uniwersytetach włoskich w Rzymie i Asyżu. Jego publikacja pt. Il mercante e la sposa [Kupiec i oblubienica] nie jest dostępna na polskim rynku, a ze względu na wartość merytoryczną tekstu warto przybliżyć pewien rys duchowowści wyłaniający się z tekstów Biedaczyny. Hagiografowie przedstawiają Franciszka jako rycerza Chrystusa. Zupełnie inaczej prezentuje sam siebie w Pismach, w sposób szczególny w Napomnieniach. Brat mniejszy wykorzystuje język metaforyczny związany z działalnością kupiecką. Naśladowanie Chrystusa nie jest bitwą, w której trzeba wykazać się siłą w celu przezwyciężenia nieprzyjaciół, ale zakłada pewną zadziwiającą logikę ekonomiczną, w której fundamentalną regułę stanowi hojne i całkowite oddanie dóbr otrzymanych od Pana. Według Franciszka Boże dary, dzięki którym człowiek zostaje uczyniony bogatym zupełnie bezinteresownie, przyniosą owoc tylko wtedy, kiedy zostaną puszczone w obieg, tzn. zostaną oddane Bogu przez zwrócenie ich braciom. Taka postawa przyjęta dobrowolnie eliminuje niebezpieczeństwo zboczenia z wąskiej drogi naśladowania Chrystusa ubogiego. Na czym miałby polegać przepływ Bożych dóbr pokazują niektóre z Napomnień. 1. Każdy dar ma swoje źródło w Bogu. To, co człowiek otrzymuje rozpoczyna się w momencie stworzenia, gdy zostaje BRACISZKOWIE ŚW. FRANCISZKA
ukształtowany na obraz i podobieństwo Syna - Jezusa Chrystusa (Nap 5). Dzięki temu nabywa wielką godność, nieporównywalną z żadnym stworzeniem. Każdy człowiek jest wyjątkowy przez sam sposób zaistnienia. Podobnie dobro, które czyni i czynić może, ma swoje źródło w Panu (Nap17). Franciszek wskazuje, że wszelkie dobro omnia bona, nie pochodzi od człowieka, ale jest Bożym darem. Pod tym pojęciem rozumie własną wolę (Nap2; 3), obowiązek przełożeństwa (Nap 4), mądrość, piękno i bogactwo (Nap 5), świętość braci (Nap 6), pragnienie poznania Słowa Bożego (Nap 7), dobro, które Pan czyni innym braciom (Nap 8), uczucia względem braci (Nap 9,11) i wiele innych, co przedstawiają kolejne napomnienia. Ojciec Niebieski jest hojny i oficie wyposaża człowieka we wszystko, czego potrzebuje, eliminując w ten sposoób ludzkie roszczenia dotyczące słusznej zapłaty, czy logiki zasługiwania (1Reg 17,17; Nap18). 2. W ekonomii chrześcijańskiej zaproponowanej przez Franciszka można mówić o dwóch skrajnych zachowaniach względem Bożych darów: oddaniu/zwróceniu tego, co się otrzymało i ich przywłaszczeniu. Każdy chrześcijanin, a szczególnie brat mniejszy, zostaje wezwany, aby zwracać Bogu wszelkie dobro. Zwrócenie Bogu swoich dóbr jest logiczną konsekwencją faktu bycia obdarowanym - człowiek nie tyle posiada pewną własność, ile zostaje mu ona powierzona w zarządzanie. Franciszek nazywa wszelkie dobro pieniędzmi Pana Boga (Nap 18), które zgodnie z nauką ewangeliczną mają zostać oddane Panu (Mt 24, 45-51; 25,14-30). Przypowieść o słudze, któremu Pan powierza dobra na czas swojej 9
nieobecności, żeby mógł rozdzielać je między współsługi hojnie i za darmo, obrazuje franciszkową dynamikę oddania wszystkiego, co się posiada samemu Bogu. 3. Istnieje jednak niebezpieczeństwo zagarnięcia dla siebie Bożych darów. Dzieje się to wówczas, gdy chrześcijanin traktuje dobra jako indywidualną własność. Człowiek bogaty, którego serce zostało owładnięte chciwością, może przyjąć dwie, mogłoby się wydawać skrajne postawy. Mają one jednak wspólne źródło: przywłaszczenie dóbr należących do Pana. Pierwsza z nich to samowywyższenie, przekonanie o swojej racji, przywłaszczenie swojej woli (Nap 2), kolejna natomiast to zazdrość, za którą może kryć się niespełnione pragnienie realizacji tego samowywyższenia (Nap 8). Przywłaszczenie sobie zarówno dóbr materialnych jak i duchowych sprawia, że chrześcianin zamiast być sługą zajmuje miejsce przynależne Panu i staje się złodziejem: Błogosławiony sługa, który Panu Bogu oddaje wszystkie dobra, kto bowiem cokolwiek zatrzymuje dla siebie, ukrywa w sobie pieniądze Pana, Boga swego i to, co sądzi, że ma, będzie mu odjęte (Nap18). Franciszek nie pozostaje w swoich wskazówkach abstrakcyjny, oderwany od codziennego życia, wręcz przeciwnie, wskazuje konkretny sposób realizacji zwracania wszystkiego Panu. Chrześcijanin oddaje Bogu to, co do niego należy wówczas, gdy zwraca otrzymane dobra braciom potrzebującym. Ten postulat urzeczywistnia się w ofiarowaniu wszystkiego bratu, który jest słaby (Nap 18). Realizuje się 10
w posłuszeństwie przełożonym (Nap 2;3), a w przypadku przełożeństwa w umywaniu nóg braciom (Nap 4). Mądrzy, piękni i zamożni zwracają Bogu Jego bogactwa, gdy chlubią się Krzyżem Pana Jezusa (Nap 5). Uczeni w przykładzie życia zgodnym ze Słowem Bożym bardziej niż w głoszeniu mądrości mową (Nap 7). Zazdrośni w dziękczynieniu za dobra, które Pan czyni przez innych braci (Nap 8). Ta nowa ekonomia życia jest sposobem naśladowania Chrystusa w całkowitym darze z siebie dla ubogich i potrzebujących. To logika miłosierdzia, ktora prowadzi chrześcijanina do oddania serca biednemu, nędznemu, nieszczęśliwemu, słabemu i grzesznemu. Brat staje się sługą Bożym wtedy, kiedy staje się sługą najbardziej potrzebujących. Syn Piotra Bernardone propnuje przewrót myślenia kupieckiego: pomoc, przysługa, przyjęcie bliźniego dokonuje się nie w zamian za coś, ale ze względu na posiadanie dobra, które nie są indywidualną własnością. To, co mogłoby się wydawać stratą, staje się jedyną możliwością zysku w oczach Bożych. I na tym właśnie polega franciszkowe nawrócenie - jak pisze o sobie Biedaczyna w Testamencie: Mnie, bratu Franciszkowi, Pan dał tak rozpocząć życie pokuty: gdy byłem w grzechach, widok trędowatych wydawał mi się bardzo przykry. I Pan sam wprowadził mnie między nich i okazywałem im miłosierdzie. I kiedy odchodziłem od nich, to, co wydawało mi się gorzkie, zmieniło mi się w słodycz duszy i ciała.
„Jesteś kochańciu młodym, może ci się uda coś wybitnie dobrego zdziałać w życiu, strzeż się wszelkich próżności, abyś tego nie potrzebował żałować (...).”
Niezłomny biskup OBROŃCA WIARY I POLSKOŚCI BR. ŁUKASZ SZOKALUK
Podczas spędzania czasu wolnego z naszymi dziadkami, starszym rodzeństwem czy współbraćmi, którzy w Zakonie przeżyli już kawał czasu można w trakcie z pozoru luźnych rozmów usłyszeć wiele cennych rad, mądrości. BRACISZKOWIE ŚW. FRANCISZKA
Wyobraźmy sobie, że jesteśmy w takiej właśnie okoliczności. Cofnijmy się 150 lat w przeszłość do Janowa Podlaskiego. Po obiedzie wraz z sędziwym biskupem i jego kapelanem wsiadamy do powozu z końmi i ruszamy na przejażdżkę po ro11
zleglej posiadłości seminaryjnej Wygoda. Siedząc na miejscu młodego ks. Adolfa Pleszczyńskiego, słyszymy ową życiową wskazówkę, mądrość doświadczonego pasterza diecezji janowskiej, czyli podlaskiej, a zarazem zakonnika, kapucyna. Kim był autor powyższego cytatu? Nazywał się Piotr Paweł Szymański. Urodził się 18 VI 1793 r. w Warszawie w rodzinie szlacheckiej herbu Ślepowron. Uczył się w szkołach prowadzonych przez zakonników: karmelitów, misjonarzy, a następnie w kolegium pijarów. Do kapucynów prowincji polskiej wstąpił 26 IX 1810 w Nowym Mieście nad Pilicą. Przygotowując się do kapłaństwa odbył studia m.in. w Warszawie oraz Lubartowie. W Krakowie ukończył teologię i tam otrzymał święcenia kapłańskie 29 VI 1816 r. z rąk bpa Jana Pawła Woronicza. O. Beniamin – bo takie imię otrzymał w Zakonie – na początku swojej pracy duszpasterskiej trafił ponownie do swego rodzinnego miasta. Mieszkając w królewskim klasztorze posługiwał jako kaznodzieja, misjonarz ludowy. W l. 1828-1836 był gwardianem klasztoru warszawskiego i definitorem prowincji. W czasie Powstania Listopadowego spełniał obowiązki pielęgniarza w lazarecie Szkoły Aplikacyjnej. Po upadku powstania brał czynny udział w Związku Patriotycznym Dobroczynności Pań Polskich, zaopatrywał oficerów polskich w cywilne ubrania i pieniądze oraz ułatwiał im ucieczkę za granicę. Urząd prowincjała pełnił w l. 1836-1849, 1852-1856. O. Beniamin przyczynił się do odnowienia obiektów architektonicznych w Lublinie, 12
Lubartowie, Zakroczymiu oraz kościołów i klasztorów w: Łomży i Warszawie. Z jego inicjatywy dobudowano do kościoła w Łomży boczną kaplicę. Został w niej umieszczony piękny krzyż z kościoła jezuitów w Połocku, który o. Szymański otrzymał od carskiego namiestnika Królestwa Polskiego księcia Iwana F. Paskiewicza. W stolicy Królestwa Polskiego dobudował do kościoła kapucyńskiego kaplicę św. Kajetana. Przed kościołem ustawił figurę NMP i św. Feliksa. Myśląc o stworzeniu w warszawskim kościele narodowego sanktuarium Polaków polecił zbudować sarkofag króla Jana III Sobieskiego. Zostało to zrobione za zgodą i na koszt cara Mikołaja I, co dowodzi, że o. Szymański był dobrym strategiem potrafiącym umiejętnie dogadywać się z władzą. Zorganizował uroczystości ku czci bł. Anioła z Akry i św. Weroniki Giuliani. W klasztorze warszawskim umieścił nowo malowane obrazy biskupów kapucyńskich.
Jako prowincjałowi zależało mu przede wszystkim na odrodzeniu moralnym polskich kapucynów. Kładł nacisk na działalność duszpasterską braci zachęcając do prowadzenia misji ludowych, rekolekcji, propagowania nabożeństw majowych. Sam był inspiratorem ożywienia III Zakonu św. Franciszka. W 1855 r. rząd Królestwa Polskiego stanął przed koniecznością obsadzenia kilku wakujących stolic biskupich, w tym Janowa Podlaskiego. Zrządzeniem Bożej Opatrzności 18 IX 1856 r. dotychczasowy energicznie działający na polu religijnospołeczno-charytatywnym, patriota, charyzmatyczny kapucyn, prowincjał o. Beniamin Szymański decyzją papieża Piusa IX obejmuje biskupstwo w diecezji janowskiej, czyli podlaskiej. Sakrę biskupią przyjął w Warszawie 1 II 1857 r. Trzeci z kolei administrator diecezji podlaskiej zabrał się z zapałem do pracy apostolskiej. Swym autorytetem popierał starania różnych grup społecznych mające na celu odzyskanie przez Polskę niepodległości. Bronił mieszkających na terenie swojej diecezji unitów przed zmuszaniem ich do przejścia na prawosławie i rusyfikacją. Wrócił do wizytowania kanonicznego parafii. Znajdujące się w obecnej kolegiacie janowskiej relikwie św. Wiktora (III w.) są pamiątką po wielkich narodowych rekolekcjach, jakie zorganizował biskup Szymański w dn. 0519 VI 1859 r. Wspomniane relikwie - dar od papieża Piusa IX – pasterz diecezji podlaskiej sprowadził w uroczystym pochodzie z Warszawy do Janowa. Była to wielka manifestacja wiary i obrony polskości. Wielu unitów i prawosławnych przechodziło BRACISZKOWIE ŚW. FRANCISZKA
wówczas do Kościoła łacińskiego. We wrześniu 1861 r. w Białej Podlaskiej podczas odpustu św. Jozafata przewodniczył procesji, w czasie której licznie zebrani wierni nieśli sztandary z godłami Polski i Litwy. Jak wyglądało mieszkanie biskupa podlaskiego? Opisuje to jego kapelan wspomniany wcześniej ks. Adolf Pleszczyński. Biskup mieszkał na piętrze pawilonu po lewej stronie katedry, w którym także mieścił się konsystorz. Biskup w stylu życia godził życie zakonne z obowiązkami i godnością księcia Kościoła. Wyraża to już sam jego ubiór: nosił w domu habit brązowy, kapucyński, przepasany pasem fioletowym, a na wierzchu fioletową czamarę, nie zapięta, pierścień i krzyż biskupi. Urządzenie mieszkania przypominało klasztor: korytarz prowadzący do mieszkania był udekorowany z obu stron szeregami portretów biskupów łuckich i podla-
13
skich, które sam biskup skompletował. Sala gościnna była starannie umeblowana, przeznaczona dla biskupów janowskich. Główną ozdobę salonu stanowił krzyż z kości słoniowej i świeże kwiaty. Salę jadalna, równoległą do salonu, zdobił zegar z kukułką. Ścianę główną zajmowały portrety papieża Piusa IX i najwybitniejszych polskich kaznodziejów: jezuity Piotra Skargi, karmelity Marka Jandałowicza i dominikanina Fabiana Birkowskiego z napisem „Nunquam retrorsum”. Osobliwością refektarza była ustawiona wśród zieleni klatka ze szpakiem, który umiał mówić, dar kapucyna Fidelisa Paszkowskiego, patriotycznego kaznodziei. Za salą biskup miał niewielki gabinet do pracy, sypialnię z biblioteką, kaplicę i z niej przejście prowadzące do katedry, kończące się lożą oszkloną, wystającą ze ściany, tuż obok wielkiego ołtarza. Tu biskup często i długo się modlił, stąd uczestniczył w nabożeństwach, gdy nie potrzebował schodzić do swojej biskupiej stalli.
14
W porządku dnia — o ile mu na to pozwalały biskupie obowiązki — zachowywał regulamin prawie klasztorny. Wstawał o godz. 5 rano, brał prysznic, a potem przystępował systematycznie do zajęć: rozmyślanie, brewiarz, msza św.; na śniadanie — podobnie jak na kolację — ziółka, następnie załatwienie najważniejszych spraw urzędowych; o godz. 13 obiad. Po obiedzie — jeżeli czas pozwalał -— przejażdżka z kapelanem do posiadłości seminaryjnej Wygoda lub przechadzka po ogrodzie, który biskup osobiście założył i gdzie mieściła się mała oranżeria z angielskimi pelargoniami dla ozdabiania biskupiego mieszkania. W zimie, gdy przechadzki poza domem były niemożliwe, po załatwieniu wszystkich spraw urzędowych i osobistych, o godz. 19 wraz z kapelanem i z kimś z zaproszonych księży grał w salonie przy stoliku przez pół godziny w domino, wreszcie herbata i spoczynek.
Niestety, z czasem sprytna strategia duszpastersko-patriotyczna biskupa Beniamina została zdemaskowana przez władze carskie. Wróg Polaków i Kościoła kniaź Włodzimierz Czerkaski postanowił położyć kres tej idylli i skasować przywileje, którymi do tej pory cieszył się tolerowany biskup Szymański. Nowy dyrektor Komisji Rządowej Spraw Wewnętrznych zabronił jednoczenia się duchowieństwa łacińskiego i unickiego w kościele i cerkwi. Księża obu obrządków byli prześladowani, narażeni na szykany i poddani ciągłej inwigilacji. Biskup Podlaski został oskarżony o działanie na szkodę unii, popieranie powstania styczniowego z 1863 r. i wspierania jego decydentów (w katedrze janowskiej odbierana była przysięga od powstańców udających się na front, a w budynkach katedralnych szyte były mundury powstańcze). Nie darowano mu sprzeciwu wobec ukazu carskiego likwidującego klasztory. Pozbawiono go pensji wypłacanej przez rząd, funduszy na kapitułę i seminarium duchowne. Został „uwięziony” w swojej rezydencji janowskiej bez prawa do uroczystego celebrowania i przemawiania w swojej katedrze niczym internowany przez komunistów kardynał prymas Stefan Wyszyński. Czerkaski i jego mocodawcy dążyli do zlikwidowania diecezji janowskiej i snuli plany wywiezienia hierarchy w głąb imperium rosyjskiego. Ostatecznie car Aleksander II ukazem z dn. 22 V (2 VI) 1867 r. dokonał skasowania diecezji podlaskiej. 27 VI 1867 r. biskup Beniamin Szymański otrzymał nakaz oddania zwierzchnictwa nad diecezją administratorowi lubelskiemu. Dni ostatniego roku pobytu biskupa Szymańskiego w Janowie przebiegały według powyższego BRACISZKOWIE ŚW. FRANCISZKA
porządku, chyba że udało się przyjąć jakąś „ukradkową” wizytę, rząd bowiem utrudniał wszelkimi sposobami także przystęp do niego. Chciano go odizolować od ludzi, zanękać, uczynić uległym żądaniom rządu, lecz on nie tracił równowagi ducha. W końcu zrezygnował z przejażdżek, sprzedając powóz i konie. Czynił refleksje nad swoim życiem i dzielił się nimi z otoczeniem. Tęsknił za życiem klasztornym. W poniedziałek 12 sierpnia 1867 r. Ekscelencja został wywieziony do klasztoru kapucynów w Łomży. Najpierw z Białej Podlaskiej pociągiem do Warszawy, a po kilku dniach przerwy do Łomży. W grudniu 1867 r. na wieść o pogarszającym się stanie zdrowia biskupa wygnańca przyjeżdża biskup ordynariusz sejneński Konstanty I. Łubieński, konsekrowany niegdyś na biskupa przez biskupa Szymańskiego w katedrze janowskiej. W czasie odwiedzin udziela choremu sakramentu chorych. Wspomniany kapelan ks. A. Pleszczyński tak opisuje ostatnie chwile swego pasterza: „Była to niezwykle podniosła chwila, gdy młody biskup sejneński, ucałowawszy ręce i nogi swego konsekratora, prosił go o błogosławieństwo dla siebie i dla swego duchowieństwa, wpierw wskazawszy duchowieństwu cierpiącego biskupa jako wzór miłości dla Chrystusa i poświęcenia dla Kościoła. - Gdyśmy przybyli do celki, w której spoczywał nasz umiłowany pasterz, był on jeszcze pod wrażeniem tego pożegnania. Zobaczywszy nas ożywił się, wyciągnął ku nam ręce i rzekł: «Wy ukochani moi, przedstawiacie mi całą moją drogą Owczarnię, w was radbym przycisnąć do swego serca wszystkich moich i każdego 15
pojedynczo z kapłanów i wiernych. Powiedzcie im, że nie ma chwili, w której bym o nich nie myślał i nie polecał Bogu. Zaklinam i błagam wszystkich, aby wytrwali w jedności między sobą i w jedności z Kościołem św. katolickim, poza którym nie masz zbawienia. Niech pomną na te słowa św. Augustyna: ubi Petrus — ibi Christus! Straszne czekają was prześladowania, ale w miłości Chrystusa wszystko przetrwacie, On waszym zwycięstwem, On waszą nagrodą». I podniósłszy ręce uroczyście błogosławił kapłanom i ludowi, zarówno łacinnikom, jak i unitom, których, jak mówił, nigdy nie rozdziela w swoim sercu i ogarnia jedną miłością, a gdy omdlałe ręce opadły mu na piersi, któreśmy łkając ucałowali, dwie grube łzy potoczyły się po szlachetnym obliczu biskupa-męczennika. - Były to ostatnie łzy miłości, poświęcone umiłowanemu Podlasiu. Nie była to jeszcze ostatnia chwil... chwila ta nadeszła dopiero 15 stycznia 1868 r.” 16
Przez 149 lat śp. biskup podlaski Beniamin Szymański z zakonu kapucynów spoczywał w pięknym sarkofagu ufundowanym przez mieszkańców Łomży w katakumbach klasztornych. W związku z przypadającą w 2018 r. dwusetną rocznicą powstania diecezji siedleckiej (początkowa nazwa to janowska, czyli podlaska. Diecezja została powołana przez papieża Piusa VII 30 VI 1818 r.) ordynariusz siedlecki biskup Kazimierz Gurda postanowił sprowadzić doczesne szczątki śp. biskupa Szymańskiego do swojej dawnej katedry, dziś kolegiaty janowskiej. Po przeprowadzonej ekshumacji w Łomży i odnowieniu sarkofagu w Krakowie doczesne szczątki śp. biskupa Beniamina zostaną złożone w krypcie kolegiaty janowskiej w Niedzielę Miłosierdzia Bożego 8 kwietnia 2018 r.
Pasterz nieustraszony CZCIGODNY SŁUGA BOŻY SERAFIN KASZUBA, KAPUCYN B R . P I O T R S TA S I Ń S K I
Właśnie mija (20 września) czterdziesta rocznica śmierci niezwykłego kapucyna, Sługi Bożego Serafina Kaszuby, a 26 września 2017 r. zakończył się jego proces beatyfikacyjny. To dobra okazja, by poznać tę piękną, ale mało znaną postać współbrata z Prowincji Krakowskiej. O ukrytym i cichym życiu tego kapłana, nieustraszonego pasterza rozproszonych owiec, o jego duchowej głębi, o miłości do ludzi, posuniętej do zupełnej ofiary z własnego życia, dowiadujemy się z kilku istniejących biografii, z jego pamiętnika, nazwanego „Strzępami” oraz z poezji, którą tworzył i z listów, pisanych do braci w zakonie i krewnych. „Wszystko zaczęło się” na Zamarstynowie, w peryferyjnej dzielnicy Lwowa. 17 czerwca 1910 roku w rodzinie Karola Kaszuby i Anny z domu Horak urodziło się czwarte dziecko, syn. Na chrzcie świętym, udzielonym miesiąc później w kapucyńskim kościele pod wezwaniem świętego Franciszka, nadano mu imiona Alojzy Kazimierz. Najmłodszy potomek Kaszubów okazał się BRACISZKOWIE ŚW. FRANCISZKA
dzieckiem zdolnym, spokojnym, delikatnym i wrażliwym na obecność Boga. Nie był materiałem na „batiara”, sympatycznego skądinąd lwowskiego rozrabiakę, których prawdziwą „wylęgarnią” był ówczesny Zamarstynów. Miał zaledwie dziewięć lat, gdy boleśnie przeżył tragiczną śmierć swojego brata. To wydarzenie mocno odcisnęło się w jego dziecięcym sercu: mały człowiek nagle dojrzał, spoważniał, nękany pytaniami o kruchość życia, o siłę więzi braterskiej miłości, o to, co dla człowieka jest najważniejsze. Ten trudny czas przeżył głęboko dzięki starszej siostrze Marii, która pomogła mu odkryć świat prawdziwych wartości, dla których trzeba poświęcić życie. Był im wierny do samego końca. Czterdzieści lat temu, 22 września 1977 roku, w tym samym Lwowie, na Cmentarzu Janowskim, usypano mogiłę, opatrzoną tekstem, zaczerpniętym z Pierwszego Listu Świętego Pawła do Koryntian (9,22): „Stałem się wszystkim dla wszystkich”. Grób krył udręczone ciało o. Serafina Kaszuby, spra17
Kapucyni pojawili się we Lwowie w roku 1708. Klasztor, fundacji księżnej Elżbiety z Lubomirskich Siemianowskiej, zbudowano na stoku góry zamkowej, w dzielnicy nazywanej Łyczakowem. Po dziewięćdziesięciu latach, mimo zdecydowanych protestów lwowian, klasztor został skasowany, a później oddany franciszkanom konwentualnym. Tu pierwsze kroki w życiu zakonnym stawiał później święty Maksymilian Maria Kolbe. Dziś kościół i klasztor użytkują Adwentyści Dnia Siódmego...
cowanego misjonarza, pielgrzyma do ludzkich dusz, który zmarł dwa dni wcześniej, w czasie modlitwy, z głową opartą na brewiarzu. Tak zakończyła się niezwykła epopeja pokornego kapucyna, który wyrósł z małego Alojzego, przenikniętego bólem po stracie brata. Pogrzeb odbył się bez zwlekania, bo ówczesne komunistyczne władze obawiały się niebezpiecznej i według nich, zbędnej manifestacji. Mimo pośpiechu uczestniczyło w nim ponad trzysta osób, w tym kilkunastu kapłanów. W powszechnym przekonaniu tych, którzy spotkali się w życiu z Ojcem Serafinem, owo pawłowe „stałem się wszystkim dla wszystkich” wyrażało istotę jego misji i powołania, streszczało prawdę o jego życiu.
18
Pamięć o kapucynach we Lwowie nie zaginęła przez ponad sto lat. Na początku dwudziestego wieku, gdy obrót historii wymusił łagodniejszy kurs w polityce władz carskich, zaproszono kapucynów do osiedlenia się na obrzeżach miasta, na Zamarstynowie. Kamień węgielny pod budowę kościoła i klasztoru położono w czerwcu 1904 roku. Alojzy Kaszuba od wczesnych lat związał się z kapucynami. Po ukończeniu czwartej klasy szkoły powszechnej, został przyjęty do Gimnazjum im. Stanisława Żółkiewskiego we Lwowie, które ukończył w roku 1928 i uzyskał świadectwo maturalne. Tego samego roku, w sierpniu, jako brat Serafin, rozpoczął nowicjat w klasztorze kapucynów w Sędziszowie Małopolskim. Śluby wieczyste złożył cztery lata później, a święcenia kapłańskie przyjął z rąk biskupa Stanisława Rosponda 11 marca 1933 roku. 16 kwietnia odprawił w zamarstynowskim kościele Mszę świętą prymicyjną.
Jeszcze przed święceniami kapłańskimi rozpoczął studia polonistyczne w Uniwersytecie Jagiellońskim. Po otrzymaniu absolutorium w roku 1937 pojął pracę nauczyciela języka polskiego w zakonnym Kolegium Serafickim w Rozwadowie. Pracę magisterską, pisaną pod kierunkiem sławnego profesora Stanisława Pigonia, obronił w czerwcu 1939 r. Wybuch drugiej wojny światowej we wrześniu tego roku zastał Ojca Serafina w Lwowie, dokąd jeszcze w sierpniu udał się na wakacje. Zamieszkał w domu rodzinnym, ponieważ pobliski klasztor kapucynów pełen był uchodźców z zachodniej Polski. W swoich zapiskach pozostawił wspomnienie wstrząsu, jaki przeżył razem ze współbraćmi, którzy spodziewali się rychłego nadejścia Niemców, podczas gdy do miasta weszła Armia Czerwona: „Idą zwartym szeregiem, najpierw długie, w przód wyciągnięte sztyki, a za nimi czapy z pięcioramiennymi gwiazdami. Boże! Bolszewiki! To było coś tak niesłychanego, że nie było nawet miejsca na zdumienie. Skąd? Dlaczego? Nikt nie szukał wyjaśnień, przytłoczony przeogromnym przerażeniem. A co teraz będzie? Żydzi triumfują po ulicach w czerwonej orgii.” Nikomu nie było łatwo odnaleźć się w nowej, dramatycznej rzeczywistości. Serafin nie mógł wrócić do swojego klasztoru w Rozwadowie. Po ustąpieniu pierwszego szoku zaangażował się w posługę duszpasterską w akademickiej kaplicy Wyższej Szkoły Rolniczej w Dublanach. Pieszo przemierzał odległość dziesięciu kilometrów, jaka dzieliła go od rodzinnego BRACISZKOWIE ŚW. FRANCISZKA
Zamarstynowa. Taki miało początek niezmordowane apostolskie wędrowanie, które wypełni mu całe życie, aż po jego kres. Po śmierci mamy, wyjechał pod koniec roku 1940 na Wołyń, gdzie sowieckie rządy zdezorganizowały całkowicie duszpasterstwo wśród Polaków. Podjął posługę kapłańską w parafiach: Kowel, Równe, Międzyrzecz, Ludwipol, Stara Huta, Korzec. Na Boże Narodzenie został administratorem parafii Karasin. Od Karasina właśnie, w sierpniu 1941 roku, rozpoczęły się straszliwe zbrodnie dokonywane na ludności polskiej przez nacjonalistyczne bojówki ukraińskie. „Czerwone noce” trwały na Wołyniu do wiosny 1944 roku. Ojciec Serafin kilkakrotnie, niemalże cudem, uniknął śmierci z rąk banderowców. W czerwcu 1943 roku, będąc wówczas proboszczem parafii Dermanka, jako jeden z nielicznych ocalał ze straszliwej rzezi. Zbrodniarze spalili całą wieś, łącznie z plebanią, a kościół zburzyli. Ludność polska nękana przez okupanta sowieckiego, a potem niemieckiego, nieustannie zagrożona ukraińskimi pogromami, przeżywała gehennę. Młody kapucyński duszpasterz nie opuścił swoich podopiecznych, nawet wtedy, gdy wśród kilkutysięcznej grupy wysiedleńców wybuchła epidemia tyfusu. Tak wspominają Ojca Serafina świadkowie tamtych tragicznych wydarzeń: „To był ksiądz apostoł na ziemi w tym czasie. Ludzie się nim cieszyli, pilnowali go. To była świętość: w poświęceniu i całkowitym oddaniu Chrystusowi. On wszystko czynił pobożnie. 19
czasie w celach apostolskich podróżował też do Lwowa, do Wilna, do Leningradu. W początkach roku 1945, po ustaleniach jałtańskich, których efektem były zmiany przebiegu granic państwowych, wiadomo było, że nastąpią wysiedlenia ocalałej części ludności polskiej, nazwane obłudnie „repatriacją”. W sierpniu Serafin wraz z tatą i dwiema siostrami zajął już miejsce w pociągu, by udać się na zachód, ale zanim wyruszyli, ku zaskoczeniu wszystkich, opuścił wagon. Kapłański obowiązek nie pozwolił mu porzucić tych, którzy pozostali. Na namowy do wyjazdu, odpowiadał, powtarzając niezmiennie swoje argumenty: „wracam do swoich” oraz „jeśli będzie ich tylko dwóch, ja dołączę jako trzeci”.
On został tam, bo mówił ‘żal mi tych ludzi’.” „On tak długo spowiadał, że aż zemdlał. Ja to widziałam na własne oczy. To było z przemęczenia, bo on siedział dzień i noc w tym konfesjonale.” On został tam, bo mówił ‘żal mi tych ludzi’.” „On tak długo spowiadał, że aż zemdlał. Ja to widziałam na własne oczy. To było z przemęczenia, bo on siedział dzień i noc w tym konfesjonale.” O wyprawach „za kordon”, za dawną granicę polsko-radziecką mówią: „On tam chodził i spowiadał w nocy. (…) Tam, na tamtym terenie, to nie wolno było. U nas to wolno było, nawet jak weszli sowieci. (…) Ale tam byli Polacy. On ukradkiem po domach, nocą. To byli katolicy. To było niebezpieczne. On był nieraz w takich tarapatach, ale Pan Bóg go jakoś wyprowadzał.” W tym 20
W krótkim czasie otrzymał obywatelstwo radzieckie i objął probostwo w parafii Równe w diecezji łuckiej. W swoim delikatnym sumieniu przeżywał poważny konflikt: poczucie zakonnego posłuszeństwa ścierało się z pragnieniem służenia najuboższym. W czerwcu 1946 r. pisał do swego prowincjała w Krakowie: „Obawiam się, żeby zwłoka w moim powrocie nie była uważana za niesubordynację, jednakże czuję się zmuszonym jeszcze się usprawiedliwiać. Żal mi pozostawić wiernych bez żadnej opieki. (…) Czy wolno mi w takich warunkach pozostawić kościoły na łaskę i niełaskę? (…) Rodzina moja ze Lwowa już wyjechała, klasztor także - a więc zasadniczo nic mnie tu nie trzyma i na niczym mi nie zależy - tylko, żeby spełnić wolę Bożą. Jaka Ona jest?” Przez następne lata, w miarę likwidowania przez władze radzieckie kolejnych parafii, krąg pracy się
coraz bardziej poszerzał. Do kwietnia 1958 roku posługą pasterską obejmował także wiernych w Dubnie, Korcu, Krzemieńcu, Ostrogu, Sarnach i Zdołbunowie. Dokładnie 11 kwietnia tego roku ukazał się w miejscowej gazecie kłamliwy artykuł zatytułowany „Ziemskie sprawy księdza Kaszuby”, zawierający oszczerstwa dla skompromitowania proboszcza. Zarzucano mu nieobyczajny styl życia i pijaństwo tak daleko posunięte, „że ledwie nogami mógł poruszać”. Nikt z wiernych nie przejął się jego treścią, bo intrygę można było łatwo odkryć, ale dla miejscowej władzy, która od dawna zarzucała Ojcu Serafinowi, że „przeszkadza w robocie” był to spreparowany pretekst do ochrony społeczeństwa przed „oszustem i gorszycielem”. Następnego dnia po ukazaniu się artykułu, duszpasterz został usunięty z parafii z bolesnym stygmatem: „od dzisiaj nie masz prawa”. I tak już pozostało do końca: wielokrotne starania o zameldowanie, o pracę w opu-
BRACISZKOWIE ŚW. FRANCISZKA
szczonych przez kapłanów parafiach, po licznych złudnych obietnicach urzędników, pozostawały bez skutku. Wśród wielu upokorzeń, jakich doznał Ojciec Serafin, w szlachectwie swego serca pisał do siostry: „Nie mogę w żaden sposób dać się zwyciężyć przekonaniu, że są ludzie podli, dla których nie ma nic świętego.” Ojcu Serafinowi przypadł los „bradiagi”, wędrowca. Od tej pory na pytanie, gdzie mieszka, odpowiadał z lwowska: „Ta, w Źwiązku Radzieckim”. Nasz Pan i Zbawiciel mówił o sobie, że nie ma gdzie skłonić głowy, ale uczniom obiecał, że w zamian za opuszczony dom otrzymają sto innych na tym świecie i życie wieczne w czasie przyszłym - mieszkanie w Domu Ojca. Przed bezdomnym Ojcem Serafinem otworem stanął teren całego sowieckiego imperium. W poszukiwaniu rozproszonych owiec przemierzał tysiące kilometrów. W ciągu trzech lat był na Krymie, Podolu, Wołyniu, na Ukrainie,
21
Wileńszczyźnie, na Łotwie i w Leningradzie. Udał się też za Ural, na Syberię i przez kilka miesięcy przebywał w Kazachstanie.
„On tam chodził i spowiadał w nocy. (…) Tam, na tamtym terenie, to nie wolno było. U nas to wolno było, nawet jak weszli sowieci. (…) Ale tam byli Polacy. On ukradkiem po domach, nocą. To byli katolicy. To było niebezpieczne. On był nieraz w takich tarapatach, ale Pan Bóg go jakoś wyprowadzał.” Wileńszczyźnie, na Łotwie i w Leningradzie. Udał się też za Ural, na Syberię i przez kilka miesięcy przebywał w Kazachstanie. 22
Śledzony przez służby specjalne, mylił tropy podejmując prace introligatora, stróża, sprzedawcy ziół, palacza w szpitalnej kotłowni. Wszędzie, gdzie docierał spotykał chrześcijan spragnionych słowa Bożego i sakramentów. Przyjmowany był gościnnie w setkach domów, a kiedy przybywał, zwykłe chaty stawały się świątyniami Pańskimi. Czekano na kapłana z niecierpliwością, wyglądano na drogę, czy już idzie. Stawało się to czasem nieopatrzną przyczyną wyjawienia ludziom niepowołanym, szpiegom, celu przybycia gościa. Wtedy spowiedzi i Mszy świętej nie było, a wędrownego pasterza zamykano w areszcie. Od jesieni 1963 roku Ojciec Serafin przebywał w Kazachstanie. Zamieszkał w Krasnoarmiejsku i stamtąd wyprawiał się w podróże apostolskie. W drodze do Moskwy, w marcu 1966 roku, został aresztowany i zesłany na pięć lat do Arykty. Nie zaprzestał swojej działalności, musiał jednak przyjąć zasady konspiracyjne. Ponownie aresztowany, przeniesiony został karnie do Arsztyńska, a pod koniec roku „skazano” go na jedenaście lat pobytu w zakładzie dla nieuleczalnie chorych w Małej Timofiejce, skąd jednak po dwóch miesiącach uciekł i zamieszkał w Celinogrodzie. Pogarszające się zdrowie, postępująca gruźlica, głuchota i inne przypadłości oraz
śmierć taty i siostry, których groby chciał odwiedzić, spowodowały przyjazd do Polski i pobyt w latach 1968 - 1970. Obchodzone w Ojczyźnie dwa lata wcześniej Milenium Chrztu Polski, bardzo głęboko przeżywał w tęsknocie za Jasną Górą. Teraz mógł nie tylko wracać do sił fizycznych, ale także odnowić ducha. Pobyt w szpitalu wrocławskim przeplatał odwiedzinami braci w klasztorach w Krakowie, Tenczynie, Sędziszowie, w Skomielnej Czarnej. Ostatnie lata życia niezmordowanego misjonarza naznaczone były licznymi podróżami apostolskimi na północ i azjatycki wschód Związku Radzieckiego. Siły jednak miał coraz mniej. Choroby i niezwykle wymagający tryb życia niszczyły jego ciało. Dusza natomiast coraz bardziej szlachetniała. Na dwa miesiące przed śmiercią napisał w jednym z listów: „To jest także moje pragnienie - wytrwać do ostatniej godziny czynnej - oczywiście, jeśli taka wola Boża. (…) Czuję się pogodnie, choć otacza mnie rumowisko zgrzybiałych i chorych. (…) Wszystko jest cudowne. Niczemu się nie dziwię, a za wszystko dziękuję - jak Paweł - radując się w utrapieniach, choć tu nie ma porównania.” Śmierć przyszła 20 września 1977 r. Umęczony kolejną podróżą, kilkukilometrową wędrówką pieszą z powodu awarii autobusu, przemoczony deszczem, ścigany przez komunistycznych prześladowców, umarł krótko po północy w domu obcych ludzi we Lwowie. W roku 2010 szczątki Ojca Serafina przeniesiono z Cmentarza Janowskiego do Winnicy, dokąd po wielu latach nieobecności, powrócili kapucyni. BRACISZKOWIE ŚW. FRANCISZKA
Diecezjalny etap procesu beatyfikacyjnego Sługi Bożego Serafina Kaszuby rozpoczął się w Krakowie 2 grudnia 1991 roku i trwał dziesięć lat. Dokumenty złożono w Kongregacji ds. Kanonizacyjnych w Rzymie i przygotowano zbiór zwany „Positio super vita et virtutibus”. 26 września bieżącego roku papież Franciszek zatwierdził dekret o heroiczności cnót Serafina Kaszuby, któremu przysługuje teraz tytuł Czcigodnego Sługi Bożego. Do uroczystej beatyfikacji potrzebne jest stwierdzenie cudu, dokonanego za jego przyczyną. Zapewne wkrótce jego nazwisko znajdzie się na długiej liście kapucynów wyniesionych na ołtarze. Trzeba przez jego pośrednictwo prosić Boga o łaski i cuda i o ich otrzymaniu powiadomić kapucynów w Krakowie. Znajomość świętych, to także nauka świętości. Warto głębiej poznać jeszcze jednego z wybitnych kapucynów. Jego życiowym przewodnikiem było pragnienie doskonałego poznania i wypełnienia woli Bożej. Wierność Ojca Serafina i autentyczna troska o pierwsze miejsce dla Boga w życiu jest przykładem, który pociąga. Jego zapał apostolski i miłość duszpasterska, poświęcenie w konfesjonale „aż do upadłego”, to heroiczne cnoty kapłańskie i zakonne. Śmierć z głową opartą na księdze brewiarza nie wymaga komentarza, jedynie tylko głębszej refleksji, jak ważne jest umiłowanie modlitwy i jak dojrzałe przynosi owoce.
23
maksym kosyk NIEZMORDOWANY OBROŃCA WIARY JANUSZ KORNELUK
W lipcu w kościele braci kapucynów w Orchówku odbył się uroczyste przeniesienie doczesnych szczątków Makyma Kosyka do sarkofagu umieszczonego w kościele. Do tej pory spoczywały, zgodnie z wolą zmarłego, w grobie na tyłach kościoła. Kim był człowiek, o którym pamięć żywa jest w orchowskim Kościele od niemal 100 lat? Maksym Kosyk urodził się w Orchówku 16 VIII 1848 r, w rodzinie unitów Grzegorza i Eudoksji. 24
Wspólnotę unitów zapoczątkowała unia brzeska z 1596 r., na mocy której Cerkiew prawosławna z terenu Rzeczpospolitej Obojga Narodów przyjęła zwierzchnictwo papieża. Rok 1875 był dla nich rokiem strasznych represji. Prześladowania nabrały wielkiego rozmachu. Parafie z dekanatu włodawskiego doznały bardzo bolesnych strat. Oficjalnie ogłoszono dnia 24 stycznia 1875 roku decyzję cara Aleksa-
ndra II o formalnym zniesieniu Unii i włączeniu jej do prawosławia. Od tego momentu, każdy unita był uznawany z urzędu za prawosławnego. Sam fakt, że ktoś był unitą czyniło go podejrzanym o bunt wobec cara, i stanowił formalną podstawę do jawnego prześladowania. W Unię z całą mocą uderzyły władze rosyjskich zaborców. Rząd rosyjski przepisał 147 parafii katolickich razem z wiernymi i duchowieństwem prawosławiu. Rozpoczęły się represje i prześladowania unitów. Ogromna część ludności w ogólnie nie przyjęła prawosławia ani w 1875 roku ani w następnych latach pomimo wielkiego nacisku ze strony władz. Nie było wielu chętnych do dobrowolnego przejścia na prawosławie. Maksymilian Kosyk, który nie przyjął prawosławia, był uważany przez zaborcę za buntownika, który działa przeciwko prawosławiu. Okrucieństwo tych czasów i ofiara obrońców jedności Kościoła znajduje swój szczególny wyraz w męczeństwie unitów z Pratulina, beatyfikowanych przez Jana Pawła II.
polskim śpiewem i językiem, i że teraz czas nastał oczyścić i wrócić unię do dawnego znaczenia, podług woli carskiej. Dokonywało się to według wcześniej ustalonego przez carat scenariusza. Najpierw były polecenia samozwańczych administratorów diecezji unickiej w Chełmie, aby z cerkwi unickich usunąć wszystko, co się łączy z liturgią łacińską. Urzędnicy rosyjscy namawiali, aby unici do browolnie przyjęli religię cara. Jeżeli to wszystko nie skutkowało, stosowano groźby i ściągano drakońskie, wyniszczające i tak biednych rolników, kontrybucje, a gdy i te represje nie dawały oczekiwanych rezultatów, więziono opornych lub zsyłano ich na Syberię. Wreszcie uciekano się do użycia broni i morderstw.
W roku 1867 w ramach represji skasowano parafię rzymsko-katolicką w Orchówku. Cudowny obraz Matki Bożej Pocieszenia wywieziony został najpierw do Lublina, następnie do Włodawy i umieszczony w kościele św. Ludwika. W czerwcu 1867 roku naczelnik włodawski Arandarenko zwołał do miasta unitów z Orchówka, Różanki i pobliskich wsi. Zachęcał ich do przejścia na czystą unię, gdyż, jak twierdził, stary obrządek unicki, cerkiew i msza nawet, skalane są pomieszaniem z obrzędami łacińskimi, BRACISZKOWIE ŚW. FRANCISZKA
25
W tym czasie 63 % mieszkańców powiatu włodawskiego należało do Kościoła unickiego. Parafie unickie leżące na terenie powiatu włodawskiego poniosły ogromne straty materialne, przeszło 100 unitów do głębokiej Rosji wysłanych zostało, kilkunastu męczenników skonało od batów lub w więzieniu, lecz żaden unita nie przeszedł dobrowolnie na prawosławie. W roku 1877 kościół w Orchówku zamieniono na cerkiew prawosławną. W tym samym roku rozebrano drewnianą cerkiew unicką. Z materiału rozbiórkowego zbudowano kaplicę na cmentarzu, która spłonęła w wyniku działań wojennych 1939 roku. 3 maja 1904 roku św. Pius X, papież, przyjął na audiencji prywatnej uczestników tajnej pielgrzymki Unitów, mieszkańców powiatu włodawskiego. Uczestnikami pielgrzymki byli m.in. Andrzej Błyskosz (zmarł wówczas w Rzymie), Józefat Błyskosz, Hilary Wieliczko i z Orchówka Maksym Kosyk. Pielgrzymi przedstawili papieżowi prawdziwy los Unitów, powiedzieli o tym jak wiele ucierpieli i cierpią za przynależność do katolicyzmu. Papieżowi Piusowi X prośbę o wstawiennictwo u Cara Rosji za prześladowanymi unitami i Złotą Księgę z podpisami unitów podlaskich. Ten obiecał „wy jeszcze do domu nie zajedziecie, a tam wasza prośba już będzie u cara”. Tak też się stało. Siostra Józefa Kosyk, michalitka, córka Maksymiliana, w swoich wspom26
nieniach wspominała pielgrzymkę ojca w następujących słowach: „Z naszego powiatu został wybrany mój ojciec. Z drugiego powiatu przyszedł kolega mojego ojca i poszli. Gdy przejeżdżali promem przez rzekę Bug, kolega tak się odezwał do ojca: „bracie kochany chciałbym umrzeć w Rzymie.” Ojciec odrzekł: „bracie kochany, ja również chciałbym tam umrzeć, ale któżby przywiózł to, po co jedziemy, ja to tak za życie dziękuję, a od śmierci się nie wypraszam, niech się dzieje Jego święta wola.” W 1905 roku car Mikołaj II ogłosił ukaz tolerancyjny, dzięki któremu ustały represje i prześladowania unitów. Możliwe stało się odzyskanie kościoła w Orchówku. Po odzyskaniu świątyni Maksym Kosyk ostanie swoje lata życia poświęcił na odbudowę zniszczonego działaniami wojennymi Domu Bożego i powrót parafii do Orchówka. Wokół swoich działań gromadził wielu ludzi dobrej woli. Nie dane mu było jednak doczekać odnowienia parafii. Jak pisze w swoich wspomnieniach córka Maksyma siostra Józefa „Była to Wielkanoc. Śmierć ojca była bardzo szczęśliwa. W Palmowym tygodniu były rekolekcje, w których ojciec uczestniczył, odprawił spowiedź generalną i przyjął komunię świętą. W wielki wtorek powiedział „urąbię wam trochę drzewa bo wy nie macie czasu”. Czuł się już słaby. Mówił do siostry żeby się szybko brała do porządku w domu, bo jak w Wielkanoc umrze, a może nie doczeka jej nawet, to ludzie zastaną nieporządek jak przyjdą do niego. W Wielką Niedzielę
Ze wszystkimi rozmawiał, opowiadał im o dawnych czasach pokazywał różne pamiątki, ale czuł się coraz słabszy. Córka podsunęła ojcu myśl sprowadzenia kapłana. Ksiądz przyjechał około 3 po południu, wyspowiadał, dał oleje święte. Z niedzieli na poniedziałek siostra czuwała przy chorym. Zapytała się czy może czytać modlitwy przy konającym. Chory zgodził się. Był zupełnie przytomny. Modlił się razem i odpowiadał gdzie było trzeba. Wreszcie podano mu gromnicę do ręki i krzyż, który ucałował. Siostra z żalu wielkiego nie mogła już czytać, więc pytała się czy jeszcze czytać. Czytać – prosił. A czy tato rozumie? „Tak rozumiem” to były ostatnie jego słowa, których domawiając skonał.” W wieku 77 lat w dniu 12 kwietnia 1925 roku odszedł do Pana. Zgodnie ze swoim życzeniem został pochowany przy kościele w Orchówku - „chciałem przy tym kościele być pochowany, temu kościołowi służyłem od małego dziecka, tu byłem wychowany przy księżach”. Ojciec Albin Szymański, zlecając namalowanie obrazu św. Jana Jałmużnika nakazał umieścić na nim postać Kosyka oddającego kościół orchowski w opiekę świętemu patronowi.
wszyscy poszli na Rezurekcję do Włodawy, a moja siostra czuwała przy ojcu. W pewnej chwili bardzo zasłabł, zdawało się, że już koniec życia. Jednak jeszcze zrobiło mu się lepiej. Około godziny 8 rano przyjął lekki posiłek ze świątecznych darów. Przez cały dzień ludzie przychodzili go odwiedzić. BRACISZKOWIE ŚW. FRANCISZKA
27
W DRODZE
NA OŁTARZE WIĘCEJ O NOWYCH ŚWIĘTYCH ZAKONU ZNAJDZIESZ NA
W W W. O F M C A P. P L
28
ANIOŁ Z ACRI (1669-1739) K A N O N I Z AC JA 15 PA Ź D Z I E R N I K A 2017 R .
BRACISZKOWIE ŚW. FRANCISZKA
29
SERAFIN KASZUBA (1910-1977) OGŁOSZONY CZCIGODNYM SŁUGĄ BOŻYM 26 WRZEŚNIA 2017 R. 30
ARSENIUSZ Z TRIGOLO (1849-1909) B E AT Y F I K A C J A 7 P A Ź D Z I E R N I K A 2 0 1 7 R .
BRACISZKOWIE ŚW. FRANCISZKA
31
O odnalezieniu ciała św. Klary z Asyżu S . J U D Y TA K ATA R Z Y N A W O Ź N I A K O S C C A P
24 września siostry Klaryski obchodzą wspomnienie o dość niezwykłym tytule – Odnalezienie ciała św. Klary. Jak jest jego geneza?
O okolicznościach jej odejścia z tego świata możemy się dowiedzieć z opowiadań jej sióstr z klasztoru San Damiano, zachowanych w Aktach Procesu Kanonizacyjnego: „Przy końcu swego życia zawołała wszystkie swe siostry i z największą pilnością poleciła im Przywilej ubóstwa. Ogromnie pragnęła mieć zatwierdzenie bullą reguły zakonu, tak żeby mogła przycisnąć bullę do swych ust i potem dopiero umrzeć; i tak jak pragnęła, tak się stało, albowiem kiedy była już bliska śmierci, przybył jeden z braci z listem opatrzonym bullą. Ona wzięła ją z największą czcią i przycisnęła ją do ust, by ją pocałować. A potem, w dniu następnym, wspomniana pani Klara przeszła z tego życia do Pana, zaprawdę jasna, bez zmazy, bez cienia grzechu, do jasności wiecznego 32
światła. Rzecz tę, sama świadek, wszystkie siostry i wszyscy inni, którzy poznali świętość jej, stwierdzają bez wahania”. Br. Tomasz z Celano, autor Żywotu św. Klary, uzupełnia ten opis: „Kiedy zaś Pan był całkiem blisko i stał jakby w drzwiach, chciała, żeby kapłani i bracia duchowni byli przy niej i czytali jej mękę Pańską i święte teksty. A gdy między nimi pojawił się brat Juniper, znamienity wesołek Pański, który często gorącymi słowy sławił Pana, uradowała się na nowo i zapytała, czy mógłby coś nowego powiedzieć o Panu Bogu. A on, otworzywszy swe usta, z ogniska swego płomiennego serca lśniące iskry słów wyrzucił, tak że dziewica Boża znalazła wielką pociechę w jego przypowieściach”.
Klara w ostatnich dniach jest otoczona nie tylko przez swoje siostry, ale również przez Braci Mniejszych, a nawet dostojników kościelnych. Odwiedza ją też na dwa dni przed śmiercią sam papież Innocenty IV. Chociaż fizycznie wycieńczona przez wieloletnią chorobę i surowe umartwienia, pełna jest pokoju. Do końca chce słuchać Słowa Bożego i znajduje siłę, by dobrym słowem umocnienia i pouczenia zwracać się do tych, którzy czuwają przy jej łóżku. Biograf przytacza również piękne słowa, jakie umierająca Klara wypowiada do swej duszy, w pełni świadoma, że to już ostatnie chwile jej ziemskiej drogi: „Idź bezpiecznie, ponieważ masz dobrą eskortę na drogę. Idź, ponieważ Ten, który cię stworzył, uświęcił cię, kochał cię czułą miłością, zawsze troszczył się o ciebie, jak matka o swego syna. A Ty, Panie, bądź błogosławiony za to, żeś mię stworzył”. BRACISZKOWIE ŚW. FRANCISZKA
Klara odeszła do wieczności 11 sierpnia 1253 roku w swym klasztorze San Damiano, w pełni świadoma, w poczuciu, że jest kochana przez Ojca, który wiele lat wcześniej oświecił jej serce, powołując na drogę radykalizmu ewangelicznego. Pogrzeb przebiegał bardzo uroczyście, a przewodniczył mu sam papież Innocenty IV w towarzystwie członków Kurii Rzymskiej. Chciał on użyć formularza o świętych dziewicach, zamiast o zmarłych, co oznaczałoby natychmiastową kanonizację, ale zapobiegła temu ingerencja protektora zakonu kardynała Rainalda. Ciało Klary zostało złożone w kościele świętego Jerzego, tam, gdzie wcześniej spoczywało przez jakiś czas ciało Franciszka. Klara została ogłoszona świętą Kościoła, po odbytym zwykłym trybem procesie kanonizacyjnym, dwa lata po swej śmierci w Anagni przez papieża Aleksandra IV. 33
W Źródłach zachowało się wiele świadectw cudów, które miały miejsce przy grobie Świętej. To tam wiele osób modliło się, prosząc Klarę o wstawiennictwo w bardzo trudnych czasem intencjach. Możemy przeczytać o licznych uwolnieniach osób opętanych, o przywróceniu wzroku osobie niewidomej i licznych uzdrowieniach.
wcześniej z ciałem św. Franciszka. Po kilku dniach poszukiwań, w twardym podłożu udało się odnaleźć dobrze zabezpieczony sarkofag. Po wstępnych przygotowaniach otwarto trumnę kryjącą szkielet Świętej z Asyżu. Wśród osób uczestniczących w tym wydarzeniu znajdował się m.in. późniejszy papież Leon XIII.
W 1260 roku cała wspólnota Sióstr Ubogich przeniosła się z klasztoru San Damiano, który znajdował się na uboczu Asyżu, do znajdującego się w jego murach nowego klasztoru, który dziś nazywamy Protomonasterem. Wtedy też przeniesiono ciało św. Klary z kościoła św. Jerzego do nowego kościoła jej poświęconego.
Relikwie Klary były jeszcze kilkakrotnie badane i umieszczane w różnych relikwiarzach. Ostatecznie po kolejnych oględzinach ciała w latach 1986-1987, stwierdzono znaczne pogorszenie stanu jego zachowania. Wtedy też zaprojektowano nowy relikwiarz, który możemy zobaczyć jeszcze dziś w Bazylice św. Klary. Złożono w nim dobrze zabezpieczone szczątki Świętej.
Relikwie św. Klary przez prawie sześć wieków ukryte były pod głównym ołtarzem bazyliki św. Klary. Dopiero w 1850 roku siostry z Asyżu poprosiły o możliwość wydobycia ich, tak jak miało to miejsce kilkadziesiąt lat 34
Relikwiarz ma kształt jej ciała, ubranego w habit. Pielgrzymi mogą zobaczyć jedynie tę właśnie figurę, czasem mylnie uważaną za nierozłożone ciało Klary. Od strony sióstr
relikwiarz jest natomiast oszklony i można zobaczyć znajdujące się w nim kości św. Klary. Każdego dnia siostry z Protomonasteru gromadzą się przy relikwiach, aby zanosić do Boga powierzane im intencje właśnie przez wstawiennictwo swej świętej Matki. W każdej kulturze zakorzeniony jest szacunek do ciała ludzkiego po śmierci. Od pierwszych wieków istnienia Kościoła znany był kult relikwii świętych, który początkowo dotyczył ciał męczenników. W dokumencie pochodzącym z II w. możemy przeczytać, że kości św. Polikarpa były przechowywane, aby uświęcały miejsce, gdzie są umieszczone, aby pobudzały do czci Świętego oraz aby zachęcić wiernych do wzorowania się na przykładzie Męczennika. Kult oddajemy relikwiom, ale zawsze z uwagi na osobę konkretnego świętego.
również jej relikwie. Zachowały się jej szczątki, długie włosy, ubrania, które nosiła oraz przedmioty przez nią używane. Część z nich możemy zobaczyć w kaplicy relikwii w bazylice św. Klary w Asyżu. Ciało Świętej pozostawało przed długi czas pod ołtarzem głównym w bazylice wybudowanej ku jej czci. Kiedy więc w połowie XIX w. wydobyto je, aby umieścić w bardziej wyeksponowanym miejscu, dla oddawania im czci, na pamiątkę tego wydarzenia ustanowiono wspomnienie liturgiczne. Nie chodzi więc o to, że ciało Świętej kiedykolwiek zaginęło. Przez te wszystkie wieki od jej śmierci wiadomo było, gdzie ono spoczywa. Ustanowienie wspomnienia wiązało się raczej z ożywieniem kultu Klary z Asyżu.
To z powodu szacunku dla św. Klary i wiary w świętych obcowanie, czci się BRACISZKOWIE ŚW. FRANCISZKA
35
oaza w rzymie D O R O TA M A R Z Ę D A
Poniedziałek. Na zegarku 5.00. Słońce, choć jeszcze ledwo widoczne, przedziera się by swymi promieniami zwiastować początek nowego tygodnia wakacyjnych dni. Dla nas jest to czas wyjątkowy. Początek niezwykłej drogi. Drogi do Wiecznego Miasta, gdzie przez 15 kolejnych dni będziemy odkrywać tajemnicę Żywego Kościoła. Wraz z upływem czasu zwiększa się pokonany dystans. Nasz wesoły autobus mknie po asfaltowej ścieżce. Będzie tak mknął jeszcze dobrych kilkanaście godzin, by w końcu przekroczyć granice i przyjechać do upragnionego celu. W środku my roześmiana gromada, wędrowcy, pielgrzymi, oazowicze. Emocje buzują. Wszyscy podekscytowani takim wydarzeniem. Ostatni raz Bracia Kapucyni organizowali oazę w Rzymie 20 lat temu - dziś na rekolekcje jadą dzieci ówczesnych uczestników. Zebrało się aż 45 osób ze wszystkich miast, w których obecna jest oaza kapucyńska. 36
Niektórzy przeżyli już kiedyś III stopień na rekolekcjach w Polsce. Jadą jeszcze raz, by odwiedzić wszystkie te miejsca, o których wcześniej tylko słyszeli. Inni po raz pierwszy. Każdy z własną historią i z własnym bagażem… doświadczeń. Ks. Franciszek Blachnicki, założyciel Ruchu Światło-Życie, opracowując program formacji, chciał by III stopień odbywał się właśnie w Rzymie. W miejscu, które ma za zadanie uwidocznić, że Kościół zbudowany jest na fundamencie Apostołów. W szczególności chodzi o postać PiotraOpoki, co poznajemy zarówno w wymiarze historycznym, jak i współczesnym - w osobie Papieża Franciszka. Na miejsce dotarliśmy w środku nocy. Dokoła spokój i cisza przełamana stukotem walizkowych kółek. Czas rekolekcji spędzimy na terenie Domu Generalnego Sióstr Kapucynek NSJ. Piękna okolica! Zdecydowanie lepiej mogliśmy
ją poznać już następnego dnia w blasku słońca. Od centrum Rzymu dzieliło nas kilka przystanków komunikacją miejską, co sprzyjało rozmowie, podziwianiu widoków, czy rozbawianiu miejscowych śpiewaniem Lasciate Mi Cantare. Każdego dnia odwiedzamy inny kościół. Zaczynając od Bazyliki św. Jana na Lateranie, przez Bazylikę św. Pawła za murami, Bazylikę św. Wawrzyńca, Bazylikę św. Piotra, Kościół Świętego Krzyża, Katakumby św. Kaliksta i wiele innych… Po drodze zwiedzamy też główne zabytki Rzymu. O wszystkich tych miejscach opowiada nam s. Zuzanna, nasza nieoceniona przewodniczka, która Wieczne Miasto zna jak własną kieszeń! Oprócz tego, że dowiadujemy się wielu turystycznych ciekawostek, każdy kościół i jego patron niosą dla nas naukę duchową. O tym, rozmawiamy więcej na spotkaniach w grupach. Tam odkrywamy też swoje talenty i charyzmaty, którymi możemy budować wspólnotę Kościoła. W tej duchowej wędrówce przewodnikami są br. Piotr i br. Michał. Bracia na każdym kroku są gotowi służyć swoją wiedzą, doświadczeniem i wsparciem. Jednak najważniejsze dzieje się zawsze u Źródła, czyli na Eucharystii i adoracji. To właśnie spotkanie z Chrystusem jest dla nas punktem wyjścia do wspólnego przeżywania rekolekcji. To On daje nam światło i uzdalnia do spojrzenia na życie z nieco innej perspektywy. On daje swoje Słowo, które mamy realizować, BRACISZKOWIE ŚW. FRANCISZKA
37
urzeczywistniać, by miało moc dawania życia. Formując się w duchu franciszkańskim i będąc we Włoszech nie możemy nie odwiedzić Asyżu - miasta św. Franciszka i św. Klary. Tam spędzając Dzień Wspólnoty, spotykamy Ogólnopolską Oazę Rodzin, co jest dla nas szczególnym znakiem Bożej opieki. Mimo deszczowej aury, nastroje w sercach sprzyjają i dobry humor nas nie opuszcza. Oczywiście w niedzielne południe jesteśmy obecni na Placu Świętego Piotra by we wspólnocie Kościoła, z licznie przybyłymi wiernymi wysłuchać orędzia Papieża Franciszka. Trzeci stopień to moment odkrywania swojego miejsca w Kościele również w kontekście powołania. Tym większa jest nasza radość z wejścia na drogę narzeczeństwa naszych oazowych przyjaciół, właśnie podczas oazy! Po dwutygodniowych zmaganiach nadszedł czas by wracać do Polski. Poranne wstawanie, wędrówki na przystanek i komunikacją, długie i krótkie rozmowy, zwiedzanie, wspólne posiłki i modlitwa wszystko to zbudowało z nas
38
wspólnotę, naprawdę Żywego Kościoła. Co również podkreśliły nasze Gospodynie, ucieszone spotkaniem z młodymi ludźmi, którzy świadomie budują swoją wiarę w Jezusie Chrystusie. Umocnieni doświadczeniem wspólnoty wchodzimy w nowy rok formacyjny już nieco inni, odmienieni światłem Chrystusowej miłości. Miłości AGAPE, która wyraża się w postawie posiadania siebie w dawaniu siebie. To jest właśnie Żywy Kościół, do którego budowy jesteśmy powołani każdego dnia. Ufam, że to był prawdziwie czas Bożego działania i jeszcze długo będzie obfitował w naszych sercach w piękne owoce.
REKOLEKCJE W KLASZTORACH Zapraszamy na WEEKEND W KLASZTORZE. Jest to czas, w którym możesz z nami zamieszkać, modlić się, słuchać Słowa Bożego, czasem nawet pracować. A przede wszystkim obserwować jak żyjemy. Jest to propozycja skierowana szczególnie do młodych mężczyzn rozeznających swoje powołanie. Udział w rekolekcjach jest darmowy, można złożyć dobrowolną ofiarę. Początek rekolekcji godz. 18:00, kończymy ok. 11:00. Warto mieć ze sobą Pismo Święte, coś do ubrania itp. Pozostałe rzecz mamy na miejscu (jedzenie, kawa itp.)
INDYWIDUALNE DNI SKUPIENIA Istnieje możliwość odbycia w wybranych klasztorach indywidualnych dni skupienia. Jest to czas osobistej modlitwy w ciszy z towarzyszeniem kierownika duchowego. Jeśli chciałbyś odbyć takie dni skupienia zgłoś się:
nr. tel. 797 907 131 e-mail: kapucyni.pow@gmail.com
T E R M I N Y N A J B L I Ż S Z YC H R E KO L E KC J I : 17-19.11 :: Lublin – Poczekajka 24-26.11 :: Łomża
Miód i Szarancza R E K O L E K C J E
A D W E N T O W E
0 1 - 0 3 G R U D N I A 2 0 1 7 | S e r p e l i ce n a d B u g i e m w i ę ce j n a : w w w. fa ce b o o k . co m / g o l g o t a m l o d yc h p l
www.powolanie-kapucyni.pl www.facebook.com/braciakapucyni @bracia_kapucyni