Braciszkowie 142

Page 1

ROK XXIV / NR 142 / LUTY 2017

braciszkowie Åš W. F R A N C I S Z K A


w numerze ____________________ 03

Chodź z nami!

Br. Andrzej Kiejza, minister prowincjalny;

04

Brat Gloire Romeo Mampassi

07

Światowe Dni Młodzieży

12

Poszukiwacz Piękna

14

Kardynał Guglielmo Massaia

19

Droga z przeszkodami

Pierwszy Gabończyk w zakonie Braci Mniejszych Kapucynów;

Oczami młodych z Gabonu;

21

Br. Przemysław Kryspin OFMCap;

Nowy sługa Boży naszego Zakonu;

o. Jan Bońkowski;

CAMINO DE SANTIAGO - część IV

o. Jan Fibek;

25

Powołanie Roślinki - Święta Klara i droga jej powołania

28

KAPUCYŃSKIE SKARBY - Kapucyński Brewiarz

Br. Andrzej Kiejza OFMCap Minister Prowincjalny

s. Judyta, Klaryska Kapucynka z Krakowa;

Br. Tomasz Płonka OFMCap;

Nie trzeba być szczególnie uważnym obserwatorem, aby zobaczyć, że świat wokół nas obraca się pośród fałszywych wartości. Takich, które nie przynoszą pokoju ani pojedynczym ludziom, ani całym społeczeństwom. Raz odwróciwszy się od Boga człowiek zwraca się stale ku sobie: sam staje się dla siebie centrum własnego świata. Takie nastawienie sprzyja zamknięciu się w kręgu tego, co jest dla mnie korzystne albo przyjemne. Ma to swoje daleko idące konsekwencje: zerwanie więzi z osobami, które powinny być nam bliskie; nieumiejętność nawiązywania dobrych relacji; pogłębianie się frustracji, a jej w efekcie wzrost agresji, zarówno w kręgu rodziny, jak i szerzej – na przestrzeni życia społecznego czy międzynarodowego. Odpowiedzią na takie słabości człowieka jest Ewangelia, Dobra Nowina o zbawieniu, jakie przynosi nam Chrystus. To dzięki Niemu wszyscy jesteśmy kochanymi dziećmi Ojca niebieskiego. To dzięki Niemu, mimo naszych słabości i grzechów, możemy żyć w łasce uświęcającej i cieszyć się nadzieją zbawienia, jakie jest przygotowane dla nas po śmierci. To dzięki Ewangelii Jezusa Chrystusa człowiek może się wyzwolić ze swoich ograniczeń i żyć pełnią życia: nosząc w sobie radość, jaka płynie z wolności dzieci Bożych. Taką drogą za Chrystusem szedł św. Franciszek z Asyżu. Człowiek ubogi, który odnalazł skarb przyjaźni z Bogiem. Odwróciwszy się od tego, co proponował ówczesny świat (przełom XII i XIII wieku), przyjął księgę Ewangelii za drogowskaz dla wspólnoty swoich braci. Do dziś jego ideał pozostaje aktualny: życie w przyjaźni z Bogiem, które staje się fundamentem wspólnoty braci. Bracia św. Franciszka, kapucyni, pragną żyć we wspólnotach, które poprzez modlitwę i pracę prowadzą do uświęcenia każdego uczestnika tej wspólnoty i mają moc pociągającą dla innych. Jeśli chcesz doświadczyć, jak bardzo słowo Dobrej nowiny przemienia serce i staje się radością, chodź z nami! Jeśli Bóg Ci podpowiada, że miejscem Twojego spełnienia jest służba Jemu i braciom nie odrzucaj tej podpowiedzi. Zapraszamy kandydatów do naszej zakonnej wspólnoty, aby dzielić z nami życie w modlitwie, pracy i służbie. Nie chodzi tu o ucieczkę od świata, ale o wybór takich wartości, które mają głęboki, a nawet wieczny sens. I choć trzeba będzie się zmagać ze sobą, jak w każdej formie powołania, które jest wymagające, to jednak tym większa będzie radość zwycięstwa.


PIERWSZY GABOŃCZYK W ZAKONIE BRACI MNIEJSZYCH KAPUCYNÓW Rozmowa z br. Gloire, którą przeprowadził we wrześniu 2016 roku Steeve Abessolo, opublikowanej na łamach jedynego katolickiego miesięcznika w Gabonie - „Le Chemin”. Przetłumaczonej przez br. Piotra Wrotniaka.

Le Chemin: Bracie Gloire, jest brat pierwszym Gabończykiem w Zakonie Braci Mniejszych Kapucynów. Czy jest to trudna przygoda? br. Gloire: O wiele bardziej jest to wyzwanie związane z otwarciem nowej strony w historii Braci Mniejszych Kapucynów w Gabonie. Przejście z domu formacyjnego z Wybrzeża Kości Słoniowej do innego w Kamerunie nie było łatwe, myśleliśmy z innymi braćmi, że nie uda się tego dokonać. Charyzmat Kapucynów jest

charyzmatem pełnym wyzwań, ale z łaską Bożą, udało nam się przejść to wszystko i jestem dumny z faktu bycia pierwszym kapucynem Gabończykiem. Towarzyszy mi naprawdę uczucie radości i satysfakcji. Le Chemin: W jaki sposób brat odkrył powołanie do zakonu Braci Mniejszych Kapucynów? br. Gloire: Po pierwsze, dziękuję Bogu, mojemu Stwórcy i moim rodzicom, a w sposób szczególny mamie, która mnie

Brat Gloire Romeo Mampassi - pierwszy Gabończyk w zakonie Braci Mniejszych Kapucynów

4

icjat w sekcji angielskojęzycznej. Teraz zaś przygotowuję się do wylotu do Beninu, gdzie podejmę formację filozoficzną, zapewne z pozostałą częścią moich studiów. Le Chemin: Jaką radę zechciałby brat dać naszym młodszym braciom i siostrom, którzy odczuwają powołanie? br. Gloire: Jedno jest pewne, że wielu młodych chciałoby podjąć życie kapucyńskie, lecz nie zdają sobie sprawy z tego, że ono istnieje. Zapewniam wszy-

Po pierwsze, dziękuję Bogu, mojemu Stwórcy i moim rodzicom, a w sposób szczególny mamie, która mnie wprowadziła do wiary, jako katechistka w parafii. To ona mnie przygotowała do przyjęcia sakramentów.

wyboru, gdyż myślałem jednocześnie o wstąpieniu do seminarium diecezjalnego, a ze strony kapucynów byli tylko biali misjonarze. Zmotywowała mnie wtedy ogłoszona przez braci decyzja o zaszczepieniu Zakonu w Gabonie. Tak więc kilka lat aspirowałem do życia zakonnego, zanim podjąłem ostateczną decyzję o wstąpieniu do Braci Mniejszych Kapucynów. Przyjęli mnie i rozpocząłem moją formację. Pierwszy rok postulatu odbyłem w parafii Matki Bożej Miłosierdzia w Cocobeach, po czym w dniu 25 września 2014 roku, poleciałem do Wybrzeża Kości Słoniowej na mój drugi rok postulatu. Rok później, po okresie wakacji w Gabonie, poleciałem do Kamerunu, gdzie odbyłem swój nowBRACISZKOWIE ŚW. FRANCISZKA

Brat Gloire Romeo Mampassi

wprowadziła do wiary, jako katechistka w parafii. To ona mnie przygotowała do przyjęcia sakramentów. Wszystko zaczęło się, gdy zapisałem się do grupy ministrantów w mojej parafii św. Teresy od Dzieciątka Jezus w Essassa. Czasami chodziłem do klasztoru sióstr klarysek, gdzie również służyłem przy stole Pańskim. Tam też zachwyciłem się duchowością franciszkańską i charyzmat kapucyński bardzo mi się spodobał. To prawda, że miałem pewną trudność z podjęciem

stkich młodych, którzy zastanawiają się nad swoim powołaniem o tym, że Bracia Mniejsi Kapucyni, a zatem duchowość franciszkańska, rzeczywiście istnieje w Gabonie. Kapucyni są dla was otwarci w sanktuarium narodowym w Melen, w parafiach św. Teresy w Essassa, św. Tomasza w Ntoum i Matki Bożej Miłosierdzia w Cocobeach. Siostry klaryski zaś są otwarte w ich klasztorze w Essassa. Le Chemin: Serwis mediów katolickich z Gabonu dziękuje bratu i życzy pomyślnych wiatrów :)

5


ŚWIATOWE DNI MŁODZIEŻY OCZAMI MŁODYCH Z GABONU Światowe Dni Młodzieży są niezwykłą okazją dla młodych z całego świata do spotkania się w jednym miejscu wokół papieża, następcy św. Piotra, aby wspólnie się modlić, dzielić wiarą i trwać w jedności a także świadczyć o własnej wierze i przynależności do Chrystusa. 6

Od Zakroczymia, przez Warszawę, Częstochowę, Kraków, Łowicz czy Zakopane, grupa Gabończyków miała możliwość zwiedzenia licznych, niezwykle pięknych miejsc związanych z historią Polski. Oto wrażenia kilkorga pielgrzymów z tej ubogacającej i niezapomnianej wizyty: Dla M. Mabongo spotkanie to jest „wyjątkową pielgrzymką, pomimo trudności językowych, z którymi musieliśmy się zmierzyć. W pamięci wyryło mi się szczególnie bardzo gorące przyjęcie ze strony władz państwowych i kościelnych w Polsce. Poznaliśmy pełen prostoty lud, sympatyczny i bardzo gościnny. To doświadczenie ŚDM pozwoliło nam poznać młodych z innych kontynentów, śpiewać i modlić się razem, wymienić się dobrym słowem, a także i drobnymi przedmiotami. Spotkanie to pozwoliło nam zrozumieć, że mamy tego samego Zbawiciela, Chrystusa i tę samą duchową matkę Maryję. Gratulujemy ponadto ludowi polskiemu, który w 80% jest katolicki”.

Solange: „Przesłaniem papieża, jakie otrzymałam w czasie tej pielgrzymki jest miłość. Miłość łamie bariery pomiędzy nieznajomymi ludźmi. Miłość otwiera drzwi obcokrajowcom. Miłość karmi i nasyca pragnienie przybyszów. Miłość udostępnia swoje mieszkanie przyjezdnym. Miłość nie czyni różnicy między rasami czy kolorem skóry”. Martine Audrey: „Światowe Dni Młodzieży były dla mnie bardzo ważnym i cudownym wydarzeniem. Przede wszystkim zaś, mogłam zwiedzić Łańcut, to niewielkie i piękne miasto w Polsce. Jego mieszkańcy byli bardzo gościnni i nie kryli swojego wzruszenia, gdy nas przyjmowali. Odwiedziliśmy kościół, w którym chór śpiewał tak dobrze, że miałam ochotę być razem z nimi. Dzięki tym osobom zrozumiałam, że miłość jest pierwszym uczuciem, jakie powinniśmy żywić wobec osób z innej rasy czy narodowości. W czasie naszego pobytu było wiele różnorodnych zajęć, było wiele rozrywki, nauczyliśmy

Miejscem tego spotkania w tym roku stała się Polska, ziemia świętych, takich jak Jan Paweł II, siostra Faustyna i wielu innych. Stała się ona miejscem gościnnego przyjęcia dla młodych pielgrzymów pragnących chwalić Boga i słuchać jego słowa. W liczbie pielgrzymów oszacowanych na około 3 miliony w czasie Mszy Świętej na Campus Misericordiæ, była również grupa Gabończyków pod przewodnictwem Braci Mniejszych Kapucynów i Sióstr Serafitek, posługujących na misjach w Gabonie. BRACISZKOWIE ŚW. FRANCISZKA

7


jednej zabawy młodzież z innych krajów, mam nadzieję, że będą dalej w nią się bawić. Gdy myślę o rodzinie, która mnie gościła, jakże mogłabym ją zapomnieć? Gorąco jej dziękuję. W dniu odjazdu płakaliśmy razem z powodu rozstania. Zachowam na zawsze bardzo dobre wspomnienia tych momentów spędzonych razem w radości Chrystusa”. Dla siostry Miriam: „pobyt w Polsce był bardzo wzruszający, szczególnie gościnność ludzi. Podczas spotkania z Ojcem Świętym, byłam poruszona jego przesłaniem skierowanym do ludzi młodych, aby byli świadkami miłosierdzia”. Christ Mabongo: „ŚDM 2016 w Krakowie obfitowały we wzruszenia, ponieważ, po raz pierwszy w moim życiu zobaczyłem, że chrześcijański lud dzieci Bożych był zjednoczony. Szczególne wrażenie wywarło na mnie przywiązanie Polaków 8

do religii katolickiej. Pomimo faktu, że ich historia nie zawsze była piękna, pozostali oni niewzruszeni w wierze. Ponadto byłem pod wrażeniem gościnności Polaków wobec obcokrajowców, jak również samego spotkania z papieżem Franciszkiem. Naprawdę bardzo się cieszę z tego pięknego doświadczenia, gdyż nie dowierzałem, że go zobaczę, a gdy go ujrzałem po raz pierwszy, to dreszcz mnie przeszedł. Byłem zmieszany w moim wnętrzu, ale w czasie drugiego spotkania, już nie. Piękne doświadczenie!” Siostra Antoinette Magalula: „Pielgrzymka do Polski wywarła na mnie wielkie wrażenie. Gościnność w różnych miejscach Łańcuta, u rodzin, czy u sióstr, które nas przyjmowały. Wszystko to było odbiciem miłości miłosiernej, do jakiej Ojciec święty, papież Franciszek nas zaprosił, abyśmy byli jej świadkami i zwiastunami nadziei. Zaprosił on młodych, aby powstali, aby nie lękali się zaangażować i udowodnić swoją dojrzałość chrześcijańską, jak również BRACISZKOWIE ŚW. FRANCISZKA

wezwał każdego młodego człowieka do współodpowiedzialności za tych, którzy są słabi. Wrażenie na mnie wywarło również zwiedzanie różnych miejsc świętych, a zwłaszcza wiara ludu polskiego, który pomimo smutnej historii, wytrwał przy Jezusie Chrystusie. Podobnie też piękno kościołów i radość wiernych, z którymi pomimo trudności językowych, porozumieć się mogliśmy językiem miłości... Dziękuję za wszystko i modlę się za Polskę i jej mieszkańców”.

9


lko raz i myślę, że ich nigdy nie zapomnę”.

Dla Marthe : „Polska jest krajem bardzo pobożnym. Religia katolicka jest tutaj najbardziej praktykowana, Matka Boża jest w centrum pobożności Polaków. Jest to kraj bardzo rozwinięty, bogaty w duchowość. Podczas pielgrzymki, zostaliśmy ubogaceni poprzez nauki różnych biskupów, księży, poprzez zwiedzanie wielu katedr i innych miejsc, jak również poprzez przyjazd papieża Franciszka, naszego ojca. On głosił nam miłosierdzie i miłość wobec naszych braci i sióstr, naszych bliźnich. Spędziliśmy bardzo dobry braterski czas wszędzie tam, gdzie się udaliśmy. Polska jest krajem, który wywarł na mnie wielkie wrażenie. Chciałabym jeszcze tutaj powrócić”. Alexis: „To, co zapamiętałam z tych Światowych Dni Młodzieży, to miłość bliźniego. Nauczyłam się również cieszyć ze wspólnej rozrywki, czego nie miałam w zwyczaju robić. Rzadko kiedy jestem otoczona takimi osobami, jakie tutaj spotkałam. Takie momenty zdarzają się ty10

Christ Mangoumba: „Przeżyłem cudownie Światowe Dni Młodzieży. Zazwyczaj nie jest łatwo zobaczyć tak wiele osób w komunii z Chrystusem, tak jak tutaj. Przyjechać z tak daleka, aby się poznać i wzajemnie polubić pomimo różnic kulturowych. Zostaliśmy dobrze przyjęci i dobrze potraktowani. Dlatego też życzę wszystkim młodym świata, którzy nie mogli uczestniczyć w ŚDM, pokoju, radości i szczęścia, gdyż my wszyscy mieliśmy to szczęście zobaczyć własnego „ministra” Pana, papieża Franciszka”.

koniec powiem, że jak to tej pory, ŚDM były dla mnie najpiękniejszym doświadczeniem w moim życiu”. Clement Mabongo: „Podczas tej pielgrzymki, wrażenie na mnie wywarło bardzo gościnne przyjęcie wszędzie tam, gdzie jedliśmy czy mieszkaliśmy. Wiele emocji towarzyszyło ujrzeniu papieża, następcy piotrowego, czy też niewyobrażalna ilość chrześcijan w czasie zgromadzeń i tryskająca z ich twarzy radość. Ponadto jestem pod wrażeniem wielkiej wiary i ufności w Bogu ludu polskiego, wszystkich cudów, jakie miały tu miejsce, czy też niewiarygodnej ilości miejsc kultu, a zwłaszcza ich wielkości i przepychu. Jednym słowem, to był wspaniały czas do odkrywania i poznawania, ale jeszcze bardziej dla nawrócenia”.

Prudence Mabongo: „Przeżycie ŚDM było dla mnie łaską. Spędziłam przyjemne momenty z młodzieżą przybyłą z czterech stron świata. Gościnność... dzielenie się z innymi młodymi, zwiedzanie pięknych i wielkich kościołów w Polsce, pobyt u rodzin, a szczególnie ujrzenie papieża i uczestnictwo w mszy papieskiej, są momentami, które bardzo mi się podobały. W sposób szczególny mam w sercu Łańcut, gdyż tam po raz pierwszy w życiu tak się bawiłam. Na BRACISZKOWIE ŚW. FRANCISZKA

11


Poszukiwacz Piękna

Kusiciel będzie robił wszystko, by ciebie z tego piękna okraść, brutalnie ograbić i może nie raz jemu się to uda. Ale nie to jest ważne. Ważne jest przede wszystkim, abyś nigdy się nie zatrzymał w poszukiwaniu. Wszak kto szuka, ten znajduje. Nawet, jeżeli czasem tracisz dorobek całego życia.

B R . P R Z E M Y S Ł AW K R Y S P I N

ciszę, prawość, czystość, relacyjność. Boże piękno wszystko znosi, wszystkiemu wierzy – we wszystkim pokłada nadzieję. Boże piękno, wszystko przetrzyma. Ślad Boga w nas, to ślad piękna. Dostrzeżenie piękna, rodzi zdumienie i uwielbienie.

Każdy potrzebuje piękna. Piękno uwzniośla. Piękno zbliża do Boga. Muzycy. Malarze. Podróżnicy. Dotykajcie piękna. Dotykajcie całym sobą. Tworząc piękne dźwięki, piękne obrazy, podziwiając piękne zakątki ziemi, odkrywacie piękno Stwórcy, który zasiał je na dnie waszego serca. Szukajcie i delektujcie się pięknem. Świat potrzebuje piękna. Człowiek potrzebuje piękna. Ale piękno musi być kontemplowane, otaczane namaszczeniem i czystym zdumieniem, inaczej wpadnie w ręce ubłoconych dłoni. „Piękno nas zbawi” podobno mawiał Paul Evdokimov. Ważne jest to, by piękno nie zatrzymywało na samym sobie, lecz by prowadziło dalej do ŹRÓDŁA piękna, do Pomysłodawcy, do Tego, który to wszystko wymyślił – Boga, Ojca, Stworzyciela. On pociąga nas więzami miłości, więzami pokoju, również 12

więzami piękna. Jeżeli ujmuje nas coś, co daje nam wytchnienie, to za tym stoi Ten, który sam jest Wytchnieniem. Delikatne i czyste piękno, nosi w sobie ślad Bożej obecności. Bóg jest pokojem, łagodnością, pokorą, prostotą, szczęśliwością. Tylko On jest dobry. A my, odnajdujemy w sobie to dobro, które On w nas złożył. Złożył w nas również piękno. Należy je odkryć, nim się zachwycić i je pielęgnować. Najpiękniej pielęgnuje piękno Boża łaska. Zanurzeni w nią, stajemy się tacy, jakimi zawsze chcieliśmy być. Szatan jest złodziejem piękna. Jest imitatorem piękna. Daje towar podobny do oryginału, jednak chce, aby człowiek zamknął się w sobie jak w skarbcu, odizolowany od innych, adorujący samego siebie. Piękno prawdziwe, zawsze nosi w sobie ślad Boga, a więc pokorę, łagodność,

Człowiek fascynuje się pięknem muzyki, którą stworzył, którą wykonuje. Chciałby czasem to piękno utrzymać, zachować. Ale ono jest nieuchwytne. Nie zawsze zagrasz tak samo. Nie zawsze poczujesz ten sam niepowtarzalny klimat. Piękna nie da się schować w kieszeni. Stąd muzyk, który tworzy piękno i nim się zachwyca, niech idzie dalej w poszukiwaniu tego, co niepowtarzalne. Niech dojdzie do źródła tego piękna, którym jest nie kto inny, tylko po prostu Stwórca. Tak właśnie. Stwórca jest doskonałą harmonią i doskonałym pięknem Drogi Poszukiwaczu Piękna. Jeśli nie chcesz zakończyć swojej drogi frustracją, szukaj tego co dalej i głębiej ukryte pod powierzchnią doczesności. Szukaj w duchowości, ale nie obojętnie której, ale takiej duchowości, która zbliży cię do Osoby Jezusa Chrystusa. Jeśli szukać będziesz wnikliwie i wytrwale, wówczas na którymś z dalszych przystanków tej drogi, po prostu zeBRACISZKOWIE ŚW. FRANCISZKA

gniesz kolana, bo staniesz przed Kimś, kogo wdzięk przeniknie cię na wskroś i nada ci zupełnie nowy wymiar egzystencji, wypełnionej sensem. Wzruszysz się i zapłaczesz jak dziecko. Bo doświadczysz czegoś, o czym myślałeś, że istnieje tylko w teorii. Staniesz twarzą w twarz z Pięknem niestworzonym, którym jest On, cichy twój Przyjaciel, którego może nie znasz, ale za to On zna ciebie znakomicie. I wie, jakie pragnienia w sobie nosisz. Kusiciel będzie robił wszystko, by ciebie z tego piękna okraść, brutalnie ograbić i może nie raz jemu się to uda. Ale nie to jest ważne. Ważne jest przede wszystkim, abyś nigdy się nie zatrzymał w poszukiwaniu. Wszak kto szuka, ten znajduje. Nawet, jeżeli czasem tracisz dorobek całego życia. Trudno. Bywa i tak. Ale nigdy nie jest tak, że nic nie da się już odbudować. Czasem, człowiek zaczyna coś cenić na serio dopiero wtedy, gdy to stracił. Taka mądrość uzdalnia do jeszcze dojrzalszego szukania, gdyż już wiesz, jak pewne rzeczy ważnymi są i pewne rzeczy, a wśród nich Boże piękno, to sprawa nie tylko tego, co doczesne, ale i wieczne. Boże. Wyciągaj nas z brzydoty, a porywaj nas ku Swojemu pięknu, ku pięknu Twojej łaski. Wszystko co czyste, piękne i dobre w Tobie Najwyższy ma źródło i do Ciebie prowadzi. 13


KIM BYŁ GUGLIEMO MASSAIA?

Sługa Boży, przedostatni z ośmiorga dzieci, urodził się w Astigiano, ziemi Jana Bosco, 8 czerwca 1809. Tego samego dnia został ochrzczony jako Lorenzo Antonio. Jego rodzice byli skromnymi i pobożnymi rolnikami. Swoje dzieciństwo spędził w rodzinie, aby następnie przejść pod opiekę swego pierworodnego brata, Guglielmo, proboszcza w katedrze w Asti. Po ukończeniu nauki w miejscowym Kolegium Królewskim jako seminarzysta, aby zrealizować misyjne ideały wstąpił do Zakonu Kapucynów, przywdziewając habit 6 września 1826 i przyjmując imię swego starszego brata: Guglielmo. Po studiach filozoficznych i teologicznych (1827-1833), został wyświęcony na kapłana w Vercelli 16 czerwca 1832. Najpierw był kapelanem w szpitalu, gdzie mógł się zapoznać z podstawami medycyny, które okażą się bardzo przydatne w późniejszej pracy w Afryce; następnie, w latach 1836-1846, uczył filozofii i teologii. W 1844 został nawet wezwany do współpracy jako doradca ministra prowincjalnego Piemontu.

KARDYNAŁ GUGLIELMO MASSAIA NOWY SŁUGA BOŻY NASZEGO ZAKONU Zakon Braci Mniejszych Kapucynów przyjmuje w swoje szeregi nowego Czcigodnego Sługę Bożego: Kardynała Guglielmo Massaia. Dnia 2 grudnia 2016 Ojciec Święty Franciszek podpisał dekret stwierdzający, że ten syn św. Franciszka z Asyżu żył w stopniu heroicznym cnotami teologicznymi i kardynalnymi. Jest to pierwszy stopień do oficjalnego uznania przez Kościół cnotliwego życia tego kapucyna. Tekst ze strony: www.ofmcap.org

14

Obowiązki te umożliwiły mu kontakty z dworem rodu Savoia, z dyplomatami, lekarzami, literatami i znakomitymi przedstawicielami piemonckiego duchowieństwa. W szczególności, był spowiednikiem i doradcą Cottolengo, markizy Barolo, Silvio Pellico oraz przyszłego króla Włoch, Vittorio Emanuele II. Rok 1846 był decydującym dla ewangelizacji Etiopii. Po porażkach misji jezuickich, franciszkańskich i kapucyńskich w wiekach XVI i XVII, pomimo ustanowienia na północy BRACISZKOWIE ŚW. FRANCISZKA

prefektury Abisynii, pod wodzą świętego Justyna De Jacobis (10.05.1839), Etiopii brakowało katolickiej hierarchii. Dzięki szczęśliwej intuicji Grzegorza XVI zdołano skonkretyzować projekt misyjny. Przyjmując listowną sugestię francuskiego podróżnika Antonio d’Abbadie z Quarata, znad wybrzeży jeziora Tana (9 marca 1845), terytorium ludu Galla na południu Etiopii powierzył Zakonowi Kapucynów. W Breve z 4 maja 1846 podniósł je do rangi wikariatu apostolskiego i za wskazaniem o. Venanzio z Torino, ministra generalnego Zakonu Kapucynów, mianował Guglielmo Massaia biskupem tytularnym Cassia in partibus fidelium oraz pierwszym wikariuszem apostolskim terenu Galla. W miesiącu maju tegoż roku, prefekt Kongregacji Propagandy Wiary, udzielił mu pełni kapłaństwa przez święcenia biskupie. Od tej chwili zaczynają się jedne z najbardziej interesujących stronic życiorysu Guglielmo Massaia. Italię opuścił 4 czerwca 1846, zdoławszy dotrzeć do swojej misji dopiero po pięciu latach, 21 listopada 1852, za cenę cierpień i niesamowitych przeżyć, dostarczonych mu przede wszystkim za sprawą koptyjskiego metropolity Etiopii, Abuna Salama III, który w akcie ekskomuniki opatrzył go profetycznym imieniem Abuna Messias. Ośmiokrotne przebycie Morza Śródziemnego, dwunastokrotne Morza Czerwonego, cztery pielgrzymki do Ziemi Świętej, cztery wspinaczki na płaskowyż etiopski, od strony Morza Czerwonego, od Zatoki Perskiej, od Sudanu; cztery wygnania, tyleż samo uwięzień i aż osiemnaście przypadków niebezpieczeństwa śmierci 15


stanowią bilans jego misyjnej epopei. Po wielokrotnych próbach dotarcia na miejsce, działalność biskupa podzielić można na dobrze zarysowane okresy: właściwa misja u ludu Galla (1852-1863), obejmująca założenie Assandabo w Gudrù (1852), Ennerea (1854), Caffa i Lagamara (1855) oraz Ghera (1859); pobyt w Europie (1864-1867) dla reorganizacji zastępów misjonarzy, przygotowanie katechizmów w języku Galla i Caffi, opublikowanie pierwszej gramatyki języka Galla – w owym czasie jedynie mówionego – założenie kolegium Św. Michała w Marsylii dla młodych kandydatów do kapłaństwa (15 kwietnia 1466); misja ludu Scioa, gdzie król Menelik zatrzyma go jako swego doradcę i założył tam, w 1868, ważne stacje misyjne w Fekerié-Ghemb i Finfìnrù, podniesioną następnie w 1889 do rangi stolicy współczesnej Etiopii pod dzisiejszą nazwą Addis Abeba.

Wygnanie, zadekretowane 3 października 1879 przez imperatora Yohannesa IV, zwycięzcę Menelika, ostatecznie zakończyło dobroczynną działalność Sługi Bożego, zmuszając go do dymisji z urzędu wikariusza apostolskiego kraju Galla, którą podpisał w Smyrnie 23 maja 1880, w wigilię rocznicy swoich święceń biskupich. Spędziwszy większą część roku 1880 w Egipcie, na Bliskim Wschodzie i we Francji, misyjny wygnaniec postanowił udać się do klasztoru w Bastia na Korsyce, aby „zastanowić się trochę nad sobą” i „uciec przed honorami gotowanymi dlań w Italii ze względu na jego zasługi”. Opuścił Bastię 14 listopada 1881 i stamtąd udał się do Rzymu, z woli samego papieża Leona XIII, który nakłonił go do spisania swoich afrykańskich wspomnień, wynosząc go do godności arcybiskupa, a następnie, w 1884, kardynała.

Charakterystyczne cechy jego misyjnej działalności można streścić w następujący sposób: ewangelizacja, promocja ludzka, świętość. Tego właśnie wymaga się dzisiaj od każdego misjonarza. Obok tych podstawowych znamion, w jego działalności dostrzegamy również współpracę, inkulturację, elastyczność i otwartość.

16

Massaia swoje ostatnie dziesięć lat życia spędził pomiędzy Kurią Generalną Zakonu Kapucynów, Kolegium Urbanianum Propagandy Wiary i kapucyńskim klasztorem we Frascati, gdzie budował współbraci i odwiedzających go znakomitych gości swoim skrajnym ubóstwem. Na początku 1889 przeniósł się do Villa Amirante w San Giorgio a Cremano, aby trochę odpocząć. 6 sierpnia, w Święto Przemienienia, zmarł na atak serca. Na wieść o jego śmierci, Ojciec Święty Leon XIII zawołał: „Umarł Święty”. Zwłoki natychmiast zostały otoczone czcią władz i ludu, który był mu bliski i który, pomimo zabezpieczeń, zdołał mu poodcinać na relikwie kawałki habitu aż do kolan i zabrać mu kapucyński pasek. Uroczystości pogrzebowy odbyły się w kościele Alkantarynów w Granatello, przewodniczył im arcybiskup Neapolu. 7 sierpnia, ciało złożone w potrójną trumnę, zostało przewiezione do Rzymu koleją w specjalnie przygotowanym żałobnym wagonie. 9 sierpnia odbył się uroczysty pogrzeb w kościele Św. Andrzeja delle Fratte w Rzymie. Ciało złożono w kaplicy Kongregacji Propagandy Wiary na Campo Verano, a następnie, 11 czerwca 1890, przeniesione na jego wyraźną prośbę do Frascati, do kościoła kapucynów, gdzie spoczywa do tej pory. Tutaj chciał być pochowany, ponieważ tu spokój zmarłych nie jest zakłócany przez zgiełk świata, a świętość grobów nie jest profanowana przez splendor współczesnych cmentarzy. Opinia świętości, żywa już podczas jego życia ze względu na niezmordowaną działalność apostolską i misyjną, ujawniła BRACISZKOWIE ŚW. FRANCISZKA

się w pełni po jego śmierci i w 1914 roku doprowadziła do rozpoczęcia procesu kanonizacyjnego. CZY POSTAĆ TEGO BRATA KAPUCYNA MOŻE NAM JESZCZE DZISIAJ COŚ POWIEDZIEĆ?

Kardynał Guglielmo Massaia jest z pewnością jednym z najbardziej znaczących misjonarzy Kościoła, uznawany przez historiografię misyjną za największego ewangelizatora XIX w., aktualnego co do przykładu i ewangelicznego przesłania również ze względu na warunki środowiska, w których pracował, z uwagi na przygody jego niekończących się podróży, hart ducha i zdolności organizacyjne, które pozwoliły mu na przeczucie i zrealizowanie obecności Kościoła wprawdzie „prymitywnego”, lecz właśnie dlatego godnego czasów apostolskich przez własną prostotę, zwykłość życia, przejrzystość i przystosowanie do charakteru ewangelizowanych szczepów. Charakterystyczne cechy jego misyjnej działalności można streścić w następujący sposób: ewangelizacja, promocja ludzka, świętość. Tego właśnie wymaga się dzisiaj od każdego misjonarza. Obok tych podstawowych znamion, w jego działalności dostrzegamy również współpracę, inkulturację, elastyczność i otwartość. Otwarty na wszystkie problemy ewangelizacji, ten brat kapucyn nie ograniczył swej działalności do ludu Galla własnej jurysdykcji: poprzez sugestie i skuteczne osobiste interwencje wspomagał także sąsiednie misje. Zdołał pokonać prawnodyscyplinarne bariery i utorował sobie, z trudem i za własną cenę, drogi nowo17


czesnego duszpasterstwa, po których my poruszamy się dzisiaj bez przeszkód.

Droga z przeszkodami

Instytucjonalny Kościół przez wieki, zwłaszcza na tereny misyjne, „eksportował” europejskie produkty i sam Sługa Boży w pierwszych swoich korespondencjach chwalił tak zwaną cywilizację zachodnią, przenosząc ją ponad inne. Dotarłszy, po ponad sześciu latach śmiałych i bolesnych prób, do wikariatu apostolskiego Galla w górnej Etiopii, zauważył potrzebę oderwania się od wszelkiego rodzaju europeizacji. Jako apostoł Chrystusa kategorycznie odrzucił mieszanie polityki i religii. „W moim odczuciu i w moim przekonaniu – pisał – byłem zawsze przeciwny pokładaniu ufności w poparciu ze strony książąt, jako elementowi zbyt kruchemu i zbyt powiązanemu z uczuciami, aby mogło to służyć za podstawę działania religijnego, które ze swej natury powinno pochodzić z góry”. Człowiek prosty jak woda, prowadził życie święte. Pełen czynnej miłości, nie oszczędzał siebie, aby inni nie musieli cierpieć; zaradny ojciec bogaty w przymioty, które wszyscy pragnęliby posiąść. Misjonarz przez lata żyjący garścią ciecierzycy, zwyczajem abisyńskich pustelników, który tuż przed śmiercią mógł napisać: „całe południe Etiopii usłyszało słowo Boże, pełne chrześcijan; resztę osądzi sam Bóg; nam wystarczy jego wola”. 18

TRZECIA CZĘŚĆ HISTORII POWOŁANIA O. JANA O. JAN BOŃKOWSKI

Stary święty, pochylony bardziej pod ciężarem trudów, niewygód, wyrzeczeń i przykrości, niż z powodu lat, stający się przykładem ewangelizacji pozbawionej ludzkich interesów, całkowicie poświęconej dobru dusz.

Po ukończeniu szkoły podstawowej wybór był oczywisty: Liceum Ogólnokształcące z przedmiotem języka łacińskiego, tak bardzo przydatnego w późniejszych studiach w seminarium duchownym. Z dostaniem się do „Ogólniaka” nie miałem trudności. Co więcej, trafiłem na klasę, w której był przedmiot języka łacińskiego, w dwóch równorzędnych innych klasach był niemiecki. Po niespełna miesiącu nauki przyszło rozporządzenie z „góry”, aby pół klasy z językiem niemieckim i pół klasy z językiem łacińskim wymieniły się na lekcjach języka obcego. Miało się to dokonać na zasadzie dobrowolności wyboru języka przez ucznia. Niestety, mimo usilnej prośby, że chcę uczyć się łaciny, wychowawca przeniósł mnie na niemiecki. Ponieważ z natury byłem bardzo nieśmiały, nikomu nie zwierzyłem się o moim kłopocie, nawet ojcu. Ten by na pewno zrobił wszystko, abym chodził na lekcję łaciny. A nawet, gdybym zwierzył się któremukolwiek z braci kapucynów, z pewnością otrzymał bym odpowiedź: „nie przejmuj się, rób maturę, a łacinę będziesz miał od podstaw na początku seminarium”. Byłem jednak przekonany, że bez łaciny nie będę mógł być przyjęty do seminarium. Stąd przestałem się uczyć i od półrocza przerwałem naukę. Dopiero po wielu latach zrozumiałem, dlacBRACISZKOWIE ŚW. FRANCISZKA

zego, pomimo mojej usilnej prośby, pozbawiono mnie możliwości uczęszczania na lekcje języka łacińskiego. Były to czasy natężonego komunizmu w Polsce, walki z Kościołem, gdzie robiono wszystko, aby jak najmniej młodych mogło wstępować do zakonu, czy seminarium. A ponieważ byłem znanym w swoim mieście ministrantem, w obawie, że może mam powołanie do zakonu czy kapłaństwa, odgórnie nie dopuszczono mnie do nauki łaciny. Po rocznej przerwie i nieudanej nauce w „ogólniaku”, jako że byłem dobry w matematyce, zgłosiłem się do Technikum Finansowego Ministerstwa Finansów – dział Finanse Państwa (dzisiejszy „Ekonomik”), aby tu zdobyć maturę. Ale i tu nie wytrwałem do końca. Zaledwie po dwu latach nauki, dowiedziałem się, że kapucyni wznowili Niższe Seminarium Duchowne w Nowym Mieście nad Pilicą. Była to szkoła o charakterze ogólnokształcącym dla chłopców, którzy pragną zostać kapucynami, a następnie kontynuować naukę w Wyższym Seminarium dla osiągnięcia kapłaństwa. Czym prędzej zgłosiłem się do kapucyńskiego Niższego Seminarium, udając się po odbiór dokumentów z dotychczasowej szkoły. Gdy pani dyrektor dowiedziała się o moich zamiarach, z wielkim zdumieniem wypowiedziała 19


Już wtedy czułem się szczęśliwy i wkrótce po odpuście Matki Bożej Anielskiej, na początku sierpnia udałem się do Nowego Miasta nad Pilicą, aby rozpocząć nowicjat w zakonie Braci Mniejszych Kapucynów. W owym czasie nie było jeszcze postulatu. Dla 17-latka, jakim wówczas byłem, rzeczywistość życia zakonnego wydawała się zbyt wielkim ciężarem do zniesienia, zwłaszcza posłuszeństwo. A ja chcę być wolnym, radosnym i szczęśliwym tak, jak ci bracia, których poznałem będąc ministrantem. Nie mogłem też zrozumieć, skąd tyle radości, dowcipu i miłego uśmiechu miał o. Michał, socjusz naszego magistra nowicjatu, który często prowadzał nas do katakumb i tam opowiadał historię swego

20

i innych współbraci pobytu w obozach koncentracyjnych w Oświęcimiu i Dachau. Wskazywał przy tym na tabliczkę z napisem: „30 współbraci dziękuje o. Honoratowi za opiekę i ocalenie w obozie koncentracyjnym w Dachau – 29.IV.1945.”. Obok zaś znajdował się wówczas grób o. Honorata Koźmińskiego. (dziś jest widoczny jako relikwiarz bł. Honorata w bocznym ołtarzu kościoła kapucyńskiego w Nowym Mieście). Często z przekonaniem powtarzał nam o. Michał, wskazując na grób ojca Honorata: „tu spoczywa święty kapucyn”. Dla mnie, takiego młokosa, trudno było zrozumieć, że taki poważny, surowy, wiele wymagający od siebie zakonnik, może być świętym. Na tyle wówczas znałem o. Honorata. W moim pojęciu „święty” to pełen życia, radości, tak jak poznani wcześniej, w moich młodszych latach, bracia kapucyni. I takim właśnie chciałem być. I tu powoli zacznie się odkrywanie źródeł prawdziwej radości. I na drodze z przeszkodami stanie właśnie bł. Honorat, aby wyprowadzić na prostą.

CAMINO DE SANTIAGO cz.4

w obecności wielu nauczycieli: „Co ty, Bońkowski, myślisz, że to średniowiecze, że w zakonie będą się zbawiać!?” W gabinecie zaś, gdy byliśmy z panią dyrektor we dwoje, po przekazaniu moich dokumentów, podała mi dłoń życząc, abym na drodze swego życia był szczęśliwy.

BRACISZKOWIE ŚW. FRANCISZKA

7 E TA P : M O N T E F I A S CO N E – B O L S E N A O. JAN FIBEK

W DROGĘ Z NAMI.... Po śniadaniu, zjedzonym w rozmównicy klasztornej, proszę o pieczątkę potwierdzającą pobyt w klasztorze. W tym czasie udaje mi się z okien korytarza zrobić zdjęcia na widoczne w oddali jezioro, z wyspą która stanowiła kiedyś miejsce pustelni pierwszych franciszkanów. W końcu zabieram plecak i wyruszam w dalszą drogę. Pogoda słoneczna, widoczność wspaniała. Szlak daje się łatwo odszukać – przy słonecznej pogodzie znaki widać z daleka. Niestety pierwszy odcinek idzie obok ruchliwej drogi co wymaga większej uwagi, by nie popaść w kolizję z jadącymi samochodami. NAWIEDZINY ŚW. FLAVIANA Za miastem przepiękny, w romańskim stylu, kościół św. Flawiana. To tu mieli pochować prałata Fugger, który zmarły w 1113 r. rozsławił wino z Montefiascone. Ale kościół ten to przede wszystkim romańskie sklepienia z pięknymi kapitelami zwieńczającymi oryginalne filary. Trochę zastanawiam się nad tytułem kościoła, Aż przychodzi mi do głowy pomysł, że tu chodzi o znanego nam św. Floriana, ale może to niedokładne tłumaczenie (trzeba sprawdzić po powrocie do domu). Kościół powstawał od XII w. (podawana jest nawet data 1032 r., kiedy funkcjonowała tu maleńka świątynia p.w. NMP), dzisiaj jest to siedziba parafii.

21


jduje się wyspa (Martana), na której w czasach św. Franciszka z Asyżu umieszczono pustelnie dla Braci Mniejszych. Zwiedzać nie ma co, trzeba by postarać się, by kolejne dni pielgrzymowania stały się swoista pustelnią, czasem na refleksję i modlitwę. Szlak wcale nie okazał się pusty o tej porze roku, ale wszyscy pielgrzymi zmierzali - do Rzymu. Teraz teren nie tylko schodzi w dół, czasem trzeba podchodzić „pod górkę”. SPOTKANIA NA SZLAKU Zdaje się ze pomyliłem szlak, brak bowiem napisów i znaków. Ale idę dalej, bo droga dobra i osłonięta cieniem od słoneczka. W razie czego poszukam miejsca na odpoczynek i zdjęcie sweterka spod habitu – staje się coraz cieplej, jak w czerwcowym upale, a to dopiero kwiecień. Nagle niczym św. Roch, wynurzył się zza zakrętu wędrowiec z psem; znosił śmieci po jakimś udanym biwaku. Po kilku minutach, gdy wracałem na szlak, spotkałem go znowu, jak grał przy swoim samochodzie czekając na kolegę, który schodził ta samą droga z gitarą. Wesołe towarzystwo.

SANKTUARIUM MARYJNE To nie jedyne ładne miejsce w okolicy, bo dalej szlak zaprowadził do świątyni nazwanej Santa Maria Della Grazia gdzie od XIV w. istnieje sanktuarium maryjne, na placu przed kościołem wysoka kolumna ozdobiona statuą Madonny, jak mówią o Matce Bożej Włosi. WYCHODZĄC NA TERENY PODMIEJSKIE Oczywiście wielką radość sprawiło spotkanie z podmiejską hurtownią towarów spożywczych. Pora zrobić zapasy na drugi dzień wędrowania. Drogowskazy na końcu miasteczka przypomniała, że nie jest to rozległy teren, drogami „prostymi” do Bolsena tylko 15 km, ale jeśli podda się urokowi Via Francigena i zejdzie na pobliskie bezdroża szlaku to przyjdzie nadłożyć nieco więcej. Nagrodą mają być piękne widoki na Jezioro Bolsena. Pierwszy odcinek szlaku prowadził po równinnym terenie, 22

NA BOŻYCH ŚCIEŻKACH Szlak idzie nieco z boku, po wytyczonej nowej trasie, tak by omijać jeden z górskich strumieni, idąc do przodu jakby zgubiłem go, ale znalazłem za to skrót przez łąkę, lekko wydeptana ścieżka podpowiadała, że dojdziemy do celu. Łąki udekorowane kwiatami, jak piękne są dzieła Boże, jak wspaniałe stworzenie świata. Błogosławcie Pana, góry i pagórki / Błogosławcie Pana , wszelkie rośliny na ziemi, (Dn 3) Po jakimś czasie, kiedy zakończyły się piękne łąki, znowu pokazały się niebieskie strzałeczki. Jeszcze jedno spojrzenie na jezioro, i trzeba ruszać dalej w drogę; z tego miejsca przyroda wygląda naprawdę imponująco – niebieskie wody morza i pełne chmur niebo uzupełniają swoje kolory. Szlak dochodzi już do okolic Bolseny, ale wcześniej jeszcze pora na odpoczynek przy źródłach, jest dość gorąco i duszno – po wczorajszych opadach deszczu. Miejsce cichutkie i cywilizowane od wielu lat - woda ujęta w studnie i baseny by dać możliwość zaczerpania jej dla ludzi i zwierząt, robi tu

urozmaiconym widokiem gospodarstw z pasącymi się za ogrodzeniami zwierzętami. Te baranki i owieczki całkiem pasują do wielkanocnego klimatu. Jak na naszym Podbeskidziu, tylko to jezioro o wielkości małego morza wprowadza nowy klimat. ROMA ANTICUA Czasem szlak wchodzi na drogi (układane z kamieni, na żwirowej podsypce) pamiętające jeszcze czasy Cesarstwa Rzymskiego. Na Jeziorze Bolsena, znaBRACISZKOWIE ŚW. FRANCISZKA

23


wrażenie dość starej konstrukcji, pewnie była tu kiedyś hodowla owiec lub bydła. Przy drogach prawdziwy wysyp kaktusów i agawy, świadczy ,że ktoś dba o te tereny umiejętnie dobierając odmiany roślin. W MIEŚCIE CUDU EUCHARYSTYCZNEGO Miasteczko widoczne już z oddali, w miarę zbliżania się robi coraz piękniejsze wrażenie, dochodzę do jednego z ważniejszych punktów na szlaku pielgrzymim – miejsce Cudu Eucharystycznego. To takie uzupełnienie – małe rekolekcje do rozpoczętego, niecałe pół roku temu, jubileuszu 25-lecia kapłaństwa. Fotografia przy drodze i mały odpoczynek w przydrożnym barze a później czas na sen i polegiwanie na ławce, w oczekiwaniu na otwarcie Świętych Drzwi – niestety w Italii o tej porze „siesta”. Kamień („portatillium”), który znajdował się w mensie ołtarzowej w czasie Cudu Eucharystycznego, do dziś pozostaje ze śladami Krwi Pańskiej. Obok wystawione na widok publiczny korporały, umieszczone w gablocie nad tabernakulum – autentyczny ślad obecności Boga w czasie każdej liturgii Mszy św. Jak wielką

24

łaską jest wiara, jak wielkim darem jest kapłaństwo które otrzymałem. Dziękuję Panu Bogu za te dary, proszę za wszystkich, którzy korzystają z posługi sakramentalnej, jaką Pana Jezus sprawuje przeze mnie – błogosław im Boże, niech nigdy nie utracą wiary w Eucharystię.

Powołanie Roślinki ŚWIĘTA KLARA I DROGA JEJ POWOŁANIA

DALEJ I DALEJ Jeszcze czas na modlitwę w przepięknej bazylice, kościele Jubileuszu Eucharystycznego, skorzystanie z jubileuszowego odpustu, wstawienie do pielgrzymiego paszportu pamiątkowej pieczątki; a później w dalszą drogę do sanktuarium Eucharystycznego w Orvieto.

S . J U D Y TA , K L A R Y S K A K A P U C Y N K A Z K R A K O W A

Roślinka świętego Franciszka – tak nazywa siebie święta Klara. O swoim powołaniu, o tym jak je odkrywała i przeżywała dzieli się w Testamencie. Napisała go pod koniec życia, jako dojrzała kobieta i w perspektywie przebytej drogi dzieli się swym doświadczeniem. Możemy z niego czerpać, w poszukiwaniu własnej drogi, niezależnie od tego, na jakim etapie życia jesteśmy

CO PO NAS POZOSTANIE? Droga wciąż pod górę, po drodze mijam dawny kościół i klasztor franciszkański, dziś nie ma tu już zakonników. Ciekawe co pozostanie po nas, w Polsce za kilkanaście lat, jeśli nasilenie ateizacji będzie tak wielkie jak teraz?

DAWCA

Klara postrzega powołanie jako jeden z darów, jaki otrzymała i jaki otrzymuje każdego dnia od Ojca Miłosierdzia. To Ojciec jest Dawcą. Jeśli szukam planu Boga dla mnie, zarówno na etapie pierwszego rozeznawania swego powołania, jak i po latach przeżytych na obranej drodze, mogę się zwracać właśnie do Niego. To Ojciec chce mnie prowadzić do szczęścia, spełnienia, pokoju dzień po dniu, nie tylko w momentach ważnych decyzji. Klara przeżyła w małym klasztorze San Damiano 40 lat i nie przestała coraz pełniej odkrywać swego powołania, doświadczając wierności Ojca, który wciąż objawia swą wolę. Dzieje się tak również po latach długiej choroby, gdy dzień przed śmiercią może trzymać w rękach bullę papieską, zatwierdzającą jej Formę Życia. Bóg jest wierny do końca. Dosłownie. Powołanie jest darem wciąż dawanym. BRACISZKOWIE ŚW. FRANCISZKA

25


DROGA

Droga dla każdego jest jedna: jest nią Jezus Chrystus. Klarze wskazał ją słowem i przykładem Franciszek. Wskazał tak przekonywująco, bo przede wszystkim sam tę Drogę obrał, ukochał i Nią szedł. Klara miała tę zdolność, że w tym młodym człowieku, którego uznawano za szaleńca, człowieka niepoważnego, niezasługującego na szacunek, rozpoznała działanie Bożego Ducha. Ojciec posługuje się prostymi i bliskimi nam środkami, ludźmi często niepostrzeganymi jako nadzwyczajni, tymi, którzy są obok, może nawet odrzuceni i przekreśleni przez innych. Warto rozejrzeć się wokół. Nic nie dzieje się bez sensu. Nie ma wydarzeń, spotkań, ludzi bez znaczenia. ODWIECZNY PLAN

Plan dla każdego z nas jest już przygotowany. Od dawna. Klara wspomina wydarzenie, w którym Franciszek, zaraz po swym nawróceniu, gdy nie miał jeszcze braci, zapowiedział powstanie wspólnoty sióstr i ich powołanie. Będą to panie, których życie będzie uwielbieniem Ojca. Jeszcze zanim Klara odkryła i wypełniała swą misję, Ojciec już objawił ją przez Franciszka. Klara widzi odwieczność swego powołania, ale kieruje wzrok również w przyszłość, zwracając się do tych, które dopiero przyjdą i pójdą tą samą drogą. Dziś możemy uwielbiać Ojca, że nie brakuje tych, które tę drogę 26

obierają i przez ponad osiem wieków uwielbiają Ojca w Kościele jako klaryski. Plany Boga sięgają wieczności. ZAANGAŻOWANIE

Pójście za głosem Ojca wymaga zaangażowania. Klara mówi o pomnażaniu otrzymanego talentu z troskliwością oraz gorliwością ducha i ciała. Nie da się iść drogą Pańską połowicznie. Gdy z lęku albo z lenistwa zamykamy się w sobie, szukając ciepłego gniazdka, zaczynamy doświadczać pustki, nudy, bezsensu, smutku i rozczarowania, a Ojciec chce, zaśbyśmy żyli. A gdy sami żyjemy, zaczynamy to życie również przekazywać, rozbudzać. Pan powołał nas do wielkich rzeczy. PRÓBA

Każde powołanie zostaje prędzej czy później doświadczone przez próbę. Dzięki temu jest wzmocnione. Klara z pierwszymi siostrami doświadczyła bardzo trudnych zmagań, mówi o niedostatku, ubóstwie, pracy, utrapieniu, lekceważeniu i wzgardzie świata. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że zarówno ona, jak jej towarzyszki, pochodziła z zamożnej, szlacheckiej rodziny, możemy wyobrazić sobie, co to dla niej znaczyło. Ale właśnie ta wytrwałość przekonała Franciszka o prawdziwości ich powołania i skłoniła go do przyjęcia szczególnej odpowiedzialności za nie. Owocem determinacji było odnalezienie swego miejsca w San Damiano i radość z coraz liczniej przyłączających się kolejnych sióstr. Czas próby jest niezbędny,

oczyszcza nas, byśmy zrobili miejsce Ojcu, który prowadzi i czyni nas płodnymi. UBÓSTWO

Początkowa droga, pełna zmagań, trudności, a zarazem gorliwości owocuje odkryciem szczególnego rysu powołania. W przypadku Klary jest to ubóstwo, które przyjmuje z wielką pasją. Obiera ubóstwo, gdyż jest to sprawdzona droga, którą wybrał dla siebie Syn Boże, a za Nim również Franciszek. Móc żyć w tej wolności, jaką ubóstwo daje, było dla Klary na tyle ważne, że po wielokroć przypomina o nim siostrom. Powierza je Kościołowi i papieżowi oraz Zakonowi Braci Mniejszych prosząc, by wspomagali oni siostry właśnie w wierności temu trudnemu wyborowi. Punktem odniesienia pozostaje Pan, ubogi położony w żłobie i nagi powieszony na krzyżu. To nie teoria, ale konkrety. Konkrety, które czasem boleśnie kształtują codzienność. MIŁOŚĆ

Obok ubóstwa nie może zabraknąć miłości, która stoi za wyborem Klary. Zachęca ona siostry do miłości konkretnej, wyrażonej przez uczynki. Miłości wyrażanej wobec najbliższych, wobec sióstr, z którymi żyje

się na co dzień. Taka konkretna miłość bywa najtrudniejsza, bo zakłada postawę nawrócenia, wyrażającą się w stale ofiarowywanym i przyjmowanym przebaczeniu. Siostry mają budować relacje rodzinne, najbliższe, jak ta pomiędzy matką i córką. Oparte na wzajemnej służbie i trosce o innych. WYTRWAŁOŚĆ

Po początkowym rozeznawaniu, próbach, doświadczeniach, szukaniu właściwej drogi, przychodzi czas na wytrwałość. Nie na bierne przeczekanie, ale aktywną wierność, zaangażowanie, by nie stracić tej drogocennej perły, ale cieszyć się jej pięknem na wieczność. Droga, wybrana dla nas przez Pana, jeśli rzeczywiście od Niego pochodzi, jest ciasna, niełatwa, czasem uwiera, ale dzięki temu nie śpimy, nie zatrzymujemy się, ale idziemy wciąż do przodu. Klara zapewnia, że nie jesteśmy na niej sami. Jest Matka, są święci – Ci, którzy tę drogę przeszli, od początku do końca, którzy dobrze ją znają i dlatego chętnie nam towarzyszą i dają wsparcie. Niech i nam, Pan, który dał dobry początek, daje wzrost i wytrwanie do końca. Amen.

Zapraszamy do kontaktu wszystkie młode kobiety pragnące pójść drogąJezusa Chrystusa, którą ukazała nam święta Klara z Asyżu:

Klaryski Kapucynki z Krakowa kapucynki@katolik.pl tel. 126589015


BR. TOMASZ PŁONKA OFMCAP

Kapucyński Brewiarz KAPUCYŃSKIE SKARBY (4) W centralnej części I sali Muzeum Warszawskiej Prowincji Kapucynów w Zakroczymiu, na ścianie z lewej strony wisi kopia obrazu „Chór kościoła kapucynów w Rzymie”. Oryginalny obraz namalował w latach 1814-1815 francuski malarz neoklasycystyczny François Marius Granet (1775-1849). Ponieważ dzieło spotkało się z uznaniem papieża Piusa VII i wielu innych osób, Granet namalował jeszcze przynajmniej 14 różnych wersji obrazu, które trafiły m.in. do kolekcji królewskiej w Pałacu Buckingham w Londynie, do Muzeum Ermitażu w Petersburgu i do Muzeum Franciszkańskiego w budynku kapucyńskiego Kolegium Międzynarodowego św. Wawrzyńca z Brindisi w Rzymie. Oryginalny obraz jest przechowywany w jednym z najsłynniejszych muzeów świata, w Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku. Przedstawiony przez Graneta chór zakonny znajduje się za kościołem kapucynów p.w. Maryi Niepokalanej – Santa Maria Immacolata, przy Via Veneto w Rzymie. W kościele są pochowani: św. Feliks z Cantalice, pierwszy kapucyński święty, słynny kwestarz rzymski i patron dzieci (zm. 1587) oraz sługa Boży o. Marian z Turynu, znany z telewizyjnych programów ewangelizacyjnych (zm. 1972). Kościół został wybudowany w latach 1626-1631 przez Antonio Barberiniego, kapucyna, kardynała protektora Zakonu i brata papieża Urbana VIII. W kościele znajduje się grób księcia Aleksandra 28

Chór kościoła kapucynów (kopia), Zakroczym

Granet, Chór kościoła kapucynów, Metr. M. of Art Sobieskiego, syna króla Polski Jana III. W latach 20. XX w. historyczna świątynia została uratowana przed zburzeniem dzięki polskiemu posłowi w Rzymie, który, na prośbę kapucynów, zwrócił uwagę władz włoskich na grób królewicza. Zburzono jednak wtedy ogromny klasztor Prowincji Rzymskiej, który w latach 16311890 był także siedzibą Generała Zakonu. W klasztorach kapucynów w Polsce, m.in. w Krakowie, w Lublinie przy Krakowskim Przedmieściu, w Nowym Mieście nad Pilicą, w Lubartowie oraz w pobernardyńskim

klasztorze pasjonistów w Przasnyszu znajdują się obrazy będące kopiami, w różnych wersjach, „Chóru kościoła kapucynów w Rzymie” Graneta. Kopia w zakroczymskim Muzeum została przekazana w 2006 r. przez br. Piotra Stasińskiego, gwardiana klasztoru w Nowym Mieście (gdzie były dwie różne kopie obrazu), na prośbę kierownika Muzeum. Zakroczymski obraz nie odznacza się tak wyrafinowanym pięknem, jak oryginalne dzieła Graneta, jednak i on ma wartość artystyczną i przede wszystkim historyczną. Przedstawia uroczystą modlitwę kapucynów, prawdopodobnie nieszpory, w chórze zakonnym w XIX wieku. Zwraca uwagę perspektywiczne ujęcie wnętrza, nad którym góruje duży obraz Matki Bożej z Dzieciątkiem Jezus. Światło słoneczne wypełniające chór i tworzące efekty światłocienia jest symbolem BRACISZKOWIE ŚW. FRANCISZKA

światła Bożego oświecającego modlących się zakonników. W środku stoi wysoki pulpit z dużą otwartą księgą psałterza. Psałterz tego rodzaju, do odmawiania brewiarza w chórze zakonnym, znajduje się w środku sali muzealnej. Wielka, oprawna w skórę księga leży na pochodzącej z Nowego Miasta szafce, która była podstawą pulpitu chórowego. Łaciński psałterz został wydany w 1853 r. w Rzymie na polecenie Ministra Generalnego Zakonu Kapucynów o. Wenantego z Turynu, i nosi tytuł Chorale psalterium iuxta ritum S. Romanae Ecclesiae ad usum Fratrum Minorum S. Francisci Capuccinorum – „Psałterz chórowy zgodny z obrzędami Św. Kościoła Rzymskiego do użytku Braci Mniejszych Św. Franciszka Kapucynów”. Zapewne z tego psałterza odmawiali brewiarz nowomiejscy kapucyni, a wśród nich bł. Honorat Koźmiński.

Psałterz chórowy zgodny z obrzędami Św. Kościoła Rzymskiego do użytku Braci Mniejszych Św. Franciszka Kapucynów 29


Teksty psalmów, hymnów i antyfon zostały wydrukowane dużymi literami, by umożliwić wspólne odmawianie brewiarza z jednej księgi. Na jednej z pierwszych stron zauważamy inicjał „V”, rozpoczynający w hymnie brewiarzowym wyraz Verbum – „Słowo”. Inicjał przedstawia brodatego kapucyna, pogrążonego w modlitwie, z książką w rękach. Patrzy na niego groźny smok, symbol Szatana, zakonnik jednak w ogóle nie zwraca uwagi na swego przeciwnika. Nauka duchowa jest jasna: modlitwa chrześcijańska broni od ataków złego ducha. Na szafce obok psałterza goście Muzeum mogą zobaczyć wydany w Wenecji w 1838 r. w języku łacińskim „Brewiarz Rzymski do użytku Braci Mniejszych Św. Franciszka Kapucynów i mniszek tego Zakonu”. Owe mniszki to siostry klaryski kapucynki. W bardzo opasłym tomie zostały umieszczone wszystkie modlitwy brewiarzowe. Obok leży bardzo poręczny, dwutomowy łaciński „Brewiarz rzymsko-seraficki do użytku Braci Mniejszych Św. Franciszka Kapucynów”, wydrukowany w Rzymie w 1962 r. Ilustra-

Inicjał „V”, rozpoczynający w hymnie brewiarzowym wyraz Verbum cje do wcześniejszego wydania tej księgi na polecenie Generała Zakonu o. Melchiora z Benisy wykonał w 1928 r. w Rzymie polski kapucyn o. Efrem Klawitter, światowej sławy rzeźbiarz i malarz. Należał on przez większość życia do Prowincji Belgijskiej, ale ostatnie lata życia spędził w Warszawie, gdzie zmarł w 1970 r.

www.powolanie-kapucyni.pl www.facebook.com/braciakapucyni @bracia_kapucyni

ZAPRASZAMY RÓWNIEŻ NA: • www.kapucyni.warszawa.pl •

• www.centrumkapucyni.pl •

• www.fundacja-kapucynska.org •

• www.kursnamilosc.pl •

• www.oatzakroczym.pl •

• www.kapucyni.pl •

Zainteresowanych otrzymywaniem biuletynu prosimy o przesłanie swojego adresu do redakcji. Koszt prenumeraty to dobrowolna ofiara, którą można wpłacić na konto z dopiskiem „Braciszki” Bank Polska Kasa Opieki S.A., XI o/Warszawa

Brewiarz Rzymski do użytku Braci Mniejszych Św. Franciszka Kapucynów i mniszek tego Zakonu 30

11 1240 1138 1111 0000 0209 3206

Duszpasterstwo Powołań Braci Mniejszych Kapucynów ul. Kapucyńska 4, 00-245 Warszawa


www.powolanie-kapucyni.pl www.facebook.com/braciakapucyni @bracia_kapucyni 32


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.